5
J\ft 43. PEZEGLAD TECHNICZNY. 559 Kawka, Stanisław Stan otrzymali nadania na prowadzenie kuźnic żelaznych. Wzmiankowany Decyusz był sekretarzem Zygmunta Augusta, a pisany jego rk dokument przechował polskie nazwiska kowali, którzy robili dla króla: motyki, gra ce, siekiery, topory, świdry, łańcuchy żelazne, a nawet kosy i sierpy. Dokument ten wymienia także kilku stelmachów czyli woźników. Wiek XVII. W bliższej nas przeszłości, zatrzymuj c si tylko nad wybitniejszymi technikami, wspomnimy z pośród budowni czych XVII w. Dekana, W sowskiego i Bebera. Jan Dekan, radny miasta Leszna i budowniczy Zygmunta III, wsławił si okazałemi budowlami w Wielkopolsce, z których najcel niejszym był zamek wzniesiony w Zb szynie 1 ). Przetłumaczył dzieło Diega Uffana „Archelia t. j . nauka i informacya 0 strzelbie i rzeczach do niej należ cych". W tym przekładzie, okazale wydanym w Lesznie w r. 1643, z wizerunkiem Wła dysława VI na tytule, użyta została po raz pierwszy w naszym j zyku nazwa ingenier na oznaczenie inżyniera wojskowego, który już w XII w., w rocznikach miasta Piazenzy, zwany był encignerius 2 ). Bartłomiej Nataniel W sowski, rektor 1 prowincyał jezuitów, wzniósł kościół farny w Poznaniu, je den' z najpi kniejszych gmachów owego ozasu w Wielko polsce i wydał łaciński traktat o architekturze, który przez długie lata służył za podr cznik w szkołach jezuickich. O Be berze mówi Solski 2 ): „sławny Piotr Beber, budowniczy kró lewski, cał wież ratuszow krakowsk , nie według godności, tego miasta przed kilkunast lat postawion ,, wyniósł z sześ ci pomocników na łokci 12 od murów, nie opuszczaj c z niej dwóch "wielkich cymbałów zegarowych, po kilkadziesi t cent narów waż cych i znacznej jej wspaniałości przydał, z ochro n znaczniejsz czasu i kosztów rozlicznych, na jej rozbieranie, spuszczanie, powtórne ci gnienie i stawianie". Trzej inżynierowie wojskowi: Siemienowicz, Freytag i Mieroszewski odznaczyli si pracami piśmienniczemi. Arty lerzyst Kazimierza Siemienowicza z Litwy, wysłał Włady sław IV za granic dla kształcenia si . Łacińskie dzieło Sie mienowicza o artyleryi tak zasłyn ło w Europie, że je na cztery j zyki przełożono. O fortyfikacyach znów traktowało dzieło niemieckie Adama Freytaga, toruńczyka, profesora w gimnazyum kiejdańskiem na Żmudzi, trzykrotnie później wydawane po francusku. Krzysztof Mieroszewski, sekretarz króla Jana III, kierował wzniesieniem fortyfikacyi w Krako wie i zostawił w r kopiśmie traktat o architekturze wojennej. Nadmienić trzeba jeszcze, że w obozie Jana Kazimierza, pod czas napadu szwedzkiego, pełnił służb inżyniera jezuita Oswald Krygier, profesor akademii wileńskiej. Miernictwem zajmowali si dwaj uczeni matematycy: Brożek i Głoskowski. Profesor akademii krakowskiej Jan Brożek, młodzieńcem jeszcze b d c, w pocz tku XVII w. za interesował si miernictwem, gdy był świadkiem jak zwierzch ność szkolna w Buszczynie, dla załatwienia sporu granicznego z s siadem, sprowadzać musiała Tabenhayma, królewskiego geometr z Wieliczki. Skierowało go to do wyrobienia si w praktyce pomiarów, tak na powierzchni jak i pod ziemi , które wykonywał niejednokrotnie w Wieliczce i Bochni. Prawdopodobnie z materyałów tych korzystał Marcin G erman, sztygar sprowadzony ze Szwecyi, który narysował pierwsze plany kopalń Wielickich. Brożek robił także pomiary w do brach Sławkowskich i w Jodłowniku i zostawił pisma doty cz ce miernictwa, po łacinie i po polsku. Tłumacz „Trakta ciku małego", obejmuj cego wyj tki z niemieckiej „Geome ') Zb szyn, niem. Beutschen, miasto w powiecie mi dzyrzec kim. Dekan zbudował zamek w r. 1632. 2 ) Por. P. M. Peldhaus. Deutsclie Techniker und Ingenieure. Sammlung Kosel r. 1912. 3 ) Architekt Polski, str. 13. tryi" Schwentera, Jan Paterson Hain 4 ), w przedmowie do tego dziełka, opowiada, jak Brożkowi i Pudłowskiemu poka zywał na rynku w Krakowie stolik mierniczy, b d cy wtedy zupełn nowości w Polsce, który dwom zamiłowanym w ma tematyce kanonikom tak si podobał, że wymogli na Hainie, aby im przetłumaczył odnosz ce si do stolika ust py ze Schwentera. Maciej G łoskowski, komornik graniczny województwa Kaliskiego, uczył si w Hollandyi, a o wiedzy jego świadczy fakt, że powołany był tam na nauczyciela geometryi ksi cia Wilhelma Orańskiego. W bezimiennie wydanej łacińskiej ksi żeczce postawił 21 zadań, odnosz cych si przeważnie do pomiaru odległości niedost pnych i to takich, które tylko za pomoc linii prostej rozwi zane być maj . Zadania te zwró ciły na siebie uwag jednego z najlepszych w owym czasie geometrów holenderskich, Franciszka Schooten, który je w wi kszej cz ści rozwi zał. G łoskowski, w liście swym do astronoma gdańskiego Heweliusza, prosi o przysłanie mu te leskopu, w celu dokończenia mapy Wielkopolski, nad któr oddawna pracuje i do której wiele już zebrał materyałów. W dziedzinie mechaniki pracowali jezuici: Kochański i Solski. Adam Kochański, uczony matematyk, bibliotekarz Jana III w Wilanowie, autor pracy teoretycznej o statyce, w swej rozprawie o zegarmistrzowstwie podał kilka ustrojów zegarowych własnego pomysłu, proponował próbowanie do kładności ślimaka za pomoc ci żaru zawieszonego na strunie owijaj cej ślimak, pracował nad zast pieniem w zegarkach, spr żyn reguluj c , starodawnych szczecinek, zbudował ze garek z wahaczem magnetycznym i ofiarował Ferdynando wi II ksi ciu Etruryi, był wreszcie pierwszym inicyatorem zawieszenia spr żynowego, uważanego i dziś za najlepiej za bezpieczaj ce izochronizm wahadła. Cech zegarmistrzów istniał już wtedy w kraju, potwierdzony przywilejem Zyg munta III, a zegar na wieży zamkowej w Warszawie był ro biony za panowania Władysława IV przez Jana Suleja. Sta nisław Solski, autor „Architekta Polskiego", naszego pierw szego podr cznika technicznego w zakresie mechaniki prak tycznej, zajmował si także budow kościoła Wizytek w Krakowie. W ksi żce swej podał tyle jasnych i ścisłych wskazówek zaczerpni tych z własnej długoletniej i wielostron nej praktyki, że zapewniaj mu one zaszczytne miejsce w rz dzie techników polskich XVII w. On pierwszy u nas 5 ) nazy wał indzienierami już nie samych tylko inżynierów wojsko wych, ale wszystkich „którzy najmniejsze wynalazki dowcipu ludzkiego drukuj ". Jako alchemik zasłyn ł w całej Europie, w pierwszej połowie XVII w. Michał S dziwój. W hutnictwie, za Zygmunta III sprowadzeni byli włosi do wyrobu żelaza i stali na sposób bergamski. Przodował im Hieronim Oaccia z Bergamu, który osiadł w kluczu Samso nowskim, wybudował nizkie piece bergamskie zamiast dyma rek i w kuźnicach swych wyci gał żelazo, ro2płaszczał pod młotem blach , wyrabiał stal, z żelaza i stali broń paln i sieczn , a z blachy kutej zbroje i szyszaki. BraciaHieronima, Jan i Andrzej Oacciowie, odst pili później fabryki zarz dza j cym: Bernardowi Seryali, Piotrowi Gianotti i Janowi Gibo ni. Dwaj ostatni spolszczyli si , otrzymali indygenat; Jan Dziboni został sekretarzem królewskim za Jana Kazimierza, a polska rodzina Dzianottów znana była jeszcze w XVIII w. Wyrobieni w fabrykach Samsonowskich rzemieślnicy pała szowi, t. j. szabelnicy, szpadnicy i miecznicy, rozeszli si po kraju, tak że każde miasteczko miało ich kilku. Ale przy końcu XVII w. zacz ły upadać fabryki broni, jak i inne. (O_ a. n .) JPelihs Kmharzewshi, *) Por. art. „Pierwszy stolik mierniczy w Polsce" w Freegl. Techn. z r. 1896. i ) W Niemczech użyta już była nazwa „Ingenieur" w aktach rz dowych berlińskich z r. 1651 (por. P. M. Pełdhaus 1. o,). Z dziedziny konstrukcyi kół, napędzających liną wydobywczą. Napisał prof. dr. inż. "Wiesław Chrzanowski. (Ci g dalszy do str. 548 w M 42 r. b.) Konstrukcya b bnów cylindryczny cłi jest bardzo różno rodna i zależna od ich wielkości i obci żenia. U b bnów o małych średnicach (poniżej 2,5 m) piasty, ramiona i pła szcze s cz sto odlane z żelaza z jednego kawału; spotyka si również konstrukcye, u których każda piasta z jedn gwiazd ramion, poł czonych na obwodzie zapomoc wieńca, tworzy 2

Z dziedziny konstrukcyi kół, napędzających linąbcpw.bg.pw.edu.pl/Content/4572/przeglad_techniczny_1913_t51_nr43_s... · dzieło niemieckie Adama Freytaga, toruńczyka, profesora-w

  • Upload
    hoangtu

  • View
    218

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

J\ft 43. PEZEGLAD TECHNICZNY. 559

Kawka, Stanisław Stan otrzymali nadania na prowadzeniekuźnic żelaznych. Wzmiankowany Decyusz był sekretarzemZygmunta Augusta, a pisany jego ręką dokument przechowałpolskie nazwiska kowali, którzy robili dla króla: motyki, gra-ce, siekiery, topory, świdry, łańcuchy żelazne, a nawet kosyi sierpy. Dokument ten wymienia także kilku stelmachówczyli woźników.

Wiek XVII.

W bliższej nas przeszłości, zatrzymując się tylko nadwybitniejszymi technikami, wspomnimy z pośród budowni-czych XVII w. Dekana, Wąsowskiego i Bebera. Jan Dekan,radny miasta Leszna i budowniczy Zygmunta III, wsławiłsię okazałemi budowlami w Wielkopolsce, z których najcel-niejszym był zamek wzniesiony w Zbąszynie1). Przetłumaczyłdzieło Diega Uffana „Archelia t. j . nauka i informacya0 strzelbie i rzeczach do niej należących". W tym przekładzie,okazale wydanym w Lesznie w r. 1643, z wizerunkiem Wła-dysława VI na tytule, użyta została po raz pierwszy w naszymjęzyku nazwa ingenier na oznaczenie inżyniera wojskowego,który już w XII w., w rocznikach miasta Piazenzy, zwanybył encignerius2). Bartłomiej Nataniel Wąsowski, rektor1 prowincyał jezuitów, wzniósł kościół farny w Poznaniu, je-den' z najpiękniejszych gmachów owego ozasu w Wielko-polsce i wydał łaciński traktat o architekturze, który przezdługie lata służył za podręcznik w szkołach jezuickich. O Be-berze mówi Solski2): „sławny Piotr Beber, budowniczy kró-lewski, całą wieżę ratuszową krakowską, nie według godności,tego miasta przed kilkunastą lat postawioną,, wyniósł z sześ-cią pomocników na łokci 12 od murów, nie opuszczając z niejdwóch "wielkich cymbałów zegarowych, po kilkadziesiąt cent-narów ważących i znacznej jej wspaniałości przydał, z ochro-ną znaczniejszą czasu i kosztów rozlicznych, na jej rozbieranie,spuszczanie, powtórne ciągnienie i stawianie".

Trzej inżynierowie wojskowi: Siemienowicz, Freytagi Mieroszewski odznaczyli się pracami piśmienniczemi. Arty-lerzystę Kazimierza Siemienowicza z Litwy, wysłał Włady-sław IV za granicę dla kształcenia się. Łacińskie dzieło Sie-mienowicza o artyleryi tak zasłynęło w Europie, że je nacztery języki przełożono. O fortyfikacyach znów traktowałodzieło niemieckie Adama Freytaga, toruńczyka, profesora-w gimnazyum kiejdańskiem na Żmudzi, trzykrotnie późniejwydawane po francusku. Krzysztof Mieroszewski, sekretarzkróla J a n a III, kierował wzniesieniem fortyfikacyi w Krako-wie i zostawił w rękopiśmie traktat o architekturze wojennej.Nadmienić trzeba jeszcze, że w obozie Jana Kazimierza, pod-czas napadu szwedzkiego, pełnił służbę inżyniera jezuitaOswald Krygier, profesor akademii wileńskiej.

Miernictwem zajmowali się dwaj uczeni matematycy:Brożek i Głoskowski. Profesor akademii krakowskiej JanBrożek, młodzieńcem jeszcze będąc, w początku XVII w. za-interesował się miernictwem, gdy był świadkiem jak zwierzch-ność szkolna w Buszczynie, dla załatwienia sporu granicznegoz sąsiadem, sprowadzać musiała Tabenhayma, królewskiegogeometrę z Wieliczki. Skierowało go to do wyrobienia sięw praktyce pomiarów, tak na powierzchni jak i pod ziemią,które wykonywał niejednokrotnie w Wieliczce i Bochni.Prawdopodobnie z materyałów tych korzystał Marcin G-erman,sztygar sprowadzony ze Szwecyi, który narysował pierwszeplany kopalń Wielickich. Brożek robił także pomiary w do-brach Sławkowskich i w Jodłowniku i zostawił pisma doty-czące miernictwa, po łacinie i po polsku. Tłumacz „Trakta-ciku małego", obejmującego wyjątki z niemieckiej „Geome-

') Zbąszyn, niem. Beutschen, miasto w powiecie międzyrzec-k i m . D e k a n zbudował zamek w r. 1632.

2) P o r . P. M. Peldhaus. Deutsclie Techniker und Ingenieure.S a m m l u n g Kosel r. 1912.

3 ) Architekt Polski, str. 13.

tryi" Schwentera, Jan Paterson Hain4), w przedmowie dotego dziełka, opowiada, jak Brożkowi i Pudłowskiemu poka-zywał na rynku w Krakowie stolik mierniczy, będący wtedyzupełną nowością w Polsce, który dwom zamiłowanym w ma-tematyce kanonikom tak się podobał, że wymogli na Hainie,aby im przetłumaczył odnoszące się do stolika ustępy zeSchwentera.

Maciej G-łoskowski, komornik graniczny województwaKaliskiego, uczył się w Hollandyi, a o wiedzy jego świadczyfakt, że powołany był tam na nauczyciela geometryi księciaWilhelma Orańskiego. W bezimiennie wydanej łacińskiejksiążeczce postawił 21 zadań, odnoszących się przeważnie dopomiaru odległości niedostępnych i to takich, które tylko zapomocą linii prostej rozwiązane być mają. Zadania te zwró-ciły na siebie uwagę jednego z najlepszych w owym czasiegeometrów holenderskich, Franciszka Schooten, który jew większej części rozwiązał. G-łoskowski, w liście swym doastronoma gdańskiego Heweliusza, prosi o przysłanie mu te-leskopu, w celu dokończenia mapy Wielkopolski, nad którąoddawna pracuje i do której wiele już zebrał materyałów.

W dziedzinie mechaniki pracowali jezuici: Kochańskii Solski. Adam Kochański, uczony matematyk, bibliotekarzJana III w Wilanowie, autor pracy teoretycznej o statyce,w swej rozprawie o zegarmistrzowstwie podał kilka ustrojówzegarowych własnego pomysłu, proponował próbowanie do-kładności ślimaka za pomocą ciężaru zawieszonego na strunieowijającej ślimak, pracował nad zastąpieniem w zegarkach,sprężyną regulującą, starodawnych szczecinek, zbudował ze-garek z wahaczem magnetycznym i ofiarował Ferdynando-wi II księciu Etruryi, był wreszcie pierwszym inicyatoremzawieszenia sprężynowego, uważanego i dziś za najlepiej za-bezpieczające izochronizm wahadła. Cech zegarmistrzówistniał już wtedy w kraju, potwierdzony przywilejem Zyg-munta III, a zegar na wieży zamkowej w Warszawie był ro-biony za panowania Władysława IV przez Jana Suleja. Sta-nisław Solski, autor „Architekta Polskiego", naszego pierw-szego podręcznika technicznego w zakresie mechaniki prak-tycznej, zajmował się także budową kościoła Wizytekw Krakowie. W książce swej podał tyle jasnych i ścisłychwskazówek zaczerpniętych z własnej długoletniej i wielostron-nej praktyki, że zapewniają mu one zaszczytne miejsce w rzę-dzie techników polskich XVII w. On pierwszy u nas 5) nazy-wał indzienierami już nie samych tylko inżynierów wojsko-wych, ale wszystkich „którzy najmniejsze wynalazki dowcipuludzkiego drukują".

Jako alchemik zasłynął w całej Europie, w pierwszejpołowie XVII w. Michał Sędziwój.

W hutnictwie, za Zygmunta III sprowadzeni byli włosido wyrobu żelaza i stali na sposób bergamski. Przodował imHieronim Oaccia z Bergamu, który osiadł w kluczu Samso-nowskim, wybudował nizkie piece bergamskie zamiast dyma-rek i w kuźnicach swych wyciągał żelazo, ro2płaszczał podmłotem blachę, wyrabiał stal, z żelaza i stali broń palnąi sieczną, a z blachy kutej zbroje i szyszaki. BraciaHieronima,Jan i Andrzej Oacciowie, odstąpili później fabryki zarządza-jącym: Bernardowi Seryali, Piotrowi Gianotti i Janowi Gibo-ni. Dwaj ostatni spolszczyli się, otrzymali indygenat; JanDziboni został sekretarzem królewskim za Jana Kazimierza,a polska rodzina Dzianottów znana była jeszcze w XVIII w.Wyrobieni w fabrykach Samsonowskich rzemieślnicy pała-szowi, t. j . szabelnicy, szpadnicy i miecznicy, rozeszli się pokraju, tak że każde miasteczko miało ich kilku. Ale przykońcu XVII w. zaczęły upadać fabryki broni, jak i inne.

(O_ a. n.) JPelihs Kmharzewshi,

*) Por. art. „Pierwszy stolik mierniczy w Polsce" w Freegl.Techn. z r. 1896.

i) W Niemczech użyta już była nazwa „Ingenieur" w aktachrządowych berlińskich z r. 1651 (por. P. M. Pełdhaus 1. o,).

Z dziedziny konstrukcyi kół, napędzających liną wydobywczą.Napisał prof. dr. inż. "Wiesław Chrzanowski.

(Ciąg dalszy do str. 548 w M 42 r. b.)

Konstrukcya bębnów cylindryczny cłi jest bardzo różno-rodna i zależna od ich wielkości i obciążenia. U bębnówo małych średnicach (poniżej 2,5 m) piasty, ramiona i pła-

szcze są często odlane z żelaza z jednego kawału; spotyka sięrównież konstrukcye, u których każda piasta z jedną gwiazdąramion, połączonych na obwodzie zapomocą wieńca, tworzy

2

660 PRZEGLĄD TECHNICZNY. 1918

jedną całość, a na wieńcach ułożonyjest płaszcz bębna, wykonany z belekdębowych, pod któremi znajduje sięprzy większych obciążeniach płaszczblaszany o grubości 7—8 mm. Bębny0 większych średnicach wykonywanesą, stosownie do działających wielkichsił, najczęściej jako konstrukcye żelaznez żelaza zlewnego, przyczem piasty są,żelazne lane lub rzadziej stalowe la-ne. Ponieważ konstrukcyę żelazną za-leca się znitowaó ostatecznie dopieropodczas montażu maszyny na kopalni,zdarzają się okoliczności, kiedy bębnyze stali lanej są odpowiedniejsze. Mamna myśli maszyny, wysyłane do ko-lonii, gdzie niema sił odpowiednichdo montażu. "W takich razach zalecasię u bębnów średniej wielkości odlaćkażdą piastę wspólnie z jedną gwiazdąramion ze stali lanej, a w płaszcz, wy-konany również ze stali lanej i przy-mocowany do ramion, wtoczyć śrubo-we wpustki prowadnicze dla liny.

Dobra konstrukcya żelazna bębnacylindrycznego, którą stosować możnaprzy małych, jak i największych, śre-dnicach (8 metrów), przedstawionajest na rys. 11. U kostrukcyi żela-znych tak bębnów jak i tarcz Koepe-go, najważniejszą rzeczą jest zbudowa-nie ich w ten sposób, aby poszczególneczęści spoczywały jedna na drugiej1 aby nity były jak najwięcej odciążo-ne. Utworzenie trwałego1 koła tego ro-dzaj vi wymaga oczywiście nie tylko za-stosowania racyonalnej konstrukcyi,lecz także bardzo dokładnego i staran-nego wykonania przy montażu kółw warsztatach, jako i na miejscu prze-znaczenia. Obluźnianie się nitów u kółwydobywczych, wadliwie zbudowa-nych, daje się w ruchu maszyn dotkli-wie we znaki, powodując nieraz znacz-ne straty, powstałe przez koszta na-prawy i konieczne przerwy w produk-cyi. Zachodzi ono najczęściej u wień-ców hamulcowych, wystawionych naraptowne i często działające silne na-prężenia, jeśli przytwierdzone są onedo płaszcza bębna lub też do ramion za-pomocą podpór o kształcie konsoli, tak,że nity muszą przejmować wszystkiesiły. Niestety, podobne wadliwe kon-strukcye spotyka się. w praktyce je-szcze bardzo często. "W racyonalnejkonstrukcyi żelaznej powinien wieniechamulcowy spoczywać na płaszczubębna i być bezpośrednio podpartyprzez ramiona, połączone ze sobą zapo-mocą blach B i wieńca z kątówki A.Po drugiej stronie płaszcz bębna spo-czywa na ramionach w sposób analo-giczny i oprócz tego podparty jestjeszcze zwykle w środku. Uskutecz-nia się to zapomocą t e ó w k i P l u b , gdy-by podpory R były zanadto pochylone,zapomocą żelaza korytkowego U. Po-dobna konstrukcya bębna, umiejętniewykonana, usuwa w zupełności ko-nieczność spawania poszczególnychczęści, co było już omawiane w kołachosób zainteresowanych wobec wspo-mnianego obhiźniania się nitów.

Ponieważ ramiona bębnów i tarczKoepego przenoszą momenty skręca-jące, wykonywa się je najodpowied-

43 PRZEGLĄD TECHNICZNY. 561

niej z żelaza korytkowego, wzmocnionego przy piaście przezblachy G. Do obliczenia u ramion naprężenia dopuszczalnegona zgięcie, miarodajna jest siła przyspieszenia, względnienajwiększy moment obrotu maszyny, działający przy szyb-kiem ruszaniu z miejsca. U bliźniaczych, maszyn paro-wych może on być znacznie większy, niż moment obrotujednej strony maszyny. Obie strony ramion jednego bębnasą wzajemnie usztywnione przez drążki D i przez jeden lub

Rys. 12.

dwa szeregi połączeń E, zależnie od średnicy bębna. Ponie-waż każda konstrukcya żelazna bębna, pomimo bardzo sil-nego i starannego wykonania, poddaje się cokolwiek, umie-szczenie wieńców hamulcowych jest korzystniejsze, ze wzglę-du na precyzyjność działania hamulca, na stronach zewnętrz-nych bębna (patrz rys. 11), niż na wewnętrznych przy W.Drobne ulepszenia tego rodzaju mogą, ocenić i w rzeczy-wistości oceniają jedynie najlepiej maszyniści, kierującymaszyną.

Na blaszanym płaszczu bębna, o grubości 7 do 13 mm,zwykle umocowane są kloce z drzewa, najczęściej dębowego,o grubości 70 do 140 mm, posiadające wpustki prowodni-cze Z do liny. Wpustki te można na kopalni u gotowegobębna wtoczyć śrubowo, co jednakże przedstawia kosztownąpracę. Tańsze jest ręczne lub mechaniczne wyżłobieniewpustek, wykonane w warsztatach fabrycznych; wymagaono dużej uwagi przy narysowywaniu wpustek na poszczegól-nych klocach drzewa, aby całość, ułożona na płaszczu bębna,tworzyła linię śrubową. W ten sposób osiąga się małąszczelinę, o szerokości 2 mm, pomiędzy poszczególnymi zwo-jami liny, która zapobiega ścieraniu się jednego zwoju linyo drugi. Lina, nawinięta na bęben, nie posiadający wpustekprowadniczych, ulega znacznie łatwiej uszkodzeniom. Ujem-ną stroną bębnów, posiadających drzewo jako podkład dlaliny, jest konieczność wymiany drzewa, w razie jego zużyciasię. W celu przyspieszenia i ułatwienia pracy przy wymia-nie drzewa powinny wszystkie nity X w płaszczu bębna mieółby wpuszczone.

Zamiast drzewa można stosować także jako podkładdla liny żelazo zlewne, przez co usuwa się konieczność jegowymiany. U podkładu tego rodzaju są możliwe dwa wyko-nania: przy pierwszem używa się żelazo o stosownych profi-lach, przynitowane do normalnego płaszcza bębna, przy dru-giem płaszcz bębna posiada znaczną grubość, i wpustki pro-wadnicze dla liny mogą być bezpośrednio w nim wytoczone.Ostatnia konstrukcya jest najkorzystniejsza ze względu namożność dokładnego wykonania i brak wszelkich, nitów do-

datkowych, wykonanie jej wymaga jednakowoż stosownegourządzenia warsztatowego, zwłaszcza gdy chodzi o duże śred-nice bębnów.

Mówiąc o konstrukcyi żelaznej bębnów, nadmieniam,że otwory F służą do utwierdzenia (feststeUen) bębna w oza-sie przekładania, co jednakże wymaga użycia anormalniemocnego żelaza korytkowego na wieńce hamulcowe. Chcąctego uniknąć (czyli uniezależnić się od niepunktualnej dosta-

wy anormalnych części),można otwory V umieścićrównież w blachach 2V, oczy-wiście należycie mocnych.

Piasty bębnóio, przed-stawione na rys. 11,12 i 13,są wykonane z żelaza la-nego i posiadają sprzęgłosworzniowe jako połączeniemiędzy piastą luźną i stałą.Z powodu nieraz bardzowielkich sił działających,należy na konstrukcye piast,przedewszystkiem piast sta-łych, baczną zwrócić uwa-gę. Budowę pokazaną narys. 13 stosować można naj-wyżej do 1500??mi zewnętrz-nej średnicy, gdyż jedno-śoiankowy jej odlew posia-da małą; wytrzymałość, a że-bra Z ułatwiają jeszcze pęk-nięcia, z powodu wywoła-nych przez nie naprężeń od -lewniczych.

Daleko większy mo-ment wytrzymałości posia-dają dwuściankowe • piastystałe, wskazane na rys. 11i 12. Są one oczywiściekosztowniejsze, lecz jedy-nie odpowiednie przy więk-

szych średnicach. Chcąc mieć łatwiejszy montaż i usu-nąć niebezpieczne naprężenia odlewnicze, należy piasty,o większych średnicach, dzielić na dwie części. Osobiście niewykonywałbym piast o wielkości, przedstawionej na rys. 12,z jednego kawała, lub też zastosowałbym przynajmniej kon-strukc3^ę taką, by możliwe było rozsadzenie tulei.

Przeciwnicy dzielenia piast twierdzą, że jedynie piasty,

Rys. 13.

wykonane z jednego kawała, można tak silnie osadzić na waległównym, że się nigdy nie obluźnią pomimo pracy w nieko-rzystnych warunkach, jaka jest u maszyn wyciągowych. 'Napowyższe zapatrywanie trudno się zgodzić, gdyż wewnętrz-ną średnicę piasty dwudzielnej można wykonać nieco mniej-szą niż średnicę wała, tak, że już samo ściągnięcie obu czę-ści piasty przez śruby i pierścienie skurczowe osadza ją

562 PRZEG-LĄD TECHNICZNY. 1913

Rys. 14.

stosunkowo mocno na wale.Wrzeczywistośei piasty dwudziel-ne nie obluźniają się w czasie ru-chu maszyn, jeśli są wykonaneumiejętnie i zaklinowane zapo-mocą dwóch podwójnych klinówstycznych, jak widzimy to narys. 11. Natomiast umocowaniepiast stałych na wale zapomocączterech podwój nych klinów, spo-tykane czasami w praktyce, niezadowala, ponieważ przy powyż-szem wykonaniu nie dociąga siędostatecznie piasty do wału, coumożliwia łatwe obluźnianie sięklinów.

U piast stałych maszyn z na-pędem parowym są często umo-cowywane przeciwwagi K dlazrównoważenia ciężaru korb i czę-ści korbowodów. Ze względu naułatwienie jazdy powolnej, jakrównież wykonywania małychporuszeń maszyny, wspomnianeprzeciwwagi powinny być bez-warunkowo stosowane u wszyst-kich maszyn powyżej 1000 mmskoku. Przymocowanie przeciw-wagi do piasty według rys. 11jest kosztowniejsze, lecz równo-cześnie znacznie solidniejsze, niżumieszczenie jej na pierścieniachP obu piast stałych (rys. 12).

Przy wykonywaniu piastluźnych należy przed ewszystkiem.starać się o możliwie dokładnedopasowanie ramion. Ponieważżelazo korytkowe jednej wielko-ści nie jest zupełnie równe, nale-ży w piastach wyheblować wpust-ki dla ramion według dostarczo-nego dla danego bębna żelaza.Oparcie ramion przy L na tuleipiasty można wykonać wedługrys. 11 lub 12. Pierwsze umożli-wia całkowitą obróbkę maszyno-wą, drugie wymaga ręcznegoopracowania powierzchni styko-wych w piaście. Pomimo tego

i k~xlit—

Ks 43. PRZEGLĄD TECHNICZNY. 563

wykonanie według rys. 11 jest tylko tańsze przy stosownemurządzeniu warsztatowem.

U bębnów przy sprzęgle sworzniowem stosuje się prze-ważnie tak zwaną podziałkę różniczkową, aby umożliwićmałe zmiany długości liny. W tym celu pomiędzy dwomaramionami piasty luźnej znajdują się dwa lub trzy otwory,zależnie od jej wielkości i od liczby ramion, a w piaście stałejumieszczona jest taka liczba otworów, aby w każdem położe-niu względem siebie piast zawsze jedna i ta sama liczba sworz-ni je łączyła ze sobą (np. na rys. 11 widzimy pięć sworzni)—i aby przesuwanie piast było możliwe o znacznie mniejsządługość, niż odległość dwóch otworów piasty stałej.

Sprzęgło sworzniowe jest u bębnów pod pewnym wzglę-dem jeszcze więcej niekorzystne niż u bobin, ponieważ ro-botnik wchodzić musi w bęben, chcąc obsłużyć sworznie,znajdujące się w piastach wewnętrznych. Przy racyonalniewykonanem utwierdzeniu bębna w czasie przekładania niepotrzeba jednakże mieć najmniejszych obaw o nieszczęście.W Niemczech, gdzie co prawda przekładanie zdarza się bar-dzo rzadko w większości szybów, sprzęgło sworzniowe jestnajwięcej rozpowszechnione, gdyż jest tanie w wykonaniui dozwala na użycie żelaza lanego na piasty, nawet przy naj-większych wymiarach bęb-nów. Czasami spotyka sięrównież konstrukcyę, przyktórej sworznie łączą bębnyna zewnętrznym obwodzieprzy W (rys. 11), gdzie dokażdego płaszcza przynito-wany jest wieniec z kątów-ki. Wieńce posiadają takzwaną podziałkę różniczko-wą. Jeden bęben jest wtedyzaklinowany na wale głów-nym, drugi może się na nimobracać swobodnie. G-łów-ną zaletą tego sprzęgła jestprzenoszenie przez sworzniemałych sił, lecz obsługasworzni podczas przekłada-nia jest również niedogodna.

W Austryi używane są najczęściej sprzęgła, przy którychsegment, zaopatrzony w zęby, łączy piasty luźną i stałą, po-siadające na całym obwodzie zęby, przyczem możliwe sąnajróżniejsze konstrukcyjne rozwiązania, Obsługa sprzęgłaodbywa się tutaj bez wchodzenia do bębna, a przy niektórychwykonaniach maszynista uskutecznia uruchomienie segmentuzębatego, nie ruszając się ze swego miejsca. Pomimo tegomylne jest mniemanie, jakoby j eden maszynista, nie opuszcza-jąc swojego stanowiska, w czasie przekładania mógł obsłu-żyć przyrząd do utwierdzania bębna (Feststellvorrichtung)i sprzęgło bez znacznej straty czasu. Nie ulega najmniejszejwątpliwości, że sprzęgło tego rodzaju (różne wykonania patrzwspomniane już dzieło „Teiwes i Foerster" rys. 80, 97 i 98)posiada teoretycznie dużo zalet, jednakże w praktyce spra-wia często podczas przekładania znaczne trudności, powodu-jąc równocześnie niemałą stratę czasu, z powodu niedokład-nego wykonania. Zrobienie sprzęgła z zębami bez najmniej-szego zarzutu wymaga obrabiarek specyalnych, które rzadkospotyka się w fabrykach, trudniących się budową maszyn.W każdym razie wykonanie tej konstrukcyi jest bardzo ko-sztowne, zwłaszcza, że w większości przypadków piasty bęb-nów muszą być odlane ze stali.

Wyniki, osiągnięte w praktyce ze sprzęgłem jedno-sworzniowem według Grafa i Konrada (Teiwes i Foersterrys. 94 i 95) nie są mi znane; nadmienić tylko mogę, że jegowykonanie jest kosztowniejsze, niż normalnego sprzęgłasworzniowego.

Konstrukcyi bębnów stożkowych (spiralnych) poruszaćtutaj nie będę, ponieważ są one obecnie bardzo rzadko wyko-nywane. Kilka uwag poświęcę natomiast budowie przyrządów

do utwierdzania (Feststellvorrichtung) bobin i bębnów w cza-sie przekładania, gdyż tworzą one ważną część maszyny wy-ciągowej. Z niezrozumiałych wprost przyczyn przyrząd,przedstawiony na rys. 14, znalazł wielkie rozpowszechnieniei bywa jeszcze dziś często budowany, mimo złych wyni-ków praktycznych. W ogólności mylne jest zapatrywanie,jakoby maszynista mógł w czasie przekładania za jegopomocą ustalić bęben luźny, nie ruszając się ze swego sta-nowiska. Możliwe jest to jedynie u bębnów małych, a mo-żńaby było to również osiągnąć i u maszyn wielkich, gdybykosz, przymocowany do utwierdzonego bębna, był pod-party mocno w czasie przekładania. Kto zna warunki pra-cy w kopalniach z forsowną produkcyą, wie, że wspomnianepodpieranie kosza nie zostaje prawie nigdy wykonywane czyto z braku czasu, czy też z innych powodów. Wtedy zawo-dzi przyrząd wskazany na rys. 14. Konstrukcya jego jest

Rys. 16.

zasadniczo wadliwa, bo, przytrzymując bobinę luźną względ-nie bęben luźny, przyciska się równocześnie piastę luźną dostałej (np. powierzchnie stykowe E na rys. 9) i zwiększa siętarcie pomiędzy niemi w chwili, gdy maszyna obraca piastęstałą. Wskutek tego przyrząd utrudnia sam sobie swe zadaniei nie może utrzymać bębna w żądanerń położeniu, gdyż sil-niejsze dociągnięcie kółka ręcznego nie polepsza jego działa-nia. Przyrząd do utwierdzania, podobny do wskazanego narys. 14, działałby bez zarzutu tylko wtedy, gdyby dwa klocki(np. jeden na dole, a drugi u góry) obchwytywały wieniechamulcowy. Prowadziłoby to do konstrukcyi bardzo kosz-townej i złożonej, która jednakże nie jest niczem uspra-wiedliwiona.

Bobiny przymocowywa się bowiem, w sposób bardzoprosty i pewny zapomocą przyrządu, wskazanego na rys. 15.Składa się on z dźwigara dwuteowego, wypełnionego dokład-kami D w tych miejscach, w których przechodzą sworznieustalające. Ze względu na uderzenia, zachodzące przy prze-kładaniu, poleca się wykonywać dokładki D ze stali lanej.Jak wynika z rys. 15, średnicę bobiny należy wykonać takdużą, aby módz przełożyć sworznie przez ramiona przy cał-kowicie nawiniętej linie.

Racyonalne utwierdzenie bębnów luźnych podczas prze-kładania przedstawia rys. 16. W celu ułatwienia obsługiłoże N powinno się znajdować na posadzce budynku ma-szynowego, a długość drążka P, wykonywanego czasamiz rury stalowej, powinna być nastawna zapomocą prawegoi lewego gwintu. O rożnem umieszczaniu otworów V wspo-minałem już przy omawianiu żelaznej konstrukcyi bębnów.

; i • (0. d. ii.)