Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

  • Upload
    lilnete

  • View
    230

  • Download
    2

Embed Size (px)

Citation preview

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    1/337

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    2/337

    RRIICCHHEELLLLEE MMEEAADD 

    OOSSTTAATTNNIIEE PPOOŚŚ W  W IIĘĘCCEENNIIEE 

    Tytuł oryginału: Last Sacrifice 

    Przekład: Ludka666 

    Korekta: Ludka666

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    3/337

    Kilka słów od tłumaczki. 

    Żeby nie było niejasności , wyjaśniam wszystkim fanom oficjalnego tłumaczenia, że angielskie słowo „stake”oznacza „kołek”, „palik”, „tyczka” i tym podobne. Pojęcia nie mam, jakim sposobem tradycyjny kołek stał sięsztyletem, ale dla mnie „kołkowanie sztyletem” brzmi rozbrajająco śmiesznie, więc kołek pozostanie kołkiem.  

    Zbierałam się żeby przetłumaczyć „little dhampir”, jako „małą dampirzycę”, ale - na zasadzie moich dziwnychskojarzeń - brzmi to dla mnie jak „mała czarownico”. Nie wiem dlaczego, ale to mnie rozśmiesza do tego stopnia,że nie udało mi się przez to przejść.

    Z góry przepraszam za wszystkie błędy w tłumaczeniu i strzały (nie żebym się przyznawała do jakichś ;P ) i naswoje usprawiedliwienie powiem, że pierwszy raz w życiu tłumaczę coś takiego . Wzięłam się za to tylko dlazabawy i żeby poprawić angielski , i dlatego tym bardziej dziękuję wszystkim, którzy wytrwali czytając mojemajaczenia.

    Szczególne pozdrowienia dla C homików, które kibicowały mi w czasie tłumaczenia. Dzięki Wam poszło szybciej ilepiej niż przewidywałam. 

     Aha, opisy kreacji mogły mi wyjść kijowo przez moją awersję do spraw mody i związane z tym braki wsłownictwie. Uprzedzam, że wytrawni poloniści mogą być zniesmaczeni moją interpunkcją – czytacie na własneryzyko.

    Pozdro. Ludka666

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    4/337

    RROOZZDDZZIIAAŁŁ 11 

    NIE LUBIĘ KLATEK.

    Nie lubię nawet chodzić do zoo. Za pierwszym razem, gdy byłam w jednym, prawie dostałam atakuklaustrofobii, gdy widziałam te wszystkie biedne zwierzęta. Nie wyobrażam sobie, jak jakiekolwiekstworzenie mogłoby żyć w ten sposób. Czasami bywa mi nawet trochę żal kryminalistów skazanychna życie w celi. Nigdy nie oczekiwałam, że spędzę swoje w jednej.

    Ale ostatnio życie zmuszało mnie do przechodzenia przez wiele rzeczy, których nigdy nieoczekiwałam i oto tkwiłam zamknięta. 

    - Hej! - krzyknęłam, łapiąc stalowe kraty separujące mnie od reszty świata. –  Jak długo mam tu tkwić?Kiedy będzie mój proces? Nie możecie mnie wiecznie trzymać w tym lochu! 

    No dobra, to nie był właściwie loch, żadnych ciemności i zardzewiałych łańcuchów. Byłam w małejceli z jasnymi ścianami, jasną podłogą i, cóż... wszystko było jasne. Nieskazitelne. Sterylne. Zimne. Tobyło bardziej dobijające niż jakikolwiek zatęchły loch mógł być. Kraty w drzwiach były zimne wobecmojej skóry, twarde i nieustępliwe. Fluorescencyjne światło sprawiało, że metal błyszczał w sposóbniemal zbyt wesoły, jak na to miejsce. Widziałam ramię mężczyzny stojącego sztywno przy wejściu doceli i wiedziałam, że jest jeszcze prawdopodobnie czterech Strażników poza zasięgiem mojegowzroku. Wiedziałam także, że żaden z nich mi nie odpowie, co nie przeszkadzało mi ciągle domagaćsię odpowiedzi przez ostatnie dwa dni. 

    Gdy, jak zwykle, usłyszałam tylko ciszę, westchnęłam i opadłam z powrotem na łóżko w rogu celi. Jakwszystko inne w moim nowym domu, było ono bezbarwne i twarde. Taaa. Naprawdę zaczynałammyśleć, że wolałabym loch z prawdziwego zdarzenia. Mogłabym przynajmniej obserwować szczury ipajęczyny. Spojrzałam w górę I natychmiast ogarnęło mnie uczucie dezorientacji, które ciągle mnietutaj prześladowało: jakby sufit i ściany zamykały się wokół mnie. Jakbym nie mogła oddychać. Jakbycela kurczyła się wokół mnie nie pozostawiając żadnej przestrzeni, wypychając całe powietrze...

    Usiadłam gwałtownie, nie mogąc oddychać. „Nie gap się na ściany i sufit, Rose‖ upomniałam samąsiebie. Zamiast tego spojrzałam na moje zaciśnięte dłonie i zaczęłam się zastanawiać, jak się w towszystko wpakowałam. 

    Pierwsza odpowiedź była oczywista: ktoś wrobił mnie w zbrodnię, której nie popełniłam. I to nie byłabyle jaka zbrodnia. To było morderstwo. Bezczelnie oskarżyli mnie o  najgorszą zbrodnię jaką Morojlub dampir mógł popełnić. Nie mogę powiedzieć, że nie zabijałam wcześniej. Robiłam to. Szczerze,łamałam również zasady (a nawet prawo). Jednak morderstwo z zimną krwią nie znajdowało się wmoim repertuarze. Szczególnie zamordowanie królowej. 

    Po prawdzie królowa Tatiana nie była moją przyjaciółką. Była zimno kalkulującą władczyniąMorojów —  rasy żywych, używających magii wampirów, które nie zabijały swoich ofiar dla krwi.Relacje moje z Tatianą były dość wyboiste z wielu powodów. Jednym z nich było moje randkowanie z jej stryjecznym bratankiem, Adrianem. Innym była moja dezaprobata wobec jej polityki odnośnietego, jak mamy walczyć ze Strzygami: złymi, nieumarłymi wampirami, które polowały na naswszystkich. Tatiana oszukała mnie wiele razy, ale nigdy nie życzyłam jej śmierci. Najwyraźniej ktoś

     jednak życzył i dodatkowo zostawili dowody prowadzące prosto do mnie – najgorszym z nich były

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    5/337

    moje odciski palców na srebrnym kołku, którym została zabita Tatiana. Rzecz jasna to był mój kołek,więc to oczywiste, że były na nim moje odciski palców. Jakoś nikt nie uważał tego za istotne.  

    Westchnęłam ponownie i wyciągnęłam z kieszeni małą, wymiętą karteczkę. Jedyne, co miałam dopoczytania. Zmięłam ją w dłoni, nie musząc patrzyć na słowa. Zdążyłam poznać treść na pamięć.

    Liścik pozostawiał mnie z wieloma pytaniami na temat Tatiany. Wielu innych rzeczy również.  

    Sfrustrowana moim otoczeniem wymknęłam się z niego i wślizgnęłam innego umysłu: mojejnajlepszej przyjaciółki, Lissy. Lissa była Morojem i dzieliłyśmy ze sobą psychiczne połączenie, którepozwalało mi na to i widzenie świata jej oczami. Każdy z Morojów władał jednym z rodzajów magiiżywiołów. Lissa była użytkowniczką ducha - żywiołu, który dawał psychiczne i uzdrowicielskiemoce. To było rzadkie wśród Morojów, którzy zwykle władali bardziej fizycznymi żywiołami i ledwierozumiałyśmy te zdolności — niektóre były nieocenione. Parę lat temu użyła ducha  żeby przywrócićmnie do życia, co stworzyło naszą więź. 

    Bycie w jej umyśle uwolniło mnie z mojej klatki, ale oferowało tylko niewielką pomoc w moich

    kłopotach. Od przesłuchania, które ustaliło obciążające mnie  dowody, Lissa ciężko pracowała  żebyudowodnić moją niewinność. Mój kołek użyty do zabójstwa był tylko początkiem. Moi wrogowieprzypominali wszystkim o moich utarczkach z królową a znaleźli jeszcze świadka, który zeznawał omiejscu mojego pobytu podczas morderstwa. To pozostawiało mnie bez alibi. Rada zadecydowała, żeto wystarczające dowody żeby mnie wysłać na pełnoprawny proces — na którym usłyszę swój wyrok. 

    Lissa desperacko próbowała przyciągnąć uwagę i przekonać innych, że zostałam wrobiona. Miała jednak problemy ze znalezieniem kogokolwiek, kto by ją wysłuchał, ponieważ cały Dwór Królewskibył pochłonięty przez przygotowania do pogrzebu Tatiany. Śmierć monarchy to duża sprawa. Morojei dampiry —  pół-wampiry, jak ja —  przybywali z całego świata  żeby zobaczyć to przedstawienie. Jedzenie, kwiaty, dekoracje, nawet muzycy... Pełny wypas. Wątpiłam żeby było bardziej wystawnie,

    nawet gdyby Tatiana brała ślub. W tej całej bieganinie i gwarze nikt się mną nie interesował. Jaksądziła większość zainteresowanych, byłam bezpiecznie zamknięta i nie mogłam zabić ponownie.Zabójczyni Tatiany została znaleziona. Sprawiedliwość doszła do głosu. Sprawa zamknięta. 

    Zanim miejsce przebywania Lissy stało się dla mnie jasne, zamieszanie w wiezieniu ściągnęło mnie zpowrotem do mojej własnej głowy. Ktoś właśnie wszedł do pomieszczenia i rozmawiał zeStrażnikami, prosząc o widzenie ze mną. To był mój pierwszy gość od dni. Moje serce podskoczyło a ja rzuciłam się do krat, mając nadzieję, że to ktoś, kto powie mi, że to wszystko było straszną pomyłką. 

    Mój gość nie był raczej tym kogo oczekiwałam. 

    - Staruszku. – powiedziałam ciężko. – Co ty tutaj robisz?

    Abe Mazur stanął przede mną. Jak zawsze wyglądał zabójczo. Był środek lata —  gorący i wilgotny,typowe dla środkowych obszarów wiejskich Pensylwanii —  ale to nie powstrzymało go przedubraniem pełnego garnituru. Krzykliwego, idealnie  dopasowanego i ozdobnego z wspaniałympurpurowym krawatem oraz dopasowanym szalikiem, co było lekką przesadą. Złota biżuteriabłyszczała na tle jego ciemnej skóry i wyglądało na to, że ostatnio przyciął swoją   czarną, krótką bródkę. Abe był Morojem, ale chociaż nie należał do arystokratów, miał dość wpływów, by być jednym z nich.

    Tak wyszło, że przydarzyło u się bycie moim ojcem.

    - Jestem twoim prawnikiem. –  odparł wesoło. –  Przyszedłem  żeby udzielić ci porady prawnej,oczywiście. 

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    6/337

    - Nie jesteś prawnikiem. – przypomniałam mu. – A twoja ostatnia interwencja nie zadziałała najlepiej. 

    To było podłe z mojej strony. Abe —  pomimo braku jakiegokolwiek wykształcenia prawniczego — bronił mnie na  moim przesłuchaniu. Oczywiście  skoro zostałam zamknięta i wysłana na proces,wyniki tego nie były rewelacyjne. Jednak w całym moim osamotnieniu, zdałam sobie sprawę z tego,

    że miał w czymś rację. Żaden prawnik, nieważne jak dobry nie mógłby mnie uratować na tymprzesłuchaniu. Musiałam dać mu punkty za walkę w przegranej sprawie, chociaż biorąc pod uwagępobieżność naszych relacji, wciąż nie byłam pewna, dlaczego to robił. Moje największe teoriedotyczyły tego, że nie ufał arystokratom i poczuwał się do ojcowskiego obowiązku. W tej kolejności.  

    - Moje wystąpienie było perfekcyjne. – nie zgodził się. – Natomiast twoja powalająca przemowa podtytułem: „gdybym to ja była mordercą‖, nie zrobiła nam specjalnie przysługi. Wizualizowanie tegoobrazka sędziom nie było najmądrzejszym, co mogłaś zrobić. 

    Zignorowałam przytyk i skrzyżowałam ramiona.

    - Więc co tu robisz? Wiem, że to nie jest po prostu ojcowska wizyta. Nie robisz niczego bez powodu.  

    - Oczywiście, że nie. Dlaczego miałbym robić cokolwiek bez powodu? 

    - Tylko nie zaczynaj ze swoją pokręconą logiką. 

    Puścił do mnie oko.

    - Nie musisz być zazdrosna. Jeśli będziesz pracować dość ciężko żeby przystosować swój umysł dotego, może pewnego dnia odziedziczysz moje wspaniałe zdolności do logiki.  

    - Abe - ostrzegłam. – Odpuść sobie. 

    - Dobrze, dobrze. - powiedział. – Przyszedłem żeby ci powiedzieć, że termin twojego procesu zostałprzyśpieszony.

    - C-co? To świetne wieści!

    W każdym razie, myślałam, że tak było. Jego mina mówiła coś zupełnie innego. Ostatnio słyszałam, żeod procesu dzielą mnie miesiące. Sama myśl o tym —  o byciu zamkniętą  w tej celi tak długo — sprawiała, że czułam wzbierającą klaustrofobię. 

    - Rose, musisz zrozumieć, że twój proces będzie niemal identyczny, jak przesłuchanie. Takie samedowody i wyrok skazujący. 

    - No tak, ale musi być coś co możemy z tym zrobić, prawda? Znaleźć jakieś dowody oczyszczającemnie? – Nagle dotarło do mnie, gdzie tkwi problem. – Kiedy powiedziałeś „przyśpieszony‖, jaki czasmiałeś na myśli? 

    - Chcą to zrobić po tym jak nowy król lub królowa zostanie koronowany. No wiesz, po uroczystejkoronacji.

     Jego ton był nonszalancki, ale, gdy spotkałam jego mroczne spojrzenie, dotarło do mnie pełneznaczenie tego. Liczby zawirowały mi w głowie.

    –  Pogrzeb jest w tym tygodniu a elekcja zaraz po nim... Mówisz, że mogę pójść na proces i zostaćskazana praktycznie za dwa tygodnie?

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    7/337

    7  

    Abe przytaknął. 

    Ponownie doskoczyłam do krat, serce waliło mi w piersi.

    - Dwa tygodnie? Mówisz poważnie? 

    Kiedy mówił, że przyśpieszono proces, myślałam, że został jakiś miesiąc. Dość czasu by znaleźć nowedowody. Jak mam je teraz zebrać? Niewiadomo. Teraz czas zaczął pędzić wokół mnie. Dwa tygodnieto za mało, szczególnie przy tej całej aktywności na Dworze. Chwilę temu oburzałam się ile   czasumogę tu jeszcze wytrzymać. Teraz miałam go zbyt mało a odpowiedź na moje następne pytanie raczejnie mogła mi pomóc. 

    -  Jak długo? –  spytałam, próbując zapanować nad drżeniem głosu. –  Jak długo po wyroku oni...wykonają go?

    Wciąż nie byłam pewna, co dokładnie odziedziczyłam po Abe, ale było jasne, że dzielimy jedno: stałątendencję do przynoszenia złych wieści. 

    - Prawdopodobnie natychmiast.

    - Natychmiast. –  Cofnęłam się, prawie siadając na łóżku, ale wtedy poczułam nowe uderzenieadrenaliny. - Natychmiast? Cóż. Dwa tygodnie. Za dwa tygodnie mogę być... martwa.  

    W tym rzecz —  to wszystko wisiało nade mną odkąd stało się jasne, że ktoś spreparował dowody żeby mnie wrobić. Ludzie, którzy zabijali królowe, nie byli wysyłani do więzienia. Byli traceni. Tylkokilka zbrodni wśród Morojów i dampirów zasługiwało na ten rodzaj kary. Próbowaliśmy byćcywilizowani ze swoją sprawiedliwością, pokazując, że jesteśmy lepsi od krwiożerczych strzyg. Ale, zprawnego punktu widzenia, niektóre zbrodnie zasługiwały na śmierć.  Niektórzy ludzie zasługiwali

    na nią —  powiedzmy jak zdrajcy-zabójcy. Gdy moja przyszłość uderzyła we mnie z pełną siłą,poczułam, że się trzęsę a łzy są niebezpiecznie blisko od popłynięcia z moich oczu.  

    - To nie w porządku. – powiedziałam Abemu. – To nie w porządku i wiesz o tym. 

    - Nie ma znaczenia, co ja myślę. – powiedział spokojnie. –  Ja po prostu dostarczam wiadomości. 

    - Dwa tygodnie. - powtórzyłam. –  Co możemy zrobić przez dwa tygodnie? Mam na myśli... masz jakieś wyjście, prawda? Albo... albo... możesz znaleźć coś do tego czasu? To twoja specjalność. 

    Bełkotałam  i wiedziałam, że brzmię histerycznie i desperacko. Oczywiście działo się tak dlatego, żebyłam histeryczna i zdesperowana. 

    - Trudno będzie to osiągnąć. - wyjaśnił. – Dwór jest pochłonięty pogrzebem i elekcję. Panuje chaos, co jest jednocześnie dobre i złe. 

    Wiedziałam o tych wszystkich przygotowaniach dzięki obserwowaniu Lissy. Widziałam, że wszystkoprawie się gotuje. Znalezienie w tym bałaganie jakichś dowodów nie będzie po prostu trudne. Tomogło być równie dobrze niemożliwe. 

    „Dwa tygodnie. Dwa tygodnie i mogę być martwa‖.

    - Nie mogę. – powiedziałam załamującym się głosem. –  Ja nie... nigdy nie sądziłam, że tak umrę. 

    - Och? – uniósł brew. – Więc jak spodziewałaś się umrzeć? 

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    8/337

    - W bitwie. –  Jedna łza zdołała mi uciec, więc szybko ją wytarłam. Zawsze żyłam swoim życiempielęgnując swój wizerunek. Nie mogłam sobie pozwolić na uszczerbek na nim, zwłaszcza teraz. – Wwalce. Broniąc kogoś, kogo kocham. Nie... nie w jakiejś zaplanowanej egzekucji.  

    - To jest walka pewnego rodzaju. - zauważył. –  Tylko nie fizyczna. Dwa tygodnie to wciąż dwa

    tygodnie. Czy to źle? Tak. Ale to i tak lepsze niż jeden tydzień. Nic nie jest niemożliwe. Może pojawiąsię jakieś nowe dowody. Poczekamy zobaczymy. 

    - Nienawidzę czekania. Ta cela... jest tak mała. Nie mogę oddychać. To zabije mnie jeszcze przedegzekucją. 

    - Bardzo w to wątpię. –  Mina Abe była wciąż obojętna, zero współczucia. Trudna miłość. – Nieustraszenie rzucasz się do walki z bandą strzyg a nie możesz wytrzymać w małympomieszczeniu?

    - To więcej niż to! Muszę tkwić w tej norze całymi dniami, razem z świadomością, że moja śmierćzbliża się z każdą minutą a ja nie mogę temu zapobiec w żaden sposób.

    - Czasem największym testem naszej siły są sytuacje, w których nie w idzimy oczywistegoniebezpieczeństwa. Czasem przetrwanie jest najtrudniejszą rzeczą z wszystkiego.

    - O nie. Nie. – odeszłam nieco dalej, kołując. – Tylko nie zaczynaj tego wzniosłego pieprzenia. Brzmisz  jak Dymitr, gdy częstował mnie głębokimi życiowymi kazaniami.

    - On przetrwał taką sytuację. Podobnie, jak inne rzeczy. 

    Dymitr.

    Wzięłam głęboki wdech, uspokajając się przed odpowiedzią. Aż do tego bajzlu z morderstwem toDymitr był największą komplikacją w moim życiu. Rok temu — wydawało mi się to teraz wiecznością—  był moim instruktorem w liceum, trenował mnie na jednego ze Strażników, którzy chroniliMorojów. To mu się udało —  podobnie jak inne rzeczy. Zakochaliśmy się w sobie, co nie byłodozwolone. Opieraliśmy się temu, jak tylko się dało  jednak ostatecznie znaleźliśmy sposób na bycierazem. Ta nadzieja zniknęła, gdy został ugryziony i zmieniony w strzygę. Dla mnie to był koszmar na jawie. I wtedy w cudownym akcie, w którego możliwość nikt nie wierzył, Lissa użyła ducha byzmienić go ponownie w dampira. Niestety sprawy nie do końca wróciły do stanu sprzed ataku strzyg.  

    Spojrzałam na Abe.

    - Dymitr przetrwał to, ale był strasznie zdołowany! Nadal jest. Zdołowany wszystkim.

    Okrucieństwa, które popełnił jako strzyga, cały czas nawiedzały Dymitra. Nie potrafił sobie wybaczyći twierdził, że nie jest już zdolny do kochania kogokolwiek. Fakt, że randkowałam z Adrianemniespecjalnie pomagał. Po wielu bezskutecznych wysiłkach, zaakceptowałam tego Dymitra iprzeszłam przez to. Ruszyłam dalej, mając nadzieję, że mogę stworzyć coś z Adrianem. 

    - Prawda. – przyznał Abe. - On jest zdołowany za to ty jesteś wcieleniem szczęścia i radości. 

    Westchnęłam.

    - Czasami rozmowy z tobą przypominają te ze mną: cholernie irytujące. Czy jest jeszcze jakiś powód

    twojej obecności? Coś  poza przyniesieniem strasznych wiadomości? Byłabym szczęśliwsza, żyjąc wnieświadomości. 

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    9/337

    „Nie powinnam umrzeć w taki sposób. Nie sądziłam, że będę patrzyć , jak to nadchodzi. Moja śmierćto nie jakiś termin zaznaczony ołówkiem w kalendarzu.‖ 

    Wzruszył ramionami.

    - Chciałem cię tylko zobaczyć. I twoje przygotowania.

    Tak, naprawdę chciał, uświadomiłam sobie. Oczy Abe zawsze wracały do mnie w czasie rozmowy;bez wątpienia przykułam jego uwagę. W naszym przekomarzaniu się nie było nic, co mogłobyściągnąć uwagę straży. Co chwila spojrzenie Abego biegało wokół, oceniające korytarz, moją celę iwszystkie inne detale, które uważał za interesujące. Abe nie zdobył swej reputacji jako Zmey — wąż—  za nic. Zawsze oceniał, zawsze wypatrywał okazji do uzyskania przewagi. Wyglądało na to, żemoja tendencja do szalonych intryg była u nas rodzinna.  

    - Chciałbym również pomóc ci przejść przez to. –  Z uśmiechem wyciągnął spod pachy paręmagazynów oraz książkę i podał mi je przez kraty. – Może to ci pomoże. 

    Miałam wątpliwości, czy jakakolwiek rozrywka może ułatwić mi moje dwutygodniowe odliczanie dośmierci. Magazyny były o tematyce mody i fryzur. Książka to był ―Hrabia Monte Christo‖.Trzymałam ją, próbując wymyślić żart, potrzebowałam czegokolwiek żeby uczynić to wszystko mniejrealnym.

    - Widziałam film. Twój subtelny symbolizm nie jest w istocie aż tak subtelny. No chyba, że ukryłeś cośw środku. 

    - Książka jest zawsze lepsza od filmu. – zaczął się odwracać. – Może następnym razem odbędziemydyskus ję o literaturze 

    - Czekaj. – rzuciłam moje materiały czytelnicze na łóżko. – Zanim pójdziesz... w tym całym bałaganienikt tak naprawdę nie próbuje wyjaśnić, kto ją zabił. 

    Gdy Abe nie odpowiedział od razu, rzuciłam mu ostre spojrzenie. 

    - Wierzysz, że ja tego nie zrobiłam, prawda?

    O ile go znałam, on myślał, że jestem winna, ale próbował pomóc tak czy inaczej. To by nie byłosprzeczne z jego charakterem.

    - Wierzę, że moja słodka córka jest zdolna do morderstwa. – odpowiedział w końcu. – Ale nie do tego.

    - Więc kto to zrobił? 

    - To jest coś, nad czym pracuję. – powiedział przed odejściem. 

    - Ale właśnie powiedziałeś, że kończy się nam czas! Abe! –  Nie chciałam pozwolić mu odejść. Niechciałam być sama ze swoim strachem. – Nie ma sposobu żeby to naprawić. 

    - Po prostu pamiętaj, co powiedziałem w sali rozpraw. – rzucił na odchodnym. 

    Gdy zniknął, ponownie usiadłam na łóżku, wracając myślami do tamtego dnia w sali. Pod koniecprzesłuchania, powiedział mi — bardzo stanowczo — że nie zostanę stracona. Ani nawet nie pójdę naproces. Abe Mazur nie był człowiekiem, który rzucałby słowa na wiatr, ale zaczynałam myśleć, że

    nawet on ma swoje limity, zwłaszcza przy tym jak napięty stał się nasz terminarz.

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    10/337

    10 

    Ponownie wyjęłam wymiętą karteczkę i otworzyłam ją. Ona też pochodziła z sali rozpraw, cichcemdostarczona mi przez Ambrosa — służącego Tatiany i jej chłoptasia maskotki w jednym. 

    Rose,

     jeśli to czytasz, musiało stać się coś strasznego. Prawdopodobnie mnie nienawidzisz i nie winię Cię za to. Mogę Cię

    tyko prosić  żebyś mi uwierzyła, że dekret obniżający wiek strażników jest lepszy dla T  wojej rasy niż to, co planowali

    inni. Są Moroje, którzy chcą zmusić dampiry do służby przy użyciu kompulsji, obojętnie czy tego chcą, czy nie.

    Dekret o wieku spowolni tą frakcję. 

    Jednak piszę do  C iebie w sprawie sekretu, którym musisz się zająć  a o którym możesz powiedzieć tak niewielu, jak to

    możliwe. Wasylisa potrzebuje swego miejsca w Radzie i to da się załatwić. Ona nie jest ostatnią z Dragomirów. Jest

     jeszcze ktoś, dziecko z nieprawego łoża Eri c a Dragomira. Nie wiem nic więcej, ale , jeśli zdołasz znaleźć jego syna

    lub córkę, dasz Wasylisie władzę, na którą zasługuje. Bez względu na Twoje wady i wybuchowy temperament,

     jesteś, jak przeczuwam, jedyną osobą, która może się tego podjąć. Nie trać ani chwili. 

    — Tatiana Ivaszkow

    Słowa nie zmieniły się przez te setki razy, jakie je czytałam, tak jak pytania które wciąż wywoływały.Czy liścik był prawdziwy? Czy Tatiana naprawdę go napisała? Czy ona —  pomimo jej pozorniewrogiej postawy —  zaufała mi z tą niebezpieczną tajemnicą? Było dwanaście arystokratycznychrodzin, które podejmowały decyzje w świecie Morojów, ale przy wszystkich zamiarach i celach, niebyło najlepiej, gdy pozostało ich tylko jedenaście. Lissa była ostatnią ze swego rodu a bez jeszcze jednego członka rodziny Dragomirów, prawo Morojów orzekało, że nie może zasiadać w Radzie i

    brać udziału w podejmowaniu decyzji.  Jedno z deczka złe prawo właśnie zostało stworzone a,  jeśliliścik mówił prawdę, mogło się pojawić takich więcej. Lissa walczyłaby z tym prawem —  pewnymosobnikom się to wcale nie podobało, ludziom, którzy właśnie zademonstrowali swoją zdolność dozabójstwa. 

     Jeszcze jeden Dragomir.

     Jeszcze jeden Dragomir oznaczał, że Lissa może głosować. Jeden więcej głos w Radzie mógł bardzowiele zmienić. Mógł zmienić świat Morojów. Mój świat — powiedzmy, coś jak orzeczenie, czy jestemwinna czy nie. A na pewno mógł zmienić świat Lissy. Przez ten cały czas ona wierzyła, że jest sama. A jednak... niespokojnie zastanawiałam się, jak zareaguje na swoje przyrodnie rodzeństwo. Pogodziłam

    się z tym, że mój ojciec jest łajdakiem, ale Lissa zawsze stawiała swojego na piedestale, wierząc w to,co najlepsze. Te wiadomości będą szokiem a ja przez całe życie starałam się ją strzec przed fizycznymzagrożeniem, ale teraz zaczynałam myśleć, że są też inne rzeczy przed którymi muszę ją chronić zawszelką cenę. 

    Ale najpierw  ja musiałam poznać prawdę. Musiałam wiedzieć, czy liścik został naprawdę napisanyprzez Tatianę. Byłam dość pewna, że mogę się dowiedzieć, ale oznaczało to coś, czego naprawdęnienawidziłam. 

    Właściwie, dlaczego nie? Nie miałam nic innego do roboty. 

    Wstając z łóżka, obróciłam się tyłem do krat i wpatrzyłam w pustą ścianę, wykorzystując ją jako punktskupienia. Koncentrując się, przypominałam sobie, że jestem dość silna żeby zachować kontrolę.

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    11/337

    11 

    Opuściłam mentalne bariery którymi podświadomie otaczałam mój umysł. Wielkie napięcieeksplodowało we mnie,  jak przepełniony powietrzem balon. 

    I nagle otoczyły mnie duchy. 

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    12/337

    12 

    RROOZZDDZZIIAAŁŁ 22 

     JAK ZAWSZE BYŁO TO DEZORIENTUJĄCE. Twarze i czaszki, migoczące i lśniące unosiły się wokół mnie.

    Skupiali się na mnie, szybując na obłokach   jakby wszyscy desperacko chcieli coś powiedzieć.Szczerze, prawdopodobnie rzeczywiście tak było. Duchy, które pozostawały na tym świecie niemogąc znaleźć spokoju, były duszami, które z jakichś powodów nie mogły ruszyć dalej. Odkąd Lissaprzywróciła mnie do życia, wciąż miałam połączenie z światem umarłych. Nauczenie się blokowaniatych podążających za mną zjaw wymagało wiele pracy i samokontroli z mojej strony. Magicznebariery, którymi otoczony był Dwór Królewski, właściwie utrzymywały większość duchów z dalekaode mnie, ale teraz chciałam je zobaczyć. Danie im tego połączenia, wezwanie ich… cóż, to była dośćryzykowna sprawa.

    Coś mi podpowiadało, że,  jeśli jest tu niemogący znaleźć spokoju duch, to będzie nim królowazamordowana we własnym łóżku. Nie widziałam wśród zjaw  żadnych znajomych twarzy, ale nie

    trąciłam nadziei.

    - Tatiana. – wymamrotałam, skupiając się w myślach na obrazie twarzy martwej władczyni. – Tatiana,przyjdź do mnie. 

    Kiedyś byłam zdolna do wezwania jednego ducha bardzo łatwo: mojego przyjaciela Masona, zabitegoprzez strzygi. Wprawdzie nie byłam z Tatianą tak blisko  jak z Masonem, ale z pewnością miałyśmy jakieś połączenie. Przez chwilę nic się nie działo. Te same półprzezroczyste twarze krążyły po celi a jazaczynałam popadać w desperację. I nagle pojawiła się. 

    Miała na sobie ubrania, w których została zabita – pochlapaną krwią długą koszulę nocną i podomkę.

     Jej kolory były wyblakłe i migotały niczym w źle funkcjonującym telewizorze. Niemniej  korona nagłowie i wyniosła postawa dawały jej ten sam królewski wygląd    jaki zapamiętałam. Gdy sięzmaterializowała, nie powiedziała ani nie zrobiła absolutnie nic. Po prostu się we mnie wpatrywałaswoim mrocznym spojrzeniem, które wydawało się przewiercać moją duszę. Poplątane uczuciawezbrały w mojej piersi. Uczucia, które zwykle miałam przy Tatianie – gniew i oburzenie – rozbłysływe mnie. Byłam nieźle zaskoczona falą współczucia. Żadne życie nie powinno kończyć się w takisposób jak jej. 

    Zawahałam się, obawiając się, że strażnicy mogą mnie usłyszeć. Miałam jednak przeczucie, żenatężenie mojego głosu nie ma znaczenia a żaden z nich nie mógł zobaczyć tego, co ja widziałam.Wyciągnęłam liścik. 

    - Czy ty to napisałaś? – wyszeptałam. – Czy to prawda?

    Nadal się we mnie wpatrywała. Duch Masona zachowywał się podobnie. Przywołanie umarłych to jedna sprawa: skuteczne skomunikowanie się z nimi to była już zupełnie inna bajka.

    - Muszę wiedzieć. Jeśli, gdzieś żyje jeszcze jeden Dragomir, znajdę go. –  nie widziałam potrzebyprzypominania faktu, że nie jestem na pozycji by znaleźć kogokolwiek lub cokolwiek. –  Musisz mipowiedzieć. Czy ty napisałaś ten list? Czy to prawda? 

    Tylko to irytujące spojrzenie było moją odpowiedzią. Moja frustracja wzrosła a dodatkowo obecnośćduchów zaczynała przyprawiać mnie o ból głowy. Najwyraźniej Tatiana była równie wkurzająca pośmierci, jak była za życia. 

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    13/337

    13 

    Byłam w trakcie podnoszenia moich barier i odpychania duchów, gdy Tatiana zrobiła mały ruch. Tobyło leciutkie, niemal niezauważalne przytaknięcie. Jej twarde oczy przesunęły się  w dół na liścik wmojej ręce i zaraz po tym zniknęła.

    Przywołałam moje bariery z powrotem, używając całej siły woli  żeby odciąć się od umarłych. Ból

    głowy nie zniknął, ale twarze tak. Opadłam na łóżko i wpatrzyłam się w liścik, tak naprawdę go niewidząc. Miałam swoją odpowiedź. Liścik był prawdziwy. Tatiana go napisała. Ostatecznie niepotrafiłam sobie wyobrazić, dlaczego jej duch miałby kłamać. 

    Wyciągnęłam się, wygodnie układając się na poduszce i czekając aż to okropne pulsowanie w mojejgłowie zniknie. Zamknęłam oczy i użyłam więzi  żeby zobaczyć, co robi Lissa. Odkąd tkwiłamzamknięta, była zajęta wstawianiem się za mną i wykłócaniem się w moim imieniu, więcspodziewałam się właśnie czegoś takiego. Ale ona była… w sklepie z ubraniami. 

    Byłam niemal urażona frywolnością mojej najlepszej przyjaciółki dopóki nie uświadomiłam sobie, żeszuka sukienki na pogrzeb. Była w jednym z ukrytych na Dworze sklepów, które zaspokajały

    zachcianki arystokratów. Ku mojemu zaskoczeniu, był z nią Adrian. Widok jego znajomej, przystojnejtwarzy trochę pomógł w załagodzeniu mojego strachu. Szybkie sprawdzenie umsyłu Lissypowiedziało mi dlaczego zabrała go ze sobą: zrobiła to, bo nie chciała zostawiać go samego.  

    Bez problemu zrozumiałam dlaczego. Był nawalony jak Mescherszmit. To był prawdziwy cud, żemógł ustać i byłam dość pewna, że tylko ściana, o którą się opierał, umożliwiała mu utrzymaniepionu. Jego brązowe włosy były w nieładzie – i to nie w ten celowy sposób, w jaki je zwykle układał. Jego głebokie, zielone oczy były mocno przekrwione. Podobnie jak Lissa Adrian był użytkownikiemducha. Posiadał w tej dziedzinie umiejętność, której ona nie miała: mógł chodzić w snach.Spodziewałam się, że odwiedzi mnie w ten sposób zaraz po tym, jak zostałam uwięziona a terazmiałam dobre pojęcie, dlaczego tego nie zrobił. Alkohol tłumił ducha. Na swój sposób to było dobre.

    Nadmirne czerpanie z ducha wywoływała ciemność, która doprowadzała do szaleństwa. Niemniejspędzanie życia w stanie wiecznego upojenia alkoholowego również nie było zdrowe.

    Patrzenie na niego oczami Lissy wywoływało u mnie niemal równie pogmatwane emocje  jak te, gdywidziałam Tatianę. Było mi go żal. Bez dwóch zdań martwił się o mnie i był zdenerwowany awstrząsające wydarzenia ostatniego tygodnia uderzyły go równie mocno jak resztę z nas. Oprócz tegostracił ciotkę, o którą się troszczył, mimo jej nienajlepszego nastawienia. 

     Jednak pomimo okropności tego wszystkiego, czułam… pogardę. To było nie w porządku, ale nic niemogłam na to poradzić. Bardzo się nim przejmowałam i doskonale rozumiałam, dlaczego jestrozstrojony, ale przecież były lepsze sposoby na poradzenie sobie z tą stratą. Jego zachowanie było

    niemal tchórzowskie. Topił swoje problemy w butelce, co było przeciwne każdej cząstce mojej natury.A ja? Ja nie potrafiłam pozwolić moim problemom wygrać bez walki. 

    - Aksamit. –  powiedziała sprzedawczyni do Lissy z pewnością w glosie. Pomarszczona Morojkapokazywała falbaniastą sukienkę  z długimi rękawami. –  Aksamit jest tradycyjyjny w królewskimkondukcie.

    Wraz z pozostałymi szopkami na pogrzebie Tatiany miał się pojawić uroczysty kondukt kroczącyprzy trumnie –  w jego skład mieli wchodzić przedstawiciele poszczególnych  rodówarystokratycznych. Najwyraźniej nikt nie zwracał uwagi na to, że Lissa będzie zmuszona wypełniaćten obowiązek za swą rodzinę. A glosowanie? To była jeszcze inna sprawa. 

    Lissa spojrzała na suknię. Wyglądała raczej jak kostium na Halloween niż strój na pogrzeb.

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    14/337

    14 

    - Na zewnątrz jest ponad trzydzieści dwa stopnie1. – zauważyła Lissa. – I jest parno.

    - Tradycyjne wymagania zasługują na poświęcenie. –  odpowiedziała melodramatycznie kobieta. – Spotkała nas wielka tragedia. 

    Adrian otworzył usta niewątpliwie chcąc powiedzieć jakiś nieodpowiedni i szyderczy komentarz.Lissa rzuciła mu ostre spojrzenie, które kazało mu siedzieć cicho.

    - Czy macie tutaj, no nie wiem, jakieś stroje bez rękawów?  

    Oczy sprzedawczyni rozszerzyły się.

    - Nikt nigdy nie włożył sukienki na ramiączkach na królewskim pogrzebie. To jest nieodpowiednie.

    - A co z szortami? – spytał Adrian. – Czy będą pasować do krawata? Bo widzisz, tak się zamierzamubrać. 

    Kobieta wyglądała na przerażoną. Lissa obdarzyła Adriana pogardliwym spojrzeniem, nie tyle zpowodu jego uwagi –  którą uważała za trochę dowcipną –  ale dlatego, że ona również byłazdegustowana jego wiecznym byciem pijanym.

    - Cóż, nikt nie traktuje mnie  jako pełnoprawną arystokratkę. –  oznajmiła Lissa odwracając się dosukni. – A skoro tak, nie mam powodu by zachowywać się, jak jedna z nich. Pokaż mi sukienki naramiączkach i z krótkim rękawem.

    Sprzedawczyni skrzywiła się, ale posłuchała. Mogła doradzać arystokratom odnośnie mody, ale niemiała prawa mówić im, jak mają się ubierać. To była część klasowych przywilejów w naszym świecie.Kobieta właśnie odeszła w głąb sklepu znaleźć żądane sukienki, gdy do środka wszedł chłopak Lissywraz ze swoją ciocią. 

    Christian Ozera był kimś, z kogo Adrian powinien według mnie brać przykład. Sam fakt, że ja takmyślałam, był wstrząsający. Czasy naprawdę się zmieniły skoro uważałam Christiana za wzór donaśladowania. Ale to była prawda. Widziałam go z Lissą w tym tygodniu i był naprawdęzdeterminowany i niezłomny  żeby zrobić wszystko, co możliwe by pomóc jej przetrwać śmierćTatiany i moje aresztowanie. Sądząc po jego spojrzeniu, miał teraz coś ważnego do przekazania. 

     Jego wygadana ciocia, Tasza Ozera, była innym przykładem siły i wdzięku w kryzysowej sytuacji. Toona wychowała go po tym jak jego rodzice zmienili się w strzygi –  zaatakowali ją, pozostawiając  ją zblizną na policzku. Moroje zawsze powierzali swoją obronę strażnikom, ale po tym ataku, Taszazdecydowała się wziąć sprawy w swoje ręce. Nauczyła się wszystkich rodzajów ręcznej walki iposługiwania się bronią. Była naprawdę zajebista i wciąż popychała pozostałych Morojów by poszli w jej ślady.

    Lissa puściła sukinę, której się przyglądała i z chęcią odwróciła się do Christiana. Pomijając mnie, to jemu ufała najbardziej na świecie. Był jej punktem zaczepienia w tym wszystkim. 

    Rozejrzał się po sklepie, wyraźnie niespecjalnie zachwycony, że jest otoczony sukienkami.

    - Mały wypad na zakupy? –  spytał spokglądając na Lissę i Adriana. –  Spędzacie miło czas nadziewczyńskich sprawach? 

    1 Orygninalnie było 90⁰ Fahrenheita – przyp. Ludka666 

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    15/337

    15 

    - Hej, opłaca się czasem zmienić zawartość garderoby. – odpowiedział Adrian. – Poza tym, mogę sięzałożyć, że wyglądałbyś powalająco w wiązanym topie. 

    Lissa zignorowała przekomarzanie się chłopaków i skupiła się na Ozerach. 

    - Czego się dowiedzieliście? 

    - Zdecydowali się nie podejmować żadnych działań. – powiedział Christian. Jego usta wykrzywiły siępogardliwie. – Cóż, niektóre rodzaje kary nie wymagają działań. 

    Tasza przytaknęła. 

    - Próbowaliśmy przepchnąć pomysł, że on po prostu myślał, że Rose ma kłopoty i wskoczył w nie bezmyślenia, zanim uświadomił sobie, co się naprawdę dzieje.

    Moje serce stanęło. Dymitr. Oni mówili o Dymitrze.

    Przez moment nie byłam dłużej z Lissą. Nie byłam w mojej celi. Zamiast tego wróciłam do dniamojego aresztowania. Spierałam się z Dymitrem w kafeterii, robiąc mu awnturę za jego niechęć dorozmawiania ze mną, nawet nie wspominając o odmowie kontynuowania naszego zakazanegozwiązku. Zdecydowałam, że to koniec z nim, że wszystko naprawdę się skonczyło i że nie pozwolę bymoje serce nadal krwawiło przez niego. Właśnie wtedy strażnicy przyszli po mnie i nieważne coDymitr twierdził o tym, jak to bycie strzygą uczynilo go niezdolnym do miłości, zareagowal zprędkością światła w mojej obronie. Mieli nad nami beznadziejną przewagę liczebną, ale jego to nieobchodziło. To jego spojrzenie – i moje niesamowite zrozumienie jego – powiedziało mi wszystko, copotrzebowałam wiedzieć. Byłam w niebezpieczenstwie. On musiał mnie bronić.

    I obronił. Walczył jak bóg, którym byl nazywany w Akademii Świętego Władymira, w której trenował

    mnie do bitew ze strzygami. Pokonał w tej kafeterii więcej strażników niż wydawało się to możliwedla jednego człowieka. Tylko jedna rzecz mogła go powstrzymać –  i naprawdę wierzyłam, żewalczyłby do ostatniego tchu –  moja interwencja. Pojęcia nie miałam, co się dzieje albo dlaczegolegion strażników chce mnie aresztować. Ale wtedy uświadomiłam sobie, w jakim niebezpieczeństwie jest kruchy status Dymitra na Dworze. Odczarowane strzygi były niespotykanym zjawiskiem i wielu wciąż mu nieufało. Błagałam go żeby przestał, bardziej bojąc się tego, co mogło się przytrafić jemu niżmnie. Trochę jakbym wiedziała, co mnie czeka. 

    Dymitr pojawił się na moim przesłuchaniu –  pod strażą  –  ale od tego czasu ani Lissa ani ja niewidziałyśmy go. Lissa ciężko pracowała nad tym, by oczyścić go z wszelkich podejrzeń, obawiając się,że mogą go znowu zamknąć. A ja? Próbowałam przekonać samą siebie żeby nie myśleć tyle o tym, co

    zrobił. Moje aresztowanie i potencjalna egzekucja miały pierwszeństwo. A jednak… Wciąż sięzastanawiałam. Dlaczego to zrobił? Dlaczego ryzykował dla mnie swoim życiem? Czy to byłainstynktowna reakcja na zagrożenie? Czy zrobił to w ramach przysługi dla Lissy, której obiecał slużyćw zamian za wyzwolenie go? Albo może zrobił to tak naprawdę dlatego, że wciąż czuł coś do mnie?  

    Wciąż nie znałam odpowiedzi, ale widzenie Dymitra tak zawziętego, jak bywał kiedyś, tylkorozpalało moje uczucia, które tak desperacku próbowałam stłumić. Nie zaprzestawałam próbprzekonania siebie, że otrząśnięcie się ze związku z kimś wymaga czasu. Tęsknota była naturalna.Niestety długo schodziło z facetem, który wystawiał się dla ciebie na niebezpieczeństwo. 

    Bez względu na to  słowa Christiana i Taszy dały mi pewne nadzieje, co do losu Dymitra. W tym

    wszystkim nie byłam jedyną, ktora balansowała na cienkiej linie między życiem a śmiercią. Ci, którzynadal uważali Dymitra za strzygę, chcieliby zobaczyć kołek wbity w jego serce. 

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    16/337

    16 

    - Znowu go zamknęli. – powiedział Christian. – Ale nie w celi. Tylko w jego pokoju wraz z paromastrażnikami. Nie chcą żeby chodził wolno po Dworze dopóki sprawy się nie uspokoją. 

    - To lepsze niż więzienie. – przyznała Lissa. 

    - Ale to nadal absurd. – warknęła Tasza, bardziej do siebie niż do innych. Ona i Dymitr byli ze sobąblisko przez lata a raz chciała nawet przenieść ich związek na wyższy poziom. Pozostała przyprzyjaźni a jej oburzenie tym, co mu się przytrafiło, bylo równie silne jak nasze. – Powinni zwrócić muwolność natychmiast po tym, jak ponownie stał się dampirem. Gdy będzie po elekcji, zadbam o to żeby go uwolnili. 

    - I to jest dziwne… - bladoniebieskie oczy Christiana zwęziły się w namyśle. – Słyszeliśmy, że Tatianamówiła pozostałym zanim… zanim… - Christian zawahał się i spojrzał niespokojnie na Adriana. Takapauza była dla niego niezwykła, bo normalnie dzielił się swoimi myślami bez skrupułów.  

    - Zanim została zamordowana. –  dopowiedział Adrian bez wyrazu, nie patrząc na żadne z nich. – Kontynuuj.

    Christian przełknął ślinę. 

    - Um, taa, jak sądzę nie publicznie, ona twierdziła, że wierzy, że Dymitr naprawdę jest znowudampirem. Planowala pomóc mu w zdobyciu akceptacji, gdy to chora sprawa się uspokoi.

    „Chora sprawa‖ była prawem o wieku, o ktorym Tatiana wspomniała w swoim liście, a które mówiło,że dampiry które ukończyły szesnaście lat będą zmuszone do odejścia ze szkoły i chronieniaMorojów. To mnie doprowadzalo do furii, podobnie jak wiele innych rzeczy ostatnio… cóż, nic niemogłam z tym zrobić. 

    Adrian wydał z siebie dziwny odgłos  jakby chciał odkaszlnąć. 

    - Wcale nie zamierzała. 

    Christian wzruszył ramionami. 

    - Wielu z jej doradców tak twierdzi. To plotka.  

    - Ja też mam problemy z uwierzeniem w to. – powiedziała Tasza do Adriana.

    Ona nigdy nie pochwalała polityki Tatiany i z zapałem przemawiała przeciw niej przy każdej okazji.Brak wiary Adriana nie był jednak polityczny. On po prostu wychodził z tego samego założenia, co

    zawsze odnośnie swojej ciotki. Nic w jej zachowaniu nigdy nie wskazywało na to, że chce przywrócićDymitrowi jego dawny status.

    Adrian nie powiedział nic więcej, ale wiedziałam, że ten temat podsyca w nim płomień zazdrości.Powiedziałam mu, że Dymitr należy do przeszłości i że jestem gotowa, by ruszyć dalej, ale Adrian –  podobnie jak ja – bez wątpienia zastanawiał się nad motywami rycerskiej obrony Dymitra.

    Lissa zaczęła spekulować, co mogą zrobić  żeby uwolnić Dymitra z aresztu domowego, gdysprzedawczyni wróciła z całym naręczem sukienek, które wyraźnie wywoływały jej dezaprobatę.Lissa zagryzła wargę i zachowała milczenie. Wyprostowanie sytuacji Dymitra zostawiła sobie, jakocoś do zrobienia na później. Zamiast tego niechętnie zabrała się do przymierzania ubrań i odgrywania

    grzecznej małej arystokratki. 

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    17/337

    17  

    Adrian poderwał się na widok sukienek.

    - Jakieś kantary też tu macie? 

    Wróciłam do mojej celi, zastanawiając się nad piętrzącymi się problemami. Martwiłam się i o Adrianai o Dymitra. Martwiłam się o siebie samą. Martwił mnie rzekomy zaginiony Dragomir. Zaczynałamwierzyć, że jego historia jest prawdziwa, ale nie mogłam nic z tym zrobić, co mnie wkurzało.Musiałam zacząć działać, bo to mogło pomóc Lissie. Tatiana nakazała mi uważać, komu powierzamten sekret. Czy powinnam przekazać tę misją komuś innemu? Chciałam się zająć tą sprawą, ale kraty iduszące mnie ściany wokół przypominały mi, że nie jestem zdolna zająć się obecnie czymkolwiek,nawet moim własnym życiem. 

    Dwa tygodnie.

    Potrzebując jakiegoś odwrócenia uwagi, zabrałam się za czytanie książki od Abego, która zawieraładokładnie taką historię o krzywdzącym uwięzieniu, jakiej oczekiwałam. To było  całkiem niezłe iprzekonało  mnie, że symulowanie własnej śmierci najwyraźniej nie jest najskuteczniejszą metodąucieczki. Nieoczekiwanie książka pomieszała mi się ze starymi wspomnieniami. Zimne ciarki przeszłymi po plecach, gdy przypomniałam sobie odczytywanie dla mnie przyszłości z kart tarota przezMorojkę imieniem Rhonda. Była ciotką Ambrosa a jedna z jej kart przedstawiała kobietę przywiązanądo mieczy. Niesprawiedliwe uwięzienie. Oskarżenia. Oszczerstwo. Cholera. Serio, zaczynałam nienawidzićtych kart. Zawsze wierzyłam, że to jeden wielki przekręt a jednak przepowiednie miały wkurzającątendencję do sprawdzania się. Na samym końcu Rhonda odczytała jedną z kart   jako podróż, ale nibygdzie? Do prawdziwego więzienia? Na egzekucję? 

    Pytania bez odpowiedzi. Witajcie w moim świecie. Na chwilę obecną n ie mając, żadnych innychmożliwości, zastanawiałam się, czy nie warto trochę spróbować trochę odpocząć. Wyciągając się na

    moim legowisku, spróbowałam odepchnąć moje nieustające zamartwianie się. Nie było to proste. Zakażdym razem, gdy tylko przymknęłam oczy, widziałam sędziego walącego młotkiem i skazującegomnie na śmierć. Widziałam swoje imię w podręczniku historii nie jako bohaterki, ale zdrajczyni.

    Leżąc tam, dławiona własnym strachem, pomyślałam o Dymitrze. Wyobraziłam sobie jegoopanowane spojrzenie i właściwie mogłam usłyszeć, jak mnie poucza. „Nie zamartwiaj się sprawami,na które nie masz wpływu. Odpoczywaj, gdy możesz a będziesz gotowa na jutrzejsze bitwy‖. Urojonarada uspokoiła mnie. Sen przyszedł w końcu, silny i głęboki. Wiele się wydarzyło i zmieniło w tymtygodniu, więc prawdziwy odpoczynek był mile witany.  

    I wtedy – obudziłam się.

    Usiadlam prosto na łóżku, moje serce waliło. Rozglądając się wokoło, szukałam czegośniebezpiecznego –  jakiegoś zagrożenia, które mogłoby mnie zaskoczyć we śnie. Nic się nie działo.Ciemność. Cisza. Cichy pisk drzwi na korytarzu powiedział mi, że strażnicy są wciąż w pobliżu. 

    „Więź‖ –  uświadomiłam sobie. To więź mnie obudziła. Poczułam ostry, intensywny rozbłysk…czego? Wzmożonej aktywności. Niepokoju. Uderzenie adrenaliny. Panika przniknęła  mnie isięgnęłam głębiej ku Lissie, próbując się dowiedzieć, co wywolało u niej taki przypływ emocji.  

    A kiedy to zrobiłam, znalazłam… pustkę. 

    Więź zniknęła. 

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    18/337

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    19/337

    19 

    Nie… tu cię mam. W jej umyśle wykryłam myśli, które wciąż ukrywała przede mną. Były podejrzane.Za każdym razem, gdy próbowałam im się przyjrzeć, wymykały mi się. To było niesamowite, żeciągle używała dość magii żeby tego dokonać i było jasne, że wczoraj blokowała mnie celowo. O co wtym chodziło? Co na tym świecie mogło sprawić, że tak ukrywała coś przede mną? Co niby takiegomogłam zrobić zamknięta w tej piekielnej dziurze? Mój niepokój znowu wzrastał. O jakiej nowej

    katastrofie nie wiedziałam?

    Obserwowałam, jak Lissa się przygotowuje, wypatrując jakiegokolwiek objawu, że coś nie jest jakzwykle. Sukienka, którą ostatecznie wybrała, miała bieżnikowe rękawy1  i sięgała do kolana. Byłaoczywiście czarna. Ciężko było to nazwać klubową sukienką, ale wiedziała, że i tak wywoła uniesionebrwi. W innych okolicznościach to by mnie zachwyciło. Zdecydowała się zostawić swoje włosy wolnoopadające i rozpuszczone; były platynowo blond i lśniły w kontraście z czernią sukienki, gdyprzeglądała się w lustrze.

    Lissa spotkała się z Christianem na zewnątrz. Nieźle się ogarnął, musiałam mu to przyznać, gdy wniezwykły dla siebie sposób ubrał koszulę do smokingu i krawat. Mimo to nie przemógł się do

    marynarki a jego mina wyrażała mieszankę nerwowości, tajemniczości i typowego sarkazmu. Kiedyzobaczył Lissę jego twarz natychmiast się zmieniła, rozpromieniając się. Posłał jej mały uśmiech i objął ją w krótkim uścisku. Jego objęcia dały jej zadowolenie i komfort, ulgę i pragnienie. Wrócili do siebieniedawno po tym jak ze sobą zerwali – tamten czas był dla tej dwójki naprawdę bolesny. 

    - Będzie dobrze. – wymruczał, znów wyglądał na zmartwionego. – To zadziała. Możemy to zrobić. 

    Nie odpowiedziała, ale uścisnęła go mocniej, nim się cofnęła. Żadne z nich się nie odezwało, gdy szlina początek pogrzebowej procesji. Zdecydowałam, że to jest podejrzane. Złapała go za rękę i poczuła,że ma na dość siły żeby przez to przejść. 

    Procedury pogrzebowe dla morojskich władców były takie same przez wieki, bez znaczenia było, czyDwór znajdował się w Rumunii, czy w nowym domu w Pensylwanii. Tak to już było z Morojami.Mieszali tradycję z postępem, magię z technologią. 

    Trumna królowej miała zostać  wyprowadzona przez karawaniarzy z pałacu i zabrana z wielkąceremonią przez tereny Dworu do tutejszej monumentalnej katedry. Miała tam wejść tylko wybranagrupa z tych tłumów. Po mszy miano pochować Tatianę na kościelnym cmentarzu, zajmując należne jej miejsce wśród innych monarchów i ważnych arystokratów.

    Trasa, którą miała być niesiona trumna, była łatwa do rozpoznania. Słupy z rozciągniętymiczerwonymi i czarnymi, jedwabnymi wstęgami oznaczały jej boki. Różane płatki pokrywały ziemię,

    nad którą miała przewędrować trumna. Po obu stronach było mnóstwo ludzi chcących  choćbyprzelotnie spojrzeć na swą było królową. Wielu Morojów przybyło z bardzo odległych miejsc, częśćchciała zobaczyć pogrzeb a inni królewską elekcję, która miała nastąpić w drugiej połowie tygodnia.

    Kondukt arystokratów –  większość z nich została na  tą okazję ubrana przez pochwalającą czarnyaksamit sprzedawczynię – zajął swoje miejsca w pałacu. Lissa zatrzymała się na zewnątrz zmuszonarozstać się z Christianem, który z pewnością nie został wybrany żeby reprezentować swoją rodzinę wtak zaszczytnych okolicznościach. Gwałtownie go uściskała i dała mu lekkiego całusa. Kiedy sięrozstawali, w jego niebieskich oczach pojawił się porozumiewawczy błysk –  wiedział to, co byłoukryte przede mną.

    1 Litości, nie pytajcie mnie, jak to wygląda. Fuck, jak ja nienawidzę opisów ubrań – przyp. Ludka666 

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    20/337

    20 

    Lissa wmieszała się w tłum, próbując dostać się do wejścia i znaleźć punkt, w którym zaczynała sięprocesja. Budynek nie wyglądał, jak pałace i zamki w starej Europie. Jego wielka, kamienna fasada iwysokie okna pasowały do reszty Dworu, ale kilka cech szczególnych –  jego wysokość i szerokie,marmurowe schody – subtelnie wyróżniało go od pozostałych gmachów. Gdy ktoś złapał ją za ramię,Lissa nieomal rzuciła się do ucieczki prosto na posąg jakiegoś starożytnego Moroja. 

    - Wasylisa? – To była Daniela Ivaszkow, matka Adriana.

    Daniela nie była taka zła, jak na arystokratkę i właściwie nie miała nic przeciwko mojemu spotykaniusię z jej synem –  albo raczej, nie miała nic przeciwko zanim zostałam oskarżona o morderstwo.Większość z jej akceptacji wynikała wiary, że Adrian i ja rozstaniemy się tak czy inaczej, kiedyotrzymam swój strażniczy przydział. Daniela przekonała także jednego ze swoich kuzynów, DamonaTarusa żeby był moim prawnikiem –  odrzuciłam tą ofertę, wybierając  Abego żeby mniereprezentował. Wciąż nie byłam do końca przekonana, czy dokonałam właściwego wyboru, aleprawdopodobnie nadszarpnęłam jej opinię o mnie, czego żałowałam.

    Lissa odpowiedziała jej nerwowym uśmiechem. Chciała się przyłączyć do procesji i mieć to wszystkoza sobą. 

    - Cześć. – odpowiedziała.  

    Daniela była cała ubrana w czarny aksamit a małe diamentowe wsuwki lśniły w jej ciemnych włosach.Na jej ładnej twarzy malowały się zmartwienie i niepokój. 

    - Czy widziałaś Adriana? Nie mogę go nigdzie znaleźć. Sprawdziliśmy już jego pokój.  

    - Och. – Lissa odwróciła wzrok. 

    - Co? – Daniela niemal nią potrząsnęła. – Co wiesz?

    Lissa westchnęła. 

    - Nie jestem pewna, gdzie by mógł być, ale ostatniej nocy widziałam go wracającego z jakiejś imprezy.– zawahała się  jakby była zbyt zażenowana by powiedzieć resztę. – Był… bardzo pijany. Bardziej niżkiedykolwiek wcześniej. Szedł, gdzieś z jakimiś dziewczynami i sama nie wiem. Przykro mi, ladyIvaszkow. Prawdopodobnie… no cóż, gdzieś urwał mu się film.

    Daniela zacisnęła dłonie a ja podzielałam jej konsternację. 

    - Mam nadzieję, że nikt tego nie zauważy. Może będziemy mogli powiedzieć, że… nie dał sobie rady

    z żalem. Tyle się dzieje. Na pewno nikt nie zauważy. Powiesz im, prawda? Powiesz, jak byłprzygnębiony?  

    Lubiłam Danielę, ale jej arystokratyczna obsesja na punkcie wizerunku naprawdę zaczynała mniewkurzać. Wiedziałam, że kocha swego syna, ale wyglądało na to, że jej głównym zmartwieniem nie jest wieczny spoczynek Tatiany tylko to, co inni pomyślą o naruszeniu protokołu. 

    - Naturalnie. – powiedziała Lissa. – Nie chcę żeby ktokolwiek… Cóż, nie cierpię tego wyjścia.

    - Dziękuję ci. Lepiej idź. – Daniela wskazała drzwi, wciąż wyglądając na zmartwioną. – Musisz zająćswoje miejsce. – ku zaskoczeniu Lissy Daniela delikatnie poklepała ją po ramieniu. – Nie denerwuj się.

    Będzie dobrze. Po prostu trzymaj głowę wysoko. 

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    21/337

    21 

    Strażnicy przy wejściu rozpoznali Lissę  jako kogoś, kto ma pozwolenie żeby wejść i przepuścili ją dośrodka. Tam, w foyer, stała trumna Tatiany. Nagle przytłoczona tym wszystkim Lissa zamarła iniemal zapomniała po co tu jest.

    Trumna sama w sobie była dziełem sztuki. Była wykonana z lśniącego, czarnego drewna

    wypolerowanego do połysku. Wizerunki kwiatów w lśniących metalicznych odcieniach zdobiły jejboki. Złoto błyszczało wszędzie, włącznie z tyczkami dzierżonymi przez karawaniarzy. Były oneudekorowane girlandami fioletowych róż. Wyglądało na to, że ciernie i liście bardzo utrudniająmężczyznom porządny uchwyt, ale to już był ich problem.

    W środku, odsłonięta, na łożu z jeszcze większej ilości fioletowych róż leżała Tatiana. To było dziwne.Cały czas widywałam zwłoki. Do diabła, sama je stwarzałam. Ale patrzenie na zakonserwowane,leżące w ciszy i wśród ozdób ciało… cóż, to było dość przerażające. Dla Lissy to również było dziwne,szczególnie, że nie chciała mieć do czynienia ze śmiercią ani trochę bardziej niż ja.  

    Tatiana była ubrana w lśniącą, jedwabną suknię w bogatym odcieniu purpury – tradycyjnym kolorze

    królewskich pogrzebów. Długie rękawy sukni były przyozdobione wyszukanymi wzorami z małychpereł. Często widywałam Tatianę w czerwieni – kolorze charakterystycznym dla rodu Ivaszkowów – icieszyłam się, że to purpura jest tradycyjnym pogrzebowym kolorem. Czerwona suknia zbytintensywnie przypominałaby jej krwawe zdjęcia, które widziałam na moim przesłuchaniu; zdjęcia,które próbowałam zapomnieć. Sznury kamieni szlachetnych i jeszcze więcej pereł były zawieszone na jej szyi a złota korona z diamentami i ametystami spoczywała na jej siwiejących włosach. Ktośwykonał kawał dobrej roboty z makijażem Tatiany, ale nawet to nie mogło ukryć śmiertelnie białejskóry. Cera Morojów była naturalnie jasna. Po śmierci byli bladzi jak kreda - jak strzygi. Ten obrazuderzył Lissę tak mocno, że nogi lekko się pod nią ugięły i musiała odwrócić wzrok. Róże wypełniałypowietrze swoim aromatem, ale dało się wyczuć lekką nutkę rozkładu zmieszaną z ich słodyczą.  

    Koordynator pogrzebu dorwał Lissę i nakazał jej zająć miejsce –  po tym jak skrytykował jej dobórubrania. Ostre słowa ściągnęły Lissę do rzeczywistości i wsunęła się w linię pięciu arystokratów poprawej stronie trumny. Starała się nie patrzyć na ciało królowej i skierowała swe spojrzeniegdzieindziej. Wkrótce pokazali się karawaniarze, którzy unieśli swe brzemię, używającprzyozdobionych różami tyczek by trumna mogła spocząć na ich ramionach i wynieśli ją doczekającego tłumu. Byli dampirami. Ubrali formalne stroje, co zmieszało mnie na początku, aleuświadomiłam sobie, że wszyscy byli Strażnikami Dworu –  poza jednym. Ambrose. Wyglądał takwspaniale, jak zwykle i patrzył prosto przed siebie, wykonując swoje zadanie z twarzą pustą i   bezwyrazu.

    Zastanawiałam się, czy Ambrose opłakuje Tatianę. Byłam tak rozkojarzona własnymi problemami, że

    zapomniałam, że zostało stracone czyjeś życie; życie tej, która była przez wielu kochana. Ambrosebronił Tatiany, gdy się na nią wściekałam za wprowadzanie prawa o wieku. Patrząc na niego oczamiLissy, chciałabym być tam  żeby z nim porozmawiać osobiście. Musiał wiedzieć coś więcej o liście,który dostarczył mi w sali rozpraw. Bez wątpienia nie był tylko chłopcem na posyłki.

    Procesja ruszyła przed siebie, kończąc moje rozmyślania o Ambrosie. Przed i za trumną kroczylipozostali uczestnicy ceremonii. Arystokraci w wyszukanych ubraniach dawali pokaz wspaniałości.Umundurowani Strażnicy strzegli barier. Muzycy z fletami szli na samym końcu, grając żałobnąmelodię. Ze swojej strony, Lissa była bardzo dobra w publicznych wystąpieniach i zachowywałapowolne, stateczne tempo z elegancją i wdziękiem, jej spojrzenie było skoncentrowane i pewne.

    Oczywiście nie mogłam jej samej zobaczyć, ale bez problemu mogłam sobie   wyobrazić, co widzieliinni. Była piękna i królewska, godna dziedzictwa Dragomirów, i miejmy nadzieję, że coraz więcej

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    22/337

    22 

    ludzi sobie to uświadamiało. Oszczędziłoby nam wiele kłopotów, gdyby ktoś zmienił prawo odnośniegłosowania  dzięki standardowym procedurom a my nie musiałybyśmy podejmować misji zeznalezieniem zaginionego rodzeństwa. 

    Marsz trasą pogrzebu zajmował mnóstwo czasu. Nawet kiedy słonce zaczęło się chylić ku

    horyzontowi, dzienna spiekota ciągle unosiła się w powietrzu. Lissa zaczynała się pocić, ale wiedziała,że jej dyskomfort to nic w porównaniu z karawaniarzami. Jeśli nawet tłum gapiów czuł gorąco, to niepokazywał tego. Wyciągali szyje by obserwować mijające ich widowisko. Lissa nie zwracała uwagi nawidzów, ale, sądząc po ich twarzach, trumna nie była jedynym, co przyciągało ich wzrok. Oniwpatrywali się również w Lissę. Wieści o tym, co zrobiła dla Dymitra obiegły świat Morojów ipodczas gdy wielu było sceptycznych względem jej zdolności uzdrowicielskich, było nie mniej tych,którzy uwierzyli. Widziałam zachwyt i uwielbienie w tłumie i przez sekundę zastanawiałam się nakogo oni naprawdę patrzą: Lissę, czy Tatianę? 

    Nareszcie, katedra pojawiła się w zasięgu wzroku, co było dobrą wiadomością dla Lissy. Słońce niebyło zabójcze dla Morojów tak, jak dla strzyg, ale gorąco i światło dzienne wciąż były niedogodnością 

    dla wszystkich wampirów. Procesja zbliżała się do końca a Lissa, jako jedna z dopuszczonych doudziału we mszy, wkrótce miała się cieszyć dobrodziejstwami klimatyzacji.  

    Gdy badałam otoczenie, nie mogłam nic poradzić na pokręconą ironię mojego życia. Po obu stronachkościelnych gruntów stały dwa olbrzymie posągi starożytnych morojskich monarchów z legend, królai królowej, którzy doprowadzili społeczeństwo Morojów do rozkwitu. Chociaż były w sporejodległości od kościoła statuy majaczyły złowrogo   jakby kontrolowały wszystko. Bliżej posągukrólowej znajdował się ogród, który znałam aż za dobrze. Byłam zmuszona do prac krajobrazowychw ramach kary z ucieczkę do Las Vegas. Prawdziwym celem m ojej wycieczki –  o którym nikt niewiedział – było uwolnienie Wiktora Daszkowa z więzienia. Wiktor był naszym starym wrogiem, aleon i jego brat Robert – użytkownik ducha – mieli wiedzę, której potrzebowałyśmy by ocalić Dymitra.Gdyby pozostali strażnicy dowiedzieli się, że uwolniłam Wiktora – a później go zgubiłam – moja karabyłaby o wiele gorsza niż budownictwo i urządzanie krajobrazu. „Ostatecznie wykonałam dobrąrobotę z ogrodem‖ pomyślałam gorzko. „Jeśli zostanę stracona, to przynajmniej zostawiłam znakswojej obecności na Dworze‖. 

    Oczy Lissy przez długi czas błądziły po jednym z posągów, zanim spojrzała znów na kościół. Pociłasię coraz mocniej a ja uświadomiłam sobie, że to nie tylko przez gorąco. Była zdenerwowana. Aledlaczego? Dlaczego była taka nerwowa? To była tylko ceremonia. Wszystko, co musiała zrobić, topozostać w ruchu. A jednak… to pojawiło się znowu. Dręczyło ją coś innego. Wciąż ukrywała przedemną wiązkę myśli, ale kilka przeciekło na zewnątrz przez jej zmartwienie.

    „Zbyt blisko, jesteśmy zbyt blisko. Poruszamy się zbyt szybko‖. 

    Szybko? Nie za bardzo w mojej ocenie. Nie mogłam wytrzymać tego powolnego, dostojnego tempa.Było mi szczególnie szkoda karawaniarzy. Gdybym była ubrana  jak oni, za diabła nie zdołałabymutrzymać stosownej powagi i pognałabym prosto do mojego celu. Oczywiście to mogłoby trochęnaruszyć ciało. Jeśli koordynator pogrzeby był zdenerwowany strojem Lissy, to wolę nie myśleć, jakby zareagował, gdyby Tatiana wypadła z trumny.

    Nasz widok na katedrę stał  się wyraźniejszy, jej kopuły lśniły bursztynowo i pomarańczowa wzachodzącym słońcu. Lissa wciąż była oddalona o wiele jardów, ale ksiądz stojący przed frontemświątyni był już wyraźnie widoczny. Jego szaty niemal oślepiały. Były długie i obszerne, zrobione z

    ciężkiego, lśniącego złociście brokatu. Zaokrąglona tiara z krzyżem, która również wykonana ze złota,tkwiła na jego głowie. Wydaje mi się, że to był dla niego nędzny test, czy uda mu się przyćmić strój

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    23/337

    23 

    królowej, ale być może taka była moda wśród księży na formalne okazje. Może tak przyciągali uwagęBoga. Uniósł ramiona w powitalnym geście, pokazując jeszcze więcej bogatych tkanin. Reszta tłumu i ja nie mogliśmy nic poradzić na to, że gapiliśmy się na ten pokaz.

    Tak więc łatwo można sobie wyobrazić nasze zaskoczenie, gdy posągi wyleciały w powietrze. 

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    24/337

    24 

    RROOZZDDZZIIAAŁŁ 44 

    I KIEDY MÓWIĘ, ŻE WYLECIAŁY W POWIETRZE, dokładnie to mam na myśli. 

    Płomienie i dymy wystrzeliły niczym otwierający się pąk kwiatu, gdy biedni monarchowie rozlecielisię na drobne kawałeczki. Przez sekundę byłam oszołomiona. To było   jak patrzenie na film akcji,eksplozje wypełniające powietrze i drżenie ziemi. Wtedy włączyło się moje strażnicze wyszkolenie.Krytyczne obserwacje i obliczenia wzięły górę. Natychmiast zauważyłam, że większość kawałkówposągów wystrzeliła ku zewnętrznej stronie ogrodu. Małe kamienne odłamki i pył, jak deszcz  padałyna pogrzebową procesję, ale żaden wielki odłam skały nie uderzył Lissy ani nikogo stojącego wpobliżu. Zakładając, że posągi nie sfajczyły się spontanicznie, ktokolwiek wysadziła je w powietrze,wykonał kawał precyzyjnej roboty. 

    Odkładając sprawy techniczne, olbrzymie, buchające filary płomieni wciąż były dość przerażające.

    Rozpętał się prawdziwy chaos, gdy wszyscy zaczęli uciekać. Problem w tym, że rozbiegli się wróżnych kierunkach, więc wpadali na siebie i powstawały zatory. Nawet karawaniarze porzucili swójciężar i się zwinęli. Ambrose był ostatnim, który to zrobił – miał otwarte usta i rozszerzone oczy, gdyrzucił okiem na Tatianę, ale kolejne spojrzenie na posągi wysłało go w tłum. Kilku strażników  próbowało wydawać rozkazy, zaganiając ludzi z powrotem na trasę pogrzebu, ale to za bardzo niepomagało. Wszyscy pogłupieli, zbyt przerażeni i spanikowani żeby myśleć rozsądnie. 

    Cóż, wszyscy poza Lissą.

    Ku mojemu zdziwieniu, ona nie była zaskoczona.

    Ona oczekiwała tej eksplozji. 

    Nie uciekała, chociaż ludzie wpadali na nią i ją popychali. Stała twardo w miejscu, w którym sięznajdowała, gdy posągi eksplodowały, obserwowała je i szczątki, którymi się stawały. Wyglądało nato, że szczególnie martwi się, czy ktoś nie został zraniony przez falę uderzeniową. Ale nie. Z tego, cowidziałam, nie było rannych. A nawet jeśli byli to wyłącznie z powodu masowej paniki.

    Usatysfakcjonowana Lissa odwróciła się i zaczęła przemieszczać się wraz z pozostałymi. (Cóż, onaszła; oni biegli). Nie uszła daleko, kiedy zobaczyła sporą grupę strażników o ponurych twarzachbiegnących w kierunku kościoła. Niektórzy zatrzymywali się żeby pomóc uciekinierom, ale większośćz nich zmierzała prosto do miejsca wybuchu żeby zobaczyć, co się stało.

    Lissa zatrzymała się ponownie, sprawiając, że facet za nią wpadł na jej plecy, ale ledwie poczuła impetuderzenia. Uważnie obserwowała strażników, zapamiętując, ilu ich tam było, zanim ruszyłaponownie. Jej ukryte myśli nareszcie zaczęły się ujawniać. Nareszcie zaczęłam widzieć fragmentyplanu, który ukrywała przede mną. Była zadowolona.   Podenerwowana również. Ale przedewszystkim czuła… 

    Zamieszanie w więzieniu ściągnęło mnie z powrotem do mojej własnej głowy. Zwykła w więziennymobszarze cisza została rozdarta i teraz wypełniały ją warknięcia i krzyki. Zerwałam się i przycisnęłamdo krat, usiłując zobaczyć, co się dzieje. Czy ten budynek też miał eksplodować? Moja cela była jedynąna tym korytarzu i nie miałam żadnego widoku na resztę korytarza albo wejście. Jednak zobaczyłamstrażników, którzy zwykle czuwali na końcu korytarza, zmierzających ku awanturze, czymkolwiek bynie była.

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    25/337

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    26/337

    26 

    Albo i nie.

    - Użyliśmy C4. – wyjaśnił Michaił. 

    - Gdzie do diabła wy… 

    Słowa utknęły mi w gardle, gdy zobaczyłam, kto stoi na końcu korytarza. Dymitr.  

    Niewiedza, skąd on się tu wziął była frustrująca. Raport Christiana i Taszy tylko mnie ogłupiał. Cóż, itu była odpowiedź. Dymitr stał przy wejściu korytarza niczym metr dziewięćdziesiąt chwały, takimponujący i groźny, jak jakieś bóstwo. Jego ostre, brązowe oczy błyskawicznie oceniały wszystko a jego silne, smukłe ciało było spięte i gotowe na każde zagrożenie. Jego spojrzenie było takskoncentrowane, tak pełne pasji, że nie mogłam uwierzyć, że ktokolwiek mógł myśleć, że jest strzygą.Dymitr emanował życiem i energią. W rzeczy samej, patrzenie na niego teraz przypominało mi, jakstanął pomiędzy mną a moim aresztowaniem. Zachowywał się identycznie. Naprawdę  był taki, jakwidywałam go wiele razy wcześniej. Był jednym z tych ludzi, którzy budzą strach i podziw. Był tym,którego kochałam. 

    - Ty też tutaj? –  starałam się pamiętać, że moja mętna romantyczna histor ia nie jest dla odmianynajważniejszą rzeczą na świecie. – Nie wylądowałeś czasem w areszcie domowym? 

    - Uciekł. –  odpowiedział Eddie z rozbawieniem. Załapałam, co się stało: on i Michaił  pomogli Dymitrowi uciec. –  Ludzie spodziewają się trochę przemocy po facecie prawdopodobnie-wciąż-będącym-strzygą, prawda?

    - Mogliby także oczekiwać, że pomoże ci się wyrwać na wolność. – dodał Michaił, ciągnąc tą zabawę.– Szczególnie, jeśli się pomyśli o tym, jak cię bronił w zeszłym tygodniu. Naprawdę, wszyscy będąmyśleć, że wyciągnął cię stąd samotnie. Bez naszego udziału. 

    Dymitr nie powiedział nic. Jego oczy wciąż ostrożnie oceniały otoczenie w tym również mnie.Upewniał się, że byłam cała i zdrowa. Wyglądało na to, że mu ulżyło, gdy przekonał się, że nic mi nie jest.

    - Idziemy. – odezwał się w końcu. – Nie mamy za wiele czasu.

    To było niedopowiedzenie, ale była jedna rzecz, którą wychwyciłam we „wspaniałym‖ planie moichprzyjaciół. 

    - Nie ma szans żeby uwierzyli, że on  zrobił to sam. –  krzyknęłam, uświadamiając sobie wszystko.Wyznaczyli Dymitra, jako winnego mojej ucieczki. Wskazałam nieprzytomnych strażników  leżącychu naszych stóp. – Oni widzieli wasze twarze.

    - Niezupełnie. –  odezwał się nowy głos. –  Nie po drobnej amnezji wywołanej duchem. Gdy sięobudzą, jedynym, którego będą pamiętać, będzie niezrównoważony Rusek. Bez obrazy. 

    - Nie ma sprawy. – powiedział Dymitr, gdy Adrian zrobił krok przez drzwi. 

    Wpatrywałam się, próbując nie znieruchomieć z opuszczoną szczęką. Oto byli razem –  obajmężczyźni mojego życia. Adrian nie wyglądał, jak ktoś mogący wziąć udział w bójce, ale był równieczujny i poważni, jak reszta wojowników. Jego zachwycające oczy były czyste i miały przebiegływyraz, jakiego nabierały, gdy tego potrzebował. Wtedy to mnie uderzyło: nie był ani trochę pijany.

    Czy to, co widziałam tamtego dnia, było podstępem? Albo może zmusił się do przejęcia kontroli? Jakby nie było, poczułam, że uśmiech powoli wypełza na moją twarz. 

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    27/337

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    28/337

    28 

    Ciepło wystrzeliło między nami, a ja wolałam mu nie przypominać, że przed nami jeszcze dalekadroga do wolności. To mogłoby zaszkodzić jego odwadze. Mieliśmy przed sobą wiele przeszkód, ale itak cieszyłam się widząc go postępującego w ten sposób i respektującego moją decyzję o ucieczce.

    Adrian rzucił mi ukośne spojrzenie. 

    - Taa, wydaje się to szalone, prawda? –  uczucie błysnęło w jego oczach. –  Nie ma wielu rzeczy,których nie zrobiłbym dla ciebie. Im głupszych tym lepiej. 

    Dostaliśmy się na parter i zorientowałam się, że Eddie nie mylił się, co do ochrony. Korytarze i pokojebyły praktycznie opustoszałe. Nie rozglądając się dłużej, wybiegliśmy na zewnątrz a śwież epowietrze odnowiło moją energię. 

    - Teraz co? – spytałam moich wybawicieli. 

    - Teraz zabierzemy cię do samochodu. – poinformował mnie Eddie. 

    Garaże nie były daleko, ale blisko też nie.

    - Mamy sporo otwartego terenu do pokonania. –  zauważyłam. Nie chciałam  wytaczać oczywistegoproblemu: mnie zabitej, jeśli nas nakryją. 

    - Używam ducha żeby utrzymać nas wszystkich niewyraźnych i trudnych do opisania. – powiedziałAdrian. Dalsze testowanie jego magii. Nie mógł zrobić wiele więcej. –  Ludzie nas nie rozpoznają dopóki nie staną i nie spojrzą prosto na nas. 

    - Czego raczej nie zrobią. – odezwał się Michaił. – Prawdopodobnie nawet nas nie zauważą. Wszyscyza bardzo martwią się o siebie samych żeby zwracać uwagę na innych w tym chaosie. 

    Rozglądając się wokół, mogłam powiedzieć, że się nie mylił. Budynek więzienny był daleko odkościoła, ale teraz ludzie, którzy byli blisko wybuchu przedzierali się do tej części Dworu. Niektórzyuciekali do własnych rezydencji. Niektórzy szukali swoich strażników, mając nadzieję, że ci ichochronią. A niektórzy… niektórzy podążali w tym samym kierunku, co my, w stronę garaży.  

    - Ludzie są tak spanikowani, że chcą opuścić Dwór. – uświadomiłam sobie. Nasza grupa przesuwałasię tak szybko, jak to było możliwe dla Adriana, który był zawstydzony, że nie może dotrzymać krokudampirom. – Garaże będą zatłoczone.

    Oficjalne limuzyny Dworu i pojazdy gości były zaparkowane w tym samym miejscu. 

    - To może nam pomóc. – zauważył Michaił. – Większy chaos. 

    Przez te wszystkie rozpraszające mnie rzeczy nie mogłam całkowicie pogrążyć się w Lissie.Oczyszczając więź znalazłam ją bezpieczną w pałacu.

    - Jaki jest udział Lissy w tym wszystkim? – spytałam. 

    Wierzcie mi, byłam szczęśliwa, że ona nie była zamieszana w ten szalony skok na więzienie. Ale, jakAdrian zauważył, jej zdolności z duchem były bardziej rozwinięte niż jego. A teraz, patrząc wstecz,było zupełnie oczywiste, że wiedziała o tym planie. To był jej sekret. 

    - Lissa musiała pozostać poza podejrzeniami. Nikt nie może powiązać jej z eksplozją albo ucieczką. – 

    odpowiedział Dymitr z oczami utkwionymi w naszym celu. Jego ton był zdecydowany. Wciążuznawał ją za swoją zbawczynię. – Pozostaje na widoku razem z pozostałymi arystokratami. Tak jak

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    29/337

    29 

    Christian. –  Prawie się uśmiechnął. Prawie. –  Ta dwójka byłaby moimi pierwszymi podejrzanymi,gdyby coś wybuchło.

    - Strażnicy nie będą ich podejrzewać, gdy uświadomią sobie, że wybuch nie był spowodowany magią.–  zamyśliłam się. Wcześniejsze słowa Michaiła wróciły do mnie. –  Skąd wy wytrzasnęliście C4?

    Użycie wojskowych materiałów wybuchowych jest ciut ekstremalne, nawet jak na was.  

    Nikt mi nie odpowiedział, bo niespodziewanie troje strażników pojawiło się na naszej drodze.Najwyraźniej nie wszyscy byli pod kościołem. Dymitr i ja wysunęliśmy się przed naszą grupę,poruszając się, jak jedna osoba tak, jak zawsze, gdy byliśmy razem w bitwie. Adrian powiedziałwcześniej, że iluzja, którą nas wszystkich otoczył wytrzyma, jeśli nikt nie skoncentruje się na nas.Chciałam się upewnić, że Dymitr i ja będziemy na pierwszej linii kontaktu z tymi strażnikami, mającnadzieję, że nie rozpoznają reszty za nami. Rzuciłam się do walki bez wahania, pozwalającpokierować się swoim obronnym instynktom. Ale w tej milisekundzie uderzyła mnie pełnaświadomość tego, co robię. 

    Walczyłam już wcześniej ze strażnikami i zawsze czułam się przez to winna. Pokonałam wielu wwięzieniu Tarasow tak samo jak wtedy, gdy gwardziści królowej aresztowali mnie. Ale tak naprawdęnie znałam żadnego z nich. Uświadomienie sobie, że byli moimi kolegami było wystarczająco złe…ale teraz? Teraz stawiałam czoła jednemu z najtrudniejszych wyzwać w moim życiu, chociażwydawało się niepozorne. Jakby nie było, troje strażników nie było wielką sprawą dla mnie i Dymitra.Problem w tym, że znałam  tych strażników. Z dwójką z nich biegałam po ukończeniu szkoły.Pracowali na Dworze i zawsze byli mili dla mnie.

    Trzecie z nich nie było po prostu znajomym – ona była moją przyjaciółką. Meredith, jedna z tych kilkudziewczyn z mojej klasy w Świętym Władimirze. Zauważyłam błysk zmieszania w jej oczach,sentyment odzwierciedlający mój własny. Dla niej to również było trudne. Ale była teraz strażniczką i

    tak jak ja, obowiązek przebijał się przez całe jej życie. Wierzyła, że jestem kryminalistką. Widziała, że jestem wolna i gotowa do ataku. Obowiązek nakazywał jej zdjąć mnie i szczerze, nie oczekiwałamniczego innego. Zrobiłabym to samo, gdyby role się odwróciły. To było życie i śmierć. 

    Dymitr zmagał się z pozostałymi dwoma facetami tak szybki i zajebisty jak zawsze. Meredith i ja  rzuciłyśmy się na siebie. Na początek spróbowała powalić mnie dzięki swemu ciężarowi, pewnie wnadziei, że przyszpili mnie do ziemi dopóki jej kumple nie pomogą mnie obezwładnić. Z tym, że jabyłam silniejsza. Powinna o tym wiedzieć. Jak wiele razy trenowałyśmy na sali gimnastycznej wszkole? Prawie zawsze wygrywałam. A tym razem to nie była zabawa, to nie były ćwiczenia.Odparłam jej atak, uderzając ją w bok szczęki i desperacko modląc się   żeby niczego jej nie złamać.Nadal atakowała mimo bólu, ale – po raz kolejny – byłam od niej lepsza. Zamknęłam w uścisku jej

    ramiona i cisnęłam ją na ziemię. Uderzyła mocno głową, ale pozostała przytomna. Nie wiedziałam,czy mam się cieszyć, czy nie. Nie zwalniając uścisku, poddusiłam ją, czekając aż jej oczy się zamkną. Puściłam ją natychmiast, gdy byłam pewna, że jest wyłączona z gry, serce skręcało mi się w piersi.  

    Rozglądając się, zauważyłam, że Dymitr także rozprawił się ze swoimi przeciwnika mi. Nasza gruparuszyła naprzód  jakby nic się nie stało, ale ja spojrzałam na Eddiego wiedząc, że na mojej twarzymaluje się żal. W jego oczach był ból, ale starał się mnie pocieszyć, gdy szliśmy. 

    - Zrobiłaś, co musiałaś. – powiedział. – Nic jej nie będzie. Jest poobijana, ale nic poza tym.  

    - Mocno ją uderzyłam. 

    - Lekarze poradzą sobie z tym. Do diabła, ile razy obrywało nam się na treningu?  

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    30/337

    30 

    Miałam nadzieję, że ma rację. Cienka linia pomiędzy tym, co było właściwe a co nie stawała sięzamazana. Jedyną dobrą rzeczą było to, że Meredith była tak zajęta mną, że prawdopodobnie niezauważyła Eddiego i reszty. Nie mieszali się do walki z nadzieją, że osłona Adriana się utrzyma,podczas gdy Dymitr i ja skupialiśmy na sobie uwagę. 

    Nareszcie dotarliśmy do garaży, które, rzeczywiście były bardziej zatłoczone niż zwykle. NiektórzyMoroje już wyjeżdżali. Jakaś arystokratka histeryzowała, bo jej kierowca miał kluczyki, a niewiedziała, gdzie on się podział. Wydzierała się na przechodniów żeby ktoś odpalił  jej samochód. 

    Dymitr poprowadził nas przez to bez wahania. Wiedział dokładnie, gdzie idziemy. Zdałam sobiesprawę, że wszystko było dokładnie zaplanowane. Większość z tego zapewne odbyła się wczoraj.Dlaczego Lissa ukrywała to przede mną? Czy nie lepiej byłoby dla mnie, gdybym znała plan?  

    Przedostaliśmy się przez ludzi, kryjąc się w najbardziej odległej stronie garażu. Tam, stojąc poza nim,stała brudna, szara Honda Civic  najwyraźniej  gotowa do podróży. Obok niej stał mężczyzna zeskrzyżowanymi ramionami i przyglądał się przedniej szybie. Obejrzał się, słysząc, że się zbliżamy. 

    - Abe! – krzyknęłam.

    Mój przesławny ojciec odwrócił się do mnie i posłał mi jeden ze swoich czarujących uśmiechów, któremogły doprowadzić nieostrożnych do zguby. 

    - Co ty tu robisz? – chciał wiedzieć Dymitr. – Ciebie również będą podejrzewać! Powinieneś trzymaćsię z daleka, razem z resztą. 

    Abe wzruszył ramionami. Gniewna mina Dymitra nie zrobiła na nim najmniejszego wrażenia. Mnienie udałoby się osiągnąć takiego efektu, gdyby to na mnie tak spojrzał. 

    - Wasylisa zadba o to żeby kilku ludzi w pałacu przysięgło, że byłem tam w tej chwili. – skierował namnie swoje ciemne oczy. – Poza tym, jak mógłbym odejść i nie powiedzieć ci: „dowidzenia‖? 

    Potrząsnęłam głową z rozdrażnieniem.

    - Czy to również, jest część twojego planu, jako mojego prawnika? Coś mi mówi, że wybuchoweucieczki nie są częścią legalnego procesu. 

    - Cóż, jestem dość pewien, że nie są według Damona Tarusa. – uśmiech Abe nie znikał ani na chwilę.– Mówiłem ci, Rose. Nie zostaniesz stracona ani nawet nie pójdziesz na proces, jeśli to ja ci pomogę. – przerwał. – Oczywiście, w tym, co mogę. 

    Zawahałam się patrząc na samochód. Zniecierpliwiony Dymitr stał obok z kluczykami. SłowaAdriana odbiły się echem w moich wspomnieniach. 

    - Jeśli ucieknę, to sprawi, że będę wyglądać na jeszcze bardziej winną. 

    - Oni już myślą, że jesteś winna. – odpowiedział Abe. – Twoje zniknięcie z celi niczego nie pogorszy.To tylko sprawia, że mamy zapewnione dużo czasu na to, co musimy zrobić, bez twojej egzekucjiwiszącej nad nami. 

    - A co dokładnie zamierzasz zrobić? 

    - Udowodnić twoją niewinność. – powiedział Adrian. – Albo raczej, że to nie ty zabiłaś moją ciotkę.Wiem doskonale, że nie jesteś aż tak bardzo niewinna. 

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    31/337

    31 

    - Zamierzacie zniszczyć dowody obciążające? – spytałam ignorując przytyk. 

    - Nie. – odezwał się Eddie. – Musimy znaleźć prawdziwego zabójcę. 

    - Nie powinniście się w to mieszać, chłopaki. Teraz jestem wolna i to mój problem. To nie dlategowyciągnęliście mnie z tego?

    - Kłopot w tym, że nie możesz rozwiązać problemu na Dworze. – powiedział Abe. – Chcemy żebyśbyła daleko stąd bezpieczna. 

    - Tak, ale… 

    - Tracimy czas na pogaduszki. – wtrącił się Dymitr. Jego spojrzenie padło na pozostałe garaże. Ludziewciąż tłoczyli się chaotycznie, zbyt zajęci własnym strachem żeby zauważać coś poza nim. Nie nimiprzejmował się Dymitr. Wręczył mi srebrny kołek a ja nie pytałam dlaczego. To była broń, coś czegonie mogłam odmówić. – Wiem, że to wygląda na totalną dezorganizację, ale możecie się zadziwić, jakszybko strażnicy przywrócą porządek. A kiedy to zrobią, zablokują wszystkie wyjścia stąd. 

    - Nie muszą. – powiedziałam powoli, mój umysł zawirował. –  Już i tak będziemy mieć problemy zwydostaniem się z Dworu. Zostaniemy zatrzymani… nawet, jeśli dotrzemy do bramy. Samochodymuszą się ciągnąć kilometrami.

    - No cóż… - Abe spokojnie studiował swoje paznokcie. –  Jestem dość pewien, że wkrótce będzieotwarta nowa „brama‖ w południowej stronie muru.

    Olśniło mnie. 

    - O Boże. To ty zorganizowałeś C4. 

    - Sprawiasz, że brzmi to tak prosto. – skrzywił się. – Nie tak łatwo zdobyć takie rzeczy. 

    W tym momencie skończyła się cierpliwość Dymitra. 

    - Posłuchajcie mnie  wszyscy: Rose musi stąd zniknąć natychmiast. Jest w niebezpieczeństwie.Wyciągnę ją stąd siłą, jeśli będę musiał. 

    - Nie musisz uciekać ze mną. –  Łypnęłam na niego w pewien sposób obrażona jego zadufaniem.Napłynęły wspomnienia naszych niedawnych sporów, kiedy to Dymitr utrzymywał, że nie możemnie dłużej kochać, że nie możemy nawet być przyjaciółmi. – Sama potrafię o siebie zadbać. Nikt innynie musi mieć kłopotów. Oddaj mi kluczyki. 

    Zamiast nich Dymitr posłał mi jedno z tych znękanych spojrzeń, które mówiły, że według niegozachowuję  się  wybitnie niedorzecznego. Zupełnie   jakbyśmy wrócili na zajęcia w  ŚwiętymWładimirze. 

    - Rose, ja naprawdę nie mogę mieć większych kłopotów niż już mam. Ktoś musi być odpowiedzialnyza pomaganie ci a ja jestem najlepszym wyborem.

    Nie byłam tego taka pewna. Jeśli Tatiana naprawdę zrobiła jakiś postęp w przekonywaniu ludzi, żeDymitr nie jest zagrożeniem, ta eskapada zniszczy to wszystko.

    - Idźcie. –  powiedział Eddie, zaskakując mnie szybkim uściskiem. –  Będziemy w kontakcie przez

    Lissę.

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    32/337

    32 

    Zdałam sobie sprawę z tego, że toczę przegraną bitwę z tą bandą. Naprawdę musiałam się stądzabierać.

    Uściskałam również Michaiła. 

    - Dziękuję. – wymamrotałam mu do ucha. – Tak bardzo ci dziękuję za pomaganie nam. Przysięgam,że ją znajdziemy. Znajdziemy Sonię. – Posłał mi smutny uśmiech i nie dopowiedział. 

    Z Adrianem trudniej było się rozstać. Mogłam powiedzieć, że dla niego to też było niełatwe, nieważne jak bardzo zrelaksowany był jego uśmiech. Nie mógł być też uradowany tym, że uciekamrazem z Dymitrem. Nasz uścisk był trochę dłuższy niż pozostałe a na koniec dał mi szybki, miękkipocałunek. Byłam bliska płaczu po tym, jak dzielny był tej nocy. Chciałabym  żeby mógł odejść zemną, ale wiedziałam, że bezpieczniejszy będzie tutaj. 

    - Adrian, dziękuję ci za… 

    Powstrzymał mnie podnosząc rękę. 

    - To nie jest pożegnanie, little dampir. Spotkamy się w twoich snach. 

    - Jeśli pozostaniesz trzeźwy wystarczająco długo. 

    Mrugnął. 

    - Dla ciebie, mogę.

    Głośny wybuch przerwał nam i zobaczyliśmy rozbłysk światła po mojej prawej. Ludzie pod innymigarażami zaczęli krzyczeć. 

    - Widzisz? – spytał bardzo zadowolony z siebie Abe. – Nowa brama. Perfekcyjna synchronizacja.

    Uścisnęłam go niechętnie i byłam zaskoczona, że nie puścił mnie od razu. Uśmiechnął się do mnie…czule.

    - Ach, moja córka. –  westchnął. –  Masz osiemnaście lat a już zostałaś oskarżona o morderstwo,wspomagałaś zdrajców i zadałaś więcej śmierci niż większość strażników kiedykolwiek widziała. – przerwał. – Nie mógłbym być bardziej dumny. 

    Przewróciłam oczami. 

    - Do widzenia, staruszku. I dzięki.

    Nie traciłam czasu na pytanie go o tą część o „zdrajcach‖. Abe nie był głupi. Po tym jak wypytywałamgo o więzienie, które niedługo później zostało napadnięte, musiał się domyślić, kto stał za ucieczkąWiktora Daszkowa.

    I w ten oto sposób, Dymitr i ja byliśmy w samochodzie, jadąc w stronę „nowej bramy‖ Abego.Żałowałam, że nie mogłam pożegnać się z Lissą. Tak naprawdę nigdy nie byłyśmy rozdzielone, alewięź nie mogła zastąpić rozmowy twarzą w twarz. Pomijając to, dobrze było jednak wiedzieć, że jestbezpieczna i wolna od wszelkich powiązań z ucieczką. Miałam nadzieję, że tak jest.

     Jak zawsze to Dymitr prowadził, co uważałam za absolutnie niesprawiedliwe. To była inna sprawa,

    gdy byłam uczennicą, ale teraz? Czy on nigdy  nie odda mi kierownicy? Jednak teraz nie było czasu żeby o tym dyskutować – szczególnie, że nie planowałam zbyt długiego pozostawania razem.

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampirów 6 - Ostatnie Poświęcenie

    33/337

  • 8/15/2019 Mead Richelle - Akademia Wampir