Upload
maria-stys
View
405
Download
2
Embed Size (px)
Citation preview
WIERSZE ZEBRANEWojciech BrzoskaLesław NowaraPaweł BarańskiMariusz Grzebalski
Wojciech BrzoskaBlisko coraz dalej
po tym
kiedy zmieniając nerwowo kanały telewizora
pytasz czy nie pasowałoby teraz zapalić
zastanawiam się co masz na myśli-
podtrzymanie tego ognia czy puszczenie wszystkiego z dymem
zbrodnia ikara
zbliżać się zapominając
o rosnącej wciąż
temperaturze
Wojciech BrzoskaBlisko coraz dalej
Lesław NowaraKokon
Do rzeczy
Do rzeczy trzeba się zabierać
rzeczowo, czyli biorąc je dosłownie
do ręki, badając ich ciężar
gatunkowy, gatunek ich ciężaru,
oddzielając istotne od nieistotnych.
W rzeczach istotnych
dociera się do samej rzeczy
oddzielając od niej istotę,
a następnie oddzielając ją
od istnienia.
Przypomina to trochę oczyszczanie ryby,
którą przed podaniem pozbawia się wnętrzności,
oddziela od głowy i ogona,
wyłuskuje z ości, pozostawiając
czyste mięso.
Oto czysta ryba, prosto z wody,
oczyszczona ze zdolności pływania, poruszania skrzelami,
otwierania pyszczka.
Tak właśnie osiąga się czystość.
W taki sposób,
mówiąc do rzeczy,
osiąga się czystość,
oddzielając dosłownie mówienie
od rzeczy, dosłownie
pozbawiając rzeczy języka.
to tylko
natrętne światła jaskrawych neonów
obmacują wilgotne od deszczu ulice
starsza kobieta pyta o drogę młodego
który sam wciąż jej szuka
zakładam okulary żeby widzieć ostrzej
zęby gryzących się ze sobą reklam
wielkie krople przyklejają się do szkieł
zamazując obraz
moja twarz rozplakatowana na szybach
mijanych pośpiesznie sklepów
przestaje istnieć
Wojciech BrzoskaBlisko coraz dalej
Wojciech BrzoskaBlisko coraz dalej
*** (południe...)
południe, w pociągu bezwzględny tłok wyrzuca
przedziałów nowych bezdomnych, przygarniętych
za chwilę przez uczynny korytarz.
kilkunastoletnia o twarzy dziecka bombardowana
feerią obrazów jak w teledysku śledzi
uważnym wzrokiem leżące na wznak, leniwie
dojrzewające ciała pól pokryte rzadkimi
jeszcze włoskami, coraz częściej masowane
przez delikatne opuszki promieni.
niebo jest lustrem odbijającym wstyd i dumę
jednocześnie. okno jest lustrem przeszłości.
teraz schyla się, sięga do podartego plecaka.
wyciągając mały atlas anatomii
zaciekawiona cierpliwie sprawdza dalsze
bliższe podobieństwa.
Odwrót
Zaczynało się od sapania śmieciarki za oknem
tupotu zbiegającego po schodach
windy tłukącej pięściami w stalowe drzwi
Już od samego rana
pośpiech gnieździł się we mnie i wypychał
na uliczny chodnik złożony
z płyt grających rytmy moich kroków
a moje buty waliły jak w bęben
napiętą skórę asfaltu
jakby się zwoływały przeciwko mnie
Jeszcze było ciemno
jeszcze się wychylały zza drzew
duchy nienarodzonych drwali
a drzewa rosły coraz szybciej
żeby rzucać ciężkie jak kłody cienie
Próbowałem je przeskakiwać
tracąc wypadające z kieszeni monety
poranną gazetę i drugie śniadanie
Lesław NowaraRosyjska ruletka
Po co było tak biec
skoro wyprzedzały mnie nawet
kobiety ciągnące siatki z zakupami
i dzieci brodzące po kostki w kałużach
Zatrzymałem się
i od razu wszystko spowolniało
nawet liście na drzewach poruszały się wolniej
Zmrużyłem oczy
jakbym wypatrywał znajomych
nadchodzących z wylotu ulicy
czułem jak światło przeciska się z trudem
przez wąską szczelinę między powiekami
i rysuje we mnie odwrócony obraz
Pod stopami miałem teraz oblodzone chmury
wróble z drzew zwisały tak jak nietoperze
a domy się wspierały na opuszkach anten
Przechodnie byli smutni więc się uśmiechali
omijali mnie przyjaźnie machając nogami
Nastawało święto dla świętych
budzenie się do życia wiecznego
Na amen
Stop
Przestałem się spieszyć
Nie próbuję biec
Coraz częściej pozostaję w tyle
Dopiero teraz
czuję
że nadążam
Lesław NowaraRosyjska ruletka
Smętni biesiadnicy
Droga do miasta zaczyna się rano, na przystanku przy kościele świętej barbary. Po drodze
są trzy kioski „ruchu”, dwa sklepy spożywcze i w każdym z nich sprzedają
Świnie. Czasem jestem spóźniony i wtedy właśnie idę wolniej niż kiedykolwiek. Prawie
w ogóle nie biegnę. Paląc łapczywie pierwszego papierosa. Dopalam na przystanku-
zapalam drugiego- w połowie wchodzę w rozbudzony tłum.
Tylko mnie sterczą włosy i pot spływa pod brodą. Bilet mam miesięczny, więc nie kasuję.
Nigdy nie siadam. Jeżdżę na stojąco- nawet w upały- lubię mieć wszystko pod kontrolą.
Ludzie jakby trochę śmierdzą patrząc na mnie jakbym to ja – jakiś narkoman uśmiecha się
do mnie, grzeje od rana i wszyscy myślą że jesteśmy razem-więc spojrzeniem odpowiadam:
ja nie grzeję-tylko tak wyglądam- jak cień— snuję się.
Jestem trochę spóźniony więc włączam walkmana- to podobno przyśpiesza.
Ludzie już nie patrzą na mnie- mam walkmana więc nie ćpam. Czuję wtedy
jak zaczynam pachnieć i tworzyć z nimi jedność. Patrzę z pogardą
w oczy narkomana i ciężko oddycham jego smrodem.
Pan w garniturze- wygląda poważnie- uśmiecha się, smukła brunetka porozumiewawczo
wydyma usta, więc zmieniam kasetę z „aliansów” na czajkowskiego.
Paweł BarańskiSmętni biesiadnicy
Lesław NowaraRosyjska ruletka
Oczyszczenie
Cały brud
spływa po mnie
od środka
Tak jakbym stał wewnątrz siebie
kiedy deszcz
podobny do szarego pyłu
pada na rdzawe liście akacji
na wróble o kształcie kul
i szubienicę huśtawki
Mimo że deszcz wcale nie pada
liście akcji są całkiem zielone
wróble w powietrzu zmieniają kształt
a dzieci wieszają się na huśtawce
i kołyszą w przód i w tył
Wsztstko to spływa
we mnie
od środka
Oczyszcza mnie
z niewinności
Lesław NowaraRosyjska ruletka
Trzecia część
Skąd pewność, ze krew na piżamie
jest moja własna. Banalne zacięcie
przy goleniu, zwyczajne skaleczenie w kuchni?
Przecież tyle razy zabijałem we snie
przekonany, że robię to naprawdę.
Tyle razy potem zasypiałem we śnie
i budziłem się we śnie
przekonany, że sen z którego się budzę
nie jest snem we śnie.
Skąd pewność, że jeszcze się nie obudziłem?
Na wszelki wypadek
całą prawdę o mnie dzielę na dwie
części. Jedną będzie miał spowiednik,
drugą ? tylko ja.
Jest jeszcze część trzecia,
której mi brakuje. To część
zapasowa, zamienna.
Można nią zastąpić obie
pozostałe
Wojciech BrzoskaBlisko coraz dalej
urodziny
piątego kwietnia punktualnie o drugiej w nocy
pojawiają się pierwsze ciemne znaki.
w połowie czterdziestu i czterech
lat rodzę się po raz dwudziesty drugi.
tym razem już bez głośnego krzyku, z lekkim
tylko powczorajszym bólem głowy wychodzę
na zewnątrz z ciemnego brzucha snu.
piątego kwietnia punktualnie o drugiej w nocy
wygniatam w pościeli coraz głębsze ślady.
świt naznaczony piskiem ptaków i moimi bezradnie
otwartymi ustami odbiera poród, kolejny raz
przecina zużytą pępowinę.
Paweł BarańskiSmętni biesiadnicy
Dylemat potencjalnego samobójcy
Urodziłem się w siedemdziesiątym ósmym i zapewne nie jest to zbieg okoliczności.
Tak się stało. Była zima więc jestem. Nie utożsamiam się z nikim innym i nie mam
ideologicznego przywódcy, wieszcza.- zbyt wielu planów na przyszłość. Bo zima
taka jest a zima wtedy była więc jestem.
Kiedyś, dawno temu, kiedy bogowie chodzili po ziemi miałem dobre chęci i romans
z Ateną- nic z tego nie wyszło. Zapewne dlatego, że urodziłem się zimą. Późną wiosną
osiemdziesiątego drugiego wyłysiałem i to był koniec polskiego punka. Biały grymas
na gębie i wysportowane ciało plus dobra opinia środowiskowa.— Podobałem się
starszym paniom, które wystawiały swoje wnuczki na pożarcie dobrze zapowiadającym się chłopcom.
Od osiemdziesiątego drugiego zmarło wielu wybitnych poetów i już nie boję się tramwajów.
Ktoś powiedział, że one wcale nie są złe, a poza tym- jeżdżą wytyczoną trasą.
Ja też mam taką trasę, ale jeżdżę najczęściej autobusem. Nie ma znaczenia, że śmierdzi i
ręce ślizgają się na tłustych poręczach. W końcu miałem romans z Ateną i irokeza na głowie.
A ludzie...? Ludzie mówią szeptem: o wódce, dzieciach, samochodach, trzynastce.... --
Czasem jednak nic nie mówią, lecz usilnie wierzą. Takiego milczenia boję się najbardziej
i wtedy najczęściej idę przez miasta. Codziennie inne miasto-nad Przemszą, nad Rawą, Brynicą i Wisłą.--
A w każdym z tych miast są tramwaje. I jeżdżą ludzie. W każdym mieście inaczej patrzą.—
reklamy : papierowa blondynka wypina dupsko. Tak więc myślę o jej dupie tylko przez chwilę.
Kiedyś przecież umrę choć „śmierci nie ma, jest tylko szaleństwo”- tak mówił mój niedoszły wydawca.
„W życiu wybieramy pomiędzy śmiercią i wariactwem”.
Nie lubię poetów: „pseudoartyści z nadmiarem spermy”- tak mówi
Ewa Sonnenberg. Ale i to nie zmienia faktu, że urodziłem się zimą, miałem romans z Ateną
i klapki na oczach. Czasem piszę wiersze. Czasem kogoś pokocham. Czasem zostaję sam. –
ze śliną na pysku. Stroskany i pijany.
Siedemdziesiąty ósmy...
wiersz
wyciskam świat jak ogromną
cytrynę w swojej okowirówce
mam kwaśne łzy soku na ustach,
na końcu języka, na początku
długopisu.
Wojciech BrzoskaBlisko coraz dalej
Rytmika
Kiedy tak stała,
plecami oparta
o szafkę drewnianą w kuchni,
z jedną ręką na biodrze,
jak futerał do wiolonczeli,
kilka moich prób
musiało przypominać
naciąganie struny w studenckiej gitarze.
Nie umiałem się dopasować.
Po zawiasach, skrzypiących w sąsiednich pokojach
słychać było, jak inne dopasowują się
do swoich instrumentów.
Wybrałem stół, kilka kostek cukru
i maggi,
tymczasowe zajęcie dla palców.
Paląc papierosa
za papierosem patrzyła
jak układam kostki,
parami obok siebie, kładąc
brązowe na białych.
W rytm moich palców,
stukających miarowo
w drewniany blat,
następowało powolne brązowienie cukru.
Nim doszło do końca,
mogłem już,
nawet bez pukania.
Lesław NowaraKokon
Kalendarzyk
Od blisko dwóch lat
utrzymujemy bliskie stosunki
z głębokiej konieczności
utrzymywane
w głębokiej tajemnicy
Chociaż to tylko jeden
przerywany stosunek
z przerwami
utrzymywanymi po kilka miesięcy
Obnoszony po hotelach
Po rozkładanych siedzeniach w samochodzie
nawet po ławkach w parku
Obnoszony podobnie
jak obtarte pośladki, kolana i łokcie
i inne części ciała
w porę odniesione
na właściwe miejsca
Od pierwszego razu
te właściwe miejsca
pojawiać się zaczęły
w niewłaściwym czasie
Grożąc obnażeniem
błędu w obliczeniach
za każdym razem
grożąc nam obojgu
niechcianym zupełnie
roztrojeniem jaźni
Lesław NowaraKokon
Paweł BarańskiJesień. Wiosna samobójców
Agonia
Tak to już jest, że nie wierzy się słowom,
w których zbyt dużo miłości. Dwa lata wielkiej przyjaźni-
orgiastyczne noce, wspólne zakupy, wypady za miasto. No,
to co zawsze. Reszta to długie milczenie ciążące
niby początek umierania.
Nieuchwytne.
Paweł BarańskiJesień. Wiosna samobójców
Wieczór wrześniowy
Leżymy sobie
na elektrycznym kocu. Cali w promilach.
Delikatny powiew niby to jamajskiej muzyki. Tak
sobie leżymy. Delikatnie
gładząc nasze grzeszne ciała. W drugim pokoju
starsza kobieta zaparza herbatę. Nic o nas nie wie.
Jakby nas nie było wcale. „Żyjesz dla mnie za szybko”-
słyszę
jak starsza kobieta miesza łyżką w herbacie. Kładzie się
i chyba zasypia. Nie mogę doczekać jutra. Ona doczeka
Paweł BarańskiSmętni biesiadnicy
Powroty
Zapaliłem-
papierosa. Mokry dym. Nad ranem- rosa
w parku kościuszki.
Lekki zawrót głowy. Po nocy- resztki spermy. W głowie-
misterny plan dnia. Dzwoni telefon-
komórkowy.—
Nika- żebym już wracał. Dzieci do szkoły.--
Dogaszenie. Powrót.
Dwa pożegnania
Wyjechała-żegnając pijanym wzrokiem
moje pijane ciało. Skinąłem tylko głową
na znak protestu. Teraz siedzę-
Na kolanach mam
niebieską suknię-.
trzyma mnie przy życiu.
Myślami próbuję trafić do domu.
Jest piąta rano. Dociera do mnie
ciepły głos spikerki:
przed chwilą zmarł
zbigniew herbert-
ja też umieram-
teraz myślę tylko o sobie.
Paweł BarańskiSmętni biesiadnicy
Dominice. Wiersz ostatni
„Nie ma chyba sensu dalej w to brnąć”. „Sam wiesz, że nie układa nam się
najlepiej”. „Te twoje ciągłe depresje i skrajność w każdym działaniu”. „Nie
jestem pewna czy nie popełniam kolejnego błędu-może kiedyś będę żałowała
dzisiejszego dnia- poniedziałek-powinien skończyć mi się okres”. „Teraz ty
będziesz krwawił, ale wierzę, że się pozbierasz i ułożysz sobie życie.”
„Cały ten nasz punkrock, wegetarianizm- cudownie było, czasem”. „Ale ja
chcę być kobietą z klasą, ładnie się ubierać, wzbudzać pożądanie, mieć wielu
kochanków- ja młodziutka przecież jestem”.
Przedostatni dzień grudnia. Dopiero teraz
spadł prawdziwy śnieg. Jak zwykle rano
kupiłem bułki i czekałem ze śniadaniem na ciebie-
posmarowałem bardzo cienko-
tak jak lubisz.
Paweł BarańskiJesień. Wiosna samobójców
***
To nie jest wcale takie łatwe: nie przesolić zupy-nie
przekwalifikować na kogoś innego-nie
przepisać na inną listę- całować cię podczas stosunku.
Tak, to prawda, że stworzono nas na podobieństwo,
ale różnic twoich we mnie i na odwrót. Gówno
go teraz obchodzi ten cały galimatias.
Gdyby to ode mnie zależało, bylibyśmy szczęśliwi-
I to nie jest wcale tak, że jesteśmy kowalami –owszem
kujemy ochłapy, które nam podrzucą.
Paweł BarańskiSmętni biesiadnicy
Lesław NowaraRosyjska ruletka
W nocy wszystkie miasta są czarne
W nocy wszystkie miasta są czarne
Tysiące Murzynów świecących białymi
gałkami oczu
Zabrze-Maciejów nocą wygląda
jak Haarlem
Wszystkie miasta w zasięgu wzroku
na jednej linii
koła
na wyciągnięcie ręki
poza moim zasięgiem
Kraków równie odległy jak Ułan Bator
Szczecin na wysokości Kairu
Na głębokości mojej kieszeni
która wyznacza mi granice świata
Czy po to uczyłem się języków
żeby brnąc nocami do domu
mówić shit albo fuck it
- słowa które tak jak zaklęcia
niczego nie zmieniają
Co noc wpatruję się
szukając śladów życia
na trzeciej planecie od Słońca
Ale niczego dotąd nie odkryłem
poza żywymi martwymi miastami
które znajdują się które znajdują się które znajdują się
Ja ich nie zgubiłem
O!
Zmarznięta ziemia pęka
na przekór cofającej się zimie.
Dzikie gęsi wracają postnym
niebem - patrzymy i...
cieszy! W kieszeniach bilon
łaskocze zziębnięte dłonie.
Wiatr pryska od klaszczących
Mariusz GrzebalskiDrugie dotknięcie
Paweł BarańskiJesień. Wiosna samobójców
Może nie wszystko
ale wiele zrobię teraz dla pieniędzy. Tak,
możesz nazwać mnie dziwką, a ja kupię
sobie wszystko- kilka butelek wódki, karton cameli,
tę brunetkę z uczelnianego korytarza i jeszcze
ze dwa lata...
Paweł BarańskiJesień. Wiosna samobójców
Kolejny wiersz o samobójstwie
Spójrz jak wygląda moja twarz. Zupełnie inaczej.
To przez te nasze kilka lat wstecz. Nie pamiętasz. Ja pamiętam
twój śmiech i ten ból
pozwala mi się wspiąć jeszcze wyżej.
Opracowanie Maria Styś
ASP im. Władysława Strzemińskiego w Łodzi
Tkanina i Ubiór
r.a. 2014/2015 sem. 3