36

moment #49

Embed Size (px)

DESCRIPTION

life style magazine

Citation preview

Page 1: moment #49
Page 2: moment #49

intro

| magazyn moment2

Introintro

felietony

patronaty

zapowiedzi filmowe

zapowiedzi

recenzje muzyczne

temat miesiącanews

twój momenttu nas znajdziesz

Moment dostępny w:

Partnerzy:

relacje

Wydawca:

FABRYKA C Sp. z o. o.85-055 Bydgoszcz ul. Zduny 8tel. 52 322 52 83 [email protected] manager: Wojciech Jaworski

project manager: Arkadiusz Hapka

Redakcja:

Kuba Ignasiak (redaktor naczelny)[email protected] Liwia JezierskaPiotr AftkaRemigiusz ŁawniczakJanek ŚwierkowskiMarek Szpak aka ScrewballTytus Błaszczak aka TyttJakub Chmielewski aka TVMonika Balcer

Współpracownicy:

Dorota AndroszKarol Wąsik aka VonskoSławomir RichertRafał IwańskiJarek JaworskiJarosław Krawczewki aka CounterArek Wiśniewski aka Pestka, Pe

Foto:

Dawid Błażewicz (okładka)Sylwia Bartchodzie

Projekt:

FABRYKA C Sp. z o. o.Szymon Milner (design, skład, reklamy)Dawid Wiśniewski aka Dawit (kalendarium)Zwonimir Barski vel Dzionas (reklamy)Bartłomiej Pawlicki (DTP)

Marketing:

Arkadiusz Hapka (project manager) - [email protected]. kom. 0 504276675tel. kom. 0 505121011Wojciech Jaworski- [email protected]

www.biteme.pl

wywiadkalendarium

wykrywacz talentów

Szym

on K

aźm

ierc

zak.

.....

ww

w.bi

tem

e.pl

http://www.facebook.com/magazyn.moment

kulinarna zadyszka

Page 3: moment #49

O Małpie zapewne słyszał już każdy, jeśli nie każdy to na pewno wielu. Dwudziesto- czteroletni reprezentant Torunia zdążył już namieszać na undergroundowej scenie, te-raz nadchodzi ze swoim pierwszym, solowym albumem i koncertem promującym album „Kil-ka numerów o czymś”.Płyta pojawiła się 27 listopada 2009 roku. Go-ścinnie pojawili się na niej Jinx i Gawer. Bitami zajęli się Joter, Returners, Artem, 2sty, Expe, Amonn, Czarlson, Bartas, Kazzam, DJ Ike i Poka, a na gramofonach usłyszeć można Re-turners (DJ Chwiał), Who?list, Ike, Jarzomb i Fun_key. Na koncercie w bydgoskiej Yakizie autor za-prezentuje materiał z debiutanckiego albumu oraz kilka starszych kompozycji. Toruńskie-mu raperowi towarzyszyć będzie wielu gości, a wśród nich między innymi utalentowani raperzy z Bydgoszczy – skład BiszOerKay.

YakizaMałpa + BiszOerKay27.03.2010, Yakiza, Bydgoszcz, godz. 21

Małpa w Yakizie

Toruńska formacja Feel Like Jumping Sound System znów szykuje grubą, podwójną bib-kę w rytmie ragga. Podobnie jak w przypadku styczniowego koncertu Kacezet & Dreadsqu-ad gibać będziecie w Yakizie (BDG) i eNeR-De (TOR). W dniach 5 – 6 marca odbędą się tam niemalże bliźniacze imprezy. To już dru-ga odsłona edycji Ragga In The Jungle, która w mieście Kopernika nazywa się Lion In The Jungle. Jak łatwo się domyśleć królować będą dźwięki spod znaku reggae/ragga/jungle. No ale do rzeczy…Na pierwszej scenie [RAGGA JUNGLE/JUN-GLE/DUBSTEP] rozgrzewać, bujać i pieścić wasze uszy będą: specjalni goście z Czech – Zero Rockers sound w składzie Vargas, JahRider – to właśnie oni stoją za większo-ścią najważniejszych ragga junglowych even-tów na czeskiej scenie w przeciągu ostatnich trzech lat, które zrealizowali pod szyldem Lion Beatz Foundation oraz gospodarze impre-zy czyli Track Numba1 w składzie Freedom-Sound, Hoody Dread, Cook/e. W grodzie nad Brdą ten zacny skład wesprą dodatkowo byd-goscy ragga-wyjadacze, czyli Piko [Klita], Bullet [Error Sound, Ruff Puff sound system] i Theroody, a kolorytu imprezie dodadzą wizualizacje. Na drugiej scenie [ROOTS REGGAE/DUB/DUBSTEP] zobaczymy i usłyszymy drugiego gościa specjalnego, czyli czeski sound sys-tem Peeni Walli, który kilka lat temu już go-

ścił w naszym województwie. Tego wieczo-ru tę scenę także obsługiwać będą JahRider, Feel Like Jumping Sound System i Fuckhate (w Toruniu) oraz Ruff Puff Sound System (w Bydzi).

kig

RAGGA IN THE JUNGLE 2 5.03.2010, Yakiza, Bydgoszcz, godz. 20 LION IN THE JUNGLE 26.03.2010, NRD, Toruń, godz. 20Bilety: 10 zł (BYD/TOR)

Ragga Lion In The Jungle 2

magazyn moment |

zapowiedzi

3

JahRider

Page 4: moment #49

patronaty

| magazyn moment4

W marcu, jak co roku toruńska Od Nowa za-mieni się w prawdziwy teatr. Od 13 do 20 marca br. odbywać się tam będą Alterna-tywne Spotkania Teatralne KLAMRA 2010.

Aż trudno uwierzyć, że miejsce, w którym od-bywają się głośne rockowe koncerty może stać się cichą świątynią sztuki teatralnej. Klamra to dla studentów (i nie tylko!) prawdzi-we szaleństwo!

Pierwsze Alternatywne Spotkania Teatralne KLAMRA odbyły się w 1992 r. Od tego cza-su, co roku w połowie marca, odbywają się w Od Nowie spotkania grup teatralnych z całe-go kraju i nie tylko, bowiem w 2001 r. wystą-pił berliński teatr Orphtheater. Klamra to oka-zja do spotkania ze współczesnym teatrem al-ternatywnym, poszukującym nowych środków wyrazu. Nie ma charakteru konkursu. Widzo-wie okazują się najlepszymi krytykami, a ich akceptacja - długość trwania oklasków - sta-je się jedyną nagrodą. Może właśnie, dlatego grupy teatralne znakomicie czują się w Od No-wie i chętnie tam wracają. Na deskach klubu wystąpiło już wiele znakomitych teatrów, z któ-rych wymienić należy chociażby: Teatr Ósme-

go Dnia, Wierszalin, Kana, Biuro Podróży, Cogitaur, Cinemę czy Porywaczy Ciał. Oprócz teatrów znanych, prezentują się również ze-społy początkujące, amatorskie grupy stu-denckie i tzw. „młodzi gniewni”.

KLAMRA 2010 – program:

• 13 marca, godz. 19.00 Teatr LESZKA MĄDZIKA, „Biesiada”

(reż. L. Mądzik); • 14 marca, godz. 19.00 Agnieszka Kołodyńska, „Happy New

Day” (reż. A. Kołodyńska)

• 14 marca, godz. 21.00 Teatr WRÓBLI, „Zgrzyty” (reż. Anna

Nowak);

• 15 marca, godz. 19.00 A3 Teatr, „Tańcz!” (reż. Dariusz

Skibiński);

• 16 marca, 19.00 Teatr OKAZJONALNY, „3 x Noire

Danse” (reż. Joanna Czajkowska); • 17 marca, 19.00: PORYWACZE CIAŁ, „More Heart Core!”

(reż. Katarzyna Pawłowska i Maciej Adamczyk);

• 18 marca, 19.00 Teatr LIMEN, „8 pustyń” (reż. Sylwia

Hanff); • 19 marca, godz. 19.00 Teatr KANA, „Lailonia” (reż. Mateusz

Przyłęcki); • 20 marca, godz. 19.00 Teatr ÓSMEGO DNIA, „Paranoicy

i Pszczelarze” (realizacja zespołowa).

Na koniec warto dodać, że festiwal od lat cie-szy się ogromnym zainteresowaniem. Wszys- tkim, którzy mają ochotę zdobyć karnet na Klamrę, przyda się refleks, ponieważ co roku bilety sprzedają się jak przysłowiowe cie-płe bułeczki. Bilety na pojedyncze spektakle sprzedawane są bardzo rzadko, ponieważ za-zwyczaj brakuje miejsc...

Źródło: Klamra.umk.pl

Alternatywne Spotkania Teatralne KLAMRA13-20.02.2010, Od Nowa, ToruńKarnety: 80/100 zł

KLAMRA w Od Nowie

Page 5: moment #49

magazyn moment | 5

Bydgoszcz osiąga spore sukcesy na polach lekkoatletycznych. Zorganizowaliśmy Superligę Pucharu Europy, czy Mistrzostwa Świata Juniorów w Lekkiej Atletyce. Rozstawieni z tej okazji po mieście “biegacze”, czy samopodlewające się wiewiórki, to do dziś całkiem niezła podsta-wa pod kabaret. Trzeba jednak przyznać, że lekkoatletyka na stałe wpisała się w krajobraz mia-sta i za to organizatorom wielka chwała. W 2007 roku prezes Kujawsko-Pomorskiego Związ-ku Lekkiej Atletyki i wiceprezes PZLA - Krzysztof Wolsztyński, wyróżniony został nawet tytułem Bydgoszczanina Roku. 28 marca 2010 r. idąc za ciosem, będziemy gościć u siebie Mistrzostwa Świata w Biegach Prze-łajowych. Bieg przełajowy tym się różni od biegu klasycznego, że trasa wiedzie przez tereny nie-równe i trawiaste. Rolę teatru zmagań pełnić będą zielone łąki usytuowane w Myślęcinku, po-między górkami zjazdowymi, a malowniczym stawem. Po tym terenie wiedzie wytyczona pętla o długości kilku kilometrów. Co niedzielę o godz. 11, szerokie grono entuzjastów udeptuje ją i testuje, we wspólnych biegach, do uczestnictwa w których serdecznie zapraszam. Zapewniam, że zabawa przednia. Trasę oglądał nawet sam Siergiej Bubka, z uznaniem wypowiadając się o bydgoskich organizatorach i klimacie, jaki nasze miasto oferuje lekkoatletom. Jak spędzić mistrzostwa? Ze swej strony polecam zabrać niewielki kocyk, ekwipaż piknikowy i usadowić się na zboczach górek zjazdowych. Jeśli aura dopisze, może się udać przepiękne wio-senne przedpołudnie, gdzie oprócz widoku na coraz bardziej zieloną naturę, będzie można popa-trzeć na dziejący się u podnóża góry spektakl. Wizytacja absolutnej czołówki w tej dziedzinie gwa-rantowana. Będzie więc kolorowo, interesująco i z najwyższej półki. Na pewno niecodziennie. Na wszelki wypadek warto wziąć coś cieplejszego do ubrania. Uwaga, można się zarazić bieganiem! 21 marca planowana jest próba generalna, będąca jednocześnie Mistrzostwami Polski.

TVMŚ w Biegach Przełajowych28.03.2010, LPKiW, Bygdoszcz

Mistrzostwa Świata w BiegachPrzełajowych

magazyn moment |

zapowiedzi

5

Page 6: moment #49

patronaty

| magazyn moment6

Mikromusic to chyba najbardziej znany polski zespół triphopowy. Założony w 2002 roku we Wrocławiu roku przez Natalię Grosiak i Dawida Korbaczyńskiego. Skład gra moją ulubio-ną mieszankę trip hopu i jazzu. Mikromusic ma na koncie nagrody na festiwalach studenckich, a w 2004 roku zespół był również finalistą opolskich Debiutów. W lutym 2006 roku wydana zosta-ła debiutancka płyta „Dobrze jest”. W lipcu 2008 roku Mikromusic otrzymało nagrodę Prezydenta Sopotu podczas festiwalu Top Trendy 2008. Do konkursu zespół wytypował dziennikarz muzy- czny Marek Niedźwiecki. W grudniu 2008 roku ukazała się druga płyta zespołu pt. “Sennik”. News z ostatniej chwili jest taki, że 22 maja będzie reedycja debiutanckiej płyty „Dobrze jest”. Fani już zacierają ręce...Warto również dodać, że liderka i założycielka zespołu – Natalia Grosiak w październiku 2006 roku reprezentowała Polskę w Melbourne na Red Bull Music Academy. Jest współzałożycielką grupy muzycznej Digit All Love.Mikromusic pojawi się w Toruniu i Bydgoszczy dzień po dniu, między 11 a 12 marca.

Kurosaki

Mikromusic11.03.2010, Lizard King, Toruń12.03.2010, APK, Bydgoszcz

Mikromusic w dual city

zapowiedzi

| magazyn moment6

Proletaryat, to legendarny już polski zespół rockowy z Pabianic założony w roku pań-skim 1987. Już w roku następnym zespół na-grał w niezależnej wytwórni kasetę demo pt. „Revolt”, która zwróciła uwagę branży mu-zycznej. W roku 1989 Proletaryat wystą-pił na festiwalu w Jarocinie, gdzie zdobył na-grody publiczności i dziennikarzy. W latach 1990-91 ukazały się dwa albumy: „Proletary-at” i „Proletaryat II”. Kolejne albumy – „Czar-ne Szeregi” (1993), „IV” (1994), „Zuum” (1996) oraz „Made in U.S.A.” (1999). Wydawnic-twa odzwierciedlały coraz to nowe fascyna-cje członków zespołu. Mimo barku spójności stylistycznej poszczególnych albumów Prole-taryat utrzymał swoją pozycję na rynku muzy- cznym i niezwykłą popularność wśród słucha-czy. Pomiędzy tymi studyjnymi płytami zespół wydał także dwa albumy koncertowe i kompi-lację „The Best of...”. Po kilkuletniej przerwie, w 2006 roku Proletaryat wydał dwa nowe al-bumy - „ReC” i „Recycling”. W 2007 roku od-była się duża trasa koncertowa upamiętniają-ca 20-lecie zespołu.A już 12 marca zobaczycie „proletariuszy” na żywo w toruńskim klubie Carpe Diem...

Kurosaki

Proletaryat12.03.2010, Klub Carpe Diem, Toruń

Proletaryat w klubie Carpe Diem

Page 7: moment #49

magazyn moment | 7

„Panie i Panowie oto zwycięzcy 26. stu-denckiego Festiwalu Piosenki w Krakowie - Adam Nowak, Grzegorz Szwałek, Jacek Olejarz, Jacek Ograbek. To czarny kwartet z Zielonej Góry, studenci Wyższej Szkoły Pe-dagogicznej - zespół Raz Dwa Trzy. Hala Wi-sły wypełniona do ostatniego miejsca, pra-wie 4 tysiące osób, aplauz. Prowadzący Andrzej Kuba Florek, po wypowiedzeniu pierwszych słów schodzi, a zespół Raz Dwa Trzy - wchodzi. Na koncertach finałowych,

bo zainteresowanie było na tyle duże, iż były takowe dwa - po południu i wieczorem - Raz Dwa Trzy zagrali także pozostałe utwory kon-kursowe, czyli >>Talerzyk<< i >>Rzekę<<, a ponadto >>W każdej knajpie<< i >>Roz-kaz<<. Recital zespołu przyjęto z dużym en-tuzjazmem. Po drugim, wieczornym koncer-cie Jacek Kaczmarski wstał z miejsca i za-czął klaskać - wspomina Adam Nowak - chwi-lę później ludzie też wstali i ta owacja wyda-ła mi się wtedy dużą przesadą. Po koncercie Jacek Kaczmarski zaprosił mnie do garderoby i rozmawialiśmy chwilę i było miło [...]”. Zacytowany fragment pracy magister-skiej Marka Jankowskiego pt. “Raz, Dwa, Trzy - Monografia zespołu” opowiada po-czątek wielkiego sukcesu, powołanego za-ledwie trzy miesiące wcześniej, legendarne-go już zespołu Raz Dwa Trzy. Cała później-sza historia jest dobrze wszystkim znana więc nie będę się powtarzał. Dodam tylko, że już 15 marca odbędzie się duży koncert na dużej sali Auli Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu. Pozycja obowiązkowa!

KurosakiRaz Dwa Trzy 15.03.2010, Aula UMK, Toruń

Raz Dwa Trzy w Auli UMK

Dużymi krokami, choć może tego jeszcze nie czuć, zbliża się wiosna. Że prędzej czy później nastąpi, jest tak oczywistym, jak lutowo-mar-cowa trasa Happysad. Po raz kolejny zespół wybiera się w objazd po wybranych mias- tach i klubach - w niezmienionym składzie, w doskonałych, pozytywnych, wiosennych nastrojach i nową, wydaną jesienią 2009 roku, bardzo ciepło przyjętą, o wiele wyjaśniającym tytule (“Mów mi dobrze”) płytą na koncie.

Koncerty w kujawsko–pomorskiem tym razem bez udziału gości. To akurat, jak mniemam, fanom regresywno-rockowego grania wykony-wanego przez drużynę ze Skarżyska, w ogóle nie będzie przeszkadzać. a.

Happysad4.03.2010, Od Nowa, Toruń, godz. 1911.03.2010, Estrada, Bydgoszcz, godz. 19Bilety: 30/35 zł

Happysad podwójnie

Page 8: moment #49

| magazyn moment8

Po niemal rocznej przerwie do bydgoskiej Estrady powraca znany i lubiany cykl Plane-ta Małp. Oczywiście nie jest to pozycja obo-wiązkowa dla zoofilów czy też fanów twór-czości Franklina J. Schaffnera. Nic z tych rzeczy. Bydgoska Planeta Małp to gratka dla miłośników głębokiego basu i połamanego beatu. Marcowa odsłona tej imprezy, poza gru-bymi, junglowo-drumandbassowymi podkłada-mi przyniesie również melodyjne ragga-woka-le i sporo lajtowych dubwize’ów. Nie zabraknie też drugiej, chillout’owej sceny, na której królo-wać będą rytmy rodem z Jamajki, a więc reg-gae, dub i dubstep, a wszystko to przeplatane wesołym, melodyjnym dancehall’em.

Oczywiście na pierwszej w tym roku odsłonie Planety Małp nie mogło zabraknąć zacnych gości, weteranów ze stolicy polskiego włó-kiennictwa i dnb – fabrycznego miasta Łodzi. Pierwszym z nich będzie członek doskonale znanej wszystkim polskim miłośnikom dźwię-ków połamanych, legendarnej choć już nie ist-niejącej formacji SONIC TRIP – nieoceniony dj INFINITY. Dobrym słowem wesprze go AKI-RA – również swego czasu członek So-nic’ów, a jednocześnie jeden z najle- pszych drumandbassowych i junglo-wych MC w Polsce. Warto dodać, że podczas marcowej potupajki w Estra-dzie Akira zaprezentuje się zarówno w roli MC jak i dj’a.

Lokalnego wsparcia łódzkiej ekipie udzielą: PIKO, GRUESOME i PONK (na scenie głów-nej) oraz RUFF PUFF SOUND SYSTEM, YOUNG i THEROODY (na chilloucie). Szykuje się więc gruby melanż...

kig

Planeta Małp re:wind!12.03.2010, Estrada, Bydgoszcz, godz. 21Bilety: 10/15 zł

Planeta Małp – re:wind!

| magazyn moment

zapowiedzi

8

infinity

Założony przez Marcina Piekoszowskiego w 1999 roku w Stargardzie Szczecińskim sek-cyjno–wokalny duet zadebiutował albumem „Piss And Shit And A Diamond Of Perception” (2005). Następnie w 2008 roku powstała pły-ta „Pee And Poo In My Favorite Loo” nagrana już z nowym perkusistą Danielem Szwedem. Nowy album Woody Alien „Microgod” przynosi bardziej przebojowy i piosenkowy materiał, je-śli w ogóle w przypadku tego zespołu można tak powiedzieć. Zmiany zwiastuje już sam ty-tuł płyty, odbiegający od tendencji, w których utrzymywały się tytuły dwóch poprzednich. Jak już często bywało, Woody Alien spotyka się z Edem Woodem. W Bydgoszczy nie mogło być inaczej. Duety do mety. Nie mylić z finiszem.

a.

Woody Alien + Ed Wood7.03.2010, Mózg, Bydgoszcz, Mózg, godz. 20Bilety: 10 zł

WOODY ALIEN meets ED WOOD

Woody Alien

Page 9: moment #49

magazyn moment |

zapowiedzi

9

W piątek, 5 marca 2010 r., w bydgoskim 7 day Club przy ul. Chodkiewicza 19A, odbę-dzie się impreza o nazwie Check This Out! Bę-dzie ona połączeniem rapu z b-boyingiem oraz freestyle football, w najlepszym wykonaniu!

Na mikrofonie zobaczycie jednego z najlep-szych polskich raperów – ELDO, który po dłu-giej nieobecności w Bydgoszczy, pojawi się w towarzystwie Dioxa i Daniela Drumza. Eldo aka Eldoka, to jeden z czołowych przed-stawicieli polskiego rapu. Swoją obecność na scenie hip-hop, rozpoczynał od tańca break-dance. Do dziś zresztą jest on miłośnikiem b-boyingu, co można dostrzec w jego niektó-rych tekstach. Wraz z Jotuze, założył nieist-niejący już, lecz cieszący się ogromnym uzna-niem w środowisku hip-hop’owym, zespół Grammatik, z którym nagrał w sumie sześć płyt (m.in: „Światła Miasta”, „Podróże”). Eldo wydał również pięć solowych płyt (m.in: „Eter-nia”, „27” czy „Nie Pytaj O nią”). W swej ka-rierze współpracował z takimi muzykami jak: Beatowsky, Daniel Drumz, HIFI BANDA, Onar, Pjus, Pezet oraz wieloma innymi. Na swo-im koncie ma również rolę w filmie „Blokersi” Sylwestra Latkowskiego oraz udział w projek-cie „Broniewski” z utworem „Mury,Bruki”. Twór-

czość Eldo określana jest często mianem poezji śpiewanej. Jego teksty są przemyślane i niosą za sobą coś więcej, niż tylko muzykę. Aktualnie wraz z Włodim i Pelsonem, z Molesty Ewenement, pracuje nad projektem „Parias”, którego ukazanie się planowane jest w niedalekiej przyszłości.Podczas marcowej imprezy w 7 day Club to zacne trio supportować będą: BiszOerKay wraz z dj Paulo i Live bandem! oraz Erem.

O oprawę taneczną imprezy zadba Braterstwo Stylu, a freestyle football zaprezentuje Marek Born! Tancerzy w tym miejscu opisywać nie będziemy, zaś tych, którzy o Braterstwie Stylu chcie-liby dowiedzieć się więcej odsyłamy do naszego działu Akademicka Przestrzeń Rozmów Kultural-nych (str. 42-43), w której znajdziecie wywiad z tą właśnie formacją.

Słów kilka należy się jednak Markowi Bornowi, który od 4 lat ćwiczy freestyle football połączony z żonglerką. Manipuluje piłkami do nogi na wszelkie możliwe sposoby. Różnego typu balanse, kręcenie piłek na palcach czy żonglerka rękoma nie stanowią dla niego problemu. Marek jest sa-moukiem, który uważa, że jeśli ma jakiś talent, to jest nim... determinacja! Od około roku mały-mi krokami wchodzi na coraz to poważniejsze sceny. Wystąpił już m.in. w tvn24, a jego nagrania cieszą się dużą popularnością w sieci.

Taneczne afterparty po piątkowej imprezie zapewni dj Paulo!

kig

Check This Out!5.03.2010, 7 day Club, BydgoszczBilety: 20/25 zł

Sprawdźcie to, czyli Check This Out!

magazyn moment |

zapowiedzi

9

ELDO

Page 10: moment #49

| magazyn moment10

Kolejna odsłona mini-festiwalu Melodrama Hardcore Fest niesie za sobą nie tylko ogrom-ny ładunek melodyjnego punk rocka, ale i konkretną porcję rasowego HC. Tegoroczną imprezę otworzy młody zespół Alongside, grający hardcore z elementami screamo. Po koncercie bydgoszczan zaprezentuje się Applemint. Chłopaki przyjadą do nas z Morąga, a ich muzyka przywodzi na myśl punk rock w stylu Rancid. Chwilę po koncercie warmińskiej ekipy, na deskach sceny zainstalują się gos-podarze imprezy, czyli zespół Matchbox, który zainspirowany kalifornijskimi klimatami,

na pewno nastroi pozytywnie swoich fanów. Następną propozycją będzie berlińskie False Friend. Ich styl określić można jako bardzo szybki, melodyjny hardcore. Następny pocisk to zespół Right? - ogień z głośników gwaran-towany. Nie wiadomo, co w tym Milanówku jeszcze siedzi, ale kapele grają tam zajebiście, right? Na deser swoimi pazurami rozszarpie nas warszawski Fast Forward. Na scenie są dobrych parę lat. Wcześniej związani byli z ta-kimi kapelami jak Coalition, czy Hundred Inch Shadow. Cała impreza poprzedzona będzie Czad Giełdą, czyli koszulki, naszywki, badziki, płyty... a.

Melodrama HC Fest 20106.03.2010, Estrada, Bydgoszcz, godz. 18Bilety: 15/20 zł

MELODRAMA HARDCORE FEST 2010

| magazyn moment

zapowiedzi

10

Skarhead to część kultowej hardcore’owej ekipy DMS z ulic Nowego Jorku. W tym założonym przez Dannego Diablo w 1995 roku zespole, grali między innymi muzycy z Madball, Sworn Enemy, Subzero oraz Crown Of Thornz. Chłopaki mają na koncie parę wydawnictw z klasycznym już, długogrającym „Kings at Crime” na czele. Ich muzyka jest esencją nowojorskiego, oldchoolowego HC. Znajdziesz w niej chwytliwe, energetyczne riffy doskonałe do „zabawy”, które rzecz jasna sprawdzają się zdecydowanie lepiej na żywo.

Przed nowojorczykami zagrają belgijscy me-talcore’owcy z Lenght Of Time, a także od-bywający wspólną trasą z właśnie wspomnia-nymi Francuzi z Hangman’s Chair (southern rock/stoner metal). Stylistycznego miszma-szu na scenie tego dnia dopełni polski akcent estradowego wydarzenia – crossover’o-wo/thrash’owy twór o wdzięcznej nazwie Świniopas.

a.

Skarhead + Lenght Of Time + Hangman’s Chair + Świniopas22.03.2010, Estrada, Bydgoszcz, godz. 19 Bilety: 40/45 zł

Skarhead w Estradzie

hangmanschair

Page 11: moment #49

magazyn moment | 11

Wszystko zaczęło się od wyjazdu za chlebem i wiedzą dwóch elblążan do Torunia. Po jakimś czasie nabrali chęci do organizacji koncer-tów, podczas których na jednej scenie grały-by zarówno toruńskie kapele, jak i te z Elbląga. Minął miesiąc od zrodzenia się tego nietuzin-kowego od pomysłu, a już Elbląg Toruń Fusion ma zaszczyt zaprosić na pierwszy tego typu koncert w Klubie Muzycznym „Bunkier”. Pod-czas koncertu usłyszymy trzy zespoły, w tym dwa z rodzimego miasta organizatorów.

Pierwszą kapelą, którą zobaczymy na sce-nie jest Mulled Wine - nowopowstała grupa grająca alternatywny rock, choć nie do koń-ca chcąca się zamykać w pewnych schema-tach. W tym składzie będzie to debiut sceni- czny muzyków, którzy już kiedyś zasilali inne elbląskie kapele.

Drugi zespół, to bardzo dobrze zapowiadający się Spotless Mind z Elbląga, który błąka się pomię-dzy metalem i rockiem, w założeniu tworząc muzykę progresywną. Zespół Spotless Mind został założony w lipcu 2009 r. Jego bazę stanowią: Paweł Swiniarski aka Muzyk – gitara elektryczna oraz Tomasz Hoffman - bębny. Kolektyw stara się nie zamykać w jednym nurcie, wciąż szukając własnego brzmienia. Muzyka Spotless Mind powstaje z połączenia kilku, zgoła odmiennych profi-li muzycznych, dlatego też ciężko jest ją jednoznacznie sklasyfikować.

Toruński fragment wieczoru - zespół Dead Gentlemen - istnieje od roku i zdążył już zakorzenić się na toruńskiej scenie muzycznej. Czterech muzyków wypracowało styl, który ma duże naleciałości post-hardcore’u, metalu, ale także rocka progresywnego.

T. Leszczyński

Dead Gentlemen + Spotless Mind + Mulled Wine5.03.2010, Klub Muzyczny BUNKIER, Toruń (Wola Zamkowa 2/10), godz. 19 Bilety: 10 zł

Elbląg Toruń Fusion

magazyn moment |

zapowiedzi

11

Page 12: moment #49

| magazyn moment12

Vespa to jeden z pierwszych polskich zespo-łów uprawiających ska. Chociaż od dłuższe-go już czasu wymykają się gatunkowej kate-goryzacji, wplatając w jamajskie rytmy swing, rock’n’rolla, odrobinę soulu, a nawet blu-esa. Koncerty i wizerunek grupy to krzywe i bezlitosne zwierciadło, w którym ujrzeć moż-na odbicie szołbiznesu, mediów oraz samych

słuchaczy. Vespa jest jedną z niewielu polskich grup, które naprawdę nawiązują kontakt z pu-blicznością. Grają przede wszystkim do tańca, choć ich nagrań nie sposób usłyszeć w dysko-tekach. „Starsi grubsi bogatsi” to czwarta pły-ta w dyskografii zespołu. Znalazło się na niej 12 piosenek o miłości, tańcu, seksie, alkoho-lu, pieniądzach, zdradzie, nienawiści i morder-stwie. Mocno ironiczne teksty, czarująca wo-kalistka Alicja, lśniąca sekcja dęta i unikatowa konferansjerka sprawiają, że Vespa jest obe- cnie jednym z ciekawszych polskich zespołów koncertowych. W marcu i kwietniu w ramach trasy promującej płytę (premiera 1 marca) zagrają koncerty w 20 polskich miastach.

a.

Vespa4.03.2010, Estrada, Bydgoszcz, godz. 19Bilety 15/20 zł

VESPA - Starsi Grubsi Bogatsi Tour 2010-3000

| magazyn moment

zapowiedzi

12

W 2009 roku Andrzej Rdułtowski wspólnie z byłymi muzykami Dr. Hackenbusha, Jackiem Jankowskim i Aleksandrem Szmid-tem, wznowił działalność koncertową pod szyl-dem Dr. Hackenbush, wykonując zarówno utwory zespołu, jak i coverowo wulgarny re-pertuar projektu Dr. Huckenbush. Jak zapa-miętać różnicę, pomiędzy Dr. Hackenbushem a Dr. Huckenbushem? Ten poważniejszy, pi-sany przez ,,a”, swego czasu konkurował na listach przebojów z Kombi i Lombardem. Dziś mało kto o nim wspomina. Ten drugi, pisany przez „u”, został zapamiętany jako kultowa, pijacka formacja, która zgwałciła swoimi tekstami najpiękniejsze rockowe klasyki. a.

Dr. Hackenbush7.03.2010, Od Nowa, Toruń, godz. 20Bilety: 20/25 zł

Dr. Hackenbush w Od Nowie

Page 13: moment #49

magazyn moment | 13

Anitka czeka na przyjaciela. Kelner przynosi białą z ekspresu. Na talerzyku małe ciaste- czko. Anitka odpala od świeczki. Marynarz gi-nie. Gdyby nie te przesądy, myśli w ostatniej sekundzie, po czym Atlantyk pochłania jego ciało.Przyjaciel wpada z konwaliami i przeprasza za spóźnienie. Rozsiada się na wiklinowym krze-śle i zamawia małą czarną. Na talerzyku małe ciasteczko. Odpala od świeczki. Kolejny wkur-wiony marynarz.- To co tam? – zagaduje.- Nic tam – podejmuje Anitka. – Się zawsze musisz spóźnić, nie?- Przecież kupiłem konwalie – zwraca uwagę przyjaciel.Anitka przykłada mały palec pod dolną powie-kę i przesuwa nim delikatnie. – Kupiłeś.Przyjaciel wyciąga teczkę, z teczki koszulkę, z koszulki zdjęcia. Podaje z dumą.- To tylko część – informuje. – Reszta będzie pojutrze.Anitka przegląda, marszczy brwi, robi dzi-waczne miny, od czasu do czasu, uśmiecha się bezwiednie.Przy stoliku obok powstaje nagle pewne za-mieszanie. Słychać intrygujące pojękiwanie, a następnie tłuką się jakieś naczynia. Głowy go-ści zwracają się w tamtym kierunku i zacieka-wione śledzą.

Młody chłopak, lat dwadzieścia parę, zaczyna robić osobliwe rzeczy. Na początku chwyta na chybił trafił przedmioty, które stoją na stoliku: serwetkę, popielniczkę, świeczkę, wazonik. Później bełkocze i unosi się jak balon. Leci do góry. Powoli, jakby był nadmuchiwany, wzlatu-je ku gwiazdom. Aż wreszcie przywiera głową do sufitu kawiarni.Ludzie wstają z miejsc. Lokal wypełnia zdu-mienie: Jezusa Maria! Coperfield! Ale jaja! Gdzieniegdzie odzywają się nieśmiałe oklaski.Człowiek-latawiec zrozpaczony macha ręko-ma niczym początkujący pływak. Z całych sił próbuje zejść z powrotem na podłogę. Ale bez skutku. Wisi pod sufitem i płacze. Ze szczę-ścia pewnie.Na sali pojawia się właściciel lokalu.- Proszę natychmiast wracać na ziemię! – krzyczy. – To porządna knajpa! Co to za awan-tury?!- Kiedy ja nie mogę – przeprasza Latawiec.Anitka dynamicznie wkracza do akcji.- Niech pan zostawi chłopaka w spokoju. Pan nie rozumie sztuki.- Poza tym to zajebista reklama, człowieku – idzie w sukurs przyjaciel Anitki. Wyciąga apa-rat i zaczyna fotografować – Dawaj chłopie, dawaj! – zachęca.- Ale co?! – płacze nieszczęśnik pod sufitem.- Dawaj, dawaj! Jedziemy! Weź, coś zrób te-raz! – dyryguje przyjaciel i wygina się z apa-ratem.- No ale co?!- No nie wiem, stary! Spontan!- Aha.Anitka myśli o dziecku. Od dawna już myśli, ale nie ma z kim dziecka wymyślić. Przyjaciel

ma ciągle depresję, więc w ogóle nie wchodzi w rachubę. Chociaż.- To prowokacja! – krzyczy ktoś z tłumu.- Wstyd! – mówi pani z tapirowaną grzywką i wychodzi, trzaskając drzwiami.Kelner wybiega za nią – Rachunek!Prawie na siłę Anitka wyciąga przyjaciela z kawiarni. Mieszanie się do awantur to ostat-nia rzecz, jakiej potrzebuje. - A taką mam wenę – mamrocze przyjaciel. – Taką wenę. Jakiej już dawno.Idą słoneczną ulicą, rozmawiając o latającym człowieku. Podobnego przyjaciel Anitki widział kiedyś na performansie pewnego Szwajca-ra w Berlinie. Tylko że na golasa i z odlewa-niem się na publiczność, takie tam nudy. Ale ten dzisiaj, to zupełnie co innego. Zwyczajny człowiek przecież. Człowiek, który przypad-kowo (tego nie wiemy na pewno, lecz wszyst-ko wydawało się na to wskazywać) stał się na-rzędziem. W czyich rękach? Wstąpiło w niego c o ś i zawładnęło, przemówiło. Sztuka prze-mówiła przez niego, obyła się bez twórczego zaangażowania jednostki. Bez tej całej nabz-dyczonej otoczki. Tak, tak.

Marcin Karnowski

Artysta mimo woli

felietony

magazyn moment | 13

Page 14: moment #49

| magazyn moment14 | magazyn moment

zapowiedzi

14

Tomek Lipnicki to nietuzinkowa postać ostat-niej dekady. Lipali uosabia zarówno jego fa-scynacje graniem spod znaku grunge, zwłasz-cza w swoich wczesnych etapach działalno-ści, czyli już w okolicach roku 2003, jak i spu-ściznę po znanych wszem i wobec dokona-niach gdańszczanina z grupą Illusion poru-szającą się w obszarach przesterów wyso-kogainowych. W obu przypadkach mamy do czynienia z głęboko szanowanym profesjo-nalizmem i pieczołowitością dobrania środ-ków jak i samego wykonania. To musi się przełożyć na świetny koncert i tak też za każdym razem bywa. W roli rozgrzewaczy Burden To Blend i obiecująca (moim zdaniem) Deyacoda. Dochód z imprezy zostanie prze-znaczony na Dom Dziecka nr 3 w Toruniu. a.LIPALI + Burden To Bleed + Deyacoda5.03.2010, Od Nowa, Toruń, godz. 18 Bilety: 25/30 zł

Koncert charytatywny w Od Nowie

Formacja znana niegdyś jako Contemporary Noise Quintet od pewnego czasu występuje jako sekstet, więc zmiana nazwy była czymś naturalnym. Na poprzednim albumie gitarzy-sta Kamil Pater występował jeszcze jako gość, lecz szybko stał się częścią zespołu. Członko-wie formacji określają muzykę, którą grają po-łączeniem jazzu, muzyki filmowej oraz impro-wizacji. Najnowsza płyta grupy to „Unaffected Thought Flow”, na której można znaleźć mo-menty zarówno w stylu cool, free czy nu jazz. Okrzykiwani od kilku lat wydarzeniem i świe-żym oddechem światka jazzu w Polsce, na co w pełni zasługują.

a.

Contemporary Noise Sextet6.03.2010, Mózg, Bydgoszcz, godz. 21Bilety: 25/30 zł10.03.2010, Od Nowa, Toruń, godz. 20Bilety: 15/20 zł

Contemporary Noise Sextet

Lipali

Page 15: moment #49

magazyn moment | 15

Fading Colours, topowy zespół polskiej sce-ny elektro, trance, dark, new wave, prekur-sor dark trance w Polsce, rusza w dalszą część trasy koncertowej. Gwieździe wieczo-ru towarzyszą projekcje wideo, intrygujące supporty i wyjątkowe afterparty. Trasa kon-certowa COME jest potwierdzeniem rewe-lacyjnego zaplecza muzycznego Daniela Kleczyńskiego oraz wyjątkowego, albo wyjąt-kowo pasującego wokalu ogromnie lubianej w Polsce i za granicą De Coy.Fading Colours zawsze tworzy muzykę orygi-nalną i nowatorską. Wydaje się ona miksem bitów downtempo, psychodelicznych brzmień, rocka, industrialu, muzyki tanecznej, transu oraz elektro. Dodatkowym, niezwykłym ele-mentem jest tu pełen emocji, perfekcyjny i je-dyny w swoim rodzaju, głęboki, oryginalny, hipnotyzujący głos De Coy.

a.Fading Colours5.03.2010, Mózg, Bydgoszcz, godz. 21Bilety: 20/25 zł

Fading Colours w Mózgu

magazyn moment |

zapowiedzi

15

Legenda nowojorskiej sceny muzycznej Agno-stic Front wystąpi w Bydgoszczy już 2 kwiet-nia. Europejska trasa koncertowa będzie pod-sumowaniem 25 lat istnienia zespołu i wyda-nia pierwszego albumu „Victim In Pain”. Tego wieczoru „ojcowie” hardcore’u wspierani będą przez zespoły This Is Hell, Do or Die oraz Call To Preserve.

Grupa została założona w 1982 roku w No-wym Jorku przez Vinniego Stigmę (gitara) i Rogera Mireta. Do oryginalnego składu w 1982 roku dołączyli Ray Barbieri (perkusja) i Adam Moochie (bas). Ich debiutancka EP-ka „United Blood” ujrzała światło dzienne w 1983 roku. Płytą, która wyniosła Agnostic Front na przód amerykańskiej sceny hardcore skupio-nej wokół słynnego CBGB’s była wspomniana „Victim In Pain” (1984). AF koncertowali wów-czas sporo, głównie z dobrze znanymi ama-torom gatunku The Cro-Mags i Murphy’s Law.

Wydany w 1986 roku album „Cause For Alarm” był produkcją, którą trudno było ukoń-

czyć ze względu na stałe zmiany składu i pro-blemy osobiste. Wydany w Combat Records „Cause For Alarm” zawierał thrashmetalo-we wpływy, kreując nowy gatunek nazywany crossover. Z nowym składem w 1987 roku na-grali kolejny album „Liberty And Justice”. Sce-na hardcore przeżywała wtedy drobny kryzys, dlatego na płycie usłyszeć można punkowe dźwięki z wkrętami thrashowymi i metalowymi gitarowymi solówkami. Niedługo później Miret został aresztowany za posiadanie i zażywa-nie narkotyków. W więzieniu pisał nowe kawał-ki, podczas gdy Stigma z resztą zespołu od-był pierwszy koncertowy tour po Europie. Tek-sty napisane przez Mireta zasiliły płytę „One Voice” (1992), przy nagrywaniu której udział wzięli członkowie kapel Madball i Sick of It All.

Ostatnimi dwoma albumami, nieco go-rzej przyjętymi przez publikę, były „Another Voice” (2005) oraz wydany w 2006 double DVD/CD pack „Live In CBGB’s” - zarejestro-wany 14 kamerami koncert w stylu „powrotu do korzeni”. Weźcie do Estrady kamery, może uda się nakręcić polską wersję teledysku na więcej niż 14 obiektywów. Powrót do korzeni sprzed ćwierćwiecza gwarantowany. a.

AGNOSTIC FRONT + This Is Hell + Do or Die + Call To Preserve2.04.2010, Estrada, Bydgoszcz, godz.19Bilety: 55/60 zł

Agnostic Front

Agnostic Front

Page 16: moment #49

| magazyn moment16

Paraliż Band, to niemal orkiestra. Zespół wy-stępuje w rozbudowanym 12 - osobowym skła-dzie, co nie przeszkadza mu świetnie brzmieć na koncertach. Muzyka Paraliżu to łagodne, przebojowe, korzenne reggae. Paraliż Band gra przede wszystkim bardzo melodyjnie i przebojowo. Utwory Paraliżu zbudowane są na klasycznym rootsowym pulsie, budowaniu melodii, bogatym instrumentarium i ciekawych aranżacjach. Koncert w Od Nowie nie będzie typowym w wykonaniu Paraliżu. W dużej czę-ści będzie składał się z coverów klasyków reg-gae. Czyli Bob Marley, Dennis Brown, Third World i inni w aranżu toruńskim.

a.

Paraliż Band6.03.2010, Od Nowa, Toruń, godz. 20Bilety: 8/10 zł

Paraliż Band w Od Nowie

Rozpoczynali w 2003 roku jako trio, chwi-lę później byli już kwartetem. Od maja 2008 są kwintetem. Jeśli owa tendencja się utrzy-ma to w roku 2020 usłyszycie Sensorry w peł-nym składzie orkiestrowym (rozszerzonym - wagnerowskim).

Zagrali wiele prób, koncertów, jam’ów sami oraz z zespołami A, B, C i innymi. Supportowa-li, brali udział w festiwalach, przeglądach, kon-kursach... Coś wygrali, coś przegrali. Byli za-uważani przez media, to znów media ich per-manentnie olewały. Znaleźli się na składan-kach, mimo iż wcale się nie zgubili. To, cze-go słuchają ma wpływ na ich muzykę, albo i nie. Czasem lekko jakby przypominają ze-spól X (nie mylić ze Static) lub Y. Ktoś kiedyś powiedział, że grają jak kapela Z (nie kojarzyć z Jay), ale zupełnie się z tym nie zgadzają. Jed-nym słowem, jak sami mówią o sobie, muzycz-ny zespół muzyczny. Nie wystarczy? Jak na 5 złotych wystarczy w zupełności.

a.

Sensorry6.03.2010, Mózg, Bydgoszcz, godz. 21 Bilety: 5 zł

Sensorry w Mózgu

| magazyn moment

zapowiedzi

16

fot. Soleilka

Page 17: moment #49

magazyn moment |

zapowiedzi

17

Kto by pomyślał, że korzenie płockiej grupy sięgają death metalu. Prawie każdy z jej członków zaczynał swoją karierę od tego gatunku. Denat przez wiele lat bębnił w zes-pole Hazard, Spięty nabierał doświadczenia w deathmetalowym Aberration, zaś Dimon i Warz spotykali się na próbach zespołu Darkside.

Lao Che powraca z nową płytą. Wyjątkowo, w ich przypadku, bez konceptu. Tym ra-zem każda piosenka to odrębna opowieść. Teksty są pełne wciągających, często ab-surdalnych historii, w których nie brakuje zabaw słownych charakterystycznych dla twórczości Spiętego.

Na czwartym w dorobku zespołu krążku gi-tary elektryczne ustąpiły nieco miejsca kla-wiszom i samplerom, a bębny współgrają z automatem perkusyjnym. Zespół położył duży nacisk na eksperyment z brzmie-niem odwołując się do retro elektroniki oraz brzmień zimnofalowych. Premiera płyty 1 marca, koncert w Estradzie już cztery dni później.

a.

Lao Che5.03.2010, Estrada, Bydgoszcz, godz. 19Bilety 25/30 zł

LAO CHE -„Prąd Stały / Prąd Zmienny”

Widać nie tylko Polacy mają zamiłowanie do celtyckiej muzy. Nasi sąsiedzi, Czesi również takowe posiadają. Świetnym dowodem na to jest zespół Pipes And Pints, który śmiało moż-na nazwać czeskim odpowiednikiem Real McKenzies.

Pepiki grzeją aż miło, a słuchając ich przypo-minają się najlepsze płyty takich zespołów jak Dropkick Murphys, Flogging Molly czy wspo-mnianego już wcześniej Real McKenzies. Punkowa energia miesza się tutaj z charak-tersytycznym brzmieniem szkockich dud, wo-kalista śpiewa czysto i ma bardzo charaktery-styczną manierę, która odróżnia zespół od ca-łej reszty kapel poruszających się nurcie cel-tic-punka. Styl śpiewania Syco (voc) w pe-wien sposób przywołuje wspomnienie Paula McKenzie. Podobna chrypa, podobne niedbal-stwo przy wyrzucaniu z siebie kolejnych lini-jek tekstu. Ma to swój urok i doskonale uzupeł-nia energetyczne, pozytywne granie łączące punk rock z celtyckim folkiem. Do sprawdzenia w regionie na dwóch koncertach. Dzień po dniu, z różnym zestawem supportowym...

a.

Pipes And Pints + The Viants12.03.2010, Estrada-Pirogen Tattoobar, Toruń, godz. 20Bilety: 13 zł

Pipes And Pints + CF98 + Collina13.03.2010, Estrada, Bydgoszcz, godz. 20Bilety: 15/20 zł

Pipes And Pints (cz/usa) - Punk Rock z Dudami

Pipes And Pints

Page 18: moment #49

| magazyn moment18

W dniu 9 lutego 2010 12:17 <[email protected]> napisał: Panie Janie, już za niecały miesiąc zostaną rozdane nagro-dy amerykańskiej akademii filmowej. Głów-nym aktorem tegorocznych Oscarów z pewno-ścią będzie najnowszy film Jamesa Camero-na – „Avatar”. Nowa superprodukcja reżysera „Titanica” na świecie bije kolejne rekordy oglą-

dalności, a jej dochód przekroczył już granice dwóch miliardów dolarów. Jednak sprawy finan-sowe odstawmy na bok i zastanówmy się, jakim filmem jest „Avatar”. Opowieść o „niebieskich ludkach” dzieli społeczeństwo. I tak, jedni po wyjściu z kin są zachwyceni, inni zaś plują sobie w brodę, że stracili pieniądze i czas na przereklamowany banał. Jak Pan uważa, „Avatar” to re-wolucja czy zwykły bubel?W dniu 9 lutego 2010 12:54 <[email protected]> napisał: Ani to, ani to. Ten film to wiel-ka pastiszowa epopeja, której w żadnym wypadku nie należy traktować poważnie. Większość scen nawiązuje do różnych motywów z historii kina (od „Pocahontas” po „Rambo”), a Cameron, sprytnie nimi żonglując, puszcza z za kamery oczko do widzów szepcząc: „Ale jaja!”. Niektórzy jednak (wśród nich zdaje się Pan) nie dostrzegają tego twierdząc, że film jest bastionem pato-su i szkolnej metaforyki.W dniu 9 lutego 2010 13:05 <[email protected]> napisał: No jednak źle na to Pan Jan spojrzał - dużo osób traktuje ten film poważnie i nie dostrzega cienkiej granicy pomiędzy pato-sem, a pastiszem. W pewnym sensie słusznie, bo patos „Avatara” jest zbyt pastiszowy, aby trak-tować go niepoważnie.W dniu 9 lutego 2010 13:22 <[email protected]> napisał: Widać od razu, że nie wło-żył Pan zalecanych okularów, które granicę między patosem, a pastiszem ukazują doskonale! Ten film, przełamując bariery technologiczne, ma stać się „Metropolis” naszych czasów, a nie „Przełamując fale”...W dniu 9 lutego 2010 14:10 <[email protected]> napisał: „Avatar” to faktycznie maj-

W przededniu naszych 5. urodzin rozpo-czynamy nowy cykl. W założeniu ma on przedstawiać kulturalną polemikę (ma-ilową) między Adamem Sierocińskim i Jankiem Świerkowskim. Na pierwszy ogień panowie wzięli film, a konkretnie gło-śny „Avatar”. Zobaczcie, co z tego wyszło...

Kulturalnie i na temat

kulturalnie i na temat

Page 19: moment #49

stersztyk pod względem efektów specjalnych - podobnie jak wymieniane przez Pana „Metropolis”. Film Fritza Langa swoim technologicznym nowatorstwem zapierał dech w piersiach w latach dwu-dziestych, lecz czy dzisiaj daje się go jeszcze oglądać? Nie sądzę, żeby inny los czekał „Avatara”, którego fabuła jest żywcem zerżnięta z westernu Kevina Costnera – „Tańczący z wilkami”. Na do-datek nieumiejętnie, bo film nie jest ani śmieszny, ani wzruszający. Postaci są przerysowane, a już symbolem tandety jest Pułkownik Miles Quaritch. Napakowany, bezkompromisowy i sadystyczny. W dniu 9 lutego 2010 15:01 <[email protected]> napisał: Zgodzić się z Panem nie mogę, zwłaszcza co do „Metropolis”. Nie można wyjąć produktu pewnej epoki i rozpatrywać go od niej abstrahując. Dziś nikt już dyliżansami nie jeździ, co nie znaczy, że 200 lat temu należało le-żeć plackiem i czekać na samochody. Natomiast rzekome wady „Avatara”, jak wzorowanie się na „Tańczącym z Wilkami” i tandetne, prostolinijne postaci, jak Miles Quaritch tak naprawdę definiu-ją pastisz! Uprawia się go, by pewne cechy uwydatnić, przerysować i podkreślić, czy jak Pan to zgrabnie określił „zerżnąć”. A więc, podobnie jak to Pana „rżnięcie”, pastisz nie ma nic wspólnego z byciem zabawnym czy wzruszającym. Pan myli gatunki i strzela pustakami, a „Avatar” nie tonie!W dniu 9 lutego 2010 16:25 <[email protected]> napisał: Pierwsza rzecz Panie Ja-nie - oceniając „Metropolis” nie staram się abstrahować od tła historycznego. Stworzona przez Langa tytułowa metropolia jest dziełem sztuki i nawet dziś przyjemnie się na nią patrzy. Jed-nak trzeba nie lada wysiłku i samozaparcia, aby obejrzeć cały film, gdyż fabuła nudzi. Podob-ny los czeka „Avatara”. Film Camerona jest dziś czymś nowym, ale tylko i wyłącznie ze wzglę-du na efekty specjalne. Fabuła jest przewidywalna i nudna (do tego film trwa trzy godziny). Druga

rzecz – Cameron, używając wielkich nakładów finansowych i fabuły „Tańczącego z wilkami” stworzył pasticcio (włoskie określenie na pa-stisz) czyli tłumacząc na język polski „pasztet”.W dniu 9 lutego 2010 18:25 <[email protected]> napisał: Panie Adamie, ucie-ka się Pan do nic nie znaczących gier słow-nych, a sedno sprawy pozostaje. „Metropo-lis” nie powstało dla fabuły, tak jak dla fabu-ły nie powstał „Avatar”. Jeśli szuka Pan wie-lopłaszczyznowych wątków, zaskakują-cych rozwiązań i charakterologicznych zaga-dek polecam raczej lekturę „Biesów” i kawę w domu, nie „Avatara” i 3D popcorn w multiple- ksie. Zwłaszcza, że Pan, jako fan Hitchcoc-ka, powinien wiedzieć ile warte są werdykty amerykańskiej akademii filmowej...

Janek Świerkowski/Adam Sierociński

kulturalnie i na temat

Page 20: moment #49

| magazyn moment20

Po ogromnym sukcesie klubowego pro-jektu FullMoonHouse oraz opiniach, że na-dal zbyt mało prawdziwego, melodyjnego house’u gości na bydgoskich parkietach, Buena Vista Club postanowił stworzyć dla Was coś nowego... Jeśli uważacie, że w klu-bach gra się ciągle te same, radiowe prze-boje, a densflory wieją nudą i nic tak na-prawdę nie jest już w stanie Was zasko-czyć, nasza najświeższa propozycja jest właśnie dla Was!

Kierunek: Francja!

To właśnie tam tworzył absolutny guru hou- se’u - Thomas Bangalter. Jego produkcje w Daft Punk czy Stardust do dziś uważane są za kamienie milowe w rozwoju gatunku. Wszy-scy też pamiętamy doskonałe brzmienia Su-perfunk czy duetu Cassius. Podczas słucha-nia kompozycji Laurenta Garnier’a można było popaść w trans, a poranki najpiękniej wygląda-ły okraszone melodią Etienne de Crecy. Pary-skie parkiety do dziś płoną, kiedy za konsoletą dj’ską staje Bob Sinclar...

Wymieniać klasyków francuskiego house’u można w nieskończoność, ale nie o to prze-cież chodzi, żeby o nich pisać, ich trzeba usły-szeć!

To właśnie zadanie najlepszych dj’ów tytuło-wego projektu Take Me Ce Soir. To oni połączą historię z tym co aktualnie dzieje się we fran-cuskiej muzyce klubowej. Oni, poprzez swoją muzykę, zabiorą Was w wyjątkową podróż po najlepszych paryskich densflorach.

Dj Pablo Funky Man to rezydent projektu wy-chowany właśnie na french house. Można by nawet rzec, że wyssał go wraz z mlekiem mat-ki. Podczas pierwszej edycji Take Me Ce Soir gościem specjalnym będzie dj Mikan z Sopo-tu – prawdziwy fanatyk francuskich brzmień.

Ale Francja to nie tylko doskonała muzyka klu-bowa, to przede wszystkim mekka mody. Naj-lepsi projektanci, prześliczne modelki i poka-zy, których przepych przewyższa wszystkie inne wydarzenia kulturalne. Trudno wyobra-zić sobie lepsze miejsce na zaprezentowanie najnowszej kolekcji liczącego się domu mody niż Paryż&.

Również tej pokusie nie mogliśmy się oprzeć. Dlatego 19 marca Buena Vista zaprezentu-je Wam pokaz najnowszej kolekcji wiosna-la-to 2010 w najlepszym francuskim stylu. Zna-komite modelki zabiorą Was w podróż po naj-nowszych trendach w światowej modzie.

Tuż po tym zmysłowym pokazie, światła ju-piterów zostaną skierowane na dj’ów, którzy francuski klimat kontynuować będą za pomo-cą swoich gramofonów. Modelki cały czas po-zostaną na parkiecie klubu Buena Vista, choć już mniej oficjalnie.

Nad całością projektu czuwał będzie oczywi-ście sam jego autor - Rafał Jasiński, którego nie trzeba Wam przedstawiać. Wystarczy wy-

mienić jego ostatni udany projekt - Fullmoon-house, który doskonale znacie. Mamy nadzie-je, że jego nowe dziecko będzie równie uda-ne! ;)

Before party organizowane będzie z udziałem agencji 42fashion Kamila Olesiaka.

Daj się porwać dziś wieczorem... Take Me Ce Soir!

Więcej info na: www.TakeMeCeSoir.com oraz www.buenavistaclub.pl.

bvc

Take Me Ce Soir19.03.2010, Buena Vista Club, Bydgoszcz, godz. 20

Take Me Ce Soir

| magazyn moment

zapowiedzi

20

Mikan

Page 21: moment #49

magazyn moment | 21

Zeszłoroczna odsłona bydgoskiego Smooth Festivalu była na tyle udana, że event ten na stałe wpisał się już w festiwalową mapę Pol-ski i od razu, zdaniem organizatorów, trafił do czołówki.- Bardzo się cieszę, że również w tym roku kontynuować będziemy to ciekawe i przede wszystkim fajne przedsięwzięcie – powie-dział podczas lutowej konferencji prasowej Konstanty Dombrowicz, prezydent miasta Bydgoszczy. - Zapewniam, że do czasu festi-walu Wyspa Młyńska będzie w pełni przygoto-wana na przyjęcie artystów oraz gości z Polski i zagranicy.A goście będą to wybitni. Już dziś wiadomo, że na scenie podczas bydgoskiego festiwalu zo-baczymy prawdziwe legendy spod znaku mu-zyki „smooth”. Mowa to o formacji Vaya Con Dios, która od ćwierć wieku króluje na świa-towym rynku muzycznym, jako niezwykłe zja-wisko łączące w sobie wpływy muzyki z całe-go świata. Warto dodać, że na miesiąc przed festiwalem, a dokładnie na dzień 12 kwietnia planowana jest premiera najnowszego krąż-ka tej nietuzinkowej formacji - „Comme On Est Venu...”. Podczas ich bydgoskiego koncer-tu na pewno nie zabraknie więc zarówno star-szych hitów, jak i świeżego materiału.

Drugą z wielkich artystek, jakie pojawią się w maju na Wyspie Młyńskiej będzie Cesaria Evora, zwana „bosonogą divą” z wysp Zielone-go Przylądka. Jej charyzmatyczna osobowość i magnetyzujący głos z pewnością „zaczaru-ją” bydgoskich (i nie tylko?) melomanów, tak jak oczarowały jury, które swego czasu przy-znało jej jedną z najważniejszych nagród świa-towego przemysłu muzycznego, a mianowicie Grammy Award w kategorii „World Music”. Już 22 maja przekonacie się, że na nią zasłużyła.Oczywiście bydgoski Smooth Festival nie tyl-ko muzyką zagraniczną stoi. Niestety, orga-nizatorzy (agencja SNAP Event) oraz partne-rzy strategiczni (Radio Złote Przeboje i Miasto Bydgoszcz) dawkują informacje, nie zdradza-jąc (na razie) pełnego line-up’u. - Rozmowy z artystami trwają – odpowiada zdawkowo Ewelina Krysiak, dyr. zarządzająca SNAP. - Mogę zdradzić jedynie, że większość z nich jest już na finiszu. Na pewno mogę obiecać, że nie zabraknie rodzimych artystów, których występy będą bardzo istotnym elementem festiwalu.Pozostaje więc uwierzyć pani dyrektor i cier-pliwie czekać na kolejne doniesienia z „pola walki”.Warto również dodać, że w tym roku Smooth Festival nie ograniczy się wyłącznie do kon-certów. - Chcemy, żeby przestrzeń festiwalo-wa „żyła” - informuje Grzegorz Wiejak z Gru-py Radiowej Agory. - Miejsce (Wyspa Młyńska – przy. red.) jest do tego idealne. Jest to bo-wiem ścisłe centrum miasta, które jest jedno-cześnie w pewnym sensie wydzielone, co daje nam duże pole do popisu. Kto wie, może po-jawi się tam jakaś wystawa, albo coś w tym stylu... Chcielibyśmy w ten sposób promować Wyspę i artystów, którzy na niej wystąpią. Nie ukrywam, że liczymy też na turystów zagra-nicznych, którzy coraz chętniej przyjeżdżają na koncerty i festiwale do Polski.Wszystko to brzmi naprawdę imponująco. Niestety, do tej muzycznej beczki miodu mu-simy wrzucić dwie łyżki dziegciu. Pierwsza zła wiadomość jest taka, że tegorocznego Smooth Festivalu nie poprowadzi już Marek

Niedźwiedzki. Nie chodzi o to, że rok temu mu się nie podobało. Nic z tych rzeczy. Po pro-stu – ten kultowy dziennikarz muzyczny zmie-nił „barwy” i powrócił w szeregi radiowej „Trój-ki”. Szkoda, liczymy na godnego następcę...Druga nie-do-końca-dobra wiadomość jest taka, że tegoroczny festiwal nie będzie już imprezą darmową. Organizatorzy zdecydo-wali się na festiwal biletowany. Na szczęście ceny nie zwalają z nóg. Strefę festiwalową po-dzielono na 3 sektory: bilety do Strefy VIP (ok. 800 – 1000 biletów) kosztować będą 300 zł; by dostać się do strefy znajdującej się bezpo-średnio pod samą sceną, czyli do tzw. Golden Circle trzeba liczyć się z wydatkiem 150 zł od sztuki (dostępnych jest ok. 1500 biletów); „zwy-kłe” bilety, na tzw. płytę kosztować będą 50 zł i z pewnością to one znajdą najwięcej nabyw-ców. Bilety dostępne są w salonach EMPiK oraz w sieci...Kuba Ignasiak

Smooth Festival Złote Przeboje Bydgoszcz 201022.05.2010, Wyspa Młyńska, BydgoszczyBilety: 50/150/300 zł

Tak, tak, to już pewne. W maju tego roku na bydgoską Wyspę Młyńską ponownie zawi-ta Smooth Festival. Znamy też już pierwsze gwiazdy, które 22 maja olśnią nas swoją muzyką w zielonym centrum Bydgoszczy!

Bydgoszcz znowu będzie smooth

Cesaria Evora

Page 22: moment #49

wywiad

| magazyn moment22

Biegać...

Nigdy nie lubiłem biegać. W podstawówce bie-ganie kojarzyło mi się z oszukiwaniem nau- czyciela wu-efu, zlecającego karne okrąże-nia dookoła szkoły. Zaprzestawanie biegu za-raz po zniknięciu mu z oczu było naszym wiel-kim zwycięstwem cwaniactwa nad rygorem. Szczytem łobuzerki było przeczekanie jedne-go „kółka” za krzakiem. Przecież dziadyga nie policzy wszystkich, ani ile razy kto mu mignął przed oczami. Hi hi hi...Kilka lat później olewanie tematu odbiło mi się czkawką. Biegi na kilometr w szkole średniej były mordęgą,

a osiągnięcie minimum potrzebnego na „do-stateczny” graniczyło z cudem.

Siedemnaście lat później stwierdziłem, że być może warto coś zrobić z rosnącym „ofałdowaniem” stref brzusznych.Przeczytałem wówczas, że najkorzystniejszą metodą zrzu-cania wagi jest nieznaczna zmiana przy-zwyczajeń żywieniowych i dodanie szczy- pty ruchu. Znajomy trener dorzucił, że jeśli chodzi o wydatkowanie energii w długim okresie czasu – bieganie jest naprawdę dobrą opcją. Ok, zatem dresy na tyłek, polar na plecy i biegniemy...

Raz: Nie schudniesz używając diety cud. Die-ta cud nie istnieje. Schudniesz trochę mniej je-dząc i trochę więcej się ruszając. „Trochę” to około 250 kalorii = kawałek sernika = 15 minut biegu. Ważne, by robić to regularnie

Mój pierwszy bieg wspominam jako koszmar. Wróciłem ledwo oddychając, przewracając się ze zmęczenia. Nadludzkim wysiłkiem podnio-słem powiekę, aby zerknąć na zegar. Stwier-dziłem, że biegłem przez 9 minut... Z czego trzy, to zjeżdżanie i wjeżdżanie windą, oraz wiązanie butów. Ale wstyd...

Dwa: Nie wymagaj od siebie za wiele. Sprawdź się. Jeśli na początku jesteś w sta-nie pobiec tylko 200 metrów – luz. Pobiegnij 200, potem przejdź energicznym krokiem 200, potem znowu pobiegnij 200, potem znowu idź. Za piątym - szóstym razem będziesz już mógł/mogła przebiec o wiele więcej.

Biegałem późnym wieczorem między bloka-mi. To dobra sceneria. Światełka, przechadza-jący ludzie, cień, chłód i w miarę równy asfalt. Po czterech miesiącach zmagań z własnym, nie znoszącym biegać ciałem, po raz pierwszy osiągnąłem mityczną wprost granicę 3 kilome-trów (odległość mierzyłem na Google Maps). Trwało to prawie pół godziny. Było super. Było euforycznie. Tonowałem swoje wewnętrzne eksplozje. Wiedziałem, że kolejne cele trze-ba wytyczać powoli. Zwiększanie dystan-su musi być naturalne, spokojne, wyważone. Człowiek raduje się wówczas każdą setką me-trów. Nauczyłem się też, że są takie dni, kie-dy trzeba cię cofnąć. Spokojnie pobiec mniej-szy dystans. Odpocząć. Wyluzować. Dać ode-tchnąć ciału.

Trzy: Buty są kluczowe. Potrzebujesz butów do biegania. Nie sportowych. Nie do koszy-kówki. Nie wystarczy, że są „ryboczki”. Masz iść do sklepu i powiedzieć - „Dzień dobry, po-trzebuję butów do biegania. Tak, biegowych butów treningowych potrzebuję Ja, Teraz, Na-tychmiast!”. Zanim to jednak zrobisz, możesz spróbować pobiegać w zwykłym obuwiu spor-towym, tak na próbę.

Na drugi dzień strasznie zabolały kolana. Ko-lana to największa zmora biegaczy. Dlate-go prędzej czy później trzeba zainwestować w buty biegowe. Są nieocenioną wprost ochro-ną stawów i ścięgien. Dobrą wiadomością jest fakt, że to w zasadzie jedyna konieczna inwe-stycja - 180 - 400 złotych. Moją szafkę wzbo-gaciły piękne i lekkie, biało-niebieskie

Zacząć biegać

temat miesiąca

22 | magazyn moment

Page 23: moment #49

wywiad

magazyn moment | 23

New Balance’y numer 735. Uwielbiałem je za-kładać. Ta cudowna amortyzacja. Ten sprę-żysty krok, jakiego mi dodawały. Ta świado-mość, że już za chwilę pomknę w nich po ko-lejną dawkę endorfin. Moje uzależnienie rosło. Kolana po serii zabiegów (krioterapia) i łykaniu glukozaminy przestały boleć. Mogłem biegać! Przeprowadziłem się też w rejony Bydgoszczy bliższe Myślęcinkowi i tam zacząłem wytyczać nowe trasy. Wtedy odkryłem prawdziwe pięk-no tego sportu. Wtedy też złamałem granice 10-ciu i 15-tu kilometrów.

Cztery: Biegaj w fajnym miejscu. To waż-ne. Ważne, żeby urozmaicać montonię. Bie-gaj czasem z kolegą, czasem samemu. Baw się bieganiem. Najlepiej połącz je z zielenią i naturą. Prowadź rejestr. Zapisuj ile bie-gniesz. Oglądanie rosnących cyferek bardzo motywuje.

Piękno biegu, to kombinacja pompujących się do krwi hormonów zmęczenia, przyjemności z obcowania z naturą i świadomości stopnio-wego zbliżania się do celu. Celem jest sama meta, jaką sobie wyznaczysz. Po drodze do-pada Cię niechęć, zwątpienie, ból. Biegacze mówią, że niedźwiedź wsiada na plecy... A jed-nak biegniesz do końca i świadomość zwycię-stwa nad swoją słabością jest kapitalnie po-zytywnym kopem w pupę. W pupę, dodajmy, coraz zgrabniejszą. To też może być cel, np. zrzucenie 5 kilogramów. Pamiętaj - spoko- jnie, bez pośpiechu. Jeden kilogram powinno się gubić nawet przez

miesiąc. Wtedy zapobiegnie się efektowi jojo.

Pięć: Wybierz się czasem na bieg grupowy. Czy to będzie 5 kilometrów, czy półmaraton, czy dwa kółka dookoła starówki. Nieważne. Bieganie w zorganizowanej grupie jest fajne!

Wyobrażasz sobie pobiec z kilkoma tysiąca-mi ludzi, najważniejszymi ulicami Warszawy? Z napojami co kilometr, przez najdłuższy tu-nel w Warszawie, w którym rastafarianie do-pingują Cię do biegu, tłukąc w bębny. Obok Ciebie setki dramatów, wypisanych na twa-rzach biegaczy. To mój cel na 2010 rok – pół-maraton warszawski. W 2012 wypadałoby po-biec maraton. Jeśli jesteś naprawdę wyspor-towaną jednostką, prawdopodobnie moje cele osiągniesz o wiele szybciej. To tylko i wyłącz-nie Twoja sprawa. Człowiek sam decyduje o sile presji, jaką na siebie nałoży.

Bieganie polubią też gadżeciarze. Szczytem lansu jest bieganie z iPodem, zgranym z trze-wikami Nike. Ten tandem dokładnie liczy kilo-metry, czas, średnią prędkość, a potem wkleja na Facebook’a wyniki. Dobra rzecz, choć mnie nie podnieca. Wolę słuchać ćwierkających ptasząt i szumu wiatru. Wtedy czuję się wolny. Możesz też wydać masę pieniędzy na odzież. Najlepsza jest ta odprowadzająca wilgoć od ciała. To mądry, choć niekonieczny wyda-tek. Innym fajnym gadżetem jest tempometr. Pozwoli precyzyjnie zmierzyć tętno, a jest to sprawa

istotna, bo żeby biegać efektywnie trzeba je utrzymywać między pewnymi, ścisle wyzna-czonymi granicami. Ja jednak o wiele bardziej wolę po prostu słuchać swojego ciała. Jeśli w trakcie biegu mogę mówić w sposób zrozumia-ły – znaczy że z moim tętnem jest ok. I tyle To-bie też powinno wystarczyć.

A teraz raz, dwa, trzy, cztery, pięć – biegać!

PS. Na stronie Bieganie.pl są niesamowite artykuły, które pomogą Ci w dokładnie każ-dym aspekcie biegania. Poczytaj zwłaszcza o wyborze butów!

TV

magazyn moment | 23

temat miesiąca

Page 24: moment #49

wywiad

| magazyn moment24

Z Łukaszem oraz Maciejem Kosickimi z tytułowej formacji b-boy’ów rozmawia Screwball.

Zacznijmy bardzo standardowo – co to jest Braterstwo Stylu?Maciej Kosicki (MK): Braterstwo Stylu to ze-spół, konkretnie trójka tancerzy: B-boy Karu-zel - Piotr Wilak, B-boy Kikers - Łukasz Kosic-ki oraz ja czyli B-boy Kosa. Od dwóch lat pro-wadzimy szkoły tańca (w Bydgoszczy i Nakle). Zajmujemy się Break dance’m czyli B-boyin-giem. Razem z Łukaszem reprezentuję rów-nież hip-hop’owy kolektyw AlboAlbo.

Zbieżność waszych nazwisk to nie przypa-dek, stąd też pewnie nazwa zespołu. Z tego co wiem jesteście również studentami. Jak to łączycie z Braterstwem?MK: Studiuję fizykę na UKW.Łukasz Kosicki (ŁK): A ja Edukację Technicz-no-Informatyczną.

No właśnie, z jednej strony to bardzo odle-gła rzecz od tańca. Z drugiej wcale nie.MK: Tak, hehe. Studiowanie fizyki pomaga mi w określeniu sił, które muszę przyłożyć, żeby wykonać konkretną figurę.

Aha, czyli bierzesz kartkę, obliczasz gdzie położyć głowę, gdzie nogę?MK: To oczywiście tak pół żartem, pół serio. Tak naprawdę studiuję fizykę ponieważ inte-resuję się przyrodą. Mocno mnie to fascynu-je i inspiruje.

Co dokładnie? Ptaszki, kwiatki, czy raczej jak to działa.

MK: Bardziej jak to działa, jak funkcjonuje. Ale wróćmy do tańca. Zajmuję się tym dziesięć lat, fizyką na studiach trzy.

No właśnie, jak to się zaczęło w twoim przy-padku?MK: Miałem około dziesięciu, jedenastu lat...

A ty Łukasz?ŁK: Zaczynałem tańczyć w tym samym czasie co mój brat, około dziesięciu lat temu. MK: Racja, to było mniej więcej dziesięć lat temu. Na kablówce była stacja muzyczna, w której często „puszczali” teledyski, w których tańczyli Break dance. To był impuls. Wpatry-wałem oczy w te niemożliwe wtedy ruchy, ob-roty na rękach, na głowie. Wchłaniałem jeden ruch z jednego teledysku, inny z drugiego. Za-inspirowany wyładowywałem energię na dy-wanie, nie wiedząc dokładnie co robię, mając nadzieję, że powtórzę tych super kolesi z te-ledysku, to było dobre! Teraz, jeżeli ktoś chce tańczyć zapisuje się do szkoły tańca, dostaje dobry kawałek wiedzy „na tacy”. Jeśli ta oso-ba ma zajawkę przetrwa, jeśli nie to odpadnie. Łukasz wcześniej chodził jeszcze na akroba-tykę i gimnastykę na Zawiszy, co uformowa-ło podstawy jego charakterystycznego stylu.ŁK: Prawda, chodziłem na Zawiszę - to tam

nauczyłem się samodyscypliny i pewności siebie oraz wykonywałem takie figury, któ-rych normalnie ciężko jest się nauczyć same-mu, bez pomocy trenera. Nie bałem się rzucić, wiedziałem jak upaść, żeby nic sobie nie zro-bić. Po czasie wychodziły z tego bardzo wido-wiskowe ewolucje. Bardzo mnie to nakręcało, to był mój ogień. MK: Wiesz, to było tak, że ja coś tam próbo-wałem na dywanie, Łukasz stanął na rękach i już pojawiła się zajawka. Szukaliśmy czy coś podobnego dzieje się na osiedlu. Okazało się, że parę osób też zaczęło w to wchodzić. Za-częliśmy spotykać się na treningach. Na po-czątku był to gumolit na placu w przedszko-lu, później świetlica dla młodzieży, jakaś szko-ła, potem MDK na dworcowej itd. To były spo-tkania z ludźmi, którzy w większości tańczą do dziś, tak samo jak my. W dalszym ciągu to trwa i chcielibyśmy to przekazać kolejnym osobom.Wracając do tego „podawania na tacy” - teraz faktycznie łatwo jest wskoczyć we wszystko. Gorzej z zachowaniem konkretnej zajawki. Lu-dzie szybko się teraz wszystkim nudzą. ŁK: Wiadomo od zawsze, że natura ludzka jest taka, że im łatwiej nam coś przyjdzie – tym łatwiej nam to rzucić. Ale nie uważam, że „podanie tacy”, to coś złego – po prostu świat idzie do przodu. Teraz jest Internet, z którego

Braterstwo Stylu

Page 25: moment #49

wywiad

magazyn moment | 25

można wynieść wszystko, począwszy od wie-dzy, kończąc na świeżych materiałach z całe-go świata. Wiadomo też, że Internet nie zrobi z ciebie kozaka, bo trzeba spędzić setki godzin na sali i ćwiczyć. Jednak jak ktoś to wszystko połączy razem w całość, to jest właśnie kon-kretna zajawka.

Dobrze was rozumiem. Kiedy zaczynałem produkować muzykę nie było sampli z In-ternetu, czy tak wypasionych wirtualnych maszyn jak teraz. To czego się wtedy na-uczyłem sprawiło, że do dzisiaj w tym sie-dzę. Okej, czyli co w związku z waszą szko-łą? Bo wy przecież właśnie podajecie tę „tacę”. Jaki jest wasz pomysł, żeby ci lu-dzie jednak się nie spalali zbyt szybko?MK: Szkoła tańca? To bardzo wygodne. Sam, gdybym wtedy miał taką możliwość, poszedł-bym do szkoły, żeby ktoś, kto ma wiedzę i umiejętności wskazał mi dobrą drogę. Aktu-alnie chętnie biorę udział w warsztatach nawet z innych technik. Mam cel dla siebie, by prze-kazać, że sztuka nie musi być nudna, szcze-gólnie ta, która raczkowała na ulicy, a dziś obiega świat. To, co sprawiło, że tańczymy do dzisiaj, to był i jest cel. I to jest pomysł - np. na-grywam płytę, bo chcę coś powiedzieć. I faj-nie - doszło do mojej ekspresji twórczej, wyra-ziłem swoje myśli poprzez jakąś formę i nawet jeżeli taka płyta się nie przyjmie, środowisko jej nie zaakceptuje, to sam mogę jej słuchać i się nią cieszyć, nie wykluczając nagrania ko-lejnej, będącej celem samym w sobie. Faktycznie, chyba ciężko to narysować. Przy muzyce to proste nakreślić cele. To jak jest z tańcem?MK: Na początku celem może być przyjem-ność płynąca z wyładowania energii, potem rozwój, ale zawsze zabawa. To drugie, poza treningami, najbardziej wywołują turnieje, czy-li bitwy. Wyobraź sobie, że dwie osoby sto-ją naprzeciw siebie, to trwa chwilę, dj pusz-cza świetną muzykę. Ja już ją czuję, już wiem jak ją wyrażę. Zaczynam tańczyć, staram się zaznaczyć każde możliwe uderzenie beat’u,

a przeciwnik odpowiada. I tak, powiedzmy, przez trzy rundy. Okazuje się, że w tym cza-sie człowiek jest w stanie wykonać dwieście procent tego co umie. Później - nieważne czy przegrałem czy wygrałem - wiem, że dałem z siebie wszystko i to czyni mnie zwycięzcą. Przeciwnik czuje to samo, podchodzi, przybi-ja piątkę, rzuca „to było dobre, dzięki za bi-twę”. Ta satysfakcja po stoczonej bitwie, któ-ra jest wizytówką twoich umiejętności, to coś więcej niż to, co możesz poczuć na trenin-gu. To wypadkowa zabawy, wysiłku fizyczne-go i rozwoju.

Sami organizujecie też Stylową Bitwę. Co to za impreza?MK: Nie do końca sami (korzystając z oka-zji wielkie dzięki!). Na dniach druga edycja, ale zaczęło się od tego, że pOx z Everysound zaproponował nam przygotowanie turnieju w APK. Z bratem doszliśmy do wniosku, że moż-na zrobić turniej jakich wiele, albo zrobić coś, czego jeszcze nie było, lub jest tego bardzo mało. Obecnie sporo osób poznaje B-Boying. Postanowiliśmy więc właśnie dla nich zorga-nizować bitwy. Idea Stylowej Bitwy była kon-trowersyjna dla środowiska w Bydgoszczy, wy-wołała różne emocje, ale nie wśród uczestni-ków - dla nich okazała się strzałem w dziesiąt-kę. Dostają cel, wkręcają się w klimat, dają z siebie 200% na bitwach i nabierają odwagi do startu w innych turniejach. Łukasz, misja wy-konana - talenty się nie marnują. Żeby rozniecić ogień. Między innym wśród dzieciaków, którzy przecież zaczynają tań-czyć w wieku kilku lat...ŁK: Wiek dzieci - od pięciu w górę. Kiedy pro-wadzimy zajęcia z takimi dzieciakami, musimy odpowiednio je nakręcać. Małe dziecko bar-dzo szybko traci zajawkę. Miałem taki przy-padek, że pokazywałem dziecku jakiś krok, a on mi pokazuje stanie na głowie. Pochwa-liłem go i pokazałem inny, który wykonał po-prawnie. Dzieci trzeba motywować i chwa-lić za dobre postępy. Nawet jak mu nie idzie, trzeba ciągle pchać do przodu. Dawać mu tę

świadomość, że jak będzie się starał, to mu zacznie w końcu wychodzić. Zajmujecie się ludźmi w różnym wieku. Czym się różnią poszczególne grupy wie-kowe?ŁK: Starsze osoby - powiedzmy od trzynastu do dwudziestu lat – motywujemy przybijając im piątki z uświadomieniem ich, że muszą nad tym jeszcze popracować. Miałem na zajęciach mężczyznę po trzydziestce, nad którym trze-ba było stać, żeby coś zrobił, ale postępy były. No właśnie. Jeżeli chciałbym się zapisać na zajęcia, to nie jest jeszcze dla mnie za późno?ŁK: Wiesz, wiadomo że nie zrobisz tego wszystkiego co taki młody tancerz, bo nie je-steś już tak rozciągnięty, ale dużo rzeczy ogar-niesz. Tu nie chodzi o to, żebyś był najlepszy, ale żebyś czuł się dobrze kiedy tańczysz i wy-rażał siebie. MK: A w tym, i nie tylko w tym, Breakdance daje duże pole do popisu. Okej, na koniec wróćmy jeszcze do Stylo-wej Bitwy. Kiedy i gdzie następna edycja.MK: Najbliższa edycja odbędzie się 13 mar-ca w Akademickiej Przestrzeni Kulturalnej. Tak jak mówiliśmy - jest to turniej breakdan-ce przeznaczony głównie dla młodej generacji B-boy’s oraz B-girl’s. Dla większości uczest-ników to pierwsza okazja do tańca z kimś in-nym niż koledzy i koleżanki na treningu. Będą dwie kategorie: do lat dwunastu – prawdziwa rewelacja - są dzieciaczki, które robią napraw-dę świetne numery; druga – od trzynastu do osiemnastu - bardziej świadomi ale i bardziej zestresowani ;). Najwięcej uczestników będzie w tym właśnie przedziale wiekowym. Cały tur-niej będzie urozmaicony pojedynkami poka-zowymi rozstawionych tancerzy. Więc dajmy ogień i popłyńmy z tym!Dzięki za rozmowę i do zobaczenia na parkiecie.

Screwballwww.apk.byd.pl

Page 26: moment #49

felietony

| magazyn moment26

Choć nie należę do fanów postaci, o któ-rych przyszło mi tu pisać, ani też nie by-łem wcześniej na bieżąco z ich ‘twórczo-ścią’, badając temat związany z symboliką masońską, która bezpośrednio powiązana jest z grupą tzw. „oświeconych” czy też ”il-luminati” natrafiłem, między innymi, na te postaci: Lady Gaga, Jay-Z oraz Rihanna... Kim są Masoni i jaka jest ich symbolika? Ma-soneria bądź też Masoni to bractwo bardzo wpływowych ludzi, które zostało założone w XVII w. w Szkocji, a jego korzenie odnoszą się do Zakonu Templariuszy. Prekursorzy Maso-nów zapisali się w historii jako inspiratorzy ru-chu pozytywistycznego w Europie, a ich kon-sekwentne działania wpłynęły na eskalację ta-kich wydarzeń, czy zjawisk jak Francuska Re-wolucja oraz totalitaryzm, czy faszyzm. Ich fi-lozofia oparta jest na takich pojęciach jak: ma-terializm oraz ewolucjonizm. Za cel stawiają sobie szerzenie zasad moralnych, opartych o rozwój wewnętrzny, otwarcie krytykując mo-noteistyczne religie (Judaizm, Islam, Chrze-ścijaństwo). Cały temat jest dość zagadko-wy, gdyż do dziś tak naprawdę nie wiadomo, o co tam tak właściwe chodzi? Przez ‘tam’, na-leży rozumieć tzw. „loże masońskie”, w któ-rych owo bractwo się spotyka i nowi członko-wie przechodzą proces inicjacji. Obecnie loże masońskie znajdują się na terenie Wysp Bry-

tyjskich, Stanów Zjednoczonych, Francji, Nie-miec, Turcji i wielu innych krajów.Symbolika masońska jest bardzo mocno za-korzeniona w kulturze, zarówno brytyjskiej, jak i amerykańskiej, a wywodzi się ona z pogań-skich wierzeń cywilizacji Egipskiej i Greckiej. I tu od razu przykład - poniżej rewers bankno-tu jednodolarowego. Jak ma się symbolika pi-ramidy do Stanów Zjednoczonych? Dla zainte-resowanych polecam wpisać w wyszukiwarce Google hasło: „banknot jednodolarowy”. War-to dodać, że Ojcowie Założyciele USA, m.in. George Washington, byli Masonami.

Słynna pieczęć z niedokończoną piramidą oraz „Wszystkowidzącym Okiem” oprawio-nym w trójkąt.

Zanim przejdę do sedna sprawy, a więc anali-zy teledysków wyżej wymienionych wykonaw-ców, należy podkreślić, że aby w pełni zrozu-mieć wskazywaną symbolikę zawartą w da-nych teledyskach warto zgłębić temat związa-ny z symboliką masońską, okultystyczną oraz religijną. W Internecie informacji na ten temat jest bardzo dużo. Będę starał się zestawić obok siebie przykłady zaczerpnięte z obecnej pop-kultury z elementami związanymi z sym-boliką masońska bądź okultyzmem. Ewentual-ne wnioski wyciągnijcie sami.

Zanim zaczniemy konkretną analizę musimy sobie uświadomić, że cała sprawa może być kolejną z tzw. „teorii spiskowych” (conspiracy theories). Teorie te są dość powszechne w In-ternecie i łatwo można natknąć się na mate-riały z nimi powiązane. Przykład: kadr z odcin-ka „The Simpsons”, który miał emisję parę lat przed atakiem na World Trade Center (ame-rykański sposób zapisywania daty to miesiąc – 9, dzień – 11, rok – 01; media odnoszą się do tego zdarzenia jako 9/11). Jak bardzo jest możliwe, że zestawienie 9 i dwóch wież w for-mę liczby 11 to zupełny przypadek? Prawdo-

podobieństwo jest duże... Czy może małe? Zostawmy jednak teorie spiskowe i skupmy się na symbolach masońskich.Codziennie nasza podświadomość nara-żona jest na bodźce, które mogą nieść za sobą przekaz niekoniecznie pozytywny. Wie-le mówi się na temat wpływu reklam na pod-świadomość młodych ludzi. A jak mają się do tego teksty oraz teledyski obecnych tzw. „gwiazd”? Włączając pierwsze-lepsze ko-mercyjne radio, na pewno dość szybko usły-szymy materiał postaci wydającej muzykę

Symbolika masońska i Twoi idole? – część 1: Lady GAGA

Page 27: moment #49

felietony

magazyn moment | 27

pod pseudonimem - Lady GAGA. Wystarczy, że obejrzymy parę jej teledysków i dostrzeżemy szybko, że przedstawiony na powyższych zdjęciach gest jest regularnie przez nią powtarzany. GAGA wykonuje go również poza teledyskami. Jeśli lewe oko nie jest zasłonięte to prawe jest podkreślane, sym-bolicznym gestem. W Internecie można zna-leźć nawet wywiady z Lady GAGĄ, w których pokazuje ona ten gest. Czy jest to ‘trendy’ gest jak np. chwyt za kroczę Michaela Jacksona?Podstawowa wiedza na temat okultyzmu mówi, że jest to symbol „Wszechwidzącego Oka”. Zasłanianie jednego oka, i to najczęściej lewego, ma swoje korzenie w okultyzmie i od-nosi się do symbolu Oka boga ‘Horusa’, zwa-nego też ‘RA’. Tu od razu odsyłam do piramidy z banknotu jednodolarowego, nad która unosi się ten sam symbol. Skoro jesteśmy już przy bogu RA... Oto początek piosenki „Bad Ro-mance”:

“Rah-rah-ah-ah-ah-ah!Roma-roma-mamaa!Ga-ga-ooh-la-la!Want your bad romance”W języku angielskim fonetyczny zapis boga RA byłby właśnie taki: „rah”.Przypadek? Mina trochę rzednie, kiedy anali-zujemy więcej teledysków „gwiazdy”. Obser-wując je zauważymy powtarzające się motywy ruchów Lady GaGi, w których przypomina ona robota, często elementy jej garderoby to pod-kreślają. Często też sposób w jaki mówi przy-pomina osobę z zaburzeniem rozwoju bądź będącą w stanie hipnozy. Wracając do tele-dysku „Bad romance” - jest w nim moment, w którym GAGA wykonuje, na pierwszy rzut oka, znak krzyża świętego. Jednak kiedy przyjrzy-my się bliżej, okazuje się, że jest to znak trój-kąta bądź piramidy, bardzo mocno zakorzenio-ny w symbolice masońskiej.

Wszechwidzące Oko w piramidzie na ple-cach jednego z tancerzy podczas trasy koncertowej.

Odnieśmy się do popularnego hitu i teledy-sku „Papparazzi”. W jednej z końcowych scen GaGa zabija swojego chłopaka, podając mu truciznę, stając się przez to w końcowej części klipu jeszcze bardziej popularną. Reżyser tele-dysku, Jonas Akerlund podczas jego kręcenia chodzi w koszulce z twarzą Baphometa oraz z symbolem Kościoła Szatana. Coż takiego? W końcu nie jedno morderstwo w teledyskach już

widzieliśmy. Postać rzeczy zmienia fakt, że w tej właśnie scenie GaGa upodobniona jest do myszki Mickey. Jak może to odebrać dziecko w wieku powiedzmy lat 13?Poniżej wpis użytkownika na portalu Obma-wiamy.pl o powyższym teledysku:„ja uważam ze Lady GaGa jest boska. Bopro-stu jom kocham daze uczociem i co jest dziw-ne mam dopiero 13 lat uważam ze lady gaga jest królowom popuPSKocham Cie GaGa”

____Tomek----

C.D.N. (w następnej części Jay-Z i Rihanna)

Counter

Źródła:http://vigilantcitizen.comHarun Yahya, GLOBAL FREEMASONRY David Icke, THE SECRET HISTORY OF THE USA

Page 28: moment #49

wykrywacz talentów

| magazyn moment28

Łukasz Gruszczyński

Od konsystencji, po kolor interesuje mnie farba. Otoczenie to temat i popyt. Pierwsze potyczki - syntetyczny spray, pyłek dobrze kryje, intensywna barwa bezpośrednio działa na widza. Nie można się doliczyć przeciwnych i przychylnych zdań. Dalej ambitniejsze plany, plamy - akryl i olej. ASP w Poznaniu. Kilka wątków twórczych: nadal intere-suje mnie beton - pozostałości, pustka, pomniki przeszłości, wymiociny epoki. Wcześniej obiekty do pomalowania, dziś do zobrazowania. Działania przeciwne jednak uzupełniające. Gruz użytkowy i złom użytkowy społecznie błogosławiony! Dobre bo polskie.Piję piwo pod słupem, wypoczywam na betonowym pomoście, podróżuję skorodowanym wagonem chętnie to pomaluję i namaluję - cudowny recykling.

Równolegle : poczta pantoflowa dociera tu i tam, więc chwytam także zlecenia. Maluję ściany w mieszkaniach, tynki i wnęki - fajnie ! Duże powierzchnie to swobodnie kładziona farba - ruch to zdrowie. Odpowiada mi to! „40/15 DAJE CZADU”

Page 29: moment #49

>> oprawa plastyczna stoiska (malowidło na desce 120/240cm oraz 220/240cm)

>> projekt + realizacja

>> wykonano dla Miasta Kostrzyn nad Odrą z okazji 40-tej i 15-tej rocznicy powstania PRZYSTANKU WOODSTOCK

„40/15 DOTARLIŚMY”

Page 30: moment #49

1. „Kadry codzienności” akryl na płótnie 110/205 cm 2008

3. bez tytułu akryl na płótnie 100/100 cm 2009

2. bez tytułu olej,akryl na płótnie 100/100 cm 2009

1

2 3

Page 31: moment #49

4 „Krawężnik” olej na płótnie 100/120 cm 2008

Page 32: moment #49

kalendarium

| magazyn moment32

Z racji tego, że „Moment” ma małe strony, na małych kartkach - możemy pisać, tylko tyle, ile się na nich zmieści. Z tego powodu płytom ogólnie nie możemy poświęcać całego nume-ru, a nawet 50 procent. Z tego powodu poświę-camy im w tym numerze tyle samo, co w po-przednim. Ale oto czeka Was niespodzianka! W dzisiejszym numerze słowo płyta padnie więcej niż 3 razy! Z racji początku roku (czy marzec to jeszcze początek roku?), warto ro-zeznać się, jak mają się sprawy. Czy Wasz ulubiony wykonawca ma zamiar uraczyć Was koleją porcją płytowych wrażeń, czy raczej jest zajęty znajomościami z pięknymi kobietami, które miał okazję poznać po wydaniu pierw-szej płyty (podejrzewam, że jest to najwięk-szy hamulec postępu i pracy nad nową płytą, stąd też może się okazać, że Waszego ulubio-nego wykonawcy zabraknie w dzisiejszym ze-stawieniu).

Jeżeli jesteście wielbicielami trampek, okula-rów Woody Allena, chudych chłopaczków z gitarami i pstrokatych chust powinniście wie-dzieć, że pojawiły się lub pojawią się jeszcze w tym roku:

• „Contra” - Vampire Weekend• „Heartland” - Owen Pallett• „End Times” - Eels• „Transference” - Spoon• „Beat The Devil’s Tattoo” - Black

Rebel Motorcycle Club• “The Brutalist Bricks” - Ted Leo

and the Pharmacists• „Future Breeds” - Hot Hot Heat • “Vision Revision” - Architecture in

Helsinki• “False Priest or The Controller

Sphere” - Of Montreal• “Release the Drones” - Super

grassNa tytuł płyty w dalszym ciągu nie mogą się zdecydować: Arcade Fire, Coldplay, Frien-dly Fires, Interpol, Kasabian, Kings Of Leon, The Strokes, Radiohead.

Jeżeli z kolei jesteście szalonymi nastolatkami i „Taniec z gwiazdami” jest waszym ulubionym programem w TVN, to czekajcie, aż pojawią się w “tylko dobrych sklepach muzycznych”:

• „Plastic Beach” - Gorillaz • „Congratulations” - MGMT• “One Life Stand” - Hot Chip• „Don’t Say We Didn’t Warn You” -

Does It Offend You, Yeah? • “Instant Gratification” - N.E.R.D A tytuł pozostaje wciąż zagadką w przypadku Nelly Furtado i Daft Punk.

Jeżeli jednak wolicie elektronikę kontemplacyj-ną, na pogłębienie depresji, albo stanów lęko-wych, to na pewno z niecierpliwieniem będzie-cie wypatrywać na slsku:

• „Head First” - Goldfrapp• „Heligoland” - Massive Attack

• „Tomorrow, In a Year” - The Knife• „There Is Love in You” - Four TetProblem z tytułem mają: Unkle, Portishead i Kraftwerk.

Jeżeli jesteście zwariowanymi wariatami od freak folku i innych ludowych spraw, dla was pracują nad nowymi płytami:

• “Two Song Wedding” - Kate Maki• “Heart of My Own” - Basia Bulat• “The Courage of Others” - Midlake• „Have One On Me” - Joanna Newsom• “ODDSAC” - Animal CollectiveA nad płytą i tytułem wciąż pracują Fleet Foxes.

Jeżeli jesteście twardzielami/twardzielkami:

• “Worship Music” - Anthrax• “The Oracle” - GodsmackI bez tytułowe na razie: Tool, Motörhead, Korn i Deftones.

A jeżeli macie więcej niż 100 lat, specjalnie dla Was:

• “Y Not” - Ringo Starr• “American VI: Ain’t No Grave” - Johnny

Cash• “Valleys of Neptune” - Jimi Hendrix• „Sting in the Tail” - Scorpions• „Floss” - The WhoA na brak pomysłów na tytuł cierpią Deep Purple, Judas Priest i Iron Maiden.

Wszystkie okoliczności i typy osobowości wy-korzystane w tekście są przypadkowe.

kasper.linge

Donosiciellaboratorium muzyczne

| magazyn moment32

Page 33: moment #49

magazyn moment | 33

Zapowiedzi filmowe

Choć to jedna z wielu bajek nie tylko dla dzieci, to chyba jedyna tak szalona, absurdalna i pozosta-wiająca tak wiele miejsca dla wyobraźni i interpretacji odbiorcy. Nie bez powodu doczekała się już ponad trzydziestu ekranizacji. Tym razem jednak sprawą zajął się Burton („Sweeney Todd”, „Big Fish”, „Charlie i fabryka czekolady”), jest więc to szczególnie sprzyjająca okazja, by po raz kolej-ny wpaść do króliczej nory, spóźnić się na spotkanie z Kapelusznikiem i zmierzyć z Królową Kier. I chociaż Alicja nie jest już małą dziewczynką, nie oznacza to wcale, że wszystko pójdzie łatwiej, niż ostatnim razem. Nie będzie też mniej ekscytujące.

Rozwój chrześcijaństwa w IV wieku odcisnął swoje piętno również w Egipcie. Z jednej strony pod znakiem zapytania postawione zostało przetrwanie wiedzy starożytnych, z drugiej zaś zadrżał u podstaw ustrój społeczny. Niewolnik Davus wie, że przyjęcie nowej religii może dać mu wolność, jednak miłość, którą darzy swoją panią, nie pozwoli mu tak łatwo odejść. A dla niej - adeptki filozofii i astrologii - każde wsparcie może się teraz okazać niezbędne.

To, że z miejsca, z którego ucieczka jest niemal niemożliwa, znika jedna z pacjentek, to dopiero po-czątek problemów w szpitalu dla psychicznie chorych przestępców. Nadchodzi huragan, który unie-możliwi detektywom łączność między wyspą a resztą świata i od tego momentu będą musieli sami szukać rozwiązania zagadki. Czy pozostawiona przez uciekinierkę zaszyfrowana wiadomość za-wiera jakieś wskazówki? Czy proszki oferowane przez dyrektora szpitala, mogą pomóc na coś wię-cej, niż tylko migrenę? Podejrzani są wszyscy. I nie ma tu miejsca na domniemanie niewinności.

KO

Kino

Alicja w Krainie Czarów, 2010

reżyseria: Tim Burton; scenariusz: Linda Woolverton; zdjęcia: Dariusz Wolski; muzyka: Danny Elfman; gatunek: fantasy, przygodowydata premiery: 2010-03-05

Agora, 2009

reżyseria: Alejandro Amenábar; scenariusz: Alejandro Amenábar, Mateo Gil; zdjęcia: Xavi Giménez; muzyka Dario Marianelli; gatunek: dramat historycznydata premiery: 2010-03-12

Wyspa tajemnic, 2010

reżyseria: Martin Scorsese; scenariusz: Laeta Kalogridis; zdjęcia: Robert Richardson; gatunek: dramat, thriller;data premiery: 2010-03-26

Page 34: moment #49

recenzje muzyczne

| magazyn moment34

Recenzje muzyczne

W przypadku Francuzów spełnia się przy-słowie w postaci „do pięciu razy sztuka”. „Wolfgang Amadeus Phoenix” jest bowiem ich piątym wydawnictwem. A, co ciekawsze, istnie-ją od ponad 10 lat i wciąż brzmią, jak młodzie-niaszki. Płyta, mimo trochę patetycznego tytu-łu, jest najlepszą rzeczą, jaką do tej pory zrobili. Pierwszy utwór, mimo równie patetycznego ty-tułu „Lisztomania” zapowiada, o co będzie cho-dzić. Będą więc miłe popowe melodie, prawie tak dobre, jak te w latach 60., zgrabne połącze-nie gitarowego grania z elektronicznymi wtrę-tami. Muzycznie delikatnie nawiązują, co chy-ba oczywiste, do rodaków z Air, czy Daft Punk, tworząc łatwo przyswajalne brzmienia. Wokali-sta cały w skowronkach, że aż miło się słucha, i wydaje się, jakby śpiewał o niepowodzeniach z koleżanką z 3b. Płyta jest bardzo równa styli-stycznie i, jeżeli by to kogoś interesowało, może świadczyć o sporym doświadczeniu oraz doj-rzałości muzycznej – tak to się mówi w świat-ku krytykantów muzycznych. Klimat jest rewela-cyjny. Jednym słowem majówka i inne wakacyj-ne sprawy. Nawet przy utworach mniej wesoł-kowatych, ryjek się cieszy. Na odpędzanie zimy płyta, jak znalazł.

kasper.linge

Podobnie, jak zblazowani Francuzi, szaleni jazzowi Norwegowie właśnie wydali 5. album. Wydawnictwo można uznać za come back, po-nieważ ostatnią płytę nagrali 2005 roku. Na pierwszy rzut oka, wszystko po staremu - nietypowa okładeczka, 9 utworów, prawie go-dzina muzyki. Ale jeśli się przyjrzeć bliżej, oka-zuje się, że… wszystko po staremu. To jest Jaga, jaką lubimy, jakiej słuchamy, jakiej ocze-kiwaliśmy. Melodie wygrywane na niezliczonej ilości trąb, saksofonów i innych dziwactwach mają wciąż tę samą świeżość i melancholię, którą w niesamowity sposób potrafią przekazać za pomocą pędzących fraz. Choć nie ma wale-nia na złamanie karku, to częste zmiany tem-pa są nieodłącznym elementem muzyki Skan-dynawów. Gęste melodie przewijają się przez utwory, nie sposób ich zliczyć, ale wszystko trzyma się kupy, czyli w kawałkach mniej wię-cej 7-minutowych. W porównaniu z poprzed-nimi dokonaniami, trochę popracowali nad brzmieniem, jest bardziej selektywne, klarow-ne. Choć brzmienie garów nie wszystkim musi odpowiadać. Ale jakby się czepiać szczegółów, to tak naprawdę „Bananfluer Overalt” brzmi, jak kopia jakiegoś utworu z wcześniejszej płyty, a w „Toccata” w tle, jakbym słyszał Steve’a Reich’a, ale robią to tak przyjemnie, że nie mam ochoty o tym pamiętać.

kasper.linge

“Strathcona Variations” jest cudowna. Ale może od początku - Loscil wydał wszystkie płyty w Kranky, ostatnią kawał czasu temu – kapital-ny „Plume” w 2006 roku. Na 2010 rok zaplano-wana jest płyta „Endless Falls”, którą również wyda w chicagowskim labelu. Ale w paździer-niku zeszłego roku w labelu Ghostly Internatio-nal wydał właśnie „Strathcona Variations”. Jest to 3-utworowy album, albo EP – tego nie wia-domo. W każdym razie, po tak długim czasie usłyszeć Loscila w tak świetnej formie, to iście kafkowskie przeżycie - jak mówiła pewna dama u Woody Allena. „Strathcona”, „Union Dusk” i „Midnight on Princess” nie są trzema ambien-towymi utworami, które można sobie puścić do poduchy, albo zrobić z nich miłe tło. Tego słu-cha się z większym skupieniem niż Pink Floyd. Ta płyta pulsuje rytmem, ma się wrażenie, że jest to ścieżka dźwiękowa z podróży do jądra ziemi. Płyta działa jak zaklęcie, nie sposób się od niej uwolnić. Loscil momentami przypomina tu Tima Heckera, ale bez neurotycznych, może natarczywych momentami, szumów, a czasami na myśl przychodzi pulsująca koncepcja muzy-ki Steve’a Reich’a. Ale najważniejsze, że „Stra-thcona Variations” jest idealnie wyważona. Nie jest za długa, za krótka, za cicha, za głośna. Jest po prostu taka, jaka powinna być.

kasper.linge

Jaga Jazzist„One-Armed Bandit”Jazz

Loscil„Strathcona Variations”Ambient

Phoenix„Wolfgang Amadeus Phoenix”Alternative rock/Indie rock

Page 35: moment #49

Dwa wielkie tomiska wierszy Agnieszki Osieckiej śmiało można polecić tym, którzy już znają twórczość poetki, jak i osobom, dla któ-rych była ona do tej pory anonimowa. Dla tych czytelników, którzy nie szczególnie cenią po-ezję, zachętę do lektury niech stanowi fakt, że wiele z utworów zamieszczonych w wydawnic-twie „Nowa miłość. Wiersze prawie wszystkie” było wcześniej piosenkami.Przekrój tekstów w tym zbiorze jest szeroki: od studenckich piosenek z STS-u (Studenckiego Teatru Satyryków), poprzez liryczne utwory lat 60., jak np.: „Na całych jeziorach ty” (ostatnio interpretowane przez Katarzynę Nosowską), poprzez głośny „Niech żyje bal”, znany z wy-konania Maryli Rodowicz, na pieśniach–son-gach, pisanych już u schyłku lat do Teatru Atelier w Sopocie kończąc. Uważny czytel-nik zauważy jak zmieniał się styl Osieckiej na przestrzeni lat (1956-1997), a także, jak co-raz głębiej i mroczniej jej teksty traktowały o miłości. Początkowo bowiem miłość u autor-ki „Okularników” to flirt, figle, zabawa, „gonie-nie króliczka”, które z wiekiem tak traktowane zaczynają być ostatecznie cierniem w koronie, brakiem, który czyni życie niepełną, niespeł-nioną i jałową egzystencją.

Monika Balcer

Agnieszka Osiecka„Nowa miłość. Wiersze prawie wszystkie”

recenzje gra / płyta / książka

Szalony demon, zwany kryzysem (nie mylić z Crysis’em) oraz jeszcze bardziej potężny zło-czyńca, zwany Modern Warfare 2, przepędził większość wypatrywanych na jesień 2009 gier na kolejne miesiące. W efekcie mamy teraz do czynienia z prawdziwym precedensem. Nigdy o tej porze roku nie ukazało się tyle oczekiwa-nych tytułów. Ciężko było mi wybrać tę „najbar-dziejszą”, ale ostatecznie zdecydowałem się na najgorętszą, w mojej opinii, premierę stycznia – Mass Effect 2. Gra oczywiście jest sequelem wydanego ponad dwa lata temu Mass Effect. Ale jest to kontynuacja niezwykła. ME2 zaczyna się tam, gdzie skończyła „jedynka”. Mało tego, jeżeli ktoś ukończył poprzedniczkę, może zro-bić import swojej postaci. Wprawdzie nie będzie ona już tak wypasiona, jak pod koniec poprzed-niej przygody, jednak czekają ją bonusy. Najcie-kawszą rzeczą jednak jest to, że wybory pod-jęte w ME będą miały wpływ na rozgrywkę w kolejnym odcinku kosmicznej sagi. Ah, no wła-śnie... Zupełnie zapomniałem, że warto byłoby napisać cokolwiek o samej grze. Jest to oczywi-ście roleplay w klimatach sci-fi. A po polsku - fa-bularna gra akcji rozgrywająca się w przestrze-ni kosmicznej. I tyle chyba wystarczy. Przygody Sheparda, naszego protagonisty, znowu wcią-gają jak odkurzacz, jednak przyznam bez bicia, że chyba nieco za dużo spodziewałem się po tej grze. Wprawdzie nie jestem jakimś wielkim fanem gier RPG, ale poprzednią część jakoś le-piej wspominam. Niemniej jest to absolutnie to-powy tytuł, z którym polecam się zaznajomić. Szczególnie tym, którzy ukończyli „jedynkę”.

Screwball

Mass Effect 2Wydawca: EAXbox360

15 lutego do tak zwanych „dobrych skle-pów muzycznych” trafiła płyta Disparates - „FAFABERIE”. To debiut fonograficzny toruń-skiego zespołu, którego nazwę może i trudno się zapamiętuje, aczkolwiek repertuar niezwy-kle szybko zapada w pamięć.Subtelna fuzja energetycznego folku i alterna-tywnego rocka oraz emocjonalnie zaangażowa-na warstwa liryczna to cechy charakterystyczne dla twórczości Disparates. Autorem dziesięciu piosenek jest Bartek Kulik – obieżyświat i tek-ściarz z ciętym językiem. Swoje opowieści bu-dował na bazie indywidualnych obserwacji, któ-re jak sam twierdzi przeprowadził pomieszku-jąc tu i ówdzie. Debiutancki album „Fafaberie” jest więc poetycką retrospekcją okraszoną ką-śliwymi brzmieniami gitary i basu, klezmerskie-go akordeonu, jazzującej trąbki, klasycznej waltorni oraz rockującej bardzo dobrze perku-sji. Mogli się o tym przekonać ci, którzy widzieli Disparates w akcji podczas serii koncertów ja-kie zespół dał w sowim rodzinnym mieście w ciągu kilku ostatnich koncertów (w tym dwa w lutym!). Teraz wszyscy mają okazję sprawdzić, czy toruńscy muzycy równie dobrze brzmią w domowym zaciszu. Polecamy!

Redakcja MOMENTU

Disparates„FAFABERIE”

Page 36: moment #49

kalendarium

| magazyn moment36