20
– Zacznijmy od pocz¹tku: dom ro- dzinny. By³ miejscem, które sprzy- ja³o artystycznym zapêdom? Myœlê, ¿e tak. Ojciec by³ krytykiem sztuki, zajmowa³ siê promowaniem arty- stów i myœmy czêsto bywali na wernisa- ¿ach, wystawach, performance’ach. By³ wspó³za³o¿ycielem Galerii Studio w War- szawie, pracowa³ m.in. z Józefem Szajn¹. Wiêc trochê tym przesi¹ka³em, szczegól- nie osobowoœciami, które by³y interesuj¹- ce, nietuzinkowe. Wiêc pewnie atmosfera domu mia³a jakiœ wp³yw. – Pamiêtasz moment, w którym po- stanowi³eœ, a mo¿e bardziej - uœwia- domi³eœ sobie - ¿e chcesz zostaæ artyst¹? Cywilizacja, w której ¿yjemy daje nam wybory. ¯e coœ tam nazywa siê akademi¹ albo uniwersytetem i mo¿emy znaleŸæ naj- bli¿sz¹ duszy œcie¿kê, kierunek, wybraæ szko³ê i pobyæ tam przez chwilê w poczu- ciu przynale¿noœci. Musimy siê okreœlaæ – ale tak naprawdê jesteœmy indywidual- noœciami, które s¹ niepowtarzalne, wiêc sami jesteœmy instytucjami. Niektórzy ma- j¹ tak siln¹ konstytucjê, ¿e zak³adaj¹ w³a- sne szko³y, które póŸniej nazywane s¹ ich imieniem. Ja w ka¿dym razie nie jestem przypadkiem „genialnego dziecka”, które wzrasta w mieszczañskiej rodzinie, w któ- re - jak to bywa dzisiaj - ostro siê inwestu- je i któremu planuje siê artystyczn¹ przy- sz³oœæ. Rodzice byli szalenie m³odymi, za- kochanymi w sobie ludŸmi, ale poniewa¿ nie mieli doœwiadczenia w mi³oœci, napo- tykali wiele problemów. Musieli walczyæ ze swoj¹ wra¿liwoœci¹ wobec œwiata, swo- imi idea³ami, ekonomi¹, która te¿ musia³a siê jakoœ wydarzaæ, a miêdzy tym wszyst- kim by³em ja. Byæ mo¿e - wracaj¹c po jednym czy drugim wernisa¿u - postana- wia³em, tak po dzieciêcemu, ¿e te¿ coœ na- malujê czy ulepiê, ¿e te¿ bêdê artyst¹. Ale to nie by³y jakieœ konkretne plany, marze- nia. By³eœ spokojnym czy raczej krn¹brnym dzieckiem? By³em zwyczajnym dzieckiem. Raczej odludkiem, czasem ³obuzem. By³em do wewn¹trz, lubi³em zag³êbiaæ siê w so- bie. I lubi³em zajmowaæ czymœ rêce. Czê- sto zostawa³em sam w domu i moje malo- wanie, ró¿ne zajêcia, które wymyœla³em, by³y wyrazem têsknoty za rodzicami. Pa- miêtam, ¿e kiedyœ d³ugo siedzia³em sam i wpad³em na pomys³, by z kijów od szczotek zrobiæ ró¿ne postaci i ustawiæ je na klatce schodowej. NEW YORK PENNSYLVANIA CONNECTICUT NEW JERSEY MASSACHUSETTS KURI ER POLISH WEEKLY MAGAZINE NUMER 1062 (1362) ROK ZA£O¯ENIA 1987 TYGODNIK 10 STYCZNIA 2015 W ostatni¹ œrodê w Pary¿u dwóch zama- skowanych napastników uzbrojonych w AK- -47 wtargnê³o do redakcji tygodnika „Charlie Hebdo” zabijaj¹c dziesiêciu dziennikarzy, w tym redaktora naczelnego oraz dwóch poli- cjantów. Jeden z zabitych oficerów zosta³ przydzielony przez w³adze do ochrony redak- cji. W chwili pisania artyku³u trwa ob³awa. Terroryœci ukrywaj¹ siê najprawdopodobniej w lesie na pó³noc od Pary¿a. S¹ to bracia Sa- id i Cherif Kouachi lat 32 i 34. Policja pozna- ³a ich nazwiska, gdy¿ zostawili dowód to¿sa- moœci w porzuconym samochodzie, który im s³u¿y³ do ucieczki. Napastnicy precyzyjnie pos³ugiwali siê broni¹, co wskazuje, ¿e nie s¹ amatorami, ale musieli przejœæ trening woj- skowy. Rz¹d francuski wprowadzi³ w œrodê w ca- ³ym kraju najwy¿szy stopieñ alarmu antyter- rorystycznego. W œrodê wieczorem w Pary¿u i kilku miastach francuskich odby³y siê de- monstracje solidarnoœci z zaatakowan¹ redak- cj¹, z udzia³em wielu tysiêcy ludzi. W sa- mym Pary¿u wysz³o na ulice 35 tysiêcy, nie- którzy nosili znak „Jesteœmy Charlie”, jak pierwsze s³owo tytu³u pisma. Napastnicy mówili biegle po francusku do swych ofiar. Urodzili siê i wychowali we Francji. Morduj¹c dziennikarzy krzyczeli, ¿e „pomœcili Mahometa”. Tygodnik zamieszcza³ rysunki i materia³y szydz¹ce z islamu i proro- ka Mahometa od czasu, kiedy osiem lat temu przedrukowa³ szydercze karykatury proroka z duñskiego pisma, które wywo³a³y œwiatow¹ sensacjê. Jednak nie tylko islam by³ obiektem szyderstw, ale równie¿ katolicyzm i judaizm, obok sta³ej strawy naigrywania siê z francu- skich polityków i celebrytów. Na ok³adkach pisma pojawia³ siê na przyk³ad papie¿; na jednej z nich w mi³osnym objêciu z m³o- dzianem z gwardii szwajcarskiej. Islamski terror w Pary¿u PE£NE E-WYDANIE KURIERA W INTERNECIE: WWW.KURIERPLUS.COM Wymordowanie czêœci redakcji francuskiego pisma satyrycznego przez dwóch islamskich fanatyków za szyderstwa z Mahometa stanowi kolejn¹ ods³onê walki miêdzy islamem a cywilizacj¹ zachodni¹. I kolejny przejaw klêski polityki „multi- -kulti” w Europie. Z³ota Aniela– str. 5 Ludzie emigracji. Zmarli w 2014 r. – str. 6 Ar³ukowicz ocala³. Na jak d³ugo? – str. 7 W g³owie Janusza Kapusty – str. 13 Wrzeszcz¹ca wró¿ka – str. 16 Sztuka demaskacji Malarz Rafa³ Ekwiñski o ¿yciowej i artystycznej dojrza³oœci, suk- cesie i pu³apkach imigracji w szczerej rozmowie z Weronik¹ Kwiatkowsk¹. Rafa³ Ekwiñski – ¯eby odnieœæ sukces artysta musi byæ niewolnikiem dojrza³oœci. Pa¿y¿ w ¿a³obie. 8 2 FOTO: WERONIKA KWIATKOWSKA

Kurier Plus - 10 stycznia 2014

Embed Size (px)

DESCRIPTION

 

Citation preview

Page 1: Kurier Plus - 10 stycznia 2014

– Zacznijmy od pocz¹tku: dom ro-dzinny. By³ miejscem, które sprzy-ja³o artystycznym zapêdom?

Myœlê, ¿e tak. Ojciec by³ krytykiemsztuki, zajmowa³ siê promowaniem arty-stów i myœmy czêsto bywali na wernisa-¿ach, wystawach, performance’ach. By³wspó³za³o¿ycielem Galerii Studio w War-szawie, pracowa³ m.in. z Józefem Szajn¹.Wiêc trochê tym przesi¹ka³em, szczegól-nie osobowoœciami, które by³y interesuj¹-ce, nietuzinkowe. Wiêc pewnie atmosferadomu mia³a jakiœ wp³yw.

– Pamiêtasz moment, w którym po-stanowi³eœ, a mo¿e bardziej - uœwia-domi³eœ sobie - ¿e chcesz zostaæartyst¹?

Cywilizacja, w której ¿yjemy daje namwybory. ¯e coœ tam nazywa siê akademi¹albo uniwersytetem i mo¿emy znaleŸæ naj-bli¿sz¹ duszy œcie¿kê, kierunek, wybraæszko³ê i pobyæ tam przez chwilê w poczu-ciu przynale¿noœci. Musimy siê okreœlaæ– ale tak naprawdê jesteœmy indywidual-noœciami, które s¹ niepowtarzalne, wiêcsami jesteœmy instytucjami. Niektórzy ma-j¹ tak siln¹ konstytucjê, ¿e zak³adaj¹ w³a-sne szko³y, które póŸniej nazywane s¹ ichimieniem. Ja w ka¿dym razie nie jestemprzypadkiem „genialnego dziecka”, które

wzrasta w mieszczañskiej rodzinie, w któ-re - jak to bywa dzisiaj - ostro siê inwestu-je i któremu planuje siê artystyczn¹ przy-sz³oœæ. Rodzice byli szalenie m³odymi, za-kochanymi w sobie ludŸmi, ale poniewa¿nie mieli doœwiadczenia w mi³oœci, napo-tykali wiele problemów. Musieli walczyæze swoj¹ wra¿liwoœci¹ wobec œwiata, swo-imi idea³ami, ekonomi¹, która te¿ musia³asiê jakoœ wydarzaæ, a miêdzy tym wszyst-kim by³em ja. Byæ mo¿e - wracaj¹c pojednym czy drugim wernisa¿u - postana-wia³em, tak po dzieciêcemu, ¿e te¿ coœ na-malujê czy ulepiê, ¿e te¿ bêdê artyst¹. Aleto nie by³y jakieœ konkretne plany, marze-nia.

– By³eœ spokojnym czy raczejkrn¹brnym dzieckiem?

By³em zwyczajnym dzieckiem. Raczejodludkiem, czasem ³obuzem. By³em dowewn¹trz, lubi³em zag³êbiaæ siê w so-bie. I lubi³em zajmowaæ czymœ rêce. Czê-sto zostawa³em sam w domu i moje malo-wanie, ró¿ne zajêcia, które wymyœla³em,by³y wyrazem têsknoty za rodzicami. Pa-miêtam, ¿e kiedyœ d³ugo siedzia³em sami wpad³em na pomys³, by z kijów odszczotek zrobiæ ró¿ne postaci i ustawiæ jena klatce schodowej.

NEW YORK • PENNSYLVANIA • CONNECTICUT • NEW JERSEY • MASSACHUSETTS

KURIERP L U S

P O L I S H W E E K L Y M A G A Z I N E

NUMER 1062 (1362) ROK ZA£O¯ENIA 1987 TYGODNIK 10 STYCZNIA 2015

Adam Sawicki

W ostatni¹ œrodê w Pary¿u dwóch zama-skowanych napastników uzbrojonych w AK--47 wtargnê³o do redakcji tygodnika „CharlieHebdo” zabijaj¹c dziesiêciu dziennikarzy,w tym redaktora naczelnego oraz dwóch poli-cjantów. Jeden z zabitych oficerów zosta³przydzielony przez w³adze do ochrony redak-cji. W chwili pisania artyku³u trwa ob³awa.Terroryœci ukrywaj¹ siê najprawdopodobniejw lesie na pó³noc od Pary¿a. S¹ to bracia Sa-id i Cherif Kouachi lat 32 i 34. Policja pozna-³a ich nazwiska, gdy¿ zostawili dowód to¿sa-moœci w porzuconym samochodzie, który ims³u¿y³ do ucieczki. Napastnicy precyzyjniepos³ugiwali siê broni¹, co wskazuje, ¿e nie s¹amatorami, ale musieli przejœæ trening woj-skowy.

Rz¹d francuski wprowadzi³ w œrodê w ca-³ym kraju najwy¿szy stopieñ alarmu antyter-rorystycznego. W œrodê wieczorem w Pary¿ui kilku miastach francuskich odby³y siê de-

monstracje solidarnoœci z zaatakowan¹ redak-cj¹, z udzia³em wielu tysiêcy ludzi. W sa-mym Pary¿u wysz³o na ulice 35 tysiêcy, nie-którzy nosili znak „Jesteœmy Charlie”, jakpierwsze s³owo tytu³u pisma.

Napastnicy mówili biegle po francuskudo swych ofiar. Urodzili siê i wychowali weFrancji. Morduj¹c dziennikarzy krzyczeli, ¿e„pomœcili Mahometa”. Tygodnik zamieszcza³rysunki i materia³y szydz¹ce z islamu i proro-ka Mahometa od czasu, kiedy osiem lat temuprzedrukowa³ szydercze karykatury prorokaz duñskiego pisma, które wywo³a³y œwiatow¹sensacjê. Jednak nie tylko islam by³ obiektemszyderstw, ale równie¿ katolicyzm i judaizm,obok sta³ej strawy naigrywania siê z francu-skich polityków i celebrytów. Na ok³adkachpisma pojawia³ siê na przyk³ad papie¿;na jednej z nich w mi³osnym objêciu z m³o-dzianem z gwardii szwajcarskiej.

Islamski terror w Pary¿u

PE£NE E-WYDANIE KURIERA W INTERNECIE: WWW.KURIERPLUS.COM

Wymordowanie czêœci redakcji francuskiego pisma satyrycznego przez dwóchislamskich fanatyków za szyderstwa z Mahometa stanowi kolejn¹ ods³onê walkimiêdzy islamem a cywilizacj¹ zachodni¹. I kolejny przejaw klêski polityki „multi--kulti” w Europie.

➭ „Z³ota Aniela“ – str. 5

➭ Ludzie emigracji. Zmarli w 2014 r. – str. 6

➭ Ar³ukowicz ocala³. Na jak d³ugo? – str. 7

➭ W g³owie Janusza Kapusty – str. 13

➭ Wrzeszcz¹ca wró¿ka – str. 16

Sztuka demaskacjiMalarz Rafa³ Ekwiñski o ¿yciowej i artystycznej dojrza³oœci, suk-cesie i pu³apkach imigracji w szczerej rozmowie z Weronik¹Kwiatkowsk¹.

u Rafa³ Ekwiñski – ¯eby odnieœæ sukces artystamusi byæ niewolnikiem dojrza³oœci.

u Pa¿y¿ w ¿a³obie.➭ 8

➭ 2

FOTO

: W

ERO

NIK

AK

WIA

TKO

WS

KA

Page 2: Kurier Plus - 10 stycznia 2014

2 KURIER PLUS 10 STYCZNIA 2015

Mia³em wtedy ró¿ne dzieciêce maskiz papier-mache, wilka, ma³py… powiesi³emje na szczotkach, za³o¿y³em ubrania, zrobi-³em teatrzyk. I tak siê przestraszy³em tego,co zrobi³em, tak to mi siê wyda³o realne,straszne i potwornie przera¿aj¹ce, ¿e pomy-œla³em, ¿e to nie fair, ¿e robiê takie przywi-tanie moim rodzicom. I ¿e jeœli oni zobacz¹te odra¿aj¹ce postaci, to bêd¹ siê bali wejœædo œrodka i w gruncie rzeczy ich stracê.Wiêc napisa³em kartkê pt: „uwaga, to tylko¿art”. ¯eby siê nie przestraszyli.

– Zatem wybór liceum plastycznegoto nie przypadek?

Dorastaj¹c, w wyniku skomplikowanychsytuacji rodzinnych, trudno mi by³o siêskoncentrowaæ na jednej rzeczy, nie mia³em¿adnych zdolnoœci do przedmiotów œci-s³ych, których znajomoœæ by³a wymaga-na np. w liceach ogólnokszta³c¹cych. Pa-miêtam, ¿e jeszcze w podstawówce oprowa-dzano nas po jakiœ technikach kolejarskich,zawodówkach samochodowych itd., co wte-dy, dla naszych m³odych umys³ów, by³okompletnym absurdem i kpin¹. I wtedy naj-bli¿si, którzy dostrzegli moje zdolnoœci ma-nualne, zasugerowali, ¿ebym zdawa³ do li-ceum plastycznego.

– Najpierw w Tarnowie, póŸniej w Na-³êczowie… Która miejsce odcisnê³otrwalszy œlad?

Najwiêcej da³ mi Tarnów, choæ spêdzi-³em tam zaledwie pó³ roku. Mia³em pro-blem z zakwaterowaniem, nie mog³emmieszkaæ w weekendy w internacie, a po-wrót do domu to by³o osiem godzin mordê-gi w zat³oczonym poci¹gu, wiêc przenio-s³em siê do Na³êczowa. Ale w³aœnie te po-cz¹tki by³y, w jakimœ sensie, prze³omowe.Po pierwsze by³em sk¹dœ - wiêc musia³emsiê wykazaæ. Poniewa¿ w szkole panowa³ocoœ na kszta³t fali, to – ¿eby jej unikn¹æ– zacz¹³em wiêcej malowaæ. Do sztuki za-wsze by³ respekt. Wiêc malowanie by³o ta-kim parasolem ochronnym, to raz. A dwa,pozna³em kolegê, mia³ na imiê Micha³i w³aœciwie on pierwszy otworzy³ mniena kolor. Oczywiœcie, jako uczniak, mia³emteczkê pe³n¹ rysunków, ustawia³em martwenatury, kopiowa³em mistrzów, ale chcia³emcoœ w sobie przekroczyæ, przebiæ jak¹œmembranê – ale mia³em z tym k³opoty. Do-piero Micha³ nauczy³ mnie odwagi, z farb¹,ze wszystkim. I wtedy nadesz³y pierwszesukcesy. Pamiêtam, ¿e kiedy pokaza³emprace profesorowi Drobieckiemu, któryuczy³ nas malarstwa, by³ szczerze zachwy-cony i zdziwiony, ¿e takie rzeczy wysz³yspod pêdzla, bardzo przecie¿ wtedy m³odejjeszcze, osoby. Moja pracowitoœæ plusoœmielenie i pomoc Micha³a - zaowocowa³aprze³omem. To by³ epizod, jednak okaza³siê byæ bardzo wa¿ny, w jakiœ sposób decy-duj¹cy. Do Na³êczowa przyjecha³em ju¿ ja-ko uwra¿liwiony artystycznie ch³opak. Spê-dzi³em tam wspania³e piêæ lat. Kurort, nie-samowite wycieczki krajobrazowe, po w¹-wozach na³êczowskich, polach, przestrze-niach. Tam panowa³ mocny duch artystow-ski.

– Eustachy Rylski pisa³ o swoichm³odzieñczych latach: „Nie deprawo-wa³a mnie ¿adna wydumana kreacja.By³em czysty jak ³za. Nikim nie by-³em podszyty. Nikogo nie udawa³em.Wystarcza³em sobie.” A jaki by³ na-stoletni Rafa³?

Mia³em d³ugie w³osy, a w Na³êczowiepanowa³ mocny, punk rockowy duch. Wiêcw³aœciwie od pocz¹tku mia³em pod górkê.Musia³em poddaæ siê szkolnej modzie cho-dzenia w zwê¿anych spodniach i buciorach,bo inaczej nie przetrwa³bym w grupie. Sa-motnicza walka wobec tak silnego przeciw-

nika by³a nie do udŸwigniêcia. Ale swoj¹materiê twórcz¹ traktowa³em bardzo indy-widualnie. Nie ulega³em ¿adnym wp³ywom.

– Kim siê fascynowaliœcie, zach³ysty-waliœcie?

Chyba w drugiej klasie liceum przerabia-liœmy epokê impresjonistów. To by³ ³atwydo przyswojenia, a jednoczeœnie niesamowi-cie poci¹gaj¹cy temat. Bardzo mnie wtedyfascynowa³ Van Gogh, zreszt¹ nie tylkomnie. Ka¿demu, kto przeczyta³ „Pasjê ¿y-cia” wydawa³o siê, ¿e ma takie same ducho-we rozterki i ¿yciowe prze¿ycia, jak autor„S³oneczników”. Wydawa³ siê szczer¹ iprawdziw¹ postaci¹. By³ artyst¹, którego hi-storia robi³a wielkie wra¿enie. Oprócz im-presjonizmu interesowa³a mnie klasyka.W rodzinnym domu mieliœmy du¿o piêk-nych albumów, w³aœciwie wiêcej materia-³ów na ten temat, ni¿ w szkole.

– A nauczyciele? Mia³eœ swojegoprofesora Keatinga, „kapitana”, gu-ru?

Mieliœmy fajn¹ profesor z historii sztuki.By³a pasjonatk¹, jej lekcje by³y ciekawe.Pamiêtam, ¿e pokazywa³a piêkne slajdy,czêsto z w³asnych, prywatnych zbiorów.Spotyka³em postaci interesuj¹ce, nietypowe.Ale nie mia³em swojego guru. Byli koledzy,którzy robili ciekaw¹ sztukê, z rozmachem.To mi imponowa³o. Ale te¿ w pewnym mo-mencie wpad³em w samozachwyt, ha ha.Bardzo du¿o pracowa³em, by³em ogarniêtyjak¹œ szaleñcz¹ pasj¹. Mog³em malowaægdzie siê da, nawet na cudzym p³ótnie, na-wet nie swoje obrazy. Dosz³o do tego, ¿emalowa³em dyplom koledze ze starszej kla-sy. Czu³em siê artyst¹.

– Zdawanie na ASP w Warszawie wy-dawa³o siê naturalnym krokiem?

Dalej by³ ten sam problem, co w podsta-wówce. Wyniki maturalne mia³em nienaj-lepsze no i wisia³ problem wojska. Dla m³o-dych ludzi po liceach plastycznych to by³anaprawdê przera¿aj¹ca wizja. Widok kole-gów, którym siê nie uda³o, ogolonych,w tych smutnych mundurach, opowiadaj¹-cych mro¿¹ce krew w ¿y³ach historie, by³najlepsz¹ motywacj¹. Warszawska Akade-mia by³a jednak doœæ dziwnym miejscem.Z jednej strony, wydawa³o siê, ¿e mo¿-na wiêcej, ¿e horyzonty s¹ nieco rozleglej-sze. Z drugiej – ci¹gle brakowa³o pieniêdzyi mia³o siê poczucie, ¿e to wszystko niedo koñca wygl¹da tak, jak powinno.

– Dyplom robi³eœ u Józefa Gierow-skiego, nazywanego kontynuatoremszko³y koloryzmu. Opowiedz o tejpracy...

Mój dyplom by³ desperackim ³¹czeniemwszystkiego razem, wszystkich zaleg³oœci,nagromadzonych emocji. Ogólnie wysz³ofajnie, ale nie jestem z niego zadowolony.Dziœ uwa¿am, ¿e nie by³o dojrza³ym, doro-s³ym opowiedzeniem siê za czymœ. By³o ra-czej pokazaniem, co jeszcze mogê robiæ, ja-ki jestem mocny i w jak ró¿nych kierunkachmogê pójœæ. Ale to nie by³a jasna deklara-cja, choæ ju¿ wtedy powinna byæ.

– Czu³eœ siê mniej dojrza³y ¿yciowo,czy raczej bardziej wra¿liwy?

Na skalê ¿ycia - niedojrza³y. Jeœli zaœchodzi o refleksje, czu³em siê bardziej doj-rza³y, wiêcej warstw we mnie siedzia³o,do g³êbszych pok³adów mia³em dostêp. Ale¿yciowa dojrza³oœæ jest zupe³nie czymœ in-nym, ni¿ dojrza³oœæ analityczna umys³u,empatia czy wyobraŸnia. ¯yciowa dojrza-³oœæ jest banalna, okrutna, wymaga okrut-nych ciêæ, weryfikacji, selekcji, konsekwen-cji. Podobnie objawia siê w sztuce. Ci,o których siê dzisiaj mówi, dokonali du¿ych

ciêæ, ograniczyli siê do czegoœ. Sformu³o-wali swoje programy artystyczne, wytyczylikierunek – bo inaczej siê nie da. ¯eby od-nieœæ sukces artysta musi byæ niewolnikiemdojrza³oœci.

– Jak definiujesz sukces?To bardzo trudne. Sukces ma tyle ró¿-

nych odcieni. Mo¿na powiedzieæ, ¿e sukce-sem jest samo ¿ycie, utrzymywanie siêna powierzchni, trwanie. Generalnie, pa-trz¹c spo³ecznie, to wa¿ny jest dla artystyfakt, ¿e kiedy mówi „jestem artyst¹” to zna-czy, ¿e jego sztuka funkcjonuje zawodowo.¯e nie musi przewalaæ cegie³, ¿eby prze¿yæ,ale utrzymuje siê ze swoich mo¿liwoœciumys³owych i manualnych. Druga sprawa,to umieszczenie swojego potencja³u w rze-czywistoœci. Sformu³owanie swojego arty-stycznego œwiata, promowanie i sprzedawa-nie go. Jeœli jest kupowany, rozchwytywa-ny, to znaczy, ¿e jest potrzebny. I to jestsukces. Ale w tym wszystkim jest oczywi-œcie wiele ró¿nych rzeczy. Nie wiem, czychcia³bym odnieœæ sukces komercyjny. My-œlê, ¿e jest bardzo du¿o zachodu z „obrób-k¹” tego¿, nawarstwiaj¹ siê zobowi¹zania,powinnoœci i znika przestrzeñ na bycie zesztuk¹, ze sob¹.

– Wystawa, któr¹ kilka lat temu mia-³eœ w Galerii Kuriera, w³aœciwiesprzeda³a siê w ca³oœci. Pamiêtamseriê obrazów „z domkami”, którauwiod³a publicznoœæ. Rozsypanena p³ótnie, czêsto widziane z górydomy, przypomina³y zapamiêtanez Polski krajobrazy: ma³ych miaste-czek, wiosek. By³y niezwykle urokli-we, trochê jak ze snu, przesycone tê-sknot¹ za Domem. Czy istnieje jakieœkonkretne miejsce na mapie, któreodmalowa³eœ na tych p³ótnach?

Mia³em te¿ wystawê w Waszyngtoniei pamiêtam, ¿e tamtejsza Polonia te¿ roz-chwytywa³a te obrazy. Prawdopodobniemasz racjê, ¿e jest w tych obrazach têskno-ta, ¿e opowiadaj¹ o wykorzenieniu, a dompodniesiony do rangi sztuki potwierdza, ¿eto coœ istotnego w ¿yciu. Nie jest to jednak¿adne konkretne miejsce.

– Myœla³am, ¿e to Twój „sen imigran-ta” …

Sztuka, jeœli jest szczerym przekazem te-go, co robimy - jest demaskacj¹. Byæ mo¿ejest w tych pracach jakaœ nieuœwiadomio-na têsknota. Za domem, ojczyzn¹. Choæzdajê sobie sprawê, ¿e to, co na p³ótnach,pochodzi z wielu Ÿróde³.

– Janusz G³owacki napisa³: w Ame-ryce straci³a wszystko, poza akcen-tem… Czym jest dla Ciebie doœwiad-czenie imigracji? To bardziej szansa,mo¿liwoœæ, nowy pocz¹tek czy raczejutrata, zawiedzione nadzieje?

Tak naprawdê jest wiele rozwi¹zañ inte-lektualnych i mo¿na to rozpatrywaæ z wielustron. Po pierwsze mo¿na za³o¿yæ, ¿e niema czegoœ takiego, jak imigracja. Jesteœmyjednostkami, które ¿yj¹ na planecie ziem-skiej, mówimy, respektujemy dekalog i tyle.

Problem z g³owy. Mo¿e byæ tak, ¿e te samestraty ponieœlibyœmy gdziekolwiek, ¿e zmia-na miejsca zamieszkania nie ma ¿adnegoznaczenia. ¯e bylibyœmy tak samo zmêcze-ni, sfrustrowani. Z drugiej strony, masz ra-cjê, ¿e w Nowym Jorku wyraŸnie czuje siêenergiê startow¹, mo¿liwoœæ zmiany. Na po-cz¹tku bawi³a mnie równie¿ anonimowoœæ,to, ¿e niewa¿ne czy mam paszport i jakimam w nim numer. To by³o poci¹gaj¹ce.Na pewno przyjecha³em do Ameryki nie-przygotowany. Nie wiedzia³em jak trudnemo¿e byæ ¿ycie w tym kraju i jak bardzotrzeba o nie walczyæ. Z drugiej strony,Ameryka bywa dobra w swej brutalnoœci.Wymusza pewn¹ aktywnoœæ, co czasem– szczególnie artyœcie – siê przydaje.

– Nad czym teraz pracujesz?Ostatnio chodz¹ mi po g³owie obrazy

mokre. Chcê, ¿eby by³a w nich woda, na-strój, kolor.. Dobrze siê w tym czujê.

– Bardzo lubiê Twoje prace z moty-wem wanny. Nastrojem nawi¹zuj¹do ciasnych, nowojorskich ³azienek,w których mo¿na siê schowaæprzed zgie³kiem miasta, odizolowaæ,wyciszyæ, pomedytowaæ…

No tak, cz³owiek w wannie odpoczywa,ale te¿ mo¿na spojrzeæ na to inaczej: ¿e jestdo po³owy zanurzony, ¿e umoczy³ ha ha ju¿po³owê ¿ycia. I to tê wa¿niejsz¹! Wiesz,czasami nachodzi mnie refleksja, która jestobci¹¿aj¹ca szczególnie dla artystów wizu-alnych, kiedy widzê na œcianach swoje obra-zy, które tylko wisz¹, nie posz³y w œwiat…¿e niewiele z tego wszystkiego wynika. Alez drugiej strony uczymy siê ca³e ¿ycie, po-znajemy siebie. I sam proces malowania jestdla artysty kluczowy. Marzeniem ka¿degotwórcy jest wolnoœæ i niezale¿noœæ, dlategoczêsto pokus¹ jest komercjalizacja sztuki.Jednak w moim przypadku nie ma to zna-czenia, bo do ka¿dego obrazu podchodzêrównie uczciwie. Wiesz… chcia³bym ¿yæ,jak wolny cz³owiek. Ale ¿eby tak ¿yæ, trze-ba byæ geniuszem. Ma³o kto to potrafi:wstaæ rano i wiedzieæ, jaki siê ma kierunekw ¿yciu.

– Dziêkujê za rozmowê.Weronika Kwiatkowska

Sztuka demaskacji1➭

Page 3: Kurier Plus - 10 stycznia 2014

3KURIER PLUS 10 STYCZNIA 2015

SprostowanieW wydaniu Kuriera Plus z 01-03-2015

r. w artykule o 30-leciu Szko³y Jêzykai Kultury Polskiej im. Œw. Jana Paw-³a II w Maspeth, w czêœci wymieniaj¹cejwszystkich nauczycieli na str. 3, nie poja-wi³o siê nazwisko pani Marty Smigielski,nauczycielki klasy II a za co serdecznieprzeprasza autorka artyku³u.

Maria Paluch

Schetyna w WaszyngtonieSzef polskiej dyplomacji, Grzegorz Sche-tyna, podczas pierwszej oficjalnej zagra-nicznej wizyty odwiedzi³ USA. W Wa-szyngtonie spotka³ siê z amerykañskimSekretarzem Stanu Johnem Kerrym.Schetyna stwierdzi³, ¿e Polska bardziej ni¿dotychczas gotowa jest zaanga¿owaæ siêw walkê z d¿ihadystami. Relacjonuj¹cspotkanie z Kerrym powiedzia³ równie¿, ¿ejednym z g³ównym tematów rozmowy by-³a sytuacja na Ukrainie. Schetyna opowie-dzia³ siê przeciwko z³agodzeniu sankcji dlaRosji i podkreœli³, ¿e Stany Zjednoczones¹ takiego samego zdania.

Krwawy atak w Pary¿uMagazyn satyryczny Charlie Hebdo publi-kowa³ w przesz³oœci rysunki kpi¹ce m.in.z Mahometa. W œrodê rano wpad³o do re-dakcji dwóch zamaskowanych mê¿czyznstrzelaj¹c do znajduj¹cych siê tam pra-cowników. 12 osób zabito, raniono kilka-naœcie. Terroryœci krzyczeli: Allach jestwielki i Pomœcimy proroka. Napastnicyokazali siê braæmi. Trwa na nich ob³awa.Jak podaj¹ œwiadkowie ukryli siê w licz¹-cym 13 tys. ha. lesie pod Longpond.

Muzu³manie i zamachPrasa w krajach arabskich potêpia za-mach na redakcjê Charlie Hebdo. Wyra¿aniepokój, ¿e podsyci on islamofobiê.W Pary¿u ofiary zamachu uczczono minu-t¹ ciszy.

Parali¿ w InternecieStrony internetowe kanclerz Niemiec An-geli Merkel i niemieckiego parlamentuna kilka godzin przesta³y dzia³aæ. Do akcjiprzyzna³a siê grupa prorosyjskich hake-rów z Ukrainy,

Tadeusz Konwicki nie ¿yjeW wieku 88 lat, po ciê¿kiej chorobie,zmar³ Tadeusz Konwicki. By³ jednymz najwybitniejszych pisarzy w powojennejPolsce; autorem m.in. Ma³ej Apokalipsy,Wniebowst¹pienia, Kalendarza i Klepsy-dry, a tak¿e filmowego Ostatniego dnia la-ta.

Z³e wiadomoœci z DakartuPodczas s³ynnego rajdu zmar³ polski mo-tocyklista Micha³ Hernik. Prawdopodobniesta³o siê to z powodu przegrzania organi-zmu. Temperatura dochodzi³a tam wów-czas do 40 stopni Celsjusza. Hernik star-towa³ w tym wyœcigu po raz pierwszy.Z kolei Adamowi Ma³yszowi doszczêtniesp³on¹³ samochód. To by³ trzeci start Ma-³ysza w Dakarze.

Zmar³a najstarsza Polka£ucja Sobolewska do¿y³a 114 lat. Przy-sz³a na œwiat w KosobuszczyŸnie, niedale-ko Wilna. Po wojnie maj¹tek rodziny prze-jêli Sowieci i w³¹czyli go do ko³chozu,gdzie musia³a pracowaæ równie¿ £ucja.W 1957 r. przyjecha³a do Polski i zamiesz-ka³a w Szczecinie. Obecnie najstarszy ¿yj¹cy Polak ma 109lat.

Korwin Mikke straci³ stanowiskoSzefem Kongresu Nowej Prawicy zosta³Micha³ Marusik. Korwin-Mikke szefowa³Kongresowi od grudnia 2011 roku. Nieofi-cjalnie uwa¿a siê, ¿e straci³ stanowiskoz powodów obyczajowych. Czêœæ polity-ków jego obozu Ÿle zareagowa³a na wia-domoœæ, ¿e 72-letni lider partii ma dwojema³ych, nieœlubnych dzieci. Jednak, jakstwierdzi³ Mikke KNP popiera jego startna stanowisko prezydenta.

 ŒWIAT

 POLSKA

Straciliœmy nie tylko jednego z najwybitniejszych polskich poetówi t³umaczy XX wieku, ale i jednego z najodwa¿niejszych.

Stanis³aw Barañczak by³ dzia³aczem politycznym,represjonowanym przez w³adze komunistyczne wspó³za³o¿ycielem

Komitetu Obrony Robotników, cz³onkiem Solidarnoœci.By³ te¿ odwa¿nym eksperymentatorem w dziedzinie jêzyka;szczególnie zas³yn¹³ jako nowatorski t³umacz Szekspira.

Na Uniwersytecie Harvarda, gdzie wyk³ada³ od 1981 roku,widziano w nim wybitnego znawcê literatury polskiej.

Dla nas, mi³oœników poezji, bêdzie zaœ zawsze autorem piêknych,subtelnych i m¹drych wierszy.

Ma³¿once, krewnym i przyjacio³om Poety najszczersze wyrazywspó³czucia i ¿alu sk³ada

Urszula GacekKonsul Generalny RP w Nowym Jorku

wraz z zespo³em

œp. Stanis³aw Barañczak

Z najwiêkszym smutkiem i ¿alemprzyjêliœmy wiadomoœæ,

¿e 24 grudnia 2014odszed³ od nas

Minusowe temperatury mog¹ groziæœmiertelnym zamarzniêciem. Nie b¹dzmyobojêtni na los tych, którzy nie potrafi¹ osiebie zadbaæ.

Jeœli widzisz na ulicy bezdomnego,zw³aszcza po zapadniêciu zmroku, zatele-fonuj pod numer 311. Jeœli bezdomny niekontaktuje dzwoñ pod 911. W obydwuprzypadkach nale¿y poczekaæ na przyjazdambulansu.

Jeœli nie mówisz po angielsku, zawia-dom Erykê Volker:

(718) 457.3680 lub (347)495.7934

Homless SOS

Niskie temperatury zagra¿aj¹ bezdomnym

Podziêkowaniedla sponsorów

Pani Helena, zajmuj¹ca siê do¿ywia-niem polskich bezdomnych, dziêkuje zabezinteresown¹ pomoc w³aœcicielombiznesów:

Kiszka,Green Farm,Cukiernia Riviera

Kurier do³¹cza siê do podziêkowañ.

KURIER PLUSredaktor naczelny

Zofia Doktorowicz-K³opotowska

sekretarz redakcji

Anna Romanowska

sta³a wspó³praca

Izabela Barry, Andrzej Józef D¹browski,

Halina Jensen, Czes³aw Karkowski,Krzysztof K³opotowski, Bo¿ena Konkiel

Weronika Kwiatkowska, Aneta Radziejowska,

Katarzyna Zió³kowska

korespondenc i z Po lsk i

Jan Ró¿y ³ ³o ,E ryk P romieñsk i

fotografia

Zosia ¯eleska-Bobrowski

sk³ad komputerowy

Marek Rygielski

wydawcy

John Tapper

Zofia Doktorowicz-K³opotowska

Kurier Plus, Inc .

Adres : 145 Java StreetBrooklyn, NY 11222

Tel : (718) 389-3018 (718) 389-0134

Fax : (718) 389-3140

E-mail : [email protected]

Internet : ht tp://www.kurierplus.com

Redakcja nie odpowiada za treœæ og³oszeñ.

Adam Mattauszek

Page 4: Kurier Plus - 10 stycznia 2014

dowany powiedzia³: „Zawsze o tym myœla-³em. To by³o moje marzenie”.

Wy¿ej wspomniany koœció³ pod we-zwaniem œw. Jana zosta³ zbudowany przezpierwszych czeskich osadników. Wiêk-szoœæ z nich spoczywa na przykoœcielnymcmentarzu, a inni wyjechali z tej miejsco-woœci. Koœció³ siê wyludnia³ i popada³w ruinê. A¿ w koñcu zosta³ zamkniêty.Po wielu latach otworzy³ go Greg Thomas.Po przekroczeniu progu œwi¹tyni uderzy³go zapach stêch³ego powietrza i zgnilizny.Tak wspomina swoje pierwsze wejœciedo œwi¹tyni: „Wszystko wygl¹da³o tak,jakby ludzie wyszli z koœcio³a po ostatnimnabo¿eñstwie. Na œcianach by³y obrazy.Na o³tarzu le¿a³ msza³. Nad o³tarzem sta³yfigury Jezusa i Matki Bo¿ej. W œwieczni-kach by³y œwiece. W tabernakulum le¿a³zwiniêty welon, którym okrywano Naj-œwiêtszy Sakrament”. Jednak wszêdziemo¿na by³o zobaczyæ zniszczenia poczy-nione przez up³ywaj¹cy czas. W pod³odzeby³y dziury i le¿a³y na niej martwe owady.Wszystko by³o omotane pajêczyn¹.W chrzcielnicy pozosta³ tylko brudny œladpo wyschniêtej wodzie. „Nie mogê zwle-kaæ, muszê natychmiast zabraæ siê do ro-boty” – powiedzia³ sobie Thomas. W zasa-dzie wszystko wymaga³o remontu. Trzebaby³o ostro zabraæ siê do pracy. Z czasemuda³o mu siê wci¹gn¹æ innych ludzi do te-go dzie³a. Po pewnym czasie zauwa¿y³, ¿eim wiêcej pracowa³ przy remoncie œwi¹ty-ni, tym czu³ siê zdrowszy. „Wygl¹da³ona to, ¿e ja odbudowujê koœció³, a Bóg od-budowuje moje zdrowie” – powie-dzia³. I rzeczywiœcie Thomas, który by³blisko œmierci, a lekarze nie dawali ¿ad-nych szans teraz czu³ siê bardzo dobrze,powróci³ do zdrowia. Po czterech latachpo raz pierwszy móg³ zjeœæ normalnie po-si³ek. Thomas jest przekonany, ¿e dozna³cudu uzdrowienia. „Nie wierzê, ¿e wy-zdrowia³em dziêki medycynie”- powie-dzia³. Thomas chcia³by zakoñczyæ praceremontowe przed Wielkanoc¹, bo mia³obyto g³êbok¹ wymowê: „Wielkanoc mówio odrodzeniu i zmartwychwstaniu, a mniesiê to przydarzy³o”.

Wiele lat wczeœniej, tak wiele, ¿e na-wet historia traci rachubê, a rzeczywistoœætamtego czasu dociera do nas w piêknychi pouczaj¹cych historiach oraz przypowie-œciach, spisanych przez ludzi wybranychi natchnionych przez Boga. Jedn¹ z nichjest historia raju, w którym Bóg umieœci³cz³owieka. W bliskoœci Boga cz³owiek

odnajdywa³ wszystko, co jest niezbêdnedo pe³ni szczêœcia; mi³oœæ nie znaj¹c¹ gra-nic, nieogarnion¹ radoœæ, wiecznoœæ,w której nie by³o miejsca na cierpieniei œmieræ. I to wszystko, czego ka¿dy z naspragnie do pe³ni wiecznego szczêœcia.�Zród³em tego wszystkiego by³ Stwórca.Jednak cz³owiek przez niepos³uszeñstwoodwróci³ siê od Boga i œci¹gn¹³ na siebieœmierteln¹ chorobê, któr¹ nazywamygrzechem pierworodnym. Jest to nie tylkoœmiertelna, ale i zaraŸliwa choroba, któraprzesz³a na wszystkich ludzi. Cz³owiekutraci³ wszystko, co by³o dla niego rajem,z wyj¹tkiem jednego – mi³oœci Boga,dziêki której ma szansê powrotu do utra-conego raju. W mocy obiecanego Mesja-sza odnajdzie drogê do raju. On uzdrowicz³owieka z ka¿dej, a szczególnie ducho-wej choroby i da moc zwyciêstwanad œmierci¹. Jego przyjœcie w uzdrawia-j¹cej mocy zapowiada prorok Izajaszw pierwszym czytaniu: „On z moc¹ og³osiPrawo, nie zniechêci siê ani nie za³amie,a¿ utrwali Prawo na ziemi, a Jego poucze-nia wyczekuj¹ wyspy. Ja, Pan, powo³a³emCiê s³usznie, uj¹³em Ciê za rêkê i ukszta³-towa³em, ustanowi³em Ciê przymierzemdla ludzi, œwiat³oœci¹ dla narodów, abyœotworzy³ oczy niewidomym, a¿ebyœ z za-mkniêcia wypuœci³ jeñców, z wiêzieniatych, co mieszkaj¹ w ciemnoœci”.

Ewangelia na dzisiejsz¹ niedzielê opi-suje spe³nienie obietnicy Bo¿ej i proroctwStarego Testamentu: „W owym czasieprzyszed³ Jezus z Nazaretu w Galileii przyj¹³ od Jana chrzest w Jordanie.W chwili, gdy wychodzi³ z wody, ujrza³rozwieraj¹ce siê niebo i Ducha jak go³êbi-cê zstêpuj¹cego na siebie. A z nieba ode-zwa³ siê g³os: „Tyœ jest mój Syn umi³owa-ny, w Tobie mam upodobanie”. Jezus niepotrzebowa³ chrztu nawrócenia, jednak goprzyj¹³. Œw. Pawe³ w Liœcie do Koryntianrzuca pewne œwiat³o na tajemnicê chrztuJezusa w Jordanie: „On to dla nas grze-chem uczyni³ Tego, który nie zna³ grze-chu, abyœmy siê stali w Nim sprawiedli-woœci¹ Bo¿¹”. Œw. Jan Pawe³ II, nawi¹zu-j¹c do tego powiedzia³: „Chrystus objawi³“w pe³ni” cz³owieka samemu cz³owiekowiw³aœnie dlatego, ¿e On sam “nie zna³ grze-chu”. Grzech bowiem nigdy nie ubogacacz³owieka. Wrêcz przeciwnie: deprecjonu-je go, pomniejsza, pozbawia w³aœciwej mupe³ni. Przywrócenie mu jej, zbawienieupad³ego cz³owieka jest podstawow¹ od-powiedzi¹ na pytanie o sens Wcielenia”.Samo Niebo potwierdzi³o, ¿e czas uzdro-wienia, czas zbawienia ju¿ siê rozpocz¹³,Syn Bo¿y, Mesjasz jest wœród nas. W cza-

sie chrztu rozleg³ siê nad Jezusem g³osz nieba: „Tyœ jest mój Syn umi³owany,w Tobie mam upodobanie”.

Ten g³os rozleg³ siê tak¿e nad namiw chwili naszego chrztu. Zostaliœmyuzdrowieni z grzechu pierworodnegoi wszystkich innych, jeœli przyjêliœmy tensakrament w wieku doros³ym. Chrzest dajenam sakramentaln¹ moc uzdrowieniaz wszelkiej choroby duchowej i moc zwy-ciêstwa nad œmierci¹. £aska chrztu jestotwarta dla ka¿dego cz³owieka. Œw. Piotrpo przybyciu do poganina Korneliuszai udzieleniu mu chrztu powiedzia³: „Prze-konujê siê, ¿e Bóg naprawdê nie ma wzglê-du na osoby. Ale w ka¿dym narodzie mi³yjest Mu ten, kto siê Go boi i postêpuje spra-wiedliwie”. Przez chrzest stajemy siê nieja-ko œwi¹tyni¹ Boga. Œw. Pawe³ w Liœciedo Koryntian pisze: „Czy nie wiecie, ¿eœwi¹tyni¹ Bo¿¹ jesteœcie i ¿e Duch Bo¿ymieszka w was?” Czasami nasza œwi¹tyniacia³a jest podobna do opuszczonej œwi¹ty-ni, któr¹ odnawia³, wspomniany na pocz¹t-ku Greg Thomas. Zród³o mocy tryskaj¹cez sakramentu chrztu jest wyschniête i osnu-te pajêczynami. Przyrzeczenia chrzcielnezapomniane. I tak jak Greg trzeba usi¹œæw modlitewnej zadumie na schodach tegokoœcio³a, nastêpnie otworzyæ jego drzwi,wymieœæ œmiecie grzechu i stêchlizny,oczyœciæ z zapomnienia przyrzeczeniachrzcielne, a wtedy odczujemy radoœæ i po-kój odnowionej œwi¹tyni naszego cia³a,œwi¹tyni Ducha Œwiêtego.

Niedzielne rozwa¿ania w wersji audio(do s³uchania) znajduj¹ siê na stronieinternetowej: www.ryszardkoper.plw sekcji Audio-Video – S³owo naniedzielê.

Gdy Piotr przy-by³ do Cezarei,do domu Korne-liusza, przemó-wi³: „Przekonujêsiê, ¿e Bóg na-prawdê nie mawzglêdu na oso-by. Ale w ka¿dymnarodzie mi³y

jest Mu ten, kto siê Go boi i postêpuje spra-wiedliwie. Pos³a³ swe s³owo synom Izra-ela, zwiastuj¹c im pokój przez JezusaChrystusa. On to jest Panem wszystkich.Wiecie, co siê dzia³o w ca³ej Judei, po-cz¹wszy od Galilei, po chrzcie, który g³osi³Jan. Znacie sprawê Jezusa z Nazaretu, któ-rego Bóg namaœci³ Duchem Œwiêtym i mo-c¹. Przeszed³ On, dobrze czyni¹c i uzdra-wiaj¹c wszystkich, którzy byli pod w³adz¹diab³a, dlatego ¿e Bóg by³ z Nim”.

Dz 10,34-38

Greg Thomas do roku 2009 prowadzi³normalne ¿ycie. Oprócz zawodowej pracylubi³ spêdzaæ czas na ³owieniu ryb, polo-waniu, rozkoszuj¹c siê piêknem rolniczegoregionu w stanie Minnesota. W maju 2009r. zdiagnozowano u niego raka szyi i g³o-wy, w czwartym stadium. To by³ dla niegoszok. W czasie kuracji usuniêto mu wszyst-kie zêby, pokarmy przyjmowa³ tub¹ bezpo-œrednio do ¿o³¹dka. Przeszed³ 40 naœwie-tleñ i chemoterapii. Jednak nie przynios³oto wiêkszego efektu. Wróci³ do domuw Montgomery, nie maj¹c pewnoœci ile zo-sta³o mu ¿ycia. Ku swemu przera¿eniu,us³ysza³ przypadkowo rozmowê lekarzaz jego rodzin¹, której doktor radzi³, aby po-woli przygotowywa³a siê do pogrzebu.Po powrocie do domu Greg wychodzi³na d³ugie spacery. Pewnego dnia dotar³do zapomnianego i zaniedbanego staregokoœció³ka, przy którym by³ ma³y cmentarz.Chcia³ otworzyæ drzwi koœcio³a, ale by³yzamkniête. Usiad³ zatem na schodach i za-cz¹³ siê modliæ. W czasie modlitwy ogarn¹³go wewnêtrzny pokój i rodzi³a siê nadzieja.Od tego dnia codziennie przychodzi³ w tosamo miejsce, siada³ na schodach i odda-wa³ siê modlitewnej zadumie. Pewnegodnia wpad³ na pomys³ odnowienia i wyre-montowania tego koœcio³a. Uda³ siê do naj-bli¿szego domu z nadziej¹, ¿e otrzyma klu-cze do koœcio³a. Drzwi domu otworzy³Don Rynda, 82-letni cz³onek tej parafii.Gdy Don us³ysza³ o zamiarach Grega, ura-

4 KURIER PLUS 10 STYCZNIA 2015

Ìród³o uzdrowienia

Katolicki Klub DyskusyjnyZaprasza w niedzielê, 11- go stycznia 2015 r.

do uczestnictwa we Mszy œw. i spotkaniuz O. Krzysztofem Frostem SAC,

który poprowadzi Lectio divina na temat "Dzieciñstwo Pana Jezusa wg Ewangelii sw. £ukasza"

SpowiedŸ o godz. 2.30 ppo³.Msza sw. o godz. 3.00 ppol.Spotkanie o godz. 4.00 ppol.

Koœció³ œw. Stanis³awa B.i M. - 101 E 7 Street –Manhattan, pomiêdzy 1 Ave i Ave A.

Dojazd “6” do Astor Place lub “F” do 2-giej Ave.

Info: tel. 347-225-4860

KS. RYSZARD KOPER

Na drogach Prawdy Bo¿ej

PIELGRZYMKIPielgrzymka do Ziemi œw. i Jordaniiw dniach 8 – 19 kwietnia 2015.Prosimy o kontakt z redakcj¹ Kuriera Plus 145 Ja-va Street Brooklyn.. Tel. 718 389 3018 – wcze-œniej nale¿y umówiæ siê telefoniczne na spotkanie lub do ks. Ryszarda tel. 347 876 3738.Szczegó³y wyjazdów na stronie www.ryszardko-per.pl w sekcji Pielgrzymki – planowane lubwww.kuriertravel.com

Singapur – Malezja – Tajlandia – Makau– Hongkong 15 dni (sierpieñ 2015).Ca³kowity koszt wynosi $3870.Program i informacje na stronie www.ryszardko-per.pl w sekcji: Pielgrzymki – planowane. Informacje: Tel. 347 876 3738

Page 5: Kurier Plus - 10 stycznia 2014

Polacy maj¹ powody patrzeæ z nie-pokojem na Berlin, poniewa¿ odro-dzi³a siê potêga Niemiec.

W nieszczêœciu mamy szczêœcie, ¿ena czele rz¹du niemieckiego stoi niemalbezbarwna Angela Merkel, a nie ideologwielkoœci Niemiec. Jest ona najbardziejnieprawdopodobnym przywódc¹ kraju -Pierwsza kobieta na tym stanowisku i toz ramienia patriarchalnej partii chrzeœci-jañskich demokratów a nie socjaldemo-kratów bardziej sk³onnych do nowinobyczajowych. I w dodatku pochodz¹caz komunistycznej NRD. Musia³a wiêcdopiero nauczyæ siê demokracji i sympa-

tii do Stanów Zjednoczonych – wzrasta-j¹c w antymerykañskiej dyktaturze.

Jeszcze jako uczennica szko³y œred-niej Angela wygra³a ogólnokrajowy kon-kurs znajomoœci rosyjskiego – trzy lataz rzêdu. Dziêki temu mo¿e rozmawiaæz W³adimirem Putinem w jego ojczystymjêzyku. Jednak on zna lepiej niemieckini¿ ona rosyjski. Wiêc czasami rozma-wiaj¹ przez t³umacza, wtedy Putin maokazjê poprawiaæ przek³ad, by Merkelwiedzia³a, ¿e nic nie uchodzi jego uwa-dze. Pani kanclerz kocha jêzyk i kulturêrosyjsk¹, ale zachowuje nieufny dystansdo rosyjskiego prezydenta. Kiedy w ja-kimœ przemówieniu Putin wychwala³ de-mokracjê, powiedzia³a swoim doradcom,by nie ufali mu za grosz, bo to typowamowa KGB. Putin, podpu³kownik so-wieckiej policji politycznej by³ jej rezy-dentem w NRD, gdzie biegle opanowa³niemiecki. Dziœ cieszy siê, ¿e mo¿ez Merkel mówiæ po rosyjsku jako z jedy-nym przywódc¹ mocarstwa znaj¹cym tenjêzyk.

„Nasza z³ota pani Aniela” powiadasiê czasem o niej w Polsce ironicznie,i z lêkiem. Pani Aniela stara siê jednakbyæ mi³a; unika robienia sobie wrogówz pró¿noœci, co zdarza siê mê¿czyznomw walkach partyjnych. Jak na polityka zeWschodnich Niemiec ma wielkie wyczu-cie, czego chce od niej opinia publicz-na i z doskona³ym skutkiem. Stoi na cze-le rz¹du od roku 2005 maj¹c poparcie 75procent Niemców. Takie samo poparciema w Polsce prezydent Bronis³aw Ko-morowski, który równie¿ przybiera do-broduszn¹ maskê. ¯yjemy w czasach,

kiedy obywatele pragn¹ mieæ przedewszystkim spokój. Dlatego j¹ w Niem-czech nazywaj¹ Mutti, Mamusia gdyna Komorowskiego w Polsce mówi siê„wujo”. Pozorna dobrodusznoœæ daje du-¿y kapita³ polityczny.

Wszak¿e Angela Merkel jest w poli-tyce zawodnikiem wagi ciê¿kiej. Upa-trzy³a sobie zw³aszcza pysza³kowatychpolityków, którzy staj¹ na jej drodze. Po-trafi wyczekaæ nawet kilka lat i uderzyæz nienacka. Jest bezlitosna nie tylko wo-bec przeciwników, ale te¿ swoich dobro-czyñców. Zosta³a kanclerzem dlatego, ¿ew porê wyeliminowa³a kanclerza ze swo-jej partii Helmuta Kohla, który by³ jejsponsorem na scenie zjednoczonych Nie-miec na pocz¹tku lat 1990. Kiedy wy-szed³ na jaw skandal finansowy z jegoudzia³em, Merkel opublikowa³a artyku³w gazecie wzywaj¹cy do wybrania no-wego szefa CDU, bêd¹c ju¿ sekretarzemgeneralnym partii. Po kilku miesi¹cachzosta³a przewodnicz¹c¹, zaœ po dwóchlatach kanclerzem Niemiec. NieŸle jakna konformistkê z NRD, dzia³aczkê orga-nizacji m³odzie¿y komunistycznej odpo-wiedzialn¹ za propagandê.

Wielki sukces polityczny Merkel by-najmniej nie polega na tym, ¿e ma jakaœ„wizjê” przysz³oœci, ktor¹ uwodzi³abywyborców. Dla niej przysz³oœæ sprowa-dza siê do najbli¿szych dwóch tygodni,mówi¹ wspó³pracownicy pani kanclerz.Jest demokratk¹ i zwolenniczk¹ wolnoœciz przekonania ale poza tym nie ma ¿ad-nej ideologii. Cechuje j¹ nieufnoœædo wielkich s³ów. Dlatego by³a zrazuzniecierpliwiona Barackiem Obam¹; lu-bi³a opowiadaæ ¿art z point¹, ¿e prezy-dent USA chodzi po wodzie jak Jezus.Z czasem nabra³a dla niego uznania, kie-dy przekona³a siê, ¿e s¹ do siebie doœæpodobni z temperamentu.

Pani kanclerz, jak prezydent Obama,

wysz³a ze œwiata akademickiego. Z wy-kszta³cenia bêd¹c chemikiem kwanto-wym wytrenowa³a umys³ w œcis³ym my-œleniu. Wed³ug doradców jest pilnymanalitykiem i d³ugo w noc studiuje wy-kresy sytuacji. Decyzje podejmuje z roz-wag¹ po zbadaniu faktów i nawet kiedyuzyska pewnoœæ co do kursu dzia³ania,lubi jeszcze odczekaæ nim ruszy do akcji.Naukowe podejœcie, a tak¿e pruska dys-cyplina i protestancka surowoœæ sk³adaj¹siê na jej psychikê.

Agnela Merkel urodzi³a siê w Ham-burgu 60 lat temu. Jej ojciec Horst Ka-sner, kap³an luterañski, przeniós³ siê z ro-dzin¹ z Niemiec Zachodnich do NRD, byobj¹æ wy¿sze stanowisko koœcielne. Wtym samym roku 200 tysiêcy Niemcówprzesz³o w przeciwnym kierunku. Wie-lebny Kasner wst¹pi³ nawet do kontrolo-wanej przez w³adze komunistyczne Fe-deracji Pastorów Ewangelickich. To tak,jakby w Polsce wst¹piæ za stalinizmudo „ksiê¿y patriotów”, czyli organizacjirozbijaj¹cej Koœció³. Angela by³a œwiet-n¹ uczennic¹, potem studentk¹ i trzyma³asiê z dala od opozycji nie chc¹c psuæ so-bie szans na karierê. Po zrobieniu dokto-ratu pracowa³a w Berlinie w akademiinauk, musia³a wiêc mieæ zaufanie w³adz.

W NRD nauczy³a siê ostro¿noœcii trzymania jêzyka za zêbami, co dzisiajœwietnie procentuje na scenie politycz-nej. Wtedy marzy³a, ¿e po przejœciuna emeryturê bêdzie mog³a podj¹æ pie-ni¹dze i wyjechaæ do Kalifornii. Czy mo-g³a marzyæ, ¿e bêdzie najpotê¿niejsz¹ ko-biet¹ œwiata? Niezwyk³y awans i psychi-kê Angeli Merkel analizuje George Pac-ker w New Yorkerze, link poni¿ejwww.newyorker.com/magazine/2014/12/01/quiet-german. Ciekawa lektura dlaPolaków nieco lêkaj¹cych siê naszej z³o-tej pani Anieli.

Jan Ró¿y³³o

5KURIER PLUS 10 STYCZNIA 2015

Wielu z nas nie myœli o jutrze, wydaje nam siê, ¿e na wszyst-ko mamy jeszcze czas. Dopiero w momencie choroby lubzbli¿aj¹cej siê œmierci – otwieraj¹ nam siê oczy, niestety, wte-dy jest ju¿ za póŸno.

NIE POZWÓL, aby Twój maj¹tek przej¹³ dom starców, byTwoi najbli¿si byli pozbawieni spadku. NIE DOPUŒÆ, abyTwoje niepe³nosprawne dziecko straci³o œwiadczenia socjalne.

PORADY W ZAKRESIEv TESTAMENTYv TRUSTSv HOME CARE MEDICAIDv NURSING HOME MEDICAIDv POWER OF ATTORNEYv HEALTH CARE PROXYv PRAWO SPADKOWEv NIERUCHOMOŒCI

MASZ PYTANIA?W¥TPLIWOŒCI? ZADZWOÑ.CHÊTNIE UDZIELÊ PORADY:

(212) 470-2154

„Z³ota“ Aniela

uAngela Merkel jest demokratk¹ i zwolenniczk¹wolnoœci, ale poza tym nie ma ¿adnej ideologii.

Adres biura: 65 Broadway, 7th floor, New York, NY

Okrêg 2. Stowarzyszenia WeteranówArmii Polskiej w Ameryce

zaprasza na spotkanie autorskiez dr. hab. S³awomirem Cenckiewiczem,

po³¹czone z amerykañsk¹ promocj¹jego najnowszej ksi¹¿ki pt.

Atomowy szpieg.Ryszard Kukliñski i wojna wywiadów

Miejsce spotkania:Dom Weterana Polskiego, NYC, 119 East 15 Street,

Œroda, 14 stycznia 2015 r., godz. 19:00 (7:00 pm).Wstêp wolny. Inf. (212) 473-0580

Page 6: Kurier Plus - 10 stycznia 2014

6 KURIER PLUS 10 STYCZNIA 2015

Stanis³aw Barañczak

Tak¿e jeszcze w latach osiemdziesi¹-tych pozna³em Stanis³awa Barañczaka.Mieszka³ wprawdzie w Bostonie, gdziewyk³ada³ na Uniwersytecie Harvardai rzadko przyje¿d¿a³ do Nowego Jorku,jednak zdarza³y siê okazje do spotkania.Po raz pierwszy, gdy poszed³em na jegowyk³ad w Bibliotece Publicznej na 42 St.O czym by³o wyst¹pienie?– nie pamiêtam.Co Barañczak mówi³? – nie wiem. Zreszt¹niewielu chyba obecnych go zrozumia³o.Mówi³ strasznie niewyraŸnie, z g³ow¹spuszczon¹ i mia³em wra¿enie, i¿ zdanialedwo przechodz¹ mu przez zaciœniêteusta, a ich sens zostaje st³umiony po przej-œciu przez gêst¹ brodê. Niestety, by³ to je-den z pierwszych zewnêtrznych objawówjego choroby, która lata póŸniej mia³a gowyeliminowaæ z aktywnego ¿ycia.

Ta pochylona g³owa i trudnoœæ wymo-wy sprawia³a wra¿enie, ¿e siê rozmawiaz cz³owiekiem niezmiernie nieœmia³ym,ci¹gle zawstydzonym i zamkniêtym w so-bie. Mo¿e i taki by³, w ka¿dym razie ob-raz, jaki zachowa³em z nielicznych spo-tkañ z nim nie pasowa³ mi do wizerunkudzia³acza opozycji demokratycznejw PRL, nieustannie przeœladowanego, nê-kanego i zamykanego w areszcie, a zara-zem niez³omnego w upartym domaganiusiê praw ludzkich i obywatelskich.

A przecie¿ zasadniczo nie by³ dzia³a-czem politycznym. By³ przede wszystkimpoet¹ i krytykiem literackim, t³umaczemi popularyzatorem poezji polskiej w USA,a tak¿e anglojêzycznej w Polsce, autorem,wspó³autorem, t³umaczem dziesi¹tkówksi¹¿ek. Z jego wierszy najbardziej chybapodoba³ mi siê tomik „Podró¿ zimowa”,wydany w 1994 r., który ju¿ wtedy odebra-³em jako poezjê „po¿egnaln¹”. Œwietna jestjego seria Biblioteczki Poetów Jêzyka An-gielskiego – t³umaczenia Johna Keatsa, W.H. Audena, Seamusa Heaney’a, ElizabethBishop i innych. Mniej siê natomiast za-chwyca³em jego przek³adami Szekspira.Poeta-Barañczak nie potrafi³ daæ pierw-szeñstwa t³umaczowi-Barañczakowii w wielu miejscach „poprawia³” Szekspi-ra. Tak¿e z innych przek³adów widaæ, i¿poetycki temperament Barañczaka bra³ gó-rê nad zasad¹ wiernoœci wobec orygina³u.

Stanis³aw Barañczak urodzony 13 li-stopada 1946 r. w Poznaniu, zmar³ 26grudnia 2014. w Bostonie.

Anna Ciencia³a Profesor Annê

Ciencia³ê pozna³emjeszcze w latachosiemdziesi¹tych.By³a blisko zwi¹-zana z InstytutemPi³sudskiego, ceni³j¹ jako historyka,zw³aszcza prof.Wac³aw Jêdrzeje-wicz. Prowadzi³z ni¹ spor¹ kore-spondencjê. Rzadko przyje¿d¿a³a do No-

wego Jorku. Mieszka³a w Lawrence, KS,gdzie wyk³ada³a na Kansas University.Ale czasem siê zjawia³a – a to na jakieœwa¿ne spotkanie Zarz¹du Instytutu, a toz okazji zebrania komitetu doradczego na-gród Fundacji Alfreda Jurzykowskiego.

Co mnie uderza³o w rzadkich i z zasadykrótkich rozmowach z ni¹ (czêœciej przy-s³uchiwa³em siê jej s³owom) to nies³ycha-na rzeczowoœæ wypowiedzi oraz… dosko-na³a polszczyzna. A przecie¿ Anna Cien-cia³a urodzona w Gdañsku w 1929 r., jakodziesiêcioletnia dziewczynka wyjecha³az Polski (jeœli ówczesne wolne miastoGdañsk za Polskê uznaæ). Przeby³a drogê,jak¹ wêdrowa³y wówczas dziesi¹tki tysiêcyPolaków – krótki pobyt we Francji, nastêp-nie Anglia. Studiowa³a w Liverpoolu,na montrealskim McGill, gdzie uzyska³amagisterium; doktorat zrobi³a w Blooming-ton, Indiana, na uniwersytecie z silnymdo dziœ oœrodkiem studiów polskich. Nies¹dzê, aby w Kansas, gdzie na sta³e osiad³aw 1965 r., mia³a wiele okazji do rozmawia-nia po polsku. Ale jej pasj¹ i naukow¹ spe-cjalnoœci¹ by³a historia, oczywiœcie historiaPolski, a zw³aszcza okres, który najbardziejbola³ jej pokolenie – druga wojna œwiato-wa, los Polski pomiêdzy dwoma potêgami– wa¿nego, ale jednak pionka rozgrywekmiêdzynarodowych. Sporo pisa³a i publi-kowa³a na te tematy.

Anna Ciencia³a zmar³a 24 grud-nia 2014 r. na Florydzie, „w drodzedo domu w Lawrence”, jak napisa³ lo-kalny „Lawrence Journal World”.

Ewa GieratEwê Gieratow¹

powszechnie znanow nowojorskim œro-dowisku polskimjako „harcerkê”,poniewa¿ nies³ab-n¹c¹ energiê po-œwiêca³a sprawompolskiego harcer-stwa w Ameryce.Pisa³a na ten temati publikowa³a w„Nowym Dzienniku”, mobilizowa³a ludzido dzia³ania, organizowa³a imprezy har-cerskie, zaprasza³a na okresowe spotkaniado swego s³ynnego „Domku” w Bethle-hem, CT, w którym mieszka³a od 1968 r.wraz z mê¿em, Stanis³awem.

Ewa Gieratowa, o nieco „indiañskim”wygl¹dzie starego harcerskiego wygi, czê-sto zjawia³a siê w Nowym Jorku. W po³o-wie lat osiemdziesi¹tych by³a ju¿ na emery-turze. Mia³a czas na dzia³alnoœæ spo³eczn¹.Wczeœniej pracowa³a dla Catholic FamilyServices w Waterbury, a przedtem przez 16lat – w nowojorskim wydawnictwieMcGraw Hill. Wraz z mê¿em, twórc¹ Sto-warzyszenia Polskich Kombatantów, przy-jecha³a z Londynu w 1951 r., magisteriumuzyska³a na Uniwersytecie w Glasgow.

Dzia³a³a w ró¿nych organizacjach, alenajpe³niej poœwiêci³a siê harcerstwu. By³anieco uci¹¿liwa z promowaniem tego ru-chu, jakby nie istnia³o nic wa¿niejszego.Wyda³a (po angielsku) fundamentaln¹ hi-storiê ZHP w Stanach Zjednoczonych,a nastêpnie w 1998 r. „Korzenie i owoce”,osobliwy, pokaŸny rozmiarami zbiór tek-stów (publikowanych b¹dŸ nie), listów,dokumentów, fotografii. Mieszaj¹ siê w¹t-ki, wspomnienia, fragmenty historii ro-dzinnej, korespondencji prywatnej, i ofi-cjalnej, fotografie, ilustracje. Interesuj¹cygroch z kapust¹.

Ewa Gieratowa urodzona 22 stycz-nia 1922 r. mia³a 92 lata, gdy zmar³a 10maja 2014 w szpitalu w Waterbury,CT.

Tadeusz Paw³owiczZna³em go

bardzo dobrzez czasów mojejdzia³alnoœci w In-stytucie Pi³sud-skiego. Paw³o-wicz pe³ni³ wtedyobowi¹zki wice-prezesa, czêstozagl¹da³ do Insty-tutu, a podczasnieobecnoœci ów-czesnego prezesa placówki, Stanis³awaJordanowskiego, bywa³ codziennie. Du¿orozmawialiœmy. By³ emocjonalnie g³êbo-ko zaanga¿owany w sprawy polskiej emi-gracji, na której znalaz³ siê, jak wiêkszoœæm³odych ludzi jego pokolenia, po klêscewrzeœniowej. Uciek³ z okupowanej Polskiprzez zielon¹ granicê, przedosta³ siêdo Francji, po jej upadku – do Anglii,gdzie spêdzi³ wojnê i gdzie m.in. studio-wa³ w szkockim St. Andrews University.By³ NiD–owcem, obiecuj¹cym podobnourzêdnikiem ministerstwa spraw zagra-nicznych rz¹du londyñskiego do chwilicofniêcia uznania pi³sudczykiem.

Wkrótce po wojnie przyjecha³ do USA.Mia³ ³atwiej ni¿ inni. Jako urodzony w Pe-tersburgu w 1918 r. kwalifikowa³ siêdo kwoty rosyjskiej, a niewielu wówczasz tej puli zg³asza³o siê na wyjazd. Polacyograniczeni limitem wiz emigracyjnychdo Ameryki czekali latami na swoj¹ kolej.

W Nowym Jorku Paw³owicz pracowa³dla Komitetu Wolnej Europy. W ramachobowi¹zków du¿o podró¿owa³ po Amery-ce Po³udniowej, gdzie stara³ siê mobilizo-waæ ludzi do tworzenia lokalnych komite-tów, które propagowa³yby ideê samosta-nowienia narodów, wolnoœci i praw cz³o-wieka. W istocie sz³o o przeciwstawieniesiê ekspansji ideologii komunistycznej,wp³ywowej na tym kontynencie. Podró¿ete opisa³ dok³adniej w autobiograficznejksi¹¿ce „Obraz pokolenia”.

Ów niezmiernie zas³u¿ony dla Insty-tutu Pi³sudskiego cz³owiek, kolekcjonerrzadkich map, wyjecha³ z Nowego Jor-ku na pocz¹tku lat dziewiêædziesi¹tychna Florydê, gdzie zmar³ w wieku 96lat 7 sierpnia 2014 r.

Nina Polan

Pani¹ Ninê Polan spotka³em po raz ostat-ni na kilka miesiêcy przed œmierci¹ na pry-watnym przyjêciu. By³a taka sama, jak za-wsze – pe³na energii i pomys³ów codo swojej dzia³alnoœci aktorskiej i przysz³o-œci prowadzonego przez ni¹ od lat osiem-dziesi¹tych Polskiego Instytutu Teatralne-go. Pod tym i tylko pod tym wzglêdemprzypomina³a Ewê Gieratow¹: obie panieintensywnie i na ka¿dym kroku promowa³yswoje instytucje. Podczas wspomnianego

spotkania pani Polan opowiada³a mi z entu-zjazmem o – nieprawdopodobnym dla mnie– pomyœle realizacji jakieœ projektu teatral-nego we wspó³pracy z Portugali¹.

By³a niestrudzona w dzia³alnoœci aktor-skiej i re¿yserskiej. Przygotowywa³a wi-dowiska po polsku, i po angielsku – a mo-g³a to robiæ, skoñczy³a bowiem w Londy-nie The Royal Academy of Dramatic Artsi tam te¿ zaczyna³a karierê aktorsk¹. S¹-dz¹c po dawnych fotografiach, by³a ko-biet¹ wielkiej urody, gra³a w teatrze, w te-lewizji, w filmie, wystêpowa³a w progra-mach radiowych, m. in. na antenie WolnejEuropy, gdzie pracowa³ jej ojciec, przed-wojenny senator RP, Tadeusz Katelbach.

W ramach Polskiego Instytutu Teatral-nego wystawia³a a to polski dramatwspó³czesny (w La Mamie), a to patrio-tyczne widowiska (legionowe, na przy-k³ad), na które szuka³a zapotrzebowaniawœród weterañskiej Polonii; a to przaœneprzedstawienia, jak Kram z piosenkami,b¹dŸ na ludowo – religijne Jase³ka prezen-towane zwykle w okolicach œwi¹t Bo¿egoNarodzenia, operowe, choæ kameralne in-scenizacje (Halka), czy wreszcie „Helenê”wed³ug sztuki Kazimierza Brauna o Hele-nie Modrzejewskiej. Do tej roli pasowa³abodaj najlepiej, bo by³ to tekst tak¿eo niej, o upartej aktorce, która nie mo¿ei nie chce zejœæ ze sceny.

Chcia³a umiêdzynarodowiæ polski teatr.Wystawi³a „Krakowiaków i górali”,w których wystêpowali, m.in. czarni akto-rzy, a tak¿e Japoñczyk i rodowity Amery-kanin; wystawi³a „Nobile verbum” – ope-rê Stanis³awa Moniuszki, gdzie g³ównerole zagrali i zaœpiewali Amerykanin, Ja-poñczyk i Francuz.

Nina Polan (Janina Katelbach), uro-dzona 30 listopada 1927 r. zmar³aw Nowym Jorku w wieku 85 lat 16 lute-go 2014 r.

Micha³ Preisller

Micha³a Preislera zna³em od lat osiem-dziesi¹tych. W œrodowisku polonijnymnie sposób by³o nie natkn¹æ siê na tegoszczup³ego, drobnego cz³owieka zaanga-¿owanego w sprawy polskie w Ameryce.G³ównie zwi¹zane z dwoma nurtami ak-tywnoœci: dzia³alnoœci¹ w Kongresie Po-lonii Amerykañskiej na po³udniow¹ czêœæstanu Nowy Jork (by³ nawet przez lataprezesem tego oddzia³u), oraz – równie¿zwi¹zan¹ z inicjatyw¹ KPA – obron¹ do-brego imienia Polski i Polaków.

By³ w czasie wojny wiêŸniem Oœwiêci-mia. Prze¿y³ w nim trzy lata. ZnaczniepóŸniej w Ameryce czêsto wystêpowa³ ja-ko ¿ywy przyk³ad, jako naoczny œwiadek,i¿ w obozach koncentracyjnych wiêziononie tylko ¯ydów. Tragiczny w³asny losi ogrom indywidualnego nieszczêœciautwierdzi³y go w mylnym przekonaniu,które potem g³osi³, i¿ najwiêksz¹ grupêwiêŸniów w tym hitlerowskim obozie sta-nowili tacy jak on – polscy katolicy.

Micha³ Preisler, urodzony 1919 r.zmar³ 29 wrzeœnia 2014 r.

Zmarli w 2014 r.

12➭

Ludzie emigracji Czes³aw KarkowskiBóg doœwiadcza ka¿dego cz³owieka pod³ug innego planu.

(W. B.Yeats,The Saint and the Hunchback)

Page 7: Kurier Plus - 10 stycznia 2014

7KURIER PLUS 10 STYCZNIA 2015

Konia z rzêdem temu, kto wie, cokryje siê za tym, ¿e Bartosz Ar³uko-wicz jest wci¹¿ ministrem zdrowia.

Odk¹d obj¹³ urzêdowanie, odt¹dw tym resorcie dzieje siê coraz gorzej.Raz po raz wybuchaj¹ nowe konflikty,jak nie z lekarzami, to z aptekarzami, jaknie aptekarzami to z pacjentami, jak niez pacjentami to z pielêgniarkami, jak niez pielêgniarkami to z ratownikami me-dycznymi i pracownikami pogotowia ra-tunkowego. Bardzo szybko okaza³o siê,¿e Ar³ukowicz nie nadaje siê na stanowi-sko kierownicze i nie ogarnia proble-mów, z jakimi musi siê zmierzyæ. A kie-dy ju¿ je podejmuje, to robi to tak nie-udolnie, ¿e pacjentów ogarniaj¹ na prze-mian rozpacz i wœciek³oœæ. Tê nieudol-noœæ by³o widaæ ju¿ po pierwszym mie-si¹cu jego urzêdowania a w ka¿dym na-stêpnym kwartale by³a ona coraz wiêk-sza. Kiedy kamery telewizyjne dokonuj¹zbli¿eñ twarzy Ar³ukowicza, w jegooczach widaæ, jak nie przera¿enie, tokompletn¹ bezradnoœæ. Wypowiedzi dlamediów jednoznacznie wskazuj¹, ¿e niejest on osobnikiem ani specjalnie inteli-gentnym, ani pomys³owym. Ot nieporad-ny urzêdnik, którego przerasta ka¿de za-danie. To widaæ go³ym okiem. Zachodzizatem pytanie, dlaczego wci¹¿ to w³aœnieon kieruje resortem zdrowia? Po jegopierwszych katastrofach i kompromita-cjach, ówczesny premier Donald Tusk,mówi³, ¿e minister wci¹¿ rozpoznaje pro-blemy i trzeba daæ mu kolejn¹ szansê.Potem kiedy ju¿ by³o jasne, ¿e nie nadajesiê na ministra, premier mówi³, ¿e trzebago na tym stanowisku zostawiæ, albo-wiem owe problemy on ju¿ rozpozna³i przygotowuje wielkie zmiany w s³u¿biezdrowia. A na ich wprowadzenie potrze-buje czasu. Kiedy ju¿ zacz¹³ je wprowa-dzaæ, zawsze okazywa³o siê, ¿e s¹ onebublami. Przed rokiem Tusk kaza³ mu dokoñca marca zlikwidowaæ kolejki do le-karzy i szpitali. Nic z tego nie wysz³o.Mimo to Ar³ukowicz nie tylko zachowa³stanowisko, ale nawet w³os mu z g³owynie spad³.

Niektórzy twierdzili, ¿e dzieje siê takdlatego, poniewa¿ minister zna tajne se-krety afery hazardowej, których nieujawni³ kiedy by³ szefem sejmowej ko-misji w tej sprawie. Przewodzi³ jej z ra-mienia SLD i prowadzi³ przes³uchaniatak sprytnie, ¿eby wynika³o z nich, i¿ ni-by owszem afera jest, ale tak naprawdê,to jej nie ma. Owszem, Ÿle siê dzia³o, ¿edosz³o do pewnych podejrzanych powi¹-zañ, ale przecie¿ wszyscy chcieli dobrzei tylko interpretacje nieprecyzyjnych

przepisów doprowadzi³y do niejasnoœcii nieporozumieñ. Wprowadzono zatemnowe przepisy, które mia³y zapewniæpañstwu wp³ywy z gier hazardowychi wszystko siê obróci³o na dobre.Wprawdzie Schetyna, Drzewiecki i Chle-bowski zostali odsuniêci od stanowisk,ale przecie¿ nie na zawsze... Natomiastsam Ar³ukowicz, zaraz po rozmyciusprawy, przeszed³ do PO, co by³o zasko-czeniem dla wszystkich. Prorz¹dowe me-dia zaczê³y o nim pisaæ jako o wybitnymi uwielbianym lekarzu pediatrze i wkrót-ce zosta³ on ministrem zdrowia. Jego po-przedniczka – Ewa Kopacz, która nie do-prowadzi³a ¿adnej sprawy do koñca,szybko umy³a rêce i w niczym mu niepomog³a, twierdz¹c, ¿e musi siê skupiæna funkcji marsza³ka Sejmu, któr¹ po-wierzy³ jej Donald Tusk, w myœl zasady– mierna, ale wierna. Kiedy w koñcuTusk odfrun¹³ do Brukseli, wszyscy spo-dziewali siê, ¿e Ar³ukowicz po¿egna siêze stanowiskiem. W ka¿dym razie by³pierwszym ministrem do wymiany. Kry-tykowany bowiem by³ ju¿ przez wszyst-kich i jego nieudolnoœæ by³a poza dysku-sj¹. On sam schowawszy g³owê miêdzyramiona, jak to ma w zwyczaju, wydawa³siê ju¿ pogodzony z tym faktem. Tym-czasem ku powszechnemu i raczej niemi-³emu zdziwieniu, wszed³ do rz¹du EwyKopacz. Przedziwne.

Jedn¹ z decyzji, jak¹ podj¹³ w nowejkadencji by³ nakaz, aby specjaliœci nieprzyjmowali pacjentów bez skierowaniaod lekarza pierwszego kontaktu. Mia³aona na celu uchronienie tych¿e specjali-stów od nadmiaru pacjentów; rezultatokaza³ siê odwrotny – pacjenci ustawiaj¹siê teraz w dwóch kolejkach. Najpierwpo skierowanie do lekarza pierwszegokontaktu a potem do specjalisty. Rzeczjasna lekarze pierwszego kontaktu maj¹teraz wiêcej roboty, bo ¿eby wypisaæskierowanie musz¹ przedtem sami zba-daæ pacjenta. Trudno zatem dziwiæ siêich wœciek³oœci. Z pocz¹tkiem nowegoroku od¿y³ doroczny spór miêdzy Ar³u-kowiczem a lekarzami zrzeszonymiw tzw. Porozumieniu Zielonogórskim.Nie doczekawszy siê spe³nienia swychpostulatów, zg³aszanych wczeœniej Naro-dowemu Funduszowi Zdrowia, zdecydo-wali siê oni zamkn¹æ swoje gabinety,o czym oficjalnie uprzedzili. Ar³ukowiczuzna³ to za szanta¿, w celu uzyskaniawiêkszej iloœci pieniêdzy i zapowiedzia³,i¿ nie ust¹pi. Sytuacja patowa trwa³a kil-ka dni. W koñcu pod naciskiem premierKopacz, która gdzieœ siê wczeœniej zapo-dzia³a, pan minister podj¹³ rozmowyz przedstawicielami owego Porozumie-nia Zielonogórskiego. Po wielu godzi-nach przepychanek przedstawiciele ciwywalczyli to, co chcieli, czyli sumê 1miliarda, 180 milionów z³otych wrazz pakietem onkologicznym. Stawka kapi-tacyjna bêdzie wynosiæ 140 z³ rocznieza jednego pacjenta. Bêdzie te¿ sukce-sywnie podwy¿szana. Umowy zawieraneprzez lekarzy z Narodowym FunduszemZdrowia bêd¹ obowi¹zywaæ tylkoprzez 12 miesiêcy. W praktyce mo¿eoznaczaæ to, ¿e za rok o tej porze dojdziedo nowych konfliktów miêdzy Porozu-mieniem Zielonogórskim a tym¿e Fun-duszem. A co siê bêdzie dzia³o w ci¹guroku? A¿ strach pomyœleæ, jakie rozwi¹-zania ministra Ar³ukowicza bêd¹ dopro-wadzaæ lekarzy i pacjentów do stanuwrzenia.

Eryk Promieñski

Ar³ukowicz ocala³.Na jak d³ugo?

CzwartekCz³owiek, który zabi³ Osamê bin La-

dena opowiada w ogólnokrajowej telewi-zji. „Zobaczy³em twarz, któr¹ widzia³emtysi¹ce razy… OBL… trzy strza³y w g³o-wê… bang-bang… trzeci trwa³ tyle, ilezd¹¿y³ upaœæ. Prosto w g³owê… s³ysza-³em jego ostatni oddech, wyraŸnie… niepowiedzia³ ani s³owa… spotkaliœmy siêna sekundê”…

Tyle ¿o³nierz elitarnego oddzia³u USNavy SEAL, bior¹cy udzia³ w akcji li-kwidacyjnej szefa Al Kaidy. Miesi¹cemorderczych treningów, szesnaœcie lats³u¿by, wszystko aby tego jednego dniawpakowaæ trochê o³owiu w g³owê naj-bardziej poszukiwanego terrorysty œwia-ta. Do tego w akcji, której uczestnicy byliniemal pewni, ¿e nie wróc¹ z niej ¿ywi,w najlepszym wypadku wyl¹duj¹ w pa-kistañskim wiêzieniu. Los cz³owieka.Anonimowa praca ca³e ¿ycie dla tej jed-nej sekundy. Kilka momentów, którezmieniaj¹ losy wielu innych.

ŒrodaMia³em nie pisaæ o brutalnoœci tego

œwiata, ale có¿, terrorystyczna egzekucjaw Pary¿u. Dwóch zamaskowanych, uz-brojonych w ka³asznikowy d¿entelme-nów (trzeci im pomaga³ w samochodzie)najpierw rozstrzela³o redakcjê satyrycz-nego tygodnika a potem w trakcie ucie-czki, z zimn¹ krwi¹ zastrzelili dwóch po-licjantów. Ob³awa trwa, ale parê rzeczyju¿ wiadomo.

Okrzyki „Allach Akbar” jednoznacz-nie wskazuj¹, ¿e mordercy byli muzu³-mañskimi ekstremistami. Profesjonalizmdzia³ania na brak spontanizmu. Najwiêk-szy akt terroru we Francji od dwudziestulat powiód³ siê, bo zamachowcy wygl¹-dali na „zaprawionych w boju i dobrzewyszkolonych, po przejœciu obozu szko-leniowego zagranic¹ albo gdzieœ weFrancji”. Policja zna nazwiska poszuki-wanych zgni³ków, nie bêdziemy im turobiæ reklamy. Ale historia jednego znich, 32-letniego rodowitego pary¿aninajest pouczaj¹ca. Razem z m³odszym bra-tem (to drugi z trzech zamachowców),urodzili siê w rodzinie pochodz¹cej z Al-gierii. Zanim wkroczyli w swoje latadwudzieste, przenieœli siê do 19 dzielni-cy, gdzie mieszkali w getcie ludnoœcipochodzenia arabskiego sami, bo rodzicezd¹¿yli umrzeæ.

Pan – nazwijmy go”Terrorysta Pierw-szy” – prowadzi³ ¿ywot typowego prze-granego z getta, zupe³nie nie pasuj¹cy dogorliwego muzu³manina. Pi³ alkohol, pa-li³ trawkê, uprawia³ seks z dziewczêtami,zarabiaj¹c na ¿ycie rozwo¿eniem pizzyczy prac¹ sklepowego. Wszystko w blo-kowisku dla biedoty, bêd¹cej rozsadni-kiem przemocy i przestêpczoœci, przyg³oœnych dŸwiêkach muzyki rap. Pewne-go dnia natrafi³ na meczet a w nim na ra-dyka³a-duchownego. By³ to czas wojnyw Iraku, a duchowny radyka³ mówi³ o„œwiêtej wojnie” i o tym, ¿e samobójczezamachy na niewiernych s¹ jak najbar-dziej okej. Jednoczeœnie prowadzi³ rekru-tacjê m³odych, wyalienowanych, nie ma-j¹cych nic do roboty biedaków z arab-

skich dzielnic do Iraku.Gdzie mieli byæ miêsemarmatnim d¿ihadu.

Pan „Terrorysta Pierw-szy” nie dojecha³ wtedy do Iraku, aby wimiê swojego Allacha rozerwaæ siê nastrzêpki lub daæ zabiæ niewiernym. Zo-sta³ aresztowany w 2005 r. przez policjêfrancusk¹ i skazany na kilkanaœcie mie-siêcy wiêzienia. Od wyjœcia z wiêzieniaw 2008 r. by³ rzekomo pod nadzorems³u¿b bezpieczeñstwa, ale jak widaæ ma³oskutecznym. Gdzieœ musia³ przecie¿ na-byæ profesjonalnych zachowañ terrorystyzabijaj¹cego efektywnie i z zimn¹ krwi¹.To tak¿e los cz³owieka. Anonimowa pra-ca wielu lat, której kulminacj¹ by³akrwawa jatka w Pary¿u.

Czwartek o œwiciePo co te zamachy w centrum Pary¿a?

Jak utrzymuje grupa analityczna Strat-ford - cel d¿ihadystów jest zawsze tensam: chodzi o sprowokowanie œwieckichpañstw Zachodu do wiêkszych represjiwobec muzu³manów w ich krajach.Wszystko to ma na celu wzmocnienienarracji o ataku Zachodu na islam i mu-zu³manów. A to z kolei ma napêdzaæ re-krutacjê dla organizacji terrorystycznychoraz niedawno utworzonego Pañstwa Is-lamskiego. A wiêc spektakularna jatkajako narzêdzie rekrutacji miêsa armatnie-go dla strategów islamskiego terroryzmu.A strategia – utrzymuje Stratford – dalejsprowadza siê do s³ów jednego z szefówAl Kaidy Aymana al-Zawahiri: „islamnigdy nie odniesie zwyciêstwa dopóki wsercu islamskiego œwiata nie powstaniepañstwo muzu³mañskie kieruj¹ce siê na-ukami Proroka”. Ta strategia mia³a trzyfazy. Pierwsza – wygnanie Amerykanówz Iraku – ju¿ zosta³a osi¹gniêta. Drugate¿ osi¹gniêta czêœciowo – utworzonoPañstwo Islamskie na terenach syryjsko--irackich, które w teorii ma siê prze-kszta³ciæ w kalifat. Faza trzecia – atak napañstwa muzu³mañskie, gdzie nie obo-wi¹zuje prawo religijne (Syria, Jordania,Arabia Saudyjska, Kuwejt). Przejêcie ichbogactwa i… No w³aœnie, co dalej?

Czwartek ranoWstajemy i widzimy. Chodzimy i s³u-

chamy. Pan „Terrorysta Pierwszy” na-rzuca nam tematy, inny pó³mózgi cele-bryta przechwytuje nasze umys³y na mi-nuty, godziny. A przecie¿ zapisano wKsiêdze Koholeta:

Mówienie jest wysi³kiem:nie zdo³a cz³owiek wyraziæ (wszyst-

kiego) s³owami.Nie nasyci siê oko patrzeniemani ucho nape³ni s³uchaniem.To, co by³o, jest tym, co bêdzie,a to, co siê sta³o, jest tym, co znowu

siê stanie:wiêc nic zgo³a nowego nie ma pod

s³oñcem.

S³owem Los Cz³owieka…

Jeremi Zaborowski

Tydzieñ na kolanie

Zainteresownych prenumerat¹ tygodnika

KURIER PLUSinformujemy, ¿e roczny abonament

wynosi $80, pó³roczny $50, a kwartalny $30Wystarczy zatelefonowaæ: (718) 389-3018

u Bartosz Ar³ukowicz – w jegoresorcie dzieje siê coraz gorzej.

Page 8: Kurier Plus - 10 stycznia 2014

8 KURIER PLUS 10 STYCZNIA 2015

Nie ma takiej si³y, która odwró-ci³aby moj¹ uwagê od padaj¹ce-go œniegu. Wydaje mi siê wte-dy, ¿e otaczaj¹cy nas œwiatprzywdziewa inne oblicze. Ba-jeczne, niepojête, magiczne.W dzieciñstwie lubi³em tarzaæsiê w bia³ym puchu, lepiæ ba³-wany i rzucaæ œnie¿nymi kula-mi w kole¿anki i kolegów.Rzecz jasna, dla dziewcz¹t by³yprzeznaczone kule l¿ejsze, nato-miast dla ch³opaków pociskiby³y ubite tak mocno, ¿e stawa-³y siê w³aœciwie kawa³kami lo-

du. Najpierw ociepla³o siê œnieg w³asnymi rêkami, chu-chaj¹c nañ, ¿eby nieco stopnia³, a potem czeka³o, ¿ebywilgotn¹ kulê mróz zamrozi³ niemal na kamieñ. Przy mi-nusowej temperaturze sz³o to dosyæ szybko i mo¿na by³oprzygotowaæ kilka pocisków na zapas. Przydawa³y siê,a jak¿e... Bywa³o, ¿e rewan¿om nie by³o koñca. Bywa³o,¿e dziewczêta naciera³y na ch³opaków grupowo, bywa³o,¿e by³y za to karane wrzucaniem œniegu za ko³nierz.Na wysokim brzegu Œwidra odbywa³y siê na tym¿e œnie-gu ch³opackie porachunki: bra³o siê dwóch za bary, jedenpodcina³ drugiego, po czym obaj turlali siê w dó³. Jedennie puszcza³ drugiego, dopóki nie doturlali siê do rzeki.Dopiero lêk, ¿e obaj siê w niej zanurz¹, przywo³ywa³ ichod porz¹dku. W marcu na oœnie¿onych krach odbywa³ysiê zawody, kto szybciej dop³ynie do wyznaczonego celu,którym by³ zazwyczaj most kolejowy. Po drodze nie-odzowne by³y umyœlne podjazdy, spiêtrzenia, spychaniana brzeg i podtopienia. Owszem raz i drugi wyl¹dowa³emmiêdzy krami, owszem dosta³em póŸniej lanie, owszemby³em potem powa¿nie przeziêbiony.

$W dzieciñstwie i m³odoœci przeziêbia³em siê na trzy,cztery dni. Góra piêæ. A potem marsz do szko³y lubna studia. Polopiryna C i akron bywa³y ratunkiem,w ostatecznoœci penicylina. Dziœ przeziêbienie trzymamnie co najmniej dziesiêæ dni i nic nie pomaga. W koñcutrzeba siêgn¹æ po antybiotyk. Najgorsze jest to, ¿e pod-czas choroby nie udaje mi siê nadrobiæ lektur. Czytampo kawa³ku, podsypiaj¹c raz po raz.

$W tle ró¿nych materia³ów telewizyjnych widzê bajecznedekoracje œwi¹teczne na ulicach i placach Warszawy, £o-dzi, Wroc³awia i Krakowa. Jakoœ umykaj¹ one uwadze,nie tylko przechodniów, ale i dziennikarzy miejskich. Ni-gdy nie napotykam w mediach na pochwa³y dla w³adz

miast, ani dla projektantów i wykonawców. Nie znam ichnazwisk. Có¿ za niesprawiedliwoœæ! To przecie¿ dziêkinim œwi¹teczny wystrój niektórych polskich miast jestnierzadko ciekawszy od wystroju bogatych miast zachod-nioeuropejskich, poczynaj¹c od Pary¿a, Rzymu i Wied-nia.

$Warszawskie neony w latach 60. i 70. ub. wieku by³y, nietylko dzie³ami artystycznymi, ale i mia³y dusze. Dziœ jejnie maj¹. O plakatach polskich z tamtych lat mo¿na bypisaæ tomy. By³y niezrównane w skali œwiatowej.

$Spektakl „Revelations” w wykonaniu Alvin Ailey Ame-rican Dance Theatre jest rewelacj¹! Choreografia i wyko-nanie na najwy¿szym poziomie. Kto nie wierzy, niech siêwybierze i zobaczy na w³asne oczy.

$Lubiê zapach dymów z kominków na Greenwich Village.Czasem ¿a³ujê ¿e sam nie mam kominka ani w NowymJorku, ani w Warszawie. Usiad³bym sobie przy nim wwygodnym fotelu i czyta³ ponownie „Przygody Sherloc-ka Holmesa”. Bardzo lubiê kominkow¹ atmosferê w do-mu. Taka w³aœnie atmosfera by³a w mieszkaniu wielkiejaktorki El¿biety Barszczewskiej, wœród ksi¹¿ek, obrazówi rzeŸb, pami¹tek teatralnych i mebli, które mia³y w sobies³oñce. Grza³em siê w niej przez ponad dwadzieœcia lat.Znad kominka patrzyli na mnie: Arnold Szyfman, MariaD¹browska, Maria Przyby³ko-Potocka, Mieczys³awaÆwikliñska, Wanda Barszczewska, Jerzy Szaniawski, Ju-liusz Osterwa... Patrzyli w sposób zobowi¹zuj¹cy. Obokby³a plejada dziewiêtnastowiecznych gwiazd polskiejsceny namalowana przez niezrównanego Franciszka Ko-strzewskiego. Trochê dalej, nad pianinem i sekretarzy-kiem, wisia³y – angielskie sztychy ze scenami ze sztukSzekspira. Miêdzy nimi portret Mariana Wyrzykowskie-go w roli Hamleta. Dziœ têskniê bardzo i za tym mieszka-niem, i rzecz jasna za pani¹ domu i jej synem Juliuszem,z którym by³em bardzo serdecznie zaprzyjaŸniony.Przy niewielu osobach i w niewielu domach by³o mi takdobrze i tak ciep³o. Do niewielu mieszkañ wraca³em takchêtnie, ¿eby nie powiedzieæ – z mi³oœci¹.

$Nie mogê oprzeæ siê przekonaniu, ¿e nie dostrzegaliœmyw Nowym Jorku Stanis³awa Barañczaka, bardzo wybit-nego poety, t³umacza i intelektualisty. A by³ tu¿ za mie-dz¹, w Bostonie. Nie dostrzegaliœmy równie¿ Tymote-usza Karpowicza, niebywale wrêcz oryginalnego poety,wyk³adaj¹cego w Chicago literaturê polsk¹. Twórcy na

miarê Norwida! Ze wspomnieñ Mi³osza i innych osóbwynika, ¿e Polonia niemal w ogóle siê nim nie intereso-wa³a, dopóki nie dosta³ Nagrody Nobla.

$Stanis³aw Barañczak – „Ju¿ wkrótce”„Ju¿ wkrótce wezmê siê za siebie, wezmêsiê w garœæ, zrobiê porz¹dek w szufladzie,przemyœlê wszystko do koñca, zaplombujê zêby,uzupe³niê luki w wykszta³ceniu, zacznêgimnastykowaæ siê co rano, w s³ownikusprawdzê kilka s³ów, których znaczenie jest dla mniewci¹¿ niejasne,wiêcej spacerów z dzieæmi, regularnytryb ¿ycia, odpisywaæ na listy, piæ mleko,nie rozpraszaæ siê, wiêcej pracy nad sob¹, w ogólebyæ sob¹, byæ wreszcie bardziejsob¹,ale w³aœciwie jak to zrobiæ, skoroju¿,i to od tak dawna, tak bardzonim jestem”. (31 XII 1979)

$Patriotyzm jest teraz passe. ¯eby zrobiæ karierê w g³ów-nych mediach trzeba, nie tylko podobaæ siê Kubie Gmin-nemu i jemu podobnym, ale i œpiewaæ – „Nienawidzê ciêPolsko”. Wtedy promocja jest zapewniona. Podobniew literaturze – jeœli napiszesz – „Kocham Polskê” maszprzechlapane, natomiast jeœli powiedziesz publicznie– „Pierdol siê Polsko” – znajdziesz siê w œwietle „postê-powych” reflektorów i masz szansê na Nike, przyznawa-n¹ przez „Gazetê Wybiórcz¹” i okolice. Modne zrobi³ysiê równie¿ wyznania takie, jak to wyœpiewywane przezMariê Peszek – „Pod lód ci¹gnie mnie twój arktycznywzwód”. Rozczulaj¹ce, czy¿ nie?

$Rz¹d polski zdecydowa³ ju¿ o wsparciu nowoczesnej pla-cówki Muzeum Historii ¯ydów Polskich. Kwota 2 mln z³zasili konto tej jak¿e potrzebnej instytucji. Brakuje jed-nak wsparcia dla innego, bardzo wa¿nego projektu, jakimjest Muzeum Historii Polski. Nic nie mówi siê o jego po-wstaniu, choæ Platforma Obywatelska zapowiedzia³a jegoutworzenie w chwili, kiedy obejmowa³a w³adzê. O dzi-wo, PiS nie podnosi w tej w sprawie ¿adnego larum, niemówi¹c ju¿ o ugrupowaniach narodowych i prawico-wych. A bez nacisku na obecne w³adze nic siê w tej spra-wie nie ruszy.

K a r t k i z p r z e m i j a n i a

ANDRZEJ JÓZEF D¥BROWSKI

Koœció³ katolicki wytoczy³ redakcjiogó³em 14 procesów. Natomiast wyznawcyislamu u¿yli przemocy. Ju¿ w roku 2011wrzucili do redakcji bombê zapalaj¹c¹w odpowiedzi na numer specjalny pod „go-œcinn¹ redakcj¹” Mahometa. Na ok³adce jestsam prorok, który skazuje na 100 batów „je-œli nie umrzesz ze œmiechu”. Jeden z zabi-tych rysowników pisma Stephane Charbon-nier na swoim ostatnim rysunku da³ muzu³-mañskiego bojownika z podpisem: „Ci¹glenie ma ataków we Francji. Czekajcie! Ma-my czas do koñca stycznia, by przes³aæ na-sze ¿yczenia.” W œrodê ta prowokacja za-dzia³a³a ze œmiertelnym skutkiem.

Rektor Wielkiego Meczetu w Pary¿u Da-lil Boubakeur jest przera¿ony tym atakiem.„Stanowczo potêpiamy tego rodzaju aktyi oczekujemy od w³adz podjêcia najbardziejstosownych œrodków.”

We Francji mieszka szeœæ milionów wy-znawców islamu. Stanowi to kolosalny pro-blem wewnêtrzny gro¿¹c masowymi rozru-chami antymuzu³mañskimi i rozruchamiprzeciw Francji. Jeszcze przed zamachemna Charlie Hebdo, w grudniu premier Ma-nuel Valls wys³a³ setki dodatkowych ¿o³nie-rzy na ulice miast po serii islamskich ata-ków. W Dijon i Nantes ogó³em 23 osobyzosta³y ranne, gdy muzu³manie celowo wje-chali samochodami w t³um wykrzykuj¹c is-

lamskie has³a bojowe. A we wrzeœniu bo-jownicy islamscy w Alegerii œcieli g³owêprzewodnikowi górskiemu, 55-letniemuFrancuzowi z Nicei, i wypuœcili wideo z tejegzekucji. By³ to skutek wezwania PañstwaIslamskiego aby wydaæ wojnê Europejczy-kom.

Wielkim powodem niepokoju s¹ zwolen-nicy Pañstwa Islamskiego a zarazem oby-watele pañstw Unii Europejskiej, którzywracaj¹ do krajów po serii walk pod sztan-darami islamu na Bliskim Wschodzie.W samej Francji ich liczbê szacuje siêna oko³o 1000, do tej pory.

Wspomniany Stephane Charbonnier zna-laz³ siê w piœmie wydawanym przez al-Ka-idê na liœcie najbardziej poszukiwanychprzestêpców przeciwko islamowi. On sampowiedzia³, ¿e pismo bêdzie wyœmiewa³oislam tak d³ugo, „dopóki nie stanie siê takbanalny, jak katolicyzm”. Wed³ug prasy na-pastnicy znali nazwiska swoich ofiari z zimn¹ krwi¹ przeprowadzili egzekucjê.

W dniu ataku na Charlie Hebdo ukaza³asiê na rynku ksi¹¿ka wybitnego pisarza Mi-chaela Houellebecq’a „Submission” (Ule-g³oœæ). Zosta³a tak¿e zapowiedzia-na na ok³adce pisma jako jego proroctwa.Powieœæ dzieje siê w roku 2022 we Francji,gdzie wybory prezydenckie wygra³ muzu³-manin. Triumf wyborczy bêdzie skutkiem

porozumienia centrolewicy i centroprawicy,¿eby tylko nie dopuœciæ do wyboru nacjona-listki francuskiej Marie LePen. Jest to au-tentyczna postaæ kobiety polityka, która zy-skuje w kraju coraz wiêksz¹ popularnoœædziêki has³om obrony francuskiej to¿samo-œci i interesów kraju przed imigrantami. Ho-uellebecq pisze, ¿e wybrany w taki sposóbprezydent bêdzie d¹¿y³ do islamizacji UniiEuropejskiej popieraj¹c przyjêcie do UE

Turcji i kilku pañstw pó³nocnej Afryki abyutworzyæ coœ w rodzaju nowego ImperiumRzymskiego.

Atak na Charlie Hebdo jest przejawemstarcia wartoœci Zachodu przywi¹zanegodo wolnosci s³owa oraz islamu uwa¿aj¹ce-go, ¿e z wartoœci religijnych nale¿y broniæza wszelk¹ cenê.

Adam Sawicki

Islamski terror w Pary¿u1➭

u Przed redakcja Charlie Hebdo.

Page 9: Kurier Plus - 10 stycznia 2014

9KURIER PLUS 10 STYCZNIA 2015

Choroby uk³adu sercowo – naczyniowego tobol¹czka zarówno osób doros³ych, jak i dzie-ci. Coraz mniej czasu poœwiêcamy na aktyw-noœæ fizyczn¹, nasza dieta zostawia wieledo ¿yczenia, jest niepe³nowartoœciowa i za-wiera wiele niezdrowych, przetworzonychpokarmów.

Tego rodzaju zachowania skutkuj¹ rozwojemmia¿d¿ycy, a w konsekwencji zwê¿enia naczyñi chorób zwi¹zanych z niedostatecznym od¿ywa-nieniem tkanek i narz¹dów (np. choroba têtnicobwodowych), a tak¿e oderwaniem siê p³ytkimia¿d¿ycowej i utworzenie zakrzepu lub zatoru,prowadz¹ce do zawa³u serca, czy udaru. G³ówne czynniki ryzyka chorób uk³adu serca to:1. Wysoki cholesterol LDL („z³y cholesterol”), ni-ski HDL („dobry cholesterol”).2. Palenie papierosów oraz alkohol. 3. Nadwaga/oty³oœæ.4. Brak aktywnoœci fizycznej.5. Zaawansowany wiek.6. Nadciœnienie.7. Cukrzyca.

Jest wiele chorób, które os³abiaj¹ serce. Jego kondycja pogarsza siê czêsto z wie-kiem. W jaki sposób mo¿emy wzmocniæ swoje serce i têtnice? Jak wybraæ odpowie-dni preparat na serce z szerokiego asortymentu œrodków bez recepty dostêpnychw aptekach?Jest wiele preparatów wspomagaj¹cych pracê serca. Mo¿na je za¿ywaæ, ale rodzaji dawkowanie zawsze powinno siê skonsultowaæ z lekarzem lub farmaceut¹. Dlategokoniecznie, wst¹p do Markowej Apteki i jeœli pragniesz wzmocniæ swoje serce zapy-taj o idealny œrodek dla Ciebie, a na pewno pomo¿emy.Jednym z takich produktów jest innowacyjny „HeartBeat” firmy Dream Quest. W sk³ad „HearBeat” oprócz witamin: niacyny, B6, kwasu foliowego, witaminy B12oraz wapnia, magnezu, selenu i potasu, które zmniejszaj¹ poziom homocysteiny (je-den z czynników rozwoju mia¿d¿ycy) wchodz¹ równie¿:1. Tauryna oraz karnityna, aminokwasy wzmacniaj¹ce œciany naczyñ krwionoœnychoraz miêsieñ sercowy.2. Koenzym Q10, najwiêksza jego iloœæ gromadzi siê w miêœniu sercowym, czylimiêœniu, który nigdy nie odpoczywa. Kiedy w wyniku postêpuj¹cej mia¿d¿ycy sercemusi zwiêkszaæ swoj¹ pracê, to przy braku koenzymu Q10 miêsieñ ten s³abnie. Ko-enzym Q10 wzmacnia serce i naczynia, stosowany jest w nadciœnieniu, arytmii czystanie pozawa³owym albo zaawansowanej mia¿d¿ycy. 3. Rezweratrol – opisywany produkt zawiera iloœæ rezerwetralu, jaka znajduje siêw a¿ 34 kieliszkach wina! Oczywiœcie sam produkt nie zawiera alkoholu. Rezweratroljest jednym a najsilniejszych anytoksydantów, chroni¹cych komórki przed starzeniemsiê i zniszczeniem.

4. Roœlinne sterole – konkuruj¹ z cholesterolem o wch³ania-nie i transport, tym samym obni¿aj¹ poziom cholesterolu.

Niezbêdne s¹ one w mia¿d¿ycy, chorobie wieñcowej czy hi-percholesterolemii.

5. Kompleks zió³ i wyci¹gów roœlinnych, którewzmacniaj¹ serce, zwiêkszaj¹ przep³yw krwi oraz

wzmacniaj¹ œciany naczyñ krwionoœnych. Dzia-³aj¹ antyrodnikowo i obni¿aj¹ cholesterol. S¹to m. in. wyci¹gi z: kasztanowca, g³ogu, pe-stek winogron, czosnku, borówki, zielonejherbaty oraz papryki ostrej. Serce jest najwa¿niejsze! Nie czekajna przykre konsekwencje. Zadbaj o siebie ju¿ dziœ!Zapraszamy do Markowej Apteki!

This statement has not been evaluated by the Food and DrugAdministration. This product is not intended to diagnose, treat, cure or

prevent any disease. Consult the pharmacist before taking this medication. www.MarkowaApteka.com

www.BelvedereCondos.com

206 Huron Street, Brooklyn, NY 11222

6-rodzinny dom na sprzeda¿Roczny dochód: $78,690, Wydatki:$18,800Nowy boiler gazowy, nowe podgrzewaczedo wody, nowe instalacje elektryczne, wy-remontowany korytarz i piwnica, nowydach i okna. Wszystkie mieszkania w bar-dzo dobrym stanie. Cena: $1,900,000

OdwiedŸ nasz¹ stronê lub zadzwoñ po listê dostêpnych mieszkañ

Real Estate • Property Management • Mortgages • Construction & Development

Belvedere Bridge Enterprises_ Sprzedajemy i wynajmujemy nieruchomoœci_ Kupujemy nieruchomoœci za najwy¿sze ceny_ Registered Mortgage Broker* – Pomagamy

w uzyskaniu po¿yczek hipotecznych_ Firma Budowlano-Deweloperska – Mieszkania

w³asnoœciowe w nowym budownictwie

*Mortgage Broker arranges mortgage loans with third party providers

610 Manhattan Ave, Brooklyn, NY 11222Tel. (718) 349-9700 Fax (718) 349-1788

60-43 Maspeth Ave, Maspeth, NY 11378Tel. (718) 416-1111 Fax (718) 416-4068

Tax abatement, niskie common charges, wysoka jakoœæ wykoñczeñ.

AM LAW FIRMAntoni Moszczynski, Esq.

tel. 718-389-8841108 Meserole Avenue, Brooklyn, NY 11222

www.aminjurylawyer.com * [email protected]

MIA£EŒ WYPADEK?Nie pozwól Twojej sprawie ZGIN¥Æ W T£UMACZENIU.Rozmawiaj z adwokatem PO POLSKU bez poœrednika.

PROWADZIMY SPRAWY:* wypadki samochodowe* poœlizgniêcia i upadki* wypadki na budowach* b³êdy lekarskie* sprawy kryminalne* kupno i sprzeda¿ nieruchomoœci* testamenty

Przyjdziemy do Twojego domu lub do szpitala.Mia³eœ wypadek? Zadzwoñ: 718-389-8841

Mieszkania do wynajêcia na terenie Greenpointu

i Maspeth.Prosimy o kontakt telefoniczny lub

mailowy: [email protected]

57-53 61st Street, Maspeth, N.Y. 11378 Tel. 718-416-0645, Fax 718-416-0653

✓ Bilety Lotnicze ✓ Wysy³ka pieniêdzy i paczek

✓ T³umaczenia ✓ Sprawy imigracyjne

✓ Notariusz

ANIA TRAVEL AGENCY

Wzmocnij serce i têtnice

Page 10: Kurier Plus - 10 stycznia 2014

10 KURIER PLUS 10 STYCZNIA 2015

PEDIATRA - BOARD CERTIFIED

Dr Anna DuszkaOstre i przewlek³e choroby dzieci i m³odzie¿y

Badania okresowe i szkolne, szczepienia

Manhattan Medical Center - 934 Manhattan Ave. Greenpoint

(718) 389-8585Mo¿liwoœæ umówienia wizyty przez komputer - ZocDoc.com

GODZINY OTWARCIAPoniedzia³ek - Pi¹tek - 9 am - 8 pm; Sobota - 9 am - 6 pm

OKULARY W 30 MINUT!

DOKTOR MÓWI PO POLSKUwww.greenpointeyecare.com

Serdecznie zapraszamy do Gabinetu Okulistycznego Dr. Micha³a Kisielowa.Nowoczesne metody leczenia wad i chorób oczu (jaskra. kontrola chorych nacukrzycê, badanie dna oka, pomiar ciœnienia œródga³kowego oraz komputerowebadanie pola widzenia). Konsultacja i kwalifikacja do zabiegu laserowej korektywad wzroku oraz usuwania zaæmy. Pe³ny zakres opieki okulistycznej doros³ych idzieci; dobór soczewek kontaktowych; wysoka jakoœæ szkie³ korekcyjnych; du¿ywybór oprawek (Prada, Dior, Ray Ban, Tom Ford, Oliver Peoples, Coach iTiffany); okulary przeciws³oneczne; akcesoria optyczne oraz okulistycznebadania dla kierowców (DMV).

Wiêkszoœæ medycznych i optycznych ubezpieczeñ honorowana.

Greenpoint Eye Care LLC

909 Manhattan Ave. Brooklyn NY 11222,718-389-0333

Dr Micha³ Kiselow

Acupuncture and Chinese Herbal CenterDr Shungui Cui, L.Ac, OMD, Ph.D– jeden z najbardziej znanych specjalistów w dziedzinietradycyjnych chiñskich metod leczenia. Autor 6 ksi¹¿ek.Praktykuje od 43 lat. Pracowa³ we W³oszech, Kuwejcie, wChinach. Pomaga nawet wtedy, gdy zawodz¹ inni.

LECZY: l katar sienny l bóle pleców l rwê kulszow¹ l nerwobóle l impotencjê l zapalenie cewki moczowej l bezp³odnoœæ l parali¿ l artretyzm l depresjê l nerwice

l zespó³ przewlek³ego zmêczenia l na³ogi l objawy menopauzy l wylewy krwi do mózgu l alergie l zapalenie prostaty itd.

Do akupunktury u¿ywane s¹ wy³¹cznie ig³y jednorazowego u¿ytku

144-48 Roosevelt Ave. #MD-A, Flushing NY 11354Poniedzia³ek, œroda i pi¹tek: 12:00 - 7:00 pm; tel. (718) 359-0956

1839 Stillwell Ave. (off 24th. Ave.), Brooklyn, NY 11223Od wtorku do soboty: 12:00-7:00 pm, w niedziele 12:00 - 3:00 pm

(718) 266-1018 www.drshuiguicui.com

Akcetujemy ubezpieczenia: 1199, Aetna, BCBS, Cigna, Elder Plan, Liberty, Magnacare, Multiplan, Triad Health (VHS),UHC Empire Plan

Zadzwoñ, doradzimy: tel. (718) 388-3355 fax: 718-599-5546; www.masurgicalsupply.com, 314 Roebling St, Brooklyn, NY 11211

☛ wózki inwalidzkie☛ ³ó¿ka szpitalne☛ aparaty tlenowe☛ pampersy i wk³adki higieniczne☛ ortopedyczne buty z wk³adkami

DOSTAWA ZA DARMO

WYSY£KA DO POLSKI

POLSKA FIRMA MEDYCZNANAJLEPSZE PRODUKTY MEDYCZNE NA TERENIE NOWEGO JORKU I OKOLIC

Przyjmujemy Medicare i Medicaid oraz wiêkszoœæ programów HMO

Ca³y „Kurier Plus”, z reklamami w³¹cznie, jest w internecie: www.kurierplus.com

Page 11: Kurier Plus - 10 stycznia 2014

# Sofia Vergara i Joe Manganiello zarê-

czeni! Spotykali siê ju¿ kiedyœ, ale szybkozerwali. Jak t³umaczy³a; wydawa³ jej siêzbyt przystojny, a to nie rokuje dobrze, aw dodatku nieco nudny, a to rokuje, alemarnie. NajwyraŸniej ostatnio zd¹¿y³zbrzydn¹æ i skoñczyæ kurs ciekawej kon-wersacji. W dodatku - i to widaæ na pew-no - przyty³ i przesta³ farbowaæ brodê. Joewyzna³, ¿e oœwiadczyny przygotowywa³ca³ymi tygodniami, chcia³ zrobiæ coœspektakularnego, lecz ba³ siê, ¿e Sofia od-rzuci jego propozycjê równie spektakular-nie. W koñcu zebra³ siê na mêsk¹ odwagê,ale poprzesta³ na zwyk³ym, jednak perfek-cyjnie jasnym zapytaniu, a pierœcionekwrêczy³ jej publicznie ju¿ po tym, jak siêna osobnoœci zgodzi³a.

# Bono - irlandzki gitarzysta, U2, dzia-

³acz i filantrop - w zesz³ym roku pod ko-niec listopada uleg³ wypadkowi. Od wielulat zwi¹zany z Nowym Jorkiem, mieszkana Upper West Side, obecnie w budynkuSan Remo i wierny swoim ekologicznymprzekonaniom, po okolicy porusza³ siê ro-werem. Jednak, ¿e na trasach w Central

Parku jest ju¿ niebezpiecznie nie tylko dlachy³kiem przebijaj¹cych siê pieszych, sta-ranowany przez innego mi³oœnika dwóchkó³ek, Bono znalaz³ siê w szpitalu i by³natychmiast operowany. Niestety, kilkadni temu og³osi³, ¿e choæ st³uczenia wy-goi³y siê szybko, jego rêka bêdzie wyma-gaæ d³ugotrwa³ego leczenia i istnieje du¿ezagro¿enie, ¿e na gitarze nie zagra ju¿ ni-gdy. Odwo³a³ wszystkie publiczne wystê-py do po³owy roku, ¿eby siê skoncentro-waæ na leczeniu oraz podziêkowa³ swojej- od 32 lat - ¿onie za opiekê przez wszyst-kie te lata, a szczególnie w ostatnim cza-sie, kiedy na skutek za³amania wypad-kiem sta³ siê trudny do zniesienia dla oto-czenia. Obecnie mo¿na go czêsto spotkaæspaceruj¹cego po Parku. Trzymaj siê Bo-no!

# Hugh Jackman zapowiedzia³ nastêpne

czêœci serii X-men. Ostatni, czyli "Days ofFuture Past" wszed³ do kin w maju ubie-

g³ego roku i zarobi³ ju¿ prawie osiemsetmilionów dolarów. W przygotowaniu:"X-men Apocalypse", ju¿ w 2016. Wzwi¹zku z tym, ¿e wystêpuje na Broad-way'u w widowisku "The River", za-mieszka³ wraz z rodzin¹ w Nowym Jorku,a w czasie œwi¹t dokooptowa³ nastêpnegopsiaka, ¿eby jego buldo¿ek mia³ towarzy-stwo, ale Dali nie by³ specjalnie zachwy-cony. Hugh ma ostatnio mniej czasu - wy-stêpuje, ma próby do nastêpnego przedsta-wienia i krêci dwa filmy. ¯artuje, ¿e abypobyæ trochê z ¿on¹, któr¹ nieustaj¹cowielbi, zabiera j¹ na próby i do garderoby.Jedynie wtedy ma chwilê, ¿eby spojrzeæjej w oczy i upewniæ siê, ¿e nie uciek³a zkrzykiem do Australii, gdzie ich ¿ycie jestwrêcz nudne, co obydwoje lubi¹.

#Sting – legendarne The Police – wy-

zwierza³ siê ze swojego ¿ycia intymnego;¿e œwietne i wielogodzinne, bo uprawiawschodnie sztuki mi³oœci ze swoj¹ od 30lat ¿on¹. Muzyk ma niekonwencjonalnepodejœcie tak¿e do innych aspektów ¿ycia.Np. ¿adne z jego dzieci nie dostanie abso-lutnie nic z jego fortuny, bo „to by by³oprzeszkod¹ w ich w³asnym sukcesie”,a po drugie, du¿o wydaje i ma nadziejêwydaæ wszystko, zanim umrze. Dzieci maszeœcioro, tak¿e ze swojego pierwszego,trwaj¹cego cztery lata ma³¿eñstwa. Jegomaj¹tek jest wyceniany na ponad 300 mlndol. Znany jest z hojnoœci – finansuje ak-cje charytatywne i chêtnie wspomaga ob-cych i przyjació³.

#Angelina Jolie mo¿e powoli zacz¹æ

myœleæ o sukcesie w nowej roli. Film„Unbroken”, który wyre¿yserowa³a i wy-produkowa³a, mia³ trudny start. Scena-riusz oparty jest na faktach z ¿ycia amery-kañskiego biegacza, olimpijczyka, któryw wieku 97 lat zmar³ w zesz³ym roku.Lou Zamperini w czasie II wojny œwiato-wej by³ lotnikiem. Jego bombowiec zosta³zestrzelony, z 11-osobowej za³ogi urato-wa³a siê tylko trójka. Usi³owali przetrwaæna tratwie ratunkowej, ¿ywili siê rybamii raz upolowali albatrosa. Prze¿yli atak re-kina i japoñskie bombardowanie. Jednakwydostaæ siê na brzeg wyspy uda³o siê je-dynie dwóm z nich. Tratwa dryfowa³a 47dni, natychmiast po wyjœciu zostali pobicii zabrani do wiêzienia, potem nast¹pi³yprzes³uchania i kolejne obozy jenieckie.Film wszed³ na ekrany 25 grudniai w œwi¹tecznej atmosferze musia³ wal-czyæ o widzów. Obecnie zacz¹³ ju¿ na sie-bie zarabiaæ. Angelina mówi³a, ¿e jeœli„Unbroken” spodoba siê widzom, zaczniewycofywaæ siê z kariery aktorskiej i skupina re¿yserowaniu, tym bardziej, ¿e ma fir-mê producenck¹ i mo¿e byæ niezale¿na.

#Monika Kusiñska-Paez, m³oda projek-

tantka pochodz¹ca z Polski, tak¿e zaczê³aspe³niaæ swoje, trzeba przyznaæ, nietypo-we marzenie, które siê wziê³o st¹d, ¿e ja-ko nastolatka zniszczy³a sobie stopy wci-skaj¹c je w zawsze zbyt ma³e i koszmar-nie niewygodne buty. Ukoñczy³a ParsonSchool of Designe, zaczê³a wspó³praco-waæ z du¿ymi firmam i- na przyk³adz Vince Camuto i Fossil – ale to ci¹gleby³o nie to o co jej chodzi³o. Monika ma-rzy³a o butach luksusowych, zgodnychz najnowsz¹ mod¹ i wygodnych jedno-czeœnie, które bêdzie sama projektowaæ,sama nadzorowaæ proces ich powstawa-nia i jeszcze chcia³aby mieæ kontaktz chodz¹cymi w jej butach oraz wyrobiæsobie – w rozs¹dnym czasie – markê tak¹jak Manolo Blahnik. Tyle, ¿e Blahnikmia³ odrobinê ³atwiej; jego czesko-hisz-pañscy rodzice wychowywali go na Wy-spach Kanaryjskich, gdzie mieli planta-cjê, a tam nigdy nie pada, wiêc kobietymog¹ ganiaæ w dwóch paskach opl¹ta-nych wysadzanym diamentami sznur-kiem, w Nowym Jorku tak siê nie da.Buty Moniki – „Autograf” – trafi³y ju¿do pierwszych nowojorskich butików.

11KURIER PLUS 10 STYCZNIA 2015

u Bono. Czeka go d³uga rehabilitacja.

u Sofia Vergara i Joe Manganiello. Zarêczeni.

u Hugh Jackman. Przed nim pracowity rok.

u Angelina Jolie. Re¿yser i producentka.

G R U B E R Y B Y i P L O T K I Aneta Radziejowska

Page 12: Kurier Plus - 10 stycznia 2014

12 KURIER PLUS 10 STYCZNIA 2015

Koñcówka starego roku i pocz¹tek no-wego to czas, w którym najbardziej mu-simy opró¿niæ nasze portfele. Dobrze,jak mamy z czego. Jeœli nie mamy za-skurniaków, niestety te¿ musimy. Bo jaknie zrobiæ prezentów najbli¿szej rodzi-nie, zaprzyjaŸnionym znajomym, nawetjeœli maj¹ wszystko, co im potrzebne ijeszcze wiêcej. Nawet, jeœli ju¿ s¹ doro-œli. Tradycja tego wymaga i czy jest namlepiej czy gorzej ten coroczny obowi¹zekwype³niamy. Za wszelk¹ cenê...

W Polsce, w okresie przedœwi¹tecz-nym bez przerwy reklamowa³y siê firmyoferuj¹ce ma³e kredyty, by sprostaæ œwi¹-tecznym, finansowym zwyczajom Pola-ków. Wielu rodaków z nich korzysta, niebacz¹c na póŸniejsze konsekwencje –szybkie terminy sp³aty, wysokie opro-centowanie i obci¹¿enie dodatkowe, któ-re potem miesi¹cami z trudem dŸwigaj¹.

Za oceanem rodaków w takich sytu-acjach wspieraj¹ karty kredytowe czyszczêœliwie od³o¿one pieni¹dze. W nie-

których domach pod choinkami rosn¹góry prezentów, mniej lub bardziej uda-nych. Najczêœciej - niestety - mniej. Ichoæbyœmy siê nie wiem jak starali, towybór trafionego prezentu dla drugiejosoby, jest raczej rzadko mo¿liwy. Zwy-kle dla obdarowanego to jeszcze jednaniepotrzebna rzecz, któr¹ dosta³, i z któr¹nie wie co zrobiæ. Przewiduj¹c tak¹ sytu-acjê ju¿ nawet zatrzymujemy rachunki,by tak¹ rzecz mo¿na by³o oddaæ lub wy-mieniæ. Zaraz po œwiêtach rosn¹ kolejkiw sklepach, w których zwracamy lubwymieniamy na inne nasze choinkoweprezenty. Ale i tak coroczny festiwal da-wania i brania trwa.

Czasem s¹ to symboliczne podarunki,a czasem s¹ pokazem naszego bogactwa iœwi¹tecznej hojnoœci. Bywa³am na œwiê-tach w domu znajomych, u których pre-zenty siêga³y do po³owy choinki. Po kil-ka dla jednej osoby. Pod œwi¹tecznymdrzewkiem piêtrzy³y siê kuchenki mikro-falowe, telewizory, telefony, kuchenne

gad¿ety, droga bi¿uteria i do tego mnó-stwo dodatkowych rzeczy, jak oprawkado zdjêæ, wielki kosz wype³niony wszel-kim dobrem: kawami, herbatami, ciastka-mi, owocami, osobny prezent – to jakaœbombonierka na cukierki, bluzka, kilkaswetrów itp. Najwa¿niejsze, by ka¿dydosta³ kilka prezentów, nie jeden. Szyb-ko zorientowa³am siê, ¿e moje symbo-liczne prezenty dla wszystkich cz³onkówtej ca³kiem sporej famili, wypad³y bardzoblado. Kiedy pozna³am zwyczaje tej ro-dziny, by nie popaœæ w d³ugi, w kolej-nym roku ju¿ grzecznie wymówi³am siêz zaproszenia, zw³aszcza ¿e rodzina siêznacznie powiêkszy³a, dosz³a synowa,dziecko, synowej rodzina. Mimo naj-szczerszych chêci tego baga¿u nieudŸwignê³abym.

Tak siê z³o¿y³o, ¿e w mojej najbli¿szejrodzinie w Polsce w³aœnie w grudniu2014 roku doczekaliœmy siê 18-latki.Urodziny przed samymi œwiêtami. Przytej okazji dowiedzia³am siê, jakie prezen-ty w obecnych czasach i z racji takiegowydarzenia robi¹ rodzice nad Wis³¹.Smartphone to nic. To ledwie drobiazg,bo raczej wszystkie dzieci ju¿ go maj¹.Tak samo tablet czy komputer. Dziœ ro-dzice swoim ju¿ doros³ym dzieciom ku-puj¹ skutery, mieszkania, samochody.Nie wiem co im kupi¹ jak dostan¹ siê nastudia, wyjd¹ za m¹¿ lub o¿eni¹ siê? Mo-¿e wiêksze mieszkanie, lepszy samo-chód, w ka¿dym razie te dzieci specjalnienie musz¹ siê same ju¿ o nic staraæ.

Za oceanem grudniowy festiwal dawa-nia nie koñczy siê na choinkowych pre-zentach. Trzeba jeszcze obdarowaæwszystkich, którzy przez ca³y rok pracuj¹na nasz¹ rzecz jak¹œ finansow¹ gratyfika-cj¹. Szef firmy stara siê daæ coœ ekstraswojemu pracownikowi. Pracownik musidaæ kilkadziesi¹t dolarów raz w rokuosobom sprz¹taj¹cym, dy¿uruj¹cym wlobby, opiekuj¹cym siê dzieæmi, pracow-nikom gara¿u, jeœli taki jest w budynku ikorzystamy z niego. Byœmy o tym niezapomnieli zarz¹dcy budynków œl¹ namlisty osób, które powinniœmy dodatkowo,

rokrocznie wynagrodziæ. Maj¹ szczêœcieci, którzy mieszkaj¹ w mniejszych bu-dynkach, bo tam trzeba przygotowaæ ko-perty dla jednej lub dwóch osób. Mojaznajoma, która szczêœliwie dosta³a eks-kluzywne mieszkanie na Manhattanie zaniewielkie - jak na tê dzielnicê - pieni¹-dze, bo zarabia niewiele i ma choredziecko, otrzyma³a kilka list, w sumiemusia³a przygotowaæ koperty dla 26osób. Budynek jest du¿y, wiêc jego ob-s³ug¹ i funkcjonowaniem na co dzieñ zaj-muj¹ siê ca³e zastêpy sprz¹taczy, portie-rów, „dormenów”. Na dodatek syn maopiekunki w tygodniu i czasem podczasweekendu, uczêszcza na specjalne zajê-cia pod opiek¹ nauczycieli, a za jego do-wóz jest odpowiedzialny ktoœ inny. Mia-³a szczêœcie, ¿e jej szef by³ tego roku hoj-ny. Wszystko, co sama dosta³a, wyda³ana kopertówki. Kilkanaœcie osób dosta³ood niej po 40 dolarów, reszta po $20.

Inni znajomi, którzy w lepszych cza-sach kupili na kredyt mieszkanie w No-wym Jorku, mimo ¿e ona straci³a rok te-mu pracê, a m¹¿ z jednej pensji musi za-p³aciæ raty, czynsz i wszystkie rachunki,dostali te¿ d³ug¹ listê osób, które powin-ni wynagrodziæ. G³owili siê, co w tej ichnowej rzeczywistoœci, powinni zrobiæ?Nic nie daæ, nie wypada. Bêd¹ od tychludzi zale¿ni ka¿dego dnia nowego roku.Kilkanaœcie osób dosta³o od nich w pre-zencie po butelce wina i karteczki z ¿y-czeniami. Pewnie odbiorcy bêd¹ zawie-dzeni, ale mimo wszystko to jednak by³ocoœ.

Tak wiêc wiele osób i tu za oceanemi tam w Polsce wchodzi w Nowy Rok nietylko z nadziejami, ale i z d³ugamiza kosztowne tradycje. Ju¿ w styczniu,niektórzy z trudem zaczynaj¹ sp³acaæœwi¹teczne kredyty lub nadwyrê¿one kar-ty kredytowe. Bêd¹ je regulowaæ d³ugo,a mimo to pod koniec roku, który w³a-œnie siê zacz¹³, znowu zrobi¹ to samo.Bo tak wypada, tak trzeba, bo tak robi¹wszyscy.

Anna Romanowska

Obserwatorium

Za wszelk¹ cenê

Jerzy W³odarczyk

– biznesmen i weteran, a przedewszystkim niezmiernie sympatyczny,kulturalny pan, którego spotkaæ mo¿-na by³o z okazji wielu polonijnych im-prez. Jerzy W³odarczyk anga¿owa³ siêw tak wiele przedsiêwziêæ, i¿ bywa³wszêdzie zapraszany. Czêœciej w NewJersey, tam bowiem mieszka³, rzadziejw Nowym Jorku. Ale zawsze by³ obec-ny na imprezach weterañskich.

Pochodzi³ z £odzi, gdzie urodzi³ siêw 1927 r. Okupacjê niemieck¹ prze¿y³w Polsce, w 1948 r. wyjecha³, by okrê¿-n¹ drog¹ przybyæ do Kanady, gdzieprzybywa³ do 1954 r. W trzy lata póŸ-niej osiedli³ siê w New Jersey.

W USA zacz¹³ siê specjalizowaæw budowie restauracji (niektóre by³y je-go w³asnoœci¹), w tym lokali siecio-wych, jak Burger King, czy BostonMarket; wznosi³ te¿ biurowce i obiektyprzemys³owe. Ten emigrant z Polski,który amerykañsk¹ karierê zaczyna³od najprostszych prac budowlanych,w³asn¹ prac¹ i przedsiêbiorczoœci¹ do-szed³ do sporego maj¹tku.

Jerzy W³odarczyk zmar³ w wie-ku 87 lat 8 listopada 2014 r.

Yehuda NiraDoktora Yehudê Nira, psychiatrê,

pozna³em dopiero w pierwszej deka-dzie XXI w. Przypadkiem, a to z powo-du mojej krytyki w „Przegl¹dzie Pol-skim” obrazów pewnego polskiego ma-larza. Wkrótce zadzwoni³ do mnie drNir, wyraŸnie entuzjasta tej twórczoœci,

z zarzutem, i¿ nie rozumiem sztuki tegoartysty. Mia³, niestety, kategorycznyi doœæ bezpoœredni, powiem – obcesowysposób wyra¿ania siê – co mnie doñzniechêca³o. PóŸniej raczej stara³em siêgo unikaæ, ale parê razy d³u¿ej rozma-wialiœmy. Odwiedzi³em go nawet w je-go gabinecie, gdzie wrêczy³ mi swoj¹ksi¹¿kê „The Lost Childhood: TheComplete Memoir”. Opowiada³ o swo-ich przejœciach wojennych w okupowa-nej Polsce. Jako polski ¯yd urodzonywe Lwowie w 1930 r. znalaz³ siêwpierw pod okupacj¹ sowieck¹, nastêp-nie – niemieck¹. W obu przypadkachunikn¹³ zsy³ki, przeœladowañ, obozów.W wersji dr. Yehudy Nira jego losybrzmia³y mi niezmiernie podobniedo perypetii bohatera filmu AgnieszkiHolland „Europa, Europa”. Nie zdecy-dowa³em siê wiêc na opublikowaniewywiadu z nim, t³umaczy³em natomiasti opracowa³em do druku fragment doty-cz¹cy powstania warszawskiego. Nie-zwyk³y punkt widzenia ¿ydowskiegoch³opca na tamte wydarzenia wyda³ misiê interesuj¹cy.

Dr. Nir pracowa³ te¿ nad oper¹na podstawie w³asnych przejœæ okupa-cyjnych (muzycznie pomagaæ mu w tymmia³ potomek Wagnera), zbiera³ te¿ po-czwarne figurynki gipsowe czy porcela-nowe. Nie widzia³em ich, ale przeczyta-³em o tym kiedyœ w „New York Time-sie”.

By³ znakomitym specjalist¹ od lecze-nia osób cierpi¹cych na zaburzenia emo-cjonalne po ciê¿kich przejœciach (zespó³stresu pourazowego). Zna³em emigran-tów z Polski po 1968 r., którymi siê jakolekarz opiekowa³.

Dr Yehuda Nir zmar³ w wieku 84lat 17 lipca 2014 w Nowym Jorku.

Zmarli w 2014 r.

1➭

Page 13: Kurier Plus - 10 stycznia 2014

Janusz Kapusta wyda³ wybór pere³refleksji z dziesiêciu lat filozofowaniaw ksiêdze pod tytu³em „Plus Minus.Podrêcznik do myœlenia”.

Nie mówi¹c na razie o treœci, samaksi¹¿ka có¿ to za ujmuj¹cy przedmiot!Twarda ok³adka w delikatnych odcieniachbieli, szaroœci i ¿ó³ci. Doskona³e proporcjeszerokoœci, wysokoœci i gruboœci tomu.W rêku czuje siê ciê¿ar i okiem widzipiêkno zawartych tu m¹droœci. Eleganckiea dyskretne liternictwo tutu³ów. Szarezdjêcie Buddy i pionka szachowego, miê-dzy nimi machniêty grub¹ czarn¹ krech¹zarys postaci w pozie do medytacji. Ktoto? Synteza Buddy, czyli najwy¿szegosymbolu oœwiecenia umys³u i lichegopionka dopiero wchodz¹cego na drogêoœwiecenia. Pionek to ka¿dy z nas, ktoumie i chce myœleæ.

Nie marnuj siê na ma³ostkiOtwieram ksiêgê przypadkiem na stro-

nie 333, czytam s³owa nabazgrane jak gra-fitti na murze niedopilnowanym przez ró¿-ne policje myœli „Partia jest czêœci¹. Nie-stety umys³ myœli ca³oœci¹”. Poni¿ej stoiów refleksyjny pionek z ¿a³oœnie odr¹ban¹czêœci¹ u swej podstawy. Na stronie oboks³owa autora: „Nigdy nie nale¿a³emdo partii. Mówi³em, ¿e nie po to studiowa-³em na zajêciach historii filozofii ca³egocz³owieka, ¿eby teraz dokonywaæ czêœcio-wych wyborów („partia od ³ac. „pars”– „czêœæ”).” I odsy³acz na stronê 100,gdzie czytamy szyderstwo „Nic tak nie ³¹-czy ludzi, jak wspólny przekrêt lub przy-nale¿noœæ do partii”. Na rysunku ów my-œl¹cy pionek znajduje siê w œrodku ogniwagrubego ³añcucha, który biegnie w lewoi prawo. Autor nie lubi partyjniactwa conie znaczy, ¿e nie ma sympatii politycz-nych w polityce polskiej. Ma bardzo wy-raŸne, lecz ich nie ujawnia tutaj. Dzieli siêm¹droœci¹ dla ka¿dego, na przyk³ad: „Lu-dzie pokonuj¹ innych. Niektórzy siebie.Wyj¹tkowi wszystkich”. Liczy siê jakoœæmaterii ludzkiej, a nie plemienna barwa.

Jakby by³o ma³o tego ostrze¿enia dlaca³ego spektrum œwiatopogl¹dowego,na rysunku s. 101 znajduje siê tak¿e prze-stroga: „Nie od nas zale¿y kim siê rodzi-my, od nas kim umieramy”. Lepiej wiêcuwa¿ajmy, czy nie marnujemy ¿ycia. Albopróbka filozoficznej poezji: „Dostajemyileœ czasu na zaistnienie jak dŸwiêk”(s. 37). Tym razem g³owa medytuj¹cegopionka znajduje siê w czaszy dzwonu, jakgdyby by³a jego sercem. Czasza dzwonuto œwiat, zaœ g³owa obijaj¹c siê o to, co j¹wokó³ ogranicza wydaje dŸwiêk, kiedy ¿y-je. S¹ to jej myœli.

Rozmowa z autorem Ksiêgê mo¿na otwieraæ w dowolnej

kolejnoœci. Wtedy krzesz¹ siê nieoczeki-wane iskry miêdzy aforyzmami. Wda³emsiê w ten sposób w rozmowê z autorem.Dla próby pytam go – kim jesteœ? i otwie-ram tom na przypadkowej stronie. PadaodpowiedŸ Kapusty jak grom z jasnegonieba: „Z chwil¹ œmierci wielkiego cz³o-wieka nic nie trac¹ tylko ci, którzy wcze-œniej niczego nie zyskali.” A na rysunkuwidaæ cieñ myœl¹cego pionka, który wpe³-za na ledwo naszkicowan¹ ni to trumnê, nito nagrobek. Mo¿na tylko zawo³aæ: „ale¿sto lat!” przyjacielu.

Janusz Kapusta jest filozofem intuicyj-nym. Kiedy dzieli siê swymi olœnieniamiprzypuszczam, ¿e mo¿na z tych afory-zmów wyprowadziæ system filozoficzny.Czy by³by spójny, czy raczej groch z ka-pust¹? Mo¿e ksiêga jego przys³ów wpad-nie w oko kompetentnego filozofa. Tutaj

spróbujmy dla zachêty rozmowy, jak inte-ligenta z inteligentem. Na pocz¹tek weŸ-my epistemologiê, teoriê poznania. Znowuotwieram ca³kiem przypadkiem stronê 61,by przeczytaæ: „Obcy wszechœwiat wewnêtrzu oka staje siê naszym domem”.Na rysunku myœl¹cy pionek ca³y siedziw ogromnym oku wygl¹daj¹c na zewn¹trzprzez ¿renicê. Poznawanie jest zagospoda-rowywaniem œwiata, byæ mo¿e z³udnym.Czy nie jest to stary dobry solipsyzm sofi-sty Gorgiasza z czasu œwietnoœci Aten?A co z ontologi¹, teori¹ bytu? Otwieramznowu przypadkiem i czytam na stro-nie 243: „Ateiœci wierz¹, ¿e Boga nie ma,wierz¹cy wiedz¹, ¿e jest”. Zaœ na rysunkumyœl¹cy pionek siedzi tak, aby g³owatkwi³a w œrodku trójk¹ta o p³aszczyznachramion zmiennych jak na rysunkachEschera; raz widaæ jedn¹ przestrzeñ a razdrug¹, bez zmiany punktu widzenia. Czy¿-by Kapusta mówi³ mi, ¿e nie mo¿e byæjednej teorii bytu, bo inna jest dla wierz¹-cych, ni¿ dla niewierz¹cych?

Taki dialog z autorem przypomina chiñ-sk¹ wyroczniê I Ching, równie¿ o niesa-mowitej trafnoœci orzeczeñ. W szeœciurzutach trzema monetami pytam I Ching,czy w³aœciwie rozpoznajê Janusza Kapu-stê. Wyrocznia daje odpowiedŸ: „Wyra-¿asz podziw pokornie i otwarcie. Powo-dzenie, jeœli utrzymasz siê na kursie.” Nie-stety nie wiem, czy to mi siê uda.

Po¿ytki z absolutuNie ma tego z³ego, co by na dobre nie

wysz³o. Myœlê, ¿e nieco naiwny stosunekdo „prawdy” jakby ¿ywcem wyniesionyz Zalesia Ma³ego w gminie D¹bie nad Ne-rem u³atwi³ sukces Januszowi Kapuœcie.Trzeba mieæ nadziejê dotarcia do absolutu,zamiast jedynie przelotnych hipotez, ¿ebyzachowaæ taki upór umys³u w zmiennychkolejach ¿ycia. Autor podrêcznika do my-œlenia wybra³ bowiem egzystencjê jakoskokowy proces rozwoju œwiadomoœci. Pi-sze we wstêpie, ¿e urodzi³ siê we wsi ma-j¹cej 100 mieszkañców. Szko³ê podstawo-w¹ ukoñczy³, gdzie mieszka³o 1500 osób.Do liceum plastycznego chodzi³ w mieœcieo 400 tysi¹cach ludzi. Studia wy¿sze robi³

w stolicy z 1,5 miliona warszawiaków.Wyl¹dowa³ w Nowym Jorku, który ma po-nad 8 milionów mieszkañców. Ci¹gle mu-sia³ siê uczyæ. W rezultacie nie ma w Pol-sce drugiego rysownika, który zachêca, ¿e-by usi¹œæ z nim do filozoficznej rozmowy.W œwiecie by³ wspomniany M. C. Escher.

W umys³owym sensie kariera JanuszaKapusty jest najbardziej udana z Polakówna emigracji solidarnoœciowej. Pochodz¹-cy równie¿ z ma³ej wsi utalentowany pi-sarz Edward Redliñski móg³ dobrze funk-cjonowaæ w Bia³ymstoku i Warszawie, aleNowy Jork po prostu przerazi³ go i z³ama³.Nie mniej a mo¿e bardziej utalentowanyJanusz G³owacki z sukcesem wytrzymy-wa³ nowojorskie napiêcia, jednak zaczyna³od literackiego œrodowiska Warszawy,a nie od ma³ej wsi. Zaœ Kapusta przeszed³drogê œwiadomoœci od kultury ludowejdo kosmopolitycznej, od myœlenia mitycz-nego do nowoczesnego „odczarowanego”œwiata, wed³ug oceny Maxa Webera, na-wet na chwilê nie przerywaj¹c twórczoœcina najwy¿szym poziomie. Prowadzi³a gowiara w prawdê. Ostatecznie znalaz³ j¹w geometrii, ostoi wêdrowców intelektual-nych.

Kult K-dronuNasz wielki aforysta jest byæ mo¿e

równie¿ genialnym uczonym. Nie mnie tooceniaæ, ale gdy ktoœ wymyœla now¹ bry³êpo dwóch i pó³ tysi¹ca lat rozwoju greckiejsztuki miary powierzchni i bry³, to coo tym s¹dziæ?

Ka¿de dziecko w Kole nad Wart¹ wie,¿e Janusz Kapusta wymyœli³ K-dron. Zo-sta³ honorowym obywatelem miasta za toodkrycie, któremu postawiono pomnikprzed gmachem starostwa powiatu. Po-dobny stan¹³ w Wolsztynie nad rzeczk¹Dojc¹. Bry³a ma jedenaœcie œcian, jej na-zwa pochodzi od s³owa „dron” znacz¹cegoœcianê po grecku zaœ „K” jest jedenast¹ li-ter¹ ³aciñskiego alfabetu. Odkrycie wyda-rzy³o siê w Nowym Jorku w styczniu 1985roku. Tam nie ma pomnika, ale za to pa-tent amerykañski numer 4681481.

Za trzy miesi¹ce minie 30 lat od po-ch³oniêcia wynalazcy przez wynalazek.

Ludzie mu ¿yczliwi martwili siê, ¿e nie onwymyœli³ K-dron, ale to K-dron wymyœli³swego twórcê. Œwiat nie pozna³ dot¹d sze-rzej praktycznych u¿ytków wynalazku,chocia¿ ma byæ ich 168. Jednak moimzdaniem promowanie K-dronu to nie by³czas stracony. Usi³uj¹c wpasowaæ bry³êw rzeczywistoœæ twórca musia³ przemy-œleæ wspó³grê ró¿nych form, bez w¹tpieniapobudzaj¹c wyobraŸniê przestrzenn¹.Chyba temu zawdziêcza sw¹ kolejn¹ pasjêbadania z³otego podzia³u. To najwa¿niej-sza proporcja œwiata. Rozpiêty w kole„Cz³owiek witruwiañski” Leonarda daVinci jest jej ilustracj¹, stwierdza w swoimpodrêczniku do myœlenia. Kto wie, czy ab-solutu wypêdzonego z fizyki Janusz Kapu-sta nie odnajdzie w idealnym cz³owiekuLeonarda.

Krzysztof K³opotowski

13KURIER PLUS 10 STYCZNIA 2015

W g³owie Janusza Kapusty

Zapraszamy do Galerii Kuriera Plusna wieczór autorski Janusza Kapustyi promocjê jego nowej ksi¹¿ki „Plus

minus. Podrêcznik do myœlenia”.Spotkanie poprowadzi redaktor

Czes³aw Karkowski. Jak zapewnia au-tor, bêdzie te¿ mo¿liwoœæ kupienia

ksi¹¿ki na miejscu. Cena – $25.Ci, którzy nie byli na naszym spotkaniu

„Sztuka pod choinkê”, bêd¹ mogliobejrzeæ interesuj¹ce obrazy,

które zosta³y po naszymœwi¹tecznym kiermaszuGaleria Kurier Plus

145 Java Street, Brooklyn, NY 11222tel (718) 389-3018

Tydzieñ z plusem9 stycznia, w pi¹tek, o godz. 19:00

Page 14: Kurier Plus - 10 stycznia 2014

14 KURIER PLUS 10 STYCZNIA 2015

– A ty pójdŸ do dentysty! – odburknê³azirytowana.

Ledwo widzê na oczy, tak mnie siepie.Nie wytrzymam! Najad³am siê tylenolu,ale nie pomaga tak jak polski pyralgin. Cotu robiæ? Jak w weekend znaleŸæ denty-stê? Andrzej znajduje w ksi¹¿ce telefo-nicznej Dental Emergency.

Jedziemy. Trzymam siê za policzek,skomlê, boli coraz mocniej. Wbiegamydo kliniki. Nie ma ludzi, to wchodzê dogabinetu. Dentysta, sprawdzaj¹c, gdzieboli, twierdzi, ¿e to problem z zêbem m¹-droœci. W bol¹cym miejscu wstrzykuje ja-kiœ p³yn w dzi¹s³o. Informuje, ¿e to wo-da z sol¹. Wrêcza mi strzykawkê i tabletkiprzeciwbólowe z kodein¹ i ka¿e daæ sobiepiêædziesi¹t dolarów.

– Lepiej? – Andrzej w poczekalni wsta-je z krzes³a.

– Mo¿e ociupinkê, ale ci¹gle siepie.– Co ci zrobi³?– Przep³uka³ wod¹ z sol¹ i poinstru-

owa³, by robiæ to w domu.– Co? Woda z sol¹ za piêædziesi¹t dola-

rów?! I to ma pomóc?!W domu zaraz po przyjœciu ³ykam ta-

bletkê i k³adê siê na kanapie. Mija kwa-drans, mija ból. Wyczerpana zasypiam.Kodeina przestaje dzia³aæ i w œrodku nocybudzê siê z jeszcze wiêkszym bólem. Za-palam papierosa.

Trzymam dym w ustach z nadziej¹, ¿eul¿y. Nie pomaga. Biorê nastêpny pro-szek, czujê md³oœci. Jêczê. Rano nie mogêotworzyæ buzi. Bardzo boli. Coraz czê-œciej wstrzykujê wodê z sol¹. Patrzê nazegarek, czy minê³y cztery godziny od za-¿ycia ostatniej pigu³y, i biorê kolejn¹.

– Musisz siê przemêczyæ do ponie-dzia³ku. Znam polsk¹ dentystkê, rano ciêdo niej zawiozê. Do kanadyjskich kono-wa³ów nie ma po co jechaæ.

Mija koszmarna niedziela i z ni¹ nocw cierpieniach. W poniedzia³ek rano odrê-twia³a i pó³przytomna siadam w denty-stycznym fotelu u Ma³gorzaty.

– Niestety, trzeba rwaæ – pad³a decyzja.– Niech pani wyrywa, byle szybko! –

przymykam oczy. I zanim zd¹¿y³amkrzykn¹æ, poczu³am wielk¹ ulgê.

Po powrocie do domu wycieñczonawchodzê do mieszkania Gosika.

– Hej, to ja. Gdzie siê podziewasz?Wychodzi z pokoju Karolinki.– Dlaczego nie jesteœ w pracy? Ojej, jak

mizernie wygl¹dasz, to ten z¹b ciê mêczy?– Ale siê nacierpia³am, no ale ju¿

po zêbie. W³aœnie wracam od dentysty.A jak ty? Na któr¹ jedziesz do Casey’s?Gosik uœmiecha siê tajemniczo.

– Jak ty rwa³aœ zêba, to ja siê gimnasty-

kowa³am.– Gimnastykowa³aœ?– Tak chyba mo¿na powiedzieæ. Rano

zadzwonili do mnie i poprosili na inte-rview, nie informuj¹c, na jakie stanowi-sko. Poniewa¿ niedaleko st¹d, pojecha-³am. Nie mia³am pojêcia, na co startujê.

– No, ale w koñcu siê dowiedzia³aœ?– Tak, pod koniec rozmowy.– I?– Bye, bye, Casey’s!– Naprawdê?! Opowiadaj!– Za dwa tygodnie rozpoczynam pracê

jako technik w laboratorium ortodontycz-nym. Maj¹ mnie wytrenowaæ i nauczyærobienia aparatów. Dobre, co?

– Widzisz, mówi³am! Jak to nigdy nicnie wiadomo. Gratulacje!

– Mam jeszcze jedn¹ dobr¹ wiado-moœæ.

– Jak¹?– Przyszed³ list od mamy. Sama prze-

czytaj.Kochane skarby,Tatusia kontrakt w Limie koñczy siê

dwudziestego lipca. Staniemy na g³owie,aby wracaæ przez Kanadê i na pewno siêz wami zobaczymy. Zanim jednak do tegodojdzie, bêdziecie mieli innego goœcia.

Za dwa tygodnie do Rzymu leci Kaziui po drodze was odwiedzi. Zadzwonimyz dok³adn¹ dat¹ jego przylotu…

– Gosik, to ju¿ za kilka dni! Zobacz,ten list szed³ tydzieñ.

– No w³aœnie, lada dzieñ Kaziu bêdziew Ottawie.

– On mo¿e spaæ u nas. WeŸmiemy Pat-kê do siebie. Bêdzie mia³ pokój do dyspo-zycji. Nie bêdziesz musia³a siê krêpo-waæ, gdyby Karolinka w nocy odstawi³akoncert. Co ty na to?

– Jak na lato…W przeciwieñstwie do wszystkich, któ-

rych znam, moja siostra lubi poniedzia³ki.Tego w³aœnie poniedzia³ku pozby³am siêbol¹cego zêba, ona dosta³a now¹ pracê i takapitalna niespodzianka z przyjazdem Ka-zia.

*Chyba sama zacznê lubiæ poniedzia³ki.Wyl¹dowa³ samolot z Limy.– Idzie! Widzê go! – wo³am rozgor¹cz-

kowana.Kaziu maszeruje z czarn¹ walizk¹.

Ubrany po cywilu, w garniturze. Przy szyiodznacza siê bia³a koloratka. Przystojniakz niego, choæ zauwa¿am, ¿e tam i ówdzieprzyby³o mu kilka kilogramów. PewnieBaœka go zdrowo podkarmi³a.

– Mam nadziejê, ¿e w zamra¿arce ch³o-dzisz co trzeba – patrzy S³awek na An-drzeja.

– Jak¿eby inaczej?– Mi casa es su casa! – otwieraj¹c

drzwi od mieszkania, zapraszam peru-wiañskim zwyczajem.

Uœmiecha siê. Przekraczaj¹c próg, dys-kretnie robi znak krzy¿a.

– Co za radoœæ, ¿e mogê was zobaczyæ!Na w³asne oczy przekonaæ siê, ¿e jeste-œcie zdrowi i zadowoleni. No proszê, jak³adnie mieszkacie. Co za widok!

– Uroczy, prawda? Rozgoœæ siê, zarazpodam kolacjê.

– Do kolacji coœ wam przywioz³em, alenajpierw prezenty dla dziewczynek –z walizki wyjmuje dwie takie same lalki.

Rozpromieniona Patka dziêkuje, tul¹clalê do siebie, a ma³a Karolinka od razuwk³ada swoj¹ do buzi.

– A to pomo¿ecie mi przyrz¹dziæ – pa-trzy na ch³opaków, trzymaj¹c jakieœ zawi-ni¹tko.

Andrzej prowadzi go do kuchni. Kaziorozwija tobo³ek i z zawini¹tka wyœlizgujesiê… trach! Roztrzaskuje siê butelka pi-sco.

– O¿ ku… sorry, no wiesz… serce…¯al… œciska… serce – pl¹cze siê S³awek.

Wpatrujemy siê smutno w ka³u¿ê, zktórej ulatnia siê specyficzna woñ egzo-tycznego trunku.

– Nie martw siê, Kaziu, pamiêæ siê li-czy. Zrobimy podróbkê pisco sour.

Mamy limonki i wódkê. Na pewno wy-modzimy z tego jakiœ podobny trunek– pociesza Andrzej.

Cieszymy siê sob¹ cztery doby, dbamyo Kazia najlepiej, jak tylko mo¿emy, po-kazujemy nasze tutejsze ¿ycie i Ottawê.Jednego dnia biorê go na deptak, spaceru-j¹c po Sparks Street, przechadzamy siêpo jednej z ³adniejszych czêœci miasta,gdy nagle s³yszê:

– Liliana! – odwracam g³owê.– Hi Lory! – dawno jej nie widzia³am.

Przystajê i opowiadam, gdzie teraz pracu-jê. Ona w dalszym ci¹gu w Casey’s; zdajerelacje, kto stamt¹d odszed³, a kto zosta³.Ot, takie babskie plociuchy.

Kaziu przys³uchuje siê rozmowie, uœ-miecha siê k¹cikiem ust. Po paru minu-tach Lory idzie w swoj¹ stronê, a mypod parlament.

– Wiesz, Lila, je¿eli ju¿ na ulicach Ot-tawy spotykasz znajomych, to znaczy, ¿ejesteœ u siebie. Nie na obczyŸnie, tylkowœród swoich. Tego uczucia doœwiadczy-³em w Peru.

– Chyba masz racjê. Nie czujê siê tuobco.

– Gdy rozmawia³aœ z t¹ kole¿ank¹, toa¿ przyjemnie by³o na ciebie patrzeæ. Taksiê cieszê, ¿e wam siê powiod³o, ¿e jeste-

œcie w Kanadzie.Kaziu przywióz³ nam równie¿ trochê

szczêœcia. Sosna dosta³a propozycjê zro-bienia mebli dla Polonusa, pierwszej pol-skiej restauracji w Ottawie.

Na po³udniu miasta Andrzej ze S³aw-kiem wynajmuj¹ ma³y warsztat stolarski,w którym wre produkcja krzese³ i sto³óww góralskim stylu.

Dochodzi jeszcze kilka kolejnych za-mówieñ: pó³ka do koœcio³a, gablota na in-diañsk¹ mumiê dla muzeum i wystrójna polskie stoisko targów etnicznych.Wpada trochê grosza. W miêdzyczasie za-bawki zdobi¹ dzieciêce sklepy.

– Ale doznaliœmy dzisiaj zaszczytu– przychodzi z nowin¹ Andrzej.

– Jakiego?– WyobraŸ sobie, ¿e Generalny Guber-

nator w Ottawie szuka³ dla ksiêcia Willia-ma zabawki na jego urodziny. Wst¹pi³do sklepu Ampersant, tego na rynku,do którego wstawiliœmy nasze zabawki.Zgadnij, co kupi³.

– Dla tego Williama od Diany? Niemam pojêcia.

– Naszego s³onia! Zobacz, jaki dostali-œmy list.

On behalf of Their Excellencies the Go-vernor General… – na jednym wdechuczytam gratulacje i podziêkowania zapiêkn¹ kanadyjsk¹ zabawkê dla ksiêciaWielkiej Brytanii.

– Ale musicie byæ z siebie dumni! Tenlist koniecznie trzeba oprawiæ! Mo¿e udasiê go u¿yæ jako reklamê?

Ka¿dego dnia ch³onê tajemnice lay-outu. Poznajê nowe jednostki miary. Cza-sami mo¿na dostaæ z nimi popl¹taniaz pomieszaniem. Zlecenia przychodz¹w calach albo w picas lub w agatach.W centymetrach najrzadziej.

Poniewa¿ kontrakt z mapami zakoñczo-ny, pracujê nad innymi projektami. Nabie-ram wprawy w zakresie poligrafii i grafiki.Siedzê nad broszurami, plakatami, ale z ja-kiegoœ powodu wiêkszoœæ zleceñ, które l¹-duj¹ na moim podœwietlanym wielkim sto-le, to techniczne ksi¹¿ki, gdzie kreœleniaco niemiara. Lubiê du¿e projekty.

N o w a p o w i e œ æ w o d c i n k a c h Liliana Arkuszewska

odc. 50

Czy by³o warto?

Liliana Arkuszewska Szczecinianka. Wyjecha³a z kraju z trzyletni¹

córk¹, mê¿em, siostr¹ i szwagrem;

najpierw do Francji, potem do Kanady.

W Odysei d¿insowych Kolumbów razem z ni¹

prze¿ywamy emigracyjn¹ codziennoœæ

i zastanawiamy siê – czy by³o warto?

Odyseja d¿insowych Kolumbów

Page 15: Kurier Plus - 10 stycznia 2014

Warto zacz¹æ nowy rok od gruntow-nych porz¹dków – nie tylko w szafachi gara¿u, ale w swoich papierach.W poprzednim artykule wyjaœni³am,jak d³ugo nale¿y przechowywaæ doku-menty prawne, bankowe, p³acoweoraz dowody ró¿nych domowychop³at. Dziœ skoncentrujemy siê na do-kumentach zwi¹zanych z podatkami.

Dokumenty podatkoweIRS instruuje podatników, ¿eby trzymali

przez trzy lata poœwiadczenia odpisów,z których korzystali. Dowodem s¹ zrealizo-wane czeki, paragony, zestawienia kartkredytowych. Teoretycznie, po trzech la-tach IRS nie ma prawa zajrzeæ do twoichrozliczeñ, chyba ¿e podejrzewa oszustwo,wtedy mo¿e siêgn¹æ wstecz bez ograni-czeñ. Tak wiêc dokumentacjê mo¿napo trzech latach wyrzuciæ, zatrzymuj¹c sa-me formularze podatkowe, druczki W-2i 1099. Przyznam siê, ¿e jako w³aœcicielkabiznesu, trzymam rozliczenia podatkowe zpe³nymi za³¹cznikami i dokumentacj¹ p³a-cow¹ pracowników ze wszystkich lat. Do-brze, ¿e mam miejsce na strychu.

Dokumenty zwi¹zane z przedmiotamimaj¹tkowymi (nieruchomoœci, akcje, fun-dusze powiernicze, konta emerytalne) trzy-maj do czasu ich sprzeda¿y plus trzy lata.

InwestycjePo sprzeda¿y inwestycji (akcji, fundu-

szy powierniczych, obligacji, nieruchomo-œci) musisz byæ w stanie obliczyæzysk/stratê i nale¿ny podatek. Trzymajwiêc potwierdzenia transakcji kup-na/sprzeda¿y papierów wartoœciowych(confirmation slips), raporty ukazuj¹ce re-inwestowanie dywidend i wszystko to, cowp³ywa na podstawê podatkow¹ danegoprzedmiotu maj¹tkowego. Dokumenty tetrzeba trzymaæ co najmniej trzy lata po ichsprzeda¿y i zadeklarowaniu kapita³owychzysków lub strat.

Wyci¹gi z kont pokazuj¹ wszystkietransakcje od pocz¹tku roku, wiêc wystar-czy zachowaæ wyci¹g z koñca grudnia orazmaklerskie zestawienie 1099. Nawiasemmówi¹c, warto prowadziæ rejestr wp³ati wyp³at z kont inwestycyjnych, by znaæich rentownoœæ.

Programy emerytalneDokumenty zwi¹zane z programami

emerytalnymi powinny byæ przechowywa-ne a¿ do czasu ich likwidacji, czyli niekie-dy ca³e ¿ycie. Powodem jest fakt, ¿e dopie-ro po likwidacji programu obliczona zosta-nie nale¿noœæ podatkowa. Trzeba zatrzy-maæ potwierdzenia wp³at, wyp³at i transfe-rów. Szczególnie pieczo³owicie udoku-mentuj wp³aty na IRA nie bêd¹ce odpisempodatkowym (non-deductible IRA), by niep³aciæ od nich podatku podwójnie. Przez têpracê papierkow¹ ma³e konto IRA, którenie stanowi odpisu podatkowego, bywa niewarte fatygi.

Zatrzymaj list z Social Security Admini-stration, ZUS czy zak³adowego programuemerytalnego (pension plan) przyznaj¹cyci emerytalne œwiadczenia. W niektórychsytuacjach bywaj¹ potrzebne.

Polisy ubezpieczenioweTrzymaj wszystkie polisy i dowody

sp³acania rat tak d³ugo, jak polisy s¹w mocy. Zachowuj te¿ wszelk¹ doku-mentacjê wartoœci ubezpieczonychprzedmiotów maj¹tkowych. Natomiastfaktury na sk³adki ubezpieczeniowe wy-rzucaj gdy tylko twoja p³atnoœæ pojawisiê na bankowym wyci¹gu. Pokwitowa-niem zap³acenia sk³adki jest twój zreali-zowany czek czy dowód bankowegoprzelewu.

Uwaga: Twoja rodzina musi wiedzieæjakie masz polisy i gdzie siê znajduj¹. Copo twoim ubezpieczeniu na ¿ycie, je¿elipo twojej œmierci nikt o nim nie bêdziewiedzieæ.

Informacja o doradcachZrób listê profesjonalistów, z którymi

wspó³pracujesz dla dobra twojej rodziny,której byæ mo¿e przyjdzie kiedyœ przej¹æprowadzenie spraw finansowych. Za³¹cznazwiska i numery telefonów nastêpuj¹-cych osób:

· Prawnik, szczególnie jeœli trzymaszu niego swój testament, albo aktualnie pro-wadzi on jakieœ twoje sprawy.

· Ksiêgowy. Mo¿e on byæ potrzebnyw przysz³oœci, by odtworzyæ kopie rozli-czeñ podatkowych z minionych lat.

· Makler, u którego masz konto (broke-rage account).

· Agent ubezpieczeniowy, u któregowykupi³eœ polisy. Rodzina musi wiedzieæ,do kogo zwróciæ siê w razie wypadku, po-¿aru czy œmierci.

· Ktoœ w dziale kadrowym zak³adu pra-cy, gdzie pracujesz lub pracowa³eœ.

· Doradca finansowy.

Co wyrzuciæNie ma potrzeby przechowywaæ ofert

handlowych przychodz¹cych z oficjaln¹korespondencj¹. Gdy np. kompania tele-foniczna œle z rachunkiem propozycjê za-³o¿enia drugiej linii, a drugiej linii niepotrzebujesz, to wyrzuæ j¹ natychmiast.

Nie jest potrzebna ¿adna koresponden-cja zwi¹zana z prenumerat¹ czasopism.Twoim poœwiadczeniem op³aty jest zreali-zowany czek.

Plag¹ naszych domów s¹ stare gazetyi magazyny. Jak jej zaradziæ? Raz na jakiœczas przejrzeæ je, wyci¹æ interesuj¹ce arty-ku³y i w³o¿yæ do odpowiedniej teczki,a resztê wyrzuciæ na makulaturê.

Bêdziemy mieæ o wiele mniej papierów,je¿eli wybierzemy elektroniczn¹ komuni-kacjê z us³ugodawcami oraz automatyczn¹op³atê rachunków.

Uaktualniaj wa¿ne papieryUpewnij siê, ¿e twoje wa¿ne doku-

menty s¹ aktualne. Przejrzyj testament,po ka¿dym wa¿nym wydarzeniu w rodzi-nie: rozwodzie, œlubie, narodzinachdziecka. SprawdŸ, czy zapis spadkobier-cy w banku (Beneficiary DesignationForm) wyra¿a twoje rzeczywiste ¿ycze-nia. Przejrzyj polisy ubezpieczeniowe, byupewniæ siê, ¿e daj¹ odpowiedni¹ aseku-racjê. Lista doradców i profesjonalistów(prawnik, ksiêgowy, agent ubezpiecze-niowy, lekarz itp.) powinna mieæ aktual-ne adresy i numery telefonów.

Gdy ju¿ uporz¹dkujesz swoje papiery,wznieœ toast za Nowy Rok. Przy dobrej or-ganizacji przedmiotów i czasu bêdzie onz pewnoœci¹ bardziej produktywny od mi-nionego, czego ¿yczy

Jak d³ugo przechowywaæ dokumenty (II)El¿bieta Baumgartner radzi

Umówiona taksówka spóŸ-nia siê czterdzieœci minut. Winnym mieœcie po kwadransieuznano by, ¿e nie przyjedzie.Ale w Nowym Jorku czeka siêbez s³owa skargi. Szczególnieo dziesi¹tej wieczorem. Szcze-gólnie w noc sylwestrow¹.

Carlos, który pracuje dla Fenix Car Service, podarowa³mi swój prywatny numer. I zamiast pomstowaæ na wiecz-nie zajêt¹ liniê agencji - dzwoniê bezpoœrednio do niegoi umawiam siê na schadzkê. Dwudziesta druga. Pod do-mem. Tymczasem jest ju¿ prawie jedenasta, a w¹satyDominikañczyk nie nadje¿d¿a. Wykrêcam numer. Bezodpowiedzi. Piêæ razy pod rz¹d. W koñcu zostawiamwiadomoœæ. Brzmi¹c¹ cokolwiek histerycznie. Zaraz pó³-noc, a my w lesie. Czarnym i zimnym. Bo ulice pustei nic nie jeŸdzi. W koñcu Carlos oddzwania. Wyszed³spod prysznica. Dawno skoñczy³ szychtê. By³ pod do-mem, dzwoni³, ale nie odebra³am. Odjecha³. Nie wróci.Œwiêtuje z ¿on¹ i dzieæmi. Wpadam w lekki sza³. Bo wa-rujê z telefonem od dobrej godziny. I raczej nie przegapi-³abym sygna³u do wyjœcia. Czujê siê oszukana. O czyminformujê Carlosa, ¿ycz¹c mu udanej zabawy. I jeszczeparu innych rzeczy, których wstydzê siê powtórzyæ.Idziemy w noc. Zimne powietrze k¹sa nagie kostki. Je-dwabne spodnie ³omocz¹ niczym poddañcza flaga. W ge-œcie desperacji wyci¹gam rêkê próbuj¹c zatrzymaæ nad-je¿d¿aj¹ce auta i odje¿d¿aj¹c¹ sprzed nosa zabawê. Kie-rowcy patrz¹ dziwnie. Pasa¿erowie pukaj¹ siê w czo³a.Nikt siê nie zatrzymuje. Marzniemy na przystanku auto-busowym. Bohatersko. Na z³oœæ. Nierzetelnym taksów-karzom. Odmra¿amy sobie oczy i usta. Transport pu-bliczny ma dzisiaj wolne. Mijaj¹ nas puste akwaria, roz-

œwietlone neonami Not in service. K. œledzi ruch autobu-sowy. Wygl¹da na mapie niebieskiej flagi. Najbli¿szyza dobr¹ godzinê - wyrokuje. Przeliczaj¹c mile na minu-ty. I nagle zdarza siê cud. Dzwoni Carlos i pyta, czy na-dal potrzebujemy taksówki. Cztery minuty póŸniej czar-na gablota majaczy na horyzoncie. Feniks powstaje z po-pio³ów i zabiera nas w 2015 rok. Zdenerwowany szofert³umaczy, ¿e pomyli³ numery i dzwoni³ do kogoœ innego.Wybaczam i proszê o wybaczenie. Wzruszona odzyskan¹wiar¹ w cz³owieka, nucê szlagier Haliny Fr¹ckowiak.Ten o taksówce i œwiecie, w którym nie liczy siê nic.Prócz paru szaleñstw i bzdur.

*Dom z ogrodem pulsuje muzyk¹. Cia³a kot³uj¹ siê,

ocieraj¹ i lœni¹. Zrzucam zimowy pancerz i dajê siê wci¹-gn¹æ w odmêty szaleñstwa. Ale szum, ale t³um. Czar-na noc, bia³y rum. Z³ote stosy pomarañczy. Dudni domdana da. Jak zabawa to zaba... I dzieciaków nikt nieniañczy. Œpi¹ w pokoju obok. Pogr¹¿one w s³odkiej nie-œwiadomoœci. Mê¿czyŸni prosz¹ do tañca. Mê¿czyŸni no-sz¹ czarne okulary. Pij¹ wódkê i szepcz¹ zaklêcia.Do uszu nie swoich ¿on. Kobiety œmiej¹ siê g³oœno. Sy-pie siê brokat. B³yszcz¹ usta. Ka¿dy ma na coœ chêæ. Bozabawa jest na piêæ. I tylko brakuje wariatki.

*O czwartej nad ranem rozmowy w kuchni. Miêdzy sa-

³atk¹ bez majonezu i stygn¹cym ³ososiem. Opowiadamo najdziwniejszym prezencie gwiazdkowym, który dosta-³am. Od mê¿czyzny statecznego. Co nosi be¿owe spo-dnie i kamizelki. I udaje d¿entelmena. Najpierw obdaro-wuje kobietê bi¿uteri¹, a póŸniej ¿¹da rewan¿u. Co naj-dziwniejsze - ze strony mê¿a. W jakiej postaci - tego nie

udaje siê ustaliæ. Ale pada zdanie o „sowitym wynagro-dzeniu”, co budzi u wszystkich lekk¹ konsternacjê.Od mojego mê¿a móg³by zarobiæ, ale jedynie w zêby -¿artuje kole¿anka. Szczêœliwie K. nie jest porywczymi nieobliczalnym. I nie uszkodzi³by starszego pana, którylubi siê bawiæ w Miko³aja. Niekoniecznie œwiêtego. Za-bawna anegdota prowadzi do ca³kiem powa¿nych wnio-sków. O tym, ¿e mê¿czyŸni pozbawieni s¹ istotnej cechyautokrytycyzmu. ¯e ci¹gle im siê wydaje. ¯e mog¹. Prê-¿yæ musku³y i stroszyæ piórka. Bez nara¿enia siê naœmiesznoœæ. ¯e uganiaæ siê za m³odoœci¹ ci¹gle im wypa-da. Nawet, gdy wypada sztuczna szczêka. I ostatni w³osz g³owy. A przecie¿ - jak pisa³ Marai: Doœwiadczenie ¿y-ciowe nie jest tak wa¿ne, jak gruntowna i bezwzglêd-na znajomoœæ naszego charakteru. S¹ ludzie niedoœwiad-czeni, którzy wszak¿e pozostaj¹ wierni swojemu charak-terowi i dlatego nie oblewaj¹ egzaminu przed œwiatem,i s¹ te¿ stare, szczwane lisy, które nie potrafi¹ dostoso-waæ pragnieñ do swego charakteru, i dlatego co rusz po-nosz¹ pora¿kê i haniebnie padaj¹ na nos.

*O szóstej rano trudno z³apaæ taksówkê. Carlos œpi

u boku ¿ony. Pod siedmioma numerami, za siedmiomalasami, nikt nie podnosi s³uchawki. Idziemy na przysta-nek metra. Nowy rok powoli podnosi siê z kolan. Zarazbêdzie jasno i cicho. Bia³e przepaœcie. I jeszcze raz obu-dzimy siê w styczniu. Uœmiercimy choinki. Wydziobie-my ostatni, piernikowy okruch. Z³o¿ymy obietnice, któ-rych nie bêdziemy próbowali dotrzymaæ. O krok bli¿ej.Do nieskoñczonoœci.

Napisz do autorki: [email protected]

Podwójne ¿ycie Weroniki K.

Nowy Jork. Nowy Rok.

15KURIER PLUS 10 STYCZNIA 2015

WERONIKA KWIATKOWSKA

u El¿bieta Baumgartner.

Page 16: Kurier Plus - 10 stycznia 2014

16 KURIER PLUS 10 STYCZNIA 2015

Quvenzhané Wallis swoj¹ pracê trak-tuje bardzo powa¿nie. Na pierwszycasting stawi³a siê ledwie skoñczy³apiêæ lat. Udawa³a, ¿e ma szeœæ. Uda³osiê, bo przeczyta³a swoj¹ rolê bez-b³êdnie. Re¿yser zmieni³ specjalniedla niej scenariusz. Lekcje odrabiana planie. Tak¿e te, które zadaj¹ jejnauczyciele œpiewu, dykcji, tañca. Ja-ko siedmiolatka ju¿ by³a nominowa-na do Oskara. Obecnie jedenastolet-nia - bierze czynny udzia³ w promo-waniu swojego najnowszego filmu.

Na temat Q. Wallis kr¹¿y dowcip; ¿ejest reinkarnacj¹ którejœ z niegdysiejszychgwiazd starego Hollywood. Oprócz tego,co zwykle zawieraj¹ kontrakty, czyli do-k³adnych ustaleñ finansowych -750. tys.dolarów wynagrodzenia podstawowego,drugie 750. tys., jeœli film odniesie suk-ces, piêæ procent od zysków, piêæ procentze sprzeda¿y kopii i gadgetów, dziesiêæprocent od sprzeda¿y albumu z muzyk¹– jej obecny kontrakt zawiera kilka nie-zwyk³ych zapisów. Ma³a gwiazda w cza-sie krêcenie filmu i podczas promowaniamusi dostaæ a¿ trzy propozycje strojów,z których sama wybiera jeden. Jej nazwi-sko nie mo¿e pojawiæ siê na plakatachi innych materia³ach promocyjnych ni¿ejni¿ na drugim miejscu. W przyczepiena planie musi mieæ w³asny internet, a niewspólny. Ma prawo jako pierwsza wydaæopiniê, czy scena w której jej coœ nie po-sz³o, mo¿e zostaæ wykorzystana jako tzw.inny materia³. Jej wizerunek mo¿e byæwykorzystany do reklamowania filmu, alenie do sprzeda¿y alkoholu, tytoniu, bronipalnej, kobiecych artyku³ów higienicz-nych i farmaceutycznych. Hazardowi te¿mówi nie, z wyj¹tkiem Pachinko - to takajak najbardziej hazardowa gra japoñska.

Dla misiaQuvenzhané potrafi sama sobie popra-

wiæ makija¿, gdy uzna, ¿e zosta³a niezbytdok³adnie umalowana. Gdy czekaj¹ j¹zdjêcia, stara siê iœæ spaæ najwczeœniej jakmo¿na, ¿eby dobrze wygl¹daæ i siê niezmêczyæ zbyt szybko. Wielka wagê przy-k³ada do zdrowego od¿ywiania. Nie wy-obra¿a sobie rozpoczêcia dnia bez p³at-ków owsianych z syropem klonowymi porcji bia³ka, poniewa¿, jak t³umaczy,œniadanie jest najwa¿niejszym posi³kiemdnia i ma jej daæ energiê do pracy. A majej ca³kiem sporo. Przygotowuj¹c siêdo zagrania w pierwszym filmie mia³a na-uczyciela sztuki aktorskiej, trenerów wy-mowy, lekcje zapamiêtywania tekstów,a póŸniej lekcje dialogów, ju¿ z konkret-nym scenariuszem. Oprócz tego, do roliAnnie, musia³a siê nauczyæ tañczyæ i œpie-waæ. Jak wspomina, najmniej trudnoœcimia³a ze œpiewem, bo odk¹d pamiêtauczestniczy³a w lokalnym chórze dzieciê-cym oraz dopingowa³a braci w czasie za-wodów sportowych. Wdra¿a te¿ swojew³asne, nie wymagaj¹ce nauczycieli po-mys³y, na przyk³ad na zagranie emocji.Kiedy ma na planie p³akaæ, skupia siêna ciê¿kiej doli zwierz¹t. Szczególnie po-budzaj¹ j¹ do p³aczu rozmyœlania o niedŸ-wiedziach polarnych, bo misie bardzo lu-bi, a wie, ¿e s¹ zagro¿one wyginiêciemz powodu zmian klimatycznych. O swojejpracy mówi: „Musisz graæ serio i trakto-waæ swoje zadania do wykonania serio,ale musisz te¿ staraæ siê widzieæ w swojejpracy coœ weso³ego i znaleŸæ czasna przyjemnoœci. Ciê¿ko pracuj i ca³kowi-cie odpoczywaj. To ci da harmoniê”.

Robi wielkie wra¿enie na re¿yserach.Kiedy Benh Zeitlin szuka³ ma³ej dziew-czynki, która mog³aby zagraæ w Beasts ofthe Southern Wild, jego pracownicy prze-s³uchali cztery tysi¹ce kandydatek. Ma³aQu, jak j¹ czasem nazywaj¹, a czego onanie lubi, mia³a wtedy ledwie skoñczo-ne piêæ lat, a wiêc o rok mniej ni¿ powin-na, ¿eby wystartowaæ w castingu, jednakzdecydowa³a siê dodaæ sobie trochê. Aku-rat jak zaczê³a zdjêcia, mia³a ju¿ przepiso-wy wiek. Zeitin mówi, ¿e dos³ownieod pierwszej chwili, gdy zobaczy³ jejpróbne zdjêcia, poczu³, ¿e ma swoj¹ ak-torkê. Do tego stopnia, ¿e zmieni³, pod jejk¹tem, scenariusz. W pierwotnej wersjibohaterka jest ca³kowicie zamkniêt¹ w so-bie, nieœmia³¹, introwertyczn¹ dziewczyn-k¹. Natomiast Quvenzhané podbi³a goswoj¹ ¿ywio³owoœci¹, œmia³oœci¹, a zde-cydowa³ siê bez ¿adnych w¹tpliwoœci, bozupe³nie zauroczy³a go umiejêtnoœci¹ be-kania na komendê i wydawania niesamo-wicie g³oœnego, przeraŸliwego wrzasku,co znaczy mniej wiêcej tyle, ¿e w ¿yciuwarto siê uczyæ dos³ownie wszystkiego.Tak wiêc widzowie dostali inn¹ historiêdo ogl¹dania, a ma³a Qu pierwsz¹ nomi-nacjê do Oscara za najlepsz¹ rolê kobiec¹,w dodatku dla najm³odszej aktorki w hi-storii tej nagrody. Zdania na temat jej ta-lentu i osoby s¹ oczywiœcie, podzielone.Od: to geniusz aktorski. Poprzez: to dziec-ko bawi siê, ¿e jest aktork¹, dajcie jej spo-kój. Po: zmanierowana do bólu, grasztucznie, za to zawsze, nawet jak pijeczekoladê w centrum handlowym.

O co chodziKomiks „Little Orphan Annie” zabawia

kilka ju¿ pokoleñ Amerykanów, by³ prze-rabiany na audycje radiowe, grywanyna szkolnych przedstawieniach, filmowa-ny i pokazywany jako musical. Bohater-ka, 11-letnia dziewczynka, jest charakte-rystyczn¹, wbijaj¹c¹ siê w pamiêæ posta-ci¹. Ma rude, krêcone w³osy, jest blada,piegowata i zawsze wtulona w swoj¹ czer-won¹ sukienkê.

Pierwsz¹ filmow¹ Annie, w roku 1930,

by³a Mitzi Green. Nie spodoba³a siê aniwidzom, ani krytykom; za du¿a, za puco-³owata, zbyt dorodna. Osiem lat póŸniejrolê zagra³a Ann Gillis - ten film pad³ takszybko, ¿e nawet nie wszyscy zd¹¿yli na-pisaæ recenzje, a dwie które siê ukaza³yskupia³y siê g³ównie na „zbyt s³odkiej i ab-solutnie nie zabawnej” g³ównej bohaterce.W 1977 roku pojawi³a siê wersja w postaciwidowiska. Na Broadway'u, z umiarkowa-nym powodzeniem rolê tê gra³y, kolejno,a¿ do roku 1983 miêdzy innymi AndreaMcArdle, Sarah Jessica Parker i i AlysonKirk. W miêdzyczasie wersjê filmow¹ wy-re¿yserowa³ sam John Huston. Potem po-wsta³y dwie nastêpne, a w roku 1999 wy-twórnia Disney'a stworzy³a film telewizyj-ny. A to wszystko nie licz¹c kilkunastuprzeróbek, w tym na wiêcej ni¿ pikantnefilmy i edytoriale wy³¹cznie dla doros³ychoraz parodie. I w koñcu, na samym pocz¹t-ku 2011 Will Smith og³osi³, ¿e jest gotowywyprodukowaæ najnowsz¹ wersjê filmo-w¹, ze swoj¹ córk¹ Willow w roli g³ównej.Sprawy siê jednak skomplikowa³y. Trudnoby³o znaleŸæ re¿ysera dla tego przedsiê-wziêcia. A kiedy siê w koñcu znalaz³, Wil-low nie tylko by³a ju¿ starsza od g³ównejbohaterki, ale w miêdzyczasie zamieni³asiê w œrednio zainteresowan¹ takimi popu-larnymi przedsiêwziêciami kontestatorkê.Nie pasowa³a te¿ re¿yserowi. Trwa³y dys-kusje. Kiedy do grona producentów do³¹-czy³ raper, milioner i m¹¿ Beyonce w jed-nej osobie, czyli Jay-Z, sprawy ruszy³yz miejsca. Zgodzili siê, ¿e to nie jest roladla Willow, nie mniej postanowili, ¿e po-zostan¹ przy pierwotnym pomyœle i nowaAnnie bêdzie czarnoskóra. Wystarczyprzejrzeæ internet. Wielu prorokuje, ¿e no-wa wersja bêdzie wielk¹ klap¹, bo blada,rudow³osa Annie jest na amen wbita w pa-miêæ widzów, którzy poznaj¹ tê postaæ za-zwyczaj we wczesnym dzieciñstwie. Re-¿yser Will Gluck t³umaczy jednak, ¿edziêki takiemu wyborowi, historia robi siêuniwersalna. I absolutnie nie chodzi w niejprzecie¿ o kolor skóry i w³osów, ale o szu-kanie mi³oœci, do czego ma prawo ka¿dy,w ka¿dym wieku, kolorze i w ka¿dym

miejscu œwiata. W ci¹gu najbli¿szych mie-siêcy oka¿e siê, kto ma racjê.

Wielkie frajdyQuvenzhané bierze czynny udzia³

w promowaniu filmu. Naprawdê trzeba po-dziwiaæ jej kondycjê i dyscyplinê. Udzielawywiadów telewizyjnych, pokazuje siêna licznych imprezach, chodzi do muzeówi galerii spotykaæ siê z dzieæmi, rozmawiaz dziennikarzami z pism codziennych i ma-gazynów. Opowiada o wszystkim; ¿echcia³aby zatrzymaæ dzieciñstwo, ale có¿zrobiæ, czas leci i wie, ¿e wkrótce bêdziesiê musia³a pogodziæ z myœl¹ o doros³oœci.¯e lubi siê czasem wystroiæ. ¯e znajdujesiê pod specjaln¹ opiek¹, nawet jak akuratnie ma przy niej jej mamy. „Gdziekolwiekjestem, Bóg jest tam dla mnie”- deklarujepowa¿nie. ¯e czasem w pracy ma prawopójœæ coœ nie tak, bo nie ma ludzi doskona-³ych. Tak zreszt¹ ma zwyczaj pocieszaæpracuj¹ce z ni¹ na planie charakteryzatorki,gdy zrobi¹ coœ, co jej siê nie podoba. Takte¿ pociesza siebie, gdy zapomni tekstu,lub scena wyjdzie nie tak, jak trzeba. Resz-ta to, prawdê mówi¹c, frazesy - ¿e wszyscyna planie byli jak jedna wielka rodzina, Ca-meron Diaz traktowa³a j¹ jak córkê, a krê-cenie filmu to ekscytuj¹ca przygoda, którasprawia wielk¹ frajdê. Co ciekawe, opróczkilku ogólników, trudno te¿ dowiedzieæ siêod niej czegoœ na temat jej rodziny, bracii sióstr. Z oficjalnej biografii ma³ej gwiaz-dy wiadomo, ¿e mieszka w Houma w Lu-izjanie, jej mama, Qulyndreia Wallis, jestnauczycielk¹, tata Venjie Wallis, kierowc¹traka. Obydwoje maj¹ upodobanie do nie-zwyk³ych imion, na przyk³ad „Quven-zhané” – zawiera tak¿e s³owo"wró¿ka" wsuahili. Reszta rodzeñstwa to: Qunyqu-ekya, Vejon i Venjie Jr.

Zapytana w jednej z porannych telewi-zji, czy któreœ z jej rodzeñstwa chcia³obymo¿e zaj¹æ jej miejsce i s³awê, bez zmru-¿enia okiem odparowa³a: "Ka¿de z nichma swoje rzeczy do zrobienia, proszê pa-ni".

Wrzeszcz¹ca wró¿ka

u Quvenzhane z Cameron Diaz.

Historie amerykañskie Aneta Radziejowska

Page 17: Kurier Plus - 10 stycznia 2014

17KURIER PLUS 10 STYCZNIA 2015

* Bilety Lotnicze* Wakacje* Notariusz* T³umaczenia

[email protected]://facebook.com/NormanTravelAgency

Tel. 718-351-6370

Lokalizacja Staten Island New York

25 latdoœwiadczenia

z biznesieturystycznym

Norman Travel Agency

Anna Bielas

Emilia’s Agency574 Manhattan Avenue, Brooklyn, NY 11222Tel. 718-609-1675; 718-609-0222; Fax: 718-609-0555

✓ PODATKI INDYWIDUALNE ROZLICZENIA BIE¯¥CE I LATA UBIEG£E

✓ NUMER PODATNIKA - ITIN potwierdzenie paszportów na miejscu

✓ KOREKTA DANYCH W SSA ✓ PE£NOMOCNICTWA - APOSTILLE ✓ SPONSOROWANIE RODZINNE✓ OBYWATELSTWO i inne formy

✓ T£UMACZENIA DOKUMENTÓW ✓ ZASI£KI DLA BEZROBOTNYCH ✓ BILETY LOTNICZE✓ WYSY£KA PIENIÊDZY I PACZEK✓ EMERYTURY AMERYKAÑSKIE✓ AMERYKAÑSKIE ID

I MIÊDZYNARODOWE PRAWO JAZDY✓ NOTARY PUBLIC (zawsze w agencji)

Zapraszamy 7 dni w tygodniu.

Business Consulting Corp.Ewa Duduœ - Accountant

Firma z wieloletnim doœwiadczeniem prowadzi:✓ Rozliczenia podatków indywidualnych

i biznesowych (jeden w³aœciciel, partnerstwo, korporacja),✓ Pe³n¹ ksiêgowoœæ✓ Rejestracjê i rozwi¹zywanie biznesów

110 Norman Ave, Brooklyn, NY 11222( 7 1 8 - 3 8 3 - 0 0 4 3 l u b 9 1 7 - 8 3 3 - 6 5 0 8

289 MANHATTAN AVE. (blisko Metropolitan Ave.)BROOKLYN, N.Y. 11211;

Tel. 718-387-2281 Fax: 718-387-7042

CAFFE - PASTICCERIA

ESPRESSO - SPUMONI

GELATI - CAKES

W³oska ciastkarnia czynna codzienniedo 11:00 wieczorem, a w weekendy do 12:00 w nocy. Zapraszamy.

Fortunato Brothers

CARINGPROFESSIONALS, INC.

☛ Oferujemy prace dla opiekunek posiadaj¹cych legalny pobyti certyfikat HHA.

☛ Tym, którzy nie maj¹ certyfikatu organizujemy bezp³atne kursy.☛ Wszyscy, którzy kiedyœ u nas pracowali s¹ równie¿ mile widziani.

Oferujemy prace we wszystkich dzielnicach.Rejestracja w poniedzia³ki i œrody od godz. 10 am.

Po informacje prosimy dzwoniæ od poniedzia³ku do pi¹tku w godz. 10 am - 4 pm. Mówimy po polsku.

70-20 Austin St, suite 135, Forest Hills, NY 11375(718) 897-2273 wew.114 (F do 71 Ave. Forest Hills)

Greenpoint Properties Inc. Real Estate

933 Manhattan Ave. (pom. Kent St. & Java St.www.greenpointproperties.com tel. 718-609-1485

* Darmowa wycenadomów

* Komputerowa rejestracjaczynszów* Notariusz

☛ Na sprzeda¿:Greenpoint: Kingsland Ave – 3 rodzinny dom:

$ 1,690 000Ridgewood: 3-rodzinny, murowany, po kapitalnym

remoncie, œwietna lokalizacja, piêknemieszkanie dla w³aœciciela: $ 999 000

☛ Potrzebne domy na sprzeda¿ i mieszkania do wynajêcia.

Diane Danuta Wolska, broker Victor Wolski, associate broker

Specjaliœci od sprzeda¿y nieruchomoœciGreenpoint, Williamsburg i okolice

cell. 917-608-5344

Œmieræ nie zwa-¿a na to, ¿e jestw³aœnie Bo¿e Na-rodzenie, ¿e w k¹-cie pokoju rozœwie-tla siê drzewko i ¿ew³aœnie dopiero co³amaliœmy siê op³a-tkiem, ¿ycz¹c sobiezdrowia i szczêœcia.

Drugi dzieñ Œwi¹t rozpocz¹³ siê od z³ejwiadomoœci: w Bostonie umar³ Stanis³awBarañczak, poeta i t³umacz, krytyk literac-ki, wieloletni wyk³adowca literatury pol-skiej na Harvardzie. Od dawna by³ chory,wiedzieliœmy o tym wszyscy, ale nikt nieprzypuszcza³, ¿e œmieræ przejdzie przez Je-go pokoje tak szybko i str¹caj¹c ze sto³uœwi¹teczn¹ zastawê zamknie Mu oczy.Trzy osobiste wspomnienia, jakie mamo Stanis³awie Barañczaku uœwiadamiaj¹mi, jak wa¿n¹ by³ dla mnie postaci¹. Otojest koniec lat 70, t³oczymy siê pod drzwia-mi ma³ej salki Wydzia³u FilologicznegoUniwersytetu Wroc³awskiego. Ka¿dychcia³by siê dostaæ do œrodka, bo ma przy-jechaæ w³aœnie wyrzucony z UniwersytetuPoznañskiego Stanis³aw Barañczak. Czyta-my wszyscy jego wiersze, które kr¹¿¹ od-bite na powielaczu, bo ju¿ od wielu lat mazakaz publikacji. Barañczak nie pojawiasiê, ktoœ przynosi informacjê, ¿e milicja,która nie mog³a wejœæ na teren uniwersyte-tu bez zezwolenia rektora, zatrzyma³a gotu¿ przed drzwiami. Zostaj¹ nam w rêkachpowielaczowe kartki… Mija kilka lat, jestrok 1982. Barañczaka nie ma ju¿ w krajuod roku i wci¹¿ trwa stan wojenny. Do dziœjest dla mnie zagadk¹ to, w jaki sposóbPañstwowemu Instytutowi Wydawnicze-mu uda³o siê wydaæ „Antologiê angielskiejpoezji metafizycznej XVII stulecia” w wy-borze, opracowaniu i t³umaczeniu Barañ-czaka. Po ten tom ustawiam siê na wielegodzin przed otwarciem ksiêgarni na roguPiotra Skargi i Podwala. Cztery wieki temuJohn Donne pisa³: „Dzieñ dobry naszymbudz¹cym siê duszom,/Co spojrzeæ jeszczena siebie nie œmia³y —/ Gdy¿ ledwo spoj-rz¹, wzrokiem œciany skrusz¹,/OgromneWszêdzie czyni¹c z izby ma³ej. Nie znaj¹cprzecie¿ angielskiego – mogê czytaæ te s³o-wa dziêki Barañczakowi! I wreszcie wspo-mnienie nie tak dalekie w czasie: Stanis³awBarañczak otrzymuje nagrodê Nike za tomwierszy „Chirurgiczna precyzja”. Nie maszans, ¿eby przeczytaæ zanim pojedzie siêdo Polski. Internet w powijakach, ksiêgar-

nie polskie sprowadzaj¹ krymina³y, nie po-ezjê. No, chyba ¿e ktoœ z kraju przyœle. Alew ma³ej ksiêgarence w Toronto na Ronce-svalles w stosie kolorowych pism kobie-cych coœ przyci¹ga wzrok ciemn¹, niemalczarn¹ ok³adk¹! Barañczak! Do dziœ mamten tomik i nie mogê nie zachwyciæ siê s³o-wami jak te: „czas tak cierpliwie znosimnie z powierzchni Ziemi”.

Opuœci³ nas Poeta. Bêdziemy o nim my-œleæ, ¿a³owaæ go. Ale i cieszyæ siê s³owa-mi, które po sobie pozostawi³.

Ryszard Horowitz swoj¹ biografi¹móg³by obdzieliæ co najmniej kilka osób.Ju¿ sam fakt, ¿e jest jednym z najm³od-szych ocalonych z obozu koncentracyjnegow Auschwitz czyni jego ¿ycie czymœ spe-cjalnym. Jeœli dodaæ do tego niesamowit¹karierê artystyczn¹, zdjêcia, w których wy-obraŸnia przekracza wszelkie normy i gra-nice bawi¹c siê z tym, co znane i nadaj¹cmu nowe znaczenia bêdziemy mieæ doczynienia z „¿yciem niebywa³ym”. I takiw³aœnie tytu³ nosi wydana w listopadzieprzez Wydawnictwo Znak autobiografiaRyszarda Horowitza. Urodzony tu¿ przedwojn¹ przeszed³ wraz z rodzin¹ przez pie-k³o getta i obozów koncentracyjnych. By³jednym z „dzieci Schindlera” – w koñco-wej scenie filmu „Lista Schindlera” mo¿-na go zobaczyæ, jak wraz z innymi ocalo-nymi stoi przed grobem Niemca, który po-maga³ ¯ydom. Po wojnie znalaz³ siê znóww Krakowie i choæ czasy by³y ciê¿kie, ro-bi³ wszystko by, realizowaæ swoje planyi marzenia. Potem emigracja i Nowy Jork,który ju¿ wtedy, na pocz¹tku lat 60. nie by³miastem ³atwym. Jest to ksi¹¿ka z fascynu-j¹c¹ opowieœci¹ o ¿yciu spe³nionym, o po-d¹¿aniu za wewnêtrznym g³osem mówi¹-cym, czego siê chce. Starannie wydana,piêknie ilustrowana fotografiami jej autorai bohatera wci¹ga i zachwyca. Zachwycatak¿e postaw¹ narratora, pozbawion¹ ja-kiejkolwiek pychy i zadêcia. O tym co za-wiera owe 450 stron mo¿na by d³ugo opo-wiadaæ, ale najlepiej bêdzie, jeœli przyjdzie-cie Pañstwo na spotkanie z Ryszardem Ho-rowitzem i pos³uchacie go sami…

Spotkanie z Ryszardem Horowitzemodbêdzie siê 15 stycznia w AwakeningNY Wellness Center przy 607 Manhat-tan Ave, godzina 7 pm.

Po bli¿sze informacje proszê dzwoniæpod 917.325.9527

107 Norman Avenue

IZABELA JOANNA BARRY

Poezja i fotografia

Page 18: Kurier Plus - 10 stycznia 2014

18 KURIER PLUS 10 STYCZNIA 2015

24-GODZINNY SERVICERyszard Limo: us³ugi transportowe,wyjazdy, odbiór osób z lotniska, œluby,komunie, szpitale, pomoc jêzykowa w urzêdach, szpitalach oraz bardzo drobne przeprowadzki. Tel. 646-247-3498

DODA BETTER HOMES andGARDENS RE - FH Realty office:Tel. 718-544-4000 mobile: 917-414-8866 email:[email protected]

CPA or ENROLLED AGENT neededfor accounting co. located inGreenpoint. Experience not important.Polish speaking preferred. Salary tonegotiate. Please send resume to

[email protected] call Mike at 718-383-6824

Og³oszenia drobneCena $10 za maksimum 30 s³ów

MICHA£ PANKOWSKITAX & CONSULTING EXPERT

✓ Rejestracja biznesu i licencje

✓ Konsultacje✓ Bezpodatkowa zamiana domów

✓ #SS - korekty danych

✓ Ksiêgowoœæ✓ Rozliczenia podatkowe indywidualnei biznesowe, w tym samochodówciê¿arowych

Us³ugi w zakresie:

Email: [email protected]

896 Manhattan Avenue Suite 27 (na piêtrze) - Brooklyn, NY 11222Tel: (718) 609-1560, (718) 383-6824, Fax: (718) 383-2412

NAUKA GRY na fortepianie,gitarze, skrzypcach oraz lekcjeœpiewu. Szko³a z tradycjami.

Kobo Music Studio. Rejestracja

Bo¿ena KonkielTel. 718-609-0088

Chcemy reklamowaæTwoj¹ firmê!

Kurier Plus, tel. (718) 389-3018

Anna-Pol Travel

821 A Manhattan Ave.Brooklyn, NY 11222Tel. 718-349-2423E-mail:[email protected]

ATRAKCYJNE CENY NA:Bilety lotnicze do Polski i na ca³y œwiat

Pakiety wakacyjne:

Karaiby Meksyk, Hawaje, Floryda

WWW.ANNAPOLTRAVEL.COM promocyjne ceny przy zakupie biletu

na naszej stronie

❖ Rezerwacja hoteli ❖ Wynajem samochodów ❖ Notariusz ❖ T³umaczenia ❖ Klauzula “Apostille” ❖ Zaproszenia ❖ Wysy³ka pieniêdzy Vigo

ADAS REALTYDANIEL ANDREJCZUK

Licensed Real Estate BrokerBiuro czynne codziennie od 9:30 rano do 7:30 wiecz.

wDomy wCondo wCo-Op wDzia³ki budowlane wNotariusz publiczny. Fachowa wycena domów.

MIESZKANIA DO WYNAJÊCIATel. (718) 599-2047

(347) 564-8241 150 N. 9 Street, Brooklyn, NY 11211

J&S Wood Flooring, Inc.

Us³ugi w zakresie:✔ Cyklinowanie drewnianych pod³óg✔ Renowacja starych pod³óg✔ Zak³adanie / instalacja pod³óg drewnianych✔ Indywidualne zamówienia – ramki, pod³ogi

pa³acowe, salonowe✔ Profesjonalna porada w wyborze lakieru ✔ Profesjonalna porada w wyborze koloru ✔ Instalacja nawierzchni sportowych –

sale gimnastyczne

Firma znana z profesjonalizmu, przystêpnych cen, wykonywania projektów na czas

(917) 309.6290

Przywracamy blask starych drewnianychpod³óg. Zmieniamy na nowe.

Indywidualne podejœcie do ka¿dego klienta.Przystêpne ceny.Komercyjne projekty - Prywatne domy.

Wspó³pracujemy z architektami wnêtrz.

Page 19: Kurier Plus - 10 stycznia 2014

19KURIER PLUS 10 STYCZNIA 2015

NYU Langone Medical Center znalaz³ siê na drugim miejscu wœród 250 nowojorskich szpitali i jest uznany za jedenz 12-tu najlepszych szpitali w kraju. W dziedzinie ortopedii, reumatologii, neurologii, kardiologii i innych, NYULangone Medical Center jest w czo³ówce najlepszych placówek w USA.NYU Levit Medical, jako czêœæ NYU Langone Medical Center zapewnia najwy¿szy poziom wszechstronnych us³ugmedycznych i wysoki poziom naszych lekarzy.

Doktor Sheila Apicella to wysokiej klasyspecjalistka wykonuj¹ca operacje zatok,uszu, g³owy i gard³a z u¿yciemendoskopów (aparatów umo¿liwiaj¹cychdoprowadzenie œwiat³a oraz optyki downêtrza przewodu pokarmowego,oddechowego oraz jam cia³a).S¹ to operacje o minimalnym poziomieingerencji chirurgicznej. Dr Apicella leczytak¿e choroby uszu, w tym utratê s³uchu,choroby narz¹dów i zaburzeniaw oddychaniu podczas snu. Specjalizujesiê w otolaryngologii dzieciêcej.

Doktor Silver jest dobrze znan¹specjalistk¹ w takich dziedzinach jak:* Tarczyca i chirurgia oko³otarczycowa;* Choroby i chirurgia ucha;* Choroby zatok i chirurgia endoskopowazatok o minimalnym poziomie ingerencjichirurgicznej

* Laryngologia (choroby gard³a); * Choroby narz¹dów mowy;* Pediatria otolaryngologiczna (chorobyuszu, nosa i gard³a u dzieci).

Dr Amanda Silverzosta³a w 2013 i 2014wybrana wschodz¹c¹gwiazd¹ medycynyw „Super Doctors –Rising Star”.

Dr Sheila Apicellajest wymienianawœród najlepszychlekarzy w metropoliinowojorskiejw magazynie“Guide to America’sTop Physcians”.

NYU LEVIT oferuje pacjentom najlepsze metody leczenia chorób zatok,g³owy, gard³a, zaburzeñ s³uchu, równowagi, problemów z mow¹ i ³ykaniem,bezdechu podczas snu. Nasi lekarze zajmuj¹ siê tak¿e kompleksowooperacjami plastycznymi i wykonuj¹ zabiegi kosmetyczne.

Page 20: Kurier Plus - 10 stycznia 2014

20 KURIER PLUS 10 STYCZNIA 2015