45

Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Fundacja Dom Pokoju przygotowała publikację "Historia Opowiedziana". Jest ona zwieńczeniem projektu pod tą samą nazwą, który realizowany był przez Fundację od stycznia do października 2007 roku i stanowi jednocześnie autorski materiał edukacyjny. http://www.dompokoju.org/?p=106

Citation preview

Page 1: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju
Page 2: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

W latach dwudziestych Europa dźwigała się z kryzysu wywołanego I Wojną Światową.

Większość państw jako drogę do odbudowy czy nawet przetrwania (w przypadku państw, które wywalczyły niepodległość w 1918r.)

obrała izolacjonizm.

Sytuacja polityczna i gospodarczasprzyjała tendencjom nacjonalistycznym.

Był to czas ekstremalnych rozwiązań politycznych – włoski faszyzm, nacjonalizm niemiecki czy komunizm radzieckiwłoski faszyzm, nacjonalizm niemiecki czy komunizm radziecki.

Symbolami totalitaryzmu stały się postacie trzech wodzów – Mussoliniego, Stalina i HitleraMussoliniego, Stalina i Hitlera.

Decyzje i działania ostatniego z nich doprowadziły bezpośrednio w 1939r. do wybuchu II Wojny Światowej.

Sześć lat działań wojennych napędzało maszynę przeobrażeń społecznych, demograficznych, politycznych i terytorialnych.

Page 3: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

Konferencje , które odbyły się

w 1943r.1943r. w Teheranie i w 1945r. w Jałcie i Poczdamiew Teheranie i w 1945r. w Jałcie i Poczdamie

ostatecznie przypieczętowały te zmiany

i ukształtowały ład w Europie na kolejne dziesięciolecia.

Konferencja w Poczdamie, 17 lipca - 2 sierpnia 1945.

Od lewej: premier Wielkiej Brytanii Winston Churchill, prezydent USA Harry S. Truman, przywódca Związku Radzieckiego Józef Wissarionowicz Stalin

Konferencja w Teheranie 28 listopada – 1 grudnia 1943 r. Od lewej: Józef Wissarionowicz

Stalin (ZSRR), Franklin Delano Roosevelt (USA), Winston Churchill (Wielka Brytania),

Konferencja w Jałcie (zwana też konferencją krymską), 4-11 lutego 1945

Od lewej: W. Churchil (Wielka Brytania), F.D. Roosevelt (USA), J. W. Stalin (ZSRR)

Page 4: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

ROK KIERUNEKPRZESIEDLENIA

NARODOWOŚĆ LICZBA PRZESIEDLONYCH

1936 Ukraina -> Kazachstan

Mniejszość polska na Ukrainie

Ok.50-70 000

1939-1941 Tereny IIRP wcielone do Rzeszy-> terytorium Rzeszy

Polacy (roboty przymusowe)

750 000

Luty,kwiecień, czerwiec 1940, maj-czerwiec 1941

Kresy Wschodnie-> ZSRR

Polacy, Ukraińcy, Białorusini, Żydzi,

Ok. 1 mln

1944-1947 Kresy Wschodnie-> Ziemie Odzyskane

Polacy

1945-1950 Ziemie Odzyskane-> Radziecka i Brytyjska Strefa Okupacyjna Niemiec

Niemcy 2,5 mln

1947 Akcja Wisła Ukraińcy, Łemkowie, 140 000

W wyniku tych decyzji, ale także w czasie II Wojny Światowej i po jej zakończeniu przesiedlono, deportowano lub zmuszono do ucieczki ok.ok. 70 milionów ludzi- Polaków, Niemców, Czechów, Litwinów, Ukraińców, Węgrów, 70 milionów ludzi- Polaków, Niemców, Czechów, Litwinów, Ukraińców, Węgrów,

Żydów i BiałorusinówŻydów i Białorusinów.

Page 5: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju
Page 6: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

Maria Koriń

Spotkałyśmy się, aby porozmawiać z panią Marią Koriń 18.06.07 w Bibce - jej mieszkaniu na Ukrainie.

Marta i Julia

Maria Koriń (nazwisko panieńskie Symko) urodziła się we wsi Stare Oleszyczi, w 1923 roku.

Jej rodzice mieli 8 synów i jedną córkę. Od 1942, przez trzy lata, pracowała w Niemczech.

Kiedy wróciła do domu, w 1945 roku,razem z rodziną została wysiedlona na terytorium Ukrainy, do województwa lwowskiego, w pobliżu Bibki.

Nigdy nie wróciła do Oleszyczi. Partyzanci spalili jej dom, ale zawsze wspomina małą ojczyznę z miłością...

Page 7: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

Jak przyszli Niemcy to zaczęli zabierać ludzi do Niemiec na roboty.Jak było więcej ludzi w domu to zabierali dwie osoby.

Przewodniczący rady wiejskiej wydawał i przychodził taki dekret, że ty i ty musisz jechać i koniec.

A było strasznie powiedzieć nie, bo wszyscy się bali Niemców.Ja tam byłam przez trzy lata. Pracowałam na kuchni.I przyjechałam do domu.

A za trzy niedziele patrzę:

-Joj, jak wojsko do wioski wpada (...),

i jak zaszli na koniec wioski, i tak na każdą gospodarkę, ten wojskowy,... przyszedł na podwórko i mówi:

-„Za dwie godziny żeby cię już tu nie było, spadaj stąd”

I do nas przyszli i tak na podwórku i jeszcze mój młodszy brat obok mnie.Ja jeszcze nie wiedziałam, że to tak wszystko okrutnie i że mogli bić.

Historia Pani Marii Koriń

Maria z bratem

W Niemczech

No i co, nas powieźli, a partyzanci byli w lesie i od razu, jak ludzie wyjechali, oni od razu tę wioskę podpalili, żeby Polacy nie mogli skorzystać z naszej własności.

Wszystko było spalone.

Page 8: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

Dmytro, mój starszy brat, gdy Moskale brali do armii chłopaków, a on się bardzo bał tej ruskiej armii, on zdecydował się uciec do Niemiec. (...) Zawsze przychodził do mamy, jak ona była na kuchni: „Mamo, mamo!” A mama nie wiedziała, co mu radzić. Brat poszedł, (...) i nas już zarejestrowali na wywóz, bo my już byli „wragi”.

Ale w tę noc jak raz Niemiec najechał na Rosję, niedaleko od nas, powychodziliśmy na drogę i Niemcy wyłapywali pograniczników, zakuwali w kajdany. Więc wojna, wojna się zaczęła.Przeżyli my to ciężko, nie mogę uwierzyć, jak sobie wszystko przypominam, jak

u nas było – równiusieńko, jakie pola równe, strumyki, gdzie my bielili płótno, fajnie tak, latem była ciepła woda, płótno maczali, i wyścielali, i plon wysoki był. W lesie i grzyby i borówki.

Page 9: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

Maria Wójcik

Rozmowa z moją babcią, Marią Wójcik (z domu Witko), z której pochodzą przytaczane tutaj cytaty, odbyła się w jej domu, w Górze Śląskiej (Dolny Śląsk) w czerwcu 2007r.

Justyna

Moja rozmówczyni urodziła się 15.VIII.1927r. w Szczuczynie,powiat Nowogródzki.

Wychowywała się z dwójką, a po śmierci taty i powtórnym zamążpójściu mamy z piątką rodzeństwa. Tato Jurewicz i mamazajmowali się niedużą gospodarką.

W czasie wojny do miasteczka przyszli najpierw Rosjanie, potemNiemcy, potem znów Rosjanie.

Po powrocie wojska radzieckiego i ogłoszeniu koniecznościwyjazdu, rodzina przeniosła się jednym z pierwszychtransportów (IV/V 1945) ze Szczuczyna na zachód. Przez Białystok, Warszawę i Poznań dotarli do Góry (Gurhau).

Page 10: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

Historia Pani Marii Wójcik

Rodzice i stryj w parku w Szczuczynie, lata 30-te

W Szczuczynie mieszkaliśmy najpierw w najmowanym od Żydów mieszkaniu, przyjaźniliśmy się bardzo serdecznie.

Miałam dużo koleżanek, 6 Maryś było w klasie. Dzieliliśmy się radością w święta katolickie i hebrajskie.

Ale to było tak przed wojną (...) Bawiliśmy się na takim korcie tenisowym – w czarnego luda, szukanie skarbów, w berka, blisko park był.

No i ja nie poszłam wtedy na ten wiec, gdzie Mietekposzedł – mój braciszek – razem z ojcem (...)

Tam ogłosili tak: „Jeżeli macie dokumenty, że jesteście Polakami, to macie do Polski sobie, na zachód jechać, bo tutaj należałoby dowód, dokumenty robić i przyznać obywatelstwo rosyjskie, że tu już Rosja”.

Znowu w tym pałacu [Drucko-Lubeckich] Ruscy zaczęli mieszkać, pamiętam, po tych Niemcach. (...) Ojciec powiedział tak – pierwszym turnusem, jakim możemy wyjechać do Polski, to jak najszybciej. Mama się ucieszyła.

Ojciec bardzo się bał Rosjan (...) Pamiętał, że ojca gdzieś więzili...

Page 11: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

Warszawa (...) Stoimy – wszyscy płaczą, patrzą:tylko zgliszcza,wiszą te kominy, wiszą te mury, z daleka widać (...)

I mama wtedy – to tak zapamiętałam najbardziej – wyciągnęła cegły, były ze sobą, i taki kociołek – garnuszek – gliniane – dobre do gotowania. I ziemniaki były obrane już w wagonie, żepostawimy, bo zaraz woda była tam blisko. (...) już kartofle się gotują a tu trzeba wylać wodę,nieskończone gotowanie, tylko siadać, bo jużjedziemy tam dalej.

I potem znów jedziemy – dzień i noc i tak powoli.

Jak przyjechaliśmy do Poznania, wyobraź sobie, dają nam taki wagon kryty, my się cieszymy, bo gdzie będziemy jechać od Poznania, nikt nie wie. (...) a przybiegła taka gromada tych ludzi (...) i oni sobie nie życzą,oni mają dla kogoś, bo mają tak za ciasno (...)

Całe towarzystwo tam gromadnie stoi, nie tak dużo,alekilka osób tam krzyczy i awanturuje się. Rosjanka przyszła i po rosyjsku powiedziała, że „Wy Polacy inie możecie się zgodzić, rabionki są tutaj, jak wam... wstyd,” wiesz – po rosyjsku to mówiła. I pogoniła ich.

No i wreszcie my spokojnie – bo mama płakała, myteż płakaliśmy – przestaliśmy płakać.

Radość już była, że będziemy w Polsce. Ale jak

dojechaliśmy tutaj, jedziemy na zachód, trochę ogarniał lęk...

Zawiadamiali że „Rozmieszczać się proszę, gdzie są

wolne domy w mieście”

Bo tu były i rzeczy, Niemcy uciekli (...) Ta dzielnica

była opustoszała, nie było tam ludzi, Niemców w

ogóle. Tylko była, może nie warto tego mówić,

bielizna w wannie namoczona. Czyli uciekali już w maju.

W nowym domu w Górze, lata 50-te

Page 12: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

20- letnia Maria została nauczycielką a w 1954r. wyszła za Zdzisława Wójcika (pochodził z Prużany, z Polesia) i zamieszkała z mężem.

Urodziła troje dzieci. Mieszka tu do tej pory. Szczuczyna (dziś Białoruś) od czasu wojny nie odwiedzała.

Z siostrą Aliną, już jako młoda nauczycielka, 1949 r.

Rodzina Wojcików z Niemcami, którzy mieszkali w tym domu przed wojną podczas jednej ze swoich wizyt.Lata 70-te

Pani Maria w ogrodzie przy domu w Górze

Page 13: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

AGATA JÓZEFCZUK Odwiedziliśmy Panią Agatęw jej domu we Wrocławiu na początku kwietnia 2007 r.

Urodziła się 22.11.1937 w Kopyczyńcach (dzisiejsza Ukraina) w woj. tarnopolskim, jako trzecie dziecko.

Zimą 1939/40 r. jej wujek, student prawa, został aresztowany, a jego rodzice i dwaj bracia wywiezieni na Syberię. Rodzina p.Agaty była zmuszona opuścić Kopyczyńce pod koniec 1945 r. tuż po zakończeniu wojny.

W wagonie oprócz jej rodziny jechały także cztery inne zaprzyjaźnione rodziny.

Do dziś pozostają w kontakcie, regularnie się spotykają i wspominają ich historie na nowo. Za każdym razem przypominają sobie nowe szczegóły z tamtych czasów.

Weronika i Irek

Page 14: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

Pani Agata Józefczuk (na zdj. druga od prawej) wraz z rodziną

Page 15: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

To był... chyba ’39 albo styczeń ’40 r. Najgorsze mrozy... Nad ranem tatuś przychodzi i mówi: „Zabrali babcię, dziadka do wagonów i będą wieźć na Sybir”. I zabrali wujków Julka i Staszka z dziadkami – kontrwywiad i wszystkich podejrzanych o cokolwiek - na Sybir....

Wujek Franek (studiował prawo) pracował w „Dwójce”. Franka wcześniej zabrali do gmachu sądu w Kopyczyńcach, tam było więzienie.O nim wieść zaginęła, dotąd nikt nic nie wie...

Jego już w Kopyczyńcach wykończyli.

A dziadków i wujków parę miesięcy na Sybir wieźlido wsi Prohładnoje, 200km od chińskiej granicy.

Oni tam nie mieli nic. Od czasu do czasu tylko chleb dostawali.

Chłopcy zaciągnęli się do Wojska Polskiego, poszli

z Andersem na Monte Cassino.

Później dziadek umarł tam na Syberii, oczywiście bez żadnej trumny go pogrzebali, a babcia sama została...

Karty pocztowe - Kopyczyńce

Page 16: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

Wojna trwała, był listopad ’45.Ruscy nas stamtąd wyrzucali: albo przyjąćobywatelstwo rosyjskie, albo jechać do Polski.

I myśmy się tak zbierali z domu na ul.Słonecznej 12.Nie było ograniczeń co można było brać. Wyjazd był uzależniony od podstawienia wagonów. Myśmy mieli szczęście, że to były wagony kryte. Bardzo często podstawiali takie platformy do wożenia drzewa, to ludzie kombinowali, wstawiali kołki, deski, robili ściany z brezentów, z blach i tak się męczyli, tak jechali.

Nikt wtedy z siebie ciuchów nie ściągał przez... trzy tygodnie, tyle nasza podróż trwała. Postoje różnie długo były. W Dębicy cztery dni staliśmy...

Do Oświęcimia były wagony szerokotorowe, a tam było przeładowanie na wąskotorowe.

Nikt nie wiedziała gdzie nas wiozą. Pytali, kto chce do Środy jechać. Środy Śląskiej. Ludzie pytali: „Panie! To my tu aż do środy będziemy stać?”. Nie mieli pojęcia.

Tak dziś wygląda ul.Słoneczna w Kopyczyńcach. Nikt nie wie skąd tam polska tabliczka z adresem

Kopyczyńce, 1936 r., na górze druga od prawej stoi mama Agaty Józefczuk Maria otoczona swoją rodziną

Page 17: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

I zawieźli nas na Psie Pole... A tu, gdzie Breslau był, to się miejscami dymiło...

I pytali nas kolejarze: „No to co? Chcecie tutaj mieszkać?” A my wiemy co, gdzie i jak???...

Po czterech dniach przyjechały po nas takie trójkołowe samochody. Jeden potężny jak teraz TIR przyjechał i cały nasz dobytek na ten samochódwyładowali.

Pierwszy dom już był zajęty przez Aldonę z Wilna, my do drugiego, tam meble stały i różne rzeczy popakowane.

Ja się ucieszyłam, bo tam dużo odzieży i naczyń, sztućców było, ale takie jakieś posegregowane. Była taka duża wanna, na wierzchu waliza z bombkami na choinkę... A tu za chwilę przychodzi Niemka i mówi, że to wszystko ich i że oni to zabierają. I Niemcy z wózkami dziecięcymi czy ogrodniczymi całymi grupami wyjeżdżali. Mogli wziąć mniej ze sobą. Chyba z Głównego dworca odjeżdżali, bo myśmy mówili: „O, Niemcy do Wrocławia idą!”...

Repatrianci spędzili wiele dni transportu na Zachód w takich wagonach. Jeden z nich wciąż stoi w Kopczyńcach

Breslau – Wrocław maj 1945 r. -->

Dworzec Świebodzki - uciekinierzy z Festung Breslau czekają na pociągi

ewakuacyjne

Page 18: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

Kataryna Iwaniwna Grynkowycz

Od pierwszej chwili była dla nas „Panią Katrusią“.Kataryna Iwaniwna Grynkowycz – tak nazywała się kobieta, która w maju 2007 roku otworzyła nam drzwi do swojego mieszkania – po chwili jednak przywitała nas całusami.

Yaryna i Luise

Deportację z Ukrainy do Niemiec pamięta tylko we fragmentach, ale jest to wspomnienie pełne życia – kolorów, dźwięków, smaków.Wspomnienie małej dziewczynki. Urodziła się w 1937 roku, a w 1942, razem z rodzicami i rodzeństwem, deportowano ją do Niemiec, w okolice Korbach. Tam jej rodzinę czekała praca przymusowa. Po zakończeniu wojny wrócili do ojczyzny. Była jeszcze dzieckiem. Obecnie Pani Katrusia mieszka we Lwowie. Nigdy nie miała już możliwości pojechać do Niemiec.

Page 19: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

Pamiętam, że było zimno i padał śnieg. Był marzec. Mama

niosła mnie na ramionach, bo ja jeszcze byłam mała,

miałam 4,5 roku.Zsiusiałam się i płakałam, bo zmarzłam w

nogi, wtedy zmienili mi odzież.

Potem jechaliśmy na bryczce do Mikołajowa, tam była stacja, gdzie wsiadaliśmy do pociągu. I tam była większość rodzin ukraińskich. Już z Rawy Ruskiej byli ludzie z innych miejsc, to był blok post (punkt kontrolny). Nas zabrali do któregoś z baraków i pamiętam, że tam na drugim piętrze były dziewczyny z Rosji , które śpiewały piosenkę: „wyhadila na bereg Katiusza”. Policja stała z pałkami, wszystko wyglądało dość groźnie. Wszędzie kontrola.

Potem zawieźli nas do takiej łaźni do dezynfekcji. Kobiety do jednej, mężczyzn do drugiej. A przed tym wszystkim na głowę nałożyli biały roztwór, drewnianą pałką. Pamiętam, że w tej balii siedziałam u mamy na kolanach. Wszystkich porozbierali, a odzież wrzucili do takiej maszyny z wysoką temperaturą.

Była tam dziewczynka z Zakarpacia, która bardzo płakała, bo jej kożuszek z naturalnej skóry skurczył się i można było go ubrać chyba tylko na lalkę. A moja mama uspokajała ją i mówiła żeby nie płakała. Ja z siostrą tak bardzo chciałyśmy pić, że lizałyśmy w wagonie okna. Bo miałyśmy co jeść, ale picia nie starczyło.

Page 20: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

Kiedy wszyscy poszli do pracy, my poszłyśmy

między dzieci i zaczęłyśmy się bawić. I już zaraz

rozmawialiśmy po niemiecku.

W zimie chodziliśmy na sanki. Nie miałyśmy

sanek, ale inne dzieci dawały nam swoje, bo oni

nie robili różnicy że my Ukraińcy, bawili się z nami

i tyle

Pamiętam, raz siedziałyśmy z siostrą i ona zaczęła płakać, chociaż była starsza. Ale tylko o rok,

więc byłyśmy przecież jeszcze dziećmi.

Usłyszała to nasza sąsiadka, która mieszkała koło nas i miała karczmę w której sprzedawała piwo. Przychodzi

do nas pod okno i mówi –„halo”, my wybiegłyśmy, a ona dała nam kanapkę i przestałyśmy płakać.

Potem to zawsze tak robiłyśmy: kiedy tylko byłyśmy głodne, od razu zaczynałyśmy płakać,a potem

wyglądałyśmy przez okno, a sąsiadka już nam niosła kanapki.

Ojciec pracował na polu. Wszyscy tam nazywali

go tatą. Mama tak samo na polu. Ale mama miała

raz w tygodniu wolne, w soboty, bo musiała

wszystko posprzątać i uprać, inni nie mieli nawet

tego i nawet jak byli chorzy to musieli iść do

pracy. Pamiętam raz jak mama miała problem z

nogami i nie mogła chodzić, bo bardzo ją bolało,

ale musiała iść, bo się bała.

Page 21: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

Elisabeth Loosen

w czerwcu 2007 rozmawiałyśmy w Dusseldorfie z Elisabeth Loosen („Lieske”), jej siostrą Gertrudą Hoeren („Tuta“) i ich kuzynką Erną Uwis („Erni“). Wszystkie trzy są kuzynkami ojca Anderi. Urodziły się i dorastały w Prusach Wschodnich.

Natalia i Andrea

Elisabeth Loosen wygląda na młodszą niż jest w rzeczywistości. Urodziła się 1924 roku w Rodehlen (dzisiaj Rodele) w majątku ziemskim koło Rastenburga (dzisiaj Kętrzyn), jako czwarta z szóstki dzieci prostych rolników. W 1945 roku uciekła z rodziną, po kilku dniach dogoniła ich jednak Armia Czerwona i wrócili do domu. Jej ojca zabrała Armia Czerwona. Zaginął. Elisabeth Loosen pracowała w zarządzanym już przez Polaków dworku, gdy w 1945 roku została wywieziona przez sowieckich żołnierzy. Dzięki temu, że zachorowała na tyfus nie wywieziono jej na Syberię, a do obozu pracy Preussisch-Eylau w okolicach Königsberg (dzisiaj Kalingrad), w którym była przetrzymywana do 1947 roku. Po likwidacji obozu wysłano ją do Thüringen znajdującego się na terenach okupowanych przez Sowietów. Stamtąd uciekła do matki i siostry do Dusseldorfu, gdzie mieszka do dziś

Page 22: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

DzieciństwoWszyscy urodziliśmy się w Rodehlen... (...) To była mała wieś z pięcioma, sześcioma domami, (...) to był majątek ziemski.

UcieczkaA tata, podczas naszej ucieczki, tata miał 6 lutego urodziny. Ładnie się ogolił i w ogóle, a potem, hm, przyszli Rosjanie i capcarap, capcarap i go zabrali. Nigdy więcej go nie widzieliśmy.

A potem, jak mnie zabrali z domu, 8 kwietnia 1945, w Wielkanoc. No tak. Wszystko było ładnie przygotowane. A oni przyszli i zabrali wszystkie młode dziewczęta. (...) Rosjanie. (...) I oni [polscy zarządcy majątku] przyjechali z Rastenburga do domu, do Elisental i zobaczyli mnie tam. Próbowali jeszcze z nimi pertraktować, ale oni już mnie nie wypuścili.

Obóz pracy

Miałam jechać na Syberię, ale się rozchorowałam. (...) I dzięki temu nie pojechałam na Syberię, bo nie byłam zdolna do podróży, więc zostałam w obozie Preussisch Eylau.(...)

Tam musiałyśmy pracować, a na dziesięć kobiet przypadał jeden strażnik z naładowaną bronią.

Wiele osób uciekło, ale tylko niektórzy przeżyli. A wielu, wielu zginęło. No tak, dostawaliśmy tam jedzenie, (...), to przecież oczywiste, nie mogli dawać każdemu sznycla z frytkami, nie. (...) Garnek (...) zawsze wyskrobaliśmy. Byliśmy przecież głodni.

Tuta i Lieske na polu

Page 23: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

Rodzina myślała, że nie żyję…I potem (...) doszło do nas, (...) że chorowała na tyfus, że zmarła. (...) Opłakiwaliśmy ją, nosiliśmy po niej żałobę, wszystko. (...)

A potem, (...) po jakimś czasie, do Oberkassel przychodzi nasza stara ciotka (...) Stara ciotka przychodzi z pocztą, (...) mam wesołe wieści. (...) Tak, mówię, ciociu, mówię do niej, dla nas nie ma już wesołych wieści. Przecież Lieschen nie żyje. A nie, chodź przeczytaj, przeczytaj, żyje. No więc przeczytaliśmy i rzeczywiście, napisała. (...)

Tak, tak się cieszyliśmy. (...) A już wystawiliśmy jej zdjęcie, kazaliśmy je powiększyć, bo przecież nie żyła.

Dom

Dom to dla mnie Prusy Wschodnie, a tutaj po prostu jestem cudzoziemcem.

Rodzina odprowadza brata na dworzec

Page 24: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

Erna Uwis

W jadalni Erny Uwis wisi w rogu mapa Prus Wschodnich. Niewiele przypomina ona miejsce, w którym wyrosła Erna. Urodziła się 30 lipca 1933 roku w Rodehlen (dzisiaj Rodele) w majątku ziemskim koło Rastenburga (dzisiaj Kętrzyn). Jej rodzice byli prostymi rolnikami. W 1945 roku uciekła z matką, siostrą i bratem. Dogoniła ich jednak Armia Czerwona i wrócili do Rasteburga. Jej ojciec, który stacjonował w Południowych Niemczech, trafił do amerykańskiej niewoli, a ona, wraz z matką i rodzeństwem pozostała do 1957 roku w już polskich Prusach Wschodnich, tam chodziła do szkoły i pracowała. W 1957 roku mogli wyjechać do ojca. Od 1958 roku Erna Uwis mieszka w Dusseldorfie, gdzie, jak mówi, spędziła najlepsze lata swojego życia.

Page 25: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

Dzieciństwo Nie chcę by moje dzieciństwo, moja młodość wróciły.

Nigdy nie lubiłam pracy w polu. (...) To pocenie się podczas wiązania snopków, a potem suszenie siana i okopywanie buraków, a w zimie, padał deszcz, śnieg już też, a ty przez cały dzień stałeś na polu. O nie! (...)

A ja zawsze chciałam być sprzedawczynią. (...) Zawsze mi się podobało, gdy one z szuflad w ścianach, których było tam pełno, wyciągały trochę mąki, trochę cukru, chętnie chodziłam na zakupy.

Ucieczka

Podczas ucieczki, (...) ukrywaliśmy się też w stodole, a nawet za stodołą (...) Biedne zwierzęta też cierpiały, ci wszyscy uciekinierzy, każdy siadał pod krową i ją doił. (...) Jedna osoba stawała przed krową, druga pod nią, tyle mleka przecież ta krowa nie miała. (...)

Pewnej nocy, jeszcze pamiętam, spaliśmy w stogu siana. Mama zbudowała nam domek z wiązek siana i tam w tym sianie spaliśmy, na zewnątrz. Te stodoły były pełne aż po dach.

Page 26: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

Po wojnie

Potem [po wojnie] poszliśmy pracować do chłopów. (...) Byli dla nas tak jak ty i ja, naprawdę.

Potem przez trzy albo cztery lata pracowałam na porodówce, gotowałam tam (...). W Barten było wówczas jeszcze wiele ludzi. Wielu Polaków, Ukraińców, Niemców, wszystkie narodowości.

Byliśmy międzynarodowi.

W NiemczechPóźniej przyjechaliśmy tutaj, no tak, to było oczywiście, tu było źle. Dla mnie. Nie od razu mogłam zacząć nowe życie. Najpierw pomyślałam sobie, mamy teraz rodzinę, teraz będziemy razem, a rodzicie się tylko pokłócili. Ale potem praca była zła i w Schwaigern poszłam do fabryki i potem ci ludzie w Schwaben, i, och, to było okropne, dla mnie to było beznadziejne (...). Potem w tajemnicy, a potem uciekłam.

Dom

Nie czuję już dużej więzi z Prusami Wschodnimi. (...) Dla mnie domem jest Düsseldorf.

Page 27: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

Edgar Kraus

Spotkaliśmy się w czerwcu 2007 roku w Kościele Św. Krzysztofa we Wrocławiu. Polski pastor ewangelicki prowadził mszę według starej śląskiej liturgii w języku niemieckim. Była to mała podróż w czasie, jak wiele wyjazdów Edgarda Krausa do ojczyzny, Dolnego Śląska.

Yaryna i Luise

Urodził się w 1937 roku, dorastał w małej wsi Fellhammer (dzisiaj Kuźnice Świdnickie – dzielnica Boguszowa -Gorców) pomiędzy pasmami Gór Wałbrzyskich i Kamiennych.

W 1945 roku uciekł wraz z bratem i matką przed zbliżającym się frontem.Po kapitulacji Niemiec wrócili na Śląsk. Po przybyciu pierwszych Polaków często musieli zmieniać mieszkanie, byli świadkami przymusowego wyjazdu wielu Niemców. Jako jedni z pierwszych przesiedleni zostali dziadkowie Edgara Krausa. Edgar i jego brat żyli, jak mówi, „ukryci w ślimaczym domku” („im Schneckenhaus verkrochen”). W 1950 roku wraz z matką opuścili Polskę, by pierwszy raz od 1941 spotkać się z ojcem, który po latach niewoli powrócił do Niemiec Wschodnich. Edgar przybył do Niemiec mając 13 lat i przez pierwszy rok prawie w ogóle nie chodził do szkoły. Od 1966 roku mieszka w Cottbus. Tęskni za górami.

Page 28: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

Musiał być początek maja, mówiło się wtedy: „Nadchodzą Rosjanie!” Nasza nauczycielka i jej brat pojawili się na takim naprawdę prostym powozie na trzech kołach (...) i pojechaliśmy po prostu „na przód na przód, nadchodzą Rosjanie!” W kierunku Böhmen. (...) Przejeżdżaliśmy koło obozu koncentracyjnego dla kobiet, z płotem z drutu kolczastego. I tam za nim stali ci wycięczeni ludzie i krzyczeli, że są głodni, ale my nie mogliśmy nic im dać.

W naszej wsi było coraz mniej Niemców. (...)Pewien, powiedziałbym, majętny chłop musiał opuścić swoją ziemię wraz z wielką rodziną, nie wiem czy miał dziesięcioro czy dwanaścioro dzieci. Krótko

przed tym widziano go jak jechał przez wieś na wozie drabiniastym i wiózł na nim kilka skrzyń. Byłem w domu, jak zwykle z resztą. (...) Nagle był straszny huk, że aż z wagi kuchennej spadła pokrywka. (...) Ten chłop miał w skrzyniach dynamit i w tamtej chwili, gdy do jego drzwi zapukała milicja, by zmusić go do przesiedlenia, on wysadził w powietrze całą swoją rodzinę razem z dziećmi, służącymi i parobkami.

Fellhammer (dzisiaj Kuźnice Świdnickie – dzielnica Boguszowa -Gorców)

Page 29: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

W „przedszkolu”, do którego chodziłem jako mały chłopiec, było też polskie przedszkole, a ponieważ wiedzieliśmy, że oni tam też niewiele mieli, w naszym oknie zrobiliśmy dla małych polskich dzieci teatrzyk lalek. Rezultat tego był taki, że te dzieci do nas przyszły i zabrały nam lalki.

31 maja 1950 przyjechał po nas ojciec i mogliśmy pojechać do jego mieszkania. Oczywiście nie wiedzieliśmy, co nas tam czeka, ale to było większą katastrofą niż to, co mieliśmy do tej pory. (...) Jedno łóżko, na którym spała matka. Ojciec spał na stole. A mój brat i ja spaliśmy w komórce na podłodze.

Polskie dzieci wołały na nas „deutsche Schweine” – „Niemiecka świnia”, to było jak hasło, tak mówiło się na wszystkich Niemców. I potem jako Ślązak z dość twardym akcentem przyjechałem do Saksonii i tam dzieci uważały mnie za Polaka.

Pomnik kardynała Bolesława Kominka

Page 30: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

Emilia IvanusaUrodziła się we wsi Wowkiw w rejonie pustomytiwskim 24 listopada 1024 roku. Gdy miała 22 lata została zesłana na Sybir, gdyż jej brat Włodzimierz był członkiem UPA. W drodze na Sybir przez 3 miesiące przewożono ją po różnych więzieniach. Pracowała tam w kopalni.

Po 18 latach powróciła na Ukrainę. Osiedliła się w Obroszynie. Początkowo mieszkała w pomieszczeniach restauracji, następnie kotłowni, potem w internacie. Nie zważając na to, że jej życie było ciężkie pani Emilia nigdy nie załamuje rąk.

Spotkałyśmy się z Panią Emilią Ivanusą, babcią Natalii w Obroszynie (Ukraina) 25 – 26 kwietnia 2007 roku. Pani Emilia opowiadała nam o swoim życiu.

Andrea i Natalia

Page 31: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

O szkole

Chodziłam, trzy klasy skończyłam. Mama do mnie mówiła:

„Nie będziesz panią, a pracować trzeba”. (…)

Bardzo dobrze znałam matematykę, a mama mi kazała krowy paść i mnie wydalili ze szkoły i już. Mama nie dała...

Page 32: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

O UPA (Ukraińska Powstańcza Armia)

Mnie mama tak biła, miałam warkocze i mi dawali takie, wiesz, papierki skręcone i pchali między warkocze i tak na trzecią, czwartą wioskę przenosiłam. Jak mama się dowiedziała, jak zaczęła mnie bić. I bracia przyszli, mówią: „Jeszcze ty, - mówią, - nam zagrażasz”. Tak mnie bili. Ja sobie wzięłam do głowy, mówię: „Idę się wiesić!”. Ona mnie strasznie biła!

22 lata miałam i zaczęli nas brać na Syberię. Ja (…) młody taki żołnierzyk mówi do mnie po rosyjsku: „Dziewczyno, jesteś taka fajna, ładna, uciekaj, ja będę strzelał w górę, a ty uciekaj”. I uciekłam. On strzelał w górę, a ja uciekałam. A mama za mną. (…) Widziałam jak tatę wzięli, jak pies wył i go zastrzelili. A tata, kiedy jechał, śpiewał „Szcze ne wmerła Ukraina” (hymn). Jemu było wszystko jedno.

(…) Ja powinna byłam powiedzieć: „Wolne zesłanie”, że idę dobrowolnie, a oni mnie z mamą wzięli siłą. Jak odprawiali, to moja mama nie mogła iść, dostała wysypkę i już, ci, co byli w więzieniu, nasi Ukraińcy brali mamę na plecy i nieśli. Oj, co ja przeżyłam, nie daj Boże.

(…)I mnie potem wieźli trzy miesiące po więzieniach: z więzienia do więzienia, z więzienia do więzienia, i mamę i mnie (…)W pociągach zamkniętych. Okna, wszystko zamknięte, zablokowane i już, nic nie widziałam. Z więzienia do więzienia. Jak obóz szedł, to byli tacy więźniowie, którzy mieli po 15 lat, i my z nimi szliśmy, ich odprawiali i my tam też, i tak my aż do obwodu Kemerowskiego trafiliśmy(…) Jak się rodziło dziecko w pociągu, to oni okno otworzyli, wyrzucili dziecko i już.

Page 33: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

(…) Tatę tam przysłali do nas i wszyscy razem

mieszkaliśmy. Ja wtedy chodziłam do kopalni.

Tata spuchł z głodu, mama spuchła z głodu, brat

(…) Mama chodziła, zbierała zgniłe ziemniaki i tak

jadła. A ja? Byłam cała w pryszczach i

zdecydowałam się pójść do kopalni i poszłam tam

i mi od razu dali zasiłek, my w ziemiance trzy lata

mieszkaliśmy.

18 lat tam byłam… Tak… Cała młodość tam przepadła, cała młodość… W 29 lat z połową wychodziłam za mąż. I nażyłam się tak i tak, jak tylko chcesz. I dobrze, i źle, i różnie...

Page 34: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

Iwan Kapec

Wywiad został przeprowadzony przez

Natalię Ivanusę, Julię Markowską

oraz Weronikę Floryan

i Ireneusza Trupkiewicza

2 maja 2007r. w Starym Samborze

(woj. lwowskie).

Rozmawialiśmy z Iwanem Kapec,

Łemkiem przesiedlonym z terenów

Krynicy.

Page 35: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

A co do naszych (moich) krewnych… moi

krewni nie przyznawali się do tego, że my

jesteśmy Ukraińcami, że jesteśmy Łemkami,

ale rozmawiali z nimi (z Ślązakami – polskimi

wojskowymi ze Śląska) po polsku, a my dzieci

milczeliśmy, żeby się nie wyróżniać.

Mapa Łemkowszczyzny

Łemkowski zespół folklorystyczny

Cerkiew łemkowska

Obraz Nikifora – Krynica

Page 36: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

Jeśli my nie pojedziemy na Ukrainę, nazywaną wtedy Rosją, jeśli nie pojedziemy do Rosji „ to wszystko jedno, wy nie będziecie na tym terytorium”, te słowa powiedzieli nam Rosjanie, ci…. żołnierze przymusowi. To znaczy, że tam była propaganda, że ludzie czy chcą czy nie chcą, ale nie powinni zostać na tym terytorium. Więc nasi rodzice zdecydowali wyjechać, ponieważ obiecano im, że tam będzie bezpłatna edukacja i opieka zdrowotna i wszystko na Ukrainie. A w Polsce wtedy wszystko było płatne.

Page 37: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

W roku 1945 jak nas wywozili

Komisarze nic nam nie

obiecywali.

W Donbasie ludzie bardzo

dobrze nas przyjęli, ale

naszych Łemków nazywali

Polaczki.

(…) W tych czasach był głód i ludzie z miasta uciekali na wieś i kradli wszystko. Dlatego my zamykaliśmy wszystko… zamykaliśmy okna okiennicami. Jeśli mieliśmy krowę to zabieraliśmy ją do naszej chaty na noc. Ludzie zbierali się razem po kilka rodzin w jednej chacie, żeby się bronić, to było w 1947 roku. I my uciekaliśmy wtedy i myśleliśmy, że dotrzemy do Polski i będziemy na swoim terytorium. I niektórym się udało. Inni przeszli [granicę przyp.]. Przeszli ci, którzy wracali wcześniej(…) Ci, którzy powracali w 46 roku, również przeszli, ale ich wysiedlili z powrotem w 1946 roku podczas operacji Wisła.

Page 38: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

Margarete Hoffmann i Gertrud Töpsch

Na początku czerwca 2007 roku przeprowadziłyśmy wywiad z dwoma siostrami w Kirchberg, w Saksonii.

Justyna i Nadine

Pani Margarete Hoffmann urodziła się 28 sierpnia 1929 roku w Jürtsch (w j. polskim Jurcz), a pani Gertrud Töpsch 12 grudnia 1939 roku w Groß Schottgau (w j. polskim Sadków). Siostry mieszkają obecnie razem we mieszkaniu w Kirchberg, gdzie przyjęły nas bardzo serdecznie. Za pomocą map, dokumentów i obrazu ich dawnego domu potrafiły obrazowo przedstawić swoją opowieść.Ojciec sióstr pracował na kolei, a matka była krawcową. We własnym domu mieszkali jeszcze dwa lata z polską rodziną. Nie mieli tam nic do powiedzenia i żyli w jednym pokoju, aż do momentu, gdy w 1947 roku definitywnie musieli opuścić dom.

Page 39: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

(...) Potem latem 45 roku przybyli pierwsi

Polacy. Zostali wysłani do tych domów (...)

nam została sypialnia rodziców.

Tam gotowaliśmy, spaliśmy, zapasy, które

wcześniej mieliśmy w dużym mieszkaniu, też

tam trzymaliśmy.

Ojciec sióstr pracował na kolei, a matka była krawcową. We własnym domu mieszkali jeszcze dwa lata z polską rodziną.

Nie mieli tam nic do powiedzenia i żyli w jednym pokoju, aż do momentu, gdy w 1947 roku definitywnie musieli opuścić dom.

Dom rodzinny Pań Töpsch i HoffmannKarta zdrowia z Brambach

Page 40: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

Gretel i matka nie spały z nami. Zawsze na noc szły do jakiejś stodoły albona strych z sianem – chowały się, żeby, jako kobiety, nie zostały złapane. Oczywiście nie od razy przyjęto nas z otwartymi ramionami. (...)

Przez długie lata uważano nas za obcych. Nie w negatywnym znaczeniu, ale jako coś odmiennego.Spotkania w czasach NRD były oficjalne, bo to, co uważane było za spotkania, było zakazane.

Spotkania rewanżystów też tak się o tym mówiło, a to nie było dozwolone. (...) gdy ktoś miał urodziny, to zapraszał tego i tego, by świętować. Co oni tam sobie opowiadali, tego lepiej było nie ujawniać - więc tego nie ujawniano.

Nie wyjechaliśmy z własnej woli, więc było to przesiedlenie. Gdybyśmy tam zostali, musielibyśmy przyjąć polskie obywatelstwo.

Page 41: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

Brigitta Gronau, Brunhilde ZäbeNa początku czerwca 2007 roku w kafejce w miejscowości Mittweida, w Saksonii, przeprowadziłyśmy wywiad z panią Brigittą Gronau, urodzoną 14 kwietnia 1935 roku w Tarnau (w j. polskim Tarnówek) i z panią Brunhilde Zäbe, urodzoną 21 kwietnia 1938 roku w Dornbush.

W 1937 Tarnau przemianowano na Dornbusch.Justyna i Nadine

Rodzice pani Gronau mieli gospodę, zajmowali się dodatkowo pracą na roli i prowadzili miejscową pocztę.

W roku 1945 musieli opuścić swoją okolicę - teren działan wojennych. Odjechali na wozie zaprzężoym w konie z myślą, że wkrótce wrócą do ojczyzny.

Jednak na drodze prowadzącej do domu natrafili całkowicie nieoczekiwanie na granicę. Nie można było już wrócić na drugą stronę Odry.

Rodzice pani Zäbe pracowali w rolnictwiei mieli ziemię.Ich rodzina została w Polsce do 1947 roku. W swoim domu musieli mieszkać z polską rodziną i dla siebie mieli tylko dwa pokoje.

Page 42: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

Wyruszyliśmy w drogę w zimie i powiedziano nam, że nie możemy

przebywać na tych terenach tak długo jak są one obszarem

wojennym, potem możemy wrócić. Przez to nie wzięliśmy ze sobą wielu

rzeczy, tylko karmę dla koni. Pomyśleliśmy, że niedługo znowu

wrócimy do domu. Przez to zmarła moja babcia.

Nie mogła pojąć, że nie możemy już wrócić do domu.

(...) Mój dziadek był chory na serce

i wciąż dostawał zastrzyki. (...)

Dopóki leżał na łożu śmierci, nie mogliśmy

wyruszyć. Inni już wyruszyli w drogę. Byliśmy

jedyni w wiosce. Potem pochowaliśmy dziadka,

to znaczy zanieśliśmy go na cmentarz

i pogrzebaliśmy(...).

Odjechaliśmy po południu, a w nocy dogonił

nasz Wehrmacht i to, co udało nam się załadować

na wóz, wyrzucili do rowu i zostaliśmy z niczym.

Page 43: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

W 49 roku poszłam do bierzmowania, z tej okazji dostałam w prezencie od ludzi ze wsi trochę pieniędzy, za to moi rodzice kupili konie.

Do 1960 po raz pierwszy od dawna zakupiliśmy nowy sprzęt rolniczy, włożyliśmy w to wszystkie pieniądze.

Gdy już mieliśmy te wszystkie sprzęty, nastał czas LPG (Landwirtschaftlichen Produktionsgenossenschaften – odpowiednik polskich PGR-ów)i powiedzieli nam wtedy, że już ich nie potrzebujemy.

Te piękne sprzęty leżały więc w domu. I znowu wszystko przepadło.

Tak, w rzeczywistości to jest przesiedlenie, nawet jeśli NRD tak tego nie przedstawiło.

Ale to było przesiedlenie.

Chodzi mi o to, że najpierw uciekliśmy, to się zgadza, ale potem wróciliśmy i wtedy nas przesiedlili.

Page 44: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

No i ci Rosjanie – wiele by można o tym opowiadać. Byliśmy dziećmi, ale co oni robili z kobietami. Tego się nie da, tego nie możemy opisać.Moja siostra była malutka, przez całą noc płakała. Moja mama szczypała ją w pupę i tak długo jak mała krzyczała u niej na rękach, nikt mojej matki nie tknął.

(...) Moja matka musiała

iść tam do pracy. Miała

na sobie szeroką

sukienkę i pod nią

chowała zawsze kilka

ziemniaków

Page 45: Historia Opowiedziana - Fundacja Dom Pokoju

Niezwykłe wspomnienia zwykłych ludzi

Słowa Julii Niezwykłe wspomnienia zwykłych ludzi.

Historia życia każdego człowieka jest małą cząstką wielkiej historii człowieczeństwa.

Projekt, zorganizowany przez Fundację Dom Pokoju, oprócz odtworzenia i zachowania informacji

o dawnych zdarzeniach, daje także nam możliwość zbliżenia różnych pokoleń.