32
BEZPŁATNA GAZETA REGIONU TORUŃSKIEGO Jesteśmy też na facebook.com/pozatorun www.pozatorun.pl NR 67 | 17 KWIETNIA 2015 | ISSN 2084-9117 | NAKŁAD 30.000 EGZ. Rusza Liga Orlika z Poza Toruń Gmina Łubianka Nowe szatnie na stadionie Sparty Łubianka 22 *** Gmina Chełmża 18 Homo Homini ma zupełnie nowy zarząd Chełmża 16 Bioetanol wciąż nie może wznowić produkcji *** Gmina Łysomice Młodzież rywalizowała w wie- dzy o bezpieczeństwie 24 *** 31 M ieszkaniec Zęgwirtu w swoim domu prowadzi hodowlę kilkudziesięciu krewetek akwary- stycznych. Jego nazwisko w branży znane jest na całym święcie Kolejki po krewetki

Poza Toruń 67

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Poza Toruń 67

Citation preview

Page 1: Poza Toruń 67

BEZPŁATNA GAZETA REGIONU TORUŃSKIEGO Jesteśmy też na facebook.com/pozatorun

www.pozatorun.pl

NR 67 | 17 KWIETNIA 2015 | ISSN 2084-9117 | NAKŁAD 30.000 EGZ.

Rusza Liga Orlika z Poza Toruń

Gmina ŁubiankaNowe szatnie na stadionie Sparty Łubianka 22

***

Gmina Chełmża

18Homo Homini ma zupełnie nowy zarząd

Chełmża

16Bioetanol wciąż nie może wznowić produkcji

***

Gmina ŁysomiceMłodzież rywalizowała w wie-dzy o bezpieczeństwie 24

***

31

Mieszkaniec Zęgwirtu w swoim domu prowadzi hodowlę kilkudziesięciu krewetek akwary-stycznych. Jego nazwisko w branży znane jest

na całym święcie

Kolejki po krewetki

Page 2: Poza Toruń 67

2 FELIETON

stopka redakcyjna

Redakcja „Poza Toruń”Złotoria, ul. 8 marca [email protected]

WydawcaGoldendorfRedaktor naczelnyRadosław RzeszotekZastępca redaktora naczelnegoJacek Kiełpiński (GSM 723 030 103)Redaktor wydaniaKinga Baranowska Dział reportażu i publicystykiMarcin Tokarz, Tomasz Więcławski (GSM 535 405 385)Dział informacyjnyŁukasz Piecyk, Aleksandra Radzikowska, Michał CiechowskiKulturaŁukasz PiecykZdjęciaAdam Zakrzewski, Łukasz Piecyk, Maciej PagałaREKLAMAAleksandra Grzegorzewska (GSM 512 202 240), Agnieszka Korzeniewska (GSM 534 206 683),Małgorzata Kramarz (GSM 607 908 607), Karol Przybylski (GSM 665 169 292),[email protected]ładStudio Poza ToruńDrukAgora S.A.

ISSN 4008-3456Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń.

***Na podstawie art.25 ust. 1 pkt 1b ustawy z dnia 4 lutego

1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych Agencja Public Relations Goldendorf zastrzega, że

dalsze rozpowszechnianie materiałów opublikowanych w “Poza Toruń” jest zabronione bez zgody wydawcy.

Kontakt pod numerem: 733 842 795

Masz dla nas temat?

Red. Łukasz Piecykczeka na informacje

F E L I E T O N

JACEKKIEŁPIŃSKI

Strzały na grobli

pozatorun.pl 17 kwietnia 2015 r.

Kiedyś zastrzelili mu psa. Przyjaciela, który umiejęt-nie, delikatnie wręcz, od-straszał ptaki od stawu z rybami. Potem ubito bobra, też z nim zaprzyjaźnione-go, dalej łabędzia, tak dla sportu, z wiatrówki. Nie zli-czy zabitych kaczek i inne-go ptactwa. Z żadną z tych śmierci nie może się pogo-dzić. Ciągle nie rozumie, skąd w człowieku potrzeba zabijania. On tego genu nie ma. Ireneusz Jędrzejewski z Zębowa (str. 10-11) ma za to geny rybie i ptasie, tak oceniają ci, którym pokazał swoje królestwo. Sto hekta-rów mokradeł, poprzedzie-lanych groblami - ratowane pozostałości wielkiego je-ziora. Wszystko po to, by ta ostoja niesamowicie bujnej przyrody nie uległa degra-dacji. I choć w tym kraju od lat płacze się nad brakiem wody, potrzebą jej retencjo-nowania, w tych okolicach jakby odgórne zalecenia nie obowiązywały, jakby o nich nie pamiętano, bo tylko on się tym zajął. I jego życie stało się walką. Żyje pod cią-

głym ostrzałem, kolejnych oskarżeń sąsiadów, spraw sądowych i zawistnych opi-nii, a także prawdziwych kul. Bo ciągle ktoś w tym, cudem ochronionym, raju chce za-bijać łażąc po grobli.

Ostatnio coś się jednak zmienia. Świat naukowy, od dawna zainteresowany osto-ją stworzoną przez Jędrze-jewskiego, wciągnie chyba wreszcie spodnie i aktyw-nie mu pomoże. Nie starczy mówić, że mamy w gminie Obrowo do czynienia z przy-rodniczym fenomenem na skalę ogólnopolską. Trzeba to wykrzyczeć głośno, by do-tarło to wreszcie do wszyst-kich! A ostatecznie, być może, przyjdzie dołączyć do Jędrzejewskiego i stanąć obok niego nocą na grobli. W obronie przyrody, czy jakby to dwuznacznie nie brzmiało - w obronie życia. Bo nie tylko on, miejmy na-dzieję, ma w sobie geny rybie i ptasie. Właśnie odkryłem, mam także.

Page 3: Poza Toruń 67

3REGION

Od pierwszych publicz-nych deklaracji dotyczą-cych przeprawy promo-

wej między Solcem Kujawskim a Czarnowem minęło 5 lat. Nieofi-cjalnie w 2016 roku miały się już rozpocząć roboty w tym miejscu. Dzisiaj już wiemy, że dopiero za niespełna dwa lata Zarząd Dróg Wojewódzkich będzie dyspo-nował projektem i niezbędnymi zezwoleniami. Przy odrobinie szczęścia.

W latach 90. u ówczesnego włodarza gminy Zławieś Wiel-ka pojawili się przedstawiciele niemieckiej marki marketów budowlanych. Zaproponowali, że właśnie w tej gminie posta-wią swój sklep. Stwierdzili, że to idealne miejsce, bo jest w poło-wie drogi między Toruniem a Bydgoszczą, a do tego połączo-ne jest z drugim brzegiem Wi-sły… mostem. Wskazywały na to przynajmniej mapy, w których posiadaniu byli.

Z marketu jak i z mostu na razie nic nie ma. Ta anegdota wskazuje jednak, jak wręcz na-rzucającym się rozwiązaniem jest połączenie Czarnowa i Solca Kujawskiego, które w linii prostej

dzieli 360 metrów. List intencyjny w sprawie promu został podpisa-ny jesienią 2010 roku na przyczół-ku w Czarnowie. Co zmieniło się od tamtej pory?

- W 2011 roku udało się opra-cować koncepcję przeprawy promowej - przypomina Michał Sitarek, rzecznik Zarządu Dróg Wojewódzkich. - W latach 2013-14 dwukrotnie rozpisywaliśmy

przetarg na przygotowanie do-kumentacji projektowej. Niestety oba przetargi nie przyniosły roz-strzygnięcia. Wykonawcy skła-dali oferty przewyższające środki przeznaczone na realizację tego zadania. W związku z tym, ana-lizowaliśmy jeszcze możliwość

ograniczenia zakresu zadania. Stara koncepcja jednak po-

została, ale zarząd województwa musiał zabezpieczyć dwa razy większe środki na przygotowanie dokumentacji projektowej. Ta bo-wiem jest zawsze skomplikowana, jeśli pod uwagę bierzemy Wisłę.

- Inwestycja będzie realizo-wana na terenie objętym rygory-styczną ochroną "Natury 2000",

czyli programu specjal-nej ochrony ptaków i ich siedlisk - tłumaczy Michał Sitarek. - Wy-maga to bardzo precy-zyjnego, a przez to też i czasochłonnego proce-su przygotowań.

Opracowaniem tejże dokumentacji zajmie się wyłoniony w prze-targu wykonawca. Do-piero po otrzymaniu niezbędnych pozwoleń

poznamy dokładne dane doty-czące funkcjonowania przepra-wy. ZDW zakłada dziś jednak, że przeprawa ma pomieścić 15 sa-mochodów osobowych i 80 osób o łącznej wadze blisko 40 ton. Za-nurzenie nie przekroczy jednego metra.

Mimo że przeprawa ma zna-czenie ponadregionalne, to wiadomo, że najbardziej zain-teresowane są gminy, na terenie których będzie odbywał się ruch promowy. Obecne połączenia nie zachęcają. Najkrótszy odcinek ze Złejwsi Wielkiej do Solca Kujaw-skiego to ponad 30 kilometrów przez bydgoski Fordon. Przepra-wa skróciłaby znacząco tę trasę.

- Zmniejszenie odległości między naszą gminą a Solcem Kujawskim jest nam bardzo na rękę, gdyż otworzy to nam dro-gę do tamtejszego rynku pracy - twierdzi Jan Surdyka, wójt gminy Zławieś Wielka.

Mowa tu o rozrastającej się strefie przemysłowej po drugiej stronie Wisły. Soleccy urzędnicy zaproponowali jednak, aby sama przeprawa była uzupełniona po ich stronie o marinę. Ten pomysł jednak nie zdobył uznania ZDW.

- Nie rezygnujemy jednak z tego pomysłu - mówi Zbigniew Stefański, rzecznik tamtejszego magistratu. - Jeśli będziemy mo-gli zdobyć fundusze zewnętrzne na ten cel, to na pewno podejmie-my kroki, aby marina powstała.

Nawet bez tego prac po stronie Solca Kujawskiego będzie sporo, bo brzeg nie dysponuje choćby częścią infrastruktury. W Czar-nowie natomiast wykorzystane zostaną istniejące już betonowe przyczółki. Kiedy jednak może-my się spodziewać tam pierw-szych maszyn budowlanych? W 2017 roku, bo do tego czasu ZDW powinien dysponować niezbędną dokumentacją. Oby, bo na niemieckich mapach może się pojawić do tego czasu w tym miejscu... kosmodrom.

[email protected]

Most widmo popłynie promem

W 2017 roku ruszą prace przy przeprawie promowej między Solcem Kujawskim a Czarnowem.

Niektórzy widzieliby tam jednak most Łukasz Piecyk

pozatorun.pl17 kwietnia 2015 r.

Fot. NADESŁANE

“Najkrótszy odcinek ze Złej-wsi Wielkiej do Solca Kujaw-skiego to ponad 30 kilometrów przez bydgoski Fordon. Przepra-wa skróciłaby znacząco tę trasę.

Page 4: Poza Toruń 67

4 REGION

W Szkółce Leśnej Biela-wy na terenie Nadle-śnictwa Dobrzejewice

w foliowych namiotach dorasta ponad 1,3 miliona sadzonek. Rocznie hoduje się tu ponad 5 milionów drze-wek - sosen, które zmienią polskie lasy. Rośliny tra-fiają na tereny zniszczone przez trąby powietrzne czy pożary. Ma-jąc niespełna rok, posiadają parame-try dwuletniej sa-dzonki.

Jedyna taka szkółka leśna w w o j e w ó d z t w i e kujawsko-pomorskim, potocz-nie zwana jest "kontenerową". Wszystko za sprawą hodowli drzewek iglastych, w specjalnie wyprofilowanych doniczkach - "kontenerach", z zakrytym systemem korzeniowym. To do nich trafia wyselekcjonowane nasionko, które rośnie w ideal-

nie stworzonych warunkach. - Sukcesem naszej pracy jest

substrat, składający się z torfu, wermikulitu i perlitu - mówi Bohdan Hornicki z Nadleśnic-twa Dobrzejewice. - Substancje

w nim zawarte mają zapewnić odpowiednie napowietrzenie oraz nawilgocenie gleby. Każda sadzonka jest mikoryzowana, czyli zapewnia się jej wsparcie, sojusznika w postaci grzyba żyjącego w symbiozie z drzew-kiem. My nasze sadzonki przy-zwyczajamy do niego od naj-

młodszych stadiów. Proces produkcji super sosny

rozpoczyna się mechanicznie, od wyciśnięcia specjalnych do-łów w substracie. To właśnie do niego wrzucane zostają po dwa nasionka.

- Siejemy podwójnie, ponie-waż jedno nasiono w trakcie ca-łego ciągu produkcyjnego może umrzeć - dodaje mężczyzna. - Praktycznie się to jednak nie zdarza. Tak odpowiednio przy-gotowany kontener daje sośnie idealne warunki do kiełkowania już na starcie. Znajdujący się w ziemi grzyb zwiększa pojem-ność korzeni rośliny, drzewo zaś dostarcza mu węglowodanów.

Po całym cyklu produk-cyjnym, na który składa się jeszcze zasypanie preparatem wapniowym i odpowiednie na-wodnienie, każdy kontener zo-staje oznaczony indywidualną liczbą. Numery na nich umiesz-czone pokazują, skąd dane na-siono pochodzi. W Polsce od kilku lat prowadzona jest regio-nalizacja nasienna.

Podczas produkcji drzewek w Nadleśnictwie Dobrzejewi-ce nie miesza się nasion, aby te mogły powrócić do miejsc, skąd zostały pobrane. Ważne jest to, aby zachować fenotypy i geno-typy roślin.

- Po pierwszym, najważniej-szym etapie, przychodzi czas na dorastanie w odpowiednio przygotowanych namiotach fo-liowych, zwanych leśnymi żłob-kami. - dodaje leśniczy. - Kiedy sadzonka osiąga wysokość oko-ło 7 cm, trafia na pole zraszania, gdzie przechodzi hartowanie. Gotowe do posadzenia w ziemi sadzonki są na przełomie sierp-nia i września.

Drzewostany w Szkółce Le-śnej Bielawy są odpowiednio wyznaczone - na gospodarcze i wyłączone. Te drugie reprezen-

towane są przez drzewa najlep-szej jakości, wybierane przez specjalną komisję złożoną z fa-chowców i hodowców lasów. To właśnie nasiona z tych drzew są poddawane szczegółowej kon-troli. Ich droga monitorowana jest od pobrania do posadzenia w ziemi.

- Pomysł stworzenia "drze-wek do zadań specjalnych" wy-szedł od naukowców i leśników z krajów Skandynawskich, a tak-że z Francji i Szwajcarii, gdzie dużą część terenów stanowią góry - zaznacza Bohdan Hor-nicki. - Warstwa gleby w Alpach jest bardzo uboga i cienka. Nor-malnie hodowane sadzonki nie byłyby w stanie przeżyć w takich warunkach. Pomysł spodobał się w Polsce i tak oto rozpoczęli-śmy produkcję w kraju.

Sosny do zadań specjalnych

Super drzewka, ratujące lasy, sadzone są na terenach wietrznych, suchych i zdegradowanych

Michał Ciechowski

pozatorun.pl 17 kwietnia 2015 r.

Bohdan Hornicki z Nadleśnictwa Dobrzejewice prezentuje super-drzewa.

FOT. ADAMZAKRZEWSKI

“ Pomysł stworzenia “drzewek do zadań specjalnych” wyszedł od naukowców i leśników z kra-jów Skandynawskich, a także z Francji i Szwajcarii, gdzie dużą część terenów stanowią góry

Firmy działają w zgodzie z hasłem "nasze-najlepsze". W klastrze zrzeszonych jest

11 firm z branży przetwórstwa rolno-spożywczego, a 4 repre-zentują sektor hotelarsko-gastro-nomiczny. Instytucją otoczenia biznesu jest ODR w Minikowie. Prezesem został Tadeusz Przy-mus, właściciel firmy Polder. Ko-ordynatorem projektu jest firma Cateringowa Bankiet Wiesława Królaka.

Historia klastra Spiżarnia Ku-jawsko-Pomorska sięga września ubiegłego roku, kiedy to zawią-zano porozumienie w tej sprawie. Wtedy złożono wniosek o dofi-nansowanie w Toruńskiej Agencji Rozwoju Regionalnego. Projekt został wysoko oceniony i uzy-skał rekomendację do pozyskania środków finansowych z Fundu-szu Powiązań Kooperacyjnych.

- Misją Spiżarni Kujawsko-Po-morskiej jest promocja markowej żywności tradycyjnej, regionalnej

oraz ekologicznej, będącej wizy-tówką województwa kujawsko--pomorskiego - mówi Wiesław Królak, koordynator projektu. - Jest to przedsięwzięcie bezpre-cedensowe w skali nie tylko wo-jewództwa, ale również w kraju.

Idea stworzenia powiązania kooperacyjnego w formie klastra spółdzielczego, umożliwia nawią-zanie formalnych relacji pomię-dzy poszczególnymi podmiotami i pozwoliła stworzyć silną repre-zentację województwa na rynku

produktów tradycyjnych, wyso-kiej jakości.

- Idea spółdzielczości była niegdyś w Polsce bardzo popu-larna - mówi Tadeusz Przymus, prezes klastra. - Razem możemy osiągnąć więcej. Szczególnie, że doskonale znamy się nawzajem i wiemy, jaka jest jakość produk-tów, które będą sprzedawane pod tym szyldem.

Produkty mięsne firmy Jan Myśliwiec, soki owocowo-wa-rzywne produkowane przez Wojciecha Klimkiewicza, natu-ralne oleje roślinne produkowa-ne przez przedsiębiorstwo J.A.W Łącz ze Świecia nad Osą, kaj-maki firmy Polder, miody firmy Apicom, kontynuującej tradycje pasieki Bogumiła Pawłowskiego, i chleby robione przez Krzyszto-fa Rumińskiego oraz inne pro-dukty klastra tworzą bogaty i niepowtarzalny koszyk Spiżarni Kujawsko-Pomorskiej. Tego typu przedsięwzięcie kooperacyjne w

znacznym stopniu poszerza ofer-tę handlową i konkurencyjną po-szczególnych podmiotów.

Doskonałą okazją do zapre-zentowania oraz promocji regio-nalnych produktów Spiżarni była tegoroczna edycja targów Grüne Woche w Berlinie. Przez 10 dni targowych klaster prezentował swoje produkty i dania.

- Wszystkie pokazy i degusta-cje cieszyły się dużym powodze-niem - mówi Wiesław Królak. - Wędliny z dziczyzny, napoje, zakąski, desery znikały błyska-wicznie. Duża promocja regio-nalnej marki, czyli Spiżarni Ku-jawsko-Pomorskiej i produktów wchodzących w jej skład pomoże zarówno samym producentom produktów regionalnych, wpro-wadza też nową jakość w budo-waniu wizerunku naszego regio-nu. O Spiżarni zapewne jeszcze nie raz będzie głośno.

(WT)

Klaster lokalnej żywności Szesnaście firm z regionu współpracuje w ramach Spiżarni Kujawsko-Pomorskiej. Z inicjatywą

wyszedł Urząd Marszałkowski, a wsparcia udzielił Ośrodek Doradztwa Rolniczego

Page 5: Poza Toruń 67

5REKLAMApozatorun.pl17 kwietnia 2015 r.

Page 6: Poza Toruń 67

6 REGION

Zbuntowała się torunianka, pracownica Radia Maryja. Stateczna pani po czterdzie-

stce dała się nabrać na jego szar-manckość, czułe słowa i zalotne spojrzenie. Dziś widuje go tylko na ławie oskarżenia. Prokurator, dzięki jej zeznaniom, oskarżył go o oszustwo. Skruchy jednak po nim nie widać.

- Straciłam dla niego głowę – mówi Joanna M., która poja-wia się w sądzie z podkrążonymi oczami. - Mieliśmy mieszkać w domku na wsi. Pieniądze, 300 ty-sięcy złotych, oszczędności moje-go życia, miały iść na ten cel. Jest wiele takich pań jak ja w naszym regionie. A może i nie tylko tutaj. Jestem obecnie wrakiem człowie-ka. Ten drań zniszczył mi życie.

Chociaż ma 48 lat, to jej wy-gląd wskazywałby na sześćdzie-

siąt. Chodziła na terapię, żeby wyleczyć się z toksycznej miłości. Tomasz K. (zbieżność z agen-tem Tomkiem przypadkowa) jest funkcjonariuszem straży granicz-nej na lotnisku w Bydgoszczy. Pod mundurem kryje się jednak dusza romantyka. Komputer i Internet to świat, w którym poszukiwał bardzo często miłości. Przynaj-mniej tak wydawało się kobie-tom, które ulegały jego czarowi. On nie zamierzał jednak stawać z nimi przed ołtarzem. Ma przecież żonę. A nawet dziecko. Tyle, że z inną kobietą.

Prokuratorzy dopatrzyli się w jego pożyczkach pieniędzy od ko-biet znamion przestępstwa. Od-powiada z paragrafu dotyczącego oszustwa.

- Zamożnych kobiet szukał na portalach randkowych – mówi

prokurator Maciej Mazur z proku-ratury rejonowej Toruń-Wschód. - W ten sposób chciał się dorobić. Nie zamierzał bowiem oddawać zaciąganych pożyczek.

Sam oskarżony w swoim za-chowaniu nie widzi nic zdrożne-go.

- Żadnych pieniędzy nie po-życzałem – deklaruje Tomasz K. - Same mi je przekazywały, żebym kupował jedzenie koniom. Jestem ofiarą, a nie winowajcą. Serce nie sługa. Kobieta z Radia Maryja mnie prześladowała. Nie umia-łem jej pokochać.

Wszystko opowiada z wielkim spokojem, a nawet lekkim uśmie-chem. Wydaje się dumny z siebie.

Znajomość torunianki z To-maszem K. nie zakończyła się happy endem. Jej kolejny akt to-czy się w toruńskim sądzie. Nie brakuje jednak takich pań, które przed wymiarem sprawiedliwo-ści deklarują, że jest wspaniałym mężczyzną. Pożyczył co prawda od nich pieniądze, ale może od-dać, kiedy tylko będzie chciał.

- Poznałam go na portalu randkowym – mówi Jadwiga S., nauczycielka języka polskiego. - Część pożyczki mi oddał. Resztę też zwróci, gdy będzie mógł.

Inna kobieta, wykładająca na uniwersytecie, również broni mężczyzny.

- To wspaniały facet. Jest mi winny pieniądze, ale całego za-mieszania z procesem nie rozu-miem. Przecież przyjaciołom po-życza się czasem kasę. A to mój przyjaciel. Już ze sobą nie sypia-my, ale jestem matką jego dziecka.

Przed toruńskim sądem o

oszustwo oskarżają go cztery ko-biety. Czy sędzia uwierzy w ich wersję wydarzeń? Czy też zaufa regionalnemu "Tulipanowi" i pa-

niom, które pozostają pod wpły-wem jego wdzięku?

[email protected]

Nasz regionalny „Tulipan” Naśladował znanego w całej Polsce Jerzego Kalibabkę. Rozkochiwał, pożyczał pieniądze i nie chciał oddawać. Zresztą większość pań nie prosiła o zwrot. Za mundurem strażnika granicznego panny ustawiały się sznurem

Tomasz Więcławski

Tomasz K. twierdzi, że kobiety przekazały mu pieniądze z własnej woli z przeznaczeniem na dokarmianie koni.

Fot. MACIEJPAGAŁA

pozatorun.pl 17 kwietnia 2015 r.

Za trasę odpowiada Zarząd Dróg Wojewódzkich. Po-trzeba decyzji politycznej

sejmiku kujawsko-pomorskiego. W nową ścieżkę tej drogi nie wie-rzą już nawet najwięksi optymiści. Gmina walczy o chodnik przy obecnej. Chce dołożyć do jego bu-dowy, chociaż to nie jej zadanie, nawet milion złotych. To wciąż za mało.

Wiele osób wybiera jazdę tą trasą z toruńskiego Kaszczorka, żeby uniknąć korków w godzinach szczytu na drodze krajowej numer 10. Ruch jest często naprawdę spory. Gdy mijają się na niej dwa samochody, to osoby idące pobo-czem muszą wchodzić do rowu. Nie ma chodnika, odpowiednie-go zabezpieczenia dla pieszych, a okazuje się także, że nie ma woli po stronie województwa, żeby coś w tej sprawie zmienić.

- Słyszymy tylko od wielu lat

czcze obietnice - mówi Hanna An-zel, przewodnicząca Rady Gminy Lubicz. - Tłumaczymy mieszkań-com, że każdy szczebel samorządu ma do siebie przyporządkowane odpowiednie drogi. Przecież nie możemy zastępować Zarządu Dróg Wojewódzkich. Mimo tego, z własnej inicjatywy i dbając o in-teres mieszkańców, wielokrotnie proponowaliśmy, że dołożymy się do rozwiązania tego problemu.

Przedstawiciele gminy wiele razy rozmawiali z przewodni-czącym sejmiku województwa Ryszardem Boberem. On wie o sprawie, a tajemnicą poliszynela jest, że musi odnośnie jej zapaść decyzja polityczna. Tej jednak na-dal brakuje. Na wyższym szczeblu patrzą na gminę oczekując od niej rozwiązania problemu.

- To absurd - wprost mówi Hanna Anzel. - Po to ustawodaw-ca daje im wprost środki na ten

cel, żeby z nich korzystali. Jak coś się komuś stanie, to będzie za póź-no, żeby debatować. Mieszkańcy tracą resztki cierpliwości.

Na ostatnim spotkaniu z wła-dzami gminy i policją w Nowej Wsi Wielkiej mieszkańcy doszli do wniosku, że jeżeli nic się nie zmieni do czerwca, to na począt-ku wakacji zorganizują blokadę tej drogi. Przy obłożeniu głównej trasy na Warszawę spowoduje to całkowite zakorkowanie gminy.

- Co mam zrobić? - pyta re-torycznie matka dwójki dzieci z Nowej Wsi. - Przecież drżę co-dziennie o to, czy zdążę odebrać dzieciaki z przystanku, bo odwo-zi je szkolny autobus. Ile lat będę żyła w strachu?

Kuriozalne jest to, że w planie zagospodarowania przestrzen-nego od wielu lat ZDW planuje nowy przebieg tej trasy, który od-ciążyłby znacząco obecną drogę

wojewódzką numer 657. - Niewiele się w tej kwestii

zmieniło w ostatnich miesiącach - mówi Michał Sitarek, rzecznik prasowy Zarządu Dróg Woje-wódzkich w Bydgoszczy. - Koszty budowy chodnika w tej miejsco-wości, jak i nowej trasy, są ogrom-ne. Wiemy o tym problemie i pra-cujemy nad jego rozwiązaniem.

Samorządy gminne w powiecie toruńskim nie mają łatwo z ZDW i Generalną Dyrekcją Dróg Krajo-wych i Autostrad.

- Od wielu lat mówi się o bu-dowie drogi S10 w kierunku Warszawy - mówi Andrzej Wie-czyński, wójt gminy Obrowo. - To inwestycja kluczowa dla wszyst-kich samorządów położonych we wschodniej części powiatu. Każdy, kto jeździ tą drogą wie, jak się ona korkuje. W planach rządowych

raz droga ta widnieje jako prio-rytetowa, a potem znowu spada z rankingu. Nie wiem, czy docze-kam jej realizacji.

W Lubiczu mieli cieszyć się z bliskości autostrady.

- Co z tego, że powstał węzeł Turzno, jeżeli nie ma z niego od-powiednio przygotowanych dróg zjazdowych - rozkłada ręce Hanna Anzel. - Dyskutują o nowym na-zewnictwie węzłów - Toruń Pół-noc i Południe, a obok autostrady nikt nie przemyślał rozwiązań ko-munikacyjnych. Najlepiej byłoby, żeby wszystkie drogi przebiegające przez wsie remontował i przebu-dowywał samorząd gminny. Ale one mają innego administratora. Wszystko robimy, żeby współpra-cować, ale więcej środków już nie mamy.

Czekając na tragedię

O nowym przebiegu drogi wojewódzkiej ze Złotorii do Lubicza Górnego przez Nową Wieś mówi się od dekady. Mieszkańcy wsi są już zdesperowani. Grożą blokadą, bo boją się o swoje dzieci Tomasz Więcławski

Na zebrania dotyczące drogi przychodzi większość mieszkań-ców Nowej Wsi.

Fot. ADAM ZAKRZEWSKI

Page 7: Poza Toruń 67

7REKLAMApozatorun.pl17 kwietnia 2015 r.

Page 8: Poza Toruń 67

8 WYWIAD

Przegląda Pani księgę gości na swojej oficjalnej stronie interne-towej?

Nie zawsze mam czas, ale gdy już to robię, czytanie sprawia mi ogromną radość. Większość wpi-sów jest naprawdę bardzo miła. Mam wtedy poczucie, że moja praca ma sens.

"Wzrusza, koi, daje uśmiech" - wy-zwala Pani w ludziach niesamowi-te emocje.

Moje koncerty nie są łatwe a jednak bardzo często ludzie wy-chodzą z moich koncertów uskrzy-dleni i wzruszeni. Tworzę z nimi nić porozumienia, swego rodzaju dialog, który nie jest prostą sztu-ką. Jednak po wielu latach pracy na scenie, znalazłam swój własny język i dziś mam przekonanie, że moja publiczność szybko oswaja się ze mną. Każda publiczność jest inna. Bardzo często widzowie nie wiedzą, co ode mnie dostaną, jaki będzie koncert. Mój repertuar jest powrotem do dawnych lat. Styli-stycznie bazuję na jazzie i swingu. Nie każdy przecież musi to lubić. To mój świadomy wybór, moja ar-tystyczna droga.

Jest Pani już na szczycie artystycz-nej kariery?

Mój zawód to szczęście od losu. Robię to, co kocham najbardziej. Śpiewam, jestem aktorką. To są moje spełnione marzenia z dzie-ciństwa. Ale czy jestem na szczy-cie? Czy tak naprawdę każdy wie, gdzie ma ten indywidualny szczyt?

Dubbing, śpiew, teatr - jest tego tyle, że przeglądając wszystko po-myślałem "wow!"...

Ja też mówię "wow!". Jestem ze swojego dorobku bardzo za-dowolona. Kiedyś usłyszałam od kogoś złośliwego: "ale co pani tak naprawdę zrobiła?". Pomyślałam wtedy, wszystko jest kwestią per-spektywy. Moim największym marzeniem z dzieciństwa było zostanie artystką. I je spełniłam - jestem szczęśliwa. Dla mnie to naj-ważniejsze.

Można powiedzieć, że artysta po-winien być zbudowany z miłości?

Chyba bez miłości do tej pracy nie byłabym tym, kim jestem. Tru-dy uprawiania tego zawodu są tak powalające i tak przygniatające, że gdyby nie pasja i miłość, prawdo-podobnie dziś robiłabym coś inne-go. To jest naprawdę bardzo ciężka praca.

Scena to pani miejsce na ziemi? Zdecydowanie. Kiedyś zapy-

tano mnie "kiedy czuję się naj-bardziej bezpieczna?". Najbez-pieczniej czuję się na scenie. Tam nikt nie może zrobić mi krzywdy. Wydarza się na niej coś tak bar-dzo mistycznego, pozytywnego, że wiem, że nikt mi tego nie zburzy.

Wspomniała Pani, że bezpiecz-nie czuje się także w ciszy. Mówią, że milczenie jest złotem...

Doceniam ciszę jak mało kto. Tego nauczyli mnie rodzice, którzy byli głuchoniemi. Cisza w moim życiu jest największym luksusem. Dźwięki, hałas, agresja i kłótnie są

siłą, która pokazuje, że człowiek ma władzę. Ja tego nie potrzebuję. Mieszkam w ciszy, w której wyra-stałam. Wtedy słyszę swoje myśli, swoją duszę i to, na co nie mam czasu w ciągu dnia. Dzięki ciszy możemy wejść w siebie, wsłuchać się w serce. Takich chwil mamy w życiu niewiele. Nie dajemy sobie na to czasu.

Będąc w temacie czasu, co dziś sły-chać u Olgi Bończyk?

Ostatnio obejrzałam oskaro-wego "Birdmana". I właśnie przez ten film mam dziś w sobie wiele smutku i przygnębiającej reflek-sji. Film odczułam całą sobą, bo bezpośrednio dotyka mojego arty-stycznego świata. Świata, który de-generuje ludzi na płaszczyźnie ar-tystycznej, duchowej, psychicznej, mentalnej i ludzkiej. Jak strasznie jesteśmy uzależnieni od naszych niespełnionych mrzonek o byciu kimś ważnym, kimś docenionym, kimś z pierwszych stron gazet. Ile jesteśmy w stanie zrobić dla tych kilku słów napisanych o nas na pierwszych stronach gazet...

To jednak nie przeszkadza Pani w niesieniu pomocy...

Jestem ambasadorką projektu "Dźwięki marzeń", który poma-ga niesłyszącym dzieciom. Chcę, żeby osoby, których dotknął ten problem, wiedziały o programie. Mam w tym rolę misyjną.

Zapamiętała Pani kogoś szczegól-nie?

Amelkę - dziewczynkę, która

jest bohaterką filmu dokumental-nego stworzonego przez Funda-cję Orange. Amelka od urodzenia nie słyszała. Została objęta pro-gramem i wkrótce rozpoczął się proces przywracania jej słuchu. Wszczepiony implant i praca z rehabilitantkami szybko dały re-welacyjne efekty. Po roku Amelka już reaguje na głos swojej mamy, łzy szczęścia i świadomość że uda-ło się przywrócić słuch kolejnemu dziecku.. Sukcesy fundacji są ol-brzymie, a takich chwil szczęścia, jest bardzo wiele. To jest tak, jakby dać komuś drugie życie. Z wielką dumą podpisuję się pod tym pro-gramem.

Rozdaje Pani dużo uśmiechu... Chciałabym, żeby tak właśnie

było to odbierane Na co dzień je-stem dość optymistyczną osobą.

Jest w pani życiu miejsce na duży szklany ekran?

Bardzo bym chciała, lecz mam poczucie, że trochę odkleiłam się od świata filmu. Muszę przypo-mnieć się producentom. Świat pędzi naprzód. To co zaniedbali-śmy przez poprzednie lata zostaje w tyle. Tym, którzy wcześniej nie zadbali o to, by zdążyć na pociąg, teraz strasznie trudno za nim biec. W nim siedzą już zupełnie inni ludzie. Albo musimy go dogonić, albo świadomie z niego wysiąść. I nie płakać, że to wszystko odje-chało.

Cały czas ten smutek w Pani się jednak przewija...

Dziś szybciej zauważa się oso-bę, która zrobi coś skandalizu-jącego, niż tę, która realizuje coś wartościowego, pięknego. Mam idealistyczną duszę i marzę o tym, aby świat był piękny. Lecz, kiedy rozglądam się dookoła, stwier-dzam, że "Birdman" nie przekła-mał niczego. To my - artyści - w swoim iluzorycznym przekonaniu tworzymy świat idealny. Ale jego przecież nie ma. To jest tylko fikcja. Mamy Facebook, portale plotkarskie, tam można napisać dosłownie wszystko. Artystę, któ-ry oddaje całego siebie w swojej pracy, można w jednej sekundzie obrzucić błotem. Jednego dnia sta-jesz się gwiazdą, innego spadasz z hukiem i nikt po kilku dniach nie pamięta jak się nazywasz. Smut-ne….

Zaszkodził ktoś Pani? Kilka razy. Sama też byłam

świadkiem, kiedy ludzie bardzo wpływowi, czy w telewizji czy w produkcjach, mogli jednym ski-nieniem palca zniszczyć komuś całą karierę. To są rzeczy, które później bardzo trudno odbudo-wać.

Dlatego postawiła Pani zrealizo-wać marzenia sama?

Wszystko, co dziś osiągnęłam, mam dzięki własnej pracy i doko-nywanym, często trudnym wybo-rom. Raz złym, raz dobrym - ale własnym wyborom. I z tego co zrobiłam do tej pory jestem bardzo dumna.

W ciszy słychać serce Tym, którzy wcześniej nie zadbali o to, by zdążyć na pociąg, teraz strasznie trudno za nim biec. W nim siedzą już zupełnie inni ludzie. Albo musimy go dogonić, albo świadomie z niego wysiąść. I nie płakać,

że to wszystko odjechało - mówi Olga Bończyk, aktorka i wokalistka, w rozmowie z Michałem Ciechowskim

pozatorun.pl 17 kwietnia 2015 r.

Page 9: Poza Toruń 67

9PROMOCJApozatorun.pl17 kwietnia 2015 r.

Jak dźwięki docierają do naszego ciała?Odbywa się to na dwa sposoby. Albo

całym naszym ciałem przez wibracje, albo przez uszy. Wszystko to, co trafia do nas w postaci dźwięków, jest interpretowane przez mózg. To postrzeganie odpowiada nam na pytanie, czy potrafimy rozróżnić i zrozumieć dźwięki.

A jeśli nie?Wtedy występuje szereg problemów.

Interpretacja dźwięków nie jest właściwa. Czasami wynika to z przebytych schorzeń laryngologicznych, ale przyczyn może być wiele.

Wtedy musimy liczyć się z np. problemami językowymi.

Owszem. Niewłaściwe postrzeganie dźwięków może prowadzić do nieprawi-dłowego wysławiania się, niewysłuchiwa-nia końcówek wyrazów, problemów dys-lektycznych (przestawianie liter i wyrazów w czytaniu oraz pisaniu). Do tego dzieci mogą mieć trudności z rozwiązywaniem zadań z treścią, ponieważ mogą skupić się tylko na małym fragmencie, często nie doczytają polecenia do końca. W przypad-ku dorosłych alarmujące są sytuacje, gdy trudno nam włączyć się do grupowej roz-mowy, dyskusja zlewa się w jeden szum.

Problem może pojawić się także w trakcie nauki języków obcych, prawda?

Dokładnie. Każdy język ma określony zakres częstotliwości. Jeśli ich nie rozróż-niamy, to możemy mieć spory problem z nauką języka obcego, ale można to napra-wić.

Jak problemy z interpretacją dźwięku mogą objawiać się u dzieci?

Przykładowo nadwrażliwość na niskie dźwięki może powodować u dziecka na-druchliwość lub nadpobudliwość. Nasza pociecha może być hałaśliwa, mieć roz-proszoną uwagę czy niewłaściwie się za-chowywać a nawet być agresywna. Terapia dźwiękowa pomaga także dzieciom auty-stycznym nauczyć się odróżniać dźwięki istotne od dźwięków otoczenia i tym sa-

mym zrobić pierwsze kroki w kierunku nauki mowy.

Niewłaściwa interpretacja dźwięków może także prowadzić do problemów z zachowa-niem i niepożądanymi stanami emocjonal-nymi.

Nadwrażliwość prowadzi do rozdraż-nienia, zdenerwowania czy problemów ze skupieniem się. Osoby z problemami uwagi słuchowej denerwuje lub męczy, np. dźwięk drukarki.Gehenną jest mieszkanie przy ruchliwej ulicy i odbieranie zwiększo-nych wibracji. W swoim życiu zawodowym spotykałam się z przypadkami, gdy na sku-

tek błędów budowlanych mieszkańcy skar-żyli się na ogromną migrenę. Silne uliczne wibracje mają wpływ na nasze zdrowie i samopoczucie. Trudności w wysłuchiwa-niu wysokich dźwięków mogą powodować problemy w radzeniu sobie ze stresem oraz pojawiają się szumy i piski w uszach.

Zanim jednak zaczniemy leczenie, trzeba postawić diagnozę.

Warto odpowiedzieć sobie na kilka pytań, które pomogą nas ukierunkować na kontakt ze specjalistą (ankieta u dołu strony). Diagnoza polega na ustaleniu ska-li i miejsca problemu, czyli określenia jak odbieramy dźwięki. Wtedy układam indy-widualny program ćwiczeń i terapii. Polega ona m. in. na słuchaniu odpowiednio do-branej muzyki za pomocą urządzenia zwa-nego „elektronicznym uchem” i specjal-nych słuchawek, dzięki którym całe ciało odbiera dźwięki. Z młodszymi ćwiczymy także rozpoznawanie dźwięków, grając na prawdziwych instrumentach.

Leczenie to jednak nie wszystko. Są proste rady, aby chronić nasze słyszenie?

Na pewno powinniśmy się wystrze-gać popularnego formatu MP3, jeśli cho-dzi o słuchanie muzyki. W plikach tych mamy wiele niesłyszalnych “dziur”, które są bardzo szkodliwe dla naszej interpre-tacji dźwięku. Są one przekleństwem w połączeniu ze słuchawkami dokanałowy-mi. Dajmy też odpocząć naszym uszom i mózgowi. Polecam częste spacery po lesie,

które pozwalają się wyciszyć.

***Marta Hałaburda stworzyła Fonicare

Centrum Wspomagania Słyszenia i Roz-woju, by otwierać Małych i Dużych na dźwięki, pomagać zrozumieć, dlaczego czasem słuchamy a nie słyszymy i wspie-rać nas w budowaniu koncentracji. Jako jedyna w regionie proponuje oryginalny Trening Słuchowy metodą A. Tomatisa, dzięki czemu mamy możliwość pobudze-nia i usprawnienia naszego słuchania, a przez to i rozumienia. Akompaniując so-bie na pianinie, prowadzi zajęcia rytmicz-ne z elementami plastyki dla maluszków i

dla starszaków, częstując ich każdorazowo radosną dawką licznych zabaw rozwo-jowych, zadań muzycznych i propozycji pracy z dziećmi w domu. Z wykształcenia fizyk medyczny, terapeuta metody Tomati-sa, audioprotetyk oraz nauczyciel rytmiki i kształcenia słuchu. Na co dzień terapeuta, z pasji radosny towarzysz dziecięcego roz-woju, a po długim dniu pracy szczęśliwa mama sześcioletniej Ani.

Marta Hałaburda jest vice prezesem Polskiego Stowarzyszenia Terapeutów Me-tody Tomatisa.

Wsłuchaj się w słuchNiewłaściwa interpretacja dźwięków może powodować, że nasz organizm będzie nieprawidłowo reagować na otoczenie. Jeśli zauważymy takie objawy należy, czym prędzej skonsultować się ze specjalistą, aby nie pogłębiać

problemów - twierdzi Marta Hałaburda z Fonicare Centrum Wspomagania Słyszenia i Rozwoju

“Niewłaściwe postrzeganie dźwięków może prowadzić do nieprawidłowego wysławiania się, niesłyszenia końcówek wyrazów, problemów dyslektycznych

Page 10: Poza Toruń 67

10 REGION

Na straży raju

Dziadek Ireneusza Jędrze-jewskiego mówił mu, że bobry i żurawie łaziły tu

niegdyś między krowami. Jak w jakimś raju. On sam, dzieckiem będąc, pływał po tutejszym wiel-kim jeziorze. Po latach kupił, za-dłużając się niemiłosiernie, to co z akwenu zostało - sto hektarów nieużytków, zarastających bagien. Stanął po stronie przyrody.

To trzeba zobaczyć na własne oczy. Trzeba przejść ponad sie-dem kilometrów usypanych przez Jędrzejewskiego grobli, by zrozu-mieć ogrom pracy i nadzwyczaj-ne jej skutki. Rolnikowi z Zębo-wa udało się zatrzymać wodę na ogromnym obszarze.

- Teraz się dopiero wszystko budzi - mówi szeptem pokazując stado gęsi na grobli. - To samce. Obradują i czuwają nad swoimi

samicami, które jeszcze siedzą na jajach, tak ukryte w trzcinach, że można niechcący nadepnąć. Ale jedna parka musiała się pospie-szyć z tymi sprawami... Bo dwa dni temu jedna gęgawa wypłynę-ła już z małymi... A to wyjątkowo wcześnie.

Najczarniejszym okresem dla jeziora w Zębowie były lata sie-demdziesiąte minionego stulecia i akcja melioracji tych terenów.

- Każdy kłos na wagę złota, tak się wtedy mówiło - przypomina Ireneusz Jędrzejewski. - Wtedy przekopano i znacząco pogłębio-no Strugę Ciechocińską przepły-wającą skrajem istniejącego tu wówczas rozlewiska. Większość wody spłynęła strugą do Drwęcy pod Ciechocinem. By uratować ten teren, musiałem korzystać z wody napływającej, czyli podpię-

trzyć strugę. Problemy zaczęły się w roku

2000, gdy wygasło Jędrzejewskie-mu pozwolenie wodno-prawne. Gdy wystąpił o nowe - sprzeci-wili się sąsiedzi. Okoliczni rol-nicy narzekali na zalewanie pól uprawnych położonych w bez-pośrednim sąsiedztwie Strugi Ciechocińskiej. Narzekali też na okresowe inwazje gęsi, których tak liczne pojawianie się tu wio-sną kojarzyli bezpośrednio w działalnością Jędrzejewskiego. Od tego czasu w Zębowie trwa sąsiedzka wojna o wodę. Co jakiś czas Jędrzejewski oskarżany jest o nielegalne piętrzenie. Rok temu zniszczono mu zastawkę, komi-syjnie - rolnicy wraz ze strażą gminną. Doszło do dramatycz-nego ubytku wody w chronionej przez niego ostoi o ponad metr.

Tamtą sprawą dziś zajmuje się sąd. Jędrzejewski ma sprawę kar-ną o złamanie prawa wodnego.

- Oni pokazują zdjęcia, na któ-rych widać wyraźnie, że zniszczo-no moją zastawkę chroniącą sta-wy - tłumaczy rolnik-ekolog. - Ci ludzie myśleli, że w tym miejscu płynie Struga Ciechocińska, o ona płynie prostopadle do zamknię-tego tą zastawką wewnętrznego kanału. Tłumaczę to w sądzie, ale ich jest siedmiu, a ja sam.

Sołtysa Zębowa, Stanisława Strzeleckiego, zastaję na polu, tuż na skraju rowu, jak nazywa wąziutką w tym miejscu i płytką Strugę Ciechocińską. Bronuje do samych trzcin.

- Niech Jędrzejewski od rowu się odczepi! - wykrzykuje. - Jak chce hodować rybki, niech so-bie hoduje. Ale od naszego rowu

wara. To po co była ta meliora-cja, co? Jakby była komuna, to by tego nie było. Ukarany by był. Ja nie muszę go sprawdzać, czy podpiętrza. Starczy, że popada, a już u mnie woda wyłazi na pole. O, tam - wskazuje skraj trzcin u podnóża sporego wzniesienia, na jakim stoimy.

Temat gęsi pojawia się natu-ralnie.

- Te ptaki tu przylatują jak szarańcza. Każdy bierze psy i je zgania. Co za czasy. Żeby teraz o ludzi tak dbali, jak o ptaki - ma-cha ręką i pokazuje dalekie zabu-dowania zięcia Jędrzejewskiego, który stawia właśnie dom na te-renie chronionego przez teścia uroczyska. - Przecież widać wy-raźnie, że tam jest wyżej, jak tu. Tu, u mnie, jest najniższe miejsce w okolicy. Jakbym był złośliwy, to

Dlaczego gęsi podczas przelotów tysiącami siadają właśnie tu? Skąd tak bogata różnorodność zwierzyny, ptasie eldorado, akurat w tym miejscu? Naukowcy przyznają, że to przyrodniczy

fenomen. Takich miejsc nie ma wiele w skali kraju. Jednak niektórzy chcą tę enklawę zniszczyćJacek Kiełpiński

pozatorun.pl 17 kwietnia 2015 r.

Celiakia i nietolerancja lak-tozy - na te przypadłości skarży się coraz więcej

osób. By poznać ich mechanizm i przyczyny - warto zajrzeć w geny.

- Walka z glutenem, o której dziś głośno, może wydawać się przejściową modą - przyznaje prof. Ewa Stachowska z Pomor-skiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie zajmująca się nutri-genomiką, czyli genetycznymi uwarunkowaniami diety. - Pro-blem jest jednak poważny. Warto podejść do tego naukowo.

Gluten to białko źle tolerowa-ne przez ludzi. Nasze organizmy wykazują różny stopień nieto-lerancji glutenu. Objawy mogą być często mylące. Czasem chory przez lata się męczy, narzekając np. na bóle stawowe, i nie kojarzy ich z glutenem przyjmowanym w licznych pokarmach.

- A gluten dodaje się dziś do większości produktów spożyw-czych - zauważa Jadwiga Cac-kowska-Lisik, właścicielka firmy "Dietetica-Partner" z Łysomic. - To ważne badanie może wyklu-

czyć ostatnią fazę nietolerancji glutenu, czyli celiakię.

Wykluczenie celiaki umożli-wia zaś uniknięcie klasycznych, związanych z tą chorobą, badań.

- Ostatecznie celiakia uszka-dza kosmki jelitowe, prowadząc do wyniszczenia organizmu - dodaje prof. Stachowska. - Jeśli na wstępnym etapie diagnozy wykluczymy celiakię, uniknie-my szeregu nieprzyjemnych ba-dań. Co w przypadku dzieci ma

ogromne znaczenie. Początkiem diagnostyki dziecięcej, w przy-padku podejrzenia, że możemy mieć do czynienia z tą bardzo poważną choroba, powinien być test genetyczny. To nie tylko moje zdanie. Świat idzie w tę stronę.

A co z mlekiem? Kiedyś opi-jaliśmy się nim, a dziś wywołuje nieprzyjemne sensacje?

- Niektórzy z wiekiem tracą zdolność trawienia cukru mle-kowego, czyli laktozy - tłumaczy

prof. Ewa Stachowska. - Objawia się to różnie: uporczywymi bie-gunkami, bólem brzucha, wzdę-ciami.

Takie objawy mogą mieć jed-nak także inne przyczyny. Ba-danie genetyczne powie nam, jaka jest przyczyna dolegliwości. Może wskazać wprost, że chodzi właśnie o nietolerancję laktozy, a to pozwoli przyjąć odpowiednią strategię postępowania. Znając mechanizm dolegliwości, pozna-

jemy siebie i możemy w stu pro-centach przewidzieć, jak nasz or-ganizm zachowa się w przypadku kontaktu z cukrem zawartym w mleku.

Specjaliści z firmy "Dietetica" ten element właśnie podkreślają - oferowane przez nią różnorodne badania genetyczne poszerzają naszą wiedzę o organizmie. To oferta dla osób świadomych, któ-re chcąc zadbać o swój organizm, najpierw pragną go dokładnie poznać.

- Genetyka odsłania nam mechanizm funkcjonowania pacjenta - dodaje Jadwiga Cac-kowska-Lisik. - Jego, naukowo uzasadniona, reakcja na gluten i laktozę, to tylko przykłady. Bada-nia genetyczne prowadzić można pod wieloma kierunkami. Ale ich skutek jest zawsze praktycz-ny. W końcu do akcji wchodzi dietetyk, który układa jadłospis uwzględniający ujawnione w ge-nach tendencje i uwarunkowania organizmu. Pacjent ostatecznie dostaje od nas pewnego rodzaju przewodnik, zestaw rad i zaleceń zdecydowanie poprawiających jakość jego życia. Dziś pacjenci najczęściej najpierw biorą pod lupę właśnie mechanizm swej re-akcji na gluten i laktozę. Potem badają sposób trawienia tłuszczy, węglowodanów itd. I dzięki nauce poznają siebie.

REKLAMA

www.dietetica.com.pl Łysomice,

ul. Malinowa 3tel. 501-419-472

Znajdź nas

Gluten i laktoza pod lupąBy wykluczyć celiakię nie trzeba dziś przechodzić nieprzyjemnych, szczególnie dla dzieci, zabiegów.

Wystarczy bezbolesne badanie genetyczne oferowane przez firmę „Dietetica-Partner” z Łysomic

Na zdjęciu od lewej: dietetyk Elżbieta Sternal, prof. Ewa Stachowska i właścicielka firmy „Dietetica-Part-ner” - Jadwiga Cackowska-Lisik.

Fot. ŁUKASZPIECYK

Page 11: Poza Toruń 67

11REGION

bym wykopał tu staw i całą wodę Jędrzejewskiemu zabrał.

Ireneusz Jędrzejewski zna te opinie od dawna.

- Tam, gdzie sołtys ma pole, był niegdyś skraj jeziora, dlatego tak tam nisko - tłumaczy. - Złapa-łem go na wywalaniu śmieci nad strugę i wypuszczaniu nieczysto-ści, to mnie nie lubi. Nawet pismo w tej sprawie skierowałem do gminy. Takie rzeczy robi zresztą wielu rolników. A ja jestem uczu-lony. Już dziś wody Strugi Cie-chocińskiej w tym miejscu są ska-żone. By użyć tej wody na swoim terenie, musiałbym ją puścić przez naturalny filtr z korzeni łóz. Umiem takie rzeczy robić. Gdyby mi pozwolili, podniósłbym wodę w stawach i, jak to oni powiadają,

odczepił się od rowu. Dajcie, lu-dzie, tej przyrodzie szansę!

W Zębowie od lat bywało go-rąco. Ireneusz Jędrzejewski wiele razy starł się z rolnikami, którym niszczył wyloty odprowadzeń z szamb wprost do Strugi Ciecho-cińskiej. Do rękoczynów docho-dziło też z myśliwymi, którzy na groblach usypanych przez rodzi-nę Jędrzejewskiego urządzają so-bie polowania.

- Potrafią walić w okresie lę-gowym! Nie toleruję tego i gonię - przyznaje. A gonić potrafi. Jest żylastym mężczyzną, o sylwetce i warunkach fizycznych biegacza, codziennie rano, niezależnie od pory roku, kąpie się w stawie albo zlewa wiadrem lodowatej wody, po czym robi pięćdziesiąt pom-

pek. - Trzymam formę na kłu-sowników - podkreśla dodając, że chodzi mu też o rodzinę. - Walkę o ten teren biorę na sie-bie. Gospodarstwo prze-pisałem na dzieci, niech rodzina ma spokój. Ja się mogę użerać na groblach i włóczyć po sądach.

Ostoję przyrody stworzoną przez Jędrze-jewskiego od lat od-wiedzają przyrodnicy - ornitolodzy, ekolodzy, specjaliści od płazów (wszak tu wszędzie teraz wokół słychać bardzo rzadkiego kumaka). Organizowano w tym miejscu wiele razy lekcje przyro-dy dla dzieci.

- Od dwudziestu lat obser-

wuję ptaki. Czegoś takiego nie widziałem. To skarb - podkreśla ornitolog Paweł Dolata robiący badania ostoi Zębowo. - Stwier-dziłem obecność w tym miejscu kilkudziesięciu gatunków obję-tych ochroną - mówi. - W tym 13 gatunków ujętych w czerwonej księdze, czyli zagrożonych wy-ginięciem. Z tego 4 gatunki tutaj gniazdują! To naprawdę poważna sprawa. To miejsce znajduje się w korytarzu ptasich przelotów i co roku odpoczywa w tej okolicy

około 3000 gęsi lecących na pół-nocny-wschód. Trzeba to miejsce chronić. Naprawdę.

Tego samego zdania jest przy-rodnik Jerzy Holc z Torunia, któ-

ry spędził w czatowniach na sta-wach Jędrzejewskiego wiele dni i nocy. To on jest autorem niesa-mowitej kolekcji zdjęć. Praktycz-nie każdy występujący tu gatunek został utrwalony na efektownej fotografii.

- To miejsce naprawdę nie-zwykłe - zapewnia Jerzy Holc. - Chodzi o bioróżnorodność. Nagromadzenie wielu gatunków w jednym miejscu. Nie jestem naukowcem, koncentruję się na fotografii, ale znam wielu ludzi

nauki, którzy zastanawiają się, jak pomóc panu Ireneuszowi w utrzymaniu tego miejsca. Oni, tak jak ja, nie rozumieją niechęci okolicznych miesz-kańców. Przecież z tego skarbu mogą korzystać wszyscy.

Ireneusz Jędrzejewski, wno-sząc po przebiegu zmierzającej do finału sprawy sądowej, spo-dziewa się wyroku skazującego. - Oni myślą, że mnie zamkną, a jak pójdę siedzieć, to woda stąd

spłynie, stawy wyschną, gęsi po-lecą inną drogą. Niedoczekanie wasze! Mam na szczęście rodzinę, która przyrodę kocha, tak jak ja. I wówczas ona stanie w jej obronie.

Ireneusz Jędrzejewski usypał siedem kilometrów grobli, dzięki temu uratował ten teren przed wyschnięciem.

FOT. JERZY HOLC/JACEK KIEŁPIŃSKI

“By uratować ten teren, musiałem korzystać z wody napływającej, czyli pod-piętrzyć strugę

pozatorun.pl17 kwietnia 2015 r.

Page 12: Poza Toruń 67

12

W 200 akwariach, zwa-nych krewetkariami, w prawie 20 tys. litrów

wody hoduje kilkadziesiąt tysięcy krewetek akwarystycznych. Wal-demar Kołecki, bo o nim mowa, w swoim prywatnym domu pod Toruniem ma, jak wieść niesie, jedną z największych hodowli krewetek w Europie.

Hodowla zaczęła się 5 lat temu od postawienia pierwszych kilku akwariów z krewetkami. Pasja rosła w szybkim tempie, już po 2 latach akwariów było ponad 60, a po 4 - w większym pomieszcze-niu już 100. Obecnie, w specjalnie przystosowanym pomieszczeniu, przez kilkanaście godzin dziennie Waldemar Kołecki dba o zapew-nienie idealnych warunków do życia i rozmnażania się krewet-kom w 200 zbiornikach.

- Profesjonalna hodowla powstała z pasji do tych prze-ślicznych małych skorupiaków – mówi właściciel hodowli "Gar-nella". - Zwierzęta te wymagają stałej opieki, dużo cierpliwości i czasu. A gdy włoży się w to całe serce, one odwdzięczą się swoim pięknem.

Z podtoruńskiego Zęgwir-

tu rzadkie, a także te popularne, wyruszają w podróż do sklepów i osób prywatnych w całym kraju, a także do różnych miejsc w Eu-ropie.

- Starannie selekcjonuję naj-dorodniejsze osobniki, które wy-różniają się kolorem, a także jego intensywnością, aby później móc wyhodować najlepsze jakościowo i bardzo dobrze ubarwione zwie-rzęta - dodaje Kołecki.

Dobra jakość krewetek, a tak-że ciągłe dążenie do uzyskania nowych ciekawych form wzoru odpłaciło się dużą popularnością w świecie krewetkowym, który docenia starania hodowcy, często zapraszając go do sędziowania prestiżowych turniejów krewet-kowych w Europie, m.in. w Ne-apolu czy już dwukrotnie w Ha-nowerze.

- Turnieje krewetkowe to do-bre miejsce, by spotkać się z naj-lepszymi i porozmawiać o kre-wetkach – dorzuca Waldemar Kołecki. – To także odpowiednie miejsce, by móc popatrzeć na przepiękne konkursowe okazy.

Do turnieju zgłoszone są kre-wetki, które klasyfikują się w odpowiednich grupach, np. Red

Bee, Black Bee, Tiger , Neocari-dina, Krzyżówki, Nowości (cieka-wostki). W grupach minimum po 3 krewetki są oceniane pod kątem wzoru, kolorystyki, witalności, wielkości i powtarzalności wcze-śniejszych cech w grupie.

Aby zwierzęta dobrze wyglą-dały i były zdrowe powinny być trzymane w odpowiednich wa-runkach.

A o te nie jest łatwo. Zwłaszcza latem, kiedy temperaturę wody należy utrzymywać w okolicy 20-22 stopni Celsjusza. W podtoruń-skiej hodowli zamontowane zo-stało stanowisko do oczyszczania wody metodą odwróconej osmo-zy z dodatkową membraną prze-mysłową, gdzie osiąga się wodę czasem lepszą niż woda zdemine-ralizowana.

- Na sukces składają się: cier-pliwość, wiedza i szczęście - mówi mężczyzna. - Korzystając ze zdo-bytej wiedzy od kilku lat zajmuję się także produkcją odpowied-nich pokarmów dla krewetek. Moja linia posiada już 54 pro-dukty, jest sprzedawana w Polsce i już obecnie w 8 krajach świata. Jestem jedynym dystrybutorem także azjatyckich linii produktów

dla krewetek. Az trudno uwierzyć że te kre-

wetki mają maksymalnie ok. 3-4 cm, a ceny jakie niektóre z nich osiągają są zawrotne, bo jak to inaczej ująć, gdy taka krewetka kosztuje nawet kilkaset euro?

Dziś po unikalne krewetki, które z pasją hoduje pan Wal-demar, ustawiają się kolejki. Mi-

łośnicy tych zwierząt z całego świata przyjeżdżają i kontaktują się z hodowcą, aby zakupić naj-piękniejsze okazy. Podtoruński pasjonat jest jednym z najbardziej znanych na świecie hodowców krewetek. Choć posiada w swoich akwariach przepiękne okazy, sam nie jeździ z nimi na konkursy.

Kolejki po krewetki

Taiwan Bee-King, Red Crystal Gradacja czy Blood Mary to tylko trzy z wielu gatunków skorupiaków w hodowli „Garnella”.

Te najcenniejsze kosztują ponad 100 euro Michał Ciechowski

Waldemar Kołecki od 5 lat hoduje krewetki, jest jednym z bardziej znanych hodowców w Polsce.

FOT. ŁUKASZPIECYK

REGION

Każde Centrum Dietetyczne Naturho-use wybierze 3 osoby, które utworzą drużynę danego Centrum Diete-

tycznego. W czasie trwania akcji uczestnicy będą pod stałą opieką swojego dietetyka, a ich zadaniem będzie zrzucenie jak naj-większej liczby kilogramów – indywidual-nie i zespołowo. Na zgłoszenia czekamy do 26.04.2015 pod adresami: [email protected] lub [email protected]

Zgłoś się! Udział jest bezpłatny!

6 śmiałków, dwie drużyny… Dwanaście tygodni… Groźny przeciwnik… Nadwaga! Czy zdołają go pokonać?

Już 4 maja 6 uczestników „Bitwy na kilo-gramy” stanie do walki. Wsparcia i motywa-cji będą udzielać im najlepsi z najlepszych – dietetycy Naturhouse. Stawka jest wysoka; to walka o zdrowie, dobre samopoczucie, wyższą samoocenę, o siebie i o swoją przy-szłość.

Dietetycy z Naturhouse będą wspie-rać swoje drużyny na każdym etapie walki z nadwagą. Zmierzą, zważą, zaproponują zindywidualizowaną dietę dostosowaną do potrzeb i trybu życia, będą też stale moty-wować do kolejnych osiągnięć na drodze ku szczuplejszej sylwetce.

Kogo poszukujemy?• poszukujemy kobiet i mężczyzn z nad-

wagą, którzy chcieliby schudnąć pod okiem dietetyka

• osób które mają w sobie ducha rywali-zacji i odwagę, by stanąć do walki o piękne i zdrowe ciało

• drużyn, które wspólnie podejmą wal-kę ze zbędnymi kilogramami i podzielą się swoimi osiągnięciami z resztą świata

Co oferujemy?• 12 tygodni stałej opieki dietetyka Na-

turhouse. Za osiągnięcie najlepszych wyni-ków przewidziane są atrakcyjne nagrody!

Jak wziąć udział w akcji?Wybierz Centrum Dietetyczne Na-

turhouse, w którego drużynie chciałbyś się znaleźć. Wyślij zgłoszenie na adres: [email protected] lub [email protected] do 26.04.2015 r.

Co powinno zawierać zgłoszenie?• dane personalne: imię i nazwisko, adres

zamieszkania, adres mailowy, nr telefonu, wiek, wzrost, aktualną wagę, zdjęcia sylwet-ki oraz twarzy;

• uzasadnienie, dlaczego to właśnie Ciebie mamy wybrać; przekonaj nas, że to właśnie Ty powinieneś stoczyć Bitwę na ki-logramy!

Regulamin akcji oraz formularz zgłosze-niowy do pobrania na:

• profilu facebook – Bitwa na kilogramy Toruń

• Stronach Centrów Dietetycznych Na-turhouse w Toruniu

oraz w placówkach Centrów Dietetycz-nych Naturhouse w Toruniu:

• Kościuszki 16a, tel. 696 380 370• Rynek Nowomiejski 22, tel. 535 000 513

Na zgłoszenia czekamy do 26.04.2015.

Masz w sobie ducha rywalizacji? Borykasz się z nadwagą i chcesz coś z tym zrobić? Mamy coś

dla Ciebie! Zgłoś się do akcji BITWA NA KILOGRAMY organizowanej przez Centra Dietetyczne

Naturhouse w Toruniu.

pozatorun.pl 17 kwietnia 2015 r.

Page 13: Poza Toruń 67

13REGION

Stereotypy piłkarza są dwa: albo zabijaka, albo laluś. Stereotyp piłkarki jest ra-

czej jeden: babochłop. I wcale nie trzeba w tym przypadku używać zgrabniejszych słów. Czy tak jest jednak naprawdę? Przecież za-równo w trampkach, jak i w kor-kach, można wyglądać i czuć się bardzo kobieco. Nie trzeba mieć na nogach piętnastocentymetro-wych, czerwonych szpilek.

Żeński futbol ma w Polsce co-raz większe znaczenie, głównie za sprawą postawy reprezentantek kraju. Jednak nawet zawodnicz-kom klubów Ekstraklasy trudno jest zarobić w ten sposób na życie. O bajońskich kontraktach piłka-rzy nie ma co pisać, bo nie o to do końca chodzi. Rzadko myśli się o tym, że kobiety w tym sporcie muszą często najpierw napraco-wać się, by dotrzeć do punktu, z którego mężczyźni startują bez wysiłku.

- Chodzi oczywiście o pewną organizację klubów i zaangażo-wanie zawodników w to, żeby w ogóle mogli grać – mówi Mal-wina Czyjak, zawodniczka KKP Chełmża, która w piłkę gra od 15 lat. – Nie ma sztywnej reguły, ale czasem denerwowała mnie też taka „spychologia” – dziewczy-

ny trenują na bocznym boisku, a chłopaki na głównym. To zależy od klubu i poziomu rozgrywek, a nie powinno tak przecież być. Kiedyś grałam w Ekstraklasie i tam w Białej Podlaskiej dziewczy-ny miały nawet więcej do powie-dzenia, ale to wyjątek…

Zawodniczki wspominają, że gdy wiele lat temu zaczynały swo-je kariery, na treningi musiały do-jeżdżać od 50 do 60 kilometrów. Dziś w regionie klub mogą zna-leźć już nawet co 30 kilometrów. Pieniędzy, które pompuje się w męskie i żeńskie rozgrywki nie sposób porównać.

- Radzimy sobie, jak może-my – mówi Marcin Gerke, prezes klubu. – Dziewczyny mają duże szanse na awans do drugiej ligi, bo w tabeli III ligi kobiet grupy kujawsko-pomorskiej prowa-dzą po 12 meczach z kompletem punktów. Stawiamy też na roz-wój młodzieży, bo bez tego żaden klub nie ma przyszłości. Widzę w nich pasję i umiejętności, dlate-go wierzę w coraz lepsze wyniki. Klub na tych zasadach funkcjo-nuje dopiero od dwóch lat i wciąż szukamy wzmocnień.

Zawodniczki KKP Chełmża na przestrzeni tego sezonu w tyle zo-stawiły takie zespoły, jak Gwiaz-

da Toruń, Unifreeze II Górzno czy Mustang Wielgie. Trenują 2-3 razy w tygodniu, a weekend koń-czą oczywiście meczem.

- Mało mamy czasu na życie prywatne – praca lub szkoła wy-pełniają wolny od piłki czas – mó-wią zgodnie. – My pracą naszej gry nie nazwiemy, bo nie zara-biamy, więc można mówić o niej tylko w kategoriach wielkiej pasji. Przecież niczym się nie różnimy w tym względzie od chłopaków. Z tego samego powodu zaczęłyśmy grać. Na pytania ”dlaczego” i "od kiedy” odpowiadamy tak samo – „ponieważ”, „od zawsze”.

A jak się czują, gdy na boisku ograją kolegę?

- Normalnie – dodają z uśmie-chem. – Od jednych jesteśmy lepsze, od innych gorsze. Dziew-czyny z reguły są na murawie bar-dziej zawistne, nie ma co ukry-wać, ale faceci swoje prawdziwe oblicze pokazują właśnie wtedy, gdy zostaną wykiwani przez któ-rąś z nas. Nie ma nie tylko tary-fy ulgowej, ale ich zranione ego sprawia, że często zapominają o walce fair-play.

W męskich ligach rzadko w jednych barwach wybiegają na murawę zawodnicy w wieku 15 i 34 lat, a tak jest właśnie w Cheł-

mży. - Atmosfera w drużynie jest

świetna – mówi Julia Ciesielska, kapitan zespołu. – Mamy to szczę-ście, że młodsze i starsze zawod-niczki współpracują ze sobą, ko-rzystając ze swoich doświadczeń. Wiadomo, mamy swoje rytuały przed meczem i przyzwyczajenia, głównie słuchamy „bojowej” mu-zyki, a czasem same piszemy swo-je zwrotki… O tak, lubimy prze-róbki znanych hitów. Mieszkamy w różnych miejscowościach, ale trzymamy się razem. Gdy któraś z nas ma urodziny, w szatni nie za-braknie ani tortu, ani szampana.

Miejscowym hitem jest także hymn klubu, napisany i wyśpie-wany przez Mariana Waleckiego. Do słynnego motywu muzyczne-go z „Piratów z Karaibów”, spiker zawodów dopisał wszystkie imio-na zawodniczek i…

- Trzymam za nie kciuki na każdym meczu – mówi Marian Walecki. – Muzykę puszczę, sko-mentuję, od razu wtedy milej. A co dziewczyny słyszą, gdy wycho-dzą na murawę? Najważniejsza zwrotka brzmi: "Grajcie dziew-czyny, nie dajcie się lecz, grajcie dziewczyny, wygrajcie ten mecz! Chełmża jest dziś z was dumna, że literki trzy te, tworzą krótki

skrót, który właśnie brzmi KKP”! Największym drużynowym

śmieszkiem jest podobno Roza-lia Krężel i to jej w udziale przy-pada również tytuł najlepszego komentatora. W punkt potrafi podsumować to, co dzieje się na boisku. Najczęściej nogi nie cofa natomiast Oliwia Ossowska.

- Zawsze dajemy z siebie wszystko, nie ma taryf ulgowych – mówi Karolina Kowalska, była zawodniczka Ekstraklasy, która do klubu dołączyła niedawno. – Łatwo o kontuzję, ale z doświad-czenia wiem, że im piłkarka gra dłużej, tym kontuzji jest mniej.

Dziewczyny lubią czasem, na-wet dla żartu, umówić się, że na konkretny trening przychodzą w warkoczykach. Nie obce są im szpilki, pomalowane paznokcie, makijaż czy spódniczka. Wszyst-ko zależy od gustu, czasu i miej-sca. O trzeciej w nocy, obudzo-ne nagle, wytłumaczą każdemu, czym jest „spalony”. Uśmiechają się, że nie tylko kotlet może taki być.

- Ze stereotypami nie walczy-my – dodają. – Zainteresowanych zapraszamy na boisko.

Fot. Łukasz [email protected]

Spalony, ale nie kotlet

Piłkarki KKP Chełmża nie raz odwoływały randki ze swoimi sympatiami, gdy zbiegały się one z godzinami treningów. Ich reakcje bywały pewnie różne, ale jaki chłopak nie cieszyłby

się, że to o swojej wybrance może śpiewać: „moja dziewczyna piłkę kopie...”? Aleksandra Radzikowska

pozatorun.pl17 kwietnia 2015 r.

Page 14: Poza Toruń 67

14W wątrobę, żeby zatkało

Pomalowane paznokcie jeszcze jakoś przemycą, ale zbyt długie nie sprzyjają

zaciśnięciu dłoni w pięść. W ich przypadku ból procentuje

Marcin Tokarz

Wrodzona delikatność ustąpiła nabytej zapal-czywości. Marcelina

Grabowska dla kyokushin zrezy-gnowała z tańca towarzyskiego. Katarzyna Socha długo parała się jednocześnie nauką w szkole mu-zycznej i wschodnią sztuką walki. Ostatecznie postawiła na występy na macie. Monice Wierzbowskiej zaś, nie wystarczył nawet stopień mistrzowski w pokazowej odmia-nie karate. Zaspokojeniem ambi-cji trójki dziewcząt z Toruńskiego Klubu Karate Kyokushin mógł być jedynie full contact. Mając na koncie liczne sukcesy na szczeblu krajowym - wspinają się na kolej-ny. Mistrzostwa Europy w War-szawie będą najwyższą próbą w

ich karierze. Idą na całość. Wnętrze dojo, czyli sali tre-

ningowej, aż dudni od basowych dźwięków. Emitują je rytmiczne uderzenia ćwiczących w tarcze, worki bokserskie, w łapy trener-skie. Ten sportowy koncert gra-ją z równym zaangażowaniem kobiety i mężczyźni. Nieważne jak wysoko umieszczony jest cel, siła kopniaków wymierzanych przez płeć piękną, pozostaje bez-względna. Nierzadko obrażeniom ulegają narzędzia do tej ciężkiej pracy - ręce i nogi ćwiczących. To już norma, do której przywy-kły. Katarzyna Socha ze spokojem obserwuje koleżanki trenujące uderzenia. Na eliminacjach do Mistrzostw Europy w Warszawie doznała urazu nadgarstka, więc dziś oszczędza go na kolejne wal-ki. Do zawodów zakwalifikowała się jako rezerwowa.

- Zwycięstwa, w potyczce z najlepszą z dziewczyn tych eli-minacji, lekką ręką nie oddała - zachwyca się Wojciech Socha, ojciec 17-letniej mieszkanki oko-lic Łubianki, która w listopadzie zdobyła dwa złote medale na Mi-strzostwach Polski Juniorów do lat 16.

Głównymi reprezentantkami TKKK na warszawskiej imprezie sportowej będą Marcelina Gra-bowska (niegdysiejsza uczennica ZS w Łubiance) i Monika Wierz-bowska. Ostatnie tygodnie są dla nich szczególnie wymagające, choć zgodnie twierdzą, że sala treningowa to ich drugi dom. Z dojo wyniosły bezwarunkowy szacunek dla drugiego człowieka i spokój ducha. Emocje trzymają na wodzy tak długo jak to moż-liwe. Nie oceniają z góry, dopiero w trakcie, na podstawie bieżących obserwacji. Na macie wyczekują odpowiedniego momentu, choć przez zobowiązanie do nosze-nia ochraniaczy goleni, często są zmuszone go sobie wypracować. Dlatego tak ważna dla kobiety--karateki jest znajomość słabych punktów na ciele człowieka.

- Najlepiej uderzać w wątrobę, żeby zatkało, bardzo wrażliwe na ciosy są też obojczyki i splot sło-

neczny - wylicza Monika Wierz-bowska, która na Mistrzostwa Europy zakwalifikowała się z dru-gą lokatą. - Działa to też w drugą stronę. Ja walczę w seniorkach, więc już bez kasku. Zdarzyło się mieć podbite oko, ale to też jakiś rodzaj doświadczenia. Dzielę się nim z kursantami prowadzonej przeze mnie chełmżyńskiej filii TKKK. W Chełmży zaczynałam. Po 15 latach chciałam się jakoś odwdzięczyć temu miastu.

To pokorne podejście do spra-wy wywodzi się z filozofii tej sztuki walki. W karate bardzo wiele zależy od psychiki. Jej te-stem w grupie Moniki, na etapie ćwierćfinału warszawskich zawo-dów, będzie rozbicie drewnianej deski, warunkujące dalszy udział w imprezie.

- Jest to dosyć łatwe, jeśli ude-rzenie wychodzi, metaforycznie mówiąc, z głowy - wyjaśnia Mo-nika. - Nie celuje się w deskę, tyl-

ko za jej oś. Tego wyczynu wymaga się

jednak wyłącznie od seniorów. Marcelina Grabowska, wielo-krotna Mistrzyni Polski i srebrna medalistka otwartych Mistrzostw Austrii, jest jeszcze w przededniu wstąpienia do tej grupy wiekowej. Trener Artur Wilento przepowia-da jej zbliżenie się do europejskiej czołówki w przeciągu 2-3 lat.

- Wynik przywieziony z kwa-lifikacji był dla nas miłym zasko-czeniem, bo wcześniej myśleliśmy jak o solidnym sparingu - zdra-dza Artur Wilento, prezes TKKK. - Udział na ME to dla dziewczyn przede wszystkim szansa zdoby-cia cennego doświadczenia, choć z drugiej strony mamy do czynie-nia ze sportem, a z nim nigdy nie wiadomo. Fakt, że nasze zawod-niczki trenują z mężczyznami, też nie jest tu bez znaczenia.

[email protected]

Marcelina Grabowska, Monika Wierzbowska i Katarzyna Socha - to zawodniczki Toruńskiego Klubu Karate Kyokushin, które zakwalifikowały się do Mistrzostw Europy odbywających się 18 kwietnia w Warszawie.

Fot. ADAMZAKRZEWSKI

REGION pozatorun.pl 17 kwietnia 2015 r.

Tanecznym krokiem do teatru

W Baju Pomorskim robi się już napraw-dę gorąco i to nie tylko za sprawą aury pogodowej, która staje się coraz milsza

dla naszego samopoczucia. Od marca rozpoczę-liśmy bowiem cykl warsztatów tanecznych w ramach projektu „Teatr w Tańcu – Taniec w Te-atrze”. Program ten realizujemy we współpracy z trzema toruńskimi szkołami: Szkołą Podsta-wową nr 32, Gimnazjum nr 2 oraz III Liceum Ogólnokształcącym dzięki dofinansowaniu z Instytutu Muzyki i Tańca.

Sześćdziesięciu uczestników pod fachowym okiem instruktorów, m.in. uznanej tancerki i choreografki – Marty Zawadzkiej, zdobywa nowe szlify, szkoląc się z różnych technik tanecz-nych. O teatralny charakter ich zajęć dba nasza aktorka – Dominika Miękus. Podsumowaniem projektu będzie wyjątkowy spektakl taneczny,

który na deskach Baja Pomorskiego zobaczycie 30 listopada.

Motyw tańca w Baju będzie także jednym z motywów przewodnich naszego październi-kowego Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Lalek SPOTKANIA, gdzie spotkamy się już po raz dwudziesty drugi. W program zeszłorocznej edycji w nurt teatru tańca wpisał się „Malowany ogród” Compagnii TPO z Prato we Włoszech. Spektakl ten zapewnił im Grand Prix.

Tanecznym krokiem zapraszamy Was rów-nież do sprawdzania naszej Bajowej oferty warsztatowej. Już niebawem na stronie www.bajpomorski.art.pl znajdziecie dla siebie mnó-stwo ciekawych propozycji, niezależnie od wie-ku. Mamy nadzieję, że z jeszcze większą ochotą odwiedzicie naszą bajkową szafę!

Wieści z Baja

Już od jakiegoś czasu taniec święci triumfy w Baju. Na zdjęciu zdobywcy Grand Prix 21. MFTL SPOTKANIA - Compagnia TPO z tanecznym spektaklem „Malowany ogród”

Page 15: Poza Toruń 67

15REKLAMA

Żeby czuć się dobrze w styli-zacji, najpierw musimy do-brać ją nie tylko pod kątem

faktury i materiału, ale również naszego charakteru, gustu czy nawet pogody. Nie od dziś wia-domo, że są mężczyźni, którzy krawat zakładają tylko pod przy-musem i kobiety, które od szpi-lek wolą trampki. Nie ma w tym przypadku żadnej reguły i nawet w trampkach można wyglądać kobieco.

Podobnie jest z dekorowaniem naszych domów lub mieszkań. Każdy z nich ma inną specyfikę, układ i styl. Tak samo, jak sta-ramy się podkreślać atrybuty i mankamenty naszych sylwetek, powinniśmy myśleć o wystroju pomieszczeń. Doskonale wiedzą o tym mieszkańcy słonecznej Italii – kraju, w którym tkaniny i materiały traktowane są w szcze-gólny sposób - nie tylko podczas wielkich pokazów mody czy na wybiegach u najlepszych projek-tantów. Wiadomo przecież, że może być jakoś, a może być i ja-kość, niezależnie od ceny.

- Właśnie dlatego wszystkie tkaniny sprowadzamy z Włoch – mówi Małgorzata Motkowska z salonu „Creazioni”. – Zajmuje-my się dekoracjami okiennymi i dokładnie wszystkim tym, co w naszych domach można „ubrać” obrusami, poszewkami, zasłona-mi, firanami czy tkaninami obi-ciowymi. Zdajemy sobie sprawę z tego, że specyfika każdego domu jest inna, indywidualnie traktu-

jemy klienta i dlatego jeździmy do każdego, przygotowując kon-kretne propozycje. Potem, przy oczywiście włoskim cappuccino, omawiamy szczegóły i uzgadnia-my kosztorys. Nasze zadanie po-lega na tym, żeby klient czuł się w swoim domu komfortowo. Trak-tujemy to naturalnie. Zależy nam na tym, by wnętrza były zarazem efektowne i przytulne. Za pomiar,

projekt oraz kosztorys nie pobie-ramy opłat.

Głównym zadaniem firmy „Creazioni” jest wystrój okien. To przecież one decydują o nastroju w domu, regulując dostęp światła oraz będąc dopełnieniem mebli i elementów dekoracyjnych.

- Oczywiście sprzedajemy też tkaniny na miarę – mówi Małgo-rzata Motkowska. – Jeśli ktoś ma

takie życzenie, może po prostu przyjść do salonu, wybrać odpo-wiedni materiał i sam uszyć fira-nę czy poszewkę.

Takie tkaniny, podobnie jak chyba wszystko na świecie, pod-legają modzie i sezonowym tren-dom. Jest jednak jeden wzór, któ-rego możemy być pewni zawsze, podobnie jak „małej czarnej” w szafie - to kwiaty! Na nie moda

nie mija nigdy, choć oczywiście nie muszą przypaść do gustu wszystkim. Podobnie jest z tka-ninami i kolorami naturalnymi, na które decydujemy się coraz częściej - lekkość, zwiewność i jakość.

- Jeśli chodzi o aktualne tren-dy, to chyba warto też wspomnieć o roletach rzymskich – dodaje Małgorzata Motkowska. – Zastę-pują ciężkie firany, a w połączeniu z zasłonami dają klasyczny i no-woczesny efekt. Modne są szaro-ści, beże, kolory ziemi, pastele a ostatnio turkus. Wszystko jednak zależy od klienta. Do niedawna było tak, że każdy miał w domu kilka rodzajów zasłon i zmieniał je co jakiś czas. Dziś obserwuję w tym temacie zmianę – ludzie de-cydują się na jeden, ale porządny zestaw, który oczywiście po ja-kimś czasie odświeżają. Ta jakość jest ważna, bo chyba każdemu zależy, by po praniu materiały nie ulegały zniszczeniu. Włoski desi-gn to także meble i oświetlenie. Wybieram się niedługo na targi do Mediolanu, aby właśnie w Ita-lii sprawdzić najświeższe trendy i tą wiedzą dzielić się potem z mo-imi klientami, którzy zechcą od-wiedzić salon.

Najważniejsze, by w swoim domu czuć się komfortowo. To przecież on, używając terminolo-gii krawieckiej, ma być skrojony pod nas. Nie odwrotnie.

(AR)

Włoski styl w twoim domuJakie tkaniny są odpowiednikiem „małej czarnej” w modzie i czy można ubrać swój dom?

Wystrój okien autorstwa firmy „Creazioni”. Fot. NADESŁANE

pozatorun.pl17 kwietnia 2015 r.

Page 16: Poza Toruń 67

16 CHEŁMŻA pozatorun.pl 17 kwietnia 2015 r.

Zwłoka niszczy gorzelnię

- Dyrektorze Izby Celnej, żądamy prawomocnej decyzji - krzyczeli pracownicy Bioetanolu pod urzędem

W przyszłym tygodniu minie 60 dni od unieru-chomienia gorzelni Bio-

etanol AEG. Zarząd firmy wciąż ma jednak związane ręce, bo dy-rektor Izby Celnej nie rozstrzy-gnął zaskarżonej przez przed-siębiorstwo decyzji naczelnika Urzędu Celnego. Pracownicy nie wytrzymali i część z nich protesto-wała pod Izbą Celną.

Ok. 20 tys. złotych - tyle dzien-nie traci Bioetanol przez zatrzy-manie składu podatkowego, czyli produkcji objętej podatkiem akcy-zowym. Tym samym służby celne zablokowały konta firmy, odcięły pracowników zarówno od należ-nych wypłat oraz pracy. Zatrud-nieni w firmie mieli dość czekania na przewlekły proces administra-cyjny i pojawili się przed Izbą Celną, aby głośno zamanifesto-wać potrzebę natychmiastowego działania służb celnych. Wojciech Baranowski, dyrektor celników, od blisko dwóch miesięcy zwleka bowiem z wydaniem prawomoc-nej decyzji w sprawie wznowienia produkcji przez firmę.

Przypomnijmy, jak doszło do zamknięcia zakładu. Bioetanol

od kilku miesiącu jest w konflik-cie z toruńskimi służbami celny-mi. Chodzi o produkcję alkoholu skażonego na potrzeby wytwarza-nia innych produktów, np. roz-puszczalników. Taka substancja zgodnie z prawem europejskim jest zwolniona z podatku akcyzo-wego. Zdaniem celników alkohol chełmżyńskiej gorzelni jest jednak niewystarczająco skażony, a firma źle klasyfikuje swoje wyroby. Ich zdaniem wyrób może zostać od-każony i wykorzystany jako zwy-kły alkohol etylowy. Stąd poza de-cyzjami domiarowymi zamknięto produkcję. Dyrekcja gorzelni za-skarżyła jednak nakaz naczelnika Urzędu Celnego.

- Niezmiennie czekamy na ja-kikolwiek sygnał - mówi Roman Mierzwa, prezes Bioetanolu. - Taka decyzja powinna być podjęta niezwłocznie, a wychodzi na to, że dowiemy się o jej treści pod ko-niec ustawowego terminu (do za-mknięcia numeru nie pojawiła się informacja o decyzji Izby Celnej, przyp .red.)

A co może zrobić dyrektor celników? Przychylić się do ar-gumentów zawartych w skardze,

odrzucić ją, nakazać naczelnikowi Urzędu Celnego ponowne roz-patrzenie sprawy lub przedłużyć termin odpowiedzi ze względu na skomplikowaną materię. Jeśli Ba-ranowski wybierze jedną z dwóch ostatnich opcji, wydanie prawo-mocnej decyzji znowu się oddali.

- Bez niej nie mamy szans na wystąpienie z wnioskiem do Wo-jewódzkiego Sądu Administracyj-nego - informuje Roman Mierzwa. - Firmę można jeszcze uratować, ale zegar nieubłaganie tyka. Grozi nam upadłość likwidacyjna.

Pracownicy firmy w strachu przed utratą dochodów protesto-wali 9 kwietnia pod Izbą Celną. Gdy grupa ok. 40 osób z transpa-rentami, gwizdkami i syrenami weszła do budynku z petycją o niezwłoczną decyzję, pojawił się Mariusz Ziarnowski, rzecznik prasowy instytucji. Zapewnił, że zarząd gorzelni otrzyma decyzję w ustawowym terminie.

Kluczową kwestią w tej spra-wie jest stopień skażenia alko-holu używanego przez Bioetanol do produkcji m. in. medycznych środków do dezynfekcji. Zarów-no interpretacje skarbowe, jak

i analizy chemiczne (Polskiego Związku Higieny oraz biegłe-go powołanego przez celników) wskazują, że wszystko jest zgodnie z prawem. Nie dociera to jedynie do toruńskich urzędników cel-nych. Wszystko to jest tym bar-dziej absurdalne, jeśli zauważymy, że problemu nie ma, jeśli alkohol kupimy z importu. Ten najpopu-larniejszy z Węgier jest o wiele mniej skażony od tego z gorzelni w Chełmży.

Sprawa otrzymała już taki roz-głos, że stanowisko zajęło Mini-sterstwo Finansów.

„Produkt zwany przez pro-ducenta rozpuszczalnikiem [...] zawierał 90 procent częściowo skażonego alkoholu, do którego dodano niewielką ilością glikolu, powinien być klasyfikowany [...] jako alkohol skażony częścio-wo - czytamy w oświadczeniu. - Prowadzone przez Służbę Cel-ną działania kontrolne (w całej Polsce, przyp. red.) potwierdzają przypadki niezgodnego z prze-znaczeniem wykorzystywania produktu klasyfikowanego jako rozpuszczalniki i rozcieńczalniki do nielegalnej produkcji napojów

spirytusowych”. Zapytaliśmy resort jak ma się

to do analiz, którymi dysponuje Bioetanol. Zespół prasowy ode-słał nas do Izby Celnej w Toruniu. Takie pytanie zadaliśmy celnikom jednak już miesiąc temu. W od-powiedzi przeczytaliśmy, że prze-słankami do zamknięcia składu były błędna klasyfikacja sprzeda-wanych wyrobów oraz zaległości podatkowe. Rzecznik Izby zapew-nił nas, że wszystkie dokumenty były brane pod uwagę w trakcie podejmowania tej decyzji.

- Wielokrotnie od Minister-stwa Finansów słyszeliśmy, że wątpliwości będą rozstrzygane na korzyść podatnika, ale jak żyję, to nie przypominam sobie takiej sy-tuacji - dodaje Roman Mierzwa. - Pomijam już to, że stanowisko resortu jest pełne pomówień i nieprawdy. Napisaliśmy stosowne sprostowanie.

Bioetanol zatrudniał ok. 80 osób. Kolejne 200 pracowało u podwykonawców firmy.

Fot. Łukasz Piecyk

Łukasz Piecyk

Działania służb celnych to niszczenie polskiego prze-mysłu. Po wyjaśnieniach kierownictwa firmy, po zor-ganizowaniu spotkania z posłami komisji gospodar-ki i kolejnych interpelacjach poselskich miałem nadzie-ję, że ta sprawa zakończy się pozytywnie dla chełm-żyńskiej wytwórni. Urzęd-nicy celni obstają jednak

przy swoim, tłumacząc, że produkowany przez Bio-etanol spirytus można od-kazić i wykorzystać w inny sposób. To absurdalne, że chełmżyńska gorzelnia ma zostać ukarana za hipo-tetyczne działania innych podmiotów. Gdy rozpoczy-nałem aktywność w życiu publicznym w Polsce było ok. 600 gorzelni. Dzisiaj jest ich 42. Niedługo pewnie nie będzie już żadnych. Za-uważmy, że na tym wszyst-kim traci nie tylko firma. Tracą pracownicy, którzy zostali bez pracy, ale także polskie rolnictwo, którego produkty były przerabiane przez Bioetanol.

Jan Ardanowskiposeł PiS

Żal przede wszystkim, że w Polsce tego rodzaju spra-wy bez dobrych rozstrzy-gnięć ciągną się tak długo. Nie powinno być też tak, że między stronami narasta konflikt. Powinni spotykać z myślą o tym, jak nakar-mić wilka i zostawić owcę całą. Jakkolwiek urzędy udowadniałyby swoje ra-

cje, to powinny one jed-nak wykraczać poza bez-względne egzekwowanie prawa i wskazywać jakąś drogę, która pomogłaby firmie i załodze dalej pro-wadzić działalność. Nie-ważne na jakim szczeblu powinno się to odbywać. Ważna jest droga napra-wy, na którą przedsiębior-stwo mogłoby wejść. To obopólna korzyść, bo pań-stwo otrzymuje wpływy do budżetu z tytuły docho-dów firmy i podatków pra-cowników. Brak pomocy w postępowaniu napraw-czym powoduje, że urząd funduje państwu kłopoty i straty.

Jerzy Wenderlichposeł SLD

Niedawno w lokalnej pra-sie miałem okazję prze-czytać, jakoby odbiorcy alkoholu produkowanego przez Bioetanol odkażali go na potrzeby spożywcze. Jeśli więc Izba Celna zakła-da, że łamane jest prawo, a tego w żadnym wypadku nie udowodniła, to abso-lutnie nie rozumiem dzia-

łania służb celnych i są one dla mnie nie do zaakcep-towania. To nie tylko moje zdanie, ale także wielu lo-kalnych samorządowców i innych zaangażowanych w ten spór osób. Wszelkie monity, interpelacje i nie-ustanne zwracanie uwagi na ten problem okazują się jednak na razie bezskutecz-ne. W tej sprawie pismo do pani premier Ewy Kopacz skierował burmistrz Cheł-mży i uzyskał odpowiedź, która daje możliwość Izbie Celnej rozwiązanie tego problemu po myśli pracow-ników i właścicieli firmy Bioetanol.

Tomasz Lenzposeł PO

Page 17: Poza Toruń 67

17CHEŁMŻA

Co roku rodzice i krewni zadają sobie pytanie, co wręczyć dzieciom z okazji

przyjęcia I Komunii Świętej. W tym roku na liście wymarzonych prezentów jest sprzęt elektro-niczny. Warto jednak rozważyć kilka propozycji i nie kupować w pierwszym, lepszym sklepie, na portalach aukcyjnych lub pod wpływem impulsu. Atrakcyj-na cena może często okazać się zwodnicza.

Rekordy sprzedaży osiągają teraz tablety. Dotykowy ekran z systemem operacyjnym pozwala na przeglądanie Internetu, czy-tanie książek, słuchanie muzyki, granie w gry czy oglądanie fil-mów.

- Okazuje się jednak, że tablet tabletowi nierówny – tłumaczy Andrzej Sawicki ze sklepu Try-ton. – Urządzenia w promocji lub okazje w supermarketach i dys-kontach nie zawsze są dobrym wyborem. Gdy już zaczniemy ko-rzystać z takiego tabletu, to okaże

się, że nie ma on wielu funkcji, które okazują się często niezbęd-ne. Niska cena często wynika z okrojenia z funkcjonalności, słabszej jakości lub zastosowania starszego systemu operacyjnego, co w konsekwencji może prowa-dzić do tego, że nasz prezent po paru dniach użytkowania zwy-czajnie trafi w kąt. W końcu ape-tyt rośnie miarę jedzenia.

Często kuszeni pozornie atrak-

cyjnie wyglądającym promocją decydujemy się na zakup lapto-pa. Musimy jednak pamiętać, że kupując sprzęt za 999-1200 zł nie możemy liczyć na wydajność, która ma nam zapewnić wszech-stronność zastosowań. Zdecydo-wanie na takim sprzęcie dziecko nie będzie mogło grać w bardzo popularne gry typu FIFA15. Po-zostanie mu tylko przeglądanie stron internetowych i to również

w niezbyt imponującym tempie. Bardzo trafionym prezentem

są tradycyjne komputery stacjo-narne.

- Utwierdzamy się w tym prze-konaniu po premierze nowych gier, które rzadko kiedy działa-ją na laptopach w cenie około 2 tys. – dodaje Andrzej Sawicki. – Potwierdza to każdy kolejny laptop z przypadkowo rozbitą matrycą, każdy kolejny zalany sokiem, każdy z powyrywanymi zawiasami, czy przegrzaną kartą graficzną. Koszty naprawy takich uszkodzeń nie są niskie, a uster-ki te praktycznie nie występują w przypadku komputerów stacjo-narnych.

Komputery stacjonarne wra-cają do łask także dzięki osiąga-niu lepszej wydajności niż lap-topy I konsole nowej generacji. Przykładowo kiedy w konsolach obraz 720p jest często maksymal-nie tym, co możemy osiągnąć, to w przypadku komputerów może-my śmiało mówić o jakości 4K.

- Nasi konsultanci dobiorą maszynę do indywidualnych po-trzeb każdego użytkownika, dzię-ki czemu każdy nasz Klient kupi sprzęt dokładnie taki, jaki jest mu potrzebny – dodaje Andrzej Sawicki. - Budujemy komputery od podstawowych, biurowych poprzez uniwersalne centra mul-timedialne na bardzo wydajnych komputerach dla graczy i grafi-ków komputerowych kończąc. Świadczymy również serwis kom-puterowy, zatrudniamy wykwa-lifikowaną kadrę, która pomoże rozwiązać różne problemy, jakie mogą się pojawić podczas eksplo-atacji wymarzonego komputera, laptopa czy tabletu. Oferujemy również profesjonalne akcesoria dla graczy, czyli myszki, klawia-tury, podkładki oraz słuchawki.

ZAPRASZAMY, Tryton, ul. Szosa Lubicka 13, Toruń, www.tryton.com.pl

REKLAMA

Uśmiech zapewni rozwagaCo kupić dziecku na prezent pierwszokomunijny? Do łask wracają

komputery stacjonarne, ale to nie jest jedyne rozwiązanie

pozatorun.pl17 kwietnia 2015 r.

Poważne zmiany w klubie KST Włókniarz Chełmża. Po walnym zgromadzeniu

członków praktycznie zupełnie zmienił się skład zarządu. Nowe kierownictwo chce równomier-nie rozwijać obie sekcji - kajakar-ską i żeglarską.

Zebranie odbyło się pod ko-niec marca. W 10-osobowym zarządzie zostało tylko dwóch członków ze starego składu. Nowe osoby związane są z Włók-niarzem chociażby przez star-towanie w barwach klubu. Co natomiast oznacza taka poważ-na zmiana w kierownictwie? Na pewno zmiany.

- W naszej ocenie mijający okres nie był dobry dla klubu - twierdzi Tomasz Szwed, sekre-tarz. - Przykładowo, nasi kajaka-rze dekadę temu byli w pierwszej dwudziestce w Polsce. Teraz nie-stety nasz klub jest na szarym końcu. To samo z sekcją żeglar-ską. Tę tendencję jednak będzie-my stopniowo zmieniać. I wbrew

plotkom zapewniam o równo-miernym rozwoju obu dyscyplin, które trenujemy w Chełmży od ponad 65 lat.

W klubie poza wynikami jest także kilka innych palących pro-blemów. Jednym z nich są finan-se.

- Utrzymujemy się głównie z dotacji publicznych - informu-je Tomasz Szwed. - Największą pomoc otrzymujemy od władz miasta. Środki pozyskujemy rów-nież od Starostwa Powiatowego i Urzędu Marszałkowskiego. Po-kładamy jednak nadzieję w do-datkowych środkach zewnętrz-nych.

Klub prowadzi także obecnie rozmowy ze sponsorami. W pla-nach jest również uruchomienie wypożyczalni sprzętu pływające-go. Dochody wykorzystane były-by na cele statutowe, m.in. wyjaz-dy na zawody.

Włókniarz nie może narzekać na bazę treningową i dostępny sprzęt. Do dyspozycji zawodni-

ków są pomieszczenia gimna-zjum nr 1, basen oraz hala ośrod-ka sportu i turystyki.

- Przydałby się natomiast gruntowny remont naszego ośrodka na Bulwarze 1000-lecia - przyznaje Tomasz Szwed. - To powinna być wizytówka centrum i brzegu Jeziora Chełmżyńskiego.

Włókniarz ma także nadzieję na zwiększenie liczby zawodni-ków. Obecnie w sekcji kajakowej trenuje ok. 50 osób. Blisko 5 razy mniej w żeglarskiej.

- Zależy nam, aby w barwach KST Włókniarz trenowało ok. 100 osób - dodaje Tomasz Szwed. - Mamy nadzieję, że to się uda, mimo, iż wiąże się to z dodatko-wymi kosztami.

Teraz zawodnikami zespołu ostre treningi. Zawody i mistrzo-stwa potrwają bowiem do jesieni. Pierwsze rywalizacje już w maju.

Fot. Adam Zakrzewski

(ŁP)

Rewolucja na wodzieWypożyczanie sprzętu i zwiększenie liczby zawodników - to plany nowego zarządu klubu z Chełmży

Ponad 160 worków śmieci zebrało 1200 uczestników akcji sprzątania miasta w

2014 roku. Tym razem ochotnicy wyjdą na ulice 24 i 25 kwietnia.

Pod koniec miesiąca za sprzą-tanie Chełmży wezmą się człon-kowie WOPR-u, harcerze oraz działkowcy. Największą grupą będą jednak uczniowie i przed-szkolaki.

- Akcja, poza wymiarem es-tetycznym, dla najmłodszych uczestników sprzątania miasta ma także aspekt edukacyjny - twierdzi Zdzisław Stasik, na-czelnik Wydziału Gospodarki Miejskiej w chełmżyńskim magi-stracie. - Dla nich także przygoto-waliśmy słodkie niespodzianki w

nagrodę. Dwudniowe sprzątanie obej-

mie różne sektory miasta, m. in. okolice ogrodów działkowych czy tereny przy Jeziorze Chełmżyń-skim. Pełne worki będą składo-wane w konkretnych punktach, aby ułatwić wywóz odpadów.

Aby wziąć udział w akcji, można zgłosić się do Wydziału Gospodarki Komunalnej w celu odbioru worków. Imprezą towa-rzyszącą sprzątaniu jest konkurs Powiatowej i Miejskiej Biblioteki Publicznej “Zagraj w zielone trzy-maj przyrody stronę”. Jego wyniki poznamy 23 kwietnia.

(ŁP)

Wiosenne porządki

Pierwszego maja po raz ko-lejny miłośnicy biegania będą mieli okazję spraw-

dzić swoją formę na Półmarato-nie Chełmżyńskim. W tym roku przypada XIII edycja tego wyda-rzenia.

Nad biegiem patronat objął burmistrz miasta Chełmży, Jerzy Czerwiński, który ufundował dla zwycięzców puchar.

W tym roku start jest prze-widziany na godzinę 10:00. Po-czątek trasy to ul. Chełmińska 17, skąd biegacze ruszą w stronę Małej Grzywny, Mirakowa, Sław-kowa, Zalesia, Pluskowęs, aby na koniec powrócić do miasta na Rynek, gdzie będzie znajdować się meta. Półmaraton jest biegiem na dystansie 21,097 kilometra.

Uczestnicy będą podzieleni na dwie klasyfikacje: mężczyźni, ko-biety, oraz 6 kategorii wiekowych dla mężczyzn oraz 2 dla kobiet. Dla pierwszych trzech miejsc

oprócz pucharu przewidziane są także inne nagrody rzeczowe.

- Spodziewamy się w tym roku ok. 250 osób - mówi Marek Dzielski z magistratu. - Półma-ratonowi towarzyszyć będą biegi dla uczniów podstawówek i gim-nazjów.

Zapisywać można się na stro-nie maratonypolskie.pl, a także w Urzędzie Miasta w Wydziale Pro-mocji, Kultury i Sportu. Wpisowe do 25 kwietnia to 50 złotych, a w dniu zawodów 70 złotych.

Dla każdego uczestnika prze-widziany jest ciepły posiłek po zakończeniu biegu, a także moż-liwość skorzystania z punktów odżywczych z napojami na trasie półmaratonu.

Więcej informacji można zna-leźć na stronie Urzędu Miasta, a także pod numerem 56 675 22 91.

(KŻ)

Majówka w biegu

Page 18: Poza Toruń 67

18 GMINA CHEŁMŻA pozatorun.pl 17 kwietnia 2015 r.

Witkowo jest kolejną miejscowością w gmi-nie Chełmża, która

wzbogaci się o świetlicę wiejską. Prace na placu budowy idą pełną parą dzięki sprzyjającej pogodzie.

Budynek ma być oddany do użytku pod koniec czerwca. Do tej pory mieszkańcy Witkowa spotykali się na podwórku ich sołtysa.

- Te spotkania nie były uciążli-we, bo dla chcącego nic trudnego, ale zależało nam na neutralnym miejscu – mówi Roman Branicki, sołtys. – Dzięki świetlicy będzie-my jednak mogli zmienić na lep-sze życie naszej wsi.

Sama świetlica będzie partero-wym budynkiem o powierzchni 170 metrów kwadratowych. Do dyspozycji mieszkańców będzie tam sala spotkań, kuchnia, sani-tariaty oraz korytarz. Zagospoda-rowany zostanie także teren wo-kół budynku. Pojawi się podjazd z kostki betonowej, a także chod-nik i trawnik.

- Równolegle z pracami bu-

dowlanymi omawiamy teraz kwe-stię centralnego ogrzewania, aby zastosowane rozwiązanie było tanie i funkcjonalne – informu-je Jacek Czarnecki, wójt gminy Chełmża. - Poza tym dyskusyj-ną sprawą są zawsze prace wy-kończeniowe, czyli kolorystyka obiektu zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz. Wieś Witkowo w gminie jest typowo rolniczą miejscowością, więc miejscowi rolnicy wspólne podsumowanie tegorocznych zbiorów świętować będą już na terenie nowej świe-tlicy.

Inwestycja ma kosztować nie-całe 333 tys. złotych.

- Liczymy, że do inwestycji do-łoży i tym razem Unia Europej-ska – dodaje Katarzyna Orłowska z Urzędu Gminy Chełmża. - W tym celu złożony został wniosek o dotację w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich Województwa Kujawsko – Po-morskiego na lata 2007 - 2013 „Odnowa i rozwój wsi”.

Pożegnanie podwórkaMieszkańcy Witkowa już w czerwcu będą mogli korzystać z nowej świetlicy

Łukasz Piecyk

112 lat - tyle czasu utrzymywał się zarząd Homo Homini, który z końcem marca prze-

kazał władze nowym osobom. Walne zgromadzenie było także doskonałą okazją, aby podsumo-wać działalność stowarzyszenia przez ten czas.

Z funkcjami pożegnali się Sta-nisława Stasieczek (prezes), Sta-nisław Antkowiak (wiceprezes), Katarzyna Orłowska (sekretarz), Alicja Glaszka (skarbnik) i Ewa Czarnecka (członek).

- Przez ten czas Homo Homi-ni stało się znane począwszy od Chełmży, a na Krakowie kończąc - mówi Katarzyna Orłowska. - Przed laty założyliśmy sobie 21 celów statutowych i konsekwent-

nie staraliśmy się je realizować. Stowarzyszenie działa bowiem

na polach edukacji, profilaktyki i ochrony zdrowia, rekreacji, pro-mocji dziedzictwa kulturowego, odnowy wsi i wszechstronnego rozwoju mieszkańców gminy. Sztandarowym projektem Homo Homini było „Wędrujące Przed-szkole”, które otrzymało w 2005 roku ogólnopolską nagrodę Pro Publico Bono w kategorii „Naj-lepsza inicjatywa obywatelska”. Działalność stowarzyszenia zo-stała także dwukrotnie nagrodzo-na przez władze województwa.

Nowy zarząd stworzyły Pa-trycja Pleskot (prezes), Kamila Kachniarz (wiceprezes), Sylwia Kasprzak (sekretarz), Iwona

Markiewicz (skarbnik) i Danuta Syryczeńska (członek). W naj-bliższym czasie panie zajmą się nowym projektem - „Smak kre-densu przeszłości”.

- Wniosek złożył jeszcze stary zarząd, a my zrealizujemy to za-danie - zapowiada Patrycja Ple-skot. - Dzięki dotacji w kwocie 9 tys. złotych zajmiemy się rato-waniem zaniedbanych kreden-sów. Projekt zrealizujemy w kilku świetlicach wiejskich na terenie gminy Chełmża.

Na zdjęciu Jacek Czarnecki wręcza podziękowania Stanisła-wie Stasieczek, dotychczasowej prezes Homo Homini.

(ŁP)

RRada Społeczna działająca przy Samodzielnym Pu-blicznym Ośrodku Zdro-

wia w Zelgnie podsumowała 2014 rok. Organ obradował po raz ostatni w tym składzie, gdyż zakończyła się czteroletnia ka-dencja gremium.

Zadaniem rady społecznej jest inicjowanie działań i wydawanie opinii dla ośrodka, a także do-radzanie jego kierownikowi. Jej ostatnie zebranie w starym skła-dzie odbyło się 8 kwietnia.

- Tematem spotkania było sprawozdanie finansowe lecznicy za 2014 rok - relacjonuje Kata-rzyna Orłowska z Urzędu Gmi-ny. - W 99 procentach dochody ośrodka pochodzą z Narodowego Funduszu Zdrowia i wynikają z zawartych umów na świadcze-nia zdrowotne, które obejmują podstawową opiekę zdrowotną, rehabilitację oraz stomatologię. Placówka ponosi także wydatki związane z bieżącym jej funkcjo-nowaniem.

W minionym roku SPOZ w Zelgnie zakupił także (dzięki wsparciu wojewódzkich i gmin-nych środków) aparat do terapii ultradźwiękowej i falami ude-rzeniowymi. Mimo tego lecznica nie była na minusie - budżet za-mknięto z 26 tys. złotych na kon-cie.

- Uczestnicy posiedzenia za-poznani zostali również z pla-nem finansowym na rok bieżący - dodaje Katarzyna Orłowska. - Przedłożone dokumenty zosta-ły przyjęte przez Radę Społeczną odpowiednimi uchwałami. Jed-nak tym razem posiedzenie Rady Społecznej miało szczególny cha-rakter z uwagi na kończącą się kadencję tego organu. Nie zabra-kło podziękowań ze strony władz gminy i ośrodka.

Kadencja rady trwała cztery lata. Tworzyli ją: Jacek Górtowski – przedstawiciel Wojewody Ku-jawsko-Pomorskiego i mieszkań-cy: Dariusz Podsiedlik, Marianna Rolbiecka, Zuzanna Dejewska. Jej nowy skład powoła Rada Gminy Chełmża

(ŁP)

Nowy zarząd na start

Przychodnia na plusie

PPonad dwa miliony złotych będzie kosztowała realiza-cja programu „Prosument”

na terenie gminy Chełmża. To rewolucyjne przedsięwzięcie ma przybliżyć mieszkańcom możli-wość wytwarzania energii odna-wialnej.

Do tej pory mieszkańcy gmi-ny Chełmża mieli do czynie-nia z zestawami solarnymi do podgrzewania wody. Teraz stoją przed zupełnie innym sposobem korzystania ze źródeł energii od-nawialnej. Chętni biorący udział w programie, zostaną prosumen-tami, czyli osobami, które nie tyl-ko korzystają z wyprodukowanej w swoim gospodarstwie domowy energii, ale także odsprzedają ją operatorowi sieci energetycznej, jeśli będą dysponować nadwyżką mocy.

- Pozwoli na to program reali-zowany w ramach Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, z którego do gminnej kasy trafi dotacja w kwocie prawie 909 tys. zł z prze-znaczeniem na zakup i montaż mikroinstalacji odnawialnych źródeł energii – informuje Kata-rzyna Orłowska z Urzędu Gminy Chełmża. – Nasz samorząd jest jedną z trzech gmin w Polsce, która z początkiem kwietnia pod-pisała umowę z NFOŚiGW na sfi-nansowanie takiej inwestycji.

Do projektu włączyło się 36 mieszkańców gminy, którzy w minionym roku zadeklarowali chęć udziału. Otrzymają dzięki temu dofinansowanie na pozio-mie 40 procent na zakup i insta-lację ogniw fotowoltaicznych,

przydomowych elektrowni wia-trowych lub pompy ciepła.

- Płacę stosunkowo wysokie rachunki za prąd – mówi Jolanta Maciejewska z Kończewic, bene-ficjentka programu. – Instalacja fotowoltaiczna, poza aspektem ekologicznym, na pewno pozwo-li znaczącą obniżyć rachunki za energię elektryczną.

Wdrożenie projektu poprze-dziły spotkania z ekspertami z zakresu odnawialnych źródeł energii. W ich trakcie zaintere-sowani poznali m. in. sposoby pozyskiwania prądu w ekologicz-ny sposób. Teraz beneficjentom przedstawiony zostanie projekt umowy na realizację inwestycji w ich domach. Gmina natomiast przystąpi do opracowania i ogło-szenia przetargu niezbędnego do

wyłonienia wykonawcy zadania. - Władze gminy od samego

początku nie kryły zaintereso-wania tym programem - dodaje Katarzyna Orłowska. - Rzadko pojawia się możliwość zapewnie-nia mieszkańcom alternatywnych źródeł energii na tak preferencyj-nych warunkach. Warto zauwa-żyć, że tylko jednostki samorządu terytorialnego dysponują moż-liwością zaciągania praktycznie nieoprocentowanych kredytów.

W trzecim kwartale 2015 roku wykonawca zajmie się instalowa-niem pierwszych urządzeń, a ko-niec inwestycji przewidziany jest na jesień 2016 roku. Planowany koszt projektu to blisko 2,5 milio-na złotych.

(ŁP)

Szansa na własny prądMieszkańcy samorządu będą nie tylko produkować energię, ale także ją sprzedawać

Page 19: Poza Toruń 67

19pozatorun.pl17 kwietnia 2015 r. REKLAMA

Światowy trend inwesty-cji w odnawialne zródła energii przez małych

wytwórców ,czyli najczęściej właścicieli domów jednoro-dzinnych, czy też niewielkich zakładów produk-cyjnych dotarł do Polski. 26 maja 2014 roku z ini-cjatywy Narodo-wego Funduszu Środowiska i Go-spodarki Wodnej wystartował pro-gram „PROSU-MENT” czyli linia dofinansowania z przeznaczeniem na zakup i mon-taż mikroinstalacji odnawialnych źródeł energii. Jego celem jest ograniczenie lub uniknięcie emisji CO2 w wyniku zwiększenia produk-cji energii ze źródeł odnawial-nych poprzez zakup i montaż mikro instalacji fotowoltaicz-nych.

Program „PROSUMENT”

umożliwia otrzymanie 40% dotacji i bardzo preferencyj-nego kredytu oprocentowane-go na 1% ,na i inwestycję taką jak Instalacje fotowoltaiczne, pompy ciepła czy też małe

przydomowe elektrownie wiatrowe. Program PROSU-MENT dofinansowuje także wymianę istniejących insta-lacji na bardziej efektywne i przyjazne środowisku.

Statystyczna polska rodzina wydaje przeszło jedną trzecią swojego domowego budżetu

na opłaty związane z codzien-nym życiem i energią. W obli-czu stale rosnących cen energii elektrycznej, i braku perspek-tyw na powstrzymanie cią-głych podwyżek ,najlepszym

rozwiązaniem jest wła-sna produkcja energii elektrycznej za pomocą instalacji fotowoltaicz-nej czyli fotowoltaika.

Fotowoltaika- co to jest i jak to działa?

Fotowoltaika jest dziedziną nauki i tech-niki polegającą na przetwarzaniu światła słonecznego na energię elektryczną, za pomo-

cą paneli fotowoltaicznych. Ogniwa fotowoltaiczne zawar-te w panelach pod wpływem energii słonecznej podlegają tzw. efektowi fotowoltaicz-nemu w wyniku którego po-wstaje prąd stały.Za pomocą inwertera ,prąd stały produ-kowany przez panele fotowol-

taiczne zmieniany jest na prąd zmienny, odpowiedni dla elek-trycznej sieci. Panele fotowol-taiczne składają się z pojedyn-czych ogniw solarnych, które generują napięcie elektryczne, gdy padają na nie promienie słoneczne. Proces ten znany pod pojęciem fotowoltaika ba-zuje na specjalnym materiale , z którego wykonane są niemal-że wszystkie ogniwa fotowol-taiczne. Materiałem tym jest krzem, który jest półprzewod-nikiem o typowych dla mate-riałów półprzewodnikowych właściwościach. Fotowoltaika jest jedną z najbardziej inno-wacyjnych, przyszłościowych i przyjaznych dla środowiska technologii.

Fotowoltaika-co ja z tego mam

i czy mi się opłaca?

Możemy mieć własną in-stalację fotowoltaiczną nie

ponosząc przy tym żadnych kosztów inwestycyjnych. Rata spłaty będzie zawsze niższa niż dotychczasowe rachunki za energię. Po zainstalowa-niu paneli całkowicie uzależ-niamy się od stale rosnących cen energii. Instalacja foto-woltaiczna jest praktycznie bezobsługowa i nie powoduje zanieczyszczeń środowiska .Pomimo pochmurnych dni wytwarzana jest moc(po-przez wykorzystanie światła rozproszonego. Dodatkowo zainstalowanie systemu pod-noś wartość nieruchomości , a sama cena zestawu wraz z montażem będzie dla Ciebie dużym zaskoczeniem

Instalacja znakomicie spra-wuje się w miejscach trudno dostępnych, oddalonych od li-nii energetycznych

FOTOWOLTAIKA = NIEZA-LEŻNOŚĆ ENERGETYCZNA

= OSZCZĘDNOŚĆ

Darmowy prąd w Twoim domu?Postaw na słońce!

Jak być samowystarczalnym i niezależnym w energię.

“Statystyczna polska rodzina wydaje przeszło jedną trzecią swojego domowego budżetu na opłaty związane z codzien-nym życiem i energią

Page 20: Poza Toruń 67

20 GMINA LUBICZ

Pierwsze prace zaplanowa-ne są już na maj. Wymiar środków dla poszczegól-

nych wsi w ramach funduszu sołeckiego został uchwalony na zebraniach, odbywających się jesienią. Później przyszedł czas na zgłaszanie propozycji zmian. Te pozwoliły ustalić ostateczny kształt działań w sołectwach na ten rok.

- Fundusze sołeckie w naszej gminie to prawie 400 tysięcy złotych – zwraca uwagę Hanna Anzel, przewodnicząca Rady Gminy Lubicz. - Kwota nie jest może powalająca, ale przekłada-jąc ją na liczbę inicjatyw przez nią wspieranych otrzymujemy obraz, który robi wrażenie. To nie tylko inwestycje, ale tak-że dofinansowanie aktywności społecznej, festynów, a także wyjazdów na baseny i wyciecz-ki krajoznawcze. To również opłacenie fachowej asysty przy korzystaniu z urządzeń relak-sacyjnych i masujących. To tyl-ko przykłady, że te fundusze są odpowiedzią na różnorodne potrzeby naszych mieszkańców.

Na pozytywne aspekty tego mechanizmu finansowania ma-łych inwestycji zwraca uwagę włodarz gminy.

- To już czwarty rok, kiedy realizujemy w naszej gminie te fundusze – mówi Marek Ol-

szewski, wójt gminy Lubicz. - Nie mam wątpliwości, że to świetny sposób nie tylko na zaspokajanie lokalnych po-trzeb, ale i na budzenie w lu-dziach zainteresowania pro-blemami własnej miejscowości oraz współodpowiedzialności za jej rozwój. Cieszy mnie, że na zebraniach sołeckich, pod-czas których są one uchwalane, pojawia się coraz więcej osób młodych. Gremialnie zaczynają uczestniczyć w nich także nowi

mieszkańcy naszych wsi, którzy przeprowadzili się tu z miasta. Debata tam prowadzona czasa-mi ma podwyższoną tempera-turę. Z roku na rok widać, że lu-dziom po prostu bardziej zależy.

Sołtysi także zauważają wagę tych środków dla rozwoju ich miejscowości.

- My się tu wszyscy cieszymy, że mamy do dyspozycji nasz fundusz - mówi Małgorzata Jur-kiewicz, sołtys Grębocina. - Na taką dużą wieś, te niespełna 30

tysięcy to może niewiele, ale to „nasze” fundusze. A wiem, że w wielu innych gminach tych fun-duszy nie ma.

Co będzie realizowane z fun-duszy w tym roku? W Jedwab-nie, w miejscowej świetlicy, powstanie siłownia. Za środki z funduszu zostaną też odma-lowane ściany w pomieszcze-niu. Podobną siłownię sołectwo urządzi w świetlicy w Rogówku. Prawdziwym hitem będą jed-nak siłownie zewnętrzne. Już

w ubiegłym roku z funduszu sołeckiego sfinansowane zosta-ły zakupy urządzeń, które po-stawiono w Lubiczu Górnym, Lubiczu Dolnym, Krobi oraz jedno urządzenie w Grębocinie. W bieżącym roku nowe siłow-nie staną z Rogowie i Złotorii. Rozbudowane za to zostaną si-łownie w Grębocinie oraz w Lu-biczu Górnym.

W Krobi doposażone zo-staną plac zabaw oraz boiska. Brzeźno zakupi do swej świetli-cy stoły i krzesła oraz drzwi. Ko-lejne remonty czekają świetlicę w Mierzynku. W ubiegłym roku fundusz sołecki pokrył koszt wymiany okien. W tym remon-tu doczeka się m.in. pomiesz-czenie kuchenne. Z kolei w Młyńcu Pierwszym staną nowe urządzenia na placu zabaw przy szkole podstawowej.

Kolejne sołectwa otrzymają namioty, które będą wykorzy-stywane podczas organizacji imprez sołeckich. Tym razem trafią one do Lubicza Dolnego, Jedwabna oraz Kopanina. W ten sposób już osiem sołectw z terenu gminy będzie dyspono-wało namiotami wykonanymi z wykorzystaniem spójnej szaty graficznej.

[email protected]

Fundusze sołeckie widać z okna Lada chwila ruszą budowy finansowane ze środków przeznaczonych

dla najmniejszych jednostek samorządu terytorialnego

Tomasz Więcławski

Fundusz sołecki przeznaczany jest m.in na budowę siłowni pod gołym niebem. Fot. NADESŁANE

Informacje o tym projekcie w gminie Lubicz pojawiły się po raz pierwszy jesienią

ubiegłego roku. Mieszkańcy uczestniczyli w spotkaniach dotyczących odnawialnych źró-deł energii i wykorzystywania ogniw fotowoltaicznych, pomp ciepła i wiatraków przydomo-wych. Teraz część z nich już się niecierpliwi.

Istota „Prosumenta" polega na tym, aby dane gospodar-stwo domowe produkowało prąd z odnawialnych źródeł energii (OZE) i sprzedawało go dystrybutorowi po określo-nej cenie, w ilości nie większej, niż jego roczne zużycie prądu. Program Narodowego Fundu-szu podzielono na dwie części - dla gmin oraz dla banków. W ubiegłym roku uruchomiono pilotażowy program dla samo-rządów, który został wygaszony na początku grudnia. Obecnie trwają przygotowania do kolej-nej edycji programu. W mię-dzyczasie uruchomiono kredyty prosumenckie w Banku Ochro-ny Środowiska, udzielane bez pośrednictwa gmin, na wniosek konkretnej osoby. Podobne kre-

dyty uruchomił też Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Toruniu.

W przypadku zaangażowa-nia gminy w projekt, to samo-rząd bierze na siebie wszystkie formalności.

- Przygotowania do urucho-mienia „Prosumenta" w gminie Lubicz ruszyły poprzez cykl spotkań informacyjnych w naj-większych miejscowościach –

mówi Marek Olszewski, wójt gminy Lubicz. - Frekwencja do-pisała. Informacje o szkoleniach i programie podawaliśmy, gdzie się tylko dało - w gazecie gmin-nej, na naszej stronie, portalu Facebook, a także na tablicach sołeckich oraz przez system po-wiadamiania SMS. Na tych spo-

tkaniach istniała od razu moż-liwość wpisania się na listę, po wstępnej weryfikacji możliwo-ści zastosowania w konkretnym domostwie instalacji OZE.

Każdy mógł również indywi-dualnie pojawić się w Urzędzie Gminy i zapisać do programu. Następnie gminny konsultant do spraw „Prosumenta" od-wiedzał gospodarstwa domowe w celu ostatecznej weryfikacji zgłoszeń pod kątem technicz-nym.

- Nabór zakończyliśmy 30 października - dodaje Marek Olszewski. - Od tamtej pory wciąż czekamy na ogłoszenie konkursu w Narodowym Fun-duszu. Zebraliśmy wszelkie ko-nieczne dokumenty.

Mieszkańcy niecierpliwią się przedłużającym się oczekiwa-niem. Sprawa trwa już bowiem blisko pół roku.

- Pytam w gminie od paru tygodni, bo bardzo mi zależy, żeby program już ruszył - mówi Karol, mieszkaniec Lubicza Dolnego. - Podoba mi się to, że samorząd chce wspierać miesz-kańców w działaniach ekolo-gicznych. Sam planuję założyć

panele fotowoltaiczne. Pompę ciepła już mam. Zgłosiłem się na listę, a gminny specjalista był u mnie. Powierzchnia dachu jest odpowiednia, a nasłonecz-nienie bardzo dobre. Finanso-wo projekt też mi pasuje. Tylko sprawa stoi w miejscu.

Władze gminy zapewniają, że nie ma powodu do niepoko-ju.

- Chciałbym uspokoić osoby, które zgłosiły się na listę tworzo-ną przez urząd – mówi Marek Olszewski. - Gmina nie zrezy-gnowała z „Prosumenta". Nie-cierpliwie oczekujemy na uru-chomienie naboru wniosków w Warszawie. Jak tylko program ruszy – składamy wniosek. Po jego pozytywnej weryfikacji uruchomimy przetarg na do-stawy i montaż urządzeń w gospodarstwach domowych. A potem przyjdzie czas na to, na co wszyscy czekają, gdy instala-

cje rozpoczną swoje działanie w domach naszych mieszkańców.

Samorząd stoi przed dużym wyzwaniem. Na liście, która jest w Urzędzie Gminy, widnieje ponad 200 gospodarstw domo-wych. Gmina będzie musiała zaciągnąć pożyczkę na kwotę ponad 10 milionów złotych.

- Ostateczny efekt wart jest tego wysiłku – nie ma wątpli-wości Hanna Anzel, przewodni-cząca Rady Gminy Lubicz. - To przecież bardzo szeroka akcja mająca na celu poprawę stanu powietrza w naszej gminie. Do-datkowo pozwoli ona wygospo-darować duże oszczędności w gospodarstwach domowych, co nie jest bez znaczenia. Liczy się też efekt demonstracyjny – lu-dzie zobaczą, że warto w takie instalacje inwestować.

[email protected]

Czekają na nabór Gmina Lubicz nie zrezygnowała z programu „Prosument”. Samorząd

pilotuje akcję, ale czeka na decyzje, które zapadają w Warszawie

Tomasz Więcławski

Program „Prosument” będzie realizowany w gminie Lubicz w najbliższych miesiącach.

Fot. ARCHIWUM

“Zgłosiłem się na listę, a gminny specjalista był u mnie. Powierzchnia dachu jest odpowiednia, a nasłone-cznienie bardzo dobre

pozatorun.pl 17 kwietnia 2015 r.

Page 21: Poza Toruń 67

21GMINA LUBICZ

Była bramkarką. To szcze-gólnie trudna pozycja. Bo która dziewczyna lubi zno-

sić solidne razy od koleżanek? Szczególnie tak twardą piłką. Niejednokrotnie zdarzało się, że dostawała nią w twarz. Wstawała mocniejsza. Dziś swoim entuzja-zmem i uśmiechem zaraża ko-lejne pokolenie amatorek szczy-piorniaka. A jej siostra nadal gra w kadrze.

Jest tą mniej znaną z sióstr. Monika (Stachowska przyp. red.) gra w Pogoni Szczecin. Jest koło-wą. Niedługo stanie przed szansą wygrania Pucharu Zdobywców Pucharów.

- Nie ma we mnie wiele z za-zdrośnicy - uśmiecha się Daniela Wiśniewska, była zawodniczka Victorii Toruń. - Każdy zawod-nik, który chociaż raz wybiegł na parkiet, chciałby reprezentować swój kraj i występować z orzeł-kiem na piersi. Jestem dumna z mojej siostry. Kiedy tylko mogę, oglądam jej mecze w telewizji.

O swojej karierze wiele nie opowiada. Ot tak, potoczył się los, że ona teraz trenuje młode piłkarki ręczne w Lubiczu, a jej niewiele starsza siostra podbija

międzynarodowe parkiety. Da-niela w tym co teraz robi widzi głęboki sens.

- Szkoda, że toruński ośrodek szczypiorniaka już nie istnieje - mówi z żalem w głosie. - Staramy się nieopodal zbudować podwali-ny pod granie na wysokim pozio-mie. Z naszą dyscypliną trzeba się mocno przebijać. Sponsorzy nie walą drzwiami i oknami. Sukcesy reprezentacji napędzają koniunk-turę, więc oby było ich jak najwię-cej. Ambicja jest podstawą w pił-ce ręcznej. Bez niej nie ma czego w tym sporcie szukać. Warunki fizyczne są wtórne, bo wiele da się nadrobić charakterem. To piękny, ale niełatwy sport.

To wpaja swoim podopiecz-nym. Uczy je zagrań, techniki, myślenia na boisku. Ale także kształtuje charakter. Bo bez niego lepiej na parkiet nie wychodzić. Przegra się już w szatni. Młode zawodniczki z jej drużyny zgod-nie podkreślają, że jest dla nich wzorem.

- Nauczyłyśmy się od niej my-śleć jak piłkarki - mówią chórem. - Też chciałybyśmy, jak siostra pani trener, zagrać w reprezen-tacji. Podczas słuchania hymnu

pewnie poleciałyby łzy. Jej praca w klubie UKS Drwęca

Novar przynosi wymierne efekty. Zawodniczki zdobywały już wiele medali i pucharów w ogólnopol-skiej rywalizacji.

- Na szczęście chętnych do uprawiania naszej dyscypliny w Lubiczu jest całkiem sporo - mówi trenerka. - Trenujemy w dobrych warunkach. Nasza hala daje nam możliwość normal-nych, stałych treningów, bez ko-nieczności szukania zastępczego obiektu w innej miejscowości. W młodziczkach czy juniorkach chodzi nie tylko o wyniki, ale o wypracowanie wielu schema-tów w grze, które przydadzą się w możliwej karierze seniorskiej. Ale przecież nikt nie wychodzi na boisko, żeby przegrać. Zawsze mocno emocjonuję się grą moich podopiecznych.

Młode zawodniczki zdradzają trochę meczowej kuchni.

- Trenerka umie krzyknąć - śmieją się. - Ale gdy trzeba, to też przytuli i pomoże. Jesteśmy z sobą mocno zżyte.

Siostra trenerki z gminy Lu-bicz też dodaje kilka zdań do jej portretu charakterologicznego.

- Daniela zaraża wszystkich swoim entuzjazmem - mówi Mo-nika Stachowska, reprezentantka Polski w szczypiorniaka. - Piłka ręczna jest takimi szachami na parkiecie. Trzeba myśleć, żeby przechytrzyć rywalki. Ale też trzeba z całego serducha walczyć. A to, w życiu i do sportu, moja siostra ma ogromne.

Daniela Wiśniewska ma też sportowe marzenia na najbliższe

miesiące. - Chciałabym, aby nasza dru-

żyna szczypiornistów zdobyła, podobnie jak siatkarze, złoty me-dal podczas mistrzostw Europy, które za rok odbędą się w naszym kraju - mówi wprost. - Mam na-dzieję, że będę wtedy na trybu-nach świętowała ten sukces z in-nymi kibicami.

[email protected]

Szachyna parkiecie

Takie będą w szczypiorniaka wyniki, jakie młodzieży chowanie. Daniela Wiśniewska, trenerka UKS Drwęca Novar, doskonale wie,

ile trzeba przelać potu, żeby zaistnieć w świecie piłki ręcznej Tomasz Więcławski

Daniela Wiśniewska poprowadziła już swoje podopieczne do wielu ogólnopolskich sukcesów.

Fot. ADAMZAKRZEWSKI

pozatorun.pl17 kwietnia 2015 r.

Page 22: Poza Toruń 67

22 GMINA ŁUBIANKA

To jedna z największych im-prez odbywających się w Gminnym Parku Kultury

w Łubiance. Przyjeżdżają na nią osoby z całego województwa. Ka-walkada zbierze się o godzinie 11 pod Centrum Handlowym "Ko-meta".

Tam zaplanowane są kon-kursy z nagrodami, które umilą oczekiwanie na przejazd. O 13 ryk silników wypełni toruńskie ulice. Sznur motocykli ruszy w kierunku Łubianki. Tam zapla-nowana jest msza święta i po-święcenie pojazdów.

- Nie można wyjeżdżać w dłuższą drogę bez przychylności opatrzności - śmieje się Rafał, amator dwóch kółek z Łubianki. - Zawsze staram się, pomimo wie-lu zajęć, uczestniczyć w takich imprezach.

Zabawa w Łubiance rozpocz-nie się o godzinie 14.

- W tamtym roku było u po-nad 500 motocykli - mówi Agata Surowiec, animator kultury z Łu-bianki. - Mieszkańcy naszej gmi-ny włączają sie do wspólnej mszy świętej oraz podziwiają motocy-kle. Biorą także czynny udział w

imprezie oraz w wielu różnych konkursach.

Reprezentanci gminy na mo-tocyklach też nie są rzadkością. W Gminnym Parku Kultury za-planowano koncert zespołu De Bobers. Stanie tam również auto-bus krwiodawstwa.

- Motocykliści chętnie włącza-ją się w akcje pomocy dla innych - mówi Agata Surowiec. - Stąd też stałym elementem tego rodzaju zlotów są zbiórki krwi lub inne akcje charytatywne.

Nie lada gratką dla fanów mo-toryzacji powinien być także po-

kaz zabytkowych pojazdów. Nikt nie wróci do domu głodny, bo organizatorzy zadbali o to, żeby wokół placu imprezowego stanę-ły stoiska gastronomiczne.

- Doskonała zabawa gwaran-towana - mówi Agata Surowiec. - Kto jeszcze nigdy nie był na takiej imprezie, ten musi spróbować i poczuć ten klimat. Ściągajcie do nas, skąd tylko możecie!

Włodarz gminy jest zadowo-lony, że tego rodzaju wydarzenia organizowane są na jego terenie.

- To tylko pokazuje, że jeste-śmy otwarci na ludzi z pasją,

bardzo różną pasją - mówi Jerzy Zająkała, wójt gminy Łubianka. - Do nas dobiegają maratończycy, spotykają się rowerzyści, grają hokeiści na trawie, więc nie ma powodu, dla którego nie mieli-byśmy gościć motocyklistów. To przesympatyczni ludzie. Umieją pomagać sobie nawzajem i in-nym, a także dobrze się bawić. A ich maszyny będą mogli podzi-wiać nasi mieszkańcy, co powin-no przyciągnąć ich do Gminnego Parku Kultury.

Motocykliści łączą się Sołectwo Łubianka i Mototurystyka.pl po raz kolejny organizują

„Rozpoczęcie sezonu motocyklowego”. Impreza odbędzie się 26 kwietnia

Tomasz Więcławski

Fot. ADAMZAKRZEWSKI

Środki na realizację inwe-stycji pochodziły z bu-dżetu gminy i dofinan-

sowania z Unii Europejskiej. - Cieszę się ogromnie, że nasi zawodnicy i przyjezdni będą mieli gdzie przygotować się do rozgrywania spotkań - mówi Agata Surowiec, prezes GKS Sparta Łubianka. - Nie zawsze bowiem jest świetna aura w dniu meczu.

Otwarcie zaplanowano na godzinę 10. Podczas uro-czystości wyróżnieni zosta-ną czterej zawodnicy Sparty, którzy nie opuścili jesienią ani jednego spotkania ligowe-go - Szymon Balicki, Marcin Domagalski, Marcin Kryczka oraz Szymon Surowiec.

- Jest mi niezmiernie miło, jako prezes klubu, że udało nam się wykonać tę inwesty-cję - mówi Agata Surowiec. - W imieniu swoim i wszyst-

kich zawodników mogę obie-cać, że będziemy dbać o ten obiekt, jak najlepiej potrafimy. Zadbamy również o obejście dookoła niego. Zakupiliśmy już ozdobne drzewka, aby cały teren wyglądał schludnie. Mimo, że jestem jedyną kobie-tą w tym stowarzyszeniu, to muszę przyznać, że zawodnicy bardzo angażują się w pracę tego typu, a nie tylko typowo "męskie" zajęcia. Oczywiście, możemy liczyć również na po-moc naszych rodzin.

Szatnię wykonała Firma Remontowo-Budowlana Bud--Ryss Ryszard Prokopczuk.

- Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy, żeby obiekt speł-niał jak najwyższe standardy - mówi Ryszard Prokopczuk. - Jestem pewien, że będzie słu-żył zawodnikom przez wiele lat. Jestem mieszkańcem tej gminy i zapalonym sportow-

cem, więc tym bardziej cieszy mnie, że moja ulubiona dys-cyplina sportu - piłka nożna - zyskuje nowe możliwości rozwoju.

Po oficjalnym otwarciu szatni odbędzie się mecz GKS Sparta Łubianka - Wisła Ha-com Pędzewo. Początek spo-tkania o godzinie 12.

- Jesteśmy bardzo zgranym klubem składającym się z mieszkańców gminy Łubian-ka - dodaje Agata Surowiec. - Bardzo doceniamy fakt, że tak wspaniały obiekt powstał wła-śnie przy naszym boisku.

Władze gminy widzą w sporcie niezwykle ważne ele-ment funkcjonowania lokalnej społeczności.

- Wspieramy stowarzysze-nia sportowe działające na na-szym terenie, jak tylko może-my - mówi Jerzy Zająkała, wójt gminy Łubianka. - Dyscyplin,

które są u nas uprawiane, jest sporo, więc inwestycje muszą być realizowane sukcesywnie. Nie da się wszystkiego zrobić od razu. Cieszę się jednak, że ta inwestycja, przy wyraźnym udziale środków zewnętrz-

nych, zostanie oddana za kil-ka dni do użytku. Oby była talizmanem dla drużyny, któ-ra będzie wygrywała u siebie wszystkie spotkania.

[email protected]

Na pogodę i deszcz

Już w najbliższą niedzielę (19 kwietnia) na stadionie Sparty Łubianka oddane do

użytku zostaną nowe szatnie. Zaplecze infrastrukturalne klubu

znacząco się poprawi Tomasz Więcławski

Fot. ADAMZAKRZEWSKI

pozatorun.pl 17 kwietnia 2015 r.

Page 23: Poza Toruń 67

23REKLAMApozatorun.pl17 kwietnia 2015 r.

Page 24: Poza Toruń 67

24 GMINA ŁYSOMICE

Świątynia wypełniła się po brzegi. Wszyscy chcieli wy-słuchać "Czarnej Madonny",

"Barki" czy "Góralu czy Ci nie żal" w wykonaniu kapeli z południa Polski. Repertuar był zarówno nostalgiczny, jak i nawiązujący do cudu zmartwychwstania.

- Pragniemy uczcić wybitne-go Polaka w sposób szczególny - mówi Piotr Kowal, wójt gminy Łysomice. - Koncert w Gostkowie odbywa się po raz piąty, ale tym

razem okoliczności były znów szczególne, bo właśnie obchodzi-my pierwszą rocznicę kanonizacji Jana Pawła II.

Koncert papieski na stałe zagościł w kalendarzu imprez gminnych. Frekwencja pokazuje, że lokalna społeczność popiera tę inicjatywę.

- Pamiętam, co przeżywaliśmy dziesięć lat temu - mówi Marta, mieszkanka Łysomic, uczestni-cząca w koncercie. - Szkoda, że

na co dzień tak mało zostało ze zgody narodowej, którą wszyscy deklarowali. Ale chociaż w święta ludzie starają się wyciszyć i oddać refleksji nad codziennością.

Atmosfera poniedziałku wielkanocnego sprzyjała takim przemyśleniom. Szczególnie, że kapela góralska Holof, która przyjechała do Gostkowa na za-proszenia władz gminy z Podha-la, zaserwowała wszystkim mu-zyczną ucztę. Zespół grał własne

utwory, które nawiązywały do Triduum Paschalnego, a także idei Wielkanocy - świąt niosą-cych radosną nowinę.

Poza utworami własnymi nie mogło jednak zabraknąć także klasyki, czyli "Czarnej Madon-ny", "Barki", "Góralu czy Ci nie żal". Wszyscy uczestnicy kon-certu śpiewali te pieśni razem z zespołem. A górale, jak to mają w zwyczaju, opowiadali między utworami kwieciście o zwycza-

jach wielkanocnych, które nadal kultywuje się na Podhalu. Tych przekazywanych z pokolenia na pokolenie.

- Serdecznie dziękujemy wszystkim, którzy włączyli się w przygotowanie koncertu oraz tym, którzy zdecydowali się spę-dzić w kościele świąteczne przed-południe - mówi Piotr Kowal, wójt gminy Łysomice. - Zaprasza-my za rok na kolejną edycję.

Zagrali świętemu piąty raz Kilka dni po dziesiątej rocznicy śmierci Jana Pawła II

w Gostkowie odbył się koncert niezwykły

Tomasz Więcławski

- Pamiętam, co przeżywaliśmy dziesięć lat temu - mówi Marta, mieszkanka Łysomic, uczestnicząca w koncercie. - Szkoda, że na co dzień tak mało zostało ze zgody narodowej, którą wszyscy deklarowali. Fot. NADESŁANE

Spotkania lokalnej społeczno-ści o tym charakterze mają duże znaczenie dla rozwoju

społeczeństwa obywatelskiego. Sołtysi i rady sołeckie, które będą podczas nich wybierane, są naj-bliższymi wyborcy reprezentan-tami wsi.

- Chciałbym, żeby frekwencja na tych zebraniach była jak naj-wyższa - mówi Piotr Kowal, wójt gminy Łysomice. - Oznaczałoby to, że jesteśmy społeczeństwem zainteresowanym tym, co dzieje się wokół nas.

Poniżej zamieszczamy harmo-

nogram spotkań, które zaplano-wane na następne tygodnie.

Różankowo, 20 kwietnia, go-dzina 18, Szkoła Podstawowa w Świerczynkach Lulkowo, 22 kwietnia, godzina 18, świetlica wiejska Kamionki Duże, 18 maja, godzi-na 18, świetlica wiejska Kamionki Małe, 20 maja, godzi-na 18, świetlica wiejska Łysomice, 1 czerwca, godzina 18, sala teatralna Gimnazjum Łyso-mice

(WT)

Wybory za pasem

Od drugiej połowy kwietnia do początku czerwca odbędą się zebrania sołeckie w kolejnych pięciu miejscowościach w gminie Łysomice Zawody w gminie, już tra-

dycyjnie, odbyły się w Zespole Szkół nr 1 w Ły-

somicach. Do rywalizacji stanęli najlepsi uczniowie szkół podsta-wowych i gimnazjów z terenu całego samorządu.

W turnieju udział biorą uczniowie klas 4-6 szkół podsta-wowych i gimnazjum. Warun-kiem uczestnictwa jest posiada-nie karty rowerowej i legitymacji szkolnej. Turniej składa się z te-stu teoretycznego (zestaw 25 py-tań) oraz testu praktycznego. Ten drugi polega na jeździe na rowe-rze po przygotowanym wcześniej torze przeszkód. Celem turnieju jest podnoszenie kultury spo-łeczeństwa i działanie na rzecz poprawy stanu bezpieczeństwa ruchu drogowego, w tym bez-pieczeństwa dzieci i młodzieży szkolnej poprzez popularyzowa-nie przepisów i zasad bezpiecz-nego poruszania się po drogach.

- Ważne jest także wskazywa-nie roweru, jako środka trans-portu, a także rekreacji i sportu - mówi Marek Komuda z Urzędu Gminy Łysomice. - Organizato-rzy zawodów za cel stawiają so-bie także kształtowanie partner-skich zachowań wobec innych uczestników ruchu.

W tegorocznym gminnym etapie konkursu pierwsze miej-

sce w kategorii szkół podsta-wowych zajęła drużyna repre-zentująca Szkołę Podstawową Świerczynki. Do zawodów zespół przygotowywał Jacek Łozowski. Drugie miejsce wywalczył team z Łysomic pod wodzą Barba-ry Zadrożnej. Wśród starszych uczniów bezkonkurencyjni oka-zali się uczniowie z Gimnazjum w Turznie. Nad ich przygotowa-niem pracowała Małgorzata Ku-ryło.

Oba zwycięskie zespoły we-zmą udział w etapie powiato-wym Ogólnopolskiego Turnieju

Bezpieczeństwa w Ruchu Dro-gowym, który odbędzie się już w najbliższą sobotę (18 kwietnia) o godz. 10 w Zespole Szkół w Górsku w gminie Zławieś Wiel-ka. Warto podkreślić, że w 2014 r. drużyna Gimnazjum z Turzna prowadzona przez Małgorzatę Kuryło zajęła pierwsze miejsce w turnieju powiatowym.

Indywidualnie najlepszym za-wodnikiem etapu gminnego zo-stał Damian Byblewski ze Szkoły Podstawowej w Łysomicach.

[email protected]

Przepisy i praktykaPodstawówka ze Świerczynek i Gimnazjum z Turzna

zwyciężyły w gminnym etapie XXXVIII Ogólnopolskiego Turnieju Bezpieczeństwa w Ruchu Drogowym

Tomasz Więcławski

Turniej Bezpieczeństwo w Ruchu Drogowym w gminie Łysomice odbywał się w Zespole Szkół w Łysomicach.

Fot. ADAMZAKRZEWSKI

pozatorun.pl 17 kwietnia 2015 r.

Page 25: Poza Toruń 67

25REKLAMApozatorun.pl17 kwietnia 2015 r.

Sukcesem okazała się kolejna zbiórka żyw-ności organizowana przez sklep Netto przy ulicy Niesiołowskiego w Toruniu. Klienci z

Rubinkowa nie zawiedli, a do akcji włączył się także ks. kanonik Jan Ropel, proboszcz Parafii Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa.

Sklep znany jest z licznych zbiórek i akcji spo-łecznych. Tym razem pracownicy zbierali przez cały marzec produkty spożywcze dla osób ubo-gich przed świętami wielkanocnymi. Mieszkań-cy Rubinkowa zebrali łącznie w sklepie Netto produkty za ponad 1000 złotych. Znalazły się tam podstawowe produkty spożywcze jak mąka, cukier, olej czy makaron, ale także wiele słodyczy dla najmłodszych.

- W imieniu obdarowanych bardzo dziękuje-

my naszym klientom - informuje Weronika Sie-mińska ze sklepu Netto. - Niezmierne wdzięczni jesteśmy także księdzu Janu Roplowi za nagła-śnianie akcji oraz późniejszą organizację wręcza-nia darów potrzebującym mieszkańcom.

Sklep Netto przy Niesiołowskiego w Toruniu nie zwalnia jednak tempa. Obecnie trwa dzień z przedszkolami. W sklepie pojawiły się prace wykonane na konkurs “Wielkanoc ze Scottym”. Trwa także konkurs, w którym do wygrania są bony do sklepu. Wystarczy zrobić zakupy za mi-nimum 50 złotych i wrzucić paragon ze swoim numerem telefonu do pudełka przy kasie. Kon-kurs trwa do końca kwietnia, a losowanie odbę-dzie się 2 maja. Kolejne wydarzenia przy Niesio-łowskiego odbędą się w czerwcu.

Klienci wielkiego sercaPonad 1000 złotych warte były zebrane dary

w trakcie wielkanocnej zbiórki żywności

Page 26: Poza Toruń 67

26 GMINA WLK. NIESZAWKA i OBROWO

Gala laureatów odbyła się w Centrum Kształ-cenia Ustawicznego w

Toruniu. Nagrodzeni zostali uczniowie szkół podstawo-wych z rejonu Delegatury Ku-ratorium Oświaty w Toruniu.

Podczas wręczenia nagród nie mogło zabraknąć znamie-nitych gości. Obecni byli m.in. wicewojewoda kujawsko-po-morski Elżbieta Rusielewicz, kujawsko-pomorski kurator oświaty Anna Łukaszewska oraz doradca rzecznika praw dziecka Anna Sobiesiak.

Nagrodzono 104 uczniów. Doceniono także 72 nauczy-cieli, których podopieczni zdobyli tytuł laureata. W tym gronie było 9 nauczycieli ma-jących trzech i więcej laure-atów. Wyróżnienia i gratulacje odebrali również dyrektorzy 5 szkół, które mają największą liczbę finalistów i laureatów.

Wśród wyróżnionych zna-leźli się uczniowie klas VI szkół podstawowych z tere-nu gminy Wielka Nieszaw-ka. Arkadiusz Bielak został laureatem konkursu z języka polskiego, angielskiego i ma-tematycznej ligi zadaniowej, a Barbara Cholewa konkursu z języka polskiego. Wszyscy uczniowie na co dzień chodzą do Szkoły Podstawowej im.

Jana Pawła II w Małej Nie-szawce.

- Jestem dumna z naszej młodzieży - mówi Broni-sława Masłowska, dyrektor Szkoły Podstawowej im. Jana Pawła II w Małej Nieszawce. - Wiem, ile musieli włożyć pra-cy w przygotowania do tych konkursów i ile radości spra-wiło im zajęcie najwyższych pozycji.

Uczniów SP w Małej Nie-szawce do konkursów przy-gotowały Joanna Chojnacka, polonistka, Joanna Biniak-

-Zaborowska, anglistka, Tere-sa Juda, matematyczka.

Gorsi nie są także ucznio-wie ze Szkoły Podstawowej im. Kornela Makuszyńskiego w Cierpicach. Z tej placów-ki laureatkami zostały Nina Dziecinniak - język polski, Ju-lianna Jastrzębska - język pol-ski i finał z przyrody, Agniesz-ka Kucharska - również język polski i finał z języka angiel-skiego.

Uczennice SP w Cierpicach do konkursów przygotowały Ewa Mikołajczyk-Dejewska z

języka polskiego, Aleksandra Załuska z przyrody, Dorota Wiśniewska z języka angiel-skiego. Polonistka z gminy Wielka Nieszawka znalazła się wśród pięciorga nauczy-cieli języka polskiego z naj-wyższą liczbą laureatów tego konkursu. Została uhono-rowana pamiątkowym albu-mem i podziękowaniami od kujawsko-pomorskiego kura-tora oświaty.

Laureaci konkursów orga-nizowanych i współorgani-zowanych dla uczniów szkół

podstawowych otrzymują ocenę celującą z przedmiotu, w którym zdobyli tytuł zwy-cięzców. Są także zwolnieni z odpowiedniej części spraw-dzianu kończącego naukę w "podstawówce" i tym samym uzyskują z niej najwyższy możliwy wynik. Zostaną tak-że przyjęci w pierwszej kolej-ności do wybranego publicz-nego gimnazjum - niezależnie od kryteriów określonych w statucie szkoły i wymogów rekrutacyjnych w roku szkol-nym 2015/2016.

Uczniowie na szóstkęLaureatami regionalnych konkursów przedmiotowych zostało

pięcioro młodych ludzi z gminy Wielka Nieszawka

Tomasz Więcławski

Dofinansowanie otrzy-mały dwie placówki w Polsce. Z Obrowa i Lu-

blina. Trzeba było złożyć pro-jekt, który oceniło jury Funda-cji Innowacyjnych Rozwiązań Społecznych i Terapeutycz-nych - FIRST. Prac było bar-dzo dużo, ale kapitułę urzekły dwie.

Akcja, w której bierze udział placówka, nazywa się "Wyloguj się do życia, a robi się to TAK!". Po długich i burzliwych obradach czte-rech jurorów zdecydowało, że główną nagrodę otrzyma projekt „Akademia międzypo-koleniowa” gimnazjalistów z Zespołu Szkół im. Jana Pawła II w Obrowie.

- Projekt oddaje założenia kampanii, służy podtrzymaniu więzi społecznych i rodzin-nych - skomentowała projekt

Tatiana Mindewicz-Puacz, szefowa fundacji FIRST. - To ciekawy pomysł na zaanga-żowanie seniorów. Działanie międzypokoleniowe, w któ-rym obie strony mają korzyści: starsi ludzie czują się potrzeb-ni, a młodzi mogą korzystać z doświadczenia i mądrości dziadków i babć.

Gimnazjaliści chcieliby, aby w ramach akademii między-pokoleniowej odbywało się pięć typów zajęć - sportowe, taneczne, plastyczne, wokal-ne i kulinarne. Skierowane są one do grup składających się z młodzieży i osób z miejsco-wego Klubu Seniora. Osoby starsze pokażą, jak kiedyś spę-dzały czas wolny, kiedy nie było komputerów i Internetu, jak budowały relacje między-ludzkie. Podzielą się swoim doświadczeniem. Młodzież

nauczy ich, jak robi się zdję-cia aparatem cyfrowym, kręci filmy i jak je zamieścić w In-ternecie.

- Pokażemy, jakiej muzyki słuchamy - deklarują mło-dzi ludzie. - Razem będziemy śpiewać, tańczyć, malować, ćwiczyć, gotować.

Po ogłoszeniu wyników, laureatów czeka mnóstwo roboty, bo zgodnie z regula-minem konkursu muszą swo-je pomysły urzeczywistnić, zachęcając rówieśników do aktywności poza Internetem. Projekt musi trwać co naj-mniej miesiąc i rozpocząć się po 1 kwietnia, a zakończyć do 15 czerwca tego roku.

Oprócz dwóch równorzęd-nych nagród (po dwanaście tysięcy złotych) przyznanych przez jury na realizację pro-jektu, przewidziana jest rów-

nież nagroda dodatkowa, czyli udział uczniów obu zwycię-skich klas w nagraniu spotu promującego kampanię „Wy-loguj się do życia, a robi się to TAK!”.

Kampania pokazuje za-grożenia wynikające z nad-miernego, niekontrolowanego korzystania z sieci. Równo-

cześnie zachęca do szukania sposobów na zachowanie rów-nowagi, łączenia aktywność w życiu z atrakcjami dostarcza-nymi przez świat wirtualny. Więcej informacji na www.wylogujsie.org.

[email protected]

Wyloguj się do życia

Dwanaście tysięcy złotych otrzyma Gimnazjum w Obrowieza pomysł na aktywności poza Internetem

Tomasz Więcławski

Uczniowie z gminy Wielka Nieszawka uzyskali tytuły laureatów w regionalnych konkursach przedmiotowych. Fot. NADESŁANE

pozatorun.pl 17 kwietnia 2015 r.

Uczniowie z Obrowa chcą odejść od komputerów. Fot. ŁUKASZPIECYK

Page 27: Poza Toruń 67

27GMINA ZŁAWIEŚ WIELKA

Nivea wybuduje czterdzie-ści takich obiektów w ca-łym kraju. Konkurencja

jest jednak ogromna, bo swoje aplikacje złożyło ponad 1100 miejscowości. Póki co Górsk dzielnie walczy, ale potrzebuje wsparcia każdego dnia - do 31 maja.

- Chcemy zapewnić naszym dzieciom możliwość wspólnej zabawy i rozwoju ruchowego - mówi Dorota Mentecka-Janek, jedna z mam mocno zaangażo-wanych w konkurs. - Mieszkamy w pięknej, spokojnej okolicy. Bra-kuje nam tylko placu zabaw dla najmłodszych.

Gdzie miałoby stanąć "po-dwórko Nivea"? Na osiedlu "Przy-lesie" w Górsku, które w ostatnich latach bardzo się rozwinęło.

- Staramy się nagłaśniać tę ak-cję, gdzie tylko możemy - mówi Dorota Mentecka-Janek. - Kon-kurujemy z miejscowościami z

całej Polski i głosy samych miesz-kańców osiedla mogą nie wy-starczyć. Liczymy na solidarność osób z innych miejscowości.

W akcję zaangażowały się, co zrozumiałe, dzieci, ale przede wszystkim rodzice, dziadkowie, miejscowa szkoła i samorząd. Wszyscy chcieliby, by piękne, nowe i kolorowe konstrukcje powstały w najbliższym czasie w Górsku.

- Propagujemy ten pomysł w naszej szkole - mówi Andrzej Walczyński, dyrektor Zespołu Szkół w Górsku. - Dzieci muszą mieć możliwość spędzania czasu po szkole w sposób interesujący, twórczy. Miejsce, w którym bez-piecznie będą mogły się wyszaleć, jest w naszej wsi bardzo potrzeb-ne.

Jak można głosować w kon-kursie? Wystarczy posiadać ak-tywny adres e-mail. Z jednego konta można wysłać dziennie je-

den głos. - Ważne, żeby tych kont było

jak najwięcej - wyjaśnia Dorota Mentecka-Janek. - Dzieci mogą je zakładać na lekcjach informa-tyki w szkole. Zachęcamy do tego także całe rodziny. Trzymamy się dzielnie w pierwszej 40 rankin-gu, ale konkurencja nie próżnuje, więc musimy zewrzeć szyki.

Plac zabaw budowany przez Nivea to kilkanaście konstrukcji. Począwszy od huśtawek, zjeż-dżalni, a skończywszy na karuze-lach czy "małpim gaju".

- Systematyczność oddawa-nia głosów może zrównoważyć mniejszą liczbę osób, które włą-czą się w akcję - mówi Dorota Mentecka-Janek. - Wszyscy chce-my, żeby nasza przestrzeń wspól-na wzbogaciła się o tę konstruk-cję. Dzieciom aż świecą się oczy, gdy widzą ją na zdjęciach. Mam nadzieje, że damy radę spełnić ich marzenia

Podwórko marzeńDzieci z Górska w gminie Zławieś Wielka mają szansę

już niedługo bawić się na supernowoczesnym placu zabaw. Potrzebują tylko głosów w internetowym konkursie

Tomasz Więcławski

Uroczystości lokalne odby-ły się w Domu Kultury w Górsku. Na spotkaniu po-

jawili się radni wszystkich kaden-cji. Nie mogło też zabraknąć poli-tyków wyższego szczebla i gości z wielu instytucji współpracujących z samorządem.

Warto przypomnieć, że Sejm RP uchwalił ustawę o samorządzie terytorialnym 8 marca 1990 roku. Poprzedziła ona wybory przepro-wadzone 27 maja.

- Te wydarzenia otworzyły dro-gę do tego, aby obywatele sami mogli decydować o sprawach, które ich dotyczą - mówił podczas obchodów 25-lecia samorządu Jan Surdyka, wójt gminy Zławieś Wielka. - Razem zbudowaliśmy samodzielny i sprawny samorząd terytorialny, co przyczyniło się do sukcesu, który Polska osiągnęła w swej transformacji.

Poza radnymi, którzy dbali o rozwój gminy przez wiele lat, na spotkaniu pojawili się przedstawi-ciele: powiatu toruńskiego - m.in. Andrzej Siemianowski, wicesta-rosta toruński, a także samorządu wojewódzkiego - m.in. Przemy-sław Przybylski, radny sejmiku województwa.

O tym, jak zmienia się wygląd

polskiej wsi opowiadali w swoich przemówieniach włodarz gminy i Piotr Pawlikowski, przewodniczą-cy Rady Gminy Zławieś Wielka.

- Musimy umacniać społeczeń-stwo obywatelskie - mówi Piotr Pawlikowski. - Jeżeli nie będziemy się rozwijali, to zaczniemy się co-fać. Obywatele muszą mieć wpływ na sytuacje w najbliższym otocze-niu. Stawiamy na dialog i szeroką partycypację obywateli w życiu samorządu.

Wszyscy samorządowcy zo-stali uhonorowali pamiątkowymi medalami za trud i pracę włożoną w rozwój. W programie artystycz-nym spotkania był występ Gmin-nej Orkiestry Dętej, zespołów "Harmonia" i "Melodia" oraz kół-ka teatralnego działającego przy miejscowym domu kultury.

- Cieszę się, że takie uroczysto-ści odbywają się w naszej miejsco-wości - mówi Andrzej Walczyński, radny powiatu i dyrektor Zespołu Szkół w Górsku. - Warto pamię-tać, jaką drogę przeszliśmy przez ostatnie lata. Pracy jednak na-dal nie brakuje i trzeba wspólnie zmieniać naszą "małą ojczyznę.

Fot. Łukasz Piecyk

(WT)

Ćwierćwiecze samorządności

25-lecie uchwalenia ustawy o samorządzie terytorialnym świętowali mieszkańcy

gminy Zławieś Wielka

pozatorun.pl17 kwietnia 2015 r.

Page 28: Poza Toruń 67

28 MOTOMANIACY

Konstruktorzy z Francji zbudowali samochód, któ-ry ważny poniżej jednej

tony, jest wyjątkowo przestronny, uniwersalny i pewnymi elemen-tami wnętrza - bardzo stylowy. Ten styl to takie gadżety, jak paski służące do zamykania drzwi, czy

stylowa pokrywa schowka znaj-dującego się przed pasażerem. Podobnie jak... przednia kanapa, mają one przypominać babcine gadżety.

Citroen kolejny raz bardzo pozytywnie zaskakuje. Obok linii DS pojawia się atrakcyjny SUV z

358-litrowym bagażnikiem. Auto jest oferowane z pięcioma silni-kami - trzema benzynowymi: 1,2 litra o mocach 75, 82 i 110 KM oraz dwoma Dieslami: 1,6 litra - 92 i 100 KM (BlueHDi).

Producent określa zużycie pa-liwa dla Diesli od 3,2 do 3,8 litra

na 100 kilometrów i benzyny: od 3,9 do 5,8 l/100km.

Wnętrze nowego Citroena C4 Cactus emanuje przestronnością i funkcjonalnością. Uwagę zwraca funkcjonalna deska rozdzielcza, której centralnym punktem jest 7-calowy wyświetlacz, zaś tablica zegarów - także cyfrowa -została umiejscowiona tuż za kierownicą.

Z koła kierownicy można sterować funkcjami audio czy tempomatem, zaś w przypad-ku 6-stopniowej elektronicznie sterowanej skrzyni ETG - moż-liwość sterowania za pomocą ło-patek przy kierownicy. Zaś samo koło kierownicy od dołu jest spłaszczone, co dodatkowo do-daje nieco... sportowego charak-teru temu wnętrzu.

Pod centralnym wyświetla-czem znajdziemy zaledwie kilka przycisków - sterowania ogrze-waniem szyb i lusterek, trybu miejskiego pracy kierownicy, blo-kady drzwi czy włącznika świateł awaryjnych.

Ale po prawej stronie deski rozdzielczej pokrywa schowka do złudzenia przypomina... damską torebkę. Dwie klamry z paskami biegnącymi w kierunku przedniej szyby i dodatkowe zdobienia po-między nimi. Podobne elementy stylistyczne znajdziemy na we-wnętrznych stronach drzwi - tam również zastosowano element pa-ska, który pełni funkcję uchwytu do zamykania drzwi.

Zamiast tradycyjnego drążka skrzyni automatycznej, w central-

nej części dolnej części deski roz-dzielczej znajdziemy trzy przyci-ski: D, R oraz N.

Innowacji stylistycznych jest znacznie więcej. Widać je dosko-nale na zewnątrz Cactusa - trzy poziomy przednich lamp. Róż-nobarwne wstawki na karoserii dodają niewątpliwie atrakcyjno-ści autu, które będzie oferowane w dziewięciu kolorach nadwozia. Tym samym możliwości perso-nalizacji nadwozia będzie bardzo wiele.

Owe wkładki to termopla-styczny poliuretan, który ma chronić karoserię przez drobny-mi "urazami" w ruchu miejskimi. Te kapsuły wypełnione powie-trzem to tzw. Airbumbs.

To co zwraca uwagę w tylnych drzwiach, to brak możliwości otwierania okien. Można je tyl-ko uchylać. Z jednej strony fakt, kto w czasie jazdy otwiera tylne okna? A dzięki rezygnacji z pod-nośników obu tylnych szyb, za-oszczędzono na wadze samocho-du. Łącznie konstruktorom udało się "odchudzić" C4 Cactus o 200 kilogramów w porównaniu z C4 hatchback.

Cena podstawowej wersji to 51900 złotych. Za najbogatsze wyposażenie Cactusa będziemy musieli zapłacić 82400 złotych.

Więcej na: www.motomaniacy.tv

pozatorun.pl 17 kwietnia 2015 r.

Udało mi się obejrzeć z bliska przedpremierowy, jeden z pierwszych w Polsce, pokaz nowej toyoty avensis, któ-rej produkcja ruszy dopiero za miesiąc. „Czwórki”, jak o

niej mówią znawcy marki. Takich właśnie ludzi, po pierwsze, zaprasza się na takie imprezy. Toyota Bednarscy, toruński au-toryzowany salon i serwis, działa zgodnie z filozofią tej mar-ki. Użytkownicy toyot - są najczęstszymi kupującymi... toyoty oczywiście. To, jak perpetuum mobile. Kto raz kupił, zawsze już będzie kupował. Ale to nie jest sekta, bardzo mili ludzie. Uważający, zresztą najpewniej słusznie, że toyota jest po pro-stu najlepsza. Są samochody i jest toyota. Tak się tam mówi. Najmniej awaryjna, najmniej traci na wartości, ogólnie naj, naj. Nie będę dyskutował, nie mam podstaw, jeżdżę 21-letnim vol-kswagenem. Pozostaje mi ocenić oprawę artystyczną. I tu pa-dam na kolana. Znakomite widowisko. Duet skrzypcowy, który skłonił mnie do dzwonienia do kolegi w celu zaprezentowania mu muzy do głębszych przemyśleń. Girlaski ze szkoły Jagiel-ski Dance Project wywołujące dreszcze, doskonała oprawa, klimat. Tak się czaruje publiczność podczas pokazów nowych modeli na największych targach samochodowych, typu Gene-wa, Frankfurt - byłem, widziałem. Też takie sukna na autach, ostre światła, doskonała muzyka, dym i piękne dziewczyny. No i nastrój, oczywiście. Ale, że tak smacznie i uroczo można za-

czarować także w Toruniu? Gratuluję, panie Bednarski.

Fot. Adam Zakrzewski

Avensis IV - mocne wejścieJacek Kiełpiński

Citroen Cactus - lekki jak piórko

Zbigniew Juchniewicz

Page 29: Poza Toruń 67

29MOTOMANIACY

Żegnajcie Diesle, witajcie HybrydyZbigniew Juchniewicz

Samochody z napędem hybry-dowym, spalinowo-elektrycz-nym, przestały już być kwestią

mody, czy zwykłą nowinką tech-niczną. Teraz większość liczących się producentów oferuje auta z takim ekologicznym i ekonomicz-nym napędem.

Liderem pozostaje oczywiście Toyota, która wespół z Lexusem wyprodukowała i sprzedała niemal 8 milionów takich samochodów na całym świecie. To jest najlep-szym dowodem na fakt, że auta z takim napędem są mniej awaryjne i oszczędniejsze w użytkowaniu.

Jazda Toyota Auris z napędem hybrydowym zasadniczo nie różni się od jazdy Aurisem napędzanym silnikiem benzynowym. Jednak w pierwszym przypadku komputer sterujący pracą całego układu hy-brydowego ustawia takie parame-try jazdy, aby zużycie paliwa było jak najmniejsze. Kierowca auta hy-brydowego ma jednak możli-wość ingerowa-nia w tej usta-wienia jednym z trzech przyci-sków: Eco, EV albo PWR. Jeśli wybierze przy-cisk EV wów-czas auto bę-dzie napędzane tylko silnikiem elektrycznym. Gdy wybierze PWR hybrydowy Auris stanie się niemal bolidem, bo dynamiki dodadzą mu współpracujące ze sobą oba silni-ki - benzynowy 1,8 litra o mocy 99 KM i elektryczny o mocy 80 KM. Łączna moc tego zespołu hybrydo-wego to aż 136 KM.

Jazda hybrydowym Aursiem też jest wielką frajdą, bo kierowca sto-sując podstawowe zasady eko-jazdy może wpływać na znaczące obni-żenie zużycia paliwa. Podczas co-rocznych eko-rajdów organizowa-nych dla dziennikarzy przez Toyotę Motor Po-land wy-niki zuży-cia paliwa na pozio-mie nawet poniżej 3 litrów na 100 kilo-m e t r ó w nie należą do rzad-kości.

Toyota oferuje aż sześć modeli z pełnym napędem hybrydowym. Toyota Yaris Hybrid to pierwszy w historii miejski samochód hybry-dowy.

N i e z w y k l e wszechstronne Auris Hybrid oraz Auris Hy-brid Touring Sports to samo-chody kom-paktowe odno-szące ogromne sukcesy w całej Europie. Perłą w koronie jest Prius, dostępny

w trzech odmianach: tradycyjny, produkowany od 18 lat prekursor technologii hybrydowej, Prius Plus - hybrydowy, 7-miejscowy minivan oraz Prius Plug-in z możliwością ładowania ze zwykłego gniazdka elektrycznego.

Pod koniec 2015 roku do hybry-

dowej floty Toyoty dołączy model RAV4.

Akumulatory w samochodach hybrydowych Toyoty zostały obję-te specjalną gwarancją producenta, która wynosi aż 10 lat.

Dynamika i oszczęd-

ności

I s t o t ą napędu hy-brydowego Hybryd Sy-nergy Dri-ve stosowa-nego przez Toyotę po-

zostaje silnik benzynowy oraz sil-nik elektryczny wielkiej mocy. Taka konfiguracja napędu sprawia, że sa-mochód z napędem hybrydowym niezwykle szybko przyspiesza, gdyż napędzający go silnik elektryczny natychmiast osiąga maksymalny moment obrotowy. W czasie ru-szania silnik spalinowy dopiero po kilkunastu sekundach osiąga swoją optymalną moc.

Odwrotna sytuacja powstaje podczas hamowania - wówczas za spowolnienie jazdy w dużej mierze odpowiada silnik elektryczny, któ-ry staje się w tym momencie gene-ratorem prądu doładowując baterie akumulatorów.

To nie są jedyne zalety napędu hybrydowego, gdyż jego właści-wości doskonale znają kierowcy jeżdżący w zatłoczonych miastach. Jazda z małą prędkością, do oko-ło 60 km/godz. może się odbywać jedynie za pośrednictwem silnika elektrycznego. Wówczas auto nie emituje spalin i porusza się całko-wicie bezgłośnie.

Dzięki temu, że część pracy wykonywana jest przez silnik elek-tryczny, silnik spalinowy nie jest tak bardzo wykorzystywany. Skutkiem tego jest spora oszczędność paliwa: użytkując Toyotę Auris przez okres

5 lat, można zaoszczędzić 24840 zł w porównaniu do wersji z napędem konwencjonalnym.

Bez sprzęgła i rozrusznika

Auta z napędem hybrydowym nie posiadają standardowych czę-ści narażonych na zużycie, takich jak koło dwumasowe, sprzęgło, al-ternator, rozrusznik czy paski kli-nowe. Ponadto układ hybrydowy wspomaga hamowanie, co prze-

kłada się z kolei na mniejsze zuży-cie klocków i tarcz hamulcowych. Wszystko to pozwala na dodatko-wą oszczędność 9000 złotych z ty-tułu niższych kosztów eksploatacji serwisowej, względem auta zasila-

nego konwencjonal-nym źródłem napędu.

Posiadanie auta z napędem hybry-dowym to także oszczędność, ale i konkurencyjna cena zakupu, niskie koszty utrzymania i beza-waryjność gwaranto-wana przez Toyotę. Hybrydy Toyoty zaj-mują wiodące miejsca

w rankingach zadowolenia klien-tów i bezawaryjności aut przepro-wadzanych przez niezależne insty-tuty badawcze. W 2014 roku Toyota Prius po raz kolejny została uznana za najmniej awaryjne auto według raportu TÜV, zajmując pierwsze miejsca w kategoriach aut 4- i 5-let-nich oraz 6- i 7-letnich.

Hasło: Witajcie hybrydy - żegnajcie Diesle nabiera coraz

konkretniejszego wymiaru.

[ ]Tankując za 100 zł autem konwencjonal-

nym kierowca przejedzie około 215 kilometrów,

a hybrydą - 450 km

[ ]Samochody Toyoty nawet po wielu latach użytkowania

utrzymują wysoką cenę odsprzedaży. Po 3 latach użytkowania jest nawet do 3600 zł wyższa od wartości

auta z napędem konwencjonalnym

[ ]W kilkunastu miastach w Polsce właściciele

samochodów hybrydowych i elektrycznych korzystają ze znacznych zniżek w opłatach za parkowanie w centrach, a w Toruniu czy w Katowicach parkują całkowicie za darmo

pozatorun.pl17 kwietnia 2015 r.

Avensis IV - mocne wejście

Page 30: Poza Toruń 67

30 SPORT pozatorun.pl 17 kwietnia 2015 r.

Kontuzje mocno wpłynęły na falstart drużyny w rundzie wiosennej?

Z d e c yd o -wanie. Nie mamy długiej ławki rezer-wowych, więc absencja każ-dego zawod-nika jest dla nas proble-mem. Szcze-gólnie szkoda meczu u sie-bie z Piastem Łasin, który przegraliśmy 1-2. To drużyna zdecydowanie w naszym za-sięgu i musimy w spotkaniu z nimi zdobywać punkty.

W Ostaszewie drużyna wy-glądała na mocno skoncen-trowaną. Szczególnie w grze defensywnej.

Rozmawialiśmy o tym długo. Potrafimy stwarzać sobie sytuacje, grać ofen-sywnie, ale na niewiele się to zdaje, jeżeli tracimy głu-pie bramki. I wcale nie jest to tylko wina obrońców czy bramkarza. Jako cały kolek-tyw musimy prezentować się lepiej w grze obronnej. 0-0 z Mustangiem na ich terenie trzeba uznać za niezły wynik. Odblokowaliśmy się ostatnio

u siebie wygrywając z Wdą II Przechowo 3-0.

Teraz będzie już z górki? Mam nadzieję. Tabela li-

gowa bardzo się spłaszczyła. Szósty zespół uzbierał do tej pory 26 oczek, a szesnasty (ostatni przyp. red.) ma ich tylko o sześć mniej. Seria zwycięstw może wywindo-wać nas w górę tabeli, ale nie daj Boże, kolejne porażki mogą znacznie skompliko-wać walkę o utrzymanie. Ale nie oszukujmy się. Nie ma zespołów w tej lidze, których nie moglibyśmy pokonać. Musimy grać maksymalnie skoncentrowani i pokazywać w lidze to, nad czym pracu-jemy na treningach. Młodzi chłopcy, którzy u nas grają, muszę uwierzyć, że możliwa jest passa sukcesów.

W ten weekend jedziecie do Sicienka na mecz z Gryfem.

Oni są jeszcze w zimo-wym śnie.

Przegrali 3 z ostatnich 4 spotkań, ale pokonali Po-morzanina Toruń. Musi-my wyjść na to spotkanie z wiarę w zwycięstwo, lecz nie wolno nam zlekcewa-żyć rywala. Sami zdobyli-śmy wiosną jedynie jedno oczko więcej od nich. Nie można się podpalać, tylko trzeba robić swoje. A efek-ty przyjdą. A potem do Chełmży za-

wita lider - Chemik Byd-goszcz.

To silna, o ile nie najsil-n i e j s z a drużyna w całych rozgryw-kach. Nie b ę d z i e łatwo ich pokonać. Jeżeli po-g r z e b i e się jed-nak w statysty-kach me-czów z takimi rywalami na naszym obiekcie w ostatnich latach, to widać, że często udaje nam się sprawić nie-

spodziankę. W chłopaków wstępuje dodatkowa energia i grają lepiej niż zazwyczaj.

Któregoś zawodnika można wyróżnić za grę w ostatnich

dwóch kolejkach ligowych? Nie chcę nikogo wskazy-

wać palcem. Razem wygry-

wamy i razem przegrywamy. Oby radości było jak najwię-cej.

Zawsze jak mantra wraca przy okazji dyskusji o chełm-żyńskiej Legii temat pienię-dzy. Zanosi się na inwestycje jakiegoś poważnego sponso-ra?

Jako trener nie uczestniczę w takich rozmowach. Wiem, że zarząd stara się z kimś po-rozumieć. Nie ma możliwo-ści, żebyśmy walczyli o awans do wyższej klasy rozgrywko-wej dysponując taką liczbą zawodników. Kadra musi być szersza. No i pieniędzy wię-cej, o te zawsze wszystko się rozbija.

Musi być nas więcej

Z Dariuszem Preisem, trenerem Legii Chełmża, zespołu grającego w klasie okręgowej, o początku rundy wiosennej,

celach na kolejne spotkania, potencjale zespołu i konieczności poprawy gry w defensywie, rozmawia Tomasz Więcławski

Dariusz Preis, trener Legii Chełmża, wierzy w swoich podopiecz-nych.

Fot. ŁUKASZ PIECYK

“Potrafimy stwarzać so-bie sytuacje, grać ofen-sywnie, ale na niewiele się to zdaje, jeżeli tracimy głupie bramki

“Musimy wyjść na to spotkanie z wiarę w zwy-cięstwo, lecz nie wolno nam zlekceważyć rywala

Page 31: Poza Toruń 67

31SPORT

Serce futbolu bije poza miastem III Edycja „Ligi Orlika z Poza Toruń” startuje już w najbliższą niedzielę. Od godziny 10 gramy

w Dobrzejewicach w gminie Obrowo. Bawimy się razem i jest nas z roku na rok coraz więcej Tomasz Więcławski

Na pierwsze turnieje kibice przychodzili nieśmiało. Startowaliśmy jesienią

2013 roku. Teraz nikogo nie trze-ba namawiać, żeby wziął udział w święcie futbolu z "Poza Toruń". Do idei grania na wiejskich orli-kach przekonało się wiele drużyn z regionu. Wybraliśmy dziesięć i z nimi stworzymy niezapomnia-ną zabawę, która potrwa do 14 czerwca.

W tym roku zagramy aż w siedmiu miejscach. To kolejny re-kord ligi. Turnieje połączone będą z mini-festynem dla lokalnej spo-łeczności. Nie zabraknie niespo-dzianek dla najmłodszych, żon i narzeczonych piłkarzy, a także dla seniorów. Na każdego kibica cze-kają upominki. Gdzie będziemy grali i kiedy?

Zaczniemy już w najbliższą niedzielę (19 kwietnia) na Orliku przy Zespole Szkół w Dobrzejewi-cach w gminie Obrowo. Zagramy

o puchar wójta tego samorządu.- Ten cykl na trwałe wpisał się

już w harmonogram imprez spor-towych w naszej gminie - mówi Andrzej Wieczyński, wójt gmi-ny Obrowo. - To pierwsze, duże wydarzenia wiosenne na naszym terenie. Po zimie wszyscy jeste-śmy spragnieni emocji. Żywioło-wego dopingu kibiców zawodnicy mogą być pewni.

Drugi turniej odbędzie się już tydzień później. Karawana tur-niejowa przeniesie się na zachód powiatu toruńskiego. Zagramy na boisku w Brąchnowie przy Gim-nazjum.

- Lokalna społeczność nie może się już doczekać na przyjazd piłkarzy - mówi Adam Noworac-ki, sołtys miejscowości. - Posta-ramy się o specjalne atrakcje dla dzieci. Pogodę już zamówiliśmy. W planach mamy też podniebną niespodziankę, ale wiele więcej nie mogę zdradzić.

Trzeci turniej odbędzie się 10 maja na orliku w Złejwsi Małej. Później zagramy na jedynym po-wiatowym obiekcie tego typu w Gronowie - w gminie Lubicz, a 24 maja w Łysomicach. 7 czerw-ca spotykamy się w Chełmży, gdzie zagramy o puchar burmi-strza jedynego miasta w powiecie. Wszystko zakończy się dużym fe-stynem w Lubiczu Górnym, gdzie kilkanaście namiotów różnych instytucji stanie obok Zespołu Szkół.

- Rok temu liga kończyła się także w naszej miejscowości i cie-szę się, że znów piłkarze zagrają o końcowy triumf u nas - mówi Marek Olszewski, wójt gminy Lubicz. - Frekwencja dopisze, bo nieopodal jest duże osiedle, a spo-łeczność lokalna ceni sobie sport na wysokim poziomie.

Organizacja imprezy nie by-łaby możliwa bez wsparcia wie-lu partnerów. Już teraz poprzeć

nasz projekt zdecydowało się kilkadziesiąt instytucji z całego regionu. Dziękujemy samorzą-dom gminnym za przychylność dla tej idei. Niezwykle ważne jest również dla nas wsparcie firm, które zaufały naszemu sposobowi animowania wolnego czasu dla ludzi w różnym wieku. To dzięki nim pula nagród w całym cyklu wyniesie kilkanaście tysięcy zło-tych. A cały czas dołączają do nas kolejni. Nikt z "Ligi Orlika z Poza Toruń" nie wróci też głodny. A na najmłodszych czeka wiele nagród i konkursów. Zabierzcie swoich rodziców i dziadków i ruszajcie na orliki. Niedziela będzie dla was.

Sponsorem tytularnym całego cyklu "Ligi Orlika z Poza Toruń" została w tym roku firma Euro--Drób.

- Dziękujemy za docenienie naszych starań i obiecujemy, że sprawimy, żeby te niedziele były

wyjątkowe - mówi Radosław Rze-szotek, redaktor naczelny gazety "Poza Toruń". - Sport jest w naszej redakcji bardzo popularny, więc postanowiliśmy podzielić się z in-nymi naszą pasją.

Znamy już wszystkie drużyny, które zagrają w tegorocznym cy-klu. Będą to:

1.) Flisak Złotoria (dwukrotny zwycięzca imprezy)

2.) Unikat Osiek 3.) Warszewice 4.) Miasto Chełmża 5.) Wisła Osiek 6.) Orzeł Głogowo 7.) Euro-Drób 8.) Leroy Merlin 9.) Gmina Zławieś Wielka 10.) Ziemart

Startujemy już o 10.00 w niedzielę 19 kwietnia

w Dobrzejewicach. Nie może Was tam zabraknąć!

pozatorun.pl17 kwietnia 2015 r.

Fot. ŁUKASZ PIECYK

Page 32: Poza Toruń 67