32
Fot. Paulina Mietłowska Gazeta Studencka Głogów ::: Gubin ::: Krosno Odrzańskie ::: Lubin ::: Lubsko ::: Międzychód ::: Międzyrzecz ::: Nowa Sól ::: Nowy Tomyśl ::: Polkowice Słubice ::: Sulechów ::: Sulęcin ::: Świebodzin ::: Wolsztyn ::: Wschowa ::: Zbąszyń ::: Zielona Góra ::: Żagań ::: Żary NR 88 :: LISTOPAD 2012 NR 88 LISTOPAD 20 NR 88 LISTOPAD 201 MIESIĘCZNIK OD 2002 ROKU Gazeta Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego ISSN 1730-0975 Nakład 10 000 Gazeta bezpłatna ... dekada

UZetka 88 (listopad 2012)

  • Upload
    uzetka

  • View
    227

  • Download
    8

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Studenci, bądźcie ciekawi str. 2, Dekada "UZetki" str 3, Prof. Wojciech Strzyżewski - prorektor studentów str 6, Ci, co jeżdżą po Europie str. 8, Z Indexu do IAR-u str. 10, Z Indexem w podróży cz. II str. 12, Dopalacze - większe ryzyko, niż nam się wydaje str. 17, Instrumentalnie, ale przebojowo str. 18, Jak grać na zamrażarce str. 21, W księgarni, w bibliotece str. 25, Better faster stronger str. 30, Pokolenie ekshibicjonistów str. 32

Citation preview

Page 1: UZetka 88 (listopad 2012)

Fot.

Paul

ina M

ietło

wska

Gazeta Studencka

Głogów ::: Gubin ::: Krosno Odrzańskie ::: Lubin ::: Lubsko ::: Międzychód ::: Międzyrzecz ::: Nowa Sól ::: Nowy Tomyśl ::: Polkowice Słubice ::: Sulechów ::: Sulęcin ::: Świebodzin ::: Wolsztyn ::: Wschowa ::: Zbąszyń ::: Zielona Góra ::: Żagań ::: Żary

NR 88 :: LISTOPAD 2012NR 88 LISTOPAD 20NR 88 LISTOPAD 201

MIESIĘCZNIK OD 2002 ROKU Gazeta Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego ISSN 1730-0975 Nakład 10 000 Gazeta bezpłatna

...dekada

Page 2: UZetka 88 (listopad 2012)

Dawno go nie nosiłam. A teraz bez zegarka z domu nie wyjdę. Ale kiedyś było ciekawiej, z pustym nadgarstkiem. Wtedy dowiedziałam się, jak naprawdę wygląda czas. I wspominam to teraz, w listopadzie...

– Przepraszam, która jest godzina? – zapytałam młodą dziewczynę, która nie zatrzymując się rzuciła okiem na komórkę i błyskawicznie odpowiedziała.

Innego razu:– Przepraszam, która jest godzina? Godzina! Bardzo przepraszam, która jest? – zapytałam sympatyczną babcię na deptaku, powoli zmierzającą w kierunku Kupieckiej. Zatrzymała się, wzięła pod pachę swoją laseczkę, drugą ręką odsunęła mankiet garsonki. Najpierw podsunęła nadgarstek pod sam nos, potem oddaliła. Zsunęła rękaw. Czekałam na informację. Ale babcia wzięła do ręki swoją torebkę, odpięła guzik i wyciągnęła z niej futerał. Z futerału: okulary. Założyła je starannie na nos. Schowała futerał, zapięła torebkę, odsunęła mankiet. Zbliżyła zegarek pod nos, potem oddaliła. Chwilę myślała. - Za kwadrans piąta, dziecko.

A więc tak wygląda czas.

KAJAROSTKOWSKA

Redaktor naczelna

Absolwentka filologii polskiej na Uniwersytecie

Zielonogórskim, studentka historii. Pochodzi z Rybni-

ka. Lubi ludzi, podróże i literaturę. Redaktor

naczelna "UZetki" i wice-naczelna w Akademickim

Radiu Index.

LISTOPAD■ Słowo naczelnej

Studenci, bądźcie ciekawiRektor UZ, prof. Tadeusz Kuczyński, inaugurując rok akademicki 2012/2013 skierował do studentów szczególne słowa. Przypominamy fragment przemówienia.

"(...) Drodzy Studenci, naj-skuteczniej uczymy się w czasie zabawy. Stawia-nie sobie z góry określo-nych celów, co ma na ogół miejsce w tradycyjnym na-uczaniu, może proces po-znania często utrudnić. In-formacje o świecie prze-twarzamy najszybciej w czasie działania. Z zachowania eksploracyj-nego, a więc podyktowa-nego ciekawością, rozwija się u człowieka prawdziwa wiedza. (...).

(...) Jeżeli odzież, to tyle, ile można unieść w walizce,Jeżeli książki, to te, które można unieść w pamięci,Jeżeli plany, to takie, by można o nich zapomniećgdy nadejdzie czas następnej przeprowadzkina inną ulicę, kontynent, etap dziejowylub świat

Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdyw świecieczuł się jak u siebie w domu?Stanisław Barańczak (Jeżeli porcelana to...)

Źródłem wszystkiego jest ciekawość. Jeżeli tylko ją w sobie znajdziecie, za-czniecie zadawać pytania. A może nawet kwestiono-wać podawane na zaję-ciach informacje. I bardzo dobrze: tego życzę i Wam,

i nam, Waszym przyszłym nauczycielom, gdyż wtedy uczyć będziemy wszyscy i wszyscy się czegoś na-uczymy".

fot. UZetka.pl

LISTOPAD 20122

Gazeta Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego „UZetka” ul. Podgórna 50, 65–001 Zielona Góra

Tel./fax +48 68 328 7876 Mail: [email protected] ISSN 1730-0975WYDAWCA: Stowarzyszenie Mediów Studenckich

REDAKTOR NACZELNA/SKŁAD: Kaja Rostkowska, [email protected] OGŁOSZENIA I REKLAMY: 0 602 128 355, [email protected]

DRUK: Drukarnia „AGORA” Piła. Za zamieszczone informacje odpowiedzialność ponoszą ich autorzy. WWW.UZETKA.PL

Uniwersytet Zielonogórski

Page 3: UZetka 88 (listopad 2012)

Był listopad 2002 r., kiedy na Uniwersytecie Zielonogórskim pojawiło się ważne zjawisko: stu-denci na nowo (bo nie zapomina-my o "Faktorze") zapragnęli pi-sać, komentować, recenzować, relacjonować, informować, inter-weniować. Pojawiły się w tym okresie trzy pisma: "Drobne Uwagi Politycznych Amatorów", "Kartkówka" i "UZetka". Dwa pierwsze - merytorycznie różne bieguny, bo "DUPA" lubiła dru-kować goliznę i kontrowersyjne teksty, a "Kartkówka" promowała "żywot studenta poczciwego" - niestety zniknęły z UZ po pew-nym czasie. Ale zjawisko trwało. Wciągała w nie możliwość wypowiedzenia się na każdy te-mat, podrasowania kunsztu pi-sarskiego, ale też przeczucie, że dzięki działalności w studenckiej prasie łatwiej będzie później, przy szukaniu pracy. W Polsce pracuje kilka tysięcy dziennika-rzy (jak to dokładnie policzyć, kiedy rozwija się dziennikarstwo obywatelskie?), a na kierunkach dziennikarskich uczy się około 20 tysięcy studentów - tak mówią ostatnie, z 2010 roku, dane Mini-sterstwa Szkolnictwa Wyższego. Wydawałoby się więc, że nie ma pracy dla młodych dziennikarzy - a jednak najlepsi znajdują ją bez kłopotu, w czym pomaga do-świadczenie w studenckiej prasie.

■ Siła przyciągania

W "UZetkę" wciągał też jej szef, Paweł Ławrynowicz, wówczas student informatyki UZ, który po prostu zaczepiał studentów, gdzie tylko była ku temu okazja, i przekonywał do współpracy (a czasem wystarczył uśmiech na-czelnego i ten uśmiech załatwiał

rekrutację do gazety na cały na-stępny rok;). Pamiętam swój udział w wykładzie Władysława Frasy-niuka - słuchałam w skupieniu przemówienia i widocznie to sku-pienie aż malowało się na mojej twarzy, bo gdzieś w tłumie wyło-wił mnie naczelny "UZetki". Pod-szedł i zaproponował, żebym na-pisała relację. To był sam począ-tek moich studiów w Zielonej Górze i od razu poznałam wyjąt-kowych studentów tej uczelni: otwartych, pomysłowych, ser-decznych. Odważnych. Tekst po-wstał szybko, zaczęły się redak-cyjne zebrania. Atmosfera, oso-bowości, przyjaźń, kreatywność - "UZetka" się rozwijała.

■ Jednak "fejm"

Studenci i wykładowcy mieli wspaniały dystans do całego przedsięwzięcia (np. tytuł pierw-szego wywiadu z prof. Michałem Kisielewiczem, rektorem w tam-tym okresie, brzmiał: "Nie grozi mi choroba psychiczna" i na szczęście profesor się nie pognie-wał). W ramach serdecznego dy-stansu otrzymaliśmy w pakiecie wyrozumiałość dla byków (hasło pisane chasło na pierwszej stro-nie - "szejm" dekady). Ale "fejm" był także: z czasem zaczęliśmy organizować warsztaty, lokalne i międzynarodowe, wyjeżdżać na konferencje, współpracować z AGORĄ. Gdzieś w międzycza-sie odbyło się zebranie, na któ-rym Paweł przekazał mi swoje stanowisko. "UZetka" jest "Newswe-ekiem" studentów - i to nie od momentu, kiedy Tomasz Lis za-czął publikować u nas felietony - co było z jego strony świetne i do-

dało nam prestiżu, ale to studen-ci są silną stroną naszego pisma. To Wy wysyłacie swoje teksty, i to nie jakieś tam junk news, tylko naprawdę wartościowe, ciekawe materiały potwierdzające istnie-nie "studenckości". Próbuje się nam wmawiać, że nie ma kultury studenckiej, ale ona jest. Nie można jej porównać z kulturą studencką sprzed lat (mówiąc najprościej: czasy się zmieniły), ale czy naprawdę wszystko może mieć jakąś wartość tylko wtedy, jeśli broni się przed tym, co było wcześniej?

■ Dekada

Kryzys, który dotyczy prasy (sprzedaż "Newsweeka" spada...), szczęśliwie omija prasę studenc-ką. Omija nas też cała ta patolo-gia informowania w mediach - nie musimy tabloidyzować, nie musimy trzymać się hasła infota-inment. Chyba że chcemy. Dekadę "UZetki" na Uni-wersytecie Zielonogórskim na-zwałbym dużym sukcesem. Mamy co świętować.

Kaja Rostkowska

Dekada "UZetki"W 2001 roku ukazał się pierwszy numer "Newsweeka" w Polsce, w 2002 roku - pierwszy numer "UZetki" ;-)

"UZetka" już od 10 lat pisze o życiu studentów UZ. Galerię archiwalnych okładek możecie oglądać do końca listopada w Klubie Studenckim "U Ojca" przy ul. Szafrana w Zielonej Górze.

3LISTOPAD 2012 Uniwersytet Zielonogórski

Page 4: UZetka 88 (listopad 2012)

Uniwersytet Zielonogórski

O "UZetce", największym piśmie studenckim słów kilka…

A od roku mam również przy-jemność regularnie zamiesz-czać na jej łamach teksty, poruszające tematy związane z rozwojem społeczno-gospo-darczym naszego wojewódz-twa. Dlatego też w grudniu będę obchodził po cichu mój mały jubileusz związany z "UZetką".

Samą "UZetkę" tworzy pro-fesjonalna redakcja, na czele której stoi Kaja Rostkowska.

To ona sprawia, że każdy nu-mer jest jeszcze lepszy od po-przedniego. Jej również przy-padła rola poganiania nas, nie-zdyscyplinowanych autorów, i praktycznie co miesiąc z na-leżytą wyrozumiałością przy-pomina nam, że do 20 dnia każdego miesiąca nie ozna-cza do 25 czy 29.

Korzystając z okazji chciał-bym złożyć na ręce Pani Re-daktor Naczelnej i wszystkim

osobom, które na co dzień tworzą "UZetkę" – najwięk-sze czasopismo studenckie – najserdeczniejsze życzenia dalszych sukcesów dzienni-karskich i zawodowych. To lata ich wytężonej pracy spra-wiły, że zamieszczane na jej łamach teksty były zawsze wyjątkowe, rzetelnie i profe-sjonalnie przedstawiały rela-cje z życia uniwersyteckiego czy bieżących wydarzeń w re-gionie i kraju.

Dlatego jeszcze raz całej redakcji życzę pozytywnej energii, dużo pomysłów i dużo wiary we własne siły na koleje dziesięciolecia owocnej pra-cy, która jest przecież syste-matycznie doceniana przez tych najważniejszych dla każ-dej gazety – Czytelników.

dr Waldemar SługockiPoseł na Sejm RP

www.waldemarslugocki.pl

Z pewnością rok 2012 przejdzie do historii Uniwersytetu Zielonogórskiego jako rok jubileuszowy. Dziesięć lat temu w listopadzie 2002 roku w ręce braci akademickiej trafił pierwszy numer Gazety Studenckiej "UZetka". Przez dekadę mięliśmy możliwość na początku każdego miesiąca przeczytać kolejny numer tego pisma, w którym – oprócz artykułów na temat codziennego życia naszej społeczności akademickiej – odnajdowaliśmy informacje szczególnie istotne dla studentów, a także poruszające najważniejsze sprawy dla mieszkańców województwa lubuskiego. Przez dziewięć lat sam, jako wykładowca akademicki, z niecierpliwością czekałem na kolejne wydania.

DR WALDEMAR SŁUGOCKIPoseł na Sejm RP.

Pracował jako adiunkt w Zakładzie Sto-sunków Międzynarodowych w Instytucie

Politologii Uniwersytetu Zielonogórskiego. Piastował także stanowisko kierownika

studiów podyplomowych „Zarządzanie środ-kami bezzwrotnej pomocy Unii Europejskiej

z elementami prawa europejskiego”.

LISTOPAD 20124 Kultura studencka

Page 5: UZetka 88 (listopad 2012)

REKLAMA

REKLAMAREKLAMA

5LISTOPAD 2012 Uniwersytet Zielonogórski

Page 6: UZetka 88 (listopad 2012)

Prof. Wojciech Strzyżewski- prorektor studentówJaka jest pierwsza rzecz, którą robi Prorektor ds. Studenckich kiedy przychodzi do radia na rozmowę? Zamawia po wywiadzie utwór z AC/DC. Co więcej, na kolejny wywiad już zostało złożone zamówienie na „coś z Sex Pistols albo The Clash”. Aż szkoda, że nie spotkaliśmy się, żeby porozmawiać o muzyce! Ale inne tematy są teraz ważniejsze. Może na początek wytłumaczy-my nowym studentom, na czym polega praca prorektora do spraw studenckich? Zgodnie z nazwą - odpo-wiada za sprawy związane z ży-ciem studentów, kwestie stypen-dialne, koła naukowe, zakwate-rowania w akademikach. Aczkol-wiek według mnie bliższy studen-

tom powinien być prodziekan do spraw studenckich i jeśli u niego nie uda się załatwić wszystkich spraw, to wtedy można się zgłosić do mnie.

Jakie cele stawia Pan sobie na rok akademicki 2012/2013? Nie będę ukrywał, że jest to początek mojej kadencji, czyli moje doświadczenie to niecałe dwa miesiące. Uczę się niektó-rych kwestii, widzę, co można poprawić, zmienić. Na pewno będę bardzo wspierał studencki ruch naukowy i kulturalny, bo wszelkie formy aktywności poza zajęciami są bardzo cenne. To później zaprocentuje również w kwestiach szukania pracy czy szukania swojego miejsca w przy-szłości i na pewno jest dobrym doświadczeniem oraz notką, któ-rą aktywni studenci mogą zapi-sać sobie w życiorysie i na którą pracodawcy będą zwracać uwa-gę.

Zanim został Pan Profesor pro-rektorem, mówił Pan, że priory-tetem jest modernizacja infra-struktury, która pomoże przycią-gnąć nowych żaków na UZ, i sam proces rekrutacji. Jak to wyglą-da z perspektywy końca paź-dziernika? Z rekrutacji jesteśmy bar-dzo zadowoleni, ponieważ w po-

równaniu z zeszłym rokiem, przyjęliśmy ponad 300 studen-tów więcej. Oczywiście, różnią się akcenty, takie jak np. mniej studentów zawitało na Wydział Humanistyczny i Wydział Nauk Społecznych i Pedagogicznych, natomiast więcej podań wpłynę-ło na wydziały z Campusu A. Można też zaobserwować spadek zainteresowania studiami niesta-cjonarnymi i wzrost zaintereso-waniem studiami drugiego stop-nia. Przychodzą do nas absol-wenci uczelni zawodowych z róż-nych regionów, nie tylko naszego, które kształcą na poziomie licen-cjackim.

A jak wygląda współpraca z Par-lamentem Studenckim, jak się układa i na czym polega? Generalnie najważniej-szym partnerem dla prorektora do spraw studenckich jest właśnie Parlament. Ja nie zamierzam wprowadzać tutaj żadnych rewo-

lucji. Studenci powinni poprzez działalność w parlamencie uczyć się samorządności, samodzielno-ści, a ja będę czuwał nad tym, żeby ich wspierać i ewentualnie wskazywać kierunki, które uwa-żam za ważne w działalności Par-lamentu. Ale oczywiście nic nie będę narzucał i pozostawiam cał-

kowitą swobodę i zakres działa-nia w pełni zgodny z kompeten-cjami Parlamentu.

Studenci na naszym forum bar-dzo często pytają o progi stypen-diów i terminy ich decyzji. To jest jeden wielki pro-blem logistyczno-merytoryczny,

Wszelkie formy aktywności poza zajęcia-mi są bardzo cenne. To później zaprocen-tuje w kwestiach szukania pracy czy szu-

kania swojego miejsca w przyszłości.

30 października Prof. Wojciech Strzyżewski otrzymał nagrodę "Studiów Zielonogórskich", która jest wyra-zem uznania dla jego działalności przy popularyzacji hi-storii Ziemi Lubuskiej. Fot. Tomasz Daiksler/Muzeum Ziemi Lubuskiej

LISTOPAD 20126 Uniwersytet Zielonogórski

Page 7: UZetka 88 (listopad 2012)

który mam nadzieję, w jak naj-bliższym czasie zostanie uspraw-niony. Mam prośbę do wszyst-kich, ponieważ w naszym zwy-czaju jest załatwianie wszystkie-go na ostatnią chwilę. Te wielkie kolejki, które się pojawiały 14-15 października, zaistniały z powo-du tego, że większość studentów czekała do ostatniego momentu. W dziekanatach pracowników było znacznie więcej niż normal-nie, ale i tak nie byli w stanie ob-służyć wszystkich w terminie. Ist-nieje możliwość wysyłania tych wniosków pocztą, później można je uzupełnić o brakujące doku-menty. Żeby usprawnić cały ten proces, już przystąpiliśmy do stworzenia elektronicznego for-mularza stypendialnego, ale to i tak nie będzie zwalniało nas z fi zycznego dostarczenia doku-mentów do dziekanatu. Nato-miast decyzje pojawią się w okoli-cach połowy listopada z racji tego, że stypendia muszą być wy-płacone do końca miesiąca. Przy okazji mam wielką prośbę do studentów: żeby odbierali na wy-działach osobiście te decyzje, co przyspieszy cały proces.

Wracając jeszcze do akademi-ków: w "Rzepisze" remont, a co z pozostałymi akademikami? W "Rzepisze" remont po-winien zakończyć się najpóźniej 15-go listopada. Rozmawiałem z panem kanclerzem i już w listo-padzie przygotujemy dokładny plan remontów tak, by nie było takich sytuacji, jak w tym roku, że remont trwa kiedy pojawiają się studenci. Myślę, że najpilniej-sza potrzeba to dwa obiekty znaj-dujące się przy "Rzepisze", czyli "Piast" i "Ziemowit", gdzie prze-widziane są dość duże prace na przyszły rok. Oczywiście jest to też zależne od pieniędzy, który-mi będziemy dysponować.

Zapis całej rozmowy znajdziecie na www.uzetka.pl.

Paweł Hekman

8 listopada o 19:00 odbędzie się premiera studencka najnowszej realizacji Lubuskiego Teatru- "Chorego z urojenia" Moliera, czyli doskonałej, kostiumowej komedii z dużą dawką czarnego humoru. To ostatnia sztuka francuskiego króla komedii, na celowniku którego znalazła się tym razem ludzka skłonność do... wymyślania sobie chorób.

Hipochondria głównego boha-tera Argana staje się pretekstem do sprawdzenia otoczenia i wierności bliskich. Wielopłasz-czyznowa sztuka ukazuje w krzywym zwierciadle chorobę nas samych - lęk, niepokój, sa-motność. A wszystko to w barw-nym kostiumie podszytym hu-morem, z całą paletą bliskich nam przecież ludzkich przywar.

Bilety na spektakl (w cenie 10 złotych, dofi nansowane w 50% przez Uniwersytet Zielonogór-ski na podstawie okazanej legi-tymacji studenckiej), można re-zerwować pod numerem telefo-nu: (068) 452-72-72 w. 35, 51, 63 lub nabywać w kasie biletowej Lubuskiego Teatru.

Lubuski Teatr

8 listopada fi rma Skanska organizuje na Uniwer-sytecie Zielonogórskim interaktywną grę strate-giczną „Wciel się w rolę Menedżera Projektu”. Jak zapewnia Ambasador Skanska na Uniwersy-tecie Zielonogórskim, Piotr Frontczak, gra skie-rowana jest do studentów budownictwa wszyst-kich roczników. Podczas jej trwania będziecie mieli okazję poznać specyfi kę pracy w branży bu-dowlanej, zrealizujecie krok po kroku projekt bu-dowlany, sprawdzicie się w sytuacjach, które czę-sto mają miejsce podczas realizacji projektu bu-dowlanego i zaplanujecie pracę swojego zespołu. Każdy z uczestników zostanie nagrodzony dyplo-mem ukończenia gry. Gra odbędzie się w czwar-tek 8 listopada w sali 124 budynku A-8 w godzi-nach 9:00-14:00. Aby wziąć w niej udział należy wypełnić zgłoszenie na stronie internetowej www.skanska.pl/gra.

UZetka.pl

6 listopada o godz. 10:00 na Wydziale Matematyki, Informatyki i Ekonometrii w sali nr 2 odbędzie się seminarium organizowane przez Dział Współpra-cy z Zagranicą UZ. Jakie pojawią się tematy?• Stypendia, oferty pracy, staży i szkoleń za granicą • Jak szukać ofert stypendialnych? • Doświadcze-nia stypendystki Marie Curie • Programy krajowe skierowane do młodych naukowców (programy fi -nansujące realizację projektów młodych naukow-ców).

Udział w seminarium jest bezpłatny. Zgłoszenia uczestnictwa przyjmowane są do 5 listopada 2012 r. na adres mailowy: [email protected] lub [email protected]

Źródło: Dział Współpracy z Zagranicą UZ

Premiera studencka w Lubuskim Teatrze!

Zostań menedżerem projektu Kariera naukowa w Europie - oferta dla młodych naukowców

15 listopada w sali E budynku C-10 (na ulicy Ogrodowej) odbę-dzie się konferencja naukowo--techniczna organizowana przez Studenckie Koło Naukowe UZ.NET we współpracy z fi rmą Microsoft. Chodzi oczywiście o IT Academic Day. Jest to cykl konferencji informatycznych or-ganizowany na uczelniach w całej Polsce przez studentów z Grup .Net i Grup IT. Udział w nim to doskonały sposób na zdobycie najbardziej aktualnej wiedzy do-tyczącej programowania z wyko-

rzystaniem nowoczesnych narzę-dzi i języków dostarczonych przez fi rmę Microsoft. Tematyka spotkań obejmuje również za-gadnienia przeznaczone dla spe-cjalistów IT i wszystkich, którzy dopiero rozpoczynają swoją przy-godę w barwnym świecie techno-logii Microsoft. Organizatorzy zapewniają catering, a każdy kto się zareje-struje na tinyurl.com/itad-zgora może liczyć na upominki. W trakcie trwania konferencji będzie można wygrać ciekawe

nagrody. Zachęcamy również do udziału w codecamp, który po-zwoli Wam zmierzyć się w prak-tyce z poznanymi w trakcie ITAD-u technologiami. O termi-nie codecampu będziemy infor-mować. Zachęcamy do udziału w nim szczególnie te osoby, które do tej pory nic nie programowały.

Angelika Piątkowska

Konferencja Koła Naukowego UZ.NET z Microsoftem

7LISTOPAD 2012 Zielona Góra

Page 8: UZetka 88 (listopad 2012)

Jesteśmy wszędzie i mamy wiele do zaoferowania. Tak wypowia-dali się członkowie AEGEE Zielona Góra niemal trzy lata temu. Czy coś się zmieniło? Nic i to właśnie świadczy o skutecz-ności i profesjonalizmie prezen-towanym przez nasze stowarzy-szenie. "Dyktando Uniwersytec-kie", "Local Training Course", "Europejskie Dni Języków Ob-cych", "Dzień Kobiet", "Walen-tynki", "UZ Factor", "Zmagania Akademików", "Longeriada", "Bus Party", "Konferencje CSR", "Network Meeting", "Summer University". To tylko niektóre z projektów organizowanych przez AEGEE Zielona Góra. Przez naszą organizację przez 13 lat przewinęło się około 450 mniej lub bardziej prężnie dzia-łających członków. Po tych jakże owocnych 13 latach przyszedł czas na pod-sumowania, pokazanie swoich możliwości i planów na przy-szłość. W związku z tym Euro-pejskie Forum Studentów orga-nizuje pierwszą w historii Galę AEGEE Zielona Góra. Na uro-czystość zaproszeni zostaną go-ście z całej Polski i Europy. Nie zabraknie władz miasta, uczelni, sponsorów, partnerów, mediów i przedstawicieli zarządów AEGEE w Polsce. Gośćmi z za-granicy będą członkowie zarzą-

du AEGEE Europe mieszczące-go się w Brukseli. Galę uświet-nią występy artystyczne, pokazy fi lmów obrazujących to czego AEGEE dokonało, dokonuje i to co planuje na przyszłość. Ważnym elementem będzie tak-że uhonorowanie najbardziej za-służonych dla naszego oddziału członków. Po uroczystości go-ście zostaną zaproszeni na ban-kiet z lampką szampana, wystę-pem gwiazdy niespodzianki i za-bawą taneczną. W ten sposób Europej-skie Forum Studentów AEGEE

Zielona Góra chciałoby przede wszystkim podziękować całej rzeszy sponsorów, partnerów i tym "niewidocznym" na co dzień, bez których nie byłoby tego stowarzyszenia w tym miej-scu, w którym znajduje się obec-nie. Będzie to także okazja do zawiązania nowych współpracy. Jest też jednak jeszcze jeden po-wód. Chcemy pokazać opinii pu-blicznej, że student, to nie tylko ten, który mieszka w akademiku i uczy się dzień przed egzami-nem, a całą resztę roku akade-mickiego spędza na zabawie.

Wśród braci akademickiej jest mnóstwo ambitnych, zdolnych i gotowych do działania młodych ludzi. To w pewnym sensie misja – zwalczyć stereotyp, którym ży-cie studenta okryte jest od lat. Gala AEGEE odbędzie się już pierwszego grudnia. Jej miejsce i godzina rozpoczęcia, a także miejsce, w którym bę-dzie się odbywał bankiet, zosta-nie podane już niedługo na kon-ferencji prasowej AEGEE Zie-lona Góra.

Bartosz Sudorowski

Ci, co jeżdżą po Europie"Największy działacz wśród studentów", "Najbardziej prężnie rozwijająca się organizacja na UZ", czy "ci, co jeżdżą po Europie". To tylko niektóre z określeń używanych na Uniwersytecie Zielonogórskim opisujących Europejskie Forum Studentów. Ktoś mógłby powiedzieć, że każdy może się tak nazwać i umieścić to w mediach. Nas jednak nazwali tak studenci.

Europejskie Forum Studentów organizuje pierwszą w historii Galę AEGEE Zielona Góra. Na uroczystość zaproszeni zostaną goście z całej Polski i Europy.

BARTOSZ SUDOROWSKIStudent IV-ego roku politologii na Uniwersytecie Zielonogórskim.

Członek Parlamentu StudenckiegoPrezydent Europejskiego Forum Studentów AEGEE Zielona Góra.

W organizacji od marca 2010 roku.Interesuje się sportem, muzyką, działalnością, wolontariatem.

LISTOPAD 20128 Uniwersytet Zielonogórski

Page 9: UZetka 88 (listopad 2012)

9LISTOPAD 2012 Uniwersytet Zielonogórski

Informatyka Wydział Elektrotechniki, Informatyki i Telekomunikacji UZ

■ Lutowane oprawki

Z kim Wam się kojarzy kierunek informatyka? No wiadomo, że z nerdem! Nosi fl anelową koszu-lę niechlujnie wepchniętą w spodnie, a w kieszeni nosi dłu-gopisy. Na nosie lutowane oprawki z grubymi szkłami. Dla niego Twoje imię to numer IP.

■ Lan-Party

Jak chcesz się wkręcić na impre-zę, to trzymaj się mocno! Lan-Party to istne szaleństwo przy grach typu RPG i puszka piwa na siedmiu. A jak jesteś kobietą, to zostaniesz pomylona z por-tem szeregowym. Jak każda im-preza, ta też musi mieć miej-scówkę – serwerownia. Wszę-dzie walają się pudełka po pizzy i niedomyte kubki po kawie.

■ Heksa i binarka

Wiadomo, nerd zasysa wszystko ze swojej dziedziny, a jedynymi słusznymi systemami liczbowy-mi są systemy ósemkowe, heksa i binarka. 1024 metry to dla nie-go kilometr. Korzystanie z Win-dowsa to dla niego hańba. Linux to jest siódme niebo, gdzie może sobie buszować po folderach ko-mendami pisanymi w bash’u. Czas poza komputerem nie ist-nieje.

■ Jak jest naprawdę

Nazywam się Adam Pankowski i jestem na pierwszym roku in-formatyki na Uniwersytecie Zie-lonogórskim. Czy jestem ner-dem? Oczywiście nie. Fakt, komputerami się zajmować lu-bię, a kieruję się w stronę sieci komputerowych i zabezpieczeń, ale przyssanym do komputera

nie jestem. Mój czas wypełnia także świat fotografi i i paintbal-la. Fotografi ą zajmuję się od pię-ciu lat i zamierzam otworzyć stu-dio fotografi czne, zaś paintball to dla mnie odskok od wszyst-kiego. Komputer to dla mnie na-rzędzie, a nie sposób na życie. Nie jestem aspołeczny, znajo-mych nie tylko mam w informa-tyce, ale też pozytywnie poświ-rowanych paintballowych dziwa-ków, z którymi spotykam się na każdej imprezie.

■ Odzyskamy sweet focię

Sam kierunek informatyka nie jest taki nudny, jak mogłoby się wydawać. To nie samo siedzenie przed komputerem w dusznym laboratorium i patrzenie na mi-gające na ekranie znaczki z Ma-trixa. Są elementy logiki, algo-rytmów, sieci czy zabezpieczeń. To, że macie internet w komórce

i to, że TPSA znowu ma proble-my z dostarczeniem internetu do Was, to właśnie zasługa takich jak my - informatyków. Zajmujemy się sieciami - macie internet. Wirus na kom-puterze - antywirus napisany przez nas to dziadostwo usunie. Usunęłaś sweet fotkę - odzysku-jemy dane. Nie chodzimy we fl a-nelowych koszulach na żaden wykład czy laborkę. Nie kujemy, bo komu by się chciało ryć na pa-mięć wykład. Możemy też po-chwalić się stroną artystyczną. Myślisz, że jak przeglądasz stro-ny internetowe, to czyja to sprawka? No oczywiście, że gra-fi ków komputerowych. Wszyst-ko, co możecie zobaczyć na ekranie komputera, to jest więk-sza lub mniejsza zasługa ludzi po takim kierunku.

Adam Pankowski

► NA KIERUNKU SPOTKASZ SAMYCH NERDÓW?

► INFORMATYCY NIE POTRAFIĄ IMPREZOWAĆ?

► STUDIUJĄC INFORMATYKĘ ŻYJESZ TYLKO KOMPUTEREM?

Czy to prawda, że...

ADAM PANKOWSKIStudent I roku informatyki na UZ

Na kierunku Informatyka na UZ mamy trzy specjalności:

- inżynieria komputerowa- inżynieria oprogramowania

- przemysłowe systemy informatyczne

Kierunki studiów na UZW poprzednim numerze obnażyliśmy stereotypy dotyczące kierunku informacja naukowa i bibliotekoznawstwo. Tym razem zajmiemy się informatyką i informatykami - na ich temat nie tylko internet aż huczy od żartów!

Page 10: UZetka 88 (listopad 2012)

Z Indexu do IAR-u

Można mówić do Ciebie po imie-niu, czy teraz trzeba „panie re-daktorze”? Jak komu wygodniej, ale jestem jeszcze młody, więc chyba po imieniu.

Przez wiele lat pracowałeś jako szef newsroomu w Akademickim Radiu Index, w październiku zo-stałeś dziennikarzem Informa-cyjnej Agencji Radiowej w War-szawie. Jak osiągnąłeś ten suk-ces? Był dokładnie zaplanowany czy „pojawiłeś się we właściwym miejscu, we właściwym czasie”? Chciałem pracować w ogólnopolskich mediach, ale nie wiedziałem, jak to zrobić.

Dwa lata temu pojechałem na Przystanek Woodstock. Tam po-mogłem reporterowi Polskiego Radia, pogadaliśmy chwilę, dał mi namiar na swoją szefową. Po drodze szefostwo w Informacyj-nej Agencji Radiowej się wymie-niło, ale udało się tam zakotwi-czyć. Rok temu byłem też na miesięcznych praktykach w IA-Rze. Dowiedziałem się, jak funkcjonuje agencja, wiedziałem czego się spodziewać. No i w tym roku zaproponowali mi pracę dla nich. Na tak zwanej „śmieciowej umowie”. Gdyby nie ona, pewnie dalej kierowałbym newsroomem w Radiu Index. To też było fajne, ale już wszystkiego się nauczy-

łem. Czas na zmiany.

Jakie znaczenie dla Twojej karie-ry miała praca w Indexie? Mniej, więcej takie jak dla Baumgartnera (nigdy nie pamię-tam jak się wymawia to nazwi-sko) to, że poleciał w górę. Gdyby nie poleciał, to by nie skoczył. Gdyby nie godziny spędzone w studenckim radiu, wiele roz-mów z ludźmi, przygotowanych materiałów i innych rzeczy, które wiążą się z działaniem w Indexie, to po studiach wróciłbym do Wołowa, skąd pochodzę. To piękne miasto, ale wolałem Zie-loną Górę. Wyjazdy, o tym nie wspomniałem, w końcu to od

wyjazdu na Woodstock zaczęła się współpraca z Polskim Ra-diem. Jedna rada dla tych, którzy chcą być reporterami czy dzien-nikarzami: 80 procent to ciężka, czasami fi zyczna nawet praca, 20 procent predyspozycje.

Czym różni się praca newsro-omu w Radiu Index od tej w Pol-skim Radiu? Prawie wszystkim. IAR nie jest w zasadzie radiem tylko agencją informacyjną, więc naj-bardziej liczy się tempo pracy i rzetelność. W Warszawie pra-cuje około 30 reporterów, więc można obstawić prawie każde zadanie. Codziennie rano spoty-

Karol Tokarczyk, absolwent Uniwersytetu

Zielonogórskiego, wieloletni szef wiadomości

w Akademickim Radiu Index, opowiada o tym, jak został

dziennikarzem Informacyjnej Agencji Radiowej

w Warszawie i znaczeniu zbierania doświadczenia

w czasie studiów. Karol nawet na Woodstocku

dbał o swoją karierę - to tam zaczęła się

jego praca dla Polskiego Radia.

fot. Kaja Rostkowska

LISTOPAD 201210 Uniwersytet Zielonogórski

Page 11: UZetka 88 (listopad 2012)

kamy się, żeby omówić tematy. Pracuje się różnie. Najwcześniej skończyłem po godzinie 14, naj-później po 22. Raz zacząłem pra-cę o 2 w nocy. Każdy wie co ma robić. Nie ma tak fajnej atmosfe-ry jak w Radiu Index, ale jest kil-ka fajnych osób, z którymi moż-na pożartować nieco odważniej. Mam na myśli czarny humor.

Której jeszcze cechy studenckie-go radia brakuje Ci w Warsza-wie? Chyba kontaktu z młod-szymi ode mnie ludźmi. Czasami brakuje też chwili na odpoczy-nek. W Radiu Index było ich wię-cej. Może to dziwne, ale brakuje mi naszego systemu emisyjnego, który jest o niebo lepszy i bar-dziej intuicyjny niż ten, którego używam teraz.

Co najbardziej doceniasz w Two-jej nowej pracy? To, że mam przyśpieszony kurs topografi i Warszawy, byłem już w wielu miejscach. No i nowa praca „wzmacnia psychicznie”. W Zielonej Górze postaci

z pierwszych stron gazet poja-wiały się kilka razy w roku. Przy tej okazji zawsze panowało poru-szenie, urzędników, organizato-rów, naukowców. Teraz, kiedy spotykam takich ludzi na co dzień, okazuje się, że są normal-ni, tacy jak my. Był jeden mini-ster, który mówił nawet, że cały czas dziwi się, że urzędnicy w re-gionach tak "spinają się" na jego wizyty.

W Indexie zajmowałeś się pro-blematyką życia akademickiego,

polityką, ekonomią, a teraz zaj-mujesz się… kulturą! Gładko poszło Ci przestawienie się na te-maty tak odmienne? Nie jest łatwo, cały czas się uczę, podpytuję: kto to, masz nu-mer to takiej osoby, dlaczego to jest ważne? Ale też nauczyłem się, że można pytać właściwie o wszystko. Jeżeli czegoś nie

wiem, pytam. Najwyżej okaże się, że inni też nie wiedzą. Co do swoich „starych” zainteresowań wykorzystuję je, żeby pomóc in-nym dziennikarzom, którzy zaj-mują się tą tematyką. Tłumaczę im czasami, jak jakiś problem wygląda z perspektywy mniej-szego miasta czy regionalnej uczelni.

W Warszawie tętni życie kultu-ralne – coś Cię w nim zaskoczy-ło? Dziwi to, że nawet impre-zy z innych miast organizują konferencje prasowe w Warsza-wie. Może to jakaś podpowiedź dla organizatorów Winobrania. W kulturze podoba mi się też to, że jak zapadnie się dziura w cen-trum miasta przy metrze, to nie muszę tam siedzieć 10 godzin i relacjonować co się dzieje. Za-skakują tematy, z których do tej pory nie zdawałem sobie sprawy:

audiodeskrypcja dla niewido-mych to temat rzeka czy to, że niewidomi nie mogą legalnie ku-pionych książek przerabiać na audiobooki. Chodzi o zabezpie-czenia antypirackie. Codziennie spotykam też fantastycznych lu-dzi. To jest najważniejsze.

Udzielają Ci wypowiedzi postaci

ważne dla polskiej kultury – kto wywarł na Tobie największe wrażenie? Wiele osób: Paweł Jaska-nis, dyrektor Pałacu Wilanow-skiego czy Tomasz Sikora, foto-graf, nie biatlonista. Nie jestem rzecznikiem rządu, ale Bogdan Zdrojewski jest ciekawym czło-wiekiem. Wojciech Malajkat miał do mnie dużo cierpliwości. Z naszego podwórka, to profesor Zbigniew Izdebski, który co cie-kawe, w Warszawie, jest bardziej znany niż w Zielonej Górze. Wspólną cechą ludzi, których najczęściej nagrywam jest spory dystans do siebie i wyrozumia-łość dla nowego człowieka w sto-licy. To cieszy...

A jak rozmawia się z profesora-mi warszawskich uczelni? Na Uniwersytecie Zielonogórskim bardzo wielu dobrze Cię znało, więc pewnie i kontakt był łatwiej-szy. Paradoksalnie w Warsza-wie jest łatwiej. To chyba właśnie przez ten dystans. Znam zielono-górskich profesorów, którzy ta-kiego dystansu do siebie nie mają. To są jednostkowe przy-padki. W Warszawie naukowcy mają więcej dystansu. No i nie mówią: „dziś nie mam czasu, proszę przyjść przyszłym tygo-dniu”. Ale, żeby była jasność,

większość wykładowców z Uni-wersytetu Zielonogórskiego to fajni ludzie.

Jaką radę dałbyś studentom, którzy marzą o dziennikarskiej karierze? Jak najszybciej trafi ć do mediów. Później dużo, dużo pra-cy, setki materiałów, tysiące roz-mów z ludźmi, dziesiątki streso-wych sytuacji. To uczy nas życia, radzenia sobie z problemami. To jest właśnie to doświadczenie, o którym mówią pracodawcy. Po kilku latach atak do innej redak-cji, a później co kto lubi. Może nie spodoba się to wykładow-com, ale powiem też, że zajęcia można odrobić na konsultacjach, a konferencja prasowa się nie po-wtórzy.

Gdzie możemy usłyszeć Twoje materiały? Materiały, które przygoto-wuję, lądują w takim miejscu, z którego wydawcy wiadomości w poszczególnych programów Polskiego Radia wyciągają je so-bie do wiadomości. W ciągu naj-bliższych miesięcy zrobię tak zwaną kartę mikrofonową. Tak, tak, Polskie Radio ma coś takie-go, żeby móc głosowo pojawiać się na antenie. Taka ciekawostka, moim logopedą jest Bożena Tar-gosz, niektórzy pamiętają ją z Panoramy.

Karolu, gratuluję Ci Twojego sukcesu! I uważaj w tej Warsza-wie, tam się dachy nie zamykają, ziemia się zapada, metro pły-wa… W razie czego przyjeżdżaj do Zielonej Góry, w Radiu Index cały czas jest Twój kubek „Karol – szef newsroomu”. Chociaż te-raz pije z niego Paweł Hekman. Argument o dachu jest ważny. Ostatnio nagrywałem na-wet osobę, która przekazywała swoje archiwalia do Biblioteki Narodowej i mówiła, że są one bezpieczne właśnie dlatego, że dach w gmachu się nie rozsuwa.

Kaja Rostkowska

Dużo, dużo pracy, setki materiałów, tysiące rozmów z ludźmi, dziesiątki stresowych sy-

tuacji. To uczy nas życia, radzenia sobie z problemami. To jest właśnie to doświad-czenie, o które pytają potem pracodawcy.

Nie jestem rzecznikiem rządu, ale Bogdan Zdrojewski jest ciekawym człowiekiem. Wojciech Malajkat miał do mnie dużo

cierpliwości. Wspólną cechą ludzi, których najczęściej nagrywam, jest spory dystans

do siebie i wyrozumiałość dla nowego człowieka w stolicy.

11LISTOPAD 2012 Uniwersytet Zielonogórski

Page 12: UZetka 88 (listopad 2012)

Z Indexem w podróży cz. II

SINGAPUR

W szkole zawsze marudzili, że bazgrzę, ale spróbujcie odczytać te hieroglify.

Widok z Marina Bay Sands i typowy przedstawiciel tubylczego ludu. Azjaci rzeczywiście są niscy...

Jeśli denerwuje Was wylatująca za płot piłka, to nie przejmujcie się. W Singapurze mają gorzej...

Bay Sands - hotel w kształcie statku i duma Singapuru. Na szczycie przepiękny basen dla gości. Chciałem się wykąpać, ale mnie wyrzucili. Niski wzrost zrekompen-

sowała przewaga liczebna!

Wiatraczek w meczecie to podstawa :-)

Z Indexem w podróży to fantastyczny projekt, który pokazuje, że podróże, nawet na drugi koniec świata czy też samochodem z poprzedniej epoki przez Europę, wcale nie muszą być niewyobrażalnie drogie, zabójczo niebezpieczne i paraliżująco przerażające. W październiku ze swojej podróży wrócił Mateusz Jędraś, student II roku filologii polskiej na Uniwersytecie Zielonogórskim. Zobaczcie migawki z najdalszych zakątków świata! www.zindexemwpodrozy.pl

LISTOPAD 201212 Z Indexem w podróży

Page 13: UZetka 88 (listopad 2012)

AUSTRALIA

MALEZJA

Odrobina architektury. Po lewej... stacja metra... ;]

Petronas Towers - 452m wys. i szósty najwyższy budynek świata. Pan Baumgartner oczywiście

z niego skoczył...Nie składamy rączek. W meczecie łapiemy boską łaskę otwartymi dłońmi! Wiatraczek oczywiście musi być... ;D

W drodze ze sklepu z zakupami na obiad... ;-)

Polskie radio w Brisbane i symbol Australii - Opera House w Sydney.

Dmuchanie rury - popularny w Syn-dey sposób zarabiania na chleb.

Kultura - wywiad 13LISTOPAD 2012 Z Indexem w podróży

Page 14: UZetka 88 (listopad 2012)

LISTOPAD 201214 Kultura studencka

Jak spędzić najpiękniejsze wakacje swojego życia za naprawdę niewielkie pieniądze? Jak dotrzeć do miejsca, gdzie niedojeżdża pociąg? Jak odmienić swoje codzienne życie? Wybierając się w podróż autostopem! Przybliżę Wam kilka moich podróży, które kosztowały mnie dosłownie jeden uśmiech.Co prawda nie są to podróże na miarę Mateusza Jędrasia, stu-denta fi lologii polskiej na UZ, który zwiedził Singapur, Male-zję i Australię i nie są to tak wy-magające tripy, jak wyjazd 20-letnim „Ogórkiem” do Gre-cji i z powrotem. Ale są to fan-tastyczne przygody, w zasięgu każdego z nas! Zamiłowanie do podró-żowania płynie w mojej krwi od urodzenia. Już od maleńkości przemierzałem szosy Europy na tzw. 18 kołach, o czym jeszcze zdążę Wam poopowiadać. A autostop? Pojawił się w moim życiu ponad rok temu. Od tego czasu jesteśmy nierozłączni.

Znakomita perspektywa

W kwietniu zeszłego roku w gronie dwóch moich koleża-nek zrodził się plan wyjazdu ży-cia - czyli podróży autostopem do naszego pięknego Trójmia-sta. Nie musiały mnie długo przekonywać. Do tego dorzuci-liśmy sobie XVII Przystanek Woodstock. Plan był znakomi-ty. Do Kostrzyna nad Odrą dostaliśmy się pociągiem. Tam spędziliśmy 5 dni na najpięk-niejszym festiwalu świata. Nie-dzielnym popołudniem Oliwia, Karolina i ja byliśmy gotowi do pierwszej w życiu autostopowej przygody (dlaczego dopiero po południu? No cóż... Dziewczy-ny to straszne śpiochy).

Tam gdzie Ty

Początkowo na naszej kartce widniał napis „Toruń”. Szybko jednak zorientowaliśmy się, że bardzo trudno będzie złapać kogoś jadącego prosto do Toru-nia, dlatego też przyjęliśmy nową taktykę. Zmieniliśmy kie-runek jazdy na „Tam gdzie Ty :)”. Uśmiechy mijających kie-rowców dodawały nam otuchy, a po jakimś czasie... Juupi – je-dziemy! Zabrała nas ze sobą ro-dzinka jadąca do Gorzowa Wielkopolskiego. Droga minęła szybko na rozmowach na tema-ty dzisiejszej młodzieży, komu-ny i Woodstocku… W Gorzo-wie obraliśmy kierunek na Wałcz, przez co musieliśmy

przemaszerować kilometr do odpowiedniego skrzyżowania. Tak oto spacerując, pozdrawia-liśmy kierowców kartką z napi-sem „My idziemy, a Wy nie” – bo oni stali w megadługim kor-ku.

Konie, stajnia i pieczarki

Tego dnia mieliśmy ze sobą ciężkie bagaże i jeszcze więcej szczęścia. Zanim dotarliśmy do Wałcza, spotkaliśmy mnóstwo uczynnych i bezinteresownych ludzi. Z Gorzowa para zabrała nas do Strzelec Krajeńskich (mimo że wcale nie jechali w tamtym kierunku). Ze Strze-

lec chłopak w studenckim wie-ku podwiózł nas do Człopy. W międzyczasie dowiedzieli-śmy się, że handluje końmi. Za-proponował nam nawet nocleg w stajni - grzecznie podzięko-waliśmy. Późnym wieczorem w busie z pieczarkami dotarli-śmy do Wałcza, gdzie mieliśmy nocować. Załatwialiśmy nocleg będąc już w Wałczu. Zdobyli-śmy numer telefonu do Domu Parafi alnego i tam ugościła nas bardzo miła starsza pani.

Głód podróży

W Wałczu było bajecznie. Spodobało nam się do tego stopnia, że rozważaliśmy fakt pozostania na miejscu na kolej-ną noc. O „idealnej” porze, czy-li późnym popołudniem, po-czuliśmy jednak głód podróży. Tak oto po raz kolejny zaczyna-liśmy „łapanie” około godziny 17. Jednak tego dnia mieliśmy jeszcze więcej szczęścia. Nie minęło 5 minut i... je-dziemy. Szybko jesteśmy w Ja-strowiu. Gorące podziękowania dla przemiłej pani z wnuczką i znowu kciuki w górze. 10... 20... 30 sekund… i pierwsze auto stoi tuż obok nas. Następ-ny postój mieliśmy dopiero 50 km dalej – w Człuchowie. A to wszystko dzięki młodemu ra-townikowi medycznemu. W Człuchowie mały spacer (3 km) wzdłuż obwodnicy miasta, bo trzeba było się jakoś dostać na wylotówkę. Następnym na-szym wybawcą był szalony kie-rowca ciężarówki. Dlaczego

W Gorzowie obraliśmy kierunek na Wałcz, przez co musieliśmy przemaszerować kilo-

metr do odpowiedniego skrzyżowania. Tak oto spacerując, pozdrawialiśmy kierow-

ców kartką z napisem „My idziemy, a Wy nie” – bo oni stali w megadługim korku.

Kciuk do góry!

Page 15: UZetka 88 (listopad 2012)

19MARZEC 2012 Zielona Góra 15LISTOPAD 2012 Kultura studencka

szalony? Może lepiej, żebyście nie wiedzieli... W drodze do Stargardu Gdańskiego znalazł się czas na konwersację doty-czącą ciężkiego zawodu kierow-cy. Jako że byłem dość mocno związany z tym tematem, dziewczęta odpoczywały, a ja rozmawiałem z kierowcą.

Jesteśmy. Tylko gdzie?

Dotarliśmy do Stargardu Gdań-skiego... Szczęścia szukaliśmy przy najbliższej stacji benzyno-wej. Tym razem nie było łatwo. Okazało się, że to dopiero po-czątek miejscowości. Bardzo miłe małżeństwo podrzuciło nas na wyjazd w kierunku Gdańska. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że na zegarkach dochodziła 22, a na niebie pojawiły się błyskawice. Dostaliśmy ofertę nocle-gu w garażu... My jednak chcieli-śmy jechać dalej. I bardzo do-brze, ponieważ... Znów czekali-śmy niespełna 5 minut i zatrzy-mał się kierowca! Młody, przy-stojny, inteligentny, pomocny...

Można by tak długo wymieniać, ale to raczej nie jest istotne, przynajmniej dla mnie, bo dziewczyny były zauroczone… W ten sposób dotarliśmy na pole

namiotowe „Przy plaży” na po-graniczu Sopotu i Gdańska. Po drodze zostaliśmy zaproszeni do McDonald’sa. Zaproszeni, czyli kolacja została nam sprezento-wana! Około północy rozbijali-

śmy namiot w strugach deszczu i w blasku gwiazd. Wróciliśmy pociągiem po dwóch dniach pobytu nad mo-rzem. Przy okazji, pamiętajcie:

jeśli macie możliwość, to obo-wiązkowo musicie zaliczyć noc-leg na plaży. Szum morza, blask gwiazd nad głowami – mmm – czego chcieć więcej?

5000 tysięcy marzeń...

…zostało spełnionych. Przeżyli-śmy fantastyczną przygodę ży-cia, spędziliśmy wspólnie wspa-niałe wakacje, poznaliśmy mnó-stwo ciekawych, a przede wszyst-kim pomocnych osób. Zaoszczę-dziliśmy sporo pieniędzy i zmie-niliśmy się. Autostop przede wszyst-kim uczy nas zaufania, odwagi, cierpliwości, radości z każdej chwili, każdej malutkiej rzeczy. Chyba nigdy nie byłem tak szczęśliwy jedząc parówki z buł-kami czy kanapki z serem i chip-sami (naprawdę dobre!). A już w następnym wyda-niu „UZetki” opowiem Wam jak zrealizować swój sen w ciągu jednego dnia. Tym razem poje-dziemy bliżej, ale będzie równie ciekawie :)

Tekst i zdjęcia:Wojtek Góralski

WOJCIECHGÓRALSKI

Student Uniwersytetu Zielonogórskiego

na I roku animacji kultury. Większość wolnego czasu poświęca na „rozgryzanie” własnej osobowości i buja-

nie w obłokach. Uwielbia wypady rowero-we i wszelkiego rodzaju podróże. Zakochany po uszy w Akademickim

Radiu Index.

Następny postój mieliśmy dopiero 50 km dalej – w Człuchowie. A to wszystko dzięki młodemu ratownikowi medycznemu. W Człuchowie

mały spacer (3 km) wzdłuż obwodnicy miasta, bo trzeba było jakoś się dostać na wylotówkę...

Autostop uczy nas zaufania, odwagi, cierpliwości, radości z każdej chwili,

z każdej malutkiej rzeczy.

Page 16: UZetka 88 (listopad 2012)

LISTOPAD 201216 Kultura studencka

1. Najlepiej łapać stopa w tygodniu. Ciężko stopować w niedzielę, zatrzy-muje się mało aut.2. Pytaj kierowców o ciekawe miej-sca. Często dowiesz się od nich więcej niż od najlepszego przewodnika.3. Jeśli udajesz się do Kanady, nie po-dróżuj autostopem. Mogą Cię zjeść niedźwiedzie.4. Z większych miast (np. Kraków, Częstochowa) lepiej wydostać się po-ciągiem albo autobusem do pobliskich miejscowości i tam łapać stopa. 5. W centrum miasta patrz na znaki

drogowe, żeby znaleźć drogę na wła-ściwy wylot.6. Nie stopuj nocą. Mogą spotkać Cię niemiłe przygody.7. Podczas stopowania, przerwa na jedzonko poprawia jakość łapania sto-pa. 8. Na dłuższe wyprawy opłaca się wziąć ze sobą słoik "Nutelli", kabanosy, ciemne pieczywo i dużo wody. Nie-zbędny jest także scyzoryk.9. Najlepiej podróżować z małym ba-gażem. Większy jest niewygodny i czę-sto nie ma gdzie go położyć.

10. Stopuj we dwójkę!!! Zawsze masz do kogo się odezwać, jest Ci raźniej, a przede wszystkim kiedy Ty chcesz urządzić sobie sjestę na przystanku autobusowym, druga osoba może wtedy łapać autka. 11. Nie łap stopa na obwodnicy, bo czeka Cię spotkanie ze służbą drogo-wą (w dobrym wypadku), albo z policją (w złym).12. Podczas jazdy patrz na mapę, nie ufaj do końca kierowcom. Nie zmieniaj dobrego miejsca do stopowania na lepsze według niego.

12 porad dobrego stopowaniaMARTA UŁASOWICZ I PIOTR FRONTCZAK

Zamek w MosznejPiękny zamek rodem z bajek Disney’a,

położony w województwie opolskim. W maju odbywa się tu święto azalii. Obok znajduje się Park Młodych Par.

Żywe Muzeum Piernika W Toruniu Mistrz Piernikarski i Wiedźma Ko-rzenna uczą jak wypiekać pierniki. Wesoła

atmosfera i słodki zapach pierników. Na pa-miątkę zabiera się własne wypieki.

TatryIdealne dla osób kochających góry. Są zarówno wysokie szczyty dla miłośników wspinaczki, jak i łagodne szlaki wzdłuż dolin rzek. Na zdjęciu największe jezioro w Tatrach, Morskie Oko.

Marta - studentka I roku studiów magisterskich na kierunku pomoc społeczna i socjoterapia na Uniwer-

sytecie Zielonogórskim. Interesuje się fotografią, a od niedawna za sprawą Piotra, autostopem.

Piotr - student III roku budownictwa na Uniwersytecie Zielonogórskim. Podróżuje autostopem od czasu li-

ceum. Uwielbia nowe przygody i wyzwania.

Trzy miejsca, które polecają Marta i Piotr fot. Marta Ułasowicz

Page 17: UZetka 88 (listopad 2012)

17Kultura studenckaLISTOPAD 2012

Problem „dopalaczy” pojawił się w Eu-ropie w połowie poprzedniej dekady. W Polsce zaczął narastać w ostat-nich latach. Rozwija się na styku świa-ta substancji legalnych i nielegalnych. „Dopalacze” oferowane są w większo-ści krajów europejskich (ale niepraw-dą jest, że wszędzie są legalne!), a tak-że w internecie. I wszędzie problem ten jest przedmiotem troski władz i zaniepokojenia społecznego, tym bardziej, że nasza wiedza na temat do-palaczy jest wyrywkowa, zarówno w wymiarze farmakologicznym, jak i społeczno-kulturowym. Brak nawet precyzyjnej naukowej definicji „dopala-czy”.

Z używaniem „dopalaczy” wiąże się wiele zagrożeń. Mogą prowadzić do poważnych powikłań, szpitale ra-portują liczne przypadki zatruć "dopa-laczami", w tym śmiertelnych. Trudno także nieść pomoc osobom, które przedawkowały "dopalacze" ze wzglę-du na trudny do określenia ich skład. Lekarze są zgodni: "dopalacze" uzależ-niają, niszczą organizm i psychikę. Lista działań niepożądanych związanym z zażywaniem "dopalaczy" jest długa. Dopalacze mogą powodo-wać m.in. nudności, bóle głowy, stany lękowe, bezsenność, drgawki. Oprócz tego wywołują problemy z oddycha-niem, znużenie (mieszanki ziołowe), sil-

ny ból głowy, ataki wściekłości, uroje-nia (szałwia wieszcza), znaczne pod-wyższenie temperatury ciała, biegun-kę, zawroty głowy, obfite pocenie się ciała, śpiączkę oraz wymioty i brązo-wienie skóry. Niestety, rośnie liczba zatruć "dopalaczami". Z tego powodu hospi-talizowana jest jedna osoba dziennie - donosi "Dziennik Gazeta Prawna", któ-ry dotarł do danych Głównego Inspek-toratu Sanitarnego. Jak zauważa ga-zeta, liczba hospitalizacji rośnie. Hasło, które widać często w me-diach, że "dopalacze" wypalają mózg - nie jest hasłem na wyrost.

Źródło informacji: Instytut Psychiatrii i Neurologii w Warszawie

Dopalacze - większe ryzyko, niż nam się wydajeW 2008 r. w Polsce funkcjonowało według szacunków ok. 40 sklepów z tzw. dopalaczami. W październiku 2010 r. przed akcją Inspekcji Sanitarnej funkcjonowało ponad 1300 sklepów. W wyniku akcji sklepy zostały zamknięte. Dobrze, bo niektóre z "dopalaczy" mogą być bardziej niebezpieczne niż ich nielegalne odpowiedniki.

Page 18: UZetka 88 (listopad 2012)

LISTOPAD 201218 Nasz patronat

Skąd wziął się pomysł założenia MG Project? Od dawna chodziło mi po głowie, aby zrobić coś swojego. Poniekąd było to również spo-wodowane lekkim marazmem w moim życiu muzycznym. Po rocznej pracy w Radiu Index po-stanowiłem wrócić do muzyki bardziej intensywnie. Zebrałem kilku studentów i absolwentów Wydziału Artystycznego Uniwersytetu Zielonogórskiego i w ten sposób rozpoczęliśmy działalność, głównie koncerto-wą.

„MG” w nazwie zespołu pocho-dzi od Twoich inicjałów. Czy reszta zespołu nie miała wobec tego pomysłu żadnych obiekcji? W końcu niektórzy z Twoich mu-zyków mają także bogatą mu-zyczną przeszłość. Zgadza się, są w MG Pro-ject indywidualności. Jednak ze-spół ten był pomyślany jako mój solowy projekt, ale przy bardzo aktywnym udziale innych muzy-ków – również kompozytorskim. Postanowiłem więc fi rmować go nie tyle swoim imieniem i nazwi-

skiem, co chociaż inicjałami. Do mnie, jako lidera, należy ostat-nie zdanie, ja jestem głównym kompozytorem repertuaru. Chociaż muszę podkreślić, że moi koledzy i koleżanka z zespo-łu mają również niebagatelny wpływ na tę muzykę.

Trzonem Waszej muzyki jest funk, ale mieszają się tam także inne elementy. Możesz uchylić rąbka tajemnicy, jakie, i co tak naprawdę gra MG Project? Właśnie, muzyka funko-wa stanowi u nas podstawę. Jest

mocny beat perkusji i basu, koły-szący, taneczny... Ale także za-haczamy o jazz, zwłaszcza jego elektryczną odmianę, czyli jazz rock. Jest też trochę rytmów chill-outowych, zdarza nam się także sięgnąć do muzyki latyno-skiej. Mamy jeden kawałek, któ-ry bardzo mocno „siedzi” w tej stylistyce. Moim zdaniem nie warto zamykać się w jednym kie-runku muzycznym. Fajną spra-wą jest to, że żonglujemy i lawi-rujemy między różnymi gatun-kami. Sam na co dzień słucham podobnych zespołów. Nie stano-

Instrumentalnie, ale przebojowoTworzenie muzyki instrumentalnej to ciężki kawałek chleba. Zdarzają się jednak śmiałkowie, którzy chcą się sprawdzić w tej dziedzinie. Należy do nich Marcin Gromnicki, lider zespołu MG Project. Oprócz niego w zespole znajdziemy także studentów i absolwentów Wydziału Artystycznego UZ. Jak powstał ten projekt, co tak właściwie gra i jak wymyślić tytuł do utworów bez tekstu? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie w wywiadzie z Marcinem.

Marcin Gromnicki, absolwent UZ, lider MG Project

Page 19: UZetka 88 (listopad 2012)

wi dla mnie różnicy, czy słucham muzyki klasycznej, jazzowej czy mocnego rocka. Muzyka dzieli się na dobrą i na złą.

A czy są takie gatunki muzycz-ne, których nie wpletlibyście w Wa-szą twórczość? Pewnie nie wplatalibyśmy w nasze utwory muzyki klasycz-nej. Pomimo, że jej słuchamy, to jest jednak bardzo odległy rejon. Staramy się działać jednak jak najszerzej. Znajdują się w naszej muzyce nawet elementy rocka. Nie tknęlibyśmy disco polo czy innych tego typu rzeczy.

Dlaczego zdecydowaliście się grać muzykę instrumentalną? Bardzo dużo słucham tego typu muzyki. Bas jest głów-nym elementem twórczości MG Project. Dochodzą do tego tak-że tematy grane na skrzypcach czy na gitarze i to stanowi taki

wyznacznik naszego stylu. Nasze utwory przypominają tro-chę piosenki z tym, że nie ma w nich wokalu. W naszym przy-padku melodie, które mógłby zaśpiewać człowiek, grane są przez instrumenty.

Piszecie też o sobie, że Waszym zadaniem jest przełamanie ste-

reotypu „trudnej i elitarnej mu-zyki instrumentalnej”. W jaki sposób chcecie to zrobić? Posłużę się tutaj przykła-dem. Pewną inspirację czerpa-łem od mojego nauczyciela gita-ry basowej. Miałem okazję się uczyć od niego na kilku edycjach

warsztatów „Blues nad Bo-brem”. Mówię tu o Wojtku Pili-chowskim, znakomitym polskim basiście. On traktuje swoją dzia-łalność solową podobnie jak my swoją muzykę. Pomimo że gra utwory instrumentalne, to stara się, aby były tam chwytliwe te-maty, kołyszące i bardzo bujają-ce rytmy. Byłem na kilku jego koncertach i to naprawdę działa. Przychodzą tam ludzie nie będą-cy muzykami i bardzo entuzja-styczne odbierają tę muzykę. Staram się iść podobnym tro-pem i nie komplikować naszej muzyki na siłę. Chcę, aby była melodyjna i rytmiczna, aby słu-chacz mógł sobie zanucić nasze kawałki po ich wysłuchaniu. Ale czy to się udaje, to już nie mi oceniać.

To spytam teraz o tytuły Wa-szych utworów. Skąd je bierze-cie, skoro same numery nie mają tekstów? To jest wielka męczarnia wymyślać tytuły do utworów in-strumentalnych. Często bierze się to z przypadku. Mamy utwór pod tytułem „Ostatni trolejbus na Ustronie” albo nasz najnow-szy zatytułowany „Radość rolni-ka”. Po prostu zastanawiam się nad jakimś nietypowym dobo-rem słów, którym mógłby zaty-tułować utwór. Taka jest nasza fi lozofi a. Jak zauważyłeś, tek-stów nasze kawałki nie posiada-ją, więc chyba innym tropem nie

da się pójść.Macie już za sobą kilka koncer-tów. Jak je wspominasz i gdzie byliście najlepiej przyjmowani? Graliśmy głównie w Zie-lonej Górze czy po prostu na Ziemi Lubuskiej np. w Żarach. Jak było do tej pory? Powie-

działbym, że zadowalająco. Koncerty są o tyle fajne, że wi-dzę, jak publiczność reaguje na nasze utwory i kiedy coś trzeba zmienić w tych kawałkach. Zda-rza się, że potem je nieco zmie-niamy. To też jest jedna z zasad mojego działania. Chcę, żeby te utwory się zmieniały i ewolu-owały, pod takim kątem, aby po-dobały się one zarówno nam, jak i publiczności. Zdarzają się jed-nak numery, które uważam za formę zamkniętą.

A jak wygląda załatwianie ta-kich koncertów w Waszym wy-padku? Wysyłacie demówki do organizatorów czy może oni sami się do Was odzywają, bo np. usłyszeli od kogoś o czymś takim jak MG Project? To jest dość ciężka sprawa i wymaga dużo pracy, wykona-nia wielu telefonów, maili czy demówek. Ja oprócz tego, że wziąłem na siebie obowiązek muzycznego dowodzenia tym zespołem, to jeszcze robię także za jego menadżera. Wcześniej grając w innych kapelach było tak, że to ktoś inny załatwiał te koncerty, a ja przychodziłem i grałem. Teraz wygląda to tro-chę inaczej, wymaga to dużo więcej pracy, ale daje ona sporą satysfakcję i o to przecież cho-dzi.

Michał Cierniak

MG ProjectZespół zielonogórskiego basisty Marcina Grom-nickiego. Po latach zdoby-wania doświadczeń u boku innych band - le-aderów postanowił powo-łać do życia własny twór muzyczny (listopad 2011). Grupę tworzą ab-solwenci i studenci kie-runków związanych z In-stytutem Muzyki na Uni-wersytecie Zielonogór-skim (Edukacja Muzycz-na, Jazz i Muzyka Estra-dowa). Formacja stawia na różnorodność styli-styczną, stąd w jej dźwię-kach wysłyszeć można chill out, jazz, rytmy laty-noskie, a przede wszyst-kim funk, stanowiący so-lidną podstawę. W reper-tuarze dominują autor-skie utwory, wzbogacone o kilka tzw. standardów, kowerów instrumental-nych.

Jednym z założeń "MG Project" jest przełamanie stereotypu "trudnej i eli-tarnej" muzyki instru-mentalnej. Kołyszące ryt-my oprawione melodyjny-mi tematami i pełnymi pa-sji improwizacjami, mają za zadanie po prostu wpadać w ucho. Warto też podkreślić znaczącą w twórczości grupy rolę elektrycznych skrzypiec Kasi Pawłowicz. Dodają one istotnego kolorytu, szczególnie w partiach wykonywanych wspólnie z gitarą. Skład: Marcin Gromnicki: gitara basowaGrzegorz Sykulski: instrumenty klawiszoweKatarzyna Pawłowicz: skrzypce elektryczneStanisław Żaczek: gitaraBartek Wilk: perkusja w w w.facebook.com/www.mgproject

Muzyka funkowa stanowi u nas pod-stawę. Jest mocny

beat perkusji i basu, kołyszący, taneczny... Ale też zahaczamy o jazz,

zwłaszcza jego elek-tryczną odmianę,

czyli jazz rock. Jest też trochę rytmów chill-outowych, zda-rza nam się także sięgnąć do muzyki

latynoskiej.

To jest wielka męczarnia wymyślać tytuły do utworów instrumentalnych. Często bierze się to z przypadku. Mamy utwór

pod tytułem „Ostatni trolejbus na Ustro-nie” albo „Radość rolnika”...

19MARZEC 2012 Zielona Góra 19LISTOPAD 2012 Nasz patronat

Page 20: UZetka 88 (listopad 2012)

Zdradź proszę, jak fani i dzienni-karze zareagowali na Waszą ostatnią płytę „40 Winks of Co-urage”? Jestem bardzo dumna i szczęśliwa, bo ta płyta jest od-bierana fantastycznie. Prace nad nią przebiegały dość burzliwie, bo dynamika w zespole między mną i chłopakami jest aktualnie burzliwa. Natomiast co do jednej rzeczy byliśmy zdecydowanie zgodni, że ma być to płyta zdecy-dowanie inna niż nasza pierwsza. Debiut był takim swoistym eks-perymentem. Mieliśmy duże stu-dio i producenta do swojej dyspo-zycji, sesyjnych muzyków... Były więc wielkie aranżacje utworów, wykorzystanie smyczków, dęcia-ków i czegokolwiek, co nam się napatoczyło. Nowa płyta miała zaś dać się odtworzyć tak samo na żywo przez skład, w jakim gra-my, czyli gitara, bas, perkusja i wokal. Aranże są więc surowe i proste, a także tekst wysuwa się na pierwszy plan. O to nam cho-dziło, nie było tu żadnych kom-promisów i tym bardziej jest nam miło, że ta płyta tak bardzo się podoba.

Płyta jest zdecydowanie mrocz-niejsza i bardziej niepokojąca niż debiut. Czy jeszcze coś, oprócz chęci nagrania zupełnie innej płyty, miało wpływ na taki jej na-strój? Wiesz, jeszcze przed wy-daniem debiutu „The Other Hand” mieliśmy taką pierwszą, nieofi cjalną płytę, którą wydali-śmy sami jeszcze kiedy mieszka-liśmy w Holandii. Był tam do-kładnie taki sam klimat, jak na „40 Winks of Courage”. Tak się akurat złożyło, że na rynku pol-skim zadebiutowaliśmy takim

eksperymentem, a ta nasza nowa płyta to nie jest tak naprawdę żadna nowość, tylko powrót do tego, co tak naprawdę bliższe jest naszemu sercu.

Mi osobiście klimat tego albumu kojarzy się z wczesnym The Cure czy zespołami z wytwórni 4AD typu Cocteau Twins czy Dead Can Dance. Co muzycznie Was inspirowało przy tworzeniu tego materiału? Niektóre te piosenki po-

wstały pół roku przed wejściem do studia, niektóre miesiąc przed, a jeszcze inne dwa lata. Przez to też trudno jest powie-dzieć, co było dla nich inspiracją muzyczną. Przez te dwa lata słu-chaliśmy naprawdę różnej muzy-ki, więc bardzo ciężko jest mi tu wymienić jedno konkretne na-zwisko.

Płyta została częściowo sfi nanso-wana przez Waszych fanów za sprawą kampanii crowdfundin-

gowej. Nasza propozycja była taka, że ludzie wpłacają nam 100 zł i za to dostają przedpremiero-wo płytę, bilet na koncert promo-cyjny i wpis w książeczkę. W tej książeczce dołączonej do płyty jest lista ludzi, którym bardzo serdecznie dziękujemy za wspar-cie i to są właśnie ludzie, którzy kupili te nasze „tres paczki”. To była forma crowdfundingu opar-ta na przedsprzedaży, a nie zbie-rania datków. I tak tylko część tych pieniędzy została dla nas, ale wystarczyło, by zapłacić za studio. To było nieprawdopodob-nie miłe, że ci ludzie nam zaufali.

Pochodzisz z Zielonej Góry. Jak często udaje Ci się odwiedzać na-sze miasto i czy masz w nim ja-kieś swoje ulubione miejsca? Bardzo chciałabym czę-ściej tu przyjeżdżać. Kiedy tylko duszę się w Warszawie, biorę podręczną torebkę i jadę tutaj ja-kimkolwiek środkiem transpor-tu. Bardzo lubię te okolice, w któ-rych mieszkają moi rodzice, czyli okolice Ogrodu Botanicznego. Uwielbiam to, że jest w Zielonej Górze taki natychmiastowy do-stęp do lasu. Wychodzisz z domu i możesz przez 3 godziny pospa-cerować po lesie i to jest dla mnie cud. Pamiętam, że w swoje uro-dziny przyjechałam do Zielonej Góry, założyłam na uszy słu-chawki i poszłam spacerować po lesie (śmiech). I to była najmilszy rodzaj spędzenia dnia, jaki mo-głam sobie wymyślić. Wszystko jest tu jakby dwa biegi wstecz w porównaniu z dużym miastem i to jest naprawdę bardzo miłe.

Michał Cierniak

O zespole Tres.b robi się coraz głośniej. To o tyle miła informacja, że na jego czele stoi rodowita zielonogórzanka, Misia Furtak. Porozmawialiśmy z nią o ostatniej płycie zespołu, a także o Zielonej Górze i spacerach po naszych lasach.

Proste, surowe aranże

Kiedy tylko duszę się w Warszawie, biorę podręcz-ną torebkę i jadę do Zielonej Góry jakimkolwiek środkiem transportu. Fot. Bobrowiec

Kultura studencka LISTOPAD 201220 Kultura studencka

Page 21: UZetka 88 (listopad 2012)

21LISTOPAD 2012 Kultura studencka

Wiele osób narzeka na internet, że jest skupiskiem głupoty. Na szczęście nie całkowicie, bo znajdą się w nim godne uwagi rzeczy czy osoby. Do tych drugich zaliczymy CeZika, który w nieszablonowy sposób podchodzi do tworzenia muzyki.

Jak grać na zamrażarce

Grasz na kilku instrumentach, ale nie tylko, bo nawet na rze-czach, które instrumentami nie są. Jaki był najdziwniejszy przedmiot, na którym grałeś? Niech pomyślę... Wiesz co, w momencie kiedy wszedłem do kuchni po raz pierwszy i za-cząłem kombinować z tymi rze-czami, to każda z nich była dla mnie mega dziwna. Nigdy wcze-śniej nie pomyślałem o nich, że można je traktować jako instru-menty. Nie wiem, czy to była naj-dziwniejsza z nich, ale najwięcej problemów miałem z grą na za-mrażarce. Ma ona ten minus, że jest zaprojektowana w taki spo-sób, aby się przyssać, więc trzeba dużo siły, żeby ją odessać i cięż-ko było przez to grać na niej ryt-micznie.

Co było dla Ciebie inspiracją, aby oprócz działania jako CeZik stworzyć projekt KlejNuty?

Zainspirowało mnie na pewno to, co zobaczyłem jakiś czas temu na Zachodzie, głów-nie w USA. Było to robienie pio-senek z użyciem wypowiedzi różnych osób. Jeszcze zanim za-cząłem robić KlejNuty, było to tam już bardzo popularne. Stwierdziłem, że skoro nie jest to jeszcze tak popularne w Pol-sce, trzeba jakoś zagospodaro-wać tę część naszego internetu i że zrobię to właśnie ja.

Jak kleisz te nuty? To jest problematyczne, bo powstaje to różnie. Czasem jest tak, że widzę jakiś program i wiem, że on „siądzie” i będzie można zrobić z niego dobrą pio-senkę. Potem sprawdzam, czy wypowiedzi z tego programu na-dają się pod względem jakościo-wym, czyli czy mogę manipulo-wać głosem tych ludzi i to nadal dobrze brzmi. Następnie docho-

dzi zabawa z muzyką, gdzie z gi-tarą i własnym głosem spraw-dzam, czy jestem w stanie zrobić chwytliwy refren czy zwrotkę,

pasującą do wypowiedzi. Naj-pierw muszę jednak trafi ć na ja-kiś temat.

Wykonywałbyś muzykę, gdyby nie było internetu? Nie, nie wykonywałbym.

Próbowałem grać muzykę, kiedy nie było internetu i nic mi z tego nie wychodziło. Jestem też świa-domy, jaka jest konkurencja na tym, nazwijmy to, rynku mu-zycznym. Tych kapel jest try-liard, każda chce się przebić, wszyscy jeżdżą na przeglądy czy do talent show, wysyłają swoje demówki... To jest dla mnie jak klatka z lwami, w której ja nie mogłem się odnaleźć i potrzebo-wałem sobie z niej wyjść i stanąć gdzieś obok. Chciałem zbudo-wać jakąś swoją budowlę i tam swoim własnym sumptem bawić się w muzykę i jakieś tam robie-nie kariery. Także gdyby nie było internetu, byłbym pewnie jakiejś kiepskiej jakości inżynierem. Chyba więc dobrze się stało, że on jednak jest.

Michał Cierniak

CeZik zachwycił studentów! Fot. Bartosz Siedlik

Najwięcej problemów miałem z grą

na zamrażarce. Ma ona ten minus, że jest zaprojektowa-na w taki sposób, aby

się przyssać, więc trzeba dużo siły, żeby

ją odessać i ciężko było przez to grać na

niej rytmicznie.

Page 22: UZetka 88 (listopad 2012)

LISTOPAD 201222 Kultura studencka

Page 23: UZetka 88 (listopad 2012)

Najnowsze wydawnictwo, „So-und That Can't Be Made” w ja-kimś stopniu kontynuuje ścież-kę obraną na świetnym krążku „Marbles” z 2004 roku. Na „So-und...” znajdziemy podobne rozwiązania, które stały się nie-mal znakiem rozpoznawczym zespołu, warto jednak zazna-czyć, że najnowszy krążek to kolejne potwierdzenie zasady, której hołdują muzycy Maril-lion. „Panowie, każdy album musi się różnić od poprzednie-go” – tak mogłaby brzmieć de-wiza Anglików. Marillion pozwolił sobie na sporą różnorodność utwo-rów, zestawiając np. epicką „Gazę” z tytułowym utworem „Sounds That Can't Be Made”.

Można odnieść wrażenie, że sposób, w jaki komponuje Ma-rillion, ma przede wszystkim sprawiać ogromną przyjemność im samym i to naprawdę sły-chać. O swobodzie Marillion świadczy też długość nowych kompozycji. Oczywiście, na tak długim albumie nie sposób

uniknąć wpadek i można wska-zać momenty, w których Maril-lion nieco się podkopał. Wspo-minany już kolos „Gaza” jest momentami bardzo niespójny i wręcz „przedobrzony” (z pew-nością wiele mu brakuje do in-nego kolosa sprzed lat, czyli

monumentalnego „Ocean Clo-ud”). Można też narzekać na pewną nijakość i nudę niektó-rych motywów, ale czy to waż-ne? Chwilę później panowie serwują emocjonalnego killera pt. „Power” i można już szukać na podłodze własnej szczęki. „Sounds That Can't Be Made” to bardzo dobre i nieco przekorne wydawnictwo. Nawet tytuł można odczytywać jako pewien prztyczek w nos – rze-czywiście, takie dźwięki mogą stworzyć tylko oni.

Damian Łobacz

Wszystko wskazuje, że tak! Pły-ta „The 2nd Law” swoją różno-rodnością potrafi przyprawić o zawrót głowy. Na początek dostajemy solidnego kopa w szczękę w postaci bardzo bondowskiego „Supremacy”. Dalej zespół umacnia nas w swoim szaleństwie i czaruje wspomnianym już synthpopem w „Madness”. Kolejny cios pada w rytm funku. „Panic Station” swoim groovem wgniata w pod-łogę. Zupełnie jakby Prince zrobił po swojemu „Another one bite the dust”. Potem chwi-la orkiestrowego wytchnienia by zadać ostateczny cios w po-staci epickiego „Survival”. Na-gle uświadamiamy sobie, że jesteśmy w połowie płyty, za-

chłyśnięci całym dobrem, które na nas spłynęło z rąk zespołu i dzieje się coś dziwnego. Każdy kolejny utwór zlewa się w nija-ką papkę. Nic już nie buja, nie zaskakuje a przede wszystkim nudzi. Kolejne cztery utwory to typowe dla zespołu numery,

które na poprzednich płytach zostałyby „zapchajdziurami”. Czarę goryczy przelewa mo-ment kiedy za mikrofon chwy-ta basista. Piosenki „Save me” i „Liquid state” to rzeczy tak nieznośnie bezpłciowe, że wstyd o nich w ogóle pisać.

Na sam koniec dostajemy in-strumentalny dyptyk „The 2nd Law” z elementami dubstepu i orkiestry – bardziej ekspery-ment niż pełnoprawne numery. Powiedzmy to sobie wprost – Brytyjczycy nagrali swój najsłabszy krążek. Para-doks polega na tym, że to wciąż dużo lepszy album niż wszystko co ostatnio ląduje na półkach sklepowych. Dlatego warto zapętlić sobie pierwszą szóst-kę z „The 2nd Law” i czekać na koncert Muse 23 listopada w Łodzi.

Paweł Hekman

Dubstep, szaleństwo i ŁódźNajpierw zapowiadali dubstepy. Potem zrobili hymn Olimpiady w Londynie. W międzyczasie powiedzieli, że płyta inspirowana będzie twórczością Hansa Zimmera. Na sam koniec wypu-ścili synthpopowy singiel. Czy chłopaki z Muse cierpią na muzyczną schizofrenię?

Pięciu niezwykłych dżentelmenówJakie uczucia towarzyszyły mi, gdy panowie z Marillion poinformowali, że pracują nad kolej-nym albumem i czego spodziewałem się po dźwiękach zawartych na nim? Niech odpowiedzią na oba pytania będzie jedno jedyne słowo: spokój.

„Panic Station” swoim groovem

wgniata w podło-gę. Zupełnie jakby

Prince zrobił po swojemu „Another one bite the dust”.

„Panowie, każdy album musi się

różnić od poprzed-niego” – tak mo-

głaby brzmieć de-wiza Anglików.

23LISTOPAD 2012 Kultura studencka

Page 24: UZetka 88 (listopad 2012)

Muzyczne premiery miesiąca. Do słuchania nie tylko w akademiku. • Michał Cierniak

Do usłyszenia w listopadzie

Po przerwie na ogarnięcie swoich proble-mów osobisto – nałogowych i na nagranie płyty z dawnymi kolegami z Take That, Rob-bie Williams powraca solo. Tęgie umysły przemysłu muzycznego wieściły jego nowej płycie wielki sukces i jeśli oceniać po sukce-sie promującego ją singla „Candy”, coś jest chyba na rzeczy. Ale jak to mawiają inne tę-gie umysły „jedna jaskółka wiosny nie czy-ni”. Oby Robbie miał tych jaskółek w zana-drzu więcej, bo znowu będzie musiał paro-diować „Tajemnice Brokeback Mountain” w teledysku, by zwrócić na siebie uwagę.

Premiera: 5 listopada

Patrząc na braci Waglewskich ludzie zajmują-cy się teorią przekazywania genów cmokają pewnie z zadowolenia, że ich teorie mają po-twierdzenie w praktyce. Chłopaki nie dość, że realizują się w hiphopie, mają heavy metalową przeszłość, to jeszcze próbują sił w rocku in-spirowanym muzyką z lat 60-tych. I te próby wychodzą im bardzo dobrze, czego dowodem jest drugi album Kim Nowak, będący kolejną porcją słodyczy na uszy dla łaknących „gara-żówy” w świecie plastikowych brzmień. A do tego porównuje się te utwory do ścieżek dźwiękowych z fi lmów Lyncha, więc kinoma-ni też będą zadowoleni.Premiera: 6 listopada

W momencie kiedy już wszyscy zaczynali my-śleć, że Aerosmith chce pobić rekord Gun-s’N’Roses w ilości lat między jedną a drugą płytą, Steven Tyler i koledzy przerywają mil-czenie. Już od kilku lat krążyły plotki, że pa-nowie pracują nad nowym albumem, albo że właśnie się pokłócili i przyszłość zespołu stoi pod znakiem zapytania. W końcu jednak uświadomili sobie, że w tym wieku zachowa-nia rodem z piaskownicy nie przystoją i weszli do studia by nagrać nową płytę. I co? I jest dobrze, rockowo i bardzo przebojowo, a chy-ba o to zawsze chodziło fanom Aerosmith.

Premiera: 6 listopada

ROBBIE WILLIAMS „Take The

Crown”▼

KIM NOWAK „Wilk”▼

AEROSMITH„Music From

Another Dimension”

REKLAMAREKLAMA

LISTOPAD 201224 Kultura studencka

Page 25: UZetka 88 (listopad 2012)

Książka należy do wyjątkowych pozycji literatury pedagogicznej, dzięki której możemy wesprzeć własne rozmyślania nad sensem edukacji oferowanej wszystkim młodym i starym, uczącym się przez całe życie oraz nauczają-cym innych. „Psyche i edukacja” umoż-liwia dogłębny wgląd w dziedzinę nazwaną przez autora – eduka-cją duszy. Wszystkie rozdziały, których tytuły zachęcają do czy-tania są napisane pięknym języ-kiem przemawiającym do wy-obraźni. Bernie Neville - australijski badacz ludzkiego wnętrza przy-tacza wypowiedzi autorytetów psychologii, pedagogiki czy psy-chiatrii, które ubogacają tę pozy-cję. Ciekawe są badania Z.Freu-da nad nieświadomością będącą obszarem duszy. Inni psycholo-dzy głębi obrazowali nieświado-mość jako wewnętrzne światło, nierozwiniętą różę, zdrój mądro-ści, mocy i zdrowia. Dociekania Freuda i jego spostrzeżenia do-prowadziły do innego spojrzenia

na nieświadomą sferę. Książka jest unikalna ze względu na tematykę, jaką po-dejmuje. Obecnie w świecie, w którym dominuje konsumpcyj-ny styl życia brakuje tego typu li-teratury. Dr hab. Joanna Danilew-ska, prof. UJ we wstępie wyraża uznanie dla inicjatywy wydania polskiej wersji językowej dzieła naukowego B.Nevilla, które jest teorią procesu kształcenia pod-legającego ciągłym przeobraże-niom. Lektura tego dzieła może pomóc psychologom i pedago-gom kształtować nowoczesną edukację w naszym kraju, a tak-że pozostałym, dla których oso-bisty rozwój jest wart wspierania. Bogactwo tematyki po-szczególnych rozdziałów może być inspiracją dla stosowanych praktyk wychowawczych. W jed-nym z nich zatytułowanym „Użyj wyobraźni” czytamy o potrzebie jej treningu, co może wspomóc zdolność uczenia się dziecka, poprawić jakość relacji z rówie-

● Obfi te piersi, pełne biodraW powieści wszystko jest trochę oderwane od rzeczywistości, peł-ne makabrycznych zdarzeń i wyna-turzonych postaci, ocierające się o magię – a jednocześnie opisane prostym, niezwykle obrazowym ję-zykiem, przesycone ironią i czar-nym humorem. Zręczność styli-styczna i wybujała fantazja Mo Yana powodują, że lektura wciąga na długo. A autor otrzymuje literac-kiego Nobla!

● Kochanie, zabiłam nasze kotyMasłowska przygląda się tzw. kla-sie średniej, młodym, zamożnym ludziom, którzy nie mają pomysłu na to, co zrobić ze swoim życiem. Ich losy, wygląd, mieszkania wy-dają się nam podobne niezależnie od tego czy żyją w Warszawie czy w Nowym Jorku. W książce spo-tkacie też samą autorkę (jak zwy-kle pełną dystansu do samej sie-bie).

Półki w księgarniach uginają się pod ciężarem pasjonujących historii: zmyślonych albo prawdziwych. W tym miesiącu polecamy Wam książkę Mo Yana, laureata Nagrody Nobla, i "nowej" Masłowskiej, a także coś dla studentów pedagogiki - lekturę wybraną przez Pedagogiczną Bibliotekę Wojewódzką w Zielonej Górze.

W księgarni, w bibliotece

● Psyche i edukacja. Emocje, wyobraźnia i nieświadomość w uczeniu się i nauczaniu. Pedagogiczna Biblioteka Wojewódzka im. Marii Grzegorzewskiej w Zielonej Górze poleca:

śnikami i dorosłymi, a nawet do-świadczać przyjemności. B.Neville podaje nadzwy-czaj skuteczny sposób naucza-nia. Jest nim – opowieść, w któ-rej można zawrzeć to, co w życiu najważniejsze, a jeśli nauczycie-le nauczą uczniów obiektywnej obserwacji i racjonalnego myśle-nia to pozostanie w nich na za-wsze. Nowatorski jest rozdział o uspokajaniu umysłu metodą medytacji, której uprawianie po-zwala na osiągnięcie głębokiego

spokoju, co nie jest bez znacze-nia dla koncentracji, tak niezbęd-nej podczas edukacji. W innym miejscu autor za-chęca do zwrotu ku psychologii archetypów, dzięki czemu zyska-my możliwość wsłuchania się w głosy bogów z greckiego pan-teonu, prezentujących odmienne fi lozofi e, systemy wartości czy style uczenia się w szkole. Jeden z fi lozofów i pisarzy, Colin Wilson postanowił tę książ-kę umieścić na honorowym miej-scu, na półce pomiędzy kilkuna-stoma pozycjami, do których wciąż powraca. Także przeczy-tanie „Psyche i edukacji” wydaje się być czymś naturalnym, jeśli nie koniecznym.

Jadwiga Matuszczak

Pedagogiczna Biblioteka Wojewódzka

im. Marii Grzegorzewskiej w Zielonej Górze

WWW.PBW.ZGORA.PL

Książka 25LISTOPAD 2012 Kultura studencka

Page 26: UZetka 88 (listopad 2012)

„-Gdzie jedziesz?” „-Do Holandii” „-Przywieziesz mi coś?” „-Na przykład co?” „-Pierścionek z diamentem” „-A co powiesz na tulipana?

Bond. James Bond?

Ta krótka wymiana zdań z fi lmu „Diamenty są wieczne” mówi o Jamesie Bondzie więcej, niż może się wydawać. Bond, idąc na wojnę, dowcipkuje i podrywa ko-biety. Lubuje się w ich towarzy-stwie, ale na wspomnienie o zobo-wiązaniu… no właśnie. Co po-wiesz na tulipana?

■ Coś nowego

Podczas seansu „Skyfall” wciąż wracałem myślami do fi lmu „Nie-zniszczalni 2”. Mendes w podobny, co Stallone, sposób nawiązuje do klasyki – puszcza do widza oko, rozmieszczając w swoim dziele mnóstwo odnie-sień do klasyków 007. W przeci-wieństwie do Sylwka jednak, twórca „American Beauty” pre-zentuje widzowi tradycję, kierując jednocześnie swojego bohatera na nowe tory. Chyba w żadnej innej serii zwolennicy nie cenią sobie nowych elementów, a te powta-rzające się – jak kwatermistrz Q, Aston Martin DB5, martini z wódką, nawet sam sposób przedstawiania się. „Skyfall” zda-je się być deklaracją: „znamy tra-dycję, ale czas na coś nowego”.

■ Osobiste motywy

Tym razem niebezpieczeństwo nie zagraża światu, Anglii, Euro-pie, czy Stanom Zjednoczonym, a dotyczy bezpośrednio MI6. Z jednej strony organizacja roz-dzierana jest przez własnych pra-codawców, czyli dobijające się do drzwi z pochodniami i widłami

ministerstwo, z drugiej – wycelo-wana w nią zostaje agresja, która, jak się okazuje, nie jest sprawą władzy czy pieniędzy. Tym razem motywy są osobiste. A takie są najgroźniejsze.

■ Aktor z nosem

Niemal wszystko w „Skyfall” robi wrażenie. Świetna historia. Robo-tycznej ekspresji Daniela Craiga przeciwstawiony jest nadpobudli-wy Bardem, który odpowiedzial-ny jest za najbardziej psychotycz-nego przeciwnika Bonda od bar-dzo dawna. Pojawia się Ralph Fiennes, w roli może mało wyrazi-stej, ale bardzo istotnej (ponadto

miło jest zobaczyć tego aktora z nosem). Świetna, pomijając koszmarek Adele, muzyka i coś, czego mało było w dotych-czasowych „Bondach” – napraw-dę przepiękne ujęcia. Szerokie kadry, gra świateł i przepych wy-ciekają niemal z każdej klatki fi l-mu Mendesa. Najważniejsza w tym wszystkim jest jednak wart-ka akcja, intrygująca fabuła, pory-wające pościgi i świetny fi nał.

■ Rozliczenie wizerunku

James Bond nie jest już postacią wyjętą z prozy Fleminga. Minęły złote czasy Seana Connery’ego, Rogera Moore’a i im podobnym,

którzy uskuteczniali klasyczny wi-zerunek 007. Nadeszły czasy fi l-mów innych – nie gorszych i nie lepszych (choć szczególnie nie lepszych).”Skyfall” jest swego ro-dzaju nowym początkiem, osa-dzeniem bohatera Craiga w klasy-ce, jak i ostatecznym z nią zerwa-niem. Po dwóch fi lmach ukazują-cych szpiega w zupełnie nowy sposób nadszedł czas na rozlicze-nie jego wizerunku z tym dawnym i wybranie nowego. Jako fan Bon-da w wykonaniu Connery’ego – mam obowiązek kręcić nosem. Jako fan dobrego kina – przybić piątkę.

Michał Stachura

James Bond nie jest już postacią wyjętą z prozy Fleminga. Minęły złote czasy Seana Connery’ego, Rogera Moore’a i im

podobnym, którzy uskuteczniali klasyczny wizerunek 007.

MIASTO FILMÓWPiątek, godz. 13:00 na 96 fmwww.facebook.com/miastof

LISTOPAD 201226 Miasto Filmów

Page 27: UZetka 88 (listopad 2012)

Ile trzeba wydać pieniędzy żeby zrobić najgorszy fi lm w dziejach? Odpowiedź: 12 milionów euro! Miał być Mel Gibson – ostał się nie-śmiertelny Daniel Olbrychski. Obiecywano efekty specjalne jak we „Władcy Pierścieni” dostaliśmy kpinę rodem z Painta. Międzyna-rodowa obsada to po włosku trzecioligowi aktorzy z pierwszej ła-panki. Tu już nie chodzi nawet o zawód czy niewykorzystany poten-cjał – tu chodzi o jawną drwinę z widza. Z człowieka. Oczywiście doceniam walor komediowy produkcji: Adamczyk mówiący po an-gielsku, prawdziwa „holiłócka” gwiazda Bachleda – Farrell, efekty rodem z fi lmów Eda Wooda itd. Największym jednak żartem jest nasz ukochany Państwowy Instytut Szkoły Filmowej, który wyłożył na to cudo 2 mln. 2,000,000 złotych z moich i Waszych podatków. Czyli ten się śmieje kto się śmieje ostatni?

Paweł Hekman

Filmów wojennych było już w historii kina tyle, że naprawdę ciężko zrobić w tej materii coś ciekawego i przykuwającego uwagę. Należa-łoby jednak zadać sobie pytanie, czy „Obława” rzeczywiście jest fi l-mem wojennym, czy raczej dziejącym się w czasie wojny. Skłaniał-bym się ku temu drugiemu określeniu, bo jest to bardziej thriller psychologiczny. Bardzo dobry zresztą! Nie pamiętam, kiedy ostatnio polski fi lm trzymał mnie w takim napięciu od początku do końca. Wszystko jest tam bardzo zagadkowe, a dzięki nieliniowej fabule jeszcze bardziej jesteśmy wciągnięci w intrygę będącą trzonem akcji „Obławy”. Oprócz tego Marcin Dorociński po raz kolejny nie zawo-dzi i udowadnia, że zasługuje na tytuł jednego z najlepszych polskich aktorów. Nie ustępują mu mocno również Maciej Stuhr i Sonia Bo-hosiewicz, ale „Obława” to jednak teatr jednego aktora. I tak na-prawdę nie wiem co jeszcze o tym fi lmie powiedzieć. Jest jedną z tych produkcji, o których się nie powinno wiele mówić, ale oglądać. Z zapartym tchem.

Michał Cierniak

● Obława ● Bitwa pod WiedniemOd dawna polski film nie zrobił na mnie takiego wrażenia.

Prawdopodobnie najgorszy film w dziejach kina.

1 "Dredd 3D" 7/10Idealna rozrywka dla dużych chłopców! Jest mięcho, mało gadania i mnóstwo strzelania.

2 "Kronika Opętania" 2/10O egzorcyzmach po raz tysięczny. Jednak jedyną osobą potrzebującą interwencji duchownego jest sam widz.

3 "Resident Evil: Retrybucja" 2/10Mila wypuszcza magazynek z broni, kopie go z półob-

rotu trafiając zombiaka prosto w czoło. Dziękuję, do-branoc.

4 "Uprowadzona 2" Tylko 5/10Liam znów biega, skacze i zabija. Wciąż nie brak mu polotu, ale to jednak już nie to samo.

5 "Dwoje do poprawki" 4/10Geriatryczna komedia romantyczna. Produkcja dla 70-latków zjadliwa, dla 20-latków przeterminowana.

Opracowanie: Paweł Hekman

SHORTY ...czyli co oglądaliśmy w ubiegłym miesiącu

27LISTOPAD 2012 Miasto Filmów

Page 28: UZetka 88 (listopad 2012)

LISTOPAD 201228 www.sport.uzetka.pl

Page 29: UZetka 88 (listopad 2012)

Audycja "CaFe BiBa", czyli Poważni goście w wywiadach z przymrużeniem oka. Muzycy, politycy, sportowcy na wesoło. W życiu jest zbyt wiele poważnych tematów, a my nie zamierzamy poruszać żadnego z nich. Najzabawniejsze anegdoty, zaskakujące zwroty akcji i... Pudełko Pełne Niespodzianek (czyli ekstra zadania dla naszych gwiazd ;)) To zapewnią Wam specjalni goście oraz... prowadzący: Alex Niebrzegowski - Gospodarz Programu, Paweł Kaszkowiak - "Permanentny gość", Martyna Blachowska - "Głos".

Cafe Biba - wtorek, godz. 13:00

Pierwsza zasada Fight Clubu - nie mó-wić o Fight Clubie!

Fight Clubniedziela

godz. 19:00

Michał Stachura porównuje muzyczne oryginały i przeróbki

Coveredwtorek, godz. 23:00

Audycja poświęcona muzyce filmowej i jej niesamowitym twórcom.

Soundtrackniedziela, godz. 20:00

29LISTOPAD 2012 Kultura studencka

Page 30: UZetka 88 (listopad 2012)

Better faster strongerElita – trudniej o bardziej elitarną nazwę. Ale nie o to tutaj chodzi. Liczy się krótkie, ale wymowne „być”. Nie mają znaczenia ci nieumiejący odpowiedzieć sobie na pytanie: „A jak nie być, to gdzie być?”. Wystarczy „mieć” i prawie już się jest.

KARINA OSTAPIUK

Z zawodu uczennica klasy dziennikarskiej. Z pasji tancerka. Z koloru włosów blondynka. Łączy ogólnokształcącą naukę w III LO z nauką tańca w studiu tańca TRANS.

Życia uczy się na własną rękę. Jak na zodiakalną pannę przystało, ostrożna, jednocześnie niebojąca się powiedzieć wprost,

co myśli. Uważa, że przyszłość należy do tych, którzy wierzą w swoje marzenia, więc stara się wierzyć. Skomplikowana, jak każdy.

Lepiej, szybciej, mocniej. Do-bra, niech będzie: better, fa-ster, stronger, bo wtrącanie angielskich zwrotów równa się +10 do lansu. Nevermind, chodzi przecież o to, żeby pro-mowane artykuły przedsta-wianie były zawsze jako te lep-sze, nigdy naj. Mogłabym po-wiedzieć, że wśród produk-tów nie ma stopnia najwyż-szego, bo reklamy traciłyby na wiarygodności, przedsta-wiając co chwilę nowy, naj-wspanialszy sprzęt. Ale prze-cież obecnie produktami są też ludzie, a będący takowymi zazwyczaj nie prezentują naj-wyższego poziomu. Drabina, hierarchia, schody, wspinaczka. Byleby

na szczyt. Nie ma skrótów, winda się zepsuła. Nogi bolą coraz bardziej, a jak się za-trzymasz, w każdej chwili mo-żesz potknąć się i tak nagle spaść. Coś w stylu bieżni, któ-

rą wrogowie ustawili na za-bójcze tempo. Ale jeszcze bardziej zabójcza byłaby de-gradacja społeczna. Wymarzone piętro. Dach. Mimo że stromo, nie boisz się próbować wciąż na niego wdrapywać. Prestiż.

Awans. Liczy się krótkie, ale wymowne „naj”. I jeszcze wy-żej. Kończy się zasadni-czym wpływem na władzę i podnieceniem spowodowa-

nym kształtowaniem pew-nych postaw czy idei w społe-czeństwie. Popieranie ekskluzywi-zmu, odgraniczenie się od pewnej zbiorowości, kiedy w końcu udało się uzyskać do-stęp do upragnionej elity. Za-

dowolenie z nieudolnych prób jej naśladowania przez niższe warstwy społeczne. Poczucie wyższości.Szlachta? Naprawdę, chciałabym, żeby chodziło mi tylko o kabaret, a zmiana statusu społecznego była tak prosta, jak życie na facebooku i mody-fikacje typu z „wolny” na „w związku” i z powrotem. Tyle, że od tych teoretycznie najlepszych wracać się nie chce. Czego nie zrobisz, ha-ters i tak gonna hate.

Karina Ostapiuk

Byleby na szczyt. Nie ma skrótów, winda się zepsuła. Nogi bolą coraz bardziej, a jak się

zatrzymasz, w każdej chwili możesz potknąć się i tak nagle spaść.

LISTOPAD 201230 Kultura studencka

REKLAMA

Page 31: UZetka 88 (listopad 2012)

Słuchaj dubstepu, rób to, co wszyscy – bądź oryginalny

KATARZYNA KAPIŃSKA

155 cm chodzącego cha-osu. Odkąd posiada pra-wo jazdy wydaje jej się, że odnalazła sens życia. Nie jada zwierząt, gdyż przy-jaciół nie należy konsu-

mować, a w przyszłości* planuje podróż dookoła świata.*przyszłość roz-

pocznie się po skończeniu liceum.

Ów dzieło, co na miarę wieków zapowiada się być wydarzeniem zaczyna się od zdania średnio na to wskazującego, ale jak teraz napiszę, że następne będzie lepsze, to mi w to wszyscy uwierzycie. Drugie zdanie jest lepsze – desperacja jest powodem zła tego świata (dla maturzystów: tak – to jest teza). Brniemy dalej, niezadowole-nie społeczne jest pobudką do czynów haniebnych, może być, iż nawet na tyle żało-snych, że zaczynamy kwestio-nować istotę egzystencji, co w sumie jest dość popularne i bez tych czynów, także mniejsza o to (muszę wypeł-nić wstęp bzdurami, co by się ilość znaków zgadzała ze

zgodnie przyjętymi normami). Kolejnym aspektem, godnym poruszenia jest schematycz-ność, przewidywalność i mo-notonia (sprawdzający byliby wielce radzi, widząc bardziej górnolotne synonimy, no cóż, skucha! Kasiu, podpowiem: szarzyzna, niezmienność, sta-gnacja - przyp. red. nacz.;). Koniec wstępu, o tym jest to wiekopomne dzieło. Nie będę pisała już wię-cej tym językiem, co to na celu miał wprowadzenie w dwojaki sposób czytelników w opary absurdu, jakie emitu-ją z trzymanego w rękach pa-pieru w tym momencie, tu-dzież innego – bardziej nowo-

czesnego niż gazeta wynalaz-ku do czytania gazet właśnie. A kwestia jest ważna i warta przemyślenia, mianowicie kwestia tego, jak to się stało, że młodzi, witalni, piękni i zdol-ni ludzie poddają się main-streamowi (nie! To nie jest pamflet ku czci hipsterów) i ro-bią, co im każe… No właśnie, kogo by tu usadowić u źródła

schematyczności tego świa-ta? Czyli taki schemacik: podstawówka (tornister, ka-napki i świetlica w wypadku bojaźliwych rodziców), gimna-zjum (apogeum ludzkiej głupoty: czytaj jak się znisz-czyć w szczytnym celu) oraz liceum, które boli okropnie, głównie z powodu takiego, że kończy się konkursem wstrzeliwania w klucz, który generalnie nie ma sprecyzo-wanego celu, poza może od-móżdżeniem ludzi, co to jesz-cze mózg posiadają. A następnie idziemy na studia, działamy w wolonta-riatach i jeździmy na konkur-

sy, w końcu CV ma się w życiu jedno i do pracy rodacy, faj-nie, żeście dobrnęli, w nagro-dę oferujemy Wam tony ka-mieni na pomniki ofiar głupo-ty, fundusze z Unii na kompu-tery i "Orliki" dla waszych dzie-ci, których macie mieć masę, bo się społeczeństwo starze-je. Dzielnie misję pełnicie, obowiązki wypełniacie, to że życia nie macie i w podatkach giniecie, nie ma znaczenia w perspektywie kosmosu. I gdyby tak… nie dać się temu idiotycznemu schema-towi, zacząć robić coś w koń-cu dla siebie… To trudne, wy-maga odwagi, walki z poten-cjalnymi racjonalistami mają-cymi na celu odwieść was od „głupich fanaberii i nieprzemy-ślanych wypraw z motyką na Księżyc”. To byłoby wtedy spo-ko. Byłoby arcypięknie, gdy-bym młodym ludziom przed pojęciem decyzji o studiach, co to po których mają z pracy w zawodzie się utrzymywać, dać namiastkę tejże profesji. Żeby nie było wyścigu szczu-rów i spotykanych na każdym banerze promującym, nawet tampony, miejsc w rankingu, pozycji na piedestale, co to konsumenci je ustanawiają. I tego poczucia, że wszystko, czym planujemy się otaczać,

ma być „najlepsze”. I żeby tak nam się chcia-ło być bardziej szczęśliwymi, mniej schematycznymi, a do tego kreatywnymi, to by takie dzieła nigdy powstawać nie musiały.

Taki schemacik: podstawówka (tornister, kanapki i świetlica), gimnazjum (apogeum ludzkiej głupoty, czytaj: jak się zniszczyć

w szczytnym celu) oraz liceum, które kończy się konkursem wstrzeliwania w klucz.

31LISTOPAD 2012 Kultura studencka

Page 32: UZetka 88 (listopad 2012)

Jesteśmy już chyba ostatnim pokoleniem, które z wypiekami na twarzy obserwowało pierw-szy program na żywo z domu Wielkiego Brata. Przeciętnych ludzi zamknięto na kilka mie-sięcy i obserwowano za pomocą kamer przez całą dobę. Banalny scenariusz, w którym mieszkań-cy mieli być sobą jedząc posiłki, śpiąc, czy kłócąc się, śledziły z zapartym tchem miliony (!) te-lewidzów. Cały proces „sprze-dawania się” był jeszcze cał-kiem grzeczny i przystępny dla zwykłego zjadacza chleba.

■ Pokazujemy wszystko

Od budzącego skrajne emocje programu minęło 11 lat. Apetyt jednak wzrastał i wzrasta coraz bardziej. Media lansują ekshibi-cjonistów bardziej niż naukow-ców czy ambitną sztukę. Coraz to nowe, wulgarne reality, tony biografi i i wywiadów zalegają w sklepowych witrynach, a au-torzy puszczają do nas oko, by zaciągnąć do swojego prywat-nego życia. Pokazują wszystko: od swoich czterech kątów po nowo narodzone dzieci, nie wspominając o własnym ciele. Owszem, niektórzy czerpią z tego inspirację i szukają sensu życia, ale gdy ktoś znany z tego, że nagminnie emanuje swoją cielesnością próbuje udowod-nić, że zmienił oblicze świata – zaczyna się robić żałośnie.

■ Gen ekshibicjonizmu

Dlaczego portale społeczno-ściowe są oblegane przez mi-

liardy ludzi na świecie? Bo bez względu na długość i szerokość geografi czną każdy musi obwie-ścić wizytę u dentysty, awans w pracy, kłopoty w szkole czy kolejny rozbity związek. Nie-którzy twierdzą, że to moda, za którą wszyscy ślepo podążamy, ale gen ekshibicjonizmu zawsze daje się we znaki.

■ Nie wszystko naraz

Jednak każdy powinien zosta-wić kilka sekretów dla siebie. Sprawdza się to zwłaszcza w na-wiązywaniu znajomości, która może przerodzić się w związek partnerski. Czasem ogrom in-formacji, zainteresowań i osią-gnięć życiowych może odstra-szyć i wprawić w zakłopotanie drugą stronę. Dostarczane stopniowo, w małych dawkach ciekawostki będą powodować ciągłe zaskoczenie oraz zdu-mienie na twarzy partnera.

■ Sekret - produkt unikatowy

Nietrudno zauważyć, że w do-bie fb, twitterów, czatów czy blogów sekret powoli staje się produktem unikatowym, trud-nym do utrzymania i zachowa-nia tylko dla siebie. Tajemnice przestają tracić moc, która da-wała nam siłę i świadomość, że jest coś, o czym inni nie wiedzą. Bo skąd nowo poznana dziew-czyna ma się domyślać, że też lubisz taniec towarzyski, potra-fi sz wyśmienicie gotować czy znasz język francuski?

■ Tworzę w tajemnicy

Gdy trzy lata temu debiutowa-łem na łamach "UZetki", redak-tor naczelna zapytała o tematy, jakie będę poruszał w swoich fe-lietonach. Odpowiedziałem błyskawicznie, że… nie wiem, co mi w głowie zaświta. Wy-brnąłem dość sprawnie, nie zdradzając pomysłów, jakie za-pisuję w notatniku. Może to właśnie dzięki temu, że tworzę w tajemnicy, mogę pisać dwu-dziesty czwarty tekst i mimo częstych uwag mojego przyja-ciela imiennika – krytycznego, wiernego czytelnika, współtwo-rzę „UZetkową historię”, która

ma już 10 lat. Gdzieś w literac-kich przestworzach krąży przy-słowie, że mowa jest srebrem, a milczenie złotem. Tajemni-czość tworzy specyfi czną aurę rozbudzającą ciekawość i głód poznania. By sekret miał swoją wartość i nie stał się „ginącym gatunkiem”, musimy go chronić i dać mu szansę istnienia. Ist-nienia oczywiście tylko w naszej świadomości.

Paweł J. Sochacki

Pokolenie ekshibicjonistów

PAWEŁ J. SOCHACKI

Potrzebę mówienia o swoich przeżyciach oraz wyrażania swoich poglądów wyssaliśmy z mlekiem matki. Od najmłodszych lat szukamy przyjaciół, powierników, a następnie partnerów, by zdradzać im swoje sekrety i tajemnice. Tak się składa, że zachowanie kilku szczegółów dotyczących naszego życia może w obecnych czasach spowodować wzrost naszej atrakcyjności.

Rodowity Lubszanin. Felietonista "UZetki", autor pięciu książek (w tym opowiadania dla dzieci), jeszcze nie opu-blikowanych. Miłośnik literatury współczesnej, polskiej

piosenki i miejsc tętniących życiem. Inspiruje go codzien-ność, tak pospolita i niezauważalna,

a jednak stale zaskakująca.

LISTOPAD 201232 Kultura studencka