40
BEZPŁATNA GAZETA REGIONU TORUŃSKIEGO Specjalny dodatek budowlany. Czytaj na str. 13-28 ISSN 2084-9117 8 marca 2013 Numer 17 Jesteśmy też na facebook.com/pozatorun WWW.POZATORUN.PL Życie dyktą kryte Wszyscy chcemy być wolni. Niewielu z nas zamieniłoby się jednak z bezdomnymi. Żyją nie tylko w miastach, na wsiach również 5 Wywiad Jestem wrogiem pa- triotyzmu Z Michałem Urbaniakiem o jego aktorskiej przygodzie i istocie jazzu 9 Boks w Chełmży Tak walczyli pięściarze na gali boksu im. Alfreda Palińskiego Fotoreportaż 10 Z gminą po nowe mieszkanie dla młodej pary? Gmina Chełmża *** Gmina Lubicz 30 Interweniujemy w sprawie rowu w Grabowcu Gmina Łubianka 12 Jerzy Zająkała: Nie wezmę z Brukseli paczki pieniędzy 34 Gmina Zławieś Wielka Rozmawiamy z weteranem bi- twy nad Bzurą 37 *** *** Gmina Wielka Nieszawka Wznowiono prace w parku et- nograficznym 36 *** Gmina Czernikowo Mieszkanka gminy wystąpiła w talent show 38 ***

Poza Toruń nr 17

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Poza Toruń nr 17

BEZPŁATNA GAZETA REGIONU TORUŃSKIEGO

Specjalny dodatek budowlany. Czytaj na str. 13-28ISSN 2084-91178 marca 2013Numer 17

Jesteśmy też na facebook.com/pozatorun

WWW.POZATORUN.PL

Życie dyktą kryteWszyscy chcemy być wolni. Niewielu z nas zamieniłoby się jednak z bezdomnymi. Żyją nie tylko w miastach, na wsiach również 5

Wywiad

Jestem wrogiem pa-triotyzmuZ Michałem Urbaniakiem o jego aktorskiej przygodzie i istocie jazzu 9

Boks w ChełmżyTak walczyli pięściarze na gali boksu im. Alfreda Palińskiego

Fotoreportaż

10

Z gminą po nowe mieszkanie dla młodej pary?

Gmina Chełmża

***Gmina Lubicz

30Interweniujemy w sprawie rowu w Grabowcu

Gmina Łubianka

12

Jerzy Zająkała: Nie wezmę z Brukseli paczki pieniędzy 34

Gmina Zławieś WielkaRozmawiamy z weteranem bi-twy nad Bzurą 37

***

***

Gmina Wielka NieszawkaWznowiono prace w parku et-nograficznym 36

***

Gmina CzernikowoMieszkanka gminy wystąpiła w talent show 38

***

Page 2: Poza Toruń nr 17

2 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

TOMASZ WIĘCŁAWSKI

Felieton

ŁUKASZ PIECYK

Felieton

Autobus czerwony ulicami mojej gminy mknie - podśpie-wuję sobie, gdy kolejny raz mam okazję dostąpić zaszczy-tu ekspresowego kursowania przewoźników autobusowych. Ewenement na skalę kraju, a może i świata - autobusy się nie spóźniają, ale odjeżdżają za szybko. Podania i legendy dotyczące podróżowania po naszym po-wiecie i krainach za jego grani-cami, przy których opowieści o podziemnym przejściu pod Je-ziorem Chełmżyńskim brzmią jak specyfikacja przetargu na kanalizację, są przekazywane z biletu na bilet. Jeśli takowy w ogóle dostaniemy. Tak się składa, że to podob-no facet lepiej radzi sobie w przestrzeni. Znaczące, że np. moja mama oszczędnie nie kupiła nawigacji i wsadza do samochodu swojego męża. Nie

zawsze człowiek zauważy ta-bliczkę z kierunkiem za szybą autobusu, więc zapyta grzecz-nie kierowcę. Po zawodowcach spodziewałbym się wręcz zna-jomości drogi do otworzenia własnej firmy w jednym okien-ku. Gdy słyszy, że autobus je-dzie w upragnione miejsce, a po chwili dobiega do jego uszu „tak, ale nie dzisiaj”, to dobiega do granic paradoksu, z których macha prof. Pawłowicz. Doje-chać w końcu nie ma jak. Rozmyślam sobie o tych ba-reizmach w drodze pieszej do Pluskowęs i Głuchowa. Ile to mądrych rzeczy mógłbym w czasie takich wędrówek przez kałuże i stawy wymyślić. Ge-niusz mój jednak znacznie zo-stał przykrócony przez dwóch panów, którzy zareagowali na machanie ręką, za co mój mózg i moje nogi serdecznie im dziękują.

Stopka redakcyjnaRedakcja “Poza Toruń”Złotoria, ul. 8 marca 28

WydawcaAgencja PR Goldendorf

Redaktor NaczelnyRadosław [email protected] 609 119 016

Sekretarz RedakcjiTomasz Więcławski (GSM 535 405 385)

Dział reportażuMonika Olender, Marcin Tokarz, Maciej Koprowicz

Dział samorządowyAgnieszka Kapela, Marcin Lewicki, Milena Kaszuba, Łukasz Piecyk

Dział fotoTytus Szabelski, Maciej Pagała, Maria Lewandowska

E-wydanie:Łukasz Piecyk

REKLAMAMałgorzata Pałka (GSM 607 908 607), Karol Przybylski (GSM 665 169 292) Kinga Baranowska (GSM 796 302 471)[email protected]

SkładStudio Poza Toruń

ISSN 2084-9117Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń.

***Na podstawie art.25 ust. 1 pkt 1b ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych Agencja Public Relations Goldendorf zastrzega, że dalsze rozpowszechnianie materiałów opublikow-anych w “Poza Toruń” jest zabronione bez zgody wydawcy.

Nieopodal, a jednak daleko

Nikt nie zastanawia się na co dzień nad bezdomnością. Wra-camy po pracy do swoich mniej-szych lub większych domów czy mieszkań, jemy lepiej lub gorzej doprawioną zupę, którą przegryzamy kawałkiem mięsa. Potem pogapimy się chwilę w telewizor, poczytamy coś w In-ternecie, jak starczy czasu rzu-cimy okiem na lokalną gazetę bądź zakurzoną książkę stojącą na półce przy oknie. Jest ciepło, przytulnie, miło. Ogródki działkowe, dawno nieużywane składy czy szopy, przyczepy campingowe lub ba-raki. Tak bliskie i tak bardzo oddalone od naszej świadomo-ści. W mieście bezdomnego spotkać łatwo. Wyczujesz go z daleka, zbliżając się do dworca każdej metropolii. Spotykasz go na starówce, idąc do kawiarni czy pubu, bądź na przystanku, kiedy pakuje się do miejskiego autobusu i musisz uważać, by-leby tylko nie siadł obok ciebie. Na wsi bezdomnych nie ma. Nie

widać ich, nie są elementem co-dzienności. Dramaty, które kryją się jed-nak za brakiem dachu nad głową kilkudziesięciu osób w naszym regionie, są równie poruszające, co w przypadku miasta. Alkohol pojawia się w większości opo-wieści. Ale niech rzuci kamie-niem ten, kto nie sięga po butel-kę. Próżno szukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego osoby ma-jące niejednokrotnie kilkoro dorosłych dzieci muszą siedzieć w cuchnącej atrapie mieszkania, marząc, by zima w tym roku była łaskawa. Nie oczekują jednak w więk-szości przypadków litości. Nie mają kabzy napełnionej po brze-gi, ale honor jest ostatnią z rze-czy, która im pozostała. Czy jed-nak na pewno, jak część z nich zapewnia, po prostu wybrali taki los? Po tembrze głosu wniosku-ję, że niekoniecznie.

Red. Monika Olenderczeka na informacje

Kontakt pod numerem: 537 049 739

Masz dla nas temat?

Autobusowy autostopowicz

„A że Pan Bóg ją stworzył, a szatan opętał, Jest więc odtąd na wieki i grzeszna i święta, Zdradliwa i wierna, i dobra i zła, I rozkosz i rozpacz, i usmiech i łza... I anioł i demon, i upiór i cud, I szczyt nad chmurami, i przepaść bez dna. Początek i koniec...”

J.Tuwim

Wszystkim Paniom, z okazji Waszego święta,życzymy, abyście już zawsze były tak piękne i kochane

życzy męska część Redakcji Poza Toruń

Page 3: Poza Toruń nr 17

3 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

REKLAMA

Page 4: Poza Toruń nr 17

4 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

REGION

Tomasz Więcławski

Związki zawodowe nie zgadzają się z polityką japońskiej firmy. Chcą zapobiec dalszym zwol-nieniom i zapewnić jak najlep-sze warunki dla osób, które już dostały wypowiedzenia. Pra-cownicy są rozżaleni. Każdy boi się, że może być następny. - Zwolnionych zostanie 211 pracowników – mówi Beata Arbat, przewodnicząca NSZZ „Solidarność” w Sharpie. – W tej chwili w firmie pracuje nieco ponad 1050 osób. Od 14 marca rozpocznie się redukcja zatrud-nienia. Powodem zwolnień jest panu-jący na świecie kryzys, który bar-dzo mocno dotknął branżę elek-troniczną. Ograniczanie załogi trwa od kilku miesięcy, ale do tej pory w podtoruńskiej firmie nie było zwolnień grupowych. Przedstawiciele związkowców walczą o godne traktowanie pra-cowników. - Nie może być tak, że firmę z długoletnią tradycją jak Sharp, nie stać na rozstanie się z ludźmi w godny sposób - mówi Beata Arbat. – Okres wypowiedzenia zostanie skrócony do miesiąca czasu, przez dwa miesiące oso-by będą przebywały na płatnym „postojowym”, a później w zgo-dzie z ustawą musi zostać wypła-cona dwumiesięczna odprawa. Związkowcy próbują wyne-gocjować od pracodawcy dekla-rację, że dalszego ograniczania zatrudnienia, a co za tym idzie produkcji, nie będzie. Skarżą się jednak na fakt, że nie mają moż-liwości bezpośredniego kontaktu z japońskim dyrektorem firmy, a ich postulaty nie są traktowane poważnie. - Wszyscy żyjemy w nieustan-nym napięciu – mówi jeden z pracowników Sharpa, który chce zachować anonimowość. – Bo-imy się, że to nie koniec zwol-nień. Trudno nazwać działania właścicieli wystarczającymi. Nie widać determinacji, żeby pomóc osobom tracącym pracę. Poja-wiają się deklaracje, za którymi nie idą jednak czyny. Wśród postulatów „Solidar-ności” są żądania wyższych od-praw i innych kryteriów redukcji zatrudnienia. Część osób gotowa byłaby odejść z firmy, stąd też związkowcy w negocjacjach z pracodawcą starają się przeko-

nać go do dopuszczenia zwol-nień dobrowolnych. Fabryka Sharpa działa w Ostaszewie od 6 lat. Zatrudnie-nie znajduje w niej wielu miesz-kańców powiatu toruńskiego. Zwolnienia grupowe wyraźnie wpłyną na sytuację na rynku pracy w regionie. - W tym momencie trudno jeszcze powiedzieć, jak duży będzie to problem – mówi Zo-fia Karpa, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łysomicach. – Akurat z naszej gminy nie pracuje w strefie aż tak dużo osób. Większy problem może być chociażby w Chełmży. Za kilka miesięcy będzie wyraź-nie widać, jakie skutki przyniosą perturbacje, które obserwujemy w Ostaszewie. Władze regionu toruńsko--włocławskiego NSZZ „Solidar-ność” zastanawiają się nad pod-jęciem drastycznych środków. W kuluarach słychać o możliwych manifestacjach, a nawet bloka-dzie krajowej jedynki (po od-daniu do użytku autostrady A1, drogi wojewódzkiej numer 91 – przyp. red.). - Dzisiaj chyba obserwujemy smutny koniec jakiegoś oszu-stwa, które dotyczy strefy – mó-wił TVP Jacek Żurawski, prze-wodniczący NSZZ „Solidarność” okręgu toruńsko-włocławskiego. Pracownicy boją się rozma-wiać o swojej sytuacji, bo niewie-lu chce się znaleźć na „czarnej li-ście”. - Wiele osób jest już po prostu zmęczonych psychicznie – mówi

Beata Arbat. – Gdy ktoś stracił już „robotę”, to często chce mieć chwilę wytchnienia i święty spo-kój. Praca tutaj zszargała nerwy wielu osobom. Wszyscy muszą wiedzieć, że nie zarabia się w tej firmie ogromnych pieniędzy. Najczęściej są to płace zbliżone do najniższej krajowej. Negocjacje trwają. W kilku punktach udało się porozumieć. Nie widać jednak nadziei na zwiększenie odpraw dla zwalnia-nych osób. W przypadku Sumiki i Oriona, gdzie także były zwol-nienia, prowadzone były dla pra-cowników szkolenia, które mia-ły na celu pomoc w znalezieniu innej pracy. W Sharpie się na to nie zanosi. Pracodawca dekla-ruje możliwość udostępniania pomieszczeń służących do tego celu, ale nie zorganizuje i nie po-kryje kosztów takiego działania. - Nie możemy sobie pozwolić na „utratę” kolejnego zakładu – dodaje Beata Arbat. – Sumika i Orion już praktycznie nie pro-sperują. Jeżeli ze strefy „wyjdzie” kolejny koncern, cała jej idea stanie pod dużym znakiem zapy-tania. Przecież tu pracują jedyni żywiciele rodzin, często samot-ne matki czy osoby wychowują-ce niepełnosprawne dzieci. Nie wiem, co będzie dalej. Przedstawiciele japońskiej firmy w oświadczeniu przesła-nym mediom wskazywali, że zwolnienia spowodowane są ko-niecznością dostosowania ilości pracowników do aktualnych po-trzeb firmy. Sharpa nie ominął bowiem kryzys.

Zablokują krajową jedynkę?Strefa ekonomiczna w Ostaszewie trzeszczy w szwach. Z Sharpa zwolnią ponad 200 osób

Monika Olender

Jaki kierunek wakacyjny warto obrać? Gdzie w lecie jest gorą-co? A gdzie jest pięknie? Co naprawdę warto odkryć pod-czas wypoczynku? Wszystkie-go dowiemy się na Targach Tu-rystycznych „Wypoczynek”. Jak co roku Targi Turystycz-ne „Wypoczynek” odbędą się w malowniczo położonym Cen-trum Targowym „Park” przy Szosie Bydgoskiej 3 w Toruniu. Wystawcy przedstawią swoją ofertę od 16 do 17 marca. Pod-czas imprezy zostanie zaprezen-towana bogata oferta turystyki krajoznawczej oraz różnorodne formy aktywnego wypoczyn-ku. Targi to przede wszystkim doskonała okazja, aby dowie-dzieć się, jaki egzotyczny zaką-tek warto obrać za cel podróży oraz do poznania fascynujących regionów, które są idealnym miejscem do wypoczynku. Sze-roki wachlarz różnorodnych ofert zaprezentują biura po-dróży, ośrodki wypoczynkowe i pensjonaty, pola kempingowe, reprezentacje miast i regionów turystycznych, specjaliści w dziedzinie medycyny podróży, miejsca rodzinnego wypoczyn-ku, organizatorzy obozów czy kolonii, a także instruktorzy sportów wodnych. Wystawcy zaprezentują również pomysły dotyczące sposobu zdrowego i aktywnego spędzenia cza-su wolnego bez konieczności wyjeżdżania poza miejsce za-mieszkania. Jedną z przygotowanych przez organizatorów imprezy atrakcją będzie spotkanie ze specjalistą geocachingu. Każdy z gości będzie mógł wziąć udział we wspólnej zabawie, polegają-cej na poszukiwaniu skarbów za pomocą odbiornika GPS. W so-botę, o godz. 12:00, odbędzie się prezentacja tej ciekawej odmia-ny turystyki aktywnej połączo-

na z pokazem. Ponadto na Targi zawita park dinozaurów, mia-steczko westernowe wraz z by-kiem rodeo oraz centrum bajki z koziołkiem matołkiem, który przygotował liczne konkursy. Tradycyjnie imprezie to-warzyszyć będzie Toruński Festiwal Smaków, który stano-wi niepowtarzalną okazję do spróbowania i zakupu smacz-nych wyrobów, pochodzących z różnych regionów Polski. Merytorycznym opiekunek To-ruńskiego Festiwalu Smaków jest najwybitniejszy znawca kuchni staropolskiej – prof. Ja-rosław Dumanowski, który wy-głosi cykl wykładów o temacie przewodnim „Smak podróży”. Podczas festiwalu adepci sztu-ki kulinarnej będą ścigać się w konkursie. Piernikowa Chochla trafi do osoby, która przygotuje najciekawszą interpretację prze-pisu na zupę, pochodzącego z najstarszej toruńskiej książki kucharskiej pt.: „Kuchnia Pol-ska”. Najmłodsi goście targowi będą mieli niepowtarzalną oka-zję do poznania smaków Kujaw i Pomorza, przyrządzając na bazie tradycyjnych produktów zdrowe przekąski, takie jak: „gęś-bułę”, czyli hamburgera z gęsiny, słodycze kajmakowe oraz kolorowe pasty. Na wszystkich odwiedza-jących Targi czekają konkur-sy z atrakcyjnymi nagrodami, takimi jak np. wycieczka do Hiszpanii dla dwóch osób. Do Centrum Targowego „Park” przybędzie również, przemiesz-czająca się po Polsce, „Elektro-karawana”, której wysłannicy nauczą najmłodszych turystów, jak dbać o przyrodę podczas wakacji. Ponadto każdy będzie mógł wymienić zużyty i nie-potrzebny sprzęt elektryczny na rośliny i zioła. Szczegółowy program imprezy znajduje się na stronie organizatora www.targitorunskie.pl.

Planuj urlop!Targi Turystyczne „Wypoczynek” odbędą się już po raz trzeci w Toruniu

Fot.

Mac

iej P

agał

a

Page 5: Poza Toruń nr 17

5 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

REGION

Życie dyktą kryte

Fot.

Mac

iej P

agał

a

Tomasz Więcławski

Jesienią zebrane po polach ziemniaki pozwalają zabić ssanie żołądka. Stara kufajka i kilka brudnych kołder to oręż w nierównej walce z chłodem. Parę łyków gorzałki pozwala zapomnieć, lecz tylko na chwi-lę. W końcu są ludźmi – mu-szą jeść, wydalać i ogrzać się. Choć ciężko w to uwierzyć, nieopodal żyją często ich ro-dziny. Dramat, który się w nich wydarzył, trudno oddać słowami. W powiecie toruńskim żyje kilkudziesięciu bezdomnych. Większość mieszka w schro-niskach, gdzie dostają ciepłe posiłki i świeżą pościel. Niektó-rym z noclegowniami jest jed-nak nie po drodze. Czy zakaz picia alkoholu wyjaśnia wszyst-ko?

Z alkoholem wstęp wzbroniony

- W naszej gminie nie ma osób realnie bezdomnych, które nie miałyby ogromnego proble-mu z alkoholem – mówi Anna Sikorska, kierownik GOPS-u w Lubiczu. – Na wsiach nie ma wielu bezdomnych. Poradzili-byśmy sobie z tym problemem. Zdecydowanie trudniej jest jednak walczyć z uzależnienia-mi. Najwięcej bezdomnych w powiecie toruńskim pochodzi z Chełmży. To zrozumiałe - w miastach zawsze ten problem narasta. W Ośrodku Wsparcia „Caritas” mieszkają 33 osoby, z czego 8 w tzw. mieszkaniach chronionych. Sami mężczyź-ni. Robiąc rekonesans, rzadko słyszy się o bezdomnej kobie-

cie. Historia samotnej matki z dwójką dzieci bez dachu nad głową ściska za serce. Na szczę-ście już wychodzi na prostą. Ponoć pracuje w Toruniu i ma gdzie mieszkać. W Miejskim Ośrodku Po-mocy Społecznej w Chełmży wskazują nam jednak dwóch panów, którzy mieszkają „na działkach”. MOPS wykupił im obiady w restauracji. Niewielki zasiłek na długo nie wystarcza.

Do pracy za późno

- Szukam pracy, ale sześć dych na karku robi swoje – mówi Andrzej Ryński, bez-domny mieszkający w przy-czepie campingowej na jednej z chełmżyńskich działek. – Wszędzie kręcą nosem, kiedy mówię, ile mam lat. Najpierw mieszkałem w altance, ale spło-nęła. Już ponad 4 lata tutaj żyję. Rozwiodłem się z żoną i nie było wyjścia - trzeba było się wyprowadzić. Kiedyś praco-wałem jako monter instalacji sanitarnych i murarz, kładłem również glazurę. Przyczepę campingową po-mogła kupić siostra. Za część zapłaciła rodzina, a resztę dłu-gu ma oddać sam lokator. Trud-no wyobrazić sobie, jak można mieszkać w niej przy dwudzie-stostopniowym mrozie. An-drzej Ryński mówi jednak, że nie jest mu zimno. Za prysznic na basenie płaci 3 zł. Ogolić się może u siebie. - Słyszałem, że w schroni-sku można być tylko w nocy – mówi bezdomny. – A przecież jak zostawię tu swój „dobytek”, to wszystko mi rozkradną. Pracownik MOPS w Chełm-ży wyjaśnia mu jednak, że w ośrodku Caritas mieszka się

całą dobę. Nie przyjmą tam jed-nak nikogo, kto pije. O alkoholu nie rozmawiamy, ale zawartość butelek po denaturacie, które walają się wewnątrz przyczepy, niekoniecznie musiała służyć jako rozpałka. Ponure wrażenie robi szo-pa służąca w Kończewicach za mieszkanie Janusza Cimocha. Mieszkał w niej z żoną. Zmarła na raka. Do lekarza nie chodzi-ła regularnie. Gdy go wykryto, było za późno na leczenie. - Pilnuję domu, który jest tutaj budowany – mówi Janusz Cimoch. – Właściciel pozwo-lił mi tu mieszkać. Gdy trwają jakieś pracę, to staram się po-magać. Zawsze wpadnie jakiś grosz. Mam obiecane, że kiedy zostanie uprzątnięty budynek obok, to będę mógł go zająć. O godnych warunkach ży-cia trudno w takich sytuacjach mówić. Częstokroć lepiej mają zwierzęta. Jest kilka jajek, które odebrał w sklepie z przydziału z pomocy społecznej, miska do prania ubrań i garnek, w któ-

rym można ugotować wodę. Jak się coś gotuje, to jednocze-śnie się ogrzewa. Do Kończewic Janusz Cimoch trafił z Głucho-wa, gdzie miał mieszkanie z racji pracy w Rolniczej Spół-dzielni Produkcyjnej. Według informacji, którymi dysponuje GOPS w Chełmży, mieszkanie zostało sprzedane, co automa-tycznie spowodowało, że wraz z żoną zostali osobami bezdom-nymi.

Kowal swojego losu

- Wielokrotnie proponowa-liśmy pomoc panu Cimocho-wi – mówi Anna Bykowska, kierownik GOPS w Chełmży. – Szczególnie w okresie zimy chcieliśmy, aby był w schro-nisku. Człowieka nie można jednak do niczego zmusić. Nie ukrywam również, że w tym przypadku sporą rolę odegrał alkohol. Kamionki Jezioro kojarzą się nam z latem i wypoczyn-kiem na plaży. Wielu torunian

przyjeżdża tutaj ochłodzić się w upalne letnie popołudnia. Gdy działa ośrodek wypoczynkowy, łatwiej jest znaleźć jakiś zaro-bek. Zimą pozostaje opiekować się stawem, w którym trzeba wykuć przerębel, by ryby się nie podusiły. Przyczepa oddalona o kilkaset metrów od asfaltu nie wzbudza szczególnego zainte-resowania. - Dostałem zimowy przy-dział opału, zresztą nie mam dwóch lewych rąk i sam sobie zawsze coś doniosę – mówi bezdomny z gminy Łysomice, który chce zachować anonimo-wość. – Jest mi tutaj dobrze. Nie chcę iść do żadnego schroni-ska. Od ośmiu lat tu mieszkam. Wcześniej miałem gospodar-stwo, teraz tam hodują kiełki do sałatek. Rodzeństwo na mnie napierało. Musiałem ich spła-cić. Siostra mieszka w domu niedaleko, zresztą dzięki temu mam tutaj prąd. Odwiedzam ich czasem, bo mam tam chrze-śnicę. Ciężko odmówić mężczyźnie hartu ducha. Jedyną niedogod-nością, którą zauważa, jest brak bieżącej wody. Ziemniaków na zimę można nazbierać. Drzewo na opał można przynieść. Po-godzić się z takim losem ciężko. Niektórym się jednak udaje. Trudno też znaleźć alternatywę. - Powiesić się nie wypada – mówi jeden z naszych roz-mówców. – Ludzie mają gorzej. Aby tylko człowiek był względ-nie zdrowy, to przywyknie do wszystkiego. Kiedyś miałem normalną pracę, jeździłem na delegacje, bo przecież rodzinę trzeba utrzymać. Żona nie oka-zała się jednak najwierniejszą. Zabrałem swoje zabawki i je-stem tu, gdzie jestem.

Wszyscy chcemy być wolni. Niewielu z nas zamieniłoby się jednak z bezdomnymi. Żyją nie tylko w miastach, na wsi-ach również. Siarczysty mróz z łatwością przenika przez tekturowe atrapy ognisk domowych

Page 6: Poza Toruń nr 17

6 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

REGION

Tomasz Więcławski

Jest szansa, że stan, jednej z najbardziej zaniedbanych dróg w regionie, ulegnie po-prawie. Drogowcy budują nasyp pod nową trasę. Ko-nieczne okazało się posta-wienie sygnalizacji świetl-nej. Wszystkie prace mają się zakończyć do wiosny przyszłego roku.

- Inwestycję realizuje mia-sto Toruń – mówi Kazimierz Kaczmarek, wójt gminy Wiel-ka Nieszawka. – Jesteśmy jed-nak na bieżąco informowani o postępach prac. Wykonaw-ca uznał, że niemożliwe jest wykonywanie remontu bez wprowadzenia ruchu waha-dłowego. Podróżujący w kierunku gminy Wielka Nieszawka i Torunia muszą przygotować

się na zatory. Nie od dziś trudno przebić się przez most w godzinach szczytu, a teraz nie będzie łatwiej. W planach jest zatrudnienie sygnalistów. Będą oni kierowali ruchem w najgorętszych okresach dnia – rano i po południu, gdy lu-dzie wracają z pracy. Remont ulicy Nieszawskiej planowany był od wielu lat. - Cieszymy się, że miasto nareszcie zdecydowało się

ten krok – mówi Kazimierz Kaczmarek. – Ta droga ma dla nas kluczowe znaczenie, jeżeli chodzi o inwestycje. Wiele osób boi się kupować grunty na terenie naszej gmi-ny z uwagi na korki i utrud-niony dojazd do Torunia. Przedstawiciele Miejskie-go Zarządu Dróg w Toruniu mówią o trosce o kierowców i minimalizowaniu skutków remontu.

- Ruch wahadłowy będzie przesuwany w miarę postę-pu prac – mówi Agnieszka Kobus-Pęńsko, rzecznik pra-sowy MZD w Toruniu. – Pla-nujemy go na odcinkach od 200 do 590 metrów. W sumie będzie ich dziesięć. Chodzi o to, aby mieszkańcy w jak naj-mniejszym stopniu odczuli niedogodności związane z prowadzoną inwestycją.

Wahadłowo na NieszawskiejOd wtorku kierowcy podróżujący w kierunku Wielkiej Nieszawki muszą uzbroić się w cierpliwość

W artykule pod tytułem „Wystar-czy podpisik, czyli teleprzebierań-cy” autorstwa Marcina Lewickiego, opublikowanym na stronie 5 Gazety „Poza Toruń” oraz w artykule tej sa-mej treści pod tytułem „Nasz dzien-nikarz pracował w Direct Connect. Okazali się oszustami” opublikowa-nym na stronie internetowej w dniu 11 lutego 2013 roku zostały podane nieprawdziwe informacje na temat spółki MNI Telecom S.A.z siedzibą w Radomiu. Nie jest prawdą, co sugeruje au-tor artykułu, że MNI Telecom S.A. współpracowała z firmą Direct Con-

nect w okresie, którego dotyczył arty-kuł lub że współpracuje z nią obecnie. Nie jest także prawdę, że dziennikarz Gazety „Poza Toruń” zatrudnił się w MNI Telecom S.A., ponieważ MNI Telecom S.A.w ogóle nie zatrudnia pracowników w celu pozyskiwania klientów i zawierania umów. Nieprawdziwe są wszystkie infor-macje zawarte w artykule dotyczące sposobu pozyskiwania klientów przez MNI Telecom S.A., w szczególności manipulowanie klientami lub wpro-wadzanie w błąd.

Firma MNI Telecom S.A.

Sprostowanie

Fot.

Mar

ia L

ewan

dow

ska

Page 7: Poza Toruń nr 17

7 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

REGION

Z palm i zdobnych żyrandoli pozostały tylko wspomnienia. Aleksandrowski dworzec nie przypomina tego sprzed lat…

Monika Olender

Gdyby ich zabrakło, aleksan-drowski dworzec byłby uboższy o tę trochę historii. Byłby chłodniejszy o tę życzliwość. Byłby cichszy o ten gwałtowny skrzyp drzwi otwieranych na oścież. Drgający żywy dworzec zastygłby w bezruchu. To lu-dzie nadają znaczenia przeszło-ści. Nawet, gdy niewiele z niej zostało… Jak pisał Edward Stachura, aleksandrowski dworzec był prima. Taki cacy. Taki piękny, wielki, elegancki. I choć nie ma już wysokich rzeźbionych plafon czy długiej, szerokiej eleganckiej promenady wzdłuż peronów, to ciągle zachwyca. Bo nie jest to klasyczny dworzec kolejowy. Nie ma tu typowej poczekalni dla podróżujących ani wielu pero-nów. To, co przyciąga uwagę, to raczej długi piętrowy budynek. Szary i brudny, ale wciąż urzeka-jący. Aleksandrowski dworzec miał w swojej historii dwa hity. Pierwszy z nich pojawił się w latach sześćdziesiątych XIX wieku. Był to międzynarodowy incydent wywołany przejęciem tajnej korespondencji dotyczącej wspólnego, rosyjsko-pruskiego, zwalczania powstańców stycz-niowych. Szesnaście lat później pojawił się kolejny przebój. Tym razem było to spotkanie koron. Car Aleksander II przyjął tutaj cesarza niemieckiego Wilhelma I. I choć lokomotywy parowe już dawno odjechały, a ogrom-ne piętrowe żyrandole zniknęły z sali carskiej, to dworzec ciągle tętni życiem. Dzięki ludziom, którzy mieszkają w jego murach.

Kolejarz i introligatorka

Sowińscy żyją spokojnie. Od wielu lat mieszkają w pomiesz-czeniach aleksandrowskiego dworca. On przepracował na kolei czterdzieści cztery lata. Był maszynistą. Ona pracowała od szesnastego roku życia jako introligatorka we wrocławskiej drukarni. – Do Wrocławia wyjechałam w 1947 roku – rozpoczyna swo-ją opowieść Jadwiga Sowińska. – Poszłam do tamtejszej drukar-ni. Jaka ona była piękna. Ciągle widzę te długie schody. Za biur-kiem siedział dyrektor. Powie-działam mu wtedy, że przyszłam do pracy. A on na to, że dzieci nie przyjmuje. Odpowiedziałam, że dzieci też muszą jeść. Wstał, popatrzył na mnie przez chwilę i wziął mnie za rękę. Poszliśmy do introligatorki, która miała mnie wszystkiego nauczyć. Potem okazało się, że ten dyrektor był Żydem i cała jego rodzina umar-ła z głodu… Zygmunt Sowiński służył w wojsku w formacji pułku ochro-ny rządu. Do Aleksandrowa wrócił z tęsknoty. Za koleją. – Prawdziwa kolej była wtedy, kiedy były lokomotywy parowe, a ludzie dyscyplinę pracy mieli po prostu we krwi – wspomina Zygmunt Sowiński. Małżeństwo Sowińskich uro-dziło się i wychowało w Aleksan-drowie Kujawskim. Także tutaj się poznali. O kolei i aleksan-drowskim dworcu Sowiński wie wszystko. Doskonale pamięta czasy, w których sokiści pilno-wali dworca. Nikt bez ważnego biletu nie mógł wejść. – Były kiedyś takie budki – tłumaczy emerytowany maszy-nista. – To były tak zwane pe-ronówki. No i bileterzy, którzy

sprawdzali kto ma bilet, a kto nie. Przede wszystkim była tutaj siedziba Straży Ochrony Kolei. Dawniej były również, z drugiej strony dworca, dwa tory, gdzie wjeżdżały pociągi. Stąd był wy-jazd w kierunku Torunia i do Ciechocinka. Trawniki przed budynkiem wyglądały jak zielo-ne dywany. Dworzec, w okresie powojennym, był przepiękny. Został jednak zdewastowany przez modernizację torów. Wy-myślono, aby poszerzyć peron i przeciągnąć tor o sześćdziesiąt centymetrów w stronę budynku. Okres, w którym dworzec był piękną i zadbaną budowlą z rozrzewnieniem wspomina tak-że Jadwiga Sowińska. Była tam wówczas ogromna poczekalnia dla podróżujących, w której bu-fet był czynny przez całą dobę. Salę ogrzewały cztery piece ka-flowe. Ścianę zdobił brąz połą-czony z purpurą. – Kiedyś wszystko było tutaj zadbane – dodaje Zygmunt So-wiński. – Uroku dodawały fre-ski. W carskich pokojach i holu były piękne żyrandole, które ktoś ukradł. W budynku była także świetlica, w której później orga-nizowano dyskoteki. Małżeństwo pamięta także Edwarda Stachurę, który nieraz całe noce przesiadywał na alek-sandrowskim dworcu. Podobno zawsze miał przy sobie zeszyt i gitarę.

Żona toromistrza

Na tym samym piętrze, co So-wińscy, mieszka także małżeń-stwo Ręczkowskich. W murach aleksandrowskiego dworca spę-dzili już trzynaście lat. – Wcześniej mieszkałam dwa-naście lat na blokach przy ulicy Szkolnej – mówi Danuta Ręcz-

kowska. – Jak wprowadziłam się tutaj w latach 80., to dworzec był ładniejszy. Teraz stale mamy awarie. Najbardziej ubolewam nad tym, że mam niesprawny ka-flowy piec. Nie mogę w nim pa-lić, bo nie ma w środku szamotu. Nie mam pieniędzy, abym mogła sama go naprawić, dlatego prosi-łam wiele razy miasto o pomoc.

Syn kolejarza

Do mieszkania Ewy i Janusza Kołtuńskich prowadzą strome schody. W murach aleksandrow-skiego dworca spędzili już czter-dzieści lat. – Odkąd tu mieszkam nic się tu nie zmieniło – mówi Ewa Kołtuńska. – My nie jesteśmy rodziną kolejarską. Ojciec mo-jego męża był zawiadowcą na kolei. Umarł, kiedy Janusz miał dwa i pół roku, ale obowiązywa-ły odpowiednie przepisy, dzięki

którym wdowa mogła zachować lokal. Z wykształcenia Janusz Koł-tuński jest elektrykiem. Wiele lat przepracował jako kierownik energetyki. Urodził się i wy-chował w Aleksandrowie Ku-jawskim. Jego żona pochodzi z Bydgoszczy. Była szefową płac w aleksandrowskim szpitalu. – Niedawno zalało nam wszystkim mieszkania – wska-zuje na sufit w sypialni Ewa Koł-tuńska. – Ściany pękają, tynk od-pada.

*** W przestronnej hali dworco-wej nie ma już ogromnych palm. W sali na piętrze nie stoi kar-ton z czarno-białymi zdjęciami sportowców i kolejarzy. Znik-nął gdzieś też duży fortepian. I piękne żyrandole. Zamiast tego – woda na ścianach i fekalia w piwnicy.

My, ludzie z aleksandrowskiego dworca

Fot.

Mac

iej P

agał

a

Page 8: Poza Toruń nr 17

8 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

DZIEŃ KOBIET

Centrum Sztuki Współczesnej

Cuda niewidy

od 2013-03-15 do 2013-05-26

Eksperyment wystawienniczy, w ramach którego zaprezentowane i zanalizowane będą nowatorskie działania prowadzone w obrębie sztuki, designu, mody i architektury oraz wzajemne oddziaływania zachodzące między tymi dziedzinami.

od 2013-01-11 do 2013-03-17Focus Poland Project 3: Take 5

Take 5 to kolejna wystawa w ramach mię-dzynarodowego projektu wystawiennicze-go FOCUS POLAND, stanowiącego część programu artystycznego Dobrili Denegri. Podczas kolejnych odsłon cyklu wybitni polscy artyści młodego pokolenia realizują w  przestrzeniach Centrum wystawy pod opieką kuratorów zaproszonychdo Torunia z prestiżowych instytucji na całym świecie.

bezpłatne

Teatr„Body Art”

bilety: 22-30 zł

1.03 Premiera

„Wiecznie żywy” Obsada: Nicholas Hoult, Teresa Palmer, John Malkovich

Lea i Fred są parą. Fred jest pisarzem, ale do tej pory nie odniósł jeszcze sukcesu. Lea jest aktorką, która wciąż nie może znaleźć odpowiedniej dla siebie roli. Jej siostra Na-omi jest kobietą biznesu, prowadzi galerię sztuki współczesnej. Postanawia stworzyć „dzieło”, które stanie się najgłośniejszym wydarzeniem zbliżających się targów sztuki. „Dzieło” to stopniowo odsłania prawdzi-wą twarz Naomi, psuje relację między Leą i Fredem i zmienia ich życie w koszmar.

Wydawać by się mogło, że w świecie, w któ-rym umarli powstają z grobów a słowa „ży-cie” i „śmierć” tracą swoje znaczenie, nie ma już miejsca na miłość. Pewnego dnia córka wojskowego odpowiedzialnego za ekster-minację nieumarłych spotyka niezwykle przystojnego R. Nie ma tu żadnego znacze-nia, że serce chłopaka już od dawna nie bije.

CH Plaza8-10.03 Dzień kobiet

Od nowa 9-16.03 KLAMRA

bilety: 30-50 zł

Renata Przemyk znana przede wszystkim z wykonania piosenki Babę zesłał Bóg w zespole „Ya Hozna”, ale to był rok 1989. Po zawieszeniu działalności zespoły z powodze-niem rozpoczęła karierę solową.

Kino – Cinema City

Renata Przemyk Akusti Trio

Lizzard King12.03 Koncert: Manche-ster + GoodWay

16-17.03Wydarzenie fotograficzne

bilety: 20 zł

W CH Plaza każdej pani będzie wręczo-ny kwiatek. Kosmetyczki będą nakładać darmowy makijaż oraz udzielać fachowej rady w kwestiach stylizacji.

Prezentowanie aparatów fotograficznych, au-kcje, a także warsztaty.

WYDARZENIA KULTURALNE W TORUNIU – KALENDARIUM

„Dziady. Transformacje”Reżyseria: Jacek Jabrzyk

bilety: 22-30 zł

„Dziady” Adama Mickiewicza to jeden z naj-wybitniejszych polskich tekstów dramatycz-nych. Ale jak grać je dzisiaj? Nie ma kibitek pędzących na Syberię, a prawdziwi patrioci nie siedzą w więzieniach, a chodzą uśmiech-nięci po ulicach. Spróbujmy spojrzeć na ten tekst na nowo. Spróbujmy tekstem Dziadów opisać naszą, współczesną rzeczywistość.

1.03 Premiera

„Hitchcock”Obsada: Anthony Hopkins, He-len Mirren, Scarlett Johansson

Alternatywne Spotkania Teatralne KLAM-RA to obecnie jedyny w regionie i jeden z naj-ważniejszych festiwali w Polsce, który prezen-tuje teatr alternatywny. Festiwal prezentuje najciekawsze spektakle przygotowane przez najlepsze polskie teatry nieinstytucjonalne.

Twórczość Alfreda Hitchcock’a wbijała wi-dzów w fotele i weszła do klasyki filmu, ale życie osobiste Hitchcocka było niemniej cie-kawe od jego produkcji, zwłaszcza jego burz-liwy romans z Almą Reville, która była współ-autorką scenariuszy do wielu jego filmów.

bilety: Karnety: 100-120 zł

21.03 Koncert: Raz Dwa Trzy & Spitfire

Raz Dwa Trzy to klasyka. Znają ich wszyscy. Prostotą i szczerością trafiają do każdego, są uniwersalni. Bez względu na wiek. Spitfire to powołany przez Pierre’a oraz Tadeusza Abrahama Kulasa twór muzyczny, który ma zintegrować ich wspólne artystyczne fascynacje.

bilety: 60-70 zł

Sławę grupie przyniósł występ na festiwalu Top Trendy w  2008 r., zdobywając główną nagrodę piosenką „Dziewczyna gangstera”. Muzykę, jaką tworzą to tzw.brit-pop zdo-mieszkami punk-rocka.

Reżyseria: Ana Nowicka 16.03 Od Nowa na obcsach: Aula UMK

9.03, godz. 18:00 Spek-takl – Klub Mężusiów

Do czego zdolni są mężczyźni, aby wkraść się z powrotem w łaski swoich żon? Na to pyta-nie znajdziecie Państwo odpowiedź w brawu-rowej komedii w reżyserii Andrzeja Rozhina.

bilety: 50 zł

Restauracja HotelBulwar

Hiszpańskie Oczy – Recital Kabaretowy dla Dorosłych

Z okazji Dnia Kobiet Hotel Bulwar zaprasza na recital w hiszpańskim stylu. Opowie histo-rię miłosną, której akcja dzieje się w karczmie w Toboso - miejscu pochodzenia pięknej Dulcynei, bohaterki z powieści Miguela de Cervantesa.bilety: 18-28 zł

Z pośród wszystkich konflik-tów jakie pamięta historia jeden trwa od zawsze. Wojna płci. Kie-dyś Ewa kłóciła się z Adamem o zbieractwo owoców. Dziś Halina strofuje Ryśka o krzywo skoszo-ną trawę. Nic się nie zmieniło. Może chociaż na dzień kobiet bę-dzie trochę milsza. By tak było, zwykłe kwiaty nie wystarczą. To musi być coś nietuzinkowego. Mówi się, że przeciętny facet widzi tylko podstawową paletę kolorów. Do tego wszystko jest albo „w porządku”, albo po pro-stu nie. Zupełnie inaczej wygląda to u kobiet. Zatem dogodzenie im wymaga wiele wysiłku. A życie bez nich to nie życie. Na szczęście prosty, nie dostrzegający piękna mężczyzna nie zostaje na placu boju sam. Za pieniądze, niektóre z kobiet, niczym podwójni agenci wyręczają samców z trudnej dla nich sztuki wyboru kwiecistego podarunku. Moda odchodzi i wraca jak niezdecydowana partnerka. W tym roku cofamy się do czasów PRL, gdzie goździk nieodzownie łączony był z dniem 8 marca. – Na tegoroczny dzień kobiet przygo-towałyśmy humorystyczne kom-pozycje kwiatowe. Jedna z nich to pojedynczy goździk z tasiem-ką pasmanteryjną spuszczoną do dołu na kształt sukienki, a do tego dołączony tiulowy woreczek z najzwyklejszymi pończochami jakie były wręczane kobietom w czasach PRL – informuje Małgo-rzata Knera, jedna z założycielek Kwiaciarni Avalanche w Przysie-ku. Koszt takiego oryginalnego upominku to około 8 złotych, a w cenie gwarancja radości. Romantyczny gest z humory-stycznym dobrze współgrają. Tym tokiem myślenia kierują się absol-wentki wydziału sztuk pięknych, dla których najpiękniejsze emocje wyraża się za pomocą kwiatów. – Nasz inny pomysł na wesoło to ciastko w papierowej papilotce, w której jest kwiatek, a całość zawi-nięta jest w przezroczysty papier z sentencją: „Babeczka dla super babeczki” – tłumaczy florystyka z Avalanche. Upominek za około 10 złotych to podwójne zadowolenie. Najpierw ucieszą się oczy, potem żołądek, a na koniec serce zadrży.Jak już poświęcać się dla kobiety to z klasą. Niech ten jeden dzień

po brzegi wypełnią emocje. Być może utrzymają się na długi czas, a do następnego dnia kobiet ja-koś się przetrwa. Nic nie stoi na przeszkodzie, by podarunek był preludium do wieczoru pełnego atrakcji. W czasie, gdy będziecie na długim spacerze ze swoją wy-branką, ekipa ze studia Avalanche przygotuje stół do romantycznej kolacji. – W zależności od upodo-bań klienta przygotowujemy za-równo przestrzenie prywatne jak i wnętrza restauracji. Naszym atutem jest tworzenie serwetek z kwiatów żywych, często wybiera-na dekoracja podczas bankietów, czy wesel – Małgorzata Knera prezentuje swoją ofertę. Po takiej niespodziance od stolika do łóżka nie będzie daleko. Nie masz czasu na zakup kwiatów? To nędzna wymówka. Poczta kwiatowa działa lepiej niż ta tradycyjna. – Dowóz kwiatów na wskazane miejsce jest coraz bardziej popularny – przekonuje Małgorzata Knera. Fakt ta opcja

łączy się z dodatkowym wydat-kiem, ale żadna pani tego dnia nie powinna mieć pustego wazonu. Jeśli wolisz przeznaczyć te pienią-dze na piwo, czuj się pożywką dla wściekłych feministek. Zdać się w zupełności na rady i gust specjalistek to żaden powód do wstydu. One doskonale rozu-mieją, że Michał Anioł zdarza się raz na kilkaset lat. Piękno to trud-na rzecz. – Znaczna większość panów słucha naszych sugestii. Rzadko, który wie po co przy-szedł. Powiedziałabym, że tych drugich jest zaledwie 20 % - mówi florystyka z Przysieka. Męska de-cyzja w świecie kwiatów jest jak damska w galerii handlowej. Rów-nowaga świata znów zachowana. Choćby nie wiadomo jak róż-niły się od nas i miały odmienne zdanie to zawdzięczamy im wiele. Są wsparciem, radością dla oczu, pięknem w często szarym świecie. Niech chociaż w tym jednym dniu czują się jak czuć się powinny - w pełni kobiece. Nasze panie.

Życzenia dla super babeczkiTego kwiatu jest pół światu, a każdy chce być doceniony. Na to nie zna-jdzie się lepsza okazja niż Dzień Kobiet 8 marca

Fot.

Mar

tyna

Jank

owsk

a

Page 9: Poza Toruń nr 17

9 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

WYWIAD

Jak wielkim wyzwaniem była dla pana propozycja Piotra Trzaskalskiego? Na początku olbrzymim. By-łem nią ogromnie zaskoczony. Potem przeczytałem scenariusz i odbyłem wiele rozmów z reży-serem oraz aktorami grającymi razem ze mną w „Moim rowe-rze”, na czele z takim profesjo-nalistą jak Artur Żmijewski, i poczułem się o wiele swobod-niej. Wiedziałem, że nie jestem aktorem i nie umiem grać. Ko-cham jednak amerykańskie kino. Uwielbiam Jacka Nichol-sona i Dustina Hoffmanna. Jedyne, co mogłem zrobić, to być i nie kłamać. Potem doszła jeszcze kwestia dialogów, czego ogromnie się bałem.

Ekipa pomogła? Bardzo. Piotrek Trzaskalski mówił mi, kiedy myliłem tekst, żebym się nie przejmował, bo widać został źle napisany. By-łem pod ogromnym wrażeniem Artura Żmijewskiego, które-mu wystarczył moment, by za-pamiętać cały tekst. Uspokoił mnie jednak, mówiąc, żebym słuchał, co się do mnie mówi i odpowiadał na pytania, a wszystko będzie dobrze. Tak też zrobiłem i w ten sposób powstał ten film.

Na długo jednak pozostał w pana głowie. Do dziś pojawiają się pewne problemy z tym związane. W

pewnym momencie tak silnie zidentyfikowałem się z Włod-kiem, którego grałem, że bu-dziłem się przed telewizorem i czułem, że jestem nim. Chy-ba inaczej nie mogłem zagrać. Krzysio Chodorowski (grający wnuczka – przyp. red.) pytał mnie wielokrotnie, jak to robię, że powtarzamy kolejną scenę siódmy raz, a ja znów płaczę jak dziecko. Nie umiałem odpowie-dzieć. Czytałem tekst, zdawa-łem sobie sprawę z sytuacji i tak po prostu czułem. Skończyło się wizytami u psychologa, bo na-prawdę duże piętno wywarło na mnie zaangażowanie w tę pro-dukcję.

Jest pan obywatelem świata. Jak z pana perspektywy zmie-nia się Polska, podejście Pola-ków do kultury? Młodzież jest naszą siłą. Spo-ro ludzi podróżuje, zna język angielski. Żałuję, że rosyjski był kiedyś takim tabu, że nikt z nas nie chciał się go uczyć, bo byli-śmy do tego zmuszani. Mieliby-śmy niejako „extra” dodatkowy język. Świat się skurczył. Spra-wy polityczne są strasznie za-gmatwane, ale mam nadzieję, że prędzej czy później wszystko się wyprostuje i Europa zjednoczy się, tak jak było to w zamyśle. Jestem wrogiem patriotyzmu,

walki o to, żeby dialekt stał się językiem lokal-nym. Uważam, że powinna na-stąpić integra-cja, bo ludzie są wszędzie do sie-bie podobni.

Proszę rozwiać moje wątpliwo-ści. Czy jazz jest muzyką duszy czy intelektu? Nie ma nic wspólnego z in-telektem. Nic w nim nie ma. Po-wtarzam zawsze tak: ucinamy głowę, w środku jest serce i dusza, a jak ktoś ma coś

jeszcze poniżej to jest „mother-fuckerem”.

Dlaczego więc w powszech-nym odbiorze rock oparty na dwóch akordach uważany jest za muzykę mas, a jazz muzykę elit? Dlatego, że 90% muzyków europejskich mędzi, nie gra rytmu. Rockendrolowcy gra-ją prosty rytm, który trzyma kompozycje. Jazz jest muzyką rytmiczną, jak się go z tego obe-drze, zabierze tzw. „czuja”, to nic w nim nie pozostaje. Trzeba wtedy tylko siedzieć i ziewać. Ja takiego jazzu nie toleruję. Są

oczywiście wyjątki, jak różnego rodzaju eksperymenty czy połą-czenia. Generalnie jednak euro-pejscy jazzmani mędzą.

Projekt Urbanator ma temu zaradzić? Sprowadzam do Polski Ame-rykanów. Propagujemy kulturę muzyki rytmicznej, nie tylko jazzu. Cała współczesna, stojąca na wysokim poziomie, muzyka rozrywkowa oparta jest o rytm. Weźmy np. amerykański rap czy dobrych polskich hip-hopow-ców – O.S.T. R., Sokół czy Fisz grają jazz. Nie ma znaczenia, że nie ma w tych kompozycjach dłuższych improwizacji. Ostat-nio słuchałem płyty Grażyny Łobaszewskiej. Super zaśpie-wane piosenki. Moim zdaniem po polsku jest niezwykle trudno wykonywać muzykę rytmiczną.

Jak widzi pan karierę swojej córki Miki Urbaniak? Większość rzeczy, które two-rzy, przypada mi do gustu. La-tem znów będziemy razem kon-certować. Uważam, że ona ma specyficznego „czuja”, charyzmę i niebywały charakter. Nie mó-wię tego jako ojciec, ale muzyk. Słuchając jej można zapomnieć o bożym świecie. Na tym po-lega muzyka, a nie na tym, jak kto długo wyje, jaki ma głos, jak długo krzyczy czy co wyśpiewu-je. Mika nic nie śpiewa. Otwiera usta i chce się tego słuchać.

O filmie „Mój rower”, współczesnej Polsce, rytmiczności jazzu i Mice Urbaniak, z Michałem Urbaniakiem, legendą polskich jazzmanów, rozmawia Tomasz Więcławski

Jestem wrogiem patriotyzmu

Fot.

Tytu

s Sza

belsk

i

Zrób SobieDzień Kobiet

8 marca

PREZENTSzkoła pielęgnacji z SephoraSzkoła wizażu z DouglasSzkoła stylizacji pod okiem Roberta Karlewskiego Casting na Najpiękniejszą Toruniankę z Wirtualnym Toruniem

Sesja zdjęciowaBezpłatne porady kosmetycze, dietetyków, trenerów personalnychKonkursy z nagrodami-Dla każdej z Pań niespodziankaNa najmłodsze Panie czeka Plazuś z atrakcjamiSzczegóły na www.torun-plaza.pl

Piątek 8.03 i Sobota 9.03 godz.12:00 - 19:00

Zapraszamy codziennie w godz. 9.00-21.00ul. Broniewskiego 90, 87-100 Toruń

Page 10: Poza Toruń nr 17

10 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

MIASTO CHEŁMŻA

Trzydziestu zawodników skrzyżowało rękawice pod-czas gali boksu w Chełmży. Wydarzenie poświęcone pa-mięci wybitnego zawodnika klubu Legia, Alfreda Paliń-skiego ma zapoczątkować odbudowę potęgi bokser-skiej w Chełmży.

W czasie gali zawodnicy stoczyli piętnaście walk, w różnych kategoriach wago-wych. Impreza rozpoczęła się od minuty ciszy, upamięt-niającej Alfreda Palińskiego. Wychowanek Legii Chełmża to brązowy medalista Mi-strzostw Europy i podopiecz-ny legendy polskiego boksu – Feliksa Stamma.

- Organizatorowi należą się wielkie brawa, bo dawno nie widziałem tak świetnie zorganizowanej gali – mówił, występujący w nietypowej dla siebie roli sędziego, Paweł Skrzecz.

Oprócz walk amatorskich organizatorzy zaprezentowa-li bokserski pojedynek naj-młodszych adeptów boksu.

(ML)

Gala boksu w Chełmży

Fot.

Tytu

s Sza

belsk

i

Page 11: Poza Toruń nr 17

11 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

MIASTO CHEŁMŻA

Klubowicze dobrych uczynkówMiędzyszkolny Klub Wolontariatu rusza z kolejną akcją

Poświęcają swój wolny czas, żeby pomagać. Zamiast sie-dzieć przed telewizorem lub komputerem, angażują się w wiele charytatywnych akcji. Tak młodzi wolontariusze działają od 6 lat.

Spotykają się popołudniami w Szkole Podstawowej nr 4. W większe wydarzenia zaangażo-wani są wszyscy. Do mniejszych dzielą się na grupy tak, jak ostatnio.

- Teraz zajmujemy się przy-gotowaniem plakatów na zbiór-kę dla schroniska w Toruniu – mówi Małgosia, uczennica technikum. – To jedna z na-szych tradycyjnych akcji, ale najlepiej wspominam udział w Szlachetnej Paczce.

MKW zajmuje się jeszcze m. in. pomocą w Caritasie czy w szpitalach. Wręczali ulotki i roz-nosili worki na psie odchody, gdy uświadamiali mieszkańców miasta, aby sprzątali po swoim pupilu.

- Działamy w ramach pro-gramu „Bezpieczna Chełmża” – tłumaczy Dorota Jarzemska, opiekunka klubu. – Nie może-

my zbierać pieniędzy, ale tylko rzeczy. Gdy braliśmy udział w akcji „Cała Polska czyta dzie-ciom”, zorganizowaliśmy zbiór-kę książek. Ludzie są bardzo przyjaźnie nastawieni. Pewne-go razu przyszło na naszą akcję tyle osób, że sami byliśmy za-skoczeni.

Pulę pieniędzy klub dosta-je od Urzędu Miasta. Mogą do niego należeć tylko uczniowie.

- Od niedawna jestem w klubie jako jeden z nielicznych chłopaków – mówi Dawid. – Nasza płeć chyba wstydzi się pomagać, ale jak najbardziej zachęcam, aby wyrównać siły. Dziewczyny są jednak bardziej otwarte na takie sprawy.

Aktualnie w klubie działa ponad 40 osób, głównie mło-dzież z gimnazjum i liceum.

- W zależności od potrzeb dzielimy się na grupy – wyja-śnia Dorota Jarzemska. – Sporo osób, które pomagały w szpi-talach, po opuszczeniu klubu związały z tym swoją przy-szłość, czyli zaczęły studiować medycynę lub psychologię.

(ŁP)

Legendy tunelem podziemnym pisaneKonkatedra św. Trójcy może ukrywać jeszcze wiele tajemnic. No-wych badań na razie nikt jednak nie planuje

Łukasz Piecyk

Schodzimy do podziemia bazy-liki konkatedralnej św. Trójcy, przechodzimy przy starych grobowcach kanoników i wy-chodzimy podziemnym tune-lem na drugą stronę jeziora. Nawet najmniejsza nadzieja rozpala wyobraźnię o niezba-danych dotąd miejscach w Chełmży. Ile w miejskich legen-dach jest prawdy?

Najczęściej mówi się o labi-ryncie krypt, który łączy konka-tedrę m. in. z kościołem Świętego Mikołaja czy ratuszem. Więk-szość osób, z którymi rozmawia-liśmy, wyklucza jednak przejścia podziemne, głównie to pod Je-ziorem Chełmżyńskim. Miasto

nie było twierdzą obronną, więc tunel byłby bezużyteczny.

- Po co Chełmży ewakuacyjne wyjście, skoro miasto nie miało charakteru warownego? – pyta Marcin Seroczyński z Towarzy-stwa Przyjaciół Chełmży. - W latach 50. wejście do podziemi konkatedry zostało zamurowa-ne. Za cegłami widać jednak ka-ble elektryczne.

Pod koniec XX wieku spe-cjalne sondy potwierdziły ist-nienie podziemnych tuneli, ale nie określiły ich przebiegu – są zasypane.

- Kiedyś w okolicach przed-szkola przy ulicy Tumskiej do-szło do osunięcia ziemi. Na-ukowcy z UMK podjęli prace archeologiczne – wyjaśnia Jerzy Czerwiński, burmistrz Chełmży. – Trafiono wtedy tylko na piwni-ce po browarze.

Badania miały wykazać, że nie ma podstaw do dalszych wyko-palisk, a inwestowanie w kolejne prace byłoby stratą pieniędzy.

- Do mnie również dotarły opowieści, jakoby starsi miesz-kańcy miasta jako ministranci odwiedzali podziemia, ale nie mogę tego w żaden sposób po-twierdzić – dodaje Jerzy Czer-wiński.

Niepotwierdzonych teorii jest jednak o wiele więcej. Jedni mówią o przejściu prowadzącym na Kuchnię, inni o zawaleniu się tunelu pod Jeziorem Chełmżyń-skim w czasie ucieczki miesz-kańców. Nic jednak nie potwier-dza tych historii.

- Pod katedrą są na pewno ka-plice. Znajdują się tam pochów-ki kanoników, do których teraz nie ma dostępu. Od osób, które wtedy jeszcze odwiedzały pod-ziemia, słyszeliśmy o brodatych mężczyznach w trumnach z pier-ścieniami. Wszystko to jednak przypuszczenia – podsumowuje Marcin Seroczyński. - Jeśli mie-libyśmy hipotetycznie planować jakikolwiek ruch turystyczny, to trzeba to zrobić z głową. Mamy przykład zamku w Malborku, gdzie odwiedzający mają prak-tycznie wolną rękę w czasie wi-zyty ze szkodą dla eksponatów.

Nic na razie nie zapowiada kolejnych badań czy wykopalisk. Wszystko może się jednak wyja-śnić w drodze przypadku zwią-zanego z pochówkiem błogosła-wionej Juty.

- Większość teorii związanych z podziemiami opiera się na słownych przekazach, z których raczej nic nie wynika – komen-tuje Dariusz Meller, historyk. – Nie znamy natomiast miejsca spoczynku błogosławionej Juty i to wciąż stanowi zagadkę.

Ciało św. Juty miało być zło-żone w budującej się jeszcze kon-katedrze. Gdy w XVII wieku za-twierdzono kult błogosławionej, jej grób okazał się pusty. Według legendy jej szczątki znajdą się w czasie niewielkiego remontu ba-zyliki św. Trójcy. Być może wtedy trafimy również na ślad wejścia do podziemia, w którym czekają wozy ze złotem i srebrem. Wtedy trzeba uważać na gliniany gar-nuszek upamiętniający budowę wieży Opalińskiego, bo wtedy bazylikę spotkają nieszczęścia.

Podczas ostatniego zebrania klubowicze przygototowali plakaty w związku ze zbiórką dla schroniska dla zwierząt

Wejście w podziemiach bazyliki zostało zamurowane w latach 50.

Fot.

Łuka

sz P

iecy

k

Fot.

Łuka

sz P

iecy

k

Page 12: Poza Toruń nr 17

12 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

GMINA CHEŁMŻA

Z gminą będą na swoimPo Osiedlu Młodych w Browinie została tylko nazwa. Czy wójtowi uda się zrealizować plan tanich domów dla zakładających rodzinę?

Łukasz Piecyk

Jeden z projektów upadł, drugi gmina chce realizować w miarę własnych możliwo-ści. Gdyby pomysł wsparcia tworzenia domów na tere-nach wiejskich, otrzymał za-strzyk finansowy z unijnych pieniędzy, nowe osiedla po-wstałyby jak grzyby po desz-czu.

Dzisiaj według planu miej-scowego gmina oferuje ponad 500 działek mieszkaniowych. Sam Strużal to praktycznie działki dla nowych mieszkań-ców. Przykładowo w Browinie są gotowe plany dla blisko 20 działek razem z budynkiem socjalnym.

- Na mieszkania czekają dziesiątki młodych małżeństw. Chcieliśmy ten problem for-malnie rozwiązywać w ciągu

jednego dnia – tłumaczy Jacek Czarnecki, wójt gminy Chełm-ża. – Spotykamy z wytypo-waną osobą, która w jednym miejscu podpisuje umowę z gminą, bankiem i wykonawcą inwestycji. Trzema podpisami załatwiamy ziemię, kredyt i budowę domu.

Plan nie został zrealizowa-ny, bo problem pojawia się przy oddaniu ziemi. Wątpliwo-ści dotyczą również definiowa-nia młodego małżeństwa.

- Czy należy mi się działka, gdy ożenię się z osoba spoza gminy? Czy jestem młodym małżeństwem, jeśli biorę ślub w wieku 40 lat? – pyta Jacek Czarnecki. – Mieliśmy prak-tycznie gotowych partnerów, ale takie wątpliwości rozbiły nasz plan.

Pomysł zastąpiła koncepcja, w której gmina jest inwestorem i w przetargu wybiera firmę,

projektującą i budującą dom. Z listy chętnych zostaną wybrane osoby, które będą mogły wy-kończyć budynek postawiony w taniej technologii (głównie z drewna). Pierwsze pomysły zakładały domy bez piwnic z możliwością zagospodarowa-nia poddasza, dobudowy tara-su czy garażu. Ceny domów w stanie surowym kształtowały się na poziomie nawet 30 ty-sięcy złotych.

Z tego powodu wójt zapro-ponował wpisanie tworzenia inicjatyw mieszkaniowych na wsi do strategii rozwoju woje-wództwa na lata 2014-2020. W Kończewicach gmina stworzy-ła miejsce na wzór hotelu. Za 6 tysięcy złoty kupiono budy-nek, w którym może mieszkać 12 rodzin. Gmina wykonała części wspólne, a wykończe-nie pozostawiono lokatorom. Podobnie było w pałacu w Mi-rakowie.

- Gdy młody zarobi na swój dom, oddaje nam klucze i proponuje kwotę odstępnego, która pokrywa jego wszelkie inwestycje w gminne mieszka-nie. Szukamy na liście osobę, która chciałaby tyle wpłacić i już ma mieszkanie – wyjaśnia Jacek Czarnecki. – To długofa-lowe myślenie, bo mielibyśmy nowych mieszkańców, któ-rzy płaciliby podatki, posyłali swoje dzieci do szkoły i być może prowadzili działalność gospodarczą.

Na razie na Osiedlu Młodych stoją tylko domy prywatne

Biały miś dla drużynyPięć ekip stanęło do sportowej walki w głuchowskim gimnazjum

Ponad 2 godziny zabawy i zdrowej rywalizacji oraz 15 konkurencji dla dzieci i ich rodziców – tak upłynęła szó-sta edycja konkursu „Jestem Sprawny”. Uczniowie z gmin-nych szkół podstawowych ry-walizowali m. in. o okazałego misia.

Turniej sportowy to już tradycyjna impreza, która od-bywa się w sali gimnastycznej gimnazjum w Głuchowie.

- Z roku na rok umiejętno-ści dzieci się wyrównują. Tego typu zabawy są potrzebne dla dzieci z klas nauczania zinte-growanego – tłumaczy Woj-ciech Rosiński, organizator i dyrektor gimnazjum w Głu-chowie. – Między niektórymi placówkami była przepaść. Te-raz udało się ją zniwelować.

Dzieci razem z opiekunami drużyn musiały m. in. pokonać tor przeszkód, zawrócić przy słupku na piłce do skakania, czy kozłować przez całą salę. Zamiast punktów o wygranej decydowała liczba lizaków.

- Stała się rzecz niebywa-ła, bo oderwaliśmy dzieci od komputerów – żartował Jacek

Czarnecki, wójt gminy Chełm-ża, oglądając zawody. – Na-prawdę cieszę się, że mamy okazję oglądać te zawody. Ważne jest to, że pojawili się także opiekunowie dzieci, któ-rzy nie tylko dopingują, ale również biorą udział.

Dla rodziców przygotowa-no 5 konkurencji. Poza typowo sprawnościowymi zadaniami musieli również posegrego-wać odpady według kategorii, które zakłada znowelizowana ustawa „śmieciowa”.

Na ostatnim stopniu po-dium stanęli uczniowie ze Sławkowa. Podstawówka z Grzywny, która broniła tytułu, tym razem zajęła drugie miej-sce. Wygrały dzieci z Zelgna. W zawodach brały udział rów-nież dzieci ze szkół w Brąch-nówku i Kończewic.

- Walczyli bardzo dzielnie, ale przecież chodzi o zabawę – mówi Katarzyna Smykowska, kapitan zwycięskiej drużyny.

Organizatorzy mają nadzie-ję na rozszerzenie imprezy.

- Chciałbym zmienić for-mułę tych zawodów. Nasza impreza byłaby rodzajem pre-selekcji. Wybieramy trzy naj-lepsze drużyny, które rywali-zowałyby potem z drużynami z Bydgoszczy i Torunia – pla-nuje Wojciech Rosiński.

Zawody zakończyło wręcze-nie medali oraz pamiątkowej statuetki. Zwycięska drużyna otrzymała z rąk wójta również okazałego misia, który jest tra-dycyjną nagrodą od początku rozgrywania konkursu „Je-stem Sprawny”.

(ŁP)

Wycieczki na zdrowieOd kwietnia czas na gminną rekreację

Rusza II edycja projektu pro-mującego zdrowy tryb życia.Tym razem w dniach 20-21 kwietnia chętni wybiorą się do Piły w gminie Gostycyn. Or-ganizatorzy poprowadzą wy-cieczki piesze po wybranych szlakach turystycznych.

- W pierwszej edycji spotka-liśmy się z wielkim zaintereso-wanie. Zorganizowaliśmy wte-dy po cztery wycieczki piesze i rowerowe – mówi Maria Bu-lińska, koordynatorka projektu. – Teraz sami organizujemy spo-tkania nordic walking na Dzień Kobiet.

W pierwszej kolejności pro-jekt jest przeznaczony głównie dla mieszkańców gminy. W

kolejnych terminach przewi-dziane są wycieczki rowerowe i piesze.

Kolejne wycieczki będą od-bywać się w okresie od maja do sierpnia. Koszt najbliższego wy-jazdu kształtuje się w okolicach 60 złotych. W tym zawiera się dojazd, nocleg oraz wyżywie-nie. Na uczestników czeka tak-że zwiedzanie muzeum w Tu-choli. Szczegółowe informacje można uzyskać u Marii Buliń-skiej pod numerem 787965248. współfinansuje Gminna Komi-sja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych i Przeciwdziała-nia Narkomanii.

(ŁP)

Fot.

Łuka

sz P

iecy

kFo

t. Fo

ter.c

om

W numerze 15. Poza Toruń w artykule „Najlepsze gospodynie okiem kamery” błędnie podaliśmy nazwisko przewodniczą-cej KGW w Brąchnówku, Henryki Mateckiej. W numerze 16. Poza Toruń w artykule „Honory na koniec przewodniczenia” błędnie podpisaliśmy zdjęcie. Obok Jerzego Więckowskiego nie siedzi Eugeniusz Sulencki, ale radny miasta Chełmża, Franciszek Kuczka. Za błędy przepraszamy.

Cała galeria z zawodów „Jestem Sprawny” znajduje się na naszej stronie internetowej

www.pozatorun.pl

Fot.

Tytu

s Sza

belsk

i

Page 13: Poza Toruń nr 17

Buduj z nami!Specjalny dodatek budowlany

INFORMACJE REKLAMY PORADY

Grzanie domu w klasie energetycznej A+Planet Finance Broker radzi jak zadbać o finanseKolektor – idealna alternatywa dla gazu

Page 14: Poza Toruń nr 17

14 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

Grzanie domu w klasie energetycznej A+Rozsądnych zachęcać nie trzeba – ale warto sprawdzić samemu, bo to system najnowszej generacji w naszym kraju, a tak bardzo sprawdzony poza nim

Z socjologicznego punktu wi-dzenia przeciętny Polak boi się prądu jak ognia. Jednak korzy-sta z energooszczędnych świe-tlówek, oszczędnego sprzętu gospodarstwa domowego i szczyci się, że oszczędza ener-gię w swoim domu. Z drugiej jednak strony nie wyłącza nieużywanego sprzętu, pozostawia go w stanie czuwa-nia na wiele godzin czy nawet dni, ładowarki zapychają wszel-kie wolne gniazda w ścianach, zaś laptop zostaje na noc w trybie hibernacji nie wykonu-jąc żadnych zadań. Oszczędny użytkownik chce zaoszczędzić gdzie tylko może, w tym - a może przede wszystkim - na ogrzewaniu. Jednak w temacie ogrzewania w aspekcie energii elektrycznej ulega wielu stereo-typom i tym samym jest wrogo nastawiony do takich inwestycji elektrycznych. Media od zawsze straszą podwyżkami za prąd nie wspominając przy tym, że wszystkie koszty źródeł energii rosną równolegle - nawet bar-dziej niż cena za kilowatogodzi-nę. Podawane informacje nie są zatem pełne, utwierdza to w lęku potencjalnego decydenta. Bo wierzymy w mity nie poddając ich racjonalnej weryfikacji. Cze-go tak naprawdę bardzo boimy się w ogrzewaniu „prądem”? Kiedy usłyszymy o propozy-cji ogrzania swojego domu ener-gią elektryczną, reagujemy nie-ufnie. Ta najbardziej opłacalna forma grzewcza paradoksalnie przedstawiana jest jako opcja z góry skreślona. Nijak ma się to do rzeczywistości, bowiem ci, którzy korzystają z ogrzewania elektrycznego, inaczej akumu-lacyjnego nie zamieniliby go ni-gdy na żadne inne. Ogrzewanie akumulacyjne to jedyny system, który w pełni działa w chwili, gdy występuje zanik prądu – obrazowo przed-stawiając pracuje na zasadzie podobnej do akumulatorków w aparacie fotograficznym – w taniej taryfie ładuje się, czyli akumuluje energię – najczęściej nocą, a oddaje w postaci ciepła

przez całą dobę. Wydajność tego systemu po-lega właśnie na pobieraniu wy-łączenie energii elektrycznej w tańszej taryfie nocnej. Dla wąt-piących w stałość tanich taryf: taryfa ta nie zniknie nigdy, po-nieważ elektrowniom posiada-jącym w pewnych porach doby

znaczne nadwyżki produkowa-nej energii, po prostu opłaca się jej sprzedaż według stawek ta-ryfy nocnej, pozaszczytowej lub weekendowej. Tu tkwi główna ekonomia. Natomiast faktycznie – proces promocji tanich taryf w temacie ogrzewania nie jest tak silny, jaki powinien być. Stąd za-

ufanie społeczne jest niskie - jak to bywa ze wszystkim, co nie-znane i inne. Ogrzewanie akumulacyjne to wygoda użytkowania, estety-ka, pewność i długowieczność oraz bezpieczeństwo instalacji (brak składowania materiałów palnych). Do zadowolenia przy-czynia się komfortowa obsłu-ga, bezawaryjność, stabilność działania i prestiż rozsądnego wyboru. Możliwość sterowania z eleganckiego i nowoczesnego panelu, nagrzanie pomieszcze-nia, podjazdu czy garażu, ma możliwość współpracy nawet z zastanymi instalacjami grzew-czymi. Brak grzejników, rur, niskie koszty inwestycyjne, wy-jątkowo niskie koszty eksploata-cji oraz znikome konserwacji w kolejnych latach użytkowania to tylko kolejne plusy. W dużej mierze ten ekologiczny system chroni także alergików – wywa-rzona, inteligentnie dobra tem-peratura nie wznieca kurzu, nie przegrzewa bądź nie wyziębia domu, nie dopuszcza do rozwo-ju grzybów, pleśni, utrzymuje wilgotność powietrza w normie, wzorowo dba o domowników i często wartościowe wyposaże-

nie. Nie powstają uboczne pro-dukty spalania oraz zadymienie, co wpływa na czystość powie-trza. Podczas samej inwestycji nie występują kolizje kabli grzew-czych z innymi branżami, po-nieważ zalewa się je wylewką betonową – zatem harmono-gram budowy nie zostaje zakłó-cony. Każdą moc przyłączenio-wą z buforem bezpieczeństwa uzyskuje się bez problemów – zadanie to należy do firmy wykonującej instalacje. Czuj-nik pogodowy mieszczący się na zewnątrz budynku precyzyj-nie dobiera zakres temperatur poszczególnych pomieszczeń uprzedzając warunki pogodo-we w danej strefie klimatycznej czy bezbłędnie rozpoznając porę roku oraz porę dnia. Rozsądnych zachęcać nie trzeba – ale warto sprawdzić sa-memu, bo to system najnowszej generacji w naszym kraju, a tak bardzo sprawdzony poza nim. System ogrzewania akumu-lacyjnego bez wątpienia należy do klasy energetycznej A+ i jest najbardziej nieznanym i niedo-cenianym systemem grzewczym w Polsce, a osiągalnym finanso-wo dla inwestorów powszech-nie.

1. Ogrzewanie akumulacyj-ne to jedyny system, który w pełni działa w chwili, gdy występuje zanik prądu

2. Brak grzejników, rur, ni-skie koszty inwestycyjne, wyjątkowo niskie koszty eksploatacji oraz znikome konserwacji

3. Rozsądnych zachęcać nie trzeba – ale warto sprawdzić samemu, bo to system naj-nowszej generacji w naszym kraju, a tak bardzo spraw-dzony poza nim.

Ogrzewanie akumulacyjne

DODATEK BUDOWLANY

Page 15: Poza Toruń nr 17

15 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

Jacek Laskowski

Mogłoby się wydawać, że mieszkaniowy „boom” czasów gierkowskich minął bezpow-rotnie, a obecny rynek z powo-du pogłębiającego się kryzysu nie oferuje nowych, ciekawych rozwiązań mieszkaniowych. I choć czasy nie są najlżejsze, to większość deweloperów nie może narzekać na brak zainte-resowania różnorodnością swojej oferty. Dzisiejszy rynek nierucho-mości obfituje w najróżniejsze mieszkania. Obawa przed kup-nem „kota w worku” sprawia, że często decydujemy się na wybór lokalu, który możemy obejrzeć, a który w mniejszym lub więk-szym stopniu odpowiada na-szym wymaganiom. Wielu z nas nie zdaje sobie sprawy, jak dużo może ugrać, powierzając swoje pieniądze deweloperowi nim ten zrealizuje inwestycję. − Nie miałam pojęcia, że ku-pując mieszkanie, które dopiero powstaje, mogę mieć wpływ na jego projekt − mówi Anna, za-interesowana nabyciem nieru-chomości na toruńskim rynku pierwotnym. − Oglądane przeze mnie lokale były przestronne i nowoczesne, jednak brakowało w nich ikry, której nadałabym

korektami w jego rozkładzie. Ponadto, moi znajomi ostrzegali mnie przed nieuczciwymi dewe-loperami, o których swego czasu głośno było w mediach. Choć Ustawę o ochronie praw nabywcy lokalu mieszkal-nego lub domu jednorodzinne-go, która ma chronić interesy kupujących, uchwalono już w 2011 roku, to w dalszym ciągu, część z nas jest uprzedzona do powierzania swoich oszczędno-ści deweloperom. Niezdecydo-wani nie do końca wiedzą, jakim markom mogą ufać. − Najważniejsza zasada, którą powinni kierować się klienci, to zasada ograniczonego zaufania. Osoby zainteresowane kupnem nowego mieszkania powinny dokładnie przyjrzeć się umowie i określić, czy jest ona równa dla obu stron – podkreśla Michał Deptuła z firmy deweloperskiej Apro Investment. − Warto też sprawdzić oferowany przez de-welopera standard wykończenia mieszkania i dotychczas zreali-zowane inwestycje. W Apro In-vestment staramy dbać o klienta i w sposób transparentny pro-wadzić wszelkie przedsięwzięcia tak, by możliwie ułatwić proces weryfikacyjny wszystkim zainte-resowanym naszą ofertą. − Mimo panującego w Polsce kryzysu, mieszkania cieszą się powodzeniem. Są także chęt-

ni na lokale o sporym metrażu (powyżej 80 m2), ale i na te naj-mniejsze - kawalerki - zapewnia Michał Deptuła. Nim podejmiemy negocjacje, pamiętajmy, że każdej ze stron zależy na zawarciu korzystnej dla siebie umowy. Zatem do-kładnie prześledźmy ofertę do-stępną na rynku nieruchomości i nie traćmy głowy, gdy zdecy-dujemy się oglądać mieszkanie. Nie utwierdzajmy dewelopera w przekonaniu, że jest naszą jedy-ną dostępną opcją, bo to może nas postawić na straconej pozy-cji jeszcze przed rozpoczęciem rozmów. Nie łudźmy się jednak,

że kupimy nieruchomość za 50 procent jej wartości. Musi-my mieć na uwadze interes obu stron dokonujących transakcji. O tym, że warto pertraktować, nawet w przypadku takiego kon-kretnego produktu jakim jest mieszkanie, wspomina, Karolina Grabowska z firmy Nierucho-mości Grabowscy.− Praktycznie na każdym eta-pie inwestycji można pokusić się o negocjacje dotyczące ceny nieruchomości. Nasza firma jest otwarta na tego typu rozmowy. Z doświadczenia wiem, że klien-ci bardziej, niż miejscem parkin-gowym, garażem czy kwestiami

wykończeniowymi, są zaintere-sowani obniżką ceny mieszkania − mówi. Wielość ofert deweloperskich najlepiej świadczy o różnorod-ności gustów. Rynek obfituje w nowoczesne mieszkania z cieka-wymi widokami i nietypowymi rozwiązaniami. Jednak cześć z nas decyduje się na samodzielne wykańczanie czterech kątów. − Nie jestem do końca prze-konany, co do pewnych rozwią-zań stosowanych w budownic-twie, dlatego bardziej zależy mi na kupnie lokalu po niższej ce-nie. Rabat pozwoli mi wykonać pewne prace wykończeniowe we własnym zakresie, zgodnie z moimi upodobaniami − za-znacza Tomasz i dopowiada. − Może porozmawiałbym z dewe-loperem o nabyciu garażu bądź miejsca na parkingu, by nie sta-wiać daleko samochodu. O tym, gdzie i w jakich wa-runkach zamieszkamy, zadecy-dujemy sami. Czasy, w których ofert jest jak na lekarstwo, zaś rynek mało konkurencyjny ode-szły w zapomnienie. Pamiętajmy zatem, że nasze poszukiwania nie muszą skończyć się na pierw-szym obejrzanym mieszkaniu, a negocjacje to coś normalnego. Zawierajmy tylko takie umowy, z których będziemy zadowoleni.

W poszukiwaniu własnego MCo nowego u deweloperów? Eksperci ostrzegają i radzą jak dokonanać najlepszego wyboru

DODATEK BUDOWLANY

Page 16: Poza Toruń nr 17

16 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

Już po raz ósmy odbędą się w Toruniu Targi Budownictwa i Targi Mieszkanio-we „OD DZIAŁKI PO DOM” oraz po raz szósty Kujawsko-Pomorskie Targi Inwestycyjne „INVEST-TOR”. Jak co roku Targi Budownictwa i Targi Mieszkaniowe „OD DZIAŁKI PO DOM” oraz Kujawsko-Pomorskie Targi Inwesty-cyjne „INVEST-Tor” odbędą się w Cen-trum Targowym „Park” przy Szosie Byd-goskiej 3. Wystawcy zaprezentują swoją ofertę w dniach 9-10 marca. Podczas Targów firma „Hydro-Term” zaprezentuje najnowsze modele kotłów c.o. i pomp ciepła. Na stoisku firmy „Hy-dro-Plus” pojawią się z kolei filtry do wody. Firma Tuden przedstawi najnowszy model odkurzacza centralnego oraz wy-cieraczki i maty wejściowe do budynków

użyteczności publicznej i wielorodzin-nych. Impreza jest również doskonałą okazją do poznania zalet zastosowania blachy tytan-cynk na dachach, elewacjach, obróbkach blacharskich i odwodnieniach, co zaprezentuje RHEINZINK. Ponadto doradca finansowy z Domu Kredytowego „Notus” dobierze każdemu zainteresowa-nemu kredyt hipoteczny spośród ofert 28 banków, wynegocjuje najlepsze warunki kredytu, a także zapewni opiekę i konsul-tacje w trakcie całego okresu kredytowa-nia. Firma STOLGRO zaprezentuje kuch-nię pokazową, a firma „Heban Domy z Drewna” budowę domów energooszczęd-nych i pasywnych w ekologicznej techno-logii szkieletowej. Z kolei firma RENOVA DEVELOPER zaoferuje najtańsze miejsce postojowe w Toruniu, kupione wraz z lo-

kalem mieszkalnym. Toruńskie TBS Sp. z o.o. przedstawi najnowszą ofertę budowa-nych mieszkań na wynajem. EDF Toruń zaprezentuje działania prowadzone na rzecz ochrony toruńskiej starówki. Na sto-isku firmy MKDECOR będzie można ku-pić wszystko, co można wykonać z blach szlachetnych. Podczas Targów zaprezentu-je się także firma NALAZEK. Firma Pano-rama Nieruchomości oraz Marbud Grupa Budowlana S.A. przedstawią ofertę najtań-szych nowych mieszkań i domów. Szeroki wachlarz swoich usług zaproponuje także firma MARTECH Mariusz Uba. Ponadto Urząd Miasta Torunia przed-stawi swoją ofertę inwestycyjną, Toruński Fundusz Poręczeń Kredytowych – atrak-cyjną ofertę finansowania działalności go-spodarczej dla sektora MSP.

Na tegorocznych Targach swoje sto-isko będzie miała także firma BUDLEX, firma Baiński, Pracownia Projektowa Archi – Tec, firma ETC Systemy Energii Odnawialnej, firma Fart-Produkt, firma Servitor Prim, Credit Agricole Bank Pol-ska, firma Klink International, firma Szy-ma Szymański Majewski, Nieruchomości Grabowscy Sp. z o. o., firma Inteligentny Dom, firma GFT, firma Marco Kominki, firma Zdrój Bud. – W ciągu tych dwóch dni odwiedza-jący mogą zapoznać się z ofertą wystaw-ców w godzinach od 9 do 17 – informuje Kazimierz Zawal, Prezes Zarządu Targi Toruńskie Sp. z o.o. – Impreza cieszy się dużym zainteresowaniem, zawsze cała hala jest wypełniona stoiskami firm.

Wkrótce Targi Budownictwa, Targi Mieszkaniowe oraz Targi Inwestycyjne

Buduj i inwestuj z głową

Temat ekologii coraz bardziej zy-skuje na znaczeniu. By zachęcić społeczeństwo do korzystania z rozwiązań przyjaznych środowi-sku państwo oferuje dofinanso-wania. W budownictwie inwe-stycje objęte dotacjami to m. in. domy energooszczędne i pasyw-ne. Zwrot kosztów możliwy jest nawet po czterech latach. Człowiek od kiedy zaczął się cywilizować miał negatywny wpływ na naturę. Z czasem bra-kuje miejsca, a ludzi przybywa. Odległości jakie dawniej były niemożliwe do pokonania, dziś są drobnostką. Jednak wszystko ma swoją cenę, a ta za wygo-dę ludzkości jest coraz bardziej dotkliwa i zauważalna. Z tego względu organizacje państwowe i projekty unijne uznały za ko-nieczne rozpocząć ratunek dla naszej planety. Decyzja o wybudowania domu pasywnego to oszczęd-ność rzędu nawet 50 tys. złotych. Mieszkanie stworzone zgodnie

z normami zminimalizowania zużycia energii w trakcie jego eksploatacji to wydatek mniejszy o 16 tys. złotych. Skąd te cięcia wydatków? Program Narodowe-go Funduszu Ochrony Środowi-ska i  Gospodarki Wodnej, który ma być wprowadzony jeszcze w pierwszym kwartale obecnego roku zakłada przyznawanie oso-

bom wznoszącym lub kupującym ekodomy atrakcyjne dofinanso-wania. Projekt zyskał zaintereso-wanie. Jak wskazują badania co czwarty inwestor skorzystałby z tego typu pomocy. Banki będą pośredniczyły w realizowaniu projektu. Wspar-cie finansowe będzie uzależnio-ne od częściowej spłaty kapitału

kredytu bankowego na budowę domu, czy mieszkania lub ich zakup. By móc ubiegać się o do-finansowanie trzeba będzie zło-żyć w banku projekt budowlany, zgodny z wymogami programu oraz pozytywny wynik badań po zakończonej budowie. Wysokość dopłaty będzie związana z po-ziomem osiągniętego wskaźnika rocznego zapotrzebowania na energię do ogrzewania i wenty-lacji. Lista banków, które zapo-wiadają swój udział w projekcie to: Bank Polskiej Spółdzielczości, SGG Bank, Bank Ochrony Śro-dowiska, Bank Zachodni WBK, Getin Noble Bank, Nordea Bank Polska oraz Deutsche Bank. Wybudowanie domu pa-sywnego w  Polsce jest niemal niemożliwe. Tak twierdzi więk-szość fachowców, ale zupełnie przeciwnie wygląda to z domami energooszczędnymi, których in-westorom również przysługiwać ma dotacja. Domom i mieszka-niom niskoenergetycznym przy-

dzielane będzie dofinansowanie w wysokości kolejno 30 i 11 tys. złotych. Dotacja na poziomie 30 tys. złotych skłania do traktowa-nia inwestycji w ekodom jako opłacalną. Przy pomyślnym za-łożeniu, że otrzymamy całość i ogrzewaniu gazem ziemnym, na zwrot różnicy kosztów za budo-wę domu energooszczędnego można liczyć po niecałych czte-rech latach, w przypadku węgla po niecałych trzynastu.Pomysłodawcy projektu zapo-wiadają, że dzięki dopłatom w la-tach 2013-2018, przy zachowaniu wysokich standardów energoosz-czędności powstanie 16 tysięcy domów i mieszkań przyjaznych środowisku. Pozwolą one zredu-kować emisję o około 50 tys. ton dwutlenku węgla rocznie oraz wpłynąć na rozwój rynku tech-nologii energooszczędnych w Polsce.

(MT)

Bycie ekologicznym za darmo to sztuka. Oferowane korzyści przyniesie szybszy efekt

Dla natury kciuk w góręDODATEK BUDOWLANY

Page 17: Poza Toruń nr 17

17 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

REKLAMA

Page 18: Poza Toruń nr 17

18 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

Który rynek nieruchomości najlepszy?Toruńskie Targi Budownictwa i Targi Mieszkaniowe „OD DZIAŁKI PO DOM” oraz Kujawsko- Pomorskie Targi Inwestycyjne „INVEST- TOR” to największa i najważniejsza lokalna impreza targowa dotycząca nieruchomości

Hanna Tarczykowska

Wiele osób odwiedzi stoiska znanych developerów i biur nie-ruchomości w poszukiwaniu interesującej oferty zakupu wy-marzonego mieszkania lub domu. Myśląc o kupnie własne-go mieszkania, będziemy zasta-nawiali się nad wyborem nieru-chomości nowej z rynku pierwotnego lub wykończonej już z rynku wtórnego.

Jest to również doskonały czas na to, aby eksperci finansowi z Planet Finance Broker wyjaśni-li, czym różni się finansowanie nieruchomości nowych nabywa-nych bezpośrednio od develope-ra od tych, które kupowane są od poprzedniego właściciela na ryn-ku wtórnym.

Transakcje na rynku pierwot-nym dotyczą zakupu nierucho-mości bezpośrednio od inwesto-ra (Deweloper lub Spółdzielnia Mieszkaniowa). Nabywca staje się pierwszym właścicielem da-nej nieruchomości. Transakcje na rynku wtórnym dotyczą zaku-pu nieruchomości od poprzed-niego użytkownika mieszkania czy domu. Kupując mieszkanie na rynku pierwotnym, musimy je jeszcze wykończyć i urządzić.

Jeśli nie mamy odłożonych środ-ków własnych na ten cel, warto poprosić bank o skredytowanie oprócz zakupu mieszkania, rów-nież kosztów związanych z re-montem.

Wnioskujmy o to już przy kredycie na zakup, w później-szym etapie istnieje możliwość aneksowania umowy z bankiem i podwyższenia kwoty kredytu, ale wiąże się to z kolejną iden-tyczną procedurą jak przy wnio-skowaniu o kredyt na sam zakup mieszkania. W przypadku, gdy jesteśmy zmuszeni do kredyto-wania zakupu lokalu, to przed podjęciem ostatecznej decyzji o podpisaniu umowy przedwstęp-nej z deweloperem powinniśmy sprawdzić własną zdolność kre-dytową. W chwili obecnej dużo instytucji bankowych sprawdza dewelopera i jego inwestycje pod kątem prawnym i finanso-wym przed udzieleniem kre-dytu hipotecznego. Warto też kupując mieszkanie u dewelo-pera, przed podpisaniem umowy przedwstępnej dowiedzieć się jak najwięcej o realizowanej inwesty-cji. Bank będzie od nas wyma-gał dodatkowych dokumentów świadczących o rzetelności de-welopera. W praktyce może oka-zać się, że inwestycja wybranego dewelopera nie jest kredytowa-

na przez wszystkie banki, bądź wczesny etap jej zaawansowania ograniczy liczbę banków z do-stępnością swojej oferty. Więk-szość banków wymaga ok. 40% stanu zaawansowania budowy, tylko kilka banków jest gotowych udzielić kredytu hipotecznego klientowi kupującemu inwestycje na rynku pierwotnym na począt-kowym etapie budowy. Zakup mieszkania na rynku pierwot-nym ma kilka zalet. Jedną z nich jest to, że dopasowujemy lokal do swoich potrzeb. Dodatkowo ku-pując nieruchomość od dewelo-pera ponosimy tylko koszty taksy notarialnej. Nabywca mieszkania nie płaci podatku od czynności cywilno-prawnych, który wyno-si 2% ceny transakcyjnej nieru-chomości. Ponadto mieszkania kupione w stanie deweloperskim są objęte okresem gwarancji i rę-kojmi.

Kupując nieruchomość od dewelopera mamy na ogół jesz-cze nieuregulowaną sytuację prawną dotycząca własności, ponieważ deweloper przeniesie-nie własność w momencie uzy-skania pozwolenia na użytko-wanie budynku oraz dokonania całej zapłaty zgodnie z ustaloną ceną transakcyjną. Natomiast kupując nieruchomość na rynku wtórnym mamy do czynienia z

uregulowaną sytuacją prawną. Sprzedający dostarczyć musi wszystkie niezbędne dokumenty potwierdzające prawo do lokalu. Możemy również zweryfikować wszelkie informacje w odpisie z Księgi Wieczystej (w przypad-ku spółdzielczo-własnościowe-go prawa do lokalu, zdarza się, że nie ma założonej KW, ale w takim wypadku Spółdzielnia potwierdza, że dana osoba rze-czywiście jest właścicielem). Kupujący mieszkanie z rynku wtórnego może ocenić stan nieruchomości – widzi, na co się decyduje, może oszacować nakłady, jakie będzie musiał po-nieść, aby dostosować nierucho-mość do własnych potrzeb. Tutaj ważna uwaga – remont miesz-kania zakupionego na rynku wtórnym można w 100% sfinan-sować kredytem hipotecznym. Jeśli bowiem przeprowadzamy remont to podwyższamy wartość rynkową nieruchomości czyli zabezpieczenia kredytu. Musimy się natomiast liczyć z pewnymi ograniczeniami, dotyczącymi funkcjonalności pomieszczeń – bywa, że nie ma możliwości wy-burzenia ściany, warto zatem pa-miętać, aby przed podpisaniem umowy przedwstępnej sprawdzić możliwości aranżacyjne. Jeśli zatem Targi Mieszkaniowe po-

zwolą Pań- stwu wybrać

wymarzone mieszkanie u dewe-lopera bądź w biurze nierucho-mości, zapraszamy do ekspertów finansowych Planet Finance Broker na sprawdzenie swojej zdolności kredytowej i zapozna-nie się z najlepszymi ofertami kredytów hipotecznych.

Kolumnę FINANSE redagujemy z

najlepszymi doradcami finansowymi w Toruniu

Planet Finance Brokerul. Grudziądzka 79 (Bumar)

87-100 Toruń

www.planetfinance.plTel: 56 663 53 53

DODATEK BUDOWLANY

Page 19: Poza Toruń nr 17

19 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

Sztama z „zielonymi”Jak na raz przysłużyć się naturze, zaoszczędzić i stać się niezależnym?

Jeszcze niedawno brak podłą-czenia do kanalizacji miejskiej był pewną ujmą na honorze go-spodarza. Tymczasem kolejne lata przynoszą nowe rozwiąza-nia, a kwestia odprowadzania ścieków sanitarnych nie zo-stała pominięta. Przydomowa oczyszczalnia ścieków ekono-micznie pracuje na rzecz eko-logii Nie masz podłączania do miejskiej kanalizacji? Podłą-czanie w Twojej okolicy nie jest opłacalne? Chciałbyś ograniczyć koszty związane z odprowadze-niem ścieków, a jednocześnie przestać szkodzić środowisku? Jeśli, choć na jedno z tych py-tań odpowiedziałeś twierdząco to przydomowa oczyszczalnia ścieków ma spore szanse spełnić twoje oczekiwania. Jej montaż jest zaskakująco prosty, tak samo jak obsługa urządzenia. Wyma-ga minimalnej troski i jedynie okresowej konserwacji. Wiele gmin oferuje dofinansowanie z programu unijnego na zakup i montaż oczyszczalni. Brzmi, aż za dobrze. Zawsze musi być ja-kieś ale. Ale nie tym razem.Największą zaletą przydomo-wej oczyszczalni ścieków jest jej ekonomiczne działanie. Szacuję się, że roczne koszty utrzymania urządzenia oscylują w grani-

cach 250 zł. W tym zawiera się wywożenie nieczystości raz do roku oraz zakup biopreparatów. - Inwestycja powinna zwrócić się właścicielowi już po 2-3 latach – przekonuje Marcin Ulatowski, doradca handlowy działu bu-dowlanego Castorama Toruń.Jeśli decydować się na własne systemy odprowadzania nie-czystości to czemu nie zadbać o środowisko? Przydomowe oczyszczalnie ekologiczne są cał-kowicie bezpieczne dla biosfery. W trakcie ich używania do oto-czenia nie uwalniają się żadne szkodliwe substancje. Nie powo-dują degradacji gruntu oraz wód

podziemnych. Greenpeace szale-je na ich punkcie. Ważną sprawa jest dobór od-powiedniej oczyszczalni dla na-szych potrzeb. - Przeciętne dla rodziny 4 osobowej wymagana jest oczyszczalnia o pojemności 2000 litrów – przytacza statysty-ki Marcin Ulatowski. Wydajność zależy od wielkości oczyszczal-ni. Standardowo ilość oczysz-czonych ścieków jaka może być wprowadzona do gruntu wynosi 5 m3 na dobę. O dziwo urządzenie nie jest napędzane magią. Zostało stwo-rzone na Ziemi, a zasada jej dzia-łania jest zrozumiała. Dzieli się

na dwa etapy: podczyszczania i doczyszczania. - Ścieki są odpro-wadzane rurami kanalizacyjny-mi do zbiornika umieszczonego pod powierzchnią gruntu. Za-nieczyszczenia rozdzielają się w tym miejscu na części stałe opa-dające na dno oraz na substan-cje rozpuszczające się w wodzie – doradca opisuje pierwszy etap oczyszczania W tym miejscu zapoczątkowany zostaje proces podziału ścieków na substancje stałą i płynną, w którym fermentacja i dekanta-cja odgrywają istotną rolę. - Aby etap podczyszczania był sku-teczny, proces fermentacji musi trwać 3 dni – informuje przed-stawiciel Castorama. W procesie dekantacji następuje powolne przemieszczanie się cieczy do kolejnej części procesu oczysz-czania – drenażu rozsączającego. Potem w procesie fermentacji następuje oczyszczenie tlenowe. Podczas eksploatacji przydo-mowych oczyszczalni ścieków ważna sprawą jest stosowanie biopreparatów. - Ich działanie wspomaga procesy oczyszczania, ogranicza powstawanie osadu i kożucha w osadniku. Przez to przyczynia się do sprawniejsze-go funkcjonowania oczyszczalni oraz do zmniejszenia częstotli-wości wywozu osadów – uprze-

dza Marcin Ulatowski. Przydomowa oczyszczalnia ścieków nie wymaga częstej ob-sługi. Jednak jak każde urzą-dzenie potrzebuje okresowego sprawdzenia. - Sam osadnik musi być opróżniany ze stałych zanieczyszczeń raz w roku. Pod-czas opróżniania należy także oczyścić zbiornik z zanieczysz-czeń zalegających na ściankach. Po opróżnieniu trzeba zalać go wodą do poziomu rury odpro-wadzającej ścieki do studzienki rozdzielczej. Raz na pół roku trzeba także wyciągnąć z osad-nika filtr i porządnie go opłukać oraz uzupełnić ewentualne ubyt-ki wkładu filtra. Także raz na 6 miesięcy należy otworzyć stu-dzienkę rozdzielczą i sprawdzić jej drożność – opisuje Marcin Ulatowski. Obsługa nie jest zbyt uciążliwa z racji niskiej często-tliwości ingerencji pracę oczysz-czalni. Przydomowe oczyszczalnie ścieków z roku na rok zyskują na popularności. Taka inwesty-cja świetnie sprawdza się, także przy domkach letniskowych. To poczciwy wynalazek, który coraz częściej będzie wypierał trady-cyjne, domyślne korzystanie z kanalizacji miejskiej.

(MT)

DODATEK BUDOWLANY

Page 20: Poza Toruń nr 17

20 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

REKLAMA

Page 21: Poza Toruń nr 17

21 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

REKLAMA

Page 22: Poza Toruń nr 17

22 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

W ostatnich latach koszty energii cieplnej stale rosną. Coraz więcej lu-dzi rezygnuje z tradycyjnych źródeł energii, takich jak: węgiel czy ropa naftowa. Polacy bowiem inwestują w ekologię i stawiają na kolektory słoneczne. Kolektory słoneczne to jedno z naj-tańszych odnawialnych źródeł energii cieplnej. Mimo swojej ceny cieszą się coraz większym zainteresowaniem. Służą one przede wszystkim do prze-twarzania energii słonecznej. Istnieją dwa podstawowe rodzaje tych urzą-dzeń: kolektor płaski i kolektor próż-niowy. Oba typy różnią się budową i wydajnością. – Przy zakupie kolektorów słonecz-nych powinniśmy brać pod uwagę przede wszystkim ich wydajność oraz sprawność – radzi Izabela Szkodziń-ska z firmy „Virtus Sun” w Toruniu. – Obecnie rynek zalewa fala chińskich kolektorów próżniowych. Ja polecam jednak urządzenia polskiej produkcji. Nasze kolektory składają się dziewię-ciu rur, które wystarczą do ogrzania 100 litrów wody. Sposób działania kolektorów po-lega na tym, że pobierają one pro-mienie słoneczne i przetwarzają je na energię cieplną, dzięki której można ogrzać pomieszczenia. Głównie służą do podgrzewania wody użytkowej w domu, ale również do wspomagania

C.O. – popularnej podłogówki. Mają także kilka innych zastosowań, jak np. podgrzewanie wody basenowej. Warto wiedzieć, że jeśli wykorzy-stamy kolektory do wspomagania centralnej instalacji ogrzewania, to koszty utrzymania ciepła w pomiesz-czeniach zmniejszą się o ponad poło-wę, pod warunkiem, że jest to ogrze-wanie o niskim parametrze. Kolejnym argumentem, podnoszącym atrakcyj-ność tych urządzeń, jest zapobieganie emisji dwutlenku węgla do atmosfery. Mimo to, wiele osób ciągle zastanawia się nad opłacalnością instalacji solar-nych. Ceny kolektorów stale spadają, dzięki czemu coraz więcej osób de-cyduje się na tę właśnie inwestycję. Koszt najtańszego zestawu to wydatek rzędu kilku tysięcy złotych. Do tego należy jednak doliczyć także materia-ły i montaż. – Ekologiczna inwestycja jest jed-nak opłacalna – przekonuje Izabela Szkodzińska. – Przy rosnących ce-nach energii cieplnej, koszty insta-lacji solarnej zwrócą się w ciągu 3-4, maksymalnie siedmiu, lat. Wszystko zależy jednak od częstotliwości użyt-kowania wody. Mimo to, że kolektory słoneczne to opłacalna inwestycja, nie wszystkich stać na zakup i montaż tych urządzeń. – Koszty poniesione na budowę kolektorów słonecznych mogą być w

części dofinansowane przez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rol-nictwa w ramach działań należących do Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2007-2013 – infor-muje Magdalena Biesek z Kujawsko--Pomorskiego Oddziału Regionalne-go ARiMR w Toruniu. Warto jednak zwrócić uwagę, że wsparcie na taką inwestycję będzie udzielone jedynie wtedy, gdy kolektor

zostanie wykorzystany do realizacji celu operacji, na którą przyznawana jest pomoc. – Od stycznia 2015 roku wszystkie nowe oraz modernizowane budynki będą musiały mieć, uwzględnione w projekcie, kolektory słoneczne, pom-py ciepła, wiatraki lub fotoogniwo – dodaje Izabela Szkodzińska.

(MO)

Kolektor – idealna alternatywa dla gazuAktualne prognozy pokazują, że najbliższe lata będą należały do energetyki słonecznej

DODATEK BUDOWLANY

Page 23: Poza Toruń nr 17
Page 24: Poza Toruń nr 17

24 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

Brak koncepcji sprawia, że udajemy się po fachową po-radę? Czasem tak bywa, jednak najczęściej po pomoc zgłaszają się osoby, które już rozpoczęły aranżacje wnętrz, ale doszły, do mogłoby się wydawać pa-towego punktu. Wiedzą, co im się podoba, ale nie do końca wiedzą, jak to ze sobą połą-czyć. Zdarzają się też klienci, którzy są przekonani, że nie mają technicznych możliwo-ści na wprowadzenie pewnych elementów lub nie wiedzą, jak tego dokonać.

Możemy oczekiwać, że projektant wnętrz zajmie się wszystkim, łącznie z uwzględnieniem wszelkich dodatków? Oczywiście, że tak. Od ar-chitekta wnętrz możemy ocze-kiwać róznorakich porad w zakresie aranżacji. Doradzi, gdzie kupić meble, by było ta-niej, a jednocześnie eleganc-ko. Podpowie jakie kolory ze sobą zestawić, czy wskaże na dodatki, które skomponują się z resztą. Wszystko zależy od życzenia klienta. Zdarza się, że

Torunianie oczekują aranżacji w pełnym zakresie. Wtedy ar-chitekt wykonuje projekt „pod klucz” (gotowy) z pełnym nadzorem autorskim. W nim uwzględnia najdrobniejsze szczegóły i dodatki. Oprócz ta-kich całościowych projektów, sporym zainteresowaniem cie-szą się usługi doradztwa, które

pomagają rozwiać wątpliwości w za-kresie wszelakich połączeń czy za-stosowań technicz-nych.

Co nam przy-sparza najwięk-szych trudności w trakcie aranżacji wnętrz? Okazuje się, że osoby aranżują-ce wnętrza samo-dzielnie, bardzo często źle dobiera-ją kolory. Będąc w sklepie większość z nas decyduje się na wybór gotowej farby, której odcień prezentowany na wieczku, w świe-

tle jarzeniówek może odbie-gać od tego, który uzyskamy na ścianie. Wybierając farbę z mieszalnika unikniemy takiej sytuacji. Ponadto, powinni-śmy pamiętać, by każdy kolor dobierać odpowiednio do po-mieszczeń.

Zatem czym się kierować

urządzając nasze cztery kąty? Naszymi preferencjami i oczekiwaniami. W naszych mieszkaniach i domach po-winniśmy czuć się dobrze, dla-tego nie warto ślepo podążać za trendami i modą, a raczej wybierać te rozwiązania, które dla nas są najkorzystniejsze. Je-śli sporo czasu spędzamy przy biurku, to kupmy takie krzesło, które zapewni nam odpowied-ni komfort. Meble z okładek kolorowych pism nie zawsze sprawdzają się w praktyce. Oczywiście czerpmy z mody, ale wybierajmy te rozwiązania, które z powodzeniem zaadop-tują się do naszego wnętrza.

Wspomniała pani o modzie. Co jest teraz na topie? Dwa, trzy lata temu pojawił się mocny trend na szarości, który obecnie jest wypierany przez wielokolorowe, wesołe, bardzo optymistyczne połą-czenia. Dziś warto postawić na biel z mocnymi, kolorowymi dodatkami.

Co począć, gdy nasze miesz-kanie nie należy do najnowo-cześniejszych i sprawia spore

problemy przy urządzaniu? Cały sęk tkwi w umiejęt-nym ustawieniu mebli i do-borze kolorów. Istnieje wiele metod i trików, które pozwolą nam przykładowo doświetlić mieszkanie. Powinniśmy pa-miętać, by duże bryły ustawiać z daleka od okien, a dobierać je w takich fakturach i kolorach, które będą odbijały światło, a nie je pochłaniały. Dodatko-wo możemy użyć luster oraz zabawić się kolorami jasnymi i ciemnymi, chłodnymi i ciepły-mi w taki sposób, by stworzyć głębię pomieszczenia, co je rozjaśni i wizualnie powiększy.

Czy musimy kupować nowe meble lub domy i malować ściany, by nadać inny wymiar naszym pomieszczeniom? Ależ naturalnie, że nie. W niektórych sytuacjach wystar-czy wykorzystać te sprzęty i meble, które już posiadamy. Rozstawiając je w inny sposób niż dotychczas, możemy nadać wnętrzu całkowicie inny cha-rakter. Czasami odmienimy nasze pomieszczenia wieszając lustro czy obraz w innym miej-scu lub przestawiając wazon.

O tym, jak urządzić swoje domy i mieszkania z Pauliną Matosek, architektem wnętrz, właścicielką Studia Aksamitne Atelier, rozmawia Jacek Laskowski

Jak aranżować wnętrza?

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Salon meblowy Synak Meble zadba o wzmocnienie tego wrażenia. Z nim wy-bór jest prostszy. Miejsce codziennego spoczynku, tworzenia ciepła rodzinne-go powinno być starannie urządzone. Jadalnia jako pomieszczenie reprezen-tatywne wymaga szczególnego wyposa-żenia

Gdy przychodzi czas nowej aranżacji wnętrz pierwszą decyzją jest wybór sty-lu, którym chcemy przedstawiać samych siebie. To jak wygląda pomieszczenie jest odzwierciedleniem charakteru jego mieszkańca. Będą służyć domownikom na długie lata. Warto dokonać przemyśla-nego i trafionego zakupu.

Styl retro pozwoli doświadczyć cho-ciaż namiastkę minionych czasów. Styl nowoczesny to wybór dla idących z du-chem czasu. Różnią się zupełnie, ale jako punkty odniesienia dają możliwość wy-pracowania sobie własnego gustu. Ważne jest, aby przyjąć uporządkowaną konwen-cję i nadać wnętrzom harmonii.

Jednym z ważniejszych pokoi, bo sku-piającym całą rodzinę jest jadalnia. Jako miejsce częstych odwiedzin powinno być komfortowe i tworzyć ciepłą atmosferę na wzór tej prawdziwie rodzinnej.

- Salon Synak Meble ma w ofercie szeroki wachlarz mebli jadalnianych, do-stosowujący się do preferencji klientów – przekonuje Adrian Kempka, przedstawi-ciel Synak Meble.

Jadalnia to nie tylko wieloosobowy stół i krzesła. Otaczać mogą je komody, kredensy, a także witryny eksponujące zastawę obiadową. Salon Synak Meble dla osób ceniących oryginalną formę, z nowoczesnym designem oferuje kolekcję

mebli Cantare.– To meble w jasnym kolorze. Pro-

stota kształtu została tu wzbogacona o masywne elementy na bokach korpusów – przedstawia kolekcję sprzedawca. Te wyjątkowe meble na pewno przyciągną uwagę wszystkich zaproszonych gości.Celebrowanie codziennych posiłków, czy spotkań z przyjaciółmi jest znacznie przy-jemniejsze, gdy odbywa się w przyjaznym wnętrzu.

– Kolekcja Triesto to aranżacja łączą-ca w sobie funkcjonalność i estetykę. W takim pomieszczeniu każdy będzie czuł się dobrze – przekonuje Adrian Kempka. Jasne ściany i dywan rozświetlą jadalnię, co wpłynie na poprawę nastroju przeby-wających w jadalni osób.

W ofercie salonu Synak Meble można znaleźć meble jadalniane z kolekcji Cari-na określanych nowoczesnym zestawem dla indywidualistów.

- Charakteryzują się prostymi forma-mi i wysoką jakością użytego naturalnego drewna dębowego, barwionego w kolo-rze czekolady lub bursztynu. – informuje przedstawiciel. Uzupełnieniem zestawu są proste nóżki z metalowym akcentem, które podkreślają nowoczesną formę ze-stawu. Duży wybór brył, nowoczesny design, prostota i elegancja zapewniają wszechstronne możliwości aranżacyjne.

Wyjątkowe okazje wymagają wyjątko-wego ich przedstawienia. Serwowane po-trawy i specjalna zastawa to tylko połowa sukcesu. Z salonem Synak Meble można dopełnić sukcesu udanego przyjęcia ume-blowaniem, które zwróci na siebie uwagę. Doskonały wybór czeka pod tym szyl-dem.

Kolację podanoPotrawa będzie smakować lepiej, jeśli poda się ją w atrakcyjnym wnętrzu

DODATEK BUDOWLANY

Page 25: Poza Toruń nr 17
Page 26: Poza Toruń nr 17

26 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

Marcin Tokarz

Woda to życie. Otacza nas i wy-pełnia. Jest fundamentalnym składnikiem środowiska. Od jej jakości zależy, czy będzie powol-nym trucicielem, cichym obcią-żeniem dla portfela, czy raczej substancją o korzystnych właści-wościach. Filtry wodne odczu-walnie wpłyną na poprawę co-rocznie pogarszających się standardów Choć zanieczyszczona woda kojarzy się nam najczęściej z kra-jami trzeciego świata to jest ona obecna na całym świecie. Bakte-rie i szkodliwe dla ludzkiego or-ganizmu związki metali ciężkich panoszą się w każdej jej kropli. Nie wolno tego lekceważyć. Na dłuższą metę niechciane składni-ki wody mają negatywny wpływ na gospodarkę organizmu czło-wieka, a także na zawartość jego portfela. Kamienny osad w czajniku, że-lazku, czy pralce to efekt obecno-ści w wodzie związków magnezu i wapnia. - Ujęcia komunalne nie są w stanie dostarczyć dobrej ja-kościowo wody chlorując ją nad-miernie w celu zabicia bakterii. Również woda z ujęć lokalnych, choć pozbawiona smaku chloru, zawiera wiele zanieczyszczeń – informuje Krzysztof Kwiatkowski,

Kierownik ds. Sprzedaży i Marke-tingu w firmie Hydro-Plus oferu-jącej obszerny sprzęt do uzdatnia-nia wody. W zależności od składników wpływających na obniżenie war-tości wody istnieją na rynku od-mienne urządzenia. Począwszy od filtrów do wody pitnej, przez automatyczne filtry zmiękcza-jące, do odżelaziających z prze-znaczeniem zarówno dla domów jednorodzinnych, jak i przedsię-biorstw, miejsc pracy. - Propono-wane przez naszą firmę urządze-nia obejmują pełną gamę filtrów i urządzeń filtracyjnych, które charakteryzują się wysoką jako-ścią wykonania, niezawodnością, bezobsługową i ekonomiczną eksploatacją – przekonuje Krzysz-tof Kwiatkowski. Jeśli urządzenia mają wpłynąć na zwiększenie komfortu domowników lub pra-cowników to nie tylko w aspek-tach zdrowotnych. Korzyści z instalacji filtrów są nieocenione. Zmiany będą wi-doczne w Twojej kuchni, pralni, czy łazience. Woda bez kamienia to aż o 50 % mniejsze zużycie pły-nów do mycia naczyń. Wydłu-ży się żywotność zmywarki, czy pralki, co wiąże się z brakiem ko-nieczności korzystania z Calgonu. Kolory pranych ubrań będą inten-sywniejsze, materiał przyjemniej-szy w dotyku i bardziej miękki.

Filtry oszczędzą proszki i płyny, które de facto są wydatkami tylko tymczasowo rozwiązującymi pro-blem kamienia, czy osadu. Wykosztowywanie się w sa-lonach urody może przestać być konieczne. Uzdatnianie wody ma wpływ na regeneracje włosów, skóry ciała i twarzy. Golenie sta-nie się znacznie łatwiejsze. Woda przestanie wysuszać i niszczyć cerę. Inwestycja w filtry wodne to krok w kierunku ekonomicznego zarządzania domem, czy przed-siębiorstwem. Zmaleją wydatki na zakup nowych urządzeń użyt-ku codziennego, które wcześniej były wyniszczane przez szkodliwe związki chemiczne. Zmiany bę-dzie można zaobserwować nawet w rachunkach za prąd. - 1 mm ka-mienia powoduje wzrost zużycia energii o 10% - podaje przedsta-wiciel Hydro-Plus. Zbagatelizowanie problemu zanieczyszczonej może doprowa-dzić do niepożądanych skutków. Obecnie dostępne są systemy uzdatniania wody produkowane tak, aby dawały maksimum efek-tów, przy minimalnym obciąże-niu wynikającym z eksploatacji. Warto zadbać, aby wszechobecna woda służyła nam jak najlepiej.

Bakteriom wstęp wzbronionyProszki, płyny, dodatkowe chemikalia w przedbiegach przegrywają ze sprawdzonym systemem uzdatniającym

Najciekawsze propozycje mebli z całego świata. Idealny styl? Orygi-nalny. Kolor doskonały? Uniwer-salny. Kompozycja sezonu? Prak-tyczna. Meble tworzą charakter wnętrza. Nie muszą być przy tym ekstrawaganckie i drogie. Coraz więcej osób przywiązuje szczególną wagę do tego, jak wyglą-dają ich cztery kąty. Wydaje im się, że domy staroświeckie są na straco-nej pozycji, a na modne meble ich po prostu nie stać. Nic bardziej mylne-go. Każdy wystrój wnętrza, w sprzy-jających okolicznościach, potrafi być niezwyczajny. Co więcej, główne hasła przy aranżacji pomieszczeń to: modnie, tanio, solidnie. Obecnie istnieje bardzo szero-ki wachlarz mebli różnego rodzaju. Możliwości wyboru utrudniają pod-jęcie ostatecznej decyzji. Wystrój wnętrza ma zachwycać bowiem przez długie lata. W związku z tym przed pracownikami salonów me-blowych stoi niełatwe zadanie. Na zadowolenie kupującego wpływa bowiem przede wszystkim jakość oferowanych produktów, dostęp-ność usług dodatkowych oraz spo-sób, w którym towar zostanie za-prezentowany. Ponadto nikt nie ma wątpliwości, że im większy asorty-ment mebli w salonie, tym łatwiej-szy wybór. Przykładowo, w Salonie Meblowym „Bax-pol” w Cierpicach, niedaleko Torunia, meble ekspono-wane są na powierzchni 5  000 m². Ten największy salon sprzedaży w regionie położony jest w lesie, z dala od zgiełku i kurzu miasta. Dojazd do niego jest bardzo wygodny i oznako-wany przy każdej trasie wjazdowej

do Torunia. – Nasz salon oferuje ekskluzyw-ne meble z całego świata, ale nie tylko – tłumaczy Radosław Barto-szewicz z Salonu Meblowego „Bax--pol” w Cierpicach koło Torunia. – Dzięki temu, że dysponujemy ogromną powierzchnią, jesteśmy w stanie wyeksponować wiele różnych mebli. Wśród stylowych czy nowo-czesnych, włoskich czy francuskich, proponujemy także te produkowane przez polskie fabryki. Minęły już czasy, w których byliśmy salonem z drogimi oraz ekskluzywnymi me-blami. W naszym punkcie sprzeda-ży, meble dostępne są dla każdego. Bazujemy na cenach sugerowanych przez producentów, dzięki czemu nawet przeciętny Kowalski znaj-dzie coś dla siebie. Fachowa pomoc sprzedawców pozwoli każdemu wy-brać ten najodpowiedniejszy mebel spośród olbrzymiej liczby, prezento-wanej nie tylko fizycznie w salonie, ale także w katalogach. Warto wiedzieć również, że coraz więcej osób decyduje się na meble gabinetowe czy pokojowe wyko-nywane „na miarę”. Takie projekty tworzone są samodzielnie przez klientów przy pomocy specjalisty. – W związku z tym, że jesteśmy prywatną firmą z dwudziestoletnim doświadczeniem, istnieją w naszym salonie możliwości negocjowania cen – dodaje Radosław Bartosze-wicz. – Na przykład tylko do Świąt Wielkanocnych oferujemy wszystkie meble z ekspozycji bez VAT.

Meble dla każdeg0!Własny kąt odmienia Twoje życie. Teraz Ty odmień swoje M meblami

DODATEK BUDOWLANY

Page 27: Poza Toruń nr 17

27 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

Jak urządzić dom, aby zachwycał wyjątkowością i pięknem? Nie trzeba kupować drogich mebli i tworzyć wyszukanych kompozy-cji. Wystarczy znać najgorętsze trendy wnętrzarskie i skorzystać z kilku modnych akcentów. Definicja modnego wnętrza zmienia się wraz z pojawieniem się nowych trendów w świecie domowego designu. Najczęściej nowoczesny styl pomieszczenia polega na minimalizmie, otwartej przestrzeni, prostocie czy wyko-rzystaniu nowych form. Jakie są zatem najnowsze trendy 2013? Punkt pierwszy to meble modułowe. Jest to doskonałe rozwiązanie dla osób, które nie lubią monotonii. Meble tego ro-dzaju składają się z niezależnych

segmentów, które można łączyć ze sobą w dowolny sposób, co daje nieograniczone możliwości rozplanowania przestrzeni pod względem funkcjonalnym, este-tycznym, a nawet kolorystycz-nym. Największą zaletą modułów jest jednak to, że można z łatwo-ścią dopasować je do małych lub nietypowych powierzchni. Dzięki modułowym kubikom wnętrze za każdym razem nabiera innego charakteru. – Obecnie istnieje szeroki wybór mebli modułowych – tłu-maczy Beata Mrówczyńska – Ło-zowska, architekt wnętrz z firmy „Stacja Projekt” w Toruniu. – Klienci mogą szukać gotowych rozwiązań w Internecie oraz kata-logach. Kubiki mają różne fronty.

Najmodniejsze są jednak lakiero-wane oraz białe. Tego typu meble są idealnym rozwiązaniem do po-koju, ale także do kuchni. Dekoracyjna i nieotynkowana ściana z cegły robi duże wraże-nie. Jeśli mury są już wzniesione z innych materiałów, to podobny efekt można uzyskać dzięki płytce zręcznie ją imitującej. Ten rodzaj okryć ściennych warto położyć w miejscach, które są szczególnie podatne na zabrudzenia. Jak się bowiem okazuje, cegła jest bar-dziej odporna na brud niż tynk. Płytki mają zazwyczaj takie same wymiary jak klasyczne cegły. Są jednak od nich dużo cieńsze, co umożliwia przyklejenie ich do prawie każdej ściany. Ponadto, jest to dużo tańsze rozwiązanie. – Cegły bądź płytki je imitu-jące mają pełnić jedynie funkcję modnego akcentu – dodaje Beata Mrówczyńska – Łozowska. – Aby uzyskać pożądany efekt wizual-ny należy pokryć nimi zaledwie jedną ścianę lub jej fragment. Po-dobną rolę spełniają tapety mate-riałowe, które są nie tylko miłe w dotyku, ale również zdobią wnę-trze. Jeden, ale oryginalny element nada wnętrzu wyjątkowy cha-rakter. Należy pamiętać, że de-koracyjne oświetlenie podkreśla wystrój każdego pomieszczenia. Jednocześnie rodzaj lamp, zasto-sowany w danym wnętrzu, zależy od pełnionych przez niego funk-cji. – Modne są przede wszystkim

lampy dużego formatu i orygi-nalnie wyglądające – mówi Beata Mrówczyńska – Łozowska. – Ze względu na to, że jadalnia jest ser-cem każdego domu, to nad stołem w tym pomieszczeniu, powinna być zjawiskowa lampa, która na-tychmiast przykuje uwagę. Pamiętajmy, że odpowiedni wystrój wnętrz można uzyskać nie tylko kolorem, ale także od-powiednimi dekoracjami. Należy zwracać zatem uwagę na wszyst-kie detale. Warto zadbać o to, aby w pomieszczeniach pojawiły się

nietuzinkowe dekoracje, które podkreślą oryginalność wystroju. – Styl eko to jeden z najmod-niejszych i najpopularniejszych trendów wnętrzarskich – prze-konuje Zuzanna Szpejnowska, właściciel firmy „StudioZ Pro-jektowanie i aranżacja wnętrz” w Warszawie. – Coraz częściej klienci dbają o to, aby podłogi były wykonane z naturalnych ma-teriałów i rezygnują z ich sztucz-nych odpowiedników. Na ściany zazwyczaj wybierają kolory ziemi.

ABC aranżacji wnętrzDoradzamy, jak zaprojektować wnętrze, aby doskonale wpisywało się w trendy 2013

DODATEK BUDOWLANY

Page 28: Poza Toruń nr 17

ANTCZAKA 48

Page 29: Poza Toruń nr 17

29 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

GMINA ŁYSOMICE

Do Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łysomicach przy-chodzą setki osób. Z różnych powodów nie radzą sobie w ży-ciu. Krzywdząca jest potoczna opinia, że „klientami” instytucji są jedynie alkoholicy i nieroby. Wielu się chce, wystarczy wycią-gnąć do nich rękę. - Od wielu lat przyjęliśmy za-sadę, że nie jesteśmy po to, by za-stępować ludzi w sprawach, z któ-rymi mogą poradzić sobie sami – mówi Zofia Karpa, Kierownik GOPS w Łysomicach. – Ten spo-sób działania się sprawdza. Więk-szość osób nie przychodzi do nas z żądaniami, tylko z pytaniami, w jaki sposób możemy im pomóc, jakie warunki muszą spełnić czy określone świadczenia im przy-sługują. Pracownicy instytucji, którzy związani są z nią od wielu lat, wskazują, że podejście petentów zmieniło się w tym okresie bardzo wyraźnie. Kiedyś było dużo kłót-ni, awantur i trzaskania drzwia-mi. Każdy uważał, że wszystko mu się należy „za darmo”. Teraz takie przypadki zdarzają się spo-radycznie. Wzrosła świadomość, że najpierw trzeba chcieć i spró-bować samemu sobie pomóc, a w dalszej kolejności można liczyć na pomoc państwa. - Praca socjalna jest najważ-niejszym elementem naszej co-dzienności w GOPS-ie – mówi Zofia Karpa. – Staramy się przy-chodzącym do nas osobom uświadamiać, że są wartościowy-mi ludźmi, którzy przy odrobi-nie dobrej woli i zaangażowania mogą otrzymać pracę, polepszyć swój status materialny i lepiej ra-dzić sobie w życiu. W gminie Łysomice jest mało osób, które pozostają bezrobotne przez bardzo długi okres czasu. Takie sytuacje są najtrudniejsze, gdyż przekonanie kogoś, kto nie jest aktywny zawodowo od kil-kunastu lat do zmiany tego stanu rzeczy, jest niezwykle trudne. Kie-dyś osoby te pracowały w różnego rodzaju zakładach, które upadły i teraz mają bardzo często żal do wszystkich, że zmieniły się realia. - Są to ludzie, którzy nie po-radzili sobie po transformacji – mówi kierownik GOPS. – Środki, którymi dysponujemy, nie zapew-nią nikomu całkowitego utrzyma-nia. Dlatego tak ważne są prze-

kazywane przez nas informacje. One mają pozwolić poszczegól-nym osobom na lepsze porusza-nie się na rynku pracy. Od początku tego roku wzrosła liczba osób, którym przysługują świadczenia pieniężne. Zdaniem pracowników GOPS-u w Łyso-micach wiąże się to z kolejną falą kryzysu, która zawitała do Polski. Mieszkańcy gminy tracą pracę w Toruniu czy Chełmży i muszą przyjść po pomoc. W tym mo-mencie nie odczuwalne są jeszcze skutki perturbacji, którym podle-ga strefa ekonomiczna w Ostasze-wie. Jest na to za wcześnie, a poza tym wielu byłych pracowników zagranicznych koncernów zmie-niło pracodawcę. - Nie jest tak, że od nas otrzy-muje się tylko zasiłki – mówi Zofia Karpa. – Zajmujemy się również dożywianiem dzieci. Wszyscy najmłodsi mieszkańcy gminy, którzy tego potrzebują, otrzymują bezpłatnie posiłki. Wspomagamy szkoły gminne w doposażenie niezbędnych przedmiotów i urzą-dzeń kuchennych potrzebnych do wydawania posiłków w szkołach. Opłacamy kolonie letnie oraz różnego typu wycieczki szkolne. Wiele rodzin korzysta również z przydziału węgla. Nie jest on duży, dlatego też staramy się ludzi zachęcać do samodzielnej pra-cy w lesie (tych, którzy mogą to czynić) czy przy różnego rodzaju wycinkach np. przy drogach pu-blicznych. Współpracujemy w tej mierze z leśniczymi oraz „drogo-wcami” i każda osoba, która chce zadbać o opał ma taką możliwość. Realizujemy też programy unijne w ramach Programu Operacyjne-go Kapitał Ludzki z EFS, by wypo-sażyć dodatkowo ludzi w wiedzę i przekonanie, że coś potrafią zro-bić sami dla siebie. Kierownik placówki najbar-dziej ubolewa nad powszechną opinią o instytucji, którą zarzą-dza. Pracownicy socjalni co-dziennie spotykają się z osobami niepełnosprawnymi, samotnymi matkami i najróżniejszymi dra-matami ludzkimi. Postrzegani są jednak wyłącznie przez pryzmat osób uzależnionych od alkoholu, którym również mają obowiązek (zgodnie z przepisami), pomagać.

Wędka, a nie rybaMają pomagać ludziom ubogim. Nie oznac-za to jednak, że powinni ich wyręczać

Chronione piękno ziemi chełmińskiejKilka kroków od dużego miasta znajduje się idealne miejsce do odpoczynku, wyciszenia i podziwiania dobrodziejstw natury

Tomasz Więcławski

W gminie Łysomice odnaj-dujemy rezerwat przyrody Las Piwnicki. Jego ochrona sięga XX-lecia międzywojen-nego. Na ponad 37 hektarach można spotkać trzystuletnie dęby, 160-letnie sosny i wiele gatunków zwierząt z łosiem na czele. Na terenie lasu działa Sta-cja Ekologiczna Uniwersy-tetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Swoją nazwę obszar zawdzięcza bliskości wsi Piw-nice oddalonej od dużego miasta o przysłowiowy rzut beretem. Zdecydowanie bar-

dziej znana i rozpowszechnio-na jest Barbarka. Urokliwość miejsca doceniają jednak rze-sze turystów. - Wiele osób tutaj przyjeż-dża i nie może się nadziwić, że wystarczy zjechać odrobinę z głównej trasy na Gdańsk i znaleźć się w tak malowni-czej scenerii – mówi Adam Bartkowiak, sołtys Lulkowa. – Może to i dobrze, że nie ma tutaj zbyt wielu atrakcji tury-stycznych, a teren może za-chować dziewiczy charakter. Pierwszą osobą, która przy-czyniła się do ochrony natu-ralnego dziedzictwa tego tere-nu był prof. Adam Wodziczko, który wydał w 1924 roku zakaz

prowadzenia prac zrębowych. Oficjalnie rezerwat przyrody powstał w 1956 roku na mocy decyzji ministra leśnictwa. - Jesteśmy dumni z tego miejsca – mówi Piotr Ko-wal, wójt gminy Łysomice. – Zgiełk, który towarzyszy nam w codziennym życiu, wpływa na nas niezwykle destruk-cyjnie. Kilkugodzinny spacer po lesie przywraca natural-ną równowagę. Wychodzi się stamtąd szczęśliwszym. Na terenie rezerwatu pły-nie Struga Łysomicka, która dodaje miejscu klimatu i za-pewnia niezwykłe wrażenia słuchowe. Szum wody w po-łączeniu z koncertami ptaków i niezliczonej ilości żab, które zamieszkują ten teren, wpra-wia w inny stan świadomości. - Najpiękniej jest tutaj w maju – mówi mieszkanka Piwnic. – Roślinność wybu-cha wtedy z całą siłą, zieleń jest niezwykle intensywna. Po prostu robi się pięknie. Koneserzy przyrody odnaj-dą w tym miejscu wiele gatun-ków roślin: zawilca, konwalię, kokorycz czy borówkę czarną. Sarny i dziki są na porząd-ku dziennym. Łosia udaje się dostrzec jedynie najwytrwal-szym.

Lulkowo leży rzut beretem od Torunia. Nie przypomina jednak szczególnie miasta? (śmiech) I bardzo dobrze. To piękna, spokojna wieś, któ-rą zamieszkuje około 500 osób. Nie czuć już u nas zgiełku du-żego miasta. Jesteśmy trochę na uboczu. Nasze sołectwo, w którego skład wchodzi rów-nież miejscowość Piwnice, jest idealnym miejscem do odpo-czynku.

Nie będzie pan taki skromny. Sołectwo może pochwalić się czymś więcej niż tylko poło-żeniem i spokojem. Prężnie działa jednostka

Ochotniczej Straży Pożarnej w Lulkowie. Krajobraz miejsco-wości nie różni się szczególnie od innych wsi o tej wielkości: jest sklep, fryzjer i biblioteka. Dzieci mają gdzie się spotykać, bo działa przedszkole. Znaj-duje się u nas również piękny zabytkowy pałac połączony z kaplicą rzymsko-katolicką z 1898 roku. Po wojnie działała tu Gromadzka Rada Narodo-wa aż do 1961 roku, kiedy prze-niesiono ją do Łysomic.

Nie wspomina pan jednak o radioteleskopie. Na terenie dworku w Piw-nicach znajduje się trzeci pod

względem wielkości w Polsce radioteleskop. To własność Uniwersytetu Mikołaja Ko-pernika. Ma on aż 32 metry średnicy. Naukowcy prowadzą dzięki niemu swoje badania kosmosu. Jest to również nie-wątpliwa atrakcja turystyczna. Dla miłośników przyrody zde-cydowanie ciekawszym miej-scem będzie jednak rezerwat Las Piwnicki, w którym można odnaleźć wielowiekowe dęby i sosny. To niezwykle urokliwe miejsce.

Jest pan sołtysem niespełna dwa lata. Co udało się panu zrobić w tym czasie dla lokal-nej społeczności? Zostałem wybrany na tę funkcję w 2011 roku. Za mo-jego urzędowania przeprowa-dzono modernizację chodni-ków w obu miejscowościach leżących na terenie sołectwa. Największą inwestycją gmin-ną zapoczątkowaną w 2012 roku, jest kanalizacja Lulkowa, której do tej pory brakowało. Udało się zorganizować rów-nież kilka imprez integracyj-nych dla lokalnej społeczności. Trudno mówić o inwestycjach na ogromną skalę, ale staram się działać, jak tylko potrafię na rzecz naszych mieszkań-ców.

Radioteleskop w PiwnicachO astronomii, zabytkowym pałacu i pięknym krajobrazie sołectwa, z Adamem Bartkowiakiem, sołtysem Lulkowa, rozmawia Tomasz Więcławski

Fot.

Mar

ia L

ewan

dow

ska

Fot.

Paul

ina

Opa

łka

Page 30: Poza Toruń nr 17

30 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

GMINA LUBICZ

Tomasz Więcławski

Gmina Lubicz nie ma szczęścia do dróg. Węzeł autostradowy pozostawia wiele do życzenia. Na każdym kroku pojawiają się również problemy z bezpie-czeństwem na różnych trasach. Tym razem z prośbą o pomoc zwrócili się mieszkańcy Gra-bowca. Obok wiaduktu autostrado-wego, który znajduje się nad dro-gą wojewódzką numer 654 poja-wiły się w ostatnim czasie dużej głębokości rowy. Kierowcy po-dróżujący od strony Złotorii lub Osieka muszą zachować wielką ostrożność. W przypadku pośli-zgu mają do wyboru uderzenie w betonowy filar lub podróż w kilkumetrową przepaść. - Drogowcy prowadzili obok drogi wiele prac w ostatnim cza-sie – mówi Danuta Wojciechow-ska, sołtys Grabowca. – Maszyn budowlanych i pracowników jednak nie widać, a głębokie dziury nieopodal samej drogi pozostały. Problem rozwiązałyby barier-ki oddzielające rów od jezdni. Tych jednak próżno szukać. Nie ma nawet znaku ostrzegającego o zbliżającym się niebezpieczeń-stwie. - Działka, na której znajdu-

ją się rowy odwodnieniowe jest poza naszym pasem drogowym – mówi Mirosław Kuna z Rejonu Toruń Zarządu Dróg Wojewódz-kich w Bydgoszczy. – Zwrócimy się jednak do zarządcy autostra-dy o ich zabezpieczenie bariera-mi. To na pewno poprawiłoby bezpieczeństwo w tym rejonie. Wszystkiemu winna jest ko-nieczność odwadniania wiaduk-tu. - Rowy i przepust zostały zbudowane z myślą o prawidło-wym odwodnieniu wiaduktu i są utrzymywane przez zarządcę autostrady – dodaje Mirosław Kuna. Pogłębienie rowów nastąpiło

w trakcie ich oczyszczania. Uda-ło się zwiększyć ich przepusto-wość przy jednoczesnym wzro-ście zagrożenia dla kierowców. Miejmy nadzieję, że drogowcy pójdą po rozum do głowy, nim będzie za późno.

W rów albo w wiaduktLogika budowy autostrad w naszym kraju jest trudna do odgadnięcia. Wykopać rów jest łatwo. Trudniej zadbać o oddzielenie go od drogi

Fundusze dla małychSzkolenia dla chętnych na dotacje przeprowadzi LGD „Podgrodzie Toruńskie”

Mikro-granty i „małe projek-ty” to pomoc finansowa dla osób i organizacji, które mają niewielkie szanse na pozy-skanie środków z innych pro-gramów. Nie są to olbrzymie pieniądze, ale wydatnie przy-czyniają się do zmian w na-szym najbliższym otoczeniu. Mieszkańcy gminy Lubicz, jak również gmin Zławieś Wiel-ka i Wielka Nieszawka mogą otrzymać od LGD maksymalnie 700 złotych w ramach progra-mu „Mikro-granty Podgrodzia Toruńskiego”. O środki ubiegać się mogą nieformalne grupy mieszkańców (liczące mini-mum 4 osoby), rady sołeckie, rady rodziców i organizacje nie-zarejestrowane w KRS. Złożone wnioski będą oceniane przez komisję konkursową. Głównym kryterium oceny będzie zgod-ność z celami Lokalnej Strate-gii Rozwoju. Nabór wniosków odbędzie się od 24 kwietnia do 10 maja. Regulamin konkursu i

wnioski dostępne są na stonie organizacji www.podgrodzieto-ruńskie.pl. - Małe organizacje nie stoją na uprzywilejowanej pozycji w innych, znacznie szerzej zakro-jonych, programach – mówi Tadeusz Smarz, prezes LGD „Podgrodzie Toruńskie. – Na-sza inicjatywa to dla nich często jedyna szansa pozyskanie środ-ków z zewnątrz. Nieco inaczej wygląda spra-wa z „Małymi Projektami”. Są to unijne dotacje dla organiza-cji pozarządowych zarejestro-wanych w KRS. Ich wysokość może sięgnąć nawet 50 tysię-cy złotych, ale wymagany jest wkład własny w wysokości 20%. Nabór wniosków w ramach tego programu odbędzie się w dniach od 3 do 19 kwietnia. Składać je będzie można w sie-dzibie LGD w Złejwsi Wielkiej przy ulicy Słonecznej 28.

(WT)

Fot.

Tytu

s Sza

belsk

iFot.

nade

słane

Page 31: Poza Toruń nr 17

31 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

GMINA LUBICZ

TANIE

OC i ACLubicz GórnyUl. Lipnowska 51atel. 56 477 99 01

Pochodzi pani z Gorzowa Wielkopolskiego. Jak to się stało, że znalazła się pani w Toruniu? W swoim rodzinnym mie-ście chodziłam do liceum ogól-nokształcącego. Uczyłam się również w szkole muzycznej w sekcji altówki. Marzeniem mo-jej mamy było, żebym została muzykiem. Wbrew wszystkim wybrałam inną drogę. Trafi-łam na studia prawnicze w To-runiu głównie z racji tego, że tutaj mieszkała moja pierwsza wielka miłość. Późniejszego męża poznałam już w trakcie życia akademickiego, z tamte-go związku nic nie pozostało. Ukończyłam tutaj aplikację i razem z mężem na trwałe związaliśmy swoje losy z Lubi-czem. Moim pierwszym zakła-dem pracy było biuro geode-zji, następnym Urząd Gminy Lubicz. Później mój los splótł się ze spółdzielczością miesz-kaniową. Świadczyłam usługi prawne na rzecz wielu spół-dzielni. Nie jestem żadną wy-bitną osobą, bo takich kobiet jak ja jest ogrom. Bohaterką może być pani, której udało się wychować szóstkę dzieci. Jawi się pani jako osoba z silnym charakterem i dużym temperamentem. Pani mąż również dał się zapamiętać, jako osoba wytrwała i sta-nowcza. Miłość wtedy nie jest łatwa. Kiedy poznawałam mojego późniejszego męża, można po-wiedzieć, że był on „potulnym barankiem”. Przy mnie stał się wyrazistą osobowością, bo ze mną nie można inaczej żyć. Co sobie postanowię, to musi zostać zrealizowane. Nie ukry-

wam, że bardzo go kochałam i szanowałam. Był on osobą nie-zwykle uczciwą, o czym może zaświadczyć każdy, kto go znał. Oczywiście, tak jak w każdym małżeństwie były kłótnie i nie-porozumienia. Z perspektywy czasu stwierdzam jednak, że dotyczyły one głównie spraw zawodowych. Różniliśmy się również nieco w sposobie wy-chowywania dzieci. Ja pozwo-liłabym im na wszystko, a mój mąż wręcz przeciwnie.

Jaki kontakt ma pani dziś ze swoimi, już dorosłymi, dzieć-mi? Każdej matce życzyłabym

takich dzieci, jakie ja mam. Mój syn był ze mną przez całą chorobę. Nie wstydził się mnie, chociaż widział mnie w różnych sytuacjach. Przy raku i chemioterapii mdleje się, wy-miotuje oraz przeżywa praw-dziwy ból. Syn nie wstydził się mnie wymyć czy przebrać. Zawsze był przy mnie. Moja córka jest rodzajem naukowca. Mieszka za granicą. Wszystkie cechy charakteru oddziedzi-czyła po mnie. Jest tempera-mentna, rzutka. Nazwałabym ją chłodnym romantykiem. Wiele osób nie daje sobie rady z chorobą, której pani doświadczyła. Czy można dać innym kobietom radę, jak za-chować się w takiej sytuacji? Jak przetrwać ten niezwykle trudny czas? Nauczona doświadczeniem choroby i agonii swojego męża zrozumiałam, że muszę mieć do tego dystans. Tylko wtedy, kiedy uzna się, że rak może być twoim kumplem i zacznie

się z niego śmiać, można go pokonać. Kiedy jechałam na operację, byłam święcie prze-konana, że nie można tego od-kładać i bać się. I tak wszystko jest ostatecznie w rękach leka-rzy i Boga. Trzeba znaleźć w sobie siłę, by dalej żyć. Nie jest to łatwe. Momenty zwątpienia przychodzą szczególnie w cza-sie chemioterapii, ale nie moż-na się poddać. Całe życie mam przy sobie obrazek św. Mak-symiliana. W dniu operacji zapomniałam go ze sobą. Syn przywiózł go na salę operacyj-ną i przekazał lekarzom. Oczy-wiście otrzymał burę. Mogę jednak powiedzieć, że miałam wtedy obok dwóch mężczyzn. Swojego syna i patrona.

Dzień kobiet przypada na wiosnę. To okres, w którym w każdym z nas budzą się nowe siły i nadzieje. Jakie ma pani marzenia? Mówi pan o pączkowaniu. Ja jestem już na etapie, kiedy ten pączek się już dawno rozwinął

i opada. Jeżeli pyta pan jednak o realne marzenia, to jest ich trochę. Chciałabym, żeby mój zięć wyzdrowiał, a moja córka mogła mieć z nim dzieci. Ma-rzę również o tym, żeby mój syn był zawsze kochającym mężem i ojcem. Chciałabym, aby ludzie postrzegali mnie normalnie. Chcę każdego dnia budzić się z uśmiechem, bo je-stem potrzebna własnym dzie-ciom, tej spółdzielni, na której punkcie mam fioła i moim przyjaciołom, których nie bra-kuje. Oni zawsze są przy mnie.

Z przyjaciół i faktu, że nie odwrócili się od pani w cho-robie, czerpie pani swoją siłę? Ich zachowanie oczywiście mi pomogło. To budujące, kiedy ma się przy sobie osoby, które bez względu na okolicz-ności starają się pomagać. Siłę biorę również z faktu, że od małego nie byłam rozpieszcza-na. Oczywiście, rodzice bardzo mnie kochali, ale dbali bym przykładała się do nauki. Co lato miałam kolonie, ale trzeba było też czytać lektury. Moja mama zmarła niedawno. Mam nadzieję, że „tam” jest jej lepiej niż tutaj, bo nie miała łatwego życia.

O młodości, sile charakteru, miłości do męża i dzieci oraz trudach walki z rakiem, z Włady-sławą Sadowską, prezes SM Lubicz, rozmawia Tomasz Więcławski

Każdej matce życzyłabym takich dzieci

Fot.

Tytu

s Sza

belsk

i

Page 32: Poza Toruń nr 17

32 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

ALEKSANDRÓW KUJAWSKI i CIECHOCINEK

Na fotelu burmistrza Aleksan-drowa Kujawskiego zasiadł Pan w grudniu 2006 roku. Co zastał Pan wtedy na biurku? Zadłużenie w wysokości 8,5 mln złotych. Biorąc pod uwagę, że budżet wynosił wtedy około 24 mln złotych, to zdecydowa-nie za duże.

Ile wynosi zatem obecne za-dłużenie? Przy budżecie, którego do-chody i wydatki zamykają się kwotą blisko 35 mln złotych, za-dłużenie wynosi około 9,9 mln złotych.

Z czego ono wynika? Z inwestycji, takich jak na przykład budowa ścieżki rowe-rowej na terenie miasta. War-tość całego przedsięwzięcia wynosi 1,4 mln złotych, z czego 600 tys. złotych to wkład własny miasta. Kolejną taką inwestycją jest remont dworca kolejowego, przejętego od PKP w grudniu 2008 roku. Z kolei przebudowa Parku im. Jana Pawła II to zada-nie warte 1 mln złotych, z cze-go dofinansowanie ze środków zewnętrznych wynosi 60% tej kwoty. Kolejnym przedsięwzię-ciem jest budowa bazy sporto-wej przy szkołach: orlików, bo-isk sportowych. Inne inwestycje dotyczą przebudowy stadionu miejskiego. Wizualizacja tego projektu jest już gotowa. Obec-nie staramy się uzyskać możli-wie wysokie dofinansowanie dla tego przedsięwzięcia, aby móc je rozpocząć jak najszybciej. Waż-ną kwestią jest także budowa ka-nalizacji.

Pozostańmy przy miejskiej ka-sie. Kształt uchwalonego bu-dżetu mocno odbiega od pro-jektu, który przedstawił Pan radnym? Radni dokonali niewiel-kich przesunięć. Chodzi przede wszystkim o cięcia w niektórych działach, jak np.: zmniejszono środki na funkcjonowanie urzę-du, promocję, kulturę, oświetle-nie ulic czy remonty budynków komunalnych. Były to jednak

zmiany, które w sposób istotny nie zmieniły projektu budżetu.

Jaki jest skutek cięć w budże-cie? Większe oszczędności w funkcjonowaniu urzędu. Zre-zygnowano na przykład z prze-widzianej drobnej podwyżki wynagrodzeń dla pracowników czy z kontynuacji remontu ulicy Spółdzielczej. W budżecie zo-stało jednak 340 tys. złotych w ramach rezerwy inwestycyjnej.

Jak te pieniądze zostaną wyko-rzystane? W ramach tej rezerwy będą realizowane przede wszystkim zadania inwestycyjne. Z niej będą także czerpane środki przeznaczone na wkład własny pod remont dworca czy konty-nuację budowy ścieżek rowero-wych. Ponadto planuję kilka za-dań, które mają mieć charakter przygotowania kilku inwestycji na ten rok i na lata następne. Istnieje bowiem konieczność przygotowania dodatkowej do-kumentacji na rewitalizację dworca czy wykonanie kanali-

zacji w ulicy Piaskowej. Trzeba rozwiązać także problem awarii kanalizacji w części mieszkalnej dworca. Przewiduję również re-organizację parkingu przy Urzę-dzie Miejskim i przebudowę fragmentu ulicy Spółdzielczej.

Z jakimi problemami boryka się Aleksandrów Kujawski? Podstawowym problemem jest brak obwodnicy. Z pewno-ścią niedługo wystąpimy, w tej sprawie, ze stosownym wnio-skiem do Zarządu Dróg Wo-jewódzkich. Kolejny problem dotyczy braku kanalizacji sani-tarnej i deszczowej, co powinno zostać ostatecznie uregulowane do połowy 2015 roku. Należy także poprawić stan dróg miej-skich i wojewódzkich oraz stan chodników przy drogach wo-jewódzkich. Kolejnym proble-mem, z którym boryka się nasze miasto, jest także brak miesz-kań komunalnych dla osób o najniższych dochodach. W tej chwili większość lokali zosta-ła sprzedana dotychczasowym użytkownikom. W ubiegłym roku, w ramach Towarzystwa

Budownictwa Społecznego, wy-budowano i oddano do użytku budynek z mieszkaniami dla czterdziestu rodzin. W planach jest już kolejny budynek tego typu, ale także budowa przy-chodni z zapleczem leczniczym oraz pokrycie asfaltem ulic, któ-re nie posiadają nawierzchni. Z kolei wspólnie z gminą wiejską oraz powiatem planujemy prze-dłużyć ulicę Parkową do drogi nr 1 przez tunel pod autostradą, aby lepiej skomunikować nasze miasto z Toruniem. Wybiega-jąc daleko w przyszłość, mogę powiedzieć, że chciałbym, aby przy zajeździe na Białych Bło-tach udało się stworzyć sztuczny zalew jako kąpielisko, służące celom rekreacyjnym.

A co z remontem dworca? Na ten cel mamy obecnie przeznaczone 2,5 mln złotych: 2,1 mln złotych w ramach re-witalizacji i 400 tys. złotych od Ministerstwa Kultury i Dzie-dzictwa Narodowego. Są to pie-niądze otrzymane dzięki stara-niom różnych zaprzyjaźnionych osób. Z tych środków wyremon-

tujemy salę restauracyjną. Za-biegaliśmy też, w Urzędzie Mar-szałkowskim, o otrzymanie 180 tys. złotych na pokrycie tej sali posadzką. Niestety na razie nie otrzymaliśmy tych pieniędzy.

Jak wygląda Pana współpraca z radnymi? Nie narzekam. Mimo to, że wnioski komisji nie są dla mnie wiążące, to staram się uwzględ-niać propozycje radnych.

Urzędnik pracuje osiem go-dzin, po czym idzie do domu i zajmuje się swoimi sprawami. Jak jest z burmistrzem? Burmistrz pracuje niezależ-nie od tego czy jest niedziela, czy noc. Jeśli komuś dzieje się krzywda, to dostaję w nocy po-wiadomienie. Jestem od tego, aby pomagać wszystkim miesz-kańcom.

A oni interesują się sprawami miasta? Bardzo. Raz w miesiącu spo-tykam się z przedstawicielami organizacji pozarządowych i mieszkańcami. Te spotkania mają otwartą formułę. Petenci mogą zapytać o wszystko. Je-stem od tego, aby prowadzić dyskusję z mieszkańcami oraz wyjaśniać im kierunki strategii rozwoju miasta. Nie ukrywam, że w fazie dyskusji pojawia się często krytyczne spojrzenie na niektóre sprawy, co także jest potrzebne. Niekiedy mieszkań-cy wskazują błędy czy zagroże-nia poszczególnych rozwiązań.

Wykształcenie zobowiązuje? Aleksandrów Kujawskim to miasto wielonarodowe i wielo-kulturowe. Z przeszłością trzeba się rozliczyć, upamiętnić zasłu-żone osoby. W naszym mieście mamy tablice żydowskie czy pomnik żołnierzy ukraińskich. Różne narodowości są istotnym fragmentem pamięci o prze-szłości i byłych mieszkańcach naszego miasta. Kto ma o tym przypominać jak nie historyk na urzędzie?

Wszystko zależy od kasy w budżecieO inwestycjach, budżecie, problemach i historii miasta z Andrzejem Cieślą, burmistrzem Aleksandrowa Kujawskiego, rozmawia Monika Olender

Monika Olender

Największe polskie powsta-nie narodowe rozpoczęło się 22 stycznia 1863 roku Mani-festem Tymczasowego Rzą-du Narodowego. I. sympo-zjum kujawskich oddziałów i kół Polskiego Towarzystwa Historycznego odbyło się 23 lutego, 150 lat później. Powstanie styczniowe było zbrojnym wystąpieniem przeciwko Rosji. W tym roku przypada 150. rocznica wybu-chu tego największego zrywu niepodległościowego. W cza-

sie powstania aleksandrowski dworzec był miejscem kon-spiracji, dzięki której walczą-cy otrzymywali niezbędne wsparcie. Dla upamiętnienia tego historycznie ważnego wydarzenia Polskie Towarzy-stwo Historyczne oraz Bur-mistrz Miasta Aleksandrowa Kujawskiego zorganizowali sympozjum naukowe „150. rocznica powstania stycz-niowego na Kujawach”, które odbyło się 23 lutego w hotelu „Willa Radwan” w Aleksan-drowie Kujawskim. W trakcie spotkania rozmawiano przede wszystkim o przyczynach i

skutkach zrywu. – Wydaje mi się, że jeden z wpisów, który pojawił się w Internecie, najlepiej oddaje istotę inicjatywy – tłumaczy Andrzej Cieśla, burmistrz Aleksandrowa Kujawskie-go. – Internauta zauważył, że była to jedyna taka impreza w skali województwa. Podobnej nie było nawet w ośrodkach naukowych. Podczas sym-pozjum powstanie stycznio-we zostało ukazane w wielu aspektach. Miłośnicy historii, którzy przybyli na to spotkanie, mie-li okazję wysłuchać szesnastu

wystąpień dotyczących tema-tyki powstańczej i nawiązują-cych do działań zbrojnych, ale

także do życia codziennego oraz kulturalnego ówczesnych mieszkańców Kujaw

Echa powstania styczniowegoMiłośnicy historii spotkali się na sympozjum

Fot.

Mac

iej P

agał

a

Fot.

Mac

iej P

agał

a

Page 33: Poza Toruń nr 17

33 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

ALEKSANDRÓW KUJAWSKI

Zgodnie z regulaminem kon-kursu, film musiał być inspi-rowany zagadnieniami ekono-micznymi. Temat niezwykle nudny. A Ty śpiewasz, grasz na gitarze, greps goni greps… Na początku w ogóle nie mia-łem pomysłu jak chwycić ten te-mat. Długo zastanawiałem się, jak to zrobić, aż doszedłem do wniosku: jak nie wiadomo, w jaki sposób o czymś powiedzieć, to najlepiej o tym zaśpiewać.

I wyśpiewałeś 17 tysięcy złotych. Spodziewałeś się wygranej? Nie. Filmiki, które są nomi-nowane, otrzymują już 1000 zło-tych. Przyznaję, że na to liczyli-śmy. Od początku założyliśmy, że jak wpadnie 17 tysięcy, to będzie po prostu dobrze. No i jest do-brze.

Czyli szok? Zdecydowanie. Informacja o przyznaniu nagród głównych ukazała się na portalu, ale ja tego nie śledziłem. Kiedy szedłem do znajomych, zadzwonił do mnie Łukasz Małecki, mój hufcowy z Ciechocinka, który pracuje z nami jednocześnie w studio. Za-czął rozmowę o bieżących spra-wach i nagle rzucił: „A tak w ogó-le Bartek gratuluję pierwszego miejsca”.

To była druga edycja konkursu „Nakręcona ekonomia” organi-zowana przez portal MillionY-ou… MillionYou jest portalem, któ-

remu różne przedsiębiorstwa zle-cają zorganizowanie konkursu. W tym przypadku organizatorem był sam portal i Narodowy Bank Polski. My nie braliśmy udziału w pierwszej edycji, ale za to do tej przygotowaliśmy dwa filmi-ki. Pierwszy, który się nie dostał, zgłosiłem z własnego konta. Dru-gi z kolei umieściła moja kole-żanka Marysia Zykubek. Jak się okazało, film przygotowany tak trochę „w razie czego”, był lepszy. W sumie to wrzuciliśmy ten wy-grany filmik w ostatnim momen-cie. Nie chcieliśmy, aby zainspi-rował kogoś innego. Głosowanie odbywało się przez Facebooka. Mogliśmy zapraszać znajomych.

Jak wyglądało nakręcenie zwy-cięskiego filmiku od strony technicznej? „Studio Łoś”, w którym pra-cujemy, wywodzi się z ciechociń-skiego środowiska harcerskiego ZHR. Ja też jestem drużynowym. Chodzi o studio jako grupę za-angażowanych w pracę osób, bo takie stricte studio cały czas bu-dujemy. W drużynie jest około trzydziestu osób, ale nad tym fil-mikiem pracowałem akurat ja z moim kolegą, również harcerzem, Witkiem Popiołkiem, który jest autorem zdjęć. Filmy montujemy zazwyczaj u siebie. Przy wcze-śniejszych produkcjach pomagał nam pan Adam Jędrzejowski ze swoim studiem dźwiękowym.

Duże wsparcie mamy również z Liceum. Je-śli chodzi o sprzęt, to część kupiliśmy dzię-ki dofinansowaniu z Urzędu Marszałkow-skiego. Pozostały z ko-lei za własne pienią-dze lub otrzymaliśmy w ramach wsparcia od różnych instytucji czy osób, na przykład PUC ufundował nam statyw wideo, Łukasz – obiektywy, a Pie-karnia POLKORN w Ciechocinku użyczyła kamerę. Część środków pozyskaliśmy również z konkursowych nagród za inne filmy.

Czyli jakie? „Okiem przybysza” i „Cie-chocinek łączy pokolenia”. Są to krótkie spoty, promujące na-sze miasto, które nakręciliśmy na potrzeby konkursu „Nakręć zmiany” organizowanego przez Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu. Otrzymali-śmy w tym konkursie wyróżnie-nie.

Skąd u chłopaka, który uczy się w liceum na profilu matema-tyczno-informatycznym, takie artystyczne skłonności? Kiedy wybierałem profil, to kierowałem się zdrowym roz-sądkiem. Matematyka zawsze się przyda. Rok temu stwierdziliśmy, że zaczniemy iść w drużynie w

filmowym kierunku. Nagrali-śmy film „Gdziekolwiek indziej” i wysłaliśmy na Harcerski Festiwal Filmowy w Gdyni. Zdobyliśmy pierwszą nagrodę. Potem jeszcze stworzyliśmy kilka filmów czy relacji, np. na prośbę Miejskiego Centrum Kultury z tegorocznego WOŚPu do telewizji. Uznaliśmy, że jest to dobra inwestycja. Ro-biąc to, co lubimy i tak naprawdę chcemy robić docelowo, możemy jeszcze zarobić na to, aby móc się rozwijać.

Wygrane 17 tysięcy także prze-znaczycie na dalszy rozwój? Tak. Zgodnie z regulaminem, 6 tysięcy jest dla autorów, 5,5 ty-siąca dla nauczyciela, a pozostała część dla szkoły. Całą pulę naszą oraz Łukasza od razu przeznaczy-liśmy na dalszy rozwój studia. Za środki przeznaczone dla szkoły ufundujemy radiowęzeł oraz za-kupimy sprzęt dźwiękowy, który będzie mógł służyć również w studio. Małymi krokami przy-mierzamy się do nakręcenia fil-mu promującego szkołę.

To będzie rodzaj LipDubu? Coś w tym rodzaju. Z pewno-ścią nie będzie to klasyczny Lib-Dub, ale nie będę zdradzał więcej szczegółów. Na pewno pojawi się na naszym kanale na YouTube.

Ale nie będzie to ostatni film Bartka Szatanika? Na pewno nie.

Rozmawiała Monika Olender

Gdzieś na skraju Ciechocinka powstał film Bartka Szatanika „Johny Blues – One person playing”. Ekipa to liceali-sta plus kamerzysta. Scenografia: taczki, taboret, pluszowy miś, łopata i odgarniacz do śniegu. Emisja: całą dobę na portalu MillionYou. Wynagrodzenie: 17 tysięcy złotych

Johny Blues – historia warta tysiące

Fot.

Mac

iej P

agał

a

Page 34: Poza Toruń nr 17

34 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

GMINA ŁUBIANKA

Prof. Piotr Gliński, kandyda-ta Prawa i Sprawiedliwości na premiera rządu technicznego wskazał na pana jako eksperta do spraw rolnictwa. Jak pan podchodzi do tej propozycji? To przede wszystkim wy-zwanie; zadanie, nie funkcja. Mam świadomość, jak obecnie wygląda formuła wspólnej poli-tyki rolnej i jak rolnictwo funk-cjonuje na poziomie krajowym. Wiem, że to nie działa tak, jak powinno. W polityce jestem już dość długo i działam we wielu wymiarach – od lokalnego, któ-ry dla mnie jako wójta gminy pozostaje na pierwszym planie, przez krajowy aż po europejski. To dlatego zostałem dostrzeżo-ny. Mimo wszystko jestem też trochę zaskoczony, chociaż to niewątpliwie satysfakcja.

Wspomina pan o swojej pracy poza Łubianką. Jest pan w za-rządzie Związku Gmin Wiej-skich Rzeczpospolitej Polskiej, działa pan w Komitecie Regio-nów Unii Europejskiej. Jaki wpływ ma ta pańska aktywność na pracę w gminie? Pracując czy to na poziomie krajowym, czy europejskim, uczestniczę w tworzenia prawa, które wdrażane jest także w Łu-biance. Zyskuję szybki dostęp do wiedzy, jestem poważniej trak-towany, mam szersze kontakty. Niestety, nie ma takiej możli-wości, żebym z Brukseli wziął paczkę pieniędzy, przyjechał do Łubianki i dał naszej księgowej. Z punktu widzenia moich do-świadczeń, korzyści są jednak i tak wystarczające.

A czy przez działalność ogól-nopolską i europejską nie od-

dala się pan od tego, co dzieje się w gminie? Żebym mógł tam działać, muszę być wójtem. Nie ma więc oderwania od rzeczywistości, nawet jeśli jestem w gminie 2 czy 3 razy w tygodniu zamiast 5. Rzeczywiście, pewnych rze-czy nie jestem wtedy w stanie dopilnować sam i muszę liczyć na kompetencje pracowników. Zresztą stworzyłem taką struk-turę, że to powinno funkcjono-wać i tak też jest. Gdyby gmina gorzej się rozwijała, trzeba by sobie zadać pytanie, czy koszty nie są zbyt duże. Tak jednak nie jest. Nie mówię, że jest najlepsza, ale uważam, że plasujemy się po-wyżej średniej. Obserwuję też w relacjach z Radą Gminy satys-fakcję środowiska publicznego,

że mamy swój wkład w dobro ogólne, nie tylko to Łubianki.

Mieszkańców pewnie jednak najbardziej interesuje to, co dzieje się w gminie. Jakie inwe-stycje są planowane na obecny rok? Ostatnie kilkanaście, a szcze-gólnie ostatnie kilka lat to był okres bardzo mocnego inwesto-wania, co widać naokoło. Rok 2013 jest więc czasem pewnego oddechu. Niemniej podejmuje-my pewne inicjatywy. Inwestu-jemy w uzdatnianie wody i po-prawę systemu funkcjonowania sieci wodnej. Wspólnie z powia-tem toruńskim oraz gminami Łysomice i Unisław, budujemy ścieżkę pieszo-rowerową – w sumie ponad 20 km. Obecnie

około 90% jest już zrealizowa-ne, więc w tym roku skończy-my. Jestem bardzo zadowolony, że udało się wdrożyć projekt, o którym myślałem od 20 lat. Poza tym, przygotowujemy dwie ko-lejne inwestycje: budowę świe-tlicy wiejskiej w Brąchnowie oraz budowę zespołu parkingo-wo-chodnikowego w Bierzgło-wie. Obydwa projekty będą re-alizowane w ramach programu rozwoju obszarów wiejskich. Konkurs cały czas trwa, a roz-strzygnięcia mają zapaść w mar-cu. Jest duża szansa na dofinan-sowanie. Myślę, że jeden z tych pomysłów uda się zrealizować jeszcze w tym roku, a drugi przy-najmniej rozpocząć. W partner-stwie z samorządem wojewódz-twa kujawsko-pomorskiego od

zeszłego roku przebudowujemy też ulicę w Bierzgłowie – to kilo-metr drogi wojewódzkiej.

Ten rok inwestycyjnego od-dechu związany jest z chęcią stworzenia zbilansowanego budżetu? W planach gminy deficyt miał wynosić około 100 tys. zł. Deficytu już nie ma. Na ostat-niej sesji Rady Gminy [28 lutego – przyp. red.] dokonaliśmy no-welizacji budżetu: zamiast 103,5 tys. zł deficytu mamy teraz 850 tys. zł nadwyżki. Chociaż to nie oznacza pojawienia się nowych pieniędzy. W podstawowym wy-niku finansowym nie widać bo-wiem kwoty, która przypada na spłatę kredytów. W przypadku gminy Łubianka to ok. 1,6 mln zł. Nadal potrzebujemy więc około 600 tys. zł, ale będziemy pracować, by jeszcze nasz budżet poprawić.

Co z problemami, których na razie nie udaje się rozwiązać? Po pierwsze: infrastruktura. Wciąż jest w gminie kilka dróg żużlowych, bez utwardzonego podłoża. Na razie zastosujemy rozwiązania tymczasowe, by w przyszłym roku w okresie od-chodzenia zimy nie było pro-blemów, że gdzieś nie można dojechać. Drugim poważnym problemem jest bezrobocie. Re-alnie pracy poszukuje w Łubian-ce sto kilkadziesiąt osób. Chcąc wyjść im naprzeciw, postano-wiliśmy utworzyć spółdzielnię socjalną „Łubianka”. W tej spra-wie działamy w porozumieniu z Radą Powiatu. Optymalnie byłoby wystartować od począt-ku kwietnia, ale może być mały poślizg.

O inwestycjach, problemach, które trudno rozwiązać i wpływie działania w strukturach ogólnopolskich i unijnych na pracę w samorządzie – z Jerzym Zająkałą, wójtem gminy Łubianka rozmawia Agnieszka Kapela

Nie wezmę z Brukseli paczki pieniędzy

Gotycka chrzcielnica i kropielnicaParafia jest jedną z najmniejszych w diecezji toruńskiej, ale wierni na co dzień obcują z historią

Dzieje małej miejscowości w gminie Łubianka sięgają czasów piastowskich. Istniał tu gródek rycerski. Kościół w Przecznie powstawał na przełomie XIII i XIV wieku. Nadal istnieją go-tyckie elementy budowli, cho-ciaż wnętrze jest barokowe. - Przypuszczalnie ok. roku 1300 zbudowano świątynię para-fialną w Przecznie – mówi ksiądz Wacław Dokurno, proboszcz pa-rafii Podwyższenia Krzyża Świę-tego i Przemienienia Pańskiego w Przecznie. – Dzięki badaniom

dendrochronologicznym wiemy, że istniejąca do dziś więźba da-chowa nad nawą główną została ukończona w 1360 roku. Równie stare są chrzcielnica i kropielnica. Swój oryginalny charakter zachowała również po-sadzka znajdująca się w kruchcie kościoła oraz podstawa pierwsze-go ołtarza w prezbiterium. - To najcenniejsze z ostatnich odkryć archeologicznych w Prze-cznie – mówi ks. Wacław Dokur-no. – W średniowieczu kościół dedykowany został tajemnicy

Podwyższenia Krzyża Świętego. Z informacji, którymi dyspo-nuje proboszcz parafii, wiadomo, że najprawdopodobniej w czasie potopu szwedzkiego skradzione zostały najcenniejsze elementy z wyposażenia świątyni. Większość fragmentów wnę-trza, które dzisiaj odnajdujemy w kościele w Przecznie, pochodzi z okresu baroku. Pod koniec XVII wieku powstały organy, które przetrwały do teraz bez więk-szych przeróbek. Do 1971 roku, przez blisko 200 lat, świątynia nie miała swojego proboszcza. Była jedynie filią pa-rafii w Biskupicach. Wiąże się to z epidemią cholery, którą przeżył w XVIII wieku zaledwie jeden mieszkaniec Przeczna. - Czas trzech wieków ubóstwa kościoła w Przecznie okazał się ostatecznie czasem błogosławio-nym, gdyż dzięki temu ocalała większość zabytkowego wyposa-żenia świątyni w swojej pierwot-nej formie – mówi proboszcz. – Również lokalizacja świątyni, z dala od Torunia, w pięknym, wiejskim krajobrazie zapewnia klimat ciszy i spokoju.

(WT)

Fot.

Mac

iej P

agał

a

Przedsięwzięcia rozwojo-we przewidziane na rok 2013, gospodarka odpada-mi (zmiany od 1 lipca 2013), usługi komunalne i reali-zacja polityki podatkowej w gminie, program aktywi-zacji wiejskich ośrodków kultury i bieżące sprawy – to tematy, które w trakcie spotkań z mieszkańcami poszczególnych sołectw po-rusza Jerzy Zająkała.

• Najbliższe zebranie wiej-skie odbędzie się w Prze-cznie (12 marca, godz. 16.00, świetlica wiejska).

• Dzień później, także o godz. 16.00 w szkole podstawowej w Warsze-wicach czeka kolejne.

• Do Pigży wójt przyjedzie 14 marca o godz. 17.00 (szkoła podstawowa).

• 15 marca na godz. 17.00 zaprasza do Łubianki, do Centrum Kultury.

• Mieszkańcy Wymysłowa powinni sobie zarezer-wować czas 18 marca od godz. 10.00 i przyjść do świetlicy wiejskiej.

• Tego samego dnia, tyle że o 16.00 Jerzy Zająka-ła pojawi się w Zamku Bierzgłowskim (Wiejski Ośrodek Kultury).

• Wizyty w Wybczyku (godz. 10.00, WOK) i Wybczu (godz. 16.00, WOK) to z kolei plan na 19 marca.

• Brąchnowo, Biskupice, Bierzgłowo i Dębiny przewidziano w har-monogramie zebrań na pierwszy tydzień marca.

(AK)

Porozmawiaj z wójtemW gminie Łubianka trwają zebrania wiejskie

Fot.

Tytu

s Sza

belsk

i

Page 35: Poza Toruń nr 17

35 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

GMINA OBROWO

Ponad 1,7 miliona złotych będzie kosztować realiza-cja drugiego etapu przed-sięwzięcia. Wykonawcą prac została toruńska firma ROLLSTICK-TORUŃ. Po-rozumienie podpisali wójt Andrzej Wieczyński i skarb-nik gminy Joanna Faleńska. - Inwestycje wodno-ście-kowe nie należą do najefek-towniejszych – mówi An-drzej Wieczyński, wójt gminy Obrowo. – Są jednak nie-odzowne i niezwykle ważne dla mieszkańców. Staramy się pozyskiwać środki z różnych źródeł, żeby odciążać gminne finanse. Wiele środków inwe-stujemy jednak sami. Inwestycja podzielona zo-stała na dwa etapy. Powstać mają sieć grawitacyjna i ci-śnieniowa wraz z przyłącze-niami i przepompowniami numer 6, 7 i 8. Ostatnia z nich ukończona zostanie do

końca marca 2014 roku. Ter-min realizacji dwóch pierw-szych został wyznaczony na koniec grudnia 2013 roku. Prace prowadzone będą na ulicy Owocowej do skrzy-żowania z ulicami Szkolną, Kwiatową, Słonecznikową, Sportową, Fiołkową, Goździ-kową, Storczykową, Różaną, Makową i Tulipanową. Drugi etap inwestycji obejmuje dal-szy część ulicy Owocowej od ulicy Szkolnej i ulice Okręż-ną, Morelową, Śliwkową i Wiśniową. - Pozyskaliśmy 75 procent pieniędzy na realizację tego projektu ze środków PROW na lata 2007-2013 – mówi Jo-anna Faleńska, skarbnik gmi-ny Obrowo. – Fundusze te pochodzą z działania „Pod-stawowe usługi dla gospodar-ki i ludności wiejskiej”. (WT)

Władze gminy Obrowo podpisały umowę na budowę kanalizacji sanitarnej Głogowo-Brzozówka

Niewidoczne inwestycje

Z PASJI DO INNOWACJI

TUSZE I TONERYdostarczamy gratis*

Dla czytelników “POZA Toruń”*zakupy powyżej 200 zł,

zakupy poniżej 200 zł koszt dostawy tylko 15 zł

Państwo Krystyna i Czesław Dębiccy z Zawał dostali medale z okazji 50. rocznicy ślubu. Malżeństwo zawarli 20 października 1962 r. w Urzędzie Stanu Cywilnego w Bobrownikach.

Tomasz Więcławski

Pierwsza akcja tego rodzaju miała miejsce w ubiegłym roku. Biorą w niej udział leśnicy i myśliwi z kół łowieckich dzierżawiący obwody na terenie nadleśnictwa. Okazało się, że w lasach Nadleśnictwa Do-brzejewice żyje około 160 łosi. Inwentaryzacja ma na celu okre-ślenie liczebności tego gatunku w związku z zamiarami ewentualne-go zniesienia moratorium ministra środowiska. Jest doskonałą okazją do integracji i wymiany poglądów o tematyce łowieckiej między leśni-kami i myśliwymi. - Na losowo wybranych ob-szarach leśnych wykreślono ok. 120-160 hektarowe powierzchnie, przez które w dniu 22 lutego prze-szli „ławą” uczestnicy spisu – mówi Marcin Czajka, inżynier nadzoru w Nadleśnictwie Dobrzejewice. – Na drugim końcu i bokach tzw. „pę-dzenia” znajdowali się obserwato-rzy, których zadaniem było liczenie każdego zaobserwowanego zwie-rzęcia. Jako że tego rodzaju akcja jest bardzo cennym źródłem infor-macji o stanie zwierzyny w obwo-dach leśnych, dodatkowo liczono

także sarny, dziki i jelenie. W tym roku w wyniku 24 „pę-dzeń” obliczono, że liczba łosi na terenie nadleśnictwa wynosi 250, co po przeliczeniu na powierzch-nię lasów i bagien dało 12 przed-stawicieli tego gatunku na 1000 ha. W akcji uczestniczyło ponad 100 osób. - Zweryfikowaliśmy wyniki in-wentaryzacji. Przyjęta metodyka oraz zimowy termin pędzeń (do-karmianie zwierzyny i „ściągnię-cie” jej do lasu) może zawyżać wy-niki poprzez tzw. efekt kumulacji – tłumaczy Paweł Nas, nadleśniczy Nadleśnictwa Dobrzejewice. – Po skorygowaniu liczebności poprzez całoroczne obserwacje służby le-

śnej, przyjęto stan 160 sztuk łosia na terenie Nadleśnictwa Dobrzeje-wice. Łoś jest zwierzyną łowną. Jego populacja była zagrożona wygi-nięciem. Na wniosek myśliwych, naukowców i organizacji ochrony przyrody, minister wprowadził w 2001 roku moratorium wstrzymu-jące odstrzały na 3 lata. W ramach kolejnych prac badawczych zleca-nych uczelniom wyższym okres ten był stopniowo wydłużany. Efektem wstrzymania polowań był dyna-miczny wzrost populacji, który doprowadził do falowego wzrostu szkód czynionych przez te zwie-rzęta oraz wypadków drogowych przez nie powodowanych. - Należy pamiętać, że każde śro-dowisko czy to polne czy leśne ma ograniczone możliwości pokarmo-we – mówi Marcin Czajka. - Prze-gęszczenie populacji danego gatun-ku powoduje głód, który zmusza zwierzęta do szukania jakiegokol-wiek pożywienia za wszelką cenę. W efekcie w naszych lasach wzra-stają szkody. W przypadku łosia są to odarcia kory i łamania młodych drzew w celu dostania się do pędów i pąków. Określona w „Wieloletnim pla-nie łowieckim” pojemność łowi-ska dla łosia wynosi 18 sztuk dla całego obszaru nadleśnictwa. Wy-niki tegorocznego spisu znacząco przewyższają tę wartość. Zbyt duża liczba zwierząt wpływa na trwałość lasu, co może spowodować zagro-żenie dla przetrwania gatunku, chociażby z powodu braku pokar-mu.

W ślad za łosiemNa terenie Nadleśnictwa Dobrzejewice odbyło się liczenie popu-lacji największego ssaka w naszych lasach

Fot.

Tytu

s Sza

belsk

i

Fot.

nade

słane

Page 36: Poza Toruń nr 17

36 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

GMINA WIELKA NIESZAWKA

Prace przy Olęderskim Parku Etnograficznym wznowione. Jeden z sześciu budynków jest obecnie rekonstruowany, kolejne trzy staną w Wiel-kiej Nieszawce jeszcze w tym roku. Odwiedzający będą mogli zwiedzić skansen w li-stopadzie 2014 r. Chata z Gutowa będzie pierwszym obiektem, który stanie na terenie parku. Budy-nek został rozebrany w ubie-głym roku, jednak prace przy nim zostały przerwane wraz z przyjściem zimy. W tym cza-sie prowadzona była naprawa i konserwacyjna zniszczonych elementów rozebranej zagro-dy. Na placu budowy przygo-towane są już nowe fundamen-ty. Chata utworzy część pierw-szej zagrody, w której znajdzie się kasa biletowa i ekspozycja poświęcona religii protestanc-kiej. Obecnie rewaloryzowany budynek będzie pełnić funkcję wystawienniczo – administra-cyjną. – Rekonstrukcję chcemy ukończyć do czerwca tego roku. Zaplanowaliśmy także przygotowanie projektu kana-lizacji oraz wodociągu i zreali-zowanie go. Także na ten rok przewidziana jest rozbiórka oraz konserwacja trzech pozo-stałych chałup – wyjaśnia wójt gminy Wielka Nieszawka, Ka-zimierz Kaczmarek.

Droga prowadząca do par-ku, postawienie kolejnych bu-dynków oraz otwarcie Olęder-skiego Parku Etnograficznego, to plany przewidziane na 2014 rok. Przypomnijmy, że idea utworzenia skansenu na tere-nie gminy powstała dwa lata temu. Jest wynikiem umowy między Wielką Nieszawką, Urzędem Marszałkowskim oraz Muzeum Etnograficznym w Toruniu. Wsparcie finansowe, zade-klarowane przez Urząd Mar-szałkowski, w latach 2011-2014 wyniesie 10 milionów złotych. Olęderski skansen stanie się oddziałem Muzeum Etnogra-ficznego w Toruniu. Placówka ze swojej strony zaoferowała opracowanie projektu i po-zyskiwanie budynków, które znajdą się w Wielkiej Nieszaw-ce. – Jestem bardzo dumny z kolejnej inwestycji w Wielkiej Nieszawce – mówi wójt Kazi-mierz Kaczmarek. – To już ko-lejne przedsięwzięcie w naszej gminie, które wiąże się z jej promocją i turystami. Jednym z atutów utworze-nia parku będą kolejne zyski dla gminy. Jednak głównym celem ma być ocalenie kilku specyficznych budynków oraz zwrócenie uwagi na toleran-cyjność naszego kraju.

(MK)

Rekonstrukcja już do końca czerwcaSkansen coraz bliżejZamek pośród gęstych traw

Nie jest łatwo odnaleźć krzyżacką budowlę w Małej Nieszawce

Tomasz Więcławski

Historia nieszawskiego zam-ku sięga XIII wieku. Jego ru-iny znajdują się obecnie na terenie prywatnym. Niewiele z obiektu pozostało, ale tury-ści nim zainteresowani do-stają zgodę właściciela na zwiedzanie. Pierwotnie budowla po-wstała z drewna. W 1269 roku Polacy zniszczyli zamek, który odbudowano na początku XIV wieku jako murowany. - Ruiny nieszawskiego zam-ku to cenna pamiątka po roli, jaką pełnił ten zamek i pod-porządkowany mu teren w okresie średniowiecza, kiedy to mieszkańcy tutejszych wsi znajdowali się na pograniczu polsko-krzyżackim – pisze Piotr Birecki, autor książki „Gmina Wielka Nieszawka. Szkice z dziejów” napisanej na zlecenie Urzędu Gminy, we fragmencie poświęconym za-bytkowi w Małej Nieszawce. - Choć pozostaje on od kilkuset lat w ruinie, dzięki badaniom archeologicznym i zapiskom w kronikach i inwentarzach moż-na poznać jego dzieje. Nieła-two jest go odnaleźć, choć leży na niewielkim wzniesieniu, w obrębie obszernego półwyspu i w sąsiedztwie wyspy zwanej „Kępą Strońską” w sąsiedztwie wału przeciwpowodziowego.

Murowana siedziba Krzy-żaków zawierała przedzamcze z młynem, piekarnię, browar, wozownię oraz łaźnię. W roku 1425 król Władysław Jagiełło, po przejęciu zamku, nakazał jego zburzenie. Ruiny zostały wpisane do rejestru zabytków, jako pierwsze na terenie gmi-ny, w 1935 roku. Najwytrwalsi odkrywcy od-najdą pośród gąszczu drzew, krzaków i pokrzyw kawałki muru układane z dużych go-tyckich cegieł. Z badań ar-cheologów wynika, że zamek nie powstał dokładnie w tym samym miejscu, co pierwotny gród, ale w jego pobliżu. - Ruiny zamku leżą na tere-nie naszej gminy – mówi Kazi-mierz Kaczmarek, wójt gminy

Wielka Nieszawka. – Urząd Gminy nie jest jednak wła-ścicielem tej działki, stąd też nie odpowiadamy za jej stan. Staramy się jednak utrwalić pamięć o tym historycznym miejscu, chociażby poprzez wydanie książki o dziejach gminy, w której można odna-leźć wiele informacji o tym obiekcie. Chcemy uczynić to miejsce atrakcyjniejszym tu-rystycznie. Niewiele osób wie, że jedna z pierwszych siedzib Krzyżaków w Polsce była w naszej gminie. Zainteresowanym szczegó-łową historią krzyżackiemu zamku polecamy lekturę książ-ki „Gmina Wielka Nieszawka. Szkice z dziejów” autorstwa Piotra Bireckiego.

Page 37: Poza Toruń nr 17

37 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

GMI NA ZŁAWIEŚ WIELKA

Marcin Tokarz

Widział prawdziwe piekło. Przetrwał je, choć ze śmiercią tańczył nieraz. Józef Żurek to człowiek niezniszczalny. Do grobu nie zdołała go posłać żadna z wojen, życie w niewoli ani chyba nawet czas. W walce o niepodległą Polskę stanął twarzą w twarz z wielkim gło-dem, masowym mordem, upodleniem człowieka. Niemcy zwyciężyli pod Bzu-rą. Przez megafon ogłosili na-kaz poddania się wszystkich sił polskich. Ucieczka była szaleń-stwem. Ciężki karabin maszy-nowy tylko czekał na śmiałków. Józef Żurek wyszedł z kryjówki. Gdy zmierzał do szeregu je-nieckiego, usłyszał rozpaczliwy krzyk rodaka. – Kolego zastrzel mnie, błagam – żołnierz w pol-skim mundurze nie mógł znieść cierpienia. Jego jelito leżało obok. Wcześniej, pod koniec lipca 1914 roku do domu w Czarno-wie przyszło wezwanie na front. Dorosłych mężczyzn wysyłano na służbę. Pożegnali kobiety i siedmioletniego Józefa. – Od teraz opieka nad go-spodarstwem należy do ciebie – usłyszał malec od ojca, Wa-lentego Żurka. W pierwszej chwili chłopiec skakał z radości. Następnego dnia bezradnie płakał. – Co ja mogłem taki młody? Nie miałem pojęcia o uprawie ziemi – Józef Żurek wskazuje palcem na pole. Matka mu-siała zajmować się młodszym rodzeństwem. Przygnieciony masą obowiązków kombino-wał, szukał pomocy u sąsiadów. Wtedy nauczył się mówić po niemiecku. Sto dwadzieścia trzy lata podległości Polski wpłynęły na mocne zacofanie. Rodacy musieli się wspierać. Przepra-cowany ojciec Józefa poważnie zachorował. Dzień 31 sierpnia 1936 roku, choć związany z uro-dzinami młodego Żurka, był dniem smutnym, bo ostatnim dla Walentego. Po powrocie z frontu opowiadał synowi, czym

jest wojna. - Każdy troszczy się o sie-bie. Głód i niewygoda stale doskwierają. Widok śmierci paraliżuje. Ludzie odchodzą od zmysłów – Józef Żurek przyta-cza słowa ojca. W wieku trzy-dziestu lat otrzymał wezwanie. Nadeszła jego kolej.

Karawany ciągnięte przez zwie-rzęta pochłaniały ogromne ilo-ści pożywienia i wody. Bydło i konie umierały z wycieńczenia oraz głodu, często przy wodo-poju. Ich truchła zatruwały je-ziora. Dla spragnionych ludzi woda zmieszana z krwią to żad-

na przeszkoda. – Piechotą szliśmy spod Torunia na front pod Brodni-cą. Brakowało jedzenia i picia. Widziałem końskie gnaty wy-stające z lustra wody mijanych jezior. Brzydziłem się jej tykać. Innym było obojętne - przeko-nuje weteran II Wojny Świato-wej. - Potem przez szesnaście dni głodowałem i zdychałem z pragnienia. Żywnością były ko-rzonki. Wiem, że to niewiary-godne, ale prawdziwe. Przegrane bitwy zmusiły Jó-zefa Żurka do odwrotu. – Polacy musieli uciekać, w tym nasza jednostka. Niepo-trzebnie zginęło wielu naszych. Tam o ludzkie życie nikt nie dbał – mówi rozżalony. - Pod-porucznik rezerwy zarządził przemarsz do Warszawy. Wojna dopiero się zaczynała Dym unosił się nad zglisz-czami stolicy. Walki były toczo-ne nad Bzurą i w samym cen-trum miasta. To był piętnasty dzień września 1939 roku. Mło-dy żołnierz otrzymał rozkaz sa-motnego przeszukania obrzeży Warszawy. – Wciąż głodny, okropnie spocony szedłem od budynku do budynku. Nie widziałem ży-wej duszy. Postanowiłem wrócić do obozu. Nikogo nie zastałem – podnosi ręce w geście zasko-czenia. – Chciałem odnaleźć swoją jednostkę. Ruszyłem nad Bzurę. Kilka chwil później seria pocisków skierowanych w jego stronę zaświszczała w powie-trzu. – Kule latały jak te muchy latem – macha rękoma wokół głowy. – Rzuciłem się na zie-mię. Jak żaba czołgałem się w głębokiej bruździe w piachu. Co wystawiłem głowę, leciały kule. Nie wierzyłem, że przeżyję. Po-ciski drasnęły mnie na szczęście tylko po ramionach. Udało się. Na linii frontu leżała topola wyrwana razem z korzeniem. Wykop, jaki po sobie zostawiła, wydawał się idealną kryjówką. – Podszedłem i zaraz zdębia-łem. Wszędzie leżały porozry-wane ciała. Kończyny oddzielo-ne od torsu. Bomba wyszła im

na przywitanie. To była moja jednostka. Poznałem po odzna-kach – weteran bez wytchnie-nia opowiada o dramatyzmie tamtych chwil. Wszyscy polegli mieli żony... Józef Żurek położył się za młodym pieńkiem maskującym jego pozycje. Iglica jego karabi-nu posłała niemal sto dwadzie-ścia naboi podstawowego wy-posażenia. – Co jakiś czas przebiegał Niemiec. Strzelałem do nich. Nie wiem, ilu zabiłem. Tego ża-den żołnierz nie wie. Zbyt duża odległość, by stwierdzić – mówi mieszkaniec Czarnowa. – Czy-hałem tak w ukryciu do godzi-ny drugiej, aż w końcu Niem-cy kazali się poddać. Nie było, gdzie uciekać. Złamałem lufę broni, żeby z mojego własnego karabinu mnie nie zastrzelili i ruszyłem w stronę pochodu je-nieckiego – rozszerza zmęczone oczy, jakby czytał biografię swe-go życia. Wszędzie wokół leżały trupy poległych. Ich ciała pokrywa-ła zakrzepła krew. Połamane obojczyki przebijały skórę. Ci, co przeżyli, musieli poddać się bezlitosnej woli Niemców. – Dołączyłem do pochodu. Mierzyli do nas z karabinów. Rozpoczęła się wielka wędrów-ka i sześcioletnia niewola. Jak przez cały czas panowała susza, tak wtedy zaczął siąpić gęsty deszcz. Nie było mowy o odpo-czynku. – Gdy jeden z Polaków wy-cieńczony padł twarzą w ka-łużę, koń jednego ze Szwabów wgniótł jego czaszkę jeszcze głębiej w błoto. Poupychani jeden na dru-gim w wagonach pociągu zo-stali przewiezieni do Hemer w Niemczech. Wysiadali zadusze-ni, zamęczeni. Mieli przywitać swoje nowe miejsce - obozy pracy dla jeńców wojennych. Ciężka, całodniowa harówka szczelnie pokrywała ciało Józefa brudem. Na koniec dnia miał do dyspozycji lodowatą wodę i mydło o niemieckiej nazwie: Rein Juedisches Fett. W tłuma-czeniu na język polski: mydło z tłuszczu żydowskiego.

Historię swego życia mógłby opowiadać kilka dni bez przerwy. Pamięć stutrzyletniego mieszkańca Czarnowa naznaczyły dramatyczne wydarzenia, które ważyły tyle, co losy świata

Kule latały jak te muchy latem

Fot.

Tytu

s Sza

belsk

i

Page 38: Poza Toruń nr 17

38 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

GMINA CZERNIKOWO

Agnieszka Kapela

Woli śpiewać niż mówić. Krę-pują ją publiczne wypowiedzi, ale spontaniczne prośby o wy-konanie piosenki – też. Za to na scenie… Na scenie stresu nie odczuwa wcale. Czy to wy-starczyło, by zachwycić juro-rów telewizyjnego show i po-kazać się widzom w całej Polsce? Weszła na tzw. backsta-ge, porozmawiała z Maciejem Rockiem i czekała na występ. Nosiło ją. Gdy wreszcie stanęła przed Adamem Sztabą, Elżbie-tą Zapendowską, Korą, Łozem i oczywiście publicznością, na-pięcie opadło. Chyba nawet za-pomniała, że podobną szansę dostało jedynie 125 osób z ty-sięcy, które pojawiły się na pre-castingach do najchętniej oglą-danego talent show w naszym kraju. – Połowy z tego, co się dzia-ło, i tak nie pamiętam – opowia-da o swoich wrażeniach z wystę-pu w Must Be The Music Joanna Kaczmarkiewicz. – Czułam, jak-by to był jeden wielki sen. Przygodę ze śpiewaniem zaczęła przypadkiem. Jej wy-chowawczyni z pierwszej klasy

podstawówki musiała wybrać reprezentanta na festiwal pio-senki w Chełmży. Zaprosiła do sali kilka dziewczynek i zorga-nizowała miniprzesłuchanie. Na koniec oznajmiła, że na konkurs pojedzie właśnie ona. – W ogóle nie miałam poję-cia, że mogę śpiewać i że to mi wychodzi – wspomina Asia.

Przyszłościowo, oldskulowo, bez chałtury

Siedmiolatka wróciła wów-czas z Chełmży z trzecim miejscem. Zainfekowana mu-zycznym wirusem. Wkrótce za-częła jeździć na kolejne festiwale i przeglądy. Talent rozwijała pod okiem nauczycielek muzyki ze szkoły podstawowej i gimna-zjum w Czernikowie. Z pomocy tej drugiej korzysta do dzisiaj. A życia bez śpiewania już sobie nie wyobraża. Przyzwyczaiła się też do tłu-maczenia, co to jest kognitywi-styka. Bo to właśnie tę multidy-scyplinarną naukę zajmującą się badaniem procesów mentalnych i wyjaśnianiem znajdujących się u ich podłoża mechanizmów zdecydowała się studiować. Obecnie jest na drugim roku. – Miałam plan, żeby iść na

akademię muzyczną, ale stwier-dziłam, że jednak wolę mieć coś w zapasie – tłumaczy Asia. – Pa-trząc na wszystkie kierunki na UMK, stwierdziłam, że ten jest najciekawszy. Pomyślałam, że to może być coś przyszłościowego. W muzyce już tak nowocze-sna nie jest. Uwielbia Ettę James i Arethę Franklin, a z polskich piosenkarek – Krystynę Prońko i Grażynę Łobaszewską. Utwory z lat 50. i 60. oraz jazz to bliski jej repertuar. Dopiero po kilku chwilach wygrzebuje z pamię-ci sympatię dla Kayah, Brodki i Ani Dąbrowskiej. Ceni też Ade-le czy Beyonce. I chociaż radia na co dzień nie słucha, współczesne przebo-je czasami przyswoić sobie po prostu musi. Obowiązek zawo-dowy. – Dorabiam jako oprawa mu-zyczna na różnych piknikach, festynach, weselach – opowia-da Asia. – Nie skupiamy się na typowej muzyce chałturniczej. Wspólnie z chłopakami z For-teBand staramy się od tego od-chodzić. W jej marzeniach tli się po-siadanie własnego repertu-aru. – Nie spotkałam jeszcze oso-by, z którą mogłabym zacząć

współpracę – przyznaje. – Mam nadzieję, że jeśli uda mi się po-kazać w telewizji, to znajdę ko-goś, kto mi pomoże.

Czekając na telefon, na pro-gram, na sukces

Na razie krótkie wideo z Asią w roli głównej zostało zamiesz-czone na fanpage’u programu Must Be The Music na Facebo-oku. Filmik nagrany przed jej castingowym występem polu-biło 600 osób, ale to nie gwa-rantuje, że zostanie pokazana w show. Telewizja Polsat takich informacji nie podaje. Uczestni-cy muszą więc czekać w napię-ciu, oglądać każdy odcinek i do czasu wyłonienia półfinalistów zachować dla siebie szczegóły swoich występów. – Nie było widać rywalizacji, panowała typowo artystyczna atmosfera – zdradza kulisy na-grania Asia. W 2011 roku próbowała swo-

ich sił w precastingu do innego talent show – X Factora. Tam jej się nie powiodło, ale już wte-dy wiedziała, że spróbuje też w Must Be The Music. Przesłucha-nia w Toruniu 1 grudnia 2012 roku pojawiły się więc jak na za-wołanie. Telefon z zaproszeniem na casting główny okazał się zaś przedwczesnym prezentem bo-żonarodzeniowym – radosna nowina nadeszła 19 grudnia. – To wielki zaszczyt, że mo-głam wystąpić przed takim jury – mówi Asia. – To, że mi się uda-ło, to zaskoczenie, już ogromny sukces i mobilizacja do dalszego działania. Dopinguje ją rodzina, chło-pak, znajomi. Gratulują miesz-kańcy Czernikowa. Drobna blondynka o promiennym uśmiechu może zostać chlubą gminy. Bez względu na to, czy zostanie gwiazdą muzyki, zaj-mie się neuromarketingiem, czy obie te dziedziny połączy.

Artystyczna dusza i pomieszany umysłJoanna Kaczmarkiewicz z Czernikowa wystąpiła w castingu głównym programu Must Be The Music. Tylko muzyka

Fot.

arch

iwum

pry

wat

ne

Page 39: Poza Toruń nr 17

39 POZA TORUŃ, 8 marca 2013

SPORT

Zacznijmy od pana zdrowia. Udało się wyleczyć kontuzję? W sezonie halowym nie będzie startów? Wszystko jest w porządku. Normalnie trenuję. Od czasu do czasu łokieć dawał delikatnie o sobie znać, ale nie sprawia już problemów. Mógłbym wystarto-wać w zawodach halowych, ale wyniki nie byłyby oszałamiające. Spokojnie przygotowuję się do se-zonu letniego, który traktuję prio-rytetowo.

Najważniejszą imprezą w se-zonie poolimpijskim będą mi-strzostwa świata w Moskwie. Wszystko będzie podporządko-wane temu występowi? Dokładnie. Zamierzam nor-malnie rozpocząć starty w maju. W planach jest udział w wielu mitingach, które będą wyznacza-ły kolejne etapy przygotowań do międzynarodowego championa-tu. Ciężkie treningi mają przy-nieść efekty.

Jest pan dwukrotnym mistrzem olimpijskim. Co jest motywacją do dalszych treningów? Jakie wyzwania jeszcze przed panem? Padną w końcu 22 metry? (śmiech) Przygotowuję się do tego. Mam nadzieję, że zadziała to w taki sam sposób, jak w 2009 roku. Po bardzo udanym sezonie olimpijskim przyszedł jeszcze lepszy sezon mistrzostw świata, w którym pchałem kulę dalej. Jest szansa na złamanie tej magicz-nej granicy, bo w zeszłym roku ustabilizowałem się technicznie. Potrzebne będzie również trochę szczęścia i dzień konia. Jak trafię, to powinno być dobrze. Nie za-skoczę nikogo. Chciałbym zdobyć

mistrzostwo świata i pchnąć kulę poza granicę 22 metrów. Wtedy będę sportowcem spełnionym. Niezbyt wielu się to udało, więc jest do czego dążyć.

Czy Tomasz Majewski interesuje się sportem? Oczywiście. Jestem nie tylko sportowcem, ale również zago-rzałym kibicem. Oglądam bardzo wiele dyscyplin. Śledzę na bieżąco wyniki ze sportowych aren.

Często pada stwierdzenie, że sportowcy są polskim towarem eksportowym. Czy z pana per-spektywy można powiedzieć to samo o politykach?

Sportowców na najwyższym światowym poziomie możliwe, że nie mamy zbyt wielu, ale mamy. Polityków na wysokim poziomie jest jednak jeszcze mniej. Części z nich nie można nawet wysłać za granicę, bo tylko przynoszą Polsce wstyd. Używając sportowej terminologii, potrzeba im jeszcze wiele treningu, by można było na nich normalnie patrzeć.

Jak ocenia pan sposób finan-sowania polskiego sportu? Czy polityka ministerstwa pozwala myśleć o sukcesach międzynaro-dowych? Trzeba powiedzieć sobie szcze-rze, że jesteśmy bardzo biedni.

Ministerstwo dzieli niezwykle ni-ską pulę środków. Kosmetyczne zmiany nie przyniosą żadnego re-zultatu. Nie mamy pieniędzy i nie zanosi się na to, abyśmy w najbliż-szym czasie je mieli. Próbujemy za śmiesznie niską „kasę” osiągać wyniki na światowym poziomie. Jest to, oczywiście, niemożliwe.

Pojawiają się jednak perełki, najczęściej w dyscyplinach indy-widualnych. Szkolenie młodzie-ży jednak kuleje. Taka jest niestety rzeczywi-stość. Nie ma spodu piramidy, stąd trudno o światowe osiągnię-cia wielu sportowców. Wybitne jednostki się zawsze przebiją,

dzięki swojemu talentowi. Sport, jako taki, jest jednak na bardzo niskim poziomie. Kluby są słabe, biedne bądź nie ma ich wcale, po-znikały przez lata. Dopóki nie zo-stanie to rozwiązane, nie możemy oczekiwać, że pojawią się szeregi wybitnych zawodników.

Jeszcze kilka lat startów przed panem. Przychodzi na pewno refleksja, co dalej. Zamierza pan pozostać w sporcie w innym cha-rakterze? Nie wiem jeszcze w jakiej roli, ale na pewno zostanę w sporcie. Będę robił coś innego, co mam nadzieję, będzie przynajmniej w połowie tak przyjemne jak kariera zawodnicza. Trenerem raczej nie będę. Najpewniej zostanę działa-czem (śmiech).

Fantastyka. Skąd pasja do ksią-żek tego rodzaju? Czytam książki od małego. Miałem normalny rozwój. Na po-czątku była to głównie literatura przygodowa, potem podróżnicza, aż przyszedł czas na fantastykę. Było to dla mnie dość naturalne, bo moi bracia również gustowali w książkach tego typu. W domu było dużo takich lektur, więc mia-łem do nich łatwy dostęp. Wcią-gnął mnie ten gatunek i przy nim pozostałem.

Inne hobby? Interesuję się wieloma rze-czami, ale obecnie mam niewie-le czasu. Kiedy nie trenuję, bądź akurat nie mam zawodów, staram się poświęcać jak najwięcej uwagi mojemu małemu synowi. Zarę-czam panu, że to bardzo absorbu-jące zajęcie.

O mistrzostwach świata w Moskwie, sportowych wyzwaniach, polskiej polityce i zamiłowaniu do fantastyki, z Toma-szem Majewskim, dwukrotnym mistrzem olimpijskim w pchnięciu kulą, rozmawia Tomasz Więcławski

Nie mamy polityków na światowym poziomie

Marcin Lewicki

Polska to potęga speedwaya. Za najsilniejszą ligę na świecie uwa-ża się ENEA Ekstraklasę a biało--czerwoni co roku zdobywają laury na największych żużlo-wych imprezach świata. Nie wszystko jest jednak tak piękne jak mogłoby się wydawać. Mło-dzi zawodnicy nie mają łatwo, bo żużel to sport dla bogatych. Szymon zaczął trenować spe-edway dwa lata temu. Na trening zaciągnęła go sąsiadka. Widziała jego pasję, którą od zawsze były motocykle. - Uwielbiam te maszyny – mówi Szymon Wrzesiński, uczeń CKU w Gronowie. – Motocykle to moja pasja od dzieciństwa. Ucieszyłem się, gdy usłyszałem, że dostanę swoją szansę i będę mógł trenować w Unibaxie. Pierwszy trening był dla Szy-mona ogromnym stresem, ale i spełnieniem marzeń. Na zajęcia przyszło piętnaście osób. Wielu bardzo szybko zrezygnowało ze strachu przed maszyną. Szymon nie bał się zajęć i ciężko pracował. Dużo zawdzięcza trenerowi Ząbi-kowi. - Jan Ząbik poświęcał nam

bardzo dużo czasu – stwierdza Wrzesiński. – Jako jeden z nie-wielu przejmował się nami. Z cierpliwością uczył nas żużlowych podstaw.

Kosztowne treningi

Chłopak zajęcia wspomina bardzo pozytywnie. Z uśmiechem na ustach opowiada o pierwszych próbach „łamania” maszyny czy częstych treningach kondycyj-nych. Niestety musiał zakończyć dobrze zapowiadającą się karierę. - Byłem jednym z najlepszych

juniorów na torze, ale musiałem skończyć trenować przez pienią-dze – opisuje młody sportowiec. – Koszt zajęć przerasta możliwości finansowe mojej rodziny. Jak się okazuje, żużel to bardzo drogi sport. Miesięczne utrzyma-nie maszyny to wydatek około 1000 złotych. Klub nie zapewnia również samych motocykli – gdy Szymon trenował, adepci mieli do dyspozycji dwie maszyny. Ju-niorzy kupowali swoje, wydając kolejne 3000 złotych. - Żałuję tego, że nikt się nami nie interesuje – dodaje ze smut-

kiem były zawodnik Unibaxu. – Kluby są wyraźnie nastawione na sukces natychmiastowy. Mało kto stawia na wychowanków, a przez to trudniej jest wybić się najlep-szym. Szymon chciałby wrócić do treningów, choć zdaje sobie spra-wę z tego, że może być dla niego za późno. - Nie wiem, czy jeszcze wrócę do żużla – stwierdza. – Żużel to moja pasja, czuję powołanie do jazdy. Jestem jednak coraz starszy, a perspektyw na powrót nie wi-dać.

Skromny i cichy

Szymonowi Wrzesińskiemu kibicuje cała szkoła. Jego zdjęcia są z dumą prezentowane na szkol-nej stronie internetowej. Nauczy-ciele mają o nim bardzo dobrą opinię. – Życzę mu, aby mógł dalej rozwijać swoją pasję – mówi Beata Musiała, wychowawczyni chłopa-ka. – Szymon to bardzo skromny i spokojny młody człowiek, ciężko pracuje. Wszyscy wiemy, że jest pasjonatem motoryzacji i mamy nadzieję, że uda mu się osiągnąć sukces.

Szymon Wrzesiński z Gronowa jeszcze parę miesięcy temu trenował w toruńskim Unibaxie. Karierę musiał skończyć przez brak funduszy

Powołanie do jazdy Kalendarium imprezsportowych

(9 – 23 marca 2013r. )9 III 2013r. – Piłkarski turniej ha-lowy „Z podwórka na salę”Uczniowski Klub Sportowy „Trój-ka” Górsk i Zespół Szkół w Górsku zapraszają na halowy turniej piłki nożnej dziewcząt z rocznika 2003 i młodsze pn. „Z podwórka na salę”. Turniej odbędzie się w sobo-tę, 9 marca 2013 r. o godz. 10.00 w Sali gimnastycznej Zespołu Szkół w Górsku

10 III 2013r. - Mistrzostwa Woje-wództwa w kolarstwie przełajo-wym 10 marca odbędą się Mistrzostwa Województwa w kolarstwie prze-łajowym. Organizatorzy planują również rozegranie wyścigów dla dzieci. Początek imprezy zapla-nowano na godzinę 10.30. Start i meta ustawiona jest przy Szkole Podstawowej w Młyńcu Pierw-szym.

23 III 2013r. - Szachowe Mistrzo-stwa Gminy Łysomice o Puchar Wójta Gminy W Szkole Podstawowej w Osta-szewie po raz kolejny odbędzie się Turniej Szachowy organizowany przez Klub Honorowych Dawców Krwi oraz Urząd Gminy Łysomi-ce. Turniej ma zasięg wojewódzki a szachiści będą po raz kolejny walczyć o Puchar Wójta Gminy. Przy okazji odbędą się również X Mistrzostwa Województwa Ku-jawsko-Pomorskiego Honorowych Dawców Krwi PCK. Start imprezy przewidziany jest na godzinę 11:00.

Page 40: Poza Toruń nr 17