32

(282) Czerwiec 2014

  • Upload
    vudien

  • View
    217

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: (282) Czerwiec 2014
Page 2: (282) Czerwiec 2014

2

BIUL

ETYN

URZĘ

DUDO

SPRA

WKO

MBA

TAN

TÓW

IOS

ÓBRE

PRES

JON

OWAN

YCH

NR 6(282) CZERWIEC 2014

Najdłuższy dzieńMarcin Śmietanka

Bijcie się twardo, ale po rycersku!Waldemar Kowalski

Czołgi żołnierzy generała MaczkaWojciech Weiler

I dyplomata II RzeczypospolitejPiotr Sułek

Grypsy z piekła Wojciech Lewicki

Zbrodnia bez kary Wojciech Lewicki

BIULETYN URZĘDU DO SPRAW KOMBATANTÓWI OSÓB REPRESJONOWANYCH

Redakcjaul. Wspólna 2/4, 00-926 Warszawae-mail: [email protected]

redaktor naczelny: Piotr Sułek tel. (22) 661 89 22 e-mail: [email protected]

Katarzyna Zientara-Majewskitel. (22) 661 84 23e-mail: [email protected]

Współpracują:Franciszka Gryko, Jan P. Sobolewski,współpraca fotoreporterska: Alina Nowacka

Redakcja tekstów: Wojciech Lewicki

Korekta: Dariusz Saracyn

Archiwalne numery „Kombatanta”dostępne są na stronie www.udskior.gov.pl

Wydawca:Urząd do Spraw Kombatantówi Osób Represjonowanychul. Wspólna 2/4, 00-926 Warszawacentrala tel. (22) 661 81 11 punkt informacyjny tel. (22) 661 81 29(22) 661 87 06, www.udskior.gov.pl

Opracowanie graficzne: Hanna Sater

Druk: TOPDRUK Sp. z o.o.ul. Nowogrodzka 151a, 18-400 Łomża

Nakład: 4200 egz.

Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania zmian i skrótów w nadsyłanych materiałach. Materiały powin-ny być podpisane pełnym imieniem i nazwiskiem autora tekstu i zdjęcia oraz zawierać jego prywatny adres i telefon kontaktowy, a także krótką notkę o autorze tekstu. W miarę możliwości prosimy o dostarczanietekstów i materiałów graficznych (zdjęcia o rozdzielczości 300 dpi) w wersji elektronicznej (na CD lub pocztąelektroniczną). Artykułów niezamówionych redakcja nie zwraca. Rubryka Poszukujemy jest bezpłatna.

Kolportaż: Tomasz Nejmanowski, [email protected], tel. (22) 661 86 67

K O L P O R T A Ż

Postrzępiony kawałek szarego papieru, ja-kaś bibułka, kartka z kalendarzyka, opa -kowanie po papierosach... Wszędzie nie -wyraźne pismo, kreślone ukradkiem,drżą cą z zimna lub przejęcia ręką. Gryp -sy z Majdanka – to często ostatnia pa -miątka po ludziach, którym nie dane by -ło przeżyć gehenny obozu. Listy będącerównocześnie wołaniem o pomoc i os kar- żeniem, świadectwem cierpienia, mi łoś -ci i... zbrodni.

21

3

7

12

– Bijcie się twardo, ale po rycersku –mówił do swych żołnierzy gen. Maczekpo desancie dywizji na normandzkiej pla -ży. To właśnie tam, na francuskiej zie mi,1. Dywizja Pancerna rozpoczęła marsz bo -jowy, wyzwalając wraz z innymi woj ska -mi alianckimi Europę Zachodnią z rąkNiemców. Polscy żołnierze walczyli przez283 dni, przebywając w tym czasie ok.1800 kilometrów. Większość z nich mia -ła za sobą 5 lat wojennych doświadczeńoraz solidne przygotowanie wojskowe, bę -dące efektem długotrwałych szkoleń wWielkiej Brytanii.

7

16

21

26

FOT.

NARO

DOW

E ARC

HIW

UM C

YFRO

WE (

WW

W.N

AC.G

OV.PL

)

Kombatanci na Polskim Cmentarzu Wojennym w Urville-LangannerieFOT. ALINA NOWACKA/UDSKIOR

w numerze

Page 3: (282) Czerwiec 2014

3NR 6(282) CZERWIEC 2014

C zas i miejsce operacji były jed -ną z najlepiej strzeżonych ta-jemnic wojskowych. Towa rzy-

szyła jej potężna kampania dezin-formacyjna. Niemcy do końca byliprzekonani, że atak nastąpi w okoli-cach Calais – czyli w rejonie, gdziecieśnina oddzielająca kontynent eu-ropejski od Wielkiej Brytanii jestnajwęższa. Z kolei alianci byli do-skonale poinformowani o planach i pozycjach zajmowanych przez siłyniemieckie, dzięki regularnie odczy-tywanym tajnym depeszom prze-ciwnika. U źródeł tego sukcesu stałapraca polskich kryptologów, którzyzłamali szyfry Enigmy i przekazalitę wiedzę brytyjskim sojusznikom.Nie był to jedyny nasz wkład w zwy-cięstwo. W akcji lądowania w Nor -mandii uczestniczyli polscy lotnicy i marynarze, następnie do walki włą- czyły się również wojska lądowe.1. Dywizja Pancerna generała Sta-

nisława Maczka miała ogromnyudział w zwycięstwie pod Falaise,które przesądziło ostatecznie o po-wodzeniu operacji „Overlord” i ot -worzyło aliantom drogę do Paryża.

Akcję lądowania, wyznaczoną na6 czerwca 1944 r., określono kryp-tonimem „D-Day”. Znany amery-kański film fabularny, traktujący o tym wydarzeniu, nosi tytuł „Naj -dłuższy dzień”. Dla polskiej delega-cji pod przewodnictwem prezyden-ta Bronisława Komorowskiego byłto również bardzo długi dzień, wy-pełniony wydarzeniami upamięt-niającymi udział polskich żołnierzyw walkach w Normandii przed 70 la -ty. Towarzyszyli mu kombatanci przy- byli z kraju, Wielkiej Brytanii, Fran -cji i Holandii, w większości weterani1. Dywizji Pancernej, a także m. in.:ksiądz biskup Józef Guzdek, biskuppolowy Wojska Polskiego; ksiądz bi-

BIULETYNURZĘDU

DOSPRAW

KOMBATAN

TÓWI

OSÓBREPRESJON

OWAN

YCH

FOT.

WOJ

CIECH

GRZ

ĘDZIŃ

SKI/K

PRP

6 czerwca 1944 r. to jedna z najważniejszych dat w historii II wojny światowej.Utworzony tego dnia zachodni front związał w walce skoncentrowane we Francjisiły niemieckie, które nie wytrzymały naporu aliantów i po trzech miesiącachkrwawych bojów wycofały się z Normandii. Ruszył zwycięski walec, wyzwalającykolejne kraje Europy Zachodniej. Był to początek końca III Rzeszy.

NAJDŁUŻSZYDZIEŃ

Kader Arif, francuski sekretarz stanu ds. komba-tantów, dekoruje Legią Honorową płk. Jana Kudłę.W tle odznaczony Legią Honorową kpt. pil. JanHenryk Janczak FOT. ALINA NOWACKA/UDSKIOR

MARCIN ŚMIETANKA

Page 4: (282) Czerwiec 2014

skup Jerzy Pańkowski, prawosław-ny ordynariusz Wojska Polskiego;ksiądz biskup Mirosław Wola, ewan- gelicki biskup polowy; MichaelSchudrich, naczelny rabin Polski;Tomasz Orłowski, ambasador RPwe Francji; Jan Stanisław Ciecha now-ski, szef Urzędu do Spraw Komba -tantów i Osób Represjonowanych;Sławomir Rybicki, zastępca szefaKancelarii Prezydenta RP; MaciejKlimczak, podsekretarz stanu w Kan-celarii Prezydenta RP; Beata Ocz ko -wicz, podsekretarz stanu w Mini -sterstwie Obrony Narodowej; Jaro-mir Sokołowski, podsekretarz Stanuw Kancelarii Prezydenta RP; Bogu -sław Winid, podsekretarz stanu w Mi-nisterstwie Spraw Zagranicznych;Andrzej Krzysztof Kunert, sekretarzRady Ochrony Pamięci Walk i Mę -

czeństwa; prof. Tomasz Nałęcz, do-radca Prezydenta RP; Pierre Buhler,ambasador Republiki Francuskiej w Polsce; gen. broni Mieczysław Go -cuł, szef Sztabu Generalnego Woj -ska Polskiego; gen. bryg. WiesławGrudziński, dowódca GarnizonuWar szawa oraz członkowie Rady ds. Kombatantów i Osób Represjono-wanych.

Legia Honorowa dla PolakówW przeddzień głównych uroczy-

stości w prefekturze Caen odbyła sięceremonia odznaczenia OrderemLegii Honorowej weteranów szcze-gólnie zasłużonych podczas walk o wy-

zwolenie Francji. W gronie udeko-rowanych znaleźli się dwaj polscykombatanci: płk Jan Kudła, żołnierz1. Dywizji Pancernej, oraz kpt. pil.Jan Henryk Janczak, lotnik 307. Dy-wizjonu Myśliwskiego.

Pułkownik Jan Kudła przeszedłdługą drogę od zesłania na Sybir dokomunistycznego więzienia w okre-sie powojennym. W lutym 1940 r.dzie lił los tysięcy rodaków deporto-wanych na Wschód. Wraz z gen. An -dersem opuścił Związek Sowiecki,by ostatecznie znaleźć się w szere-gach 1. Dywizji Pancernej. Uczest -niczył w wyzwalaniu Francji, Belgiii Holandii oraz w operacjach jed-nostki na terenie Niemiec. Jesienią1946 r. wyruszył z misją kurierskądo Polski, gdzie włączył się w dzia-łania podziemia niepodległościowe-

go. Po aresztowaniu przez UB usły-szał wyrok skazujący go na 15 latwięzienia, ale został wcześniej zwol-niony na mocy amnestii.

Kapitan Jan Henryk Janczak, dru -gi z weteranów wyróżnionych LegiąHonorową, całe żołnierskie i zawo-dowe życie związał z lotnictwem.Przed wojną służył w 1. Puł ku Lot -niczym, stacjonującym na Okę ciu,brał udział w kampanii wrześniowej1939 r. Później było zesłanie i Armiagen. Andersa, z którą wy szedł zeZwiązku Sowieckiego na BliskiWschód. Po przeszkoleniu znalazłsię w 307. Dywizjonie, skierowa-nym do walk z Luftwaffe nad Za -toką Biskajską. W operacji „Over-lord” uczestniczył jako strzelec--radiotelegrafista w 131. PolskimSkrzy dle Myśliwskim.

Tak oto Janczak wspomina prze-prawę przez wody kanału La Man -che i lądowanie na plażach Nor -mandii: – Barki nie mogły bliżejpodpłynąć, więc musieliśmy z nichzejść i zanurzeni po pas w wodziebrnęliśmy do brzegu. Niemcy bylimocno usadowieni w twierdzy i za-sypali nas pociskami urywającymi

4 NR 6(282) CZERWIEC 2014

BIUL

ETYN

URZĘ

DUDO

SPRA

WKO

MBA

TAN

TÓW

IOS

ÓBRE

PRES

JON

OWAN

YCH

Zanurzeni po pas w wodzie brnęliśmydo brzegu. Niemcybyli mocno usadowie-ni w twierdzy i zasy-pali nas pociskami,urywającymi nogi, torpocisków znajdowałsię 50 centymetrównad ziemią

Kpt. Stanisław Jeziorny, szef UdSKiOR – JanStanisław Ciechanowski i gen. broni MieczysławGocuł na wzgórzu Mont Ormel FOT. ALINA NOWACKA/UDSKIOR

Page 5: (282) Czerwiec 2014

nogi, jako że tor tych pocisków znaj-dował się 50 centymetrów nad zie-mią. Gdy położyliśmy się plackiemna ziemi, pociski przelatywały nadgłowami. Jan Henryk Janczak nosiw pamięci ob raz ogromnej liczbyżołnierzy stłoczonych na plaży i tu-manów kurzu wzbijających się po nadziemię. Po udanym desancie trzebabyło zbudować pas startowy dla sa-molotów alianckich, by mogły swo-bodnie ope rować na terytoriumFrancji. I to zadanie zostało wyko-

nane. Kapitan Janczak służył w lot-nictwie do koń ca wojny, a po po-wrocie do kraju pra cował w kontro-li ruchu lotniczego.

Na „Maczudze”Dla żołnierzy gen. Maczka miej-

scem szczególnym jest Mont Ormel– ciąg wzgórz zwanych Maczugą, naktórych 1. Dywizja Pancerna toczy-ła w sierpniu 1944 r. zacięte walki,decydujące w dużej mierze o zwy-cięskim wyniku bitwy pod Falaise.Rankiem 6 czerwca odbyła się tamuroczystość inaugurująca polskie ob- chody 70. rocznicy operacji „Over -lord”. Przed tablicą upamiętniającąheroizm naszych żołnierzy wieńcezłożyli: w imieniu RzeczypospolitejPolskiej – prezydent Bronisław Ko -morowski, a w imieniu RepublikiFrancuskiej – prefekt Departa men -tu l’Orne Jean-Christoph Moraudoraz przewodniczący Rady Gene ral -nej Departamentu l’Orne AlainLambert. Następnie prezydent od-wiedził wraz z weteranami Muze -um-Memoriał, gdzie umieszczonajest ekspozycja poświęcona walkomo Mont Ormel.

Wśród polskich kombatantów bio-rących udział w tej uroczystości byłmjr Władysław Kohutnicki, dla któ-rego walki na „Maczudze” łączą sięze wspomnieniem miłych i zarazempełnych grozy doznań. Nie do opi-

sania pozostaje straszliwe napięcietowarzyszące bitwie. Trzeba było ner- wowo wytrzymać ostrzał niemiec-kich nebelwerferów, wyrzucającychkilka pocisków rakietowych jedno-cześnie, czemu towarzyszył przeraź-liwy świst. – Przyjemna była nato-miast chwila zakończenia walk, gdyNiemcy wreszcie się poddali –wspomina mjr Kohutnicki, który naMont Ormel odniósł ranę, ewaku-ując się z płonącego czołgu. Nie byłto jego pierwszy czołg, nie był i os -tatni. Na szlaku bojowym 1. Dywi -zji Pancernej pozostawił cztery spa-lone czołgi, w piątym zwycięskowjechał do Wilhelmshaven w maju1945 r. Było to piękne zwieńczeniewojennej drogi, rozpoczętej jeszczewe wrześniu 1939 r. w szeregach 2. batalionu pancernego. Po wojnieWładysław Kohutnicki pozostał naemigracji – wstąpił do wojska ho-lenderskiego, w którym zakończyłsłużbę w stopniu podpułkownika.

Na plaży „Sword” Najważniejszym wydarzeniem ob-

chodów była międzynarodowa ce-remonia na plaży „Sword”, jednej z pięciu, na których nastąpił desantoddziałów Sił Sprzymierzonych.Lą dowały tutaj oddziały brytyjskiej3. Dywizji Piechoty. Po 70 latachoczy świata były ponownie zwróco-ne na plażę, na której pojawiły się ko- ronowane głowy i szefowie państw,m. in.: królowa Zjednoczonego Kró -lestwa Wielkiej Brytanii i IrlandiiPółnocnej Elżbieta II, królowa DaniiMałgorzata II, król Norwegii Ha -rald V, król Holandii Wilhelm Alek -sander, król Belgii Filip I, prezydentStanów Zjednoczonych Ameryki Ba-rack Obama, prezydent RepublikiGreckiej Karolos Papulias, prezy-dent Republiki Czeskiej Miloš Ze -man, prezydent Republiki WłoskiejGiorgio Napolitano, prezydent Fe -de racji Rosyjskiej Władimir Putin,premier Kanady Stephen Harper,premier Australii Tony Abbott i kan -clerz Republiki Federalnej Niemiec

5NR 6(282) CZERWIEC 2014

BIULETYNURZĘDU

DOSPRAW

KOMBATAN

TÓWI

OSÓBREPRESJON

OWAN

YCH

Prezydent Bronisław Komorowski z weteranami na wzgórzu Mont Ormel FOT. WOJCIECH GRZĘDZIŃSKI/KPRP

Widowisko historyczne na plaży „Sword” w Ouistreham FOT. ALINA NOWACKA/UDSKIOR

Page 6: (282) Czerwiec 2014

6 NR 6(282) CZERWIEC 2014

BIUL

ETYN

URZĘ

DUDO

SPRA

WKO

MBA

TAN

TÓW

IOS

ÓBRE

PRES

JON

OWAN

YCH

Angela Merkel. Nasz kraj reprezen-tował prezydent Bronisław Komo -rowski.

Gospodarzem ceremonii był pre-zydent Republiki Francuskiej, Fran -çois Hollande. W swoim wystąpie-niu zwrócił się on do weteranówprzybyłych m.in. ze Stanów Zjed -no czonych, Wielkiej Brytanii, Ka -na dy, Australii, Polski, Francji i Nor -wegii: – Dziękuję, że byliście tu 6 czerwca 1944 r. Dziękuję, że je-steście tu teraz. Wy zawsze będzie-cie tu obecni. Zaapelował też o wpi-sanie plaż, na których wylądowaliżołnierze sił alianckich, na ListęŚwia towego Dziedzictwa UNESCO.

Następnie uczestnikom uroczy-stości zaprezentowane zostało wi-

dowisko historyczne poświęconekluczowym dla II wojny światowejwydarzeniom z Normandii. Spektaklłączył elementy teatru ruchu z po-kazem archiwalnych filmów i foto-grafii. W jednym z jego kulminacyj-nych momentów na telebimach po-jawili się weterani.

Przy polskich grobachOstatnia uroczystość odbyła się

na Polskim Cmentarzu Wojennymw Urville-Langannerie, gdzie spoczy-wają żołnierze gen. Maczka oraz lot-nicy z Polskich Sił Powietrznych.Złożeniem wieńców hołd poległymkolegom oddali weterani z 1. Dy wi -zji Pancernej, a zaraz potem przedpomnikiem upamiętniającym na-

szych żołnierzy położono wspól-ny wieniec od prezydentów Polski i Francji.

W swoim wystąpieniu BronisławKomorowski podziękował francu-skim gospodarzom za dbałość o pa-mięć i groby polskich żołnierzy. – Je-steśmy dumni i szczęśliwi, że mo- gliśmy się przyczynić do odzyskaniaprzez Francję wolności – podkreśliłprezydent i przypomniał, że ofiarakrwi i pełna wyrzeczeń droga żoł-nierzy gen. Maczka jest dobitnympotwierdzeniem tezy o konieczno-ści szybkiego reagowania na wszel-kie zagrożenia dla wolności i nie-podległości, gdyż spóźniona reakcjazawsze wiąże się z większymi kosz-tami. Do tradycji polsko-francu-

skiego braterstwa broni nawiązał w swoim przemówieniu prezydentFrançois Hollande, przywołując hi-storię wspólnych walk pod Narwi -kiem, Tobrukiem, Monte Cassinoi Fa laise. Świadom historycznegoznaczenia bitwy pod Falaise orazroli, jaką w niej odegrała 1. DywizjaPan cerna, prezydent Francji Fran -çois Hollande podziękował Pola -kom za odwagę i poświęcenie, zaofiarę ży cia 2 tys. naszych żołnierzy,poległych w walkach o wy zwolenieNormandii.

Uroczystość zakończyły modli-twy ekumeniczne. Potem prezydentKomorowski pozostał na cmen tarzu,by porozmawiać z kombatantami.

Bogaty program rocznicowychobchodów był wyraźnym zaakcen-towaniem zbrojnego wysiłku pol-skich żołnierzy w ramach walk SiłSprzymierzonych podczas II wojnyświatowej.

Jesteśmy dumni i szczęśliwi, że mogli-śmy się przyczynić do odzyskania przezFrancję wolności

Prezydenci François Hollande i Bronisław Komorowski na Polskim Cmentarzu Wojennym w Urville-Langannerie FOT. ALINA NOWACKA/UDSKIOR

Szef UdSKiOR Jan Stanisław Ciechanowski wita się z kombatantami przed uroczystością na wzgórzu Mont Ormel FOT. ALINA NOWACKA/UDSKIOR

Page 7: (282) Czerwiec 2014

B ijcie się twardo, ale po rycer-sku – mówił do swych żołnie-rzy gen. Maczek po desancie

dywizji na normandzkiej plaży. Towłaśnie tam, na francuskiej ziemi, 1. Dywizja Pancerna rozpoczęła marszbojowy, wyzwalając wraz z innymiwojskami alianckimi Europę Zacho -dnią z rąk Niemców. Polscy żołnie-rze walczyli przez 283 dni, przeby-wając w tym czasie ok. 1800 kilo-

metrów. Większość z nich miała zasobą 5 lat wojennych doświadczeńoraz solidne przygotowanie wojsko-we, będące efektem długotrwałychszkoleń w Wielkiej Brytanii.

W obronie Polski i Francji1. Dywizja Pancerna kontynuo -

wała tradycje 10. Brygady Kawalerii,sfor mowanej w 1921 r., zmechani-zowanej dwa lata przed wybuchemII woj ny światowej. W czasie kam-panii 1939 r. brygada, dowodzonaprzez płk. Maczka, walczyła w skła-dzie Armii „Kraków”, a od 7 września– sta nowiła odwód Armii „Mało pol -ska”. Dwa dni po wkroczeniu ArmiiCzer wonej na wschodnie ziemiePolski, 19 września ok. 1,5 tys. żoł-nierzy brygady przekroczyło granicęz Wę grami, gdzie zostali internowani.

– Armia przyszłości – pisał gen. Ma-czek we wspomnieniach spisanychpo wojnie – to armia pancerna jakotrzon obrony kraju. Kto ją będzie u nas tworzył, gdy się nie nauczymyw boju jej użycia? Jedyna okazja jestna terenie Anglii, okazja, której niemożemy opuścić, aby nam przyszłepokolenia nie zarzuciły, żeśmy zmar- nowali nasz czas na emigracji i za-wiedli nadzieje narodu.

Efektem starań gen. StanisławaMaczka o stwo rzenie zalążka pol-skich wojsk pancernych było sfor-mowanie 10. Bry gady KawaleriiPan cernej. Wzięła ona udział w wal-kach w obronie Francji w rejonieSzam panii, wyróżniając się w bojach o Montbard w czerwcu 1940 r.,

7

BIULETYNURZĘDU

DOSPRAW

KOMBATAN

TÓWI

OSÓBREPRESJON

OWAN

YCH

NR 6(282) CZERWIEC 2014

Bijcie się twardo,ale po rycersku!W sierpniu 1944 r., dwa miesiące poin wazji aliantów w Normandii otwie -rającej drugi front w Europie Zachod -niej, swój szlak bojowy w okupo wa -nej przez Niemców Francji rozpoczęła1. Dywizja Pancerna gen. StanisławaMaczka.

Odprawa przed ćwiczeniami, lipiec 1944 r. Z lewej:gen. Stanisław Maczek FOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE

(WWW.NAC.GOV.PL)

WALDEMAR KOWALSKI

FOT.

NARO

DOW

E ARC

HIW

UM C

YFRO

WE (

WW

W.N

AC.G

OV.PL

) BIULETYNURZĘDU

DOSPRAW

KOMBATAN

TÓWI

OSÓBREPRESJON

OWAN

YCH

Page 8: (282) Czerwiec 2014

8 NR 6(282) CZERWIEC 2014

podczas osłony ewakuacji armii fran- cuskiej przez Kanał Burgundzki.

1. Dywizja Pancerna dowodzonaprzez gen. Maczka formalnie po-wstała 25 lutego 1942 r. – po ogło-szeniu rozkazu o jej utworzeniu, wy-danego przez Naczelnego Wodza.Pod względem organizacyjnym dy-wizję włączono do 21 Grupy ArmiiBrytyjskiej, dowodzonej przez gen.Bernarda Lawa Montgomery’ego.Przeznaczono ją do przyszłej inwazjina okupowaną przez Niemców pół-nocną Francję.

W skład dywizji weszła odtworzo -na w Szkocji 10. Brygada Kawa le riiPancernej oraz 3. Brygada Strzel -ców Zmotoryzowanych, 10. PułkStrzelców Konnych, 1. BatalionStrzel ców Podhalańskich, 10. PułkDragonów, bataliony saperów i łącz-ności, artyleria. Ponadto służby i od-działy: materiałowe, sanitarne, war -sztatowo-naprawcze, zaopa trzeniowe,a także żandarmeria. Łącznie w dy-wizji gen. Maczka służyło 16 095żołnierzy, z czego 885 oficerów. O sile bojowej decydowało 381 czoł-

gów i ok. 4 tys. pojazdów mecha-nicznych.

Znakiem rozpoznawczym polskichżołnierzy było przyszywane na ra-mieniu czarne skrzydło husarskie z hełmem (szyszakiem) w czarnym ob- ramowaniu.

Lądowanie w NormandiiŻołnierze gen. Maczka nie wzięli

udziału w D-Day, czyli lądowaniualiantów na plażach Normandii 6 czerwca 1944 r., które otwierałodrugi front w walce z Niemcami.Była to największa operacja desan-towa II wojny światowej.

Zgodnie z planami alianckiego do- wództwa 1. Dywizja Pancerna miałazostać przerzucona na kontynent w drugim rzucie. Polscy żołnierze wy- płynęli z brytyjskich portów Tilburyi Southampton 28 lipca, zaokręto-wani na 30 transportowcach. Nafrancuskiej ziemi, w rejonie Arro man- ches i Courseulles, pierwsi pancer-niacy stanęli następnego dnia (wcze ś-niej w Normandii wylądował od-dział rozpoznawczy).

– Transport morski odbył się przypięknej pogodzie, bez przeciwdziała-nia ze strony nieprzyjaciela i bezstrat. A od momentu, kiedy na hory-zoncie ukazał się daleki jeszcze zaryslądu europejskiego, żołnierze tłoczylisię u burt okrętów, z utęsknieniemwypatrując ziemi francuskiej, skądprzed czterema laty wygnała ich klę-ska, a przez którą prowadziła po-wrotna droga do Oj czyzny – opisy-wał lądowanie w Nor mandii gen.Franciszek Skibiński, ówczesny za-stępca dowódcy 10. Bry gady Kawa -lerii Pancernej. – Dzię ko waliśmywtedy losowi, że znajdowaliśmy sięna froncie i że lada dzień sami pój-dziemy do bitwy. Nie wyobrażali-śmy sobie, jak można by przeżyćgdzieś na spokojnych tyłach w jakiejśSzkocji świadomość tego, co się w tejchwili dzieje w War szawie.

BIUL

ETYN

URZĘ

DUDO

SPRA

WKO

MBA

TAN

TÓW

IOS

ÓBRE

PRES

JON

OWAN

YCH

FOT.

NARO

DOW

E ARC

HIW

UM C

YFRO

WE (

WW

W.N

AC.G

OV.PL

)

Dzię ko waliśmywtedy losowi, że znaj-dowaliśmy się na fron-cie i że lada dzień samipójdziemy do bitwy.Nie wyobrażaliśmysobie, jak można byprzeżyć gdzieś na spo-kojnych tyłach (...)świadomość tego, cosię w tej chwili dziejew War szawie

Page 9: (282) Czerwiec 2014

Przed bitwąDywizję gen. Maczka 6 sierpnia

skoncentrowano w rejonie Bayeux,nieopodal wsi Magny, Crépon i Tier-ceville, skąd niebawem miała wyru-szyć w swój pierwszy bój. Polacyotrzymali rozkaz wsparcia 2. Kor -pusu Kanadyjskiego gen. Guya Gran-ville’a Simondsa (wchodzącego w skład I Armii Kanadyjskiej) w na-tarciu na silnie umocnione wzgórzaw rejonie Falaise. Atak był częścią

alianckiej operacji zaczepnej „Tota -lize”, której celem było opanowaniestrategicznych punktów w Norman -dii, a następnie – z pomocą naciera-jącej od południa armii amerykań-skiej – okrążenie wojsk niemieckichw tzw. kotle.

W rozkazie z 6 sierpnia gen. Ma -czek pisał, że walki we Francji sta-nowią początek marszu bojowegodo Polski. – Ta dywizja staje dziś napolu bitwy, naprzeciw tych, którzy

ogłaszali całemu światu, że przesta-liśmy istnieć. Podkreślił, że przewa-ga polskich żołnierzy nad Niemcamiwynika z ich ogromnej siły moralnejoraz świadomości walki o słusznąsprawę. – Dlatego idąc do pierwszejbitwy będziemy żądali rachunku zacałe 5 lat wojny. Za Warszawę, zaKutno, za Westerplatte i za setki i ty-siące bezbronnych ofiar, które zginę-ły z ręki zaborcy. Żądamy rachunkuza każde polskie życie, które zabra-li Niemcy. Przestrzegł jednak swo-ich podkomendnych przed stosowa-niem barbarzyństwa w walce. –Bij cie się tak, jak bił się zawsze żoł-nierz polski w ciągu naszej historii.Bijcie się twardo, po rycersku! (…)I pamiętajcie wszyscy o jednym –Żołnierz Polski bije się o wolność na-rodów, ale umiera tylko dla Polski.Wierzymy wszyscy, że z trudu nasze-

go i znoju Polska powstanie, by żyć.Jego słowa stały się emanacją wysił-ków żołnierzy Polskich Sił Zbroj -nych na Zachodzie, którzy, z dala odgranic okupowanej Ojczyzny, wal-czyli o wolność mieszkańców za-chodniej Europy.

„Za wolność naszą i waszą”Polscy żołnierze 8 sierpnia rozpo-

częli swój szlak bojowy, zdobywającCaen. – Tu nie tylko nie ma domów,

9NR 6(282) CZERWIEC 2014

BIULETYNURZĘDU

DOSPRAW

KOMBATAN

TÓWI

OSÓBREPRESJON

OWAN

YCH

1. Dywizja Pancerna – ćwiczenia przed inwazją na kontynent, oficerowie sztabu studiują mapyFOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE (WWW.NAC.GOV.PL)

Odjazd czołgu Cromwell VII szwadronu sztabowego. Od lewej: gen. Stanisław Maczek (mówi przez laryngofon), rtm. T. Wysocki FOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE (WWW.NAC.GOV.PL)

Byłem pod Charko -wem i Stalingradem.Było to niczym w porównaniu z tym,co dzieje się tutaj. (…)Z 700 ludzi pozostało37 i nikt żywy stąd niewyjdzie. (…) Bom bar-dują nas bez przerwy.Nie ma żadnej nadziei.Bóg nas przeklął. To koniec

Page 10: (282) Czerwiec 2014

10

BIUL

ETYN

URZĘ

DUDO

SPRA

WKO

MBA

TAN

TÓW

IOS

ÓBRE

PRES

JON

OWAN

YCH

ale i nie ma ulic. Jedziemy poprzezjakąś bardzo pagórkowatą pustynię,pokrytą szaroczarnym, miałkim i lotnym pyłem, spod którego wysta-ją jakieś złomy. Widok ruin domówjest rzeczą niezwykle rzadką – zapi-sał w swych notatkach Ksawery Pró -szyński, żołnierz dywizji gen. Macz -ka, który miał za sobą służbę w Sa- modzielnej Brygadzie StrzelcówPodhalańskich (brał udział w bitwieo Narwik). W Normandii był nietylko strzelcem konnym, ale rów-nież jako korespondent wojenny re-lacjonował przebieg walk.

Po zajęciu Caen polscy żołnierzeotworzyli sobie drogę do Falaise. Ichzadaniem było opanowanie wzgórzokalających miasto, a następnie okrą-żenie wojsk nieprzyjacielskich (5 Ar-mia Pancerna i 7 Armia) na wyso-kości miejscowości Trun. Do sfor -sowania dobrze bronionych pozycji,stanowiących „zawiasy” całej nie-mieckiej obrony Normandii, opróczdywizji gen. Maczka zostali wyzna-czeni też Kanadyjczycy z 4 DywizjiPancernej.

Przez kilka dni, pomimo kilkakrot-nych ataków, nie udało się jednakosiągnąć sukcesu. Dopiero 14 sierp- nia kolejne natarcie dywizji gen.Maczka zapoczątkowało drugą fazębitwy pod Falaise. Tego dnia lotnic-two brytyjskie omyłkowo zbom bar-dowało pozycje Polaków i Kana -dyjczyków – rezultat tego błędu byłtragiczny: życie straciło 47 naszychżołnierzy, wielu zostało rannych.Mi mo to 19 sierpnia 1. Dywizja Pan -cerna, podzielona na dwa zgrupo-wania, zdobyła Chambois oraz ma -syw Mont Ormel – kompleks wzgórznazwany przez gen. Maczka „Ma -czu gą” (od kształtu, na jaki wskazy-wał układ poziomic na mapie). Tymsamym częściowo domknięty zostałpierścień okrążenia.

Niemcy (m.in. 2. Dywizja Pan -cer na Waffen SS) 20 sierpnia wy-konali kontrnatarcie, próbując prze-drzeć się przez polskie pozycje. Bezrezultatu. Zorganizowana w pośpie-

chu obrona okrężna „Maczugi” niezostała przez nich przełamana. Dzię-ki związaniu walką przez Polakówznacznych sił niemieckich, tylkoczęści ich wojsk udało się wyrwać z zamykającego się kotła i uciec w głąb Francji. Zdecydowana więk-szość poszła jednak do niewoli. Pol -ską dywizję 21 sierpnia zluzowali Ka-nadyjczycy.

Podpułkownik Stanisław Koszut -ski, dowódca 2. Pułku Pancernego,wspominał, że po bitwie o Mont Or-mel Polacy byli u kresu sił. – Nie

było radości zwycięstwa. Koszto -wało zbyt wiele krwi, wysiłku i ner-wów. O zaciętości walk świadczą teżsłowa anonimowego niemieckiegożołnierza, który poległ pod Falaise.W liście, który znaleziono przy nim,napisał – Byłem pod Charkowem i Stalingradem. Było to niczym w po-równaniu z tym, co dzieje się tutaj.(…) Z 700 ludzi pozostało 37 i niktżywy stąd nie wyjdzie. (…) Bom bar-dują nas bez przerwy. Nie ma żadnejnadziei. Bóg nas przeklął. To koniec.Lepiej będzie w piekle niż tutaj.

NR 6(282) CZERWIEC 2014

1. Dywizja Pancerna w Moerdijk w Holandii. Napisy w języku polskim „Dziękujemy wam Polacy” na witrynach sklepów FOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE (WWW.NAC.GOV.PL)

Holendrzy witają wkraczającą do miasta 1. Dywizję Pancerną FOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE (WWW.NAC.GOV.PL)

Page 11: (282) Czerwiec 2014

11

BIULETYNURZĘDU

DOSPRAW

KOMBATAN

TÓWI

OSÓBREPRESJON

OWAN

YCH

Wysiłek 1. Dywizji Pancernej do-cenił Naczelny Wódz, gen. Kazi -mierz Sosnkowski, który w rozkaziez 23 sierpnia zwrócił uwagę na „wy-bitną rolę”, jaką odegrała w bojacho Fa laise: – Wasze walki przejdą dohistorii. Wasze poświęcenie przyczy-ni się do ustanowienia praw Polskina niezniszczalnej podstawie. Z ko -lei gen. Montgomery w 1945 r. takpodsumował jej rolę w tej bitwie:– Niemcy byli jakby w butelce, a pol- ska dywizja była korkiem, którymich w niej zamknęliśmy.

Dziękujemy Wam, Polacy!Kolejnym zadaniem polskiej dy-

wizji było opanowanie Gandawy, coumożliwiało przejęcie kontroli nadszosą do Antwerpii i przeprawąprzez Kanał Gandawski. Polacy szyb- ko odnieśli sukces i przekroczyli gra-nicę holendersko-belgijską. Późniejruszyli na Bredę, w ramach kolejnejoperacji alianckiej, mającej na celuopanowanie ujścia Mozy.

Pobyt w Belgii, a następnie w Ho -landii był dla polskich pancernia-

ków zupełnie nowym doświadcze-niem. Przeciwnie niż w Normandii,w krajach Beneluksu byli witani jakbohaterowie. Na domach i ulicachwyzwalanych miast powiewały pol-skie flagi, w witrynach sklepowychumieszczano napisy „DziękujemyWam, Polacy!”. Miejscowa ludnośćoklaskiwała naszych żołnierzy i chęt- nie fotografowała się z nimi.

Ostatnim przystankiem na bojo-wym szlaku dywizji były Niemcy.Polacy skierowali się na północnywschód, w rejon pomiędzy miejsco-wościami Oberlangen i Nieder lan -gen. Po krótkiej walce, 12 kwietniawyzwolili obóz jeniecki w Oberlan -gen (Stalag VI C), uwalniając ponad1700 uczestniczek Powstania War -szawskiego. Swój udział w walkach1. Dywizja Pancerna zakończyła za-jęciem bazy niemieckiej marynarkiwojennej w Wilhelmshaven, którejzałoga skapitulowała przed Pola ka -mi 5 maja 1945 r.

Powojenne życie żołnierzy gen.Maczka nie należało do najłatwiej-szych. Jednostkę rozformowano

w 1947 r., a zdemobilizowani żoł-nierze musieli nauczyć się żyć w cał-kowicie innej rzeczywistości. Ichbohaterskie czyny nie zostały jed-nak zapomniane, o czym świadcząpomniki, ulice oraz tablice pamiąt-kowe w różnych miastach Europy,poświęcone 1. Dywizji Pancernej orazjej dowódcy.

NR 6(282) CZERWIEC 2014

Zdjęcia udostępniło Narodowe Archiwum Cyfrowewww.nac.gov.pl

W krajach Bene -luksu polscy pancer-niacy byli witani jakbohaterowie. Na do-mach i ulicach wyzwa-lanych miast powie-wały polskie flagi, w witrynach sklepo-wych umieszczano napisy „DziękujemyWam, Polacy!”

”Żołnierze 1. Pułku Artylerii Przeciwpancernej 1. Dywizji Pancernej przy niszczycielu czołgów AchillesFOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE (WWW.NAC.GOV.PL)

Page 12: (282) Czerwiec 2014

12

BIUL

ETYN

URZĘ

DUDO

SPRA

WKO

MBA

TAN

TÓW

IOS

ÓBRE

PRES

JON

OWAN

YCH

NR 6(282) CZERWIEC 2014

C zołg jest najbardziej wyrazistąikoną II wojny światowej: ame- rykańskie Pershingi, sowiec-

kie T-34 czy niemieckie Tygrysy sta-nowiły oś swych jednostek pancer-nych. Nie inaczej było z dywizjągen. Maczka, której żołnierze korzy-stali głównie z czołgów Sherman,Cromwell i Stuart, były też nie-wielkie ilości innych modeli.

Woły robocze – Sherman i Sherman FireflyTrzonem uzbrojenia 1. Dywizji

Pan cernej były amerykańskie czoł- gi średnie M4 Sherman. W latach1942– 1945 w ramach programuLend -Lease Act do Wielkiej Brytaniiwysłano 17 287 Shermanów. Prze -szły one chrzest bojowy 23 paździer-nika 1942 r., podczas bitwy pod ElAlamein i odtąd były nieustanniemodernizowane: wymieniano silni-ki, uzbrojenie, zmieniano pancerz.

Żołnierze gen. Maczka walczyligłównie Shermanami V (M4A4),napędzanymi silnikiem benzyno-wym Chrysler A57 o mocy 425 KM i uzbrojonymi w krótkolufowe dzia-ło M3 kalibru 75 mm, które z cza-sem zostało zastąpione mocniejszym:długolufowym M1 kalibru 76 mmalbo tego samego kalibru brytyjskąarmatą 17-funtową. Każdy czołgdys ponował też trzema karabinamimaszynowymi Browning. Dwa toM1919 kalibru 7,62 mm – pierwszy

montowany obok kierowcy, drugizainstalowany współosiowo przy ar-macie i obsługiwany przez działono-wego, trzeci, wielkokalibrowy karabinmaszynowy M2 kalibru 12,7 mm,zamontowany był obrotowo na wie ży.Jeśli więc zaszła taka potrzeba, załogamogła zapewnić ostrzał w trzech kie-runkach, co było szczególnie przy- datne podczas wspierania piechoty.

Do tego właśnie Sherman zostałstworzony: jako czołg wsparcia pie-choty – i w tej roli sprawdzał się bar-dzo dobrze. W starciu z czołgamiwroga już tak dobrze nie było. Nieprzewidywano użycia go jako głów-nego pojazdu przeciwpancernego,dlatego początkowo miał tak kiep-skie działo. Poza brakiem wystar-czającej siły ogniowej Sherman bo-rykał się również z problemem zbytcienkiego pancerza. W celu wzmoc-nienia jego osłony mocowano do ka-dłuba i wieży dodatkowe płyty lubkawałki gąsienic. Montaż nakładekgąsienicowych na czołgu z jednejstrony w znacznym stopniu wzmac-niał możliwości osłonowe, a z dru-giej sprawiał, że fragmenty gąsienicmogły być w razie potrzeby wyko-rzystywane jako części zamienne.Znakomicie się to sprawdziło, alejednocześnie ciężar czołgu wzrastał,co z kolei przekładało się na mniej-szą prędkość i sterowność wozu,przy jednoczesnym przeciążeniu za-wieszenia.

Kolejne słabe punkty stanowiąceo kiepskiej odporności tego czołguna ostrzał to rozmiary i łatwopal-

ność. Sherman był wysoki – aż o półmetra wyższy od sowieckiego T-34– co czyniło go o wiele łatwiejszymcelem dla wroga. Trafiony bardzoszybko stawał w płomieniach. Zwy -kło się twierdzić, że przyczyną ta-kiego stanu był silnik benzynowy,ale to nie do końca prawda. Po wo -dem stała się przede wszystkim

amunicja – przechowywana w takniefortunnym miejscu, iż po przebi-ciu pancerza niemiecki pocisk pra-wie zawsze w nią trafiał.

Po szosie Sherman poruszał się z prędkością do 48 km/h, ale jegowłasności terenowe były przecięt-ne: wąskie gąsienice, duży naciskjednostkowy i nie najmocniejszy sil-nik znacznie obniżały mobilność namiękkim czy podmokłym gruncie.

Czołgi żołnierzygenerała MaczkaW lipcu 1944 r. dowodzona przez gen. Stanisława Maczka 1. Dywizja Pancernazostała przerzucona do Normandii, gdzie rozpoczął się jej szlak bojowy. Jakimiczołgami walczyli nasi pancerniacy?

WOJCIECH WEILER

Generał Stanisław Maczek, dowódca 1. Dywizji Pancernej, w rozmowie z gen. Bernardem L. Montgomerym. Widoczny charakterystyczny czarny lewy naramiennik: przywilej noszenia go przez gen. Maczka i jego żołnierzy został nadany rozkazem Naczelnego Wodza we wrześniu 1941 r. FOT. IMPERIAL WAR MUSEUM

Page 13: (282) Czerwiec 2014

Miało to oczywiście duże znaczenieprzy pokonywaniu przeszkód wod-nych w Normandii, a później w pół-nocno-zachodniej Europie, gdzie ma- szyny te słabo sobie radziły. Do te- go kiepsko skręcały, brodzić mogłytylko płytko, podobnie jak i poko-nywać jedynie niskie pionowe ścia-ny, nie wyższe od 60 cm.

Czołgi, którymi Polacy rozpoczę-li działania bojowe we Francji, podwieloma względami były gorsze odniemieckich. Na szczęście byłyjeszcze wozy Sherman Firefly VC:najbardziej niszczycielskie pojazdybojowe, jakie mieli żołnierze gen.Maczka, wyposażone w mocniejszedziało kalibru 76 mm. Rozwój nie-mieckiej broni pancernej sprawił, żepodczas spotkania z ich cięższymiczołgami – np. PzKpfw V Panther(Pantera) czy PzKpfw VI Tiger (Ty g-

rys) – okazywało się, iż zdolnośćShermanów do zniszczenia czoło-wego pancerza maszyn hitlerow-skich jest przeraźliwie mała. Lepiejniż armaty kalibru 75 mm spraw-

dzały się mocniejsze 76-milimetro-we, w tym brytyjskie 17-funtowedziała przeciwpancerne, które za-częto montować w nowej wersjiShermana, nazwanej później Firefly.

13NR 6(282) CZERWIEC 2014

BIULETYNURZĘDU

DOSPRAW

KOMBATAN

TÓWI

OSÓBREPRESJON

OWAN

YCH

Lipiec 1944 r., wyładunek czołgów w Mulberry – na zdjęciu Sherman z oznaczeniem „PL”, należący do 3. szwadronu 1. Pułku Pancernego FOT. IMPERIAL WAR MUSEUM

Sherman V (M4A4) – podstawowy czołg żołnierzy gen. Maczka FOT. ARCHIWUM

Page 14: (282) Czerwiec 2014

Średnio jeden taki wóz trafiał dokażdego plutonu 1. Dywizji Pancer -nej, tak więc na początku walk weFrancji żołnierze gen. Maczka dys-ponowali maszynami, których poci-ski nie były w stanie przebić przed-niego pancerza czołgów wroga! Po- lacy szybko zrozumieli, że jedynymsposobem walki był tu ostrzał bocz-ny. Wkrótce jednak większość Sher -manów zmodernizowano i zamonto-wano na nich działa, których sku- teczność była znacznie większa.

Ścigacz CromwellSherman był zbyt wysoki, niepo-

radny i – w porównaniu z innymimaszynami – dość wolny. Szybszyod niego był inny wóz używany przezwojska alianckie – Cromwell. Bry tyj-ski czołg pościgowy, napędzany600-konnym silnikiem Rolls-Roy -ce Meteor, który po szosie jechał z pręd kością do 64 km/h, zaś w te-renie do 29 km/h. Szybki i niski, byłod Shermana lżejszy, dłuższy i szer-szy, a przez to stabilniejszy. Trudnojednak oba te czołgi porównywać:Shermanów było pełno, a Crom wel-li jedynie używał do działań bojo-wych 10. Pułk Strzelców Konnych.Kilka z nich służyło w Sztabie Dy -wizji i sam gen. Stanisław Maczekwybrał jednego z nich na swój wózdowódcy, nazywając go pieszczotli-

wie żeńskim imieniem „Hela”. Pod -stawową rolą tych maszyn były dzia- łania pościgowe i rozpoznawcze, a nie czołowe starcie z wojskami pan- cernymi wroga – Cromwelle co naj-wyżej miały zapewniać wsparcieogniowe.

Od stycznia 1942 r. do lutego1944 r. Brytyjczycy stworzyli całyszereg ich wariantów. Na wyposaże-niu 10. Pułku Strzelców Konnychbył Cromwell IV zaopatrzony w nie- specjalnie skuteczne działo kaliber75 mm oraz Cromwell VIII, uzbro-jony w haubicę kalibru 95 mm. W przeciwieństwie do Shermanów,na wieży polskich Cromwelli nieby ło wukaemu, a zamiast standar-dowych karabinów maszynowychczołgi te miały kaemy Besa, będące

brytyjskim wariantem czechosłowac-kiego cekaemu ZB vz.37 na amuni-cję 7,92 mm x 57, a więc dokładnietaką, jakiej używali Niemcy. Było tologistycznym mankamentem i zale-tą jednocześnie: 10. Pułk StrzelcówKonnych potrzebował wprawdzieinnej amunicji niż reszta dywizji (coutrudniało pracę oddziałom zaopa-trzeniowym), ale można było prze-cież używać nabojów zdobycznych,które w znacznych ilościach wpada-ły w ręce polskich żołnierzy.

Główny problem Cromwella w starciach z czołgami wroga stano-wiła za mała siła ogniowa i za słabypancerz w stosunku do maszynprzeciwnika. Grubość pancerza czo-łowego Shermana i Cromwella byłaporównywalna, w innych miejscach

Brytyjski czołg pościgowy Cromwell na froncie FOT. ARCHIWUM

BIUL

ETYN

URZĘ

DUDO

SPRA

WKO

MBA

TAN

TÓW

IOS

ÓBRE

PRES

JON

OWAN

YCH

14 NR 6(282) CZERWIEC 2014

Sherman Firefly z nakładkami gąsienicowymichroniącymi pancerz FOT. ARCHIWUM

Page 15: (282) Czerwiec 2014

opancerzenie Cromwella było grub-sze, ale zasadniczą różnicę międzynimi widzi się już na pierwszy rzut

oka. Otóż płyta pancerna Shermanazostała bardziej pochylona i lepiejwyprofilowana, co dawało większą

grubość efektywną niż grubość rze-czywista. Ukośny profil zwiększałszanse na to, iż pociski odbiją się odniej rykoszetem lub po prostu sięześlizgną. Cromwell zaś to prawdo-podobnie najbardziej kanciasty czołgze wszystkich używanych w II woj-nie światowej! Płyty jego kadłubaoraz wieży były w zasadzie ustawio-ne pionowo, a więc prostopadle dotrajektorii pocisków przeciwpancer-nych kierowanych przeciwko niemuprzez wroga.

Zwiadowca StuartLekki czołg Stuart VI (M5A1)

miał tylko jedno zadanie: prowadze-nie zwiadu. W 1. Dywizji PancernejStuarty występowały jedynie w plu-tonach rozpoznawczych na szczeblupułku.

W przeciwieństwie do Crom wel -la, Stuart to naprawdę niewielkiczołg: ważył niespełna 15,5 tony,napędzany był 250-konnym silni-kiem i na szosie osiągał prędkość do66 km/h, zachowując jednocześniebardzo dobrą sterowność i przyspie-szenie. Wyposażony w działo kali-bru 37 mm i trzy kaemy BrowningM1919, obudowany lekkim pance-rzem, nie był w stanie nawiązać rów- nej walki z innymi czołgami i w cha-rakterze broni pancernej używanogo jedynie przeciwko wojskom pie-choty oraz lekkim pojazdom opan-cerzonym, a także ciężarówkom,półciężarówkom i wozom patrolo-wym.

Ale największą bronią wojsk roz-poznania jest przecież radiostacja.Przekazując informacje do dowódz-twa, oddziały zwiadowcze umożli-wiały podejmowanie szybkich de-cyzji oraz skoncentrowanie dużejsiły ognia na pozycjach nieprzyjacie-la, zmuszając go tym samym do us -tąpienia pola, często jeszcze przedrozpoczęciem głównego natarcia.Tak więc mały Stuart stanowił bar-dzo sprawne „oczy” głównych od-działów pancernych gen. StanisławaMaczka.

15

BIULETYNURZĘDU

DOSPRAW

KOMBATAN

TÓWI

OSÓBREPRESJON

OWAN

YCH

NR 6(282) CZERWIEC 2014

Porównanie sylwetek Shermana i Shermana Firefly: główną różnicą jest działo FOT. ARCHIWUM

Czołg lekki Stuart VI (M5A1) FOT. ARCHIWUM

Ten stojący dziś w muzeum Cromwell służył pod dowództwem gen. Maczka: obok znaku 1. DywizjiPancernej (husarski szyszak i skrzydło) ma wymalowany symbol przynależności do 1. szwadronu(trójkąt) 10. Pułku Strzelców Konnych („45”)

Page 16: (282) Czerwiec 2014

P ierwsza wojna światowa przy-niosła rozpad dotychczasowegoporządku europejskiego, czego

przejawem było powstanie niepod-ległych państw, których wcześniejnie było na mapie kontynentu. Po -sta nowienia traktatu wersalskiegobudziły jednak sprzeciw pokona-nych Niemców i chęć rewizji jegopostanowień. Krach na nowojorskiejgiełdzie i wywołany nim Wielki Kry -zys z 1929 r. uderzył w gospodarkieuropejskie, w tym w przemysł nie-miecki. Sześć milionów bezrobot-nych nad Łabą usłyszało wówczashasła Narodowosocjalistycznej Nie -mieckiej Partii Robotników (NSDAP),domagającej się m.in. zapewnieniaich krajowi tzw. przestrzeni życiowej.

Gdy w 1930 r. Józef Beck obej-mo wał funkcję podsekretarza stanuw Ministerstwie Spraw Zagranicz -

nych, granice państwa polskiego na -dal wywoływały w Berlinie i Mos -kwie sprzeciw. Niemcy postrzegaliPolskę jako nietrwały byt na mapie,„sezonowe” państwo, kwestionującprawa Rzeczypospolitej do WolnegoMiasta Gdańska, Śląska i Pomorza.Różne wizje i często sprzeczne inte-resy prowadziły do zbliżenia groź-nych dla nas państw: Niemiec i RosjiSowieckiej. Mieliśmy napięte sto-sunki z Czechosłowacją (powodo-wane sporem o Zaolzie) i Litwą,roszczącą sobie prawa do Wilna. Spo-

śród krajów naszej części Europyprzyjazne więzi łączyły Polskę tylkoz Rumunią, Węgrami i Łotwą.

„Siedzimy na dwu stołkach” Kierunki polskiej polityki zagra-

nicznej okresu międzywojennegonakreślił Józef Piłsudski. Zamierzałdrogą umów z sąsiadami zachowaćrówny dystans pomiędzy Moskwą i Berlinem. Głównie we Francjimarszałek upatrywał jednak gwa-ranta bezpieczeństwa Polski – naj-silniejszego wówczas państwa na

16 NR 6(282) CZERWIEC 2014

FOT.

NARO

DOW

E ARC

HIW

UM C

YFRO

WE (

WW

W.N

AC.G

OV.PL

)

BIUL

ETYN

URZĘ

DUDO

SPRA

WKO

MBA

TAN

TÓW

IOS

ÓBRE

PRES

JON

OWAN

YCH

I dyplomata II RzeczypospolitejJózef Beck zawarł niezbędne dla bezpieczeństwa II RP sojusze. Majster szty -kiem dyplomacji był podpisany przez niego układ z Wielką Brytanią. O klęscePol ski zadecydował nie tyle brak odpowiednich umów sojuszniczych, co nie wy -wiązywanie się naszych aliantów z przyjętych na siebie zobowiązań.

PIOTR SUŁEK

Page 17: (282) Czerwiec 2014

kontynencie. W 1921 r. zawarliśmyz nią sojusz, podobnie jak z Rumu -nią, naszym południowym sąsia-dem. Polityka równowagi doprowa-dziła też do zawarcia dwustronnychpaktów zarówno z Sowiecką Rosją,jak i z Niemcami.

Wyznaczony przez marszałkakurs realizowany był przez kolej-nych ministrów: Augusta Zaleskiegoi Józefa Becka. Ten ostatni w roku1932 przy czynił się do zawarciaukładu o nieagresji z ZSRS. Zobo -wiązywał on obie strony do zacho-wania neutralności, gdyby jedno z państw stało się ofiarą agresji stro-ny trzeciej. Gdy w dwa lata późniejprzedłużono pakt o kolejne 10 lat –

Sowieci uznali też wschodnią grani-cę II Rze czypospolitej. W tym sa -mym duchu prowadzono równieżrokowania z Niemcami, czego efek-tem było pod pisanie w 1934 r. de-klaracji o niestosowaniu przemocywe wzajemnych stosunkach na ok -res 10 lat.

Polityka równowagi, wykluczają-ca jakąkolwiek myśl o nawiązywa-niu sojuszniczej współpracy z wrogonastawionymi sąsiadami – nie byłarozwiązaniem doskonałym. Niebez -pie czeństwo z niej wynikające do-strzegał Józef Piłsudski, o czym do-bitnie świadczy jego komentarz: – Mając te dwa pakty siedzimy na

dwu stołkach – to nie może trwaćdługo. Musimy wiedzieć, z któregospadniemy najpierw i kiedy.

Odpowiedź na to pytanie nade-szła jesienią 1938 r. Berlin zażądałwówczas włączenia Wolnego MiastaGdańska do Niemiec oraz zgody nabudowę eksterytorialnego połącze-nia z Prusami Wschodnimi. MinisterBeck odrzucił te żądania, na coHitler odpowiedział wypowiedze-niem deklaracji z 1934 r. Stało sięto impulsem do wygłoszenia słyn-nego wystąpienia w Sejmie 5 maja1939 r. W przemówieniu Beck po-nownie odrzucił roszczenia nie-mieckie, oświadczając: – Polska odBałtyku odepchnąć się nie da.

Pakt „rzutem na taśmę”Wiosną 1939 r. Rumunia, obawia -

jąc się interwencji węgierskiej, wy-stąpiła do nas z propozycją rozsze-rzenia umowy sojuszniczej na paktobronny przeciw wszystkim agreso-rom. Z uwagi na stosunki z Buda -pesztem, Beck nie zgodził się na to.Gdy niebawem Londyn udzielił namjednostronnych gwarancji bezpie-czeństwa, zażądał równocześnie, ja -ko swego rodzaju rekompensaty,byśmy to samo uczynili w stosunkudo Bukaresztu. I tym razem odpo-wiedź polskiego ministra spaw za-granicznych była stanowcza – nie!W ramach wzajemności, Beck do-prowadził natomiast do zawarcia

NR 6(282) CZERWIEC 2014 17

BIULETYNURZĘDU

DOSPRAW

KOMBATAN

TÓWI

OSÓBREPRESJON

OWAN

YCH

Słyszę żądanie aneksji Gdańska do Rzeszy, z chwilą, kiedy na naszą propo-zycję, złożoną dn. 26 marca wspólnego gwarantowania istnienia i prawWolnego Miasta nie otrzymuję odpowiedzi, a natomiast dowiaduję się następ-nie, że została ona uznana za odrzucenie rokowań – to muszę sobie postawićpytanie, o co właściwie chodzi? Czy o swobodę ludności niemieckiej Gdańska,która nie jest zagrożona, czy o sprawy prestiżowe, czy też o odepchnięciePolski od Bałtyku, od którego Polska odepchnąć się nie da! (...) Pokój jest rze-czą cenną i pożądaną. Nasza generacja, skrwawiona w wojnach, na pewnona okres pokoju zasługuje. Ale pokój, jak prawie wszystkie sprawy tego świa-ta, ma swoją cenę, wysoką, ale wymierną. My w Polsce nie znamy pojęciapokoju za wszelką cenę. Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor.

Fragmenty wystąpienia Józefa Becka w Sejmie, 5 maja 1939 r.

Posiedzenie Sejmu w 1939 r. – exposé ministra spraw zagranicznych, Józefa Becka, na zerwanieprzez Niemcy paktu o nieagresji z Polską. Z lewej: w drodze do Sejmu FOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE

(WWW.NAC.GOV.PL) (2)

Page 18: (282) Czerwiec 2014

6 kwietnia dwustronnego układu ob-ronnego (rozszerzonego później rów- nież o umowę wojskową) z Brytyj -czykami. Tym samym nie dość, żenie popsuł naszych stosunków z Wę -grami, to jeszcze udało mu się do-prowadzić do sytuacji, w której ag -resja na Polskę stawała się kon flik-tem światowym, a nie wojną lokalną.

Nie ulega wątpliwości, że był todyplomatyczny majstersztyk. Jed -no znacznie przyznał to zresztą do-świadczony angielski parlamenta-rzysta, były minister spraw woj- skowych i członek Admiralicji, DuffCooper: – Nigdy dotychczas w na-szej historii nie daliśmy drugorzęd-nemu państwu prawa decydowaniao tym, czy Wielka Brytania maprzy stąpić do wojny, czy też nie.Porozumienie to dało Beckowi moż-liwość decydowania, czy określoneposunięcie niemieckie jest agresyw-ne, czy nie. Jeżeliby zdecydował, żedane posunięcie jest agresywne, Wiel-ka Brytania musiałaby go poprzeć i przyłączyć się do wojny przeciwNiemcom.

Równocześnie Beck cały czas kon- tynuował naszą politykę zagranicz-ną opartą na zbliżeniu z Francją.

NR 6(282) CZERWIEC 2014

70. rocznica śmierci Józefa BeckaUrząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, 5 czerwca 2014 r. zorga-nizował uroczystości z okazji 70. rocznicy śmierci śp. Józefa Becka, dyplomaty – mi-nistra spraw zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej w latach 1932–1939, pułkowni-ka dyplomowanego Wojska Polskiego, jednego z najbliższych współpracownikówmarsz. Józefa Piłsudskiego.

W uroczystości upamiętniającej szefa polskiej dyplomacji, zorganizowanej przy jegogrobie na Powązkach Wojskowych w Warszawie, uczestniczyli m.in.: szef Urzędu doSpraw Kombatantów i Osób Represjonowanych – Jan Stanisław Ciechanowski, pod-sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych – Bogusław Winid, ambasa-dor Rumunii – Ovidiu Dranga, ambasador Królestwa Maroka – Youns Tijani, ambasa-dor Malezji – Jamaluddin Sabeh, przedstawiciel prezydenta RP – WaldemarStrzałkowski, dowódca Garnizonu Warszawa – gen. Wiesław Grudziński oraz przed-stawiciele placówek dyplomatycznych, damy i kawalerowie Orderu Virtuti Militari i kombatanci.

Ceremonię ku czci śp. Józefa Becka rozpoczęło odegranie hymnu RP. Posterunekprzy grobie zaciągnęli żołnierze z Kompanii Reprezentacyjnej Wojska Polskiego.

W wystąpieniu poświęconym ministrowi, szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, Jan Stanisław Ciechanowski, przypomniał zasługi śp. Józefa Becka: – Był wielkim patriotą i wybitnym politykiem. Takim ludziom jak onPolska zawdzięczała odzyskanie niepodległości. Kierował polską dyplomacją w okresie najtrudniejszym, gdy dwa państwa ościenne chciały pozbawić Polskę su-werenności. W słynnym przemówieniu w Sejmie 5 maja 1939 r. odniósł się do zapo-wiedzi Hitlera, że polsko-niemiecka deklaracja o niestosowaniu przemocy przestałaobowiązywać (…). W mowie sejmowej podkreślił, że Polska od Bałtyku odepchnąćsię nie da. Był wybitnym ministrem spraw zagranicznych, który w trudnych, tragicz-nych czasach odnotował wielkie sukcesy, takie jak zawarcie sojuszu z Wielką Brytaniąw 1939 r. To prowadzona przez niego polityka spowodowała, że 3 września 1939 r.Wielka Brytania i Francja wypowiedziały wojnę Niemcom. Zmarł na obczyźnie, alePolska o nim nie zapomniała. Dziś wolna i niepodległa Rzeczpospolita oddaje mu hołd.

Podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, Bogusław Winid,wspominając zasługi i tragiczne losy Józefa Becka, podkreślił, że pamięć o nim kulty-wowana jest w Ministerstwie. Po wystąpieniach odmówiono modlitwy, oddanosalwę honorową oraz złożono wieńce na jego grobie.

Szef Urzędu do Spraw Kombatantów i OsóbRepresjonowanych, Jan Stanisław Ciechanowskiskłada wieniec na grobie ministra Józefa Becka FOT. PIOTR SUŁEK/UDSKIOR

Page 19: (282) Czerwiec 2014

19

Paryż nadal był naszym głównymsojusznikiem – nie tylko graniczył z Niemcami, ale i dostrzegał zagro-żenie z ich strony, czego dowodemmoże być choćby budowa kosztow-nej Linii Maginota. Jako doświad-czony wojskowy, Józef Beck, pułkow-nik Wojska Polskiego i kawaler krzy żasrebrnego Virtuti Militari, w oczy-wisty sposób dostrzegał w zagroże-niu wschodniej i zachodniej granicyNiemiec gwarancję utrzymania nie-bezpiecznego sąsiada w szachu.

Można jedynie spekulować, czygdyby Niemcy uderzyli w odwrot-nej kolejności – najpierw na Francję,a później na Polskę – walczylibyśmy

z taką samą determinacją, jak miałoto miejsce w 1939 r. Jest to o tyleistotne pytanie, że zasady strategiiwojskowej nakazywałyby raczej Wehr-machtowi najpierw ruszyć na za-chód i trwale zamknąć jeden front,a dopiero później na wschód. Takiwariant z całą pewnością był anali-zowany przez sztab w Berlinie. Byćmoże admirał Canaris ostrzegał jed-nak Hitlera, że nie ma on szans po-wodzenia z uwagi na lojalność Polski(czego, jak się okazało, nie możnapowiedzieć o Francji i Wielkiej Bry -tanii).

Ostatnie zadaniePakt Ribbentrop-Mołotow przy-

pieczętował ostatecznie los Polski.

Po wkroczeniu na terytorium RP od-działów Armii Czerwonej prezydentMościcki nie ogłosił stanu woj ny z sowieckim agresorem, co w zasa-dzie zwalniało Rumunię z obo wiąz -ku udzielenia nam pomocy wojsko-wej. Niemniej Józef Beck wy ko-rzystał tę okoliczność i wystąpił z jednostronną deklaracją zwalniają-cą alianta ze zobowiązań sojuszni-czych, licząc na przychylność władzw Bukareszcie w sprawie przejazdurządu polskiego przez jego teryto-rium. Było to zadanie tym trudniej-sze, że kilka miesięcy wcześniej w Londynie odrzucił przecież pro-pozycję zabezpieczającą Rumunię

przed ewentualną agresją węgierską.Całe polskie władze – zarówno cy-wilne, jak i wojskowe – 19 wrześniazostały jednak, pod naciskiem Ber li -na, internowane. Pretekstem do tegobyło ponowne nadanie 18 wrześniaprzez radio, z polskiego konsulatu w Czer niow cach, orędzia prezyden-ta, co Ru muni uznali za naruszenieich neutralności ogłoszonej 6 wrze-śnia. Mi nister Beck robił wówczaswszystko, by jakoś wyrwać jednakrząd z rumuńskiej pułapki. Świadczy o tym choćby instrukcja, jaką skie-rował do naszych ambasadorów: – Proszę działać w kierunku inter-wencji Rządu, przy którym Pan jest

BIULETYNURZĘDU

DOSPRAW

KOMBATAN

TÓWI

OSÓBREPRESJON

OWAN

YCH

Wizyta ministra spraw zagranicznych, Józefa Becka, w Wielkiej Brytanii. Na zdjęciu: wśród oficerów brytyjskiej marynarki wojennej w Porsmouth, kwiecień 1939 r. FOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE (WWW.NAC.GOV.PL)

Pokój, jak prawiewszystkie sprawy tegoświata, ma swoją cenę(...). My w Polsce nieznamy pojęcia pokojuza wszelką cenę. Jestjedna tylko rzecz w życiu ludzi, naro-dów i państw, którajest bezcenna. Tą rze-czą jest honor

NR 6(282) CZERWIEC 2014

5 maja 1939 r., mieszkańcy Warszawy słuchają przemówienia ministra spraw zagranicznych, JózefaBecka, w Sejmie transmitowanego przez głośniki radiowe FOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE (WWW.NAC.GOV.PL)

Page 20: (282) Czerwiec 2014

20

BIUL

ETYN

URZĘ

DUDO

SPRA

WKO

MBA

TAN

TÓW

IOS

ÓBRE

PRES

JON

OWAN

YCH

NR 6(282) CZERWIEC 2014

akredytowany, przeciw postępowaniuwładz rumuńskich uniemożliwiają-cych Prezydentowi RP i Rzą dowiswo bodę poruszeń. Przypo mi nam żetrudności robione przez nich (!) sąnie tylko naruszeniem Kon wencji o neutralności, ale i niedotrzy maniemumowy zawartej w Ku tach co dotranzytu Prezydenta RP i Rządu przezRumunię.

Mimo że tym razem jego działa-nia nie przyniosły efektu (bo i z róż-nych przyczyn nie mogły), udało sięjakoś zachować ciągłość władzy pań-stwowej. Na szczęście konstytucjakwietniowa z 1935 r. niejako prze-widywała taką okoliczność. Prezy -dent Mościcki 21 września miano-wał swoim następcą (w myśl art.24) ambasadora RP w Rzymie, gen.Wieniawę-Długoszowskiego. Jed -nak po proteście Francji – co zresz-tą było jaskrawym przejawem inge-rencji w nasze sprawy wewnętrzne– zmienił swoją decyzję i ostatecz-nie zrzekł się urzędu na rzecz Wła dy-sława Raczkiewicza, który 30 wrze-śnia złożył w Paryżu przysięgę. Jesz- cze tego samego dnia cały rząd podałsię do dymisji, a nowy gabinet ut -worzył gen. Si korski. – To sprawiło– mówił później Beck do ArturaWal do – że Pol ska nie znalazła się w położeniu Czechosłowacji. W tensposób uratowaliśmy istnienie Pol -ski, która na dal posiada suweren-ność.

Śmierć na obczyźnieJózef Beck pozostawał w Ru mu -

nii odcięty od możliwości dalszegoprowadzenia polityki, z nieprzy-chylnie nastawionym wobec niegogabinetem gen. Sikorskiego. Wobecnowego rządu zachowywał się jed-nak lojalnie; 2 października wysto-sował list do swego następcy, Au -gusta Zaleskiego, przekazując in for-macje o tymczasowych ekspozytu-rach MSZ utworzonych na tereniepołudniowej Europy.

W połowie 1942 r. zaczął pogar-szać się stan zdrowia Becka – ujaw-

niała się utajona przez lata gruźlica.Mimo to nie ustawały policyjne ry-gory, jakimi były minister był obję-ty. Skwapliwie pilnowany, nie miałzbyt wielkich szans na ucieczkę. Po -za nieudaną próbą z 20 października1940 r., żadna z kilku akcji nie wy-szła poza fazę przygotowawczą.Beck chciał wydostać się z rumuń-skiej pułapki, stawiał jednak waru-nek, by równocześnie z nim ewaku-owana była jego żona Jadwiga. Kilkaostatnich tygodni życia spędzili w trudnych warunkach socjalnychna wsi. W maju 1944 r. małżeństwozamieszkało w opuszczonym budyn -ku szkolnym w Stăneşti. W czerw cu

Beck był już bardzo ciężko chory.Zgon nastąpił 5 czerwca około go-dziny 19.

Zgodnie z ostatnią wolą, płk. Jó -zef Beck został pochowany z twarzązwróconą w kierunku Polski na woj-skowym cmentarzu Belu w Buka -reszcie. Jego prochy wróciły do wol-nej Polski, której tak dobrze sięzasłużył. Józef Beck 21 maja 1991 r.spoczął na Powązkach Wojskowychw Warszawie.

Minister spraw zagranicznych, Józef Beck, (z prawej), w mundurze pułkownika w towarzystwie wojskowych przed kościołem w Warszawie FOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE (WWW.NAC.GOV.PL)

Kombatanci oddają honory wojskowe płk. Józefowi Beckowi FOT. PIOTR SUŁEK/UDSKIOR

Zdjęcia udostępniło Narodowe Archiwum Cyfrowewww.nac.gov.pl

Page 21: (282) Czerwiec 2014

Z bliża się 70. rocznica wyzwole-nia Konzentrationslager Lublin,popularnie nazywanego obo-

zem na Majdanku (22 lipca 1944 r.).Powstał on stosunkowo późno – ofi-cjalnie dopiero 16 lutego 1943 r.Wcześniej był tu obóz dla sowiec-kich jeńców wojennych, do któregood listopada 1941 r. zaczęto jednakprzywozić coraz większe grupy więź- niów cywilnych. W rezultacie – mi -mo że jeszcze nie zmieniono nazwy– stopniowo stawał się on kolejnymobozem koncentracyjnym na tere-nie Polski.

Być może zarówno ze względu nato, że był mniejszy od innych, jak i na krótszy okres jego funkcjonowa-nia, Majdanek do dziś nie zyskał sobie

tak ponurej sławy jak jego starszy„brat” – Oświęcim. Wiele wskazujena to, że nawet sami jego „pensjona-riusze” byli początkowo „zadowoleni”,że trafili właśnie tu, a nie do Oś wię -cimia. – Rozglądam się – jes teś myna dworcu towarowym w Lu blinie.A więc wysłano nas na Maj da nek, a nie do Oświęcimia, jak mówiliwczoraj w V Oddziale Transpor to -wym Pawiaka w Warszawie „wtajem -niczeni” esesmani – wspomina JerzyKwiatkowski, jeden z tych nielicz-nych więźniów, którym udało sięprzetrwać obóz. – Odetchnąłem,gdyż Oświęcim po prawie trzech la-tach istnienia miał już wyrobionąmarkę – Majdanek dopiero przedmiesiącem został oficjalnie prze-

21

BIULETYNURZĘDU

DOSPRAW

KOMBATAN

TÓWI

OSÓBREPRESJON

OWAN

YCH

NR 6(282) CZERWIEC 2014

Postrzępiony kawałek szarego papieru,jakaś bibułka, kartka z kalendarzyka,opakowanie po papierosach... Wszędzieniewyraźne pismo, kreślone ukradkiem,drżącą z zimna lub przejęcia ręką. Gry p -sy z Majdanka – to często ostatnia pa -miąt ka po ludziach, którym nie dane by -ło przeżyć gehenny obozu. Listy będącerównocześnie wołaniem o pomoc i os -kar żeniem, świadectwem cierpienia,miłości i... zbrodni.

WOJCIECH LEWICKI

Grypsyz piekła

FOT.

ARCH

IWUM

Page 22: (282) Czerwiec 2014

kształcony z obozu jenieckiego Waf -fen SS na obóz koncentracyjny,zresztą był nim już w rzeczywistościod roku.

Pomoc z zewnątrzJuż od pierwszych dni istnienia

obozu polskie organizacje charyta-tywne zabiegały o zgodę na niesie-nie pomocy więźniom Majdanka.Choć początkowo starania te nieprzynosiły rezultatu, w lutym 1943 r.Niemcy poszli na pewne ustępstwa,zezwalając PCK i RGO (Rada Głów-na Opiekuńcza) na dożywianie prze- bywających w obozie Polaków. Odtego czasu za druty zaczęły docieraćnie tylko transporty artykułów prze- znaczone do wspólnych kotłów, alerównież indywidualne paczki imien-ne. Część więźniów uzyskała teżprawo pisania i wysyłania miesięcz-nie 2 pocztówek lub listu.

Wprawdzie przez pierwsze mie-siące, z uwagi na piętrzenie trudno-ści ze strony władz obozowych,pomoc ta była dość iluzoryczna, z czasem jednak stawała się corazbardziej dla więźniów odczuwalna.– Komendantem Majdanka miano-wano obersturmbannführera Weissaz Dachau [listopad 1943 r. – przyp.autora]. Starzy kapowie znają go i chwalą. Od razu daje się odczućzmiana reżimu, gdyż Weiss dopusz-cza do obozu pomoc RGO i Czer wo -nego Krzyża – wspomina Jerzy Kwiat-kowski. – Pięć razy w tygodniuprzesyłają nam bardzo pożywne zu -py, np. pęczak z mięsem, grochówkęz boczkiem, a ponadto chleb, mleko

22

BIUL

ETYN

URZĘ

DUDO

SPRA

WKO

MBA

TAN

TÓW

IOS

ÓBRE

PRES

JON

OWAN

YCH

Page 23: (282) Czerwiec 2014

23

BIULETYNURZĘDU

DOSPRAW

KOMBATAN

TÓWI

OSÓBREPRESJON

OWAN

YCH

dla chorych. Akcją rozdziału kieru-je Zelent. Niemcy stosują szykany i nazywają te zupy „Scheisssuppen”ze złości, że nie oni je dostają. Niewszyscy Polacy otrzymują paczki, a więc część z nas, otrzymującychżywność z domu, zrzeka się tych zupna rzecz potrzebujących. Ponieważniektórzy blokowi (niestety Polacy)zaczynają handlować zupami RGO,Zelent ustanawia w blokach mężówzaufania i centralizuje wydawaniezup, asystując przy tym osobiście.Tyle tylko, że nie wszyscy więźnio-wie dotrwali do tych „udogodnień”.Z pewnością nie dotyczy to zmar-łych przed jesienią 1943 r.

Zgoda na wysyłkę paczek miałaogromne znaczenie nie tylko dla sa-mych więźniów, ale również rodzin,stanowiąc jedyny często sposób ul -żenia w niedoli najbliższym. Zu -pełnie inaczej rzecz się miała z lista-mi – były jedynie ustępstwem for -malnym, iluzją ściśle nadzorowaną i reglamentowaną przez Niemców.Ich objętość została ograniczona dozaledwie kilku słów i to kontrolo-

wanych przez cenzurę obozową (Post -zensurstelle). Można było wysłaćtylko najprostsze informacje: po-dziękowanie za paczkę lub lapidar-ne określenie stanu zdrowia – a więcniemal wyłącznie potwierdzenie ży -cia. „Przywilej” pisania listów nieprzy sługiwał też dużym grupom osa -dzonych: Żydom, zakładnikom, chło- pom wysiedlonym z Zamojsz czy -zny, a także więźniom politycznym.

Szlaki grypsówJedynym, choć ryzykownym, spo-

sobem kontaktu ze światem ze-wnętrznym stały się grypsy. „Listo -noszami” byli najczęściej cywilnirobotnicy, zatrudnieni przy budo-wie obozu. Choć do większości pracwykorzystywano więźniów, częśćrobót Niemcy zlecali firmom ze-wnętrznym, dysponującym od po-wiednim zespołem fachowców. W efekcie, aż do 1944 r., po pilniestrzeżonym terenie Majdanka poru-szało się stale do 400–500 pracow-ników z zewnątrz. – Czekam znakużycia. Gdybyście byli w Lublinie tomożna nawiązać kontakt przez ro-botników z miasta, do których ła twodotrzeć. Wszyscy jesteśmy na III Po -lu, barak 16. Czekam. Wacek [grypsz 17 lutego 1943 r.].

Nie ulega wątpliwości, że częśćrobotników pracujących na terenie

obozu należała do organizacji pod-ziemnych, a nawet czasem wyłącz-nie dla uzyskania kontaktów z więź-niami specjalnie zatrudniła się w nie- mieckich firmach budowlanych. Zda-rzali się jednak i tacy, którzy niegrzeszyli uczciwością i nawet w takdramatycznych okolicznościach pró-bo wali zrobić interes na cudzej krzyw- dzie. – Ewuśko kochana! Dostałemwczoraj list Twój i 500 zł oraz cu-kierki, Psychedrynę, bandaże i 2 pacz-ki łanalbiny. Strasznie Ci dziękuję,bo nawet nie wiesz, jaka to pomoc.Robotnik, który był u Ciebie – nie dałnic. W ogóle strasznie ludzie krad ną.(...) Wacek, 24.3.43.

Część tej nielegalnej poczty do-cierała do obozu za pośrednictwempolskich organizacji charytatyw-nych. – Chodząc w sprawach służ-bowych do Blockführerstube, spo- tykam często po drodze platformę z zupami RGO – wspomina JerzyKwiatkowski. – Jako konwojentkaprzyjeżdża urodziwa wysoka bru-netka, z ładnymi nogami, w sporto-wym futerku. Blockführerzy otacza-ją ją kołem, żartują i dowcipkują, a ona szczerzy do nich zęby. Tym cza-sem zaczyna się wyładowywanie peł-nych, a załadowywanie pustych ko-tłów po zupie. (...) Wiem od Kaszub-skiego, który ją zna, że jest to panna,ziemianka, że przy okazji zdejmo-

NR 6(282) CZERWIEC 2014

Page 24: (282) Czerwiec 2014

wania i ładowania kotłów doręcza-ne są także inne przesyłki, paczki i grypsy dla nas, a znów w pustychkotłach pod przyśrubowanymi po-krywami nasze listy odchodzą w świat.W tym miejscu z całą mocą należypodkreślić, że działalność owych„kon wojentek” nie była ani łatwa,ani przyjemna, ani bezpieczna – każ -dy złapany na dostarczaniu grypsównatychmiast z „człowieka wolnego”mógł stać się więźniem.

Wyjątkowe możliwości prowa-dzenia „korespondencji” mieli więź-niowie komand roboczych, wycho-dzących do pracy poza teren obozu.Czasem udawało im się wykorzy-stać nieuwagę strażników albo prze-kupić ich pieniędzmi lub wódką. – Leno! Całuję za wszystko. Proszęo forsę. Wysyłam gryps, który po-winnaś otrzymać dziś lub jutro.Paczki z nazwiskiem pod gruzamipiwnicy, tu gdzie pracujemy. CałujęAntek [gryps bez daty].

Do utrzymania „stałej” korespon-dencji rodziny więźniów same mu-siały zadbać o adresy kontaktowe w Lublinie. Nawet jeśli gryps zostałw jakiś sposób przekazany z obozu,nie można go było przecież przesłaćdalej oficjalną pocztą. Adresat sammusiał odebrać list i zostawić wia-domość zwrotną. By ułatwić wy-mianę informacji, zarówno więźnio-wie, jak i ich bliscy tworzyli jakby„spółki” korespondencyjne – w jed-nym grypsie wysyłano wiadomośćdla kilku rodzin, redagowane i prze-kazywane najczęściej przez tę samąosobę. – Leno! Dostaliśmy 700 + 350dla Leszka. Dziękujemy. Byliś mybez grosza. Wczoraj Antek dostał300. Pyta ile kosztowało pośre d-nictwo. Jesteśmy zdrowi, choć zmę-czeni. Leszkowi wysłałem już pienią-dze i bieliznę, bo byli tylko w koszuli i spodniach. Co z Jadwigą? Jaki jejadres? Niech się porozumie tą samądrogą. Liczę b. na Henryka. Niechon się spieszy, bo mogą nas wysłaćdo Rzeszy. Co jest z 400 zł dla Zie -lińskiego? Nie dostał. Jastrzębowski

umarł 27.2, Stypiński też, Jago dziń -ski chory, Radomski umarł. Reżimsię zaostrza z każdym dniem. Cze -ka my pomocy. Wacek, 1.3.43.

Wołanie o pomocNie tylko sposób przesyłania gry p -

sów był sprawą zmienną, równieżich treść ewoluowała. W pierwszychlistach opisywano zazwyczaj panu-jące tutaj warunki, wymienianowspół towarzyszy niedoli, sugerowa-no sposoby „wyreklamowania” z obo -zu. – Kochani. Jestem od 17 I w obo- zie koncentracyjnym w Lublinie naMajdanku. Są tu znajomi: Stolarski,Ryba, Ładkowski, Purtal, Wojewo -da, Haupa, Jagodziński, Dworzań -czyk, Giebartowski, Jastrzębowski,Łączkowski, Jaroszek. Warunki nienajlepsze: brud, wszy, mróz. Sta raj -cie się zwolnić przez Gestapo war-szawskie, składając pismo reklamu-jące z firmy (ROM) lub z Inst. SprawSpołecznych. Bardzo zależy na szyb-kości. (...) Wasz Wacek. 29.I.43.

Rzadziej, z uwagi na możliwośćwpadki, grypsy opisują okolicznościaresztowania. Dla adresata te skąpeinformacje (z jakiegoś powodu po-wtarzane w kolejnych listach) sta-nowić mogły jednak istotne ostrzeże -nie. – Mnie wzięto bez żadnego po- wodu z mieszkania lekarza dr. Skib -niewskiego na Pradze. Przyszli poniego. Moje oskarżenie brzmi „Wi -der standsbewegung”. Przesłu chi wa -ny nie byłem. (...) Wacek, 17.II.43.

Często pojawiają się informacjedotyczące stosunków finansowychpanujących w obozie: – Paczek chwi-

lowo nie wysyłajcie, spróbujcie jed -ną z chlebem pokrojonym i posmaro-wanym + plastry cebuli i czosnku.Nie wiem czy dojdą, czekajcie po-twierdzenia bo zapowiadają, że bę-dzie można wysyłać listy. Natomiastmożna tu za pieniądze kupić wszyst-ko, nawet leki. Sprzedajcie więcmoje ubrania, ksiązki czy coś inne-go, bo przy tutejszym wyżywieniudługo się nie pociągnie. (...) Zewzględu na głód i choroby przyślij-cie odwrotną drogą z porozumieniemrodzin moich przyjaciół większą su -mę pieniędzy, za które wszystko

24

BIUL

ETYN

URZĘ

DUDO

SPRA

WKO

MBA

TAN

TÓW

IOS

ÓBRE

PRES

JON

OWAN

YCH

Page 25: (282) Czerwiec 2014

można po niesłychanie wysokich ce-nach dostać, ale to jest dla mnie ra-tunek. Błagam wszystkich o pomoc.Jestem jeszcze zdrów, ale siły b. szyb- ko się wyczerpują [gryps zbiorowyod trzech więźniów: Wacka, Leszkai Lolka z 17 lutego].

Oczywiście są w nich także opisywarunków panujących w obozie: – Dziękuję jeszcze raz za to co robi-cie, bo tu jest niezwykle źle. Dziś np.przerzucili nas do innej roboty, do-zorca stał cały dzień i nie możnabyło ani na chwilę wyprostowaćkark. Mimo to dostałem gumą przeztwarz i kilka razy w plecy. Poza tymtyfus panuje coraz częściej, bo wodydo mycia ani do naczyń w ogóle niema. Od wyjazdu z Pawiaka ką- pałem się jeden raz [18 stycznia –przyp. autora], a myłem tylko w brud- nym śniegu kilka razy. (...) Wacek,20.II.43.

Nadzieja umiera ostatniaZ czasem treść grypsów zaczęła

jednak stopniowo się zmieniać. Za -

nikały złudzenia „cudownego” wyj-ścia z obozu, pozostały prośby o ży -wność, pieniądze, odzież i... mo dli- twę. – Kochanie moje najdroższe!Wzruszony jestem twoją obecnością.Pieniądze i rzeczy prócz listu ode-

brałem. Z grupy stale pracującejoprócz Cesarskiego jest moim przy-jacielem p. Wójcik Antoś. Nie jestemgłodny. Wacek jest nieoceniony –wiele rzeczy inaczej wygląda prze-żytych niż oglądanych. Hania niechsię modli tylko za moje zdrowie. Niepoddawaj się. (...) Sercem i myśla-mi byłem i jestem z Tobą i Hanią.Całuję Cię gorąco. Twój Antek,1/III-43. Ale zaledwie trzy dni póź-niej z kolejnego grypsu bije już pe-symizmem. – Jesteśmy już z Ant -kiem u kresu sił. Tyfus, bicie. Staraj- cie się tą drogą (b. dobra) przekazaćkilkaset złotych, choć nie wiado mo,czy i to nas uratuje. (...) To jest na -sze SOS. Wacek, 4/3.43.

Zaledwie po kilku tygodniach odprzywiezienia do obozu w grypsachcoraz częściej zaczynają się pojawiaćwiadomości tragiczne. Nadzieję za-stępuje bezsilność i rozpacz, dokońca pozostają prośby o pomoc. – 19.3.43. Henryku! Jutro nie przy-chodzimy do dawnej pracy. Posta -rajcie się nas znaleźć (I Pole, barak15) lub przez właściciela aptekiAlbrechta w Warszawie (Marszał -kowska), który ma tu bratanka. A w ogóle wyciągnijcie nas, bo ostat-nio zagazowali 118 osób chorych.

25NR 6(282) CZERWIEC 2014

W obozie na Majdanku przebywało jednorazowo do 40 tys. więźniów. W najtrudniejszym okresie – od wiosny 1942 r. do jesieni 1943 r. – śmiertelność sięgała nawet 2% dziennie, a zatem statystyczniemożna tu było przeżyć zaledwie dwa miesiące. Tak też się stało z większością więźniów występującychw grypsach – np. Antoni Stolarski (nr 3804), jeden z autorów, wytrzymał w obozie tylko od 17 styczniado 2 kwietnia 1943 r. FOT. ARCHIWUM

BIULETYNURZĘDU

DOSPRAW

KOMBATAN

TÓWI

OSÓBREPRESJON

OWAN

YCH

Page 26: (282) Czerwiec 2014

Z anim doszło do wydarzeń w Ow-czarni, „Cień” dał się już po-znać z jak najgorszej strony.

Spe cjalizował się nie tyle w walce z Niemcami, co raczej napadach ra-bunkowych. Specjalnie upodobał so -bie Zakrzówek – dużą wieś w rejo-nie Kraśnika, wielokrotnie doświad-czoną wizytami oddziałów GL i AL.– Podczas trzeciego napadu, doko-nanego przez grupę Bolesława Kaź -mieraka vel Kowalskiego „Cienia”,komuniści porwali miejscowego le-karza dr. Jana Kołtuna oraz farma-ceutę Bronisława Górnickiego. Lud -ność musiała ich wykupić za 100 tys.złotych. Nie był to bynajmniej kresregularnych wizyt komunistów w Za-krzówku. 3.03.44 r. „cieniowcy” zra- bowali tu dwie krowy, cztery świnie,dwa wozy i dziewięć koni. Kilka dnipóźniej – cztery kożuchy, wóz, dzie-sięć koni i 290 zł (P. Gontarczyk,„Polska Partia Robotnicza. Drogado władzy. 1941–1944”, str. 328).

26

BIUL

ETYN

URZĘ

DUDO

SPRA

WKO

MBA

TAN

TÓW

IOS

ÓBRE

PRES

JON

OWAN

YCH

NR 6(282) CZERWIEC 2014

FOT.

ARCH

IWUM

RED

AKCJ

I

Jesteśmy bardzo wyczerpani mimodożywiania. Gdy znajdziecie kon-takt podajcie swój adres lubelski.Jesteśmy zmęczeni, robią nam sięwrzody, czekamy końca tej męki.Wacek.

Mimo zmieniających się warun-ków i nastrojów, wspólną cechąwszyst kich grypsów jest bijąca z nichtęsknota do najbliższych, obawa o ich los, wciąż żywe przejawy mi-łości, a w końcu przychodzą jakbysłowa pożegnania. Świadczą o tym„listy” tego samego autora, WacławaGarlickiego: – Poza tym martwię siębardzo tym co się z Wami dzieje,szczególnie zdrowiem Ewy. Nie wiemczy Was dotknęły ostatnie łapanki[gryps z 29 stycznia]. – Całuję Was.Co z Ewą? Czy reszta zdrowa? Wię -cej pisać nie mam sił [gryps z 18 lu-tego]. – Chciałbym Cię jeszcze, Ewuś,zobaczyć w życiu. (...) Wszystkichcałuję, Ciebie najbardziej i niepoko-ję się o Twoje zdrowie. Pozdra wiammoją rodzinę, Jankę. Co z Ja dwigą?(...) Piszę ukradkiem na ro bo cie.

Ze wzruszeniem myślę o Mère. Co z Nią? Marytę i Adama ucałuj,Romka najmocniej uściskaj – bar-dzo mi brak jego, dobrego człowie-ka. Całuję jeszcze raz i czekam po-mocy, Wacek [gryps z 24 marca].Równie wymowny jest ostatni gryps

od Antoniego Stolarskiego z 17 mar -ca, napisany do żony na dwa tygo-dnie przed śmiercią: – Le necz komyślę o Tobie i Hani stale, pragnężyć dla Was i pracować dla Was.Kochana moja, tyle dobrego dlamnie robisz. Pracuję w „GärtnereiDąbek” – 100 m od posterunkówwojsk. Widok na te domy z zielony-mi dachami; o kontakcie mowy niema. Pa! Moja Najdroższa. Antek

W końcu grypsy przestają przy-chodzić. Tlącą się jeszcze nadziejęrodzin rozwiewa ostatni list z obozu– oficjalne zawiadomienie o śmierciwięźnia, nadesłane tym razem ofi-cjalną pocztą.

Nigdy nie czytałem bardziej prze-rażających listów. Nigdy żaden tekst– a przeczytałem ich wiele – nie zro-bił na mnie aż takiego wrażenia.Choć od napisania grypsów minęłoponad 70 lat – wciąż oskarżają,wciąż są przerażającym, dudniącymw uszach krzykiem niewinnych ofiar.Krzykiem, który każdy powinienusłyszeć!

Artykuł został napisany przede wszystkimna podstawie 21 grypsów (powstałych od22 stycznia do 23 marca 1943 r.), którychoryginały są własnością autora. Zostały teżwykorzystane fragmenty wspomnień Jerze -go Kwiat kow skiego z jego ksiązki „485 dnina Maj danku” (Lublin, 1966 r.).

Page 27: (282) Czerwiec 2014

27

BIULETYNURZĘDU

DOSPRAW

KOMBATAN

TÓWI

OSÓBREPRESJON

OWAN

YCH

Przykład szedł z góry

Warto zauwa-żyć, że PPR i jej

zbroj ne ramię GLi AL nie dostawały

z Moskwy żadnychśrodków finansowych

na koszty swego funkcjo-nowania. W całości utrzymy-

wały się więc z tzw. akcji zaopa-trzeniowych (ekspropriacji – popu-larnie nazywanych „eksami”). Nawetnajwyższe kierownictwo partii niedość, że tolerowało taki proceder,to jeszcze żyło z niego i to całkiemnie najgorzej. Zrabowane pieniądzeszły nie tylko na potrzeby organiza-cyjne, ale również do prywatnychkieszeni. Pisze o tym w swoich pa-miętnikach nawet Władysław Go -muł ka: – Do wiedziałem się wtedy, że„eksów” takich, z których nie zdająsprawozdań przed partią, dokonujątakże inni organizatorzy i dowódcygrup gwardzistowskich, w ich liczbiena wet ludzie z aparatu Sztabu Głów -nego GL. Nie dociekałem wówczasprawdziwości tej informacji wobecfaktycznego akceptowania takichakcji przez Findera. Funkcjona riu szepartyjni i pracownicy aparatu GLmusieli przecież z czegoś żyć. Skorokierownictwo PPR i Gwardii Ludowejnie było w stanie zapewnić im środ-ków na utrzymanie, rozwiązanie przeznich tego problemu na drodze „pry-watnych eksów” trudno było potępiać.

Akcje zaopatrzeniowe wykony-wały czasem również oddziały AK,tyle tylko, że były one skierowanewyłącznie przeciwko instytucjomokupacyjnym, a pochodzące z nichśrodki podlegały ewidencji (np. skokna Niemiecki Bank Emisyjny w Ło -dzi). W przypadku GL i AL byłozgo ła odwrotnie, co zauważył „Biu -letyn Informacyjny” już 21 maja1942 r.: – W ostatnich czasach naziemiach polskich szerzyć się począłpewien rodzaj bandytyzmu, przybie-rającego maskę „działań ideowych”

i dokonywującego napadów z broniąw ręku, skierowanych nie przeciwokupantowi, lecz przeciw własnemuspołeczeństwu lub instytucjom fi-nansowym polskim, dla rzekomegozdobycia środków na „cele organi-zacyjne” lub „wojskowe”.

Reakcja polskiego podziemiaNasilający się bandytyzm stawał

się coraz bardziej dotkliwym pro-blemem społecznym. W niektórychrejonach kraju, zwłaszcza na Kielec -czyźnie i w Lubelskiem, stał się onprawdziwą plagą. Miejscowa lud-ność bardziej sobie ceniła nie te od-działy partyzanckie, które wsławiłysię akcjami przeciwko Niemcom,lecz te, które z dala trzymały rabu-siów. Władze polskiego podziemianiepodległościowego nie mogły dłu-żej przymykać na to oczu, koniecz-na była zdecydowana reakcja z ichstrony.

Pierwsze rozkazy w tej sprawiewydało Dowództwo Główne NSZ(1 grudnia 1942 r.): – na tereniedziałania band uzbrojonych (zbieglijeńcy bolszewicy, desanty bolszewic-kie, Żydzi, bandyci spośród mętówmiejscowych) wykonywać napadykontrdywersyjne, które zlikwidująbandy i zdobędą broń, amunicję, ra-dioaparaty itp. Członków band roz-strzeliwać, gdyż są albo elementemnasłanym przez wroga, albo działa-ją jako bandyci miejscowi przeciwżyciu i mieniu Polaków. W podob-nym kierunku szedł rozkaz Komen -dan ta Głównego AK, wydany kilkamiesięcy później (15 września 1943 r.):– Bezpieczeństwo i porządek pu-bliczny nie istnieją we wszystkichobwodach zupełnie lub istnieją w stopniu niewystarczającym, lud-ność miejscowa narażona jest nakradzież mienia, szykany, gwałty i niejednokrotnie na utratę życia zestrony band różnego pochodzenia.(...) Siły Zbrojne w Kraju musząpodjąć kroki celem podniesieniastanu bezpieczeństwa publicznego w terenie. (...) Każde wystąpieniemusi być zdecydowane i mieć nacelu ukrócenie samowoli. (...) Dzia -łać należy w kierunku likwidacjiprzy wódców i agitatorów w ban-dach, nie siląc się na likwidację ca-łych band. Komunistyczna propa-ganda takie wytyczne od razu za czę łaprzedstawiać jako – tłumienie ruchu

NR 6(282) CZERWIEC 2014

We wsi Owczarnia (niedaleko Kraśnika) 4 maja 1944 r. oddział Armii Ludowej,do wo dzony przez Bolesława Kaźmieraka vel Kowalskiego „Cienia” z premedytacjąza mor dował 18 żołnierzy z 15. pułku piechoty AK „Wilków”. Historycy nie mają wąt -pli wości, że była to komunistyczna zbrodnia ludobójstwa.

WOJCIECH LEWICKI

ZBRODNIABEZ KARY

Na ziemiach pol-skich szerzyć się począł pewien rodzajbandytyzmu, przybie-rającego maskę „dzia-łań ideowych” i doko-nywującego napadów z bronią w ręku, skierowanych (...)przeciw własnemuspołeczeństwu

Page 28: (282) Czerwiec 2014

wyzwoleńczego narodu („TrybunaWolności”, 1 listopada 1943 r.).

Problem tylko polegał na tym, żeoddziałów GL i AL od pospolitychbandziorów często nie sposób byłoodróżnić. Z czasem dochodzić więczaczęło do coraz częstszych starć po- między komunistyczną partyzantkąa NSZ i AK. Przez lata PRL-owskapropaganda tych pierwszych trakto-wała wyłącznie jako męczennikówginących za „słuszną” sprawę, a dru-gich jako ich zwyrodniałych mor-derców. Do dziś za przykład ohyd-nej zbrodni popełnionej na „Boguducha winnych” żołnierzach GwardiiLudowej przytaczane są wydarzeniapod Borowem (rejon Kraśnika).

Oddział NSZ dowodzony przezcichociemnego rtm. Leonarda Zub-Zdanowicza „Zęba” 9 sierpnia 1943 r.rozbroił tam i rozstrzelał 29 człon kówoddziału GL im. Kilińskiego, kiero-wanego przez Stefana Skrzyp ka„Słowika”. Nawet Jerzy Ślaski –zna ny historyk, autor terminu „Żoł -nierze Wyklęci”, którego z całą pe -w nością nie można posądzać o sprzy- janie komunistom – w swej słynnejmonografii „Polska Walcząca” napi-sał: – Nie można negować tego, żeistotnie doszło tam do zbrodni. Alepamiętać trzeba i o tym, że była toreakcja na wiele zbrodni popełnio-nych przez GL i AL na ludziach z NSZ.

Nieco inaczej wygląda ta sprawa,kiedy przyjrzymy się bliżej, kim bylipolegli. Otóż w skład oddziału „Sło -wika” wchodzili członkowie zna-nych grup rabunkowych: AntoniegoPalenia „Jastrzębia” i Józefa Liska„Liska”. Nawet samo kierownictwoGL miało z nimi kłopoty, o czymświadczy relacja Tadeusza Szymań -skiego „Lisa” – Otrzymałem (...) odkierownictwa trudną misję podpo-rządkowania „Liska” naszym od-działom, zaś w przypadku odmowymieliśmy rozbroić tych „dzikich”partyzantów. (...) Byłem trochę za-skoczony „Liskiem” i jego zachowa-niem się. Był to trzydziestoletni męż-

czyzna, sprytny, który – jak się póź- niej dowiedziałem – siedział już w więzieniu przed wojną za napad z bronią w ręku. (...) Wielu z nichbyło zdemoralizowanych „łatwymchlebem” i wcale nie uśmiechało sięim podporządkowanie twardej dys-cyplinie partyzanckiej.

Po rozbrojeniu gwardzistów „Ząb”zwołał sąd doraźny, który w zdecy-dowanej większości wydał wyrokiśmierci. Wszystko wskazuje na to,że o takim rozstrzygnięciu zadecy-dowała nie przynależność organiza-cyjna oskarżonych, co raczej ichwcze śniejsze wyczyny. W meldunkusporządzonym blisko rok późniejmjr Zub-Zdanowicz pisał: – Jak sięokazało z przesłuchania herszta

bandy był to przedwojenny bandytaze wsi Łysków nazwiskiem Skrzy pek,poza tym pamiętam jeszcze nazwi-ska przedwojennych bandytów, któ-rzy byli najbliższymi współpracow-nikami herszta bandy. (...) Z całościbandy liczącej 30 ludzi kazałem roz-strzelać 29, jednego Rosjanina i jed-nego Polaka ułaskawiłem ze wzglę-du na wiek, jeden bandyta uciekł.[W czasie akcji odzyskano] dużo zra- bowanych uprzednio przez bandęprzedmiotów z odzieży ludności.

Od tego czasu starcia zbrojne po-między niepodległościowym pod-ziemiem (głównie NSZ) a komuni-styczną partyzantką, zwłaszcza naterenie Lubelszczyzny, zaczęły sięza ostrzać. Doszło do tego, że 28 kwiet-

28

BIUL

ETYN

URZĘ

DUDO

SPRA

WKO

MBA

TAN

TÓW

IOS

ÓBRE

PRES

JON

OWAN

YCH

NR 6(282) CZERWIEC 2014

Oddział „Cienia” – poza walkami z AK i NSZ oraz ochroną w czerwcu 1944 r. odlotu do Moskwyprzedstawicieli Krajowej Rady Narodowej z dowódcą AL, gen. Michałem Żymierskim „Rolą” – niczymszczególnym się nie wyróżnił. Mimo to już 3 stycznia 1945 r. Bolesław Kaźmierak otrzymał najwyższykomunistyczny order wojskowy: Krzyż Grunwaldu. Ciekawe za co? FOT. ARCHIWUM (2)

Page 29: (282) Czerwiec 2014

nia 1944 r. – jak ustalono podczasprocesu sądowego dotyczącego wy-darzeń w Owczarni (o czym będziedalej) – z rozkazu Komendanta Ok -rę gu V Armii Ludowej Tadeusza Szy -mańskiego „Lisa” (...) oddziały „Bły-skawicy”, „Lisa” i „Przepiórki” obar- czone zostały zadaniem tropienia i rozbijania oddziałów NSZ, aż doostatecznej ich likwidacji. Zaistniaławięc sytuacja, w której zgrupowa-nia NSZ i AK dostały rozkaz ściga-nia i wygniatania rabusiów, nato-miast komuniści, w ramach rewan- żu – przystąpili do eliminacji częściwchodzących im w drogę żołnierzypodziemia niepodległościowego.

Mord w OwczarniWe wsi Owczarnia 4 maja 1944 r

zakwaterował 47-osobowy oddziałwydzielony 3. kompanii 15. pułkupiechoty Armii Krajowej „Wilków”dowodzony przez por. MieczysławaZielińskiego „Moczara”, którego za-daniem był odbiór spodziewanegow tym rejonie zrzutu. Został on w znacznej części wybity przez żoł-nierzy „Cienia”.

Wśród historyków nie ma roz-bieżności co do przebiegu rozgrywa-jących się tam wypadków. Zresztąjuż trzy tygodnie po tym wydarze-niu krótką relację opublikował „Biu -letyn Informacyjny” (nr 21 z 25 ma -ja 1944 r.): – Podajemy szczegółynapadu PPR-owskiej „Armii Ludo -wej” na oddział AK pod Kraś ni -kiem. Dn. 5 maja po pierwszej wy-mianie strzałów (ogień otworzył od-dział AL) dowódca partyzantów ko-munistycznych „Cień” podszedł dodowódcy AK „Moczara” i w trakcierozmowy, wyjaśniającej „nieporozu-mienie” zastrzelił go, co było dlapartyzantów PPR znakiem do nowe-go otwarcia ognia broni maszyno-wej. 18 naszych ludzi zginęło, 8 od-niosło rany.

Nieco więcej szczegółów podajeJerzy Ślaski („Polska Walcząca”, str.1044): – Około godz. 17.00 Ow -czarnię zaatakowała posuwająca siępolami i strzelająca w biegu tyralie-ra. Akowskie placówki, sądząc, żemają przed sobą Niemców, powitałyją ogniem. Po chwili okazało się, żeto nie hitlerowcy, lecz znany party-

zantom oddział AL „Cienia”. Ogieńprzerwano. Doszło do rozmowy „Cie -nia” z „Moczarem”, w której „Cień”wyraził ubolewanie z powodu zaj-ścia, twierdząc, iż sądził, że w Ow -czarni kwaterują Niemcy. Za zgodą„Moczara” oddział AL, który łącz-nie z grupą sowieckich partyzantówmiał niemal trzykrotną przewagęilościową, wszedł do wsi i stanął w dwuszeregu. Po przeciwnej stroniedrogi, również w dwuszeregu, stanę-li partyzanci AK. Między dwuszere-gami – dowódcy. Nagle w toku przy-jaznej rozmowy, „Cień” wydobyłpistolet i z najbliższej odległościstrzelił do „Moczara”, zabijając gona miejscu. Był to sygnał dla alow-ców, których dwuszereg natychmiastrozstąpił się i długimi seriami pe-pesz zaczęli bić po oddalonych zale-dwie o kilkanaście metrów akow-cach. Zginęło ich wtedy osiemnastu,w tym trzech oficerów. Ludzie „Cie -nia” dobijali rannych, z pomordo-wanych zdzierali buty i mundury.Trzynastu rannym akowcom, dziękipomocy mieszkańców wsi, udało sięuniknąć śmierci. Uniknęło jej w su -mie około 20 partyzantów, którzybądź nie zginęli od pierwszych serii,bądź kwaterując na skraju wsi nieuczestniczyli w spotkaniu z „Cie -niem”. (...) Zamordowanych pogrze-bano w dole, do którego „Cień” ka -zał wrzucić zabitego w czasie strze- laniny psa.

Wątpliwości nie budzą też moty-wy, jakimi kierował się „Cień”. Bezogródek sam je zresztą podał w swo-jej utajnionej przez wiele lat relacji,złożonej w Archiwum KC PZPR – Była to nauczka dla innych, by nanas nie podnosili ręki.

W następnych dniach grupa „Cie-nia” była intensywnie ścigana przezoddziały AK i NSZ (m.in. „Za -pory”, „Małego” i „Zęba”). Mimoże udawało mu się jakoś uchodzić,pozostawiając na swoim szlaku ko-lejne niewinne ofiary (np. we wsiMarynopol zamordował całą cztero-osobową rodzinę za współpracę

29

BIULETYNURZĘDU

DOSPRAW

KOMBATAN

TÓWI

OSÓBREPRESJON

OWAN

YCH

NR 6(282) CZERWIEC 2014

Gdy nastały rządy PKWN, „Cień” najpierw trafił doMilicji, a potem do ludowego WP, tyle tylko, żemusiał zmienić nazwisko, które na Lubelszczyźniecieszyło się ponurą sławą. Już jako mjr BolesławKowalski dostał własny oddział i prowadził akcjepacyfikacyjne w rejonie Hrubieszowa, stosującmetody, które nawet u sowieckich „doradców”budziły zastrzeżenia. Później powrócił do Warsza -wy, gdzie w grudniu 1945 r. podczas libacji alko-holowej zastrzelił dwóch funkcjonariuszy PUBP

w Pruszkowie oraz matkę właściciela restauracji. Aresztowany przez In -formację Wojskową szybko jednak wyszedł na wolność i „za karę” zostałskierowany do szkoły oficerskiej w Rembertowie. Nauka mu jednak nie słu-żyła, w związku z czym objął wysokie stanowisko w KBW. W 1951 r. po-nownie został aresztowany i oskarżony o zabójstwo Żydów na Lu belsz -czyźnie, którego miał się dopuścić po wojnie. W 1953 r. skazano go na 3 latawięzienia za – nielegalne posiadanie broni i nadużycie władzy. Po wyjściu nawolność, jako „ofiara stalinowskich represji” dostał przydział do GłównegoZarządu Politycznego LWP. Zmarł w 1966 r. w stopniu pułkownika. Spoczywaw Alei Zasłużonych na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.

FOT.

ARCH

IWUM

Page 30: (282) Czerwiec 2014

z podziemiem, a w Bożej Woli pod-palił kilkanaście gospodarstw) –wcześniej czy później zostałby z pew- nością schwytany i odpowiedział zaswoje zbrodnie. Ocalał tylko dziękiinterwencji płk. Kazimierza Tumi -daj skiego „Marcina”, komendantalubelskiego Okręgu AK, który ener-gicznie sprzeciwił się działaniom od-wetowym. Niebawem przed polski-mi oddziałami stanęło też inne,poważniejsze zadanie – przystępo-wały już bowiem do akcji „Burza”.

Trudno nawet porównywać dosiebie wypadki pod Borowem i Ow -czarnią. W pierwszym przypadku,mimo że komunistyczna propagan-da określała je jako mord polityczny– rozstrzelani członkowie GL wcze-śniej stanęli przed sądem, choćbydoraźnym, postawiono im konkret-ne zarzuty i dopiero wówczas skaza-no na śmierć i rozstrzelano. Jeślichodzi o Owczarnię – bak słów.

Wyrok w imieniu RPPo wojnie oczywiście nikt zbrod-

nią w Owczarni się nie zajął. Do pie -ro 20 października 1992 r. HalinaBazylewska, sekretarz Fundacji Pa -mięci Narodu Polskiego, skierowałado Głównej Komisji Badania Zbrod- ni przeciw Narodowi Polskiemu pis -mo w tej sprawie, co uruchomiło„żar na” sprawiedliwości. Aż trudnouwierzyć, że przez przeszło 15 latnie mógł zapaść żaden wyrok. Kolej -ne prokuratury IPN to zawieszały,to znów wznawiały postępowanie,co jakiś czas przesyłając akta pomię-dzy oddziałami w Lublinie i Pozna -niu. Aż wreszcie wydano postano-wienie o umorzeniu śledztwa, odktórego odwołała się Helena Jasik.Ostatecznie, 8 kwietnia 2008 r. SądOkręgowy w Lublinie postanowił: – zaskarżone postanowienie utrzy-mać w mocy.

W uzasadnieniu sędzia Alicja Bu -czyńska napisała: – Nie ulega naj-mniejszej wątpliwości, że w dniu 4 maja 1944 r. w miejscowości Ow -czarnia doszło do zabójstwa żołnie-

rzy 15 Pułku Piechoty „Wilków” Ar -mii Krajowej. (...) Wobec niebu -dzącego żadnych wątpliwości faktuzaistnienia we wsi Owczarniaprzed miotowego zdarzenia należałodokonać jego prawnokarnej ocenykie rując się przepisami ustawy z dnia 18 grudnia 1998 r. o In sty -tu cie Pa mię ci Narodowej. (...) Za -sadnicze znaczenie miało ustalenie,czy zdarzenie to było przejawemdziałalności funkcjonariuszy pań-stwa komunistycznego. (...) W celuustalenia czy członkowie ArmiiLudowej w okresie maja 1944 r.mogą być uznawani za funkcjona-

riuszy państwa komunistycznego w toku postępowania wywołano opi-nie biegłego historyka – dr AlinyGałan. W przedstawionej informacjihistorycznej biegła podała, że usy-tuowanie polityczne Gwardii i ArmiiLu dowej wskazuje, że były one for-macją podległą kołom lewicowymściśle związanym z kierownictwemZSRR, bez którego powstanie i dzia-łalność Polskiej Partii Robotni czejnie byłyby możliwe. (...) W spra wieprzesłuchano również biegłą z zakre-su historii – dr Ewę Kurek, która za-opiniowała, że w świetle dokumen-tów, z którymi się zapoznała, ArmiaLudowa wykonywała polecenia Jó -zefa Stalina. Biegła podała, że oddawna jest ustalone przez history-ków, iż struktura zbrojna, o której

mowa działała na rozkaz Moskwy.W ocenie Sądu, opinia Ewy Kureknie daje podstaw dla uznania, żeczłonkowie grupy „Cienia” bezpo-średnio mogą być uznani za funkcjo-nariuszy państwa komunistycznego,tj. ZSRR. Biegła w swojej opinii je-dynie ogólnie stwierdziła, że wedługwiedzy historycznej Armia Ludowawykonywała polecenia decydentówradzieckich, co koreluje z opinią dr Aliny Gałan, ale nie podała jed-nak żadnych informacji w oparciu,o które można ustalić, że członkowieArmii Ludowej funkcjonowali for-malnie jako funkcjonariusze radziec-

kiego państwa komunistycznego.(...) W ocenie Sądu, rozstrzelanieżołnierzy Armii Krajowej przez od-dział Armii Ludowej było efektemsamodzielnej decyzji dowodzącegonim Bolesława Kaźmieraka vel Ko -wal skiego pseudonim „Cień” i nieznajdowało oparcia w żadnym for-malnym rozkazie. (...) Reasumującnależy stwierdzić, że mord członkówoddziału ppor. Mieczysława Zieliń -skiego ps. „Moczar”, będącego ewi-dentną zbrodnią zabójstwa, niemoże być uznany za zbrodnię komu-nistyczną. (...) Uznając, że zdarze-nie w Owczarni miało charakter za-bójstwa i usiłowania zabójstwa na- leży stwierdzić, że w chwili obecnejnastąpiło już przedawnienie karal-ności tych przestępstw.

30

BIUL

ETYN

URZĘ

DUDO

SPRA

WKO

MBA

TAN

TÓW

IOS

ÓBRE

PRES

JON

OWAN

YCH

NR 6(282) CZERWIEC 2014

W pogoni za „Cieniem” brały udział m.in. oddziały mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory” (na zdjęciu) i por. Stanisława Łokuckiego „Małego” FOT. ARCHIWUM

Page 31: (282) Czerwiec 2014

FOT. ALINA NOWACKA/UDSKIOR

70. r

oczn

ica

Oper

acji

Over

lord

. Pol

ska

dele

gacj

a na

wzg

órzu

Mon

t Orm

el, 6

cze

rwca

201

4 r.

Page 32: (282) Czerwiec 2014