24
Dzień Dziecka str. 23-24 Dzień Dziecka str. 23-24

Monitor Polonijny 2005/06

Embed Size (px)

DESCRIPTION

 

Citation preview

Page 1: Monitor Polonijny 2005/06

Dzień Dzieckastr. 23-24

Dzień Dzieckastr. 23-24

Page 2: Monitor Polonijny 2005/06

MONITOR POLONIJNY

Studio Teatralne „Aa” powstałow 2002 roku. „Umieściliśmyogłoszenie w prasie polonijnejw Wiedniu, że rozpoczynamynabór do teatru amatorskiego” –wspomina początki działalnościteatru Agnieszka Salamon –zawodowa aktorka, którawyreżyserowała spektakl.„Zgłosiło się sporo osób, alepozostały tylko te najbardziejwytrwałe. Przez pierwszy rokuczyliśmy się tylko warsztatuaktorskiego, dopiero późniejrozpoczęły się przygotowaniado przedstawienia”.Premiera spektaklu

„Vademecum“ odbyła się latem2004 r. i spotkała sięz entuzjastycznym przyjęciemprzez Polonię wiedeńską.„Kiedy rozpoczęłam pracęz zespołem w Wiedniu, mamaprzysłała mi książkę Iławskiego,abym wiedziała, jakpoprowadzić amatorski zespół”– opisuje Agnieszka Salamon.„Okazało się, że książka,napisana w czasach socjalizmuprzez ówczesnego krytykateatralnego, jest zbioremwskazówek, jak prowadzić teatrna wsi dla ludzi, którzy nigdynie byli w teatrze” – wyjaśnia

Salamon. Opisy oczywistychzachowań, jak oklaski, czyukłony stały się pretekstem, byna podstawie tej książkiw groteskowy sposób pokazaćteatr od kuchni. I to się StudiuTeatralnemu „Aa” udało. Żywereakcje bratysławskiejpubliczności pokazały, żepotrafimy się śmiać z ówczesnejsocjalistycznej nowomowy,a aktorzy z Wiednia potrafiliodpowiednio oddać klimattamtych czasów.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

TEATR W TEATRZEW sobotni wieczór, 21 maja br. odbyło się w Bartysławie przedstawienie Studia

Teatralnego „Aa” z Wiednia, zatytułowane „Vademecum“. Organizatoremimprezy był Klub Polski Region Bratysława. „Jesteśmy częścią dużej wspólnoty państw

Unii Europejskiej, chcemy więc zacieśniać więzi z naszymi rodakami żyjącymiw Wiedniu” – powiedziała realizatorka przedsięwzięcia, prezes bratysławskiego klubuBeata Wojnarowska. „Mamy najlepsze predyspozycje, by ta współpraca się rozwijała –

stanowi o tym bliskość geograficzna Wiednia i Bratysławy”.

FOTO: ARCHIWUM

Page 3: Monitor Polonijny 2005/06

CZERWIEC 2005 3

OD REDAKCJIJuż czuje się w powietrzu nadcho-

dzące lato, a z nim wakacje, czas

urlopów, wyjazdów. Snujemy plany,

robimy rozliczenia finansowe,

planując droższe lub tańsze wyjazdy.

I to chyba nas trzyma w odpowied-

nim rytmie, bo jakoś pracować się już

nie chce (chce, ale może sił nie

starcza?), częściej realizujemy wysko-

ki na łono natury, obserwujemy

zmieniającą się przyrodę.

Dlaczego to piszę? Bynajmniej nie

dlatego, żebym chciała usprawie-

dliwć zespół redakcjyny. O nie, ten

pracuje nadal na pełnych obrotach,

co miesiąc przygotowując ciekawe

artykuły. Zachęcam więc do lektury.

Może na łonie przyrody? Tak jak na

świeżym powietrzu lepiej smakuje

jedzenie, tak samo będzie ze strawą

duchową i intelektualną, którą

oferujemy w czerwcowym „menu“.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

REDAKTOR NACZELNA

ŠÉFREDAKTORKA: Małgorzata Wojcieszyńska • REDAKCIA: Pavol Bedroň, Ivana Juríková, Majka Kadleček, KatarzynaKosiniak-Kamysz, ks. Jerzy Limanówka, Irena Malec, Melania Malinowska, Danuta Meyza-Marušiaková, Dariusz Wieczorek,Izabela Wójcik, • KOREŠPONDENT V REGIÓNE KOŠICE – Urszula Zomerska-Szabados • JAZYKOVÁ ÚPRAVAV POĽŠTINE: Maria Magdalena Nowakowska • V SLOVENČINE: Mária Brečková • GRAFICKÁ ÚPRAVA: Stano CarduelisStehlik • ADRESA: Nám. SNP 27, 814 49 Bratislava • TLAČ: DesignText • KOREŠPONDENČNÁ ADRESA: MałgorzataWojcieszyńska, 930 41 Kvetoslavov, Tel./Fax: 031/5602891, [email protected] • PREDPLATNÉ: Ročné predplatné 300Sk na konto Tatra banka č.ú.: 2666040059/1100, číslo zákazníka 142515 • REGISTRAČNÉ ČÍSLO: 1193/95 • Redakcia sivyhradzuje právo na redakčné spracovanie ako aj vykracovanie doručených materiálov, na želanie autora zaručujeanonymitu uverejnených materiálov a listov.

VYDÁVA POĽSKÝ KLUB – SPOLOK POLIAKOV A ICH PRIATEĽOV NA SLOVENSKU

FINANCOVANÉ MINISTERSTVOM KULTÚRY SR

SPIS TREŚCIVII Kongres Klubu Polskiego 4

Z KRAJU 4

Druga połówka,czyli o słowackich żonach Polaków 6

POLSKO-SŁOWACKIE ZWIĄZKI HISTORYCZNERodzina Turzów/Turzonów na ziemiach polskich w XV i XVI w. 8

WYWIAD MIESIĄCAR. Rynkowski: „Sprzedaję kawałek siebie, licząc, że ten kawałek jest coś wart” 10

Skarby nieopisane 12

Merlin – inna historia 13

MŁODZI W POLSCE SŁUCHAJĄR. Rynkowski 14

KINO-OKOLáska bez hraníc 14

TO WARTO WIEDZIEĆKonferencja moskiewska 16

BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKIKazimierz Koźniewski 18

Z NASZEGO PODWÓRKA 18

OKIENKO JĘZYKOWETrochę o placu św. Piotra i nie tylko 19

DYPLOMACJA I NIE TYLKONiektórzy lubią whisky... 20

OGŁOSZENIA 21

POLSKA OCZAMI SŁOWACKICH DZIENNIKARZYPoľské reminescencie 22

MIĘDZY NAMI DZIECIAKAMIDzień Dziecka 23

PIEKARNIKDzień Dziecka 24

Page 4: Monitor Polonijny 2005/06

MONITOR POLONIJNY4

PRODUCENT FILMOWY LewRywin stawił się 18 maja br.w zakładzie karnym przy ul.Rakowieckiej w Warszawie, byrozpocząć odbywanie kary 2lat więzienia za „pomocnict-wo” w płatnej protekcji wobecAgory.

AGENCJA DS. GRANIC ze-wnętrznych Unii Europejskiejma swoją siedzibę w Polsce.Decyzję o jej utworzeniu pod-jęła w Luksemburgu rada mi-nistrów sprawiedliwości i sprawwewnętrznych UE. EuropejskaAgencja Zarządzania Współ-

pracą Operacyjną na Grani-cach Zewnętrznych PaństwCzłonkowskich UE rozpoczęładziałalność w Warszawie już 1 maja. Głównym jej zadaniemjest koordynowanie działańmiędzy poszczególnymi pań-stwami UE w zakresie kontro-li ruchu granicznego i ochro-ny granic.

W ARCHIWACH INSTYTUTUPamięci Narodowej znajdująsię dokumenty wskazujące, iż

ojciec Konrad Stanisław Hejmobył w latach 80. tajnym współ-pracownikiem organów bezpie-czeństwa PRL, występującympod pseudonimami „Hejnał”i „Dominik” – poinformowałprezes IPN Leon Kieres.

SEJM PRZYJĄŁ specjalnąuchwałę z okazji 60. rocznicyzakończenia II wojny świato-wej, w której został wyrażonynajgłębszy szacunek i wdzięcz-ność wszystkim, których ofia-ra krwi doprowadziła w maju1945 roku do klęski hitlerows-kich Niemiec.

NIE BĘDZIE SAMOROZWIĄZA-NIA Sejmu. Posłowie większo-ścią głosów odrzucili wnioskiopozycji w tej sprawie.Oznacza to, że obecna kadenc-

ja parlamentu nie została skró-cona i wybory odbędą sięw konstytucyjnym, jesiennymterminie.

ZASTĘPCA DYREKTORA ds.programowych TVP 3 AndrzejKneifel oraz b. minister łączno-ści Andrzej Zieliński zostali wy-brani do Krajowej Rady Radio-fonii i Telewizji na miejsceJuliusza Brauna i JarosławaSellina, których kadencja sko-ńczyła się w kwietniu.

UNIA WOLNOŚCI decyzją IIINadzwyczajnego Kongresu tejpartii, podjętą 7 maja br.w Warszawie, przekształciłasię w Partię Demokratyczną,której przewodniczącym zostałzgodnie z oczekiwaniami Wła-dysław Frasyniuk, dotychcza-

Na kongresie obecni byli dele-gaci wytypowani przez poszcze-gólne zarządy klubów regional-nych i prezesi. Specjalnymi go-śćmi kongresu byli ambasadorRP w Słowacji Zenon Kosiniak--Kamysz, kierownik WydziałuKonsularnego Ambasady RPw RS Wojciech Bilinski oraz go-spodarz spotkania – konsul ho-norowy Tadeusz Frąckowiak. Ze-branych przywitał ambasadorZenon Kosiniak-Kamysz, któryw swoim imieniu złożył wszyst-kim podziękowanie za dotych-

czasową działalność społeczną.Wspomniał on ostatnią wizytęmarszałka Senatu RP LonginaPastusiaka w Bratysławie, pod-czas której m.in. poruszono spra-wy wsparcia Polonii słowackiej.Ambasador ponadto powiedział,że nie chce ingerować w sprawyKlubu, ale równocześnie przeko-nywał, że jego członkowie po-winni zabiegać o siedzibę dlaswojej organizacji, podobnie jakto zrobiła mniejszość słowackaw Polsce. Po uroczystym otwar-ciu kongresu głos zabrała dotych-

czasowa prezes Lidia Grala-Bed-narčik, która ogólnie podsumo-wała działalność Klubu i zwróci-ła uwagę na konieczność noweli-zacji jego statutu, której dokonaćmoże jedynie kongres jako naj-wyższy organ organizacji. Wspo-mniała również o propagowaniuKlubu na stronie internetoweji największej bolączce – sprawiejego siedziby, a właściwie jej bra-ku.

Po jej wystąpieniu Paweł Pie-karzewski, przewodniczący ko-misji rewizyjnej Klubu Polskie-go, odczytał sprawozdanie tej ko-misji. Następnym punktem pro-gramu było przedstawienieprzez prezesów poszczególnychregionów sprawozdań merytory-cznych z działalności klubów re-gionalnych. Każdy z poszczegól-nych regionów (Bratysława, Ni-

VII KONGRESKLUBU POLSKIEGOW Liptowskim Mikulaszu odbył się w dniach 24 i 25 kwietnia

nadzwyczajny VII Kongres Klubu Polskiego. Nadzwyczajny,ponieważ zwołany zaledwie po roku od poprzedniego, a nie – jak tozawsze było – po dwóch latach. Głównym celem kongresu był wybórnowego prezesa organizacji ze względu na rezygnację z pełnieniafunkcji dotychczasowej prezes Lidii Grali-Bednarčik.

FOTO

: ARC

HIW

UM

FOTO

: TAD

EUSZ

BŁO

NSKI

Page 5: Monitor Polonijny 2005/06

5CZERWIEC 2005

sowy szef UW. Do nowej partiiwstąpił b. wicepremier JerzyHausner i obecny premier Ma-rek Belka.

TRAKTAT AKCESYJNY nie na-rusza polskiej konstytucji –orzekł Trybunał Konstytucyjny,który sprawą zajmował się nawniosek posłów prawicowych,kwestionujących zgodnośćTraktatu Akcesyjnego z polskąkonstytucją. Wyrok jest osta-teczny.

RUSZYŁ NOWY TELEWIZYJNYkanał tematyczny - TVP Kul-tura. Program zainaugurowałatransmisja koncertu grupy „Ka-pela ze Wsi Warszawa”. Kanałbędzie dostępny tylko w sie-ciach kablowych oraz przez sa-telitę.

DELEGACJE Z PRAWIE 50krajów świata, w tym premie-rzy Izraela – Ariel Szaron i Pol-ski – Marek Belka, złożyły hołdofiarom holocaustu podczas14. Marszu Żywych na tereniebyłego hitlerowskiego obozukoncentracyjnego Auschwitz--Birkenau.

W TYM ROKU po raz pierw-szy według nowych zasad domatury przystąpiło 317 tys.uczniów z 3910 szkół. W pierw-

szej kolejności uczniowie zda-wali egzaminy ustne (obowiąz-kowo język polski i obcy), któ-re zakończyły się 29 kwietnia.Od 4 do 31 maja trwały matu-ry pisemne, obowiązkowe z ję-zyka polskiego i obcego orazz wybranych przedmiotów(maksymalnie trzech).

KONTROWERSJE I SZEROKIEdyskusje zarówno wśród poli-tyków, jak i społeczeństwa wy-wołała decyzja prezydentaAleksandra Kwaśniewskiegoo wyjeździe do Moskwy na ob-chody 60. rocznicy zakończe-nia II wojny światowej. Równiegłośnym echem odbiło się za-proszenie na obchody roczni-cowe gen. Wojciecha Jaruzel-skiego.

W DNIU 9 KWIETNIA 2005 r.zmarł w Warszawie JerzyGrzegorzewski (1939-2005),jeden z największych reżyse-rów teatralnych. W swojejkarierze artystycznej związanybył m.in. z łódzkim Teatrem im.Stefana Jaracza, Starym Tea-trem w Krakowie, warszaw-skim Teatrem Studio i TeatremNarodowym.

OPRACOWAŁRADOSŁAW ŁACH

tra, Martin, Środkowe Poważei Koszyce) miał możliwość zapre-zentowania swojego wkładu pra-cy na rzecz Polonii.

Sprawozdania te miały zarów-no formalny, jak i nieformalnycharakter, co w rezultacie dopro-wadziło do otwartej i długiej dys-kusji, po której Anna Tóthovázrelacjonowała prace komisji ds.mniejszości narodowych w Mini-sterstwie Kultury RS. Szczególnąuwagę zwróciła na warunki roz-liczania kosztów projektów.Wspomniała również o prezen-tacji Polonii na festiwalu mniej-szości narodowych oraz o wy-borze kandydata – osobowościw dziedzinie kultury i sztuki.

Po przerwie, w godzinach po-południowych odbyły sięwybory nowego prezesaKlubu Polskiego. Przebie-gły one stosunkowo szyb-ko i sprawnie. Nowymprezesem Klubu Polskie-go w Słowacji jednogło-śnie została pani Anna Tó-thová. Nowa prezes po-dziękowała zebranym za

wsparcie, zaufanie i zapowiedziałaposiedzenie Rady Klubu, mającesię odbyć w najbliższym czasie.

Praca na rzecz Klubu Polskie-go jest dobrowolna, jest pasją,okazją do spotkań i rozmóww języku ojczystym.

Na moje pytanie, jak nowa pre-zes wyobraża sobie współpracęz klubami regionalnymi, AnnaTóthová odpowiedziała: „Nie masukcesu bez porządku, a porzą-dek jest wtedy, kiedy wszyscy sąświadomi swoich zadań, znająswoje miejsce i uznają, że o wie-le łatwiej jest bronić interesówsilniejszej grupy, silniejszego,zdyscyplinowanego społeczeń-stwa“.

Na zakończenie pierwszego

dnia obrad odbyło się spotkaniedelegatów z przedstawicielamipolskiej dyplomacji.

W godzinach rannych drugie-go dnia, zamykającego kongresKlubu Polskiego, odbyło się spot-kanie delegatów z redaktor na-czelną „Monitora Polonijnego”Małgorzatą Wojcieszyńską, którapodsumowała pracę redakcji,zwróciła uwagę na brak zdyscyp-linowania prenumeratorów mie-sięcznika, przedstawiła finanso-wą kondycję pisma i podzięko-wała wszystkim współpracowni-kom za pomoc w jego tworzeniu.

Nadzwyczajny VII KongresKlubu Polskiego zakończył sięw godzinach przedpołudnio-wych. Obrady przebiegały

w przyjemnej i twórczejatmosferze, a słowa wy-powiedziane przez no-wą prezes Klubu (cyto-wane wyżej) rokująwielkie nadzieje na dob-rą i owocną współpracęnas wszystkich, zrzeszo-nych w tej organizacji.

URSZULA SZABADOSFO

TO: A

RCHI

WUM

FOTO

: ARC

HIW

UM

FOTO

: TAD

EUSZ

BŁO

NSKI

Page 6: Monitor Polonijny 2005/06

MONITOR POLONIJNY6

„Poznali się i wkrótce pokochali…“

Spotkanie ukochanej osoby jest wyją-tkowym okresem w życiu każdego czło-wieka, do którego chętnie wracamy pa-mięcią. Podobnie jest w przypadku boha-terek tego artykułu. „Datę poznania sięz Tadeuszem – 4 maja 1974 r. – pamiętamdo dziś“ – wspomina Viera Frąckowia-ková. „Był to najpiękniejszy okres w moimżyciu. Tadek studiował na niemieckimuniwersytecie, a ja jako studentka germa-nistyki przyjechałam na praktykę, żebypodszkolić się w niemieckim“. Viera mie-szkała w akademiku razem z Polkami,z którymi Tadeusz już wcześniej się za-poznał. „Polacy chętnie się odwiedzają,tak było i tym razem, czyli w dniu mojegoprzyjazdu. Tadeusz przyszedł w odwiedzi-ny, a wieczorem wszyscy razem mieliśmyiść do kina. Wyszło tak, że wybraliśmy siętylko on i ja“ – wspomina.

Zdenka Błońska też podaje dokładnądatę pierwszego spotkania z przyszłymmężem: „Tadka poznałam w Koszycach 13grudnia 1981 r., w dniu ogłoszenia stanuwojennego w Polsce“. Zdenka zobaczyław oczach Tadka desperację, zauroczyła jąjego elegancja i godność.

Jana Steblová poznała Zbyszka pod-czas zabawy studenckiej. „Cały wieczórsiedział przy stoliku obok, ale zauważyłamgo dopiero, gdy mnie poprosił do tańca“ –wspomina. „Przetańczyliśmy resztę wie-czoru, a gdy mnie poprosił o numer telefo-nu, napisałam mu go na pudełku zapałek“.Jankę zachwyciła w Zbyszku pewnośćsiebie, zdecydowanie i niezależność.

Gabi Zwiewková wyjechała jako stu-dentka na praktykę do Polski. Spędziłamiesiąc w różnych miastach, ale najdłużej,dwa tygodnie, była w Poznaniu, gdzie po-znała Ryszarda. „Co mnie w nim oczaro-wało? Miał w sobie iskrę i wspaniały głos“– odpowiada jednoznacznie Gabi.

Gdzie zamieszkać?

W przypadku Tadeusza i Zdenki Błoń-skich nie musiano rozstrzygać tego pro-blemu, bowiem Tadek już od kilku latmieszkał na Słowacji. Państwo Frąc-

kowiakowie przez pierwsze trzy lata poślubie mieszkali w Polsce. „Tadek musiałodpracować swoje studia, na które dostałstypendium – wyjaśnia Viera – ale zawszechcieliśmy mieszkać w górach, dlategozdecydowaliśmy się, że osiądziemyw Liptowskim Mikulaszu. Poza tym Tadektwierdził, że na Słowacji, gdzie jest mniej-sza konkurencja, łatwiej będzie osiągnąćsukces”. Państwo Zwiewkowie zdecydo-wali się na dwuletni okres próbny w Bra-tysławie. „Praca asystenta na uczelni,którą podjął Ryszard po studiach, nie speł-niła jego oczekiwań, postanowiliśmy spró-bować szczęścia na Słowacji“ – wyjaśniaGabi. W tym czasie sytuacja ekonomicznaw Polsce uległa pogorszeniu, wprowadzo-no stan wojenny, poza tym oczekiwaliprzyjścia na świat dziecka i dostalimieszkanie w Bratysławie. Ten splot wyda-rzeń spowodował, że postanowili zostaćw ówczesnej Czechosłowacji. „Cenię sobieto, że mąż przeprowadził się do mojegokraju, choć początkowo to było dla niegotrudne” – opisuje Gabi. „Często zadawałsobie pytanie, czy zrobił dobrze, opuszcza-jąc swój kraj“.

Janka kończyła studia, więc pierwszepółtora roku małżeństwa musieli zostaćw Bratysławie. „Później mąż znalazł dobrąpracę w Bratysławie, zawarł nowe przyja-źnie, a więc to, że tu zostaliśmy, było natu-ralne” – wyjaśnia Jana.

Wszystkie panie są świadome, że tomężowie wykonali olbrzymi krok w ich kie-

runku, godząc się na osiedlenie w obcymdla nich kraju.

A gdyby to one miały przeprowadzić siędo Polski? Nie każda umiałaby zdobyć sięna ten krok. „Chyba nie potrafiłabym sięprzebić w Polsce, nie mam drapieżnegocharakteru, więc obawiałabym się tego” –twierdzi Viera. Gabi, po wielu latach prze-żytych z Ryszardem, przeprowadziłaby sięz nim gdziekolwiek, warunkiem jednakmusiałyby być odpowiedni standard mie-szkania i praca. Zdenka twierdzi, że niewahałaby się wyjechać do Polski na stałe,gdyby tego wymagała sytuacja.

Życie na Słowacji

Każda z naszych bohaterek jest dumnaze swojego męża, a każdy z nich znalazłswoje miejsce w nowym kraju: RyszardZwiewka jest tłumaczem, Zbyszek Stebel– przedsiębiorcą i tłumaczem, TadeuszBłoński – artystą plastykiem, Tadeusz Frą-ckowiak – przedsiębiorcą i konsulem ho-norowym RP w Liptowskim Mikulaszu.

Z pewnością początki nie były łatwe,ale odpowiednie cechy charakteru, podej-ście do ludzi pomogły im w starcie.

Każda z pań wymienia jako jedną z wa-żniejszych umiejętności swoich mężówzdolność nawiązywania kontaktów.

Obcując z Polakami, nasze bohaterkiwyszczególniają i inne cechy, które, we-dług nich, są widoczne w zderzeniu zesłowackim otoczeniem. To przede wszy-

Na łamach „Monitora Polonijnego” nieraz przyglądaliśmy siężyciu Polaków mieszkających na Słowacji. A jak postrzegają

małżeństwo słowackie partnerki naszych rodaków? W życiu polonijnymrównież one odgrywają ważną rolę. Ich życie, choć nie wymagałoprzeprowadzek, szukania nowej pracy, adaptacji w nowym środowisku,jednak się zmieniło, nabrało nowych rozmiarów. Jak oceniają Polskęi Polaków przez pryzmat swoich mężów, jak związek małżeński z obco-krajowcem zmienił ich życie? Na te i inne pytania próbowałam uzyskaćodpowiedzi, rozmawiając z czterema wspaniałymi Słowaczkami – ży-ciowymi partnerkami Polaków.

Druga połówka,czyli o słowackich żonach Polaków

Page 7: Monitor Polonijny 2005/06

7CZERWIEC 2005

stkim duma narodowa, którą charakte-ryzują się ich mężowie, pracowitość i od-powiedzialność. No i oczywiście „nasi”panowie niewątpliwie potrafią oczarowaćsłowackie panie szarmanckim gestemcałowania w rękę.

Zdenka Błońska docenia wszystkiecechy swojego męża. „Ma to, czego niemają Słowacy, łącznie z patriotyzmemi szarmanckim zachowaniem, jak całowa-nie kobiet w rękę, czym zyskał serce nietylko moje, ale i swojej teściowej“ –ocenia.

Janka potwierdza, że całowanie kobietw rękę sprawia, że Zbyszek w środowiskusłowackim jest kimś wyjątkowym. Podkre-śla też, że jej męża charakteryzuje nieza-leżność, niechęć podporządkowania sięautorytetom, których nie uznaje, i oczy-wiście duma ze swojego pochodzenia.

Gabi również na pierwszym miejsce

stawia u swojego męża patriotyzm, potemumiejętność przejawienia szacunku wzglę-dem kobiet, głównie zasad savoir-vivre’u.„Ale po długoletniej obserwacji Polakówżyjących na Słowacji zauważam, żewprost proporcjonalnie do długości ichpobytu tutaj sukcesywnie tracą oni tecenne zwyczaje przejawiania szacunkuwzględem kobiet, jak całowanie w rękęi inne szarmanckie gesty, przez coprzystosowują się do większości, wśródktórej żyją – ocenia Gabi – ale w momen-cie, gdy znajdą się w swojej ojczyźnie,wszystkie rycerskie zachowania ożywają“.

Każda z pań uświadamia sobie różnicew mentalności, w wychowaniu, kulturowei historyczne. „Moje życie zmieniło sięo 180 stopni. Odczuwam różnice w wielusprawach, w zachowaniach i poglądach,

na które w obcowaniu z Tadkiem nie mamwpływu, których się nie da zmienić“ –mówi Zdenka.

Gabi też wskazuje na różnice w men-talności: „Podczas 27 lat naszego małżeń-stwa nieraz spotkaliśmy się z problemami,które każdy chciał rozwiązywać zupełnieinaczej. Teraz, po latach, dotarliśmy się, conie oznacza, że nie mamy różnychpoglądów, ale często rozumiemy się bezsłów“.

Dzieci

Janka za największą zmianę w życiuswojej rodziny, spowodowaną pochodze-niem Zbyszka uważa decyzję syna o prze-prowadzce do Polski i poślubieniu Polki.„Respektuję jego decyzję, choćoczywiście, jak każda matka, chciałabym,aby mieszkał bliżej, żebyśmy się mogli

częściej spotykać” – mówi. „Z drugiejstrony cieszę się, że znalazł partnerkęo takich cechach charakteru i pracę,w której może się realizować”.

Dzieci Gabi i Ryszarda także wyjechałydo Polski, gdzie studiują. „Kiedy synwyjeżdżał do Krakowa, wydawało mi się,że go tracę na zawsze“ – wspomina Gabi.„Potem stwierdziłam, że świetnie sobiedaje radę. Kiedy do Krakowa wyjeżdżałacórka, łatwiej mi było to przeboleć, możedlatego, że wiedziałam, że dzieci będąblisko siebie i będą sobie nawzajem poma-gać. Dziś wiem, że wyjazd ten pomógł imw dorastaniu – nauczyły się samodziel-ności. Gdyby zdecydowały się tam zostać,uszanuję ich decyzję. W końcu to nie takdaleko. Na szczęście nie są w Nowej Ze-landii“.

Młodsi panowie Błońscy mówią po pol-sku i czują się dumni z ojca Polaka. Zden-ka twierdzi, że jeden z nich jest „natural-nym Polakiem“.

Viera jest dumna z faktu, że jej dziecimają słowackie i polskie obywatelstwo.Syn – przedsiębiorca, współpracuje z Pola-kami, a córka, która ostatnio wróciłaz Australii, cieszy się że ma polskie pocho-dzenie, bowiem właśnie z Polakami za-mieszkałymi w Australii najszybciej nawią-zywała kontakty. „Widzę, że odziedziczyłycechy po ojcu, płynie w nich polska krew”– mówi Vierka. „Z tym trzeba się urodzić,a nasz syn już w od najmłodszych latprzejawiał zainteresowanie biznesem”.Jako przykład podaje zabawną przygodę,kiedy to podczas podróży do Polski wrazz mężem kupili 7-letniemu synkowi figurkipostaci bajkowych – Smerfów. „Na Słowa-cji tego nie było w sklepach, a syn miał ich

sporo, więc zaczął sprzedawać kolegomz klasy. Któregoś dnia Jakub wrócił ze szko-ły z uwagą w dzienniczku: „Syn handluje!”.

Vierka jest przekonana, że gdyby dziecizdecydowały się na przeprowadzkę doPolski, dadzą sobie radę.

Polonię słowacką w dużej mierze two-rzą kobiety, które przyjechały na Słowację,ponieważ tu znalazły swojego życiowegopartnera. Panów, którzy zdecydowali sięopuścić swój kraj, jest trochę mniej. Myślęjednak, że ich odwaga zasługuje nauznanie, bowiem znalezienie sobie miejscaw nowej ojczyźnie, zabezpieczenie byturodzinie to wyzwanie. Oni zdali ten egza-min celująco, choć z pewnością niebaga-telną rolę w tym odegrały i ich żony!

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKAFOTO: STANO STEHLIK

Gabi Zwiewková Zdenka Błońska Viera Frąckowiaková Jana Steblová

Page 8: Monitor Polonijny 2005/06

MONITOR POLONIJNY8

I. Pochodzenie rodu Turzonów.

Korzenie rodu Turzonówokryte są do dziś mrokiem ta-jemniczości. Skomplikowanedzieje polityczne Spisza, skądpochodzili, oraz brak w pełniwiarygodnych źródeł archi-walnych skłaniały do przy-właszczania sobie pochodze-nia rodu Turzów przez histo-ryków kilku krajów.

W XVIII w. spiski historykaustriackiego pochodzeniaKarol Wagner próbował do-wodzić związków genealo-gicznych Turzonów z rodemTurso, którego przedstawi-ciele byli odnotowani w za-piskach kościelnych ksiągw Dolnej Austrii.

Węgierski historyk A. Feke-te-Nagy w opublikowanejw 1934 r. pracy udowadniałpochodzenie przodków Janaz Betlanowiec od roku 1260i uważał ich za węgierskichrycerzy zamieszkującychSpisz. Węgierskie pochodze-nie Turzonów uznał takżepolski badacz RomualdKubiciel. Ze zrozumiałychwzględów również Słowacyprzyznają się do Turzonów.Wobec braku jednoznacz-nych dowodów można jedy-nie stwierdzić, że byli oni odczasów średniowiecza miesz-kańcami Spisza, na obszarzektórego ścierały się wpływywęgierskie, niemieckie i pol-skie.

II. Związki rodziny Turzonówz Małopolską i Krakowem.

Syn Jana z Betlanowiec, Jerzy(zm. przed 1458 r.), jako pier-wszy z rodu zaczął używać naz-wiska Turzo. Prowadząc dzia-łalność kupiecką między Lewo-czą, Koszycami i Krakowem,mógł bliżej poznać potrzeby lo-kalnych rynków. Pierwsza wz-mianka historyczna o jego kon-taktach handlowych z Krako-wem to informacja pochodzącaz ksiąg sądowych z 1436 r.,w których znajduje się zapisprocesu sądowego Jerzego Tur-zo z kupcem krakowskim Pio-trem Grazerem.

Jerzy Turzo zmienił dosyćszybko „branżę handlową”. Za-interesował się korzyściamipłynącymi z wydobywania mie-dzi w kopalniach na Spiszui w Gemerze. Zaczął ją sprzeda-wać do Budy, Bratysławy i Wie-dnia. W owym czasie mennicakrakowska potrzebowała su-rowca do bicia monety, ponie-waż kopalnie w Olkuszu,Chrzanowie i Trzebini dostar-czały zbyt mało cennego su-rowca. Jerzy Turzo dostrzegłw tym swoją szansę. Wykorzy-stując dotychczasowe kontaktyz Małopolską, wydał swoją cór-kę Martę za mąż za żupnikaolkuskiego Jana Tesznara. Tymsamym doszło do „ożenku pol-skiego ołowiu ze słowacką mie-dzią”, którego efektem było po-wstanie jednego z pierwszych

międzynarodowych „przedsię-biorstw” w tym regionieEuropy.

Najstarszy syn Jerzego, JanTurzo, po pobycie w Wenecji,gdzie pogłębiał swoje wiado-mości o rzemiośle hutniczymi nawiązał kontakty z niemiec-ką bankierską rodziną Fugge-rów, w 1463 r. przeniósł się doKrakowa i założył filię rodzin-nej firmy. Równocześnie prze-jął kontrolę nad węgierskimikopalniami miedzi, srebra i zło-ta.

Jan Turzo w metodycznysposób budował potęgę swojej„firmy”. Gruntownie zaznajo-mił się ze sposobami wydoby-cia surowców i procesem po-zyskiwania srebra z miedzii ołowiu w Olkuszu (Polska),Kutnej Horze (Czechy) i Gosta-rze (Węgry). Rozpoczął stoso-wanie własnej, nowoczesnejmetody odzyskiwania srebraz miedzi za pomocą ołowiu.Wykorzystał też możliwość ad-ministrowania w imieniu królaWęgier Macieja II Korwina ko-palni miedzi w położonych naterenach dzisiejszej Słowacjimiastach: Bańskiej Szczawnicy,Kremnicy, Bańskiej Bystrzycy,Nowej Bani i innych oraz spro-wadzania wydobywanej tamrudy miedzi do Krakowa.W 1469 r. założył w Mogile podKrakowem hutę, w której wyta-piano miedź i srebro. Dzięki te-mu Kraków zyskał miano „mia-sta miedzi”.

Jednocześnie Jan Turzo umie-jętnie budował potęgę ekono-miczną swojej rodziny poprzezzwiązki ze znaczącymi rodami.Jego dwa małżeństwa z córka-mi bogatych i wpływowychmieszczan krakowskich – Ur-szulą, córką Jana Bema, i Barba-rą, córką Jana Becka – umocni-

RODZINA TURZONÓW/TURZÓWNA ZIEMIACH POLSKICH w XV i XVI w.

H istoria rodziny Turzonów rozpoczyna cykl artykułów, dotyczącychhistorycznych związków polsko-słowackich.

P O L S K O - S Ł O W A C K I E Z W I Ą Z K I H I S T O R Y C Z N E

Page 9: Monitor Polonijny 2005/06

9CZERWIEC 2005

ły pozycję rodziny Turzo w ów-czesnej stolicy Polski. W roku1477 Jan Turzo został wybranyna burmistrza Krakowa, a w la-tach 1477 – 1508 piastował u-rząd rajcy krakowskiego.

Niezależnie od sprawowa-nych urzędów miejskich pełniłrównież funkcje honorowe.Wraz ze swoim synem Jerzymnadzorował budowniczych oł-tarza w kościele NajświętszejMarii Panny w Krakowie. Tur-zonowie ofiarowali kruszec napozłocenie tryptyku „ZaśnięcieNajświętszej Marii Panny”, wy-konanego przez Wita Stwoszadla kościoła Mariackiego.Otrzymali też prawo do posia-dania tam prywatnej kaplicyi wybicia osobnego do niej wej-ścia. Byli również mecenasamiPawła z Lewoczy, który jakouczeń norymberskiego mistrzawyrzeźbił później liczne słynneołtarze w kościołach na Spiszu(np. „Ostatnią Wieczerzę” w ko-ściele pod wezwaniem św.Jakuba w Lewoczy).

Turzonowie posiadali w Kra-kowie i okolicach kilka domów,m.in. kamienicę w rynku, tzw.Pod Gruszą. Jan kontynuowałpolitykę mariaży finansowych,zabezpieczających rozwój przed-siębiorstwa rodzinnego. Jegosyn Jerzy, dziedzic całego mająt-ku, ożenił się z córką UlrykaFuggera, zaś córka Katarzynawyszła za mąż za RajmundaFuggera. Familijne związkiz najzamożniejszą wówczasrodziną europejskich bankie-rów wzmocniły znacząco po-zycję ekonomiczną i społecznąTurzonów.

Jan i Jerzy Turzonowie za-warli z Jakubem Fuggerem po-rozumienie i w 1495 r. stworzy-li spółkę handlowo-wydobyw-czą „Ungarische Handel”, która,dzięki kapitałowi Fuggerówi monopolowi Turzonów na

eksport części srebra pozyski-wanego z rud słowackiej mie-dzi i polskiego ołowiu, stała sięnajważniejszą na międzynaro-dowym rynku miedzi odAntwerpii po Indie. Interesyprowadzone przez Turzonóww Polsce przyczyniły się rów-nież do zwiększenia popytu nazboże i inne polskie produktyna terenie Uhorska/Węgier(dzisiejszej Słowacji).

Synowie Jana Turzona byliprzez dalsze lata związani z Kra-kowem. Najstarszy z nich, Jan(1466 - 1520), studiował naAkademii Krakowskiej, gdzieotrzymał tytuł magistra. Pouzyskaniu we Włoszech dokto-ratu obojga praw został rekto-rem uczelni krakowskiej,a w 1506 r. biskupem wrocław-skim. Stanisław Turzo, po stu-diach w Krakowie, objął kated-rę biskupią w Ołomuńcu. Zna-ny nam już Jerzy był w latach1511-1516 rajcą krakowskim.

„Turzowską przygodę” podWawelem zakończył wyjazdJerzego Turzo z rodziną doAugsburga.

III. Turzonowie na Śląsku

Aleksy Turzo, brat Jerzego,kupił od księcia cieszyńskiegodobra pszczyńskie. W związkuz tym jako dziedzic fortuny ro-dzinnej transportował przezkrótki czas słowacką miedźprzez Przełęcz Jabłonkowskąwzdłuż rzeki Wisły w kierunkuPszczyny, Mikołowa, Raciborza,a następnie drogą wodną doWrocławia.

Dziesiątego kwietnia 1518 ro-ku w jego majątku w Pszczyniezatrzymał się orszak księżniczkimediolańskiej Bony Sforzy, ja-dącej na ślub z królem Zyg-muntem do Krakowa. Brat Ale-ksego, Jan (ur. w 1492 r. w Kra-kowie), odziedziczył „państwo

pszczyńskie” i wykorzystał wa-lory tego majątku (jeziora, rze-ki i lasy). Dzięki kontaktomz dworem krakowskim BonySforzy stawy pszczyńskie za-częły dostarczać ryb na stół kró-lewski. Umiejętna polityka eko-nomiczna Turzonów przyczy-niła się do rozwoju miast w do-brach pszczyńskich. Otrzymałyone prawo do odbywania jar-marków. Jan Turzo nadał mia-stom Bieruń i Mikołów nowemagdeburskie prawo. W poło-wie lat trzydziestych XVI w. JanTurzo zadłużył się m.in. u kra-kowskiego bankiera SewerynaBonera, finansisty króla Zyg-munta I Starego. Kolejne pro-blemy natury pieniężnej zmusi-ły go do sprzedania majątkui zerwania w 1548 r. kontaktówze Śląskiem.

Krakowsko-śląski epizod dzia-łalności Turzonów był istotnydla budowania ich potęgi i ma-jątku na terenach dzisiejszejSłowacji. Kolejny Jan w rodzi-nie w latach 1506 – 1520 byłbiskupem Wrocławia. Jego rzą-dy w stolicy Dolnego Śląska by-ły istotne dla rozwoju humaniz-mu i sztuki renesansowej natych terenach.

Turzonowie przez prawiedwa wieki wpływali na rozwójhandlu, wydobycie kruszcówi produkcję wyrobów hutni-czych w Europie Środkowej.Jako mecenasi zasłużyli sięw wielu miastach Małopolski,Śląska, Moraw, Spisza i innychziem słowacko-węgierskich, fi-nansując budowle i dzieła sztu-ki, które przetrwały do dniadzisiejszego. Pomogły imw tym związki z Polską, zna-czącymi rodami mieszczański-mi w Krakowie i przychylnośćJagiellonów, panujących napolskim tronie.

WOJCIECH BILIŃSKIIRENA MALEC

Page 10: Monitor Polonijny 2005/06

10

Słowacja zapamiętała zespół„VOX”, którego Pan był człon-kiem, z występów w 1980 rokuna festiwalu „BratysławskaLira”. Jak Pan wspomina tam-te czasy?

Zdobyliśmy Grand prix za inter-pretację czeskiej piosenki, a za„Bananowy song”, do któregoMarek Skolarski napisał tekst, a jamuzykę, otrzymaliśmy BrązowąLirę. Początkowo założeniem ze-społu było śpiewanie piosenekamerykańskich. W Polscew owych latach nie można było za-istnieć, śpiewając po angielsku,dlatego powstawało sporo piose-nek, które miały nawiązywać doówczesnej mody. Była piosenka„Dwa nieba”, bo 1979 rok był ro-kiem ogromnej popularności ze-społu „Bee Gees”, więc byliśmy jakon. Były czasy „ABBY”, „Eruption”,więc powstał „Bananowy song”. Tobyły polskie odpowiedniki tego,co było modne na świecie.

Wszystko było proste, wydawałosię, że świat leży nam u stóp.Mieliśmy ogromny zapał do pracy.To była moja pierwsza profesjonal-na praca pod profesjonalną opie-ką. Dostawaliśmy pieniądze za to,że mieliśmy próby, a my odwdzię-czaliśmy się sumienną pracą. Tobyły czasy, gdy występowaliśmyz Gustavem Bromem i jego orkiest-rą. Chcieliśmy śpiewać coś innego,więc kiedy przyszły czasy, kiedy tobyło możliwe, w mojej psychicenastąpił zwrot, co spowodwało, żesię rozstaliśmy.

Co się dzieje teraz z pozosta-łymi członkami grupy „VOX”?

Istnieją, żyją trochę bardziej ci-chym życiem, ale ja nie czuję sięupoważniony, żeby o nich mówić.

To znaczy, że Panu się udało?To nie tak. Ja teraz żyję trochę

głośniej, ale były czasy, kiedy, za-nim poznałem Jacka Cygana (auto-ra tekstów do większości piosenekRynkowskiego – przyp. od red.),nie wiedziałem, jaka będzie mojadalsza droga. W tym czasie „VOX”,najpierw w czwórkę, potemw trójkę, znalazł sobie miejsce napolskiej i nie tylko polskiej sceniemuzycznej, występował w NRD,Czechosłowacji, grał z GustavemBromem itd. Dla mnnie przełomnastąpił w 1988 r., kiedy poznałemJacka. Rozpoczęliśmy współpracę,która trwa do dzisiaj.

A los Wam sprzyjał i sprzyja– na początku była pierwszanagroda w 1989 r. w Opolu.Jakie uczucia temu towarzy-szyły?

Miałem straszną tremę, konkur-sy mnnie stresują. Po tym występieukazała się moja pierwsza solowapłyta, a piosenka „Wypijmy zabłędy” to utwór, który stał się wiel-kim przebojem. Spod pióra Jackado moich kompozycji wyszło jesz-cze wiele innych utworów – prze-

bojów i nieprzebojów. Bardzo sza-nuję Jacka za teksty, które dla mniepisze, ponieważ trafia nimi ideal-nie w moje zapotrzebowanie, pro-sto w serce.

Jakie wyzwania stoją terazprzed Panem?

Pracuję nad nową płytą.Chciałbym, żeby była łagodniejszaniż poprzednia. Mamy z Jackiemnawet pomysł na tytuł – „Ballader”.Tak jak się mówi np. driver, w tymprzypadku to będzie ballader, czy-li mówiąc po polsku – balladzista.Jak nazwa wskazuje, będą na niejnastrojowe piosenki pasujące dopomieszczeń klubowych, sal teat-ralnych.

Pan stawia na indywidual-ność, nie bacząc na aktualnetrendy.

To chęć wyrażenia siebie. Czło-wiek mimo swojej próżności sprze-daje kawałek siebie, licząc, że tenkawałek jest coś wart. Publicznośćjest odpowiedzią.

Pańska publiczność rzeczy-wiście odpowiada gromkimibrawami, co więcej, podbiłPan serca dojrzałej publicz-ności i małolatów. W czymtkwi sekret Pana sukcesu?

Na początku spotkania był dla mnie zagadką, ponieważw szerszym gronie osób, w którym się spotkaliśmy,

wydawało się, że jest jakby trochę w cieniu, zamyślony, z dystansem,może trochę onieśmielony. Kiedy rozpoczęliśmy rozmowę, okazało się,że jest serdeczny, otwarty, wie, czego od życia oczekuje. Nie zależyma na blichtrze i powierzchowności w świetle jupiterów, ale chcepodzielić się z ludźmi tym, co dostał w darze od natury. A zostałwyposażony w bagaż doświadczeń życiowych i we wspaniały głoso charakterytstycznym zachrypniętym brzmieniu. Ryszard Rynkowski –człowiek z charyzmą.

Ryszard Rynkowski: Sprzedaję kawałek siebie,licząc, że ten kawałek jest coś wartWYWIAD MIESIĄCA

10 MONITOR POLONIJNY 10

Page 11: Monitor Polonijny 2005/06

11CZERWIEC 2005

Kiedy po skończonym utworzepanuje na sali przez jakiś czas ci-sza, wiem, że ci ludzie, którzy przy-szli na mój koncert, słuchają. Tonie sztuka zaśpiewać piosenkę„Jedzie pociąg z daleka”, kiedywszyscy klaszczą do rytmu. Mniejuż na tym nie zależy, ja chcę cośludziom przekazać, coś powie-dzieć. Cieszę się, że teraz wśród tejpubliczności, którą mam w Polsce,jest sporo ludzi młodych, otwar-tych na prawdziwe wartości. Nieodbieram tego jako swojej zasługi,ale przyjmuję to za potwierdzenie,że to, co robię z Jackiem, ma sens.Na świecie jest bardzo dużo wra-żliwych ludzi, którzy czują się sa-motni, marzą, do których trzebamówić czule, nie tylko językiem re-klam, gdzie wszystko jest „super”i „okey”. To jest chyba mój sekret.

A czym są dla Pana zdobytenagrody?

Mimo że jestem dorosłym czło-wiekiem, nadal jest we mnie małychłopczyk, który chce dostać za-bawkę, cukierka. Te wszystkie na-grody są takimi zabawkami, cu-kierkami, czekoladkami. Mamw swoim domu „półkę próżności”,na której stoją chyba wszystkienagrody, które można dostaćw Polsce, oprócz „miss obiek-tywu” (śmiech). To półkawspomnień, patrząc na nią,wracam pamięcią wstecz,tak jakbym oglądał albumze zdjęciami.

Ale największą nagrodąjest dla mnie to, kiedymój menadżer mi powie,że na ten czy tamten mójkoncert już od dwóchtygodni nie ma bile-tów. Znam ludzi, któ-rzy dostawali nagrody,ale nigdy nie zaistnieli. Tosprawa przypadku, dobrejpassy, która trwa czasami dłu-żej, czasami krócej. Weryfikato-rem tego wszystkiego jest dłu-

gość trwania kariery i wiernośćwidowni. Na to trzeba zapraco-wać, to nie sprawa wygrania„Idola” czy festiwalu.

Jak doszło do tego, że wystą-pił Pan z Joe Cockerem?

To był dzień spełnionych ma-rzeń. Miałem podpisaną rocznąumowę z firmą ubezpieczeniową,dla której występowałem w wielukoncertach w Polsce. Ta firma ob-chodziła znaczący jubileusz, a ja50. urodziny. Z tej okazji miał sięodbyć wystrzałowy koncert, wo-bec czego zapytano mnie, z kim jabym chciał zagrać. To tak jakby za-pytano mnie, którą kobietę chceszza żonę. Wymieniłem trzy nazwis-ka: Ray Charles, Joe Cocker i StevieWonder, ale traktowałem to jakożart. Organizatorom jednak udałosię nawiązać kontakt z Joe Cocke-rem, który przyjechał ze swoim ze-

społem. Miałem ten niewątpliwyzaszyt poznać go, pogadać, spę-dzić z nim czas. Zaśpiewałemz nim na jednej scenie, mam paręwspomnień i parę zdjęć. To byłospełnienie moich marzeń. Kiedyśjako nastolatek usłyszałem „TheBeatles”, wracałem ze szkoły dodomu, grałem sobie na pianinieich utwory, zamykałem oczy i wy-dawało mi się, że jestem z nimi nascenie. Z Joe Cockerem było po-dobnie. Po latach okazało się, że tonie musi być sen, otworzyłemoczy, a on naprawdę stał na tej sa-mej scenie obok mnie.

Często występuje Pan za gra-nicą?

Występowałem w różnych kra-jach Europy, w Ameryce, Australii,ale postanowiłem rzucić graniew klubach, czekanie na swój wy-stęp gdzieś w kuchni obok ku-charza. Skończyły się czasy, kiedysto dolarów było tak zawrotną su-mą, za którą można było przeżyćw Polsce miesiąc. Za 500 czy 1000dolarów artyści przełykali gorycz,grali „do kotleta”, a ludzie w tymczasie pili wódkę. Teraz jeżdżę doUSA, Kanady, ale wyłącznie z 12-

-osobowym zespołem, ze swojąaparaturą. Gramy nor-

malne recitale, wystę-pując tam tak, jak wy-stępujemy w Polsce.Na czerwiec mamzaplanowany wy-stęp z Helenką Von-dračkovą w USA,gdzie będę jed-nym z jej gości,drugim będzieKarel Gott. To

mają być koncer-ty z dużym zespo-łem, m.in. w No-wym Jorku w Car-

negie Hall.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

Page 12: Monitor Polonijny 2005/06

MONITOR POLONIJNY12

Jego piękno doceniają teżnasi rodacy z bliskiego Kra-kowa, którzy w długi majowyweekend wyruszyli go od-wiedzić.

W poprzednim numerze „Mo-nitora Polonijnego” wspomnia-łam już o planach wspólnegoprojektu dwóch regionalnychrozgłośni radiowych: Krakówi Koszyce. Otóż w pierwsząrocznicę wstąpienia Polskii Słowacji do Unii Europejskiej,czyli 1 maja, doszło do realizacjiwspólnego przedsięwzięcia –otwarcia sezonu turystycznegow Podlesku w Hrabuszycach.

„Często to Polacy zaskakujątutejszych obywateli, którzy sa-mi nie wiedzą, jaką perłę posia-dają” – powiedział prezes RadiaKraków Janusz Andrzejowski –jeden z inicjatorów pomysłu.

Słowa prezesa potwierdziłytłumy polskich turystów, wstę-pujących do Słowackiego Raju,które obserwowałam z miłymzdziwieniem. Gdy pytałam go-ści z Polski, jak się czują, odpo-

wiadali: „Zupełnie tak,jak w domu, bo spoty-kamy tu wielu innychpolskich turystówz Wrocławia, Warsza-wy, Krakowa i innychmiast”.

Prezes Radia Kra-ków już od ośmiu latzachwyca się pięknemParku NarodowegoSłowacki Raj. „Tutajtrasy są o wiele cie-kawsze, bardziej uroz-maicone, a przedewszystkim nikt nam nie depczepo piętach. Są jaskinie, wodo-spady i piękne widoki na Tatry.Ze szczytów niewielkich gór wi-dać połacie monokulturowychpól i tylko małe skupiska do-mostw. To jest coś, czego się niespotyka w naszej turystyce, dla-

tego chciało się tu przyjechać nate 3 dni, wszystko to jakbywchłonąć i cieszyć się, że udałosię nam wspólnie z władzamiHrabuszic i Rozgłośnią Radia

»Regina« w Koszy-cach otworzyć sezonturystyczny” – powie-dział prezes JanuszAndrzejowski.

Z okazji otwarciasezonu Radio „Regi-na” w Koszycachwspólnie z RadiemKraków przygotowa-ło specjalny pro-gram, w którymm.in. wystąpili góra-le z zespołu „Lubań”,słowacki zespół An-dreja Kandrača i pol-ski, legendarny jużzespół „Wolna GrupaBukowina”.

Niezbyt upalna, alesłoneczna pogodasprzyjała zarówno tu-rystom, jak i organi-

zatorom. Najważniejsze jed-nak, że dzięki transmisji na ży-wo słuchacze z Krakowa i oko-lic mogli się wiele dowiedziećo wyjątkowych walorach kra-jobrazowo-przyrodniczychSłowackiego Raju.

URSZULA SZABADOS

Skarby nieopisane,czyl i „Cudze chwal ic ie , swego nie znacie“

S łowacki Raj to najpiękniejszy park narodowy naSłowacji. Tak brzmiało stwierdzenie naszych redakcyj-

nych przyjaciół z krakowskiej rozgłośni radiowej. Cokolwieko nim napiszemy, jakkolwiek sfotografujemy – zawsze będzieto tylko próba odzwierciedlenia oryginału.

Page 13: Monitor Polonijny 2005/06

13CZERWIEC 2005

Słobodzinek w swym dramacie wyko-rzystał najpopularniejszy mit europejskiejkultury o królu Arturze, rycerzachOkrągłego Stołu i magu Merlinie, ale jaksam podtytuł mówi, opisany inaczej. JegoMerlin to „syn szatański jedyny”, któryprzy pomocy rycerzy Okrągłego Stołuchce uczynić z Brytanii królestwo dosko-nałe. Jednak, aby to się stało,owi rycerze muszą pokonaćsiedmiogłową bestię, uosabia-jącą Siedem Grzechów Głów-nych, i odnaleźć ŚwiętegoGraala. Rycerzy jest siedmiu(podług legendy było ich po-noć dwunastu), a więc tylu, ilegrzechów głównych. Każdyz nich prezentuje inną ludzkąsłabość, inny grzech. Siedmio-głową bestię zabijają, alegrzech żyje w nich i rośnie, coprowadzi do bratobójczej rzezi. Na końcu,jak w greckiej tragedii, giną wszyscy,Merlin umiera ze starości, a na scenie po-zostaje tylko wieszczka Viviana (ktośprzeżyć musi!), która taki przebieg wy-darzeń sprowokowała.

Ale siła przedstawienia tkwi nie tylkow nowym opisaniu, a raczej napisaniu,historii rycerzy Okrągłego Stołu, ale prze-de wszystkim w tym, że choć akcja roz-grywa się w dalekiej przeszłości, w odle-głej krainie, to jest w nim ukazana całapostkomunistyczna Polska. Stary morali-tet stał się dramatem współczesnym,łączącym sacrum i profanum, próbu-jącym odpowiedzieć na pytanie, czy mo-żliwe jest stworzenie państwa idealnego,o którym ludzkość marzy od początkudziejów. Tylko czy inicjatorem powstania„doskonałego królestwa” może być „synszatański jedyny”?

W dramacie można dostrzec wielemetafor. Król Artur, przedstawiony jakoczłowiek z nikąd, stający na czele no-wego państwa, dość często przypominaprzywódcę „Solidarności” (i nie bezprzyczyny słowo „solidarność” w spek-taklu pada kilka razy). Postaci rycerzynawiązują do skłóconych polskich ugru-

powań politycznych, ale... to już „innahistoria”. Dramat ten można odczytaćteż jako metaforę Europy końca XX w.i początku XXI w. (np. rozpad Jugo-sławii?), ale to już kolejna „inna histo-ria”. Każdy może odczytać w nim swoją„inną historię”, o czym świadczyć możeżywa reakcja widowni, w większościsłowackiej, chyba niezbyt dokładnieorientującej się w zawiłościach polskiejhistorii współczesnej (ba, sami Polacyprzestają się w niej orientować).

To, że przedstawienie polskiego Tea-tru Narodowego zyskało sobie nadzwy-czaj przychylne przyjęcie bratysławskiejpubliczności, to zasługa nie tylko same-go dramatu, ale i sposobu, w jaki zostałon pokazany. Jak napisał Roman Pa-

włowski w „Gazecie Wyborczej”(z 17.12.2003 r.) po warszawskiej pre-mierze „Merlina”: „...trzeba było spro-wadzić do Warszawy Słowaka, aby tasztuka się udała”. A sztuka dzięki reży-serii Ondreja Spišáka udała się nad-zwyczaj.

Scenę zapełnili dzisiejsi „rycerze”w skórzanych kurtkach, z wytatuowa-nymi na ciele herbami odzwierciedla-jącymi ich grzeszne skłonności, którym,wydaje się, bliższe były „sex, drugs androck and roll” niż walka ze złem. Dali sięjednak ponieść idei, chcieli być „anioła-mi”, jednak ich natura wzięła górę – sta-li się potworami.

Prowadzeni przez reżysera aktorzy(niektórzy występujący w spektaklugościnnie), których nazwisk nie podaję,

bowiem musiałabym wymie-nić wszystkie, stworzyli nie-zwykle wyrównany zespół,grający głosem, gestem, cia-łem... Każdy z nich był inny,a wszyscy, w większościbardzo młodzi, doskonali.Oni nie tylko grali, oni bylina scenie i dobrze się bawi-li, uzupełniając ascetycznąscenografię (okrągły stółz metalową obręczą i meta-lowe siedziska) i zmuszając

widzów do skupienia się nad słowemi nad tym, co się właśnie odgrywało.

Mimo że spektakl trwał bez przerwyprawie dwie godziny, chyba nikt nie od-czuł znużenia. Co chwila, zwłaszczaw pierwszej części, słychać byłośmiech publiczności, doskonale przys-wajającej sobie sztukę polskiego dra-maturga. Ten śmiech później zastąpiłazaduma nad przyczyną klęski rycerzyOkrągłego Stołu (i nie tylko), przyczyną,która tkwi chyba w każdym z nas.

I choć wymowa przedstawianie nienapawa optymizmem, to obejrzenie gobyło nie tylko przyjemnością, ale i nad-zwyczajnym przeżyciem. Ci, którzy tenspektakl przegapili, niech żałują, bo-wiem stracili możliwość obcowania zesztuką przez duże „S”.

MARIA MAGDALENA NOWAKOWSKA

Ci, którzy przybyli do Teatru Hwiezdoslawa w Bratysławie wewtorek, 10 maja br., byli świadkami niezwykłego wydarzenia

teatralnego, którym było przedstawienie „Merlin – inna historia”,prezentowane przez warszawski Teatr Narodowy w ramach spotkań„Słowacki Teatr Narodowy i Jego Przyjaciele”. Spektakl, zrealizowanyna podstawie sztuki polskiego dramaturga Tadeusza Słobodziankai wyreżyserowany przez Ondreja Spišáka, to wspaniałe przedstawienieo magicznej sile oddziaływania.

Merlin -inna historia

FOTO: ARCHIWUM

Page 14: Monitor Polonijny 2005/06

MONITOR POLONIJNYMONITOR POLONIJNY

Ryszard Rynkowski – piosen-karz, kompozytor, pianista.Studiował na WydzialeWychowania Muzycznego WSPw Olsztynie. Podczas studiówwystępował na scenie z zespo-łami studenckimi. Od 1973 r.mieszka w Warszawie, gdziepoczątkowo pracował jako ko-repetytor w Operetce War-szawskiej i współpracował jakoakompaniator z Teatrem naTargówku. W latach 1977–1978był pianistą grupy „Gramine”,później występował z zespołem„Victoria Singers”, z której tow 1979 r. powstała grupa„VOX”, a z którą był związany do1987 r. jako kompozytor i woka-lista. Spod jego pióra wyszły ta-kie znane przeboje, jak np.„Masz w oczach nieba dwa“ czy„Bananowy song“. Po odejściuz zespołu „VOX” rozpoczął

karierę solową. W 1989 rokuzostał laureatem KrajowegoFestiwalu Piosenki Polskiejw Opolu za piosenkę „Wypijmyza błędy“. Potem posypały siękolejne nagrody na festiwalachw Polsce (m.in. w 1990 rokuw Opolu – nagroda dziennika-rzy, w 1994 roku – I nagrodaw Opolu za piosenkę „Szczę-

śliwej drogi już czas“) i za grani-cą (m.in. Grand Prix na festiwa-lu w Turcji). Ma na swoim kon-cie wiele przebojów: „Dary lo-su“, „Ten sam klucz“, „Dziew-czyny lubią brąz“, „Życie jest no-welą“ (piosenka z telenoweli„Klan“) i inne.

W 2001 i 2002 r. RyszardRynkowski wystąpił we wspól-nym koncercie z Joe Cockerem.Współpraca zaowocowała płytą„Ten typ tak ma”, nagraną z mu-zykami grającymi z Joe Cocke-rem czy Tiną Turner. Koncep-cję albumu opracowali RyszardRynkowski jako autor muzyki(z wyjątkiem utworu „Głupota”,który skomponował RafałPaczkowski), Jacek Cygan – au-tor tekstów oraz Rafał Pacz-kowski – producent.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

Píše sa rok 1913. Dvaja Poliaciutekajúci sibírskou tajgou z vy-hnanstva sa ocitnú pri Amure. Priprechode Amuru jeden z nichumiera. Druhý, vyčerpaný a ťažkoranený, upadne do bezvedomiav čase, keď už prešiel na čínskustranu. Tu ho nájde domorodec,poľovník Guo. Spolu so svojou že-nou a krásnou 16-ročnou dcérouSong ho prichýlia vo svojej chatr-či. Aby predišli pokušeniu, rodi-čia prikážu dievčine ostrihať sivlasy a predstierať, že je chlapec.Citové vzplanutie, ktoré prepuk-ne medzi mladou Číňankoua Poliakom sa však nedá zastaviťi napriek vekovému rozdielua rozličným obyčajom. „Milen-ci...“ sú príbehom lásky ale aj kul-túrnej odlišnosti a zároveň hovo-ria o univerzálnych hodnotáchnezávislých na vierovyznaníi obyčajoch. Je to film i o tom, žeslová sú niekedy zbytočné, naj-dôležitejšie sú city a vzťahy medziľuďmi – myslí si režisér Jacek

Až v ďalekej mandžurskej tajge spojil osudpoľského utečenca so sibírskeho vyhnanstva

a krásnej čínskej dievčiny. Známy poľský režisérJacek Bromski sa rozhodol na základe vlastnéhoscenára nakrútiť svoj nový film „Kochankowie rokutygrysa“ v Číne ako spoločný koprodukčný projektpoľského a čínskeho filmového štúdia.

Láska bez hraníc

FOTO

: ARC

HIW

UM

FOTO

: ARC

HIW

UM

Page 15: Monitor Polonijny 2005/06

Bromski. Ako ďalej tvrdí kultúratejto krajiny ho fascinovala užoddávna. Bol v Číne niekoľko-krát, pozrel si rôzne miestaa všade ho priťahovala obrovskáenergia, ktorá z nich vy-žaruje. Energia, pri ktorejmu stará Európa pripo-mína miesto dekadent-nosti. Zároveň však dodá-va, že by sa neodvážilurobiť film o Číne z iné-ho pohľadu ako z pohľa-du Európana. Preto ajhlavným hrdinom príbe-hu je Poliak vyhnaný naSibír. Do tejto role obsa-dil Michala Żebrowské-ho. Režisér to aj náležitezdôvodnil: každá epochamá svojho romantického hrdi-nu. Kedysi to bol Cybulski po-tom Olbrychski a teraz je nímnepochybne Michal. Sám Żeb-rowski neukrýva, že ho fascino-vala nielen čínska prírodná sce-néria ale aj predstaviteľka hlav-

nej ženskej role Li Min. Táto 17-ročná študentka divadelnej ško-ly má už za sebou aj rolu vo fil-me „Keď Ruo Ma mala 17-násťrokov“ a obdržala za ňu čínske-

ho Oskara – Zlatého kohúta.Nakoľko celý film sa nakrúcalv Číne väčšina štábu pochádzalapráve odtiaľ. Z poľskej stranyokrem režiséra a kameramanaMarcina Koszałku (laureáta zakameru do filmu „Pręgi“) bol aj

šéf osvetlovačov, asistent kame-ry a švenkár. Štáb mal k dispozí-cii 50 dní na nakrúcanie čo prizastaralej filmárskej technikea pomalému pracovnému tem-

pu z čínskej strany boloakurát. Komunikáciu zabez-pečovali dvaja tlmočníci,nakoľko členovia čínskehoštábu hovorili výlučne ichrodným jazykom. Po istomčase sa už takmer dohovori-li aj bez slov. Producentomfilmu, ktorého rozpočet savyšplhal na 1 milión euro jeStudio Fillmowe „Zebra“,poľskými koproducentamisú televízia Polska a VizionFilm Production.. Z čínskejstrany je spoluproducen-

tom Chang-Chun Film Studio.Premiéra je naplánovaná súčas-ne v Pekingu a Varšave. Mala bysa uskutočniť v druhej polovicitohto roka.

Do pozeraniaPAVOL BEDROŇ

CZERWIEC 2005 15

W tym roku 29-osobowe jury – a nie,jak do tej pory, telewidzowie –

zadecydowało o tym, kto będzie reprezen-tował Polskę w tegorocznym konkursieEurowizji. Przedstawiciele krytykówi dziennikarzy muzycznych wybrali pio-senkę „Czarna dziewczyna” zespołu „Ivani Delfin”. Ivan Komarenko jest Rosjani-nem. Edukację muzyczną rozpocząłw swoim kraju, a kontynuował ją w Pol-sce (przeprowadził się do Warszawy, byspróbować szczęścia). Występowałw rozmaitych klubach, gdzie spotkałchłopców z zespołu „Delfin”. Wtedypowstał pomysł stworzenia własnegorepertuaru. W trakcie współpracy z „Delfi-nem” artysta kilka razy próbował swoich

sił na castingach do różnych programów,np. „Droga do gwiazd”, „Szansa na suk-ces”. Występ na festiwalu Eurowizji stałsię dla niego szansą zaistnienia nie tylkona polskiej scenie muzycznej, ale i nascenach krajów wschodnich (konkur-sową piosenkę wykonał w języku polskimi rosyjskim) Pięćdziesiąta edycja Konkur-su Piosenki Eurowizji odbyła się 19 i 21maja w Kijowie na Ukrainie. Zespół repre-zentujący Polskę niestety nie przeszedłdo finału (o awansie decydowali telewi-dzowie z krajów europejskich, wysyłającSMS-y na swoich faworytów).

Zwyciężczynią konkursu zostałaHelena Paparizou z Grecji.

mw

★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★

★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★

Hele

na P

apar

izou

FOTO

: ARC

HIW

UM

FOTO: ARCHIWUM

Page 16: Monitor Polonijny 2005/06

MONITOR POLONIJNY16

Wielka Trójka upoważniłaswoich ministrów spraw zagra-nicznych – Wiaczesława Moło-towa, Wiliama A. Harrisona i Ar-chibalda C. Kerra – by „porozu-mieli się przede wszystkimw Moskwie z członkami obec-nego Rządu Tymczasowego i in-nymi przywódcami demokra-tycznymi z samej Polski i z za-granicy w celu przekształceniaRządu Tymczasowego…”. Mini-strowie ci tworzyli komisję, któ-ra prowadziła przygotowaniado powołania tego rządu pol-skiego.

Postanowienia jałtańskie wy-raźnie mówiły o rekonstrukcjiRządu Tymczasowego przezwprowadzenie do niego pol-skich przywódców demokra-tycznych z kraju. Wcześniej jed-nak – 28 marca – NKWD pod-stępnie aresztowało, uniosłoz Polski do Moskwy i osadziłow więzieniu na Łubiance 16 przy-wódców polskiego państwapodziemnego, eliminując ichw ten sposób z przygotowań doutworzenia nowego rządu.

W tym rządzie miało zna-leźć się także miejsce dla pol-skich przywódców z zagranicy.Rząd w Londynie, na któregoczele stał Tomasz Arciszewski,jednoznacznie odrzucił posta-nowienia jałtańskie i ocenił jejako „nowy rozbiór Polski, tymrazem dokonany przez sojuszni-ków Polski”. Jednoznacznie teżustosunkował się do zamiaruutworzenia Tymczasowego Rzą-du Jedności Narodowej, piszącw swym proteście: „Uzupełnie-nie narzuconego Polsce komite-tu lubelskiego (…) doprowadzićmoże jedynie do zalegalizowa-nia mieszania się sowietóww wewnętrzne sprawy Polski.Dopóki ziemie polskie będą

okupowane wyłącznie przezwojska sowieckie, tego rodzajurząd nawet w obecności dyplo-matów brytyjskich i amerykań-skich nie zabezpieczy prawa doswobodnego wypowiedzeniasię społeczeństwa polskiego”.Kilka dni po tym proteście, podkoniec marca 14 członków ro-związanej londyńskiej RadyNarodowej RP ze StanisławemGrabskim na czele oświadczyło,że zadaniem polityków pol-skich jest uczynić wszystko dlapowstania Tymczasowego Rzą-du Jedności Narodowej i dla za-łatwienia sprawy zachodniejgranicy Polski. W dniu 15 kwiet-nia podobne oświadczenie zło-żył Stanisław Mikołajczyk, któryod 14 lipca 1943 roku do 24 li-stopada 1944 roku był premie-rem rządu RP na uchodźstwie,a w sierpniu i październiku1944 roku prowadził pod nacis-kiem brytyjskim rozmowyw Moskwie w sprawie wschod-niej granicy polskiej oraz utwo-rzenia rządu w Polsce. Gdy nakompromis w tych kwestiachnie uzyskał zgody rządu RP nauchodźstwie, podał się do dy-misji. Stanisław Mikołajczykmiał reprezentować na konfe-rencji w Moskwie działaczy nie-podległościowych z zagranicy.

Przygotowania do konferen-cji w sprawie rekonstrukcji

warszawskiego Rządu Tymcza-sowego, prowadzone przez mi-nistrów spraw zagranicznychWielkiej Trójki, nie przebiegałygładko, ponieważ Mołotow sys-tematycznie blokował wszyst-kie inicjatywy swych partne-rów, m.in. nie zgadzał się naudział Mikołajczyka ani w kon-sultacjach, ani w rządzie. Do-piero po interwencji ChurchillaStalin oświadczył, że mógłby za-akceptować udział Mikołajczy-ka w konsultacjach, gdyby tenuprzednio złożył publiczną de-klarację, że akceptuje postano-wienia jałtańskie. Mikołajczykspełnił ten warunek. Były pre-mier oświadczył: „Uważam, żeścisła i trwała przyjaźń z Rosjąpowinna być kamieniem wę-gielnym przyszłej polityki Pol-ski”. Dalej stwierdzał, że przyj-muje „decyzje krymskie wzglę-dem przyszłości Polski, jej su-werennego i niezależnego sta-nowiska oraz utworzenia Tym-czasowego Rządu Jedności Na-rodowej”. Drogę na konsultacjedo Moskwy miał otwartą.

Konferencja w Moskwiew sprawie powołania Tymcza-sowego Rządu Jedności Naro-dowej rozpoczęła się 17 czerw-ca 1945 roku. Udział w niejwzięli przedstawiciele RząduTymczasowego Rzeczpospoli-tej Polskiej i przedstawiciele

Konferencjamoskiewska

Na konferencji Wielkiej Trójki w Jałcie, gdzie decydowano o nasbez nas, Winston Churchill, Franklin Delano Roosevelt i Józef

Wissarionowicz Stalin postanowili, że powstanie nowego rządupolskiego po kapitulacji III Rzeszy nastąpi przez przekształcenie RząduTymczasowego w Rząd Jedności Narodowej.

TO WARTO WIEDZIEĆ

Page 17: Monitor Polonijny 2005/06

17CZERWIEC 2005

niektórych kompromisowychwobec komunistów środowiskpolitycznych w kraju oraz nie-którzy politycy spośród emi-gracji polskiej w Londyniez Mikołajczykiem na czele. Pol-skie siły demokratyczne repre-zentowali Henryk Kołodziejski,Adam Krzyżanowski, StanisławKutrzeba i Zygmunt Żuławski,zaś władze warszawskie – Bole-sław Bierut, Edward Osóbka-Mo-rawski, Władysław Gomułkai Władysław Kowalski (pod ko-niec rozmów dołączył Włady-

sław Kiernik, reprezentującychorego Wincentego Witosa).W rozmowach brali też udziałStanisław Szwalbe, WincentyRzymowski, Stanisław Bańczyk,Zygmunt Modzelewski, związa-ni z partiami i stronnictwamipolitycznymi akceptowanymiprzez komunistów.

Rozmowy konsultacyjne byłytrudne; przeciw Mikołajczyko-wi, akceptującemu Bieruta jakoprezydenta i domagającemu sięteki premiera, ostro wystąpiłGomułka, który m.in. powie-dział: „Nie można traktowaćRządu Tymczasowego i p. Miko-łajczyka jako jakieś dwie rów-

norzędne strony. My tylko ofia-rujemy demokratom emigracyj-nym miejsce w naszym domu…”.Mówił też: „Macie do wyboru –albo porozumienie i wspólnapraca nad odbudową Polski, al-bo rozejdziemy się raz na za-wsze”. Pamiętne są również je-go słowa: „Władzy raz zdobytejnie oddamy nigdy”.

Powołano komisję w składzie:Kiernik, Gomułka, Szwalbe, któ-ra 21 czerwca przedstawiła pro-jekt porozumienia, na mocyktórego Wincenty Witos i Stani-

sław Grabski mieli zostać powo-łani do Prezydium KrajowejRady Narodowej. Rząd miał byćuzupełniony o Mikołajczyka,Stańczyka i Mieczysława Thu-guta z zagranicy oraz Władysła-wa Kiernika i Czesława Wy-cecha z kraju. Zdecydowano, żew ramach tworzącej rząd koalic-ji decyzje będą zapadać niew drodze głosowania, leczw wyniku dyskusji i wypraco-wania wspólnego stanowiska.Przyjaźń, współpracę i sojuszz demokratycznymi państwamina Wschodzie i Zachodzie,a szczególnie ze Związkiem Ra-dzieckim, Wielką Brytanią,

Francją i Stanami Zjednoczo-nymi, uznano za podstawę pol-skiej polityki zagranicznej.Uznano też, że Polska powinnastać się członkiem tworzonejONZ i że jak najszybciej należyustalić zachodnią granicę Polskioraz przeprowadzić demokra-tyczne wybory.

Rano 27 czerwca 1945 rokuuczestnicy rokowań moskiew-skich odlecieli do Polski, a na-stępnego dnia ukazał się ko-munikat agencji rządowej„Polpress”, informujący, żezgodnie z zawartym w Mo-skwie porozumieniem RządTymczasowy podał się do dy-misji, że Prezydent KrajowejRady Narodowej zlecił Edwar-dowi Osóbce-Morawskiemumisję utworzenia nowego rzą-du. Premierem został EdwardOsóbka-Morawski, wicepre-mierami – Władysław Gomuł-ka i Stanisław Mikołajczyk, mi-nistrem obrony narodowej –marszałek Michał Rola-Ży-mierski, ministrem spraw za-granicznych – Wincenty Rzy-mowski, ministrem bezpie-czeństwa publicznego – Stani-sław Radkiewicz. W komuni-kacie wymieniono wszystkichministrów.

Mimo iż utworzony w Mo-skwie Tymczasowy Rząd Jed-ności Narodowej był zdomino-wany przez komunistów i ichsojuszników, a na przygotowu-jącą jego powstanie konferenc-ję nie zaproszono przedstawi-cieli sił demokratycznychw liczbie odpowiadającej ukła-dowi stosunków politycznychw Polsce, architekci Jałty uznali,że postanowienia jałtańskie zo-stały zrealizowane i pospieszyliz uznaniem TymczasowegoRządu Jedności Narodowej, a zanimi uczyniła to większośćpaństw świata.

DANUTA MEYZA-MARUŠIAK

Prezydium Rady Ministrów: Od lewej Bolesław Bierut, Wiaczesław Mołotow, Józef Cyrankiewicz

FOTO

: ARC

HIW

UM

Page 18: Monitor Polonijny 2005/06

MONITOR POLONIJNY18

W maju odszedł Kazimierz Koźniewski, jedenz nielicznych już przedstawicieli

pokolenia Kolumbów, którzy w swe dorosłe życieweszli tuż przed wybuchem II wojny światowej.Był pisarzem, znakomitym dziennikarzemi wybitnym historykiem prasy. Nie byłpolitykiem, ale był człowiekiem, któremupolityka nie była obojętna, w dyskusjach politycznych dalekibywał od umiaru. Zarzucano mu, niekiedy słusznie, zbytuległe zapatrzenie się w państwo, np. w stanie wojennymczy w imię atencji dla państwa niepostrzeganiepodstawowych błędów władzy. Ale jednocześnie tenniewątpliwy „państwowiec” na haniebny marzec 1968 rokuzareagował z ogromną pasją i wyraził w druku swój gniewi wstyd. To on ostrzegał wówczas, że pójście drogą marcaprowadzi do faszyzmu. Dobro państwa do końca pozostałojednak jego wartością najwyższą. Dobrem było dla niego teżharcerstwo jako system wartości.

Urodził się 26 lipca 1919 roku w Warszawie, od 1931 roku brałczynny udział w ruchu harcerskim, a potem studenckim. Jako studentUniwersytetu Warszawskiego protestował przeciw „gettu ławkowemu”dla Żydów. W czasie wojny był jednym z założycieli Akcji Nie-podległościowej PLAN, a po jej likwidacji przedarł się w 1940 rokuprzez Węgry do Francji, skąd następnie z armią polską przedostał siędo Londynu. W 1943 roku rozpoczął pracę w Departamencie Infor-macji i Prasy Delegatury Rządu w Warszawie i w kierownictwieSzarych Szeregów. Po wojnie należał do tych Kolumbów, którzy przy-stali do nowego ustroju.

Był autorem wielu powieści, w tym wspomnień z lat wojny, do któ-rych należą m.in. Szczotka do butów, Rok ziemi obcej, Przez dziesięćwojen. Barwny zapis swych wojennych wędrówek i perypetii zostawiłtakże w Zamkniętym kole, Różowych cieniach i W podziemnym świe-cie. Do autobiograficznych wątków wojennych sięgał również w po-wieści sensacyjnej Sto koni do stu brzegów oraz w powieści psycho-

logicznej Wszystko w porządku. W Piątce z ulicyBarskiej zajął się losami młodzieży trudnej i zde-prawowanej, wykolejonej przez wojnę.

Był autorem licznych reportaży, świetnych re-cenzji literackich, był scenarzystą filmowym, au-torem wielu opracowań dziejów harcerstwa pol-skiego.Największym dziełem jego życia jest jednak kil-

kutomowa monografia polskich czasopism społeczno-kulturalnych, za-tytułowana Historia co tydzień, monografia, która nie ma sobie równej.

DANUTA MEYZA-MARUŠIAK

Kazimierz Koźniewski *1919 †2005

BLIŻEJPOLSKIEJKSIĄŻKI

• Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A • Z N A S Z E G O

Pastusiak dziękuje Poloniiza wierność Polsce

Pierwszego maja – w przeddzień obchodzonego 2 maja Dnia Polonii i Polaków za Granicą – marszałekSenatu Longin Pastusiak w wystąpieniu telewizyjnympodziękował Polonii i Polakom za granicą za podtrzy-mywanie przez nich tradycji narodowej – pielęgnowanieobyczajów, kultury, religii i znajomości języka polskiegona obczyźnie. „Składam wyrazy szacunku za wiernośćPolsce i za miłość do kraju swoich ojców i dziadów.Polska o swoich dzieciach nigdy nie zapomniała i niezapomni, tak jak Polacy żyjący na obczyźnie nigdy niezapomnieli o swojej matce Polsce” – powiedział Pastu-siak. Marszałek przypomniał, że Senat jest opiekunemśrodowisk polonijnych od 1929 roku, tj. od PierwszegoZjazdu Polaków z Zagranicy. Ważnym elementem opie-ki Izby nad Polonią jest pomoc finansowa - przez czterylata przyznała środowiskom polonijnym dotacje nakwotę ponad 180 milionów złotych – poinformowałmarszałek. Pastusiak przywołał też słowa i postać zma-rłego przed miesiącem papieża Jana Pawła II – „najwię-kszego z Polaków, który od niemal 27 lat przebywał po-za krajem”, po czym dodał: „Dumni jesteśmy, że tenwielki humanista, człowiek o głębokiej wiedzy i wielkiejkulturze, ukształtowany został przez polską tradycję,historię i literaturę”. Autorytet papieża Jana Pawła II naświecie „przyczynił się do wzrostu dumy narodoweji prestiżu Polaków wszędzie, gdzie żyją” – ocenił mar-szałek. dw

„Od dwudziestu lat nie widziałem tak dobregoprzedstawienia” - powiedział dyrektor Sceny

Dramatycznej słowackiego Teatru Narodowego Juraj Sle-záček po skończonym przedstawieniu Teatru Narodowegoz Warszawy, który pokazał bratysławskiej publicznościsztukę „Merlin” (patrz art. pt. „Merlin – inna historia”). „Tenwyjątkowy wieczór był prawdziwym przykładem świetnejwspółpracy polsko-słowackiej” – stwierdził ambasador RPw RS Zenon Kosiniak-Kamysz, doceniając współpracę pol-skich artystów pod kierownictwem słowackiego reżyseraOndreja Spišaka. „Spacerując po Bratysławie, widziałemplakaty reklamujące nasz spektakl w bratysławskim tea-trze i czuję się zaszczycony, że zostaliśmy nazwani przyja-ciółmi” – powiedział dyrektor naczelny Teatru Narodowe-go z Warszawy Krzysztof Torończyk.

Przyjacielskie spotkanie obu teatrów otworzył dyrektorgeneralny Słowackiego Teatru Naorodwego Dušan Jam-rich, mówiąc: „Teatr żył, żyje i żyć będzie!”. mw

Page 19: Monitor Polonijny 2005/06

19CZERWIEC 2005

S iedemnastego maja w Instytucie Polskimw Bratysławie odbyło się spotkanie z by-

łym premierem Mieczysławem Rakowskim.Tematem wystąpienia była aktualna sytuacjapolityczna w Polsce, 15 lat budowania demo-kracji. Rakowski scharakteryzował rozwój sytu-acji politycznej po 1989 roku, ocenił obecną po-zycję polskiej lewicy jako dramatyczną, nazy-wając ją „socjaldemokracją w smokingach“.W związku ze zbliżającymi się wyborami do par-lamentu Rakowski przewiduje porażkę SLD i jejrozpad: „Ta formacja zejdzie ze sceny politycz-nej, na jej miejsce pojawi się nowa, ale to zajmietrochę czasu”. Według niego obecna lewica ce-chuje się pychą, zarozumialstwem, skłonnościądo podziałów. Krytycznie też ustosunkował siędo sytuacji Polski w aspekcie bezpieczeństwa.„Polska powinna szukać przyjaciół blisko,a wrogów daleko” – powiedział. Wystąpienie za-kończył pochwałą dobrze działających w Polscesamorządów: „Potrafią doić krowę europejskąjak najlepszą krowę szwajcarską”.

mw

Historia Polski w pigulceM iesiąc maj był jak zwykle mie-

siącem pełnym wydarzeń his-torycznych i kulturalnych. Do tychdrugich zaliczyć trzeba m.in. wykładhistoryka dr. Wojciecha Bilińskiego,zatytułowany „Historia Polski w pi-gułce”.

W przeciągu 45 minut autor przy-bliżył dzieje Polski od początkówpowstania państwa polskiego podzień dzisiejszy. Bogata i zwięzławiedza z zakresu historii była adre-sowana do studentów polonistykiw Bratysławie, Bańskiej Bystrzycyi Preszowie.

Byłam świadkiem jednego z ta-kich spotkań, które odbyło się 11 ma-ja br. w Katedrze Slawistyki Uni-wersytetu w Preszowie, i przyznam,że z ogromnym zainteresowaniemsłuchałam wykładu.

Katedra Slawistyki należy do naj-młodszych jednostek UniwersytetuPreszowskiego. Powstała 1 wrze-śnia 1993 r., ale lektorat języka pol-skiego na Wydziale FilozoficznymUP jest prowadzony już od roku1970. Od września 2004 r. funkcjęlektora języka polskiego przejęła dr Bożena Kotuła.

Niewielka grupa preszowskichstudentów polonistów bardzo uwa-żnie i w skupieniu słuchała syntezypolskich dziejów narodowych. Oka-zało się, że nie ma rzeczy nieosiągal-nych. Nawet tak zawikłaną, bogatąhistorię można podać w pigułce, a todzięki odpowiedniej interpretacji wy-darzeń świetnego historyka, jakimbezsprzecznie jest dr W. Biliński.

URSZULA SZABADOS

Napływające stamtąd informacje po-dawały te nazwy w różnej formie zapisu –raz były to Plac Świętego Piotrai Bazylika Świętego Piotra, innym razemplac Św. Piotra i bazylika Św. Piotra,jeszcze innym plac Świętego Piotra i ba-zylika Świętego Piotra. Całe to zamiesza-nie uświadomiło mi szerszy problem,związany z pisownią wielowyrazowychnazw miejskich ciągów komunikacyjnychi obiektów, czyli ulic, placów, parków,cmentarzy, kościołów, klasztorów itp. Czyzatem normy języka polskiego pozwalająaż na taką różnorodność zapisu ww.obiektów, czy może ta rozmaitość wynikaz nieznajomości zasad ich pisowni?

Otóż wspomniane normy problem roz-wiązują jednoznacznie. Jeśli element na-zwy wielowyrazowej znajduje się na jejpoczątku i jest tylko nazwą gatunkującą,to piszemy go małą literą, zaś pozostałeczęści literami wielkimi, np. ulica Mar-

szałka Józefa Piłsudskiego, plac KsiędzaJerzego Popiełuszki, cmentarz Powązki,park Źródliska, kościół Mariacki itd.Wyjątek dotyczy nazw, w których wys-tępuje wyraz aleja. Jeśli pojawia się onw liczbie pojedynczej, to stosujemy małąliterę, np. aleja Tadeusza Kościuszki, alegdy występuje w liczbie mnogiej, to nor-ma nakazuje zapisać go wielką literą, np.Aleje Ujazdowskie, Aleje Jerozolimskie.Pewnie niektórzy z czytelników powie-dzą, że to nielogiczne, ale zasady pisow-ni są często umowne i mogą opierać sięna tradycji. Zresztą, nikt nigdy nie twier-dził, że język musi być logiczny.

Gdy w skład nazwy opisywanego typuwchodzą spójniki i przyimki, to zapisuje-my je małymi literami, np. ulica Jurandaze Spychowa, plac Żwirki i Wigury.

Ale co zrobić, gdy część nazwy stano-wi wyraz święty (i jego formy)? I w tymprzypadku zasady polskiej pisowni okre-

ślają dokładnie, jak ją zapisać. Święty tozwykłe określenie, nie będące ani spójni-kiem, ani przyimkiem, więc jeśli piszemyje w całości, wówczas stosujemy wielkąliterę, np. kościół Świętego Krzyża, ulicaŚwiętej Teresy od Dzieciątka Jezus, nato-miast gdy użyjemy skrótu (dotyczy to i in-nych skrótów), to piszemy go literą małą,np. kościół św. Ducha, ulica św. Jana.

Widzimy zatem, że nazwy watykań-skich centrów można pisać dwojako, czy-li poprawne są zapisy: plac ŚwiętegoPiotra lub plac św. Piotra, bazylika Świę-tego Piotra lub bazylika św. Piotra.

Przypomnę jeszcze, że wyrazy „ulica“i „plac“ najczęściej są skracane, wobecczego istnieją jeszcze dwie ewentualneformy pisowni nazwy placu watykańskie-go: pl. św. Piotra i pl. Świętego Piotra. I tojuż koniec – więcej możliwości nie ma.

MARIA MAGDALENA NOWAKOWSKA

Trochę o placu św. Piotra i nie tylkoŚ mierć papieża Jana Pawła II, konklawe i początek pontyfikatu nowego papieża Benedykta XVI spowodowały, że

w centrum zainteresowania znalazły się najbardziej znane obiekty Watykanu – plac św. Piotra i bazylika św. Piotra.

P O D W Ó R K A • Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A • Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A • Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A •

OKIENKOJĘZYKOWE

Page 20: Monitor Polonijny 2005/06

W hisky należy do mocnychtrunków i pochodzi ze

Szkocji. W sprzedaży są dwa jejgatunki: popularna, paroletniaoraz specjalna – kilkunastoletnia.

Za najlepszą uważana jestoryginalna whisky szkocka, aleAmerykanie wolą swojegobourbona, zaś Kanadyjczycyprodukują „Seagram’s whisky”,która też ma swoich zwolenni-ków. Najbardziej popularne ga-tunki whisky to „Ballantine’s”i „Johnnie Walker”. Popularnaodmiana tej pierwszej ma kre-mowo-żółtą nalepkę, zaś od-miana szlachetna – czarną.Zwyczajny „Johnnie Walker”ma etykietkę „Red Label”, czyliczerwoną, zaś szlachetny„Black Label” – czarną. Whiskypijemy najczęściej jako longdrink z wodą sodowąi lodem, rzadziej czys-tą. Podajemy ją głów-nie podczas aperiti-fów i koktajli, ale i nazakończenie obiadupo kawie i koniaku.

Gin to jałowcówkapochodząca z Anglii,wytwarzana na baziejęczmienia, żyta i ku-kurydzy z dodatkiemjagód jałowca. Rzadko pijemygo bez dodatków, częściej jakolong drink z tonikiem, sokiemgrejpfrutowym lub pomarań-czowym i plastrem cytryny.

Wódka na oficjalnych przy-jęciach ma niewielkie zastoso-wanie. Możemy ją podawaćpodczas aperitifu i koktajlu, alew małych ilościach. Przy obie-dzie – jedynie do przystawki.Nie podajemy jej do kolejnychdań, bo jest zbyt mocna.

Likiery to słodkie aroma-tyczne alkohole, zaliczane rów-nież do trunków mocnych.Podajemy je do kawy główniekobietom. Likiery serwujemyw wąskich kieliszkach. Może-my je też wykorzystać do przy-gotowania koktajli. Znane likie-

ry to: „Advocat”, „CacaoChoix”, „Cassis”, „Krup-nik”, „Chartreuse” czy„Kloster Likoer”.Koktajle dzielimy nadwie grupy: alkoholo-we i bezalkoholowe.Koktajle alkoholowesporządzamy, miesza-jąc (jedynie za pomo-cą łyżki!) w różnychkombinacjach wódkę,

gin, whisky, koniak, likier, wer-mut, szampan oraz soki owoco-we. Koktajle bezalkoholowe pr-zygotowujemy na bazie mleka,jogurtu, kefiru lub jajek z do-datkiem soków owocowych. Tekoktajle oraz koktajle z likie-rów przed podaniem miesza-my w shakerze lub mikserze.Wszystkie koktajle sporządza-my bezpośrednio przed poda-niem i dobrze chłodzimy.

Piwo podajemy na przyję-

ciach koktajlowych, przeważ-nie tylko podczas upałów. Po-daje się je schłodzone do 8-10stopni C, ale nie chłodniejsze,bowiem wtedy traci pianę.

W jaki sposób nalewamy i pi-jemy napoje alkoholowe?

Nalewamy je prawą rękąz prawej strony gościa. Butelkęz białym winem trzymamy 5 cmnad kieliszkiem. Szampan i wi-na musujące nalewamy z wyso-kości 10 cm nad kieliszkiem,aby powstała „korona”. Czer-wone wino nalewamy tuż nadkieliszkiem, uważając, aby nieprzedostał się do niego osadpowstały w butelce. Kieliszkinapełniamy do dwóch trzecichwysokości, dzięki czemu przytrącaniu się nimi wydają ładnydźwięk. Wódkę i likier nalewa-my niemal do pełna. Koniak –małą ilość do dużego kieliszka,tak, aby rozlał się po jego dniei aby można go było podgrze-wać w dłoni.

Napoje podawane w szklan-kach nalewamy do powyżej po-łowy naczynia.

Wino pijemy małymi łykami,trzymając kieliszek za nóżkę(kieliszki do białego wina mająnóżki dłuższe, aby zapobiecogrzewaniu dłonią czaszy kie-liszka, bowiem ciepło pogarszasmak wina; nie dotyczy to jed-nak wina czerwonego). Niemusimy wypijać całej zawarto-ści kieliszka.

Wódkę pijemy jednym haus-tem, ale i w tym przypadku kielisz-ka nie musimy opróżniać do dna.

Koniak i brandy pijemy mały-mi łykami.

I jeszcze jedna uwaga doty-cząca napojów w ogóle: kawęi herbatę podajemy w filiżankach,gdyż właśnie w filiżankach poda-je się napoje gorące, zaś w szklan-kach tylko napoje zimne.

KATARZYNA KOSINIAK-KAMYSZ

MONITOR POLONIJNY20

Dyplomacjai nie tylko

Niektórzy lubią whisky…

FOTO

: ARC

HIW

UM

Page 21: Monitor Polonijny 2005/06

21CZERWIEC 2005

W Konkursie Literackim UniwersytetuGdańskiego na prozę udział może wziąćkażdy autor, niezależnie od wieku, kraju za-mieszkania czy dorobku twórczego. Pracew języku polskim nadsyłać mogą zarównoosoby zajmujące się pisaniem profesjonal-nie, jak i debiutanci. Niepublikowane dotądw prasie, Internecie bądź drukach zwar-tych utwory prozatorskie (krótkie opowia-dania, fragmenty powieści lub innychform), nie przekraczające trzydziestu stronmaszynopisu lub wydruku komputerowegoformatu A4, należy przesyłać do 30 czerw-ca 2005 roku (data stempla pocztowego).Konkursowe prace w czterech egzempla-rzach należy opatrzyć słownym godłem,które powinno znaleźć się również na dołą-czonej kopercie z danymi osobowymi (ad-

res korespondencyjny, telefon, e-mail) orazkrótką notą biograficzną. Rękopisy, dys-kietki lub inne nośniki elektroniczne niebędą przyjmowane; prac nie można takżeprzesyłać e-mailem. Jury przyzna trzy na-grody, pięć równorzędnych wyróżnień orazdwie nagrody specjalne dla studenta i absol-wenta Uniwersytetu Gdańskiego. Pula nag-ród wynosi 10 500 zł. Rozstrzygnięcie kon-kursu nastąpi we wrześniu 2005 roku,a wręczenie nagród na przełomie listopadai grudnia. Konkursowe prace należy prze-syłać pod adresem: Uniwersytet Gdański,Akademickie Centrum Kultury, ul. WitaStwosza 58/2, 80-952 Gdańsk-Oliwa (z do-piskiem „Konkurs Literacki”)Zapytania kierować można pod adreseme-mail: [email protected]

Szkolny Punkt Konsultacyjny przy Ambasadzie RPw Bratysławie zaczyna nabór dzieci i młodzieżydo 6-letniej szkoły podstawowej, trzyletniegogimnazjum i trzyletniego liceum ogólnokształ-cącego na rok szkolny 2005/2006. Kształceniew SPK odbywa się w zakresie przedmiotów:język polski, historia Polski, geografia Polskii wiedza o społeczeństwie. Zajęcia prowadzonesą w systemie stacjonarnym (w piątki lub sobo-ty) i korespondencyjnym (dla uczniów spozaBratysławy). Na zakończenie roku szkolnegouczniowie otrzymują świadectwo MinisterstwaEdukacji Narodowej i Sportu RP. Uczniowie III klasy liceum mogą zakończyć naukę egzami-nem maturalnym z języka polskiego, języka ob-cego i wybranego przedmiotu. Zgłoszenia przyj-mowane są w piątki (godz. 15.00 – 18.00) i so-boty (godz. 9.00 – 14.00) w siedzibie SzkołyPodstawowej im. Jana de La Salle, Detvianska 24,831 06 Bratysława, lub pod numerem telefonu0904 308 660, e-mail: [email protected].

Klub Polski Środkowe Poważe informuje, żeuroczyste otwarcie wystawy Przyjaźń bezgranic odbędzie się w Trenczynie dnia 4 lipcao 16.00 w galerii na starym rynku (Mierovenamestie). Po części oficjalnej gospodarzezapraszają na biesiadę polonijną przy ognisku.Bliższe informacje: tel. 032 7430 264.

O F E R T A P R A C YProducent materiałów

budowlanych,otwierający filię

w Bratysławie i Nitrze,zatrudni dyrektorai sprzedawców. Od

kandydatów oczekujeposiadania minimum

średniego wykształcenia,umiejętności obsługi

komputera, prawa jazdy,doświadczenia w handlu.

Zapewnia wysokiewynagrodzenie,

samochód, telefon.Kontakt:

0048 12 652-12-37,[email protected]

• O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A •

• Ż Y C Z E N I A • Ż Y C Z E N I A • UWAGA CZYTELNICY!Prosimy tych, którzy jeszcze niezapłacili za roczną prenumeratęnaszego pisma, aby uczynili tojeszcze w tym miesiącu, bowiemod lipca nie będziemy przesyłać„Monitora” osobom, które tej na-leżności nie uregulowały.

Wydawca

Irence Malec i Wojciechowi Bilińskiemu – naszymredakcyjnym Kolegom (i choć moglibyśmy wy-mieniać wiele innych Ich funkcji, zwracamy się doNich – naszych Przyjaciół – bez tytułów) składa-my najserdeczniejsze życzenia z okazji ślubu.Życzymy Wam samych słonecznych dni (nie tyl-ko w Atenach) na nowej drodze życia.

REDAKCJA „MONITORA POLONIJNEGO”

1.06 (środa) –Olimpiada wiedzyo Polsce - głównyorganizator: LiceumSłowiańskie2.06 (czwartek) –Promocja przekładuksiążki Adama BartoszaNie bój się Cygana(Na dara Romestar)w tłumaczeniu PetraHorvatha10.06 (piątek) –Festiwal piosenkidziecięcej pt. Najkrajšídar je pieseň, NoveZamky– występ dziecięcegozespołu „Apli Papli”z Trzebinii

21.06 (wtorek) – koncertorganowy MarkaToporowskiego w ramachDni starej hudby(14 – 30.06)23 - 24.06 (czwartek /piątek) – egzaminycertyfikatowe z językapolskiego w Bratysławie27.06 (poniedziałek) –Pezinok, Kulturne centrum,Holubyho 42 – otwarciewystawy plakatów MarianaOslislo29.06 (środa) - godz. 15.00– IP – otwarcie wystawyrzeźb Grażyny Bielskiej-Ko-zakiewicz w ramach 10.rocznika międzynarodowejwystawy Socha a objekt

DNI „SOLIDARNOŚCI“ NAD DUNAJEM:

Konkurs Literacki Uniwersytetu Gdańskiego na prozę

6 – 7.06 (poniedziałek / wtorek) –kino „Mladosť” – przegląd filmówfabularnych i dokumentów po-święconych „Solidarności”: Robot-nicy 80 (dokument, 1980, 93min.) – reż. Andrzej Zajączkowski,Andrzej Chodakowski; Śmierć jakkromka chleba (1994, 116 min.) –reż. Kazimierz Kutz; Ostatni prom(1989, 86 min.) – reż. WaldemarKrzystek9.06 (czwartek) – godz. 16.00 –Dvorana Ministerstwa Kultury RS– wernisaż wystawy Drogi dowolności – Przez „Solidarność“do Europy. Wystawę uroczyścieotworzy b. prezydent RP LechWałęsa

9.06 (czwartek) – godz.17.00 – Ministerstwo SprawZagranicznych RS – polsko-słowacka konferencja pt.„Solidarność“ w oczachsłowackich z udziałem L. Wałęsy i byłych czołowychdysydentów słowackich12.06 (niedziela) -godz.20.00 – Zrkadlový haj –koncert Ivy Bittovej (w ra-mach cyklu Koncert na rzecz„Solidarności”13.06 (poniedziałek) – godz.20.00 – Zrkadlový haj -koncert Stanisława Soyki (w ramach cyklu Koncert narzecz „Solidarności”

Z P R O G R A M U I N S T Y T U T U P O L S K I E G O W B R A T Y S Ł A W I E P O L E C A M Y :

Page 22: Monitor Polonijny 2005/06

MONITOR POLONIJNY22

Prvé kontakty s Poľskom si pamätámešte z rannej mladosti. Presnejšie, s poľs-kou literatúrou. Nezabudnuteľné dobro-družné romány Henryka SienkiewiczaPúšťou a pralesom, historické eposy akoOhňom a mečom, Potopa, či Quo Vadis?sa stali akýmsi vedomostným fundamen-tom nielen o poľskej histórii, ale aj ve-ľkým čitateľským zážitkom. Práve poľskéumenie a kultúra bolo aj neskôr mostomponad hranice: niekoľkokrát som ako vy-sokoškolák bol v Krakove na jazzovýchkoncertoch, stretával som sa s mladýmihudobníkmi či literátmi v kaviarničkáchna krakovskom rynku. Tam som sa ná-hodou stretol aj s režisérom AndrzejomWajdom a scenáristom Janom Glowac-kim. Keď som neskôr písal knihu rozho-vorov s európskymi spisovateľmi (Nepo-kojné dialógy), mal som priateľské vzťa-hy s prozaikom staršej generácie Andrze-jom Kusniewiczom. Na univerzite v Kato-viciach v tom čase pôsobil vynikajúci po-lonista Marián Servátka (po novembri1989 bol slovenským veľvyslancomv Poľsku a potom vo Vatikáne) a ten pri-pravil sériu besied o slovenskej literatúre– nielen v Katoviciach, ale aj vo Varšavea meste Turoň, kde sa narodil MikulášKoperník. Prekvapil a potešil ma záujemmladých ľudí o slovenskú literatúru, o po-litické dianie, rozhľadenosť a otvorenosť.Už vtedy som sa však stretával s akousirozpoltenosťou a protirečivými postojmi,ktoré boli spoločné intelektuálom (a nie-len intelektuálom) prakticky so všetkýchbývalých socialistických krajín: otupe-nosť a ľahostajnosť, ktoré sa utápali vovodke, no súčasne odhodlanie a túžba,že už to dlho nepotrvá.

Samozrejme, významnú úlohu pri šíre-ní poľskej kultúry a umenia malo a máPoľské kultúrne stredisko v samom srdciBratislavy: tam sme chodievali na literár-ne besedy, výtvarné vernisáže či stretnu-tia s významnými poľskými osobnosťa-mi. Aj pri veľkej ponuke rôznych kultúr-nych aktivít v Bratislave má Poľské kul-túrne stredisko úžasný kredit.

Dosiaľ mám priateľa v Boguniciach, ne-ďaleko Katovíc. Poznáme sa od detskýchrokov, volá sa Czeslaw Lipinski a celý ži-vot bol baník. Už je v penzii, ale až nedáv-no ma bol navštíviť na Slovensku. Po celétie dlhé roky mi posielal poľské časopisya veľmi svojrázne, s humorom i nepreko-nateľným optimizmom glosoval poľský po-litický vývoj. Čas ponad nás prehrmel akoletná búrka: zostali však nezabudnuteľnéspomienky.

Celkom iný charakter mala moja ná-všteva Poľska v delegácii vtedajšiehopredsedu Národnej rady SR – dnešnéhoprezidenta – Ivana Gašparoviča. Takmeršesť rokov som pracoval v parlamente, bolsom hovorca predsedu NR SR a v parla-mentnej delegácii sme navštívili ajVaršavu: vtedy sme rokovali s politickýmipredstaviteľmi Poľska na najvyššej úrovni.Hlavnou témou rozhovorov bolo v tom ča-se spoločné úsilie integrovať sa do Euró-py: ani jedna krajina to nemala jednodu-ché, Poliaci sa usilovali vyjednať čo naj-lepšie podmienky najmä pre poľnohospo-dárov, slovenská politika zápasila s ak-ceptáciou vtedajšej politickej reprezentá-

cie. Ale ani na týchto rokovaniach sa ne-dali odtajiť vzájomné sympatie, či prina-jmenšom dobrá vôľa hľadať nejaké výcho-diská – ako sa hovorí v diplomatickej reči,prospešné pre obe strany. Pravdaže, pooficiálnych rokovaniach príde čas aj na ne-formálne rozhovory, na celkom obyčajnéľudské rozprávanie pri poháriku vodky čivína. Tá veľká politika sa častokrát robípráve po protokolárnych jednaniach, keďdo hry vstupuje osobný kontakt či vzá-jomné sympatie. A tie sympatie boli priamhmatateľné.

Rád by som spomenul aj zatiaľ posled-nú skúsenosť z mojej návštevy Poľska. Užviackrát som dostal pozvánku, aby somsa ako šéfredaktor časopisu EURORE-PORT zúčastnil na ekonomickom fórev Krynici, ale akosi nikdy na to nebol čas.Až minulý rok v septembri som sa odhod-lal a autom som sa vybral do Krynice. Bolonádherné jesenné počasie, príroda akobychcela predvádzať všetku nádheru ako namódnej prehliadke. Nemal som sa kam po-náhľať, jazdil som pomaly, aby som si vy-chutnal poľskú stranu Vysokých Tatier.Bol to prekrásny zážitok. Rovnako silnýzážitok som však mal zo samotnej Kry-nice: pôvabné kúpeľné mestečko (vzduš-nou čiarou len pár kilometrov od Barde-jova) hostilo stovky politológov, ekonó-mov, politikov, sociológov, vedcov, peda-gógov či publicistov. Hoci bolo podujatieobsiahle, úprimne som obdivoval dokona-lú organizáciu, pestrosť tematických pane-lov, vystúpenia jednotlivých diskutérov, in-špirujúce podnety, ale aj spoločenskústránku podujatia. Pre účastníkov boli pri-pravené rôzne akcie, návšteva kúpeľov,plavba po Dunajci, dokonca let balónomponad Vysoké Tatry. Každý večer sa ko-nali prezentácie kníh, otvárali sa výstavyvýtvarníkov, poriadali sa štedré recepcie,všade bolo cítiť príjemnú a prajnú atmo-sféru. Ľutoval som, že takúto skvelú prí-ležitosť nevyužili viacerí slovenskí politi-ci, či slovenské firmy, aby sa na tomto re-prezentatívnom celosvetovom fóre mohliprezentovať. Ako sa ukazuje, je čoraz vi-ac styčných bodov pre obojstrannú spo-luprácu. A teraz, keď už sme v Európskejúnii, by sa tieto styčné body mohli stálerozširovať.

Poľské reminescencie

P O L S K AOczami słowackich dziennikarzy

ĽUBOŠ JURÍKšéfredaktor časopisu EUROREPORT,

spisovateľ

FOTO

: ARC

HIW

UM

Page 23: Monitor Polonijny 2005/06

CZERWIEC 2005

Ile razy w roku mówicie „dziękuję”? Sto, dwieście czy pięć tysięcyrazy? Na pewno nie jesteście w stanie tego zliczyć. Okazji dowyrażania wdzięczności i podziękowań jest wiele. Święta,uroczystości, rocznice, pochody i akademie. Znacie już na pamięćich scenariusze? Długie przemówienia pełne podziękowań… – dladzieci to po prostu nuda. Ale czasami przychodzi taki dzień, kiedyprzemówienie trzeba wygłosić. Toteż, miła dzieciarnio, mło-dzieży starsza i młodsza, dziś,z okazji Dnia Dziecka w imie-niu dorosłych kieruję do Wasprzemówienie:

Chciałabym jeszcze Wam, dzieci, podziękować za wiele innychrzeczy, chociażby za to, że, co tu dużo mówić, czasami po prostudoprowadzacie nas do szaleństwa. Ale ,,w ogóle i w szczególe”DZIĘKUJEMY WAM my – wszyscy dorośli, za to, że jesteście!

Dzieci! Parę słów bez patosu i banałów, bo chyba tak jestnajprościej. My, wszyscy dorośli, kiedyś byliśmy tacy jak Wy(i już banał! ratunku!)... Przemówienia są nudne, więc preczz nimi! Pozwólcie zatem, że tylko Wam podziękuję za to że:• dwa razy w roku gubicie kapcie,• macie trójki w dzienniczku,• zadania tekstowe z matematyki to dla Was czarna magia,• krzyczycie i tupiecie,• chodzicie nie tam, gdzie trzeba,• robicie dziwne eksperymenty w łazience,• wybrzydzacie i nie jecie,• wstajecie w soboty zbyt wcześnie, a w tygodniu zbyt późno,• szukacie prezentów przed Wigilią,• czasami powiecie coś nie całkiem taktownego,• dzięki Wam mamy przedwcześnie siwe włosy i zmarszczki,• gwarantujecie nam wiele bezsennych nocy i sennych dni,

23MAJ 2005 STRONĘ OPRACOWAŁA MAJKA KADLEČEK

Page 24: Monitor Polonijny 2005/06

Dzień Dziecka przed nami, więc, milirodzice-gotujący, dziś zwracam sięspecjalnie do Was. Na początku przy-pomnijmy sobie ogólne zasady psycho-fizyczne. Wdzięczność to pojęcienieznane, z czymś takim na pewno sięnie spotkacie w kuchni. Także raczej odrazu wymażcie je ze swojego słownikarodzica-gotujacego. Historie o głodują-cych w Afryce są przez dzieci ignoro-wane, toteż nawet nie próbujcie ichopowiadać. Straszna, domięśniowa apli-kacja witaminy B 12 przynosi krótko-trwały efekt. Jeśli dzieci nie chcą jeść, tona pewno ich do tego nie zmusimy...i chyba trzeba się z tym pogodzić. Aleczasami, choć nie jest to godne podziwu,warto zastosować tzw. zemstę drugośnia-daniową, czyli dać dziecku do szkoły nadrugie śniadanie chlebek pełnoziarnistynp. z masą z sera tofu albo z pasztetemsojowym. Gwarantuję, że śniadanie zo-stanie nietknięte, a kolacja zjedzonaw całości.

Gotowanie dla dzieci to pasmo pora-żek i małych zwycięstw. W moim przy-padku zbawieniem są naleśniki. Nibyrzecz prosta, ale tak naprawdę szalenieskomplikowana. Podstawą sukcesu jestdobry przepis i doskonała patelnia. U nassprawdza się ta z czerwonym „magicz-nym okiem”, które, wedługobiecanek-cacanek z reklamy,swoim zaczerwienieniem po-winna informować o odpo-wiedniej temperaturze powierz-chni naczynia. Oczywiście nictakiego się nie dzieje, ale i tak takawłaśnie patelnia okazuje sięnajlepsza do smażenia naleśników.

Oczywiście wśród dzieci najpopu-larniejsze są naleśniki z kremem cze-koladowym, ale typowo polskie nale-śniki z białym serem są najsmaczniejsze.

ZA MIESIĄC: KOPEREK I PIETRUSZKAMAJKA KADLEČEK TO DLA ŻOŁĄDKA ZDROWA FUSZKA

Przepis mamy Ewyi córki KarolinkiSKŁADNIKI: •3 jajka

•500 ml mleka•25 dag mąki krupczatki (ew. pół na pół

z mąką z pełnego przemiału – też sięsprawdza)

•łyżka cukru•szczypta soli

Podane składniki połączyć np. za pomocą mik-sera, odstawić na chwilę, a następnie uformo-wać na patelni naleśniki i smażyć na bardzomałej ilości tłuszczu. Mistrzowskie naleśniki sącieniutkie i jeśli będziemy trenować kilka lat,na pewno osiągniemy ten poziom.

MASA SEROWAPaczka białego sera, cukier puder, żółtko.Składniki wymieszać na gładką masę, którąnależy smarować usmażone naleśniki, a potemje jeszcze raz podsmażyć. Gotowe polaćśmietaną i posypać cukrem.

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK