16
Ł 32. MMnEPATopA HH:$G/IAH u. * ^tMHMtfdj^SS^ti^t^HKWCSl^ XVIII. TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM. 1'ilENUMERATA „WSZECHŚWIATA". W Warszawie : rocznie rub. 8, kwartalnie rub. 2. Z przesyłko pocztow : rocznie rub. 10, pólrocznia rub. 5. Prenumerować można w Redakcyi Wszechświata i we wszyst kich ksi garniach w kraju i zagranica.. Adies Komitet Redakcyjny Wszechświata stanowi Panowie: Deike K., Dickstein S.. Eismond J., Flaum M., Hoyer H., Jurkiewicz IC, Kowalski M., Kramsztyk S., Kwietniewaki Wt., Lewiński J., Morozewicz J. ( Natanson J,, Okolski S., Strumpf E,, Sztol ;man J., Weyberg Z., Wróblewski W, i ZielMiski Z. ie E 3 rze<2.ro.ieście, IŚT r 6 6 . O wynalazkach niedonoszonych. Jan Ernest Eliasz Bessler, który, jakgdy by mu jeszcze mało było tych imion, przy brał dodatkowe nazwisko Offyreus, wielkim był wynalazc , zbudował bowiem, jak sam 0 tero pisze, trzysta machin, z których każda urzeczywistniała zadanie ruchu wieczyste go—perpetuum mobile. Ostatnia wszakże dopiero, któr wykończył w r. 1715 zadowol niła go zupełnie, tak że wiadomość o niej ogłosił światu w skromnie zatytułowanym penegiryku : „Triumphans Perpetuum Mo bile Offyreanum". Wedle tego opisu machi na pracowała niezmordowanie, dźwigaj c wci ż w gór lub znosz c na dół kamienie 1 wod . Nikt jej wprawdzie nie widział, umieszczona bowiem była w izbie zamkni tej, ale wszyscy przygl dać si mogli, jak wykonywała sw prac za pośrednictwem sznura, przechodz cego przez otwór w mu rze. Widokiem tym wszyscy si zachwycali, królowie, ksi ż ta, landgrafowie, profesoro wie i uczeni, wszyscy przekonani byli o do skonałej działalności tej machiny, która si znajdowała w zamkn "Wissenstein w Kassel. Jeden z uczonych z tego głównie wzgl du był ni zdumiony, że pomimo zatrzymania nanowo w ruch przechodziła, biegn c coraz pr dzej, dopóki nie odzyskała stałej swej szybkości, gdyż to uważał za najbardziej przekonywaj cy dowód ruchu wieczystego. Dopiero, gdy sławny matematyk holenderski Gravesande, nie mog c w machinie odkryć żadnego podst pu, chciał j zbliska obejrzeć, Offyreus rozbił swe arcydzieło, rozgniewany, jak utrzymywał, tak natarczyw nieufno ści —z obawy wykrycia oszustwa, jak mówili inni. Słynna tedy niegdyś machina Offyreu sa pozostała ostatecznie zagadkow , niewi dzialn , utajon . W dziejach wszakże wy nalazków chybionych, poronionych, nie jest ona bynajmniej przypadkiem szczególnym, odosobnionym. Nietylko w czasach, gdy per petuum mobile kwitło, ale i dziś jeszcze w pełnym blasku nauki i techniki, rozchodz si cz stokroć wieści o cudownych machi nach i przyrz dach, które zdumiewaj sw pot g niezrównan , sw działalności osob liw , ale których oko ludzkie nie widzi, które Bi przed niem l kliwie j zazdrośnie chowa j. Na stole dziej si dziwy, wszystko kr ci si , wiruje, skacze, cała fizyka wywraca koziołka, ale pod stół, gdzie kryje si źródło tajemne wszystkich tych cudów, zajrzeć ni komu nie wolno. Oała wi c kategorya tych wynalazków rzekomych, których wybornym typem jest stara machina Offyreusa, nazwać możemy poprostu—wynalazkami pod stołem. Na stole zagadka, pod nim tajemnica', po

O wynalazkach niedonoszonych.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2218/32wszech99_nr32.pdf · liśmy się nawet, czy kryjąc y się w niej „elek-troid" jestto tylko przyrząd jakiś , czy

  • Upload
    others

  • View
    1

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: O wynalazkach niedonoszonych.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2218/32wszech99_nr32.pdf · liśmy się nawet, czy kryjąc y się w niej „elek-troid" jestto tylko przyrząd jakiś , czy

Ł 32.MMnEPATopA HH:$G/IAH u. *

^tMHMtfdj^SS^ti^t^HKWCSl^ X V I I I .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.1'ilENUMERATA „WSZECHŚWIATA".

W Warszawie : rocznie rub. 8, kwartalnie rub. 2.Z przesyłko pocztową: rocznie rub. 10, pólrocznia rub. 5.

Prenumerować można w Redakcyi Wszechświata i we wszyst-kich księgarniach w kraju i zagranica..

Adies

Komitet Redakcyjny Wszechświata stanowią Panowie:Deike K., Dickstein S.. Eismond J., Flaum M., Hoyer H.,Jurkiewicz IC, Kowalski M., Kramsztyk S., Kwietniewaki Wt.,Lewiński J., Morozewicz J.( Natanson J,, Okolski S., Strumpf E,,

Sztol ;man J., Weyberg Z., Wróblewski W, i ZielMiski Z.

ie - E3rze<2.ro.ieście, IŚT-r 6 6 .

O wynalazkach niedonoszonych.

Jan Ernest Eliasz Bessler, który, jakgdy-by mu jeszcze mało było tych imion, przy-brał dodatkowe nazwisko Offyreus, wielkimbył wynalazcą, zbudował bowiem, jak sam0 tero pisze, trzysta machin, z których każdaurzeczywistniała zadanie ruchu wieczyste-go—perpetuum mobile. Ostatnia wszakżedopiero, którą wykończył w r. 1715 zadowol-niła go zupełnie, tak że wiadomość o niejogłosił światu w skromnie zatytułowanympenegiryku : „Triumphans Perpetuum Mo-bile Offyreanum". Wedle tego opisu machi-na pracowała niezmordowanie, dźwigającwciąż w górą lub znosząc na dół kamienie1 wodę. Nikt jej wprawdzie nie widział,umieszczona bowiem była w izbie zamknię-tej, ale wszyscy przyglądać się mogli, jakwykonywała swą pracę za pośrednictwemsznura, przechodzącego przez otwór w mu-rze. Widokiem tym wszyscy się zachwycali,królowie, książęta, landgrafowie, profesoro-wie i uczeni, wszyscy przekonani byli o do-skonałej działalności tej machiny, która sięznajdowała w zamkn "Wissenstein w Kassel.Jeden z uczonych z tego głównie względubył nią zdumiony, że pomimo zatrzymaniananowo w ruch przechodziła, biegnąc coraz

prędzej, dopóki nie odzyskała stałej swejszybkości, gdyż to uważał za najbardziejprzekonywający dowód ruchu wieczystego.Dopiero, gdy sławny matematyk holenderskiGravesande, nie mogąc w machinie odkryćżadnego podstępu, chciał ją zbliska obejrzeć,Offyreus rozbił swe arcydzieło, rozgniewany,jak utrzymywał, tak natarczywą nieufno-ścią—z obawy wykrycia oszustwa, jak mówiliinni. Słynna tedy niegdyś machina Offyreu-sa pozostała ostatecznie zagadkową, niewi-dzialną, utajoną. W dziejach wszakże wy-nalazków chybionych, poronionych, nie jestona bynajmniej przypadkiem szczególnym,odosobnionym. Nietylko w czasach, gdy per-petuum mobile kwitło, ale i dziś jeszczew pełnym blasku nauki i techniki, rozchodząsię częstokroć wieści o cudownych machi-nach i przyrządach, które zdumiewają swąpotęgą niezrównaną, swą działalnością osob-liwą, ale których oko ludzkie nie widzi, któreBię przed niem lękliwie j zazdrośnie chowa-ją. Na stole dzieją się dziwy, wszystko krę-ci się, wiruje, skacze, cała fizyka wywracakoziołka, ale pod stół, gdzie kryje się źródłotajemne wszystkich tych cudów, zajrzeć ni-komu nie wolno. Oała więc kategorya tychwynalazków rzekomych, których wybornymtypem jest stara machina Offyreusa, nazwaćmożemy poprostu—wynalazkami pod stołem.Na stole zagadka, pod nim tajemnica', po-

Page 2: O wynalazkach niedonoszonych.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2218/32wszech99_nr32.pdf · liśmy się nawet, czy kryjąc y się w niej „elek-troid" jestto tylko przyrząd jakiś , czy

498 WSZECHŚWIAT Nr 32

dziwiąc tylko możesz, ale wyjaśnienia nieszukaj. Styka się to z kuglarstwem, jedne-go magika lub spirytystę dziesięciu fizykównie zdemaskuje.

Grdybyż na kuglarstwie tylko się skończy-ło. "W świeżej jeszcze mamy pamięci roz-głos w 1887 i 1888 roku amerykańskiegowynalazku Keelyego, który do poruszaniamotorów zużytkować miał energią głosuludzkiego lub też wogólności energią ciałdrgających. Była to także machina ukryta,ale budziła podziw swą. działalnością, kru-szyła bowiem najtwardsze skały. Wobecmotoru tak potężnego i tak tanio obsługiwa-nego ustępowały juź motory parowe, miałybyć bezzwłocznie wyrzucone, jakby rupieciebezużyteczne, a właścicielom fabryk groziłaruina. Trwało to, dopóki nie wyczerpałasię ufność kapitalistów i zapragnęli zbliskaobejrzeć cudowną machinę, na której urze-czywistnienie około miliona dolarów wyłożyli.Pan Keely oburzył się i odmówił wyjawieniaswej skrzyni zamkniętej, że nie dowiedzie-liśmy się nawet, czy kryjący się w niej „elek-troid" jestto tylko przyrząd, czy też jakiś„fluid" osobliwy, nowa siła natury, odrębnyrodzaj energii. Ozemkolwiek jest wszakże,jakakolwiek jest jego wartość, dopóki najasność dzienną nie wynurzy się z ciemnejskrzyni, musimy go zaliczać do kategoryiwynalazków pod stołem, a zaufania budzićnie może. u ' : - . . • < . . - . • •

Zwróćmy się teraz do innej kategoryi wy-nalazków niedonoszonych, której typowyprzykład nastręczają nam również dzieje po-mysłów ruehadła wieczystego. Pewien mia-nowicie profesor filozofii w Grlasgowie w wie-ku siedemnastym opisał i wyrysował perpe-tuum mobile, polegające na zastosowaniuobjawów Włoskowatości, któremi wówczas zapodnietą Borellego zajmowało się wielu fizy-ków. Rysunek przedstawia słup wody pod-niesiony w rurce i wytryskujący obfitymwcale strumieniem; bez zachodu zatem, bezżadnego zgoła nakładu, mamy ciągły prze-pływ wody, dający się zużytkować do wyko-nywania jakiejkolwiek pracy mechanicznej.Taniej i łatwiej nie dałoby sig perpetuummobile urzeczywistnić.

Nie potrzebujemy chyba dodawać, źe uczo-ny profesor takiego wypływu wody nie wi-dział nigdy; nie zadał sobie drobnego trudu,

by rurkę w wodę pogrążyć i przekonać się,czy oczekiwany strumień w samej rzeczy wy-tryśaie. Zadowolnił się rysunkiem czystofantastycznym, który nam teraz daje dobit-ny przykład „wynalazków na papierze".

Papier jestto wyborny materyał do pisa-nia rozpraw, ale nieodpowiedni i nader nie-trwały na wynalazki. Usprawiedliwionymjuż będzie bardziej eksperymentator, któryna papier rzuca pomysł doświadczenia, a wy-konanie go innym pozostawia, boć doświad-czenie jestto tylko pytanie przyrodzie sta-wiane; badacz przyrody wie, skąd wychodzi,zna grunt, na którym gmach swój buduje,ale nie przewiduje, dokąd się w gmachu tymposunie, a jakąkolwiek napytanie swe otrzy-ma odpowiedź, czy potwierdzi nią jego do-mysły, czy też wypadnie dlań niepomyślnie,zawsze rozstrzygnie pewną kwestyę, pewnąwątpliwość rozjaśni. Wręcz przeciwne jestzadanie wynalazcy; wie, czego pragnie, maprzed sobą cel oznaczony, do którego zmie-rza, a wykonanie dopiero nauczyć może,czy cel upragniony osiągnąć się daje. Wy-nalazek na papierze nie jest zgoła wynalaz-kiem, umiera, zanim się rodzi, nie począwszysię, żyć przestaje. Nie można go zestawiaćnawet z projektami, jakie zobowiązani sąskładać uczniowie szkół technicznych, cibowiem do rysunków swych łączyć musząaneksy rachunkowe; profesorowi oksfordzkie-mu goły rysunek rury w wodzie starczyzupełnie. • ;

Z wynalazkami na papierze napotykamysię bardzo często; pod wpływem zwłaszczasprzyjającej podniety, jakiegoś nowego i ude-rzającego odkrycia naukowego, mnożą sięgromadnie^ przybierają charakter jakbyepidemiczny. • '. '•

Świeżo podnietę taką dało dostrzeżenie,źe opór elektryczny selenu krystalicznegozmniejsza się pod wpływem oświetlenia;w chwili, gdy na selen padają promienieświatła, staje się on naraz lepszym prze-wodnikiem elektryczności, a wzmożenie tozniknie natychmiast, skoro oświetlenie toustępuje. Własność tę selenu zużytkowałBell do przeprowadzenia głosu przy pomocyświatła. W " fotofonie Bella głos osobymówiącej wprawia w drganie drobne zwier-ciadło, od którego odbija się wiązka pro-mieni światła, padająca na komórkę sele-

Page 3: O wynalazkach niedonoszonych.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2218/32wszech99_nr32.pdf · liśmy się nawet, czy kryjąc y się w niej „elek-troid" jestto tylko przyrząd jakiś , czy

Nr 32 WSZECHŚWIAT 499

nową, wtrąconą, w obieg prąciu. Drganiagłosu za pośrednictwem zwierciadła powo-dują chwiejność promieni odbitych, a temsamem ciągłą zmienność w natężeniu oświe-tlenia komórki selrnowej, zdolność jej prze-wodnictwa wzmaga się tedy i słabnie zgodniez falowaniem głosu, skąd dalej powstajepodobnaż chwiejność w natężeniu prądu;zmiany zaś te natężenia chwyta wtrąconyw obieg prądu telefon, który jest czułymbardzo galwanometreni, i odtwarza głosprzesyłany. W ten sposób zdołano przesyłaćgłos wymawiany za pośrednictwem nawetlampy naftowej na odległość jakich dwustumetrów.

Rzecz jasna, źe własność ta selenu, oso-bliwa wrażliwość jego na promienie światła,nasunąć rnogla łatwo i pomysły dalsze, byprzy pomocy prądu elektrycznego i płytkiselenowej, przenosić na dowolne odległościobjawy świetlne, widoki i obrazy przez latar-nię czarnoksięską rzucane. Próby wszakiezawiodły, a do wielkiego tego zadania selenokazał się pośrednikiem niedostatecznym.Pomimo to wystąpił cały zastęp wynalazców,którzy selenu nie próbowali, nie badali,bodaj nie widzieli go nawet, a pomimo topodawali pomysły rozlicznych telefotów lubtelektrofotów, choć one nigdy urzeczywist-nione nie były i papieru nie opuściły, a cie-szyć się mogły tylko przelotną chwałą w pis-mach codziennych.

Do tejże kategoryi wynalazków selenowychnależy też słynne przed kilku laty oko ele-ktryczne, które ludziom wzroku pozbawio-nym umożliwić miało przyjmowanie wrażeńświatła; czy jednak naprawdę mógłby byćselen do tak osobliwego celu podatnym, tegopowiedzieć nie możemy, nigdy bowiem nie-widomy żaden oka elektrycznego do czołaswego nie przyczepił,. nie zrodziło się ononigdy i na papierze utknęło.

Itrzekomych, chybionych wynalazków mocjest wielka, ale już te dwie ich kategorye,które tu przytoczyliśmy, prowadzą niewąt-pliwie do wniosku, że uznania godne byćmogą tylko wynalazki jawne i rzeczywiściewykonane.

8.K.

Temperatura zwierząt ciepłokrwistychi zimnokrwistych.

Według A. SUTHERLANDA,

Między zwierzętami ciepłokrwistemi azim-nokrwistemi istnieje granica, napozór bar-dzo wyraźna i łatwa do wskazania. Oiep-łokrwistemi nazywamy takie zwierzęta,których ciało utrzymuje mniej więcej stałyi dość wysoki stopień ciepła, niezależny odtemperatury powietrza otaczającego; zimno-krwistemi takie, u których temperatura ciałazmienia się wraz ze zmianą stopnia ciepłaśrodowiska. Z tego powodu zamiast nazw„ciepłokrwiste" i „zimnokrwiste" właściwiejjest mówić: zwierzęta o stałej lub zmiennejtemperaturze krwi. Wobec tego zdawałoby się, że pomiędzy obu typami istniejebardzo wyraźna granica, jeżeli jednak ze-stawimy różne zwierzęta w pewien szereg,zależnie od temperatury ich ciała, to prze-konamy się, że obie te grupy przechodząnieznacznie jedna w drugą.

Zwierzęta ciepłokrwiste stalą temperaturęciała zawdzięczają pewnym specyalnym urzą-dzeniom, pozwalającym na wytwarzaniewiększych ilości ciepła oraz na. regulowanietej wytwórczości, mianowicie powiększaniejej w razie większego oziębienia się powie-trza. Skutkiem tego są one w stanie za-chowywać zawsze jednakowy stopień ciepław ciele. Zwierzęta zimnokrwiste wytwarza-ją również ciepło, nigdy jednak w takichilościach, aby mogły wyrównywać zbyt wiel-kie straty, spowodowane przez promienio-wanie. Stąd pochodzi zależność ich tempe-ratury od stopnia ogrzania środowiska.Wszystkie zwierzęta bezkręgowe należą dozimnokrwistych, ponieważ temperatura ichciała ulega zawsze wahaniom zależnie odzmian, zachodzących w środowisku, jakiezamieszkują. Wprawdzie zazwyczaj istnie-je pewna różnica między temperaturą ciałaa środowiska, a to z powodu zdolności wy-twarzania pewnej ilości ciepła i pokrywaniaw ten sposób przynajmniej części strat,różnica ta jednak nigdy nie bywa zbyt wielką.Dla przeważnej t większości bezkręgowych

Page 4: O wynalazkach niedonoszonych.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2218/32wszech99_nr32.pdf · liśmy się nawet, czy kryjąc y się w niej „elek-troid" jestto tylko przyrząd jakiś , czy

500 WSZECHŚWIAT Nr 32

niedosięga ona nawet jednego stopnia. We-dług poszukiwań Valentina, polipy, meduzy,szkarłupnie, mięczaki i skorupiaki mogąmieć temperaturą o % do 3/5° wyższą, niżotaczające środowisko.

Owady posiadają zdolność wytwarzaniaciepła w znacznie większym stopniu.Wprawdzie i one nie mają stałej tempera-tury ciała, w każdym jednak razie u nichprzewyżka może wynosić 1—2 stopni nawetwtedy, gdy znajdują się w spoczynku, znacz-nie zaś więcej, jeżeli są w ruchu.

To samo stosuje się również do niższychkręgowców (ryb, płazów i gadów), którenależą tak samo do zwierząt zimnokrwistych.TV spoczynku zachowują one zawsze mniejwięcej temperaturę otaczającego środowiska,ulegając wraz z niem wszelkim wahaniom.Przy podnieceniu atoli i podniesieniu życio^wej działalności mogą ogrzewać się znaczniewyżej po nad wodę lub powietrze, w któremprzebywają. Według Dutrocheta u żółwiabłotnego (Gistudo łutaria) temperatura możesię wznosić przytem o l1/^—3%° wyżej;u małej jaszczurki (Natris torquata) — 2°—5y3°, u zielonej (Lacerta yiridis) — 4°— 7°.Max Eiirbringen podaje, że niektóre ga-tunki padalca (Anguis) mogą się ogrzewaćnawet o 8° ponad temperaturę otaczającegopowietrza. Według Dumerila nie zawsze sąpotrzebne do tego zbyt silne ruchy : samproces spokojnego trawienia podnosi tempe-raturę wężów o 2°— 4Q, przyczem maximumosięgają one dopiero po- upływie 24 godzinod spożycia pokarmu. U ryb temperaturanie może wznosić się tak bardzo, jak u ga-dów, ale i u nich staje się ona o 2°—3° wyż-szą po walce lub jakiemkolwiek innem pod-nieceniu.

W każdym jednak razie poza chwilamiwiększego pobudzenia temperatura ciałau niższych kręgowców pozostaje w ścisłejzależności od otaczającego ośrodka, wzno-sząc się lub opadając wraz z niem. Z tegopowodu jeżeli zrobimy znaczną ilość pomia-rów nad temperaturą zwierzęcia oraz po-wietrza (względnie wody) zwłaszcza o pew-nych stałych porach i wyprowadzimy % nichliczby średnie, to zejdą się one mniej lubwięcej ściśle. A, Sutherland mierzył w cią-gu dwu lat z niewielkiemi przerwami ranoi wieczorem temperaturę pewnej jaszczurki

australijskiej (Cyclodus gigas), której miałzawsze kilka okazów pod ręką. Rano tem-peratura jej była nieco niższą, niż powietrza,co było skutkiem nocnego oziębienia się,wieczorem zaś trochę wyższą. Jestto wogólejaszczurka mało ruchliwa, bardzo rzadkowpadająca w większe podniecenie, którebymogło wywołać znaczniejsze podniesienie siętemperatury, z tego powodu powinna onawykazać wielką zgodność z temperaturąj)owietrza. W istocie średnia ze wszystkichpomiarów dla jaszczurki wyniosła 18,1°, dla •powietrza 18,4°; jestto ogromna zgodność,jeżeli zwrócimy uwagę, że wahania obejmo-wały szeroki zakres od 12° do 32°.

Temperatura jaszczurki wypadła tutaj na-wet nieco niższą od powietrza. Jestto jed-nak, prawdopodobnie, skutek niezupełnieodpowiednio dobranych pór dnia, w którychrobiono pomiary. Przed 8-mą rano jasz-czurka nie zdążyła jeszcze ogrzać się nale-życie po nocnem oziębieniu, a pomiędzy5-tą —6-tą popołudniu była wprawdzie ciep-lejszą, niż powietrze, ale nie o tyle, o ile by-ła zimniejszą rano.

Taka prawie zupełna zgodność średnichtemperatur jest główną cechą zwierzątzimnokrwistych. U ciepłokrwistych (wyższekręgowe ptaki i ssące) średnia temperaturaciała przewyższa zawsze mniej lub więcejznacznie średnią powietrza. Ale właśniena tej przewyzce można wykazać cały szeregprzejść od zwierząt, u których jest onabardzo niewielką i nadzwyczaj zbliżoną dotypu zimnokrwistych, aż do takich, u którychwynosi znaczną ilość stopni. Co ciekawsze,przejścia te znajdują się w dość ścisłymzwiązku ze stopniem rozwoju budowy ana-tomicznej tak, że przeważnie dane zwierzętembardziej jest oddalone od typu zimno-krwistych, im wyższe miejsce zajmuje, w swo-jej gromadzie; tembardziej zaś zbliża się doniego, im więcej posiada w budowie cechwspólnych z gadami.

Najniższe miejsce na skali temperaturywśród ssących zajmuje rzęd jednootworo-wych (Monotremata), ten sam, który okazujenajwięcej podobieństwa z gadami. Wedługspostrzeżeń Mikluoho-Maclaya średnia tem-peratura dziobaka (Ornithorhynchus) wynosi24,8° przy 22° wody, w której żył obserwo-wany osobnik. Tymczasem średnia tempe-

Page 5: O wynalazkach niedonoszonych.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2218/32wszech99_nr32.pdf · liśmy się nawet, czy kryjąc y się w niej „elek-troid" jestto tylko przyrząd jakiś , czy

Nr 32 WSZECHŚWIAT 501

ratura wyższych ssących (z wyjątkiem jed-nootworowych i workowatych) dosięga pra-wie 39°. Tę liczbę właśnie należy uważać zatypową dla ssących z teni zastrzeżeniem, żew jednych"rzędach temperatura bywa wyż-szą, w drugich zaś niższą od typowej, w każ-dym jednak razie różnica nie przenosi 2°w jedne lub druga, stronę. Innemi słowy,żadne zwierzę ssące w stanie zdrowym niemiewa więcej, jak 40°, ani mniej, jak 37°.Wobec tego dziobaka można niejako uważaćza zwierzę zimnokrwiste.

Nad innym przedstawicielem tego samegorzędu, kolczatką (Echidna), posiadamy wię-cej spostrzeżeń. Wykazują one jeszcze wy-raźniej związek, jaki zachodzi między ssace-mi jednootworowemi a gadami. Dla kol-czatki jedni badacze (Milducho-Maclay) po-dają średnią temperaturę 28° przy średniejpowietrza 20°, inni (A. Sutherland) 29,4°.Zajmuje więc ona bez wątpienia wyższemiejsce na skali temperatury, niż dziobak,ale zato sama tak znaczna niezgodność spo-strzeżeń obu badaczów dowodzi, że tempe-ratura kolczatki jest zmienną. W istocieSutberland znalazł u jednego osobnika w zim-ny ranek tylko 22°, podczas gdy inny, przy-niesiony do domu w straszny upał południo-wy, wykazał aż 36,6°. W ten sposób waha-nia temperatury u kolczatki obejmują prze-szło 14°, co jest liczbą olbrzymią dla ssaka.Wprawdzie niema tutaj tej ścisłej zgodnościz temperaturą powietrza, jaką znalezionou gadów, w każdym jednak razie obszernyzakres wlihań i ich kierunek (ten sam, cow powietrzu) wskazują, że jedaootworowetak samo, jak gady, nie posiadają urządzeń,któreby im pozwoliły regulować temperaturęciała niezależnie od temperatury powietrza.

Następne miejsce podług budowy anato-micznej zajmują workowate (Marsupialia).Zgodnie z tem znajdujemy u nich średniątemperaturę wyższą, niż u jednootworowych;w każdym jednak razie nie tak wysoką, jaku pozostałych ssących. Jest ona jednocześ-nie stalszą, chociaż nie tak stałą, jak w in-nych rzędach. Sutherland mierzył tempera-turę 16 różnych gatunków zwierząt worko-watych i ze 126 pomiarów znalazł śred-nią 36°, t. j . o 3° mniej, niż u wyższychssących.

Nie wdając się w bliższe szczegóły tych

pomiarów, wspomnimy tutaj jedynie, że naj-niższą średnią temperaturę 34,1° Sutherlandznalazł u wombata (Psascolomys), najwyższąu kangurów 36,7°. Temperatura atoli u żad-nego gatunku nie była zupełnie stałą; waha-nia, zależne jedynie od stanu powietrza, do-sięgały dla poszczególnych gatunków 2° a na-wet 4°. Jestto wprawdzie znacznie mniej,niż w poprzednim rzędzie, w"_każdym jednakrazie takich wahań nie znajdujemy nigdyu wyższych ssących. Zatem i tutaj pokre-wieństwo z gadami i brak urządzeń, regulu-jących temperaturę ciała, występują jeszczebardzo wybitnie.

U koali (Phascolarctos) np. średnia tem-peratura samicy wynosi 36°, samca zaś 35,2°.Sutherland umieszczał zdrowe osobniki (sa-mice) na słońcu i znajdował u nich bardzoczęsto 37,9°, raz zmierzył nawet 38,4°, pod-czas gdy w chłodny dzień wykazywały onenie więcej, jak 35,3°, niekiedy nawet 34,9.Samica opossum, mającego średnią tempera-turę 36,6°, wykazała 35,1°, gdy termometrpokazywał 16,8; innym zaś razem 37° przytemperaturze powietrza 31°—35°.

Przechodząc do wyższych ssących, należyprzedewszystkiem zauważyć, że tutaj posia-damy, niestety, mało spostrzeżeń. Widaćz nich jednak, że temperatura każdego ga-tunku jest stałą i że nie znajdujemy wśródnich nawet takich nieznacznych wahań, jakienapotykamy w rzędzie workowatych. Podwzględem wysokości temperatury i tutajmożna wykazać pewne stopniowanie. Naj-niższe miejsce zajmują wieloryby (Cetacea),zaraz po nich idą, szczurowate (Glires) i ryj-konosy (Insectivora). Te trzy rzędy majątemperaturę nieco niższą od człowieka,u wszystkich zaś innych jest ona wyższą,przyczem najwyższe miejsce zajmują dra-pieżne (Ferae).

Z tego przeglądu gromady ssących widać,że te z nich, które anatomicznie zajmująnajniższe miejsce, posiadają jednocześnienajniższą średnią temperaturę i największyzakres jej wahań, pozostają zatem w naj-większej zależności od temperatury otacza-jącego środowiska. Spostrzeżenie to należyjednak uzupełnić uwagą, że najwyższą tem-peraturę (wśród ssących o stałej temperatu-rze) mają nie te, które są najwyżej uorgani-zowane, lecz te, u których życiowa działał-

Page 6: O wynalazkach niedonoszonych.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2218/32wszech99_nr32.pdf · liśmy się nawet, czy kryjąc y się w niej „elek-troid" jestto tylko przyrząd jakiś , czy

502 WSZECHŚWIAT

noś6 odbywa się najenergiczniej, a więc dra-pieżne.

W gromadzie ptaków można również wy-kazać szereg postaci przejściowych, mniejjednak wyraźnych, niź między ssącecai.Tutaj najniższą, grupę stanowi;), ptaki bie-gające (Ratitae s. Gursores); one też po-siadają, najniższą temperaturę. Sanef mie-rzył ciepłotę, ciała Emu (strusia australskie-go), hodowanego w ogrodzie zoologicznymw Melburnie, i znalazł, że wynosi ona śred-nio 39,5°, podczas gdy wogóle ptaki (z wy-jątkiem biegających) mają zawsze więcej,niż 40°. Temperatura 37 kur, branychw nocy z żerdzi, na których spały, wynosiłaśrednio 41°; u okazów, znajdujących sięw ruchu, średnio 41,3°, u wysiadających zaśnawet 41°,4. To samo da się powiedziećo indykach. Dla kaczek A. Sutherlandznalazł średnio 42°,1; inni badacze podająliczby niższe, ale nie o wiele. Ptaki, wyżejrozwinięte, posiadają temperaturę jeszczewyższą, tak dalece, że za średnią tempera-turę wszystkich rzędów, z wyjątkiem biega-jących, gęsi (Anseres), ptaków błotnych(Grrallae)i kur(Gallinae), należy przyjąć 42°.

Brak dotychczas spostrzeżeń nad tempe-raturą nielota (Apteryx). A byłoby właśnierzeczą wielce ciekawą dowiedzieć się, czyten najniższy z ptaków nie przedstawiapewnego pokrewieństwa pod względem tem-peratury ciała z gadami, jak to wykazanodla ssących jednootworowych. W takimrazie ptaki biegające (Ratitae), odpowiadały-by workowatym, stanowiąc również pośred-nie ogniwo między postaciami mniej i więcejdoskonałemi pod względem zdolności regulo-wania temperatury własnego ciała. W każ-dym jednak razie zbliżałyby się one bardziejdo ostatnich, ponieważ posiadają stałą tem-peraturę, gdy u workowatych waha się onajeszcze w dość szerokich granicach.

Zestawiając wszystkie wiadomości, jakieposiadamy o temperaturze różnych zwierząt,dochodzimy do wniosku, że stopień ruchli-.wości i rzeźkości zwierząt zależy przode-wszystkiem od temperatury ich ciała. Odprawidła tego znajdzie się niejedno od-stępstwo, a niektóre objawy będą nawetwręcz znajdowały się z niem w sprzecznościtem niemniej zachowuje ono wartość dlaogółu zwierząt.

Owady i gady ruszają się raźniej jedyniewtedy, gdy są należycie ogrzane z zewnątrz,stają się zaś ociężałe z chwilą obniżeniasię temperatury powietrza. Ruchliwość moż-na uważać za stałą cechę jedynie tych zwie-rząt, które są w stanie utrzymywać stalątemperaturę ciała. To też wyższy stopieńjej rozwoju można obserwować jedynie u ssą-cych, a jeszcze bardziej u ptaków. Atoliten stan ciepłokrwistości i rzeźkości nie po-wstał odrazu : wśród ssących jednootworowei workowate stanowią szereg powolnychprzejść od gadów do kopytowych i drapież-nych; wśród ptaków, według wszelkiegoprawdopodobieństwa, istnieje również takiłańcuch, wiążący zimnokrwiste jaszczurkiz ptakami wróblowatemi, które posiadająnajcieplejszą krew w calem państwie zwie-rzęcem.

B. Dyalcowshi.

E. SCHULZE.

Podobieństwo slłailn cheMczDEp ciał zwierzachi Mlinnycli i przemiany materii w orgauizmacli

roślinnych i zwierzęcych.

(Dokończenie).

Z powyższego krótkiego zestawienia rezul-tatów badania naukowego, według którychw ciele roślinnem jak i zwierzęcem białka,tłuszcze, wodany węgla występują jakofizyologicznie czynne substancye, którymw obu razach towarzyszą nukleiny, lecyty-ny, cholesteryny, ciała ksantynowe, amido-kwasy i t. d.—można jnż wnioskować, żeprzemiana'materyi w ciole roślinnem musibyć bardzo zbliżona do przemiany tej w cie-le zwierzęcem. Na dowód tego można z łat-wością przytoczyć jeszcze szereg faktów. Po-równanie wprawdzie całokształtu przemianymateryi. wewnątrz rośliny obdarzonej chloro-filem a zjawiskiem tem wewnątrz organizmuzwierzęcego wskaże wielkie różnice. Roślinyzielone są zdolne, jak wiadomo, dokarmie-nia się niepalnemi ciałami, jak dwutlenekwęgla, woda i sole nieorganiczne. Zwierzętadokonać tego nie mogą; pokarmem ich, obok

Page 7: O wynalazkach niedonoszonych.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2218/32wszech99_nr32.pdf · liśmy się nawet, czy kryjąc y się w niej „elek-troid" jestto tylko przyrząd jakiś , czy

Nr 82 WSZECHŚWIAT 503

soli nieorganicznych, są złożone ciała orga-niczne palne, jak białko, tłuszcz i wodanywęgla. ' Wobec tego w roślinach zielonychprzeważa synteza, w zwierzętach zaś procesyrozszczepienia skomplikowanych związków,w roślinie przeważają procesy odtleniania,w zwierzętach utleniania. Różnica ta okażesię jednak znacznie mniejszą, gdy badać bę-dziemy'przemianę materyi wewnątrz rośliny,pominąwszy proces asymilacyi właściwej.Wiadomo, że można rozpatrywać komórkiorganizmów jako organizmy do pewnegostopnia samoistne; w komórkach tych, a ra-czej w ich protoplazmie odbywają się głównezjawiska życiowe rośliny. Bliższe badaniewskazuje, że życie protoplazmy roślinnej wa-runkuje się, podobnie jak organizmu zwie-rzęcego, obecnością tlenu wolnego, że tlenów działa na organiczne części składowe pro-toplazmy utleniająco, przyczem wydziela siębezwodnik węglany i woda, że słowem wio-nie protoplazmy roślinnej odbywa się procesidentyczny ze zwierzęcym procesem oddycha-nia, proces, którego znaczenie dla roślini zwierząt polega między innemi na. wytwa-rzaniu potrzebnego zasobu energii cynetycz-nej. Strata zaś na ciałach wolnych od azo-tu musi być wpośród protoplazmy roślinnejwynagradzaną nowym ich napływem, zupeł-nie jak w przypadku organizmu zwierzęcego.Lecz sposób, w jaki strata owa zostaje..wy-nagradzaną, jest zasadniczo różny w rośli-nie. Podczas gdy organizm zwierzęcy otrzy-muje palne ciała organiczne pod postaciąpokarmu gotowego, roślina przygotowywa jesobie sama, zapomocą swego aparatu chloro-filowego, z bezwodnika węglanego i wody.Rośliny pozbawione chlorofilu są bezradnena podobieństwo .zwierząt—ciał palnych so-bie same przygotować nie mogą.

' Analogią pomiędzy przemianami materyiw zwierzętach i roślinach pozbawionych chlo-rofilu można zresztą badać jeszcze winnysposób. Jak wiadomo, podczas kiełkowaniawszystkich roślin chlorofil jest nieobecnyalbo przynajmniej bezczynny. Kiełkującewięc nasienie nie jest w stanie asymilowaćdwutlenku węgla; utwory nowe, powstającew rosnących ich częściach, tworzą się kosz-tem ciał organicznych, dopływających z liś-ciem lub endospermy. Oiała te sąto białka,tłuszcze i wodany. węgla; pod wpływem wo-

dy ostatnie przechodzą w stan płynny na po-dobieństwo mleka i wraz z solami mineralne-mi, pośród których obecne są też sole kwasucytrynowego, stanowią, pierwszy pokarm roz-wijającego się zarodka. Ciała, niezawiera-jące azotu, w procesie tym zostają częściowospalone, dając dwutlenek węgla i wody, czę-ściowo zaś służą do tworzenia opon komór-kowych i innych części składowych młodejroślinki. Jednocześnie odbywa się rozkładbiałka. Nasiona, kiełkujące przez dłuższyczas w nieobecności światła, zawierają, bar-dzo mało białka, a na jego miejsce zjawiająsię związki krystalizujące się, zawierająceazot, szczególnie asparagina, glutamin, leu-cyna, kwas amidowaleryanowy, tyrozyna,fenyloalanina i arginina. Niektóre z tychciał powstają też podczas rozkładu białkawewnątrz organizmu zwierzęcego, a tworze-nie się w ostatnim leucyny i tyrozyny jeststadyum wstępnem do tworzenia mocznika.Ostatniego w nasionach kiełkujących wy-kryć nie zdołano, że jednakże metamorfozawsteczna białka pośród kiełkującego nasie-nia postępuje bardzo daleko, dowodem tegomoże być guanidyna, znaleziona w kiełkachwyki, choć absolutnych dowodów na to, żesubstancyą macierzystą rzeczywiście jestbiałko, a nie inne ciało, dotychczas nie po-siadamy. Podobieństwo przemiany materyiw organizmie zwierzęcym i kiełkujących.na-sionach uwydatnia się wreszcie jeszcze namocy fak,tu, że podobnie jak znaleziono siar-czany w moczu, których siarka pochodziz rozkładu białka w.organizmie:zwierzęcym,tak też odkryto związki te w kiełkach wege-tujących w nieobecności światła, a źródłemich jest bezwątpienia białko roślinne.

Badając przemianę materyi podczas kieł-kowania zapomocą metod analitycznych ilo-ściowych wykryto szereg faktów, które, zna-komicie pogłębiają rozpatrywaną analogią.Jak-wiadomo, przemiana białka wewnątrzorganizmów zwierzęcych zależy nietylko odilości białka doprowadzonego w pokarmiei ilości jego obecnej w sokach i tkankach,ale także od stosunku ilości białka i obokniego obecnych ciał wolnych od azotu, tłusz-czów i wodanów węgla. Im stosunek tenjest większy, t. j . im większą jest ilość ciałpozbawionych azotu w stosunku do tej sa-mej ilości ciałka, tem mniejszym jest ilościo-

Page 8: O wynalazkach niedonoszonych.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2218/32wszech99_nr32.pdf · liśmy się nawet, czy kryjąc y się w niej „elek-troid" jestto tylko przyrząd jakiś , czy

504 WSZECHŚWIAT N r 32

wo rozkład białka w jednakowych warun-kach. Zupełnie te same stosunki zauważyćmożna w roślinach kiełkujących. • Materya-ły spożywcze, nagromadzone w nasionachróżnych roślin, różnią się co do stosunkowe-go składu bardzo znacznie; w jednych prze-ważają ciała wolne od azotu, szczególniemączka, w innych przeważają ciała białko-we. Analizując nasiona i otrzymana z nichw ciemności kiełki, przekonać się można, żerozkład białka odbywał się tem energiczniej,im więcej go było w nasionach, aczkolwiekpewna część białka ulega rozkładowi wewszystkich nasionach bez względu na pier-wotny stosunek ciał białkowych do ciał wol-nych od azotu—zupełnie jak w organizmiezwierzęcym. Z badań tych wynika, że w kieł-kach, jak i w organizmach zwierzęcych-przedewszystkiem dwa czynniki regulują,rozkład ciał białkowych—z jednej stronyabsolutna ilość ich, a z drugiej strony stosu-nek ilości zawartego białka do ciał pokar-mowych nieazotowych.

Jednym z najczęstszych w organizmiezwierzęcym procesów jest hydroliza, t. j . roz-kład cząsteczek ciał złożonych na prostszez przyłączeniem wody. Mączka np. roz-szczepia się w organizmie na maltozę i dek-strynę, glikogen na cukier gronowy, tłuszczeobojętne na glicerynę i kwasy tłuszczowe;przemianę białka na albumozę, peptonyi ciała krystaliczne (leucynę i tyrozynę) rów-nież można zaliczyć do tej kategoryi rozkła-dów, które mają szczególnie wielkie znacze-nie podczas procesu trawienia. Podobne roz-kłady hydrolityczne zachodzą bezwątpieniai w roślinie, np. podczas przemiany mączki,inuliny, celulozy zapasowej i innych woda-nów węgla w glukozę, podczas rozkładu glu-kozydów i t. d. Organizm zwierzęcy roz-kłady te uskutecznia poczęści zapomocąfermentów nieorganizowanych czyli enzy-mów: ptyalina np. powoduje rozkład mącz-ki, trypsyna i pepsyna białka. Enzymy ta-kie znaleziono i w roślinach. Jednym z naj-dawniej znanych enzymów wogóle jest, jakwiadomo, diastaza. Cukier trzcinowy ulegarozkładowi pod wpływem inwertyny zawar-tej w drożdżach, tetraloza rozkłada się poddziałaniem trehalazy, obecnej w grzybachwyższych. Jnne enzymy roślinne powodująrozkład glukozydów, jak np. synaptoza mig-

dałów rozkładająca amigdalinę, lub erytro-zym rozkładający kwas rubierytrynowy ma-rzauy. Oprócz tego znaleziono w roślinachenzymy rozpuszczające białko, zbliżonew działaniu do pepsyny, np. w soku Oaricapapaya, w roślinach mięsożernych, w mło-dych roślinkach jęczmienia, pszenicy, bura-ków, maku i kukurydzy, lecz wogóle enzymytego rodzaju nie B% bardzo rozpowszechnio-ne w państwie roślinnem i dziś nie możnajeszcze z pewnością wyrokować o doniosło-ści tych fermentów dla życia rośliny.

Liczne procesy, odbywające się w rośliniei organizmie zwierzęcym są zresztą przeciw-stawieniem hydrolizy; polegają one na tem,że kilka cząsteczek ciała tego samego lubciał różnych łączy się z sobą, tworząc noweciała obok jednoczesnego wydzielania ele-mentów wody. Sąto najpospolitsze syntezy,odbywające się w organizmie zwierzęcym.Przykładem tego rodzaju syntezy jest two-rzenie się kwasu hipurowego z glikokolui kwasu benzoesowego, lub tłuszczów obojęt-nych z gliceryny i kwasów tłuszczowych.Podobnym syntezom w roślinie zawdzięczapochodzenie cukier trzcinowy, mączka i licz-ne glukozydy.

Oo dotyczy w końcu oddychania, tego pro-cesu tak ważnego dla organizmu zwierzęce-go, to jak już nadmieniono nie jest on by-najmniej obcy roślinie. Dawniej sądzono, żesprawy utleniania w procesie oddychaniazwierząt odbywają się w sokach, a szczegól-niej we krwi; dość panującym jest pogląd,źe utlenianie owo odbywa się w tkankachciała zwierzęcego. Utlenienia, idące w pa-rze z oddychaniem, u roślin odbywają siębez kwestyi pośród protoplazmy, której ru-chy natychmiast nikną, gdy dopływ powie-trza zostanie przerwany.

Analogiom wyżej opisanym przeciwstawićjednak można niektóre niepodobieństwa prze-mian materyi roślinnej i zwierzęcej. Roślinyzarówno chlorofilowe jak pozbawione chlo-rofilu mają własność tworzenia białka po-sługując się azotem azotanów i soli amono-wych lub prostych azotowych związków or-ganicznych, jak mocznik, asparaginy i t. p.Zwierzęta dokonać tego nie mogą. Wiemywprawdzie, że i one mogą syntezować biał-ka, mianowicie białka swoiste organizmomzwierzęcym, lecz posługują się do tego skom-

Page 9: O wynalazkach niedonoszonych.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2218/32wszech99_nr32.pdf · liśmy się nawet, czy kryjąc y się w niej „elek-troid" jestto tylko przyrząd jakiś , czy

Nr 32 WSZECHŚWIAT 505

plikowaneini związkami azotowemi, powsta-jącemi podczas trawienia białka, dostarcza-nego w pokarmie; związki te zwą się albu-mozami. Z amidów, azotanów i soli amo-nowych zwierzę nie może utworzyć białka,czego dowód mamy w tem, źe zwierzęta kar-mione pokarmem, zawierającym zamiastbiałka wspomniane ciała, żyć nie mogą. Roś-lina więc w porównaniu z organizmem zwie-rzęcym jest bez porównania lepszym synte-tykiem. Pominąwszy już sam proces asy-milacyi, który dla życia organizowanego matak wielką doniosłość, w roślinie podziwiamynadzwyczajną łatwość z jaką przy goto wy wauajróżnorodniejeze alkaloidy, oleje eterycz-ne, żywice, barwniki i t. d. Oiała te w pro-cesie życiowym rośliny mają z pewnościąznacznie mniejszy udział, niż ciała białkowe,tłuszcze, wodany węgla, nukleiny, lecytynyi inne poprzednio wymienione związki,(uważaćje można za produkty poboczne przemianymateryi, które wogóle nie mają znaczeniaw procesach fizyologicznych rośliny. Mogąone jednak pomimo to być bardzo użytecznew stosunku do zewnętrznych warunków życiarośliny; substancye np. o smaku ostrymi przykrym chronią roślinę od ukąszeń owa-dów, ciała pachnące stanowią przynętę dlaowadów pożytecznych, żywice umożliwiajązasklepienie i gojenie skaleczonej kory i t. d.Reinitzer w ostatnich czasach wypowiedziałprzypuszczenie, źe niektóre z tych ciał roślin-nych należy uważać za następstwa zmęcze-nia rośliny, t. j . na ciała, których powstaniejest koniecznem. następstwem pewnych reak-cyj chemicznych, odbywających się wewnątrzrośliny, a których nagromadzenie powodujezmęczenie i csłabienie działalności życiowejprotoplazmy.

Przejrzawszy całokształt mniej dotknię-tych faktów, dojdziemy bez kwestyi downiosku, że nie może być mowy o zasadni-czej różnicy pomiędzy przemianą materyiw roślinie i organizmie zwierzęcym, możnajedynie twierdzić, że przeciwieństwo po-między temi zjawiskami występuje tylkow kilku punktach, np. pod względem sposo-bów, zapomocą których oba rodzaje orga-nizmów zdobywają dla siebie pokarm palnyorganiczny, jak również sposobu przygoto-wania białka w zwierzętach i roślinachchlorofilowych lub pozbawionych chlorofilu.

Obok tych nielicznych różnic poznaliśmyjednak cały szereg analogij, których liczbabez kwestyi stale wzrastać będzie w miarępostępów wiedzy.

Na zakończenie warto jeszcze zwrócićuwagę na analogię w procesach życiowychobu rodzajów organizmów, na którą dopierow najnowszych czasach zwrócono baczniejsząuwagę. System nerwowy posiada, jak wia-domo, niezmiernie ważne znaczenie w orga-nizmach zwierzęcych. Skutkiem jego od-działywania funcye różnych organów sąmiędzy sobą w związku przyczynowym.W roślinach dotychczas nie wykryto syste-mu nerwowego, odpowiadającego zwierzęce-mu, nie ulega jednak wątpliwości, że dzia-łalność protoplazmy czułą jest na bodźcechemiczne, termiczne, elektryczne i inne,że więc i życie rośliny kieruje się i regulujezapomocą szeregu najróżnorodniejszych po-drażnień.

Powyższy odczyt ') (streszczony) prof.Schulzego, wypowiedziany pięć lat temu, da-je czytelnikowi dobre pojęcie o kwestyachzapowiedzianych w tytule. W owe czasynie znano jeszcze faktu, że chlorofil i hemo-globina są blizko spokrewnione chemicznie.Odkrycie to uważać można za ważny argu-ment na poparcie głównego rezultatu wy-wodów Schulzego, że Rkład chemiczny orga-nizmów zwierzęcych i roślinnych jest bardzozbliżony; na zasadzie niego analogia obustaje się szczególnie uderzającą. Chlorofilbowiem, jedno z narzędzi aparatu asymilacyj-nego, którego nie spotykamy wcale w zwie-rzętach jako produktu przemiany materyi3),mógł być uważany za ciało specyficznieroślinne. Dziś wiemy, źe podstawą jegochemiczną są te same grupy atomowe, którestanowią poniekąd fundament hemoglobiny,że słowem aparat asymilacyjny, pomimo, żejest obcy zwierzętom, pracę swoją specy-

*) Yierteljahressclirift der NaturforschendenGesellschaft in Ziirich. 1894.

2 ) Według najnowszych badań Mac Murma,Daatre i Floresco chlorofil, spotykany w orga-nizmach zwierzęcych, jest zawsze pochodzeniaroślinnego, a nie produktem przemiany materyiw tych organizmach.

Page 10: O wynalazkach niedonoszonych.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2218/32wszech99_nr32.pdf · liśmy się nawet, czy kryjąc y się w niej „elek-troid" jestto tylko przyrząd jakiś , czy

606 WSZECHŚWIAT

ficzną, wykonywa zapomócą związku, zbliżo-nego chemicznie do barwnika par excellencezwierzgcego.

L.M.

SPRAWOZDANIA.

•«— D-r Stanisław Krysiński. SłownictwoUiial.iil!lic/_I1O Z zapomogi kasy im. Mianowskie-go. Warszawa 1898-1899.

Sprawa terminologii specyalnej jest ściślezwiązana z rozwojem danej gałęzi wiedzy:w miarę nagromadzania się faktów nowychi nowych pojęć, rozszerzać się wciąż musi zakressłownictwa, przybywają wciąż nazwy nowe,a stare odmiennego nabierają, znaczenia w świe-tle badań ściślejszych. To też w każdej niemalgałęzi wiedzy koniecznern jest przejrzenie odczasu do czasu słownictwa, uporządkowanie go,i ujednostajnienie.

Słownictwo anatomii ciała ludzkiego, tej jed-nej z najstarszych dyscyplin przyrodniczych,powstałe w różnych stuleciach i przez uczonychróżnych narodowości budowane, z samej naturyrzeczy musiało przedstawiać „niemożliwy zlepeknajróżniejszych pojęć, pierwiastków.językowychgreckich, rzymskich, tudzifaż arabskich i hebraj-skich, przyobleczonych w łacińską sukienkę" . . .

Taid stan rzeczy, jeżeli dodamy do tegojeszcze mnóstwo synonimów, oddawna uczuwaćsie, dawał zarówno uczonym jak i uczącym sięanatomii, wprowadzając zamęt i .stając.sięprzyczyną nieporozumień.

Dlatego też niemieckie Towarzystwo anato-miczne w r. 1887' uchwaliło przystąpić do upo-rządkowania i wydania wyrazownictwa ogólno-anatomicznego i ustanowiło odpowiedzi komitet,do którego składu weszli uczeni tacy, jak0. Hertwig,. His, Kólłiker, Waldeyer, Krause,Kollmann, Merkel, Schwalbe, Toldt, Heniei inni. ' . • • . ' .

Po ośmiu latach mozolnej pracy komitet ówprzedstawił na zjeździe IX Towarzystwa anato-micznego ,w Bazylei rezultat swej pracy w po-s'aci projektu słownictwa anatomicznego, któryteż został tamże przyjęty i do użycia powszech-nego zalecony.

S. p. d-r Stanisław Krysiński podjął się mo-zolnej pracy opracowania słownictwa przezanatomów niemieckich przyjętego, t. j . przeło-żenia nazw przez nich ustanowionych na językpolski i uporządkowania w ten sposób naszegowłasnego słownictwa. Niestety, śmierć przed-wczesna nie pozwoliła naszemu uczonemu oso-sobiście pracy podjętej dokończyć—to też zajęlisię tą sprawą koledzy zmarłego lekarze p . p . SMarkiewicz, A. Puławski, B. Sawicki i A. Śmie-chowski, którzy wydali materyał przezś. p. d r a

Krysińskiego zgromadzony i opracowany, powprowadzeniu niektórych, słownie!yrn polskiegodotyczących, poprawek i uzupełnień.

Całość dzieła składa się z trzech części.W części pierwszej mamy przekład dzieła p. t.„Anatoinische Nomenclatur"-—wydanego podredakcyą, prof. W. Hisa, n stanowiącego oryginałzatwierdzonego na zjeździe w Bazylei projektupowszechnego, słownictwa anatomicznego. Jest-to. wykaz nazw anatomicznych wraz z ich prze-kładem polskim. Poprzedza go wstęp stresz-czający historya, przedmiotu oraz cel jego;w końcu zaś tomu mamy nader wyczerpującei cenne objaśnienia do wykazu nazw—tłumacze-nie „Wsfęp.u" i „Objaśnień" sporządzone przezd-raW. Kuappego. W części drugiej zawarty jestsłownik alfabetyczny nazw anatomicznych ła-'cińsko-polskicb, oraz pulsko-łacińskich. Częśćtrzecia wreszcie zawiera słownik alfabetycznynazw łaciusko-polskicbj stanowiący zbiór pozo-stały po ś. p. d-rze Krysińskim nolatek w kwo-styi źródlosłowów terminów anatomicznych.

Przyswojenie językowi nasieniu powszechnegosłownictwa anatomicznego, oraz uporządkowaniewłasnego naszego słownictwa jest zjawiskiemw naszych stosunkach naukowych i wydawni-czych wcale niecodziennem. W ostatnich wsze-lako czasach mieliśmy kilka tego rodzaju przy-padków, świadczących, że dążenie do uchronieniamiańownictwa naszego naukowego zaczyna u naspodążać za' rozwojem samej myśli naukowej . . .Przypominamy' w tem miejscu, że i w wieluinnych ,gałęziach wiedzy pracą taka staje sięcoraz bardziej niezbędną i naglącą.

Jan T. '

Świeżo wydany zeszyt 8 - 4 tomu IH-go .Wią-dooiości matematycznych, ozdobiony portretemsłynnego uczonego Sophusa Liego, odznacza siębogactwem treści. Znaczna ta obfitość świad-czy pochlebnie o staranności redakcyi( o wiel-kieni zainteresowaniu i uznaniu, jakie ()Wiado-mości" słusznie sobie zdobyły, a-z drugiej stronydaje wymowny i dla nas wielce radosny dowód,że dziedzina nauk fizyko-tnatematycznych u nasodłogiem nie leży, pomimo znanych trudności,z jakiemi spotykają się jej przedstawiciele.

Przechodząc do (reści, spotykamy w bieżącymzeszycie rozprawę prof. wszechnicy Jagielloń-skiej p, K. Żorawskiego „O działalności nauko-wej Sephusa Liego", w którem w zwiezieni, leczpięknem i zajmującem streszczeniu są podanenajważniejsze pojęcia teoryi przekształceń wiel-kiego matematyka norweskiego oraz wytknięte

"najważniejsze jej punkty styczne z inneini gałę-ziami wiedzy matematycznej. Prof, Żorawskidla bardzo naturalnych i zrozumiałych powodównie mógł dać całokształtu badań Liego i o jegostudyach w dziedzinie geometryi różniczkowej,teoryi całek abelowyćh i paru innych podał krót-ką tylko wzmiankę. ' •••••' •••'•'

Page 11: O wynalazkach niedonoszonych.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2218/32wszech99_nr32.pdf · liśmy się nawet, czy kryjąc y się w niej „elek-troid" jestto tylko przyrząd jakiś , czy

Nr 32 WSZECHŚWIAT 507

Hastępna rozprawa „O równaniach stopniatrzeciego" należy do p. 1. Sochackiego, profeso-ra uniwersytetu w Petersburgu i stanowi wyjątekz większej rozprawy, która będzie ogłoszonaw całości w „Pracach matematyczno fizycznych".Praca ta jest cennym przyczynkiem do teoryirównań algebraicznych i dla stndyujących me-tody algebry wyższej posiada ważne zna-czenie.

W dalszym ciągu znajdujemy tłumaczenie, do-konane przez p. S. Dicksteina za zgodą autoraklasycznej rozprawy G. Vivantiego nO pojęciupochodnej w teoryi elementarnej funkcyj anali-tycznych", umieszczonej w „Kendinconti del Cir-colo matematico di Palermo"" (XIII, 1899).Wreszcie artykuł p. Z. Krygowskiego pod tyt.„Z teoryi funkcyj analitycznych" zamyka szeregspecyalniejszyeh prac matematycznych; odznaczasię'on zwykłą ścisłością, właściwą i temu autoro-wi, który już niejednokrotnie dawał się poznaćz swych badań matematycznych i w rozprawceniniejszej zajmuje się pewnem ważnem uogólnie-niem specyalnych szeregów, mających doniosłezastosowanie w teoryi funkcyj.

Idąc za ciągiem dalszym treści wkraczamyw nieco odmienną dziedzinę, a mianowicie pocałym szeregu rozważań analitycznych spotyka-my się z bardzo ciekawym i interesującym opi-sem zakładu fizycznego uniwersytetu lwowskie-go przez jego dyrektora p Ignacego Zakrzew-skiego, profesora na kałedrze fizyki doświadczal-nej wszechnicy lwowskiej. • Program „Wiadomo-ści matematycznych" nie ogranicza się bowiemtylko artykułami ze wszystkich działów matema-tyki czystej i stosowanej, ale obejmuje zarównobadania historyczne z dziedziny nauk ścisłychoraz uwzględnia pilnie życiorysy uczonych i wy-nalazców, opisy obserwatoryów, pracowni fizycz-nych i chemicznych, instytutów naukowych i t. p.Te ostatnie artykuły nie mają zapewne tak bez-pośredniej doniosłości, jak specyalne rozprawynaukowe, ale wprowadzają tak wszędzie pożą-dany element różnorodności i wzbudzają więk-sze zaciekawienie, a to bądź co bądź nie jestrównież bez znaczenia. To też za zamieszczeniew „Wiadomościach" powyższego opisu winniśmypodziękowanie redakcyi, tem większe, że dotyczyon polskiej instytucyi naukowej, posiada więcdla nas urok specyalny.

Ohcąc z opisu prof. Zakrzewskiego wyjąć kil-ka ważniejszych danych i szczegółów, zaznacza-my naprzód, że wydział filozoficzny uniwersytetulwowskiego nie odrazu posiadł zakład fizyczny,Istniała tam tylko katedra fizyki, którą zajmo-wali kolejno : Ignacy Dominik Martinovits, An-toni Hiltenbrand i Jan Zemantsek, który w roku1805, po zwinięciu uniwersytetu Józefińskiegowe Lwowie, objął katedrę fizyki na wszechnicykrakowskiej. W liceum zaś, które powstałona miejsce uniwersytetu, uczył, fizyki AntoniGloisner i po nim August Kunzek aż do1848 roku.

Z czasów tych w dzisiejszym zakładzie nie-wiele pozostało śladów. Istniało wprawdzie mu-zeum fizyczne, do którego weszły zapewne zbio-ry dawnej polskiej Akademii jezuickiej i póź-niejszej Akademii stanowej; muzeum to posiada-ło od r. 1784 roczną dotacyą po 500 fl,, lecztylko drobna część tej sumy przypadała na za-kupno przyrządów, a wogóle znajdowało się onow nieładzie, jak o tem L. Finkel wspominaw swej „Historyi uniwersytetu lwowskiego"(str. 173). Wielkiego też zniszczenia dokonałw zbiorach fizycznych pożar w budynku uniwer-syteckim w dniu 2 listopada 1848 i\, a ura-towane resztki zbiorów obejmowały 243-numery przedmiotów przeważnie małej war-tości.

Po reorgf.nizacyi uniwersytetu w r. 1849 ka-tedrę fizyki otrzymał Aleksander Zawadzki, pro-fesor w Instytucie filozoficznym przemyskim,który jednak fizyką zajmował się mało i w roku1852 był przeniesiony do Berna. Wiktor Pier-re, ówczesny profesor fizyki w lwowskiej Aka-demii technicznej, obejmuje po nim wykłady.Pracował on tu wytrwale, odbywał ćwiczeniapraktyczne z kandydatami stanu nauczycielskie-go, a sam biegły eksperymentator umiał zachę-cać do badań swoich uczniów, mimo braku jak-kolwiek urządzonej pracowni. Następcą Pier-rea w r. 1857 był chwilowo Wojciech Urbański,docent fizyki teoretycznej, a wnet potem w roku1860 objął katedrę Aloizy Handl. Za jego sta-raniem zbiory zakładu fizycznego zostały znacz-nie pomnożone, a ćwiczenia praktyczne prowa-dził on już w dwu oddziałach : w pierwszym dlapoczątkujących, a w drugim dla samodzielniepracujących starszych słuchaczów. Gdy jednakHandl przeszedł na katedrę fizyki do Akademiiw Wiener Neustadt a następnie do nowozałożo-nego uniwersytetu w Czerniowcach, prowadzeniewykładów powierzono Tomaszowi Staneckiemu,który też rozpoczął polskie wykłady fizyki wewszechnicy lwowskiej w r. 1872. Jemu udałosię też wyjednać podwyższenie dotacyi zwyczaj-nej, a w roku 1883 uzyskać prócz tego posadęasystenta. Po śmierci Staneckiego w r. 1891wykłada fizykę doświadczalną, jako auplent,Oskar Fabian, profesor fizyki teoretycznej,a w roku 1893 obejmuje dyrekcyą zakła-du fizycznego profesor fizyki Ignacy Za-krzewski.

Do roku 1893 zakład fizyczny mieścił się nadrugiem piętrze głównego budynku uniwersy-teckiego i obejmował prócz auli wykładowej jed-ne salę ze zbiorami, drugą, zaś dla ćwiczeń prak-tycznych. Brak wszelkich urządzeń nie pozwa-lał rozwijać się należycie zakładowi odpowiedniodo postępu 'wiedzy i wymagań nowoczesnych. Toteż w r. 1893 senat akademicki wystarał sięo zbudowanie nowego oddzielnego budynku dlazakładu fizycznego na gruncie, przylegającymdo Instytutu chemicznego i ogrodu botanicznego.Na cel ten wyasygnowano 132000 złr., a z wiosną

Page 12: O wynalazkach niedonoszonych.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2218/32wszech99_nr32.pdf · liśmy się nawet, czy kryjąc y się w niej „elek-troid" jestto tylko przyrząd jakiś , czy

508 WSZECHŚWIAT Nr 32

1896 rozpoczęto samą budowę, wykończenie jejnastąpiło w lecie 1897 roku, a w październikutego roku rozpoczęły się już wykłady w nowymi pięknym instytucie fizycznym, którego wizeru-nek podany jest w „Wiadomościach". Urządze-nie jego odpowiada już zupełnie wymaganiomwiedzy ówczesnej; poniżej suteren znajduje sięizba, zupełnie w ziemię wkopana i przeznaczo-na na badania wymagające możliwie niezmiennejtemperatury; w suterenach zaś umieszczono izbęmaszyn i akumulatorów, kaloryfer i piwnice.Na parterze jest kancelarya, mała sala wykła-dowa i zbiory instytutu geograficznego. Dużazaś sala wykładowa z ławkami ustawioneimamfiteatralnie mieści sig na pierwszem piętrze,gdzie sig również znajdują pokoje dla ćwiczeńpraktykantów. Cały zakład jest oświetlonyelektrycznością, a prądu dostarczają dwa spe-cyalne urządzenia. Wszystkie okna posiadająszczelne zasłony do dokładnego zaciemnianiasali, a w głównem audytoryum umieszczony jestduży aparat projekcyjny ruchomy.

Wreszcie z zakładem fizycznym złączona jeststacya meteorologiczna, w której zapisuje sięcodziennie o godzinie 7 rano, 2 po południui 9 wieczór stan barometru, termometru, wilgot-ność powietrza, zachmurzeniu, kierunek i siławiatru, a wreszcie ilość i jakość opadów atmo-sferycznych. Biblioteka podręczna zakładu z koń-cem 1897 roku zawierała 349 fomów, w ciąguzaś 1898 r, doznała znacznego powiększeniawskutek uzyskania od Akademii Umiejętnościw Krakowie wydawnictw jej wydziału matema-tyczno-przyrodniczego, a od Polskiego Towa-rzystwa Przyrodników imienia Kopernika kom-pletu roczników; z końcem tedy roku 1898biblioteka liczyła 171 dzieł a 437 tomów.Obecny zaś zbiór przyrządów zakładu mieścisig w czterech szafach; wzrasta on jednakowożciągle i szybko, zwłaszcza wobec tego, że naprośbę prof, Zakrzewskiego wyznaczono na tencel nadzwyczajną dotacyą w kwocie 3 000 złr.

Ostatnia wreszcie rozprawa, zamieszczonaw bieżącym zeszycie „Wiadomości", również nienależy do zwykłych programowych rozpraw ma-tematycznych; spotykamy sig tu bowiem z rzecząp. t. „Sfcudya doświadczalne nad wzrostemkryształów", napisaną, przez p. Zygmunta Wey-berga. Jak wiadomo, w ślady astronomiii nauk fizycznych podążył obecnie, dział naukmineralogiczno - geologicznych ; zdobycie ścis-łych metod badania, posługiwanie się deduk-cyą matematyczną, a stąd osiągnięte wybit-ne i doniosłe rezultaty charakteryzują dzisiej-szy kierunek tego pięknego działu nauk przy-rodzonych. Otóż podobnie jak geofizyka łączygeologię z fizyką, jak chemia fizyczna rzucamost i toruje wiedzy chemicznej drogą do badańanalitycznych, tak też i krystalografia zarównodo działu nauk fizyko matematycznych jak i mi-neralogicznych jednakowo słusznie zaliczoną byćmoże. Posługując się metodami i zasadami

fizyki, a co zatem idzie wprowadzając, gdziemożna, szczyt logicznych rozważań—matematycz-ne sposoby badania, wzniosła się wysoko młodaumiejętność krystalograficzna, oddając mine-ralogii, fizyce i chemii fizycznej niezliczoneusługi.

Rozprawa p. Weyberga zajmuje sig wyświetle-niem po;nimo swej ważności mało dotąd zbada-nego w literaturze pytania. Po studyacb obec-nych p. Weyberg zamierza zająć się w następnejpracy zbadaniem związku, jaki zachodzi pomię-dzy prędkościami przyrostu płaszczyzn i składemroztworu, a głównie jego koncentracyą,

W końcu podany jest przegląd literaturybibliografia i kronika. W pierwszym znajduje-my ocenę przez p. Z. Krygowskiego dziełaE, Borela p, t. „Lecons sur la theorie desfonctions", sprawozdanie p. S. Dicksteina z dwudziełek M. Nasao : „Algebra elementare" i „Ele-menU di Galcolo algebrico" i wiadomość o „Le-cons de geometrie elementaire" I. Hadamarda,podaną przez p. Z. Krygowskiego. W dzialepublikacyj Towarzystw naukowych i czasopismznajdujemy wzmianki o „Bulletin internationalde l'Academie des sciences de Cracovie", dalejo wydawnictwach w języku rusińskim Towarzy-stwa naukowego imienia Szewczenki we Lwowie,wreszcie o „Kosmosie", „Wszechświecie", o mie-sięczniku „Światło" i o „Przeglądzie technicz-nym". Bogaty niniejszy zeszyt „WiadomościMatematycznych" kończy się podaniem zagad-nienia konkursowego Towarzystwa imienia Ks.Jabłonowskiego na rok 1902.

Wlad. Gorezyński.

KRONIKA NAUKOWA,

— Charakterystyka fizyologiczna komórM.Opierając się na obecnym st;mie wiadomości na-szych o morfologii i fizyologii komórki, P.Schenck krytycznie rozbiera zadania i zakreślagranice biologii komórki. Fizyologia komórkijest tylko częścią fizyologii ogólnej i szczegóło-wej. Ma ona za zadanie rozjaśnić, jakie czyn-ności fizyologiczne właściwe są każdej bez wy-jątku komórce, t. j . całokształtowi części składo-wych charakterystycznych dla wszelkiej komór-ki. Albowiem dla pewnych tylko funkcyj flzyo-logicznych cała komórka przedstawia jednostkęfizyologiczna. Co przedewszystkiem dotyczystosunków komórki do osobnika fizyologicznego,autor zwalcza pogląd o komórce jako ustrojuelementarnym, gadzi on, że właśnie określenietakie spowodowało pewne zamieszanie pojęćo znaczeniu biologii komórki. Nazwa ustroju

Page 13: O wynalazkach niedonoszonych.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2218/32wszech99_nr32.pdf · liśmy się nawet, czy kryjąc y się w niej „elek-troid" jestto tylko przyrząd jakiś , czy

Nr 32 WSZECHŚWIAT 509

elementarnego (organizmu pierwiastkowego) lubosobnika fizyologicznego powinna być zachowanawyłącznie dla komórek, zdolnych do samodziel-nego istnienia. Ponieważ istnieją osobniki za-równo jednokomórkowe jak wielokomórkowe, in-dywidualność przeto fizyologieyna musi być nie-zależną od sposobu, w jaki istota żywa jest zbu-dowana co do swego składu komórkowego. Wo-góle nie można komórkom wyższych ustrojówprzypisywać indywidualności morfologicznej, boprzecie często są one ze sobą, połączone mostka-mi protoplazmatycznemi. Raczej mniemać na-leży, że cale kompleksy komórek, organy, możenawet cale organizmy tworzą jednostki morfolo-giczne, fizyologiezne, a być może nawet chemicz-ne. Autor broni poglądu Pfliigera o powstwa-niu żywego białka przez polimeryzacyą i cytujesłowa tego ostatniego badacza : „Być może, żecały układ nerwowy ze wszystkiemi swemi czę-ściami czyunemi składa się z jednej jedynej olbrzymiej... cząsteczki chemicznej". Organizmwielokomórkowy ma swe czynności podzielone napojedyncze grupy komórek. To też czynności telepiej dają się, badać na tych funkcyonalnie wy-osobnionych grupach aniżeli na amebie np,, któ-ra łączy wszystkie czynności w jednej ko-mórce.

W innym rozdziale swej pracy Schenck zasta-nawia się nad stosunkiem komórki do utlenianiafizyologicznego. Autor dowodzi przykładami,że ruch materyi żywej, dyssymilacya, wytwarza-nie ciepła, zjawiska elektryczne, pobudliwość,jednem słowem wszystkie czynności, dające sięsprowadzić do utleniania fizyologicznego, mogąbyć postrzegane i na bezjądrowych fragmentachkomórek, że zatem utlenianie fizyologiezne niejest bezpośrednio zależne od całości komórki, żenie może ono być uwarunkowane współdziała-niem charakterystycznych części składowych ko-mórki. Dla sprawy zatem utleniania fizyolo-gicznego budowa komórkowa organizmów niemiałaby znaczenia. Natomiast czynności asymi-lacyi, wzrostu, regeneracyi i kształtowania w bar-dzo tylko ograniczonym stopniu są właściwecząstkom bezjądrowym protoplazmy lub oddziel-nym jądrom. Przebieg prawidłowy tych czyn-ności fizyologicznych przywiązany jest do współ-działania jądra i protoplazmy, do nieuszkodzo^nego stanu całości komórki. Charakter fizyolo-giczny komórki możnaby przeto określić nazwąjednostki organizacyjnej.

Znaczenie organizacyi komórkowej ujawnia sięw podziale pracy pomiędzy jądrem i protopłaz-mą. Komórka nie powstała odrazu jako taka,lecz z biegiem rozwoju — przypuszczać należy—utworzyła się z niewyróźnicowanej bezkształtnejprotoplazmy. Protoplazma gotowej już ko-mórki dzięki Bwej ruchliwości służy główniesprawie wymiany stosunków ze światem zewnętrz-nym. Protoplazma oddziaływa na wpływy ze-wnętrzne. Jądro natomiast służy regeneracyiprotoplazmy, wystawionej na ciągłe uszkodzenia.

Jestto więc nader przezornem, że np. jądromnioj jest wrażliwe na brak tlenu niż protoplaz-ma; zjawisko to z drugiej strony daje się objaś,nić mniejszem natężeniem procesu utlenianiaw jądrze. Jądro, według badań Haberlandfco,mieści się tam, gdzie wzrost komórki odhywasię najintensywniej. Jądru wogóle przypadaudział czynny w organizacyi, gdy tymczasemprotoplazma ma znaczenie, jeżeli nie wy-łącznie, to jednak przeważnie bierne. Szcze-gólnym przykładem tej czynności ją ira jestznaczenie tegoż w komórkach płciowych ja-ko substratu własności dziedzicznych. Poglądswój na znaczenie podziału pracy między jądremi protoplazma w organizmach streszcza autorw następującem zdaniu: „Ustrój wielokomórkowyzachowuje się jak złożona z wielu drobnychczęści maszyna, w której każda cząstka maniejako dodanego sobie w postaci jądru inży-niera; ten zaś podczas biegu maszyny ustawicznieczuwa nad naprawami niezbgduemi wskutekzużywania się części, nie wpływając na-tomiast bezpośrednio na sam bieg ma-szyny".

Podział jąder i komórek w taki sposób roz-mieszcza w nowopowstających organizmach masgjądrową i profoplazmatyczną, jak tego polwebadla czynności dojrzałej komórki. Bierze w teruudział jeszcze trzecia część komórki, t. zw.ciałko centralne, którego czynność wszakże niejest nam dotąd dobrze znana.

W końcu swej pracy Scheuck protestuje gorą-co przeciw identyfikowaniu fizjologii ogólnejz fizyologią komórki, do czego, jak wiadomogłównie przyczynił się swemi pracami Ver-worn.

(Ctrlbl. f. Physiol.). M. Fl.

— Zabarwienia naturalne minerałów. Pp.Kraatz-Koschlen i "Wohler zajęli się przede-wszystkiem temi minerałami, które zabarwieniaswe zawdzięczają przymieszkom pochodzenia or-ganicznego. Dowiedli, że materye organicznegopochodzenia powodują zabarwienie finspatu,apatytu, barytu, celestyau, anhydrytu, soli ka-miennej, spatu wapiennego, cyrkonu, kwarcudymnego, ametystu, niikroldinu, turmalinu i to-pazu. Ilości węgla i wodoru, zawarte w tychbarwiących ciałach, są niezmiernie małe, wyno-szą np. w spatach wapiennych dla węgla od0,007 do 0,017%, dla wodoru zaś 0,002 do0,0038% Na podstawie rozległych badańswych nad tym przedmiotem autorowie dzieląwszysfkie minerały co do zabarwień na trzy gru-py : 1) minerały z zabarwieniem czysto orga-nicznego pochodzenia; tutaj należą wszystkiewyżej wymienione; 2) minerały, których zabar>wienie pochodzi od domieszek organicznych i nie-organicznych, np. apatyt kanadyjski, ametysti topaz brazylijski, wreszcie 3) minerały z za-

Page 14: O wynalazkach niedonoszonych.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2218/32wszech99_nr32.pdf · liśmy się nawet, czy kryjąc y się w niej „elek-troid" jestto tylko przyrząd jakiś , czy

510 WSZECHŚWIAT Nr 32

barwieniem zależnem od przymieszek nieorga-nicznych, jak rubin, szafir, spinel, beryl.

(Naturw. Rundach,). A. L.

— Wpływ soli miedzi i cynku na tworze' iehemoglobiny. Niezbyt dawno wygłoszona i przezwielu badaczów broniona teorya, że działanie że-laza w bledniey jest tylko pośrednie, mianowiciepolegające na pobudzaniu organów krwiotwór-czych do intesywniejszego działania, nasunęłamyśl zbadania doświadczalnego w tym kierunkuzwiązków takich pierwiastków, które pod wzglę-dem chemicznym zbliżone są do żelaza. Ponie-waż w doświadczeniach dotychczasowych oblicza-no tylko czerwone ciałka krwi i oznaczano ilośćhemoglobiny, nie uwzględniono natomiast całko-witej objętości krwi, przeto p. W. Wolf podjąłnowe badania, starając się usunąć zarówno tenjak i inne możliwe błędy doświadczalne. Kar-miono szczury określonemi ilościami mleka, bu-Jek i takiemi ilościami hemalbnrainu, jakich po-potrzeba do wytworzenia prawidłowej ilości he-moglobiny. Nadto pewnej liczbie badanych zwie-rząt dodawano wzrastające z każdym dniem ilo-ści siarczanu miedzi, a innym siarczanu cynkuPo 50 dniach zabijano zwierzęta wziewaniamieteru, oznaczano we krwi hemoglobinę, obliczanociałka krwi na^er dokładnie według metod, któ-rych bliżej opisywać tu niepodobna, i i-ównie ści-śle oznaczano całkowitą ilość krwi. Z długichtablic liczbowych, przytoczonych przez autora,wynika, że na sprawę wytwarzania krwi ani codo ilości hemoglobiny ani co do liczby ciałekczerwonych miedź ani cynk żadnego wpływu niewywierają,

(Ctrlbl. f. Physiol). M. Fl.

— Azot w ciałach białkowych zawarty jest,według badań p, W. Hausmanua, w dwu róż-nych grupach, mianowicie jako azot amidowyi jako azot kwasów aminowych lub dwuamino-wych. Szczegółowe rozbiory wykazały, że sto-sunek tych dwu postaci azotu różny jest bardzow rozmaitych ciałach białkowych. Autor podajerezultaty otrzymane dla krystalizowanego albu-minu jaja, krystalizowanego albuminu surowicze-go, dla gloculinu surowicy, sernika i kleju. Róż-nice, wynikające stąd pomiędzy białkiem różnegopochodzenia, są większe, niż dotychczas zwykleprzyjmowano, z czego p. Hausman wnosi, żew sądach naszych o znaczeniu białka dla orga-nizmu nie należy tych różnych ciał uważać zafizyologicznie równowartościowe.

(Ctrlbl. f. Physiol.). M.Fl.

— Znaczenie bakteryj zawartych w kiszkachdla sprawy żywienia. Od dość dawna toczy sięspór o to, czy bakterye, znajdowane w warunkachprawidłowych' w kiszkach, niezbędne są dla tra-

wienia i przeróbki materyj odżywczych. Kilkalat temu Nuttal i Thierfelder dokonali badań,w których powiodło im się przez dni dziesięćutrzymać przy życiu świnki morskie bez za-wartości bakteryj w kiszkach; zwierzęta te nawetw ciągu tego cznsu zyskały na ciężarze ciała.Zdawało się przeto, że na pytonie powyższe sta-nowczo należy odpowiedzieć przecząco. Schot-ielius nie mógł równie szczęśliwie przeprowadzićdoświadczeń z kurczęciem. Po usunięciu mnós-twa trudności technicznych, z jakiemi powiązanejest zadanie utrzymania kurcząt w zupełnie jalo-wem środowisku i zapewnienie im pokarmu do-skonale wolnego od drobnoustrojów, Schottelino-wi nie udało się ulrzymać ich przy życiu dłużejniż kilkanaście dni. Autor ten sądzi przeto, żepokarm w przewodzie kiszkowym zamienionybyć może w stan odpowiedni dla chłonienia tylkoprzy współczesnem działaniu fermentów trawią-cych i bakteryj. Już sam ten fakt, że wrazz wyższą organizacyą, zwierząt zwiększa się licz-ba i mnożą sig gatunki bakteryj, zamieszkują-cych kanał kiszkowy, przemawiać ma za tem,.żebakterye te są niejako bodźcami korzystnemi dlawyzwalania energii życiowej komórek ścianykiszkowej. Dodać przytem należy, że niesłycha-nie jest trudno wyhodować poza ciałem przeważ-ną liczbę hak'eryj, rozsiedlonych w przewodziekiszkowym człowieka, tak żo istotnie bakterye tecieszą sig niezwykle silną opieką ze strony grun-tu, na którym się mnożą. Dla roślin Duclauxdowiódł doświadczalnie, że nie są one w staniewyrastać na gruncie wyjałowionym, przeciw zaśpoglądom Nenekiago i innych badaczów Schotfe-lius przytacza, że fermenty nigdy nie były otrzy-mane w stanie wolnym od produktów przemianymateryi, od bakteryj lub obumarłych ich szoząt-ków. Co zaś dotyczy owych doświadczeń Nut-tala i Tbierfeldera, autor dowodzi, że rezultatyich przypisać trzeba tylko wyborowi pokarmu,użytego przez tych badaczów, albowiem mlekojako przejście od niesamodzielności osobniczejw żywieniu do indywidualnej niezależności po-chodzi bezpośrednio od osobnika, który-z koleizależny jest w odżywianiu od bakteryj kiszko-wych Nie jest zatem, zdaniem Schotteliusa,dowiedzione dotąd, aby same fermenty bezudziału bakteryj mogły działać na pokarm tak,aby go zwierzę z pożytkiem dla siebie mogłoprzyswajać. Jakkolwiek i te doświadczeniasprawy ostatecznie jeszcze nie rozstrzyghją, sąone jednak ważnym niezmiernie do tej kwestyiprzyczynkiem.

(Ctrlbl. f. Physiol.) M. Fl,

' — Sól kuchenna z Kongo. Fizyolog Ldericy dokonał rozbioru mieszaniny solnej, uży-wanej przez murzynów w Kongo do przyprawia-nia potraw, i okazało się, że przeważa w niejchlorek potasu i siarczan potasu, gdy tymczasemsole sodu w tak nieznacznej są ilości, że miesza-nina owa zabarwia płomień Bunsena na fioletowo.

Page 15: O wynalazkach niedonoszonych.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2218/32wszech99_nr32.pdf · liśmy się nawet, czy kryjąc y się w niej „elek-troid" jestto tylko przyrząd jakiś , czy

Nr 32 WSZECHŚWIAT 511

Zawatość choćby i/20 odsetki soli sodowych wy»starczyćby natomiast powinna do otrzymaniaczysto żółtego płomienia gazowego. Murzyniotrzymują tę sól przez spopielanie roślin wod-nych i przekładają, ją nad zwykłą sól kuchenna,z'powodu jej oałrzejsispgo smaku. Rezultat ba-dnuia Fredericąue nie pozostaje w zgodzie z teo-ryą Buagego, który przypisuje Boli-kuchennejznaczenie środka usuwającego z ciała nadmiarsoli potasowych, pobieranych w pokarmach roś-linnych. Wynikałoby z tych badań, że sól jesttylko przyprawą, oddziaływującą nanerwy smaku.

(Ctrlbl. f. Physiol.). M. FL

— Czynność śledziony jako organu, niszczące-go ciałka krwi, pomimo licznych w tym kierunkubadań, nie jest jeszcze dostatecznie stwierdzona.A. Pugliere nie mógł skonstatować twierdzeniadawniejszych au/orów^ że odporność czerwonychciałek krwi wzrasta po usunięciu śledziony z cia-ła. Natomiast badania jego wykazały, że psypo wyłuszczeniu śledziony wydzielają żółć uboż-szą w barwniki, podczas gdy ilość wydzielanejżółci, jej ciężar właściwy, zawartość procentowaczęści stałych oraz ciał rozpuszczalnych w alko-holu nie ulegała przytem widoczniejszej zmianie.Po wstrzyknięciu zwierzętom Irucizn niszczącychciałka czerwone (pirydyna i 1. p ) wzrosła wpraw-dzie ilość wydzielanego barwnika żółciowego,lecz bądźcobądź znacznie była niższa, niż po za-truciu psów normalnych. Z badań swych autordochodzi do wniosku, że czynność śledziony po-lega' na skupianiu w sobie barwnika, pochodzą-cego z rozpuszczonych ciałek krwi i przeprowa-dzaniu go przez żyłę wrotną do wątroby, Pousunięciu śledziony z organizmu ten materyałbarwnikowy składa się w innych organach,zwłaszcza w szpiku kostnym, skąd dopiero bar-dzo powolnie może dopłynąć do wątroby przeztętnicę wątrobową. Dlatego też w tym ostat-nim razie komórki wątrobowe wydzielnją takmało barwnika żółciowego. Śledziona nie jestzntem narządem niszczącym czerwone ciałkakrwi, lecz głównie spichlerzem barwnika krwi.Przedłużenia życia czerwonych krążków krwi pousunięciu śledziony nie można było zaobser-

wować.(Otrbl. f. Physiol.). M. Fl.

— Nukleoproteidy. Tak nazywają się związ-ki białkowe, otrzymywane z wodnych wyciągówwątroby i śledziony przez strącenie kwasem octo-wym. Ostatnio badał własności tych ciał p. Bot-tazi i wykrył, że działają one rozkladająco nacały szereg związków chemicznych. Tak np. zadodaniem nukloproteidów do roztworów węglanusodu wydziela się dwutlenek węgla czyli zacho-wują się one, jak to już dawniej było wiadomo,podobnie jak słabe kwasy. Hemoglobina w sła-bych już roztworach ulega również rozkładowipod wpływem nukleoproteidów. W temperaturze

38° do 40° niszczy się też glikogen w roztwo-rach, zawierających nukleoproteidy. Nukleo-proteidy oporniejsze są na wpływy rozkładające,niż zwykłe ciała białkowe; nie gniją one takszybko jak te ostatnie. Istota chemiczna nukleo-proteidów dotychczas nie jest dostatecznie po-znana pomimo dość licznych nad niemi badańv? ostatnich latach.

(Ctrlbl. f. Physiol.). A. L.

— Chlorofil w wątrobie mięczaków. Chlo-rofil, który otrzymać można z wątroby niektó-rych mięczaków, już dawniej uznnny został przezMac Munną za identyczny z chlorofilem roślin;zarówno jednakowe dla obudwu są linie w wid-mie absorpcyjnem, jak i jednakowe zachowaniewobec rozpuszczalności. A. Dastre dowiódłobecnie, że tylko mięczaki, żywione pokarmemzawierającym chlorofil, zawierają, ten barwnikw wątrobie i w ten sposób sprawa pochodzeniachlorofilu u tych zwierząt została ostatecznierozstrzygnięta. Autor wprawdzie dodaje, żeprzy żywieniu mięczaków roślinami chlorofilo-wemi jednocześnie w ciele tych zwierząt zmniej-sza się zawartość innego barwnika, uazwanegoprzezeń barwnikiem cholechromowym, co wska-zuje, że istnieje pomiędzy dwuma barwnikamipewna fizyologiczna zależność. Wytrawianiealkoholem dało jeszcze z wątroby mięczakówtrzeci w wodzie rozpuszczalny barwnik, nazwanyprzez Dastrea ferryną lub homochromogenem.

(Otrbl. f. Physiol.). M. Fl.

ROZMAITOŚCI.

— Śmierć od prądu elektrycznego. Journalde Genśve podaje wyciąg następujący z referatupp. Prevosta i Batelliego, przedstawionegogenewskiemu Towarzystwu fizyki i historyi na-turalnej, a dotyczącego mechanizmu śmierci,wywołanej przez prądy elektryczne.

Wszystkie zwierzęta, poddane działaniu prą-dów o Wysokiem napięciu (np. około 2 500 wolt),umierają wskutek zaburzeń nerwowych i ws'rzy-mania procesu oddychania. Pomimo to czynnośćserca nie ustaje u nich zuptlnie; i zapomocąoddychania sztucznego można zwierzę takienapowrót. do życia przywołać Przy zastosowa-niu zaś prądu o napięciu nieznacznem (np. około40 wolt) mamy do czynienia ze zjawiskiemodwrotnem: czynności układu nerwowego ba-danego zwierzęcia żadoyin nie ulegają zaburze-niom, natomiast zaś ruchy serca stają się nie-prawidłowemi i słabszemi, tak że tętnice nieotrzymują już normalnej ilości krwi. Pies i świn-ka morska umierają w tym przypadku wskutekparaliżu serca bez żadnych zewnętrznych oznak

Page 16: O wynalazkach niedonoszonych.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2218/32wszech99_nr32.pdf · liśmy się nawet, czy kryjąc y się w niej „elek-troid" jestto tylko przyrząd jakiś , czy

512 WSZECHŚWIAT Nr 32

cierpienia. Co zaś do królików i szczurów, tou tych zwierząt ruchy serca również słabną, poddziałaniem prądów o niskiem napięciu,, lecz zaprzerwaniem prądu natychmiast wracają . dozwykłej sprawności, tak że zwierzę po takiejoperacji znajduje się w niezmienionym staniezdrowia.

Z badań Prevosta i Batelliego wynika, żemożna u psa osłabić z począłku ruchy serca,przepuszczając przez ciało zwierzęcia prąd słaby,a następnie wzmocnić tęż czynność zapomocąprądu o napięciu wysokiem. Sparaliżowaneczasowo serce zaczyna wówczas działać na nowo,a zapomocą sztucznego oddychania można zwie-rzę zupełnie doprowadzić do stanu normalnego.

Jan T.

— Zmęczenie metali. Niedawno ukazała sięw Ameryce broszura pod ciekawym tytułem„Zmęczenie przedmiotów nieżyjących''. Jużprzed 30 laty sławny fizyk angielski lord Kelvin,wtedy jeszcze Sir William Thomson stwierdził,że druty metalowe, poddane działaniu regular-

nych wstrząśnięć, jakie wywołuje np. prądelektryczny, po pewnym czasie wykazują innewłasności niż łe, które posiadają po dłuższymokresie spoczynku, Zjawisko to daje się np.zauważyć na liniach telegraficznych, które w po-niedziałek lepiej niż w inny dzień przeprowadza-ją prąd, skutkiem niedzielnej bezczynności.Jeżeli drut pozostawimy w spokoju przez czastrzech tygodni, to jego zdolność przewodnictwapodniesie się o 10°/0. Twierdzenia, zawarte wewspomnianej broszurze amerykańskiej, opierająsię na wynikach licznych doświadczeń, przeprowa-dzonych w iMtyfucie Franklina. Doświadczeniale wykazały, że w drutach, poddanych regular-nym wstrząśnieniom, zdolność przewodnictwasłabnie, lecz po pewnym czasie nieużywania dru-tów, powraca do pierwotnego stanu. Na zasa-dzie tych spostrzeżeń możemy mówić o „zmęcze-niu" metali i o konieczności dawania drutompewnego spoczynku, który byłby równoznacznyz naszym snem. IV. W.

Buletyn meteorologicznyza tydzień od d. 26 lipca do 1 sierpnia 1899 r.

(Ze spostrzeżeń na staeyi meteorologicznej przy Muzeum Przemysłu i Rolnictwa w Warszawie).

:§1

26 S.21 C.28 P.ayS.30 N.3 i P .

l W.

Barometr700 mm -\-

7r.

51,760,452,25o,65o,653,357,2

l p .

51, ł5o,452,45o,25 l , 4

A4,ł&7,o

9 w.

51,250,252,15o,551,455,556,6

7r.

2o,220;016,1

M,616,+15,2

Temperatura w st.

l p .

23,922,219,117,517,818,S21,7

9 w.

21,215,5I6,o15,816,7n,620,4

Najw.

2ó,o24,520,Q>8,1!0,620,522,7

C.

Najn.

15,515,513,213,5M,o15,814,9

Wilg

. śr.

68136481838161

Kierunek wiatruSiyblcośi! w metrach

aa sekundę

NW-\Wa,W*WS,W5,W5 •

i^5,W',SW3

W7.W5.SW5

SW3,SW3,SW3-W5,W5,W3

Sumaopadu

_

3,22,31,7»,3

0 w a g 1

• n; • od 610—8 p. ni.O w nocyO Wciągu dnia ki'kakrotnle0 kilkakrotnie• kilkakrotnie

Średnie 02,4 18,0 73 9,2

T R E Ś ó , O wynalazkach niedonoszonych, przez S. K. — Temperatura zwierząt cieplokrwistychi zimnokrwistych. (Według A, Sutherlanda), przez B. Dyakowskiego. — E. Schulze. Podobieństwoskładu chemicznego ciał zwierzęcych i roślinnych i przemiany materyi w organizmach roślinnychi zwierzęcych, przez L. M. (dokuczenie). — Sprawozdania. — Kronika naukowa. — Rozmaitości. —

Buletyn meteorologiczny.

Wydawca W. Wriblewskl. Redaktor Br. Znaiowicz.

AO8BOJC6HO Henaypow. Ttapnuwa, 21! iiojui 1899 r, Warszawa. Druk Emila Skiwskiegft.