2
J eśli myślimy o Węgrzech w kategoriach geograficznych, jako pierwsze przycho- dzi nam do głowy to, że jest to kraj ni- zinny. Ponad połowę jego powierzchni stanowią równiny: ogromny trójkąt Wielkiej Niziny Węgierskiej, która rozciąga się od pół- nocno-wschodniego do południowo-zachod- niego skraju Węgier i obejmuje cały teren położony na wschód od tej przekątnej, oraz Mała Nizina Węgierska lub Nizina Naddu- najska, która leży na północnym zachodzie. Część tej ostatniej znajduje się na Słowacji, a mały kawałek w Austrii, ta pierwsza z kolei przechodzi na tereny dzisiejszej Chorwa- cji, Serbii, Rumunii, i sięga aż po Ukrainę i Słowację. Tyle geografia. Ale także kultura Węgier ko- jarzy się przede wszystkim z równiną. Pusz- ta, gulasz, pasterze koni trzaskający batami to wciąż żywe stereotypy o tym narodzie. Na ile ten obraz jest prawdziwy, a na ile wtórny? Spróbujmy znaleźć odpowiedź. Wielka Nizina to położony najbardziej na zachód fragment stepu eurazjatyckiego. Znajdował się kiedyś w samym centrum hi- storycznego Królestwa Węgierskiego. Na tym obszarze, w dzisiejszej miejscowości Ópuszta- szer, zawarło z sobą braterstwo krwi siedem plemion węgierskich: ich wodzowie pili z czary, do której przelali swoją krew. Czyżby Węgrzy, którzy ponad tysiąc sto lat temu przybyli do Kotliny Panońskiej, stwierdzili, że to miejsce zastępuje im bezkresne stepy azjatyckie? Nic bardziej mylnego: ponad ty- siąc sto lat temu, kiedy lud księcia Arpada za- jął Kotlinę Panońską, całą Nizinę Węgierską zarastały lasy dębowe. Dzisiejsze oblicze tego miejsca jest dziełem człowieka. Większość Węgrów jednak implikuje swoim przodkom takie odczucia. Wszak znają już wstecz całą naszą historię i kulturę, wiedzą, co mieli do powiedzenia na temat równiny poeci, ma- larze, w węgierskiej mentalności od czasów średniowiecza jest obecny mit o pochodzeniu narodu (tak zwany mit etnogenezy), który głosi, że Madziarzy są braćmi walecznych Hunów, czy wręcz od nich pochodzą. Zanim filologia ugrofińska okrzepła jako nauka, węgierscy uczeni twierdzili, że ich mowa jest spokrewniona z językami tureckimi (dziś wiemy, że języki ugrofińskie prawdopodob- nie też są daleko spowinowacone z turec- kimi, jest to tak zwana rodzina uralsko- ałtajska); w XIX wieku powstała też idea „Turanii”, wspólnej praojczyzny stepowych ludów konnych, takich jak Węgrzy, Turcy, Mongołowie, Hunowie, Awarowie, a nawet – Japończycy. Turanizm pełnił ważną rolę w prawicowej ideologii międzywojnia, nawet obecnie jest popularny w pewnych kręgach, tak jak we wszystkich małych krajach Europy Środkowo-Wschodniej wciąż żywe są nowo- czesne formy średniowiecznych i wczesnono- wożytnych mitów etnogenetycznych. Można dodać, iż sami Węgrzy osiedlili w średnio- wieczu na terenie Wielkiej Równiny ludy koczownicze, Kumanów i Jazygów, nadając im liczne przywileje. Węgrzy także w swojej historii mieli okres zaborów, tak jak Polacy: w wyniku ataku tureckiego od połowy XVI do końca XVII wieku kraj był podzielony na trzy części. Tereny zachodnie i północne – tak zwane Królestwo Węgierskie – wchodziły w skład ogromnego Imperium Habsburskiego. Tereny środkowe, z których największą część stanowiła właśnie Wielka Nizina, były zajęte przez Imperium Osmańskie, Siedmio- gród zaś wraz ze wschodnimi fragmentami Niziny (tak zwane Partium, czyli „Części”) został niby-węgierskim księstwem tkwią- cym w zawieszeniu między Turcją i Austrią, w rzeczywistości zawdzięczającym swoje istnienie sułtanowi. W Partium kwitła kultura protestancka i tu też przetrwały ulokowane już w średniowieczu tak zwane miasta polne, stanowiące swoiste przej- ście między wsią a miastem. Mieszkańców takich miejscowości, żyjących w mieście, ale utrzymujących się z rolnictwa, nazywano Noémi Petneki stepowy koczownik czy zabłąkany jeździec? mity o węgierskich równinach autoportret 3 [32] 2010 | 64

Noémi Petneki, Stepowy koczownik czy zabłąkany jeździec?

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Noémi Petneki, Stepowy koczownik czy zabłąkany jeździec?

Jeśli myślimy o Węgrzech w kategoriach geograficznych, jako pierwsze przycho-dzi nam do głowy to, że jest to kraj ni-zinny. Ponad połowę jego powierzchni

stanowią równiny: ogromny trójkąt Wielkiej Niziny Węgierskiej, która rozciąga się od pół-nocno-wschodniego do południowo-zachod-niego skraju Węgier i obejmuje cały teren położony na wschód od tej przekątnej, oraz Mała Nizina Węgierska lub Nizina Naddu-najska, która leży na północnym zachodzie. Część tej ostatniej znajduje się na Słowacji, a mały kawałek w Austrii, ta pierwsza z kolei przechodzi na tereny dzisiejszej Chorwa-cji, Serbii, Rumunii, i sięga aż po Ukrainę i Słowację.

Tyle geografia. Ale także kultura Węgier ko-jarzy się przede wszystkim z równiną. Pusz-ta, gulasz, pasterze koni trzaskający batami to wciąż żywe stereotypy o tym narodzie. Na ile ten obraz jest prawdziwy, a na ile wtórny? Spróbujmy znaleźć odpowiedź.

Wielka Nizina to położony najbardziej na zachód fragment stepu eurazjatyckiego. Znajdował się kiedyś w samym centrum hi-storycznego Królestwa Węgierskiego. Na tym obszarze, w dzisiejszej miejscowości Ópuszta-szer, zawarło z sobą braterstwo krwi siedem plemion węgierskich: ich wodzowie pili

z czary, do której przelali swoją krew. Czyżby Węgrzy, którzy ponad tysiąc sto lat temu przybyli do Kotliny Panońskiej, stwierdzili, że to miejsce zastępuje im bezkresne stepy azjatyckie? Nic bardziej mylnego: ponad ty-siąc sto lat temu, kiedy lud księcia Arpada za-jął Kotlinę Panońską, całą Nizinę Węgierską zarastały lasy dębowe. Dzisiejsze oblicze tego miejsca jest dziełem człowieka. Większość Węgrów jednak implikuje swoim przodkom takie odczucia. Wszak znają już wstecz całą naszą historię i kulturę, wiedzą, co mieli do powiedzenia na temat równiny poeci, ma-larze, w węgierskiej mentalności od czasów średniowiecza jest obecny mit o pochodzeniu narodu (tak zwany mit etnogenezy), który głosi, że Madziarzy są braćmi walecznych Hunów, czy wręcz od nich pochodzą. Zanim filologia ugrofińska okrzepła jako nauka, węgierscy uczeni twierdzili, że ich mowa jest spokrewniona z językami tureckimi (dziś wiemy, że języki ugrofińskie prawdopodob-nie też są daleko spowinowacone z turec-kimi, jest to tak zwana rodzina uralsko-ałtajska); w XIX wieku powstała też idea „Turanii”, wspólnej praojczyzny stepowych ludów konnych, takich jak Węgrzy, Turcy, Mongołowie, Hunowie, Awarowie, a nawet – Japończycy. Turanizm pełnił ważną rolę w prawicowej ideologii międzywojnia, nawet obecnie jest popularny w pewnych kręgach,

tak jak we wszystkich małych krajach Europy Środkowo-Wschodniej wciąż żywe są nowo-czesne formy średniowiecznych i wczesnono-wożytnych mitów etnogenetycznych. Można dodać, iż sami Węgrzy osiedlili w średnio-wieczu na terenie Wielkiej Równiny ludy koczownicze, Kumanów i Jazygów, nadając im liczne przywileje.

Węgrzy także w swojej historii mieli okres zaborów, tak jak Polacy: w wyniku ataku tureckiego od połowy XVI do końca XVII wieku kraj był podzielony na trzy części. Tereny zachodnie i północne – tak zwane Królestwo Węgierskie – wchodziły w skład ogromnego Imperium Habsburskiego. Tereny środkowe, z których największą część stanowiła właśnie Wielka Nizina, były zajęte przez Imperium Osmańskie, Siedmio-gród zaś wraz ze wschodnimi fragmentami Niziny (tak zwane Partium, czyli „Części”) został niby-węgierskim księstwem tkwią-cym w zawieszeniu między Turcją i Austrią, w rzeczywistości zawdzięczającym swoje istnienie sułtanowi. W Partium kwitła kultura protestancka i tu też przetrwały ulokowane już w średniowieczu tak zwane miasta polne, stanowiące swoiste przej-ście między wsią a miastem. Mieszkańców takich miejscowości, żyjących w mieście, ale utrzymujących się z rolnictwa, nazywano

Noémi Petneki

stepowy koczownik czy zabłąkany jeździec?

mity o węgierskich równinach

autoportret 3 [32] 2010 | 64 autoportret 3 [32] 2010 | 65

Page 2: Noémi Petneki, Stepowy koczownik czy zabłąkany jeździec?

później ciwisami (cívisek), była to osobna, charakterystyczna i bardzo konserwatywna warstwa społeczna.

Po wygnaniu Turków zwycięscy Habsbur-gowie na nowo zaludnili spustoszone przez nich tereny, głównie Słowakami z północ-nej części ówczesnego królestwa. Kultura wielu miejscowości Wielkiej Niziny wcale nie jest taka pierwotnie „równinna”, jak się powszechnie uważa. Nawet słynny dziewiętnastowieczny poeta Sándor Petőfi był z pochodzenia czystej krwi Słowakiem, nie zaś pół-Serbem lub pół-Chorwatem, jak wcześniej sądzono; i pewnie mówiłby po słowacku, gdyby ojciec, któremu zależało na asymilacji, nie zabronił mamce zwracania się do niego w tym języku. To, co kojarzy się dzisiaj Węgrom z równiną, zawdzięczamy głównie właśnie Petőfiemu – każdy Węgier czyta jego wiersze w szkole. Dusza roman-tyczna znajdowała w równinie potrzebny jej bezkres, w którym mogła się poruszać bez ograniczeń. Jej wyobraźnię karmiły surrealistyczna fatamorgana, opowieści o legendarnych zbójnikach i przede wszyst-kim – lud, który zgodnie z duchem epoki był źródłem autentyczności i prawdziwości. Ponadto rzeczywiście archaiczna kultura pasterska wabiła egzotyką i jednocześnie swojskością. Romantykę tego krajobrazu i ich mieszkańców odkrył w tym samym czasie urodzony i wychowany na Węgrzech wybitny poeta austriacki Nikolaus Lenau, za którego pośrednictwem niemieckojęzycz-ny obszar Europy zapoznał się z fenome-nem węgierskiej puszty. Ożywili ją również malarze zarówno węgierscy, jak i niemiec-cy. Wiedza, którą Europa Zachodnia ma dziś

o tej krainie, opiera się właśnie na litera-turze i sztuce romantyzmu. Wszakże nawet dzisiaj trasa zwiedzania puszty w Parku Narodowym Hortobágy przebiega w taki sposób, żeby odwiedzający mógł zobaczyć wszystkie atrakcje wymienione w wier-szach i widniejące na obrazach malarzy.

Równina urosła na miarę takiego symbolicz-nego i autentycznego krajobrazu ojczystego, jakim okazały się nieco później polskie Tatry i Podhale. Jednocześnie kraina ta uosabiała i uosabia do dziś także zacofanie i... spusto-szenie. Nurt ten rozpoczyna zresztą sam Petőfi takimi wierszami, jak Kutyakaparó (Psi grabarz – nazwa podupadłej czardy) lub A puszta télen (Puszta w zimie), który rozpoczy-na od słów: „Hej, teraz to puszta jest pusta doprawdy!”. U kolejnego wielkiego wieszcza węgierskiego, Endre Adyego, krajobraz prze- kształca się w symboliczny „ugór węgierski” (Ady czuł się nieswojo w nizinnych miastach Wielkim Waradynie i Debreczynie). Natura-lista Zsigmond Móricz pokazuje prawdziwe (czy drugie) oblicze ludu. Rdzenni równinni pasterze to barbarzyńcy, małomówni, zamk-nięci w sobie, ale ranić czy też zabijać potra-fią z zimną krwią. Ciwisowie debreczyńscy zadręczają chłopskiego syna uczęszczającego do kalwińskiego kolegium. Nizina i charakte-rystyczne dla niej, dalekie od cywilizacji pr-zysiółki to także miejsce zesłania: wygnania symbolicznego i – po objęciu władzy przez komunistów – także faktycznego: tu deporto-wano pozbawianych majątku arystokratów.

W ostatnich dekadach te sprzeczne nurty współistnieją z sobą w węgierskiej świado-mości i w ukazujących ją oraz wpływających

na nią dziełach twórców. Ludzie z miasta przenoszą się do przysiółków. Moda na ekolo-gię na nowo wypromowała lepianki, niegdyś wzgardzone chatki biednych ludzi. Z kolei wielu ludziom mieszkającym na nizinnej prowincji pogorszyła się stopa życiowa. Rozpad i demoralizację małych równinnych miejscowości ukazują dzieła László Krasz-nahorkaia i transowe, „bezkresowe” filmy współpracującego z nim Béli Tarra (kultowe Szatańskie tango trwa 7,5 godziny!). Odkrywa się także wielokulturowość Wielkiej Niziny – książki Pála Závadyego opowiadają o życiu tamtejszej słowackiej społeczności.

W sierpniu na puszcie odbyły się dwa duże, konkurencyjne „zebrania Węgrów” nawiązujące do „tradycji stepowej” narodu. Oba te wydarzenia cieszyły się wielką popularnością, przyjechało na nie po kilkaset tysięcy ludzi. W wypadku Słowian Zachodnich i Chorwatów powstanie mitu narodowego w wielkiej skali i wzmocnienie wyimaginowanych, „prastarych” tradycji oznaczało odwracanie od kultury łaciń-skiej, kultury europejskiej, doprowadziło do powstania współczesnego nacjonalistyczne-go populizmu i spowodowało wiele tragedii. Czy Węgrom może to grozić? Czy dzisiejszy człowiek udający koczownika ze stepu nie stanie się Zabłąkanym jeźdźcem Endre Adyego, kłusującym po równinie, którą „znów obrosły nagle lasy i trzciny”, kryje mgła i straszą na niej –

Same krwawienia, same sekrety,

Same uściski, sami przodkowie,

Same lasy i szuwary,

Sami pradawni szaleńcy.

ilustracja: anna zabdyrska

autoportret 3 [32] 2010 | 64 autoportret 3 [32] 2010 | 65