32
co nas czeka w roku Janusz Korczak opiekun spolegliwy str. 22 str. 6 Adam Michnik: „Europa to różnorodna orkiestra“

Monitor Polonijny 2012/01

Embed Size (px)

DESCRIPTION

 

Citation preview

Page 1: Monitor Polonijny 2012/01

co nas czekaw roku

Janusz Korczak

opiekun spolegliwystr. 22

str. 6

Adam Michnik:„Europato różnorodnaorkiestra“

Page 2: Monitor Polonijny 2012/01

MONITOR POLONIJNY S 2

Był wielkim człowiekiem, cieszą-cym się szacunkiem całego świa-

ta, wybitnym dramatopisarzem i ese-istą, legendą czechosłowackiej opozy-cji demokratycznej lat 70. i 80., ostat-nim prezydentem Czechosłowacji i pierwszą głową państwa czeskiego.Ale był też skromnym, nieśmiałym i dowcipnym człowiekiem, który zna -cznie lepiej czuł się wśród ludzi sztu-ki i przyjaciół niż na wielkich poli-tycznych salonach. Trudno mi oswoićsię z myślą, że Václava Havla nie majuż wśród nas.

Znaliśmy się ponad 35 lat, choćprzez długie lata nie była to znajo-mość intensywna. Po pierwszym spo-tkaniu nastąpiła długa przerwa, bo ża-den z nas nie mógł przekroczyć grani-cy swego kraju. Pozostawały najwyżejlisty i telefony. Pamiętam, że po wyj-ściu z więzienia w 1983 roku (odby-wał wtedy najdłuższy, 4,5-letni wyrok,który zrujnował mu zdrowie) napisałdo mnie podziękowania za polską in-scenizację jego trzech najsławniej-szych jednoaktówek („Audiencja”,„Wernisaż”, „Protest”) w moim prze-kładzie pod koniec 1981 roku w war-szawskim Teatrze Powszechnym.„Wiadomość, że grają mnie w War sza -wie sprawiła mi w więzieniu najwię -kszą radość” – pisał. Sam swoje sztukimógł obejrzeć w cze-chosłowackich teatrachdopiero kilka lat późnieji wiem, że ta sytuacjabar dzo mu doskwierała.Tekst utworu drama-tycznego, choćby najdo-skonalszy, jest bowiemzawsze tylko „półpro-duktem” i swoją pełnięosiąga dopiero na de-skach scenicznych. Pa -miętał o tym polskimspektaklu, kiedy w 1990roku składał w Warsza -wie pierwszą wizytę ja-ko prezydent i mimo żemiał bardzo napiętypro gram pobytu, to jed-nak na pół godziny wpadł

do Powszechnego, by zobaczyć choć2-3 sceny.

Niedługo później Václav spotkał sięna Śnieżce z Lechem Wałęsą – jeszczewtedy nie prezydentem, tylko prze-wodniczącym „Solidarności”. Nie zna-li się wcześniej, więc trochę się oba-wialiśmy, że będą się nieufnie „obwą-chiwać”. Stało się jednak inaczej: kie-dy na placyku pod schroniskiem wy-lądowały helikoptery i obaj przywód-cy ruszyli sobie na spotkanie, to pochwili zasłoniły im widok zgroma-dzone tam tłumy widzów. Obaj nie-wysocy zgubili się w tym tłumie i od-naleźli dopiero po kilku minutach.Oglądałem z okna schroniska tę sce-nę jak z amerykańskiej burleski i pę-kałem ze śmiechu. Na szczęście obajmieli poczucie humoru i zareagowalitak samo, a kiedy jeszcze na stolikachpojawiły się kufle piwa, wszystkie lo-dy stopniały i zaczęła się dobra, przy-jacielska rozmowa.

Bywał potem w Polsce często – z ofi -cjalnymi wizytami czy też by odbie-rać różne nagrody lub doktoraty ho-noris causa. Zaprzyjaźnił się z prezy-dentami Wałęsą i Kwaśniewskim, a tak -że z wieloma innymi Polakami. Bar -dzo często mu wtedy towarzyszyłem,zwłaszcza podczas pobytów nieofi-cjalnych, bo miał do mnie zaufanie ja-

ko do tłumacza. I choć nigdy nie zaj-mowałem się tłumaczeniami kabino-wymi czy towarzyszącymi, to jegoprośba była zawsze święta. W dodat-ku zawsze czekała mnie nagroda –wieczorna rozmowa przy kuflu piwaczy kieliszku wina, w cztery oczy lubw niewielkim gronie przyjaciół.

Najdłużej byliśmy razem w Krynicyw 2007 roku, kiedy Václav z żonąprzyjechał na Forum Ekonomiczne, a my z żoną byliśmy ich opiekunami i przewodnikami. Miałem nadzieję, żeschowany w małym pensjonacie tro-chę odpocznie i zakosztuje różnychuzdrowiskowych procedur, ale nie-stety już drugiego dnia pobytu dopa-dło go ciężkie przeziębienie. Pier -wszy antybiotyk nie zadziałał, gorącz-ka nie spadała, pojawiły się kłopoty z oddychaniem i sytuacja stała się po-ważna. Przestał się już liczyć zaplano-wany program – promocja książki„Tylko krótko proszę” w Krakowie i od -biór Nagrody dla Człowieka EuropyŚrodkowej na krynickim Forum – bonajważniejsze było jego zdrowie.Lekarz proponował szpital, żonaVaška Daša również uważała, że trze-ba wyjechać, ale on filuternie domnie mrugnął i powiedział: „Zacze -kaj my do jutra. Jestem pewien, żedrugi antybiotyk będzie działał i zro-bimy cały program”. I tak się stało.Następnego dnia witał nas rano nabalkonie w znacznie lepszym stanie.

Ten szelmowski błysk w jegooczach widziałem po razostatni 10 grudnia, czyli ty-dzień przed śmiercią, kie-dy w Pradze odbierał Na -grodę Fundacji Jana Lan -goša. Václav był już bardzosłaby, ale ożywił się wyraź-nie, siedząc po uroczysto-ści z przyjaciółmi. „Dajciemi mały kieliszek białegowina, póki Daša nie wi-dzi!” – powiedział do nasw pewnej chwili i mru-gnął okiem.

ANDRZEJ JAGODZIŃSKITłumacz, publicysta, redaktor,

dziennikarz (m.in. korespondent„Gazety Wyborczej“ w Pradze

i Bratysławie), od 2010 r. dyrektorInstytutu Polskiego

w Bratysławie

Żegnamy Przyjaciela

ZDJĘCIE: MAREK PĘDZIWOL

Page 3: Monitor Polonijny 2012/01

STYCZEŃ 2012 33

ŠÉFREDAK TORKA: Małgor za ta Wojc ieszyńska • REDAKCIA : Agata Bednarczyk , Agn ieszka Dr zewiecka ,Ingr id Ma je r íková , Danuta Meyza -Maruš iaková , Ka ta r zyna P ien iądz , L inda Rábeková

KOREŠPONDENTI: KOŠICE – Urszula Zomerska-Szabados • TRENČÍN – Aleksandra KrcheňJAZYKOVÁ ÚPRAVA V POĽŠTINE : Mar ia Magda lena Nowakowska , Ma łgor za ta Wojc ieszyńska

GRAFICKÁ ÚPRAVA: S tano Cardue l i s S teh l ik • ADRESA: Nám. SNP 27 , 814 49 Bra t i s lava • KOREŠPONDENČNÁADRESA: Małgor za ta Wojc ieszyńska , 930 41 Kvetos lavov, Te l . /Fax : 031/5602891, moni to rpo lon i jny@gmai l .com

PREDPLATNÉ: Ročné predp la tné 12 euro na konto Ta t ra banka č .ú . : 2666040059/1100REGISTRAČNÉ ČÍSLO : 1193/95 • EVIDENČNÉ ČÍSLO : EV542/08

R e a l i z o v a n é s F i n a n č n o u p o d p o r o u Ú r a d u v l á d y S l o v e n s k e j R e p u b l i k y

V Y D Á V A P O Ľ S K Ý K L U B – S P O L O K P O L I A K O V A I C H P R I A T E Ľ O V N A S L O V E N S K U

w w w . p o l o n i a . s k

„A może ta formuła już się wyczerpała?“ – zadał mi jakiś czastemu pytanie pewien mój znajomy, z którym rozmawiałam natemat rubryki pt. „Rozsiani po świecie“, którą publikujemy odczterech lat na łamach „Monitora“. Podczas rozmowy z nimpróbowałam sobie przypomnieć, w których krajach mamywspólnych znajomych – dziennikarzy polonijnych, by móc do nich dotrzeć i zaproponować im napisanie materiału do naszego pisma. Jak do tej pory staraliśmysię, by kraje, skąd piszą nasi korespondenci, nie powtarzały się. Trochę mnie zbił z tropu ów znajomy, bo okazało się, że nie bardzo wiem, do kogo się zwrócić zpropozycją współpracy. Wszyscy nasi znajomi dziennikarze polonijni albo już pisalidla nas, albo nie odpowiedzieli na moją propozycję. Zasmuciłam się, ale pomyślałamsobie, że to niemożliwe, bym nie mogła dotrzeć do innych państw, których jestprzecież tak wiele, a niemalże w każdym z nich są Polacy! Otworzyłam atlas i sprawdziłam, ile krajów jeszcze „nie podbiliśmy“. Całe mnóstwo, a więc… Do tej porykorzystałam z kontaktów zarówno osobistych, jak i znajomych, którzy polecali miswoich członków rodzin czy przyjaciół na emigracji. Ale, ale… jest też przecież portalspołecznościowy Facebook, na którym, jeśli ktoś chce, może odnaleźć na przykładnasz „Monitor Polonijny“. Pomyślałam więc, że równie dobrze mogę rozpocząćposzukiwania naszych rodaków, którzy gdzieś w odległym świecie tworzą grupyzainteresowań! No i zabrałam się do pracy, w wyniku czego stałam się członkiemwielu grup: Polaków w Hiszpanii, Belgii, Norwegii, Francji, Meksyku, Polek w Australiii wielu innych. Swój cel jednak osiągnęłam – efektem tej wirtualnej podróży jestartykuł, publikowany na str. 30 styczniowego numeru naszego pisma,przedstawiający losy naszej rodaczki z Australii! Na marginesie dodam jeszcze, żew pewnym momencie tak mnie wciągnęła dyskusja, którą zapoczątkowałam w grupie Polaków w Meksyku, że aż nie mogłam się doczekać następnego dnia, byprzeczytać wrażenia Polaków mieszkających w tym kraju, którzy, kiedy ja się kładłamspać, dopiero budzili się do nowego dnia. Kto wie, może w przyszłości i stamtądotrzymamy jakąś korespondencję? Mimo wszystko zwracam się jednak do Państwa,mili Czytelnicy! Jeśli macie kontakt z kimś, kto mieszka za granicą, w kraju, z któregojeszcze nie mieliśmy relacji, proszę o kontakt. Wiem, że rubryka „Rozsiani po świecie”cieszy się dużym zainteresowaniem, bowiem dzięki relacjom naszych rodaków z różnych części świata poniekąd i my wędrujemy do różnych odległych zakątków.

A jeśli już mowa o podróżach, to zwracam uwagę naszych najmłodszychCzytelników, że świat pozwala zwiedzać też rubryka „Między nami dzieciakami“, w której Ola Tulejko przedstawia różne kraje oczami dzieci (str. 31).

W podróż po Europie zapraszam Państwa także za sprawą wywiadu z AdamemMichnikiem, z którym rozmawiałam między innymi o polityce europejskiej (str. 6).

No a żeby podróż taką przypieczętować jakimś ciekawym smakołykiem, w rubrycekulinarnej publikujemy przepis na kołduny litewskie (str. 32).

Oprócz tego przedstawiamy całą gamę innych, ciekawych artykułów, do lekturyktórych zachęcam.

Życzę Państwu szerokich perspektyw w Nowym Roku i spełnienia wszystkich marzeń.

Wiadomości z przyszłości,czyli co nas czeka w roku 2012 4Z KRAJU 4WYWIAD MIESIĄCAAdam Michnik: „Europa toróżnorodna orkiestra“ 6Z NASZEGO PODWÓRKA 8ZWIERZENIA PODNIEBIENIABEER PALACE, ekskluzywnedoświadczenie – nie tylko dzięki piwu 18CZYTELNICY PISZĄ 18KINO-OKO Ambitne filmy, trudnatematyka i.... upragniony Oscar? 19WAŻKIE WYDARZENIAW DZIEJACH SŁOWACJIPowstaje Macierz Słowacka i pierwsze słowackie gimnazjum 20CZUŁYM UCHEMUwaga! Znów jedzie tramwaj 21POLONIJNE SPOTKANIAZA OCEANEM Wspomnienie Karlovej Vsi w stanie Illinois 22TO WARTO WIEDZIEĆJanusz Korczak – opiekunspolegliwy 22BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI Nowaopowieść o Starym Doktorze 24POLAK POTRAFI Kilkadziesiąt lat na wysokim poziomie –zapraszamy do Trójki! 26OKIENKO JĘZYKOWE O feministkachi parytetkach, ale inaczej… 27Tusk: prezydencja w trudnym czasie 28Więcej integracji, ale jakiej? 28OGŁOSZENIA 28ROZSIANI PO ŚWIECIEDo góry nogami 30MIĘDZY NAMI DZIECIAKAMIBella Italia 31PIEKARNIKNa te bale w karnawale… 32

Podróż do Nowego Roku

Page 4: Monitor Polonijny 2012/01

MONITOR POLONIJNY S 4

I nagle uświadamiamysobie, że pomiędzy tymiosobistymi kalendarzamiżycie dopisuje własne ter-miny. Przyjrzyjmy się za-tem, co nas na pewno spo-tka w roku 2012.

Styczeń upłynie podznakiem podsumowań pol -skiej prezydencji w UniiEuropejskiej. Teraz obo-wiązki pełni Dania, a my zapewnejeszcze długo będziemy się spierać,czy nasza prezydencja była udana.Ten rok będzie ważny dla przyszło-ści samej Unii, w której hasła walkiz kryzysem obecnie dominują wewszystkich dyskusjach.

Jeszcze jesienią 2011 r. nasi posło-wie uchwalili, że rok 2012 będzie

Rokiem Janusza Korczaka,Józefa Ignacego Kraszew -skiego i ks. Piotra Skargi.Oznacza to, mam nadzieję,więcej kultury w mediachpublicznych, zwłaszcza żew tym samym czasie przy-pada również setna roczni-ca śmierci Bolesława Prusaoraz okrągłe rocznice Bru -nona Schulza –

120. rocznica jego uro-dzin i 70. śmierci.Oczekuję, że z tejokazji odbędą sięnie tylko zwycza-jowe akademieszkolne, ale że dosta-niemy też solidną dawkęwiedzy na temat tych znako-

mitych postaci w prasie, telewizji i innych mediach. Marzenie? Zoba -czymy…

Na świecie rocznice słynnych wy-darzeń nagłaśnia się w sposób spek-takularny, ciekawe, czy stanie siętak również za sprawą przypadają-cej 15 kwietnia setnej rocznicy zato-nięcia Titanica? Na początku czerw-

ca nie ominie nas rów-nież wielka gala z oka -zji 60-lecia panowa-nia brytyjskiej królo-wej Elżbiety II. Za -

pewne będzie możnawtedy podziwiać plejadę ko-

ronowanych głów, które

Z OGROMNYM ŻALEM i smutkiemprzyjęto w Polsce wiadomość o śmierci Václava Havla – ostatnie-go prezydenta Czechosłowacji i pierwszego przywódcy Czech poupadku komunizmu, dramaturga,legendy czechosłowackiej opozy-cji, obrońcy praw człowieka. Havelzmarł we śnie w nocy z 17 na 18 grudnia w swym wiejskim do-mu w Hradeczku, na pogórzu kar-konoskim. „Václav Havel był za-wsze wiernym przyjacielem Polski i Polaków. Odcisnął bardzo piękne

i wyraźne piętno na współczesnejEuropie, zwłaszcza Europie Środ -kowej“ – powiedział prezydent Bro -nisław Komorowski. „Straciliśmywypróbowanego, także w trudnychczasach, przyjaciela“ – podkreślił.Premier Donald Tusk napisał: „Vá -clav Havel był wielkim Europejczy -kiem. Bez wątpienia należał do gro-na tych, dzięki którym EuropaŚrodkowa mogła powrócić do jed-ności z resztą kontynentu. Możemywięc powiedzieć, że jest jednym z ojców jej kolejnego zjednocze-nia“. Przyjaciela Polski i Solidar -ności z żalem pożegnał też byłyprezydent i przywódca Solidarno -ści Lech Wałęsa.

TRZYNASTEGO GRUDNIA Polacy ob-chodzili 30. rocznicę wprowadze -nia w Polsce stanu wojennego.

Z tej okazji prezydent BronisławKomorowski odznaczył działaczyopozycji antykomunistycznej lat80. Podczas uroczystości w Pała -cu Prezydenckim podziękował imza walkę o wolną Polskę i demo -krację. Odznaczenia państwoweotrzymało 56 osób: 26 osób uho-norowanych zostało Krzyżem Ofi -cerskim Orderu Odrodzenia Polski,29 osób wyróżniono KrzyżemKawalerskim Orderu OdrodzeniaPolski, jedna osoba otrzymałaKrzyż Wolności i Solidarności.Jedno odznaczenie – Krzyż Kawa -lerski OOP – przyznane zostało po-śmiertnie.

ULICAMI WARSZAWY 13 grudniaprze szedł Marsz Niepodległości i Solidarności. Zorganizowano gow 30. rocznicę wprowadzenia sta-

nu wojennego, ale tak naprawdębył on poświęcony obecnym wy-darzeniom politycznym. Marsz,zorganizowany przez Prawo i Spra -wie dliwość, przebiegał spokojnie.Królowały znane już hasła: „Preczz komuną“, „Rząd pod sąd“. We -dług organizatorów wzięło w nimudział od 5 do 10 tys. osób.Marsz znalazł się na pierwszychstronach zagranicznych gazet z powodu przemówienia lideraPiS Jarosława Kaczyńskiego, któ-ry powiedział: „Gdyby nie to cho-re państwo, gdyby nie te sojuszeróżnego rodzaju interesów i in -teresików, nasz naród, znany z przedsiębiorczości, parłby doprzodu jak Chiny. Byliby śmy naczele Europy, na czele świa ta“.Polskie media komentowały tesłowa jako „wpadkę“.

Na początku każdego kolejnego roku naszego życiazastanawiamy się z reguły, co też ten rok przyniesie.Jakie będziemy obchodzić uroczystości i rocznice, komu

szykuje się okrągły jubileusz, czyje dzieciaki pójdą do szkoły, napisząmaturę lub skończą studia.

Wiadomości z przyszłości,

Bru non Schulz

Page 5: Monitor Polonijny 2012/01

5 STYCZEŃ 2012

przybędą na te uroczystości z naj-bardziej odległych zakątków świa-ta.

A właśnie – w tym roku ruch w wyższych sferach biznesu i poli-tyki będzie naprawdę spory.Prezydenci krajów nie zaznają od-poczynku – szykują się bowiemspektakularne w swojej wadze wy-bory: 7 maja prawdopodobnie pra-cę straci prezydent Rosji DymitrMiedwiediew, 16 maja będzie roz-myślał nad swoim losem prezydentFrancji Nicolas Sarkozy. Jesienią, do-kładnie 6 listopada, podobny pro-blem będzie miał prezydent USABarack Obama. Ciekawe, jakie twa-rze pojawią się na ekranach telewi-

zorów w Rosji, we Francji i USA,gdy za niespełna rok trzeba będziewygłosić noworoczne orędzie.

Rok 2012 to również czas wiel-kich emocji sportowych. Od 8 czer -wca zapraszamy wszystkich do Pol -ski i na Ukrainę, gdzie przez ponadtrzy tygodnie będą trawały Mistrzo -stwa Europy w Piłce No żnej. W koń-cu czerwca w Helsin kach rozgosz-czą się Mistrzostwa Europy w Lek -koatletyce, a od 27 lipca do 12 sierp-nia nasze emocje rozgrzeją LetnieIgrzyska Olimpijskie w Londynie.

Ten rok ma szansę zakończyć sięz przytupem – 21 grudnia ogłoszo-no dniem końca świata, gdyż wła-śnie wtedy urywa się słynny kalen-darz Majów. Co ciekawe, współcze-śni Majowie nie uważają tej daty zajakkolwiek znaczącą, ale miłośni-kom fantastyki i co ciekawszychsekt wyobraźnia pracuje jak szalo-na.

Uff, zapowiada się ciekawy rok.Oprócz tego, co już wiemy na jegotemat, zdarzy się zapewne mnó-stwo innych historii. Jedną mam tyl-

ko prośbę do losu – aby tych zda-rzeń strasznych i przygnębiających:powodzi, kataklizmów, morderstwi katastrof było jak najmniej. Że -byśmy wszyscy mogli po tegorocz-nej Wigilii powiedzieć sobie: to byłnaprawdę dobry rok, ludziom przy-niósł lepszy los i ziemi dał ode-tchnąć. Bo przez ostatnie lata przy-wykliśmy już myśleć, że dobrze jestwtedy, gdy nie dzieje się nic złego, anie wtedy, kiedy po prostu życie to-czy się spokojnie i bez niespodzia-nek.

AGATA BEDNARCZYK

BYŁY PREMIER Leszek Miller 10 gru -dnia został przewodniczącym So -ju szu Lewicy Demokratycznej. Je -szcze przed wyborem na szefapartii powiedział: „Trzeba zająćsię ludźmi, ich lękami i obawami.Lękiem przed obniżeniem pozio-mu życia. Obawą przed utratąowoców dotychczasowej pracy“.

POLSKA SKOŃCZYŁA PREZYDENCJĘw Unii Europejskiej w dniu 31 gru -dnia. Wcześniej, 16 grudnia, w Bru kseli odbyła się wspólnakonferencja prasowa przedsta -wicieli polskiej prezydencji i na -stępnej prezydencji – Danii. Se -kre tarz stanu ds. europejskichMikołaj Dowgiele wicz podsumo-wał polską prezydencję. Wśródosiągnięć wymienił m.in. „Sze -ścio pak“, porozumienie meryto-

ryczne ws. jednolitego patentu,zakończenie prac nad akcesjąChor wacji do Unii Europejskiej,Euro pejski Nakaz Ochrony orazrozpoczęcie prac nad legislacjąrynku online, czyli tzw. prawemniebieskiego guzika. „Od począ -tku było naszym priorytetem, że-by bronić europejską metodędziałania i integralność UE“ –pod kreślił przedstawiciel polskie-go rządu.

MOŻLIWOŚĆ ODSTĄPIENIA, w nie -których przypadkach, od ściganiaza posiadanie nieznacznej ilościnarkotyków na własny użytekprzewidują przepisy, które weszływ życie 9 grudnia. Uchwalonaponad pół roku temu zmiananadal budzi jednak kontrowersje.Na jej podstawie, gdy osoba uza-

leżniona podda się leczeniu, pro-kurator będzie mógł wobec niejzawiesić postępowanie, jeśli niezagraża jej kara wyższa niż pięćlat więzienia. Inicjatorem noweli-zacji był resort sprawiedliwości.

VIOLETTA VILLAS nie żyje. Przy -czy ną jej śmierci mógł być zatortłuszczowy, który prawdopodob-nie powstał na skutek powikłańpo złamaniu nogi. Gwiazdaprawdopo dobnie nawet o nim niewiedziała. Villas (a właściwieCzesława Cie ślak) zmarła w po-niedziałek 5 gru dnia wieczoremw Lewinie Kłodz kim. Miała 73 la-ta.

„TAK, POMAGAM!“ – pod tym ha-słem w dniach 9 -10 grudnia Ca -ritas Polska wraz z 28 diecezjami

przeprowadziła I OgólnopolskąZbiórkę Żywności. Zbiórce towa-rzyszyła akcja SMS-owa, któraprzyczyniła się do zgromadzeniaśrodków na zakup żywności.Wolontariusze Caritas zbieraliżywność, by móc przygotowaćświąteczne paczki dla potrzebują-cych. Zbiórka odbyła się w 828sklepach.

ÓSMEGO GRUDNIA odbył się po-grzeb Adama Hanuszkiewicza,jednego z najwybitniejszych współ -czesnych reżyserów teatralnych.Artysta spoczął na CmentarzuWojskowym na warszawskichPowązkach. Urnę z prochami przy -sypano ziemią z Cmentarza Ły -czakowskiego. Hanuszkiewiczzmarł 4 grudnia.

ZUZANA KOHÚTKOVÁ

czyli co nas czeka w roku 2012

Page 6: Monitor Polonijny 2012/01

MONITOR POLONIJNY S 6

Rozmawiamy w kilka tygodni powyborach parlamentarnych w Polsce i na kilka tygodni przed wyborami naSłowacji. Co Pana najbardziejzaskoczyło w polskich wyborach?Niedawno podczas kolacji z przyja-

ciółmi rozmawialiśmy o wynikachwyborów w Polsce. Kiedy powiedzia-łem, że mój syn głosował na Palikota,okazało się, że dzieci moich znajo-mych dokonały takiego samego wy-boru – dzieci ludzi, którzy byli zwią-zani z opozycją, oddały głos na najbar-dziej antyklerykalną formację w Pol -sce! Przy czym wszystkie te dzieciuczęszczały na religię w szkołach!

Jak Pan to wyjaśni?Młodzi ludzie mają dosyć domina-

cji Kościoła katolickiego.

Kiedy rok temu rozmawialiśmy powyborach na Słowacji, pochwalił PanSłowaków za ich dojrzałość, że wybralikobietę na premiera.Bardzo cenię panią premier. Zmie -

niła wizerunek Słowacji w Europie i na świecie: bystra, inteligenta, znaświetnie angielski. Wcześniej Słowa -cja miała wizerunek prowincjonalne-go kraju. Oczywiście obalenie rząduprzez partię pana Sulika jest politycz-nym nonsensem i jest działaniem naszkodę słowackiej demokracji. Rok te-mu Słowacja pokazała się z dobrejstrony, teraz z tej gorszej.

Sądzi Pan, że wróci obraz Słowacjiprowincjonalnej?Może wrócić. Jeżeli rzeczywiście

będzie tak, jak wskazują sondaże, czyli że wszystkie karty polityczneweźmie Robert Fico. Orban w Buda -pe szcie i Fico w Bratysławie to nie-bezpieczne w oczywisty sposób, bo

wtedy łatwo jest przykrywać proble-my wewnętrzne organizowaniempro blemów i napięć zewnętrznych.

Niektórzy politolodzy twierdzą, że może dojść do koalicji Roberta Ficyi Mikuláša Dzuridny. Jak Pan oceniaszanse na powstanie takiego duetu?Ludzie się zmieniają, zmieniają się

uwarunkowania. Jeżeli pan Fico ob-serwuje to, co się dzieje w Europie, tomoże dokonać zwrotu. Kilka lat temunikt nie wyobrażał sobie, że ministerRadek Sikorski, który był w rządzieJarosława Kaczyńskiego, będzie czo-łowym politykiem Platformy Obywa -telskiej i wystąpi w Berlinie z przemó-wieniem, apelując do Niemców o wię -kszą inicjatywę w Europie. Wszyscysię zmieniamy. Nie potrafię odpowie-dzieć na pani pytanie, ale – ponieważdobrze życzę Słowacji – chciałbym,żeby kierowała się polityką rozsądną,proeuropejską, bo inaczej zwyciężyopcja odwrotna. Jeśli Słowacy chcąwidzieć swój kraj w postsowieckimobszarze, to niech głosują na przeciw-ników Unii Europejskiej.

Co do wystąpienia ministra sprawzagranicznych Radosława Sikorskiegow Berlinie pod koniec polskiejprezydencji w Unii Europejskiej, kiedyjako pierwszy Polak powiedział, że nieboi się Niemców, ale ich biernościwobec kryzysu w strefie euro: zgadzasię Pan z nim?Poparłem ministra Sikorskiego

w ko mentarzu na pierwszej stronie

„Gazety Wyborczej”. Minister tymprzemówieniem przełamał pewnestereotypy polskiego myślenia o UniiEuropejskiej i Niemcach. Nie wcho-dząc w szczegóły, bo o szczegółachmożna dyskutować, uważam, że Si -kor ski ma rację.

Sikorski wzywał Niemców doaktywności, kiedy inni obawiają siędominacji niemieckiej, twierdząc, że w Unii mówi się po niemiecku…Europa nie mówi tylko po niemiec-

ku, ale w kilku językach. Europa toróżnorodna orkiestra, w której głosNiemców jest bardzo ważny. W Pol -sce zmienia się stereotyp patrzenia naNiemcy przez pryzmat II wojny świa-towej, Hitlera i bardzo dobrze się sta-ło, że Sikorski tę zmianę nazwał poimieniu.

Ale nie wywołało to w Polscejednoznacznej, optymistycznej reakcji…W każdym kraju w Europie są śro-

dowiska eurosceptyczne, więc nicdziwnego, że one są także w Polsce.

Jarosław Kaczyński domagał się nawettrybunału stanu dla Sikorskiego. Czy to adekwatna reakcja?Kaczyński może sobie mówić róż-

ne rzeczy, tak jak ja mogę twierdzić,że się ożenię z Angeliną Jolie.

Dlaczego ten występ Sikorskiego miałmiejsce właśnie w tym czasie?Wybrał dobry moment. Został

wszędzie usłyszany. Gdyby to po-wiedział w sierpniu, to sytuacjajeszcze nie była tak napięta, takdramatyczna. On trafił w centrumuwagi publicznej.

P rzybył do Bratysławy z okazji wydania swoich esejów naSłowacji (relacja z imprezy na stronie 16). Dla naszychczytelników oraz czytelników dziennika SME Adam Michnik,

redaktor naczelny „Gazety Wyborczej“, odpowiedział na pytania,dotyczące polskiej, słowackiej i europejskiej polityki.

Adam Michnik: „Europato różnorodna orkiestra“

„Dzieci ludzi, którzy byli związani z opozycją,oddały głos na najbardziej

antyklerykalną formację w Polsce!“

Page 7: Monitor Polonijny 2012/01

7 STYCZEŃ 2012

Działał z zaskoczenia?To jest dobre pytanie. Na pewno za-

skoczył opinię publiczną i w Polsce, i w Niemczech. Miałem wrażenie, żeto nie była improwizacja, ale dobrzeprzemyślany krok.

Czy wystąpienie Sikorskiego nie byłodowodem na to, że Polska obawia sięutraty wpływu na sprawy europejskie?Ja bym tego tak nie powiedział.

Sikorskim powodował strach, że pro-jekt europejski się rozpadnie.

A rozpadnie się?To dobre pytanie do proroka, ja je-

stem historykiem.

Czy Unia podzieli się na strefę euro i resztę?To jest bardzo ważne pytanie. Tak

może się stać, ale to byłoby budowa-niem muru wewnątrz Unii. Uważam,że to jest zła droga, ale może jedyna?Może innej nie ma?

Polska jeszcze nie wprowadziła euro.Czy teraz będzie się spieszyć, byprzyjąć europejską walutę?Nie wydaje mi się. Według mnie, bę-

dziemy robić wszystko, by być gotowymdo przyjęcia euro, natomiast nie sądzę,żebyśmy się spieszyli do strefy euro, bow tej strefie panuje kryzys i bałagan, a my tam wiele dobrego nie wniesie-my. Oczywiście wejdziemy do strefy,ale teraz trudno wskazać datę.

Projekt unii fiskalnej to dobry plan?Myślę, że jeżeli Unia chce mieć

ważną pozycję na arenie mię -dzynarodowej, to należy iśćw stronę integracji go-spodarczej i politycznej.

Czy nasze kraje są na to przygotowane?Nie, to będzie proces.

Słowacy niedawno przeżyliaferę podobną do tej w Polsce, kiedy to tajnesłużby podsłuchiwałydziennikarzy. Kiedy możnapodsłuchiwaćdziennikarzy?

Nigdy. Chyba, że jest realne podej-rzenie, że ma się do czynienia nie z dziennikarzem, ale na przykład z handlarzem narkotyków czy prze-stępcą. Wolne media, czyli media nie-podsłuchiwane, to jest podstawowadeklaracja porządku demokratyczne-go w ka ż dym kraju.

Te podsłuchy pokazały bliskie relacjemiędzy pewną dziennikarką a politykiem, który starał się wpływaćna to, co ona będzie pisać. Jak bliskierelacje powinny być międzydziennikarzami a politykami?No to pytanie nie ma prostej od-

powiedzi. Zasada, która by zakazy-wała spotkań dziennikarzom z poli-tykami, jest absurdalna, bo prze-cież dziennikarz musi zyskiwać in-

formacje. Nato miast źle się dzieje,jeżeli dziennikarz staje się instru-mentem w czyichś rękach i piszenie to, czego od niego wymagaprawda materialna, ale to, czegowymaga od niego polityk, biznes-men, prezes drużyny piłki nożnejczy hokejowej. To jest sprawa rze-telności dziennikarza, czy potrafibyć niezależny.

Pewien słowacki dziennikarz napisał w kontekście afery podsłuchowej, żenie ma niezależnych dziennikarzy. Pansię z nim zgadza?Co to znaczy „niezawisły dzienni-

karz”? Każdy jest uzależniony odswojej rodziny, przyjaciół. Ale jestniezależny w tym sensie, że nikt niemoże narzucić dziennikarzowi, coma pisać, pod groźbą, że na przy-kład straci pracę. Jaki zrobi użytek z tej niezależności, to zależy od nie-go. Wszystko, co ja piszę, jest nieza-leżne. To może być mądre albo głu-pie, ale mnie poleceń nie może wy-dać żadna partia polityczna, biskupczy biznesmen.

Zbliżają się mistrzostwa Europy w piłce nożnej Euro 2012, któreorganizują Polska i Ukraina. Polacyznaleźli się w grupie z Grekami,Czechami i Rosjanami. Który meczbędzie najciekawszy dla kibiców,

a który dla politologów?Dla kibiców chyba z Cze -

chami, bo są mocni. Dla poli-tologów z Grekami.

A dla Pana?Dla mnie będzie najcie -

kaw szy mecz z Rosją.

Dlaczego?To wynika z mojej bio-

grafii. Jeśli chodzi o fut-bol to jestem ciem-nym, polskim nacjona-listą.

Kto wygra?Skoro jestem spor-

towym nacjonalistą toodpowiem, że oczywiściePolska!

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

„Kaczyński może sobiemówić różne rzeczy,

tak jak ja mogę twierdzić, że się ożenię

z Angeliną Jolie“.

ZDJĘ

CIE:

MAŁ

GORZ

ATA

WOJ

CIES

ZYŃS

KA

Page 8: Monitor Polonijny 2012/01

MONITOR POLONIJNY S 8

Etno, pop, rock, muzyka ludowa,występ polskiego aktora Stanisła -

wa Jaskułki, wystawy, przedświątecz-na wieczerza wigilijna koszyckiejPolonii, msza święta w języku pol-skim czy wreszcie kapustnica, goto-wana na ul. Głównej w Koszycach w ogromnym kotle – tak skrótowomożna by opisać XV Dni Kultury

Polskiej w Koszycach, które przygoto-wał Klub Polski.

Uroczyste otwarcie Dni KulturyPolskiej w Koszycach, nad którymipatronat sprawowali J. E. AmbasadorRP w RS Andrzej Krawczyk i Pre -zydent Miasta MUDr. Richard Rasi,odbyło się 6 grudnia w teatrze ThaliaStudio Marajiho. Na tę uroczystość

przybył też I sekretarz ambasady RPw Bratysławie Piotr Wardak. Po czę-ści oficjalnej nasi rodacy i ich przyja-ciele wysłuchali występu dziesięciudziewcząt oraz pedagogów z wydzia-łu wokalno-dramatycznego prywat-nego konserwatorium w Koszycach.

Grupa wokalna zaśpiewała tradycyj-ne pieśni ludowe w ciekawych aran-żacjach etno, pop i rock przy akompa-niamencie zespołu muzycznego. Z kolei solistka Lucia Fritzka wykona-ła piosenkę z repertuaru Anny MariiJopek „Szepty i łzy“. Impreza ta byłaniezwykle dynamiczna i wesoła. W trzeciej części jej programu malar-ka Zdenka Błońska-Zaborska przed-stawiła prace dzieci, które wzięłyudział w warsztatach twórczych, zor-ganizowanych przez Klub Polski z Koszyc. Potem dzieci spotkały się ześw. Mikołajem.

Następne dni przyniosły kolejneatrakcje: 14 grudnia w galerii Wo -jewódzkiego Centrum Kultury od-był się wernisaż wystawy polskiegomalarza Henryka Wichniewiczaz  Krosna, którą autor zatytułowałpo prostu „Malarstwo to radośćtworzenia“. I  rzeczywiście, ogląda-jąc jego prace, czuje się, że tworzo-ne były z pasją i z radością.

W ramach Dni Polskich na ul. Głó -w nej odbył się koncert polskiego ze-społu „Bukowianie”, zaś w przedświą-teczną niedzielę w historycznej ka-pliczce św. Michała w Koszycach od-prawiona została msza święta w języ-ku polskim z udziałem polskiego ak-tora Stanisława Jaskułki, a po niej w re stauracji „Rosto” miało miejsce

spotkanie wigilijne członków KlubuPolskiego. Konrad Schönfeld, szef tej-że restauracji, w olbrzymim kotleugotował na ul. Głównej, czyli cen-trum miasta, kapustnicę, a dochód z jej sprzedaży został przeznaczonyna cele charytatywne.

Tegoroczne Dni Kultury Polskiej w Koszycach dobiegły końca. Trzebaprzyznać, że zadomowiły się one w tym mieście na dobre i w ciągupiętnastu lat zyskały liczne gronozwolenników – zarówno wśródPolonii, jak i wśród Słowaków.

URSZULA SZABADOS

PROJEKT ZREALIZOWANY DZIĘKI WSPARCIU FINANSOWEMU KANCELARII RADY MINISTRÓW REPUBLIKI SŁOWACKIEJ W RAMACH PROJEKTU „KULTURA MNIEJSZOŚCINARODOWYCH 2011 R.” I SENATU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ ZA POŚREDNICTWEM STOWARZYSZENIA „WSPÓLNOTA POLSKA” ORAZ AMBASADY RP W RS

XV Dni

Kultury

Polskiej

w Koszyca

ch

ZDJĘ

CIA:

HEL

ENA

GERE

COVÁ

, URS

ZULA

SZA

BADO

S

Page 9: Monitor Polonijny 2012/01

9 STYCZEŃ 2012

W grudniu w galeriiInstytutu Polskiego

w Bratysławie miał miejscewernisaż wystawy z cyklu„Sztuka z naszych szere-gów“. Klub Polski w tensposób przedstawia praceswoich utalentowanychczłonków i przyjaciół. Tymrazem swoje prace przed-stawiali Małgorzata Šuráki Gabriel Petráš. Na werni-sażu byli obecni autorzyprezentowanych dzieł. Wy -stawa przyciągnęła grupęwielbicieli fotografii i nie-typowej techniki malowa-nia obrazów.

,„Gdzie ranna rosa śpi“ –taki tytuł nosiła prezenta-cja fotografii MałgorzatyŠurák, której wielką inspi-racją stały się wspomnie-nia z dzieciństwa. Autorkasama przyznała, że jakodziecko biegała boso po łą-kach pełnych kwiatów, po-dziwiała cuda przyrody,któ re umiłowała nade wszy -

stko. Prace jej są odzwier-ciedleniem wielkiej tęskno -ty do owocowych sadów,lasów i kwieciste-go ogrodu jej bab-ci. Na fotografiachjej autorstwa znaj-dują się malwy, pi-wonie, róże, kon-walie, maki, zaląż-ki owoców czy je-sienne liście. Przy -gląda jąc się imuważnie, możnawręcz poczućwoń tych kwia-

tów. Prezentowane praceodzwierciedlają detale na-tury, takie jak płatki kwia-tów, liście czy barwne owa-dy. Oglądając zdjęcia Mał -go rzaty Šurák można od-kryć nowy, bogaty światprzyrody, pełen koloro-wych wrażeń.

Drugi twórca – GabrielPetráš pochodzi z Trenczy -na. Zbiór prac prezentowa-nych w Bratysławie nazwał„Perforowany, kolorowyświat“. Okrągłe obiekty,ubrane w jaskrawe i paste-

lowe kolory, wzbudzają po-dziw. Dominującą technikąjest akryl na drewnie, aleteż i tkanie. Ciekawostkąprac są wycięte w nichotwory, które prowokują, byje czymś wypełnić, za kryćwedług indy wi du al negouznania. Pozosta wia ją ob-serwatorowi możliwośćstworzenia nowego obra-zu, powstałego w jego wy-obraźni.

Inspiracją Petráša jest w dużej mierze „Mały ksią-żę“, za którego pośrednic-twem wyraża on marzenia

małego chłopca. Pe -tráš to twórca o nie-samowitej fantazji, zapomocą której wzy-wa do zmiany smut-nego świata. Je gotwórczość pozwalachoć na chwilę prze-nieść się w bajkowywymiar i oderwaćsię od szarej rzeczy-wistości.

AGNIESZKA DRZEWIECKA

Perforowane kolory

ZDJĘCIA: AGNIESZKA DRZEWIECKA

W YSTAWA ZOSTAŁA ZORGANIZOWANA ZE ŚRODKÓW FINANSOW YCH PROGRAMUKULTURY MNIEJSZOŚCI NARODOW YCH 2011 KANCELARI I RADY MINI STRÓW REPUBLIKI SŁOWA CKIEJ

Page 10: Monitor Polonijny 2012/01

Bardzo ważny był oczy -wiście święty Mikołaj,

który rozdawał prezenty,ale to nie on, lecz dzieci i młodzież odegrały głów-ną rolę 10 grudnia w In -sty tucie Pol skim w Braty -sławie, gdzie Klub Polskizorganizował przedświą-teczne spotkanie. Zanimprezes organizacji polo-nijnej Czesław Sobek za-prosił św. Mikołaja na salę,nagrodzono dzieci, którewzięły udział w konkursierysunkowym, ogłoszonym

na łamach „Monitora Po lo -nijnego“. Redaktor na czel -na naszego pisma Mał go -rzata Wojcieszyńska wrę - czyła blisko dwadzieściaupominków, jak również

Dzieci i młodzież w roli głównej

MONITOR POLONIJNY S 10

Do Kościelnego Centrum Wol - nego Czasu „RODINKA“

w Nitrze, gdzie 7 grudnia odbywałosię tradycyjne przedświąteczne spo-tkanie członków Klubu Polskiego,zorganizowane przez Romanę Gre -guškovą, zawitał św. Mikołaj, którywręczył wielkie paczki licznie zebra-nym dzieciom. Dzieci, dziękując zaprezenty, z wdziękiem recytowaływierszyki i śpiewały piosenki. W spo-tkaniu udział wzięli goście – konsulRP w RS Grzegorz Nowacki oraz dy-

rektor Kościelnego CentrumWolne go Czasu „RODINKA“Martin Čepček.

Konsul w swoim przemó-wieniu podkreślił, jak ważnejest podtrzymywanie polskichtradycji kulturalnych i religijnych.Dzieciom ze szkółki polonijnej w Ni -trze rozdał też upominki książkowe.„Dla Polonii ważne jest krzewieniepolskiej kultury, jak też nauka językaojczystego, bo to nas łączy z  Oj czy -zną“ – powiedział. Podzięko wał też

prowadzącym zajęcia z  dzieć-mi paniom Romanie Greguš -kovej i jej asystentce DominiceGreguš ko vej, której wręczyłnagrodę książkową.

Nagodzone zostały też dzie-ci, które wzięły udział w konkursieogłoszonym na łamach „MonitoraPolonijnego“. A  później wszyscy za-siedli do bogato zastawionego stołu.

W ten sposób dla nas – nitrzańskiejPolonii zaczął się przeuroczy czasświąteczny. ŁUKASZ BABIN

ZDJĘ

CIA:

DOM

INIK

A GR

EGUŠ

KOVÁ

Spotkanie ze świętym Miko łajem w Nitrze

Page 11: Monitor Polonijny 2012/01

nagrody główne, które zy-skali: Alexandra Głę bocka,Ola Maciąg i Jakub Matlacz.

Potem już przyszedłczas na magiczne spotka-

nie ze świętym Mikoła -jem, który przybył z cięż-kimi workami prezentów.I mali, i więksi podchodzi-li do niego z odrobiną nie-

śmiałości, by odebraćpaczki. Upominki sprawi-ły dzieciom wiele radości,ale tego dnia wszystkichczekała jeszcze jednaatrakcja. By zebranym go-ściom urozmaicić czas,młodzież z działającejprzy ambasadzie RP wBratysławie szkoły pol-skiej zaprezentowała

świąteczny program arty-styczny.

Ten dzień należał dodzieci i młodzieży, któretego dnia były najważniej-sze.

red

11

Członków Klubu Polskiego naŚrod kowym Poważu w Trenczy -

nie św. Mikołaj odwiedził 3 grudniapodczas tradycyjnego spotkaniaopłat kowego. Zastał tam liczne grononaszych rodaków, którzy przy świą-tecznym stole składali sobie życzenia,łamiąc się opłatkiem.

Wcześniej jednak wszyscy zebranimogli podziwiać występ muzycznejgrupy Musica Poetica, śpiewającejstaropolskie kolędy, prezentację mło-dych, którzy pokazali egzotyczny ta-niec brzucha oraz minikonecrt mło-dej flecistki z Klubu Polskiego. Potemuroczyste życzenia obecnym złożyliorganizatorka spotkania RenataStraková i konsul RzeczpospolitejPolskiej Grzegorz Nowacki, którzy ła-mali się opłatkiem ze wszystkimi, da-jąc przykład innym.

Po świątecznej kolacji nadszedłdługo wyczekiwany przez dzieci mo-ment – spotkanie ze św. Mikołajem,

który przyniósł wspaniale prezenty.Dzieci dziękowały mu za nie, prezen-tując krótkie występy muzyczne,sportowe czy recytatorskie, przy oka-zji wzruszając niektórych czy to pol-skim wierszykiem o jabłuszku, czy topiękną świąteczną piosenką, zaśpie-waną po angielsku, innych zaś rozwe-selając np. wierszykiem o słowackiejśliwowicy. Mikołajowi podziękowali-śmy też wspólnie, śpiewając tradycyj-ne polskie i słowackie kolędy.

Kolejną – niespodziewaną – atrak-

cją wieczoru były nagrody dla dzieciza udział w zorganizowanym przezredakcję miesięcznika „MonitorPolonijny” konkursie plastycznym.Szczęśliwcy otrzymali nie tylko wy-różnienia za uczestnictwo, ale rów-nież nagrody za zajęcie czołowychmiejsc.

Wieczór dobiegł końca, ale na dłu-go pozostanie w naszej pamięci, bo-wiem chwile, spędzone w gronie ro-daków w odświętnym klimacie, za-wsze są wyjątkowe.

ALEKSANDRA KRCHEŇ

STYCZEŃ 2012

ZDJĘ

CIA:

AGN

IESZ

KA D

RZEW

IECK

A

Spotkanie opłatkowe w Trenczynie

Page 12: Monitor Polonijny 2012/01

„Święta Bożego Na -rodzenia to czas,

kiedy przy wigilijnymstole spotykają się ro-dziny, zjeżdżają najbliżsi – powie-dział na spotkaniu bożonarodzenio-wym ambasador RP w RS Andrzej

Krawczyk – dlatego my też zaprosili-śmy Państwa, by jak w rodzinie przywspólnym stole spędzić ten okresprzedświąteczny z rodakami rozsia-nymi po całej Słowacji“. Spotkanieodbyło się w ambasadzie RP w Bra ty -sławie 17 grudnia i miało uroczystycharakter. „Wi tamPolonię z róż-nych miast Sło -wa cji, współpra-cowników czaso -pisma Moni tor Po -lonijny, na uczy -cieli szkoły pol-

MONITOR POLONIJNY S 12

Uniwersytet Konstantyna Filozo -fa w Nitrze wraz z jego Wy -

działem Studiów Środkowoeuropej -skich stały się miejscem spotkań z wybitnymi, znanymi, cenionymi i lubianymi Polakami. Ich gośćmibyli reżyser Krzysztof Zanussi i am-basador RP w RS Andrzej Krawczyk.Teraz do tego grona dołączyła Mał gorzata Wojcieszyńska, redaktornaczelna czasopisma „Monitor Polo -nij ny“, która 30 listopada spotkałasię ze studentami, pedagogami i władzami wydziału w ramach pro-jektu „Multikultúrne rozhovory podZo borom“.

Jak Polacy postrzegają Słowaków,w czym ich Słowacy zaskakują,czym się różnią, jak polska mniej-szość postrzega pozostałe mniejszo-ści – to tylko niektóre z pytań, którepo prezentacji dotyczącej polskiejmniejszości na Słowacji i publikacjiczasopisma „Monitor Polonijny“ za-dawali Małgorzacie Wojcieszyńskiejuczestnicy spotkania. W trakcie tejwłaściwie rozmowy, podyktowanejzainteresowaniem innym spojrze-niem na słowacką rzeczywistość,

nie zabrakło też pytań dotyczącychosób ze świata kultury i polityki w Polsce.

„Multikultúrne rozhovory mająsłużyć wzajemnemu poznawaniui  zbliżaniu różnych narodowościmieszkających na Słowacji“ – wyja-śniała pomysłodawczyni i realizator-ka projektu PhDr. Zuzana Mészá ro -sová-Lamplová, PhD. Jako pierw-szych postanowiła przedstawić naj-bliższych sąsiadów, czyli Polaków,Węgrów i Czechów – naukę ich ję-zyków nitrzańskim studentom ofe-ruje macierzysta uczelnia. „Nasi stu-denci mają możliwość zapoznaniasię w ramach różnych przedmiotówz kulturą i realiami życia narodów,ale moim celem jest przedstawienietych narodowości w bezpośrednimkontakcie“ – wyjaśniała Mészároso -vá-Lamplová, która nie kryła zado-wolenia z przebiegu spotkania.„Oddźwięk wśród naszych studen-tów jest pozytywny. Dziękuję więcza interesującą rozmowę naszemugościowi, jak też Kancelarii RadyMinistrów, która projekt wsparła“.

ALICJA KORCZYK-CHOVANEC

ZDJĘCIA: STANO STEHLIK

Interesujące spotkania pod Zoborem

Page 13: Monitor Polonijny 2012/01

skiej, lektorów języka polskiego na sło-wackich uczelniach, polskich księży,konsula honorowego RP w LiptowskimMikulaszu…“ – witał obecnych gości kon-sul RP Grzegorz Nowacki. Potem przy-szedł czas łamania się opłatkiem, którypobłogosławił opiekun Polonii ksiądzAndrzej Drogoś. W tle słychać było kolę-dy w wykonaniu kapeli Torka z Cieszyna.Życzenia, uściski, serdeczne słowa, chwi-lami nawet łzy wzruszenia… Tak otoświętowali z okazji zbliżającego sięBożego Narodzenia Polacy na Słowacjioraz ich słowaccy przyjaciele. red

13 STYCZEŃ 2012

Karol Chmel, Roman Berger,Martin Bútora i Gabriela Ma -

lastová zostali odznaczeni wysoki-mi polskimi odznaczeniami pań-stwowymi, przyznanymi im przezPrezydenta RP Bronisława Ko -morowskiego. Uroczystość miałamiejsce 1 grudnia w ambasadzieRP w Bratysławie. Aktu wręczeniaodznaczeń dokonał ambasadorRP w RS Andrzej Krawczyk, pod-kreślając w swoim przemówieniuwkład uhonorowanych osób w ro -zwój współpracy polsko-słowac-kiej.

Krzyż Oficerski Orderu Zasługiotrzymali Karol Chmel i RomanBerger, zaś Krzyż KawalerskiOrderu Zasługi Martin Bútora i Gabriela Malastová.

Karol Chmel jest poetą, redak-torem i tłumaczem słowackim.Jego przekłady polskiej poezjiprzyczyniły się do jej popularyza-cji na Słowacji; jest twórcą cenio-nym zarówno przez czytelników,jak i krytyków literackich.

Roman Berger, Polak pocho-dzący z Zaolzia, jest kompozyto-rem, pianistą i teoretykiem muzy-ki, autorem wielu prac z dziedzi-ny teorii i filozofii muzyki. W swo-ich wspaniałych kompozycjach łą-czy nutę polską i słowacką.

Martin Bútora jest słowackimsocjologiem, pisarzem i publicy-stą oraz politykiem. W latach1994–1996 stał na czele słowac-kiego PEN-Clubu. WspółzakładałInstytut Spraw Publicznych, bada-jący stan słowackiej demokracji w czasach rządów Vladimíra Me -čia ra. Po dojściu do władzy koali-cji demokratycznej poświęcił siękarierze dyplomaty; był ambasa-dorem Słowacji w Waszyngtonie(1999–2003).

Gabriela Malastová, sekretarzStowarzyszenia „Amos” w StarejLubowli, pomagała przy organiza-cji kilkunastu spotkań młodzieży

udzielającej się w klubach wy-szehradzkich, które to spotkaniaodbywały się na zmianę w Polsce,na Słowacji, w Czechach i naWęgrzech, dzięki czemu młodziludzie zyskali nowe spojrzenie nasprawy sąsiadów, zrozumienie dlaich problemów i okazję do nawią-zania wielu nowych przyja -źni.  Gabriela Malastová uczestni -czy w wielu organizowanychprzez Stowarzyszenie PrzyjaciółAlma na chu Muszyny imprezach i kontaktach z młodymi polsko-słowackimi stypendystami.

Świadkami tej podniosłej uro-czystości byli pracownicy słowac-kiego ministerstwa spraw zagra-nicznych, ministerstwa kultury,organizacji pozarządowych, a tak-że przedstawiciele władz miej-skich Starej Lubowli, której bur-mistrz Michal Biganič, zabierającgłos, podkreślił ogromną wagęprzyjaźni polsko-słowackiej.

W imieniu odznaczonych po-dziękował Martin Bútora.

AGNIESZKA DRZEWIECKA

Polskie odznaczenia państwowedla wybitnych Słowaków

ZDJĘ

CIA:

AGN

IESZ

KA D

RZEW

IECK

A

ZDJĘ

CIA:

STA

NO S

TEHL

IK, A

GNIE

SZKA

DRZ

EWIE

CKA

Page 14: Monitor Polonijny 2012/01

„Wyznaję zasady demo-kracji, które mówią,

że demokracja polega naochronie mniejszości i prawasłabszych“ – powiedziała pre-mier RS Iveta Radičová pod-czas przemówienia, wygło-szonego 16 grudnia na spo-tkaniu z przedstawicielami

mniejszości narodowych naSłowacji. Było to pierwsze te-go rodzaju spotkanie szefa sło-wackiego rządu z mniejszo-ściami.

„Mam polskie pochodzenie,moja mama była Polką“ – po-wiedziała Iveta Radičová pod-czas rozmowy z przedsta wi -

„Doceniamy wasze osią -gnięcia sportowe

i li czymy trochę, że rów-nież i słowacka Polonia,wzorem tej austriackiej,weźmie udział w kolejnychpolonijnych zmaganiachsportowych“ – powiedziałaMałgorzata Woj cieszyńska,po proszona o wy głoszeniekilku słów podczas spotka-nia „Opłatek u olimpij czy -ków“, przygotowanego przezorganizację SIPPA, czyliŚwia towe Igrzyska Polonij -ne – Polo nia Austria, przymedialnym wsparciu redak-cji „Mo ni tora Polonijnego“.

Podczas pierwszego gru-dniowego weekendu w klu -bie Favorit w Wiedniu spo-

tkali się zdobywcy pucha-rów na igrzyskach polonij-nych, ludzie sportowegoducha i przyjaciele spor-towców. A trzeba przyznać,że jeśli idzie o sport, toPolonia austriacka ma sięczym pochwalić. O integra-

cję Polonusów dba AndrzejKempa, prezes organizacjizrzeszającej sportowców.Tym razem zaprosił rów-nież nas – słowacką Polo -nię. I tak oto w tym szcze-gólnym okresie przedświą-tecznym znaleźliśmy się w gronie sportowców. Byływięc świąteczne życzenia,wspólna modlitwa, popro-wadzona przez ks. Ed war -

MONITOR POLONIJNY S 14

Spotkanie olimpijczyków

ZDJĘCIA: STANE RIBIČ

Spotkanie premiera z mniejszościami narodowymi

Page 15: Monitor Polonijny 2012/01

15

Kolejna Rada KlubuPol skiego odbyła się

27 listopada w Braty sła -wie. W programie posie-dzenia działaczy polonij-nych znalazły się tematy,związane z realizacją pro-jektów w roku 2011. Przywspólnym stole debato -wa no o pomysłach uatrak-

cyjnienia działalności w re -gionach w roku przy-szłym. Ustalono też terminprac komisji rewizyjnej.Podczas zebrania złożo-no podziękowania działa-czom za ich wkład w dzia-łania na rzecz krzewieniapolskiej kultury.

red

da Daniela, łamanie sięopłatkiem... Były też oczy-wiście akcenty sportowe,bowiem organizator przed-stawił prezentację multi-medialną „Sport Polonij -ny“, w której pokazał zdję-cia z minionych LetnichŚwiatowych Igrzysk Polo -nij nych – Wrocław 2011. W rewanżu grupa z Braty -sła wy przekazała szefowiaustriackich olimpijczy-ków koszulkę słowackiejreprezentacji hokejowej.

Uroczy wieczór okraszo-ny był też wspólnym śpie-waniem kolęd oraz wystę-pami artystycznymi, któreprzygotował mistrz gitary i śpiewu Adam Turczyński.

Można było też skoszto-wać słodkich i słonychprze kąsek, a każda para

otrzymała mikołajkowy

upominek oraz pamiątko-wą płytę DVD ze zdjęciamiz Igrzysk Polonijnych. W dru -giej części wieczoru moż-na było ruszyć na parkiet i bawić się w rytmie zna-

nych polskich przebojów,prezentowanych przez po-lonijne zespoły muzyczneAxel i Roberto oraz Wandęi Jurka.

Dla naszej bratysławskiejgrupy uczestnictwo w tym-że spotkaniu stało się za-chętą do udziału w igrzy-skach polonijnych. Trochęteż podpatrywaliśmy, jaksobie radzą działacze polo-nijni zza miedzy. Zobaczy -liśmy też, że austriacka Po -

lonia przyzwyczajona jestdo udziału w imprezachodpłatnych, bez żadnychdotacji (udział w tej impre-zie kosztował kilkanaścieeuro dla członków stowa-rzyszenia i trochę więcejdla pozostałych uczestni-ków), po prostu z chęci by-cia razem i wspólnegoprze żywania ważnych chwilw życiu. Potwier dziło się,że podróże kształcą.

AGNIESZKA DRZEWIECKA

STYCZEŃ 2012

Rada Klubu Polskiego

ZDJĘ

CIA:

MAŁ

GORZ

ATA

WOJ

CIES

ZYŃS

KA

ZDJĘ

CIA:

STA

NO S

TEHL

IK

cielami polskiejmniejszości Cze -sławem Sob kiem,prezesem KlubuPolskiego, orazMał gor zatą Woj -cieszyńską, wi ce prezes tejorganizacji i re dak tor na-czelną „Mo nitora Po lonij -nego“. Na propozycję przy-jęcia honorowego członko-stwa Klubu Polskiego,

zarea go wała po zyty -wnie, obie cując swójudział w przed się -wzięciach kultural-nych przygotowy -wanych przez polską

mniejszość.Podczas przedświąte cz -

nego popołudnia premierrozmawiała po kolei z wszy -stkimi zaproszonymi gości– przedstawicielami mniej-szości węgierskiej, rom-skiej, ru sińskiej, bułgar-skiej, żydowskiej, serbskiej,chorwackiej, morawskiej,pol skiej, rosyjskiej, cze-skiej, ukraińskiej i niemiec-kiej. Składając zebranymżyczenia świąteczne, zwró-ciła uwagę, że nadchodzą-cy rok będzie trudny, dlate-go prosi obecnych o aktyw-ność i solidarność. „Jedyniedzięki aktywnym obywate-lom mo żemy tworzyć spo-łeczność, z której możemybyć dumni“ – konstatowałana koniec słowacka pre-mier.

red

Page 16: Monitor Polonijny 2012/01

MONITOR POLONIJNY S 16

Okazją do kolejnej wizyty w Bra -tysławie wybitnego intelektuali-

sty i legendarnego opozycjonisty z czasów PRL, a także założyciela i re-daktora naczelnego „Gazety Wybor -czej” Adama Michnika było wydaniew języku słowackim jego książki „Plá -vat’ proti prúdu” („Pływać pod

prąd”). Prezentacja odbyła się w In -stytucie Polskim 6 grudnia 2011 r. z udziałem autora i wybitnych paneli-stów: prof. Rudolfa Chmela, wicepre-miera Rządu RS, który książkę reda-gował, Martina Butory, honorowegoPrezesa Instytutu Spraw Publicz -nych, Laszla Szigetiego, wydawcy i wła ściciela „Kaligramu”, oraz An drze ja Jagodzińskiego, dyrektoraIn stytutu Polskiego, który wraz z An -tonim Pawlakiem dokonał wyborutekstów publikowanych wcześniejw „Gazecie Wyborczej”. SylwetkęAdama Michnika i jego poglądy pre-zentowane w nowej książce przed-stawili jego wieloletni przyjacieleRudolf Chmel i Martin Butora. Mi -chnik jak zwykle dowcipnie skomen-

tował tę prezentację: „Słuchając tylupochwał, czuję się jak na własnympogrzebie i aby niczego nie popsućpowinienem pewnie szybko um -rzeć. Nie uczynię tego jednak, bozbyt wielu zagorzałym przeciwni-kom w Polsce uczyniłbym niezasłu-żoną radość“.

W dyskusji (przy nadzwyczajnejfrekwencji) poruszono wiele kwestiipolitycznych, dotyczących Europy,Słowacji, Polski, w tym naszych sto-sunków z sąsiadującymi państwami i narodami. Po spotkaniu Adam Mi -chnik podpisywał swoją książkę.

Wśród uczestników spotkaniabyło wielu wybitnych przedstawi-cieli słowackiego życia polityczne-go, naukowego i kulturalnego. Cie -

Instytut Polski we współpracy zeSFU zorganizował projekcję głośnegofilmu o wydarzeniach w Gdyni z grudnia 1970 r., zatytułowanego„Czarny czwartek. Janek Wiśniewskipadł” w reżyserii Antoniego Krauze.Prezentacja filmu odbyła się 8 grud-nia 2011 roku w kinie „Lumiere” w Bratysławie. W problematykę fil-mu obecnych na sali widzów wpro-wadził ambasador RP na SłowacjiAndrzej Krawczyk, opowiadająco  wy darzeniach przedstawionych w filmie z pozycji historyka.

W Polsce „Czarnyczwartek” miał pre-mierę w lutym 2011 r.i odniósł wielki suk-ces. Autorzy scenariu-sza sprostali zadaniu,starając się zdokumentowaćjak najprawdziwiej przedsta-wione w nim wydarzenia.Przez pięć miesięcy jeździli poPolsce, szukając źródeł, rozma-wiając ze świadkami, studiującarchiwa IPN, SB i sprawy sądo-we. Obydwaj scenarzyści – Mi -rek Piepka i Michał Pruski –wywodzą się z pokolenia, którepamięta tamte wydarzenia.

„Czwartek 17 grudnia 1970 roku w Gdyni był na pewno najczarniej-szym dniem w czasach PRL-u – mó-wił scenarzysta Michał Pruski. – Całezło i okrucieństwo ówczesnej władzy,jej perfidia i nieliczenie się z obywate-lami własnego kraju zogniskowały sięw tym jednym dniu, kiedy niczegoniespodziewających się ludzi zwabio-no w pułapkę, by strzelać do nich jakdo tarcz strzelniczych“. Po słynnymapelu Stanisława Kociołka o powrótdo pracy, zwyczajni ludzie uwierzyliw jego słowa i pojechali do swoich za-

kładów pracy. Zamordowanoosiemnastu spośród nich, setkiodniosły ciężkie rany. Nie byłow powojennej historii Polskizbrodni równie cynicznej, w istocie egzekucji, przeprowa-

dzonej na zimno, bez cienia skrupu-łów. Film przedstawia tragedię w Gdyni poprzez losy kaszubskiej ro-dziny portowca Brunona Drywy, któ-ry został zastrzelony na przystankuSKM Gdynia Stocznia. Brunon Drywamiał 34 lata, żonę i trójkę dzieci w wieku od 4 do 8 lat. Jego śmierć by-ła zupełnie przypadkowa i  bezsen-sowna, z  perspektywy ówczesnychwładz była narzędziem, służącym dozdławienia niepokojów, ale w szer-

ZDJĘ

CIA:

MAR

TA M

IARA

Adam Michnik w Bratysławie

„Czarny czwartek“ – dokumentalizowany dramat historyczny

ZDJĘ

CIA:

STA

NO S

TEHL

IK

Page 17: Monitor Polonijny 2012/01

17

Tego by nawet sam Mrożek nie wymyślił!To znane w Polsce powiedze-

nie, które stało się tytułemniniejszej recenzji, przyszło mi dogłowy po obejrzeniu „Zabawy“Sławomira Mrożka w bratysław-skim teatrze ASTORKA KORZO´90,która swoją premierę miała jesieniątego roku. Zaskakujące dla mnie by-ło przede wszystkim to, że opubli-kowana przed prawie 50 laty sztukateatralna, napisana w pewnym kon-tekście kulturowym i politycznym,okazała się atrakcyjna i  niezwykleaktualna również dziś, w innymkraju, w nieograniczonej niczymrzeczywistości kulturalnej. Pozatym bohaterami tej jednoaktówkisą parobcy, czyli mężczyźni (nieza-pomniane kreacje aktorskie w Tea -trze Telewizji Stuhra, Bińczyckiegoi  Peszka), jednak w słowackiej in-scenizacji  grani przez trzy młodeaktorki: Petrę Vajdovą, Zuzanę Ko -nečną i Rebekę Polákovą!

„Zabawa“ to jedna z wcześniej-szych sztuk Sławomira Mrożka. Jejbohaterowie chcą się bawić w jakiśbliżej nieokreślony, acz z  pewno-ścią wyrafinowany sposób, ale niepotrafią tego swojego wysublimo-wanego pragnienia w odpowiednisposób zwerbalizować ani tym bar-dziej stworzyć odpowiednich wa-runków do jego realizacji. To, cze-go szukają, to nie tylko tytułowa za-bawa w remizie czy domu kultury,to tęsknota za prawdziwą sztuką i potrzebą zakotwiczenia w trady-cji, realizacji wyższych potrzeb.Niestety, w czasie kiedy sztuka po-wstała, zarówno kulturze, jak i tra-dycji brakowało autentyczności –były zakłamywane i  przystosowy-wane do propagandy.

Mrożek jako czołowy polski prze-śmiewca i kpiarz w „Zabawie” do-skonale zdemaskował, zanalizował i przenicował absurdalną duchowąrzeczywistość PRL-u. W granych w Polsce przedstawieniach publi -czność w lot łapała wszelkie poli-tyczne aluzje, a nawet namiętnie sięich doszukiwała.

W przedstawieniu, wyreżysero-wanym przez Julię Razusovą, tychpolitycznych podtekstów już oczy-wiście nie ma. Pojawiają się wszaknowe płaszczyzny – pustka wewnę -trzna i poczucie zawieszenia w pró -żni kulturowej. Bohaterki tej jedno-aktówki czytelnie odzwierciedlająkondycję całego społeczeństwa,które w nawale różnorodności i do-stępności współczesnej kultury,nie potrafi znaleźć niczego istotne-go i godnego głębszej uwagi. Ta lek-kość, stan bezmyślności stają sięstopniowo balastem uniemożliwia-jącym znalezienie czegokolwieksensownego i prowadzą do absur-du. Bohaterki przypominają inte-lektualne marionetki, snobujące sięna wyższe potrzeby, ale w rzeczywi-stości odczuwające pustkę.

Polecam ten spektakl – to świet-na komedia ze wspaniałymi kre-acjami aktorskimi, zwłaszcza Zuza -ny Konečnej, której wyśmienita grawywoływała u mojej 13-letniej cór-ki salwy śmiechu.

ANNA MARIA JARINA

STYCZEŃ 2012

ka wostką jest fakt, że książka ukazałasię jedynie w języku słowackim i wę-gierskim, bowiem jej redakcja, edycja i wydanie było „prezentem urodzino-wym” słowackich przyjaciół AdamaMichnika z okazji jego jubileuszu.Przyłączając się do życzeń dla Jubilata,dziękujemy i gratulujemy InstytutowiPolskiemu znakomitej imprezy.

JAN KOMORNICKI

szym kontekście – była po prostu zbrod-nią! Bezpośrednią przyczyną strajków idemonstracji była wprowadzona 12grudnia podwyżka cen detalicznych mię-sa, przetworów mięsnych oraz innych ar-tykułów spożywczych średnio o 23%. W przeddzień gdyńskiej masakry, 11 grudnia, jednostki MSW zostały posta-wione w stan pełnej gotowości.

W filmie zagrali znakomici aktorzyPiotr Fronczewski w roli Zenona Kliszkioraz Wojciech Pszoniak jako WładysławGomułka. Na ekranie zadebiutowaliMarta Honzatko jako Stefania Drywa i Michał Kowalski w roli Brunona Drywy.Muzykę skomponował Michał Lorenc(„Śluby panieńskie“). „Balladę o JankuWiśniewskim” – porywający motywprzewodni do „Czarnego czwartku“ – za-śpiewał Kazik Staszewski.

W czasie, kiedy rozgrywały się tamtewydarzenia, miałam dwa latka i nic niepamiętam. Kiedy został wprowadzonystan wojenny, ucieszyłam się z przedłu-żonych ferii, gdyż akurat czytałam trze-ci tom Winnetou. Ten i inne filmy, opo-wiadające o wydarzeniach, które roz-grywały się już podczas mojego życia, a odbierane przeze mnie z  perspekty-wy niczego nierozumiejącego dziecka,są dla mnie bardzo ważne, bowiem po-zwalają mi lepiej rozumieć kontekstmojego dzieciństwa.

ANNA MARIA JARINA

Page 18: Monitor Polonijny 2012/01

MONITOR POLONIJNY S 18

Od czasu do czasuwraz z koleżan-

kami organizujemy sobiebabskie wieczory. Za każ-dym razem jedna z nas maza zadanie wybrać miejscespotkania. I tym razem by-łam ciekawa, gdzie się spo-tkamy. Koleżanka z Bułgariinie chciała bowiem zdra-dzić tego miejsca, choćpróbowałyśmy ją przeko-nać jeszcze podczas jazdytaksówką, która wiozła nasdo centrum Bratysławy naul. Gorkého.

Owa koleżanka jest zna-na z dobrego gustu, mia-łam więc nadzieję, że nasnie zawiedzie. I nie myli-łam się. W barze, który wy-brała, każdy znajdzie cośdla siebie. BEER PALACEbowiem to miejsce na wy-pad z przyjaciółmi, ale rów-nież na spotkanie bizneso-we.

Zaraz po wejściu byłamoczarowana – wielkie piw-ne tanki, piękny drewnia-ny bar, a parę kroków dalejna prawo czekał na nas

nasz stolik. Przeglądająckartę, nie wiedziałam, cowybrać, a rzadko mi się to zdarza. Tyle pyszności w jednej karcie nie widzisię każdego dnia. W końcujednak musiałam się zdecy-dować. Najpierw zamówi-łam pasztet z kaczki z ka-wałkami mięsa i wiśniowąmarmoladą. Łagodny i czę-sto mdły smak pasztetuidealnie dopełniła słodko-kwaśna nuta marmolady.Nie mogłam sobie rów-nież odmówić spróbowa-nia jednej z moich ulubio-nych zup – fasolowej. W BEER PALACE podająją z kromką chleba domo-wej roboty oraz kiełbasą„čabajką”.

Pasztet i zupa to daniabardzo syte, ale nie poprze-stałam na nich. Danie głó w -ne, które pojawiło sięprzede mną to „pijany kur-czak“, czyli pierś z kurcza-ka, przygotowywana nabiałym winie w towarzy-

stwie smażonych warzyw i sosu z tymianku. I to jużmówi samo przez się –ktoś, kto wykorzystuje wi-no do gotowania, musi byćnie tylko dobrym kucha-rzem, ale również pasjona-tem kuchni.

Po daniu głównym i kil-ku żartach o tematyce fe-ministycznej, zdecydowa-łam, że czas na deser. I niebyłabym sobą, gdybym niespróbowała – dla porów-nania z Eleskiem – pyz śliw-kowych, przelanych ma słemi posypanych piernikiem.Proszę mi wierzyć – jak u mamy!

Przygoda z BEER PALA-CE nie kończy się jednakna tym. Bar oferuje potra-wy z grilla, ryby, makarony,pieczone mięsa i sałatki. A do tych wszystkich przy-smaków świetnie pasuje,wysokiej jakości piwo – w ofercie lokalu jest 11jego rodzajów.

No i co, przekonałam

Panstwa do odwiedzeniaPiwnego Pałacu? Jeśli tak,to zdradzę jego jedną małąwadę. Całą sielankę baruburzy bowiem niski po-ziom obsługi. Goście czeka-ją i czekają, a jak już się do-czekają przyjścia kelnera,to czasem zdążą u niego za-mówić tylko część potraw i napojów, bo kelnerzy, nieczekając, pozostawiają go-ści z na wpół otwartymiustami... A to oznacza, że za-mówienie trzeba składaćna kilka razy lub na samympoczątku uprzedzić kelne-ra, że będzie się ono skła-dać z kilku dań i napojów.

Doświadczenie kulinar-ne jest jednak warte ryzykaróżnicy zdań i kłótni z ob-sługą. Powodzenia!

SYLWIA KIŠ TOMASZEWSKARedakcja informuje, że artykuły

zamieszczane w rubryce „Zwierzeniapodniebienia” w żaden sposób nie sąsponsorowane i że wszelkie wydatki,

związane z wizytami w prezentowanychlokalach, autorka pokrywa sama.

Kiedy otrzymałam grudnio-wy numer „Monitora Po -

lonijne go“, wzruszyłam się. Pró -bowa łam ukryć łzy, kiedy w fir-mie, w której pracuję, pojawilisię klienci. Od 26 lat mieszkamw Niemczech, dokąd wyemigrowałamwraz z rodzicami jako nastolatka. Od te-go czasu wszystkie święta spędzam w Niemczech z rodzicami. Potem do na-szego grona dołączył mój mąż – Nie -miec, a następnie kolejne nasze dzieci.Boże Narodzenie spędzamy według

pol skich i niemieckich zwycza-jów. Czytając opowiadanie wi-gilijne autorstwa Mateusza Ku -morowskiego, stwierdziłam,że jednak czegoś mibrak. Pani Aga ta Be -

d narczyk napisała w swoimartykule: „…tęsknota za ideal-nym Bożym Narodze niem z dzie cięcych lat towarzyszychyba każdemu, kto zasiadado wigilijnego stołu”. I toprawda. Poczułam ogromną

tęsknotę za dawnymi, magicznymiświę tami. W ten sposób zrodziło się wemnie ogromne marzenie, by spędzićświęta Bożego Narodzenia w Polsce,

w gronie rodzinnym, tak jakkiedyś… Aby te święta byłyidealne, dołączą do nichrównież mój mąż i dzie ci.

Dziękuję redakcji „Moni -to ra“ za tę inspirację i chwi-le wzruszenia.

MAŁGORZATA DEETERS,czytelniczka z Niemiec

Czytelnicy piszą

Zwierzeniapodniebienia

ekskluzywne doświadczenie – nie tylko dzięki piwuBEER PALACE

Page 19: Monitor Polonijny 2012/01

19

Nie tak dawno przygoto-wywałam dla Państwa

zestawienie premier filmo-wych Anno Domini2011, a tymczasem już stoję przedzadaniem napisania o tym,co zobaczymy w najbliż-szych miesiącach roku, którywłaśnie się rozpoczął. A za-powiada się on wyjątkowoatrakcyjnie.

Już na 5 stycznia zaplano-wana jest kinowa premiera„W ciemności” (tytuł orygi-nalny „In Darkness”). To wy-reżyserowana przez Agnie -szkę Holland polsko-nie-miecko-kanadyjska kopro-dukcja, opowiadająca o lo-sach Leopolda Sochy (w tejroli Robert Więckiewicz),Polaka, który w czasie II woj-ny światowej z pospolitegozłodziejaszka stał się bohate-rem. Socha z narażeniem ży-cia ukrywał w kanałach gru-pę Żydów z lwowskiego get-ta. Początkowo pomagał imdla pieniędzy, z czasem za-czął robić to bezinteresow-nie. Ta oparta na faktachopowieść będziepolskim kandyda-tem do Oscara 2012w kategorii najlep-szy film nieangloję-zyczny.

Twórcy filmu oce -niają, że ma on spo-re szanse na to, byodnieść sukces. Ich

optymizmem możnasię zarazić, biorącpod uwagę ciepły od-biór poza granica -mi naszego kraju.„W ciem ności” zo-stało nagrodzone owacjamina stojąco podczas festiwalufilmowego w Toronto, zdo-było nagrodę publicznościna festiwalu w Mar de laPlata. Wyjątkowo pozytyw-ne recenzje pojawiły się teżw opiniotwórczej prasie;m.in. „New York Times” su-gerował, że film Holland maduże szanse na Oscara. Niepozostaje nam zatem nic in-nego, jak obejrzeć „W ciem-ności”, a potem – jeśli filmostatecznie zdobędzie nomi-nację – mocno trzymać kciu-ki podczas oscarowej gali.

Już bez oscarowych szans,ale nie mniej interesująco za-powiada się kolejna premie-ra z początku roku – „Róża”znakomitego reżysera Woj -cie cha Smarzowskiego. Jegowcześniejsze dokonania –„Wesele” (2004) oraz „Dom

zły” (2009) – zosta-ły doceniane za-równo przez kryty-ków, jak i publicz-ność. To daje reży-serowi kredyt za-ufania u kinoma-nów, ale i sprawia,że oczekiwania codo jego najnowsze-

go obrazu są bardzo wy-sokie. Tematyka, którąSmarzowski tym razemwziął na warsztat, jestniezmiernie delikatna.Latem 1945 Tadeusz

(Marcin Dorociński), byłyżołnierz AK, dociera naMazury, które przed wybu-chem wojny należały doNiemiec, a po jej zakończe-niu zostały przyznane Pol -sce. Tam poznajeRóżę (Agata Kule -sza), wdowę po nie-mieckim żołnierzu.W czasie wojny Różaprzeżyła gehennę;była gwałcona i upo-karzana przez sowie-tów, którzy w jej go-spodarstwie urządzili siedzi-bę miejscowego dowódz-twa. Ko niec wojny nie przy-niósł poprawy jej sytuacji,przez osadników napływają-cych na Mazury jest uważanaza Niemkę – nie ma dla niejmiejsca w nowej, powojen-nej Polsce. Historia uczuciaRóży i Tadeusza ukazana jestna tle burzliwego okresu, w którym już nie było wojny,ale którego w żaden sposóbnie można jeszcze było na-zwać pokojem.

„Róża” zdobyła NagrodęDziennikarzy na 36. Festi -walu Polskich Filmów Fa -bularnych w Gdyni. „Za po-ruszającą opowieść, która

przywraca wiarę w miłośćwbrew losowi, za prawdzi-wy obraz ważnego fragmen-tu środkowoeuropejskiej hi-storii” – napisano w uzasad-nieniu nagrody.

Warto jeszcze wspomniećo „Sponsoringu”, nowymfilmie Małgorzaty Szumow -skiej, obsypanej nagrodamiza głośne „33 sceny z życia”(2008). Anna (Juliette Bi -no che), dobrze sytuowanadziennikarka „Elle”, ma za

zadanie napisać ar-tykuł o prostytucji na paryskich uczel-niach. Podczas pra-cy nad tekstem poznaje Charlotte(Anais Demou stier)i Alicję (JoannaKulig), które, chcąc

zarobić na lepsze życie,sprzedają swoje ciało. Nie -oczekiwanie świat, w którywprowadzają ją dziewczy-ny, staje się dla niej pocią-gający. „Sponsoring” zostałz uznaniem przyjęty przezpubliczność na festiwalu w Toronto. Film będzie po-kazywany w kinach na ca-łym świecie; możliwość zo-baczenia go będą mieli wi-dzowie z Hiszpanii, Wene -zueli, Wielkiej Brytanii,Brazylii, Hongkongu i Ko -rei Południowej. W lutymtakże ci z Polski.

Serdecznie zapraszam dokina!

KATARZYNA PIENIĄDZ

STYCZEŃ 2012

Rád čítam v Monitore rozprávanieo živote ľudí zo zmiešaných man-

želstiev. Postupne sa dozvedám o za-ujímavých osudoch ľudí, ktorých stre-távam na poľských podujatiach a keďvidím niekoho, o kom som len nedáv-no čítal, hneď mi je srdcu bližší. V po-slednom čísle Monitora som si prečí-tal veľmi pekné rozprávanie o priebe-hu Vianoc v  štyroch poľsko-sloven-ských rodinách a  vďaka priloženýmfotografiám pisateliek som si uvedo-mil, že ich poznám. Články vo mne vy-

volali takú krásnu vianoč-nú náladu, že som si hneďpustil vianočné pesničky.Samozrejme, že som si ichprečítal znovu. Téma mi jeblízka, pretože aj ja somv  sedemdesiatych rokochmal možnosť spoznať via-nočné zvyky o ktorých mimoja, teraz už manželka, zaujímavorozprávala. Monitor Polonijny odobe-ráme s manželkou už roky a neraz pridoručení nového čísla netrpezlivo ča-

kám, pokiaľ ho manželkadočíta, aby som sa aj ja doňmohol zahĺbiť. Vďaka usi-lovnosti redaktorov je veľaľudí na Slovensku informo-vaných o  dianí v  Poľsku a o priebehu poľsko-sloven-ských akcií, ktoré tieto ná-rody zbližujú. A  nálada je

vždy dobrá, čo je vďaka fotografiámv časopise vidieť. Srdečná vďaka.

MARIÁN PAVLÁSEK,čitateľ z Trenčína

Ambitne filmy, trudna tematyka i.... upragniony Oscar?

Page 20: Monitor Polonijny 2012/01

Dla tej nowej instytucji zapropono-wano od razu nazwę – Macierz Słowa -cka (Matica slovenská).

W atmosferze narodowego uniesie-nia jeden z delegatów, właściciel ziem-ski z Brezna Jan Čipka (był to dosyćrzadki przypadek bogatego Słowaka) za-deklarował natychmiastową wpłatę 1 000 złotych na ten cel (była to wów-czas duża suma pieniędzy). Za nim po-szli inni i od razu wytworzyła się mate-rialna baza do utworzenia Maticy. Na -pisanie statutu stowarzyszenia i zalegali-zowanie Maticy powierzono JánowiFran cisciemu. To ciekawa postać – poe -ta, krytyk literacki, niegdyś nauczyciel w Lewoczy, współpracownik Štúra, ka-pitan w ochotniczych oddziałach sło-wackich w 1848 roku, później urzędnikw Debreczynie, założyciel słowackiej ga-zety w Peszcie, a po 1861 roku przez 29 lat prezes zasłużonego słowackiegozwiązku drukarzy, jeden z założycielibanku Tatra i przez 10 miesięcy w 1864/1865 – w ramach krótkotrwałe-go eksperymentu liberalnej polityki na-rodowościowej – żupan Liptowa.

Francisci zadanie wykonał szybko i pokilku tygodniach przedstawiono wła-dzom do zatwierdzenia statut Macierzy.Macierz Słowacka miała mieć swoją sie-dzibę w Breznie, co byłoby uhonorowa-niem patriotycznej postawy mieszkań-ców tego miasta i wspomnianego jużJána Čipki. Węgierskie władze zaniepo-kojone aktywnością Słowaków przystą-piły do kontrataku. Komisarz żupy w Zwoleniu, któremu podlegało admi-nistracyjnie Brezno osobiście zaangażo-wał się w tę akcję; przyjeżdżał do Brez -na, przekonywał, naciskał i w końcuosiągnął swój cel – 8 kwietnia 1862 ro-ku rada miejska Brezna przyjęła uchwa-łę, że nie życzy sobie w swoim mieście

Macierzy. Sprawy były, jednak, już zbytzaawansowane, by zakończyło to całą historię. Prawie natychmiast, bo już 21 kwietnia rada miasta TurčianskýSvätý Martin (czyli dzisiejszego Martina)podjęła uchwałę, że z radością udzieligościny Macierzy Słowackiej. Cesarzudzielił zgody na powstanie stowarzy-szenia. Ciekawe były poprawki do statu-tu, które wprowadziły władze: konse-kwentnie wykreślono z niego słowo „na-ród”. I tak zamiast „Macierzy NaroduSłowackiego” została jedynie „MacierzSłowacka”, a siedziba organizacji, któramiała nazywać się „Dom Narodu Sło -wackiego”, ostatecznie otrzymała na-zwę „Dom Macierzy Słowackiej”.

Nowo założona organizacja wydała 4 grudnia 1862 roku założycielskieoświadczenie i ogłosiła zbiórkę datkówna rozwój kultury słowackiej. W dniu 4 sierpnia 1863 roku odbyło się pierw-sze walne zgromadzenie członkówMacierzy. Komitet założycielski mógł siępochwalić zebraniem 50 tysięcy zło-tych, co na ówczesne czasy było na-prawdę dużą sumą. Posiedzenie zaszczy-cił swą obecnością biskup z BańskiejBystrzycy Štefan Moyses – największywówczas autorytet dla Słowaków. Wy da -wało się, że Macierz powstaje w sprzyja-jącej atmosferze. Cesarz mianował bi-skupa Moysesa rzeczywistym tajnymradcą przy dworze (bardzo wysokafunkcja, porównywalna dzisiaj ze stano-wiskiem senatora czy członka Rady

Państwa) i wpłacił przy okazji zgroma-dzenia swój datek – 1 000 złotych (zło-śliwie można zauważyć, że przy okazjipowoływania węgierskiej akademii na-uk rodzina cesarska złożyła datek w wy-sokości 100 tysięcy złotych). Niemniejsukces był widoczny. Jak odnotowałykroniki, datki złożyły 2 302 osoby, a Macierz miała do dyspozycji w sumie95 tysięcy złotych.

Szybko się okazało, że sympatia dwo-ru była pozorna i krótkotrwała (była tojedynie przejściowa chęć zrobienia nazłość Węgrom), a węgierska antypatiastała i konsekwentna. Macierz istniałaniecałe 12 lat, ale swoją pracą wydawni-czą (almanachy, kalendarze, zbiory opo-wiadań) spowodowała wyraźne podnie-sienie świadomości narodowej wśródSłowaków. Innym jej sukcesem była ko-dyfikacja języka słowackiego. Na począt-ku w wydawanych broszurach stosowa-no rozmaite sposoby zapisu, formy gra-matyczne, a nawet zróżnicowane regio-nalnie słownictwo (stosowany język na-zywano czeskosłowackim). Od roku1864 był to już ujednolicony język,„zgodny z zasadami Macierzy” (podľamatičných spisov). Także węgierskiewładze uznały opracowane przez Ma -cierz zasady pisowni za obowiązujące w przygotowywanych przez Minister -stwo Oświaty podręcznikach do szkółludowych.

Napięcie w stosunkach między cesa-rzem z Wiednia a Węgrami z roku 1861(za „brak należytego szacunku dla wład-cy” został wówczas rozwiązany sejm wę-gierski) działacze słowaccy starali sięwykorzystać do przełamania węgier-skiej blokady i powołania słowackiegoszkolnictwa narodowego. W ówczesnejsytuacji politycznej władze austriackie,chcąc pokazać Węgrom, że w razie po-trzeby mogą się zdecydować na współ-pracę ze Słowakami, mianowały ŠtefanaDaxnera (o którym czytelnicy tej rubry-ki mogli już kilkakrotnie przeczytać)podżupanem (czyli mówiąc dzisiejszymjęzykiem polskiej biurokracji wicewoje-wodą) i przewodniczącym sądu w Ri -mavskiej Sobotie. Ten wykorzystał swojąnominację natychmiast do walki o sło-

W trakcie zgromadzenia w SvätymMartinie w 1861 roku (patrzpoprzednie odcinki tej rubryki) przez

aklamację podjęto decyzję, iż Słowacy powinnizałożyć własne gimnazja oraz stowarzyszenie literackie, któredbałoby o rozwój kultury w języku słowackim.

WAŻKIEWYDARZENIAW DZIEJACH

SŁOWACJI

MONITOR POLONIJNY S 20

Powstaje Macierz Słowacka i pierwsze słowa

Page 21: Monitor Polonijny 2012/01

Bezapelacyjnie jedna z naj ważniejszych płyt,

które w ciągu ostatnichdwudziestu lat ukazały sięw Polsce. Creme de la cre-me polskiej alternatywy wewspólnym muzycznym pro -jekcie. Materiał na „Uwaga!Jedzie tramwaj” stworzyliArtur Rojek, na co dzień lider i wo-kalista Myslovitz, Mietall Waluś z Negatywu oraz muzycy Ścianki –Jacek Lachowicz, Arkadiusz Ko -wal czyk i Maciek Cieślak (któryjest producentem całości). Efektpod każdym względem przeszedłnajśmielsze oczekiwania.„Uwaga! Jedzie tramwaj” to płytawypełniona przede wszystkimprzepięknymi dźwiękami. Bardzonieoczywistymi i zaskakującymi.Muzycy sprawdzają, jakie są grani-ce poszczególnych instrumen-tów; co więcej niż to, czego stan-dardowo oczekujemy, da się z nichwykrzesać. Wynikiem tych mu-zycznych poszukiwań jest pory-wająca, psychodeliczna dźwięko-wa przestrzeń. Doskonała zarów-no pod względem kompozytor-skim, jak i producenckim. Toprawdziwy majstersztyk, przemy-ślany i dopracowany w każdymdetalu. Ponadprzeciętnej urody i wartości artystycznej.Wyjątkowa jest także warstwa li-ryczna „Uwaga! Jedzie tramwaj”.Stwierdzenie, że teksty dotyczą w większości wspomnień z dzie-ciństwa i dziecięcego postrzega-

nia świata, to zdecydowanie dużeuproszczenie. Bo te dziecięce lęki,marzenia; ta intymna podróż doprzeszłości plastycznie ujęte w tekstach Artura Rojka niespo-dziewanie stają się także dla słu-chacza „Uwaga! Jedzie tramwaj”niemal fizycznym, namacalnymdoznaniem. „Te teksty dotyczyły,w sposób mniej lub bardziej bez-pośredni, mojego dzieciństwa,emocji, które zbierałem w sobiecałymi latami – mówił w jednym

z wywiadów Rojek – Spotka -łem się wtedy z oskarżeniamio ekshibicjonizm. Ale wydajemi się, że te teksty dotyczyłyprzeżyć bardzo uniwersal-nych i właśnie dzięki temu sięnie zestarzały...”.Zapewniam Państwa, że niezestarzały się nie tylko teksty.

Album wciąż brzmi świeżo i od-krywczo, choć od jego premieryminęło niedawno 10 lat. Właśnie z okazji tej rocznicy ukazała się re-edycja „Uwaga! Jedzie tramwaj”.To doskonały moment do tego,aby sobie ten fenomenalny – nietylko w skali polskiej muzyki współ-czesnej – album przypomnieć lubodkryć go, jeśli do tej pory niemieli Państwo sposobności.Żałuję jedynie, że od wydania„Uwaga! Jedzie tramwaj” zespółnie zdyskontował swojego sukce-su. Krótko po ukazaniu się tej pły-ty muzycy powrócili do swoichmacierzystych formacji, pod szyl-dem Lenny Valentino, niczego jużnie nagrywając. Grupa reaktywo-wała się kilkakrotnie jedynie naparę koncertów (m.in. w grudniu2011 roku, kiedy wyruszyła w krótką trasę koncertową z oka-zji jubileuszu wydania „Uwaga!Jedzie tramwaj”). Nowy materiałstudyjny nie powstał i szanse nato, że muzycy zdecydują się na po-wtórne stworzenie wspólnej pły-ty wydają się coraz mniejsze.Naprawdę szkoda.

KATARZYNA PIENIĄDZ

wackie gimnazjum. Dziewiątego lutego 1862roku konwent diecezji gemerskiej KościołaEwangelickiego podjął decyzję „o otwarciu z Bożą Pomocą słowackiego gimnazjumewangelickiego w Veľkiej Revúcy”. Dyrekto -rem szkoły został August Škultéty, proboszczz Rozložni, wychowanek Ľudovíta Štúra. W dniu 16 września 1862 roku rozpoczęły sięw szkole zajęcia: początkowo istniały tam tyl-ko klasy I i II, ale do roku 1867 powstaływszystkie klasy pełnego 8-letniego gimna-zjum. Przy gimnazjum w roku 1867 otwartotakże seminarium nauczycielskie dla nauczy-cieli szkół ludowych. Myśl powołania szkołybyła jasna i jej dyrektor wyłożył to w przemó-wieniu, wygłoszonym na rozpoczęciu pierw-szego dnia nauki, mówiąc, że gdy szkole po-wiedzie się „dać narodowi patriotycznych en-tuzjastów… tym piękniejsza stanie się naszadroga Słowacja, a nasze Tatry rozkwitną no-wym, dotąd niewidzianym kwieciem”. Zaprzykładem Gemeru poszedł w 1867 rokuMartin, a w 1869 roku Bańska Bystrzyca,gdzie założono tzw. niższe, czyli 4-klasowegimnazja. W Martinie była to szkoła ewange-licka, a w Bańskiej Bystrzycy katolicka. Na 15 węgierskich gimnazjów, jakie działały naterenie Górnych Węgier, w 5 uczniowie mo-gli zapisywać się na nieobowiązkowe lekcjejęzyka słowackiego. Ważną rolę odgrywałotakże niemieckie gimnazjum w Lewoczy,gdzie nie tylko były lekcje języka słowackie-go, ale także bez większych problemów przyj-mowano wyrzuconych z innych gimnazjówza „słowackość” uczniów ( i nauczycieli).

Wydawało się, że słowacki żywioł wybudo-wał dla siebie niewielką, ale jednak trwałą ba-zę materialną. Węgrzy starali się ograniczaćdziałalność szkół słowackich, głównie przezzmniejszanie dotacji, ale szkoły i tak działały.Za największego promotora szkół słowackichuchodził Štefan Daxner, formalnie węgierskiurzędnik państwowy. Połączonym wysiłkiemudało się go przenieść do odległego Debre -czyna, pomimo że jeździł on z interwencjamido Wiednia i prosił samego cesarza o nieprze-noszenie poza Górne Węgry.

Sytuacja zmieniła się po austriacko-węgier-skim „wyrównaniu”, powstaniu Austro-Węgier i wyborach do Sejmu węgierskiego z 1869 roku…. ANDRZEJ KRAWCZYK

Zgodnie z życzeniem autora jego honorariumzostanie przekazane na nagrody dla dzieci,

które biorą udział w konkursach „Monitora”

21 STYCZEŃ 2012

ackie gimnazjum

Czulymuchem-

Uwaga! Znów jedzie tramwaj

Page 22: Monitor Polonijny 2012/01

Wspomnienie Karlovej Vsiw stanie Illinois

MONITOR POLONIJNY S 22

Po trzydziestu latach od mojejostatniej wizyty w USA, na

przełomie października i listopada2011 r. wybrałem się tam ponownie.Wzruszeniami, towarzyszącymi mo-jej podróży, związanej również z mo-im sześcioletnim pobytem na Sło -wacji, postanowiłem podzielić się z czytelnikami „Monitora”.

Planując moją trzytygodniową po-dróż do Stanów Zjednoczonych, za-mierzałem odwiedzić ojca PiotraSarnickiego, franciszkanina, którydo końca czerwca 2003 roku byłproboszczem, a zarazem gwardia-nem zakonnej wspólnoty w KarlovejVsi – dzielnicy Bratysławy. Przez dłu-gi czas był on również opiekunemduchowym bratysławskiej Polonii.Wiedziałem, że w 2004 r. zostałprzez przełożonych skierowany dopracy w USA, wobec czego planowa-łem niezapowiedzianą wizytę, któramiała być niespodzianką. Jakież byłomoje zdziwienie, kiedy w lecącym z Warszawy do Chicago samolociepierwszą spotkaną osobą okazał sięwłaśnie ojciec Piotr! Długi lot umili-ły nam wspomnienia z Bratysławy:wieczory polskich kolęd w rezyden-cji i ambasadzie, spotkania z Pola ka -mi, Słowakami, budowniczymi ko-ścioła i klasztoru… Dobrze wiem, żeojciec Piotr jest do dziś w Bratysła -wie pamiętany z najlepszej stronyprzez byłych parafian, w tym nie-wielką, ale bardzo zgraną grupkę na-szych rodaków. Moja wizyta-niespo-dzianka z konieczności zamieniła sięwięc w odwiedziny oficjalne. W nie-dzielę, 23 października 2011 r. w wiel kiej amerykańskiej parafii w miejscowości Algonquin (stan Illi -nois), w której żyje ok. 300 polskichrodzin, odbyła się polska msza, poraz pierwszy w Kościele katolickimobchodzona też jako święto bł. JanaPawła. Stała się ona wzruszającymspotkaniem z polonijną wspólnotą, z którą na życzenie o. Piotra dzieli-łem się (z ambony!) osobistymi

wspomnieniami o naszym świętymPapieżu. Po mszy nastąpiło uroczy-ste wniesienie relikwii błogosła-wionego, które parafia otrzymałaod kardynała Stanisława Dziwiszaz Krako wa.

Konsekwencją spotkania przy oł-tarzu było następne – w szkole. Nazaproszenie pani Beaty Rzadkow -skiej, dyrektor Polskiej Szkółki (piąt-kowej), działającej przy wielkiejSzkole Katolickiej w Algonquin, 5 li-stopada 2011 r. spotkałem się z dzie -ćmi i młodzieżą, podzieloną na dwiegrupy (razem prawie 400 uczniów!).Młodsi pytali mnie o Słowację i Pola -ków tam mieszkających, a także o gó-ry i moje w nich ratownicze przeży-cia. Młodzież z zainteresowaniemoglądała moją słowacką książeczkę„Z tatranských hôr do diplomacie” i pro siła mnie o autografy!

Mam nadzieję, że te piękne, prze-cież nieplanowane spotkania, któ-rych początku należy szukać w bra-tysławskiej Karlovej Vsi, wszystkichnas wzbogaciły o nowe przeżycia i p ogłębiły stare przyjaźnie.

JAN KOMORNICKI

Polonijnespotkania

za Oceanem

O. Piotr z moim przyjacielem JózkiemBukowskim w Algonquin

Przekonywał Polaków i świat, że„nie ma dzieci – są ludzie, ale o innejskali pojęć, innej grze uczuć”, żedziecko jest pełnowartościowymczłowiekiem od chwili urodzin i nakażdym etapie jego dalszego rozwoju.

Wychodząc z takiego założenia, do-magał się szacunku dla dziecka jakoczłowieka rozwijającego się poprzezwłasną aktywność. Głosił partner-stwo dziecka w procesie wychowa-nia, prawo dziecka do opieki oraz od-powiedzialność społeczeństwa doro-słych za warunki życia i prawo dziec-ka bycia sobą. Prawa dziecka nie tyl-ko formułował czy pisał o nich (Jakkochać dziecko, Prawo dziecka doszacunku, Momenty wychowawcze,Pedagogika żartobliwa), ale realizo-wał je w praktycznym działaniu.

JanuszKorczakopiekun spolegliwy

W Polsce rozpoczął się RokJanusza Korczaka, lekarza,pisarza, publicysty,

a z własnego wyboru pedagogai wychowawcy, którego wielkimtematem całego życia stało siędziecko. Wyprzedzając swój czas, byłKorczak prekursorem praw dziecka.

ZDJĘ

CIE:

JAN

KOM

ORNI

CKI

Page 23: Monitor Polonijny 2012/01

23

Swoje doświadczenia wy-chowawcy wykorzystywałdo teoretycznych prze-myśleń. Twierdził, że wie-dzę o dziecku buduje napodstawie własnego „kli-nicznego doświadczeniapedagogicznego”.

Był też Korczak pionierem działańw dziedzinie resocjalizacji nieletnich,diagnozowania wychowawczego,opieki nad dzieckiem trudnym. Jakopisarz szybko stał się popularny i ce-niony, a jego Król Maciuś Pierwszyczy Król Maciuś na wyspie bezludnejczytane są do dziś.

Na Rok Janusza Korczaka przypadasetna rocznica przejęcia przez niegoDomu Sierot dla dzieci żydowskich w Warszawie i siedemdziesiąta rocz-nica jego śmierci, śmierci, która przy-słoniła historię jego życia.

Henryk Goldszmit, bo takie jestwłaściwe nazwisko Janusza Korczaka,urodził się w Warszawie 22 lipca1878 lub 1879 roku w rodzinie adwo-kata Józefa Goldszmita i Cecylii z Gę -bickich. Jego pradziadek był szkla-rzem, a dziadek Hirsz Goldszmit, poktórym Henryk otrzymał imię, byłpierwszym żydowskim lekarzem w Hru bieszowie i należał do intelek-tualnego ruchu żydowskiego haskala.Ruch ten postulował emancypację,świeckie i nowoczesne nauczanieŻydów, modernizację kultury żydow-skiej, poczucie obywatelskości, coprowadziło do umiarkowanej asymi-lacji. W rodzinie Hirsza Goldszmitaprzejawiało się to m.in. tym, że wszy -stkie jego dzieci nosiły polskie imio-na. Zwolennikiem haskali był takżeJózef Goldszmit, ojciec Henryka, któ-ry ukończył studia prawnicze naUniwersytecie Warszawskim i stał sięwziętym w Warszawie adwokatemoraz autorem serii monografii sław-nych Żydów i Polaków.

Henryk dzieciństwo miał pogodne.Rodzina była zamożna; była kucharka,pokojówka i bona, było piękne miesz-kanie przy ul. Miodowej, ale byłodość nudnie, ponieważ dzieci z za-możniejszych rodzin miały ograni-czony kontakt ze swoimi rowieśnika-mi. W latach 1886-1897 uczęszczał doszkoły początkowej Augustyna Szmu -

rły, gdzie jeszcze „rózgi dawa-li”, a następnie do gimnazjumna warszawskiej Pradze. Miałjedenaście lat, gdy ojca pierw-szy raz odwieźli do szpitalapsychiatrycznego. Po latach w Pamiętniku napisze: „Bałem

się panicznie szpitala wariatów, doktórego ojciec mój parokrotnie byłkierowany. A więc ja syn obłąkanego?A więc dziedzicznie obciążony? Parędziesiątków lat i dotąd myśl ta mnieokresami dręczy”.

Po śmierci ojca w 1896 roku zmie-nił się status materialny rodziny. W jejutrzymaniu Henryk pomagał, udziela-jąc korepetycji. W 1898 roku wziąłudział w ogłoszonym przez „KurierWarszawski” konkursie na sztukę te-atralną. Swój utwór Którędy wysłał,opatrując godłem Janasz Korczak, bona stole właśnie leżała powieśćKraszewskiego O Janaszu Korczakui pięknej miecznikównie. Uzyskałwyróżnienie, ale na liście nagrodzo-nych – z powodu pomyłki zecera – fi-guruje Janusz Korczak. I przy tympseudonimie pozostał, jedynie kore-spondencję prywatną podpisywałHenryk Goldszmit.

W tym samym roku rozpoczął stu-dia na Wydziale Lekarskim Uniwersy -tetu Warszawskiego, które zakończył17 marca 1905 roku. Po pierwszymroku studiów na krótko wyjechał doSzwajcarii, gdzie interesowały godziałalność i twórczość Pestalozzie -go, ochronki, szkoły i szpitale dladzieci oraz bezpłatne czytelnie.

Lata studiów to lata jego aktywnejdziałalności w Czytelniach Warszaw -skiego Towarzystwa Dobroczyn no -ści, za którą został aresztowany przezpolicję carską. W 1900 roku zacząłwspółpracę z tygodnikiem humory-stycznym Kolce, gdzie, pisząc na prze-mian z sześcioma kolegami, zamieściłpowieść sensacyjno-obyczajową Lo -kaj. I chociaż był pomysłodawcą tegoprzedsięwzięcia, szybko się z niegowycofał, a z redakcją rozpoczął współ-pracę jako samodzielny felietonista.

Myślał o własnej książce, w którejzamierzał opisać życie mieszkańców,a przede wszytkim dzieci StaregoMiasta, będącego w tym czasie naj-gorszą dzielnicą Warszawy, z ciasny-mi, ciemnymi uliczkami, w którychznajdowała ukrycie miejska biedota, a także różnego rodzaju wykolejeńcy.

Początkowo po staromiejskich lu-panarach i szynkach włóczył się z przy jacielem Ludwikiem Stanisła -wem Licińskim, z nożownikami popi-jali cuchnącą wódkę, świętowaliimieniny prostytutki. Czasem towa-rzyszył mu przyjaciel z dzieciństwa,syn piaskarza Heniek. Później, gdy zy-skał zaufanie miejscowych, chodziłtam sam. W izbie dorożkarza gromad-ce dzieci opowiadał najpierw bajki i przygody podróżników, potemuczył je gramatyki i czytania, a onezwierzały mu się ze swych tajemnic i niewesołego życia na tym śmietni-sku miasta. Z tych obserwacji zrodzi-ła się pierwsza książka Janusza Kor -czaka Dzieci ulicy, wydana nakładem„Czytelni dla Wszystkich” w 1901 ro-ku. Autorowi nie przyniosła sławy, recenzent „Bluszczu”, krytykując jejformę, pisał, że bardziej przypomina„felieton żywo kreślony niźli utwórpowieściowy”.

Na dojrzewanie intelektualne Kor -czaka niewątpliwy wpływ miały jegozwiązki z Uniwersytetem Latającymoraz z „Głosem”, a potem z „Przeglą -dem Społecznym” Władysława Dawi -da, który skupiał wokół siebie intelek-tualistów o poglądach lewicowych.Dzięki „Głosowi” Korczak nawiązałżywe kontakty m.in. z Wacławem Nał -kowskim, Stanisławem Brzozowskimczy Benedyktem Herzem.

Sukcesem stała się jego druga książ-ka Dziecko salonu, publikowana po-czątkowo właśnie w „Głosie”. Ta ksią -żka, godząca przede wszystkim w mo-del rodziny mieszczańskiej, wywołałażywy odgłos i właśnie dzięki niejKorczak wszedł do literatury polskiej.

W czasie wojny rosyjsko-japońskiejpowołano go do armii rosyjskiej, w której jako porucznik-lekarz służyłw szpitalu polowym w Mandżurii.

Po powrocie z frontu znalazł za-trudnienie jako pediatra w żydow-skim Szpitalu dla Dzieci im. Berso -

STYCZEŃ 2012

„Kiedy śmieje się dziecko,śmieje się cały świat”.

Janusz Korczak

Page 24: Monitor Polonijny 2012/01

nów i Baumanów, jednocześnieotworzył prywatną praktykę. Pa -cjentów miał wielu; bogatym impo-nował jako znany już publicysta orazautor Dziecka salonu i nie przeszka-dzało im, że honoraria brał wyokie.Biedotę polską leczył za darmo, a ży-dowską za dwadzieścia kopiejek, bo„w Talmudzie napisane stoi, że bez-płatny lekarz chorego nie uleczy”.Klientów przybywało po kolejnychjego pobytach studyjnych za granicą.Rok spędził na praktyce w szpitalachBerlina, pół roku w Paryżu, a miesiącw Londynie, interesując się przedewszytkim „praktycznymi badaniami i prowadzeniem dzieci z niedorozwo-jem umysłowym i wadami mowy, słu-chu itd.”.

Latem 1907 i 1908 roku pracowałjako wychowawca na koloniach let-nich dla najuboższych dzieci War -szawy; raz dla chłopców żydowskich,raz dla polskich. Oba te pobyty zain-spirowały go do napisania dwu ksią-żek: Mośki, Joski i Srule oraz Józki,Jaśki i Franki.

Po powrocie z zagranicy zaangażo-

wał się w prace Towarzystwa Pomocydla Sierot, budującego dla dzieci ży-dowskich Dom Sierot; brał udział w dyskusjach nad urządzeniem tegodomu i przedstawiał swoją koncepcjęmetod wychowawczych. Współpra -co wał też ze Stefanią Wilczyńską, któ-ra jako wolontariuszka po studiachprzyrodniczych w Li�ge (Belgia) pra-cowała w tymczasowym sierocińcu,mieszczącym się w poklasztornychbudynkach przy ul. Franciszkańskiej.Janusz Korczak zdradził medycynę; 7 października 1912 roku wraz z 85 dzie ćmi starego sierocińca i Ste -fanią Wilczyńską przeprowadził siędo pachnącego jeszcze farbą DomuSierot przy ul. Krochmalnej w War -szawie. On został jego dyrektorem,ona naczelną wychowawczynią.Oboje spędzili w tej placówce kolej-ne 30 lat.

Dla niego rozpoczął się czas przej-ścia z pisania o problematyce wycho-wawczej do bezpośredniej pracy z dzie -ćmi. Jednak obok intensywnej pracywychowawczej znajdował nadal czasna pisanie; w 1913 roku wyszła jego

powieść Sława, w 1914 ukazały się w wydaniu książkowym studia psy-chologiczne w formie powiastek, za-tytułowane Bobo, oraz Spowiedź mo-tyla, pamiętnik okresu dojrzewaniachłopca. Korczak był jednak przedewszystkim wychowawcą, zbierałpierw sze doświadczenia w dziedzi-nie wychowania zbiorowego, prze-myśliwał jego koncepcję, którą starałsię realizować w Domu Sierot.

W roku 1914, po wybuchu pierw-szej wojny światowej został zmobili-zowany i wysłany na front ukraińskijako lekarz, młodszy ordynator szpita-la dywizyjnego. Dla niego „Wojna tonie zbrodnia, to tryumfalny pochódoszalałych z pijanego wesela szata-nów...”. Ale z tego pochodu potrafiłsię wyłączyć; na kwaterach, ba... napostojach pracował nad swym pod-stawowym dziełem, w którym pre-zentował własną zasadniczą koncep-cję świata i dziecka.

Pod koniec wojny w 1917 roku zo-stał skierowany do pracy lekarza w przytułkach dla dzieci ukraińskichpod Kijowem. Na krótko trafił do do-

To zdanie Janusza Kor cza -ka, napisane w warszawskimgetcie pewnej lipcowej nocy1942 roku, a więc kilkana-ście dni przed śmiercią,Joanna Olczak-Roniker wy-brała na motto swej książkiKorczak. Próba biografii,wydanej przez Wydawni -ctwo W. A. B. w Warszawiew 2011 roku.

O tym klasyku literaturydziecięcej, twórcy nowocze-snego systemu wychowaw-czego, autorze do dziś aktu-alnych prac pedagogicznychnapisano już dziesiątki bio-grafii, tomy wspomnień czyniezliczoną ilość prac nauko-

wych i to nie tylko w Polsce,ale i poza jej granicami. Czymożna więc jeszcze coś no-wego napisać, by w skomer-cjalizowanym świecie ocalićod zapomnienia Korczaka,człowieka bezinteresowne-go, gotowego do najwięk-szych wyrzeczeń, człowieka,który raz dokonawszy życio-wego wyboru – a tym wybo-rem było dobro dziecka –pozostał mu wierny do koń-ca życia? Okazuje się, że moż-na, szczególnie gdy jest sięJoanną Olczak-Roniker, pi-sarką, której dziadkowie Ja -nina i Jakub Mortkowi czo -wie, znani polscy wydawcy,

nie tylko wydali większośćtego, co Korczak napisał, aleze Starym Doktorem łączyłaich przyjaźń, można, gdy w dzieciństwie było się jegopacjentką i miało się matkęHannę Mortkowicz-Olcza -kową, autorkę pierwszej po-wojennej książki o Dokto -rze. Myliłby się jednak ten,kto przypuszczałby, że napi-sana przez Joannę Olczak-Roniker (laureatkę NagrodyLiterackiej Nike za W ogro-dzie pamięci) biografia macharakter hagiograficzny.Z tej bogato udokumento-wanej historii życia poznaje-my stuprocentowego czło-wieka, człowieka twórczego,zaangażowanego, sprawne-go organizatora, patriotę, aleteż człowieka wątpiącego,rozczarowanego i zmęczo-nego. Poznajemy marzyciela

i twardego realistę, któregonajważniejszym celem byłodobro dziecka, ale który nig-dy nie twierdził, że dzieckozawsze jest dobre.

Janusz Korczak w Pamię -tniku, który zaczął pisać w getcie w maju 1942 roku,pozostawił plan autobiogra-fii, której już nie zdążył napi-sać. Autorka Próby biografiitwierdzi: „Decydując się naodtworzenie życiorysu Kor -cza ka, postanowiłam trzy-mać się chronologicznychram, które sam wyznaczył.Wątki, które uznał za istotne,uzupełnione są autobiogra-

„Życie moje było trudne, aleciekawe. O takie właśnieprosiłem Boga w młodości”.

Nowa opowieść o Starym Doktorze

Page 25: Monitor Polonijny 2012/01

mu wychowawczego dla chłopcówpolskich, prowadzonego przez Mary -nę Falską – pedagoga i działaczkę spo-łeczną, związaną z PPS. Nawiązaną z nią współpracę kontynuował w okre -sie międzywojennym, pomagając jejzałożyć i prowadzić Nasz Dom – wzo-rowy sierociniec i zakład wychowaw-czy dla sierot po robotnikach chrze-ścijańskich, poległych na wojnie, póź-niej także dla sierot socjalnych.

W 1918 roku Janusz Korczak wró-cił do Warszawy, teraz stolicy niepod-ległego państwa polskiego. Ze sobąprzywiózł gotową już książkę, któraniebawem ukazała się drukiem.Książka ta nosi tytuł Jak kochać dzie-ci i składa się z trzech części: I. Dzie -cko w rodzinie, II. Internat. Kolonieletnie, III. Dom Sierot. W 1920 rokujako polski oficer wziął udział w woj-nie polsko-bolszewickiej. Po jej za-kończeniu wrócił do swego DomuSierot, który w czasie jego nieobecno-ści prowadziła pani Stefa. Organi zu -jąc i prowadząc Dom Sierot, a potemwspółdziałając z Maryną Falską w pro -wadzeniu Naszego Domu, wychowa-

nie przytułkowe czy – jak kto woli –wychowanie zbiorowe uczynił przed-miotem swych eksperymentów wy-chowawczych. Te korczakowskie do-my dla dzieci osieroconych stały sięprawdziwymi domami, organizujący-mi życie dziecka. Korczak zmienił jew małe społeczeństwa, w których w przeciwieństwie do świata ze-wnętrznego rządziła sprawiedliwość.

Był pionierem nowoczesnej peda-gogiki opiekuńczej i wpisał się w świa -towy nurt „nowego wychowania”.Całą organizację wychowania oparłna zaufaniu, szacunku i porozumie-niu z dzieckiem. Elementami korcza-kowskiego systemu wychowania by-ły: samorząd dziecięcy, „posiedzenia

z dziećmi”, system dyżurów, czyli poprostu praca dzieci (sprzątanie, kuch-nia, jadalnia, biblioteka itd.), systemplebiscytu, system wyróżnień, gazet-ka. Niezwykle ważną rolę odgrywałuczący odpowiedzialności i empatiisąd koleżeński ze skomplikowanymkodeksem, sąd, do którego dzieci mo-gły zaskarżać nie tylko swych rówie-śników, lecz także dorosłych, wycho-wawców.

Korczak wykładał też w InstytuciePedagogiki Specjalnej i w WolnejWszechnicy Polskiej. Był rzeczoznaw-cą do spraw nieletnich przy SądzieOkręgowym w Warszawie, współpra-cował z wieloma czasopismami, m.in.z „W Słońcu” i „Szkoła Specjalną”. W 1923 roku ukazały się najpopular-niejsze jego książki Król MaciuśPierwszy i Król Maciuś na bezludnejwyspie, rok później Bankructwo ma-łego Dżeka, a w 1925 roku Kiedyznów będę mały.

DANUTA MEYZA-MARUŠIAK

Dalszy ciąg losów Janusza Korczakaw następnym numerze „Monitora“

ficznymi wzmiankami roz-sianymi w jego twórczości.A opowieść, tak jak chciał,pró buje dotrzeć do podziem -nych źródeł, do korzeni”.

Joanna Olczak-Ronikerprzedstawia nam życieHenryka Goldszmita (Ja -nusz Korczak to pseudo-nim) na tle historii Polski,szczególnie na tle losów le-wicującej inteligencji pol-skiej żydowskiego pocho-dzenia, i uważa, że jegowrażliwość na ludzką krzyw -dę sięga swymi korzeniamido doświadczeń Żydów z Europy Środkowej prze-łomu XIX i XX wieku.Polemizuje z biografami,którzy podkreślali całkowi-tą polonizację rodzinyGoldszmitów. Nie negującsilnych związków Korcza -ka z polskością, pisze m.in.„utopijna wiara, że możnabyć zarazem Żydem i Po -lakiem, towarzyszyła mu

przez całe życie. Dobrzewiedział, jak trudna jest ta-ka podwójna tożsamość,ale jej nigdy nie negował”.

W swej książce autorkaprzeciwstawia się też ide-alizowaniu przez niektó-rych biografów stosunkówKorczaka z wychowanka-mi. Przedstawiając drogężyciową Starego Doktora,stara się też pokazać przy-czyny takich, a nie innychjego wyborów, np. fakt, żenie nawiązywał bliskichsto sunków z kobietami i niezałożył własnej rodziny, tłumaczy, nie wchodząc w szcze góły, bądź obawąprzed dziedzicznym obcią-żeniem (ojciec chorowałna kiłę i zmarł w szpitalupsychiatrycznym), bądź nie -fortunnymi pierwszymi do -świadczeniami miłosnymi.Bliżej wyjaśnia też konfliktswego bohatera z MarynąFalską, dużo więcej dowia-

dujemy się też o StefaniiWilczyńskiej, która mimoiż w ostatnich latach miałazastrzeżenia do jego metodwychowawczych, do koń-ca stała przy jego boku.

Joanna Olczak-Roniker w biografii Korczaka nieomija też faktu, że nastroje i wystąpienia antysemickiew Polsce były przyczyną te-go, iż coraz poważniej roz-myślał on o opuszczeniu kra-ju i prawdopodobnie – zda-niem autorki – uczyniłby to,gdyby nie wybuch II wojnyświatowej. Sceptycznie za-uważa ponadto, że dziś nadśmiercią Korczaka i śmierciądzieci w hitlerowskim obo-zie w Treblince medytuje sięzastępczo, by nie medyto-wać nad jego życiem. Pod -waża też mit, że dzieci szły z Doktorem na Umschlaug -platz jak na majówkę. Zwra ca uwagę, że ta próbauwznioślania ostatniej drogi

nie jest potrzebna Korcza -kowi, ale nam, żyjącym. Ol -czak-Roniker pisze, iż Kor -czak „stał się personifikacjąbohaterstwa, chociaż na pe -wno nie czuł się bohaterem.Uważał, że wypełnia swójobowiązek, podobnie jak set-ki ludzi w getcie, zwłaszczalekarzy i pedagogów odpo-wiedzialnych za los innych”.

Polecając uwadze czytel-nika najnowszą biografięJanusza Korczaka, pragnę za-pewnić, że spełnia ona ocze-kiwania jej autorki, pozwala-jąc „zobaczyć jego ludzkątwarz pod nimbem męczeń-stwa”, przypominając „parępodstawowych wartości mo-ralnych, dla których żył i dlaktórych zginął”. Spełnia teżoczekiwania czytelnika, któ-ry dzięki tej biografii mamożliwość poznania nie po-mnika, ale człowieka z krwi i kości.

DANUTA MEYZA-MARUŠIAK

Page 26: Monitor Polonijny 2012/01

MONITOR POLONIJNY 26

Czasem zdarzy nam sięwłączyć radio w samocho-dzie, w poszukiwaniu in-formacji o pogodzie, kor-kach na drogach itp. Wia -domości podawane są w sposób przystępny, szyb-ko i często efektownie.Muzyka natomiast, szczególnie w sta-cjach komercyjnych, jest podobna;popowy mainstream plus trochę„przebojów wie cznie młodych”. Cojakiś czas reklama, znów wiadomości,które przeczyta nam miły głos, jakichtysiące, po tem kolejny raz evergreenyi naj now sze hity. Tak wygląda ramów-ka przeciętnej stacji radiowej. Beztożsamości, profilu i osobowości, dlaktórych chce się do niej wracać.

Mało jest wyrazistych stacji radio-wych, które wyłamują się z opisanegowyżej schematu. Niemniej jednak są i jedna z nich, a przede wszystkimtworzący ją od wielu lat wybitni ra-diowcy, będą bohaterami tego odcin-ka „Polak potrafi”.

Program Trzeci Polskiego Radia todla wielu niemalże program kultowy.W eterze oficjalnie od 1 kwietnia1962 roku (testowe nadawanie Trójkirozpoczęło się kilka lat wcześniej, w marcu 1958 roku; mogli ją jednakodbierać wówczas tylko słuchacze z Warszawy, Opola i Katowic). Ów -cze sna ramówka w niczym nie przy-pominała tej dzisiejszej – Trójka nada-wała przez około dwie godziny dzien-nie, głównie słuchowiska i programypublicystyczne. Muzycznie otwartabyła praktycznie na wszystkie gatun-ki; od jazzu przez muzykę poważną ażpo rock and roll. Pierwszą audycjąTrójki był ,,Mój magneto-fon” Mateu sza Święcickie -go, uważany za pierwo-

wzór „Muzycznej pocztyUKF”, która na antenie tejstacji zagościła w później-szych latach. W miarę wy-dłużania czasu nadawane-go programu przybywałokolejnych audycji.

Już w 1968 roku pojawiłsię „Mini Max – czyli minimum słowa,maksimum muzyki” prowadzonyprzez jedną z najbardziej cenionychosobowości Trojki – Piotra Kaczkow -skie go. „MiniMax” zresztą obecny jestna trójkowej antenie do dzisiaj. Małokto jednak wie, że choć to Piotr Kacz -kowski jest nieodłącznie kojarzony z tą audycja, to została ona stworzonaprzez francuskiego dziennikarza Ga -briela Mérétika, który przetłumaczyłfrancuską nazwę „Minimum de bla-bla, maximum de musique” i był auto-rem pierwszych trzydziestu wydańtej audycji (prowadził ją zapewne świe -tnie Państwu znany Tadeusz Sznuk).Piotr Kaczkowski przejął ją po po-wrocie Mérétika do Fran cji. Przez latazmieniały się pory emisji „Mini Maxu”oraz czas jego trwania. Nie mniej jeston jedną z najważniejszych trójko-wych pozycji, która przez lata(i imponujące ponad 1600 wydań!)kształtowała muzyczny gust wielu po-koleń słuchaczy.

W latach 70. ubiegłego stuleciaTrój ka miała już wyraźnie ukształto-wany profil – stacja głównie dla wiel-komiejskiej inteligencji, nadająca au-dycje kulturalno-rozrywkowe. Dzien -nikarze muzyczni, posiadający gigan-tyczną wiedzę i nieprzeciętny entu-zjazm, prezentowali w jej ramach sta-rannie wybrane światowe nowości

muzyczne i ich najwybit-niejszych twórców; graliutwory z płyt, których do-

stępność w ówczesnej Polsce była,delikatnie mówiąc, bardzo ograniczo-na. Sprowadzano wydawnictwa roc-kowe, ale nie był to dominujący natrójkowej antenie gatunek. W Trojce,podobnie jak w pierwszych latach jejistnienia, grano blues, jazz; znalazłosię też miejsce dla piosenki francu-skiej. Nie brakowało ponadto audycjipoświęconych literaturze. Znani ak-torzy czytali na antenie Trójki frag-menty wybranych powieści (znalazłosię tam miejsce zarówno dla „AnnyKareniny” Tołstoja i „Przeminęło z wia -trem” Mitchell, jak i autorów współ-czesnych).

Kolejne dekady przyniosły odświe-żony i nieco odmłodzony wizerunekTrójki. Zmiany widoczne były szcze-gólnie w latach 80., notabene nieła-twych dla stacji – nie nadawała w cza-sie stanu wojennego, powróciła poprzerwie w kwietniu 1982 roku.Ramówka w dalszym ciągu tworzonabyła głównie dla wielkomiejskiego in-teligenta, ale równocześnie corazśmielej kierowała się w stronę młod-szego audytorium. To właśnie wtedyzadebiutowały na antenie audycje„Zapraszamy do Trójki” (obecnie pro-wadzona m.in. przez takie żywe le-gendy, jak Jakub Strzyczkowski i Woj -ciech Mann) oraz „Lista PrzebojówProgramu Trzeciego”, której gospo-darzem jest Marek Niedźwiecki. Ró -wnież w tym okresie współpracę z Trójką rozpoczynały ikony dzi -siejszego dziennikarstwa, nierzadkozwią zane dziś z innymi mediami –Monika Olejnik, Paweł Sztompke czyBeata Michniewicz.

Problematyczne dla Trójki okazałysię lata 90. Zmiany ustrojowe umożli-wiły pojawienie się prywatnych, ko-mercyjnych stacji radiowych, dyspo-nujących nierzadko solidnym kapita-łem. Spora część słuchaczy w poszu-kiwaniu czegoś nowego przeniosłaswoją sympatię w stronę Radia Zetczy RMF FM. Trójce trudno było nadą-żyć za konkurencją. Pogoń za słucha-czem i próba zmiany dotychczaso-wej, sprawdzonej formuły nie wyszłyprogramowi na dobre. Stacja zamiastpoprawiać wyniki słuchalności, noto-wała coraz większy odpływ słucha-czy, nie mogąc znaleźć złotego środ-

K I L K A D Z I E S I Ą T L A T N A W Y S O K I M P O Z I O M I E

zapraszamy do Trójki!K to z Państwa słucha jeszcze czasami radia? Pytam z

ciekawości, bo mam wrażenie, że od kilku, a nawetkilkunastu lat znaczenie tego medium dramatycznie

maleje. Wielu z nas ma swoje ulubione programy telewizyjne,natomiast radio to egzotyka, na dodatek trochę trącąca już myszką.

POLAKPOTRAFI

Page 27: Monitor Polonijny 2012/01

27

W kilku poprzednich numerach „Monitora Polonijnego” mogliPaństwo przeczytać niezwykle ciekawą historię polskiegofeminizmu, autorstwa Danki Meyzy-Marušiak. Mnie ten temat

zainteresował z innego punktu widzenia – językowego, bowiem polskiefeministki walczą nie tylko o równe traktowanie kobiet i mężczyzn, aleteż domagają się zmian językowych w tym zakresie.

Wiele z nich wybiera bowiem żeń-skie formy nazw stanowisk i zawodóww poczuciu, że to przywraca symetriępłci w języku i nie marginalizuje kobiet.Dzięki temu pojawiły się w polszczyź-nie psycholożki, reżyserki, fotografkii inne podobne konstrukcje językowe,mające identyfikować żeński rodzaj na-turalny osobnika. Formy te i owszem, w polszczyźnie funkcjonowały, ale tejnieoficjalnej, kolokwialnej, niejako gor-szej. Sama pamiętam, że w czasie stu-diów, kiedy koledzy chcieli nas zezło-ścić, nazywali nas właśnie filolożkami,co sugerowało jakąś gorszą kategorię fi-lologa. Wspomniana forma doprowa-dzała mnie wówczas do furii. Dziś jużzdecydowanie mniej, mało tego akcep-towana jest przez młode pokolenie i oczywiście feministki, choć nie znala-zła się jeszcze w słownikach współcze-snej polszczyzny. Takich i po dobnychform możemy oczekiwać w polszczy -źnie więcej i – moim zdaniem – nienależy przeciwko nim protestować, bo-wiem tworzone są zgodnie z systememjęzyka polskiego. Mało tego, spostrze-gawczy czytelnicy „Monitora” na pew-no zauważyli, że w prezen ta cji postaciprof. Magdale ny Środy, z którą wywiadzostał opublikowanym w numerze gru-dniowym naszego pisma, pojawiły sięokreślenia: „teoretyczka etyki…, filozof-ka…”, których w słownikach oficjalnychbrak. Ale jakże inaczej pisać o Środzie,jednej z czołowych działaczek na rzeczkobiet?! Pewnie sama by się sprzeciwi-ła, gdyby chcieć ją określać odpowied-nimi formami neutralnymi (czytaj: mę-skimi) – teoretyk etyki, filozof. Polskiefeministki idą jednak w języku dalej i starają się tworzyć żeńskie formy odwłaściwie wszystkich nazw stanowisk i funkcji, nawet jeśli nie tylko norma,ale i system polszczyzny na to nie po-zwalają. Wprowadziły więc do swoje-go słownika nazwy żeńskie, tworzo-

ne od męskich za pomocą paradyg-matycznego –a, niby przez analogiędo: przewodniczący – przewodni-cząca, efektem czego są formy: profe-sora, ministra, wodza. Dla mnie jednak takie konstrukcje nie mająpolskiego charakteru i dlatego nie je-stem ich zwolenniczką. Z ogromnymzaciekawieniem obserwowałam pró-bę wprowadzenia do języka nazwymarszałka, którą to ugrupowania ko-biece spod znaku Manify chciały na-zywać Ewę Kopacz, pełniącą od nie-dawna jedną z najważniejszych fun -kcji w państwie – marszałka Sejmu.Chyba jednak się to nie udało. Przy -najmniej na razie.

W zasobie słowotwórczym femini-stek coraz bardziej popularny stajesię sufiks -yni//-ini, któremu zawdzię-czamy konstrukcje: naukowczyni,twórczyni, przywódczyni czy gościni(jako określenie kobiety, używane nawzór gościa – mężczyzny, faceta). Z drugiej strony feministki są zwolen-niczkami utrwalania męskich nazwzawodów, które dotąd kojarzono z kobietami, np. sprzątacz czy salo-wy. Problem sprawia im jednak mę-ski odpowiednik przedszkolanki.Biorąc pod uwagę ich inwencję twór-czą, wierzę, że i z tym sobie poradzą.

A jak na te proponowane zmianywinien reagować zwykły użytkow-nik//użytkowniczka języka? Przedewszystkim spokojnie. Z ich z ostatecz-ną oceną powinni trochę poczekać,bowiem pomysły polskich femini-stek, konsekwentnie wcielane w ży-cie, mają duże szanse zyskania apro-baty użytkowników polszczyzny, a przynajmniej ich większości, boprzecież tę większość tworzą kobiety.

A tymczasem wszystkim Czytelni -kom i Czytelniczkom życzę samychdobrych chwil w nowym roku.

MARIA MAGDALENA NOWAKOWSKA

O feministkach i parytetkach, ale inaczej…ka. Najgorzej było w latach 2001-2006,kiedy Trójka zaczęła niebezpieczniedryfować w kierunku sformatowanejstacji komercyjnej. Znacz nie obniżyłsię poziom audycji i emitowanej w Trójce muzyki. Najwier niejsi słu-chacze aktywnie protestowali prze-ciw wprowadzanym przez zarządzmianom. Sytuacja poprawiła się do-piero w 2006 roku, wraz ze zmianąszefostwa stacji.

Obecnie Trójka wciąż walczy ze sta-cjami komercyjnymi o słuchacza, alenie próbuje stać się tworem podob-nym do nich. Stacja powróciła do wy-pracowanego we wcześniejszych la-tach profilu (radio inteligenckie, two-rzone przez ambitny zespół dla am-bitnego słuchacza). Na antenie,oprócz dziennikarskich legend, poja-wiły się nowe „głosy” i nowe propozy-cje – „Magiel Wagli” (Wojciech Wa -glew ski i synowie), „Ciemna stronamocy” Aleksandry Kaczkowskiej,„Siesta” Marcina Kydryńskiego i wieleinnych.

Wydaje się, że po problemach i za-wirowaniach (spowodowanych takżezmianami związanymi z ingerencjąpolityków i podyktowaną ich żąda-niami wymianą kierownictwa) Trójkanajgorsze ma za sobą. Powrócił wyso-ki poziom audycji, powrócili równieżsłuchacze. W maju ubiegłego rokujedna z alejek w warszawskim parkuAgrykola otrzymała nazwę RadiowejTrójki. W dowód uznania wielu dzien -nikarzy związanych ze stacją w listo-padzie 2011 roku otrzymało najwyż-sze odznaczenia państwowe – m.in.Ma rek Niedźwiecki i Piotr Ka cz -kowski otrzymali Krzyże OficerskieOdrodzenia Polski, Magdalenie Je -thon, Wojciechowi Mannowi i BeacieMichniewicz przyznano Krzyże Ka -wa lerskie Orderu Odrodzenia Polski,a Artura Andrusa i Piotra Barona uho-norowano Złotymi Krzyżami Zasługi.

KATARZYNA PIENIĄDZ

Page 28: Monitor Polonijny 2012/01

Klub Polski Nitra serdecznie zapraszana wspólne kolędowanie przyakompaniamencie organów

i skrzypiec, które odbędzie się8.01.2012 r. o godz. 16.00, zaraz po

mszy w języku polskim (msza o godz. 15.00) w nitrzańskiej katedrze.

Po kolędowaniu odbędzie siępolonijne spotkanie noworoczne

u ojców salwatorianów.

Wieczór polskichkolęd w Nitrze

Tusk: prezydencjaw trudnym czasie

MONITOR POLONIJNY S 28

K ryzys strefy euro i wynikające stądzagrożenia dla przyszłości Europy są w ostatnich miesiącach tematem numer

jeden wszelkich dyskusji medialnych. Jeszczedo niedawna wydawało się, że jeżeli chcemyuciec od takich „światowych” problemów,wystarczy zaszyć się gdzieś w górach, w krajupozostającym na peryferiach Europy.

Taką oazą spokoju i synonimem sympatycznego i prowincjonalnego (w pozytywnym sensie) miej-sca, oderwanego od problemów wielkiego światabyła dla wielu Polaków właśnie Słowacja. Dziśokazuje się, że jest zupełnie inaczej: to Bratysławajako członek strefy euro ma bezpośredni wpływna najważniejsze decyzje dotyczące przyszłościEuropy, a Polska, mimo o wiele większego znacze-nia geopolitycznego, pozostaje pod tym wzglę-dem nieco na uboczu.

„Wypadło nam sprawowaćprezydencję w trud-

nym czasie. Trwa kryzys finan-sowy strefy euro, najmocniejdziś widoczny w Grecji. Wyda -rzenia w Afryce Północnej i re-gionie Bliskiego Wschodu wy-wołały dodatkowe problemy i wyzwania” – uznał premierDonald Tusk.

Premier, mówiąc o polskiejprezydencji w UE, przyznał, żechoć „chcieliśmy osiągnąć wię-cej, działać szybciej, to okolicz-ności, w jakich przyszło nampracować w ostatnim półroczu,były trudniejsze, niż ktokolwiekmógł się spodziewać”.

Tusk podkreślił też, że zada-niem naszej prezydencji było„utrzymanie wiary w sens zjed-noczonej Europy, ale też wzmo -cnienie działań, które tę wiaręprzekuwają w konkretne dzia-łania”.

Polska kierowała pracami UniiEuropejskiej w drugiej połowie2011 roku.

Unia Europejska musi po-magać w demokratycznejtransformacji Bliskiego Wscho -du i Afryki Północnej. „Możnaniekiedy odnieść wrażenie, żewydarzenia te osłabiają w Eu -ropejczykach wiarę we wspól-ną Europę. A przecież Unia po-wstała na dobre, ale też na złeczasy” – zauważył szef polskie-go rządu.

Dziewiątego grudnia, w trak-cie polskiej prezydencji, Chor -wa cja podpisała traktat o przy-stąpieniu do Unii Europejskiej.Stanie się to 1 lipca 2013 roku i wówczas kraj ten stanie się 28 państwem Wspólnoty. A my,mając tylko dowód osobisty, bezkontroli granicznej, pojedziemynad chorwacki Adriatyk. A póź-niej na Ukrainę?

„Z satysfakcją finalizujemy roz-mowy z Ukrainą, wytyczamy –

chociaż można było ambitniej –szlak coraz bardziej czytelny dlaCzarnogóry i Serbii” – powie-dział Tusk i ocenił, że Europa mi-mo trudnych miesięcy jest „naj-bardziej atrakcyjnym modelemwspółdziałania państw i naro-dów, jaki współczesny świat wy-myślił”. I zaraz dodał: „Nawet, je-śli sami czasami na Europę na-rzekamy”.

Polski premier powtórzył, żeźródła kryzysu, jaki nęka Europę,nie wynikają z tego, że jesteśmyze sobą razem. „ZjednoczonaEuropa, wspólnotowość, to nieźródła kryzysu. Wręcz przeciw-nie – postępująca integracja towarunek konieczny, aby wyjść z kryzysu” – podkreślił.

Tusk ostrzegł przed konse-kwencjami rozpadu strefy euro:„Jeśli wspólna waluta upadnie i Niemcy zaczną mieć kłopoty, toi w Polsce zacznie być ciężko”.

„W Polsce o kryzysie dużo sięmówi, chociaż nie dotknął onjeszcze polskich rodzin, nie ude-rzył nas szczególnie boleśnie pokieszeni, tak jak Europejczykówz innych krajów” – powiedział.

„Niby wszystko jest OK,przecież polska gospodarkarozwija się najszybciej w Eu ro -pie, mamy stosunkowo niskiebezrobocie, mamy powody dosatysfakcji, ale nie miejmy złu-dzeń: jeśli zawali się strefa eu-ro, jeśli upadnie euro jakowspól na waluta, jeśli Niemcyzaczną mieć kłopoty, najwię -kszy partner handlowy, to wte-dy i w Polsce zacznie być na-prawdę ciężko” – stwierdziłszef naszego rządu.

Polska przejęła przewodnic-two nad pracami Unii Euro pej -skiej od Węgier. Po nas to zada-nie otrzymała Dania. Słowacjaprzejmie prezydencję w dru-giej połowie 2016 roku.

DARIUSZ WIECZOREK

Więcej integracji,ale jakiej?

O G Ł O S Z E N I A

Page 29: Monitor Polonijny 2012/01

WYBÓR Z PROGRAMU INSTYTUTU POLSKIEGO NA STYCZEŃ 2012� POLSKI TEATR WSPÓŁCZESNY II –

prelekcja dr Anny R. Burzyńskiejz Uniwersytetu Jagiellońskiegona temat teatru Tadeusza Kantora,połączona z prezentacją zapisufilmowego spektaklu „Wielopole,Wielopole”20 stycznia, godz.17.00, Bratysława,Štúdio 12, Jakubovo nám. 12,

� Słowacka premiera filmu „SALA SAMOBÓJCÓW” (Miestnosťsamovrahov) w reż. Jana Komasy z udziałem twórców filmu25 stycznia, godz. 19.30,Bratysława, kino Lumiere, Sala K1,Špitalska 4

� Premiera sztuki Karola Wojtyły „PRZEDSKLEPEM JUBILERA” w reżyserii JoannyZdrady w węgierskojęzycznym teatrzeThalia w Koszycach26 stycznia, godz. 19.00, Koszyce, DivadloThália, Mojmírova 3

� Premiera sztuki Doroty Masłowskiej„Dwoje biednych Rumunów mówiących popolsku” /Dvaja úbohí Rumuni hovoriaci popoľsky/ w Teatrze im. A. Bagara w Nitrze• 26.01.2012 o godz.18:30 studio DABNITRA (przedpremiera) • 27.01.2012o godz.18:30 studio DAB NITRA (premiera)• 28.01.2012 o godz.18:30  studio DABNITRA • 30.01.2012 o godz.18:30  studioDAB NITRA

29

Uwaga! Czytelnicy!Informujemy, że koszty roczne

prenumeraty naszego czasopisma na rok 2012 wynoszą 12 euro

(emeryci, renciści, studenci – 10 euro).Wpłat należy dokonywać w Tatrabanku (nr konta: 2666040059,

nr banku 1100).Prosimy o umieszczenie swego imieniai nazwiska na formularzu bankowym.Nowych prenumeratorów prosimy też

o zgłoszenie do redakcji adresu, pod który „Monitor” ma być przesyłany.Kontakt z redakcją:

[email protected]

STYCZEŃ 2012

Nowa sytuacja międzynarodowaniezbyt zadowala polskie elity, któredomagają się dla naszego kraju prawado współdecydowania o przyszłościstrefy euro. Na razie jednak ten przy-wilej jest zastrzeżony tylko dla państw,które przyjęły wspólną walutę. A wśródnich dla Słowacji, która w sprawieprzyszłości euro ma obecnie o wielewięcej do powiedzenia, niż pozosta-jące poza strefą o wiele większe kraje,takie jak Polska, Wielka Brytania,Szwecja czy Rumunia.

W tej sytuacji głos Bratysławy w sprawie przyszłości euro bywa od-bierany jako stanowisko całej EuropyŚrodkowej, której to Słowacja stała sięnieformalnym przedstawicielem we-wnątrz eurogrupy. Ta dość nietypo-wa sytuacja rodzi pytanie, na ile krajenaszego regionu, czyli Grupy Wysze -hradzkiej, są w stanie solidarnie wy-stępować na forum unijnym i czy w ogóle istnieje między naszymi pań-stwami poczucie wspólnoty. CzySłowacja jako kraj uprzywilejowanybędzie zabiegać tylko o swoje intere-sy, czy też weźmie pod uwagę stano-wisko swoich wyszehradzkich part-nerów, w tym Polski? O tym przeko-namy się już wkrótce.

Warto o tym wszystkim pamiętaćw kontekście często pojawiającychsię nawoływań do pogłębienia inte-gracji w Europie, co ma zapobiec po-głębianiu się kryzysu. Więcej integra-

cji, ale jakiej? Autorzy tych apelówmają na myśli głównie wzmocnienieinstytucji unijnych, przekazanie wię -kszych kompetencji Brukseli. Czy jed-nak nie zachodzi tu pewne myleniepojęć? Mówiąc o wspólnej Europie,zbyt często zapominamy, że Europanie leży gdzieś tam daleko, w Bru -kseli i Strassburgu, ale jest tutaj na na-szym podwórku, w Bratysławie, Ni -trze, Zakopanem i (może przedewszy stkim) na kładce granicznej w Pieninach. Tymczasem mimo tylupięknych słów o integracji europej-skiej, integracja na poziomie lokal-nym między Polską a Słowacją jestbardzo słaba – nawet słabsza niż mię-dzy Polską a pozostającą poza UniąUkrainą.

I nie chodzi tylko o znane namwszystkim problemy transportowe,w tym brak połączeń kolejowych i au-tobusowych między Polską a Słowa -cją. Zauważmy, że poszerzenie UE i Schengen nie przyczyniło się do te-go, żeby Polacy z pogranicza praco-wali i uczyli się na Słowacjiczy odwrotnie. W szkołachZakopanego czy NowegoTargu nauczają różnych eg-zotycznych przedmiotów,ale nie słowackiego, językanajbliższego sąsiada; iden-tycznie jest po drugiej stro-nie granicy, gdzie język pol-ski wcale nie jest językiem,

którego można się uczyć w gimna-zjum w Popradzie czy Dolnym Ku -binie. W Polsce brak książek o Słowa -cji, a na Słowacji na palcach jednej rę-ki można policzyć wartościowe książ-ki o Polsce (pozytywnym wyjątkiemjest „Sąsiad o północy” Magdy Vášá -ryovej). Można tak wymieniać dalej:bardzo słaba wymiana studencka,niewielkie saldo wymiany handlo-wej, a nawet to, że w Krakowie czę-ściej można spotkać turystę z dalekiejAnglii i Japonii, niż z położonej tuż zamiedzą Słowacji.

Do czego zmierzam? Otóż do tego,że te wszystkie słowa o pogłębieniuintegracji Europy będą niewiele war-te, jeśli będziemy skupiać się tylko nainstytucjach, a nie dostrzeżemy tego,że integrować się trzeba tu, na na-szym podwórku, pogłębiając kontak-ty również między Polską a Słowacją.Obecnie trudno się oprzeć wrażeniu,że społeczeństwa krajów EuropyŚrodkowej nie są ze sobą zintegrowa-ne i nie czują wspólnoty interesów.

Czy w tej sytuacji słowac-kie władze będą na forumstrefy euro zabiegać o inte-resy nie tylko Słowacji, alecałej Grupy Wy szehradz -kiej, w tym Polski? Odpo -wiedzi na to pytanie może-cie Pań stwo udzielić sobiesami.

JAKUB ŁOGINOW

Page 30: Monitor Polonijny 2012/01

MONITOR POLONIJNY S 30

Totalna izolacja?

Środek listopada 2003 roku. Wio -sna. Po wyjściu z samolotu poczułamwilgotne i ciepłe powietrze – powiewoceanu. Z wizą biznesową w kie sze ni,która dawała mi i mojemu chłopakowipełne prawo do pracy i na u ki w Australii przez okres czterech lat,czuliśmy się, jak byśmy wygrali los naloterii. I...? Znaleźliśmy się na końcuświata. Nie przesadzam. Miasto Perth(1 milion 700 tysięcy mieszkańców) –stolica Zachodniej Australii, odda -lone od najbliższego dużego miastao podobnej wielkości – Adelaide o 2712 kilometrów. Mimo że znaleźli-śmy się w najbardziej odizolowanymmieście na świecie, nie czułam się od-izolowana, bowiem właśnie w Perthpoznałam fantastycznych, miłych, po-mocnych Pola ków: kilka młodszych i starszych małżeństw, studentów, któ-rzy przylecieli z wizami studenckimi i tak się zakochali w tym kraju, że zo-

stali tu na stałe. No i emigrantów, tzw.solidarnościowych, którzy założyli tuswoje biznesy, restauracje, mieszkająw pięknych domach i w pięknychdzielnicach. I mimo tego, że dorobilisię pieniędzy i reputacji, nie przewró-ciło im się w głowach. Dzięki nim po-czuliśmy się jak w rodzinie.

Pająki, krokodyle...

Perth kojarzy mi się z prawdziwąAustralią: czerwona ziemia, niesamo-wita roślinność, przepiękna pogoda i plaże tak cudne, że do dziś trudnomi znaleźć w Australii ładniejsze.

Pewnego dnia znajomi wzięli nasna wycieczkę do Pinnacles w Nam -bung National Park, ok. 200 km napółnoc od Perth. Po drodze zatrzyma-liśmy się w małym miasteczku, by po-szukać budki telefonicznej, bo ktośmusiał zadzwonić, a telefony komór-kowe nie miały zasięgu prawie na ca-łej trasie. Otaczała nas wszędzie ta

czerwona ziemia, a przed nami wid-niała pusta bezkresna droga. I brakkomunikacji ze światem...

Zaskakujące były dla mnie spotka-nia z Australijczykami, którzy nigdy w życiu nie wyjechali poza granicePerth....

Któregoś roku wybrałam się samo-chodem na wakacje do Queensland,w trasę liczącą około 2500 kilome-trów. Takie prawdziwe australijskiewakacje! Gold Coast ze znanym na ca-łym świecie Surfers Paradise, Bris -bane, Airlie Beach – główny port dlaudających się na wyspy Whitsundays,Rockhampton, Townsville. Plaże, naktórych następną rzeczą, która sięrzuca w oczy po kryształowo turkuso-wej wodzie jest ogromny znak z ry-sunkiem krokodyla i informacja, że sąbardzo niebezpieczne...

Innym razem, podczas wycieczkipo lesie tropikalnym, kiedy zobaczy-łam ogromnego wiszącego pomiędzydrzewami pająka, starałam się nie pa-trzyć na boki, tylko przed siebie.

...kangury

Nie wiem dlaczego ludzie myślą, żew kuchni australijskiej popularne sąkangury. Popularne są, ale nie na tale-rzu. Kiedyś kupiłam mięso kangura,ale jego smak mnie rozczarował.Może przyrządzone przez dobregokucharza smakowałoby inaczej, alerzecz w tym, że nie znam nikogo, ktoby jadł kangury. A australijska kuch-nia to głównie BBQ, czyli grill (wspa-niałe steki wołowe popijane piwem)oraz przepyszne, soczyste awokado i mango. Owoce kupowane w Polscenigdy nie smakują tak, jak te tutaj.

Australijczycy produkują wspaniałewina, konkurujące z winami francu-skimi. Bardzo popularne w Australiisą winnice, przy których właścicielemaja swoją produkcję win.

Po ponadrocznym pobycie w Aus -tra lii, wróciłam do Polski, by... po kil-ku miesiącach wylądować znów w tym kraju. Tym razem w Sydney.

KATARZYNA KLUSEK, Australia

Dalszy ciąg w lutowymnumerze „Monitora“

P rzygoda z tym krajem wywróciła moje życie do góry nogami. I nie chodzi tylko o to, że w styczniu jest tu środek lata. Miała to być

wyprawa, którą zaplanowaliśmy z moim chłopakiem,by zobaczyć kawałek świata i oderwać się odcodzienności, która nie była taka zła: byłam dwa latapo studiach prawniczych we Wrocławiu, miałam świetną pracę w swoim zawodzie, wspaniałego szefa i bardzo dobre widoki naprzyszłość.. . Wyprawa do Australi i zmieniła jednak wszystko.

Do górynogami

Page 31: Monitor Polonijny 2012/01

31 STYCZEŃ 2012

Włochy to państwo położone na Półwyspie Apenińskimi(południowa Europa). Mieszka tam ponad 60

milionów ludzi. Ich stolicą jest jedno z najstarszych miast w Europie – Rzym. Włochy są bardzo charakterystycznympaństwem, ich wygląd przypomina długi but!

Chyba każdy z nas ma swoją ulubioną pizzę! Tradycyjnie jestto płaski placek, posmarowany sosem pomidorowym, z serem i ziołami. Dawniej to włoskie danie było bardzopopularne, zwłaszcza wśród ubogichwarstw społeczeństwa, gdyż jegoskładniki były bardzo tanie. Włosioburzają się, że pizza podawana jest z sosami. Twierdzą, że prawdziwawłoska pizza jest tak dobra, iż niepotrzebuje żadnych dodatków.

Będąc we Włoszech nie zapomnijcie zajrzeć do Wenecji,słynnego „miasta na wodzie”. Wenecja słynie z barwnegokarnawału, w czasie któregowszyscy jej mieszkańcyprzebierają się w pięknestroje i wychodzą na ulicemiasta, by bawić się w gronieprzyjaciół.Czy wiecie, co to jestgondola? To jeden ze środków transportu w Wenecji,nazywany również „wodną taksówką”. Częstogondolierzy uprzyjemniają turystom podróż, śpiewającwłoskie piosenki.

Z powodu podnoszenia siępoziomu wód, temuzabytkowemu miastu grozizalanie! Włosi znaleźli jednaksposób, jak je przed tymuchronić i budująodpowiedniezabezpieczenia.

Jeśli zgłodniejecie podczas spaceru włoskimiuliczkami, musicie skosztować spaghetti lub pizzy.To narodowe dania włoskie. Spaghetti wywodzisię prawdopodobnie z Chin. Do Europy,konkretnie do Wenecji przywiózł je stamtądsłynny włoski podróżnik MarcoPolo. Najpopularniejszespaghetti to bolognese, z sosem pomidorowym i bazylią.

Kiedy będziecie w Rzymie,musicie odwiedzićKoloseum. To właśnie tamw starożytności walczyligladiatorzy (z łac.gladiatus – ‘miecz’). Bylinimi głównie jeńcywojenni, pojmani przez Rzymian. Wielu bogaczyposiadało swoich gladiatorów i płaciło za ich trening i szkolenie. Najlepsi walczący często zdobywali sławęniczym dzisiejsi sportowcy. Koloseum to kolejny z cudów świata, które poznaliście w „Monitorze”.

Po Koloseum pora zwiedzićPanteon. To jedynaniezmieniona od starożytnościbudowla we Włoszech. Panteonpowstał ok. 125 r. n.e., jakoświątynia poświęcona boskim

patronom Rzymu. Do dziś jest jednym z najczęściejodwiedzanych włoskich zabytków.

Czy wiedzieliście, że na terenie Włoch leży inne,najmniejsze państwo świata? Tak, to Watykan, siedzibapapieża. Watykan ma tylko 0,5 km� powierzchni oraz ok 850 mieszkańców. Stolicą Watykanu jest... Watykan,a jego głową papież Benedykt XVI. Najbardziejznanym miejscem tego malutkiego państewka jest pl. Świętego Piotra, który co roku odwiedzają milionypielgrzymów z całego świata!

Bella Italia Ciao tutti ! W dzisiejszym numerzezawędrujemy do słonecznych Włoch!

Powiedz to po włosku!Cześć – Ciao!Chodźmy na pizzę! – Andiamo per una pizza!Włochy są piękne – L’Italia � bellissima.Jak się nazywasz? – Come ti chiami?Nazywam się … – Mio nome OLA TULEJKO

Page 32: Monitor Polonijny 2012/01

Składniki na farsz:• 15 dag baraniny z udźca

(można użyć tej samejilości wieprzowiny)

• 15 dag polędwicy wołowej

Składniki na ciasto:• 30 dag mąki• 1 jajko

• 150 ml wody• sól, pieprz

Sposób przyrządzania:Mięso opłukać, oczyścić z błonek i przemielić przezmaszynkę. Obraną cebulę zetrzeć drobno na tarce i wrazze zmiażdżonym czosnkiem dodać do mięsa. Wszystkieskładniki połączyć razem i doprawić solą, pieprzem orazdużą ilością majeranku do smaku.

Sposób przyrządzania:Ciasto przygotować w konsystencji jak na pierogi.Cienko wałkować, a potem szklanką wykrawaćmałe placuszki albo pokroić na duże kwadraty. Na środek pokrojonych kawałków nakładaćłyżeczką farsz i bardzo dokładnie zlepiać brzegiciasta. Do osolonej wody wrzucać partiami i gotować 5-6 minut od momentu zagotowania się wody.

Kołduny litewskie można podawać w rosole czy barszczu, posypując jeświeżą natką pietruszki. Bardzosmaczne są również polane masłem zezrumienioną bułką tartą.Pychotka, nieprawdaż? A więc – nawzór Kopciuszka – najpierw do kuchni, a potem na bal!

AGATA BEDNARCZYK

Nowy Rok należy rozpocząć z przytupem, wtedy to wszystkienadchodzące miesiące miną nam gładkoi pomyślnie. Ale gdy się tańczy i szaleje, żołądek szybko robi się pusty, a wtedy – zgodnie z prastarymimprezowym zwyczajem – należy posilićsię czymś ciepłym i sycącym. Agnieszkai Michał Drzewieccy z Bratysławyprzysłali do „Piekarnika” list z przepisemwręcz stworzonym na karnawał.

Pozwolę sobie zaprezentować jegofragment:Przepis wywodzi się z samego Wilna,skąd pochodził dziadek Michała –Edmund. Babcia Irenka jakowyśmienita kucharka robiła najlepszekołduny na świecie. Gotując je naobiad, potrafiła zgromadzićprzy stole 10 osób. Rodzinną tradycjąstało się wówczas urządzaniezawodów: kto zje najwięcej kołdunów.

Kołduny litewskie

• 10 dag łoju wołowego• 2 średnie cebule• 1-2 ząbki czosnku• sól, pieprz, majeranek

ZDJĘ

CIA:

AGN

IESZ

KA D

RZEW

IECK

A