Upload
others
View
0
Download
0
Embed Size (px)
Citation preview
3
b i u r o l i t e r a c k i e w r o c ł a w 2 0 15
Zbigniew Dmitroca
w s p ó ł c z e s n ap o e z j a r o s y j s k a
7
Wiaczesław Kuprijanow
9
Kołysanka
Śpijwe śnieprzez twoje serceniezauważalnie przejdzienoc
Zabierze ze sobącienie porannych wątpliwościzwitki dziennych krzywdstrzępy wieczornej trwogi
Ranoznowu w sercuzagości pogoda
Możesz znowuwątpićw świat
31
Igor Pomier ancew
45
[– Mamo, mamo]
– Mamo, mamo!Złóż mi życzenia.Skończyłam czterdzieści lat!Jestem twoją córką.No, mamusiu,dlaczego milczysz?To ja – Katia, twoja córka.No, mamusiu?Ty płaczesz?Naprawdę! To i dobrze.Milczysz?Czy płaczesz? Przyciśnij rurkę do ust,jeszcze bliżej,oddychaj.
Mama milczy.Z wizytą u niej piąty rok jest doktor Alzheimer.
53
Jelena Fanajłowa
62
[Głosy zostawiły Joannę w ciemnicy]
Głosy zostawiły Joannę w ciemnicy Może nie przenikały przez kamienie Albo więźniarka przestała je interesować? Może pękły jej bębenki Po torturach? Może zbzikowała z bólu?
Głosy zostawiły Joannę w spokoju. Tylko swój skowyt słyszała
tylko rzewny lament Wciąż powtarzała: jestem ropuchą ropuchą ropuchą
75
Dmitrij Wodien nikow
96
[Ale właśnie zmarł jeszcze jeden człowiek]
…Oto dlaczego to lato tak stało…w gardle jak kość i jak woda:…pociechą ani szczęściem się nie stało,…dziękczynieniem – tak, zgoda.
Ale właśnie zmarł jeszcze jeden człowiek, który mnie kochał. I tak jakby serce krwawiło,
lecz wyjdziesz z domu po chleb, a tam – młode długonogie istoty,i co ich obchodzi nasza szczęśliwa miłość?I nagle się domyślasz, że życie jest w ogóle nie o tym.
Nie o tym, że ktoś umarł, a ktoś żyje jeszcze,nie o tym, że ktoś umarł, a komuś ubywa,a o tym, że wszystkich zalewa światło niebieskie,i nad nikim się szczególnie nie roztkliwia.
– Bo całe nasze życie – jest tylko pogonią za szczęściem,ale szczęścia tak wiele, że unieść go nie zdołamy.Wyjdziesz po chleb – a tu życie minęło ze szczętem: „To lato, Nastiu. Moje serce kraje się w kawały”.
Odchodzą mężczyźni i kobiety (dlaczegoś),a ty stoisz na korytarzu i znowu mówisz to zdanie:– W delikatnej zieleni wczesnego poranka letniegodobrze zaczynać życie, dobrze zaczynać umieranie…
Matka odchodzi, ojciec się starzeje, pali w drzwiach papierosa,odchodzą dzieci i wiersze na palcach odchodzą pomału…A ty mówisz, stojąc w drzwiach: – To lato, to lato, najdroższa…Moje serce kraje się w kawały.
97
Demian Kudriawcew
116
[Kraj stał mi się dziś bliższy]
Kraj stał mi się dziś bliższy i straszniejszy jeszczeznów czarna cyrylica jeży się złowieszczoi siwieją osiki od samych korzenii mleko się pod nosem łysych bysiów pieni
tak jak doznana krzywda wzbierająca złościąpomiędzy wspaniałością przeszłości a wielkością nadchodzącej przyszłości wrzeciono się kręci i pies świńską szczecinę stroszy zamiast sierści
nagródź mnie panie boże bielmem białkiem jaskry napój sfermentowanym do cna mlekiem własnymjesteśmy rozmazani w kadrze wyglądamyjak rumianek z płatkiem oderwanym
nie kredką woskową węgielkiem wojskowymjęzykiem do krwi rozdrapanym
119
A ndriej Rodionow
137
[my marynarze poległego kurska]
my marynarze poległego kurskapłynęliśmy pod warstwą słonych dnitamtego dnia kiedy zeszliśmy z kursuogromny gród na dnie ujrzeliśmy
miasto na dnie oceanicznej głębinyzłote iglice zapomnianego miasta Framw tym mieście są gigantyczne świątyniea w samym centrum jest największy chram
żeby obejrzeć przybytek nieznanego kultuzałożyłem akwalung i przedostałem się tamnieznana rasa podobna do rusałek modliła się do Cthulhui piskliwie wołała fhtagn fhtagn!
istoty jeszcze bardziej przerażające niż ta rasałapały za rybie ogony tamtych babcthulhuje w tym mieście wybierali R’lyeh rasaR’lyeh rasem musi być ogromny krab
od ohydnego widoku zrobiło mi się tak strasznoże z przerażenia zjeżył mi się włosa gdy uratowałem się ucieczką od tych paskudwidziałem przez iluminator że krab płakał w głos
ruszą śruby i opuścimy gród ponuryi nie usłyszymy więcej jego dzwonów grzmiących z wieżjego złotych iglic budowli wielkich jak górytak samo jak i nas nikt nie zobaczy też
141
M aria Stiepanowa
156
[Nie czekaj w domu, najdroższa]
Nie czekaj w domu, najdroższa,Na mnie ni na amanta.Przedstawiam ci sytuację: Wkoło wojna totalna.Stacjonujemy w ziemiance,Na samiutkim dnie ziemi,Nad nami nawała ognia,Myśmy uszli z płomieni.I ci, co są tu dawno,I ci przybyli świeżo,I słuchają swojego kina,Pokotem w ciemności leżąc,I ziemia między nami płynieGęsta jak wino.My byliśmy ludźmi – jesteśmyBiałkową uchą,Zapachem spermy i łez my,Korzeniami i próchnem, Sam jestem tylko strzępem sukna Nadpalonego wokół,A ten, kto stał z tobą u okna,Składa się z dziur głębokich.Gdy na stole pod wieczórPostawią postne potrawy,Gdy choinkę zaświecą I zaśpiewają ave,Gdy lodową skorupę Kopytem wielbłąd rozłupie –Ni kadzidło, ni złoto,Ni żywica, ni mirra
157
Nie zmogą głodu i chłodu,To znaczy kłamałaś, miła.Nie stój tak, nie stój nad tym krzakiem.Nie ruszaj jego korzeni,Pustej odzieży jestem skrawkiem,Spoczywającym w ziemi.
163
Linor Gor alik
176
[Gwałtownie wchodzi druga]
Gwałtownie wchodzi druga.Widzi pierwszą –nigdzie się już nieśpieszącą, oswojonąz tym gęstym ciepłem.– Bogu dzięki, Natasza! Chodź szybko do mnie, Natasza!Druga się kołysze,mgnienie albo dwa.Ale najpierw prędko przechodzido tylnej ścianki lewego płuca,robi maleńką dziurkę,wygląda na zewnątrz.Nie, nie, nie ma tam nic dobrego – zimno, deszcz, huk.Tak się tutaj śpieszyła, niczego nie obejrzała.To wszystko takie niespodziewane, rano jeszcze w łódce nabojowej –a teraz już są dorosłe.Tak się wystraszyłam.Jak dobrze, że jesteś tu, Katiu. Nie, nie, już się zagrzałam.Jak dobrze, że jesteś tu, Katiu.To takie niespodziewane, nie pożegnałyśmy się nawet.Myślałam, że cię więcej nie zobaczę.O Boże, głuptasku, czemu płaczesz?Przecież widzisz, że nigdzie nie idę, no co tobie?Jesteśmy w cieple, razem, nic się nam nie przytrafi.Znasz przecież mamę,jasne, że mama nas znajdzie.Przestań, głuptasku, bo inaczej i ja się popłaczę.
185
Igor Biełow
200
Dywizja radości
Byliśmy raną otwartą i uśmiechem złowieszczym,przyjeżdżaliśmy do dom w towarzystwie blond dziewczyn,poznawszy ciebie, stwierdziłem, że od paru już dniw mym sercu kołacze popiół spalonych przeze mnie wsi.
Ostatkiem siły wołałem do ciebie – achtung, dziecino.Po czystym rasowo niebie twój cudowny głos płynął,i może w przeczuciu grozy ziemia runęła w mroczne,głębokie jak szyby kopalń, kryształowe noce.
Kto wie, w jakim salonie w ogóle została odbitana twoim śniadym ramieniu owa gwiazda dawida,w dzień czy w bezbarwny wieczór, czy też o złotym świcieniemiecką muzyką się stałaś i znikłaś całkowicie?
Uchwyć melodię, ażeby w nocnych klubach nietanichfala wybuchu miłości tłukła nami o ściany, by w nocy, żonglując echem oków, systemów, reżimów,Dj Stalingrad podjechał – i całkiem nas rozłożyło.
U bram miasta, gdzie dotąd śnieg zaszczany, zapluty,w mundurach od hugo bossa będzie leżał mój pluton,będzie zachód ogromny, a potem ziąb straszliwy,lecz krew rozcieńczy morze i golfstrom się ożywi.
Słuchając zachrypłych ryków najlepszych radiowych stacji,porozmawiamy ze sobą – aby się nie zatracićtam, gdzie nie opłakuje wiatr zmiany miejsc na świecie.Gdzie nikomu żelazny krzyż południa nie świeci.
209
Lew Oborin
227
[Rano koperta znajduje się na jego terytorium]
Rano koperta znajduje się na jego terytorium.Idzie po kwadratowych płytach wśród ciemnozielonej trawy,nie przerywając rozmowy telefonicznej.Słychać: „Wiesz, że to będzie banalne i niesmaczne, powiedzieć, że…”Zatrzymuje się, trzymając słuchawkę między ramieniem i uchem.Wyjmuje kopertę ze skrzynki na listy.„…przechodzimy konieczny etap”.
I z niej rozwinie się światło.I z niej wykiełkuje odrodzenie.Czas wsysać korzeniami substancje mineralne.
Nie przychodzi mu na myśl, co dodać: rozmowa się urywa.Wkłada telefon do kieszeni, powoli rozrywa kopertę.Na dłoń się wysypują kosmyki siwych włosów.
279
A n t o l o g i e P o e t y c k i e 8
Redakcja i opracowanie graficzne serii Artur Burszta
Na OkładceSławomir Mściwoj Gębczyński
„Nowe trendy w sztuce przyjdą ze Wschodu” (fragment)
Copyright © for the poems and translations is retained by individual authors and the translator 2015
Copyright © for the Polish edition by Zbigniew Dmitroca and Biuro Literackie 2015
Copyright © for the reproduction by Sławomir Mściwoj Gębczyński 2015
DrukPASAŻ Kraków
ul. Rydlówka 24, 30-363 Kraków
Wydawca Biuro Literackie
Przejście Garncarskie 2, 50-107 Wrocław tel. 71 346 01 42, [email protected]
www.biuroliterackie.pl
isbn Oprawa twarda 978-83-65125-08-8isbn Oprawa miękka 978-83-65125-09-5
Dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego
http://www.poezjem.pl/
Radio_Swoboda_PrzodSrodek_Radio_Swoboda_s_242Fragmenty__poezjem23Radio_Swoboda_Tyl