194

(Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

  • View
    37

  • Download
    7

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)
Page 2: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

H I S T O R Y C Z N E B I T W Y

PIOTR DERDEJ

KORONOWO 1410

Dom Wydawniczy Bellona Warszawa

Page 3: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Dom Wydawniczy Bellona prowadzi sprzedaż wysyłkową swoich książek za zal iczeniem pocztowym z 20-procentowym rabatem od ceny detalicznej. Nasz adres: Dom Wydawniczy Bellona ul. Grzybowska 77 00-844 Warszawa Dział Wysyłki tel.: (22) 45 70 306, 652 27 01 fax (22) 620 42 71 Internet: www.bel lona.pl www.ksiegarnia.bel lona.pl e-mail: biuro @bellona.pl

Opracowanie graficzne serii: Jerzy Kępkiewicz Ilustracja na okładce: Paweł Głodek Redaktor: Kazimierz Cap Redaktor prowadzący: Kornelia Kompanowska Korektor: Agnieszka Galas

© Copyright by Piotr Derdej, Warszawa 2004 © Copyright by Dom Wydawniczy Bellona, Warszawa 2004

Druk i o p r a w a : W D G Druka rn ia w G d y n i Sp. z o.o. ul. Św. Piotra 12, 81 - 3 4 7 G d y n i a tel. (58) 6 6 0 - 7 3 - 1 0 , t e l . / f a x ( 58 ) 6 2 1 - 6 8 - 5 1

ISBN 83-11-09951-0

Page 4: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

WSTĘP

Na temat tzw. wielkiej wojny Królestwa Polskiego i Wiel-kiego Księstwa Litewskiego z Krzyżakami (1409-1411 r.), napisano już w naszej historiografii bardzo wiele1. Wszyscy badacze (z nielicznymi wyjątkami — jak np. Stefan M. Kuczyński, Gerard Labuda, Marian Biskup lub publicysta historyczny Paweł Jasienica)" koncentrowali się głównie na pierwszej fazie tej wojny (sierpień 1409—lipiec 1410 r.), zakończonej wielkim zwycięstwem zjednoczonych sił polsko--litewskich wraz ze sprzymierzeńcami nad wielką armią krzyżacką na polach Grunwaldu, co miało miejsce 15 lipca 1410 roku. W naszych opracowaniach historycznych (zarów-no tych, które powstały przed drugą wojną światową, jak i tych, które napisano w czasach powojennych) na ogół pisze

' Pełny wykaz źródeł i opracowań, z których korzystałem przy pisaniu tejże monografii , podaję w przypisach oraz w bibliografii na końcu niniejszej książki.

2 Na ten temat patrz między innymi: Stefan M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem Krzyżackim w latach 1409-1411, Warszawa 1966; Marian B i s k u p i Gerard L a b u d a , Dzieje Zakonu Krzyżackiego w Prusach. Gospodarka — społeczeństwo — państwo — ideologia. Gdańsk 1988; Historia Pomorza. t. I, Do roku 1466. praca zbiorowa pod red. Gerarda Labudy, Poznań 1969 oraz Paweł J a s i e n i c a , Polska Jagiellonów. Warszawa 1990.

Page 5: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

się bardzo obszernie o genezie konfliktu polsko-litewskiego z państwem zakonnym w Prusach (od niefortunnego dla Polski sprowadzenia Krzyżaków do Prus w roku 1226 przez księcia mazowieckiego Konrada począwszy). Następnie prze-chodzi się do bezpośrednich przyczyn wybuchu tzw. wielkiej wojny Polski i Litwy z państwem krzyżackim w roku 1409 i opisuje przebieg kampaniijesiennej 1409 roku oraz kampanii letniej 1410 roku aż do polsko-litewskiego zwycięstwa pod Grunwaldem. Potem z reguły mowa jest o tryumfalnym pochodzie zjednoczonych wojsk króla polskiego Władysława Jagiełły i wielkiego księcia litewskiego Witolda przez ziemie pruskie, pod mury stolicy państwa krzyżackiego — Malborka, w czasie którego wojska polsko-litewskie opanowały niemal bez walki prawie całe terytorium państwa krzyżackiego w Prusach (z wyjątkiem samego Malborka, Świecia i Człu-chowa, w których zdołały się utrzymać załogi krzyżackie). Później już tylko pobieżnie wspomina się o niefortunnym dla Polaków i Litwinów oblężeniu Malborka (lipiec-wrzesień 1410 r.), a następnie o odwrocie wielkiej armii polsko--litewskiej z granic państwa zakonnego (wrzesień 1410 r.) i zaraz — najczęściej w sposób równie pobieżny — przechodzi się do postanowień pierwszego pokoju toruńskiego (zawartego w lutym 1411 r.). Zasadniczo w polskich opracowaniach historycznych pomija się zupełnym lub prawie zupełnym milczeniem wydarzenia, które miały miejsce pomiędzy bitwą pod Grunwaldem a pierwszym pokojem toruńskim. Do takich właśnie, prawie zupełnie zapomnianych wydarzeń tej wojny, należy niewątpliwie druga co do wielkości i znaczenia bitwa pod Koronowem (a dokładniej na polach pod pobliską wsią Łącko lub raczej Łąsko)3, stoczona 10 października 1410

3 Wieś, na polach której odbyła się ta bitwa, nosi obecnie nazwę Łąsko Wielkie lub Wilcze (co do tego, gdzie dokładnie doszło do samej bitwy, nie ma dziś zgodności wśród historyków). Jakkolwiek by nie było, pole b i twyjes t oddalone od obecnych granic miasta Koronowa o ok. 11 km na północny zachód i leży gdzieś pomiędzy wyżej wymienionymi wsiami).

Page 6: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

roku. Rycerstwo wielkopolskie i — być może — posiłkujące je oddziały tatarskie (?)4 rozgromili w niej zaciężną armię krzyżacką, dowodzoną przez wójta Nowej Marchii, Michała Kiichmeistra. Bitwa ta doczekała się zaledwie niewielkich wzmianek: np. w pomnikowym dziele prof. S. M. Kuczyń-skiego pt. Wielka wojna z Zakonem Krzyżackim w latach 1409-1411 opis bitwy pod Koronowem, wzięty w całości z Długosza5, zajmuje zaledwie cztery i pół strony. Jest to i tak bardzo dużo w porównamiu z zaledwie kilkuzdaniowymi wzmiankami w Dziejach Zakonu Krzyżackiego w Prusach... autorstwa Mariana Biskupa i Gerarda Labudy6 oraz w Historii Pomorza, 1.1, Do roku 1466 — pracy zbiorowej pod redakcją naukową Gerarda Labudy7, z których dowiadujemy się tylko tyle, że bitwa rycerstwa wielkopolskiego z Krzyżakami pod Koronowem miała miejsce 10 października 1410 roku oraz że rycerstwo polskie odniosło w niej wielkie zwycięstwo nad armią zakonną i wzięło do niewoli wielu znacznych jeńców spośród rycerstwa niemieckiego z samym wodzem na czele.

4 Na temat możliwości udziału jakiejś , niemożliwej dziś do ziden-tyfikowania z powodu szczupłości i niejasności informacji na ten temat, jednostki jazdy tatarskiej w bitwie pod Koronowem patrz szerzej: S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 450; Zdzisław S p i e r a l s k i , Bitwa pod Koronowem 10 X 1410, [w:] Bitwa pod Koronowem 10 X 1410. Materiały z sesji naukowej zorganizowanej w Bydgoszczy w 550 rocznicą bitwy, Bydgoszcz 1961, s. 57-58 oraz polemika S. M. Kuczyńskiego z poglądami Z. Spieralskiego na temat bitwy pod Koronowem i ewentualnego udziału w niej Tatarów pt. Pogranicze kujawsko-pomorskie w Wielkiej Wojnie z Zakonem, [w:] „Zapiski Historyczne poświęcone historii Pomorza", t. XXIX, rok 1964, zeszyt 1, Toruń 1964, s. 74-78. Temat ten poruszę jeszcze obszerniej w jednym z następnych rozdziałów tej książki, opisując sam przebieg bitwy pod Koronowem.

5 Patrz: Polska Jana Długosza, oprać, pod red. Henryka Samsonowicza, tłum. z j ę z . łacińskiego Julia Mruk, Warszawa 1984, s. 262-267.

6 Patrz: M. B i s k u p i G. L a b u d a , Dzieje Zakonu Krzyżackiego w Prusach..., op. cit., s. 367-368.

7 Historia Pomorza, t. I, Do roku 1466, op. cit., s. 696.

Page 7: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Bitwa pod Koronowem nie doczekała się również tak wspaniałych opisów literackich jak bitwa pod Grunwal-dem. Istnieje ty lko jeden opis literacki tej batalii, zawarty w Nowelach Henryka Sienkiewicza8 , również w całości wzięty z Długosza, lecz nieco przerobiony i ubarwiony literacko mistrzowskim piórem autora Krzyżaków. Bitwy tej nie opiewano w pieśniach ani poematach i żaden — jak dotychczas — reżyser f i lmowy nie zdecydował się przenieść je j na ekrany kin. Nie istnieje też, o ile piszącemu te słowa wiadomo, żaden obraz przedstawia-jący bitwę pod Koronowem ani jakikolwiek j e j plan. Z tego wszystkiego wynika niezbicie, iż wiktoria grun-waldzka z 15 lipca 1410 roku zaćmiła niemal zupełnie, w umysłach następnych pokoleń Polaków aż po dzień dzisiejszy, późniejszą od niej zaledwie o 3 miesiące, lecz równie świetną wiktorię koronowską z 10 października 1410 roku. Powstrzymała ona przecież groźną kontrofen-sywę krzyżacką w głąb Wielkopolski i Kujaw. Odwet, gdyby nie został w porę zatrzymany i udaremniony pod Koronowem, mógłby zniweczyć — dla strony polsko-litewskiej — militarne i polityczne owoce zwycięstwa grunwaldzkiego9 . W tym miejscu należy zaznaczyć, że współcześni opisywanym tutaj wydarzeniom, od których czerpał swoje informacje Jan Długosz, zgodnie uważali, że „[...] chociaż wspomniane zwycięstwo pod Koronowem było w istocie mniejsze niż pod Grunwaldem, to jednak, jeśli się weźmie pod uwagę niebezpieczeństwo, zapał i wytrwałość w walce, zwycięstwo walczących tutaj należy

8 Patrz: Henryk S i e n k i e w i c z , Ongi i dziś. Bitwa pod Koronowem, [w:] tegoż autora: Nowele, t. III, Warszawa 1978, s. 54-59.

9 Na ten temat patrz: Z. S p i e r a l s k i , Bitwa pod Koronowem..., op. cit., s. 35-52 oraz S. M. K u c z y ń s k i , Pogranicze kujawsko-pomorskie w Wielkiej Wojnie z Zakonem, op. cit., s. 72. Piszący te słowa również poruszy ten temat znacznie obszerniej w jednym z następnych rozdziałów niniejszej książki.

Page 8: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

stawiać wyżej od grunwaldzkiego"10. Bitwa pod Korono-wem jest interesująca także dlatego, iż była jedną z ostat-nich, stoczonych ściśle według średniowiecznych reguł wojennych, gdzie rycerz potykał się z rycerzem, a obie strony przestrzegały w najdrobniejszych szczegółach zasad honorowego kodeksu rycerskiego, czego już po Koronowie na polach bitewnych całej Europy nigdy nie oglądano. Działo się tak, gdyż — j a k o tym pisze Długosz: „Rzadko za naszych czasów pamiętano tak sławną bitwę nawet między chrześcijanami i barbarzyńcami, w której by z taką dzielnością i taką wytrwałością walczący po obydwu stronach zabiegali o zwycięstwo"11.

Dziś w małym i sennym, lecz jakże uroczo położonym wśród malowniczych morenowych, polodowcowych wzgórz i jezior Pojezierza Krajeńskiego, nad wodami rzeki Brdy i Zalewu Koronowskiego, miasteczku Koronowo o wielkiej historii sprzed niemal 600 lat (w roku 2010 minie akurat okrągła, sześćsetna rocznica bitwy) przypominają tylko dwa pomniki. Pierwszy w centrum miasta, w miejscu, z którego — zgodnie z miejscową tradycją — owego pamiętnego poranka wyruszyło rycerstwo polskie na bój z najezdniczą, krzyżacką armią Ktichmeistra (wzniesiony w 550 rocznicę bitwy w roku 1961 )12. Drugi, nazywany przez miejscową ludność „grunwaldzkim" (wzniesiony w roku 1986)13, który stoi w widocznym miejscu, opodal miasta, przy ruchliwej szosie Bydgoszcz-Koszalin (Koro-nowo leży ok. 30 km na północ od Bydgoszczy). Nie tylko informuje on przejezdnych turystów, zdążających tamtędy nad Bałtyk lub w Bory Tucholskie, o miejscu wielkiego

10 Patrz: Polska Jana Długosza, op. cit., s. 265. O tym również szerzej w j ednym z następnych rozdziałów tej książki.

u r

1 amze. 12 Janusz U m i ń s k i , 7 dni w Koronowie i nad Jeziorem Koronowskim. Przewodnik turystyczny. Warszawa 1989, s. 21.

13 r 1 amze.

Page 9: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

zwycięstwa oręża polskiego, ale i zaprasza do odwiedzenia miasta. W samym mieście znajduje się jeszcze jeden, niemy świadek bitwy: jest to stary, pocysterski klasztor z końca XIII w., na terenie którego, zgodnie z opisem Długosza, obozowało rycerstwo polskie przed bitwą i na terenie którego — jak chce tego Jan Długosz oraz miejscowa tradycja — pochowano później część poległych w tej bitwie14.

Bitwa pod Koronowem wymaga zatem — zdaniem piszącego te słowa — odkurzenia, przypomnienia i przy-wrócenia godnego je j miejsca w naszej historiografii oraz, co równie ważne, w świadomości historycznej współczes-nych Polaków, bo zaiste wiktorią koronowską warto się szczycić na równi z je j grunwaldzką poprzedniczką.

Jestem to winien również przemiłym członkom Towa-rzystwa Miłośników Ziemi Koronowskiej, którzy podczas ostatniego mego pobytu w Koronowie zainspirowali mnie do wydobycia wiktorii koronowskiej z mroków zapomnienia i do napisania tejże monografii.

Na ile podołałem temu zadaniu, niechaj ocenią Czy-telnicy.

Autor Warszawa, 22 lutego 2002 roku

14 Polska Jana Długosza, op. cit., s. 263 i 266. Patrz także: J. U m i ń s k i , 7 dni w Koronowie..., op. cit., s. 21-23 oraz praca zbiorowa pt. Koronowo. Zarys dziejów miasta, Poznań 1968.

Page 10: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

PO GRUNWALDZIE

W pamiętnym dniu 15 lipca 1410 roku na polach pomiędzy wsiami Grunwald, Stębark i Łodwigowo rozegrała się jedna z największych bitew średniowiecznej Europy, w któ-rej koalicja wojsk polskich, litewskich, ruskich, czeskich, mołdawskich, wołoskich i tatarskich, dowodzona przez króla polskiego Władysława Jagiełłę oraz wielkiego księcia litewskiego Aleksandra-Witolda, zadała druzgocącą klęskę armii Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie (zwanego potocznie Krzyża-kami lub zakonem niemieckim) i krzyżackim najemnikom z całej Europy Środkowej i Zachodniej (wśród których byli również licznie reprezentowani Ślązacy i Pomorzanie), dowodzonym osobiście przez wielkiego mistrza zakonu Ulryka von Jungingena1. W bitwie grunwaldzkiej polegli niemal wszyscy dostojnicy zakonni z wielkim mistrzem na

1 Opisywanie przyczyn i pierwszej fazy tzw. wielkiej wojny z Krzyża-kami w latach 1409-1410 oraz samego przebiegu bitwy pod Grunwaldem świadomie w tej monografii pomijam, gdyż zagadnienia te zostały już wielokrotnie, bardzo obszernie opisane w różnych opracowaniach histo-rycznych, że wymienię tu tylko pomnikowe dzieło S. M. K u c z y ń -s k i e g o pt. Wielka wojna z Zakonem..., Warszawa 1966, op. cit., a także

j edno z najnowszych opracowań na ten temat autorstwa Andrzeja N a d o l s k i e g o pt. Grunwald 1410, Warszawa 1999.

Page 11: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

czele, a reszta dostała się do polskiej lub litewskiej niewoli. Pod Grunwaldem w ciągu zaledwie kilku godzin przestała istnieć nie tylko militarna potęga zakonu niemieckiego (dotychczas bezkarnie terroryzująca wszystkich sąsiadów Prus z Polską i Wielkim Księstwem Litewskim na czele), ale i de facto prawie cały aparat administracyjny państwa zakonnego w Prusach. Państwo krzyżackie, pozbawione głowy w postaci wielkiego mistrza oraz mózgu w postaci większości starszyzny i urzędników zakonnych, leżało, sparaliżowane tak wielką i niespodziewaną klęską, u stóp zwycięskich wodzów polsko-litewskiej koalicji — Jagiełły i Witolda2.

Droga na stolicę państwa zakonnego w Prusach, Mal-bork, główny cel strategiczny połączonych armii Jagiełły i Witolda w całej kampanii letniej 1410 roku3, stała dla zwycięskich wojsk koalicji polsko-litewskiej otworem. Należało jednakże działać szybko, gdyż nie wszyscy dostojnicy zakonni zostali zabici lub wzięci do niewoli pod Grunwaldem. W bitwie tej nie uczestniczył komtur Świecia, Henryk von Plauen, który ze swoimi oddziałami pozostał, z rozkazu wielkiego mistrza, na Pomorzu Gdańskim (dla zabezpieczenia tych terenów przed spodziewanym przez dowództwo krzyżackie atakiem polskim z okolic Bydgosz-czy)4. Nie brał w niej też udziału wójt Nowej Marchii (części państwa krzyżackiego na ziemiach między Pomo-

2 Na temat rozmiaru strat krzyżackich, poniesionych w bitwie pod Grunwaldem, patrz: S. M. K u c z y ń s k i . Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 408A109 oraz A. N a d o 1 s k i, Grunwald 1410, op. cit., s. 130-133.

3 Na temat polsko-litewskiego planu wojny z Krzyżakami patrz: S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 285-299 oraz A. N a d o l s k i , Grunwald 1410, op. cit., s. 37-39.

4 Na ten temat patrz szerzej: M. B i s k u p , Pogranicze kujawsko-pomorskie w Wielkiej Wojnie z Zakonem Krzyżackim w latach 1409-1411, [w:] Bitwa pod Koronowem..., op. cit., s. 28-29; S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 330-331 oraz A. N a d o l s k i , Grunwald 1410, op. cit., s. 84 i 89.

Page 12: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

rzem Zachodnim a Wielkopolską), Michał Kiichmeister von Sternberg. Na dwa dni przed bitwą pod Grunwaldem (13 lipca) rozbił on wydzielone oddziały wielkopolskie, które, pod dowództwem wojewody kaliskiego i zarazem starosty nakielskiego Macieja z Wąsoszy, na przełomie czerwca i lipca, nagłym wypadem z okolic Nakla i ziemi krajeńskiej zaatakowały i mocno spustoszyły pograniczne tereny Nowej Marchii, a także zachodnią część krzyżackiego Pomorza5. Po odniesieniu tego lokalnego zwycięstwa nad polską grupą dywersyjną, również na rozkaz wielkiego mistrza, nie połączył się z nim, ale bez zwłoki wycofał się do Nowej Marchii, ażeby tam zorganizować nowe oddziały zakonne z najemników niemieckich. Miały one w planowa-nej przez główny sztab zakonny późniejszej fazie wojny przyjść z odsieczą armii Ulryka von Jungingena, najeżdżając od północnego zachodu Wielkopolskę i Kujawy6 . Prócz potencjalnego zagrożenia ze strony wciąż jeszcze nie rozbitych i nie zdemoralizowanych oddziałów krzyżackich Henryka von Plauena z Pomorza Gdańskiego oraz Michała KUchmeistra z Nowej Marchii, Jagiełło z Witoldem musieli brać pod uwagę także świeże siły krzyżackie w Inflantach, dowodzone przez marszałka inflanckiego Berna von Hevel-manna. Dotychczas nie brały one udziału w wojnie, ale w każdej chwili mogły przyjść z odsieczą swoim konfratrom w Prusach, chociażby przez nagły najazd na chwilowo prawie bezbronne Litwę i Żmudź7, ażeby odciągnąć litewską

5 Na ten temat patrz: Polska Jana Długosza, op. cit., s. 218; M. Biskup, Pogranicze kujawsko-pomorskie w Wielkiej Wojnie z Zakonem..., op. cit., s. 29; S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 333-334, 340-341 i 429-430 oraz A. Na do 1 s k i, Grunwald 1410, op. cit., s. 90.

6 Por. M. B i s k u p, Pogranicze kujawsko-pomorskie w Wielkiej Wojnie z Zakonem..., op. cit., s. 27-29; S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 299-310 oraz A. N a d o l s k i , Grunwald 1410, op. cit., s. 88-90.

Por. S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 332.

Page 13: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

armię Witolda z pruskiego teatru wojny8. Wszystkie powy-żej wymienione przesłanki musiały skłaniać króla i wiel-kiego księcia do podjęcia jedynej, możliwej w tych warun-kach, decyzji: czym prędzej iść na chwilowo pozbawiony obrony Malbork, ażeby w pełni wykorzystać porażający efekt wiktorii grunwaldzkiej i zająć krzyżacką stolicę, zanim zdołają oni otrząsnąć się po tak wielkiej klęsce. Jeśli którakolwiek z wyżej wymienionych jednostek krzyżackich, a zwłaszcza zlokalizowana najbliżej stolicy grupa pomorska von Plauena, zdołałaby dotrzeć do opustoszałego Malborka, opanować panikę i zorganizować skuteczną obronę warow-nej stolicy zakonu niemieckiego, zdobycie miasta byłoby o wiele trudniejsze, jeśli wręcz nie niemożliwe.

Tak bez wątpienia postąpiłby na miejscu Jagiełły i Witol-da każdy wódz, w pełni świadom strategicznego oraz politycznego celu prowadzonej przez siebie wojny. Opatrz-ność czy też — j a k wolą niewierzący — szczęście zdawały się sprzyjać koalicji jagiellońskiej. Oto w państwie krzyżac-kim na wieść o klęsce zakonu pod Grunwaldem, która rozniosła się lotem błyskawicy, uaktywniła się wewnętrzna opozycja, znanajako Towarzystwo Jaszczurcze, składająca się z wybitnych przedstawicieli pruskiego duchowieństwa, rycerstwa oraz mieszczaństwa (czyli stanów pruskich). Do żywego dopiekło im 200-letnie panowanie zakonu niemiec-kiego w Prusach i na Pomorzu Gdańskim, a coraz bardziej realna była wizja poprawy sytuacji. Krzyżacy nie byli bynajmniej łaskawymi panami dla swoich, nawet niemiec-kich, poddanych. Pruska i pomorska ludność miała już serdecznie dość krzyżackiej polityki gospodarczej, a zwłasz-cza fiskalnej, przejawiającej się głównie w nadmiernym obciążaniu poddanych wielkiego mistrza podatkami na cele wojen, jakie zakon niemiecki niemal ustawicznie toczył z sąsiadami9. Toteż trudno się dziwić, iż stany pruskie,

8 Na ten temat patrz: S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 299-310 i 326-328.

Page 14: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

udręczone twardymi rządami krzyżackimi, z nadzieją spog-lądały ku Polsce i Litwie, widząc w przyłączeniu ziem państwa zakonnego do państw jagiellońskich ratunek dla siebie oraz szansę na poprawę bytu. Po Grunwaldzie w całym państwie zakonnym wybuchło żywiołowe powstanie pruskiej szlachty i mieszczan przeciwko krzyżackiemu panowaniu. Powstańcy spod znaku Towarzystwa Jaszczur-czego w ciągu zaledwie kilku tygodni opanowali prawie wszystkie miasta i zamki pruskie, wypędzając z nich nieliczne załogi krzyżackie, śmiertelnie do tego przerażone takim, zupełnie dla nich niespodziewanym, rozwojem wypad-ków po śmierci wielkiego mistrza i prawie całej starszyzny zakonnej w bitwie pod Grunwaldem. Krzyżacy zdołali z najwyższym trudem utrzymać się jedynie w samym Malborku, Człuchowie, Świeciu, Radzyniu Chełmińskim, Gdańsku, Brandenburgu, Ragnecie, Bałdze i Kłajpedzie. Reszta zamków i miast pruskich, które zostały w ciągu lipca i sierpnia opanowane przez powstańców z Towarzystwa Jaszczurczego, na wyścigi poddawała się zwierzchnictwu zwycięskiego króla polskiego10.

9 Obszerne informacje na temat stosunku ludności państwa krzyżackiego w Prusach (stanów pruskich) do panów pruskich, czyli Krzyżaków, a także na temat dziejów Towarzystwa Jaszczurczego i doniosłej roli, jaką odegrało ono w pogrunwaldzkiej fazie wielkiej wojny (od połowy lipca 1410 r. począwszy) można znaleźć w następujących opracowaniach:

Zakon Krzyżacki a społeczeństwo państwa w Prusach, zbiór studiów pod redakcją Zenona Huberta N o w a k a , Toruń 1995, s. 9 - 8 1 oraz 103-110; A. C z a c h a r o w s k i , Opozycja rycerstwa ziemi chełmińskiej w dobie Grunwaldu, [w:] [/' krągu stanowych i kulturowych przeobrażeń Europy Północnej w XIV-XVIII w., Toruń 1988, s. 77-96; M. B ar t k o w i a k. Towarzystwo Jaszczurcze w latach 1397-1437, Toruń 1948, s. 22 i następne; M. B i s k u p i G. L a b u d a , Dzieje Zakonu Krzyżackiego w Prusach..., op. cit., s. 316-341 oraz 367-368.

10 Z więcej niż szczupłych materiałów źródłowych na ten temat patrz: Polska Jana Długosza, op. cit., s. 246-252 oraz Kronika konfliktu Władysława króla polskiego z Krzyżakami w roku Pańskim 1410, z łacińskiego rękopisu Biblioteki Kórnickiej, wydanego w Poznaniu

Page 15: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Znakomity badacz wielkiej wojny z Krzyżakami (1409-1411) i autor najpełniejszego, jak do tej pory, opracowania na ten temat, prof. Stefan M. Kuczyński, ocenia, że: „[...] chociaż wszystko odbyło się po myśli króla, powstała sytuacja, której nie przewidywała żadna ze stron walczących: oto w bitwie na polach Łodwigowa, Stębarku i Grunwaldu armia krzyżacka została nie tylko rozbita, ale i zniesiona prawie doszczętnie, przy czym poległ w. mistrz i cała niemal starszyzna Zakonu, dzięki czemu, formalnie biorąc, strona polsko-litewska nie miała z kim pertraktować o pokój! Nie było legalnej władzy, która byłaby upoważniona do reprezentowania państwa zakonnego. [...] W takim stanie rzeczy król i jego doradcy, decydując się na dalszy marsz w stronę Malborka, musieli brać pod uwagę już dwie możliwości: pierwszą [...] tzn. zawarcie pokoju z jakimiś czynnikami, które będą upraw-nione do reprezentowania państwa krzyżackiego — na co, jak się wydaje, mniej liczono, oraz drugą, o której przed bitwą zapewne nie myślano, ale która, niewątpliwie, w danej sytuacji wysuwała się na plan pierwszy: opanowanie całości lub przynajmniej znacznej części ziem pomorsko-pruskich i przyłączenie ich do Polski i Litwy. [...] W otoczeniu Jagiełły musiano sobie dobrze zdawać sprawę z nastrojów wśród poddanych Zakonu i król wiedział, co czyni, zwal-niając szlachtę chełmińską, pruską, czy mieszczan miast krzyżackich. Krzyżacy stanowili znienawidzoną warstwę rządzącą, obcą pochodzeniem, pasożytniczą, utrzymującą się przy władzy jedynie drogą ucisku, nie związaną z lud-

w roku 1911 przez Zygmunta Celichowskiego, na język polski przełożyli Jolanta Danka i Andrzej Nadolski, Olsztyn 1987, s. 15-16. Natomiast z bardzo licznych opracowań na ten temat patrz szerzej: S. M. K u c z y ń -s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 43 5-436 oraz 452-457; A. N a d o l s k i , Grunwald 1410, op. cit., s. 135-136; P. J a s i e n i c a , Polska Jagiellonów, op. cit., s. 119-120 i Feliks K o n e c z n y , Dzieje Polski za Jagiellonów, Komorów 1997, s. 79-80.

Page 16: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

nością ani wspólnym interesem, ani wspólną ideologią, ani narodowością, ani kulturą. Nagły brak warstwy uciskającej i ośrodka dyspozycyjnego, po wstrząsie pierwszej chwili, mógł wywołać — i, jak się okazało, wywołał — dążenia wolnościowe wśród poddanych krzyżackich. Zajęcie w ta-kich okolicznościach stolicy i zlikwidowanie resztek oporu musiało doprowadzić do chętnego włączenia się stanów pruskich, tj. szlachty, miast i, niewątpliwie, duchowieństwa, w skład państwa jagiellońskiego. [...] Należało więc nie tylko powziąć decyzję, ale i jak najszybciej ją zrealizować. Trzeba było zająć Malbork"11.

Tyle S. M. Kuczyński. Ów znakomity badacz dziejów wielkiej wojny z Krzyżakami w latach 1409-1411 uważa zatem, podobnie jak piszący te słowa, iż wielkie zwycięs-two, jakim niewątpliwie był Grunwald, zostałoby po-zbawione wszelkiego, militarnego oraz, co ważniejsze, politycznego sensu, gdyby koalicja jagiellońska nie dążyła do możliwie jak najszybszego opanowania stolicy roz-gromionego przeciwnika — Malborka. Dlaczegóż jednak, nieomal nazajutrz po grunwaldzkim zwycięstwie, zaczynają się w obozie polsko-litewsko-ruskim dziać dziwne rzeczy, których polscy — i nie tylko polscy — historycy, od Jana Długosza poczynając, a na dziejopisach nam współczesnych kończąc, pomimo wielu mniej lub bardziej prawdopodob-nych hipotez, po dziś dzień nijak nie potrafią logicznie wyjaśnić?

Oto bowiem uskrzydlone świeżym zwycięstwem wojska Jagiełły i Witolda, które przed Grunwaldem posuwały się naprzód średnio 40-50 km dziennie i których — co warto tu jeszcze raz z całą mocą przypomnieć — celem głównym całej kampanii był właśnie Malbork, teraz, tj. po 15 lipca, zaczęły się raptem posuwać do przodu z iście „zawrotną" szybkością — według wiarygodnych

" S. M. K u c z y ń s k i, Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 423-424.

Page 17: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

obliczeń prof. Kuczyńskiego — najwyżej 15 km dziennie (!)12. Na dodatek koalicyjna armia Jagiełły i Witolda w sposób niewytłumaczalny mitrężyła czas, zatrzymując się po drodze — bez żadnej, wyraźnej potrzeby — pod każdym niemal zamkiem lub miastem krzyżackim, które były podówczas już prawie wszystkie opanowane przez powstań-ców z Towarzystwa Jaszczurczego. Wszystkie one witały wojska koalicji jagiellońskiej jako wyzwolicieli spod tyranii panów zakonnych, składając hołd wiernopoddańczy Jagielle jako swojemu prawowitemu monarsze. Nie trzeba było zatem zbytnio marnotrawić cennego czasu dla odbierania hołdów poszczególnych ziem, zamków i miast pruskich, które i tak uznały już Jagiełłę za swego króla, lecz należało maszerować na stolicę nieprzyjaciela, jak najszybciej się da, ażeby niedobitki krzyżackie nie zyskały czasu potrzebnego do opanowania paniki, skupienia rozproszonych sił i zorga-nizowania oporu. Jagiełło, który — od początku kampanii letniej 1410 roku aż do bitwy pod Grunwaldem włącznie — dał się poznać jako znakomity strateg i taktyk, potrafił przecież zgrać działania ogromnej (jak na przełom wieków XIV i XV), wielonarodowej armii koalicyjnej, zaskoczyć silnego w polu i mocno ufortyfikowanego przeciwnika błyskawicznym — jak na tamte czasy — wtargnięciem w głąb jego terytorium, a następnie zadać mu druzgocącą klęskę w polu (wykorzystując wschodnie — tj. tatarsko-ruskie zasady taktyczne). Raptem zaś — po rozbiciu trzonu sił krzyżackich — dopuścił się tak skandalicznego, z punktu widzenia celu strategicznego całej kampanii, spowolnienia marszu na Malbork. Jest w tym postępowaniu króla Jagiełły coś niewytłumaczalnego, coś, co z jednej strony zdaje się niemal całkowicie stawiać pod znakiem zapytania jego uznany geniusz polityczny i wojskowy, z drugiej zaś zdaje się sugerować, że król Polski, Władysław Jagiełło, oraz jego

Page 18: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

stryjeczny brat, wielki książę litewski, Aleksander-Witold, po Grunwaldzie — z niewiadomych przyczyn — zaczęli umyślnie spowalniać marsz na Malbork, ażeby dać Krzy-żakom czas niezbędny na zebranie sil. Tylko dlaczego?!

Inny badacz opisywanego przez nas okresu dziejów Polski i Litwy, znakomity publicysta historyczny Paweł Jasienica (właściwe nazwisko: Lech Beynar), poświęcił temu zagadnieniu sporo uwagi w swojej Polsce Jagiel-lonów i w rozważaniach na ten temat doszedł do na-stępujących wniosków:

„16 lipca odnaleziono na pobojowisku zwłoki Ulryka von Jungingen. Jagiełło zachował się wobec nich w sposób kulturalny. Kazał je obmyć, okryć purpurą, włożyć na czterokonny wóz i wraz z ciałami innych dostojników, a więc arcykomtura i wielkiego marszałka, odesłać do Malborka.

Uprzedził je biskup Jan Kropidło, który przebywał pod Tczewem. Otrzymał wiadomość o wyniku starcia i natych-miast popędził do Malborka. Stanął tam 17 lipca i niezwłocz-nie pchnął do króla gońca z zawiadomieniem o strasznej panice w stolicy Zakonu, gdzie nikt nie myślał o obronie.

Ale 18 lipca nadciągnął z wojskiem komtur ze Świecia, Henryk von Plauen, ten sam, który w roku poprzednim wpadł na krótko w ręce polskie pod Bydgoszczą, a pod Grunwaldem nie był. Nazajutrz — 19 lipca — powitał w zamku zwłoki Ulryka von Jungingen i kazał je pogrzebać w kaplicy Św. Anny.

Karawan wielkiego mistrza Krzyżaków wygrał wyścig z historią Polski. Konna armia królewska zjawiła się pod Malborkiem w sześć dni po nim, 25 lipca. Henryk von Plauen zdążył tymczasem wziąć wszystko w żelazną garść, zebrał żywność, powiększył załogę, ściągnął z Gdańska marynarzy, spalił miasto i zrobiwszy wszystko, co leżało w jego mocy, czekał oblężenia.

2 — Koronowo 1410

Page 19: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Z Grunwaldu do Malborka jest około stu kilometrów. Po bitwie część rady wojennej żądała śpiesznego pochodu lub przynajmniej wydzielenia pewnej liczby chorągwi i rzucenia ich naprzód. Argumentowano, że skoro król «główny zamek opanuje, w chwili gdy świeży przestrach i zgroza włada umysłami Krzyżaków, wnet i inne poddadzą się zamki i wojna skończy się spokojnie, bez walki». Przeważyło zdanie króla i większości rady, postanowiono biwakować opodal pobojowiska przez trzy dni. Ale decyzję o tym postoju podano wojsku do wiadomości już w nocy z 15 na 16 lipca, czyli zaraz po bitwie, i — j a k się zdaje wynikać z opisu Długosza — przed zebraniem rady wojennej. Uczynił to «z rozkazu króla woźny królewski Boguta», a wspomnianą uchwałę większości rady powzięto «potem».

Jagiełło nie dotrzymał jednak zapowiedzianego terminu, ruszył w pochód 17 lipca i szedł pod Malbork dni... dziewięć. A więc w przeciągu doby wojsko przebywało mniej więcej tyleż drogi, co 15 lipca rano, kiedy ciągnęło pod Grunwald. Na początku tegorocznej kampanii ta sama armia dokonywała trzydziesto- i czterdziestokilometrowych przemarszów. Po-przedniej jesieni król potrzebował sześciu etapów, by dotrzeć z okolic Łęczycy pod Bydgoszcz (sto pięćdziesiąt kilometrów w linii powietrznej). Było to w ostatnich dniach września. Nienaruszone wojsko krzyżackie czyhało w pobliżu, zmusza-jąc do ostrożności, która siłą rzeczy opóźnia pochód. Tym razem maszerowało się w lipcu, po rozgromieniu wroga.

A przecież do pośpiechu winna była skłaniać nie sama tylko sprawa wojny z Krzyżakami. Jagiełło wiedział, że od południa lada chwila może Polsce grozić uderzenie Zyg-munta Luksemburczyka.

Stało się absolutnie wszystko, czego było potrzeba, by dać Zakonowi ochłonąć i choć jako tako pozbierać się do kupy [...].

Wojsko królewskie na pewno było zdolne poruszać się z szybkością karawanu. Gdyby przybyło pod Malbork razem z nim, a więc nazajutrz po Henryku von Plauen,

Page 20: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

sytuacja wyglądałaby znacznie lepiej. Komtur ze Świecia odznaczał się szatańską zawziętością i miewał przebłyski geniuszu, ale cudów robić nie umiał. [...] Na przezwycię-żenie paniki i zorganizowanie obrony potrzebował czasu. Otrzymał cały tydzień'"3.

Przepraszam Czytelników za ten, nieco przydługi cytat z Polski Jagiellonów P. Jasienicy, ale jest on w tym miejscu naszych rozważań niezbędny dla pełnego zro-zumienia całej, nie bójmy się tych określeń, niezrozumiało-ści oraz niedorzeczności działań Jagiełły i Witolda zaraz po odniesieniu wielkiego zwycięstwa pod Grunwaldem.

Mamy zatem następującą sytuację: przodem jedzie kara-wan ze zwłokami wielkiego mistrza oraz innych, najwyż-szych dostojników zakonnych, poległych w bitwie pod Grunwaldem. Wozy wyruszyły z pobojowiska najpraw-dopodobniej późnym popołudniem, lub może nawet wie-czorem, 16 lipca. Odnalezienie i rozpoznanie zwłok star-szyzny krzyżackiej, wydanie przez króla odpowiednich dyspozycji, co do odesłania ich Krzyżakom do Malborka, a następnie przygotowanie do transportu, załadowanie zwłok na karawany i ostateczne wyruszenie w drogę konduktu pogrzebowego najwyższych dostojników zakonu i państwa krzyżackiego musiało z pewnością zająć większą część dnia. Kondukt pogrzebowy, rzecz jasna, nie pędzi co koń wyskoczy (tym bardziej że ciężkie, czterokonne wozy nie mogły poruszać się szybko, zwłaszcza gdy wiozły trumny ze zwłokami ludzkimi), lecz posuwa się naprzód powoli, jak na majestat śmierci przystało. Wiemy zresztą z wiary-godnych przekazów w kronice Długosza oraz w kronikach krzyżackich, iż ów kondukt pogrzebowy zatrzymywał się kilkakrotnie w różnych kościołach i zamkach krzyżackich (najprawdopodobniej na nocne modły i czuwania przy

13 P. J a s i e n i c a, Polska Jagiellonów, op. cit., s. 111-t 15.

Page 21: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

zwłokach dostojników zakonu, gdyż trudno sobie wyobrazić, ażeby kondukt pogrzebowy podróżował w tamtych czasach nocą). Po trzech dniach podróży (19 lipca) dotarł do Malborka. Za tym konduktem pogrzebowym posuwa się, także w kierunku Malborka, armia polsko-litewska dowo-dzona przez Jagiełłę i Witolda. Ciągnie, z niewiadomych po dziś dzień powodów, w iście ślimaczym tempie, gdyż staje pod murami krzyżackiej stolicy dopiero 25 lipca, a zatem w 6 dni po kondukcie pogrzebowym (!). Co było przyczyną tak powolnego marszu wojsk koalicji jagiellońskiej?

Prof. S. M. Kuczyński, który jest zdania, iż wojska polsko-litewskie nie były w stanie zająć Malborka „przez zaskoczenie rajdem kawaleryjskim zaraz po bitwie"14 i daje po temu liczne powody15, również — na zakończenie swoich rozważań na ten temat — stwierdza, co następuje:

„Wszystko wyżej powiedziane usprawiedliwia dowództwo polsko-litewskie przed zarzutem nieroztropności czy nie-dbalstwa, o ile chodzi o rzekomą możliwość zdobycia Malborka przez zaskoczenie rajdem kawaleryjskim zaraz po bitwie. Nie wyjaśnia natomiast, dlaczego armia królewska stanęła pod murami stolicy krzyżackiej dopiero 25 lipca, tzn. dlaczego do przebycia odległości ponad 120 km potrzebowała aż 8 dni, co daje przeciętną szybkość marszu około 15 km dziennie. Wobec zdobywania się przed Grunwaldem na marsze dzienne wynoszące 42 km oraz wobec konieczności pośpiechu w dojściu do Malborka — tempo posuwania się armii polsko-litewskiej wymaga, istotnie, komentarza.

Otóż nie ulega wątpliwości, że z obozu pod Grunwaldem wojska królewskie wyszły wcześniej, niżby tego sobie życzyły i niż początkowo było zapowiedziane, gdyż wjeden dzień po bitwie. Stąd odpoczywano, leczono się, do-

14 Patrz: S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 430.

" Tamże, s. 424-431.

Page 22: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

prowadzano do porządku dopiero w marszu. To był, niewątpliwie, jeden powód wolnego posuwania się armii. Drugim musiało być zajmowanie zamków krzyżackich po drodze i pustoszenie kraju, co utrudniało również szybszy pochód i wprowadzało rozluźnienie porządku, tym bardziej że wojsko nie obawiało się już zniesionej armii w. mistrza.

Wszelako powolny marsz głównego trzonu armii i tabo-rów nie usprawiedliwia, naszym zdaniem, dowództwa polsko-litewskiego, że nie wysłało chociażby części jazdy, która szybciej stanęłaby pod Malborkiem od reszty wojska i w dużej mierze utrudniłaby Henrykowi von Plauen ściągnięcie dodatkowych sił i zapasów żywności do stolicy. Długosz wspomina, iż projekt taki istniał, ale że «mógł się wydawać mniej przezorny», tzn. że obawiano się dzielić armię, wciąż widocznie obawiając się możliwości istnienia nowych sił krzyżackich. Było to przezorne, ale ta przezor-ność spowodowała, iż obrońcy Malborka mieli czas na wzmożenie swych szeregów i zapasów, a tym samym przyczyniła się do późniejszego niepowodzenia. Dlatego musimy uznać ją za poważny błąd. Musimy wytłumaczyć genezę tego błędu zajęciem się przez króla i radę przede wszystkim nawałem spraw politycznych [...] co odbiło się ujemnie na sprawach wojskowych, lecz tłumaczenie to nie jest usprawiedliwieniem"16.

Tyle prof. S. M. Kuczyński. Zwróćmy uwagę, iż jego bez wątpienia krytyczna ocena zbytniej powolności marszu wojsk koalicji jagiellońskiej na Malbork po grunwaldzkiej wiktorii w zasadzie pokrywa się z o wiele bardziej emocjonalnym i bezkompromisowym zdaniem na ten temat Pawła Jasienicy. Obaj badacze nie mają najmniejszych wątpliwości co do tego, że to właśnie zbytnie marudzenie w marszu na Malbork odebrało Jagielle i Witoldowi realną

Page 23: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

szansę starcia pruskiej gałęzi Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie raz na zawsze z powierzchni ziemi, a tym samym definitywnego pozbycia się groźnego wroga na północnych rubieżach Polski i Litwy. Kuczyński jest jednakowoż nieco bardziej niż Jasienica umiarkowany w formułowaniu jakichkolwiek sądów na temat jakości dowodzenia króla Jagiełły i wiel-kiego księcia Witolda po zwycięstwie pod Grunwaldem i dlatego stara się znaleźć jakieś logiczne wytłumaczenie tej paradoksalnej sytuacji. Usiłuje mianowicie usprawied-liwić powolny marsz wojsk polsko-litewskich na stolicę państwa krzyżackiego rzekomym krańcowym wyczerpa-niem rycerstwa oraz żołnierzy po niezwykle ciężkiej bitwie pod Grunwaldem. To tłumaczenie nie wytrzymuje jednakże celnej i zarazem rzeczowej krytyki zawartej na kartach Polski Jagiellonów Pawła Jasienicy, który tak oto komentuje przytoczoną powyżej wypowiedź prof. Kuczyńskiego:

„Bardzo dziwne, że nasza historiografia częstokroć zbywa ogólnikami to, co się działo bezpośrednio po Grunwaldzie. Czyta się, że Polacy zmarnowali owoce zwycięstwa, nie potrafili go wyzyskać, okazali się niezdolni i tak dalej [...].

Pewien wpływ na charakter ocen wywarło może to, iż większość piszących o Grunwaldzie i Malborku historyków sama nigdy w żadnym wojsku nie służyła. W przeciwnym razie autorzy musieliby zwrócić uwagę na wzorową karność, panującą w wojsku królewskim, które w niczym nie przypominało późniejszego pospolitego ruszenia. Rozkazy były ściśle wykonywane. Natychmiast po zdobyciu obozu krzyżackiego Jagiełło kazał porozbijać znajdujące się tam beczki i «płynęło wino strumieniami na trupy poległych», a żołnierzom do upajania się pozostało samo zwycięstwo. Jeńców potraktował Władysław [Jagiełło — przyp. aut.] wspaniałomyślnie, zwolnił ich na słowo. Rycerstwo pod-porządkowało się tej decyzji, która nie mogła mu być miła.

Page 24: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

[...] A sama zmiana postanowienia o trzydniowym postoju? Rada wojenna uchwaliła obozować do 19 lipca, król kazał ruszyć 17 i usłuchano go.

Po stwierdzeniu faktu wielkiej karności przychodzi kolej na inną kwestię. Jeśli armia zachowuje się w określony sposób, maszeruje wolno, nie wysyłając wprzód oddziałów wydzielonych, to należy zadać oczywiste dla każdego wojskowego pytanie: czego chce dowódca tejże armii, jakie s ą j e g o zamiary?

Zmęczenie żołnierzy, jako argument mający wyjaśnić spóźnienie się pod Malbork, nie nadaje się do poważnego traktowania. Liczyć by się mogło tylko zmęczenie lub brak koni. Zresztą po zakończeniu bitwy były jeszcze po stronie polskiej świeże odwody"17.

Trudno w tym miejscu nie zgodzić się z oceną Pawła Jasienicy. To prawda, że zwycięstwo grunwaldzkie zostało wywalczone przez wojska polsko-litewskie ciężko i krwawo. Ale z wysokością strat w ludziach po stronie koalicji jagiellońskiej oraz z rzekomym zmęczeniem wojska po bitwie grunwaldzkiej zbytnio nie przesadzajmy. Oto, co pisze na ten temat inny badacz tych czasów, Andrzej Nadolski, w swej znakomitej monografii pt. Grunwald 1410:

„Każde zwycięstwo opłaca się własnymi stratami. Niektórzy kronikarze zachodni, sprzyjający Krzyżakom, wypisywali niesłychane fantazje na temat nieprzeliczonych kroci «Sarace-nów» poległych w walce z rzekomymi obrońcami chrześcijań-stwa. Dobrze poinformowany Długosz stwierdza natomiast, nie bez zdziwienia, że na Polach Grunwaldu padło po polskiej stronie zaledwie dwunastu znaczniejszych rycerzy, nie licząc oczywiście odpowiednio liczniejszych, ale w sumie też nie nazbyt licznych wojowników skromniejszego pochodzenia.

17 P. J a s i e n i c a, Polska Jagiellonów, op. cit., s. 114.

Page 25: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Wiadomościom tym można by nie dowierzać, gdyby nie potwierdzały ich inne, bardzo pewne źródła informacji. Oto w listach królewskich rozesłanych wprost z pobojowiska mówi się wyraźnie, że zwycięstwo odniesiono «przy znikomych stratach własnych», że z Polaków polegli w bitwie «bardzo nieliczni spośród ludu pospolitego, a nikt spośród osób dostojniejszych» l s. Faktem jest, że ze zmagań grunwaldzkich wyszli bez szwanku wszyscy, bez wyjątku, wybitniejsi polscy dowódcy i rycerze, znani przecież imiennie dzięki relacjom Długosza.

Ograniczony rozmiar strat w polskich szeregach znajduje też uzasadnienie w samym przebiegu bitwy. Przez dłuższy czas toczyła się ona w postaci typowych zmagań kawaleryjskich, 0 szybko zmieniającym się przebiegu, często dramatycznych, ale nie przynoszących wielkiego rozlewu krwi. Sytuacja uległa zmianie dopiero po załamaniu [się] wyczerpanych wojsk Zakonu, w czasie szturmu obozu i na długiej trasie pościgu, ale wtedy skrwawili się nie zwycięscy Polacy, lecz Krzyżacy, zgodnie ze znaną i sprawdzoną zasadą według której najcięższe straty ponosi armia ulegająca panice i zmuszona do ucieczki.

Z tego właśnie powodu należy się liczyć z poważnym uszczerbkiem w szeregach litewskich. Trudno ocenić, czy słusznie twierdzi się, że w kampanii 1410 [roku] Witold utracił aż połowę swego kontyngentu. Może wlicza się tu również straty poniesione pod murami Malborka, gdzie sprzymierzonych zdziesiątkowały zwykłe w tym czasie 1 w takich okolicznościach epidemiczne choroby. Jakkol-wiek było, wolno sądzić, że przekonanie o wysokiej ofierze krwi złożonej na Polach Grunwaldu głęboko wrosło w świa-domość Litwinów i stało się z jednej strony źródłem żalów do polskich sprzymierzeńców i do samego króla (Litwina!) za rzekomo niedostateczne rozmiary udzielonej w potrzebie pomocy, z drugiej zaś źródłem bolesnego kompleksu,

18 Patrz: Monumentu Poloniae Historica, t. 2, Kraków 1913-1946, s. 866 i 868.

Page 26: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

żywego aż do naszych czasów i usilnie kompensowanego przez podkreślanie zasług, jakie w zmaganiach z potęgą krzyżacką ponieśli lub mieli ponieść wojownicy z ziem Wielkiego Księstwa z Witoldem na czele"19.

Jak wielkie były w rzeczywistości straty oraz wyczerpanie wojsk polsko-litewskich po grunwaldzkim zwycięstwie, ustalić dziś dokładnie niepodobna. Według Długosza i Nadol-skiego20 nie były one jednak aż tak wielkie, ażeby uniemożli-wiało to szybki marsz, przynajmniej wydzielonej grupy rycerstwa i knechtów, na krzyżacką stolicę. Wielkie zwycięs-two o przełomowym znaczeniu z reguły uskrzydla zwycięzcę i dodaje mu sił do szybkiego zakończenia wojny, zmęczenie wojska nie może być więc dostatecznym wytłumaczeniem dla dziwnej opieszałości i wręcz beztroski króla w marszu na stolicę wroga. Wojna z Krzyżakami wciąż przecież jeszcze trwała. Wróg był, co prawda, ciężko pobity, lecz ciągle jeszcze nie ostatecznie i przez to wciąż potencjalnie groźny.

Droga połączonych armii koalicji jagiellońskiej z pól grunwaldzkich na Malbork wiodła przez Olsztynek, Olsztyn, Morąg, Pasłęk i Dzierzgoń. Ten powolny marsz w euforii świeżego zwycięstwa miał się wkrótce okazać pierwszym krokiem do zaprzepaszczenia owoców grunwaldzkiej wik-torii przez stronę polsko-litewską, a w szczególności przez samego króla Jagiełłę.

Dopiero 25 lipca 1410 roku, a zatem w dziewięć dni po wyruszeniu z grunwaldzkiego pobojowiska (!), połączone oddziały wojsk jagiellońskich dotarły pod mury krzyżackiej stolicy — Malborka. Zawsze dobrze poinformowany Jan Długosz opisuje to w sposób następujący:

19 A. N a d o l s k i , Grunwald 1410, op. cit., s. 134-135. 20 Na ten temat patrz: Polska Jana Długosza, op. cit., s. 242-243 oraz

A. N a d o l s k i , Grunwald 1410, op. cit., s. 134-135. Na ten temat patrz również: S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 408A109 i 430.

Page 27: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

„W piątek 25 lipca, w dzień św. Jakuba Apostoła, król polski Władysław [Jagiełło] wysławszy przodem kilka chorągwi i rycerzy, by zajęli dogodne miejsca i odparli wszelkie zasadzki i niebezpieczeństwa, najpierw rozbija obóz nadjeziorem Dąbrówka, a następnie przybywa szczęśliwie do Malborka i natychmiast ze wszystkich stron oblega zamek. Po umieszczeniu wojska polskiego od wyższej części zamku ku wschodowi i południowi, wojsko litewskie ustawił od dolnej części, a ponadto swoje wojska z Podola i Rusi postawił w specjalnie [wybranym] miejscu od południa. Przez cały ten dzień zdarzały się drobne potyczki między rycerzami królew-skimi a nieprzyjacielskimi o spalone już miasto Malbork, którego wrogowie z trudem bronili przed wtargnięciem do niego rycerzy polskich. Nie było bowiem rzeczą trudną szybko zdobyć miasto, które nie miało naturalnego zabezpie-czenia, a wskutek rozproszenia się jego mieszkańców było całkowicie opustoszałe"21.

25 lipca 1410 roku rozpoczęło się zatem polsko-litewskie oblężenie Malborka. Te dziewięć dni, dzielące wymarsz wojsk Jagiełły i Witolda z pobojowiska pod Grunwaldem do przybycia pod Malbork i rozpoczęcia oblężenia, dały jednakże Krzyżakom bezcenny czas, niezbędny na opanowanie pogrun-waldzkiego szoku oraz na przynajmniej pobieżne przygoto-wanie fortecy nad Nogatem do obrony. Nie wiadomo, jakie przesłanki kierowały postępowaniem króla Jagiełły i wielkiego księcia Witolda po zwycięstwie 15 lipca. Wiadomo jednak ponad wszelką wątpliwość, iż zbyt powolny — jak na ówczesne możliwości połączonych armii polskiej i litewsko-ruskiej — marsz na Malbork wytrącił stronie jagiellońskiej z ręki zupełnie realną, w połowie lipca 1410 roku, szansę zdobycia stolicy najgroźniejszego z wrogów Polski i Litwy. Zaskoczenie było istotnym czynnikiem, a posiadanie tegoż

Page 28: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

atutu dawało możliwość pozbycia się krzyżackiego zagro-żenia z północy raz na zawsze. Jagiełło i Witold, walczący od wielu lat, ze zmiennym szczęściem, z Tatarami na południowym wschodzie, Moskwą na północnym wschodzie oraz borykający się ze stałym zagrożeniem ze strony wo-jowniczego i nieobliczalnego w swoich działaniach króla Węgier i wikariusza Cesarstwa Rzymskiego Narodu Nie-mieckiego w jednej osobie, Zygmunta Luksemburskiego, nie mogli nie brać pod uwagę takiej szansy zakończenia wojny z Krzyżakami i — na zdrowy rozum — powinni byli z niej skorzystać. Tym bardziej że definitywna likwidacja państwa zakonnego w Prusach dawałaby Polsce oraz Litwie wielorakie korzyści polityczne i gospodarcze z szerokim dostępem do Morza Bałtyckiego i umocnieniem unii obu państw na czele. Czyżby Jagiełło i Witold, oszołomieni grunwaldzkim zwycięstwem, przedwcześnie uznali, że do-bicie Krzyżaków w ich własnym gnieździe to już tylko czysta formalność i dlatego woleli powoli zajmować kraj i odbierać hołdy mieszkańców Prus, miast co prędzej ma-szerować pod mury Malborka?! Bardzo wiele poszlak, które możemy wydedukować z nader szczupłych i lakonicznych wzmianek w zakończeniu Kroniki konfliktu... oraz ze znacznie obszerniejszych, choć o wiele późniejszych, sugestii u Dłu-gosza, zdaje się tę teorię potwierdzać. Wiele razy w historii ludzkości bywało bowiem tak, że niezbyt rozważny wódz i polityk, któremu udało się odnieść decydujące zwycięstwo nad wrogiem, jak gdyby tracił z oczu główny cel wojny, jakim jest zawsze trwałe zniszczenie przeciwnika. To zawsze doprowadzało w końcu do sytuacji, że pobity, lecz nie dobity wróg, powoli odzyskiwał siły i prędzej czy później przechodził do kontrofensywy, krok po kroku odzyskując utracone terytoria i ostatecznie to on zadawał ostateczną klęskę swojemu niedawnemu pogromcy22. Niewykorzystanie

22 Przypomnijmy sobie w tym miejscu chociażby karygodną nierozwagę Hannibala po decydującym pogromie Rzymian w bitwie pod Kannami (w

Page 29: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

dogodnej okazji na wojnie oraz w polityce zawsze się bowiem mści na tym, kto je j mądrze i w porę nie wykorzysta. Niezbyt dobrze, niestety, to wszystko świadczy o jagiellońskiej kon-cepcji prowadzenia wojny z Krzyżakami po grunwaldzkim tryumfie militarnym. A główna odpowiedzialność za te, aż nazbyt jaskrawe zaniedbania i błędy militarne spada — w na-szej ocenie — bez wątpienia na samego naczelnego wodza — króla Jagiełłę. Ogromny sukces militarny na Polach Grunwaldu najprawdopodobniej zbytnio mu uderzył do gło-wy, skutecznie uniemożliwiając trzeźwą ocenę sytuacji mili-tarnej i politycznej w następnej, tj. pogrunwaldzkiej, fazie tej wojny z teutońskim zakonem rycerskim w Prusach.

25 lipca 1410 roku jednakże nic jeszcze nie było przesądzone na niekorzyść strony polsko-litewskiej. Kraj wroga prawie w całości leżał u stóp zwycięzców spod Grunwaldu. Krzyżacki zamek w Malborku był ówcześnie, co prawda, jedną.z najpotężniejszych twierdz Europy, ale broniła go zaledwie garstka naprędce zebranej przez kom-tura świeckiego Henryka von Plauena załogi. Zapewne nikt z niej, z samym wodzem na czele, nie był podówczas przekonany o realnych szansach utrzymania się w opus-toszałej i pozbawionej zapasów warowni dłużej niż kilka dni — no, może tygodni. Krzyżacy bowiem nigdy dotych-czas, w najgorszych przypuszczeniach, nie byli w stanie sobie wyobrazić, że jakikolwiek przeciwnik zdoła kiedykol-wiek zagrozić ich stolicy i dlatego dotychczas nie przygo-

216 r. p.n.e.), kiedy to ten wybitny wódz kartagiński nieoczekiwanie (i również z niewiadomych dla dziejopisów po dziś dzień powodów) zrezygnował z szybkiego marszu na zszokowany tak druzgocącą klęską i zupełnie pozbawiony jakiejkolwiek obrony Rzym, woląc zamiast tego za jmować kolonie greckie na południu Italii. Rzymianie tymczasem zdołali powoli opanować poklęskowy defetyzm, zebrać nowe siły i przejść do powolnego, lecz skutecznego odzyskiwania utraconych wcześniej pozycji. Tak wielką nierozwagę Hannibal przypłacił sromotną klęską, z ręki tak niedawno jeszcze rozgromionego przezeń Rzymu, która miała miejsce w bitwie pod Zamą, już na ziemi kartagińskiej.

Page 30: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

towywali go do żadnej długotrwałej obrony, bo po prostu nie widzieli w tym sensu23. Wszystko zatem zależało, jak mogło się wówczas wydawać, już tylko od skuteczności prac oblężniczych i kilku lub najwyżej kilkunastu szturmów ze strony oblegających zamek w Malborku, przeważających nad krzyżackimi obrońcami pod każdym względem, od-działów polsko-litewskich, dowodzonych przez dwu geniu-szy wojny — Jagiełłę i Witolda. — Historia wielkiej wojny polsko-krzyżackiej w pamiętnym roku 1410 miała się jednakowoż, już wkrótce, potoczyć zupełnie inaczej...

23 Więcej szczegółowych informacji na temat stanu przygotowania zamku malborskiego do obrony przed ewentualnym polsko-litewskim zagrożeniem latem 1410 roku znajdą Czytelnicy w następnym rozdziale tej książki.

Page 31: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

POD MURAMI MALBORKA

Jak podaje Długosz: „Zwycięstwo króla polskiego Włady-sława [Jagiełły —przyp . aut.] w pierwszej chwili wydawało się [w Malborku — przyp. aut.] rzeczą do tego stopnia nieprawdopodobną, że pierwszego doniesienia o klęsce krzyżackiej wysłuchano nie jako próżnej, ale niemal nierozsądnej plotki. Kiedy potem przychodzili jeden za drugim [krzyżaccy niedobitkowie spod Grunwaldu — p r z y p . aut.] i wszyscy twierdzili to samo, w końcu uwierzono. Wszyscy [Krzyżacy — przyp. aut.] popadli w smutek i przygnębienie i wszelkie swe zamysły i plany skierowali na opuszczenie zamku Malborka i podjęcie ucieczki, dokąd komu los zdarzy. I gdyby król polski Władysław po odniesionym zwycięstwie [pod Grunwaldem — przyp. aut.] szybko przybył do Malborka, jak mu to niektórzy rozsądnie i bardzo szczerze doradzali, bez żadnych strat i niebezpieczeństw dla siebie i swoich [wojsk — przyp. aut.] byłby zajął zamek w pierwszym dniu po przybyciu albo przez poddanie się zamku, albo przez jego zdobycie. Krzyżacy bowiem, duchowni, świeccy i inni, którzy strzegli zamku Malborka, rozbiegli się jak obłąkani po domach, salach i izbach i wiele dni i nocy spędzili na lamentach,

Page 32: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

smutkach i skargach. Ponieważ wszyscy drżeli ze strachu i myśleli o ucieczce, zamek byłby się poddał, gdyby ktoś usiłował wziąć go z rąk wystraszonych obrońców'".

Tak mniej więcej przedstawiała się sytuacja w Malborku w pierwszych dniach po otrzymaniu wiadomości o strasz-liwym pogromie wojsk krzyżackich pod Grunwaldem oraz o śmierci wielkiego mistrza Ulryka von Jungingena i prawie całej starszyzny zakonu w tej batalii. Długosz ma zatem zupełną słuszność, gdy twierdzi, że gdyby Jagiełło i Witold nie zwlekali tak bardzo z marszem na krzyżacką stolicę, Malbork niechybnie sam poddałby się. Hiobowa wieść o zagładzie większości sił zakonnych w bitwie pod Grun-waldem musiała podziałać na morale szczuplutkiej załogi krzyżackiej, pozostawionej przez wielkiego mistrza kilka tygodni wcześniej na straży stołecznego zamku i miasta, paraliżując je j zdolność do jakichkolwiek przygotowań obronnych. W tym miejscu zresztą należy zadać sobie jedno, zasadnicze dla naszych dalszych rozważań, pytanie: czy Krzyżacy w ogóle przewidywali, przed porażką pod Grunwaldem, że kiedykolwiek będą zmuszeni do obrony Malborka? Odpowiedź na tak postawione pytanie może być tylko jedna — oczywiście NIE. Działo się tak między innymi dlatego, iż państwo zakonne w Prusach miało dotychczas (tj. mniej więcej od końca XIII w.) niekwes-tionowaną pozycję pierwszego mocarstwa w północno-- wschodni ej części Europy. Potężna i wzorowo zorganizo-wana armia krzyżacka (wspierana wydatnie przez liczne rzesze krzyżowców-ochotników z Europy Zachodniej) nie poniosła dotąd żadnej, poważniejszej klęski na własnym terytorium. Ponadto granic państwa zakonnego w Prusach strzegł, jak dotychczas bardzo skutecznie, podwójny pas potężnych zamków nadgranicznych oraz doskonale ufor-tyfikowanych miast obsadzonych silnymi załogami. Które

Page 33: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

zatem z mocarstw, stojąc u szczytu potęgi, przewiduje swą własną klęskę, na własnym terytorium, na tyle wielką, żeby jego stolica była zagrożona przez wroga w ciągu zaledwie kilku dni lub nawet tygodni od momentu rozpoczęcia działań wojennych? Żadne.

Malbork, położony nad jednym z kilku ramion delty wiślanej — Nogatem, był w początkach XV wieku jedną z najpotężniejszych twierdz w Europie. System forteczny Malborka składał się z tzw. Zamku Wysokiego, Zamku Średniego, Zamku Niskiego (czyli przedzamcza) oraz miasta z jego murami obronnymi, połączonych ze sobą w jeden silny węzeł obronny2. Jednakże nie oznacza to bynajmniej, że była to warownia niemożliwa do zdobycia. Kiedy Jagiełło z Witoldem planowali w początkach grudnia 1409 roku, w Brześciu nad Bugiem, wspólną, generalną operację zaczepną przeciwko państwu zakonnemu w Prusach latem następnego roku, zgodnie uznali, że głównym celem tej kampanii musi być zniszczenie głównych sił krzyżackich, a następnie szybkie opanowanie stolicy wroga — Malborka, co bez wątpienia dałoby możliwość pozbycia się krzyżaków z Prus3. Nie może zatem ulegać najmniejszej wątpliwości, że w czerwcu roku 1410 połączone wojska koalicji jagiel-lońskiej przekroczyły granicę państwa krzyżackiego i bynaj-mniej nie po to, ażeby stoczyć i wygrać jedną czy drugą bitwę, ale przede wszystkim po to, aby iść prosto na gniazdo wroga — Malbork, a jego ziemie przyłączyć do Polski i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Z powyższego niedwuznacznie wynika, iż Jagiełło i Witold — planując kampanię letnią 1410 roku i decydując się na działania zaczepne przeciwko Prusom — musieli zakładać koniecz-

2 Na temat historii oraz systemu for tyf ikacyjnego zamku i miasta Malborka dużo więcej informacji znajdą Czytelnicy w opracowaniu Bohdana G u e rq u i n a, Zamek w Malborku, Warszawa 1974.

3 Na ten temat patrz szerzej: Polska Jana Długosza, op. cit., s. 198-199 oraz S . M . K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 276-288.

Page 34: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

ność zdobycia Malborka, bez czego cały plan działań wojennych przeciwko zakonowi byłby po prostu bez sensu. Armia polsko-litewska, która w lipcu 1410 roku maszero-wała na Malbork, a następnie obiegła krzyżacką stolicę, musiała być zatem doskonale przygotowana do oblegania i zdobywania tego rodzaju twierdz. Jagiełło z Witoldem nigdy nie zdecydowaliby się na podjęcie ryzyka tak wielkiej wyprawy przeciwko państwu krzyżackiemu w Prusach, gdyby nie byli pewni, iż wzięcie warowni tak potężnej jak Malbork, jest możliwe dla ich wojsk. Prof. S. M. Kuczyński pisze o tym w sposób następujący:

„Definicje strategii i j e j celów, niezależnie od tego, czy wypowiedziane zostały w stuleciu XIX czy XX, są podobne. Wszystkie kładą nacisk na dwa najbardziej zasadnicze momenty: na kierunek uderzenia oraz na planowe przy-gotowanie tego uderzenia w sposób zapewniający najwięk-szą skuteczność4.

Nie ulega wątpliwości, że ani jeden z uczestników narady w Brześciu [nad Bugiem] nie znał teorii sztuki wojennej, wszelako praktyczna wiedza wojskowa i wybitny talent wojenny Jagiełły i jego współpracowników sprawiły, że plan strategiczny kampanii 1410 roku wytrzymuje krytykę nawet wiedzy nowoczesnej. Ustalono bowiem w Brześciu, że kierunkiem uderzenia, który umożliwi uzyskanie jak najpomyślniej szych wyników — ma być kierunek na Malbork, stolicę Zakonu. Wybrano więc nie odbieranie takich czy innych terytoriów, lecz marsz zjed-noczonych wojsk w serce kraju nieprzyjacielskiego, co było właśnie wyjątkowym zjawiskiem w dziejach sztuki wojennej w Europie zachodniej, a jednocześnie dawało stronie polsko-litewskiej przewagę i możliwości licznych korzyści wojennych. Uderzenie to, po pierwsze, oddawało

4 Na ten temat patrz chociażby: J. W y s o c k i , Kurs sztuki wojennej, cz. I, Paryż 1842, s. 40-41.

3 — Koronowo 1410

Page 35: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

inicjatywę w ręce Jagiełły, a Krzyżaków w obronie stolicy zmuszało, czego można było się spodziewać niemal ze stuprocentową pewnością, do podporządkowania się tej inicjatywie. Po drugie — wprowadzało element zaskocze-nia. Krzyżacy aż do chwili wejścia armii polsko-rusko--litewskiej do Prus takiej decyzji dowództwa polskiego nie oczekiwali5. Po trzecie — akcja bojowa przenosiła się na teren nieprzyjacielski, co ochraniało kraje własne (przede wszystkim Wielkopolskę, Litwę i Mazowsze) od spustoszeń krzyżackich, których rozmiary znano dobrze w Polsce od czasów wojen za Łokietka, a na Litwie pamiętano co najmniej od Gedymina, jeśli nie od Mendoga. Po czwarte — zmuszało to nieprzyjaciela, aby skupił swe siły do obrony stolicy w bitwie przed Malborkiem. Takiej bitwy pragnął właśnie Jagiełło ufa jąc przewadze zjednoczonej armii i swym talentom wojennym. Trudne do pomyślenia było, aby Krzyżacy dopuścili do oblężenia stolicy nie spróbowawszy zmierzyć się z nieprzyjacielem. Trafnie bowiem zauważono, że «przy wybitnie centralistycznym ustroju krzyżackiego państwa zamknięcie w stolicy armii zakonnej i jej odcięcie przez oblegającego oznaczało wywołanie zupełnego rozprzężenia wszelkich więzów w reszcie kraju i wydanie go w ręce zwycięzcy»6.

Po piąte — skupienie niemal wszystkich krzyżackich sił w obronie Malborka uniemożliwiało Zakonowi zorganizowanie jakiejś poważniejszej akcji wojennej przeciw Litwie i Polsce"7.

Skoro zatem, jak wynika z powyżej przytoczonej analizy prof. Kuczyńskiego, to właśnie Malbork — gniazdo krzy-żackie — miał być głównym celem wielkiej ofensywy połączonych sił polsko-litewsko-ruskich na Prusy latem

5 Patrz: Polska Jana Długosza, op. cit., s. 205-206. 6 Cyt. za O. L a s k o w s k i , Odrębność staropolskiej sztuki wojennej,

Warszawa 1935, s. 73. 7 S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 287-288.

Page 36: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

1410 roku, oznacza to, po pierwsze: że armia jagiellońska, maszerująca po bitwie pod Grunwaldem na Malbork, była w pełni przygotowana do oblegania i zdobywania wszyst-kich zamków krzyżackich (ze stołecznym Malborkiem na czele); a po drugie: że Malbork nie był wcale, w roku 1410, twierdzą nie do zdobycia8. Malbork (choć był niewątpliwie silnie ufortyfikowany) w roku 1410 nie posiadał jeszcze większości potężnych fortyfikacji, które możemy oglądać dzisiaj, gdyż ogromna ich większość została zbudowana przez Krzyżaków dopiero w latach 1413-1420, a zatem już po tzw. wielkiej wojnie z Polską i Wielkim Księstwem Litewskim w latach 1409-1411, którą tu opisujemy9. Trudno zatem nie przyznać racji Janowi Długoszowi, który w przytoczonym na początku tegoż rozdziału fragmencie swojej kroniki szczerze ubolewa, że przez zbytnią i niezrozumiałą opieszałość Jagiełło i Witold utracili niepowtarzalną okazję wzięcia Malborka z marszu, na fali pogrunwaldzkiego szoku i paniki wśród resztek zakonu krzyżackiego w Prusach, bo taka okazja w połowie lipca 1410 roku rzeczywiście istniała.

Istotnie, gdyby wojsko polsko-litewskie dotarło pod mury Malborka w trzy lub cztery, albo nawet pięć dni po bitwie pod Grunwaldem, co — jak wykazaliśmy w poprzednim rozdziale — było możliwe, stolica krzyżackich Prus nie-chybnie wpadłaby w ręce króla Jagiełły bez walki lub, co

8 Z informacji zawartych w opracowaniu Bohdana G u e r ą u i n a , Zamek w Malborku, op. cit., s. 14-16, wynika, iż potężne umocnienia Zamku Średniego, Zamku Niskiego (przedzamcza) oraz miasta Malborka, które zachowały się do dnia dzisiejszego (i na podstawie których współcześni historycy oceniają, że Malbork był — dla wojsk polsko--litewskich w roku 1410 — fortecą nie do zdobycia), zostały wzniesione w większości dopiero po roku 1413 (!), a zatem już po oblężeniu Malborka przez połączone armie Jagiełły i Witolda w roku 1410, gdy dla Krzyżaków stało się jasne, że ich stolica, dotychczas bezpieczna, może być poważnie zagrożona przez Polaków i Litwinów w razie wojny.

9 Tamże, s. 16.

Page 37: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

najwyżej, po krótkim oblężeniu, co oznaczałoby bez wątpienia koniec państwa krzyżackiego w Prusach. Niestety, pierwszy zdołał dotrzeć do Malborka komtur ze Świecia Henryk von Plauen ze swoimi ludźmi. Stanął on w Malbor-ku 18 lipca (a zatem już w trzy dni po bitwie pod Grunwaldem!) i od razu intensywnie przystąpił do przygo-towywania zamku do obrony. Jak to się jednakże stało, iż komtur z dalekiego, pomorskiego Świecia, które jest oddalone od Malborka o ponad 100 km, zdołał przybyć do krzyżackiej stolicy, razem ze swoimi oddziałami, już trzeciego dnia po grunwaldzkim pogromie? Prof. S. M. Kuczyński poświęcił temu zagadnieniu obszerną analizę i doszedł do następujących wniosków:

„W tym miejscu jednak wyłania się jedna jeszcze wątpliwość, związana z akcją komtura świeckiego. Odleg-łość z Malborka do Świecia, którego komtur miał strzec z polecenia w. mistrza Ulryka, wynosi w linii prostej ponad 80 km, drogami zaś około 115 km lewym brzegiem, a około 100 km prawym brzegiem Wisły. Dlaczego zatem zdążył do Malborka von Plauen?

Kuj ot przypuszcza, że Henryk von Plauen przebył drogę «z pośpiechem... prawdopodobnie od zamku do zamku biorąc świeże konie»10. Otóż wykluczone to nie jest. Wiadomość o porażce armii krzyżackiej i śmierci w. mistrza dotarła, niewątpliwie, do zamku w Świeciu już 16 lipca, skoro dnia tego zdołała dotrzeć i do Subkowa pod Tczewem [gdzie przebywał podówczas biskup włocławski Jan Kropidło — ten sam, który jako pierwszy, na wieść o klęsce wojsk krzyżackich pod Grunwaldem, dotarł do Malborka. Następnie natychmiast powiadomił króla Jagiełłę, że stolica krzyżacka jest chwilowo pozbawiona obrony — przyp. aut.11], a więc znacznie dalej. Henryk von Plauen

10 Patrz: S. K uj o t, Rok 1410 Wojna, „Roczniki Towarzystwa Nauko-wego w Toruniu" XVII, Toruń 1910, s. 201.

Page 38: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

mógł je j od razu uwierzyć, mógł powziąć decyzję jazdy do Malborka i jeszcze na noc wyruszyć — zwłaszcza gdyby jechał sam, bez wojska. Tylko że jechałby nie konno, lecz drogą wodną — Wisłą12. Wszystko to jest możliwe, nie stojące w sprzeczności z logiką albo z prawami fizycznymi, tylko — mało prawdopodobne. Jeżeli bowiem nie uwierzono pierwszemu zwiastunowi klęski w Malborku, to dlaczego od razu miał uwierzyć nie bezpośrednim świadkom Henryk von Plauen? Malbork uzyskał potwierdzenie od dalszych, przybywających z pola bitwy, więc długo wątpić nie mógł, do Świecia natomiast w dniu 16 lipca zbiegowie nie przybywali, ponieważ mieli po drodze wiele innych zam-ków, w których mogli się schronić, a przede wszystkim uciekali głównie na północ, nie na zachód. O ile wszakże przyjęlibyśmy nawet, że późniejszy obrońca Malborka uzyskał niezbite potwierdzenie o pogromie wojsk Zakonu, to przecież pierwszego dnia nikt jeszcze nie wiedział, że poległa cała starszyzna krzyżacka, że Malbork pozostał bez wojska, że należy, wbrew zleceniu Ulryka von Jungingen, pozostawić pogranicze pomorskie bez opieki i udać się do stolicy. Każdy rozsądny komtur — a trudno odmówić von Plauenowi rozsądku — wysłałby natychmiast gońca do Malborka i czekał na jego powrót. Musiałby wszak brać pod uwagę możliwość ataku polskiego na zamki pomorskie i obowiązek czuwania nad powierzoną sobie twierdzą przynajmniej do odebrania dokładniejszych wiadomości lub instrukcyj. Tymczasem, o ile byśmy ślepo trzymali się dawniejszej interpretacji źródeł, musielibyśmy przyjąć, że rozsądny, energiczny, trzeźwy Henryk von Plauen (a cechy te wykazał wyraźnie w roku 1410 i latach dalszych), pod

" Patrz: P. J a s i e n i c a , Polska Jagiellonów, op. cit., s. 111. 12 Prof. S. M. Kuczyński, j e s t zdania, że była to jedna z najszybszych

dróg, jaką komtur von Plauen mógł dotrzeć ze Świecia do Malborka — por. S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., przypis nr 5 na s. 426.

Page 39: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

wpływem pierwszych, nie sprawdzonych wiadomości, po-rzucił powierzoną sobie placówkę, że jakimś cudem prze-czuł śmierć wszystkich, którzy mogli objąć dowództwo w stolicy i że w półtorej doby, wraz ze swym wojskiem, przebył około 100 km, co w czasach armii rycerskich było rzeczą w ogóle nie do pomyślenia.

Sądzimy, że trudno jest uwierzyć w to wszystko. Natomiast wydaje się nam o wiele prawdopodobniej sze, że już w chwili, gdy toczyła się bitwa pod Grunwaldem, Henryk von Plauen z wszystkimi lub większą częścią swych dość znacznych sił znajdował się na prawym brzegu Wisły i, stosownie do otrzymanych poleceń w. mistrza Ulryka, zdążał do połączenia się z główną armią Zakonu, względnie przebywał kędyś pomiędzy Sztumem a Morągiem, aby stanowić rezerwę obronną Malborka od strony południowo-wschodniej.

Obecność komtura świeckiego na terytorium pruskim bez zgody w. mistrza jest wykluczona, ponieważ równałaby się porzuceniu powierzonej placówki pomorskiej i złamaniu dyscypliny zakonnej. Tym bardziej, że w. mistrz, który starał się być ostrożny w poczynaniach wobec armii polsko--litewskiej, mógł a) bądź zdecydować się na wzmożenie swych sił przed oczekiwaną bitwą i polecić von Plauenowi połączyć się z armią główną, licząc, że połączenie to nastąpi jeszcze przed walką z królem, b) bądź użyć von Plauena jako rezerwy i osłony na wypadek przegrania bitwy i cofania się wojsk w. mistrza w stronę Malborka.

Nie posiadamy bezpośredniego potwierdzenia naszych domysłów, ale dwa fakty zdają się pośrednio przemawiać za ich słusznością. Pierwszy — to niewytłumaczalne inaczej przybycie już 18 lipca do Malborka oddziałów von Plauena, co przestałoby być czymś nadzwyczajnym, gdyby się przyjęło, że już 16 lipca stały one jakie 60-70 km od stolicy na prawym brzegu Wisły i poczęły się cofać natychmiast po stwierdzeniu klęski armii Zakonu; drugi — to zachowanie Jagiełły po bitwie, w nocy z 15

Page 40: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

na 16 lipca. Sześćdziesięcioletni król był zbyt doświadczonym wodzem, aby nie zdawał sobie sprawy, że po całkowitym rozbiciu armii w. mistrza, po śmierci Ulryka von Jungingen, po zdobyciu obozu krzyżackiego i po wielogodzinnej uciecz-ce niedobitki wojsk zakonnych nie mogą tej nocy zagrażać nikomu, a zwłaszcza silnej armii królewskiej, przed którą musiały czuć zrozumiały lęk. Ajednak Długosz, dobrze co do wydarzeń tych godzin informowany przez Oleśnickiego, pisze wyraźnie: «Regi iłla nocte excubias in observationibus agenti— królowi nocy tej czuwającemu na straży»13, co nie może oznaczać jedynie bezsennego spędzania godzin nocnych. Wyżej wspomnieliśmy, że król mógł potrzebować samotności dla odpoczynku i rozmyślań, ale do tego nie potrzebował pełnić straży. Wydaje nam się, że król mający doskonałe, zazwyczaj, informacje wiedział o jakichś samo-dzielnych oddziałach krzyżackich, nie połączonych z woj ska-mi w. mistrza, a znajdujących się niezbyt daleko.

Oddziały te mogły zbliżyć się w ciągu dnia i nocą zaatakować zwycięską, lecz znużoną i zdezorganizowaną przez bitwę i pościg armię królewską. Aczkolwiek praw-dopodobieństwo takiego ataku było więcej niż małe, jednak tłumaczyło w pewnej mierze czuwanie Jagiełły.

Przyjmujemy więc, że Henryk von Plauen znalazł się w Malborku tak szybko dlatego, że w chwili klęski Zakonu

przebywał nie w Świeciu, lecz w okolicach górnej Drwęcy, co było tym prawdopodobniej sze, że 13 lipca Maciej z Wąsoszy, wojewoda kaliski i starosta nakielski, który zbrój no wtargnął na Pomorze krzyżackie, poniósł klęskę w spotkaniu z Michałem Kiichmeistrem, wójtem Nowej Marchii, i «sam pierwszy z pola umknął, wojsko pozostałe bez wodza poszło w rozsypkę»14. Porażka Polaków od-ciążała w pewnej mierze siły krzyżackie, czuwające na pograniczu polsko-pomorskim i umożliwiała na pewien

13 Patrz: Polska Jana Długosza, op. cit., s. 240. 14 Patrz: tamte, s. 218.

Page 41: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

czas przerzut części wojsk zakonnych z pogranicza na teren głównej walki, nad Drwęcą. Ponadto zwraca uwagę, że bronił Pomorza wójt Nowej Marchii, a nie komturzy człuchowski, tucholski i świecki, którzy przede wszystkim mieli zleconą opiekę nad terenami pomorskimi. Komtur człuchowski, Arnold von Baden, oraz «Pfleger» tucholski, Henryk von Schwelborn — na czele swych chorągwi brali udział w bitwie pod Grunwaldem15. Mamy więc dowód, że w. mistrz zdecydował się ściągnąć osłonowe siły z Pomorza. Dlatego sądzimy, że najpóźniej po rozbiciu Macieja z Wą-soszy wezwany został i komtur Świecia, który w bitwie nie wziął udziału, ale zdążał już ku połączeniu się z w. mistrzem"16.

Komtur świecki, Henryk von Plauen, zaraz po przybyciu do Malborka, przede wszystkim w mig zorientował się, iż zakon niemiecki w Prusach pozostaje, po grunwaldzkim pogromie, bez rządu i naczelnego dowództwa, a jego stolica — bez obrony. Na dodatek okazało się, że jedynymi siłami, zdolnymi bronić Malborka, są oddziały, które przyprowadził ze sobą (gdyż reszta albo leżała trupem na grunwaldzkim pobojowisku, albo jęczała w polsko-litewskiej niewoli, albo uległa rozproszeniu i totalnej demoralizacji). Jedyny, ocalały niemal cudem z grunwaldzkiego pogromu, wyższy urzędnik zakonny, wielki szpitalnik Werner von Tettingen, załamał się nerwowo i uciekł aż do Elbląga, więc o tym, iż przywróci on dyscyplinę w pozostałych jeszcze tu i ówdzie w Prusach oddziałach krzyżackich, marzyć co nie było. Komtur von Plauen był zatem zdany jedynie na własne, nie tak wielkie znowu, siły i własną zaradność, gdyż od nikogo — przynajmniej w najbliższych miesiącach — nie mógł spodziewać się żadnej pomocy. A czasu na opanowanie pogrunwaldzkiej paniki oraz na należyte przygotowanie

15 Patrz: tamże, s. 225-226. 16 S . M . K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 426-430.

Page 42: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Malborka do długotrwałej obrony też nie miał zbyt wiele. Jagiełło i Witold mogli zjawić się u bram Malborka z całą swą potęgą lada dzień. Wozy z ciałami wielkiego mistrza i innych dostojników krzyżackich, poległych pod Grunwal-dem, dotarły do pruskiej stolicy już 19 lipca. Henryk von Plauen powitał je uroczyście u bram Malborka, a następnie pogrzebałje z rycerskimi honorami w zamkowej kaplicy Św. Anny. Bez wątpienia doskonale zdawał sobie sprawę, że wojsko królewskie i wielkoksiążęce, złożone w dużym stopniu z konnicy, jest w stanie posuwać się naprzód znacznie szybciej niż karawan z zakonną starszyzną. Jeśliby na przykład Jagiełło z Witoldem rzucili naprzód lekkie hufce litewskie, smoleńskie i tatarskie, zdolne do długich marszów, nieprzyjaciel mógłby stanąć u bram krzyżackiej metropolii nawet już tego samego dnia (tj. 19 lipca) lub najwyżej dzień później. Oddziały te mogłyby prowizorycznie zablokować miasto i zamek, uniemożliwiając lub przynajmniej znacznie utrudniając krzyżackiej załodze właściwe przygotowanie malborskiej fortecy do długotrwałej i uporczywej obrony. Ściągnięcie z zewnątrz — tj. z głębi Prus — zapasów żywności, więcej ludzi zbrojnych, zdatnych do obrony itp. również nie byłoby możliwe. Tymczasem w najbliższych dniach niechybnie nadciągnęłyby główne siły koalicji jagiellońskiej , a wtedy rozpoczęłoby się prawdziwe ob-lężenie. Wobec druzgocącej przewagi nieprzyjaciela nawet tak potężna warownia jak Malbork nie mogłaby się utrzymać dłużej niż kilka dni lub — co najwyżej — kilka tygodni. Potem krzyżacka załoga — chcąc tego, czy też nie chcąc — musiałaby skapitulować przed Jagiełłą i Witoldem. A to nieodwołalnie oznaczać by musiało definitywny koniec panowania Krzyżaków w Prusach i na Pomorzu Gdańskim. Komtur świecki, Henryk von Plauen, był jednakże, na nieszczęście dla Jagiełły i Witolda, człowiekiem energicznym, a nawet — co można bez przesady powiedzheć — ryzykantem. Postanowił, wbrew

Page 43: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

wszystkiemu i wszystkim, ratować — na ile to tylko byłoby w tamtych warunkach możliwe — sam Malbork oraz panowanie krzyżackie w Prusach przed polsko--litewską inwazją.

Pierwsze, co bez wątpienia należało uczynić w tych warunkach, w jakich znalazło się państwo krzyżackie w Prusach po bitwie pod Grunwaldem, było przywrócenie dyscypliny w zakonie przez powołanie nowych jego władz — chociażby o charakterze tymczasowym. Henryk von Plauen doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że w bitwie grunwaldzkiej polegli praktycznie wszyscy wysocy do-stojnicy, którzy mogliby albo sami objąć przywództwo nad państwem krzyżackim, albo dokonać zgodnego z za-konnym prawem wyboru nowego wielkiego mistrza na miejsce poległego pod Grunwaldem Ulryka von Jungin-gena. Pośpiesznie zwołał więc wszystkich, przebywających ówcześnie w Malborku, rycerzy zakonnych i nakazał im, ażeby go wybrali tymczasowym namiestnikiem zakonu w Prusach, aż do momentu zakończenia wojny i wybrania nowego wielkiego mistrza Krzyżaków17. Komtur von Plauen postąpił w ten sposób, gdyż konstytucje zakonu krzyżackiego nie przewidywały dotychczas takiej sytuacji, jaka powstała po klęsce grunwaldzkiej — nie było komu dokonać legalnego wyboru wielkiego mistrza po nagłej śmierci jego poprzednika18. Uznanie von Plauena przez konfratrów tymczasowym namiestnikiem zakonu w Pru-sach dało mu poczucie legalności wszelkich jego działań, mających na celu dobro zakonu, a poza tym pozwoliło

— przynajmniej prowizorycznie — przywrócić dyscyplinę w zakonie — j e ś l i nie w całych Prusach, to przynajmniej w samym Malborku i najbliższych okolicach. Krzyżacy tym samym zdołali otrząsnąć się z pierwszego, paraliżu-jącego szoku. Mieli nowego, choć tymczasowego, wodza

17 Por.: S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 438. 18 ^ 1 amze.

Page 44: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

i energicznie zaczęli sposobić się do obrony Malborka. Tymczasem nieprzyjaciel (tj. Jagiełło), nie wiadomo dlaczego, nie nadciągał pod krzyżacką stolicę, lecz maru-dził po drodze. Henryk von Plauen zdołał tym samym wygrać (politycznie) pierwsze starcie z koal icjąjagiel loń-ską, gdyż udało mu się żelazną ręką opanować strach oraz przywrócić upadłą po bitwie pod Grunwaldem dyscyplinę w stolicy państwa zakonnego w Prusach.

Drugim, co do ważności, krokiem komtura von Plauena było w tych dniach pośpieszne przygotowanie malborskiej warowni do czekającego ją niechybnie, w najbliższym czasie wielkiego polsko-litewskiego oblężenia. W tym celu tymczasowy namiestnik krzyżacki w Prusach natych-miast rozpoczął wielką akcję błyskawicznego, jak na tamte czasy, ściągania do Malborka ludzi zbrojnych, którzy tu i ówdzie jeszcze nie przeszli pod sztandary Jagiełły i Witolda oraz Związku Jaszczurczego i wciąż jeszcze, mimo powszechnego w społeczeństwie pruskim odchodzenia spod kurateli zakonu, dochowywali w dal-szym ciągu wierności panom zakonnym. Prof. Kuczyński tak o tym pisze:

„Polecił [Henryk von Plauen — przyp. aut.] zebrać wszystką żywność i napoje do spichlerzy państwowych i, skąd się dało, także bydło i nagromadzone zapasy nabiału z miasta i okolicy, i dostarczyć na zamek. Postarał się też ściągnąć, ile się tylko dało, ludzi do obrony. Według księgi wydatków Zakonu, przybyło do Malborka, przed nadejściem armii polsko-litewskiej, 1350 kopijników i 77 strzelców, którzy — zdaniem dotych-czasowych badaczy — byli resztką zaciężników krzyżac-kich spod Grunwaldu. Prócz nich posiadał ludzi, których przyprowadził z sobą, tzn. zaciąg swego stryjecznego brata, także Henryka von Plauen, nadto uzyskał wśród, bezrobotnych zapewne, marynarzy gdańskich paruset

Page 45: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

ludzi «ze swoimi pancerzami i toporami wojennymi, które się bardzo przydaly»19. Ogółem zamek miał, według kronikarza [krzyżackiego — przyp. aut.], co najmniej «4000 ludzi dobrze uzbrojonej załogi»20. Jeżeli kronikarz krzyżacki był przy tym obliczeniu nieścisły, to mylił się bardzo nieznacznie, gdyż wymienione przez inne źródła dane pozwalają określić liczebność załogi Malborka na 2000 do 2500 zbrojnych, nie licząc pachołków i obsługi rzemieślniczej. Większej ilości, nawet gdyby być mogła, zamykać za murami nie należało ze względu na trudności wyżywienia. Była to zresztą siła bardzo znaczna i rów-nająca się dwu lub trzykrotnie większej liczbie zbrojnych w polu otwartym. Żywności było mniej niż zazwyczaj, ale na parę tygodni mogło wystarczyć z pewnością. Sytuacja Krzyżaków nie była więc wcale beznadziejna. Istniały wszak jeszcze siły Zakonu w Inflantach, musiały przyjść z pomocą balleje zachodnie i Deutschmeister [tj. samo-dzielne okręgi zakonu krzyżackiego w Niderlandach, Francji, Szwajcarii i północnej Italii oraz krajowy mistrz niemiecki —przyp . aut.]. Wszystko zależało od umiejętno-ści przeciwników [tj. polsko-litewskich wojsk Jagiełły i Witolda — przyp. aut], czy potrafią odciąć Malbork od pomocy z zewnątrz i czy znajdą dość sił i umiejętności, by dostatecznie szybko złamać jego opór"21.

Wszystko to prawda. Jednakże Polacy i Litwini pod wodzą króla Jagiełły i wielkiego księcia Witolda po pierwsze mieli przygniatającą wręcz przewagę liczebną nad krzyżacką załogą Malborka, a po drugie nieraz już, podczas tej wojny, dowiedli, że potrafią skutecznie oblegać i brać szturmem krzyżackie fortece. Jesienią 1409 roku

19 Johann von P o s s i 1 g e, (Fortsetzung), wyd. E. Strehlke, Scriptores Rerum Prussicarum, Bd 3, Leipzig 1866, s. 320.

20 Tamże. 21 S. M. K u c z y ń s k i, Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 438A-39.

Page 46: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

oddziały polskie odbiły z rąk krzyżackich Bydgoszcz22, a na krótko przed bitwą pod Grunwaldem woj ska polsko-litewskie w ciągu krótkiego czasu zdobyły szturmem silnie umocnione i zaciekle bronione przez Krzyżaków Dąbrówno23 . Celem letniej wyprawy na Prusy w roku 1410 był niewątpliwie Malbork, a zatem wojska koalicji jagiellońskiej z pewnością były bardzo dobrze przygotowane do jego blokady. Siły krzyżackie w Inflantach, co prawda, istniały i teoretycznie mogłyby przyjść na pomoc swoim zakonnym konfratrom, oblężonym przez Polaków, Litwinów i Rusinów w Malborku, tak samo jak stawiającym jeszcze tu i ówdzie słaby opór załogom krzyżackim niektórych zamków pruskich i pomors-kich, lecz praktycznie było to mało prawdopodobne. Państwo krzyżackie w Inflantach było bowiem podówczas również zagrożone przez rezerwowe wojska litewskie i ruskie. Wprawdzie głównym ich zadaniem było strzeżenie północnej granicy Wielkiego Księstwa Litewskiego przed ewentualnoś-cią dywersyjnego najazdu ze strony inflanckiej gałęzi zakonu, jednakże zawsze, gdyby zaszła taka potrzeba, mogły wkro-czyć zbrojnie do Inflant, uniemożliwiając tym samym tamtejszym Krzyżakom udzielenie jakiejkolwiek pomocy ich pruskim kompanom. To samo można było podówczas sądzić 0 oddziałach krzyżackich w Nowej Marchii. Tym bardziej że skuteczne przyjście z pomocą Malborkowi, Pomorzu i Pru-som wymagałoby uprzedniego przebicia się wojsk zakonnych przez Litwę i Żmudź (z Inflant) lub przez Wielkopolskę 1 Kujawy (z Nowej Marchii). A wiadomo było, że Polacy i Litwini broniliby tych terenów z największą zaciętością i na pewno nie przepuściliby odsieczy krzyżackiej do Prus bez doszczętnego wytracenia je j po drodze w rozlicznych zasadz-

22 Na ten temat patrz szerzej: S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna Z Zakonem..., op. cit., s. 135-147 oraz A. N a d o l s k i , Grunwald 1410, op. cit., s. 23-24.

23 Patrz szerzej: S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 360-361 oraz A. N a d o l s k i , Grunwald 1410, op. cit., s. 83-96.

Page 47: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

kach, bitwach i potyczkach. Droga do Prus przez Pomorze Zachodnie również nie była, dla Krzyżaków z Nowej Marchii, otwarta ani bezpieczna, ponieważ ówczesny książę słupski, Bogusław VIII, był sojusznikiem Jagiełły. I chociaż formalnie cały czas był w tej wojnie neutralny, wiadomo było, że nie przepuści przez terytorium swojego księstwa wojsk krzyżackich bez walki24. Droga morska z Inflant lub ze Szczecina do Gdańska, Królewca lub Kłajpedy też nie mogła być brana poważnie pod uwagę przez Krzyżaków, gdyż była dla nich zbyt niebezpieczna, ponieważ wymienione miasta albo już uznały zwierzchnictwo Jagiełły i Witolda, albo też mniej lub bardziej otwarcie im sprzyjały. Poza tym ówczesnymi okrętami nie dało się przerzucać dużych ilości ludzi, koni oraz zaopatrzenia, a to tylko mogłoby stanowić 0 powodzeniu jakiejkolwiek operacji desantowej na większą skalę —• nie mówiąc już o burzach morskich, katastrofach 1 tym podobnych zagrożeniach dla ówczesnej floty. Z kolei krzyżacki mistrz krajowy w Niemczech (Deutschmeister) oraz krzyżackie balleje w Europie Zachodniej nie były w stanie skutecznie pomóc Krzyżakom w Prusach z na-stępujących powodów:

— Krzyżacy w Niemczech oraz w Europie Zachodniej byli zbyt oddaleni od Prus, ażeby mogli przyjść swym konfratrom z Malborka ze skuteczną pomocą w możli-wie niedługim czasie.

— W Europie Zachodniej minęła już wówczas moda na wyprawy krzyżowe. Rycerstwo zachodnioeuropejskie, nawet niemieckie, nie ma już — w większości przypadków — najmniejszej ochoty walczyć i ginąć gdzieś na antypodach świata chrześcijańskiego (tj.

24 Na temat postawy poszczególnych książąt zachodniopomorskich wobec konfliktu unii jagiellońskiej z Krzyżakami w latach 1409-1411 dużo więcej szczegółowych informacji znajdzie Czytelnik w opracowaniu zbiorowym pt. Historia Pomorza, t. I, Do roku 1466, pod red. Gerarda Labudy, Poznań 1969.

Page 48: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

w Prusach) w obronie anachronicznego i w gruncie rzeczy śmiesznego w swej przestarzałej ideologii bractwa niemieckich mnichów-rycerzy, a tym bardziej ratować ich hybrydalne państewko, rodem z zamierz-chłej epoki wypraw krzyżowych, podczas gdy tu — w Europie Zachodniej — toczy się właśnie od kilkudziesięciu lat wielka wojna między Francją a Anglią o prawo do korony francuskiej (nazwana później przez historyków wojną stuletnią, trwającą od 1346 do 1429 roku). A zaangażowani są w nią przecież — bezpośrednio lub pośrednio — prawie wszyscy władcy europejscy z cesarzem rzymskim narodu niemieckiego na czele25. A zatem każdy rycerz francuski, angielski czy nawet niemiecki woli raczej służyć własnemu królowi na polach bitew we Francji. Oczywiste jest, iż tam dużo łatwiej było o łupy i o rycerską sławę. Perspektywa awanturowania się jako „krzyżowiec" gdzieś na odległym terenie, gdzie i o bogate łupy dużo trudniej, i nagła śmierć o wiele bardziej pewna niż rycerska sława nie pocią-gała zachodniego rycerza26. Oczywiste zatem było, że w tej sytuacji politycznej Europa Zachodnia, prawie na pewno, pozostanie głucha na krzyżackie błagania o ratunek.

Szczupła załoga krzyżacka pod dowództwem Henryka von Plauena, zamknięta w malborskiej warowni bez wy-starczającej na długie oblężenie ilości żywności i me-dykamentów, była praktycznie pozbawiona zaplecza oraz

25 Na temat wojny stuletniej i j e j reperkusji międzynarodowych w skali ogólnoeuropejskiej patrz szerzej: Edward P o l k o w s k i , Crecy-Orlean 1346-1429, Warszawa 1986.

26 Na temat raczej negatywnego stosunku większości rycerstwa euro-pejskiego do idei wypraw krzyżowych oraz do Krzyżaków i ich kolonial-nego państwa nad Bałtykiem na początku XV wieku patrz szerzej: A. N a d o l s k i , Grunwald 1410, op. cit., s. 41-44.

Page 49: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

jakiejkolwiek nadziei na rychłą pomoc z zewnątrz. Jej sytuacja nie przedstawiała się zatem w połowie lipca 1410 roku wcale aż tak różowo, jakby się to mogło wydawać prof. Kuczyńskiemu. Tymczasowy, a właściwie samo-zwańczy namiestnik zakonu Henryk von Plauen i jego najbliższe otoczenie musieli sobie doskonale zdawać spra-wę z niezaprzeczalnego faktu, że Malbork stał się dla niedobitków Krzyżaków ostatnim punktem oporu. Wie-dzieli także, iż przyjdzie im bronić go do upadłego i że jest to pułapka, z której — w razie konieczności kapitulacji (a ta wydawała się prędzej lub później raczej nieuchronna) — nie będzie już wyjścia. Wydaje się zatem, iż komtur ze Świecia zrobił w tych lipcowych dniach 1410 roku absolut-nie wszystko, co było w jego mocy, ażeby możliwie jak najlepiej przygotować krzyżacką stolicę do obrony przed polsko-litewską nawałą. Najprawdopodobniej jednak sam w realną możliwość dłuższego utrzymania się za murami warowni nad Nogatem, wobec całkowitej niemal zagłady panowania zakonnego w Prusach, nie bardzo wierzył. Chodziło mu zapewne już tylko o to, żeby niedobitki krzyżackie spod Grunwaldu, które schroniły się za murami Malborka, nie sprzedały swej skóry zbyt tanio Jagielle i Witoldowi. Jawili się oni jako przyszli, zdaje się nie-uchronni, panowie pokrzyżackich Prus. Krzyżakom w Mal-borku pozostawało już tylko biernie czekać oblężenia, a następnie bronić się do upadłego i... oczekiwać cudu, który by odmienił ich beznadziejne położenie, jednakże bez realnych przesłanek, że takowy kiedykolwiek nastąpi.

Tymczasem do Malborka zbliżały się oddziały koalicji jagiellońskiej. Szły naprzód bardzo powoli, często zatrzymując się i obozując po drodze. Król Jagiełło zachowywał się tak,

jakby już faktycznie całą wojnę z Krzyżakami wygrał. Po drodze przyjmował hołdy wiernopoddańcze ludności państwa krzyżackiego, witającej Polaków, Litwinów i Rusinów jako swoich wybawców, ich naczelnego wodza zaś — króla

Page 50: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Jagiełłę — j a k o swego króla. Jagiełło i Witold wyraźnie nie śpieszyli się pod mury krzyżackiej stolicy. Najprawdopodob-niej traktowali zdobycie Malborka li tylko jako czystą formalność, licząc zapewne na to, że stolica sama się podda na widok nadciągających oddziałów polsko-litewskich. Przypa-dki takie zachodziły w wielu innych mijanych po drodze miastach i zamkach pruskich, które poddawały się obu władcom bez walki, a następnie dobrowolnie uznawały królewskie zwierzchnictwo. Nie przypuszczali, że niezbyt liczna i nienajlepiej zaopatrzona z żywność krzyżacka załoga Malborka będzie zdolna do jakiejkolwiek, a zwłaszcza tak zaciekłej, jak się to okaże, obrony. Szok, jakim był dla panów zakonnych świeży pogrom pod Grunwaldem — zdaniem obu wodzów armii polsko-litewskiej — kompletnie przeraził i sparaliżował przeciwnika. Niestety Jagiełło i Witold srodze pomylili się w swoich, nazbyt optymistycznych ocenach sytuacji, ale o tym mieli się boleśnie przekonać dopiero pod murami miasta.

Fortuna i historia mają to do siebie, że nigdy nie wybaczają błędów popełnianych przez ludzi wybitnych w momentach przełomowych, a takim była bez wątpienia bitwa pod Grunwaldem. Oto Jagiełło w śmiertelnych zapasach powalił na ziemię najgroźniejszego z przeciwników Polski i Litwy. Odniósł wspaniałe, zda się rozstrzygające, zwycięstwo i... natychmiast po nim jakby spoczął na laurach, nie umiejąc dobić wroga, czyli błyskawicznie zająć jego stolicę. Upojony ponad wszelką miarę świetną grunwaldzką wiktorią wiel-kodusznie albo raczej lekkomyślnie dał swoim przeciw-nikom aż 9 bezcennych dni na ochłonięcie i pozbieranie się po klęsce. Komtur Henryk von Plauen wykorzystał ten strategiczny arcybłąd królewski po mistrzowsku — dla przywrócenia żelazną ręką karności w zakonie i możliwie jak najlepszego przygotowania Malborka do obrony. Nie zmarnował bezcennego czasu, który ofiarował mu, nazbyt dufny w swą potęgę militarną po Grunwaldzie, Jagiełło.

4 — Koronowo 1410

Page 51: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

I dlatego to właśnie nie Jagiełło z Witoldem, a Henryk von Plauen miał wygrać prawdziwie decydującą bitwę tej wojny — bitwę o Malbork.

„We czwartek 24 lipca, w wigilię św. Jakuba Apostoła — pisze Długosz — król polski Władysław [Jagiełło

— PrzyP- aut.], wyjechawszy z zamku Dzierzgonia po przekazaniu pełnej władzy nad nim marszałkowi Zbi-gniewowi z Brzezia, rozbił obóz w środku drogi między Malborkiem a Dzierzgoniem, w okolicy wsi i jeziora Stary Targ. Dwu zaś rycerzom, którzy tu przybyli z zamku Malborka, i wysłannikom Henryka von Plauen, którzy zamierzali w większej liczbie przybyć do króla z prośbą 0 zapewnienie bezpieczeństwa, król odpowiedział, że jeżeli Bóg pozwoli, przybędzie do Malborka jutro i że wszelkim posłom zapewni bezpieczeństwo. Tego dnia na rozkaz komtura Henryka von Plauen spalono miasto Malbork, by w razie zdobycia nie stało się osłoną i twierdzą dla króla polskiego i jego ludzi, i by przypadkiem z niego nie oblegano natarczywie (zamku) Malborka.

W piątek 25 lipca, w dzień św. Jakuba Apostoła, król polski Władysław wysławszy przodem kilka chorągwi ryce-rzy, by zajęli dogodne miejsca i odparli wszelkie zasadzki 1 niebezpieczeństwa, najpierw rozbija obóz nad jeziorem Dąbrówka, a następnie przybywa szczęśliwie do Malborka i natychmiast ze wszystkich stron oblega zamek. Po umiesz-czeniu wojska polskiego od wyższej części zamku [Długoszo-wi chodzi tu najprawdopodobniej o tzw. Zamek Wysoki — przyp. aut.] ku wschodowi i południowi, wojsko litewskie ustawił od dolnej części [tj., według wszelkiego prawdopodo-bieństwa, od strony tzw. Zamku Średniego i Niskiego — przyp. aut.], a ponadto swoje wojska z Podola i Rusi postawił w specjalnie (wybranym) miejscu od południa [tj. najpewniej od strony Nogatu —przyp . aut.]. Przez cały ten dzień zdarzały się drobne potyczki między rycerzami królew-

Page 52: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

skimi a nieprzyjacielskimi o spalone już miasto Malbork, którego wrogowie z trudem bronili przed wtargnięciem do niego rycerzy polskich. Nie było bowiem rzeczą trudną szybko zdobyć miasto, które nie miało naturalnego zabez-pieczenia, a wskutek rozproszenia się jego mieszkańców było całkiem opustoszałe.

W sobotę, nazajutrz po Św. Jakubie Apostole, 26 lipca, kiedy z kolei pełniły straż wojska królewskie, w dwu chorągwiach, mianowicie chorągwi większej i chorągwi z Oleśnicy, w godzinach wieczornych doszło do walki, ponieważ wojsko królewskie usiłowało wedrzeć się do miasta Malborka, a wrogowie z wielką odwagą nie do-puszczali do ich wtargnięcia. Ponieważ wobec ogromnej przewagi liczebnej Polaków padła w niej znaczna liczba wrogów, (ci ostatni) musieli schronić się do zamku i ustąpić z miasta Malborka, które było w ich posiadaniu. Pierwszy wtargnął do miasta rycerz Jakub Kobylański herbu Grzymała, drugi Dobiesław z Oleśnicy herbu Dębno, a za nimi poszli inni. Wspomniani dwaj rycerze Jakub i Dobies-ław nie uznali za właściwe zaprzestać walki, ale natychmiast po zdobyciu miasta z wyciągniętymi kopiami, z potężnym krzykiem popędzili aż do kościoła w pobliże murów, zamierzając zdobyć zamek. Gdyby im były przyszły z po-mocą z równą odwagą wojska królewskie, można by było w tym momencie zdobyć zamek Malbork, stał bowiem otworem dostęp do niego przez wielki, jeszcze nie zakryty wyłom, przez który żołnierze mogli się wedrzeć. Kiedy wszyscy wrogowie, którzy strzegli zamku, ze strachu i nadmiernego smutku poddając się przygnębieniu tak, jakby już zamek został zdobyty, rozbiegli się po warowniejszych i bezpieczniejszych miejscach. Polacy zmarnowali wówczas drugą sposobność rozsądnego pokierowania sprawą i zdoby-cia zamku Malborka, gdy los Krzyżaków tak się układał.

Pod wieczór wrogowie palą własny most na rzece Wiśle zna jdujący się od strony Tczewa w obawie, by

Page 53: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

rycerze polscy nie urządzili z niego ataku na zamek. To przyniosło wojsku króla wielką korzyść. Zaopatrujący bowiem w paszę ludzie z obozu króla po przepłynięciu rzeki Wisły udali się bezpiecznie na cały dzień na Żuławy. Wspomniany wielki wyłom, który stwarzał wyraźne nie-bezpieczeństwo dostania się do zamku, wrogowie przez całą następną noc zabezpieczają dokładnie i zamykają ogromnymi belkami dębowymi. Ale i król polski Włady-sław, nakazawszy tej samej nocy wciągnąć ciężkie bom-bardy do kościoła miejskiego, bez przerwy bije z nich w zamek. Umieszczono inne bombardy w wojsku litew-skim, jedne obok przedmurza, drugie u przyczółka spalo-nego mostu po drugiej stronie Wisły i z nich wszystkich bito z całych sił w zamek z czterech stron. Namiot królewski z kaplicą i jadalnią umieszczono na wyniosłym wzgórzu nad Wisłą. Król mógł z niego oglądać całe wojsko i zamek. A król polski Władysław prowadził to oblężenie bez przerwy przez całe dwa miesiące"27 .

Tak rozpoczęło się — według opisu polskiego kronika-rza Jana Długosza — dwumiesięczne, wielkie oblężenie Malborka. Zauważmy w tym miejscu, jak wiele razy w opisie Długoszowym (zarówno tym, który cytowaliśmy obszernie w kilku miejscach powyżej, jak i w tych jego fragmentach, które będą jeszcze cytowane w dalszych partiach tej monografii) powtarza się niekłamany, wielki żal naszego dziejopisa, iż król Jagiełło, którego niejedno-krotnie na kartach swego dzieła sławi i podziwia jako wielkiego monarchę — wodza i polityka, przez swą niezrozumiałą nieporadność, beztroskę i opieszałość po grunwaldzkim zwycięstwie stracił jedyną i niepowtarzalną w dotychczasowych dziejach zmagań polsko-krzyżackich szansę zdobycia Malborka łatwo i bez wielkich strat

Page 54: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

w ludziach. To właśnie zdbycie tej twierdzy przez połą-czone wojska polsko-litewskie latem 1410 roku — zda-niem Długosza — zamknęłoby zapewne raz na zawsze historię rozbójniczego zakonu niemieckiego nad Bał-tykiem. Przywróciłoby także Polsce i Litwie swobodny i szeroki dostęp do tegoż morza oraz jeszcze bardziej scementowało unię jagiellońską. Samemu zaś Jagielle zapewniłoby to zwycięstwo wielki, międzynarodowy, polityczny prestiż już za życia, a także wiekopomną, pośmiertną sławę jednego z największych władców na tronach krakowskim i wileńskim, który przywrócił Polsce Pomorze z Gdańskiem i Elblągiem, a Litwie ofiarował resztę Prus z Królewcem i Kłajpedą (po niemiecku zwaną Memel). Ileż to razy w swej kronice kanonik krakowski biada, że kto lekkomyślnie odrzuca szansę ostatecznego pokonania wroga, którą łaskawie zsyła mu sama opatrz-ność, płaci za to ostateczną plajtą swych wielkich zamie-rzeń i faktyczną klęską. Tak właśnie ksiądz Jan Długosz ocenia postępowanie króla Jagiełły po Grunwaldzie i pod-czas oblężenia zamku malborskiego latem i wczesną jesienią 1410 roku. Naszym zdaniem Długosz zasługuje w tym miejscu na pełną wiarę współczesnego badacza, gdyż jego opinie są poparte własną obserwacją i ref leksją , ile trudu musiały jeszcze potem kosztować Polaków i Litwinów kolejne, ciężkie wojny z pruskimi Krzyżakami. Świadczą o tym wojny toczone jeszcze za panowania Władysława Jagiełły, a następnie jego syna i następcy — Kazimierza Jagiellończyka. Długosz, pisząc cytowane powyżej przez nas słowa o zmarnowaniu przez króla Jagiełłę historycznej szansy zdobycia Malborka w roku 1410, doskonale bowiem pamiętał, ile wysiłku i strat ludzkich kosztowała Polskę i Wielkie Księstwo Litewskie wojna trzynastoletnia z państwem zakonnym w Prusach. Toczono ją ze zmiennym szczęściem w latach 1454-1466, w wyniku której Pomorze z Gdańskiem i Toruniem,

Page 55: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Malbork i Elbląg oraz ziemie biskupstwa warmińskiego z Olsztynem i Lidzbarkiem Warmińskim zostały ostatecznie przyłączone do Królestwa Polskiego. Wojnę tę nasz wybitny dziejopis obserwował już na własne oczy. Wielkiej wojny z zakonem w latach 1409-1411 ksiądz kanonik krakowski osobiście nie pamiętał (urodził się bowiem dopiero w roku 1415), lecz jego informacje są ze wszech miar wiarygodne, pochodzą bowiem od jego ojca i stryja oraz od kardynała Zbigniewa Oleśnickiego — bezpośrednich uczestników bitwy pod Grunwaldem oraz oblężenia Malborka w roku 1410. Jeżeli zatem Długosz pisze, że latem roku 1410, zaraz po bitwie pod Grunwaldem, nasze wojska mogły z łatwością zająć Malbork, to bez wątpienia należy mu wierzyć. Tylko niezrozumiałe zachowanie króla po grun-waldzkim zwycięstwie oraz już pod murami stolicy państwa zakonnego w Prusach bezpowrotnie tę wielką, historyczną szansę zmarnowały i utraciły. Zupełne zwycięstwo nad Krzyżakami było latem roku 1410 niemalże przesądzone. Zabrakło tylko po stronie polsko-litewskiej zdecydowania i determinacji, ażeby zdobyciem gniazda śmiertelnego wroga przypieczętować to wielkie dzieło, tak świetnie rozpoczęte w Brześciu nad Bugiem, potem pod Czerwiń-skiem nad Wisłą, a następnie na polach Grunwaldu.

Zdanie Długosza, na temat realnych możliwości zdoby-cia Malborka latem 1410 roku, podziela również Paweł Jasienica, który na kartach swej Polski Jagiellonów pisze, co następuje:

„Karawan wielkiego mistrza Krzyżaków wygrał wyścig z historią Polski. Konna armia królewska zjawiła się pod Malborkiem w sześć dni po nim, 25 lipca. Henryk von Plauen zdążył tymczasem wziąć wszystko w żelazną garść, zebrał żywność, powiększył załogę, ściągnął z Gdańska marynarzy, spalił miasto i zrobiwszy wszystko, co leżało w jego mocy, czekał oblężenia. [...]

Page 56: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

25 lipca, zaraz po przybyciu pod Malbork, dwaj rycerze polscy, Jakub z Kobylan i Dobiesław z Oleśnicy, uderzyli ze swymi pocztami do szturmu i wdarli się w wyłom od strony Nogatu. Nie padł rozkaz wsparcia ich, okazja zdobycia podzamcza została zmarnowana. Całe oblężenie prowadzone było w sposób zadziwiająco miękki, jakże odległy od zaciętości pokazanej w roku poprzednim pod Bydgoszczą. Wtedy błyskawicznie przeprowadzono poważ-ne roboty ziemne — teraz nie nakazano ani jednego porządnego szturmu, pozostawiono Plauenowi możność znoszenia się ze światem zewnętrznym, nawet przesyłania pieniędzy na najem zaciężnych. Armia gnuśniała, opływając w żywność i inne dostatki, prawdziwe działania bojowe prowadziły czasem tylko chorągwie polskie i ruskie. [...]

Wojsko królewskie na pewno było zdolne poruszać się z szybkością karawanu. Gdyby przybyło pod Malbork razem z nim, a więc nazajutrz po Henryku von Plauen, sytuacja wyglądałaby znacznie lepiej. Komtur ze Świecia odznaczał się szatańską zawziętością i miewał przebłyski geniuszu, ale cudów robić nie umiał. Nie zdążył na przykład załatać wspomnianego wyłomu w murze podzamcza, a mia-sto Malbork spalił w ostatniej chwili. Na przezwyciężenie paniki i zorganizowanie obrony potrzebował czasu. Otrzy-mał cały tydzień"28.

Zupełnie inaczej ocenia oblężenie krzyżackiej stolicy w roku 1410 prof. S. M. Kuczyński, który — wbrew opiniom Długosza oraz idących tropem jego myśli współczesnych historyków (takichjak np. cytowany powyżej Paweł Jasieni-ca) — jest zdania, iż zdobycie malborskiej warowni latem 1410 roku było ówcześnie zadaniem ponad siły dla wielkiej armii polsko-litewsko-ruskiej. A na potwierdzenie swojej tezy profesor Kuczyński przytacza takie oto argumenty:

28 P. J a s i e n i c a, Polska Jagiellonów, op. cit., s. 113-115.

Page 57: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

„Zamek malborski był twierdzą potężną, składającą się z trzech części: z przedzamcza, zamku środkowego i zamku wysokiego. Budowany był podobnie do innych twierdz krzyżackich, na wzór twierdz Bliskiego Wschodu, lecz różnił się wielkością i dużo potężniejszymi murami. W zwy-kłych zamkach zakonu pierwszy mur z basztami opasywał [...] podzamcze, gdzie umieszczano spichrze, stajnie, pra-cownie rzemieślnicze. Drugi mur z dalszymi basztami, wyższymi zazwyczaj od poprzedniego, tworzył zamek [...]. To był właściwy rycerski «klasztor» — konwent. W gmachu zamku bracia mieli swe mieszkania: wspólną jadalnię, wspólną sypialnię, pokój komtura, pokój komtura zam-kowego, kaplicę, kapitularz, skarbiec, spiżarnię i inne.

W Malborku właściwy zamek, zwany tu [...] — Wysoki Zamek, oddzielono od dziedzińca przedzamcza głęboką fosą, a za czasów Winrycha von Kniprode (t 1382), pomiędzy Wysokim Zamkiem i podzamczem wybudowano Środkowy Zamek [...], rezydencję wielkich mistrzów, otoczony również murem z fosą.

Całość stanowiła twierdzę, której niepodobna było zdobyć środkami techniki wojennej początku XV wieku, dopóki obrońcy mieli wolę i silę sprzeciwu, tzn. dopóki nie załamali się psychicznie lub fizycznie przez upadek wiary w celowość obrony, głód lub wybuch zarazy, względnie dopóki nie uzyskano sukcesu drogą przekupstwa i zdrady.

Armia polsko-litewska nie posiadała szans do zdobycia twierdzy malborskiej szturmem. Według wszelkiego praw-dopodobieństwa, jak już wspominaliśmy, pierwotny plan Jagiełły brał pod uwagę dotarcie do Malborka i zawarcie pokoju, a nie zdobywanie stolicy. Wojska królewskie, składające się przeważnie z pospolitego ruszenia, nie były zdolne ani do wytrwałych szturmów, ani do wielomiesięcz-nego stania i zmuszenia oblężonych głodem do kapitulacji. Na to potrzeba było mieć wojska zaciężne, a tych król miał zbyt mało. Co gorsza, nie posiadał także większych sum

Page 58: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

potrzebnych na zaciąg nowych chorągwi. Zgubny przywilej koszycki Ludwika Węgierskiego wytrącił już pierwszym jego następcom na tronie polskim oręż z ręki. Wszak w roku 1403 na wykup Ziemi Dobrzyńskiej Jagiełło był zmuszony prosić szlachtę o podatek. W tej chwili było to samo. Stojąc u progu całkowitego zwycięstwa król musiał się liczyć z niemożnością przeciągania wojny. Być może dlatego wywierał taki nacisk na poszczególne miasta i zamki pruskie, by mu się dobrowolnie poddawały, że zdawał sobie sprawę ze swej bezsilności na wypadek oporu, którego pokonanie wymagało nie tylko siły, lecz i czasu.

Malbork można było zdobyć raczej załamaniem psychicz-nym oblężonych niż innymi sposobami, chociaż nie należało zapominać o żadnym z nich. O ile wolno sądzić, dowództwo polsko-litewskie nie zaniedbało też anijednego, z wyjątkiem przekupstwa załogi, co zresztą również brano pod rozwagę.

Miasto Malbork z rozkazu Plauena zostało całe spalone, z wyjątkiem ratusza i kościoła św. Wawrzyńca. Pozostało jednak obszerne podzamcze i obydwa zamki, i one to powinny były ulec, o ile sukces króla miał być zupełny.

Chorągwie polskie i litewsko-ruskie od razu uderzyły na oddziały krzyżackie, przebywające jeszcze koło spalonego miasta. Początkowo były to «lekkie harce», które Krzyżacy odpierali, chociaż z trudnością, następnego jednak dnia, 26 lipca, wojska Zakonu zostały zmuszone do odwrotu i schro-nienia się za mury zamkowe. Przy tej okazji rycerze wielkiej chorągwi królewskiej i chorągwi Oleśnickich, pod wodzą Jakuba z Kobylan i Dobka z Oleśnicy, przebiegłszy przez spalone miasto, «podniósłszy kopije, z wielkim krzykiem uderzyli na zamek i aż do kościoła i murów zamkowych dotarli». Według Długosza, przy energiczniej-szym poparciu innych chorągwi można było zdobyć i sam zamek, ponieważ w tym dniu «otwierał wstęp szturmującym szeroki, a jeszcze nie zakryty wyłom» w murze, przez który «wedrzeć się mogli». A nadto, jakoby «wszyscy

Page 59: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

rycerze przeznaczeni do obrony zamku pouciekali byli w miejsce warowniejsze i bezpieczniejsze». Oczywiste, że nasz dziejopis myli tu mury podzamcza z murami zamku, do którego właśnie schronili się spłoszeni atakiem obrońcy. Trudno wszakże zaprzeczyć, że opanowanie podzamcza ułatwiłoby w dużej mierze dalsze szturmy, chociaż nie przesądziłoby sprawy zdobycia obu zamków. Artyleria krzyżacka i strzelcy mogliby wymieść śmiałków z dziedziń-ca pomiędzy murami, o ile ci ostatni nie potrafiliby skorzystać z osłony zabudowań gospodarczych podzamcza. Również trudno przypuścić, aby ów wyłom w murze był wielki oraz istotnie łatwy do przebycia, ponieważ w takim razie zainteresowaliby się nim nie tylko poszczególni rycerze ale i dowództwo. W każdym razie incydent z murem dowodzi, że w Malborku nie wszystko było gotowe i, być może, liczono, że król da się pertraktacjami zatrzymać po drodze. Świadczyłoby o takich przypuszczeniach i spalenie mostu przez Nogat dopiero wieczorem 26 lipca w obawie, «aby po nim Polacy na zamek nie uderzyli». Spalenie to, zdaniem Długosza, szkody wojskom Jagiełły nie przyniosło, przeciwnie, «wielce było pożądane, spyżownicy bowiem królewscy mogli codziennie przeprawiać się za Wisłę i na Żuławy bezpiecznie wybiegać po żywność».

Noc z 26 na 27 lipca przyniosła, oprócz spalenia mostu przez Krzyżaków, także pierwsze działania ob-lężnicze ze strony polskiej. Krzyżacy, obawiając się wspomnianego wyżej wyłomu, «przez całą noc pracując usiłowali go potężnymi kłodami zawalić i obwarować». Aby im to utrudnić, Jagiełło «tej nocy kazał był działa większe wprowadzić do kościoła miejskiego» i polecił strzelać z nich do murów i zamku.

Informacja ta jest szczególnie cenna dla dwu powodów. Przede wszystkim świadczy o sprawności taborów królews-kich, skoro już pierwszej nocy ciężka artyleria mogła zająć stanowiska i zacząć ostrzeliwać twierdzę malborską. Po drugie,

Page 60: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Długosz, zapomniawszy raz o przyjętym przez siebie schema-cie «świątobliwego» króla, bez oburzenia podaje, że artyleria królewska strzelała z kościoła, co chyba nie było szczególną oznaką pobożności, lecz zupełnie racjonalistycznym wykorzys-taniem murów świątyni jako osłony.

Armaty oblegających umieszczone zostały ze wszystkich stron. «Były inne działa porozstawiane między wojskiem litewskim, inne poprzed murami, inne na wstępie spalonego mostu po drugiej stronie...» I tak «z czterech stron bito i szturmowano z całej siły».

Armia polsko-litewska sporo dział wiozła z sobą, sporo musiała zdobyć pod Grunwaldem. Jednak cięższą artylerię otrzymał król z miast krzyżackich. Kronika Posilgego infor-muje — mając, rzecz prosta, całe oblężenie, a nie pierwszy jego dzień na myśli — że «miasta Elbląg i Toruń dowiozły armii króla wszelkich potrzebnych rzeczy, żywności, napojów, broni i prochu, dział i czego tylko potrzebował; także i inne miasta». Toruniowi i Elblągowi najłatwiej było przesłać ciężkie działa, gdyż mogły dokonać tego drogą wodną.

Armaty te wyrządziły pewne szkody w budynkach zamku, ale nie rozstrzygnęły o losach twierdzy. Przeciw murom, może pomogłaby wielka kolubryna krzyżacka z roku 1409, o j e j losach wszakże w roku 1410 źródła milczą, ani jedna więc ze stron nie miała je j , pewnie, w użyciu"29.

Trudno w tym miejscu zgodzić się z wywodami profesora Kuczyńskiego na temat rzekomej niemożności zdobycia Malborka przez wojska Jagiełły. W przewodniku po zamku w Malborku pióra Bohdana Guerąuina znajdujemy bowiem informacje o tym, że potężne umocnienia w fortecy nad Nogatem powstały w większej części dopiero po roku 1417, a zatem wtedy, kiedy niebezpieczeństwo polsko-litewskie dla stolicy państwa zakonnego w Prusach stało się aż nadto

29 S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 445-449.

Page 61: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

wyraźne. Nie ma żadnych dowodów, jakoby umocnienia podobne do znanych nam dzisiaj istniały już w roku 1410. Najlepszym dowodem, że tak nie było, jest informacja zawarta zarówno u Długosza, jak i w kronikach krzyżackich, o spaleniu w ostatniej chwili przed nadejściem wroga miasta Malborka. Gdyby miasto nadawało się do obrony, to by go przecież nie spalono. Drugim dowodem na to, że rację mają w tym wypadku raczej Jan Długosz i Paweł Jasienica, jest fakt, że Krzyżacy już po pierwszych utarczkach z wojskiem królewskim umknęli z miasta i podzamcza do lepiej ufortyfi-kowanego Zamku Średniego i Wysokiego. Wszystko to dowodzi słabości załogi krzyżackiej Malborka i je j słabego przygotowania do obrony. Jeżeli dwóch rycerzy z pocztami zdołało wywołać panikę wśród obrońców podzamcza, to cóż dopiero mogłoby się wydarzyć, gdyby sztab królewski w porę przysłał im posiłki i zdołał opanować przynajmniej Zamek Niski. Trzecim dowodem na nielogiczność wywodów Ku-czyńskiego jest natychmiastowe ściągnięcie pod mury Malbo-rka ciężkich dział oblężniczych, których Jagiełło i Witold przyprowadzili ze sobą co najmniej kilka. Armia, która nie zamierza zdobywać twierdz przeciwnika, na ogół nie zabiera ze sobą ciężkiej artylerii. Wszystko wskazuje na to, że stolica krzyżackich Prus była możliwa do zdobycia i że zamierzano ją zdobyć. Kolejnym dowodem na prawdziwość naszych przypuszczeń zdaje się być znamienne wydarzenie, które miało miejsce pod murami Malborka w czasie jego oblężenia:

„Król polski Władysław — pisze Długosz — przyj ąwszy poddające się zamki i miasta pruskie, rozdziela zarząd nad nimi między swoich rycerzy. Zamek Brodnicę powierza wojewodzie sandomierskiemu Mikołajowi z Michałowa. Kiedy ten, po przyjęciu go w posiadanie, znalazł w zamku wiele rzeczy ze złota i srebra, wspaniałe książki, (a wśród nich) przede wszystkim 5 części «Zwierciadła» Wincentego, również piękne obrazy w złotych i srebrnych ramach,

Page 62: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

ornaty, krzyże i ozdoby oraz wiele innych klejnotów, przekazał wszystko wiernie królowi. Król część tych klejnotów i skarbów, (a) przede wszystkim «Zwierciadło» Wincentego dał katedrze krakowskiej, znaczniejsze jednak skarby i klejnoty przydzielił katedrze wileńskiej i kościołom parafialnym na Litwie. Zamek Koprzywno, inaczej Engels-berg, powierza Dobiesławowi z Oleśnicy, a zamek i miasto Tczew Piotrowi Wąglowi. Zamek Grabin Wojciechowi Malskiemu, a miasto Gdańsk kasztelanowi kaliskiemu Januszowi z Tuliszowa. Zamek i miasto Gniew kasztelanowi kamieńskiemu Pawłowi z Wszeradowa, miasto Toruń kasztelanowi nakielskiemu Wincentemu z Granowa, a kiedy ten zmarł — j a k wielu twierdziło — otruty, na jego miejsce (postawił) marszałka Królestwa Polskiego Zbigniewa z Brzezia. Zamek Unisław, Chełmno, gdzie przechowywano głowę św. Barbary, której król polski Władysław mimo różnego rodzaju nacisków nie pozwolił stąd zabrać, oraz miasto i zamek Grudziądz dał kasztelanowi poznańskiemu Mościszy ze Stęszewa. Zamek Golub Niemście ze Szczyt-nik, zamki Ostródę i Nidzicę nadał księciu mazowieckiemu Januszowi, a zamki Działdowo i Szczytno księciu mazo-wieckiemu Siemowitowi. Zamki Kurzętnik i Bratjan Janowi Kretkowskiemu, a zamek Kowale podkanclerzemu Króles-twa Polskiego Mikołajowi. Miasto Świecie samo — zamek był bowiem w rękach wrogów — Dobiesławowi Puchale, a zamki i miasta Bytów i Czarne księciu słupskiemu Bogusławowi, który przybywszy w czasie oblężenia zamku Malborka do Jego Królewskiej Mości w oficjalnym doku-mencie oświadczył, że będzie zawsze służył królowi i Koronie Polskiej i będzie im spieszył z pomocą ze swymi rycerzami, mieszczanami i wszelkimi poddanymi. Na jego prośby i za jego poręczeniem król polski Władysław pozwolił uwolnić wziętego do niewoli jego rodzonego wnuka, księcia szczecińskiego Kazimierza. Zamek i miasto Lidzbark powierza Piotrowi Chełmskiemu i jego braciom,

Page 63: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

a zamki Królewiec i Pasłęk z miastami wielkiemu księciu litewskiemu Aleksandrowi. Staw rybny za Elblągiem z mnó-stwem ryb Janowi Tumigrale, a zamek Rogoźno Czechowi Hińczy. Zamek i miasto Tucholę Januszowi Brzozogło-wemu, a zamek Sztum Andrzejowi Brochockiemu.

Wszystkie miasta i zamki ziemi pruskiej, pomorskiej, michałowskiej i chełmińskiej poddały się władzy króla Władysława prócz zamków: Malborka, Radzynia, Gdańska, Świecia, Człuchowa, Brandenburga, Bałgi, Ragnety i Kłaj-pedy, czyli Memla. Wojska królewkie zaś oblegały zamek Radzyń. Zamek gdański król zdobył. Miasto uwolniło się od oblężenia dzięki zawartemu z królem układowi, w któ-rym zastrzeżono, że po zdobyciu zamku Malborka należy (Gdańsk) natychmiast poddać królowi"30.

Zaiste, tak nie zachowuje się ktoś, kto zamierza tylko zawrzeć korzystny dla siebie pokój pod murami stolicy wroga, lecz ten, kto czuje się już faktycznym władcą podbitych przez siebie terytoriów. Jagiełło miał pełne prawo czuć się już faktycznym królem Prus, ponieważ, jak pisze Długosz:

„Kiedy zamek w Malborku został oblężony, szlachta i rycerze ziemi pruskiej, chełmińskiej i pomorskiej oraz wszyscy mieszczanie wszystkich niemal miast znajdujących się we wspomnianych ziemiach, a zwłaszcza znaczniej-szych, a mianowicie: Gdańska, Elbląga, Torunia, Chełmna,

s

Królewca, Świecia, Gniewu, Tczewa, Nowego, Brodnicy i Brandenburga, oraz czterej biskupi: warmiński Jan, chełmiński Arnold, pomezański Henryk i sambijski Jan przybyli osobiście do króla polskiego Władysława i poddali mu siebie i całe swoje (mienie), mianowicie zamki i miasta, złożywszy osobiście przysięgi na wierność i pełne hołdu posłuszeństwo. Szlachta jednak i mieszczanie tak wspo-

V

Page 64: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

mnianych ziem, jak miast, którzy w czasie bitwy dostali się do niewoli króla, przed złożeniem przysięgi na wierność uzyskali prośbami uwolnienie ich z niewoli, w przekonaniu, że im nie wolno składać hołdowniczej przysięgi, dopóki są uważani za jeńców. A król polski Władysław na prośby rycerzy i mieszczan zatwierdził dawne prawa i wolności i do starych dodał nowe. A wśród wszystkich obywateli pruskich wierność mieszczan elbąskich i ich oddanie wobec króla były szczególnie widoczne. Oni to, kiedy komtur elbląski Werner Tettingen uciekł z pola bitwy, wyrzuciwszy go z zamku elbląskiego, w którym się schronił, oddali królowi polskiemu Władysławowi wraz z miastem zamek elbląski nie ograbiony z żadnego mienia ani żywności. Król Władysław nadał go w dzierżawę wojewodzie krakow-skiemu Janowi z Tarnowa. Wspomniany wojewoda przyją-wszy go w posiadanie, kiedy znalazł tam wiele cennych rzeczy, odesłał z niego 100 złotych i srebrnych naczyń królowi polskiemu Władysławowi"31.

Jak ciężkie musiało być położenie załogi krzyżackiej, zamkniętej za murami zamku malborskiego, świadczy ponadto fakt, iż Henryk -von Plauen, wyraźnie wątpiąc w realną możliwość długiego utrzymania się, zaproponował Jagielle i Witoldowi, niedługo po rozpoczęciu oblężenia, oddanie Polsce i Litwie wszystkich ziem, miast i zamków pruskich oraz pomorskich, które zrzuciły krzyżackie jarzmo i poddały się królowi polskiemu. Jedynym warunkiem, jaki stawiał dowództwu polsko-litewskiemu w tych wstępnych rokowaniach pokojowych samozwańczy, tymczasowy na-miestnik zakonu krzyżackiego w Prusach, komtur ze Świecia, miało być natychmiastowe odstąpienie króla i wielkiego księcia od oblegania stolicy zakonu — Malbor-ka. Długosz opisuje te rozmowy następująco:

Page 65: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

„Po upływie całego miesiąca lipca, w czasie którego król polski zajęty był tylko obleganiem zamku Malborka, tenże król i jego wojsko, ciesząc się na każdym miejscu we wszelkich poczynaniach pełnym, niezmiennym i słusznym powodzeniem, obiecywał sobie z każdym dniem jeszcze pomyślniej sze osiągnięcia. A na początku sierpnia komtur Henryk von Plauen, przez posłów wysłanych w tym celu z prośbą, uzyskał zezwolenie na udanie się z zamku Malborka do króla polskiego Władysława na rozmowę. Henryk von Plauen w towarzystwie rodzonego brata, człowieka świeckiego, kilku Czechów i Ślązaków przybył osobiście na spotkanie króla i jego książąt, i panów, które odbyło się koło murów. Gdy mu kazano powiedzieć, z czym przychodzi i czego żąda, przemawia w następujący sposób: «Najpotężniejszy i Najjaśniejszy Królu! Przy-chodzimy — powiada — poskromieni, ponieważ w krwawej bitwie i najdotkliwszej klęsce pokonałeś i rozbiłeś niedawno naszą armię i wojska nasze i naszego Zakonu. Poskromieni również niepowodzeniem, na które —j ak wiadomo — skut-kiem naszych rozbojów pozwoliły moce niebieskie i pod-ziemne, kiedy mistrz pruski Ulryk i jego komturowie w szaleńczej decyzji odrzucili ofiarowany przez Ciebie na słusznych warunkach pokój i straszyli Cię wyniosłymi słowami i mieczami bez pochew. Przychodzimy w przeko-naniu, że jesteś łagodnym i pragnącym pokoju zwycięzcą, z gorącą prośbą, by od Twej łaskawości uzyskać nadzieję, pomoc i zmiłowanie. Ja zatem, bo jest to mój szczególniej-szy obowiązek, jako że zastępuję mistrza, Twój w żadnych warunkach niezwyciężony Majestat błagam i zaklinam [...]. Niech Twój Najjaśniejszy Majestat złagodziwszy swój chmurny gniew raczy [...] odwrócić od nas i naszego Zakonu bicz zemsty i nie dąży do zniszczenia na zawsze naszego Zakonu, skoro wystarczająco poskromiłeś naszą wyniosłość i pychę. Jesteśmy teraz i będziemy w przyszłości zadowoleni, jeżeli Twoja łaskawość dopuści nasze prośby

Page 66: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

do łaski wysłuchania. Złożymy oświadczenie, że my i nasz Zakon otrzymaliśmy od Twego Majestatu wieczyste dob-rodziejstwo, jeżeli Twój Najjaśniejszy Majestat po przyjęciu ziemi pomorskiej, chełmińskiej i michałowskiej oraz ich zamków i miast, które prawnie należą do Ciała Twego Królestwa Polskiego, s tanowiąjego własność, a z powodu których często wszczynano wojnę między Królestwem a Zakonem, pozostawi Zakonowi ziemie pruskie napadane przez barbarzyńców, co kosztowało wiele krwi i wasz polski naród, i inne narody katolickie, ażeby Zakon Krzyżacki stworzony do walki w obronie chrześcijan przed poganami, nie został całkowicie usunięty z ziem pruskich».

Kiedy to poselstwo i prośbę Henryka von Plauen przed-stawiono większemu gronu doradców, różne były opinie książąt i panów, ponieważ istniało przekonanie, że posel-stwo wysuwa więcej budzących nieufności propozycji niż aktów uległości. Wobec pomyślnego stanu rzeczy doradcy odmawiali dobrej rady, nie biorąc pod uwagę, że powodze-nie trwa krótko, że koleje losów są zmienne i że los po prostu nigdy nikomu nie pobłaża. Propozycja posłów podobała się doradcom mniej niż królowi. Doradcy bowiem byli przekonani, że zamek Malbork nie zniesie długiego oblężenia, a Zakon Krzyżacki, jeżeli mu się zostawi ziemię pruską, przy nadarzającej się sposobności, rzuci się kiedyś, by zdobyć ziemie, których się zrzeka. Polakami kierowała przekora i wrodzona ludzkiemu charakterowi chęć posia-dania więcej od tego, co im ofiarowano. Także król Władysław przekonany, że będzie go spotykało jedno za drugim powodzenie, ogarnięty nadzieją większych zysków, stracił nawet to, co mu zaproponowano. Bo wielkie powo-dzenie oślepia umysły ludzkie. Król Władysław dając się unieść nieopanowanej pysze zwycięzcy, pysze, której źródłem było tak wielkie powodzenie i zwycięstwo od-niesione pod Grunwaldem, wyraził zgodę na danie dum-niej szej odpowiedzi, niż przystało zwycięskiemu królowi.

5 — Koronowo 1410

Page 67: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Postanowiono zatem dać następującą odpowiedź Hen-rykowi von Plauen. Odpowiedź tę na rozkaz króla ogłasza marszałek Królestwa Polskiego Zbigniew z Brzezia: «Komturze Henryku, gdybyś był w dobrej wierze przybył z prośbą o pokój, nie wyznaczyłbyś naszemu królowi tego, co prawem boskim i ludzkim stanowiło zawsze własność jego i jego Królestwa i co — jak wiadomo — było nią zawsze i ty dałeś mu to tytułem zgodnego z prawem poddania się. Byłoby zapewne rzeczą właściwą, żebyś mu zaproponował poddanie się innych zamków, które od-mawiają uległości, a przede wszystkim zamku Malborka, ponieważ — jak wiesz — i te zamki, które się poddały, i te, które nie chcą się poddać, są nagrodą zwycięzcy. Król nie ma zatem za co ci dziękować. Ale jeżeli ustąpisz z zamku malborskiego, król ci podziękuje za jego od-stąpienie, a nadto po poddaniu się zamku malborskiego nie odmówi dania Zakonowi Krzyżackiemu odpowiedniego zaopatrzenia, podobnego do tego, jakie ma na ziemiach niemieckich)).

Na to komtur Henryk: «Czy to jest zatem ostateczna wola króla i czy nie mamy spodziewać się jakiejś większej życzliwości?)) Kiedy zaś marszałek Zbigniew powiedział, że decyzja, którą ogłasza, jest ostateczna i że jeśli chce pokoju, to winien przedstawić korzystniejsze warunki, komtur dodał: «Ufałem — powiada — że król dobrowolnie przyjmie bardzo słuszną propozycję zawartą w mej prośbie i że się zmiłuje nad dotkniętym klęską. Ale ja wierząc głęboko, że poselstwem, ukorzeniem się i obecną propozy-cją odpokutowałem wszelki gniew niebieski, który się wobec nas srożył z powodu zerwania przymierza, pod żadnym warunkiem nie opuszczę zamku malborskiego, ale ufny w pomoc wszechmogącego Boga i opiekę NMPanny będę usiłował w miarę sił go bronić i gdyby nawet przyszło znieść najgorsze, nie pozwolę, by nasz Zakon tak łatwo został zniszczony». Po zakończeniu

Page 68: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

spotkania król udał się do namiotu, a Henryk do zamku Malborka"32 .

Wszystko, co powyżej opisuje Długosz, zdaniem autora niniejszego opracowania, jak najdobitniej świadczy o tym, iż krzyżackie niedobitki, zamknięte za murami zamku malborskiego, wcale nie czuły się tak pewnie i nie były w stanie wytrzymać długiego oblężenia. Sprawa krzyżacka w Prusach na pewno nie stała aż tak dobrze, jakby tego chciał prof. S. M. Kuczyński, skoro już mniej więcej w tydzień po rozpoczęciu oblężenia komtur Henryk von Plauen zdecydował się na podjęcie bezpośrednich rozmów z królem Jagiełłą. Ktoś, kto czułby się bezpiecznie za murami swojej stolicy, z pewnością nie proponowałby przeciwnikowi oddania połowy terytorium swego państwa w zamian za natychmiastowy pokój i zachowanie pano-wania krzyżackiego przynajmniej w północno-wschodniej części Prus. Ktoś tak przebiegły i jednocześnie tak pyszny jak Henryk von Plauen na pewno nie poniżyłby się tak bardzo, ażeby osobiście i przy tak wielu świadkach uniżenie prosić króla polskiego o pokój i łaskę ocalenia resztek władztwa zakonnego nad Nogatem, Łyną, Pregołą i dolnym Niemnem. Nawet gdyby założyć, że samozwań-czy namiestnik zakonu krzyżackiego w Prusach chciał tylko przez udawane rokowania z królem Jagiełłą zyskać na czasie, ażeby doczekać się odsieczy z Inflant lub z Nowej Marchii, to raczej targowałby się zaciekle z Polakami i Litwinami o każdy zamek i miasto w Prusach i na Pomorzu, a nie od razu oddawał Polsce całe Pomorze Gdańskie. Tym bardziej iż na początku sierpnia 1410 roku Krzyżacy oblężeni w zamku malborskim nie mieli naj-mniejszego kontaktu ze światem zewnętrznym i żadną miarą nie mogli przewidzieć, czy jakakolwiek odsiecz dla

Page 69: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

nich w ogóle nadejdzie i — co najważniejsze — kiedy. Zdaniem piszącego te słowa, spotkanie von Plauena z Jagiełłą pod murami zamku malborskiego było raczej próbą wynegocjowania w miarę ówczesnych możliwości korzystnego dla Krzyżaków pokoju, który dawałby ryce-rzom niemieckim możliwość dalszej egzystencji w ra-mach okrojonej państwowości pruskiej. Henryk von Plauen oddawał Polakom i Litwinom to, co było teryto-rium spornym i przyczyną tej wojny (Pomorze, ziemie chełmińską i michałowską w przypadku Polski oraz Żmudź w przypadku Litwy), a w zamian za to uniżenie prosił króla Jagiełłę o pozostawienie zakonowi reszty ziem pruskich z Malborkiem. Było to niewątpliwie najbardziej dogodne dla pruskiej gałęzi Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jero-zolimie, w zaistniałej po klęsce grunwaldzkiej sytuacji, rozwiązanie. Krzyżacy bowiem oddawali Polsce i Litwie tylko ziemie sporne, których i tak nie zdołaliby utrzymać, zachowując jednocześnie władzę w pozostałej, północnej i wschodniej części Prus ze stołecznym Malborkiem oraz Elblągiem i Królewcem. Dawało to panom zakonnym jedyną , w ówczesnych warunkach, realną możliwość przetrwania w okrojonej , co prawda, bardzo znacznie części państwa zakonnego w Prusach, szybkiego zawarcia pokoju z Polską i Litwą, co dawałoby im czas niezbędny do odbudowy własnej państwowości , administracj i , a przede wszystkim sił zbrojnych, ażeby kiedyś — w dal-szej przyszłości i przy bardziej sprzy ja jące j zakonowi koniunkturze międzynarodowej — odzyskać siłą to, co dziś się zwycięskiemu nieprzyjacielowi z konieczności oddaje w zamian za łaskę ocalenia spod karzącego, królewskiego i wielkoksiążęcego miecza. Komtur von Plauen postępował przy tym bardzo przebiegle, ponieważ, już na samym wstępie rokowań z Polakami i Litwinami, głośno i publicznie uderzając w ton rzekomej pokory

Page 70: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

i skruchy przed zwycięskim królem Jagiełłą oraz jego otoczeniem oraz proponując przeciwnikom korzystne dla nich warunki pokoju, zyskiwał sobie uznanie zarówno w szeregach nieprzyjaciół, jak i wśród niezależnych obserwatorów z Europy Zachodniej , p rzebywających podówczas w polsko-litewskim obozie, jako ten spośród panów pruskich, który zrozumiawszy wszystkie błędy w dotychczasowej awanturniczej i zaborczej polityce państwa krzyżackiego wobec sąsiadów, korzy się, prze-prasza i uniżenie prosi króla polskiego i wielkiego księcia litewskiego oraz wszystkich ich lenników i sojusz-ników, którzy biorą udział w tej wojnie, o natychmias-towy pokój w zamian za poniechanie oblężenia Malborka i pozostawienie Krzyżakom pruskiej części ich nadbał-tyckiego państwa. Pozostaje pytanie, czy von Plauen, pode jmu jąc owe rokowania pokojowe z Jagiełłą i Witol-dem na początku sierpnia 1410 roku, istotnie chciał pokoju? Prof. S. M. Kuczyński twierdzi, że nie. Jego zdaniem: „Gdyby von Plauen okazał skłonność do od-stąpienia czegoś więcej poza Żmudzią i ziemią dobrzyń-ską, wolno sądzić, że doszłoby do porozumienia i pokój zostałby zawarty. Widocznie jednak komtur świecki liczył na pomoc z zachodu i miał pewność, że Malbork kilka tygodni jeszcze wytrzyma, gdyż nie tylko nie zgodził się na żądania polskie, ale nawet przerwał rokowania. Na bezwarunkową kapitulację, j ak ie j miano, według Długosza, wymagać od von Plauena, miał czas zawsze. Dlatego też nie sądzimy, aby strona polsko-litewska, której chodziło o zawarcie pokoju, po to godziła się na rozmowę z namiestnikiem, by stawiać go w sytuacji bez wyjścia. Propozycja oddania Malborka za ogólnie wspomnianą «wdzięczność królewską» i «opatrzenie» Zakonu na podobieństwo opatrzenia w Niemczech — nie mogła być dla von Plauena zachętą, bo niczego nie tracił, jeżel i tej propozycji nie przyjmował . Ze względu

Page 71: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

na opinię międzynarodową i papiestwo król nie mógł «nie opatrzyć» Zakonu na wypadek całkowitego zwy-cięstwa"33 .

Jagiełło nie skorzystał z „pokojowej" oferty tymczasowego namiestnika zakonu i nie odstąpił od oblężenia, ale również nie uczynił praktycznie nic, ażeby szybko zdobyć krzyżacką stolicę. W efekcie tego braku zdecydowania królewskiego, oblężenie Malborka, zamiast zakończyć się szybkim i spekta-kularnym zwycięstwem, zaczęło się przeciągać w nieskończo-ność. Oblężenie Malborka nie było oblężeniem sensu stricto. Przypominało ono raczej blokadę, i to niezbyt szczelną, obliczona bardziej na dobrowolne poddanie się nieprzyjaciela, aniżeli wzięcie fortecy szturmem lub głodem. Henryk von Plauen zachował mimo teoretycznej polsko-litewskiej bloka-dy możliwość kontaktowania się ze światem, a nawet organizowania pomocy dla oblężonego Malborka34. Tymcza-sem w sierpniu od strony Królewca i Kłajpedy nadeszły słabe siły Krzyżaków inflanckich dowodzone przez marszałka Berna von Hevelmanna, liczące według Długosza zaledwie około 500 ludzi. Ksiądz kanonik krakowski opisuje i komen-tuje te wydarzenia w sposób następujący:

33 S. M. K u c z y ń s ki, Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 450. 34 Por. Polska Jana Długosza, op. cit., s. 255. Na ten temat patrz

również znacznie szerzej: S . M . K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 468-469. Prof. Kuczyński nie szczędzi przy tym bardzo krytycznych uwag pod adresem dowództwa polsko-litewskiego, które nie dopilnowało, ażeby oblężony zamek w Malborku został całkowicie odcięty od wszelkich kontaktów ze światem zewnętrznym. Między innymi to właśnie niepojęte zaniedbanie spowodowało, iż von Plauen, który początkowo skłaniał się do pokoju z Jagiełłą, wobec nieudolności i braku zdecydowania przeciwnika, a także pod wpływem krzepiących wieści z Inflant, Nowej Marchii i Rzeszy, przestał myśleć o jakiejkolwiek ugodzie z koalicjąjagiel lońską. Wina za taki stan rzeczy spada — zdaniem prof. Kuczyńskiego — przede wszystkim na samego króla Władysława Jagiełłę j ako naczelnego wodza wojsk antykrzyżackiej koalicji.

Page 72: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

„Mistrz inflancki Herman z Windkinszeng35 chcąc potajem-nie przyjść z pomocą zamkowi Malborkowi, o którym wiedział, że znajduje się w nader trudnej sytuacji, przybywa do ziem pruskich z 500 zbrojnymi i pragnąc się ukryć, rozbił obóz daleko, w pobliżu miasta Królewca. Król Władysław, dowiedziawszy się od zwiadowców o jego wkroczeniu, wysyła wielkiego księcia litewskiego Aleksandra z 12 chorągwiami rycerzy polskich, by podjął z nim walkę. Ten spotkawszy go w okolicy rzeki Pasłęki, za Pasłękiem, zamierzał go zaatako-wać następnego dnia. Ale mistrz inflancki Herman (uznawszy) zgodnie z uprzednio powziętym zamiarem, że sprawę Zakonu należy załatwić raczej podstępnymi zabiegami niż orężem, domaga się rozmowy z księciem Aleksandrem. Uzyskawszy ją przybywa osobiście do jego obozu i rozmawia z nim I><itajemnie, bez żadnych świadków. Próbuje układów i wspa-niałymi obietnicami i propozycjami wyrzeczenia się i nieubie-gania się nigdy o ziemie żmudzką i sudawską, z powodu których doszło do walki, wabi go życzliwością Zakonu. A z uwagi na to, że Aleksander pragnie bardziej zjednoczenia ojczystej Litwy niż Polski, ze względu na księcia Aleksandra odesławszy swoje inflanckie wojsko do zamków Bałgi i Bran-denburga, po uzyskaniu jego poparcia, z 50 tylko konnymi prowadzony przez księcia Aleksandra, podążył do obozu królewskiego do Malborka, by potajemnie wypełnić to, co przyrzekł księciu Aleksandrowi. Kiedy tam przybył, dzięki usilnym zabiegom tegoż wielkiego księcia Aleksandra, prze-kupionego tajemnymi obietnicami, uzyskał zezwolenie na wejście do zamku Malborka, by rzekomo zgodnie z życzeniem króla nakłaniać do jego poddania się i do przymierza.

35 Jest to ewidentna pomyłka Jana Długosza, gdyż ówczesny mistrz krajowy zakonu krzyżackiego w Inflantach nazywał się nie Herman von Windkinszeng, lecz Konrad von Vietinghoff (1404—1413) i z powodu choroby nie mógł osobiście dowodzić oddziałami inflanckimi, idącymi na odsiecz Prusom i Malborkowi. Dlatego też dowództwo nad nimi objął w j e g o zastępstwie marszałek krajowy Inflant Bern von Hevelmann.

Page 73: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Zabawiwszy tam kilka dni na naradach z Henrykiem von Plauen nad odzyskaniem zamków, utraconych miast i ziem oraz nad tajnym układem zawartym z księciem litewskim Aleksandrem, odjeżdża. Od tego zaś momentu wspomniany komtur Henryk von Plauen, pokrzepiony na duchu, nabraw-szy wielkiej odwagi, którą go natchnął wspomniany mistrz inflancki Herman, zaczął być uparty, bezczelny i zuchwały i już więcej nie wspominał o pokoju. Natomiast gdy chodzi 0 układy pokojowe zawarte z nim w imieniu króla, to żadną miarą nie można go było nakłonić do przestrzegania tych warunków, o których przyjęcie pokornie prosił i które król był gotowy przyjąć, doszedłszy za późno do przekonania, jakiego dobra byłby się wyrzekł. Zdał sobie sprawę, że życzliwość księcia Aleksandra wcale nie uległa zmianie i że jest on kompletnie przeciwny dalszemu obleganiu zamku i nie sądzi, by ofiarowane Królestwu Polskiemu ziemie przyniosły korzyść Litwie. Spotkała nadto króla i Królestwo Polskie nowa porażka. Kiedy wspomniany mistrz inflancki Herman opuszczał zamek Malbork, za wiedzą króla, który na to łatwo przystał, wyszedł również pleban Gdańska, Krzyżak z Za-konu, starzec w podeszłym wieku, rzekomo, by uniknąć przykrości oblężenia. A jego odejście, (które było) nader niebezpieczne, miało przynieść sprawom króla wiele szkody. Przez tego bowiem plebana, ponieważ innej drogi nie uważano za pewną, Henryk von Plauen przesłał 30 tysięcy florenów do rozdzielenia między komturów Gdańska, Czlu-

a chowa i Świecia. Ci wreszcie, zgodnie z jego poleceniem 1 pouczeniem, sprowadzili za to złoto niemały oddział najemnych żołnierzy z Czech, Węgier, Śląska i Niemiec. Stąd każdy rozsądnie myślący może powziąć wniosek, jak niebez-pieczną jest rzeczą pozwalać na wchodzenie do miast i wychodzenie z nich w czasie oblężenia"36.

36 Polska Jana Długosza, op. cit., s. 254-255. Na ten temat patrz także znacznie szerzej: S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 468-473 oraz 472-480.

Page 74: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Wszystko, co zostało powyżej opisane przez Długosza, zakrawa wręcz na jakąś ponurą farsę. Najpierw prowadzone od końca lipca dużym nakładem sił i środków oblężenie zamku malborskiego toczyło się wyjątkowo tępo i niemrawo, co doprawdy musi zastanawiać, gdy weźmiemy pod uwagę kunszt oblężniczy wojska polskiego z jesieni roku 1409 podczas odbijania z rąk nieprzyjaciela Bydgoszczy lub wzięcie szturmem Dąbrówna na krótko przed bitwą pod Grunwaldem. Jagiełło z Witoldem zachowywali się pod murami Malborka dziwnie. Chwilami odnosi się wrażenie, jak gdyby król polski i wielki książę litewski celowo opóźniali marsz na Malbork, a następnie równie celowo robili wszystko, co tylko możliwe, ażeby zamku malbors-kiego nie zdobyć. Piszący te słowa zdaje sobie w pełni sprawę z paradoksalności tego twierdzenia, ale trudno się oprzeć wrażeniu, że cała kampania letnia roku 1410 dzieli się bardzo wyraźnie na dwie fazy: tę sprzed bitwy pod Grunwaldem — szybką, genialnie zaplanowaną, błyskotliwie rozegraną i zwycięską oraz tę po Grunwaldzie — dziwnie ślamazarną i niekonsekwentną, jak gdyby Jagielle oraz Witoldowi zależało na tym, ażeby niedobitkom krzyżackim dać wystarczająco dużo czasu na pozbieranie sił po klęsce. Zauważmy, jak dziwnie ślamazarnie prowadzone było ob-lężenie zamku malborskiego (zupełnie jak gdyby Jagiełło z Witoldem wcale nie chcieli go zdobyć i jakby obydwaj po cichu umożliwiali von Plauenowi kontakty ze światem i doczekanie pomocy z zewnątrz). Zauważmy też, jak bardzo Jagiełło i Witold byli, podczas oblężenia Malborka, otwarci na wszelkie rozmowy z wysokimi przedstawicielami zakonu krzyżackiego (zarówno z von Plauenem, jak i z von Hevelmannem). Kiedy w końcu przybyła do północno-wschodnich Prus śmiesznie słaba odsiecz Krzyżaków inflan-ckich (licząca — według relacji Długosza — zaledwie 500 zbrojnych), wysłany przeciwko nim Witold z silnymi od-działami litewsko-polskimi, zamiast pobić nieprzyjaciela,

Page 75: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

wdał się z nim w niezrozumiałe negocjacje i wskutek tego przepuścił kilkuosobową delegację Inflantczyków do Mal-borka, co uczynił bez wątpienia za wiedzą i zgodą Jagiełły. Posunięcie to, choć rzekomo miało na celu przekonanie załogi Malborka, aby się poddała, wywarło skutek odwrotny, ponieważ Henryk von Plauen i jego otoczenie, którzy wcześniej byli gotowi paktować z królem na temat oddania Polsce i Litwie dużych połaci ziem zakonnych w zamian za odstąpienie od Malborka, teraz usztywnili swoją postawę, decydując bronić się do końca. Oblężenie Malborka miało tylko ten skutek, że oddziały litewskie i tatarskie niemiłosier-nie złupiły przez ten czas terytoria Żuław, Pomorza i połu-dniowych Prus. Ucierpiała na tymjedynie miejscowa ludność cywilna, której niejednokrotnie musiały bronić oddziały polskie, wysłane w tym celu przez króla Jagiełłę na karne ekspedycje przeciwko tatarskim sojusznikom, swobodnie grasującym po wsiach i miastach państwa zakonnego37. Tak samo niezrozumiałe jest wypuszczenie z zamku malbors-kiego, razem z inflancką delegacją pod przewodnictwem samego Berna von Hevelmanna, pewnego starego księdza z Gdańska, a w rzeczywistości tajnego krzyżackiego emisa-riusza, który legalnie opuścił oblężoną przez Polaków i Litwinów twierdzę, wyposażony przez von Plauena w sporą sumę pieniędzy, z zadaniem zorganizowania za nie zbrojnej pomocy dla krzyżackich Prus za granicą, w Europie Zachod-niej, oraz podsycenia gasnącego oporu w zamkach krzyżac-kich na Pomorzu (tj. w Gdańsku, Świeciu i Człuchowie), których załogi wciąż jeszcze nie poddały się wojskom królewskim i wielkoksiążęcym. Król Jagiełło, który uchodził wśród współczesnych sobie za człowieka o wyjątkowej przebiegłości, z zadziwiającą, wręcz dziecinną niefrasob-liwością łaskawie zezwolił na wypuszczenie owego starego plebana z oblężonego Malborka i nawet nie polecił swoim

37 S. M. K u c z y ń s k i, Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 443-444 oraz 470-472.

Page 76: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

żołnierzom, ażeby przed odjazdem z polsko-litew-skiego obozu dokładnie zrewidowali jego bagaże, co na-kazywała elementarna ostrożność. Niepojęte! W tym samym czasie, tenże sam król Jagiełło hojną ręką rozdaje pod murami oblężonego, ale jeszcze nie zdobytego zamku malborskiego zdobyte ziemie, miasta i zamki pomorskie i pruskie swoim polskim i litewskim dostojnikom i rycerzom oraz przyjmuje hołdy miejscowego społeczeństwa,jak gdyby już wygrał wojnę i był już faktycznym, przez wszystkich uznanym i jedynym władcą Pomorza i Prus. Jestże w tym jakikolwiek sens?! Wygląda wręcz na to, że Jagiełło z Witol-dem do tego stopnia upoili się grunwaldzkim zwycięstwem, iż zatracili po nim trzeźwą ocenę sytuacji. Miał zatem nieco racji Długosz, gdy pisał na ten temat następująco:

„Panowało zaś przekonanie, że pełna uległości i pokory propozycja komtura Henryka przyniosła stronie krzyżackiej wielkie korzyści. Usunęła lub zmniejszyła wszelkie pozo-stałości gniewu nieba na Krzyżaków za zerwanie przymie-rza. A sprawie królewskiej zaszkodziła pycha. Wspomniana odpowiedź była nauką, że jest rzeczą nierozważną dla każdego dać się ponieść pysze, jak długo niepewny jest los zwycięzcy i zwyciężonego i zanim nie zakończy się wojna. Od owego dnia Zakon zaczął osiągać pomyślniejsze wyniki, podczas gdy powodzenie króla i jego wojsk wyraźnie się zachwiało. [...] Lecz nie tylko wtedy, ale i potem spotykały króla w bardzo wielu poczynaniach niepowodzenia w po-równaniu i zestawieniu z początkowym okresem, kiedy to uśmiechnęło się do niego wielkie szczęście"38.

Wbrew temu, co piszą niektórzy dwudziestowieczni badacze wielkiej wojny z Krzyżakami (między innymi profesorowie S. M. Kuczyński i F. Koneczny39, sytuacja

38 Polska Jana Długosza, op. cit., s. 254. 39 Por. F. K o n e c z n y , Dzieje Polski za Jagiellonów, op. cit., s. 80-82.

Page 77: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

połączonych wojsk koalicji jagiellońskiej, które oblegały zamek malborski od połowy lipca do połowy września 1410 roku, nie była wcale zła, a oblężenie Malborka można było prowadzić o wiele dłużej, aż do jego nieuniknionej kapitulacji. Oto jak to opisuje i ocenia Długosz:

„Miano zaś wielką, niemal nieprawdopodobną obfitość wszelkiej żywności, jakiej nie mógł nikt mieć nawet we własnym domu. Nie odczuwano żadnego absolutnie braku. Konie niemal z całego wojska sprowadzone na wyspę Żuławy pasły się jak dzikie zwierzęta w zbożu, we wsiach, które opuścili mieszkańcy. Pilnujący ich żołnierze wchodzili do domów zbiegłych wieśniaków, a ponieważ mieli wszyst-ko gotowe i to w dużej ilości, gdy chodzi o wszelką żywność, nie tylko leczyli i wzmacniali siły fizyczne, ale nadto wywożąc zboże na rynki sąsiednich miast, przywozili jeszcze do domów wiele pieniędzy, zakupiwszy dla siebie najpierw odzież. W wielu wsiach Prus i Pomorza znaj-dowano również wiele zboża ukrytego w podziemnych schowkach, z powodu częstych wojen starannie przez wieśniaków przygotowanych i wyposażonych. Nie inaczej powodziło się wojsku polskiemu przy obleganiu zamku malborskiego jak na własnej ziemi i we własnych domach, ponieważ miało ogromną obfitość wszelkiej żywności i innych rzeczy, a w całej ziemi pruskiej panował pokój"40.

Tak minęły lipiec i sierpień. Tymczasem z Węgier, Czech i Rzeszy Niemieckiej zaczęły dobiegać coraz bardziej niepokojące sygnały o tym iż król węgierski Zygmunt Luksemburczyk, który nie tak dawno został cesarzem niemieckim, powziął myśl o uderzeniu na Polskę od południa dla ratowania państwa zakonnego w Prusach41. Wobec takich

40 Polska Jana Długosza, op. cit., s. 254. 41 Na ten temat patrz znacznie szerzej: S. M. K u c z y ń s k i , Wielka

wojna z Zakonem..., op. cit., s. 459-467. Aczkolwiek, zdaniem profesora

Page 78: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

informacji i wobec konieczności przeciągnięcia oblężenia Malborka do późnej jesieni Jagiełło 19 września podjął decyzję o zwinięciu oblężenia stolicy zakonu i odwrocie z Prus. Trudno dziś ustalić, co było głównym powodem tej decyzji de facto przekreślającej grunwaldzkie zwycięstwo. Długosz tak opisuje okoliczności tego posunięcia:

„Zbliżała się uroczystość narodzin pani naszej NMPanny, przypadająca w poniedziałek, i wielki książę Aleksander wysuwał różne podstępne powody, dla których mógł wrócić ze swoim wojskiem litewskim na Litwę, poniechawszy oblężenia zamku malborskiego. Twierdził, że jego wojsko z delikatnego jedzenia, do którego nie było przyzwyczajone, cierpi na biegunkę i że jeżeli natychmiast nie odejdzie, popadnie w cięższąjeszcze chorobę. Choć to było prawdą, to jednak przy dobrej woli, można było łatwymi zabiegami położyć kres tej chorobie. Król polski Władysław usiłował różnymi zabiegami i obietnicami odciągnąć go od tego planu, w końcujednak widząc, że jego sympatia uległa zmianie i że jest nieszczery, zgodził się na jego odejście z całym wojskiem. Aleksander po uzyskaniu zezwolenia króla we

Kuczyńskiego, realna groźba jakiegoś wielkiego najazdu na południowe ziemie Królestwa Polskiego od strony Węgier, Czech i Śląska lub Rzeszy Niemieckiej była —• wobec ówczesnej, bardzo skomplikowanej sytuacji w Europie Zachodniej i Środkowej (zagrożenie tureckie dla Węgier i wojna stuletnia na Zachodzie) oraz pogłębiającego się rozłamu w łonie Kościoła katolickiego (tzw. wielkiej schizmy zachodniej lub schizmy papieskiej), była mało prawdopodobna (do ewentualnej krucjaty przeciwko Polsce i Litwie mógłby bowiem wezwać rycerstwo zachodnioeuropej-skie tylko papież, a papieży w tym czasie było aż trzech i wszyscy oni byli ze sobą skłóceni tak bardzo, że każdy z nich natychmiast sabotował wszelkie apele i postanowienia któregokolwiek z kolegów na tronie Piotrowym). Na temat tzw. wielkiej schizmy zachodniej lub schizmy papieskiej, jaka rozdzierała Kościół łaciński na przełomie wieków XIV i XV, oraz j e j dalekosiężnych skutków politycznych dla całej ówczesnej Europy — patrz szerzej: T. M a n t e u f f e l , Historia Średniowiecza, Warszawa 1990, s. 279 oraz 313-318.

Page 79: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

czwartek w oktawie narodzin NMPanny zwinął obóz i od-stąpił od oblegania Malborka. Nie odważył się jednak iść bez eskorty wojsk królewskich, żeby go nie zaatakowało wojsko inflanckie i inni Krzyżacy lub ich wojska najemne. Dlatego król polski Władysław przydziela mu 6 chorągwi swoich polskich wojsk, które przeprowadziwszy go do granic Litwy, wróciły cało na postoje w miejscu oblężenia.

Niedługo potem odeszli również ze swoimi wojskami książęta mazowieccy: Siemowit, Janusz i Siemowit Młod-szy. Król jednak z pozostałymi wojskami swego królestwa, które — j a k wiadomo — zmniejszały się wskutek odejścia książąt Litwy i Mazowsza, kontynuował oblężenie. Ponie-waż Krzyżacy, pragnący przeszkodzić obleganiu zamku Malborka i jego zdobyciu, które musiałoby nastąpić lada dzień, gdyby trwano nadal przy oblężeniu, zrobili nadzieję księciu Aleksandrowi Witoldowi na przywrócenie Żmudzi, 0 którą z wielką chciwością zabiegał i nie wzdragał się przed doprowadzeniem tego do skutku, Witold, dawszy się wciągnąć tą przynętą, zmienia całkowicie plany i po-stanowienia poniechać oblężenia i wojny i wrócić w domo-we pielesze. Zaczął się też obawiać o swój los, żeby go w razie zdobycia przez króla na drodze pokojowej całych Prus, nie usunięto z księstwa litewskiego.

Tymczasem broniący zamku Malborka najemni rycerze czescy widząc, że obleganie przedłuża się, ogarnięci trwogą zaczęli za pośrednictwem rycerza królewskiego Jaśka Sokoła, Czecha, zdecydowane rozmowy z królem polskim Władysławem na temat wydania mu zamku Malborka. I już między królem a zdrajcami doszło do umowy, że tej nocy, kiedy na nich przypadnie pełnienie straży, otworzą bramy 1 wpuszczą wojsko królewskie do zamku, a jako nagrodę za zdradę otrzymują po przeprowadzeniu planu 40 tysięcy florenów i będą mieli zapewnioną całkowitą bezkarność. Gdy jednak przedstawiono tę sprawę do oceny tajnej rady, doradcy króla uznali za rzecz niegodziwą i haniebną

Page 80: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

przejmowanie zamków wrogów bezprawnie, podstępnie, dzięki zdradzie i za pieniądze, skoro mają broń, którą mogą je zdobywać bez narażania na hańbę siebie i kogokolwiek innego. Ustały zatem rozmowy, których tematem były targi związane ze zdobyciem zamku Malborka, targi, które — jak czytamy — uprawiali nawet prawi rycerze.

Wskutek fałszywej plotki rozeszła się w całym obozie królewskim wiadomość, że król węgierski Zygmunt z potęż-nymi wojskami wkroczył na ziemie Królestwa Polskiego niszcząc wszystko grabieżami i pożarami. Od tej chwili wojsko polskie zaczęło tracić odwagę i myśleć o powrocie. Nie brak było wielu panów, którzy ustawicznie i natarczywie doradzali powrót. Wstrząśnięci głęboko tą nową wieścią rycerze i mieszczanie pruscy z wielką gorliwością i miłością, którą pałali do króla polskiego Władysława, udają się osobiście do króla i spotykają się z nim. Nakłaniają Jego Najjaśniejszy Majestat, by pod żadnym warunkiem nie zaprzestał oblężenia zamku Malborka, ponieważ przez kontynuowanie tego oblężenia i zdobycie zaniku, czego należy się spodziewać lada dzień, uzyska dopiero owoce swego zwycięstwa. A jeżeli poniecha jego oblężenia, straci je, ponieważ wszystkie zamki i miasta, które uznały jego władzę, wrócą do rąk Krzyżaków i Zakonu. Kiedy zaś król stwierdził, że brak mu pieniędzy, z powodu czego ma bardzo wiele kłopotów z zaciężnymi rycerzami i że dla zdobycia pieniędzy pragnie wrócić do Polski, otrzymał — j a k wiadomo — od rycerzy miast pruskich zbawienną radę, ażeby na wszystkie miasta pruskie nałożył daninę, a będzie miał wystarczającą ilość pieniędzy nie tylko na opłacanie wojsk najemnych, ale i na dalsze prowadzenie wojny i kontynuowanie oblężenia. Król jednak wolał wstrzymać się od nakładania daniny, żeby na początku swego panowania nie zrazić przypadkiem miast pruskich, których wierność i oddanie były jeszcze chwiejne, by nie łamać ich praw i by nie spowodować ich oderwania się. Ale podsunięto mu również inną, równie słuszną radę,

Page 81: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

żeby zamki i miasta w ziemi pruskiej, chełmińskiej i pomors-kiej, które poddano Jego Najjaśniejszemu Majestatowi, zapisał rycerzom najemnym za dług, z powodu którego dano im je w zastaw, pod warunkiem jednak, że rycerze najemni oświadczą, iż dobrowolnie przyjmują tę propozycję i że on sam będzie nadal trwał mimo to przy obleganiu miasta Malborka. Ale nawet tej tak bardzo korzystnej rady król nie uznał za wartą przyjęcia w obawie, by rycerze najemni nie stali się ciężarem dla mieszczan i wieśniaków pruskich, by nie grabili ich mają tków albo żeby przekupieni nie zaczęli spiskować z wrogami w sprawie wydania miast i zamków.

Skoro zatem król polski Władysław zabiegał o nieobciąża-nie obcych, musiał potem on sam i jego ludzie ponieść większe wydatki. Ze wszystkich zaś doradców królewskich nikt bardziej uporczywie i żarliwie oraz bardziej stanowczo niż podkanclerzy Królestwa Polskiego Mikołaj rozmaitymi sposobami nie nakłania! i nie dowodził, że należy kontynuo-wać obleganie zamku Malborka dotąd, aż się go zdobędzie albo doprowadzi do poddania się, wykazując, że w razie przerwania oblężenia natychmiast czeka króla i Królestwo wiele ciężkich i bolesnych nieszczęść i napadów. I nie poprzestając na zwykłej radzie i namawianiu, mieszał łzy i westchnienia z namowami. Ze wszystkich zaś panów nikt goręcej i gorliwiej nie doradzał przerwania oblężenia niż kasztelan wojnicki Andrzej z Tęczyna. Przeciągnął też większość rycerzy i szlachty na swoją stronę zaślepiony miłością do córki podskarbiego Królestwa Polskiego Dymitra, Anny z Kraśnika, w której był niezwykle zakochany.

Król polski Władysław pod wpływem częstych, natar-czywych i bardzo dla niego nieprzyjemnych napomnień swoich najemnych rycerzy, ulegając nadto namowom i nacis-kowi niektórych swoich panów, zamierza odstąpić od ob-lężenia, mimo że nie zdobył zamku Malborka. I chociaż nakazał zachować ten tajny plan w ścisłej tajemnicy, to jednak wieść o nim rozeszła się natychmiast wśród wojska

Page 82: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

i napełniła oblężonych wielką radością. W najbliższy zatem piątek przed dniem św. Mateusza, 19 września, nie odciąg-nięty zupełnie korzystną i zbawienia radą rycerzy i mieszczan pruskich, poniechawszy oblężenia, podpala obóz i odchodzi w połowie drogi do sławy, wracając do ojczyzny z opinią raczej pokonanego niż zwycięzcy. Wróżył mu to nieszczęś-liwy wypadek, który mu się przydarzył w momencie jego odwrotu. Kiedy bowiem przyprowadzono królowi jego cisawego konia, na którym siedział w czasie wielkiej bitwy, ten rżał głośno bijąc kopytami. Gdy król wkładał już nogę w strzemię, [koń — przyp. red.] nagle padł martwy. Jego nieszczęsny koniec wróżył, że odstąpienie króla od oblężenia zamku Malborka zapowiada koniec radosnego powodzenia, którym się król do tej pory cieszył.

Było, zaiste, rzeczą pewną, a nawet bardzo pewną, że zamek Malbork w ciągu zaledwie jednego miesiąca dostanie się w ręce króla, ponieważ oblężeni wskutek braku żywno-ści, którą przygotowali w tym celu przez wiele lat, musieli

jeść gotowaną pszenicę. Zatruci tym pożywieniem ludzie dostawali biegunki. Wywołało to groźną epidemię, od której umierało codziennie bardzo wielu ludzi. Nie mogąc zatem wytrzymać tak zgubnej zarazy, jeden po drugim udają się do komtura Henryka von Plauena i po przed-stawieniu swojej udręki oświadczają, że nie będą dalej znosić trudów oblężenia, ale opuszczą zamek z powodu grożącego im niebezpieczeństwa śmierci, która ich powoli wyniszcza. Przerażony tym oświadczeniem komtur Henryk rozdziela między oblężonych kilka tysięcy florenów najusil-niej ich błagając, by wytrzymali oblężenie tylko przez 15 dni, i twierdząc, że mu doniesiono jako rzecz pewną, iż król polski lada dzień ustąpi od oblężenia. Ułagodzeni zarówno prośbą, jak i zapłatą, godzą się wytrzymać oblężenie przez 15 dni pod tym jednak warunkiem, by po ich upływie pozostała w ich rękach możność poddania zamku królowi polskiemu.

6 — Koronowo 1410

Page 83: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

A król polski Władysław ulegając gorliwym odradzaniom swoich najwierniejszych przyjaciół, którzy z tym odradza-niem mieszali westchnienia i łzy, odszedł przed upływem owych 15 dni i przez tak łatwe i wobec tego godne ubolewania odejście rzucił cień na swój wieczny tytuł do sławy zwycięzcy. Wtedy to po raz pierwszy stało sięjasne, że król nie umie po pokonaniu wrogów korzystać ze zwycięstwa i z sytuacji. To bowiem wycofanie się sprowadziło wiele strasznych i szkodliwych wojen. Za głównego sprawcę tego odejścia uchodził kasztelan wojnicki Andrzej z Tęczyna. Ponieważ cieszył się on niemałym poważaniem wśród rycerzy i ludu, podsunąwszy podstępnie, jakoby wojska węgierskie paliły i pustoszyły ziemię krakowską i sandomiers-ką, łatwo zachęcił do odejścia wielu spośród rycerzy pragnących zobaczyć z powrotem żony, domy i dzieci. Również inni doradcy polscy, a szczególnie ci, których — j a k mówiono — nakłonił do tego pieniędzmi i obietnicami książę Aleksander Witold, usilnie zabiegali, by król jak najszybciej poniechał oblegania zamku Malborka. I tak, jak to nieraz bywa, dobro publiczne poniosło szkodę z powodu interesów prywatnych, ponieważ król polski Władysław z powodu swej słabości w działaniu i myśleniu, we wszystkim, zarówno w sprawach wojennych, jak pokojowych, nie kierował się swoim zdaniem, ale zdaniem innych"42.

Armia koalicji jagiellońskiej odchodziła spod murów zamku malborskiego teoretycznie zwycięska, lecz praktycznie poko-nana, ponieważ nie udało j ej się zrealizować podstawowego celu kampanii letniej roku 1410, jakim — wbrew mniemaniom

42 Polska Jana Długosza, op. cit., s. 256-258. Na temat okoliczności odejścia wojsk polsko-litewskich spod Malborka patrz również znacznie obszerniej S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 481—484 oraz F. K o n e c z n y , Dzieje Polski za Jagiellonów, op. cit., s. 81-82. Ten temat zostanie również omówiony szerzej w następnym rozdziale tej książki.

Page 84: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

niektórych współczesnych historyków, opierających swe przy-puszczenia na nie wiadomo jakich przesłankach — nie było bynajmniej stoczenie jednej, nawet rozstrzygającej bitwy, a następnie zawarcie pokoju z zakonem za cenę zwrotu Polsce li tylko ziemi dobrzyńskiej, a Litwie jedynie Żmudzi, lecz zdobycie krzyżackiej stolicy i usunięcie zakonnych rycerzy-rozbójników siłą z Pomorza i Prus raz na zawsze. Inaczej nie miałoby najmniejszego sensu rozdawanie świeżo zdobytych ziem i zamków krzyżackich pomiędzy panów i rycerzy polskich i litewskich oraz przyjmowanie hołdów wiemopoddańczych miejscowej ludności i nadawanie licznych przywilejów biskupstwom i miastom pomorskim i pruskim, co czynił król Jagiełło w obozie pod murami oblężonego Malborka. Plan wojny z Krzyżakami z lutego 1410 roku, powzięty przez króla Władysława w czasie zjazdu z wielkim księciem Witoldem w Brześciu nad Bugiem, był błyskotliwy i genialny w swej realizacji aż do Grunwaldu włącznie. Po Grunwaldzie zabrakło mu, niestety, równie błyskotliwego i genialnego wykończenia w postaci wzięcia Malborka. Warto w tym miejscu przytoczyć niezwykle celną opinię prof. Kuczyńskiego na ten temat:

„W ogóle daje się zauważyć, że od chwili oblężenia Malborka powoli obydwie strony walczące zmieniają rolę. Przed Grunwaldem Krzyżacy byli stroną wyczekującą i dostosowującą się do posunięć przeciwnika, wyzbytą inicjatywy, a armia polsko-litewska stroną pełną wiary w zwycięstwo, zdążającą ku jasno określonemu celowi, nie zrażającą się przeszkodami, ani nawet wypowiedzeniem wojny przez Zygmunta Luksemburczyka.

Po Grunwaldzie, a zwłaszcza już pod Malborkiem, dowództwo polsko-litewskie straciło inicjatywę.

Jego wahania, decyzje i całe postępowanie sprawiają wrażenie niepewności, wyczekiwania i chęci raczej dostoso-wania się do wypadków niż do podjęcia nowej próby

Page 85: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

postawienia wszystkiego na [jedną — przyp. red.] kartę. Wytknięta przez Długosza nadmierna przezorność zaczyna być czynnikiem rozstrzygającym. Ta przezorność sprawia, że królowi odradzono rzucenie części jazdy pod Malbork jeszcze 16 lipca i że armia polsko-litewska szła po bitwie na Malbork nie drogą bliższą przez Frygnowo-Ostródę, ale znacznie dalszą, gdyż przez Mielno-Olsztynek. Czy było to przesadnie ostrożne trzymanie się planu obejścia źródeł Drwęcy, przyję-tego przed bitwą, czy celowe zboczenie na ziemie biskupa warmińskiego dla zachęcenia go do szybszego złożenia królowi hołdu, odgadnąć trudno. W każdym razie przedłużało to drogę do Malborka o 23 km, czyli o jeden dzień marszu43. Podobnie niezrozumiałe posunięcia dają się stwierdzić pod Malborkiem. Sprzeczne poglądy na sytuację i brak wy-tkniętego, jasnego planu wprowadziły rozłam w otoczeniu królewskim, które już nie podporządkowywało się tak karnie królowi, jak czyniło to w obliczu grozy krzyżackiej przed Grunwaldem. Możno władcy polscy i litewscy przestawszy bać się Krzyżaków myśleli raczej o swych prywatnych i partykularnych interesach niż o całości zagadnienia. Przeciw-nie zachowywali się Krzyżacy. Teraz oni poczęli działać według jasnego, zdecydowanego planu: obrony, a potem odzyskania utraconych ziem i teraz oni nie czekali na posunięcia królewskie, lecz brali inicjatywę w swoje ręce"44.

Trudno się z powyższymi wywodami prof. Kuczyńskiego nie zgodzić. 19 września 1410 roku, gdy rycerstwo polskie z królem Władysławem Jagiełłą na czele odchodziło spod niezdobytych przez siebie murów zamku malborskiego, nad

43 Według ustaleń i obliczeń prof. Kuczyńskiego, oddziały koalicji jagiel lońskiej musiały czy to z Ostródy, czy też z Morąga iść na Malbork przez miejscowość Małdyty. Tak się składa, że droga z Frygowa przez Ostródę do Małdyt liczy sobie tylko 54 km, natomiast z Mielna przez Olsztynek i Morąg — aż 77 km.

44 S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 469-470.

Page 86: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

którym wciąż tryumfalnie powiewała biała chorągiew z czar-nym krzyżem Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, jakby na urągowisko Polakom i ich królowi oraz Litwinom i ich wielkiemu księciu, stało się jasne, że Jagiełło z Witoldem definitywnie, przez swoją opieszałość, przegrali wielką wojnę z zakonem krzyżac-kim. Ponad dwa miesiące oblężenia zamku w Malborku przez połączone siły koalicji jagiellońskiej, od 25 lipca do 19 września, okazały się czasem nieudolności i gnuśności strony polsko-litewskiej, która — upoiwszy się przedwcześnie jedną wygraną batalią — praktycznie spoczęła na laurach i lekko-myślnie wypuściła z rąk definitywne zwycięstwo, które było już w zasięgu ręki. Jedynym i prawdziwym zwycięzcą w decydującej bitwie tej wojny (bo na pewno nie był nią Grunwald), bitwie o Malbork, okazał się samozwańczy, tymczasowy namiestnik zakonu krzyżackiego w Prusach, komtur świecki Henryk von Plauen, który przywrócił dyscyp-linę w zakonie, umocnił krzyżacką stolicę na ile mógł, a następnie — wraz ze szczupłą, improwizowaną na po-czekaniu załogą — zdołał przetrwać polsko-litewskie ob-lężenie, a na dodatek jeszcze udało mu się wykorzystać wszystkie błędy i zaniedbania przeciwnika dla zorganizowania odsieczy dla niedobitków krzyżackich w Prusach. To właśnie Henryk von Plauen okazał się w tej wojnie lwem i lisem zarazem — prawdziwym mężem opatrznościowym i zbawcą pruskiej gałęzi zakonu krzyżackiego. Odchodzący spod Mal-borka Jagiełło zapewne nie zdawał sobie sprawy, jak szybko los przestanie mu sprzyjać i jak szybko, z własnej winy, utraci wszystkie owoce grunwaldzkiej wiktorii. Tymczasem Henryk von Plauen powoli, ale konsekwentnie zbierał siły do kontr-ofensywy, ażeby odzyskać wszystko to, co zakon utracił na rzecz Polski, Litwy, Mazowsza i Pomorza Słupskiego w ciągu lipca i sierpnia oraz możliwie jak najdotkliwiej dla przeciw-ników pomścić grunwaldzką klęskę.

Page 87: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

TRYUMFALNY ODWRÓT Z PRUS

Kiedy jeszcze przed powzięciem ostatecznej decyzji o zwi-nięciu oblężenia Malborka możnowladcy polscy i litewscy naradzali się z królem Jagiełłą i wielkim księciem Witol-dem, czy nadal trwać pod murami krzyżackiej stolicy aż do ostatecznej je j kapitulacji, czy też czasowo wycofać się z ziem pruskich (pozostawiwszy oczywiście załogi w zdo-bytych już zamkach i miastach), ażeby powstrzymawszy ewentualne niebezpieczeństwo ze strony Węgier, Czech lub Rzeszy Niemieckiej i uzupełniwszy siły oraz zapasy przez zimę, ażeby z wiosną, z nowymi, wypoczętymi oddziałami powrócić pod mury Malborka i dokończyć dzieła wyzwolenia Prus spod krzyżackiej okupacji, wszystko zdawało się przemawiać za słusznością tego drugiego rozwiązania. Prawie całe terytorium państwa zakonnego w Prusach znajdowało się pod kontrolą wojsk Jagiełły i Witolda. W prawie wszystkich krzyżackich zamkach i miastach stacjonowały polskie lub litewskie załogi, a miejscowa ludność, od biskupów począwszy, poprzez szlachtę, a na mieszczanach i chłopstwie skończywszy, uznawała króla polskiego za swego jedynego pana i władcę. Co się zaś tyczy krzyżackiej załogi zamku malborskiego oraz nielicznych oddziałów zakonnych trzymających się

Page 88: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

jeszcze w okolicach Królewca i Bałgi, wspieranych przez równie nieliczne posiłki z Inflant, to polsko-litewskie dowództwo z królem Władysławem Jagiełłą na czele najprawdopodobniej sądziło, iż sroga lekcja grunwaldzka odebrała im jakąkolwiek chęć i możliwość do prowadzenia działań wojennych na co najmniej kilka miesięcy. W naj-bliższym otoczeniu króla Jagiełły i wielkiego księcia Witolda dość powszechnie w tym czasie uważano, iż świeżo pokonani, zdemoralizowani ogromem grunwaldzkiej klęski, osłabieni i rozproszeni Krzyżacy w Prusach nie będą w stanie pozbierać się mniej więcej aż do przyszłej wiosny. Sądzono również, iż do tego czasu Krzyżacy pruscy nie zdołają zorganizować dla siebie żadnej znaczącej pomocy militarnej z zewnątrz. Postanowiono zatem pozo-stawić na razie zamek malborski w spokoju, zwinąć oblężenie i wracać do domu, pozostawiwszy tylko załogi w zdobytych zamkach i zhołdowanych miastach, a zdobycie Malborka i ostateczne opanowanie reszty ziem zakonnych w Prusach odłożyć do przyszłej wiosny i lata1. Jeżeli wierzyć relacji Długosza na ten temat, zwolennicy czaso-wego wycofania się spod murów zamku malborskiego, a także z granic państwa krzyżackiego, w ogóle wyraźnie przeważali w radzie królewskiej. Zwolennikami zwinięcia oblężenia Malborka i niezwłocznego odwrotu z Prus byli

1 W czasach, które opisujemy, byto na ogół przyjęte, że działania wojenne prowadzono tylko od późnej wiosny do wczesnej jesieni (tj. mniej więcej od połowy kwietnia do połowy września). Było to podyk-towane przede wszystkim koniecznością utrzymania i wyżywienia dużej ilości ludzi i koni w warunkach polowych, co w lecie było o wiele bardziej możliwe niż przy jesiennych szarugach, zimowych śniegach i mrozach oraz przedwiosennych roztopach. Zima był to na ogół czas zawierania rozejmów, kiedy to strony woju jące wracały do domów, ażeby lizać rany, uzupełniać zapasy i szykować się do nowej fazy rozprawy orężnej, gdy tylko ziemia obeschnie po wiosennych roztopach i nowa trawa się zazieleni. Król Władysław Jagiełło postępował zatem podobnie j ak większość wodzów tamtej epoki.

Page 89: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

przede wszystkim wielki książę litewski Witold oraz obaj książęta mazowieccy — Janusz czersko-warszawski i Sie-mowit płocki, którzy odeszli ze swoimi wojskami do domu jeszcze zanim zdecydował się to uczynić sam król z głów-nymi siłami polskimi2. Jagiełło — według relacji Długosza — dość długo zastanawiał się, czy śladem Witolda, Janusza i Siemowita odejść do Polski, na leża zimowe, czy też nadal oblegać Malbork. W końcu jednak w okolicznościach, które znamy z relacji Długosza, król postanowił odstąpić od oblężenia3.

Zauważmy, iż Długosz kilkakrotnie w swojej relacji podkreśla, iż król Władysław Jagiełło podjął decyzję o wy-cofaniu się spod Malborka i opuszczeniu terytorium państwa krzyżackiego pod wpływem ustawicznych nacisków ze strony członków swojej rady przybocznej. Zadecydowała o tym zapewne przede wszystkim postawa rycerstwa małopolskiego, które zaczęło się obawiać o los swoich majątków za-grożonych rzekomą agresją węgierską (o czym bardzo wyolbrzymione plotki rozsiewali po obozie polskim pod murami Malborka liczni, tajni agenci krzyżaccy4). Do nalegania na szybki odwrót dołączyli się rychło najemni kondotierzy (byli to przede wszystkim Czesi i Niemcy) coraz natarczywiej domagający się od króla wypłacenia zaległego żołdu, a także Litwini i Mazowszanie, pragnący powrócić do domów przed jesiennymi słotami i zimą. Litwini obawiali się ponadto możliwości nagłego ataku na swoje północne ziemie ze strony Krzyżaków inflanckich, których słabe forpoczty pod marszałkiem krajowym von Hevelmannem pojawiły się już przecież w północno-wscho-

2 Por. Polska Jana Długosza, op. cit., s. 255-257. Patrz również szerzej na ten temat: S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 480-484.

3 Patrz cytat na s. 80-82. 4 Por. F. K o n e c z n y , Dzieje Polski za Jagiellonów, op. cit., s. 81.

Page 90: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

dniej części Prus. Na dodatek sam król Jagiełło, posiadający na ogół bardzo dobry wywiad w krajach przylegających do swego królestwa, raz po raz odbierał od swoich infor-matorów w Budzie, Pradze, na Śląsku i Pomorzu Zachodnim oraz w samych Niemczech coraz to bardziej alarmujące wieści o jakiejś tajnej misji emisariuszy krzyżackich w Czechach, na Węgrzech i w Rzeszy. Była w nich mowa o śpiesznym zaciągu nowych wojsk pod sztandarami zakonu, które już niedługo (tj. w końcu września lub na początku października) miałyby zaatakować ziemie polskie z kilku stron jednocześnie. Wobec takich informacji — choć przyznajmy, że nie do końca potwierdzonych — dalsze, jałowe trwanie pod niezdobytymi dotąd murami głównej fortecy nieprzyjaciela, zdawało się być posunięciem bez-sensownym, a w dalszej perspektywie nawet samobójczym, które mogłoby w ostatecznym rozrachunku kosztować stronę polsko-litewską sromotną przegraną — utratę wszys-tkich owoców grunwaldzkiego zwycięstwa w jesiennym błocie i w odcięciu od krajowego zaplecza, wobec nad-ciągających z zachodu nowych sił nieprzyjaciela5. Co prawda, nie brakowało w otoczeniu królewskim również głosów przeciwnych odwrotowi wojsk polskich i litewskich z Prus, ale należały one do wyraźnej mniejszości. Tego zdania byli przede wszystkim przedstawiciele miast pomor-skich i pruskich, którzy obawiali się (nie bez racji, jak miało się okazać już za kilka tygodni), iż odejście armii królewskiej spod Malborka i w ogóle z granic państwa krzyżackiego spowoduje niechybnie prawie natychmiastowe przejście panów zakonnych do kontrofensywy wszystkimi siłami. Wydarzenia te opisuje Długosz6.

5 Por. S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 480-484 oraz F. K o n e c z n y , Dzieje Polski za Jagiellonów, op. cit., s. 80-82.

6 Patrz cytat s. 80-82.

Page 91: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Z przytoczoną przez nas opinią Długosza polemizuje profesor S. M. Kuczyński, który tak ocenia przyczyny podjęcia ostatecznej decyzji o odwrocie połączonych wojsk unii jagiel lońskiej spod Malborka oraz z granic krzyżackich Prus:

„Zdawano sobie bowiem sprawę, że odejście spod Malborka i wyzwolenie von Plauena skomplikuje sytuację i utrudni zakończenie wojny. Z drugiej strony zarówno pospolite ruszenie, jak i zaciężnicy coraz mniej chętnie brali udział w oblężeniu. Pospolite ruszenie chciało do domu. Nie przyzwyczajone do tak długich wypraw, ode-rwane od gospodarki w ciągu przeszło trzech miesięcy, nie rozumiejąc, jakie konsekwencje może pociągnąć za sobą przerwanie oblężenia, ulegało łatwo podszeptom niektórych możnowładców pragnących powrotu, albo celowo roz-siewanym pogłoskom «jakoby Zygmunt król węgierski z potężnym wojskiem najechał granice Polski i pustoszyłją łupiestwy i pożogami».

Jeszcze gorsze nastroje panowały wśród nie opłaconych najemników, a ich «ustawiczne, groźne i niebezpieczne upominanie się o żołd» mogło zakończyć się albo samowol-nym odejściem, albo porozumieniem się z tymi, którzy dysponowali odpowiednimi środkami, tzn. z Krzyżakami, a w każdym razie przyczyniało się niewątpliwie do upadku dyscypliny i do osłabienia akcji oblężniczej, która i tak ograniczała się do ostrzału artyleryjskiego i wyczekiwania na poddanie się oblężonych. Z ostrzałem artyleryjskim też nie było, jak można sądzić, wszystko w porządku, gdyż wielotygodniowe zużycie musiało wyczerpać posiadane zasoby prochu i pocisków, czego dowodem jest, że gdy armia polska zaopatrywała zamek w Sztumie, król działa i pociski sprowadzał z Kwidzynia, co oznaczało, że wojska wracające spod Malborka nie miały już własnych zapasów amunicji.

Page 92: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Niewątpliwie brano pod uwagę w otoczeniu królewskim i argumenty przytoczone przez nas wyżej: opinię Zachodu, nadchodzącą zimę, możność przygotowania się do nowej kampanii w kraju i możliwość interwencji Zygmunta. Przeważyć wreszcie musiała świadomość, że stanie pod Malborkiem jest nie tylko bezcelowe, lecz że może spowo-dować przegraną na innych odcinkach granic i że sytuacja z każdym dniem nie polepsza się, lecz pogarsza. Sądzono zresztą niewątpliwie, że Krzyżacy zbyt wiele utracili zamków i ludzi, aby zbyt szybko mogli się dźwignąć, oraz że ich dawni poddani we własnym interesie będą wiernie stali po stronie polskiej.

Należy przypuszczać nadto, że zwolennicy wycofania się stanowili przytłaczającą większość, a o pozostaniu pod Malborkiem, poza mieszkańcami Prus, mówiły tylko nielicz-ne jednostki, toteż oblężenie trwało tak długo jedynie ze względu na wolę królewską. Gdyby było inaczej, jak usiłuje z perspektywy pół wieku wmówić swym czytel-nikom Długosz, gdyby większość panów i wojska, a nie tylko wierny Jagielle i patrzący w przyszłość dalej od innych Mikołaj Trąba chciała pozostać pod murami Malborka dłużej i «póty go oblegać i dobywać, póki by do poddania się nie był zmuszony», wówczas bez narad, wahań i kłopotów większość wojsk zostałaby i oblegałaby stolicę Zakonu, a król powierzy-wszy dowództwo któremuś z książąt lub panów, sam udałby się z powrotem do kraju, zdobywałby środki i szykował nowe wojska do dalszej kampanii.

Tymczasem źródła nie wykazują, aby ktokolwiek, poza królem i podkanclerzym, spośród tzw. czynników mia-rodajnych, okazywał wolę wytrwania. Witold pragnął wrócić na Litwę i dla odnowienia swych zmniejszonych do połowy i chorujących na biegunkę wojsk i dla osłony granic litewskich przed szykowanym uderzeniem inflan-ckim; bez oporu wrócili na Mazowsze książęta mazo-wieccy; panowie polscy z Andrzejem Tęczyńskim na

Page 93: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

czele «usilnie i żarliwie» przemawiali za powrotem do kraju. Za nimi szło «wielu rycerzy i szlachty». Oblężenie trwało, gdyż trwał pod Malborkiem nieugięty król, ob-lężenie skończyło się, gdy królowi zdołano wykazać konieczność odwrotu i gdy definitywnie ustalono, że Krzyżacy nie chcą pójść na ustępstwa. O żadnej «zdradzie» Witolda, jak chce Długosz, nie ma więc mowy, ponieważ dowództwo polsko-litewskie wszystkie ważniejsze posu-nięcia miało uzgodnione. Dowodem tej zupełnej zgody są i pismo Witoldowe, wystawione przez kancelarię litewską w miesiącach jesiennych tegoż roku7, i chorągwie polskie, które z rozkazu króla osłaniały odwrót wojsk Witoldowych z Prus w stronę Litwy8. Gdyby Witold odchodził bez wiedzy i woli Jagiełły, z pewnością nie towarzyszyłaby mu osłona polska.

W wycofaniu się armii polsko-litewskiej spod Malborka na uwagę zasługuje jeszcze data. Jak pamiętamy, rozejm Witolda i landmistrza [inflanckiego —przyp . aut.] ustalony został na 2 tygodnie, do 22 września, a tymczasem oblężenia nie dotrzymano nawet do tego dnia, jak to z żalem zauważono w literaturze9.

Wydaje się jednak, że należy stanąć w obronie dowódz-twa polsko-litewskiego. Skoro zdecydowano się na odwrót, to słusznie dokonano go podczas tych dni, gdy wojska przeciwnika (poza niewielką załogą Malborka) zobowiązały się nie atakować armii królewskiej. Ale to, jak się wydaje, nie było jedynym powodem wcześniejszego wycofania się Polaków i Litwinów. Należy brać pod uwagę i datę 29 września, kiedy to miała przyjść pomoc z Zachodu dla uciśnionego Zakonu. Król świadomie wolał wrócić przed

7 Patrz: Codex epistolaris Vitoldi, wyd. A. Prochaska, Cracoviae (Kraków) 1882 (Monumentu aevi historica), nr 459, s. 214.

8 Por. Polska Jana Długosza, op. cit., s. 256. 9 Por. L. K o l a n k o w s k i , Dzieje Wielkiego Księstwa Litewskiego za

Jagiellonów, t. I, Warszawa 1930, s. 106.

Page 94: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

tym dniem do Polski dla dwu powodów: po pierwsze, aby doszło do wiadomości zagranicy, że Krzyżakom nie grozi już zagłada, po drugie, by na wypadek ataku Zygmunta, Wacława lub Josta (Luksemburczyków — przyp. aut.] stanąć osobiście na czele obrony.

Dlatego sądzimy, że odwrót wojsk polsko-litewskich spod stolicy krzyżackiej był dotychczas oceniany niezupeł-nie właściwie. Prawdąjest , że był posunięciem niekorzyst-nym, które przyniosło utratę zajętych terytoriów Zakonu, ale nie był katastrofą ani klęską. Król nie miał wyboru. Z trzech ustalonych przez nas wyżej możliwości: pokoju, zdobycia Malborka lub odwrotu, dwóch pierwszych w tym czasie Jagiełło osiągnąć nie mógł. Pozostawało mu: albo racjonalnie przyjąć trzecią, albo — odrzuciwszy tę ostatnią — trwać dalej pod obleganą twierdzą aż do chwili buntu nie opłaconych zaciężnych, dezercji pospolitego ruszenia lub nadejścia wojsk odsieczy krzyżackiej i zimy. Wówczas niewątpliwie nastąpiłaby katastrofa.

Należy uznać, że przecież nie każde cofanie się jest przegraną. Jagiełło stracił opanowane terytorium, ale wojnę wygrał. Nie wiadomo, czy pozostając w wymienionych warunkach, nie utraciłby nie tylko terytoriów zakonnych, lecz i zwycięstwa"10.

Profesor Kuczyński w powyższym fragmencie ze swej książki poświęconej całości działań militarnych i poli-tycznych tej wojny przywołuje bardzo mocne argumenty natury strategicznej, aprowizacyjnej oraz politycznej, które na pierwszy rzut oka zdają się potwierdzać słuszność decyzji króla Jagiełły o odwrocie spod Malborka. Przecież sytuacja w Prusach zdawała się być, w połowie września 1410 roku, stabilna i opanowana. Przytłaczająca większość obywateli państwa krzyżackiego z biskupami, szlachtą

10 S. M. K u c z y ń s k i, Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 481-484.

Page 95: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

i mieszczaństwem uznała po bitwie pod Grunwaldem Jagiełłę za swojego jedynego i prawowitego monarchę. Król obsadził swoimi załogami wszystkie zamki i miasta pruskie, które dostały się w jego ręce latem tego roku, a ponadto podzielił opanowane ziemie byłego państwa zakonnego pomiędzy Królestwo Polskie i Wielkie Księst-wo Litewskie, wyznaczając wojewodów, kasztelanów i sta-rostów oraz oddając je na stałe w posiadanie swoim wielmożom i rycerstwu. Miejscowa ludność nie miała nic przeciwko temu, a nawet entuzjastycznie przyjęła polsko-litewską zwierzchność, usuwając siłą (częstokroć na włas-ną rękę, jeszcze przed wkroczeniem w swoje bramy oddziałów polsko-litewskich) resztki znienawidzonej ad-ministracji krzyżackiej. Wszystko zdawało się przemawiać za tym, że wojna z Krzyżakami na odcinku prusko-pomorskim została w tym roku wygrana. Nieliczne załogi krzyżackie zdołały się, co prawda utrzymać w Malborku, Królewcu, Bałdze, Ragnecie, Kłajpedzie, Człuchowie, Świeciu, Radzyniu Chełmińskim i zamku gdańskim; praw-dąjes t również, że przybyła im na odsiecz grupa około 500 rycerzy zakonnych z Inflant, ale Jagiełło i Witold oraz ich doradcy byli najprawdopodobniej w większości zdania, iż są to siły zbyt małe i słabe, zbyt rozproszone i prze-trzebione oraz zbyt porażone nie tak znowu odległą w czasie klęską grunwaldzką, ażeby były w stanie poważ-niej zagrozić panowaniu polsko-litewskiemu w Prusach, przynajmniej do późnej wiosny lub lata 1411 roku. Przy-pomnijmy w tym miejscu raz jeszcze, że w średniowieczu działań wojennych na większą skalę późną jesienią, zimą i wczesną wiosną, gdy aura nie sprzyjała dłuższemu przebywaniu wojska w warunkach polowych, na ogół nie prowadzono, przerywając je najczęściej kilkumiesięcznymi rozejmami i wracając do domów na leża zimowe. Jagiełło najprawdopodobniej zamierzał postąpić w tym przypadku tak samo. Liczył zapewne, że i Krzyżacy, tak bardzo

Page 96: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

wykrwawieni i poszczerbieni w kampanii letniej 1410 roku, będą mieli dość jakichkolwiek działań wojennych w tym roku i poczekają z tym do wiosny roku następnego, wykorzystując raczej nadchodzące jesień, zimę i przed-wiośnie na jakie takie zaleczenie pogrunwaldzkich ran. Niestety, król Jagiełło i jego rada przyboczna popełnili w tym momencie naj fatalniej szy błąd militarny oraz poli-tyczny w tej wojnie, gdyż nie docenili przeciwnika, co prawda, pobitego i mocno wykrwawionego pod Grunwal-dem, ale wciąż jeszcze groźnego, zasobnego we wszelkie środki i zdolnego zadać koalicji jagiellońskiej cios jeśli nie śmiertelny, to przynajmniej bardzo dotkliwy. Król i jego doradcy mieli się o tym boleśnie przekonać już w niecały miesiąc po odejściu spod murów twierdzy malborskiej. Na razie jednak nic nie zapowiadało bliskiego i nagłego odwrócenia losów tej wojny. Jagiełło 19 września 1410 roku odchodził spod Malborka jako niekwestionowany tryumfator. Prof. Kuczyński opisuje to w sposób na-stępujący:

„Pierwsze, przed 18 września odeszły wojska Witolda, eskortowane pewien czas dla bezpieczeństwa przez 6 chorą-gwi polskich11. Po Witoldzie pociągnęli ku swoim księst-wom obydwaj książęta mazowieccy12. Wreszcie 19 września rozpoczęła odwrót armia polska. Odchodziła w porządku, spokojnie, obciążona «wszelkiego rodzaju zdobyczą», tak

jak powinno było wyglądać średniowieczne wojsko po zwycięstwie. Krzyżacy malborscy nie ośmielili się prze-szkodzić odejściu napadem, albo zaatakować chorągwi idących w straży tylnej.

Nie była to w żadnym razie ucieczka. Król jeszcze 16 września, gdy wyruszały, zapewne, już pierwsze tabory polskie, wysłał list do biskupa pomezańskiego, zapewniając

" Polska Jana Długosza, op. cit., s. 256. 12 Tamże.

Page 97: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

go, że na pobojowisku grunwaldzkim zamierza założyć klasztor reguły św. Brygidy. Ponieważ pobojowisko leżało na terytorium Zakonu, można słusznie wyciągnąć wniosek z tego, jak i z listu Witolda do szlachty wschodniopruskiej, że ani Polacy, ani Litwini powrotu na zimę do swych krajów nie uważali za rezygnację z ziem zdobytych lub za koniec działań wojennych'"3 .

Potwierdza to również Dlugoszowa relacja na temat pobytu króla Jagiełły razem ze swoimi oddziałami w Kwi-dzyniu i Sztumie, jeszcze w dniu odejścia spod Malborka (tj. 19 września 1410 roku) i o podjęciu go przez biskupa pomezańskiego:

„Król polski Władysław, rezygnując z oblężenia zamku Malborka z oddziałem objuczonym wszelkiego rodzaju zdobyczą, przybył tego dnia do Kwidzynia. W czasie przemarszu wstępuje do zamku Sztumu, wysłuchawszy tam mszy, nadaje go w dzierżawę rycerzowi Andrzejowi Brochockiemu, zostawiając mu do pomocy niektórych swoich dworzan, wojowników, a mianowicie Hankona Chełmskiego, Kazimierza z Tuchowie, Jana Gołego, Pakos-ława Bystrzanowskiego, Piotra Cebrowskiego, Bieniasza Goworzyńskiego, Bartosza z Trembowli i innych. Ci po wycofaniu się króla z Prus zawziętymi potyczkami, najaz-dami i dotkliwymi szkodami dawali się tak bardzo we znaki znajdującym się w Malborku Krzyżakom, że jednego dnia zabrali im nawet 10 tysięcy florenów przywiezionych celem wypłacenia wojskom najemnym, urządziwszy wielką rzeź wśród konwojentów.

Kiedy król przybywa do Kwidzynia, biskup tej miejscowo-ści Henryk14 pomezański wyszedłszy procesjonalnie z kanoni-

13 S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 484-485. 14 Jest to oczywisty błąd Długosza. Ówczesnym biskupem Pomezanii

był bowiem nie żaden Henryk, lecz Jan Rymań, zwany Monch.

Page 98: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

kami i klerem królowi naprzeciw, przyjmuje go z należytą czcią. A gdy król wszedł do katedry, pokazał mu celę i mieszkanie pewnej nader pobożnej niewiasty, Doroty, która prowadząc bardzo samotny i surowy tryb życia, słynęła wieloma cudami, jeszcze jednak nie była kanonizo-wana15. Nadawszy biskupowi, klerowi i miastu wolności, 0 które prosili, wyjeżdżając następnego dnia z Kwidzynia zamknął miasto i nie pozwolił swoim wojskom wkroczyć do niego w obawie, by nie grabiono i nie znieważono biskupa i mieszczan. Przybywszy w końcu do obozu roz-bitego o pół mili od miasta spędził w nim dwa dni 1 w następną sobotę przesłał do Sztumu dla jego wsparcia wiele wozów wyładowanych żywnością. A wspomniany obóz znajdował się poza miastem, nad jeziorem Gardzieje"16.

Powyższy urywek z kroniki Długosza wyraźnie wskazuje, iż odwrót wojsk polskich spod Malborka nie był bynajmniej pośpiesznym wycofywaniem się pokonanej armii, lecz raczej chwilowym przegrupowaniem dla zregenerowania nadwąt-lonych długim oblężeniem stolicy wroga sił, ażeby z wiosną następnego roku powrócić do — po większej części już opanowanych przez siebie — Prus i ostatecznie dobić w Malborku i Królewcu resztki śmiertelnie osłabionego zakonu niemieckiego. Dlatego to właśnie wojska polskie odchodziły z terytorium państwa krzyżackiego nieśpiesznie i z paradą,

15 Długoszowi chodzi tu o Dorotę z Mątew (zm. w roku 1394), mistyczkę i eremitkę słynącą cudami, która ostatni rok swego życia spędziła zamurowana na własne życzenie w swojej celi położonej tuż obok katedry w Kwidzyniu. Już za życia powszechnie była uważana za świętą; po śmierci dzieje j e j żywota opisał j e j spowiednik, dziekan kapituły, Jan z Kwidzynia. Podjęto też starania o j e j kanonizację. Proces kanonizacyjny sługi bożej Doroty z Mątew został jednak na kilkaset lat przerwany po sekularyzacji Prus krzyżackich w 1525 r. Dopiero w roku 1999 papież Jan Paweł II odświeżył j e j kult, zaliczając Dorotę z Mątew

w poczet błogosławionych Kościoła rzymskokatolickiego. 16 Polska Jana Długosza, op. cit., s. 259.

7 — Koronowo 1410

Page 99: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

często się po drodze zatrzymując i obozując nawet po kilka dni (zwłaszcza w okolicach co bardziej znaczących miast pruskich), a sam król Jagiełło chętnie odwiedzał w czasie postoju miejscowych mieszczan i dostojników kościelnych, rozdając im nadzwyczaj hojną ręką wszystkie przywileje, 0 które go prosili, ażeby tym dobitniej zaznaczyć i ugruntować panowanie jagiellońskie w byłym — jak się podówczas mogło wydawać — państwie krzyżackim. Potwierdza to prof. Kuczyński, gdy opisując spotkanie króla z biskupem pomezań-skim w Kwidzyniu, na koniec stwierdza, co następuje:

„Zachowanie zarówno biskupa, jak i Jagiełły było znamienne i dowodziło, że król czuł się gospodarzem kraju, a biskup za gospodarza go uznawał. Przemarsz wojsk królewskich nie wyglądał na wymuszone cofanie się i ucieczkę. Wódz armii naciskanej przez nieprzyjacie-la nie ma zazwyczaj czasu na oglądanie celek po zmar-łych, pobożnych niewiastach, na wydawanie przywilejów 1 na troskanie się o zachowanie swych żołnierzy. Oczywi-ście, że wobec niepewnej sytuacji politycznej Jagiełło starał się o utrzymanie życzliwego nastroju dla Polski wśród mieszkańców Prus. Jeżeli jednak odchodzący z ziem zakonnych król obdarzył miasta i duchowieństwo przywilejami, to nie mogło to niczego innego oznaczać prócz uznawania się za prawego posiadacza zdobytych terytoriów, a nie za rezygnującego z chwilowej okupacji władcę innego państwa.

Pozostawianie bowiem załóg obronnych w zdobytych zamkach krzyżackich, jak w Elblągu i tylu innych, opa-trywanie w broń i żywność tych załóg, jak w Sztumie, było wyrazem nie tylko oporu militarnego, ale również świadec-twem, że król pragnie zachować swoje władztwo na opanowanych ziemiach.

Nowego dowodu, potwierdzającego raz jeszcze nasze domysły, dostarczył zresztą sam Jagiełło zdobywając

Page 100: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

ostatni punkt oporu krzyżackiego w ziemi chełmińskiej, zamek Radzyń"17.

Radzyń Chełmiński był jedną z najsilniejszych twierdz krzyżackich na południowych rubieżach państwa zakon-nego. Zamek ten posiadał dogodne do obrony położenie, mocne mury, silną i nie zdemoralizowaną załogę i sporo zapasów, które pozwalały na przetrzymanie długiego, nawet kilkumiesięcznego oblężenia. Oddziały polskie oblegały go bezskutecznie od lipca, pomimo że miasto Radzyń Cheł-miński już dawno poddało się królowi polskiemu. Długosz tak opisuje oblężenie i zdobycie tej krzyżackiej fortecy:

„W niedzielę 21 września, w dzień św. Mateusza, król ruszywszy spod Kwidzynia przybywa rano pod zamek Radzyń, który oblegały wojska królewskie od czasu wielkiej bitwy [pod Grunwaldem —przyp . aut.] aż do owego dnia, mimo że miasto dochowało wierności i posłuszeństwa królowi. Urządziwszy postój w odległości ćwierć mili od zamku nad jeziorem Melno król zastanawia się, czy powinien przerwać jego obleganie, czy też usiłować go zdobyć. Po namyśle powzięto postanowienie, że król absolutnie nie będzie się porywał na zdobywanie zamku — był bowiem bardzo silny i dzięki położeniu, i dzięki warownym murom, miał nadto znakomitych obrońców — następnego dnia jednak uda atak, a może przejętych strachem oblężonych da się jakoś nakłonić do poddania się. Wezwawszy zatem na rozmowę najznakomitszych spośród (obrońców) Radzynia usiłował ich zwabić, by poddali mu zamek bez przelewu krwi. Kiedy ci sprzeciwili się jego żądaniu, odłożył najutro zaatakowanie ich siłami zbrojnymi.

Ten plan nie tyle w zamyśle był chytrzej szy, ile w rezul-tacie okazał się szczęśliwszy. Kiedy się bowiem w wojsku

17 S . M . K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 485-486.

Page 101: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

rozeszła wieść, że król nazajutrz urządza atak, ledwie skończyło się śniadanie, a bez rozkazu króla własnowolnie poprowadziła rycerzy do walki i do napaści na zamek Radzyń. Wojsko bowiem bez żadnych napomnień bardzo ochoczo ruszyło naprzód. Z największą gwałtownością zaczęto też ze wszystkich stron atakować zamek. I chociaż Krzyżacy i reszta oblężonych przez 5 a nawet więcej godzin stawiali ostro opór, rażeni jednak przez atakujących bardzo gwałtownie rycerzy polskich mnóstwem pocisków i strzał wypuszczanych raz po raz, tak że nikt nie miał odwagi wysunąć nawet palca, straciwszy ducha zostali zmuszeni i do zaniechania obrony, i do ustąpienia z zamku. Już bowiem rycerz Dobiesław z Oleśnicy z rycerzami swojej chorągwi rozbił bramę niższego zamku i osłaniając tarczą rycerza, który tego dokonał, ugodzony [został —przyp• red.] z mniejszej bombardy, czyli z rusznicy pociskiem, który przedziurawił tarczę. Już potem do górnego zamku wdarł się pierwszy rycerz Piotr Chełmski, a za nim kasztelan wiślicki Florian z Korytnicy i inni za nim postępujący i zmusił do ucieczki wicekomtura zamku, człowieka odważnego, który na począt-ku walki zabiegał mu drogę na otaczającym zamek murze. Już łowczy sandomierski Piotr z Oleśnicy dostał się z innymi rycerzami na przedmurze zamku i ranny w jedną nogę osłaniał się tylko tarczą, by go z góry nie ugodzono. Oblężeni przeto, udręczeni tyloma nieszczęściami, rzuciwszy broń poddają zamek królowi, żeby w razie dostania się w ręce szalejących żołnierzy, nie musieli wycierpieć najgorszych rzeczy. Król, wkroczywszy do zamku w godzinach wieczor-nych, darował życie wszystkim oblężonym i wziętym do niewoli, między którymi znajdowało się 15 starych Krzyża-ków w podeszłym wieku, wziął ich jednak do niewoli. Stwierdziwszy nadto, że zamekjest pełen znacznych skarbów, klejnotów i cennych przedmiotów oraz pełen żywności, skarby i cenne rzeczy rozdzielił między rycerzy, a zapasy żywności zostawił zamkowi.

Page 102: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Król polski Władysław [...] dał w dzierżawę zamek Radzyń Czechowi Jaśkowi Sokołowi, rycerzowi wypróbo-wanej wierności i odwagi. Pozostała z nim w tymże zamku znaczna liczba Polaków i Czechów, między innymi Czech Żiżka, z biegiem czasu sławny dowódca wojsk w Czechach, wsławiony częstymi zwycięstwami18, oraz Angelus i bardzo wielu innych'"9.

Zamek w Radzyniu Chełmińskim, jedna z najpotężniej-szych fortec zakonnych na południowych rubieżach państwa krzyżackiego w Prusach, stanowił de facto ostatnią prze-szkodę dla zupełnego opanowania ziemi chełmińskiej przez Polaków. Król Jagiełło, który tak naprawdę (wbrew temu, co usiłuje nam wmówić Jan Długosz) musiał osobiście wydać rozkaz wzięcia zamku szturmem, gdyż jakakolwiek samowolna akcja rycerstwa polskiego jest tu nie do pomyś-lenia, mógł mieć słuszne powody do satysfakcji. Oto prawie całe państwo śmiertelnego wroga leżało u j e g o stóp. Po miastach i zamkach krzyżackich stały jego załogi, a miejscowa ludność oraz duchowieństwo uroczyście uznały w nim swego jedynego i prawowitego władcę. Wobec tego król Władysław Jagiełło — syt dotychczasowych zwycięstw, hołdów i tryumfów — uznał zapewne, że wojna z Krzyża-kami w tym roku jest skończona i że najwyższy już czas wracać do Polski, ażeby rozpuścić wojsko na leża zimowe20. Nasuwa się w tym miejscu tylko jedno, zasadnicze pytanie, a mianowicie: Radzyń Chełmiński został wzięty szturmem

18 Jan Żiżka z Troćnowa (zm. w 1424 r.), był zaciężnym rycerzem czeskim, uczestnikiem wojny polsko-krzyżackiej w latach 1409-1411, a następnie zasłyną! w całej Europie j ako niezwyciężony wódz czeskich taborytów (radykalnego odłamu ruchu husyckiego), wielokrotny zwycięzca w bitwach z niemieckimi wojskami cesarskimi oraz z posi łkującymi je zachodnioeuropejskimi krzyżowcami podczas wojen husyckich.

19 Polska Jana Długosza, op. cit., s. 259-260. 20 Por. S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit.,

s. 486-487.

Page 103: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

przez wojska polskie, niejako z marszu, w zaledwie 5 godzin. Polacy oblegali go sami, bez pomocy Litwinów, Mazowszan i Tatarów, którą mieli zapewnioną jeszcze niedawno pod murami Malborka, i dali radę go zdobyć, pomimo że krzyżacka załoga Radzynia była liczna, bitna, bardzo dobrze zaopatrzona w broń, amunicję i żywność oraz stawiała oblegającym zacięty, a nawet rozpaczliwy opór. A stało się to, co warto w tym miejscu przypomnieć, zaledwie na trzeci dzień po odejściu spod murów nie-zdobytego przez ponad 2 miesiące dziwnie ślamazarnego i nieudolnego oblężenia zamku malborskiego. Dlaczegóż zatem to, co było możliwe 21 września 1410 roku pod murami Radzynia Chełmińskiego (tj. wielogodzinny, zaciek-ły szturm oddziałów polskich na mury krzyżackiej warowni, zakończony je j zdobyciem i kapitulacją resztek przerażonej załogi zakonnej), jakoś — z powodów po dziś dzień historykom niewiadomych — nie było możliwe od 25 lipca do 19 września tegoż roku, kiedy to pod Malborkiem (o wiele gorzej niż Radzyń przygotowanym do obrony i bronionym przez szczuplejszą, kombinowaną niemalże w ostatniej chwili przed oblężeniem, załogę) stała niemal bezczynnie cała potęga połączonych wojsk polsko-litew-skich?!!! Dlaczego ten sam król Jagiełło, który 15 lipca rozgromił Krzyżaków w bitwie grunwaldzkiej, a 21 wrześ-nia potrafił z marszu wziąć szturmem silną prawie tak jak Malbork fortecę w Radzyniu Chełmińskim, nie potrafił w ten sam sposób zdobyć samego Malborka?!!! — Niepo-jęte. — Paweł Jasienica komentuje to następująco: „25 lipca, zaraz po przybyciu pod Malbork, dwaj rycerze polscy, Jakub z Kobylan i Dobiesław z Oleśnicy, uderzyli ze swymi pocztami do szturmu i wdarli się w wyłom od strony Nogatu. Nie padł rozkaz wsparcia ich, okazja zdobycia podzamcza została zmarnowana. Całe oblężenie prowadzone było w sposób zadziwiająco miękki, jakże odległy od zaciętości pokazanej w roku poprzednim pod

Page 104: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Bydgoszczą. Wtedy błyskawicznie przeprowadzono poważ-ne roboty ziemne — teraz nie nakazano ani jednego porządnego szturmu, pozostawiono von Plauenowi możność znoszenia się ze światem zewnętrznym, nawet przesyłania pieniędzy na najem zaciężnych. Armia gnuśniała, opływając w żywność i inne dostatki, prawdziwe działania bojowe prowadziły czasem tylko chorągwie polskie i ruskie [,..]"21. A nieco dalej nasz znakomity historyk dodaje: „Ksiądz Mikołaj Trąba, jedyny oprócz Jagiełły i Witolda uczestnik narady w Brześciu, gdzie ułożono plan kampanii, zaklinał na wszystkie świętości, by oblężenia [Malborka — przyp. aut.] nie zwijać, płakał rzewnymi łzami. W trzy dni później Polacy jednym szturmem wzięli zamek w Radzyniu [...]. Wojna wcale sił polskich nie zużyła. One nie zostały użyte, jak należało"22.

Zaiste, trudno się w tym miejscu z Pawłem Jasienicą nie zgodzić. Tym bardziej iż nieco dalej pisze on następujące, bardzo gorzkie, zwłaszcza dla samego króla Jagiełły, słowa:

„Pomiędzy 15 lipca a 19 września 1410 roku zostały [...] bezpowrotnie zaprzepaszczone nie wszystkie bynajmniej , lecz szczytowe możliwości stworzone przez ten układ [tj. przez unię Polski z Litwą — przyp. aut], Polska, po-zbawiona krzyżackiego frontu i wydatnie rozszerzona, utworzyłaby potężną i zupełnie bezpieczną bazę wspólnego państwa. Tak sięjednak nie stało, ów front został wprawdzie osłabiony, lecz przetrwał, co w przyszłości rozstrzygnęło.

Trudno nie wspomnieć o tym, co wtedy przeciekło Polsce między palcami. Poprzestaje się zazwyczaj na wzmiankach o dostępie do morza i zlikwidowaniu głównego wroga, zapominając, że chodziło także o spadek po nim. Zaraz po Grunwaldzie zaczęły się Koronie poddawać i przyłączać do niej miasta, zamki i biskupstwa pruskie.

21 P. J a s i e n i c a , Polska Jagiellonów, op. cit., s. 113-114. 22 Tamże, s. 116.

Page 105: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Zakon zdołał utrzymać tylko Królewiec, Bałgę, Branden-burg i Ragnetę, czyli północno-wschodni kąt kraju. Gdańsk i Elbląg przodowały w tym prawdziwym wyścigu o tytuły miast królewskich. Kronikarz krzyżacki pisał ze zrozumiałą goryczą: «0 tak wielkiej niewierności i o tak szybkiej zmianie nie słyszano nigdy i w żadnym kraju, bo kraj poddał się królowi w ciągu jednego miesiąca». Utrzyma-nie tej zdobyczy, która sama z radością szła w polskie ręce, ogromnie wzmocniłoby państwo, pomnożyło w nim żywioł miejski. A szlachta w tym czasie jeszcze się nie odgrodziła od reszty stanów, dobrze znała karność państwową, nie posiadała późniejszych przywilejów i sama zajmowała się handlem. Zdobycie Prus, ich licznych i dobrze rozwiniętych miast musiałoby pomyślnie wpłynąć na równowagę społecz-ną Polski. Przyłączenie Pomorza, Malborka i Warmii, które nastąpiło w kilkadziesiąt lat potem, odbyło się w okolicz-nościach zupełnie zmienionych, kiedy ziemiaństwo wzięło już górę w Koronie"23.

Na razie jednak nic nie wskazywało na rychłą odmianę sytuacji na świeżo opanowanych i zhołdowanych terytoriach prusko-pomorskich. Wobec tego, król Jagiełło razem z cało-ścią oddziałów polskich, które przy nim pozostały, wyruszył 23 lub 24 września z Radzynia Chełmińskiego w stronę przedwojennej granicy swego królestwa.

„Król wyruszywszy spod Radzynia — pisze Długosz — przybył pod zamek Rogoźno, a stąd we środę do Golubia, gdzie po zjedzeniu śniadania na zamku przekracza rzekę Drwęcę i wkraczając do ziemi dobrzyńskiej roz-puszcza swoje wojsko i odsyła każdego do jego ziemi. A po tym dniu nocą przybył w pobliże Ciechocina, a we czwartek przed uroczystością Przeniesienia św.

Page 106: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Stanisława doszedł do miejscowości Przypust, by mostem pontonowym, który spuszczano tu z Płocka, przeprawić się przez Wisłę. Zatrzymał się zaś w Przypuście 5 dni, ponieważ w ciągu tych dni z powodu jakiegoś tajemnego fatum z trudem udało się złożyć i umocnić most, który niegdyś w czasie marszu króla do Prus ustawiono w pół dnia. Król też nie bez krążenia i wielkiego wysiłku przeprawił się ze swoimi przez Wisłę tak, że również w tym wydarzeniu widziano jako rzecz pewną, iż los zmienił swoją przychylność w stosunku do króla. Wtedy też rozeszło się do różnych miejscowości, do swoich domów wojsko polskie objuczone złotem, srebrem i innymi cennymi przedmiotami, które każdy rycerz z ogromną radością niósł do swego gniazda"24.

O bardzo dobrym samopoczuciu króla Władysława Jagiełły oraz jego najbliższego otoczenia w ostatnich dniach września 1410 roku (świeżo po wycofaniu większości sił z Prus) świadczy jak najdobitniej wizyta króla w Toruniu, która miała miejsce 28 września. Mieszkańcy Torunia zgotowali wtedy królowi polskiemu wspaniałe przyjęcie, które tak opisuje Jan Długosz:

„W sobotę, w dzień Przeniesienia św. Stanisława, król wyruszywszy z Przypustu przybył do Raciąża, a w niedzielę, w uroczystość św. Wacława, przybył na statkach z małym orszakiem do Torunia. Kiedy wysiadał ze statku, przyjął go, mimo że pleban toruński był Krzyżakiem, cały kler i lud uroczystą procesją wszystkich kościołów, śpiewając: «Twoja je s t potęga, Twoje jest Królestwo, Panie» i wpro-wadził go do kościoła parafialnego św. Jana. Król wy-słuchawszy uroczystej, śpiewanej mszy, udał się do zamku toruńskiego, by spożyć jeden tylko posiłek. Kiedy tam

Page 107: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

przybył do Jego Najjaśniejszego Majestatu starosta królew-ski Radzynia Jaśko Sokół, zginął w smutnych okolicznoś-ciach. Na uczcie u jednego z mieszczan toruńskich otruty szczupakiem rozchorował się ciężko. Odwieziony na rozkaz króla do Brześcia [Kujawskiego — przyp• aut.] umiera i tam zostaje pochowany. Ze wszystkich zaś Czechów walczących pod rozkazami króla, nikt inny nie był królowi milszy od niego z powodu niezwykłych zalet, jakie go cechowały: wierności i odwagi. Wynagradzając jego służbę król sprawował nawet ojcowską opiekę nad jego dwoma synami Mikołajem i Jarosławem. [...] Powierzywszy zamek Radzyń w zarząd rycerzy Dobiesława Puchały i Wojciecha Malskiego [...]. Wieczorem odpłynął na statkach z Torunia do zamku Nieszawy"25.

Rzecz dziwna i ze wszech miar godna uwagi historyka: król Jagiełło w ostatnich dniach września 1410 roku zachowuje się tak, jak gdyby już ostatecznie wygrał wojnę z Krzyżakami. Tryumfalnym pochodom, wjazdom do zhołdowanych miast pruskich, rozdawaniu najrozmaitszych przywilejów miejscowej ludności, uroczystym mszom, procesjom, paradom i ucztom nie ma końca. Król beztrosko rozpuszcza swoje wojsko do domów. A przecież wojna jeszcze trwa i jest daleka od szczęśliwego dla Polaków i Litwinów zakończenia. Krzyżacy właśnie przechodzą do kontrofensywy na wszystkich frontach (o czym szerzej w następnym rozdziale). Czyżby zatem ów geniusz wodzo-wski spod Grunwaldu i Radzynia, król Jagiełło, postradał w tym czasie rozum?!!!

Page 108: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

KONTROFENSYWA KRZYŻACKA I BITWA POD KORONOWEM

W czasie gdy król Władysław Jagiełło tryumfalnie od-chodził ze swoim wojskiem z granic państwa krzyżackiego, a następnie bezrozumnie rozpuścił rycerstwo do domów i upajał się zwycięstwem, Krzyżacy małborscy Henryka von Plauena i inflancko-królewieccy Berna von Hevelmanna przystąpili do zdecydowanej kontrofensywy. Miał zatem rację prof. Feliks Koneczny, gdy pisał w swoich Dziejach Polski za Jagiellonów, iż: „Henryk von Plauen wyzyskał dobrze czas stracony przez Jagiełłę pod Malborgiem'". Zauważmy, że dokąd wojska Jagiełły i Witolda pozostawały w Prusach, słabe siły krzyżackie nie ośmielały się podej-mować jakichkolwiek działań zaczepnych przeciwko nim. Rozpoczęły je dopiero wtedy, gdy wojska litewskie, mazo-wieckie i na końcu polskie zwinęły oblężenie zamku malborskiego i odeszły na leża zimowe do domu. Najwięk-szym zaś błędem polskiego króla — skwapliwie wykorzys-tanym przez stronę krzyżacką — było, zdaniem piszącego te słowa, lekkomyślne dopuszczenie delegacji inflanckiej z samym von Hevelmannem na czele do oblężonego Malborka (co, jak pamiętamy, miało miejsce w połowie

' F. K o n e c z n y , Dzieje Polski za Jagiellonów, op. cit., s. 81.

Page 109: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

września). Wtedy to najprawdopodobniej von Hevelmann i von Plauen wspólnie opracowali plan generalnego kontr-uderzenia zaraz po spodziewanym lada dzień wycofaniu się głównych sił polsko-litewsko-mazowieckich z terytorium państwa zakonnego. Nie wiemy na sto procent, co ustalili podówczas obaj krzyżaccy wodzowie w Malborku, ale możemy ów plan z dużą dozą prawdopodobieństwa od-tworzyć na podstawie późniejszego przebiegu działań wojennych.

1. Krzyżacy, którym udało się przetrwać w Prusach (a zatem von Plauen w Malborku i von Hevelmann w Królew-cu) mieli cierpliwie czekać aż nieprzyjaciel opuści Prusy przed zimą, zwodząc Polaków i Litwinów rzekomymi układami pokojowymi, a następnie znienacka uderzyć na pozostawione w miastach i zamkach pruskich załogi polskie, litewskie i mazowieckie, ażeby przed nadejściem jesiennych szarug i zimy odzyskać, co tylko się da. Przy tym przekupstwem, podstępem, prośbą lub groźbą użycia siły zmusić jak największą liczbę obywateli Prus, ażeby odstąpili króla polskiego i posłusznie wrócili pod panowanie zakon-nych panów pruskich (chodziło tu zwłaszcza o najpotęż-niejsze miasta pruskie, które poddały się Jagielle — Gdańsk, Elbląg i Toruń).

2. Krzyżacy z Inflant mieli w tym samym czasie zaata-kować północne rubieże Litwy ze Żmudzią, aby związać tam wojska wielkiego księcia Witolda i uniemożliwić im tym samym skuteczne przyjście z pomocą załogom zamków i miast w Prusach lub głównym siłom polskim.

3. W tym samym czasie Krzyżacy z Nowej Marchii, pod wodzą Michała Kiichmeistra, wzmocnieni najem-nikami z Niemiec, Czech, Śląska i Węgier mieli nie-spodziewanym uderzeniem z zachodu odzyskać z rąk polskich zamki i miasta położone na zachodnich rubieżach pruskiej części państwa zakonnego (tj. Lębork, Bytów, Chojnice i Tucholę), a następnie, błyskawicznie wedrzeć

Page 110: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

się w granice Królestwa Polskiego, na Kujawy i do Wielkopolski, ażeby zmusić główne siły króla Jagiełły do obrony własnego terytorium.

4. Po wykonaniu powyżej przedstawionych zadań, von Plauen, von Hevelmann i Kiichmeister mieli najpraw-dopodobniej zamiar połączyć swe siły i posuwać się na południe, po obu stronach Wisły, w stronę Płocka i War-szawy, gdy w tym samym czasie ich konfratrzy z Inflant mieli maszerować na Wilno.

5. Krzyżacy liczyli również na to, iż sowicie opłaceni przez nich królowie Czech i Węgier z dynastii Luksembur-gów, w tym samym mniej więcej czasie, zaatakują Polskę od południa i zagrożą stołecznemu Krakowowi, całej Małopolsce, Rusi Czerwonej, Wołyniowi i Podolu.

To wszystko, zdaniem krzyżackich strategów, powinno skutecznie rozerwać siły koalicji jagiellońskiej na kilka frontów naraz i tym samym zmusić króla Jagiełłę i wiel-kiego księcia Witolda do prędkiego zawarcia pokoju z Krzyżakami oraz ich ewentualnymi czeskimi i węgier-skimi sojusznikami, ale już z pozycji pokonanego i słab-szego. A to nieuchronnie oznaczać by musiało wygranie wojny przez zakon niemiecki, znaczne osłabienie Polski i Litwy, ocalenie terytorialnego status quo państwa krzyżac-kiego nad Bałtykiem. A nawet — być może — znaczne poszerzenie jego granic kosztem obu pokonanych państw unii jagiellońskiej2.

Z takim rozmachem zaplanowana kontrofensywa krzy-żacka wymagała oczywiście starannego przygotowania, zwłaszcza gdy idzie o zaciągnięcie świeżego rekruta

2 Na ten temat patrz szerzej: S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 479-480, 4 8 2 A 8 3 oraz 488-496. Na ten temat patrz również: Historia Pomorza, t. I, Do roku 1466, op. cit., s. 695-696; Z. S p i e r a l s k i , Bitwa pod Koronowem..., op. cit., s. 50-52; a także S. M. K u c z y ń s k i , Pogranicze kujawsko-pomorskie w Wielkiej Wojnie z Zakonem, op. cit., s. 73-74.

Page 111: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

w Niemczech, Czechach i na Śląsku oraz na Węgrzech. Henryk von Plauen zatem: „[...] pragnąc pomścić prze-graną bitwę [pod Grunwaldem — przyp. aut.] i odzyskać ziemię pruską, wysławszy posłów do króla czeskiego Wacława, sprzedał temuż Wacławowi za 115 tysięcy florenów z prawem wykupu Chomutov, znaczne dobra Zakonu w Królestwie Czeskim, które po dziś dzień nie zostały wykupione, a które przynosiły 4 tysiące florenów dochodu. Zaciągnąwszy za te pieniądze najemne wojsko, wszczął na nowo wojnę. Nadto od mieszczan gdańskich, zamierzających poddać się jego władzy, pożyczył dalsze 100 tysięcy florenów, których mu łatwo użyczono"3 . To samo czynili agenci von Plauena na Węgrzech i w Rzeszy Niemieckiej, werbując pod krzyżackie sztandary możliwie jak najwięcej błędnego rycerstwa, szukającego sławy i łatwego łupu po całej Europie, oraz najemnych żołnierzy, sprzedających za złoto swe umiejętności bojowe temu, kto im w danej chwili lepiej zapłacił. Oddziały złożone z gości i najemników zakonu kierowano — w ciągu sierpnia i września — do Nowej Marchii, skąd miało wkrótce wyjść główne uderzenie przeciwko Polsce. Tylko zadziwiającej ignorancji króla Jagiełły i wielkiego księcia Witolda mogli zawdzięczać Krzyżacy, zamknięci za murami zamku malborskiego przez ponad 2 miesiące jak myszy w pułapce, że ów bardzo ryzykowny plan w ogóle doszedł do skutku. Wystarczyłoby przecież, żeby Jagiełło po prostu otoczył zamek malborski ścisłym kordonem swoich wojsk i uniemożliwił tym samym von Plauenowi

jakiekolwiek kontakty ze światem zewnętrznym, co było jak najzupełniej możliwe. To, iż Jagiełło z Witoldem z podziwu godną lekkomyślnością pozwalali na prawie swobodne wychodzenie i wchodzenie różnych, podej-rzanych ludzi (jak np. marszałek inflancki Bern von

Page 112: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Hevelmann ze świtą) z i do „oblężonego" Malborka, miało się rychło obrócić przeciwko nim. Oto bowiem już 24 września 1410 roku (a zatem zaledwie w 5 dni po zwinięciu przez Jagiełłę oblężenia zamku malborskiego, gdy król przebywał jeszcze w Golubiu i dopiero prze-prawiał się przez graniczną Drwęcę do Polski!) utajeni stronnicy von Plauena wśród szlachty pruskiej, dowodzeni przez niejakiego Piotra ze Sławkowa, przystąpili do działania, z a jmu jąc podstępem zamek w Działdowie4 . Fakt ten posłużył niejako za sygnał dla oddziałów krzyżac-kich z Malborka i Królewca, że należy przystąpić do jak najszybszego odbijania utraconych w lipcu i sierpniu zamków i miast, zanim król polski, wielki książę litewski oraz obaj książęta mazowieccy zdołają zorganizować jakąkolwiek skuteczną odsiecz dla swoich załóg pozo-stawionych w miastach i zamkach pruskich i pomorskich.

„Po Działdowie — pisze prof. Kuczyński — proces odzyskiwania zamków przez Krzyżaków począł narastać jak lawina. Marszałek inflancki obiegł i w krótkim czasie zdobył Elbląg. Obrońcy polscy przewidując, iż nie będą mogli doczekać się odsieczy, poddali się Krzyżakom po uzyskaniu zapewnienia, że odejdą do swoich. Jednakże «panowie zakonni» nie dotrzymali słowa. Po otwarciu bram zamku część Polaków wymordowali, resztę zakuli w kajdany i wtrącili do ciężkiego więzienia. O żyjących upominał się u w. mistrza w styczniu 1411 r. Witold. Nie wykluczone, że działo się to z wiedzą, a może z rozkazu Henryka von Plauen.

Po Elblągu przyszła kolej na Przezmark, Pasłęk, Sztum, Morąg, Ostródę, Bratian, Sobowidz, Tczew, Gniew, Gru-dziądz, Pokrzywno, Golub, Kowalewo, Popowo, Bierzgłowo, Nidzicę, Tucholę i inne.

4 Por. S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 488.

Page 113: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

W rękach polskich pozostały jedynie zamki: w Toruniu, Radzyniu, Brodnicy i Nieszawie5. Nie zgadzały się także na wpuszczenie Krzyżaków w obręb swych murów dwa bogate i ludne miasta: Stary Toruń i Gdańsk. Powoływały się na przysięgę złożoną królowi polskiemu i wyraźnie pragnęły poczekać z decyzją na koniec wojny. Ponieważ wypadki różnie jeszcze mogły się ułożyć, Henryk von Plauen nie chciał drażnić potężnych gmin miejskich, dysponujących zasobami finansowymi i siłami zbrojnych i, nie zdradzając swego mściwego gniewu, pertraktował z nimi, zgadzając się na zawarcie z opornymi miastami odrębnego zawieszenia broni, aż do podpisania pokoju z Polską. Na karę czas miał przyjść potem. Na razie oba miasta uznały się za neutralne, co nie przeszkadzało Toruniowi porozumiewać się z królem i Witoldem.

Nowy Toruń już od połowy października, zapewne, znajdował się pod panowaniem krzyżackim, ale główny ośrodek miejski, stare miasto, było neutralne i niezawisłe aż do 1 lutego 1411 r. Zamek toruński oblegali Krzyżacy bezskutecznie od 12 października.

Zastanawiając się nad powodem tak szybkiego opanowa-nia przez Krzyżaków zamków pruskich i pomorskich, należy przypuszczać, że znaczna ich część zdobyta została nie na skutek działań wojennych, lecz przez zdradę i pod-stęp. Nie ulega wątpliwości, że załoga Działdowa została zaskoczona przez Piotra ze Sławkowa, ponieważ do jego zamachu szlachta pruska tych okolic, jeżeli występowała czynnie, to jedynie po stronie polskiej; zapewne więc Piotr i jego towarzysze zostali wpuszczeni na zamek jako

5 Według informacji podanej przez S. M. Kuczyńskiego, akt zawieszenia broni między Polską i Litwą a Zakonem Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, podpisany 9 grudnia 1410 r., zawiera wzmiankę, że załoga polska zdołała utrzymać się ponadto także w Bytowie. Na ten temat patrz: S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., przypis 234 na stronie 489.

Page 114: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

przyjaciele i sojusznicy. Być może pozorowali nawet swój przyjazd chęcią udzielenia pomocy i wzmocnienia załogi działdowskiej. [...] Inne zamki, zdobywane przez Krzyża-ków siłą, ulegały łatwo6 dla dwu powodów: po pierwsze, o ile można sądzić, miały nieliczne załogi7, które nie były przygotowane na tak nagły atak i zwątpiły w możliwość obrony i odsieczy. Po drugie — zamki były źle zaopatrzone w żywność i środki obronne. Już Ulryk von Jungingen pościągał ze wszystkich prawie zamków działa i zapasy żywności, co przyczyniło się niewątpliwie później do łatwiejszego ich zajmowania przez wojska królewskie. Załogi polskie stanu tego nie poprawiły na lepsze, przede wszystkim dlatego, że nie spodziewały się, iż może dojść do oblegania ich przez Krzyżaków (cały kraj przyjął wszak zwierzchnictwo królewskie, Malbork lada dzień miał być zdobyty!), oraz ponieważ sądziły, iż zamek jest tylko punktem oparcia dla czuwania nad lojalnością okolicy. Następnie, o ile gdziekolwiek był dobry sprzęt wojenny, to bez wątpienia przesyłano go królowi. Pamiętamy wszak 0 działach i zapasach, które pod Malbork przybyły z Elbląga 1 Torunia. Wpłynęło to wyraźnie na stan obronny Elbląga, który bronił się później bardzo krótko. Z wyjątkiem

6 Zwróćmy uwagę, iż Krzyżacy zdołali odzyskać prawie wszystkie swoje zamki i miasta, z wyją tk iem kilku (wymienionych powyżej), między 24 września a 11 października 1410 r., a zatem zaledwie w 17 dni od zwinięcia przez króla Jagiełłę oblężenia zamku malborskiego i nakazania przezeń wojskom polskim powrotu do domu (!). Był to bez wątpienia szok i kompromitacja dla strony polsko-litewskiej, k tóra jeszcze niecały miesiąc wcześniej zdawała się t ryumfować w tej wojnie, a szcze-gólnie dla niefortunnego wodza naczelnego wojsk koalicji jagiellońskiej — Jagiełły, który tak lekkomyślnie zmarnował owoce grunwaldzkiego zwycięstwa i w efekcie tego utracił prawie wszystko, co już uprzednio zdobył latem tegoż roku na Krzyżakach.

7 Według szacunków prof. Kuczyńskiego, załogi te nie mogły być liczne, ponieważ w przeciętnym zamku krzyżackim było miejsce zaledwie dla 12 braci-rycerzy, 6 księży kapelanów i 12 giermków lub półbraci zakonny ch-żołnierzy.

8 — Koronowo 1410

Page 115: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Radzynia wszystkie te zamki, które dotrwały w rękach polskich do zawieszenia broni, obroniły się dlatego, że leżały nad Wisłą lub przy pograniczu, a więc mogły być zaopatrzone z zewnątrz. Inne, mające kilkunastu lub kilku-dziesięciu ludzi załogi, odcięte od pomocy z kraju, po-zbawione sprzętu obronnego i żywności, prędzej czy później musiały ulec. [...] Niezależnie wszelako od powodów i spo-sobów było niezaprzeczoną rzeczywistością, że Krzyżacy odzyskali niemal całe swoje dawne terytorium. Komtur z Ragnety, Helferich von Drahe, oczyścił od przeciwników Warmię i Ostródzkie, landmarszałek inflancki i komtur Bałgi — Pomezanię i ziemię chełmińską, na której Krzyżacy poczęli wnet stosować represje wobec jaszczurkowców, zmuszając ich, na skutek tego, do ucieczki na terytorium polskie. Od strony zachodniej ruszył Michał Kuchmeister von Sternberg, wójt Nowej Marchii, posiłkujący się ochot-niczymi «gośćmi» i zaciężnikami z Czech, Śląska lub Niemiec, zwerbowanymi dzięki staraniom Jerzego von Wirsberg. Równocześnie musiały mieć miejsce jakieś walki na Litwie z Inflantami, ponieważ Witold w liście do w. mistrza z dn. 18 stycznia 1411 r. dawał wyraz swego gniewu na Inflantczyków za «niesłuszne zerwanie rozejmu»s, a nadto z innego listu dowiadujemy się, że w Inflantach miano jeńców litewskich9. Okazuje się, że Witold miał rację śpiesząc się z obozu pod Malborkiem do kraju

Dla strony polsko-litewskiej, a zwłaszcza dla samego króla Władysława Jagiełły, tak szybka odmiana sytuacji na wszystkich frontach wojny z krzyżakami była bez wątpienia ogromnym zaskoczeniem i szokiem. Oto nieprzyjaciel, wzmocniony nowymi siłami, nacierał gwałtownie i z dnia

8 Patrz: Codex epistolaris Vitoldi, wyd. A. Prochaska, Cracoviae (Kraków) 1882 (Monumentu aevi historica), nr 464, s. 216.

9 Tamże, nr 467, s. 217. 10 S . M . K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 488-492.

Page 116: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

na dzień odzyskiwał straty w Prusach. Lada dzień połączone oddziały von Plauena i von Hevelmanna mogły przekroczyć granicę polską i poważnie zagrozić na przykład ziemi dobrzyńskiej. Ludność Prus, do niedawna lojalna wobec króla, teraz nagle zaczęła masowo, szczerze lub tylko ze strachu przed spodziewanymi represjami, przechodzić na stronę krzyżacką. Od zachodu nadciągały oddziały Kiichmeis-tra i lada moment mogły zagrozić Kujawom lub Wielkopols-ce. Krzyżacy z Inflant zaatakowali Litwę i chwilowo związali tam większość sił Witoldowych. Tymczasem Jagiełło został bez wojska, bo sam je niedawno rozpuścił do domu. W tych warunkach nie mogą nas dziwić gorzkie słowa, jakimi anonimowy autor Kroniki konfliktu Władysława króla polskie-go z Krzyżakami w roku Pańskim 1410 kończy swe dziełko: „[...] cała ziemia Prus i Pomorza [...] zgodnie z prawem, przyrzekła królowi zachować statecznie wieczną wierność, którą następnie łamiąc, tak duchowni, jak świeccy panowie, obywatele i wszyscy (mieszkańcy) ze wszech ziem Prus i Pomorza, nie dbając o swój honor i niepomni na własne zbawienie, haniebnie i bez jakiejkolwiek przyczyny zbezcześ-cili i złamali, odstępując bez powodu od posłuszeństwa samemu królowi i swojej Polskiej Koronie"11.

Z powyższego tekstu jednoznacznie wynika, iż tak nagłą zmianę w dotychczasowej postawie mieszkańców Prus i Pomorza odczytano w ówczesnej Polsce jako perfidną i niczym nie uzasadnioną zdradę króla i ojczyzny, którym jeszcze nie tak dawno, pod murami oblężonego Malborka, uroczyście przysięgali na wierność po wieczne czasy. Z taką, jednoznacznie negatywną oceną postawy obywateli byłego państwa krzyżackiego w Prusach nie zgadza się jednak większość badaczy współczesnych, w tym Paweł Jasienica, który tak pisze na ten temat w swojej Polsce Jagiellonów.

" Kronika konfliktu Władysława króla polskiego z Krzyżakami w roku Pańskim 1410, op. cit., s. 16.

Page 117: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

„Nie można się dziwić postępowaniu stanów pruskich ani ich potępiać. One doskonale znały Krzyżaków, a teraz znów patrzyły na wściekłą energię, z jaką von Plauen i marszałek inflancki zabrali się do odzyskiwania strat. Von Hevelmann nie był już taki układny jak podczas rozmów z Witoldem. Zdobył Elbląg i wbrew układowi mordował, zakuwał w kajdany i więził wziętych do niewoli Polaków. Postarajmy się ponadto ocenić, jak straszliwy zawód spotkał Stany pruskie, które zaufały Polsce, poddały się je j królowi i same rozbrajały załogi zakonne. Ich przedstawiciele, zarówno rycerstwo, jak mieszczanie, daremnie błagali Jagiełłę, by nie odchodził spod Malborka.

Gdańsk ostatecznie skapitulował przed Krzyżakami i za-przestał oporu dopiero w kwietniu 1411 roku, w dwa przeszło miesiące po zawarciu pokoju pomiędzy Polską a Zakonem. Burmistrze miasta, Arnold Hecht i Konrad Letzkau, którzy osobiście składali Jagielle hołd pod Malborkiem, wezwani na zamek komtura już stamtąd żywi nie wyszli. Wraz z nimi zginął rajca miejski, B. Gross. Komtur wydał ich ciała, które spoczęły w gdańskim kościele Najświętszej Marii Panny"12.

W najbliższym otoczeniu króla zapanowała trwoga. Nieprzyjaciel nadciągał, trzeba było więc natychmiast zorganizować skuteczną obronę północnej i północno--zachodniej granicy Królestwa Polskiego. W tej sytuacji król Jagiełło oraz jego doradcy postanowili zorganizować naprędce, chociażby prowizoryczną, obronę granicy z po-spolitego ruszenia rycerstwa dobrzyńskiego, kujawskiego oraz wielkopolskiego oraz z tych szczupłych sił, które jeszcze pozostawały przy osobie monarchy, dla powstrzy-mania spodziewanego niebawem ataku nieprzyjaciela na ziemie polskie. Postanowiono także zaopatrywać, o ile będzie to możliwe, te spośród zamków pruskich, które

Page 118: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

pozostały w polskich rękach, ażeby broniły się jak najdłużej i tym samym wiązały sobą możliwie jak największe siły wroga. O odzyskaniu strat w Prusach i na Pomorzu nie było, na razie, nawet co marzyć. Jakakolwiek polska akcja zaczepna bowiem mogła być możliwa dopiero po nadejściu posiłków z Wielkiego Księstwa Litewskiego, a tego, niestety, nie można było się spodziewać zbyt prędko (przynajmniej dokąd Krzyżacy inflanccy wiązali główne siły Witolda na północnych rubieżach Litwy)13. Jak trudna musiała być sytuacja Polaków na przełomie września i października 1410 roku, niech zaświadczy poniższy cytat z kroniki Jana Długosza:

„Kiedy [...] król Władysław przebywał w Nieszawie, otrzymał wiadomość, że zamek Tuchola, którym zarządzał Janusz Brzozogłowy, został otoczony, a mieszczanie poddali miasto Krzyżakom, wreszcie, że wrogowie, jeśli im się nie stawi oporu, zaczną wkrótce szerzyć straszliwe spustoszenie i pożary w Królestwie Polskim. Król słusznie poruszony tą wiadomością, prośbą i upominkami nakłonił (do pozostania przy nim) wielu spośród swego dworu, którzy domagali się zwolnienia. Jednak ze wszystkich dworzan i królewskich rycerzy można było doliczyć się ledwie sto lub niewiele więcej kopii. Dołączywszy do nich (rycerzy z) kilku powiatów wielkopolskich król posyła ich, celem obrony Królestwa, do miast Koronowa, które było słabe z powodu położenia i lichych murów. Chociaż nie byli oni zbyt dobrze wyposażeni w zbroje, konie, żywność i odzież — zbroje bowiem nadżarła rdza, konie głód, środki do życia zbyt długa służba żołnierska z dala od domu, a ubrania skwar i deszcz — strzegli jednak wspomnianej wyżej miejscowości jak najlepiej zabezpieczonej twierdzy, pełniąc tam żołnierską straż. Powiększyli też wojsko królewskie:

13 Na ten temat patrz szerzej: S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 487-495.

Page 119: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

wojewoda poznański Sędziwój z Ostroroga, który zdając sobie sprawę z trudnego położenia Królestwa przybył z własną chorągwią, i kasztelan poznański Dobrogost z Szamotuł, który przysłał również swoje wojsko.

W sobotę, w dzień Św. Franciszka [tj. 4 października — przyp- out.], król polski Władysław opuszcza Nieszawę i przybywszy do Inowrocławia, zatrzymuje się tam na stałe ze swym dworem. Chcąc zaś zapewnić obronę ziem swego Królestwa, wysłał pewnych rycerzy do Brodnicy, innych do Brześcia [Kujawskiego — przyp. aut], innych do Nakla, jeszcze innych do Rypina, rozdzieliwszy między nich rycerzy pochodzących z ziemi kujawskiej i dobrzyń-skiej. Zamierzał nadal trzymać załogi i straże przeciw wrogom, mimo że pozostała z nim w Inowrocławiu mała garstka Polaków i Czechów. Kiedy tam przebywał, doniesiono mu, że zamki Ostróda, Nidzica i Działdowo, które król powierzył książętom mazowieckim, z powodu małej liczby obrońców zostały zagarnięte przez Krzyżaków. A dwaj rycerze z załogi Koronowa, Stanisław Charbinowski z rodu Sulimów i Mikołaj Synowiec z Kociny z rodu Starych Koni, którzy obawiali się śmierci, ponieważ w pobliżu znajdowało się mnóstwo wrogów, uciekli i przybyli do króla do Inowrocławia. Celem usprawied-liwienia swej ucieczki dowodzili, że załogi wrogów są bardzo wielkie, a ich małe i że jeśli nie zostaną przeniesione, narażone będą na poważne niebezpieczeństwo14. Doprowadzili

14 Długosz oczywiście w tym miejscu myli się zasadniczo, bo przecież gdyby obaj rycerze istotnie byli dezerterami, to na pewno nie uciekaliby do króla, aby szerzyć panikę i defetyzm, lecz do domu lub nawet za granicę, aby ustrzec się słusznego gniewu królewskiego, jaki niechybnie spadłby na nich za samowolne opuszczenie placówki powierzonej ich pieczy. Wszystko, z ich zachowaniem w Inowrocławiu na czele, wskazuje, że byli oni po prostu kurierami wysłanymi przez dowództwo załogi Koronowa z informacjami o ruchach i sile zbl iżającego się nieprzyjaciela. Z ich raportu musiało jednoznacznie wynikać, że sytuacja w Koronowie nie przedstawia się dobrze i jeżeli król na czas nie dośle posiłków, położone w ważnym punkcie strategicznym, ale słabo ufortyf ikowane

Page 120: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

do tego, że król zaniepokoił się i głęboko zatroskał o bez-pieczeństwo swoich ludzi, posmutniał i raz po raz ronił łzy. Nie uważał bowiem za rzecz bezpieczną wycofywanie ich z Koronowa, ponieważ obawiał się wdarcia się wrogów dalej w głąb swego Królestwa, a nie było żadnych wojsk, którymi by mógł powiększyć ich małą liczbę, ponieważ wszyscy odeszli do domów. Wtedy też stało się rzeczą jasną, na jakie trudności i przykrości naraził król samego siebie i swoje Królestwo, przerywając za wcześnie obleganie zamku mal-borskiego i jak zepchnął w cień zdobytą zwycięstwem [grunwaldzkim — przyp. aut.] sławę własną i swojego ludu i można było w pełni poznać, jakim dobrem była wytrwałość, którą doradzał podkanclerzy Królestwa Polskiego Mikołaj [Trąba—przyp . aut.] i jakie nieszczęście ściągnęło zaniecha-nie oblężenia, które spowodował kasztelan wojnicki Andrzej z Tęczyna"15.

Sytuacja na pograniczu kujawsko-pomorskim w począt-kach października 1410 roku istotnie wydawała się być bardzo poważna. Z Nowej Marchii spiesznie nadciągały świeże oddziały Kuchmeistra, wsparte posiłkami z Niemiec, Czech, Śląska i Węgier, liczące (według obliczeń prof. Kuczyńskiego) ok. 4000 zbrojnych16. Już zdążyły opanować miasto i oblec zamek w Tucholi. Jednakże to bynajmniej nie Tuchola i nie Pomorze były ich głównym celem strategicznym, ale Bydgoszcz, skąd było już bardzo blisko na Kujawy, do Wielkopolski oraz do... Inowrocławia, gdzie

miasteczko może dostać się w ręce wroga. Jagiełło zaś popadł w panikę i nawet płakał, gdyż nie miał j uż przy sobie żadnych oddziałów, które mógłby posłać na wzmocnienie Koronowa. Na ten temat patrz szerzej: S. M. K u c z y ń s k i , Pogranicze kujawsko-pomorskie w Wielkiej Wojnie z Zakonem, op. cit., s. 79-80; a także Władysław S e m k o w i c z , Nieznana zapiska o bitwie pod Koronowem, [w:] „Kwartalnik Historyczny", t. XXIV, 1910, s. 528-529.

15 Polska Jana Długosza, op. cit., s. 261-262. 16 S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 494-495.

Page 121: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

od 4 października kwaterował sam król Władysław Jagiełło ze swoim sztabem!17 Cóż to byłby za problem dla ludzi Ktichmeistra, po spodziewanym wzięciu z marszu Korono-wa i Bydgoszczy, zrobić sobie maleńki raj dzik kawaleryjski do pobliskiego Inowrocławia po głowę tego poganina, krzywdziciela Zakonu Szpitala NMPanny Domu Niemiec-kiego w Jerozolimie i naczelnego herszta wszystkich, polskich, litewskich, ruskich, mazowieckich i tatarskich saracenów — Jagiełły?18 Tym bardziej iż tenże Jagiełło chwilowo mógł wystawić przeciwko siłom Ktichmeistra zaledwie jakieś 7000 przeważnie kombinowanego w ostat-niej chwili wojska, które na dodatek było rozrzucone na dużej przestrzeni, po wszystkich pogranicznych zamkach i miasteczkach od Mazowsza aż po Wielkopolskę19, w sa-mym Koronowie zaś, przeciwko któremu kierował się obecnie główny impet krzyżacki, było zaledwie ok. 2000 zbrojnych — a i to w najpomyślniejszym wypadku20. Gdyby zaś doszło do planowanego współdziałania wojsk zakonnych Ktichmeistra (ok. 4000 ludzi)21, von Plauena

17 Tamże, s. 487 i 493-496. Na ten temat patrz również: S. M. K u c z y ń s k i , Pogranicze kujawsko-pomorskie w Wielkiej Wojnie z Za-konem, op. cit., s. 72. Por. także: Z. S p i e r a l s k i , Bitwa pod Korono-wem..., op. cit., s. 50-52.

18 Obie strony konfliktu (tj. i Jagiełło i Krzyżacy) dysponowały dobrym wywiadem i były na ogół dość dobrze poinformowane o miejscach stacjonowania sił oraz sztabów przeciwnika. Liczne tego przykłady podaje w tak często i obszernie cytowanej tu książce Wielka wojna z Zakonem Krzyżackim w latach 1409-1411 prof. S. M. Kuczyński. Nie możemy zatem wykluczyć, że Kiichmeister dokładnie wiedział, gdzie w danym momencie znajduje się król Jagiełło ze sztabem i zamierzał zaatakować również Inowrocław, ażeby przy sposobności zabić lub zagarnąć do niewoli naczelnego wodza wojsk nieprzyjacielskich wraz z całym otoczeniem, co dla państw koalicji jagiellońskiej oznaczałoby natychmiastową klęskę.

19 S . M . K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 492-494. 20 Tamże, s. 493. 21 Tamże, s. 494.

Page 122: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

(ok. 3000 ludzi)22 i von Hevelmanna (ok. 1500 ludzi)23 po obu stronach Wisły, Polska rychło musiałaby przegrać tę wojnę24. Niech nas zatem zbytnio nie dziwi, że niedawny zwycięzca spod Grunwaldu, tryumfator spod Malborka i zdobywca Radzynia Chełmińskiego, przed którym jeszcze dwa miesiące temu korzyły się stany pruskie uznając w nim swego jedynego króla i pana, teraz, w Inowrocławiu, płakał, gdy usłyszał alarmujące wieści o zbliżaniu się przeważających sił nieprzyjaciela do Koronowa. Płakał, bo był bezsilny, bo własne wojsko lekkomyś-lnie rozpuścił kilkanaście dni wcześniej do domów, bo tak szybkiej, zdecydowanej i gwałtownej kontrofensywy nieprzyja-ciela nie przewidział, gdy jako tryumfator odchodził jeszcze niecały miesiąc temu spod murów niezdobytego przez własną głupotę i bezsensowne kunktatorstwo Malborka, zostawiając w nim żywego, jadowitego węża — Henryka von Plauena. Wydawało mu się wtedy zapewne, że oto przegrał wojnę, utracił wszystko i dnijego, jako króla polskiego, są policzone. Jednakże rychło pod Koronowem stał się cud, który odsunął od Polski widmo klęski i — co być może — uratował życie samemu królowi Władysławowi Jagielle.

Miasteczko Koronowo leży na pograniczu Kujaw, Wielkopolski i Pomorza, w ziemi zwanej Kra jną , jako że była to przez długie wieki najdalej na północny zachód wysunięta część Królestwa Polskiego. W czasach, które tu opisujemy, Koronowo było maleńką mieściną, naj-prawdopodobniej nie posiadającą nawet solidnych murów obronnych, lecz tylko wał ziemny z palisadą2 5 . Miastecz-

22 ^ 1 amze. 23 ^

1 amze. 24 S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 494-496. Tegoż autora: Pogranicze kujawsko-pomorskie w Wielkiej Wojnie z Zakonem, op. cit., s. 72.

25 Por. Z. S p i e r a l s k i , Bitwa pod Koronowem..., op. cit., s. 60. Na ten temat patrz również: W. P o s a d z y, Koronowo, [w:] Studia z historii budowy miast polskich, Prace Instytutu Urbanistyki i Architektury, VI, 2/17, 1957, s. 15-35.

Page 123: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

ko to położone było w zakolu Brdy, w miejscu, gdzie rzeka ta zbliża się do wysokiej, zachodniej krawędzi swojej doliny. W odległości ok. 300 metrów na południe od miasta, po drugiej stronie Brdy, znajdował się muro-wany klasztor i kościół ojców cystersów, w którym to właśnie, zapewne z racji jego solidności i zdatności do obrony, zakwaterowało się polskie rycerstwo, któremu przewodzili trzej wybitni rycerze królewscy, doświad-czeni weterani licznych kampanii wojennych: Sędziwój z Ostroroga (wojewoda poznański), Maciej z Łabiszyna (wojewoda brzeski) i Piotr Niedźwiedzki (marszałek nadworny Królestwa Polskiego)26. Po stronie zachodniej, za Brdą, znajdowała się wyniosła, górująca nad mias-teczkiem Góra Łokietka (103 m n.p.m.), a opodal klasztoru Góra Św. Jana (93 m n.p.m.). Miasteczko Koronowo położone było zatem w kotlinie między tymi dwoma wzgórzami morenowymi. Od strony wschodniej , a częściowo także północnej i południowej przylegał do Koronowa zwarty kompleks lasów. Natomiast w kierunku zachodnim, skąd nadciągały krzyżackie zastępy Kuch-meistra, teren był płaski i otwarty, lecz za to bardzo podmokły i przez to wybitnie trudny do sforsowania dla ciężkiej jazdy krzyżackiej . Dalej leżał pas większych jezior , w pobliżu których znajdowały się dwie wioski: Wielkie i Małe Łąsko (dziś Wilcze), między którymi miała niebawem rozegrać się decydująca w tej fazie wojny polsko-krzyżackiej batalia, nazwana później koro-nowską. Koronowo było, co prawda niewielką mieściną,

26 S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 496. Tegoż autora: Pogranicze kujawsko-pomorskie w Wielkiej Wojnie z Za-konem, op. cit., s. 78-79. Patrz także: Z. S p i e r a l s k i , Bitwa pod Koronowem..., op. cit., s. 58-59. Spis co znaczniejszych rycerzy polskich będących w załodze Koronowa i biorących udział w bitwie z wojskami Kiichmeistra 10 X 1410 roku zamieszcza również w swym dziele Jan Długosz. Patrz: Polska Jana Długosza, op. cit., s. 266-267.

Page 124: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

ale jego znaczenie strategiczne było ogromne. Tędy bowiem wiodła jedyna droga z Tucholi do Bydgoszczy oraz do Nakla nad Notecią. Krzyżacy zatem, chcąc szybko i bez przeszkód maszerować w głąb ziem polskich, musieli najpierw zdobyć Koronowo, gdyż po prostu nie było go jak ominąć. Dodajmy ponadto, że właśnie w Koronowie znajdowały się podówczas dwa, jedyne w całej okolicy, mosty na Brdzie27. Utrata Koronowa oznaczałaby zatem, dla strony polskiej , wywalone wrota do Kujaw i Wielkopolski i stąd mo-żemy zrozumieć, dlaczego król Jagiełło tak bardzo troszczył się o jego utrzymanie i niemal do ostatniej chwili wzmacniał, czym tylko mógł, jego szczupłą załogę, ażeby zdołała wytrzymać spodziewany lada dzień atak przeważa jących sił wroga.

Oddajmy w tym miejscu ponownie głos Janowi Dłu-goszowi:

„Krzyżacy, którzy obiegli zamek Tucholę, dowiedzia-wszy się, że wojsko królewskie przybyło w małej liczbie jako załoga Koronowa, nadto słabego i nie umocnionego żadnymi warownymi murami miasta, zgromadziwszy silne i liczne wojsko ze wszystkich najemnych rycerzy, między którymi znajdował się jako główny ich dowódca wójt Nowej Marchii Michał Kuchmeister i wielu rycerzy z dworu króla Węgier Zygmunta, którzy pod naciskiem (swego) króla przybyli dość licznie na pomoc Krzyżakom, wystarczająco przez nich opłacani, ruszyli zbrojnie do ataku na nich, tj. Polaków, a widząc mnóstwo własnych wojsk i garstkę wrogów, spodziewali się pewnego łupu i zwycięstwa.

W piątek zatem, w dzień św. Gereona [tj. 10 października — przyp. aut.], wojsko królewskie dowiedziawszy się, że

27 Z. S p i e r a l s k i , Bitwa pod Koronowem..., op. cit., s. 60-61.

Page 125: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

wróg w wielkiej masie maszeruje przeciw niemu, wysyła podkomorzego sieradzkiego Tomasza Szeligę z domu Różyców i Mikołaja Dembickiego z rodu Gryfów, żeby zobaczyli, jak wielka jest liczba wrogów. Ci nierozsądnie posunąwszy się dalej niż należało utknęli w jakimś bagnie i zostali ujęci przez wrogów, którzy szli w ślad za nimi. Wrogowie natychmiast poddali ich dokładnemu przesłu-chaniu, jakie i jak wielkie jest wojsko królewskie w Koro-nowie. Ci podstępnie skłamali, że wojska tam są w nieła-dzie, nie wyćwiczone i nie doświadczone i że gdyby ktoś odważył się je zaatakować, bez trudu musi je pokonać.

Wrogowie przekonani, że (przesłuchani) powiedzieli prawdę, czym prędzej udają się w kierunku Koronowa. Kiedy podeszli tam blisko, wszyscy zsiedli z koni, by pieszo wedrzeć się do miasta. A rycerze królewscy, zauważywszy nadchodzących wrogów, zostawiają posiłek, który zaczęli spożywać, i wszyscy w zamieszaniu chronią się do klasztoru, znajdującego się u stóp wzgórza [tj. Góry św. Jana — przyp. aut.] nad rzeką Brdą. Włożywszy także błyskawicznie na siebie zbroje, przez tajemne i nieznane wrogom przejście, zwartym szykiem postępują naprzód, by podjąć walkę. Wrogowie, przerażeni ich widokiem, wsiad-łszy jak najszybciej ponownie na koń, wycofują się w moż-liwie największym pośpiechu, zanim ich Polacy nie zagarną, rozciągając wycofywanie się na całą milę i stosując ten zręczny podstęp po to, żeby wojskom królewskim przeby-wającym w dużej odległości od Koronowa, piechota z mias-ta nie mogła w razie walki udzielić pomocy"28.

Z powyższej relacji Długosza niedwuznacznie wynika, że w wyprawie na Koronowo brała udział tylko jazda krzyżacka pod wodzą samego Ktichmeistra, bowiem pie-chota i artyleria pozostały przy obleganiu zamku tuchols-

Page 126: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

kiego29, którego nadal dzielnie broniła załoga polska pod dowództwem nieugiętego Janusza Brzozo-głowego w oczekiwaniu na królewską odsiecz. Staje się zatem jasne, dlaczego strona krzyżacka nie użyła w bitwie pod Koronowem ani piechoty, ani armat i katapult, które niewątpliwie były w j e j posiadaniu. Wyprawa na Koronowo, miał być to bowiem — w zamyśle Michała Kiichmeistra — jedynie nagły i szybki rajd kawaleryjski dużej masy rycerstwa w celu łatwego zdobycia i spustoszenia nie ufortyfikowanej jak trzeba i bronionej byle jakimi, im-prowizowanymi niemalże ad hoc, słabymi liczebnie siłami pospolitego ruszenia chłopskiego polskiej nadgranicznej mieściny. Wójt Nowej Marchii, który na ogół dysponował dobrymi informacjami o sile przeciwnika, tym razem uderzył na ślepo, dufny w liczbę i siłę bojową swoich oddziałów i... pomylił się sromotnie w swoich rachubach na łatwe zwycięstwo i łupy.

Odwołajmy się na chwilę w tym miejscu, co z pewnością nieco zdziwi Czytelników, do literackiej wizji bitwy pod Koronowem autorstwa Henryka Sienkiewicza, ażeby nieco lepiej zrozumieć psychologiczne motywy, jakie — co nie

jest wykluczone — kierowały Ktichmeistrem przy podej-mowaniu zuchwałej decyzji wypadu na Koronowo, a potem nagłego odwrotu spod tegoż miasteczka. Sienkiewicz widzi rzecz całą następująco:

„Liczne posiłki ciągnące w pomoc Krzyżakom od króla węgierskiego Zygmunta i z dalszych ziem niemieckich nie zdążyły na walną rozprawę pod Grunwaldem. Ale właśnie dzięki temu zakon, mimo niesłychanego pogromu, zdołał jeszcze zebrać wcale poważne siły do rozpaczliwej obrony przeciw zwycięskim Polakom. Nauczony jednak

29 Potwierdzają to przypuszczenie S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna Z Zakonem..., op. cit., s. 496 oraz Z. S p i e r a l s k i , Bitwa pod Korono-wem..., op. cit., s. 61.

Page 127: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

doświadczeniem, nie chciał stawić wszystkiego na jedną kartę w wielkiej bitwie z rycerstwem polskim. Biegły niemiecki wódz, znany z okrucieństw Michał Kochmeister, wójt Nowej Marchii, wolał zaprawiać do wojny przybyłych gości przy oblężeniu zamków i zameczków polskich nie opatrzonych dostateczną załogą lub podnosić ich ducha w małych utarczkach, zwłaszcza w takich, w których nie brały udziału chorągwie rycerskie, jeno złożone z miesz-czan i wieśniaków mieszane drużyny, które w owych czasach nazywano «tańszym ludem».

A czynił to przezorny Kochmeister nie dlatego, aby nie marzył o wielkiej bitwie, ale rozumiał, że bitwa ta musi być zwycięską, gdyż inaczej, gdyby nowa próba nową tylko klęskę miała sprowadzić, upadnie całkiem duch w rycerskich gościach i zbudzi się w nich żądza rychłego powrotu do domowych pieleszy. Owóż podczas oblężenia Tucholi doszły do obozu krzyżackiego wieści, że w Koronowie stojąjakoweś zaciągi królewskie, wśród których nie masz pogromców spod Grunwaldu, tylko właśnie «lud tańszy», przeważnie pieszy, niezbyt liczny i niezbyt z wojną obyty.

Uśmiechnęło się Kochmeistrowi łatwe zwycięstwo, więc zostawiwszy niewielki zastęp pod Tucholą, aby utrzymać na wodzy tamtejszą załogę, ruszył z całą siłą pod Koronowo. Szli z nim słynni w świecie zapaśnicy z cesarskiego dworu, szli Niemcy ze Śląska, szli Sasi, Bawarowie, Turyngowie, Frankowie i Szwaby, nie licząc gości z dalszych jeszcze krajów — rycerstwo świetne, od stóp do głów w stalowe i srebrzyste zbroje zakute, żądne boju i sławy, śmiercią gardzące. Wszystko zdawało się sprzyjać wyprawie. Przed-nie straże niemieckie pochwyciły na grząskich błotach dwóch szlachty, którzy potwierdzili, że nie ma pod Koro-nowem walnych hufców królewskich i tym większą napeł-nili Kochmeistra wiarą w zwycięstwo.

Krzyżacy, rozumiejąc, że brańcy prawdę przed nimi zeznali, przyśpieszyli pochód i rankiem w październiku,

Page 128: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

w dzień świętego Gereona, 1410 r. stanęli pod miastem, a przypuszczając, że im wśródjego ulic walczyć przyjdzie, pozsiadali z koni i zostawiwszy je pachołkom, gotowali się pieszo uderzyć na nieprzyjaciół.

Lecz nie całkiem zdołali zaskoczyć Polaków, którzy lubo nierychło spostrzegli wojska zakonne, mieli wszelako dość czasu, by skoczyć hurmem do klasztoru, w pobliżu nad rzeką Brdą położonego, tam przywdziać zbroje, siąść na koń i sprawić szyki bojowe.

Ujrzawszy to Krzyżacy poniechali zdobycia miasta i co prędzej wrócili do koni — tak, że po krótkim czasie stanęły naprzeciw siebie dwa potężne, żelazne zastępy.

Hufce niemieckie płonęły żądzą boju, lecz w okrutnym Kochmeistrze upadło serce na widok polskich chorągwi, zmiarkował bowiem zbyt późno, że pojmani na błotach szlachcice zwiedli go chytrze, że nie mieszaną drużynę ma przed sobą, ale straszliwe «przedchorągiewne» rycer-stwo spod Grunwaldu. Poznał ich z dala po olbrzymich koniach, po zbrojach, po znakach na tarczach, po rodo-wych «zawołaniach», które rozlegały się jak grzmoty wśród szyków — i zadrżał. Nie o własne życie mu chodziło, gdyż serce kipiało mu dziką odwagą, ale zadrżał na myśl, co się stanie, jeśli nowa klęska przy-gniecie zakon i jeśl i ci świeżo przybyli «goście» z Za-chodu, którzy nie zaznali jeszcze siły polskiego ramienia, rozniosą wieść po świecie, że oprzeć się j e j niepodobna.. . Posiłki przestaną wówczas napływać z Niemiec, a z za-konu wyciekną resztki krwi.

I przerażony tą myślą Kochmeister, lubo wojska jego przewyższały liczbą polskie zastępy, postanowił bitwy nie przyjmować.

Więc po chwili trąby niemieckie dały znak do odwrotu, wojska zaś, zastawiwszy się od Polaków wozami, poczęły się cofać pośpiesznie.

Page 129: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

A Polaków ogarnęło zdumienie: «Jakoż jest?», mówili między sobą: «Sami k'nam przyszli, a teraz tyły podają? Zaprawdę jest w tym jakowyś podryw, który udaremnim następując na nich bez zwłoki».

Tak mówiąc ruszyli naprzód i rozpoczął się pościg, który wkrótce okazał się zgubnym dla Krzyżaków"30.

Trzeba przyznać, że Henryk Sienkiewicz w powyższym opisie motywów, jakie — jego zdaniem — kierowały Kuchmeistrem, gdy wyprawiał się na czele swoich wojsk pod Koronowo, a następnie, kiedy podjął nagłą decyzję o odwrocie spod Koronowa na widok polskiego rycerstwa gotowego do boju, aczkolwiek nie był profesjonalnym historykiem, lecz literatem, okazał się bardzo wnikliwym czytelnikiem Długosza. Spróbujmy zatem odtworzyć prze-bieg wypadków przed stoczeniem samej bitwy pod Ko-ronowem:

Kiichmeister od końca września 1410 roku bezskutecznie oblegał zamek w Tucholi, którego z uporem bronił Janusz Brzozogłowy. Oblężenie przeciągało się, tymczasem i sami Krzyżacy, i znakomici goście zakonu, którzy przybyli nierzadko z dalekich stron, ażeby bić „bezbożnych" Pola-ków i ich króla — „poganina", nudzili się i poczęli domagać się od swego wodza jakiegoś bardziej spek-takularnego sukcesu militarnego, który mógłby im przynieść błyskotliwą sławę rycerską i łatwe łupy. Sam Kiichmeister też nie lubił bezczynnie gnuśnieć pod murami obleganych twierdz, a ponieważ sam był z natury typem bardziej rycerza-rozbójnika niż pobożnego zakonnika, przeto nie dał się długo na małą, łupieżczą rajzę na pobliskie ziemie polskie, Krajnę i Kujawy, namawiać. Tym bardziej iż ze świeżych doniesień swego wywiadu wiedział doskonałe, że ten, najwyraźniej oszalały od nadmiaru niedawnych suk-

30 H. S i e n k i e w i c z , Ongi i dziś. Bitwa pod Koronowem, op. cit, s. 54-56.

Page 130: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

cesów w Prusach, stary, litewski lis Jagiełło tym razem przemędrkował i bezrozumnie, kilka dni temu odesłał swoje rycerstwo do domów na leża zimowe. A zatem — jak mniemał krzyżacki wódz — polskiego pogranicza chwilowo nie ma komu porządnie strzec i bronić, bo przy królu zapewne wcale lub prawie wcale pełnowartościowego wojska, mogącego mierzyć się z jego świetnymi i licznymi hufcami, nie zostało.

Oto szpiedzy donieśli mu, że w niedalekim, nie ufor tyf ikowanym jakby należało, miasteczku Koronowie zbierają się jakieś zbrojne kupy ciurów, mieszczan, chłopów i okolicznej szlachty, byle jak uzbrojone i do wojaczki raczej nienawykłe. Kuchmeistrowi i j e g o wojsku było tylko w to graj. Mała, zwycięska wycieczka na słabego przeciwnika powinna znacznie podnieść morale armii zakonnej, a zwłaszcza rycerzy zaciężnych, dla których wojna była przede wszystkim przygodą i szansą do zdobycia łupów. A przy okazji wójt Nowej Marchii spodziewał się zapewne, że jak zdobędzie z zaskoczenia Koronowo i rozgromi s tac jonujące tam polskie oddziały, to pewnie zaraz podda mu się z wrażenia także i załoga tucholskiego zamku. A wtedy droga na Bydgoszcz oraz na Inowrocław, gdzie — jak mu donosili wywiadowcy — od kilku dni przebywał sam król Jagiełło ze sztabem — stanie dla jego wojsk otworem. Zebrał zatem wszyst-kich, co znaczniejszych, swoich rycerzy i ruszył szybkim marszem pod Koronowo, pozos tawia jąc w Tucholi całą piechotę i artylerię, które miały blokować broniącą się wciąż jeszcze polską załogę tamtejszego zamku, ażeby przypadkiem nie próbowała robić jak ie j ś dywersji na tyłach armii zakonnej. Szczęście wojenne zdawało się mu sprzyjać. Wieczorem 9 października, czy też wczes-nym rankiem dnia następnego przednie straże wojsk Kiichmeistra pochwyciły na bagnach dwóch rycerzy z załogi Koronowa. Ci, wzięci na spytki (a może nawet

9 — Koronowo 1410

Page 131: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

na tortury?), potwierdzili informacje krzyżackiego wy-wiadu, że załoga koronowska jest mało wartą pod względem wojskowym zbieraniną przypadkowych ludzi. Michał Kiichmeister, umocniony w swoim przekonaniu, powziął zatem decyzję niezwłocznego ataku na Korono-wo, ażeby zaskoczyć przeciwnika.

Jednakże, gdy rano, w piątek, 10 października 1410 roku31 wojska krzyżackie stanęły opodal Koronowa, spot-kała je bardzo przykra niespodzianka, którą tak oto opisuje w swojej pracy Zdzisław Spieralski:

„Długosz powiada, że Krzyżacy bez zwłoki ruszyli pod Koronowo, zachęceni zeznaniami jeńców polskich. Gdy już byli blisko, pozsiadali wszyscy z koni, chcąc pieszo dostać się do miasta [...]. To posunięcie Ktichmeistra dobrze świadczy o znajomości terenu. Krzyżacy wiedzieli więc, że przede wszystkim będą musieli zdobyć most na Brdzie, do którego prowadziła droga z Buszkowa i Nowego Dworu. Właśnie tą drogą posuwała się armia krzyżacka. Należało oczekiwać, że most będzie przez Polaków bronio-ny. Jedynie więc walka spieszonego rycerstwa dawała szanse powodzenia. Decydując się na ten krok, Krzyżacy

już za Nowym Dworem pozsiadali z koni i zeszli z drogi w prawo, wspinając się na Górę Łokietka. Tutaj rozciągnął się przed nimi widok, który stanowił dla nich prawdziwą niespodziankę, będąc zaprzeczeniem tego obrazu, jaki wynieśli z zapewnień Szeligi i Dębickiego. Widok ten stanowiło uszykowane w gotowości bojowej rycerstwo polskie i posiłkująca je piechota.

Rycerstwo królewskie — j a k powiada Długosz — zaalar-mowane zbliżaniem się nieprzyjaciela, przerwało śniadanie i pobiegło do klasztoru, położonego u stóp góry nad Brdą [...], gdzie zwarło się w szyku bojowym [...]. Obraz, który

31 Na temat dokładnej daty dziennej bitwy pod Koronowem patrz: Polska Jana Długosza, op. cit., s. 280.

Page 132: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Krzyżacy ujrzeli z górującej nad całą okolicą Góry Łokietka, przedstawiał się prawdopodobnie następująco: w mieście piechota (wśród niej chłopi) i obsadzony przez nią most; pod klasztorem, na prawym brzegu Brdy, u stóp Góry św. Jana, uszykowane do walki konne rycerstwo polskie. Krzyżacy zrozumieli, że sytuacjajest właściwie beznadziejna. O zapla-nowanym natarciu na most nie mogło już być mowy, gdyż atakujący most Krzyżacy zostaliby sami zaatakowani przez jazdę polską. Natarcie spieszonych Krzyżaków na jazdę polską nie miało szans powodzenia. Krzyżacy musieliby w tym celu biec z Góry Łokietka i zostaliby niechybnie wzięci w dwa ognie, gdyż piechota polska mogła przejść mostem na prawy brzeg Brdy. Kiichmeister widząc bezsenso-wność jakiegokolwiek natarcia zarządził odwrót"32.

Długosz, Sienkiewicz i Spieralski są zgodni co do tego, że krzyżacki wódz spodziewał się zastać w Koronowie zbieraninę chłopstwa i ciurów, w czym utwierdzili go dwaj polscy jeńcy, a trafił na gotowe do boju polskie rycerstwo i piechotę. Stąd zapewne jego nagła decyzja o zaniechaniu ataku na miasteczko i szybkim odwrocie w celu uniknięcia bitwy w bardzo niekorzystnych dla wojsk krzyżackich warunkach. Kiichmeister, gdy zobaczył, że bitwa, do której dążył, z dużą pewnością może zakończyć się klęską dla jego wojsk (wśród których, co warto w tym miejscu przypomnieć, przeważali rycerscy goście zakonu z Europy Zachodniej), nakazał natychmiastowy odwrót. Po stokroć bowiem wolał niesławną rejteradę niż beznadziejną rzeź własnych ludzi, a zwłaszcza znakomitych rycerzy cudzo-ziemskich, za których bezpieczeństwo, życie i zdrowie był, jako wódz wyprawy, szczególnie odpowiedzialny z powo-dów politycznych oraz prestiżowych. Znamienitym przy-byszom z krajów niemieckich, Śląska, Czech i Węgier nie

Page 133: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

mogło się bowiem przydarzyć na tej antypolskiej krucja-cie nic złego, jeżeli zakon miał oczekiwać rychłego przybycia większej liczby ochotników do walki z Polakami i Litwinami. Dlatego też krzyżacki wódz zamierzał albo szybko oderwać się od nieprzyjaciela i wycofać się spod Koronowa bez podejmowania walki z Polakami, albo — jeżeliby ci ruszyli za nim w pościg — odciągnąć ich możliwie daleko od miasta i posiłkującej ich piechoty, a następnie wydać im bitwę w miejscu dla siebie do-godnym i rozgromić rycerstwo polskie, które — jak z pewnością zdążył zauważyć — było znacznie mniej liczne od jego hufców33.

W czasie tegoż odwrotu spotkała jednak Krzyżaków i cudzoziemskich gości zakonu druga przykra niespodzianka ze strony polskich obrońców Koronowa. Oto, co na ten temat pisze Jan Długosz:

„Jednak w czasie tego wycofywania się łucznicy z woj-ska królewskiego rażą ich bez przerwy strzałami, atakują i ranią, a wdzierając się raz po raz między wojsko wrogów, wielu z nich kładą pokotem. Jeżeli zaś w którymś momencie wrogowie odwrócą się, by podjąć walkę z łu-cznikami, łucznicy wycofują się między oddziały swoich wojsk i osłaniani przez nie po udaremnieniu ataku na nowo zaczepiają wrogów. Tego rodzaju wstępne walki toczyły się na długości całej mili34 między wojskami króla i wrogów"35.

Henryk Sienkiewicz, opierając się na powyższej relacji Długosza, opisuje ów krzyżacki odwrót i polski pościg następująco:

33 Por. S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 496-497 oraz Z. S p i e r a l s k i , Bitwa pod Koronowem..., op. cit., s. 63-65.

34 Ówczesna mila liczyła ok. 10 km. 35 Polska Jana Długosza, op. cit., s. 263.

Page 134: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

„Tak mówiąc ruszyli [Polacy — przyp. aut.] naprzód i rozpoczął się pościg, który wkrótce okazał się zgubnym dla Krzyżaków. Nie mieli już oni owych przesławnych, na wagę niemal złota opłacanych łuczników angielskich, którzy legli prawie wszyscy pod Grunwaldem. Natomiast w wojsku królewskim był cały oddział Mazowszan puszczańskich od dziecka do łuku przywykłych. Ci wysuwając się naprzód razili konie pod rycerstwem i samych rycerzy; gdy chciano na nich uderzyć, cofali się szybko, a na ich miejsce występowała gotowa do boju konnica. Lecz wówczas Kochmeister znów nakazywał odwrót i zgubny dla Niem-ców pościg rozpoczynał się w dalszym ciągu"36.

Natomiast Zdzisław Spieralski, analizując z naukowego punktu widzenia ów krzyżacki odwrót i polski pościg, pisze:

„Długosz powiada, że widok Polaków gotowych do walki przeraził tak dalece Krzyżaków, iż powsiadali na konie i rzucili się do ucieczki. Rycerstwo polskie rzuciło się za nimi w pościg, przy czym nie mogło już korzystać z pomocy pozostawionej w mieście piechoty [...]. Jest to samo przez się zrozumiałe, ale informacja Długosza potwierdza obecność piechoty w mieście i j e j brak w samej bitwie.

Być może decyzja pościgu powzięta została przez Polaków z pewnym opóźnieniem i dlatego uciekającym w kierunku Buszkowa Krzyżakom udało się przedostać za [...] łańcuch jezior . Ale nawet w wypadku powzięcia natychmiastowego pościgu, zmuszenie Krzyżaków do przyjęcia bitwy jeszcze przed łańcuchem jezior było, zdaje się, niemożliwe. Jazda polska, zanim znalazła się na otwartej przestrzeni, musiała zatoczyć znaczny łuk u stóp Góry św. Jana i Góry Łokietka, a następnie

36 H. S i e n k i e w i c z , Ongi i dziś. Bitwa pod Koronowem, op. cit., s. 56.

Page 135: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

przebyć wąski odcinek drogi Koronowo-Nowy Dwór, biegnący między Górą Łokietka a stokiem północnych wzgórz. Tymczasem Krzyżacy, którzy dosiedli koni u północno-zachodniego j e j stoku, znajdowali się już w pełnym galopie.

Malowniczy opis pościgu, który wyszedł spod pióra Długosza [...] pozwala jedynie na stwierdzenie, że do przodu wysunęli się konni łucznicy wchodzący w skład pocztów rycerskich. Oni to zasypywali strzałami uciekają-cych Krzyżaków, kładąc wielu z nich trupem [...]. Kilka-krotnie Krzyżacy zatrzymywali się, by stawić czoło prześladującym ich łucznikom, ale ci wycofywali się wówczas do tyłu, kryjąc się za plecami kopijników, a gdy Krzyżacy ponownie zawracali konie do ucieczki, wysuwali

s

się znów do przodu i razili ich strzałami [...]. Ścigano tak Krzyżaków przez całą milę [...] aż w pobliże wsi Łąsk [czyżby Z. Spieralskiemu chodziło tu o wzmiankowaną wcześniej wieś Łącko Wielkie? — przyp. aut.], stanowią-cej własność koronowskiego klasztoru [...]. Tu Krzyżacy zatrzymali się, postanawiając stawić czoło ścigającym ich Polakom"37.

W tym miejscu nasuwa się pytanie: kim byli owi konni łucznicy królewscy tak skutecznie ścigający i nękający cofającą się spod Koronowa krzyżacką armię Ktichmei-stra? Długosz nie daje na to jednoznacznej odpowiedzi. Sienkiewicz w swojej literackiej wizji bitwy pod Koronowem sugeruje, iż był to wydzielony oddział „Mazowszan pusz-czańskich od dziecka do łuku przywykłych"38. Zdzisław Spieralski uważa zaś, że tymi konnymi łucznikami byli po prostu pocztowi z otoczenia polskich rycerzy39. Natomiast

37 Z. S p i e r a l s k i , Bitwa pod Koronowem..., op. cit., s. 63-65. 38 H. S i e n k i e w i c z , Ongi i dziś. Bitwa pod Koronowem, op. cit.,

s. 56.

Page 136: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

prof. S. M. Kuczyński, po dokładnym przeanalizowaniu opisanej przez Długosza taktyki owych tajemniczych konnych łuczników królewskich, doszedł do zaskakującego wniosku, iż z dużym prawdopodobieństwem mogli to być... wojownicy tatarscy z nadwornych oddziałów króla Jagiełły (!), wysłani przez niego razem z rycerstwem polskim dla wzmocnienia obrony Koronowa40. Na poparcie swojej tezy prof. Kuczyński pisze, co następuje:

„Przytoczony [przez Długosza — przyp• aut.] opis jest tak typowy dla taktyki mongolskiej, że nie może ulegać wątpliwości, iż owi «łucznicy» musieli być nadwornym oddziałem Tatarów litewskich względnie chorągwią tatar-sko-litewską. Konni bowiem strzelcy polscy czy zachodni nie umieli prowadzić walki łuczniczej w kawaleryjskim galopie, lecz jedynie w pozycjach obronnych na polu bitwy. Owo zasypywanie strzałami, doskakiwanie do prze-ciwnika, a potem wycofywanie się za ciężką jazdę własną było charakterystyczne dla taktyki lekkiej kawalerii mon-golskiej.

Udział wojsk tego typu, chociażby w nader niewielkiej ilości, w oddziałach królewskich tłumaczy nam ustawiczne skargi krzyżackie na Zachodzie, że Jagiełło i Witold łączą się z Tatarami, a również wyjaśnia, dlaczego Krzyżacy, mimo co najmniej dwukrotnej przewagi [...], nie zdołali uderzyć znienacka na podążających za nimi Polaków"41.

40 Na temat ewentualności udziału jakie jś , niemożliwej dziś do jedno-znacznego zidentyfikowania, formacj i tatarskiej w bitwie pod Koronowem patrz szerzej: S. M. K u c z y ń s k i , Pogranicze kujawsko-pomorskie w Wielkiej Wojnie z Zakonem, op. cit., s. 74-78. Z tym poglądem prof. Kuczyńskiego zdecydowanie nie zgadza się Z. Spieralski, który jest zdania, że udział Tatarów w bitwie pod Koronowem nie był możliwy, gdyż Tatarzy służyli pod rozkazami Witolda i razem z nim odeszli spod Malborka na Litwę, a poza tym, gdyby jacyś Tatarzy byli pod Koronowem, to Długosz z pewnością by ten fakt odnotował. Patrz: Z. S p i e r a l s k i , Bitwa pod Koronowem..., op. cit., s. 57-58 oraz 64.

Page 137: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Ponieważ sprawa ewentualnego udziału Tatarów w bitwie pod Koronowem nie jest możliwa do udowodnienia, autor tej książki nie chce opowiadać się jednoznacznie ani po stronie prof. Kuczyńskiego (za), ani też po stronie Z. Spieralskiego (przeciw). Uważa jednak, iż powyższa teza prof. Kuczyńskiego jest oparta na zbyt mocnych i logicz-nych przesłankach, ażeby można było przypuszczalny udział Tatarów w bitwie koronowskiej z miejsca odrzucić. Zresztą sam Z. Spieralski w innym miejscu swego opracowania pisze, iż: „Odtworzenie przebiegu bitwy koronowskiej jest zadaniem bardzo trudnym, gdyż dysponujemy szczególnie ubogim materiałem źródłowym. Ogranicza się on właściwie do relacji Długosza, bogatej w anegdotyczny opis wydarzeń, ale skąpej w istotne informacje. Relację tę uzupełnia kilka przypadkowych wiadomości z innych źródeł oraz studium terenu bitwy, przy którym bardzo cenną pomoc stanowi praca W. Posadzego o samym Koronowie42. Zrekonstruo-wany obraz bitwy jest więc niepełny i w wielu szczegółach wybitnie hipotetyczny"43. Nie można zatem potwierdzić udziału jakiegoś oddziału tatarskiego w bitwie pod Koro-nowem, ale i nie można temu ze stuprocentową pewnością zaprzeczyć. Pozostawmy więc tę sprawę bez jednoznacz-nego rozstrzygnięcia.

Kolejną sprawą, którą wypada w tym miejscu wyjaśnić, jest kontrowersyjna hipoteza prof. Kuczyńskiego na temat rzekomej, zawczasu przygotowanej zasadzki, w jaką prze-biegły Kiichmeister usiłował podobno wciągnąć ścigające jego oddziały rycerstwo polskie z załogi koronowskiej.

„Krzyżacy — pisze prof. S. M. Kuczyński — cofali się przeszło milę i Długosz sądził, że czynili to dlatego, by rycerstwo polskie konne nie mogło otrzymać pomocy od

41 S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 497. 42 Patrz: W. Po s a d z y , Koronowo, op. cit., s. 15-35. 43 Z. S p i e ra 1 s k i, Bitwa pod Koronowem..., op. cit., s. 59-60.

Page 138: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

swej piechoty, która została w Koronowie i jeździe nadążyć nie mogła44. Nie dostrzega jednak, że Krzyżacy użyli tego samego sposobu, jakim posługiwali się nie raz dowódcy wojsk królewskich, którzy zwabiali przeciwników udając gwałtowny odwrót i prowadząc ich do miejsca dogodnie dla siebie obranego z góry, gdzie na przybyszów czekały siły przeważające. Oczywiście prócz zwabienia uzyskiwali jednocześnie i tę korzyść, o której pisze Długosz, co świadczy, że lekcja jagiellońska dana pod Grunwaldem nie poszła w las. Wśród braci zakonnych musiano pamiętać 0 zaciętości chłopskiej piechoty, którą król Jagiełło zamykał pierścień dookoła wojsk krzyżackich na polu «wielkiej bitwy» i wołano uniknąć niebezpiecznego współdziałania obu rodzajów broni. [...] Na wzgórzu «w pobliżu wsi Łącka, należącej do klasztoru koronowskiego», stały już oczekujące oddziały krzyżackie «w zupełnej gotowości do boju, tusząc, że tak korzystne stanowisko ułatwi im zwycięstwo». Rzekomo uciekający oddział miał podprowa-dzić ścigających Polaków pod uderzenie ciężkiej jazdy Kuchmeistra, która przeważając liczbowo, gotowością 1 zaskoczeniem miała wszelkie szanse zwycięstwa.

Jednakże lekka jazda królewska musiała dostrzec za-sadzkę i rycerstwo polskie ominęło «dogodne miejsce» nieprzyjaciela. Polacy zboczyli i stanęli z innej strony

, , 4 5 wzgórza

W tym miejscu musimy stanowczo nie zgodzić się z powyżej przedstawioną hipotezą prof. Kuczyńskiego. A to z następujących powodów:

— Po pierwsze dlatego, iż w Długoszowym opisie bitwy pod Koronowem próżno by szukać jakiejkolwiek wzmianki o tym, jakoby Kiichmeister zamierzał wciągnąć rycerstwo polskie w jakąś pułapkę. A przecież my,

44 Patrz: Polska Jana Długosza, op. cit., s. 263. 45 S. M. K u c z y ń s k i, Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 496-498.

Page 139: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

historycy, doskonale wiemy, że ksiądz Jan Długosz był zbyt rzetelnym kronikarzem, ażeby mógł pominąć tak istotną dla przebiegu bitwy koronowskiej informację. Zacytowany przez profesora Kuczyńskiego na potwier-dzenie powyższej jego tezy fragment Długoszowej kroniki brzmi w całości następująco: „Aż kiedy nieprzyjaciel uprzykrzył sobie ciągłą ucieczkę, zająwszy wzgórze, nad inne w tej okolicy więcej wyniesione, w pobliżu wsi Łąsko należącej do klasztoru koronowskiego, oczekiwali na nadejście królewskiego wojska w zupełnej gotowości do boju, tusząc, że tak korzystne stanowisko ułatwi im zwycięstwo. Ale rycerstwo królewskie, nie chcąc razem z nieprzyjacielem i dogodnym mu miejscem zbytniego podejmować trudu, zboczyło z prostej i na nieprzyjaciela prowadzącej drogi, a wbiegło na mniej stromą i przystęp-niejszą część wzgórza"46. Konia z rzędem temu, kto dostrzeże w tym fragmencie relacji naszego kronikarza chociażby najdrobniejszą wzmiankę o jakiejś zasadzce na polskie wojsko z Koronowa, z góry zaplanowanej i za-wczasu przygotowanej przez Ktichmeistra. Natomiast najwyraźniej jest tu mowa o tym, że dowództwo krzyżac-kie, nie mogąc oderwać się od bardzo dotkliwie nękającego go podczas pościgu przeciwnika (tj. Polaków i przypusz-czalnie Tatarów), postanowiło ostatecznie stawić mu czoła w walnej bitwie i w tym celu rozwinęło szyki swoich wojsk na mocnej pozycji obronnej (tj. na wysokim, niedostępnym wzgórzu), które dawało oddziałom krzyżackim dużą nadzieję na wygraną z powodu znacznej przewagi liczebnej nad Polakami i niedostępności tego miejsca. Polacy jednak, najwyraźniej lepiej niż Krzyżacy obeznani z topografią najbliższych okolic Koronowa, dobrze wiedzieli, że to wzgórze, na którym nieprzyjaciel uszykował się do bitwy, jest niedostępne tylko z jednej strony. Obeszli je zatem

46 Patrz: Z. S p i e r a l s k i , Bitwa pod Koronowem..., op. cit., s. 86 oraz Polska Jana Długosza, op. cit., s. 263.

Page 140: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

i rozwinęli swe szyki w miejscu bardziej dla nich dogod-nym, czym po raz kolejny tego dnia zaskoczyli Kiichmeis-tra i jego rycerzy47.

— Po drugie dlatego, że jeśliby powyższe przypusz-czenie prof. Kuczyńskiego o rzekomej zasadzce krzyżackiej na Polaków było prawdą, to należałoby przyjąć, że Kiichmeis-ter musiał zawczasu wiedzieć o tym, iż w Koronowie jest znaczny liczebnie oddział rycerstwa polskiego i w tym celu wyprawił pod miasteczko tylko silny podjazd, którego zadaniem miałoby być jedynie wywabienie udawaną ucieczką nieprzyjacielskiej jazdy z miasta (ażeby nie mogła otrzymać skutecznego wsparcia od własnej piechoty) i podprowadzenie

j e j tym chytrym manewrem pod miażdżące uderzenie przeważających, własnych sił głównych, czekających bitwy na z góry upatrzonych, a dogodnych dla siebie pozycjach. Zgoda. Tylko że uważna lektura relacji Długosza o wstępnej fazie bitwy pod Koronowem jak najdobitniej zaprzecza powyżej przedstawionym spekulacjom prof. S. M. Kuczyńs-kiego. Wynika z niej natomiast coś wręcz przeciwnego, a mianowicie: że Kiichmeister nie miał pojęcia o tym, iż w Koronowie napotka rycerstwo królewskie gotowe do boju, a nie — j a k mniemał — przypadkową zbieraninę pospolita-ków do wojny niezbyt nawykłych, których łatwo będzie rozbić. Utwierdzili go dodatkowo w tym błędnym przekona-niu dwaj polscy jeńcy, pojmani niedługo przed bitwą na bagnach w okolicach Koronowa, którzy przysięgali podczas przesłuchania, że w miasteczku nie ma poważniejszych sił i że łatwo je pokonać. Dlatego to zarządził gwałtowny odwrót, natychmiast rezygnując z zamierzonego ataku na miasteczko, gdy tylko przekonał się naocznie, z kim przyjdzie mu się naprawdę w tej walce zmierzyć. A potem przyjął bitwę tylko dlatego, bo stało się jasne, że jego wojska nie zdoła jąujść cało polskiej lub też, co równie prawdopodobne,

Page 141: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

polsko-tatarskiej pogoni, która natychmiast ruszyła w ślad za nimi i już podczas pościgu zadała Krzyżakom oraz ich cudzoziemskim gościom dotkliwe straty w ludziach i koniach, w czym największa zasługa królewskich (ta-tarskich?) lekkokonnych łuczników, którzy ustawicznie nękali cofającego się w pośpiechu wroga swymi bły-skawicznymi atakami.

Z powyższej analizy tekstu Długoszowego wynika zatem niedwuznacznie, iż to nie Kiichmeister usiłował wciągnąć Polaków w zawczasu zastawioną na nich zasadzkę (jak to sugeruje prof. Kuczyński), ale że to właśnie obecność polskiego wojska w rzekomo prawie bezbronnym Korono-wie była dla krzyżackiego wodza przerażającą niespodzian-ką, która zniweczyła jego genialny plan wzięcia polskiej mieściny przez zaskoczenie. Piszącemu te słowa wydaje się, że najbardziej bliski prawdy o motywach, jakie skłoniły krzyżackiego wójta Nowej Marchii do zaniechania bez-skutecznego odwrotu swoich hufców i przyjęcia walnej bitwy z idącym tuż za nimi rycerstwem polskim, w naj-dogodniejszym do tego miejscu, jest — paradoksalnie — nie profesjonalny historyk, prof. S. M. Kuczyński, który pisząc o rzekomej zasadzce krzyżackiej na rycerstwo polskie 0 milę od Koronowa zbytnio — j a k się wydaje — popuścił wodze swojej fantazji, ale literat, Henryk Sienkiewicz, który okazał się, w tym miejscu, bardziej wnikliwym 1 wiernym faktom czytelnikiem oraz interpretatorem kroni-karskiej relacji Długosza.

„Aż wreszcie — pisze w swej noweli o bitwie pod Koronowem Sienkiewicz — opadli swego wodza co naj-przedniejsi rycerze niemieccy i poczęli mu gorzkimi słowy przyganiać, że hańbi ich i gubi i że nie po to z dalekich krajów przybyli, aby przed Polakami uciekać, jeno dlatego, by w równym boju się z nimi potykać i sławę, choćby za cenę życia, pozyskać.

Page 142: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Więc Kochmeister widząc, że na nic dalsza ucieczka i że łucznicy królewscy bez bitwy mu wojsko wytracą, zatrzymał się we wsi Łącko i stanąwszy na wysokim wzgórzu postanowił stawić czoło Polakom. Lecz owi, widząc przed sobą stromą wyniosłość, a pewni już, że im się nieprzyjaciel nie wymknie, obeszli ją dookoła i zajechawszy od strony najmniej pochyłej, poczęli z wielką radością ustawiać się do walnej rozprawy"48.

Powyższą, literacką wizję Henryka Sienkiewicza po-twierdza w sposób jednoznaczny Zdzisław Spieralski, gdy w swoim opracowaniu naukowym na temat bitwy pod Koronowem pisze, co następuje:

s

„Ścigano tak Krzyżaków przez całą milę, aż w pobliże wsi Łąsk, stanowiącej własność koronowskiego klasztoru. Tutaj Krzyżacy zatrzymali się, postanawiając stawić czoło ścigającym ich Polakom. W tym celu stanęli w szyku bojowym najednym ze wzgórz, górującym nad pozostałymi, pokładając nadzieję zwycięstwa w jego korzystnym poło-żeniu. [...] Z relacji Długosza wynika, że zajmowane przez Krzyżaków wzgórze było z jednej strony strome i niedo-stępne. Dlatego rycerstwo polskie zboczyło z prostej drogi wiodącej na owe wzgórze i zajechawszy na nie z boku, rozwinęło się naprzeciwko nieprzyjaciela"49.

Zarówno u Długosza, jak i u Sienkiewicza, a także u Spieralskiego nie ma ani słowa o rzekomej zasadzce krzyżackiej na rycerstwo polskie w odległości mili (tj. ok. 10 km) od Koronowa, jest za to wyraźnie mowa o polskim lub polsko-tatarskim pościgu za cofającym się w pośpiechu wrogiem i o tym, że wódz armii zakonnej, Kiichmeister,

48 H. S i e n k i e w i c z , Ongi i dziś. Bitwa pod Koronowem, op. cit., s. 56.

Page 143: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

zdecydował się na przyjęcie bitwy dopiero wtedy, gdy zrozumiał, że oderwanie się od nieprzyjaciela nie jest dla jego ciężkozbrojnej konnicy możliwe. Być może uczynił to także — j a k to sugeruje w swej noweli Sienkiewicz — pod naciskiem najznaczniejszych rycerzy cudzoziemskich ze swojej armii, którzy domagali się od swego wodza wydania wrogom honorowej bitwy, zanim Polacy i Tatarzy wytracą ich do nogi w tym coraz bardziej chaotycznym i niegodnym czci europejskiego, chrześcijańskiego rycerstwa odwrocie, który lada chwila — ich zdaniem — mógł zakończyć się sromotną klęską dla Krzyżaków. Wójt Nowej Marchii wybrał więc naprędce miejsce wyniosłe i niedostępne, które dawało mu realną szansę rozwinięcia swoich wojsk i stoczenia walnej bitwy ze ścigającym go nieprzyjacielem. Liczył zapewne na przewagę liczebną swoich wojsk nad przeciwnikiem. Jednakże Polacy, z pewnością znacznie lepiej niż Krzyżacy orientujący się w topografii okolicznego terenu, ominęli tę wyniosłość, zaszli nieprzyjaciela od strony mniej dla niego dogodnej i tam dopiero uszykowali się do bitwy. Nie była to zatem żadna, zawczasu przygoto-wana, krzyżacka zasadzka na Polaków, ale raczej bitwa obronna, obliczona na zniszczenie ścigającego i dotkliwie nękającego rycerzy zakonnych przeciwnika. A więc powy-żej przedstawiona teoria prof. S. M. Kuczyńskiego jest błędna, gdyż nie znajduje potwierdzenia w faktach opisa-nych przez Długosza, który jako jedyny dziej opis przed-stawił przebieg bitwy pod Koronowem.

Pozostaje namjeszcze, zanim przejdziemy do omawiania i analizy przebiegu właściwej bitwy pod Koronowem, ustalić, gdzie mniej więcej się ona odbyła. Nie jest to bynajmniej łatwe. Długosz podaje, iż Polacy gonili wojska krzyżackie na przestrzeni mili od Koronowa, zanim doszło do właściwego starcia obu konnych armii50. W czasach

Page 144: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Długosza (XV w.) mila była to odległość mniej więcej 10 kilometrów. Nic zatem dziwnego, iż pozostawiona w mias-teczku Koronowie polska piechota nie mogła przyjść na czas ze skuteczną pomocą własnej jeździe rycerskiej, która zapędziła się aż na taką odległość za odstępującym w naj-większym pośpiechu wrogiem. Krzyżacy musieli wycofy-wać się tam, skąd przyszli, tj. w kierunku Tucholi, a więc na północny zachód od Koronowa. Zdzisław Spieralski, po dokładnym porównaniu informacji podanych przez Długo-sza ze współczesnymi mapami oraz ukształtowaniem terenu do 20 km na północ i północny zachód od Koronowa, znalazł wzgórze lub grupę wzgórz, które zdają się od-powiadać szczegółom opisanym przez naszego kronikarza51. Wieś, na polach której odbyła się właściwa bitwa pod Koronowem, nosi obecnie — zdaniem Z. Spieralskiego — nazwę Łąsko Wielkie lub Wilcze (co do tego, gdzie dokładnie doszło do samej bitwy, nie ma dziś zgodności wśród historyków, ponieważ nigdy nie prowadzono tam poważniejszych badań archeologicznych)52. Jakkolwiek by nie było, pole bitwy jest oddalone od obecnych granic miasta Koronowa o ok. 11 km na północny zachód i leży gdzieś pomiędzy wyżej wymienionymi wsiami.

Wyjaśniwszy już wszystkie kwestie dyskusyjne, doty-czące tego, co wydarzyło się tuż przed bitwą pod Korono-wem, przejdźmy teraz do opisu i analizy samej bitwy. Oddajmy zatem ponownie głos Janowi Długoszowi:

„W jednym i drugim wojsku były oddziały, które wydawały się nie do pogardzenia, zarówno jeśli idzie o liczbę i pochodzenie ludzi, jak i o praktykę w rzemiośle

51 Na ten temat patrz szerzej: Z. S p i e r a l s k i , Bitwa pod Korono-wem..., op. cit., s. 65.

52 Tamże. Na ten temat patrz również: S. M. K u c z y ń s k i . Pogranicze kujawsko-pomorskie w Wielkiej Wojnie z Zakonem, op. cit., s. 72 oraz 8 0 - 8 1 .

Page 145: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

wojennym i te z największą odwagą podejmowały walkę. Zanim jednak doszło do starcia, rycerz króla węgierskiego Zygmunta, Ślązak Konrad Nyempcz wystąpił przed szeregi wzywając z własnej inicjatywy do pojedynku. Pokonany, zrzucony z konia i stratowany przez rycerza polskiego Jana Szczyckiego herbu Doliwa, który podjął się tego zadania, wskazał, jak potoczy się los obydwu wojsk.

Potem szyki ścierają się z potężnym okrzykiem wznie-sionym przez jedną i drugą stronę. Obydwie wytrwale wytrzymują atak i walczą bardzo dzielnie. Jedno i drugie wojsko walczyło przez jakiś czas z jednakową odwagą i zawziętością godną Marsa. Przez pewien czas wynik zmagań był niepewny, ponieważ poziom walki wyrównywał po obydwu stronach rodzaj wojska, które dorównywało sobie uzbrojeniem, prawością i doświadczeniem. Każdy bowiem atakując przeciwnika ze swego stanowiska walczył bez wytchnienia. Wśród najzawziętszej zatem walki między obydwoma wojskami, kiedy żadna strona nie ustępowała, ani się nie wycofywała, ogromnym wysiłkiem i bojem obydwie strony tak się zmęczyły, że nastąpiło jakby zgodne z umową przerwanie zmagań. Jedno i drugie wojsko ogłasza zatem, by przez jakiś czas przestrzegano zawieszenia broni. Ponieważ obydwa wojska wyraziły na nie zgodę, rycerze rozchodzą się, a wytarłszy pot oddychają w czasie przerwy i wspominają niektóre czyny i posunięcia wojskowe, jakby poruszeni zażyłymi stosunkami i chęcią rozmowy. Po odpoczynku i pewnej przerwie, odwoławszy zawieszenie broni, wojska porywają się na nowo do walki, ciągle z tą samą jak przedtem odwagą po obydwu stronach. Wielu też ludzi tu i tam pada lub dostaje się do niewoli. A kiedy jednych i drugich ogarnęło zmęczenie, a los nie wskazywał jeszcze, komu zapewni przewagę, obydwa wojska ogłosiły ponowne zawieszenie broni.

Kiedy wyrażono na nie zgodę i wojska rozeszły się, najdzielniejsi wojownicy, korzystając z ponownego wy-

Page 146: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

poczynku, ocierają z potu siebie i konie, opatrują rany, odpoczywają, rozmawiają, wymieniają jeńców, nawza-jem oddają zagarnięte przez jednych i drugich konie, dla których rozpoznania można było podejść do wojska wrogów. Posyłają sobie nawzajem wino dla ugaszenia pragnienia i usuwają z placu boju ludzi zrzuconych w walce z koni, cierpiących z powodu ran i nie mogących się podnieść, żeby ich nie deptano, tak, że nieświadom rzeczy mógł być przekonany, że to nie są wrogie, ale związane największą przyjaźnią oddziały"53.

Specjalnie pozwoliłem sobie podkreślić te ustępy w re-lacji Długosza, które mówią o dwóch rozejmach podczas trwania bitwy pod Koronowem i o kurtuazji, zachowywanej przez obie walczące strony, wobec przeciwnika. S. M. Kuczyński oraz Z. Spieralski twierdzą, że było tak dlatego, iż rycerstwo po obu stronach przestrzegało zachodnio-europejskiego, rycerskiego kodeksu honorowego i toczyło tę bitwę również na sposób zachodni, na poły turniejowy, gdzie stawali w szranki równi sobie zarówno w męstwie i bojowych umiejętnościach, jak i w obyczajach rycerskich przeciwnicy, którzy podziwiali i szanowali się nawzajem, choć — chwilowo — walczyli pod przeciwnymi sobie sztandarami54. Wynikało to zapewne z faktu, że w armii krzyżackiej, dowodzonej przez Michała Kiichmeistra, prze-ważali nie rycerze zakonni, lecz właśnie rycerscy goście zakonu rodem z Europy Zachodniej, którzy — w przeci-wieństwie do zakonnych rycerzy-rozbójników z Prus, Nowej Marchii i Inflant — wciąż jeszcze zachowywali prastare obyczaje rycerskie, nakazujące szacunek wobec przeciw-nika, który walczy uczciwie55. Wypada jednakże w tym

53 Polska Jana Długosza, op. cit., s. 263-264. — Wszystkie podkreślenia w tekście pochodzą od autora.

54 S. M. K. u c z y ń s k i, Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 498 oraz Z. S p i e r a l s k i , Bitwa pod Koronowem..., op. cit., s. 65-66.

10 — Koronowo 1410

Page 147: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

miejscu podkreślić ze szczególną mocą, iż to, co wydarzyło się w przerwach między kolejnymi trzema starciami bitwy pod Koronowem (tj. dwa rozejmy, podczas trwania których strony walczące bratały się ze sobą, podziwiały męstwo przeciwników, a nawet świadczyły sobie na-wzajem rozmaite, kurtuazyjne usługi oraz pomoc), rzadko znajduje porównanie nawet z najbardziej kurtuazyjnym zachowaniem rycerzy na średniowiecznych polach bitew Europy Zachodniej.

Fenomen rozejmów w bitwie koronowskiej zafascynował nie tylko Jana Długosza. Kilkaset lat po nim Henryk Sienkiewicz pisał o tych, prawdziwie unikalnych w po-wszechnej historii wojen i bitew, wydarzeniach z nie-kłamanym podziwem:

„Rozgorzała bitwa tak zapalczywa, jakiej nie pamiętano od początku wielkiej wojny. [...] Parły na się wzajem dwie ławy tak uporczywie, że w końcu uczynił się ścisk strasz-liwy. W tym ścisku pomieszały się konie, tarcze, zbroje. Tu i ówdzie nie dość było miejsca na rozmach miecza lub toporu, więc chwytano się za ramiona, wbijano sobie w piersi i w gardła krótkie mizerykordie56, bito się ziarnkami i rękojeściami mieczów. Tysiące zaległy już pole; ochrypłe gardła zamilkły — lecz bój trwał ciągle, straszny jak płomień, ponury jak śmierć.

Aż wreszcie zabrakło oddechu w piersiach ludziom i koniom. Bitwa poczęła mdleć, albowiem omdlały ręce i zdrętwiały ramiona. «Wówczas stało się — mówi kroni-karz57 — że jakby za wzajemną zgodą przerwano bój i oba wojska wykrzyknęły, aby chwilowy uczynić rozejm». Jakoż za znakiem trąb rozjechały się wrogie zastępy na parę

55 Tamże. 56 Mizerykordia (z tac. miłosierdzie) był to krótki sztylet, który służył

średniowiecznym rycerzom do dobijania pokonanych lub rannych wrogów. 57 Sienkiewicz oczywiście ma tu na myśli Długosza.

Page 148: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

staj ań, każdy ku swoim wozom. Tam rycerze zsiadłszy z koni pozdejmowali potrzaskane zbroje i nastała chwila spoczynku.

Lecz wkrótce całe ich gromady pośpieszyły z obu stron na pobojowisko, aby oglądać własne czyny i nieść ratunek swoim rannym. Tam zbliżywszy się Niemcy i Polacy poczęli przypatrywać się sobie wzajem, potem podziwiać się, potem podchodzić jeszcze bliżej, aż nareszcie z jednej i z drugiej strony wyciągnęły się ku sobie, prawie mimo woli, drżące jeszcze z wysiłku prawice.

— Cześć Niemce, waszemu męstwu! — huknęli polscy rycerze.

— Cześć wam! — odpowiedzieli Niemcy. — Lwie serca biją wam w piersiach i nie znajdziecie równych w chrześcijaństwie.

— Naleźliśmy równych, potykając się z wami. — Chwała wam! — Chwała i wam! Tak wysławiwszy się z obu stron, poczęli szukać rannych,

zbierać ich, cucić i oddawać przyjaciołom i krewnym. A gdy pachołkowie odwieźli rannych i omdlałych do dwu obozowisk, rycerze pozostali jeszcze, by dalej świadczyć sobie usługi — i nuż poznawać się: «Tyś walczył ze mną!» — «Ja z tobą»..., nuż ściskać się, obwiązywać co lżejsze rany, ocierać jedni drugim pot i kurzawę. Posłano po konie zdobyczne, by oddać je sobie wzajemnie, a potem po jad ło i wino. «Rzekłbyś — mówi kronikarz — dwa bratnie wojska się zeszły, które łączy przyjaźń i miłość...»

Aż trąby przerwały nagle biesiadę dając znać, że rozejm skończony. Rycerze wymienili ostatnie uściski, po czym rozbiegli się ku wozom. Tam, gdy giermkowie podociągali im rzemienie na zbrojach i pozamykali im głowy w hełmy stalowe, siedli znów na koń i ruszyli do nowej bitwy. Bój rozgorzał tym razem jeszcze straszliwiej, albowiem każda strona usiłowała dowieść, że godna jest pochwał

Page 149: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

przeciwników. I trwała mordercza rzeź, póki znów nie zabrakło piersiom oddechu, ramionom siły, a po rzezi nastąpił drugi wypoczynek — i nowa schadzka na pobojo-wisku, nowe okrzyki na cześć wzajemną, nowy ratunek i nowe dowody przyjaźni"58.

Nawetjeżeli założymy, iż Długosz, a za nim Sienkiewicz nieco przesadzają, gdy opisują dowody wzajemnej kurtuazji i rycerskości obu stron walczących ze sobą w bitwie pod Koronowem, to i tak mamy tu do czynienia z czymś tak niezwykłym, nawet na średniowiecznych polach bitewnych, że stało się to godne specjalnego odnotowania w dziele naszego kronikarza. Potwierdzają tę niezwykłość sytuacji w bitwie pod Koronowem również współcześni badacze59. Nigdy już bowiem po Koronowie nie oglądano podobnej rycerskości na polach bitewnych Europy, a podobne do koronowskich rozejmów bitewnych, spontaniczne bratanie się ze sobą żołnierzy wrogich armii dane było oglądać zdumionym obserwatorom dopiero w XX w., na frontach pierwszej wojny światowej.

Powróćmy jednak do relacji Długosza o ostatniej fazie bitwy koronowskiej:

„Poniechawszy potem wypoczynku i przerwy, po raz trzeci podejmują walkę najdzielniej. Nie pamiętano innej zawziętszej bitwy dwu bardzo dobrych wojsk, w których — jak wiadomo — zgromadzili się biegli w rzemiośle wojennym weterani i z największym nakładem sił i starań zabiegali o zwycięstwo, dopóki nie zostali ranni lub nie dostali się do niewoli. Aż do trzeciego starcia był niepewny wynik walki obydwu wojsk, a bitwa przebiegała jednakowo

58 H. S i e n k i e w i c z , Ongi i dziś. Bitwa pod Koronowem, op. cit., s. 57-58.

59 Patrz: S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 498 oraz Z. S p i e r a l s k i , Bitwa pod Koronowem..., op. cit., s. 65-66.

Page 150: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

dla jednej i drugiej strony. Ale tymczasem rycerz królewski Jan Naszan z Ostrowiec z rodu Toporczyków zrzuca z konia chorążego z pierwszego szeregu wrogów i zdobyw-szy chorągiew wroga zwija ją i przymocowuje do swego siodła. Zaraz też wojsko polskie zaczęło zyskiwać przewagę, a wojsko wrogów ogarnięte strachem po stracie chorągwi zaczęło słabnąć. Tedy rycerstwo polskie, zaatakowawszy ostrzej przerażonych i myślących o ucieczce wrogów, napiera na nich w krwawej walce, a kiedy poszczególne oddziały wrogów przeszły do odwrotu, za łaską Boga pokonuje całe wojsko nieprzyjacielskie dzięki temu, że strach bierze górę nad wstydem. A zdobywszy pełne zwycięstwo i kładąc pokotem wrogów wybiło ich, wzięło do niewoli lub zmusiło do ucieczki. Wróg bowiem cofnął się, a następnie, kiedy Polacy ostrzej natarli, zwrócił się do ucieczki. [...] Zwycięzcy ścigali też uciekających, ile im sił starczyło do ścigania i dłoni do zabijania. Wiadomo, że rzadko zdarzała się bitwa, która nabrałaby rozgłosu dzięki nader odważnym czynom, które zadecydowały o zgubie wrogów. Gdybyż można było rozciągnąć dzień na dłużej! Ale nadchodząca noc osłoniła uciekających, aby ich wszyst-kich nie wzięto do niewoli. Rozbito, zmuszono do ucieczki i wycięto wrogów i tak wszędzie po polach znajdują się groby, a ludzie opiewają zwycięstwo.

Wśród biegłych w sztuce wojennej ta bitwa i zwycięstwo odniesione z powodu wytrwałej i zawziętej walki z jednej i z drugiej strony uchodziło za znaczniejsze, sławniejsze i wspanialsze od wielkiej bitwy, stoczonej w tym roku w dzień Rozesłania Apostołów pod Grunwaldem. Walka bowiem była zawzięta, jeśli się weźmie pod uwagę liczbę walczących — tak uparcie bowiem jedno i drugie wojsko dążyło do zwycięstwa, jedni i drudzy byli je-dnakowo gotowi umrzeć i spotkać śmierć raczej w czasie walki, niż podczas ucieczki. I słusznie. Obydwa bowiem wojska miały najświetniejszych rycerzy, wyćwiczonych

Page 151: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

w ustawicznych walkach, wytrwałych i odważnych. W ka-żdej innej bitwie trudno było znaleźć takich, którzy by im dorównywali podobnym męstwem i by wszyscy do końca byli zapaleni do walki. Obydwa wojska miały po jednej tylko chorągwi. Wojsko królewskie miało jako chorągiew wyszyty na białej chuście podwójny krzyż ciemnoczer-wony. Nosił ją rycerz Piotr z Rytra herbu Topór. Wojsko krzyżackie miało w herbie białe i czerwone pola, które stykały się ze sobą wzdłuż przekątnej60. Nosił chorągiew Henryk, z pochodzenia Francuz, schwytany w czasie ucieczki. [...] Rzadko za naszych czasów pamiętano tak sławną bitwę nawet między chrześcijanami i barbarzyń-cami, w której by z taką dzielnością i taką wytrwałością walczący po obydwu stronach zabiegali o zwycięstwo. I chociaż wspomniane zwycięstwo pod Koronowem było w istocie mniejsze niż pod Grunwaldem, to jednak, jeśli się weźmie pod uwagę niebezpieczeństwo, zapał i wytrwałość w walce, zwycięstwo walczących tutaj należy stawiać wyżej od grunwaldzkiego"61.

Długosz, pisząc te słowa, ma bez wątpienia rację. Można nawet śmiało powiedzieć, że w piątek, 10 października 1410 roku, na polach o milę od miasteczka Koronowo stał się prawdziwy cud. Można tak powiedzieć, ponieważ o ile na polach Grunwaldu wojska polsko-litewskie przeważały liczebnie nad armią wielkiego mistrza, o tyle na polach opodal Koronowa to Krzyżacy mieli co najmniej dwukrotną przewagę nad rycerstwem polskim, które walczyło bez wsparcia piechoty i artylerii, a mimo wszystko bitwa

60 Na temat kształtu, rozmiarów i barw chorągwi krzyżackiej, zdobytej przez rycerstwo polskie w bitwie pod Koronowem patrz szerzej: Polska Jana Długosza, op. cit., s. 280; Jan D ł u g o s z , Banderia Prutenorum (Chorągwie Prusaków), wyd. K. Górski, Warszawa 1958, s. 246-248 oraz Z. S p i e r a l s k i , Bitwa pod Koronowem..., op. cit., s. 90-91.

61 Polska Jana Długosza, op. cit., s. 264—265.

Page 152: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

koronowska zakończyła się świetnym zwycięstwem Pola-ków i sromotnym pogromem wojsk zakonnych62. Do polskiej niewoli dostało się wielu znakomitych jeńców, w tym sam wódz armii krzyżackiej, wójt Nowej Marchii Michał Kiichmeister von Sternberg, rycerz i dworzanin króla węgierskiego Zygmunta Konrad Nyempcz, Konrad Elkinger, joannita Konrad z Truklszesz i wielu innych, znakomitych rycerzy śląskich, czeskich, węgierskich i nie-mieckich, których wymienia w swoim dziele Długosz63. Dokładna ilość poległych po obu stronach nie jest dziś możliwa do ustalenia64, ale jaka by ona w rzeczywistości nie była, zwycięstwo polskie było druzgocące, a kolejna — i ostatnia już w tej wojnie — wielka ofensywa krzyżacka na ziemie polskie została udaremniona65. Krzy-żacy z Nowej Marchii i posiłkujący ich krzyżowcy z Europy Zachodniej zostali starci przez dużo mniejszą ilość rycerzy polskich w proch i pył. To była dla zakonu krzyżackiego kompromitacja. Nic dziwnego, że Długosz pisze o sytuacji, jaka wytworzyła się po bitwie pod Koronowem, następujące słowa:

62 Patrz: S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 499.

63 Polska Jana Długosza, op. cit., s. 265. 64 Z. S p i e r a l s k i w Bitwie pod Koronowem..., op. cit., s. 66-67 oraz

76-77 szacuje, że jeże l i armia krzyżacka liczyła w bitwie pod Koronowem od 3500 do 4000 rycerzy, a z tego Polacy wzięli do niewoli około 300 j eńców, to większość z rycerzy zakonnych i krzyżowców z Europy Zachodniej musiała lec na polu bitwy. Nie należy tu jednakże dawać wiary grubo przesadzonej relacji Długosza, jakoby w bitwie pod Korono-wem zginęło aż 8000 rycerzy niemieckich. Patrz: Polska Jana Długosza, op. cit., s. 264. Z. Spieralski oblicza, że w starciu pod Koronowem mogło zginąć co najwyżej 800 rycerzy niemieckich, a najwyżej 300 z nich dostało się do polskiej niewoli. Strat polskich w tej bitwie dziś ustalić niepodobna, ponieważ Długosz nic o nich nie pisze, a i źródła niepolskie (tj. krzyżackie, niemieckie, czeskie i węgierskie) milczą na ten temat.

65 S. M. K u c z y ń s k i, Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 498-499 oraz Z. S p i e r a l s k i , Bitwa pod Koronowem..., op. cit., s. 67.

Page 153: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

„Ta bitwa starła w końcu i przytłumiła pychę Krzyżaków, ponieważ wśród ich własnych rycerzy i mieszczan podnosiły się przeciw nim szemrania, że prowadzą niegodziwą wojnę wbrew zawartemu układowi i że nie będą się cieszyć żadną pomyślnością, jeżeli nie zwrócą Królestwu Polskiemu ziem i majątków, które zabrali. Wielkość i rozgłos tego zwycięs-twa można najlepiej ocenić po tym, że po wspomnianej bitwie Krzyżacy i ich dowódcy przez wiele lat nie odważyli się nigdy podjąć otwartej walki z Polakami lub wszcząć wojny, poprzestając jedynie na drobnych utarczkach"66.

Faktem jest, że od czasu wielkiej wojny Krzyżacy wyraźnie unikali jakichkolwiek działań ofensywnych na większą skalę przeciwko Polsce i Litwie, a zwłaszcza walnych bitew w polu67. Od tej pory w zasadzie ograniczali się już tylko do coraz bardziej rozpaczliwej obrony włas-nego terytorium w oparciu o warowne zamki i miasta, co najwyżej, coraz rzadziej, pustosząc niewielkimi siłami polskie lub litewskie pogranicze. Krwawe lekcje grunwal-dzka i koronowska podziałały na zakonnych panów pruskich paraliżująco i uświadomiły im jak najdobitniej konieczność rezygnacji na bardzo długo lub nawet na zawsze z agresyw-nego sposobu układania stosunków z sąsiadami.

Powyżej przytoczony opis bitwy koronowskiej autorstwa Długosza, aczkolwiek bardzo dramatyczny i plastyczny, wymaga jednakże profesjonalnego, historycznego uzupeł-nienia, tj. próby rekonstrukcji, bez której obraz tej batalii byłby bez wątpienia niepełny. Współczesny historyk Zdzi-sław Spieralski, wielokrotnie tu przywoływany, w ten sposób rekonstruuje i ocenia bitwę pod Koronowem oraz je j doniosłe znaczenie w tej wojnie:

66 Polska Jana Długosza, op. cit., s. 267. 67 Jedynym wyjątkiem, potwierdzającym tę regułę, była bitwa pod

Chojnicami (stoczona 18 IX 1454 r.), w której Krzyżacy pokonali wojska polskie, dowodzone przez króla Kazimierza Jagiellończyka.

Page 154: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

„O przebiegu samej bitwy Długosz dostarczył nam niewiele informacji . Relacja jego zawiera wprawdzie sporo szczegółów, ale są to szczegóły o charakterze anegdotycznym, a więc nie takie, których potrzebuje historyk, aby móc odtworzyć przebieg bitwy. Jednakże jest to jedyne źródło dla bitwy koronowskiej i na nim musimy oprzeć swoje rozważania, z konieczności ogól-nikowe i hipotetyczne.

W przeciwieństwie do bitwy pod Grunwaldem bitwa koronowska nie reprezentuje żadnego nowatorstwa, nie stanowi zapowiedzi nowych form sztuki wojennej. Jest to typowa bitwa średniowieczna, na którą składa się suma indywidualnych pojedynków rycerskich, a obie armie walczą w szyku zwanym w płot (en haye). Poszczególni rycerze stawali obok siebie na podobieństwo kołków w płocie, w odstępach równych mniej więcej długości kopii. Tak uformowana linia rycerzy, za którymi znajdowali się ich giermkowie, zbliżała się stępa lub truchtem do analogicznie uszykowanej i postępującej naprzód linii przeciwnika. Nie wszyscy rycerze przeważającej liczebnie strony — a pod Koronowem byli to Krzyżacy — znaleźli od razu partnera do stoczenia rycerskiego pojedynku. Niejeden musiał czekać do chwili, aż ciężko zraniony lub poległy towarzysz pozwolił mu zastąpić go w starciu ze zwycięskim przeciwnikiem. Tak zapewne wyglądało opi-sywane przez Długosza starcie pod Koronowem, w którym obie strony przestrzegały zwyczajów turniejowych. Tylko w tym wypadku staje się zrozumiałe dwukrotne przerwanie walki dla uzgodnionego odpoczynku, w czasie którego zbierano rannych, uprzątano trupy, wymieniano jeńców i konie, częstowano się nawzajem winem. Być może obecność w armii Kuchmeistra wielu rycerzy z terenów Rzeszy Niemieckiej, gdzie przywiązanie do zwyczajów rycerskich było silniejsze niż w wojsku zakonnym, zadecy-dowała o takim właśnie charakterze bitwy koronowskiej.

Page 155: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Obraz bitwy zmienił się radykalnie, gdy rycerz polski, Jan Naszan z Ostrowic, zwalił z konia nieprzyjacielskiego chorążego i zawładnął chorągwią krzyżacką. Fakt ten załamał morale przeciwnika, który zabrał się do pośpiesznej ucieczki. Wówczas Polacy rzucili się w pościg. Teraz nie było już mowy o rycerskich pojedynkach. Do głosu doszli przede wszystkim konni łucznicy i lżej zbrojni jeźdźcy [czyżby znowu Tatarzy? — przyp. aut6i). Zapewne w tym pościgu poległo najwięcej żołnierzy z armii Kiichmeistra. [...] Decydujące znaczenie posiadał [...] fakt, że pod Koronowem rozbita została jedna z trzech armii krzyżac-kich, co pociągnęło za sobą załamanie całego planu ofensywnego Zakonu. Strona polska zdołała uchwycić w swe ręce inicjatywę i utrzymać ją aż do 9 XII, kiedy to zawarto w Nieszawie rozejm. Do rokowań pokojowych, zakończonych traktatem w Toruniu 1 II 1411 r., przy-stępowała Polska jako istotny w tej wojnie zwycięzca. W świetle owych wydarzeń znaczenie bitwy koronowskiej występuje tym wyraźniej"69.

Kolejnym ciosem dla krzyżackiej buty były wydarzenia, które nastąpiły zaraz po bitwie pod Koronowem. Rycerstwo polskie, po uroczystym pochowaniu swoich i krzyżackich poległych w klasztorze cystersów w Koronowie, ruszyło tryumfalnie do Bydgoszczy, gdzie rycerze polscy przez trzy dni świętowali tak wielkie zwycięstwo, dzieląc pomię-dzy siebie jeńców i łupy, a następnie ruszyli do Inowroc-ławia, ażeby przedstawić królowi znakomitych jeńców70. Król Jagiełło, powiadomiony przez rycerza Zaklikę z Korz-

68 Por. S. M. K u c z y ń s k i , Pogranicze kujawsko-pomorskie w Wielkiej Wojnie z Zakonem, op. cit., s. 76.

69 Z. S p i e r a l s k i , Bitwa pod Koronowem..., op. cit., s. 65-67. Na ten temat patrz również: S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 498-499.

70 Polska Jana Długosza, op. cit., s. 265-267.

Page 156: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

kwi o odniesionym zwycięstwie, obdarzył zwiastuna dobrej nowiny wysoką nagrodą i nie posiadał się z radości71. Wielkie niebezpieczeństwo dla Polski oraz dla jego osoby, którego tak bardzo się obawiał w ostatnich dniach, zostało bowiem, prawie cudem, ostatecznie zażegnane. Nie dziwota zatem, że król wyprawił w Inowrocławiu wspaniałe przy-jęcie zarówno dla swoich rycerzy — zwycięzców i zbawców ojczyzny, jak i dla pokonanych wrogów z Europy Zachod-niej, których podjął na swoim dworze nie jako jeńców, ale jako miłych gości. Oto jak opisuje to Długosz:

„Potem we środę, w dzień św. Jadwigi [tj. 15 paździer-nika — przyp. aut.), wojsko przybyło do króla do Inowroc-ławia z mnóstwem koni i wozów. Za nim, jak za starożyt-nymi bohaterami, posuwał się wielki zastęp jeńców, którzy jechali na sześćdziesięciu wozach przysłanych w tym celu przez króla, na koniach lub szli pieszo. A król Władysław, nakazawszy przygotować dla jeńców wspaniałą ucztę i opatrzyć starannie ich rany, wyznaczył pewnych rycerzy do usługiwania siedzącym przy stole jeńcom. Wreszcie do wszystkich swoich rannych żołnierzy król tej nocy osobiście, przy świetle świec przyszedł do miejsc, gdzie kwaterowali, żeby ich odwiedzić. Nikogo nie pominął, by go nie zaopatrzył w lekarstwa i nie podniósł na duchu słowami, tak że można było sądzić, że to człowiek prywatny, nie król i że jak człowiek prywatny nie zaniedbuje niczego, by pozyskać popularność. A wszystkich swoich rycerzy za ich dzielne czyny, jakimi się odznaczyli we wspomnianej walce, obdzielił z wielką hojnością królewskimi darami.

Nadto tego samego dnia po skończonej uczcie król polski Władysław w długim przemówieniu w obecności jeńców dowodził, jak wielką, rzucającą się w oczy sprawied-liwością i słusznością odznaczają się jego pretensje, a jaką

Page 157: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

niegodziwością i niesprawiedliwością są przepełnione spra-wy krzyżackie. Kiedy im potem zarzucił, że nie postąpili słusznie, że chwycili za broń w niesłusznej sprawie, otrzymał od jeńców odpowiedź, że gdyby mieli możność poznania niegodziwości Zakonu i słuszności sprawy króla, nigdy by się byli nie przyłączyli do tej nieszczęsnej wojny i nie chwycili za broń przeciw królowi w obronie Zakonu.

W czwartek, nazajutrz po św. Jadwidze [16 października — PrzyP- aut.], po spisaniu imion, stanowisk i godności jeńców król polski Władysław [...] kierując się zbożną łagodnością, odesłał wszystkich jeńców z wyjątkiem tylko wójta Nowej Marchii Michała Kuchmeistra, którego przesłał w więzach do zamku Chęcin"72.

Król Jagiełło, nie na darmo zwany był przez swoich wrogów, Krzyżaków, „chytrym Litwinem". Jego praw-dziwie rycerski gest wobec zagranicznych jeńców w Ino-wrocławiu był w istocie przemyślną grą polityczną dla pozyskania opinii dworów europejskich przeciw Malbor-kowi i antyjagiellońskiej propagandzie zakonnych panów pruskich. Przywołajmy tu wyjątkowo celną opinię prof. Kuczyńskiego na ten temat:

„Ten rycerski gest wobec uwięzionych był zapewne głęboko przemyślaną polityką. Król zamierzył jeńców użyć do propagandy słuszności swej sprawy i świadomie starał się ich pozyskać. Jednakże z tego pełnego kurtuazji obejścia biło i zadowolenie z przebiegu wypadków, gdyż łatwiej jest okazywać łaskę jako zwycięzca, niż zabiegać o względy czyjeś — j a k o pokonany. Prócz tego znakomitym porówna-niem obyczajów i kultury było zachowanie się tego rzekomo «półdzikiego» Litwina [...] oraz stosunek Polaków do jeńców

72 Tamże, s. 266. Na ten temat patrz również: S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 499-500 oraz Z. S p i e r a l s k i , Bitwa pod Koronowem..., op. cit., s. 67 oraz 88-89.

Page 158: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

zakonnych, a zachowanie się przedstawicieli «cywilizacji» zachodniej: «pobożnych» mnichów krzyżackich wobec jeń-ców polskich czy litewskich, których niejednokrotnie mor-dowano i wtrącano do lochów, zapewniwszy im uprzednio uroczyście, jak w Elblągu, wolny odmarsz do kraju.

Po skończonej wieczerzy, tegoż dnia jeszcze, król rozmawiał długo z jeńcami wojennymi i tłumaczył im słuszność sprawy Polski i Litwy, a wykazywał niesłuszność stanowiska krzyżackiego. Musiał znaleźć zrozumienie, bo gdy zarzucił w końcu gościom zakonnym, «że w tak złej sprawie pomagali Krzyżakom», na to jeńcy odpowiedzieli mu, «że gdyby znali byli te niesprawiedliwe postępki Zakonu, a słuszność sprawy królewskiej, nigdy by nie podnieśli byli oręża do prowadzenia tak bezbożnej wojny».

Następnego dnia, 16 października, gdy dokonano spisu jeńców, król wypuścił wszystkich na wolność, z wyjątkiem wójta Nowej Marchii, którego odesłał do zamku chę-cińskiego.

Postępowanie królewskie wywarło wielkie wrażenie na jeńcach. Rozeszły się po świecie życzliwe dla króla opinie, a nadto coraz więcej osób w otoczeniu Henryka von Plauen zaczęło mówić o konieczności zawarcia pokoju z Polską. Goście Zakonu jęli wykazywać coraz mniej chęci do walki, co wreszcie wywarło wpływ i na decyzję władz krzyżackich"73.

Podsumowując nasze rozważania musimy stwierdzić, że bitwa pod Koronowem ugruntowała polsko-litewską prze-wagę militarną nad Krzyżakami, uzyskaną po bitwie pod Grunwaldem. Wielka, jesienna kontrofensywa krzyżacka z Nowej Marchii na Kujawy i Wielkopolskę, która w zamyś-le przywódców zakonu z Henrykiem von Plauenem na czele, miała odmienić losy wielkiej wojny i rzucić chwilowo

Page 159: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

prawie bezbronną Polskę na kolana, niemal cudem za-łamała się na polach o milę od Koronowa. Dokonali tego cudu najznakomitsi rycerze polscy, których imiona z dumą wymienia w swojej kronice Jan Długosz74, a których szczęśliwy król Jagiełło szczodrze za to wielkie zwycięstwo wynagrodził75.

Jedynym sukcesem jesiennej ofensywy wojsk KUchmei-stra na Polskę stało się odzyskanie zamku tucholskiego z rąk polskiej załogi, kiedy to ta część armii krzyżackiej, która nie poszła na Koronowo, zdołała nazajutrz po klęsce swoich konfratrów (tj. 11 października) podstępnie wmówić Januszowi Brzozogłowemu i całej polskiej załodze zamku tucholskiego, że pod Koronowem armia zakonna rozgromiła wojsko polskie, a zatem nie ma co spodziewać się odsieczy. Na dowód swoich słów Krzyżacy pokazali z daleka polskim obrońcom zamku rzekomych polskich jeńców z Koronowa. Polski komendant i jego ludzie dali się temu zwieść i zwątpiwszy w sens dalszej obrony, skapitulowali. Krzy-żacy tym razem byli wyjątkowo łagodni i ugodowi wobec kapitulujących wrogów — pozwolili im mianowicie odejść wolno i w pełnym uzbrojeniu do kraju. Dopiero gdy niedługo później obrońcy Tucholi przybyli do Inowrocławia i tam nareszcie dowiedzieli się, kto kogo naprawdę roz-gromił w bitwie pod Koronowem, wpadli w przerażenie, rozpaczali i było im wstyd, że tak łatwo dali się podejść nieprzyjacielowi i oddali twierdzę, którą mogli z łatwością utrzymać w swoich rękach i doczekać pewnej po wiktorii koronowskiej odsieczy76. Sam Janusz Brzozogłowy, jak to opisuje Długosz: „[...] kiedy się dowiedział, że wojsko królewskie odniosło wspaniałe zwycięstwo nad wrogami i że wrogowie podstępnie go podeszli, wybuchnąwszy

~ Patrz: Polska Jana Długosza, op. cit., s. 266-267. 75 Tamże, s. 266. Na ten temat patrz również: S. M. K u c z y ń s k i ,

Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 501. 76 Patrz: Polska Jana Długosza, op. cit., s. 267-268.

Page 160: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

płaczem, rwąc rękoma gwałtownie włosy z głowy, za-wstydzony bolał ciężko, że jako mąż skądinąd doświad-czony w wojnach i znający się na rzemiośle rycerskim dał się podejść ohydnym podstępem i w krzywdzący sposób pozbawić się podstępnie najsilniejszego grodu, on, którego los, w całym jego wcześniejszym i późniejszym życiu nie naraził nigdy na tak ohydne i haniebne potknięcie, los, który mu przynosił bardzo wiele pomyślności"77. Utrata zamku tucholskiego, aczkolwiek bolesna, nie byłajednakże dla Polaków aż tak wielką porażką, jaką dla strony krzyżackiej bez wątpienia była klęska i kompromitacja w bitwie pod Koronowem78. W tej jednej z ostatnich, prawdziwie rycerskich bitew europejskiego średniowiecza, 0 połowę słabsze liczebnie od Krzyżaków hufce polskie rozgromiły w puch silniejszego wroga, uniemożliwiając mu rozwinięcie na większą skalę działań ofensywnych przeciwko Polsce. A łaskawe przyjęcie i prawdziwie rycerskie potraktowanie cudzoziemskich jeńców przez króla Władysława Jagiełłę w Inowrocławiu oraz przekonanie ich do słuszności sprawy polskiej w tej wojnie, a potem puszczenie ich wolno, ostatecznie podkopało autorytet zakonu krzyżackiego na większości dworów europejskich. Od tej pory osamotnieni wodzowie krzyżaccy, Henryk von Plauen i posiłkujący go Bern von Hevelmann, mogli liczyć już tylko na własne, bardzo szczupłe i z upływem czasu coraz bardziej jeszcze topniejące i rozprzęgające się siły zbrojne w Prusach i w Inflantach, podczas gdy w tym samym czasie król polski Władysław Jagiełło, wraz ze wszystkimi swoimi sojusznikami na Litwie, Rusi i Mazow-szu, po chwilowym zaskoczeniu i załamaniu, ochłonął 1 energicznie zbierał siły do generalnego kontruderzenia79.

77 Tamże, s. 268. 78 Por. Z. S p i e r a l s k i , Bitwa pod Koronowem..., op. cit., s. 67. 79 Ten temat patrz szerzej: S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna

z Zakonem..., op. cit., s. 506-508.

Page 161: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

KU PIERWSZEMU POKOJOWI TORUŃSKIEMU

Od polskiego zwycięstwa pod Koronowem przebieg wojny z Krzyżakami przybrał znów kierunek korzystny dla strony polsko-litewskiej. Krzyżacy pruscy razem z posiłkami inflanckimi i z wydatną pomocą części wiernych sobie obywateli Prus zdołali, co prawda, w ostatnich dniach września i pierwszych dniach października 1410 roku zaskoczyć załogi polsko-litewskie i odzyskać (podstępem lub siłą) większość swoich dawnych zamków i miast, które po Grunwaldzie uznały nad sobą zwierzchność króla polskiego. Jednakże okres krzyżackich sukcesów był wyjąt-kowo krótki — trwał tylko od 24 września (podstępne opanowanie przez pruskich stronników Krzyżaków zamku w Działdowie) do 10 października (bitwa pod Koronowem), czyli 16 dni, lub ewentualnie do 11 października (kiedy to Krzyżacy podstępem i oszustwem wymusili na polskiej załodze kapitulację zamku w Tucholi), czyli 17 dni. Dodajmy, że cały impet krzyżackiej kontrofensywy załamał się ostatecznie właśnie w bitwie pod Koronowem i był to faktyczny kres możliwości ofensywnych zakonu niemiec-kiego przeciwko Polsce i Litwie. Zakon nie miał już po prostu kim walczyć. Pieniędzy na nowe zaciągi w skarbie krzyżackim brakło. A poza tym z dnia na dzień stawało się

Page 162: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

jasne, że po krwawej lekcji koronowskiej i szczwanym polskim zabiegu propagandowym wobec cudzoziemskich jeńców w Inowrocławiu na jakąkolwiek pomoc militarną czy dyplomatyczną z krajów Europy Zachodniej dla zakonu krzyżackiego nad Bałtykiem realnie nie ma co liczyć. Król węgierski Zygmunt Luksemburczyk, co prawda, wciąż jeszcze oficjalnie popierał zakon w wojnie z koalicją jagiellońską, ale były to — j a k dotychczas — tylko słowa i puste gesty, nie zaś drugi front w Karpatach, na co najbardziej liczył Malbork. Poza tym wiecznie chciwy na krzyżackie złoto król Zygmunt bynajmniej nie wspierał zakonu za darmo. Zresztą po pogromie pod Koronowem, gdzie zginęła lub dostała się do niewoli większość znakomi-tych rycerzy z dworu Luksemburczyka, było bardziej niż wątpliwe, czy zechce on nadal czynnie angażować się w przegranej już na pewno wojnie konających Krzyżaków z potęgą polsko-litewską. Wszystkie te względy skłaniały otoczenie von Plauena i von Hevelmanna do coraz usilniej-szego nakłaniania swoich wodzów do jak najszybszego zakończenia wojny i rozpoczęcia rokowań pokojowych z Jagiełłą, Witoldem i ich sojusznikami. Dla wielu z dostojni-ków krzyżackich było bowiem jasne, że sztaby króla polskiego i wielkiego księcia litewskiego gromadzą nowe siły i planują wspólne kontruderzenie na Prusy jeszcze tej zimy. A nieliczne, wykrwawione w długiej wojnie, zdemoralizowa-ne wielkimi klęskami w bitwach grunwaldzkiej i koronow-skiej oraz pozbawione pomocy z zewnątrz wojska zakonne z pewnością nie zdołają powstrzymać polsko-litewskiej inwazji i obronić Malborka po raz drugi w tak krótkim czasie.

Krzyżacy prowadzili jeszcze, co prawda, działania wojen-ne przeciwko Polsce i Litwie przez cały październik i listopad 1410 roku, ale były to już tylko bardzo ograni-czone posunięcia, jak np. oblężenia tych zamków na terytorium Prus i Pomorza, w których broniły się jeszcze załogi polskie (tj. Radzynia Chełmińskiego, Brodnicy

lt — Koronowo 1410

Page 163: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

i Torunia) lub dywersyjne wypady małymi oddziałami w celu pustoszenia polskiego pogranicza'. Dyscyplina w armii krzyżackiej rozprzęgała się gwałtownie. Mnożyły się dezercje, odmowy wykonywania rozkazów i mniej lub bardziej otwarte bunty przeciwko panom zakonnym2. Wkrót-ce doszło do tego, iż jak na ten temat pisze prof. Kuczyński: „Według bowiem źródeł pruskich Zakon nie mógł liczyć ani na rycerzy-gości, ani na najemników, ani na własnych poddanych"3.

Na dodatek Polacy zadali wojskom krzyżackim dwie nowe, ciężkie klęski: pod Tucholą (5 listopada)4 oraz pod Golubiem (28 listopada)5, a niszczące zagony polskie niemal bezkarnie pustoszyły pogranicze krzyżackie, wzbu-dzając trwogę6. Tymczasem w okolicach Nieszawy groma-dziły się już nowe, liczne i silne oddziały polskie i litewskie, które szykowały się lada dzień ponownie wkroczyć do Pius7.

W tych warunkach wybrany oficjalnie 9 listopada 1410 roku nowym wielkim mistrzem krzyżackim dotychczasowy, samozwańczy przywódca zakonu w Prusach Henryk von Plauen musiał rad nie rad układać się z królem polskim o rozejm, który ostatecznie zawarto 9 grudnia 1410 roku. Rozejm ów pozostawiał w ręku polskim wszystkie zamki pomorskie i pruskie, które zdołały się obronić przed wojskami krzyżackimi, a zatem Toruń, Radzyń Chełmiński, Brodnicę, Bytów i samą Nieszawę. Załogi tych zamków

' S. M. K u c z y ń s k i, Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 501-510. 2 Tamże, s. 502-504. 3 Tamże, s. 502. 4 Polska Jana Długosza, op. cit., s. 268-269. Patrz również: S. M.

K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 501. 5 Polska Jana Długosza, op. cit., s. 274-275. S. M. K u c z y ń s k i ,

Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 501. 6 Polska Jana Długosza, op. cit., s. 274. S. M. K u c z y ń s k i , Wielka

wojna z Zakonem..., op. cit., s. 506-507. 7 Na ten temat patrz szerzej: S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna

Z Zakonem..., op. cit., s. 506-508.

Page 164: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

miały pełne prawo swobodnie poruszać się po całym terytorium państwa zakonnego, zaopatrywać w żywność, Krzyżacy zaś zobowiązywali się nie podejmować żadnych kroków nieprzyjacielskich ani oblężniczych przeciwko nim ani przeciwko polskim ziemiom, miastom i zamkom pograni-cznym. Rozejm miał obowiązywać przez 4 tygodnie, począw-szy od 14 grudnia 1410 roku aż do 11 stycznia 1411 roku. A treść tegoż układu rozejmowego wyraźnie wskazywała na to, iż strona polsko-litewska zawierała go z pozycji faktyczne-go zwycięzcy. Krzyżacy, pomimo chwilowych sukcesów militarnych w Prusach i na Pomorzu wczesnąjesienią 1410 roku, ostatecznie udaremnionych przez Polaków w bitwie koronowskiej, byli już zimą 1410/1411 roku politycznymi i finansowymi bankrutami, odciętymi od jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz, którzy bezdyskusyjnie przegrali wielką wojnę z koalicjąjagiellońską8. Jednakże sukces Polski i Litwy w tej wojnie nie był pełny, bo nieprzyjaciel, chociaż bez wątpienia mocno wykrwawiony i poważnie osłabiony, utrzy-mał w swoim ręku większość terytorium prusko-pomorskiego i wrogiem polski bynajmniej być nie przestał. Okazało się to najdobitniej nieomal już nazajutrz po zawarciu rozejmu w Nieszawie, gdy król Jagiełło spotkał się osobiście z nowym wielkim mistrzem zakonu niemieckiego Henrykiem von Plauenem w nadgranicznym polskim zamku Raciąż, a miało to miejsce — według ustaleń prof. Kuczyńskiego — między 10 a 13 grudnia 1410 roku9. Oddajmy w tym miejscu głos Pawłowi Jasienicy oraz Janowi Długoszowi:

„Von Plauen — pisze w swej Polsce Jagiellonów Paweł Jasienica — mógł już sobie pozwolić na szczerość". Oto jego słowa w wersji Długosza:

„Zdarzały ci, Miłościwy Królu, nieba i sam los przychylny po trzykroć najszczęśliwszą porę, w której mogłeś zamek malborski z łatwością zdobyć i kraje

8 Tamże, s. 508-509. 9 Tamże, s. 510-511.

Page 165: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

zakonu krzyżackiego na zawsze opanować, ale nie umiałeś ze sposobności korzystać. Najpierw, kiedy po-przednika mego, Ulryka, i wszystkie jego wojska poko-nałeś i zniosłeś prawie do szczętu, bo gdybyś był zaraz nazajutrz kilka tylko chorągwi posłał pod zamek mal-borski, byłby ci się poddał niezawodnie, małą bowiem i nader słabą miał załogę. Drugi raz po wzięciu miasta Malborka, gdybyś był niebawem uderzył na zamek, albowiem przez wyłom pomiędzy Wisłą a zamkiem zrobiony, którego w trwodze i zamieszaniu naprawić nie pośpieszyliśmy, mogło wojsko twoje wedrzeć się do zamku. A trzeci raz (...) gdybyś tylko do dni piętnastu przedłużył oblężenie, tak bowiem byliśmy ściśnieni niedostatkiem i głodem, że na wszystek lud strzegący zamku mieliśmy już tylko dwa barany i trzy połetki słoniny. Zabrakło przy tym chleba i z tej przyczyny panować poczęła biegunka. Zgoła nie mogliśmy już dłużej wytrzymać oblężenia, gdybyś ty przy nim chciał wytrwać"10.

Odpowiedź Jagiełły była o wiele krótsza: „Nic nie może się stać bez woli Boga, który wszystkim opatrznie rządzi'"1.

„Jeśli król miał rację — pisze dalej Jasienica — musimy przyjąć, że Opatrzność była z unii bardzo niezadowolona. Pomiędzy 15 lipca a 19 września 1410 roku zostały bowiem bezpowrotnie zaprzepaszczone nie wszystkie bynaj-mniej, lecz szczytowe możliwości stworzone przez ten układ. Polska, pozbawiona krzyżackiego frontu i wydatnie rozszerzona, utworzyłaby potężną i zupełnie bezpieczną bazę wspólnego państwa. Tak się nie stało, ów front został wprawdzie osłabiony, lecz przetrwał, co w przyszłości rozstrzygnęło"12.

10 Patrz: Polska Jana Długosza, op. cit., s. 275-276. 11 Tamże, s. 276. 12 P. J a s i e n i c a , Polska Jagiellonów, op. cit., s. 118-119.

Page 166: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Nawet jeżeli, jak zakłada prof. Kuczyński, powyżej cytowana przez Jasienicę relacja Długosza o spotkaniu Jagiełły z von Plauenem nie jest dokładna i powyższej rozmowy między królem a wielkim mistrzem na zjeździe w Raciążu w ogóle nie było13, to i tak bezdyskusyjnym faktem jest, że Krzyżacy w Prusach i na Pomorzu, dzięki przedstawionym w tej książce rozlicznym błędom militar-nym oraz politycznym polskiego monarchy, przetrwali najgorszy dla siebie okres po Grunwaldzie oraz podczas oblężenia Malborka i nadal byli groźnym przeciwnikiem dla Polski i Litwy. Król polski musiał sobie doskonale zdawać z tego sprawę i dlatego zapewne postawił Krzyża-kowi twarde warunki, na jakich obie strony mogłyby zawrzeć trwały pokój. Oczywiście von Plauen je odrzucił, bo — pomimo katastrofalnej sytuacji swego zakonu, armii i państwa — nie zamierzał z niczego na rzecz Polski ani Litwy rezygnować ani tym bardziej na ciężkich dla siebie warunkach lub nawet zgoła bezwarunkowo kapitulować i wciąż liczył na odmianę losu. Rozmowy w Raciążu zakończyły się zatem fiaskiem i obie strony rozjechały się bez osiągnięcia jakiegokolwiek porozumienia14.

Nie wszystko jednakże było jeszcze dla strony polsko--litewskiej w tej wojnie definitywnie zaprzepaszczone. Rozejm nieszawski z 9 grudnia 1410 roku było to bowiem tylko chwilowe zawieszenie broni, które jeszcze o przynależności Prus i Pomorza do którejkolwiek ze stron konfliktu wcale ostatecznie nie przesądzało. Wojna między unią jagiellońską a zakonem krzyżackim trwała bowiem nadal i wszystko zdawało się wskazywać na to, że kiedy ów rozejm się skończy i działania wojenne zostaną wznowione, zakon krzyżacki w Prusach czeka szybka, niechybna i już ostateczna klęska, po której całe terytorium państwa krzyżackiego nad Bałtykiem

13 S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 511. " Tamże, s. 510-512.

Page 167: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

znajdzie się ostatecznie i nieodwołalnie pod panowaniem króla polskiego oraz wielkiego księcia litewskiego. Krzy-żacy, pomimo kilkakrotnie ponawianych w tym czasie, rozpaczliwych apeli o pomoc do wszystkich dworów chrześcijańskiej Europy, nie uzyskali albowiem od nich absolutnie nic. Nowo wybrany cesarz Jost Luksemburczyk (brat równocześnie wybranego drugim cesarzem Zygmun-ta, króla Węgier), wszyscy trzej ówcześnie urzędujący i wiecznie skłóceni ze sobą papieże15, a także królowie i książęta europejscy dali aż nadto wyraźnie do zro-zumienia posłom krzyżackim, że los odległego, egzotycz-nego i anachronicznego państewka zakonnego nad Bał-tykiem jest im najzupełniej obojętny. Krzyżaccy emisariu-sze nie uzyskali od nich ani jednego rycerza lub najemnego żołnierza, ani grosza i ani słowa o możliwości jakiejkol-wiek akcji dyplomatycznej w obronie zakonu16. Co prawda, na rozkaz starego sojusznika Krzyżaków króla Zygmunta Luksemburskiego, stosunkowo nieliczne siły węgierskie, dowodzone przez wojewodę siedmiogrodzkiego Scibora ze Ściborzyc, dokonały (w grudniu 1410 roku lub w styczniu 1411 roku) niewielkiego wypadu dywersyjnego zza Karpat na ziemię sądecką, ale niewiele tam zwojowawszy musiały spiesznie uchodzić do domu przed pogonią miejscowego, polskiego rycerstwa, któremu przewodził Jan ze Szczeko-cin. Rycerze polscy dognali i zmasakrowali węgierskich najeźdźców pod Bardyowem, już na terytorium Węgier, czyniąc im tym samym krwawą poprawkę z masakry pod Koronowem, a następnie zaczęli sami najeżdżać i pusto-szyć ogniem i mieczem północne pogranicze Węgier. Tak oto król węgierski i świeżo wybrany współcesarz w jednej osobie, Zygmunt Luksemburczyk, miał — tylko skutkiem swojej głupoty politycznej — już trzy fronty naraz do

15 Na ten temat patrz szerzej: F. K o n e c z n y , Dzieje Polski za Jagiellonów, op. cit., s. 88-90.

16 S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 5 11-5 15.

Page 168: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

obrony: z Turkami na Bałkanach, z Wenecjanami w Dal-macji i z Polakami w Karpatach i na Słowacji, a do tego jeszcze w najbliższej perspektywie trudną walkę dyp-lomatyczną i — być może — także militarną z własnym bratem, dotychczasowym władcą Moraw, o tron cesarski w Niemczech. Nie dziwota zatem, że jak najprędzej wycofał się z czynnego wspomagania Krzyżaków przeciw-ko Jagielle, mając dość własnych problemów, choć nadal po cichu zachęcał von Plauena do trwania w oporze i kontynuowania wojny z Polską i Litwą, gdyż to było mu, chwilowo, na rękę17. Krzyżacy zatem zostali osamotnieni, bez jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz, naprzeciw potęż-niejących z dnia na dzień wojsk Jagiełły i Witolda. W tych warunkach, jak ocenia prof. Kuczyński: „Otoczenie w. mistrza było dalszej wojnie przeciwne. Zawarcie pokoju doradzał również, przybyły już po zawarciu zawieszenia broni, mistrz inflancki, Konrad von Vietinghoff, o pokoju mówił wciąż mistrz niemiecki, Konrad von Egloffstein, i cała starszyzna Zakonu. Z opinią komturów Henryk von Plauen mógł się nie liczyć, choć w przyszłości kosztowało go to utratę wielkiego mistrzostwa18, ale rada obu mi-strzów wyrażała opinię Zachodu, była głosem tych, którzy w pierwszym rzędzie troszczyli się o dobro Zakonu. Ich trzeba więc było brać pod uwagę. [...] Wielki mistrz wysłuchiwał tedy rad i nalegań gości, starszyzny i rycer-stwa, wiedział, że mu sił brak, a wojsko i poddani gotowi są w każdej chwili porzucić jego sprawę, lecz z uporem ludzi twardych i ograniczonych, którzy nie znoszą myśli, że kto inny niż oni sami mógłby mieć rację, wciąż jeszcze zwlekał"19.

17 Tamże, s. 515-518. 18 Henryk von Plauen został obalony i uwięziony na początku roku

1414 przez Michała Kiichmeistra. Na ten temat patrz szerzej: M. B i s k u p i G. L a b u d a . Dzieje Zakonu Krzyżackiego w Prusach..., op. cit., s. 370.

19 S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 514-515.

Page 169: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Tymczasem rozejm polsko-krzyżacki, za zgodą obu stron, przedłużono do 14 stycznia 1411 roku. Krzyżacy wyraźnie pragnęli zyskać na czasie, a Polacy połączyć swe siły z nadciągającą resztą wojsk litewskich pod wodzą samego Witolda20. Po 14 stycznia wznowiono, na bardzo krótko, działania wojenne. Krzyżacy znów zaczęli po staremu pustoszyć polskie pogranicze, lecz śmiałe kontrzagony polsko-litewskie na terytorium zakonne, którym przewodził między innymi dzielny Janusz Brzozogłowy, szukający na wrogu pomsty za hańbę tucholską, rychło ostudziły krzyżac-kie zapędy wojenne i rozejm przedłużono na nowo do 22 stycznia, a potem do 26 stycznia21. W międzyczasie toczyły się już wstępne rokowania pokojowe między Polakami i Litwinami, reprezentowanymi przez wielkiego księcia Witolda oraz sześciu dostojników polskich i litewskich, a Krzyżakami reprezentowanymi przez mistrza krajowego Inflant, biskupa wiirzburskiego oraz krewniaka wielkiego mistrza — również o imieniu Henryk von Plauen. Rozmowy obu delegacji toczyły się na jednej z wysp wiślanych opodal Torunia. W tym czasie wielki mistrz zakonu, Henryk von Plauen, przebywał wraz ze swoim najbliższym otoczeniem oraz wojskiem w Toruniu, król Władysław Jagiełło zaś rozłożył się wraz z całym swoim wojskiem obozem w lesie opodal Raciąża22. Obie strony były gotowe do natychmiastowego wznowienia działań wojennych, gdyby owe rokowania się nie powiodły, jednakże to stronie krzyżackiej o wiele bardziej zależało na szybkim pokoju niż Polakom i Litwinom23. Dla unii jagiellońskiej bowiem

20 Polska Jana Długosza, op. cit., s. 276-277. 21 Na ten temat patrz szerzej: Polska Jana Długosza, op. cit., s.

276-277 oraz S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 518-522.

22 Polska Jana Długosza, op. cit., s. 276-277; S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 522.

23 S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 522.

Page 170: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

dalsza wojna mogła oznaczać tylko świetne i całkowite zwycięstwo w najbliższym czasie (do lata 1411 roku Jagiełło z Witoldem najprawdopodobniej opanowaliby z powrotem, i to niewielkim kosztem, całe Pomorze Gdańskie i Prusy już na trwałe i — co najważniejsze — nikt by im w tym nie przeszkodził. Dla Krzyżaków natomiast kontynuowanie wojny mogło oznaczać wówczas tylko zupełną klęskę i całkowitą zagładę. Wreszcie 1 lutego 1411 roku zawarto pokój między Polską i Litwą a Krzyża-kami, nazwany później przez historyków pierwszym poko-jem toruńskim24.

Oddajmy w tym momencie po raz ostatni głos naszemu znakomitemu kronikarzowi Janowi Długoszowi, który tak ocenia warunki, na jakich ów pokój zawarto:

„Po wielu naradach w sprawie wieczystego pokoju prowadzonych tymczasem na wyspie toruńskiej przez doradców obydwu ze stron, dzięki staraniom wielkiego księcia Aleksandra [tj. Witolda —przyp . aut.] pragnącego jedynie bardzo gorąco zjednoczenia swego księstwa litew-skiego i odzyskania swej ziemi Żmudzi, której go pozbawili Krzyżacy, zawarto i zatwierdzono na piśmie pokój na warunkach niesprawiedliwych i niekorzystnych dla Króles-twa Polskiego. Treść zaś głównych warunków była na-stępująca: żeby król polski zwrócił mistrzowi i Zakonowi zdobyte na ziemiach pruskich prawem wojennym zamki i żeby z nich ustąpił oraz zwolnił i przywrócił całkowicie swobodę wszystkim jeńcom mistrza i Zakonu wziętym w jakiejkolwiek walce. Nadto, że mistrz i Zakon wypłacą królowi polskiemu Władysławowi i jego królestwu w trzech terminach [...] 100 tysięcy kóp szerokich groszy praskich, gdy król Władysław mógłby żądać za samych jeńców milion. Również, że ziemia żmudzka ma pozostać przy

24 Na temat postanowień pierwszego pokoju toruńskiego patrz szczegó-łowo: S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 522-528.

12 — Koronowo 14t0

Page 171: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Wielkim Księstwie Litewskim, a po śmierci króla polskiego Władysława i wielkiego księcia Litwy Aleksandra (Witolda) ma wrócić do mistrza pruskiego i Zakonu Krzyżackiego, jak o tym wszystkim mówi szerzej dokument dotyczący zawartego wówczas wieczystego układu.

Sądzimy, że w czasie zawierania wówczas wspomnianego wieczystego pokoju, ani król Polski Władysław, ani wielki książę Litwy Witold, ani nikt inny nie odczuł krzywdy, jakiej doznało wówczas Królestwo Polskie przez oderwanie jego ziem, kiedy mogło nastąpić ich odzyskanie. Jedynie wspomniane królestwo bolało, że zostaje pozbawione należących do niego tytułem prawa naturalnego ziem, których sposobność odzyskania nadarzała się w czasie oblężenia zamku Malborka. Król zaś polski Władysław nie troszczył się zupełnie o odzyskanie ziem swojego Królestwa Polskiego, a mianowicie Pomorza, ziemi chełmińskiej i michałowskiej. Zaniedbał ich odzyskania, kiedy się po temu nadarzyła dogodna okazja w czasie oblegania zamku Malborka, a w obecnym układzie pokojowym pominął to, uznawszy razem z wielkim księciem Litwy Aleksandrem za rzecz wystarczającą, jeżeli Wielkie Księstwo Litewskie zostanie scalone, nawet z okrojeniem Królestwa Polskiego, 0 które przede wszystkim winien był mieć staranie. Chociaż doradcy polscy zdawali sobie sprawę z ogromnego okrojenia Królestwa Polskiego, nie mieli jednak odwagi wysuwać przeciw niemu sprzeciwów, by nie urazić króla i księcia. A zatem wskutek nie mających żadnych podstaw decyzji zarówno króla, jak księcia i doradców, owo wspaniałe 1 godne pamięci zwycięstwo pod Grunwaldem nie przynios-ło Królestwu Polskiemu żadnej korzyści, obracając się w niwecz i stając się przedmiotem drwin, było natomiast wielce pożyteczne dla Księstwa Litewskiego"25.

Page 172: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Trudno w tym miejscu nie zgodzić się z opinią Długosza, albowiem pierwszy pokój toruński z roku 1411 przekreślał wszystkie owoce zwycięstw militarnych: grunwaldzkiego, koronowskiego, tucholskiego i golubskiego, jakie Polacy i Litwini odnieśli w tej wojnie nad Krzyżakami. Sytuacja graniczna pomiędzy Polską i Litwą a państwem zakonu krzyżackiego w Prusach faktycznie powracała, na mocy tegoż porozumienia pokojowego, do stanu z roku 1409. Zakon niemiecki bowiem oddawał Polsce i Litwie tylko to, co i tak nie było jego oraz czego i tak nie zdołałby utrzymać w swoim ręku (tj. ziemię dobrzyńską i Żmudź —• w tym tę ostatnią tylko czasowo, do śmierci Jagiełły i Witolda), sam zaś odzyskiwał wszystko to, co stracił po Grunwaldzie26. Był to kolejny dowód głupoty politycznej Jagiełły i Witolda, którzy mając śmiertelnego wroga zwyciężonego i śmiertelnie ranne-go u swoich stóp, nie dobyli mizerykordii, aby go dobić, lecz pozwolili mu przeżyć — do dziś nie bardzo wiadomo dlaczego. Paweł Jasienica pisze o tym następująco:

„Można oczywiście próbować podważać poglądy Długo-sza i wielu z zapałem to czyni. Temperament trochę poniósł dziejopisarza wychowanego w tradycjach bitwy, w której uczestniczył jego ojciec. Nikt jednak nie zaprzeczy, iż kronikarz dał wyraz uczuciom nurtującym społeczeństwo polskie w XV wieku. Na pewno nie on jeden rozpaczał i rwał włosy z głowy. Grunwald, a raczej cała wojna musiała w spadku po sobie zostawić głęboki kryzys zaufania, rozczarowanie i nieufność wobec kierownictwa politycznego. Przeczyć temu znaczyłoby uważać ówczes-nych Polaków za ludzi z drewna lub z księżyca. Ten spadek przetrwał, psychika ludzka zachowuje ślad każdej bruzdy. [...] Korona królewska, czyli prawo prowadzenia polityki i rozkazywania wojsku, to była olbrzymia cena

Page 173: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

zapłacona przez Polskę za unię, ważniejsza od wszelkich obietnic «przyłączenia». Nie można moralnie potępiać Jagiełły za jego litewski patriotyzm, ale trudno nie przyznać, że grubo przemędrkował — marnując szanse Korony beznadziejnie pogrążył i Litwę"27.

W innym miejscu, nieco dalej, oceniając całokształt panowania, polityki i dokonań Władysława II Jagiełły jako najwyższego władcy Polski i Litwy, Paweł Jasienica tak pisze:

„Los sprawił, że najwybitniejszym przedstawicielem naszej nowej dynastii [tj. Jagiellonów — p r z y p . aut.] był je j założyciel. Władysław II przeważnie dokładnie wiedział, czego chce, która to właściwość zdarza się u polityków dosyć rzadko. Pamiętał o pouczeniu ojca [wielkiego księcia Olgierda — przyp. aut.], mówiącym o dwóch głównych wrogach Litwy [tj. o Krzyżakach na północy i północnym zachodzie oraz o Moskwie na wschodzie — przyp. aut.], i ustrzegł się dalszego pomnażania frontów, to znaczy komplikowania polityki zagranicznej o nowe zatargi. Jego następcy już tego nie potrafdi. Decydując się na unię uratował Litwę, lecz wkrótce zaprzepaścił najlepsze moż-liwości stworzone przez ten układ. Aczkolwiek wyda się to dziwne, trzeba stwierdzić, że dwóch rzeczy w pełni nie docenił — Krzyżaków jako wroga, a Polski jako litewskiego sojusznika nie tylko na «teraz», lecz także na odległą przyszłość. [...] Jagiełło pilnie dbał o przychylność opinii europejskiej i okazał się w tej mierze nie lada mistrzem28. Podczas wielkiej wojny z Zakonem w niezrównany sposób grał rolę dobrotliwego monarchy, drżącego przed przelewem

27 P. J a s i e n i c a , Polska Jagiellonów, op. cit., s. 121-122. 28 Czego najlepszym dowodem jest łaskawe potraktowanie przez króla

cudzoziemskich gości z armii krzyżackiej, wziętych do niewoli pod Koronowem, co zjednało sprawie unii jagiellońskiej sympatię całej Europy.

Page 174: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

krwi chrześcijańskiej, pragnącego tylko pokoju. Zaraz na początku rozesłał z Opatowa do wszystkich dworów monar-szych [...] pismo, które doskonale uzasadniało racje strony polsko-litewskiej29. Godne głębokiego zastanowienia, że on sam — Władysław Jagiełło — nie wysnuł praktycznych wniosków ze słów o Krzyżakach, jakie umieścił w tym orędziu ktoś bardzo mądry, zatrudniony w jego własnej królewskiej kancelarii:

«To tylko jedno ich życzenie, aby mogli kraje cudze jakimkolwiek bądź sposobem posiadać. (...) Nie ma wątpliwości, że kiedyś, jeśli ich Bóg opatrzny nie ukróci, wszystkie państwa i królestwa przed ich przemocą uklękną».

Jagiełło był tym człowiekiem w naszych dziejach, który trzymał w ręku przyszłe losy kontynentu. Dane mu to było na czas bardzo krótki, od lipca do września 1410 roku. A nie można mówić, że brakowało wtedy zrozumienia wagi mających zapaść rozstrzygnięć. Niezbicie świadczą 0 tym wywody orędzia, datowanego z Opatowa. W 1410 roku król nie wykonał programu, który już istniał w myślach 1 słowach jego polskich poddanych"30.

Trudno zanegować słuszność powyższych opinii Jana Długosza oraz Pawła Jasienicy, że unia jagiellońska wy-grawszy bitwy pod Grunwaldem, Koronowem, Tucholą i Golubiem, politycznie przegrała „wielką wojnę" z Krzy-żakami, bo pozwoliła im nadal istnieć w nienaruszonych granicach, zamiast ich po prostu zbrojnie usunąć znad Bałtyku. Tym bardziej iż wojny z Krzyżakami wcale się na „wielkiej wojnie" nie zakończyły (ostatnią wojnę z zakonem stoczyli Polacy w latach 1519-1521), a panowie pruscy

29 Na ten temat patrz szerzej: S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 33 1-338 oraz P. J a s i e n i c a , Polska Jagiellonów, op. cit., 108-109.

30 P. J a s i e n i c a , Polska Jagiellonów, op. cit., s. 144-145.

Page 175: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

z czarnymi krzyżami na białych płaszczach nadal byli groźnymi wrogami Polski i Litwy31. Odrzućmy na bok wszystkie, w istocie zupełnie bajeczne i nie poparte żadnymi konkretnymi dowodami, teorie historyków broniących linii politycznej Jagiełły i Witolda (jak np. prof. S. M. Kuczyńs-kiego i wielu innych) o rzekomej niemożności zupełnego pokonania Krzyżaków podczas tzw. wielkiej wojny w latach 140 9-141132 i zastanówmy się przez krótką chwilę, co wówczas przeciekło obu niefortunnym władcom Polski i Litwy przez palce:

1) Nie ulega wątpliwości, że podbój państwa krzyżac-kiego, a następnie podział jego terytorium pomiędzy Polskę a Litwę leżał w mocy Jagiełły i Witolda latem i jesienią 1410 roku. Definitywny rozbiór państwa krzyżackiego zacieśniłby wzajemne więzi polsko-litewskie, co byłoby podówczas na rękę i Polakom, i Litwinom. Szeroki i bez-pieczny dostęp do Bałtyku poprzez wielkie porty han-zeatyckie w Gdańsku, Elblągu, Królewcu i Kłajpedzie oraz otwarcie dla polskich i litewskich kupców zbożowych szlaków wodnych Wisły i Niemna musiałyby w krótkim

3j Po pierwszym pokoju toruńskim w roku 1411 Polska i Litwa toczyły kolejne wojny z państwem krzyżackim w Prusach, Inflantach i Nowej Marchii. Jeszcze za panowania Władysława Jagiełły były to wojny w latach: 1414 (tzw. wojna głodowa); 1419 (tzw. wyprawa odwrotowa); 1422 (zakończona pokojem melneńskim); 1431-1435 (zakończona trak-

tatem brzeskim, już po śmierci króla Jagiełły, który zmarł w roku 1434). Za panowania, jego syna Kazimierza Jagiellończyka: 1454-1466 (wojna trzynastoletnia, zakończona drugim pokojem toruńskim) i 1478-1479 (tzw. wojna popia). I wreszcie za panowania syna Kazimierza Jagielloń-czyka, króla Zygmunta I Starego, w latach 1519-1521, miała miejsce ostatnia wojna polsko-krzyżacka, zakończona ostatecznie sekularyzacją Prus zakonnych i hołdem pruskim wobec króla polskiego w roku 1525. Ogólnie rzecz u jmując , większość okresu panowania dynastii Jagiellonów w Polsce i na Litwie upłynęła pod znakiem wojen, konfliktów granicznych, sporów i innych kłopotów z Krzyżakami.

32 Na ten temat patrz chociażby: S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem..., op. cit., s. 528-542.

Page 176: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

czasie zaowocować ogromnym ożywieniem gospodarczym w tej części Europy. Monarchia Jagiellonówjuż na początku XVI w. stałaby się wskutek tego hegemonem gospodarczym i militarnym całej Europy, z którego zdaniem wszyscy musieliby się liczyć. I byłaby to hegemonia trwała.

2) Spokój na rubieżach północno-zachodnich pozwoliłby Polakom i Litwinom uspokoić z kolei pogranicze wschodnie i południowo-wschodnie Wielkiego Księstwa Litewskiego przez podbój ziem moskiewskich i tatarskich, a to otwo-rzyłoby przed państwem jagiellońskim Morze Czarne i han-del lewantyński, a także — co najważniejsze — wielkie szlaki handlowe przez Wołgę, Morze Kaspijskie i Środkowy Wschód oraz przez południową Syberię i Kazachstan ku bajecznymjuż wówczas w Europie bogactwom Persji, Indii, Tybetu i Chin, które 200 lat przed Jagiełłą opisał w swym dziele Marco Polo. Ponieważ droga lądowa była podówczas 0 wiele bezpieczniejsza dla kupców niż droga morska, więc zapewne już na początku XVI w. Kraków, Wilno, Lwów, Warszawa, Płock, Czersk, Nieszawa, Toruń, Poznań, Gdańsk, Elbląg, Malbork, Królewiec, Kłajpeda, Ryga, Psków, Nowogród Wielki i Kijów utrzymywałyby swoje faktorie handlowe w Tibilisi, Erewaniu, Baku, Bucharze, Samarkandzie, Szirazie, Teheranie, Bagdadzie, Bombaju, Delhi, Kalkucie, Lhasie, Kathmandu, Karakorum, Sijanie 1 Pekinie, wskutek czego cała Europa musiałaby handlować z Orientem tylko za pośrednictwem polskich, litewskich, pruskich, inflanckich i ruskich kupców. Jagiellonowie nato-miast szybko wyrośliby na najbogatszych władców Europy i chociażby z tego powodu wszyscy władcy Europy musieli-by się z nimi liczyć, zabiegając chociażby o polskie pożyczki. Unię jagiellońską czekałaby zatem w takim układzie wielka przyszłość podobna do losów rozwoju potęgi militarnej i ekonomicznej Wenecji, Genui, Hiszpanii, Portugalii, Holandii lub Anglii. Nie byłoby wtedy najpraw-dopodobniej żadnej Rosji, lecz Rzeczpospolita Jagiellońska

Page 177: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Wielu Narodów, sięgająca swymi granicami i wpływami najskromniej od Odry po Wołgę lub nawet aż hen po Ocean Spokojny, z równorzędnymi stolicami rezydenc-jonalnymi króla polskiego, jedynego władcy tego ogrom-nego imperium, zapewne w Krakowie, Wilnie, Warszawie, Malborku, Kijowie, Moskwie, Nowogrodzie Wielkim, Bach-czysaraju i Kazaniu nie mówiąc już o tym, że tego, kto jest bogaty, stać na utrzymanie silnej i licznej armii oraz floty. A zatem wszyscy władcy duchowni i świeccy Europy Zachodniej, z papieżem, Cesarzem Rzymskim Narodu Nie-mieckiego i królem Francji na czele, oczywiście baliby się zadzierać z tak potężnym, bogatym i wpływowym, katolic-kim, polsko-litewskim królem całego Wschodu z dynastii Jagiellonów, więc zapewne na wyścigi zabiegaliby o jego względy i o jak najlepsze stosunki z jego olbrzymim państwem.

3) Zapewniwszy sobie zupełny spokój na północy i wschodzie, mogliby potężni potomkowie Jagiełły całą swoją uwagę skoncentrować na kierunkach zachodnim i południowym, opierając zachodnie granice swej wielo-narodowej monarchii o Odrę i Nysę Łużycką (a może i o Łabę?!), przywracając Polsce piastowskie rubieże, a także — przez przyłączenie Czech, Węgier i księstw naddunajskich — oprzeć południową granicę swej wielo-narodowej monarchii na linii Dunaju, co umożliwiłoby Polakom, Litwinom i Rusinom skuteczne przyjście z po-mocą Cesarstwu Wschodniorzymskiemu (Bizancjum), za-grożonemu ówcześnie przez Turków Osmańskich (wtedy — tj. w początkach XV w. — j e s z c z e stosunkowo słabych), co z kolei otwarłoby przed dynamicznym handlem polsko--litewsko-ruskim także i Morze Śródziemne. A stąd już otwarta droga na Bliski Wschód i do Afryki Północnej oraz na rynki Italii, południowej Francji, Hiszpanii i Portugalii, dokąd nasi kupcy mogliby eksportować w dużych ilościach poszukiwane na Zachodzie towary ze Wschodu, zbijając na

Page 178: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

tym bajeczne wprost fortuny. A największe dochody czerpałby z tego, rzecz jasna, sam król polski, nakładający na swoich, bardzo licznych i szybko bogacących się — zarówno na tym dalekosiężnym, jak i na tym bardziej lokalnym handlu — poddanych stanu mieszczańskiego i (co nie jest wykluczone) być może także i szlacheckiego, odpowiednie podatki.

Zamiast tego wszystkiego, co wielu spośród Czytelników mogłoby z pewnością uznać za mocno wybujały sen autora 0 potędze Polski i Litwy, a co było — zdaniem piszącego te słowa — realną, lecz niestety zaprzepaszczoną szansą unii jagiellońskiej na trwałą potęgę, a nawet hegemonię w Europie Środkowo-Wschodniej i (co niewykluczone), także przynajmniej w części Azji Centralnej, Jagiełło 1 Witold oraz późniejsi potomkowie Jagiełły, zasiadający na tronach w Krakowie i Wilnie, musieli toczyć ustawiczne wojny z Krzyżakami, które trwały aż do początku XVI wieku. A pierwsza z tych nowych wojen polsko-krzyżac-kich, nazwana później przez kronikarzy wojną głodową, rozpoczęła się już w roku 1414 — zaledwie w trzy lata po podpisaniu pierwszego pokoju toruńskiego33.1 znów Jagiełło z Witoldem musieli w pocie czoła i morzu krwi rycerskiej i żołnierskiej zdobywać wszystkie te krzyżackie zamki, w których 3 lata wcześniej stacjonowały ich załogi (!). Ale tym razem nie szło im już tak łatwo, jak latem roku 1410, bo Krzyżacy, nauczeni krwawym doświadczeniem spod Grunwaldu i Koronowa, nie wychodzili już w pole przeciw wojskom polsko-litewskim, lecz twardo bronili się za murami swoich fortec34. Pomorze, Malbork i Warmię zdobył na Krzyżakach dopiero wnuk Jagiełły, Kazimierz

33 Na temat tzw. wojny głodowej w roku 1414 patrz szerzej: M. B i s k u p i G. L a b u d a , Dzieje Zakonu Krzyżackiego w Prusach..., op. cit., s. 370 oraz F. K o n e c z n y , Dzieje Polski za Jagiellonów, op. cit., s. 87-88.

14 r 1 amze.

Page 179: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Jagiellończyk w latach wojny trzynastoletniej (1454-1466). Natomiast reszta Prus z Królewcem i K ł a j p e d ą — najpierw, do roku 1525, była krzyżacka, potem, od roku 1525 aż do roku 1945, była pod panowaniem niemieckim, a po drugiej wojnie światowej aż do dziś jest rosyjska. Jednak zawsze Prusy były i są jakby ropiejącym wrzodem — zagrożeniem dla niepodległości Polski i Litwy.

Po wielekroć wspomniany i cytowany tu już wyżej Paweł Jasienica ma chyba rację, gdy niejednokrotnie, na kartach swej Polski Jagiellonów, twierdzi, iż królów polskich z dynastii Jagiellonów — i Litwinów w ogóle — cechował ogromny rozmach w polityce zagranicznej, połączony jednak paradoksalnie z niemal zupełnym brakiem zdolności przewidywania skutków swoich posunięć na dalszy dystans. Cieszył się Gedymin, gdy pod koniec I pol. XIV w. wymusił na słabym kniaziu moskiewskim hołd lenny i haracz, nie przypuszczając, że już za panowania

jego wnuków Moskwa, lekkomyślnie przez niego ułas-kawiona, pokaże Litwie kły i pazury, „zbierając ziemie ruskie". Jagiełło rozgromił Krzyżaków pod Grunwaldem i był z tego dumny niczym paw, chociaż problemu krzyżackiego bynajmniej nie rozwiązał, a wojny Polski i Litwy z zakonem ciągnęły się jeszcze przez ponad sto lat. Cieszył się tak samo wnuk Jagiełły, Zygmunt I Stary, gdy w roku 1525 pokonał ostatecznie wielkiego mistrza Krzy-żaków, ale zamiast go po prostu ściąć, a Prusy zakonne pomiędzy Polskę a Litwę sprawiedliwie podzielić, jakby nakazywała logika, zadowolił się tylko... hołdem lennym swego wroga i likwidacją zakonu w Prusach (!). Tymczasem

już nieco ponad dwa stulecia później (w latach 1772, 1793 i 1795) potomkowie Krzyżaków pruskich, zwani Prusakami, razem z potomkami Moskali, zwanymi Rosjanami, starli byłe państwo Jagiellonów, zwane od 1569 roku Rzeczpo-spolitą Obojga Narodów, z mapy Europy na 120 lat. W roku 1945 Rosjanie złamali, co prawda, potęgę Niemiec,

Page 180: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

sukcesora Prus, ale w byłej, drugiej stolicy krzyżackiej, Królewcu — obecnie zwanej Kaliningradem — stacjonuje do dziś jeszcze potężna armia i flota rosyjska, która nadal zagraża tak Polsce, jak i Litwie (vide chociażby obecny problem z „eksterytorialnymi korytarzami" z Okręgu Kali-ningradu przez Litwę. To wszystko były i są właśnie dalekosiężne, tragiczne skutki politycznego zmarnowania przez Jagiełłę i Witolda owoców militarnych wiktorii swych wojsk pod Grunwaldem i Koronowem.

Mimo tego wszystkiego pamięć i legenda polskich zwycięstw pod Grunwaldem i pod Koronowem w pamięt-nym roku 1410 miała i ma do dziś trwałe miejsce w świa-domości historycznej Polaków. A małe i urocze miasteczko Koronowo na Pomorzu do dziś żyje pamięcią i legendą bitwy z 10 października 1410 roku. Choć trzeba tu otwarcie powiedzieć, że Koronowo ma poniekąd uzasadnioną preten-sję do miejscowości Grunwald na Mazurach, że ta odbiera mu prawie cały ruch turystyczny, bo o bitwie pod Grun-waldem wie ze szkoły i z filmu Krzyżacy każde polskie dziecko, a o bitwie pod Koronowem, wyraźnie przyćmionej przez Grunwald, mało kto, poza niektórymi historykami, dziś pamięta. Może ta książka to zmieni, gdyż — zdaniem je j autora — świetne polskie zwycięstwo pod Koronowem na pewno nie zasługuje na zapomnienie.

Page 181: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

BIBLIOGRAFIA

ŹRÓDŁA

Codex epistolaris Vitoldi, wyd. A. Prochaska, Cracoviae (Kraków) 1882 (Monument a aevi historie a), nr 459.

Codex epistolaris Vitoldi, wyd. A. Prochaska, Cracoviae (Kraków) L882 {Monumenta aevi historica), nr 464.

Jan D ł u g o s z , Banderia Prutenorum (Chorągwie Prusaków), wyd. K. Górski, Warszawa 1958.

Kronika konfliktu Władysława króla polskiego z Krzyżakami w roku Pańskim 1410, z łacińskiego rękopisu Biblioteki Kórnickiej, wydanego w Poznaniu w roku 1911 przez Z. Cełichowskiego, na język polski przełożyli J. Danka i A. Nadolski, Olsztyn 1987.

Monumenta Poloniae Historica, t. 2, Kraków 1913-1946. Polska Jana Długosza, oprać, pod red. H. Samsonowicza, tłum.

z j ę z . łacińskiego J. Mruk, Warszawa 1984. Johann von P o s s i l g e , (Fortsetzung), wyd. E. Strehlke, Scrip-

tores Rerum Prussicarum, Bd 3, Leipzig 1866.

OPRACOWANIA

M. B a r t k o w i a k , Towarzystwo Jaszczurcze w latach 1397-1437, Toruń 1948.

M. B i s k u p , Pogranicze kujawsko-pomorskie w Wielkiej Wojnie z Zakonem Krzyżackim w latach 1409-1411, [w:] Z. S p i e r a ł -

Page 182: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

sk i , Bitwa pod Koronowem 10 X 1410, [w:] Bitwa pod Koronowem 10 X 1410. Materiały z sesji naukowej zor-ganizowanej w Bydgoszczy w 550 rocznicą bitwy, Bydgoszcz 1961.

M. B i s k u p, Z badań nad „ Wielką Wojną" z Zakonem Krzyżac-kim, „Kwartalnik Historyczny", Rocznik LXVI (1959), War-szawa 1959.

M. B i s k u p i G. L a b u d a , Dzieje Zakonu Krzyżackiego w Prusach. Gospodarka — społeczeństwo — państwo — ideo-logia, Gdańsk 1988.

A. C z a c h a r o w s k i , Opozycja rycerstwa ziemi chełmińskiej w dobie Grunwaldu, [w:] W krągu stanowych i kulturowych przeobrażeń Europy Północnej w XIV-XVII1 w., Toruń 1988.

P. J a s i e n i c a , Polska Jagiellonów, Warszawa 1990. B. G u e r q u i n, Zamek w Malborku, Warszawa 1974. Historia Pomorza, t. I, Do roku 1466, praca zbiorowa pod red. G.

Labudy, Poznań 1969. L. K o l a n k o w s k i , Dzieje Wielkiego Księstwa Litewskiego za

Jagiellonów, t. I, Warszawa 1930. F. K o n e c z n y , Dzieje Polski za Jagiellonów, Komorów 1997. F. K o n e c z n y , Polska między Wschodem a Zachodem, Lublin

1996. F. K o n e c z n y , Teoria Grunwaldu, Warszawa 1999. Koronowo. Zarys dziejów miasta, praca zbiorowa, Poznań 1968. S. M. K u c z y ń s k i , Wielka wojna z Zakonem Krzyżackim

w łatach 1409-1411, Warszawa 1966. S. M. K u c z y ń s k i , Pogranicze kujawsko-pomorskie w Wielkiej

Wojnie z Zakonem, „Zapiski Historyczne poświęcone historii Pomorza", t. XXIX, rok 1964, zeszyt 1, Toruń 1964.

S. M. K u c z y ń s k i , Król Jagiełło ok. 1351-1434, Warszawa 1985.

J. K r z y ż n i a k o w a i J. O c h m a ń s k i , Władysław 11 Jagiełło, Wrocław 1990.

S. K uj o t, Rok 1410 Wojna, „Roczniki Towarzystwa Naukowego w Toruniu" XVII, Toruń 1910.

O. L a s k o w s k i , Odrębność staropolskiej sztuki wojennej. Warszawa 1935.

S. M a c k i e w i c z - C a t, Herezje i prawdy, Warszawa 1975.

Page 183: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

T. M a n t e u f f e l , Historia Średniowiecza, Warszawa 1990. A. N a d o 1 s k i, Grunwald 1410, Warszawa 1999. A. N o w a k o w s k i , O wojskach Zakonu Szpitala Najświętszej

Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie zwanego krzyżackim, Olsztyn 1988.

E. P o t k o w s k i , Crecy-Orlean 1346-1429, Warszawa 1986. W. Po s a d z y , Koronowo, [w:] Studia z historii budowy

miast polskich, Prace Instytutu Urbanistyki i Architektury, VI, 2/17, 1957.

W. S e m k o w i c z , Nieznana zapiska o bitwie pod Koronowem, „Kwartalnik Historyczny", t. XXIV, 1910.

H. S i e n k i e w i c z , Ongi i dziś. Bitwa pod Koronowem, [w:] tegoż autora: Nowele, t. III, Warszawa 1978.

Z. S p i e r a l s k i , Bitwa pod Koronowem 10 X 1410, [w:] Bitwa pod Koronowem 10 X 1410. Materiały z sesji naukowej zorganizowanej w Bydgoszczy w 550 rocznicą bitwy, Byd-goszcz 1961.

J. U m i ń s k i , 7 dni w Koronowie i nad Jeziorem Koronowskim. Przewodnik turystyczny. Warszawa 1989.

J. W y s o c k i , Kurs sztuki wojennej, cz. I, Paryż 1842. Zakon Krzyżacki a społeczeństwo państwa w Prusach, zbiór

studiów pod red. Z. H. Nowaka, Toruń 1995.

Page 184: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

WYKAZ ILUSTRACJI

Władysław Jagiełło (rys. A. Lesser). Wielki mistrz Ulryk von Jungingen (rys. wg Gaspara Hen-

nebergera). Rycerz polski z końca XIV wieku (rys. z XIX w.). Rycerz konny w pełnej zbroi z XV wieku. Orszak rycerzy krzyżackich (fresk z ok. 1390 r.). Rycerze — krzyżacki i polski z lat Wielkiej Wojny. Hełmy z XV wieku. Hełm tatarski spod Wystrucia (znad Pregoły), z przełomu

XIV i XV wieku. Miecze z końca XV wieku. Kusza z XV wieku. Bombarda — działo z XV wieku. Broń piechoty chłopskiej z XV wieku. Tuchola, 10 X 1410 r. Szymon, zastępca komtura tucholskiego

donosi Henrykowi von Plauenowi o klęsce wojsk Michała KUchmeistera pod Koronowem.

Opactwo cystersów w Koronowie. Jedno z miejsc pamięci narodowej ziemi koronowskiej. Jest to

miejsce skąd rycerstwo polskie wyruszyło do bitwy. Szkic sytuacyjny Koronowa w początkach XV wieku.

Page 185: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

SPIS TREŚCI

Wstęp. Po Grunwaldzie. . . . Pod murami Malborka 30 Tryumfalny odwrót z Prus. 86 Kontrofensywa krzyżacka i bitwa pod Koronowem . . . . 107 Ku pierwszemu pokojowi toruńskiemu 160 B i b l i o g r a f i a 180

Wykaz ilustracji 183

Page 186: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Władysław Jagiełło (rys. A. Lesser)

Wielki mistrz Ulryk von Jungingen (rys. wg Gaspara Hennebergera)

Page 187: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Rycerz polski z końca XIV wieku

Rycerz konny w pełnej zbroi z XV wieku (rys. z XIX w.)

Page 188: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Orszak rycerzy krzyżackich (fresk z ok. 1390 r.)

Rycerze — krzyżacki i polski z lat Wielkiej Wojny

Page 189: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Hełmy z XV wieku

Hełm tatarski spod Wystrucia (znad Pregoły), z przełomu XIV i XV wieku

Miecze z końca XV wieku

Page 190: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Bombarda — działo z XV wieku

Page 191: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Tuchola, 10 X 1410 r. Szymon, zastępca komtura tucholskiego, donosi Henrykowi von Plauenowi o klęsce wojsk Michała Kuchmeistera pod Koronowem

Page 192: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Opactwo cystersów w Koronowie

Jedno z miejsc pamięci narodowej ziemi koronowskiej. Jest to miejsce skąd rycerstwo polskie wyruszyło do bitwy.

Page 193: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

Szkic sytuacyjny Koronowa w początkach XV wieku 1 — kościół i klasztor cystersów; 2 — rynek; 3 — kościół parafialny

Page 194: (Historyczne Bitwy 125) Koronowo 1410 - Wydawn. Bellona (2004)

H I S T O R Y C Z N E B I T W Y

„W j e d n y m i d r u g i m w o j s k u byty o d d z i a ł y , k tóre w y d a w a ł y się nie do p o g a r d z e n i a , z a r ó w -no jeś l i idzie o l iczbę i p o c h o -dzen ie ludzi , jak i o p r a k t y k ę w r z e m i o ś l e w o j e n n y m i te z n a j w i ę k s z ą o d w a g ą pode j -m o w a ł y w a l k ę . Z a n i m j e d n a k dosz ło do s tarc ia , rycerz k ró la w ę g i e r s k i e g o Z y g m u n t a , Ś lą -zak K o n r a d N y e m p c z w y s t ą p i ł p rzed s z e r e g i w z y w a j ą c z w ł a -sne j i n i c j a t ywy do p o j e d y n k u . P o k o n a n y , z r z u c o n y z kon ia i s t r a t o w a n y p r z e z r yce rza pol-sk i ego J a n a S z c z y c k i e g o her-bu Dol iwa, który p o d j ą ł s ię te-go z a d a n i a , w s k a z a ł , jak po to -czy się los o b y d w u w o j s k .

P o t e m szyk i ś c i e r a j ą s ię z p o t ę ż n y m o k r z y k i e m w z n i e -s i o n y m p rzez j e d n ą i d r u g ą s t r o n ę . O b y d w i e w y t r w a l e w y -t r z y m u j ą a tak i w a l c z ą b a r d z o d z i e l n i e . J e d n o i d r u g i e w o j -sko w a l c z y ł o p rzez j a k i ś c z a s z j e d n a k o w ą o d w a g ą i z a w z i ę -t o ś c i ą g o d n ą M a r s a " .

Patronat medialny