32
BEZPŁATNA GAZETA REGIONU TORUŃSKIEGO ISSN 2084-9117 31 stycznia 2014 Numer 37 Jesteśmy też na facebook.com/pozatorun WWW.POZATORUN.PL Specjalny dodatek budowlany Czytaj na str. 28-31 Gmina Czernikowo 19 Wolontariusz roku mieszka w Czernikowie Gmina Wielka Nieszawka W Olęderskim Parku Etnogra- ficznym nowe elementy 23 Gmina Lubicz Jakie ferie przygotowało Mu- zeum w Grębocinie? 20 *** *** *** Gmina Łubianka 14 Zapowiada się międzynarodowy memoriał hokejowy *** Gmina Łysomice 12 Najlepsi rolnicy mają gospodar- stwo w Gostkowie *** Chełmża Cała Polska szuka dawcy szpi- ku dla Maksia 9 Wywiad Z Polski obywatele uciekają Rozmawiamy z posłem na Sejm RP Przemysławem Wiplerem 4 Przemysław Radio po raz trzeci z rzędu wylicytował złote serduszko na WOŚP Sylwetka 3 Dobro wraca niespodziewane

Poza Toruń nr 37

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Poza Toruń nr 37

BEZPŁATNA GAZETA REGIONU TORUŃSKIEGO

ISSN 2084-911731 stycznia 2014Numer 37

Jesteśmy też na facebook.com/pozatorun

WWW.POZATORUN.PL

Specjalny dodatek budowlany Czytaj na str. 28-31

Gmina Czernikowo

19Wolontariusz roku mieszka w Czernikowie

Gmina Wielka NieszawkaW Olęderskim Parku Etnogra-ficznym nowe elementy 23

Gmina LubiczJakie ferie przygotowało Mu-zeum w Grębocinie? 20

***

***

***Gmina Łubianka

14Zapowiada się międzynarodowy memoriał hokejowy

***

Gmina Łysomice

12Najlepsi rolnicy mają gospodar-stwo w Gostkowie

***

ChełmżaCała Polska szuka dawcy szpi-ku dla Maksia 9

38

Wywiad

Z Polski obywatele uciekająRozmawiamy z posłem na Sejm RP Przemysławem Wiplerem

4

Przemysław Radio po raz trzeci z rzędu wylicytował złote serduszko na WOŚP

Sylwetka

3

Dobro wraca niespodziewane

Page 2: Poza Toruń nr 37

2 POZA TORUŃ, 31 stycznia 2014

RADOSŁAWRZESZOTEK

F E L I E T O NF E L I E T O N

TOMASZWIĘCŁAWSKI

To se ne vrati

Red. Aleksandra Radzikowskaczeka na informacje

Kontakt pod numerem: 733 842 795

Masz dla nas temat?

stopka redakcyjna

Redakcja „Poza Toruń”Złotoria, ul. 8 marca [email protected]

WydawcaGoldendorf

Redaktor NaczelnyRadosław [email protected]

Sekretarz RedakcjiAgnieszka Korzeniewska ([email protected]) Tomasz Więcławski (GSM 535 405 385)

Dział reportażuMaciej Koprowicz, Marcin Tokarz

Dział informacyjnyŁukasz Piecyk, Jacek Laskowski, Aleksandra Radzikowska, Michał Ciechowski, Monika Olender

Dział fotoAdam Zakrzewski Maciej Pagała

E-wydanie:Łukasz Piecyk

REKLAMAAleksandra Grzegorzewska (GSM 512 202 240), Małgorzata Kramarz (GSM 607 908 607), Karol Przybylski (GSM 665 169 292) Kinga Baranowska (GSM 796 302 471) [email protected]

SkładStudio Poza Toruń

Druk: Agora SA. Piła

ISSN 2084-9117Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń.

***Na podstawie art.25 ust. 1 pkt 1b ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych Agencja Public Relations Golden-dorf zastrzega, że dalsze rozpowszechnianie materiałów opublikowanych w “Poza Toruń” jest zabronione bez zgody wydawcy.

A my na koń nie siadamy, za szablę nie chwytamy!? Wprawdzie Dzikie Pola nie leżą już w granicach Rzecz-pospolitej, to przecież nie-jeden z nas wzdychał czy-tając Sienkiewicza i śnił o zawsze zwycięskiej husarii. Nasza polityka wo-bec Ukrainy niespecjal-nie zmieniła się od czasów Chmielnickiego. Do Kijo-wa nadal wyprawiają się głównie posłowie Sejmu polskiego, który jak wtedy jest raczej zbieraniną, niż reprezentacją. Szkoda, że to współczesny car Rosji wpada na wódkę Kijowa, bo wolałbym przecież oglą-dać polskiego prezydenta polującego w towarzystwie ukraińskiego kolegi po fa-chu. Spełniłby się wówczas plan marszałka Piłsudskie-go, który w silnej Ukrainie upatrywał obrony przed odwiecznym zagrożeniem ze wschodu. A sytuację w Europie mamy wprost ide-alną - nasi historyczni wro-gowie i sojusznicy tkwią w

apatii, co tak trafnie zauwa-żył ostatnio Andrzej Sta-siuk na łamach „Die Welt”. Kto pomoże Ukraińcom? Niemcy? Francuzi? Może Amerykanie? Prędzej uwie-rzę w desant komandosów z Laosu... Braterskiej po-mocy w swoim stylu udzie-lają za to oczywiście Rosja-nie. My tymczasem ślemy konwoje z ciepłą odzieżą i lekarstwami. Na Dzikich Polach znów pojawił się ogień. Krew się przelała. A Kozacy to „wo-jenny lud” - tak śpiewa-ją tam przy wódce. Poza tym, kiedy my na rękach nosiliśmy Adama Małysza, oni kochali się w braciach Kliczko. Różnice widać go-łym okiem. Kozaka nie da się zastra-szyć - o czym dobrze wie Janukowycz, w końcu sam nim jest. Kozaka nie da się złamać, trzeba go zabić - to też nie zmieniło się od cza-sów Chmielnickiego...

Larum grają!Płoną Dzikie Pola

Caritas Diecezji Toruńskiej już po raz szósty organizuje finał akcji „Warto być boha-terem”. Biorą w niej udział uczniowie szkół, którym nie-obca jest pomoc potrzebują-cym.

- Udział w tegorocznej akcji wzięło 56 szkół, a jej celem jest

uwrażliwienie dzieci i mło-dzieży na potrzeby drugiego człowieka oraz zmotywowa-nie do pozytywnych postaw – mówi ks. prałat Daniel Ada-mowicz, dyrektor Caritas Die-cezji Toruńskiej. - Owocem przedsięwzięcia jest pozyska-nie środków na leczenie, reha-

bilitację i pomoc dla chorych dzieci.

Finał akcji przewidziano na 30 stycznia o godz. 11 w Baju Pomorskim. Wówczas to w obecności przedstawicie-li wszystkich szkół biorących udział w akcj, wręczone zosta-ną sześciorgu dzieci czeki na

łączną kwotę 25,5 tys. złotych. - W dotychczasowych pię-

ciu edycjach akcji zebraliśmy ponad 138000 zł. i pomogliśmy 29 dzieciom – dodaje ksiądz Adamowicz. - To świadczy o skali przedsięwzięcia.

(rrz)

Warto być bohateremW akcji Caritas Diecezji Toruńskiej wzięło udział w tym roku aż 56 szkół

Próbowały. Zebrały się wszyst-kie. Tajemnicą poliszynela jest, że niekoniecznie się lubią. Zło-śliwi mówią, że skład kadry tre-nerowi Makowskiemu podano na kartce. Dziesięć lat temu nie było na nie silnych w Europie. Glinka zbijała tak, że boisko trzęsło się w posadach. Kon-kurentki widziały piłkę, gdy ta odbijała się już trzeci raz od boiska. Iza Bełcik była jedną z najlepszych rozgrywających na Starym Kontynencie. Do Kasi Skowrońskiej wzdychał każdy fan siatkówki nad Wisłą. Teraz zadanie było szalenie proste. Wystarczyło pokonać

Belgijki - dziewczyny, które w kobiecej siatkówce znaczą mniej więcej tyle, ile reprezen-tacja naszych kopaczy w „nogę”.

Ze Szwajcarkami i Hiszpan-kami poszło łatwo. Bez straty seta „Złotka” uporały się z ry-walkjami z siatkarskiego „trze-ciego świata”. Egzamin wypadł na niedzielę. Ta, jak wiadomo, „zawsze jest dla nas”.

Niedokładność w pierw-szej partii zrzucaliśmy na karb nerwów. Trener nie mieszał ustawieniem. Wierzył w dziew-czyny do końca. „Uspokujcie się” - powtarzał jak mantrę. Przepustka na mudnial stała

otworem.Turniej kwalifikacyjny grali-

śmy w Łodzi przy najlepszej na świecie publiczności. Dojrzało-ści i doświadczenia naszym pa-niom nie zabrałko. Nie mogły zrobić więcej. Glinka przez de-kadę robiła różnicę. Nie mogła jednak wygrać sama ze zgraną belgijską paką.

W trzecim secie do szczęścia brakowało niewiele. Eleono-ra Dziękiewicz popisywała się punktowymi blokami w swojej karierze tysiące razy. Tym ra-zem zachowała się jak juniorka. Ściągnęła piłkę rozgrywającej po drugiej stronie siatki. Były łzy, smutek, lament. Na to jed-nak pracowaliśmy od kilku lat. Zawsze któraś była obrażona. Nigdy „Złotka” nie grały w najsilniejszym składzie. Tre-ner Niemczyk powtarzał, gdy pytano go, dlaczego u niego grają najładniejsze dziewczyny, że gry w siatkówkę można się nauczyć. Teraz wróciliśmy do tego punktu. Na halę i do tre-ningów. O polskich piłkarkach ręcznych do niedawna niewie-lu słyszało. Praca u podstaw z nowym trenerem zaowocowała 4. miejscem na świecie. Mamy nowe idolki, z którymi się utoż-samiamy.

Page 3: Poza Toruń nr 37

3 POZA TORUŃ, 31 stycznia 2014

REGION

Tomasz Więcławski

Założyciel firmy Radio System udziela się charytatywnie na wielu polach. W pełni podziela ideę Jur-ka Owsiaka, ale wspiera również lokalny sport. Sam był kiedyś ho-keistą, ale karierę przerwała kon-tuzja kolana. Żałuje tego, co stało sie z tą dyscypliną w Toruniu.

Łysomicki sztab WOŚP miesz-kaniec obrzeży Torunia wybrał z kilku względów.

- Moja żona Justyna pochodzi z tej gminy - mówi Przemysław Ra-dio, właściciel firmy Radio System. - Organizacja finału i zaangażowa-nie sztabu jest w Łysomicach na najwyższym poziomie. Czujemy sie tam znacznie bardziej rodzinnie i ciepło. Ludzie są przyjaźniejsi dla siebie i mocno zintegrowani. Mam też wielu znajomych z tamtego te-renu, a finał WOŚP jest okazją, żeby się spotkać. W normalne dni czło-wiekowi brakuje często na to czasu.

Do dziś mieszkaniec Torunia pamięta pierwsze zaproszenie.

- Poczułem od razu dobry i szczytny cel, który ludzie związa-ni z orkiestrą realizują - opowiada właściciel Radio System. - Jak była możliwość, to zawsze licytowałem złote serduszko. Brałem udział chy-ba w sześciu takich akcjach. Trzy razy udało się zwyciężyć. Konku-rencja jest tam jednak spora, bo chętnych nie brakuje. Rywalizacja przebiega jednak w zdrowej atmos-ferze (śmiech).

W tym roku złote serduszko nr 92, które przyznano sztabowi w Ły-somicach, było jednym z dziesięciu

licytowanych na imprezach plene-rowych w naszym kraju, a jedynym w województwie kujawsko-pomor-skim.

Chętnych było wielu

Zawodową karierę trzykrotny zwycięzca licytacji złotego ser-duszka związał z elektronicznymi systemami zabezpieczeń. To zaję-cie niezwykle czasochłonne, która nie pozwala realizować wielu pasji w takim zakresie, w jakim by się chciało. Nie oznacza to jednak, że Przemysław Radio porzucił zainte-resowania z młodzieńczych lat.

- W hokeja już nie gram, bo zdrowie nie pozwala - opowiada filantrop z Torunia. - Kiedyś by-łem zawodnikiem drużyny grającej w I lidze. Wspierałem jednak jak mogłem klub TKH, ale wyszło jak wyszło. Czuję się, pewnie zresztą nie tylko ja, oszukany. Żal, że tak to się potoczyło, bo warunki dla tego sportu są w naszym mieście. Pozo-staje żużel, z którym również jestem związany. Razem z żoną chodzimy na mecze. Wspieram Unibax, jeżeli jest taka potrzeba.

Miasto moje a w nimPoczątek kariery zawodowej

związał z Warszawą. Było w tym, jak to w życiu, trochę przypadku. Torunianin dwadzieścia lat temu uczestniczył w swoistym castin-gu jednej z ogólnopolskich firm ochroniarskich, która poszukiwała techników do montażu elektronicz-nych systemów zabezpieczeń. Miej-

sca były trzy, a chętnych 127. Udało się jednak. Po pół roku samodziel-nej pracy w stolicy i posmakowa-niu zawodu spróbował swoich sił w rodzinnym mieście. Pomocną dłoń wyciągnął świętej pamięci Ro-man Kannenberg właściciel Biura Ochrony Asekuracja.

- Był dla mnie mentorem i oso-bą, która wprowadziła mnie w branżę - mówi Przemysław Radio. - Od tego czasu współpracujemy z Asekuracją. Oni ochraniają obiekty,

a my montujemy instalacje, serwi-sujemy ją i konserwujemy.

Technika przez czternaście lat istnienia firmy poszła znacząco do przodu. Radio System nadąża jed-nak za nowinkami technicznymi. Kryzys odbił się na firmie, jak na każdej innej, ale udało się przetrwać trudny okres. O sukcesie interesu świadczy fakt, że od jej powstania z jej usług skorzystało 1300 klientów, co daje średnią stu nowych pod-miotów na rok.

- To żaden mój sukces - mówi właściciel firmy. - Mam wykwali-fikowaną kadrę, która na co dzień dba o reputację przedsiębiorstwa w kontakcie z klientem. Osoby i instytucje wracają, więc chyba się sprawdzamy.

Sprzęt z logo WOŚPPrzemysław Radio ma czwórkę

dzieci. Najmłodsze są czteromie-sięczne bliźniaki. Jeden z nich wy-lądował niedawno w szpitalu mając zapalenie płuc.

- Nie jest to groźna choroba, ale dla tak młodego organizmu poważ-na - opowiada ojciec. - Wszystkie maszyny, których lekarze używali do leczenia mojego dziecka, były z logiem WOŚP. Dobro wraca więc w najmniej oczekiwanym momencie. Szkoda, że naturalne zadanie pol-skiego państwa musi być realizowa-ne przez osoby prywatne. Zbiórki takie jak ta powinny być organizo-wane na kolonie dla dzieci z bied-niejszych rodzin, a nie na podsta-wowy sprzęt medyczny. Jest jednak tak, jak jest, więc trzeba pomagać w miarę możliwości.

Na hobby właściciel dużej firmy nie ma zbyt wiele czasu.

- Dwa razy w roku udaje się wy-jechać na ryby - śmieje się Przemy-sław Radio. - Najczęściej jeździmy nad Jeziorak koło Iławy i jezioro Szczytno. Moje wędkarskie osią-gnięcie to złowienie 3kg lina na brązowy medal. Nad wodą odpo-czywam i ładuję akumulatory.

Dobro wraca niespodziewaniePrzemysław Radio wylicytował złote serduszko Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Łysomicach po raz trzeci. Tym razem kosztowało 16 400 złotych

[email protected]

t. M

acie

j Pag

ała

Page 4: Poza Toruń nr 37

4 POZA TORUŃ, 31 stycznia 2014

WYWIAD

Widzi Pan miejsce na polskiej scenie politycznej dla Polski Razem Jarosława Gowina? Son-daże nie są zachęcające. Polska Razem Jarosława Go-wina nie została jeszcze nawet zarejestrowana przez sąd. Bory-kamy się z wyzwaniami, które miały wszystkie nowe projekty polityczne, dla których sondaże nie były łaskawe do momentu, w którym nie odniosły sukcesu w wyborach. Przekroczenie pro-gu wyborczego zmienia wiele w tej kwestii. Jesteśmy obecnie je-dyną formacja, która łączy hasła umiarkowanie konserwatywne i wyraziście wolnorynkowe. Na-stawiamy się na niższe podatki, mniej biurokracji i więcej przed-siębiorczości.

A Kongres Nowej Prawicy? Rzeczywiście programowo najbliżej nam do tej partii, ale jest to środowisko pozaparlamentar-ne. Bez przedstawicieli w parla-mencie, Parlamencie Europej-skim i samorządach trudno mieć na cokolwiek wpływ. Różnimy się również od Janusza Korwin--Mikkego stylem uprawiania po-lityki.

Nie boi się Pan powtórki z PJN? O efekcie świeżości w przypad-ku środowisk, które utworzyły Polskę Razem trudno mówić. Problemem będą też fundusze. Na kampanię wyborczą potrze-ba ogromnych środków, a Pań-stwo nie mają subwencji. Ani w biznesie, ani w polityce pieniądze nie są najważniejsze. Jeżeli ktoś ma dobry pomysł i oferuje coś, czego potrzebują lu-dzie, pojawiają sie ci, którzy chcą poświęcić się dla tej idei, a nawet zaryzykować dla niej swój czas i pieniądze. Donald Tusk obiecy-wał w czasie swojego pierwsze-go expose, że nigdy nie będzie podnosił podatków i że wyrzuci z PO każdego, kto będzie chciał je podnosić. Okłamał Polaków. Podniesiony został VAT, skład-ka rentowa, akcyza na wszyst-kie produkty, co jest najbardziej bolesne w przypadku paliwa. Z zapowiedzi obecnego rządu wy-nika, że to wcale nie koniec.

Przejdźmy więc do konkretów. Co powinno się w pierwszym

rzędzie zmienić w polskim prawie, żeby urzeczywistniła się Pana wizja rozwoju Polski? Jakie jest najważniejsze wyzwa-nie, które przed nami stoi? Jest tylko jedno wyzwanie o takim charakterze, a wszystkie inne są jego pochodnymi. Przez ostatnie 10 lat ponad dwa milio-ny Polaków wyjechały z naszego kraju. Co trzeci Polak, zwłaszcza młody, rozważa wyjazd, a ci, któ-

rzy zostali, boją się w niej zakła-dać rodziny. Jak tak dalej pójdzie, to skończy się to dewastacją sys-temu ubezpieczeń społecznych, opieki zdrowia, edukacyjnego. Tworzono przez 25 lat kraj, w którym nie chcą mieszkać jego obywatele, bo boją się o swój los.

Co więc trzeba zmienić, żeby zatrzymać ten trend? Żeby udało się sprostać temu wyzwaniu trzeba radykalnie przebudować system podatko-wy. Postulujemy likwidację po-datku PIT, który jest drogi, nie-efektywny, a wcale nie generuje dla budżetu wielkich wpływów. Trzeba również zmienić system emerytalny. Konieczne jest znie-sienie składki emerytalnej, która zabija nowe miejsca pracy i wy-pycha Polaków za granicę. Nie powinien istnieć również ZUS - nieefektywny i szalenie drogi po-średnik przejadający większość środków przeznaczonych na świadczenia dla osób starszych. Postulujemy wprowadzenie tzw. emerytury obywatelskiej. Każdy nowowchodzący na rynek pracy miałby w założeniu stałą kwotę, którą otrzyma po wypracowa-niu lat, a na resztę swojej godnej przyszłości będzie mógł odłożyć we własnym zakresie. Bez tych zmian trudno mówić o jakich-

kolwiek reformach.

A przedsiębiorczość? Konieczne jest przeprowa-dzenie głębokiej deregulacji. Wszystkie obowiązki obciążające przedsiębiorców i obywateli, któ-re są zbędne w świetle prawa unij-nego, powinny zostać skasowane. Te natomiast, które są szkodliwe, musimy jak najpóźniej i jak naj-mniej ochoczo wdrażać w życie. Przykładem z ostatnich miesięcy jest regulacja w sprawie wędzenia kiełbas, która jest szkodliwa dla naszych interesów. Jeżeli chcemy się rozwijać, musimy walczyć o swoje produkty, naszych przed-siębiorców i silne punkty polskiej gospodarki.

Jak się Panu podoba zaangażo-wanie polskich władz w spra-wie Ukrainy? Bez niepodległej Ukrainy nie ma niepodległej Polski. W czasie ostatnich sześciu lat, po okresie bardzo dobrej współ-pracy, którą Polska miała z lide-rami pomarańczowej rewolucji, nie było pomysłu na to, w jaki sposób utrzymywać bieżące rela-cje z tym krajem. Nasz najbliższy sąsiad ma bardzo trudną sytuację wewnętrzną. Wychodzą błędy i zaniedbania, których dopuścili-śmy się tracąc możliwość realne-

go wpływania na bieg zdarzeń. Aleksander Kwaśniewski i Lech Kaczyński prowadzili tę polity-kę lepiej. Ten drugi miał pomysł na całą Europę Środkową. Klu-czowym graczem z Unii Euro-pejskiej, który realizuje obecnie swoje interesy na Ukrainie, są Niemcy.

Prawdziwe są więc słowa An-drzeja Stasiuka, że "w Polsce wyblakły kolory pomarańczo-wej rewolucji"? Wyblakły, oczywiście. W pewnym momencie pojawiło się w Polsce przeświadczenie, że nie ma dobrych chłopców na Ukra-inie i każda ze stron sporu poli-tycznego na Krymie ma swoje na sumieniu, a koniec końców decydują interesy. Uznano, że pod pewnymi względami repre-zentujący interesy ukraińskich oligarchów, którzy chcą pozostać niezależni od Rosji, prezydent Janukowycz będzie dbał o nie-zależność od Moskwy. Ukraina miała stać na dwóch nogach re-alizując biznesy ze wschodem i zachodem. Nie udało się. W inte-resie Polski jest swobodny prze-pływ kapitału, ludzi i biznesu zza Buga, bo buduje to dobrobyt obu narodów. Planu współpracy nie ma niestety obecnie ani po stro-nie ukraińskiej, ani unijnej.

Media i opinia publiczna wyda-ły jednoznaczny wyrok w spra-wie Pana starcia z policją przy ulicy Mazowieckiej. Nagrań jednak nadal nie ujawniono. Co Pan czuje? Było mi bardzo przykro w pierwszych dniach. Przecierałem oczy ze zdumienia patrząc na to, co działo się w mediach. Teraz mogę tylko spokojnie czekać na zakończenie tej sprawy. W czasie trzech miesięcy po medialnych zarzutach policjantów, strony w tej sprawie, nie ujawniono na-grań z monitoringu. Co więcej, nie poproszono mnie nawet o złożenie wyjaśnień w tej sprawie, nie mówiąc już nawet o zarzu-tach. Sytuacja ta coraz bardziej kompromituje polską policję i prokuraturę. Trzy miesiące to dużo czasu, żeby przejrzeć dwu-dziestominutowy zapis z moni-toringu. To nie ja w dłuższym okresie będę musiał tłumaczyć się przed opinią publiczną.

Doszedł już Pan z małżonką do porozumienia w sprawie imie-nia dla nienarodzonego jeszcze dziecka? Będzie miał na imię Jan. Naj-prawdopodobniej Jan Paweł.

Z Polski obywatele uciekająO szansach Polski Razem Jarosława Gowina, liberalizmie gospodarczym, sytuacji na Ukrainie i medialnym linczu, z Przemysławem Wiplerem, byłym prezesem Fundacji Republikańskiej i posłem na Sejm RP, rozmawia Tomasz Więcławski

BIOGRAMPrzemysław Janusz Wipler (ur. 15 lipca 1978 w Piekarach Śląskich) – polski polityk, na-uczyciel akademicki, urzęd-nik państwowy, były prezes Stowarzyszenia KoLiber i Fundacji Republikańskiej, prezes Stowarzyszenia „Re-publikanie”, poseł na Sejm VII kadencji.

Page 5: Poza Toruń nr 37

REGION

5 POZA TORUŃ, 31 stycznia 2014

Marcin Tokarz

- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus – oznajmiła młoda ko-bieta zaraz po tym, jak weszła do konfesjonału.

Ksiądz wykonał znak krzyża i rozpoczął tradycyjną formułkę. Ich twarze dzieliła drobna, drew-niana kratka.

- Proszę księdza, mam na su-mieniu grzechy, za które nawet nie łudzę się, że Bóg mi wybaczy. Chcę po prostu to komuś opowie-dzieć…

Kiedyś, jeszcze zanim otępił alkoholem swój "piękny umysł", liczenie kart przychodziło mu z ła-twością, jakby był stworzony tylko do tego. Procenty zrobiły swoje i z upływem lat polegać mógł jedynie na strategii i pomarszczonej już „twarzy pokerzysty”. Spał do póź-na, a gdy wstawał, opróżniał parę szklanek najtańszej whisky. Potem znów szukał szczęścia…

- Mój ojciec kochał mnie tylko, gdy byłam mała i słodka – Matyl-da tłumaczyła wielebnemu. – Gdy popadł w hazard, zapominał o na-szym istnieniu. Parę razy, kiedy mama rozbiła mu o to awantury, dostała od niego w twarz. Z cza-sem i my przestałyśmy go kochać.

Mieszkali w dwupokojowych lokalu w centrum miasta. Kiedyś na jego ścianach wisiały obrazy, w szkatułkach Lidia trzymała swoją biżuterię, a Matylda słuchała mu-zyki z nowoczesnych głośników.

Im bardziej Miłosz popadał w dłu-gi, tym uboższe było mieszkanie jego rodziny.

- Zanim ruszył na „partyjkę” sprzedał telewizor w lombardzie – Matylda opowiadała tę historię z dużą płynnością, jakby jej recy-tacje ćwiczyła od lat. - Gdy wró-cił późnym wieczorem, jedyne, co miał do powiedzenia, to, że z trójką asów prawie nie da się prze-grać…

Tak naprawdę, wyznanie grze-chów Matyldy nastąpiło dopiero po 20 minutach spowiedzi. Za-wahała się, czy ksiądz jest właści-wym adresatem jej słów... Słuchaj

ich jednak cierpliwie. Trzydzie-stoparolatce wydawało się, że ma dla niej zrozumienie. Postanowiła mówić dalej.

- Mama zaczęła potajemnie spotykać się z innym mężczyzną, Karolem – podjęła kobieta i in-stynktownie zasłoniła dłonią usta. – Polubiłam go. Szanował nas. Pamiętał o naszych urodzinach… Przy nim czułyśmy się bezpiecz-nie. To właśnie z nim chciałyśmy związać swoją przyszłość, a ojca posłać do diabła… Przepraszam proszę księdza.

- Nic się nie stało moje dziec-ko… - odpowiedział, znów ze zro-

zumieniem.Kobiety uporczywie czekały,

aż hazard sam wykończy Miłosza. Chciały zobaczyć, jak łatwy pie-niądz, za którym tak goni, zadaje mu ostateczny cios.

- Postanowiłyśmy go zmanipu-lować – Matylda dalej zwierzała się księdzu. – Namówiłyśmy ojca na grę z Karolem. Oczywiście opi-sując go, jako nieznanego nam bli-żej chojraka, który tak naprawdę w pokerze kieruje się wyłącznie szczęściem. Obiecałyśmy, że bę-dziemy przy grze i w razie, cze-go podpowiemy ojcu, jakie karty trzyma w dłoni. Zgodził się.

Usiedli naprzeciwko siebie w mieszkaniu Karola. Miłosz sie-dział blisko drzwi wyjściowych. Robił tak, gdy partia toczyła się o wysoką stawkę. Nieraz dawał nogę z pieniędzmi, kiedy przegrana oznaczała już tylko bankructwo. Do gry weszli z 2000 zł.

- Ojciec myślał, że nakłonił matkę, by sprzedali swoje obrącz-ki, aby zdobyte pieniądze posłuży-ły mu do wygrania - Matylda cią-gnęła swoją spowiedź. - Jak zwykle, przyjął zwycięstwo za pewnik. Nie miał pojęcia, że mamie i mi już zu-pełnie na nim nie zależy.

Na stole leżały dziewiątka, dziesiątka, walet i dama. Wszyst-kie w kolorze serca. Miłosz miał w ręku asa i króla trefl. Był pewny swojej wygranej. Nie wierzył, że Karol położy na stół króla serce. Postanowił wejść va-bang. Rywale wbili w siebie spojrzenia. Ich twa-

rze zastygły na kilka minut.- Sprawdzam – rzekł Karol ze

spokojem.Miłosz uśmiechnął się. Obaj

pokazali karty. Ojciec Matyldy na-gle zamarł. Karol miał króla serce.

- To jeszcze nie koniec, gramy dalej! – oznajmił przegrany.

- Przecież jesteś spłukany – Ka-rol odpowiedział stanowczo.

- Niech twoją stawką będą te cztery tysiące, a moją Matylda. Zrobisz z nią, co zechcesz! – Mi-łosz wpadł w desperację.

- Ty nędzny śmieciu, jesteś spłukany, a teraz nie masz już na-wet rodziny. Wpadłeś mężusiu. To twój koniec! – Lidia wykrzyknęła mu to w twarz z dziką satysfakcją.

W tym momencie hazardzista zdał sobie sprawę, że padł ofiarą oszustwa i zdrady. Zerwał się z krzesła, by chwycić torbę z gotów-ką. Nim się obejrzał z jego dłoni sterczało ostrze noża. Wbił je Ka-rol. Tak, aby przygwoździło go ono do stołu.

- Zostawiłyśmy ojca zbankru-towanego z zakrwawioną ręką i odeszłyśmy na zawsze razem z Ka-rolem – Matylda zmierzała już do końca opowieści. – Więcej grze-chów nie pamiętam. Ze wszystkich tylko z tym nie jestem w stanie żyć.

Ksiądz westchnął. Milczał przez kilka chwil, po czym wyko-nał znak krzyża ręką, którą szpeci-ła blizna po ranie kutej…

- Bóg wybacza ci twoje winy moje dziecko i mi wybaczył, gdy kiedyś błądziłem…

Przed wyznaniem swoich grzechów ostrzegła kapłana, że z pewnością nigdy dotąd nie usłyszał historii tak niewiary-godnej, a mimo to prawdziwej. Nie zdawał sobie wtedy sprawy jak bardzo się myliła

Tajemnica spowiedzi

Page 6: Poza Toruń nr 37

6 POZA TORUŃ, 31 stycznia 2014

REGION

Więcej dopłat, mniej środków na rozwójO środkach przypadających wsi z Unii Europejskiej w latach 2014-2020, efektach wdrażania projektów europejskich w poprzednich latach, świadomości mieszkańców małych miejscowości i roli ARiMR, z Andrzejem Owczarzem, dyrektorem kujawsko-pomorskiego oddziału regionalnego ARiMR, rozmawia Tomasz Więcławski

Czy już wiadomo, jakie środki trafią na polską wieś w nowej perspektywie finansowania unij-nego na lata 2014-2020? Dosta-niemy ich więcej czy mniej w stosunku do okresu 2007-2013? Na co zostaną przeznaczone mi-liardy euro? Jest jeszcze za wcześnie, żeby mówić o konkretach. Znamy je-dynie zarysy nowego okresu roz-liczeniowego. Dopiero w grudniu zostały wydane pierwsze rozpo-rządzenia, które mają charakter ramowy. Na ich podstawie Komi-sja Europejska wyda rozporządze-nia wykonawcze. Wtedy po stronie administracji naszego kraju będzie przygotowanie dokumentów, któ-re określą pulę środków na dane działania.

Kiedy możemy się spodziewać konkretów? Każdy miesiąc przynosić bę-dzie nowe informacje. Wiedzę szczegółową i ostateczną możemy mieć jednak dopiero jesienią, a na-wet pod koniec 2014 roku.

Dane liczbowe odnośnie środ-ków na dopłaty bezpośrednie i restrukturyzację rolnictwa są jednak wstępnie znane? Tak. Dysponujemy taką wiedzą, chociaż jeszcze raz muszę pod-kreślić, że nie jest ona ostateczna. Środków w ramach wspólnej poli-tyki rolnej, które przypadną Polsce

w nowym okresie finansowania, ma być więcej niż w poprzednim. Zmienia się jednak charakter tej pomocy i podział pieniędzy po-między dwa filary. Następuje prze-sunięcie w kierunku zwiększenia puli środków przypadających na płatności bezpośrednie, a zmniej-szenia tych, które przypisane są na rozwój i modernizację.

Mówmy o liczbach. W latach 2007-2013 środków finansowych, które przyznano na-szemu państwu w ramach polityki rolnej, było 28,6 miliarda euro. Na płatności bezpośrednie przypada-ło nieco ponad 15 miliardów euro. Teraz będzie to kwota 21,1 miliar-da. Środki na rozwój spadną z po-ziomu 13,6 miliarda euro do pozio-mu ok. 11 miliardów euro.

Wieś nie będzie się tak szybko rozwijała? Suma środków wyniesie ponad 32 miliardy euro. Nie można po-wiedzieć, że to mała kwota. Dys-kusyjne jest to, dlaczego zmniej-szają się proporcjonalnie środki na rozwój obszarów wiejskich. Będzie jednak możliwość uzupełnienia powstałych „braków” z Funduszu Spójności. W ubiegłym tygodniu minister rolnictwa podał infor-mację, że kwota środków, które mają być przesunięte między tymi filarami (z Funduszu Spójności na drugi filar) będzie wynosiła

5,2 miliardów euro. Pieniądze te mają trafić do samorządów i mają być rozdysponowane przez Urzę-dy Marszałkowskie. Te jednost-ki, poza ARiMR, są instytucjami wdrażającymi środki w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich.

Co w takim razie z dopłatami unijnymi? Wiele małych i śred-nich gospodarstw dzięki nim ist-nieje. Już wcześniej zostało ustalone, że w 2014 roku będą one na ta-kim samym poziomie, co w 2013. Wnioski przyjmować będziemy więc w normalnym trybie. Nie

ma więc absolutnie powodów do obaw.

Czy po kilku latach wdrażania środków unijnych można mówić o zmianie świadomości rolników w zakresie możliwości uzyski-wania pomocy ze środków ze-wnętrznych? Oczywiście. Widać to w staty-stykach. Wiedza na temat instru-mentów finansowania wspólnej polityki rolnej jest co raz większa. Nie tylko dopłaty do gruntów i upraw cieszą się popularnością. Średnie gospodarstwa, do których skierowanych jest wiele działań, korzystają z pomocy unijnej w

ogromnej skali. Mieliśmy w latach 2007-2013 znacznie więcej wnio-sków niż środków. Charaktery-styczne jest również to, że wzrasta-ła liczba złożonych dokumentów wraz ze zbliżaniem się końca okre-su rozliczeniowego. Oczywiste jest jednak to, że szansę na uzyskanie funduszy na modernizację gospo-darstw mieli większą ci, którzy zdecydowali się na to wcześniej.

Jakie są różnice w specyfice po-wiatów toruńskiego i bydgoskie-go, które państwu podlegają? Można mówić o różnych potrze-bach wsi w tych jednostkach sa-morządowych? Z naszego punktu widzenia znaczących różnic nie widać. Każ-de gospodarstwo ma taką samą szansę na uzyskanie środków. Są pewne punkty rankingowe, jak np. stopa bezrobocia na danym tere-nie, które mogą wpływać na status danego wniosku, ale nie są one w odniesieniu do tych powiatów klu-czowe. Z pomocy w poprzednim okresie programowania skorzysta-ło w powiecie toruńskim ok. 4600 gospodarstw, a w bydgoskim ok. 3900. Nie jest to duża różnica.

A jakimi środkami dysponował łącznie kujawsko-pomorski od-dział ARiMR w latach 2007-2013? Łączna pula środków wdra-żanych przez ARiMR i samorząd wyniosła 3,2 miliarda euro.

Andrzej Owczarz uspokaja rolników: dopłaty będą na tym samym poziomie, co w 2013 roku.

Fot.

Mac

iej P

agal

a

Marszałek województwa Zarząd Województwa dzieli podtoruńskie gminy na lepsze i gorsze. Chełmża i Czernikowo stracą

Radosław Rzeszotek

Takiej niesprawiedliwości nie spodziewał się chyba nikt. Za-rząd Województwa Kujawsko--Pomorskiego planuje usunię-ci gmin Chełmża i Czernikowo oraz miasta Chełmża z Miej-skiego Obszaru Funkcjonal-nego. W praktyce oznacza to wielomilionowe straty dla tych trzech samorządów, które zostaną odcięte od unijnych dotacji. Podtoruńscy samo-rządowcy zaprotestowali jed-nym głosem. Czy to jednak wystarczy?

Według założeń Minister-stwa Rozwoju unijny budżet na lata 2014-2020 miał zostać po-dzielony na określone projek-ty. Jednym z kluczowych miał być projekt Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych, któ-ry miał być instrumentem uła-twiającym elastyczny podział unijnych pieniędzy. Jednym z najważniejszym jego założeń jest „współpraca samorządów na rzecz maksymalnego wy-korzystania wspólnych atutów i rozwiązywania problemów” (cytat z oficjalnego stanowiska Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju w sprawie powołania

ZIT). Aby określić ramy ZIT, Urząd Marszałkowski zaczął tworzyć mapę Metropolitarne-go Ośrodka Funkcjonalnego. Od jego kształtu zależeć będzie przyszły podział środków.

Pieniądze w ra-mach ZIT mają zostać wyko-rzystane na r o z -

w ó j t r a n s p o r t u łączącego miasto i okalające je gminy, przywracanie funk-cji społeczno-gospo-darczych zdegrado-wanych obszarów miejskiego obszaru funkc jona lnego, poprawę stanu śro-dowiska przyrodniczego na obszarze funkcjonalnym mia-sta, czy wzmacnianie badań, rozwoju technologicznego oraz innowacji. Dzięki nim będą powstawać ścieżki rowerowe, rewitalizowane będą domy a nawet całe dzielnice, a dla osób zagrożonych wykluczeniem społecznym wprowadzone zo-

staną specjalne pro-gramy po-mocowe.

Jednak zdaniem Zarzą-du Województwa miasto i gmina Chełmża, jak i gmi-na Czernikowo na ZIT po prostu nie zasługują.

Tymczasem ta ostatnia jest w województwie jedną z naj-lepiej pozyskujących unijne środki. Według najnowszego

rankingu „Rzeczpospolitej” znajduje się na 54 miejscu spośród wszystkich gmin w Polsce pod względem wykorzystywania pie-

niędzy z Brukseli.- Dla nas ta de-

cyzja jest niezro-zumiała, nie-

spra-

wiedliwa i krzywdząca – mówi Dariusz Zagrabski, za-stępca wójta gminy Czerniko-

wo. - Trudno jest oszacować ile dokładnie na tym stracimy, ale uśredniając będzie to kwota co najmniej 5 milionów złotych. Komuś zależy, aby w tej sprawie toczyć polityczną grę. Szkoda, że naszym kosztem. Przypo-mina mi to sytuację z czasów wprowadzania reformy samo-rządowej, gdzie w pierwotnej wersji nasza gmina miała być częścią powiatu aleksandrow-skiego. Na papierze, z perspek-tywy Warszawy, rzeczywiście wyglądało, że tam pasujemy najbardziej. Tyle, że w mini-sterialnych planach zapomnia-no... o Wiśle, która dzieli nas od tamtej części regionu.

Nieoficjalnie podtoruńscy samorządowcy przyznają, że gra toczy się pomiędzy To-runiem a Bydgoszczą. Jeśli zwycięży koncepcja „toruń-

ska” - nie straci Chełmża, ani Czernikowo (zyska też Aleksan-drów Kujawski i Ciechocinek). W przypadku przeforsowania opcji „bydgoskiej” - większość pieniędzy popłynie na zachód województwa (w tym do Łabi-szyna i Nakła zamiast Chełmży i Czernikowa).

- Nie do zaakceptowania jest dla mnie decyzja podważająca integralność powiatu

Page 7: Poza Toruń nr 37

7 POZA TORUŃ, 31 stycznia 2014

REGION

wycina gminyprzez to ogromne pieniądze z Unii Europejskiej

toruńskiego, a tu mamy z tym właśnie do czynienia – mówi Jerzy Czerwiński, burmistrz Chełmży. - Sprawa jednak wciaż nie została przesądzona, dlatego mam nadzieję, że uda się jeszcze zmienić niekorzyst-ne dla nas rozwiązania.

Burmistrz Czerwiński jest jednym z sygnatariuszy listu otwartego w sprawie wytycze-nia granic Miejskiego Obsza-ru Funkcjonalnego. Podpisali się pod nim wszyscy wójtowie, burmistrz oraz starosta toruń-ski, Mirosław Graczyk.

- Koncepcja prof. Śleszyń-skiego, na której oparł swoją decyzję Zarząd Województwa, jest niefortunna ze względu na stosunkowo historyczne dane, które sięgają nawet 2002 roku – mówi Mirosław Graczyk, sta-rosta toruński. - Wydaje nam się, że skoro mamy już gotowy podział terytorialny, to dziele-nie powiatu jest niezrozumiałe. Nie ma mowy, że któryś z na-szych samorządów jest mniej lub bardziej związany z Toru-niem. Co więcej, rozwój gmin powiatu toruńskiego to dyna-miczny proces, nad którym trzeba się pochylić przy opraco-waniu MOF-u, aby obszar ten był także aktualny za 10 czy 20

lat. Warto też zauważyć, że nie tylko pieniądze z ZIT-ów będą opierały się o współpracę du-żych ośrodków. Również nowe rozdanie funduszy w ramach Regionalnego Programu Ope-racyjnego zakłada inwestycje na obszarach metropolitalnych.

Tymczasem z perspektywy Urzędu Marszałkowskiego pro-blem wydaje się o wiele mniej poważny.

- W tym wypadku mamy

chyba do czynienia z czytaniem tekstu bez zrozumienia – po-wiedziała nam Beata Krzemiń-ska, rzecznik prasowy Urzędu Marszałkowskiego. - Larum w powiecie toruńskim zostało wszczęte zbyt wcześnie, ponie-waż Zarząd Województwa nie podjął jeszcze ostatecznej decy-zji w tej sprawie.

Kilkanaście minut po tej rozmowie do naszej redakcji biuro pasowe Urzędu Marszał-

kowskiego przekazało oficjalne oświadczenie Piotra Całbec-kiego, marszałka województwa kujawsko-pomorskiego: Cieszy nas, że cały powiat toruński chce być w obszarze Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych. Do-strzegamy potrzebę włączenia do tego ZIT-u również Alek-sandrowa Kujawskiego i Cie-chocinka. Nieporozumieniem jest traktowanie, przekazanych przez nasz urząd do samorzą-dów, wytycznych Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju doty-czących m.in. obszaru mające-go należeć do Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych, jako decyzji zarządu województwa. To zdecydowanie przedwcze-sne, bowiem żadne decyzje w tej sprawie jeszcze nie zapadły.

Samorządowcy z powiatu toruńskiego są jednak nadal zaniepokojeni. Zgodnym gło-sem przyznają, że usunięcie aż trzech gmin z mapy MOF bę-dzie ogromnym ciosem dla ca-łego powiatu. Wykluczone gmi-ny na sześć lat zostaną odcięte od pieniędzy, które dotychczas gwarantowały systematyczny rozwój.

KomentarzTaktyka Zarządu Wojewódz-twa w tej sprawie przypomina żydowski dowcip, w którym najpierw trzeba zabrać, potem oddać, aby na końcu wyjść na mądrego i sprawiedliwego ra-bina. Dowcip ten jednak do przednich nie należy, a i sytu-acja nieszczególnie jest zabaw-na. Generalnie przecież i tak wiadomo, że Piotrowi Całbec-kiemu bliżej do regionu toruń-skiego, niż bydgoskiego, choć z tamtejszymi elitami marszałek liczyć się musi. Gra o unijne pieniądze toczy się niezmien-nie na linii Toruń-Bydgoszcz, a wójtowie czy burmistrzowie nie mają w tej rozgrywce zbyt dużo do powiedzenia. Dlaczego jednak marszałek w ogóle dopuścił do wycieku informacji na temat projekto-wanej mapy MOF? Uspokaja-jące oświadczenia nie zmienią echa komentarzy, które prze-biegły przez gabinety samo-rządowców. A nie są one dla marszałka ani pochlebne, ani pozytywne. Większość mieszkańców podtoruńskich gmin sprawę traktuje jak przepychanki lo-kalnych włodarzy. I chyba tak należy je traktować. Kiedy do wyborców dotrze informacja, że to właśnie eki-pa rządząca województwem odpowiada za zastój i marazm w wykluczonych gminach, będzie już za późno. Zanim o sprawie zrobi się naprawdę głośno, będzie już po wybo-rach. I na cztery lata góra znów będzie miała spokój.

Redakcja

Page 8: Poza Toruń nr 37

8 POZA TORUŃ, 31 stycznia 2014

MIASTO CHEŁMŻA

Łukasz Piecyk

Takiej akademii dawno nie było. W Chełmży w dniu ob-chodów 94. rocznicy powrotu miasta w granice Polski poza Apelem Poległych na Rynku w Gimnazjum nr 1 odbyło się odsłonięcie tablicy ku czci bł. ks. Stefana Frelichowskiego, patrona harcerzy. Brawom po występie uczniów nie było końca.

Obchody tradycyjnie roz-poczęły się w centrum miasta pod tablicą upamiętniającą przejście Chełmży spod wła-dzy pruskiej do Polski w 1920 roku. Towarzyszyło im od-czytanie nazwisk poległych, którzy zginęli w trakcie walk o wolność. Wszystko przy świetle pochodni trzymanych przez harcerzy i uczniów.

Po krótkim apelu w mroźne popołudnie odbył się uroczy-sty pochód do Gimnazjum nr 1 przy ulicy Piotra Skargi. W budynku szkoły, w której kie-dyś uczył się ks. Frelichowski, odsłonięto tablicę ku czci bło-gosławionego.

- Kilka lat czekałem na ten moment – mówi Sławomir Wierzbicki, dyrektor placów-ki. – Już w 2009 roku posta-nowiliśmy, że ten rok będzie właściwym momentem na wszelkie działania związane z przyszłym patronem naszej szkoły.

Przyszłym, bo samorząd, rada rodziców i rada pedago-giczna zdecydowały, że szkoła przyjmie imię patrona harce-rzy już w czerwcu. Stosowny wniosek trafił już do Urzędu Miasta pod głosowanie rad-nych. Oficjalnie decyzji nie ma, ale data przyjęcia jest już zaplanowana – będzie to 14 października, czyli Dzień Edu-kacji Narodowej.

- To ważny moment także z czysto wychowawczych prze-słanek, bo ks. Frelichowski jest od zawsze dla nas patronem do naśladowania – wyjaśnia Sławomir Wierzbicki. – Poza

tym mamy sporo wątków, któ-re świadczą o wyjątkowości tego roku. Mianowicie będzie-my teraz obchodzić stulecie powstania naszego budynku. Poza tym w 2014 roku mija 15 lat od utworzenia gimnazjum. Wtedy także wyniesiono ks. Frelichowskiego na ołtarze. Zresztą na ten rok planujemy wspólnie z chełmżyńskimi harcerzami rozszerzyć corocz-ne wydarzenia związane z ich działalnością. Mam nadzieję, że nasza współpraca zacieśni się jeszcze bardziej.

Po akademii przybliżają-cej postać błogosławionego nikt nie miał wątpliwości, że to postać bliska szkole. Całe wydarzenie było odczytaniem wspomnień po przyszłym pa-tronie, które były przeplatane recytacjami i piosenkami zwią-zanymi z harcerstwem i walką wyzwoleńczą. Gdy uczniowie doszli do momentu śmierci księdza, a on sam zniknął z sali zostawiając białą róże na swoim krześle (w postać bło-gosławionego wcielił się także jeden z uczniów), każdy z wy-stępujących symbolicznie zga-sił świece, które grały pierwsze skrzypce, gdy zgasła większość świateł w sali.

- Zależało nam, aby przeka-zać tą inscenizacją wszystko, na czym nam zależy, ale jedno-cześnie nie zanudzić widzów – dodaje Sławomir Wierzbic-ki. – Sam pomysł wpadł nam do głowy podczas słuchania Starego Dobrego Małżeństwa. Nad wszystkim panowały na-sze nauczycielki języka pol-skiego: Iwona Sumińska oraz Maria Sawicka. Muszę jednak nadmienić, że w przygotowa-nie włączyli się praktycznie wszyscy.

Po całej akademii zaprezen-towano także projekt nowego sztandaru szkoły, który fizycz-nie w ręce dyrekcji i uczniów trafi również w październiku. Była to także okazja do posu-mowania powiatowego Kon-kursu Kopernikańskiego, na który przyszło ponad 100 prac.

Duch Frelichowskiego w blasku świecGimnazjum nr 1 w tym roku czeka wiele wydarzeń związanych z postacią błogosławionego księdza z Chełmży. W tym roku Rada Miasta uchwali przyjęcie przez placówkę imienia patrona harcerzy

Page 9: Poza Toruń nr 37

9 POZA TORUŃ, 31 stycznia 2014

MIASTO CHEŁMŻA

Fot.

Łuka

sz P

iecy

k

Maciej Koprowicz

Z gryfu został wiór, grałem milion różnych bzdur – słowa z kultowej „Autobiografii” Perfectu to historia życia ty-sięcy dorastających w socjali-zmie Polaków. Poczucie wol-ności dawała w PRL tylko muzyka, więc grać każdy młody chłopak. Szał roc-k’n’rolla nie ominął również Chełmży, gdzie jednym z pierwszych rockmanów był Andrzej Jankowski.

- Jak w to śpiewają w nie-jednej piosence, zaczynałem grać podłączając się do radia, w piwnicy – wspomina swoją młodzieńczą pasję pan An-drzej. – Chcieliśmy grać jak najostrzej, jak nasi idole. Dla rodziców to był zgiełk nie do zniesienia. Gdy słuchałem „Whole Lotta Love” Zeppeli-nów miałem uwielbienie na twarzy, a tata nie mógł pojąć, jak można słuchać hałasów jak z jakiejś fabryki – mówi ze śmiechem.

Led Zeppelin, Santana, Na-zareth, Beatlesi… Dźwięki gi-gantów rocka docierały i do najmniejszych miejscowości. Młodzi mieszkańcy Chełmży chłonęli je z pocztówek dźwię-kowych i z eteru Radia Luxem-bourg. Ale samo słuchanie to było za mało – chciało się grać!

Głośniki płonęły

- Jako dzieciak śpiewałem dużo, ale w szkole wstydziłem się śpiewu do tego stopnia, że nauczycielka w siódmej klasie nazwała mnie kompletnym muzycznym beztalenciem –

śmieje się Jankowski. – Ale mój kolega Janek, ksywka „Budgie” (od słynnego zespołu hardroc-kowego – przyp. mk) który przychodził do mnie z gitarą, przekonał mnie, że słuch mam i nauczył mnie grać. Siadali-śmy z kolegami wieczorami na ławce i śpiewaliśmy. Czasami nas sąsiedzi wodą oblewali z góry, byśmy się zamknęli – wspomina.

Pierwsza gitara trafiła w ręce Jankowskiego w wieku 17 lat – musiał zresztą samodziel-nie dorobić do niej przystawki. Posiadanie gitary w tym czasie oznaczało od razu grę w ze-spole. W 1973 roku powstała grupa Odłam.

- Obok mnie i Janka grali tam Stachu z Aleksandrowa i Leszek z Ciechocinka – wspo-mina muzyk. – Z początku grałem na gitarze rytmicznej, potem na basie. Graliśmy stan-dardy rocka, ale i jakieś swoje utworki. Mnie wtedy przezy-wano Słodkim Lordem, bo

najbardziej lubiłem grać nu-mer „My Sweet Lord” George’a Harrisona.

Odłam grywał w różnych miejscach w Chełmży. Jak przyznaje pan Andrzej – szło się tam, gdzie był sprzęt. A był on między innymi w Zakła-dzie Doskonalenia Zawodo-wego, w Robotniczym Domu Kultury czy w świetlicy w Kończewicach. Grywali rów-nież w Toruniu – w klubach „Echo” i „Iskra”, gdzie próby niekiedy kończyły się... spa-leniem głośnika. Odłamowi udało się również wystąpić na kilku przeglądach zespołów młodzieżowych. Na jednym z nich, wojewódzkim przeglą-dzie organizowanym w Grębo-cinie młodzi chełmżanie zajęli I miejsce.

Deep Purple na weselu

Jak to często bywało w tam-tych czasach, karierę grupy przerwała służba wojskowa, do

której powołano Jankowskie-go. Nie oznaczała ona jednak końca jego muzycznej pasji.

- W jednej z kompanii zna-lazłem pozytywnie zakręcone-go kolesia, Grzesia Banaszaka, który całymi dniami walił w szafki – wspomina muzyk. – Okazał się świetnym bębnia-rzem, ale i wokalistą, jak Phil Collins. Graliśmy z tym zespo-łem swoje rzeczy, ale i chałtur-ki... Kiedyś graliśmy na weselu i zaproponowaliśmy gościom kawałek Deep Purple. Stali jak wryci, nikt nawet nie tupnął, więc musieliśmy wrócić do ka-wałków Krzysztofa Krawczyka (śmiech).

Po powrocie do Chełmży powstał kolejny skład, już jed-noznacznie popowy, Atut.

– To też były trochę chałtur-ki, śpiewał facet z operowym głosem, nie mógł być to rock – mówi Jankowski. - W poło-wie lat 80. dałem sobie spokój z czynnym graniem na jedena-ście lat.

Pan Andrzej wrócił do mu-zyki kilkanaście lat temu, po przeprowadzce do Torunia. Na co dzień pracuje jako komi-niarz, ale nadal muzykuje – z nowym zespołem występuje na imprezach. Jego marzeniem jest stworzenie rockowego ze-społu z udziałem swoich ró-wieśników.

- Już nie myślę o tym, żeby kogoś muzycznie zaskoczyć, coś zdziałać w muzyce - przy-znaje. - Ale chcę pograć, sam dla siebie. Dopóki będę mógł, to będę grał. To jest moja mi-łość.

Andrzej Jankowski planuje teraz współpracować ze swoim kolegą Grzegorzem Kopcewiczem, liderem toruńskiego zespołu Butelka

Miłość Słodkiego LordaMłodym mieszkańcom Chełmży nazwa zespołu Odłam niewiele mówi. Ci, którzy pamiętają szare czasy PRL-u na pewno przypomną sobie piosenki pioniera rocka w mieście

Fot.

Łuka

sz P

iecy

k

I Ty możesz uratować

Cała Polska przy-łączyła się do akcji pomocy dla 4-miesięcznego Maksia

Po narodzinach nic nie zwia-stowało tragedii. Maksy-milian bez przeciwwskazań został wypisany do domu. Miesiąc później u niemowla-ka wykryto ostrą białaczkę. Rodzice apelują o pomoc.

- Osoby, które nie przeży-wają podobnej tragedii, nie wiedzą, jak możemy się czuć - mówi Kornelia Mattik, mat-ka Maksia. - Tym bardziej nie potrafimy wyrazić słów po-dziękowania dla osób z całej Polski, którzy oferują nam po-moc.

Diagnozę choroby lekarze zawdzięczają czujności rodzi-ców. To oni, zaalarmowani sennością i brakiem apetytu dziecka, poprosili o szczegóło-we badania. Ich wynik był jak grom z jasnego nieba.

- Jedynym ratunkiem dla Maksia jest przeszczep szpiku kostnego od dawcy niespo-krewnionego - dodaje Kornelia Mattik. - Chciałabym jednak zaznaczyć, że rejestrowanie się w bazie potencjalnych dawców szpiku może pomóc nie tylko Maksiowi, ale innym potrze-bującym.

Każdy zainteresowany po-mocą może zarejestrować się w bazie w trakcie akcji, która odbędzie się 23 lutego (nie-dziela) w Szkole Podstawowej nr 3 w Chełmży, w godzinach: 10.00 – 16.00. Więcej informa-cji na www.pozatorun.pl.

(ŁP)

Page 10: Poza Toruń nr 37

Święta to czas, kiedy z większą ochotą sięgamy po smakołyki, na które na co dzień nie mamy ani czasu, ani pieniędzy. Może zatem inspiracją do świątecznych smaków, będzie przygoda, którą przeżył nasz dziennikarz w Brukseli. Miała ona charakterystyczny smak chmielu, z procentami

10 POZA TORUŃ, 31 stycznia 2014

GMINA CHEŁMŻA

Za nami ostatnie spotkanie mieszkańców dotyczące strategii samo-rządu na lata 2015 - 2025

Tak widzą przyszłość gminy

Łukasz Piecyk

W Kończewicach odbyła się ostatnia debata nad koncep-cją rozwoju gminy w najbliż-szych latach. Na spotkanie w tamtejszej szkole podstawo-wej przyszło ok. 120 osób za-interesowanych rozwojem samorządu.

Konsultacje rozpoczęły się jesienią i odbywały się m. in. w Zelgnie i Sławkowie. Na spotkaniu w Kończewiwcach uczestnicy wykonali analizę SWOT gminy (analiza pole-gająca na wypisaniu mocnych i słabych stron danego obiek-tu oraz jego szans i zagrożeń). Swoiste warsztaty zostały za-kończone opracowaniem listy zadań, które gmina podejmie w najbliższych dziesięciu la-tach.

- Jeśli miałabym podsumo-

wać nasze spotkania, to muszę przyznać, że jesteśmy zado-woleni z efektów - mówi Ewa Pudo, sekretarz gminy. - Fre-kwencja dopisała, więc jeste-śmy przekonani, że losy nasze-go samorządu nie są obce jego mieszkańcom.

Uczestnicy spotkań doty-czących strategii gminy poru-szali wiele tematów. Najczę-ściej padały jednak pytania i sugestie dotyczące infrastruk-tury technicznej, rozwoju przedsiębiorstw, rekreacji i rozszerzenia działalności w sferach społecznych, m. in. w kontekście zagospodarowania czasu seniorów oraz dzieci i młodzieży). Mieszkańcy opo-wiedzieli się także za zbilan-sowanym stanowiskiem, je-śli chodzi o charakter gminy (wiejski czy podmiejski).

W ramach prac nad stra-tegią Urządu Gminy powsta-

ły także ankiety satysfakcji mieszkańców.

- W odpowiedziach pojawi-ło się wiele ciekawy informacji - komentuje Ewa Pudo. - Za-pytaliśmy m. in. o zadowole-nie z zamieszkania w gminie Chełmża. Ponad 90% respon-dentów oceniło je na średnie lub wysokie. Podobny odsetek osób jest zainteresowanych tym, co dzieje się w naszym sa-morządzie. Jeśli chodzi o sfery, z których mieszkańcy są usa-tysfakcjonowani, mogłabym wymienić porządek i czystość, oświatę, rozwój działań ekolo-gicznych oraz standard obsługi w Urzędzie Gminy.

Respondenci zostali także poproszeni o wskazanie rze-czy, które w ostatnich sześciu latach zmieniły się na lepsze. Mieszkańcy wymienili infra-strukturę drogową, działal-ność kulturalną oraz promocję gminy.

Obecnie zebrane dane są w obróbce. Mowa tu nie tylko o wnioskach płynących ze spo-tkań, ale także o analizie po-przedniej strategii gminy. Ra-port trafi najpierw pod obrady komisji Rady Gminy, a póź-niej pod głosowanie wszyst-kich radnych. Gotowy projekt uchwały dotyczący strategii ma być gotowy na przełomie lutego i marca tego roku. Stra-tegia obok budżetów gminy oraz studium uwarunkowania kierunków zagospodarowania przestrzennego i miejscowy-mi planami zagospodarowa-nia przestrzennego jest naj-ważniejszym dokumentem określającym funkcjonowanie gminy.

Na ostatnie spotkanie w Kończewicach przybyło ok. 120 osób

Łukasz Piecyk

Przeszło 100 osób – tyle mieszkańców gminy czeka na liście rezerwowej do założe-nia kolektorów słonecznych. W związku z ogromnym za-interesowaniem Urząd Gmi-ny planuje wstępny nabór do następnego projektu.

Od czerwca zeszłego roku samorząd realizuje jeden z największych projektów unij-nych. W jego ramach łącznie na dachach domów i obiektów użyteczności publicznej znaj-dzie się ponad 560 solarów do nagrzewania wody. Inwestycja rozłożona jest na dwa lata. W minionym roku zamontowano 188 sztuk, m. in. w świetlicy w Kuczwałach oraz pastorówce w Zelgnie.

- Spotykamy się z dużym zadowoleniem osób, które zdecydowały się na zamonto-wanie kolektora – informuje Teresa Wolin z Urzędu Gminy Chełmża. – W tym roku solary trafią na dachy 375 budynków. Od marca planujemy kolej-ne spotkania mieszkańców w sprawie realizacji powyższego projektu. W sali gimnastycznej Gimnazjum w Głuchowie od-będzie się spotkanie dla uczest-ników z miejscowości Nawra, Bogusławki, Parowa Falęcka i Głuchowo. Drugie ze spotkań dla mieszkańców pozostałych miejscowości odbędzie się w szkole w Kończewicach. O do-kładnych terminach spotkań uczestnicy zostaną poinfor-

mowani przez Urząd Gminy.Zainteresowanie jest tak

duże, że urzędnicy postanowili od kwietnia rozpocząć zapisy do nowego projektu montażu solarów, o ile taki zostanie za-twierdzony przez Urząd Mar-szałkowski. Wtedy też w sie-dzibie gminy (pok. nr 13) będą dostępne wnioski i deklaracje potwierdzające chęć uczest-nictwa w projekcie, w których należy określić faktyczną licz-bę osób zamieszkujących dany obiekt.

- W przypadku zmiany licz-by osób zamieszkujących w gospodarstwie istnieje moż-liwość złożenia korekt – do-daje Teresa Wolin. - Prosimy jednak nie zawyżać liczby fak-tycznie zamieszkujących osób, gdyż grozi to przegrzaniem in-stalacji i jej uszkodzeniem.

Przypomnijmy, że pierwszy przetarg nie wyłonił wyko-nawcy. Żadna z czterech ofert nie spełniała warunków. Wte-dy również nie dopisała licz-ba chętnych - przy tak małej liczbie Urząd Gminy nie mógł liczyć na dofinansowanie ze strony Urzędu Marszałkow-skiego. Dopiero na wiosnę zeszłego roku udało się wy-brać wykonawcę, którym jest konsorcjum firm z Malborka i Kwidzyna.

Łączny koszt inwestycji to ponad pięć milionów złotych. Koszt inwestycji jest rozłożony między Urząd Gminy, miesz-kańców oraz dotacje z fundu-szy europejskich.

Jego konstrukcje z zapałek znane są co najmniej w całym powiecie. Czesław Błaszak od kilku lat ze względu na stan zdrowia nie tworzy już no-wych miniaturowych budow-li. Te, które zostały, pokrywa powoli kurz.Z zawodu był kowalem. Po przejściu na zwolnienie choro-bowe spędzał praktycznie całe dnie w domu. - Jestem człowiekiem pracy i bezczynne siedzenie to naj-gorsze, co może mnie spotkać – mówi mieszkaniec Nawry. – Wtedy na tworzenie budowli z zapałek namówił mnie pro-boszcz. Na początku byłem sceptyczny, bo ręce mam jed-nak nie małe.Początkowe obawy przerodziły się jednak w wielką pasję. Po-czątki były oczywiście trudne, bo porządna robota musi być

idealnym odwzorowaniem bu-dowli z uwzględnieniem deta-li. Czasem brakowało np. zdję-cia dachu danej budowli. - Kombinowałem na różne sposoby – wspomina Czesław Błaszak. – Zdarzało się, że syn wchodził na drzewo, żeby zro-bić zdjęcia z innej perspekty-wy.Mieszkaniec Nawry skonstru-ował ponad 30 miniaturowych budowli, które są wiernym od-wzorowaniem obiektów na te-renie gminy. Średnio jedna to dwa miesiące pracy. O zapał-kach to lepiej nie wspominać.- Człowiek już traci rachubę przy takich liczbach – mówi konstruktor. – Z tego co pa-miętam, to taki pałac w Nawrze potrzebował ponad 30 tysięcy zapałek. I to nie jest tak łatwo, że kupi się setki paczek i klei. Wszystkie oczywiście trzeba

oczywiście zapalić i skruszyć spaloną siarkę. Potem nastę-puje selekcja, bo muszę być tego same koloru i kształtu. Jakieś odstępstwa mogą potem wyglądać naprawdę niecieka-wie w finalnym efekcie. Żona już mi mówiła, że pójdziemy z torbami przez moje wybrzy-dzanie.

W kolekcji mieszkańca Nawry znajdowały się także wiatrak w Bierzgłowie czy kościół w Grzywnie. Koło gospodyń wiejskich z Nawry obowiąz-kowo zabiera jego prace na wszelkie wystawy, które pro-mują sołectwo. Często to pra-ce, które wzbudzają spory za-chwyt i podziw nad kunsztem.

Niestety, jakiś czas temu Cze-sław Błaszak zachorował na niewydolność płuc. Lekarz zadecydował, że silne kleje, których konstruktor używał do łączenia zapałek, mogą być zabójcze.- Gdy człowiek tak siedzi w pokoju i patrzy na te prace, to aż ma ochotę wyjąć zapałki i znowu coś skonstruować, ale nikt mi nie zagwarantuje, że przeżyję powrót do mojego hobby – dodaje mieszkaniec Nawry. – Jak człowiek jednak przypomni sobie noce pod re-spiratorem, to już inaczej do tego podchodzi. Szkody tylko tej mojej pracy, bo teraz się kurzy. Może się znajdzie jakiś kupiec, który by mnie uwolnił od mojej pasji? Bo zniszczyć – to grzech.

(ŁP)

Słomiany zapał czasem się opłacaChoroba zniszczyła największą pasję mieszkańca Nawry. Podziw jednak pozostał

Słoneczny szałZainteresowanie przerosło unijny projekt. Mieszkańcy chcą więcej solarów

Fot.

UG

Che

łmża

Fot.

Łuka

sz P

iecy

k

Page 11: Poza Toruń nr 37

11 POZA TORUŃ, 31 stycznia 2014

REKLAMA

Inwestycje w farmy wia-trowe budzą wiele kon-trowersji. Przez prze-ciwników elektrowni wiatrowych często po-ruszanym aspektem jest strona finansowa przed-sięwzięcia.

Krytycy uważają, że na tego typu przedsięwzię-ciach zarabia wyłącznie inwestor. Często nie bio-rą oni jednak pod uwagę, że dzięki inwestycjom w odnawialne źródła ener-gii, a do tych zaliczają się farmy wiatrowe, następu-je nie tylko zmniejszenie emisji dwutlenku węgla do atmosfery poprzez ogra-

niczenie zużycia paliw ko-palnych, ale także stanowią one znaczne źródło docho-du dla gmin.

Inwestor po wybudowa-niu elektrowni wiatrowych zobowiązany jest do odpro-wadzania do urzędu gminy corocznie podatku od nie-ruchomości. Podatek ten naliczany jest zarówno od gruntów zajętych pod dro-gi dojazdowe jak i od po-szczególnych elektrowni. Dochód gminy z tego ty-tułu to średnio 90.000,00 zł rocznie od pojedynczej turbiny! Warto podkreślić, że kwota ta stanowi stały, niezależny od koniunktury

go sp o-d a r -c z e j

przy-c h ó d ,

co umoż-liwia gminom stabilne plano-wanie wydat-ków i inwesty-cji.

Kolejna ko-rzyść dla gmi-ny to dochody z tytułu dzier-żawy grun-tów komu-nalnych oraz

wpływy z podatku PIT i CIT. Instalacje elektrow-ni wiatrowych przynoszą także dochody w związku z dzierżawą gruntów rol-nych, co z kolei wpływa na stabilizację dochodów rol-ników i podnosi stopę ży-ciową mieszkańców gminy.

Dodatkowo należy pod-kreślić, iż inwestor w celu zapewnienia dojazdu tur-bin na teren ich budowy często na własny koszt re-montuje część ogólnodo-stępnych dróg lokalnych. W efekcie wybudowania farmy wiatrowej na tere-nie gminy powstają także nowe miejsca pracy np.

przy odśnieżaniu dróg do-jazdowych, czy obsłudze technicznej farmy.

Energetyka wiatrowa jest technologią przyszłości. Stanowi niewyczerpalne źródło energii, której pro-dukcja w sposób minimal-ny oddziałuje na środowi-sko naturalne. Dodatkowo jest źródłem materialnych korzyści dla lokalnych spo-łeczeństw. Dlatego właśnie widok obracających się wiatraków instynktownie budzi u większości ludzi pozytywne wrażenia.

Elektrownie wiatrowe opłacają się wszystkim

Nie tylko inwestorzy otrzymują korzyści z Natural-na energia przynosi korzyści także budowy elek-

trowni wiatrowych. dla gmin

MATERIAŁ SPONSOROWANY

Kiedy plecaki chowane są do szafy, a po zabawie na dwo-rze zamarzają nosy, oznacza to, że białe wakacje nade-szły. Warto w tym czasie od-powiednio się zrelaksować i poświęcić czas na realizację swoich pasji, udział w warsztatach czy zabawach spor-towych. Ferie to nie tylko czas popularności sanek i ły-żew.

Z i -m o -w e

sza-l e ń s t w o na zaśnie-żonych sto-kach, górkach czy ulicach, daje wiele radości. Co jednak, kiedy bałwan zostanie już ulepiony, a śnież-ne zabawy nam się znudzą? Na taką okoliczność rozwiązania przewidziały już miejscowe ośrodki kultury, biblioteki oraz toruński Fantasy Park, w którym każdy będzie mógł spróbować swoich sił w takich grach, jak bowling czy bilard.

Także zimowa oferta dla dzieci i młodzieży została przygoto-wana specjalnie na okres ferii, dlatego Fantasy Park zadbał o weekendową rozrywkę dla ca-łych rodzin. Warto także od-wiedzić Chełmżyński Ośrodek Kultury, gdzie 3 lutego rozpo-czynają się „Białe Wakacje”, podczas których będzie moż-

n a

uczestniczyć w warsztatach plastycz-nych, wziąć udział w głośnym czytaniu czy otwartych warsz-tatach cyrkowych.

Ciekawe rozwiązanie dla najmłodszych przygotowała też Akademia Nauki. Program

dla uczestników zabawy to ta-jemniczo brzmiąca „Akade-mia Detektywistyczna”. Pod-czas jednego tygodnia dzieci będą bawić się i pracować na podstawie scenariusza z serii książek Biuro Detektywistycz-ne Lassego i Mai, „Tajemnica

D i ame n -tów”, w dru-

gim zaś motywem przewodnim będzie

„Tajemnica Hotelu”.- Na początku naszej

przygody dzieci wcielą się w bohaterów i stworzą własne postaci detektywów – mówi Joanna Wasieczko z Akademii Nauki. – Przez czas trwania programu będą się także stara-

li rozwiązać zagadkę.Odbędzie się to przy po-

mocy m.in. gier logicznych, eksperymentów fizyczno--chemicznych czy zabaw gru-powych. Cały program ma

charakter gry fabu-

larnej i nastawiony jest na rozwijanie wyobraźni, pa-mięci, spostrzegawczości i lo-gicznego myślenia. Część gry zaplanowana jest w różnych miejscach starówki. Rodzice swoje pociechy mogą zosta-wiać w godzinach 8:00-9:00, a odbierać między 15:30 a 17:00.

Ciekawą ofertę przygotował także Aleksandrów Kujaw-

ski. Podczas przerwy zimowej dzieci i młodzież będą mogli wziąć udział w licznych kon-kursach, zawodach sporto-wych, zajęciach plastycznych, karnawałowych zabawach oraz

półkoloniach. Warto wybrać się na lodo-

wiska, które spe-cjalnie dla miesz-kańców, zostały zorganizowane w kilku miejscach

w powiecie.

Przy-jemność śli-

zgania się po zamarzniętej tafli wody nie kosztuje dużo, a radość po spędzeniu kilku go-dzin na zabawie jest bezcenna.

Więcej propozycji na to, jak spędzić ferie w sposób kre-

atywny, znajdziecie Państwo na stronie www.pozatorun.pl

Kreatywne ferie na wesołoTylko kilka godzin dzieli nas od oficjalnego rozpoczęcia długo wyczekiwanej, dwutygodniowej przerwy zimowej. Jak spędzić ten czas w sposób efektywny i nie zapomnieć przy tym o dobrej zabawie?

Page 12: Poza Toruń nr 37

12 POZA TORUŃ, 31 stycznia 2014

GMINA ŁYSOMICE

Tomasz Więcławski

Małżeństwo z Gostkowa zwycięży-ło w konkursie "Rolnik Pomorza i Kujaw 2013". Nagrodę dostali za wysokiej jakości buraki i ziemniaki oraz umiejętne pozyskiwanie środ-ków europejskich. Ewa i Jan Gro-dziccy nie mieli sobie równych w kategorii produkcja roślinna.

Wiele lat ciężkiej pracy rodzi-ny Grodzickich zostało docenio-nych podczas gali w Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy. Wśród nominowanych w konkursie "Rol-nik Pomorza i Kujaw" byli najlepsi z najlepszych. O zwycięstwie decy-dowały detale.

- Prowadzimy z żoną gospo-darstwo nastawione na produkcję roślinną - mówi Jan Grodzicki. - Naszym towarem eksportowym są ziemniaki i buraki. Zasiewamy jed-nak również rzepak i inne zboża, ale po to, żeby były one na użytek gospodarstwa. Coś muszą świnki jeść.Twórcą konkursu jest Janusz Polak, szef Centrum Organizacji Imprez w Bydgoszczy. Tegoroczna edycja jest już jedenastą. Kapitu-le udało się wyróżnić do tej pory ponad dwustu gospodarzy. We wszystkich kategoriach jedynym laureatem obecnej edycji z powiatu toruńskiego zostało małżeństwo z Gostkowa.

- Praca na roli nie jest łatwa, ale daje wiele satysfakcji - mówi

Ewa Grodzicka. - Staramy się, żeby żywność, którą sprzedajemy, była jak najwyższej jakości. Wstąpienie Polski do Unii Europejskiej znacz-nie pomogło takim gospodarstwo jak nasze.

Stojąc w miejscucofasz się

Jednym z kryteriów, które jury

konkursu brało pod uwagę, było również umiejętne sięganie po do-finansowanie restrukturyzacji go-spodarstwa ze środków wspólnoty.

- Przed akcesją było wiele obaw, że rolnicy, jako grupa zawodowa, nie będą umieli sprostać wymaga-niom stawianym przed instytucje unijne - opowiada Jan Grodzicki. - Nic bardziej mylnego. Obecnie jest znacznie więcej wniosków o do-finansowanie czy refinansowanie

inwestycji w rolnic-two niż dostępnych dla naszego kraju funduszy.

Państwo Gro-dziccy byli jed-nymi z pionierów sięgania po środki europejskie w na-szym regionie. Ich gospodarstwo sko-rzystało już z pro-gramu przedakce-syjnego SAPARD.

- Kto się nie roz-wija, ten się cofa - mówią państwo Grodziccy. - Pla-nujemy już kolejne inwestycje. Jak Bóg da, to uda się je w kolejnych latach zrealizować.

W latach 2007-2013 rolnicy z Gostkowa wyko-rzystali Sektorowy Program Opera-

cyjny do maksimum. Dzięki tym środkom powstała m.in. chlewnia z pełnym wyposażeniem. Z Pro-gramu Rozwoju Obszarów Wiej-skich udało się mieszkańcom wsi w gminie Łysomice otrzymać 80% możliwych środków. Grodziccy należą również do grupy produ-cenckiej, co ułatwia sięganie po kolejne środki ze źródeł zewnętrz-nych.

Praca to nie wszystko- Do konkursu zgłosił nas

Urząd Gminy - wyjaśnia Jan Gro-dzicki. - Nie liczyliśmy na wyróż-nienie, bo już sama nominacja była dla nas sukcesem. Pobyt i nagroda na takiej gali, jest jednak miłym oderwaniem się od ciężkiej, wy-konywanej codziennie pracy. Rol-nikiem jest się bowiem 24 godziny na dobę.

Państwo Grodziccy mają jed-nak poza pracą na roli dużo innych zainteresowań. Starają się aktyw-nie uczestniczyć we wszelkich ini-cjatywach podejmowanych przez lokalną społeczność. Ewa Grodzic-ka jest członkinią Stowarzyszenia Kobiet Aktywnych "SOWA". Moż-na ją spotkać na wielu festynach w całym regionie, gdzie wraz z kole-żankami prezentuje swoje wyroby - m.in. piękne stroiki wielkanocne. Mąż dorównuje jednak aktywno-ścią żonie, bo dzielnie działa w Stowarzyszeniu Rozwoju Gminy Łysomice.

Gala wręczenia nagród w kon-kursie "Rolnik Pomorza i Kujaw" odbyła się 11 stycznia.

- Nagradzamy już kolejne po-kolenia gospodarzy - mówił Ja-nusz Polak podczas wręczenia nagród. - Wśród zwycięzców są dzieci rolników, którzy byli laure-atami zabawy w latach ubiegłych.

Rolnikiem jest się 24 godziny na dobęDziewięćdziesiąt hektarów ziemi wymaga codziennej, wielogodzinnej pracy. Nie robi się tego dla nagród, ale są one powodem do dumy

Ziemniaki z gospodarstwa państwa Grodzickich były jedną z tych upraw, która zagwarantowała im nagrodę.

Powrót do pracy po 12 miesią-cach nieobecności nigdy nie jest łatwy. Pracodawcy rozumieją jednak coraz lepiej potrzeby młodych mam. Agnieszka Jan-kierska-Wojda z Urzędu Gminy w Łysomicach z chęcią opowia-da o synku Karolu i planach na przyszły rok. Od połowy lutego znów znajdzie się w swoim ży-wiole. Na organizowanych przez siebie uroczystościach gminnych będzie uczestniczyć z mężem i swoją pociechą.

Wydarzeń kulturalnych w gmi-nie Łysomice nie brakuje. Gdy rozpoczyna się sezon, co weekend w którejś z miejscowości coś się dzieje. Osoby zajmujące się pro-mocją w Urzędzie Gminy mają odpowiedzialne zadanie. Wszyst-ko trzeba bowiem dopiąć na ostat-ni guzik.

- Z perspektywy czasu my-ślę, że z pracoholiczki zmieniłam się w mamę domową – śmieje się Agnieszka Jankierska-Wojda, zajmująca się w UG Łysomice kulturą, promocją i oświatą, rad-na Rady Powiatu Toruńskiego. – Nie skarżę się, bo uwielbiam swoją pracę, ale dziecko znacząco zmienia perspektywę patrzenia na świat. Chcę jak najwięcej praco-wać z myślą o młodym pokoleniu. Ponieważ jak każdej mamie tak i mi zależy na szczęściu swojego dziecka. Dla mnie ważne jest, aby miało perspektywy rozwoju. Na-sze państwo nie mogło zrobić lep-szego prezentu mamom niż rocz-ny urlop macierzyński. Karol wie, że mama jest zawsze w pobliżu

Mieszkanka Turzna była „mamą pierwszego kwartału”. Mogła poświęcić się bez reszty

przez 12 miesięcy swojemu dziec-ku.

Pracy nie zabraknie- W naszym urzędzie nie ma z

tym problemu – opowiada mama Karola. – Koleżanki korzystały z urlopów wielokrotnie i zawsze wracały na swoje stanowisko. Pod tym względem jesteśmy wzorem do naśladowania. Pierwsze mie-siące dla dziecka są najważniejsze. Musi mieć ono poczucie bezpie-czeństwa. Teraz, gdy synek skoń-czył rok, mam przypływ nowej energii i pomysłów. Rozpoczęłam także naukę na studiach podyplo-mowych, aby zaktualizować wie-dzę z zakresu administracji samo-rządowej.

Pracy po powrocie będzie co nie miara. W kalendarzu imprez gminnych jest siedem stałych punktów. Koniecznie trzeba bo-wiem uroczyście obejść dzień ko-

biet, dzień matki i dzień dziecka. WOŚP w gminie Łysomice jest sławny na całe województwo. Rok-rocznie organizowany jest koncert z okazji beatyfikacji Jana Pawła II i spotkanie opłatkowe. Największą imprezą, do której przygotowania trwają kilka miesięcy, są dożynki. Tydzień pracy z pewnością trwa dłużej niż etatowe 5 dni. Jednak efekt współpracy z bibliotekami, szkołami, organizacjami non pro-fit wynagradzany jest uśmiechem dzieci i seniorów z naszej gminy. Udział tych osób w zajęciach czy warsztatach kulturalnych rozwi-ja ich talenty i owocnie wypełnia czas wolny spędzony na wsi.

- Eventów jest oczywiście wię-cej, ale te są typowo organizowane przez referat, którym się zajmuję – mówi Agnieszka Jankierska-Woj-da. Cieszę się jednak, że znów będę mogła robić więcej dla lokal-nej społeczności. Pomimo urlo-pu starałam się aktywnie działać na rzecz środowiska, do którego

należę. Z przyjemnością popro-wadziłam zeszłoroczne dożynki gminne. Dobrze jednak, że takie instytucje jak np. stowarzyszenia mają w swoim składzie zastępców zajmujących „z marszu” miejsce nieobecnych. Korzystając z okazji pragnę na łamach „Poza Toruń” im za to podziękować.

Dziadkowie na wagę złota

Mąż młodej mamy również udziela się aktywnie w życiu spo-łecznym gminy – jest radnym i jednym z koordynatorów Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

- Bardzo się cieszę, że żona miała możliwość skorzystania z takiego urlopu – mówi Roman Wojda. – Godzenie pracy zawodo-wej z obowiązkami rodzicielskimi nie jest łatwe. Wychowanie dziec-ka wymaga nie tylko dostatecznej odpowiedzialności, ale również dobrej organizacji własnego cza-su. Rozsądny podział obowiązków pozwala na wywiązywanie się z roli rodzica i dobrego pracownika. Na pewno nie zmniejszymy zakre-su swoich działań.

Dużą pomocą są również nieocenieni dziadkowie. Karol bardzo chętnie z nimi zostaje. Dziadek jest zapalonym kibicem sportu. Jeszcze kilka lat i będą razem z wnukiem jeździli na łyż-wach czy grali w piłkę.

- Wielopokoleniowe domy to wartość ponadczasowa, która procentuje w przyszłości – dodaje Agnieszka Jankierska-Wojda. – Dogadujemy się świetnie z moimi rodzicami. Zawsze byłam z nimi zżyta. Synek uwielbia dziadków,

których ma na co dzień.

Co mówią ustawy?W myśl obecnie obowiązują-

cych przepisów rodzicom wszyst-kich dzieci urodzonych od 1 stycznia 2013 roku przysługuje 20 tygodni urlopu macierzyńskiego, 6 tygodni urlopu dodatkowego i 26 tygodni urlopu rodzicielskie-go. Z dodatkowego oraz rodzi-cielskiego mogą na równych pra-wach korzystać ojciec i matka, ale wszystkie trzy urlopu muszą być wykorzystane po sobie. Pierwsze 14 tygodni urlopu są zarezerwo-wane wyłącznie dla matki, z czego pierwsze 8 tygodni może ona wy-korzystać jeszcze przed porodem. Reszty urlopu macierzyńskiego matka może się zrzec pod warun-kiem, że wykorzysta go ojciec. To oznacza, że ten urlop musi zostać wykorzystany w całości.

Dodatkowy urlop macierzyń-ski (6 tygodni) rodzice mogą po-dzielić między siebie – można go wykorzystać w dwóch częściach, ale każda musi liczyć minimum tydzień lub jego wielokrotność. Urlop rodzicielski (26 tygodni) można wykorzystać maksymal-nie w trzech częściach – także liczonych w tygodniach, ale każ-da część to minimum 8 tygodni. Mogą też pójść na niego jedno-cześnie, ale wtedy maksymalnie połowę czasu, czyli na 13 tygodni.

- Prawo chroni obecnie mocno dzieci i rodziny - mówi Agniesz-ka Jankierska-Wojda. - To bardzo ważne, jeżeli mamy mieć dodatni przyrost naturalny.

(WT)

Poczuć się prawdziwą mamąRoczny urlop macierzyński otwiera przed rodzinami nową perspektywę. Po kilku miesiącach tęskni się za ulubio-nych zajęciem, ale dziecko zmienia priorytety

Agnieszka Jankierska-Wojda nie żałuje rocznego urlopu macierzyńskiego.

Fot.

Ada

m Z

akrz

ewsk

i

[email protected]

Fot.

Ada

m Z

akrz

ewsk

i

Page 13: Poza Toruń nr 37

13 POZA TORUŃ, 31 stycznia 2014

REKLAMA

Page 14: Poza Toruń nr 37

14 POZA TORUŃ, 31 stycznia 2014

GMINA ŁUBIANKA

We wszystkich sołectwach ma-rzec i kwiecień to czas podsumo-wań i planowania. Analizowane będą projekty zrealizowane w poprzednim roku i zadania na kolejne dwanaście miesięcy.

Program zebrań jest we wszyst-kich miejscowościach ten sam. Pierwszy punkt obrad dotyczy rozliczenia zadań gminy za minio-ny rok kalendarzowy.

- Ważne jest, aby lokalna spo-łeczność wiedziała w jaki sposób Urząd Gminy realizuje na jej te-renie swoje zadania - mówi Jerzy Zająkała, wójt gminy Łubianka. - Takie spotkania są również do-brą okazją do wymiany poglądów i możliwością przedyskutowania wzbudzających kontrowersje kwe-stii.

Po "zamknięciu" 2013 roku przyjdzie czas na przedsięwzięcia rozwojowe w gminie, które plano-wane są na 2014 rok. Mieszkańcy pochylą się również nad działalno-ścią Gminnej Spółki Wodnej. Ko-nieczne jest bowiem desygnowa-nie delegatów na nową kadencję tej instytucji w latach 2014-2017.

Sołtysi również zabiorą głos w istotnych dla lokalnej społeczności sprawach. Będzie o tym, co wyda-rzyło się w 2013 na terenie wsi, a także przedstawiony zostanie fun-dusz sołecki na rok 2014. Ostatnią częścią zebrań będzie dyskusja nad bieżącymi sprawami sołectwa.

(WT)

HarmonogramBierzgłowo 13.03.br. (czw.) g. 16.00 Świetlica, ul. Ks. Z. Ziętarskiego 24Biskupice 12.03.br. (śr.) g. 16.00 Świetlica, ul. Kościelna 30Brąchnowo 25.02.br. (wt.) g. 16.00 Gimnazjum, ul. Gimnazjalna 1 Dębiny 3.03.br. (pn.) g. 16.00 Świetlica, ul. Pałacowa 13Łubianka 28.02.br. (pt.) g. 16.00 Centrum Kultury, ul. Toruńska 4Pigża 27.02.br. (czw.) g. 17.00 Szkoła, ul. Szkolna 14Przeczno 26.02.br. (śr.) g. 16.00 Świetlica, ul. Długosza 23Warszewice 14.03.br. (wt.) g. 16.00 Szkoła, Zawiszy Czarnego 2Wybcz 24.02.br. (pn.) g. 16.00 Świetlica, ul. Strażacka 1Wybczyk 21.02.br. (pt.) g. 16.00 Świetlica, ul. Ks. Trybowskiego 3Wymysłowo 18.02.br. (wt.) g. 16.00 Świetlica, ul. 11 Listopada 12Zamek Bierzgłow-ski 17.02.br. (pn.) g. 16.00 Świetlica, ul. Jagiellońska 11

Zebrania sołeckie tuż-tuż Spotkania wiejskie w gminie Łubianka przed nami

Tomasz Więcławski

Od 7 do 9 lutego odbędzie się XVII Memoriał im. Filemono-wicza. W halowej wersji hokeja na trawie rywalizowało będzie osiemnaście zespołów z trzech państw: Polski, Ukrainy i Słowa-cji. Zgłoszeń było tak dużo, że organizatorzy postanowili po-większyć limit drużyn.

Adam Filemonowicz był jed-nym z założycieli klubu Bałagany Łubianka. To on nadał mu obec-ny kształt i nazwę. Przedwcześnie zmarł w 1997 roku. Już rok póź-niej rozegrany został pierwszy turniej na jego cześć.

- Młodzież garnie się do tego sportu - mówi Marian Klammer, prezes UKS Bałagany Łubianka. - Możliwe, że konieczne będzie powiększanie klas sportowych, bo chętnych jest tak dużo. Dyscypli-na ta uczy cierpliwości i samody-scypliny. Trzeba ciężko trenować, żeby odnosić sukcesy. Polacy są jednak w tym całkiem nieźli.

Nie trzeba nikogo zapraszać na siłę

Przed pierwszymi edycjami memoriału były obawy, że nie bę-dzie się on cieszył dużym zainte-resowaniem. Wieloletnia renoma robi jednak swoje. Teraz nikogo nie trzeba już zachęcać do udziału w tych zawodach.

- Od listopada przychodzą do nasz zgłoszenia - mówi Ma-rian Klammer. - Przedstawiciele

klubów piszą do nas sami, czy mogą wziąć udział. Mało jest ta-kich zawodów dla młodzików, gdzie gwarantowany jest wysoki poziom. Poza tym, my nie pobie-ramy wpisowego, a staramy się zapewnić wszystkim drużynom jak najlepsze warunki pobytu w naszej gminie. Ich jedynym kosz-tem jest dojazd.

Przed tegoroczną edycją były obawy, że sytuacja polityczna na Ukrainie może stanąć na prze-szkodzie tamtejszym zespołom, które chciały zagrać w turnieju.

- Mamy już potwierdzenie,

że przyjadą 3 zespoły zza naszej wschodniej granicy - mówi pre-zes UKS Bałagany Łubianka. - Ze Słowacji zgłosiły się dwie ekipy. Trzynaście drużyn reprezentowa-ło będzie różne regiony naszego kraju.

Jak było rok temu?Gospodarze od 2008 roku cze-

kają na sukces w imprezie. Stawka jest doborowa, więc o pierwsze miejsce nie jest łatwo. W tym roku rywalizowały będą roczniki 2000 i 2001.

- Mam obiecane od trenerów, że chłopaki staną na "pudle" - śmieje się Marian Klammer. - W tych rocznikach ciężko jednak wyrokować. Często o wynikach pojedynków decyduje jedna bramka. Miejmy nadzieje, że na-szym laskarzom będą pomagały ściany.

Ubiegłoroczne zmagania zdo-minowały zespoły z zagranicy. Zwyciężyła drużyna Olimpii Vin-nica II z Ukrainy. Co ciekawe, no-minalnie pierwsza ekipa tego ze-społu zajęła w zawodach ostatnie, szesnaste miejsce. Drugie miejsce

przypadło udziale gościom ze Sło-wacji – zawodnikom klubu HC Nowa Dubnica. Na najniższym stopniu podium uplasowała się ekipa Pomorzanina Toruń.

- Okazaliśmy się bardzo go-ścinni, bo nasz zespół zajął w XVI Międzynarodowym Memo-riale im. A. Filemonowicza piąte miejsce – mówiła po zawodach Patrycja Wiatr, wiceprezes klubu. – Realnie jednak oceniając ran-gę i poziom sportowy zawodów, trzeba uznać ten wynik za duży sukces.

Trener patrzy z góryCzy w tym roku uda się popra-

wić ten rezultat? Organizatorem zmagań mło-

dych hokeistów jest klub z Łu-bianki. Przedstawiciele UKS podkreślają, że nie udałoby się rozgrywać tak dużych zawodów, gdyby nie wydatna pomoc spon-sorów. Również Urząd Gminy wspiera rokrocznie to przedsię-wzięcie.

- Jesteśmy już doświadczeni, więc organizacyjnie na pewno so-bie poradzimy - deklaruje prezes klubu. - Liczy się dobra zabawa i rywalizacja fair play młodych adeptów hokeja na trawie. Wynik nie jest najważniejszy, ale każdy liczy na zwycięstwo. Może Adam Filemonowicz patrzy teraz na nas z góry i dopinguje naszym laska-rzom. Taka postać nie mogła po-zostać bez upamiętnienia, a spor-towa rywalizacja na najwyższym poziomie jest najlepszym hołdem, jaki możemy mu złożyć.

Międzynarodowa obsada memoriałuPo raz siedemnasty miłośnicy hokeja na trawie spotkają się w Łubiance. Czy miejscowe Bałagany powalczą o zwycięstwo?

Turniejw Łubiance jest jednym z największych tego typu w regionie .

Fot.

Ada

m Z

akrz

ewsk

i

W Pigży zorganizowane zostaną ferie pod hasłem "Nie zapominaj-my o naszych sąsiadach". Zaję-cia, głównie w wiejskiej świetlicy, prowadzone będą od 3 do 14 lu-tego. Wszystko bezpłatnie. Każde dziecko będzie mogło zasmako-wać pożytecznego odpoczynku od szkolnych ławek.

Zakończyła się kolejna edycja konkursu "Pożyteczne Ferie". Do Fundacji Wspierania Rozwoju Wsi wpłynęło 306 wniosków, z czego 153 zostały nagrodzone. Łączna pula nagród wyniosła 300 tysięcy złotych. Stowarzyszenie Rozwoju Gminy Łubianka "Przyszłość" jest jednym z beneficjentów akcji.

- Cieszę się, że udało się wygrać w konkursie możliwość zrealizo-wania zaplanowanej przez nas ak-cji - mówi Kamila Lewandowska, koordynator projektu. - W jej ra-mach zostanie przeprowadzonych dziesięć czterogodzinnych zajęć w Pigży.

Już 3 lutego uczestnicy zajęć spotkają się o godzinie 10.00 na wspólnym drugim śniadaniu. Po-tem ruszą z łopatami na pomoc w odśnieżaniu pobliskich dróg i ście-żek mieszkańców wsi. Sąsiedzi są bowiem priorytetem dla tego pro-jektu.

- Drugiego dnia będziemy czy-tali na głos wiersze Juliana Tuwi-na - mówi Kamila Lewandowska. - Dzieci i wszyscy przybyli sąsiedzi

z całego sołectwa dostaną poczęstu-nek.

Środa pierwszego tygodnia ferii przewidziana została w programie zajęć na warsztaty robienia witraży, a w czwartek odbędą się zajęcia pla-styczne. Pierwszy tydzień pożytecz-nych ferii zwieńczy zabawa w "Mam Talent".

- Po weekendzie wrócimy do realizacji projektu - dodaje Kamila Lewandowska. - Program zajęć jest tak skonstruowany, żeby połączyć przyjemne z pożytecznym. Zabawa przede wszystkim, ale taka, przy której można nabyć nowe umiejęt-ności i dowiedzieć się czegoś.

Harmonogram przewiduje warsztaty z robienia breloczków z filcu, warsztaty kulinarne i z origa-mi. We wtorek 11 lutego uczestnicy projektu odwiedzą mieszkańców Domu Pomocy Społecznej w Pigży. Wszystko zwieńczy piątkowy wy-jazd do kina.

Wszystkie atrakcje przewidzia-ne są w godzinach od 10.00 do 14.00. Dodatkowych informacji odnośnie zajęć podczas ferii udziela koordynator projektu Kamila Le-wandowska (tel. 693023710, Świetli-ca "Piwnica" w Pigży ul. Szkolna 14, pn. - pt. 12.00-17.00.).

(WT)

Sąsiada znać trzebaStowarzyszenie z gminy Łubianka laureatem konkursu "Poży-teczne Ferie". Dzieci dostaną dodatkową porcję zabawy

Fot.

Ada

m Z

akrz

ewsk

i

Page 15: Poza Toruń nr 37
Page 16: Poza Toruń nr 37
Page 17: Poza Toruń nr 37
Page 18: Poza Toruń nr 37
Page 19: Poza Toruń nr 37

19 POZA TORUŃ, 31 stycznia 2014

GMINA OBROWO I CZERNIKOWO

Aleksandra Radzikowska

Funkcji, które pełni w różnych organizacjach, nie sposób się doliczyć. Ilu osobom, dzięki swojej pracy i zaangażowaniu pomógł, również nie. Jedno jest pewne, jego działalność jest po-wodem do uśmiechu dla wielu rodzin, nie tylko z terenu gminy Czernikowo. Jako nauczyciel fi-zyki swoim uczniom daje naj-lepszy z możliwych przykładów. Często z uśmiechem mówi, że każdy ma coś, czym może się po-dzielić. Dziś to los uśmiechnął się do niego.

Działalność charytatywna nie polega na jednorazowym wrzu-ceniu do puszki kilku złotych, ani nawet na wzięciu udziału w zbiórce pieniędzy czy żywności. Najważniejsze jest to, by pomagać mądrze. Rafał Rutkowski już od wielu lat to motto wciela w swo-je życie. W lokalnym środowisku znany jest jako działacz społeczny i nauczyciel nie tylko fizyki, lecz także odpowiedzialności i wrażli-wości na potrzeby drugiego czło-wieka.

Gdy pomaganie staje się pasją

- Od 2004 r. jestem członkiem Stowarzyszenia na Rzecz Wspie-

rania Edukacji, Kultury i Sportu „Czyż-Nie”, a od 2012 r. jego se-kretarzem – mówi Rafał Rutkow-ski. – Jednym z głównych zadań, jakie podejmujemy, jest eduko-wanie młodzieży oraz osób doro-słych. Dzięki tym działaniom wy-kształcenie średnie odebrało już ponad sto osób.

Swoją pasją stara się zarazić także najmłodszych mieszkań-ców gminy. Angażuje uczniów w działania charytatywne o róż-nym zabarwieniu, jako opiekun samorządu uczniowskiego czy Młodzieżowej Gminy. Jedną z największych akcji, jakie prze-prowadził wspólnie ze swoim zespołem, była zbiórka pieniędzy na rzecz 2-letniej, chorej na bia-łaczkę Madzi. W ramach pracy w Młodzieżowej Radzie Gminy, zorganizował także pomoc przy renowacji zabytkowego cmenta-rza ewangelickiego w Makowi-skach. Pełni także funkcję radne-go gminy Czernikowo od 2010 r.

- Mam piękną żonę i zdrowe dziecko, finansowo też wiedzie mi się dobrze – mówi Rafał Rutkow-ski. – Wiele więcej do szczęścia mi nie potrzeba. Doceniam to, co mam i staram się dzielić tym z innymi. W wolontariat zaangażo-wałem się na sto procent. W gło-wie rodzą mi się kolejne pomy-sły, które mógłbym przy pomocy współorganizatorów i innych wolontariuszy zrealizować. Wi-działem już sceny, w których dla

obdarowanego dziecka najcen-niejszym prezentem był zwykły keczup. Gdy jest się świadkiem takich sytuacji, na życie patrzy się przez inny pryzmat.

Również dlatego Rafał Rut-kowski jest od 2011 r. członkiem sztabu Wielkiej Orkiestry Świą-tecznej Pomocy.

- Tak naprawdę taka praca zaczyna się już w październiku – mówi. – Planujemy działania, finał imprezy, poszukujemy spon-sorów i włączamy w przygoto-wania wolontariuszy. W Czerni-kowie chętnych do pomocy nie brakuje, a ja mogę zawsze liczyć

na swoich uczniów.Przekonuje się o tym także

jako Sekretarz Parafialnego Ze-społu Charytatywnego. Z po-wodzeniem współorganizuje na terenie gminy szereg cyklicznych akcji, takich jak Mikołajki w przedszkolach czy pięciodniowe „Ferie z Bogiem”. Jest również pomysłodawcą i realizatorem cyklicznie odbywających się ak-cji poboru krwi i „Wyprawka dla ucznia”. Inicjatywa, która pole-ga na zebraniu wśród parafian drobnych artykułów szkolnych i przekazaniu ich potrzebującym, każdego roku maluje uśmiech na

twarzach wielu rodziców.Klub WolontariuszaChoć w pomoc potrzebującym

zaangażowanych jest wielu miesz-kańców gminy, swoimi doświad-czeniami Rafał Rutkowski dzieli się w szczególności z najmłodszy-mi mieszkańcami Czernikowa. Stworzył Klub Wolontariusza, którego członkowie chcą poma-gać potrzebującym, inicjować działania w środowisku lokal-nym, a także wspomagać różnego rodzaju inicjatywy kulturalne. Od 2012 r. jest także wolontariuszem akcji Szlachetna Paczka, a każ-dego roku wachlarz podejmowa-nych przez niego działań się roz-szerza.

- Rzadko spotyka się tak zaan-gażowane w działalność chary-tatywną osoby – mówi Stanisław Kamiński, sołtys Czernikowa. – Rafał pomaga wielu potrzebu-jącym, a przy tym pokazuje swo-im uczniom, jak być skromnym i pracowitym. W naszej gminie znają go wszyscy, teraz został do-ceniony również w skali powiatu.

Nie to jest jednak mier-nikiem tego, co Rafał Rutkowski dzięki swojej postawie osiągnął. Statuetka to tylko wypadkowa liczba gratulacji, ciepłych słów i wdzięcznych uśmiechów.

Nauczyciel na piątkę z plusemRafał Rutkowski został laureatem konkursu „Wolontariusz Roku Powiatu Toruńskiego 2013”. Wyróżnienie odebrał 16 stycznia 2014 r. w Starostwie Powiatowym w Toruniu

Rafał Rutkowski poświeca swój czas na pomoc potrzebującym.

Fot.

Ada

m Z

akrz

ewsk

i

[email protected]

Tomasz Więcławski

Grupa muzyków z Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy i Or-kiestry Symfonicznej w Toru-niu była główną atrakcją kon-certu kolęd i pastorałek. Wydarzenie to na trwałe zapisa-ło się w kalendarzu lokalnych imprez.

Zawodowych muzyków dziel-nie wspierały dzieci. Wszyscy spotkali się w niedzielę 26 stycz-nia w kościele parafialnym pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Osieku nad Wisłą.

- Staramy się, aby oferta kul-turalna dla lokalnej społeczności była jak najbardziej urozmaico-na – mówi Andrzej Wieczyński, wójt gminy Obrowo. - Udaje się co roku zaprosić wyjątkowych muzyków, stąd też efekt zado-wala nawet najwytrawniejszych melomanów. Filharmonijne brzmienie dwunastoosobowej grupy muzyków Capella Ex Si-lva i operowy śpiew corocznie przyciąga na koncert dużą rzeszę mieszkańców Osieka nad Wisłą i okolic.

- Niedzielne popołudnie spę-dzone w gronie rodziny i znajo-mych, a także niepowtarzalne brzmienie instrumentów i świa-

towej klasy głosów operowych powoduje, że tradycyjne polskie kolędy, chwalące narodziny Pana Jezusa, są nie tylko miłym prze-życiem, ale też odskocznią od szarości dnia codziennego – do-daje Mirosław Kłosińska, sekre-tarz gminy Obrowo.

Koncert otwierał w tym roku ks. Andrzej Prokopowicz, pod-trzymujący chwalebne dzieło swojego poprzednika śp. ks. Jana Ankiewicza, a także wójt gminy Obrowo Andrzej Wieczyński.

Prowadzącym był Dariusz Be-reski (aktor), a muzykę rozpisał Waldemar Urbański.

W Osieku nad Wisłą wystąpi-li: Grażyna Nita – sopran, Paweł Krasulak – tenor, Adam Zaremba – baryton, Danuta Molenda – pe-dagog, muzyk, Magdalena Moty-ka – nauczycielka muzyki, Schola Parafialna „Anioły Nadziei” , Schola „Osieckie Słowiki” – chór dziecięcy, Ryszard Cąbrowski i zespół instrumentalny „CAPEL-LA EX SILVA”.

Kolędy i pastorałki rodem z filharmonii

Po raz jedenasty w kościele w Osieku nad Wisłą odbył się wyjąt-kowy koncert. W gminie Obrowo okres świąteczny przeciągnął się aż do 26 stycznia

Kolędy i pastorałki w wykonaniu muzyków klasycznych robią duże wrażenie na słuchaczach.

Fot.

Nad

esła

ne

Wystawa malarstwa: Jana Kokot oraz Katarzyny

Wysockiej

„W świeci baśni Andersena”- konkurs literacki

dla uczniów klas I - III

Konkurs plastyczny „Zimowe zabawy”

dla uczniów klas I – III

„Olimpijczyk” – konkurs sportowy dla uczniów klas I – III

Warsztaty wielkanocne

Konkurs dla dzieci grających na instrumentach keyboardowych

IV Gminny konkurs wiosenny z piosenką i przyrodą

Quiz Wiedzy Przyrodniczej dla Przedszkolaków

Gminny quiz językowy dla uczniów klas IV - VI

Konkurs literacki „Mity Greków i Rzymian”dla uczniów klas IV – VI

Konkurs historyczny „Polska Jagiellonów”

dla uczniów klas IV - VI

Konkurs historyczny Gminna Spartakiada

dla Dzieci Niepełnosprawnych

7 luty 2014 r.

26 luty 2014 r.

28 luty 2014 r.

3 kwietnia 2014 r.

kwiecień 2014 r.

II połowa kwietnia 2014 r.

kwiecień 2014 r.

kwiecień/maj 2014 r.

kwiecień/maj 2014 r

maj 2014 r.

16 maj 2014 r.

Kalendariumwydarzeń

Page 20: Poza Toruń nr 37

20 POZA TORUŃ, 31 stycznia 2014

GMINA LUBICZ

Dominik Blek, nauczyciel ze Szkoły Podstawowej w Złotorii, a zarazem pasjonat gry go, był jednym z organi-zatorów Dnia Gier. Młodzi pasjonaci łamigłó-wek i planszówek spotkali się

w piątek, 24 stycznia w kilku salach złotoryjskiej placówki. Dzieci i młodzież mieli okazję poznać za zasady wielu gier – Talizman Magia i Miecz, Qwirkle, Robale, Rummicub, Twister, Mali Powstańcy i

wiele innych. Zaś na sali gim-nastycznej rozegrane zostały trzy turnieje w szachy, atari--go oraz warcaby. Ta ostatnia cieszyła się największą popu-larnością. Uczestnikom turnieju za-

brakło plansz i pionków, więc chwycili za kolorowe nakręt-ki. - W turnieju gry arati-go udało mi się zająć drugie miejsce - mówi ośmiolet-ni Patryk. - Wygrał ze mną

chłopiec, który w tę grę grał po raz pierwszy w życiu. Jak mu tak dalej będzie szło, to zostanie arcymistrzem.

(rrz)Fot. Nadesłane

Tysiąc i jedna rozgrywekNauczyciel ze szkoły w Złotorii zaraził swoją pasją nie tylko swoich uczniów. Dzień Gier z szkole w Złotorii pełen był pasji i twardej walki

Finał WOŚP odbywał się w dwóch miejscowościach. Wo-lontariusze kwestowali, a miesz-kańcy bawili się przy programie artystycznym w Lubiczu Dol-nym i Górnym.

- W tak szczytnym celu, ja-kim jest zdrowie dzieci, łączą się wszyscy - mówi Marek Olszewski, wójt gminy Lubicz. - Staramy się również dołożyć do tego swoją, niewielką, cegiełkę.

W Szkole Podstawowej nr 1 w Lubiczu Dolnym mieszkańcy mo-gli wziąć udział w licytacjach, ku-pić ciasta upieczone przez mamy uczniów, skosztować chleba ze smalcem bądź nabyć gadżety przekazane orkiestrze przez spon-sorów. Do zabawy zachęcał zespół

KLIP. Były występy uczniów, po-pisy taneczne młodzieży ze szkoły tańca "IR" J. Woińskiej. Nie mogło również zabraknąć stowarzysze-nia "Pokolenia" i chóru Klub Se-niora "Arka".

Zebrane w miejscowości blisko 4,5 tysiąca złotych przeznaczone zostanie w tym roku na zakup specjalistycznego sprzętu dla dziecięcej medycyny ratunkowej i godnej opieki medycznej senio-rów.

W Lubiczu Górnym udało się zebrać ok. 9 tysięcy złotych. Wzorem ubiegłych lat nie bra-kowało atrakcji w postaci loterii fantowej i pluszaków, atrakcji sportowych – pokazu capoeiry i judo. Alkogogle pozwalały się

przekonać wszystkim, jak po-strzegają drogę pijani kierowcy. Mieszkańcy mogli skorzystać z zabiegów kosmetycznych u praw-dziwej kosmetyczki, skosztować ciast upieczonych głównie przez rodziców naszych uczniów, a tak-że podziwiać występy artystyczne uczniów Zespołu Szkół Nr 1 w Lu-biczu, chóru szkolnego Gaudium Cantates i Studia Tańca Defense Pauli Szafran oraz Szkoły Tańca „Ir” Jolanty Woińskiej. Wystąpiły także chór Klubu Seniora „Lubi-czanie” oraz kapela "Nad Drwęcą”.

Nad całością programu arty-stycznego czuwała pani Bożena Waligóra. Licytację najcenniej-szych przedmiotów prowadziły Maria Kodzis i Małgorzata Mą-czyńską. W Lubiczu można było nabyć gadżety WOŚP przysłane ze sztabu głównego orkiestry - zegar, kalendarze czy koszulki oraz wspaniały tort w kształcie serca czy suknię ślubną.

- Cieszymy się, że z roku na rok jest nas więcej - mówi Doro-ta Drozdowska, koordynatorka WOŚP w Lubiczu Górnym. - Pie-niądze nie są w tym wszystkim najważniejsze. Liczy się gest i czy-stość intencji. Tego nikomu tutaj nie zabrakło. Szczególne podzię-kowania należą się sponsorom, młodzieży i rodzicom. Wszyscy stanęli na wysokości zadania.

(WT)

Rekordowo w puszkachWielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zagrała po raz kolejny w gminie Lubicz. Mieszkańcy okazali się hojni

Kolędowali w Grębocinie

Po raz kolejny mieszkańcy wsi w gminie Lu-bicz hołdowali bożonarodzeniowej tradycji

Uroczystość rozpoczął chór szkol-ny. Koncert prowadzili nauczy-cielka języka angielskiego Aneta Furmańska i ksiądz katecheta Paweł Sobociński. Już samym przebraniem się za postaci dzieci z lodowiska oraz prowadzeniem ze swadą i poczuciem humoru rozmową wprowadzili pogodną, radosną i swobodną atmosferę.

- W naszej miejscowości wspól-ne kolędujemy od paru lat – mówi Hanna Anzel, przewodnicząca Rady Gminy Lubicz. - To piękna tradycja.

Jako pierwsi wystąpili ucznio-wie klas IIIb i IIa, którzy wspólnie z wychowawczyniami oraz rodzi-cami - autorami przepięknej sce-nografii hali, wykonali pastorałkę. Następnie, według wylosowanej ko-

lejności, uczniowie poszczególnych klas prezentowali kolędy i pastorał-ki. Każda klasa zadbała o ciekawą aranżację wykonanego utworu. W świątecznej scenerii pięknie prezen-towały się aniołki, Maryja z Józefem i dzieciątkiem, pasterze, królowie i kolędnicy. Ciekawe były również współczesne aranżacje pastorałek.

Prowadzący uroczystość, zapo-wiadając kolejną klasę, podawali ciekawostki o znanych kolędach. Zatrzymywali się nad wyjaśnie-niem znaczenia niektórych słów i wyrażeń spotykanych w kolędach i pastorałkach. Swoje talenty za-prezentowali również nauczyciele wykonując piosenkę świąteczną „Gwiazda na kiju”

(rzz)

Fot.

Ada

m Z

akrz

ewsk

i

Fot.

Nad

esła

ne

Page 21: Poza Toruń nr 37

21 POZA TORUŃ, 31 stycznia 2014

Tomasz Więcławski

W czasie ferii najmłodsi będą mogli uczestniczyć w zajęciach prowadzonych przez animatorów. Koszt udziału w warsztatach wy-nosi równe 0 zł. Atrakcje sfinansuje Urząd Gminy. Pierwsza okazja do wspól-nej zabawy już 4 lutego. Muzeum czeka na chętnych.

- Jeżeli ktoś chce, żeby ich pociecha spędziła kreatyw-nie czas nieopodal swojego domu, to nasza oferta jest dla niego - mówi Magdalena Lu-bańska-Skop z Muzeum Pi-śmiennictwa i Drukarstwa w Grębocinie. - Każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Staramy się, aby było ona jak najbar-dziej urozmaicona.

Do niezwykłego mu-zeum w gminie Lubicz dzie-ci i młodzież trafiają często. Na trwałe wpisało się ono w mapę interesujących pla-cówek w regionie. W czasie roku szkolnego odwiedza to miejsce kilkadziesiąt wycie-czek, nie tylko z lokalnych szkół.

- Łączymy w swojej dzia-łalności walor naukowy i rozrywkowy - mówi Dariusz Subocz, dyrektor muzeum. - Wiedza może być podana na wiele sposobów. Najlepiej chłonie się ją jednak w prak-tyce. Ekspozycje i stare leci-we prasy drukarskie są cieka-we. Własnoręczne czerpanie papieru jest jednak nie lada gratką dla wszystkich odwie-dzających.

Poza stałą ofertą muzeum realizuje jednak projekty se-

zonowe, takie jak imprezy w czasie ferii zimowych.

- Oprócz działań warszta-towych będziemy poszerzać swoją wiedzę i dobrze się bawić - mówi Magdalena Lu-bańska-Skop. - Wszystko w myśl hasła "zabawa, sztuka, nauka!".

Pierwsze zajęcia odbędą się 4 lutego. Będzie to "ja-poński wtorek" w muzeum. Wśród atrakcji będą między innymi origami i tworzenie wachlarzy. Dwa dni później

pracownicy placówki zapra-szają dzieci na "artystyczny czwartek". W planach m.in. wykonywanie portretów czy rysunków przedstawiających martwą naturę. W drugim tygodniu ferii atrakcji rów-nież nie zabraknie.

- Zapraszamy chętnych na udział w "pacynkowym wtor-ku" i karnawałowym czwart-ku" - dodaje pracownica muzeum. - Pierwszego dnia będzie razem wykonywać najróżniejsze pacynki, ma-

rionetki, potworki i stworki. Doskonałym przedsmakiem karnawałowej zabawy będzie czwartkowe projektowanie masek. Na bal będą jak zna-lazł.

Oferta przygotowana jest dla dzieci w wieku od 8 do 13 lat. Zapisy odbywają się pod adresem edukacja@grę-bocin.pl, pod numerem tele-fonu 566749200 lub poprzez wiadomość wysłaną przez FB.

Kreatywnie i dla wszystkichMuzeum Piśmiennictwa i Drukarstwa w Grębocinie przygotowało specjalną ofertę dla dzieci

GMINA LUBICZ

Fot.

Ada

m Z

akrz

ewsk

i

Fot.

Ada

m Z

akrz

ewsk

i

Page 22: Poza Toruń nr 37

22 POZA TORUŃ, 31 stycznia 2014

ZŁAWIEŚ WIELKA

Marcin Tokarz

Mają juz za sobą kilka donio-słych występów przed publiczno-ścią. Ostatni swój układ zapre-zentowały 14 stycznia na scenie XXII Finału WOŚP w Górsku. Grupa trzydziestu cheerliderek, wychowanek Gminnego Ośrodka Kultury i Sportu, pod okiem Agnieszki Turek-Zielińskiej, przygotowuje się na wiosenne imprezy plenerowe. Rodzice i dziadkowie, nastoletnich tance-rek trzymają kciuki, by ich pocie-chy dopingowały w przyszłości lokalne drużyny sportowe.

Trudno wyobrazić sobie lepsze zajęcie dla tych dziewczynek. Są rezolutne, pełne energii i radości. To cechy niezbędne, ale nie naj-ważniejsze.

- Przy tak licznej grupie cheer-liderek nierówny rytm widać jak na dłoni - wskazuje Agnieszka Tu-rek-Zielińska, instruktor sekcji wi-dowiskowej w Gminnym Ośrodku Kultury i Sportu w Złejwsi Małej. - Sekcja funkcjonuje dopiero dwa lata, przy czym jestem jej czwar-tym instruktorem. Dziewczynki jeszcze się uczą, ale ten rodzaj tań-ca sprawia im wielką radochę. Po niektórych widać, że wypływa to z głębi ich serca. Takim podejściem pragnę zarazić je wszystkie.

To moja wnusia!

Zajęcia cieszą się wśród naj-młodszych sporym zaintereso-

waniem. Zazwyczaj, każdego wtorku w godzinach 17:00-18:30, wzajemnie kroku dotrzymuje so-bie aż 30 tancerek. Wszystkie są wyposażone w niebieskie pompo-ny, które przecinają powietrze w rytm muzyki. Mimo przeciwności, przedstawiły nam swoje popisowe układy połączone z solówką lider-ki zespołu.

- Agnieszka sama wymyśliła ten układ - informuje instruktor-ka, a w tym samym momencie dziewczynka wykonuje ewolu-cje zapożyczone z breakdance’e.

- Bardzo szybko uczy się nowych ruchów. Jest zdolna, a przy okazji sumienna. Z tańcem była zwią-zana jeszcze zanim wstąpiła do grupy cheerliderek. N a krześle przy wyjściu z sali widowi-skowej GOKiSu siedzi pani Ewa, babcia Agnieszki Kochańskiej. Nigdy wcześniej nie miała okazji obserwować wnuczki w "akcji".

- Nie miałam pojęcia, że moja Agusia potrafi się tak ruszać! - mówi podekscytowana kobieta. - Wie pan, że ona ma tylko 10 lat? Teraz jeszcze bardziej żałuję, że

nie udało mi się być na występie w Górsku. Brawo kochanie!

Przedział wiekowy grupy mie-ści się od 8 do 12 lat. Zdarzają się jednak wyjątki. Jedna z dziewczy-nek ma 14 lat. W zajęciach brali udział i chłopcy, ale chyba tylko po to, by popatrzeć na zdolne ko-leżanki.

Padło na Electro Dance

Skoro grupa cheerliderek z GOKiSu w Złejwsi Małej dała już kilka występów, w tym poza WOŚ-

Pem na Sobótce i Majówce, wypa-dało nadać jej nazwę. Agnieszka Turek-Zielińska zorganizowała głosowanie.

- Większością głosów padło na "Electro Dance", choć pomysłów było, co nie miara... - śmieje się instruktorka, która traktuje pod-opiecznie jak własne dzieci.

Wskakują na nią, gdy tylko po-jawia się w pobliżu. Słuchają się jej, szczególnie wtedy, kiedy zbliża się jakiś występ...

- Pani Agnieszka to instruktor-ka, której było nam trzeba - prze-konuje Maria Karpińska, dyrektor GOKiSu w Złejwsi Małej. - Gdy 2 lata temu wpadłam na pomysł założenia grupy cheerliderek, wy-starczyło już tylko znaleźć odpo-wiednią osobę na to stanowisko. Agnieszka jest już czwartym pro-wadzącym. Mam nadzieję, że zo-stanie z nami, jak najdłużej. Pod jej przewodnictwem dziewczynki nauczyły się już czterech układów z solówkami, a na pewno już nie-długo wzbogacą swój wachlarz o kolejny taniec.

Dyrektorce GOKiSu marzy się, aby zapewnić dziewczynkom jed-nolite stroje. Na to jednak muszą jeszcze poczekać. Dla tych dzieci i tak najcenniejszy jest fakt, że mogą aktywnie i kreatywnie spędzać czas po szkole.

- Mam nadzieję, że zajęcia pani Agnieszki dalej będą wygrywać z siedzeniem przed komputerem. To plaga naszych czasów - dodaje Maria Karpińska.

Azbest, jako materiał trwały i od-porny na wysokie temperatury zna-lazł zastosowanie w budownictwie. Jednak w bezpośrednim kontakcie stanowi poważne zagrożenie dla zdrowia. W związku z tym Urząd Gminy Zławieś Wielka apeluje o konsekwentną utylizację szkodli-wego minerału. Jednocześnie infor-muje, że termin naboru wniosków o udzielenie dofinansowania w tej kwestii został przedłużony do dnia 14 lutego.

- Wiele osób niestety nie do koń-ca zdaje sobie sprawę ze szkodliwości

azbestu - wskazuje Jan Surdyka, wójt gminy Zławieś Wielka. - Zależy nam, aby mieszkańcy mieli świadomość ryzyka, jakie niesie ze sobą dłuższe obcowanie z tym materiałem. Płyty z eternitu są bombą z opóźnionym zapłonem. Jej skutki odczuwać będą jeszcze nasze wnuki.

Zakazy stosowania azbestu, jako substancji rakotwórczej pojawiły się dopiero w latach 80. za granicą. W Polsce w 1998 roku ukazało się roz-porządzenie ministra gospodarki w sprawie sposobów bezpiecznego użytkowania oraz warunków usuwa-

nia wyrobów zawierających ten mate-riał. Zgodnie z jego treścią właściciele i zarządcy budynków, w które wbudo-wany jest azbest, zobowiązani są do dokonania przeglądu technicznego tych wyrobów. Na jego podstawie po-winni sporządzić ocenę stanu i możli-wości bezpiecznego ich użytkowania.

- W przypadku ujawnienia wi-docznych uszkodzeń powierzchni wyrobów zawierających azbest za-rządca lub użytkownik powinien taki wyrób usunąć w pierwszej kolejności - informuje wójt.

Aby stworzyć obywatelom warun-

ki do podjęcia tych kroków, Narodo-wy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej uruchomił pro-gram pod nazwą „Gospodarowanie odpadami innymi niż komunalne, część II – usuwanie wyrobów zawie-rających azbest”.

- W ramach tego projektu trwa ponowny nabór wniosków o udzie-lenie dofinansowania na pokrycie kosztów związanych z demontażem, transportem i unieszkodliwieniem wyrobów zawierających azbest z tere-nu naszej gminy w roku 2014 - wyja-śnia Jan Surdyka.

Wniosek wraz z niezbędnymi za-łącznikami dostępny jest na stronie Urzędu Gminy w zakładce – „Wnio-ski tymczasowe” oraz pokoju nr 14 u P. Moniki Foksińskiej, która udzieli wszelkich dodatkowych informacji pod numerem tel.: 56 674 13 36. Inwe-stycja dofinansowana jest przez Wo-jewódzki Fundusz Ochrony Środowi-ska i Gospodarki Wodnej w Toruniu przy udziale środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Go-spodarki Wodnej w Warszawie.

(MT)

Repertuar grupy cheerliderek z GOKiSu w Złejwsi Małej o nazwie „Electro Dance” poszerza się z zajęć na zajęcia.

Pompon w lewo, pompon w prawo!Ileż to hollywoodzkich produkcji utarło przekonanie, że nie ma wspanialszych dziewczyn, niż te będące cheerli-derekami? Wiedzą o tym i chłopcy z Złejwsi Małej, którzy ukradkiem podglądają treningi swoich koleżanek

Fot.

Ada

m Z

akrz

ewsk

i

Trwa ponowny nabór wniosków o udzielenie dofinansowania na pokrycie kosztów związanych z demontażem, transportem i unieszkodliwieniem wyrobów zawierających azbest z terenu gminy Zławieś Wielka w roku 2014

W trosce o zdrowie mieszkańców

Page 23: Poza Toruń nr 37

23 POZA TORUŃ, 31 stycznia 2014

GMINA WIELKA NIESZAWKA

To już tradycja. Na spotka-niu, na którym władze gminy i mieszkańcy zbierają się każde-go roku, pojawiło się blisko sto osób. Rozmowy nie dotyczyły je-dynie lokalnych spraw. W miłej i towarzyskiej atmosferze poru-szonych zostało wiele tematów. Od tych, które dotyczą działań gminy, do prywatnych rozmów przy dźwiękach muzyki.

Cel takich spotkań zawsze jest ten sam – integracja mieszkań-ców gminy i jej władz. Tego roku zgromadzonych na uroczystości powitał wójt gminy Wielka Nie-szawka, Kazimierz Kaczmarek. Złożył wszystkim przybyłym na spotkanie mieszkańcom nowo-roczne życzenia zdrowia i wszel-kiej pomyślności. Wśród gości był także Przewodniczący Rady Gmi-

ny Wielka Nieszawka, Ireneusz Śmiechowski.

- Jak co roku, atmosfera była przyjazna – mówi wójt gminy Wielka Nieszawka, Kazimierz Kaczmarek. – To spotkanie służy właśnie temu, by w towarzyskiej aurze mieszkańcy mogli wspólnie spędzić miłe chwile. Nie zawsze jest na to czas, a noworoczne ze-branie jest do tego idealną okazją.

Przybyłym na uroczystość mieszkańcom zaprezentował się zespół seniorów „Wspomnienie", a kolędy i pastorałki w nowo-czesnych aranżacjach wykonali: Muzyczna Grupa GAMA oraz grupa wokalna PULS, działające pod opieką Aliny Sobeckiej przy Ośrodku Kultury w Małej Nie-szawce.

(AR)

Spotkanie bez barier23 stycznia w sali widowiskowej Ośrod-ka Kultury w Małej Nieszawce odbyło się spotkanie noworoczne dla mieszkańców gminy

Fot.

Nad

esła

ne

Aleksandra Radzikowska

Wszystkie części, które po roz-biórce zachowały się w dobrym stanie, są już na terenie parku w gminie Wielka Nieszawka. Za-groda z Gutowa jest gotowa, fundamenty czekają także na re-konstrukcję budowli ze wsi Niedźwiedź. Ponowne składanie przeniesionej zagrody rozpocz-nie się ze względu na warunki atmosferyczne wraz z nadej-ściem wiosny, a zakończy w sierpniu.

Park, który powstaje na terenie gminy, składał się będzie z trzech zagród. Wokół starego cmentarza stanie w sumie sześć przeniesio-nych do skansenu obiektów.

- Do połowy przyszłego roku gotowe powinny być wszystkie zagrody – mówi Anna Maślak z Muzeum Etnograficznego w Toruniu. – Ostatnie działania, które zostały podjęte, dotyczyły rozbiórki całego obiektu ze wsi Niedźwiedź. Byliśmy zaskocze-ni tym, jaka część konstrukcji ze ścian zachowała się w dobrym stanie. Drewno zostanie podda-

ne zabiegom konserwatorskim i następnie złożone w całość. Gdy podczas rekonstrukcji brak bę-dzie odpowiedniego elementu oryginalnego, odbudujemy go na wzór pierwowzoru, lecz już z no-wego drewna.

To, które przetransportowano ze wsi Niedźwiedź, ma już blisko 220 lat. Zagrodę wybudowano u schyłku XVIII wieku. Dzisiej-sze tereny Wielkiej Nieszawki to miejsce, które wiele stuleci temu zamieszkiwali protestanccy men-nonici. Ich barwna historia i kul-tura sięga na ziemiach polskich XVI wieku, kiedy to rozpoczę-li osiedlać się w dolinie Wisły. Olęderski Park Etnograficzny powstaje, aby upamiętnić ślad, który zostawili po sobie dawni mieszkańcy regionu. Skansen o łącznej powierzchni pięciu hekta-rów, ma przypominać wszystkim go odwiedzających historię tego miejsca.

Jeszcze w tym roku do parku zostanie przetransportowana za-groda z Kaniczek, pochodząca z 1755 roku. Poszukiwane i zbiera-ne są także eksponaty, które będą prezentowane wewnątrz zagród, czyli m.in. meble i sprzęt codzien-nego użytku.

Elementy kolejnej chaty trafiły do skansenu

W Olęderskim Parku Etnograficznym znajdują się już elementy chaty ze wsi Niedźwiedź. To drugi z sześciu obiektów, które od przyszłego roku będą mogli podziwiać odwiedzający skansen go-ście

Fot.

Ada

m Z

akrz

ewsk

i

Page 24: Poza Toruń nr 37

24 POZA TORUŃ, 31 stycznia 2014

Jadwiga Świątkowska, Romana Zabłocka i Izydor Zaręba, czyli seniorzy z aleksandrowskiego oddziału Uniwersytetu Trze-ciego Wieku, odpowiedzieli na zaproszenie Marszałka i wzię-li udział w specjalnie dla nich przygotowanej konferencji.

Marszałek Województwa Ku-jawsko-Pomorskiego Piotr Cał-becki przygotował konferencję zatytułowaną "Seniorzy w woje-wództwie kujawsko-pomorskim'', na którą zaprosił gości z całego województwa. Spotkanie odbyło się 21 stycznia br. w Urzędzie Mar-szałkowskim w Toruniu. Z alek-sandrowskiego oddziału Uniwer-sytetu Trzeciego Wieku przyjęły zaproszenie trzy osoby: Jadwiga Świątkowska, Romana Zabłocka i Izydor Zaręba. W związku z tym, że spotkanie przypadło w Dniu Babci i Dziadka, to uczestnicy otrzymali na powitanie drobne prezenty.

Najpierw Marszałek doko-nał uroczystego otwarcia kon-ferencji. Potem nadszedł czas przemówień: Rafał Pietrucień mówił o solidarności międzypo-koleniowej, Łukasz Jaworski o działaniach samorządowych na

rzecz seniorów, Wojciech Gulin o młodości i starości, z kolei Ire-neusz Frelichowski o funkcjono-waniu Bydgoskiej Rady Seniorów. W programie znalazło się także miejsce na występ artystyczny przedszkolaków z Pigży, które wyrecytowały wiersze, zaśpiewały piosenki, przepięknie zatańczyły, a także wręczyły seniorom wy-

jątkowe serduszka. Nie zabrakło również poczęstunku.

Spotkanie cieszyło się bardzo dużym zainteresowaniem ze stro-ny zaproszonych gości. W związ-ku z tym Marszałek obiecał, że wkrótce odbędą się kolejne.

(MO)

Seniorzy z wizytą u MarszałkaPrzedstawiciele aleksandrowskiego oddziału Uniwersytetu Trzeciego Wieku spotkali się z Marszałkiem

Minęło już 69 lat od wyzwo-lenia Aleksandrowa Kujaw-skiego spod okupacji Hitle-ra. Jak co roku, ten ważny dzień szczególnie uczczono.

Mimo, że stacjonujący na terenie miasta żołnierze hitle-rowscy opuścili miasto kilka dni wcześniej, a razem z nimi uciekły także służby policyj-ne i administracja cywilna, to za oficjalną datę wyzwolenia Aleksandrowa Kujawskiego spod okupacji hitlerowskiej uznano dzień 22 stycznia. W tym dniu bowiem do miasta wkroczyli żołnierze I Frontu Białoruskiego, co wiązało się z wyznaczeniem komendanta wojennego, który miał pilno-wać porządku.

Mieszkańcy Aleksandrowa Kujawskiego, samorząd miej-ski oraz inne instytucje nie zapominają o tym ważnym dla miasta dniu. Z okazji 69.

rocznicy wyzwolenia Alek-sandrowa Kujawskiego Bur-mistrz Miasta Andrzej Cieśla, Zastępca Burmistrza Jerzy Erwiński oraz p. Wiesława Remiszewska - przedstawi-ciel Związku Kombatantów i Byłych Więźniów Politycz-nych, a także delegacja Soju-szu Lewicy Demokratycznej złożyli kwiaty na mogile ofiar okupacji hitlerowskiej oraz na mogile rosyjskich żołnie-rzy. Delegacjom towarzyszy-li uczniowie i nauczyciele ze Szkoły Podstawowej nr 1 im. Polskich Podróżników oraz Szkoły Podstawowej nr 3 im. Józefa Wybickiego. Gdy wy-biła godzina 12:00, to trady-cyjnie nad miastem rozległ się dźwięk syren.

(MO)

Mieszkańcy Aleksandrowa Kujawskiego pamiętali o dniu wyzwolenia miasta spod okupacji hitlerowskiej

69 lat później…

Przedstawiciele aleksandrowskiego oddziału Uniwersytetu Trze-ciego Wieku wzięli udział w konferencji zorganizowanej przez Marszałka.

Fot.

Nad

esła

ne

ALEKSANDRÓW KUJAWSKI

Monika Olender

Zamiast kwiatów i biżuterii, pani Wanda dostaje od męża materiały do zdobienia, pędzle, kleje oraz inne po-trzebne preparaty i narzę-dzia.

Gdy dookoła cichnie, obiad przygotowany, a dom posprzą-tany, to pani Wanda siada przy dużym stole. Przysuwa do niego, stojący obok stolik z potrzebnymi narzędziami. Z szuflad wyjmuje serwetki oraz inne potrzebne materiały. A potem szuka w wyobraźni nowych pomysłów, kompozy-cji, rozwiązań. Każde pudełko musi być przecież inne, każda szkatułka wyjątkowa, każdy drobiazg oryginalny, a pozor-nie stary mebel prawdziwym arcydziełem. Jak się okazuje, dekupaż to magiczna dziedzi-na sztuki…

– Myślę, że takie zdolności manualne odziedziczyłam po mamie – opowiada pani Wan-da. – Odkąd pamiętam, mama robiła dywaniki na podłogę, dziergała serwetki, sweterki, szyła sukienki.

Osiem lat temu pani Wanda szukała w Internecie prezentu dla teściowej córki. Koniecznie chciała, aby był to upominek robiony ręcznie. Trafiła na sło-wo „dekupaż”. Odszukała rze-czy zrobionych w tej technice. Kupiła zestaw materiałów dla początkujących. I wszystkie-

go nauczyła się sama. Krok po kroku.

– Nie należę do ludzi, któ-rzy bezczynnie siedzą, nie lu-bię oglądać seriali – dodaje. – Ten dekupaż ciągle świrował mi w głowie, preparatów cią-

gle przybywało. Od samego początku mąż mnie bardzo wspierał. Tak właśnie rozwijała się moja pasja…

Pani Wanda wyjmuje z szufladki swoją pierwszą pra-

cę. Maleńkie pudełeczko jest przepiękne.

– Najpierw kupuję surówki, a potem w zależności od tego, co chcę osiągnąć, maluję je – tłumaczy artystka. – Naklejam wzór z serwetki. Dalej wpro-wadzam kolor, wyrównuję. I przychodzi moment lakiero-wania, lakierowania, lakiero-wania. To najbardziej żmudna praca.

Pani Wanda nie traktuje dekupażu jak sposobu na do-bry biznes. Dla niej to przede wszystkim pasja. I właściwie obrany tor dla ulokowania ar-tystycznych umiejętności.

– Ja muszę być sama zado-wolona z tego, co zrobiłam – przyznaje. – Bardzo się jednak cieszę, kiedy sprzedam pracę. Dzięki temu bez obciążenia budżetu domowego mogę ku-pić nowe preparaty.

Kilka lat temu pani Wanda miała dwie wystawy swoich prac w Miejskim Centrum Kultury w Aleksandrowie Ku-jawskim. Podczas pierwszej mieszkańcy mogli podziwiać wszystkie dzieła lokalnej ar-tystki. Druga była z kolei po-święcona wyłącznie pracom o tematyce wielkanocnej.

– Uwielbiam robić pisanki na naturalnych wydmuszkach – uśmiecha się pani Wanda.

Za chwilę pokazuje bomb-ki. Ręcznie zdobione butelki, świeczki, stary stolik, kredens. Dalej: obrazek w technice de-kupażu malarskiego, ikony

zdobiące ścianę, drewniane re-nifery. Wszystko wymaga wie-le cierpliwości i dokładności. Każdy detal ma ogromne zna-czenie. Ale to nie przeszkadza pani Wandzie, by z zapałem tworzyć nowe prace, których urok od razu rzuca się w oczy.

– Dekupażu można się na-uczyć, ale potrzeba wiele chęci – pani Wanda wyciąga na stół kolejne przedmioty. – Wszyst-kie rzeczy, które robię, są zgod-ne z moją duszą i wyobraźnią. To jest po prostu mój sposób na życie.

Zdolności pani Wandy wy-kraczają poza dekupaż. W swoim zestawie narzędzi ma piłę taśmową, szlifierkę płasz-czyznową, frezarkę. Wszystko od męża.

– Mojemu mężowi bardzo podoba się to, co ja robię – tłu-maczy pani Wanda. – W ten sposób mnie wspiera. On sam pasjonuje się starymi odbior-nikami. Pragnie przywracać je do życia.

Mnóstwo drobiazgów, wy-konanych przez panią Wandę, powędrowało do Anglii. Tam mieszka jej córka wraz z rodzi-ną. Rękodzielnicza praca jest zatem dla niej także sposobem na tęsknotę.

– Moim największym ma-rzeniem jest własna pracow-nia – uśmiecha się z nadzieją. – Myślę, że kiedyś znajdę taki kąt, by móc ją sobie urządzić.

Arcydzieła pędzlem lakierowaneDla Wandy Świeczkowskiej z Aleksandrowa Kujawskiego najważniejsza jest rodzina, miłość i pasja. Reszta surowca to monotonia…

Dla Wandy Świeczkowskiej dekupaż jest sposobem na życie i jedno-cześnie ucieczką od tęsknoty za najbliższymi.

Fot.

Mac

iej P

agał

a

[email protected]

Page 25: Poza Toruń nr 37

25 POZA TORUŃ, 31 stycznia 2014

DODATEK EDUKACJA

Wybór kierunku studiów jest jedną z najpoważniejszych de-cyzji podejmowanych u progu dorosłego życia. Welu absolwent szkoły średniej o swojej karierze zaczyna myśleć dopiero w mo-mencie odbioru świadectwa doj-rzałości.

Jeśli uzyskana punktacja po-zwala na podjęcie nauki na kierun-ku marzeń, mało kto zastanawia się nad przełożeniem studiów. Co jednak z tymi osobami, które ma-turę poprawiają, lub też nie odkry-ły jeszcze czym chcą się w życiu zajmować?

Wielu młodych dorosłych wol-ne miesiące spędza za granicą, chcąc rozpocząć kolejny etap życia z przyzwoitą kwotą na koncie. Inni, najzwyczajniej w świecie, chcą od-począć od nauki po spędzeniu w szkolnych ławkach 12 lat i nie spieszno im wracać do zamknię-tych sal i zadań do odrobienia. Na-przeciw ich oczekiwaniom wycho-dzi coraz więcej uczelni wyższych, które nabór na nowe kierunki roz-poczynają zimą.

Wbrew pozorom wybór tego rodzaju ścieżki edukacyjnej nie zawsze podyktowany jest, jak czę-sto się sądzi, lenistwem. Nierzadko odłożenie nauki o pół roku okazuje

się o wiele mądrzejszą decyzją, niż podejmowanie jej w październiku. W szkole młoda osoba często nie ma możliwości odkrycia własnej pasji. Standardowy (w wielu pla-cówkach edukacyjnych) program nauczania nie pozostawia wiele miejsca dla wyobraźni. A prze-cież studia nie ograniczają się do przedmiotów ścisłych i humani-stycznych.

Miesiące poświęcone na głę-bokie zastanowienie się nad swoją przyszłością mogą zaoszczędzić

kilka lat straconych na rozpoczy-na-niu rok w rok nowego kierunku i otrzymania statusu „wiecznego studenta”.

- Kiedy minęła radość z zakoń-czenia szoły przestraszyłem się- mówi Maciej, student drugiego roku fizykoterapii. - Uświadomi-łem sobie, że tak naprawdę przez cały ten czas nie zdecydowałem, co chcę robić w życiu. Nie chciałem iść na jakiś przypadkowy kierunek, wyjechałem do rodziny, do Anglii. Rodzice nie byli zachwyceni, ale to

dzięki temu spędziłem czas z cio-cią, fizykoterapeutką. I sam zde-cydowałem, że tym właśnie chcę się zająć. Miałem więcej czasu na przemyślenie, choć nie ukrywam, że mogłem to zrobić już w szkole.

Nabór zimowy jest też dosko-nałą opcją dla tych osób, którym na wymarzony kierunek dostać się nie udało. Zamiast tracić rok na zajęciach, które nie są w żaden sposób interesujące lub też na „nic nierobieniu” warto poczekać pół roku i swoich sił spróbować w grudniu. Liczba studentów kandy-dujących na jedno miejsce często jest mniejsza niż podczas naboru letniego, dzięki czemu szanse na zostanie np. prawnikiem znacznie wzrastają.

Odłożenie studiów o kilka mie-sięcy pozwala też na zarobienie pierwszych „dorosłych” pieniędzy. Wiele osób chce się szybko usamo-dzielnić, a rozpoczynając jedno-cześnie pracę i studia w paździer-niku utrudnia pogodzenie nowych obowiązków. Jeśli uda nam się zna-leźć pracę już w lipcu, to po zaakli-matyzowaniu się w niej przez pół roku o wiele łatwiej pogodzimy z nią nowe obowiązku studenta. Jest to też bardzo dobre rozwiązanie dla osób, które planują studia w in-

nym mieście i chcą mieć zabezpie-czenie finansowe na wypadek nie-przewidzianych zdarzeń. Podjęcie pracy zaraz po zakończeniu egza-minów maturalnych i zakończenie jej w okolicy grudnia pozwala na odłożenie znacznej kwoty, któ-ra pozwoli nam nie martwić się o opłacenie rachunków a także nie wymusi wyboru pomiędzy przy-jemnościami a obowiązkami.

Równie ważny co rozwój inte-lektualny jest także ten wewnętrz-ny. Po skończeniu szkoły po raz pierwszy mamy czas dla siebie, na swoje pasje i spełnianie marzeń. Coraz popularniejsze stają się po-dróże nie wymagające wydania dużych nakładów finansowych, a pozwalające na zobaczenie kawał-ka świata i innych kultur. Może za-nim na kolejne lata zamkniemy się w murach uczelni, warto dać sobie chwilę czasu na zobaczenie kawał-ka świata?

Zróżnicowana oferta uczelni wyższych, dostosowana dla stu-dentów zaczynających studia zimą, pozwalają bez żalu odłożyć o kilka miesięcy decyzję dotyczącą swojej kariery, a przerwę pomiędzy na-uką potraktować nie jako stracony czas, ale inwestycję w samego sie-bie i swoją przyszłość.

Mroźne dobrego początkiUczelnie wyższe rozpoczynają zimowy nabór na studia. Tym sposobem wychodzą na przeciwoczekiwaniom tych przyszłych studentów, którzy nauki w październiku rozpocząć nie mogli lub też nie chcieli

Page 26: Poza Toruń nr 37

26 POZA TORUŃ, 31 stycznia 2014

DODATEK EDUKACJA

Doborowych gości nie mogło w gminie Lubicz zabraknąć. Dyplomy wręczono słucha-czom Liceum dla Dorosłych oraz Szkoły Policealnej dla Do-rosłych utworzonych w ramach projektu „Szkoła przyszła do Ciebie” współfinansowanego przez Unię Europejską w ra-mach Europejskiego Funduszu Społecznego realizowanego w ramach Programu Operacyj-nego Kapitał Ludzki Priorytet IX działania 9.3 Upowszech-nienie formalnego kształce-nia ustawicznego w formach szkolnych.

Głównym celem projektu jest zwiększenie udziału doro-słych mieszkańców wojewódz-twa kujawsko – pomorskiego w kształceniu w formach szkol-nych oraz programach formal-nego potwierdzania kwalifikacji zawodowych od października 2010 r. do lutego 2014 r. Skala projektu jest ogromna. Obej-muje on swoim zasięgiem dużą część województwa kujawsko – pomorskiego, wystarczy wspo-mnieć, iż najbardziej oddalone od siebie punkty (Tłuchowo – Dobrcz) dzieli blisko 170km.

Statystyki projektu wyglądają następiująco:

Zrekrutowano 1 165 uczest-ników(dorosłych mieszkańców województwa kujawsko – po-morskiego)

Przeprowadzono 24 659 go-dzin zajęć,

Przeprowadzono 11 887 go-dzin zajęć na platformie e-lear-ningowej,

Opracowano i sprawdzono 15 019 prac kontrolnych,

Przeprowadzono 21 727 egza-minów ustnych oraz pisemnych.

W realizację projektu zaan-gażowanych jest bezpośrednio pięcioosobowa kadra zarządza-jąca oraz ponad 250 nauczycieli, 60 egzaminatorów oraz admini-stracja Zespołu Szkół. W trak-cie trwania projektu utworzono

łącznie 35 oddziałów szkół dla dorosłych (17 Uzupełniających Liceów Ogólnokształcących, 9 Liceów Ogólnokształcących, 9 Szkół Policealnych) w 13 punk-tach zamiejscowych.

W zimowe piątkowe popo-łudnie przy asyście szacownych gości, odbyła się podniosła uro-czystość, w której uczestniczyło 162 słuchaczy Szkół dla Doro-słych.

- Zaszczycili nas swoją obec-nością m. in. Mirosław Graczyk, starosta toruński, Andrzej Sie-mianowski, wicekurator oświaty i przewodniczący Rady Powiatu, Dariusz Meller, wicestarosta to-ruński, członek zarządu powiatu toruńskiego - Mirosław Nawro-tek.

Liczni zgromadzeni z uwagą wysłuchali wystąpień zapro-szonych gości. Wszyscy z nich zwracali szczególną uwagę na fakt, iż w projektach realizo-wanych w ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki najważniejszy jest człowiek – w myśl hasła programu „ Człowiek najlepsza inwestycja”. Gratulacje były tym bardziej uzasadnione, że nauka dla większości uczest-

ników to pasmo wyrzeczeńi konieczność godzenia z

nią obowiązków zawodowych i rodzinnych. Słuchacze przyjęli również wiele gratulacji z tytu-łu uzyskania świadectwa ukoń-czenia szkoły. Świadectwa, które dla wielu z nich może okazać się przepustką do lepszej pracy ale także daje możliwość kontynu-owania edukacji.

W dniu 10 stycznia 2014 roku grono absolwentów Zespołu Szkół, Centrum Kształcenia Ustawicznego w Gronowie po-szerzyło się o liczbę 122 absol-wentów Liceum dla Dorosłych 23 absolwentów Uzupełniające-go Liceum dla Dorosłych oraz 17 absolwentów Policealnej Szkoły dla Dorosłych kształcącej w zawodzie technik bezpieczeń-stwa i higieny pracy. Łącznie mury naszego Zespołu w blisko 70-letniej historii opuściło po-nad 15 000 absolwentów. Jako podsumowanie chciałbym przy-toczyć słowa Seneki Młodszego ,,NON SCHOLAE SED VITEA DISCIMUS” - „Uczymy się nie dla szkoły, ale dla życia”.

Uroczysta gala z oficjelamiW Centrum Kształcenia Ustawicznego w Gronowie odbyło się 10 stycznia uroczyste wręczenie świadectw

Fot.

Ada

m Z

akrz

ewsk

i

Page 27: Poza Toruń nr 37

DODATEK EDUKACJA

Praktyka czyni mistrza – ta stara prawda od lat przyświeca oso-bom, które chcą osiągnąć sukces w swoim zawodzie. Warto zacząć już na początku swojej edukacji, aby mieć dobry start na rynku pracy. Jak zatem wybrać placów-kę edukacyjną, która nam w tym pomoże?

Przykładowo, jednym ze zdo-bywających coraz większą popu-larność kierunków w szkołach policealnych jest technik masaży-sta. Niewątpliwie, nauka zawodu wymaga w tym przypadku dużego nacisku na praktykę. Bez tego ża-den przyszły pracodawca nas nie zatrudni. Niestety, często szko-ły proponujące edukację w tym kierunku odpowiedzialność za zorganizowanie praktyk zrzucają na samego ucznia. Wtedy można liczyć już tylko na znajomości.

- To bardzo szkodliwe działa-nie – komentuje Teresa Synik, dy-rektor Centrum Edukacji Doro-słych w Toruniu. – Aby zapewnić naszym uczniom odpowiednie wykształcenie, podpisaliśmy wie-le porozumień z takimi placów-

kami jak szpitale, sanatoria, przy-chodnie rehabilitacyjne, ośrodki SPA. Bez opracowania procedur i harmonogramu z naszymi part-nerami trudno o odpowiednie zajęcia.

Co ważne, Studium Zdrowia CED oferuje także bogatą bazę sprzętową do zajęć praktycznych.

Poza salami w samej siedzibie placówki w Toruniu, przy Szosie Chełmińskiej 70, szkoła dyspo-nuje zupełnie nową pracownią masażu i fizjoterapii, która jest w pełni wyposażonym miejscem do zajęć praktycznych.

- Warto dbać o dobry start uczniów – dodaje Teresa Synik.

– Rozmawiałam z wieloma naszy-mi absolwentami i dzięki wspo-mnianym porozumieniom mieli oni okazję pochwalić się poten-cjalnym pracodawcom swoimi umiejętnościami. Taka prezenta-cja w wielu przypadkach opłaciła się. Część z naszych techników założyła także swoją działalność gospodarczą. Dzięki dotacjom z Urzędów Pracy mogli ruszyć z własnym biznesem, będąc kon-kurencyjną i mobilną marką. Podstawą ich działalności jest np. dojazd do klienta.

Ponadto absolwenci mogą podejmować pracę m. in. w sa-natoriach, przychodniach reha-bilitacyjnych, salonach odnowy biologicznej czy klubach fitness.

- Niewątpliwie podnoszenie kwalifikacji to klucz do sukcesu w naszych czasach – mówi Aleksan-dra Tuchorska z CED-u. – W zi-mie, gdy mamy stosunkowo dużo wolnego czasu, można spróbować podjąć naukę u nas. Warto, bo od lutego dzięki dotacjom budżeto-wym nauka przez całe 2 lata jest bezpłatna. Zajęcia odbywają się 3

razy w tygodniu lub we wszystkie weekendy. Nauka kończy się uzy-skaniem dyplomu państwowego uznawanego w całej UE.

Niebywałą okazją jest jedno-czesna nauka jako technik masa-żysta oraz studiowanie na kierun-ku fizjoterapia na preferencyjnych warunkach. To świetny sposób na zdobycie kompatybilnych kompe-tencji niewątpliwie stwarzających większe perspektywy na rynku pracy. W Toruniu możliwość studiowania na studiach licen-cjackich na kierunku fizjoterapia daje Instytut Zdrowia i Kultury Fizycznej Wyższej Szkoły Gospo-darki z Bydgoszczy. Zajęcia teore-tyczne odbywają się w budynku Centrum Edukacji Dorosłych.

- W tym zawodzie leczymy ru-chem – komentuje Teresa Synik, dyrektor Centrum Edukacji Do-rosłych w Toruniu. – Ludzie żyją coraz dłużej i jednocześnie chcą być zdrowi oraz sprawni, więc re-alne zapotrzebowanie wzrasta. Te umiejętności stwarzają ogromne możliwości rozwoju zawodowego i godziwego wynagrodzenia.

Zajęcia praktyczne w placówkach medycznych to klucz do sukcesu

Darmowa nauka i duży nacisk na praktykę? To możliwe w Studium Zdrowia Centrum Edukacji Dorosłych w Toruniu

Zajęcia odbywają się 3 razy w tygodniu lub we wszystkie weekendy.

27 POZA TORUŃ, 31 stycznia 2014

Page 28: Poza Toruń nr 37

28 POZA TORUŃ, 31 stycznia 2014

DODATEK BUDOWLANY

Choć najwięcej zależy od firmy budowlanej, która wykona pod-stawę dla budynku, to przecież jego właściciel dokonuje wyboru ekipy. Dlatego warto zapoznać się z ty, jakie potknięcia z obu stron kwalifikują się do tych najpoważniejszych. Wysokie opłacenie "fachowców" nie za-łatwi sprawy. O ile na wiele in-nych, kolejnych etapach budowy twoja obojętność jest jeszcze do odratowania, o tyle fundament bezwzględnie powinien spełniać wszelkie wymogi jakości.

Oszczędzać można i warto to robić przy zakupach i opłatach usług, które nie wiążą się z długo-trwałym użytkowaniem ich efek-tów. Zupełnie inaczej ma się to w przypadku budowy fundamen-tów pod dom. Tu skutki uboczne skąpstwa mogą okazać się opłaka-ne.

- Bardzo często zdarza się, że inwestor zmniejsza grubości war-stwy ocieplenia, lub też rezygnuje z drugiej warstwy folii w izolacji wodochronnej i folii kubełkowej, która ma osłaniać izolację - infor-muje serwis nowoscibudowlane.pl. - Wszystko to niestety odbija się w bliższej lub dalszej przyszło-ści, a koszty późniejszych napraw będą horrendalne.

Kolejną kwestią jest czas reali-

zacji zamówienia. Fundament jest inwestycją na lata, toteż niezmier-nie ważnym jest, aby wykonać go raz a dobrze.

- Niestaranne ocieplenie fun-damentów będzie w przyszłości skutkować mniejszym komfortem

cieplnym w piwnicy i w pomiesz-czeniach parteru oraz wysokimi rachunkami za ogrzewanie - po-daje serwis nowoscibudowlane.pl. - Niestaranność przejawia się, również w niezachowywaniu tak zwanych przerw technologicz-

nych, czyli koniecznych odstępów między jedną a drugą pracą.

Przeprowadzenie badań geo-technicznych właściciel inwe-stycji powinien potraktować jak obowiązek. Tym bardziej, że ich zlecenie nie kosztuje więcej niż

1000 zł. Niby drobiazg, ale jakże istotny.

- Jeżeli kupujemy projekt goto-wy i rozpoczynamy budowę, nie wiedząc, jaki jest grunt, możemy źle dobrać rodzaj izolacji - prze-konuje serwis nowscibudowlane.pl. - Jednak, jeśli zostanie zrobio-na lekka izolacja wodochronna, a fundamentom będzie zagrażać woda wywierająca parcie hydro-statyczne, wkrótce po zakończe-niu możemy mieć niemiłą i kosz-towną niespodziankę.

Do jednych z bardziej poważ-nych niedopatrzeń należy zbyt niskie wyprowadzenie izolacji. Materiały hydroizolacyjne nie powinny być niższe niż 30 cm ponad powierzchnią gruntu. W przeciwnym razie woda deszczo-wa odbijająca się od powierzchni terenu może przeciekać od góry. Warto pamiętać, że brak połączeń pomiędzy izolacjami – hydroizo-lacja pozioma - zawsze musi być szczelnie połączona z pionową. Tak, aby styki materiałów wodo-chronnych nie stały się w przy-szłości miejscami, przez które bę-dzie podsiąkać woda. Zachowując powyższe reguły twój fundament nigdzie cię nie zawiedzie.

W fundamencie nie ma miejsca na błędyWłaściwie wykonana izolacja fundamentów zapewnia długotrwałą i bezpieczną eksploatację budynku. Wybór odpo-wiedniego wykonawcy jest kluczowym dla dobra twojego domu

Page 29: Poza Toruń nr 37

29 POZA TORUŃ, 31 stycznia 2014

DODATEK BUDOWLANY

Szczęściarze mogący wyposażyć swój dom w kominek z reguły dostrzegają tylko jego funkcję rekreacyjną. Takie podejście sprawia, że znaczne ilości ener-gii są marnowane. Warto, więc wykorzystać go, jako źródło cie-pła, które w zależności od wy-branej instalacji stanie się głów-nym lub dodatkowym systemem grzewczym w budynku. W ten sposób przyjemne połączymy z pożytecznym.

W tradycyjnym kominku z otwartą komorą spalania ciepło promieniuje bezpośrednio z pa-leniska do wnętrza pomieszcze-nia. Wprawdzie towarzyszy temu przyjemna atmosfer, jednak z perspektywy grzewczej jest to bardzo nieekonomiczne. Alter-natywę stanowią kominki z płasz-czem wodnym oraz DGP.

- Kominki z zamkniętą komo-rą mogą wykorzystywać w celach grzewczych tzw. DGP, czyli sys-tem dystrybucji gorącego powie-trza - tłumaczy przedstawiciel serwisu nowoscibudowlane.pl. - Wkład rozgrzany do bardzo wy-sokiej temperatury jest opływany przez powietrze, które transpor-tuje ciepło poprzez specjalne ka-nały do pozostałych pomieszczeń. Istotne przy takim rozwiązaniu

jest odpowiednie rozmieszczenie rur, ponieważ ma ono znaczny wpływ na wydajność instalacji.

W kominkach z płaszczem wodnym przez szybę przenika za-ledwie 20% ciepła. Cała reszta od-dawana jest do czynnika grzew-

czego, tj. wody płynącej między podwójnymi ściankami komory, która następnie rozchodzi się do pozostałych pomieszczeń. Sys-tem może zostać podłączony do zainstalowanego już centralnego ogrzewania. Takie rozwiązanie

znacznie obniży koszty inwesty-cyjne. W tym wypadku istnie-je, też możliwość współpracy z różnymi wymiennikami ciepła np. ogrzewaniem podłogowym czy grzejnikami. Dobra kalibra-cja urządzenia zapewni komfort

grzewczy w trakcie całego roku. Należy nadmienić, że drewno do-kłada się w tym wypadku zaled-wie dwa razy w ciągu doby.

Zaletą instalacji z płaszczem wodnym jest możliwość wyko-rzystywania jej nie tylko w roli sa-modzielnego źródła, ale również wsparcia dla odrębnego systemu CO i CWU. Najwięcej korzyści przyniesie, jeśli zintegruje się go z systemami bazującymi na od-nawialnych źródłach energii np. pompą ciepła.

– Takie połączenia nie są już na rynku nowością, dlatego pom-py ciepła są do nich odpowiednio przystosowane – mówi Paweł Ko-cięba-Żabski, prezes Nateo sp. z o.o. - Specjalne moduły pozwalają za pomocą panelu sterującego w prosty sposób zarządzać całym systemem, dostosowując parame-try tak, by przynosiły optymalny efekt.

Oprzyrządowanie pozwala kontrolować pracę wszystkich elementów instalacji, takich jak zasobnik ciepłej wody użytkowej czy pompy obiegowe. Zapewnia możliwość dokładnego ustawie-nia np. temperatury kominka, co jest nie tylko ekonomiczne, ale i ekologiczne. Ciepło jest zbyt cen-ne, by je marnować.

Ogień mamy pod kontroląKomu zimową porą nie przyszedł do głowy obrazek siedzenia przy kominku z dobrą książką, albo jeszcze przyjem-niej z ukochaną osobą? Jednak przy tym rodzaju produkcji ciepła bardzo często dochodzi do jego marnowania

Page 30: Poza Toruń nr 37

30 POZA TORUŃ, 31 stycznia 2014

DODATEK BUDOWLANY

Jedną z najważniejszych rzeczy w każdej inwestycji jest lokali-zacja. Firma Renova dba o to, by realizowane przez nią projekty wychodziły naprzeciw oczeki-waniom klientów. Stąd wybór miejscowości Stary Toruń jako miejsca budowy nowego osiedla.

To rozwiązanie przyszło-ściowe. Coraz częściej rodziny decydują się na zakup mieszka-nia, które jest zlokalizowane na obrzeżach miast. To pozwala na komfort szybkiego dotarcia do centrum i jednocześnie odpo-czynku z dala od zgiełku miasta, na własnym obszarze zieleni. Ta-kie rozwiązanie łączy dwie ważne funkcje w jedną.

- Przewaga tej lokalizacji jest taka, że domy wybudowane zosta-ną blisko trasy na Bydgoszcz, czyli tej najmniej zatłoczonej – mówi Małgorzata Frąckiewicz, dyrektor ds. Sprzedaży w firmie Renova. – Połączenie z centrum Torunia jest szybkie i wygodne. Z miejsca, w którym powstanie osiedle, do granic miasta jest ok. pięć minut drogi. W bliskiej odległości od osady jest także przystanek auto-busowy, czyli idealne rozwiązanie dla tych mieszkańców, którzy nie posiadają własnego środka loko-mocji.

Projektowana osada składa się z czterech 4-segmentowych budynków szeregowych, jedno-

rodzinnych o wysokości dwóch kondygnacji wraz z poddaszem użytkowym. Ich powierzchnie wynoszą odpowiednio 109 oraz 120 m2. Budynki powstaną na za-mkniętym osiedlu wraz z bramą wjazdową. Na jego terenie znaj-dzie się dziesięć ogólnodostęp-nych miejsc postojowych.

Na terenie osiedla projekto-wana jest przestrzeń rekreacyjna z placem zabaw. Każdy segment posiada garaż oraz wydzieloną

część prywatną terenu. Osada zostanie odgrodzona

barierą dźwiękoszczelną w celu zniwelowania odgłosów przejeż-dżających samochodów.

Autorem projektu osiedla jest mgr inż. architekt Piotr Sobociń-ski, znany z nowoczesnego stylu, zamiłowania do przestronnych wnętrz i ciekawych rozwiązań ar-chitektonicznych.

- Na parterze każdego budyn-ku znajduje się kuchnia z otwar-

tym salonem, ale to, jak prze-strzeń będzie wyglądała, zależy tak naprawdę od klienta – mówi Małgorzata Frąckiewicz. – To je-dynie nasza propozycja. Ściany, które nie są ścianami nośnymi można zaaranżować według wła-snego projektu.

Zastosowanie jako elementów wykończeniowych stolarki drew-nianej w kolorze białym nawią-zuje do skandynawskiego stylu budowania.

Osada Stary Toruń jest drugą inwestycją realizowaną w opar-ciu o projekt mgr inż. architekta Piotra Sobocińskiego. Prace nad pierwszą zlokalizowaną w Toru-niu przy ul. Mohna 52-54 właśnie dobiegają końca.

Zapraszamy do zapoznania się z naszą ofertą na stronie www.

renova.pl

Domy z widokiem na nieboKażdy z nas szuka miejsca do życia, w którym będzie czuł się komfortowo. Osada Stary Toruń to idealne miejsce dla tych, którzy cenią sobie ciszę, kontakt z naturą i dobrą komunikację z miastem

PODPIS PODPIS PODPIS

Czy pokutuje wciąż twierdzenie, że ogrzewanie akumulacyjne jest drogie?

Polacy są kompletnie niezo-rientowani w tej dziedzinie. Na-turalnie takie może być, ale trzeba znać sposoby unikania dużych rachunków. Wtedy tylko nam się to opłaci.

Jak uniknąć w takim razie wyso-kich rachunków i jednocześnie zaoszczędzić?

Tanie ogrzewanie elektryczne opiera się na akumulacji ciepła przy ogrzewaniu podłogowym w posadce betonowej, a przy pie-cach akumulacyjnych – w rdzeniu grzejnika. Piece w tej technologii gromadzą prąd w czasie trwania drugiej taryfy, gdy jest on znacz-nie tańszy. W ciągu dnia oddają go w formie ciepła. Co więcej, od zeszłego roku energia elektryczna tanieje i można uzyskać jeszcze korzystniejsze i tańsze taryfy. Od-wrotnie gaz – prognozy cenowe dla tego paliwa nie są optymi-styczne. Te wartości na pewno już zmieniły rynek, jeśli chodzi o wy-bór techniki grzewczej w naszym budynku. Klienci otwierają oczy i widzą, że nie taki diabeł strasz-ny, jak go malują. Coraz większą popularność zdobywa akumula-

cyjne ogrzewanie podłogowe ze względu na doskonały komfort termiczny.

Jakie są w ogóle zalety ogrzewa-nia akumulacyjnego poza ceną?

Po pierwsze, w przypadku

akumulacji jedyną przyczyną awarii może być czynnik ludzki, ponieważ nie mamy tutaj do czy-nienia z ulatnianiem się gazu czy odpowietrzaniem grzejników. Co ciekawe, to także jedyny system, który działa po odłączeniu ener-

gii elektrycznej. Przez pierwsze 24h oddaje ciepło z pełną mocą, aby w kolejnych godzinach stop-niowo zmniejszać temperaturę. Natomiast w przypadku pieców na paliwo stałe w razie awarii lub zaniku prądu temperatura w

pomieszczeniu spada w szybkim tempie.

Warto się zainteresować wy-mianą ogrzewania, gdyż powoli będziemy musieli usuwać piece węglowe.

Dokładnie. Obecnie trwa rzą-dowy program, który pozwala na 70% dofinansowanie na wymianę ogrzewania węglowego na inną technologię. W naszym regionie program ten realizują m. in. ma-gistraty w Toruniu i Bydgoszczy.

Firma Automatik poza świad-czeniem usług z zakresu elek-trociepła organizuje także spotkania i wykłady dla zainte-resowanych tym tematem.

Te prelekcje zazwyczaj dotyczą nowych rozwiązań grzewczych dla budynków wielorodzinnych czy systemów przeciwoblodze-niowych. Często naszymi gośćmi są pracownicy urzędów i wspól-not, którym np., wyjaśniamy, skąd się biorą problemy pękania rynien czy powstawaniem nie-bezpiecznych sopli lodowych. Najlepiej widać to na zdjęciach, gdy pokazujemy budynek przed zastosowaniem takie systemu, a także po. Różnica jest ogromna.

Węgiel pójdzie w odstawkęObecnie mamy niebywałą okazję, aby wymienić przestarzałe piece węglowe na tańszą i lepszą technologię. Wystarczy przełamać stereotypy – uważa Włodzimierz Kłos, właściciel firmy Automatik

Page 31: Poza Toruń nr 37

31 POZA TORUŃ, 31 stycznia 2014

DODATEK BUDOWLANY

Kawałek czystej podłogiPodpowiadamy, jak czyścić podłogi, aby zachwycały swoim pięknem

Monika Olender

Podłoga stanowi o stylu po-mieszczenia i jego funkcjo-nalności. Nie wystarczy jed-nak, aby była praktyczna. Musi być przede wszystkim utrzymana w nienagannej czystości.

Sposobów na dbanie o nie-skazitelny wygląd posadzek jest bardzo wiele. Warto jed-nak pamiętać, że regularne za-miatanie, umycie lub wypole-rowanie podłóg nie wystarczy, aby sprawiały wrażenie no-wych i zadbanych. Jak zatem należy je pielęgnować?

– Podłogi powinny być czyszczone zgodnie z proce-durami, które są przypisane do materiałów, z jakich zostały one wykonane – doradza Boh-dan Skudlarski z firmy TU-DEN w Toruniu.

Coraz bardziej popularne pokrycie podłogi kamieniem sprawia, że całe wnętrze zy-skuje odpowiedni klimat. Nie można zapominać jednak, że posadzka z marmuru, granitu, trawertynu, gresu, piaskowca, a także betonu wymaga szcze-

gólnych zabiegów pielęgnacyj-nych. Najpierw na kamienną podłogę należy nanieść odpo-wiedni preparat do gruntow-nego czyszczenia, a następnie szorować posadzkę przy po-mocy odpowiednich urządzeń tarczowych. Pamiętajmy także, aby zebrać cały brud odkurza-czem i przemyć podłogę czystą wodą. Co więcej, istotne jest, aby wetrzeć w kamień warstwę specjalnego preparatu zabez-pieczającego posadzkę przed wnikaniem brudu.

– Jeśli podłogi z kamienia

są bardzo zniszczone, powin-niśmy je odpowiednio wyszli-fować – przekonuje Bohdan Skudlarski.

Podłogi, które są wykona-ne z tworzywa sztucznego, np. wykładziny typu tarket albo tworzywa naturalnego, takiego jak np. linoleum, czyści się po-dobnie jak posadzki z kamie-nia. Należy jednak pamiętać o użyciu preparatu, który zapo-biega ścieraniu się wykładzi-ny. Może on również posiadać właściwości antypoślizgowe.

Wiele osób, które zdecydo-

wały się pokryć podłogę wy-kładziną dywanową, wychodzi z założenia, że jest to rozwią-zanie nie tylko eleganckie, ale także bardzo praktyczne. Myl-nie uważają, że taką wykładzi-nę wystarczy jedynie staran-nie odkurzyć. W ten sposób nie pozbędziemy się jednak ewentualnych plam lub zale-gającego w wykładzinie kurzu. W jaki sposób należy zatem odświeżyć podłogę? Przykła-dowo, możemy tego dokonać przy zastosowaniu metody szamponowania.

– Najpierw nanosimy na praną powierzchnię pianę, którą wytworzyliśmy w spe-cjalnym urządzeniu, a następ-nie wcieramy ją we włókna – tłumaczy Bohdan Skudlarski. – Pianę zbieramy za pomocą specjalistycznego odkurza-cza. Po kilkunastu godzinach wykładzina będzie całkowicie sucha.

Innym sposobem odświe-żenia podłogi pokrytej wy-kładziną jest także metoda prania na sucho. Polega ona na zastosowaniu lekko zwil-żonego detergentem preparatu absorbującego brud, który na-

leży wetrzeć w czyszczoną po-wierzchnię. Następnie wszel-kie zanieczyszczenia zbieramy przy użyciu odkurzacza.

W przypadku podłóg drew-nianych, największym za-grożeniem dla ich pięknego wyglądu jest wilgoć i piasek. Pamiętajmy zatem, że drew-niane posadzki należy regu-larnie odkurzać lub zamiatać, a niekiedy przecierać także wilgotnym mopem z mikrow-łókien. Warto wiedzieć, że bawełniane mopy i ścierki wchłaniają zbyt duże ilości wody, które pozostają potem na czyszczonej powierzchni w postaci smug.

Nie zapominajmy, że okres jesienny i zimowy wymaga szczególnej dbałości o podłogi. Aby zachować piękno wnętrza, nie wystarczą stosowane na co dzień zabiegi pielęgnacyjne. Pamiętajmy o regularnym usu-waniu z podłóg błota i piasku.

Page 32: Poza Toruń nr 37

32 POZA TORUŃ, 31 stycznia 2014

SPORT

Nie jestem lekarstwem na całe złoO polskiej siatkówce punkcie wyjścia, jej przyszłości i atmosferze w kadrze, z Małgorzatą Glinką, liderką polskiej reprezentacji, dwukrotną mistrzynią Europy i zawodniczką Chemika Police, rozmawia Aleksandra Radzikowska

Gorzko przyjęła pani po-rażkę w turnieju elimi-nacyjnym do Mistrzostw Świata. Wieloletni dorobek reprezentacji został znisz-czony?

Żałuję, że tak się stało. Pracowałam na niego całe życie. Tej reprezentacji od-dałam serce, lata pracy i wy-rzeczeń. Gdy zdobywałyśmy pierwszy medal Mistrzostw Europy czułam, że drużyna ma potencjał. Porażka z Bel-gijkami to tylko wypadkowa wielu czynników i zdarzeń, które przez ostatnie lata miały wpływ na funkcjo-nowanie polskiej siatkówki. Bardzo chciałyśmy, ale nie wyszło. Już zaakceptowałam porażkę i skupiam się na re-alizowaniu innych celów.

Brakuje nam zaplecza w postaci młodych, perspek-tywicznych zawodniczek?

Nie oszukujmy się, roz-wiązanie trenera Makow-skiego było próbą misji ratunkowej. Zebrałyśmy skład, starałyśmy się jak najlepiej przygotować i wy-walczyć awans. Trudno oce-niać młode dziewczyny, bo ich zwyczajnie nie ma. Jest kilka zawodniczek, które mogą pomóc drużynie, ale to zbyt mało. Nie jestem od tego, żeby krytykować system szkolenia, bo mnie wiele lat w kraju nie było. Po prostu stwierdzam fakt.

Być w reprezentacji, to jesz-cze nic nie oznacza. Trzeba umieć wygrywać i zastępować star-sze zawod-niczki tak, by nie miało to wpływu na poziom gry. Jako „Złotka” dałyśmy siat-kówce solidne fundamenty, teraz jesteśmy znowu w punkcie zero.

Może problemem jest to, że niektóre zawodniczki wybierają lukratywne kon-trakty, zamiast pewnego miejsca w wyjściowej szó-stce?

Zawsze są dwie strony medalu. To oczywiste, że każda z dziewczyn chce do-brze zarabiać. Moja ocena jest taka, że najpierw trzeba pokazać swoją wartość na boisku, a pieniądze i kon-trakty to tylko następstwo dobrej formy. Nie chcę ni-kogo oceniać, ale pewnie są dziewczyny, które zdecydo-wały się na taki ruch.

Kluby w odpowiedni spo-sób przygotowują zawod-niczki do gry w reprezen-tacji?

Założenie jest takie, że gdy zawodnik przyjeżdża na kadrę, ma solidne fun-damenty fizyczne i men-talne. Na obozie nie da się

wszystkiego nadrobić. Wiele zależy od samej zawodnicz-

ki i różnych czynników,

dlatego róż-nie z tym bywa.

P a n i o b e c -ność w

k a d r z e jest trak-t o w a n a jako le-k a r s t w o na każde zło. Jak dziś pani widzi swo-je miejsce w tej repre-zentacji?

Nie chcę składać de-klaracji , nie je-s t e m też le-kiem na całe zło. Z a w s z e staram się w y k o n y -wać wszyst-ko najlepiej, jak potrafię. Reszta na-leży do i n n y c h . M y ś l ę , że to co mo-

głam dać tej drużynie, już dałam.

Przychodzą mecze, w któ-rych Skowrońska i Glinka nie ciągną w pojedynkę drużyny i pojawia się pro-blem.

Kadra musi być stała i silna. Wszystkie razem mo-żemy odnieść sukces. Je-stem świadoma swojej roli w drużynie i od siebie daję jej wszystko. Siatkówka to gra zespołowa. Jeśli przyję-cie jest na słabym poziomie, rozgrywająca ma proble-my z prowadzeniem gry, co przekłada się na to, że prze-

ciwniczki ją c z y t aj ą .

Skrzy-dło-w e a t a -kują n a

p o -d w ó j -

nym bloku, środek słabiej

f u n k c j o -nuje, a to przekłada się na wy-

nik. Trzeba być czujnym

w każdym elemencie.

Podobnie do te-matu podchodzi

Kasia Skowrońska, która też nie chce składać dekla-racji. Atmosfera w druży-nie się psuje?

Między nami jest w po-rządku, znamy się nie od dziś. Tym razem stawiły się na zgrupowanie wszystkie dziewczyny, które powinny. To była prawdziwa kadra, a nie zawsze, szczególnie w ostatnich latach, tak było. Oczywiście z różnych powo-dów. Wszystkie niejasności wyjaśniłyśmy między sobą. Jestem pewna, że reprezen-tacja będzie walczyć o dobre wyniki i punkty rankingowe. Potrzebne jest tylko wspar-cie od młodszych zawodni-czek, bo gdy my zejdziemy ze sceny, może nie być już wesoło.

Może taka sytuacja repre-zentacji to wynik ciągłych rotowań składem i zmian trenerów?

To miało znaczący wpływ na jej stabilność. Mieszan-ka doświadczenia i młodo-ści nie wypaliła. Wszystkie bardzo tego chciałyśmy, ale się nie udało. Zrobiłyśmy naprawdę wszystko, na co było nas stać. Nie wiem co dalej. Serce mnie boli, gdy to mówię, ale zasługujemy na miejsce, w którym dziś się znajdujemy.