76
INDEKS 233021 ISSN 1897-3655 CENA: 13zł w tym 8%VAT NR 48/04/2011 KWIECIEŃ

TF # 48, April 2011

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Marco Galdo, Katerina Mikky Volkova, Jimmy Lajnen, Matthias Boettcher, James (Celtic Moon Tattoo), Kudi Chick: Kahu

Citation preview

Page 1: TF # 48, April 2011

INDEKS 233021

ISSN 1897-3655

CENA: 13zł w tym 8%VAT NR 48/04/2011 KWIECIEŃ

Page 2: TF # 48, April 2011
Page 3: TF # 48, April 2011
Page 4: TF # 48, April 2011
Page 5: TF # 48, April 2011

Słowo od redakcji, newsy

TF pierwszy raz w Budapeszcie - relacja z konwentu

Krakowski Festiwal Tatuażu 2011 - dlaczego warto tam być?

Dotwork w wykonaniu Marco Galdo

Realizm z Moskwy - Katerina Mikky Volkova

Optymizm Jimmy’ego Lajnena

Sydney Tattoo & Body Art Expo oczami Izazelli

Street Team - Sławek Idczak

Na Zachodzie bez zmian - Tattoo Expo Leipzig

James z węgierskiego „Celtic Moon Tattoo”

Matthias Boettcher - czysto, solidnie i prosto

Kudi Chick - Kahu

Ciekawe/Nadesłane

68

18

MARKETING

I REKLAMA:

tattoofest@gm

ail.com

Redakcja nie zw

raca materiałów

niezamów

ionych, zastrzega sobie prawo

redagowania nadesłanych tekstów

i nie odpowiada za treść

zamieszczonych reklam

.

WYDAWCA: FHU Koalicja,ul. Szpitalna 20-22/s4, 31-024 Kraków

REDAKTOR NACZELNA:Aleksandra Skoczylas

REDAKCJA:Radosław Błaszczyński 

Krystyna Szymczyk

OPRACOWANIE GRAFICZNE: Asia

STALI WSPÓŁPRACOWNICY:

Darek (3fala.art.pl), Raga,

Łukasz Jaszak (www.jaszak.net),

DR

UK

: IntroMax

ww

w.intromax.com

.pl

ISSN 1897-3655

www.tattoofest.eu

[email protected]

40582242 52

OKŁADKA foto: Karolina Miądowicz

www.karolinamiadowicz.carbonm

ade.com

30 56

70

8

46

pols

ki m

agaz

yn d

la lu

dzi k

ocha

jący

ch ta

tuże

34

22303440424652586470

18

64

Page 6: TF # 48, April 2011

p

olsk

i mag

azyn

dla

ludz

i koc

hają

cych

tatu

aże

M ój humanistyczny umysł do końca tego nie ogarnia, ale w ciągu tych czterech lat opublikowaliśmy ponad 3000 stron z samymi tatuażami, czyli około

15000 różnorodnych prac artystów z Polski i zza granicy. Ilu tatuatorów i ile studiów pojawiło się na naszych łamach, ile wydarzeń promowaliśmy i relacjonowaliśmy nawet nie zaczynam liczyć, z pewnością było ich wiele. Wyszukiwaliśmy, wspieraliśmy, popularyzowaliśmy, prezentowaliśmy… Bywało ciężko, ale zdarzało się też, że współpraca należała do wzorowych, powstało wiele anegdot, które towarzyszą nam do tej pory. Udało nam się nawiązać kontakty, znajomości, a nawet przyjaźnie z różnymi artystami, fotografami czy wydawcami. Nie ma co ukrywać, że wyrobiliśmy sobie całkiem dobrą markę, szczególnie na Zachodzie (może nawet bardziej tam niż u nas), gdzie chwaleni jesteśmy za jakość magazynu, pokazywanie i wspieranie polskiej, wspaniałej sceny tatuażu, a także artystów, którzy prezentują bardzo wysoki poziom techniczny i artystyczny. I choć czasem śmieszy mnie, że pewnie mamy nakład porównywalny z jakimś wydawnictwem dla wędkarzy, modelarzy czy miłośników hippiki, to jednak miłe uczucie być pismem branżowym. Czasem udaje się wykraczać poza ramy naszego środowiska lub nieco przesuwać jego granice poprzez różnego rodzaju współpracę, którą podejmujemy. Przede wszystkim, zgodnie z pierwotnym hasłem, robimy magazyn dla ludzi kochających tatuaże, którzy mam nadzieję dzięki nam poszerzyli swoją wiedzę, odnaleźli coś dla siebie w tym tak różnorodnym świecie. Jednym z pierwszych założeń było także to, że TF to pismo tatuatorów i dla tatuatorów. Na samym początku udawało się to realizować dzięki zapałowi Daveeego i Murasa, którzy prezentowali ciekawych artystów pracujących w stylach jakie im samym odpowiadały najbardziej. Szczególnie cieszy mnie, że ostatnio mamy możliwość do tego założenia wracać. Tatuatorzy chętniej dzielą się z nami swoimi historiami i przemyśleniami, dzięki czemu mieliśmy mini-relację Juniora i Daveee’a z Azji, Anabiego z Las Vegas, Tofiego z Argentyny, czy ze wspólnego malowania chłopaków z „Nautilusa” i Naila. Często także mamy możliwość opisywać czyjeś mniejsze i większe sukcesy, czy akcje bardziej regionalnego propagowania sztuki tatuażu przez prawdziwych zapaleńców. Mam nadzieję, że to nie koniec i za naszym pośrednictwem kolejni artyści, czy ludzie związani ze sceną opowiedzą o ciekawej pasji, ustawieniach maszyn, nowej zajawce czy super projekcie, który właśnie rozpoczynają.Aż się łezka w oku kręci… Pozostaje serdecznie podziękować wszystkim, którzy współpracowali z nami, wspierali motywując, inspirując czy reklamując się w magazynie. Miłej lektury,

Ola

Pierwsze profesjonalne studio tatuażuw Stanach zostało otwarte w Nowym Jorkuw 1846 roku i mieściło się przy Oak Street.

Pierwsze profesjonalne studio tatuażuPierwsze profesjonalne studio tatuażuPierwsze profesjonalne studio tatuażu

Comeback Kid- powstały latem 2000 roku, hardcorowo punkowy zespół z Kanady wystąpi na jedynym w Polsce koncercie. Towarzyszyć będą mu: The Ghost Inside, Kvelertak, Gravemaker, Social Suicide.Kiedy: 02.05.2011Gdzie: „Mega Club”ul. Żelazna 9, KatowiceStart: 18.00Wjazd: 60/70 PLN

Z Lipska przywiozłyśmy sensacyjną wiadomość: najstarsza niemiecka konwencja, czyli ta organizowana w Berlinie, po dwudziestu edycjach zmienia swój termin. Przez lata

odbywała się ona w pierwszy weekend grudnia, jednak zmęczony zimnem i zamkniętymi z powodu śnieżyc lotniskami i drogami (jak to miało miejsce w roku ubiegłym) Frank Weber postanowił zorganizować imprezę w lipcu! Zawsze narzekaliśmy na to, że z powodu mrozu nie mamy ochoty na zwiedzanie miasta, więc teraz będziemy mieli szansę nadrobić zaległości. Jest jednak rzecz niepokojąca, mimo że do konwencji pozostały zaledwie 4 miesiące, na stronie nie ma żadnych informacji. Mamy nadzieję, że sytuacja ta niebawem się zmieni i wszyscy w słoneczny, letni weekend wybierzemy się do Berlina! Będziemy Was na bieżąco informować.

Hate Eternal- amerykańska grupa death metalowa wystąpi w asyście: Beneath the Masacre, Defiled i zespołu Obscura.

Kiedy: 18.05.2011Gdzie: Rotunda,ul. Oleandry 1, Kraków Start: 18.00 Wjazd: 70/80 PLN

Som

mer

Tat

too

Fest

ival

ww

w.t

att

oofe

stiv

alber

lin.d

e

TATTOOFEST 6

Page 7: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 7

PrenumerataTattooFest!!1. Prenumerata:• Koszt jednego magazynu to 13 zł• Za 78 zł dostajesz 6 numerów  + 1 w prezencie• Istnieje możliwość zakupu archiwalnychnumerów

• Po wpłacie na konto przesyłkana terenie kraju gratis

• Przy przesyłce pobranioweji zagranicznej doliczamy jej koszty

• Bez awizo w Twojej skrzynce pocztowej!!Zamówienia:12 433 38 [email protected]łata:Przekazem pocztowym na adres:FHU Koalicjaul. Szpitalna 20-22/s4, 31-024 KrakówPrzelewem na konto:Radosław Błaszczyński02 1540 1115 2064 6060 0446 0001• Dopisz od którego numeru zamawiaszprenumeratę. Jeśli chcesz otrzymać fakturę, koniecznie poinformuj nas o tym w trakcie zamówienia.

2. Magazyn można także kupićw formie elektronicznej na naszej stroniewww.tattoofest.eu/sklep• Koszt jednego wydania to 10 zł• Do wyboru masz kilka opcji płatności • Do przeglądania stron potrzebny jestAcrobat Reader

• PDF’y magazynu nie nadają siędo druku

Tę opcję szczególnie polecamyosobom przebywającym za granicą

PrenumerataPrenumerataPrenumerata

• Istnieje możliwość zakupu archiwalnych

Bez awizo w Twojej skrzynce pocztowej!!

R usza 2. edycja konkursu na „Najlepszy

tatuaż Podkarpacia” organizowanego przez rzeszowskie „Endorfine Studio”. Jego celem jest pokazanie szerszej publiczności oraz nagrodzenie dobrze wykonanych i ciekawych tatuaży, których właścicielami są osoby zamieszkujące Podkarpacie.Do udziału w konkursie mogą przystąpić osoby pełnoletnie zameldowane lub potrafiące udokumentować zamieszkanie na terenie województwa podkarpackiego, które w dniach 4-30 kwietnia wyślą poprawnie wypełnione zgłoszenie wraz ze zdjęciem swojego tatuażu.Formularz zgłoszeniowy dostępny na stronie konkursu: www.endorfinestudio.pl/konkurs. Można również zgłaszać się osobiście w „Endorfine Studio” w Rzeszowie przy ul. Grunwaldzkiej 14 (w podwórzu).Finał konkursu odbędzie się 6 maja w rzeszowskim klubie „Underground”.

K iedy przeprowadzaliśmy wywiad z Fatem, opowiadał o swoim dość nietypowym hobby, które posłużyło jako inspiracja do stworzenia „Skull references”.

Książka składa się z 200 stron, na których zaprezentowano ponad 300 zdjęć wykonanych 10 prawdziwym, ludzkim czaszkom oraz kilku kościom z prywatnej kolekcji. Pomocne przy stworzeniu unikalnego tatuażu może być zastosowanie w fotografiach światła padającego z różnych perspektyw, by wydobyć wszelkie kontrasty i szczegółową budowę. Może w końcu będziemy w stanie odpowiedzieć na pytanie, co jest bardziej rozpowszechnionym motywem tatuatorskim: czaszka czy róża…Koszt to 80 euro plus ewentualne opłacenie przesyłki. Zamówienia można składać mailowo: [email protected]. Książka będzie w sprzedaży także podczas konwencji, na których pojawi się autor, w tym na krakowskim Tattoofeście. Więcej informacji i zdjęcia kilku stron znajdziecie na YouTubie - należy wpisać hasło „Skull references” w wyszukiwarce oraz na profilu artysty: Facebook: facebook.com/fat.tattoos

Page 8: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 8

Spędzenie 3 dni w centrum handlowym jest rzeczą niemożliwą nie tylko dla mężczyzn, ale chyba też dla większości kobiet. A jednak nam się udało, przetrwaliśmy! Ten artykuł nie będzie jednak dotyczył sportów ekstremalnych, czy bicia dziwnych rekordów, a konwentu jaki odwiedziliśmy w połowie marca w Budapeszcie. Była to pierwsza, międzynarodowa impreza tatuatorska w tej niezwykle urokliwej i przepięknej stolicy Węgier, dlatego nie mogło nas tam zabraknąć.

w Europie, a jeśli nie mógł przyjechać osobiście jego imprezę  świetnie  promo-wali  inni,  wszędzie  poja-wiały  się  plakaty  i  ulotki. Dość dużo szumu zrobiło się  także  w  samym  śro-dowisku.  Słyszałam  po-głoski, iż wielu tatuatorów przygotowuje  sporo  cie-kawych  prac  specjalnie na to wydarzenie, a i lista wystawców z miesiąca na miesiąc  zaczynała  robić się coraz bardziej  intere-sująca.  Nie  mam  raczej zwyczaju  wyliczania  kto pojawił  się  na  konwencji, jednak  dużym  sukcesem pierwszej edycji  jest przy-ciągnięcie  wśród  około50  międzynarodowychartystów  m.in.  JackaRibeiro, Volkera i Simone,Tommy’ego  Lee,  Fata,Guila  Zekri,  SeanaVasqueza, Jasona Butchera. W roli przedstawicieli Pol-ski  niezawodnie  pojawili się  Leńu  i  Paweł  z  „3rd Eye Tattoo”. Nie zabrakło także licznej reprezentacji 

Pierwszy  raz  usły-szałam  o  tym  no-wym  wydarzeniu 

podczas konwencji w Lon-dynie w 2010 roku, tam też poznałam  organizatora Jimmy’ego. Już wtedy po-twierdziliśmy nasz  udział i  zaoferowaliśmy  pomoc w  promocji  imprezy.  Do przyjazdu gorąco zachę-cał również Zsolt Sárközi wraz z żoną Zayą, których mogliśmy  bliżej  poznać czy to podczas ich wizyty na  krakowskim  „Tattoo-feście”,  czy  przy  okazji spotkań  na  innych  kon-wencjach. Od razu widać było, że węgierscy tatuato-rzy (w tym przedstawiciel „Dark Art Tattoo” - jednego z najlepszych, tamtejszych studiów) wspierają organi-zatora  i dążą do tego, by w ich stolicy w końcu od-była się  impreza na mię-dzynarodowym poziomie. Od tamtego czasu Jimmy pojawiał  się  na  wszyst-kich  najważniejszych spotkaniach  tatuatorów 

Jury gotow

e do pracy

Raga twardziel, tatuuje Fadi

Page 9: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 9

węgierskiego tatuażu z asa-mi:  Borisem,  tatuatorami z „Dark Art” i „Loco-Motive Tattoo”  na  czele.  Muszę przyznać,  że  sama  im-preza, miasto  i odległość do  Budapesztu  bardzo zachęcały nas, by się tam pojawić.  Dodatkowo  na początku marca udało mi się (raczej bez większego problemu)  namówić  na wyjazd Ragę wraz z żoną Agą. Robiło się coraz cie-kawiej,  bo  wraz  z  naszą trójką (Krysia, Bartosz i ja) tworzyliśmy  już  całkiem niezły skład do zwiedzania i kosztowania węgierskich trunków.  Do  Budapesztu wybraliśmy  się  wcześnie rano w czwartek, by choć trochę  poczuć  lokalny klimat  i  pospacerować w  skąpanym  pierwszym wiosennym słońcem mie-ście.  Jeszcze  podczas trasy  (i  zawiei  śnieżnej w  Słowacji),  udało  nam się zsynchronizować czas dojazdu  z  Ragą.  I  tak wczesnym  popołudniem wybraliśmy  się wspólnie, bez  konkretnego  planu 

w stronę centrum miasta. Po drodze mieliśmy okazję zobaczyć Wielką Synago-gę, a przez handlowo-tu-rystyczne ścisłe  centrum dotarliśmy do najsłynniej-szego  budapesztańskie-go Mostu Łańcuchowego. Kiedy małą kolejką dosta-liśmy  się  na  imponujące Wzgórze Zamkowe zapa-dał  już  zmrok.  Stamtąd mogliśmy  (przy  akompa-niamencie  skrzypiec  :)  ) podziwiać  piękną,  nocną panoramę  rozświetlonej metropolii.  Doszliśmy  do wniosku,  że  Budapeszt jest dość podobny do Kra-kowa,  tylko  budynki  są wyższe i stara zabudowa rozciąga  się  na większej powierzchni  miasta… choć  i bez  tego czuliśmy się  w  węgierskiej  stolicy wystarczająco  swojsko. Jeszcze tylko pyszna, re-gionalna kolacja i mogliśmy zakończyć dzień. W piątek rano  udaliśmy  pod  wy-znaczony  adres  Lurdy-ház, położonego w połu-dniowej  dzielnicy miasta. W osłupienie wprawił nas 

Freak show

Get

tatto

oed

or d

ie!

Tommy Lee vs. Jason Butcher

Tego się nie spodziewaliśmy…

 skaryfikacja na całe plecy

Jury:Jack Ribeiro,Jason Butcher,Fat i Luca Natalini

Organizator Jimmy pilnował najmniejszych drobiazgów

Boris nawet w swoim rodzinnym krajuwzbudza duże zainteresowanie

Nasza wesoła ekipaWidok na Wzgórze Zam

kowe

Page 10: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 10

Horvath Gabor, Your M

ind Tattoo, W

ęgry 

Zoltan Nagy, Bloodline Tat2 Shop, W

ęgry

Lucky Tattoo, W

ęgry

Kolaboracja:

Lewa strona Tibor Galiger, P

ain Art Tattoo, W

ęgry

Prawa strona Sándor P

ongor, Pain Art Tattoo, W

ęgry

Page 11: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 11

Nyíri Sándor, Loco-Motive Tattoo, W

ęgry

Misinszky Zoltán, Vato Loco Tattoo, W

ęgry

Jaksa „Jana” Janos, W

ęgry

Izo, X Tattoo, Austria

Jaro, Jaro Tattoo, W

ęgry

Page 12: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 12

obiekt,  w  którym  miała odbyć się konwencja, czy-li jak się okazało centrum handlowe. Tego zupełnie się  nie  spodziewaliśmy, bardziej nastawialiśmy się na nowoczesną halę wy-stawienniczą. W tym dniu najczęściej powtarzanym przez nas stwierdzeniem było  „ale  jaja”.  No  ale cóż…  po  zorientowaniu się w sytuacji i rozłożeniu naszych rzeczy w boksie przyszedł czas, by się ro-zejrzeć. W obrębie samej konwencji  znalazły  się  4 sale,  dwie  z  tatuatorami, kolejna ze sceną i boksa-mi  „vipów”,  oraz  ostatnia mniejsza,  w  której  pro-wadzone  były  seminaria. W  miarę  upływu  czasu wszyscy  coraz  bardziej docenialiśmy  miejsce, w którym zorganizowano konwent. Co prawda sły-szałyśmy  z  Krysią  różne głosy w naszych głowach (zastanawiałyśmy się z ja-kimi reakcjami coś takiego mogłoby spotkać się w Pol-sce… „fuj, komercha”), ale szybko plusy przeważyły.  G

ege, Boris Tattoo, W

ęgry

Révai Balázs, Dart A

rt Tattoo, W

ęgry

Norbert Halász, Skinw

orkshop Tattoo, W

ęgry 

Page 13: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 13

Sándor P

ongor, Pain Art Tattoo, W

ęgry

Krisztan Molnar, Tattoo by Krisz, W

ęgry

Tibor G

aliger, P

ain Art Tattoo, W

ęgry

Pinke Csaba, Vasmacska Tattoo, W

ęgry

Page 14: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 14

Jedzenie  na  miejscu, duże  delikatesy,  liczne kawiarnie,  nawet  kino gdyby  ktoś  chciał  się nieco  rozerwać,  wielki parking obok  i w miarę dobry dojazd z każdego miejsca w mieście. Coś, co tak bardzo nas zasko-czyło,  szybko  znalazło nie tylko nasze uznanie, ale i innych uczestników 

konwentu. Dodatkowym w mojej  ocenie  plusem była możliwość mocnego zaakcentowania zjawiska tatuażu  w  miejscu  pu-blicznym. Zaowocowało to także pojawieniem się na  imprezie kilku  „przy-padkowych” osób, choć trzydniowy bilet koszto-wał w przeliczeniu około 75 zł, a biorąc pod uwagę 

tamtejsze  ceny,  była to  niemała  kwota.  Być może  wpłynęło  to  tak-że na frekwencję, która moim zdaniem nie była najwyższa.  W  piątek i  niedzielę  było  raczej pustawo, za to w sobotę widoczna i odczuwal-na  była  większa  liczba zwiedzających.  Może powodem  braku  ludzi 

była też druga, odbywa-jąca  się  w  tym  samym czasie  i mieście  impre-za  tatuatorska!  Przeło-żyło się to także na ilość potencjalnych  klientów, ale za to tatuatorzy mo-gli  poświęcić  czas  na np.  najlepsze  Art  Fu-sion  jakie  kiedykolwiek widziałam,  w  którym udział  wzięli:  Fat,  Jack 

Ribeiro,  Tommy  Lee, Leńu  i  Jason  Butcher. Poza  tym,  tatuatorzy tworzyli  jury  i    takiego składu nie było  jeszcze na żadnej konwencji. Nie tylko prace pokazywane na  scenie  nie  zawiodły naszych  oczekiwań, miło było w końcu popa-trzeć na świetne tatuaże zwiedzających. Zgodnie 

Paul Acker, D

eep Six Laboratory, USA

Krisztan Molnar, Tattoo by Krisz, W

ęgry

Judit, NH-IN

K, N

iemcy  

Csaba Müllner, Tattoo de Sade, W

ęgry 

Krisztan Molnar, Tattoo by Krisz, W

ęgry

Page 15: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 15

z  moimi  przewidywa-niami,  te biorące udział w konkursach były bar-dzo  dobre,  nawet  po-mimo,  że  wyjadacze węgierskiej  sceny  nie podesłali swoich modeli. Udało się także znaleźć kilku nowych i niezwykle obiecujących  artystów. W programie nie zabra-kło  także  koncertów, seminariów  prowadzo-nych przez węgierskich tatuatorów,  pokazów burlesque, graffiti, małe-go freak show czy pod-wieszania, które odbyło się  pomiędzy  boksami. Dzięki  temu  czas  upły-wał bardzo przyjemnie, a dobra i raczej swobod-na  atmosfera  udzielała się  wszystkim  uczest-nikom  konwencji.  Była to dla mnie też świetna okazja,  by  pogawędzić ze  znajomymi  tatuato-rami jak Fadi, Guil Zekri, Fat  czy  Szabi  z  „Dark Art”, który wręczył nam egzemplarz swojego no-wego  sketchbooka.  Te wszystkie akcenty, stwo-rzyły według mnie niepo-wtarzalny klimat tej kon-wencji. Na szczęście nie sprawdziła  się  zasada, że im dłużej się na coś czeka, tym większą kla-pą może się to okazać. Do Budapesztu na pew-no wrócimy w przyszłym roku i mam nadzieję, że znajdzie się kilku fanów tatuażu z Polski, którzy będą mieli chęci również się tam pojawiać. 

Serdecznie dzięku-jemy Radze i Pip-kowi  za  pomoc, 

wsparcie i miło spędzo-ny czas.

Ola Sándor P

ongor, Pain Art Tattoo, W

ęgry

Wynik wspólnej pracy Fata, Jasona Butchera, Tommy’ego Lee, Andrzeja Leńczuka i Jacka Ribeiro

Page 16: TF # 48, April 2011
Page 17: TF # 48, April 2011
Page 18: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 18

Krakowski festiwal tatuażu zbliża się wielkimi krokami. Już szósty raz mam przyjemność zaprosić Was do mojego rodzinnego, prze-pięknego miasta, by móc wspól-nie jeszcze bardziej zagłębić się w tematykę tatuażu. W ciągu tych kilku lat wiele zmieniło się zarówno na światowej jak i pol-skiej scenie, poziom artystycz-ny oraz techniczny posunął się niesamowicie do przodu, jednak jedno pozostaje stałe i niezmien-ne: masz jeden tatuaż, będziesz chciał mieć ich więcej.

Po co w ogóle masz tam być?To miejsce, w którym miłośnicy

tej formy sztuki mogą spotkać się, wymienić doświadczenia, pokazać swoje tatuaże, gdzie można pozwolić sobie na bezpośredni kontakt z ta-tuatorami poza ich standardowym miejscem pracy. To święto, z którego każdy może czerpać inaczej. Dla jed-nych jest to imprezowy weekend, dla innych edukacja, a jeszcze dla innych po prostu praca. Odkąd zaintereso-wałem się tematem tatuaży, ja lub moi współpracownicy odwiedziliśmy blisko sto konwencji w całej Europie. To pozwoliło nam wybrać taką formu-łę festiwalu, która jest uniwersalna, czyli oparta o tatuowanie, konkursy i różnego rodzaju atrakcje. Z drugiej strony postawiliśmy na jakość, zarów-no pod kątem zapraszanych gości jak i samej organizacji. Kilka tysięcy osób, które co roku odwiedzają Tattoofest, jak i artyści, którzy się na nim pojawia-ją, uznali tą formułę za trafioną, więc i w tym roku będziemy ją kontynuowali. Po co masz pojawić się w „Chemobu-dowie” 11 i 12 czerwca? Po to, by móc znaleźć się w tym olbrzymim i wyjąt-kowym studiu tatuażu, ze wspania-łymi artystami z ponad dwudziestu państw, ze sklepami z alternatywną odzieżą i wszystkim tym czego potrze-ba, by wykonać profesjonalnie tatuaż, z towarzystwem, które oprócz dobrej zabawy ceni sobie także dobre tatu-aże. Niestety, jest ono otwarte tylko dwa dni w roku, więc nie przegap tej

okazji i nie zmarnuj tych dni na siedze-nie w domu!

Co stało się w zeszłym roku?Piątą edycję, czyli małą rocznicę,

postanowiliśmy zrobić z nieco więk-szym rozmachem. Oprócz tatuażu pojawił się festiwal muzyczny, które-go gwiazdami były zespoły „The Bu-siness” z Wielkiej Brytanii i „Caliban” z Niemiec. Grupom tym towarzyszyło wiele polskich, czołowych zespołów ze zbliżonych nurtów muzycznych. Zaan-gażowaliśmy także street artowców, mieliśmy więc na terenie festiwalu pięknie wymalowany, kilkudziesię-ciometrowy mur. Wewnątrz udało nam się zorganizować mini giełdę ko-miksów, a także wystawy fotografii i grafik. Całość dopełniały deskorol-kowe zawody i inne pokazy scenicz-ne. O czymś takim kiedyś marzyłem i udało się to zorganizować, może nie z takim rozmachem, przed którym ktokolwiek mógłby klęknąć, jednak zrobiło się różnorodnie i kreatywnie. Pokazaliśmy, że jak się czegoś bardzo pragnie, to można to osiągnąć.

Mimo innych atrakcji nie przyćmili-śmy tatuażu, który nadal pozostał na czołowym miejscu, a to przede wszyst-kim za sprawą gości. Po pierwsze, jak co roku swoją obecnością zaszczyciła nas cała czołówka polskiej sceny ta-tuażu. Po drugie, pierwszy raz w hi-storii polskich konwencji udało nam się ściągnąć do Krakowa tak wielu ar-tystów zza granicy, a było ich ponad sześćdziesięciu, m.in. takie gwiazdy jak Robert Hernandez, Bez z Wiel-kiej Brytanii, Fat z Hiszpanii, Volker i Simon z niemieckiego „Buena Vista Tattoo Club”, Victor Portugal obec-nie pracujący w „9th Circle”, Fishero i Zhivko z Czech, Fadi ze Szwajcarii, Dimitri HK z Francji, Takami z Japo-nii, Zsolt Sarkozi z Węgier, Ed Perdo-mo, Simon Erl z Anglii, Noi Siamese3 pracujący obecnie w Norwegii, ScottEllis z USA, Niccku i Lionel z Singa-puru i wielu, wielu innych (odsyłam do PS na końcu). Mając tak świetny skład, zastanawialiśmy się, czy kiedykolwiek możemy się jeszcze do tego zbliżyć.

Czy nie lepiej odejść jak Adam Ma-łysz, z poczuciem że owszem, może moglibyśmy zrobić jeszcze coś wię-cej i lepiej, ale może najwyższy czas zamknąć pewien etap swojej pracy.

Co przeważyło o decyzji?Po pierwsze, wykład jaki wygłosił

Paul Booth z „Last Rites” oraz Bran-don Bond na zeszłorocznej edycji angielskiej konwencji „Tattoo Jam”. To bez wątpienia jedne z najważniej-szych postaci współczesnego świata tatuażu, a można nawet powiedzieć, że w pewnym sensie jego kreatorzy. Wspólnie przyznali, że nie wolno łatwo się poddawać, a im więcej pojawia się pustej krytyki, tym bardziej powinni-śmy być przekonani o tym, że jeste-śmy na właściwej drodze. Po drugie, wielu polskich i zagranicznych tatuato-rów zachęcało nas do zorganizowania kolejnej edycji. Wreszcie po trzecie, zorganizować Tattoofest sześć razy brzmi lepiej niż pięć, i to przeważyło!!!

Tattoofest 2011!Pozostało niewiele czasu, by o dwu-

nastej w południe, w sobotę 11 czerw-ca tradycyjnie hejnałem z Wieży Ma-riackiej obwieścić Wam rozpoczęcie festiwalu. Przygotowania przebiegają sprawnie, a najważniejsza dla nas na tym etapie jest ilość odpowiedzi na wy-słane przez nas zaproszenia. Potwier-dziliśmy udział już praktycznie wszyst-kich Polaków, na których najbardziej nam zależało. Czekamy jeszcze na ostateczną odpowiedź Andrzeja Leńczuka, Pawła z „3rd Eye” z Gru-dziądza oraz Zappy z Sopotu, którzy mam nadzieję ostatecznie zdecydują się na przyjazd do Krakowa. Z polskich artystów przebywających za granicą, nareszcie udało nam się namówić na przyjazd Cukierkowskiego oraz Jame-sa z „Woodys Tattoo”, którzy od lat tatuują na Wyspach. Pojawi się w Kra-kowie ponownie Kamil Mocet. Obco-krajowcy również nie zawiedli. Mamy ich już na liście prawie pięćdziesięciu i wciąż przybywają. Poza wieloma sła-wami, wracającymi po ubiegłej edycji, szczególnie cieszy nas pojawienie się

Page 19: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 19

Konkursy

Fran

cusk

i tea

m

Koncert WSRH - Sheller & Słoń Altered States - B

ondage

The Business Caliban

Street artowy jam

Art Fusion nad W

isłą

Kon

cert

Wa

Da

Da

Radekz Cyberóww rękachRoberta

Nietypowe Art Fusion

Jury pracuje

Banana Ink!

Rodzinnaatmosfera ;)

Batoon & Bartek colabo

Page 20: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 20

Adriaan Machete, K

reuzstich Tattoo, Niemcy Thom

as Kynst, K

ynst Tattoo, Holandia

Adriaan Machete, K

reuzstich Tattoo, Niemcy

Thomas Kynst, Kynst Tattoo, Holandia Thomas Kynst, Kynst Tattoo, Holandia

Dimitri HK, Francja

Den Yakovlev, Negative Karma, Rosja

Adriaan Machete, K

reuzstich Tattoo, Niemcy

Den Yakovlev, Negative Karma, Rosja

Licytacja obrazów

Dena Yakovleva z Rosji, niesamowite-go realisty, którego obserwowanie na żywo przy pracy będzie dla wielu bar-dzo ciekawe. Innym, powalającym na kolana tatuatorem jest Adriaan Ma-chete pochodzący z Meksyku, a tatu-ujący w Berlinie, który robi wspaniałe kolorowe prace. Po dwóch latach nie-obecności wraca Jack Ribeiro, które-go nikomu nie trzeba przedstawiać. Mamy nadzieję, że uda się wreszcie dotrzeć na Tattoofest Liorciferowi z Nowego Jorku, wychowankowi „Last Rites”. Swój udział zapowiedział Vic-tor Portugal, Jeremiah Barba, Jee Sayalero, Dimitri HK, Fat, Ed Per-domo, Zhivko, Thomas Kynst, Fadi - robi nam się naprawdę doborowe towarzystwo, którego niejedna kon-wencja mogłaby pozazdrościć.

W tym roku stawiamy przede wszystkim na tatuaż. Oczywiście będą nam towarzyszyły różne wydarzenia, jednak chcielibyśmy, aby osoby odwie-dzające mogły przede wszystkim przy-glądnąć się pracy artystów i znaleźć czas na rozmowę z nimi. Chcielibyśmy również przywrócić ducha „Rotun-dy”, miejsca w którym odbywały się pierwsze Tattoofesty. Siłą tamtego klubu była atmosfera spotkania ludzi, których łączy wspólna pasja. Mam na-dzieję, że przyjazd do Krakowa będzie okazją do zawarcia nowych znajomo-ści i odnowienia starych, a przede wszystkim, że wyjedziecie z Krakowa z nowymi tatuażami!!! Tego Wam i so-bie życzę!

Radek

PS Kilka słów wyjaśnienia, dlaczego tak bardzo cieszymy się, że w Krako-wie możecie spotkać tak liczną repre-zentację gości z zagranicy. Przecież na wielu zachodnich konwencjach bywa podobnie, nie jesteśmy wyjątkowi! Sło-wem kluczem jest tutaj „zachodnich”. Tatuatorzy przyjeżdżają na festiwale i tatuują klientów za pieniądze. Stan-dardem w Polsce jest 100-150zł za godzinę tatuowania. W zachodnich krajach jest to odpowiednio 100-150 euro lub dolarów amerykańskich. Jeśli weźmiemy pod uwagę koszty jakie to-warzyszą przyjazdowi do Polski, plus znikomą szansę na ich zwrot (Polacy nie tatuują się jeszcze tak masowo jak ma to miejsce np. w starych krajach Unii Europejskiej czy USA), wniosek podstawowy nasuwa się sam. Ci ta-tuatorzy, w odróżnieniu od innych kon-wencji na których często bywają, nie przyjeżdżają do Krakowa by zarabiać kasę, ale z innych powodów. Jakich? Zapewne różnych, jednak już o to mo-żecie niebawem zapytać ich sami. My cieszymy się i szanujemy ich za chęć pojawienia się w Polsce!

Zdjęcia sytuacyjne z 2010 roku:Michał Tokarczukwww.michaltokarczuk.com

Page 21: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 21

Ed Perdomo, Szw

ecja

Fat, On the Road

Fat, On the Road

Fat, On the Road

Victor Portugal, 9 th Circle, K

raków

Victor Portugal, 9 th Circle, K

raków

Victor Portugal, 9 th Circle, K

raków

Ed Perdomo, Szw

ecja

Ed Perdomo, Szw

ecja

Victor Portugal, 9 th Circle, K

raków

Victor Portugal, 9 th Circle, K

raków

Malow

ać każdy może…

Rafał Simonidesw akcji

Mini skate park Dave vs Edek

Den Yakovlev, Negative Karma, Rosja

Dimitri H

K, Francja

Page 22: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 22

Page 23: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 23

Marco Galdo to artysta, którego prace niezmiennie od kilku lat robią na mnie wielkie wrażenie.

Ten tatuator urodzony w Mediolanie, pojawia się rokrocznie na tamtejszej konwencji, każdorazowo robiąc wielką furorę. W tym roku udało mi się nawiązać z nim kontakt, który pozwolił na sporządzenie niniejszego materiału. Rzadko mam okazję oglądać tak perfekcyjne, dotworkowe, geometryczne i przemyślane prace, a jeszcze mniej udaje nam się ich prezentować na łamach TF. Na pewno warto zwrócić uwagę na Marco i na to, jak w jego wydaniu wygląda tatuażu etniczny... i nie mam na myśli czarnej plamy o nierównomiernym kształcie z 5 strony katalogu z napisem „tribal” na grzbiecie.

Ola

Page 24: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 24

Page 25: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 25

Page 26: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 26

TF: Czy zanim zostałeś tatuatorem, roz-ważałeś wybranie innego zawodu?Marco: Tak, zanim na poważnie zająłem się tatuowaniem, brałem pod uwagę różne opcje. Zawsze fascynowało mnie fotogra-fowanie  natury  i  dokumentarystyka.  Jak widać, zajęcia te pozostały tylko w strefi e marzeń.

TF: Od kiedy tatuaż jest obecny w twoim życiu?Marco: Pierwszą maszynę kupiłem kiedy miałem 18 lat, ale tatuowałem bardzo rzad-ko. Jakieś dwa lata później, wraz z grupą znajomych w wolnych chwilach budowali-śmy metalową rzeźbę z rzeczy znalezio-nych  na  złomowisku.  Spędzaliśmy  całe dnie na tworzeniu przedmiotów z metalu, a noce poświęcałem tatuowaniu. Obie te pasje mnie pochłonęły  i wkrótce zaczęło brakować czasu na realizowanie  ich  jed-nocześnie.  Pojawiało  się  coraz  więcej chętnych na  rzeźby, ale z drugiej strony powiększała  się  grupa osób  zaintereso-wanych tatuażem ode mnie. W końcu zde-cydowałem się poświęcić tatuowaniu.

TF: Jak wybrałeś swój styl? Czy od sa-mego początku wiedziałeś jaki typ prac chcesz wykonywać?Marco:  Nie,  nie  wiedziałem  tego  wtedy i szczerze mówiąc, nie jestem tego pewien również  teraz.  Zawsze  starałem  się  za-wrzeć w moich pracach wszystkie elemen-ty, które w danym momencie najbardziej mnie  interesowały. Na początku wykony-wałem właściwie każdy rodzaj tatuaży, bo ludzie prosili mnie o najróżniejsze rzeczy. Później zafascynował mnie tatuaż tybetań-ski, tajski i ogólnie plemienny. Dzięki temu zrozumiałem jak jaśniej przedstawić moją wizję i uczynić tatuaż bardziej czytelnym. W tamtym czasie zacząłem także posługi-wać się techniką dotwork, nie chciałem jej jednak używać jak w tradycyjnym tatuażu. Dlatego kiedy już ją opanowałem, starałem się uczynić  ją bardziej nowoczesną  i po prostu moją. W celu stworzenia osobistego stylu łączyłem też psychodeliczne zdjęcia i tekstury. Później, dzięki zainteresowaniu elementami  surowej  sztuki  art  brut, mój 

styl ewoluował jeszcze bardziej. Moim zda-niem, artysta nigdy nie robi do końca tego co chce, tylko wciąż się rozwija.

TF: Opowiedz coś więcej o swoich inspiracjach.Marco: Zawsze staram się zawrzeć w pra-cach  te  najważniejsze  dla  mnie.  Każda dziedzina jest istotna, od malarstwa, przez tatuaż, street art, aż po architekturę. W mo-mencie, w którym uświadomiłem sobie, że wszystko  czemu  poświęci  się  odrobinę więcej uwagi, może zaowocować nowymi pomysłami, przestałem pracować w opar-ciu o konkretny schemat.

TF: Co poza tatuażem cię interesuje?Marco:  Kiedy  nie  tatuuję,  przeważnie przeznaczam czas na rysowanie, fotogra-fowanie, zajmuję się też zamówieniami do studia. W sumie wszystkie moje zajęcia są powiązane z zawodem. Nie męczy mnie to, wprost przeciwnie, motywuje  i  ładuje mój wewnętrzny akumulator. Nie traktuję tatuowania wyłącznie  jako pracy,  jest  to dla mnie sposób na życie. Mam jeszcze drugą, wielką pasję  jaką  jest podróżowa-nie. Każdego roku spędzam kilka miesięcy w odległych zakątkach świata. Uwielbiam nawiązywanie znajomości i nowe doświad-czenia.  Zawsze  robię  też  tysiące  zdjęć i szukam ciekawych książek.

TF: Jakich tatuatorów podziwiasz i dlaczego?Marco: W chwili  obecnej  jest  na  scenie bardzo  wielu  wspaniałych  artystów,  ale najbardziej podziwiam tych związanych ze stylem, w jakim sam pracuję. Muszę po-dziękować Xedowi le Headowi za wprowa-dzenie techniki dotwork do świata tatuażu i ciągłe prezentowanie  jej w tak unikalny sposób. Inni artyści, których mogę wska-zać to Vincent Hocquet z „Beautiful Freak Tattoo”, Little Swastika, Daniel DiMattia z „Calypso Tattoo”, Leon Lam z Hong Kongu, Kostas z ateńskiego „Prive Tattoo”. Mogę powiedzieć,  że  właściwie  każdego  dnia surfując po sieci napotykam na świetnych, choć mniej znanych tatuatorów.

TF: Jakie są twoje cele? Czy zmieniły się na przestrzeni lat?Marco: Tak, oczywiście. Tak jak ewoluowa-ła sama technika i możliwości, tak i sposób myślenia. Gdy dziewięć lat temu otworzy-łem studio „Traffi canti d’arte” w Mediolanie, pracowałem  nad  osiągnięciem  pewnego poziomu pewności siebie w przenoszeniu na skórę tego, co miałem w głowie. Moim priorytetem  było  dopracowanie  aspektów technicznych. Zawsze pozostawiam sobie wiele  otwartych  drzwi,  a  cele  często  się zmieniają,  aktualizują  lub  ewoluują  kiedy zostają osiągnięte. Potrzebuję ich, by cią-gle być zmotywowanym. Chciałbym wkrótce wydać drugą część sketchbooka. Pracuję też nad kilkoma obrazami, które mają zo-stać zaprezentowane na wystawie. Ponad-to współpracuję z pewnym fotografem nad projektem, który ma przedstawić moje prace wykonane na papierze i te na ludzkim cie-le. Ma dokumentować także moje podróże i  spotkania  z  przedstawicielami  różnych plemion,  w  których  kulturach  tatuaż  jest głęboko zakorzeniony i często ma znacze-nie religijne.

TF: Opisz proszę swoje studio i współpracowników. Marco: Moje studio odzwierciedla styl w ja-kim pracuję. Wszystko co się w nim znajduje zbudowałem z moim ojcem. Różni artyści pomogli mi robić dekoracje i pozostawili po sobie wiele pamiątek. Obecnie pracujemy w sześć osób: Max, Luigi, Gino, Mattia, Silvia i ja. Mamy cztery stanowiska, a także spe-cjalne miejsce do fotografowania prac oraz rysowania. Zawsze zależało mi aby ludzie, z  którymi  pracuję  szanowali  się  wzajem-nie, wspólnie używaną przestrzeń, a także klientów. Mogę śmiało powiedzieć, że czuć między nami dobrą energię. Często w studiu pojawiają się gościnnie inni tatuatorzy, wśród nich ludzie z „East Tattoo’ z Tajwanu czy Ko-stas z Aten. Wkrótce przyjedzie do nas Pa-trick Huettlinger, a we wrześniu Leon Lam.

TF: Jak przygotowujesz projekty? To wymaga chyba wiele cierpliwości? Ile (średnio) czasu spędzasz na wytatuowa-niu rękawa?

Page 27: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 27

Marco: Zazwyczaj poświęcam dużo czasu na przemyślenie pracy, zwłaszcza dużej. Zastanawiam  się  jak  po  kolei  rozwijać elementy i jakiego rodzaju wrażenie mają one  stworzyć.  Pierwsza  sesja,  a  nawet kilka  kolejnych, może  trwać  cały  dzień. Wspólnie  z  klientem  próbujemy  sprecy-zować ogólny wygląd tatuażu. Potem, już podczas kolejnych sesji pracuję nad kon-trastem, niewielkimi niuansami, rozważam dodanie czerwonego koloru. Rozmiar do-tworkowej pracy nie zawsze równomier-nie przekłada się na czas,  jaki  trzeba  jej poświęcić. Niektóre tekstury, nawet w tych samych  rozmiarach,  wymagają  połowy 

mniej czasu. Wszystkie  te czynniki  (roz-miar, rodzaj pracy) to także jeden z waż-nych punktów rozmów z klientem odnośnie ceny. Chcę się czuć spełniony jako artysta i móc zaproponować dobrą jakość i cenę. Wytatuowanie trzech czwartych rękawa to nie mniej niż 12 godzin pracy. Przecięt-ny czas na stworzenie całego to 15 - 20 godzin.

TF: Czy twoi klienci charakteryzują się czymś wyjątkowym? Dlaczego wybie-rają twoje prace? Marco: Większość osób jest pod wraże-niem innowacyjności  i siły oddziaływania moich prac, a także docenia walory wizu-alne. Mam wielu klientów z całych Włoch, a także zza granicy. Czasem nawet jestem proszony o wykonanie tatuażu, kiedy spę-dzam gdzieś wakacje. Bardzo schlebia mi zainteresowanie moją twórczością, jednak minusem takiej sytuacji jest brak wolnego czasu. Kiedyś właśnie w takim kryzysowym momencie, kiedy w dodatku byłem bardzo zmęczony, pojawił się w studiu klient z Los Angeles. Chciał tatuaż, ale nie zarezerwo-wał wcześniej terminu, nawet nigdy przed-tem nie  rozmawialiśmy. Nie mogłem mu odmówić, więc pracowałem do późna. 

TF: W Europie w dalszym ciągu tatu-owanie swastyk jest kontrowersyjne. Po publikacji materiału z „Little Swasti-ka Tattoo” z Niemiec spotkaliśmy się ze skrajnymi reakcjami. A jak twoi klienci reagują na ten symbol?

Marco: Ludzie nadal myślą tak,  jak 50 lat temu, zupełnie nie biorą pod uwagę tradycji sprzed ponad 14000 lat, kiedy symbol ten był używany przez wiele kultur. Moje po-dejście  jest zupełnie apolityczne. Jestem dość biegły w zakresie znaczenia symboli, i  czy  to się komuś podoba czy nie, swa-styka  oznacza  powodzenie.  Uczeni,  któ-rzy zajmują się tym tematem, postrzegają swastykę  jako  symbol  naturalnej  energii, bardzo prosty ale niosący wiele mocy. Za-wsze, kiedy ten temat pojawia się podczas rozmowy, wyjaśniam prawdziwe znaczenie znaku i  jego historię. Szczerze wierzę, że można jeszcze przywrócić właściwe, dobre znaczenie i postrzeganie swastyki. Często w dyskusjach się to nie udaje, niektórzy lu-dzie po prostu nie są otwarci na ten sposób myślenia, nawet w obliczu konkretnych fak-tów. W moich pracach używam tego symbo-lu w określony, opatentowany sposób. Jest znakiem graficznym, który można dosko-nale przystosować, dającym niesamowity efekt wizualny. Nie  chcę  nikogo  obrażać i sądzę, że bardziej niż sam symbol powinni-śmy potępiać ideologię, która wykorzystała go w niewłaściwy sposób.

TF: Twoje marzenia.Marco:  Chciałbym  mieszkać  blisko  mo-rza, w miejscu, gdzie zawsze świeci słoń-ce  i  można  się  wyluzować.  Chciałbym też  uczestniczyć  w  wielu  konwencjach i podróżować.www.trafficantidarte.comFacebook: Trafficanti D’arte

Page 28: TF # 48, April 2011
Page 29: TF # 48, April 2011
Page 30: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 30

Niestety, nie dość często gościmy na na- szych łamach tatuatorki. Czy świat tatuażu jest na tyle zdominowany przez mężczyzn, że kobietom ciężej się wybić? Sama pracowałam z dwoma świetnymi artystkami i mogę bez problemu wyliczyć kilkana- ście kolejnych.

Ostatnio w Lipsku po raz pierwszy zwróciłam uwagę na to, jak poważną część sceny stanowią kobiety. Niby oczywiste, ale mimo to o branży myśli się często jak o męskim świecie. Panie jednak wcale nie muszą rozpychać się łokciami czy korzystać ze swoich uroków, aby zostać zauważone. Wystarczy tylko popatrzeć na ich prace, żeby nie mieć wątpliwości, że nie ustępują w niczym mężczyznom. Tym bardziej, że mają bardzo dużo do zaoferowania, szczególnie pod względem artyzmu prac czy kompozycji. Świetnym tego przykładem jest zaledwie 22-letnia Katerina Mikky Volkova z Moskwy. Zapraszam do lektury i zapoznania się z jej pracami.

Ola Ola Ola

Page 31: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 31

TF: Od kiedy tatuujesz?Katerina: Zaczęłam ponad 5 lat temu, kiedy miałam 16 lat. Zawsze dużo ry-sowałam, ale oczywiście jako dziecko nie myślałam, że kiedyś zacznę robić tatuaże. Z pewnością jednak ogrom-ny entuzjazm, z którym łączyło się tworzenie rysunków, wpłynął na moją późniejszą decyzję. Kiedy zaczynałam tatuować, nie wiązało się to z jakimiś konkretnymi przemyśleniami, po pro-stu pewnego dnia poszłam do studia tatuażu, by dowiedzieć się czegokol-wiek o ich wykonywaniu.

TF: Sama nie masz zbyt wielu tatu-aży, dlaczego?Katerina: Nie chcę mieć ich dużo. Chciałabym w ten sposób ozdobić jedy-nie niektóre partie mojego ciała. Obec-nie mam 4 tatuaże, w planach kolejne 3 (dwa z nich będą naprawdę duże) i to chyba tyle. Poza tym, nie mam czasu dla samej siebie, ponieważ wciąż uczę się w instytucie sztuki.

TF: Opowiedz o podejściu do tatuażu ludzi mieszkających w Moskwie?Katerina: Obecnie wiele osób w Mo-skwie ma dużą wiedzę na ten temat. Niestety nie można tego powiedzieć o innych miastach, szczególnie małych, gdzie sytuacja nie jest najlepsza. Wciąż jest wielu ludzi, którzy nie postrzegają tatuażu jako sztuki, nie doceniają go i nie rozumieją. Nadal istnieje pogląd sprzed 30 lat, według którego tatuaż kojarzy się wyłącznie z więzieniem. Sy-tuacja poprawia się, organizowanych jest sporo konwentów i pojawia się co-raz więcej świetnych artystów. Klienci też zmienili swoje podejście i rozwinęła się ich wyobraźnia jeśli chodzi o moty-wy, które chcą sobie wykonać. Więk-szość ludzi w naszym kraju najbardziej upodobała sobie tatuaż realistyczny.

TF: Dlaczego właśnie realizm?Katerina: Moim zdaniem, ten trend jest najbardziej zbliżony do akademic-kiego malowania czy rysunku i przez to

Page 32: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 32

też jest mi najbliższy. Sami wiecie, że realizm w Rosji jest bardziej popularny niż jakikolwiek inny styl. Moje prace to jednak nie tylko taka stylistyka. Staram się dodawać do moich tatuaży inne ele-menty, by były bardziej ekspresyjne.

TF: Dokonania jakich artystów obserwujesz?Katerina: Zawsze podziwiałam pra-ce Dmitry’ego Samokhina. Myślę, że kunszt jego tatuaży jest po prostu najlepszy na świecie. Ponadto lubię twórczość Joshuy Carltona, w szcze-gólności jego podejście do koloru. Oczywiście poza nimi jest wielu arty-stów, którzy mnie inspirują.

TF: Jak nazywa się studio, w którym pracujesz?Katerina: Pracuję w moskiewskim stu-diu „Bunker”. Tu zaczęłam się uczyć, a potem podjęłam pracę. Teraz tatu-uję wraz z Pavelem Ptaxem (który na początku był moim nauczycielem), sze-fem Andrey’em i kilkoma uczniami.

TF: Który etap swojej pracy lubisz najbardziej?Katerina: Najbardziej lubię samo tatu-owanie. Najciekawszy moment to ten, kiedy kończą się rozmowy z klientem, szkic jest gotowy i pozostaje najważ-niejsza rzecz, czyli przeniesienie obra-zu na skórę.

TF: Co jest podstawą do wykonania dobrego portretu?Katerina: Najważniejsze jest piękne zdjęcie - duże, dobrej jakości i z dobrym oświetleniem. Wolę też wykonywać portrety na płaskich powierzchniach ciała, jak ramię czy klatka piersiowa.

TF: Jak często odwiedzasz zachodnią Europę?Katerina: Raczej rzadko, ale staram się brać udział w najbardziej interesu-jących imprezach tatuatorskich. W ze-szłym roku byłam na dwudziestej edycji konwentu w Berlinie. Była naprawdę dobrze zorganizowana, pojawiło się tam wielu znanych tatuatorów i poten-cjalnych klientów. Do tego otrzymałam trzecie miejsce w kategorii „Tatuaż realistyczny”.

TF: Czy jest coś poza tatuażem co szczególnie cię interesuje?Katerina: Nie mam czasu na hobby, ponieważ jego większość pochłania dom, praca i studia. Generalnie moje zainteresowania łączą się z twórczymi zajęciami. Maluję olejami, albo airbru-shem. Tatuowanie jest jednak dla mnie najbardziej interesujące i daje mi naj-więcej satysfakcji. Uwielbiam oglądać efekty mojej pracy, zwłaszcza jeśli po-święciłam jej wiele czasu i wysiłku.

www.tattoobunker.rufacebook.com/tattoo.mikky

też jest mi najbliższy. Sami wiecie, że też jest mi najbliższy. Sami wiecie, że realizm w Rosji jest bardziej popularny realizm w Rosji jest bardziej popularny niż jakikolwiek inny styl. Moje prace to niż jakikolwiek inny styl. Moje prace to jednak nie tylko taka stylistyka. Staram jednak nie tylko taka stylistyka. Staram się dodawać do moich tatuaży inne ele-się dodawać do moich tatuaży inne ele-menty, by były bardziej ekspresyjne. menty, by były bardziej ekspresyjne.

TF: Dokonania jakich artystów TF: Dokonania jakich artystów obserwujesz?obserwujesz?Katerina:Katerina:ce Dmitry’ego Samokhina. Myślę, że ce Dmitry’ego Samokhina. Myślę, że kunszt jego tatuaży jest po prostu kunszt jego tatuaży jest po prostu najlepszy na świecie. Ponadto lubię najlepszy na świecie. Ponadto lubię twórczość Joshuy Carltona, w szcze-twórczość Joshuy Carltona, w szcze-gólności jego podejście do koloru. gólności jego podejście do koloru. Oczywiście poza nimi jest wielu arty-Oczywiście poza nimi jest wielu arty-stów, którzy mnie inspirują.stów, którzy mnie inspirują.

TF: Jak nazywa się studio, w którym TF: Jak nazywa się studio, w którym pracujesz?pracujesz?Katerina:Katerina:diu „Bunker”. Tu zaczęłam się uczyć, diu „Bunker”. Tu zaczęłam się uczyć, a potem podjęłam pracę. Teraz tatu-a potem podjęłam pracę. Teraz tatu-uję wraz z Pavelem Ptaxem (który na uję wraz z Pavelem Ptaxem (który na początku był moim nauczycielem), sze-początku był moim nauczycielem), sze-fem Andrey’em i kilkoma uczniami. fem Andrey’em i kilkoma uczniami.

TF: Który etap swojej pracy lubisz TF: Który etap swojej pracy lubisz najbardziej?najbardziej?Katerina:Katerina:

też jest mi najbliższy. Sami wiecie, że też jest mi najbliższy. Sami wiecie, że też jest mi najbliższy. Sami wiecie, że też jest mi najbliższy. Sami wiecie, że

Page 33: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 33

Page 34: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 34

Jimmy Lajnen tworzy takie prace, jakie bardzo lubię. Są kolorowe, wesołe i dużo w nich zwierzątek. W 40 numerze TF zamieściliśmy materiał z jego współpracownikiem i przyjacielem xEmilx’em i niesamowite jest to, jak bardzo ich prace są do siebie podobne. Obydwaj panowie poruszyli ten temat w swoich wypowiedziach, używają takich sformułowań jak: współzawodnictwo czy rywalizacja… W każdym razie, ich wersje są spójne i wynika z nich, że wzajemnie się motywują.

Krysia

Page 35: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 35

TF: Co przychodzi ci do głowy, gdy sły-szysz pytanie: „jakie są twoje tatuaże?”Jimmy: Po pierwsze, jest mi niezmiernie miło jeśli ktoś zauważa moje prace, bo właśnie po to je robię. Zanim zacząłem tatuować, byłem grafficiarzem i już wtedy lubiłem uczucie, że mogę przekazać  coś  ludziom. Chciałbym dawać otoczeniu szczęście i zarażać opty-mizmem. Jasne kolory i zabawne postacie uszczęśliwiają mnie i mam nadzieję, że inni widząc moje prace czują to samo. 

TF: Czy ktoś uczył cię rysunku, czy je-steś absolutnym samoukiem?Jimmy: Nie wiem, czy w ogóle da się tego ko-gokolwiek nauczyć, ale z pewnością można wykorzystać czyjąś pomoc, czy inspirować się innymi artystami. Można też oczywiście uczęszczać do szkoły rysunku, to bardzo pomaga się rozwinąć. Sam chodziłem do 

takiej przez 3 lata i sporo z niej wyniosłem. Sztuka zawsze była dla mnie swego rodzaju rozrywką i zabawą i takie podejście to chyba sposób na bycie dobrym artystą. 

TF: Róże vs. czaszki - czego więcej wy-tatuowałeś w życiu? Jimmy:  Podchwytliwe  pytanie.  Chyba jednak obstawiałbym róże. Rysowanie ich sprawia mi więcej radości, choć na począt-ku wykonanie unikalnego kwiatu wydawało mi się niemożliwe. Kiedy jednak wydosta-łem się z ram typowego dla tatuatora my-ślenia, stworzenie czegokolwiek niepowta-rzalnego nie było już nieosiągalnym celem. W  new  schoolu  nie  ma  jakichś  sztywno określonych reguł i wyznaczników jak coś ma wyglądać, dlatego tak bardzo go lubię. Mogę zrobić wszystko, co tylko przyjdzie mi na myśl.

TF: Co najchętniej przedstawiasz w swo-ich pracach?Jimmy:  Lubię  robić  wszystko,  jeśli  tylko mogę utrzymać prace w moim stylu. Nie przepadam za tatuażem realistycznym. Sta-ram się przekazać to, co siedzi mi w głowie i to jest raczej odległe od realizmu, ale też dalekie od czegoś niezdrowego.

TF: Co najbardziej szalonego zdarzyło ci się wytatuować? Jimmy: Ha, ha, ha! Najbardziej zabawne było tatuowanie napisu „No pain, no gain” na  ramieniu  i  niedokończenie go właśnie z powodu bólu odczuwanego przez klienta.

TF: Co zmieniło się od kiedy jesteś wła-ścicielem „Fisheye Ink”? Jimmy: Bardzo wiele. Odkąd pracuję na siebie wierzę, że warto więcej poświęcić 

Page 36: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 36

Page 37: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 37

Page 38: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 38

i   bardziej się starać, ale  to  także duża od-powiedzialność. Muszę  też mieć oko na  to, co robią inni tatuatorzy, choć wiem, że Emil zawsze  bardzo  się  stara. Chcę  aby  studio, w które włożyłem całe serce i duszę, było na bardzo wysokim poziomie i powstawały w nim jak najlepsze prace. Ludzie też muszą czuć się pewnie kiedy do nas przychodzą i muszą wiedzieć, że wykonamy im świetne tatuaże.

TF: Nie tak dawno robiliśmy materiał z xE-milx’em. Powiedział, że w waszych pracach widać spore podobieństwa, i że jesteś jego najlepszym przyjacielem. Jak sytuacja wy-gląda z twojego punktu widzenia? Jimmy: Pewnego dnia zobaczyłem jego pra-ce w  internecie. Byłem jedynym tatuatorem w Szwecji pracującym w takim stylu, a nagle znalazł się ktoś, z kim w końcu mogłem kon-kurować. Na początku  kontaktowaliśmy  się przez chat i Emil okazał się fajnym gościem. Po raz pierwszy spotkaliśmy się kilka lat temu na konwencie w Trollhättan. Potem widywali-śmy się regularnie na różnych imprezach, po-równywaliśmy prace i rysowaliśmy wspólnie. Kiedyś był u mnie na guest spocie i wykonali-śmy razem kilka rysunków. Zawsze mieliśmy małe zawody, kto zrobi lepszy tatuaż. To mo-tywowało bardzo nas obu. Kiedy zaczął pra-cować ze mną w studio dalej rywalizowaliśmy, a nasze style łączyły się. Myślę, że tuż przed wyjazdem Emila do Stanów, nasze prace były niemal identyczne. Różnica była taka, że mój styl był nieco bardziej mroczny, a Emila car-toonowy i spotykaliśmy się zazwyczaj gdzieś w połowie drogi. Kiedy wyjechał, miałem czas na analizowanie. Zacząłem używać więcej ko-lorów, przez co moje tatuaże stały się bardziej optymistyczne. Emil natomiast wrócił do nieco realistycznego, mrocznego new schoola. Te-raz współpracujemy, mniej rywalizujemy. Tak czy inaczej, dobrze się bawimy.

TF: W Szwecji mieszka sporo artystów, którzy opuścili swoje rodzinne kraje. My-ślisz, że to przypadek? Dlaczego Szwecja jest tak atrakcyjna?Jimmy: Wielu tatuatorów lubi szwedzką skó-rę, bo z powodu braku słońca, jest ona bardzo jasna. Nie mieszkałem nigdzie indziej, także brak mi porównania, ale chyba mamy tu cał-kiem dobrze. Podatki jakie płacimy to 75% za-robków, co może nieco stresować, ale za to rząd dobrze nimi dysponuje. To też fajny kraj dla dzieci, mają dużo przedszkoli, szkół i bez-płatną opiekę dentystyczną, medyczną i wiele innych rzeczy. Kocham też spędzać czas w la-sach, a mamy ich tu pod dostatkiem. 

TF: Co jest dla ciebie ważne poza tatuowaniem?Jimmy:  Moja  rodzina  jest  bardzo  ważna. Mam dwie córki - Ronję i Novę, które bardzo mnie  inspirują. Kiedy  jestem z nimi, staram się jednak nie myśleć o pracy. Sporo się od nich uczę  i wiele z  tej wiedzy wykorzystuję w tatuażach. 

TF: Jak kształtują się twoje plany?Jimmy: Podróżowałem ostatnio po Stanach i wybieram się  tam ponownie we wrześniu. Będę uczestniczył w Paradise Tattoo Gathe-ring. W 2012 mam zamiar pozwiedzać nieco Europę. 

Facebook: Jimmy Lajnenwww.jimmylajnen.com

Page 39: TF # 48, April 2011
Page 40: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 40

O konwencji w Sydney, która miała odbyć się w marcu, usłyszałam już w listopadzie, będąc jeszcze

w Japonii. Przez te wszystkie miesiące cieszyłam się na nadchodzące wydarze-nie. Gdy przyleciałam do Australii oka-zało się, że to miejsce specyficzne pod względem tatuażu. Ten kraj-kontynent, który został zasiedlony przez skazańców i degeneratów, liczący sobie niewiele po-nad 200 lat, z założenia wydaje się być „mekką” dla tej formy sztuki. I tak jest w istocie, w Europie „nosiciele” nie zdą-żyli się jeszcze zestarzeć, bo to stosun-kowo młody trend, natomiast tutaj wi-dok seniora w garniturze (z tatuażu ma się rozumieć) nie należy do rzadkości. Tatuaże przewijają się wszędzie, są nie-odłączną częścią społeczeństwa. Naj-lepiej wyglądają wydziarani policjanci, gdy na nich patrzę odnoszę wrażenie, że ktoś nieudolnie wystylizował bandytów. Są to bowiem zazwyczaj rośli mężczyźni, niczym Popek z „Firmy”:). Równie dziw-na jest kwestia wieku, w którym można zacząć się przyozdabiać. Wprawdzie nie dowiadywałam się jak wygląda tu spawa z punktu widzenia prawa, ale ostatnio spotkałam trzynastolatkę, która miała obydwa rękawy.

Promocja expo zaczęła się już w styczniu poprzez wszechobec-ne plakaty, bilbordy, ogłoszenia

w gazetach, które podkręcały tylko moją ciekawość. W Sydney niewiele się dzieje, owszem są imprezy, koncerty, wystawy, niby wszystko jest, ale jakby zawsze czegoś brakuje. Może rzeczy-wiście jest tak, że Australię albo się kocha, albo nienawidzi. Ja na pewno nie należę do jej miłośników, bo wydaje mi się, że jestem w jakiejś opuszczonej wiosce, która za wszelką cenę chciałaby przypominać Amerykę. Z tego powodu czekałam na konwent jak na zbawienie. Ten weekend zaznaczyłam w kalendarzu czarnym markerem, który przebił się przez kilka kolejnych stron. Gdy wresz-cie nastąpił ten upragniony dzień, od-pimpowałam się w może nie najlepsze, ale jedyne fajne ciuchy, które miałam (bo ogólnie klepię tu biedę) i pojechałam do Olympic Park.

Było upalnie, a po drodze okazało się, że aby dostać się do parku, trzeba przesiąść się 4 razy (naj-

pierw metro, potem autobus x 3) i gdy zwykle dojazd tam zajmuje około 40 min., w ten weekend trwał 2 godziny.

Nie zraziło mnie to jednak, goniłam tam na obcasach niczym maratoń-czyk masochista, a gdy zbliżałam się już do bramy głównej, coś mi się zno-wu nie zgadzało, coś znów nie grało… Złapałam wejściówkę i pobiegłam jak szaleniec szukać eventu. Wydawało mi się, że jestem na jakimś zapleczu… Owszem, to była olbrzymia hala, bok-sy rozmieszczone ładnie w 6 rzędach, tatuatorzy z całego świata, a na końcu hali lowridery i lowbicycle, wszystko niby jest, więc co mi nie pasuje? To co zwykle w Australii - brak ludzi! Każdy tatuator dorwał jakiegoś klienta, ale odwiedzają-cych była tylko garstka i znowu dopadła mnie australijska melancholia… Czułam się niczym w norweskich lasach, gdy bawiłam się w black metalowca i szu-kałam black metalu pod krzakami… Jeszcze przez moment łudziłam się, że może wszyscy poszli na lunch, że może ukrywają się gdzieś na tyłach parku, ale niestety nie.

Sabina Kelly siedziała samotnie w jednym z boksów, Ski King naj-widoczniej z nudów skorzystał

z usług jednego z fryzjerów (bo o dziwno oprócz boksów tatuatorskich były też

Page 41: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 41

fryzjerskie). Konkursy także wyglądały raczej blado, pod sceną na krzesełkach siedziała garstka ludzi, wyglądających jak figury w londyńskim muzeum Ma-dame Tussauds. Ok, może jestem po-zerem, może powinnam była bardziej skupić się na tatuażach, no ale dla mnie jednak taka impreza to coś więcej niż tatuaże. Dla mnie to przede wszystkim atmosfera, a tu jej po prostu nie było. Postanowiłyśmy więc (bo byłam tam z Martą - drugą połówką DevilAngels) odnaleźć „VaVoom Fest” (koncerty i pin- up giełda), który odbywał się w ramach expo. Gdy weszłyśmy do kolejnej, wiel-kiej hali, to już zupełnie mnie zamuro-wało. Jedyne co przychodzi mi do głowy to Route 66 albo nawet Czarnobyl. Całe rzędy stoisk ze świetnymi ciuchami i ga-dżetami, dalej retro samochody, a na scenie zespół. Byli tylko sprzedający, pod sceną nie było nawet zwierząt. Dziwnie było się tam przechadzać będąc jedynym potencjalnym klientem. Miałam wrażenie jakby przed chwilą ktoś ogło-sił alarm bombowy i wszyscy w jednej sekundzie gdzieś uciekli. Opuszczone stragany uginały się od towaru i aż pła-kały żeby ktoś coś kupił. Gdy wróciłam na konwent, doceniłam tą garstkę lu-dzi, która tam była. Mimo, że miałam wejściówkę na kolejne dni, po prostu nie chciało mi się tam jechać. Nie wiem gdzie szukać przyczyny niskiej frekwen-cji. Możliwe, że ludzi odstraszył upał, może problemy z dojazdem (2 godziny w jedną stronę przy 30 stopniach to za wiele). Zatęskniłam za naszą rodzi-mą konwencją i zakręciła mi się łezka w oku. Pierwszy raz przyszło mi na myśl, że organizacja może być dobra czy zła, ale jeśli nie dopiszą zwiedzający, to nic nie da się już zrobić.

zdjęcia i tekst: Izazella

nasz

a d

ziel

na r

epor

terk

a

Page 42: TF # 48, April 2011

Imię, nazwisko: Sławomir IdczakRocznik: 1985Czym zajmujesz się zawodowo: pracuję w jednej z największych polskich firm branży remontowejMotto życiowe: nie ma rzeczy niemożliwychTwoja najlepsza strona: cały czas szukamTwoja najgorsza wada: często ulegam pokusom i zbyt szybko się zakochujęTwój bohater: Jan Paweł IIZ czego jesteś dumny: z odwagi w realizowaniu swoich marzeńBez czego nie wychodzisz z domu: telefonu, portfela i uśmiechu na twarzyRzeczy, które cię interesują: samochody, dziewczyny, tatuaże - niekoniecznie w tej kolejnościCzego najbardziej nie lubisz: fałszywych i zakłamanych ludzi, głupoty i brukselkiTOP 5Muzyka: Incubus, Mute Math, PlaceboFilm: „Szeregowiec Ryan”, dobra sensacjaKsiążki: Saga o Wiedźminie Andrzeja Sapkowskiego, „Amerykańscy Bogowie” Neila GaimanaProgramy telewizyjne: jeśli mam czas to muzyczne lub TVN Turbo i DiscoveryKawałek na chandrę: „Człowiek ze szkła” MyslovitzImprezy domowe czy klubowe: byle z dobrą ekipą5 rzeczy, bez których nie możesz żyć: kasa, internet, kobiety, samochód, tatuażeUprawiany sport: siatkówkaOglądany sport: siatkówka i F1Większość wolnego czasu spędzasz na: cierpię na chroniczny brak wolnego czasuWakacje życia to: jeszcze na takich nie byłem, ale marzy mi się MadagaskarNajlepsze jedzenie: tościki i kurczaczki z KFCUlubiony dowcip: stoją dwie krowy w rzeźni i jedna mówi do drugiej: Pani tu pierwszy raz? - Nie qwa drugi…Najdziwniejszy alkohol jaki piłeś: nie lubię eksperymentowaćPsy czy koty: psyLody czekoladowe czy owocowe: owocoweTATUAŻEWymień i opisz swoje tatuaże: na szyi noszę twarze kobiet, na karku czaszkę, rękaw lewy -symbolika dobra, prawy - symbolika zła, na żebrach znany wszystkim obraz Anioła Stróża, klatka piersiowa - również twarze i jeszcze jeden ukryty…Motywy, kto i kiedy wykonał, jak było z pomysłami: Motyw przewodni moich tatuaży jest następujący… po lewej stronie od strony serca mam dobro, po drugiej zło. Po stronie serca mam motywy anielskie, róże, twarze ładnych kobiet… a po przeciwnej demony. Rękawy, anioł na żebrach i Jezus na sercu zostały wykonane przez Andrzeja („Andrzej Tattoo”) z Poznania, szyję i kark wydziarał Scott Ellis z Teksasu. Dłoń i prawą pierś oddałem Edkowi. Przygoda z tatuażami zaczęła się jakieś 8 lat temu u kumpla w domu. Został stworzony tribal, który już 2 razy był poprawiany.Jakie masz plany związane z kolejnymi tatuażami: w planach mam dokończenie szyi, prawą dłoń zostawiam dla Daveee’a, chciałbym jeszcze jakiś kolorowy motyw na plecachArtysta wszechczasów: Pavel AngelOstatnia zajawka/ostatnio znaleziony artysta: Paweł ze studia „Panteon” Czy twój szef i najbliższa rodzina wie o twoich tatuażach: tak, wiedzą o nich i wiedzą jaki ze mnie wariatJaka była ich reakcja: w pracy nie liczy się wygląd tylko jakość wykonywanych usług, dlatego szef nic nie mówi i jest bardzo tolerancyjny. Współpracownicy odbierają moje tatuaże jak dzieło sztuki. Co do rodziny, to zdania są podzielone. Mama też ma tatuaż i w końcu zrozumiała swojego synka, choć na początku było trudno. Reszta rodziny akceptuje mnie takiego jakim jestem.Doświadczenia konwentowe: konwencje to dla mnie cudowne wydarzenia. Spotykam się na nich ze znajomymi, rozmawiamy, chwalimy się nowymi tatuażami. Czuję się wtedy jak na zjeździe rodzinnym, na którym wszyscy wszystkich rozumieją i akceptują. Dla mnie wszystko zaczęło się w Grudziądzu. Od tamtej pory staram się być na wszystkich konwencjach w Polsce.

aw

om

ir I

dc

za

kStrona prawa – „ciemna”

Pod maszyną Scotta Ellisa

Andrzej, Andrzej Tattoo, Poznań

TATTOOFEST 42

Page 43: TF # 48, April 2011

Kolejne spotkanie ze Scottem

Tattoofest 2010

Edek - In Progress

Edek, Kult Tattoo Fest,

Kraków

Podczas Tattoofestivalu w Łodzi

Andrzej, Andrzej Tattoo, Poznań

Andrzej, Andrzej Tattoo, Poznań

Zaczynam

y…

Tattoo Konwent Poznań

TATTOOFEST 43

Page 44: TF # 48, April 2011
Page 45: TF # 48, April 2011
Page 46: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 46

Jadąc do Lipska wiedziałam, że mam szansę przeżyć déjà vu. Powód - miesiąc

wcześniej odwiedziłam imprezę organizowaną przez tą samą grupę ludzi, a lista wystawców jednej i drugiej konwencji różniła się nieznacznie. W podróż udałam się tym razem z Olą. Podział obowiązków w aucie dobrze znany - ona prowadzi, ja wcielam się w rolę DJa. Jako, że w trasę wybrałyśmy się we dwie, postanowiłyśmy opisać to wydarzenie wspólnie.

Krysia: Déjà vu jako takiego nie prze-żyłam, ale już na parkingu przed halą wi-tały mnie twarze znajomych wystawców. To odczucie towarzyszyło jednak Oli, bo średnio co 5 minut jazdy po mieście po-wtarzała „Tu byłyśmy  już na pewno”… No tak, niemieckie miasta odwiedzane przez nas w ostatnim czasie powoli zle-wają się w  jedno. Tamtejsze ulice zde-cydowanie  różnią  się  od  polskich,  ale lipskie od innych niemieckich niekoniecz-nie. Wszędzie można dostrzec znaczną 

ilość graffi ti, plakaty promujące przeróż-ne wydarzenia i liczne sklepiki oferujące najdziwniejsze rzeczy, których sprzeda-nie w Polsce graniczyłoby z cudem. 

Ola: I żeby nie było, że nie mam orien-tacji  w  terenie… Graffi ti  to  niewystar-czający  znak  rozpoznawczy.  Powiem szczerze,  że  brak  mi  czegokolwiek charakterystycznego  dla  poszczegól-nych imprez. W zeszłym roku odwiedzi-łyśmy  ich sporo  i muszę przyznać, że Kassel, Dortmund czy Lipsk zlały mi się 

Chris, Farbschock, Niemcy

Constantin, D

istrict 44, Niemcy

Andreas, B

ad Boy Tattoo, Niemcy

Tattoo by Zille, Niemcy

Anabi nie narzekał na brak klientów

Konkursy cieszyły się dużymzainteresowaniem zwiedzających

Page 47: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 47

w jedno  i zawsze potrzebuję chwili na przypomnienie sobie, co i gdzie się dzia-ło. Powód  jest  taki, że  listy  tatuatorów i atrakcje sceniczne są do siebie podob-ne, a sprzedawcy praktycznie ci sami. Z  jednej strony dobrze, bo spotykamy znajomych, wiemy  jakich prac  i pozio-mu się spodziewać. Z drugiej, brakuje trochę elementu zaskoczenia, a wspo-mniany poziom prac nie zawsze jest naj-lepszy. Konkursy konkursami, wiadomo że  nie  każdy  tatuator  pokazuje  swoje prace,  trzeba  się  dobrze  rozglądać i czasem przejść 15 razy wkoło boksów, by znaleźć  jedną perełkę. No właśnie, tym razem perełką (i czymś, co pomaga mi rozróżniać niemieckie imprezy) oka-zał się Mark Halbstark. Poznaliśmy się w Dortmundzie, a w Lipsku ostatecznie potwierdził przyjazd na krakowski kon-went.  Wcale  nie  chcę  się  tłumaczyć, ani pisać nic o wypomnianym mi kiedyś przez Ciebie Krystyno narzekaniu, ale od dłuższego czasu (im więcej wyjaz-dów, doświadczeń) zastanawiam się czy sprawdzona, działająca (mimo niewiel-kich niuansów) formuła, jaką mają nie-mieckie konwencje jest czymś złym. No i chyba jednak nie, mimo że…    

Krysia:  …„dziwni  ci  Niemcy”.  Po-wodów naszych rozważań  i zwiększo-nej  częstotliwości  pojawiania  się  tego stwierdzenia było wiele, choćby obecne na konwencjach stoiska oferujące żelki w  najdziwniejszych  kształtach  i  sma-kach.  Najwięcej  uwagi  poświęciłyśmy jednak  panującej  tam  modzie.  Połą-czenie rajstop w panterkę ze spódnicą w kratkę i bluzeczką w paski jest na po-rządku dziennym. Jacyków by tego nie wytrzymał. My jakoś dałyśmy radę. 

Ola: No tak, obserwacje to rozrywka, na którą zawsze można liczyć. Ja jednak życzyłabym sobie, żeby zamiast pstro-katych kreacji wyszukiwać w tłumie do-bre prace. Niestety tu już zaczyna robić się bardziej problematycznie. Nie  lubię uogólnień,  ale  gust  do  strojów można przyrównać do tego do tatuaży. Widać to między boksami i również na scenie.     

Krysia: W  sobotni  wieczór  godzinę poświęcono na konkursy tatuażu, w któ-rych zaprezentowano dużo więcej prac niż  w  Dreźnie.  Czas  na  kolejną  opo-wiastkę z cyklu „dziwni ci Niemcy”. Np. w kategorii „Crazy” szansę na nagrodę ma praca, która nie musi być wcale do-bra  technicznie, za  to najlepiej  jak ma 

coś wspólnego z genitaliami, im bardziej obleśny pomysł, tym lepiej. Fuj! W kate-gorii „Best small” zaprezentował się pan z siedmiomilimetrową mrówką na palcu u nogi  i kolejny z tejże samej wielkości muchą na pośladku… Sami powiedzcie, czy oni nie są dziwni? Wróćmy do konkursów. Obok Chrisa 

ze studia „Farbschock”, świetnie znane-go nam z konwencji w Dreźnie, triumfo-wał także tatuator ze Szczecina. Seba-stian Abramczuk zdobył nagrody za dwie prace, które nosi na sobie mieszkaniec Berlina  –  Dennés.  Polskich  akcentów w  Lipsku  było  więcej,  swój  boks  miał także Anabi, a w niedzielę przez chwilę towarzystwa dotrzymywał nam Daveee, który właśnie rozpoczynał guest spota w jednym z tamtejszych studiów. 

Ola: Fajnie było pogadać z chłopaka-mi w przerwach podczas fotografowania konkursów, w których ilość prac prezen-towanych na scenie nie przełożyła się na ich jakość, na nowe i ciekawe pomysły. Moim zdaniem, w niektórych kategoriach nagrody przyznawano za średnie prace. Ale to też jest coś, z czym spotkałyśmy się już wcześniej.

Dzielna Krysia, zawsze na stanowisku Hokus-pokus… moce tajemne 

objawiły się w Lipsku

Airbrush - jedno z najciekawszych stanow

isk 

Chris, Farbschock, Niemcy

Randy, H

eaven of Colours, N

iemcy

Anabi, A

nabi-Tattoo, Szczecin

Page 48: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 48

A  teraz  potrzebujemy  suflera,  żeby rzucił  jakąś celną puentę, bo dyskusja trwa poza tym artykułem i nie chce się zakończyć…

Ola: Chyba obie po prostu potrzebu-jemy urlopu, albo czekamy na jakiegoś rodzaju  jamais  vu  -  wrażenia  niesa-mowitości w sytuacji, w której byłyśmy nieraz. Krysia przekrzykuje mnie przy każdym  słowie,  poczekam  aż  pójdzie zrobić  herbatę,  żeby  wrzucić  już  ten tekst graficzce. Przecież  ta konwencja nie była zła! Do najlepszych w naszym życiu,  o  których  będziemy  długo  pa-miętać, też nie należała. Organizatorzy jednak przyłożyli się, promowali impre-zę aby przyciągnąć tatuatorów  i  ludzi, zapewnili atrakcje na scenie, catering, tylko  my  dwie  zgryźliwe  ciotki-klotki z przesytem wrażeń konwentowych nie umiemy tego docenić. Oby inni potrafili. Ale cóż,  taka praca… raz w Londynie, raz w Olsztynie.  

Stefan, Utgard Tattoo, Niemcy

Robert, Dark Icon Tattoo,Czechy - I Best Crazy

Jest crazy!!

Sebastian, Saint&Sinners, N

iemcy

Sebastian, Hell’s Kitchen, Niemcy

Horsti, On the road - I Large

Page 49: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 49

Sebastian, Streetcore Tattoo, Niemcy

Kaca, Hell.cz, Czechy - I Small

Sebastian, Streetcore Tattoo, Niemcy

Sven, House of P

aint, N

iemcy - II Small

Sebastian Abram

czuk, Tattoo Gonzo, S

zczecin

Frank, Juckreiz, Niemcy – III Color

Page 50: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 50

Nico, Lucky 6, N

iemcy

- III Large

Tino, A

rtifex, Niemcy

Hello Viking! 

Mr. Halbstark, O

n the road

Tino, A

rtifex, Niemcy

Blood & Pain, Niemcy

Tino, A

rtifex, Niemcy

Chris, Farbschock, Niemcy

- I Best of S

aturday

Tom, E

vil Fantasies Tattoos, N

iemcy - III Crazy 

Page 51: TF # 48, April 2011
Page 52: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 52

James to kolejny węgierski

akcent tego numeru. Pierw

szy raz zetknęliśmy się z

nim na kon-

wencji w Brukseli. Niestety

podczas naszego pobytu w

Budapeszcie nie udało nam

się spotkać,

bo James pracował na drugi

ej, odbywającej się w tym

samym czasie tatuatorskiej

imprezie.

Prace Jamesa pokazane na w

spomnianej już konwencji w

stolicy Belgii mimo dobreg

o wykonania

nie wzbudziły mojego zachw

ytu, bo przedstawiały podo

bizny pin-upek, a (może to

kogoś za-

skoczy) ja na samo słowo p

in-up dostaję drgawek i st

raszne rzeczy dzieją się z

e mną gdy na

zachodnich imprezach przec

hadzają się tłumy wystyliz

owanych na lata 50. dziewc

ząt. O mojej

awersji do tego stylu niej

ednokrotnie przekonały się

kandydatki na nasze Kud

i… W każdym

razie w wywiadzie James wy

jaśnia, że dwie prace tego

typu na jednej konwencji

to czysty

zbieg okoliczności, a jego

portfolio pełne jest różn

orodnych tatuaży. Ufff.

Krysia

Krysia

TF: Budapeszt to twoje rodzinne miasto?James: Urodziłem się w 1975 roku w małym miasteczku Hód-mezővásárhely. To tam w wieku 17 lat zacząłem tatuować. Po skończeniu szkoły poświęciłem się nauce grafi ki w Szeged, a potem malarstwa w Budapeszcie. W 2001 dostałem pracę w świetnym studio i właściwie dopiero wtedy zacząłem rozwa-żać zostanie tatuatorem. 

TF: Chyba sporo pracujesz poza swoim studiem, gdzie można cię spotkać? Nie myślałeś o emigracji na stałe?James: Od wielu lat, razem z moim przyjacielem Upe odwie-dzamy niemieckie studio „Magic Moon Tattoo”. Dzięki  temu wytworzyliśmy tam bardzo uczciwe i przyjazne warunki współ-pracy. Jestem także obecny na dużej ilości festiwali tatuażu w Europie. Zawsze też szukam innych miejsc i sposobności, by  rozwijać  się  jako  tatuator  i  nawiązywać nowe kontakty. Na pewno  jednak nie opuszczę Węgier, ponieważ kiedy  je-stem poza domem doskwiera mi brak rodziny i przyjaciół. Za każdym razem kiedy wyjeżdżałem na dłużej, dopadała mnie tęsknota.

TF: W twoim portfolio przeważają kolorowe tatuaże, ale nie brakuje także tych w odcieniach szarości…James: Trudno mi zdecydować, czy wolę prace w kolorach czy  szarościach.  Z  pewnością  jednak  mogę  stwierdzić,  że najbardziej  lubię  te złożone, które są wyzwaniem dla mojej kreatywności. Wciąż bardzo popularne są gwiazdki, chińskie symbole, których nie lubię robić, bo są dla mnie po prostu nud-ne. Najlepszy tatuaż to taki, który coś wyraża, ma historię lub kiedy estetyka i kompozycja są dobrze dobrane. Według mnie, 

Page 53: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 53

właśnie to czyni pracę spektakularną. Zawsze dążę do tego, by te wykonane przeze mnie były czytelne i unikalne.

TF: Jesteś dość różnorodnym artystą, ale wyraźnie widać, że lubisz realizm i fantastykę - rozwiń temat.James: Eksperymentuję z  różnymi elementami, ale  realizm i tematyka fantasy są mi najbliższe. To chyba dlatego, że kiedy zaczynałem, nie bazowałem na żadnych materiałach, a na mo-ich rysunkach, które utrzymane były w realistycznej stylistyce. Wtedy najbardziej podziwiałem artystów wykonujących tego typu prace. W chwili obecnej znacznie się to zmieniło. Staram 

się wykraczać poza rzeczywisty obraz i poszukiwać nowego sposobu obrazowania. 

TF: Co chciałbyś udoskonalić w swoich pracach?James: Myślę, że moje prace cały czas się zmieniają. Każdy kto zna moją twórczość, z pewnością dostrzegł postęp na prze-łomie lat. Zawdzięczam to stałym eksperymentom, testowaniu nowych zestawień kolorystycznych i próbie spojrzenia z innej perspektywy. Znajduję kolejne elementy lub w odświeżonej po-staci pojawiają się stare. Może pewnego dnia właśnie dzięki nim uda mi się zdefiniować mój styl.

Page 54: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 54

Page 55: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 55

Page 56: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 56

TF: Miałyśmy już przyjemność poznać kilku świetnychtatuatorów z Węgier. Czy ciężko jest zaistnieć w twoim kra-ju, czy aby mieć taką szansę należy mieszkać w Budapesz-cie? Czy zauważasz coś, co odróżnia was od tatuatorów z innych części Europy?James: Nie jestem pewien jak wygląda to w innych państwach, ale  tutaj środowisko  jest bardzo otwarte  i nawet najbardziej znani tatuatorzy bacznie obserwują utalentowane, dopiero wy-bijające się jednostki. Istnieje jakiś rodzaj rywalizacji czy wy-ścigu między nami, oglądamy nawzajem swoje prace, czasem dyskutujemy o naszych zawodowych sukcesach czy niepowo-dzeniach. Łatwość czy trudność zaistnienia w tym środowisku uzależniona jest od samych prac, jeśli ktoś jest dobry, nic nie stoi mu na przeszkodzie. Nasza scena jest bardzo silna, ale po-trafi  dostrzec i docenić talent. Nie wiem czy Węgry różnią się od innych krajów, ale z pewnością nigdy nie doświadczyłem żad-nych niedogodności związanych z mieszkaniem tu. Możliwość poznania naszej sceny i konfrontacji z nią jest raczej zaletą.

TF: Po konwencji w Brukseli myślałyśmy, że jesteś mi-strzem od wykonywania pin-upek, ale to był chyba czysty przypadek, że pojawiły się aż 2?James: Lubię tą tematykę i ostatnio wykonałem kilka takich prac. W Brukseli nie było to celowe, po prostu samo tak wyszło. Ale zastanawiające jest to, że 90% tatuaży w tej tematyce zo-stało wykonanych poza Węgrami, podczas różnych festiwali.

TF: Jak na tatuatora posiadasz niewiele tatuaży (a przynaj-mniej ich nie widać), jaki jest powód?James: Spowodowane jest to chyba moim dążeniem do perfek-cji. Martwię się, że za kilka lat pojawi się nowa, lepsza techno-logia, a ja mogę nie mieć już wolnego miejsca. Sam obserwuję jak z roku na rok wszystko bardzo idzie do przodu. W każdym bądź razie, projektuję wzór na prawy piszczel i właśnie skoń-czyłem tatuować lewy.

TF: À propos perfekcji, czy stworzyłeś kiedyś tatuaż, który wydał ci się właśnie taki, czy raczej należysz do osób, które zawsze powiedzą, że można było zrobić coś lepiej? James: Zazwyczaj podobają mi się prace, które ukończyłem. Zdarza się, że po upływie czasu, inaczej patrzę na dany tatuaż, myślę o innej perspektywie czy kombinacji kolorystycznej. Te pomysły wykorzystuję już jednak w kolejnych projektach.

TF: Zawodowe plany na najbliższy czas?James: Wciąż pracuję nad moją nową, profesjonalną stroną internetową, która mam nadzieję ruszy w maju lub czerwcu. 

TF Co miłego spotkało cię ostatnio?James: Kupiłem nową maszynę Chayenne Hawk i uwielbiam nią pracować. Nadchodzi  też czas wyjazdów na konwencje i bardzo cieszy mnie perspektywa podróżowania, poznawania ludzi i spędzania czasu w gronie innych tatuatorów.

www.jamestattoo.hu * Facebook: James Tattooart

Page 57: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 57

Page 58: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 58

W historii istnienia magazynu

od dwóch artystów otrzy-

maliśmy wywiad pisany od-

ręcznie. Pierwszym z nich był Robert

Hernandez, który na nasze pytania

odpowiadał w samolocie, a następnie

przesłał nam rękopis listem. (Do tej pory

jest on przechowywany w redakcyjnej

szafie.) Drugą osobą, która postanowi-

ła napisać do nas w bardziej tradycyjny

sposób jest właśnie Matthias Boettcher

z berlińskiego „Lowbrow Tattoo Parlo-

ur”, z tym, że on zeskanował kartki z od-

powiedziami i załączył je w mailu. Takie

drobnostki sprawiają, że dany artysta

bardziej zapada w pamięć. Matthiasa

będę pamiętać także z innego powodu.

To pierwszy tatuator, którego musiałam

oswoić, czyli najpierw przesłać kilka ar-

chiwalnych numerów TF i powołać się na

wspólnych znajomych. Jak widać, moje

starania nie poszły na marne, a prośba

została rozpatrzona przychylnie. Krysia

TF: Kiedy zetknąłeś się z tatuażem?Matthias: Gdy miałem 15 lat, mój przyjaciel zrobił mi pierwszy tatuaż. Zawsze trzymaliśmy się razem i kiedy miałem 19 czy 20 lat (po skończeniu szkoły średniej) wziął mnie pod swoje skrzydła i zaczął uczyć tatuowania.

TF: Kilka istotnych faktów, którymi chciałbyś się z nami podzielić.Matthias: Jestem spod znaku Byka, tatuuję od 10 lat i tyle samo jestem z moją dziewczyną. Mamy amery-kańskiego buldoga. Pochodzę z małego miasta Finster-walde, położonego godzinę drogi od Berlina w kierunku południowo-wschodnim.

TF: Jakie inne pomysły na życie miałeś?Matthias: Przez bardzo krótką chwilę podobała mi się praca w wydawnictwie i firmie reklamowej (byłem tam na stażu). Zrezygnowałem jednak z tego na rzecz nauki tatuowania. Miałem także pomysł, by przenieść się do Stanów i pracować tam jako tatuator. To chyba w jakimś stopniu udało się zrealizować, bo dość często tam latam i tatuuję gościnnie. Przede wszystkim jednak kocham Berlin i na pewno tu zostanę.

TF: Kiedy pisałyśmy do ciebie ostatnio, byłeś w Teksasie…

Page 59: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 59

Matthias: Bardzo lubię Teksas. Przez wspólnego znajome-go poznałem Stephena Hibbsa, który jest właścicielem „Suf-fer City Tattoos”. Mogę tatuować w jego studio tak długo i często jak zechcę, ale chciałbym też popracować gościnnie w innych miejscach. Znajduję tam klientów na moje autor-skie prace i mam czas na jeżdżenie hot rodami.

TF: Opowiedz o miejscu, w którym pracujesz „na stałe”.Matthias: 5 lat temu razem z moim przyjacielem Sebastia-nem Domaschke otworzyliśmy „Lowbrow”. To małe studio, które mieści się na tyłach starego apartamentowca w dziel-nicy Friedrichshain. Sebastian to najlepszy kolega jakiego można sobie wyobrazić. Pomagamy sobie nawzajem, a w ta-tuażu podobają nam się te same style i motywy. W marcu tego roku zatrudniliśmy tatuatorkę Annie Frenzel, która wróciła po ośmioletnim pobycie w Stanach. Tworzymy teraz wspaniały team! Każdy z nas ma wyjątkowy styl, a jednak tatuujemy dość podobnie. Cieszę się, że mamy w naszym gronie dziewczynę. Wszyscy dużo pracujemy i bardzo rzadko zdarzają nam się przerwy. Nad studiem znajduje się miesz-kanie, z którego korzystają nasi klienci, którzy nie miesz-kają w Berlinie i często przemierzają dalekie dystanse, by się u nas tatuować. Odwiedza nas także wielu artystów, jak Daveee, Steve Burlton, Andreas Ramstedt i inni. Mamy na-dzieję, że w przyszłości będzie ich jeszcze więcej.

TF: W Berlinie mieszka wielu utalentowanych tatuato-rów, czy z kimś szczególnie się przyjaźnicie?Matthias: Berlin to najwspanialsze miejsce. Nie jestem raczej zaangażowany w lokalną scenę, ale znam kilku ar-tystów. Spotykamy się czasem, wspólnie malujemy lub im-prezujemy. Najbliższe stosunki utrzymuję jednak ze współ-pracownikami. Wymieniamy się pomysłami i stylami i to jest bardzo interesujący mix.

TF: Jakie zwierzę najczęściej pojawia się w twoich tatuażach?Matthias: Lubię wszystkie zwierzęta. Mam jednak takie marzenie, by wytatuować dinozaura. Jeśli jest ktoś chęt-ny, niech wpada!

TF: Na twoim profilu widziałyśmy sporo zdjęć starych motorów…Matthias: Mój dobry przyjaciel składa motory Indian. W każ-dy poniedziałek kręcę się po jego garażu i uczę się tego. Poza tatuowaniem, motory to z pewnością moja kolejna, wielka pasja. Generalnie bardzo lubię stare samochody i motocy-kle. Mam Forda Roadstera z 1929 roku i uwielbiam prace nad zabytkowymi pojazdami.

TF: O jakie tatuaże najczęściej proszą cię ludzie?Matthias: Najczęściej jestem proszony o wykonanie cie-niowanego portretu lub w ogóle tatuażu w szarościach. Staram się robić tego typu prace w moim stylu. Myślę, że

Page 60: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 60

efekty są całkiem niezłe i w jakimś sensie wyjątkowe, przy-najmniej nie widziałem czegoś takiego wcześniej. Jak każdy tatuator dążę do wykonania idealnego tatuażu, ale mam także świadomość, że nie wymyślę na nowo koła. Staram się także zachować wszystko w stylu traditional i chcę żeby prace były tak proste, jak to możliwe.

TF: Jak podchodzisz do klientów? Najlepszy to taki, który…Matthias: Przez większość czasu ludzie wpadają do stu-dia, rozmawiamy o ich pomysłach i wtedy rezerwują ter-min. Z potencjalnym klientem spędzam zazwyczaj około godziny, próbując dowiedzieć się dokładnie, co siedzi w jego głowie, robię też podstawowy szkic na skórze. Do-bry klient to taki, który wie czego chce, ale daje mi dużo

swobody w przełożeniu tego na papier, a potem na ciało. Raczej wyjątkiem są osoby, które w jakiś sposób zakłócają cały ten proces i niszczą ducha projektu usiłując wpro-wadzać bardzo dużo zmian, nawet jeśli nie mają pojęcia, dlaczego w taki a nie inny sposób przygotowałem rysunek. Najlepsza energia pomiędzy klientem a mną wytwarza się kiedy rysuję bezpośrednio na skórze. Staram się działać w taki sposób jak najczęściej i nie zawsze wyłącznie przy dużych pracach. Od konkretnego pomysłu zależy ile czasu spędzam nad rysunkiem. Czasem to zajmuje 10 minut, czasem wydaje się, że trwa całą wieczność. Zawsze jed-nak najlepiej rysuje mi się rano i wtedy częściej jestem zadowolony z efektów.

TF: Co cię najbardziej cieszy?

Page 61: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 61

Matthias: Przycisk „Lubię to” na Facebooku :). Ważne jest widzieć zadowolonych klientów, ale ważniejsze jest żebym ja był zadowolony z efektów pracy.

TF: Jakie są twoje priorytety w pracy?Matthias: Kiedy zaczynałem tatuować, chciałem być dobry we wszystkim i spróbować wszystkiego. Po latach uświa-domiłem sobie, że jest to całkowity nonsens i nie można być dobrym w każdej dziedzinie. Szczerze mówiąc, w ogóle mi na tym nie zależy, bo w ciągu ostatnich 2-3 lat udało mi się od-naleźć mój własny styl. Moim priorytetem są czyste, solidne i proste tatuaże, które przetrwają próbę czasu.

TF: Jakich maszyn używasz?

Matthias: Pracuję na Infinite Irons, używam maszyn Se-tha Cifferiego, Dickiego Goldena, Paula Rogersa Jonesy’e i Saxe. Maszyny, którymi pracuję muszą być mocne. Próbo-wałem wielu opcji zanim odnalazłem te najlepsze dla mnie, a po drodze nie uniknąłem rozczarowań. Myślę, że przy wyborze maszyny największe znaczenie mają indywidualne upodobania. TF: Coraz więcej młodych ludzi zaczyna tatuować, co chciałbyś im powiedzieć?Matthias: Nie róbcie tego! Tylko żartuję. Spróbujcie znaleźć dobre studio, gdzie będziecie mogli się czegoś nauczyć. Sa-motne tatuowanie w domu naprawdę nie pomaga się rozwi-jać. Potrzebny jest ktoś, kto wskazałby na popełniane błędy i pokazał jak tatuuje się poprawnie.

Page 62: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 62

facebook.com/boettchermatthias

Page 63: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 63

Page 64: TF # 48, April 2011

P

TATTOOFEST 64

rzeprowadzić wywiad z Kahu to nie jest prosta sprawa. Powód - dość dobrze się znamy. Wiem, kto wykonał każdy z jej tatuaży, czym się zajmuje,

gdzie pracowała, a nawet jestem na bieżąco w sprawach rozterek miłosnych. Podczas konwentów zawsze mogę liczyć na jej towarzystwo, przynajmniej do czasu, kiedy na horyzoncie pojawi się jakiś przystojny młodzieniec, szczególnie taki zza zachodniej granicy. Kasia jest bezpośrednią osobą i ma słabość do tatuatorów pracujących w bajkowej stylistyce, dzięki czemu na jej ciele widnieją podobizny królików, ptaszków, jelonka czy skunksa.

fot.

Kar

olin

a M

iądo

wic

z, w

ww

.kar

olin

amia

dow

icz.

carb

onm

ade.

com

Page 65: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 65TATTOOFEST 65TATTOOFEST 65

Krysia: Dlaczego Kasiu chciałaś zostać jedną z naszych Kudi?Kahu: Och jej! Ależ to przecież bardzo trud-ne pytanie. Wszystko chyba jest związane z moją miłością… Ale tak na poważnie, w TF jest wiele dziewczyn zza granicy, a tak mało Polek, postanowiłam więc wykorzystać na-szą znajomość i zaprezentować się. Zasta-nawiałam się również, czy w tych wszyst-kich pismach o tatuażu na okładkach mogą znaleźć  się  tylko modelki  i  czy  nie warto promować innego typu kobiet… Chyba nie odpowiedziałam na pytanie?

Krysia: Dam ci drugą szansę.Kahu: Myślę,  iż  jest to pewien rodzaj pro-mocji mojej osoby, lecz głównym powodem jest ten, że jestem wielką fanką TF i miło będzie stać się współtwórcą chociaż jed-nego numeru. To moja pierwsza poważna publikacja, zdradzę, że czeka mnie sesja dla Suicide Girls u jednego z ich fotografów - Andrea Lavezzaro. W planach mam też współpracę z P-modem (przyp red. również robi zdjęcia SG, współpracuje z „Rise Tattoo Magazine” i „SkinDeep’em”).

Krysia: Niech Kahu opowie, co mądrego robi w życiu.Kahu:  Do  niedawna  studiowałam  dwa kierunki,  edukację  artystyczną  w  zakre-sie sztuk plastycznych i animację kultury. Z tego pierwszego musiałam zrezygnować ze względów  zawodowych  i  z  braku wy-starczającej ilości czasu. W chwili obecnej dziennie  studiuję  tylko  animację  kultury, którą kończę w tym roku,  i  jak pewnie  ła-two się domyślić, piszę pracę magisterską o tatuażu, a dokładniej o tatuażu tradycyj-nym. Jeśli chodzi o ten temat, to nie wiem jeszcze wszystkiego,  i dobrze, bo badacz znający  odpowiedzi  na  wszelkie  pytania nie ma czego badać :). Animacja  jest  jed-ną z najciekawszych według mnie specjal-ności  pedagogicznych.  Uwielbiam  pracę z ludźmi, w szczególności z dziećmi, a jeśli dodatkowo łączy ze sobą zainteresowanie kulturą i rozwojem człowieka, wydaje mi się jeszcze ciekawsza. Jeżeli chodzi natomiast o moje życie zawodowe, ogranicza się ono obecnie do zajęć związanych z fryzurami alternatywnymi. Wykonuję dredy, dredloc-ki i warkoczyki. Po skończeniu studiów nie mam zamiaru  z  tego  rezygnować  i mam nadzieję dalej rozwijać się w tej dziedzinie. Uwielbiam wytwory swoich rąk i zadowo-lonych klientów! Z racji tego, że posiadam pewne zdolności manualne i lubię twórcze zajęcia, pochłonęły mnie sprawy związane z rękodziełem, a fi lc stał się jednym z moich ulubionych narzędzi artystycznego wyrazu. Robię z niego broszki, breloczki i inne po-dobne gadżety. Ostatnio odkryłam również decoupage,  lecz  traktuję  to  jako  hobby. Interesuję się dekorowaniem wnętrz, więc w każde wolne miejsce mojego mieszka-nia  upycham kolejne  ozdoby  zrobione  tą techniką.

Krysia: Sesja w wesołym miasteczku, choć już dość stara była rewelacyjnym pomysłem! Jak udało wam się tam dostać?Kahu: Uwielbiam kolory, a do tego jestem trochę infantylna. Pomysł z sesją w weso-łym miasteczku wyszedł z mojej inicjatywy, ale  organizacją  całego  przedsięwzięcia zajęła się Milena (fotografka), która poszła do właściciela tegoż przybytku i zwyczajnie zapytała o udostępnienie nam obiektu na czas trwania sesji. Chyba jej urok osobisty sprawił, że zgodził się bez problemu. Zdjęcia 

zaczęłyśmy wczesnym,  letnim porankiem przed otwarciem obiektu dla zwiedzających. Chętnie bym to powtórzyła!

Krysia: Co dobrego wyniosłaś z domu?Kahu:  Od  zawsze większą wartością  od rzeczy  kupionych  darzyłam  te,  wykona-ne ręcznie, z pasją i nienoszące znamion powtarzalności. Tą miłość rozbudziła moja babcia, która od najmłodszych lat próbowała przekazać mi swoje krawieckie umiejętno-ści. Zaczęło się od szycia ubranek dla lalek, a później próbowałam szyć dla siebie. Teraz 

fot.

Kar

olin

a M

iądo

wic

z, w

ww

.kar

olin

amia

dow

icz.

carb

onm

ade.

com

Page 66: TF # 48, April 2011

mam mało wolnego czasu, więc ograniczam się wyłącznie do ulepszania rzeczy już istnie-jących. Zarówno ja, jak i moja siostra chętnie wykonujemy różności na drutach. Ona wkłada w to więcej energii  i więcej umie. Namiętnie rozdaje znajomym prezenty w postaci skarpe-tek… Zastanawiam się czy picie kawy, głaska-nie kota i rozmawianie o kolejnych ściegach jest normalne w naszym wieku, pewnie nie, ale lubię to.

Krysia: Jaka część garderoby jest twoją ulubioną?Kahu: Chyba nie mam  takiej. Nie  jestem modową  fetyszystką,  nie  podążam  za trendami, nie mam ściśle wypracowanego stylu. Mogłabym chodzić  tylko w dżinsach i prostych topach. Najbardziej cieszą mnie dodatki i możliwość zrobienia ich własnymi rękoma.

Krysia: Robisz na drutach, szyjesz, do zo-stania idealną gospodynią domową bra-kuje gotowania. Jaka potrawa jest twoją specjalnością?

facebook.com/kahuszek

TATTOOFEST 66

fot. Milena Jankowiak, www.milenajankowiak.strefa.plfo

t. K

arol

ina

Mią

dow

icz,

ww

w.k

arol

inam

iado

wic

z.ca

rbon

mad

e.co

m

fot. Karolina Miądowiczwww.karolinamiadowicz.carbonmade.com

fot.

Kar

olin

a M

iądo

wic

zw

ww

.kar

olin

amia

dow

icz.

carb

onm

ade.

com

fot.

Mile

na J

anko

wia

k

fot.

Mile

na J

anko

wia

k, w

ww

.mile

naja

nkow

iak.

stre

fa.p

l

www.milenajankowiak.strefa.pl

Page 67: TF # 48, April 2011

Kahu: Fasolka po kahońsku he, he. Jest to vegańska wariacja na temat fasolki po bretoń-sku. Myślę, że każdy ma coś takiego w swo-im repertuarze dań. To, że przestałam jeść mięso we wczesnym wieku, zmusiło mnie do kreatywności w kuchni, ponieważ moja zapra-cowana mama nie miała czasu na gotowanie osobnego obiadu dla mnie. W sumie jestem jej za to wdzięczna.

Krysia: Lubię to, że tatuujesz się świado-mie i nie dałaś się nikomu „zepsuć”…Kahu: Moje ciało jest dla mnie na tyle cenne, że nie chcę oddawać żadnej jego części byle jakiemu  „artyście”.  Jestem  impulsywna, ale nie poddam się chwili jeżeli chodzi o decyzję na całe życie. Nie przeszkadza mi czekanie na przyjazd danego tatuatora, w sumie nawet to lubię. Myślę, że warto też czasem wydać nie-co więcej pieniędzy. Lubię jak to, co na sobie noszę posiada wartość artystyczną. Chyba je-stem koneserką tatuażowych dzieł sztuki :).

Krysia: Czyją ofiarą planujesz paść w tym roku?

Kahu: Chciałabym mieć kolejny tatuaż od Eda Perdomo. Mam nadzieję, że znajdzie dla mnie czas na krakowskiej konwencji. Z pewnością nadal będzie mnie tatuował kochany Sławek Myśków, myślę jeszcze o Adriaanie Machete i Edku, choć nie wiem czy  ich pracami nie zaburzę stylistyki w jakiej do tej pory się ta-tuowałam. Hmmm, może np. nogi zachowam na tatuaże w nieco innym klimacie? Chyba nie ma sensu się ograniczać.

Krysia: Jako, że wiem o twojej słabości do sławnych, tatuujących panów zapytam, kto jest najprzystojniejszym tatuatorem?Kahu: Dziwnym trafem najbardziej podobają mi się ci, których prace mam na sobie. Ed Perdomo i TiRaf należą chyba do czołówki najprzystojniejszych według mnie artystów. Ostatnio moim sercem, zarówno pod wzglę-dem urody, jak również wykonywanych prac, zawładnął  wyżej  wspomniany  Adriaan.  Ty wiesz chyba o tym najlepiej, bo bardzo lubię opowiadać o moich fascynacjach ;)

TATTOOFEST 67

fot. Karolina Miądowiczwww.karolinamiadowicz.carbonmade.com

fot.

Kar

olin

a M

iądo

wic

z, w

ww

.kar

olin

amia

dow

icz.

carb

onm

ade.

com

fot.

Kar

olin

a M

iądo

wic

zw

ww

.kar

olin

amia

dow

icz.

carb

onm

ade.

com

fot.

Kar

olin

a M

iądo

wic

zww

w.k

arol

inam

iado

wic

z.ca

rbon

mad

e.co

mfo

t. K

arol

ina

Mią

dow

icz,

ww

w.k

arol

inam

iado

wic

z.ca

rbon

mad

e.co

m

fot.

Karo

lina

Mią

dow

icz,

ww

w.ka

rolin

amia

dow

icz.

carb

onm

ade.

com

Page 68: TF # 48, April 2011
Page 69: TF # 48, April 2011
Page 70: TF # 48, April 2011

Anabi, Anabi-Tattoo, Szczecin

Darecki, Darkness Tattoo, Świdnica Darecki, Darkness Tattoo, Świdnica

Łukasz, Lucky, Tychy

TATTOOFEST 70

Krzysiek, Azazel, Milanówek

Krzysiek, Azazel, Milanówek

Łukasz, Lucky, Tychy

Page 71: TF # 48, April 2011

Sławek, Manta, Wrocław

Aldona, Szerytattoo, Warszawa

Sławek, Manta, Wrocław

TATTOOFEST 71

Page 72: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 72

Jan Maciej Bojko, Niuans, Toruń

Małpy w Cyrku, Jazz Tattoo, Poznań

Maurycy, Kamea, Łódź

Kamil Mocet, Kamil Tatto

os/F16, UK/Kraków

Loco, Hard to Forget, Łódź

TATTOOFEST 72TATTOOFEST 72

Kamil Mocet, Kamil Tattoos/F16, UK/Kraków

Page 73: TF # 48, April 2011

TATTOOFEST 73

Jan Maciej Bojko, Niuans, Toruń

Dawid, Niuans, Toruń

TATTOOFEST 73TATTOOFEST 73

AgRypa, 9th Circle, Kraków

Krzysiek, Azazel, Milanówek

Paweł Reduch, Blackstar, Warszawa

Page 74: TF # 48, April 2011
Page 75: TF # 48, April 2011
Page 76: TF # 48, April 2011