32

Monitor Polonijny 2011/06

Embed Size (px)

DESCRIPTION

 

Citation preview

Page 1: Monitor Polonijny 2011/06
Page 2: Monitor Polonijny 2011/06

MONITOR POLONIJNY2

Wsposób szczególnyi pożyteczny ucz-

czono w tym roku świę-to 3 Maja w Nitrze. Kate-dra Kultury RegionówWydziału Studiów Środ-kowoeuropejskich Uni-wersytetu KonstantynaFilozofa w Nitrze z nasząrodaczką panią mgr Ali-cją Korczyk-Chovanec naczele zorganizowała se-minarium Rok 2011 – Ro-kiem Miłosza. Język Cze-sława Miłosza.

Do wypełnionej pobrzegi wielkiej sali przy-

byli zarówno studenci,jak i pracownicy nauko-wi. Ambasadę Polską re-prezentował pan TomaszGrabiński – zastępca dy-rektora Instytutu Polskie-go w Bratysławie. Go-ściem honorowym semi-narium był niżej podpi-sany, którego zaproszo-no jako byłego, znanego

i wieloletniego ambasa-dora w Republice Sło-wackiej. Otwarcia obraddokonał doc. PaedDr.Peter Andruška, CSc.,którego pamiętam z Bra-tysławy jako prezesaZwiązku Pisarzy Słowa-ckich. Potem poproszo-no o zabranie głosui mnie, dzięki czemumiałem okazję pogratu-lować pani Alicji takpięknego połączenia ju-

bileuszu 100. rocznicyurodzin Czesława Miło-sza z 220. rocznicąuchwalenia konstytucji3 Maja. Następnie głoszabrała pani Alicja Kor-czyk-Chovanec, a na za-kończenie dwanaściorostudentów, uczestników

lektoratu języka polskie-go, recytowało poezjęnaszego noblisty, m.in.„Ojca w bibliotece”,„Wiarę”, „Z okna” 5 ę”.Usłyszeliśmy też głos Cze-sława Miłosza, deklamu-jącego własne wiersze.

Podsumowania semi-narium dokonał pan dy-rektor Tomasz Grabiń-ski, gratulując organiza-torom i zapraszającwszystkich do pogłębia-nia wiedzy o języku pol-skim i polskiej literatury,także z pomocą Insty-tutu Polskiego w Braty-sławie. Do tych gratula-cji i podziękowań dołą-czam się i ja.

JAN KOMORNICKIZgodnie z życzeniem autora jego

honorarium zostanie przekazane na nagrodydla dzieci, biorące udział w konkursach

ogłaszanych na łamach „Monitora“

Czesław Miłoszna Uniwersytecie Konstantyna Filozofa w Nitrze

Page 3: Monitor Polonijny 2011/06

CZERWIEC 2011 33

ŠÉFREDAK TORKA: Małgor za ta Wojc ieszyńska • REDAKCIA : Agata Bednarczyk ,Andrea Cupa -Bar icová , Ingr id Maje r íková , Danuta Meyza -Maruš iaková , Kata r zyna P ien iądz

KOREŠPONDENTI : KOŠICE – Urszula Zomerska-Szabados • NITRA – Monika Dikaczowa • TRENČÍN – Aleksandra KrcheňJAZYKOVÁ ÚPRAVA V POĽŠTINE : Mar ia Magda lena Nowakowska , Ma łgor za ta Wojc ieszyńska

GRAFICKÁ ÚPRAVA: S tano Cardue l i s S teh l ik • ADRESA: Nám. SNP 27, 814 49 Bra t is lava • KOREŠPONDENČNÁADRESA: Małgor za ta Wojc ieszyńska , 930 41 Kvetos lavov, Te l . /Fax : 031/5602891, moni to rpo lon i jny@gmai l .com

PREDPLATNÉ: Ročné predp la tné 12 euro na konto Tat ra banka č .ú . : 2666040059/1100REGISTRAČNÉ ČÍSLO : 1193/95 • EVIDENČNÉ ČÍSLO : EV542/08

R e a l i z o v a n é s F i n a n č n o u p o d p o r o u Ú r a d u v l á d y S l o v e n s k e j R e p u b l i k yD o f i n a n s o w a n o z e ś r o d k ó w S e n a t u R P d z i ę k i p o m o c y F u n d a c j i „ P o m o c P o l a k o m n a W s c h o d z i e “

V Y D Á V A P O Ľ S K Ý K L U B – S P O L O K P O L I A K O V A I C H P R I A T E Ľ O V N A S L O V E N S K U

w w w . p o l o n i a . s k

Pamiętają Państwo długie, zimowe wieczory?Wypatrywanie pierwszych oznak wiosny? I plany, co będąPaństwo robić, kiedy wreszcie się ociepli, kiedy przyjdądługie wiosenne czy letnie dni? I oto nadeszły! Są tu!Czerwiec to miesiąc, w którym spotykają się wiosna z latem, czyli naj-piękniejsze pory roku.

W nadmiarze zajęć czasami zapominamy o tym, by cieszyć się wymarzo-nymi chwilami, bo jeszcze trzeba nad tym czy tamtym popracować. Znam todoskonale, ale ostatnio odkryłam, że sąsiedzi mają trampolinę ogrodowąi zapraszają do korzystania z niej, więc jak już czuję, że zbyt długo siedzęprzy komputerze, robię sobie przerwę, by… poskakać. Ach, jaki wtedy światjest piękny!

Z pewnością warto choć na chwilę się zrelaksować. Spędzić wolny czas nałonie przyrody. Spotkać się ze znajomymi, choćby na którejś z imprez kultu-ralnych czy towarzyskich, organizowanych w czerwcu przez Klub Polski wPodskaliu, Trenczynie, Bratysławie, Nitrze… By z tą bogatą ofertą klubowązapoznać się dokładniej, zachęcam do lektury rubryki „Ogłoszenia”. Jeśli jed-nak wybiorą się Państwo na łono przyrody, radzę, by wraz z naszym pi-smem, które jak zwykle umili Państwu czas w każdej sytuacji i w każdymotoczeniu, zabrali Państwo któryś z kryminałów, wspomnianych przez pa-nią Danusię Meyzę-Marušiak w rubryce „Bliżej polskiej książki“.

Dzieci zapewne myślami są już na wakacjach. Czuć tę ich ekscytację, boprzecież „już za parę dni, za dni parę, wezmę plecak swój i gitarę!“.Oczywiście zanim to nastąpi, muszą jeszcze napisać kilka klasówek, przygo-tować się do odpytywania, poprawiania ocen… Samo życie! My też proponu-jemy im sprawdzian, ale taki na wesoło. W rubryce „Między nami dzieciaka-mi“ mogą zobaczyć, jak radzą sobie z językiem angielskim ich rówieśnicyz Polski. A jeśli się przy tym uśmiechną, to znaczy, że przynajmniej język an-gielski opanowali w stopniu zadowalającym.

Wakacje tuż, tuż, tak jak i polska prezydencja w Unii Europejskiej. Dlategosporo uwagi poświęcamy i temu tematowi, przypominając sobie i Państwu,jak się zmieniło nasze życie od czasu wstąpienia Polski i Słowacji doWspólnoty Europejskiej.

A oprócz tego w niniejszym numerze znajdą Państwo wiele innych cieka-wych artykułów, do lektury których zachęcam.

Żądajcie dostępu do morza! 4Z KRAJU 4WYWIAD MIESIĄCANatasza Urbańska: „Niedosytmobilizuje mnie do pracy“ 6Polska prezydencja 8Siedem lat, którezmieniły Europę 8Polska prezydencja na Słowacji 9Z NASZEGO PODWÓRKA 10ZWIERZENIA PODNIEBIENIA„Sajado”, czyli o tym jak jing i jangspotkały się pod jedym dachem 13CO U NICH SŁYCHAĆ?Więcej dawać niż brać 14WAŻKIE WYDARZENIAW DZIEJACH SŁOWACJIWybuch rewolucji węgierskiej 16MŁODZI W POLSCE SŁUCHAJĄNagrodzeni w przemyślemuzycznym 17KINO-OKO „Lincz” Łukaszewicza– z pierwszych strongazet na wielki ekran 17CZUŁYM UCHEM Nie Doda, leczDaDa będzie rządzić na wakacjach!Blue Cafe w świetnej formie 19TO WARTO WIEDZIEĆOd Entuzjastek do parytetek 20BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKIUrlopowe czytanie 22SPORT?! Religia a sport 24OKIENKO JĘZYKOWEProblematyczne „Witam” 26POLAK POTRAFIJej Wysokość Krówka 26OGŁOSZENIA 27ROZSIANI PO ŚWIECIE Wędrującpo świecie z polskością w sercu 30MIĘDZY NAMI DZIECIAKAMIMówicie po angielsku??? 31PIEKARNIK Ciastotylko dla dorosłych 32

Page 4: Monitor Polonijny 2011/06

MONITOR POLONIJNY4

W akacje już za progiem,a w wolnym, zwłaszczaletnim czasie

najbardziej upragnionymmiejscem odpoczynku stają siękurorty nadmorskie.

Kiedy zamieszkałam w Bratysła-wie, ujęło mnie hasło reklamowe, su-gerujące, że słowackie morze znajdu-je się w Chorwacji, a chorwackie gó-ry na Słowacji. Wtedy tak naprawdęuświadomiłam sobie, że Bałtyk, choćnieraz krytykowany, jest jednak do-brem narodowym Polaków i każdyz nich może, nie dbając o paszport,po prostu wyruszyć na weekend, bypoplażować na białym piasku i zjeśćrybkę z kapuścianą surówką. Jestw tym morskim klimacie coś magicz-nego i nie chodzi mi tutaj o nieśmier-

telny wizerunek brzuchatego mary-narza w koszulce w paski, pykającegoz fajeczki i gawędzącego o przeszło-ści nad kuflem piwa lub kielichemrumu. Każdy, kto lubi morze, wie, żeuroku dodają mu również charakte-rystyczne i mało znane gdzie indziejpieśni, zaśpiewki i ballady – czyli poprostu szanty.

W szantach można się zakochać odpierwszego słuchania, równie szyb-ko, jak w brodatym chłopaku, któryje wyśpiewuje, akompaniując sobiena gitarze. Bo sprawa jest prosta –dawne marynarskie piosenki, którepomagały zachować rytm pracy nastatkach, najlepiej się udają, gdy sąwykonywane przez młodych, weso-łych chłopaków o solidnych głosach –wierzcie mi, serce rośnie i dziewczy-nom głos odbiera, gdy wieczoremprzy ognisku jakaś męska ferajna za-siądzie do szant. Co nie znaczy oczy-

wiście, że kobietom zabrania się śpie-wać, wręcz przeciwnie – szanty tobodaj jedyne utwory muzyczne, któ-re wykona każdy bez wyjątku, o ilepotrafi zaryczeć pełną piersią bezszczególnego skupiania się na finezjigłosu. Co prawda feministki, wczytu-jąc się w treść tychże pieśni, mogąnieco kręcić nosem – klasyczne szan-

DNIA 1 MAJA 2011 r. przy aplauziepółtora miliona wiernych papieżBenedykt XVI ogłosił swojego po-przednika na Stolicy PiotrowejJana Pawła II błogosławionym.„Swoim świadectwem wiary, mi-łości i odwagi apostolskiej, peł-nym ludzkiej wrażliwości, ten zna-komity Syn narodu polskiego, po-mógł chrześcijanom na całymświecie, by nie lękali się byćchrześcijanami, należeć do Ko-ścioła, głosić Ewangelię” –powiedział papież. Jednocześnieustanowił 22 października dniemwspomnienia nowego błogosła-wionego.

BENEDYKT XVI przyjął w papieskiejbibliotece prezydenta RP Bronisła-wa Komorowskiego z małżonką,którzy wzięli udział w uroczysto-ściach beatyfikacyjnych Jana Pa-wła II w Rzymie. Komorowski przy-był na audiencję z 25-minutowymopóźnieniem, ponieważ wcześniejuczestniczył we mszy dziękczyn-nej za beatyfikację, którą na placuśw. Piotra odprawił watykański se-kretarz stanu kardynał TarcisioBertone.

W BEATYFIKACJI Jana Pawła IIudział wzięło około 300 tysięcyPolaków – oszacował konsulat pol-ski w Rzymie. Na uroczystościw Watykanie przyjechało z Polski1600 autokarów oraz liczne grupyniezorganizowane.

NA MODLITEWNE SPOTKANIE pod,,oknem papieskim” przy ul. Fran-ciszkańskiej 3 w Krakowie przy-było 1 maja wielu wiernych, którzywysłuchali fragmentów tekstówpapieża Jana Pawła II. Organi-

zatorzy, czyli ojcowie franciszka-nie, rozdawali przybyłym karteczkiz cytatami błogosławionego. Czu-wanie zakończyło się późnym wie-czorem apelem jasnogórskim i na-bożeństwem majowym, po którymo 21.37 odśpiewano ulubionąpieśń ojca świętego „Barkę”.

NA FRONTONIE Świątyni Opatrzno-ści Bożej w warszawskim Wilano-wie rozwinięty został wielki portretbeatyfikacyjny Jana Pawła II, zło-żony ze 105 tys. zdjęć Polaków.Mozaika odwzorowuje portret, od-słonięty 1 maja w Watykanie, ma-jący wymiary 55 na 26 metrówi ważący 600 kg. To największyportret beatyfikacyjny na świecie,wykonany na specjalnym, perforo-wanym materiale przepuszczają-cym wiatr.

ŁÓDZKA MŁODZIEŻ w nietypowysposób świętowała beatyfikacjęJana Pawła II. W ośmiu klubachw nocy z 1 na 2 maja odbyły siędyskoteki pod wspólną nazwą

„Blessed Night” („Błogosławionanoc”), zorganizowane przez Diako-nię Ewangelizacji Ruchu Światło-Życie. Bawiono się bez alkoholui innych używek. Każdy lokal miałswojego kapłana – opiekuna. ,,Po-przez Blessed Night chcieliśmy nietylko świętować beatyfikację, alerównież pokazać młodzieży drogę,w jaki sposób zostać błogosławio-nym” – tłumaczył organizatorks. Michał Misiak.

POLSKI TU-154 o numerze 102 od-był 20 maja pierwszy po remon-cie i powrocie do Polski lot zestatusem HEAD, wioząc marszał-ka Senatu Bogdana Borusewiczaz wizytą do Bratysławy, gdzieuczestniczył w spotkaniu przewo-dniczących parlamentów państwpartnerstwa regionalnego – Austrii,Czech, Polski, Słowacji, Słowenii,Węgier oraz Bułgarii, Rumunii,Chorwacji i Czarnogóry. Lot natrasie Warszawa-Bratysława-War-szawa był po ponadrocznej prze-rwie pierwszym lotem tego samo-

Żądajcie dostępu do morza!

Page 5: Monitor Polonijny 2011/06

5

ty często pracę na statku porównujądo kobiety i spraw z nią związanych,ale umysł tolerancyjny zakłada, że wy-nika to z tęsknoty za domem i uko-chaną, nawet jeśli jest inna w każdymporcie. Zresztą od pewnego czasurozwija się wśród miłośników wiel-kiej i małej wody tak zwane szantybabskie – piosenki o morzu, widzia-nym okiem kobiety czekającej naswego marynarza, oraz pię-kne ballady żeglarskie, dosto-sowane do żeńskiej tonacji.

W Polsce szanty są niezwy-kle popularne, stanowiąobowiązkowy punkt progra-mu zuchowych i harcerskichzbiórek, klubów żeglarskich,a i tym, którzy z wieku mło-dzieżowego wyrośli już jakiśczas temu, najpopularniej-sze morskie śpiewane opo-wieści kołaczą się po głowieod czasu do czasu. Co praw-da tradycjonaliści uważają,że prawdziwe szanty to hi-storyczne pieśni, śpiewane

już od XVIII wieku na żaglowcach,i te współczesne piosenki, zwłasz-cza odnoszące się do turystyki je-ziornej, nie mają z nimi wiele wspól-nego, ale nie bądźmy drobiazgowi –na odbywających się w Polsce festi-walach szant we Wrocławiu, Kra-kowie czy Giżycku, śpiewa się i zna-ne na całym świecie piosenki ro-dem z pełnego morza, jak również

te, stworzone całkiem niedawno, doktórych nadal miłośnicy tematu do-pisują kolejne zwrotki. Mamy więcnie tylko szanty klasyczne, szantybabskie i dziecięce, również takzwane pieśni kubryku, czyli piosen-ki śpiewane na żaglowcach lubw portach w rzadkich chwilach od-poczynku od pracy. Wychodzi na to,że szanta jest dobra na wszystko,

a skoro największe polskiefestiwale piosenki mor-skiej i żeglarskiej odbywa-ją się dość daleko od wy-brzeża, może i na Słowacjiprzybędzie miłośników te-go gatunku i w taki naj-prostszy sposób – gdzieśprzy ognisku czy grillu,wywołując wśród przyja-ciół atmosferę rodem z po-kładu żaglowca – zyskaciedostęp do morza, choćbytylko w sercach. Żegnajcienam więc, hiszpańskiedziewczyny… i chłopaki!

AGATA BEDNARCZYK

CZERWIEC 2011

lotu o statusie HEAD, uprawniają-cym do przewożenia prezydenta,premiera i marszałków Sejmuoraz Senatu.

O MAŁYM RUCHU granicznym mię-dzy obwodem kaliningradzkim a Pol-ską, sytuacji na Białorusi oraz sy-stemie bezpieczeństwa rozmawiali21 maja w Kaliningradzie szefowiedyplomacji Polski, Niemiec i Rosji –Radosław Sikorski, Guido Wester-welle oraz Siergiej Ławrow. Sikor-ski wyraził zadowolenie ze spotka-nia, gdyż doszło do niego w prze-dedniu polskiej prezydencji w UE.Dodał, że Polska byłaby szczęśli-wa, gdyby Rosja jeszcze w tym ro-ku przystąpiła do Światowej Orga-nizacji Handlu. Jednym z istotnychtematów, poruszanych przez polity-ków, była kwestia podpisania mię-dzy Polską i obwodem kalinin-gradzkim umowy o małym ruchugranicznym.

ŚLEDZTWO W SPRAWIE ubiegłoro-cznej katastrofy polskiego Tu-

154M pod Smoleńskiem, w tymproblemy związane ze wzajemnąrealizacją wniosków o pomocprawną, to główny temat rozmów,które prowadził w Moskwie proku-rator generalny Andrzej Seremet.Według nieoficjalnych informacjiz dnia 18 maja jego celem byłoteż uzyskanie dostępu polskichbiegłych do oryginałów czarnychskrzynek Tu-154M, by mogli oniodsłuchany z nich materiał porów-nać z kopią, którą dysponuje stro-na polska.

MECENAS RAFAŁ ROGALSKI przesłałpremierowi Donaldowi Tuskowiwniosek o udzielenie informacji natemat zawarcia przez stronę polskąumowy z Rosją, dotyczącej bada-nia przyczyn i okoliczności kata-strofy smoleńskiej. Z odpowiedzi,którą otrzymał, wynika, że porozu-mienie Tuska i Putina nie zostałoogłoszone w Dzienniku Urzędo-wym RP ani nie zostało zgłoszonew Sekretariacie Organizacji Naro-dów Zjednoczonych, co zamyka

Polsce możliwość zaskarżenia godo Międzynarodowego TrybunałuSprawiedliwości w Hadze.

RZECZNIK POLSKIEJ prezydencjiw Radzie UE Konrad Niklewicz11 maja na konferencji prasowejzaprezentował gadżety i upo-minki, które podczas polskiegoprzewodnictwa będą wręczanezagranicznym delegacjom. Wszy-stkie one zostały zaprojektowanei wykonane w Polsce z polskichmateriałów. Istotnym elementemprzy projektowaniu upominkówbyło także odwołanie do polskiejtradycji. Półroczne polskie prze-wodnictwo w Radzie UE rozpo-cznie się 1 lipca.

OCALONY NAPIS „Arbeit machtfrei“ znad bramy głównej byłegoniemieckiego obozu Auschwitzzaprezentowali 18 maja po razpierwszy publicznie konserwa-torzy z Muzeum Auschwitz. Zaby-tek został skradziony w grudniu2009 roku. Placówka odzyskała

go miesiąc później. DyrektorMuzeum Piotr M.A. Cywińskipowiedział, że w sprawie przy-szłości napisu będzie się konsul-tował z Międzynarodową RadąOświęcimską, ale – zaznaczył –najprawdopodobniej zabytek niewróci już nad bramę główną byłe-go obozu, lecz stanie się elemen-tem nowej wystawy głównej.

KRAKOWSKIE SUKIENNICE zwycię-żyły w konkursie „Polska Pięknie-je - 7 Cudów Funduszy Europej-skich”. Zostały nagrodzone w ka-tegorii zabytków. Dzięki środkomz Funduszy Europejskich co rokukolejne zabytki odzyskują blask.Gruntowny remont Galerii SztukiPolskiej XIX wieku w Sukienni-cach był jedną z największych in-westycji konserwatorskich w Eu-ropie. Jej wartość przekroczyła9 milionów euro, z czego ponad5 mln pochodziło ze środków Nor-weskiego Mechanizmu Finanso-wego.

ZUZANA KOHÚTKOVÁ

Page 6: Monitor Polonijny 2011/06

MONITOR POLONIJNY6

W wieku 13 lat startowała Pani w castingu domusicalu „Metro“, ale próba się nie powiodła.Po trzech latach dopięła Pani swego –przyjęto Panią do teatru. Czy to determinacjabyła tym motorem, który spowodował, że zadrugim podejściem się udało?Myślę, że wtedy to jeszcze nie była

kwestia determinacji. Po pierwszympodejściu strasznie się obraziłam naJózefowicza, na artystów, na cały świat.To, że wtedy mnie nie przyjęto, dziśoceniam pozytywne, bo być może mo-głoby mi to zawrócić w głowie. Sukcesy,które wówczas odnosił teatr, szczegól-nie te na Broadwayu, dla wielu były naj-większymi sukcesami, jakie osiągnęliw życiu, a gdyby mnie się to przytrafiłow wieku 13 lat, mogłoby to wpłynąć namój charakter. Dziś, z perspektywy15 lat obecności na scenie widzę, żew tej pracy potrzebna jest nie tylko de-terminacja, ale przede wszystkim cię-żka praca i pokora. Bez nich nie możnawykonywać tego zawodu.

Wtedy dostała Pani prztyczka, a potemprzyszedł moment, kiedy zaczęło się Paniprzewracać w głowie?Mam nadzieję, że ten moment jesz-

cze przede mną, że będę miała szansę,by mi się w głowie poprzewracało(śmiech).

Mówi Pani, jakby była przed drzwiamikariery, w przedpokoju sławy, a tymczasem prasa rozpisuje się na Panitemat, jest Pani widoczna w świecieartystycznym...Czuję się, jakbym dopiero przecho-

dziła przez te drzwi. Bardzo długo pra-cowałam na to, co teraz potrafię, i w dal-szym ciągu się uczę. Ten zawód na tympolega, by cały czas się uczyć, mieć nie-dosyt. Najgorsze jest spocząć na lau-

rach. Wydaje mi się, że ciągle jeszczedużo pracy przede mną. Występy spra-wiają mi straszną frajdę. Cieszę się, żenie przychodzę do teatru jak do pracy,ale po to, by właśnie tego dnia dać tennajlepszy występ.

Znamy Panią jako aktorkę, piosenkarkę,tancerkę. Która koszula bliższa ciału?Trudno mi zdecydować i tak sobie

myślę, że ja chyba całe życie przeżyjęw tym niezdecydowaniu. Dlatego sta-ram się łączyć te trzy dziedziny.

Skończyła Pani zdjęcia do filmu JerzegoHoffmana pt. „Bitwa warszawska 1920“,w którym gra Pani główną rolę. Film wejdziena ekrany w październiku. Jak wyglądałapraca na planie?Miałam wielką przyjemność praco-

wać z mistrzowską ekipą – JerzymHoffmanem i operatorem SławomiremIdziakiem, zdobywcą Oscara. To za-szczyt pracować z takimi mistrzami. Dlamnie to był okres uczenia się, podpatry-wania, czerpania garściami nowej wie-dzy, zdobywania nowych umiejętności.

To Pani pierwsza tak duża rolaw produkcji kinowej?Tak. Zagrałam główną rolę obok ta-

kich wielkich gwiazd, jak Daniel Olbry-chski, Borys Szyc czy Bogusław Linda.I na dodatek u Hoffmana, u którego ka-żdy chce grać! Obawiałam się, czy spro-stam oczekiwaniom pana Jerzego. Nie

znaliśmy się wcześniej. Nie wiedziałam,jakie ma podejście do aktora. A on maniebywałą charyzmę i na szczęście bar-dzo podobny styl pracy do Janusza(Janusz Józefowicz, dyrektor Studia„Buffo”, prywatnie mąż aktorki – przyp.od red.), co ułatwiło mi pracę. Na pla-nie uczyłam się, korzystałam z każdejchwili, nawet wtedy, kiedy miałamprzerwy i namawiano mnie, bym sobieposzła odpocząć do garderoby, ja zosta-wałam, aby obserwować innych. To by-ło fantastyczne doświadczenie. Od 15 latjestem na scenie, ale praca na planie fil-mowym to zupełnie nowe wyzwanie.

Czego widzowie mogą się spodziewać?Pięknej historii miłosnej na tle bitwy

warszawskiej, zwanej cudem nad Wisłą,czyli jednej z niewielu walk, które cu-dem wygraliśmy. Mam nadzieję, że tenfilm przejdzie do historii polskiego kina.

Dlaczego dopiero teraz rozpoczęła Paniprzygodę z filmem? Do tej pory nie byłow czym wybierać? Jak Pani oceniapolską kinematografię?Widzę, że przechodzimy na trudne

tematy (śmiech). Dlaczego dopiero te-raz? Byłam bardzo pochłonięta pracąw teatrze i kolejnymi premierami –„Romeo i Julia“, „Piotruś Pan“. Późniejzaczęła się przygoda z telewizją i pro-gramem „Przebojowa noc“. To wszy-stko mnie bardzo absorbowało. Aleprawdą jest też to, że ja niechętnie po-jawiam się na castingach.

Do filmu Jerzego Hoffmanatrafiła Pani bez castingu?Na ten casting zostałam zaproszona.

Nie wierzyłam, że coś z tego wyjdzie,

C zasami na ekranie telewizyjnym robi wrażenie przesadnieskromnej, ale ona po prostu taka jest – ma w sobie iskromność, i pokorę, o czym mogłam się przekonać podczas

rozmowy z nią w Wiedniu, dokąd przybyła, by wystąpić dla austriackiejPolonii. Natasza Urbańska, bo o niej mowa, zachwyca nie tylko naekranie, ale i w rzeczywistości: piękna kobieta i sympatyczna osoba.

Natasza Urbańska:„Niedosyt mobilizuje mnie do pracy“

„Po pierwszym podejściu strasznie się obraziłamna Józefowicza, na artystów, na cały świat. To, żewtedy mnie nie przyjęto, dziś oceniam pozytywne,bo być może mogłoby mi to zawrócić w głowie”.

Page 7: Monitor Polonijny 2011/06

7CZERWIEC 2011

W dzieciństwie trenowała gimnastykę artystyczną, zdobywającwielokrotnie mistrzostwo Warszawy. W 1991 roku wzięła udział w

castinug do musicalu „Metro“ – jej występ zachwycił,ale z powodu wieku (13 lat) nie została przyjęta. Powiodło

się za drugim podejściem. Z czasem zaczęła również śpiewaći otrzymywać coraz większe role w teatrze. Obecnie jest ak-torką Studia „Buffo”. Od 2007 roku występuje w telewizyj-

nych programach taneczno-muzycznych. W 2009 roku wydałapierwszą płytę Hity Buffo vol. 1 - Natasza Urbańska, na

której prezentuje covery przebojów polskich i zagranicznych.W grudniu 2009 roku rozpoczęła współpracę z producentem mu-

zycznym Jimem Beanzem. Bierze udział w wielkim międzynaro-dowym projekcie muzycznym Poland... why not? W roku 2007

zyskała nominację do nagrody Wiktora Publiczności i tytułuArtysty Roku. W tym samym roku zwyciężyła w organizowanym

przez magazyn „Viva” konkursie „Viva! Najpiękniejsi”, a w2008 roku uznano ją za jedną z 50 najbardziej wpływo-

wych kobiet polskiego show-biznesu.

przeżywałam stres, dlatego zaskoczyłomnie, kiedy jeszcze podczas castingupan Jerzy powiedział, że chyba muszęrozjaśnić włosy. Wtedy pomyślałam so-bie: „Boże kochany! O czym on mówi?To się naprawdę dzieje!”.

W Polsce to Pani pierwszy film,ale przecież ma Pani na koncieprzygodę z Bollywood?Zaproszono mnie do projektu „Po-

land… why not?“, którego celem jestpromowanie polskich artystów naZachodzie. To właśnie w jego ramachrozpoczęłam współpracę z jednymz ważniejszych producentów muzycz-nych w Ameryce Jimem Beanzem,a potem przyszła kolejna propozycja –wyjazd do Indii. W Bombaju nagrałamkolejną piosenkę w ramach wspomnia-nego projektu, a towarzyszyli mi SonuNiigaam, Brain Allan i Osmo Ikonen,czyli tamtejsze największe gwiazdy.Była to też fantastyczna wycieczka,o której od lat marzyliśmyz Januszem. Pozna-liśmy też produ-centów kinema-tografii indyj-skiej.

Czy to znaczy, że Bollywood stoiprzed Panią otworem?Wszystko wskazuje na to, że tak.

Cieszy mnie to, bo tam kręci się najwię-cej filmów muzycznych na świecie.

Gratuluję!Jeszcze trochę poczekajmy.

Ładnym kobietom jest łatwiej czy trudniej?Muszą udowadniać, że mają talent?W tym zawodzie trzeba udowodnić,

że ma się talent, żeby móc coś robić. Nascenie wszystko widać, czy umie się śpie-wać, poruszać. Czy pięknym kobietomjest łatwiej czy trudniej? Każda musi so-bie sama odpowiedzieć na to pytanie.

Została Pani uhonorowana nagrodą„Viva! Najpiękniejsi”. Czym jest dla

Pani taka nagroda?To nagroda, przyznawanaprzez czytelników, którzy

w ten sposób wyrażają swójstosunek do mnie jakoczłowieka. Z urodą niema nic wspólnego. Toraczej ocena mojegopodejścia, kim jestem,a nie jak wyglądam.

Zaśpiewała Pani kilka coverów.Czy od nich do własnej płytydaleka droga?Daleka. Projekt „Poland... why not?“

miał mi ułatwić start. Strasznie towszystko długo trwa, ale nie narzekamna brak pracy, bo wciąż dostaję nowepropozycje. Teraz najświeższym wy-zwaniem jest specjalnie napisany dlamnie musical pt. „Pola Negri“ w reżyse-rii Janusza Józefowicza, z muzykąJanusza Stokłosy. Jego premiera odbę-dzie się za parę miesięcy.

Wystąpiła Pani w programie „Taniecz gwiazdami“, w którym zajęła Panidrugie miejsce. Polska prasa spororozpisywała się na temat Paniwspółzawodnictwa z Anną Muchą,która ten konkurs wygrała...Wiedziałam, że będzie o tym mowa!

(śmiech)

... ale w Pani chyba jest coś takiego,że się Pani nie poddaje?Czasami te drugie miejsca więcej

znaczą niż wygrane. Na pewno mobili-zują, żeby jeszcze zawalczyć. Najgorsze,co może się zdarzyć w moim przypad-ku, to pochwały. Nie wiem, jak mam nanie reagować. Oczywiście są miłe, alekiedy pozostaje jakiś niedosyt, to wła-śnie on mobilizuje mnie do pracy.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKAAutorka dziękuje pani Marii Buczak

ze Stowarzyszenia „Takt“ w Wiedniuza umówienie wywiadu z artystką.

„Cieszę się, że nieprzychodzę do teatru jak

do pracy, ale po to, bywłaśnie tego dnia daćten najlepszy występ”.

Page 8: Monitor Polonijny 2011/06

Prezydencja to okres, w którym kon-kretne państwo przewodniczy posie-dzeniom najważniejszego organuWspólnoty – Rady Unii Europejskiej,reprezentuje także Radę na arenie mię-dzynarodowej.

Prezydencję sprawują rotacyjnie po-szczególne państwa członkowskie Uniiprzez pół roku. Rotacja przebiegaw ustalonej wcześniej kolejności. I taknp. Słowacja będzie przewodniczyćWspólnocie za pięć lat – w drugiej po-łowie roku 2016.

Do priorytetów polskiej prezydencjibędą należeć postulaty wzmocnieniai zliberalizowania jednolitego, unijne-go rynku wewnętrznego. Wśród zadańnasz rząd wymienia też stabilne są-siedztwo, politykę wschodnią, popra-wę relacji Unii Europejskiej z NATO,

zakończeniu rokowań Chorwacji zeWspólnotą, a także negocjacje w spra-wie budżetu Unii po 2013 roku.

Wiele wskazuje jednak na to, żepolskie przewodnictwo zdominująsprawy związane z Afryką Północną.„Chyba daje się przewidzieć, co bę-dzie zajmowało Unię Europejską dokońca tego roku. Prezydencja będziepolegała nie na załatwianiu jakichśswoich wewnętrznych spraw, tylkona wzięciu odpowiedzialności za ca-łą Unię Europejską, także za kwestiezwiązane z Południem” – uważa szefpolskiej dyplomacji Radosław Sikor-ski.

Minister ds. europejskich MikołajDowgielewicz przyznał, że w związkuz rewoltą w państwach Afryki Półno-cnej Polska będzie chciała włączyć się

w prace nad wspieraniem przemianpolitycznych w tym regionie.

Prezydencja to dla Polski szansa i wy-zwanie. To głównie kontynuacja wcze-śniejszych działań Unii, zapewnieniejej spójnego funkcjonowania, zagwa-rantowanie jej głosu w ważnych dlaświata sprawach. Będziemy jednakmieć szansę przedstawienia na forumUnii Europejskiej priorytetów polskiejpolityki, przedłożenia własnych pomy-słów i inicjatyw. Sukces prezydencji tonajlepsza promocja Polski i okazja dostworzenia pozytywnego wizerunkunaszego kraju w świecie – uważa mi-nister Dowgielewicz.

Przewodnictwo to także wyzwa-nia. Istotą prac Rady UE jest stano-wienie prawa i podejmowanie decy-zji istotnych z punktu widzenia nie-mal 500 milionów obywateli. Wymagato doskonałego przygotowania mery-torycznego urzędników i ekspertów,pracujących na co dzień nad decyzja-mi, podejmowanymi następnie przezpolityków – twierdzi Dowgielewicz.

Na polską prezydencję przypadniepoczątek dyskusji przywódców Wspól-noty nad trzema ważnymi projektami:zmianą zasad finansowania budżetu

MONITOR POLONIJNY8

Ani się obejrzeliśmy,a 1 maja minęło sie-

dem lat od historycznegorozszerzenia Unii Europej-skiej o kraje Europy Środ-kowej, w tym Polskę i Sło-wację. Siódma rocznicaz reguły nie jest okazją dohucznych obchodów i pod-sumowań, ale tym razemjest inaczej. Od 1 maja 2011znikła właściwie ostatniagranica, dzieląca obywateliUE na lepszych i gorszych –od tego dnia możemybez przeszkód pracowaćw Niemczech i Austrii,czyli w najbliższych nami jednych z najzamożniej-szych krajów Europy Za-chodniej.

Te siedem lat nasze kraje,Polska i Słowacja, miały naprzystosowanie się do unij-

nych zasad i realiów. Od te-raz nie jesteśmy już w Uniinowicjuszami, którzy tylkowyciągają rękę po pomocdo bogatszych sąsiadów,ale pełnoprawnymi człon-kami europejskiego klubu.

Warto o tym pamiętaćrównież w kontekście przy-szłego rozszerzenia UEo kraje bałkańskie i być mo-że o Ukrainę i Mołdawię,o co Polska zabiega. Nego-cjowana właśnie siedmio-letnia perspektywa finan-sowa UE (2014-2021) bę-dzie z pewnością ostatnią,kiedy to nasze kraje będąwystępować w roli benefi-cjentów unijnej pomocy.Po 2021 roku to my będzie-

my tym „bajecznie boga-tym Zachodem”, który, po-dobnie jak dziś Niemcyi Austria, dzieli się swoimbogactwem z biedniejszy-mi krajami Europy – Ser-bią, Albanią czy Mołdawią.

To „bogactwo” niektórzyz pewnością uznają zaprzesadne, ponieważ wie-lu z nas pracuje za 1200 zło-tych lub 300 euro mie-sięcznie albo ma trudnościze znalezieniem pracy.Wszystko to prawda, alespójrzmy, jak przez te ostat-nie siedem lat zmieniła sięnasza część Europy.

Przypomnijmy sobie np.rok 2002, dwa lata przedhistorycznym poszerzeniem

UE, kiedy to za możliwośćlegalnego wyjazdu do pra-cy w Niemczech lub Au-strii wielu Polaków i Słowa-ków oddałoby wszystko. Towłaśnie kraje niemieckoję-zyczne były dla nas uoso-bieniem bajecznie bogate-go Zachodu i to właśnietam wyjeżdżało się na sak-sy. Dopiero nagłe otwarcierynku pracy w WielkiejBrytanii i Irlandii w 2004roku zmieniło sytuacjęi sprawiło, że Polacy naglezaczęli interesować sięLondynem czy Dublinem –miastami, na które przed2004 rokiem nie zwracalizbyt wielkiej uwagi.

Dziś to wczorajsze ma-

Siedem lat, które zmieniły Europę

W siódmym roku członkostwaPolski (i Słowacji) w UniiEuropejskiej nasz kraj w drugiej połowie 2011 roku

przejmie od Węgrów przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej.

Polska prezydencjaW P R Z E D E D N I U P O L S K I E J P R E Z

Page 9: Monitor Polonijny 2011/06

9CZERWIEC 2011

rzenie o legalnej pracyw niemieckim czy austria-ckim raju się spełniło, alenie widać szczególnej eu-forii czy kolejek pakują-cych walizki rodaków.Owszem, część z nich wy-jedzie, ale nie będzie totak wielki exodus, do ja-kiego by doszło, gdybyNiemcy i Austria otworzy-ły rynek pracy w 2004 ro-ku.

Obecny brak euforiiz powodu otwarcia nie-

mieckojęzycznych ryn-ków pracy doskonale ilu-struje zmiany, które nie-postrzeżenie zaszły w Eu-ropie. Dziś coraz mniejjest widoczny podziałna postkomunistycznyWschód i bogaty Zachód,natomiast coraz bardziej

widać zamożniejszą, bar-dziej odpowiedzialną Pół-noc i biedniejsze Połu-dnie. Jeszcze nie tak daw-no do niedoścignionegoZachodu należały wg nastakże Grecja, Hiszpaniai Portugalia. Dziś te krajesą symbolem problemówgospodarczych, a Portu-galia jest nawet biedniej-sza niż postkomunistycz-ne Czechy. Z kolei w Sło-wacji, Słowenii i Estoniipłaci się w euro, które pa-radoksalnie nie jest jużsymbolem zachodniegodobrobytu i prestiżu, jakto było jeszcze cztery czypięć lat temu.

Co się jeszcze zmieniło?Przede wszystkim ceny.Wcześniej byliśmy przy-zwyczajeni do tego, że co

prawda na Zachodzie za-rabiało się nawet cztero-krotnie więcej niż w Pol-sce czy Słowacji, ale bylotam także dwa razy dro-żej. Polacy, jadąc na wy-cieczkę do Wiednia, bralize sobą z domu kanapkii kawę w termosie, byletylko jak najmniej korzy-stać z miejscowych skle-pów i restauracji. Dziś totylko śmieszy. Zarobkiw Austrii nie są już czte-rokrotnie, lecz tylko dwu-krotnie wyższe niż u nas,a ceny są praktycznie tesame. Co więcej, Słowacyrobią zakupy w austria-ckich sklepach, bo to tamjest trochę taniej, co dzie-sięć lat temu wydawałosię nie do pomyślenia.

JAKUB ŁOGINOW

Polskie przygotowania do przyję-cia prezydencji w Unii Europej-

skiej trwały kilka lat. W tym celu wy-szkolono dodatkowo 1200 urzę-dników. W Polsce podczas najbliż-szego pół roku odbędzie się z tej oka-zji 250 konferencji. A co nas czeka naSłowacji, gdzie swoją siedzibę maambasada RP oraz Instytut Polski?

„Nasza praca będzie się koncen-trowała głównie na comiesięcznychspotkaniach wszystkich ambasadunijnych, którym będę przewodni-czył“ – zdradza Andrzej Krawczyk,ambasador RP w RS. Wyjaśnia też, żeplacówka dyplomatyczna będziepełniła rolę pogotowia ratunkowegona wypadek, gdyby coś się działo naarenie ogólnoeuropejskiej, a jej pra-ca będzie się koncentrowała główniena popularyzacji priorytetów, czylitematów, którymi Polska chce zain-teresować całą Unię Europejską,a którymi są: partnerstwo wschod-nie, współpraca energetyczna, poli-tyka bezpieczeństwa oraz liberaliza-cja ujednolicenia rynku wewnę-

trznego. „Jeśli chodzi o współpracęw dziedzinie energetyki, bardzo li-czymy na wsparcie i zrozumienieSłowacji, szczególnie po przeżyciuwspólnych doświadczeń, kiedy tookazało się, że między naszymi kraja-mi nie istnieją możliwości przesyła-nia sobie gazu, bowiem nie istniejąłącza, które mogłyby temu służyć“.

Z kolei Instytut Polski już od 1 lip-ca oferuje serię imprez w plenerze.W samym sercu Bratysławy, czyli naRynku Głównym odbędą się impre-zy muzyczne, festyny, prezentacja re-gionalnych produktów gastrono-micznych, polskich atrakcji tury-stycznych. Nie zabraknie też ofertykulturalnej dla najmłodszych. Pierw-szy weekend lipca podczas Braty-sławskiego Lata Kulturalnego będziewięc zdominowany przez Polskę.

Organizacje polonijne na Słowacjirównież chcą wykorzystać półrocz-ny okres polskiej prezydencji, by zor-ganizować imprezy o charakterzepromującym polską kulturę.

URSZULA SZABADOS

Polska prezydencja na SłowacjiUE, założeniami budżetu Wspólnoty nalata 2014-2020 oraz paktem solidarno-ści europejskiej.

Dawniej przedstawiciel kraju aktual-nie sprawującego prezydencję był au-tomatycznie przewodniczącym RadyEuropejskiej i reprezentował ją na are-nie międzynarodowej. Po przyjęciuw 2009 roku traktatu lizbońskiego pre-zydencja ma już jednak w znacznej mie-rze znaczenie honorowe. Od 2010 r.w Unii istnieje bowiem stanowisko sta-łego przewodniczącego Rady Europej-skiej (zwanego popularnie prezyden-tem UE), wybieranego przez przedsta-wicieli wszystkich krajów na dwuipół-letnią kadencję. Jako pierwszy na to sta-nowisko został wybrany belgijski pre-mier Herman Van Rompuy.

Na zmniejszenie roli prezydencjiwpływ ma także rosnące znaczenie wy-sokiego przedstawiciela Unii ds. zagra-nicznych i polityki bezpieczeństwa,który przejął przysługujące dotychczasprzywódcy kraju pełniącego prezyden-cję prawo reprezentowania UE na are-nie międzynarodowej. Pierwszym sze-fem unijnej dyplomacji została kobieta,Angielka, baronessa Catherine Ashton.

DARIUSZ WIECZOREK

Y D E N C J I W U N I I E U R O P E J S K I E J

Page 10: Monitor Polonijny 2011/06

MONITOR POLONIJNY10

Gromadzili się oni już od18.00 w bufecie „Na Plaży”.Każdy z nich zadbał o strójz elementami kwiatowymi.Kwiaty były więc wszę-dzie: we włosach, na su-kienkach, na koszulach ni-czym z hawajskich plaż, i wmig przegnały chmury!

Nie zawiodła też pełnaenergii Wanda z zespołemz Wiednia, która to porwa-ła do tańca zarówno naj-młodszych, jak i nieco star-szych uczestników polonij-nej majówki. Nie obyło siębez „wężyka”, którego topoprowadziła Paula Tulej-

Tak się bawi Polonia!Nawieczór integracyjny pod hasłem

„Majówka – potańcówka”,zorganizowany 21 maja przez Klub

Polski w Bratysławie, przybyło około 70 osób:starsza i młodsza Polonia oraz słowaccyprzyjaciele. Mimo że pogoda płatała tego dniafigle, chętnych do dobrej zabawy nie brakowało.

Page 11: Monitor Polonijny 2011/06

ko, wciągając również dozabawy sympatycznie za-skoczonych Słowaków!Tańcom nie było końca.Trwały one do późnych go-dzin nocnych. A po tafli je-ziora Złote Piaski niosły sięodgłosy znanych i lubia-nych polskich przebojów.

Ważnym punktem wie-czoru była niespodzianka,przygotowana dla panaFranka Chmiela, znanegoreżysera Telewizji Czecho-słowackiej, który nieda-wno obchodził 80. urodzi-ny. W pewnym momenciegwar rozmów przerwałdźwięk telefonu. W słu-chawce odezwał się dam-

ski głos, mówiący po sło-wacku. W odpowiedziusłyszeć można było głos,mówiący po polsku. Oka-zało się, że były to dialogipolsko-słowackie, pocho-dzące z filmu jubilata „A čo

ja miláčik?“, które przygo-towali i w których wystąpi-li Małgosia Wojcieszyńska,Kasia Tulejko, TomekOlszewski i Stano Stehlik.Sam reżyser nie spodzie-wał się chyba takich ży-czeń. Kwiaty i gratulacjeod uczestników imprezyodbierał zaskoczony i wzru-szony.

Imprezę firmował KlubPolski w Bratysławie, „Mo-nitor Poloniny” oraz portal

blava.pl, a głównymi jegoorganizatorkami były KasiaTulejko i Małgorzata Woj-cieszyńska.

Mamy nadzieję, że ta nie-zwykle udana majówka by-ła pierwsza, ale nie ostat-nia!

OLA TULEJKO

11CZERWIEC 2011

ZDJĘ

CIA:

OLA

TULE

JKO,

PAUL

ATU

LEJK

O,ST

ANO

STEH

LIK

Page 12: Monitor Polonijny 2011/06

MONITOR POLONIJNY12

Jak co roku w ambasa-dzie Rzeczpospolitej

Polskiej w Bratysławieodbyło się przyjęciez okazji Święta Konstytu-cji 3 Maja. Dnia 5 majalicznie przybyli gościewysłuchali przemówie-nia ambasadora RP w RS

Andrzeja Krawczyka,który przypomniał, żepolska konstytucja byłapierwszą uchwaloną kon-stytucją na starym konty-nencie, a drugą po Sta-nach Zjednoczonych naświecie. Ambasador za-chęcał również do rado-

snego świętowania tegoważnego wydarzeniaw dziejach historii Polski.

Na spotkanie przybyliważni przedstawicieleżycia politycznego na

Słowacji, między innymiwiceprzewodniczącyparlamentu Milan Hort,sekretarz stanu w Mini-sterstwie Gospodarki Kri-stián Takáč, sekretarz

stanu w MinisterstwieSpraw Zagranicznych Mi-lan Ježovica, dyrektorDepartamentu PolitykiZagranicznej KancelariiPrezydenta RS Ján Šoth,przedstawiciele elit kul-turalnych i gospodar-czych Słowacji, korpusdyplomatyczny oraz przed-stawiciele organizacji po-lonijnych.

red.

Nie tylko Klub Polskidziała aktywnie. Wie-

le ciekawych rzeczy działosię też ostatnio u naszych przyja-ciół z Żyliny.

Już w kwietniu na stronie „Polo-nusa” można było znaleźć informa-cję o spotkaniu mniejszości naro-dowych, połączonym z zabawątaneczną, które zostało zaplano-wane na 7 maja w Martinie.

W tym roku Waldemar Oszczę-

da świętuje swoje 15-lecie działal-ności pisarskiej. Z tej okazji, m.in.w Żylinie, Čadcy i Liptowskim Mi-kulaszu, Stowarzyszenie „Polonus”zorganizowało serię spotkań z au-torem, na których promowanorównież jego nowe pozycje: „Mojewędrówki”, „Wędrówki doliną Wa-gu – miasto Bytča i jego okolica”,

które to ukazały się z końcem mi-nionego roku w wydawnictwieBiblioteka „Polonusa”.

Żylińska Polonia zachęcała ró-wnież do udziału w spisie powsze-chnym, aby w ten sposób przyczy-nić się do zaktualizowania liczbyPolaków mieszkających na terenieSłowacji.

Na podstawie informacji ze stronyinternetowej www.polonus.sk opracowała

OLA TULEJKO

Co słychać w Żylinie?

ZDJĘ

CIA:

MAŁ

GORZ

ATA

WOJ

CIES

ZYŃS

KA

Przyjęcie z okazji Święta Konstytucji 3 Maja

Page 13: Monitor Polonijny 2011/06

13

Najczęściej wyróżnia się czteryodmiany kuchni chińskiej: syczu-ańską, szanghajską, kantońskąi pekińską. Najbardziej znana w Pol-sce jest kuchnia syczuańska. Jestona bardzo charakterystyczna, a toz powodu powszechnego stoso-wania bardzo ostrej przyprawy –pieprzu syczuańskiego. Pieprz tenbywa za ostry nawet dla wielbicie-li najbardziej ognistych smaków.A poza pieprzem potrawy syczu-ańskie często zawierają papryczkichili. Bogactwa smaku dopełnia łą-czenie w potrawach wszystkichpięciu smaków: słodkiego, kwa-śnego, ostrego, słonego i gorzkie-go. W kuchni szanghajskiej z koleistosuje się dużo czosnku, a potra-wy są tłustsze niż w pozostałychodmianach, co przybliża je Pola-kom. Kuchnia kantońska nato-miast uchodzi za najlepszą w Chi-nach, a być może i w całej Azji. Nieużywa się w niej tłuszczu i oszczę-dnie dozuje przyprawy – najważ-niejszą z nich jest sos sojowy.Używa się także sosu ostrygowe-

go, imbiru oraz czosnku. Ostatniaspośród wyróżnionych kuchnichińskich to kuchnia pekińska.Jest to kuchnia stolicy, co nie po-zostaje bez wpływu na jej różno-rodność i bogactwo. Popularnew tej kuchni są makaron oraz sosy.Najbardziej znane danie kuchnipekińskiej to oczywiście kaczkapo pekińsku.

W Bratysławie naliczyłam 30 re-stauracji chińskich (niekiedy za-dziwia mnie taka wielka liczba re-stauracji o tym samym profilu),pomijając te fastfoodowe. Jednąz nich jest „Sajado”, znajdująca sięw jednym z centrów handlowych,tuż na nabrzeżu Dunaja. W wy-stroju restauracji dominuje bieli czerwień. Przestrzeń jest zorga-nizowana przyjaźnie, a latem kusiznajdujący się na zewnątrz taras.

Restauracja ta oprócz posiłkówa la carte oferuje przede wszystkimall you can eat, czyli 12 rodzajówpotraw (mieszanki warzywne, sma-żone kawałki kurczaka w różnychpanierkach, wiosenne rolady, risot-

ta, owoce morza). Do tego proszędoliczyć 5 rodzajów sałatek, 2 zupy,bogaty wybór świeżych oraz goto-wanych warzyw, 7 rodzajów kom-potu, a i na tym lista się nie kończy...Ślinka cieknie i stół się ugina... Każ-dy może nabrać na talerze, ile wlezie,i raczyć swój żoładek do granic wy-trzymałości. Jak to mówią: Bóg wymy-ślił jedzenie, a diabeł kucharzy!

I wszystko byłoby wspaniałe, gdy-by nie jing i jang, które w wydaniu„Sajado” nabierają negatywnegoznaczenia. Bo oprócz niezliczone-go mnóstwa potraw i smaków, któ-re zachwycają podniebienie, nieod-łącznym elementem restauracji jestobsługa. A w tym przypadku nie maco liczyć na przywitanie, radę lubwyjaśnienie, jak działa system allyou can eat. No cóż, człowieku,musisz radzić sobie sam lub obró-cić się na pięcie i poszukać miejsca,gdzie jing i jang wzajemnie się do-pełniają, a nie są tylko swoimi prze-ciwieństwami.

SYLWIA TOMASZEWSKARedakcja informuje, że artykuły zamieszczanew rubryce „Zwierzenia podniebienia” w żaden

sposób nie są sponsorowane i że wszelkie wydatki,związane z wizytami w prezentowanych lokalach,

autorka pokrywa sama.

CZERWIEC 2011

Zwierzeniapodniebienia

Sajado czyli o tym jak jing i jangspotkały się pod jedym dachem

O statnim razem nasze kulinarne wędrówki zawiodły nas doPeru. Tym razem również szczypta egzotyki – kuchnia chińska,która wśród kuchni azjatyckich jest chyba najbardziej

zróżnicowana, co zapewne w dużej mierze wynika z natury tego kraju,jego wielkości, zróżnicowania klimatycznego, a nawet kulturowego.

Page 14: Monitor Polonijny 2011/06

MONITOR POLONIJNY14

Urodziła się we Lwowie, ale powojnie los rzucił ją i jej rodzinęw okolice Głogowa. Na Kresach zo-stawili nowo wybudowany dom. Polatach jej brat odwiedził Ukrainę, aledomu nie odnalazł. Pani Krystynanigdy więcej nie pojechała w tamtestrony. „Jak przez mgłę pamiętamogród i dom, ale to może bardziejz opowieści mamy?“ – zastanawia sięna głos. Dzieciństwo spędziła w du-żym gospodarstwie, które z rodzica-mi zajęli po pewnej niemieckiej ro-dzinie. Po skończeniu średniej szko-ły ogólnokształcącej podjęła pracęw Sanepidzie.

Pewnego dnia koleżanka pokazałajej ogłoszenie, opublikowane w cza-sopiśmie „Dookoła świata“ – młody24-letni chłopak z Czech chciał kore-spondować z Polką. Owa koleżankamu odpisała… w imieniu młodziut-kiej Krysi. Jak się później okazało,chłopakowi z Czech odpowiedziałoaż 129 dziewcząt.

Ponieważ dwa miesiące późniejKrysia wybierała się na wycieczkędo Tatrzańskiej Łomnicy, pojawiłasię okazja do spotkania z owym chło-pakiem. „Pravomir pojawił się z sa-mego rana w ośrodku, w którym by-łam zakwaterowana – wspomina mo-ja rozmówczyni. – Wyjrzałam spodkołdry, rzuciłam na niego okiem i po-myślałam sobie, że może być“. Praw-dopodobnie to pierwsze spotkaniezrobiło wrażenie na obojgu, bo przy-padli sobie do gustu. Potem spotkalisię jeszcze dwa razy: na wycieczce naŚnieżkę oraz podczas wspólnej wizy-ty w Pradze, z której udali się w jegorodzinne strony, na Zaolzie. Korespon-dowali ze sobą cztery lata. O rękę po-prosił ją listownie, a ona listownie sięzgodziła. Ich czwarte spotkanie miałomiejsce w sierpniu 1964 roku w Bra-tysławie, gdzie w urzędzie stanu cy-wilnego zawarli związek małżeński.Przyjęcie odbyło się na statku na Du-naju, bowiem Pravomir był kapita-

nem żeglugi śródlądowej. Kilka mie-sięcy później, w listopadzie odbyłosię huczne wesele w Polsce, gdzie ro-dzice Krysi poznali zięcia.

„Przeprowadziłam się do Braty-sławy, skąd mój mąż wyruszał narejsy po Dunaju” – opowiada naszabohaterka. Czasami podróżowałaz mężem, ale najczęściej podczasjego nieobecności wyjeżdżała doPolski. „Wtedy w Czechosłowacjiżyło się lepiej, ale mnie ciągnęłodo rodziny“ – wspomina. Aby mócpodróżować z mężem przyjęła cze-chosłowackie obywatelstwo, alemusiała zrzec się polskiego. „Od-wiedziliśmy razem wiele różnychkrajów, aż po Morze Czarne. Dlamnie to było okno na świat, bo-wiem zanim poznałam Pravka, ni-gdzie za granicę nie wyjeżdżałam“– ocenia pani Krysia.

Na ślubie Krysi i Pravka była też jejszkolna przyjaciółka Stasia, którawśród kolegów pana młodego znala-zła swojego przyszłego męża. „Taksię cieszyłam, że nie będę tu sama, żebędę mieć w Bratysławie przyjaciół-kę z dzieciństwa“ – mówi moja roz-mówczyni, która ze wspominaną ko-leżanką Stasią przyjaźni się do dniadzisiejszego.

Przyjaźnie są jej mocną stroną, bo-wiem jest człowiekiem ugodowym,o łagodnym usposobieniu, uczyn-nym. „Od samego początku spotyka-łam na swojej drodze miłych ludzi,z którymi szybko się zaprzyjaźnia-łam, a te przyjaźnie przetrwały dodziś“ – wyjawia.

Pierwszym wspólnym lokum Kry-styny i Pravomira było małe mie-szkanko w suterenie. „Było tamciemno, panowała wilgoć, bo jak pa-dało, do środka dostawały się kroplewody“ – opisuje pani Krystyna. Po-tem udało im się zmienić mieszka-nie. W 1967 roku na świat przyszedłich syn, któremu chrzciny urządziliw Polsce.

Inwazja wojsk radzieckich zastałanaszą bohaterkę w Bratysławie. Mąż

D robna, elegancka, zawsze uśmiechnięta. Potrafi skupiaćwokół siebie ludzi, zaprasza ich do siebie, dzieli siętym, co ma, pomaga… Dusza człowiek. Potrafi więcej

dawać niż brać. Mowa o pani Krystynie Zindlerovej, która od47 lat mieszka w Bratysławie.

Więcej daw

ZDJĘ

CIA:

MAŁ

GORZ

ATA

WOJ

CIES

ZYŃS

KA

Page 15: Monitor Polonijny 2011/06

15

był wtedy w rejsie, a jej towarzyszyłamama, która przyjechała z Polskiw odwiedziny. „Kiedy dowiedziałamsię, co się stało, poszłam do zaprzy-jaźnionej sąsiadki i razem pobiegły-śmy do sklepu, by dokonać zakupówna zapas“ – wspomina. W tym czasiemama pilnowała jej syna i dzieci są-siadki. Kobiety musiały radzić sobiesame, choć ogarniał je strach.

Po przeprowadzce do Bratysławypani Krystyna ukończyła dwuletnikurs języka słowackiego, a potemdwa lata uczęszczała do szkoły pielę-gniarskiej. Kiedy syn trochę podrósł,podjęła pracę w żłobku. Po siedem-nastu latach pracy z najmłodszymipostanowiła poświęcić się ludziomstarszym, schorowanym. Choć obec-nie jest już na emeryturze, nadal pra-cuje w domu opieki. „W takich do-mach mogą pracować tylko osoby,które mają do tego predyspozycje –ocenia pani Krystyna. – Nie każdyjest w stanie znosić nastroje osóbstarszych, skrzywdzonych przez los,utrudzonych chorobami, ale dlamnie to była przyjemna zmiana, bo-wiem miałam już dosyć dziecięcegokrzyku“. Co roku obiecuje sobie, żepójdzie na zasłużony odpoczynek,ale trudno jej zostawić, tych, którzypotrzebują uśmiechu, cierpliwościwyrozumiałości i ogromnej siły fizy-cznej. Nasza bohaterka potrafi towszystko swoim podopiecznym za-oferować. Pracuje na zmiany, po dwa-naście godzin, na dziennych i noc-nych dyżurach.

„W pewnym momencie zrezygno-wałam z tej pracy i podjęłam wyzwa-nie: jeździłam do Wiednia, by tamopiekować się pewną starszą osobą“– opisuje. Ten okres wspomina jakojeden z trudniejszych, bowiem po-dróże do austriackiej stolicy na kilkadni w tygodniu kosztowały ją sporowyrzeczeń. Nie znając języka nie-mieckiego, musiała sobie tam radzićw różnych kłopotliwych sytuacjach.Raz, kiedy wyszła z domu, w którympracowała, do ogrodu, nagle włączył

się alarm. „Zastanawiałam się, comam robić? Przecież zaraz przyje-dzie policja, a ja nie znam niemiec-kiego i jak im wytłumaczę, że nie je-stem złodziejem?“ – wspomina trau-matyczną sytuację pani Krysia. I rze-czywiście, policja przyjechała, ale naszczęście wróciła też właścicielkadomu, czyli krewna osoby, którąopiekowała się moja rozmówczyni.Okazało się, że owa pani przezpomyłkę włączyła alarm i w tensposób postawiła na nogi kilkaosób i naraziła na stres panią Kry-stynę. „Sama się sobie dziwię, żedałam radę. Każdy z tych wyjaz-dów do Wiednia był jak skok nagłęboką wodę“ – ocenia.

Niczego w życiu nie żałuje, choćlos czasami smagał ją różnymi prze-ciwnościami. W ubiegłym rokuzmarł jej mąż. „Byliśmy razem46 lat, ale ponieważ on większośćczasu spędzał w rejsach, musia-łam sobie radzić sama“ – opisu-je moja rozmówczyni. Na py-tanie, o czym marzy, odpo-wiada, że jest szczęśliwa.Nie marzy o niczym dlasiebie, ale marzy o czymśdla syna: „Chciałabym,żeby sobie ułożył życie.Jest po nieudanymmałżeństwie, a toprzecież dobry chło-pak“. Pani Krysiauważa, że to wła-

śnie syn jest jej największym su-kcesem. Jej przyjaciele zaś z pew-nością dodadzą, że dzięki swoje-mu usposobieniu odniosła wielesukcesów, bowiem jej serdecz-ność, otwartość na innych przyno-si radość jej i jej bliskim.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

CZERWIEC 2011

wać niż brać

Page 16: Monitor Polonijny 2011/06

MONITOR POLONIJNY16

Ton obradom coraz bardziej nadawa-ła radykalna grupa, skupiona wokółLajosa Kossutha, która marzyła o niepo-dległości Węgier, ale nie uznawała pra-wa do odrębności innych narodów ży-jących na Węgrzech. Dnia 22 grudnia1847 roku sejm uchwalił ustawę o języ-ku węgierskim, proklamując go jakooficjalny i obowiązkowy dla wszystkichna terenie całych Węgier (jedynie w kil-ku prowincjach chorwackich pozwolo-no używać jeszcze przez sześć lat językamiejscowego).

W marcu 1848 roku (mniej więcejw miesiąc po rewolucji w Paryżu, którazapoczątkowała Wiosnę Ludów) libe-ralno-narodowa opozycja pod kierow-nictwem Kossutha doprowadziła doprzyjęcia szeregu ustaw, które miałyzmienić Węgry, nadając im demokra-tyczny charakter i budząc sympatięw całej Europie. Ale były wśród tychustaw także i takie, które dyskrymino-wały mniejszości. Najradykalniejsza by-ła kontrreakcja Chorwatów, którzy bylinajlepiej zorganizowani politycznie(mieli autonomię w ramach państwawęgierskiego). Słowaków rozwój sy-tuacji wiosną 1848 zastał nieprzygoto-wanych. Ľudovít Štúr był skoncentro-wany na pracy nad reformą języka sło-wackiego i wydawaniu od 1845 rokupisma „Slovenskje národňje novini”z dodatkiem literackim „Orol tatránski”,które ukazywały się już w nowej formu-le językowej. Warto wspomnieć, że wy-dawanie tego pisma zostało negatyw-nie przyjęte przez czeskich narodow-ców, którzy uważali, że w walce z Niem-cami i Węgrami nie należy „trwonić sił”na osobny język słowacki.

W dniu 25 marca Kossuth wystąpił

z płomiennym przemówieniem w ów-czesnej siedzibie parlamentu (czyli dzi-siejszej Bibliotece Uniwersyteckiej przyul. Michalskiej), domagając się, aby for-malnie zawiadomić cesarza, że jeżeliAustria nie przekaże natychmiast real-nej władzy w ręce nowo powołanegoministerstwa ds. Węgier, parlament wę-gierski nie gwarantuje zachowania po-rządku ani nawet trwałości monarchiiHabsburgów.

Dnia 11 kwietnia cesarz uznał uchwa-lone przez węgierski sejm ustawy i podtym pretekstem w tym samym dniu roz-wiązał go. Węgierską odpowiedzią,przygotowaną przez radykałów w Pe-szcie, było ogłoszenie 12 postulatów na-rodu węgierskiego i otwarte wezwaniedo rewolucji. Z kolei Chorwaci 25 kwie-tnia skierowali do cesarza prośbę, bycałkowicie odłączyć ich od Węgier. Na13 maja swój narodowy sejm zwołalitakże Serbowie.

Zmobilizowali się także Słowacy.

W porównaniu z latami 20. XIX wiekugrupa uświadomionych narodowoSłowaków była już znacznie liczniejsza,co przede wszystkim było zasługą ab-solwentów liceum w Bratysławie. Je-dna z relatywnie większych grup dzia-łała w Liptowskim Mikulaszu. Wcze-śniej próbowała wydawać własne pi-smo „Tatran”, a teraz z inicjatywy adwo-kata z Rimavskiej Soboty Štefana Dax-nera wezwała do „politycznego zgro-madzenia ludu słowackiego” – pierw-szej w historii politycznej demonstracjiSłowaków. Jego datę wyznaczono na10 maja. Przyjechali wszyscy: Štúr,Hurban, Hodža, bracia Hroboniowie.Na zjeździe uchwalono 14-punktoweżądania narodu słowackiego – pierw-szą w historii deklarację politycznąw języku słowackim. Zaczynała się onaod słów: „Naród słowacki, budząc sięz trwającego długich 900 lat snu, wzy-wa pod sztandar dzisiejszej doby rów-ności i braterstwa wszystkie narodyWęgier, deklarując ze swej strony, że niechce żadnej narodowości na Węgrzechskrzywdzić, urazić, pomniejszyć, a jużw żadnym przypadku wynarodowić,i wzywa wszystkie narody Węgier, abypoprzez uznanie narodu słowackiegostały się godnymi przyjaźni Słowaków”.W następnych punktach wzywała doutworzenia sejmu Węgier, w którym by-łyby reprezentowane wszystkie narody,żyjące na Węgrzech, a w parlamencie

Od jesieni 1847 roku obradował wBratysławie kolejny węgierskisejm. Działał on w atmosferze

rewolty narodowościowej i liberalno-demokratycznej, która narastała od kilku lat. Rządowi w Wiedniupotrzebna była nowa ustawa podatkowa i uchwała o poborze rekruta,toteż tolerował – choć z niechęcią – wydarzenia na Węgrzech.

WAŻKIEWYDARZENIAW DZIEJACH

SŁOWACJI

Wybuch rewolucji węgierskiej

Page 17: Monitor Polonijny 2011/06

17CZERWIEC 2011

Nagrodzeniw przemyśle muzycznym

Spośród wielu nagród, przyznawa-nych co roku przez przemysł mu-

zyczny, najwięcej emocji budzą ame-rykańskie nagrody Grammy, zaś najwięcejkontrowersji Konkurs Piosenki Eurowizji.

W tym roku konkurs odbył się w Niem-czech i jak zwykle był bardziej wymianą wza-jemnych uprzejmości, nad którymi unosił sięduch europejskiego porozumienia. W tej sy-tuacji piosenka „Jestem“ w wykonaniu naszejreprezentantki Magdy Tul nie miała szansy nasukces. A szkoda, bo to świetny sposób napromocję kraju. Widać nie mamy zbyt wielusojuszników w Europie, którzy oddaliby głosna naszą reprezentantkę. A może to wina złe-go wyboru piosenki? Bo Magda na pewno za-sługuje na miano dobrej wokalistki.

Do finału zakwalifikowała się jednak Polkaz Wileńszczyzny Ewelina Saszenko, ale zwy-ciężył zespół Ell i Nikki z Azerbejdżanu.

Polska po raz pierwszy wzięła udział w Kon-kursie Piosenki Eurowizji w 1994 roku.Wówczas to w Dublinie wielką niespodziankądla wszystkich było zdobycie drugiego miej-sca przez młodziutką Edytę Górniak. W kolej-nych latach reprezentowali nas: Justyna Ste-czkowska, Kasia Kowalska, Anna Maria Jopek,Mietek Szcześniak, Piasek, Sixteen, Ivan i Del-fin, Ich Troje, Blue Café, The Jet Set, Isis Gee,Lidia Kopania, Marcin Mroziński. I co roku by-ło gorzej. Tym razem też się nie udało, ale mo-że w następnym roku będzie lepiej.

Udało się natomiast zespołowi Acid Drin-kers, który został doceniony przez rodzimyprzemysł muzyczny i na tegorocznej gali ode-brał aż cztery Fryderyki. Trzy otrzymała Mo-nika Brodka, a Złote Fryderyki za całokształttwórczości przyznano Włodzimierzowi Na-hornemu, Jerzemu Maksymiukowi i Wojcie-chowi Młynarskiemu, który ponadto dostałFryderyka w kategorii autor roku.

URSZULA SZABADOS

każdy poseł mógłby używać swoje-go języka narodowego. W tychżeżądaniach Słowacy domagali sięponadto sieci szkół podstawo-wych, gimnazjów i seminariów na-uczycielskich. Uwagę zwracapunkt 13., w którym pojawiło siężądanie „wolności dla Polakóww Galicji”, aby i oni mogli żyć „w ła-sce i sprawiedliwości”. Warto za-pamiętać, że w pierwszym sło-wackim dokumencie politycznymw dziejach upomniano się o wol-ność dla Polaków!

Słowackie postulaty przesłanona dwór cesarski do Wiedniaw formie pełnej szacunku. Odpo-wiedzią było, niestety, ogłoszeniew Górnych Węgrzech stanu wyją-tkowego. Także Węgrzy zareago-wali negatywnie i agresywnie nażądania Słowaków. Wódz rewolu-cyjnych Węgier i trybun demokra-cji Kossuth wysłał do Liptow-skiego Mikulasza i Nitry spe-cjalnych komisarzy, którzy mieliaresztować przywódców „buntu”,a w razie oporu nawet ich powie-sić. Daxnera złapano i skazano naśmierć. Później mu ten wyrokzmieniono na 3 lata więzienia. Aleon uciekł i zdążył jeszcze z broniąw ręku walczyć w imię węgier-skiej rewolucji. Warto dodać, że polatach, w czasie otwarcia się Wę-gier na Słowaków na początku lat60. rząd węgierski mianował gopodżupanem (wicewojewodą)w Żupie Gemerskiej.

Po ingerencji węgierskiej przy-wódcy słowackiego zgromadzeniauciekli na Morawy, do Wiednia,przez Tatry do Polski. Ľudovít Štúrznalazł się w grupie, która dotarłado Wiednia.

Piątego czerwca 1848 roku ze-brał się w Peszcie węgierski sejmkrajowy (niższy organ niż ogólno-węgierski parlament). Kossuth za-żądał od niego uchwały o wysta-wieniu 200-tysięcznej armii wę-gierskiej. Niechęć do Słowian byławśród Węgrów wówczas tak duża,że podejmując uchwałę o pomocydla rządu w Wiedniu w walcez jednoczącymi się Włochami, ob-warowano to zastrzeżeniem, że

Węgrzy zgadzają się jedynie podwarunkiem, iż Austriacy pomogąim w walce z buntem Słowian.

Negocjacje węgiersko-austriac-kie zakończyły się fiaskiem.W dniu 11 września Chorwacipodjęli próbę walki o swoje prawa.Ich armia wkroczyła na terenWęgier. Smutnym paradoksem hi-storii stało się to, że jeden naród,walcząc o swoje prawa, pomagałuciskać drugi – Chorwaci pomaga-li Austriakom walczyć z rozpoczy-nającym się węgierskim powsta-niem narodowym. Dnia 29 wrze-śnia cesarz mianował hr. Lambergakomisarzem ds. Węgier. Sejm wę-gierski nie uznał tej nominacji, a cowięcej hr. Lamberg, jadąc do kan-clerza rządu węgierskiego zostałzaatakowany przez tłum i brutal-nie zamordowany. W reakcji na towydarzenie 3 października 1848roku cesarz wydał manifest, w któ-rym rozwiązał parlament węgier-ski i unieważnił wszystkie jego de-cyzje, podjęte od jesieni 1847 roku.Dwunastego października mini-sterstwo ds. węgierskich ogłosiłokoniec swojej działalności i we-zwało Węgrów do powstania. Roz-poczęła się wojna węgiersko-au-striacka. Zaczęto organizowaćochotnicze oddziały honwedów,do których zgłosiło się wieluochotników z Niemiec i Polski.

W literaturze polskiej wydarze-nia te pokazał Bolesław Prusw „Lalce” w „Pamiętniku staregosubiekta” Ignacego Rzeckiego, dlaktórego wyprawa na Węgry i wal-ka w imię ideałów wolnościowychpozostały na zawsze najpiękniej-szymi wspomnieniami życia.

Tymczasem przywódcy słowac-cy, a wśród nich Štúr, Hurban,Hodža udali się do Pragi, gdzieprzedstawiciele wszystkich Sło-wian mieli podjąć decyzję, jakw obliczu nadciągającej rewolucjizachować się wobec Niemców,Austriaków i Węgrów.

Ale o tym, co działo się dalej,w następnej pigułce.

ANDRZEJ KRAWCZYKZgodnie z życzeniem autora jego honorarium

zostanie przekazane na nagrody dla dzieci, którebiorą udział w konkursach „Monitora”.

Page 18: Monitor Polonijny 2011/06

MONITOR POLONIJNY18

Oswojona i wielokrot-nie brana na warsztat jestjuż nieodległa historia(czasy PRL i przemianyustrojowe), twórcy z chę-cią sięgają też po losyPolaków szanowanychi uważanych za autorytety(vide: Jan Paweł II, ks. JerzyPopiełuszko) i przenosząje na duży ekran. Naj-nowsze wydarzenia, któ-rych jesteśmy świadka-mi, w polskim kinie od-bijają się słabiej, niż bymogły. A szkoda, bo ile-kroć któryś z reżyserówdecyduje się na opowie-dzenie o współczesno-ści, efekt jest co najmniejinteresujący. Wystarczytylko przypomnieć kilkatytułów z ostatnich lat:„Dług” (1999) KrzysztofaKrauze, „Komornik” (2005)Feliksa Falka czy „Gale-rianki” (2009) KatarzynyRosłaniec.

Tym bardziej cieszy

i wyróżnia się spośródnajnowszych filmowychpropozycji „Lincz”, reży-serski debiut KrzysztofaŁukaszewicza. Fabułaoparta jest na prawdzi-wej historii, która w 2005roku wstrząsnęła Polską.W niewielkiej mazur-skiej wiosce, Włodowie,zdesperowani mieszkań-cy zakatowali terroryzu-jącego ich 60-letniegobandytę recydywistę. Po-sunęli się do tak drasty-cznego kroku, ponieważmimo wielokrotnychpróśb policja nie stanęła

na wysokości zadania i wkrytycznej sytuacji od-mówiła interwencji.

Jak wiadomo, dokona-ny lincz stał się źródłemkolejnych problemów. Do-tychczas niekarani miesz-kańcy Włodowa, którzywzięli w nim udział, zo-stali oskarżeni o zabój-stwo ze szczególnym okru-cieństwem. Wciągnięciw biurokratyczną machi-nę systemu sprawiedli-wości, zagubieni w gąsz-czu nierzadko absurdal-nych paragrafów, z za-szczutych przez agresora

ofiar z dnia na dzień stalisię zbrodniarzami.

„Lincz” aż kipi od emo-cji; to kino drapieżne, su-rowe w formie, wyrazistei bardzo brutalne. Terro-ryzujący wioskę Zaranek(brawurowo zagrany przezWiesława Komasę) budzigrozę i przerażenie. Po-dejrzewam, że żaden z wi-dzów nie ma wątpliwości,że to człowiek nieprze-widywalny, który nie co-fnie się przed nikim i ni-czym. I choć wiemy, że sa-mosąd jest czymś absolu-tnie moralnie nagannymi odrażającym, nie umiemynie kibicować mieszkań-com Włodowa w ich walcez sądowym wyrokiem.

W filmie Łukaszewiczamoże nieco razić jedno-wymiarowość postaci i ba-zowanie na prostych prze-ciwieństwach. Terrory-zowani mieszkańcy Wło-dowa to ludzie o kryszta-łowych charakterach, po-zytywni aż do bólu. Przed-stawiciele wymiaru spra-wiedliwości to w większo-ści leniwi, aroganccy lu-dzie; prokurator jest cy-nicznym dorobkiewiczem,policja działa opieszalei rekrutuje się główniez nieudaczników. Światjest czarno-biały, nie maw nim miejsca na półto-ny. Trochę szkoda. Nie-mniej jednak „Lincz” todobry, z pewnością wartobejrzenia film. Choć napewno nie dla relaksu.

KATARZYNA PIENIĄDZ

„Lincz” Łukaszewiczaz pierwszych stron gazet na wielki ekran

Ż yjemy w ciekawych czasach.Rzeczywistość często bywa takzaskakująca, pełna dramaturgii i

niespodzianek, że z powodzeniem możesłużyć za kanwę niejednego filmowego scenariusza.Mimo to polskie kino czerpie ze współczesnościdość oszczędnie i w ograniczonym zakresie.

Page 19: Monitor Polonijny 2011/06

19

Blue Cafe wielu z Państwapewnie wciąż kojarzy się

z wokalistką Tatianą Okupniki jej charakterystycznym„skrzeczącym” głosem. Towłaśnie z Tatianą w składziegrupa odnosiła największesukcesy i nagrała przeboje,które weszły już do kanonupolskiej muzyki rozrywkowej –„Kochamy siebie”, „Do nieba, do pie-kła”, „You May Be in Love”. Pięć lat te-mu Tatiana postawiła na solową ka-rierę i odeszła z Blue Cafe. Jej miej-sce zajęła śpiewająca zupełnie ina-czej Dominika Gawęda, wyłonionadrogą castingu w programie „Szansana sukces”.

„DaDa”, najnowsza płyta grupy, tojuż trzeci album z Dominiką jako wo-kalistką. Dwa poprzednie, „Ovosho”(2006) i „Four Seasons” (2008), od-niosły sukces („Ovosho” uzyskała sta-tus złotej płyty). Piosenki pop z ele-mentami soulu, rytmów latynoskichi acid jazzu, śpiewane głównie po an-

gielsku, znalazły spore gronowielbicieli. „DaDa” ma szansęten sukces powtórzyć (pro-mujący płytę utwór „Buena”szturmem wszedł na polskielisty przebojów), bo formal-nie niewiele różni się od po-przednich dokonań grupy.Jest jednak bardziej dopraco-

wana, lepiej wyprodukowana i nieodstaje od światowych trendów,choć, paradoksalnie, jest na niej wię-cej polskich tekstów niż na wcze-śniejszych płytach. Większość z nichjest autorstwa Dominiki Gawędy, kil-ka napisała Anna Saraniecka.

„Wszystkie mają w sobie mega-energię i siłę, nawet te najbardziejnostalgiczne. Chciałam, by teksty natej płycie nie były tylko o miłości, aleteż o tym, żeby być tylko i wyłączniesobą w każdej sytuacji, nie bać się ży-cia i zawsze żyć jego pełnią; o ma-rzeniach i o ogromnej wewnętrznejsile, która jest w każdym z nas – mó-wila Dominika Gawęda. – Są też tek-

sty, które obnażają ludzką naturęi czasy, w których żyjemy, oraz tek-sty bardzo lekkie, dynamiczne i za-bawowe, które w połączeniu z mu-zyką dają po prostu mieszankę wy-buchową”.

Właśnie ta lekka i zabawowa stro-na nowej płyty Blue Cafe jest naj-mocniej wyeksponowana. To nie jestpłyta skłaniająca do refleksji i głębo-kich przemyśleń, ale przyjemnie bu-jająca i kołysząca. Zdecydowaniewprawia w dobry nastrój. Na nad-chodzące lato płyta idealna. Założęsię, że będzie z niej pochodził nieje-den wakacyjny przebój.

KATARZYNA PIENIĄDZ

CZERWIEC 2011

Czulymuchem-

Pierwszego lipca 2011 r. Polska obejmuje przewodnictwo w Unii Europejskiej.

Z tej okazji redakcja „Monitora Polonijnego” ogłasza konkurs, adresowany do dziecii młodzieży, na plakat reklamujący Polskę. Mile widziane będą teżslogany reklamowe w języku polskim!

Prace konkursowe prosimy przesyłaćpod adresem redakcji naszego pismado 20 czerwca br. (przedłużony termin!)pocztą tradycyjną lub elektroniczną.

Wyniki konkursu zostaną ogłoszonew lipcowym numerze „Monitora”.

Wyłonieni przez specjalne jury autorzynajlepszych prac otrzymająnagrody, zaś wszyscyuczestnicy upominki.

Konkurs rysunkowy dla dzieci i młodzieży

Nie Doda, lecz „DaDa”będzie rządzić na wakacjach! Blue Cafe w świetnej formie

Page 20: Monitor Polonijny 2011/06

MONITOR POLONIJNY20

Na zjeździe nie tylko komplemen-towano Orzeszkową, ale znane dzia-łaczki ruchu kobiecego dyskutowałyo prawach wyborczych dla kobiet,o dostępie do pracy, o oświacie, o ro-li czytelni kobiecych, o równoupraw-nieniu we wszystkich dziedzinach ży-cia. W trzecim dniu obrad na mówni-cę weszła chyba najmłodsza, bo 22 le-tnia uczestniczka zjazdu Zofia Nał-kowska-Rygierowa. Wiedziano o niej,że jest córką znanego geografa, peda-goga i publicysty Wacława Nałkow-skiego i żoną poety i pedagoga LeonaRygiera. Niektóre z obecnych pańczytały jej pierwsze opowiadania,drukowane w „Głosie”, czy młodzień-cze powieści Kobiety i Książę. Na fo-rum kobiecym występowała po razpierwszy. Zaciekawienie tym, co mado powiedzenia, było duże, ale jesz-cze większe było zaskoczenie.

Swoje wystąpienie Nałkowska roz-poczęła od krytyki starszych przed-mówczyń, zarzucając im, że od trzechdni powtarzają rzeczy oczywiste, bo-jąc się mówić o prawdziwych proble-mach nurtujących współczesne ko-biety i jako przykład podała „zmianęcenzusu cnoty”. Na sali zawrzało,a prowadząca obrady zaczęła przery-wać jej wypowiedź i napominać:„Cóż to za słownictwo!”. Zofia nie da-ła się uciszyć i mówiła dalej, żewprawdzie podpisuje się pod żąda-niem praw wyborczych i całkowitymrównouprawnieniem, ale już najwyż-szy czas, by „porządne kobiety” zaczę-ły mówić własnym głosem i przestałysię dzielić na „porządne” i „te drugie”.Na sali było coraz głośniej, rozległysię komentarze, a przewodniczącaspotkaniu coraz częściej usiłowałaprzerwać wypowiedź Nałkowskiej,która stawała się coraz radykalniejsza.Po tym, jak powiedziała, że macie-rzyństwo nie może być jedynym ce-lem erotyki, że kobieta podobnie jak

mężczyzna ma prawo do cielesnejrozkoszy, Maria Konopnicka ze swąprzyjaciółką Marią Dulębianką naznak protestu ostentacyjnie opuściłysalę. Rozogniona Zofia krzyknęła zanimi: „Chcemy całego życia!”.

Dla większości uczestniczek Zjaz-du Kobiet moralność seksualna łączy-ła się wyłącznie z zalegalizowanym,monogamicznym związkiem z męż-czyzną i nie do pomyślenia było, byżycie seksualne poza małżeństwem,choć praktykowane zarówno przezmężczyzn, jak i kobiety, stało się te-matem publicznej debaty. Było to poprostu nieprzyzwoite i dlatego obec-ne na sali panie były przerażone i obu-rzone propozycjami Nałkowskiej, do-magającej się uznania prawa kobietdo wolnej miłości. A ta argumento-wała, że „reglamentowanie przyjem-ności seksualnej ogranicza główniekobiety, gdyż mężczyźni i tak by siętemu nigdy nie podporządkowali”.Wprawdzie wśród uczestniczek zjaz-du przeważały zwolenniczki reformymałżeństwa, ale miała to być reforma,rozszerzająca wymóg monogamii,obowiązującej dotąd tylko kobiety,także na mężczyzn. Stąd też nawoły-wania do akceptowania pozamałżeń-skich związków także w odniesieniudo kobiet było dla nich szokujące, po-dobnie jak szokujący był atak Nałkow-skiej na ideał czystości małżeńskiej ja-ko odległy od rzeczywistości i repre-syjny dla kobiet.

Nałkowska była pierwsza, któraotwarcie i głośno krytykowała hipo-kryzję moralności, propagującej „czy-stość” jako wymóg stawiany kobie-

tom. Twierdziła, że zarówno kobiety,jak i mężczyźni odczuwają potrzebępozamałżeńskich związków seksual-nych, a różnica między nimi polegatylko na tym, że mężczyźni to pra-gnienie realizują otwarcie, a kobietyskrycie. Mówiła: „...powinnyśmy byćtego świadome i pamiętać, że całyustrój dzisiejszego życia seksualnegoopiera się na jawnej poligamii i głę-boko pod poziomem życia ukrytejlub daleko poza nawias wyrzuconejpoliandrii”. Krytykując obrończynieczystości, stwierdzała: „Nie miłość mabyć sprawdzianem moralności związ-ku małżeńskiego, lecz zdrowie.Poświęcić mamy wszelkie indywidu-alne żądania erotyczne dla dobradzieci – po to, by znów dzieci te po-święcały się w podobny sposób dla

O D E N T U Z J A S T E K D O P A R Y T E T E K

Skandalistka i gorszycielkaalbo rewolucja seksualna w dyskusji

B ył rok 1907. W Warszawie odbywał się pierwszy legalnyZjazd Kobiet Polskich. Przybyły one ze wszystkichzaborów, by we wzniosłej atmosferze świętować 40-lecie

twórczości Elizy Orzeszkowej.

Zofia Nałkowska

Page 21: Monitor Polonijny 2011/06

21

dobra następnych pokoleń. Tą drogą,odrzucając z życia całe piękno, całyporyw i żywioł uczucia, uczynimy zeświata jedną wielką stajnię racjonal-nej hodowli zwierząt ludzkich”. Toona, głosząc apoteozę uczuć, przed-kładając miłość nad małżeństwo, po-dobna była do Entuzjastek, chociaż tepotępiały małżeństwo bez miłości,zaś ona głosiła możliwość i potrzebęmiłości bez małżeństwa.

Z mównicy młoda Nałkowska za-rzuciła działaczkom kobiecym, żedomagając się zniesienia prostytucji,jako kobiety „dobrego prowadzeniasię” nie zaprosiły prostytutek, by po-słuchać, co one na ten temat mają dopowiedzenia: „Naszym zadaniemw dziedzinie etyki jest przewarto-ściowanie zasad etyki, rządzącej dzi-siaj nami. Dzisiejszy podział kobiet namoralne i niemoralne jest dokonanyz punktu widzenia mężczyzny. Wy-zwolenie nasze musi nam dać nowezupełnie kryterium klasyfikacji, no-wy cenzus etyczny. Nie właściwościerotyczne, nie nasz stosunek do męż-czyzny powinien orzekać o naszejmoralności. Walcząc o równoupraw-nienie polityczne i ekonomiczne, niewolno nam zapominać, że nie jeste-śmy obywatelkami, póki nasze prawouczestnictwa w zjazdach kobiecychzależeć będzie od tego, jakie są naszeprywatne sprawy miłosne”.

I tak wybuchł skandal. Młodadziewczyna popsuła uroczystą atmo-sferę zjazdu, podzieliła kobiety na te,które są „za”, i te, które są „przeciw”.Tylko jedna Kazimiera Bujwidowagłośno i otwarcie przyznała, że „owanajmłodsza kobieta [...] jest szczerąi gardzi kłamaną pruderią swych ma-tek” i dzięki temu jest „stanowczo sa-modzielniejszą”.

Dyskusja przeniosła się do kawiarńi na łamy pism. Miesięcznik społecz-no-literacki „Krytyka” w numerze10. z 1907 roku opublikował w cało-ści referat Nałkowskiej, zatytułowanyUwagi o etycznych zadaniach ruchukobiecego. Na łamach tego samegopisma autorkę zaatakował dr W. Mi-klaszewski, zarzucając jej, że zachęcakobiety do nierządu i rozwiązłościseksualnej, co w rezultacie prowadzido upadku społecznego. Z kolei Nał-

kowską poparła m.in. Maria Turzymaw artykule O miłości. Jeszcze w spra-wie referatu p. Rygier-Nałkowskiej.

Zofia Nałkowska, zwracając publi-cznie uwagę na ciało jako źródłoprzyjemności, przełamała obowiązu-jące dotąd w dyskursie emancypacyj-nym tabu, i wprowadziła pojęcia mi-łości wyzwolonej i kobiety wyzwolo-nej, mającej prawo do dysponowaniawłasnym ciałem. Na długo zyskałaopinię skandalistki, ale postulat wy-zwolenia seksualnego kobiet, którypoczątkowo spotkał się z gwałtownąkrytyką i odrzuceniem ze strony ru-chu kobiecego, w różnych formachpowracał, by w końcu zyskać stałemiejsce w dyskursie emancypacyj-nym.

W latach trzydziestych XX wiekuswobodę seksualną kobiet nie koja-rzono już z przejmowaniem przez niepropagowanego przez Nałkowskąmęskiego wzorca obyczajowego.„Okazało się – jak pisze S. Walczew-ska w Damach, rycerzach i feminist-kach – że kobieta »wyzwolona« zaczy-na mówić o sprawach ważnych, do-tąd przemilczanych jako wstydliwei intymne”. Taką kobietą była IrenaKrzywicka, młodsza od Zofii Nałkow-skiej o piętnaście lat, absolwentka po-lonistyki Uniwersytetu Warszawskie-go, powieściopisarka, tłumaczka, kry-tyk teatralny, publicystka. Miała dwa-dzieścia cztery lata, gdy wyszła za mążza Jerzego Krzywickiego, syna wybit-nego socjologa Ludwika. Cztery lata

później poznała Tadeusza Boya-Żeleń-skiego, największą miłość swego ży-cia, ale męża nie porzuciła.

Sprawami kobiet zainteresowałasię, gdy w kamienicy, w której miesz-kała, w krótkim czasie zmarły z po-wodu pokątnych skrobanek trzy ko-biety. I jak po latach wspominaław Wyznaniach gorszycielki, to onanamówiła Boya, by jako lekarz z wy-kształcenia uświadomił kobietom, żeistnieją mniej drastyczne środki zapo-biegania niechcianej ciąży i jednocze-śnie podjął walkę z ustawą antyabor-cyjną, do której sama się włączyła.Prawa kobiet do aborcji bronili nie-dogmatyczni intelektualiści oraz fe-ministki na łamach „Kuriera Codzien-nego” i w „Kobiecie Współczesnej”.Dla Boya kwestia swobodnej aborcjibyła przede wszystkim kwestią socjal-no-liberalną; z jednej strony odwoły-wał się do prawa kobiet do swobodyosobistej, z drugiej silnie akcentowałkonsekwencje społeczne zmuszaniakobiet do rodzenia dzieci, którychnie były w stanie utrzymać. Zabierają-ce głos w sprawie ustawy antyabor-cyjnej feministki – Irena Krzywicka,Teodora Męczkowska i dr JustynaBrudzińska-Tylicka – uważały, że nie-chciana ciąża jest takim samym dra-matem dla biednych, jak i bogatychkobiet i stały na stanowisku, że zakazaborcji godzi w podstawowe prawakobiety jako jednostki ludzkiej. Dlanich macierzyństwo było wyłączniesprawą kobiety.

W październiku 1931 roku w War-szawie na Lesznie otwarto pierwsząw Polsce Poradnię Świadomego Ma-cierzyństwa. Stało się to przede wszy-stkim z inicjatywy Boya-Żeleńskiego,Ireny Krzywickiej i osób związanychz Towarzystwem Świadomego Macie-rzyństwa, popieranych przez ludzipióra i medycyny: Pawła Hulkę-La-skowskiego, Wandę Melcer, MarięMorską, dr Hermana Rubinrauta,dr Justynę Budzińską-Tylicką i HelenęBoloz-Antoniewiczową. Poradnią kie-rowała dr Budzińska-Tylicka. Udziela-no w niej nie tylko porad, ale prowa-dzono też szeroką akcję propagando-wą. Na temat nowoczesnych metodzapobiegania ciąży wygłaszali prelek-cje specjalnie sprowadzani z Anglii,

CZERWIEC 2011

Irena Krzywicka

Page 22: Monitor Polonijny 2011/06

Na urlopowe czytaniedoskonale nadają się kry-minały. Jeszcze kilkanaścielat temu nie odważyłabymsię zaproponować takiejlektury. Teraz jest inaczej;polskich opowieści z dre-szczykiem pojawia się du-żo, niemal każde znaczącewydawnictwo ma swojąkryminalną serię, pojawiłysię też i takie, jak krakow-skie EMG czy „Oficynka”w Trójmieście, specjalizują-

ce się wręcz w publikowa-niu polskich powieści kry-minalnych. Jest więc z cze-go wybierać.

Jeśli czytelnik powieściMarka Krajewskiego o Mo-cku i Breslau zagustowałw kryminale retro, czyliukazującym śledztwa w hi-storycznych dekoracjach,to powinien też sięgnąć popowieści Pawła Jaszczuka(Foresta umbra czy PlanSary), Marcina Wrońskie-

go (Morderstwo pod cen-zurą, Kino Wenus, A naimię jej będzie Aniela),Konrada T. Lewandowskie-go (Elektryczne perły, Per-kalowy dybuk, Śląskie dzię-kczynienia), Piotra Schman-dta (Pruska zagadka, Fo-tografia) czy Izabeli Żu-kowskiej (Teufel).

Kryminał retro to nie je-dyna, choć bardzo popular-na forma polskiej powieścikryminalnej. Tacy autorzy,

jak np. Ryszard Ćwirleja(Trzynasty dzień tygodnia,Upiory spacerują nadWartą, Ręczna robota) czyTadeusz Cegielski (Morder-stwo w alei Róż), oferująśledztwa z czasów PRL. Niebrak też prozy kryminal-nej, osadzonej we współ-czesności, choć tej jestmniej. Wymienić tu należyMarka Harnego (Zdrajca),Zygmunta Miklaszewskie-go (Uwikłanie), EdwardaPasewicza (Śmierć w dar-kroomie) czy MariuszaCzubaja (21.37).

Marian Czubaj, antropo-log kultury, wykładowcaSzkoły Wyższej PsychologiiSpołecznej w Warszawie zawspomnianą powieść kry-minalną 21.37 (W.A.B.2008), w której wykreowałspecjalistę od profilów psy-

P lanując wakacje, zaczynamy gromadzić książki, którewarto zabrać ze sobą. Jedni biorą je dlatego, gdyżnie potrafią sobie wyobrazić dnia bez lektury, inni, bo nie zdążyli

przeczytać tego, co przeczytać chcieli, jeszcze inni, ci przezorni, wiedzą, żedni mogą być przecież deszczowe, a te najlepiej wypełni książka.

Urlopowe czytanie

MONITOR POLONIJNY22

Francji czy Niemiec specjaliści, „aledziałalność ta [...] skończyła się dośćprędko. Zajadłe napaści prasy, kaza-nia księży [...], brak niezbędnych fun-duszy, wszystko to sprawiło, że fre-kwencja w poradni była nadzwyczajmała. Z czasem zgasła cicho, ale nie-odwołalnie. Tyle że poruszyliśmy nie-co umysły i uświadomili lekarzy do-brej woli. Ale Kasa Chorych nie chcia-ła o nas słyszeć, więc doraźnie przy-służyliśmy się raczej kobietom zamoż-nym, które mogły sobie pozwolić nawizytę u prywatnego ginekologa. Aprzecież chcieliśmy służyć właśniekobietom biednym, umęczonym,obarczonym licznym potomstwem,którego przy nędznych płacach niemogły używić. Było oczywiste, że nietrafimy do mas. Konieczne poparciejakiejś większej organizacji społecz-nej, pomoc państwa – nie nadeszły,toteż nasze wysiłki nie zostały uwień-czone sukcesem” – pisała Irena Krzy-wicka w Wyznaniach gorszycielki(Czytelnik, Warszawa 1992).

Swój udział w dyskursie emancypa-cyjnym kobiet Krzywicka rozpoczęłapowieścią Pierwsza krew i włącze-niem się w walkę o świadome macie-

rzyństwo. Od 1926 roku związanaz najważniejszym wówczas opinio-twórczym czasopismem literacko-społecznym, „Wiadomościami Litera-ckimi”, zdołała w 1932 roku namówićredaktora naczelnego MieczysławaGrydzewskiego na wydawanie dodat-ku „Życie Świadome”, poświęconegosprawom reformy obyczajowej. W tymdodatku ukazywały się liczne artyku-ły na temat regulacji urodzeń, sposo-bów zapobiegania ciąży i uświado-mienia seksualnego. Dowcipnisie ma-wiali nawet ironicznie, że „Wiadomo-ści Literackie” zmieniły się w „Wia-domości Ginekologiczne”.

W latach trzydziestych na łamach„Wiadomości Literackich” Krzywickaopublikowała liczne artykuły i eseje,w których z ogromną otwartością, alerównocześnie z dużą kulturą ujaw-niała „sekrety kobiece”, o których do-tąd nie wypadało publicznie mówić,a tym bardziej pisać. W sposób lekki,czasem dowcipny, ale zawsze subtel-ny i mądry pisała o menstruacji, ko-biecym orgazmie, seksie czy aborcjii w ten sposób zrywała z purytani-zmem dawnego ruchu kobiecego.

Potrzebę emancypacji kobiet upa-

trywała również w sprawach intym-nych i wstydliwych. Mężczyznom za-rzucała niedbałość i bylejakośćw związkach intymnych z kobietami.Pisała: „Wyzwolony barbarzyńca [...]przede wszystkim ogłusza kobietęrąbniętą bez ogródek propozycją.Jest niecierpliwy, każe się szybko de-cydować. Jest prymitywny: bawi gotylko efekt końcowy miłości. Jest wy-rachowany: szkoda mu czasu na spa-cer, na rozmowę, na poznawanie sięwzajemne [...], gdy mu odmówić,chowa długi, tępy żal, gdy kobietaokaże się nieczuła na jego prostackiezaloty. Ma na usługi naiwną termino-logię pseudowspółczesności: miesz-czanka, kołtunka, kura domowa – otosłodkie słówka, jakimi raczy wahającąsię, zmrożoną, zasmuconą kobietę”.

Kobiety namawiała do nieuleganiatakiemu męskiemu stylowi w seksiei miłości. W jej tekstach kobieta wy-zwolona nie przejmuje, jak to propo-nowała Nałkowska, męskiego stan-dardu obyczajowego, ale jest świado-ma swych potrzeb, różniących się odpotrzeb partnera, i domaga się ich re-spektowania.

Irena Krzywicka starała się rozbić

Page 23: Monitor Polonijny 2011/06

chologicznych RudolfaHeinza, otrzymał NagrodęWielkiego Kalibru, przy-znawaną za najlepszą ksią-żkę kryminalną. Teraz uka-zał się jego drugi kryminał,którego bohaterem rów-nież jest Heinz. Nowa po-wieść Czubaja nosi tytułKołysanka dla mordercy(W.A.B. 2011). Jej akcja to-czy się w Warszawie w 2008roku i dotyczy seryjnegomordercy, mordującegobezdomnych zastrzykiemw serce, a potem odcinają-cego im dłonie. Przestępcajest nieuchwytny, a śledz-two bardzo zagmatwane.Perfekcyjnie zaplanowanezbrodnie łączą się z owianątajemniczą śmiercią przed-siębiorcy, który kiedyś za-trudniał pracownice zeWschodu. Pojawia się też

pacjent szpitala psychia-trycznego, zwany Inkwizy-torem. Poszlaki się na-warstwiają. Przed Hein-zem i policją trudne zada-nie do rozwiązania, a przedczytelnikiem kilka godzinnapięcia.

Na polskim rynku wy-dawniczym jest coraz wię-cej kryminałów, napisa-nych przez panie. O ile doniedawna królowała nanim Joanna Chmielewska,to teraz pojawiły się teżm.in. Katarzyna Gacek iAgnieszka Szczepańska,Marta Obuch, Olga Rudni-cka, Katarzyna Bond, GajaGrzegorzewska czy Izabe-la Szolc. Polskie autorkidoskonale sobie radząz tym gatunkiem prozy.

Szczególną uwagę zwra-ca Joanna Jodełka, której

debiutancką powieść, Po-lichromię, uznano za naj-lepszy kryminał 2009 ro-ku, a autorkę uhonorowa-no Nagrodą WielkiegoKalibru. Dodajmy, że Jo-dełka jest pierwszą kobie-tą, która tę prestiżową na-grodę otrzymała.

W tym roku ukazała sięjej kolejna powieść, zaty-tułowana Grzechotka, po-twierdzająca talent pisar-ki, jej sprawność języko-wą, pomysłowość w bu-dowaniu fabuły, umieję-tność łączenia zagmatwa-nych intryg kryminal-nych z psychologicznymiportretami bohaterów.W Grzechotce, podobniejak wcześniej w Polichro-mii, znaleźć można wieleelementów charaktery-stycznych dla powieści

obyczajowej i psycholo-gicznej. Cała intryga do-tyczy handlu niemowlę-tami, a zaczyna się tajem-niczym zniknięciem dzie-cka z łona matki. Sprawa,jak można się domyślać,jest tajemnicza i skompli-kowana, a podejrzanychco najmniej kilku. Każdaz postaci, występującychw Grzechotce, jest wyra-zista i mówi własnym ję-zykiem – czy to pani psy-cholog, zmęczony poli-cjant, notariusz, gineko-log-alkoholik, czy teżmszczący się za złe dzie-ciństwo bandyta. To świe-tnie napisana książka.

Oferta polskich wydaw-ców jest duża i różnoro-dna, jest więc z czego wy-brać.

DANUTA MEYZA-MARUŠIAK

23

dotychczasowy obraz kobiety skrępo-wanej gorsetem z fiszbinów i przesą-dów. Batalia o świadome macierzyń-stwo i emancypację kobiet, publicznewypowiadanie niepopularnych opi-nii, liberalny sposób myślenia, a takżewieloletni jawny romans nie przyspa-rzały jej przyjaciół w kręgach zacho-wawczych. Zyskała opinię gorszyciel-ki i lekceważące określenie „niegrze-cznej dziewczynki”, która ze spódni-cy uczyniła swój sztandar, a po war-szawskich salonach krążyło ironicznehasełko „Chrońcie dzieci przed Krzy-wic(k)ą”. Czesław Lechicki, określa-jący się jako człowiek bliski spirytu-alizmowi chrześcijańskiemu, w Prze-wodniku po beletrystyceoznaczył ją jako drugą poBoyu czołową propaga-torkę „tzw. reformacji(czytaj: deformacji) oby-czajów”.

Ale miała też Krzy-wicka duże grono swychwiernych czytelnikówi czytelniczek, szczegól-nie wśród ludzi młodych.Kazimierz Koźniewskiz sentymentem wspomi-

nał ją jako „partyzantkę, ba, nawet re-gularnego żołnierza kampanii oby-czajowej Wiadomości Literackich”.Pisarka i humorystka Stefania Gro-dzieńska po latach pisała o tym, żeona i jej koleżanki ze szkoły baletowejlekturę „Wiadomości Literackich” za-czynały oczywiście od Krzywickiej,że „pasjonowała je walka o prawa ko-biety”, że „omawiały każde napisaneprzez nią zdanie”, że „Krzywicka byławażną postacią w ich życiu, wzorempostępowania, realnym dowodem, żeodwaga i bezkompromisowość sąmożliwe” (za Agata Tuszyńska: Długieżycie gorszycielki, Iskry, Warszawa1999).

Niezaprzeczalnym dowodem po-pularności Krzywickiej był wynikplebiscytu „Wiadomości Literackich”z 1935 roku. Na pytanie: „Kogo wy-bralibyście do Akademii Niezale-żnych, gdyby taka akademia powsta-ła”, czytelnicy na pierwszym miejscuumieścili Juliana Tuwima, a na kolej-nych Antoniego Słonimskiego, An-drzeja Struga i Marię Dąbrowska.Krzywicka znalazła się na tej liście ja-ko czwarta kobieta – po Dąbrowskiej,Jasnorzewskiej-Pawlikowskiej i Iłła-kowiczównie. Otrzymała ponad pół-tora tysiąca głosów, wyprzedzającLechonia, Tetmajera, Rodziewiczów-nę, Witkacego, Gojawiczyńską, ba, na-

wet samego Józefa Pił-sudskiego.

Trudno nie zgodzić sięz Anetą Górnicką-Bora-tyńską, która w książceStańmy się sobą napisa-ła, że Irena Krzywickai jej postulat pełnej wol-ności ciała i samostano-wienia o nim reprezen-tuje nowy etap myśliemancypacyjnej.

DANUTA MEYZA-MARUŠIAK

CZERWIEC 2011

Page 24: Monitor Polonijny 2011/06

MONITOR POLONIJNY24

To raczejniecodziennezestawienie.

Zazwyczaj mało komuw rozmowach czyrozmyślaniu o sporcieprzychodzi na myśl Bóg,wiara czy religia.

Może ktoś skojarzy sobie sporto-we pasje papieża Jana Pawła II –jazdę na nartach, kajaki czy gór-skie wyprawy, które praktyko-wał, sporty, którym kibicował.Ksiądz Mariusz Zapolski,b. kapitan piłkarskiej reprezenta-cji… księży, b. kapelan Legii War-szawa wspomina, że kiedy repre-zentacja księży w 2000 roku wy-jechała na mecze z GwardiąSzwajcarską i reprezentacją Watyka-nu, spotkała się również z JanemPawłem II. Gdy papież wychodził z sa-li, jeden z księży krzyknął, że grająz Gwardią. Papież z uśmiechem odpo-wiedział: „Dokopcie im”. Wygrali 8:1.

Beatyfikacja Jana Pawła II z pew-nością skłania do refleksji nad obec-nością religii i wiary w codzienności,również w sporcie. Z religijnościąw sporcie jest bardzo różnie. Są kraje,gdzie sport, a przede wszystkim piłkanożna, urósł do rangi religii, a najlep-szych graczy określa się mianem bóstw.Wiara występuje często, ale zazwyczajw zwycięstwo. Ksiądz Zapolski pod-kreśla, że wiara nie przeszkadza graćw piłkę. Sportowiec, będący prawdzi-wym chrześcijaninem, powinien sięprzyznać, że strzelił gola niezgodniez przepisami. To niełatwe, bo liczą sięzwycięstwo i pieniądze. Zauważa też,że gdy piłkarz zyskuje sławę i pienią-dze, Bóg często przestaje mu być po-trzebny. Ale są i tacy sportowcy, któ-rzy umieją być chrześcijanami. W Le-gii na kapelana patrzono różnie.Dziwiono się, kiedy w 1991 rokuManchester United przyjechał doWarszawy ze swoim… księdzem, któ-ry jeździł z piłkarzami na mecze od30 lat. Później, przed meczem z Bar-celoną na stadionie Camp Nou ka-pelan Legii odprawił mszę świętą dla

drużyny i była to podobno jedynadrużynowa eucharystia w historiiobiektu. Za jedno z największychbluźnierstw w historii futbolu uważasię słowa „boskiego” Diego Marado-ny, który, zdobywając gola ręką namundialu w 1986, stwierdził, że byłato… „ręka Boga”. Piłkarze i kibice bra-zylijscy twierdzą natomiast, że Bógjest Brazylijczykiem.

Wielokrotny mistrz i legenda spor-tów motorowodnych Waldemar Mar-szałek ostrożnie odpowiadał na pyta-nie, czy wierzy. Kilka razy znalazł sięna granicy życia i śmierci. Wychodziłz najpoważniejszych wypadków,przezwyciężał obrażenia i znów wy-grywał. Potwierdzał, że przed wyści-giem, leżąc już w łódce, zawsze się że-gna. Pytał też: „Ale czy to mnie uchro-niło?” i zastanawiał się: „Może mi PanBóg pomagał?”. Jednym z najlepszychbramkarzy hokejowych lat 80. był Pa-weł Łukaszka. Mógł grać w Kana-dzie. Zrezygnował jednak z wyczyno-wego uprawiania sportu, wstąpił doseminarium duchownego i został wy-święcony na kapłana. Będąc już księ-dzem, wrócił do drużyny Podhalai rozegrał jeszcze 7 meczy. Głębokowierzący Marek Citko, kiedyś na-dzieja naszej piłki, mawiał: „Swoje ży-cie postanowiłem poświęcić i oddaćw ręce Pana Boga i kocham Go jak oj-

ca, a Maryję jak swą matkę...”.Mówił, że grą chwali Boga,a Jezus Chrystus jest dla nie-go: „Wszystkim! Niedoścignio-nym Mistrzem, Panem, Zba-wicielem. Chciałbym Go uj-rzeć kiedyś twarzą w twarz.Żadne słowo nie jest godnetego, aby nim określać Chry-stusa. Nie da się wyrazić tego,co czuje się w sercu”.

Najsłynniejszym dziś piłka-rzem, deklarującym głębokąwiarę, jest Kaká, gwiazdorRealu Madryt, należącydo Kościoła Odrodzeniaw Chrystusie, który pozwycięstwach zdejmował ko-szulkę, by pokazać podkoszu-lek z napisem: „Należę doJezusa”. Swojemu kościołowioddaje 10% zarobków.

Wielu piłkarzy musi wybie-rać między zasadami wiary a futbo-lem. Dziesięć lat temu fanów zaszoko-wał Carlos Roa, bramkarz reprezen-tacji Argentyny, który zakończył ka-rierę z powodów religijnych. Należałdo Kościoła Adwentystów DniaSiódmego, którego zasady zakazująwiernym pracę w soboty. Piłkarz dłu-go grzeszył i mimo wszystko w sobo-ty grał. Interesował się nim Man-chester United, ale on u szczytu ka-riery zrezygnował z gry. Z kolei polskiadwentysta i duży talent, DariuszGinda, przez to że nie grał w soboty,nigdy nie wyszedł poza IV ligę. Miałszansę na karierę, pieniądze, ale eks-traklasa gra, niestety, właśnie w sobo-ty. Gnida mówił jednak, że nigdy nieżałował decyzji.

Jednak często wygrywa piłka. Kie-dyś mecz Deportivo La Coru a,w którym grał Izraelczyk Dudu Aoua-te, miał się odbyć w święto Jom Kip-pur. Wyznawcy judaizmu nie mogąwtedy jeść, pić, pracować, myć się,nosić skórzanego obuwia oraz współ-żyć płciowo. Te zakazy – no, może po-za ostatnim – kolidują z zawodowągrą w piłkę. Aouate zapowiedział, żezagra. Oburzyło to religijną prawicęw Izraelu, która od piłkarskiej federa-cji zażądała zawieszenia zawodnikaw prawach reprezentanta, jeśli wewspomnianym meczu zagra. A on mi-

Religiaa sport

Page 25: Monitor Polonijny 2011/06

25

mo wszytsko zagrał. I nie został ukara-ny. Izraelczycy grający za granicą chcązapisu w kontrakcie, zwalniającegoich z gry w Jom Kippur. Największytalent izraelskiej piłki Oshri Roash,kapitan drużyny do lat 17, podczaspobytu na Węgrzech nie chciał noco-wać w hotelu razem z kolegami, bobył tam wielki krzyż. Interesują sięnim czołowe kluby, ale jego karierasię nie rozwija, bo on staje się corazbardziej religijny.

Po tegorocznym wypadku Rober-ta Kubicy świat szybko się dowie-dział, że przy jego szpitalnym łóżkustało zdjęcie Jana Pawła II. Mediaprzypomniały, że Polak jest wierzący,nosi zdjęcie polskiego papieża przysobie, a kardynał Stanisław Dziwiszprzekazał mu relikwie, o które prosiłsam Kubica – kroplę krwi i skrawekszaty Jana Pawła II. Kierowca argu-mentował to tym, że już podczas wy-padku w Kanadzie uratowało go wsta-wiennictwo papieża Polaka – miał nakasku wypisane jego imię. Uważa też,że z ostatniego bardzo groźnego wy-padku udało mu się ujść z życiemrównież dzięki papieskiej opiece.

Od lat za jednego z najbardziej reli-gijnych naszych sportowców uważa-ny jest jeden z naszych najlepszychbokserów Tomasz Adamek, którymawia, że boks to jego zawód, dowalk jest dobrze przygotowany, a boisię tylko… Boga. Adamek od dzieckabył religijny i swojej religijności nieukrywa. Powtarza m.in. „Inni potrze-bują psychologa, a mnie wystarczyBóg. Jemu powierzam swoje kłopotyi nigdy się nie zawiodłem. Bez Niegobyłbym nikim”. Wielokrotnie przy-znawał się do wiary katolickiej, pozy-tywnie wypowiadał się również o Ra-diu „Maryja”. Po wygranej walce w ma-ju 2005 roku odbył pieszą pielgrzym-kę na Jasną Górę z Jas-nej Górki w Ślemieniuna Żywiecczyźnie (ok.250 km). Ostatnia Wiel-kanoc była dla niegotak ważna, że w WielkąSobotę nie chciał wal-czyć. Miał powiedzieć:„W Wielką Sobotę to jachcę pójść do kościołaze święconką, a dzień

później usiąść z rodziną do świąte-cznego śniadania, zamiast iść naring”. Termin walki zmieniono i Ada-mek pokonał Kevina McBride`a,Irlandczyka i praktykującego katoli-ka, 9 kwietnia.

Najsłynniejszy polski luteranin AdamMałysz też jest religijny. Powiedział,że w karierze nie wszystko mu sięudało: „Choć nie jestem katolikiem, tojednak zawsze żałowałem, że nigdynie dostąpiłem zaszczytu spotkaniaz papieżem Janem Pawłem II. Byłypropozycje audiencji, ale oficjalnej,z mediami (…). Marzyłem, żeby z takwielkim rodakiem spotkać się na bar-dziej prywatnej audiencji. Jan Paweł IIbył fanem skoków i żałuję, że nicz tego nie wyszło. Miałem ogromnyszacunek do Ojca Świętego”.

Problemy religijne mają też spor-towcy-muzułmanie – chodzi np. o go-dzenie ramadanu z futbolem. Przez30 dni wyznawcy islamu poszcząw ciągu dnia. W Europie nikt się tymnie przejmuje. W tym roku trzej mu-zułmanie z Realu Madrid nie pościli.Kluby często odradzają zawodnikomtakie praktyki. W FSV Frankfurt wumowach jest zapis zakazujący postu!Trener Rubinu Kazań KurbanBerdijew modli się przy każdym me-czu. Zawsze trzyma w rękach subhę(muzułmański różaniec).

Jedni pokazują, że przestrzeganiezasad religii jest dla nich ważniejszeod sportu, inni idą dalej i okazują sięfanatykami religijnymi. Trzej graczeekstraklasy Arabii Saudyjskiej po wy-buchu wojny w Iraku zgłosili się naochotnika i zginęli w samobójczychzamachach, w swoim mniemaniu ja-ko męczennicy za wiarę.

Ale można i tak, jak jeden z naszychnajlepszych bramkarzy Artur Bo-ruc. Przechodząc do „katolickiego”

Celtis Glasgow, szyb-ko włączył się w trwa-jącą od 1888 roku ry-walizację z „protestan-ckim” Glasgow Ran-gers. Prowokował ry-wali, stosując elementyreligijne. Zdarzyło musię podjeść w stronęprotestanckich kibi-ców i … pobłogosławić

ich. Podczas jednego z meczów osten-tacyjnie przeżegnał się przed nimi, cowprawiło ich w furię. Zawiadomionopolicję. Prokurator uznał to za prowo-kację. Boruc nie stanął jednak przedsądem za podburzanie tłumu i pro-wokowanie zamieszek. Został tylkopouczony. Bronił go szkocki kościół,twierdząc, że upomniano go za prze-żegnanie się. Głos w tej sprawie za-brał nawet premier Szkocji, a prawi-cowa organizacja polonijna przedsta-wiała piłkarza jako… męczennika zawiarę, prawdziwego Polaka-katolikaitp. Spodobało się to piłkarzowii w kolejnym meczu obu drużyn znówsię przeżegnał. Sprawa ponownie tra-fiła do prokuratury. Kiedyś po zwy-cięstwie nad Rangers zdjął bluzęi w obecności 58 tys. kibiców zszedłz boiska w koszulce z wizerunkiemJana Pawła II i napisem: „Boże, błogo-sław papieża”. O tym zdarzeniu deba-tował nawet szkocki parlament. Czypolski piłkarz kierował się religijno-ścią, czy też jego zachowanie wynika-ło z niesforności charakteru i chęciwywołania skandalu, nie wiem.

Kolizję religii ze sportem wywołałtermin walki w obronie tytułu mistrzaświata WBC Krzysztofa Włodarczy-ka „Diablo” z PortorykańczykiemFranciscem Palaciosem dnia 2 kwiet-nia br. Zadawano sobie pytanie, czymożna organizować bokserską galęw dniu VI rocznicy śmierci papieża JanaPawła II? Mimo wszystko walka się od-była. O godz. 21.37, w pamiętnej chwiliśmierci, gala była rozkręcona na całe-go…, zwyciężył „Diablo”.

W okresie pontyfikatu Jana Pawła IIwielu sportowców twierdziło, że auto-rytetem jest dla nich właśnie polski pa-pież. To, jaki przykład dawali często bar-dzo rozrywkowym stylem życia co-dziennego czy sprzedając mecze, to jużinna historia. Modne było i jest powoły-wanie się na słowa papieża. GrzegorzLato, starając się niedawno o przyjęciedo Komitetu Wykonawczego UEFA, na-pisał m.in. „drogą Papieża będę szedł”.Co to miało znaczyć?

Religia i sport – może to połączeniejest prostsze, niż się wydaje?

ANDRZEJ KALINOWSKIZgodnie z życzeniem autora jego honorarium zostanie

przekazane na nagrody dla dzieci,które biorą udział w konkursach „Monitora”

CZERWIEC 2011

Page 26: Monitor Polonijny 2011/06

Tradycja nakazuje listy oficjalne,a także adresowane do osób obcych,starszych, rozpoczynać najczęściejzwrotem: „Szanowny Panie//Szanow-na Pani//Szanowni Państwo”. Dziśludzie młodzi te formy zwracania siędo adresata postrzegają wręcz jakonadęte i poszukują nowych możli-wości formalnego rozpoczynania ko-respondencji. „Dzień dobry” do tegosię raczej nie nadaje, bowiem listyelektroniczne adresaci mogą odbie-rać także nocą, „Siema” czy bardziejtradycyjne, choć i tak nieformalne„Cześć” są mimo wszystko nacecho-wane swobodą, a zatem czymś neu-tralnym wydaje się właśnie „Witam”,choć niestety neutralne nie jest. Jeślizajrzymy bowiem do słownika, toprzekonamy się, że widnieje przynim adnotacja: „forma, formuła po-witania (z odcieniem nieco uroczy-stym)”! Ale jeśli mimo wszystko, zde-cydujemy się wykorzystać to powita-nie, pamiętajmy, że poprzez jego uży-cie wyrażamy jakby wyższość nadaw-cy nad odbiorcą, gdyż wg savoir vi-vre’u jest (była?) to forma stosowanaprzez osoby o wyższej randze w hie-rarchii do osób o randze niższej!!! Cow przypadku dzisiejszych użyć „Wi-tam” nie zawsze odpowiada rzeczy-wistym relacjom pomiędzy partnera-mi korespondencji, a raczej rzadkoodpowiada. Ponadto jest to forma za-rezerwowana dla gospodarza, któryw ten sposób może zwrócić się doprzybyłych gości. Listów jednak takzaczynać nie wypada.

Rozpoczynanie korespondencji zapomocą formy „Witam” napiętnowa-ne jest przez językoznawców, którzy

wypowiadają się na ten temat nastronach internetowych poradni ję-zykowych (i nie tylko). Ale internau-ci jakoś się tym nie przejmują, małotego, na przeróżnych forach, dysku-tując na ten temat, w większościwręcz deklarują poparcie dla„Witam” (np. http://www.wykop.pl-/link/430177/dlaczego-nie-nalezy-za-czynac-maila-od-witam/). Ciekawejest też to, że wiele e-maili, kierowa-nych do wspomnianych już poradnijęzykowych (nie tylko w sprawie od-powiedniości „Witam”), zaczyna sięwłaśnie tą formą powitalną.

Może więc po prostu na naszychoczach dokonuje się zmiana kon-wencji grzecznościowej i „Witam”staje się rzeczywiście neutralnym po-witaniem, zarówno w koresponden-cji, jak i kontaktach bezpośrednich,w których coraz częściej w odpowie-dzi na nie słyszy się także „Witam”?

Takie zwracanie się do adresatajest też wynikiem skracania dystan-su między partnerami koresponden-cji, co cenią sobie zwłaszcza ludziemłodzi. A że obecnie w każdej dzie-dzinie panuje moda na młodość, toformie „Witam” daje jeszcze większeszanse uznania jej za neutralną. Niezmienia to jednak faktu, że dla mniebrzmi ona niestety podejrzanie „go-ścinnie”. Nie dostrzegam w niej bo-wiem intencji nadawcy, który witamnie ceremonialnie, z pozycji go-spodarza, a nawet jeśli, to zaraz po-dejrzewam, że robi to tylko po to, byzyskać moje zaufanie i coś mi sprze-dać, coś załatwić. A może przesa-dzam?

MARIA MAGDALENA NOWAKOWSKA

MONITOR POLONIJNY26

T en odcinek naszego cyklubędzie nieco inny niżdotychczasowe. Nie

przedstawię Państwu, jakzazwyczaj, konkretnegoproducenta, ale produkt. I to niebyle jaki – polską krówkę. Mleczny,słodki cukierek ma na Słowacjimnóstwo wielbicieli i można gokupić w wielu miejscach.

W słowackich skle-pach można znaleźćkrówki produkowa-ne przez różnych pol-skich producentów,m.in. „Wawel”, „Gniewko – Klucze-wo”, a także legendarne krówki z Mi-lanówka. Dlaczego te ostatnie są le-gendarne? W 1921 roku niejaki FeliksPomorski założył w Poznaniu fabrykęcukierków. Produkowała nie tylkokrówki, ale i inne słodycze; w sumieokoło 200 rodzajów. Pomorski znałsię na swoim fachu jak mało kto – cu-kiernicze rzemiosło poznał już jakosiedmiolatek podczas wizyty w wy-twórni swego wuja w Żytomierzu.Receptury tam podpatrzone stosowałz powodzeniem w Poznaniu.

W rozwoju cukierniczego biznesuprzeszkodziła II wojna światowa. GdyNiemcy wkroczyli do miasta, Pomor-scy musieli je opuścić. Po dość długiejtułaczce trafili do Milanówka pod

POLAKPOTRAFI

Problematyczne „Witam”

C zy Państwo też otrzymują listy, które nadawcyrozpoczynają zwrotem powitalnym: „Witam”? Janiestety coraz częściej. Już od dawna wiadomo,

że sztuka epistolografii umiera – no, może użyjęłagodniejszego określenia – zmienia się radykalnie,bowiem klasyczne listy wypierane są przez e-maile iSMS-y, w których chyba nie przestrzega się aż tak rygorystycznieetykiety językowej.

Page 27: Monitor Polonijny 2011/06

CZERWIEC 2011

Warszawą. Tam rozpoczęli produkcjękrówek – były to jedne z niewielu sło-dyczy, do przygotowania których niebyły potrzebne drogie, wyszukaneskładniki. Po wielu zawieruchach(także po przekształceniu w filię za-kładów „Wedla”, a właściwie „22 Lip-ca” w czasach komunizmu...) spadko-biercy Feliksa Pomorskiego, określa-nego mianem „ojca krówek”, znówprodukują w Milanówku słodycze.

Konkurencja na krówkowym ryn-ku jest ogromna. Tylko w samym Mi-lanówku, oprócz wytwórni Pomor-skich, prężnie funkcjonuje kilku in-nych przedsiębiorców. Co ciekawe,nawet przedstawiciele branży cukier-niczej nie są w stanie oszacować, iludokładnie producentów krówek dzia-ła w Polsce. Z pewnością kilkudzie-sięciu i większość z nich przeznaczasporą część produkcji na eksport.

Jak produkuje się krówki? Dość ła-two. Według najprostszej recepturywystarczą mleko, cukier i masło. Mie-sza się je i gotuje (minimum dwie go-dziny) w dużej kadzi. Gotową masęwylewa się na stół, a gdy zastygnie,można ją kroić na kawałki i pakowaćw papier. Świeże krówki są ciągnące,z upływem czasu, w związku z krysta-lizacją cukru, zaczynają kruszeć.

Wielu producentów, oprócz trady-cyjnych krówek, ma w swojej oferciekrówki smakowe. I tak „Wawel” nie-dawno wprowadził na rynek krówkioblane czekoladą; do krówek z Opa-towa dodaje się kakao, kokos, sezam,mak, orzechy i rodzynki. Na rynku sądostępne krówki słonecznikowe (z ziar-nami słonecznika), sezamowe, żura-winowe, orzechowe, cynamonowe,migdałowe, a nawet ajerkoniakowe.Najpopularniejsze i bezkonkurencyj-ne pozostają jednak te tradycyjne.Smacznego! KATARZYNA PIENIĄDZ

P O L I T E C H N I K A Ś L Ą S K A W G L I W I C A C HS T U D I U M P R A K T Y C Z N E J N A U K I J Ę Z Y K Ó W O B C Y C H

P O L I S H Y O U R P O L I S H I N P O L A N DStudium Praktycznej Nauki Języków Obcych (SPNJO) Politechniki Śląskiej w Gliwicach zaprasza do wzięciaudziału w letnim kursie języka polskiego dla obcokrajowców. Kurs przeznaczony jest dla osób nieznających języka polskiego oraz pragnących pogłębić jego znajomość. Zajęcia odbywać się będą naPolitechnice Śląskiej w SPNJO w terminie 3 – 17 lipca 2011. Program kursu obejmować będzie: zajęciadydaktyczne, program kulturalny, wycieczki i zajęcia rekreacyjne. Kurs ma na celu nie tylko naukę językapolskiego, lecz także poznanie historii i najważniejszych zabytków Górnego Śląska. Uczestnikomgwarantujemy zakwaterowanie na terenie campusu uniwersyteckiego, wyżywienie oraz bogaty programtowarzyszący: zajęcia audiowizualne, udział w zabawach i quizach krajoznawczych, imprezy kulturalne,zwiedzanie Gliwic i okolic, wycieczki do Krakowa i do Jury Krakowsko-Częstochowskiej.SZCZEGÓŁOWE INFORMACJE NA STRONIE SPNJO POLITECHNIKI ŚLĄSKIEJhttp://www.polsl.pl/Jednostki/RJM1/Strony/LetniKursJ%C4%99zykaPolskiego.aspSERDECZNIE ZAPRASZAMY!!!Kontakt: Ewa Mężyk [email protected] Beata Kurzawińska [email protected]

2 TYGODNIE W KRAKOWIE Z POLSKIM, Z ZABAWĄ, Z PRZYJACIÓŁMIINTENSYWNE KURSY JĘZYKA POLSKIEGO Z PROGRAMEM KULTURALNYM I ZAKWATEROWANIEMKURSY WAKACYJNE

Cena 440 euro lub 390 euro (dla studentów) obejmuje:- dwutygodniowe, intensywne kursy j. polskiego – wszystkie poziomy nauczania, materiały do nauki,certyfikaty ukończenia kursu - kursy polskiego „Varia” są stworzone z myślą o osobach, które chcą uzyskaćjak najlepsze rezultaty w krótkim czasie; w czasie kursów, kładziemy nacisk na umiejętności komunikacyjnew codziennych sytuacjach;- zakwaterowanie blisko centrum miasta – w pokojach dwuosobowych u polskich studentów, z innymiuczestnikami kursu lub u polskich rodzin. Możliwe jest również zakwaterowanie w pojedynczym pokojubądź w osobnym apartamencie za dodatkową opłatą.- program kulturalny: lekcje polskiego poza murami szkoły (polski w pubach, restauracjach i sklepach...),wykłady na ciekawe tematy, niekonwencjonalne zwiedzanie miasta z przewodnikiem, wycieczki w okoliceKrakowa, wieczory w legendarnych pubach i kawiarniach, rejsy po Wiśle, polskie warsztaty kulinarne...- fachową opiekę – 24 godziny na dobęWięcej informacji na: www.varia-course.com, tel. +48/12 633 58 71, kom. +48/608 845 793zapisy: [email protected], Aneta Kawa, Varia Centrum Języka Polskiego

Warsztaty Fundacji SEMPER POLONIA„Nauczymy Cię, jak założyć i prowadzić własną firmę”Ruszyły zapisy do IV edycji Warsztatów Ekonomicznych. Tegoroczna edycja projektuFundacji SEMPER POLONIA odbędzie się w dniach 23-30 lipca 2011 r. w Warszawie. Doudziału w warsztatach zaprasza się studentów i absolwentów polskiego pochodzenia zcałego świata, zainteresowanych prowadzeniem własnej działalności gospodarczej wzakresie produkcji i usług. Szczególne zaproszenie do udziału w projekcie jest skierowane

do stypendystów Fundacji SEMPER POLONIA. Warunkiem koniecznym udziału wwarsztatach jest dobra znajomość języka polskiego. Fundacja jako organizator zapewniawyżywienie, zakwaterowanie oraz zwrot 60% kosztów podróży. Osoby zainteresowaneudziałem w warsztatach prosimy o zgłaszanie się (CV, list motywacyjny z opisem swoichzainteresowań i dotychczasowych osiągnięć) na adres: [email protected] na temat szkolenia udzielają:Grzegorz Rogowski, tel. +48-22-505-66-77, [email protected] Żurawiecki, tel. +48-22-505-66-79, [email protected]

Jej Wysokość

19.06 - 02.07.201103.07 - 16.07.2011

17.07 - 30.07.201131.07 - 13.08.201114.08 - 27.08.2011

28.08 - 10.09.201111.09 - 24.09.2011

POLSKIE VARIA-CJE NA TWOJE WAKACJE

Page 28: Monitor Polonijny 2011/06

MONITOR POLONIJNY28

Klub Polski Środkowe Poważe – MK Trenczynoraz Centrum Kultury „Sihot”zapraszają na IX Międzynarodowe Spotkania Kulturalne

Przyjaźń bezgranic 2011

1 8 C z e r w C a 2 0 1 1 – S o b o T a☛ 15.00 – Mierove nám. – podium. Występ polskiego Zespołu Pieśni

i Tańca „Suszanie” z Suchej Górnej – PZKO, Czechy☛ 17.00 – synagoga – wernisaż wystawy „Zatrzymać czas” Wystawa fo-

tografii polskich autorek: Anny Mogilnickiej – „Stare Katowice”,Marii Urbasiówny-Holoubkove – „Stary Trenczyn”Wystawa otwarta od 18.06. do 15.07.2011

☛ 18.00 – Centrum Kultury Kubra (TN) Wieczór przyjaźni – biesiada po-lonijna DFS – Kubranczek

Veronice i Tomašovi Schóberom składamygratulacje z okazji narodzin ich młodszejcóreczki. Alexandra przyszła na świat14 kwietnia. Renacie i Petrovi Strakom życzymypociechy z wnucząt.

Przyjaciele z Klubu Polskiego

Magdzie Zawistowskiej i Tomkowi Olszewskiemu,którzy 11 czerwca wstąpią w związekmałżeński, składamy najserdeczniejszeżyczenia. Myślami będziemy z Wami i życzymypowodzenia w dniu ślubu oraz w całym życiu!

Przyjaciele z Klubu Polskiego

KLUB POLSKI w Bratysławiezaprasza na coroczną imprezę polonijną

Polskie szantyna Dunaju

Rejs statkiemBratysława – Devin – Bratysławarozpocznie się 22 czerwca 2011r.

o godz. 17.00.

Podczas rejsu przy dobrej muzyce wspólniebędziemy śpiewać piosenki marynarskie

i biesiadne. Będziemy tańczyć i weselić się,dając wyraz naszej polskiej tradycji i kulturze.

Skromny poczęstunek zostanie urozmaiconytradycyjnym polskim śledziem oraz domowymi

wypiekami klubowiczów. Strój dowolny,najlepiej sportowy z akcentami marynarskimi.Chęć uczestnictwa w imprezie proszę zgłaszaćdo prezesów regionalnych, wpłacając wpisowe

(6 euro za osobę) w nieprzekraczalnymterminie do 15 czerwca 2011 r.

W Bratysławie proszę się zgłaszać na adres:[email protected] mile widziani!

Uwaga! Ilość miejsc ograniczona!

Głębokie wyrazy współczuciaz powodu śmierci męża składamy naszejkoleżance Marii Gaborikovej

Przyjaciele z Klubu PolskiegoŚrodkowe Poważe

KONDOLENCJE

ŻYCZENIA

Klub Polski Środkowe Poważe – MiejscoweKoło w Dubnicy, będący organizatorem

spotkania w Podskaliu z okazji Zielonych Świątek,przyjmuje pisemne zgłoszenia do udziału w nim. Impreza

odbędzie się w dniach 10-12 czerwca 2011 r. Ilość miejsc– 98. Opłata wynosi 5 euro od osoby (dzieci bezpłatnie)i obejmuje dwa noclegi i 6 posiłków. Zgłoszenia prosimy

przesyłać pod adresem e-mail:[email protected], lub adresem

pocztowym: POĽSKÝ KLUB, Stredné Považie,Partizánska 151/3, 018 41 Dubnica nad Váhom.

Zgłaszających się prosimy o podanie wszystkichdanych, potrzebnych do zakwaterowania.

Impreza w Podskaliuz okazji Zielonych Świątek

Klub Polski Nitra zaprasza miłośników muzykiorganowej na koncert, który odbędzie się 3 lipca

o godzinie 16.00 w katedrze nitrzańskiej.W koncercie na organach grać będą: Marcin

Jurczyk, Małgorzata Ścibak, Jozef Hambalek, naskrzypcach: Alexandra Głębocka, a zaśpiewają:

Wiesław Pawlak i Kristina Hanzenová.

Page 29: Monitor Polonijny 2011/06

29CZERWIEC 2011

O F E R T A P R A C YFirma recyklingowa z Polski poszukuje2 pracowników na stanowisko

specjalistads. logistykiWymagania: biegła znajomość języka słowackiegow mowie i piśmie, znajomość języka polskiego na poziomieumożliwiającym komunikację.

Oferujemy bardzo dobre warunki pracy:stałe wynagrodzenie oraz prowizję, ktorej wysokość będzieuzależniona od osiąganych wyników

Osoby zainteresowane prosimy o przesyłanie CVwraz ze zdjęciem na adres e-mail:

[email protected] kontakt telefoniczny pod numerem

+48 515-073-540

WYBÓR Z PROGRAMU INSTYTUTU POLSKIEGO W BRATYSŁAWIE – CZERWIEC� INTERPRETACYJNE DNI

KLASYCZNEJ GRY GITAROWEJ5 czerwca, godz. 16.00 – 18.00,Bańska Szczawnica, Hudobná a umeleckáakadémia Jána Albrechta, Botanická 2 Wystawai prezentacja instrumentów muzycznychz warsztatu lutniczego w Bielsku-Białej i wykładAleksandra Benedykta na temat tajemnic wyrobuinstrumentów muzycznych.

� POLSKIE PORTY MORSKIE9 czerwca, godz. 10.00. Bratysława, InstytutPolski, Nam. SNP 27Spotkanie z przedstawicielami Krajowej IzbyGospodarki Morskiej – prezentacja polskichportów morskich z okazji Dni Morza.

� UCIECZKA Z SYBERIIOd 9 czerwca w wybranych kinach

bratysławskichPremiera filmu amerykańskiego The Way Back(2010) w reżyserii Petra Weira. Historia opisujeucieczkę więźniów z rosyjskiego gułagu.Scenariusz oparty jest na wspomnieniachpolskiego jeńca wojennego.

� SALON WYSZEHRADZKI9 czerwca, godz. 17.00, Bratysława,Instytut Kultury Węgierskiej, Palisady 54Dyskusja panelowa ekspertów z krajów V4,dotycząca problematyki romskiej.

� SOCHA A OBJEKT22 czerwca - 22 lipca, Bratysława, Instytut Polski, Nam. SNP 27czerwiec / lipiec / sierpień, Bratysława, Stare MestoWystawa prac Kamila Kuskowskiego w ramach międzynarodo-wego festiwalu rzeźby i obiektów rzeźbiarskich

� Teatr Ósmego Dnia25 czerwca, godz. 20.00, (Arka), Bratysława, Stare Miasto - Hl. Nam.26 czerwca, godz. 20.00, (Teczki) Bratysława, Klub A4, Nam.SNP 1228 czerwca, godz. 20.00, (Arka), Bardejov, Hl. Nam.29 czerwca, godz. 20.00, (Teczki) Koszyce, Kulturpark, Kukučínova 2Przedstawienia teatralne Teczki i Arka w wykonaniu najbardziejznanego polskiego zespołu teatru zaangażowanego

� Giacomo Puccini - Tosca29 czerwca, godz. 20.00, dziedziniec zamku Zvolen,ewentualnie Teatr J. G. TajovskéhoWystęp Opery Krakowskiej w ramach najstarszego festiwaluteatrów profesjonalnych na Słowacji Zámocké hry zvolenské

� MAPY30 czerwca - 28 sierpnia, Bratysława, Galeria Miejska,Pałac Mirbacha, II piętroMiędzynarodowa wystawa sztuki konceptualnejz udziałem artystów z Polski.

� MALARSTWO POLSKIE przełomu XIX i XX w.czerwiec / lipiec / sierpień / wrzesień, Bratysława,Słowacka Galeria NarodowaWystawa malarstwa ze zbiorów Muzeum Narodowegow Warszawie. Główny organizator: Galeria Narodowa i MuzeumNarodowe w Warszawie

W pierwszy weekend lipca IP planuje zor-ganizowanie Pikniku Polskiego na braty-sławskim Rynku Starego Miasta, gdzie tra-dycyjnie rozpocznie się Bratysławskie LatoKulturalne – cykl plenerowych imprez kul-turalno-gastronomiczno-promocyjnych.Chcielibyśmy, aby w ciągu 3 dni Polska za-prezentowała się tu jako kraj wspaniałejkultury, dobrego jedzenia i interesującychatrakcji turystycznych. Projekt jest inicjaty-wą własną IP i będzie realizowany wewspółpracy z władzami Bratysławy iWarszawy, ale także m.in. z samorządamipolskich województw i miast położonychprzy granicy. Oprócz atrakcji ludycznych(kapele ludowe, teatrzyki dla dzieci, stoiskaz regionalnymi produktami gastronomiczny-mi i materiałami promocyjnymi o Polsce)nie zabraknie też kultury wysokiej: plano-wane są wieczorne koncerty polskich ze-społów jazzowych i world music oraz pro-jekcje filmów. Instytut zabiega o to, byPiknik został otwarty przez przedstawicielisłowackich władz państwowych i samorzą-du Bratysławy w towarzystwie reprezen-tantów samorządów polskich województwnadgranicznych oraz Ambasadora RP wSłowacji i Ambasadora Węgier (kraju koń-czącego swoje przewodnictwo w UE).

Strona internetowa www.polonia.skZapraszamy Państwa do odwiedzania

naszej strony internetowejwww.polonia.sk, którą cały czas stara-my się ulepszać i która zyskała nową

szatę graficzną. Czekamy też naPaństwa uwagi i opinie o niej.

Page 30: Monitor Polonijny 2011/06

MONITOR POLONIJNY30

Tak byłam przyzwyczajona do tejrosyjskiej „swojej” atmosfery, że nig-dy nie zapomnę zdziwienia, kiedy poraz pierwszy trzymałam w ręku słow-nik angielsko-łotewski: nie mogłamznaleźć, gdzie się kończy wyraz obcy,a gdzie zaczyna się tłumaczenie, bowszystkie wyrazy były zapisane za po-mocą alfabetu łacińskiego, a nie tego„mojego”, czyli cyrylicy. W szkole za-wsze miałam wysokie oceny z językaojczystego, czyli rosyjskiego, ale cza-sami się okazywało, że używam ja-kichś dziwnych wyrazów, których niezna nikt inny i których nie byłow słownikach… Obserwowałam, py-tałam, słuchałam, szukałam i oczy za-częły mi się otwierać: cała ta rosyj-skość była mi obca.

W czasach wojennych moichprzodków wysłano z Polski (teryto-rium teraźniejszej Ukrainy) do Kaza-chstanu. Wysłano za to, że byli Pola-kami – tak jest napisane w dokumen-tach, które widziałam na własne oczy.Tam, w Kazachstanie, urodzili się moirodzice, którzy od dzieciństwa wie-dzieli, że mają zachowywać się we-dług radzieckich reguł: rozmawiać porosyjsku, nie wspominać o swoim po-chodzeniu, nie obchodzić świąt reli-gijnych. W inteligenckiej rodziniemojej matki poszanowanie tradycjibyło naprawdę zakazane. Teraz do-piero okazało się, że babcia zawszeznała modlitwy po polsku, ale nigdynie nauczyła dzieci modlić się w tymjęzyku, natomiast mój ojciec znał pol-ski, ale był zmuszony zapomniećo tym wszystkim w szkole, w pracy,w życiu społecznym…

W latach 80-tych moi rodzice osie-dlili się na Łotwie, w kwitnącym wte-dy kraju Związku Radzieckiego. Byli

w trudnej sytuacji: nie umieli pisaćpo polsku, nie znali łotewskiego,przyjechali nie wiadomo skąd, roz-mawiali po rosyjsku… Na początkuprzyjmowano ich gościnnie, ale porozpadzie ZSRR nazwano „okupanta-mi“, ponieważ posiadali paszport „nie-obywatela Łotwy”. I w tym właśniemomencie zaczyna się moje życie.

Też miałam taki paszport, ale wpi-sano w nim moją narodowość – pol-ską. Też rozmawiałam i myślałam porosyjsku, ale dowiedziałam się, że tedziwne wyrazy, których używano tyl-ko w mojej rodzinie – „szuchla” (za-miast „szufla”), „rundelek” (zamiast„rondel”), „rusznik” (zamiast „ręcz-nik) – to wpływ moich ukraińskichi polskich korzeni. A nazwa mojegorodzinnego miasta – Daugawpils,brzmi po polsku – Dyneburg. Posta-nowiłam być tym, kim jestem, a nietym, kim mnie starano się zrobić.

Zaczęłam walczyć o swoją tożsa-

mość i status w społeczeństwie. Zda-łam egzamin naturalizacyjny i zdoby-łam obywatelstwo łotewskie. Nauczy-łam się modlitw, poszłam do kościołai pociągnęłam za sobą rodziców. Za-częłam uczyć się polskiego i zmieni-łam rosyjską szkołę na polską. Sta-rannie uczyłam się wszystkich języ-ków, bo zdecydowałam, że wykorzy-stam swoją sytuację i wszędzie będęczuć się swojsko – z Rosjanami, Po-lakami i Łotyszami. Podjęłam studiapolityczne na Uniwersytecie Łotew-skim i, nie zważając na to, że wskazy-wali mi: „Masz akcent, pochodzisz zewschodniej części Łotwy, na pewnojesteś Rosjanką”, odważnie pisałamswoje prace i mówiłam po łotewsku.Tak, jak większość mniejszości naro-dowych na Łotwie (których jest ok.50%), jestem rosyjskojęzyczna, ale je-stem Polką! Starałam się działać narzecz polskości i na rzecz integracjiw społeczeństwie łotewskim.

Spotkając się osobiście lub badającnaukowo losy Polaków, poznałam ichwielu na Łotwie. Stanowią prawie 3%mieszkańców, w większości zamiesz-kują katolicką część Łotwy – Łatgalię.Historie licznych z nich podobne sądo mojej. Najczęściej wywodzą sięz Białorusi, Ukrainy, Litwy czy też sa-mej Łotwy (Łatgalia od dawna jestznana jako polski kraj, bowiem kiedyśpodlegała Polsce). Większość nie za-daje pytań i po prostu akceptuje to, żeinni utożsamiają ich z Rosjanami.Oczywiście, oprócz tej rosyjskojęzy-cznej większości, jest też polska ło-tewskojęzyczna mniejszość. Jeśli ciPolacy słyszeli język polski, to możekiedyś od babci. Właśnie dzięki stara-niom takich babć nawet wśród cał-kiem rosyjskojęzycznych Polaków ży-ją polskie tradycje katolickie. Możnatu spotkać ludzi, którzy na co dzieńmówią po rosyjsku, ale chodzą do ko-ścioła wyłącznie na msze polskiei modlą się po polsku…

Żartuję czasami, że Łotwa to nie tyl-ko kraj jezior, lasów i bursztynów, aleteż kraj mniejszości narodowychi różnorodności. Prawie każda rodzi-na jest mieszana, w każdym pokole-

Wędrując po świecie z polskością w sercu

S łoneczne dzieciństwo spędziłam w miasteczkuDaugawpils. Wiedziałam, że to jest kącikŁotwy, który leży blisko Białorusi, Litwy i Rosji,

a czułam, że najbliżej właśnie Rosji. Wszystko wokółmnie toczyło się po rosyjsku: rozmowy w rodzinie, naulicy, w sklepach, w telewizji, a później też w szkole.

Page 31: Monitor Polonijny 2011/06

31

Tłumaczenia z języka angielskiego na polski:the cat is in front of the dog - kot jest z psem na froncie (Wojtek, lat 12)comfortable - wygodny stół (Szymek, lat 10)go down the street- idź z downem ulicą (Marlena, lat 12)slow down - powoli, daunie! (Wojtek lat 12)this festival is very important - ten festiwal jest importowany (Basia, lat 13)forest is beautiful and light - las jest piękny i dietetyczny (Rafał lat 12)it’s horrible - to chorobliwe (Paulina, lat 17)always – podpaska (Marlena, lat 11)the players were bored, and it was important (..) - gracze byli deskamii byli importowani (Wojtek, lat 11)I’m tired - jestem trędowaty (Wojtek, lat 11)

Dialogi:Ja: Do you like tuna, Bartek?Bartek: Yes, I don’t!

Ja: Zuzka, can you give me that book?(Zuzka podaje)Ja: Thank you!Zuzka: You’re walkman!

Ja do Melanii (lat 17): Co ja widzę,zegarek z Kubusiem Puchatkiem!Mela: No! Też go lubisz?Ja: No szczerze mówiąc, nie, nigdy gonie lubiłam..Mela: Dziewczyno, ty dzieciństwa niemiałaś!!

Ja: Jak jest gwiazdka po angielsku?Kacper: Alleluja!Zuzka: Oszalałeś? Alleluja jest połacinie... (dzieci lat 7)

Ania (lat 10): Proszę pani, a jaksię nauczę angielskiego, topotem nauczę się niemieckiego.Znam już jedno słowo!Auschwitz - do widzenia!

Ja: Ada, jak będzie 3. os. l.mn.od „być”?Ada: Oni byją?

Ja: Adasiu, jak jest krzesło poangielsku?Adaś: Hmmm, czechło!

OLA TULEJKO

Tłumaczenia z polskiego na angielski:imieniny- the imienins (Basia lat 13)w przyszłości- in the fiuty, (Karol, lat 11)nie krzycz- don’t shit (Bartek, lat 10)

Zbliżają się wakacje. Drogie Dzieci i DrogaMłodzieży, już pewnie każde z Was myśli

o wyjazdach. Niektórzy wybiorą się dorodziny do Polski, inni spędzą lato naSłowacji, a jeszcze inni pojadą za granicę i,być może, będą mieli okazję sprawdzić swojąznajomość języków obcych.Ponieważ uczę polskie dzieci językaangielskiego, postanowiłam zaprezentowaćWam ich przejęzyczenia, wpadki, pomyłki,które są źródłem humoru – z pewnościąznacie to z własnego doświadczenia.Przeczytajcie, jakie pomysły i skojarzeniarodzą się w głowach Waszych rówieśnikóww Polsce.

Mówicie po angielsku???

CZERWIEC 2011

niu kultura i tożsamość są corazbardziej kolorowe. Każdy tu jestinteresujący, niesamowity. Każ-dy Polak na Łotwie ma swoją nie-powtarzalną tożsamość i każdyma do niej inny stosunek. Rządzwykle określa tutejszych Pola-ków jako mocną, zjednoczonąmniejszość narodową. W społe-czeństwie, jeśli tylko nie są uwa-żani za Rosjan, często postrzega-ni są stereotypowo jako inteli-gencja (może, kojarzą się ze słyn-ną polską bohaterką EmiliąPlater, która tu mieszkała). SamiPolacy dzielą się na dwie grupy.Jedni są naprawdę dumni zeswojej polskości i bardzo aktyw-ni: posyłają dzieci do polskichszkół, uczestniczą w polskich im-prezach, działają w polskich or-ganizacjach, trzymają się razemz innymi Polakami, zachowująi rozpowszechniają kulturę pol-ską. Inni zapominają lub nie chcąprzyznawać się do polskości,a w paszporcie nie mają żadnegowpisu dotyczącego narodowości.

Z doświadczenia wiem, żewiększość Polaków na Łotwienie czuje się dyskryminowana,przyzwyczaiła się dostosowy-wać się do sytuacji, uczyć sięjęzyka państwowego i językówobcych, nie narzekać, tylkowalczyć o swoje miejsce na tejziemi. To Polacy znają wiele ję-zyków, to Polacy najczęściejzdają egzamin naturalizacyjny,to Polacy są jedną z najbardziejaktywnych, znanych, szanowa-nych mniejszości narodowychna Łotwie.

Czasami jest mi trudno, bo niewiem, gdzie dokładnie leży mojaojczyzna i jaki jest mój język oj-czysty, bo mówię z akcentemw każdym języku i zawsze mu-szę o coś walczyć… Polubiłam tetrudności, bo lubię Łotwę, lubięjęzyk rosyjski i lubię swoją pol-skość. Jestem dumna ze swojegodoświadczenia i siły. Wiem, żemoje życie zawsze będzie poszu-kiwaniem i analizą.

KRYSTYNA MORŻEWSKAŁotwa

Page 32: Monitor Polonijny 2011/06

AGATA BEDNARCZYK

Zdradzę Państwu tajemnicę.Nie swoją, ale pani SteniGajdošovej-Sikorskiej z Koszyc,która przesłała nam przepis naniezwykłe ciasto. Gdy nocestają się parne, nad rankiem

ptaki uwodzą swoim głosem,przez dzień cały człowiekkombinuje, co by tu na wieczórprzyrządzić.. hmm… naprawdędobrego. No i pani Steniazdradziła nam, jak to zrobić.

Składniki:• 4 jajka,• 30 dag

cukru pudru• 100 ml oleju• 200 ml

mleka• 25 dag mąki• 2 łyżki

kakao• 1 proszek

do pieczenia.

Sposób przyrządzania:Wszystkie składniki należy wymieszać ipiec 20 minut w temperaturze 180 stopni.Gdy ciasto wystygnie smarujemy jedowolnym dżemem, wymieszanym z rumem,a na to kładziemy owoce, podgotowane lubz puszki – pani Stenia proponujebrzoskwinie. Na nie kładziemy kolejnąmasę, którą przyrządzamy, mieszająci gotując 700 ml mleka, 2 złote kłosy,2 łyżki mąki i cukier waniliowy. Poprzestygnięciu dodajemy do tego 25 dagmasła i 10 dag cukru. Ale to jeszcze niekoniec, bo na to wszystko przychodzinastępna warstwa. Przygotowujemy jąz 4 łyżek cukru, który gotujemy tak długo, aż sięskarmelizuje na ciemno, a następnie dolewamy do

niego 200 ml mleka. Gdy ostygnie, dodajemy 2 biteśmietany w proszku i ubijamy. Powstałą masęnakładamy na wierzch poprzedniej warstwy.

Uff! Wydaje się to pracochłonne,ale wszyscy wiedzą, że nic, co łatwoprzychodzi, pysznie nie smakuje –zwłaszcza w czerwcowe wieczory. Niewiem zaś, czym się kierowały koleżankipani Steni (a może wiem, tylko Państwunie powiem), stwierdzając, że tajemniczeciasto jest „lepsze niż seks”. Czy paniStenia stworzyła jakiś nowy afrodyzjak,muszą Państwo ocenić sami. Ja zaśzapewniam, że porcja tego oryginalnegociasta zawsze i wszędzie robi dobrewrażenie. Jest ono doskonałe naczerwcowe imprezy, przyjęcia i grille,po których w zaciszu domowym możnaspałaszować jego smakowite resztki,o ile oczywiście cokolwiek zostanie.