4
12 Osie podziemnych korytarzy przecinaj¹ siê, tworz¹c jakby wi¹zkê promieni bia³ego œwiat³a, które wpada przez szczeliny w suficie. Te trzy przecinaj¹ce siê tunele opowiadaj¹ o historii ¯ydów dwudziestego wieku. muzeum ¿ydowskie w berlinie mówiæ prosto o rzeczach trudnych Jadę do Berlina, właściwie nagle i niespodziewanie. Nie ukrywam, że gł ównym celem wyprawy jest wagnerowski Pierścień Nibelunga w Staatsoper. Jednak, czytając program mojego pobytu, zaintereso- wanie si ę wzmaga. Charlottenburg, Pergamon i wresz- cie Muzeum Żydowskie. Najwięcej emocji wzbudza punkt ostatni – co prawda, po Wagnerze. Podjeżdżamy pod Muzeum Żydowskie. Jest prze- piękny kwietniowy poranek. Słońce świeci w taki sposób, jakby mówiło – ten dzień będzie wyjątko- wy. Nie przypuszczam nawet, ż e za moment rozpocznę dramatyczną wędrówkę przez korytarze doznañ, odczuć i wrażeń, schody wysiłku oraz komory zim- na i wilgoci. Nie podejrzewam, że już za chwilę poddany zostanę zabiegom, które dokładnie zapro- jektowali autorzy ekspozycji Zwei Jahrtausende Deutsch-Jüdische Geschichte (Dwa tysi ąclecia niemiecko- żydowskiej historii). Spogl ądam na niewinnie wyglądającą fasadę głównego budynku i nawet nie przeczuwam, że wrażenia po obejrze- niu Pierścienia Wagnera zostaną poddane tak ostrej konfrontacji z odczuciami, jakie wywołują zbiory tego gmachu... Dwa tysi ą ce lat historii narodu... Zastana- wiam się, czy wystarczy nam czasu, by je poznać choć pobieżnie. Po chwili znam odpowiedź – trze- ba tu spędzić przynajmniej kilka godzin, by choć tro- chę otrzeć się o taki szmat historii. Zwiedzanie rozpo- czynamy od podziemnych korytarzy. Tuż przy wej- ściu do nich dowiaduję się, że Daniel Libeskind, architekt całego kompleksu muzealnego, pochodzi z Polski. Wkraczam do podziemnych korytarzy po- łyskujących różnymi odcieniami szarości. Osie tych korytarzy przecinaj ą si ę, tworząc jakby wi ązkę promieni białego światła, które wpada przez szcze- liny w suficie. Rozpoczęcie zwiedzania muzeum wł aśnie od podziemnych korytarzy ma swoje konsekwencje w odbiorze pozostał ych części ekspozycji. Trzy przecinaj ące si ę tunele opowiadaj ą o historii Żydów dwudziestego wieku. Mówią bez słów o ho- lokauście, wygnaniu i kontynuacji. Każdy z koryta- rzy zakończony jest jakimś miejscem szczególnym. Wędrując po osi holokaustu największe emocje wy- woł ywane są w sposób nieostentacyjny, wr ęcz niezauważalny. Ściany pokryte są nazwami miejsco- wości, w których znajdowały się getta, obozy pracy i wreszcie obozy zagłady. Wędrujemy szlakiem, który prowadzi nas między wbudowanymi w ścianę gablo- tami. Każda z nich jest na wskroś ascetyczna, ale i wstrząsaj ąca. Eksponuj ą przedmioty osobiste – ksi ążki, rzeczy codziennego użytku, zabawki. Przed jedną z nich zatrzymuj ę si ę na dł uższą chwilę. Zawiera kilka rzeczy należących do kilkulet- niego chłopca. Widzimy go na zdjęciu, gdy bawi się modelem samolotu. Obok zdjęć siedzi pluszowy miś. Taki najzwyklejszy brązowy miś, który niewąt- pliwie pomagał mał emu Peterowi zasnąć. Stoj ę pawe³ orski

Paweł Orski, "Muzeum Żydowskie w Berlinie", Muzea

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Paweł Orski, "Muzeum Żydowskie w Berlinie", Muzea

12

Osie podziemnych korytarzyprzecinaj¹ siê, tworz¹c jakby wi¹zkêpromieni bia³ego œwiat³a, którewpada przez szczeliny w suficie.Te trzy przecinaj¹ce siê tuneleopowiadaj¹ o historii ¯ydów dwudziestego wieku.

muzeum¿ydowskiew berliniemówiæ prosto o rzeczach trudnych

Jadę do Berlina, właściwie nagle i niespodziewanie.Nie ukrywam, że głównym celem wyprawy jestwagnerowski Pierścień Nibelunga w Staatsoper.Jednak, czytając program mojego pobytu, zaintereso-wanie się wzmaga. Charlottenburg, Pergamon i wresz-cie Muzeum Żydowskie. Najwięcej emocji wzbudzapunkt ostatni – co prawda, po Wagnerze.Podjeżdżamy pod Muzeum Żydowskie. Jest prze-piękny kwietniowy poranek. Słońce świeci w takisposób, jakby mówiło – ten dzień będzie wyjątko-wy. Nie przypuszczam nawet, że za momentrozpocznę dramatyczną wędrówkę przez

korytarze doznañ,

odczuć i wrażeń, schody wysiłku oraz komory zim-na i wilgoci. Nie podejrzewam, że już za chwilępoddany zostanę zabiegom, które dokładnie zapro-jektowali autorzy ekspozycji Zwei JahrtausendeDeutsch-Jüdische Geschichte (Dwa tysiąclecianiemiecko-żydowskiej historii). Spoglądam naniewinnie wyglądającą fasadę głównego budynkui nawet nie przeczuwam, że wrażenia po obejrze-niu Pierścienia Wagnera zostaną poddane tak ostrejkonfrontacji z odczuciami, jakie wywołują zbiory tegogmachu...

Dwa tysiące lat historii narodu... Zastana-wiam się, czy wystarczy nam czasu, by je poznaćchoć pobieżnie. Po chwili znam odpowiedź – trze-ba tu spędzić przynajmniej kilka godzin, by choć tro-chę otrzeć się o taki szmat historii. Zwiedzanie rozpo-czynamy od podziemnych korytarzy. Tuż przy wej-ściu do nich dowiaduję się, że Daniel Libeskind,architekt całego kompleksu muzealnego, pochodziz Polski. Wkraczam do podziemnych korytarzy po-łyskujących różnymi odcieniami szarości. Osie tychkorytarzy przecinają się, tworząc jakby wiązkępromieni białego światła, które wpada przez szcze-liny w suficie.Rozpoczęcie zwiedzania muzeum właśnie odpodziemnych korytarzy ma swoje konsekwencjew odbiorze pozostałych części ekspozycji. Trzyprzecinające się tunele opowiadają o historiiŻydów dwudziestego wieku. Mówią bez słów o ho-lokauście, wygnaniu i kontynuacji. Każdy z koryta-rzy zakończony jest jakimś miejscem szczególnym.Wędrując po osi holokaustu największe emocje wy-woływane są w sposób nieostentacyjny, wręczniezauważalny. Ściany pokryte są nazwami miejsco-wości, w których znajdowały się getta, obozy pracyi wreszcie obozy zagłady. Wędrujemy szlakiem, któryprowadzi nas między wbudowanymi w ścianę gablo-tami. Każda z nich jest na wskroś ascetyczna, alei wstrząsająca. Eksponują przedmioty osobiste– książki, rzeczy codziennego użytku, zabawki.Przed jedną z nich zatrzymuję się na dłuższąchwilę. Zawiera kilka rzeczy należących do kilkulet-niego chłopca. Widzimy go na zdjęciu, gdy bawi sięmodelem samolotu. Obok zdjęć siedzi pluszowymiś. Taki najzwyklejszy brązowy miś, który niewąt-pliwie pomagał małemu Peterowi zasnąć. Stoję

pawe³ orski

Page 2: Paweł Orski, "Muzeum Żydowskie w Berlinie", Muzea

13

przed tą gablotą i nie mogę od niej oderwać oczu.Cisza i spokój, zawarte w tych kilku eksponatach sąporażające. Nie ma już tego małego chłopca, zo-stały po nim zdjęcia i zabawki.

Tylko miœ jest prawdziwy, jakby ¿ywy.

Jakże podobny do tego z mojego dzieciństwa, któ-ry leży gdzieś teraz zapomniany na dnie szafy.Na końcu osi holokaustu znajdują się ciężkie,metalowe drzwi. Gdy przechodzę przez nie czu-ję się, jakbym wkraczał w inną rzeczywistość. Nagleowiewa mnie chłód i wilgoć, a wszystko spowijanieprzenikniony mrok. Po chwili dostrzegam malut-kie światełko wysoko w górze. Jestem w wieżyholokaustu. Dokoła otaczają mnie betonowe ścia-ny, stąpam po betonowej podłodze. I tylko to świa-

tełko sączy się wysoko z zewnątrz przez cienkąszparę w miejscu, w którym schodzą się ściany tejstrasznej trapezowej konstrukcji. Wewnątrz panujeidealna cisza. Nie słychać żadnych głosów, ledwowidać ludzi którzy tu wchodzą. Słychać tylko cięż-kie oddechy, które zdają się mówić o odczuciachzwiedzających. Wychodzimy stąd po chwili, byprzejść do korytarza wygnania. Mijam kolejne gablo-ty zawierające krótkie historie życia ludzi takich sa-mych, jak wszyscy inni. Powoli dochodzę do końcatunelu, gdzie za drzwiami znajduje się przedziwnyogród, ogród wygnania. Po przejściu przez niewychodzę niespodziewanie na zewnątrz. W promie-niach ciepłego kwietniowego słońca stoi przede mnąkamienny ogród – 49 szarych prostopadłościanówwypełnionych ziemią z Izraela i z Berlina o symbo-licznym charakterze. Gdy wchodzi się w ten labiryntwidać przenikający spoza kolumn obraz otoczenia,które zostało wyraźnie nimi oddzielone od wnętrzaogrodu. Na górze każdej z kolumn rośnie drzewo,z plątaniną gałęzi wczesną wiosną wciąż pozbawio-ne liści. Gdy pojawi się ich większa ilość, staną sięsymbolem nadziei, odradzającego się życia.Kolejny korytarz prowadzi mnie ku schodom konty-nuacji. Stojąc u ich stóp ma się wrażenie, że wiodądonikąd. Na tym ma polegać ich paradoksalne prze-słanie. Wznoszą się kilkoma etapami, by zatopić sięw ścianie. Dopiero, gdy znajdziemy się odpowied-nio wysoko zauważymy, że z boku prowadządo dwóch poziomów ekspozycji. Wspinam siępo schodach by znaleźć się na początku sekwencjiczternastu działów prezentujących historię Żydówniemieckich.Wchodzę do pierwszej sali, która w bajkowy spo-sób, korzystając z multimedialnego projektora, sta-ra się przenieść nas w świat początków naszej ery.Na środku wielkiego pomieszczenia rośnie drze-wo granatowe. Wokół niego rozstawione zosta-ły jakby fasady domów średniowiecznychi kramów kupieckich. Wszędzie rozłożone sąkorzenie i przyprawy, sukno, ozdoby i narzędziacodziennego użytku.

Gablota od której trudno oderwaæoczy – cisza i spokój zawarte w jejprzekazie s¹ pora¿aj¹ce.Nie ma ju¿ tego ma³ego ch³opca,po nim zosta³y zdjêcia i zabawki.

Œciany pokryte s¹ nazwami miejscowoœci, w którychznajdowa³y siê getta, obozy pracyi wreszcie obozy zag³ady.

Page 3: Paweł Orski, "Muzeum Żydowskie w Berlinie", Muzea

14

Wszystko mieni siê kolorami,

barwa tkanin odcina się od kolorów przypraw. Pochwili mam wrażenie, że wszystko pachnie jak targo-wisko. Właściwie wystarczy zamknąć oczy, by wyobra-zić sobie, że oto znajdujemy się w samym środkujarmarku. W miarę jak przechodzimy głębiej, podą-żając za chronologią wydarzeń, poznajemy nie tylkohistorię narodu, ale również jego tradycje, zwyczajei zmiany w sposobie postrzegania świata. Oglądamy,jak zmieniało się podejście żydowskiejrodziny do wychowywania i rozwojudzieci. Możemy poznać, jak Żydzi dbalio swoje prawa i przywileje w państwachniemieckich. By przybliżyć tę kwestięautorzy wystawy chcą wywołać u mniestan refleksji i skłonić do skierowaniauwagi na ten temat. Użyto do tego celunajprostszych środków, ale jakżewymownie oddziaływujących na psychi-kę. Stoję przed czymś, co przypominawiklinowe drzewo lub gęsty krzew, naktórym z gałęzi „wyrastają” haczyki słu-żące do wieszania małych kartoników.Każdy kartonik zawiera pytanie: „Coznaczą równe prawa? Czym jestrównouprawnienie dla ciebie?” Przyta-czając przykład obowiązującej aż do1953 roku groźby utraty obywatelstwaniemieckiego dla kobiet, które wyjdą za

obcokrajowca starano się zmusić nas do zastano-wienia się nad tym jakże ważnym tematem. Na tektu-rowym kartoniku, który można powiesić na pseudo-drzewie mogę wypisać swoją opinię, odpowiedź nazadane mi pytanie. Muszę tylko mieć kilka chwil,by się zastanowić. Nawet nie zdaję sobie sprawy,że właśnie przed chwilą znalazłem się już na niż-szym poziomie ekspozycji. Ogromna ilość ekspo-natów i technika ich prezentacji dają wrażeniekulturowego bogactwa. Jednocześnie zmuszeni je-

steśmy do aktywnego uczestnictwaw tym, co właśnie oglądamy. Jeślichcę zobaczyć serię zdjęć, to muszęprzekartkować album, w którym za-miast poszczególnych kartek znajdu-ją się tafle z grubej folii. Gdybym zaśchciał obejrzeć reprodukcje ówczes-nych gazet, muszę zadać sobie trudwyciągnięcia sprężynującej szuflad-ki z ich fragmentami. By dowie-dzieć się czegoś, muszę pokręcićkorbką, nacisnąć guzik, dotknąć ekra-nu komputera, który zachęca mnie dorozmowy. Jeśli chcę zrobić to świado-mie, to muszę również sam sobieodpowiedzieć na kilka trudnychpytań. Dopiero pod koniec uświada-miam sobie, że jest to muzeum, któreprzez cały czas mojej obecności zmu-sza mnie do wysiłku intelektualnego.

Na œrodku wielkiego pomieszczeniaroœnie drzewo granatowe. Wokó³niego rozstawione jakby fasadydomów œredniowiecznychi kramów kupieckich. Wszêdzieroz³o¿one s¹ korzenie i przyprawy,sukno, ozdoby i narzêdziado codziennego u¿ytku.

Pseudo-drzewo z którego ga³êzi„wyrastaj¹” haczyki s³u¿¹ce dowieszania ma³ych, tekturowychkartoników. Ka¿dy z nich zawierapytanie: „Co znacz¹ równe prawa?Czym jest równouprawnienie dlaciebie?”. Na kartoniku mo¿na wypisaæswoj¹ opiniê, odpowiedŸ na zadanepytanie i zawiesiæ go na ga³êzi.

Sposób prezentacji eksponatówzmusza nas do aktywnegouczestnictwa w tym, co w³aœnieogl¹damy. Gdy chcemy obejrzeæreprodukcje ówczesnych gazet,musimy zadaæ sobie trudwyci¹gniêcia sprê¿ynuj¹cej szufladkiz ich fragmentami.By dowiedzieæ siê czegoœ nowego,muszê pokrêciæ korbk¹, nacisn¹æguzik...

Page 4: Paweł Orski, "Muzeum Żydowskie w Berlinie", Muzea

15

Nie mam szans na bierny odbiór

tego przekazu. Muszę odpowiadać na pytania,dokonywać wyborów, zajmować stanowisko. I niedotyczy to tylko dorosłych. Taką samą metodę, oczy-wiście odpowiednio zmodyfikowaną, stosuje się rów-nież wobec dzieci. Znakomitym przykładem jest pro-sta krzyżówka, którą rozwiązują dzieci odpowiada-jąc na pytania związane z ekspozycją. Dla nich teżwybudowano osobne przejście w dalszej częściekspozycji. Pod nisko sklepionym łukiem, na któ-rym umieszczono w języku angielskim i niemieckimnapis „tylko dla dzieci”, przejść mogą tylko malu-chy. Pewnie nie rozumieją jeszcze wymowy tegonapisu, która dla dorosłych przybiera bardzodwuznaczny wydźwięk.Ekspozycja prezentuje autorytety i osobistości życiakulturalnego, artystycznego i naukowego. Nie stronijednak od postaci i kwestii kontrowersyjnych, zosta-wiając odbiorcy możliwość oceny. Autorzy świadomiewykorzystują wszystkie możliwości odbioruwrażeń. Uaktywniają bodźce, które działają na wzrok,słuch, zapach. Zaskoczony jestem, gdy uzmysławiamsobie, że także mój dotyk pozwala mi odebrać prze-kaz tego muzeum. Gdy chcę dowiedzieć się, jak au-torzy ekspozycji tłumaczą słowo holokaust, muszę wy-ciągnąć z metalowego pudełka stalową tabliczkę. Jestzimna, dość ciężka i nieprzyjemna w dotyku. Oddzia-łuje w dwójnasób...Zbliżam się powoli do wyjścia. Krążę jeszczewśród tablic z nazwami ulic, czuję nastrój i charak-ter tych czasów. To działa jak podróż w czasie.Przypominam sobie stare filmy dokumentalne, naktórych widać maszerujące, niekończące się szeregihitlerowskich żołnierzy. Na innym filmie jadą pocią-gi z transportem ludzi do miejsc, w których więk-szość zakończy życie. W uszach rozbrzmiewa Wa-gner, jakby przypadkiem, od niechcenia... Po ple-cach przechodzi mnie dreszcz przerażenia. Podróżw czasie kończy się. Szybko wychodzę na zewnątrz.Znów jest piękny kwietniowy poranek.

15

Wie¿a holokaustu. Ch³ód,wilgoæ, nieprzenikniony mrok.Malutkie œwiate³ko s¹czy siê wysokoz zewn¹trz przez cienk¹ szparêw miejscu, w którym schodz¹ siê œciany tej strasznej, trapezowejkonstrukcji. Wewn¹trz panujeidealna cisza. Nie s³ychaæ ¿adnychg³osów, s³ychaæ tylko ciê¿kieoddechy, które zdaj¹ siê mówiæo odczuciach ich w³aœcicieli.

foto

graf

ie: p

awe³

ors

ki