28
1 Tuchowskie Wieści 6(129)/2012 Pismo Towarzystwa Miłośników Tuchowa Rok XX Nr 6/129 listopad-grudzień 2012 ISSN 1234-66-40 cena 4,00 zł

Pismo Towarzystwa Miłośników Tuchowa · Wadas, Lilianna Lipka, Małgorzata Kozioł i Bogusław Ma ciaszek, po ocenie przedstawionych prac, ustaliła wyniki: W kat. szkół podstawowych

Embed Size (px)

Citation preview

1Tuchowskie Wieści 6(129)/2012

Pismo Towarzystwa Miłośników TuchowaRok XX Nr 6/129 listopad-grudzień 2012ISSN 1234-66-40 cena 4,00 zł

2 Tuchowskie Wieści 6(129)/2012

Rada Miejska informuje...XXVII sesja – 28 listopada 2012 r.

W sesji uczestniczył Kazimierz Gawryał – prezes LKKS Kar-wodrza; wspólnie z Markiem Krzemieniem – radnym Rady Miejskiej, w imieniu Zarządu Klubu Sportowego LKKS Karwodrza z okazji jubileuszu 60-lecia LZS Karwodrza wręczał medale okolicznościowe osobom, które przyczyniły się do modernizacji obiektu sportowego w tej miejscowości. Medale, przyznane przez Małopolskie Zrzeszenie LZS w Krakowie, otrzymali: Ma-riusz Ryś – burmistrz Tuchowa, Kazimierz Kurczab – zastępca burmistrza Tuchowa, Ryszard Wrona – przewodniczący Rady Miejskiej, Tadeusz Zakrzewski – radny Rady Miejskiej, Janusz Kowalski – prezes Zarządu Pogórzańskiego Stowarzyszenia Rozwoju, Marek Krzemień – radny Rady Miejskiej, Jan Kosiba – sołtys wsi Karwodrza.

Z kolei Włodzimierz Łabno – wiceprezes Małopolskiego Związku Piłki Ręcznej wręczył dyrektorowi MOSiR w Tuchowie Markowi Srebro odznakę i medal 80-lecia MZPR jako dowód uznania dla wieloletniej działalności na rzecz piłki ręcznej.

W obradach uczestniczył wykonawca modernizacji obiektów ujęcia wody w Lubaszowej, który realizuje inwestycję na kwotę 15 mln 252 tys. zł. W ramach tych środków zostaną zmodernizowane obiekty na ujęciu wody oraz system jej uzdatniania. Dzięki temu po oddaniu obiektów do użytku pod koniec 2013 roku popłynie z kranów czysta woda, zdatna do spożycia bez gotowania.

Kolejnymi informacjami na sesji były: – sprawozdanie z działalności Spółki Komunalnej „Dorzecze

Białej”, złożone przez jej prezesa Sławomira Jędrusiaka; – informacja o realizacji projektów z funduszy krajowych

i unijnych, przedstawiona przez zastępcę burmistrza Kazimierza Kurczaba;

– informacja o promocji gminy Tuchów, którą przekazał Jarosław Mirek – podinspektor. ds. promocji i rozwo-ju gospodarczego.

Rada Miejska podjęła uchwały, m.in. w sprawie: – obniżenia średniej ceny skupu żyta za pierwsze trzy

kwartały 2012 roku, będącej podstawą obliczania po-datku rolnego za rok 2013 na obszarze gminy Tuchów;

– określenia wysokości stawek podatku od nieruchomo-ści w 2013 roku – podatek ten wzrasta średnio o 4%;

– określenia wysokości stawek podatku od środków transportowych – wzrost o ok. 4%;

– nadania nazwy POGODNA ulicy (drodze wewnętrznej) w mieście Tuchowie, biegnącej od ulicy Widok w kie-runku południowym;

– w sprawie zamiaru utworzenia publicznej szkoły mu-zycznej I stopnia w Tuchowie.

Przewodniczący Rady Miejskiej mgr Ryszard Wrona

Z okazji świąt Bożego Narodzenia i nowego – 2013 – roku mamy przyjemność złożyć Państwu w imieniu własnym i władz samorządowych gminy Tuchów najserdeczniejsze życzenia zdrowia, wszel-kiej pomyślności w życiu osobistym i zawodowym. Nich ten wyjątkowy czas będzie spędzony w gronie najbliższych, w atmosferze radości i miłości, a nad-chodzący rok spełni Państwa marzenia.

„Bóg się rodzi, moc truchleje,Pan niebiosów obnażony!”

/Franciszek Karpiński,„Pieśń o Narodzeniu Pańskim”/

Niech świąteczny nastrój doda nam wszystkim

sił w zmaganiu się z codzienną rzeczywistością,

a nadchodzący rok spełni osobiste nadzieje.

Radosnych świątBożego Narodzenia

i szczęśliwego 2013 rokużyczy

Michał WojtkiewiczPoseł na Sejm RP

Zdrowych, radosnych świąt Bożego Narodzenia przeżytych w gronie bliskich, żłóbka, choinki, kolęd i opłatka.

Niech Wasze rodziny żyją w zdrowiu i miłości, a po-kój niech zagości w waszych sercach.

Niech nowy rok przyniesie Boże błogosławieństwo, nadzieję, zgodę i wszelką pomyślność w naszej ojczyźnie i w każdej rodzinie.

Redakcja Tuchowskich Wieści

Przewodniczący Rady Miejskiej Ryszard Wrona

Burmistrz TuchowaMariusz Ryś

3Tuchowskie Wieści 6(129)/2012

WIEŚCI KULTURALNE - Ka len da rium

4 listopada na cmentarzu legionistów w Łowczówku od-dano hołd bohaterom bitwy sprzed 98 lat. Uroczystości XIV Zlotu Niepodległościowego połączone z Narodowym Świętem Niepodległości zorganizowali: Starosta Powia-tu Tarnowskiego - Mieczysław Kras, Wójt Gminy Pleśna – Stanisław Burnat i Burmistrz Tuchowa – Mariusz Ryś.

Obchody rozpoczęto mszą świętą w intencji Ojczyzny oraz poległych i zmarłych legionistów. Następnie po oficjalnych wystąpieniach odbył się apel pamięci, po którym została oddana salwa honorowa przez Kompanię Honorową 5. Batalionu Dowodzenia 2. Korpusu Zmechanizowanego im. gen. broni Władysława Andersa z Krakowa. Po zakończeniu oficjalnej części delegacje uczestniczące w obchodach zło-żyły wieńce oraz wiązanki kwiatów na schodach cmentarnej kaplicy. Podczas zlotu uczniowie Gimnazjum im. Bohaterów Bitwy pod Łowczówkiem w Pleśnej przedstawili program patriotyczno-artystyczny, po którym odbyło się wspólne śpiewanie pieśni legionowych i patriotycznych.

6 listopada w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych im. Bohaterów Bitwy pod Łowczówkiem w Tuchowie został zorganizowany VIII Powiatowy Konkurs Historyczny „Od Oleandrów do Łowczówka”. Komisja w składzie: Marcin

Uroczystości rozpoczęto mszą św.

Scena z przedstawienia

Wadas, Lilianna Lipka, Małgorzata Kozioł i Bogusław Ma-ciaszek, po ocenie przedstawionych prac, ustaliła wyniki:

W kat. szkół podstawowych I miejsce zajął Zespół Szkół w Tuchowie, II m. - Zespół Szkolno-Przedszkolny w Rzu-chowej, a III - Szkoła Podstawowa w Zalasowej.

W kat. szkół gimnazjalnych I miejsce przyznano Gimnazjum w Pogórskiej Woli, II m. - Zespołowi Szkolno-Przedszkol-nemu w Rzuchowej, III m. - Zespołowi Szkół w Tuchowie, a IV m. - Gimnazjum w Zalasowej.

W kat.szkół ponadgimnazjaInych I miejsce otrzymał Ze-spół Szkół Ponadgimnazjalnych w Tuchowie (Dagmara Maciaszek, Anna Pyjor i Tomasz Słowecki) II m. -Zespół Szkół Licealnych i Technicznych w Wojniczu, III m. - III Liceum Ogólnokształcące w Tarnowie, a IV m.- I Liceum Ogólnokształcące w Tarnowie

Konkurs realizowany był przy wsparciu finansowym Ministra Obrony Narodowej, Urzędu Miasta Tarnowa i Starostwa Powiatowego w Tarnowie. Nad organizacją czuwali: Zarząd Oddziału PTTK „Ziemi Tarnowskiej” w Tarnowie i Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych w Tuchowie, a nad jego prze-biegiem SKKT – PTTK przy ZSP w Tuchowie.

8 listopada w sali widowiskowej tuchowskiego Domu Kultury uczniowie ze Szkoły Podstawowej i Gimnazjum Publicznego pokazali społeczności uczniowskiej i nauczycielom ciekawą inscenizację historyczną. Przedstawienie przygotowali: Małgorzata Pycińska-Buczyńska, Justyna Jaworska–Lipka, Wiesław Cieśla i Mirosław Bryl.

10 listopada w sali kina „Promień” w Tuchowie odbyło się spotkanie z górami i podróża-mi pn. VI NOC FILMÓW. Im-preza została zorganizowana przez Terenowe Koło PTTK nr 76 w Tuchowie we współpracy z Domem Kultury w Tuchowie.Program „Nocy Filmów” był bogaty i ciekawy, a jej finałem była prezentacja Magdaleny Prask – alpinistki, fotografa, przewodnika górskiego, pilo-ta wycieczek.

11 listopada, uroczystości z okazji Narodowego Święta Niepodległości odbyły się także w Tuchowie. Wieczorem

4 Tuchowskie Wieści 6(129)/2012

w kościele św. Jakuba w Tuchowie została od-prawiona msza św. w in-tencji Ojczyzny. Przed nią w sali widowiskowej Domu Kultury odbył się koncert. Wystąpiły ze-społy z Odessy i Bałty na Ukrainie „Bałtska Ziroczka”, „Dżereła” i kwartet smyczko-wy WUKU.

30 listopada na ulicach wokół rynku w Tuchowie, uczniowie Publicznego Gimnazjum im. Kazimierza Wielkiego w Tucho-wie wspólnie z nauczycielkami: Katarzyną Krupą i Renatą Szeląg zorganizowali akcję „Czytamy ››Pana Tadeusza‹‹”.

Wykonawcy po koncercie

20 grudnia w tuchowskim Domu kultury odbyły się elimi-nacje do Międzynarodowego Festiwalu Kolęd i Pastorałek im. ks. Kazimierza Szwarlika w Będzinie. Do udziału w XIV edycji tego przeglądu zgłosiło się ponad 60 podmiotów wykonawczych, w tym soliści, duety, chóry, zespoły wokalne i wokalno-instrumentalne i zespoły regionalne.

Opr. Andrzej Jagodafot. W. Chrzanowski, Jerzy Bergander, M. Maziarka, A. Jagoda

Młodzież czytająca epopeję Mickiewicza

Koncert w sali widowiskowejUroczystość w kościele św. Jakuba

Do czytania narodowej epopei zgłosiło się wiele chętnych osób, a wspomnianą akcję uroczyście otworzył burmistrz Tuchowa - Mariusz Ryś, który recytował „Inwokację” przed budynkiem ratusza.

5Tuchowskie Wieści 6(129)/2012

Ora et labora – oto drogowskazZ nowo mianowanym proboszczem

parafii św. Jakuba rozmawia Grze-gorz Stanisławczyk.

Decyzją ks. biskupa ordynariusza An-drzeja Jeża, 1 września 2012 roku probosz-czem parafii św. Jakuba Ap. St. w Tuchowie mianowany został ks. Alfons Górowski. Witając serdecznie księdza proboszcza w naszej społeczności, chcę poprosić, aby mieszkańcom Tuchowa i czytelnikom „Tu-chowskich Wieści” powiedział kilka zdań o sobie, drodze do kapłaństwa i podzielił się swoimi przeżyciami i doświadczeniami związanymi z pracą duszpasterską.

- Gdzie po święceniach kapłańskich rozpoczynał ks. proboszcz pracę duszpa-sterską?

- Był rok 1987. 24 maja święcenia ka-płańskie. Wizyta w Tarnowie Jana Pawła II. Najpierw było wakacyjne zastępstwo w parafii św. Kazimierza w Nowym Sączu, później praca w wojewódzkim szpitalu wśród chorych. A potem nominacja wika-riuszowska do Barcic. Pięć lat pracy w pięk-nej Dolinie Popradu, w Paśmie Jaworzyny Krynickiej i Radziejowej. Niezapomniane lata – krótkie lata wikariatu.

- Jak to się stało, że przez kilkanaście lat pracował ks. proboszcz wśród Polaków mieszkających na Ukrainie?

- O pracy misyjnej na wschodzie myśla-łem już w seminarium. Dostęp do literatury podziemnej w latach walki Solidarności o wolną Polskę otwierał mi oczy na Ko-ściół „za żelazną kurtyną”. W 1991 roku przeżyłem pierwszą przygodę misyjną na Bukowinie w Rumunii, gdzie prowadziłem w Sołońcu w Karpatach kurs dla liturgicznej służby ołtarza w polskiej wiosce, wśród potomków górników bocheńskich, którzy w XIX w. budowali kopalnię soli w Kaczyce. Sam przejazd przez ówczesny Związek Ra-dziecki, 36 godzin spędzonych na granicy radziecko-rumuńskiej, dał mi wiele do myślenia, ale nie zniechęcił. W 1992 r. ks. abp Józef Życiński wyraził zgodę na moją prośbę wyjazdu na Ukrainę. 15 sierpnia 1992 roku objąłem parafię w Tarnopolu.

- Jakie przeżycia i doświadczenia z tego okresu pozostały w pamięci i sercu?

-To, co mnie zaskoczyło, to kondycja Kościoła „żywego” – ludzi, którzy przeszli przez piekło bolszewizmu, a uratowali wiarę, polskość i wiele innych wartości. Nie była to grupa liczna, ale za to jaka! Kiedy przyszedłem na pierwszą pasterkę do kapli-cy cmentarnej w Tarnopolu (tam toczyło się

życie duchowe naszej wspólnoty), wszyscy pozdrawiali mnie słowami: „Chrystus się narodził” albo „Христос народился”, a ja z początku nie wiedziałem, jak odpowie-dzieć! Moja wiara też dojrzewała. Uczyłem się też patriotyzmu, który moich parafian wiele kosztował, ale go sobie bardzo ce-nili. Po czterech latach pracy w Tarnopolu zostałem usunięty przez władze sowieckie poza województwo i trafiłem do Kołomyi - historycznej stolicy Pokucia, z jej piękną przyrodą, bogatą historią, ciekawymi ludź-mi, huculską kulturą i tradycją. Dziewięć lat pracy to niezapomniane doświadczenie pracy trudnej, ale dającej wiele satysfakcji. Można by o tym opowiadać cały tydzień.

- Co, zdaniem ks. proboszcza, jest najważniejsze w pracy duszpasterskiej w parafii?

- Dbać o „sprawę Bożą”. Ożywiać na co dzień w sercu wiarę, czynić ją sposobem na życie, a wtedy zachowamy pogodę ducha, która w świecie smutnym, zagonionym, przesyconym materializmem praktycznym staje się najlepszym lekarstwem.

- Minęły trzy miesiące od przybycia do naszej parafii. Jakie są odczucia i spo-strzeżenia związane z podjęciem się spra-wowania funkcji proboszcza?

- Jestem proboszczem już 20 lat. Każda parafia jest inna. Każda ma swoje piękno i brzydotę. Tak jak człowiek. Dostrzegam wiele dobra, które się tworzy i rozwija w Tuchowie. Dostrzegam też wiele rezerw, tkwiących w nas i które trzeba uruchomić. Ważne, byśmy wszyscy chcieli tworzyć „jedną parafialną rodzinę”. Bardzo ważna jest odpowiedź na pytanie: co mogę dać z siebie dla rodziny i wspólnego dobra?

- Jaki jest program (i motto) pracy duszpasterskiej w naszej parafii?

- Nie będę oryginalny. Jeśli Europa chce się rozwijać (a ma z tym problemy), nie może zapominać o swoich korzeniach, na czym została zbudowana. Św. Benedykt, jeden ze współtwórców i wychowawców Europy, napisał swoim mnichom słowa reguły: ora et labora (módl się i pracuj). Chciałbym, by te słowa były dla mnie i mo-ich parafian życiowym mottem.

- Jak wyglądają plany gospodarcze (inwestycyjne) i remontowe, dotyczące zarówno kościoła parafialnego, jak i innych obiektów – w tym plebanii?

- O tych planach informuję na bieżąco. W kościele przygotowujemy się do kapital-nego remontu organów. Remont kapitalny wewnątrz plebanii trwa. Na wiosnę naj-

ważniej-sza praca – prze-budowa d a c h u z zacho-waniem c h a ra k-teru za-bytkowej budowli z z e -wnątrz . Właśnie został zakończony projekt przebudowy. Oprócz wymienionych, dziesiątki drobniej-szych spraw, inwestycji, zamierzeń. Właśnie w ostatnią niedzielę ukonstytuowała się nowa rada duszpasterska, na współpracę z którą bardzo liczę. Każdy z jej członków odpowiada za jakąś działkę życia ducho-wego, społecznego czy gospodarskiego. Życzę im i sobie wytrwałości i cierpliwości, szczególnie wtedy, gdy będzie trudno.

- Czy przewiduje ks. proboszcz zmiany w ustalonym dotychczas porządku nabo-żeństw w naszym kościele parafialnym, jak również w kaplicach dojazdowych w Mesz-nej Opackiej i w Dąbrówce Tuchowskiej?

- Gdy chodzi o porządek nabożeństw, nie przewiduję zmian, choć przyszłoroczne rekolekcje wielkopostne rozpoczną się już w I niedzielę Wielkiego Postu, aby dobrze wejść w czas przygotowania do obchodów tajemnicy paschalnej, podobnie zresztą jak parafia klasztorna. Chciałbym także rozszerzyć i pogłębić kult św. Jakuba St. Ap., patrona naszej parafii.

- Co w związku z objęciem parafii jako proboszcz i w rozpoczętym 2 miesiące temu Roku Wiary chciałby ksiądz przekazać swo-im parafianom, mieszkańcom Tuchowa i czytelnikom „Tuchowskich Wieści”?

- Kończąc, pragnę najpierw podzięko-wać parafianom tuchowskim za życzliwe przyjęcie i kredyt zaufania, którym mnie obdarzyli. Wdzięczny jestem Bogu za moich konfratrów w kapłaństwie – ofiarnych księ-ży wikariuszy: Tomasza, Krzysztofa i Szcze-pana, a także wspaniałych księży seniorów: Andrzeja i Władysława. Dziękuję za ciężką pracę, życzliwość i świadectwo wiary.

Wszystkim tuchowianom, braci kapłań-skiej, a szczególnie czytelnikom „Tuchow-skich Wieści” życzę obfitych łask od Boga i ludzi, umocnienia w wierze i nadziei na lepsze jutro i szczęśliwą wieczność.

- Dziękuję za rozmowę.

6 Tuchowskie Wieści 6(129)/2012

Refleksje jubileuszowe

Dnia 21.10.2012 w domu Sióstr Służebniczek Bo-

garodzicy Dziewicy Niepokala-nie Poczętej przy ul. Zielonej 10 odbyła się piękna uroczystość 100-lecia istnienia domu, na którą zaproszonych było wielu zacnych gości. Świętowanie roz-poczęło się od krótkiego mon-tażu, składającego się z pokazu slajdów ze zdjęciami z czasów, w których dom powstał, i lat późniejszych, z komentarzem historycznym - „kartami z hi-storii” - które przedstawiły sio-stry nowicjuszki. To spojrzenie wstecz na historię, którą tworzyły nasze poprzedniczki, wzbogaciło wszystkich, a nam uświadomiło bogactwo dziedzictwa i zadania płynące dla nas, abyśmy tego dziedzictwa strzegły, godnie rozwijały i przekazały następnym pokoleniom.

Czasy, jak to wszyscy wiemy, były nieła-twe, co też wiązało się z wielkim trudem, jaki musiały podjąć siostry. Słuchając tych wszystkich refleksji, uświadomiłam sobie, co to znaczy być prawdziwą służebnicz-ką, co to znaczy służyć drugim z miłością i często za cenę własnego zdrowia czy życia. Siostry pozostawiły nam wielkie bogactwo duchowe i uzmysłowiły, że dla Boga nie ma nic niemożliwego, pokazały, co to znaczy być odważnym; własnym przykładem zaświadczyły o wartości pracy i radości z jej owoców. To były Bogiem silne dusze, których żadne przeciwności nie zdołały zachwiać. Mocno zakorzenione w Bogu, dały początek licznym dziełom, takim jak np. ochronka. Także bardzo głęboko zapisały się przez swoją pomoc chorym, cierpiącym i dzieciom w sercach wszystkich tuchowian. Opowiadanie histo-ryczne zakończył taneczny występ dzieci z ochronki. Po tym celebrowana była uro-czysta msza święta dziękczynna za 100 lat pobytu i pracy sióstr. Homilię wygłosił ksiądz proboszcz parafii św. Jakuba, w któ-rej przedstawił pracę i działalność sióstr w czasach przedwojennych, wojennych i komunistycznych, ale także nawiązał do wartości religijnego i patriotycznego wychowania dzieci, która jest tak bardzo potrzebna nam dzisiaj w zlaicyzowanym świecie, aby wychowywać prawdziwych chrześcijan. Po Eucharystii wszyscy przy-

byli goście udali się na dalsze świętowanie przy wspólnym obiedzie. W atmosferze niezwykle rodzinnej mogliśmy dzięko-wać Panu Bogu za wszelkie otrzymane przez ten czas łaski. Takie uroczystości otwierają głęboko serca i pobudzają do refleksji również nad słowami Ewangelii: „kto inny sieje, inny podlewa, ale Bóg daje wzrost(…)”. Bóg, który posługuje się ludźmi, czego na przestrzeni tego wieku mogłyśmy doświadczyć.

s. nowicjuszka Magdalena Zaczek

21 października 2012r. to bardzo waż-ny dzień dla Sióstr Służebniczek BDNP, posługujących w Tuchowie, które od po-nad 100 lat wiernie i wytrwale realizują dzieło założyciela Zgromadzenia - bł. Ed-munda Bojanowskiego - służą dzieciom, ubogim i chorym. Jak każda rodzina, tak i rodzina sióstr służebniczek ma swoją historię, opartą na zaufaniu Panu Bogu i Jego Opatrzności. Nasze poprzedniczki przetrwały I i II wojnę światową, okupację domu, musiały podjąć własnoręczną jego odbudowę. Wiara i ufność w Bożą Opatrz-ność, miłość do Boga i człowieka w tych niezwykle trudnych czasach i warunkach pomogły siostrom wytrwale i z nadzieją wypełniać zadania swego powołania - czynić wszystko na większą chwałę Bożą i cześć Niepokalanej Dziewicy. Tę uroczy-stość ze wzruszeniem przeżywałyśmy nie tylko my, siostry, ale i mieszkańcy Tucho-wa. Zresztą tak jak to było w ciągu tych 100 lat od przybycia sióstr służebniczek i aż do dzisiaj. Siostry w trudnych chwilach zmagań mogły liczyć na pomoc i wsparcie mieszkańców Tuchowa. Myślę, że też nie przypadkiem ta uroczystość była obcho-

dzona w „Roku Wiary”. Bo to właśnie głęboka wiara sióstr i autentyczne zawierzenie Bogu siebie i wszystkiego, z czym się zmagały, dawała siłę i odwagę do pokonywania trudności- z Bogiem i dla Boga.

s. nowicjuszka Danaia Chala

Dnia 21.10.2012 r., mia-łyśmy zaszczyt uczestniczyć w ważnej uroczystości, jaką było 100-lecie założenia domu Zgromadzenia w Tuchowie. Ta-kie wydarzenia w szczególny sposób uświadamiają nam

wielkość historii jako „czegoś”, w czym uczestniczymy osobiście i co każdego dnia i każdej chwili budujemy. Przygotowując się do tej uroczystości i zgłębiając po-czynania pierwszych służebniczek oraz wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób budują tę historię, uświadomiłam sobie na nowo, że wchodzę do rodziny zakonnej, do konkretnej wspólnoty i zaczynam ją również budować, już inaczej, bo i czasy się zmieniły i sytuacja gospodarcza, po-lityczna naszej ojczyzny. Kontynuuje ona dzieło zaczęte kiedyś przez bł. Edmunda - ojca naszej rodziny i duchowości. Dzieła pięknego, dzieła, któremu Bóg błogosławi po dziś dzień. W tym dziele wybiera sobie określonych ludzi i posługuje się nimi tak, by świat przybliżyć do Siebie, by ludzi po-prowadzić do Siebie. To, co mnie uderza, to niezwykła odwaga sióstr, ich ofiarność i poświęcenie, a nade wszystko zaufanie Bogu w tych jakże trudnych czasach I i II wojny światowej, walka o dobro, gdy wokół szerzyło się zło, walka o pokój, gdy wokół panowało zamieszanie i nieustanny lęk o jutro. Ciągła troska, praca ponad siły, ale to wszystko nie dla siebie, dla Chrystusa, któremu poświęciły się bez reszty dla Chrystusa, którego dostrzegały w biednym, chorym, samotnym, głod-nym, w dziecku czy starcu, w każdym, potrzebującym.

Dobrze, że pamiętamy. Dobrze, że są takie uroczystości, gdy pamiętamy o tych, którzy tworzą nasze dziś. Wszakże, gdyby nie oni, ich wytrwała walka o dom, któ-rego rocznicę obchodziłyśmy, czy nasze dziś byłoby takie pewne?

s. nowicjuszka Małgorzata Kieraś

7Tuchowskie Wieści 6(129)/2012

S y

Oj3.�Gdy

Bo

1.�Gdzieœ

2.�W�hi li

sto pra stoga

na po

lat

turiico

ro

³ud

mia wi mi dzi

lu niu,

statejaca,

dzie

nad

s¹w�o Pa

"wiel by³

Bia

mo to

chron tron

cy³¹

mentnie ceka

i

rzecz

ta wia Sio Wa

ma k¹,

ki,sty

stromsza

li"

wœród

któ jakpo

Mat

przezla

rypszczo

ko czy

ty sów,

siê³yleñ

nym

le

pa

zda w�u ¿y p³a

wie gór

rzy³lu³o

szczem

kówków,

wsróditu

niech

i

S

7

zie

cu jakwiê o

przezle

dow mrów

cejs³a

ty ni

nychkijaknia

le

pól

dnite¿trzyWas

lat

jest

na

¿y

po

wzgó

czyæ

³o

rzu

pra

¿o

do

gnie

ne

mek

my

ma

po

z�ser

³e

bu

ca

mia

do

ca

ste

wa

³e

czko,

li

go

S

13

przezprzez

i

"B¹dŸ

któ któ

S³u

cie

rere

¿eb

wci¹¿

kie

nicz

z�na

dyœ

ki

mi

prze

o

przez

je¿

sia

wszyst

d¿a³

d³y

kie

król.

dni".

w�nim.

Pra

Po

z�dzieæ

moc

mi,

i

wœród

sw¹

¿y

cho

lu

ciem

rych

dziom

S

21 swym

co

po

wy

dzien

trze

ra

nie

bu

¿a

nio

li

s³y,

cych

ra

ich

nie

doϾ,

do

chaj

¿e

bro

ku

z�Bo

kwi

Bo

giem

t³o

gu

i

pro

za

wzd³u¿

wa

"pan

i

dzi

brat"

wszerz.

nas.

S

30 Sto lat o

chron ki

ra zem tu

dziœ ob cho

dzi my,

S

38 sto lat w�przed

szko lu

ma rze nie

ka¿ dej dzie

ci ny.

S

46

Za tê po

s³u gê

Te mu co

w�gó rze œpie

wa my

S

54

i S³u ¿eb

nicz ki

z�ca ³e go

ser ca ko

chamy.

Siostrom S³u¿ebniczkom na stulecie T. Jan M. G³adyszna mel. Z³oty pierœcionek

8 Tuchowskie Wieści 6(129)/2012

Jeszcze przed odzyskaniem niepodle-głości siostry rozpoczęły współpracę

z sodalicją przy parafii św. Jakuba. 23 czerwca 1918 roku za staraniem hrabiny Rozwadowskiej powstaje Sodalicja Pa-nien pod wezwaniem Matki Bożej Dobrej Rady i świętej Jadwigi. Zebrania sodalicji odbywały się co miesiąc w kaplicy ochron-ki sióstr służebniczek. Dwa lata później powstała Sodalicja Dzieci Maryi. Ksiądz Jan Fortuna zabiegał zaś w Czerwonym Krzyżu, aby najbiedniejsze dzieci mogły otrzymywać obiad w ochronce. Tak zapisał się czas odzyskiwania niepodległości Rze-czypospolitej w działalności dobroczynnej sióstr służebniczek.

Lata dwudzieste i trzydzieste to okres odbudowy państwa i nadrabiania zaległo-ści z okresu zaborów. Także w ochronce okazało się, że sufity wymagają remontu, zapewne były to skutki ostrzału z 1915 r. Wówczas siostry zwróciły się o pomoc do tuchowskiego dworu – również i tym razem ją otrzymały w postaci materia-łów (stempli i desek), resztę remontu zorganizowały same. Nadal pracowały społecznie, gromadziły dzieci w ochronce, aby je zająć zabawami i śpiewem dziecię-cych piosenek. Przede wszystkim jednak, aby dać im początki wychowania religij-nego i patriotycznego oraz uchronić od złych wpływów ulicy. Ten cel przyświecał wszystkim ochronkom i był niewątpliwie założeniem czcigodnego Edmunda Bo-janowskiego. W tym czasie w ochronce przebywało od 40 do 50 dzieci. Siostry

Caritasu, kuchnię dla uboższej ludności miasta i wysiedlonych, wydając dziennie od 260 do 360 obiadów. Okupanci zaś przejęli ochronkę i urządzili w niej internat dla dzieci niemieckich. Po zakończeniu wojny siostry powróciły do zdewastowa-nej ochronki i na nowo rozpoczęły pracę z dziećmi i dożywianie ich.

Nastał rok 1945, wojna zbliżała się do końca. Niemcy w pośpiechu uciekali z Tuchowa przed Armią Czerwoną, a w nocy z 18 na 19 stycznia spalili XIX-wieczny pałac Rozwadowskich. Cała familia, która przebywała wówczas w pałacu, musiała go wcześniej opuścić. Theodorowiczowie i Rozwadowscy wyjechali z miasta już na zawsze, gdyż ze względu na to, iż władzę po wojnie przejęli komuniści, właściciele nie mieli prawa powrotu do dawnego majątku, który im odebrano. Tym samym także siostry służebniczki straciły mecenat dworu tuchowskiego nad ochronką. Na początku 1945 roku siostry odstąpiły dwa pokoje na izbę porodową, która zaczęła działać w ochronce już w marcu tegoż roku. Zaś 1 czerwca 1947 roku przenie-siono tu szpital, który do tej pory działał w klasztorze Redemptorystów. Później utworzono tu również punkt opieki nad matką i dzieckiem. Głównym lekarzem w szpitalu był doktor Włodzimierz Orobeć. Ochronkę zaś na krótko przeniesiono do budynku „Sokoła”, a potem do domu pa-rafialnego. Decyzją władz nazwa ochronka

HISTORIA DOMU SIÓSTR SŁUŻEBNICZEKW TUCHOWIE 1912-2012 (cz. II)

urządzały także dzieciom „gwiazdkę”, jasełka, teatrzyk dziecięcy oraz przed-stawienia amatorskie dla starszych. Dla nauki i moralnego wpływu siostry gro-madziły w ochronce dziewczęta, by je przyuczać do robótek ręcznych i szycia. Tutaj też dziewczęta radośnie spędzały czas wieczorową porą. Ochronkę nadal odwiedzała jej dobrodziejka - hrabina Roz-wadowska. Dbała także o to, aby radość z Narodzenia Chrystusa objęła również tych najbiedniejszych. Na święta Bożego Narodzenia zapraszano dwunastu chorych i ułomnych, którym hrabina usługiwała wraz z siostrami. Jednak w roku 1928 znacznie podupadła na zdrowiu, a szcze-

gólnie w drugiej połowie roku. A tak opisała to sio-stra Benigna Krzyżanowska: Sierpień 1928 roku. To już ostatnie dni życia hrabiny. Jej ziemskie pielgrzymo-wanie dobiega końca. Po ciężkiej chorobie w dniu 18 sierpnia 1928 roku, prze-żywszy 78 lat, odchodzi do wieczności. Na pogrzebie swojej wielkiej dobrodziejki - hrabiny Rozwadowskiej - nie zabrakło też sióstr służebniczek.

Majątek tuchowski otrzymała Janina Theodo-rowicz. Od tej pory to ona

stała się dziedziczką pałacu i dóbr tuchow-skich wraz z przyległościami. Także i ona nawiązywała do tradycji swej poprzed-niczki i opiekowała się ochronką, czasami odwiedzając siostry. Służebniczki zaś nadal poświęcały się pracy społecznej i opiece nad potrzebującymi, chorymi i ubogimi mieszkańcami. Ta sytuacja trwała aż do wybuchu II wojny światowej.

Na skutek nakazu okupanta ochronka została zamknięta, a siostry usunięto do starego drewnianego domu, stojącego obok. Jednak już w 1940 roku siostry prowadziły stację dożywiania dla ponad sześćdziesięciorga dzieci. Zaś od 1941 roku wydawały posiłki trzy razy dzien-nie dla blisko setki dzieci. A gdy Niemcy zabronili i tej działalności, zorganizowa-ły tzw. lotną opiekę nad dzieckiem. Od roku 1942 siostry prowadziły, z ramienia

Tablica fundacyjna w ochronce

Ludwika hr. Rozwadowska

9Tuchowskie Wieści 6(129)/2012

została zmieniona teraz na przedszko-le. Jeszcze podczas remontu ochronki, 8 grudnia 1947 roku, ks. prałat Rogóż poświęcił uroczyście kaplicę i odprawił pierwszą mszę św. od zakończenia woj-ny. W lipcu 1948 roku siostry rozpoczęły budowę drugiego skrzydła domu. Prace budowlane finansował głównie zarząd zgromadzenia w Dębicy. Zaś z kroniki parafii św. Jakuba w Tuchowie wynika, iż było to w latach 1949 - 1950. Do tej pory przypuszczano, że budowa drugiego skrzydła miała miejsce (jeszcze za czasów hrabiny) w okresie dwudzie-stolecia międzywojennego. Wraz z rozbudową ochronki rozpoczęto też rozbudowę kaplicy domowej.

W ochronce, która teraz stała się porodówką, aż do roku 1963, przyszło na świat wielu obywateli naszego miasta. W roku 1953 siostry służebniczki aktywnie zaangażowały się w pomoc charytatywną najbied-niejszym i dzieciom, które potem obdarowano przy choince i opłatku w domu katolickim. W okresie stali-nowskim siostry wspierały rodziców w walce o religię i wiarę. W roku 1955 zaś uroczyście rozpoczęto katechizację dla dzieci przedszkolnych.

Od roku 1956 władze komunistyczne zabroniły siostrom pracy w szpitalu i izbie porodowej. Z zapisów kroniki parafii św. Jakuba wiadomo także, iż siostry uszyły w roku 1957 kurtynę na potrzeby domu katolickiego, co między innymi było przy-kładem pracy dla mieszkańców miasta. Do początku lat sześćdziesiątych siostry służebniczki nadal prowadziły kateche-zę dla dzieci w przedszkolu „Caritas” w domu katolickim w Tuchowie. Dwie służebniczki były do tego przygotowa-ne bardzo fachowo: siostra Paschalia i siostra Mirietta, które przez wiele lat uczyły dzieci szkolne katechezy. Jednak 1 września 1961 roku Wydział Oświaty w Tarnowie upaństwowił i przejął przed-szkole. W tym okresie przełożoną domu sióstr służebniczek była siostra Sylwestra Czyżowska. Wtedy władza miała zakusy na przejęcie budynku ochronki. W roku

pomocą. Ta sytuacja trwa nadal, aż po dzień dzisiejszy…

Na początku lat dziewięćdziesiątych ochronkę gruntownie wyremontowano, a kaplicę przeniesiono do znacznie więk-szego pomieszczenia; strych powiększono i zaadaptowano na poddasze. Na tyłach starej budowli zaś dobudowano kory-tarz, który prowadzi do nowego, dużego gmachu. Szkoda, że podczas remontu bu-dynek starej części ochronki, wzniesiony

z pięknej cegły, otynkowano, przez co stracił on swój urok i wiekowy charakter starej budowli, co widać na fasadzie frontowej.

6 grudnia 1992 roku odbyło się uroczyste otwarcie i poświęcenie nowo wyremontowanej ochronki. Na uroczy-stość przybył ksiądz biskup ordynariusz tarnowski – Józef Życiński, który oso-biście dokonał poświęcenia. Od tej pory siostry prowadzą w ochronce, aż do dziś, przedszkole niepubliczne, z którego korzysta wiele tuchowskich rodzin. Budynek jest więc dobrze wy-korzystywany, zgodnie z zamysłem

jego fundatorki. W roku 2010, podczas obchodów jubileuszu 670-lecia naszego

miasta, Tuchów odwiedzili przedstawiciele rodu Rozwadowskich herbu Trąby z linii tuchowskiej. Zwiedzali również ochronkę sióstr służebniczek. Byli pod bardzo dużym wrażeniem zaangażowania i pracy wkła-danej przez siostry w wychowanie dzieci przedszkolnych. W ubiegłym roku była też w Tuchowie pani Beata Sak z Theodoro-wiczów wraz z mężem. Państwo Sakowie obejrzeli ochronkę tylko z zewnątrz, gdyż zabrakło już czasu na zwiedzanie. Zaś we wrześniu tego roku przybyła z wizytą do Tuchowa pani Anna Stachoń, także z ro-dziny Rozwadowskich i Theodorowiczów, która na zaproszenie sióstr odwiedziła też tuchowską ochronkę. Miłym zaskoczeniem dla niej było to, iż dzieci i siostry zgotowały jej bardzo serdeczne przyjęcie - pani Anna była tym bardzo mocno wzruszona.

Obecnie siostry przygotowały skromny jubileusz stulecia ochronki.

Tomasz Wantuch Fot.: archiwum, W. Chrzanowski

1963 przeniesiono z ochronki porodówkę i szpital do nowo wybudowanego budyn-ku. Wówczas władze koniecznie chciały urządzić w ochronce sióstr przychodnię przeciwgruźliczą. Jednak siostry dowie-działy się o tym i nieoficjalnie zasięgnęły języka u życzliwych osób z magistratu, co mają robić, aby tego uniknąć. Ktoś podsunął siostrom pomysł, aby nawią-zać współpracę z firmą robiącą gorsety w Krakowie. Matka generalna Epifania Wróbel zgodziła się na to, a do Tuchowa od tej pory trafiały siostry, które dobrze znały się na tym fachu. Firma przysyłała materiały, a siostry wyszywały piękne gorsety, które były wysyłane na eksport. Było to bardzo trudne i pracochłonne zajęcie, czasami nagle skracano termin od-bioru i siostry musiały wtedy wyszywać po nocach. Czasami, aby zdążyć z gorsetami w terminie, musiały rezygnować z praktyk

zakonnych. Praca przy gorsetach trwała około półtora roku, potem zaś siostry zaczęły szyć flanelowe męskie koszule, co o wiele szybciej im szło, gdyż miały wła-sne maszyny do szycia. Miesięcznie szyły około 300 koszul. Z wyszywania musiała zrezygnować siostra Domitylla, gdyż w tym czasie została zakrystianką w kościele parafialnym pod wezwaniem św. Jakuba Apostoła w Tuchowie. Od tej pory siostra pomagała więc w zakrystii w niezbędnych czynnościach. 26 sierpnia 1968 roku został przeniesiony z Dębicy do Tuchowa nowi-cjat sióstr służebniczek. Decyzję podjęła rada generalna, a uroczystościom prze-wodniczył ks. biskup ordynariusz Jerzy Ablewicz. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych siostry nadal służyły Bogu, Kościołowi i ludziom, z wielkim poświęceniem pomagając potrzebują-cym. Również w czasie stanu wojenne-go siostry współpracowały z kapłanami i ofiarnie służyły potrzebującym swoją

Wizyta Rozwadowskich w Ochronce - 2010 r.

10 Tuchowskie Wieści 6(129)/2012

We wrześniu br. z wizytą w Tu-chowie zapowiedziała się pani

Anna Stachoń z rodziny Rozwadowskich i Theodorowiczów - kuzynka pani Beaty Sak, która odwiedziła nasze miasto w ubie-głym roku. Obie panie są wnuczkami Marii Rozwadowskiej, która wyszła za mąż za Jana Theodorowicza. Ślub ich dziadków odbył się w Tuchowie w dniu 16 lipca 1904 roku. Niezwykle ważnym elementem, który łączy panie z naszym miastem, jest to, że urodziły się w Tuchowie podczas okupacji w pałacu Rozwadowskich. Pani Anny nie było w naszym mieście od czasu pogrzebu Janiny Theodorowicz w 1962 roku, a więc od ostatniej wizyty minęło już pół wieku, ale tym razem pani Anna przybyła do Tuchowa aż zza oceanu.

W dniu 17 września pani Stachoń przy-jechała z Warszawy do Tuchowa pocią-giem. Osobiście przywitałem panią Annę przed stacją kolejową. Z uwagi na jej krótki pobyt (na drugi dzień musiała wracać) od razu rozpoczęliśmy zwiedzanie miasta, a szczególnie miejsc związanych z historią rodu Rozwadowskich i Theodorowiczów. Wcześniej jednak zaplanowałem szcze-gółowo cały program pobytu pani Anny w Tuchowie. Tak więc prosto ze stacji udaliśmy się do miejsca, gdzie jeszcze w styczniu 1945 roku stał XIX-wieczny pałac Rozwadowskich, wybudowany i za-projektowany w stylu mauretańskim przez Władysława Rozwadowskiego około 1875 roku. Działania wojenne sprawiły, że dla pani Anny i pani Beaty właśnie tu wszystko się zaczęło; to tu ich rodzice, którzy mu-sieli opuścić swoje majątki na Kresach,

doczekali się narodzin córek. Pokazałem pani Annie otoczenie i resztki dawnego parku dworskiego oraz miejsce, w którym niegdyś stał wcześniejszy dwór - opata tynieckiego, pochodzący z połowy XVIII wieku. Potem zeszliśmy dawną drogą, która prowadziła kiedyś do rzeki Białej, aby zobaczyć resztki kamienia, który two-rzył tu podporę drewnianej konstrukcji mostku, przerzuconego pomiędzy dwiema skarpami w dworskim parku. Po drodze zwróciłem uwagę pani Anny na pięknie za-chowany starodrzew, głównie wiekowych dębów, które tu jeszcze rosną. Przy okazji wskazałem także miejsce, gdzie kiedyś była wkopana w ziemię półkolista piw-niczka, pełniąca rolę spiżarni dworskiej. Następnie udaliśmy się do kościoła NNMP, gdzie najpierw pokazałem pani Annie usytuowany przy kościele grób abp. Leona Wałęgi – wielkiego przyjaciela hrabiny Rozwadowskiej i dworu tuchowskiego. Potem zaś zwiedzaliśmy wnętrze kościoła; tu zwróciłem szczególną uwagę na epitafia obok ołtarza, umieszczone w ścianach, gdyż odnoszą się one do przodków pani Anny – Feliksa Rozwadowskiego, proto-plasty rodu na ziemi tuchowskiej i jego żony Emilii z Wrońskich Rozwadowskiej - Pellegrini. Co ciekawe wizyta pani Anny Stachoń odbywała się w dniu 17 wrze-śnia, a więc przypadała dokładnie w 164 rocznicę śmierci jej prapradziadka Feliksa Rozwadowskiego, który zmarł właśnie 17 IX 1848 roku. Wprost z klasztoru udaliśmy się do kościoła św. Jakuba, gdzie pokaza-łem pani Annie wnętrze świątyni, w której jej dziadkowie brali ślub na początku XX

wieku. Wychodząc z kościoła, obejrzeliśmy figurę Matki Boskiej z 1904 roku, która stała przed pałacem Rozwadowskich aż do lat pięćdziesiątych. Z kościoła udaliśmy się prosto do tworzonego w Domu Kultury muzeum. Tu czekał na nas przewodniczący Rady Miejskiej - Ryszard Wrona, z którym wspólnie oprowadzaliśmy panią Annę po wnętrzach powstającego muzeum. Szcze-gólną jej uwagę zwróciłem na pokaźną już galerię starych fotografii, poświęconych dawnym właścicielom Tuchowa – Roz-wadowskim i Theodorowiczom. Wszak zaczynaliśmy tworzyć tę kolekcję zaledwie od kilku zdjęć. Dzisiaj, dzięki moim stara-niom, udało się już zebrać sporą galerię starych fotografii dawnych właścicieli tuchowskiego klucza. Tutaj pani Anna ofiarowała nam kilka rodzinnych zdjęć oraz drzewo genealogiczne rodu Zamoj-skich i Rozwadowskich. Dokonała także wpisu do księgi pamiątkowej muzeum, oto jego treść: Z wielkim wzruszeniem po pięćdziesięciu latach odwiedzam dzi-siaj Tuchów, miejsce mojego urodzenia i korzeni ze strony rodziny Rozwadow-skich. Rodzice moi (Kruszewscy) wraz z rodzeństwem i pozostałymi członkami rodziny Rozwadowskich (Marią jej mężem Janem i Janiną Theodorowicz z domu Rozwadowską), spędzili całą II wojnę w Tu-chowie. Zaangażowanie „pracowników” Towarzystwa Miłośników Tuchowa i osób związanych z pracami nad zachowaniem pamiątek przeszłości, jest godne podziwu. Jestem ogromnie wdzięczna za pokazanie mi dzisiejszego Tuchowa z pamiątkami przeszłości i historii mojej rodziny. Anna

11Tuchowskie Wieści 6(129)/2012

Stachoń z d. Kruszewska, wnuczka Marii Theodorowicz z domu Rozwadowskiej Tuchów, dnia 17 września 2012.

Z muzeum pojechaliśmy na grób pra-prababki pani Stachoń – Emilii Rozwa-dowskiej Pellegrini, który znajduje się na starym cmentarzu. Tutaj też pokazałem pani Annie grób siostry hrabiny Ludwiki Rozwadowskiej - Magdaleny hrabiny z Zamojskich Boguszowej - Łodyńskiej. Miłym zaskoczeniem było dla mnie, kiedy okazało się, że jakiś dobry duch naprawił na grobie krzyż, który był od wielu lat złamany w kilku miejscach; gdy powie-działem o tym pani Annie, również ona była tym mile zaskoczona. Następnym etapem zwiedzania był nowy cmentarz i kaplica rodowa Rozwadowskich. Opo-wiedziałem pokrótce historię budowy kaplicy, ufundowanej przez hrabinę Roz-wadowską w 1904 roku. Ta kaplica to także dla pani Anny miejsce szczególne, gdyż wojenna zawierucha spowodowała, że właśnie w Tuchowie zmarł jej dziadek

Walentyn Skarbek Kruszewski - właści-ciel majątku w Chochołowie na Kresach, dlatego właśnie tu w 1940 roku został pochowany w kaplicy Rozwadowskich. Po zwiedzeniu kaplicy grobowej poka-załem pani Stachoń, gdzie w Tuchowie jest ulica Rozwadowskich, oraz pobliską kapliczkę na „klękanej górce”, ufundowa-ną przez hrabinę Rozwadowską w 1901 roku. Był to ostatni punkt zwiedzania naszego miasta w tym dniu; na następny dzień umówiliśmy się rano, a głównym punktem zwiedzania miała być wizyta w tuchowskiej ochronce. Tak się też stało. Spotkaliśmy się przy Domu Kultury, skąd udaliśmy się pod ochronkę, oczywiście po drodze oglądając rynek i tuchowski ratusz oraz odrestaurowaną figurę św. Floriana.

Siostry były uprzedzone o planowanej wizycie pani Anny Stachoń i już w drzwiach oczekiwały na gościa. Z przecieków wiedzia-łem, że siostry się do niej przygotowały, wszak była to wizyta w stulecie ochronki, ufundowanej przez hr. Ludwikę Rozwadow-ską. Oczywiście nic nie zdradziłem pani An-nie, aby nie psuć niespodzianki. Wcześniej zaś przedstawiłem krótki rys historyczny samego budynku, wspominając o funda-torce domu sióstr i o zniszczeniach z okresu I wojny światowej. Następnie siostry słu-żebniczki zaprosiły nas do zwiedzania całej ochronki i kaplicy, a potem odwiedziliśmy przedszkole prowadzone przez siostry za-konne. Tu dzieci i ich opiekunki zgotowały pani Stachoń wspaniałe przyjęcie, prezen-tując przygotowany z dziećmi program. Były tańce, gra na gitarze i pamiątkowe fotografie, a pani Anna była tym wszystkim bardzo mile zaskoczona i niezwykle wzru-szona. Dzieci zadawały również pytania, na które pani Anna chętnie odpowiada-

ła, a na koniec siostry obdarowały gościa podarkami. Po wszystkim siostry zaprosiły nas na mały poczęstunek, gdzie przy ka-wie i ciastku rozmawialiśmy o wrażeniach z pobytu pani Anny w Tuchowie. Tutaj też padła ze strony pani Stachoń deklaracja o chęci przekazania pewnych pamiątek rodzinnych związanych z Tuchowem. Potem pożegnaliśmy się z siostrami, a pani Anna postanowiła, że sama przejdzie jeszcze przez rodzinne miasto i dojdzie na stację kolejową, bo jak zauważyła, w Tuchowie do wszystkich miejsc jest bardzo blisko. Zapowiedziała także, iż na pewno wkrótce znowu odwiedzi Tuchów - miasto swoich narodzin.

Tomasz Wantuch

Szanowna Siostro Przełożona !

Na ręce Siostry przesyłam najserdecz-niejsze podziękowania dla całej Waszej Wspólnoty,za pamięć i przysłane zapro-szenie. Jestem dumny, że moja antenat-ka Ludwika Rozwadowska mogła tak się przysłużyć Waszemu Zgromadzeniu. Jestem także wdzięczny Wam, Siostry, że zachowałyście to w pamięci. Mam nadzieję, że wasza Patronka dalej będzie czuwała nad Waszą Wspólnotą, tak jak przez ostatnie 100 lat.

Jest mi niezwykle przykro, ale nie będę mógł wziąć udziału w jubileuszu. Kondycja mojego Ojca Pawła, jak i moje obowiązki nie pozwalają mi na to. Mam nadzieję, że w nieodległej przyszłości będę mógł złożyć Wam osobiście życzenia pomyślności.

Proszę przyjąć, Siostro Przełożona, wyrazy mojego najwyższego szacunku

Piotr Rozwadowski

12 Tuchowskie Wieści 6(129)/2012

KIELANOWICE W ŚREDNIOWIECZU

W 2008 r. Aleksander Kowalik opu-blikował ciekawą książkę Historia

Kielanowic, która jednak dotyczy, w swej za-sadniczej części, czasów nowszych, głównie od II połowy XIX w. Wiekom wcześniejszym poświęcił mniej uwagi, co skłoniło mnie do podania nieco wiadomości o dawniejszych dziejach Kielanowic. Ale na początek ważna uwaga. Historia średniowiecza, a zwłaszcza wczesnego średniowiecza to specyficzny dział historiografii. Mediewistyka, bo tak się ta dyscyplina nauk historycznych nazywa (od medium aevium – wiek średni), musi odtworzyć przebieg procesu dziejowego, mając do dyspozycji małą ilość źródeł hi-storycznych. Daje to pole do różnorakiej interpretacji i dlatego wymaga dużej ostroż-ności. Proszę się więc nie dziwić, że w moich wywodach tyle zastrzeżeń, zwłaszcza w ich pierwszej części.

CO NAM MÓWI NAZWA

Nazwa Kielanowice należy do gru-py nazw miejscowych patronimicznych, a więc pochodzących od potomków lub poddanych osoby, czyli eponima (np. Piotr – Piotrkowice) lub funkcji, godności (np. opat – Opatkowice), którego imię, prze-zwisko lub funkcja stanowi rdzeń nazwy miejsca. Innymi słowy, to nie Kilian (Kilijan) się tutaj pierwszy osiedlił, ale jego potom-kowie lub poddani, o których mówiono „ci Kilianowice”, co z czasem przeniosło się na miejsce, gdzie mieszkali. Był to pe-wien proces, rozciągnięty w czasie, który możemy hipotetycznie opisać tak: niejaki Kilian miał syna, na którego mówiono „ten Kilianowic”. Tenże osiedlił się na nadanej mu przez panującego ziemi, założył rodzinę i mówiono na nich „ci Kilianowice”. Z cza-sem nazwa ta objęła też miejsce przez tych ludzi zamieszkałe i przez pewien czas okre-ślała zarówno ludzi jak i osadę. Z upływem lat nazwa „Kilianowice” przestała określać ludzi i odnosiła się już tylko do miejsca, do osady. „Kilianowice-osoby” mogły osadę np. sprzedać, ale „Kilianowice-miejsce” pozostało. Gdyby osadę założył sam Kilian nazywałaby się zapewne „Kilianów” lub „Kilianowo” (forma dzierżawcza). Ów Kilian mógł już nie żyć, kiedy jego potomkowie obejmowali w posiadanie miejsce później-szych Kielanowic. Jest oczywiście i inna możliwość: nadanie terenu późniejszych Kielanowic otrzymał sam Kilian, ale osiedlił tutaj swoich poddanych (niewolnych albo

jeńców), na których mówiono również „ci Kilianowice” i proces przechodzenia nazwy z osób na miejsce przebiegał, jak to wyżej przedstawiono. Jest też możliwe, że nadanie otrzymał Kilian, ale osiedlił się tutaj dopiero jego syn, ów „Kilianowic”. Która z tych wersji jest prawdziwa, nie roz-strzygniemy. Jedyne co możemy stwierdzić, z dużym prawdopodobieństwem, że albo sam Kilian, albo jego potomek otrzymał, za-pewne z nadania panującego, teren, gdzie powstały Kielanowice. Kiedy to mogło mieć miejsce? Dochodzimy więc do zagadnienia początków Kielanowic.

KIEDY ZAŁOŻONO KIELANOWICE

Na wstępie powiedzmy, że rodzaj nazwy miejscowej jest o tyle istotny, że może, w przybliżeniu, wskazywać na czas po-wstania danej miejscowości. Co do nazw typu patronimicznego, do którego należą Kielanowice, przyjmuje się, że największe nasilenie ich powstawania przypadało na wczesne średniowiecze. W przypadku imion chrześcijańskich, jak Kilian, jest oczywiste, że mogły być nadawane po chrzcie Pol-ski. Trzeba jednak pamiętać, że począt-kowo imiona kościelne były nadawane dzieciom niechętnie. Uwzględniając to, można przyjąć wersję najwcześniejszą, że ów Kilian żył w wieku XI. Jeżeli tak, to jego potomek (syn, wnuk), ów „Kilianowic”, osiedlił się tutaj najwcześniej pod koniec XI lub na początku XII wieku. Oczywiście jeżeli Kilian (protoplasta) żył później, to i czas założenia osady przez jego potomka, owego „Kilianowica”, przesuwa się w czasie. Jednakowoż istnieje przesłanka, co prawda tylko pośrednia, wskazująca na wczesną metrykę, czyli zasiedlenie terenu Kielano-wic. Otóż trzeba zadać pytanie, dlaczego, leżące tak blisko Tuchowa, Kielanowice nie znalazły się w rękach benedyktynów? Prawdopodobnie w chwili nadawania im przez królową Judytę Marię terenów póź-niejszego „klucza tuchowskiego” (prawdo-podobnie w 1105 r.) Kielanowice były już własnością rycerską. Ale przecież w 1105 r. Judyta pozbywała się swoich włości na rzecz benedyktynów (prawdopodobnie przed opuszczeniem Polski). Powstaje pytanie, kiedy te włości otrzymała i dlaczego nie było wśród nich terenu Kielanowic. Według Gerarda Labudy (Szkice historyczne X-XI wieku, Poznań 2004), Tuchów i 24 innych wsi tzw. klucza książnickiego stanowiły

część oprawy wiennej Judyty Marii nadanej jej przez męża Władysława Hermana ok. r. 1088-1089 (Judyta była jego drugą żoną). Czy więc Kielanowice powstały przed tym nadaniem wiana i dlatego nie znalazły się w nim? Możliwe, ale niekoniecznie. Mu-simy pamiętać, że w tamtych czasach nie było dokładnie wyznaczonych granic miej-scowości. Nadając jakiś teren, określano jego położenie ogólnie, wiążąc je z jakimś punktem topograficznym lub osadniczym. Czasem określano obszar nadania, ale też ogólnie. W 1105 r. benedyktyni otrzymali Tuchów i Lube (Lubaszowa). Na tak okre-ślonym obszarze w ciągu następnych stu kilkudziesięciu lat powstały co najmniej Siedliska, Barycz (Chojnik), Baboniówka, Golanka. Po prostu ile terenu zdołano za-gospodarować, wykarczować lasu, osiedlić ludzi, tyle obejmowała własność. Była to jedna z przyczyn licznych fałszerstw do-kumentów. Aby niejako zalegalizować własność zagospodarowanych terenów, nazwy nowych osad interpolowano do fałszowanego dokumentu. Taki dokument przedstawiano do zatwierdzenia panujące-mu. Wystawiony przez kancelarię książęcą dokument był już oryginałem, potwierdza-jącym własność również nowych nabytków. Ograniczeniem była sąsiednia posiadłość już zagospodarowana. Nie wiemy, ile było gospodarstw (siedlisk, dziedzin), gdy królo-wa Judyta otrzymywała Tuchów, ale wiemy, że kiedy go przekazywała benedyktynom, było ich cztery. Benedyktyni, zagospoda-rowując otrzymany obszar, a byli w tym kompetentni, zapewne zaczęli od terenów najbliższych i najdogodniej położonych. Jeżeli nie weszli na obszar Kielanowic, to dlatego, że ich obszar był już zagospoda-rowany przez kogoś innego.

Z powyższych rozważań można wy-snuć następujący wniosek: możliwe jest, że Kielanowice były już własnością rycerską przed r. 1088-1089 i dlatego nie znalazły się w oprawie wiennej Judyty; możliwe też jest, że nie istniały wtedy jeszcze, ale ich obszar nie został przez Judytę zagospo-darowany w latach 1088-1105 i dlatego nie otrzymali go benedyktyni; natomiast prawdopodobne jest, że po 1105 r. bene-dyktyni nie mogli zagospodarować tego obszaru, bo był on już własnością rycerską. Innymi słowy Kielanowice mogły powstać już przed 1088 r., ale powstały nie później niż wkrótce po 1105 r. Można więc określić powstanie Kielanowic na II połowę XI w. lub pierwszą ćwierć XII w.

13Tuchowskie Wieści 6(129)/2012

CZY TO TEN KILIAN

Wróćmy teraz do naszego eponima czyli Kiliana. Czy znany jest jakiś rycerz o tym imieniu z czasów, które przyjęli-śmy hipotetycznie za moment powsta-nia Kielanowic. Otóż tak, wiemy o takim Kilianie, ale nie ma żadnej pewności, że to właśnie on lub jego potomek otrzy-mali nadanie terenu Kielanowic. Zresztą niewiadomych będzie tutaj więcej. Kilian jest wspomniany w dokumencie tylko jako ojciec Dobiechny, czyli Dobromiły (filia Kiliani). Ta Dobiechna była drugą żoną Wojsława, komesa Władysława Hermana (panował 1079-1102), piastuna Bolesława Krzywoustego w latach 1097-1099, posia-dacza co najmniej 30 wsi na Mazowszu. Czyli ów Kilian był teściem Wojsława. Jak powiedzieliśmy, Dobiechna Kilianówna była drugą żoną Wojsława, ale od kie-dy, nie wiemy. Pierwsza żona, nieznana z imienia córka Kielczy, pod koniec XI lub na początku XII w. urodziła mu dwóch synów Trojana i Janusza, ale kiedy zmarła, też nie wiemy. Zapewne wkrótce potem, ponieważ przyjmuje się, że Wojsław zmarł niedługo po 1105 r. Tak więc drugie jego małżeństwo mieści się w tym przedziale czasowym, przyjmijmy więc, że miało ono miejsce na początku XII w. Nie wiemy, ile lat miała Dobiechna w chwili małżeństwa z Wojsławem, ale zapewne była od niego dużo młodsza, przeżyła go bowiem dość znacznie. Dodajmy, że małżeństwo to było bezdzietne. Z powyższego można wysnuć kilka wniosków dotyczących naszego Ki-liana. Po pierwsze, że żył już w II połowie XI w., skoro pod jego koniec lub na pocz. XII w. miał zdolną do małżeństwa córkę. Po drugie, biorąc pod uwagę okoliczności historyczne, że był związany z otoczeniem Władysława Hermana. Po trzecie wreszcie, że był żonaty i skoro miał córkę, mógł mieć i syna.

Jeżeli to ten Kilian jest eponimem na-szych Kielanowic, to możemy nieco uściślić czas ich powstania. Jeśli nadaniem tere-nu Kielanowic otrzymał Kilian i osadził tu swoich poddanych, to nadanie to dostał od Władysława Hermana, czyli po r. 1079. Jeśli zaś nadanie otrzymał jego syn (czyli „Kilianowic”), to zapewne otrzymał je od Bolesława Krzywoustego, najogólniej mó-wiąc, w I ćwierci XII w. Pierwsza i druga możliwość wyjaśniałaby, dlaczego obszar Kielanowic nie został objęty władaniem przez benedyktynów. Podkreślmy jeszcze raz: jeżeli to ten Kilian, ojciec Dobiechny, jest eponimem Kielanowic.

KIELANOWICE W DOKUMENTACH

Ze sfery, mniej czy bardziej praw-dopodobnych domysłów, przejdźmy do dokumentów. W źródłach historycznych, po raz pierwszy, Kielanowice pojawiły się w 1362 r., przy okazji transakcji, niedotyczą-cej zresztą bezpośrednio tej miejscowości. Otóż Rafał z Tarnowa i Michał z Kielanowic (de Kelyanouitz) dokonują zamiany: Michał daje Rafałowi swoją część wsi Zalasowa, a ten daje Michałowi 30 grzywien i pół łanu w Rzędzinie. Tak więc oprócz pierwszej pi-sanej wzmianki o Kielanowicach, mamy też pierwszego znanego z imienia właściciela tej wsi, a przynajmniej jej części. Jeżeli nawet Michał z Kielanowic był właścicielem całej wsi, to i tak w ciągu następnych 50 lat własność ta uległa podziałowi. W 1415 r. pojawia się bowiem Paszek (Paweł), piszą-cy się z Kielanowic, będący właścicielem części wsi oraz Hanna z Uniszowej, będąca również, wraz ze swymi dziećmi Klemen-sem i Elżbietą, właścicielką kolejnej części Kielanowic, którą odziedziczyła po ojcu. Wtedy właśnie, w 1415 r. Hanna sprzedała swoją ojcowiznę temuż Paszkowi, który stał się właścicielem całych Kielanowic. Nieste-ty, nie wiemy, czy Paszek był potomkiem wymienionego wyżej Michała, czy był nim nieznany z imienia ojciec Hanny. Jest to możliwe, aczkolwiek pamiętajmy, że zmiany własnościowe zachodziły wówczas dość często. Źródła wskazują, że Paszek z Kiela-nowic miał dwóch synów: Sebastiana i Jana (ten od 1427 r. był żonaty z Anną), którzy mieli objąć, po ojcu, po połowie Kielano-wic. Nie doszło do tego, bowiem w 1430 r. Paszek sprzedał Mikołajowi z Burzyna całe Kielanowice (oraz część Uniszowej) za 500 grzywien.

Mikołaj (Miczek) z Burzyna, pisał się też Burzyński, herbu Pobóg, pojawia się w źródłach w 1398 r. Był już wtedy żonaty z Małgorzatą z Bęczyna. Posiadał Łukano-wice, Kowalową, Nieszkowice, do 1423 r. dzierżawił sołectwo w Ryglicach, miał też jakąś część Burzyna, skoro się stamtąd pisał. Mikołaj Burzyński występuje w źródłach do 1441 r. kiedy to zmarł, bo w 1442 r. Małgo-rzata wzmiankowana jest jako wdowa po nim. Miał on co najmniej dwóch synów, Michała, który był w 1433 r. studentem Akademii Krakowskiej, oraz Piotra.

Piotr odziedziczył Kielanowice i Uni-szową, co najmniej jej część. Pisał się Piotr Burzyński, chociaż prawdopodobnie w Bu-rzynie nie miał już żadnej własności. Wystę-puje w źródłach w latach 1445-1457, w r. 1461 wzmiankowany jest już jako zmarły, umarł więc między tymi datami (ten Piotr

Burzyński z Kielanowic bywa mylony z in-nym Piotrem z Burzyna, który został zabity w 1450 lub 1451 r., a jego bracia Paweł, Jan i Michał otrzymali 40 grzywien za głowę zabitego). Był żonaty z Barbarą, córką Jana Latoszyńskiego i miał trzech synów: Jana, Jakuba i Stanisława. Według Liber benefi-ciorum Jana Długosza, za czasów Piotra, w Kielanowicach było 9 łanów kmiecych, 1 zagroda, karczma, młyn i folwark. Był to właściwie dwór obronny (praedium mili-tare), co można chyba łączyć z miejscem nazywanym „Wieżysko”.

Po śmierci Piotra Burzyńskiego, jego trzej synowie wspólnie zarządzali mająt-kiem jako tzw. bracia niedzielni, czyli nie-podzieleni majątkiem (fratres indivisi). Pierwsza odnotowana w dokumentach ich transakcja to kupno w 1461 r. od Jana Wojnarowskiego (za 50 grzywien) 3 kmieci w Ryglicach i 3 kmieci w Bistuszowej. Do-dajmy, że 3 kmieci to było ok. jednej piątej Bistuszowej, bowiem ok. r. 1470 było tam 16 kmieci. Bracia gospodarowali dobrze i powiększali swoje dobra. W 1480 r. zmarł Jan Burzyński, prawdopodobnie bezpo-tomnie. Jakub i Stanisław nadal wspólnie zarządzali dobrami, które obejmowały wte-dy co najmniej Kielanowice, Uniszową, część Bistuszowej i część Ryglic. W 1502 r. bracia dokonują formalnego podziału dóbr: starszy, Jakub, otrzymuje Kielanowice, Bistuszową i Uniszową, młodszy, Stanisław, pozostałą część majątku. Wiele wskazuje na to, że faktycznie bracia już wcześniej gospodarowali oddzielnie, świadczą o tym np. dokonywane przez Jakuba transakcje, poręczane przez Stanisława. W 1502 r. sformalizowano tylko stan faktyczny.

Jakub, który został wtedy formalnie jedynym właścicielem Kielanowic, był od 1485 r. żonaty z Zofią. Nie wiadomo, kiedy zmarł, ale dożył sędziwego wieku, skoro występował w źródłach od 1461 do 1502 r., a jego syn Jan pojawia się w zapiskach do-piero w 1520 r., wtedy jego żoną jest Zofia, córka Stanisława Reja z Topoli i Słoniowic.

KIELANOWSCYWróćmy jeszcze do Jakuba. Był on

określany w dokumentach jako „Jakub Burzyński z Kielanowic” (podobnie jak jego brat „Stanisław Burzyński z Kielanowic”). W dwóch dokumentach z 1493 i 1494 r. został zapisany jako „Jakub Kilianowski” (nie „Kielanowski”). Nie była to jeszcze forma trwała, bo w r. 1502 jest zapisany znowu jako „Jakub z Kielanowic”. Ale jego syn Jan, w latach 1520-1528, zapisywany jest już stale jako „Kilianowski” (Kylyanowszki), ale z dopiskiem „z Kielanowic”. Możemy więc

14 Tuchowskie Wieści 6(129)/2012

obserwować proces tworzenia się nazwiska od nazwy miejscowości. Jest to proces odwrotny od pierwotnego, kiedy od nazwy osób utworzyła się nazwa miejscowości. Cały ten proces można by przedstawić w ciągu: eponim Kilian àKielanowice-osoby à Kielanowice-osoby i miejscowość à Kielanowice-miejscowość à Kielano-wice-miejscowość i osoby „z Kielanowic” à Kielanowscy.

Podsumowując, Kielanowscy to gałąź rodu Burzyńskich, która wydzieliła się w I połowie XV wieku poprzez zakup Kielano-wic. Pod koniec XV w. pojawiło się nazwisko Kielanowski, przyjęte na stałe w I połowie XVI w.

Na zakończenie powiedzmy kilka słów o przynależności administracyjnej Kielano-wic. We wczesnym średniowieczu Kielano-wice położone były w kasztelanii wojnickiej. W połowie XIII w. wyodrębniła się z niej kasztelania biecka, Kielanowice położone były na pograniczu tych kasztelanii. W XIV w. podział na kasztelanie przekształcał się w podział na powiaty. Powiat był okręgiem sądowym, z którego sprawy były sądzone przez sąd ziemski w miejscowości, od któ-rej brała się nazwa powiatu. Kielanowice znalazły się w powiecie bieckim, w wo-jewództwie krakowskim. Była to północ-no-zachodnia granica powiatu bieckiego. Leżący obok Tuchów należał już do powiatu pilzneńskiego, w województwie sandomier-skim. Pamiętać trzeba, że kształtowanie się podziału administracyjnego było procesem rozciągniętym w czasie i przynależność nie-których miejscowości do danego powiatu ulegała okresowym zmianom. Mogło to dotyczyć również Kielanowic, leżących przy granicy powiatu. Bo jakkolwiek większość dokumentów, dotyczących Kielanowic, znajduje się w aktach ziemskich bieckich, to niektóre są w aktach ziemskich pilzneń-skich. Ostateczny podział administracyjny ustalił się pod koniec XV w.

Od początku istnienia parafii w Tucho-wie (prawdopodobnie XII w.), należały do niej Kielanowice. Najpierw był to kościół pw. Najświętszej Marii Panny, znajdujący się na prawym brzegu Białej, w miejscu późniejszego klasztoru, a od połowy XV w. kościół pw. św. Jakuba, na lewym brzegu Białej, obok rynku.

Mam nadzieję, że przedstawione wyżej informacje poszerzą nieco wiedzę o historii Kielanowic. Historii, która jest już zamkniętą księgą wobec faktu, że Kielanowice prze-stały istnieć jako odrębna miejscowość po włączeniu w obręb Tuchowa.

Adam Krawczyk

W 1914 roku armia rosyjska za-dała Austrii sromotną klęskę

i maszerowała na Kraków. Wśród ludności cywilnej powstała wielka panika, wszyscy uciekali przed Rosjanami. Z Tuchowa też wyjechał burmistrz, hr. Rozwadowska, proboszcz i większość redemptorystów. Ewakuowano urzędy. Ale Rosjanie okazali się nie tacy straszni, jak ich przedstawiano, dało się z nimi żyć.

Gdy po kilku miesiącach Rosjanie zo-stali wyparci, nastąpiło wielkie rozliczanie mieszkańców za okazywaną Rosjanom życzliwość. Nastały krwawe czasy tzw. „szpiegomanii”. Posypały się donosy - sąsiad donosił na sąsiada, nawet syn na ojca. Austriacki sąd wojskowy w Rzeszowie pracował niemal 24 godziny na dobę. Stracono wielu Polaków, obywateli gali-cyjskich; mówi się nawet o setkach ska-zanych.

Ofiarą tej szpiegomanii i donosów stał się też były nauczyciel w Tuchowie, Bolesław Łazarski (zob. A. Mężyk – Tu-chów w dokumentach s. 289), którego oskarżono o zdradę stanu i skazano na śmierć przez powieszenie. W Tuchowie historia ta jest mało znana.

Bolesław Łazarski urodził się 24 XII 1865 r. w Tarnowie jako syn Ignacego i Agnieszki Bogdas. Ojciec Agnieszki był chłopskim posłem do parlamentu austriackiego. Po zdaniu matury w tar-nowskim gimnazjum Bolesław studiował z przerwą prawo na UJ (przerwę spowo-dowała gruźlica). Karierę nauczycielską rozpoczął w szkole wiejskiej w Juszczynie, a następnie w TUCHOWIE. Po ukończeniu przerwanych studiów na UJ był nauczycie-lem przedmiotów ścisłych w Seminarium Nauczycielskim w Tarnowie. Pisał nawet podręczniki. Uczniowie zapamiętali go jako wybitnego matematyka i fizyka.

Jeszcze przed wybuchem wojny jego córka wyszła za oficera rosyjskiego. Gdy w Tarnowie Rosjanie urządzali raut, zięć zaprosił nań swego teścia profesora (w Burzynie Rosjanie też zapraszali na za-

bawę Polaków; zabawę przerwała nagła kanonada artylerii w Gromniku). Za udział w raucie Łazarski został aresztowany, pie-szo był prowadzony do Rzeszowa i jako jeden z pierwszych postawiony przed bezdusznym sądem wojskowym. Sąd po ekspresowym zbadaniu sprawy skazał Łazarskiego na śmierć przez powieszenie – wyrok wykonano. Razem z nim powie-szono również Pawła Musiała, znanego w Tarnowie kamieniarza, twórcę wielu nagrobków na starym cmentarzu.

Profesor znał prawo, ale specjalnie się nie bronił. Powiedział: „Byłem zaproszony na raut przez mojego zięcia, a z powodu wzięcia w nim udziału, nie widzę zdrady stanu. Nigdy nie byłem żadnym szpiegiem i nie będę nim. Moim dążeniem było za-wsze zjednoczenie narodów słowiańskich i wolna, niepodległa Polska. Niewinny jestem, a winni są ci, którzy mnie obwi-nili”. Ale tym oświadczeniem podpisał na siebie wyrok. W czasie I wojny Austriacy z całą bezwzględnością tępili na każdym kroku wszelkie objawy panslawistycznych idei, które historycznie wywodziły się z wrogiej im Rosji.

Dziś nam się w głowie nie mieści, by za udział w raucie otrzymać wyrok śmier-ci – jakkolwiek nasze UB robiło czasem podobnie – potępiamy to. Ale Austria hojnie szafowała krwią Polskich legioni-stów i innych obywateli polskich, nic za to nie dając, a nawet wbrew obietnicom, część ziem polskich przekazała powstają-cej Ukrainie.

Powyższa historia nie jest żadnym moim odkryciem – jest tylko przypomnie-niem. Szeroko o Łazarskim pisał w Gazecie Tarnowskiej Jerzy Reuter (5.01.2012). Nie można uważać profesora za zdrajcę, ale za ofiarę austriackiej bezduszności. On się nie sprzedał ani Rosji, ani Austrii, pragnął – jak pisał – Polski niepodległej. Jako były nauczyciel w Tuchowie, żadną miarą nie przynosi wstydu tuchowskim nauczycielom

o. Kazimierz Plebanek CSsR

Skazany na śmierć i powieszonyWstrząsająca historia

byłego nauczyciela w Tuchowie

15Tuchowskie Wieści 6(129)/2012

Ulica Waleriana Józefa Młyńca

Obok ul. Drelicharza znajduje się w Tuchowie również ul. Młyńca.

Osoba Młyńca zasługuje na przybliżenie, bo to ciekawa, choć tragiczna postać. Wielki patriota, żołnierz, uczestnik trzech wojen: I wojny światowej, wojny pol-sko-bolszewickiej i II wojny światowej w 1939 r.

Urodzony w TuchowieWalerian Józef Młyniec urodził się 19

III 1896 roku w Tuchowie jako syn Jakuba i Marii z domu Piątek. Rodzice posia-dali małe gospodarstwo rolne. Szkołę powszechną ukończył w Tuchowie, gim-nazjum w Tarnowie.

Walczy o wolną i niepodległą PolskęÓwczesną młodzież w Tarnowie ce-

chował patriotyzm i wola walki o nie-podległość. Podtrzymywały go istniejące organizacje, jak „Sokół” czy Polska Druży-na Strzelecka, których celem było przy-gotować młodzież do walki o niepodległą Polskę. Walerian należał do Polskiej Druży-ny Strzeleckiej w Tuchowie, gdzie w latach 1912-1914 aktywnie działał.

Na początku sierpnia 1914 r. Piłsudski ogłosił mobilizację drużyn strzeleckich i utworzył I Kompanię Kadrową, którą wysłał na teren Królestwa Polskiego. Wa-lerian J. Młyniec z Tuchowa i okolicy od-prowadził do Krakowa 18 strzelców, którzy wstąpili do Legionów. Akcja Piłsudskiego w Królestwie się nie powiodła. Politycy ga-licyjscy postanowili sprawę polską związać z Austrią, by przy jej poparciu zyskać choć częściową niepodległość. 16 VIII 1914 r. powołali Naczelny Komitet Narodowy (NKN) jako polską reprezentację polityczną oraz utworzyli Legiony Polskie, których podstawą miały być bataliony strzeleckie Piłsudskiego. W drugiej połowie sierpnia rozpoczęto werbunek do Legionów.

Szlak bojowy II Brygady KarpackiejWalerian Józef Młyniec w sierpniu

wstąpił do Legionów. We wrześniu 1914 r. powstała II Brygada Legionów, do której został przydzielony. Awansował na pluto-nowego w 16 kompanii. Wbrew głównej komendzie Legionów i NKN w paździer-niku 1914 r. II Brygada zostaje wysłana poza etnograficzne granice Polski. Walczy w Karpatach Wschodnich oraz na pograni-czu Siedmiogrodu i Ukrainy Zakarpackiej w niezwykle trudnych warunkach tereno-wych (góry) i klimatycznych. Rzucono ją

I na Wołyniu...Po tych wal-

kach przerzucono II Brygadę na front wołyński, gdzie już walczyły formacje legionowe. Doszło więc po raz pierw-szy do skoncentro-wania wszystkich formacji legiono-wych na jednym obszarze operacyjnym. Tu II Brygada walczyła nad Styrem, krwa-wiąc się 5 XI 1915 r. pod Kościuchnówką przy zdobywaniu wzgórza, które od tego czasu nazywano „Polską Górą”. Oddziały II Brygady zajęły pozycje między Kościuch-nówką a Optową. 4 VII 1916 r. wytrzymały silne natarcie na Optową. Najcięższe walki toczyły się o „Polską Górę” i „polski lasek”. W bitwie brał udział Walerian. Za odwagę i dzielność awansował na chorążego.

Kryzys przysięgowy...Pod koniec 1916 r. Legiony liczyły ok.

20 tysięcy żołnierzy, ale miały też wielkie straty. Od początków - 15 tys. ciężko ran-nych i zabitych. Austria hojnie szafowała polską krwią, nie dając w zamian żadnych

bez należytego wyposażenia technicznego i ekwipunku wprost z wagonów kolejo-wych w górzystym terenie Marmares--Sziget do walki przeciw dywizji kozackiej. W ciągu dwutygodniowych bojów Brygada zmusiła nieprzyjaciela do wycofania się z tego terenu. W toku dalszych walk prze-kroczyła Karpaty i wkroczyła do Galicji, gdzie stoczyła ciężką, ale zwycięską bitwę o miejscowość Nadwórna. W następnej bitwie, pod Mołotkowem (29 X 1914), poniosła ciężkie straty. W tej bitwie Wa-lerian odznaczył się tak inicjatywą, jak i brawurową odwagą. Dowódca kompanii złożył wniosek o przyznanie mu Krzyża Virtuti Militari. Legioniści wycofują się do rejonu Zielona - Rafajłowa i nadal toczą nieustannie potyczki.

Chlubnie w dziejach Brygady zapisało się odparcie nocnego ataku na Rafajłową. W czerwcu 1915 r. sławę zdobył 2 szwa-dron 2 pułku ułanów pod Rokitną zwycię-ską szarżą na umocnione potrójnie okopy rosyjskie. 16 VI 1915 r. stoczono wielką bitwę pod Rarańczą - Rosjanie rzucili na okopy 2 i 3 pułku ośmiokrotne fale tyralier piechoty - ataki zostały odparte. W tej bitwie Walerian został ranny.

16 Tuchowskie Wieści 6(129)/2012

gwarancji politycznych w sprawie Polski. Po odrzuceniu w 1917 r. żądań dowództwa Legionów większość legionistów odmó-wiła złożenia przysięgi wierności Austrii - tzw. „kryzys przysięgowy” - Legiony zo-stały rozwiązane. Legioniści z terenów należących do Niemiec zostali internowali: oficerowie w Beniaminowie k. Warszawy, szeregowcy w Łomży i Szczypiornie k. Kalisza. Żołnierze z terenów należących do Austrii zostali wcieleni do armii au-striackiej i wysłani na front włoski. Walery J. Młyniec został przydzielony do 57 pułku piechoty i wysłany na front włoski, gdzie został ponownie ranny.

W Polsce niepodległejWalerian walczył o niepodległą Polskę,

więc gdy taka się stała, oddał się jej na służbę. W 1918 r. przybył do Krakowa. Został adiutantem w Polskiej Komen-dzie Wojskowej i awansował na podpo-rucznika. Brał udział w odsieczy Lwowa. W 1919 r. jako dowódca 3 kompanii 4 pułku piechoty znów brał udział w wielu bitwach nad Prutem. Był bardzo dzielnym i odważnym dowódcą. W końcu 1919 r. został komendantem wojskowym miasta i powiatu Wilejka. Awansował na po-rucznika. W latach 1920-1922 ukończył szkołę oficerską.

W kwietniu 1926 r. zawarł związek małżeński z Marią Grzybowską, z którą miał dwoje dzieci - Walerię i Romana.

W styczniu 1928 r. awansował do stopnia majora i został dowódcą I bat. 71 pułku piechoty w Grodnie. W Grodnie pozostanie do 1937 roku.

ŚmierćŚmierć Waleriana miała miejsce

w Rudniku n. Sanem w majątku Tarnow-skich. Andrew Tarnowski w książce „Ostat-ni Mazur” wyd. II, W-wa 2009, opisując niemieckie naloty na Rudnik, pisze (str. 119): „Dobiegło ich wołanie chłopaka stajennego: Proszę przyjść szybko panie hrabio. Oficer się zastrzelił... Za stajniami wśród uli, w wiśniowym sadzie, leżało ciało polskiego pułkownika z kulą w gło-wie. Hieronim odnotował jego śmierć w księdze gości: „Pułkownik nieznanej mi jednostki, który przez kilka dni na próż-no wyglądał swego pułku, przyszedł tu i popełnił samobójstwo w sadzie. W tym miejscu wznosi się krzyż”.

Pułkownikiem tym był Walerian Mły-niec. Zofia i Zdzisław Chmielowie z Rud-nika w swej historii miasta napisali, że pułkownik Młyniec doznał załamania psychicznego: „Podczas pierwszej wojny światowej był w Legionach marszałka Piłsudskiego, w 1920 r. walczy z bolsze-wikami w obronie Warszawy i Lwowa, nie mógł pogodzić się z klęską w 1939 r. Wi-dział bombardowanie Rudnika, zniszczenie transportów wojskowych na dworcu, zabi-tych żołnierzy, którzy nie zdołali dotrzeć na

front. Widział ucieczkę pokonanej polskiej armii. Gdzieś wśród tych wojsk był jego pułk. 8 września popełnił samobójstwo we dworze, w którym przebywał”. (Zofia i Zdzisław Chmiel - Historia jednego miasta nad Sanem. Rudnik 1998.

Grób„Podczas pobytu w Rudniku (1999 r.

- K.P.) chciałem odwiedzić miejsca i zoba-czyć przedmioty, o istnieniu których do-wiedziałem się, badając przeszłość mojej rodziny. Poszedłem na cmentarz na dru-gim końcu miasta w poszukiwaniu grobu pułkownika Waleriana Młyńca, oficera, który zastrzelił się w dniu ucieczki moich rodziców z Rudnika w 1939 r. Pułkownik leżał niedaleko Imci (babci autora - K.P.), a jego grobem troskliwie opiekowali się rudniccy harcerze. Żelazny krzyż zdobiły wyblakłe sztuczne kwiaty w barwach bia-ło-czerwonych. Na metalowej tabliczce widniała inskrypcja: „Okaż, Panie, swą łaskę temu, który nie miał dość sił...”. Na innych napisano: „Szedłem ciernistą ścieżką życia, więc nie odrzucaj mnie te-raz, Chryste”. To dobrze, że pułkownik doczekał współczucia i szacunku rodaków” (Ostatni Mazur... s. 396).

o. Kazimierz Plebanek

Nastrojowy jubileusz pani prof. Józefy Pacany

Są ludzie, o których pamięta się przez całe życie, bo rozsiewali dobro, dzielili się nim nieustannie. Obfity plon tego dobra widać po latach. Taką osobą jest nasza nauczycielka, pani prof. Józefa Pacana. Nadal, po pół wieku od ukoń-

czenia ogólniaka w Tuchowie, pamiętamy łagodność, wyrozumiałość, kulturę bycia i otwartość naszej profesorki. Jesteśmy Jej wdzięczni za to, co nam przekazała oprócz wiedzy.

Rok temu - 10 XII- obchodziliśmy 100-lecie urodzin pani profesor. Było to dla nas ważne przeżycie. Doczekaliśmy roku 2012 i postanowiliśmy zorganizować 101 urodziny. W tej intencji zamówiliśmy mszę św. (podobnie jak w roku ubiegłym.) Została odprawiona przez księdza Tomasza Starca. Uczestniczyło ponad 20 osób. Byli sąsiedzi, pani prof. Eleonora Majchrowicz oraz uczniowie: Zofia Cibor, Maria Czenczek, Ewa Grzanka Józef Jackowicz, Bożena Kapałka, Aleksander Kapałka, Lidia Kumor, Maria Maniak, Anastazja Marcisz, Barbara Smoter. Ksiądz wygłosił krótkie kazanie, w którym z serdecznością i szacunkiem odniósł się do naszej Jubilatki.

Po skończonym nabożeństwie usiedliśmy do własnoręcznie pieczonych placków, a toast spełniliśmy herbatką. Atmosfera była radosna, profesorka nas wyjątkowo nie pytała i dwójek nie stawiała. Całą uroczystość uwiecznili nasi fotoreporterzy: ks. Tomasz, prof. Eleonora i Józef.

Cieszymy się z każdego takiego spotkania, a najbardziej nam miło, gdy nasza nauczycielka wita nas jak swoje dzieci i nazywa po imieniu.

Jadwiga Salamon, Lidia Śliwa

17Tuchowskie Wieści 6(129)/2012

JAN Florkowski – dyrektor LO Tuchów

Ziemi Tarnowskiej w Polskim Państwie Podziemnym, mówi, że uciekł i przybył w grudniu 1939 roku do Tuchowa; drugą wersję reprezentuje rodzina: żona, Aniela z Dobrzańskich, podjęła skuteczne stara-nia i pod pozorem choroby płuc został

zwolniony z obozu do domu, ale był to duży wysiłek materialny całej jej rodziny. Ostatecznie rzeczywiście przybył do Tucho-wa w grudniu 1939 r. i odtąd w naszym miasteczku mieszkał cały okres okupacji, a nawet dłużej, bo do śmierci.

Jan Florkowski urodził się 14

sierpnia 1901 roku w Wierza-

wicach, w gminie Leżajsk, powiecie łańcuc-kim, w wielodzietnej rodzinie robotniczej, jako syn Józefa i Katarzyny z Maleckich. Jego ojciec był dróżnikiem kolejowym, tzw. budnikiem. Miał czterech braci (Julia-na, Stanisława, Władysława i Aleksandra (pułkownika z Łowczowa) oraz siostrę Wiktorię, która wyszła za mąż za majora WP Józefa Roczniaka.

W latach 1913 -21 był uczniem I Gim-nazjum im. K. Brodzińskiego w Tarnowie, które ukończył z wynikiem celującym. W latach 1921 — 25 studiował na Uni-wersytecie Jagiellońskim na Wydziale Filozoficznym, kierunku matematyczno —fizycznym, na którym w owym czasie oprócz matematyki i fizyki wykładano też astronomię i chemię. Równocześnie w roku szkolnym 1924/25 był studentem Studium Pedagogicznego na UJ, które również ukończył.

Po ukończeniu studiów uczył, począt-kowo jako nauczyciel pomocniczy, w III Gimnazjum w Tarnowie. W 1928 roku zdał przed Państwową Komisją Egzaminacyj-ną dla Kandydatów na Nauczycieli Szkół Srednich w Poznaniu egzamin nauczyciel-ski i uzyskał kwalifikacje na nauczyciela matematyki jako przedmiotu głównego i fizyki jako przedmiotu pomocniczego.

Do wybuchu II wojny światowej, czyli przez 14 lat był nauczycielem w III Gim-nazjum im. A. Mickiewicza w Tarnowie. Oprócz nauczania powierzono mu pro-wadzenie szkolnej drużyny harcerskiej im. Zawiszy Czarnego. Był organizatorem wielu obozów harcerskich. Za swój humor i wielozakresową dużą wiedzę był bardzo lubiany i podziwiany przez swych uczniów i wszystkich harcerzy. Na obozach zawsze miał komplet uczestników.

29 sierpnia 1939 roku został zmobi-lizowany i wziął czynny udział w wojnie obronnej. Gdy dostał się do niewoli, w październiku 1939 roku, został wywie-ziony do obozu jenieckiego w Niemczech (Monachium). Istnieją dwie wersje re-lacji, jak dostał się do Tuchowa z obozu jenieckiego: pierwsza, którą zamieścił dr Czesław Sterkowicz w pracy Nauczyciele

18 Tuchowskie Wieści 6(129)/2012

W latach 1940-45 był członkiem Tajnej Organizacji Nauczycielskiej, nauczycielem na tajnych komple-tach w rejonie Tuchowa pod kierunkiem prof. Jana Sajdaka. Równocześnie uczył w tajnych kompletach w Mościcach, kierowanym przez ks. Stanisława Indyka. W latach 1940-1944 był nauczycielem matematyki i fizyki w 3-letniej Szkole Rzemiosł w Mościcach, zor-ganizowanej przez Stanisława Mołonia i ks. Stanisława Indyka. W okresie okupacji miał dużo szczęścia, gdyż w roku 1940, kiedy przyszło po niego gestapo, został ostrzeżony przez sąsiadów; wówczas żona zachowała się przytomnie i poleciła mu wziąć kosę i iść kosić trawę, więc go w domu nie znaleźli. W późniejszych latach był dwukrotnie przesłuchiwany przez gestapo w Tarnowie na okoliczność przynależności do tajnej organizacji, ale mu nic nie udowodniono, mimo że w sumie w czasie wojny uczył na tajnych kompletach około 350 uczniów.

Po wyzwoleniu Tuchowa w nocy z 17/18 stycznia 1945 roku, razem z prof. J. Sajdakiem potrafili już 28 stycznia 1945 roku rozpocząć normalne zajęcia dy-daktyczne z chętnymi do nauki uczniami w Miejskim Gimnazjum i Liceum w Tuchowie, które zorganizowali. Oczywiście znakomita większość tych uczniów to byli partyzanci z tajnych kompletów. Toteż w klasach byli uczniowie z różnych roczników w wieku od 17 do 24 lat. Warto tu wspomnieć, że rola tak szybko powsta-jącej średniej szkoły w Tuchowie była tym większa, że do Tamowa można się było wówczas dostać pieszo, furmanką lub rowerem. Inne środki lokomocji nie istniały. Do tej szkoły zapisywali się uczniowie z Tu-chowa i okolic w promieniu 15 km. Przeważnie do 10 km dochodzili pieszo, a z dalszych miejscowości musieli mieszkać na prywatnych stancjach, u swych rodzin w Tuchowie lub najbliższych miejscowościach.

Atmosfera w szkole od pierwszych dni była wspa-niała. Mimo wielkich różnic wiekowych w klasach wszyscy się wzajemnie szanowali. Łączył ich głód wiedzy i przeświadczenie, że tylko przez naukę można osiągnąć lepszą przyszłość; panowało przekonanie, że Polsce potrzebny jest każdy wykształcony Polak. Warunki nauki były ciężkie, brakowało podręczników, przyborów do pisania i wszelkiego sprzętu szkolnego.

Od początków wyzwolenia spod okupacji hitle-rowskiej życie Jana Florkowskiego ściśle łączy się z nowo powstałą szkołą średnią, której status kilka razy ewoluował. Jak wyżej wspomniałem, powstała w roku 1945 szkoła średnia była szkołą miejską o sta-tusie szkoły prywatnej. Początkowo dyrektorem jej był prof. Jan Sajdak — rektor Uniwersytetu Poznańskiego —z którym J. Florkowski współpracował już w roku 1928, kiedy to zdawał w Poznaniu egzamin nauczy-cielski, po którym uzyskał kwalifikacje do nauczania matematyki i fizyki.

Od 1 czerwca 1945 roku dyrektorem szkoły został mgr Jan Florkowski, gdyż prof. Jan Sajdak powrócił na Uniwersytet Poznański. Pierwszą jej siedzibą był budynek Szkoły Powszechnej w Tuchowie - II piętro i poddasze (tzw. „giewont”). Później w miarę wzrostu liczby uczniów wynajmowano jeszcze sale w ratuszu i starej świetlicy OSP.

19Tuchowskie Wieści 6(129)/2012

W lipcu 1945 dyrektor J. Florkowski zorganizował pierwszy w Tuchowie eg-zamin dojrzałości dla uczniów z tajnych kompletów. Egzamin ten prowadziła ko-misja w składzie: Jan Florkowski, Tadeusz Wewiórski. Józefa Pacana, Edward Rud-nicki, Alfred Wagner, a przewodniczyła tej komisji Stanisława Czarnecka —dyrektorka II Gimnazjum i Liceum w Tarnowie.

W wyniku przekształceń polityczno--gospodarczych i oświatowych w Pol-sce po 1945 roku udało się dyrektorowi Janowi Florkowskiemu przeprowadzić upaństwowienie tuchowskiego Miejskiego Gimnazjum i Liceum w dniu 30 czerw-ca 1949 roku. Dzięki temu poszerzył się znacznie dostęp do tuchowskiej szkoły średniej, gdyż w państwowej szkole nie obowiązywało czesne (nauczanie było bezpłatne), które w tych czasach było trudną do przekroczenia granicą dla mło-dzieży z wielu rodzin. Nowa szkoła średnia otrzymała też nową nazwę: Państwowa Szkoła Ogólnokształcąca stopnia licealnego w Tuchowie. W roku szkolnym 1953/54 przemianowano ją na Liceum Ogólno-kształcące w Tuchowie.

Do roku 1957 liceum zajmowało po-mieszczenia w budynku Szkoły Powszech-nej, dopożyczając sale w tuchowskim ratuszu oraz świetlicy OSP. W roku szkol-nym 1957/8 przeniosło się do budynku tuchowskiej Szkoły Zawodowej, gdzie na II piętrze pracowało do roku 1962, kiedy to przeniosło się do nowego, własnego budynku. Biorąc pod uwagę przedsta-wione warunki pracy szkoły, sądzę, że nie trzeba nikogo zbytnio przekonywać o trudnościach z tego faktu wynikających. Trzeba dyrektorowi Florkowskiemu oddać sprawiedliwość i podziwiać jego umiejęt-ności zarządzania placówką oświatową, która ze względu na ogólnokształcący profil nauczania nie była oczkiem w gło-wie ówczesnych władz w okresie budowy w Polsce socjalizmu. Przez całe swe życie był aktywny społecznie w środowisku, dużo działał w związku Nauczycielstwa Polskiego (od roku 1925 — do śmierci), w latach powojennych był członkiem PPS, a po zjednoczeniu PZPR. Mimo to wszystkie miejscowe propozycje uhono-rowania go państwowym odznaczeniem były przez władze w Tarnowie odrzucane, gdyż tarnowscy aktywiści nie chcieli przy-znać odznaczenia dyrektorowi, z którego szkoły było najwięcej powołań kapłańskich w powiecie.

Ożenił się z tuchowianką Anielą z Do-brzańskich. Była to rodzina w Tuchowie bardzo szanowana, a Wojciech Dobrzański

wiedzy. Jego lotność umysłu nie mogła się zamknąć w ramy objęte programem na-uczania. Ciągle ulatywał ku przestrzeniom.

Interesował się bardzo dociekaniami Leibnitza czy też Newtona. Profesor interesował się filozofią matematyki, biologią, fizyką, a nawet teologią.

Czasami wprowadzał nas w za-światy myśli matematycznej. Swojej głębi myślowej niestety nie przekazał

w publikacjach, może dlatego, że jego myśl była zbyt przestrzenna. Przeszedłem przez studia techniczne, przeszedłem przez warsztat dociekań matematycznych w ba-daniach empirycznych i modelach teo-retycznych, wszędzie tam przewijała się myśl skojarzeń ugruntowana przez prof. Florkowskiego.

Gdy sięgam w uczucia, jakich dozna-wałem w spotkaniach z profesorem, to spostrzegam wprost nieskończoną prze-strzeń myślową, która błądziła również wśród losów Polski na tle nadciągających chmur. Zarysował się profesor głęboko w naszych sercach.

Opracował: Aleksander Kowalik

był w latach 1933 - 34 burmistrzem Tuchowa. Jan Florkowski miał dwo-je dzieci: córkę Barbarę urodzoną w 1930 roku oraz syna Antoniego urodzonego w 1945 roku. Dyrektor, na co dzień rubaszny i tryskający sytuacyjnym humorem, był też czu-łym i miłującym ojcem, troszczącym się o swoje dzieci i umiejącym im w chwilach trudnych zapewnić psy-chiczne wsparcie, o czym świadczy list do syna napisany 14 IV 1964 roku.

Zmarł pod koniec roku szkolnego 23 czerwca 1966 roku, pochowany został na cmentarzu w Tuchowie.

Na zakończenie warto przytoczyć, jak bardzo ciekawie charakteryzują jego syl-wetkę byli uczniowie, którą zamieszczono w monografii Antoniego Sypka – III Liceum Ogólnokształcącego im. A. Mickiewicza w Tarnowie wydanej w 1997 roku. Oto fragment tej charakterystyki:

Z tego świata zadumy przejdźmy teraz do tematyki związanej z postacią naszego matematyka prof. Jana Florkowskiego. Przedstawiał on sylwetkę niezmiernie wni-kliwą, a poza tym był wybitnym talentem pedagogicznym, przy równocześnie wni-kliwym spojrzeniu na sprawy polityczne i gospodarcze kraju. Znał każdego ucznia, znał jego położenie materialne i jego wa-runki rodzinne. Był to matematyk o niesa-mowitej bystrości spojrzenia, o głębokiej

20 Tuchowskie Wieści 6(129)/2012

CHOROBA ZABIERA, ALE NIE WSZYSTKO

Celem tejże nowo powstałej placówki jest promowanie zdrowia psychicznego, leczenie zaburzeń psychicznych i zapo-bieganie im, a także wspieranie rodzin pacjentów. Zespół lekarzy, psychologów, psychoterapeutów pod kierownictwem lekarza – specjalisty psychiatry Elżbiety Grobeckiej - oferuje profesjonalną pomoc dla chorujących na schizofrenię, depresję, chorobę afektywną dwubiegunową, na problemy psychiczne na podłożu chorób somatycznych i organicznych zmian w mó-zgu, np. po udarze, w przebiegu otępienia. Leczeniem obejmuje również pacjentów z zaburzeniami osobowości, nerwicowymi, upośledzeniem umysłowym. W Poradni Leczenia Uzależnień oraz Poradni Terapii Uzależnienia od Alkoholu i Współuzależ-nienia przyjmowani są pełnoletni pacjenci uzależnieni od substancji chemicznych, takich jak: alkohol, leki, narkotyki, nikotyna, a także od zachowań nałogowych, takich jak hazard, uzależnienie od zakupów, kom-putera, internetu itd. Profesjonalna opieką psychoterapeutyczną zostaną otoczeni także członkowie rodzin osób uzależnionych.

Konferencja „Zaburzenia psychiczne i uzależnienia...” miała charakter oficjal-nego otwarcia tuchowskiego Ośrodka; zaproszeni do udziału lekarze specjaliści, m.in. z Krakowa, Sandomierza, Rzeszowa, Tarnowa, w swoich wykładach dzielili się wieloletnim doświadczeniem pracy w po-dobnych placówkach.

Każdy wykład prowadził do wniosku, że chorzy psychicznie wymagają szacunku, a filozofia pracy z nimi polega na rozumie-niu i wspieraniu. Ważny jest profesjona-lizm, ale jeszcze ważniejsza jest wrażliwość. Bez względu na rodzaj instytucji specyfika charakteru pracy sprawia, że nie jest ona dochodowa i zbliżona bywa do działalności misyjnej. Człowiek chory psychicznie nie powinien zostać sam.

Krakowscy wykładowcy zainteresowali mnie wieloletnim doświadczeniem pracy w zespołach leczenia środowiskowego i środowiskowych domach samopomocy. Leczenie w ZLŚ odbywa się za zgodą pa-cjenta w jego domu, przy zaangażowaniu rodziny i bliskich osób. W tym przypadku daje to szansę modelowania wzajemnych relacji w najbliższym środowisku pacjenta. Daje większą możliwość w uczestniczeniu tworzenia sieci wsparcia społecznego, rozeznania w potrzebach pacjenta. Często,

pomimo początkowych nieufnych postaw pacjentów, ich autystycznej postaw, dłu-gofalowe, konsekwentne oddziaływania terapeutyczne zespołu przynoszą wymier-ne korzyści.

Alternatywną formą leczenia do ho-spitalizacji całodobowej jest leczenie w ramach Oddziału Dziennego Psychia-trii. W takim właśnie ośrodku w Tuchowie leczenie pacjentów odbywa się poprzez farmakologię, psychoterapię indywidualną, grupową, treningi umiejętności społecz-nych, terapię zajęciową przez 5 godzin dziennie. Wiele ciekawych form pomo-cy prowadzonych jest w ramach terapii kreatywnej, jak malowanie, rysowanie, muzykoterapii, choreoterapii czy bibliote-rapii i zabaw. Pacjenci przyjmowani są za zgodą w trybie planowym, od poniedziałku do piątku. Czas pobytu możliwy jest do 12 tygodni, grupa pacjentów liczy 10 -15 osób. Specjalna forma pracy z chorymi w oddziale odbywa się w ramach społecz-ności terapeutycznej: wszystkie sprawy są wspólne - zespołu i pacjentów. Obowiązuje zasada demokratyzmu, konsensusu, per-misywności, czyli akceptacji i rozumienia zaburzonych zachowań pacjentów. Dla pacjentów i ich rodzin prowadzona jest psy-choedukacja.

Jak potwierdza praktyka ww. konkretne placówki osiągają efekty rehabilitacyjne, minimalizują skutki nawrotu choroby, zmniejszają liczbę hospitalizacji, zapew-niają ciągłość leczenia, redukują negatywne emocje i uaktywniają pacjenta w walce z chorobą.

Specjaliści zaś, którzy w swoich wy-kładach dzielili się wiedzą i bogatym do-świadczeniem, pomimo wielu lat trudnej pracy, pozostali entuzjastami, a nawet… altruistami.

Organizatorzy tarnowskiej konferencji zaprosili wszystkich chętnych uczestników na wieczorny seans muzykoterapii w tar-nowskim Teatrze im. L. Solskiego – J. Skolias Duo i R. Kasprzycki Band, a 11 października na „Wyjście z mroku”, czyli nocny trip ro-werowy Tuchów – Kąśna Dolna – Tuchów.

Konferencja nie tylko zwiększyła mo-tywację do troski o zdrowie psychiczne, ale skłoniła do refleksji nad specyfiką choroby psychicznej i możliwościami jej pokonywania.

Uczestniczka konferencjiZdzisława Krzemińska

W dniach 10 -11 października br. w Sali im. Wody w Tarnowie od-

była się konferencja naukowo-szkoleniowa, świetnie zorganizowana przez Centrum Zdro-wia Tuchów. Tematem były „Zaburzenia psychiczne i uzależnienia - diagnoza i profilak-tyka”. Spotkanie otworzył starosta tarnowski M. Kras, a następnie całość poprowadzili T. Olszówka i G. Jurczak – prezesi Zarządu Centrum Zdrowia Tuchów Sp. z o.o. Warto przypomnieć, że CZT Sp. z o.o. działa od 2008 roku i obecnie pozostaje największym pracodawcą w naszym środowisku, zatrud-niając – na umowy i kontrakty – ok. 350 osób.

Dwudniowa konferencja zgromadziła w sumie ok. 600 uczestników. Pierwszego dnia uczestnikami byli głównie przedsta-wiciele placówek edukacyjnych wszystkich gmin, ośrodków pomocy społecznej, śro-dowiskowych domów pomocy społecznej, DPS-ów, organizacji pozarządowych, poli-cji, sądu i gminnych komisji rozwiązywa-nia problemów alkoholowych. Drugiego dnia liczny udział w konferencji zapewnili uczniowie szkół ponadgimnazjalnych z po-wiatu tarnowskiego wraz z opiekunami.

Konferencja była elementem obcho-dów XX edycji Światowego Dnia Zdrowia Psychicznego. Statystyki podają, że ponad 450 mln ludzi na świecie dotkniętych jest chorobą psychiczną, będącą często skut-kiem warunków życia w ciągłym stresie i pośpiechu. Zainteresowanie i skala tego problemu sprawiają, że choroba psychiczna przestała być wstydliwa, a przy odpowied-nim wsparciu nie przekreśla funkcjonowa-nia człowieka. Choroba wiele zabiera, ale nie wszystko.

Wychodząc naprzeciw społecznym po-trzebom i oczekiwaniom, CZT od 6 sierpnia br. prowadzi Ośrodek Psychoterapii przy ulicy Kolejowej 8 b w Tuchowie. Jak powie-dział w swoim wystąpieniu wicestarosta P. Augustyn - spośród wielu, trwających od dwóch lat starań, dotyczących powstania tego typu ośrodka, tylko CZT udało się pokonać trudności i otworzyć pierwszą w powiecie tego typu placówkę. Oferuje ona kompleksową pomoc pacjentom w ra-mach kilku jednostek wchodzących w jej strukturę: Poradnia Zdrowia Psychicznego, Poradnia Psychologiczna, Oddział Dzienny Psychiatrii, Zespół Leczenia Środowisko-wego, Poradnia Terapii Uzależnienia od Alkoholu i Poradnia Leczenia Uzależnień.

21Tuchowskie Wieści 6(129)/2012

Ja też czytałem w Tuchowie „Pana Tadeusza”

I miejsce w konkursie historycznym

Święto Niepodległości w Zespole Szkół

w Tuchowie

Z małym niepokojem przyjąłem pro-pozycję wzięcia udziału w śmiałym

projekcie pań Katarzyny Krupy i Renaty Szeląg z Zespołu Szkół w Tuchowie pod nazwą „Czytamy «Pana Tadeusza»”. Nie-pokojem nie o to, czy potrafię, lecz o to, czy ta forma przybliżenia literatury znaj-dzie zainteresowanie wśród przechodniów i przygodnej publiczności. Dzień wcześniej pani Katarzyna zapewniła, że pogoda jest zamówiona. Naprawdę dotrzymała słowa. Nie padało. Ruszyło. Przed ratuszem sam Pan Burmistrz rozpoczął, czytając „Inwoka-cję”. Następne do mikrofonu podchodzili

uczniowie gimnazjum, którzy pomagali organizatorkom w realizacji tego ulicz-nego spektaklu.

W miarę zagłębiania się w treść Mic-kiewiczowskiego dzieła rosło zaintere-sowanie. Tymczasem czytali emeryci z Klubu 50+, emeryci z Sekcji Emerytów ZNP, zaproszeni goście. Najważniejsze było to, że chętnie stawali przed mikro-fonem przechodnie i z wielkim zaan-gażowaniem czytali kolejne fragmenty tekstu. Miejsce czytania zmieniało się i dzięki temu występujący zyskiwali no-wych słuchaczy.

Ja też – jak wyżej wspomniałem - mia-łem przyjemność wystąpić i razem z moim wnukiem Witkiem Jaworskim, uczniem III klasy gimnazjum, przeczytać VI księgę.

Impreza zakończyła się o zmroku. Odtańczono poloneza i ,mimo zimna, wszystkim zrobiło się jakoś milej i cieplej na duchu, a tytuł XII księgi „Kochajmy się” stał się jakiś bliższy i bardziej zrozumiały.

Gratuluję pomysłu, przeprowadzenia i wielkiego zaangażowania. Jeśli w przy-szłości znowu literatura wyjdzie na ulice naszego miasta – deklaruję swój udział, jeśli oczywiście mogę się przydać.

Stanisław Jaworski

W dniach 22 - 25 grudnia 1914 r. niedaleko Tarnowa rozegrała

się bitwa pod Łowczówkiem, nazywana jedną z najważniejszych bitew w walce o odzyskanie niepodległości. Bitwa toczyła się w okresie świąt Bożego Narodzenia. Atmosferę tej niepowtarzalnej wojennej Wigilii przedstawił Gustaw Dobiesław Łowczowski w wierszu:

„Świerki wokoło ogromne,We mgle Łowczówek tonie.Słowa rozkazów - kolędą:Strzelać! Przechodzą pole!Gwizd kul muzyką świąteczną,Jęczą zranione świerki.Ranni wołają, pomocy.W Twe imię – Boże Wielki!Uczniowie naszej szkoły wzięli udział

w VIII Konkursie Wiedzy Historycznej „Od Oleandrów do Łowczówka” i zajęli drużynowo I miejsce w kategorii szkół podstawowych; byli to: Martyna Smosna i Bartosz Bochenek z klasy VIa i Hubert Mastalerz z klasy Vb.

Do konkursu uczniowie przygoto-wywali się pod kierunkiem nauczyciela historii mgr Małgorzaty Pycińskiej - Bu-czyńskiej. Gratulujemy i życzymy dal-szych sukcesów!

Opracowałamgr Małgorzata Pycińska - Buczyńska

„Mija lat dziewięćdziesiąt cztery,Gdy nam wolność wrócił Bóg.Dawniej człowiek to w powieściachCzytać tylko mógł.”

8 listopada 2012 r. odbyła się uroczy-sta akademia z okazji Narodowego

Święta Niepodległości. Uczniowie ze Szko-ły Podstawowej i Gimnazjum przygoto-wali ciekawy program historyczny, który zaprezentowali społeczności uczniowskiej i nauczycielom.

Na tle pomysłowo wykonanej sce-nografii w sali widowiskowej Domu Kultury w Tuchowie na scenie pojawili się: narratorzy - przedstawiający drogi Polaków do odzyskania niepodległości, kobiety w czerni – które w poetycki spo-sób przedstawiły swoje relacje z bliskimi opuszczającymi dom rodzinny, idąc na wojenną tułaczkę, w tradycyjnych stro-jach wystąpili legioniści, przedstawiający swojego wodza – Józefa Piłsudskiego, jed-nego z twórców niepodległego państwa. Pojawili się również uczniowie przepasani szarfami z napisami: Rosja, Austria i Prusy, którzy zdjęli „Polsce” koronę i założyli symboliczne łańcuchy, aby je zdjąć po odzyskaniu niepodległości. W programie

wystąpił również szkolny zespół muzyczny, który wykonał pieśni historyczne „Rota”, „Wojenko, wojenko”, „Pierwsza Kadrowa”, „ Żeby Polska była Polską. Dla naszych uczniów była to wspaniała lekcja historii i patriotyzmu.

Na zakończenie uroczystej akademii głos zabrał pan dyrektor Zespołu Szkół mgr Józef Wzorek, dziękując nauczycie-lom przygotowującym akademię: mgr Małgorzacie Buczyńskiej, mgr Justynie Jaworskiej – Lipce, mgr. Wiesławowi Cieśli, mgr. Mirosławowi Brylowi oraz przypo-mniał, jak ważne dla każdego Polaka są daty historyczne: 3 maja, 15 sierpnia, 11 listopada oraz zachęcił wszystkich do wywieszenia flagi państwowej i udziału w uroczystościach religijno- państwowych z okazji świąt narodowych.

„Już Ojczyzna jest szczęśliwa,mamy wojsko. Przez czyn śmiały,przez swój trud i znój nieludzkidźwignął POLSKĘ WÓDZ WSPANIAŁY KOMENDANTJÓZEF PIŁSUDSKI.

Opracowałamgr Małgorzata Buczyńska

(fotografie do tekstu w Fotokronice)

22 Tuchowskie Wieści 6(129)/2012

11 listopada w Kielanowicach„Zmartwychwstała” – pod takim hasłem obchodzi-

liśmy w Kielanowicach tegoroczne święto odzyskania niepodległości. Uroczystość pod pomnikiem rozpoczęła się koronką do Miłosierdzia Bożego za walczących i poległych w obronie ojczyzny w ciągu wieków. Tradycyjnie modlitwę poprowadził o. Kazimierz Plebanek. Modliliśmy się też za tych, którzy odeszli z naszej społeczności w ostatnim roku. Po modlitwie zebrani przeszli do budynku, gdzie wysłucha-

li montażu słowno – muzycznego o zmartwychwstaniu Polski w wykonaniu dzieci i młodzieży z Kielanowic. W montażu była mowa nie tylko o 123 latach niewoli, zrywach niepodległościowych, ale o krzyżowej drodze naszego narodu. Spotkanie uświetnił występ zespołu „Młodzi”, który wykonał kilka standardów jazzowych. Spotkanie zakończyła tradycyjna biesiada.

Anna Totoś

Będziński festiwal w nowej formuleWyjątkowy będzie w tym roku finał festiwalu kolędowego

w Będzinie, po raz pierwszy jako międzynarodowy. I równie wyjątkowe będą eliminacje do finału, które rozpoczną się o godz. 9.00, we czwartek, 20 grudnia w tuchowskim Domu Kultury. To już po raz XV spotkają się tu w bożonarodzeniowej atmosferze wykonawcy różnego typu, począwszy od solistów, przez duety, zespoły wokalne, zespoły wokalno-instrumentalne, chóry i kapele ludowe. Nie zabraknie także międzynarodowego akcentu w postaci chóru CONCORDIA z Mińska na Białorusi. Na tuchowskiej scenie zaprezentują się, 3 duety, 10 zespołów, 1 kapela regionalna, 5 chórów i 46 solistów, którzy w ramach przewidzianego regulaminem programu zaśpiewają 2 – 3 utwory o bożonarodzeniowej treści, w tym obowiązkowo jedną tradycyj-ną kolędę. Pod tym pojęciem rozumiana jest pieśń, którą do dziś śpiewamy w naszych kościołach. Wszyscy uczestnicy przyjadą do Tuchowa z wielu stron, połączeni wspólnym muzykowaniem. Ten zapominany dziś i rzadko kultywowany już zwyczaj śpiewa-nia kolęd, szczególnie w naszych domach, odżywa rokrocznie, gromadząc osoby w różnym wieku, różnego zawodu, dla których śpiew to nie tylko przyjemność, możliwość kontaktu z innymi, a nade wszystko ogromna pasja. Obok wspomnianego chóru z Mińska wykonawcy reprezentują następujące miejscowości w rejonie południowej Polski: Biecz, Bochnia, Bruśnik, Brzesko, Cieniawa, Ciężkowice, Dębica, Dębno, Gromnik, Jasło, Joniny, Kamionka Wielka, Kamionna, Korzenna, Libusza, Lubaszo-wa, Łącko, Łętowice, Łoniowa, Mielec, Nagoszyn, Przecław, Rożnowice, Szynwałd, Święcany, Tarnowiec, Tarnów, Tuchów, Trzęsawka, Wola Dębińska, Zalasowa i Żegocina. Ponieważ

TW zostaną oddane do druku przed zakończeniem eliminacji, w tym miejscu chciałbym serdecznie podziękować i pogratu-lować wszystkim animatorom i opiekunom, przygotowującym wykonawców do występu, za trud pracy, poświęcenie, a przede wszystkim za zaszczepienie muzycznego bakcyla, szczególnie u dzieci i młodzieży. Pozostajemy w nadziei, że tegoroczne pre-zentacje ukażą nie tylko bogactwo polskich kolęd i pastorałek, dawnych i tworzonych współcześnie, ale również będą miały wysoki poziom wykonawczy i oryginalne aranżacje oraz opra-cowania. Dziękuję za wybranie Tuchowa na miejsce eliminacji. Po raz pierwszy od piętnastu lat liczba zgłoszeń przekroczyła 60 (dokładnie 65), co można potraktować jako taki jubileuszowy prezent dla organizatorów przesłuchań, czyli pracowników DK i członków Sanktuaryjnego Chóru Mieszanego w Tuchowie (który notabene sam obchodzi jubileusz 70-lecia swej działalności). Po raz XV pracom jury przewodniczyć będzie ks. prof. Andrzej Zając, we współpracy z mgr Alicją Miśtak i dr. Janem M. Gładyszem. Wszystkich, którzy dysponują czasem wolnym, zapraszamy na widownię w dowolnie wybranym bloku wykonawczym (od 9.00 do 13.00, od 13.30 do 16.00 i od 16.15 do 18.00. Informacje o zakwalifikowaniu się do finału w Będzinie będą dostępne na tuchowskiej stronie internetowej następnego dnia.

Uczestnikom tuchowskich eliminacji w imieniu organizato-rów najlepsze świąteczne życzenia, pełnych rodzinnego ciepła, miłości i pokoju świąt oraz wszelkiej pomyślności w nowym - 2013 roku - życzą

Janusz Kowalski – dyrektor DK i Jan M. Gładysz – dyrygent SChM.

23Tuchowskie Wieści 6(129)/2012

6.11. (Gromnik) Gimnazjada – finał powiatowy w halowej piłce nożnej dziew-cząt.

1 m. Gromnik2 m. Miechowice Wlk.3 m. Tuchów4 m. Zaczarnie

7.11. (Tuchów) Gimnazjada – finał po-wiatowy w halowej piłce nożnej chłopców

1 m. Tuchów2 m. Wojnicz3 m. Lisia Góra4 m. Zalasowa

8.11. (Tuchów) I.M.S. – finał powia-towy w halowej piłce nożnej chłopców

1 m. Wola Rzędzińska2 m. Wietrzychowice3 m. Dąbrówka Tuchowska (mistrz gminy Tuchów)4 m. Pławna

20.11 – I.M.S. – mistrzostwa gminy w tenisie stołowym – gry indywidualne

Dziewczęta – awansuje do półfinału powiatowego 4 zawodników

1 m. Patrycja Firlit – SP Jodłówka Tuchowska2 m. Anna Wrona – SP Siedliska Tuchowskie3 m. Kinga Witek – SP Jodłówka Tuchowska4 m. Karolina Karwat – SP Tuchów

Chłopcy1 m. Dominik Szczepański – SP Burzyn2 m. Konrad Sowiżdżał – SP Burzyn3 m. Karol Sterkowiec – SP Jodłówka Tuchowska4 m. Filip Jagiełło – SP Siedliska

Drużynowa punktacja szkół (starto-wało 8 szkół)

dziewczęta1 m. SP Jodłówka Tuch.2 m. SP Siedliska 3 m. SP Lubaszowa4 m. SP Tuchów5 m. SP Buchcice6 m. SP Dąbrówka7 m. ex aequo SP Karwodrza, SP Burzyn

Tuchowski sport szkolnyChłopcy1 m. SP Burzyn2 m. SP Jodłówka Tuch.3 m. SP Buchcice4 m. SP Siedliska5 m. SP Karwodrza6 m. SP Dąbrówka7 m. SP Tuchów8 m. SP Lubaszowa

21.11. Gimnazjada – mistrzostwa gmi-ny w tenisie stołowym – gry indywidual-ne. Awansuje do półfinału powiatowego 4 zawodników.

Dziewczęta1 m. Natalia Osika – Jodłówka2 m. Kinga Syrek – Karwodrza3 m. Elwira Muniak – Burzyn3 m. Aleksandra Mikos – Tuchów

Chłopcy1 m. Hubert Skrężyna – Siedliska2 m. Daniel Ryś – Tuchów3 m. Mateusz Serafin – Siedliska4 m. Wiktor Hudyka – Siedliska

Drużynowa punktacja szkółDziewczęta1 m. Karwodrza2 m. Tuchów3 m. ex aequo Burzyn, Siedliska5 m. Jodłówka

Chłopcy1 m. Siedliska2 m. Tuchów3 m. Burzyn4 m. Karwodrza5 m. Jodłówka

27.11. (Zakliczyn) – I.M.S. Półfinał powiatowy tenisa stołowego – gry in-dywidualne.

8 m. Anna Wrona – SP Siedliska – awans do finału powiatowego

5.12. (Szerzyny) Gimnazjada – pół-finał powiatowy tenisa stołowego – gry indywidualne

1 m. Natalia Osika – Jodłówka5 m. Daniel Ryś – Tuchów6 m. Hubert Skrężyna – Siedliska8 m. Mateusz Serafin – Siedliska

6.12. (Szerzyny) Gimnazjada – pół-finał powiatowy tenisa stołowego – gry drużynowe

1 m. chł. Gimnazjum Siedliska (H. Skrężyna, M. Serafin)

11.12. (Skrzyszów) Finał powiatowy tenisa stołowego – gry indywidualne

2 m. Natalia Osika – Jodłówka Tuch.6 m. Daniel Ryś – TuchówAwansowali do zawodów rejonowych

(międzypowiatowych)

Gminny organizator sportu szkolnegoMarek Srebro

JUDO17.11. (Krosno) Międzynarodowy

turniej z okazji Narodowego Święta Niepodległości w kat. młodzików i dzieci

1 m. Karolina Karwat (30 kg)2 m. Natalia Wzorek (30 kg)2 m. Filip Wantuch (27 kg)2 m. Mateusz Poręba (60 kg)3 m. Dominik Komendacki (33 kg)3 m. Gabriela Gut (40 kg)

24.11. (Mysłowice) Mistrzostwa miasta Mysłowice w kat. wiekowej – juniorka młodsza – Justyna Reczkow-ska wywalczyła srebrny medal (63 kg)

MS

24 Tuchowskie Wieści 6(129)/2012

Podziękowanie

Pragnę podziękować wszyst-kim ludziom dobrej woli

z Tuchowa i okolic, którzy wspo-magali finansowo moje leczenie i rehabilitację. W szczególności zaś dziękuję koleżankom i kolegom, któ-rzy poświęcali mi wiele swojego cennego czasu w codziennej kil-kugodzinnej rehabilitacji. Dziękuję Wam za wytrwałość i cierpliwość, za Wasze wielkie serce, jakie mi oka-zaliście.

Mimo iż rehabilitacja trwa i trwać będzie długo, to jestem rado-sny i szczęśliwy również dzięki Wam.

Kochani!Wszystkim wam życzę radosnych

i błogosławionych świąt Bożego Na-rodzenia i serdecznie pozdrawiam

Wojtek z rodziną

Podziękowanie

Wszystkim, którzy okazali wiele życzliwości i wsparli mnie w ja-kikolwiek sposób w szybkiej odbudowie spalonego dachu na

moim domu: Straży Pożarnej, Rodzinie, Przyjaciołom , Sąsiadom, Dyrekcji LO w Tuchowie, Zarządowi Komitetu Pomocy Społecznej w Tuchowie, Związkowi Nauczycielstwa Polskiego – Zarządowi Oddziału w Tuchowie i Zarządowi Głównemu w Warszawie, Zarządowi Spółki „Dorzecze Białej” oraz Panu Burmistrzowi Tuchowa, składam serdeczne podziękowanie

Eleonora Majchrowicz

DrodzyDarczyńcy,Przyjaciele!

Z okazji świąt Bożego Naro-dzenia składamy serdecz-

ne życzenia radości, pogody ducha, obfitych łask od Dzie-ciątka Jezus na każdy dzień nadchodzącego nowego roku

W imieniu Stowarzyszenia Rodziców i Przyjaciół Osób

Niepełnosprawnych „Nadzieja”prezes Marian Gut

Podsumowanie zbiórki publicznej na renowację starego cmentarza

Zarząd Towarzystwa Miłośników Tuchowa podsumował zbiórkę na ratowanie nagrobków starego cmentarza w Tuchowie. W tegorocznej zbiórce kwestowało

dwanaście osób z TMT.Oto wyniki kwesty przeprowadzonej w 2012 roku, które przedstawiają się na-

stępująco:Za sprzedane cegiełki o nominałach 5 zł, 10 zł oraz 20 zł – łącznie zebrano kwotę: 1505 złZa sprzedane foldery z historią i fotografiami cmentarza – łącznie zebrano kwotę: 460 złCzłonkowie TMT zbierali też środki do puszek kwestarskich – łącznie zebrano kwotę: 634,71 zł oraz 7 funtów brytyjskichOgółem podsumowując tegoroczną zbiórkę, kwestujący zebrali łącznie kwotę: 2599,71 zł oraz w obcej walucie 7 funtów brytyjskich.

ZARZĄD TMT SKŁADA SERDECZNE PODZIĘKOWANIA WSZYSTKIM OFIARODAW-COM ZA HOJNOŚĆ !!!

Przewodniczący ZarząduTowarzystwa Miłośników Tuchowa

Tomasz Wantuch

Z ŻYCIA TOWARZYSTWA MIŁOŚNIKÓW TUCHOWA

WIGILIA

Skupione oczekiwanie

oczyszczone z waśni i niechęci

dosięgnęło pierwszej gwiazdy

spłynęła wypełniając miłością

serca i twarze.

„Chrystus się rodzi…”

Na sianie biały obrus

i chleb jeszcze bielszy

dostojnie unoszony

życzliwym słowem

z rąk do rąk – do serc.

Słowo ciałem się staje.

Płoną świece i oczy

rodzina znowu się jednoczy.

Gloria

Gloria in excelsis Deo.

Kazimierz Karwat

25Tuchowskie Wieści 6(129)/2012

Czytelnikom TW, czcicielom Matki Bożej Tuchowskiej, melomanom oraz redakcji Sanktuaryjny Chór Mieszany

składa jak najpiękniejsze i pełne serdeczności życzenia z okazji świąt Bożego Narodzenia i zbliżającego się szybkimi krokami nowego – 2013 – roku. Niech uśmiech Bożej Dzieciny opromie-nia codzienność prozy życia, a mała jeszcze Dziecięcia rączka błogosławi wszelkim poczynaniom każdego dnia, aby przynosiły dobro, pokój i miłość. Niech biały opłatek, symbol jedności i życzliwości, którym będziemy się dzielić przy wigilijnym stole, przymnoży nam radości i wiary, że świat nie jest taki zły, tylko my musimy się bardziej postarać być lepszymi. Zdrowych i spo-kojnych świąt oraz szczęśliwego nowego roku życzą chórzyści wraz z opiekunem o. Markiem i dyrygentem.

ZAPROSZENIEUWAGA! Tradycyjny koncert kolęd, w jubileuszo-

wym roku 70-lecia działalności, wyjątkowo w sobotę, 5 stycznia o godz. 17.00. Wraz z SChM wystąpią soliści i orkiestra kameralna. Serdecznie zapraszamy i już dzię-kujemy za złożone podczas koncertu datki na statutową działalność chóru.

Święta już za pasem, cały świat wesoły, człowiek też się cieszy, choć już „prawie goły”, bo z tej rzeki reklam kieszenie wyczyścił, aby czar choinki, prezentów się ziścił.I siedzi przy stole, lecz smutną ma duszę, nagle myśl mu świta – coś z tym zrobić muszę. Idzie do kościoła przed kratkami klęka,aby dobrze zacząć, to prawdziwa męka,a potem już słyszy, jak mu bije serce, bo od paru minut nie jest już w rozterce. A Jezusek mały śmieje się wesoło, że ktoś z aniołami chce zatańczyć w koło i kolędę śpiewać na mszy o północy, mocno i ochotnie, że aż skrzą się oczy. mag

STO LATTO ZA MAŁO

11 listopada br. p. Paweł Oczkowski – mieszkaniec Mesznej Opackiej od 1981 roku – obchodził 100 urodziny w Domu Po-godnej Jesieni w Tuchowie, gdzie od kilku miesięcy mieszka. Pan Paweł jest w dobrej kondycji psychicznej i wcale nie wygląda na stulatka! W tej niecodziennej uroczystości udział wzięli: wnuk Jubilata – Dariusz z Wrocławia, mieszkańcy DPJ, pracownicy, Wspólnota Sióstr ze Zgromadzenia św. Józefa, przedstawiciele władz samorządowych: burmistrz Mariusz Ryś, Kierownik Urzędu Stanu Cywilnego p. Maria Wróbel. Mszy świętej przewodniczył redemptorysta o. S.Biedrowski.

Podczas drugiej uroczystości, która miała miejsce po mszy świętej w kaplicy domowej, oprócz życzeń 200 lat – odczytany został oko-licznościowy wiersz dedy-kowany Jubi-latowi.

P.Pawło-wi Oczkow-s k i e m u ż y c z y m y z d r o w i a i radości na kolejne 100 lat życia.

Opracowała:Zdzisława

Krzemińska

11 listopada 2012Jak ważne są jubileusze, w tym miejscu mówić nie muszę;Wprawdzie w tym domu wolniej płyną latka,Ale co jakiś czas jest jubilat lub jubilatka.Dokładnie dziś, w dniu święta narodowego.Mamy wielki jubileusz: setne urodziny pana Pawła Oczkowskiego.Na kresach spędzał czas młodości i tam spotkał obiekt miłości,A była to piękna Julia z rodu Wantuchów.Wtedy pan Paweł poznał jej Jodłówkę Tuchowską i Tuchów.Żyli sobie razem pod Świdnicą, we Wrocławiu I nie mieli biedyByli szczęśliwymi rodzicami jedynej córki Alfredy.W 1981 roku do rodzinnych stron Julii zatęsknili I gospodarstwo w Mesznej Opackiej kupili.Kiedy pan Paweł pożegnał z tego świata córkę i żonę.Ukochał nade wszystko wnuka,Lecz wnuk we Wrocławiu żyje,Więc dziadek sobie nowego domu poszukał -I przy ulicy świętego Józefa w Tuchowie.Pan Paweł ma poczucie humoru, zadowolenie i zdrowieOn lubi nas, my jego lubimy i jest w tych relacjach namiastka rodzinyMa pokój jednoosobowy, niepotrzebnie nie zawraca głowy.Chętnie porozmawia, płeć piękną szanuje.A czasem pikantnie nawet pożartuje.Nie ocenia dzisiejszego świata i ludzi.Rano Bogu dziękuje, że znów się obudził.Na sto lat nie wygląda – na sto lat się nie czuje.Tym bardziej dwieście lat mu winszuję,Bo pan Paweł to dobry człek, co nie wadzi nikomu,Dlatego gratulujemy setki i cieszymy się,Że jest taki jubilat w naszym domu.

Zarząd Chóru

26 Tuchowskie Wieści 6(129)/2012

Z WORA PROWOKATORA

Sylwestrowe nukleacje

Ponad 600 różnych związków w butelce szampana!Właśnie ich mieszanka daje trunkowi aromat.Chociaż można go spożywać od samego rana,To kierowcom zaleca się dmuchnięcie w alkomat.

Szampan musi być schłodzony, lecz nie zamrożony!Siedem, dziewięć stopni to jest odpowiednia wartość,Wtedy będzie znacznie łatwiej korek uwolniony,A z butelki nie ucieknie perlista zawartość.

By dwa razy więcej CO2 uwolnić, któryLecąc w górę aromat przenosi, lepiej wlewaćSzampan woooolno, po ściankach , a nie prosto z góry!Trzymać kieliszek za szyjkę, dłonią nie ogrzewać!

Trzeba myć kieliszki ręcznie i ścierką wycierać:Na mikroskopijnych włóknach zajdzie nukleacja.Gdy bąbelków będzie więcej do głowy docierać,To w Sylwestra wzrośnie radość, śpiew i...prokreacja!

E.M.

Święta - trzeba coś oczywiście o nich. Ale co tu nowego napisać, jeśli się pisało o nich przez dwa-dzieścia lat? A gdyby tak zrobić eksperyment i przywołać to, co się pisało prawie 10 lat temu? Ciekawe, czy wszystko będzie aktualne, czy trzeba coś zmieniać? Sprawdźmy zatem…

Merdanie

„/.../ znowu zaczął merdać puszysty ogon tradycji”Ks. Jan Twardowski, Wigilia

Ładnie po-wiedziane o tej

tradycji, nie ? A bo i ksiądz Twardowski to poeta nie tylko całą gębą, ale i całym

sobą. Mimo po-deszłego wie-ku skłonny do zadziwień nad

naturą i jej Stwórcą, przekorny czasem, choć jednocześnie pełen pokory, zaska-kujący czytelnika, zmuszający do refleksji. Ta trafna metafora pochodzi z wiersza Wigilia, a więc jest na czasie, bo właśnie ten ogon zaczął merdać i tyle szumu robi, tak przyciąga uwagę, że można by odnieść wrażenie, iż poza nim nic już nie ma. Jak to więc jest z tymi świątecznymi tradycjami ?

Tradycja tradycji nierówna: są takie, które korzeniami sięgają tak głęboko jak chrześcijaństwo, i takie, które są całkiem świeżej proweniencji, jak choćby walen-tynki czy amerykańska Halloween, którą w formie makabreski nie wiadomo po co tu i ówdzie próbuje się przeszczepić na nasz grunt. Owe anglosaskie tradycje dotyczą w gruncie rzeczy sprowadzenia świąt do roli towaru bardzo dobrze sprze-dającego się w sezonie. Oni uwielbiają kupować (inna rzecz, że mają za co). A ta ich główna odzywka przed Christmas: „Do you ready for Christmas ?” to czego niby dotyczy ? „Czy już zrobiłeś zakupy świąteczne ?” — tak to się chyba tłuma-czy. Zrobiłeś — znaczy jesteś gotowy do świąt. Czyli u nich w gruncie rzeczy święta są skromnym dodatkiem do zakupów. Czy tylko u nich ?

U nas w wielkich sklepach święta zaczynają się już w listopadzie: choin-ki, światełka, gwiazdki betlejemskie, no i mikołaje, które całymi watahami będą buszować przez cały grudzień, a nawet dłużej. Swoisty okres prezentomanii. Dawniej był jeden św. Mikołaj, nikt go nie widział, bo istota sprawy polegała na wie-rze w niego, chodził tylko w nocy z 5 na 6 grudnia. Nieznane było słowo „mikołajki”, bo stworzyli je niedawno handlowcy na

oznaczenie obdarowywania prezentami. Nie trzeba tłumaczyć, dlaczego zależy im na tym, żeby trwały jak najdłużej. To jest takie merdanie mikołajowe.

Ci sami handlowcy wbijają nam do łbów, że istotą świąt są zakupy. Mamią więc promocjami, bonusami, rabatami, przecenami. To musisz mieć, bez tego nie potrafisz żyć, a brak tego unieszczę-śliwi twoje dzieci. Kupuj więc aż po dno w portfelu. I tu już usłużni agenci pod-

27Tuchowskie Wieści 6(129)/2012

Na pierwszej stronie: Bacówka na Brzance zimą. Fot. W. Chrzanowski

Wydawca: Towarzystwo Mi ło śni ków Tuchowa

nr konta: PKO BP SA I o/Tuchów 06 1020 4955 0000 77 02 00 6792 25

Redagują czytelnicy

oraz zespół redakcyjny: Grzegorz Sta ni sław czyk

- re dak tor naczelny, Stanisława Burza, Zdzisława Krzemińska, o. Sta ni sław Grusz ka, Aleksander Kowalik,

Michał Wojtkiewicz, Tomasz Wantuch

Autorzy fotografii:Jerzy Bergander, Wiktor Chrzanowski,

Ryszard Flądro, Krzysztof Jasiński, Janusz Kowalski, Maciek Maziarka,

Grzegorz Stanisławczyk

Opracowanie graficzne: Bronisław Kapałka, Ryszard Flądro

Adiustacja i korekta: Józef Kozioł

Skład: Małgorzata Wójcik

Druk: Mała Poligrafia Redemptorystów w Tuchowie

Nakład: 300 + 50 egzemplarzy

Adres redakcji: 33-170 Tuchów, ul. Chopina 10

Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i ad iu sta cji pu bli-ko wa nych tekstów oraz ko re spon den cji, a także opatrywania ich wła sny mi ty tu ła mi. Re dak cja nie zwraca niezamówio-nych materiałów i nie od po wia da za treść ogłoszeń. Opinie wy ra żo ne na łamach „Tu chow skich Wieści” są po glą da mi au to rów. Wszelkie przedruki bez zgody redakcji za bro nio ne.

suwają ci kredyt. Czyżbyś zapomniał, jaka jest staropolska tradycja ? No ja-sne — zastaw się a postaw! Bierz kre-dyt i przejadaj! Co, w święta będziesz sobie żałował? Nie bądź syc! Kto traci czas i oczy na takie niepopularne zajęcie jak czytanie, być może przypomni sobie w tym miejscu takich, co się zastawiali, ale stawiali. Ot choćby taki Jasiu Łada z „Nocy i dni”. Jaki był szczęśliwy ten brat łata, kiedy miał gości i mógł ich karmić i poić nielicho. „U Jasia Łady musi być wszystko” — powtarzał nie bez dumy. Było. Niedługo.

A Wigilia wraz z całym mnóstwem jej tylko przypisanych zwyczajów to już w ogóle sama tradycja, merdająca moc-no, aż czasem gubi się nawet jej sens. Tak jest przecież w przywołanym na wstępie wierszu księdza Twardowskiego: tak się ludzie oddali jej kultywowaniu, że nie zauważyli nawet Nowo Narodzonego...

Modne są ostatnio tradycyjne opłat-ki. Tak, właśnie modne. Tu dopiero jest merdania! Wystarczy oglądnąć sobie w telewizji którąś z takich imprez organi-zowanych wysoko, na przykład w sejmie.

Ci, którzy na co dzień „plwają na siebie i żrą jedni drugich”, fundują sobie wza-jemnie dziób koło dzióba i mamroczą coś na kształt życzeń. Treści nie słychać, ginie w ogólnym gwarze, ale sielanka jest pełna. I tylko zerkają, czy aby mieszczą się w oku kamery. Można by powiedzieć: zgoda zawsze jest miła, choćby jeden dzień w roku. Dobrze, ale nie bardzo — jak zwykli mawiać górale. A pozostałe 365 dni? Gębę się momentalnie wytrze, splunie, rąsie wymyje i już można rzygać jadem. Złożyli daninę tradycji, bo nie byłoby dobrze dla ich kariery politycz-nej, gdyby ich z opłatkiem w ręku nie widziano.

A ile merdania będzie w telewizji! Zaproszeni przed kamery na wyprzódki będą gadać o niepowtarzalnych nastro-jach, o gwiazdkach, karpiach, kutiach, o łamaniu się opłatkiem, o pustych na-kryciach. Okazuje się, że to też można sprzedać. To, czym na dobrą sprawę nie da się nawet podzielić z innymi, bo jest tak osobiste, właściwe tylko jedne-mu człowiekowi.

Do tradycji należało także chodze-nie po kolędzie: z gwiazdą, z szopką, z Herodem, z turoniem. Tu merdanie ogona tradycji — można rzec — ustało. Komu z młodych chciałoby się dzisiaj robić porządną gwiazdę? A trzeba było trochę pomyślunku i roboty, aby ze sta-rego przetaka, bibuły, drutu, sznurka, styliska zrobić taką zabawkę, nie mówiąc już o szopce, wymagającej o wiele wię-cej materiałów i wysiłku. Dziś wystarczy umazać facjatę albo i nie, i do bloków, bo tu nie trzeba się uchodzić. Coś tam pod drzwiami się zasklamrzy kolędopodob-nego i już wyciąga się grabulę po kasę (bo teraz pieniędzy nie ma, jest kasa).

Za dużo — źle, za mało — źle. Wycho-dzi na to, że i tu trzeba by z umiarem, co bez merdania, niezadowolony, że Ame-ryki nie odkrył, stwierdza

ProwokatorZmieniło się coś? Chyba tylko to, że

arcypolskie ozdoby choinkowe – bomb-ki – produkuje się w…Chinach. No i ks. Twardowski, niestety, nie żyje.

„Tuchów w opowieściach baśniowych”

Kolejna pozycja książkowa - tym razem inna niż dotychcza-sowe „tuchoviana”. O. Kazimierz Plebanek w pięknej legendarnej i baśniowej wersji przedstawił wydarzenia z dziejów sanktu-arium NNMP w Tuchowie oraz z historii Tuchowa.

28 Tuchowskie Wieści 6(129)/2012FOTOKRONIKAŚwięto Niepodległości w Zespole Szkół

w Tuchowie 11 listopada 2012

94. rocznica odzyskania niepodległościŁowczówek 2012

Fot.

W.

Chrz

anow

ski, K

. Ja

sińsk

i