Bog Hartman Głupie Pytania 2013-2

Embed Size (px)

DESCRIPTION

filozoficzna ksiazka

Citation preview

  • | 1133

    PPaarraaddookkss eeggzzyysstteennccjjaallnnyy

    Waciwie trudno o pytanie bardziej istotne i rozstrzygajce.Jego stawk jest wszak cae nasze ycie jeli stworzy nas Bgi Bg zachowa nas w istnieniu po mierci, w stanie zbawczymlub wrcz przeciwnie, to cae nasze ycie i wszystko, co w nimsi wydarza, ma zupenie inny sens ni wwczas, gdybymymieli by przemijajc czstk przyrody, w aden sposb niezachowujc istnienia po mierci. Wcale nie jest jasne, ktraewentualno jest lepsza. ycie wieczne i wieczysty boy dozrnc, lecz przeraaj, za to mier ostateczna kusi jako koniecwszelkich trudw i kopotw; wszak jednak nico przeraamoe jeszcze bardziej. W kadym razie wystpujca tu rnica rnica midzy wiatem z Bogiem i wiecznym yciem a wia-tem bez Boga i wiecznego ycia jest tak radykalna, e pyta-nie o to, ktry z czonw alternatywy jest prawdziwy, drama-tyczne pytanie albo albo, godne umysw Kierkegaardai Pascala, zasuguje na miano pytania wszystkich pyta. Kadyje sobie czasami stawia, zwaszcza w czasach, gdy wiara w Boganie jest czym tak oczywistym jak dawniej. Logicznie rzeczbiorc, w gr wchodzi jeszcze i taka moliwo, e y bdziemywiecznie, lecz bez Boga, ktry nie istnieje. Zajmiemy si nipniej, gdy w tym rozdziale skupimy si na problemie ist-nienia Boga. Jest on skadow owego pytania pyta: czy jestBg i dusza niemiertelna?

    Problem ten jest w pewnym sensie bardzo prosty. Dzieje sitak wwczas, gdy termin Bg potraktujemy jako nazw zbiorczdla pewnej kategorii postaci literackich, znanych z literatury

    Pieter De GrebberGod Inviting Christ to Sit on the Throne at His Right Hand"

    CZY ISTNIEJE BG?

    Hartman Jan, Gupie pytania, Krakw. Agora 2013.

  • | 1155

    ale wielu w to wierzy mimo, a nawet, jak sami twierdz, wa-nie dlatego, e nie wiedz. I co z tym wszystkim pocz?W gruncie rzeczy, jeli potwierdzioby si wstpne przypusz-

    czenie, e adna odpowied na pytanie o istnienie Boga, a wicaden dowd istnienia Boga ani aden dowd nieistnieniaBoga (jako dzieo ludzkiego umysu), nie moe pretendowado tego rodzaju wiarygodnoci i istotnoci, ktra dorwny-waaby randze samego pytania i gbi niepokoju, ktrego jegopostawienie bywa wiadectwem trzeba by ostatecznie orzec,e jest to pytanie le postawione. Pytanie pozorne. Tak bowiemoceniamy pytania, na ktre w sposb zadowalajcy odpowie-dzie nie mona.

    KKooppoottyy zzee zznnaacczzeenniieemm ssoowwaa BBggZa t ewentualnoci, a wic za rozstrzygniciem, i pytanie

    o istnienie Boga jest le postawione i nie naley si nim wi-cej zajmowa, przemawia jeszcze jedna okoliczno, majcanatur logiczno-semantyczn, czyli zwizan ze znaczeniemsw i sposobem posugiwania si nimi. Jeli ma sens pytanieczy istnieje Bg?, to tym samym sensowne musiayby bydwie przeciwstawne odpowiedzi: Bg istnieje oraz Bg nieistnieje. Zachodzi jednak powana wtpliwo, czy w tym dru-gim zdaniu sowo Bg uyte jest poprawnie. Przecie do defi-nicji Boga naley to, e jest bytem koniecznym, czyli takim,ktry istnieje moc wasnej natury, sam przez si, a wic wa-nie w sposb konieczny. Zdanie nie istnieje byt, ktry istniejekoniecznie nie jest, wbrew pozorom, sprzeczne (gdy zwrotbyt, ktry istnieje koniecznie jest w nim deskrypcj, a nietwierdzeniem). Jest jednak bardzo nietypowe i paradoksalne.Nieco podobny paradoks wie si z najwysz doskonaoci,

    ktra przynaley Bogu, zgodnie z jego pojciem. Czy mona kon-sekwentnie pomyle o istocie najdoskonalszej (najdoskonal-szej, jak da si w ogle pomyle), jednoczenie bdc wiado-mym, e jest to tylko pewna konstrukcja mylowa bd hipoteza?Wszak byt realny (a wic i Bg istniejcy) jest doskonalszy odwszelkiej fikcji i wymysu. Podobnie jak w przypadku zastrzeeniamwicego, e do pojcia naley konieczne istnienie (Bg jako

    JAN HARTMAN

    religijnej, a wic legend o pochodzeniu wiata i czowieka,o duchach i mocach rzdzcych wszechwiatem itp. Pytanie o ist-nienie Boga mona by wic zbagatelizowa i uzna za rwnienieistotne i pozbawione znaczenia, jak pytanie o istnienie kras-nali albo jednorocw. Nie da si wszelako tak atwo go zby,

    a to dlatego, e w istnienie krasnali i jed-norocw nikt z dorosych nie wierzy,a w istnienie Boga owszem. Ten socjo-logiczny fakt okazuje si mie tak wielkieznaczenie dla caej kultury umysowej i nietylko umysowej, e filozof zmuszony jestpotraktowa spraw powanie. A jeli judecyduje si na to, tedy nie moe zigno-rowa oszaamiajcej rnicy, jaka zacho-dzi midzy dwiema wizjami wiata:z Bogiem i bez Boga.Potraktowanie pytania o istnienie Boga

    serio okazuje si jednak nie do koca wykonalne. Bo pytanieto i wynikajce z jego rozstrzygnicia konsekwencje maj takgbokie egzystencjalne i osobiste znaczenie dla kadego, ktoje sobie zadaje (wanie serio), e wtpliwo nie moe bodajezosta ukojona przez adn racjonaln odpowied. Ale to para-doks! adne sowa nie usun wszak lku w sprawie naj-waniejszej, nie rozwiej wtpliwoci, jeli takowe zalgy siw naszych umysach i spowodoway, e z niepokojem zadajemypytanie: czy aby na pewno jest ten wielki Duch, ktry wszystkostworzy, nad wszystkim czuwa, miosiernie karze i nagradza,a w kocu sprawia, e ostatecznie dobro zwycia nad zem?Kto po prostu wierzy gboko, ten o istnienie Boga nie pyta.Kto wierzy, lecz chce sw wiar owieci wiedz, ten taknaprawd nie o istnienie Boga zapytuje (bo tego jest pewien),lecz jedynie o to, czy rozum zdolny jest istnienie Boga udo-wodni. Kto za nie dowierza, tego aden dowd intelektualnynie uspokoi. Porzdek wiary i porzdek wiedzy nie schodz size sob w kwestii ostatecznej, jak jest kwestia istnienia Boga.W innych sprawach wierzymy w to, co wiemy. W sprawie Bogajest inaczej: nikt nie moe powiedzie, e wie, i Bg istnieje,

    1144 |

    CCZZYY IISSTTNNIIEEJJEE BBGG??

    Porzdek wiary i porzdek wiedzynie schodz si ze sob w kwestiiostatecznej, jak jest kwestiaistnienia Boga. W innych sprawachwierzymy w to, cowiemy. W sprawieBoga jest inaczej

    Hartman Jan, Gupie pytania, Krakw. Agora 2013.

  • | 1177

    Uwagi powysze wi si z bardzo konkretnym wtkiemdziejw sporu o istnienie Boga, a mianowicie z Anzelmemz Canterbury, filozofem z XI wieku, zwanym czasami ojcemscholastyki, a take z Kartezjuszem. Obaj, niezalenie od sie-bie, prbowali udowodni istnienie Bogaw sposb, ktry wanie poddalimy krytyce, a wic odwoujc si do koniecz-noci akceptacji twierdzenia Bg istnieje w zwizku z warunkami na -oonymi na to pojcie, nalecymi doznaczenia sowa Bg. Od XVIII wiekunazywa si to dowodem ontologicznym.Anzelmem nie bardzo si przejto scholastyka odrzucia jego rozumo-wanie. Kartezjusz zrobi nieco wikszewraenie, doczekawszy si wszak odprawy ze strony Kanta.Analiza rnych aspektw rnych wersji dowodu ontolo-gicznego do dzi jest zajciem atrakcyjnym dla wielu filozo-fw. Bo i faktycznie paralogizm, z ktrym mamy tu do czy-nienia, jest tyle skomplikowany, co pouczajcy.

    WWiieelloozznnaacczznnoo ssoowwaa BBgg ii ppyyttaanniiaa oo iissttnniieenniieeBBooggaa

    Nieproporcjonalno intelektualnej kwestii istnienia Bogado jego egzystencjalnej doniosoci dla kadego czowieka orazosobliwoci semantyczne zwizane z pojciem Boga, w ktrymzawiera si konieczne istnienie i doskonao, nie s jedynymi,ktre sprawiaj, e pytanie czy istnieje Bg? ma wielce pro-blematyczny status heurystyczny (poznawczy) i logiczny. Mamybodaj jeszcze wikszy kopot z sensownoci pytania o istnie-nie Boga. Ot bynajmniej nie jest jasne, co ma si rozumieprzez przedmiot zapytywania i jakie warunki nakada si w tympytaniu na stwierdzanie istnienia (zdania egzystencjalne) czyli,mwic najprociej, co to w ogle znaczy, e Bg istnieje.Wszak stwierdzi, e co istnieje, oznacza zwykle stwierdzi,e obiekt o pewnych wasnociach jest czci wiata, o czym

    JAN HARTMAN

    byt, ktry nie moe nie istnie), take w tym przypadku nie-zbdna jest analiza semantyczna, usuwajca pewne nieporozu-mienie. Ot tak samo jak moemy sobie skonstruowa pojciebytu, ktry nie moe nie istnie, moemy te sobie skonstruo-wa pojcie bytu, ktrego istnienie mamy obowizek uznaw konsekwencji przyjcia definicji mwicej, e bdzie to bytnajdoskonalszy, jaki moemy pomyle. W tym drugim przy-padku rzeczywiste istnienie jest tak samo zaoonym w pojciuBoga warunkiem a priori, czyli warunkiem z gry przyjtymi na pojcie Boga naoonym, jak miao to miejsce w pierwszymprzypadku (Boga, ktry jest konieczny nie moe nie istnie).Istnienie Boga jest tu zaoeniem przyjtym w samym pojciuBoga, nie za czym stwierdzonym. Co najwyej mona mwio tym, e przyjcie pojcia Boga (a moe samo jego posiadaniew umyle bo niektrzy twierdz, e pojcie to jest wrodzone)zmusza nas do uznania Jego istnienia. Inaczej mwic, rozu-mienie pojcia Boga wyraa si w tezie egzystencjalnej Bg ist-nieje, a podajc t tez w wtpliwo, zadaje si kam rozu-mieniu tego pojcia, popadajc w sprzeczno.

    Niestety, udowodni istnienie Boga a udowodni, e gdyposiada si w umyle pojcie Boga, logicznie dopuszczalnejest jedynie mwienie Bg istnieje (nie za na przykad Bg by moe nie istnieje) to nie to samo. Wystarczyzauway, e dla dowodzcego istnienia Boga wyraenie naj-doskonalszy byt, jaki moemy pomyle jest rwnoznacznez wyraeniem najdoskonalszy byt rzeczywisty, jaki moemypomyle w obu za przypadkach chodzi o Boga i w obuprzypadkach jest mowa o czym pomylanym, a wic o poj-ciu, ktre si zakada czy te przyjmuje. Poza tym wyraeniebyt najdoskonalszy, jaki mona pomyle ma zupenie nie-okrelony sens nie wiemy, co to znaczy doskonay, comiaoby by kryterium doskonaoci i dlaczego miaoby bytakie, a nie inne. Zwaszcza nie jest oczywiste, czy okrelenienajdoskonalszy musi zakada okrelenie realny (bo moewanie byty idealne s doskonalsze?), nie mwic ju o tym,e zwrot istnieje realnie bd realny bynajmniej nie jestjasny.

    1166 |

    CCZZYY IISSTTNNIIEEJJEE BBGG??

    Udowodniistnienie Boga a udowodni,

    e gdy posiada siw umyle pojcie

    Boga, logiczniedopuszczalne jestjedynie mwienie

    Bg istnieje to nie to samo

    Hartman Jan, Gupie pytania, Krakw. Agora 2013.

  • | 1199

    kwituje si dodaniem do konstrukcji pojcia Boga nowegowarunku. Mwi on, e jest to byt, w ktrym opozycja sprzecz-noci i niesprzecznoci ulega zniesieniu i w ktrym mieszczsi wszystkie przeciwiestwa (coincidentia oppositorum).

    Niestety, ta sztuczka logiczna (znana od staroytnoci, chokojarzona na og z XV-wiecznym nie-mieckim kardynaem Mikoajemz Kuzy) prowadzi do tego, e zdaniaBg istnieje i Bg nie istnieje stajsi na rwni prawomocne. Moemy tonazwa absurdem, tajemnic lub orzec,e Bg wymyka si logice, jest ponadwszelk logik i ponad wszelkim bytem,ktry podporzdkowany jest zasadzieniesprzecznoci. Wtedy jednak dyskusjadotyczca istnienia Boga staje si cako-wicie bezprzedmiotowa, podobnie jaktwierdzenie Bg istnieje i teza prze-ciwna. Albo jestemy racjonalni i chcemy uzasadnia swojeprzekonania, albo zadowalamy si stanowiskiem, e niewszystko musi by racjonalne i wytumaczalne. Wtedy jednakodbieramy sobie prawo obywatelstwa w krlestwie rozumu,gdzie pytania stawiane s powanie, odpowiedzi szuka si serio,a kade powzite przekonanie domaga si o ile ju nie dowodu,to przynajmniej logicznego argumentu na swoj rzecz. Nie-stety, ludzie bardzo czsto myl argumenty z deklaracj zaoe,przekona lub wiary, przez co wiele tzw. dowodw na istnie-nie Boga stanowi poczenie deklaracji wiary, retorycznej per-swazji (w rodzaju bez Boga nic nie ma sensu) z elementamiargumentacji (w rodzaju gdyby nie Bg, to skd wziby siwiat?). W sprawie natury Boga rozbienoci s doprawdy ogromne.

    Jedni bd sobie przedstawia Boga jako bezosobow i nie-wiadom si (na przykad greccy filozofowie, w linii rozwo-jowej idcej od Ksenofanesa po Plotyna), inni jako czysty i jakbynadwiadomy umys (Arystoteles i niektrzy jego nastpcyw arabskim, ydowskim i chrzecijaskim redniowieczu), jesz-

    JAN HARTMAN

    przekonuj si zmysy albo wprost, albo porednio, z pomocspecjalnych narzdzi obserwacji lub aparatu teoretycznego,pozwalajcego interpretowa jakie dane dowiadczenia w tensposb, e zawiadczaj one o istnieniu poszukiwanego obiektu(tak odkrywamy istnienie nowych planet albo nowych czstekelementarnych). Nie ulega jednak wtpliwoci, e Bogiem nie nazywamy ad-

    nego bezporednio ani porednio obserwowalnego obiektuw wiecie. Istnieje jednake jeszcze jeden kontekst, w ktrymw sposb zrozumiay mwi si o stwierdzaniu, a dokadnie o dowodzeniu istnienia. Ot w logice i matematyce uywasi tego zwrotu na oznaczenie procedury dowodowej bd kon-strukcji, ktra dotyczy pewnego obiektu abstrakcyjnego naj-pierw okrelonego hipotetycznie, jako pewna moliwo,a nastpnie przedstawionego jako element finalny prawo-mocnego dowodu lub poprawnej konstrukcji. Czy istnieje dwu-dziestocian foremny? Istnieje i mona to udowodni, nawetbez lepienia go z kartonu. Kto wie, moe i Boga mona wyli-czy albo skonstruowa, tak jak obiekt matematyczny? Nawet jeliby tak byo, trzeba pamita, e realno (istnie-

    nie) tego rodzaju obiektw jest czym zupenie innym ni abso-lutna realno, ktr przypisujemy Bogu. Wystarczy sobie uwia-domi, e w matematyce i logice wyraenie istnieje jestbliskoznaczne z jest niesprzeczny, czyli z wyraeniemodwoujcym si bardziej do moliwoci (co jest niesprzeczne,to jest zarazem moliwe) ni do jakiej doskonaej realnoci.Ponadto obiekty matematyczne maj bardzo precyzyjnie okre-lone wasnoci, a tymczasem, jak ju wspomniaem, wcale niejest jasne, co si rozumie przez przedmiot pytania czy istniejeBg?, czyli co naley rozumie pod pojciem Boga albo co zna-czy sowo Bg. Prby logicznie spjnego skonstruowania pojcia Boga,

    dowodzce jego istnienia w sensie, w jakim mwi si o dowo-dzeniu istnienia obiektw idealnych (matematycznych), noto-rycznie prowadz do sprzecznoci (np. gdy przypisujemy Bogudoskona prostot i niezmienno, a jednoczenie ycie i nie-skoczone bogactwo Jego natury). Sprzecznoci te tradycyjnie

    1188 |

    CCZZYY IISSTTNNIIEEJJEE BBGG??

    Ludzie czsto mylargumenty

    z deklaracj zaoe,przekona lub wiary,

    przez co wiele tzw. dowodw

    na istnienie Bogapoczenie

    deklaracji wiaryperswazji

    z elementamiargumentacji

    Hartman Jan, Gupie pytania, Krakw. Agora 2013.

  • | 2211

    JAN HARTMAN

    cze inni jako potn osobowo, pen wewntrznego ycia,podejmujc decyzje, wydajc oceny i wyroki itp. (teologowiei pisarze religii Ksigi). Jedni sytuowa bd Boga poza wia-tem (teizm Bg jest nieskoczony i radykalnie transcen-dentny, a wiat skoczony), inni uwaa wiat za wewntrznyw stosunku do boskiego bytu przejaw nieskoczonej boskiejistoty (panteizm tylko Bg istnieje, wic caa rzeczywistojest boska). Zwaszcza ta ostatnia kontrowersja jest dla dziejw myli

    istotna. Mona i za intuicj podpowiadajc, e jest jedentylko byt, ktry z istoty swej istnieje, czyli istnieje sam przezsi jest wszechogarniajc caoci i jednoci. Wtedy zmu-szeni jestemy potraktowa t cao i jedno jako jedyno-byt,a wic absolut. Wszelaka wielo i zmiana, wszelka skoczo-no, a wic i wszelka okrelono (bo rzeczy okrelone niemaj wszystkich wzajemnie wykluczajcych si wasnoci,a tym samym s ograniczone) to tylko pozory rzeczywistoci,ubogie przejawy nieskoczonego i prostego absolutu, poza kt-rym niczego nie ma i by nie moe. Takie stanowisko nazywasi monizmem (byt jest jeden) lub wanie panteizmem (ist-nieje tylko Bg). Nie mniej atrakcyjna jest wszelako przeciwna intuicja, zgod-

    nie z ktr istnieje wiele niezalenych od siebie, samoistnychi konkretnych bytw stworzonych przez Boga; stworzenie polegaza na tym wanie, e Bg da owym bytom istnienie pozasob. Tym samym Bg jest zawsze poza stworzeniem, to zna-czy transcenduje je. Stanowisko to nazywa si pluralizmem(bytw jest wiele) i teizmem (wiat jest poza Bogiem, lecz pocho-dzi od Boga i dy do niego). Monizm nakazuje nam kontem-plowa absolut i zniechca do poznawania wiata, ktrego roz-maito wszak jest tylko pozorem, natomiast pluralizm zdajesi odbiera Bogu co z jego wadzy, pozwalajc samoistnemubytowo wiatu istnie poniekd na wasn rk. Nietrudnosi domyli, e w dziejach metafizyki prbowano na rnesposoby godzi ze sob przeciwstawne metafizyczne intuicje,a wic przezwyciy takie opozycje jak monizm pluralizmoraz panteizm teizm. Wyniki nie byy jednake zadowalajce.

    2200 |

    CCZZYY IISSTTNNIIEEJJEE BBGG??

    Widzimy, e bogowie rnych religii i rnych teologii bar-dzo si od siebie rni. Nie inaczej jest w systemach filozo-ficznych, ktre z grubsza podzieli mona pod tym wzgldemna respektujce oddzielno Boga i wiata oraz takie, ktre tejoddzielnoci zaprzeczaj. Nie bardzowic wiadomo, o co pytamy, pytajco istnienie Boga. Moe naleaoby pyta-nie sprecyzowa albo wyrazi w seriipyta w rodzaju: czy istnieje wielki opiekuczy, dobry Duch? Czy istniejeodwieczny Stworzyciel wiata? Czy ist-nieje boska natura obejmujca sobwiat, lecz nieskoczenie poza niegowykraczajca? W istocie, da si rozbipytanie o istnienie Boga na wiele pytaczstkowych, odnoszcych si do po -szczeglnych atrybutw Boga, przypi-sywanych mu w rnych systemach religijnych i metafizycz-nych: czy istnieje byt nieskoczony i niczym nieuwarunkowany?Czy istnieje absolutny rozum, bdcy rdem wszelkiego sensui wszelkiej prawdy? Czy istnieje byt pierw ot ny, z ktrego wywodzsi wszelkie byty?

    I tak dalej. Sdz, e jest to jedyne uprawnione podejcie dokwestii istnienia Boga. Dziki przyjciu takiego sposobu post-powania bdzie wiadomo, o czym waciwie si mwi. Ozna-cza to jednak definitywne poegnanie si z uwodzicielsk, alejaow prostot i radykalizmem krtkiego czy istnieje Bg?.

    A wic:

    CCzzyy iissttnniieejjee wwiieellkkii ooppiieekkuucczzyy DDuucchh?? Istnienie takiej istoty jest atwe do pomylenia i nie ma w tej

    myli nic sprzecznego ani nawet nieracjonalnego. Skoro mysami w jakiej mierze ogarniamy sw wiadomoci otocze-nie, bdc ju to wiadkami tego, co si wok nas wydarza,ju to samodzielnie i autonomicznie wpywajc na te wyda-rzenia, to dlaczego nie miayby istnie istoty, ktre potrafito samo, tylko na wiksz skal? I dlaczego wrd tych istot

    Da si rozbipytanie o istnienie

    Boga na wiele pytaczstkowych,

    odnoszcych si do poszczeglnych

    atrybutw Boga,przypisywanych

    mu w rnychsystemachreligijnych

    i metafizycznych

    Hartman Jan, Gupie pytania, Krakw. Agora 2013.

  • | 2233

    z lubienoci na maym dziecku jest zem raczej wzorcowo nipozornie, a jeli Bg nie mg go unikn (bo na przykad zbrod-nia ta bya niezbdna dla zaistnienia jakiego wielkiego dobra dajmy na to, ludzkiej wolnoci), to okazuje si Bogiem, ktrynie wszystko moe. Wyobraenie sobie wiata lepszego o brakjednego jedynego wydarzenia na przykad zbrodni albowypadku jest dla nas tak atwe, e przeciwstawienie mu abs-trakcyjnej idei planu boego, w ktrym tego wydarzenia niemogo zabrakn, staje si co najmniej nieprzekonujce.

    Wydaje si nam wobec tego, e wielki dobry Duch albo niejest wszechmocny, albo nie jest tak dobry. Teologia zna wpraw-dzie kilka sposobw na usprawiedliwienie Boga, ale kadyz nich albo przeksztaca pojcie wszechmocy (kwestionujcdefinicj mwic, e wszechmocny moe wszystko), albo prze-ksztaca pojcie dobroci (kwestionujc definicj, w myl kt-rej dobry uczyni, co w jego mocy, by zapobiec nieszczciu).al do Boga niezmiennie towarzyszy tym, ktrzy wyobraajgo sobie jako istot bezwzgldnie dobr i wszechpotn. Sjednak i takie religie, ktrym cakowicie wystarczy, eby naj-wyszy Duch dawa si przebagiwa i obaskawia, a bynaj-mniej nie spodziewaj si po nim samego dobra. Ta ogromnarnica w religijnych wyobraeniach najwyszego bstwa przy-pomina raz jeszcze o tej bardzo wanej okolicznoci seman-tycznej, czynicej pytanie czy istnieje Bg? notorycznie nie-jasnym: sowo Bg znaczy rne rzeczy! Wszystkiewyobraenia Boga, a w zwizku z tym rwnie znaczenia sowaBg s ze sob jako zwizane, zachodz na siebie (jak tosi popularnie mwi w filozofii s pomidzy nimi podo-biestwa rodzinne). Ale nie ma tu adnego uniwersalnegordzenia znaczeniowego. Dlatego pytanie czy istnieje Bg?domaga si kadorazowo doprecyzowania: jaki Bg? Jak rozu-miany? Jakiej religii Bg? Zaczlimy od wyobraenia Boga jako wielkiego opieku-

    czego Ducha. Jak wida, istot tak mona pojmowa na wielesposobw. By moe taka istota istnieje, ale te nie wida racjo-nalnych powodw, aby efektywnie jej istnienie przypuszcza,a tym bardziej zakada. Mona co najwyej, pragnc boej

    JAN HARTMAN

    nie miaaby istnie najpotniejsza i najdoskonalsza z nichwszystkich?

    Niestety, poza rozsdnym skdind argumentem, e skoro sna wiecie ludzie, to moe s te inne inteligentne istoty, nic

    nie przemawia za hipotez wielkiego opiekuczego Ducha, zwaszcza zawszechmocnego. Ewentualnie naleaoby ju raczej sobie wyobrazi, e na innychplanetach istniej jakie nieznane namcywilizacje ni to, e jako obok przy-rody yj bezcielesne duchy. To ostatnie,owszem, rwnie jest do pomylenia, tymbardziej e pojcie cielesnoci czy mate-rialnoci okazao si w wietle postpwnauki o wiele mniej oczywiste (zostalimywyposaeni jednoczenie w nieco bar-dziej okrelone ni dawniej wyobraenia

    odnonie do czego, co miaoby by bezcielesne). Niemniejwci ma ono warto jedynie czego wyobraalnego, nie zapowanej hipotezy. Inaczej mwic, moemy, ale nie mamyszczeglnego powodu wierzy w duchy ani sabowite, anipotne.

    Swoj drog, Bg pomylany jako najpotniejszy, wszech-mogcy Duch jest, jak si zdaje, zbyt ubog i naiwn figurwyobrani, eby zaspokaja intelektualne ambicje wspczes-nego wierzcego. Nazbyt bowiem jest oczywiste, jak wielk rolw takim wyobraeniu Boga odgrywaj projekcje potrzeb psy-chologicznych (ojcowska opieka) i spoecznych (gwarant adui wyobraenie jego rda), a wielki opiekuczy Duch jako ywoprzypomina czowieka ojca albo wadc. W rozumieniu Boga jako osobowego ducha tkwi jeszcze jedna,

    dobrze znana trudno. Jeli miaby to by doskonay, a wicdobry Duch, ktremu naley si od nas cze, a nie tylko boja-liwe posuszestwo, to trzeba by si zgodzi na to, e albo namsi tylko wydaje, e jest duo za, ktrego Bg mg unikn(bo tak naprawd nie mg), albo e to zo jest tylko pozorne.Obie moliwoci psychologicznie i etycznie zawodz. Mord

    2222 |

    CCZZYY IISSTTNNIIEEJJEE BBGG??

    Bg pomylany jakonajpotniejszy,wszechmogcyDuch jest, jak sizdaje, zbyt ubog i naiwn figurwyobrani, eby zaspokajaintelektualneambicjewspczesnegowierzcego

    Hartman Jan, Gupie pytania, Krakw. Agora 2013.

  • | 2255

    Jest to jednak tylko bdne koo. Istnienie Boga nie jest tu dowodzone, lecz postulowane, razem z absolutnym po -rzdkiem racji bytu, przyczyn i wyjaniania. Co gorsza,nie wida jakich szczeglnych racji na rzecz formuowaniatakich wanie postulatw. Wyjania-nie ma zawsze charakter lokalny i kon-tekstowy i bynajmniej nie jest tak, e z natury rzeczy kade wyjanienie(na przykad przyczynowe) jest tylkoczstk niedopowiedzianego wyja-nienia absolutnego, sigajcego bytupierwszego. Ponadto Bg jako byt,ktry wszystko wyjania, na przykadbdc pierwsz przyczyn wszystkichrzeczy i zdarze, wbrew pozorom, samdomaga si wyjanienia. Nic niepomoe dodanie postulatu, e Bg samdla siebie jest racj bytu i sam jestswoj przyczyn. Bo i skd wzi sitaki metafizyczny stan rzeczy, e jedne byty maj przyczynw Bogu, a Bg w sobie samym? Inaczej mwic, kto stworzyBoga jako stwrc wiata? Skd to wszystko: ten ukad Bg wiat? Oczywicie sprawi to tene Bg. A kto sprawi, ejest taki Bg, ktry sprawia, e jest z jednej strony Bg, ktryjest przyczyn samego siebie, i wiat, ktry stworzy? Oczy-wicie tene Bg. I oto mamy, niespodziewanie, wyjanianie w nieskoczono,

    regressus ad infinitum, ktrego chcielimy unikn, przyjmujcistnienie Boga jako pierwszej przyczyny, racji ostatecznejitp. Nieskoczony acuch wyjanie (racji) przenis si zewiata do wntrza hipotetycznego Boga. Ten hipotetycznyBg mia wszystko ostatecznie wyjani i nada sens wszelkimwyjanieniom lokalnym i czstkowym, tymczasem sam domagasi wyjanienia i skrywa w sobie nieskoczony acuch odesado samego siebie. Niestety, kosmologiczne dowody na istnie-nie Boga cakowicie zawodz.

    JAN HARTMAN

    opieki, postulowa istnienie Boga-Ducha, a nastpnie gorcow to wierzy. O adnych dowodach wszak nie ma tu mowy, zaewentualna wiara w istnienie wielkiego opiekuczego Duchakonfrontuje nas z problemem za, ktrego powinno by mniej,jeli Duch w miaby by i wszechmocny, i doskonale dobrybd kochajcy.

    CCzzyy iissttnniieejjee SSttwwoorrzzyycciieell wwiiaattaa??Na zdrowy rozum, skoro kada czstka wiata jest zniszczalna

    i przemijajca, a w dodatku powstaa w wiecie, ktry ju wcze-niej istnia, to wiat jako cao nie mg sam si stworzy;co takiego moemy powiedzie wycznie o absolucie, ktryze swej istoty nie moe nie istnie i jest niestworzony. w zdrowyrozum myli si jednak, co zreszt bardzo czsto mu si zdarza.Nie ma tu adnego wynikania. Z tego, e kada cz wiata jestniesamoistna i musiaa powsta z czego innego, wcale niewynika, e wiat jako cao nie ma owego boskiego atrybutusamoistnoci; moe istnie sam z siebie, i to w nieustajcejzmiennoci. Nie ma tu adnej sprzecznoci, lecz zaledwie jejpozr, mogcy zwie mao wyrobiony intelekt. Poza tym byciesamoistnym nie jest ani troch mniej (ani bardziej) tajemniczeni bycie stworzonym. Innymi sowy: istnienie Boga nie jestwcale mniej tajemnicze ni istnienie wiata. Jeli jednak z gryprzyjmiemy zaoenie, e wiat to jest co, co nie moe istniesamo przez si i samo si nie tumaczy, to tym samym przyj-mujemy ju zaoenie, e istnieje Bg-Stworzyciel wiata. Podob-nie ma si z pojciem Boga jako rda sensu i racjonalnociwszelkich rzeczy. Jeli zaoymy, e wszystko musi mie osta-teczn racj swego istnienia, ostateczn przyczyn i wyjanie-nie, bo przecie nie mona we wskazywaniu racji i przyczyn iw nieskoczono wstecz (przyczyn a jest b, przyczyn b jestc itd.), to tym samym zaoymy, e istnieje co, co jest takimostatecznym i radykalnym wyjanieniem. Pozostaje nam wtedypowiedzie, e to wanie nazywamy Bogiem, jak sakramen-talnie Tomasz z Akwinu koczy kad ze swoich piciu drg,czyli tzw. kosmologicznych dowodw na istnienie Boga.

    2244 |

    CCZZYY IISSTTNNIIEEJJEE BBGG??

    Skd to wszystko:ten ukad Bg

    wiat? Sprawi to tene Bg. A ktosprawi, e jest takiBg, ktry sprawia,

    e jest z jednejstrony Bg, ktry

    jest przyczynsamego siebie,

    i wiat, ktrystworzy?

    Oczywicie tene Bg

    Hartman Jan, Gupie pytania, Krakw. Agora 2013.

  • | 2277

    JAN HARTMAN

    CCzzyy iissttnniieejjee BByytt nniieesskkoocczzoonnyy ii nniicczzyymm nniieeuuwwaarruunnkkoowwaannyy??

    Tak sformuowane pytanie pociga za sob szereg pytawsplogicznych z nim, czyli powizanych z nim pojciowo.Trzeba bowiem zauway, e metafizyka dysponuje ca seritzw. perfekcji, czyli poj wyraajcych pewne nieobojtne war-tociowo aspekty bytu, a wic jego lepsze strony, przeciw-stawne pewnym gorszym stronom. cilej rzecz ujmujc,w metafizyce wywodzcej si z platonizmu lub arystotelizmubyt jest ustopniowany, czyli hierarchiczny. Zwizane z tymwyobraeniem intuicje metafizyczne s czasami do silne,a czasami nieco chwiejne.I tak przyzwyczailimy si kojarzy pozaczasowo (wiecz-

    no) z doskonaoci, a zaleno od czasu z niedoskonao-ci. Prostota i jedno maj by czym lepszym od zoonoci(wszak rzeczy proste trudniej zniszczy, a zoone s jakbyposkadane z wczeniej od nich bytujcych czci), niemniejw przyrodzie cenimy raczej organizmy bardziej zoone ni tenajprostsze. Pierwsze (pierwotne) uchodzi za doskonalsze odwtrnego i pochodnego, cho na przykad w sztuce szkicei materiay cenimy niej ni ukoczone dziea, a nasionkapodziwiamy mniej ni kwiaty z nich wyrose. Silna jest intui-cja nakazujca przypisywa wysz doskonao temu, co nie-materialne (chyba dlatego, e wydaje si nie podlega destruk-cji), ni temu, co materialne. Wrd rzeczy niematerialnychtreci logiczne (idee) uchodz zwykle za mniej doskonae niczyste umysy, jakkolwiek bodaj troch doskonalsze od umyswsprzgnitych ze zmysami, jak to jest w przypadku czowieka. Gdy jednak przychodzi nam do gowy, e idee to myli boe,

    sprawa zaczyna si robi delikatna. Bo czy myli boe mogby czym mniej doskonaym od najdoskonalszego chobyanioa? Jeszcze wikszy kopot mamy z pojciem nieskoczo-noci. Niby nieskoczone ma przewag nad skoczonym (a wic ograniczonym), lecz jednoczenie nieskoczono jawisi jako co nieokrelonego i podejrzanie trudnego do wyob-raenia. W staroytnoci, odwrotnie ni na przykad w XVIIwieku, uwaano nieskoczono za co niemale rwnegoabsurdowi.

    2266 |

    CCZZYY IISSTTNNIIEEJJEE BBGG??

    Takich poj nacechowanych wartociowo i zwizanych z nimiopozycji jest w metafizyce wicej. W redniowieczu z upodo-baniem eksploatowano, dyskutowano, a jednoczenie utrwa-lano zwizane z tym intuicje. Ich zmienne ukady same w sobies czym interesujcym, ale waniejsze wydaje si pytanie, dla-czego w ogle tak abstrakcyjne wasnoci, jak niezoonoalbo pierwotno, jawi si jako wartociowe. Skd w oglepomys, e byt czy przedmioty maj swoje perfekcje albostopnie? By moe rda tych ocen metafizycznych snatury spoecznej i psychologicznej. Rzeczy pierwsze wszak sstarsze (jak przodek lub wdz), rzeczy proste s trwae i dugosu, a co nieuwarunkowanego, czyli zalenego jedynie odsamego siebie, przypomina pozycj ojca i wadcy.

    Hipostaz, a wic ucielenieniem wszelakich perfekcji meta-fizycznych, jest Bg w tyme kontekcie jawicy si jako abso-lut. Pytanie o Byt nieskoczony i nieuwarunkowany akuratczy w sobie dwie spord perfekcji przypisywanych Bogu, alew istocie nie rni si od pyta przywoujcych inne perfek-cje: czy istnieje Byt pierwszy i najwyszy? Czy istnieje Byt naj-doskonalszy? Czy istnieje Byt przekraczajcy wszelkie ograni-czenia, jakim podlegaj pozostae byty?

    Te wszystkie pytania naley widzie w ich wzajemnychpowizaniach, bo nale one do jednego rodzaju, odpowia-dajc pewnej charakterystyce metafizycznej Boga. Charak-terystyka ta, znana od pnej staroytnoci, od czasw Kle-mensa Aleksandryjskiego (II w. n.e.), z traktatu O imionachboych Pseudo-Dionizego Areopagity (V/VI w. n.e.) i wieluinnych dzie tej arcyteologicznej epoki, ma tak struktur, eprzypisuje Bogu znane nam jako z dowiadczenia perfekcje,jakkolwiek w stopniu superlatywnym. Nastpnie je unie-wania, gdy kada z nich jest czym partykularnym, oddzie-lonym pojciowo od pozostaych, podczas gdy w Bogu s onezrealizowane w doskonaej jednoci i nieskoczonym stop-niu. Co wicej, Bg sam cay jest swoimi perfekcjami wymagatego wszak jego prostota. Rwnie dobrze mona jednak powie-dzie, e poprzedza swe perfekcje, bo przecie jest pierwszyi przed wszystkim. Ba, mona nawet powiedzie, e Bg nie

    Hartman Jan, Gupie pytania, Krakw. Agora 2013.

  • | 2299

    prac poj. Wanie dlatego wszystkie te okrelenia, z kt-rych kade stara si by jak najbardziej ekspresywnei pojemne, najradykalniejsze i przez to wyrnione w sto-sunku do pozostaych, s sobie rwne. Jednak monotonniewysuwaj si po kolei przed pozostae i usuwaj nastpniena rzecz innych, na ktre zechcemyskierowa sw refleksyjn uwagw nastpnej kolejnoci.Wszystko to razem jest jednak gr

    okrele. Jest abstrakcyjn, w gruncierzeczy jaow, spekulacj. Jej sensemjest utrzymanie wiadomoci, e abso-lut jako taki jest niewyraalny, a przezto jakby nietykalny dla poj, swi zda. adne zdanie o nim wypowie-dziane nie ma wartoci trafnego okre-lenia, zelizgujc si z samej rzeczy.W pewnym sensie jednak ta gra w nie-moliwe powiadanie niewypowiedzianego podtrzymuje w pro-wadzcym j umyle subiektywne przewiadczenie, e to, comu si wymyka, czyli absolut, jako rdo tak intensywnegoruchu myli, jest czym, co samo nie mieci si w umyle jakopojcie, myl czy domniemanie e jest czym o wiele wicej.Mona to nazwa pragmatyczno-intelektualnym dowodem naistnienie absolutu. Jego sabo jest wszak taka, e z naturyrzeczy nie wiadomo, czego waciwie miaby to by dowd.Zdanie istnieje co, co nazywam absolutem bd Bogiem niemwi niczego poza tym, e uruchamia znany dobrze dialek-tyczny korowd poj i okrele, odbijajcych si od Niewy-raalnego. Niczego si nie dowiadujemy i to do tego stopnia,e nawet powiedzenie Bg nie istnieje nieoczekiwanie zys-kuje sobie prawo obywatelstwa, skoro wyraa w nad-bytowyczy nad-realnociowy status absolutu. Nic dziwnego, e redniowieczni filozofowie, konstatujc

    porak teologicznej dialektyki, zwanej teologi negatywn,z tym wiksz pewnoci siebie powracali na paszczyzn wiary.To jednak nic nowego, e w Boga trzeba uwierzy my wszak

    JAN HARTMAN

    jest bytem, bo jest ponad i przed wszelkim bytem jako takim.Ostatecznie moglibymy nawet wyrazi t myl, mwic, e Bg nie-istnieje. Gra w przypisywanie absolutowi perfekcji i znoszenie tych

    okrele polega na dialektyce, czyli przenoszeniu si od prze-ciwiestwa do przeciwiestwa, by zrozumie natur wzajem-nej przynalenoci do siebie owych przeciwiestw, a wic zro-zumie pozorno ich przeciwstawnoci. Wspominalimy juo tym, e dynamik przypisywania absolutowi sprzecznychokrele kwituje spostrzeenie, i absolut mieci w sobie prze-ciwiestwa (coincidentia oppositorum) o tyle, o ile jako rdowszelkiej okrelonoci i wszelkich zasad bytu i logiki (np. zasadyniesprzecznoci) sam jest nieokrelony nie jest ograniczanyprzez adne okrelenia i wasnoci ani przez adne prawa, ktresam ustanawia. C mona pocz w tej kakofonii przepychajcych si ze

    sob i uniewaniajcych same siebie okrele z pytaniem:czy co takiego w ogle istnieje? Rozwimy to pytanie: czyistnieje Byt, ktry nie moe nie istnie, ktry istnieje mocwasnej swej natury, jest ponad i przed wszystkim, jedenjedyny, jest pocztkiem i kocem wszystkich rzeczy, jest dosko-na, prost jednoci, jest nieskoczony i wszechmocny i doktrego wszystkie te okrelenia jednak wcale nie odnosz siwprost, gdy nieskoczenie je przekracza? Skromne absolutistnieje, a nawet absolut istnieje naprawd zdaj si wto-pione w to kbowisko superlatywnych okrele, niczym sipord nich nie wyrniajc, chyba e do mao efektownform. Czy zachodzi moliwo, by w jakim dyskursie, nawetbardzo starannie oddzielajcym porzdki orzekania, stopnierefleksji czy poziomy jzyka, postawi na wyrnionej pozy-cji okrelenie absolut istnieje naprawd, a wic uprzywile-jowa je w stosunku do takich na przykad twierdze, jakabsolut jest bytem samoistnym i koniecznym albo absolutjest niepojtym nad-bytem i niewysowion Jedni? Nie ma takiej moliwoci mylowe i jzykowe utwierdza-

    nie czego w rzeczywistoci, a wic zapewnianie o realnocii prawdziwoci tego czego, pozostaje bez reszty i wycznie

    2288 |

    CCZZYY IISSTTNNIIEEJJEE BBGG??

    Zdanie istnieje co,co nazywam

    absolutem bdBogiem nie mwiniczego poza tym,

    e uruchamia znanydobrze

    dialektycznykorowd poj

    i okrele,odbijajcych si

    od Niewyraalnego

    Hartman Jan, Gupie pytania, Krakw. Agora 2013.

  • | 3311

    Jedn z moliwych hipostaz takiego logosu jest Rozum Boga,a wic i sam Bg. Wszelako to najpierw jednak trzeba uwie-rzy w Boga, by ju zupenie automatycznie Rozum z nimutosami, a nie odwrotnie. Rozum w tym swoim najbardziejuniwersalnym znaczeniu w zasadzie pokrywa si z wszelksensownoci i okrelonoci. Znaczy wic tyle co byt albo rze-czywisto, przynalec do serii wstpnych, nader oglniko-wych, okrele tej totalnoci, caoci, o ktrej mamy co w filo-zofii i nauce si dowiedzie. Nasze pytanie nie brzmi jednak:czy istnieje w ogle rzeczywisto?, lecz: czy istnieje Bg?.

    CCzzyy iissttnniieejjee SSttwwrrccaa ppoorrzzddkkuu mmoorraallnneeggoo??Niektre argumenty za istnieniem Boga odwouj si do Jego

    charakterystyki jako rda prawa moralnego. Bg byby wictakim duchem, ktry moc swej woli i autorytetu okreli dobroi zo, obowizki moralne i zasady, ktrymi powinien kierowasi czowiek. Tematyka moralna powrci jeszcze w kolejnychrozdziaach, niemniej i tu trzeba si do niej odwoa, skoro takwielu filozofw twierdzi, e jeli obowizuj nas normy moralne,to kto je musia nam wyznaczy.Generalnie argument z istnienia porzdku moralnego zawiera

    ten sam bd, co wszystkie inne tzw. drogi do Boga, odwoujcesi do porzdkw racjonalnych w samym wiecie oraz w jegopoznaniu. Skoro w wiecie jest ad przyczynowy, to musi ist-nie jaka pierwsza przyczyna. Ale co sprawia, e istnieje ado strukturze pierwsza przyczyna przyczyny porednie? Noi dlaczego ad przyczynowy miaby by absolutny i uniwer-salny, a nie tylko lokalny?

    Analogiczne pytania mona postawi w odniesieniu do Bogajako twrcy prawa moralnego. Prawd jest, e w dziedziniemoralnoci spotykamy si ze szczegln apodyktycznocii oczywistoci w odniesieniu do niektrych przynajmniej obo-wizkw. Gdy poyczymy od kogo pienidze, to musimy jeodda. Gdy widzimy wypadek, musimy zadzwoni po pogoto-wie. Paradoksalnie, apodyktyczno polega na tym, e nie majsensu pytania o racj. Tak samo jest w przypadku stwierdza-nia czego w dowiadczeniu zmysowym widz konia i ju.

    JAN HARTMAN

    zajmujemy si rozumowymi dowodami na jego istnienie, cokol-wiek miaoby to znaczy.

    CCzzyy iissttnniieejjee aabbssoolluuttnnyy RRoozzuumm??Wydaje si, e kade z poj i wyobrae Boga obejmuje

    wszechwiedz. Wszechwiedz rdow i stwrcz, to znaczypolegajc nie tyle na uniwersalnym dowiadczeniu, co nabyciu rdem wszelkiego sensu, czyli wszelkiej treci wszel-kiego bytu i wszelkiej treci prawd o wszelakim bycie. Nie jest to jednak wcale takie oczywiste. Absolutowi nie mona

    bowiem w sposb konsekwentny przypisa posiadania wia-domoci, gdy ta jest zawsze na czym skupiona, a wic wybir-cza i ograniczona. Trudno za poj, czym miaaby by wiedzabez wiadomoci. O wiele przystpniejsze jest za to pojcie logosu, a wic uni-

    wersalnej, przenikajcej wszelk rzeczywisto i nierzeczy-wisto logicznoci, przez co naley rozumie kady porzdek,prawidowo, form, a nawet wszelk okrelono, jaka tylkowystpi moe w wiecie i w umysach. Pojcie logosu jest natyle oglne, e w gruncie rzeczy uznanie jego istnienia nie rnisi co do sensu i intencji od stwierdzenia, e w ogle wiat i po -znanie s pewnymi porzdkami i bez tych porzdkw (prawi-de i okrelonoci, czy te po prostu sensu) s nie do pomyle-nia. Tak rozumiane twierdzenie o istnieniu logosu polega poprostu na spostrzeeniu, i wiat nie jest jednym wielkim absur-dem, a rozum istnieje. A e rozum istnieje, tego dowodzi kadelogiczne zdanie, a zwaszcza pojmowanie rnicy midzy absur-dem i rozumnoci (logicznoci).

    S to zupenie rudymentarne oglniki, pozornie tylko zwizanez wyobraeniem Boga. Uniwersalny Rozum, zawsze jako tammetafizycznie hipostazowany (jako w Rozum wanie, jakologos, duch, a nawet ja transcendentalna), jest jawnymi powszechnym postulatem racjonalnego mylenia, z ktregomona co najwyej okazjonalnie wycofywa si w jak enklawirracjonalizmu czy afektacji. Zawsze wszak odbywa si to nakonto owej oglnej i dominujcej afirmacji racjonalnoci, w kt-rej takie przerwy i wyomy staj si dopiero moliwe.

    3300 |

    CCZZYY IISSTTNNIIEEJJEE BBGG??

    Hartman Jan, Gupie pytania, Krakw. Agora 2013.

  • | 3333

    wiania. Dobre uczynki nie prowadz wic wprost do zbawie-nia, ale daj nadziej na t ostateczn ask. Rwnie strachprzed kar znalaz etyczn interpretacj. Wprawdzie ten, ktoczyni dobrze pod przymusem, nie ma adnej zasugi, lecz jelidziaa w bojani boej, to sprawa ma si inaczej boja boajest wszak pewn odmian wiary i czci dla Boga.

    Wszystko to jednak nie ma adnego znaczenia dla oceny argu-mentu moralnego za istnieniem Boga. Apodyktyczno powin-noci moralnej przemawia raczej za samoistnoci porzdkuetycznego, a nie jego pochodzeniem od czego lub kogo. Toju raczej wic obroca ateizmu mgby wykorzysta ten feno-men, mwic, e Boga nie ma, bo powinno moralna dosko-nale obywa si bez niego.

    KKoonnkklluuzzjjaaRozwaania o Bogu i Jego istnieniu s wane dla wierzcych

    dla niewierzcych mog by wszak pouczajce. Mao jestbowiem terytoriw dla intelektu tak osobliwych i tyloma nazna-czonych puapkami. Zwykle w ktr z nich wpadamy, gdy wda-jemy si w dowody na istnienie Boga albo choby w sametylko abstrakcyjne spekulacje teologiczne. Zdanie Bg nie ist-nieje jest semantycznie kalekie i paradoksalne, wic trudnobyoby poda je jako konkluzj naszych analiz. Moemy nato-miast powiedzie tyle, e pojcie Boga jest wieloznaczne, a senszdania Bg istnieje (a wic nie tylko zdania Bg nie istnieje)jest wysoce problematyczny, a w konsekwencji problematycznajest rwnie sensowno samego pytania o istnienie Boga.Biorc za pod uwag gwne, najczciej spotykane znacze-nia terminu Bg, miao moemy stwierdzi, e dobrze znaneargumenty na rzecz istnienia desygnatw tego terminu s cako-wicie nielogiczne bd pozbawione siy dowodowej. Nic wicnie wskazuje na to, aby mia istnie wielki Duch, Stwrcai sdzia wiata itp. Owszem, szans zachowuje jeszcze panteizm, czyli twierdze-

    nie, e wszystko jest momentem nieskoczonego absolutu. Zaj-miemy si jeszcze t ewentualnoci, a tutaj ograniczymy sido stwierdzenia, e tak rozumiany absolut bardzo rzadko bywa

    JAN HARTMAN

    Dlaczego konia? Dlaczego jest taki, jaki jest? No bo jest i ja gowidz. Jest, jaki jest, i kady moe sobie sam zobaczy. Rezo-nowanie nic nie zmieni. Gdyby kto dopytywa si, dlaczegoma odda dug albo wezwa pomoc, na nic by mu si to zdao,

    a co najwyej zasuyby sobie na z opi-ni. Gdy jednak prbujemy uzasadnia

    powinno moraln przez odwoanie sido decyzji Boga, postpujemy bardzopodobnie do tego kogo, kto dopytuje si,dlaczego niby miaby oddawa swe dugi.Dugi oddaje si bo tak apodyktycz-no obywa si bez racji i na tym waniepolega, e nie potrzebuje racji. Po tymwrcz rozpoznajemy powinno moraln,e jest apodyktyczna (imperatywna) i bez-wzgldna, czyli pozbawiona uzasadnie-nia, natomiast sprzeniewierzenie si jej

    nie pociga za sob innej kary ni wstyd i haba moralna. Obowizki moralne wypenia si wanie dlatego, e s obo-

    wizkami, a nie dlatego, e ich wypenienie prowadzi do nagrodyw niebie albo jest przyjemne, niewypenienie za prowadzi dokary. Co wicej, wyjanianie powinnoci moralnej przezodwoanie si do woli Boga redukuje wszystkie nasze obowizkido jednego praobowizku, ktrym jest posuszestwo Bogu.Tymczasem speniajc czyny moralnie obowizkowe, zwyklemamy na uwadze dobro adresata naszych czynw, czyli jakie-go czowieka. I to czowieka jako takiego, bez wzgldu na to,czy istnieje Bg, a tene czowiek jest naszym bratem jako dzie-ci boe.Filozofowie wyznaniowi (a takich bya zawsze dua wik-

    szo) od staroytnoci z uporem powtarzali, e obowizkwmoralnych nie spenia si w oczekiwaniu nagrody ani ze stra-chu przed kar. Nie mogli si jednak tak do koca rozsta z idepowizania etycznoci ze szczciem wiecznym bd potpie-niem. Dlatego zwykle uwaali dobre uczynki za znak, e ichsprawca podoba si Bogu, ktry obdarzy go ask ich spra-

    3322 |

    CCZZYY IISSTTNNIIEEJJEE BBGG??

    Gdy prbujemyuzasadniapowinno moralnprzez odwoanie sido decyzji Boga,postpujemybardzo podobniedo tego kogo, kto dopytuje si,dlaczego nibymiaby oddawaswe dugi. Dugioddaje si bo tak

    Hartman Jan, Gupie pytania, Krakw. Agora 2013.

  • CCZZYY IISSTTNNIIEEJJEE BBGG??

    desygnatem terminu Bg uywanego przez ludzi wierzcych,przynajmniej w naszym krgu kulturowym. Za wiar w Boga

    transcendentnego nic racjonalnie nieprzemawia, a niewiara obywa si bez racjii o ni nie prosi. Wierzcym pozostajewic naladowanie niewierzcych i upie-ranie si przy psychologicznym twier-dzeniu, e ich wiara rwnie, tak jak nie-wiara niewierzcych, obywa si bez racji,a nawet jest z powodu braku tych racjisilniejsza. Nie ma powodu wierzcymw kwestii tej nie dowierza. Tyle e z tejbezwarunkowej wiary logicznie nic niewynika, gdy chodzi o uzasadnienie bdbrak uzasadnienia tezy o istnieniu Boga.

    Za wiar w Bogatranscendentnegonic racjonalnie nie przemawia, a niewiara obywasi bez racji i o ninie prosi.Wierzcympozostaje wicnaladowanieniewierzcych i upieranie si przypsychologicznymtwierdzeniu, e ichwiara rwnieobywa si bez racji,a nawet jest z powodu brakutych racji silniejsza

    Hartman Jan, Gupie pytania, Krakw. Agora 2013.