36
Rodzina rozbita samotni rodzice Temat numeru: miesięcznik dla rodziców Samotnie, ale razem? Postawili śmy na Jezusa i Maryj ę Cena 4,50 zł VAT 0% nakład 4,5 tys. egz. ISSN 1734-5464 NR 4 (34) kwiecień 2010 P Ł Y T A C D !

Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

Rodzina rozbita– samotni rodzice

Temat numeru:

miesięcznik dla rodziców

Samotnie,ale razem?

Postawiliśmyna Jezusai Maryję

Cena 4,50 złVAT 0% nakład 4,5 tys. egz.ISSN 1734-5464

NR 4 (34)kwiecień2010

PŁYT

A CD!

Page 2: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

Zmartwychwstanie Jezusa i naszeZmartwychwstanie Jezusa i naszedzieje się wciąż – gdy zmartwychwstajemy z Nim:dzieje się wciąż – gdy zmartwychwstajemy z Nim:– ze zbytniego zamartwiania się o to,co mniej ważne– z grzechów, co czynią martwymi nasze dusze i nadzieje– z patrzenia na wszystko w cieniu umierania– z obojętności wobec tych, których mamy kochać– z nudy, co jest powolnym umieraniemradości sercdo tętnienia w nas Bożej łaski, ożywiającej do tętnienia w nas Bożej łaski, ożywiającej nadziei, wzajemnej radości serc i zaufania nadziei, wzajemnej radości serc i zaufania Bożej Opatrzności na przekór przeciwnościom!Bożej Opatrzności na przekór przeciwnościom!

Tego życzymy Wam i sobie samym! Redakcja

Spis treściPoczciwy człowiek Krystyna Sztramska str. 2Kiedy dwoje się rozwodzi… s. M. Urszula Kłusek SAC str. 4Kryzys sakramentalnego małżeństwa… ks Marek Dziewiecki str. 6Dlaczego rozwód nie jest rozwiązaniem Jacek Pulikowski str. 8Rodzina w stanie rozpadu… bp Stanisław Stefanek TChr str. 10Dwa oblicza rodzicielstwa po rozwodzie Izabela Barton-Smoczyńska str. 12Zgadujące oczy br. Tadeusz Ruciński str. 14Niepełna rodzina to niepełne wychowanie Beata Krasoń str. 18Dziecko a rozwód Ewa Kaczmarczyk str. 21Czyj, czyja jestem? Anna Lipska str. 24Nie poza Kościołem wywiad z ks. Janem Pałygą str. 27Uczyć je życia na nowo świadectwo str. 28Postawiliśmy na Jezusa i Maryję wywiad z J. i Z. Gąsiewskimi str. 30Głoszą prawdę o rodzinie Katarzyna Cegielska str. 32Fo

togr

afia

na

okła

dce:

And

rzej

Pał

ka

www.loretanki.pl

Wydawnictwo Sióstr LoretanekDyrektor Wydawnictwa – s. Andrzeja Biała. Redaktor naczelny – s. Jolanta ChodorskaOpracowanie grafi czne – Agnieszka KarolakAdres Wydawnictwa i Redakcji: ul. Żeligowskiego 16/20, 04-476 Warszawae-mail: [email protected]: tel./fax: 22 673 50 96Prenumerata: tel.: 22 427 34 27; 22 673 58 39; fax: 22 612 93 62Konto: PKO BP IV/O W-wa nr 74 1020 1042 0000 8102 0009 6396Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych. Zastrzegamy sobie prawo do skracania artykułów oraz zmiany tytułów nadesłanych tekstów.

Page 3: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

Samotny rodzic to temat trochę niezręczny, ale i otwarta rana. Trudno wtedy mówić (choć ogólnie mówić trzeba) o tym, jakim złem i pokrzywdzeniem mał-żonków i dzieci są rozwód i rozbicie rodziny tam, gdzie to już się stało i… się nie odstanie. Jeśli więc już mamy mówić, to właśnie po to, by wiedzieć, co i jak jeszcze można ratować, leczyć, jak wspomagać czy uzupełniać owego rodzica, który sam wszystkiemu podołać nie zdoła. A tych jest i będzie wokół nas coraz więcej. O nich też przypomniał Jan Paweł II w „Liście do rodzin”, włączając ich w listę ludzi, o których kiedyś zapyta nas Jezus podczas egzaminu ze zwykłej ludzkiej wrażliwości i miłości. Zamiast więc narzekać na plagi społeczne z tym związane, dobrze byłoby pomyśleć i porozmawiać o tym, komu i jak można pomóc, by ulżyć w osamotnieniu i nadmiernym ciężarze, a jednocześnie samemu sobie dać szansę na poszerzenie serca, bez odwoływania się do instytucji, fundu-szów lub czyichś w tym względzie powinności. A możliwości ma każdy z nas, bez względu na stan czy zamożność. Wystarczą czasem „zgadujące oczy i serce”, by komuś było mniej samotnie i obco wśród swoich.Pisząc o tym, zachęcamy i pozdrawiamy Was serdecznie!

Redakcja

SAMOTNIE, ALE RAZEM?

Fot.:

Pat

ryk

Now

ak

Sygn

ały

tros

ki 4

/201

0

1

Page 4: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

Od kiedy Dominika przedstawiła ojcu Grze-sia, atmosfera w domu stała się nie do wytrzy-mania. Nie było dnia bez wymówek, złośliwych uwag, krytykowania.

– Wybij sobie Grzegorza z głowy – ojciec wpadał w furię, gdy Dominika zaczynała roz-mowę o przyjacielu. Dziś też się wściekł, gdy do-wiedział się, że młodzi wybierają się na koncert znanego rockmana.

– Czy wiesz, co króluje na takich wielkich imprezach? Alkohol, narkotyki i seks!

– Gdyby każdy miłośnik muzyki popadał w nałogi, to świat byłby pełen życiowych rozbit-ków – zdenerwowała się.

– Zło czai się podstępnie jak złodziej. Twój Grzegorz też świętym nie jest!

– Dlaczego ty go tak nie lubisz? Za to bęb-nienie na kotłach?

– Facet powinien się zajmować czymś po-ważnym, pożytecznym. A on ma fiu-bździu w głowie.

– Czy ty nie jesteś o niego zazdrosny? Ojciec żachnął się, zaczął nerwowo spacero-

wać po pokoju. – Boję się o ciebie. Twoje imprezy, dyskoteki

nie wróżą niczego dobrego. – Mama też lubiła zabawę i taniec. Te pu-

chary w jej pokoju to przecież nagrody z kolej-nych turniejów. Jej niczego nie broniłeś.

Ojciec pobladł nagle jak opłatek. – Nie mówmy o matce – zakończył temat.

Odwrócił się do niej plecami. – Chcę o niej mówić! – rzuciła mu zaczepnie.

– Bardzo mi jej brak. Mama by mnie rozumiała. Ty potrafi sz tylko krzyczeć. Nienawidzę cię.

Wybiegła z pokoju, powstrzymując łzy. Ni-gdy się z ojcem nie dogada, nigdy!

Biegła prawie, chcąc jak najszybciej znaleźć się na cmentarzu, przysiąść na ławeczce przy ma-mie, wypłakać się jej, wyżalić.

– Mogłabyś mi pomóc? – jakaś kobieta za-czepiła ją przy bramie.

Nie miała ochoty na przygodne towa-rzystwo.

– Szukam grobu przyjaciółki sprzed lat – zmartwiony głos kobiety kazał się Dominice zatrzymać. – Ewa Wojciechowska. Była kiedyś tancerką. Młodo zmarła.

Dominika zadrżała z wrażenia. Ta kobieta pytała o jej matkę.

– Pani też tańczyła? – Nie, ja śpiewałam. Ale to Ewunia miała

prawdziwy talent. Robiła fantastyczne piru-ety, podskoki. Biletów na jej występy zawsze brakowało.

– Jej męża też pani znała?– Oczywiście, bywałam tam u nich kilka

razy. Franciszek to był taki poczciwy człowiek. Bo wiesz, ona obracała się w wielkim świecie, jeździła na występy po całej Polsce, a on siedział w domu z małą. Umiał się nią opiekować lepiej niż niejedna matka.

– Jaka ona była?– Ta mała? Śliczna dziewczynka. Chodziła

za ojcem jak mały psiaczek. Niczego nie potrafi ł jej odmówić.

– Ta pani przyjaciółka – jaka była? – A, Ewunia. No cóż, jak każda artystka,

zdolna, pracowita i bardzo ambitna. Ale za bar-dzo lubiła alkohol i mężczyzn. Ten wypadek też nie był wcale potrzebny. Często jeździła na rauszu.

– Gdyby nie ten tragiczny wyjazd, byłaby z nimi. Z tym Franciszkiem i jego córeczką – Do-minika chciała usłyszeć coś dobrego o mamie.

– Może. Choć ją ciągnął wielki świat. Bar-dziej kochała taniec niż własną ro dzinę.

Dominika odwróciła się gwałtownie, puściła rękę nieznajomej.

– Muszę już iść! – zawołała i ruszyła ku cmentarnemu wyjściu.

Poczciwy człowiek

Fot.:

Pat

ryk

Now

ak

2

Sygn

ały

tros

ki 4

/201

0

Krystyna Sztramska

Page 5: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

Kobieta patrzyła za nią, nic nie rozumiejąc. Póź-niej skierowała się ku sosnowej alejce. Chyba gdzieś tu spoczywała jej dawna przyjaciółka.

Już na korytarzu Dominika usłyszała podnie-sione głosy. Boże! To chyba ojciec z Grzegorzem. Nowa awantura była jednak nie do uniknięcia.

– Chodź, chodź – ojciec otworzył jej drzwi – i zrób nam herbaty. Muszę jeszcze z tym twoim Grzesiem pogadać. Ty wiesz, że on zna się świet-nie na pisaniu programów w PHP, a ja się tego do-piero uczę? – ojciec opowiadał jej o tym z dziwnym zachwytem.

Stała, mrugając ze zdumienia oczami. – A koncert? – przypomniała mu plany na

wieczór. – Może innym razem? – zapytał z nadzieją

w głosie. Popatrzyła w jego roziskrzone oczy. Przytuliła

się do niego jak za dawnych lat. – Już dobrze, kwiatuszku – szepnął wzruszony

– też bardzo cię kocham. A ten twój Grzegorz… to całkiem porządny gość…

Sygn

ały

tros

ki 4

/201

0

3

Page 6: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

Marysia miała 8 lat, gdy dowiedziała się, że mama i tata nie będą mieszkać razem.Dla dziewczynki był to cios znienacka. Rodzice nigdy się nie kłócili. Owszem, coraz mniej roz-mawiali ze sobą i coraz dłużej ona zostawała w szkolnej świetlicy. Często po powrocie ze szkoły widziała, że mama płakała. Tylko tyle! Nie domyślała się powagi sytuacji. Tamtego dnia mama powiedziała jej, że zabiera ją na trzy-dniową wycieczkę. Gdy wróciły, taty już nie było. Jego rzeczy też nie. Marysia dowiedziała się od mamy, że tata wy jechał i nie wróci, bo przestał je kochać, a pokochał inną panią i inną małą dziewczynkę. Mama się rozpłakała. Mary-sia poczuła się odpowiedzialna i winna za płacz mamy i odejście taty. Poczuła się bardzo złą i nie-grzeczną dziewczynką, która zasługuje na karę. Straciła radość i odwagę, które ją zawsze cecho-wały. Stała się wycofana i smutna, a w domu sta-rała się wszystko robić za mamę. O tatę więcej nie pytała. Wiedziała, dlaczego odszedł – ona była za mało dobra, więc tata znalazł sobie inną małą dziewczynkę, którą pokochał.

Łukasz miał 15 lat, gdy odeszła mama. Udawał, że „luzik”, że „spoko”, chciała, to ode-szła. Znalazła lepszego gościa niż jego ojciec. Miała do tego prawo. Zresztą w jego klasie więk-szość nie miała ojca albo matki. Gdy zostawał w domu sam, coś w nim wzbierało. Nie wiedział, czy to był smutek czy jakaś niewysłowiona bez-silna wściekłość. Był zły na matkę, że odeszła, na ojca, że nie umiał jej zatrzymać, i na siebie, że nie przeszkodził odejściu matki. I na tego dur-nego faceta, który śmiał ją potraktować jak łat- wą do poderwania panienkę! A może taka była – łatwa do poderwania? Może one wszystkie są

Pisać o rozwodzie rodziców to znaczy

również pisać o cierpieniu ich dzieci. Nieważ-ne, ile lat ma dziecko rozwodzących się rodzi-ców, jaki charakter i odporność na cierpienie. Zawsze cierpi. Można mówić tylko o mniej-szym lub większym cierpieniu, ale nie można powiedzieć, że dziecko nie przeżywa boleśnie rozpadu rodziny lub że obecnie, gdy jest tak wiele rozwodów, dzieci przyzwyczaiły się do tego, że rodzice się rozwodzą. Owszem, są dzieci, które na zewnątrz udają, że ich to nie dotyczy, że są „na luzie” wobec tego, co stało się z małżeństwem ich rodziców, ale to tylko zewnętrzne pozory dla zatuszowania tego, co naprawdę dzieje się w sercu i umyśle dziecka.

Fot.:

Aga

ta B

oraj

kiew

icz

Dziecko rozwodzących się rodziców zawsze cierpi.4

Sygn

ały

tros

ki 4

/201

0

s. M. Urszula Kłusek SAC

Page 7: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

takie? Czuł się dotknięty i upokorzony. I jedno wiedział! Nigdy żadnej kobiecie nie pozwoli się upokorzyć. Z żadną nie zwiąże się na stałe! Nie warto!

Krzysztof miał 25 lat, żonę i dziecko, gdy dowiedział się, że matka wniosła sprawę rozwodową i wzywa go jako świadka przeciwko ojcu. Nie chciał iść na rozprawę. Nie chciał świad-czyć przeciw nikomu. Był dorosły. Miał własną rodzinę, ale potrzebował ich obojga. Nie do opieki nad nim, nie jako dziadków, którym za-wsze można „podrzucić” swoje dziecko, gdy on będzie chciał wyjść z żoną do kina lub teatru. Potrzebował ich jako ostoi i swoistego żywego dowodu na to, że można żyć razem, „dopóki śmierć nie rozłączy”. Rozwiedli się, a jego dręczą koszmarne sny, w których po latach małżeństwa Ola i on pałają do siebie taką niechęcią, by nie powiedzieć nienawiścią, że nie mogą żyć razem.

Przykłady takie jak zamieszczone wyżej moż-na mnożyć. Żaden z nich nie jest wymyślony. Są prawdziwe, tak jak prawdziwe jest cierpienie dziecka, którego rodzice się rozwodzą. Owszem, są takie sytuacje, gdy rozwód jest konieczny i jest wyborem mniejszego zła. One zachodzą wtedy, gdy w domu jest przemoc, znęcanie się nad dziec-kiem lub alkoholizm, który uniemożliwia normal-ne funkcjonowanie domu i rodziny.

Czy można zrobić coś, co sprawi, że dziecko nie będzie cierpiało z powodu rozwodu rodziców? Można zmniejszać poziom cierpienia dziecka przez świadome przygotowywanie go do odejścia któregoś z rodziców przez to, że rodzice rozsta-ną się w zgodzie i świadomie zdejmą z dziecka poczucie winy, który się w nim rodzi. Aby tak było, konieczna jest świadomość rodziców i ich prawdziwa troska o dziecko. Niestety, gdy do-chodzi do rozwodu, rodzice najczęściej myślą o swoim cierpieniu i swoich doświadczeniach,a o dziecku zapominają.

p ,pominają.

Rys

.: W

ojci

ech

Siw

ik

Kryzys – jaki to modny temat! Rozumiem, że medialna koniun-ktura na wszelkie kryzysy podsu-nęła Redakcji ten pomysł. Brawo! Może wreszcie tematyka Waszego czasopisma nie będzie się nikomu wydawała tak anachroniczna. Tylko nie straszcie jak zwykle. Przecież Ten, w którego wszyscy wierzymy, ceni odwagę…

Wnikliwie Was obserwującyAdvocatus

List XV

Fot.:

Pat

ryk

Now

ak

Sygn

ały

tros

ki 4

/201

0

5Rozwodzący się rodzice zapominają o swoim dziecku!

Page 8: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

Niemal każdy nastolatek najbardziej marzy właśnie o tym, by spotkać kogoś, kto pokocha go w sposób nieodwołalny i wierny i kogo on potrafi pokochać taką właśnie miłością. W tej dziedzinie nie zmieniło się nic od zarania dziejów ludzkości, gdyż największą potrzebą i aspi-racją człowieka jest szczęśliwe małżeństwo i trwała rodzina. Nies tety, wielu młodych ludzi czyni to, co oddala ich od realizacji ich największego marzenia. Tak postępuje każdy, kto ogląda fi lmy czy czyta książki, które kpią z czystości, wiernoś ci i miłości. Tak postępuje każdy, kto zatruwa swoją psychikę pornografią, a swój organizm alkoholem, nikotyną, narkotykiem czy antykoncepcją. Własne marzenia i ide-ały zdradzają również ci, którzy ulegają popędom, lenistwu czy egoizmowi. Tacy ludzie zadowalają się karykaturą małżeń-stwa i rodziny, gdyż szukają łatwych więzi i łatwego szczęścia, które na tej ziemi nie

Los ludzkości zależy od tego, czy kobiety i mężczyźni dorastają do miłości małżeńskiej i rodzicielskiej.

Pierwsze polecenie, jakie Bóg kieruje do kobiety i mężczyzny, brzmi: „Bądźcie płodni i roz-mnażajcie się” (Rdz 1, 28). W kontekście biblijnym płodność jest nierozerwalnie związana z mi-łością małżeńską. Bóg poleca pierwszym ludziom, żeby kobieta i mężczyzna tak mocno siebie wzajemnie pokochali, by chcieli być ze sobą na zawsze i by pragnęli dzielić się swoją miłością z dziećmi. Los człowieka zależy od rodziny. W rodzinach, w których dominują miłość, wierność i poczucie bezpieczeństwa, ludzie są szczęśliwi i mocni nawet wtedy, gdy mierzą się z poważnymi trudnościami, niedostatkiem materialnym czy z problemami zdrowotnymi. Natomiast w tych rodzinach, w których dominują egoizm i agresja, w których pojawiają się zdrady małżeńskie czy problem alkoholowy, ludzie dramatycznie cierpią także wtedy, gdy żyją w dobrobycie ma-terialnym i są zdrowi.

jest możliwe.Sakramentalna przysięga małżeńska to decydowanie się na najbardziej niezwykłą miłość między kobietą a mężczyzną. Nic przecież nie cieszy bardziej jego i jej niż miłość wierna, czuła i płodna. Kto dorasta do zawarcia świętego małżeństwa, ten współpracuje z Bogiem w stwarzaniu nowego świata. W rodzinie opartej na Bożej miłości panują wierność, radość i poczucie bezpieczeństwa, a wszyscy mogą tam uczyć się mądrze myśleć, dojrzale kochać i uczciwie pracować. Szczęśliwa rodzina to powrót człowieka do raju, w którym wszystko – zgodnie z pragnieniem Stwórcy – jest dobre.

Obecnie obserwujemy kilka zjawisk, które stano-wią zagrożenie dla małżeństwa i rodziny. Pierwszym zagrożeniem jest feminizm, który postuluje walkę mię-dzy kobietami a mężczyznami. Zagrożenie drugie to zawieranie małżeństw przez osoby niedojrzałe, które nie dorosły do tego sakramentu. Zagrożenie trzecie to promowanie „wolnych związków”, czyli związków niewiernych, niepłodnych i nieodpowiedzialnych. Zagrożenie czwarte to promowanie homoseksualizmu w miejsce małżeństwa i rodziny. Fo

t.: z

Arc

hiw

um U

rszu

li G

rabi

ński

ej

Małżonkowie ślubują sobie miłość, a nie zauroczenie emocjonalne.6

Sygn

ały

tros

ki 4

/201

0

ks. Marek Dziewiecki

Page 9: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

Wzajemna miłość rodziców to najlepszy kurs przedmałżeński dla ich dzieci. Małżeństwo za-warte w Kościele katolickim to nie tylko prywatna decyzja dwojga narzeczonych. To sakrament i znak nieodwołalnej miłości Boga do człowieka. Z tego względu drugim – obok domu rodzin-nego – miejscem dorastania do miłości małżeńskiej i rodzicielskiej jest parafi a. Kto pragnie dobrze przygotować się do małżeństwa i rodziny, powinien troszczyć się o serdeczną przyjaźń z Bogiem, o udział w niedzielnej Eucha rystii, o pogłębione życie sakramentalne, o respektowanie Dekalogu i kierowanie się zasadami Ewangelii. W kryzysie nie znajduje się obecnie małżeństwo, lecz człowiek. Warunkiem szczęśliwego małżeństwa i trwałej rodziny nie jest „poprawianie” Bożych propozycji w tym względzie, lecz dojrzałe wychowanie człowieka. To nie małżeństwo i rodzina rozczarowują. Rozczarowują niedojrzali małżonkowie i rodzice. Żaden małżonek nie jest miłością i dlatego miłości małżeńskiej i rodzicielskiej może uczyć się jedynie od Boga, który nas rozumie, kocha i pomaga nam kochać.

miłości małżeńskiej i rodzicielskiej. Próba rozdzielenia tych dwóch wymiarów miłoś- ci sprawia, że obydwa słabną i umierają. Współżycie czyste dokonuje się w rytmie, który respektuje współmałżonka: jego na-stroje, stan zdrowia, przeżycia i potrzeby, a także rytm odpowiedzialnego rodziciel-stwa. Kochający mąż nigdy nie zaproponuje żonie anty koncepcji po to, by zaspokoić swoje pożądanie. Wie, że antykoncepcja niszczy zdrowie i prowadzi do traktowania kobiety jak rzeczy, którą się wykorzystuje, a nie jak osoby, którą się kocha.

Warunkiem szczęścia w małżeństwie i rodzinie nie jest posiadanie jakiegoś szcze-gólnego usposobienia czy wyjątkowej oso-bowości, ale cierpliwe dorastanie razem do wyjątkowej miłoś ci! Nikt nie rodzi się jako wspaniały małżonek i rodzic. Nigdzie na świecie nie ma „tej drugiej połówki”, którą wystarczy tylko spotkać, rozpo-znać i poślubić. Bóg nikogo nikomu nie przeznacza z góry na małżonka, a jedynie wyjaśnia kryteria dorastania do miłości wiernej i świętej! Takiej miłości trzeba się uczyć nieus tannie – w narzeczeństwie, a później przez całą doczesność w małżeń-stwie. Gwarancją wzrastania w miłości jest wspólna modlitwa w małżeństwie i rodzi-nie! Małżonkowie, którzy razem się modlą, będą rozmawiać ze sobą językiem miłoś ci, szacunku i nadziei.

Rozstrzygający dla losu danego małżeństwa jest solidny punkt wyjścia. Najważniejsze pytanie przed ślubem powinno brzmieć: „Czy narzeczony (narze-czona) będzie dobrym i mądrym rodzicem dla moich dzieci?”. Małżeństwa nie zawiera się po to, by kogoś ratować, bo jest w kryzysie, ani dlatego, że w kimś się zakochałem, gdyż małżonkowie ślubują sobie miłość, a nie zauroczenie emocjonalne. Małżeństwo zawiera się po to, by dwoje już dojrzałych i szczęśliwych ludzi razem byli jeszcze szczęśliwszymi. Ważnym sprawdzia-nem dorastania do małżeństwa i rodziny jest czystość kobiety i mężczyzny, która wynika z tego, że osoba jest nieskończenie ważniejsza od seksualnej przyjem ności. Chrys tus stanowczo chroni nierozerwalną i czystą miłość małżeńską (por. Mt 19, 3-12). Czystość jest gwarancją tego, że małżonkowie nie będą rozdzielać

Sygn

ały

tros

ki 4

/201

0

7W kryzysie nie znajduje się małżeństwo, lecz człowiek.

Page 10: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

Na rozwód można patrzeć z różnej perspek-tywy. Z pozycji rozwodzących się małżonków, ich dzieci, reszty rodziny i wreszcie otaczającego społeczeństwa. Wszystkie wymienione strony głęboko zranione każdym rozwodem. Jedno można powiedzieć na pewno: rozwód nie jest nigdy prywatną sprawą, bo zawsze niesie ze sobą szerokie i długotrwałe (wręcz idące w pokolenia) konsekwencje.

Popatrzmy od strony małżonków. Ich de-cyzja o rozwodzie bierze się najogólniej mó-wiąc z faktu, że nie mogą ze sobą wytrzymać i/lub wierzą, że z kim innym będzie im lepiej. Pobierając się, prawdziwie pragnęli wspólnego szczęścia i wierzyli, że będzie im ze sobą dobrze. Co spowodowało, że stało się inaczej? Dlaczego nie wypełnili słów szczerze wypowiedzianej przysięgi? Szczegółowych odpowiedzi może być mnóstwo, lecz ogólna jest zawsze taka sama: niedojrzałość. To ona czyni ludzi (mimo nieraz dobrych chęci) niezdolnymi do miłości (egoizm), wierności (brak opanowania lub hedonistyczne

nastawienie do zażywania przyjemności) i do budowy trwałych więzi.

Tymczasem trudności, które towarzyszą każ-demu małżeństwu, są szansą na wzrost dojrza-łości. Uczciwe pokonywanie trudności zawsze powoduje wzrost obojga i pogłębia więź mał-żonków. Trudno znaleźć lepszy od małżeństwa teren osobistego rozwoju, a on zawsze owocuje szczęściem. Najgłębszym źródłem szczęścia czło-wieka jest jego własny rozwój ku szczytom swo-ich możliwości, ku… świętości. Czymże w tym kontekście jest rozwód? Życiową kapitulacją, re-zygnacją z własnego rozwoju, z pełni możliwego do osiągnięcia szczęścia, również wiecznego. W zamian za ułudę „łatwego szczęścia” (czytaj: przyjemności) w nowym związku.

Zdarzają się sytuacje (nawet nieza-winione), w których należy odseparować czasowo męża (lub żonę) zagrażającego zdrowiu czy nawet życiu współmałżon-ka i dzieci. Separacja daje nadzieję na wyzdrowienie. Oboje małżonkowie, nie wchodząc w nowe związki, mogą pozos-tać sobie wierni i uczestniczyć w życiu sakramentalnym. Separacja do rozwodu ma się tak jak choroba (nawet ciężka) do zgonu. Rozwód bez ponownych związ-ków jest dla mnie rodzajem separacji. Moje rozważanie będzie dotyczyć głów-nie sytuacji rozwodu „przypieczętowa-nego” ponownymi związkami rozwie-dzionych małżonków.

Fot.:

Pat

ryk

Now

ak

Separacja do rozwodu ma się tak jak choroba do zgonu.8

Sygn

ały

tros

ki 4

/201

0

Jacek Pulikowski

Page 11: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

Popatrzmy od strony dzieci rozwodzących się rodziców. Jest to zawsze tragedia i zaszczepienie fałszywego wzorca, sposobu „rozwiązywania” życiowych problemów przez… dezercję. Czego najbardziej potrzebuje dziecko w rodzinie? Miło-ści! Miłości matki, która jest kobietą z krwi i ko-ści, innej od miłości ojca – prawdziwego męż-czyzny, i wreszcie najważniejszej relacji miłości matki i ojca. Wzajemna miłość rodziców jest wzorcem najpiękniejszych relacji międzyludz-kich, które w ogromnym stopniu wpływają na wszystkie relacje wychowanych w jej atmosferze dzieci. Rozwód brutalnie zrywa, wręcz neguje (lub odwołuje) miłość matki i ojca, co powoduje, że grunt usuwa się dzieciom spod nóg. Dobrze to ilustrują słowa dwunastoletniej Kasi. Na „wi-dzeniu” po rozwodzie ojciec mówi do Kasi: „Ale przecież najważniejsze, że tatuś cię kocha”. Kasia odpowiedziała: „Nie chcę, żebyś mnie kochał! Chcę, żebyś kochał mamusię!”. Ci rodzice, któ-

rzy łudzą się, że rozwód nie skrzywdzi dzieci (a nawet, że będzie dla nich z pożytkiem), zasłu-gują na miano nierozumnych.

Gdy patrzy się od strony rodziny, rozwód zawsze śmiertelnie zatruwa wzajemne relacje w szerokiej rodzinie. Powstaje mnóstwo dyle-matów, nazwijmy to „towarzyskich”. Kogo przyjmować w domu, z kim utrzymywać kon-takty czy nawet… której żonie składać kondo-lencje na pogrzebie męża. To, jak szerokie skutki w dalekiej nawet rodzinie powodują rozwód i po-nowny związek, zasługuje z pewnością na sze-rokie spokojne opracowanie. Choćby po to, by zerwać z mitem, że rozwód jest prywatną sprawą małżeństwa.

Omawianie oczywistych negatywnych skut-ków społecznych rozwodów wykracza poza ramy tego krótkiego artykułu.

Podsumowując, trzeba stwierdzić, że rozwód niczego nie rozwiązuje i jest swoistą dezercją, rezygnacją z walki o szczęście własne (zarówno doczesne, jak i wieczne) i powierzonych sobie bliskich.

PS Dla wierzących rozwód i ponowny niesakramentalny związek jest jawnym zej-ściem z drogi do zbawienia. Lecz i dla nich miłosierny Bóg zachował możliwość powrotu do życia sakramentalnego i zarazem na ścież-kę do zbawienia, po zaprzestaniu współżycia (cudzołożnego).

Fot.:

ks.

Tom

asz

Kop

iczk

o

Fot.:

br.

Krz

yszt

of D

zido

OFM

Con

v.

Sygn

ały

tros

ki 4

/201

0

9Rozwód zawsze śmiertelnie zatruwa wzajemne relacje w szerokiej rodzinie.

Page 12: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

W jaki sposób widać na zewnątrz w po-szczególnych domach zapowiedź katastrofy, przejawy rozpadu?

Krucha więź rodzinna. Coraz łatwiej docho-dzi do tzw. cichych dni. Zanika kontakt między małżonkami, co też często owocuje chętnym opuszczaniem domu także przez dzieci. Zgła-szane są wzajemne oskarżenia, głośne spory aż do decyzji ostatecznego rozejścia się małżonków. Sądowe dochodzenia stają się teatrem wylicza-nia wzajemnych oskarżeń i żalów. Krucha więź rodzinna to jest najczęstszy typ naszych kryzy-sowych rodzin.

Jako nowe zjawisko pojawia się też pomysł na to, ażeby od początku nie przewidywać „stałego

budowania domu”, czyli nie łączyć się żadnym trwałym zobowiązaniem, węzłem sakramental-nym, a nawet związkiem cywilnym. Uzależnić wzajemne mieszkanie od aktualnego nastroju. Są to umowy, związki okazjonalne, na użytek konkretnych rozwiązań, od studenckiego za-mieszkania, od wspólnej stancji począwszy, a skończywszy na różnych zmianach w grupach zawodowych, w miejscach pracy.

Trzecim, najmniej u nas widocznym, a jed-nak bardzo reklamowanym pomysłem z importu na niszczenie życia rodzinnego są różne propo-zycje rozwiązań o charakterze patologicznym. Używa się nieuzasadnionych określeń jak: zwią-zek małżeński czy prawa rodziny w stosunku do

Tytuł tego tekstu mógłby robić wrażenie stwierdzenia katastrofi cznego. Moglibyśmy patrzeć na świat jak na gruzowisko domów rodzinnych po trzęsieniu ziemi na Haiti. Obraz taki pró-buje się nawet uzasadnić statystycznie, podkreślając procentowo, jak wiele rodzin się rozpada, jak liczne dzieci wychowują się w rodzinach niepełnych lub poza rodzinami. Statystycznymi argumentami próbuje się także stawiać znak zapytania nad sensem zakładania rodziny. W rze-czywistości trzeba do tego zjawiska podejść o wiele wnikliwiej i każdy dom rodzinny, ten za-grożony, rozpatrywać osobno. Ludzkie zachowania, właściwości charakteru, uwarunkowania zewnętrzne są niezwykle różnorodne i bardzo skomplikowane.

Fot.:

Mar

ek K

arol

ak

Małżonkowie nie wytrzymują kryzysu i niszczą marzenia o szczęściu rodzinnym.10

Sygn

ały

tros

ki 4

/201

0

bp Stanisław Stefanek TChr

Page 13: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

układów międzyludzkich tej samej płci. Związki takie nie mają nic wspólnego ani z naturą czło-wieka, ani z historią, ani z rzeczywistością życia rodzinnego.

Polskie społeczeństwo najczęściej jest ra-nione zbyt kruchą więzią rodzinną. Małżonko-wie nie wytrzymują momentów kryzysu, czasu próby i przy pierwszej trudności niszczą wspa-niałe marzenia o szczęściu rodzinnym.

Jakie są przyczyny tych kryzysów?Po pierwsze, świadomość, że to ja się zako-

chałem, ja wybieram partnera. Nie ma głębszego spojrzenia na fakt, że powołanie małżeńskie jest odwieczną decyzją Boga Ojca. On widzi mnie w zaplanowanej wspólnocie szczęśliwego mał-żeństwa. Nawet swojego partnera nie biorę pod uwagę tak dogłębnie, nie staram się go poznać, nie staram się go słuchać. Wszystko zaczyna się i kończy na moim „ja”. Przy takim nastawie-niu kwalifi kacja dobrego lub złego wyboru bę-dzie uzależniona od mojego dobrego lub złego samopoczucia.

Po drugie, świadomość, że ja dla siebie wy-bieram. Nie zdajemy sobie sprawy, jak łatwo można ulec pokusie takiego budowania domu, w którym troszczę się jedynie o miejsce dla sie-bie. Nawet jeżeli mówimy o przyjęciu dziecka, to w tych samych kategoriach: ja mam prawo do dziecka, mnie się dziecko należy. Nie biorę pod uwagę praw dziecka, jego sytuacji. Ciągle wybie-ram dla siebie. Dziecko jest widziane jako wypeł-nienie mojej pustki emocjonalnej albo staje się elementem jakiegoś innego życiowego planu.

Po trzecie, warunkowo wybieram. To jest przykład mentalności, wyobraźni rozwodowej. Jeżeli relacje będą się dobrze układać i ja będę miał z tego korzyść, to będziemy żyli razem. A jeżeli nastąpi, według mojej opinii, jakaś sytuacja niekorzystna, to bardzo łatwo z tego związku zrezygnuję. Wówczas nie uznaję innych argumentów, które mogłyby przemawiać na ko-rzyść drugiej osoby, na korzyść dziecka, a przede wszystkim na korzyść prawdy, iż małżeństwo

jest wspólnotą życia i miłości. Jest odwieczną ko-munią, którą Bóg przewidział i w której w Bogu na wieki, w sakramentalnej więzi, zostaliśmy wybrani. Tam jest nasze szczęście, spełnienie naszych marzeń i obowiązków życiowych.

Jakie powinniśmy podjąć starania, ażeby małżeństwa, domy rodzinne były trwałe i były miejscem szczęścia?

Oczywiście, trzeba pogłębić, i to w wymia-rze Bożym, świadomość, kim jest mąż, kim jest żona, jakie są między nimi relacje. Czyli nauczyć się prawdy o małżeństwie, poznać Boży zamysł o małżeństwie. To jest wielki postulat katechezy przedmałżeńskiej, począwszy od czasu bierz-mowania, a może i wcześniej. Najpierw młodzi winni się uczyć na wzorcach rodzinnych, wzorcu własnych rodziców, a potem we wszystkich spo-tkaniach – czy to na katechezie szkolnej czy też parafialnej. Ciągle wracamy do pierwotnego obrazu Bożego i w tym Bożym zapisie szukamy modelu naszego szczęśliwego życia.

Fot.:

And

rzej

Pał

ka

Sygn

ały

tros

ki 4

/201

0

11Młodzi winni się uczyć na wzorcach rodzinnych, wzorcu własnych rodziców.

Page 14: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

Dziecko, którego rodzice się rozstają, doś-wiadcza straty. Podobnie jak w sytuacjach śmierci najbliższych przeżywa okres żałoby. Ważne jest, żeby w tym okresie dziecko wiedziało, że nie jest samo, że jest przy nim ktoś bliski, życzliwy, ktoś, kto wysłucha, doradzi, ale także pozwoli się wypłakać i będzie towarzyszył w powolnym powrocie do równowagi. Tutaj nieoceniona rola rodziców. Dziecko obawia się, że rozstanie rodzi-ców oznacza także zburzenie jego relacji z rodzi-cami. To trudne, ale można tak zbudować relacje z dzieckiem i z byłym partnerem, aby potrzeby dziecka były zauważone, zrozumiane i zaspo-kojone. Bo rozwodzimy się tylko z partnerem, nigdy z dzieckiem.

Bycie rodzicem weekendowym lub czaso-wym zawsze jest umniejszeniem roli i funkcji rodziców – oddziałują na dziecko „osobno”,

utrudniając proces przyswajania różnorodności w naturalnym środowisku dziecka. Jednakże ro-dzicielstwo w pojedynkę nadal może być warto-ściowym rodzicielstwem – świadomym i cennym dla rozwoju dziecka. Dla wielu byłych partne-rów (rodziców dziecka) spotykanie się „poprzez dziecko” z eksmałżonkiem i czasem jego nową rodziną jest frustrujące i poniżające. Emocje te oddziałują na dziecko i wypaczają relacje z rodzi-cami. Dziecko doświadcza konfl iktów lojalności i traci zaufanie do swoich rodziców, a z czasem i do siebie samego. Często eksmałżonkowie (ro-dzice) porównują się w oczach dziecka i budują koalicje, kierując się w tej grze własnymi racjami i urażonymi emocjami. To ciemna strona rodzi-cielstwa po rozwodzie, gdzie górują zazdrość o partnera, poczucie niższości lub wyższości i rywalizacja o względy dziecka. Taka postawa utrudnia zakończenie żałoby związanej z utratą rodziców u dziecka i popycha je do depresyjnych zachowań. Badania pokazują, że dzieci po roz-wodach rodziców częściej interesują się alko-holem, papierosami, narkotykami i seksem, co w każdym z tych przypadków może się zakoń-czyć co najmniej źle.

Ale są takie rodziny, które dopiero po rozwo-dzie stały się partnerami dla siebie i dla swoich dzieci. Dziecko ma więcej czasu, który może spę-

W Polsce co roku rozwodzi się 45 tysięcy małżeństw. Większość z nich ma dzieci, któ-re w sytuacji rozwodu rodziców są oczywi-ście w różnym wieku. I o ile wiek dziecka ma znaczenie dla sposobu, w jaki manifestują się emocje związane z przeżyciem rozwodu, o ty-le wiek nie ma znaczenia dla faktu, iż rozwód to zawsze kryzys, szok i tragedia. Sytuacja dziecka w rodzinie rozwodzących się małżon-ków jest zawsze trudna, lecz to, jaki ostatecz-nie wpływ będzie miała na dziecko, zależy w dużym stopniu od sposobu, w jaki rodzice się rozstają: czy i w jaki sposób rozmawiają o tym z dzieckiem, ze sobą, jak ustalają zasa-dy współpracy i dalszej egzystencji. Dlaczego tak jest?

Fot.:

ks.

Tom

asz

Kop

iczk

o

Rozwodzimy się tylko z partnerem, nigdy z dzieckiem.12

Sygn

ały

tros

ki 4

/201

0

Izabela Barton-Smoczyńska

Page 15: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

dzać ze swoimi rodzicami – jest on unormowany, powtarzalny i przewidywalny. Rodzic zwraca uwagę na dziecko, rozmawia z nim i interesuje się jego doświadczeniami i emocjami. Myśli o tym, jak rozwijać dziecko, jak je wspierać i jak się do niego zbliżyć.

Znam takie małżeństwo, które rozpadło się po kilkunastu latach. Ich dziewięcioletni wówczas syn, dotychczas „synek mamusi”, na-gle zaczął mieć ojca, który zabierał go ze sobą do pracy i pokazywał mu różne swoje kompetencje. Ojciec ten, do tej pory raczej despota i tyran, nauczył się gotowania dla swojego dziecka, ro-bienia zakupów, sprzątania itp. Po to, aby dom był domem, gdy syn do niego przyjeżdżał. Za-czął planować wakacje, myśląc o swoim dziecku (a nie o sobie), zaczął poznawać jego potrzeby i zainteresowania po to, aby wiedzieć, co ku-pić na obiad, na prezent urodzinowy czy jaką wycieczkę wykupić (dotychczas wyręczała go żona, która w jego mniemaniu „nic nie robiła”). Odkrył nieskończone możliwości dla siebie oraz niezwykłą frajdę „dawania” i towarzyszenia ko-muś w codziennych zmaganiach. Ona, odcięta od możliwości kontrolowania dziecka i byłego męża, po kilkunastu miesiącach huśtawki emo-cjonalnej i czekania na „to najgorsze”, które nie tylko, że nie nastąpiło, ale i nie zapowiadało się,

że ma nastąpić, zainwestowała we własny rozwój. Odkryła przyjemność uczenia się, samotności i możliwości wyborów. A dziecko kwitło. Z ma-łego chuderlawego chłopczyka, który wiecznie chorował, wyrastał coraz mężniejszy chłopiec. Z dziecka, które było dobre we wszystkich przedmiotach i nigdy nie sprawiało kłopotów, wyrastał ukierunkowany i utalentowany młody matematyk, który wiedział, czego chce, i potrafi ł o to walczyć. Po kilku takich latach to rozbite małżeństwo zbliżyło się do siebie na tyle, że ponownie zaczęli być razem, a młode chłopię zostało wybitnym studentem pewnej akademii. Każde z tych trojga przeszło czas smutku i żalu oraz adaptacji do nowych warunków. Rodzina ta miała jeden dar – rozmowy. Oni po prostu zaczęli mieć dla siebie czas i spędzali go na roz-mowach i poznawaniu siebie wzajemnie. To też jest oblicze rozbitego rodzicielstwa.

Fot.:

Bog

umila

Kop

czyk

Sygn

ały

tros

ki 4

/201

0

13Rodzicielstwo w pojedynkę nadal może być wartościowym rodzicielstwem.

Małżeństwo zawarte i dopełnione nie może być rozwiązane żadną ludzką władzą i z żadnej przyczyny, oprócz śmierci.

Kanon 1141Kodeksu Prawa Kanonicznego

Page 16: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

„Jakie oczy miała Matka Boska? – pytam cza-sem dzieci. – Nie czarne, nie piwne, nie dziwne, lecz zgadujące”. I wierzącego powinno się rozpo-znawać po takich właśnie oczach, które widzą nie tyle to, co z daleka pokazują w telewizji – ofi ary głodu, trzęsień ziemi, tsunami – ale ofi ary braku miłości i czyjegoś przegapienia. Bo prawie każdy w zbiorowym uniesieniu wrzuci coś do puszek na jakieś bezimienne „biedne dzieciaki”, ale kto za-uważy i odgadnie w sąsiedztwie, w dalszej rodzi-nie, a nawet w religijnym kręgu dzieciaki także biedne, bo zubożone o jednego rodzica, z niedo-karmionym sercem, a może i z żołądkiem. Może jakoś niezręcznie, bo takie to tej „panny z dziec-kiem”, rozwódki, samotnego ojca… W końcu jest opieka społeczna, alimenty i „chyba sobie jakoś radzą”. Ale tylko oczy zgadujące i serce jak sejs-mograf odczytają w oczach tej samotnej matki lub ojca bezradność czy bezsilność wobec braku tego, co zamiast drugiego rodzica dać dzieciom nie sposób, a także wobec nadmiernych cięża-rów, jakie się dźwiga samotnie – czy jest się temu

Kim jestem, skoro człowiek jest tylko tym,Co z siebie daje? Czy skałą, gdy rozdaje skałę?Czy sercem, gdy rozdaje serce?

Roman Brandstaetter

winnym czy nie. I jakie to dziwne, że mamy coraz więcej tzw. singli, emerytów i emerytek, ludzi skarżących się na brak przyjaciół, wrażliw-ców współczujących wszystkim telewizyjnym pokrzywdzonym, członków religijnych wspól-not, a z drugiej strony coraz więcej samotnych rodziców z dziećmi, którymi jakoś nikt się nie interesuje. Czyżby dar zgadujących oczu, będący szczególnie cząstką kobiecego geniuszu, był coraz rzadszy? Owszem, najtrudniej dostrzec potrzeby tych, co nie żebrzą, nie wymuszają, nie wołają. Jednak o wierze i o posia daniu serca przez czło-wieka świadczą owe zgadujące oczy.

Mówiłem kiedyś do grupy rodziców o ojcos-twie i jego niezbędności w wychowaniu zwłasz-cza chłopców. Potem podeszła do mnie matka trzech synów i mówi, że ona to wszystko aż na-zbyt dobrze rozumie, ale ojciec tych chłopców zniknął z ich życia i ona nie może go zastąpić. Zapytałem wtedy o ojców chrzestnych tych chłopców, o wujków, o mężczyzn z kręgu reli-gijnego, do którego należała ta matka – czy oni Fo

t.: A

rchi

wum

Zgadujące oczy odczytają bezradność w oczach samotnej matki lub ojca.14

Sygn

ały

tros

ki 4

/201

0

br. Tadeusz Ruciński

Page 17: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

choć czasem nie zabraliby gdzieś chłopców, nie pogadali z nimi, nie zaprosili ich do siebie. Oka-zało się, że ani ona, ani nikt inny o tym nie po-myślał. Po jakimś czasie słuchałem jej opowieści, jak to się udało dwom chrzestnym, a potem ca-łej religijnej grupie podczas wakacyjnego obozu. Czasem nawet sporadyczny, ale intensywny kon-takt z dziećmi pozbawionymi jednego rodzica może być owocny. Oczywiście, że muszą być to ludzie znani i godni zaufania. Jednak tę moż-liwość trzeba zauważyć i nie można zamknąć oczu ani serca.

Podobnie z singlami. Ileż listów miewam od użalających się nad swym osamotnieniem ludzi młodych, wyedukowanych, moralnie nienagan-nych, bezskutecznie szukających swojej drugiej połówki. Kiedyś jednej osobie skarżącej się na to, jak to nikt jej nie kocha, nie rozumie, nie docenia i nie chce, zaproponowałem wyjazd na obóz z niepełnosprawnymi organizowany przez „Arkę”. Po miesiącu otrzymałem list jakby nie od tej osoby – z opisami jej perypetii z podopiecz-nym, który okazał się nie „amebą”, ale inteli-gentnym, przekornym, dumnym indywiduum. I radość z przezwyciężania siebie, z odkrywania przygody rozmów, zmagań, zabawnych sytuacji, czego nawet ta osoba nie przeczuwała. Wygodnie jest uwić sobie wygodne i samolubne gniazdko i mieć pretensje do świata, że jest nieczuły i ślepy, gdy to samemu trzeba otworzyć oczy i serce na tych, co może nie są z marzeń, ale owe marzenia mogą przerosnąć. Zresztą wyręczenie samotnej matki czy ojca na parę godzin przy dzieciach jakąż byłoby świetną wprawką w oswajanie się z dziećmi, w błyskanie inwencją, sprytem, fanta-zją, umiejętnościami, no i talentem pedagogicz-nym. I jakaż wdzięczność owego rodzica, a może i dzieciaków… Jednak owymi dziećmi nie można się „pobawić” i zostawić ich jak zabawki w pias-kownicy. „Oswoić to znaczy stworzyć więzy” – mówił Lis do Małego Księcia. A każdemu sercu tego bardzo potrzeba.

A „niepotrzebni” babcie i dziadkowie, co to wnuków mają daleko czy widują rzadko, a w sercach mają jeszcze chęć do obdarowywa-

nia, opowiadania, zabawiania, troszczenia się o kogoś – niestety, coraz częściej zamieniającą się w zgorzkniałość i celebrowanie swoich cho-rób i niedomagań. Niejednokrotnie taka babcia czy dziadek są „skarbnicami”, z których mogliby udzielić wiele dzieciom, którym jeden rodzic ro-dziny naprawdę stworzyć nie może. Ponoć dziad-kowie i dzieci najlepiej się dogadują… Ci pierwsi w kontakcie z drugimi młodnieją, a ci drudzy z pierwszymi lepiej dojrzewają. Ludzkie serce może mieć w sobie więcej troski i energii, niż na te kilkoro własnych dzieci i wnuków potrze-bowało. O ile nie zatęchnie i nie zgrzybieje, nie pukając do czyichś drzwi, za którymi słychać dziecięce głosy i wiadomo, że tato lub mama tam nie bywają. Starość może być jeszcze przy-godą bycia nauczycielem, katechetą, bajarzem, przewodnikiem, autorytetem, piastunką etc. Ale i tutaj potrzeba zgadujących oczu – może już przygaszonych, ale z szansą na zabłyśnięcie, by inne przy nich rozbłysły.

Fot.:

ks.

Tom

asz

Kop

iczk

o

Sygn

ały

tros

ki 4

/201

0

15Ludzkie serce może mieć w sobie więcej troski i energii, niż potrzebowało.

Page 18: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

A czy rodzic chrzestny jest tylko od prezen-tów czy sam może bywać… żywym prezentem? Otóż to! Jeszcze parędziesiąt lat temu rodzice chrzestni liczyli się z tym, że jeśli ich chrześniak stanie się sierotą, to oni go przygarną. To było oczywiste od wieków, ale teraz już nie. Jednak ojcostwo czy macierzyństwo duchowe chrzest-nych nadal obowiązuje, choć może nie jest to tak oczywiste lub uświadamiane. To nie sprawa tylko „potrzymania do chrztu” i prezentu na Pierwszą Komunię Świętą, ale troska o tę wiarę, którą się w imieniu dziecka obiecało razem z rodzonymi rodzicami. Może właśnie jest ona bardziej potrzebna, gdy jedno z tych rodziców zostaje samo i nie do końca sobie z wszystkim radzi? Kobieta spełnia się w macierzyństwie, a mężczyzna w ojcostwie – także w takim poś-rednim, duchowym, moralnym, uzupełniają-cym, jakim jest bycie rodzicem chrzestnym.

Oswajamy świat małymi gestami miłości. Niekoniecznie, gdy Wielka Orkiestra „gra dla

dzieciaków”, kiedy media pokrzykują: „Wszyst-kie dzieci są nasze!” lub: „Cała Polska czyta dzie-ciom”. Bardziej, gdy jakieś dziecko ma określone imię, twarz i swój czasem niewesoły los.

W „Liście do rodzin” Jan Paweł II pisał:«O zmierzchu życia sądzeni będziemy z mi-

łości» (…). Chrystus, Odkupiciel i Oblubieniec ludzkości, (…) Jego sąd będzie sądem z miłoś- ci – sądem, który jest ostatecznym potwierdze-niem prawdy, że Oblubieniec był z nami, a my, być może, nie wiedzieliśmy o tym. (…) On utożsamia się z opuszczoną żoną czy mężem, z poczętym i odrzuconym dzieckiem: «Nie przy-jęliście Mnie!»”.

Przez życie i do nieba nie można iść… gę-siego, ale gromadami. Raz my kogoś wspie-ramy i prowadzimy, raz to oni wspierają i prowadzą nas. Byleby tylko nie przegapić tej okazji i szansy dla siebie.

Fot.:

Rob

ert S

obko

wic

z

Kobieta spełnia się w macierzyństwie, a mężczyzna w ojcostwie, także pośrednim.16

Sygn

ały

tros

ki 4

/201

0

Page 19: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

Warto posłuchać

17

Sygn

ały

tros

ki 4

/201

0Polecamy audycje dla małżonków i rodziców w Radiu Maryjawe wtorki o godz. 21.40

6 IV 2010 – Radość – dar Zmartwychwstałego! Elżbieta i Piotr Markowie13 IV 2010 – Małżeństwo szkołą słuchania Pana ks. dr Andrzej Wachowicz20 IV 2010 – Niepodważalne prawa rodziców ks. bp Stanisław Stefanek27 IV 2010 – Czy warto kochać więcej? Krystyna Zając 4 V 2010 – Samotność dziecka br. Tadeusz Ruciński, redaktor miesięcznika „Sygnały Troski”, siostry loretanki Audycje archiwalne na stronie www.radiomaryja.pl – zakładka „Audycje dla Małżonków”

Fot.:

And

rzej

Pał

ka

Page 20: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

SKUTKI BRAKU OJCA

Samotne wychowywanie dzieci przez matki to z wielu względów bardzo trudne zadanie, stwarzające dodatkowo dużo zagrożeń, których często matki nie umieją zauważyć. Między in-nymi jest to zbytnia koncentracja na dziecku. Matki pozostawione przez partnerów niejedno-krotnie czynią z wychowania dziecka jedyny cel swego życia, poświęcają się dziecku i dla dziecka. Często starają się jak najdłużej utrzymać dziecko w sytuacji zależności emocjonalnej i hamują jego próby usamodzielnienia się. Zdarza się, że czynią z niego ,,zastępczego partnera”, zwierzają mu się ze swoich trosk i problemów, tym samym odbie-rając dziecku dzieciństwo.

Dzieci wychowywane bez ojców trudniej niż rówieśnicy wychowani w rodzinach pełnych rozwiązują problemy życiowe, wykazują więcej napięć emocjonalnych, mają trudności w nawią-zywaniu kontaktów, mają mniejsze poczucie bez-pieczeństwa i są bardziej agresywne.

Brak ojca i nadmierna identyfi kacja z matką może u chłopców wychowywanych przez sa-motne matki przyczynić się do powstawania ten-dencji homoseksualnych, jak również zaburzeń życia seksualnego w okresie dorosłości.

U dzieci pozbawionych kontaktów z ojcem można zaobserwować niższą motywacje do osiągnięć i mniejszą tendencję do rywalizacji. Na ogół są one mniej cierpliwe i mniej odporne na bodźce negatywne niż ich rówieś nicy. Wynika

Do prawidłowego rozwoju psychicznego dziecka jest potrzebne obcowanie zarówno z matką, jak i z ojcem, gdyż ze względu na naturalne różnice między kobietami a mężczyznami zaspo-kajają oni różne potrzeby dzieci. Chodzi oczywiście o czynne zaangażowanie się ojca i mat-ki w funkcjonowanie rodziny, a zwłaszcza w proces wychowania dzieci, ponieważ na rozwój dziecka negatywny wpływ ma nie tylko brak ojca czy matki, lecz także rodzic niewykonujący swoich funkcji czy też wykonujący je w sposób niewłaściwy.

to z tego, że mężczyzna potrafi lepiej niż kobieta zapewnić w wychowaniu dziecka konsekwentne stosowanie kar i nagród, które jest podstawowym warunkiem zapewnienia dziecku równowagi emocjonalnej. Dziecko ulega wpływom ojca szczególnie w takich sferach jak przekonania polityczne i stosunek do pracy zawodowej.

Ojciec w pewnym momencie życia syna przes-taje być dla niego konkretną jednostką, a staje się wzorem roli męskiej i ojcowskiej. Sytuacja ta wpływa na uczenie się ról rodzicielskich. Brak wzoru ojca może więc utrudniać dziecku prawi-dłowe funkcjonowanie w roli związanej z płcią, a w przyszłości uniemożliwiać budowanie pra-widłowych relacji z partnerką i pełnienie ról ro-dzicielskich. Chłopiec, żeby stał się mężczyzną, mężem i ojcem, musi obserwować mężczyznę, męża i ojca.

Mężowie, którzy w dzieciństwie zostali po-zbawieni żywych kontaktów z ojcem, przejawiają wiele symptomów niedostosowania w życiu małżeńskim. Mężczyźni tacy bywają niezrów-noważeni, drobiazgowi, wtrącają się do spraw związanych z prowadzeniem domu i przejawiają mniejszą aktywność płciową.

Nieobecność ojca we wczesnym dzieciństwie syna, niemożność naśladowania ojca prowadzi w dorosłym życiu do słabej motywacji osiągnięć, niskiej samooceny, niezdolności do rezygnacji z bieżących nagród dla korzyści, które można

Dzieci wychowywane bez ojców trudniej rozwiązują problemy życiowe.18

Sygn

ały

tros

ki 4

/201

0

Beata Krasoń

Page 21: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

Obecność ojca w rodzinie ma także kluczowe znaczenie dla prawidłowego rozwoju dziewcząt. Zachowanie się ojca wobec córek ma duże znacze-nie przede wszystkim dlatego, iż jest on najczę-ściej pierwszym mężczyzną, z którym kontaktuje się dziewczynka. Z obserwacji jego zachowania kształtuje ona sobie pogląd na mężczyzn w ogóle. Obcowanie z ojcem pozwala poznawać psychikę przedstawiciela płci przeciwnej i go zrozumieć, co rzutuje na jej późniejsze kontakty z mężczy-znami, pozwala lepiej zrozumieć męża i synów.

Sposób, w jaki ojciec traktuje córkę, powo-duje, że dziewczynka będzie od swojego męża oczekiwała takiego samego traktowania.

Nieobecność ojca pozostawia większe ślady w psychice syna niż w psychice córki.

Ujemne skutki braku ojca zależą w dużym stopniu od postawy, jaką przyjmie matka wobec byłego męża, i sytuacji, jaka zaistniała.

SKUTKI BRAKU MATKI

Matka jest pokarmem, miłością, ciepłem i ziemią. Najbardziej niszczącym skutkiem braku matki jest brak poczucia bezpieczeństwa. Matka poprzez obcowanie ze swoim dzieckiem rozwija i wzmacnia u niego poczucie pewności i miłoś- ci. Dzięki temu ono prawidłowo rozwija się pod względem psychicznym. Dla niego najważniejszą osobą jest właśnie matka i nieważne, czy ono ma dwa lata, pięć lub dziesięć. To ona zaspokaja po-trzeby biologiczne i psychiczne dzieci, zajmuje się opieką oraz obdarza uczuciem.

Ważność matki jest proporcjonalna do bez-radności dziecka. Im więcej opieki potrzebuje dziecko, tym większa jest rola matki. Zerwanie takiej więzi między nimi może prowadzić do bar-dzo poważnych skutków, np. zaburzeń psychicz-nych, zaha mowania rozwoju intelektualnego, zaburzeń osobowości.

Matka stwarza w rodzinie klimat uczuciowy i to od tego klimatu zależy kształtowanie po-stawy uczuciowej. To kobieta uczy dziecko bo-gactwa odczuć psychicznych, pozwalając tym samym na lepsze zrozumienie problemów innego

osiągnąć w przyszłości. Poza tym brak ojca łą-czy się ściśle z postawami lękowymi zarówno u dziewcząt, jak i u chłopców.

Chłopcy wychowywani tylko przez kobiety są bardziej agresywni i bardziej podatni na wy-kolejenie niż chłopcy, w których wychowaniu bierze czynny udział ojciec. Chłopiec, nie mając w rodzinie odpowiedniego wzorca męskiego zachowania się, często tworzy sobie wypaczony obraz tzw. prawdziwego mężczyzny, najczęściej taki, który proponują media, a który charakte-ryzuje się nadmierną ilością cech agresywnych. W takiej sytuacji chłopiec przeciwstawia się wszystkim zasadom, które wpaja mu matka, i zachowuje się agresywnie, odrzucając naśla-dowanie jakichkolwiek zachowań matki, w jego mniemaniu przynależnych tylko kobietom.Fo

t.: P

atry

k N

owak

Sygn

ały

tros

ki 4

/201

0

19Matka rozwija i wzmacnia w dziecku poczucie pewności i miłości.

Page 22: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

człowieka. Matka kształtuje u dzieci uczucie mi-łości i inne pozytywne uczucia. Ona uczy kochać i rozumieć innych ludzi. Dzieci wychowywane bez matek mają problemy z odczuwaniem, z wy-rażaniem i okazywaniem uczuć.

Szczególnie ważne zadanie, jakie ma do spełnienia matka, polega na podtrzymywaniu więzi rodzinnych oraz na kultywowaniu trady-cji. Matka tworzy „korzenie” rodziny i dba o nie. Brak matki często skutkuje poczuciem braku przynależności do kogo kolwiek, pojawieniem się poczucia, że jestem niczyj, nikt mnie nie chce. Matka jest więc piastunką klimatu emocjonal-nego i ciepła w rodzinie. Stara się o zachowanie stałego rytmu życia domowego.

Od matki dziecko uczy się wiary i stosunku do religii. Jeśli matki nie ma, dużo trudniej kształtować religijność dziecka.

Dla dziewcząt brak matki to brak wzorca osobowego, od którego przejmą cechy i nauczą się, jak postępować. Zmniejsza to szanse na po-myślne wywiązywanie się z roli żony i matki w dorosłym życiu.

Dla syna matka często jest wzorem kobiety. Brak tego wzoru może spowodować trudności w znalezieniu sobie żony.

Dla odpowiedniego rozwoju społecznego dziecka duże znaczenie ma stosunek matki do innych ludzi. Małe dziecko obserwuje matkę i jej relacje z innymi. Dziecko dostrzega, że są inni ludzie, których matka kocha i których potrzeby zaspokaja. Zanim samo zacznie nawiązywać kon-takty z innymi osobami, uczy się przede wszyst-kim od matki, jak należy je traktować, jak się do nich odnosić. Jeśli nie ma się od kogo uczyć, to ta sfera może się wcale nie rozwinąć i dorosły człowiek zostaje skazany na samotność.

Fot.:

Iza

Andr

zeje

wsk

a

Brak matki często skutkuje poczuciem braku przynależności do kogo kolwiek.20

Sygn

ały

tros

ki 4

/201

0 Dawanie świadectwa bezcennej war-tości nierozerwalności i wierności mał-żeńskiej jest jednym z najcenniejszych i najpilniejszych zadań małżonków chrześcijańskich naszych czasów.Jan Paweł II: „Familiaris consortio”

Page 23: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

Życie człowieka to nie tylko wzloty, ale także upadki. Kryzysy, załamania, problemy mogą zakłócić nasze życie, ale ich pokonanie dodaje nam sił, a także nas rozwija. Ale pojawia się po-ważny problem: rozpad rodziny i kryzys z tym związany – to właśnie rozwód, który jest wbrew prawu moralnemu. Często słyszy się: „Po kilku latach nieustających kłótni z mężem postanowi-łam się rozwieść”, „Ona mnie zdradziła, nie po-trafi ę przebaczyć, nie mogę z nią być”. Spotykam się również z takimi sytuacjami, że jedna ze stron chce przebaczyć, uważa, że warto dla dzieci być rodziną wyjątkową, i broni się przed samotno-ścią, czyli statusem samotnego rodzica.

Rozpada się więc ognisko domowe – ro-dzina. Dziecko czuje się samotne, wręcz odrzu-cone, bezradne i traci poczucie bezpieczeństwa. Takie poczucie opuszczenia jest bardzo nie-bezpieczne i zostawia trwałe ślady w psychice dziecka. Rozwodzący się rodzice są bardzo zajęci swoimi sprawami, koncentrują się na sobie i na przetrwaniu najtrudniejszych miesięcy (a czasem lat), tracąc z pola widzenia opiekę nad dziećmi.

Dzieci w zależności od wieku różnie mogą odbierać rozstanie rodziców, które jest począt-kiem nowego etapu w ich życiu. Najbardziej szkodzą dzieciom walki w sądzie o opiekę nad nimi, prowadzone pod sztandarem ich dobra.

JAKIE SĄ REAKCJE DZIECI NA ROZWÓD RODZICÓW?

Dziecko w wieku od roku do 8 lat:♦ żyje nadzieją, że rodzice znów będą razem♦ ma poczucie straty rodzica – może to prowa-dzić do agresji wobec siebie, rodzeństwa, rówie-śników i innych ludzi ♦ może brać na siebie winę – bardzo często dzieci uważają, że swoim zachowaniem dopro-

Każde dziecko marzy, by jego dom był jak „w Nazarecie dom, zwyczajny, prosty dom”. Przy-chodzący na ziemię Bóg chciał znaleźć się w rodzinie. Jezus uświęcił więzy rodzinne swoją obec-nością. Przyglądając się świętym i dobrym ludziom, z wdzięcznością odnosimy się do rodzin, w których się wychowali.

Fot.:

And

rzej

Nie

dźw

ieck

i

Fot.:

Paw

eł K

ula

Sygn

ały

tros

ki 4

/201

0

21Poczucie opuszczenia zostawia trwałe ślady w psychice dziecka.

Ewa Kaczmarczyk

Page 24: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

wadziły do rozwodu rodziców („tatuś odszedł, bo byłem niegrzeczny”)♦ może się wycofać do wcześniejszych nawy-ków, kiedy było malutkie i miało pełną opiekę obojga rodziców – może się to wyrażać w mocze-niu się w nocy, brudzeniu majtek, ssaniu kciuka, wzmożonym przytulaniu się♦ może przeżywać niepewność i lęk o to, co będzie jutro – przez to miewa kłopoty z zasypia-niem, może bać się ciemności, budzić się w nocy z krzykiem.

Wyprowadzka jednego z rodziców, zmiana domowych zwyczajów to dla dziecka prawdziwe trzęsienie ziemi.

Dziecko w wieku od 8 do 12 lat:♦ ciągle po cichu liczy, że rodzice znów będą razem♦ przeżywa smutek – szlocha, popłakuje, bardzo tęskni za rodzicem, który z nim nie mieszka ♦ odczuwa lęk przed tym, że utraci także ro-dzica, który z nim mieszka, może złościć się na tego rodzica, którego wini za całe zło ♦ musi wybierać, wobec kogo być lojalnym – wobec mamy czy wobec taty?

Kiedy dziecko jest dorosłe:♦ dorosłe dzieci mogą się czuć zobowiązane do emocjonalnego wspierania rodziców – to może odbierać im wolność w nawiązywaniu własnych relacji i zajmowania się własnym życiem.

Według ankiety przeprowadzonej w naszej poradni dzieci w wieku 8-17 lat, których rodzice się rozwodzili, najbardziej boją się, że:♦ „Mama albo tata powie mi, że rozwód jest przeze mnie”.♦ „Mama będzie nieszczęśliwa”.♦ „Moi krewni będą mówić brzydkie rzeczy o moich rodzicach”.♦ „Nie będę wiedzieć, jak powiedzieć o rozwo-dzie rodziców moim kolegom i znajomym”.♦ „Nie będę mogła widywać babci i dziadka lub innych z rodziny”.♦ „Mama będzie brzydko mówić o tacie”.♦ „Będę musiała rozstać się z moim pieskiem i różnymi zabawkami”.♦ „Zakaz dzwonienia czy odbierania telefonu z rodziny taty”.♦ „Kłamstwo sugerowane względem rodziny taty, że nie chcę czegoś od nich lub spotkania”.♦ „Spadnie na mnie wina, że nie są razem”. Fo

t.:

Fot.:

Paw

eł K

ula

Wyprowadzka jednego z rodziców to dla dziecka prawdziwe trzęsienie ziemi.22

Sygn

ały

tros

ki 4

/201

0

Page 25: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

Świadectwo

Moi rodzice się rozwiedli, jak miałam 6 lat. Ta-ta przez bardzo długi okres mojego życia nie miał ze mną kontaktu. Myślałam: „Jeśli tata mnie nie kocha, to co tam dopiero ten niby Bóg, którego nie widać, nie słychać, który jest tak daleko”. Myślałam, że to normalne, że ludzie się rozwodzą, a rodzice nie mają czasu dla dzieci. Uważałam też, że nie zasługuję na miłość… (jestem złym dzieckiem, dla którego miłość jest nieosiągalna, bo nigdy na nią nie zasłuży). Moje serce było jak witraż przed złożeniem – porozwalane, nic do niczego nie pasowało.

Pewnego dnia przyjechałam na rekolekcje Oazy Rodzin do Emaus i zobaczyłam, że rodzina może wy-glądać inaczej. To, że moim rodzicom się nie ułożyło, że mojego taty nie obchodzi, co u mnie słychać, i nie potrafi pierwszy zadzwonić czy napisać SMS-a, to nie znaczy, że w moim życiu ma nie być miłości.

Świadectwo życia rodzin, które tam przebywały, uświadomiło mi, że mam szanse na to, by i moja ro-dzina tak wyglądała, bo każdy zasługuje na miłość. W Emaus na te rozwalone szkiełka mojego serca wy-lała się miłość Pana Jezusa płynąca z Jego ran – mi-łość ta posklejała szkiełka w piękny witraż. Wiem, że Jezusowi nie jest wszystko jedno, czy jestem dobra czy zła, czy cierpię czy się cieszę. Ale także wiem, że Jego miłość jest niezawodna. Mój tata może nie pamiętać o moich urodzinach, o tym, by zapytać się, czy nie chciałabym z nim i rodzeństwem spędzić weekendu – ale Bóg nie zapomni o mnie. On się ciągle troszczy i pokazuje mi, że to On jest moim Ojcem – Ojcem, który kocha pomimo i zawsze.

Chwała Panu! Kasia Didkowska

Dzieci przeżywają walkę serca, sumie-nia, ciągłego wyboru i niepewności, zadając sobie pytania:♦ „Z czyim zdaniem mam się liczyć: taty czy mamy?”♦ „Kto naprawdę mnie kocha?”♦ „Czyim jestem dzieckiem?”♦ „Kto mówi prawdę?”♦ „Kto ma rację?”

Autorka jest założycielem i dyrektoremSpecjalistycznej PoradniMłodzieżowo-Rodzinnej

im. Jana Pawła II w Radomsku

Fot.:

Rob

ert S

obko

wic

z

Sygn

ały

tros

ki 4

/201

0

23«Kto naprawdę mnie kocha?»

Page 26: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

Dzieci osierocone biologicznie lub społecz-nie, z rodzin rozbitych, zrekonstruowanych, „patchworkowych” mają trudności w budo-waniu swojego poczucia przynależności do ro-dziny, a bez tego nie ma przecież umiejętności odnalezienia się w innych rolach społecznych, w grupie rówieśniczej, w rodzinach, które za-łożą. Człowiek, który nie czuje, że jest we wła-ściwym i stabilnym gnieździe, nie nauczy się latać. Obciążą go: niska samoocena, lęk, poczu-cie zagrożenia, braku stałości. Przez zaburzenia nerwicowe, zachowania autodestrukcyjne lub agresywne, szeroko rozumiane niedostosowa-nie społeczne i zaburzenia więzi będą przebijać napięcie i pytania: „Czy mnie kochasz? Czy jestem twój? Nie zostawisz mnie? Czy zasłu-guję?”. Jednym z pierwszych zadań opiekunów

Czyj, czyjaCzyj, czyjajestem?jestem?

takich dzieci, jeszcze przed wychowywaniem i edukacją, jest zapewnienie stabilności, po-czucia bezpieczeństwa, całkowitej i bezwarun-kowej akceptacji oraz relacji indywidualnej, w której dziecko może czuć się upragnione, ważne i wyjątkowe. Prócz tego opiekun musi być sam stabilny, pewny siebie i swojej roli, pogodzony z miejscem, jakie zajmuje w życiu dziecka. Rodzice zastępczy nie mogą deprecjo-nować biologicznych, dziadkowie rywalizować z mamą dziecka, rodzice adopcyjni nie mogą chcieć wymazać faktu, że był przed nimi ktoś, dzięki komu dziecko pojawiło się na świecie.Ale przy pełnym uznaniu rzeczywistoś ci i emo-cji dziecka opiekunowie powinni odnajdować się w swej roli i czuć się uprawnionymi do jej pełnienia.

Miałem kogoś. Mama, tata, znajome twarze. Pamiętam ich głos i to, że byli, choć czasem nie byli dla mnie mili. Ale byli mi znani, moi, a ja byłem ich. Może nawet ich nie pamiętam, ale wiem, że kiedyś byli. A teraz ich nie ma – obojga albo jednego z nich. Czyj więc teraz jestem? Do kogo przynależę? Gdzie jest moje miejsce? Kim jestem? Kim mogę być?

Fot.:

Woj

ciec

h M

iszc

zak

Rodzice zastępczy nie mogą deprecjonować biologicznych.24

Sygn

ały

tros

ki 4

/201

0

Anna Lipska

Page 27: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

Dziecko potrzebuje wiedzieć, kto ma być dla niego najważniejszy, kogo ma kochać i kto się o nie najbardziej troszczy. Na tych osobach wiodących opiera swoje bezpieczeństwo, relacje z innymi osobami, postrzeganie świata. Jeśli są to mama i tata, dwoje razem, w zgodzie i realnie obecni, to w sposób naturalny buduje się przy-należność dziecka do rodziców i rodziny i toż-samość jako członka tej wspólnoty, czyjegoś synka, córki. Ale gdy równowaga zostaje zakłó-cona, dziecko gubi się zarówno w swoich odczu-ciach, jak i w plątaninie ról, osób i nieobecności. Trudno jest odnaleźć własne miejsce w rodzinie, w której dzieci dzielą się na „twoje”, „moje” i „na-sze”. Trudno być sobą w pełni, jeśli mamusia nie żyje i nie ma jej obok, a jej obraz i emocje z nią związane powoli rok po roku bledną, co rodzi poczucie winy i samotności. Trudno być tylko synkiem taty, jeśli mamy wcale się nie znało i nie wie się, dzięki komu się zacząłem. Trudno być dzieckiem NN, znalezionym w Oknie Życia albo na przys tanku, niemającym żadnej, najmniejszej nawet szansy na dowiedzenie się choćby o swoim pierwszym imieniu, o tym, jakie są moje korze-nie, dlaczego ktoś mnie oddał i jaki był.

Dziecko zupełnie bez korzeni, bez przeszło-ści, emocjonalny „bezpaństwowiec” to rzadkość. Ale życie stawia przed dziećmi częściej inne nie-pewności. Czy nadal jes tem „córeczką tatusia”, jeśli tata od dwóch lat pracuje za granicą? Wiem, że mnie kocha i zarabia dla mnie pieniążki, ale tęsknię za nim i chcę, by tu był, a jego nie ma. Czy nie chce już mnie widzieć? Dlaczego tatuś mnie zostawił i odszedł do innej pani? Czy by-łem niegrzeczny? Dlaczego nie wraca? Czy już mnie nie lubi? Czy nadal jestem jego synkiem? A jeśli wraca i mnie widuje, to dlaczego nie chce znów z nami mieszkać? Nie kocha mnie już?

Dzieci w rodzinnym środowisku zastępczym często przeżywają poczucie winy i konfl ikt lojal-ności – kogo bardziej kochać, kogo bardziej słu-chać, kto powinien być ważniejszy? To dziad-kowie się mną zajmują, oni mnie wychowują i troszczą się o mnie, a mama tylko mnie odwie-dza. Cały świat mówi, że ona jest ważniejsza, ko-

ledzy w przedszkolu obchodzą Dzień Matki jak największe święto, ale przecież to do dziadków biegnę, gdy się przestraszę. A mama czasem mnie nawet męczy, boję się jej, nie rozumiem. To czyj jestem? Dziadkowy czy maminy? A jeśli jestem w rodzinie zastępczej u obcych ludzi, a tata przy-chodzi i mnie buntuje, pozwala mi na rzeczy, na które ciocia z wujkiem nie pozwalają? Kogo słuchać? A jeśli tata mnie bił, a wujek przytula i pomaga w lekcjach, to czy mam prawo bardziej lubić wujka? I czy tata się na mnie nie zemści? Czyj jestem? A jeśli w rodzinie zastępczej jest mi dobrze, ale naprawdę tęsknię do rodziców, bo ich kocham, to czy nikt nie każe mi mówić „mamo” i „tato” do osób, które przecież nie są moimi ro-dzicami? I czy im nie będzie przykro, że nocą płaczę za domem? Czy nie wyrzucą mnie za to, że moje serce woli biologiczną mamę? I dlaczego ona mnie nie odwiedza? Czy nadal jestem jej?

Fot.:

Woj

ciec

h R

ozen

ek

Sygn

ały

tros

ki 4

/201

0

25Czy nadal jes tem «córeczką tatusia», jeśli tata od dwóch lat pracuje za granicą?

Page 28: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

A kiedy moja mama ma drugiego męża, to czy mam się go słuchać? Czy jestem złym synkiem dla taty, skoro kocham ojczyma i wolę być z nim, bo jest dla mnie dobry, robi kanapki i poś-więca mi czas? I mam trzy pary dziadków, to czy wolno mi kochać wszystkich tak samo? A je-śli jestem adoptowany i już na zawsze mam no-wych rodziców, to czy nie jestem zdrajcą, skoro ich kocham i chcę być tylko z nimi? Wcześniej byli przecież inni, starzy rodzice, czasem słyszę, że „prawdziwi”. Czy ci nie są prawdziwi? I czy wolno mi tak zmieniać rodziców? Czy to nie jest złe? Czy mogę się czasem na nich zezłościć jak w normalnym domu, bez strachu, że mnie od-dadzą? Czyj naprawdę jestem? Czy jeśli mama mnie nie urodziła, to na pewno mnie kocha i na pewno jestem jej córeczką?

W budowaniu tożsamości dziecka ważne jest też nastawienie jego opiekunów do samego faktu posiadania dziecka i ich motywacja do opieki. Jeśli kobieta chce urodzić „sobie” dziecko i uważa, że ma „prawo własności”, to będzie wy-kazywać przedmiotowe i użytkowe podejście do syna lub córki, którzy w jej emocjach mają być dla niej, a nie ona dla dzieci. Jeśli ktoś adoptuje dziecko, żeby nie być samemu, żeby nakarmić

własne potrzeby, i np. osoba samotna, nie dba-jąc o dobro dziecka i możliwości dania mu peł-nej rodziny, upiera się, że musi to być „zdrowa, bezproblemowa dziewczynka z niepatologicznej rodziny, najwyżej do piątego roku życia”, to w sa-mym swoim podejściu niesie swój egocentryzm i traktuje dziecko jako środek do zaspokojenia własnych potrzeb, towar, który ma być zgodny z zamówieniem. Jeśli rodzina zastępcza opie-kuje się dzieckiem z łaski i litości, a nie z troski i miłości, wtedy daje mu sygnał, że nie jest ono ważne i cenne. I pytanie: „Czyj jestem?” jest wtedy przeżywane przez dziecko jako pytanie: „Do kogo należę? Kto mną rządzi?” (co odzwier-ciedla podejście do dziecka jak do rzeczy, a do ro-dzicielstwa jako stanu posiadania). Odpowiedź na tak zadane i przeżywane pytanie nie zbuduje dzieciństwa bezpiecznego, pełnego poczucia własnej wartości, godności, akceptacji i miłości. Dbajmy o to, by nasze dzieci pytały raczej: „Czyj jestem?”, to znaczy: „Kto mnie kocha? Dla kogo jestem ważny i niepowtarzalny? Kto się o mnie troszczy? Gdzie przynależę? Czy jestem jego, a on jest mój? Czy jesteśmy razem?”. Oby w nas znajdowały odpowiedź.

Autorka pracuje jako psychologw Katolickim Ośrodku

Adopcyjno-Opiekuńczym w Warszawie Fot.:

s. Z

uzan

na C

hom

ka

Dla kogo jestem ważny i niepowtarzalny? 26

Sygn

ały

tros

ki 4

/201

0

Page 29: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

Rozmowa z ks. Janem Pałygą – pallotynem, pisarzem, dziennikarzem, duszpasterzem, misjonarzem i egzorcystą. Ks. Jan Pałyga zajmuje się także duszpasterstwem związków niesakramentalnych, małżeństw w kry-zysie i ludzi „z pogranicza wiary” przy domu księży pallotynów w War-szawie przy ul. Skaryszewskiej w Centrum Pomocy Duchowej.

Zachęcamy do wysłuchania rozmowy z ks. Janem Pałygą, która znajduje się na płycie dołączonej do „Sygnałów Troski”

Jak Kościół troszczy się o osoby żyjące w związ-kach niesakramentalnych?

Osoby żyjące w związkach niesakramentalnych dalej są dziećmi Kościoła, nie są poza Kościołem i nie są z niego wyrzucone, chociaż czasami niektóre z nich tak twierdzą. Mówiąc, że Kościół ich nie chce, zapomi-nają, że zawierając związek cywilny, sami zrezygno-wali z pełnego uczestniczenia w życiu Kościoła. Mimo takiej postawy Kościół ich nie odtrąca i obejmuje ich troską duszpasterską.

Jaki jest cel duszpasterstwa osób żyjących w związ-kach niesakramentalnych?

Ważne jest, żeby nie utracili wiary, żeby w wie-rze wychowywali swoje dzieci i wnuki. W adhorta-cji „Familiaris consortio” Jan Paweł II zwraca uwa-gę, żeby te osoby zaangażowały się w życie społeczne, religijne i kulturalne i by świadczyły dobro na rzecz innych.

Jakie formy przybiera duszpasterstwo osób żyją-cych w związkach niesakramentalnych?

Obecnie w małych miastach przy okazji reko lekcji dość często jedna z konferencji jest przeznaczona dla osób żyjących w kolejnych, tylko cywilnych związkach. W dużych miastach organizuje się rekolekcje przezna-czone dla osób żyjących w powtórnych związkach. Można spotkać się z tym, że w niektórych kościołach są w niedziele odprawiane Msze święte dla osób znaj-dujących się w kryzysie bądź żyjących w związkach niesakramentalnych, jak tu, na ul. Skaryszewskiej. Są też wspólnoty, do których należą osoby żyjące w ta-kich związkach. Na spotkaniach mówimy m.in. o pro-blemach, z jakimi się spotykają, przyglądamy się ich wierze, zastanawiamy się, czy małżeństwo było waż-nie zawarte, czy udałoby się uzyskać orzeczenie o nie-ważności małżeństwa.

Czy takie osoby mogą pełniej uczestniczyć w życiu religijnym?

Osoby, które chcą głębiej wejść w życie reli gijne, mogą żyć w tzw. białym małżeństwie.

Co rozumiemy pod tą nazwą?

Białe małżeństwo polega na tym, że oso-by w nim żyjące nie muszą się rozchodzić, mają reli gijnie wychowywać dzieci i mogą przystępować do sakramentów świętych pod dwoma warunkami. Po pierwsze, mu-szą zrezygnować z intymności małżeńskiej, ma to być za obopólną zgodą i muszą po-wiedzieć o swojej decyzji księdzu, najlepiej takiemu, który rozumie problem. Po dru-gie, powinni bardzo dyskretnie przyjmo-wać Komunię świętą w środowisku, gdzie są znani, żeby nie było zgorszenia dla ludzi, którzy nie wiedzą, że zrezygnowali oni z in-tymności małżeńskiej.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Sylwia Sułkowskaz Naczelnej Redakcji Programów

Katolickich Polskiego Radia

Fot.:

Paw

eł K

ula

Fot.

z ar

chiw

um k

s. J

ana

Pały

gi

Sygn

ały

tros

ki 4

/201

0

27

Page 30: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

Jesteśmy małżeństwem od 25 lat. Mamy dwóch synów w wieku 24 i 14 lat. Oboje z mę-żem pracujemy zawodowo. Ja jestem animator-ką osób starszych i niepełnosprawnych w Klu-bie Seniora, a mąż pracuje w hucie. 12 lat temu zostaliśmy rodziną zaprzyjaźnioną z domem dziecka. Polegało to na tym, że zabieraliśmy dzieci na ferie, wakacje i w miarę możliwości na weekendy. Zaobserwowaliśmy, że dzieci pod wpływem kontaktu z nami, poświęcanego im przez nas czasu zmieniają się. Lepiej się uczyły i zachowywały w domu dziecka, aby gdy przyje-dziemy, mieć się czym pochwalić. Wychowawcy również zauważali zmiany na lepsze mimo tak krótkiego, wydawałoby się, kontaktu.

Tak rozpoczęło się nasze życie dla dzieci. Może trochę mniej wygodne, bo czyniące w na-szym życiu i życiu całej rodziny pewne zmiany i ograniczenia, ale za to pełne gwaru i radości. I właściwie nie planowaliśmy nic więcej, ale jak się okazało, Pan Bóg planował. W 2002 roku przed świętami Bożego Narodzenia zadzwonił do nas zaprzyjaźniony z naszą rodziną francisz-kanin i powiedział, że jest dwunastoletni chło-pak, który ma iść do domu dziecka ze względu na złą sytuację rodzinną, i poprosił, abyśmy przemyśleli możliwość przyjęcia go do rodziny. Mieliśmy tydzień do zastanowienia. Po rodzin-nej naradzie zdecydowaliśmy się przyjąć chłop-ca do rodziny. Paweł, bo tak ma na imię, bardzo szybko zaaklimatyzował się tak w naszym domu, jak i w całej bliższej i dalszej rodzinie. W naszym wiejskim środowisku oczywiście różnie to było przyjęte, ale w sumie dużo było sympatii i miłych komentarzy. Na te mniej przychylne po prostu nie zwracaliśmy uwagi, bo to nasze życie i nasza decyzja.

Po 5 latach okazało się, że jest rodzeństwo (troje dzieci w wieku przedszkolnym), które rów-nież czeka na pomoc. Zawiadomiło nas o tym Centrum Pomocy Rodzinie i zaproponowało Fo

t.:

28

Sygn

ały

tros

ki 4

/201

0

Świadectwo

Page 31: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

nam przyjąć dzieci tylko na czas uregulowa-nia sytuacji prawnej. Zgodziliśmy się. Dzieci są u nas do dziś. Pięknie się rozwijają, wrosły w ro-dzinę i bardzo nas kochają. I tak nasza rodzina w krótkim czasie rozrosła się do ośmiu osób. Jak już wspomniałam, oboje z mężem pracujemy za-wodowo, ale dobra organizacja daje możliwość pogodzenia wszystkiego. Maluchy chodzą do przedszkola. Dzięki pani dyrektor przedszkola, która bardzo poruszona naszą decyzją zapisała dzieci od razu do przedszkola, mogliśmy spełnić nasz zamiar.

Czasami nie jest łatwo, gdyż dzieci przez lata nienauczone żadnych zasad zachowania nieraz trudno ogarnąć. Czujemy ogromną odpowie-dzialność za powierzone nam życie. Dzieci po-trzebują bardzo dużo uwagi, ciepła, przytulania, cierpliwości, to w połączeniu z ciągłym tłumacze-niem pomaga uczyć je życia na nowo, a w życiu bywa różnie. Jest radość, ale też chwile zwątpie-nia. Tylko wiara i przekonanie, że robimy coś do-brego, pozwalają wszystko przetrwać. Jest takie powiedzenie: „Jeśli chcesz napisać list do Pana Boga, to zaadresuj go do człowieka, w którym On mieszka”, a przecież wierzymy, że w każdym po-trzebującym człowieku mieszka Pan Bóg – tym bardziej w takim małym i bezbronnym, jakim jest dziecko, czasem skrzywione bardzo ciężkimi doświadczeniami, bardzo trudne dziecko. To, co robimy, przyjmujemy jako powołanie, a każde powołanie ma swoją Niedzielę Palmową, ale też Drogę Krzyżową i Golgotę, gdzie trzeba umieć powiedzieć: „Ojcze, wybacz, bo nie wiedzą, co czynią…”.

Wiemy, że dzieciom jest też nieraz trudno, ale bez nas byłoby im jeszcze trudniej. To prze-konanie dodaje nam siły do tego, co robimy. Radość z ich miłości, z patrzenia, jak się roz-wijają, nabierają ogłady i ufności do świata, oraz wiele dobra, jakie się wyzwala w innych ludziach pod wpływem naszego trochę innego życia, rekompensuje wszystko. Maluchy, które są u nas już trzeci rok, traktują nas i kochają

jak prawdziwych rodziców (widać to na każdym kroku). Ktoś, kto nas nie zna, myśli, że to nasze rodzone dzieci. Staramy się namówić znajome rodziny, aby również otwarły drzwi swojego domu potrzebującym dzieciom, bo szczególnie w ten sposób otwieramy drzwi Chrystusowi.

Maria i Tadeusz Kanasowie

Sygn

ały

tros

ki 4

/201

0

29

Wszyscy członkowie rodziny, każdy wedle własnego daru, mają łaskę i od-powiedzialny obowiązek budowania dzień po dniu komunii osób, tworząc z rodziny „szkołę bogatszego człowie-czeństwa”.

Jan Paweł II: „Familiaris consortio”

Page 32: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

Czym jest rodzinny dom dziecka?Joanna: Całodobową placówką opiekuńczo-

-wychowawczą. Trafi ają do nas dzieci z pogoto-wia opiekuńczego i z domu dziecka.

Zbigniew: A tak zwyczajnie mówiąc, miej-scem, gdzie dzieci znajdują swój dom, są odbie-rane i traktowane jak rodzina. Same zwracają się do nas: „mamo”, „tato”.

Z jakimi trudnościami muszą się zmierzyć prowadzący rodzinny dom dziecka?

Z.: Na pewno papiery, dokumenty. J.: Jest dużo biurokracji, trzeba pisać plan

rozwoju każdego dziecka, prowadzić dokumen-tację fi nansową, być gotowym na każdy rodzaj kontroli: z urzędu wojewódzkiego, powiatowego centrum pomocy rodzinie, ze starostwa. Nale-ży również zdawać relacje z wypełniania zadań statutowych.

Musimy być także w stałym kontakcie z po-radnią psychologiczno-pedagogiczną, ośrodkiem adopcyjno-opiekuńczym i szkołami. Jest tego sporo. W przypadku rodziny zastępczej czegoś takiego nie ma.

Z.: Forma rodzinnego domu dziecka jest, mo-im zdaniem, bardziej bezpieczna dla dzieci. O ich bezpieczeństwo dbają wspomniane wcześniej insty tucje, które systematycznie przeprowadza-ją kontrole funkcjonowania domu. Wszystko mu-si być jasne, jest statut, regulamin, jest pewność tego, co się dzieje w każdym momencie. Mamy kilka kontroli w ciągu roku.

J.: Poza tym innych trudności też jest sporo. Szczególnie te w docieraniu się, tworzeniu do-brych relacji.

Skąd Państwo biorą siłę do przezwyciężania tych trudności? W końcu tworzycie rodzinny dom dziecka już od 12 lat…

J.: Jak się coś zaczyna, to należy to skończyć, dojść do jakiegoś fi nału, tak jak nie można powie-

dzieć: „Wyszłam za mąż, zaraz wracam”. Jest to działanie stałe. A skąd siła? My zawierzyliśmy wszystkich po imieniu Niepokalanemu Sercu Naj-świętszej Maryi Panny, to nas bardzo wzmacnia. Dziś rano była Msza święta w intencji nas tutaj mieszkających. Siły możemy czerpać tylko stąd. Nie ma możliwości znalezienia żadnego człowie-ka, który mógłby zaradzić naszym trudnościom, tylko Pan Bóg. Opieramy się na Nim i o rozwią-zanie problemów prosimy przed Najświętszym Sakramentem. Dzieciom też podpowiadamy, że to jest jedna z dróg, najistotniejsza, żeby radzić sobie w życiu. Pracując przez lata z rodzinami i tworząc obecnie własną, wiem, że jedyna pomoc może być w Chrystusie, w religii i autentycznej wierze, w zaufaniu i miłowaniu do końca. Roz-mowy z drugim człowiekiem i jego pomoc też są ważne, ale drugorzędne. My postawiliśmy na Je-zusa i Maryję.

Jakie owoce tego działania widzą Państwo już teraz?

J.: To w takim razie powiemy tylko nazwę owocu, ale nie powiemy nic więcej. Jaki owoc we-dług ciebie? (pytanie skierowane do męża).

Z.: Ja nie wiem… Jabłko?J.: To ciekawe, a mnie się kojarzy z oliwką.

Proszę zobaczyć, jaka jest różnica pomiędzy jed-nym a drugim owocem…

Jakie są najradośniejsze chwile tworzenia takiej rodziny?

(chwila ciszy)J.: Ja kiedyś bardzo się cieszyłam, gdy jeź-

dziliśmy nad jezioro, a któreś z dzieci nauczyło się pływać.

Z.: Ja cieszę się z tego, że nasze dzieci potra-fi ą jeździć na rowerach, pływać, wykonywać du-żo czynności samoobsługowych w domu. Nasze dzieci naprawdę wiele potrafi ą. Czasem są takie małe radości. Na przykład, gdy mówię, że opa-

W Polsce żyje wielu rodziców, którzy nie poradzili sobie z wychowaniem swoich dzieci, zostali pozbawieni praw rodzicielskich. Żyje więc również niemało dzieci, które straciły rodzinę, zostały osierocone i pozbawione domu. Siedmiorgu takim właśnie dzieciom przyszli z pomocą Joanna i Zbigniew Gąsiewscy, zakładając 12 lat temu rodzinny dom dziecka.

Fot.:

30

Sygn

ały

tros

ki 4

/201

0

Page 33: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

łu nie ma w domu, ale nie proszę o przyniesie-nie, pojawia się któreś z dzieci i samo, chcąc jak-by zrobić niespodziankę, prędko biegnie po opał.To są niby drobne rzeczy, ale to jest dużo.

J.: Mało łowimy tych radości w naszym ży-ciu, nasze dzieci z pewnością więcej.

(Rodzice wołają dwie córki i pytają o najrado-śniejsze chwile, jakie wspominają).

Dziewczynki: Najlepiej wspominam nasze przedstawienie o Aniele Stróżu, w którym gra-ła cała rodzina. Miało tytuł: „Nie jesteśmy anio-łami, lecz się bardzo postaramy”, bo nasz dom jest pod wezwaniem Aniołów Stróżów. To przed-stawienie było ciekawe i radośnie się je tworzy-ło! Poza tym świetna była też „czekoladowa Wielkanoc”, kiedy tata urządzał różne konkur-sy. Fajne były jeszcze nocne podchody z całą ro-dziną, kopanie dołów na plaży i salta Marcina(brata – przyp. E.S.).

J.: Dzisiejsze pączusie z racji zapustów wyko-nane przez Ewę z dodatkiem spirytusu (ale sali-cylowego, bo nie zdążyła, w rozpędzie prac, prze-czytać napisu do końca).

Jakie są plusy pobytu u Państwa, a nie w tradycyjnym zinstytucjonalizowanym domu dziecka?

Z.: Przede wszystkim tutaj dzieci mają ro-dziców, mają dom. Wszystko, co tu mamy, jest ich, jest wspólne. Tam wszystko było na godzi-ny i na zmiany.

J.: U nas jest jedna stała zmiana: 24 godzi-ny na dobę. W ciągu dnia, w nocy, zawsze, kie-dy potrzeba.

My funkcjonujemy identycznie jak rodzi-na i to jest coś, czego nie da się zastąpić w ża-den sposób, choćby byli zatrudnieni najlepsi wychowawcy.

Co zrobić, aby stworzyć rodzinny dom dziec-ka? Dokąd skierować pierwsze kroki?

J.: Pierwszą rzeczą powinno być zwrócenie się do powiatowego centrum pomocy rodzinie, by dowiedzieć się, czy jest potrzeba stworzenia rodzinnego domu dziecka na danym terenie. Jeśli jest, to kandydaci zostają już odpowiednio pokierowani: na kurs przygotowawczy, bada-nia psycho logiczne. Przechodzą szereg rozmów i składają stosowne zaświadczenia.

Dziękuję za rozmowę i życzę pomyślności w wychowaniu tej wesołej gromadki!

J., Z.: Dziękujemy.

Rozmawiała Ewa Stasieło

Sygn

ały

tros

ki 4

/201

0

31

Page 34: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

Tylko w prawdzie małżeństwa i rodziny będą wolne od zagrożeń, o których mówi bieżący numer naszego miesięcznika. Prawdę tę należy stale głosić wszędzie, gdzie jest to tylko możliwe, oraz przy po-mocy dostępnych środków. Od lat czynią to katolickie media – Radio Maryja i Telewizja Trwam. Rodzinie i jej problemom poświęcają wiele audycji i progra-mów. Odkrywaniu prawdy o małżeństwie i rodzi-nie służą przede wszystkim wtorkowe spotkania dla małżonków i rodziców (zarówno te telewizyjne o 18:15, jak i radiowe o 21:40), a także przedpołu-dniowe porady pedagoga i psychologa (o 10:30 w Ra-diu Maryja). Ich problematyka jest bardzo szeroka. Tylko na początku tego roku ojcowie redemptoryści i świeccy prowadzący audycje oraz ich goście podjęli m.in. takie tematy jak: „Przebaczenie i pojednanie w rodzinie”, „Niepłodność i naprotechnologia”, „An-tykoncepcja najkrótszą drogą do rozwodu”, „Wpływ więzi matki z dzieckiem na jego rozwój”, „Chrystus

„Obiektywną prawdę o małżeństwie i rodzinie trzeba pokornie, a zarazem odważnie od-krywać, przyjmować, pogłębiać i żyć nią bez kompromisów. Po prostu trzeba jej służyć. Nikt bowiem nie panuje nad Prawdą – Prawdzie się służy” – mówi dokument Konferencji Episkopatu Polski zatytułowany „Służyć prawdzie o małżeństwie i rodzinie”.

nadzieją każdego małżeństwa!”, „Ciągle razem ze sobą”. Tematy audycji i ich treści są bardzo wymowne. Podkreślają wagę zagrożeń, jakie czyhają na współczesnego człowieka, ale także wskazują, jak ustrzec się przed zgubnymi wpływami, a jeśli to już nastąpiło – drogę wyjścia z kryzysu. Dlatego warto zapoznać się z audycjami i programami w katolickich mediach za-troskanych o zdrowe i silne rodziny.

Fot.:

Kat

arzy

na C

egie

lska

32

Sygn

ały

tros

ki 4

/201

0

Katarzyna Cegielska

Page 35: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

Przeczytać dobrą książkę to tak, jakby Pan Bógkomu Anioła z nieba przysłał za nauczyciela.

bł. ks. Ignacy Kłopotowski

W kolejnym numerze: Muzyka, muzykoterapia, muzykowanie

Warto przeczytać

Książki można zamawiać w Wydawnictwie Sióstr Loretanekul. L. Żeligowskiego 16/20, 04-476 Warszawa, tel.: (22) 673 58 39; 427 34 27

[email protected], www.loretanki.pl

NOWOŚĆbp Władysław Bandurski: Jadwiga. Święta królowa na polskim tronie.

Opowieść dziejowa w trzech tomachKsiążka autorstwa biskupa Władysława Bandurskiego (1865-1932), „opowieść dziejo-wa” – jak głosi podtytuł – po raz pierwszy ukazała się drukiem sto lat temu, w roku 1910. Napisana na początku ubiegłego wieku, w swej fabule sięga daleko wstecz – do schyłku wieku XIV; do czasów, w których żyła jej tytułowa bohaterka, Jadwiga Andegaweńska, córka Ludwika Węgierskiego i Elżbiety, księżniczki Bośni. Jest to – można by rzec – edytorska perełka, przeznaczona dla miłośników literatury, historii, dziejów ojczystych, bibliofi lów.

oprawa twarda cena 42,00 zł

NOWOŚĆMarguerite A. Peeters: Globalizacja zachodniej rewolucji kulturowej. Kluczowe pojęcia, mechanizmy działaniaKsiążka ta porusza zagadnienie globalnej rewolucji kulturowej, której celem jest – jak określiła Autorka we wstępie – „rozprzestrzenienie na całym świecie (...) nowej etyki, która ma (...) charakter sekularystyczny; jest ona wynikiem rewolucji feministycznej, seksualnej i kulturowej”. Niezwykle więc cenna to książka, tym bardziej że współcze-śnie „panuje ogromna niewiedza na temat problemów antropologicznych związanych z rewolucją kulturową i nową etyką”. cena 46,00 zł

Milena Kindziuk: Ksiądz Jerzy zwyciężał dobremUzdrowienia, które zaskakują nawet lekarzy. Wyzwolenia z nałogów, przemiany życia, powroty do wiary. Takich i wielu innych łask doznają ludzie przybywający do grobu księdza Jerzego. Kim był ten skromny kapłan, który zyskał tak wielki rozgłos, że na odprawiane przez niego Msze święte przychodzili nawet niewierzący? Na te pytania odpowiada reporterska biografi a księdza Jerzego Popiełuszki.

oprawa miękka cena 15,00 złoprawa twarda cena 19,00 zł

Page 36: Rodzina Rozbita_ Samotni Rodzice

Mamusia z okładki z tatusiem z okładki to widok ciekawy i w mediach nierzadki:oboje przystojni, skrojeni na miarę, prześliczną doprawdy stworzyli nam parę!On w sam raz bogaty, biznesmen lub aktor, zaradny, zabawny i silny jak traktor,zatańczy, zaśpiewa, gdy trzeba – coś powie,luzaczek, błazenek z kucykiem na głowie.Mamusia cieniutka jak Miss Anoreksji,z dekoltem, tipsami, bez zbędnych refl eksji,poglądy ma modne i modne obcasy, Styl?… Uniwersalny. Daleki od klasy.Ach! Morał się zgubił, choć przecież być musiał, więc powiem: właściwie to trzecia mamusia i tatuś z odzysku. Po przejściach oboje. Na spółkę chowają dzieciaków ze troje,lecz trudno ustalić, z jakiego kto związku. Wywlekać nie mamy tu dziś obowiązku. To sprawa prywatna. A serce nie sługa!Nie grzebmy w papierach, bo historia długa,lecz piejmy z radości, że miłość zwycięża!Że pan znów ma żonę, a pani ma męża!Że dzieci poznają i tatę, i mamę!Choć nowi rodzice, wszak dzieci te same!

Małgorzata Nawrocka

Mamusia z okładkii tatuś z okładki

Rys

.: B

arba

ra M

alin

owsk

a