32
Głogów ::: Gubin ::: Krosno Odrzańskie ::: Lubin ::: Lubsko ::: Międzychód ::: Międzyrzecz ::: Nowa Sól ::: Nowy Tomyśl ::: Polkowice Słubice ::: Sulechów ::: Sulęcin ::: Świebodzin ::: Wolsztyn ::: Wschowa ::: Zbąszyń ::: Zielona Góra ::: Żagań ::: Żary NR 81 styczeń 2012 MIESIĘCZNIK OD 2002 ROKU Gazeta Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego ISSN 1730-0975 Nakład 10 000 Gazeta bezpłatna FOKUS: JESTEM W TYM DOBRY Fot. Radosław Kaźmierczak Gazeta Studencka

UZetka nr 81 (styczeń 2012)

  • Upload
    uzetka

  • View
    230

  • Download
    6

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Opowieść wigilijna str. 3, Surrealista z zawodu str. 6, Najszybsze wolne źródło wszechwiedzy str. 6, SMSuj za grosze str. 8, Sztuka lakatania str. 10, Smaki Zielonej Góry str. 12, Wojna z dźwiękiem str. 16

Citation preview

Page 1: UZetka nr 81 (styczeń 2012)

Głogów ::: Gubin ::: Krosno Odrzańskie ::: Lubin ::: Lubsko ::: Międzychód ::: Międzyrzecz ::: Nowa Sól ::: Nowy Tomyśl ::: Polkowice Słubice ::: Sulechów ::: Sulęcin ::: Świebodzin ::: Wolsztyn ::: Wschowa ::: Zbąszyń ::: Zielona Góra ::: Żagań ::: Żary

NR 81 styczeń 2012

MIESIĘCZNIK OD 2002 ROKU Gazeta Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego ISSN 1730-0975 Nakład 10 000 Gazeta bezpłatna

FOKUS:

JESTEM W TYM DOBRY

Fot.

Rad

osła

w K

aźm

ierc

zak

Gazeta Studencka

Page 2: UZetka nr 81 (styczeń 2012)

Ze wszystkich pór roku, najbardziej lubię wiosnę. I choćbym miała narazić się zapalonym narciarzom, amatorom "jabłuszek" i in-nym miłośnikom białego szaleństwa, to jednak po-wiem, że dodatkowy mie-siąc wiosny w roku to dla mnie przemiły, paradoksal-ny prezent na Święta. Cho-ciaż przyrodnicy zapewnia-ją, że mimo tych dziesięciu stopni na plusie nie zoba-czymy zielonych pączków

na drzewach, a meteorolo-dzy odgrażają się, że zima przed nami, to trudno im wszystkim wierzyć, gdy za oknem taaakie słońce! Mimo wszystko dwie strony tego numeru poświęcamy zimie i tradycyjnie Waszej fi-gurze i Waszym muskułom, a tym razem namawiamy do snowboardu. Bo może jeszcze śnieg spadnie, by-łoby może nawet całkiem fajnie... (krzyżuję palce za plecami;). I tyle o sporcie

Gazeta Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego „UZetka” ul. Podgórna 50, 65–001 Zielona Góra

Tel./fax +48 68 328 7876 Mail: [email protected] ISSN 1730-0975

WYDAWCA: Stowarzyszenie Mediów StudenckichREDAKTOR NACZELNA/SKŁAD: Kaja Rostkowska, [email protected]

OGŁOSZENIA I REKLAMY: 0 602 128 355, [email protected]: Drukarnia „AGORA” Piła.

Za zamieszczone informacje odpowiedzialność ponoszą ich autorzy.WWW.UZETKA.PL

►►► Słowo naczelnew tym numerze. Na to wy-danie składają się głównie sprawy kultury, takiej, którą tworzą studenci Uniwer-sytetu Zielonogórskiego (mamy muzyków, pisarzy, poetów!) i takiej, którą zna-my z drogich koncertów i światowych "topek". Dzię-ki "UZetkowym" recenzjom i wywiadom Wasi ulubieni wykonawcy dają Wam pry-watny koncert w pokoju akademika... Na tych stycznio-wych stronach znajdziecie też materiał Kariny Osta-piuk, uczennicy I LO w Zielo-nej Górze, o pewnym mega-mózgu, do którego kieruje-my najstrudniejsze pytania w swoim życiu... ;) Zajrzyjcie na stronę 6 i 7 - polecam ten materiał zwłaszcza tym, którzy bezgranicznie

ufają SIECI. Sieci, która za pomocą myszki trzyma nas w dodatku jak na wędce. I strony, która w styczniu obchodzi swoje urodziny i jesteśmy jej winni wielki tort za to wszystko, co ZA nas robi. Okładkę powierzyli-śmy Fokusowi - bo spodoba-ło nam się jego podejście do życia, do siebie, do tego, co robi. To facet, który wie cze-go chce i wie, w czym jest dobry. Niech zarazi Was pa-sją i doda odwagi, by sięgać po to, co wolimy nazywać marzeniem, a co warto na-zwać celem. Szczęśliwego Nowego Roku!

Kaja Rostkowskaredaktor naczelna

[email protected]

Młodzi grają lepiej!Poniedziałek07:00 Folwark zwierzęcy09:00 Kwadrans z książką10:30 Index wiadomości 10:35 Serwis sportowy13:00 Fashion victim14:30 Index wiadomości 18:30 Kwadrans z książką (powtórka)20:00 Sportowy salon fryzjerski22:00 Metalizacja

Wtorek09:00 Kwadrans akademicki10:30 Index wiadomości10:35 Serwis sportowy13:00 Cafe biba14:30 Index wiadomości18:30 Kwadrans akade-micki (powtórka)20:00 Serwis sportowy20:05 Cudotwórcy22:00 Cztery pory rocka

23:00 Covered

Środa10:30 Index wiadomości10:35 Serwis sportowy14:30 Index wiadomości20:00 Serwis sportowy20:05 Muzyczna akademia Indexu

Czwartek07:00 Mała czarna09:00 Kwadrans zielonogórski10:30 Index wiadomości10:35 Serwis sportowy14:30 Index wiadomości18:30 Kwadrans zielono-górski (powtórka)19:00 Druga strona medalu20:00 Serwis sportowy20:05 Electrohead22:00 FTB Session23:00 Royal club mix

Piątek10:30 Index wiadomości10:35 Serwis sportowy12:00 Za kurtyną13:00 Miasto filmów 14:30 Index wiadomości20:00 Serwis sportowy22:00 Rock nocą

Sobota20:00 Index lista22:00 Bez szału23:59 IndexuMixy

Niedziela20:00 Soundtrack

Każdego dnia o pełnej godzi-nie mamy dla Was prognozę pogody, a trzy razy w ciągu dnia (8:10, 13:10, 17:10) – informator imprezowy, czyli jak spędzić ciekawie wieczór w Zielonej Górze (Konkursy!

Rozdajemy wejściówki do zie-lonogórskich klubów, pizzerii etc.). Również codziennie o godz. 8:00 i 15:30 prezen-tujemy porady językowe prof. Jerzego Bralczyka.

Przez cały dzień gościmy pracowników Uniwersytetu Zielonogórskiego, władze województwa i miasta, przedstawicieli świata kul-tury, organizatorów kultu-ralnych inicjatyw w Zielonej Górze, polityków.

Zapraszamy na 96 fm lub na www.index.zgora.pl, gdzie Idenxu możecie słu-chac przez Internet.

Do usłyszenia!

STYCZEŃ 20122

Page 3: UZetka nr 81 (styczeń 2012)

Opowieść wigilijna...Oj, zawiało od północy, prosto w ślepia biednemu diabłu, który właśnie zerknął w tamtą stronę. Aż się załzawił, nieczysta dusza. Zziębnięty do kosteczki dotarł jed-nak do oznaczonego miejsca i patrzy. A tam dziura w ziemi głębsza od gardła absolwenta AK (ASK, PKO, innych kierunków – niepo-trzebne skreślić). A na dnie tej dziury ktoś szufl uje - wielka bryła ziemi wyleciała i wpa-dła diabłu w pysk, bo akurat w tej chwili się nad dziurą schylił… Ech, biednemu zawsze wiatr w oczy a gleba w pysk…Oj, nagle z dziury hukło, zawrzasnął ktoś dziko, potem zaraz gorącą falą złowonne powietrze uderzyło, a tak, że diabłem cie-pło o najbliższe drzewo – olchę, oczywiście! A z dziury płacz rozpaczny i mamrotanie przeklętliwe dobiegło wraz z chlupotem gę-stym a żwawym.Hej, diabeł ziemię odpluł, miodu kwaterkę sobie do głosu nalał i raz jeszcze nad dziurą się pochylił. - A co ty tam, na dnie, robisz, człe-cze? – spytał przymilnie. - Skarbu szukałem – ze dna dobie-gło bulgotliwie. - I znalazł żeś on skarb? - Nie!... Tylko rurę kanalizacyjną, cholera! - I, widzę, rozczarowania skryć nie umiesz? - Nie umiem! Za to pływać umiem, Bogu chwała! - Nie wymawiaj, na psa urok!... – zlał się potem diabeł, ale mężnie zadem się odwrócił i ogon do dziury spuścił. – Łap a wyłaź! – zawołał. Po ogonie jak po sznurze wylazł człek na wierzch, niosąc z sobą większą część tego, czego w dole pełno było. Ale diabeł udał, że nie zauważył. Zaczął tylko oddychać przez usta. - Dzięki diabłu! Jesteś… - Dajże spokój! Dziś ja ci, jutro ty mi… Nie ma o czym… - No to, skoro tak… Pora mi do domu, na wigilię, do ludzi bliskich… - Oj, i mnie pora do ludzi. Po dro-

dze nam, widzę! No to chodźmy! I poszli. Po jakimś czasie diabeł pyta: - A co ci do głowy strzeliło, żeby skarbów szukać? - No bo wiesz, na wigilię w tamtym roku ludzie mi życzyli wszystkiego najlepsze-go… I czego tam sobie tylko zamarzę… Rok mija, a tu nic. To zacząłem myśleć, trzeba się mocniej postarać! Co dla mnie najlepszego,

marzyć zacząłem o tym… A co może być lepszego jak nie skarb? Pomyśl, co lepszego można sobie zamarzyć… Ech, dorwać się do skarbu, powiedzmy skarbu wikingów!... - Lepiej chyba do skarbu państwa się dorwać – zasugerował diabeł. - Nie na moim stanowisku – smęt-nie zaprzeczył człowiek. – A ty właściwie do-kąd? - Ano, ja po materiały budowlane. Nowe osiedle kociołków-kawalerek buduje-my w piekle. Drogi dojazdowe trzeba robić, chodniczki… No to posłali mnie między lu-dzi. Dziś najlepsza pora!

- W wigilię kostkę brukową kupo-wał będziesz? - Jak by ty mniej doktorów hałsów oglądał, a więcej mądrości ludowych słuchał, to by ty wiedział i nie pytał głupio! Toż do-świadczenie masz, sam widziałem! To ty nie wiesz, że dobrymi życzeniami i dobrymi chę-ciami piekło wybrukowane? To kiedy mnie lepiej tego bruku szukać jak nie w wigilię, kiedy tyle życzeń i dobrych chęci od człowie-ka do człowieka… A te życzenia zwykle tyle warte, co twój skarb. I tak się sprawdzają w życiu, jak twoje skarbu szukanie! Człowiek zatrzymał się. - Znaczy, one gówno warte? - Nie wszystkie, nie wszystkie! – uspokoił go diabeł. – Część się sprawdza. Nasz dział zaopatrzenia obliczenia porobił. Sprawdza się całe 0,0072 procenta! - Ahaaaa…. I poszli dalej. Ale zanim zniknęli w wietrznej zadymce wigilijnego wieczoru, zatrzymali się i w imieniu autora, kłaniając się grzecznie, wydeklamowali: - Wielce Szanownemu Czytelni-kowi/czce życzymy: a) zważania na to, kto życzy, cze-mu i czego życzy; b) uważnego przyglądania się ży-czącym i oceniania ich intencji; c) dokładnego sprawdzania efek-tów ich wigilijnych obietnic i rozliczania z wyników!!!; d) przedkładania materialnych dowodów życzliwości nad wszelkie życzenia pomylśno… poślymn… tfu; e) odpłacania im za rok taką samą miarką; f) przeczytania w nadchodzącym a.d.2012 roku więcej niż tego jednego utwo-ru literackiego!

Po czym odwrócili się i ramię w ramię zniknęli w w/w wietrznej zadymce wigilijnego wieczoru.

Zbigniew Ochocki

Zamiast życzeń na 2012

3STYCZEŃ 2012 Uniwersytet Zielonogórski

Page 4: UZetka nr 81 (styczeń 2012)

Uniwersytet Zielonogórski

Kiedy stałeś się poetą? W zasadzie moja „przygo-da” z pisaniem zaczęła się, gdy miałem 15 – 16 lat. Wtedy pró-bowałem wyrazić to, co siedzi we mnie i próbuje znaleźć ujście. Wiadomo, że te lata życia są dość „burzliwe”. Próbowałem rysować, ale nie wychodziło mi to zbyt dobrze. Na moje szczę-ście nie trzeba umieć rysować i malować, żeby tworzyć poetyc-kie obrazy.

Czy jak siadasz do wiersza, to spisujesz strumień świadomości czy raczej rzeźbisz słowem? I tak, i tak. To zarówno wyrzucanie z siebie strumienia

świadomości, niech on płynie. Ale z drugiej strony, kiedy zapi-sze się ten strumień, należy zo-baczyć, jak to wygląda, czy nie ma elementów, które wprowa-dzają jakiś poważny zgrzyt. To i strumień, i rzeźbienie – oba procesy są ważne.

Skąd tytuły Twoich tomików: „Multiverse”, „Continuum” i „Dualis”? Zdaje się, że mają one związek z Twoimi tatuaża-mi… Tytuły powstały wtórnie, najpierw powstały symbole, któ-rą są na okładkach: począwszy od spirali na pierwszej książecz-ce, która jest dla mnie symbolem

najważniejszym – to miłość. To był mój pierwszy tatuaż. Reszta powstała potem już z raczej in-nych pobudek. Na okładce dru-giej książeczki znajduje się sym-bol pi i symbol atomu na trzeciej. Tak, mam te symbole wytatu-owane na ciele. Poza tym, że są estetyczne, mają one też inne, głębsze, dziwniejsze i bardziej skomplikowane znaczenia. Ale co się za tym wszystkim kryje – to trzeba przeczytać, wtedy wszystko stanie się jaśniejsze. Nie umiem i nie lubię opisywać mojej poezji tak konkretnie. Działam bardziej w sferze abs-trakcji, w sferze symbolicznej. Zwykłem mawiać, że z zawodu

jestem surrealistą – i to jest też pierwszy punkt odniesienia, jak czytać moje wiersze.

Co Cię tak pociąga w surreali-zmie? Dla mnie jedną z najważ-niejszych cech literatury jest ob-razowość. Zawsze chciałem być malarzem, jest wiele obrazów we mnie – widzę je i próbuję w jakiś sposób przekazać wierszem. Wydaje mi się, że obrazy mówią same za siebie oraz że najistot-niejsze są te tzw. miejsca niedo-określone, które są fundamen-tem, na którym buduje się całą koncepcję poetycką. W literatu-rze nie lubię opisowości, nie in-

- Zwykłem mawiać, że z zawodu jestem surrealistą - mówi Krzysztof Kowalczyk, poeta, student Uniwersytetu Zielonogórskiego, który własnym sumptem wydał trzy tomiki poezji. O swojej twórczości, związkach nauki z poezją i uznaniu dla poetów wyklętych, opowiadał w wywiadzie dla Radia Index.

Krzysztof Kowalczyk: SURREALISTA Z ZAWODU

STYCZEŃ 20124 Uniwersytet Zielonogórski

Page 5: UZetka nr 81 (styczeń 2012)

teresują mnie jakieś wielce skomplikowane fabuły. Dlatego przepraszam, ale nie jestem w związku z tym fanem prozy, nie lubię czytać długich powie-ści. Jeśli chcę poznać jakąś fabu-łę, jakąś historię, wolę zobaczyć fi lm, czyli znów: obrazy. Myślę obrazami i nic na to nie poradzę.

Freud mówił po spotkaniu z Sa-lvatorem Dali, że „nadal jest skłonny uważać, że surrealiści to wariaci”… Myślę, że szaleństwo jako coś, co jest poza normą, co wy-kracza poza ramy - jest wspa-niałym komplementem.

Fascynują Cię poeci wyklęci, dlaczego? Ze względu właśnie na to wykraczanie poza schemat. Nie tylko na płaszczyźnie sztuki, ale i na płaszczyźnie życia. Najbar-dziej fascynujące jest to, kiedy życie staje się opowieścią literac-ką… Na przykład Wojaczek, Stachura, Bruno albo Babiński sami wyreżyserowali swoje ży-cie, swoje tak zwane skandale, swoją śmierć. Byli w pełni świa-domi konsekwencji swoich po-czynań i sami byli literaturą, i w tym jest siła. Czy ja taki je-stem? „Nie mi to oceniać”.

Wspominasz o Wojaczku i Sta-churze, ale jest jeszcze ktoś, kogo bardzo cenisz, kogo słowa wytatuowałeś sobie na ręce… No tak… Wydaje mi się, że cała tak zwana nowoczesna poezja zaczęła się od Arthura Rimbauda jako rozszerzenie i unowocześnienie Baudelaire’a. Stworzył sztukę, której nie da się nazwać i precyzyjnie zdefi nio-wać. To sztuka trudna i ponad-czasowa, poza tym bardzo uni-wersalna. Intymna, ludzka i me-tafi zyczna zarazem. Można by nawet rzec: a b s o l u t n a. Cu-downy „Sezon w piekle”, genial-ne „Iluminacje”, piękne wiersze. Ale czy to jest mój autorytet? Nie zwykłem przywiązywać wagi do autorytetów, do jakichś

wzorów…

Ale wzór na energię znasz! No tak, chyba wszyscy go znamy. (Śmiech).

Nie pytam bez powodu. W Two-ich wierszach powiązałeś poezję z nauką… Cenne spostrzeżenie, uważam, że nauka jest bardzo istotną częścią naszego (ludzkie-go) życia. Nauka może nam wy-jaśnić mechanizmy działania tego, co wokół nas: naszej plane-ty, gwiazd, wszechświata, ale także tego, co w nas i między nami: naszych międzyludzkich relacji, wszystkich komplikacji związanych z emocjonalnością. Często poeci odrzucają scjenty-styczne podejście jakoby to był tylko (źle rozumiany) „racjonal-ny” sposób myślenia, gdzie nie ma miejsca na sztukę i fantazję. To nieprawda. Cud zdarza się tam, gdzie sztuka spotyka się z nauką. Skłonności do religii są dla mnie niezrozumiałe. To na-uka pcha nas do przodu. Oczy-wiście może nas też zgubić, ale to chyba temat na inną dyskusję.

Gdy wczytywałam się w Twoją poezję, nie umiałam jej określić, nazwać. Ale przyszedł mi do gło-wy pewien termin: poezja kwan-towa… Każde zdanie jak niepo-dzielna cząstka elementarna, bez struktury, a jednak buduje jakiś rodzaj świata, którego nie możemy pojąć, „ogarnąć” naszą percepcją… To całkiem ciekawe okre-ślenie: „poezja kwantowa”. Tak, można znaleźć w moich tekstach chyba całkiem sporo różnych na-wiązań do odkryć fi zyki kwanto-wej i ich fi lozofi cznych konse-kwencji, które są całkiem po-ważne i które mogą kompletnie odwrócić powszechny sposób patrzenia na nasze miejsce we wszechświecie.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Kaja Rostkowska

nie wiem cogdyby nie fioleti te przyspieszone spojrzenia nocygdzie pulsuje nagie słońcemiędzy wskazówkami wszechświata

rozpisali się w swoichmapach mentalnychale żaden dogmatnie powstrzymał słowaono nadal tryskaz rozświetlonych nadgarstków

twoje imięmiędzygwiezdna materia czasui nic przed ani potyklo twoje ręcezasłaniające mi oczy

nigdy nie wiempo której jesteś stronieczy w lustrzeczy w brzuchu się schowaszwiem że jesteśtylko wtedy jak patrzęi w tym twój dramat że jesteśtylko energiąw nieoznaczonym punkciemiędzy płucami wszechświatapołączona ze wszystkim nićmiświadomości

jesteśmy jedną spiralątej samej gwiazdyjednym pyłem nocy w morzu dotykurozpaloną łzą na policzku czasujesteśmypierwotnym językiem księżyca

Krzysztof Kowalczyk - ur. w 1989 r. w Zielonej Górze, poeta, student informacji naukowej i biblio-tekoznawstwa na Uniwersytecie Zielonogórskim.

Otrzymał wyróżnienie na V Ogólnopolskim Konkursie Literac-kim Młodych „O Wachlarz Wilhelminy”. Wszystkie tomiki, o których była mowa w wywiadzie, są dostępne na stronie: www.krzysztofkowalczyk.weebly.com Aktualności:www.facebook.com/krz.kowalczyk89

5STYCZEŃ 2012 Uniwersytet Zielonogórski

Page 6: UZetka nr 81 (styczeń 2012)

I mimo że tę wygraną Wikipedia powinna uznać za niemałe zwy-cięstwo, nazwa najpopularniej-szego serwisu tematycznego (wg danych Gemiusa z lutego 2007 r.) nie pochodzi od łacińskiego sło-wa victoria – oznaczającego zwy-cięstwo - lecz od czegoś zupełnie innego. Wikipedia bowiem funk-cjonuje, wykorzystując oprogra-mowanie MediaWiki (jęz. hawaj-ski: wiki wiki – szybko), wywo-dzące się z koncepcji WikiWiki-Web, umożliwiające edycję każ-demu odwiedzającemu stronę. Jej nazwa jej neologizmem, który powstał w wyniku połączenia

wyrazów wiki i encyklopedia. Wielojęzyczny projekt interneto-wej encyklopedii zadomowił się tak dobrze, że niektórym przy-słonił inne źródła wiedzy. Wiki-pedia pociągnęła za sobą kolejne wikirzeczy: wikisłownik, wikicy-taty, wikiwersytet itd.

WIERZYĆ ALBO NIE WIERZYĆ?

Oto jest pytanie. Dla większości Wikipedia jest podstawowym źródłem wiedzy. A mniejszość jest podstawowym źródłem wie-dzy dla Wikipedii. Wiedzy albo

wprost przeciwnie. Bowiem edy-tować może każdy – niezależnie od wieku czy wykształcenia. I to podczas zamiany Nupedii na Wi-kipedię było głównym przeło-mem i nowością. Artykuły Nu-pedii bowiem tworzyli i analizo-wali wyłącznie zarejestrowani eksperci. Problemem jednak był fakt, że podczas jej całego istnie-nia jedynie 24 artykuły przeszły przez cały proces redakcyjny aż do wersji ostatecznej. Reszta znajdowała się w różnym stopniu rozwiniętych wersjach robo-czych. Być może było lepiej, bo można było uniknąć błędów, jed-

nak zabrakło takiego rozwoju, jaki obserwujemy w przypadku Wikipedii.

BŁĘDY, BYKI, CHOCHLIKI

- Kiedyś zrobiłem zadanie domo-we na język polski przy użyciu Wikipedii. Jednak w szkole na-uczycielka uświadomiła mi, że w mojej kilkuzdaniowej notatce jest wiele błędów. Od tamtego czasu staram się uważać na nie-pewne źródła – podkreśla Dawid Akonom z III LO. Problemem może być to, że nawet największą chęć zabrania się na sprawdzenie

Proste zadanie. Wstawić początek wyrazu w puste pole: ____P E D I A. Liczba liter nie ma najmniejszego znaczenia. Założę się, że zdrobnione zostało imię Wiktoria, bo to ono właśnie według większości najbardziej pasowało do drugiej części wyrazu. Wiki wygrało z jakimś tam encyklo.

NAJSZYBSZE WOLNE ŹRÓDŁO

WSZECHWIEDZY

15 stycznia

679 milionów ludzi

będzie świętować

pewne ważne

urodziny...

STYCZEŃ 20126 Uniwersytet Zielonogórski

Page 7: UZetka nr 81 (styczeń 2012)

prawdziwości danych psuje wu-jek Google, który po wpisaniu danego hasła w wyszukiwarkę, znów odsyła nas do Wikipedii. I nagle ze zwykłego lenistwa większość zaczyna ponownie i bezgranicznie ufać. A przecież wiadomo, że błędów nie da się uniknąć. Nie pomaga nasza na-rodowa skłonność do narzeka-nia. Już nie ma nawet co liczyć na to, że ktoś się zabierze za po-prawki. To znaczy „na pewno ktoś to zrobi” – tak myśli prawie każdy, a błędy zostają. I żeby tyl-ko w artykułach. Logo Wikipedii przedsta-wia kulę ziemską zrobioną z puz-zli, w której zamieszczono literę „W” w różnych językach. Jednak przez około 4 lata widniały tam litery, których w ogóle nie ma, powstały w wyniku zniekształce-nia w programie komputerowym prawidłowych znaków. Na szczę-ście błąd został poprawiony dzię-ki wychwyceniu go przez inter-nautów. Widocznie nie jest aż tak źle. Znajdują się chętni do zmian. Najważniejsze, aby każdy poru-szał się w dobrze znanej sobie dziedzinie i nie dodawał niepo-twierdzonych informacji. A tych leniwych motywować do zrobie-nia czegoś mogą być na przykład organizowane przez internautów weekendy szukania błędów na Wikipedii...

APEL WIKIPEDISTY

Pewnie niewielu zastanawia się nad rolą pieniędzy w funkcjono-waniu Wikipedii. I okazuje się, że doceniamy coś dopiero wtedy, gdy to tracimy: bo gdyby za in-formacje na Wikipedii kazano nam płacić? Na szczęście póki co nikt nie słyszał o takich planach. Jednak pieniądze są niezbędne do pracy. Dlatego Alan Sohna – redaktor Wikipedii apeluje o ja-kąkolwiek darowiznę, która zo-stanie przekazana na ludzi i technologię. Ale nie z samych darowizn żyje Wikipedia. Jedna z pięciu najczęściej odwiedza-nych witryn internetowych na

świecie działa dzięki ułamkowi środków fi nansowych wydawa-nych przez pozostałe. Wsparcie jest potrzebne ze względu na to, że z Wikipedii korzysta mie-sięcznie ponad 679 milionów lu-dzi, a jej strony są otwierane mi-liardy razy. W 2007 roku prezes fundacji Wikimedia ogłosiła na odbywającej się w Genewie kon-ferencji, że Wikipedia posiada środki na utrzymanie swoich ser-werów jedynie na 3-4 miesiące. Powstało zagrożenie jej usunię-cia. Na szczęście do tego nie do-szło.

NAJCZĘŚCIEJ OGLĄDANE

Telegraph.co.uk (na podstawie danych z serwisu wikistics) opu-blikował listę 50 najczęściej oglą-danych artykułów na Wikipedii w roku 2009. Na pierwszym miej-scu znalazło się hasło „wiki” z liczbą 131,383 odsłon dziennie. W pierwszej trójce nie zabrakło zespołu The Beatles i Michaela Jacksona. Okazało się, że Wiki-pedia jest w dużej mierze źró-dłem informacji o szeroko rozu-mianej rozrywce, ale również o historii, postaciach takich jak Martin Luther King lub Abra-ham Lincoln. - Najczęściej do Wikipedii sięgam po jakieś in-formacje potrzebne do szkoły, a o ulubionych artystach wolę czytać na ofi cjalnych stronach, bo dzięki temu mam pewność, że wszystkie informacje są prawdzi-we – stwierdza Jakub Borkowski z II LO.

WIKIPEDIA INSPIRUJE

Szukałam czegoś szczególnie in-teresującego dotyczącego Wiki-pedii. Naprawdę się starałam, ale Google wciąż odsyłało mnie do podstron tego serwisu, na któ-rych znajdowały się ciekawostki na miliony innych tematów. No dobra, uściślijmy. Poniżej wy-świetlono 78 spośród wszystkich 78 stron tej kategorii. Dowie-dzieć się można naprawdę sporo. Im powszechniejszy temat, tym

głębsze wytłumaczenie. Jednak gdy zechcemy poczytać o czymś bardzo mało popularnym i nie-znanym, będzie trudniej. Wiki-pedia jednak zachęci nas do uzu-pełnienia danych. Plusem jest, że hasła „brak wyników spełniających kryteria podane w zapytaniu” raczej w większości przypadków wpisy-wania sensownych słów, nie zo-baczymy. – Nie zawsze na Wiki-pedii mogę znaleźć to, czego szu-kam. Ale właśnie fakt, że niektó-re hasła są nierozwinięte, inspi-ruje mnie do zagłębiania się w temat i szukania informacji na innych stronach – mówi Karolina Rogowicz z III LO.

BRUDNA FLAGA POLSKI?

Na Wikipedii niejednokrotnie dochodzi do przekrętów. Około 2006 roku jeden z redaktorów tego serwisu zasugerował w dys-kusji o fl adze Polski, że biorąc pod uwagę ustawę, wyszło mu, że nasz symbol narodowy jest beżo-wo-karmazynowy. Inny wikipe-dista po przeliczeniu współczyn-nika CIELUV dołączonego do ustawy otrzymał szary i różowy. Propozycje podchwycił kolejny redaktor. I tak doszło do praw-dopodobnie najdłuższej, zajmu-jącej co najmniej 200 stron tek-stu i trwającej 1,5 roku dyskusji w historii polskiej Wikipedii. Wy-powiadało się mnóstwo osób, za-czynając od dzieci z podstawów-ki, przez gimnazjalistów po gra-fi ków, informatyków i history-ków. Po zagłębieniu się w sprawę okazało się, że polskie prawo nie określa konkretnych barw fl agi. Z bielą jest jeszcze trudniej, bo wzorzec CIELUV jest stosowa-ny do tkanin, a one idealnie białe być nie mogą. Więc po przelicze-niu wychodzi, że mamy fl agę po prostu brudną. Ktoś taką dodał na Wikipedię i zastąpił nią wszystkie fl agi w całym portalu. Sprawę rozwiązano głosowa-niem. Takie metody niekiedy muszą być wykorzystywane. A to, że dochodzi do absurdów...

Kiedy w internecie panuje demo-kracja, jest to nieuniknione. De-mokracja? W przypadku Wiki-pedii owszem. Z perspektywy tego serwisu wszyscy jesteśmy równi, tak samo postrzegani. W sprawach mniej czy bardziej ważnych mogą wypowiadać się w tym samym stopniu ludzie bar-dzo wykształceni i doświadczeni, jak i dzieci rozpoczynające swoją przygodę z nauką. Nic dziwnego, że niektórzy twierdzą, że panuje kompletna anarchia.

WIKIPEDIA IS NOT DYING

Mimo wszystkich błędów, pro-blemów, absurdów, sama myśl, że Wikipedii mogłoby nie być, niechętnie dopuszczana jest do naszych myśli. A to, że kiedyś jej nie było, jest wręcz niewyobra-żalne. Przyjęła się tak bardzo, że wszelkie wpadki i tak nie pozwa-lają nam przestać z niej korzy-stać. Chcemy wszystko wyba-czać, bo wiemy, jak bardzo jest potrzebna. I bez obaw! Raczej nam jej nie zabraknie. Członek zarządu stowarzyszenia Wiki-media Polska, Daniel Malecki, zgadza się z konkluzją Jimmy’e-go Walesa, iż „Wikipedia nie umiera” („Wikipedia is not dy-ing”). Stwierdza również, że ciężko sobie wyobrazić, aby po-wstała dziś dla niej realna kon-kurencja: - Uważam, że jest to pewien fenomen, którego nie da się powtórzyć. Oczywiście treści znajdujące się w Wikipedii opu-blikowane są na wolnej licencji i każdy może ich użyć do stwo-rzenia własnej encyklopedii, jed-nak to wokół oryginału skupia się cała siła, czyli społeczność edytorów. Wikipedia ani nie umiera, ani nie planuje się popsuć, a wręcz przeciwnie, wciąż się do-skonali. Jest z pewnością mega-mózgiem wszystkich uczniów i studentów. Nie zaszkodzi więc świętować 15 stycznia jedenastej rocznicy jej powstania!

Karina Ostapiuk

7STYCZEŃ 2012 Uniwersytet Zielonogórski

Page 8: UZetka nr 81 (styczeń 2012)

W tym artykule postaram się przybliżyć wygodniejszą i w większości przypadków tańszą alternatywę. W końcu nawet naj-większa ilość "darmowych mi-nut" może się kiedyś wyczerpać.

Wiadomości przez internet

Nie, nie chodzi tutaj o bramki internetowe, gdzie przy wysła-nym smsie odbiorca musi naszu-kać się między reklamami wia-domości, którą do niego napisa-liśmy. Z pomocą przychodzi program do wysyłania krótkich (czy jak kto woli dłuższych) wia-domości, który opiera się o połą-czenie z internetem. Sam uży-wałem już wielu z nich i pozosta-łem przy często aktualizowanej i dobrze działającej aplikacji o wdzięcznej nazwie "Kik".

SMSuj do woli

Kik to program przede wszyst-kim darmowy, a to ważne, bo za-uważyłem, że znajomi nie lubią płacić, nawet jednorazowo, za usługę, która mocno ułatwiłaby

im życie. Po drugie Kik dostęp-ny jest już na większość popular-nych platform komórkowych. Początkowo tylko dla iPhone, z czasem zaczęły pojawiać się wersje odpowiednio dla Andro-ida, BlackBerry, telefonów z naj-nowszym Windowsem czy ostat-nio w sklepie Ovi od Nokii. Bra-kuje chyba tylko wersji dla syste-mu Bada od Samsunga. Biorąc jednak pod uwagę tempo rozwo-ju i ekspansji, być może niedługo się pojawi. Większość naszych znajomych jest już raczej wypo-sażona w jeden z wyżej wymie-nionych telefonów. Wystarczy ich tylko namówić do kilku klik-nięć, by na ich telefonie znalazł się "Kik".

Ile to kosztuje?

Kik jest programem darmowym, lecz by wysyłać wiadomości tek-stowe, potrzebne jest połączenie z internetem. Będąc w mieście czy w domu korzystać możemy z połączenia Wi-Fi i pisać całko-wicie za darmo. Jeżeli nie jeste-śmy w pobliżu zasięgu darmowej sieci, przyda się pakiet interne-towy od naszego operatora ko-mórkowego. Wystarczy najtań-szy za kilka złotych miesięcznie, bo wysłanie czy odebranie wia-domości tekstowej nie pobiera dużo dostępnych w pakiecie me-gabajtów. Zazwyczaj jest to kilka kilobajtów, co przy np pakiecie 100MB za 5 zł daje nam dziesiąt-

ki tysięcy wiadomości wysłanych w ramach wydanej kwoty. Nieco mniej, jeżeli chcemy wysyłać zdjęcia. Podejrzewam, że jednak większość z nas studentów ma już wykupiony pakiet danych większy lub mniejszy, dostoso-wany do swoich potrzeb, a pro-gram do wysyłania smsów przez internet nie uszczupli nam wcale miesięcznego limitu danych. Aplikacja mimo dostęp-ności na wiele platform, na każ-dej z nich wygląda podobnie. Możemy sobie dostosować kolo-rystycznie wygląd według wła-snych upodobań. Więcej infor-macji oraz linki do pobrania Kika znajdziecie na stronie pro-ducenta: www.kik.com. Mam nadzieję, że dzięki temu rozwią-zaniu uda Wam się zaoszczędzić w nowym roku troszkę pienię-dzy i wyda je na coś przyjemniej-szego niż rachunki czy dołado-wania na telefon.

Denis Marciniak

Wielu z nas wysyła ogromne ilości smsów. Mamy sporo znajomych, chcemy pozostawać w kontakcie itd. Odzwierciedlają to rachunki po świątecznych smsach z życzeniami do najbliższych oraz czasami setek znajomych. Niektórzy z nas mając telefon na kartę wykupują nawet specjalne pakiety smsów. Tyle że są one dostępne tylko dla sieci, w której jesteśmy. Niektórzy z nas używają też mobilnego Gadu-Gadu, co jest już lepszym rozwiązaniem, choć wciąż nie idealnym - za dostęp do serwisu na komórce często trzeba płacić.

SMSuj za grosze

Nowoczesny studentW tym dziale "UZetki" poruszamy tematy związane z nowymi technologiami. Artykuły te powinny ułatwić każdemu studiowanie oraz uświadomić, że istnieją łatwe i wygodne roz-wiązania, które mogą być wykorzystywane również w życiu codziennym.

Denis Marciniak - autor bloga derosky.com

STYCZEŃ 20128 Nowoczesny student

Page 9: UZetka nr 81 (styczeń 2012)

9STYCZEŃ 2012 Studencka zajawka

Chad podkreśla, że okres, w któ-rym trwa World Series of Poker, jest dla niego najważniejszy i naj-bardziej interesujący. Te 6 tygo-dni, przez które trwa WSOP, określa jako czas ,,hardcore po-ker”. Najważniejsze są dla niego oczywiście turnieje, chociaż jak sam przyznaje, lubi wtedy grać także gry cashowe (czyli zamiast żetonów, które dostajemy za wpisowe, tutaj obstawiamy praw-dziwymi pieniędzmi). Brown zwraca również uwagę na pewien ciekawy i waż-ny aspekt. Sam sporo czasu spę-dza w podróżach do innych kra-jów, aby grać turnieje pokerowe. Dla niektórych sen podczas ta-kich podróży może być proble-mem. Jako rozwiązanie poleca wożenie ze sobą melatoniny. Aby zminimalizować dys-komfort związany z przestawie-niem się w nową strefę czasową,

Pokerowy sukces? Tylko na poważnieChad Brown to pokerzysta, który w swojej karierze zarobił grubo ponad 3 miliony dolarów. Nie dziwi więc, że czasami udziela rad początkującym graczom. Jakiś czas temu zamieścił artykuł, w którym opisuje, jak dobrze przygotować się do World Series of Poker. Zresztą, można to potraktować jako rady dla każdego dużego i poważnego turnieju.

Jakub Suszkawww.thepokerlive.blogspot.com

Chad proponuje, abyśmy na WSOP-ie pojawili się co naj-mniej kilka dni wcześniej, niż rozpoczyna się nasz turniej. Amerykanin stwierdza, że sam dosyć mocno przygotowuje się kondycyjnie do turnieju. Dzięki temu rozpoczynając 6-ty-godniowy (!) maraton jest w do-brej formie, i jego ciało może znieść wyczerpującą grę, dzień w dzień. W większości przypad-ków, Chad zjawia się w Hotel& Casino Rio około południa i opuszcza je dopiero ok. 2-3 nad ranem. Co jeszcze powinno być istotne dla debiutanta na WSOP? Chad wskazuje na koncentrację. Właśnie ten element jest według niego jednym ze źródeł sukcesu Bertranda ,,EllkY'ego” Grospel-lier, który wygrywając w tym roku jeden z turniejów WSOP, zdobył tytuł ,,Triple Crown” (to taki pokerowy Wielki Szlem - wygrana turnieju na WSOP, Eu-ropean Poker Tour i World Po-ker Tour. Francuz jest czwartym graczem, który tego dokonał). Co w Las Vegas może roz-praszać uwagę graczy? Oczywi-ście niezliczone bary i kluby noc-

ne. Jasne, gracz, który pierwszy raz pojawia się w LV, może zo-stać oszołomiony wielkością miasta i jego tempem życia. Jed-nak jeśli przyjeżdżamy na WSOP, aby osiągnąć poważny sukces, a nie tylko zaliczyć tam występ, to powinniśmy unikać imprezowania oraz picia. Poza tym, jeśli wiemy, że jutro zaczynamy turniej, to da-rujmy sobie przypływ kreatyw-ności i nie grajmy noc przed w gry cashowe (gotówkowe). Upewnijmy się, że jesteśmy od-powiednio wypoczęci. Chad mówi w ten sposób: ,,Inną rzeczą

jest dla mnie, gdy ktoś przegrywa z powodu pecha, a inną, gdy przegrywa dlatego, że po prostu gra źle. Dla takich rzeczy nie mam usprawiedliwienia”. Pamiętajmy też, że World Series of Poker odbywa się tylko raz w roku. Warto więc, dokonać kilku wyrzeczeń, aby nasz wy-stęp był idealny.Na podstawie: ,,Chad Brown's gu-ide for the WSOP rookie”, Poker-Stars Blog, autor: Chad Brown. PS Z okazji Nowego Roku mam postanowienie: więcej tek-stów na blogu, niż tylko te z ,,UZetki”. Zaglądajcie na blog :)

Chad podkreśla że okres w któ-

Studencka zajawka: POKER

REKLAMA

fot. B S K

Page 10: UZetka nr 81 (styczeń 2012)

Jeśli wybiegniemy myślami w odległą i bardzo optymistyczną przyszłość, znajdziemy się w środku lutego z lśniącym, pełnym przyzwoitych ocen indeksem w dłoniach, a wszystkie egzaminy będą za nami. Zdane, oczywiście. Gdy już studenckie sukcesy zostaną godnie, uroczyście i po studencku uczczone, pojawi się nadmiar wolnego czasu. Owszem, kolejna impreza, maraton filmowy czy nocny turniej w Counter-Strike’a, to zajęcia wielce kuszące, które skutecznie pozwolą ten czas roztrwonić, ale luty to również środek sezonu snowboardowego, czyli studenckie życie w nieco innych warunkach.

Porównanie to pozwolę sobie uznać za zgoła trafne, bo tym też snowboarding różni się od nar-ciarstwa, czym życie studenckie od monotonnego, jak zjazd po stoku, żywota klasy pracującej. Snowboard to wciąż sport stosunkowo młody w na-szym kraju i znacznie mniej popularny od narciarstwa, ale wciąż zyskuje coraz większą rzeszę sympatyków. Szczegól-nie w ostatnich latach przeżywa prawdziwy rozkwit. Na stokach

widzimy coraz więcej snowbo-ardzistów, sezon obfi tuje w im-prezy i zawody sportowe, polskie fi rmy produkują sprzęt znacznie lepszej jakości niż jeszcze kilka lat temu. Dorobiliśmy się nawet profesjonalnych produkcji fi lmo-wych, które mają swoje premiery w największych miastach Polski, a także w Czechach, na Słowacji i na Węgrzech. Różnorodność to powód, dla którego snowboar-ding zyskuje popularność w ta-kim tempie. Każdy może poznać

doznania płynące z jazdy na de-sce i przekonać się, jak wszech-stronny jest to sport. W przeci-wieństwie do narciarstwa (choć nie do końca, bo są też narty fre-estyle’owe, pozwalające jeździć np. w parku, ale to już wyższa szkoła), nie jesteśmy ograniczeni do zjeżdżania ze stoku. Deska snowboardowa jest uniwersalna, pozwala jeździć zarówno po przygotowanych tra-sach, jak i szusować w świeżym puchu w dziewiczym terenie.

Możemy także doskonalić swoje umiejętności jeżdżąc w snowpar-ku i wykonywać wymyślne ewo-lucje na specjalnie przygotowa-nych skoczniach i przeszkodach. Przygoda z "parapetem"

Aby rozpocząć swoją przygodę ze złośliwie nazywanym przez narciarzy „parapetem”, nie po-trzeba wielkiego talentu i do-skonałych warunków fi zycznych. Wprawdzie początek jest trud-

Sztuka lataniaStudencka zajawka: snowboard!

STYCZEŃ 201210 Studencka zajawka

Page 11: UZetka nr 81 (styczeń 2012)

niejszy niż na „boazerii”, ale wystarczy odrobina silnej woli i determinacji, a rzecz okaże się całkiem łatwa i jazdę opanujemy w dość krótkim czasie. Za-nim jednak rozpoczniemy naukę, warto zadbać o naszą formę. Kondycja jest istotna, ale najważniejsze, aby nasze mięśnie, ścięgna i chrząstki były ela-styczne, co zminimalizuje ryzyko ura-zów. Sprawa w rzeczywistości nie jest skomplikowana - 20 minut dziennie roz-ciągania i ćwiczeń ogólnorozwojowych, na kilka tygodni przed wyprawą na stok, w zupełności wystarczą. Pamiętajcie też, aby przed pierwszym zjazdem wykonać kilka ćwiczeń rozgrzewkowych, które przygotują mięśnie do wysiłku. Sprawdź, zanim kupisz!

Wybierając ciuchy, poza kryterium szykowności i atrakcyjności dla płci przeciwnej, weźcie pod uwagę takie parametry, jak wodoszczelność, wiatro-chronność czy posiadanie specjalnych membran oddychających. Dla przykła-du spodnie o wodoszczelności wynoszą-cej 20.000 mm to już wyższa półka i na pewno nie przemokną nawet w najtrud-niejszych warunkach. Jeśli nigdy nie mieliśmy styczności ze snowboardem, na początku warto wypożyczyć sprzęt do jazdy, aby przekonać się, czy rzeczy-wiście jest to dyscyplina, która sprawia nam frajdę. Później możemy zastanowić się, jaki rodzaj snowboardingu najbar-dziej nam odpowiada i określić właści-wości, które powinna mieć nasza przy-szła deska. Warto w tym celu zaintere-sować się tematem, odwiedzić serwisy snowboardowe i fora internetowe, aby zasięgnąć wiedzy bardziej doświadczo-nych riderów. Kupując nowy sprzęt nie należy sugerować się ceną. Najdroższy niekoniecznie musi oznaczać najlepszy. Jest kilka rodzajów sprzętu w zależności od ich przeznaczenia – fre-estyle, służący głównie do jazdy w snow-parku; freeride, czyli zestaw bardziej nadający się do jazdy poza trasami, w gęstym puchu; oraz alpine, czyli sprzęt zjazdowy. Każda ma nieco inną konstrukcję i inaczej zachowuje się w pewnych warunkach. Jest to wybór dla bardziej zaawansowanych, którzy potrzebują sprzętu do konkretnej dys-cypliny. Są również deski uniwersalne, tzw. all-mountain, łączące zalety po-

zostałych rodzajów i sprawdzające się w każdych warunkach. To doskonały wybór na początek, a także dla tych, którzy lubią różnorodność i chętnie spróbują swoich sił zarówno we fre-estyle’u, jak i we freeridzie. Stawiając pierwsze kroki w karierze snowboardowej warto na początek wynająć instruktora, który zaprezentuje podstawowe aspekty techniczne, pomoże wjechać wycią-giem i ukierunkuje dalszą naukę. Nawet godzinna lekcja będzie niezwykle wartościowa i oszczędzi nam wiele trudu. Mówi to uparty samouk, który przeszedł kilometry pod górę z deską na plecach. Taka godzina z instruktorem pozwoli wam na oswo-jenie się z deską, a także pomoże unik-nąć nabycia złych nawyków w postawie i technice jazdy. Później samodzielna praktyka w zupełności wystarczy. Efek-ty przychodzą szybko. Po tygodniu spę-dzonym w górach początkujący snow-boardzista powinien już swobodnie radzić sobie na łatwiejszych trasach.

Poczuj wolność

Spróbować powinien każdy. Cytując Travisa Rice’a, jednego z najlepszych riderów świata, snowboarding to nie tylko sport. To styl życia. Życia, które daje pełną swobodę, wolność, w któ-rym możemy na jakiś czas odciąć się od reszty świata, czerpać radość z jazdy i wraz z przyjaciółmi pokonywać ko-lejne bariery. Po godzinach treningów przyjdzie taki moment, że poczuje-my się naprawdę pewnie na tej de-sce pod nogami. Wtedy będziemy mogli zboczyć z wyznaczonych tras i spróbować lotów na skoczniach w snowparku czy jazdy w puchu ze stromych wzniesień. Wrażenia są fantastyczne. Stoisz na szczycie, zapadasz się w śnieg po kolana i otacza cię olśniewający majestat górskich pasm. Przed sobą widzisz niemal pionowy spad i ogarnia cię mieszanka przerażenia i ekscyta-cji, a gdy ruszasz i suniesz przez to puchowe morze, zostawiając za sobą długą, białą chmurę, czujesz, jakbyś naprawdę latał.

Mateusz Jędraś[email protected]

11STYCZEŃ 2012 Studencka zajawka

Page 12: UZetka nr 81 (styczeń 2012)

Jeżeli tak jak ja jesteś koneserem włoskich makaronów i greckich suvlaków, albo po prostu raz – dla odmiany – chcesz zabrać sympatię w przyjemne miejsce z nieprzeciętnym (i dokładnie przeskanowanym) menu, ta rubryka powinna być twoim must-read!

Romaul. Drzewna 2

Bo Polak potrafiDziś gratka dla amatorów pizzy. Nie ma chyba na świecie dania tak banalnego, a jednocześnie tak powszechnie uwielbianego jak ten puszysty, drożdżowy pla-cek z dodatkiem pomidorowego sosu, sera i obowiązkowo sporej garści oregano. Ta bardzo pod-

stawowa wersja przywędrowała do nas z Włoch, ale my, znani z umiejętności uprzyjemniania so-bie życia, wzbogaciliśmy ją o sala-mi, pieczarki, szpinak, a właści-wie to o wszystko, co można zna-leźć w lodówce.

Rzym po polskuJak wiadomo, pizza pizzy nie-równa – moją ulubioną robią na ulicy Drzewnej w malutkim, nie-pozornym lokaliku o co najmniej nieadekwatnej nazwie Roma. Miejsca jest rzeczywiście mało, ale pizza – znakomita. To, co urzeka mnie w niej najbardziej, to brak "boków", za którymi nie przepadam, ale też mocno pomi-

dorowa baza, i wyraziste dodatki. Nie pamiętam żadnych nazw, bo moim ulubionym rodzajem jest kompozycja własnych smaków, do czego was również serdecznie zachęcam – bawcie się smakiem, bądźcie kapryśni i jedzcie pizzę tak, jak kochacie. Ja wybieram klasykę – kiełbasa, pieczarki i pa-pryka, jak u mojej babci, ale od święta pozwalam sobie na pizzę z gyrosem i brokułami. Całość dopełniamy sosem czosnkowym i vuala!

Przekonaj się samDobra pizza może zrekompenso-wać wspomnianą wcześniej cia-snotę, ale brak toalety jest niedo-puszczalny. Picie piwa do twojej margharity - niewskazane! Ceny są niestety dosyć wygórowane, bo za 30-centymetrową pizzę trzeba zapłacić w granicach 18 zł. Pew-nym pocieszeniem może być fakt, że w tę cenę wliczone są sosy, ale to, na co trafi sz - loteria. Któregoś razu jadłam tam pysz-ny, bardzo gęsty i bardzo czosn-kowy dip, kiedy indziej – kom-pletnie nie przypominające sosu "coś" o konsystencji mleka. Także fi fty-fi fty. Mam nadzieję, że się wam poszczęści, a jeśli nie, za-wsze możecie powrócić do korze-ni i polać pizzę keczupem – efekt rozczulająco przywraca wspo-mnienia z dzieciństwa. Niezależ-nie od tego wszystkiego, kto piz-zy w Romie nie próbował, pozba-wia się doznań niezwykłych i po-winien temu prędko zaradzić. Bo warto.

Anna Nadstoga [email protected]

Zielona Cafeul. Wyszyńskiego 34M

Zielono miCzy ktoś jeszcze pamięta, gdzie było San Remo, zanim przenio-sło się do sąsiedztwa? Jego miejsce zajęła kawiarnio-re-stauracja (?) o wdzięcznej i jak-że wiosennie kojarzącej się na-zwie Zielona. I chociaż nie ser-wują tu już najlepszych lodów mango pod kopiastą pierzynką bitej śmietany, to miejsce ma duży potencjał i warto się skusić na małe co nieco. Menu jest bardzo różnorodne, a miejsca-mi nawet dość wymyślne. Ja da-łam się oczarować pyszną sałat-ką (za 10 zł naprawdę duża mie-szanka sałat, szparagów i ogór-ków z panierowanym serkiem camembert i bagietką z masłem ziołowym) i moim ulubionym nie-czekoladowym deserem, czyli malinową pychą z ekstra porcją bitej śmietany dla wy-trwałych i nie dbających o kalo-rie. Z zasięgniętej opinii wiem, że serwują tu też jakieś owoce morza (not my cup of tea!) i ma-karony (na które, ku mojemu rozczarowaniu, nie znalazłam już miejsca po treściwej sałat-ce). Oprócz tego gęsta czekola-da w kilku smakach, kolorowe koktajle, a na święta keks i pachnący piernik.

Gwarno i wesołoNiestety, po magicznej atmos-ferze tego miejsca z czasów San Remo pozostało tylko wspo-mnienie. Teraz zaciszna przy-stań przypomina raczej wesołe Campo di Fiori, i to w samo po-łudnie. Jeśli szukasz miejsca na romantyczną schadzkę lub po-gawędkę z dawno nie widzia-

nym znajomym, polecałabym raczej mniej oblężone miejsce. Wiem od jednej z przesympa-tycznych pań kelnerek, że ist-nieje możliwość rezerwacji ca-łego lokalu w celu urządzenia w nim urodzin/imienin/szkole-nia i tym podobnych, co wydaje się dość ciekawą propozycją, zważywszy na jakość serwowa-nych pyszności i ich całkiem przyzwoite ceny.

Give it a tryGwoli podsumowania – Zielo-na jest miejscem jak najbardziej wartym polecenia, a jeśli czu-jesz, że nie masz czasu zapuścić się w tak odległe rejony, pójdź w moje ślady i wybierz się tam na oknie. To mój ulubiony spo-sób spędzania tak niespodzie-wanie podarowanego przez los czasu. Przy tej okazji warto też napomknąć, że do godziny 12 można tu zjeść śniadanko, do którego dostaniemy kawę zu-pełnie za free. I jeśli nie prze-szkadzają ci tabuny co rusz przewijających się ludzi, pozwól sobie na krótką, smaczną chwi-lę i daj się "zazielenić".

Smaki Zielonej Góry cz. 2

STYCZEŃ 201212 Zielona Góra

Page 13: UZetka nr 81 (styczeń 2012)

Naprawdę Zielona Góra!

Jakie najważniejsze atrakcje przyrodnicze w Zielonej Górze możemy wymienić?Przede wszystkim są to te miej-sca, które związane są z małymi rzeczkami, które płyną przez nasze miasto. Nie mamy dużej rzeki, nie mamy przy sobie bez-pośrednio Odry ani Warty, ale mamy Gęśnik, Łączę, Dubię Wschodnią i Zachodnią czy Pu-stelnika. Wzdłuż tych małych cieków, ale bardzo ciekawych, mamy łęgi i podmokłe łąki, któ-re należą do najatrakcyjniej-szych, z przyrodniczego punktu widzenia.

A co z tym tak zwanym ,,zasro-czeniem” miasta?Zielona Góra była znana z tego, że było tu bardzo dużo srok. Rzeczywiście, na przeło-mie wieków notowaliśmy tu naj-wyższe czy jedne z najwyższych zagęszczeń na świecie sięgające ponad 30 par na kilometr kwa-dratowy. Ostatnie nasze badania wskazują na to, że nastąpił spa-dek liczebności tych ptaków. Spadek liczby srok wynika z sa-moregulacji, która następuje

w przyrodzie. Mieliśmy różnego rodzaju wnioski, żeby człowiek pomógł sroce się wyregulować. Natomiast my jako przyrodnicy byliśmy za tym, aby cierpliwie poczekać. I jak widać to działa. Są w ekosystemie mechanizmy takie, które powodują, że za dłu-go gatunek się nie utrzyma.

Jakie inne, ciekawe gatunki pta-ków możemy spotkać na terenie Zielonej Góry i okolic?Na terenie Zielonej Góry zano-towaliśmy około 100 gatunków ptaków, z czego ponad połowa to ptaki lęgowe. Rzeczywiście dużo więcej i dużo atrakcyjniej pod tym względem jest w Dolinie Odry. Czy to skieruje-my się w kierunku północnym na Krępę, Cigacice lub w kie-runku wschodnim na Zabór lub w kierunku południowym Nowe Soli, będziemy mieli okazję zo-baczyć, niezależnie od pory roku, przynajmniej kilkadziesiąt gatunków. Jeżeli będzie dobrze z pogodą, uda nam się znaleźć odpowiednie miejsce, możemy obserwować tysiące gęsi, łabę-dzi, różnych ptaków przelotnych

i bardzo wiele ptaków, które są uznawane za zagrożone i nielicz-ne.

Podczas prezentacji w Polsko – Niemieckim Centrum Promocji i Informacji Turystycznej wspo-mniał pan, że 3,5% powierzchni Zielonej Góry stanowią parki. Czy możemy powiedzieć, że jest to stosunkowo mało? Jak to wy-gląda w innych miastach?Nie jestem w stanie podać kon-kretnych liczb, natomiast to jest mało. Biorąc pod uwagę po-wierzchnię, bardzo zindustriali-zowany Berlin czy Warszawa mają większy udział tych obsza-rów zielonych. Proszę jednak zwrócić uwagę, że Zielona Góra nie potrzebuje więcej parków wewnątrz miasta, bo po pierw-sze jest bardzo kompaktowym miastem, jeśli chodzi o struktu-rę, a po drugie jest po prostu otoczona lasami (47% po-wierzchni Zielonej Góry stano-wią lasy), co też tworzy pewien klimat miasta i wpływa na mi-kroklimat, który jest w mieście.

Jakub Suszka

W Zielonej Górze do zwiedzania są nie tylko kościoły, ratusz lub Palmiarnia. Niewiele osób wie, że Zielona Góra posiada sporo atrakcji przyrodniczych. I właśnie o nich rozmawialiśmy z doktorem Marcinem Bocheńskim z Wydziału Nauk Biologicznych na Uniwersytecie Zielonogórskim.

REKLAMA

dr Marcin BocheńskiAbsolwent ochrony środowi-ska w Wyższej Szkole Peda-gogicznej w Zielonej Górze. Stopień doktora nauk biolo-gicznych uzyskał na Wydziale Matematyczno – Przyrodni-czym Akademii Pomorskiej w Słupsku. Obserwacjami i ba-daniami ptaków zajmuje się od ponad 15 lat. Autor wielu publikacji naukowych, głów-nie z zakresu ekologii ptaków oraz opracowań i ekspertyz przyrodniczych. Jest adiunk-tem w Katedrze Ochrony Przyrody na Wydziale Nauk Biologicznych UZ.

REKLAMA

Kultura - wywiad 13STYCZEŃ 2012 Zielona Góra

Page 14: UZetka nr 81 (styczeń 2012)

STYCZEŃ 201214 Wydarzenia

5 lutego w hali Centrum Rekreacyjno-Sportowego w Zielonej Gó-rze odbędą się pierwsze Lubuskie Targi Ślubne. Organizatorzy zapraszają nie tylko studentów, ale wszystkich mieszkańców na-szego województwa. Dla tych, którzy myślą już o ślubie, przygoto-wane będą propozycje kompleksowej obsługi uroczystości i wiele ciekawych ofert związanych z organizacją tego najważniejszego dnia w życiu. Wszyscy uczestnicy Targów będą mogli zdobyć mnó-stwo atrakcyjnych nagród ufundowanych przez wystawców (np. profesjonalną ślubną sesję zdjęciową!). W programie Targów jest pokaz sukni slubnych i zapierający dech w piersi pokaz bielizny damksiej i męskiej. W czasie trwania Targów odbędą się inne tak-że ciekawe pokazy: wystąpi barista, który zaprezentuje zachwyca-jącą sztukę barmańską, odbędzie się także atrakcyjny pokaz tańca. Wstęp na Lubuskie Targi Ślubne jest bezpłatny, wszystcy Lubuszanie są serdecznie zaproszeni na to wspaniałe wydarzenie.

I Lubuskie Targi Ślubne w Zielonej Górze 5 lutego 2012 r. w godz. 11.00-17.00Hala CRS przy ul. Sulechowskiej

I Lubuskie

Targi Ślubne!

Szukamy młodych ludzi nie bojących się wyzwań, chcących spró-bować swoich sił w show biznesie i kinematografi i. Film do, którego jest prowadzony nabór nosi tytuł "NA SPRZE-DAŻ" i jest etiudą artystyczną, ukazującą rozdwojenie myślowe współczesnego społeczeństwa, które posiada ogrom dóbr, chci-wie zagarniając bezmyślnie następne. W wyniku tego nie potrafi wybrać właściwej drogi dla siebie. Sceny do fi lmu będą różnorod-ne, poczynając od miłosnych po te kręcone w ekskluzywnym klu-bie. Film powstaje przy współpracy z wytwórnią muzyczną STAR 4 MUSIC, Lubuską Szkołą Telewizji i Filmu, Studium Wizażu Artystycznego Toxic Forum.

Casting!

Osoby chętne do udziału w fi lmie zapraszamy na godzinę 25 stycznia 2012 r. o godz 17:00 w Piekarni Cichej Kobiety przy ul. Fabrycznej 13 w Zielonej Górze. Tam zostanie nadany numer i zrobione zdjęcia, a następnie uczestnicy castingu dostaną scen-kę, dialog, który będą musieli zaprezentować przed komisją. Nie trzeba przygotowywać wierszy, piosenek itd. Werdykt zostanie opublikowany na stronie SKY BOX. Realizacja fi lmu odbędzie się w lutym, planowana publikacja to kwiecień - maj. Do 14- 28 stycznia dodatkowo będzie realizowany fi lm pt. " Walizka". Grupa fi lmowa SKY BOX istnieje od czerwca, wcześniej Mate-usz Stachowiak i Kacper Wieczorek - założyciele - działali osob-no, aktualnie grupa jest w trakcie rejestracji jako stowarzyszenie, dotychczas zrealizowała spot reklamowy dla ambasady Francji "POLSKA, daj się ponieść wyobraźni" i fi lm promocyjny dla kwa-tery głównej ZHP Hartrix. skybox.blox.pl/html

Casting!Poszukiwani aktorzy

15 stycznia o godz. 17:00 w auli Uniwersytetu Zielonogór-skiego odbędzie się niezwykły koncert kolęd prawosławnych organizowany przez Parafię Prawosławną Św. Mikołaja w

Zielonej Górze. Wstep jest wolny. Serdecznie zapraszamy!

Page 15: UZetka nr 81 (styczeń 2012)

15STYCZEŃ 2012 Felieton

Warto zastanowić się, a może nawet sporządzić listę rzeczy, które chce się naprawdę zmienić w swoim życiu. Jeśli od dawna planujesz pozbyć się zbędnych kilogramów lub znaleźć "drugą polówkę", to może 2012 rok jest tym okresem, w którym w końcu należy to zrobić. Nie należy jed-nak od samego początku za wy-soko mierzyć. Nie postanawiaj sobie od razu, że zgubisz to upragnione 20 kilogramów, ale zacznij od 3-5kg i z czasem pod-noś poprzeczkę coraz wyżej. Tak też należy postępo-wać z każdą inną długotermino-wą sprawą. Jeśli coś zawalisz, nie poddawaj się, zacznij od nowa, aż w końcu uda ci się wytrwać.

Co za dużo to nie zdrowo

Jeśli z rozpędu zaczniesz wypi-sywać na kartce każdą, jaka ci tylko przyjdzie na myśl rzecz,

którą chciałabyś/chciałbyś zmie-nić i twoja lista będzie się coraz bardziej i bardziej powiększać, to istnieje wielkie prawdopodo-bieństwo, że w końcu nie weź-miesz się za nic. Człowiek nawet z najbardziej silną wolą, popa-trzywszy na taką listę, zniechęci się. Dlatego lepiej określić sobie na przykład trzy najważniejsze postanowienia. Typu: rzucę pa-lenie, zacznę się inaczej, zdro-wiej odżywiać i będę mniej bała-ganić. Oczywiście są to przykła-dowe postanowienia i każdy człowiek musi sam wyznaczyć co najbardziej chciałby zrobić w no-wym roku.

Trudne początki

Niestety nikt za nas nie "odwali brudnej roboty". Aby widzieć efekty naszych zmian, trzeba za-brać się do roboty i to najlepiej od zaraz. Jeśli tracisz motywację

już na samym początku, to przy-pomnij sobie, po co to robisz, dlaczego postawiłaś/eś sobie taki cel. Nie wymyślaj sobie na siłę usprawiedliwień, tylko weź się w garść. Pamiętaj, że zawsze najtrudniejsze są początki i jeśli przez nie przebrniesz i zaczniesz zauważać owoce swojej pracy, to później już będzie tylko z górki.

Podziel się tym z innymi

Okazuje się, że ludzie, którzy dzielą się z rodziną lub znajomy-

mi swoimi planami noworoczny-mi, mają większe szanse na po-wodzenie. Richard Wiseman jest znanym amerykańskim psy-chologiem , który napisał książ-kę "59 sekund. Pomyśl chwilę, zmień wiele". Przeprowadził ba-dania, z których wynikło, że aż o 9 procent więcej wytrwało w swoich postanowieniach tych ludzi, którzy podzielili się swo-imi zamiarami z innymi. Nowy rok jest okresem, gdy coś się kończy a coś zaczyna, to dobry czas, aby wprowadzić do swojego życia zmiany lub wy-próbować nowe, jeszcze nam nieznane rzeczy (może skok na bungee?). W każdym bądź razie zróbmy coś, byśmy mogli ten rok dobrze zapamiętać i mieć wspa-niałe wspomnienia do końca ży-cia także z roku 2012.

Izabela Marciniak

2012 rokiem zmianCo roku wielu z nas, przed rozpoczęciem następnego roku, ustanawia sobie jakieś cele, które chcielibyśmy osiągnąć w okresie następnych dwunastu miesięcy. W większości przypadków jednak nasze plany nie dochodzą do skutku. Objawia się nasz brak silnej woli i pojawia zniechęcenie, które próbujemy maskować różnymi wymówkami. Zróbmy coś, aby w tym roku było inaczej, by nasze postanowienia nie były tylko słowami rzucanymi na wiatr. Zepnijmy 4 litery i zacznijmy działać!

DISCO • LATINO • R&B • FUNK • MUSH UP • 80’s • 90’s • DANCEZapraszamy wszystkich na pierwszą edycję imprez z cyklu "Domówka w Before&After”,najlepszą studencką opcję na imprezę. Wiele studenckich promocji Śledzik - 6zł, Kiełbasa z grilla - 8 zł, napoje imprezowe od 2 zł. Od strony muzycz-nej chcę kusić imprezowiczów mieszanką radiowych hitów lat 80, 90 jak i współczesnych. Nawet najbardziej wybredni znajdą coś dla siebie! Zaprasza DJ Patrick Cafe.więcej na www.facebook.com/Beforeandafterzielonagora

WSTĘP WOLNY DLA WSZYSTKICH!BEFORE&AFTER W ZIELONEJ GÓRZE, k. byłego Hermesu

NA DOMÓWKĘ W KAŻDY PONIEDZIAŁEK ZAPRASZA BEFORE&AFTER W ZIELONEJ GÓRZEREKLAMA

Page 16: UZetka nr 81 (styczeń 2012)

Wojna z dźwiękiemMiało być głośno, ale Panowie nie zostali dopuszczeni do sterów Akademickiego Radia Index. Panowie, kolejni goście audycji „Za kurtyną”, a mianowicie akustycy z Lubuskiego Teatru. Praca dźwiękowca to nie jest łatwe zajęcie, ale za to bardzo ciekawe. Piotr Dura oraz Bartek Zaborowski zdradzili nam szczegóły swego - jak sami mówią - sposobu na życie.Nie tylko o nagłośnienie przed-stawienia chodzi w tej pracy. Na czym polega praca akustyka?Piotr Dura: Praca akustyka jest bardzo specyfi czna, to taki nie-powtarzalny zawód akustyka w teatrze. Właściwie to sposób na życie, przez to, że pochłania nam znaczną część naszego ży-cia. Ja pracuję 17 lat w teatrze i pod kątem nagłośnienia wiele

się zmieniło. Odpowiadamy za sferę dźwięków w teatrze, a w tej chwili również za mul-timedia, projektory, kamery, ponieważ technika się rozwija. Nasze zadania przy każdym spektaklu są inne. W jednym puszczamy 5 utworów, w dru-gim nagłaśniamy zespół grający, w innym biegamy z kamerami, projektorami. Za każdym ra-zem inaczej.Bartek Zaborowski: Tak bywa, że czasem modlimy się o to, aby przyszyto nam dodatkowe ręce, bo kiedy mamy złapać za 6 hebli naraz, nie jest to proste i wtedy zwykle pracujemy we dwóch.

Czym różni się praca akustyka w teatrze od pracy nagłośnie-niowca imprez muzycznych?BZ: Niektórzy z nas wolą pra-cować zdecydowanie nad ma-teriałem, który został już opra-

cowany i wiemy dokładnie, co w którym momencie zrobimy. Kiedy na scenę wychodzi ze-spół, którego kompletnie nie znamy, kiedy mamy go nagło-śnić, choć oczywiście są próby i staramy się zrobić to jak najle-piej, to czasem nie znamy tych artystów, nie słuchamy ich na co dzień i nie potrafi my zrobić tego tak, jak ktoś, kto na stałe z nimi

współpracuje. I to jest rzeczywi-ście zupełnie inna charaktery-styka pracy.PD: To są faktycznie dwie płasz-czyzny. Przy pracy estradowej mamy do czynienia z nagłośnie-niem instrumentów, zespołu, wokali, gdzie technicznie naj-ważniejsze są przody, później odsłuchy, z których korzystają muzycy. W teatrze natomiast używamy planów dźwiękowych. Tutaj chodzi bardziej o to, aby widz doznał z efektów, które puszczamy, pełnych wrażeń. Koncerty są rzeczami jednora-zowymi, spektakle natomiast są ćwiczone, jest wiele prób, dzięki którym możemy precyzyjnie do-stosować pewne sytuacje. To jest główna różnica.

Porozmawiajmy o sprzęcie...BZ: Jeśli mogę, to ja zabiorę głos, aby odebrać go Piotrkowi,

ponieważ on pracuje w teatrze już 17 lat i pamięta czasy, kiedy pracowało się zupełnie inaczej. Wtedy potrzeby były inne, praw-dopodobnie reżyserzy wiedzieli, czym dysponują i nie stawiali takich zadań jak robią to dzisiaj. Sprzęt był inny, były magneto-fony szpulowe, na które Piotr z akustykami nawijali taśmy i z takich rzeczy grali. W dzi-siejszych czasach, kiedy mamy płyty CD, minidisc’i, pola, tyły, przody, boki ta praca jest dużo łatwiejsza, ale nie jest prosta. Wojna z dźwiękiem polega na tym, żeby słychać było aktora na scenie i żeby było słychać również muzykę. Dziś wspomagamy się micro-portami, więc musimy praco-wać tak, aby nie zabić aktora, jak my to roboczo nazywamy... I żeby widz w ostatnim rzędzie mógł go usłyszeć.

Sprzęt często zawodzi? PD: Są takie elemen-ty techniczne, na które trzeba zwracać szczególną uwagę – przewody, kable. Z pozoru ba-nalne rzeczy, ale to one najczę-ściej są przyczyną problemów. Sam sprzęt natomiast jest dzi-siaj coraz bardziej niezawodny w odróżnieniu od tego, co było kiedyś. Wrócę na moment do tych szerokich taśm, które za-stałem, jak rozpocząłem pracę w teatrze. To jest pewien senty-ment do tego brzmienia analo-gowego, tam była głębia i ciepło, którego dziś brakuje, natomiast jeśli chodzi o montaż, odtwarza-nie, jest to dużo łatwiejsze teraz.

Jak to się stało, że postanowili-ście zostać właśnie akustykami? Od dziecka mieliście zabawkę i smykałkę do tych wszystkich kabli, hebli, suwaków czy po prostu tak wyszło? PD: W samym teatrze to może przez przypadek, na-tomiast smykałka w każdym z nas, kto ten zawód wykonuje, gdzieś tam była, pewnie od dzie-ciństwa. Ja kiedy byłem mały, konstruowałem sobie mikserki akustyczne z byle czego, później trochę grywałem w takiej wersji amatorskiej. Podobnie było w sytuacji Bartka, on też muzy-kuje, gra, śpiewa, a więc nie ma tutaj wielkiej bariery między przestrzenią naszą a aktora. Bo ważne jest to, aby sytuacje na scenie nie były dla nas czymś obcym. To są dwa pola, które muszą współgrać. Akustyk musi rozumieć potrzeby aktora, mu-zyka. BZ: Ten zawód jest szczególnie ciekawy, biorąc pod uwagę, że pracujemy w teatrze, bo jeśli miałaby to być jazda w kółko z jednym zespołem, to byłaby to już komercja, a tutaj... mamy za każdym razem coś in-nego.

Marika AdamskaMichał Cierniak

Audycja"ZA KURTYNĄ"

w każdy piątek o godz. 12:00

w Radiu Index

Kultura - recenzja STYCZEŃ 201216 Lubuski Teatr

Page 17: UZetka nr 81 (styczeń 2012)

Wasza nowa płyta, „The Best Is Yet To Come”, zbiera wszędzie doskonałe recenzje. Interesujecie się tym w ogóle? To dużo dla nas zna-czy. Ja z reguły szukając nowych rzeczy, nowych płyt, gdzieś tam liczę się z głosem krytyki. One są jakimś wyznacznikiem... i tak się złożyło, że te sugestie wysy-łane przez recenzentów w świat w kontekście Snowmana są dla nas cudowne. Wierzyliśmy bar-dzo mocno w ten materiał, ale nie spodziewaliśmy się, że opinie będą aż tak jednogłośnie dobre. Krytycy są różni i trudno u nich o zgodny chór, a w tym przypad-ku tak jest, więc jesteśmy bardzo szczęśliwi, super!

A co z tytułem albumu? Najlep-sze dla Snowmana dopiero przyj-dzie czy już nadeszło? Wiesz, chcielibyśmy móc takimi małymi literkami pisać to na każdej następnej pły-cie. Mieć świadomość, że ten proces oczekiwania na najlepsze nigdy nie się nie zakończy, bo to jest chyba w życiu kogokolwiek zajmującego się sztuką najważ-niejsze. Te spełnienia, jeśli przy-chodzą, są takimi olśnieniami i to jest cudowne, ale jest świadomość tego, że ta droga się nie kończy. Dlatego to robimy.

„The Best Is Yet To Come” to duża zmiana stylistyczna wzglę-dem debiutu. Jest dużo bardziej melodyjnie i mocno. Można po-równywać te dwie płyty? Porównanie tej płyty

z debiutem pojawia się siłą rze-czy, ale pierwsza płyta była takim „the best of” pierwszej części na-szej działalności – to były utwory, które powstawały na przestrzeni 7-8 lat. Ten album ukazał się zde-cydowanie za późno. Trudno jest porównywać te dwie rzeczy, bo „The Best Is Yet To Come” po-wstawała w zasadzie jako concept album – kompozycje powstały w bardzo szybkim tempie. W cudzysłowie mogę powiedzieć, że w kilka dni, oczywiście po-tem była praca nad materiałem z Marcinem Borsem (producen-tem płyty – przyp. red.). To są dwa różne materiały, mają swoje zupełnie inne genezy – pierwsza była podsumowaniem, a druga już zamkniętą koncepcją. My je-steśmy dojrzalsi o doświadczenia,

Ta droga się nie kończyZa ich najnowszym albumem, „The Best Is Yet To Come”, szaleje prasa w całym kraju. Ten entuzjazm udzielił się również muzykom. Przez całą rozmowę Adam Brzozowski unikał samochwalstwa, ale wielkie zadowolenie z wykonanej pracy było odczuwalne. Szczególnie, gdy w pewnym momencie wypalił „nam się ta płyta po prostu podoba...”. Pianista poznańskiej grupy Snowman opowiedział o drugim krążku zespołu, o prasie i spełnieniu.

o nowe inspiracje, charakter obu płyt jest ten sam, ale jest mocniej, jest bardziej piosenkowo. Takie było nasze założenie, chcieliśmy nagrać coś, co można nazwać formą piosenkową. Zmierzyć się z tym, bo to nie jest takie łatwe.

Miałem zapytać o to, czy będzie trasa, ale już wiem, że będzie i że przyjedziecie do Zielonej Góry. To może powiedz, dlaczego ktoś, kto kupi płytę, ma jeszcze przyjść na koncert? Z prozaicznego po-wodu: dlatego, że to jest bardzo dobra płyta. A koncerty są jesz-cze lepsze, te emocje zawarte na albumie podczas występu są zdwojone. I to jest chyba najważ-niejsze, gdy słuchasz płyty i ci się podoba, to masz nadzieję, że bę-

dziesz mógł jej posłuchać na żywo jeszcze bliżej, jeszcze emocjonal-niej. Przynajmniej ja tak mam.

A czego w tym momencie chcecie? Macie już świetną płytę, krytycy was chwalą, publika również. Co następne? Przede wszystkim chcemy, by trasa była jak najbar-dziej udana, jak najliczniejsza. Żeby te koncerty były bardzo bliskie, by jak najwięcej grać i jak najbardziej cieszyć się z tego, że ktoś się cieszy z tego, że grasz. Zakładamy, że będzie też trochę festiwali w lecie i miejmy nadzie-ję, że już niedługo będzie można otwierać lodówkę i tam będzie Snowman.

Michał Stachura

Wierzyliśmy bardzo w ten materiał, ale nie spodziewaliśmy się, że opinie krytyków będą aż tak jednogłośnie dobre.

17STYCZEŃ 2012 Muzyka

Page 18: UZetka nr 81 (styczeń 2012)

Lubisz kolorowe pudełka? Czy ja lubię kolorowe pudełka? Nie wiem, nie pałam do nich zbytnim uczuciem. Mogę lubić.

Ty możesz lubić, ja lubię więc możemy po-rozmawiać. Cały czas promujesz swój al-bum „Prewersje”, jesteś w trasie koncerto-wej. Ta płyta zebrała dużo więcej pozytyw-nych recenzji niż "Α i Ω". Uważasz, że rze-czywiście jest lepsza? Tak, na pewno jest lepsza. Przede wszystkim muzyką się zajęli producenci, którzy znają się na muzyce, a nie jak w przy-padku „Alfy” ja własnoręcznie, że tak po-wiem. Muzycznie jest na pewno lepsza, tek-sty są trochę inne, poważniejsze.

Czujesz, że włożyłeś w nią więcej pracy? Więcej na pewno w teksty, bo tak jak już wspomniałem muzyka została zrobiona

przez producentów outsourcing.

Dlaczego wyszło tak wiele teledysków do „Prewersji”? Przede wszystkim pojawiły się możli-wości, aby zrobić te teledyski - i to jest głów-ny powód. Poza tym teledysk jest teraz naj-ważniejszym elementem promocji. Po pro-stu wydając płytę robi się teledyski.

Czy „Prewersjami” chcesz przekazać lu-dziom coś konkretnego? Ja raczej nie wciskam ludziom prze-kazu do głowy, po prostu opisuję jak ja pa-trzę na świat, mój światopogląd. Nie mó-wię, że ludzie muszą się z nim zgadzać. Na-tomiast główną, przewodnią myślą jest to, by nie być głupim, co zdarza się każdemu, zdejmować klapki z oczu sobie i innym.

Dlaczego na „Prewersjach” nie pojawił się

gościnnie żaden raper jak było to w pla-nach? Jedyne „featuringi”, jakie zostały stworzone, to duety z wokalistami - Gut-kiem i Losza Verą. Przypadek czy celowe zamierzenie? Nie pamiętam, co sobie myślałem wtedy. Wielu rzeczy nie pamiętam, co wią-że się z moim wyskokowym trybem życia. Teraz mam w głowie już nowe materiały i trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, na-tomiast chyba tak, chyba chciałem, żeby ta płyta była bardziej moja. Na „Alfi e i Ome-dze” było dużo gości, teraz postawiłem na siebie. Wokaliści tylko mnie wspomogli, dodali rangi tym kawałkom, natomiast ta płyta jest głównie moja. Została zdjęta ze mnie jej muzyka, produkcja, a ja skoncen-trowałem się na tekstach. Chciałem, żeby to było bardziej moje.

Dlaczego jednym z tych wokalistów wspo-

Jestem dobrym raperem„To są prewersje, perwersyjne pierwsze wersje”. W końcu z promocją tej płyty Fokus pojawił się w Zielonej Górze. Wśród stołów bilardowych, symulatora golfa, bitów i rymów suportów udało nam się pogadać. Nie o perwersjach, a o „Prewersjach”, kolorowych pudełkach, kiczu, dumie i Dodzie.

Kultura - recenzja STYCZEŃ 201218 Muzyka

Page 19: UZetka nr 81 (styczeń 2012)

magających jest Losza Vera. Skąd on się tam wziął? My się z Loszą znamy, a przy okazji współpracował on nad ostatecznym brzmie-niem tej płyty, bardzo dużo mi pomógł. Za-wsze chcieliśmy zrobić kawałek. Akurat był moment, bit taki, do którego on siada, więc z buta zrobiliśmy ten kawałek.

Ogromny kontrast. Twoja zwrotka wyrapo-wana najniższym głosem na polskiej scenie tego gatunku muzycznego i śpiew Loszy w refrenie prosto z boysbandu. Nie sądzisz, że to się trochę gryzie? Losza ma swój pomysł na siebie i na

muzykę. To, co on robi, to nie jest hip hop, nie jest to rap, więc to jest spotkanie dwóch różnych światów muzycznych. Wiadomo, że taki kontrast nie każdemu się podoba, ale ja uważam, że wyszedł z tego w porządku ka-wałek. Wręcz taki, do którego warto było zrobić teledysk, więc myślę, że wszystko działa.

Namieszałeś na polskiej scenie muzyki rap, jeden skład, drugi skład, trochę tu, trochę tam. Czy uważasz, że twoja solowe albumy to najlepsze, co zrobiłeś w całej swojej do-tychczasowej twórczości? Kiedyś ktoś mnie zapytał, którą ze

swoich płyt uważam za najlepszą, odpo-wiedziałem, że jeszcze jej nie nagrałem, czyli generalnie jest to przede mną, tak uważam i być może to będzie następna so-lówka, może to będzie Pokahontaz, nato-miast gdzieś tam drzemie we mnie opcja, że ta najlepsza płyta, jaką udało się na-grać, dopiero nastąpi.

Może i banalne pytanie, ale nurtujące, bo Twoja odpowiedź, że jest dobrą zawod-niczką nie jest przekonująca – dlaczego utwór i występ z królową kiczu Dodą? Jak się spojrzy na polską scenę po-pową, to ona jest na górze. Ja jej wcześniej nie znałem, nie miałem okazji za bardzo z nią porozmawiać, natomiast to nie jest główny trzon tego, co ja robię. Zrobiłem kawałek i raczej nie mogę sobie zarzucić nic pod względem tego elementu, w któ-rym miałem się wykazać w tym featurin-gu, czyli do tekstu. Ja zrobiłem dobry ka-wałek rapu w tym momencie i dla mnie to jest najważniejsze, a że to jest kontrower-syjne, na pewno jest... bo „wielki, święty hip hop” z królową kiczu. Ja zdaję sobie z tego sprawę, że komuś to się może nie podobać, a mi się teraz nie podobają ich reakcje. Bo to jest taka sytuacja, że to ja nagrywam kawałki, a oni piszą w Interne-cie, więc generalnie niech tak zostanie i to się raczej nie zmieni.

Słuchałeś wcześniej twórczości Dody? Nie, z ciekawości to zrobiłem. By-łem ciekawy. Stwierdziłem, że zobaczę, jak to wygląda i tak zrobiłem. Nie mam sobie nic do zarzucenia w tym momencie, dobre dwie zwrotki napisałem i tyle.

Z czego jesteś najbardziej dumny w swoim życiu? Że jestem dobrym raperem? (Śmiech). Chyba tak. Spełniam się w tym, uważam, że jestem w tym dobry. To mi daje satysfakcję, siłę i napędza mnie na każdy następny dzień. Chyba z tego.

Rozmawiała Marika Adamska

Fot. Radosław KaźmierczakZdjęcia pochodzą z sesji do okładki

albumu "Prewersja"

19STYCZEŃ 2012 Muzyka

Page 20: UZetka nr 81 (styczeń 2012)

STYCZEŃ 201220 Muzyka

„Hardcore” używane jest w slangu młodzieżowym na określenie czegoś wyjątkowego. „Hardcore” to także określenie ekstremum w danej dziedzinie. Tyle jeśli chodzi o paranaukowe definicje tego słowa. Miłośnikom muzyki zawsze jednak to słowo będzie się kojarzyć z ciężkimi i agresywnymi dźwiękami, tak mile dewastującą narządy słuchowe. Zielona Góra także ma w tej stylistyce swojego bardzo godnego reprezentanta – Sophe Scholl. W imieniu zespołu wypowiadał się jego lider i gitarzysta, Dawid „Gavlish” Kotlarek.

Na miano „hardcore” trzeba zasłużyć!

Zacznijmy standardowo. Jak to się stało, że powstała grupa So-phie Scholl? Była jesień roku 2007. Na ławce w jednym z zielonogór-skich parków spotkało się dwóch zapaleńców ciężkiej muzy, czyli ja (wówczas basista) i Pavulon (perkusista). Oby-dwoje podjęliśmy decyzję o zmontowaniu nowego zespołu pod nazwą „Sophie Scholl” Szybko dołączyli do nas Ziela (wokal) i Filip (gitara). Przez lata skład się trochę zmieniał. Odszedł Filip, ja wskoczyłem za wiosło, a na bas Mumin. Z cza-

sem dołączył do nas Shyha z zie-lonogórskiej Eboli, który zastą-pił Mumina.

Ciekawą sprawą jest wasza na-zwa. Czy możesz dla niezorien-towanych wyjaśnić kim była ta kobieta i dlaczego zdecydowali-ście się nazwać kapelę na jej cześć? Sophie Scholl była nie-miecką opozycjonistką i dzia-łaczką organizacji „Biała Róża” w czasach hitlerowskich. Za swoją działalność antyreżimo-wą, została skazana przez nazi-stów na karę śmierci. Historię

tę opowiada fi lm „Sophie Scholl – ostatnie dni” w reżyse-rii Marca Rothemunda. Jej nie-złomna postawa i wiara we wła-sne ideały stała się inspiracją dla nazwy naszej grupy.

Czy twoim zdaniem grupa gra-jąca hardcore tudzież punka, powinna mieć wizerunek opar-ty o wyraziste poglądy politycz-ne lub społeczne, czy jest to kwestia dowolna? Hardcore to więcej niż muzyka, to pewna myśl, fi lozo-fi a i sposób życia przekazywana w naszym przypadku przy uży-

ciu instrumentów. Niewątpliwie jest to muzyka mocno zaanga-żowana w politykę i sprawy spo-łeczne. Należy jednak podkre-ślić, że nurt hardcore to platfor-ma o szerokim wachlarzu po-glądów oraz postaw i nie można go identyfi kować z jakimkol-wiek ruchem politycznym. Z pewnością wspólnym mia-nownikiem jest szeroko rozu-miana „niezależność” i „tole-rancja” oraz aktywne działanie na rzecz szerzenia tych idei. Irytują a zarazem śmieszą mnie zespoły, które określają swój gatunek jako „hardcore”, czy

Page 21: UZetka nr 81 (styczeń 2012)

21STYCZEŃ 2012 Muzyka

dodają przyrostek „–core” (np. metalcore, deathcore), a nie mają tak naprawdę nic wspólne-go z tym prądem ideologicz-nym. Na miano hardcore trzeba sobie zasłużyć przede wszyst-kim swoją postawą i działa-niem, a nie graniem takiej czy inne muzyki.

Siłą kapel hardcore’owych są występy na żywo. Gdzie do tej pory udało wam się zagrać i który z tych koncertów wspo-minasz najlepiej i za co? Do tej pory zagraliśmy kilkanaście (a może już kilka-dziesiąt) mniejszych czy więk-szych koncertów i trudno wy-mieniać wszystkie. Na pewno ważny był dla nas sukces na fe-stiwalu Metal Battle w Guben, gdzie zajęliśmy drugie miejsce inkasując sporą nagrodę fi nan-sową. W pamięci utkwił mi również kameralny koncert w Gorzowie. Wiele mówi się o animozjach między naszymi miastami. W hardcorze nie ma jednak miejsca na podziały. Przez miejscową ekipę zostali-śmy przyjęci bardzo przyjaźnie i do dzisiaj utrzymujemy z nimi koleżeńskie kontakty.

Jak trzyma się scena hardcore w Polsce? Jest wsparcie między kapelami czy raczej da się wy-czuć między nimi rywalizację? Scena hardcore w Polsce nie jest może imponująca ale przywołując lata minione widać pewien progres. Działa kilka niezależnych wydawnictw, mamy kilka zespołów na euro-pejskim poziomie, robi się spo-ro koncertów. Istnienie sceny opiera się w głównej mierze na współpracy między poszczegól-nymi zespołami, czy „załogan-tami”. Polega to na wzajemnym zapraszaniu się na koncerty, promocji, użyczaniu sprzętu itp. Tego rodzaju postawy prze-ważają, choć oczywiście jak wszędzie zdarzają się przykre wyjątki.

Nagraliście niedawno materiał na debiutancką płytę. Jak dłu-go zajęło wam tworzenie mate-riału i nagrywanie go? Większość materiału to efekt naszej pracy w mijającym roku, choć na płycie znalazło się także kilka starszych kawał-ków. Pewnego dnia stwierdzili-śmy, że trzeba to nagrać. Poje-chaliśmy do studia w Świebo-dzinie, które prowadzi znany muzyk i realizator Poland i w trzy dni zarejestrowaliśmy 10 kawałków. Pośpiech być może spowodował pewne nie-dociągnięcia ale efekt końcowy według opinii kilku osób spoza zespołu jest zadowalający.

Założyłeś także własną wy-twórnię. Wiem, że planujesz wydać w niej wasz debiut, ale czy zamierzasz też wspierać wy-dawniczo inne kapele? Ideą niezależnego wy-dawnictwa Gavlish Records jest wspieranie i promocja zespołów hardcore. Na pierwszy ogień idzie płyta Sophie Scholl, na-stępnie planuję wydanie hard-core-punkowej kapeli Retarde-ad z Zielonej Góry/Lubina. Co będzie dalej? Czas pokaże. W tym miejscu chciałbym po-dziękować Sabinie i Iśkowi za wsparcie i pomoc. Należy pod-kreślić, że wydawnictwo i osoby z nim współpracujące nie czer-pią zysków fi nansowych. Wszy-scy robią to z pasji.

Jakie Sophie Scholl ma plany na przyszłość? Po ukazaniu się płyty bę-dziemy starali się ją mocno pro-mować (na scenie niezależnej zespoły najczęściej same muszą o to zadbać). Chcemy zagrać kilka koncertów, a już teraz pracujemy nad nowymi kawał-kami na kolejny krążek.

RozmawiałMichał Cierniak

OLLY MURS„In Case You Didn’t Know”To już druga płyta tego finali-sty brytyjskiej edycji X-Facto-ra. Debiut zawierał dawkę bardzo przyjemnej popowej muzyki doprawionej retro-kli-matem. Za tamte utwory był zresztą odpowiedzialny m.in. James Morrison. Teraz Olly sam jest współautorem więk-szości piosenek i okazuje się, że nie tylko śpiewanie dobrze mu wychodzi, ale tworzenie repertuaru również. Wypa-dałoby chyba rzec, że każdy ma takich uczestników X-Fac-tor, na jakich sobie zasłużył.Premiera: 16 stycznia

JA RULE„Pain Is Love 2”Raper Ja Rule znalazł wresz-cie chwilę między graniem epizodów w amerykańskich filmach sensacyjnych i nagrał swój siódmy album. Co praw-da krążek ten miał ukazać się w listopadzie ubiegłego roku, ale z różnych przyczyn pre-mierę przesunięto na ten miesiąc. Dodajmy jeszcze, że płyta jest sequelem wydane-go dziesięć lat temu albumu „Pain is Love”. Mimo upływu lat pewne rzeczy się zatem nie zmieniają i niektórzy wciąż doświadczają bolesnej miło-ści.Premiera: 17 stycznia

BIOHAZARD „Reborn in Defiance”Będzie ostro! Biohazard po-wraca nie tylko z nową płytą, ale także ze swoim oryginal-nym składem. Fani ekipy Eva-na Seinfelda już od listopada ostrzyli sobie zęby na to wy-dawnictwo, zwłaszcza po za-mieszczeniu utworu „Come

Alive” na Facebooku zespołu. Ten kawałek swoją drogą ma pewnie rekordową ilość klik-nięć „lubię to”, ponieważ dzięki temu można go odsłuchać. Szkoda, że w tak łatwy spo-sób nie można też nabywać całych płyt.Premiera: 20 stycznia

LACUNA COIL„Dark Adrenaline”Po niemal trzyletniej przerwie włoskie Lacuna Coil znów ura-czy swoich fanów świeżutkim albumem. Będzie on na pew-no bardzo różnorodnym dzie-łem, a przynajmniej tak twier-dzi wokalistka grupy Cristina Scabbia. Ma być ciężko, ma być też mrocznie i lirycznie, a także... stadionowo, ze względu na utwory z chwytli-wymi i potężnymi refrenami. Ciekawe na ilu meczach Euro 2012 będą zatem rozbrzmie-wać kawałki z nowej płyty Włochów?Premiera: 24 stycznia

LEONARD C-OHEN„Old Ideas”Nie tylko Stonesom mimo kil-kudziesięciu wiosen na karku jeszcze się chce. Cohen jest ich rówieśnikiem i także nie ma zamiaru składać broni. Jego nowy album nosi prze-wrotny tytuł „stare pomysły”. I faktycznie muzycznej rewo-lucji tu nie uświadczymy. Ale przecież fanom Leonarda to nie przeszkadza. Aby jednak nie było do końca po staremu, tym razem naszemu bardowi przy okazji albumu, pomagał jego syn Adam.Premiera: 31 stycznia

Oprac. Michał Cierniak

Do usłyszeniaw styczniu 2012!

Page 22: UZetka nr 81 (styczeń 2012)

1 Drive

5 O północy w Paryżu

4 Czarny łabędź

3 Jak zostać królem

Film światowy TOP 2011

6 Super 8

9 The Fighter 8 Szpieg7 X-Men: Pierwsza Klasa 10 Melancholia

2 Prawdziwe męstwo

Nawet jeśli ktoś nigdy nie lubił westernów, pokocha ten film. Genialny Jeff Bridges, postać dziecięca, która tryska chary-zmą. Do tego sporo wpływów innych gatunków filmowych, które zgrabnie splatają się w jedną całość.Widowisko nie tylko dla twardzieli.

Żywy dowód na istnienie ma-gii kina. Fabuła rodem z kina lat 80 – tych w stylu "Bliskich spotkań 3-go stopnia" czy "Go-onies" gwarantuje rozrywkę na najwyższym poziomie. Jest wartko, zabawnie, a przy tym nienachlanie. Doskonały hołd złożony mistrzowi gatunku Stevenowi Spielbe rgowi.

Woody Allen swoją najnowszą produkcją utarł nosa wszyst-kim, którzy twierdzili, że zaczy-na się on wypalać. W czasach gdy zalewają nas pozbawione wdzięku i fekalne komedyjki, Allen pokazuje, że nadal moż-na bawić widza w inteligentny sposób. A poza tym Paryż nigdy nie wyglądał tak pięknie jak w tej produkcji.

Jak zwykle frapujący Darron Aronofsky tym razem o pre-sji, ale też o tysiącu innych rzeczy. Zasłużony Oscar dla Natalie Portman wcielającej się w balerinę baletu „Jezioro łabędzie”. Film, który jedno-cześnie czaruje, boli, odpycha i przyciąga. Magia.

Teatr dwóch aktorów! Colin Firth oraz Geoffrey Rush po-kazują światową klasę i życio-wą formę. Poruszająca i jakże ludzka historia królewskiego rodu z problemami, które do-tyczą każdego. Do tego piękna muzyka, zimne zdjęcia i brytyj-ski humor. Podium jak najbar-dziej zasłużone.

Kolejny rozdział ekshibicjoni-zmu emocjonalnego Larsa Von Triera. Film niepozba-wiony wad, lecz wybacza się je dzięki przepięknej muzyce, plastyczności obrazu i wspa-niałej, ostatniej scenie. Nie zapominajmy również o jak zwykle świetnej Charlotte Ga-insbourg. Trzeba obejrzeć przed końcem świata.

Ten film mógł się nie udać. Po raz tysięczny dostajemy historię od bokserskeigo zera do bohatera. I po raz tysięcz-ny dajemy się na to złapać. Obraz nieco minimalistyczny i oszczędny w środkach przy-kuwa od początku do końca, a Christian Bale zalicza „ży-ciówkę” śpiewając „I started a joke”.

Film, który przez cały czas skupia naszą uwagę, a po wyj-ściu z sali kinowej wciąż myśli-my o jego fabule. „Szpieg” jest poza tym niezwykle wciągający mimo małej dynamiki. Duża w tym także zasługa duetu Old-man/Firth, który oszczędną i charyzmatyczną grą pokazuje młodym aktorom, jak to robią zawodowcy.

Adaptacja komiksu jakich mało. Niezwykle stylowa, genialnie zagrana i przede wszystkim niegłupia! Efek-ciarstwo zostało odłożone na bok na rzecz świetnego i przemyślanego scenariusza. Absolutnym odkryciem jest również Michael Fassbender w roli Magneto. Nie tylko dla miłośników komiksów.

Ryan Gosling w roli życia bez-imiennego kierowcy, który jeździ samochodem i słucha starych piosenek. Elektryzu-jący film, urzekający muzyką i pięknymi ujęciami, zderzo-nymi z surową brutalnością scen przemocy. Nie film roku – film na lata.

STYCZEŃ 201222 Film

Page 23: UZetka nr 81 (styczeń 2012)

Film polski TOP 20111 Lincz 3 Czarny Czwartek.

Janek Wiśniewski padł.

Oszczędny, mocny i gęsty w klimacie „Lincz” pojawił się znikąd. Nie ma tu wiel-kich nazwisk, brak wielkiej kampanii reklamowej. Jest za to świetna atmosfera i najczarniejszy z czarnych charakterów tego roku(i nie tylko!) w polskim kinie. Po prostu trzeba.

2 Sala samobójców

Nadszedł dzień, kiedy przesta-liśmy wstydzić się rodzimych produkcji. Dzień, który przy-niósł film odważny, pomysło-wy, świetnie zagrany i przede wszystkim świeży. Dorzućmy jeszcze do tego bardzo dobrą techniczną stronę i sukces gotowy. Młodzi dochodzą do głosu i od razu widać efekty.

Reżyserowi udała się sztuka niemal niemożliwa – pokazać psychikę tłumu jako jeden or-gan żyjący i wspólnie walczą-cy. Niezwykle ważne rozlicze-nie z przeszłością i przystępna lekcja historii dla młodszych widzów bez zbędnego nadęcia i martyrologii.

Gni ty 20111 Bitwa Warszawska 3 Sanktuarium

3D2 Saga Zmierzch:

Przed świtem. Część 1

„ Wk***ło mnie to! Tych kil-kadziesiąt milionów złotych wydane…. po cholerę?! Nie przejmujesz się tymi ludźmi. Nawet jeśli coś jest dobrze zagrane, to za chwilę pojawia się opowiastka historyczna. Natasza tańczy, Borys jedzie, Natasza tańczy, Borys jedzie, Natasza tańczy, jedzie kawa-leria. A gdzie film?”.Anna Dereszowska

Ukochany film nastolatek na całym świecie oraz redak-cji Miasta Filmów. Rok bez „Zmierzchu” to rok zmar-nowany! Takich wybuchów śmiechu nie uświadczycie na najlepszych komediach! W tej części wampiry jakby mniej świecą w słońcu, za to jest więcej psów z pyskami przybi-tej amerykańskiej młodzieży. Czekamy na kolejne części i kolejne wiadra jadu, który wy-lejemy na nie w przyszłości.

Spróbujcie wyobrazić sobie coś żałośnie słabego. A teraz pomnóżcie to razy siedem-naście i zapiszcie na taśmie celuloidowej. Cokolwiek otrzy-maliście, jest na pewno lepsze niż „Sanktuarium”. Ten film nie jest nawet typowym, słabym horrorem made in USA. To bzdura, która nie śniła się fi-lozofom, nieporadnie zrealizo-wana, pozbawiona scenariu-sza bzdura. Unikać jak ognia.

TOPKA CZYTELNIKÓW "UZETKI"1. Jak zostać królem

2. Drive3. O północy w Paryżu/ Czarny Łabędź

4. Prawdziwe męstwo/ The Fighter5. 127 godzin

Opracowanie:Paweł Hekman

Michał StachuraMichał Cierniak

Słuchaj "Miasta Filmów" w każdy piątek o 13:00 w Radiu Index!

23STYCZEŃ 2012 Film

Page 24: UZetka nr 81 (styczeń 2012)

Jednak z tą wszechczasowością zalecałbym ostrożność. Film Johna Carpentera z 1982 roku zdecydowanie wybija się ponad przeciętność między innymi dzię-ki charyzmie Kurta Russella i po-mysłowości reżysera ale czerpie garściami z innych klasyków co sprawia, że brak mu nieco orygi-nalności. Z resztą „Coś” rocznik ’82 jest remakiem „Istoty z inne-go świata” z 1951 roku. Ale dość tej lekcji historii, wracamy do te-raźniejszości. Film rozpoczyna se-kwencja przypadkowego odnale-zienia statku kosmicznego gdzieś na Antarktydzie, przez grupę norweskich polarników. Mało tego, znajdują również ciało po-zaziemskiej istoty. Oczywiście w takim momencie musi pojawić się amerykańska fl aga, ponieważ dobrego paleontologa można znaleźć tylko w USA. W ten spo-sób poznajemy naszą bohaterkę Kate Lloyd. Jej misja to zbadanie ciała gwiezdnego denata. Jak się łatwo domyśleć, truchło nie jest wcale takie martwe, co więcej, potrafi wchłaniać i przeobrażać się w swoją ofi arę. Cała sztuczka fi lmów z serii „Coś” polega na zagadce: czy aby nasz kolega nie jest tak naprawdę złym, paskud-nym kosmitą? Oczywiście taki patent zaserwował nam już John Car-penter w 1982 roku i naprawdę nie widzę powodu ani sensu, by robić teraz dokładnie to samo. Tym bardziej, że „Coś” 2011 nie

wnosi najmniejszego powiewu świeżości do całego pomysłu. Owszem, efekty robią wrażenie, a kolejne przemiany stworów są odpowiednio makabryczne, przy-pominając istoty z najgorszych koszmarów niejednego rezy-denta szpitali psychiatrycznych. Jednak najbardziej w tym fi lmie kuleje zupełny brak napięcia i grozy. To, co było znamienne dla fi lmu z Kurtem Russellem i stanowiło o jego sile, tutaj zni-ka tuż po pierwszym spotkaniu z obcym. Po prostu nie ma się czego bać, a przecież o strach

w horrorach chodzi. Po kolej-nych odsłonach „Pił”, „Oszu-kanych przeznaczeniach” czy innych „Hostelach” mamy już po uszy makabry i bezsensownej jat-ki na ekranie. W przeciwieństwie jednak do wymienionych przed chwilą „dzieł” można przy „Co-siu” mówić o całkiem znośnych kreacjach aktorów, zwłaszcza od-twórczyni roli głównej Mary Eli-zabeth Winstead dobrze wypełnia swoje zadanie i całkiem sprawnie radzi sobie z zastępami norwe-skich i amerykańskich mężczyzn.

Film niejednokrotnie trafi a na scenariuszową mieliznę i kłuje po oczach dość absurdalnymi, kuriozalnymi czy po prostu głu-pimi pomysłami ale wciąż całość ogląda się (o dziwo) w miarę bez-boleśnie. Szkoda, że coraz czę-ściej twórcy sięgają w przeszłość i odświeżają kolejne fi lmy, któ-rych fenomen polegał na premie-rze w odpowiednim czasie. „Coś” roku 2011 udać się nie mogło. Po raz kolejny lepiej i taniej wypoży-czyć sobie oryginał.

Paweł Hekman

„Prequel horroru wszechczasów” – taki napis mogliśmy zauważyć przed premierą „Cosia” AD 2011. Czy pierwowzór faktycznie był takim dziełem? Na pewno jest kamieniem milowym w dziedzinie dość obrzydliwych efektów specjalnych i nie brakowało mu gęstego klimatu.

MIASTO FILMÓWPiątek, godz. 13:00 na 96 fm

www.facebook.com/miastofilmow

Film niejednokrotnie trafia na scenariuszową mieliznę i kłuje po oczach dość absurdalnymi, kuriozalnymi czy po prostu głupimi pomysłami.

To "Coś" nie mogło się udać

STYCZEŃ 201224 Miasto Filmów

Page 25: UZetka nr 81 (styczeń 2012)

Wyścig z czasem

Sylwester w Nowym Jorku

Justin Timberlake chyba jeszcze nie dojrzał do momentu, w któ-rym bierze na swoje barki głów-ną rolę męską. „Wyścig z cza-sem” sprawia wrażenie napisa-nego, by zaspokoić próżność Ju-stysia. W przyszłości jedyną wa-lutą będzie czas. Kawa – 3 minu-ty. Autobus do domu – pół go-dziny. Jedni żyją z dnia na dzień z kilkoma godzinami do rozpo-rządzenia, majątek innych liczy się w setkach stuleci. Co się sta-nie, gdy chłopak z niższych sfer zechce wymierzyć sprawiedli-wość wyższym kastom? Ciekawy pomysł ocierający się o nowator-stwo i świetne tempo przeciw-stawione są tu łopatologicznym dialogom i – bez strzępienia kla-wiatury – głupocie scenariusza, który w kategorii logicznej spój-ności można porównać tylko do szwajcarskiego sera. Podręczni-kowy przykład niewykorzysta-nego potencjału.

Michał Stachura

Ten fi lm to nie jest oczywiście jakaś wariacja na temat „Rocky-’ego”, „Rambo” czy innego z fi l-mów z panem Stallone. Opowia-da o ostatnim i najbardziej ma-gicznym dniu w roku. Scenerią jest miasto uważane za najbar-dziej magiczne miasto na świe-cie i Nowym Jorkiem zwane. Aby tej magii dopełnić, twórcy fi lmu zaprosili masę gwiazd, m.n. Roberta De Niro, Halle Berry, Hilary Swank, Michelle Pfeiffer, Sarrah Jessica Parker i wielu innych. Cały fi lm został podzielony na kilka osobnych historii, które się ze sobą zazę-biają. Szkoda tylko, że w tej wy-pełnionej magią produkcji za-brakło czarów, które sprawią, że wszystkie z tych historii będą ciekawe. Przez to dostaliśmy fi lm nierówny, zarówno ze względu na fabułę jak i grę ak-torską. Ale wreszcie wszyscy, którzy nie obchodzą Bożego Narodzenia, mają swój świą-teczny fi lm.

Michał Cierniak

Artur ratujegwiazdkę

W ostatnich latach ciężko było o świąteczną kreskówkę z praw-dziwego zdarzenia. No chyba, że kogoś zadowalały bożonarodze-niowe warjacje znanych anima-cji jak np. Shrek czy Madaga-skar. W tym roku dostaliśmy wreszcie taki fi lm i co? I dalej będziemy chyba w tym wyjątko-wym okresie powracać do Kevi-na. „Artur...” to kreskówka przesłodzona, za długa i bez po-mysłu. Są tam jednak jasne mo-menty, jak np. zobrazowanie do-starczania prezentów przez św. Mikołaja czy postać nestora rodu Mikołajów. Jednak obrazu mizerii dopełnia postać Artura, który jako główny bohater powi-nien czarować charyzmą. Jest niestety irytującym i na dodatek fajtłapowatym idealistą. Z regu-ły takie postacie wzbudzają sym-patię, ale nie gdy ich cechy są przerysowane, jak w tym wypad-ku. Wynika z tego, że w te święta Kevin chyba znowu będzie sam w domu.

Michał Cierniak

Warta zauważenia wariacja na temat historii. Tym razem nie na smutno i względnie lekko. Na chwilę przed wprowadzeniem stanu wojennego kilku członków Solidarności podejmuje z banku związkowe pieniądze – tytułowe 80 milionów. Po piętach depcze im kapitan SB i to właśnie de-moniczno-śmieszna postać ka-pitana Sobczaka ciągnie cały fi lm do przodu. Przerysowana rola Głowackiego zostaje w gło-wie na długo po seansie i chcia-łoby się więcej takich kreacji na naszym podwórku. To i niegłupi scenariusz wynagradzają ćwierćwymiarowość pozosta-łych postaci i patos kilku scen, choć trzeba odjąć dwa punkty za tragiczną ostatnią scenę. Widać, że reżyser trochę więcej chciał, niż się udało, więc przede wszystkim cieszy fakt, że powoli uczymy się opowiadać o własnej historii bez męczeństwa.

Michał Stachura

80 milionów

She told me she had a secret, the mother of all secrets...

"Szpieg"

CYTAT MIESIĄCA:

Książka 25STYCZEŃ 2012 Miasto Filmów

Page 26: UZetka nr 81 (styczeń 2012)

Denerwują, kontrolują, pilnują. Chcą cały czas czu-wać nad nami, aby włos nam z głowy nie spadł. Sta-rają się dać nam wszystko, co najlepsze. Wady prze-platane z zaletami, czyli RODZICE. Nie zawsze ich szanujemy i potrafimy powiedzieć, że ich kochamy. Rzadko patrzymy na nich jako na opiekunów i wycho-wawców - częściej niestety widzimy ich jako osoby, które chcą nas ograniczać. Problem pojawia się przy rozmowach, bo podobno nie mamy wspólnych tema-tów, konflikt pokoleń teoretycznie się pogłębia.

A ja wam powiem, że z rodzicami można się doga-dać. Tak po prostu. Nie wierzycie? A czy to wstyd ko-chać rodziców i pytać ich o rady?

Mam trochę więcej niż 18 lat i jestem dumna z tego, jacy są moi rodzice. Potrafię szczerze się przyznać do tego, że bardzo ich kocham, pomimo, że nie są doskonali. Mój tato zajął 2 miejsce w konkursie Tato Roku 2010, a praca o mojej mamie 1 miejsce w konkursie „Napisz to mamie”. Myślę, że sukces osiągnęliśmy dzięki temu, że jesteśmy zawsze razem - nie tylko, kiedy jest sielsko i anielsko, ale także w mo-mentach, w których wielu poddałoby się bez walki. Bo razem możemy więcej.

Rodzice bardzo często powinni stawać się naszym autorytetem - chociaż nie w każdej dziedzinie, to jed-nak w wielu, które są przewodnimi w naszym życiu. U mnie tak jest. Patrzę na to z perspektywy nasto-latki, która wkracza w dorosłe życie i nie wstydzę się tego. Z rodzicami można rozmawiać o wszystkim: o naszych pasjach, o ich wspomnieniach, o naszym życiu, można też pytać, aby uzyskać pomoc w trud-nych sprawach, bo nikt tak jak mama i tata nam nie doradzi - przecież znają nas tyle czasu i chcą dla nas jak najlepiej. Z tego miejsca przesyłam również grom całusów dla moich rodziców, niech się śmieją wszy-scy ci, którzy tak naprawdę zazdroszczą!

A wy? Czy dajecie swoim rodzicom odczuć, że są wam potrzebni? Przecież Nowy Rok to nowe posta-nowienia, może warto zastanowić się nad tym, jak traktujemy mamę i tatę i być może jest to czas, aby coś zmienić? Małymi krokami można dojść do wiel-kich celów, więc kiedy mama kolejny raz mówi „załóż rękawiczki, bo jest zimno” – załóżmy je, przecież ko-rona nam z głowy nie spadnie, a rękawiczki założone w chłodny wieczór mogą nam wyjść tylko na dobre.

Troskliwi rodzice mają na uwadze przede wszystkim dobro swych dzieci. Ich nieszczęścia są dla nich o wiele boleśniejsze aniżeli własne.Johann P. Hebel

Patrycja Hoffmann

"Uformowani po to, aby pilnować i wspierać"

„TYLKO KRÓTKO, PROSZĘ”. ROZMOWA Z KARELEM HVÍŽD’ALĄ, ZAPISKI, DOKUMENTYVáclav HavelTo pierwsza od piętnastu lat książka Václava Havla. Dzieli się w niej z czytelnikami wspomnieniami z czasów, gdy był głową państwa. Havel z humorem pokazuje codzienność na Hradczanach, swoje kłót-nie z premierem, a także heroiczną walkę z ciągle psującą się drukarką. Obok anegdot znajdziecie w tej książce wiele opinii o współczesnym świecie.

MARZENIE CELTAMario Vargas Llosa

Roger Casement siedzi w celi śmierci. Nie wie, jak skończy się walka o jego życie. W zamknięciu zmaga

się z demonami przeszłości. To on ujawnił całemu światu okrutną prawdę o bezmyślnych torturach

i gwałtach na rdzennych mieszkańcach, jakich do-puszczali się - rzekomo cywilizowani - Europejczycy.

Brudny koszmar kolonialnego świata przekracza wszelkie granice wyobraźni. Casement jako jedyny

zachował w nim honor i czystość. Ale może to tylko pozory? Przecież jednak skazano go na karę śmierci!Co kryją dzienniki znalezione przez Scotland Yard?

KSIĄDZ PARADOKS. BIOGRAFIA JANA TWARDOWSKIEGOMagdalena Grzebałkowska Wszyscy znamy księdza Jana Twardowskiego, ale niewiele o nim wiemy. Jaki był naprawdę? Na to pytanie próbuje odpowiedzieć Magdalena Grzebał-kowska, która dotarła do nieznanych zapisków księ-dza Jana. Dzięki nim poznajemy człowieka pełnego sprzeczności. Dlaczego czuł się samotny, choć ota-czało go tak wielu ludzi? Skąd brała się u niego wielka potrzeba przyjaźni z kobietami? Czy wielolet-nie kontakty z ofi cerem SB są rysą na jego wizerun-ku? Poznaj jego młodość, początki popularności oraz ostatnie, najbardziej tajemnicze lata jego życia.

Książki są jak towarzystwo, które sobie człowiek dobiera.Monteskiusz

PEDAGOGICZNA BIBLIOTEKA WOJEWÓDZKA W ZIELONEJ GÓRZE POLECASZTUKA PREZENTACJI W NAUCE, BIZNESIE, POLITYCE Wiktor NiedzickiDla większości ludzi największym stresem są wy-stąpienia publiczne. Boimy się kompromitacji, pocą się dłonie, głos więźnie w gardle. Co zrobić z rękami? Na co patrzeć? Jak nie zapomnieć, o czym mamy mówić? Jak odnieść sukces? Ta książka jest dla tych, którzy chcą lub muszą wygło-sić referat, wystąpić na konferencji, wypowiedzieć się w radiu lub telewizji. Polscy uczeni mają liczące się dokonania w wielu dziedzinach wiedzy. WWW.PBW.ZGORA.PL

STYCZEŃ 201226 Książka

Page 27: UZetka nr 81 (styczeń 2012)

Trudno jednoznacznie stwier-dzić, czy to duet nagle odkrył ja-kąś formułkę na pisanie chwytli-wych piosenek, czy to zbawienny wpływ Danger Mouse’a wycią-gnął ich do światła z odmętów solidnego, ale niemedialnego blues rocka. Ważne jest jedno – „El Camino” to świetna płyta. Pełna poczucia humoru, prze-bojowa i prosta jak korzenie tej muzyki – czyli mimo wszystko blues. Ponoć panowie stwierdzili, że mają na koncie zbyt wiele utworów utrzyma-nych w średnim tempie. Takie z reguły nie przekonywały na żywo. Remedium było jedno – zagrać to samo, tylko szybciej. Pozorna absurdalność pomy-słu w efekcie przyniosła niemal czterdzieści minut energetycz-nego grania, dość surowego, by było rockowo i wystarczająco wygładzonego dla rozgłośni ra-diowych. Singlowe „Lonely Boy” to „El Camino” w piguł-ce. Tu melodia goni melodię, a że wszystko opiera się na pro-stackim “uuooo”? Kandydatów na następne hity jest wielu – oparte na podobny schemacie

„Run Right Back”? Klimat The White Stripes z „Gold on the Ceiling”? Rozedrgane “Hell of a Season”? Tak naprawdę nie ma tu złych odpowiedzi. W myśl jednej z zasad przetrwania zawartych w fi lmie „Zombieland” – należy cieszyć się drobiazgami. Takim drobia-zgiem jest najnowszy krążek The Black Keys – niezbyt anga-żujący, optymistyczny, typowy album „do nucenia”. I choć nie jest to aż tak udana płyta, jak poprzednie „Brothers” i tak jest się z czego cieszyć. Zwłaszcza, że – jak sami mówią „nie sądzi-my, by którekolwiek słowo na tej płycie miało sens”.

Michał Stachura

Zagraj to jeszcze

szybciej, SamThe Black Keys zdecydowanie są na fali i skwapliwie to wykorzystują. Nie zdziwcie się, jeśli niedługo po otworzeniu konserwy ujrzy-cie właśnie ich – ledwie minęło 12 miesięcy od premiery ich poprzedniej płyty, a Ameryka-nie mieli nominację do Grammy za cover Bud-dy’ego Holly’ego. W oczekiwaniu na rozdanie tych nagród dołożyli jeszcze nową płytą. Ktoś mógłby pomyśleć, że przy takiej ilości można nie nadążyć z jakością... a jednak można.

INDEX LISTANotowanie nr 123 (sobota, 07.01.2012.)

1 Adele Someone Like You

2 Cher Lloyd feat. Mike PosnerWith Your Love

3 Lana Del Rey Video Games

4 Hurts Blood, Tears & Gold

5 Nickelback When We Stand Together

6 Coma Los cebula i krokodyle łzy

7 Avicii Fade Into Darkness

8 Cobra Starship You Make Me Feel

9 Red Hot Chili PeppersMonarchy Of Roses

10 Peter Luts Ft. Lynn LarougeHands Up

Głosuj na www.index.zgora.plPierwszy tydzień nowego roku nie przyniósł jeszcze zmian w świe-cie muzyki, ale dzień po dniu, miesiąc po miesiącu w sklepach muzycznych, jak grzyby po deszczu, zaczną wyrastać nowe płyty. Póki co, w styczniu spodziewamy się nowej płyty Olly Mursa za-tytułowanej „In Case You Didn’t Know" - z niej pochodzi dobrze znany z radiowych anten singiel „Heart Skips A Beat”. Według muzycznych horoskopów początek 2012 należeć będzie do Eliza-beth Grant, znanej jako Lana Del Rey. Ta amerykańska wokalista często porównywana jest do nieodżałowanej Amy Winehouse. Znawcy muzyki uważają, że obie wokalistki dysponują podobną barwą głosu. Singiel "Video Games" trafił na szczyt sprzedaży li-sty iTunes, a podczas pokazów mody stał się wybiegowym hitem. facebook.com/lista96fm

Mateusz Kasperczyk, Audycja "Index Lista", sobota, godz. 20:00

REKLAMA

Słuchaj audycji "Rock nocą" w piątek o godz. 22:00 w Radiu Index!

27STYCZEŃ 2012 Radio Index

Page 28: UZetka nr 81 (styczeń 2012)

Krzysztof Koziołek wydał kolejną powieść: "Trzy dni Sokoła". Tym razem na książkę składają się aż trzy historie, a każda z nich to mrożąca krew w żyłach opowieść o morderstwach, w które uwikłany jest Andrzej Sokół, dziennikarz z Nowej Soli. Akcja toczy się w Zielonej Górze, Nowej Soli, Wrocławiu, czyli w miejscach, które - jak mogłoby się Wam wydawac - dobrze znacie... A jednak w tych miastach dzieją się (nie)prawdopodobne historie, o których Krzysztof Koziołek opowiadział "UZetce".

Twoja nowa książka „Trzy dni Sokoła” różni się od poprzednich – to zbiór opo-wiadań. „Przerzucasz się” na opowiada-nia czy to chwilowy wybryk? Tak po prawdzie to raczej powieści niż opowiadania, bo jest wielu bohaterów i kilka wątków. A co do przerzucania, w grę wchodzą tylko kilogramy na siłow-ni. W przenośni i dosłownie, bo każdy pi-sarz powinien dużo ćwiczyć fi zycznie. Dlaczego? Praca przy komputerze źle wpływa na kręgosłup i mięśnie. Tyle dy-gresji, a odpowiadając na pytanie: to była tylko „przygoda”. Po napisaniu powieści w odcinkach do tygodników lokalnych w Zielonej Górze i Nowej Soli i jednej na

moją stronę internetową, czytelnicy za-częli pytać, kiedy będą mogli je prze-

czytać w książce. Tak więc „Trzy

dni Sokoła” to specjalny prezent dla fa-nów mojego pisania.

Na początek książki „Trup w winnicy” - o czym opowiada i dlaczego uśmiercasz wiceprezydenta Zielonej Góry? Wiceprezydent ginie, znajdują go z kiścią winogron w ustach. Dodam: wino-gron wyjątkowych. Morderstwo ma zwią-zek z szantażem miasta przez pewnego maniaka. Więcej nie ujawnię, powiem tyl-ko tyle, że „Trup w winnicy” to coś jakby prolog większej powieści „winiarskiej”, którą chciałbym napisać w przyszłości. Dlatego pewne wątki pozostały nieza-mknięte, co wprawni czytelnicy na pewno zauważą.

W drugim opowiadaniu „Ostateczna roz-

Zielona Góra morderstw

STYCZEŃ 201228 Książka

Page 29: UZetka nr 81 (styczeń 2012)

grywka” znowu Andrzej Sokół. To kryminał historyczny? To z kolei jest swego rodzaju epilog kryminału retro, który two-rzy się już w mojej głowie, a który ma się dziać na Ziemi Lubuskiej. Gdzie dokładnie, tego jeszcze nie zdradzę. W „Ostatecznej rozgryw-ce” pojawiają się też bohaterowie i wątki z „Miecza zdrady”, powie-ści sensacyjno-przygodowej, którą wydałem w 2010 roku, a którą nie-którzy określają mianem lubuskie-go kodu Leonarda da Vinci.

Skąd czerpałeś pomysły i wiado-mości do „Ostatecznej rozgryw-ki”? W tym przypadku pozwoli-łem sobie na dość swobodne po-dejście do historii, wiele rzeczy jest wymyślonych, tylko niektóre autentyczne. Dla przykładu, tajni-ki pracy nowosolskich strażników miejskich, które zdradzam, są z ży-cia wzięte.

Jak powstawało trzecie opowiada-nie pt. „Zemsta absolutna”? W listopadzie 2010 roku by-łem we Wrocławiu na Międzyna-rodowym Festiwalu Kryminału. Któregoś dnia późnym wieczorem wracałem do znajomych, u których nocowałem. Szedłem ulicą Grodz-ką, podziwiałem pięknie oświetlo-ny budynek Ossolineum, gdy moją uwagę przyciągnął ruch na Moście Piaskowym, wydawało mi się, że ktoś tam jest. Okazało się, że wzrok spłatał mi fi gla, ale od razu przyszło mi do głowy, co by było, gdyby jechał tędy Sokół swoją nie-śmiertelną warszawą i zobaczył kogoś skaczącego z Mostu Piasko-wego do wody? I tak się zaczęła za-wiązywać akcja „Zemsty absolut-nej”. Tak na marginesie, już po premierze książki dowiedziałem się, że tenże most jest jednym z ulubionych miejsc wrocławskich samobójców...

Przyznajesz już otwarcie, że An-drzej Sokół to Twoje alter ego - zdradź więc pięć podobieństw. Tylko pięć? Zdradzę cztery... Raz, jesteśmy mniej więcej w tym

samym wieku i razem przybywa nam lat. Dwa, mamy takie same systemy wartości, które jasno oce-niają, co jest dobre, a co złe. Trzy, charakteryzuje nas podobne po-czucie humoru. Cztery, nie mamy problemu z nadużywaniem alko-holu, co jest często charaktery-styczną cechą głównych bohate-rów kryminałów. Piątym podo-bieństwem mogłaby być ta warsza-wa, tyle, że niestety takich ekspo-natów jest już niewiele i słono kosztują, poza tym są horrendal-nie drogie w utrzymaniu, bo palą kilkanaście litrów na 100 km!

W przygotowaniu jest już kolejna książka „Ława przysięgłych” – bę-dzie zagwozdka kryminalno--prawnicza? Nie w każdej swojej powieści mogę kodować informacje, bo czy-telnicy by się tym szybko znudzili (śmiech). Natomiast mogę obie-cać, że „Ława przysięgłych” bę-dzie wielkim zaskoczeniem, cze-goś takiego na polskim rynku wy-dawniczym jeszcze nie było.

W niektórych powieściach sięgasz do historii lokalnej, muszę przy-znać, że osobiście właśnie te lubię najbardziej, bo więcej w nich ta-jemnicy i niezwykłości, ale „Pre-mier musi zginać” i „Ława przy-sięgłych” mają bardziej polityczny wymiar – to Twój pisarski kieru-nek? Politykę wplatam do powie-ści wtedy, kiedy mi to pasuje akcyj-nie, nigdy na siłę. Aczkolwiek wiem, że niektórym czytelnikom przeszkadza nawet niewielka ilość polityki, mają dość mądrych głów na co dzień. Ja to jednak lubię, tym bardziej, że kreując taki poli-tyczny wymiar powieści mogę wy-korzystać dziennikarskie doświad-czenie i wiedzę.

W tej chwili sam wydajesz książki, można by powiedzieć, że jedna za drugą… Twoja fi rma to dosłownie manufaktura tekstów? Nawiązujesz do nazwy mojego wydawnictwa: Manufak-tury Tekstów? (śmiech). W tle two-

jego pytania wyczuwam kurtu-azyjne drugie dno: czy ilość nie odbywa się kosztem jakości? Po pierwsze, to oceniają czytelnicy, a tych przybywa mi w postępie geometrycznym. Po drugie, za-równo „Premier musi zginąć”, jak i kryminał skandynawski „Czwar-ta śmierć”, który ukaże się w przy-szłym roku, były gotowe już ponad dwa lata temu, czekały tylko na wydawcę. W tej chwili kończę „Ławę przysięgłych”, pracuję też nad kryminałem opartym na fak-tach zatytułowanym „Instrukcja 0039”, opowiadającym wstrząsają-cą historię byłego policjanta i an-tyterrorysty ze Słubic, ten ostatni tytuł też ma się ukazać w 2012 roku. A potem zamierzam nieco odpocząć i wydawać rocznie tylko jedną powieść.

Jeśli ktoś dopiero chciałby sięgnąć po którąś z Twoich książek – od której powinien zacząć przygodę z Koziołkiem? Kibicom żużla i miłośni-kom historii polecam „Miecz zdrady”. Ci, którzy uwielbiają mroczne klimaty, niech sięgną po kryminał skandynawski „Święta tajemnica”. Fanów dreszczowców powinien zadowolić thriller „Pre-mier musi zginąć”. A jak ktoś ma dość standardowych bohaterów kryminałów, którzy mają proble-my z samym sobą, byłą żoną, dora-stającym dzieckiem i nałogami, powinien przeczytać „Drogę bez powrotu” lub „Trzy dni Sokoła”, w których dzieli i rządzi Andrzej Sokół.

Kaja [email protected]

Wszystkie książki Krzysztofa Koziołka możecie nabyć na

stronie internetowej:

www.krzysztofkoziolek.pl

29STYCZEŃ 2012 Książka

Page 30: UZetka nr 81 (styczeń 2012)

Baran (21.III – 20.IV)Nic nie planuj w tym roku bo żadnych ambitnych planów nie zrealizujesz. Na próżno oczekujesz rezultatów swo-jej pracy – nadgodziny to nie sposób na awans. Obiecuj ludziom cuda i pożyczaj od każdego ile się da – i tak ni-gdy nie dotrzymujesz obiet-nic a o Twoich długach pa-mięta tylko bank. Byk (21.IV – 20.V)Przypomnij sobie wszyst-kie ubiegłoroczne porażki – w tym roku będzie ich jeszcze więcej! Czekaj na gwiazdkę z nieba, opuszczaj ważne spotkania, w nic się nie an-gażuj i tylko patrz jak konku-rencja Cię ubiega. Wyda-waj stypendium na luksusy i płacz, że nie masz za co ku-pić jedzenia.

Bliźnięta (21.V – 20.VI)Nadchodzi rok marazmu i nudnych wydarzeń. Wresz-cie pokażesz otoczeniu kim tak naprawdę jesteś: nerwo-wym, zakompleksionym fru-stratem z mokrymi dłońmi. Już wiosną Twoja spaczo-na intuicja poprowadzi Cię w samo centrum kłopotów i fatalnych układów. Inni będę Cię skubać.

Rak (21.VI – 22.VII)W 2012 roku będziesz roz-wijać swoje najgorsze cechy charakteru. Będziesz się poświęcać dla spraw i ludzi, którzy nie są tego warci – i raczej nie licz na wdzięcz-ność. Problemy z poprzed-niego roku i w tym dadzą o sobie znać. Wydaj wszyst-kie oszczędności na przyjem-ności, narzekaj jakie to życie jest ciężkie.

Lew (23.VII – 23.VIII)Twoje niezdrowe ambicje

osiągną swój szczyt latem. Oglądaj się na innych i wsa-dzaj wszędzie swoje ‘5 gro-szy’. Tak, masz rację: życie składa się z samych minu-sów i negatywów. Nie spo-rządzaj listy marzeń i celów na ten rok – nic nie zreali-zujesz. Siedź więcej na GG a pieniądze na życie same przyjdą.

Panna (24.VIII – 23.IX)W tym roku przytłoczy Cię Twoje życie osobiste i za-wodowe. Tu i tu wpadniesz w błędne koło i nabawisz się depresji. Nie będziesz musiał udowadniać sobie i otoczeniu ile jesteś wart bo nic nie jesteś wart. Wydawaj dalej krocie na kosmetyki i ubrania i tak wyglądasz jak bezguście. To przez Ciebie nie ma nic w telewizji!

Waga (24.IX – 23.X)Przed Tobą beznadziejny rok. Do marca będziesz za-łatwiać sprawy z przed roku.

Pluton i Saturn doprowadzą Cię na samo dno. Otwieraj się przed byle kim a potem dziw się, że nie możesz ni-komu ufać. Choć będziesz pracować na wysokich ob-rotach, nie dasz sobie rady w niczym bo brak Ci wiary we własne siły.

Skorpion (24.X – 22.XI)W 2012 roku postanowisz żyć mądrzej lepiej. Nieste-ty skończy się tylko na po-stanowieniach. Będziesz zamartwiać się i niepokoić praktycznie o wszystko (na-wet o swoje kręcone włosy, które nigdy nie będą proste). Końcówka roku to czas Twej zawodowej porażki. Karm się każdą plotką.

Strzelec (23.XI – 21.XII)W tym roku teście wlezą Ci nieźle za skórę i zgłosisz się do programu ‘Trudne Sprawy’. Złapią Cię na pod-

kradaniu patyczków do uszu w drogerii. Od nic nie robie-nia nabawisz się odparzeń. Przydadzą Ci się karty gwa-rancyjne rzeczy zakupionych w ubiegłym roku. W marcu będziesz driftować w drodze na uczelnie.

Koziorożec (22.XII – 20.I)Przez cały rok będziesz stra-chliwy i niepewny siebie. Sta-re kłopoty powrócą, a Twoje nowe pomysły będą podo-bać się jedynie terapeucie rodzinnemu. Portierka ma na Ciebie chrapkę. Czeka Cię sprawa w sądzie za po-siadanie większej ilości traw-ki. Przesiaduj całe dnie na kwejku i zastanawiaj się co paczysz.

Wodnik (21.I – 19.II)Rok 2012 będzie burzliwy i pełen niemiłych niespodzia-nek. Zainwestujesz wiele a stracisz wszystko. Szykuj się na sesję poprawkową w lutym. Zaopatrz się w Va-lused bo na Relanium nie dostaniesz recepty. Odpad-nie Ci koło w czasie jazdy samochodem i okaże się, że najlepszy kumpel kradnie Ci kołpaki.

Ryby (20.II – 20.III)Przed Tobą rok ciężkiej i pracy i sukcesów, na któ-re na pewno nie zasłużysz. Będziesz mieć beznadziejne pomysły. Nie nabierzesz za-ufania ani do siebie ani do otoczenia i okaże, że jesteś wart mniej niż twierdzi złośli-wy szef i zazdrośni współpra-cownicy. Zaoszczędzisz wie-le forsy ale wydasz wszystko na baletach.

Wróżbita Eryk

HORROROSKOP styczeń 2012

Wróżbita Eryk

STYCZEŃ 201230 Horoskop

Page 31: UZetka nr 81 (styczeń 2012)

Napisz do nas sms o treści: UZETKA a następnie ROZWIĄZANIE Z DO-WOLNEGO ZADANIA na numer 72601 (napisz: uzetka rozwiązanie). Koszt 2 zł + VAT. Pierwsze cztery osoby, które wyślą prawidłowe odpo-wiedzi otrzymają kupon na pizze do Pizzerii la Bomba

ul. Lwowska 13A, Zielona Górawww.pizzerialabomba.pl

31STYCZEŃ 2012 Rozrywka

Page 32: UZetka nr 81 (styczeń 2012)

REKLAMA

REKLAMASTYCZEŃ 201232