425

Lee Child - Uprowadzony

Embed Size (px)

Citation preview

  • LEE CHILD

    UPROWADZONY

  • Postacie wystpujce w tej ksice s fikcyjne. Jakiekolwiek

    podobiestwo do osb prawdziwych, yjcych lub nie, jest cakowicie

    przypadkowe. Ksika jest chroniona polskim i midzynarodowym prawem

    autorskim. Jakiekolwiek jej powielanie lub nieautoryzowany uytek jej

    zawartoci jest zabronione bez pisemnej zgody wydawcy lub waciciela praw

    autorskich.

    Gdybym mia wymieni wszystko, w czym mi pomoga, powstaaby lista

    dusza ni ta ksika. Powiem zatem po prostu: dla mojej ony Jane. Dzikuj.

    Nathana Rubina zabia odwaga. Nie dugotrwaa, stanowcza odwaga,

    dziki ktrej zdobywa si medale na wojnie, lecz nagy przebysk, olepiajcy

    uamek sekundy, ktry sprawia, e czowiek ginie na ulicy.

    Wyszed z domu wczenie, jak to czyni zawsze sze dni w tygodniu,

    pidziesit tygodni w roku. Skromne niadanie, odpowiednie dla krpego,

    pulchnego mczyzny, ktry mimo przekroczonej czterdziestki stara si

    utrzyma form. Duga wdrwka wycieanymi wykadzin korytarzami domu

    nad jeziorem, odpowiedniego dla mczyzny, ktry w kady z trzystu dni pracy

    zarabia tysic dolarw. Kciuk dotyka przycisku otwierajcego drzwi garau,

    przekrcenie kluczyka uruchamia cichy silnik kosztownego, importowanego

    samochodu. Pyta lduje w szczelinie odtwarzacza, wz skrca tyem na

    wirowy podjazd. Zwolnienie hamulca, cichy szczk przekadni biegw,

    nacinicie pedau gazu - tak oto rozpocza si ostatnia, krtka jazda jego ycia.

    6.49 rano. Poniedziaek.

    Przez ca drog do pracy mia zielone wiata. To wanie stao si jedn

    z przyczyn jego zgonu, bo gdy wjecha w osonite miej sce za budynkiem, do

    koca preludium Fugi b-moll Bacha brakowao jeszcze trzydziestu omiu

    sekund. Nathan Rubin wysucha jej do ostatniego grzmotu organw. Oznaczao

    to, e gdy wysiad z samochodu, trzej mczyni znaleli si do blisko, by

    mg do pewnego stopnia zinterpretowa ich dziaanie. Zerkn na nich zatem, a

  • oni jednoczenie odwrcili wzrok i zmienili kurs, razem, niczym tancerze bd

    onierze. Nathan Rubin ruszy w stron budynku, potem jednak zatrzyma si i

    obejrza przez rami. Trzej mczyni stali przy jego samochodzie. Sprawdzali

    drzwi. - Hej! - krzykn.

    By to krtki uniwersalny okrzyk zdumienia, gniewu i wyzwania,

    odruchowy dwik, jaki wydaje z siebie uczciwy, naiwny obywatel, gdy dzieje

    si co niespodziewanego. Instynktowna reakcja, ktra staje si przyczyn

    mierci uczciwego, naiwnego obywatela.

    Nathan ruszy z powrotem do wozu. Tamci mieli przewag trzy do

    jednego, ale racja bya po jego stronie, co sprawio, e napi minie w nagym

    przypywie pewnoci siebie. Maszerowa ku nim; czu si oburzony, sprawny i

    grony.

    C za zudzenie. Mikki mieszkaniec przedmiecia w adnym razie nie

    zdoaby sobie poradzi w podobnej sytuacji. Jego sprawno pochodzia

    wycznie z siowni, nie miaa znaczenia. Twarde minie brzucha podday si

    po pierwszym brutalnym ciosie. Twarz skoczya w przd i w d, twarde kostki

    zmiadyy wargi i strzaskay zby. Mocne rce pochwyciy go i przytrzymay

    w powietrzu, jakby nic nie way. Wyrwano mu z rki kluczyki, poczu

    oguszajce uderzenie w ucho. Do ust napyna mu krew. Wyldowa na

    asfalcie, cikie buty zaczy kopa go w plecy, potem w brzuch, w gow. Jego

    umys spowia czer, niczym ekran telewizora w samym rodku burzy. wiat po

    prostu znikn; zwin si, tworzc cienk, rozarzon lini, a potem zgas. I tak

    Nathan umar z powodu uamka sekundy szaleczej odwagi. Ale nie wtedy.

    Umar znacznie pniej, gdy po uamku sekundy odwagi nastpiy dugie

    godziny panicznego, dawicego strachu, a potem cignce si w

    nieskoczono minuty obkaczej, rozwrzeszczanej paniki.

    * * *

    Jacka Reachera ocalia ostrono. Ostrono przywoana przez sabe

    echo z przeszoci. Mia bogat przeszo, a echo pochodzio z jej najgorszej

  • czci.

    Odsuy trzynacie lat w wojsku i tylko raz zosta ranny - nie kul, lecz

    odamkiem koci szczki sieranta piechoty morskiej. Stacjonowa wwczas w

    Bejrucie, w bazie amerykaskiej obok lotniska. Na ulicy wybucha bomba

    ukryta w ciarwce. Reacher sta przy bramie, sierant piechoty morskiej by

    sto metrw bliej wybuchu. Nie zostao z niego nic poza owym odamkiem

    koci, ktry uderzy stojcego sto metrw dalej Reachera i niczym pocisk

    przeszy mu brzuch. Chirurg wojskowy, ktry zszywa ran, powiedzia pniej,

    e Reacher mia szczcie. Prawdziwa kula w jamie brzusznej byaby jeszcze

    gorsza. To wanie echo usysza teraz Reacher i bardzo uwaa na kade sowo,

    poniewa trzynacie lat pniej sta bez ruchu, a z odlegoci piciu

    centymetrw celowano mu z pistoletu prosto w brzuch.

    Pistolet, dziewiciomilimetrowy automat, nowiusieki, naoliwiony,

    trzymany nisko, wymierzono wprost w star blizn. Facet, ktry z niego

    mierzy, chyba wiedzia, co robi. Bro bya odbezpieczona, lufa nawet nie

    drgna, zero napicia, palec na spucie gotw do wykonania ruchu. Reacher

    dostrzeg to natychmiast. Skupi uwag na owym palcu.

    Sta obok kobiety; trzyma j pod rk. Nigdy wczeniej jej nie widzia.

    Kobieta wpatrywaa si w identyczny dziewiciomilimetrowy pistolet, z ktrego

    celowano w jej brzuch. Jej napastnik by bardziej spity ni Reachera. Wydawa

    si niespokojny, zdenerwowany, jego bro draa. Mia obgryzione paznokcie.

    Drobny nerwus. Caa czwrka staa na ulicy, troje niczym posgi, czwarty

    przestpowa lekko z nogi na nog.

    Znajdowali si w Chicago, w centrum miasta, na ruchliwym chodniku, w

    poniedziaek, ostatni dzie czerwca. Jasne soce, adny, soneczny, letni dzie.

    Wszystko wydarzyo si w uamku sekundy, w sposb, ktrego nie daoby si

    przygotowa nawet za milion lat. Reacher spacerowa ulic, nigdzie si nie

    wybiera, nie szed ani szybko, ani wolno. Mia wanie min wyjcie pralni

    chemicznej, gdy drzwi otwary mu si tu przed nosem i na chodnik pod jego

  • stopy wypada stara, metalowa kula. Reacher unis wzrok i ujrza stojc w

    wyjciu kobiet. Niewiele brakowao, a upuciaby narcze dziewiciu workw

    z pralni. Dochodzia trzydziestki - ciemnowosa, spokojna, adna, ubrana w do

    drogie ciuchy. Co byo nie tak z jej nog, musiaa dozna jakiego urazu. Jej

    dziwna pozycja wiadczya, e cierpi. Popatrzya na niego proszco.

    Odpowiedzia spojrzeniem mwicym: nie ma sprawy i podnis metalow kul.

    Jedn rk odebra kobiecie dziewi workw, drug wrczy lask. Torby

    zarzuci na rami, czujc, jak dziewi drucianych wieszakw wrzyna mu si w

    palec. Kobieta wspara kul o chodnik i wsuna przedrami w specjalny

    wygity uchwyt. Reacher poda jej rk, zawahaa si, potem skina gow

    zawstydzona, a on uj j pod rami i odczeka chwilk. Wiedzia, e pomaga,

    ale czu si dziwnie. Odwrcili si razem, by odej. Reacher sdzi, e

    przejdzie z ni kilka krokw, a kobieta odzyska panowanie nad sob, potem

    wypuci jej rk i odda ubrania. Kiedy si jednak odwrci, ujrza tu przed sob

    dwch mczyzn, ktrzy trzymali w rkach dziewiciomilimetrowe pistolety

    automatyczne.

    Caa czwrka zamara, stajc twarz w twarz, parami, niczym cztery

    osoby jedzce razem kolacj w ciasnej kabinie w restauracji. Dwaj trzymajcy

    bro mczyni byli biali, dobrze odywieni, zachowywali si z lekk,

    wojskow precyzj. Byli te nieco do siebie podobni - redni wzrost, krtkie

    brzowe wosy, potne muskularne donie. Wielkie, bezmylne twarze,

    nieciekawe, rowe rysy, napicie w twardych oczach. Nerwowy facecik by

    niszy, zupenie jakby wikszo energii zuywa na zmartwienia. Obaj

    mczyni mieli na sobie koszule w krat i popelinowe kurtki. Stali tu obok

    siebie. Reacher, ktry znacznie przewysza wzrostem pozosta trjk, mg

    rozejrze si wok, patrzc nad ich gowami. Sta jednak zaskoczony, z

    ubraniami kobiety zarzuconymi na rami. Kobieta wspieraa si na kuli;

    milczaa. Dwaj mczyni celowali do nich z broni. Reacherowi wydawao si,

    e stoj tak bardzo dugo, wiedzia jednak, e to mylce uczucie.

  • Prawdopodobnie mino zaledwie ptorej sekundy.

    Mczyzna stojcy naprzeciwko Reachera by chyba przywdc.

    Spokojnie wodzi wzrokiem pomidzy Reacherem i kobiet. W kocu skin

    broni, wskazujc krawnik.

    - Do wozu, suko - poleci. - i ty, dupku.

    Mwi z naciskiem, lecz cicho, wadczo, praktycznie bez akcentu, moe z

    odrobin kalifornijskiego. Przy krawniku czeka na nich samochd - wielki,

    czarny, drogi wz. Kierowca pochyla si nad przednimi siedzeniami;

    wycigajc rk, stara si zwolni zamek w drzwiach. Mczyzna naprzeciw

    Reachera ponownie skin broni. Reacher nawet nie drgn. Spojrza w prawo,

    w lewo i uzna, e ma jeszcze ptorej sekundy, by dokona wyboru. Dwaj

    faceci z pistoletami automatycznymi niespecjalnie go martwili. Z powodu prania

    dysponowa wprawdzie tylko jedn woln rk, uzna jednak, e bez trudu

    zaatwiby ich obu. Problemy kryy si obok i za jego plecami. Zerkn w okno

    pralni, korzystajc z niego niczym z lustra. Dwadziecia metrw dalej

    chodnikiem przelewa si gsty tum. Kilka zbkanych pociskw z atwoci

    znalazoby cel. Bez dwch zda. Oto problem za jego plecami. Problem obok to

    nieznana kobieta. Nie mia pojcia, jak zachowaaby si w takiej sytuacji. Ma

    niesprawn nog. Z pewnoci zareagowaaby z opnieniem, poruszya si

    powoli. Nie zamierza wdawa si w walk, nie w tym otoczeniu, nie z kim

    takim u boku.

    Mczyzna mwicy z lekkim kalifornijskim akcentem wycign rk i

    chwyci przegub Reachera, obciony dziewicioma workami z praniem.

    Pocign go do samochodu. Palec wskazujcy nadal czeka na swoj chwil;

    Reacher obserwowa go ktem oka. Wypuci rk kobiety, podszed do wozu,

    cisn worki na tylne siedzenie i wsun si za nimi. Kobieta wyldowaa obok

    niego, potem do rodka wgramoli si nerwusek i zatrzasn drzwi. Przywdca

    wsiad z przodu, po prawej. Trzasn drzwiami. Kierowca pchn dwigni

    biegw i samochd potoczy si cicho ulic.

  • * * *

    Kobieta jczaa z blu. Reacher domyli si, e nerwusek wbija jej bro

    midzy ebra. Przywdca siedzia przekrcony w przednim fotelu. Uzbrojon w

    pistolet do opiera na skrzanym zagwku, celujc wprost w pier Reachera.

    To by glock 17. Reacher wiedzia o nim wszystko. Ocenia prototyp pod ktem

    przydatnoci dla swojej jednostki - takie otrzyma zadanie podczas okresu

    rekonwalescencji w Bejrucie. Glock to niewielka, solidna bro, niecae

    dziewitnacie centymetrw dugoci, od iglicy po koniec lufy, dostatecznie

    duga, by zachowa celno. Reacher trafia z niego w pinezki z odlegoci

    dwudziestu piciu metrw. Pistolet ten strzela cakiem solidnymi pociskami,

    ponad siedmiogramowymi, ktre wyrzuca z prdkoci ponad tysica dwustu

    kilometrw na godzin. Siedemnacie pociskw w magazynku, std nazwa. By

    lekki - mimo swej siy raenia way raptem siedemset trzy gramy.

    Najwaniejsze czci zrobiono ze stali, reszt z plastiku, czarnego poliwglanu,

    jak w kosztownym aparacie fotograficznym. wietna robota.

    Ale Reacher jako go nie polubi i uzna, e nie spenia

    wyspecjalizowanych wymaga jego jednostki. Zaleci odrzucenie kontraktu i

    zamiast tego odda gos na berett 92F. Beretta, take dziewiciomilimetrowa,

    bya o wier kilo cisza, trzy centymetry dusza, miaa o dwa pociski mniej

    w magazynku, lecz jej sia strzau bya o dziesi procent wiksza ni w glocku.

    To si liczyo. A poza tym nie zrobiono jej z plastiku. Reacher wybra berett,

    dowdca jednostki zgodzi si z t opini i rozesa ocen Reachera dalej. Caa

    armia popara t rekomendacj. W tym samym tygodniu, w ktrym go

    awansowano i przypito mu do piersi Srebrn Gwiazd i Purpurowe Serce,

    armia zamwia beretty, cho byy drosze, a NATO miao wira na punkcie

    gloc-kw, i cho Reacher, ktry niedawno opuci West Point, jako jedyny

    wypowiedzia si w tej kwestii. Potem przydzielono go gdzie indziej, suy na

    caym wiecie i nie mia ju stycznoci z glockiem 17 - a do tej chwili.

    Dwanacie lat pniej mg si mu przyjrze dokadnie i z bliska.

  • Odwrci wzrok od broni, skupiajc si na trzymajcym j napastniku.

    Cakiem nieza opalenizna janiaa tu przy linii wosw. Wida, e niedawno

    odwiedzi fryzjera. Kierowca mia wysokie, byszczce czoo, rzednce wosy

    zaczesane do tyu, row, yw twarz i umieszek typowy dla paskudnych

    facetw, ktrzy sdz, e s przystojni. Ta sama tania koszula z supermarketu, ta

    sama kurtka, to samo masywne ciao, pewno siebie zabarwiona lekkim

    zdenerwowaniem. Trzej faceci, wszyscy mieli na oko okoo trzydziestu,

    trzydziestu piciu lat - jeden przywdca, jeden nerwus, jeden spokojny

    wykonawca. Wszyscy spici, lecz sprawni, wyranie wykonujcy misj.

    Zagadka. Reacher spojrza ponad lufgloc-ka w oczy przywdcy, tamten jednak

    pokrci gow.

    - Bez gadania, dupku - rzek. - Zacznij gada, to ci zastrzel. Masz moje

    sowo. Sied cicho, a moe przeyjesz.

    Reacher mu uwierzy. Go mia twarde oczy, jego usta zaciskay si

    mocno. Jechali w milczeniu. Po chwili samochd zwolni i skrci na wyboisty,

    betonowy plac. Skierowa si za opuszczony budynek przemysowy. Wedug

    szacunkw Reachera oddalili si na poudnie jakie siedem kilometrw od

    centrum. Kierowca zatrzyma samochd tak, by jego drzwi znalazy si

    dokadnie naprzeciwko tylnego wejcia do niewielkiej ciarwki. Ciarwka

    staa samotnie na pustym parkingu - ford econoline, brudnobiay, nie stary, lecz

    wyranie uywany. Napis na boku zamalowano wieo bia farb, nie do koca

    pasujc do reszty karoserii. Reacher si rozejrza. Cay parking wypeniay

    mieci. Dostrzeg porzucon nieopodal puszk po farbie i pdzel. W pobliu nie

    byo nikogo. Pusto. Jeli ma co zrobi, to znalaz si we waciwym miejscu,

    nadesza te odpowiednia pora. Lecz facet z przodu umiechn si lekko i

    sign na ty wozu. Lew rk zapa Reachera za konierz, praw wbi mu w

    ucho koniec lufy glocka.

    - Sied spokojnie, dupku - rzuci.

    Kierowca wysiad z samochodu i okry mask. Wycign z kieszeni

  • nowe kluczyki, otworzy tylne drzwi ciarwki. Reacher siedzia bez ruchu.

    Wetknicie pistoletu w ucho to nie najlepszy pomys - jeli ofiara nagle szarpnie

    gow i odwrci j, pistolet si wysunie, omijajc czoo. Wwczas nawet szybka

    reakcja niewiele pomoe. Niewykluczone, e strzelec zdoa przedziurawi

    zewntrzn cz ucha ofiary, z pewnoci rozwali jej te bbenek, ale nie s to

    rany miertelne. Reacher przez sekund rozwaa swe szanse, a potem nerwus

    wycign kobiet z wozu i pchn w stron ciarwki. Kutykajc i

    podskakujc, pokonaa krtk odlego dzielc jedne drzwi do drugich.

    Reacher obserwowa j ktem oka. Napastnik odebra jej torebk i cisn z

    powrotem do wozu. Wyldowaa u stp Reachera, uderzajc ciko o grub

    wykadzin. Dua torba z piknej skry; w rodku co cikiego, metalowego.

    Tylko jedna metalowa rzecz w torbie kobiety mogaby wyldowa tak ciko. Z

    nagym zainteresowaniem ponownie zerkn na sw towarzyszk.

    Leaa bezwadnie w ciarwce, wyranie przeszkadzaa jej bolca noga.

    A potem przywdca z przodu pocign Reachera w bok i przekaza go

    nerwusowi. Glocka w uchu zastpi drugi, wbity w bok. Pocignito go naprzd,

    przez parking, na ty ciarwki, i wepchnito do rodka, gdzie znajdowaa si

    ju kobieta. Nerwus pilnowa ich obojga, celujc z lekko trzscego si glocka.

    Tymczasem przywdca sign do wozu i wycign metalow kul kobiety.

    Podszed do nich i wrzuci j do rodka. Kula z brzkiem rbna o ciank.

    Worki z praniem i torebk pozostawi w samochodzie. Z kieszeni kurtki wyj

    kajdanki. Jedn bransolet zatrzasn na prawym przegubie kobiety, szarpn ni

    w bok, chwyci lew rk Reachera i zacisn kajdanki. Potrzsn nimi,

    sprawdzajc, czy s do ciasne. Z gonym trzaskiem zamkn drzwi

    ciarwki z lewej strony. Reacher dostrzeg jeszcze, jak kierowca wylewa co

    do samochodu z plastikowych butelek - jasny pyn, silna wo benzyny, jedna

    butelka z tyu, jedna z przodu. A potem przywdca zatrzasn prawe drzwi.

    Ostatni rzecz, jak ujrza Reacher, nim spowia go ciemno, by kierowca

    wycigajcy z kieszeni pudeko zapaek.

  • Dwa tysice siedemset dwadziecia trzy kilometry od Chicago

    przygotowywano wanie kwater gocinn skadajc si z jednego pokoju.

    Pokoju bardzo niekonwencjonalnie zaprojektowanego, wedle wskazwek

    niezwykle dokadnego czowieka, ktry starannie przemyla kady szczeg.

    Wymagao to do nietypowych przygotowa.

    Pomieszczenie przeznaczono do wyranie okrelonych celw, dla

    konkretnego gocia. Zarwno cel, jak i osoba gocia wymagay wprowadzenia

    elementw dodatkowych. Skupiono si na pierwszym pitrze istniejcego ju

    budynku. Zleceniodawca wybra pokj narony, wyposaony w kilka duych

    okien na obu cianach zewntrznych. Okna wychodziy na poudnie i wschd.

    Stuczono je i zastpiono grubymi deskami, przybitymi do framug okiennych.

    Na zewntrz deski pomalowano na biao, w kolorze cian budynku, wewntrz

    nikt nie zada sobie takiego trudu.

    Sufit pokoju naronego zerwano. Budynek by stary, sufit gruby i

    gipsowy. Wkrtce gips wyldowa na pododze w obokach duszcego pyu.

    Teraz u gry widniaa wiba dachowa. Wewntrzne ciany wyburzono.

    Niegdy pokryway je stare sosnowe boazerie, gadkie, byszczce. Obecnie

    znikny, odsaniajc konstrukcj budynku i grub, star pap. Zerwano te

    deski podogi. Pod masywnymi legarami mona byo dostrzec zakurzony sufit

    pokoju poniej.

    Stary gips i deski ze cian i podogi wyrzucono przez okna, zanim je

    zabito. Dwaj mczyni zajmujcy si przebudow zgarnli wszystkie mieci na

    jeden duy stos. Potem podjechali ciarwk i zaczli adowa je opatami do

    rodka. Bardzo im zaleao, by pozostawi wszystko w naleytym porzdku. Po

    raz pierwszy pracowali dla tego zleceniodawcy, ktry wspomina mtnie o

    kolejnych projektach, a gdy rozejrzeli si wok, doszli do wniosku, e istotnie

    czeka ich tu jeszcze wiele pracy. Nader optymistyczna sytuacja. Trudno o nowe

    kontrakty, a ten zleceniodawca niespecjalnie przejmowa si cen. Obaj

    mczyni uznali, e w ich interesie ley zrobienie znakomitego pierwszego

  • wraenia. Szybko i sprawnie adowali do ciarwki ostatnie kaway gipsu, gdy

    nagle pojawi si ich zleceniodawca.

    - Skoczone? - spyta.

    By potnym, nalanym facetem o wysokim gosie. Na bladych

    policzkach wykwity mu dwa rumiece wielkoci drobnych monet. Porusza si

    lekko i cicho, niczym czowiek znacznie lejszy. W sumie kto, na kogo ludzie

    wol nie patrze i komu odpowiadaj bardzo szybko.

    - Zostao tylko sprztanie - wyjani pierwszy z robotnikw. - Gdzie

    mamy to wyrzuci?

    - Poka wam - odpar zleceniodawca. - Bdziecie musieli pojecha dwa

    razy. Deski zabierzecie osobno, prawda?

    Drugi robotnik przytakn. Deski miay szeroko czterdziestu piciu

    centymetrw, pochodziy z czasw, gdy drwale mogli wybra dowolne drzewo,

    i nie byo mowy, eby zmieciy si na pace z reszt gruzu.

    Kiedy skoczyli adowa gips, pracodawca wcisn si wraz z nimi do

    kabiny. By tak wielki, e zrobio si ciasno. Wskaza drog za starym

    budynkiem.

    - Na pnoc - poleci - okoo ptora kilometra. Droga opuszczaa

    miasteczko i wijc si, pokonywaa seri stromych zakrtw. Pracodawca

    wskaza pewne miejsce.

    - Tutaj - rzek. - Na sam ty, dobrze?

    Odszed cicho, a robotnicy zaczli rozadowywa ciarwk. Wrcili

    pod dom, wrzucili na pak stare sosnowe deski. Ponownie pokonali krt drog,

    rozadowali samochd, zanieli deski do rodka, uoyli w staranny stos na

    samym kocu ciemnego miejsca. Nagle z cienia wyoni si pracodawca. Czeka

    na nich. Trzyma co w rce.

    - Skoczone - oznajmi pierwszy robotnik. Pracodawca przytakn.

    - Tak jak wy - odpar.

    Unis rk. Trzyma w niej pistolet, czarny automat. Pierwszemu z

  • robotnikw strzeli w gow; kula uderzya w czaszk z oguszajcym hukiem,

    rozbryzgujc wok krew, kawaki koci i mzgu. Drugi zamar ze zgrozy,

    potem rzuci si do ucieczki. Rozpaczliwie miota si na boki, szukajc

    schronienia. Zleceniodawca umiechn si. Lubi, kiedy uciekali. Opuci

    potn rk pod maym ktem. Wystrzeli. Kula trafia uciekiniera w kolano.

    Zleceniodawca umiechn si ponownie. Jeszcze lepiej. Lubi, kiedy uciekali,

    ale jeszcze bardziej, kiedy wili si na ziemi. Dug chwil sta, suchajc

    wrzaskw mczyzny, potem podszed cicho i wycelowa starannie w drugie

    kolano. Jaki czas patrzy. W kocu znudzia mu si zabawa, wzruszy

    ramionami i trzecim strzaem trafi robotnika w gow. Potem pooy bro na

    ziemi i przeturla zwoki, pki nie spoczy rwniutko tu obok rzdu starych

    desek podogowych.

    Jechali godzin i trzydzieci trzy minuty. Najpierw powoli w miecie,

    potem przyspieszyli, utrzymujc rwne tempo. W sumie jakie dziewidziesit

    kilometrw. Lecz w haaliwym mroku wewntrz ciarwki Reacher nie mia

    pojcia, w ktrym kierunku zmierzaj.

    By przykuty kajdankami do modej kobiety o niesprawnej nodze. Przez

    pierwszych kilka minut wymuszonej znajomoci usiowali usadowi si jak

    najwygodniej. Pezali wewntrz ciarwki, w kocu usiedli obok siebie na

    pododze z wyprostowanymi nogami, oparci o oson koa po prawej. Kobieta

    siedziaa tyem, Reacher przodem. Skute przeguby spoczyway na paskiej,

    metalowej osonie, jak u kochankw siedzcych razem w kawiarence.

    Z pocztku milczeli. Dugi czas siedzieli w ciszy, oszoomieni.

    Podstawowy problem stanowi upa - byo poudnie ostatniego dnia czerwca na

    rodkowym Zachodzie. Zamknito ich w metalowym pudle pozbawionym

    wentylacji. Pd powietrza na pewno nieco chodzi ciarwk, ale to

    zdecydowanie nie wystarczao.

    Reacher siedzia w mroku i w martwej, rozpalonej ciszy rozmyla i

    planowa, tak jak go nauczono. Zachowaj spokj, odpr si, bd gotw, nie

  • marnuj energii na bezsensowne domysy, oceniaj. Trzej napastnicy wykazali si

    pewn sprawnoci. Nie mieli moe talentu, nie dziaali z finezj, ale nie

    popeniali znaczcych bdw. Najsabsze ogniwo stanowi nerwus z drugim

    glockiem. Lecz przywdca rekompensowa to z nawizk. Sprawna trjka,

    widywa ju gorszych. Na razie jednak si nie przejmowa, bywa ju w

    wikszych opaach, w znacznie wikszych, i to niejeden raz. I przey Tote na

    razie si nie martwi.

    A potem co zauway. Kobieta take si nie martwia, ona rwnie

    zachowywaa spokj. Po prostu siedziaa, koyszc si, przykuta do jego

    przegubu, pogrona w mylach. Moe j take nauczono planowa. Zerkn na

    ni w ciemnoci i ujrza, e przyglda mu si uwanie, spokojnie, pytajco,

    lekko wyniole, z odrobin dezaprobaty. Modziecza pewno siebie. Kobieta

    spojrzaa mu prosto w oczy, patrzya dugo. Potem wycigna praw rk w

    kajdankach, szarpic przegub Reachera. Mimo wszystko by to jednak

    zachcajcy gest. Reacher wycign praw do, ucisn jej rk. Oboje

    umiechnli si z ironi na ten formalny gest.

    - Holly Johnson - powiedziaa kobieta.

    Oceniaa go starannie. Widzia, jak jej wzrok wdruje mu po twarzy.

    Potem krtka ocena ubrania, znw twarz. Umiechna si ponownie, krtko,

    jakby uznaa, e zasuy na uprzejmo.

    - Mio mi pana pozna.

    Odpowiedzia podobnym spojrzeniem. Przyjrza si jej twarzy-bardzo

    adna babka, jakie dwadziecia sze, dwadziecia siedem lat. Otaksowa jej

    ubranie. W gowie zadwicza mu fragment starej piosenki: Kiecki za sto

    dolarw, za ktre nie zapaciam. Czeka na dalszy cig, ale ten nie nadszed,

    tote umiechn si i skin gow.

    - Jack Reacher - rzek. - Wierz mi, Holly, caa przyjemno po mojej

    stronie.

    Trudno im byo rozmawia, bo w ciarwce panowa haas. Warkot

  • silnika niemal zagusza odgosy dobiegajce z drogi. Reacher chtnie

    posiedziaby w ciszy, ale nie Holly.

    - Musz si ciebie pozby - oznajmia.

    Pewna siebie kobieta, ktra panuje nad sytuacj. Nie odpowiedzia,

    zerkn tylko na ni i odwrci wzrok. Oto cig dalszy piosenki: Zimna, zimna

    kobieta. Smutny, bolesny tekst, stara piosenka Memphis Slim, ale nie pasowaa

    do niej, ani troch. To nie bya zimna kobieta. Spojrza ponownie i wzruszy

    ramionami. Patrzya na niego, zniecierpliwiona milczeniem.

    - Rozumiesz dokadnie, co si stao? - spytaa. Obserwowa jej twarz,

    oczy. Patrzya wprost na niego.

    Dostrzeg zdumienie. Sdzia, e ma do czynienia z idiot, e waciwie

    nie zrozumia, co zaszo.

    - To przecie jasne - powiedzia. - Dowody s jednoznaczne.

    - Jakie dowody? - spytaa. - Wszystko skoczyo si w uamku sekundy.

    - Wanie - przytakn. - Nie potrzeba nam wicej dowodw. Wiem ju

    wystarczajco duo.

    Przerwa i odpry si. Nastpn szans ucieczki bd mieli na kolejnym

    przystanku, moe dopiero za kilka godzin. Obawia si, e czeka go dugi dzie.

    Musia by przygotowany, zachowa siy.

    - Co wiesz? - spytaa kobieta.

    Cay czas nie spuszczaa z niego wzroku.

    - Zostaa porwana - oznajmi. - Ja znalazem si tu przypadkiem.

    Cigle na niego patrzya, nadal pewna siebie, pogrona w mylach.

    Wci nie wiedziaa, czy ma do czynienia z durniem.

    - To przecie jasne - powtrzy. - Nie o mnie im chodzio. Nie

    odpowiedziaa, uniosa tylko brew.

    - Nikt nie wiedzia, e tam bd, nawet ja sam, pki nie znalazem si na

    miejscu. A operacja zostaa doskonale zaplanowana. To musiao wymaga czasu

    i rozpoznania, zgadza si? Trzej faceci, jeden w samochodzie, dwaj na ulicy,

  • samochd zaparkowany dokadnie naprzeciwko. Nie mieli pojcia, gdzie bd.

    Ale bez wtpienia wiedzieli doskonale, gdzie ty bdziesz. Nie patrz wic na

    mnie, jakbym to ja by idiot. To ty popenia wielki bd.

    - Bd? - powtrzya kobieta.

    - Masz zbyt regularne nawyki - wyjani Reacher. - Badali twoje

    zwyczaje, dwa, trzy tygodnie. Wesza wprost w puapk. Nie spodziewali si

    nikogo innego, to przecie jasne. Mieli tylko jedne kajdanki.

    Unis rk, podnoszc take jej do, by podkreli swe sowa. Kobieta

    dug chwil milczaa. Najwyraniej dokonywaa rewizji pogldw na temat

    towarzysza. Reacher za-koysa si w rytm porusze ciarwki i posa jej

    umiech.

    - A nie powinna popenia takich bdw - doda. - Jeste agentk

    rzdow, prawda? DE A, CIA, FBI, co w tym stylu. Moe chicagowska policja.

    Nowicjuszka, wci oddana subie i raczej bogata. Zatem albo kto porwa ci

    dla okupu, albo, mimo e jeste nowa, narobia ju komu problemw. Tak czy

    inaczej, powinna bardziej na siebie uwaa.

    Popatrzya na niego, przytakna. W ciemnoci dostrzeg szeroko otwarte

    oczy. Bya pod wraeniem.

    - Dowody? - spytaa. Umiechn si ponownie.

    - Kilka rzeczy. Twoje pranie. Domylam si, e co poniedziaek podczas

    przerwy na lunch zabierasz do pralni rzeczy z zeszego tygodnia i odbierasz

    poprzednie. To oznacza, e musisz dysponowa co najmniej pitnastoma,

    dwudziestoma rnymi strojami. Sdzc po tym, co masz na sobie, nie ubierasz

    si byle gdzie. Minimum czterysta dolcw za kostium. W sumie ciuchy za

    ponad osiem tysicy. To wanie nazywam oznak redniej zamonoci - i

    zbytni regularnoci nawykw. Przytakna powoli.

    - Okay - rzeka. - A czemu jestem agentk?

    - To atwe. Groono ci glockiem17, wcignito do samochodu, wrzucono

    do ciarwki, przykuto do obcego faceta, nie masz pojcia, gdzie ci zabieraj

  • ani dlaczego. Normalna kobieta wpadaby w panik, krzyczaaby, szalaa ze

    strachu. Ale nie ty. Ty siedzisz spokojnie, co sugeruje, e przesza szkolenie, a

    moe take oswoia si z niebezpiecznymi sytuacjami. Moe rwnie wiesz, e

    wkrtce zaczn ci szuka jacy ludzie.

    Umilk. Skinieniem gowy zachcia go, by mwi dalej.

    - Poza tym miaa w torebce bro. Cik, moe trzy-dziestksemk,

    duga lufa. Gdyby to bya prywatna spluwa, kto taki jak ty wybraby co

    lekkiego, na przykad dwu-dziestkdwjk. Ale miaa duy rewolwer, co

    oznacza, e ci go przydzielono. Czyli jeste agentk albo glin.

    Kobieta ponownie skina gow.

    - Czemu jestem nowicjuszk?

    - Twj wiek - wyjani Reacher. - Ile masz lat? Dwadziecia sze?

    - Dwadziecia siedem.

    - Moda jak na detektywa. College, kilka lat w mundurze. Jak na agentk

    FBI, DEA bd CIA take moda. Wic cokolwiek robisz, robisz to od

    niedawna.

    Wzruszya ramionami.

    - Okay - zgodzia si. - A oddana pracy? Reacher wskaza lew rk,

    zadwiczay kajdanki.

    - Twj uraz - powiedzia. - Wrcia do pracy po wypadku, zanim

    odzyskaa pen sprawno. Wci korzystasz z kuli. Wikszo ludzi w takiej

    sytuacji zostaaby w domu na zwolnieniu.

    Umiechna si.

    - Mogabym by inwalidk - podsuna. - Taka si urodzi.

    Reacher pokrci gow w mroku.

    - To kula szpitalna. Wypoyczyli ci j na krtko, a wyzdrowiejesz.

    Gdyby to byo kalectwo, kupiaby wasn kul, moe nawet tuzin, pomalowaa

    na rne kolory, tak by pasoway do drogich strojw.

    Rozemiaa si - miy dwik pord staego, gonego warkotu silnika i

  • szumu drogi.

    - Niele, Jacku Reacherze - powiedziaa. - Od zeszej jesieni jestem

    agentk FBI. Zerwaam cigna, grajc w pik non.

    - Grasz w pik non? - spyta Reacher. - adnie, Holly Johnson. Jak

    zatem jeste agentk od zeszej jesieni?

    Przez chwil milczaa.

    - Zwyk. Jedn z wielu w chicagowskim biurze. Reacher pokrci

    przeczco gow.

    - Nie jeste zwyk agentk, tylko agentk, ktra robi co zwizanego z

    kim, kto chciaby si zemci. Czym si w takim razie zajmujesz?

    Ona take pokrcia gow.

    - Nie mog o tym mwi. Nie z cywilem. Przytakn. To mu nie

    przeszkadzao.

    - Okay - rzek.

    - Kady agent robi sobie wrogw.

    - Naturalnie - odpar.

    - Ja take - dodaa.

    Zerkn na ni. Osobliwa uwaga, defensywna. Sowa kobiety

    wyszkolonej, penej zapau i gotowej, lecz od jesieni przykutej do biurka.

    - Dzia finansowy? - zagadn. Ruch gowy.

    - Nie mog o tym mwi - powtrzya.

    - Ale ju zdya narobi sobie wrogw. Umiechna si lekko,

    jednake umiech szybko znikn z jej twarzy. Umilka. Sprawiaa wraenie

    spokojnej, lecz dziki dreniu jej rki Reacher wyczu, e po raz pierwszy

    zacza si martwi. Trzymaa si jednak. i mylia si.

    - Nie zamierzaj ci zabi - powiedzia. - Mogli to zrobi na tamtym

    parkingu. Po co wciga ci do tej ciarwki? No i ta kula.

    - Co z ni?

    - To nie miaoby sensu. Czemu mieliby wrzuca tu kul, gdyby zamierzali

  • ci zabi? Jeste zakadniczk, Holly. Na pewno nie znasz tych ludzi, nigdy

    wczeniej ich nie widziaa?

    - Nigdy - odpara. - Nie wiem, kim, do diaba, s ani czego ode mnie chc.

    Spojrza na ni. Bya zbyt pewna siebie. Wiedziaa wicej, ni mu

    mwia. Umilkli, wsuchiwali si w haas. Podskakiwali w rytm ruchw

    ciarwki. Reacher patrzy w mrok, czu, e Holly podejmuje decyzj.

    Ponownie si odwrcia.

    - Musz si ciebie pozby - powiedziaa raz jeszcze. Zerkn na ni.

    Odwrci wzrok i umiechn si szeroko.

    - To mi odpowiada, Holly. Im wczeniej, tym lepiej.

    - Kiedy kto zauway twoj nieobecno? - zapytaa. Na to pytanie

    wolaby nie odpowiada. Patrzya jednak na niego i czekaa. Zastanowi si

    chwil i odpar zgodnie z prawd.

    - Nigdy.

    - Czemu nie? Kim ty jeste, Reacher? Popatrzy na ni, wzruszajc

    ramionami.

    - Nikim.

    Cay czas patrzya na niego pytajco, moe te z irytacj.

    - No dobra, jakim nikim?

    Usysza w gowie Memphis Slim: Haruj w hucie, w hucie stali.

    - Jestem bramkarzem - oznajmi - w klubie w Chicago.

    - Jakim klubie?

    - Bluesowym, na South Side. Pewnie go nie znasz. Spojrzaa na niego,

    potrzsajc gow.

    - Bramkarzem? - powtrzya. - Niele sobie radzisz jak na bramkarza.

    - Bramkarze bywaj w najdziwniejszych sytuacjach - odpar.

    Nie wygldaa na przekonan. Pochyli si nad zegarkiem, sprawdzajc

    godzin. Wp do trzeciej.

    - A ty? Kiedy kto zauway twoje zniknicie? Zerkna na wasny

  • zegarek i skrzywia si.

    - Jeszcze troch - powiedziaa. - O pitej po poudniu mam spotkanie

    robocze. Wczeniej nic. Dopiero za dwie i p godziny zauwa, e mnie nie

    ma.

    Wewntrz skorupy pokoju na pitrze powstawaa druga skorupa,

    zbudowana z nowych sosnowych desek, zbitych w zwyky sposb. Zupenie

    jakby w rodku starego pokoju wypczkowa nowy. Lecz nowy pokj mia

    okoo trzydziestu centymetrw mniej w kadym wymiarze. Trzydzieci

    centymetrw krtszy, trzydzieci centymetrw wszy i trzydzieci

    centymetrw niszy.

    Nowe legary byy dusze od starych o trzydzieci centymetrw.

    Wznosiy si nad nimi niczym las krtkich drewnianych podpr, gotowych

    utrzyma now podog. Kolejne podpory czekay na nowe ciany, trzydzieci

    centymetrw od starych. Nowe ciany miay barw jasnej ci wieego

    drewna, poyskiway pord starych desek koloru dymnego miodu. Stare deski

    przypominay pradawny szkielet, wewntrz ktrego wyrs nagle nowy, mody.

    Ca budow zajmowali si trzej mczyni. Przeskakiwali z legara na

    legar z lekkoci sugerujc wpraw. Wygldali na dowiadczonych fachowcw

    i pracowali szybko. Kontrakt wymaga, by skoczyli prac na czas.

    Zleceniodawca bardzo to podkrela. Szybka robota. Trzej stolarze nie narzekali.

    Zleceniodawca przyj pierwsz zaproponowan cen, rozdmuchan, z

    uwzgldnionym potnym marginesem do negocjacji. Facet jednak ykn

    pierwsz propozycj; w ogle nie negocjowa. Po prostu skin gow i poleci

    im rozpocz prac, gdy tylko skoczy ekipa remontowa. Nieatwo o tak dobre

    zlecenia, jeszcze trudniej znale kogo, kto przyjmie pierwsz cen, tote trzej

    stolarze pracowali radonie - ciko, szybko i po godzinach. Bardzo chcieli

    zrobi dobre pierwsze wraenie. Kiedy rozgldali si wok, widzieli szans na

    kolejne kontrakty.

    Dokadali zatem wszelkich stara. Biegali po schodach, dwigajc

  • narzdzia i wiee drewno. Pracowali na oko, zaznaczajc paznokciami miejsca

    ci w drewnie. Pistolety do gwodzi i piy chodziy non stop, rozgrzewajc si

    do czerwonoci. Ale co chwila przerywali prac, by zmierzy odstp pomidzy

    dawn konstrukcj i now. Zleceniodawca przykada wielk wag do

    rozmiarw. Stara konstrukcja miaa pitnacie centymetrw szerokoci, nowa

    dziesi. Odstp trzydzieci centymetrw.

    - Pitnacie i dziesi, i trzydzieci - rzek jeden z nich. - W sumie

    pidziesit pi centymetrw. - Zgadza si? - spyta drugi szefa grupy.

    - Idealnie - odpar tamten. - Dokadnie tyle, ile kaza.

    Zaplanowana na pit narada robocza Holly Johnson odbywaa si w

    chicagowskim biurze FBI, w sali konferencyjnej na drugim pitrze. Due

    pomieszczenie, ponad dziewidziesit metrw kwadratowych, niemal w caoci

    wypenia dugi, byszczcy st, otoczony trzydziestoma krzesami, po

    pitnacie z kadej strony. Krzesa byy solidne, obite skr, st zrobiono z

    piknego drewna. Lecz cho meble kojarzyy si raczej z sal narad wielkiej

    korporacji, cay efekt psua tania rzdowa tapeta i wykadzina. Podog

    pokrywao ponad dziewidziesit metrw kwadratowych wykadziny i cae

    dziewidziesit kosztowao zapewne mniej ni jedno krzeso.

    O pitej po poudniu latem promienie soca wpaday do rodka przez

    niemal cakowicie oszklon cian. Ludzie wewntrz mieli wybr. Jeli usiedli

    naprzeciw okien, soce wiecio im prosto w oczy. Musieli je mruy i

    wychodzili z narady z potwornym blem gowy. Soce wygrywao te z

    klimatyzacj, jeli zatem kto usiad tyem do okien, wkrtce zaczyna czu

    coraz wiksze gorco i martwi si, czy o pitej dezodorant nadal dziaa. Trudny

    wybr. Lepiej jednak unikn blu gowy, ryzykujc przegrzanie, tote pierwsi

    przybysze preferowali krzesa po stronie okien.

    Pierwszy pojawi si prawnik FBI zajmujcy si przestpstwami

    finansowymi. Przez chwil sta, oceniajc, ile czasu moe potrwa narada.

    Jakie czterdzieci pi minut, pomyla, znajc Holly. Odwrci si zatem,

  • prbujc ustali, na ktre krzeso padnie cie smukego filara, rozdzielajcego

    na p przeszklon cian. Smuga cienia ciemniaa po lewej stronie trzeciego

    krzesa. Prawnik wiedzia, e w miar upywu czasu bdzie przesuwa si w

    stron szczytu stou. Zwali swj stos teczek na blat przed drugim krzesem,

    zdj marynark i zaj miejsce, wieszajc j na oparciu. Potem odwrci si i

    podszed do kredensu w kcie, eby zaparzy sobie kaw.

    Niedugo po nim zjawili si dwaj agenci, pracujcy nad sprawami, ktre

    mogy czy si z problemem rozgryzanym przez Holly Johnson. Skinieniem

    gowy pozdrowili prawnika, zobaczyli, ktre miejsce zaj. Wiedzieli, e nie ma

    sensu wybrzydza. Pozostaych czternacie krzese od strony okna nie rnio

    si niczym od siebie. Rzucili zatem papiery na najblisze dwa miejsca i take

    podeszli do ekspresu.

    - Nie ma jej jeszcze? - spyta jeden z nich.

    - Cay dzie jej nie widziaem - odpar prawnik.

    - Twoja strata, co? - rzuci drugi.

    Holly Johnson bya now agentk, miaa jednak talent i dziki temu

    zyskaa sobie spor popularno. W dawnych czasach Biuro niechtnie

    zajmowao si biznesmenami, ktrych cigaa Holly. Lecz czasy si zmieniy i

    pracownicy oddziau w Chicago bardzo w tym zasmakowali. Obecnie

    biznesmeni z kategorii uczciwych obywateli przeszli do kategorii drani. Agenci

    mieli dosy ogldania ich, gdy sami musieli wraca pocigiem do domu.

    Wysiadali z pocigw na dugo przedtem, nim bankierzy i maklerzy znaleli si

    na swych kosztownych przedmieciach, cay czas myleli o kolejnych kredytach

    hipotecznych, a nawet drugiej pracy. Myleli te o latach harwki w agencjach

    detektywistycznych, ktra ich czeka, by mogli wyy z niskiej rzdowej

    emerytury. Tymczasem maklerzy i dyrektorzy siedzieli naprzeciw z

    zadowolonymi umieszkami. Kiedy zatem pierwsi zostali uziemieni, Biuro

    przyjo to z radoci. Gdy po pierwszych i drugich nadeszy kolejne dziesitki,

    dwudziestki i setki, zabawa zamienia si w krwawy sport.

  • Niestety, bya to cika praca. Takich ludzi naprawd trudno

    przygwodzi. Dlatego wanie przybycie Holly Johnson okazao si wyjtkowo

    korzystne. Holly miaa talent. Potrafia spojrze na rozliczenie i natychmiast

    dostrzec, czy co jest z nim nie tak. Zupenie jakby umiaa wywszy kady

    kant. Siedziaa za biurkiem, przegldaa papiery, lekko przekrzywiajc gow, i

    mylaa. Czasami rozmylaa godzinami, kiedy jednak skoczya, wiedziaa, co

    si dzieje i wyjaniaa to na naradzie. W jej ustach wszystko brzmiao prosto i

    logicznie, jakby nie istnia nawet cie wtpliwoci. Bya kobiet, ktr czekaa

    wspaniaa przyszo. Sprawiaa, e inni agenci czuli si lepiej, kiedy siedzieli

    wieczorem w pocigu. Dlatego wanie staa si tak popularna.

    Czwarty w sali na drugim pitrze zjawi si agent wyznaczony do pomocy

    Holly. Mia zaatwia za ni rne sprawy i nosi rzeczy, pki nie dojdzie do

    siebie po wypadku na boisku. Nazywa si Miloevi - drobnej budowy, saby

    akcent z zachodniego wybrzea. Nie przekroczy jeszcze czterdziestki. Mia na

    sobie kosztowny garnitur w kolorze khaki, zoto na szyi i na rce. Kolejny

    nowicjusz, niedawno przeniesiony do biura w Chicago, bo tam wanie FBI

    potrzebowao specjalistw od finansw. Doczy do kolejki i rozejrza si po

    sali.

    - Spnia si? - spyta.

    Prawnik wzruszy ramionami, Miloevi odpowiedzia podobnym gestem.

    Lubi Holly Johnson, pracowa z ni pi tygodni, od dnia wypadku podczas

    meczu pikarskiego, i cay czas wietnie si bawi.

    - Zwykle si nie spnia - zauway.

    Pity przyby Brogan, szef dziau Holly, Irlandczyk z Bostonu, ktry

    dugie lata spdzi w Kalifornii. W rednim wieku, ale bliej ni dalej modoci,

    ciemne wosy, czerwona irlandzka twarz. Twardziel, starannie ubrany w

    kosztown jedwabn marynark. Ambitny. Zjawi si w Chicago w tym samym

    czasie co Miloevi. By wkurzony, e nie trafi do Nowego Jorku. Nie mg si

    doczeka awansu. Istniaa teoria, e pojawienie si Holly w tym dziale zwiksza

  • jego szans.

    - Jeszcze nie przysza? - spyta. Pozostali czterej wzruszyli ramionami.

    - Skopi jej tyek - rzuci Brogan.

    Przed zgoszeniem si do FBI Holly pracowaa jako analityk giedowy na

    Wall Street. Nikt nie wiedzia dokadnie, czemu zdecydowaa si na zmian.

    Miaa jakie kontakty na grze, miaa te znanego ojca, tote cz ludzi

    przypuszczaa, e po prostu chciaa mu zaimponowa. Nikt nie wiedzia na

    pewno, czy jej si udao, ale powszechnie uwaano, e stary powinien by pod

    wraeniem. W tym samym roku co Holly do FBI zgosio si dziesi tysicy

    kandydatw, a ona znalaza si na czele listy czterystu osb, ktrym si udao.

    Speniaa wszystkie kryteria i to z nawizk. Biuro szukao absolwentw

    collegew w dziedzinie ksigowoci bd prawa, albo te innych, mniej

    popularnych specjalnoci, ktrzy maj za sob co najmniej trzy lata

    dowiadczenia zawodowego. Holly speniaa te warunki. Miaa dyplom

    ksigowoci z Yale, magisterium z Harvardu i do tego trzy lata na Wall Street.

    Jak burza przesza przez testy na inteligencj i oceny zdolnoci. Kompletnie

    oczarowaa trzech agentw, ktrzy prowadzili z ni rozmow kwalifikacyjn.

    Jej przeszo i kontakty okazay si bez skazy - nic dziwnego,

    zwaywszy na wzmiankowane znajomoci na grze - tote trafia do akademii

    FBI w Quantico, a tam powanie wzia si do rzeczy. Bya sprawna i silna,

    nauczya si strzela, piewajco zaliczya test z reakcji przywdczych, zdobya

    najwyszy wynik w symulowanych strzelaninach w Hogans Alley. Przede

    wszystkim jednak miaa waciwe podejcie. Zrobia dwie rzeczy naraz. Po

    pierwsze, z entuzjazmem przyja etyk Biura za wasn. Kady widzia od razu,

    e ma do czynienia z kobiet, ktra bdzie ya i umieraa dla FBI. Po drugie

    jednak, uczynia to w sposb pozwalajcy unikn jakiegokolwiek pozerstwa.

    Wszystko, co robia, robia z waciwym sobie drwicym poczuciem humoru,

    ktre sprawiao, e ludzie nie mogli jej nienawidzi. Zamiast tego j kochali.

    Bez cienia wtpliwoci Biuro zdobyo sobie w jej osobie potny atut. Szefowie

  • posali j zatem do Chicago i czekali na efekty.

    * * *

    Ostatnimi osobami, ktre pojawiy si w sali na drugim pitrze, bya

    grupa mczyzn. Trzynastu agentw i agent dowodzcy, McGrath. Caa

    trzynastka zebraa si wok szefa, ktry po drodze dokonywa analizy dalszego

    postpowania. Towarzysze spijali kade sowo z jego ust. McGrath by ich

    idolem. Oto czowiek, ktry trafi na szczyt, a potem wrci z powrotem do

    akcji. Spdzi trzy lata w Budynku Hoovera jako zastpca dyrektora FBI, po

    czym poprosi o degradacj i obnienie pensji oraz powrt do pracy

    dochodzeniowej. Decyzja ta kosztowaa go dziesi tysicy rocznie, dziki niej

    jednak odzyska spokj umysu, zyska take dogbny szacunek i lepe oddanie

    agentw, z ktrymi pracowa.

    Agent kierujcy biurem lokalnym, takim jak chicagowskie, przypomina

    kapitana wielkiego krownika. Teoretycznie ma nad sob dowdcw,

    przebywaj oni jednak tysic kilometrw dalej, w Waszyngtonie, ich nadzr jest

    wic iluzoryczny. Agent dowodzcy jest prawdziwy, ma wadz niemal rwn

    boskiej. Tak pracownicy biura w Chicago traktowali McGratha, a on nie czyni

    niczego, by to zmieni. Trzyma si na uboczu, by jednak otwarty. Dba o

    swoj prywat-no, ale sprawia, e jego ludzie wiedzieli, i zrobi dla nich

    wszystko. By niskim, przysadzistym mczyzn kipicym energi i

    rozsiewajcym wok aur pewnoci siebie. Sama jego obecno sprawiaa, e

    wszyscy pracowali lepiej. Na imi mia Paul, ale wszyscy mwili na niego

    Mack.

    Zaczeka, a agenci usid, dziesiciu tyem do okien, trzem za soce

    wiecio prosto w oczy. Potem podnis krzeso i postawi je u szczytu stou, dla

    Holly. Przeszed na drug stron, przesun kolejne i usiad naprzeciwko,

    bokiem do soca. Powoli zaczyna si niepokoi.

    - Gdzie ona jest? - spyta. - Brogan?

    Szef dziau wzruszy ramionami i unis bezradnie rce.

  • - Z tego, co wiem, powinna ju tu by.

    - Moe zostawia wiadomo? - naciska McGrath. -

    Miloevi?

    Miloevi, pozostaych pitnastu agentw i prawnik biura pokrcili

    gowami. McGrath niepokoi si coraz bardziej. Kady czowiek ma swj wzr

    zachowa, pewien rytm, be-hawioralny odcisk palca. Holly spniaa si

    zaledwie minut czy dwie, lecz to tak do niej nie pasowao, e w jego gowie

    rozbrzmiay dzwonki alarmowe. W cigu omiu miesicy nie spnia si ani

    razu, nigdy. Inni ludzie przychodzili na spotkania pi minut pniej i nikogo to

    nie dziwio, bo pasowao do ich wzoru. Ale nie Holly. Trzy minuty po pitej

    McGrath wpatrywa si w puste krzeso i ju wiedzia, e co si stao. Wsta w

    ciszy, podszed do kredensu. Obok ekspresu sta telefon. McGrath podnis

    suchawk i wybra numer swego biura.

    - Dzwonia Holly Johnson? - zapyta sekretark.

    - Nie, Mack.

    Nacisn wideki, wystuka numer recepcji dwa pitra niej.

    - S wiadomoci od Holly Johnson? - spyta agenta dyurnego.

    - Nie, szefie - odrzek agent. - Nie widziaem jej. McGrath ponownie si

    rozczy i wywoa gwn central.

    - Dzwonia Holly Johnson?

    - Nie, prosz pana - odpara operatorka. Przyciskajc ramieniem

    suchawk, gestem poprosi o dugopis i kartk. Potem znw odezwa si do

    operatorki:

    - Podaj mi, prosz, jej numer pagera i komrk, dobrze?

    W suchawce zatrzeszczao. McGrath zapisa oba numery, rozczy si,

    wybra pierwszy. Pager. Odpowiedzia dugi, niski sygna wiadczcy o tym, e

    urzdzenie wyczono. Potem McGrath sprbowa zadzwoni na komrk.

    Usysza elektroniczny pisk i nagrany kobiecy gos, informujcy, e poczenie

    nie moe zosta zrealizowane. Odoy suchawk i rozejrza si po sali. Byo

  • dziesi po pitej w poniedziaek.

    6

    O wp do sidmej, wedug zegarka Reachera, pasaerowie ciarwki

    poczuli, e co si zmienia. Od szeciu godzin i czterdziestu minut jechali ze

    sta prdkoci, jakich dziewidziesiciu-dziewidziesiciu piciu

    kilometrw na godzin. Tymczasem upa osign szczyt i zacz ustpowa.

    Reacher, zgrzany i zmczony, koysa si i podskakiwa w ciemnoci,

    oddzielony od Holly Johnson oson koa. W gowie odlicza odlego,

    dopasowujc j do mapy. Uzna, e w sumie pokonali jakie szeset

    dwadziecia kilometrw. Nie wiedzia jednak, w ktr stron. Jeli jechali na

    wschd, zostawili ju za sob Indian i wanie opuszczali Ohio, przekraczajc

    granice Pensylwanii bd Wirginii Zachodniej. Jeeli podali na poudnie,

    zostawili za sob Illinois i dotarli do Missouri bd Kentucky, albo nawet (jeli

    nie doceni ich prdkoci) Tennessee. Gdyby posuwali si na zachd,

    znajdowaliby si w Iowa. Mogli te zatoczy ptl wok jeziora i skierowa si

    na pnoc przez Michigan albo wprost na pnocny zachd, wwczas zblialiby

    si do Minneapolis.

    Dokd jednak dotarli, bo ciarwka zacza zwalnia. Nagle

    gwatownie szarpna w prawo - zjazd z autostrady. Usyszeli zgrzyt

    zmienianych biegw i oskot towarzyszcy jedzie po nierwnej powierzchni.

    Kula Holly z brzkiem turlaa si po karbowanej metalowej pododze.

    Ciarwka ze skowytem pokonywaa kolejne wzniesienia, zatrzymywaa si na

    niewidocznych skrzyowaniach, przyspieszaa, ostro hamowaa, gwatownie

    skrcia w lewo, a potem przez pitnacie minut jechaa powoli po prostej,

    wyboistej drodze.

    - Tereny rolnicze - zauway Reacher.

    - Niewtpliwie - przytakna Holly. - Ale gdzie?

    Reacher jedynie wzruszy ramionami w mroku. Ciarwka zwolnia

    jeszcze bardziej i skrcia w prawo. Powierzchnia drogi si pogorszya.

  • Podskakujc, pokonali jakie sto pidziesit metrw i w kocu si zatrzymali.

    Usyszeli trzask drzwi kabiny. Silnik wci pracowa, drzwi zamkny si z

    hukiem. Reacher usysza, jak kto otwiera due wrota. Ciarwka powoli

    potoczya si naprzd. Odgos silnika odbija si echem od metalowych cian.

    Znw zgrzyt drzwi, echo stao si goniejsze. A potem silnik zgas i echa

    ucichy.

    - Jestemy w jakiej stodole - powiedzia Reacher. - Wanie zamknli

    drzwi.

    Holly niecierpliwie skina gow.

    - Wiem - mrukna. - W oborze, czuj to.

    Do uszu Reachera dobiegy odgosy cichej rozmowy, nastpnie krokw

    zmierzajcych do drzwi ciarwki, szczk klucza, zgrzyt obracanej klamki.

    Wntrze zalaa olepiajca fala wiata. Reacher zamruga, niemal olepiony

    elektrycznym blaskiem. Ponad gow Holly ujrza trzech mczyzn, dwa glocki

    i strzelb.

    - Wychodzi - poleci przywdca.

    Wci skuci razem, wygramolili si z wozu. Nie byo to atwe. Oboje

    zesztywnieli po dugiej jedzie, byli poobijani, ich minie protestoway. Sze

    bitych godzin dawao si we znaki. Kolano Holly w ogle odmwio

    posuszestwa. Reacher wrci po jej kul.

    - Zostaw j tam, dupku - rzuci przywdca. W jego gosie dwiczaa

    irytacja i zmczenie. Reacher posa mu przecige spojrzenie i wzruszy

    ramionami. Holly zesztywniaa, prbujc przenie ciar ciaa na chor nog.

    Jkna z blu i poddaa si. Zerkna obojtnie na Reachera, jakby miaa do

    czynienia z pniem drzewa, i wycigna woln lew rk, obejmujc jego kark.

    Tylko w ten sposb moga usta prosto. - Wybacz, prosz - mrukna.

    Przywdca machn w lewo glockiem. Znajdowali si w duej oborze.

    Nie byo w niej co prawda krw, ale sdzc po smrodzie, od niedawna.

    Ciarwka parkowaa na rodku, po obu bokach cigny si boksy dla byda,

  • przestronne, zbudowane z zespawanych rur z galwanizowanej stali. Reacher

    przekrci si, uj przegub Holly i oboje podskakujc i potykajc si, ruszyli do

    boksu wskazanego przez mczyzn z glockiem. Holly chwycia metalow

    porcz i zarumienia si lekko.

    - Przepraszam - mrukna ponownie. Reacher skin gow, czeka.

    Kierowca trzymajcy w doni strzelb pilnowa winiw, podczas gdy

    przywdca gdzie odszed. Pocign wielkie wrota i wyszed na zewntrz.

    Reacher dostrzeg przez moment ciemniejce niebo, pochmurne. Brakowao

    wskazwek co do tego, gdzie si znaleli.

    Przywdcy nie byo przez pi minut. W oborze panowaa cisza. Pozostali

    dwaj porywacze stali bez ruchu, trzymajc bro w pogotowiu. Nerwus z

    glockiem spoglda wprost w twarz Reachera, kierowca ze strzelb przyglda

    si piersiom Holly i umiecha krzywo. Nikt si nie odezwa. W kocu

    przywdca wrci. W doni nis drugie kajdanki i dwa kawaki cikiego

    acucha.

    - Popeniacie wielki bd - oznajmia Holly. - Jestem agentk FBI.

    - Wiem o tym, suko - odpar. - A teraz si zamknij.

    - To powane przestpstwo - nie ustpowaa Holly.

    - Wiem o tym, suko - powtrzy tamten - i kazaem ci si zamkn.

    Jeszcze jedno sowo, a strzel gociowi w gow. Wwczas spdzisz noc

    przykuta do trupa.

    Zaczeka, pki nie skina gow. Potem kierowca zaj pozycj za nimi,

    przywdca rozpi kajdanki i uwolni ich rce. Jeden z acuchw zarzuci na

    rur. Wolne koce przypi do drugiej bransolety kajdanek zwisajcych z lewej

    rki Reache-ra. Pocign i szarpn, sprawdzajc, czy wszystko trzyma.

    Nastpnie zawlk Holly dwa boksy dalej i za pomoc nowego acucha i

    kajdanek j take przyku do rury, siedem metrw od Reachera. Jej kolano

    odmwio posuszestwa; upada ciko, jczc z blu, wprost na brudn som.

    Porywacz to zignorowa. Wrci do Reachera i stan tu przed nim.

  • - Kim ty waciwie jeste, dupku? - spyta.

    Reacher nie odpowiedzia. Wiedzia, e kluczyki do kajdanek tkwi w

    kieszeni przywdcy. Wiedzia, e skrcenie mu karku acuchem wiszcym z

    przegubu zajoby mu ptorej sekundy. Ale pozostali dwaj znajdowali si poza

    jego zasigiem. Jeden glock, jedna strzelba. Za daleko, by je zapa, nim zdy

    si uwolni, za blisko, by ryzykowa. Mia do czynienia z cakiem sprawn

    trjk przeciwnikw. Zatem jedynie wzruszy ramionami, spogldajc na som

    lec u stp. Lepia si od ajna.

    - Zadaem ci pytanie - rzuci tamten.

    Reacher unis wzrok. Ktem oka dostrzeg, jak nerwus unosi wyej

    glocka.

    - Zadaem ci pytanie, dupku - powtrzy cicho przywdca.

    Glock nerwusa przesun si naprzd i zamar na wysokoci ramienia,

    celujc wprost w gow Reachera. Lufa draa lekko, zataczajc niewielkie

    kka, lecz prawdopodobnie nie do, by tamten spudowa. Nie z tak bliska.

    Reacher poszuka wzrokiem kierowcy. Mczyzna ze strzelb oderwa wzrok od

    piersi Holly. Unis bro do biodra, celujc w stron Reachera. W rku mia

    ithak 37, dwunastk, wersj picio-strzaow, z kolb pistoletow. Zaadowa

    wanie pocisk; zgrzyt mechanizmu odbi si gonym echem w oborze. Po

    chwili echo zamaro i znw nastaa cisza. Reacher dostrzeg, e cyngiel porusza

    si, pokonujc pierwszy milimetr swej krtkiej trasy.

    - Nazwisko? - spyta przywdca.

    Kolejny milimetr. Gdyby strzelba wypalia pod tym ktem, Reacher

    straciby obie nogi i wiksz cz brzucha.

    - Nazwisko? - spyta po raz drugi przywdca. Dwunastka nie zabiaby go

    od razu, ale wykrwawiby si na mier na brudn som. Przerwana ttnica

    udowa - konaby minut, moe ptorej. W tych okolicznociach nie byo sensu

    zataja nazwiska.

    - Jack Reacher - powiedzia.

  • Przywdca przytakn z zadowoleniem, jakby odnis pierwsze

    zwycistwo.

    - Znasz t suk? - spyta. Reacher zerkn na Holly.

    - Lepiej ni wikszo ludzi. Przez ostatnich sze godzin byem do niej

    przykuty.

    - Mdrala z ciebie, co, dupku? Reacher pokrci gow.

    - Jestem tylko przypadkowym przechodniem - odpar. - Nigdy przedtem

    jej nie widziaem.

    - Pracujesz w FBI? - spyta mczyzna. Reacher ponownie pokrci

    gow.

    - Jestem bramkarzem w klubie w Chicago.

    - Na pewno, dupku? Skinienie gowy.

    - Na pewno - powiedzia Reacher. - Dostateczny ze mnie mdrala, ebym

    pamita, jak zarabiam na ycie.

    Przez dug chwil wszyscy milczeli. Napicie roso. W kocu nerwus z

    glockiem zmieni pozycj, kierowca opuci strzelb tak, e celowaa w zasan

    som podog. Odwrci gow, znw koncentrujc si na piersiach Holly.

    Przywdca przytakn.

    - W porzdku, dupku - rzuci. - Zachowuj si, a przeyjesz. To samo

    dotyczy suki. Nikomu nic si nie stanie, przynajmniej na razie.

    Trzej mczyni zawrcili i razem wyszli z obory. Nim zamknli drzwi,

    Reacher ponownie dostrzeg niebo, ciemniejsze, wci zachmurzone. Ani ladu

    gwiazd, adnych wskazwek. Sprawdzi acuch - bezpiecznie przypity z

    jednej strony do kajdanek, z drugiej okrajcy rur, dugi na jakie dwa metry.

    Sysza, e Holly robi to samo - naciga acuch, sprawdzajc, w jakim

    promieniu moe si porusza.

    - Zechciaby odwrci wzrok? - zawoaa.

    - Czemu? - odkrzykn.

    Krtka cisza, w kocu westchnienie, pene wstydu i irytacji.

  • - Naprawd musisz pyta? Przez sze godzin siedzielimy w ciarwce.

    Nie byo tam azienki.

    - Idziesz do ssiedniego boksu? Owszem - przytakna.

    ) W porzdku - rzek. - Ty id w prawo, a ja w lewo. Nie bd patrzy,

    jeli i ty nie zaczniesz podglda.

    * * *

    Po godzinie trzej porywacze wrcili do obory, niosc jedzenie - dla

    obojga gulasz wieprzowy w metalowej menace, skadajcy si gwnie z

    krwistych kawakw stekw i mnstwa niedogotowanych marchewek.

    Kimkolwiek byli, gotowanie nie naleao do ich specjalnoci. Wrczyli take

    obojgu winiom emaliowane kubki pene sabej kawy. Potem wsiedli do

    ciarwki, uruchomili silnik i wyjechali z obory. Zgasili wiato. Reacher przez

    moment ujrza rozcigajc si za drzwiami mroczn pustk. Potem zatrzasnli

    wrota i zamknli na klucz, pozostawiajc winiw w ciszy i ciemnoci.

    - Stacja benzynowa! - zawoaa Holly. - Zatankuj na reszt drogi. Nie

    mogli tego zrobi, gdy siedzielimy w rodku. Bali si, e zaczniemy wali w

    cian i wzywa pomocy. Reacher przytakn i dokoczy kaw. Dokadnie

    obliza widelec, odgi jeden z zbkw pod ktem prostym i naciskajc

    paznokciem kciuka, zakrzywi sam czubek, tworzc haczyk. Za jego pomoc

    rozpi kajdanki. Zabrao mu to w sumie osiemnacie sekund. Rzuci kajdanki i

    acuch na ziemi, podszed do Holly, pochyli si i uwolni jej przegub.

    Dwanacie sekund. Pomg dziewczynie wsta.

    - Bramkarz, co? - rzucia.

    - Zgadza si - odpar. - Rozejrzyjmy si.

    - Nie mog chodzi - powiedziaa. - Moja kula zostaa w ciarwce.

    Reacher kiwn gow. Holly oparta o krat obserwowaa go ze swego

    boksu. Szybko zwiedzi wielk, pust obor. Zbudowano j solidnie, z metalu,

    tego samego, z ktrego zrobiono kraty boksw. Ogromne wrota byy zamknite

    od zewntrz. Pewnie na stalow kdk. Poradziby z ni sobie, gdyby mia j w

  • rkach. Ale niestety, by w rodku, a ona na zewntrz.

    ciany z metalowych pyt, dugich na dziesi metrw, wysokich na metr,

    czyy ze sob i z betonow podog mocno przyrubowane ktowniki z

    metalu. Kady odstawa od powierzchni na jakie pitnacie centymetrw.

    Przypominao to olbrzymi drabin ze stopniami co metr.

    Reacher wdrapa si na gr, szybko podcigajc si z jednego ktownika

    na drugi. Wyjcie czekao na samym szczycie, siedem pyt od ziemi, siedem

    metrw. Midzy cian a ukonym metalowym dachem pozostaa szczelina

    wentylacyjna szeroka na jakie czterdzieci pi centymetrw. Czowiek mg

    przecisn si przez ni bokiem, poziomo, niczym starowiecki skoczek wzwy.

    Zawisn na rkach i zeskoczy na ziemi.

    On mg to zrobi, ale nie Holly Johnson. Nie zdoaaby nawet podej do

    ciany, nie daaby si rady wdrapa i z ca pewnoci nie zeskoczyaby na

    ziemi z takiej wysokoci. Nie przy zerwanych cignach.

    - Dalej! - zawoaa do niego. - Wyno si std, natychmiast!

    Puci jej sowa mimo uszu, wygldajc przez szczelin w mrok. Okap

    mocno ogranicza widok. Wszdzie, jak okiem sign, widzia pust

    przestrze. Zszed i sprawdzi kolejne trzy ciany. Za drug rozcigaa si

    pustka, podobnie jak za pierwsz. Z trzeciej wida byo dom, biae gonty,

    wiata w dwch oknach. Po czwartej stronie obory ujrza rolnicz drog, jakie

    sto pidziesit metrw do szosy, a dalej pustk. W dali rozbysy samotne

    wiata, mrugay i podskakiway. Rosy w oczach, zbliay si. Ciarwka

    wracaa.

    - Widzisz, gdzie jestemy? - zawoaa Holly.

    - Nie mam pojcia - odkrzykn Reacher. - Tereny rolnicze. To moe by

    wszdzie. Gdzie hoduje si krowy i uprawia pola?

    - Widzisz pagrki - spytaa Holly - czy paski teren?

    - Nie wiem. Jest za ciemno. Moe lekko pofadowany.

    - To moe by Pensylwania - dosza do wniosku Holly. - Maj tam

  • wzgrza i krowy.

    Reacher zsun si z czwartej ciany i wrci do jej boksu.

    - Na mio bosk, zjedaj std. Podnie alarm. Pokrci gow. Usysza

    odgos silnika diesla; ciarwka skrcaa na podjazd.

    - To nie najlepszy wybr - rzek. Holly patrzya na niego.

    - A kto ci daje jaki wybr? Ja tu rozkazuj. Jeste cywilem. Pracuj w

    FBI i rozkazuj ci ucieka w bezpieczne miejsce.

    Reacher jedynie wzruszy ramionami, stojc bez ruchu.

    - Rozkazuj ci, syszysz? - powtrzya Holly. - Posuchasz mnie?

    Reacher pokrci gow.

    - Nie - rzuci.

    Spojrzaa na niego gniewnie - a potem nadjechaa ciarwka. Usyszeli

    ryk diesla i jk resorw na wyboistej drodze. Reacher zamkn kajdanki Holly,

    biegiem wrci do wasnego boksu. Trzask drzwi samochodu, kroki na betonie.

    Reacher przyku swj przegub do kraty i rozgi widelec. Kiedy drzwi obory si

    otworzyy i rozbyso wiato, siedzia spokojnie na somie.

    Materia, ktrym wypeniono pidziesiciopiciocen-tymetrow

    przestrze pomidzy starymi cianami zewntrznymi i nowymi wewntrznymi

    przywieziono z magazynu otwart ciarwk. W sumie bya go tona, co

    wymagao czterech nawrotw. Kadym kolejnym adunkiem starannie

    zajmowaa si grupa zoona z omiu ochotnikw. Pracowali razem niczym

    starowiecka ekipa straakw podajcych sobie wiadro. Kade pudo

    przekazywali z rk do rk, do budynku, po schodach, na pitro. Ustawiali je w

    korytarzu przed przebudowanym naronym pokojem. Trzej robotnicy otwierali

    kolejne puda i zanosili materia do rodka. Nastpnie ukadali go ostronie w

    szerokiej przestrzeni pomidzy cianami. Wwczas prowadzcy rozadunek

    zwykle odpoczywali chwil, wdziczni za krtk przerw.

    Cay proces zabra wiksz cz popoudnia. Sprawia to zarwno ilo

    materiau, jak i ostrono, z jak go przenoszono. Omiu ochotnikw

  • poegnao si, gdy ostatni, czwarty adunek trafi na gr. Siedmiu wrcio do

    jadalni, smy przecign si w ostatnich promieniach popoudniowego soca i

    odszed w drug stron. Taki mia nawyk. Cztery, pi razy na tydzie

    wyprawia si na dugi, samotny spacer, zwaszcza po cikiej pracy. Pono w

    ten sposb odpoczywa.

    Leniwym spacerkiem dotar do lasu i skierowa si ciek na zachd.

    Wok panowaa cisza. Po omiuset metrach mczyzna zatrzyma si i znw

    przecign. Pod pretekstem rozruszania zmczonych mini i krgosupa

    rozejrza si dokadnie. Potem skrci ze cieki i gwatownie przyspieszy

    kroku. Wymijajc drzewa, zatoczy ptl, kierujc si na zachd, a potem na

    pnoc. Zmierza wprost do jednego szczeglnego drzewa. Wrd igie pod jego

    pniem lea duy paski kamie. Mczyzna zatrzyma si, nasuchiwa chwil,

    nastpnie pochyli si i dwign gaz. Pod nim tkwio co prostoktnego,

    zawinitego w naoliwion szmatk. Rozwin pakunek - may, rczny nadajnik.

    Wycign krtk anten, nacisn guzik i czeka. A potem zacz szepta z

    podnieceniem, przekazujc dug wiadomo.

    * * *

    Kiedy w starym budynku znw zapanowa spokj, zleceniodawca pojawi

    si z nowymi, osobliwymi instrukcjami. Trzej robotnicy nie zadawali pyta,

    suchali uwanie. Facet mia prawo do dziwacznych ycze. Nowe polecenia

    oznaczay, e musieli par rzeczy zrobi na nowo. W tych okolicznociach to

    nie problem. Nawet lepiej, bo zleceniodawca zaproponowa im solidn premi.

    Ciele pracowali szybko. Cae zadanie zabrao im mniej czasu, ni sdzili.

    Nim jednak skoczyli, zapad wieczr. Najmodszy zosta z tyu, pakowa

    narzdzia i zwija kable. Szef zespou i jego towarzysz pojechali w ciemnoci na

    pnoc i zaparkowali dokadnie tam, gdzie poleci im zleceniodawca. Wysiedli z

    furgonetki i czekali w milczeniu. - Tutaj! - zawoa zleceniodawca. - Na samym

    kocu. Weszli do rodka. Wewntrz panowaa ciemno, on czeka ju na nich

    gdzie wrd cieni.

  • - Przydadz si wam deski? - spyta. i Ujrzeli przed sob stos starych

    sosnowych desek.

    - To solidne drewno - doda. - Moe dacie rad je wykorzysta, co jak

    recykling. No nie?

    Obok desek na ziemi leao co jeszcze. Co dziwnego. Dwaj ciele

    przygldali si w ciszy. Dziwne, skulone ksztaty. Patrzyli na nie, a potem

    spojrzeli po sobie i odwrcili si gwatownie. Zleceniodawca umiechn si do

    nich, unoszc czarny pistolet.

    * * *

    Agent FBI obsugujcy samotn stacj satelitarn mia do rozumu, by

    poj, e to co wanego. Nie wiedzia dokadnie dlaczego, ale ich tajny

    informator nie zaryzykowaby przekazania wiadomoci radiowej bez istotnego

    powodu. Wprowadzi zatem szczegy do komputera FBI. Jego raport

    powdrowa po sieci i trafi do potnych komputerw na parterze siedziby

    gwnej FBI, Budynku Hoovera w Waszyngtonie. Komputery w Budynku

    Hoovera przetwarzaj wicej nowych raportw dziennie ni dzie liczy sobie

    sekund. Trzeba byo zatem duszej chwili, by waciwy program przeskanowa

    tre, wybierajc sowa kluczowe. Kiedy to uczyni, zapisa raport w pamici i

    czeka.

    W tym samym momencie system zarejestrowa wiadomo z biura FBI w

    Chicago. Jego szef, agent McGrath, meldowa, e straci jednego ze swoich

    ludzi. Agentka Holly Johnson zagina. Ostatnio widziano j o dwunastej czasu

    Chicago. Obecne pooenie nieznane. Prby nawizania kontaktu nie przyniosy

    rezultatu. A poniewa Holly Johnson bya szczegln osob, wiadomo

    opatrzono dodatkowym kodem tajnoci, ktry sprawi, e nie trafia na kady

    terminal w budynku, lecz wprost na sam gr, do biura dyrektora.

    * * *

    Dyrektor FBI zakoczy narad budetow tu przed wp do smej

    wieczr. Wrci do swego gabinetu i sprawdzi wiadomoci. Nazywa si

  • Harland Webster, pracowa w Biurze od trzydziestu szeciu lat. Zosta mu

    jeszcze rok na stanowisku dyrektora, potem emerytura. Nie szuka zatem

    kopotw, znalaz je jednak na ekranie monitora. Otworzy raport, przeczyta go

    dwukrotnie, westchn gono.

    - Kurwa - rzuci. - Kurwa, kurwa, kurwa.

    Raport od McGratha w Chicago nie by najgorsz wiadomoci, jak

    Webster dosta w cigu swej trzydziestoszecio-letniej kariery. Ale prawie.

    Nacisn interkom na biurku, odpowiedziaa sekretarka.

    - Pocz mnie z McGrathem w Chicago - poleci.

    - Czeka na linii - oznajmia - od duszego czasu. Webster mrukn pod

    nosem i nacisn guzik. Uruchomi gonik telefonu i odchyli si w fotelu.

    - Mack? - spyta. - Co si dzieje?

    Z gonika dobieg wyrany gos McGratha.

    - Cze, szefie. Nic nie wiemy. Przynajmniej na razie. Moe za wczenie

    si martwimy, ale miaem ze przeczucie, kiedy nie pokazaa si na naradzie.

    Wiesz, jak to jest.

    - Jasne, Mack - odpar Webster. - Moe zamcisz mi w gowie jakimi

    faktami.

    - Nie mamy adnych faktw - przyzna McGrath. - Nie zjawia si na

    naradzie o pitej. Wydao mi si to dziwne. Nikt nie dosta adnej wiadomoci.

    Jej pager i telefon komrkowy nie dziaaj. Popytaem tu i wdzie. Po raz

    ostatni widziano j okoo dwunastej.

    - Bya dzi rano w biurze?

    - Cay ranek.

    - Miaa umwione spotkania przed pit?

    - W kalendarzu niczego nie znalazem. Nie wiem, co i gdzie robia.

    - Chryste, Mack - westchn Webster. - Miae si ni opiekowa, trzyma

    j z dala od kopotw.

    - Podczas przerwy na lunch? Co do diaba mogem zrobi?

  • W gabinecie dyrektora zapada cisza. Przerywa j jedynie cichy pomruk

    w goniku telefonu. Webster zabbni palcami o blat biurka.

    - Nad czym pracowaa? - spyta.

    - Zapomnij - odpar McGrath. - Moemy zaoy, e aden podejrzany nie

    ma z tym nic wsplnego. W jej przypadku to nie miaoby sensu.

    Webster skin gow.

    - Zgadza si, w jej przypadku nie. Co jeszcze mamy?

    - Bya ranna - powiedzia McGrath. - Zerwaa cigna w kolanie, grajc w

    pik. Pomylelimy, e moe upada, co jej si pogorszyo, wyldowaa na

    pogotowiu. W tej chwili sprawdzamy szpitale.

    Webster mrukn pod nosem.

    - Albo te jest jaki facet, o ktrym nam nie wiadomo - doda McGrath. -

    Moe s gdzie razem w hotelu i si pieprz.

    - Przez sze godzin? - spyta Webster. - Chciabym mie tyle szczcia.

    Znw cisza. Nagle Webster si wyprostowa.

    - W porzdku, Mack - rzuci. - Wiesz, co masz robi. I wiesz, czego nie

    robi. Zwaszcza w takiej sytuacji. Bd w kontakcie. Musz i do Pentagonu.

    Wrc za godzin. Zadzwo, jeli bdziesz czego potrzebowa.

    Webster przerwa poczenie i ponownie wywoa sekretark, eby

    wezwaa jego wz. Potem ruszy do prywatnej windy i zjecha na podziemny

    parking. Kierowca ju czeka. Razem ruszyli do kuloodpornej limuzyny

    dyrektora.

    - Do Pentagonu - poleci Webster.

    * * *

    Ruch nie by nawet taki zy jak na poniedziakowy, czerwcowy wieczr.

    Pokonanie czterech kilometrw zabrao okoo jedenastu minut. Przez cay ten

    czas Webster dzwoni z komrki w rne miejsca, pooone tak blisko, e

    prawdopodobnie wystarczyoby, eby krzykn przez okno. A potem wielki

    samochd zatrzyma si przed Bram Rzeczn Pentagonu. Podszed do nich

  • penicy wart onierz piechoty morskiej. Webster wyczy telefon i otworzy

    okno, by dokona rytuau identyfikacji.

    - Dyrektor FBI do szefa poczonych sztabw. Wartownik zasalutowa i

    gestem pozwoli im jecha.

    Webster podnis okno, czekajc, a si zatrzymaj. Potem wysiad i

    skrci w drzwi subowe. Szybko dotar do gabinetu szefa. Jego sekretarka ju

    czekaa.

    - Prosz wej - powiedziaa. - Genera zjawi si za chwil.

    Webster wmaszerowa do gabinetu i czeka na stojco. Wyglda przez

    okno. Widok by wspaniay, cho zabarwiony osobliwie metalicznie - okno

    zrobiono z pprzepusz-czalnego, kuloodpornego mylaru. Wychodzio na

    zewntrz budynku tu obok Bramy Rzecznej, dlatego wymagao ochrony.

    Webster widzia swj samochd i czekajcego obok kierowc. Za nim

    rozcigaa si panorama stojcego po drugiej stronie Potomacu Kapitolu. W

    ostatnich promieniach zachodzcego soca dostrzeg odlege aglwki. Niezy

    gabinet, pomyla. Lepszy ni mj.

    Spotkanie z szefem poczonych sztabw stanowio dla dyrektora FBI

    pewien problem. Oto dyplomatyczna osobliwo. Spotkanie, w ktrym nie

    istnieje sztywna hierarchia. Kto waciwie nad kim growa? Obaj byli

    urzdnikami mianowanymi przez prezydenta. Obu od szefa pastwa dzieli

    jeden porednik, sekretarz obrony bd prokurator generalny. Szef poczonych

    sztabw to najwysze wojskowe stanowisko w kraju. Dyrektor FBI - najwysze

    stanowisko policyjne. Obaj znaleli si na samym szczycie swoich hierarchii -

    ale ktra sigaa wyej? Websterowi nie dawao to spokoju. Sam przed sob

    musia przyzna, i dzieje si tak, bo mimo wszystko to on stoi niej.

    Kontrolowa budet wysokoci dwch miliardw dolarw, mia pod sob okoo

    dwudziestu piciu tysicy ludzi. Szef poczonych sztabw dysponowa

    budetem dwustu miliardw i blisko milionem ludzi. Dwoma milionami, jeli

    doda Gwardi Narodow i oddziay rezerwy. Szef odwiedza Gabinet Owalny

  • mniej wicej raz w tygodniu, Webster, jeli mia szczcie, trafia tam dwa razy

    w roku. Nic dziwnego, e facet ma lepszy gabinet.

    Sam szef poczonych sztabw take by imponujc postaci.

    Czterogwiazdkowy genera, niezwykle szybko awansowa. Przyby znikd,

    wspina si w wojskowej hierarchii w takim tempie, e krawiec ledwo nada

    naszywa mu na mundur kolejne baretki. Mgby zaama si pod ciarem

    wasnych medali. A potem porwano go do Waszyngtonu, a on podbi to miejsce,

    jakby stanowio kolejny cel wojskowy. Webster usysza poruszenie w

    przedpokoju i odwrci si, by powita waciciela gabinetu.

    - Dzie dobry, generale - rzek.

    Szef poczonych sztabw niedbale skin rk i umiechn si szeroko.

    - Chce pan kupi par pociskw? - spyta. Webster spojrza na niego ze

    zdumieniem.

    - A sprzedaje pan? Jakie pociski?

    Jego rozmwca pokrci gow i umiechn si.

    - artowaem - rzek. - Ograniczenia traktatowe. Rosjanie pozbyli si

    bazy bombowcw na Syberii, wic my musimy teraz zrezygnowa z rakiet,

    ktre w ni celoway. Takie mamy zobowizania, musimy gra uczciwie. Te

    wiksze sprzedajemy Izraelowi. Pozostao nam jednak kilkaset maych,

    stingerw, ziemia-powietrze. Mamy je na zbyciu. Czasem myl, e

    powinnimy sprzeda je handlarzom narkotykw. Wszystko inne i tak dostaj,

    kiedy tylko zechc. S uzbrojeni lepiej od nas.

    Genera, nie przestajc mwi, podszed do fotela i usiad. Webster

    przytakn. Widzia, jak prezydent postpuje podobnie. Opowiada dowcip, lekk

    anegdot, eby przeama lody, oswoi rozmwc. Genera odchyli si i

    umiechn.

    - Co mog dla pana zrobi, dyrektorze? - spyta.

    - Dostalimy raport z Chicago - oznajmi Webster. - Paska crka

    zagina.

  • 8W Chicago sal na drugim pitrze zamieniono do pnocy w centrum

    dowodzenia. Cay wieczr roio si tam od technikw FBI, ktrzy zakadali linie

    telefoniczne i instalowali terminale komputerowe, ustawione w rzdzie na

    dugim stole konferencyjnym. Teraz, o dwunastej, w sali byo ciemno, chodno i

    cicho. Za szklan cian wszystko spowia gboka czer. Nikt nie musia stara

    si zaj miejsca po lepszej stronie stou.

    aden z uczestnikw narady nie wrci do domu. Na obitych skr

    krzesach wci siedziao siedemnastu agentw. Nawet prawnik pozosta na

    miejscu. Bez specjalnego powodu; po prostu, podobnie jak pozostali, czu si

    odpowiedzialny - na wszystkich trzech poziomach. Biuro dba o swoich ludzi, to

    poziom pierwszy. Biuro w Chicago dba o Holly Johnson, to poziom drugi; nie

    tylko z powodu jej kontaktw. Tu chodzio o co wicej. Holly to Holly. I

    pozosta jeszcze poziom trzeci. Jeli McGrath czego chce, dostaje to. Skoro

    McGrath martwi si o Holly, to wszyscy si martwili i musieli si martwi,

    pki jej nie znajd. Caej i zdrowej. Zatem nadal siedzieli i czekali, denerwujc

    si w milczeniu, pki w drzwiach nie stan rozemiany McGrath. Gono wpad

    do rodka, palc z zapaem papierosa, jakby zaleao od tego jego ycie.

    - Mam dobre wieci, ludzie. Suchajcie, suchajcie! - zawoa.

    Przemkn si na szczyt stou. Wszystkie szepty umilky. Osiemnacioro

    par oczu obserwowao kady jego ruch.

    - Znalelimy j - oznajmi. - Znalelimy j, jasne? Jest caa i zdrowa.

    Koniec paniki. Wszyscy moemy odpocz.

    Osiemnacie gosw przemwio jednoczenie, zadajc te same naglce

    pytania. McGrath unis rce niczym polityk na wiecu, nakazujc, by si

    uciszyli.

    - Jest w szpitalu - powiedzia. - Oto, co si stao. Jej chirurg

    niespodziewanie dowiedzia si, e dzisiaj ma okienko. Zadzwoni do niej,

    pojechaa natychmiast, zabrali j wprost na oddzia operacyjny. Czuje si

  • dobrze, dochodzi do siebie i strasznie jej gupio z powodu caego tego

    zamieszania.

    Osiemnacie gosw znw przemwio i McGrath pozwoli im wyrazi

    ulg. Potem raz jeszcze unis rce.

    - A zatem moemy przesta panikowa - powtrzy z umiechem.

    Gosy poweselay, dwiczaa w nich wyrana ulga.

    - No, ludzie, czas wraca do domw - owiadczy McGrath. - Jutro

    zwyky dzie pracy, ale dziki, e tu bylicie. Dla mnie i dla Holly. To dla niej

    wiele znaczy. Brogan i Miloevi, zostacie chwil. Zastpicie j do koca

    tygodnia, przydziel wam obowizki. A co do reszty, dobranoc, panowie.

    pijcie dobrze i raz jeszcze dzikuj.

    Pitnastu agentw i prawnik umiechno si i wstao, ziewajc. Wesoo

    gawdzc, opucili sal, pozostawiajc McGratha, Brogana i Miloevicza

    siedzcych samotnie przy stole z dala od siebie. W nagej ciszy McGrath

    podszed do drzwi, zamkn je delikatnie, odwrci si i popatrzy na

    pozostaych.

    - To wszystko bzdury - oznajmi - i jestem pewien, e obaj to odgadlicie.

    Brogan i Miloevi wpatrywali si w niego w milczeniu.

    - Zadzwoni do mnie Webster - cign McGrath. - Na pewno domylacie

    si czemu. Waszyngton mocno si zaangaowa. Dostaj tam szau. Porwanie

    VIP-a, jasne. Webster odpowiada za spraw osobicie. yczy sobie absolutnej

    dyskrecji i minimalnej liczby ludzi. Chce, eby wszyscy zostawili spraw

    oprcz mnie i dwuosobowego zespou. Sam mog go sobie dobra. Wybraem

    was, bo znacie j najlepiej. W sumie zatem jest nas trzech. Podlegamy

    bezporednio Websterowi, z nikim nie rozmawiamy. Jasne?

    Brogan spojrza na niego i skin gow. Miloevi take. Wiedzieli, e s

    oczywistymi kandydatami. Lecz niezalenie od przyczyn fakt, i McGrath

    kogo wybra, stanowi ogromny zaszczyt. Zdawali sobie z tego spraw. A take

    z tego, e McGrath dobrze wie, i oni wiedz. Ponownie zatem skinli gowami

  • - energicznie, stanowczo. Na dug chwil w sali zapada cisza. Dym z

    papierosa McGratha szybowa powoli w gr w stojcym powietrzu. Zegar na

    cianie wskazywa wp do pierwszej w nocy.

    - W porzdku - powiedzia wreszcie Brogan. - Co teraz?

    - Teraz? Pracujemy ca noc - odpar McGrath. - Dzie i noc, pki jej nie

    znajdziemy.

    Przyjrza si obu mczyznom, ponownie analizujc swj wybr. Dobry

    zesp, pomyla, wietne poczenie. Brogan by starszy, bardziej opanowany,

    pesymista. Szczupy mczyzna o uporzdkowanym podejciu do pracy,

    doprawionym dostateczn dawk wyobrani, by dobrze spisywa si w swej roli.

    W yciu prywatnym chaos, dziewczyna, par byych on kosztujcych mnstwo

    pienidzy i zmartwie.

    Nigdy jednak nie wpywao to na jego prac. Miloevi by modszy, lubi

    zabysn, rzadziej kierowa si intuicj, ale pozostawa solidnym agentem.

    Zawsze u czyjego boku, co niekoniecznie musi stanowi wad. Mia sabo do

    wielkich, drogich wozw z napdem na cztery koa. Lecz kady potrzebuje

    prywatnego hobby. Obaj mieli spory sta w Biurze. Mnstwo mil na liczniku i

    skalpw u.pasa. Obaj oddani pracy, nie uskarali si na adne trudnoci ani

    nadgodziny. Ani te na pensje, co wyrniao ich spord innych. Zgrany

    zesp. Nowi w Chicago, lecz to ledztwo z pewnoci wyjdzie poza to miasto.

    McGrath nie wtpi w to ani przez moment.

    - Milo, musisz wyledzi kady jej ruch - poleci. - Kady krok, kad

    minut od dwunastej.

    Miloevi krtko skin gow, jakby w mylach zajmowa si ju tym

    problemem.

    - Brogan, pogrzeb w przeszoci. Musimy znale jaki powd.

    Brogan przytakn ponuro, wiadom, i powd moe stanowi pocztek i

    koniec rozgrywki.

    - Zaczynamy od starego? - spyta.

  • - Jasne - odpar McGrath. - Sam bym tak zrobi.

    - W porzdku, co najpierw?

    - Twj wybr - rzek McGrath. - Sam decyduj.

    * * *

    Dwa tysice siedemset dwadziecia trzy kilometry dalej zapadaa wanie

    kolejna waka decyzja. Decyzja dotyczca trzeciego stolarza. Zleceniodawca

    wrci do biaego budynku ciarwk szefa ekipy. Trzeci ciela skoczy ju

    pakowa narzdzia. Na widok wozu postpi krok naprzd, potem zatrzyma si

    zaskoczony, ujrzawszy potn posta za kierownic. Czeka, niepewny,

    podczas gdy zleceniodawca zaparkowa przy krawniku i dwign si z fotela.

    - W porzdku? - spyta.

    - Gdzie chopaki?

    - Co ich zatrzymao - odpar zleceniodawca. - Jaki drobiazg.

    - Problemy?

    Ciela umilk, bo myla o swej czci zarobku. Maej, owszem, bo by

    najmodszy w zespole, ale nawet niewielka cz akurat tej zapaty to wicej

    gotwki, ni oglda od bardzo dawna.

    - Ma pan moe pi? - spyta zleceniodawca. Ciela jedynie spojrza na

    niego.

    - No tak, gupie pytanie. Jest pan przecie ciel, a ja pytam, czy ma pan

    pi. Prosz mi pokaza swoj najlepsz pi.

    Robotnik przez chwil sta bez ruchu, potem przykucn i ze stosu

    narzdzi wycign pi mechaniczn, potn i paskudn - matowy metal,

    zbata, okrga tarcza, wszystko pokryte wieymi trocinami.

    - Ostra? - dopytywa si zleceniodawca. - Nadaje si do przecinania

    twardych materiaw?

    Ciela przytakn.

    - Sprawdza si - rzek ostronie.

    - W porzdku, oto co zrobimy - oznajmi zleceniodawca. - Potrzebna nam

  • demonstracja.

    - Piy?

    Pokoju - wyjani tamten. - Pokoju? - powtrzy ciela.

    - Pono nikt nie zdoa si z niego wydosta - oznajmi zleceniodawca. - O

    to przecie chodzio, zgadza si? - Pan go zaprojektowa.

    - Ale wycie go zbudowali, czy nie tak? O to wanie chodzi.

    Potrzebujemy prby, demonstracji wiadczcej, e pokj spenia swoje zadanie.

    - Zgoda. Jak to zrobimy?

    - Wejdziesz tam - poleci zleceniodawca - i zobaczysz, czy zdoasz

    wydosta si do rana. To ty budowae ten pokj, znasz wszystkie sabe punkty.

    Jeli ktokolwiek zdoa si z niego wydosta, to wanie ty. Czy nie mam racji?

    Jego towarzysz dug chwil milcza, prbujc zrozumie.

    - A jeli mi si uda? - zapyta w kocu. Zleceniodawca wzruszy

    ramionami.

    - Wwczas nie dostaniesz zapaty, bo le si spisae. Ciela znw umilk,

    zastanawiajc si, czy zleceniodawca artuje.

    - Dostrzegasz skaz na mojej logice? Mylisz sobie w tej chwili, e w

    twoim najlepszym interesie ley po prostu przesiedzie ca noc na tyku, a rano

    powiedzie: nie, prosz pana, nie daem rady si wydosta, nie ma siy.

    Ciela rozemia si krtko, nerwowo.

    - Co w tym stylu - przyzna.

    - Potrzebujesz zatem zachty - owiadczy zleceniodawca - rozumiesz?

    ebymy mieli pewno, e naprawd si postarasz.

    Ciela unis wzrok i zerkn ku zabitym deskami oknom pokoju na

    pitrze. Kiedy znw spojrza przed siebie, ujrza tkwicy w doni zleceniodawcy

    matowo czarny pistolet.

    - W ciarwce jest worek - oznajmi zleceniodawca. - Przynie go,

    dobrze?

    Robotnik jedynie rozejrza si oszoomiony. Jego rozmwca wycelowa

  • mu w gow.

    - Przynie worek - powtrzy cicho.

    Na pace nic nie leao. Na siedzeniu pasaera spoczywa brezentowy

    worek, zwinity w paczk, dug na jakie czterdzieci pi centymetrw. By

    ciki, w dotyku przypomina wydobyty z zamraarki na targu poe

    wieprzowego misa.

    - Otwrz - poleci zleceniodawca. - Zajrzyj do rodka. Ciela rozwin

    brezent. Pierwsz rzecz, jak ujrza, by palec, nienobiay, bo wycieka z

    niego caa krew. Na skrze wyranie odcinay si te odciski od narzdzi.

    - Teraz zamkn ci w pokoju - oznajmi zleceniodawca. - Jeli nie

    wyjdziesz do rana, zrobi z tob to samo. I zaatwi to twoj wasn, cholern

    pi, bo moja ju si stpia.

    9

    Reacher lea spokojnie na brudnej somie w swym boksie obory. Nie

    spa, lecz jego ciao wyczyo si, osigajc stan, ktry niemal przypomina

    sen. Wszystkie minie si rozluniy, oddycha rwno i powoli. Zamkn oczy,

    bo w oborze panowaa ciemno, zatem i tak nie mia czego oglda. Lecz jego

    umys pozostawa w peni sprawny. Myli nie pdziy naprzd, poruszay si w

    spokojnym tempie, pene owej szczeglnej nocnej intensywnoci, gdy nic nie

    zakca ich biegu.

    .Reacher robi dwie rzeczy jednoczenie. Po pierwsze, liczy czas. Odkd

    po raz ostatni zerkn na zegarek, miny niemal dwie godziny. Wiedzia jednak,

    ktra jest godzina, z dokadnoci do dwudziestu sekund. To stara umiejtno,

    efekt wielu dugich, nocnych czuwa na subie. Gdy czowiek czeka, by co si

    wydarzyo, zamyka ciao niczym letni domek zim i pozwala umysowi

    dopasowa si do miarowego rytmu upywajcych sekund. Przypomina to nieco

    chwilowe zatrzymanie w ruchu. Pozwala oszczdza energi i odbiera

    podwiadomoci odpowiedzialno za utrzymywanie bicia serca, przekazujc j

    ukrytemu w ciele zegarowi. Dziki temu tworzy si przestrze, spokojna,

  • mroczna przestrze, w ktrej mona rozmyla. Umys trwa do przytomny, by

    by gotowym na wszystko, co tylko si wydarzy.

    Przy okazji czowiek zawsze wie, ktra dokadnie jest godzina.

    Drug rzecz, jak robi Reacher, byy zabawy w mylowe obliczenia.

    Mnoy w pamici due liczby. Mia trzydzieci siedem lat i osiem miesicy, co

    do dnia. Trzydzieci siedem razy trzysta szedziesit pi to trzynacie tysicy

    piset pi. Doda do tego dwanacie dni za dwanacie lat przestpnych, to

    daje trzynacie tysicy piset siedemnacie. Osiem miesicy, liczc od urodzin

    w padzierniku a po ten dzie w czerwcu, to dwiecie czterdzieci trzy dni. W

    sumie trzynacie tysicy siedemset szedziesit dni, odkd przyszed na wiat.

    Trzynacie tysicy siedemset szedziesit dni, trzynacie tysicy siedemset

    szedziesit nocy. Stara si umieci t akurat noc na nieskoczonej skali.

    Wedle tego, jak jest okropna.

    To prawda, nie bya to najlepsza noc, jak przey, ale te zdecydowanie

    nie najgorsza. Z ca pewnoci. Z pierwszych czterech lat swego ycia niewiele

    pamita. To pozostawiao okoo dwunastu tysicy trzystu nocy. Ta szczeglna

    miecia si zapewne w grnej jednej trzeciej. Nie wysilajc si specjalnie,

    potrafi wymieni tysice nocy gorszych ni obecna. Dzi byo mu ciepo,

    wygodnie, nie by ranny, nic mu nie grozio i zosta nakarmiony. Moe nie

    najlepiej, ale bardziej z powodu braku umiejtnoci kucharskich porywaczy ni

    ich zej woli. Fizycznie nie mia powodw do narzeka.

    Psychicznie, o, to zupenie inna sprawa. Czu si zawieszony w prni,

    rwnie nieprzeniknionej jak ciemno na zewntrz obory. Jego problem

    stanowi cakowity brak informacji. Reacher nie nalea do ludzi, ktrzy czuj

    si le, kiedy brak im penych danych. Jako syn oficera piechoty morskiej od

    urodzenia y w wojsku. Przywyk do zamieszania i nieprzewidzianych

    wydarze. Ale w tej chwili niczym nie dysponowa.

    Nie wiedzia, gdzie jest. Nie wiadomo, przypadkiem czy wiadomie, trzej

    porywacze w aden sposb nie zdradzili, dokd si wybieraj. Nie mia nic,

  • czego mgby si uchwyci. Dodatkowy problem stanowi fakt, e wojskowe

    ycie sprawio, i z owych trzynastu tysicy siedmiuset szedziesiciu dni

    zaledwie nieca jedn pit spdzi w granicach Stanw Zjednoczonych. By w

    rwnym stopniu Amerykaninem jak prezydent, ale wikszo swego ycia

    mieszka i suy za granic, na caym wiecie. Byle siedmiolatek przewysza

    go znajomoci ojczystego kraju, tote Reacher nie potrafi rozszyfrowa

    subtelnych rytmw, zapachw, odgosw Ameryki tak dobrze, jak tego pragn.

    Moliwe, e kto inny zdoaby przeanalizowa niewidoczne rysy

    niewidzialnego krajobrazu, smak i zapach powietrza, temperatur nocy i

    oznajmi: tak, jestem w tym czy tamtym stanie. Moe, ale nie on. To go

    irytowao.

    Poza tym nie wiedzia, kim s porywacze ani o co im chodzi. Jakie maj

    zamiary. Gdy tylko mg, obserwowa ich uwanie. Trudno byo wycign

    wnioski, bo dowody przeczyy same sobie. Trzech mczyzn, do modych,

    pomidzy trzydzieci a trzydzieci pi lat, sprawnych, wyszkolonych do

    skutecznego wspdziaania. Zachowywali si troch jak onierze, ale nie do

    koca. Byli zorganizowani, lecz nie oficjalni. Ich wygld wrcz krzycza:

    amatorzy.

    Byli bowiem zbyt porzdni. Wszyscy mieli nowe ubrania, zwyke

    sklepowe kurtki i koszule, wieo przycite wosy, bro nowiusiek, prosto z

    pudeka, nowiutkie glocki, now strzelb wci ze