120
ZESZYTY POLITYCZNE Prawa i Sprawiedliwości Zdzisław Krasnodębski Suwerenność z perspektywy Berlina * Kazimierz Michał Ujazdowski Konstytucja, instytucje, podmiotowość * Paweł Szałamacha Czy, a jeśli tak, to jak repolonizować banki? Pomiędzy statusem peryferium a podmiotowością gospodarczą * Program gospodarczy „Alternatywa” Nr 1 / 2012 (1) Warszawa 2012

zeszyty polityczne pis 1

Embed Size (px)

DESCRIPTION

zeszyty polityczne pis 1

Citation preview

Page 1: zeszyty polityczne pis 1

ZESZYTYPOLITYCZNE

Prawa i SprawiedliwościZdzisław Krasnodębski

Suwerenność z perspektywy Berlina

*Kazimierz Michał UjazdowskiKonstytucja, instytucje, podmiotowość

*Paweł SzałamachaCzy, a jeśli tak, to jak repolonizować banki?

Pomiędzy statusem peryferium a podmiotowością gospodarczą

*Program gospodarczy „Alternatywa”

Nr 1 / 2012 (1)Warszawa 2012

Page 2: zeszyty polityczne pis 1

Redakcja:Włodzimierz Bernacki (redaktor naczelny), Piotr Naimski, Waldemar Paruch, Krzysztof Szczerski, Ryszard Terlecki, Michał Kazimierz Ujazdowski

Rada programowa:Marek Kuchciński (przewodniczący), Józefa Hrynkiewicz, Zdzisław Krasnodębski, Ryszard Legutko,Adam Lipiński, Krystyna Pawłowicz, Jan Szyszko, Jerzy Żyżyński

Wydawca:Prawo i Sprawiedliwość02-018 Warszawaul. Nowogrodzka 84/86

Page 3: zeszyty polityczne pis 1

„Zeszyty Polityczne Prawa i Sprawiedliwości” to nowa inicjatywa wydawnicza,którą podejmujemy w chwili, gdy Polska zbliża się do politycznego przełomu. Po 23 latachod odzyskania niepodległości musimy stwierdzić, że budowa Rzeczypospolitej wolnej, spra-wiedliwej, dostatniej i solidarnej nadal napotyka przeszkody. Dla ich przezwyciężenia mu-simy jeszcze raz poderwać się do wysiłku na miarę 1980 roku. Aby to było możliwe,potrzebna jest wytężona praca programowa i organizacyjna. Jej celem jest zwycięstwo, któreumożliwi przeprowadzenie i utrwalenie koniecznych zmian.

O tym, co w Polsce trzeba zmienić – wiemy od dawna. Niezbędna jest jednak re-fleksja na temat dróg prowadzących do osiągnięcia tego celu. Musimy wciąż pamiętać za-równo o ideowych podstawach naszego działania, o doświadczeniach naszej dotychczasowejaktywności, o oczekiwaniach naszych zwolenników, jak i o wyborze najskuteczniejszychśrodków. Takie zadanie, refleksji adresowanej do naszego środowiska, stawiamy przed „Ze-szytami Politycznymi PiS”.

Będziemy publikować materiały poświęcone ideom, które stanowią fundament na-szej politycznej praktyki, będziemy przybliżać nasz program polityczny, gospodarczy i spo-łeczny, będziemy analizować i przypominać nasze dokonania. Formuła „Zeszytów” jestotwarta i będzie zmieniać się w zależności od potrzeb naszej formacji. Do wspólnej pracy za-praszamy wszystkich, którym bliskie są idee wolności i niepodległości, którzy nie wyobra-żają sobie życia publicznego odartego z chrześcijańskich wartości, którzy służbę własnemupaństwu i narodowej wspólnocie stawiają ponad osobiste i partykularne korzyści.

Jarosław Kaczyński

Warszawa, październik 2012 roku

Page 4: zeszyty polityczne pis 1
Page 5: zeszyty polityczne pis 1

I

Page 6: zeszyty polityczne pis 1
Page 7: zeszyty polityczne pis 1

Suwerenność – za sprawą zaborów i zależ-ności sowieckiej – to dla Polaków podstawowy cel działalności politycznej. Tej w wieku XIX i tej w wieku XX. Zdobyta dzięki wielkiej ofierze naro-dowej w roku 1918, utracona na powrót za sprawąniemiecko-sowieckiej agresji w roku 1939, zawszebyła kwestią nadrzędną.

Po przełomie 1989 roku Polacy na nowozyskali szansę odbudowania swej suwerenności.Dzieło to, jak się wydaje, jest wyjątkowo żmudne i trudne, co więcej, wymagające od współczesnejklasy politycznej świadomości tego, że suweren-ność, podobnie jak wolność, nie jest dana raz na zawsze, że o zachowanie suwerenności, podobniejak wolności, trzeba stale zabiegać. Zwłaszcza te-raz, w dobie wzrostu dominacji struktur między-narodowych.

Podejmując próbę udzielenia odpowiedzi napytanie, czym jest suwerenność, należy uznać ko-nieczność poszukiwania jej z co najmniej kilku per-spektyw.

Po pierwsze – z perspektywy historycz-nej, będącej w istocie perspektywą doktrynalną, pozwalającą na prześledzenie ewoluowania tego

pojęcia od czasów Jana Bodinusa aż po czas rewo-lucji francuskiej.

Po drugie – z perspektywy ideologicznej.Wiek XIX przynosi ideologizację pojęcia suweren-ności. Za sprawą socjalizmu i nacjonalizmu suwe-ren zyskał zupełnie nowy, pozainstytucjonalny,polityczny wymiar.

Po trzecie – z perspektywy właściwej dla fi-lozofii prawa. W następstwie rewolucji francuskiej,jak i przemian kulturowych w wieku XIX, w sfe-rze refleksji nad prawem doszło do znaczącej prze-miany. Nastąpiło wyraźne pęknięcie pomiędzy ideąwładcy suwerena a prawem. Pytanie, jakie zawszestawiano w dziejach, dotyczyło tego, na ile władcaskrępowany jest prawem, szczególnie zaś prawemboskim (naturalnym). Pozytywizm prawniczy, ale i w ogóle wiek ideologizacji, doprowadził do sytuacji, w której suwerenność zaczęto definio-wać jako niezależność od każdego prawa, w tymszczególnie prawa naturalnego. To ostatnie zyska-ło jedynie wymiar systemu normatywnego, ale nieprawnego.

Po czwarte – z perspektywy instytucjonal-nej, wyrażającej się w spojrzeniu na instytucje,

ile dawny suweren był zobligowany do tego, aby w procesie stanowienia prawamieć na względzie fakt istnienia prawa boskiego (naturalnego), o tyle teraz takiezakotwiczenie okazało się zbyteczne. Za normę prawa zaczęto uznawać taką

normę, która została ustanowiona przez suwerena, i, co ważne, za ową normą stały środkiprzymusu znajdujące się w gestii suwerena służące do tego, aby nikt nie ważył się zigno-rować ustanowionej przez niego normy.

Włodzimierz Bernacki

O

Page 8: zeszyty polityczne pis 1

za sprawą których realizowana jest zasada suweren-ności ludu, narodu.

Po piąte – z perspektywy zewnętrznej, od-noszącej się do relacji pomiędzy podmiotami posiadającymi suwerenność, ale i tymi, które do suwerenności aspirują.

Po szóste – z perspektywy właściwej dlamyśli konstruktywistycznej wyrosłej w wieku XIX,która swą dojrzałość osiągnęła w wieku XX (postęp,finalizm, globalizacja).

Pojęcie suwerenności jako kategorii opisują-cej stosunki władzy (stosunki polityczne) pojawiłosię późno, bo dopiero pod koniec wieku XVI, i jestzwiązane z procesem budowania monarchii abso-lutnej. Wieki XV i XVI, będące czasem rewolucjikulturowej we wszystkich sferach życia, w tym szcze-gólnie obyczajowej i religijnej, doprowadziły doruiny dotychczasowy porządek instytucjonalny pań-stwa i Kościoła. Europa została dotknięta falą wojenreligijnych. Szczególnie dramatyczny przebieg miaływojny domowe, które wiodły państwa do upadku i ruiny.

W drugiej połowie wieku XVI mieszkańcyEuropy zatęsknili za pokojem, ładem i porządkiem.Zdecydowali się na to, aby zaakceptować nowymodel władzy, która przyoblekła się w postać wła-dzy suwerennej. Tym, który zdefiniował ten model,był francuski prawnik Jan Bodinus ( Jean Bodin).Zaproponowana przez niego definicja w znacznymzakresie obowiązuje do dzisiaj. Wedle Bodinusa,władza suwerenna nie jest skrępowana przez inne„instytucje” w stanowieniu prawa; ma pełnię moż-liwości powoływania najwyższych urzędników (or-ganów władzy administracyjnej); posiada prawołaski (prawo rozstrzygania sporów w najwyższej instancji), prawo do wypowiadania wojny i zawie-rania pokoju; prawo stanowienia podatków; wy-łączność do nadzoru nad ilością i jakością pieniądzana rynku wewnętrznym. Co ważne, jeśli suwerenchciał zachować władzę suwerenną, nie mógł się nią

dzielić się z innymi. Oddanie któregokolwiek z prawprzysługujących suwerenowi z natury rzeczy pro-wadzić musiało do utraty władzy suwerennej.

Wedle Bodinusa, władza suwerenna mogłabyć sprawowana przez jedną osobę, przez kilka osóblub też przez większość. Te trzy przypadki przekła-dały się na trzy typy ustroju: monarchię, arystokra-cję oraz ustrój ludowy. Podkreślenia wymaga to, żew tych trzech typach ustroju zakres władzy posia-danej przez suwerena był taki sam, a więc taki, jakidla wieków średnich był określany mianem władzydespotycznej. Dla mieszkańców Europy tęsknią-cych za silną władzą, która mogłaby zaprowadzićporządek, wskazana była władza suwerenna jedno-stki – a zatem monarchia absolutna.

Model władzy zaproponowany przez Bo-dinusa, a zaakceptowany przez Europejczyków, pokazuje kres starego porządku ustrojowego, opie-rającego się na idei uniwersalizmu łacińskiego w wymiarze kulturowym, zaś w wymiarze instytu-cjonalnym odwołującego się do koncepcji państwazdecentralizowanego (państwa rozumianego jakowspólnota wspólnot).

Przemiany, jakie miały miejsce w Europie, re-wolucje angielskie, a przede wszystkim rewolucjafrancuska, ukazały zupełnie nową perspektywę. Z jednej strony umocnił się wizerunek suwerena(podmiotu posiadającego władzę suwerenną) jakotego, który posiada władzę zupełną tak w wymiarzestanowienia prawa, jak i jego wykonywania. Z dru-giej zaś strony ze szczególną mocą został rozbudo-wany wątek odnoszący się do podmiotu zbiorowego,jakim był lud. Od tamtego czasu jedynym, wyłącz-nym, pełnoprawnym podmiotem zasługującym namiano suwerena miał być lud. Był to początek nowejdrogi, na której suweren, nie tracąc cech opisanychprzez Bodinusa, zyskiwał nowe instrumenty, w jakiezostał wyposażony przez wiek XVII i XVIII.

Rewolucja francuska i jej pokłosie w postaciwojen napoleońskich doprowadziły do pojawieniasię dwóch nowych definicji ludu.

NR 1/2012(1) • I. IDEE. SUWERENNOŚĆ8

Page 9: zeszyty polityczne pis 1

Pierwsza z nich to propozycja socjalistów.Przez lud rozumieli oni tylko tych, którzy należelido warstwy pracujących, wszyscy inni wiedli żywotpasożytniczy. Druga definicja zaproponowana zo-stała przez myśl narodową (nacjonalizm), wedle niejkryterium przynależności do narodu wspiera się naidei wspólnoty kulturowej (duchowej), terytorial-nej, politycznej bądź też urodzenia (krew z krwi).

W wieku XIX i XX zachowany został po-gląd o suwerenności ludu czy narodu jako wspól-noty politycznej odrzucającej radykalizm socjalizmui nacjonalizmu. Naród czy lud był definiowany jakowspólnota wspierająca się na zasadzie solidaryzmuspołecznego, ignorującego przynależność klasową i narodową (rasową).

Współcześnie suwerenność skojarzona jest z suwerenem definiowanym jako naród o charakte-rze politycznym, gdzie przynależność do niego wy-nika z faktu posiadania obywatelstwa.

Postępujący w Europie proces desakrali-zacji, a także pojawienie się i upowszechnienie no-wożytnej koncepcji prawa naturalnego, zmiany w filozofii prawa zapoczątkowane przez TomaszaHobbesa, a zwieńczone pozytywistyczną szkołąprawa, doprowadziły do zmiany spojrzenia na de-finicję normy prawa. Zaczęto za nią uznawać takirodzaj normy, która została ustanowiona przez su-werena, a więc podmiot posiadający postać insty-tucjonalną. O ile dawny suweren był zobligowanydo tego, aby w procesie stanowienia prawa mieć nawzględzie fakt istnienia prawa boskiego (natural-nego), o tyle w wieku XIX takie zakotwiczenie byłozbyteczne. Co ważne, za ową normą stały środkiprzymusu znajdujące się w gestii suwerena, służącedo tego, aby nikt nie ważył się zignorować ustano-wionej przez niego normy.

W tak zarysowanym modelu sprawiedliwejest wszystko to, co zgodne z porządkiem prawnymustanowionym przez suwerena, zatem każde dzia-łanie obywatela naruszające porządek prawny jestdziałaniem przestępczym, a więc niesprawiedli-

wym. Co szczególnie istotne – niedopuszczalnebyło ze strony obywatela odwołanie się do prawanaturalnego czy też jakiegokolwiek innego systemunorm, ugruntowanego choćby w tradycji.

Jak się wydaje, to za sprawą pozytywizmuprawniczego możliwe było wdrożenie modeluprawa właściwego dla systemów totalitarnych, gdziewola suwerena, tj. rasy lub klasy, uosabiająca sięw wodzu, przyoblekła się w porządek prawa abstra-hujący od prawa naturalnego, od etyki uniwersalis-tycznej, od religii w ogóle. Dobro zyskało wymiarnadany przez suwerena (wodza) i miało charakterdobra rasowego lub klasowego.

Po doświadczeniach II wojny światowej po-wrócono do korzeni. W większości konstytucji de-finiowany jest suweren (najczęściej naród), leczwskazuje się również na osadzenie porządku praw-nego państwa w prawie naturalnym lub też uznanierangi znaczenia chrześcijaństwa w kształtowaniuporządku moralnego i prawnego.

Jak się wydaje, mieszkańcy Europy za spra-wą komunizmu i narodowego socjalizmu bardzomocno doświadczyli negatywnych następstw ist-nienia władzy suwerennej, nieskrępowanej faktemistnienia porządku prawnego o charakterze natu-ralnym, a tym samym uniwersalnym.

Ważna jest także instytucjonalizacja suwe-renności. Początkowo wydawało się, że w praktycemożliwa jest do zrealizowania idea władzy suweren-nej tylko w przypadku, gdy suwerenem jest jednaosoba, czyli monarcha. Jeśli debatowano, to o tym,za pomocą jakich instytucji służebnych suweren bę-dzie sprawował władzę państwową.

Ze zrozumiałych względów debata rozpo-czynała się w momencie, gdy suwerenem stawał sięlud/naród. Początkowo, mimo uznania za suwere-na całej zbiorowości, prawo do uczestnictwa w dzia-łaniach władczych miała stosunkowo niewielkagrupa. Dopiero z końcem wieku XIX, a w pełni po 1918 roku, za sprawą upowszechnienia praw

WŁODZIMIERZ BERNACKI 9

Page 10: zeszyty polityczne pis 1

wyborczych, suwerenem stała się wielka grupa rów-noprawnych pod względem politycznym obywateli.

Praktyczna realizacja uprawnień suwerenamiała od tamtego czasu dokonywać się za sprawą de-mokracji. O ile do wieku XIX przez demokrację rozumiano bezpośrednie uczestniczenie obywateliw sprawowaniu władzy, o tyle wiek XIX przyniósłnowe rozwiązanie ustrojowe – zasadę, wedle którejlud/naród wybiera swych przedstawicieli do prak-tycznego sprawowania władzy. Władza powoływanaw demokratycznych wyborach nie zyskiwała władzysuwerennej, ta pozostawała przy ludzie/narodzie.Lud/naród niejako z natury swej suwerenności wy-zbyć się nie mógł, władza miała być służebna wobecsuwerena.

Wybory parlamentarne stawały się tym sa-mym bardzo ważnym momentem, w którym w spo-sób wolny i pełny zarazem wyrażała się wolasuwerena. Krytycy zauważali jednak, że na wyborymożna spojrzeć z nieco innej perspektywy i uznaćten akt za wyzbycie się na cztery lata suwerenności.Akt wolności (suwerenności) przeistaczał się w aktrezygnacji, wyzbycia się suwerenności. W tym właś-nie nurcie pojawiła się dążność do tego, aby powró-cić do rozwiązań dających gwarancję zachowaniasuwerenności. Jedynym skutecznym narzędziem dlatych środowisk była demokracja bezpośrednia, rea-lizująca się w praktyce ustrojowej dzięki instytucjireferendum. Druga połowa wieku XX przyniosłapróby rozwiązania przełamania „nieczynności i nie-mocy” suwerena. Jedną z teorii ukazujących nowerozwiązanie była teoria demokracji deliberatyw-nej. Uznano, że suweren, na którego składa się wielkaliczba obywateli o różnorodnych poglądach poli-tycznych, o odmiennych wizjach świata, uczestni-cząc w sposób nieskrępowany w debacie publicznej,pozwala na osiągnięcie konsensusu co do wszystkichnajważniejszych kwestii politycznych. Innymi sło-wy, poprzez deliberację w ramach modelu demo-

kratycznego, prawnie gwarantującego wolność wypowiedzi dla wszystkich bez wyjątku (w tymszczególnie dla mniejszości), może wyrazić się wolasuwerena. Warunkiem suwerenności w tym modelustaje się zatem wolność słowa, wolność debaty.

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden wątekdyskusji na temat suwerenności. Otóż wcale nie jesttak, aby współcześnie (również w wieku XX) poję-cie suwerenności kojarzono wyłącznie z bytemzbiorowym, takim jak naród/lud. W XX-wiecz-nej filozofii prawa jest obecny wyraźnie zaryso-wany nurt łączący pojęcie suwerenności z prawem (H. Krabbe). Podkreślenia wymaga to, że w tej per-spektywie to nie państwo (osoby/instytucje) ce-chuje się suwerennością, lecz normy prawa, które z natury swej obligują, zmuszają, popychają, wpły-wają, skłaniają do określonych działań.

Gdy mowa o suwerenności, nie sposób po-minąć poglądów Carla Schmitta, który wproststwierdzał: ten, kto decyduje o stanie wyjątkowym,jest suwerenny1. Dlaczego stan wyjątkowy Schmittczynił punktem odniesienia? Bo był to punkt krań-cowy, graniczny, punkt odniesienia, za pomocą którego można udzielić odpowiedzi na pytanie o posiadanie lub nieposiadanie przez badany pod-miot suwerenności.

Gdy w wieku XVI Jan Bodinus budowałswą koncepcję suwerenności, wśród wielu jej cechwymienił prawo do wypowiadania wojny i zawiera-nia pokoju. Owo uprawnienie suwerena byłouprawnieniem realizowanym tylko i wyłączniewobec innych suwerenów. Inaczej mówiąc, w wy-miarze zewnętrznym czy to wypowiedzenie wojny,czy zawarcie pokoju miało moc umowy wiążą-cej strony tylko wtedy, gdy były one suwerenami.Umowa suwerena z barbarzyńcą, złoczyńcą, zbrod-niarzem, piratem itd. nie miała mocy wiążącej dlasuwerena. W każdej chwili, bez podania powodów,

NR 1/2012(1) • I. IDEE. SUWERENNOŚĆ10

1 C. Schmitt, Teologia polityczna, Kraków–Warszawa 2000, s. 33.

Page 11: zeszyty polityczne pis 1

suweren mógł umowę zerwać. Gdy umowa zostałazawarta pomiędzy dwoma suwerenami, wykonywa-nie jej postanowień było obowiązkiem stron, chybaże realne warunki nie wyczerpywały znamion tychokreślonych w umowie, a których realne zaistnieniemiało zmuszać strony do działania. Gdy mowa o su-werenności w kontekście relacji międzypaństwo-wych, ważnym punktem odniesienia staje się faktistnienia prawa międzynarodowego. To za sprawątego ostatniego wielu politologów i prawnikówskłonnych było odrzucić pojęcie suwerenności.Przyjmowali oni, że istnienie prawa na poziomiemiędzynarodowym wyklucza suwerenność bytówdobrowolnie poddających się i ulegających prawuzewnętrznemu.

Pytanie o suwerenność w wymiarze między-narodowym jest, jak się wydaje, pytaniem zasługu-jącym na szczególną uwagę, gdyż to właśnie w tejsferze będą miały miejsce najważniejsze rozstrzyg-nięcia.

W tym punkcie zmuszeni jesteśmy jasno za-deklarować swe stanowisko zarówno co do faktu istnienia suwerena, jak i wykonywania przez niegowładzy suwerennej. Owa deklaracja staje się nie-

zbędna w kontekście naszego członkowstwa w UniiEuropejskiej, szczególnie zaś w sytuacji debaty o kształcie instytucjonalnym przyszłej Unii.

I wreszcie, na koniec wprowadzenia do rozważań nad suwerenem i suwerennością, warto postawić dwa pytania, na które odpowiedź ma zna-czenie fundamentalne. Czy procesy integracji mającharakter nieuchronny, a jeśli tak, to czy postępowiintegracji towarzyszy regres roli suwerena i suwe-renności? Czy możliwe u kresu tej drogi jest poja-wienie się nowego suwerena?

Jak się wydaje, co do pierwszego pytania,znaczna część Polaków po „nieuchronnym try-umfie komunizmu” ma wyrobione zdanie. Tymbardziej bezzasadne jest mówienie o nowym su-werenie; znamy wszak inną tezę, z poprzedniejepoki, mówiącą o proletariuszach nieposiadają-cych ojczyzny.

Warto natomiast podjąć debatę na temat re-lacji prawnych, gospodarczych, społecznych i poli-tycznych pomiędzy państwami a instytucjami UniiEuropejskiej oraz próbować odpowiedzieć na pyta-nie o granice naszej, Polaków, suwerenności.

WŁODZIMIERZ BERNACKI 11

Page 12: zeszyty polityczne pis 1

Mijają 23 lata od ogłoszenia w TVP końcakomunizmu. Warto zdać sobie sprawę, na ile zmie-niła się w tym czasie sytuacja wokół Polski, bo możesię okazać, że nowe okoliczności wymagają refleksjinad trwałością polskich sukcesów. Pojawia się obawautraty suwerenności, niektórzy mówią o „częścio-wej cesji”. Kto jednak wyznaczy granicę, za którąobudzimy się bez niepodległości?

Trzecia Rzeczpospolita rodziła się w kom-fortowych, wydawałoby się, warunkach. Rosjanieprzegrywali zimną wojnę i ZSRR się rozpadał, Zachód symbolizowany przez Amerykę i NATOtriumfował, Niemcy zajęły się zjednoczeniem, na-rody środkowoeuropejskie sięgały po upragnionąniepodległość, z trudem zresztą zauważając, że usiłuje się ją podmienić na bliżej nieokreśloną su-werenność. Warto pamiętać, że kolejne republiki,części składowe Związku Sowieckiego, deklarowałyseryjnie suwerenność i nie budziło to na Kremluemocji. Ostatnia była Rosyjska SSR z Jelcynem naczele. Wszystko było dobrze, dopóki Litwinom nieprzyszło do głowy ogłoszenie niepodległości.

Do Wilna Moskale wysłali jednostkiOMON-u. Widocznie ktoś w Moskwie dostrzegłzasadniczą różnicę.

W każdym razie nie było wtedy wątpliwo-ści co do zasadniczych kierunków i celów polskiejpolityki, a „okrągły stół”, szykujący Jaruzelskiego naprezydenta nowej Polski, tylko na krótko i niewieluosobom mącił radość z „obalenia komunizmu”. Tenwewnętrzny, z zewnątrz wspomagany i chwalonykompromis (symbolem którego może być ówczesnyambasador USA w Warszawie wysyłający radosnedepesze po wyborze Jaruzelskiego), miał też wymiargeopolityczny. Do dzisiaj nie jest jasne, co i w jakiejformie obiecywał prezydent George Bush Gor-baczowowi podczas spotkania u wybrzeży Malty w grudniu 1989 roku. Rosjanie wielokrotnie póź-niej sugerowali, że wszelkie próby włączenia byłychczłonków Układu Warszawskiego do struktur Za-chodu, głównie NATO, są pogwałceniem tamtychustaleń. To były zwiastuny trudności.

Polska znalazła się w geopolitycznej próżni,z której wyjście widzieliśmy w szybkim dołączeniudo Zachodu, czyli członkostwie w NATO, niektó-rzy dodawali jeszcze i EWG. Chwilowe osłabienie

iepodległość Polska utrzyma, jeśli nie zaniedbamy wysiłków na rzecz korzyst-nego dla naszego kraju kształtowania geopolitycznej sytuacji. Nie zawsze wszystkood nas będzie zależało, ale nie zwalnia to od wysiłków a w drugim dziesięciole-

ciu XXI wieku powinny one być skierowane na rzecz nawiązywania i pogłębiania dwustronnej współpracy z ważnymi dla Polski partnerami. Niestety nadzieje związane z „instytucjami Zachodu” okazały się w dużym stopniu myśleniem życzeniowym.

N

Piotr Naimski

Page 13: zeszyty polityczne pis 1

sąsiadów, wyczerpanie elit europejskich nieocze-kiwanym finałem zimnej wojny i koniecznością zajęcia się doraźnymi problemami na Bałkanachstworzyły dla Polski korzystną koniunkturę. Lata1993–1999 to ze strategicznego punktu widzeniaczas Polsce darowany. Mogłoby się wydawać, że wy-korzystaliśmy go dobrze. Cele postawione jako strategiczne zostały osiągnięte – członkostwo w NATO w 1999 roku i w UE pięć lat później.Mieliśmy nadzieję, że groźba pozostawienia Polskiw „niczyjej”, buforowej strefie między ZwiązkiemSowieckim a Zachodem, została zażegnana. Realiapolityczne okazały się trudniejsze niż większośćprzewidywań z tamtego czasu. Minęło dwadzieścialat i sytuacja zmieniła się zasadniczo.

Ameryka uderzona przez Bin Ladena, zmuszona do działania bez NATO w Iraku, roz-paczliwie szuka dobrego końca wojny z talibami w Afganistanie, modli się, żeby nie ugrzęznąć w Ira-nie i drukuje kolejne biliony dolarów. Amerykanieliczyli, że przynajmniej swoje własne sprawy Euro-pejczycy będą umieli załatwiać samodzielnie. Nicbardziej mylnego. Europejscy przywódcy mało sku-tecznie próbują powstrzymać finansowy, gospodar-czy i przede wszystkim polityczny kryzys. UniaEuropejska przestaje być nawet potencjalnym pod-miotem globalnej gry. Niegdysiejsze pytanie Kis-singera o numer telefonu do Europy nie tylko nieuzyskało odpowiedzi, ale można się zastanawiać, po co w ogóle dzwonić? Może lepiej odświeżyćczerwone linie z Moskwą i Pekinem? Federacja Ro-syjska pod panowaniem Putina realizuje programodbudowy siły i wpływów.

W praktycznym wymiarze niemogące dłu-żej czekać „europejskie” w dużej mierze problemyrozwiązywane są przez Amerykanów samodzielnie,a w najlepszym przypadku przy wsparciu będącychna uboczu UE Brytyjczyków. W czerwcu 2012roku w Baku strategiczne porozumienie o budowiegazociągu przez Turcję do Europy zawarła w imie-niu Obamy Hilary Clinton i premier Cameron.

Azerski gaz będzie transportowany turecko-azer-skim gazociągiem do granicy UE, a potem, nomenomen, gazociągiem Nabucco-WEST do serca Eu-ropy. Okazało się, że dotychczasowe próby realizacjipodobnego pomysłu ze strony Brukseli, Berlina i jeszcze kilku unijnych stolic były tyleż niesku-teczne, co groziły oddaniem całego pomysłu w ro-syjskie, de facto, ręce. To tylko jeden z przykładów.

Całkiem niedawno podano do wiadomości,że rząd amerykański zaaprobował sprzedaż do Fin-landii 70 najnowocześniejszych rakiet powietrze–ziemia. Będą w nie wyposażone fińskie F-18. Tedrobne w zasadzie, ale dotyczące ważnego energe-tycznego i militarnego bezpieczeństwa decyzjeświadczą o tym, że Waszyngton choć może nie trak-tuje stosunków z Europą priorytetowo, wycofał sięz budowy tarczy antyrakietowej w Polsce, ale niechce dopuścić do trwałego zachwiania względnejrównowagi z lat 1989–1990–1999.

Równocześnie kanclerz Merkel prowadzi z Putinem rozmowy na temat unijno-rosyjskiego ko-mitetu do spraw bezpieczeństwa i polityki. Możnasię spodziewać, że Federacja Rosyjska chce uzyskaćw ten sposób wgląd, a może też udział w decyzjachUnii Europejskiej dotyczących bezpieczeństwa i po-lityki zagranicznej. To dalszy ciąg realizacji planuogłoszonego przez Putina na Westerplatte 1 wrześ-nia 2009 roku.

Unia Europejska jest dzisiaj strukturą dys-funkcjonalną z punktu widzenia dbałości o interesykrajów członkowskich. Nieliczne wyjątki, jak naprzykład próba ograniczenia dominującej pozycjiGazpromu, nie są podyktowane troską o konsu-mentów gazu rosyjskiego w Polsce czy na Litwie.Raczej chodzi o obronę niemieckich, francuskichczy też włoskich firm przez wymuszenie na Rosja-nach akceptacji unijnych reguł rynkowych i rezyg-nację z wyjątkowej, uprzywilejowanej pozycji ichspółek dającej im możliwość dyktowania cen.Można dodać, że ten spór to jeden z niewielu mo-mentów, kiedy, niejako przypadkowo, polski interes

PIOTR NAIMSKI 13

Page 14: zeszyty polityczne pis 1

zbiega się z działaniamiunijnej biurokracji. Dotej pory ani Bruksela, ani Paryż, ani Berlin, aninikt inny nie był zain-teresowany wnikaniem w szczegóły cenowe gaz-promowskich kontrak-tów z Europą Środkową.W wielu przypadkachUnia decyduje się na kroki samobójcze, jak cho-ciażby przyjęcie i wdrażanie przepisów „pakietu kli-matyczno-energetycznego”. W tym przypadkudecyduje zresztą wąski interes tych, którzy zainwes-towali w nowe, ale niekonkurencyjne źródła energiii „po trupach” tańszej, tradycyjnej węglowej konku-rencji dążą do odzyskania utopionych pieniędzy.Niestety Polska ma być tego główną ofiarą.

Bezwolne uczestnictwo w procesie rato-wania za wszelką cenę projektu integracyjnego w Europie prowadzi nieuchronnie do utraty suwe-renności krok po kroku i w konsekwencji zagrażaniepodległości krajów członkowskich, także Polski.Niedaleko szukając, utrata kontroli nad narodo-wym systemem bankowym i szerzej finansowymjest zgodą na pozbawienie rządów krajów człon-kowskich UE prawa do prowadzenia narodowejpolityki gospodarczej. To, co dzieje się w sferze fi-nansów i gospodarki, dobrze pokazuje naturę prze-kształceń w Unii Europejskiej. W sytuacji kryzysufinansowego od 2008 roku mamy do czynienia z faktycznym utrwalaniem dominacji głównych,najsilniejszych państw europejskich. Duet berliń-sko-francuski narzuca konkretne decyzje, które nolens volens są potwierdzane przez mniejszychpartnerów. Pozornie dotyczy to tylko strefy euro,bo to zagrożone niewypłacalnością Grecja, Portu-galia, Hiszpania czy Irlandia zdane są na decyzjeNiemców. Ci próbują, po pierwsze, osiągnąć we-wnątrzniemiecki konsensus co do własnej strategii,a po drugie, kolejne praktyczne posunięcia starają

się opakować w unijnycelofan. Stąd te próby z Euro Plus, paktem fis-kalnym, kontrolą ban-kową, unią bankową etc.Oczywiście wszystko todotyka także tych kra-jów, które na szczęściedla siebie zachowały na-rodowe waluty – zarów-

no tych bogatych: Szwecji czy Danii, jak i tych ciąglena dorobku w Środkowej Europie, na przykład Pol-ski. Jest dla wszystkich jasne, że w praktyce decyzjepodejmowane będą przez tych, którzy mają pienią-dze, a nie przez tych, którzy ich potrzebują. Pytaniepolityczne sprowadza się do tego, czy i ile będąchciały zapłacić Niemcy za formalne ustanowienieswojej dominacji w Europie. W każdym razie suwe-renność większości krajów członkowskich będzieniejako bezpośrednio przez Berlin ograniczana.

Równocześnie nie zaprzestaje swoich dzia-łań unijna maszyna biurokratyczna w Brukseli. Ko-misja Europejska zalewa UE potokiem legislacji,dyrektyw, rozporządzeń, decyzji i wniosków o ko-lejne, które nieuchronnie wzmacniają rolę instytu-cji unijnych i ograniczają pole działania rządówkrajów członkowskich bądź narodowych instytucjii podmiotów gospodarczych. Dobrym przykłademmoże być projekt nowej dyrektywy ustanawiającej„ramy naprawy oraz restrukturyzacji i uporządko-wanej likwidacji instytucji kredytowych i firm in-westycyjnych” z czerwca tego roku. Projekt trzebaoczywiście czytać razem z pomysłami dotyczący-mi kontroli nad bankami i unii bankowej, jednak Komisja niejako wyprzedza strategiczne decyzjepaństw członkowskich w tych sprawach, podsuwa-jąc legislację, która formalnie nie wymaga zmiantraktatowych. Takie „techniczne” okrawanie suwe-renności doskonale współbrzmi z zamachami na niąze strony potężnych stolic europejskich. Raz uzys-kane uprawnienia władcze są z poziomu Komisji

NR 1/2012(1) • I. IDEE. SUWERENNOŚĆ14

Bezwolne uczestnictwo w procesieratowania za wszelką cenę projektuintegracyjnego w Europie prowadzi

nieuchronnie do utraty suwerennościkrok po kroku i w konsekwencji zagraża

niepodległości krajów członkowskich,także Polski.

Page 15: zeszyty polityczne pis 1

Europejskiej wykorzy-stywane precyzyjnie.Wystarczy poczytać listęzaleceń do bezdyskusyj-nego wykonania przed-stawioną rządowi Grecjijako warunek dalszegoudzielania pomocy fi-nansowej. Kryzys w Europie w sposób bezwzględnyobnaża brak równowagi i mechanizmów współ-pracy między bogatymi a peryferyjnymi krajami Unii Europejskiej. Dodatkowo biedni są w sytuacjitrudnej, bo właśnie zabiegają o kontynuację wspar-cia z funduszy europejskich do roku 2020. Poja-wiają się pytania: Za ile się sprzedaje kolejne porcjesuwerenności? Czy będzie można ten proces od-wrócić? Nie są one bezzasadne. Wprawdzie niewobec UE, ale wobec IMF premier Viktor Orbanstwierdził, że głębokość ingerencji Funduszu w po-litykę gospodarczą Węgier jest nie do zaakcepto-wania dla jego rządu. Stawką jest 15-miliardowalinia kredytowa IMF. Podobne dylematy już mająrządy najbardziej zagrożonych kryzysem krajów eu-ropejskich. Ratując Unię i siebie przed katastrofą,proponuje się im pomoc w zamian za zgodę na ko-misaryczne w praktyce zarządy. Przy okazji postu-lowane nowe regulacje prawne na poziomie UEbędą przynajmniej pośrednio dotyczyły między in-nymi Polski. Sposób, w jaki nas dotkną, ciągle jesz-cze zależy od nas, ale wymaga to zdecydowania zestrony rządu w obronie polskich interesów. DonaldTusk i Radosław Sikorski takiego nie przejawiają.

Brzmi to może pesymistycznie, ale opróczciągle bliżej nieokreślonej, a z pewnością warun-kowej pomocy finansowej z budżetu UE do 2020,niemal wszystko, co nadciąga od strony Unii, od-bieram jako mniejsze lub większe zagrożenie lubkłopot. Zewnętrzna polityka UE sprowadza się doserii oświadczeń wydawanych przez Lady Ashton,Komisja i Parlament Europejski stają się miejscem,gdzie trzeba bronić prawa Polski do wydobycia ga-

zu ze złóż łupkowych w naszym kraju, na-rzucana w UE „polity-ka klimatyczna” godzi w podstawowe polskieinteresy, perspektywadalszej integracji z nie-wiadomym jej końcem

prowadzi do rozbicia struktur polskiego państwa i społeczeństwa.

Problemy związane z funkcjonowaniemUnii, a także wewnątrz Unii, nakładają się na byćmoże poważniejsze jeszcze przeobrażenia w Euro-pie. Jest prawdopodobne, że plany związane z rato-waniem UE przez „więcej Unii w Unii” nie powiodąsię. Projekt wspólnotowy w Europie przeżywa naj-głębszy kryzys w swojej historii. Kraje europejskiena naszych oczach poszukują nowych form współ-działania i organizacji stosunków gospodarczych i politycznych na kontynencie. To „nowe” nie majeszcze kształtu, nie ma nazwy, ale będzie z pewno-ścią inne od tego, co było do tej pory. Głębokośćzmiany będzie porównywalna z budową nowego eu-ropejskiego porządku po wielkich wojennych kata-klizmach i z pewnością będzie z nią związaneułożenie nowej hierarchii wśród europejskich pań-stw. Wiodąca rola Niemiec uzyska potwierdzenie i wiele będzie zależało od Berlina. Między innymito, na ile ważny będzie dla Europy sojusz niemiec-ko-rosyjski. To, co jest szansą dla jednych, może byćzagrożeniem dla innych. Rzadko udaje się w sto-sunkach międzynarodowych uzyskać pozytywnyefekt dla wszystkich.

Nieco inaczej rysuje się kondycja NATO,chociaż też nie najlepiej. Sojusz pozostaje podsta-wowym gwarantem bezpieczeństwa dla swoichczłonków. Bezpieczeństwa rozumianego w klasycz-nym, twardym, militarnym znaczeniu, czyli obronyprzed agresją w pełnej skali. I obyśmy nigdy nie mu-sieli zdolności obronnych NATO w tym wymia-rze testować. Jednak w codziennym życiu NATO

PIOTR NAIMSKI 15

Kryzys w Europie w sposóbbezwzględny obnaża brak równowagi

i mechanizmów współpracy międzybogatymi a peryferyjnymi krajami

Unii Europejskiej.

Page 16: zeszyty polityczne pis 1

sprawdza się kiepsko.Obronny sojusz uwikła-ny jest, w zależności oddoraźnej polityki swoichczłonków, często w kwes-tie odległe od proble-matyki bezpieczeństwajako takiej. Co więcej,zdarza się, że decyzjewpływające na zdolnościobronne są odkładanelub wręcz modyfikowa-ne w celu uzyskania„głębszego porozumie-nia” z zewnętrznymipartnerami. Historia pla-nów wsparcia dla nowych członków sojuszu z Eu-ropy Środkowej jest tego dobrym przykładem.Reakcja sojuszu na atak elektroniczny przeciwkoEstonii była spóźniona i niewystarczająca. Ta nie-zdolność NATO do przeciwdziałania zagrożeniomdotkliwym i niebezpiecznym, ale o niemilitarnymcharakterze, powoduje, że jego wiarygodność jestpublicznie kwestionowana. W polskim interesiejest przeciwdziałanie tej tendencji w każdy do-stępny sposób. Także przez formułowanie naszychoczekiwań. NATO nieproszone przez rząd w War-szawie o pomoc w sprawie wyjaśnienia okolicznoścismoleńskiej tragedii może z czystym sumieniem niezajmować się tą skrajnie niewygodną polityczniesprawą. Struktura niezmuszana do działania biuro-kratyzuje się, kostnieje i oby nie utraciła swoichpodstawowych możliwości.

Rodzi się pytanie, czy Zachód nadal istnie-je? Nie jest to wcale takie pewne. Zatem do czego dołączyliśmy w latach 90.? Nie jest to bynajmniejproblem akademicko-politologiczny, tylko bardzopraktyczny.

Dobra koniunktura dla Polski minęła. W UEpowróciła, a może po prostu ujawniła się naturalna ry-walizacja narodów o pieniądze, prestiż, a w wymiarze

praktycznym o udział w podejmowaniu decyzjii możliwości narzucaniawygodnych dla siebie roz-wiązań słabszym uczest-nikom tej gry.

Polska bywa przed-miotem rywalizacji nie-miecko-rosyjskiej, gorzej,gdy staje się obiektem działania wspólnego tychpaństw. Rozpoznanie tejsytuacji, świadomość grytoczącej się wokół nas i o nas to warunek wstęp-ny do określania takty-

ki dla polskiej polityki. Strategia bowiem musi być jedna – Polska ma być niepodległym, dużym europej-skim krajem, wiernym w praktyce swojej ponad ty-siącletniej tradycji związków z Europą chrześcijańską.

Polska polityka nie może polegać na wybo-rze orientacji – unijnej, niemieckiej, rosyjskiej czyjakiejkolwiek innej. Polska polityka ma być zorien-towana w stronę Polski, ma służyć dbałości o polskieinteresy. Jednak orientacja polska wymaga prowa-dzenia szeregu dobrze zdefiniowanych strategii kie-runkowych – niemieckiej, rosyjskiej, amerykańskieji oczywiście regionalnej, środkowoeuropejskiej. Ob-szarem szczególnego zainteresowania Polski po-winny być kraje na wschód i południowy wschód odnas, aż po Morze Kaspijskie z Gruzją, Azerbejdża-nem, Kazachstanem i Turkmenistanem. Dobitniezwrócił na to uwagę śp. Lech Kaczyński. Jego próbabudowania polskiej aktywności w kierunku „po-łudniowo-wschodnim” wynikała ze zrozumienia zagrożeń dla polskiej podmiotowości w relacjachmiędzynarodowych. Kraj, który nie ma własnych„punktów odniesienia”, jest zmuszony akceptowaćcudze. Państwo bierne zostanie podporządkowanepaństwom aktywnym. Czasem nawet tak wielkie jakChiny, czego uczy historia.

NR 1/2012(1) • I. IDEE. SUWERENNOŚĆ16

Polska bywa przedmiotem rywalizacjiniemiecko-rosyjskiej, gorzej, gdy staje się

obiektem działania wspólnego tychpaństw. Rozpoznanie tej sytuacji,

świadomość gry toczącej się wokół nas i o nas to warunek wstępny do określania

taktyki dla polskiej polityki. Strategiabowiem musi być jedna – Polska ma być

niepodległym, dużym europejskimkrajem, wiernym w praktyce swojej

ponad tysiącletniej tradycji związków z Europą chrześcijańską.

Page 17: zeszyty polityczne pis 1

Polskiej geogra-fii zmienić nie możemy,ale polską geopolitykępowinniśmy kształtowaćtak, by pomagała w umac-nianiu niepodległości.

Kryzys w UE z równoczesnym wzros-tem potęgi Niemiec,niepewność co do osta-tecznych decyzji USA w sprawach europejskich i duże aspiracje Rosji Putina do udziału w europejskiej polityce stwarzająrodzaj strategicznej próżni w pasie od Skandynawiiprzez Polskę, Czechy, Słowację, Węgry, Rumunię,Chorwację aż po Bułgarię i dalej Turcję. Można za-sadnie przypuszczać, że większość rządów w tymobszarze obserwuje z niepokojem cząstkowe dzia-łania Amerykanów, jak w Finlandii czy Rumunii, i rysującą się coraz bliższą współpracę międzyMoskwą a Berlinem. Wyjście Amerykanów z Eu-ropy byłoby przez te kraje uznane za sygnał ostrze-gawczy, a może alarmowy. NATO bez Niemiec,Francji i kilku jeszcze państw Europy Zachodniejtraci swój pierwotny charakter. Wojna w Iraku i trudności ze skompletowaniem kontyngentu doAfganistanu pokazały, że taki rozłam jest w prak-tyce możliwy.

Kraje Środka od Skandynawii po Turcję,wymienione wyżej, zapewne zdają sobie sprawę zezmian sytuacji geopolitycznej w nie mniejszymstopniu niż my w Warszawie. Warto również za-uważyć, że Szwecja, Dania, Litwa, Łotwa, Czechy,Węgry, Rumunia, Bułgaria, Chorwacja podobniejak Polska nie należą do strefy euro. Może się zda-rzyć, że wszyscy razem znajdziemy się w sytuacjiniechęci lub niemożności przyjęcia nowych regu-lacji wprowadzanych w obszarze strefy euro. Dyna-mika sytuacji w UE nakazuje się z tym liczyć. Wartozauważyć, że wymienione dziesięć krajów w sumiedysponuje ponad 55 mln rąk do pracy i wytwarza

około 2,4 bln dolarówPKB (w przeliczeniu nasiłę nabywczą, dla po-równania – Niemcy odpowiednio 43,6 mln i 3,14 bln dolarów, a Francja 29,6 mln i 2,25 bln dolarów). Powstanie dwóch rów-noległych grup kra-jów członkowskich jest

realną perspektywą i nie będzie miało to nic wspól-nego ze sloganową „Europą dwóch prędkości”,którą nas się straszy od dawna. Grupa krajów po-siadających własne waluty będzie w lepszej sytuacjiniż strefa euro borykająca się jeszcze długo z kry-zysem w Grecji, Portugalii, Hiszpanii, Irlandii, a może też we Włoszech. Te „dwie prędkości” to w domyśle dwie prędkości integracji. Trzeba się za-stanowić, czy warto w tym wyścigu brać udział.Może lepiej nastawić się na sensowną współpracę z krajami w podobnej do naszej sytuacji?

Polscy dyplomaci i niezależni eksperci powinni przeprowadzić konsultacje w stolicach naszego regionu, począwszy od Sztokholmu i Ko-penhagi, poprzez Rygę, Wilno, Pragę, Budapeszt,Zagrzeb, Bukareszt, aż po Sofię. Nie będzie tołatwe, nasze kraje różni wiele, często wola wybor-ców powołała w nich do władzy różne ideowo par-tie i koalicje. Twierdzę jednak, że warto szukaćelementów wspólnych dla naszych narodowych in-teresów. A te są przecież ponadpartyjne i trwalszeniż jedna czy dwie parlamentarne lub prezydenckiekadencje. Pierwsza polityka, którą Polska powinnawypracować, to właśnie strategia i plan działania w najbliższym otoczeniu. Druga i trzecia to poli-tyka niemiecka i polityka rosyjska.

Wobec niepewności co do dalszych losówUnii Europejskiej i obecnej dominującej roli Ber-lina polityka niemiecka staje się po prostu nie-zbędna. Niezależnie od tego, czy zgadzamy się

PIOTR NAIMSKI 17

Polityka rosyjska jest w ogóle nie dopomyślenia w oderwaniu od dramatu

smoleńskiego. Bez wyjaśnieniaokoliczności śmierci prezydenta Lecha

Kaczyńskiego i 95 towarzyszącychmu osób nie można sobie wyobrazić

jakiejkolwiek „normalności”w stosunkach z Rosją

Page 18: zeszyty polityczne pis 1

z planami i działaniami Berlina, czy też je uznajemyza sprzeczne z naszymi interesami, powinniśmyjasno komunikować swoje stanowisko. Głos po-ważnej opozycji w Polsce zapewne będzie intere-sujący dla niemieckich polityków. W końcu to mybędziemy niedługo w rządzie. Deklarowanie bez-warunkowego poparcia dla obecnej niemieckiejtaktyki w UE jest złą polityką i warto, żeby naszaopinia w tej sprawie docierała do Berlina.

Polityka rosyjska jest w ogóle nie do pomy-ślenia w oderwaniu od dramatu smoleńskiego. Bezwyjaśnienia okoliczności śmierci prezydenta LechaKaczyńskiego i 95 towarzyszących mu osób niemożna sobie wyobrazić jakiejkolwiek „normalno-ści” w stosunkach z Rosją. Analogia ze sprawą Ka-tynia jest bardzo daleko idąca. Włącznie z reakcją zarówno obserwatorów z innych krajów, jak i po-stępowaniem rządów, które, jak możemy domnie-mywać, mogłyby pomóc w dochodzeniu doprawdy o tej tragedii. Żaden rząd w Warszawie niebędzie poważnie traktowany, jeśli nie podejmiewysiłków na rzecz wyjaśnienia wszystkich okolicz-ności katastrofy w Smoleńsku. To jest test suwe-renności dla polskich elit, polityków i rządu w szczególności.

Rosja dąży do odbudowania swoich wpły-wów w Polsce nie tylko poprzez wymuszanie mil-czenia znaczących postaci, środowisk czy mediówpolskich w sprawie Smoleńska. To są działania w „nadbudowie” mające zamienić nas w psychicz-nych niewolników. Równocześnie Rosjanie pona-wiają próby wchodzenia w polską gospodarkę.Wystarczy przywołać ostatnie usiłowania przejęciafabryk chemicznych w Tarnowie, Policach i Kę-dzierzynie albo działania zmierzające do odzyska-nia gestii nad polskim odcinkiem gazociągujamalskiego. W tych kwestiach interes polski jestjasny – nie jesteśmy zainteresowani rosyjskimi in-westycjami w strategicznych obszarach polskiej gos-podarki i powinniśmy jak najprędzej uwolnić się od uzależnienia od importu gazu i ropy naftowej

z Rosji. Plotki o możliwości wejścia rosyjskich pod-miotów do polskiego systemu bankowego powinnybyć sygnałem alarmowym dla wszystkich, którzy o tym będą decydowali i dla opinii publicznej.

Czwartą polityką jest polityka amerykań-ska. W interesie Polski jest utrzymanie obecnościamerykańskiej w Europie, a w szczególności powrótdo współpracy dwustronnej między Polską a USA.Stany Zjednoczone nie powinny być zaintereso-wane atrofią wszystkich krajów w Europie z wyjąt-kiem Niemiec i Rosji. Są przesłanki, że tak nie jest.W końcu to rząd prezydenta Obamy sprzedaje ra-kiety Finom i organizuje transport gazu z MorzaKaspijskiego do Europy poza kontrolą rosyjską. Pol-ska powinna dążyć do współpracy z Amerykanamiprzy modernizacji armii, przemysłu obronnego, do-prowadzić do transferu nowoczesnych technologii,w tym czystych technologii węglowych. Potwier-dzeniem sojuszniczych stosunków będzie uloko-wanie na terenie Polski znaczącego kontyngentuamerykańskich sił zbrojnych. Powrót do budowytarczy antyrakietowej jest możliwy. Testem dla za-interesowania Amerykanów Polską będzie inten-sywność działań i inwestycji firm amerykańskich w wydobycie gazu ze złóż łupkowych w naszymkraju. Do nas należy szybkie stworzenie właściwejdo tego podstawy prawnej i regulacyjnej.

Polityka wschodnia jest w pewnym sen-sie oczywistością. Gruzja i Azerbejdżan powin-ny być naszymi sojusznikami. Z Kazachstanem i Turkmenistanem warto współpracować nie tylkow kwestiach energetycznych. Każdy rok istnienianiezależnego państwa ukraińskiego to poprawa pol-skiego bezpieczeństwa. Warto zauważyć, że uro-dzeni w tym państwie młodzi obywatele mają już22 lata. W kontekście Wschodu, a nie tylko Biało-rusi, trzeba powtórzyć, że każdy rząd polski ma nie-zbywalny obowiązek opieki nad Polakami pozagranicami kraju.

Polska utrzyma niepodległość, jeśli nie za-niedbamy wysiłków na rzecz korzystnego dla na-

NR 1/2012(1) • I. IDEE. SUWERENNOŚĆ18

Page 19: zeszyty polityczne pis 1

szego kraju kształtowania geopolitycznej sytuacji.Nie zawsze wszystko od nas będzie zależało, ale niezwalnia to od wysiłków, a w drugim dziesięcioleciuXXI wieku powinny one być skierowane na rzecz na-wiązywania i pogłębiania dwustronnej współpracy z ważnymi dla Polski partnerami. Niestety nadzie-

je związane z „instytucjami Zachodu” okazały się w dużym stopniu myśleniem życzeniowym. Nie wol-no też zapominać o obronie przed niechcianymiwpływami, toksycznymi kapitałami, wrogimi idea-mi. Mamy czas kryzysu, a to daje aktywnym szanse,pognębia biernych i skłania do ostrożności.

PIOTR NAIMSKI 19

Page 20: zeszyty polityczne pis 1

Zagadnienie suwerenności we współczesnejpolityce europejskiej nabiera nowych wymiarów.Nie chodzi bowiem już tylko o problem klasyczny,czyli kwestię tak zwanego dzielenia czy też współ-użytkowania suwerenności w ramach procesu inte-gracji europejskiej. Coraz istotniejszego znaczenianabierają nowe zagadnienia, a wśród nich na pierw-szym miejscu problem podmiotowości, to znaczytego, co można nazwać suwerennością relatywną(względem innych aktorów).

„Suwerenny” wedle tradycyjnej definicjioznacza „samowładny” (system nie podlega kon-troli ze strony otoczenia, decyzje zapadają wedleustalonych reguł wewnętrznej pracy systemu) i „ca-łowładny” (system kontroluje całość przedmioto-wego pola polityki poddanej jego formalnymdecyzjom). Inaczej mówiąc, nic, co dzieje się w pań-stwie – jeśli mówimy o suwerenności państwa – nieodbywa się poza uzgodnionym procesem decyzyj-nym i bez kontroli ze strony uprawomocnionychorganów państwa. Niekiedy, w miejsce obu tych

pojęć, używa się terminów „suwerenność zewnętrzna”i „suwerenność wewnętrzna”.

Nie jest celem niniejszego tekstu całościowadyskusja wokół samego pojęcia suwerenności, leczjego odniesienie do kwestii integracji europejskiejw jej obecnym kształcie. Wspomnienie o defini-cjach służyć będzie zatem wyłącznie wprowadzeniudo właściwego przedmiotu rozważań.

Jeżeli bowiem mówimy dziś jasno: Prawo i Sprawiedliwość jest ugrupowaniem politycznym,które stoi na straży polskiej suwerenności, to prze-cież nie świadczy to, że nie zdajemy sobie sprawy z przekształceń, jakie zachodzą w Europie w wynikuintegracji, a w świecie w wyniku globalizacji. Ozna-cza to, że rozumiemy – i to nas wyróżnia na polskiejscenie politycznej – iż procesy te stanowią kluczoweuwarunkowania dla polskiej polityki, ale nie zmie-niają jej zasadniczego celu i sensu. Celem i sensempolskiej polityki pozostaje zabezpieczenie istnienia i rozwoju polskiego narodu i polskiego państwa.Niezbędne jest tu podkreślenie znaczenia suwe-

elem i sensem polskiej polityki pozostaje zabezpieczenie istnienia i rozwoju polskiego narodu i polskiego państwa. Do tego niezbędne jest podkreślenie zna-czenia suwerenności w jej współczesnym rozumieniu. Musimy znaleźć na-

rzędzia do tego, by zachodzące w świecie zmiany służyły naszej suwerenności, a nie jądegradowały.

Krzysztof Szczerski

C

Page 21: zeszyty polityczne pis 1

renności w jej współczesnym rozumieniu. Musimyznaleźć narzędzia do tego, by zachodzące w świeciezmiany służyły naszej suwerenności, a nie ją degra-dowały. Taki program dla polskiej polityki jest moż-liwy. Stąd też ważne jest, by o tych zagadnieniachdyskutować i rozważać najskuteczniejsze drogi dozagwarantowania Polsce jej podmiotowości.

Kwestie klasyczne w nowym świetle

Jest dziś w zasadzie powszechną wiedzą, żeproces integracji europejskiej kwestionuje tradycyj-nie definiowaną suwerenność. Obywatele, godzącsię na przystąpienie ich państwa do Unii Europej-skiej, wyrażają jednocześnie zgodę na uczestnictwow szczególnego rodzaju systemie politycznym, w ra-mach którego dochodzi do daleko posuniętej współ-zależności pomiędzy tworzącymi go podmiotami.

To generalne stwierdzenie niuansowanebyło w debacie naukowej poprzez trzy szczegółoweproblemy. Po pierwsze, badacze skupiający się naformalno-prawnym wymiarze integracji europej-skiej konsekwentnie zwracali uwagę, że patrząc z ta-kiej perspektywy, nie dochodzi w procesie integracjido zasadniczego przewartościowania fundamentówpojęcia suwerenności, lecz jedynie do prawnegotransferu kompetencji w zakresie uznanym za ob-szar decydowania wspólnotowego2. Dzieje się tak z kilku powodów: państwo członkowskie Unii zachowuje własną podmiotowość prawno-między-narodową i pozostaje w pełni legitymizowanym aktorem stosunków międzynarodowych; akt przy-stąpienia (i wystąpienia) z Unii jest dobrowolnym(czyli właśnie: suwerennym) aktem woli narodu;każdorazowe przekazanie kompetencji organówpaństwa na rzecz Unii jako całości następuje w kon-

stytucyjnie przewidzianym trybie zakładającymszczególną większość głosów w parlamencie lub re-ferendum; o tym, kto sprawuje władzę w krajuczłonkowskim, decyduje wola wyborców. Ponad-to traktaty europejskie nie tylko zachowują pulękompetencji wyłącznie zarezerwowanych dla kom-petencji państw członkowskich o znaczeniu szcze-gólnym dla ich suwerenności (bezpieczeństwo, ładi porządek społeczny, tożsamość), lecz także – nawniosek Polski – traktat z Lizbony potwierdza, że„kompetencja kompetencji” leży po stronie państwczłonkowskich, a to oznacza, że Unia sama nie mo-że przypisać sobie żadnych uprawnień decyzyj-nych, o ile wcześniej na poziom wspólnotowy nieprzekazały ich państwa. Innego rodzaju prawnym gwarantem suwerenności pozostaje zasada pomoc-niczości, będąca fundamentem systemu politycz-nego Unii Europejskiej, za podstawę do działaniapolitycznego w Unii biorąca państwo członkow-skie, a nie Unię jako całość. Wszystkie te założeniasą prawdziwe i wskazują, że przekształcenie pojęciasuwerenności w drodze integracji europejskiej niejest bynajmniej kwestią zero-jedynkową. Niemniejjednak, o czym za chwilę, dzisiejsze zmiany w funk-cjonowaniu Unii stawiają szereg znaków zapytanianawet przy tych podstawowych bastionach „suwe-renności” rozumianych formalnie.

Drugim istotnym aspektem przekształceń w rozumieniu suwerenności jest odpowiedź na py-tanie, co dzieje się z cząstką suwerenności, którą –w myśl art. 90 naszej Konstytucji – dobrowolnieprzekazujemy poza polskie państwo?

W tym przypadku warto zwrócić uwagę, żemożliwe są dwa warianty. Po pierwsze, możemymówić o „suwerenności dzielonej” lub „współużyt-kowaniu suwerenności”3. Rozważania te nie mają,bynajmniej, charakteru czysto akademickiego.

KRZYSZTOF SZCZERSKI 21

2 Por. J. Kranz (red.), Suwerenność i ponadnarodowość a integracja europejska, Warszawa 2006.3 J. Czaputowicz, Teorie stosunków międzynarodowych. Krytyka i systematyzacja, Warszawa 2007, s. 357–358.

Page 22: zeszyty polityczne pis 1

Jeżeli bowiemuznamy, że w wyniku integracji europejskiejdochodzi do podziałusuwerenności, to takakoncepcja bliższa jestmodelowi federacyjne-mu w Unii, wedle któ-rego Unia jako całość (na kształt poziomufederalnego) zyskuje na podmiotowości niejakokosztem państw członkowskich (części składowychfederacji). Według tej koncepcji, suwerenność sta-nowi swoisty skończony zasób, który zostaje roz-dzielony pomiędzy poziomy systemu politycznego.Wraz z przekazywaniem kompetencji na poziomwspólnotowy przekazujemy także część naszej su-werenności, uszczuplając własny potencjał pod-miotowości. Warto w tym miejscu dodać, że dlatakiej wizji szczególnego znaczenia nabiera tryb de-cydowania w danej sprawie na poziomie Unii jakocałości. Można bowiem powiedzieć, że dopókikompetencje decyzyjne przekazane na poziomunijny „decydowane są” w trybie jednomyślności(liberum veto), dopóty podział suwerenności jest za-bezpieczony przez możliwość zablokowania decyzjiniekorzystnych z punktu widzenia interesów poje-dynczego nawet państwa. Na tym zresztą polega de-mokratyczny i konsensualny charakter proceduryliberum veto: na wprowadzeniu poczucia partycy-pacji i bezpieczeństwa decyzyjnego dla każdegouczestnika systemu. Rzecz ma się całkiem inaczej w przypadku, gdy mamy do czynienia z głosowa-niem większościowym. Wówczas podział suweren-ności pomiędzy państwo członkowskie i Unię jestpełny, to znaczy można być decyzją większości zmu-szonym do lojalnego wypełniania powinnościczłonkowskich nawet wówczas, gdy sami byliśmyprzeciwko danej regulacji.

Opozycyjny wobec tak ostro zarysowanejkoncepcji suwerenności dzielonej jest model współ-użytkowania suwerenności, który z kolei wychodzi

z założenia, że w ramachprocesu integracji euro-pejskiej dochodzi niejakodo „interferencji suweren-ności”, czyli wzajemne-go wzmocnienia poprzezpołączenie potencjałówposzczególnych państw

członkowskich. W tym rozumieniu, bliższym mo-delom funkcjonalnym, państwa nie tyle dzielą sięsuwerennością z Unią, co oddają swoją podmioto-wość do wspólnej puli i wzajemnie mogą korzystaćz całości skumulowanego potencjału. Tym samymzyskiwać mają wszyscy – Unia uzyskuje zdolnośćdo działania, państwa zyskują nowe możliwości rea-lizacji swoich celów, a na zewnątrz zyskujemy siłęoddziaływania wynikającą z jednolitej reprezen-tacji. Ten typ rozumowania nie przewiduje więc powstania sfederalizowanej Unii, lecz zakłada po-głębianie integracji w tych obszarach, w którychdziałanie wspólne może być korzystniejsze z pun-ktu widzenia uczestników systemu. Oczywiścieotwarte pozostaje pytanie, kto dysponuje takimwspólnym zasobem podmiotowości. Wydaje się, żekoncepcja współużytkowania suwerenności spraw-dza się najpełniej wówczas, gdy „panami traktatów”pozostają państwa członkowskie, i to na dodatek z zachowaniem zasady „równości wspomaganej”,czyli takiej, w której to mniejsze i słabsze państwazyskują dodatkowe prawa decyzyjne kosztem prze-wagi najsilniejszych. Dzisiejsza Unia Europejskaporzuca jednak ten sposób wewnętrznego równo-ważenia potencjałów i skłania się do ustanowieniawyraźnej wewnętrznej hierarchii odzwierciedlają-cej wprost proporcjonalnie siłę poszczególnychpaństw, co likwiduje rdzeń modelu współużytko-wania suwerenności i powoduje, że zamienia się onw receptę jeszcze gorszą niż suwerenność dzielona,bo oto przekazując naszą podmiotowość do wspól-nej puli, jednocześnie przekazywalibyśmy ją „podzarząd” najsilniejszych, którzy dysponowaliby nią

NR 1/2012(1) • I. IDEE. SUWERENNOŚĆ22

…Unia uzyskuje zdolność do działania,państwa zyskują nowe możliwości

realizacji swoich celów, a na zewnątrzzyskujemy siłę oddziaływania

wynikającą z jednolitej reprezentacji.

Page 23: zeszyty polityczne pis 1

wedle ich wizji dobraUnii jako całości. Dla-tego tak ważne jest, by śle-dzić ruchy hierarchicznew Unii Europejskiej, gdyżich zwycięstwo oznaczaćbędzie stworzenie nowegowzorca integracji, któryz punktu widzenia podmiotowości państw członkow-skich takich jak Polska może być znacznie bardziej niekorzystny, nawet od modelu federacyjnego z czy-telnym podziałem pomiędzy suwerenność krajową i unijną, pozornie jedynie stanowiąc dla niego mniejostrą alternatywę.

Jest wreszcie i trzeci aspekt klasycznych spo-rów o suwerenność w kontekście integracji euro-pejskiej, a mianowicie pytanie o to, czy integracjaeuropejska jest częścią szerszych procesów globali-zacyjnych, czy też, odwrotnie, jest odpowiedzią nanie w celu obrony swoistego „europejskiego modeluspołeczno-gospodarczego”. Także i ten problem,choć pozornie teoretyczny, ma swoje praktyczneodniesienie.

Jeżeli bowiem uznamy, że proces integracjieuropejskiej jest wyłącznie lokalną odnogą zjawiskapowszechnego, przed którym i tak nie ma ucieczki,gdyż współczesny świat staje się coraz bardziejwspółzależny i wzajemnie powiązany, co w efekcieunicestwia tradycyjną suwerenność, to znaczy, żepowinniśmy się z tym zjawiskiem pogodzić i dbaćjedynie o to, by Unia Europejska zapewniła nammaksymalnie korzystne przyłączenie się do global-nych sieci wymiany i współpracy.

Natomiast uznanie, że integracja jest kon-trodpowiedzią na globalizację, która ma zachowaćspecyficzne dla Europy zdobycze, takie jak na przy-kład model socjalny czy prawa człowieka, oznacza,iż celem Unii Europejskiej powinno być wzmacnia-nie podmiotowości państw członkowskich w ichdziałaniach na rzecz utrzymania ładu społecznego

wewnątrz kraju, a takżeiż poziom wspólnoto-wy powinien zyskać nazbiorowej podmiotowo-ści po to, by stanowić suwerenną odpowiedźcałej Unii na wzrastającąsiłę nowych globalnych

potęg gospodarczych. W takim rozumieniu „Eu-ropa” oznacza określony zestaw podmiotowych wartości i zdobyczy politycznych, społecznych i gospodarczych wyznaczających granice jej „we-wnętrznego kręgu”, którego obrony podejmuje sięprzeciwko siłom globalizacyjnym.

Powyższe rozważania prowadzą do jednejzasadniczej konstatacji. Nawet jeśli wiele osóbtwierdzi, że we współczesnym świecie polityki, a szczególnie w dobie integracji europejskiej, kwe-stia klasycznych dylematów suwerenności przestajemieć znaczenie, to tak nie jest. Wręcz odwrotnie, sąone nadal aktualne i wciąż stanowią przedmiot oży-wionych sporów.

Suwerenność jako relacja z otoczeniem

Jednocześnie pojawiają się nowe kontekstyrozważań o suwerenności. Najistotniejsze są pyta-nia: Względem kogo i czego (jakich procesów) po-winniśmy pozostawać suwerenni jako państwowłączone w rozwój integracji europejskiej orazwspólnie, jako „Europa”, w różnym rozumieniu tegosłowa? Względem kogo i czego chcielibyśmy być natyle podmiotowi, by mieć poczucie samodzielnegodecydowania o swoim losie? A wreszcie, kto jest dlanas zewnętrznym („obcym”), a kto wewnętrznymuczestnikiem naszego procesu decyzyjnego?

Suwerenność bowiem nieuchronnie ozna-cza także definiowanie granicy, podział na „swoich”

KRZYSZTOF SZCZERSKI 23

…integracja jest kontr-odpowiedzią na globalizację, która ma zachować

specyficzne dla Europy zdobycze, takiejak np. model socjalny czy prawa

człowieka…

Page 24: zeszyty polityczne pis 1

(czyli instytucje, wartości,normy, reguły i uczestni-ków uznawanych za częściskładowe własnego sys-temu politycznego) i na„otoczenie” (czyli pod-mioty tworzące środowi-sko działania naszegosystemu). W oczywistymsensie pojęciem suweren-ności posługujemy się bowiem w celu przeprowadzenia takiego dychoto-micznego podziału po to, by określić „rewir własnejpodmiotowości”, a następnie, gdy pojęcie to przecho-dzi z zakresu opisowego do kategorii normatywnych,by wprowadzić postulat utrzymania lub zwiększaniapodmiotowości własnego systemu wobec oddziaływańotoczenia.

Najważniejsze jest zatem, by pamiętać, że su-werenność łączy się dziś z pojęciem podmiotowości,czyli zdolności do skutecznego, samodzielnegodziałania w świecie, w którym istnieją różnorodneformy współpracy międzypaństwowej, w tym takzaawansowane jak integracja europejska. Suweren-ność nie jest więc obecnie istotna w wymiarze prak-tyki politycznej, przede wszystkim w znaczeniuwyznaczania granicy i utrzymywania ostrego po-działu swój – obcy. Istotą użytkowania tego poję-cia jest wskazywanie na konieczność zabezpieczeniapo stronie państwa (rozumianego jako instrumentrealizacji politycznych celów wspólnoty narodo-wej) niezbędnych narzędzi do istnienia i rozwoju.Suwerenni jesteśmy wtedy, gdy mamy gwarancję, żeniezależnie od zmian w środowisku działania pań-stwa (np. wybuchu wojny u granic, kryzysu gospo-darczego itp.) jesteśmy w stanie zachować swojąpodmiotowość, to znaczy realizować własne celepolityczne.

Pojęcie suweren-ności, powiązanej z pos-tulatem podmiotowości,w jej obu wymiarach: wewnętrznym i zewnętrz-nym, jest przydatne szcze-gólnie dlatego, że wska-zuje na znaczenie jakości,sprawności i spójnościwewnątrzpaństwowegosystemu politycznego dla

prowadzenia polityki zagranicznej. Wynika to z jednego zasadniczego założenia, a mianowicie, że„stosunki międzynarodowe to stosunki między su-werennymi państwami” (przy udziale także innychuczestników, jak np. organizacji międzynarodowych),które muszą zatem posiadać zdolność do bycia akto-rami tych stosunków, to znaczy mieć możliwość„podmiotowego działania”4.

Oczywiście nie ulega wątpliwości, że pań-stwo ulega przekształceniom w ramach wspomnia-nych procesów, jednakowoż wydaje się, że racjęmają zwolennicy koncepcji neorealistycznych, któ-rzy twierdzą, iż „zapowiadana faza zmierzchu tery-torialnego państwa narodowego przesuwa się jakhoryzont, do którego chcemy dotrzeć, a on wciążjest daleko. To, co się zmienia w tym marszu, tonowe rozumienie terytorialności i suwerennościpaństwa (…). Narzuca je współzależność inaczej sy-tuująca miejsce państwa w zdecentralizowanymśrodowisku międzynarodowym i jego interesy”.Niemniej to „(…) państwa, podobnie jak ich wza-jemne interakcje, stanowią około 70% wszystkichdziałań i oddziaływań, jakie mają miejsce we współ-czesnym świecie. (…) Nie znikają także politycz-ne «podwaliny» państwa i państwowości, a onosamo pozostaje bardzo ważnym elementem bazo-wym systemu międzynarodowego na przynajmniej

NR 1/2012(1) • I. IDEE. SUWERENNOŚĆ24

4 Por. J. Czaputowicz, Teorie stosunków międzynarodowych, dz. cyt., s. 29.

Najważniejsze jest zatem, by pamiętać,że suwerenność łączy się dziś z pojęciem

podmiotowości, czyli zdolności doskutecznego, samodzielnego działania

w świecie, w którym istnieją różnorodneformy współpracy międzypaństwowej,

w tym tak zaawansowane jak integracja europejska.

Page 25: zeszyty polityczne pis 1

trzech poziomach, tj. po-litycznym, ekonomicz-nym i bezpieczeństwa”5.

Ws p ó ł c z e s n ywzorzec relacji między-narodowych oznacza, iżrozpatrywanie funkcjipaństwa w nowych uwa-runkowaniach powinno brać pod uwagę koniecz-ność dużo bardziej sprawnego powiązania jegoaktywności międzynarodowej z polityką we-wnętrzną i procesami zachodzącymi w państwo-wym systemie politycznym (egzekwowanie władzy,redystrybucja i alokacja zasobów, tworzenie po-tencjału), gdyż mamy do czynienia ze zjawiskiemfunkcjonalnych powiązań między środowiskiemmiędzynarodowym a krajowym, „wzajemnym mieszaniem się w pewnych obszarach polityki wewnętrznej i wzajemnej obserwacji” między państwami, powstawaniem wspólnych logik decy-zyjnych i nieostrości granic systemowych6. Zja-wisko to bywa definiowane jako „suwerennośćprzenikająca się”7.

Jak się zatem wydaje, w debacie o suweren-ności państwa szczególnego znaczenia nabierajątrzy wymiary: zdolność do formułowania polityki,zdolność do egzekwowania polityki oraz zdolnośćdo zabezpieczenia polityki.

Zdolność do formułowania polityki zależyod wykształcenia w państwie instrumentów pozy-skiwania wiedzy, informacji i analizy sytuacji. Niechodzi w tym przypadku wyłącznie o tak zwanethink tanki, ile raczej o państwowe ośrodki po-zyskiwania i przetwarzania danych na sposób politycznie użyteczny. Kluczem do sukcesu we

współczesnych przekro-jowych negocjacjach, ja-kie toczą się choćby naforum Unii Europejskiej,jest perfekcyjna znajo-mość swoich własnychzasobów (od powierzchnii typów lasów, uprawy

i hodowli, po rodzaje dróg o określonej nośności) orazzdolność do szybkiej oceny skutków nowych regula-cji dla tych zasobów.

Zdolność do egzekwowania polityki jestfunkcją „sprężystości państwa”, czyli pracy aparatuadministracyjnego oraz tempa przetwarzania im-pulsów politycznych w działania struktur.

Zdolność do zabezpieczenia polityki tokwestia zarówno szeroko rozumianego, wielowy-miarowego bezpieczeństwa, jak i gwarancji bez-piecznej, wewnętrznej komunikacji decyzyjnej w państwie, ochrony jego tajemnic, lojalności służbi urzędników publicznych. Wszystkie one ulegająobecnie, w wymiarze praktycznym, istotnemu prze-obrażeniu.

Należy zwrócić uwagę, że trwałą konsek-wencją procesu integracji europejskiej jest zatarciepodziału na klasycznie rozumiane funkcje ze-wnętrzne i wewnętrzne państwa oraz zatarcie po-działu na otoczenie i rdzeń państwowego systemupolitycznego. Powoduje to konieczność zmiany in-stytucji i procedur zarządzania polityką zewnętrzną,która zaczyna w znacznej mierze mieć charakter wie-losektorowy, a nie wyłącznie oparty na tradycyjnychwzorcach dyplomacji. Państwo w procesie integracjieuropejskiej staje się jednym z wielu, dominującym,ale nie jedynym, źródłem władzy, przestaje być

KRZYSZTOF SZCZERSKI 25

5 T. Łoś-Nowak, Paradygmat realistyczny – projekcje porządku międzynarodowego w XXI wieku, w: R. Kuźniar (red.),Porządek międzynarodowy u progu XXI wieku, Warszawa 2005, s. 28–29.

6 5 Por. R. Cooper, Pękanie granic. Porządek i chaos w XXI wieku, Poznań 2005, s. 49.7 6 Por. J. Helios, W. Jedlecka, Suwerenność w dobie procesów integracyjnych i globalizacyjnych, „Prawo. Acta Universitatis Wra-

tislaviensis” 2004, nr 2626, s. 23; P. Borowiec, Wymuszona dekonstrukcja – Lewiatan w uścisku procesu globalizacji, w: B. Krauz--Mozer, P. Borowiec (red.), Globalizacja – nieznośne podobieństwo, Kraków 2008, s. 223.

…trwałą konsekwencjąprocesu integracji europejskiej

jest zatarcie podziału na klasycznierozumiane funkcje zewnętrzne

i wewnętrzne państwa…

Page 26: zeszyty polityczne pis 1

monopolistą w procedurze decyzyjnej, a aktorzy do-tychczas określani jako zewnętrzni zaczynają byćdefiniowani jako równoważni, co oznacza, że dlaniektórych podmiotów w państwie (przedsię-biorstw, władz regionalnych) struktury ponadpań-stwowe lub równoległe z innych państw stanowiąrównoważny punkt odniesienia zarówno w kwes-tiach współpracy, jak i procesu decyzyjnego.

Świadczy to o potrzebie głębokiej reformystruktur państwa, tak by utrzymać spójność spo-łeczną, efektywność w warunkach współzarządza-nia sprawami publicznymi oraz operacyjną kontrolęwładz centralnych nad wydarzeniami dziejącymi sięna terytorium państwa. Państwo przestaje stano-wić wyłączną arenę działań politycznych, a władzepubliczne na jego terytorium nie posiadają ani cał-kowitej kontroli nad procesami społeczno-gos-podarczymi zachodzącymi na jego terenie, animonopolu proceduralnego w procesie decyzyjnym,a przynależność narodowa i państwowa nie stanowiwyłącznego punktu odniesienia dla ponadlokalnejtożsamości większości obywateli.

To właśnie umiejętność zbudowania powią-zań proceduralnych (czyli uzgodnienia i realizacjipriorytetów) pomiędzy różnymi ośrodkami podej-mowania decyzji (politycznych, społecznych i gos-podarczych) jest istotą sukcesu w Unii Europejskiej.Brak takich zdolności prowadzi do możliwościutraty kontroli nad zjawiskami politycznymi za-chodzącymi w państwie (utrata rządności), a to zaś,w przypadku konfliktu między ogniwami sieci, dowybuchu kryzysu.

Nowe problemy w Europie: władza dyscyplinująca, hierarchia, imperium

Do powyższych dylematów dołożyć należy,na koniec, kwestie współczesnej dynamiki zmianzachodzących w Unii Europejskiej. Prowadzą one

do postawienia nowych pytań dotyczących kwestiisuwerenności, zwłaszcza dlatego, że nowe koncep-cje przyszłości Unii Europejskiej zasadniczo zrywająz dotychczasowymi, nienaruszalnymi – zdawałobysię – zasadami europejskiej konstrukcji: wspoma-ganą równością państw, neutralnością regulacji orazsamoograniczeniem integracji do kwestii nieobej-mujących spraw o zasadniczym znaczeniu dla racjistanu państw członkowskich.

Pierwszym z nowych procesów integracyj-nych jest powstawanie w Unii Europejskiej kon-strukcji nośnej dla ustanowienia „centralnej władzydyscyplinującej”. Zrywa się tym samym z zasadąneutralności regulacji europejskich, a w ich miejscewprowadza się nadzór nad państwami członkow-skimi ze strony instytucji unijnych w zakresie wdra-żania przez nie ustalonych wzorców politykifinansowej i gospodarczej, zgodnych z zasadamiustanowionymi przez najsilniejsze państwa i naj-bardziej wpływowych graczy rynkowych. Tymsamym, kosztem demokracji w Europie, poddaje siępolitykę państw członkowskich dyscyplinie, którejźródła są niejasne, jasne jest natomiast, komu onesłużą. Unia Europejska kapituluje przed siłą agencjiratingowych oraz przed wymogami narzuconymiprzez politykę gospodarczą i potrzeby największychpaństw. Takie instrumenty jak na przykład pakt fiskalny są bezprecedensową w historii integracjiformą regulacji, w ramach której – przybite kryzy-sem wewnętrznym – państwa decydują się pod-dać swą politykę finansową dyscyplinującej władzycentralnej i narzuconemu przez nią zestawowiwskaźników „dobrego budżetu”, o których nikt z obywatelami nawet nie dyskutował. Mało tego,centralna władza dyscyplinująca, prawem kaduka,przyznała sobie de facto prawo do zmiany rządów w krajach członkowskich na takie, które przyjmująjej wytyczne. Podważa sie tym samym rdzeń suwe-renności wewnętrznej, czyli prawo narodów doswobodnego wyboru osób sprawujących władzę w państwie.

NR 1/2012(1) • I. IDEE. SUWERENNOŚĆ26

Page 27: zeszyty polityczne pis 1

Drugim nowym procesem jest kwestia hie-rarchizacji państw członkowskich. Zjawisko to naj-lepiej opisuje metafora przejścia od „Europy jakowspólnoty” do „Europy jako spółki”. We wspólno-towej Europie najważniejsze były dwie zasady wy-prowadzone z idei solidarności: jesteśmy tak silni jaknajsłabszy z nas, jesteśmy tak bogaci jak najbied-niejszy z nas. To znaczy dążymy do tego, by wyrów-nać potencjały polityczne krajów członkowskich(lojalna współpraca) oraz by zniwelować różnice w poziomie rozwoju społeczno-gospodarczego naterenie całej Unii (spójność). Tak też działały insty-tucje wspólnotowe (zwłaszcza Komisja Europejska)i na to nastawione były działania funduszy struktu-ralnych. Dawało to słabszym i biedniejszym pań-stwom i regionom wspomniane wcześniej poczucie„współużytkowania suwerenności” w ramach całejUnii. Przekształcenie Unii Europejskiej w twórprzypominający „Spółkę Europejską”, o czym mówiłna przykład Radosław Sikorski, zmienia te reguły o 180 stopni. W spółce jesteśmy tak bogaci jak najbogatszy udziałowiec i władza decydowania roz-dzielona jest wedle „udziałów”, czyli proporcjonal-nie do siły. W przypadku Unii Europejskiej oznaczato, i ma to powoli miejsce w coraz bardziej widocznysposób, kierowanie strumieni pieniędzy nie do naj-słabiej rozwiniętych regionów, ale do „lokomotywrozwoju”, a w sensie władzy – kumulowanie jej w rę-kach kilku największych graczy politycznych. Takirozwój wypadków radykalnie zmienia kontekst su-werenności dzielonej, bo oznacza, że dzielimy się niąnierówno. Słabsi oddają jej więcej, i to na doda-tek nie w ręce instytucji ponadnarodowych, tylko w ręce silniejszych graczy z poziomu państw człon-kowskich.

Wreszcie trzecim problemem są próby po-wołania do życia „imperium europejskiego” w stosunkach międzynarodowych, ale i w relacjachz rynkiem i obywatelami. W obu przypadkach

Unia ponosi porażki i wskazują one na ograniczenia„suwerenności europejskiej” jako suwerenności im-perialnej na wzór XIX-wieczny8.

Jak wspomnieliśmy, Europa zmierza do wy-tworzenia władzy dyscyplinującej za pomocą regu-lacji. Pojawiła się nawet opinia, że Unia jest po to,by niesforne państwa – jak powiedział minister Sikorski w jednym z wywiadów – dyscyplinować.Bo suwerenność, jego zdaniem, nie może być „pra-wem do nieodpowiedzialności”, więc UE musiograniczyć suwerenność, by ograniczyć nieodpo-wiedzialność państwa. To zupełnie nowe myślenie.Stwierdzenie, że podmiotowość oznacza nieodpo-wiedzialność, jest podobne do myślenia rodzicówo swoich dzieciach: nie możemy im dać pełnej swo-body, ponieważ są nieodpowiedzialnymi małymiludźmi (nie możemy ich na przykład puścić samychna wakacje).

Jednocześnie Unia próbuje uzyskać dla siebie podmiotowość w stosunkach międzynaro-dowych, posługując się nowo stworzonymi instru-mentami działania, takimi jak dyplomacja unijnaczy porozumienia i umowy dwustronne. Unia usi-łuje też wkraczać w domeny do tej pory niedostępnedla procesu integracji europejskiej, to znaczy w okre-ślanie strategicznych partnerstw i kwestie bezpie-czeństwa. Tego typu działania radykalnie ingerująw zakres suwerenności państw członkowskich, na-ruszają traktaty i powinny zostać powstrzymane.Miałyby one większe znaczenie, gdyby nie fakt, żewraz ze wzrostem ambicji imperialnych Unii Euro-pejskiej obniża się jej realna zdolność do oddziały-wania na swoje otoczenie. Unia jest dzisiaj słabsza,jeśli chodzi o porządkowanie sąsiedztwa, niż to sięjej wydawało jeszcze kilka lat temu. Pomysł prze-rzucania polityk europejskich na otoczenie poprzezUnię Śródziemnomorską czy Partnerstwo Wschod-nie, postawienie na miękką politykę, zakończył się porażką. Pomysł, że będziemy porządkować

KRZYSZTOF SZCZERSKI 27

8 Por. R. Jackson, Suwerenność, Warszawa 2011, s. 89.

Page 28: zeszyty polityczne pis 1

otoczenie UE przez wciąganie poszczegól-nych państw do politykeuropejskich, okazał sięsłaby, gdyż Unia nigdynie podjęła strategicznejdecyzji dotyczącej tego,co zrobić z sąsiedztwem,i wciąż stara się, na przykład na wschodzie,stawiać na strategicznydialog z silnymi (Rosja),zamiast realnie, a nie po-zornie, postawić na wspar-cie konstelacji średnich i małych państw.

Zakończenie

Polityka europejska musi zerwać z myśle-niem, że odpowiedzią na każdy kryzys integracji jest jeszcze więcej integracji. Że możemy jechaćtylko do przodu i być coraz ściślejszą Unią. Uniabędzie silniejsza, gdy obywatele poczują z nią więź,

a ta nie jest pochodnąsiły, tylko tożsamości.

Dlatego trzebawołać o przywództwopolityczne w Europie.Dopóki nie będzie przy-wódców politycznych z prawdziwego zdarze-nia, dopóty wszystko bę-dzie szło w fałszywymkierunku. W kierunkuUnii opartej na władzydyscyplinującej, sile gos-podarczej i coraz ściślej-szych regulacjach.

Unia Europejskanie może być utopią aro-ganckich elit i zabawką w rękach najsilniejszychgraczy. Jeśli ma pozostaćwspólnotą, to musi sza-

nować podmiotowość i suwerenność państw człon-kowskich. Musi powrócić do korzeni integracji, a wówczas będzie służyć także wzmacnianiu naszejzdolności do samodzielnego realizowania polskiejracji stanu.

NR 1/2012(1) • I. IDEE. SUWERENNOŚĆ28

Polityka europejska musi zerwać z myśleniem, że odpowiedzią na każdy

kryzys integracji jest jeszcze więcejintegracji.

*Unia Europejska nie może być utopiąaroganckich elit i zabawką w rękach

najsilniejszych graczy. Jeśli ma pozostaćwspólnotą, to musi szanować

podmiotowość i suwerenność państwczłonkowskich. Musi powrócić do

korzeni integracji, a wówczas będziesłużyć także wzmacnianiu naszej

zdolności do samodzielnegorealizowania polskiej racji stanu.

Page 29: zeszyty polityczne pis 1

Powstała w 2009 roku grupa EuropejskichKonserwatystów i Reformatorów jest piątą co dowielkości grupą polityczną w Parlamencie Europej-skim. Porozumienie przedstawicieli dziewięciu krajów członkowskich UE z największymi delega-cjami brytyjskich konserwatystów, posłów wybra-nych z list Prawa i Sprawiedliwości oraz z posłamiczeskiego ODS na czele jest jednak, w moim przeko-naniu, dopiero początkiem głębszych zmian na mapiepolitycznej Europy. Tę nadzieję daje przede wszyst-kim swoisty program konserwatywnej rewolucji –powrotu do pierwotnych założeń integracji europej-skiej – który stanowi wyraźny kontrast względem w większości zbieżnego światopoglądu najważniej-szych czterech sił Parlamentu Europejskiego. Głównąosią sporu jest miejsce i zakres suwerenności krajówczłonkowskich Unii Europejskiej.

Rozumiemy potrzebę suwerenności krajów członkowskich

Suwerenność jest pojęciem w ostatnich de-kadach mocno rozmytym, niemniej jednak wciąż –w konfiguracji nakładających się relacji międzypań-stwowych, krzyżujących się interesów czy trwałychbytów ponadnarodowych – można ją tradycyjniestopniować. Dotyczy to także krajów członków UniiEuropejskiej i właśnie o jak najwyższy stopień w ta-kiej hierarchii toczy się prawdziwa europejska gra.

Nawet w przypadku Niemiec nie ma mowyo pełni suwerenności, sytuacji całkowicie dowolnegokształtowania relacji międzynarodowych, omijaniawarunków wynikających z dynamiki państw regio-nu. Niemniej jednak to Niemcy są – co oczywistedla wszystkich – liderem suwerenności kreatywnej,

uwerenność jest pojęciem w ostatnich dekadach mocno rozmytym, niemniej jed-nak wciąż – w konfiguracji nakładających się relacji międzypaństwowych, krzy-żujących się interesów czy trwałych bytów ponadnarodowych – można ją

tradycyjnie stopniować. Dotyczy to także krajów członków Unii Europejskiej i właśnie o jaknajwyższy stopień w takiej hierarchii toczy się prawdziwa europejska gra.

Ryszard Legutko

Polską racją stanu jest zachowanie możliwie dużej swobody decyzji w naszych własnych sprawach, w ramach Unii Europejskiej, choć sama przynależność do niej ze względów

geopolitycznych jest dziś poza dyskusją.

Lech Kaczyński – ostatni wywiad, red. Ł. Warzecha

S

Page 30: zeszyty polityczne pis 1

umożliwiającej aktywneposzukiwanie środków,mogących wpłynąć nadecyzje innych państwUnii, dającej największeszanse na ukształtowanie środowiska międzyna-rodowego w kierunku najbardziej sprzyjającym interesowi narodowemu. Najniższym stopniem su-werenności jest suwerenność pasywna – dobro-wolna lub przymusowa adaptacja do warunkówpolitycznych narzucanych z zewnątrz, bez utratyformalnej niezależności.

Wszystkie nowe państwa Unii Europejskiejstartowały z tego najniższego pułapu. Cała doktrynaintegracji Polski w latach 1992–2004 budowanabyła wokół samego faktu przyjęcia nas w skład UE.Fakt ten miał wyczerpywać wszelką samodzielną ak-tywność państwową, a jej pozytywny rezultat miałbyć jednocześnie końcem samodzielnych wyzwań –strategia dla Polski już jako członka UE nie powstałai żaden z premierów polskiego rządu przed akcesjądo UE o nią się nie upominał. Wyzwania miały skupić się wyłącznie na negocjacjach najkorzyst-niejszych warunków pomocy finansowej (bez spe-cjalnych sukcesów rządu L. Millera), a ewentualnenaddatki samodzielnej działalności i celów nowychpaństw UE w ramach Wspólnoty miały być ściśle limitowane, na przykład do uzyskania dostępu dostrefy Schengen przez Rumunię i Bułgarię czy zgła-szania przez Polskę gotowości do aktywnej politykieuropejskiej na Wschodzie (obecnie w całości odda-nej Niemcom). Reszta była domeną „starszych”, rea-lizowaną w imieniu „dobra całości”.

EKR przeciw federalizmowi – konkrety

Ta pasywność Polsce nie służy. Widać tojeszcze wyraźniej w sytuacji kryzysu integracji, ma-jącego wiele wymiarów, a w wersji najogólniejszej –

będącego faktycznymodejściem od zasad inte-gracji UE, do której przy-stępowaliśmy i wzglę-dem której powinniśmy

mieć słuszne, korzystne dla nas roszczenia. Nigdzie i nigdy nie było polskiej zgody na porzucenie zasadrówności i solidarności członków UE. Żeby jednak z nich korzystać, trzeba Polsce polityki w kategoriachaktywnej suwerenności.

Grupa EKR jednoznacznie sprzeciwia sięhegemonicznym rządom grupy państw uważają-cych się za liderów wspólnoty, a także nierównymwymogom co do wypełniania obowiązków przezkraje członkowskie.

Konserwatyści podkreślają również wagę za-sady subsydiarności. W czasach kryzysu integracji po-stulat ten przekłada się przede wszystkim na sprzeciwwzględem prób zawłaszczania kompetencji parlamen-tów narodowych na rzecz pozbawionych demokra-tycznej kontroli biurokratycznych euromolochów. Z tego też wynika obawa przed rozrostem scentralizo-wanych instytucji mających być odpowiedzią na kryzysgospodarczy – nikt przyznający się do poglądów pra-wicowych nie zadeklaruje bowiem, że wzrost ingeren-cji przyniesie uzdrowienie wolnemu rynkowi.

Przejawem takiej centralizacji są próby ujed-nolicenia podatków w UE. Grupa EKR sprzeciwiasię w tym zakresie szczególnie stanowczo próbomujednolicenia na wyższym poziomie podatków odprzedsiębiorstw, próbom bardziej zaawansowa-nym niż tylko zgłaszanie postulatów. Na tym polumożna już zaobserwować precedensową działalnośćEuropejskiego Trybunału Sprawiedliwości.

Z perspektywy Polski szczególnie ważne jestjednoznaczne stanowisko grupy Europejskich Kon-serwatystów i Reformatorów w sprawie utrzymy-wania aktywnych relacji transatlantyckich. Naszagrupa odrzuca wszelkie inicjatywy europejskie, którezmierzałyby do podważenia solidarności wojskoweji politycznej z NATO.

NR 1/2012(1) • I. IDEE. SUWERENNOŚĆ30

Nigdzie i nigdy nie było polskiej zgodyna porzucenie zasad równości i solidarności członków UE.

Page 31: zeszyty polityczne pis 1

Z takim stanowiskiem koresponduje zdro-worozsądkowe podejście do polityki Rosji, zwłasz-cza jej najsilniejszej broni – strategii w zakresiesurowców. Korzystny dla Polski projekt gazociąguNabucco znajduje się w tej chwili niestety w całko-witej defensywie – tym bardziej jednak pamiętajmy,która z grup PE o niego się upomina.

EKR od środka

Działalność przedstawicieli delegacji naro-dowych w ramach EKR oczywiście nie sprowadzasię do tworzenia jakiejś małej „podunii” w ramachUE będącej jednolitą reprezentacją trzech najwięk-szych w jej składzie państw, mającą swój przejaw w jednomyślności grupy. Różnice w odczytywaniunarodowych interesów prowadzą często do sytuacjiuniemożliwiających taką jednomyślność. Skutkiemtego jest najsłabszy poziom lojalności grupowej w PE. Zwraca na to uwagę Instytut Spraw Publicz-nych w raporcie „Polacy w UE. Podsumowaniepierwszej połowy 7. kadencji”:

Posłowie PIS głosują tak jak większość grupy EKR w 80% głosowań. Ten niższy niż w przypadku Pola-ków z większych grup politycznych poziom lojalnościwobec frakcji świadczy o istnieniu silniej zarysowanychróżnic politycznych w łonie grupy EKR. Polacy poparlinp. wbrew większości grupy tzw. sześciopak, czyli pa-kiet legislacyjny dotyczący przeciwdziałania kryzysowifinansowemu i gospodarczemu. Pewne znaczenie marównież fakt, że grupa ta nie przywiązuje dużej wagido utrzymywania spójności w głosowaniach.

I właśnie o te „silniej zarysowane różnicepolityczne” chodzi, by móc realnie zabiegać o na-rodowe interesy w ramach europejskiej integracji.Wspomniany w raporcie brak przywiązywania

dużej wagi do spójności w głosowaniach nie jestwadą grupy EKR, a jedynie skutkiem przyjętej za-sady, umożliwiającej realizację kreatywnej suwe-renności państw, którymi kierują chcący tegopolitycy. Takie zdrowe podejście do warunków po-litycznych nie przekreśla przecież możliwości ne-gocjacji, poszukiwania akceptowanych przezwszystkich rozwiązań. Przykładem tego niech bę-dzie działalność posła Janusza Wojciechowskiego,starającego się z sukcesem o wspólne, korzystne dlaPolski stanowisko grupy w sprawie Wspólnej Poli-tyki Rolnej, od której początkowo dystansowali sięBrytyjczycy. Obecnie – w oficjalnym stanowiskucałej grupy EKR możemy przeczytać, że „nadrzęd-nym priorytetem grupy EKR jest dążenie do bar-dziej sprawiedliwej Wspólnej Polityki Rolnej narzecz nowych i starych państw członkowskich.Obecnie państwa członkowskie UE-15 otrzymująznacznie więcej środków finansowych niż kraje,które przystąpiły do UE później”.

EKR – jedyne miejsce dla europosłów z Polski

W roku powstania grupy EKR, jednocześ-nie w roku ostatnich wyborów do PE, podnoszonoczęsto postulat zgrupowania posłów PIS i PO w jed-nej formacji parlamentarnej, by wzmocnić głos Pol-ski w PE. Wskazywano przy tym jednoznacznie nafrakcję Europejskiej Partii Ludowej, a pomysł tenwspierali również niektórzy publicyści i intelektu-aliści środowiska konserwatywnego. Trzy lata obec-nej kadencji PE pokazują jednoznacznie, że nieliczba posłów z Polski, ale możliwość formułowaniapostulatów i wpływu na stanowisko grupy jako ca-łości stanowi o trafności dokonanego u zarania ka-dencji politycznego wyboru. Najkorzystniejsze dlaPolski warunki przedstawia właśnie EKR.

RYSZARD LEGUTKO 31

Page 32: zeszyty polityczne pis 1

Pojęcie suwerenności można definiowaćróżnie w zależności od kontekstu historycznego.Dzisiaj symbolizuje ono coś innego niż za czasówJeana Bodina lub Emera de Vattela. Także kontekstnarodowy nadaje suwerenności rozmaity sens. Na-rody inaczej realizowały ją w przeszłości i inną wagęprzypisują jej współcześnie. Dla politycznie świa-domych Polaków oraz politycznie świadomychNiemców suwerenność ma inne znaczenie, budziinne skojarzenia i emocje. Aby to zrozumieć, mu-simy sięgnąć do historii.

Naród i szczep

Polska świadomość zbiorowa jest ukształto-wana przez lata dobijania się o niepodległość i od-zyskanie własnego państwa. Niemcy aż do czasówwspółczesnych nigdy nie były spoistym państwem,

obejmującym cały naród lub przynajmniej jego przeważającą część. W ogóle jednolita świadomośćnarodowa Niemców rozwinęła się późno. Jeszcze w pierwszej połowie XIX wieku poszczególne pań-stwa budowały własną tożsamość narodową. „Rzą-dy pięciu królestw Prus, Bawarii, Wirtembergii, Hanoweru i Saksonii oraz Wielkich Księstw Ba-deńskiego i Heskiego, także wielu innych małychpaństw w Związku Niemieckim, często i chętnie de-monstrowały swoją samodzielność. Niektórzy his-torycy i publicyści w pierwszej połowie XIX wiekuczęściej pisali o bawarskim, wirtemberskim lub sa-skim narodzie niż o narodzie niemieckim”9. Możnabyło oczekiwać, że powstaną oddzielne narodySasów czy Wirtembergów itd. Jeszcze w przemó-wieniu wygłoszonym w związku z wybuchem wojnyświatowej cesarz Wilhelm II mówił o narodach(Völker) i plemionach(Stämme) niemieckich, a nie o jednym narodzie niemieckim, choć w XIX wiekupojawiła się świadomość narodowa Niemców jako

9 J. Kořalka, Nationsbildung und nationale Identität der Deutschen, Österreicher, Tschechen und Slowaken um die Mitte des19 Jahrhunderts, w: H. Mommsen, J. Kořalka (red.), Ungleiche Nachbarn. Demokratische und nationale Emanzipation bei Deutschen, Tschechen und Slowaken, Essen 1993, s. 33–48.

gruncie rzeczy Niemcy stają dziś przed tym samym dylematem, co daw-niej – albo być suwerennym państwem narodowym pośród innych su-werennych państw, z którymi można zawierać mniej lub bardziej ścisłe

przymierze, albo wrócić do swego dawnego posłannictwa budowy podnarodowej euro-pejskiej „polity” – do politycznego zjednoczenia Europy, które już tyle razy zakończyło siękatastrofą, także dla Niemców.

Zdzisław Krasnodębski

…w

Page 33: zeszyty polityczne pis 1

„Kulturnation” – wspól-noty kulturowej obejmują-cej wszystkich mówiącychpo niemiecku. W odróżnie-niu od dawnego „Reichs-nation” lub „Adelsnation”,narodu Rzeszy, do któregonależała tylko niemieckaszlachta, nośnikiem tego nowego, nowoczesnego niemieckiego poczucia narodowego było miesz-czaństwo. Dzisiaj jedynie Bawarczycy zachowująpoczucie odrębności, choć zapewne nie nazwali-byśmy ich narodem, a i oni uważają się obecnie zaNiemców.

Pojęcie naród, die Nation, nie jest jednakkluczowe dla niemieckiej świadomości, lecz pojęcieVolk – tłumaczone na język polski w zależności odkontekstu jako lud, naród, czasami plemię lubszczep. Volk ma także nieco inne konotacje niżnaród. Choć odróżniamy naród etniczny od po-litycznego, to w każdym pojęciu narodu zawsze zawarty jest aspekt polityczny, wolicjonalny. Na-tomiast pojęcie Volk, początkowo odnoszące się, podobnie jak polski „lud”, do warstw niższych, rozumiane było jako pozahistoryczna, pozapoli-tyczna wspólnota etniczna, jako biologiczna wspól-nota krwi czy rasy10. Łączyło się z mitem Blut undBoden – krwi i ziemi, oraz kultem Heimat – stronojczystych11. Odpowiednikiem narodu Niemcówrozumianego jako Volk czy Völkerschaft byliby Słowianie, a nie Polacy – naród polityczny, ukon-stytuowany historycznie. Nie przypadkiem Josephvon Görres wyróżniał w Europie osiem wiel-

kich plemion czy szcze-pów: słowiański, greko--tracki, madziarski, nie-miecki, bretoński, gallij-ski, hiszpański i włoski12.

To wspólne, bio-logicznie interpretowane,podłoże różnych naro-dów niemieckich i państwniemieckich – niemieckiVolk – rozproszone byłopo całej Europie Środko-

wej. Jego odłamy wchodziły w skład różnych naro-dów – na przykład wielu Niemców było częściąnarodu polskiego, Niemcy stanowili także elitę Cesarstwa Rosyjskiego.

Rzesza i państwo

Nie tylko jednak fakt tego rozproszenia, lecztakże specyficzne niemieckie idee polityczne długouniemożliwiały powstanie spoistego państwa i jed-nolitej świadomości narodowej.

Helmuth Plessner w swojej słynnej książceSchicksal deutschen Geistes im Ausgang seiner bür-gerlichen Epoche z 1935 roku, której wydanie powo-jenne nosiło tytuł Spóźniony naród, twierdził, żeopóźnienie narodu niemieckiego w stosunku do na-rodów Europy Zachodniej polegało na spóźnionymukonstytuowaniu się Niemców w państwo naro-dowe. Twierdził on, że Niemcy cierpią z powo-du nierozwiązanej kwestii relacji między „Rzeszą”(lub „Cesarstwem”) a „państwem narodowym”13.

ZDZISŁAW KRASNODĘBSKI 33

10 Por. C. Jansen, Deutsches Volk und Deutsches Reich. Zur Pathologie der Nationalstaatsidee im 19 Jahrhundert, w: W. Bialas(red.), Die nationale Identität der Deutschen. Philosophische Imaginationen und historische Mentalitäten, Frankfurt am Main 2002,s. 167–194.

11 Por. A. Bramwell, Blut und Boden, w: E. François, H. Schulz (red.), Deutsche Erinnerungsorte III, München 2001, s. 380–391.12 C. Jansen, Deutsches Volk und Deutsches Reich. Zur Pathologie der Nationalstaatsidee im 19 Jahrhundert, dz. cyt., s. 179.13 H. Plessner, Die verspätete Nation, Frankfurt am Main 1974.

Polska świadomość zbiorowa jestukształtowana przez lata dobijania się o niepodległość i odzyskanie własnego

państwa. Niemcy aż do czasówwspółczesnych nigdy nie były spoistym

państwem, obejmującym cały naród lubprzynajmniej jego przeważającą część.

W ogóle jednolita świadomość narodowaNiemców rozwinęła się późno.

Page 34: zeszyty polityczne pis 1

„Rzesza”, czyli Cesar-stwo, nie była państwem w ścisłym tego słowa znaczeniu. Była tworempolitycznym znaczniemniej scentralizowanymi zracjonalizowanym orazczymś więcej, bo łączyłasię z poczuciem misji i przekonaniem o nad-rzędności nad innymipodmiotami i organizmami politycznymi. Nie przy-pisywano jej także cechy suwerenności – ta bowiemodnosiła się do państwa.

Oczywiście w każdym imperium znaj-dziemy poczucie misji i element uniwersalizmu,jednak jak podkreśla w swej dwutomowej historiiNiemiec Heinrich August Winkler, niemiecka ideaRzeszy miała w przeciwieństwie do innych impe-rialnych idei, jak imperium brytyjskie czy impe-rium, które chciano zbudować w faszystowskichWłoszech, ogromny ładunek teologiczny; pod tymwzględem mogła się z nią równać jedynie rosyjskaidea „Trzeciego Rzymu”14. Nawiązywała ona dowizji z Księgi Daniela o czterech królestwach, doidei „tego, który powstrzymuje” nadejście Anty-chrysta z 2 Listu do Tesaloniczan oraz do świętegoAugustyna i jego rozróżnienia dwóch państw.

Idea Rzeszy przetrwała rozwiązanie I Rze-szy – Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego – przez Napoleona w 1806 roku i wpływała w XIX i XX wieku na niemiecką politykęi tożsamość. Dodatkowa komplikacja brała się stąd,że funkcjonowały dwie, a nawet trzy wersje Rzeszy. Istniały dwa Cesarstwa – w Wiedniu, a potem od1871 roku w Berlinie. Wiedeń reprezentował trady-cje katolickie i Świętego Cesarstwa Rzymskiego

Narodu Niemieckiego,Berlin – tradycje lute-rańskie, północnonie-mieckie. Prusy i Austriarywalizowały na terenieZwiązku Niemieckie-go. „Małoniemieckie”rozwiązanie Bismarcka,zjednoczenie Niemiecbez Austrii, było – zda-niem Plessnera – kom-

promisem między ideą państwa narodowego a ideą Rzeszy. Ta ostatnia była obecna także w demokra-tycznym ruchu narodowym w Związku Niemiec-kim. Współcześni obrońcy idei Rzeszy widzą w niejtakże lepszą, bo mniej scentralizowaną formę poli-tycznego istnienia, szczególnie w pierwszej połowieXIX wieku: „W przeciwieństwie do imperialistycz-nie ukierunkowanego nacjonalizmu Rzeszy (Reich-snationalismus) epoki wilhelmińskiej w pierwszejpołowie wieku w metaforyce Rzeszy wyrażały sięprzede wszystkim dwie rzeczy: trwająca idea nie-mieckiego narodu kulturowego, której celem niebyło państwo narodowe, oraz federacyjna różno-rodność świata niemieckich państw, która równieżzwracała się przeciw narodowemu centraliz-mowi”15. Pozytywne oddziaływanie idei Rzeszy dopołowy XIX stulecia miało polegać na tym, że ła-godziła ona dążenia do centralizacji związane z ideąpaństwa narodowego, nie podawała w wątpliwośćistnienia poszczególnych państw oraz była zwró-cona zarówno przeciw pruskiej, jak i austriackiej hegemonii. „Wprawdzie zerkano poza graniceZwiązku Niemieckiego, ale jedynie z oczekiwa-niami kulturowymi, a nie terytorialnymi”16.

Kaiserreich nazywano „pruskim cesarstwemnarodu niemieckiego”. Niewątpliwe był on krokiem

NR 1/2012(1) • I. IDEE. SUWERENNOŚĆ34

14 H.A. Winkler, Der lange Weg nach Westen. Deutsche Geschichte, t. 2, München 2002, s. 645.15 D. Langewiesche, Reich, Nation und Staat in der jüngeren deutschen Geschichte, „Historische Zeitschrift”, Bd. 254, H. 2

(April 1992), s. 341–381.16 Tamże, s. 347

…niemiecka idea Rzeszy miała w przeciwieństwie do innych

imperialnych idei, jak imperiumbrytyjskie czy imperium, które chcianozbudować w faszystowskich Włoszech,ogromny ładunek teologiczny; pod tym

względem mogła się z nią równaćjedynie rosyjska idea „Trzeciego Rzymu”.

Page 35: zeszyty polityczne pis 1

w kierunku konsolidacjinarodowej. Jak twierdziErnst-Wolfgang Böcken-förde, władza cesarza niebyła władzą cesarza daw-nego sacrum imperiumani nie wynikała z trady-cji monarchicznej, leczmiała charakter naro-dowy. „Było to cesarstwonarodowe, które swojąsiłę czerpało z ucieleśnie-nia narodowej jednościw Rzeszy”. Stąd oficjal-ny tytuł cesarza brzmiałnie „cesarz Niemiec” lub„cesarz Niemców”, lecz„cesarz niemiecki” (Deut-scher Kaiser)17.

Na pewno jednak ewolucja w kierunku pań-stwa narodowego nie została zakończona. BuntNiemiec przeciw „Zachodowi” w 1914 i 1939 rokubył w dużej mierze buntem przeciwko oparciu po-rządku na zasadzie suwerennego państwa narodo-wego jako podstawowej formie politycznej. CelemHitlera był nowy porządek, oparty na przekształ-conej, zradykalizowanej idei Rzeszy. Bez niej nieuzyskałby takiego poparcia: „Jeśli istniał jakiś nośnypomost między Hitlerem a Niemcami uczonych, tobył to mit Rzeszy. To pod jego wpływem niemieccyuczeni usprawiedliwiali anszlus Austrii, ustanowie-nie Protektoratu Czech i Moraw, podbój Polski, hegemonię w Europie Północnej, Zachodnieji Południowej i wreszcie wojnę przeciw Rosji bol-

szewickiej, rzekomej no-woczesnej formie anty-Chrysta”18. Rzesza miałabyć ratunkiem Europyprzed bolszewizmem i plutokracją. Tylko ak-ceptując przywództwoNiemiec, Europa mo-gła uchronić się przedupadkiem19.

Obok idei Volki idei Rzeszy Niemcyzbudowali też mit i teoriępaństwa jako istniejącegoponad społeczeństwemtworu, stojącego na stra-ży ogólności, będącegoucieleśnieniem racjonal-ności. W niemieckiej

myśli politycznej i filozoficznej wyraźna jest ten-dencja do absolutyzacji państwa. To właśnie pań-stwu przypisywano cechę suwerenności, zgodnie z teorią Jeana Bodina20. W niemieckim kręgu kulturowym pojęcie suwerenności pełniło jednakspecyficzną funkcję – za jego pomocą dokonała się destrukcja pierwszej Rzeszy, a zarazem unie-możliwiło ono powstanie niemieckiego państwa narodowego w latach 1913–1915, wzmacniając poszczególne państwa niemieckie21. Warto takżewskazać na rolę, jaką odegrało to pojęcie w uwal-nianiu się Prus z zależności lennej od Rzeczy-pospolitej22.

Niemcy próbowali rozwiązać napięcie mię-dzy Rzeszą, państwem a narodem-ludem (Volk).

ZDZISŁAW KRASNODĘBSKI 35

17 E.-W. Böckenförde, Der Zusammenbruch der Monarchie und die Entstehung der Weimarer Republik, w: tegoż, Recht, Staat,Freiheit. Studien zur Rechtsphilosophie, Staatstheorie und Verfassungsgeschichte, Frankfurt am Main 1991, s. 306–343.

18 H.A. Winkler, Der lange Weg nach Westen, dz. cyt., s. 647.19 M. Mazower, Hitler's Empire. Nazi Rule in Occupied Europe, London, New York 2008, s. 554–575.20 D. Grimm, Souvernität. Herkunft und Zukunft eines Schlüsselbegriffs, Berlin 2009.21 H. Quaritsch, Souveränität. Entstehung und Entwicklung des Begriff in Frankreich und Deutschland vom 13. Jh. bis 1806,

Berlin 1986, s. 122.22 Tamże, s. 85.

W niemieckiej myśli polityczneji filozoficznej wyraźna jest tendencja

absolutyzacji państwa.

*W niemieckim kręgu kulturowympojęcie suwerenności pełniło jednak

specyficzną funkcję – za jego pomocądokonała się destrukcja pierwszej

Rzeszy, a zarazem uniemożliwiło onopowstanie niemieckiego państwa

narodowego w latach 1913–1915,wzmacniając poszczególne państwa

niemieckie

Page 36: zeszyty polityczne pis 1

„Historyczne zadaniewspółczesności – pisał w 1934 roku historykRudolf Stadelmann – to osiągnięcie jednościnarodu (Volk), państwa i Rzeszy”23. III Rzeszamiała być rozwiązaniemtego problemu. Rzeczywiście była ona dalszym kro-kiem w unifikacji Niemiec, likwidując partykular-ności, ujednolicając Niemców, tworząc z nich jedennaród. Na przykład dopiero w czasach Hitlera w paszportach zaczęto identyfikować obywateliRzeszy w pierwszym rzędzie jako Niemców, a do-piero dodatkowo jako Sasów, Bawarczyków czyPrusaków24. Tożsamość Niemców jako jednolitegonarodu ukształtowała się w wojnach: w 1870 roku,w czasie I i przede wszystkim w czasie II wojnyświatowej.

W stronę Zachodu

Dopiero klęska III Rzeszy przyniosła roz-wiązanie niemieckich dylematów. Droga Niemiec„na Zachód” prowadziła, zdaniem Heinricha Au-gusta Winklera, do odrzucenia idei Rzeszy i powsta-nia niemieckiego państwa narodowego w rezultacieWiedervereinigung, „ponownego zjednoczenia” –nazywanego tak, choć Niemcy nigdy nie istniały w takim kształcie. Warto zauważyć, że nie przypad-kiem ta droga na „Zachód” była możliwa po utracieterytorium na Wschodzie. W rezultacie przesiedleń

możliwe stało się sku-pienie rozproszonychgrup niemieckiej lud-ności na ograniczonymterytorium obecnychNiemiec. Dawna rywa-lizacja Wiedeń – Berlinskończyła się upadkiem

obu rywali. Najpierw w 1918 rozpadła się monar-chia habsburska. Austria, której po I wojnie świa-towej nie pozwolono przyłączyć się do Niemiec,stała się małym państwem, którego niemiecka lud-ność zbudowała własną tożsamości narodową. Jużnikt nie nazywa Austriaków Niemcami. Prusy zos-tały podzielone i rozwiązane – w skład RFN wcho-dzi tylko Brandenburgia. Próby powrotu do nazwyPrusy, do czego pretekstem miałoby być połączenielandów Brandenburgii i Berlina, były na razie bez-skuteczne.

Ocena, że zjednoczenie Niemiec stanowiosiągnięcie normalności, zakłada tezę, iż państwonarodowe i narodów stanowi polityczną formę do-celową rozwoju politycznego Europy, co rzeczywi-ście do niedawna było uznawane za oczywisty fakthistoryczny25. Dzisiaj sądzi się jednak, że Europawłaśnie przezwycięża tę fazę. Znowu pojawiła sięidea budowania organizmu ponadnarodowego jakowłaściwego porządku politycznego dla Europy.

Wybitny historyk Reinhard Koselleck, pole-mizując z książką Plessnera, twierdził, że nie możnamówić o „opóźnieniu” Niemców w procesie two-rzenia narodu i państwa narodowego26. Zwraca onuwagę na federalny charakter historii Niemiec27. W Rzeszy istniały rozmaitego rodzaju „przymierza”

NR 1/2012(1) • I. IDEE. SUWERENNOŚĆ36

23 Cyt. za: H.A. Winkler, Der lange Weg nach Westens, dz. cyt., s. 647.24 R. Koselleck, Deutschland – eine verspätete Nation?, w: tegoż, Zeitschichten. Studien zur Historik, Frankfurt am Main

2000, s. 359–380.25 Por. Ch. Tilly, Coercion, Capital and European States, Cambridge–London 1992.26 R. Koselleck, Deutschland – eine verspätete Nation?, dz. cyt., s. 359–380.27 R. Koselleck, Begriffsgeschichten. Studien zur Semantik und Pragmatik der politischen und sozialen Sprache, Frankfurt am

Main 2010, s. 486–503.

…dopiero w czasach Hitlera w paszportach zaczęto identyfikować

obywateli Rzeszy w pierwszym rzędziejako Niemców, a dopiero dodatkowo

jako Sasów, Bawarczyków czy Prusaków.

Page 37: zeszyty polityczne pis 1

i związki. Także ta idea –związku czy przymierza(Bund) – ma teologicznekonotacje i nawiązuje doprzymierza z Bogiem.Poszczególne państwa –ale także miasta czy stany– łączyły się w federacje.„To federalne strukturyniemieckiej historii różnią nas od tych krajów są-siednich, które wcześniej niż my utworzyły naród.I to federalne struktury przez stulecia stały na prze-szkodzie utworzenia czegoś takiego jak niemieckinaród państwowy w nowoczesnym demokratycz-nym sensie”28. Także II Rzesza była związkiem za-wartym przez władców państw niemieckichzachowujących pewną odrębność – jak na przykładKrólestwo Saksonii czy Królestwo Bawarii, któretakże po 1871 utrzymywało swój korpus dyploma-tyczny. Jak wiemy, po 1815 roku istniał ZwiązekNiemiecki (Deutscher Bund), potem Związek Pół-nocnych Niemiec pod przewodnictwem pruskim.Nie przypadkiem też obecne państwo niemieckienosi nazwę Bundesrepublik Deutschland. W latach70. i 80. coraz bardziej rozumiana ona była jako„postnarodowa demokracja pośród państw naro-dowych”, jak to określił jeden z czołowych polito-logów niemieckich Karl Dietrich Bracher. JürgenHabermas zaś przekonywał, że nie potrzebuje jużona „narratywnej tożsamości”, a jej spoiwem możebyć „patriotyzm konstytucyjny” – który to terminukuł Dolf Sternberger. Republika Federalna byłaprzymierzem krajów niemieckich. Przez długi okressądzono, że jest ona tworem przejściowym i będzie

istnieć do czasu konfe-rencji pokojowej. Jakwiemy, nigdy do tegonie doszło – przynaj-mniej dotychczas. IdeaRzeszy żyła jednaknadal w okresie powo-jennym. Jak twierdziznawca doktryny praw-

nej Niemiec Jerzy Kranz, problem prawnego ist-nienia Rzeszy w granicach z 1937 roku stanowiłfilar doktryny prawa międzynarodowego i głównejstrategii politycznej Republiki29. Według domi-nującej doktryny Rzesza nie przestała istnieć po1945 roku, a RFN nie tylko dziedziczyła po niej,lecz była z nią identyczna (choć tylko częściowoidentyczna pod względem terytorialnym).

W rzeczywistości istniały trzy państwa nie-mieckie – Republika Federalna Niemiec, NiemieckaRepublika Demokratyczna i Austria. Wszystkie trzybyły formalnie suwerenne. NRD budowała swojąwłasną tożsamość30. Choć suwerenem w Republi-ce Federalnej był niemiecki naród (Volk), to jednakjej suwerenność zewnętrzna była ograniczona. Zarówno w przypadku NRD, jak RFN droga do suwerenności była długa. RFN najpierw musiała wydobyć się z zależności od aliantów, osiągnąć for-malną suwerenność, potem równouprawnienie i równorzędność z innymi państwami europej-skimi31. Republika Federalna uzyskała suwerennośćformalnie 5 maja 1995 roku, a dzień potem zostałaczłonkiem NATO. NRD uzyskała suwerenność w sierpniu 1955 roku i była członkiem założycielemUkładu Warszawskiego. W istocie jednak nie była

ZDZISŁAW KRASNODĘBSKI 37

28 R. Koselleck, Deutschland – eine verspätete Nation?, dz. cyt., s. 370.29 J. Kranz, Deutsch-polnische Rechtskontroversen. Versuch einer Synthese, w: W.M. Góralski (red.), Historischer Umbruch und

Herausforderung für die Zukunft. Der deutsch-polnische Vertrag über gute Nachbarschaft und freundschaftliche Zusammenarbeit vom17. Juni 1991. Ein Rückblick nach zwei Jahrzehnten, Warszawa 2011, s. 471–519.

30 G.H. Herb, Double Vision: Territorial Strategies in the Construction of National Identities in Germany, 1949–1979, „An-nals of the Association of American Geographers”, Vol. 94, No. 1 (Mar., 2004), s. 140–164.

31 Por. P. Bender, Zweimal Deutschland. Eine ungeteilte Nachrkriegsgeschichte 1945–1990, München 2009, s. 91–105.

Republika Federalna uzyskałasuwerenność formalnie 5 maja 1995 roku,a dzień potem została członkiem NATO.NRD uzyskała suwerenność w sierpniu

1955 roku i była członkiem założycielemUkładu Warszawskiego.

Page 38: zeszyty polityczne pis 1

to suwerenność w „west-falskim sensie”, oba pań-stwa pozostały zależne, w różnym stopniu i sensie.

„Jednak to, cowyglądało tak samo, niebyło tym samym. Obapaństwa były suwerenne,ale były to dwie różne su-werenności. NRD byłasuwerenna, bo na jej te-rytorium stacjonowaływojska rosyjskie. Repu-blika Federalna była su-werenna, mimo że na jej terytorium przebywaliżołnierze amerykańscy, brytyjscy i francuscy. Bonnbyło wolne, ale nie mogło podejmować pewnychdziałań. Berlin wschodni był podległy, ale nie mu-siał robić wszystkiego… Niemcy zachodni mieli łatwiej – spotkali w Waszyngtonie, Londynie i Pa-ryżu polityków, których władza była ograniczona.Niemcy wschodni musieli układać się z feudałami,którzy sądzili, że na zawsze posiedli władzę abso-lutną”32.

W latach 70. pojawiło się w NRD twierdze-nie, że ukształtował się nowy, samodzielny naród, cow 1989 roku okazało się wielkim blefem. NRD byłatworem sztucznym i nietrwałym – w przeciwień-stwie do RFN, która po wchłonięciu stała się pierw-szym w historii niemieckim państwem narodowym.„Ściśle rzecz biorąc – pisze Koselleck – niemieckinaród w obrębie jednego państwa (Staatsnation),którego domagał się Plessner, istnieje dopiero od1990 roku”33. Ale była to, pomijając ostatni akt –upadek muru berlińskiego – droga klęski, narzuconaprzez innych, oznaczająca rezygnację z wielkich hi-storycznych ambicji.

Po zjednoczeniuidea Rzeszy odeszła –przynajmniej tak siędziś wydaje – do la-musa. Przyjmuje się, żenie ma już różnicy mię-dzy ogólnoniemieckąwładzą zwierzchnią ja-ko władzą zwierzchniąRzeszy a władzą zwierz-chnią Republiki Federal-nej Niemiec. RepublikaFederalna jest ogólno-niemieckim państwem,

nową postacią Rzeszy. Ale, jak wiadomo, RepublikaFederalna także po inkorporacji NRD nie jest tery-torialnie identyczna z Rzeszą z roku 1937. Istniejąnadal marginalne grupy radykalnie prawicowe,które twierdzą, że Rzesza nadal istnieje i nie jest toż-sama z Republiką Federalną.

Warto podkreślić, że integracja europejskabyła dla Republiki Federalnej drogą do odzyskaniasuwerenności34, a samoograniczenie się i włączaniew szersze struktury służyło odzyskiwaniu wpływówi siły oraz uzyskaniu statusu porównywalnego doinnych krajów zachodnioeuropejskich. Dopierojednak zjednoczenie oraz traktat „2 plus 4” ozna-czały uzyskanie pełnej suwerenności, co przyjętezostało z obawami także przez samych Niemców:„«Suwerenny jest ten, kto decyduje o stanie wyjąt-kowym»: tak brzmi słynne pierwsze zdanie Teolo-gii politycznej Carla Schmitta z roku 1922. W roku1990 kończy się historyczny stan wyjątkowy, w któ-rym Niemcy nie były suwerenne. W dawnej Re-publice Federalnej przyzwyczajenie do tego stanu,który retrospektywnie wydawał się przyjemny, byłotak silne, że powodowało ono lęk przed suwe-

NR 1/2012(1) • I. IDEE. SUWERENNOŚĆ38

32 Tamże, s. 96.33 R. Koselleck, Deutschland – eine verspätete Nation?, dz. cyt., s. 368.34 W. von Bredow, Die Außenpolitik der Bundesrepublik Deutschland. Eine Einführung, Wiesbaden 2006, s. 113

W roku 1990 kończy się historyczny stanwyjątkowy, w którym Niemcy nie były

suwerenne.

*Ostatnie dwadzieścia dwa lata

przyniosły Niemcom ogromny przyrostwładzy i siły. Twierdzi się, że Niemcy

wróciły na arenę światową jakomocarstwo, choć są tylko mocarstwem

geoekonomicznym.

Page 39: zeszyty polityczne pis 1

rennością”35. Ta faza jed-nak szybko minęła. Dziśjuż nikt nie pamięta spo-rów o zjednoczenie czy o przeniesienie stolicy do Berlina. Dla nowegopokolenia Niemców zjed-noczone Niemcy są oczy-wistością – podobnie jaki ich nowa rola w Euro-pie i w świecie.

Konkluzja książkiWinklera, podsumowu-jąca 200 ostatnich lat historii Niemiec, jest optymis-tyczna – Niemcy osiągnęły normalność. „W 1945skończył się antyzachodni Sonderweg Rzeszy Nie-mieckiej, w 1990 skończył się postnarodowy Sonderweg dawnej Republiki Federalnej i interna-cjonalistyczny Sonderweg NRD. Ponownie zjedno-czone Niemcy nie są «postnarodową demokracjąpomiędzy państwami narodowymi», lecz demokra-tycznym, postklasycznym państwem narodowympośród innych. Republika Federalna jest nie mniejsuwerenna niż inne kraje Unii Europejskiej, którerównież oddały prawa suwerenności tej ponadnaro-dowej wspólnocie, a także innej wspólnocie – wspól-nocie atlantyckiej”36.

Ale historia się nie zatrzymała w tym punk-cie. Trudno dzisiaj twierdzić, że na przykład Grecjaczy Portugalia oddały taką samą część swojej suwe-renności co Niemcy. Ostatnie dwadzieścia dwa lataprzyniosły Niemcom ogromny przyrost władzyi siły. Twierdzi się, że Niemcy wróciły na arenę świa-tową jako mocarstwo, choć są tylko mocarstwemgeoekonomicznym37. Nowe znaczenie polityczneNiemiec ujawniło się w czasie kryzysu irackiego.

Obwieszczono koniecepoki transatlantyckiej w polityce zagranicznejNiemiec, uwolniły sięone spod kurateli ame-rykańskiej i zerwały z dotychczasową poli-tyką wiernego sojusz-nika USA. Zmieniła siępolityczna retoryka –Gerhard Schröder zacząłużywać języka politycz-nego, który przedtem

uważany był za skrajny, nacjonalistyczny i niepo-prawny politycznie. Mówił na przykład o „niemiec-kiej drodze” czy „pewnym siebie narodzie”, o tym, żeo żywotnych sprawach niemieckiego narodu decy-duje się wyłącznie w Berlinie. Zacieśnił sojusz z Fran-cją i z Rosją. Angela Merkel odeszła wprawdzie odtwardego języka politycznego Schrödera, ale siła Nie-miec jeszcze bardziej wzrosła. Kryzys euro uczynił zNiemiec przywódcę Europy, a nawet jej hegemona38.Dzisiaj już nikt się nie dziwi, że najważniejsze decyzjenie tylko w sprawach niemieckich, ale w sprawachcałej Europy podejmuje się w Berlinie. Znowu twier-dzi się, że Europa bez niemieckiego przywództwa ska-zana jest na upadek – tym razem ekonomiczny.

Czy już jest pojutrze?

Integracja europejska zwiększa możliwo-ści niemieckiej elity kształtowania Europy. Jeśli suwerenność oznacza możliwość oddziaływania,kształtowania rzeczywistości, to powstanie UE

ZDZISŁAW KRASNODĘBSKI 39

35 H.A. Winkler, Der lange Weg nach Westen, dz. cyt., s. 654.36 Tamże, s. 655.37 G. Schöllgen, Der Auftritt. Deutschlands Rückkehr auf die Weltbühne, Berlin 2004; oraz H. Kundnani, Germany as a Geo-

economic Power, „The Washington Quarterly”, Summer 2011, s. 31–45.38 Piszę na ten temat więcej w: Zwycięzca po przejściach, Kraków 2012.

Integracja europejska zwiększamożliwości niemieckiej elity

kształtowania Europy. Jeśli suwerennośćoznacza możliwość oddziaływania,

kształtowania rzeczywistości, topowstanie UE i przekształcenie jej w ścisłą unię polityczną zwiększasuwerenność Niemiec zwiększając

władzę Niemców.

Page 40: zeszyty polityczne pis 1

i przekształcenie jej w ści-słą unię polityczną zwięk-sza suwerenność Niemiec,zwiększając władzę Nie-mców. Oczywiście ozna-cza to także, że sameNiemcy związane zostająregulacjami europejskimi.Zmniejsza się tym samym suwerenność narodu i moż-liwości kontroli własnych elit politycznych przez oby-wateli Republiki Federalnej.

Ale niemiecka tradycja sprawia, że rezygna-cja z Republiki Federalnej miałaby inny sens niż re-zygnacja Polaków z Rzeczypospolitej Polskiej. Jakwidzimy, Niemcy żyli zawsze w różnych państwach.Tworzenie rozmaitych federacji należy do ich do-świadczenia historycznego, a Unia zajmuje w świa-domości Niemców podobne miejsce jak dawnaRzesza. Da się ją bez przeszkód wpisać w niemieckątradycję i leży ona w niemieckim interesie naro-dowym. Jak bowiem zauważył już Plessner, roz-wiązanie kwestii niemieckiej możliwe jest: „albo w sensie prenarodowej ekumenicznej idei Rzeszy,albo w sensie postnarodowej organizacji StanówZjednoczonych Europy, w każdym przypadku cho-dzi o anachronizm, bo albo chodzi o przedwczo-raj, albo o pojutrze”39.

Dzisiaj owo pojutrze jest tuż-tuż, ale ma onow sobie sporo z przedwczoraj. Dzisiejsze dążenie dozniesienia zasady państw narodowych harmonizujez niemieckim doświadczeniem, mimo że to nie pań-stwa narodowe, lecz tendencje imperialne prowa-dziły w Europie do wojny. „Kiedy sięgniemy jeszczegłębiej do historii, to dostrzeżemy po raz kolejny, żeto nie „nacjonalizm”, ale imperializm i żądza zjed-noczenia europejskiego doprowadzały do wojny…Idea, że nacjonalizm prowadzi do wojny oraz że

zjednoczenie europej-skie do pokoju, jest więcbłędna”40.

Polskie doświad-czenie historyczne jestodmienne. Rzeczpospo-lita nie rościła sobie pra-wa do całej Europy, była

także o wiele bardziej unitarnym państwem niżRzesza, istniała w niej nie jako etnicznie, lecz poli-tycznie rozumiany naród, który był jednak naro-dem polskim. Podobnie jednak jak w przypadkuAnglii nie można jej przypisywać cechy suweren-ności w sensie Bodina, odnoszącym się do monar-chii absolutnej – wszak Rzeczpospolita zachowałaustrój mieszany, nigdy też nie doszło w niej do da-leko idącej koncentracji władzy w instytucjach cen-tralnych. Jej suwerenność była suwerennościąwolnego narodu, nadającego sobie prawa i żyjącegow wolności, a nie suwerennością państwa reprezen-towanego przez monarchę. Rzeczpospolita byłajednak suwerenna (realnie do czasu Sejmu Nie-mego) w sensie niezawisłości od innych państw. Porozbiorach Polacy przywykli żyć jako ludność tu-bylcza w państwach zaborczych lub żyć w staniepodległości, jak w Królestwie Kongresowym (lubPRL), ciesząc się co najwyżej pewną autonomią kul-turową czy samorządnością. Te dwie tradycje – re-publikańskiej wolności i kolonialnej podległości –ścierają się w polskim życiu politycznym i wpływająna debaty o suwerenności.

Unia polityczna Europy byłaby powrotemdo sytuacji, w której Niemcy dominowaliby na eu-ropejskim kontynencie. Nie przypadkiem pojawiłysię głosy, że przyszła Unia przybrałaby kształt już nieneośredniowiecznego – zsekularyzowanego – im-perium, dla którego wzorem historycznym byłoby

NR 1/2012(1) • I. IDEE. SUWERENNOŚĆ40

39 H. Plessner, Die verspätete Nation, dz. cyt., s. 44-45.40 T. Baudet, „NRC Handelsblad”, cytuję z wydania internetowego: UE to imperium, a imperium oznacza wojnę,

<http://www.presseurop.eu/pl/content/article/2302411-ue-imperium-imperium-oznacza-wojne> (dostęp: 09.07.2012).

Republika Federalna nie przypadkowouchodzi za ogromny sukces Niemców.Wreszcie udało się utworzyć to, czego

nie udało się osiągnąć do połowy XX wieku – państwo narodowe.

Page 41: zeszyty polityczne pis 1

Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemiec-kiego41, lecz skonsolidowanego i scentralizowane-go imperium, które przypominałoby II Rzeszę –Kaiserreich. W ramach takiej Europy Republika Federalna pełniłaby rolę podobną do roli Prus –spajając Europę w całość i kierując nią jako jej he-gemon. Miejsce Polski w ramach takiej politycznejstruktury odpowiadałoby może pozycji KrólestwaSaksonii w ramach II Rzeszy.

Jednak w samych Niemczech narasta opórwobec takich planów. Republika Federalna nieprzypadkowo uchodzi za ogromny sukces Nie-mców. Wreszcie udało się utworzyć to, czego nieudało się osiągnąć do połowy XX wieku – państwonarodowe. Rozstanie się z nim oznaczałoby znowupodjęcie ryzyka i rozpoczęcie na nowo niebez-piecznej dla Niemców gry o Europę. Oznaczałobytakże podważanie demokracji, bo ta nieprzypad-

kowo rozwija się w ramach państwa narodowe-go . „Suwerenność – stwierdza stanowczo DieterGrimm – jest dzisiaj ochroną demokracji”42.Obrońcy republiki zwracają się do Trybunału Kon-stytucyjnego, który od czasu traktatu lizbońskiegowskazuje w swoich orzeczeniach na granice możli-wej integracji Niemiec z Unią na gruncie Prawa Za-sadniczego i przypomina, że ono nie tylko zakłada,lecz i gwarantuje suwerenność.

Tak więc w gruncie rzeczy Niemcy stają dziśprzed tym samym dylematem, co dawniej – albobyć suwerennym państwem narodowym pośród in-nych suwerennych państw, z którymi można za-wierać mniej lub bardziej ścisłe przymierze, albowrócić do swego dawnego posłannictwa budowypodnarodowej europejskiej „polity” – do politycz-nego zjednoczenia Europy, które już tyle razy koń-czyło się katastrofą, także dla Niemców.

ZDZISŁAW KRASNODĘBSKI 41

41 Por. J. Zielonka, Europe as Empire. The Nature of the Enlarged European Union, Oxford 2006.42 D. Grimm, Souveränität, dz. cyt., s. 123.

Page 42: zeszyty polityczne pis 1
Page 43: zeszyty polityczne pis 1

II

Page 44: zeszyty polityczne pis 1
Page 45: zeszyty polityczne pis 1

Zagadnienia prawne, które mogą na pierw-szy rzut oka uchodzić za techniczne i formalne, nie-rzadko wyrażają sens absolutnie podstawowy. Todlatego w ostatnim czasie stosunek do konstytucjistał się ważnym czynnikiem polityki polskiej w UniiEuropejskiej. Gdyby polskie elity polityczne byłyzgodne co do konieczności podmiotowego zacho-wania w UE, refleksja konstytucyjna koncentrowa-łaby się wyłącznie wokół reform i budowy instytucjiwzmacniających głos Polski w unijnych instytu-cjach. Tak właśnie dzieje się w dojrzałych państwacheuropejskich. Francja i Niemcy w ostatnim czasieumocniły konstytucyjne mechanizmy aktywnegoudziału w Unii Europejskiej. W obu krajach doszłodo nowelizacji konstytucji wzmacniających kontrolęparlamentarną w sferze polityki europejskiej. Do-słownie w ostatnich latach wzrosła także rola sądówkonstytucyjnych w tych krajach.

Prymat konstytucji

Tymczasem w Polsce, zanim podejmiemywysiłek reformatorski, musimy bronić prymatukonstytucji przed działaniami obozu rządzącego.Praktyka naruszania konstytucji jest produktempolityki pozbawionej ambicji i nastawionej nabierną partycypację w Unii, na podążanie za in-wencją najsilniejszych państw europejskich. In-strumentalizacja konstytucji ma swoją historię i po-jawiła się niedługo po akcesji Polski do europejskiejwspólnoty. Przypomnijmy, że traktat ustanawiają-cy konstytucję dla Europy, podpisany w Atenach w czerwcu 2003 roku, zakładał prymat prawa eu-ropejskiego nad konstytucjami państw członkow-skich43. Intencja nadania Unii konstytucji miałazatem bardzo praktyczną konsekwencję. W tamtymczasie niewiele środowisk protestowało przeciw tej

43 Art. I-6 traktatu z czerwca 2003 r. stanowił: „Konstytucja i prawo przyjęte przez instytucje Unii w wykonywaniu powie-rzonych jej kompetencji mają pierwszeństwo przed prawem Państw Członkowskich”.

rawdziwa reforma wymaga konsekwentnego urzeczywistnienia silnych rządówparlamentarnych, a zatem w pewnym sensie polega na „wymuszeniu” efektyw-nej polityki rządu. Potrzebna jest budowa mechanizmów oraz instytucji sprzy-

jających panowaniu premiera i centrum rządu nad całością procesu legislacyjnego. Wartozacząć od reform instytucjonalnych i zmian w prawie niewymagających nowelizacji konstytucji.

Kazimierz M. Ujazdowski

P

Page 46: zeszyty polityczne pis 1

regulacji, która degrado-wała konstytucje państwczłonkowskich. Dopie-ro odrzucenie traktatu w referendum przez Ho-lendrów i Francuzów położyło kres temu po-mysłowi. Traktat pod-pisany w Lizbonie, nie-aspirujący do miana konstytucji, nie powta-rzał już tej regulacji44. W tym samym czasieSejm uchwalił zgłoszo-ną przez rząd MarkaBelki ustawę o europej-skim nakazie aresztowa-nia wbrew przepisomkonstytucji, które wów-czas wyraźnie zakazywałyekstradycji własnych obywateli45. Konstytucja zos-tała poprawiona po dwóch latach. Istotny był prece-dens uchwalania ustawy ewidentnie sprzecznej z konstytucją i akceptacja tej praktyki przez dużą częśćelit prawniczych.

O ile w wydarzeniach sprzed lat dostrzecmożna praktykę naruszeń konstytucji, to w ostatnimczasie zmierzyć się musimy z otwartym kwestiono-waniem podstawowego sensu konstytucji. Konsty-tucja istnieć może wyłącznie jako akt nadrzędny i mający prymat na terytorium Rzeczypospolitej.Tylko jako akt nadrzędny jest prawnym wyrazem su-werenności i podmiotowości wspólnoty politycznej.A to właśnie zostało frontalnie podważone przez polityków Platformy Obywatelskiej odpowiedzial-nych za politykę zagraniczną Polski. Najpierw mi-nister Sikorski przedstawił wizję federalizacji Europy, w której znikał prymat konstytucji wraz z niezależ-

ną polityką zagraniczną i władztwem państwanad kształtowaniem bu-dżetu. Przypomnijmy,że przepisy konstytucji,znajdujące się w roz-dziale „Finanse pub-liczne”, nie pozwalają naingerencję z zewnątrz w kształtowanie budżetupaństwa i szczegółowookreślają procedury je-go stanowienia. Ponadtokonstytucja eliminujemożliwość ustanowie-nia podatków na innejpodstawie niż ustawakrajowa.

Teraz, po podpi-saniu Traktatu o stabil-

ności, Donald Tusk próbuje obejść konstytucjęi narzucić małą ratyfikację, możliwą do przeprowa-dzenia zwykłą większością głosów. Przypomniećtrzeba, że w przypadku umów przekazujących or-ganizacji międzynarodowej lub organowi mię-dzynarodowemu kompetencje organów władzypaństwowej musi być zastosowana szczególna procedura wyrażania zgody na ratyfikację. W tymprzypadku zgoda uchwalana jest w każdej z izb parlamentu większością 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy liczby posłów i senatorów (art. 90 Konstytucji). Alternatywą dla tego trybujest ratyfikacja w drodze referendum, która w jeszczewiększym stopniu eksponuje państwowy i konsen-sualny charakter zgody na ratyfikację. Podpisany w dniu 30 stycznia 2012 roku Traktat o stabilności(w obiegu publicznym występuje częściej pod nazwąPaktu fiskalnego) nakłada nowe zobowiązania na

NR 1/2012(1) • II. USTRÓJ46

44 J. Barcz, Przewodnik po traktacie z Lizbony, Wydawnictwo Prawnicze Lexis Nexis 2008, s. 43.45 Obowiązywał wówczas bezwzględny zakaz ekstradycji obywatela polskiego (Art. 55.1 Konstytucji przed zmianami).

Praktyka naruszania konstytucji jestproduktem polityki pozbawionej ambicji

i nastawionej na bierną partycypację w Unii, na podążanie za inwencjąnajsilniejszych państw europejskich.

Instrumentalizacja konstytucji ma swojąhistorię i pojawiła się niedługo po akcesji

Polski do europejskiej wspólnoty

*Konstytucja istnieć może wyłącznie jako

akt nadrzędny i mający prymat naterytorium Rzeczpospolitej. Tylko jakoakt nadrzędny jest prawnym wyrazem

suwerenności i podmiotowości wspólnoty politycznej.

Page 47: zeszyty polityczne pis 1

Polskę, jest umową mery-torycznie i funkcjonal-nie związaną z Traktatem o funkcjonowaniu UE i otwiera drogę do przy-jęcia zobowiązań właści-wych dla państw strefyeuro w sprawie polity-ki budżetowej państwa. A zatem właściwą ścieżkęratyfikacji traktatu opisuje art. 9046. Konstytucjawymaga bowiem budowy szerokiej zgody w sprawieratyfikacji umów ze względu na niezwykle istotneznaczenie dla państwa oraz ich długoterminoweskutki. Wymaga postępowania w logice państwowejinnej niż logika bieżących działań rządu.

Tymczasem premier Tusk zapowiada fortel:pomniejsza znaczenie Paktu fiskalnego po to, byprzyjąć go tak, jak przyjmuje się zwykłą ustawę. Postępuje całkowicie odwrotnie niż Angela Merkel.Kanclerz Niemiec szanuje konstytucję swojego krajui właśnie przystąpiła do budowania porozumienia z opozycją, by uzyskać zgodę 2/3 członków Bun-destagu i identyczną większość w Bundesracie.

Nowe instytucje

Tymczasem praw-dziwie dojrzała i pod-miotowa polityka Polski w Europie wymaga dowar-tościowania konstytucji i budowy instrumentów

aktywnej obecności w Unii. Trzeba odrzucić obecnąw Polsce strategię pasywną. Jej typowym przejawemjest kształtowanie norm o charakterze deklaracji i usuwanie reguł, które mogą tworzyć potencjalne na-pięcia w stosunkach z Unią. Bardzo charaktery-styczny dla tego podejścia był projekt nowelizacjikonstytucji zgłoszony przez prezydenta Bronisła-wa Komorowskiego47. Projekt ten usuwał przeszko-dy konstytucyjne na drodze do euro, likwidującmonopol Narodowego Banku Polskiego na emisjępieniądza i wiążąc zadania NBP z kompetencja-mi UE. Obniżał także progi w procedurze ratyfi-kacji umów międzynarodowych przekazującychkompetencje państwowe. W myśl projektu Senatmiał wyrażać zgodę większością bezwzględną, a nie

KAZIMIERZ M. UJAZDOWSKI 47

46 Warto przytoczyć fragmenty opinii autorstwa profesora Cezarego Mika w sprawie zgodności tzw. Paktu fiskalnego z pra-wem UE oraz trybu jego ratyfikacji. Kancelaria Sejmu RP Biuro Analiz Sejmowych 28 lutego 2012.

„Należy jednak zwrócić uwagę, że Traktat o stabilności pozostaje w ścisłym związku materialnym i proceduralnym z Traktatemo funkcjonowaniu Unii Europejskiej (świadczy o tym m.in. odwołanie się do formuły kompromisu z art. 273 Tf UE, który wymaga, abyumowa będąca podstawą kompromisu była związana merytorycznie z „przedmiotem Traktatów”), a także w ścisłym związku instytu-cjonalnym (przez wyposażanie w różne nowe lub zmienione zakresy zadań i kompetencji instytucji Unii Europejskiej, zobowiązania dokorzystania z mechanizmów przewidzianych w traktatach założycielskich). Praktycznie bez traktatów założycielskich Traktat o stabil-ności nie mógłby działać, nie miałby żadnego sensu i znaczenia. W konsekwencji nie może być postrzegany jako samodzielny instrumentprawny, lecz jako umowa mieszcząca się w ramach związanych z powierzeniem UE kompetencji przez państwa członkowskie, w tym Pol-skę, w rozumieniu art. 90 Konstytucji… Trzeba również spostrzec, że Umawiająca się Strona, która – jak Polska – nie należy do strefy euro,będzie mogła na podstawie jednostronnego oświadczenia przyjąć zobowiązania wykraczające poza te, na które wyraziła zgodę ratyfiku-jąc Traktat akcesyjny i, ostatnio, Traktat z Lizbony (praktyczna modyfikacja zakresu norm kompetencyjnych i mechanizmów kontro-lnych w Unii Europejskiej). Byłyby to zobowiązania właściwe dla państw należących do strefy euro, jednakże bez uchylenia derogacjiwobec Polski. Zobowiązania te krępowałyby dodatkowo i znacząco kluczową dla funkcjonowania państwa sferę, jaką jest polityka bu-dżetowa państwa. Ponadto oświadczenie takie nie będzie musiało mieć żadnej legitymacji demokratycznej w Polsce (zostanie ona wyra-ż o n aw procedurze ratyfikacyjnej) ani nawet nie musi być przeprowadzone przez formalne (konstytucyjne, ustawowe) procedury związania się.W ten sposób powstaje poważne ryzyko, że Polska przekaże kolejne zakresy kompetencji w sferze budżetowej pod kontrolę instytucjiUnii Europejskiej i, co konstytucyjnie niedopuszczalne, Umawiających się Stron Paktu działających kolektywnie (konstytucja nie po-zwala przekazywać kompetencji organów państwowych innym państwom). Oznacza to, że fakt, iż założeniem twórców Paktu było usta-lenie, że Pakt ma przejściowy charakter i że zostanie w niejasnej przyszłości włączony do traktatów założycielskich, nie powinien zwodzić.Już bowiem na podstawie Traktatu o stabilności dochodzi do stworzenia ryzyka przekazania kompetencji w niektórych sprawach bu-dżetowych na rzecz instytucji Unii Europejskiej w takim zakresie, w jakim Pakt wyposaża te instytucje w dodatkowe kompetencje”.

47 Projekt ustawy o zmianie Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z 12 listopada 2010 r. (druk nr 3598).

Premier Tusk zapowiada fortel:pomniejsza znaczenie paktu fiskalnego

po to, by przyjąć go tak, jak przyjmuje sięzwykłą ustawę. Postępuje całkowicie

odwrotnie niż Angela Merkel.

Page 48: zeszyty polityczne pis 1

kwalifikowaną 2/3, a w przypadku proce-dury referendalnej lik-widowano wymóg 50%frekwencji. W tymwzględzie projekt ce-chowała obawa przednarodem, który możenie akceptować zmian w traktatach unijnych.

Tymczasem ofensywna strategia konstytu-cyjna polega na budowie nowych instytucji konsty-tucyjnych w celu wzmocnienia polskiego głosu w Unii, blokowania praktyk centralistycznych i pod-niesienia jakości stanowionego prawa. Wydaje się,że optymalną formą jest nowy rozdział konstytucjipoświęcony problematyce europejskiej. Za punktwyjścia prac reformatorskich można przyjąć doro-bek prac Sejmowej Komisji Konstytucyjnej zeszłejkadencji, w której doszło do współpracy sił poli-tycznych ponad podziałami48. Istotnym waloremopracowanego przez Komisję Konstytucyjną pro-jektu była klauzula aktywnej obecności Polski w UEi przełamanie stanowiska, w myśl którego obecnośćPolski we Wspólnocie jest dobra sama w sobie, bezwzględu na wartości promowane przez UE oraz ichzgodność z polskim porządkiem konstytucyjnym.Klauzula przyjęta przez projekt zakładała, że człon-kostwo Polski w UE ma służyć celom konstytucji i nie może naruszać zasad, szczególnie tych, o któ-rych mowa w preambule, a także w kluczowym dlatożsamości państwa rozdziale I oraz w rozdziale o prawach i obowiązkach obywateli49. Efektem prackomisji konstytucyjnej była zatem wiążąca formuła,która pozwalała w przyszłości ocenić potencjalnezmiany prawa i polityki Unii z punktu widzenia

kluczowych wartości pol-skiej konstytucji.

Inną zaletą wspo-mnianego projektu byłopotwierdzenie w konsty-tucji, że zastosowanie procedury „kładki”, czylizmiany ustroju Unii bezzmiany traktatów, wy-maga zgody wyrażonej

w ustawie, co umacniało kontrolę parlamentarną w tej sferze. Postawienie na aktywny udział parla-mentu w polityce europejskiej i zwiększenie prawopozycji widoczne było także w innym rozwiąza-niu proponowanym przez Komisję Konstytucyjną.Chodzi o prawo Sejmu i Senatu do wniesienia doTrybunału Sprawiedliwości UE skargi w sprawienaruszenia przez akt Unii Europejskiej zasady po-mocniczości. Otóż wbrew stanowisku Minister-stwa Spraw Zagranicznych Komisja przyjęła, że w przypadku, gdy projekt skargi zgłasza 115 po-słów, przyjmuje się, że Sejm podjął pozytywnąuchwałę w tej sprawie i wdraża postępowanie. Po-dobny mechanizm działałby w Senacie z inicjatywy25 senatorów. Opisana regulacja była jednym z nie-licznych w ostatnim czasie przejawów praktycznejreakcji na deficyt demokracji i poszerzenia prawopozycji parlamentarnej. Warto zwrócić uwagę, żepodobne rozwiązania przyjęto w ostatnich latachw Niemczech i we Francji. Trzeba podkreślić, żereakcja na deficyt demokratyczny nie stanowi jedy-nej racji przemawiającej za reformą. Podstawoweznaczenie ma uznanie, że polityka polska w Europiepowinna mieć charakter publiczny i państwowy, a zatem opinia mniejszości nie może być skazana nanieobecność.

NR 1/2012(1) • II. USTRÓJ48

48 Sprawozdanie Komisji Nadzwyczajnej do rozpatrzenia projektów ustaw o zmianie Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiejoraz projektów z nim związanych z 14 lipca 2011 r. Sejm RP VI kadencji druk nr 4450.

49 Art. 227a projektu stanowił: „Rzeczypospolita Polska jest członkiem Unii Europejskiej, która szanuje suwerenność i toż-samość narodową państw członkowskich. Członkostwo Rzeczypospolitej Polskiej w UE służy celom Konstytucji i nie narusza

…ofensywna strategia konstytucyjnapolega na budowie nowych instytucjikonstytucyjnych w celu wzmocnieniapolskiego głosu w Unii, blokowania

praktyk centralistycznych i podniesieniajakości stanowionego prawa.

Page 49: zeszyty polityczne pis 1

Nowoczesna po-lityka nie obawia siękontroli parlamentarnej.Reforma konstytucji po-winna pociągnąć za sobąnowelizację ustawy koo-peracyjnej określającejformy współpracy Ra-dy Ministrów z Sejmem i Senatem w dziedziniepolityki europejskiej. Pierwszorzędne znaczenie madoprowadzenie do praktyki stałego informowaniaSejmu o stanowisku, jakie rząd zamierza zająć pod-czas „szczytów” Unii (posiedzeń Rady Europej-skiej), i wypracowanie modelu współdziałania, którypodniesie jakość i przejrzystość polityki.

Prewencyjna kontrola umów międzynarodowych

Istotnym elementem reform konstytucyj-nych powinno być wprowadzenie kontroli kon-stytucyjności umów międzynarodowych przed ra-tyfikacją, nie zaś po ratyfikacji, jak to jest w chwiliobecnej. W każdej sytuacji kontrola prewencyjna,czyli przed wejściem w życie ustawy, ma większąwartość niż kontrola następcza. Gdy obowiązujetaki model kontroli, prymat konstytucji jest stu-procentowy, nie istnieje ryzyko obowiązywania pra-wa sprzecznego z nią. Na prawo nie pada cień nie-pewności. Znakomity francuski prawnik GeorgesBurdeau pisał, że kontrola prewencyjna przynosi korzyści obywatelom: „mają bowiem pewność, żeprawo, które weszło w życie, nie może być podwa-żone, wiedzą zatem, jakie są ich prawa i zobowią-zania”50. Ta pewność szczególnie potrzebna jest w obrocie gospodarczym, prawie podatkowym

i wszelkich regulacjachokreślających nasze zobo-wiązania wobec państwa.W przypadku traktatóweuropejskich, które ozna-czają przekazanie UniiEuropejskiej kompeten-cji państwa polskiego,kontrola prewencyjnama sens jeszcze większy.

Wyraża ona rzeczywisty prymat konstytucji, gdyżkwestia zgodności umowy międzynarodowej z kon-stytucją rozstrzygana jest przed ratyfikacją. W przy-padku takiej kontroli można wyobrazić sobiestwierdzenie niezgodności umowy z konstytucją,orzeczenie pozytywne, jak i werdykt, który oznaczakonieczność nowelizacji konstytucji przed ratyfi-kacją. W każdym razie korzyść dla państwa jest ewi-dentna, nie istnieje ryzyko ratyfikacji umowyniekonstytucyjnej.

W przypadku kontroli prewencyjnej pań-stwo panuje nad swoim losem i zachowuje władztwonad procesem kształtowania traktatów europejskich.Proces ich tworzenia odbywa się w ramach podsta-wowych wartości konstytucyjnych. Znakomityprzykład dają Niemcy i Francja, państwa, w którychsądy konstytucyjne wypracowały bogatą doktrynękonstytucyjną w sprawach europejskich. Dzięki de Gaulle’owi Francja już w 1958 roku, jako pierw-sze państwo Wspólnoty Europejskiej, przyjęła zasa-dę kontrolowania zobowiązań międzynarodowychprzed ratyfikacją. Gaullistom w sposób szczególnyzależało na zachowaniu prymatu konstytucji i su-werenności Republiki w pierwszej fazie integracjieuropejskiej. Właściwie kontrola traktatów była za-sadniczym powodem, dla którego w 1958 roku,wraz z powstaniem V Republiki, utworzono sądkonstytucyjny. Na innej zasadzie prewencyjna kon-trola umów międzynarodowych ukształtowała się

KAZIMIERZ M. UJAZDOWSKI 49

zasad, o których mowa w jej preambule i rozdziale I, ani konstytucyjnych wolności, praw i obowiązków człowieka i obywatela”.50 G. Burdeau, F. Hamon, M. Troper, Droit constitutionnel, L.G.D.J., 1997, s. 78.

Nowoczesna polityka nie obawia siękontroli parlamentarnej. Reforma

konstytucji powinna pociągnąć za sobąnowelizację ustawy kooperacyjnej

określającej formy współpracy RadyMinistrów z Sejmem i Senatem

w dziedzinie polityki europejskiej.

Page 50: zeszyty polityczne pis 1

w Niemczech. Francu-skie i niemieckie wzorcemogą zatem inspirowaćwszystkich, którzy opo-wiadają się za podmio-tową i aktywną politykąPolski w UE.

Wypada podkre-ślić, że kontrola prewen-cyjna wzmacnia realneznaczenie konstytucji.Buduje także siłę samego sądu konstytucyjnego.Orzeczenia po ratyfikacji nie mają tego kalibru. Jest to zatem wybór między sądem „kreatywnym”a sądem „asekuracyjnym”, który orzeka dopiero popodjęciu decyzji politycznej i po tym, jak wszystkieinstytucje krajowe i europejskie zdefiniują swojestanowisko. A zatem, kto chce autentycznegowzmocnienia Trybunału Konstytucyjnego w Pol-sce, nie może odrzucać tej propozycji. Trzeba teżpamiętać, że sam fakt istnienia kontroli prewencyj-nej podnosi jakość polityki państwowej w UE.Konstytucja i dorobek sądu konstytucyjnego two-rzą bowiem kontekst negocjacyjny i mogą być uży-wane przez polityków i biurokratów z pożytkiemdla polskiego interesu. Tu znów można odwołać siędo przykładu, jaki daje polityka niemiecka. Politycytego państwa coraz częściej powołują się na stano-wisko Federalnego Trybunału Konstytucyjnego.

Naprawa legislacji

Osobnej refleksji wymaga reforma procesustanowienia prawa, która w niemałym zakresie do-tyczy prawa będącego następstwem aplikacji dy-rektyw europejskich. Trudno znaleźć właściwąodpowiedź na kryzys jakości prawa bez wyjaśnienia

specyfiki procesu jegostanowienia we współ-czesnych demokracjachparlamentarnych. Przed70 laty jeden z prekurso-rów V Republiki RenéCapitant zwracał uwagęna to, że reformy konsty-tucyjne muszą brać pouwagę fakt, że wraz zespecjalizacją prawa i jego

wkroczeniem w nowe obszary legislacja stała się tre-ścią rządzenia. W książce Reforma parlamentaryzmustwierdzał dobitnie, że „rządzenie nie oznacza dzisiajpodejmowania działań zgodnych z istniejącymi usta-wami, rządzenie dzisiaj to kierowanie procesem legi-slacyjnym, jednym słowem rządzenie to ustanawianieprawa”51. Wybitny konstytucjonalista wskazywał nanowe domeny działalności prawotwórczej rządu i podkreślał, że w demokracji parlamentarnej –wbrew teorii Monteskiusza – władza nie jest podzie-lona, lecz skoncentrowana w rękach rządu i więk-szości parlamentarnej.

A zatem w nowoczesnym państwie legislacjato instrument rządzenia, a głównym podmiotemtworzenia prawa jest rząd i podległa mu biurokracja.Wszelka dyskusja o reformie procesu stanowieniaprawa nie może pomijać ustrojowej rzeczywistości.W chwili obecnej pogląd René Capitanta jeszcze bar-dziej zyskał na aktualności. Dotyczy to także pol-skiego doświadczenia ustrojowego. Rząd opracowujewiększość projektów ustaw, wydaje akty wykonaw-cze, ma też możliwość panowania nad procesem le-gislacyjnym w parlamencie. Rola rządu w tej sferzedodatkowo zwiększyła się ze względu na znaczenieprocesu transpozycji prawa europejskiego, gdyż właś-nie instytucje rządowe odpowiedzialne są za przy-gotowanie projektów ustaw urzeczywistniającychcele wskazane w dyrektywach UE. Dane statystyczne

NR 1/2012(1) • II. USTRÓJ50

51 R. Capitant, La Reforme du parlamentarisme, Sirey 1934.

Dlatego też o powodach kryzysu prawanie można myśleć tak, jakby władzaustawodawcza skoncentrowana była

wyłącznie w parlamencie pojmowanymjako instytucja odseparowana od rządu.Monteskiuszowska idea podziału władzodczytana w literalnym sensie nie opisuje

współczesnej rzeczywistości ustrojowej.

Page 51: zeszyty polityczne pis 1

z VI kadencji Sejmu i VII Senatu (lata 2007–2011)całkowicie potwierdzają opinię o kluczowej rolirządu i większości rządowej w sferze legislacji. RadaMinistrów zgłosiła większość (prawie 59%) projek-tów ustaw, pozostałą część tworzyły projekty posel-skie (33%), komisyjne (7%) i prezydenckie (zaledwie1%). Jeszcze bardziej znaczące jest to, że ustawyuchwalone z inicjatywy opozycji stanowią jedynie4% wszystkich uchwalonych ustaw. A zatem przy-tłaczająca większość ustaw to dzieło większości rzą-dowej52. Jeśli zbadalibyśmy dokładnie udział posłówz koalicji rządowej w zgłaszaniu poprawek do pro-jektów ustaw, to powstałby pełny obraz legislacjiznajdującej się w rękach rządu i większości parla-mentarnej53.

Dlatego też o powodach kryzysu prawa niemożna myśleć tak, jakby władza ustawodawcza skon-centrowana była wyłącznie w parlamencie pojmo-wanym jako instytucja odseparowana od rządu.Monteskiuszowska idea podziału władz odczytanaw literalnym sensie nie opisuje współczesnej rzeczy-wistości ustrojowej54. Poglądy, w myśl których zakryzys prawa odpowiedzialny jest Sejm in abstractoi wszyscy posłowie bez względu na ich stosunek dorządu, nie odpowiadają realiom rządów parlamen-tarnych i praktyce stanowienia prawa. Z tego powodunie mogę zgodzić się z tezami zawartymi w opraco-waniach Piotra Winczorka i Sławomiry Wronkow-skiej, którzy eksponują odpowiedzialność parlamentutak, jakby jego decyzje nie zależały do stanowiska więk-

szości rządowej55. Co więcej, sformułowane w tensposób tezy uwalniają od odpowiedzialności rząd i biurokrację, a więc w rzeczywistości kluczowych ak-torów legislacji.

Najbardziej wartościowe raporty analizującewady polskiej legislacji wskazują przede wszystkim na słabość centrum rządu pojmowanego jako zestawinstytucji znajdujących się w rękach premiera. To cen-trum rządu powinno odgrywać kluczową rolę w pa-nowaniu nad procesem legislacyjnym zarówno w fazieplanowania, jak i realizacji. Raporty opracowane przezdr. Radosława Zubeka nie pozostawiają wątpliwości,że zawodzą mechanizmy efektywnej polityki rządu w tej sferze. W tekście opublikowanym wspólnie z K.H. Goetzem na łamach „Ius et lex” stwierdzali, że „od początku lat 90. mamy w Polsce do czynienia z bardzo słabą pozycją premiera i jego kancelarii w procesie legislacyjnym”56. Rząd nie kontroluje takżeparlamentarnego procesu stanowienia prawa w stop-niu porównywalnym z dojrzałymi państwami EuropyZachodniej. Trzeba też przypomnieć o bardzo dużychopóźnieniach rządu w sferze wydawania rozporządzeńwykonawczych. W informacji Rzecznika Praw Oby-watelskich o działalności za rok 2010, według stanuna dzień 25 sierpnia tego roku, nie zrealizowano w ter-minie aż 185 upoważnień. W tym samym dokumen-cie Rzecznik zwrócił uwagę, że opóźnienia w tejdziedzinie nie pozwalają na prawidłowe stosowanieprzepisów ustawy, a co się z tym wiąże, nie dają oby-watelowi poczucia pewności prawa57.

KAZIMIERZ M. UJAZDOWSKI 51

52 Obliczenia własne na podstawie dostępnego materiału statystycznego oraz publikacji Sejm RP VI kadencja. Zgromadze-nie Narodowe. Informacja o działalności (5 listopada 2007 r. – 31 grudnia 2010 r.), Wydawnictwo Sejmowe, Warszawa 2011.

53 Dotychczas przeprowadzone badania dotyczące parlamentarnej fazy procesu legislacji nie obejmowały tego zagadnienia.W opinii obserwatorów praktyki parlamentarnej potężna część poprawek do ustaw zgłaszana jest z inspiracji ministrów przez par-lamentarzystów należących do klubów tworzących koalicję rządową. Problem ten sygnalizowany w opracowaniach syntetycznychzasługuje na odrębną analizę.

54 Bardzo ciekawe uwagi o błędach, jakie niesie z sobą zastosowanie teorii Monteskiusza do analiz rządów parlamentarnych, znaj-dziemy w klasycznej pracy Raymond Carré de Malberga: R. Carré de Malberg, Contribution à la théorie générale de l'État, Sirey 1922.

55 P. Winczorek, Ustrój konstytucyjny i proces prawotwórczy, Instytut Spraw Publicznych, 2009; S. Wronkowska, Proces pra-wodawczy dwóch dekad – sukcesy i niepowodzenia, „Ruch Prawniczy, Ekonomiczny i Socjologiczny”, zeszyt 2, 2009.

56 K.H. Goetz, R. Zubek, Stanowienie prawa w Polsce: reguły legislacyjne a jakość ustawodawstwa, „Ius et lex” 1/ 2005.57 Ponadto Rzecznik wskazał na problem szczególnie niebezpiecznych przypadków nierealizowania upoważnień ustawowych, które

na skutek planowanych nowelizacji ustaw mają być w przyszłości zmienione. Informacja Rzecznika Praw Obywatelskich za rok 2010, s. 38.

Page 52: zeszyty polityczne pis 1

Równie surowe są oceny legislacji rządowejw sferze transpozycji prawa europejskiego. Raport„Wykonywanie prawa europejskiego” opracowany w ramach programu Ernst and Young stwierdza, że w Polsce nie ma podmiotu ponoszącego odpo-wiedzialność za centralne zarządzanie procesemplanowania transpozycji. Ani Urząd Komitetu Integracji Europejskiej, ani MSZ po inkorporacjiUKIE nie pełnią funkcji koordynującej i dyscy-plinującej poszczególnych ministrów i agendy rzą-dowe. MSZ nie planuje harmonogramu prac, za-dowalając się tylko rozsyłaniem informacji na tematunijnych aktów prawnych wymagających aplika-cji58. Ale co najważniejsze, prawnicy z UKIE nieopracowują projektów ustaw, ograniczając się doweryfikowania projektów opracowywanych w po-szczególnych ministerstwach. „Prawnicy z UKIEnie przygotowali projektów aktów prawnych wdra-żających prawo UE. Zapewniali doraźną pomocpodczas tworzenia projektów aktów prawnych w re-sortach, ale stopniowo było to coraz rzadsze”59 –stwierdzają autorzy raportu i przywołują pozytywnyprzykład Węgier i Słowenii, gdzie w praktyce istniejeskoncentrowany system legislacji w tej sferze.

Kryzys jakości prawa jest zatem następ-stwem braku instytucji i mechanizmów efektyw-nego rządzenia w sferze legislacji. W tej sytuacjinajgłębsza kulturowa słabość polskiego życia pub-licznego, jaką jest unikanie odpowiedzialności

przez polityków i urzędników, w tym również legi-slatorów, może rozwijać się na dobre. Słabość cen-trum rządu skutkuje sytuacją, w której rozmywa sięodpowiedzialność za opracowanie aktu prawnego.Deklarowany cel reformy z 2009 roku, jakim byłoumocnienie centrum rządu i Rządowego CentrumLegislacji, nie został spełniony. Nowelizacje ustawyo Radzie Ministrów i regulaminu pracy Rady Mini-strów z kwietnia tego roku nie zmieniły praktykipaństwowej w sferze prac nad projektami aktówprawnych. Bardzo charakterystyczne dla kulturyunikania odpowiedzialności są przepisy drugiego z tych aktów. Paragraf 6.1. wyraża zasadę opraco-wywania projektów ustaw przez Rządowe CentrumLegislacji, ale już punkt 2. tego samego paragrafustanowi, że w uzasadnionych przypadkach PrezesRady Ministrów lub działający w jego imieniu se-kretarz może powierzyć opracowanie projektu usta-wy organowi wnioskującemu, czyli ministerstwu. W praktyce nie jest to wyjątek od reguły, lecz reguła.Większość aktów prawnych powstaje nadal w mi-nisterstwach. W rzeczywistości zobowiązane doopracowywania projektów Rządowe Centrum Le-gislacji jest instytucją korekcyjną i recenzyjną, a nieodpowiedzialną za kształt przepisów. Pożądanymodel: Rada Ministrów przyjmująca założenia projektu ustawy na wniosek ministra, RządoweCentrum Legislacji tworzące akt prawny, nie jest w praktyce stosowany60. Badania wskazują na to,

NR 1/2012(1) • II. USTRÓJ52

58 W ostatnim Minister Spraw Zagranicznych oficjalnie potwierdził brak skoncentrowanego modelu legislacji w sferze im-plementacji prawa europejskiego w piśmie do Marszałek Ewy Kopacz w sprawie procedury opiniowania projektów ustaw co do ichzgodności z prawem europejskim. „Pozwalam sobie zwrócić uwagę, że to właściwie ministerstwa i urzędy centralne ponoszą głównąodpowiedzialność za transpozycję prawa UE do polskiego porządku prawnego, w tym za przygotowanie projektów ustaw imple-mentujących prawo UE. MSZ pełni w tym zakresie wyłącznie rolę koordynacyjną”. List Ministra Spraw Zagranicznych RadosławaSikorskiego do Marszałek Ewy Kopacz z 21 grudnia 2011 r.

59 R. Zubek, K. Stranowa, Wykonywanie prawa Unii Europejskiej. Wpływ organizacji rządowej na transpozycję dyrektyw UE.Sprawne Państwo Program Ernst & Young, Warszawa 2010, s. 15.

60 Przypomnijmy, że przed trzema laty postulat ten formułowali wspólnie minister Michał Boni i dr Radoslaw Zubek. W tek-ście opublikowanym na łamach „Rzeczpospolitej” pisali, że „(…) nowego zdefiniowania wymaga sam proces przygotowywania roz-wiązań. Zgodnie ze zmianami zawartymi w ustawie o Radzie Ministrów obecnie coraz więcej kluczowych ustaw będzie (to zadaniena cały 2009 rok, by przebudować sekwencje działań) najpierw dyskutowanych w formie debaty nad założeniami (tak się dzieje przypropozycjach zmian w funkcjonowaniu OFE). To jest także czas konsultacji, więc nie wolno zapominać o partnerach społecznych.W takiej debacie krystalizować się powinny rozwiązania, a RCL winien je później zamieniać na zapisy legislacyjne”, M. Boni,R. Zubek, Jak rządzić skutecznie, „Rzeczpospolita”, 13.02.2009.

Page 53: zeszyty polityczne pis 1

że w 2009 roku tylkodziesiąta część planu le-gislacyjnego rządu reali-zowana była tą ścieżką61.W latach 2010–2011 w RCL opracowano20% rządowych projek-tów ustaw62. Trudno niezgodzić się z MarkiemZubikiem, gdy stwier-dza, że Rada Ministrówjako całość nie czuje sięgospodarzem procesu le-gislacyjnego63. Typowyprojekt ustawy powstajew dialogu między poszczególnymi ministerstwamia Rządowym Centrum Legislacji, w rezultacieżaden z podmiotów nie jest definitywnie odpowie-dzialny za jakość projektowanych przepisów. W sy-tuacji rozproszenia procesu legislacyjnego wbrewskładanym deklaracjom tylko w ograniczonymstopniu stosowane są zasady techniki prawodawczejokreślone w załączniku do rozporządzenia PrezesaRady Ministrów. Wypada przypomnieć, że Trybu-nał Konstytucyjny przyznaje im pośrednio statusnorm konstytucyjnych jako powszechnym regułompostępowania legislacyjnego64.

Nie może teżdziwić, że zjawisko roz-proszenia odpowie-dzialności współistniejez niejawnością procesulegislacyjnego. Zauważ-my, że opinia publicznama ograniczony dostępdo przebiegu prac nadprojektami ustaw w fazierządowej stanowieniaprawa. Niejawność two-rzy osłonę dla nieodpo-wiedzialności65. Trzebarównież powiedzieć, że

identyczna praktyka „unikania odpowiedzialności”cechuje postawę rządu w parlamentarnej fazie praclegislacyjnych. W wielu przypadkach premier i ministrowie powstrzymują się od zajęcia stanowiskaw odniesieniu do zgłoszonych poprawek. Co więcej,korygowanie projektów rządowych odbywa sięczęsto z inicjatywy ministrów, którzy urzeczywist-niają w ten sposób interesy resortowe lub po prostupoprawiają błędne regulacje projektu. Dodajmy dotego, że Senat szczególnie w ostatniej kadencji wy-stępował często w roli „ostatniej deski ratunku”, in-stytucji asekurującej błędy koalicji rządowej.

KAZIMIERZ M. UJAZDOWSKI 53

61 M. Zubik, Doświadczenie racjonalizacji polskiego parlamentaryzmu okresu transformacji ustrojowej, w: Quo vadis Polonia?W drodze do demokratycznego państwa prawa Polska 1989–2009, Biuletyn RPO nr 5/2010, s. 100.

62 Według informacji udzielonej przez Prezesa RCL, kierowana przez niego instytucja w latach 2010–2011 opracowała 50 na258 projektów ustaw przyjętych przez Radę Ministrów. Odpowiedź na interpelację posła Kazimierza M. Ujazdowskiego w sprawieprzedstawienia wykazu projektów ustaw opracowanych w latach 2010–2011 przez Rządowe Centrum Legislacji, www.sejm.gov.pl,zakładka: posłowie, Ujazdowski – interpelacja nr 1711.

63 „W minionych 20 latach nie doczekaliśmy się takiej wizji sprawowania władzy państwowej, w której to Rada Ministrów,korzystając z przysługującego jej domniemania kompetencji, traktuje stanowienie prawa jako jedną z metod zarządzania państwem.Pod tym względem ponieśliśmy porażkę”, M. Zubik, Doświadczenie racjonalizacji polskiego parlamentaryzmu okresu transformacjiustrojowej, w: Quo vadis Polonia?, dz. cyt., s. 100.

64 Biuro Trybunału Konstytucyjnego, Proces prawotwórczy w świetle orzecznictwa TK, Wydawnictwo Trybunału Konstytu-cyjnego, 2011, s. 118.

65 W praktyce strony internetowe kancelarii Prezesa Rady Ministrów i poszczególnych ministerstw nie ujawniają większo-ści zmian dokonywanych w projektach ustaw w rządowej fazie procesu legislacyjnego, co uniemożliwia kontrolę ze strony eksper-tów i opinii publicznej.

Chodzi zatem o to, byśmy poszli drogątych państw, które kształtują politykę

europejską i mają odwagę samodzielnegopodejmowania decyzji. Jednym z jej

instytucjonalnych warunków jest dobreinstrumentarium konstytucyjne.

Polska może z tego narzędzia skorzystać z powodzeniem, jeśli świadomie odrzucinastawienie asekuracyjne, które blokuje

możliwość uprawianiaofensywnej polityki.

Page 54: zeszyty polityczne pis 1

Prawdziwa reforma wymaga konsekwen-tnego urzeczywistnienia silnych rządów parlamen-tarnych, a zatem w pewnym sensie polega na„wymuszeniu” efektywnej polityki rządu. Potrzebnajest budowa mechanizmów oraz instytucji sprzyja-jących panowaniu premiera i centrum rządu nad całością procesu legislacyjnego. Warto zacząć od re-form instytucjonalnych i zmian w prawie niewy-magających nowelizacji konstytucji.

Przezwyciężanie syndromu nieodpowie-dzialności zacząć należy od wewnętrznej organizacjiprocesu legislacyjnego Rady Ministrów i podniesie-nia poziomu rządowych służb legislacyjnych. Za-sadnicze znaczenie będzie miało przyjęcie przez pre-miera i podległe mu instytucje odpowiedzialności zapanowanie nad procesem legislacyjnym. W pierw-szej kolejności chodzi o respektowanie zasady, że to Rządowe Centrum Legislacji opracowuje projek-ty ustaw i kluczowych rozporządzeń. Natomiast w przypadku transpozycji prawa europejskiego pracelegislacyjne powinny być skoncentrowane w Mini-sterstwie Spraw Zagranicznych. Zmiana w tej sferzezależna jest od woli politycznej premiera i wymagajedynie korekty regulaminu pracy Rady Ministrów.Nie można zaakceptować stanowiska ministra Radosława Sikorskiego, który w liście do Marsza-łek Sejmu podkreśla brak odpowiedzialność MSZ za transpozycję prawa europejskiego.

Skoncentrowanie prac legislacyjnych w RCL,a w przypadku ustaw wykonujących dyrektywy –w MSZ, wpłynie dodatnio na jakość prawa. Wy-eliminuje także chaos i „rozproszenie” odpowie-dzialności bardzo charakterystyczne dla obecnejpraktyki. Podkreślić wypada, że bez koncentracji praclegislacyjnych nie jest możliwa ewaluacja skutkówdyrektyw i wdrażanie ich z uwzględnieniem specy-fiki polskiego prawa i interesów polskich podmiotów

gospodarczych. Budowa Rządowego Centrum Le-gislacji i MSZ w pełni odpowiedzialnych wymusiprofesjonalizację administracji i rekrutację do tej instytucji najlepiej wykwalifikowanych legislatorów. Nie można natomiast zgodzić się na takie zmiany w konstytucji, które eliminują możliwość parla-mentarnej kontroli nad wdrażaniem prawa euro-pejskiego.

Projekt zespołu ekspertów powołany przezMarszałka Sejmu w 2009 roku był bardzo repre-zentatywny dla tego podejścia. Proponował prawodo wydawania rozporządzeń z mocą ustaw jedyniew celu urzeczywistniania dyrektyw. Trzeba zwrócićuwagę na radykalizm tej propozycji i brak jakich-kolwiek materialnych ograniczeń dla postulowanejaktywności rządu. W myśl projektu Rada Mini-strów mogłaby wydawać rozporządzenia z mocąustawy realizujące dyrektywy bez względu na ichprzedmiot. Projekt pozostawiał dla ustaw wdraża-jących dyrektywy także zwykłą ścieżkę legislacyjną,z tym że projekty rządowe w tej sferze miały ko-rzystać ze szczególnych preferencji. W przypadkurządowego projektu ustawy realizującej prawo eu-ropejskie, który zostałby uznany przez Radę Mini-strów za projekt pilny, postulowano zniesienieograniczeń, o których mowa w art. 123 Konstytu-cji. Oznaczałoby to w praktyce uchwalanie ustawpodatkowych i kodeksowych w trybie pilnym66.Propozycja nie została podjęta w pracach SejmowejKomisji Konstytucyjnej, ale pokazuje nastawienieczęści środowisk prawniczych.

Uważam, że szczególne preferencje dla pra-wodawstwa rządowego w zakresie transpozycjiprawa unijnego nie mają uzasadnienia. Warto pod-kreślić, że do opóźnień w pracach nad opracowa-niem dyrektyw dochodzi w rządowej fazie procesulegislacyjnego. Projekty ustaw wdrażających dy-

NR 1/2012(1) • II. USTRÓJ54

66 Zmiany w Konstytucji RP dotyczące członkostwa Polski w Unii Europejskiej. Dokumenty z prac zespołu naukowego powoła-nego przez Marszałka Sejmu, Wydawnictwo Sejmowe, s. 40.

Page 55: zeszyty polityczne pis 1

rektywy przekazywane są do Sejmu z dużym opóź-nieniem i niejednokrotnie z licznymi błędami merytorycznymi. To Sejm przy wyraźnych oporachMSZ wymusił w tej sferze pewną dyscyplinę, zo-bowiązując Radę Ministrów do przedstawianiawraz z informacją o udziale Rzeczypospolitej Pol-skiej w pracach Unii Europejskiej sześciomiesięcz-nego planu prac z projektami ustaw wykonującychprawo europejskie67.

Wypada raz jeszcze podkreślić, że lekar-stwem jest skoncentrowany model legislacji, a w przypadku transpozycji prawa europejskie-go, przyjęcie przez MSZ odpowiedzialności zakształt projektów ustaw w tej sferze. Ponadto bar-dzo ryzykowne z punktu widzenia jakości prawa i ochrony praw jednostki byłoby poddawanie reżi-mowi rozporządzeń z mocą ustawy szczególniewrażliwej sfery, jaką są podatki i prawo karne. W żadnym z państw Europy Zachodniej regulacjew tej sferze nie zostały całkowicie wyłączone pozadomenę ustawy. Dodajmy, że wyłączenie trybuustawowego w tak istotnych kwestiach pozostaje w sprzeczności z umocnieniem pozycji parlamen-tów narodowych w traktacie lizbońskim i wyposa-żeniem ich w kompetencje związane z reakcją nanaruszanie zasady pomocniczości przez instytucjeunijne. Kontrola parlamentarna wpływa dodatniona jakość podejmowanych decyzji.

Konkluzje

Współczesny kształt suwerenności państwulega zmianie na naszych oczach. Analitycy wskazują na Unię i prawo unijne jako czynniki limitu-jące suwerenność. Nie oznacza to jednak utratypodmiotowości i niemożność panowania państwanad rozwojem. Identyfikowane coraz częściej zja-wisko europeizacji konstytucji państw europejskichnie musi prowadzić do erozji podmiotowości. Pol-sce potrzebna jest ofensywna strategia konstytu-cyjna i budowa nowych instytucji pozwalających naaktywną politykę w UE. Podstawowe znaczenie mawzmocnienie pozycji Trybunału Konstytucyjnegopoprzez wprowadzenie prewencyjnej kontroliumów międzynarodowych i gruntowna naprawaprocesu legislacyjnego. Obawa przed kontrolą par-lamentarną i głosem opinii publicznej jest bardzozłym doradcą. Pogłębia nieufność wobec państwa i obniża jakość polityki. Chodzi zatem o to, byśmyposzli drogą tych państw, które kształtują politykęeuropejską i mają odwagę samodzielnego podej-mowania decyzji. Jednym z jej instytucjonalnychwarunków jest dobre instrumentarium konstytu-cyjne. Polska może z tego narzędzia skorzystać z po-wodzeniem, jeśli świadomie odrzuci nastawienieasekuracyjne, które blokuje możliwość uprawianiaofensywnej polityki.

KAZIMIERZ M. UJAZDOWSKI 55

67 Chodzi o nowelizację regulaminu Sejmu RP z lutego 2010 roku wprowadzającą zmiany do art. 125 a.

Page 56: zeszyty polityczne pis 1
Page 57: zeszyty polityczne pis 1

III

Page 58: zeszyty polityczne pis 1
Page 59: zeszyty polityczne pis 1

Sektor bankowy w naszym kraju jest zdomi-nowany przez udział kapitału zagranicznego. To powszechne odczucie znajduje potwierdzenie w statystykach sporządzanych przez Komisję Nad-zoru Finansowego, Europejski Bank Centralny,opracowania przedstawiane przez krajowe i zagra-niczne instytuty badawcze itd. Polski kapitał kon-troluje obecnie cztery banki państwowe (PKO BP,BOŚ, Bank Pocztowy, BGK), dwa duże banki pry-watne (Allior i Getin), kilkaset małych bankówspółdzielczych i oczywiście kasy oszczędnościowo--kredytowe. Jednak liczba banków będących własno-ścią kapitału polskiego, czyli owe kilkaset bankówspółdzielczych, nie świadczy o ciężarze polskiej bankowości, gdyż spośród dziesięciu największychbanków kapitał polski kontroluje dwa (PKO BP i Getin), kapitał zagraniczny pozostałe osiem.

Udział kapitału zagranicznego w bankach,z jakim mamy do czynienia w Polsce, jest charakte-rystyczny dla Europy Centralnej i Wschodniej, czyli obszaru, który w ostatnich dwóch dekadach

realizował przyspieszoną, często imitacyjną stra-tegię modernizacji. Niestety, w rezultacie uzyska-liśmy status półperyferium gospodarczego – co jestdla nas bolesną konstatacją. O ile w Unii Europej-skiej średnia udziału kapitału zagranicznego w ak-tywach sektora bankowego wynosi około 30%, tow naszej części Europy jest to znacznie więcej – w przypadku Polski 70%, w przypadku Estoniinawet powyżej 90%. W większości krajów EuropyZachodniej udział ten nie przekracza 20%, a cza-sem, jak w Holandii, jest mniejszy niż 10%. Jest towynik zmian własnościowych na początku lat 90.,kiedy kraje Europy Środkowej dokonywały głę-bokiej prywatyzacji, sprzedając sektor bankowy. W naszym kraju przyspieszenie prywatyzacji na-stąpiło podczas rządów AWS-UW, kiedy udział kapitału krajowego spadł poniżej 50%. Obecnienajwiększe udziały posiadają firmy z Włoch (PekaoS.A.), następnie Niemiec (BRE), Holandii (ING,BGŻ), Hiszpanii (BZWBK), Stanów Zjednoczo-nych (Citi Handlowy).

ależy postawić zasadne pytanie: dlaczego potrzebujemy polskich instytucji fi-nansowych, dlaczego w ogóle uważamy to za problem gospodarczy? Być może jestto nieunikniony wynik procesów gospodarczych, przemian kapitałowych w la-

tach 90., może obecny stan rzeczy należy zaakceptować, bo taki jest nieuchronny etap roz-woju gospodarczego? Nurt opinii publicznej skupiony wokół Prawa i Sprawiedliwości nieakceptuje tego stanu rzeczy i nie uznaje go za docelowy z kilku podstawowych przyczyn.

Paweł Szałamacha

N

Page 60: zeszyty polityczne pis 1

Procesy liberali-zacyjne i prywatyzacyjnew Europie Zachodniej i Środkowej przebiegaływ zasadniczo odmien-nym kontekście gospo-darczym. Przede wszyst-kim na Zachodzie istniał silny rodzimy kapitał. StądFrancja, dokonując prywatyzacji banków, sprzeda-wała je z reguły francuskim akcjonariuszom. EuropaŚrodkowa nie dysponowała własnym kapitałem,sprzedawała banki wraz z całą klientelą, obsługą ra-chunkową tysięcy firm i osób fizycznych, całą sieciąwięzi, relacji. W latach 90. nastąpiła także liberali-zacja w Europie Zachodniej, do sektora bankowegodopuszczono zagranicznych inwestorów, ale mu-sieli oni z reguły budować swoją pozycję od po-czątku, zakładali spółki zależne od innych w Unii i pozyskiwali nową klientelę.

Sprzedaż sektora bankowego z punktu wi-dzenia szerszej strategii gospodarczej nie była w pełnioptymalną decyzją. Prywatyzacja musi służyć kilkucelom. Po pierwsze, powinna skutkować pozyska-niem nowych technologii przez prywatyzowanefirmy, a tym samym całą gospodarkę. Po drugie, oczekuje się, że przyniesie ona wpływy do budżetupaństwa. Trzecim celem prywatyzacji jest poprawapoziomu zarządzania firmami poprzez właścicieliniezmuszonych do realizacji polityki rządzących, po-zyskanie kapitału i tworzenie nowych miejsc pracy.Otóż w przypadku sektora finansowego (w banko-wości i ubezpieczeniach) nie istnieją technologie,których nie można kupić. O ile Polska stanęła przedrealnym dylematem w przypadku sektora lotniczegoi motoryzacyjnego, być może części sektora farma-ceutycznego, w którym przepaść technologiczna po-między polskimi zakładami a zagranicą była znacząca(liczona w dekadach lat) i gdzie mieliśmy do zaak-ceptowania albo zanikający przemysł krajowy, alboprywatyzację (połączoną z transferem technologii),o tyle w przypadku usług finansowych ten czynnik

w ogóle nie występuje.Dlatego między innymipodczas rządów PiSsprywatyzowano zakła-dy lotnicze w Mielcu, coprzyniosło ich moderni-zację. Oczywiście uza-

sadnienie pozyskania nowych technologii nieodnosi się także do szeregu innych sektorów, którezostały sprywatyzowane – przetwórstwa żywno-ści, cukrowniczego, cementowego, papierniczego.W przypadku tych, jak i wielu innych sprzedanychna rzecz korporacji zagranicznych sektorów, nie występuje, poza czynnikiem fiskalnym, powód w postaci pozyskania technologii. Realizacja celufiskalnego także następowała w – nazwijmy to –ograniczonym zakresie. Powszechne jest odczucie,że banki sprzedano zbyt tanio, jednak weryfikacjatej opinii w latach 2006–2007 przez sejmową ko-misję śledczą do spraw banków została w praktyceuniemożliwiona.

Należy postawić zasadne pytanie: dlacze-go potrzebujemy polskich instytucji finansowych, dlaczego w ogóle uważamy to za problem gos-podarczy? Być może jest to nieunikniony wynikprocesów gospodarczych, przemian kapitałowych w latach 90., może obecny stan rzeczy należy zaak-ceptować, bo taki jest nieuchronny etap rozwojugospodarczego?

Nurt opinii publicznej skupiony wokółPrawa i Sprawiedliwości nie akceptuje tego stanurzeczy i nie uznaje go za docelowy z kilku podsta-wowych przyczyn. Otóż ostatnie lata dowiodły, żew przypadku zawirowań finansowych, kryzysu, pol-skie spółki córki międzynarodowych instytucji fi-nansowych przejawiają zachowania mieszczące sięw ramach logiki ogólnoeuropejskiej lub w ramachlogiki swojego rynku macierzystego. Na przełomieroku 2008/2009 ze względu na panikę, na mecha-nizmy psychiczne powszechne w Europie, nastąpiłogwałtowne ograniczenie akcji kredytowej w Polsce

NR 1/2012(1) • III. PROGRAM60

Udział kapitału zagranicznego w bankach, z jakim mamy do czynienia

w Polsce, jest charakterystyczny dlaEuropy Centralnej i Wschodniej…

Page 61: zeszyty polityczne pis 1

i na kilka miesięcy zamarła akcja kredytowa dla gos-podarki. To zjawisko omówiono między innymipodczas antykryzysowego spotkania zorganizo-wanego 24 października 2008 roku przez kancela-rię prezydenta Lecha Kaczyńskiego z udziałemprezesa Narodowego Banku Polskiego SławomiraSkrzypka, prezesa Giełdy Papierów WartościowychLudwika Sobolewskiego i prezesa Związku BankówPolskich Krzysztofa Pietraszkiewicza. NBP uru-chomił specjalny program w celu zachowania płyn-ności sektora.

Po paru miesiącach sytuacja powróciła dostanu poprzedniego, ale nie mamy żadnej gwaran-cji, że w momencie, kiedy nasilą się zjawiska kryzy-sowe, kiedy kolejne kraje europejskie będą zabiegałyo wykupienie ich obligacji przez Europejski BankCentralny czy innego typu europejskie instytucjefinansowe, banki ponownie nie będą ratowały swo-jej sytuacji przez korzystanie z pozycji właścicielana rynkach peryferyjnych, przez transfer gotówki,płynności do spółki matki. Jest to zjawisko bardzotrudne do obliczenia i zahamowania, ponieważKNF jest w stanie w zasadzie jedynie obserwo-wać to, co się dzieje pod koniec procesu, nie maefektywnych narzędzi zatrzymania takich działań. Opinia publiczna ma szansę poznać jedynie roz-miary zysków transferowanych po dacie bilansowej(zwykle 31 grudnia), czyli po upływie kilku mie-sięcy, kiedy spółki wypłacają dywidendę za granicę,po uchwaleniu przez akcjonariuszy odpowiednichproporcji podziału zysku. Jednak istotny jest ogółoperacji w ciągu całego roku obrachunkowego,czyli transfer pieniędzy poprzez różnego typuumowy o zakup wartości niematerialnych i praw-nych, usługi w centrali, które obniżają podstawęopodatkowania podatkiem dochodowym w Polsce.Z informacji pozyskanych podczas rozmów z oso-bami pracującymi w tych bankach zagranicznychwynika, że jest to proceder oczywisty, powszechnyi nie do uchwycenia, jeśli nie posiada się pełnej wie-dzy wewnętrznej. Czysta sprawozdawczość for-

malna wobec organów nadzoru nie pozwala naogarnięcie tego zjawiska.

Jest jeszcze inny ważny element związany z całością strategii gospodarczej. Otóż jednym z powodów, dla których na przełomie lat 60. i 70.przemysł niemiecki wypchnął przemysł brytyjski z wielu rynków eksportowych, były bliskie relacjew Republice Federalnej Niemiec pomiędzy prze-mysłem a sektorem finansowym, polegające na dostępności trwałego kredytu obrotowego i inwe-stycyjnego na potrzeby ekspansji. W Wielkiej Bry-tanii firmy przemysłowe w dużej mierze opierałyswoje finansowanie na kapitale pozyskiwanym z giełdy, dlatego funkcjonalne więzi z bankami niezostały wykształcone bądź były znacznie słab-sze. Skutkiem tego Brytyjczycy zostali wypchnięci z wielu rynków eksportowych w podstawowychbranżach (samochodowej, stoczniowej, maszyno-wej itp.). Celem polityki gospodarczej Polski po-winna być ekspansja poza granice kraju, dążenie dotego, aby polskie firmy przemysłowe weszły narynki eksportowe Europy Środkowo-Wschodniej i Wschodniej. Postulatem wielokrotnie przez takiefirmy formułowanym (również na ostatnim kon-gresie „Polska – Wielki Projekt”) jest sytuacja po-dobna do tej, w jakiej znajdują się firmy francuskielub niemieckie. Wchodząc na rynek na przykład w Kazachstanie, firma powinna mieć trwałą, wy-kształconą w Polsce więź z bankiem polskim, aleposiadającym oddział za granicą. Taka relacja i możliwość pozyskania kredytu w Rumunii, naUkrainie, w Czechach itd. jest nieocenionym bodź-cem, który pozwala na ekspansję eksportową polskich firm.

To są podstawowe powody, dla którychjasno podpisuję się pod postulatem odzyskania czę-ści sektora bankowego przez krajowy kapitał, abyudział rodzimych właścicieli (publicznych i pry-watnych) sięgał 50%. Sektor bankowy należy pod-dać skorygowaniu także pod innymi względami.Oprócz korekty własnościowej powinna nastąpić

PAWEŁ SZAŁAMACHA 61

Page 62: zeszyty polityczne pis 1

korekta podatkowa (stądproponowany przez naspodatek bankowy) i regu-lacyjna. Korekta regula-cyjna oznacza oddzieleniebankowości inwestycyjnejod tradycyjnej bankowo-ści komercyjnej (prowa-dzenia rachuków i doko-nywania płatności). Obec-nie ta sama grupa finan-sowa może prowadzićobydwa typy bankowo-ści, co niesie z sobą ryzyko „zarażenia” stratami generowanymi przez spekulacje finansowe (ryzy-kowną bankowość inwestycyjną) bezpieczeństwadepozytów ludności. W takiej sytuacji bankierzyuruchamiają potencjał szantażu wobec rządzących:„musicie nas dofinansować, gdyż inaczej ucierpiąoszczędności obywateli”. Prasa krytykuje „pozba-wionych wyobraźni” polityków, a ci z reguły ustę-pują. Prawne i instytucjonalne oddzielenie tychdwóch typów bankowości jest więc konieczne nietylko ze względów finansowych, ale także aby po-prawić jakość polityki.

Zdefiniowanie celu jest pierwszym krokiem,równie istotne jest wskazanie metod jego osiągnię-cia. Należy zacząć od zasady Hipokratesa: „Przedewszystkim nie szkodzić”. Niestety pojawiają sięagresywne zamiary koalicji parlamentarnej wobectej części sektora, którą reprezentują kasy oszczęd-nościowo-kredytowe. Koalicja nie jest w stanie bo-wiem znieść niezależnych od siebie instytucji. Tapostawa dotyczy także rynku medialnego.

Pierwsze, natychmiastowe działanie po-winno obejmować zmianę ustaw dotyczącychudzielania pomocy bankom. W naszym kraju obo-wiązują aż dwie ustawy odnoszące się do tej materii:Ustawa o udzielaniu przez Skarb Państwa wspar-cia instytucjom finansowym z 2009 roku orazUstawa o rekapitalizacji niektórych instytucji fi-

nansowych z 2010 roku.Obecne przepisy zostałytak zaprojektowane, abyw maksymalny sposóbchronić interesy akcjona-riuszy większościowychbanków. Następuje topoprzez udzielanie gwa-rancji zwiększenia fun-duszy własnych bankuprzez Skarb Państwa,przy czym gwarancjamoże dotyczyć zakupu

nowych akcji banku przez tenże Skarb. Możliwajest więc sytuacja, w której akcjonariusz poprzezniekompetentne zarządzanie doprowadzi do kry-zysu, bank będzie wnioskował o pomoc od SkarbuPaństwa, uzyska ją (bo rząd będzie się bał paniki),ale Skarb Państwa, który uratuje bank, pozostaniemniejszościowym akcjonariuszem. Co więcej, usta-wa przewidziała przymusowy wykup Skarbu Pań-stwa przez pozostałych akcjonariuszy, znosząc na-wet w tym celu zabezpieczenie praw akcjonariuszamniejszościowego wynikające z kodeksu spółekhandlowych w postaci większości kwalifikowanej95% głosów.

Należy wprowadzić zasadę, zgodnie z którąkażde dokapitalizowanie banku może nastąpić jedynie w formie przejęcia pakietu minimum 50% + 1 akcja. Uznajemy, że skoro dotychczasowyakcjonariusz doprowadził do kłopotów finan-sowych, to powinien wyzbyć się kontroli nad bankiem.

Drugą metodą jest odkupienie banków od ich zagranicznych akcjonariuszy. W ostatnichdwóch latach kilka banków zmieniało swoich wła-ścicieli, na przykład irlandzka grupa AIB sprzedałaBZWBK, niestety zawsze transakcja odbywała siępomiędzy zagranicznymi firmami. Wraz z przedłu-żającym się kryzysem mogą pojawić się kolejneoferty. Konieczna jest przychylna postawa nadzoru

NR 1/2012(1) • III. PROGRAM62

…podpisuję się pod postulatemodzyskania części sektora bankowego

przez krajowy kapitał, aby udziałrodzimych właścicieli (publicznych

i prywatnych) sięgał 50%.

*Pierwsze, natychmiastowe działaniepowinno obejmować zmianę ustaw

dotyczących udzielania pomocy bankom.

Page 63: zeszyty polityczne pis 1

bankowego wobec takiejtransakcji; negatywne stanowisko Leszka Balce-rowicza w sprawie BankuPrzemysłowo-Handlo-wego w roku 2006 zablo-kowało wówczas zamiaryMinistra Skarbu Państwaco do tego banku. Po la-tach dyskusji należy zrea-lizować koncepcję grupybankowo-ubezpieczenio-wej wokół PZU, co oznacza pozyskanie banku.

W tym kontekście pojawia się czasem obawaprzepłacenia za tak nabywany bank, wyrażana przezczęść uczestników debaty gospodarczej. W uprosz-czonej formie ten argument ma postać: „sprzeda-liśmy tanio banki, a teraz będziemy je odkupywać?”.Skoro jednak takie transakcje są dokonywane po-między zagranicznymi firmami, to dlaczego tymrazem to polska firma nie może być po tej zwycięskiejstronie? Podczas rządów PiS, PGNIG nabyło złożagazu na szelfie Morza Norweskiego, a Ciech kupiłfirmę Govora w Rumunii. Wyszliśmy w ten sposóbpoza granice kraju pomimo ryzyka z tym związa-nego. Nabycie banku jest poprzedzone badaniemstanu jego portfela kredytowego, kapitałów włas-nych, wysokości finansowania zapewnianego przezwłaściciela itd. W oparciu o te dane można wynego-cjować korzystne warunki umowy.

Ostatnim działa-niem jest szybszy wzrostczęści sektora będącegow rękach kapitału pol-skiego (publicznego i pry-watnego).

Na to, że reali-zacja takiego zamierze-nia jest możliwa, wska-zują losy kontrolowa-nego przez amerykańskikapitał banku Citi Han-

dlowego, który z trzecie-go miejsca pod wzglę-dem wielkości spadł na miejsce dziewiąte. Niewy-korzystanym aktywem jest pod tym względemBank Pocztowy. Rozwój tego banku za pomocą pla-cówek Poczty Polskiej wpisuje się w inny ważny dlanas postulat – to program zrównoważonego roz-woju regionalnego oraz docenienie małych i śred-nich ośrodków. Pod tym względem należy się uczyćod najlepszych – niemiecki Post Bank ma 11 mi-lionów klientów, więcej niż jakikolwiek inny bankw Niemczech. Bank Pocztowy powinien stworzyćatrakcyjną ofertę obsługi rachunkowej i depozyto-wej oraz skierować ją do jednej czwartej Polaków,którzy nie posiadają rachunku bankowego.

Osiągnięcie proporcji 50/50 pomiędzy ka-pitałem rodzimym a zagranicznym w bankowościjest zadaniem ambitnym, ale realnym. Jestem prze-konany, że przyjdzie nam go realizować.

PAWEŁ SZAŁAMACHA 63

Należy wprowadzić zasadę, zgodnie z którą każde

dokapitalizowanie banku może nastąpićjedynie w formie przejęcia pakietu

minimum 50% + 1 akcja. Uznajemy, że skoro dotychczasowy akcjonariusz

doprowadził do kłopotów finansowych,to powinien wyzbyć się kontroli

nad bankiem.

Page 64: zeszyty polityczne pis 1

Tomasz Matynia:PiS zgłasza pomysł likwidacji NFZ-u, re-

formy systemu zarządzania służbą zdrowia, przej-ścia z systemu składkowego na budżetowy. Co sięzmienia w takiej sytuacji? Jakie to może przynieśćoszczędności?

Bolesław Piecha:Jaka jest sytuacja polskiej służby zdrowia,

każdy widzi. Działania naprawcze, które podejmo-wano od momentu wprowadzenia w Polsce systemuubezpieczeniowego, tylko pogłębiały zadłużenieszpitali, a równocześnie nie dawały żadnych kon-kretnych, dobrych wskaźników. Nie ograniczonoepidemiologii chorób, nie powstrzymano zadłużaniasię szpitali, nie zwiększono dostępności leków ani niespowodowano obniżenia ich cen, nie zlikwidowanokolejek. Prawo i Sprawiedliwość od dawna uważa-ło, że system ubezpieczeniowy, jaki wprowadzono w Polsce, nie spełnia podstawowych założeń, czylinie wyrównuje dostępu polskich obywateli do służbyzdrowia i nie oferuje im za rozsądne pieniądze ma-ksymalnie dużych korzyści.

Dlatego proponujemy przejście na systembudżetowy i likwidację Narodowego FunduszuZdrowia – co daje 700 milionów złotych oszczęd-ności w rezultacie samej tylko likwidacji urzędu.Ale to nie wszystko. Dodatkowe 200 milionów za-biera ZUS tylko z tego powodu, że wyodrębniaskładkę i KRUS, naliczając sobie prowizję z tytułuzbierania określonych danych. Istnieją ponadtodwie struktury: Ministerstwo Zdrowia łącznie zestrukturami wojewódzkimi, czyli wydziałami zdro-wia w urzędach wojewódzkich, oraz wydziały zdro-wotne w urzędach marszałkowskich. Razem z NFZdaje to potrójną strukturę, służącą wywiązywaniusię z jednego i tego samego zadania. Mówimy więco zmniejszaniu biurokracji, bo tylko wojewodowiebyliby odpowiedzialni za alokację środków finan-sowych w poszczególnych województwach, dla po-szczególnych szpitali, przychodni, uzdrowisk czygabinetów lekarskich. Jasne jest, że wojewodowiemuszą trochę zwiększyć zatrudnienie, ale równo-cześnie zlikwidują odrębne struktury w powiatach,gminach i u marszałków województw. Wtedy się

Wywiad z Bolesławem Piechą, lekarzem, byłym wiceministremzdrowia, posłem Prawa i Sprawiedliwości przeprowadził Tomasz Matynia

ażde państwo musi mieć narzędzia do realizowania polityki. Narzędziem do realizowania polityki zdrowotnej są jednostki ochrony zdrowia. Mogą onebyć prywatne, spółdzielcze, charytatywne oraz publiczne, w tym państwowe.

Nam zależy na tym, żeby pewna baza była w rękach publicznych, głównie dla za-pewnienia bezpieczeństwa systemu. W związku z tym musi być zabezpieczona siećszpitali publicznych.

K

Page 65: zeszyty polityczne pis 1

okaże, że 700 milionów oraz to, co oszczędzimy naograniczeniu biurokracji, to są środki uzyskanetylko w rezultacie działań administracyjnych.

System budżetowy zapewnia ponadto, że naochronę zdrowia, podobnie jak na przykład na woj-sko, nie możemy wydawać mniej, niż to zapisano w budżecie państwa. Nie stać nas na to, żeby odjutra zwiększyć wydatki na ochronę zdrowia z 4%do 6% i zachodzimy w głowę, jak takie kraje jak Sło-wacja, Czechy, Węgry, Rumunia czy Bułgaria (pań-stwa podobne do nas) mogą przeznaczać 6% PKBna służbę zdrowia. U nas gdzieś te 2% zniknęło,ktoś je przecież wykorzystuje. My uważamy, że w okresie czterech czy pięciu lat można dojść dotych 6%, chociaż oczywiście nie uda się tego zrobićw ciągu roku czy dwóch lat.

A jak będzie wyglądać dystrybucja tychpieniędzy?

To wojewodowie będą podpisywać kon-trakty ze szpitalami i oni będą odpowiedzialni zarozliczenia, czyli pieniądz będzie oglądany tak jakbudżet, bo będzie częścią budżetu, a nie jak planNFZ, którego wykonania i założeń prawie nikt niezna. Dzisiaj kontraktowanie świadczeń zdrowot-nych i ich rozliczanie to często niejawne porozu-mienie prezesa NFZ, ministra zdrowia i ministrafinansów, bez udziału Sejmu, samorządów czy społeczeństwa. To niedopuszczalne w państwie demokratycznym. Nie tylko posłowie czy sena-torowie, ale nawet zwykli obywatele mają prawoznać szczegóły finansowania świadczeń z naszychskładek, dlatego my proponujemy pełną jawność i kontrolę.

Nasze rozwiązanie zawiera jeszcze jeden bar-dzo ważny element. Państwo może elastycznie rea-gować na to, co się dzieje. Może przeznaczaćwiększe bądź mniejsze pieniądze na konkretne za-dania ochrony zdrowia. Na przykład Finlandiamiała długie kolejki do endoprotetyki, więc w jed-nym roku zwiększono finansowanie tej procedury i kolejkę zlikwidowano. Państwo ma taką możli-

wość tylko w ramach finansowania ochrony zdro-wia ze środków budżetowych.

W jaki sposób będą te pieniądze pobie-rane od ludzi, jak to będzie działać?

Zbierać można w systemie podatkowym, takjak dzisiaj zbiera się podatki z PiT-u. Dzisiaj prze-cież też płaci się na określone konto. Ale w naszejpropozycji to nie będzie konto w ZUS-ie, tylkokonto budżetowe, całość będzie trafiać do budżetu,bo po co dwa rachunki. Zadaniem państwa będziewydzielenie części podatku na ochronę zdrowia.

A co stanie się ze szpitalami, jak w tymprzypadku będzie działać system opieki zdro-wotnej? Jaki udział państwa widzi w tym Prawo i Sprawiedliwość?

Każde państwo musi mieć narzędzia do rea-lizowania polityki. Narzędziem do realizowania po-lityki zdrowotnej są jednostki ochrony zdrowia.Mogą one być prywatne, spółdzielcze, charytatywneoraz publiczne, w tym państwowe. Nam zależy natym, żeby pewna baza była w rękach publicznych,głównie dla zapewnienia bezpieczeństwa systemu.W związku z tym musi być zabezpieczona sieć szpitali publicznych. Za publiczny uważamy takiszpital, w którym przynajmniej 51% akcji jest włas-nością państwa i z mocy ustaw nie można tych akcjizbywać. Taki szpital wchodzi do sieci. Było to jużprzygotowane za naszych rządów. Chodzi o szpi-tale strategicznie ważne dla regionu, czyli takie, do których jedzie karetka.

Dziś mamy około 750 szpitali, ile z nichbędzie w sieci?

Właśnie w okolicach tej liczby należy się po-ruszać, w sieci powinno znaleźć się około 700 szpitalipublicznych. Nie przeszkadza to istnieniu innychszpitali, które mogą być poza siecią. Natomiast za siećodpowiedzialność ponosi państwo, które ma środkiw budżecie na to, żeby te szpitale wspomagać. Wtedynie byłoby takiej sytuacji, jaką dziś mamy z CentrumZdrowia Dziecka, bo wtedy decyzją budżetową pań-stwo wspomagałoby taki szpital, co nie znaczy, że

BOLESŁAW PIECHA / TOMASZ MATYNIA 65

Page 66: zeszyty polityczne pis 1

można bezkarnie wyda-wać pieniądze i się zadłu-żać. Nie jest przecież tak,że ktoś zadłuża szpital,bo jest publiczny. W Pol-sce ubezpieczenia nie wyłączyły możliwości zadłuża-nia szpitala, a stworzenie spółek nie spowodowało,że nie mogą one się zadłużać i ogłaszać upadłości, cojest częste w naszym kraju, bo część tych szpitali,które skomercjalizowano, już teraz ma fatalne wynikifinansowe i ostatecznie bankrutuje. Na razie niewielesię o tym mówi, bo to są małe szpitaliki. Natomiastjeśli to będzie duży szpital, taki jak Centrum Onko-logii czy Centrum Zdrowia Dziecka, to będzie tosprawa spektakularna, obecna w mediach i skupia-jąca zainteresowanie opinii publicznej.

A na czym polega propozycja tak zwanegokoszyka świadczeń zdrowotnych?

Koszyk świadczeń jest w tej chwili fatalnieskonstruowany. Jasne jest, że być może nie na wszystkobędzie nas stać, ale jego zadaniem jest zapewnieniebezpieczeństwa w zakresie ochrony zdrowia.

W tym koszyku muszą być opisane podsta-wowe choroby oraz wypadki, a wyliczone świadcze-nia powinny być wycenione. Dużo się mówi dzisiaj,że odpowiadać będą za to jakieś agencje. Muszę po-wiedzieć, że w okresie działania naszego rządu w Ministerstwie Zdrowia pracował zespół, którywyceniał świadczenia. Potem minister Kopacz wy-rzuciła wszystko do kosza. Wydaliśmy na ten celponad 10 milionów. Część świadczeń była wyspe-cyfikowana i wyceniona, należało dalej iść w tymkierunku. Jak długo nie wiemy, ile co kosztuje, mo-żemy tylko i wyłącznie rzucać populistyczne hasłatypu „będą nas leczyć dobrze zarabiający i uśmiech-nięci lekarze i pielęgniarki”.

Są jednak takie segmenty, jak na przykładstomatologia, która już nigdy nie wróci do po-wszechnego systemu.

Pewnie, że nie wróci, ponieważ taki jesttrend światowy, ale kto powiedział, że stomatolo-

gia nie powinna wrócićdla pewnych grup spo-łecznych. W Konstytu-cji mamy wymienionedwie takie grupy: to są

dzieci i kobiety w ciąży. Nie widzę powodu, dla którego nie moglibyśmy przerzucić środków na sto-matologię dzieci, wiem też, że spustoszenie uzębie-nia powoduje ciąża, z powodu różnego rodzajuodwapnień itp. Musimy chronić dzieci i kobiety w ciąży. Polska bez dzieci nie będzie Polską

W tym miejscu pojawia się pomysł po-wrotu do medycyny szkolnej. Czy jednak nas nato stać?

To nie są wielkie pieniądze. To jest po prostugabinet lekarski, w którym pracuje pielęgniarka i doktórego czasami przychodzi lekarz. Naprawdę zaniewielkie pieniądze można postawić na profilak-tykę. Pewne schorzenia dziecięce przenoszą się i skutkują później złym stanem zdrowia. Medycynaszkolna ma się głównie zajmować profilaktyką, żebyz przysłowiowego Jasia wyrósł dorodny, zdrowypsychicznie, mentalnie i fizycznie człowiek. Tamteż powinien znaleźć się gabinet stomatologiczny.To nie są kwoty liczone w miliardach, może gdybyskumulować środki z różnych działów przeznaczo-nych na zdrowie dzieci, to wcale nie musiałyby tobyć dodatkowe koszty. Wystarczy, żeby wcześniediagnozować, wtedy młody pacjent nie będzie tra-fiać do szpitala i zaoszczędzi się pieniądze, bo le-czenie szpitalne jest najdroższe.

Ważnym działem w ochronie zdrowia jestrefundacja leków. Polacy płacą najwięcej zewszystkich państw Unii Europejskiej za refun-dowane leki. Jak temu chce zaradzić Prawo i Sprawiedliwość?

W okresie rządu Jarosława Kaczyńskiegopacjent pokrywał 32% cen leków, teraz jest to38%. Potrzebne jest zwiększenie wydatków na tencel po stronie państwa. Polaków leczy się także takimi lekami, które są już powoli wycofywane

NR 1/2012(1) • III. PROGRAM66

W okresie rządu Jarosława Kaczyńskiegopacjent pokrywał 32% cen leków,

teraz jest to 38%.

Page 67: zeszyty polityczne pis 1

z rynku, produkowa-nymi już tylko dla Pol-ski. My musimy ten stanzmienić, wykorzystywaćleki nowocześniejsze.

Trzeba zmienićcały bałagan refunda-cyjny. Proponujemy,żeby za każdy lek refun-dowany płaciło się w ap-tece tyle samo. WielkaBrytania i Skandynawiamają taki system. Przychodzi się do apteki, płaci się„grosze” i dostaje każdy z refundowanych leków.

Czy nas na to stać?Dlaczego nie? I tak płacimy za leki. Będzie

to opłata manipulacyjna, bez marż, ustalona naokreślonym poziomie. Leki za 30 złotych będąkosztowały 6 złotych i te za 1000 złotych też będątyle kosztowały. To jest prosty mechanizm mate-matyczny. Natomiast w przypadku chorób prze-wlekłych, po przekroczeniu wydatku 600 czy 700złotych rocznie na leki, każdy następny będzie jużbez tej opłaty manipulacyjnej, czyli dla pacjenta zadarmo. W aptekach są systemy komputerowe, służądziś do wyceny marż, ustalania co dwa miesiące no-wych limitów czy dopłat. Nasza propozycja toupraszcza.

Mówił pan o informatyzacji. Czy to niejest pierwsze, najważniejsze lekarstwo dla polskiejsłużby zdrowia?

Nie. To jest oczywiste, że trzeba zbierać in-formacje, jednak ja nie przeceniałbym roli infor-matyzacji. Jest to narzędzie, ale informatyzacjajeszcze nikogo nie wyleczyła i nie wyleczy. To jestsprawa dla zarządzającego, który musi wiedzieć, jak są kierowane strumienie środków finansowychi jakie główne problemy zdrowotne mają Polacy.Takie narzędzie informatyzacyjne służy do kiero-wania polityką zdrowotną. Informatyzacja odpo-wie także na pytanie, jak płacić, gdzie są marnowane

środki na ochronę zdro-wia, bo zawsze możnastworzyć chorego z uro-jenia, martwą duszę.System informatycznymoże to usunąć. Mar-twe dusze w Niemczechw latach 90. były powo-dem problemów finan-sowych systemu opiekizdrowotnej. W Polsce w Kasach Chorych było

zarejestrowanych 42 miliony Polaków, a było nas38 milionów.

Kolejne pytanie musi dotyczyć pracowni-ków służby zdrowia. Czy będą oni gotowi wziąćudział w takich reformach jak umożliwienie pracytylko w jednym sektorze służby zdrowia: pub-licznym bądź prywatnym.

To jest jedno z najtrudniejszych wyzwań,ponieważ są pewne przyzwyczajenia i kwestie men-talne. W Polsce służba zdrowia, jeśli chodzi o leka-rzy, jest bardzo dziwnie opłacana. Nikt nie wie, kto,gdzie i jak pracuje, a wówczas można manipulowaćopinią publiczną. Można mówić z jednej strony„pokaż lekarzu, co masz w garażu”, a z drugiej po-kazywać pasek z zarobkami lekarza zatrudnionegona pół etatu w jednym miejscu pracy.

My od początku proponowaliśmy, że ktoś,kto pracuje w publicznej służbie zdrowia i jest opła-cany z środków publicznych, nie powinien praco-wać w sektorze prywatnym. Po to, żeby obiegpieniędzy był transparentny. Pacjenci przenoszą sięze szpitala do gabinetów prywatnych itp. Ten sys-tem jest absolutnie mętny… Czy to da się wypro-stować? Nie wiem. To bardzo trudne, ale będziemyrobić wszystko, żeby się udało.

W Polsce lekarze zarabiają sporo, nikt imtych pieniędzy nie weźmie. One muszą być ucywi-lizowane. Część tych pieniędzy to jest szara strefa,część jest ewidencjonowana. Urzędy Skarbowe

BOLESŁAW PIECHA / TOMASZ MATYNIA 67

My od początku proponowaliśmy, żektoś, kto pracuje w publicznej służbie

zdrowia i jest opłacany z środkówpublicznych, nie powinien pracować w sektorze prywatnym. Po to, żebytransparentny był obieg pieniędzy.

Pacjenci przenoszą się ze szpitala dogabinetów prywatnych itp. Ten system

jest absolutnie mętny…

Page 68: zeszyty polityczne pis 1

wiedzą, ile to jest. Szara strefa w Polsce jest duża.Marzyłoby się, żeby było to 5–10%, bo wtedy niewarto jej ścigać. Obecnie w Polsce wynosi ona pew-nie około 50%. Nie działa to motywująco. Częściejchodzi o to, jak zarobić i jak ukryć swój zarobek, a nie jak dobrze leczyć.

Co pan sądzi o systemie karty, z którąidziemy do lekarza, nieważne czy zatrudnionegow publicznej czy prywatnej służbie zdrowia, pła-cąc nią za określoną usługę zdrowotną czy lek?

Zwyczajnie nas na taki system nie stać. Nie jesteśmyw stanie zapewnić finansowania takiego systemusłużby zdrowia. Coś podobnego było w USA w la-tach 80. czy w innych bogatych krajach, dziś mamyto we Francji, tyle że jest to system przedpłacony i nie za wszystko można uzyskać zwrot pieniędzyod państwa. Musimy się wzorować na państwach,które były w podobnej sytuacji lub ich system jestbliższy naszemu, jak Wielka Brytania czy krajeskandynawskie.

NR 1/2012(1) • III. PROGRAM68

Page 69: zeszyty polityczne pis 1

IV

Page 70: zeszyty polityczne pis 1
Page 71: zeszyty polityczne pis 1

3 marca – w Centrum Prasowym przy ul. Foksal w Warszawie odbywa się konferencja „Warunki Sukcesu Prawicy” organizowana przezśrodowisko Porozumienia Centrum wspólnie z Fun-dacją „Nowe Państwo” oraz Stowarzyszeniem naRzecz Zrównoważonego Rozwoju Polski. Lech i Jarosław Kaczyńscy zapowiadają stworzenie no-wej formacji politycznej.

Podczas konferencji Jarosław Kaczyński po-wiedział: „W Polsce mamy kryzys bezpieczeństwaosobistego i socjalnego. Czas więc odwołać się dopoczucia narodowej solidarności”. Lider Porozu-mienia Centrum stwierdził ponadto, że „Elita sku-piona wokół Mariana Krzaklewskiego wybrałakontynuację. Podjęto udaną próbę nawiązania kon-taktów z biznesem. Wprowadzenie nowej grupy«profitentów» to cała nowość”. J. Kaczyński skry-tykował politykę lidera Akcji Wyborczej Solidar-ność zmierzającą do oligarchizacji państwa poprzezobsadzanie spółek państwowych, rad nadzorczych,agencji i funduszy ludźmi z elity rządzącej. Częśćpolityków AWS uznała, iż Lech Kaczyński roz-pocznie walkę o przywództwo w Akcji, inni byli

przekonani, że skończy się na wystawieniu osobnejlisty wyborczej „na prawo od AWS”, konkurencyj-nej wobec Akcji.

22 marca – Jarosław Kaczyński ogłasza w Białymstoku powołanie pierwszego lokalnegokomitetu Prawo i Sprawiedliwość. W spotkaniu za-łożycielskim uczestniczy około 500 osób. Partia powstaje na bazie społecznych komitetów, tworzo-nych na fali popularności, jaką zdobył Lech Ka-czyński, pełniąc funkcję ministra sprawiedliwościw rządzie Jerzego Buzka.

26 marca – grupa polityków StronnictwaKonserwatywno-Ludowego i Zjednoczenia Chrze-ścijańsko-Narodowego wraz z działaczami Ligi Re-publikańskiej powołuje nową partię – PrzymierzePrawicy. Nowa formacja została założona przez po-lityków SKL sprzeciwiających się decyzji o wyjściuStronnictwa z AWS i zawiązaniu porozumienia z Platformą Obywatelską (należeli do nich m.in.Mirosław Styczeń, Kazimierz Michał Ujazdowski,Wiesław Walendziak), przez secesjonistów z ZChN(Marek Jurek, Kazimierz Marcinkiewicz, MarianPiłka, Stefan Niesiołowski) oraz przez działaczy

Anna Schmidt

Page 72: zeszyty polityczne pis 1

Ligi Republikańskiej (Mariusz Kamiński). W składzarządu krajowego weszli też między innymi MichałKamiński, Piotr Krzywicki, Krzysztof Mikuła, JerzyPolaczek, Grzegorz Schreiber i Artur Zawisza.

28 marca – sądowa rejestracja pierwszegoKomitetu PiS.

9 kwietnia – powstaje biuro krajowe Komi-tetów PiS.

26 kwietnia – powstaje Krajowy KomitetPiS z Lechem Kaczyńskim na czele.

19 maja – Lech Kaczyński zapowiada sa-modzielny start w wyborach nowej formacji Prawoi Sprawiedliwość. W udzielonym wcześniej wywia-dzie dla „Nowego Państwa” Jarosław Kaczyńskiopowiedział się za „uzdrowieniem” prawicy: „AWSmusiałaby się prześwietlić i oczyścić z ludzi, którzydo tej pory państwo psuli (...). Ta weryfikacja ozna-czałaby ujawnienie stanu posiadania sprzed kaden-cji Sejmu i po jej zakończeniu. Ocenę kandydatówna posłów przeprowadzałaby grupa autorytetów,np. Jan Olszewski, Piotr Wierzbicki, KazimierzOrłoś”. J. Kaczyński stwierdził, że tylko jego brat,Lech, mógłby być liderem odnowionej listy AWS, a za naturalnego sojusznika uznał Przymierze Pra-wicy. Po raz kolejny krytycznie odniósł się do przy-wództwa M. Krzaklewskiego w Akcji: „W końcuprzez ponad dwa lata Krzaklewski był nieomal sa-mowładnym władcą AWS. I w tym czasie rozkwitłkapitalizm polityczny i wszystkie te praktyki, z któ-rymi chcemy walczyć”.

J. Kaczyński oczekiwał, że przewodniczącyNSZZ „Solidarność”, najsilniejszej struktury prawi-cowej, będzie skłonny do zmiany postawy, a zatem de facto uznania przywództwa L. Kaczyńskiego w Akcji. W przypadku braku porozumienia z kie-rownictwem AWS lider PiS zakładał utworze-nie własnego komitetu wyborczego: „Jeśli Lech ma być paprotką, za którą wszystko będzie po staremu,to my się na to nie zgadzamy. Chcemy osuszyćbagno, jakim jest polska polityka. A nie chcemy sięw nim taplać”.

20 maja – powstaje Komitet Wyborczy PiS.23 maja – Przymierze Prawicy podpisuje po-

rozumienie o wspólnym starcie w wyborach z list PiS.29 maja – w Warszawie odbywa się Kongres

Założycielski PiS, który przekształca Krajowy Ko-mitet PiS w partię polityczną. „To inicjatywa zmie-rzająca do przekonania prawicy, że warto dokonaćgłębokiej jej przebudowy. Jeżeli to się nie powie-dzie, będzie to po prostu inicjatywa zmierzająca dostworzenia listy wyborczej tej prawicy, która niechce mieć nic wspólnego z kapitalizmem politycz-nym i która składa się z ludzi, którzy się na politycenie dorobili” – mówił wówczas PAP Jarosław Ka-czyński.

31 maja – PiS składa do sądu wniosek o re-jestrację jako partia polityczna.

8 czerwca – nowa partia Prawo i Sprawiedli-wość zostaje zarejestrowana w sądzie. W skład or-ganu uprawniającego do reprezentowania partiiwchodzi 59 osób, między innymi Lech i Jarosław Kaczyńscy oraz członkowie kierownictwa partii.Działacze PiS wywodzą się w większości ze środo-wisk dawnej Akcji Wyborczej Solidarność (Porozu-mienie Centrum, Stronnictwo Konserwatywno-Lu-dowe, Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe) i Ruchu Odbudowy Polski.

9 czerwca – w Teatrze Muzycznym Romaodbywa się konwencja otwierająca kampanię Ko-mitetu Wyborczego PiS. W spotkaniu uczestniczyponad 1000 osób. Prezentowany jest manifest po-lityczny, w którym partia zapowiada walkę z prze-stępczością poprzez kontynuację zmian w kodeksiekarnym, zapoczątkowanych przez Lecha Kaczyń-skiego (m.in. rozbudowę istniejących zakładów kar-nych, powołanie sądów grodzkich), utworzenieUrzędu Antykorupcyjnego, uzdrowienie samorzą-dów, reformę finansów publicznych (w szczegól-ności powstrzymanie wypływu środków z agencji i funduszy celowych, zniesienie ustawy o radachnadzorczych w spółkach skarbu państwa) orazutworzenie Prokuratorii Generalnej.

NR 1/2012(1) • IV. TRADYCJA72

Page 73: zeszyty polityczne pis 1

Konwencję otwiera wystąpienie lidera PiSLecha Kaczyńskiego: „Dzisiaj w Polsce jest za małoprawa i sprawiedliwości, ale wraz z sukcesem PiSprawa i sprawiedliwości będzie znacznie więcej” –czytamy w przemówieniu wygłoszonym przez lidera PiS. Jako ostatni przemawiał Jarosław Ka-czyński: „To nie może być zwycięstwo kolejnej po-litycznej spółki akcyjnej, to musi być zwycięstwoidei Polski prawej, sprawiedliwej i godnej” – po-wiedział. „To nie jest droga tych spośród naszychpoprzedników, którzy musieli walczyć, wiedząc, żeszans na zwycięstwo nie ma. My mamy tę szansę i tęszansę wykorzystamy” – przekonywał. Występującypodczas konwencji szef Przymierza Prawicy Kazi-mierz Ujazdowski mówił z kolei, że „w oczach oby-wateli polityka stała się niedobrym teatrem”. Dodałjednocześnie, że PiS „nie wystawia sztuki w tymteatrze absurdu”. Przekonywał, że w jesiennych wyborach „konkurentem dla SLD nie będzie Plat-forma Obywatelska ani żaden inny udawany prze-ciwnik”. „Tej cynicznej sile może przeciwstawić się prawica odnowiona, stawiająca na ludzi wiary-godnych, nietęskniąca za utraconymi posadami w radach nadzorczych, zdolna do prowadzenia po-lityki ambitnej, obóz czystego państwa, obóz prawai sprawiedliwości" – powiedział Ujazdowski.

4 lipca – premier Jerzy Buzek odwołujeLecha Kaczyńskiego ze stanowiska ministra spra-wiedliwości i prokuratora generalnego. Przyczynądymisji miało się stać aresztowanie wiceszefa kato-wickiej delegatury UOP – kpt. Mariusza Szekiela.Buzek negatywnie ocenił działania Gdańskiej Pro-kuratury w tej sprawie. W odpowiedzi L. Kaczyń-ski skierował list do premiera, w którym broniącswoich racji, ocenił, że szef rządu „w dużej mierze”poparł działania „kwestionujące zasadę praworząd-ności”. Buzek uzasadniając dymisję, komentował:„Z przykrością stwierdzam, że mimo sukcesów,które osiągnęła prokuratura, działalność pana mi-nistra Kaczyńskiego w ostatnim czasie stała sięprzyczyną zakłóceń w pracy ważnych organów pań-

stwa oraz powodem do uzasadnionego zaniepoko-jenia opinii publicznej”. Dymisja odbiła się szerokimechem wśród opinii publicznej i polityków. Jak wy-nikało z przeprowadzonych badań opinii społecz-nej – ponad 60% Polaków dobrze oceniało pracęministra, krytykując decyzję premiera. Jak trafniezauważył historyk Antoni Dudek: „Usunięcie Ka-czyńskiego w istocie rzeczy stanowiło wbicie kolej-nego gwoździa do trumny mniejszościowego rząduAWS oraz jego politycznego zaplecza”. „Głównympowodem odwołania ministra Kaczyńskiego byłoutworzenie przez niego konkurencyjnego komitetuwyborczego w stosunku do AWS-u” – komento-wał wtedy jeden z posłów PSL, Bogdan Pęk. Wie-sław Walendziak, jeden z ówczesnych liderów PiS, powiedział: „Dymisji doczekał się minister, któryrzucił wyzwanie – z narażeniem życia – zorganizo-wanym układom przestępczym i który przywróciłopinii publicznej wiarę, że Polska może być krajempraworządnym”. Zdaniem ówczesnego lidera SLDLeszka Millera, zamieszanie wokół dymisji ministraKaczyńskiego miało świadczyć o tym, że rząd jestpogrążony w destrukcji. Dzień po dymisji L. Ka-czyńskiego z rządu odszedł minister kultury i dzie-dzictwa narodowego Kazimierz Michał Ujazdowski.

5 lipca – w Sejmie 18 posłów powołuje KlubParlamentarny PiS, szefem Klubu zostaje były poli-tyk ZChN – Kazimierz Marcinkiewicz. W składklubu weszło 15 posłów należących wcześniej doZespołu Parlamentarnego Przymierza Prawicy orazLudwik Dorn, Krzysztof Jurgiel i Jarosław Kaczyń-ski. „Wydaje się, że powstanie klubu w tej sytuacji,jaka nastąpiła, jest niezbędne” – mówił wtedy Mar-cinkiewicz. „Potrzeba było politycznego oczyszcze-nia, jasnej klarownej sytuacji” – tłumaczył. WiesławWalendziak powiedział, że Prawo i Sprawiedliwośćwystępuje z apelem do polityków wszystkich ugru-powań, by „ogólną deklarację” walki z korupcją„przekuli na konkretne decyzje” i doprowadzili douchwalenia w tej kadencji dwóch projektów – no-welizacji ustawy o wykonywaniu mandatu posła

ANNA SCHMIDT 73

Page 74: zeszyty polityczne pis 1

i senatora oraz ustawy o ograniczeniu prowadzeniadziałalności gospodarczej przez osoby pełniącefunkcje publiczne. Oba projekty zakładały ujaw-nienie oświadczeń majątkowych parlamentarzys-tów, a drugi projekt dodatkowo sprawdzanieoświadczeń majątkowych przez urzędy kontroliskarbowej. „Wszyscy na poziomie ogólnych dekla-racji są za, problem w tym, że te dwie ważne ustawynie mogą doczekać się uchwalenia” – powiedziałWalendziak. „Musi być jasny mechanizm prawny,który przeciwdziała zachowaniom korupcyjnym,który w sposób jasny i zrozumiały dla opinii pub-licznej może potwierdzić wiarygodność polityków,którzy zasiadają w parlamencie” – komentował.

Politycy nowo powstałego klubu wystąpili z AWS w proteście przeciwko odwołaniu 4 lipca2001 roku Lecha Kaczyńskiego ze stanowiska Ministra Sprawiedliwości. Wewnątrz klubu AWS powstał zespół parlamentarny nowej partii Przy-mierze Prawicy. Po podjęciu współpracy z PiS dzia-łacze tej partii opuścili klub AWS, współtworzącKlub Parlamentarny PiS. W skład nowego klubuweszli głównie działacze Przymierza Prawicy, częśćbyłych działaczy PC, trzech członków PC sprzeci-wiających się likwidacji tej partii, a pozostających w Klubie AWS – Tadeusz Cymański, LudwikDorn i Krzysztof Jurgiel – oraz jeden członekStronnictwa Pracy.

12 lipca – powstaje Komitet Wyborczy BlokSenat 2001 utworzony przez polityków obozu post-solidarnościowego: Prawa i Sprawiedliwości, Plat-formy Obywatelskiej, Akcji Wyborczej SolidarnośćPrawicy, Unii Wolności i Ruchu Odbudowy Pol-ski jako wyborcza alternatywa dla rządów koalicjiSLD–UP. 30 maja 2001 roku o zgłoszenie wspólnejlisty „obozu posierpniowego" do szefów swoichugrupowań zaapelowali publicznie senatorowie: Ka-zimierz Kutz (UW), Krzysztof Piesiewicz (AWS),Zbigniew Religa (PO) i Zbigniew Romaszewski(ROP). Przedwyborcze sondaże dawały „BS 2001”od 30 do 40 mandatów senackich, co wraz z PSL

tworzyłoby większość zdolną do zablokowania nie-których projektów SLD w Senacie.

4 sierpnia – w Warszawie odbywa się kon-wencja programowa Komitetu Wyborczego PiS. W referacie programowym J. Kaczyński przedsta-wia program PiS. Zakłada on: oczyszczanie polskichelit z osób nieuczciwych (wprowadzenie zasady jaw-ności majątkowej polityków, utworzenie urzędu an-tykorupcyjnego), walkę z przestępczością (nowyzaostrzony kodeks karny oraz ustawę tymczasowoprzywracającą karę śmierci za najcięższe zbrodnie),nową politykę gospodarczą (uporządkowanie sferywłasności państwowej, odbiurokratyzowanie gos-podarki, ograniczenie samodzielności NarodowegoBanku Polskiego i Rady Polityki Pieniężnej, ochronęrynku przed nieuczciwą konkurencją podmio-tów zagranicznych, zmniejszenie stopy procento-wej, obniżenie podatków itp.), wsparcie dla rodzin(przeciwstawienie się demoralizacji przez media,przeznaczenie 1% deficytu budżetowego na wspar-cie budowy mieszkań).

W programie PiS znalazły się po części po-stulaty budowy państwa opiekuńczego z silną wła-dzą wykonawczą i sądowniczą; w przeciwieństwiedo koncepcji PO, nie był on skierowany do ekono-micznych beneficjentów transformacji, a raczej cha-deckiej części elektoratu AWS, rozczarowanejrządami J. Buzka. Politycy PiS obnażali patologieczteroletniego sprawowania władzy przez obóz„postsolidarnościowy”. „W centrum naszego myśle-nia i odczuwania polityki jest naród, jako wspólnotahistorii, wspólnota kultury, naród czyli Polska” –podkreślał wtedy Jarosław Kaczyński. „Naród z koleiopiera się na rodzinie, która jest podstawową ko-mórką społeczną. Kondycja narodu nie jest jednakdobra, m.in. innymi dlatego, że nie jest dobra kon-dycja państwa. (...) W polskim systemie politycz-nym – mówił lider PiS – powstał system bałaganu i niesprawiedliwości, bezładu i niemożności, systemten musimy przełamać”. Jarosław Kaczyński zazna-czył, że „wbrew narodowi w Polsce niczego zdziałać

NR 1/2012(1) • IV. TRADYCJA74

Page 75: zeszyty polityczne pis 1

się nie da”. „Dlatego polityka czynna musi znaleźćsposób na odwołanie się do woli narodu. Takim spo-sobem jest referendum, do którego PiS chce się od-wołać w sprawie swojego programu nawet wtedy,gdy wybory wygra „partia przeszłości” – SLD. Przyj-dzie dzień, kiedy ten program będziemy realizo-wać” – zakończył. Występujący po nim KazimierzUjazdowski powiedział: „Jako jedyne ugrupowaniew Polsce mówimy, że realizacja silnego państwa wy-maga nowej konstytucji, wymaga oparcia Rzecz-pospolitej na aksjologicznym fundamencie. (...)Nasze życie musi być jednoznacznie osadzone w tradycji I Rzeczpospolitej, walki o niepodległośćw czasie rozbiorów, walki przeciw okupantom nie-mieckiemu i sowieckiemu w czasie II wojny świato-wej, a także w tradycji walki przeciwko rządomkomunistycznym w Polsce” – tłumaczył.

23 września – w wyniku wyborów parla-mentarnych Komitet Wyborczy PiS uzyskuje 9,5%głosów i 44 mandaty poselskie (czwarte miejsce). Z listy PiS kandydowali w dużej części członkowiePrzymierza Prawicy i częściowo Stronnictwa Pracy.Na Jarosława Kaczyńskiego głosowały 144 343 osoby(trzecie miejsce w kraju pod względem liczby uzys-kanych głosów), a na Lecha Kaczyńskiego 53 236osób. Wśród przyczyn niewątpliwego sukcesu wy-borczego młodego ugrupowania politycznego wy-mienia się następujące: budowanie wizerunku PiSw oparciu o osobę L. Kaczyńskiego – „samotnegoszeryfa” walczącego o zapewnienie obywatelom bez-pieczeństwa i występującemu przeciw korupcji; lansowanie programu budowy silnego i sprawnegopaństwa; krytykę poczynań AWS (na listach PiSznaleźli się z reguły nieskompromitowani byli poli-tycy Akcji, często z drugiego szeregu). Od samegomomentu powstania rządu Leszka Millera PiSszczegółowo recenzował jego poczynania. „My niejesteśmy ugrupowaniem, które może wchodzić w koalicję z SLD” – zapowiadał po wyborach LechKaczyński. „Definicja ugrupowania opozycyjnegooznacza, że nie wspiera ono rządu” – mówił lider

PiS. W przygotowanym przez PiS dokumencie „100dni rządów Leszka Millera” krytycznie ocenionokoalicyjny gabinet: „Wymowa działań rządu jest tymbardziej dramatyczna, bo postrzegana jest przezwszystkich w kontekście niezrealizowanych obiet-nic składanych przed wyborami. Ilustracją tego cy-nicznego nieumiarkowania są wypowiedzi przedblisko rokiem, słowa Leszka Millera o gruszkach na wierzbie”. Wśród największych porażek rządu w zakresie polityki zagranicznej PiS uznano: uza-leżnienie energetyczne od Rosji, negocjacje z UniąEuropejską jako pasmo ustępstw Polski, skrócenieokresu przejściowego w sprawie wykupu ziemi przezcudzoziemców. W sferze społeczno-ekonomicznejkrytykowano: skrócenie urlopów macierzyńskich,wycofanie się z restrukturyzacji służby zdrowia i re-formy oświaty, obniżenie wydatków na naukę o 20%i kulturę o 28%, rezygnację z podwyżek płac w sfe-rze budżetowej, ograniczenie ulg kolejowych dlakilku najuboższych grup społecznych (zwłaszczastudentów), brak reformy finansów publicznych i rozstrzygnięć w sprawie prywatyzacji kluczowychfirm (PKN Orlen, rafinerie, grupa PZU). Zwracanouwagę na manipulacje wokół sejmowej Komisji dospraw Służb Specjalnych i przyjęcia byłych funkcjo-nariuszy SB do pracy w reorganizowanym UOP.Wspominano o zjawisku upartyjnienia administra-cji i państwowych przedsiębiorstw. Uznano, że w tym zakresie „Rząd nie potrafi w zdecydowanysposób przeciwstawić się apetytom lokalnych lide-rów SLD. (…) Trzon rządowej ekipy Millera jak i całe środowisko medialne, polityczne i biznesoweobecnej elity SLD, to najczęściej «młoda» kadrapóźnej PRL. Młodzieżowi beneficjenci stanu wo-jennego, bananowa młodzież PRL, która otrzymaław spadku nie tylko potężny majątek sprywatyzo-wany w procesie uwłaszczenia nomenklatury, lecztakże organizacyjną bazę, pozwalającą na sprawneprzeniesienie wpływów partii komunistycznej w rzeczywistość III RP” – czytamy w dokumencie.5 października dokonano wyboru władz nowego

ANNA SCHMIDT 75

Page 76: zeszyty polityczne pis 1

klubu parlamentarnego. Przewodniczącym klubuzostał Jarosław Kaczyński, jego zastępcą – KazimierzMichał Ujazdowski.

1–2 grudnia – w Falentach pod Warszawąodbywa się II tura Kongresu Założycielskiego PiS.Pierwszym prezesem zostaje Lech Kaczyński. Bę-dzie stać na czele partii do 2003 roku, a potem doroku 2006 roku pełnić funkcję honorowego pre-zesa. Na wiceprezesów zostają wybrani: LudwikDorn i Adam Lipiński. Dokonano również wyboru90-osobowej Rady Politycznej i przyjęto DeklaracjęPolityczną, na mocy której PiS miał być partiąotwartą, ale o kontrolowanej liczebności. „Z partiibardzo zamkniętej, całkowicie kadrowej zamieni sięw rozwijającą się do normalnej – choć kontrolowa-nej liczebności (...) partię polityczną” – mówiłwtedy Jarosław Kaczyński. „Szansą prawicy jest jed-ność, ale jedność rozumiana nie w sposób AWS--owski – nie jak jedność różnych grup i grupek, i nie jako jedność bez selekcji, bez wyboru. Ktokol-wiek powiewa sztandarem prawicowym, to jestdobry niezależnie od tego, jaki naprawdę jest i co o nim wiemy”. J. Kaczyński podkreślał również,

że w nadchodzących wyborach samorządowych na-leży przedstawić silną formację, ponieważ „władzakomunistyczna próbuje dokonać swoistej restaura-cji PRL – przywrócenia pewnych jego elementów”.Jego zdaniem, SLD dąży do „tak dalekiego umoc-nienia władzy, by ją w jakiejś mierze uwiecznić”.Kongres zobowiązał władze stronnictwa do „stwo-rzenia szerokiej, wiarygodnej i zdolnej do naprawypaństwa jednolitej formacji politycznej”. „Kongreszaleca statutowym władzom partii podjęcie działańna rzecz jak najszybszego zjednoczenia z Przy-mierzem Prawicy i innymi bliskimi nam ideowo ugrupowaniami” – napisano w uchwale Kongresu.Ówczesny prezes Porozumienia Centrum, AdamLipiński, zapowiedział rozwiązanie tej partii.„Wszyscy członkowie PC z pewnością wejdą w skład PiS” – dodał Lipiński. Przyjęto ponadtouchwały, w których między innymi wyrażono zaniepokojenie „podejmowanymi próbami nowe-lizacji tzw. ustawy lustracyjnej”, domagając się „skutecznego osądzenia” odpowiedzialnych zawprowadzenie stanu wojennego oraz tragedii w ko-palni „Wujek”.

Powyższy tekst jest częścią obszernego kalendariumprzygotowywanego do druku.

NR 1/2012(1) • IV. TRADYCJA76

Page 77: zeszyty polityczne pis 1

Gdy w mediach pojawiają się spekulacje natemat zmian personalnych we władzach Prawa i Sprawiedliwości, zawsze powraca temat tajemni-czego, ale wpływowego „zakonu PC”. Mają do niegonależeć weterani Porozumienia Centrum, pierwszejpartii Jarosława i Lecha Kaczyńskich, założonej w 1990 roku. Chociaż nie ma spotkań, zjazdów czynarad „zakonu”, nie ma nawet jakiejś nadzwyczajnejwewnętrznej więzi, od pionierskich czasów minęłoprzecież ponad 20 lat, zawsze jednak wiadomo, ktonależy do tego – jak twierdzą dziennikarze – tajem-niczego i zamkniętego kręgu. Bo do „zakonu” niemożna przystąpić: kto w burzliwych czasach odbu-dowy demokracji nie brał udziału w zmaganiach o polityczny kształt Rzeczypospolitej w szeregachPC, temu żadne zasługi, ani wcześniejsze, w anty-komunistycznej opozycji, ani późniejsze, w budo-waniu PiS, nic nie pomogą. „Zakonu” nie można teżopuścić inaczej, jak tylko opuszczając środowisko –bo tak o swoich dawnych i obecnych przyjaciołach,współpracownikach i sprzymierzeńcach mówi Jaro-

sław Kaczyński. Jeśli ktoś pozostał w zmieniającymsię, rozszerzającym, a czasami kurczącym środo-wisku, zawsze będzie się o nim szeptać w politycz-nych kuluarach, że – „należy do zakonu”.

Definicję najbardziej barwną podał AdamLipiński w 2005 roku, gdy Prawo i Sprawiedliwośćwygrało wybory: „Byliśmy grupą osmalonych wia-rusów z opalonymi od prochu wąsami. Trzymali-śmy sztandar podziurawiony od kul, ale łopoczącyna wietrze. Otoczeni nie tylko przez wrogów, aleludzi, którzy nie rozumieli, o co nam chodzi”. We-terani PC nie mieli wtedy głowy do obchodów 15-lecia swojej partyjnej epopei. Wygrywali wyboryprezydenckie i parlamentarne, zdobywali władzę,powoływali rząd. Ponieważ jednak w Sejmie niemieli wystarczającej większości, aby przeprowadzićzmiany, o jakich marzyli, musieli jeszcze raz prze-grać bitwę, żeby na nowo poderwać się do roz-strzygającej batalii.

Do wizerunku wąsatego wiarusa świetnie pa-suje Leonard Krasulski. Na posiedzeniach Komitetu

Ryszard Terlecki

Page 78: zeszyty polityczne pis 1

Politycznego PiS odzywa się rzadko, ale Prezes za-wsze uważnie słucha jego głosu. W partii odgrywarolę szczególną: przewodniczy Zespołowi Dys-cyplinarnemu przy Komitecie Politycznym, czylirozstrzyga partyjne spory, gasi lokalne kłótnie, re-komenduje decyzje przy odwołaniach osób usunię-tych z PiS. Jeździ po Polsce, czasem sam, czasem z Joachimem Brudzińskim czy Markiem Suskim,wysłuchuje zwaśnionych stron, ustala racje rozcza-rowanych czy skrzywdzonych. Z Elbląga, gdziemieszka, niełatwo dotrzeć do odległych okręgów –na liście jego ostatnich podróży są: Gdynia, Łódź,Zgierz, Tarnów, Wałbrzych, Olsztyn. Czasem ty-godniami nie bywa w domu, gdyż rozjazdy po Pol-sce są możliwe tylko między sesjami Sejmu.

Pochodzi z Sopotu, liceum kończył w Gdań-sku, tam wzięli go do wojska, a potem dostał pracęw Zakładach Piwowarskich (ZP) w Elblągu. Jako za-stępca kierownika do spraw transportu miał kontaktz kierowcami, którzy rozwozili piwo po całym kraju.Gdy w sierpniu 1980 roku stanęła Stocznia Gdań-ska, ulotki informujące o strajku niemal natychmiastdotarły do Elbląga. W ZP nie brakowało chętnych,żeby przyłączyć się do protestu. Gdy ustalano, ktopójdzie do dyrektora zawiadomić go o wiecu załogi,padło na Krasulskiego. „Wypchnięto mnie, po pro-stu” – wspomina. Na plac wyszło 800 osób (ZP za-trudniały 1300 pracowników), dyrektor niewielemiał do powiedzenia, wkrótce zapadła decyzja o strajku okupacyjnym. „To były Zakłady Piwowar-skie, a w nich ogromne zapasy piwa, ale przez tyledni nikt tego nie tknął” – mówi z podziwem dlawłasnej i kolegów dyscypliny. Elbląg szybko stał sięjedną ze strajkowych stolic, 19 sierpnia Międzyza-kładowy Komitet Strajkowy skupiał już 18 zakła-dów, nie pomogło powołanie specjalnej rządowejkomisji pod przewodnictwem ministra energetykiBartosiewicza (działała w cieniu komisji wicepre-miera Jagielskiego), kilka dni później miasto objąłstrajk powszechny. Zakłady Piwowarskie, gdzie Kra-sulski przewodniczył Komitetowi Strajkowemu,

długo nie podejmowały pracy – tyle, ile StoczniaGdańska.

Zwycięstwo strajkujących i podpisane 31sierpnia Porozumienia Gdańskie zmieniły życiewielu Polaków. Tak było i z Leonardem Krasulskim,który 8 listopada 1980 roku obchodził 30. uro-dziny. Kierował „Solidarnością” w swoim zakładzie(formalnie 12 listopada został przewodniczącymKomisji Zakładowej), ale pełnił też ważne funkcjew krajowych władzach nowego związku: zostałprzewodniczącym Krajowej Sekcji Przemysłu Pi-wowarskiego i równocześnie wiceprzewodniczą-cym Krajowej Sekcji Przemysłu SpożywczegoNSZZ „Solidarność”. Od października intereso-wała się nim bezpieka, został wtedy zarejestrowanyw Sprawie Operacyjnego Rozpracowywania (SOR)pod kryptonimem „Konsolidacja”. Burzliwe mie-siące „karnawału wolności” pochłaniała związkowapraca. Ponieważ, jak mówi: „nie ufaliśmy telefo-nom”, objeżdżał zakłady wytwarzające piwo lubsprzęt do jego produkcji, bywał w Lublinie, Byd-goszczy, Żywcu, Suwałkach, w wielu miejscach pokilka razy. Podróżował pociągiem lub autostopem,za to z Wałęsą na południe Polski pojechał wygod-nym autokarem, razem z nim uczestniczył w wie-cach w Krakowie i na Śląsku. W czasie kryzysubydgoskiego szykował swój zakład do strajku gene-ralnego, przez parę dni nie wychodził z zakładu.„Czekaliśmy na hasło” – mówi. Ale hasło nie nade-szło, było za to kulawe porozumienie i stopnioweopadanie społecznej euforii. „Szesnaście miesięcyminęło jak strzelił z bata” – wspomina z nostalgią w głosie.

O stanie wojennym dowiedział się od kole-gów, którzy rano przyszli do jego domu. Już w za-kładzie zastanawiali się, co dalej. Wywiesili flagi i zdecydowali się czekać na wiadomości z kraju. Alejuż we wtorek 15 grudnia podjęto próbę zorgani-zowania strajku.

Karol Nawrocki, historyk z gdańskiego od-działu IPN, w III tomie opracowania NSZZ Soli-

NR 1/2012(1) • IV. TRADYCJA78

Page 79: zeszyty polityczne pis 1

darność 1980–1989 tak to opisał na podstawie mi-licyjnych i sądowych dokumentów: „W browarze o godz. 8.00 Leonard Krasulski zgromadził sie-demdziesiąt osób, które starał się zachęcić doudziału w strajku okupacyjnym. Ponadto Krasulskiwywiesił na terenie zakładu flagi narodowe orazrozpowszechnił około czterdziestu ulotek infor-mujących o nastrojach panujących w kraju".

Bohater tych zdarzeń pamięta je nieco ina-czej. Dwie pierwsze noce spędził u teścia, w nadziei,że tam nie znajdzie go bezpieka. We wtorek zjawiłsię w swoim miejscu pracy, ale nie zachęcał dostrajku, wiedząc już o interwencjach milicji i wojskaw innych zakładach. Chociaż rzeczywiście rozdałulotki przywiezione przez kierowców z Gdańska.Wtedy telefonicznie wezwał go dyrektor, nowy natym stanowisku, które objął między innymi dziękipoparciu „Solidarności” i osobiście jej przewodni-czącego Krasulskiego. W gabinecie dyrektora cze-kali już funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa.

Opowiada o tym nie bez emocji: „Wzięlimnie, trzymali na tzw. dołku [miejsce zatrzymań na48 godzin], potem przesłuchanie w prokuraturzewojskowej, potem areszt śledczy; na sali sądowejokazało się, jaki ja jestem bandyta; wtedy jeden z sędziów przybocznych, porucznik – a sądził mniekomandor – kiwa do mnie; myślę skąd ja go znam,że on mi cześć pokazuje; potem okazało się, że onnie kiwał do mnie, tylko pokazywał palcami, że do-stanę pięć lat”.

Zatrzymany 15 grudnia, w areszcie prokura-torskim spędził święta i Nowy Rok; rozprawa przedSądem Marynarki Wojennej odbyła się 4 stycznia1982 roku. Wyrok wysoki, typowy dla wyroków wydawanych przez sędziów w marynarskich mun-durach: pięć lat więzienia i pozbawienie praw oby-watelskich na trzy lata. Z aresztu przewieziono godo więzienia w Bartoszycach, tam w ciężkich wa-runkach (brak kanalizacji, częste kary karceru, przezparę miesięcy odmawiano mu widzeń z rodziną)spędził prawie rok, na drugą więzienną zimę tra-

fił do więzienia w Braniewie, gdzie warunki byłynieco lepsze. Zwolniono go warunkowo 30 kwiet-nia 1983 roku.

Gdy trafił do więzienia, bezpieka złożyłajego akta w archiwum, ale już w marcu 1984 rokuponownie założono kwestionariusz ewidencyjnypod kryptonimem „Piwosz” i przez cztery lata śle-dzono go „z uwagi na nielegalną działalność”. Do-piero w marcu 1988 roku, po przeprowadzeniu„rozmowy profilaktyczno-ostrzegawczej”, zostałskreślony z bieżącej ewidencji. Wcześniej w jegomieszkaniu bezpieka kilkakrotnie przeprowadzałarewizje, był też zabierany z domu na przesłuchania,co zwykle łączyło się z nocą spędzoną w areszcie.

Kiedy po wyjściu z więzienia zjawił się w swoim zakładzie, usłyszał od dyrektora, że ten niemoże przyjąć osoby, która samowolnie porzuciłapracę. Zatrudniono go dopiero po trzech latach nanajniższym w zakładowej hierarchii stanowisku po-mocnika magazyniera. Nosił skrzynki, porządko-wał magazyn. „Nawet sprzątaczka miała lepiej” –wspomina.

Były to ciężkie czasy, na utrzymanie musiaławystarczyć pensja żony Danuty. Po dwóch synach:Tomaszu i Piotrze, urodziła się córka Anna Maria.Żartuje: „Pierwszy syn był dzieckiem PRL-u, drugi – dzieckiem wojny, bo urodził się, kiedy siedziałem, córka była już dzieckiem pokoju”.

„Solidarność” działała w podziemiu, więcnosił ulotki, zbierał składki, rozprowadzał pod-ziemne i emigracyjne wydawnictwa, przywoził z Warszawy zapisane matryce, z których już w El-blągu drukowano bibułę, od 1987 roku wydawał nieregularnie ukazujący się „Browarek”, pismo za-kładowej „Solidarności”. Jego mieszkanie stało siępunktem kontaktowym opozycji, przyjeżdżali tuBogdan Borusewicz, Jacek Merkel, Lech Kaczyński.W 1988 roku Krasulski należał już do szerokiego kie-rownictwa „Solidarności”, znowu jeździł na narady i spotkania, a w Elblągu przygotowywał ujawnieniezwiązku. W Zakładach Piwowarskich nastąpiło to

RYSZARD TERLECKI 79

Page 80: zeszyty polityczne pis 1

ostatecznie w lutym 1989 roku. Wkrótce potem,26 lutego, w Sali Kolumnowej kościoła św. Miko-łaja w Elblągu, powstała Międzyzakładowa KomisjaKoordynacyjna NSZZ „Solidarność” Regionu El-bląskiego, której wiceprzewodniczącym został Leo-nard Krasulski. W kwietniu został oddelegowanydo grupy rejestrującej „Solidarność” w Warszawie,równocześnie wszedł w skład Komitetu Obywa-telskiego, powołanego w Elblągu 11 kwietnia na zebraniu zorganizowanym przez ks. infułata Mie-czysława Józefczyka.

Kampania do wyborów kontraktowych ru-szyła na początku maja, po zakończeniu obradokrągłego stołu i po rejestracji „Solidarności”. Kra-sulski odegrał w niej ważną rolę. Zapala się, kiedy o tym opowiada: „Z Lechem Kaczyńskim znałemsię z Gdańska, byliśmy też rodakami z Sopotu. Któ-regoś dnia ktoś mi powiedział w Krajówce [Tym-czasowej Komisji Krajowej], że Leszek chciałby zemną pilnie porozmawiać. Spotkaliśmy się, a onpyta, czy chciałbym kandydować na senatora. Od-powiedziałem przecząco, a on na to, że ma prośbę.Mam brata – mówi – może on by wystartował u ciebie? Odpowiedziałem, że jasne, i następnegodnia przyjechał Jarek, ubrany w śmieszny procho-wiec, z hrabią [Adamem] Tarnowskim. I tak zaczę-liśmy kampanię wyborczą”.

Krasulski swoim Fiatem 126p obwoził kan-dydatów po całym województwie. Codziennie od-bywały się trzy lub cztery spotkania, w niektórychbrało udział nawet 500 osób. Na miejscu rozsta-wiano konny wóz lub przyczepę, wchodzili na niąkandydaci wraz z Krasulskim, który przedstawiał ichzebranym. Kampania była skuteczna, przy okazji jejorganizator i jego żona Danuta zaprzyjaźnili się z przyszłym senatorem. W książce Odwrotna stronamedalu Jarosław Kaczyński wspomina: „Szóstegoczerwca oblewaliśmy w Elblągu, u przyjaciół, zwy-cięstwo wyborcze. Zostałem senatorem z Elbląga”.Odtąd jego wizyty w domu Krasulskich zdarzały się często podczas pobytów w senatorskim okręgu.

A „maluch” Krasulskiego, podarowany mu zresztąprzez teścia, po kampanii był tak zajeżdżony, że słu-żył jako… kurnik.

Zwycięstwo „Solidarności” zmusiło dotych-czasowych opozycjonistów do jeszcze większej aktywności. Powstawał rząd Mazowieckiego, prze-poczwarzała się komuna, budowano nowe instytu-cje, tworzono partie, ruszała kampania prezydencka.Krasulski od października 1989 roku przewodniczyłRadzie Komitetu Obywatelskiego, który działał jużw 20 miastach województwa elbląskiego, równo-cześnie był członkiem Komitetu Obywatelskiegoprzy Lechu Wałęsie oraz Tymczasowej Komisji Kra-jowej, a następnie, aż do 1993 roku, Komisji Krajo-wej „Solidarności”. Jakby tego było mało, pełnił takżefunkcję wiceprzewodniczącego Zarządu Regionu Elbląskiego, a do 2003 roku kierował Komisją Za-kładową w swoim zmieniającym się zakładzie (El-brewery Company Ltd Sp. z o.o., później GrupaŻywiec SA, następnie HBC Żywiec Trade Sp. z o.o.).Po kolejnych zmianach w firmie, zajmującej się jużtylko dystrybucją piwa, objął stanowisko kierownikatransportu i administracji. A także – co oczywiste –kierował biurem senatorskim Jarosława Kaczyń-skiego w Elblągu. To były takie czasy, że na prowa-dzenie biura wydawał własne pieniądze, a rodzinautrzymywała się z pensji żony.

W 1990 roku krajobraz polityczny Polskiponownie uległ gruntownej przebudowie. Konsek-wentni przeciwnicy komunizmu gromadzili się podsztandarem przyspieszenia zmian. Hasło dokoń-czenia solidarnościowej rewolucji rzucił JarosławKaczyński. 12 maja 1990 roku ogłoszono deklaracjęPorozumienia Centrum, formułującą najważniejszezadania nowej formacji politycznej. Jej sygnatariu-sze opowiadali się za: „przyspieszeniem wolnychwyborów do parlamentu; przyspieszeniem wy-borów prezydenckich; zasadniczą przebudową gospodarki na drodze szybkich przekształceń włas-nościowych i rozbicia istniejących monopoli; przy-spieszeniem procesu tworzenia się rzeczywistego

NR 1/2012(1) • IV. TRADYCJA80

Page 81: zeszyty polityczne pis 1

pluralizmu politycznego; rozpoczęciem otwartejpublicznej debaty na temat kierunku zmian kon-stytucyjnych”.

Krasulski należał do założycieli Porozumie-nia Centrum i objął stanowisko prezesa ZarząduWojewódzkiego. Brał udział w I Kongresie PC 23 kwietnia 1991 roku na Politechnice Warszaw-skiej, w tym samym roku organizował kampanięwyborczą Porozumienia Obywatelskiego Centrumw Elblągu. W wyniku tych wyborów PC uzyskałonajlepszy wynik w swej historii, a jego Klub Parla-mentarny liczył 42 posłów (do końca skróconej ka-dencji pozostało ich tylko 23). Na początku 1992roku centroprawicowa koalicja powołała mniejszo-ściowy rząd Jana Olszewskiego, który upadł w re-zultacie konfliktów z prezydentem Lechem Wałęsąi strachu polityków wielu ugrupowań przed akcjąlustracyjną ministra Antoniego Macierewicza. Na-tomiast elbląskie PC sukcesy odnosiło w samorzą-dach: z rekomendacji Krasulskiego w Malborkuburmistrzem został Tadeusz Cymański, a w Elbląguprezydentem – Józef Gburzyński.

Powrót do władzy niedawnych komunistówpo wyborach w 1993 roku, przegranych z powodusporów na prawicy, był najtrudniejszym okresem w historii Porozumienia Centrum. Kolejne rozłamyjuż wcześniej osłabiły partię, przegrane wybory znie-chęciły wielu działaczy. Próby zjednoczenia prawicyprowadziły do kolejnych podziałów. W wyborachprezydenckich w 1995 roku PC początkowo popie-rało Adama Strzembosza, później zgłosiło własnegokandydata Lecha Kaczyńskiego, a po jego rezygna-cji ostatecznie poparło Jana Olszewskiego, któryuzyskał 6,8% głosów. W 1996 roku powstała AkcjaWyborcza Solidarność (AWS), którą współtworzyłoPC, a Jarosław Kaczyński został członkiem jej władz.Jednak przed wyborami parlamentarnymi doszło dointrygi tzw. spółdzielni, frakcji określanej mianemTKM (teraz k… my), która eliminowała politykówzagrażających jej pozycji w AWS. Odrzucając współ-pracę ze spółdzielnią, Kaczyński opuścił AWS i kan-

dydował do Sejmu z listy Ruchu Odbudowy Polski,partii, którą w tym czasie założył Jan Olszewski. W jesiennych wyborach 1997 roku PC, którego po-litycy pozostali na listach AWS, uzyskało 14 man-datów poselskich i 3 senatorskie. W grudniuKaczyński zrezygnował z funkcji prezesa partii, jejszefostwo objął Antoni Tokarczuk. W 1999 rokudziałacze PC i Partii Chrześcijańskich Demokratówpowołali do życia Porozumienie Polskich Chrześci-jańskich Demokratów (PPChD). PorozumienieCentrum nie zostało jednak rozwiązane, kierowałnim Adam Lipiński, a Jarosława Kaczyńskiego wy-brano na honorowego prezesa. W 2000 roku w wy-borach samorządowych PC wraz z ROP i UniąPolityki Realnej wystawiło w Warszawie konkuren-cyjną wobec AWS listę, ale nie zdobyło mandatówradnych. Od stycznia 2000 roku w Sejmie działałoKoło Parlamentarne ROP–PC, w którym Porozu-mienie Centrum reprezentowali Jarosław Kaczyń-ski i Ludwik Dorn.

Leonard Krasulski pozostał wierny swojejpierwszej partii i nadal podtrzymywał aktywnośćPC. Później podsumował ten okres w rozmowie z dziennikarzem „Newsweeka”: „W okresie naj-większej potęgi było nas w województwie elblą-skim trzy i pół tysiąca. A w 1999 roku zostałem w praktyce ja z żoną”. Była to tendencja ogólna, z 40 tysięcy członków PC pozostało niecałe dwatysiące.

Kto jeszcze pozostał? Jarosław Kaczyńskiwyliczał ich w 2006 roku, udzielając wywiadów doksiążki O dwóch takich… Alfabet braci Kaczyńskich.Mówił: „W PC jesienią 1999 roku po powołaniuPPChD pozostali najwierniejsi: grupa białostocka z Krzysztofem Putrą, elbląska z Leonardem i Da-nutą Krasulskimi, łódzka z Janiną Goss, gdańska z Grzegorzem Strzelczykiem, zielonogórska z Wi-toldem Czarneckim i Markiem Astem, pojedynczeosoby w innych miejscowościach, no i stosunkowomocna grupa w Warszawie z Grzegorzem Szrajbe-rem na czele, i wreszcie osoby z kierownictwa: Adam

RYSZARD TERLECKI 81

Page 82: zeszyty polityczne pis 1

Lipiński, Ludwik Dorn, Przemysław Gosiewski,Marek Suski”.

A potem dodawał: „Niewątpliwie ta grupazachowała jakąś więź. Łączy ich sentyment dowspólnej tradycji. Zresztą są to na ogół dawni dzia-łacze opozycji. I ja też odczuwam sentyment. Kiedyjadę do Elbląga, to w dawnej siedzibie PC, dziś PiS,na placu Słowiańskim po prostu wypoczywam”.

W tamtych, odległych już czasach przyjęłosię, że najbliżsi partyjni koledzy zwracali się do Leonarda Krasulskiego zdrobnieniem Lońka. Tak o nim mówi też prezes, ale tylko podczas spotkańprywatnych; na oficjalnych naradach używa zawszepełnego imienia.

W czerwcu 2000 roku słaba karta PC zys-kała nagle silny atut. Jerzy Buzek, premier słabną-cego rządu i formalny lider rozsypującej się koalicji,powierzył Lechowi Kaczyńskiemu funkcję ministrasprawiedliwości. Sukces tego ministerstwa przy-prawił skrzydła „środowisku” PC. Już jesienią LechKaczyński osiągał znakomite wyniki w sondażachpoparcia, a jego brat, Jarosław, zaczynał rozmowyna temat budowy nowej partii. Trzeba się było spie-szyć, bo w dryfującej AWS mnożyły się żądania usu-nięcia popularnego ministra.

22 marca w Białymstoku Jarosław Kaczyń-ski ogłosił powstanie pierwszego komitetu Prawa i Sprawiedliwości. W spotkaniu uczestniczyło pra-wie 500 osób, do komitetu weszło wielu działaczy i sympatyków PC. Już w kwietniu powstał Kra-jowy Komitet PiS z Lechem Kaczyńskim na czele.Historia Porozumienia Centrum dobiegła końca.Po dziesięciu latach nawet najwierniejsi działaczetej formacji nie mieli już wątpliwości: przyszedłczas na „nowe otwarcie”. Nie miał też wątpliwościLeonard Krasulski. W Elblągu, z udziałem Jaro-sława Kaczyńskiego, powstał miejscowy komitetPiS. Rozpoczęły się gorączkowe przygotowania dowyborów.

Na prawicy polityka nie była łatwym chle-bem. Brakowało pieniędzy na kampanię, więc usta-

lono, że członkowie kierownictwa nowej partii za-ciągną prywatne pożyczki w wysokości 100 tysięcyzłotych, które zostaną spłacone, gdy partia uzyskadobry wynik. Wielu nie wytrzymało tej próby i niepodjęło ryzyka, często tłumacząc się sprzeciwemżony, rodziny. Krasulski nie tylko sam wziął po-życzkę, ale drugą zaciągnęła jego żona Danuta.

Do walki trzeba było zaangażować wszystkiesiły, więc Krasulski tym razem kandyduje: otwieralistę PiS w okręgu elbląskim. Nie zdobywa jednakmandatu, chociaż PiS w skali kraju uzyskuje 9,5%głosów i wprowadza do Sejmu 44 posłów.

Potem było już tylko lepiej. Nowa formułapartii kadrowej, ograniczonej do sprawdzonychdziałaczy, sprzyjała dyscyplinie i zwartości szere-gów. Katastrofa AWS sprawiła, że to PiS stał sięośrodkiem konsolidowania prawicy. Postkomu-niści nie mieli innego pomysłu politycznego, jaktylko zawłaszczyć słabe państwo. Mnożyły się afery,które przysparzały zwolenników Prawu i Spra-wiedliwości. Mały, ale sprawny Klub ParlamentarnyPiS, kierowany przez Dorna, był taranem kruszą-cym mur zniechęcenia i apatii, za którym kryła sięrządząca lewica.

Krasulski wspomina, jak u niego, w Elblągu,rodziła się koncepcja POPiS-u, wspólnego frontudwóch partii odwołujących się do solidarnościowychtradycji: Platformy Obywatelskiej oraz Prawa i Spra-wiedliwości. Spotkanie odbywało się w wynajętej hotelowej sali. Przyjechali Donald Tusk, Jacek Kar-nowski, Marek Biernacki, Wojciech Szczurek, wśródpolityków PiS byli Lech i Jarosław Kaczyńscy. „Roz-stali się w nie najlepszych humorach – wspominaKrasulski. – Leszek był wnerwiony i wyszedł pierw-szy, my z Jarkiem idziemy za nim, podbiega Tusk i mówi: «weź go zatrzymaj, jeszcze chwilę porozma-wiajmy». Jarek dogonił Leszka, po tej rozmowie na-stroje trochę się poprawiły”.

O różnych naradach, których był świad-kiem, może powiedzieć znacznie więcej. Gdy LechKaczyński był szefem NIK-u, a potem ministrem,

NR 1/2012(1) • IV. TRADYCJA82

Page 83: zeszyty polityczne pis 1

spotykali się z Jarosławem w Elblągu. „Zamykali sięu mnie w pokoju i rozmawiali. Czasem trwało tobardzo długo”. Po tych spotkaniach zdarzało się, żeorganizowano wieczory przy ognisku w wynajętymleśnym dworku pod Elblągiem. Na te spotkania, naktóre zapraszani byli miejscowi działacze, przyjeż-dżał już tylko Jarosław Kaczyński. Zdarzały się teżwspólne wyprawy na kajaki lub grzyby.

W wyborach 2005 roku, wygranych przezPiS, Krasulski zdobył poselski mandat. A niewielebrakowało, by jego poselska aktywność odwlekła sięo kolejne cztery lata. Jeszcze przed oficjalnym roz-poczęciem kampanii odwiedzili go dwaj dawni zna-jomi z czasów „Solidarności” i więzienia, emigranciw Norwegii i Meksyku. Odebrali swoje dokumentyz IPN i postanowili to uczcić dwiema butelkami Te-quili. Skończyli około trzeciej w nocy, Krasulski na-stępnego dnia miał dzień urlopu. Nieoczekiwanierano dostał wiadomość, że w nocy miało miejscewłamanie do magazynu. Wsiadł do samochodu i pojechał, po drodze jednak miał poważną stłuczkęz TIR-em, na szczęście nie ze swojej winy. Nie od-niósł żadnych obrażeń, poza zadrapaniami, ale ba-danie krwi wykazało śladową obecność alkoholu.„Po dwóch dniach pojechałem do Jarka i złożyłemrezygnację pisemną zarówno z kandydowania, jak i z szefostwa partii”. W Warszawie odbyła się burz-liwa dyskusja, uznano jednak, że ponieważ wypa-dek nie był z winy kandydata, a jest za późno natworzenie nowej listy, incydent pozostanie bez kon-sekwencji. „Od tego czasu nie usiadłem za kierow-nicą” – mówi Krasulski.

W 2007 roku znów został posłem, tymrazem zdobywając ponad 17 tysięcy głosów. Ka-dencja w sejmowej opozycji była nie mniej praco-wita, ale bardziej nużąca. Na sali sejmowej Krasulskisiedział w drugim rzędzie, za wicemarszałkiemKrzysztofem Putrą, obok Zbigniewa Wassermanna.Od 10 kwietnia 2010 roku aż do końca kadencjimiejsca posłów PiS, którzy zginęli pod Smoleń-skiem, Grażyny Gęsickiej, Aleksandry Natalli-

-Świat, Przemysława Gosiewskiego, KrzysztofaPutry i Zbigniewa Wassermanna pozostawały puste,a na pulpitach leżały bukiety kwiatów.

W 2011 roku wybrano go ponownie. Po-dobnie jak w poprzedniej kadencji został człon-kiem sejmowej Komisji Gospodarki oraz KomisjiSamorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej.

Ponad dwudziestoletnia znajomość z lide-rem partii miała nie tylko oficjalny charakter. Kra-sulski bywał w domu Jarosława Kaczyńskiego, znałoboje rodziców. Zdarzało się nawet, że korzystał z ich gościny w Warszawie, gdy potrzebna byłapomoc lekarska dla jego dzieci. U pani Jadwigi Ka-czyńskiej nocowała mama Krasulskiego z jegosynem, nocował także drugi syn. „My nasze domytraktowaliśmy prawie jak w rodzinie” – mówi zewzruszeniem. To wzruszenie potęgują jeszczewspomnienia z wizyt w szpitalu u pani Jadwigi, po10 kwietnia 2010 roku, po śmierci jednego z jejsynów, Prezydenta Rzeczypospolitej.

„Po Smoleńsku przez miesiąc byłem z Jar-kiem, jeździłem z nim do szpitala do mamy. Wszyst-kie cmentarze z Jarkiem objechałem, witałemwszystkie trumny”. A potem dodaje coś, czego możenie wypada przytaczać: „Wtedy parę razy żałowa-łem, że nie poleciałem tym samolotem. Gdybympoprosił Leszka, to pewnie bym się zabrał. Już jes-tem emerytem, co ja jeszcze w życiu zrobię? Trzebabyło ładnie skończyć, a uratować komuś życie”.

W 2011 roku został wybrany posłem po raztrzeci. Parlament nie zmienił Krasulskiego. Spo-kojny, opanowany, nie udziela się w partyjnych intrygach i towarzyskich koteriach. Zirytowany,wybucha na krótko, potem wraca do swojej nor-malnej pogody ducha. Ale może w Sejmie bardziejkontroluje swoje zachowania, bo Zbigniew Babal-ski, kolega-poseł PiS z okręgu elbląskiego i były wo-jewoda, który zna go dobrze z działania w terenie,mówi o nim krótko: wojownik. Pewnie ta cechasprawia, że od przeszło 20 lat wciąż przewodzi el-bląskiej prawicy.

RYSZARD TERLECKI 83

Page 84: zeszyty polityczne pis 1
Page 85: zeszyty polityczne pis 1

V

Page 86: zeszyty polityczne pis 1
Page 87: zeszyty polityczne pis 1

Gdy mowa o suwerenie, wyrazami najczę-ściej pojawiającymi się dla jego opisania są „lud” lub„naród”. Wielu polityków, szczególnie PlatformyObywatelskiej, posługując się tymi terminami,czyni to w sposób całkowicie bezrefleksyjny, nie łą-cząc ich z realiami politycznymi. Lud czy naród jestdla nich tylko terminem.

Dla polityków PO rola suwerena zostałaograniczona jedynie do aktu wyborczego dokonują-cego się raz na cztery lata. Przez pozostałe 1459 dniz owych czterech lat Partia Władzy postanowiła trak-tować swe działania jako całkowicie niezależne odwoli suwerena. Takie właśnie stanowisko PO od-najdujemy w jej działaniach na gruncie Sejmu Rze-czypospolitej, wyrażające się choćby w odrzuceniukolejnych projektów obywatelskich, między innymiw sprawie referendum dotyczącego święta TrzechKróli, wieku emerytalnego czy też in vitro. PO za-pomina o artykule 4 Konstytucji, w którym czytamy:

„Władza zwierzchnia w RzeczypospolitejPolskiej należy do Narodu”.

Aby przywrócić sens i znaczenie temu arty-kułowi, Prawo i Sprawiedliwość złożyło do laskimarszałkowskiej projekt uchwały w sprawie zmianyRegulaminu Sejmu RP. Prace nad tym projektemmiały miejsce na 14. posiedzeniu Komisji Regula-minowej i Spraw Poselskich 24 maja 2012 roku.

Projekt przedłożony przez PiS stwarza zu-pełnie nowe ramy prawne dla aktywności suwerena.Po pierwsze – propozycja zmiany dotyczy pod-wyższenia z 3/5 do 2/3 progu pozwalającego Ko-misji Ustawodawczej uznać projekt aktu prawnegoza niezgodny z dotychczasowym prawem. Zastoso-wanie tak wysokiego wymogu uniemożliwi prosteodrzucenie wnoszonego projektu wyłącznie gło-sami posłów koalicji. Przyjęcie tego rozwiązaniaprowadziłoby do konieczności budowania konsen-susu, a tym samym ułatwiałoby dalsze procedowa-nie nad projektami złożonymi przez mniejszośćparlamentarną (9/6/068).

Kolejną zmianą budującą nową jakość w pol-skim systemie jest określenie, w jakim stopniu Sejm

68 W nawiasach podane są liczby głosów: za, przeciw, wstrzymujący.

Włodzimierz Bernacki

la polityków PO rola suwerena została ograniczona jedynie do aktu wybor-czego dokonującego się raz na cztery lata. Przez pozostałe 1459 dni z owychczterech lat Partia Władzy postanowiła traktować swe działania jako całko-

wicie niezależne od woli suwerena.

D

Page 88: zeszyty polityczne pis 1

RP powinien podjąćprocesowanie nad pro-jektami, które wpłynęłydo laski marszałkow-skiej. Otóż PiS uznał zaniezbędne doprowadzićdo likwidacji tak zwanej„zamrażarki” i wprowa-dzić zasadę, wedle którejprojekt musi zostać wprowadzony pod obrady (dopierwszego czytania) w ciągu trzech miesięcy odmomentu jego złożenia. Dla projektów obywatel-skich zachowano wymóg trzymiesięczny (9/6/0).Uderzenie w „zamrażarkę” ze strony Prawa i Spra-wiedliwości dokonało się również za sprawą kolej-nej poprawki, dzięki której 1/3 składu podkomisjimoże zadecydować o wznowieniu procesowanianad projektem ustawy. Zaproponowane rozwią-zanie wynika z dotychczasowej złej praktyki pole-gającej na kierowaniu przez większość rządowąniepopieranych przez nią projektów na ślepy torproceduralny, tj. do specjalnych podkomisji powo-łanych w istocie rzeczy nie do działania, ale do za-mrożenia prac (8/4/0).

Szczególnie ważną zmianą w Regulaminie,zaproponowaną przez Prawo i Sprawiedliwość, jestta dotycząca niemożności odrzucenia w pierwszymczytaniu projektu zgłoszonego na drodze ludowejinicjatywy ustawodawczej. Wedle tej poprawki projekt zgłoszony przez obywateli, bez względu nastanowisko/opinię większości parlamentarnej, po-winien trafić do właściwych komisji sejmowych, a zatem nie można go odrzucić już w pierwszymczytaniu (9/4/2).

Projekt zmian zgłoszony przez Prawo i Sprawiedliwość dotyczył także określenia czasu,jaki będą miały komisje do merytorycznej ocenyprojektów. Otóż propozycja PiS określa go na dzie-więć miesięcy. W wyjątkowych sytuacjach Mar-szałek Sejmu miałby prawo na wydłużenie tegookresu o trzy miesiące. Tym samy ocena meryto-

ryczna projektu mia-łaby się dokonać w ko-misjach w okresie niedłuższym niż rok.

Jak zaznaczył po-seł wnioskodawca MichałKazimierz Ujazdowski,projekt zgłoszony przezPiS nie ma na celu utrud-

nienia działań władzy wykonawczej. Natomiast inten-cją wnioskodawców było dążenie do wzmocnieniapozycji parlamentu. Szczególnie zaś w procedowaniunad projektami aktów prawnych powstałych poza środowiskiem partii wchodzących w skład koalicji rządowej. Poseł Ujazdowski mówił: „chcę wyraźniepowiedzieć – adresuję to do wszystkich posłów, a przede wszystkim do posłów koalicji rządowej – w tym projekcie nie ma niczego, co uniemożliwia efektywne rządzenie większości rządowej. Nie ma niczego, co przeszkadzałoby efektywnie rządzić. To są regulacje, które wzmacniają funkcję kontrolnąSejmu, okazują szacunek ludowej inicjatywie usta-wodawczej (…). Tu nie ma kładzenia kłód pod nogikomuś, kto chce rządzić (9/6/0)”.

Wśród poprawek wspomagających działaniasuwerena Prawo i Sprawiedliwość uznało też za nie-zbędne zaproponować zmianę Regulaminu, którapolega na ułatwieniu przeprowadzenia publicznegowysłuchania projektu aktu prawa w sytuacji, gdywnioskuje o to 1/3 składu komisji. Dotychcza-sowe rozwiązanie praktycznie uniemożliwia to zewzględu na konieczność uzyskania większości w danej komisji. Politycy PO, zasiadający w Ko-misji, wyrazili sprzeciw wobec tej propozycji, twier-dząc, że może ona wydłużyć procedurę legislacyjną.Stanowisko Prawa i Sprawiedliwości w tym wzglę-dzie pozostało jednoznaczne: należy stworzyć ramyprawne, które umożliwią szeroką debatę nad naj-ważniejszymi projektami ustaw. Dzięki temu opo-zycja parlamentarna będzie mogła odwołać się doautorytetu opinii publicznej.

NR 1/2012(1) • V. OPOZYCJA88

…projekt zgłoszony przez obywateli, bez względu na stanowisko/opinię

większości parlamentarnej, powinientrafić do właściwych komisji sejmowych,

a zatem nie można go odrzucić już w pierwszym czytaniu…

Page 89: zeszyty polityczne pis 1

Wreszcie, wśródpropozycji zmian zna-lazła się propozycjazobligowania Rady Mi-nistrów, szczególnie zaśjej Prezesa, do tego, abyten przedstawiał Ko-misji do spraw Unii Eu-ropejskiej stanowisko,jakie planuje zająć naposiedzeniu Rady Eu-ropejskiej. Z punktu widzenia realizacji zasady su-werenności i reprezentacji zarazem zupełniezrozumiałe i zasadne wydaje się nałożenie na rządobowiązku prezentacji stanowiska, jakie zajmiewobec zewnętrznych gremiów politycznych. Pro-pozycja Prawa i Sprawiedliwości jest w swej istocienawiązaniem do praktyki ustrojowej, jaka mamiejsce choćby w Niemczech, gdzie kanclerzprzed wyjazdem do Brukseli staje przed Bundes-tagiem (7/2/1).

Szczególnie ważną poprawką do Regula-minu złożoną przez Prawo i Sprawiedliwość jest teżwniosek dotyczący prawa opozycji parlamentarnejdo tego, aby miała ona możność wprowadzenia doporządku obrad co najmniej jednego punktu. Do-tychczasowa praktyka parlamentarna pozostawia tędecyzję tak naprawdę w ręku większości parlamen-tarnej. Jak się wydaje, taka zmiana RegulaminuSejmu, gwarantując prawa mniejszości parlamen-

tarnej, najpełniej realizujezasadę ułatwiającą wyra-żenie w realiach parla-mentarnych stanowiskasuwerena (8/3/0).

Uważny Czytel-nik na koniec zapyta:jaki jest sens zgłasza-nych wniosków, skoro w Komisji większość ma i tak koalicja PO–PSL?

Odpowiedzi na tak postawione pytanie możnaudzielić na dwa sposoby.

Po pierwsze – obowiązkiem mniejszości jestreprezentować tę część suwerena, która oddała nanią swój głos, tylko wtedy bowiem w debacie parla-mentarnej może wyrazić się pełnia woli suwerena.

Po drugie – arogancja posłów PO okazała siętak wielka, że w swej większości nie wzięli udziałuw pracach Komisji, w tym również w głosowaniach.Z tego też względu projekt Uchwały zyskał więk-szość, a więc tym samym został skierowany do dal-szych prac. Jest to zatem sukces, i to taki, który dajenadzieję na przyszłość.

Post ScriptumPo tak prestiżowej porażce PO zmieniła

swą reprezentację w Komisji, wzmacniając ją po-słanką Agnieszką Pomaską oraz posłem PawłemOlszewskim.

WŁODZIMIERZ BERNACKI 89

Stanowisko Prawa i Sprawiedliwości w tym względzie pozostało

jednoznaczne: należy stworzyć ramyprawne, które umożliwią szeroką debatęnad najważniejszymi projektami ustaw.

Dzięki temu opozycja parlamentarnabędzie mogła odwołać się do autorytetu

opinii publicznej.

Page 90: zeszyty polityczne pis 1

Jednym z najistotniejszych elementów funk-cjonowania państwa i społeczeństwa są media. Niesposób mówić o przestrzeganiu zasady wolnościsłowa bez wolnych i pluralistycznych mediów. Do-starczanie informacji, umożliwianie komunikacjispołecznej to podstawowe funkcje mediów służą-cych człowiekowi we współczesnym świecie.

Tymczasem wzrastające od lat komercjali-zacja oraz koncentracja przedsiębiorstw medial-nych zagroziły zarówno niezależności środkówmasowego przekazu, jak i ich pluralizmowi, a co zatym idzie pluralizmowi źródeł informacji. Sprzyjająrozumieniu funkcjonowania mediów wyłącznieprzez pryzmat zysku. Również media publiczneuległy tej presji komercyjnej i przestały być gwa-rantem realizacji funkcji społecznych.

Te zjawiska pokazują, jak istotnym celem dzia-łania państwa jako regulatora rynku mediów elek-tronicznych jest dziś ochrona niezależności mediów,

zapobieganie koncentracji na rynkach medialnych i zapewnienie jak najszerszej oferty programowej.

Niepowtarzalną szansę realizacji tych zadańprzyniósł zachodzący na rynkach medialnych pro-ces przejścia z systemu nadawania analogowego nacyfrowy, w tym cyfryzacja telewizji naziemnej,która nas tu interesuje. Uzyskana dzięki większejkompresji cyfrowego sygnału telewizyjnego takzwana dywidenda cyfrowa pozwala bowiem na szer-sze otwarcie rynku naziemnego.

Suwerenność państwa sprowadza się w prak-tyce tylko do emisji naziemnej, wykorzystuje się tubowiem częstotliwości radiowe, które są dobremnaturalnym każdego kraju. Ponieważ występowa-nie częstotliwości, podobnie jak w przypadku in-nych zasobów naturalnych, jest ograniczone, ichefektywne wykorzystanie dla dobra społecznego torola państwa. Nie da się też odejść od koniecznościkoncesjonowania działalności na tym rynku.

dmowy przyznania koncesji TV Trwam dokonano na podstawie fałszywychprzesłanek, co czyni ją bezpodstawną, a więc bezprawną zgodnie z zasadą le-galizmu. Jest to przykład nierównego traktowania prowadzącego do nieuza-

sadnionej dyskryminacji. Działanie takie godzi zarówno w normy prawa polskiego, jaki międzynarodowego, w szczególności ustanowione w artykule 10 Konwencji o OchroniePraw Człowieka i Podstawowych Wolności z dnia 4 listopada 1950 roku.

Elżbieta Kruk

Wysłuchanie publiczne w Parlamencie Europejskim w Brukseli 5 czerwca 2012 roku

O

Page 91: zeszyty polityczne pis 1

Prawo wspólno-towe nie poddaje pro-cesu konwersji cyfrowejregulacji, ale formułujepewne zalecenia i zasadyw tym zakresie. I tak naprzykład w komunikaciez 9 września 2003 rokuw sprawie przejścia odtransmisji analogowychdo cyfrowych KomisjaEuropejska nakłada napaństwa członkowskiemiędzy innymi obo-wiązki informacyjne i zobowiązuje je do zapewnie-nia przejrzystości tego procesu, tak by przebiegał w sposób przyjazny dla odbiorców, oraz do równegotraktowania uczestników rynku gwarantującegouczciwą konkurencję. Co istotne, państwom człon-kowskim pozostawia się szeroki margines decyzji w kwestii ochrony i promocji kultury narodowej,języka oraz pluralizmu systemu medialnego.

W Europie naziemna telewizja cyfrowadziała od lat, a w 2012 roku 24 z 27 państw UniiEuropejskiej planuje zaprzestanie nadawania ana-logowego (switch-off ). Zgodnie z porozumieniamimiędzynarodowymi całkowite przejście na nada-wanie cyfrowe musi nastąpić najdalej do 17 czerwca2015 roku.

Polska znajduje się na jednym z ostatnichmiejsc w UE pod względem zawansowania cyfry-zacji. Mamy również w Polsce z tym procesem pro-blemy, które sprowadzają nas do ParlamentuEuropejskiego.

Podstawową kwestią w cyfryzacji powinnybyć korzyści dla przeciętnego mieszkańca kraju, za-pewnienie jak największej liczby odbiorców jak naj-lepszej oferty programów i usług w nieodpłatnymdostępie. Proces ten nie może być oparty na party-kularnych interesach rozmaitych grup i prowadzićdo wykluczenia innych grup społecznych. Tylko jaw-

ność i przejrzystość pro-cesu pozwala na osiąg-nięcie tych celów orazbycie w zgodzie z zalece-niami Komisji Europej-skiej i przede wszystkim z fundamentalnym wy-mogiem demokracji.

W Polsce brakjednak przejrzystości wa-runków przejścia z nada-wania analogowego nacyfrowe. Nie są upub-licznione cele, priorytety

i zasady konwersji, a co za tym idzie kanały telewi-zyjne są rozdzielane według nieznanych kryteriów.Niesie to poważne społeczne zagrożenia, w tym dal-szą koncentrację rynku, a nie jego pluralizację.

Ponieważ możliwość nadawania naziem-nego wzmocni pozycję rynkową nadawców na lata,w interesie obecnych graczy jest maksymalne obję-cie nowej przestrzeni rynkowej, tak by ograniczyćkonkurencję. Rolą państwa jest temu przeciwdzia-łać. Nie zauważamy takich działań ani ustawo-dawcy, ani rządu, ani regulatorów rynku w Polsce.Obserwujemy natomiast działania nietransparen-tne, brak dostatecznych uregulowań prawnych czydebaty publicznej.

Jak to wygląda w praktyce? Zadania regula-cyjne w Polsce obejmujące gospodarowanie częs-totliwościami i telekomunikacją to kompetencjaUrzędu Komunikacji Elektronicznej (dalej: UKE).Sprawy treści audiowizualnych przysługują Krajo-wej Radzie Radiofonii i Telewizji (dalej: KrajowaRada), która swym kształtem ustrojowym przypo-mina francuską Najwyższą Radę Audiowizualną –Conseil Superieur de l'Audiovisuel (CSA). Dlaprzykładu brytyjski Urząd Komunikacji – Office ofCommunications (OFCOM) kontrolujący rynekmediów i telekomunikacji integruje zadania obuwymienionych instytucji.

ElŻBIETA KRUK 91

W Polsce brak jednak przejrzystościwarunków przejścia z nadawania

analogowego na cyfrowe. Nie sąupublicznione cele, priorytety i zasady

konwersji, a co za tym idzie kanałytelewizyjne są rozdzielane według

nieznanych kryteriów. Niesie topoważne społeczne zagrożenia w tym

dalszą koncentrację rynku, a nie jego pluralizację.

Page 92: zeszyty polityczne pis 1

Konstytucja Rze-czypospolitej Polskiej po-wierzyła Krajowej Radzierolę organu, który stoi na straży wolności sło-wa, prawa do informacjioraz interesu publicz-nego w radiofonii i tele-wizji (art. 213 ust. 1).Ustawa o radiofonii i te-lewizji stanowi, że Kra-jowa Rada zadania te ma realizować poprzez politykękoncesyjną, dbając o samodzielność nadawców i in-teresy odbiorców, zapewniając otwarty i pluralis-tyczny charakter radiofonii i telewizji (art. 6 ust. 1).

W wyniku uzgodnień międzynarodowychmamy w Polsce na użytek cyfrowego nadawania na-ziemnego sześć multipleksów; na każdym mieści sięosiem ogólnopolskich programów nadawanych w standardowej rozdzielczości (SD) lub cztery w wysokiej rozdzielczości sygnału (HD). Do tejpory zasób częstotliwości pozwalał na nadawanieanalogowo siedmiu programów.

Do chwili obecnej do przekazu bezpłatnejcyfrowej transmisji telewizyjnej uruchomiono trzymultipleksy, na których otrzymali miejsce wszyscydotychczasowi nadawcy naziemni w wymiarze po-dwojonym. W wyniku decyzji UKE czwarty multi-pleks zakupił w całości, omijając proces koncesyjny,największy koncern medialny w Polsce, uzyskująctym samym możliwość nadawania łącznie 13 pro-gramów naziemnej telewizji.

W jednym z uruchomionych multipleksówKrajowa Rada postanowiła przyznać cztery nowe kon-cesje na rozpowszechnianie programów, tj. upraw-nienia do nadawania naziemnego. W wyniku tego postępowania koncesje dostały dwie spółki kapitałowopowiązane z obecnymi nadawcami naziemnymi (Pol-sat, TVN) oraz dwie spółki należące do jednego kon-cernu medialnego – Zjednoczone PrzedsiębiorstwaRozrywkowe; obie nadające programy muzyczne.

W rezultacie do-tychczasowych działańKrajowej Rady i UKEna poszerzony rynekwszedł tylko jeden nowypodmiot. Fakt ten wska-zuje, że organy państwapolskiego nie dopełniłyobowiązku zapobieganiakoncentracji na rynkachmedialnych, zapewnie-

nia pluralizmu informacji i jak najszerszej oferty pro-gramowej.

Wspomniany proces koncesyjny wzbudził w Polsce wielkie kontrowersje. Społeczne oburzeniewywołał skandaliczny fakt, że konstytucyjny organ,jakim jest Krajowa Rada, działa bezprawnie. Roz-dysponowała ona bowiem kanały telewizyjne bezjasnych kryteriów, co nie zapewniło obiektywizmui rzetelności rozstrzygnięć, wzbudzając uzasadnionepodejrzenie uznaniowości i uprzywilejowanegotraktowania niektórych podmiotów.

Najpoważniejszy zarzut dotyczy nieuzasad-nionej odmowy przyznania koncesji Fundacji LuxVeritatis nadającej TV Trwam. Powołano się tu naracje wyłącznie ekonomiczne, nie podając przy tym,z jakich względów oceniono negatywnie wiary-godność finansową tego nadawcy. Jak wynika zezłożonych w toku postępowania dokumentów,koncesje przyznano podmiotom, które miały słab-szą sytuację finansową niż Fundacja.

Odmowy przyznania koncesji TV Trwamdokonano więc w oparciu o fałszywe przesłanki, coczyni ją bezpodstawną, a więc bezprawną zgodnie zzasadą legalizmu. Jest to przykład nierównego trak-towania prowadzącego do nieuzasadnionej dyskry-minacji. Działanie takie godzi zarówno w normyprawa polskiego, jak i międzynarodowego, w szcze-gólności ustanowione w artykule 10 Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wol-ności z dnia 4 listopada 1950 roku.

NR 1/2012(1) • V. OPOZYCJA92

Fundacjia Lux Veritatis nadająca TV Trwam spełniła wszystkie określone

prawem wymagania niezbędne do uzyskania prawa naziemnegonadawania. To jedyny nadawca

społeczny adresujący swój program doosób o światopoglądzie katolickim, który

aplikował o częstotliwości naziemne.

Page 93: zeszyty polityczne pis 1

Fundacja LuxVeritatis nadająca TVTrwam spełniła wszyst-kie określone prawemwymagania niezbędnedo uzyskania prawa na-ziemnego nadawania.To jedyny nadawca spo-łeczny adresujący swójprogram do osób o świa-topoglądzie katolickim,który aplikował o częs-totliwości naziemne.

Dziwi fakt, żeKrajowa Rada, która masłużyć interesowi publicznemu i interesowi od-biorcy, osłabia pozycję rynkową oraz szkodzi sileopiniotwórczej i kulturotwórczej telewizji realizu-jącej w swym programie ważną misję publiczną, za-miast ją wspierać.

Przyznane do tej pory koncesje mają charak-ter wyłącznie komercyjny, co zagraża społecznymfunkcjom radiofonii i telewizji. Zabrakło natomiastw bezpłatnie dostępnym pakiecie naziemnym pro-pozycji programowej dla milionów katolickich wi-dzów, dla których promowane przez TV Trwamwartości chrześcijańskie i narodowe stanowią fun-dament. Decyzje Krajowej Rady doprowadziły dowykluczenia ogromnej rzeszy odbiorców. Takiedziałanie organu państwa podważa fundamenty de-mokratycznego ustroju Polski, jakimi są wolnośćsłowa, prawo do informacji i zasada równości pod-miotów na rynku medialnym.

Polski Trybunał Konstytucyjny podnosił, że nierówne traktowanie nadawców w zakresie wa-runków uzyskiwania koncesji oznacza nierównetraktowanie w zakresie realizacji wolności wysło-wionej w Konstytucji (art. 54 ust. 1), stanowiącej,

że każdemu zapewniasię wolność wyrażaniaswoich poglądów orazpozyskiwania i rozpo-wszechniania informa-cji. Konstytucyjna gwa-rancja swobody wypo-wiedzi jest warunkiemrozwoju społeczeństwademokratycznego i sa-morealizacji jednostek.

Sprawa ta wy-wołała silne protesty i niezwykłą mobilizacjęPolaków. Zrodził się

ruch społeczny w obronie wolności mediów i prawkatolików w Polsce. Protestują liczne środowiska.Zebrano ponad dwa miliony podpisów w obronieTV Trwam. W kolejnych miastach odbywają sięmarsze tysięcy osób.

Co istotne, towarzyszy temu zmowa mil-czenia. Zarówno media komercyjne, jak i publicznenie komentują skali protestów, nie wspomniałynawet o ponadstutysięcznym marszu wolnościo-wym w Warszawie.

Lekceważy te protesty Krajowa Rada, pol-ski parlament i rząd, demonstrując nieliczenie się zewidentną wolą społeczną, o której świadczy zakresaktywności społecznej. Dlatego apelujemy w Parla-mencie Europejskim o wsparcie w obronie przyna-leżnych nam praw.

Komisja Europejska niejednokrotnie wzy-wała państwa członkowskie do ochrony pluralizmumediów, który może istnieć tylko wówczas, gdystosowane są równe, jasne, niedyskryminacyjnekryteria w dostępie do możliwości nadania pro-gramu. Wobec TV Trwam takich kryteriów nie za-stosowano.

ElŻBIETA KRUK 93

Przyznane do tej pory koncesje mającharakter wyłącznie komercyjny, co

zagraża społecznym funkcjom radiofoniii telewizji. Zabrakło natomiast

w bezpłatnie dostępnym pakiecienaziemnym propozycji programowej

dla milionów katolickich widzów, dlaktórych promowane przez TV Trwam

wartości chrześcijańskie i narodowestanowią fundament.

Page 94: zeszyty polityczne pis 1
Page 95: zeszyty polityczne pis 1

VI

Page 96: zeszyty polityczne pis 1
Page 97: zeszyty polityczne pis 1

Najnowszy tekst dr. Przemysława Żuraw-skiego vel Grajewskiego, wydany przez krakowskiOśrodek Myśli Politycznej, jest obowiązkową lek-turą dla tych, którzy nie boją się myśleć. Esej Duchpyszny poprzedza upadek. Rozważania o naturze pro-cesu rozpadu unii jest wyzwaniem rzuconym utar-tym schematom rozumienia procesu historycznego,ale także potocznym nawykom, prostym skojarze-niom, które rodzi aktualność. Weźmy choćby samtytuł – ilu z Czytelników na pierwszy rzut oka po-myśli, że chodzi o tę i tylko tę Unię, a użyta w tymmiejscu mała litera jest przejawem dystansu do tejinstytucji samego Autora, skądinąd wytrawnegoznawcy i tego zagadnienia. Tymczasem w tytulemamy liczbę mnogą. Ta Unia, o której wszyscy my-ślimy, również znajduje swoje miejsce w tekście, i jest to zaskoczenie jeszcze większe. Z jednej stronydlatego, że przywykliśmy uważać ją za zjawisko bezhistorycznych przodków, z drugiej zaś dlatego,

że może ze swoimi poprzedniczkami dzielić zbliżony mechanizm upadku. Pomijam trzecią perspektywę – samą możliwość upadku Unii Euro-pejskiej. Dla tych, którzy taką ewentualność wyklu-czają, lektura eseju Przemysława Żurawskiego jeststanowczo przedwczesna.

W swym objętościowo skromnym dzieleAutor analizuje kluczowe momenty pięciu wspól-not politycznych, które uruchomiły mechanizm ichupadku. Już sam dobór badanych zjawisk świadczyo rozmachu tekstu. Czytelnik przygląda się więckluczowym chwilom z dziejów unii kalmarskiej,Rzeczypospolitej Obojga Narodów, imperium bry-tyjskiego; pod rozwagę brane też są wyróżniającesię genezą efemerydy – Królestwo Niderlandów z lat 1815–1830 i międzywojenne Królestwo Ser-bów, Chorwatów i Słoweńców. Rozważania kończyrozdział poświęcony przyczynom dezintegracjiUnii Europejskiej. Obserwujemy więc wydarzenia

Mirosław Sanek

Przemysław Żurawski vel Grajewski, Duch pyszny poprzedza upadek. Rozważania o naturze

procesu rozpadu unii, Ośrodek Myśli Politycznej, Kraków 2012

Page 98: zeszyty polityczne pis 1

od późnego średniowiecza po współczesność. A jeślii tego mało, Autor dorzuca w każdym rozdzialewątek polski. Tak, choć wydaje się to niemożliwe,choć takie myślenie rażąco narusza powszechne przy-zwyczajenia do umniejszania polskiej roli w imięwalki z rzekomą narodową megalomanią, to jednaktakie podejście wydaje się, oczywiście w zróżnicowa-nym stopniu, uprawnione i wartościowe.

Instytucja związku międzypaństwowego niejest sama z siebie zła. Opisywane przykłady dotyczązarówno rozpadu związku, jak i wstrzymania decyzjio jego zawiązaniu lub rozszerzeniu (Imperium Bry-tyjskie lekceważące kolonistów w Ameryce, Rzecz-pospolita Obojga Narodów niewidząca miejsca dlatrzeciego narodu). Dlatego też w każdym z omawia-nych przypadków błąd uruchamiający mechanizmdezintegracji lub pomniejszenia siły metropolii mainny charakter. W przypadku unii państw skandy-nawskich jest to manifestowana dominacja jednego znich – Danii i wykorzystanie potencjału całegozwiązku do realizacji interesu najsilniejszego. Rzecz-pospolita popełnia błąd zaniechania – po unii w Kre-wie, Horodle i Lublinie nie widzi potrzeby dalszegorozszerzania praw politycznych na zaporoską Koza-czyznę, traktowaną tak z pogardą, jak i z obawą o własne interesy grupowe. Wielka Brytania nie mazamiaru zaprzestać wykorzystywania fiskalnego ko-lonii bez przyjęcia ich reprezentacji. Królestwo Ni-derlandów jest od początku tworem sztucznym,którego powstanie przyszło z zewnątrz, dla utrzyma-nia równowagi sił między mocarstwami, stąd teżzwiązek ten nie ma obywatelskiego poparcia. Króle-stwo SHS zaś od początku swego krótkiego istnieniazaprzeczało słoweńskim i chorwackim nadziejom naautonomię i poszanowanie odrębnej tradycji histo-rycznej. Narastający opór w tej sprawie spowodowałdalsze restrykcje fundowane przez nową konstytucję,mającą „zlikwidować ślady przeszłości” w imię świeżozadekretowanego „narodu jugosłowiańskiego”.

Na tym tle ostatni i najlepszy rozdział po-święcony czynnikom dezintegracji Unii Europejskiej

może wzbudzać szczególnie zasadny niepokój –okazuje się, że integracja europejska powtarza i su-muje wszystkie błędy swych poprzedniczek i czynito błyskawicznie. Przeszłość się dla niej nie liczy,historia kontynentu niczego jej nie uczy. Dzięki Autorowi konstruującemu w tym rozdziale bły-skotliwe nawiązania do poprzednich rozważań mo-żemy ujrzeć mocny, szalenie przekonujący obraznieuchronności, przed którym wszyscy europejscy decydenci, stróże opinii publicznej, unijni doktry-nerzy zamykają oczy, uciekając w nowomowę euro-peizmu, w zaklęcia typu „więcej Europy w Europie”,traktując śmiertelne zagrożenia jako przejścioweproblemy, których rozwiązaniem jest „jeszcze wię-cej integracji” w imię ratowania najsilniejszych i z jeszcze bardziej ostentacyjnym podeptaniem za-łożycielskich zasad.

Na tę nieuchronność jednak trzeba sobie za-pracować. Upadek nie rodzi się z dziejowej ko-nieczności, ale z ludzkich błędów, z grzesznej,przede wszystkim zaś pysznej nieumiejętności ichdostrzeżenia. Tak Autor widzi genezę upadkuzwiązków międzypaństwowych, opisując na pierw-szym planie kondycję ich elit, piętnując za odrywa-nie się od rzeczywistości, za oślepiający dogmatyzm,uniemożliwiający sprostanie dynamicznie narasta-jącym wyzwaniom.

By przedmiot rozważań ująć najprościej,Przemysław Żurawski staje przed istotnym wybo-rem co do metody. Powiedzmy wprost – Autor nieczuje się nadmiernie przywiązany do kontynental-nej szkoły historycznej, w której praca naukowa za-węża się do analizy ściśle zdefiniowanych źródełhistorycznych, a wszelki interpretacyjny naddatekjest uważany niemal za herezję. Przemysławowi Żu-rawskiemu znacznie milsza wydaje się tradycja an-glosaska, w której dominuje multidyscyplinarność,gdzie śmiałość stawianej hipotezy jest sama w sobiewartością. Jej trafność, aktualną użyteczność wery-fikuje się jednak na płaszczyźnie klasycznie rozu-mianego warsztatu historyka, z czym Autor nie ma

NR 1/2012(1) • VI. LEKTURY98

Page 99: zeszyty polityczne pis 1

najmniejszego problemu. Na potwierdzenie tego wy-starczy spojrzeć na redakcję przypisów i bibliografię,onieśmielającą bogactwem, zwłaszcza w przypadkutekstu o charakterze innym niż czysto naukowy. W ten sposób w Polsce pisze się zbyt rzadko, dlategoteż twórców zdatnych do zestawienia z Autorem na-leży szukać raczej gdzie indziej. Choćby rzucona mi-mochodem uwaga o bliźniaczym podobieństwiedziejów ustrojowych Polski i Węgier – niepopularnaw polskim pisarstwie, tak jak tropienie wszelkich in-nych podobieństw, uznawanych z góry za nieupraw-nione – znajduje echo w monumentalnej pracy F. Fukuyamy Historia ładu politycznego, gdzie ze-stawienie: Polska – Węgry występuje na prawachoczywistości niewymagającej precyzyjniejszego wy-tłumaczenia.

Niezmiernie ciekawe jest również ujęcie w rozprawie charakteru procesu historycznego.Mówiąc skrótem, jest to zdroworozsądkowe poszu-kiwanie kompromisu między wizją dziejów „sław-nych mężów” a sprowadzeniem procesu do analizyprzemian społeczno-ekonomicznych, realne wy-tyczanie granic wolności działania. Autor, wbrewsugestiom wynikającym choćby z samego tytułu i wstępu, nie jest wrogiem dorobku strukturalistów.Dość powiedzieć, że rozdział poświęcony unii kal-marskiej rozpoczyna się nawiązaniem do załamaniademograficznego spowodowanego Czarną Śmier-cią. Elementy te pojawiają się zresztą na różnych po-ziomach; weźmy choćby zdanie: „Unie umierają w chwili, gdy w umysłach i sercach wchodzących w ich skład narodów zamiera wola pozostawania

w związku, (…) a nie w chwili, gdy rzeczywiście na-stępuje załamanie się całej konstrukcji”, które przy-wodzi na myśl znaną regułę F. Braudela o pełnejaktualności przesłanek kryzysu w szczytowym okre-sie rozwoju. Oczywiście czołowy francuski struk-turalista inaczej rozumiał charakter przesłanek, z pewnością nie zgodziłby się na tak szeroki „udziałludzi”, a już zwłaszcza ich mentalnej kondycji, w pro-cesie historycznym, niemniej jednak schemat jestten sam. Ten sam jest też szokujący efekt takich po-szukiwań – głównym winowajcą upadku Rzeczy-pospolitej staje się Zygmunt III Waza.

Odwaga myślenia, niemal nieograniczonyhoryzont badawczy, budząca zachwyt erudycja Au-tora pozwalają Czytelnikowi kontynuować samo-dzielne rozważania w wielu kierunkach. Silnazachęta do własnych przemyśleń, polemiczna moctekstu są główną atrakcją Rozważań. Dorównuje im oczywiście język. Tym, którzy znają Autora je-dynie z wystąpień mówionych (a znam wielu, któ-rzy wybierają się na konferencje Ośrodka MyśliPolitycznej głównie bądź wyłącznie dla Żuraw-skiego), wystarczy wspomnieć, że dr PrzemysławŻurawski pisze tak, jak mówi.

Książkę polecam zwłaszcza tym, którzy sąpewni swoistości, niepowtarzalności projektu UniiEuropejskiej, dla których jej kryzys jest sytuacjąnową. Tak, historia powtarza się. Rzadziej jakofarsa, częściej jako tragedia, zwłaszcza dla tych, któ-rzy uwierzyli w nowy wspaniały świat bez prze-szłych obciążeń, myśląc, że historia to tylko samezamknięte rozdziały.

MIROSŁAW SANEK 99

Page 100: zeszyty polityczne pis 1

Żyjemy w świecie, w którym środki maso-wego przekazu koncentrują się na czasie teraźniej-szym, a czas przeszły traktują jako coś całkowiciezbytecznego, stanowiącego dla „zdrowego” czło-wieka i społeczeństwa rodzaj balastu uniemożli-wiającego osiągnięcie szczęścia. Wszechobecnabeztroska z bezrefleksyjnym przekonaniem o nie-uchronności postępu to postawy wielce charakte-rystyczne dla współczesności, a zawierające się w haśle: Wybierzmy przyszłość! Ten rodzaj myśle-nia nie pojawił się wczoraj czy w wieku XX. Był onstale obecny w kulturze europejskiej, jednak z całąintensywnością rozwinął się dopiero w wieku XIX.Temu stałemu wzrostowi entuzjazmu w społe-czeństwach europejskich towarzyszył również nie-pokój, który podyktowany był kolejnymi wielkimiwstrząsami społecznymi, a ich następstwem byłysetki tysięcy, miliony ofiar (dwa „wielkie ekspery-menty”: sowiecki komunizm i niemiecki narodowysocjalizm).

Współczesna literatura dotykająca tej proble-matyki jest wyjątkowo bogata, jednak wśród wielu

autorów krytycznych wobec naiwności, optymizmui niebezpiecznego utopizmu reformatorów na planpierwszy wysuwa się Roger Scruton. Ten anglosaskifilozof, pisarz i publicysta dzięki talentowi, ale i zasprawą posiadanej wiedzy, potrafi w sposób wyjąt-kowo prosty, klarowny objaśniać najbardziej złożoneproblemy człowieka, jak i całych społeczności.Osoba Scrutona gwarantuje, że książka wychodzącaspod jego pióra będzie przez nas przeczytana i, cowięcej, nie będziemy żałować czasu poświęconegona lekturę. Choć bardziej na miejscu, w wypadkuScrutona, byłoby pisać o smakowaniu i delekto-waniu się niż poświęcaniu czasu. Gdy sięgamy poksiążki tego autora, po prostu wiele zyskujemy.

Rozdziały książki Scrutona układają się w harmonijną całość. W rozdziale pierwszym autorstarał się ukazać dwa rodzaje postaw ludzkich. Z jed-nej strony będą znajdować się ci, którzy preferują w swym myśleniu odwoływanie się do przyszłościoraz spoglądają na rzeczywistość z perspektywy jed-nostki pragnącej odnieść sukces. Z drugiej strony sąosoby, odwołujące się, jak pisał Scruton, do liczby

Włodzimierz Bernacki

Roger Scruton, Pożytki z pesymizmu i niebezpieczeństwa fałszywej nadziei,Poznań 2012

Page 101: zeszyty polityczne pis 1

mnogiej, a więc te, które w swych opiniach i dzia-łaniach mają na względzie wspólnotę, jej historięoraz tradycję. Z natury pierwsza grupa będzie na-cechowana optymizmem, niekiedy naiwnością (abynie powiedzieć głupotą), druga – ostrożnością, nie-obcy jej będzie niekiedy pesymizm (w postaci „spo-radycznej dawki pesymizmu”).

W swej książce Scruton rozprawia się z fał-szywymi stereotypami. Po pierwsze – stereotypemnajlepszego scenariusza; po drugie – stereotypem„urodziłem się wolny”; po trzecie – stereotypem uto-pii; po czwarte – stereotypem sumy zerowej; po piąte– stereotypem planowania; po szóste – stereotypemspiritus movens; po siódme – stereotypem agregacji.

Kolejne cztery rozdziały stanowią rodzajzwieńczenia rozważań Scrutona. W pierwszym z nich wyjawia przyczyny, dla których ludzieskłonni są tkwić w błędzie, czyli „mechanizmyobronne przeciwko prawdzie”. W trzech następ-nych zaś pisze o przeszłości plemiennej człowieka,o „naszej cywilizowanej teraźniejszości” i wreszcie o przyszłości człowieka.

Omawiane przez Scrutona stereotypy two-rzą szczególny, bo kulturowo-polityczny wizeruneknaszej cywilizacji, w którym optymizm staje sięgłównym winowajcą.

Nie sposób w krótkiej recenzji przedstawićwszystkich wątków podejmowanych przez Autoraw jego książce. Stąd też odwołam się tylko do nie-których, szczególnych, będących kluczami do od-czytania naszej polskiej rzeczywistości.

Gdy mowa o stereotypie najlepszego scena-riusza, anglosaski autor odwołuje się do trzech prawpolityki Roberta Conquesta. Warto te prawa przy-toczyć, mają one bowiem charakter uniwersalny.Szczególne miejsce wśród nich zajmuje pierwszeprawo, wedle którego „każdy jest prawicowy w spra-wach, na których najlepiej się zna” (s. 25). W ujęciuScrutona stereotyp najlepszego scenariusza możnazrozumieć tylko wtedy, gdy zestawimy go ze scena-riuszem najgorszym. Otóż optymista nigdy nie do-

puści możliwości ziszczenia się tego ostatniego, ztego też względu nie będzie on brał pod uwagę stratczy szkód mogących się pojawić w następstwie rea-lizacji scenariusza. Wielce intrygujące jest uznanieprzez Scrutona proroków za głosicieli pesymizmu,a jeszcze bardziej zestawienie ich z J.M. Keynesem. A wszystko to wspiera się na stosunku natury czło-wieka do przyszłości i wreszcie odpowiedzialności.Optymista pokłada wyjątkową i nieograniczonąufność w naturę człowieka, przyjmuje za Keynesemmożliwość ograniczenia odpowiedzialności za swojeczyny i przeniesienia długów do przyszłości, a nawetna kolejne pokolenia. To w tej części odnajdziemyodwołania do wielkiego kryzysu, ale i obecnego kry-zysu. Wszak dzisiaj dzieje się tak, że przedstawicielewielkiej finansjery, w obliczu upadku swych korpo-racji, nie wahają się sięgać po wysokie wynagrodze-nia. Jeszcze bardziej symptomatyczne dla opisaniastereotypu najlepszego scenariusza i leżącego u jegopodstaw optymizmu jest przekonanie, że możnahandlować nie tym, co realnie istnieje, lecz tym, coScruton nazywa nierealnymi aktywami. Dzieje siętak wtedy, gdy ludzie finansują swoją bieżącą kon-sumpcję z przyszłych dochodów. W takim działa-niu jak w żadnym innym pojawia się myślenieodwołujące się do najlepszego scenariusza. Wyjąt-kowo trafne w tym względzie są określenia: pira-mida obietnic, iluzja pieniądza itp.

Scruton rozprawia się także ze stereotypemgłoszącym, jakoby ludzie rodzili się wolni. Aby zob-razować w tej materii stanowiska Scrutona, odwo-łam się do cytatu: „Nie rodzimy się wolni: wolnośćjest czymś nabytym. Tylko dziecko, które nauczyłosię szanować innych i ustępować innym, może szanować siebie. Takie dziecko przyswoiło sobie re-guły, zwyczaje i prawa, które tworzą granice wspól-nego publicznego świata” (s. 55). Wszelkie innepropozycje, dodajmy optymistyczne, są dla ludziwyjątkowo szkodliwe, prowadzą bowiem do upo-wszechniania postaw ignorujących nie tylko zasad-ność istnienia wspólnot, ale i instytucji.

WŁODZIMIERZ BERNACKI 101

Page 102: zeszyty polityczne pis 1

Stereotyp utopii jest najbardziej znany (wrazz jego skutkami), a mimo to ciągle znajduje swychgłosicieli i admiratorów. I znów optymizm w połą-czeniu z wiarą w najlepszy scenariusz prowadzi dopropagowania teorii wiodących ku lewackiemu to-talitaryzmowi. Innym stereotypem, którym zajął sięAutor, jest upowszechnienie się mniemania zwa-nego też teorią sumy zerowej. Koncept ten traktujerelacje na sposób bilansu fizykalnego, przyjmuje onbowiem, że suma szczęść i nieszczęść musi się zero-wać. Zatem każdy sukces i każda radość bilansuje się w postaci równej do nich porażek i smutków.Krótko mówiąc, nieszczęście mieszkańców Trze-ciego Świata (żony, robotnika, kupującego etc.) musiprzekładać się na szczęście Stanów Zjednoczonych(męża, kapitalisty, sprzedającego etc.). Jakie kon-sekwencje rodzi ten stereotyp? Na to pytanie odpo-wiedź sama się nasuwa.

Kolejne trzy stereotypy, o których pisze Scru-ton, to stereotyp planowania, ducha sprawczego orazagregacji. Planowanie jako zjawisko w wymiarze po-litycznym (instytucjonalnym) słusznie kojarzy sięprzeciętnemu czytelnikowi z czasami komunizmu w Polsce. Jednak stosunkowo niewiele osób zdajesobie sprawę z faktu, że planowanie wraz ze wszyst-kimi jego negatywnymi skutkami dotyka nas i dziś(centralizacja). Planowanie powróciło przystrojonew szaty Unii Europejskiej, osiągając postać nigdywcześniej niespotykaną. Planowanie, i spiritus mo-vens ukierunkowane są ku przyszłości. O ile plano-wanie wspiera się na „racjonalności”, o tyle ten drugistereotyp odwołuje się do heglowskiego ducha bu-dującego uzasadnienie dla potępienia wszystkiegotego, co sprzeczne, tego, co nienadążające za postę-pami ducha. Stereotyp agregacji jest opisany przezScrutona jako rodzaj sposobu myślenia pozwalają-cego podejmować i racjonalizować (post fatum) dzia-łania państwa zmierzające do zaprowadzeniaspecyficznie rozumianego porządku równości. W tym ujęciu stereotyp zagregowania wolności z równością najlepiej obrazowany jest przez politykę

państwa, za której sprawą pozbawia się ludzi włas-ności (wolności) w imię równości, ba, narusza sięsamą zasadę równości ze względu na fakt istnieniamniejszości obdarowywanych przez państwo przy-wilejami (z tytułu bycia mniejszościami). Scrutonkrytycznie odnosi się tym samym do polityki mul-tikulturalizmu. Tylko przyjęcie modelu społeczeń-stwa monokulturowego, uznającego i akceptującegookreślony kanon aksjologiczny (choć częstokroćskładający się z wielu wspólnot kulturowych), możestanowić fundament trwałości całej wspólnoty po-litycznej (w tym państwa). Scruton, prezentując ko-lejne stereotypy, jednocześnie stara się ukazać nietylko ich miałkość intelektualną, ale i wielką szkod-liwość społeczną.

Rola recenzenta nie polega na wiernymstreszczaniu książki, ale na wskazaniu głównychwątków, za których sprawą książka zasługuje nauważną lekturę. Scruton poprzez nowe spojrzeniena stare „stereotypy”, poprzez ulokowanie ich w rze-czywistości pierwszej dekady XXI wieku sprawia, żePożytki pesymizmu stają się wyjątkowo intrygującąlekturą. Dzięki tej książce zupełnie inaczej spoj-rzymy na programowo optymistyczną społecznośćpolskich lemingów upatrujących w przyszłości rea-lizacji wszelkich wizjonerskich planów.

Co zatem proponuje Roger Scruton?(…) zamiast zatracać się w tych niereal-

nych nadziejach, powinniśmy dokonać ponow-nej refleksji nad naszą naturą jako osiadłych,negocjujących stworzeń i powrócić do naszegopodstawowego zadania, czyli spojrzenia z ironiąi dystansem na nasz rzeczywisty stan, oraz zasta-nowić się, jak żyć w zgodzie z tym, co odkryjemy.

Autor jednocześnie podkreśla owe spojrze-nie, a towarzysząca mu ocena nie może się dokonaćbez wsparcia na tradycji i wspólnym dla całej spo-łeczności doświadczeniu historycznym.

Czy mamy zatem porzucić wszelką na-dzieję? Nie, jeśli już, to tylko tę fałszywą, wspiera-jącą się na równie fałszywych stereotypach.

NR 1/2012(1) • VI. LEKTURY102

Page 103: zeszyty polityczne pis 1

VII

Page 104: zeszyty polityczne pis 1
Page 105: zeszyty polityczne pis 1

2 września 2012 roku prezes Prawa i Spra-wiedliwości Jarosław Kaczyński na specjalnej kon-ferencji prasowej przedstawił plan legislacyjny nanajbliższy sezon polityczny.

Prawo i Sprawiedliwość przygotowało pa-kiet ustaw, które są odpowiedzią na oczekiwania i problemy, z jakimi na co dzień spotykają się Po-lacy. Propozycje Prawa i Sprawiedliwości to niepuste hasła, ale konkretne rozwiązania legislacyjne.Jesteśmy gotowi do rządzenia. Prawo i Sprawiedli-wość jest realną alternatywą wobec złych rządówPlatformy Obywatelskiej.

Uproszczenie systemu podatkowego, w tymprzywrócenie ulg na dzieci, bon na opłatę żłobkaczy przedszkola, cofnięcie szkodliwej ustawy eme-rytalnej i zmiany w systemie emerytalnym, naprawa systemu ochrony zdrowia m.in. poprzez likwidację Narodowego Funduszu Zdrowia – to tylko nie-które z propozycji Prawa i Sprawiedliwości.

Ostatnie lata to czas ogromnych możliwościPolski – nigdy wcześniej w historii nie mieliśmy takwielkiej szansy na rozwój i modernizację naszegokraju. Niestety pięć lat rządów koalicji PO–PSL to

czas stagnacji, błędnych decyzji i zmarnowanychmożliwości. Prawie wszystkie dziedziny aktywnościpaństwa wymagają naprawy. Rząd Donalda Tuskadoprowadził do zapaści w służbie zdrowia. Sytuacjafinansów publicznych jest opłakana. Dług publicznyrośnie w zastraszającym tempie. Najnowsze daneGUS wskazują na zbliżającą się recesję. Następujemetodyczne ograniczanie odpowiedzialności pań-stwa, likwidowane są szkoły, komisariaty czy urzędypocztowe. Rząd zaprzepaścił szansę na infrastruk-turalny rozwój kraju, nie stworzono zapowiadanychsieci autostrad i dróg szybkiego ruchu. Te drogi,które wybudowano, oddawane są w pośpiechu, a niejasne procedury doprowadzają polskie firmy dobankructwa. Zmiany forsowane przez rząd w oświa-cie degradują polską edukację, ogranicza się naucza-nie historii, próbuje się usunąć religię ze szkół.

Prawo i Sprawiedliwość jest przeciwneszkodliwej polityce rządu Platformy Obywatelskiej.Nie zgadzamy się na zaprzepaszczenie szans na roz-wój Polski. Polacy zasługują na państwo, któretroszczy się o ich potrzeby i rozwiązuje ich pro-blemy. Polacy zasługują na więcej.

jest początek naszej ofensywy. To jest początek działania, które ma jeden cel – alternatywę. Zbudowanie nowej alternatywy dla obecnych rządów.Mamy w tej chwili najdłuższe rządy w okresie tego 23-lecia. Rządzą wła-

ściwie już pięć lat i nie rozwiązują obecnych problemów Polski”. Jarosław Kaczyński

„To

Page 106: zeszyty polityczne pis 1

PRAWO I SPRAWIEDLIWOŚĆ „ALTERNATYWA”

Pakiet ustaw

SPRAWIEDLIWE PODATKI • gruntowna reforma PIT i CIT, ujednolicenie

bazy podatkowej, proste zasady naliczania podatków,jasne definicje, co i jak ma być opodatkowane;

• wprowadzenie podatku bankowego i od hi-permarketów;

• powołanie Rzecznika Praw Podatnika;• zmniejszenie obciążeń podatkowych paliw;• ulgi podatkowe dla rodzin;• ulgi dla przedsiębiorców i pracodawców;• wprowadzenie jednej powszechnej deklara-

cji VAT.

SZCZĘŚLIWA RODZINA • realna ulga podatkowa na dzieci dla rodzin,

które mogą z niej skorzystać, ulga przysługuje ro-dzinie od momentu poczęcia dziecka;

• dopłaty do edukacji dzieci – ulga podręcz-nikowa;

• wydłużenie urlopu macierzyńskiego;• opłacenie przez państwo składek ubezpie-

czenia społecznego dla rodziców przebywającychna urlopie wychowawczym;

• bon rodzinny – dofinansowanie z budżetupaństwa kosztów żłobka i przedszkola. Rodzice rea-lizują bon w placówce, do której uczęszcza dziecko,niezależnie czy jest to podmiot publiczny, czy nie-publiczny. Zakłada się wartość bonu w wysokości300 złotych miesięcznie na dziecko;

• karta rodziny wielodzietnej – może być rea-lizowana w placówkach kultury, sportu, przewo-zach itp, zniżki liczone od dwójki dzieci.

ZDROWI POLACY• likwidacja Narodowego Funduszu Zdrowia;• włączenie finansowania służby zdrowia

do budżetu, przekazanie nadzoru i kontroli nad

wydatkowaniem środków publicznych ministrowizdrowia;

• stworzenie sieci szpitali publicznych, tzw.Krajowej Sieci Szpitali. Akcje lub udziały pub-liczne w polskich szpitalach nie mogą być niższeniż 51 %;

• refundacja leków.

GODNA EMERYTURA• uchylenie ustawy podwyższającej wiek eme-

rytalny do 67 lat;• powrót do wieku emerytalnego 60 lat dla

kobiet i 65 dla mężczyzn, przy możliwości dobro-wolnego wydłużenia przez osoby uprawnione;

• wprowadzenie wyboru w systemie emery-talnym (ZUS/OFE);

• wprowadzenie zwrotu podatku dla emery-tów, którzy otrzymują 1000 zł i mniej.

SZKOŁA – DOBRA NAUKA, DOBRE WZORCE • szkoła podstawowa od 7. roku życia;• likwidacja gimnazjum, przywracamy 8-let-

nią szkołę podstawową i 4-letnią szkołę średnią;• rozwój szkolnictwa zawodowego;• tańsze przedszkola – subwencja oświatowa

na przedszkola;• ustawowe zagwarantowanie nauczania his-

torii, religii i języka polskiego; • gabinety lekarskie w szkołach; • odejście od maturalnych egzaminów testo-

wych, przywrócenie egzaminów sprawdzającychrzeczywistą wiedzę ucznia;

• status urzędnika państwowego dla nauczy-ciela;

• koniec z szaleństwem podręcznikowym –minister będzie dopuszczał do użytku maksymal-nie trzy z danego przedmiotu dla danego rocz-nika, a szkoła będzie miała obowiązek wybraćjeden, tak aby młodsze roczniki mogły z niego korzystać.

NR 1/2012(1) • VII. KRONIKA106

Page 107: zeszyty polityczne pis 1

WIĘCEJ PRACY • Narodowy Program Zatrudnienia;• praca dla młodych – Fundusz Wspierania

Przedsiębiorczości Ludzi Młodych; obniżenie o 50%przez okres dwóch lat składek na ZUS dla absol-wentów szkół, stypendia edukacyjne w okresie naukioraz przez rok na poszukiwanie pracy;

• obniżenie składki rentowej dla pracodawcówo dwa punkty procentowe;

• zwiększenie środków na aktywizację dlabezrobotnych;

• ograniczenia stosowania umów śmiecio-wych;

• programy dla gmin, na których terenie wystę-puje wysokie bezrobocie;

• firma rodzinna – proponujemy wliczeniedo okresu składkowego urlopu macierzyńskiegokobiety prowadzącej działalność gospodarczą.

RÓWNE SZANSE DLA POLSKIEJ WSI• kompleksowa reforma izb i spółdzielni rol-

niczych;• ubezpieczenie wszystkich gospodarstw;• zwiększenie wysokości kwot stawek zwrotu

podatku akcyzowego zawartego w cenie oleju napę-dowego wykorzystywanego w produkcji rolnej.

WŁASNE MIESZKANIE• pomoc finansowa dla młodych rodzin ubie-

gających się o mieszkania (kontynuowanie pro-gramów, których celem jest ułatwienie młodymrodzinom pozyskanie własnego mieszkania);

• wdrożenie Narodowego Programu Budow-nictwa Mieszkaniowego;

• ustawa o kasach mieszkaniowych;• ustawa o polityce mieszkaniowej;• zmiana zasad najmu lokali mieszkaniowych.

BEZPIECZNA POLSKA• połączenie ministerstwa sprawiedliwości

i prokuratury;

• zaostrzenie kar za przestępstwa pospoliteoraz te przeciwko życiu i zdrowiu;

• konfiskata majątków przestępców; • zwiększenie ochrony ofiar przestępstw.

KULTURA I TOŻSAMOŚĆ• ustawa o nauczaniu historii; • ustawa o prowadzeniu działalności kultu-

ralnej;• ustawa o ochronie zabytków;• wsparcie finansowe dla mediów publicznych.

Program gospodarczy Prawa i Sprawiedli-wość „Alternatywa” będzie wdrażany stopniowo,nie zakładamy wprowadzenia wszystkich jego ele-mentów w jednym czasie (Szwecja z początku lat 90.jest pozytywnym przykładem skuteczności działaństopniowych, które poprawiły sytuację gospodar-czą i doprowadziły do uzdrowienia finansów pub-licznych).

W pierwszym roku Program zakłada wzrostdochodów publicznych o ponad 11 mld zł – jestto założenie konserwatywne, dochody mogą byćwiększe:

• ponad 5 mld zł dodatkowych dochodówprzyniesie reforma systemu podatkowego zapropo-nowana przez Prawo i Sprawiedliwość;

• 6 mld zł to nowy podatek nałożony na bankii inne instytucje finansowe oraz hipermarkety;

Wzrost wydatków/zmniejszenie wpływówto w pierwszym roku nie więcej niż 13,5 mld zł.Związany będzie z działaniami, które pobudzą gos-podarkę. Główna pozycja to zmniejszenie składkirentowej dla przedsiębiorców o dwa punkty pro-centowe (zmniejszenie wpływów o ok. 9 mld zł).Ponadto wdrożymy Narodowy Program Zatrud-nienia (w pierwszym roku to wydatki ok. 3 mld zł),rozpoczniemy nowe działania prorodzinne (wy-datki to ok. 1 mld zł) i wprowadzimy zwolnienie z podatku dochodowego najuboższych emerytów(skutek: nie więcej niż 400 mln zł).

PROGRAM GOSPODARCZY „ALTERNATYWA” 107

Page 108: zeszyty polityczne pis 1

Zwiększenie deficytu sektora finansów pub-licznych na skutek Programu „Alternatywa” w pierwszym roku to maksymalnie około 2 mld zł,zakładamy jednak, że do takiego zwiększenia defi-cytu nie dojdzie. Chcemy ograniczyć wydatki naadministrację, ale także liczymy, że kiedy rynki fi-nansowe dostrzegą wiarygodność gospodarcząrządu i propozycji PiS, będziemy mniej płacić zaobsługę zadłużenia, które tak zwiększył rząd Do-nalda Tuska (o ponad 350 mld zł). Chcemy zbliżyćsię do wiarygodności Czech. Rentowność ich obli-gacji skarbowych jest ponad dwukrotnie niższa niżpolskich, zatem Czesi płacą mniej za obsługę swo-jego zadłużenia.

Prawo i Sprawiedliwość proponuje w ra-mach Programu umożliwienie Polakom wyborumiędzy OFE a systemem państwowym (ZUS).

Z badań wynika, że nawet 80% Polakówmoże wybrać ZUS. Jako odpowiedzialna partiaPrawo i Sprawiedliwość proponuje jednak stop-niową zmianę – gdyby chciano ją wprowadzić w ciągu roku, fundusze sprzedawałyby akcje, codoprowadziłoby do spadku ich wartości, a takżewzrostu kosztów obsługi długu Polski (przez ob-ligacje). Dlatego Prawo i Sprawiedliwość zakłada,że w drugim roku programu „Alternatywa”przyjdą pierwsze efekty tej reformy i deficytzmniejszy się (konserwatywne założenie, aktywaOFE to obecnie ponad 240 mld zł) o 20–30 mldzł (Węgrzy zrobili to „jednorazowo” w roku 2011i z deficytu 6% PKB osiągnęli nadwyżkę). Po-nadto dziś budżet dopłaca do OFE ponad 9 mldzł, jeśli ludzie będą wybierać ZUS, to proporcjo-

nalnie zmniejszą się dopłaty i nie trzeba będzie takmocno się zadłużać.

Wówczas, po reformie pozwalającej na wybórmiędzy OFE i ZUS, jeśli dodamy dochody z podatkubankowego, od hipermarketów oraz uszczelnieniasystemu podatkowego (łącznie ponad 12 mld zł) i pierwsze efekty zwiększenia bazy podatkowej naskutek działań podjętych w pierwszym roku, mamydo dyspozycji 35–45 mld zł więcej. Rozszerzone zo-staną wtedy instrumenty polityki prorodzinnej orazwdrożymy inne zapowiedziane działania.

Realizację niektórych założeń Prawo i Spra-wiedliwość uzależnia od sytuacji ekonomicznejrównież na świecie, na przykład zmniejszenie ob-ciążeń podatkowych na paliwa warunkujemy cenąropy (na świecie i w Polsce). Gdyby ropa koszto-wała na rynkach światowych 35 dolarów za baryłkę,jak w 2009 roku, i była tania w Polsce (jak za rzą-dów PiS w latach 2005–2007), to rozwiązanie niebędzie wprowadzane. Jeśli natomiast nastąpiłbydługotrwały konflikt w Zatoce Perskiej i na przy-kład cena ropy osiągnęłaby wartość 150 USD za ba-ryłkę na świecie i ponad 6 zł za litr w Polsce, to ulgajest konieczna.

Celem Prawa i Sprawiedliwości jest zbilan-sowany program pobudzający gospodarkę, zwięk-szający bazę podatkową, którego skutkiem będziezwiększenie wpływów podatkowych bez kolejnychzmian w systemie podatkowym (w tym podnosze-nia stawek). Pozytywnym przykładem takich dzia-łań jest Szwecja.

Źródło: PiS.org.pl

NR 1/2012(1) • VII. KRONIKA108

Page 109: zeszyty polityczne pis 1

29 września 2012 roku w Sali Kongresowejodbyła się konwencja „Prawo i Sprawiedliwość –Alternatywa”. Wzięło w niej udział blisko trzy ty-siące osób.

Podczas konwencji jako pierwszy przema-wiał Stanisław Kowalczyk, hodowca papryki, któryzasłynął pytaniem „Jak żyć, panie premierze?”.„Niemoże być tak, że jeden nie ma za co żyć, a inny ku-puje dziesiątą willę” – mówił podczas konwencjisłynny „Paprykarz”.

Następnie głos zabrał były szef NajwyższejIzby Kontroli Janusz Wojciechowski. Poseł PiS za-apelował do NIK, aby poważnie zajął się śledztwemwyjaśniającym przyczyny tragedii smoleńskiej. „Zachwilę pójdziemy na marsz Obudź się, Polsko. Ja bymdo tego dodał: Nie śpij, bo cię okradną. Z dorobkui narodowej godności” – podkreślił.

Podczas konwencji przemawiali takżeprzedsiębiorcy oszukani przy budowie autostrad,którzy podkreślali, że pomimo iż nie dostali pie-niędzy za wykonane prace, musieli zapłać ogromnepodatki. „Rząd tego państwa nie zdał egzaminu” –powiedział jeden z nich.

Głos zabrał poseł Krzysztof Szczerski. „Niemoże być tak, że lokator jednego pałacu siedzi w nie-mieckiej kieszeni, a drugiego w ruskiej budzie” – po-wiedział. „Ale nie traćmy nadziei, rządy Tuska i POto zeszłoroczny śnieg, zaskorupiały i brudny, aleprzemijający. Dlatego ważne, abyśmy się teraz zmo-bilizowali, bo PiS oznacza dziś wolność, prawdęprzeciwko kłamstwu, oznacza uczciwość, państwostojące blisko zwykłych ludzi. Takie państwo zbu-dujemy razem! Bo nie mam najmniejszej wątpli-wości, następny polski rząd będzie rządem Prawa i Sprawiedliwości” – zaznaczył.

Po wystąpieniu Krzysztofa Szczerskiego głoszabrał prezes PiS Jarosław Kaczyński. Zebrani w Sali Kongresowej przywitali byłego premieraoklaskami i zaczęli skandować „Jarosław” i „Zwy-ciężymy”.

„Tak, zwyciężymy, proszę państwa. Chcemy,żeby rząd bronił polskich interesów. Chcemy demo-kracji, chcemy być obywatelami. Przybyliśmy tutajwłaśnie dlatego, że chcemy być obywatelami i jes-teśmy obywatelami. A to oznacza mieć prawa i obo-wiązki, być członkiem wspólnoty ludzi godnych,

Page 110: zeszyty polityczne pis 1

którzy w życiu społecznym są podmiotem, a nieprzedmiotem” – rozpoczął wystąpienie JarosławKaczyński.

„Na status obywatela składa się wiele róż-nych rzeczy, ale prawo do prawdy, do tego, by niebyć manipulowanym i oszukiwanym, jest szcze-gólne. Być manipulowanym to być skłanianym dodziałań wbrew interesom manipulowanego. Dla-tego prawa do prawdy są tak ważne, związane z wie-loma innymi sprawami, pozornie odległymi” –mówił prezes PiS.

„Gdybyśmy w 1989 roku wywalczyli prawodo prawdy, Polska byłaby dziś silniejsza, bardziejsprawiedliwa” – podkreślił.

„Przed nami marsz o Telewizję Trwam, o plu-ralizm mediów, bo nie ma innego sposobu zagwa-rantowania prawa do prawdy niż właśnie pluralizmmediów. Nie ma innego sposobu!” – zaznaczył Jaro-sław Kaczyński. „Ale będziemy też zabiegali o prawodo pracy!” – dodał.

„Wyobraźmy sobie sytuację, gdy media dą-żące do prawdy są równie silne jak te, które broniąrządu. Czy wówczas byłyby możliwe te wszystkieafery? Prywatyzacje spod ciemnej gwiazdy? Prowa-dzona z prezydentem Rzeczypospolitej wojna, która skończyła się smoleńską tragedią? Nie byłybymożliwe!” – mówił były premier.

„Sprawa Telewizji Trwam jest dzisiaj cen-tralną dla polskiej demokracji. Za chwilę będziemyrazem z dziesiątkami tysięcy innych osób. Bo Polskasię budzi! Dziś wspólnota bardziej niż na co dzieńchce być razem” – stwierdził.

„Polacy nie mogą być dzieleni na lepszych i gorszych! O prawach nie może decydować miejsceurodzenia czy nakrycie głowy. Nie może być tak, żegodność jednych jest chroniona ogromnymi grzyw-nami, a innych można obrażać bez żadnych ograni-czeń. Obywatele są równi wobec prawa. My towiemy. Ale czy wiedzą to ci, którzy dzisiaj rządzą?Nie. Oni nie uznają równości wobec prawa, oni w ogóle żadnego prawa nie uznają” – powiedział Ja-rosław Kaczyński.

„Miarka się przebrała: afera taśmowa,Amber Gold, inwigilacja posłów, skandal z ekshu-macjami. Prawo i Sprawiedliwość w poniedziałek,za dwa dni, przedstawi kandydata na premierarządu pozaparlamentarnego. Za kilka tygodni,kiedy uznamy to za właściwie, złożymy wniosek o wotum nieufności. Ale to przyszłość. Dzisiajmamy marsz. Walczymy o Telewizję Trwam, prawodo prawdy, przebudzenie. Przebudź się Polsko!” –zakończył wystąpienie prezes PiS.

Źródło: PiS.org.pl

NR 1/2012(1) • VII. KRONIKA110

Page 111: zeszyty polityczne pis 1

„Polska się przebudziła i coraz więcej Pola-ków będzie się budziło; przebrała się miarka” –mówił w sobotę 29 września na placu ZamkowymPrezes PiS Jarosław Kaczyński podczas marszu„Obudź się, Polsko”.

„Mamy jedno – mamy siłę. Te ogromnetłumy to jest siła. To znaczy, że Polska się przebu-dziła i coraz to nowe grupy, coraz więcej Polakówbędzie się budziło. Przebrała się miarka, przebrałasię miara zła, które mamy w Polsce. My Polacy, pol-scy patrioci, mówimy: nie tym, którzy odmawiająnam praw, bo odmowa prawa do nadawania namultipleksie Telewizji Trwam to nie jest odmowadla jednej telewizji, to odmowa dla pluralizmu,prawdy, podstawowego prawa demokracji” – mówiłbyły premier.

„Bez tego prawa możemy być manipulo-wani. My chcemy prawdy, dlatego chcemy TVTrwam” – zaznaczył.

„Polacy są dzisiaj eksploatowani przeztych, którzy mają przewagę, którzy mogą mani-pulować, tych, którzy nie uznają równości praw,żadnych praw nie uznają (...). Demokracja staje siępozorem, fikcją. Nie chcemy fikcji, chcemy demo-

kracji. Chcemy prawa do prawdy, dlatego chcemyTelewizji Trwam” – mówił. Lider PiS domagał sięrówności praw. „Dziś w naszej ojczyźnie jedni mająprawa, a inni mają obowiązki” – podkreślił.

Jarosław Kaczyński odniósł się również dodziałania Donalda Tuska: „Za chwilę wyjdzie Do-nald Tusk i powie, że są trudności przejściowe.Chcecie takiego przywódcy?” Na tę wypowiedźtłum zareagował, skandując: „Nie”.

Były premier wskazał również na to, że Pol-ska „potrzebuje odnowy moralnej”: „Nie będąnam narzucane zwyczaje spoza Polski, nie potrze-bujemy demoralizacji”.

Prezes Kaczyński zaznacza, że musi sięskończyć czas, w którym wielu ludzi „patriotyzmusię wstydzi lub obawia”. Zaznaczył, że postawa pat-riotyczna do dziś skutkuje represjami.

„Polska ma wystarczające siły, żeby nasszanowano, żeby z nami się liczono” – podkre-ślił Prezes PiS. Jak mówił, w Polsce jest jedyniepozorna demokracja, ponieważ nie ma plura-lizmu mediów. „Musimy się zmobilizować, byodnieść ostateczne zwycięstwo” – mówił Jaro-sław Kaczyński.

Page 112: zeszyty polityczne pis 1

Przed wystąpieniem odśpiewano Hymn Na-rodowy. Słychać było również okrzyki: „Zwycię-żymy" oraz „Tu jest Polska!”.

Po Prezesie Prawa i Sprawiedliwości Jarosła-wie Kaczyńskim głos zabrał także przewodniczącySolidarności Piotr Duda oraz redaktor WitoldReszczyński.

Marsz przebiegł pokojowo, nie odnotowanożadnych incydentów. Mimo oficjalnego zakończe-nia marszu, Traktem Królewskim w stronę placuZamkowego około godziny 18 szły jeszcze grupy,które jako ostatnie wyszły z placu Trzech Krzyży.

Wcześniej uczestniczący w Marszu moto-cykliści zatrzymali się przed Pałacem Prezyden-ckim i głośno trąbiąc oraz hałasując, dali wyrazswojego sprzeciwu wobec polityki Bronisława Ko-morowskiego.

„Jestem tu, bo chcę, żeby się coś zmieniło.Jestem z córką. Mam nadzieję na zmianę” – mówiłTV Trwam jeden z uczestników. Inny dodaje, że„marsz jest potrzebny”. „On mnie buduje. Widzę tuwielu młodych ludzi. To bardzo dla mnie ważne” –dodał.

W czasie marszu wznoszone są hasła m.in.:„Nic o nas, bez nas”, „Brońmy Kościoła i wolnościsłowa”, „Ciemnogród jest tam, gdzie nie ma PanaBoga”, „Nie oddamy Wam TV Trwam”.

Manifestację poprzedziła msza św. na placuTrzech Krzyży. Kazanie wygłosił prałat WalentyKrólak, który nawiązał do nabożeństw odprawia-nych w czasach PRL przez bł. Jerzego Popiełuszkę.„Dziś są inne czasy, ale równie duże są problemy. (...)Demokracja bez Boga staje się czymś demonicznym.Dlatego przychodzimy z tymi problemami dziś naEucharystię” – powiedział ksiądz prałat.

Duchowny przypomniał, że „Słowo Bożejest jedyne i najważniejsze”. Odniósł się do treści liturgii i czytania, które opisywało Michała Archa-nioła, „który strącił smoka”. Ksiądz Królak zazna-czył, że w przeszłości, gdy Kościół był atakowany,biskupi nakazywali modlitwę do Michała Archa-

nioła. „Być może trzeba to tego wrócić, ponieważznów widać ataki na Kościół” – podkreślił prałatWalenty Król.

Dodał, że Słowo Boże zaznacza, iż w życieludzkie wpisana jest nieustanna walka ze złem.Ksiądz Królak odniósł się również do współczes-nej rzeczywistości. Zaznaczył, że aż nadto dobrzeznane są „próby oderwania człowieka od Boga”.Trwa codzienna walka z przykazaniami Boga. Ilepostaw odrzuca przykazania? Jaka jest walka zeświętością i jednością rodziny, jakie jest spustosze-nie w umysłach młodych ludzi, jaka jest walka z ży-ciem poczętym. Jak długo czekamy na prawdę o katastrofie smoleńskiej? Jak długo wyjaśniane sąafery – pytał duchowny i zaznaczył, że „trzeba wal-czyć o prawdę”.

Ksiądz Królak wskazał na to, że trzeba siłyczerpać z Chrystusa. „Chrystus jest tym, kto dajeczłowiekowi godność dziecka Bożego oraz odwagędo walki. (...) Wszelkie zwycięstwo Narodu przy-chodziło przez Maryję, mocą Jezusa Chrystusa,przez solidarność w wierze, naszą świętość. O tymdzisiaj pamiętajmy” – powiedział. Zaznaczył, że„tylko przez świętość i moralność możemy ten świati nasze pokolenie zmienić”.

Pod koniec Mszy głos zabrał o. Tadeusz Ry-dzyk. W imieniu TV Trwam wyraził wdzięcznośćwszystkim osobom, które bronią wolności medióworaz domagają się sprawiedliwego potraktowaniamediów katolickich w Polsce.

„Stanęliśmy w tej stolicy, w której 30 lattemu w czasie swojej pielgrzymki do Ojczyzny największy z rodu Słowian i Polaków, następcaChrystusa, bł. Jan Paweł II zawołał przy GrobieNieznanego Żołnierza: «Niech zstąpi Duch Twój,Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze Ziemi.Tej ziemi». I stało się. I stało się. Polacy znów po-czuli się Narodem i stała się «Solidarność», którąJan Paweł II dodał do podstawowych cnót chrze-ścijańskich” – mówił ojciec Rydzyk. „DziękujemyPanu Bogu, Chrystusowi i Duchowi Świętemu za

NR 1/2012(1) • VII. KRONIKA112

Page 113: zeszyty polityczne pis 1

cnotę solidarności, która mimo walki złego z nią wPolsce żyje. Objawia się, objawia się ciągle i jest rów-nież tutaj” – podkreślił.

„Dobrze, że coraz więcej ludzi woła: Obudźsię Polsko! Obudź się Polsko, do prawdy i miłościspołecznej. Powstań Polsko. Są tacy, którzy mówią:najważniejszy jest spokój. (...) Spokój jest najważ-niejszy, spokój za wszelką cenę – tak mówią ci, któ-rzy nie chcą, by Polska się obudziła” – tłumaczył.

„Nie spokój, ale pokój jest najważniejszy. Mychcemy pokoju, a pokój jest budowany na prawdzie.Prawda jest kluczem do pokoju i wolności. Prawdęi pokój trzeba ciągle zdobywać. Bezczynność pro-wadzi do klęski, do śmierci” – stwierdził.

„Potrzeba nam prawdy w mediach, a niemętnego nurtu i najemników. Chwała, że tacy są i rosną. Trzeba szukać prawdy u źródła, a nie w me-diach, które manipulują. Potrzeba mediów, którejednoczą, prowadzą do dialogu i pokoju. Zadaniemludzi mediów jest pełnić świętą misję, w służbieBogu i krajowi” – zaznaczył duchowny.

O. Tadeusz Rydzyk wskazał również, że po-trzebna jest własność Polaków. Zaznaczył, że w To-runiu zajęto się geotermią, żeby pokazać: nieoddajmy nic. Przypomniał, że „tyle ojczyzny, ileziemi, tyle wolności, ile własności”.

Dyrektor Radia Maryja wskazał również nakonieczność organizacji społeczeństwa. Przypo-mniał, jak wiele organizacji działało przed wojną.„Trzeba się organizować wszędzie. Wtedy światli,prawi, zorganizowani będziemy mieli sukces. Po-wstaniemy. Teraz każdy do pracy. Budźcie ludzi” –apelował.

Tysiące Polaków przybyło do Warszawy, bywesprzeć postulaty głoszone przez organizatorówmarszu, m.in. walkę o sprawiedliwe potraktowanie

TV Trwam w procesie koncesyjnym oraz wycofa-nie się władz z podniesienia wieku emerytalnego.

Przed Mszą na placu Trzech Krzyży odmó-wiono modlitwę różańcową. Odbył się równieżkoncert patriotyczny orkiestry Victoria pod dyrek-cją płk rez. Juliana Kwiatkowskiego.

Prof. Mirosław Piotrowski odczytał list, jakido uczestników Marszu skierował Nigel Farage,Brytyjczyk zasiadający w Parlamencie Europejskim.

W atmosferze wielkiego święta powiewałomorze biało-czerwonych flag. Plac Trzech Krzyżywypełniony był po brzegi.

„Bóg, honor, Ojczyzna!”, „Smoleńsk 2010.Chwała bohaterom. Pogarda zdrajcom” – takie na-pisy widniały na transparentach. Nie brakowało teżflag Solidarności.

Przed Mszą aktorzy scen polskich odczytalim.in. historyczne fragmenty przemówień PrymasaTysiąclecia i ks. Karola Wojtyły. Zaprezentowali też fragmenty utworów polskich wieszczów m.in.Zygmunta Krasińskiego, Adama Mickiewicza, Ju-liusza Słowackiego. Wystąpili m.in.: Halina Łabo-narska, Anna Chodakowska, Barbara Dobrzyńska,Katarzyna Łaniewska, Mirosława Marcheluk, PiotrBajor, Ryszard Jabłoński i Ryszard Mróz.

Katarzyna Łaniewska, która przybliżyła po-stać walecznej bohaterki Anny Walentynowicz, odktórej „wszystko się zaczęło”, nagrodzona zostałaogromnymi brawami.

Organizatorzy spodziewali się około 100 ty-sięcy osób, jednak liczba uczestników znacznieprzekroczyła te szacunki. Wiadomo już, że zgłosiłosię więcej grup zorganizowanych niż przy pierw-szym Marszu w Obronie Wolnych Mediów.

Źródło: PiS.org.pl /JS/wpolityce.pl/PAP

MARSZ „OBUDŹ SIĘ POLSKO” 113

Page 114: zeszyty polityczne pis 1

„Być człowiekiem «Solidarności» możeoznaczać także być człowiekiem największegoruchu społecznego w naszej historii. «Solidar-ność» była wielka i powinna pozostać wielka, zmie-niła bowiem Polskę, Europę i świat. Pamiętajmy o tym, że pozostaje ona niewyczerpanym źródłeminspiracji” – mówił w Sali BHP Stoczni GdańskiejJarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwo-ści, podczas konferencji Lech Kaczyński człowiekiem„Solidarności”.

Odbyła się ona 8 września 2012 roku i miałana celu przywrócenie wiedzy o roli, jaką były pre-zydent Lech Kaczyński odegrał w najnowszej historii, w tworzeniu NSZZ „Solidarność”. Konfe-rencję zorganizował Ruch Społeczny im. Prezy-denta RP Lecha Kaczyńskiego i Zarząd RegionuGdańskiego NSZZ „S”.

„Lech Kaczyński: prawnik, naukowiec,opozycjonista, polityk, mąż stanu, prezydent RP,ale też związkowiec. Lech Kaczyński – czło-wiek «Solidarności» wierny zasadom i ideałom,wierny, aż do ostatnich chwil, autor programu

Polski Solidarnej. Taką Polskę, taką ojczyznęchcielibyśmy mieć. Jako ojczyznę dla każdego. I dla tych, którzy potrafią zadbać sami o siebie,oraz dla tych, którym ojczyzna musi pomagać i ichwspierać. Lech Kaczyński całym swoim życiemrealizował program, który streszcza jedno zdanie:«Nie wierzę w mit budowania dobrobytu kosz-tem godności pracownika». «Solidarność» zrobiwszystko, aby to, co do nas pisał i o czym mówiłLech Kaczyński, aby te ideały, którymi żył i je rea-lizował, były nadal realizowane” – powiedziałprzewodniczący ZRG „S” Krzysztof Dośla, wita-jąc wszystkich gości w Stoczni Gdańskiej. Była ona wypełniona ludźmi, którzy w przytłaczającejwiększości wytrwali na kilkugodzinnej konferen-cji do końca.

„Tak. Lech Kaczyński był człowiekiem «So-lidarności», nawet już jako członek przedsierpnio-wej opozycji, jako prawnik, intelektualista, jakoprezydent RP” – przypomniał poseł Maciej Ło-piński, były prezydencki minister i prezes Ruchuim. Lecha Kaczyńskiego.

Artur S. Górski

Page 115: zeszyty polityczne pis 1

Od września wiceprezesem ruchu jest MartaKaczyńska, rówieśniczka „Solidarności”, córkaLecha Kaczyńskiego urodzona w 1980 roku. „Mójtata zawsze uważał się za człowieka «Solidarności»,mocno związanego z tym pięknym, zrodzonym z emocji i wolności ruchem. Pamiętam zaangażo-wanie taty w strajk z roku 1988. To chyba najmoc-niejsze dziecięce wspomnienie” – powiedziała namtuż przed konferencją Marta Kaczyńska.

Były premier i lider PiS Jarosław Kaczyńskibył tego dnia szczególnie oklaskiwany. „Mój świętejpamięci brat był człowiekiem «Solidarności». Byćczłowiekiem «Solidarności» może oznaczać wieleróżnych sytuacji i stanów. Lech był człowiekiem«Solidarności» w tym najprostszym sensie – człon-kiem organizacji, pełnił funkcje formalne, a takżenieformalne, wtedy gdy «S» była nie do końca sformalizowana. I to jest, można powiedzieć, naj-prostsza odpowiedź na pytanie, co to znaczy. Byćczłowiekiem «S» może oznaczać też, często o tymzapominamy, być człowiekiem największego ruchuspołecznego w naszej historii, ale także co najmniejjednego z dwóch największych w historii świata, botylko ruch Gandhiego można porównać do ruchu«Solidarności» – powiedział Jarosław Kaczyński i przypomniał datę 17 września 1980 roku, kiedy toorganizacje związkowe, które powstawały sponta-nicznie w Polsce, zjednoczyły się w jeden ogólno-polski ruch – „Solidarność”, a wspominając brata,dodał: „Nie zdradził, nigdy nie zdradził – nawetgdy przeszedł do innych funkcji. W kancelarii prezydenta, w NIK, później jako minister spra-wiedliwości, prezydent Warszawy i Polski. A «Soli-darność» była wielka i powinna pozostać wielka,bowiem zmieniła Polskę, Europę i świat” – podsu-mował lider opozycji.

O opozycyjnej działalności i rozpracowy-waniu Kaczyńskiego przez SB mówił historyk, dr hab. Sławomir Cenckiewicz. „Bardzo ważnarola Lecha Kaczyńskiego w Wolnych ZwiązkachZawodowych to monitorowanie represji na całym

Wybrzeżu. To wyjazdy, wysyłanie kurierów, docie-ranie do represjonowanych”. Od grudnia 1981 dopaździernika 1982 roku Kaczyński był interno-wany w Strzebielinku. Z raportu SB widać, że takdługi czas przetrzymywania był karą za zdecydo-waną odmowę jakichkolwiek rozmów ze służbamiPRL. „Badając biografię Lecha Kaczyńskiego, do-ceniłem takich ludzi jak on, bo wiem, że był w tymautentyczny, co potwierdza jego późniejsza po-stawa. Pragmatyka wiernego imponderabiliom.Nie dał się w żaden sposób przekupić, nie dał sięwciągnąć w kooptacje przez korupcje, nie dorobiłsię na tym «szwindlu» w latach 90.” – powiedziałCenckiewicz.

O roli Lecha Kaczyńskiego w Związku w la-tach 1989–1991, między innymi jako wiceprzewod-niczącego Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”,opowiedział politolog Adam Chmielecki. Ten okresw historii Związku i w życiorysie Lecha Kaczyń-skiego jest mało znany, a przecież wówczas faktyczniekierował on „Solidarnością”, nadzorując chociażbybudowanie związkowych struktur.

O Lechu Kaczyńskim – związkowcu i mężustanu – mówił też były lider „S” Janusz Śniadek.„«Solidarność» była wielkim wołaniem zniewolo-nego narodu o wolność i sprawiedliwość społeczną.Wielkim i pięknym marzeniem o Polsce zbudowa-nej na wartościach. Lech Kaczyński dochował wier-ności wspólnym ideałom «Solidarności» jak żadenspośród liderów naszego Związku, którzy odeszli dożycia publicznego, którzy ze społecznego mandatusprawowali najwyższe funkcje w państwie” – powie-dział Janusz Śniadek. Mówiąc o społecznej wrażli-wości prezydenta, Śniadek dodał: „Lech Kaczyńskistał się symbolem wierności zwykłym ludziom. Stądten wielki szacunek ludzi i żałoba po katastrofie smo-leńskiej” – zauważył były związkowy lider.

„Działania Platformy Obywatelskiej sprowa-dzają poszerzenie katalogu swobód obywatelskich o prawo do ryzyka. Prawo do ryzyka okazuje się pra-wem do oszustwa, co pokazała choćby afera Amber

ARTUR S. GÓRSKI 115

Page 116: zeszyty polityczne pis 1

Gold. «Wolności do czynienia krzywdy drugiemubyć nie może»” – mówił Leszek. Niestety, tej bata-lii o przyszłość naszego kraju strona solidarnościowana razie nie wygrywa. Przegrywa, bo liderzy Plat-formy okazują się specjalistami od ryzyka i hazardu.Bezkarnie tuszują kolejne afery. Zręcznie zapraszajądo udziału w swojej nieuczciwej loterii. ElektoratPO to jedna wielka kolejka do kolektury totolotka.Wszyscy wiedzą, że wygrywają tylko nieliczni, że nawygrane składają się wszyscy; pokusa jest zbyt silna,wielu chce spróbować. W Polsce Tuska na wygranetych nielicznych składać się muszą także ci,

którzy nie chcą i nie mogą nawet uczestniczyć w tejgrze” – taką diagnozę postawił Janusz Śniadek, a jegosłowa goście na sali przyjęli oklaskami.

W trakcie konferencji odbył się panel dysku-syjny z udziałem między innymi Andrzeja Gwiazdy,Piotra Semki (przeanalizował polityczne zabiegi wy-eliminowania w 2010 roku Lecha Kaczyńskiego z historii najnowszej, podjęte kilka miesięcy po jegotragicznej śmierci pod Smoleńskiem), KrzysztofaWyszkowskiego, Róży Janca-Brzozowskiej, An-drzeja Kołodzieja, Janusza Śniadka, Grzegorza Bie-reckiego, Mariusza Muskata.

NR 1/2012(1) • VII. KRONIKA116

Page 117: zeszyty polityczne pis 1

Jarosław Kaczyński, Do czytelników . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 3

I. IDEE. SUWERENNOŚĆWłodzimierz Bernacki, O suwerenności i suwerenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7Piotr Naimski, Niepodległość i geopolityka . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 12Krzysztof Szczerski, Suwerenność w Europie – suwerenność Europy. Zarys

problematyki w kontekście zmian politycznych w Unii Europejskiej . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 20Ryszard Legutko, Czego bronimy w Europie? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 29

Zdzisław Krasnodębski, Suwerenność z perspektywy Berlina . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 31

II. USTRÓJKazimierz M. Ujazdowski, Konstytucja, instytucje, podmiotowość . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 45

III. PROGRAMPaweł Szałamacha, Czy, a jeśli tak, to jak repolonizować banki? Pomiędzy

statusem peryferium a podmiotowością gospodarczą . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 59Proponujemy przejście na system budżetowy, Wywiad z Bolesławem Piechą,

lekarzem, byłym wiceministrem zdrowia, posłem Prawa i Sprawiedliwości prze-prowadził Tomasz Matynia, . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 64

IV. TRADYCJAAnna Schmidt, Z kalendarium Prawa i Sprawiedliwości. Pierwszy rok: 2001 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 71Ryszard Terlecki, Politycy Prawa i Sprawiedliwości. Sylwetki trochę subiek-

tywne: Leonard Krasulski . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 77

Page 118: zeszyty polityczne pis 1

V. OPOZYCJAWłodzimierz Bernacki, Prawo i Sprawiedliwość wzmacnia suwerena . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 87Elżbieta Kruk, Wolność Mediów w Polsce. Casus TV Trwam, Wysłuchanie

publiczne w Parlamencie Europejskim w Brukseli 5 czerwca 2012 roku . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 90

VI. LEKTURYMirosław Sanek, Wiele unii, wiele upadków o: Przemysław Żurawski

vel Grajewski, Duch pyszny poprzedza upadek. Rozważania o naturze procesu rozpadu unii, Ośrodek Myśli Politycznej, Kraków 2012 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 97

Włodzimierz Bernacki o: Roger Scruton, Pożytki z pesymizmu i niebez-pieczeństwa fałszywej nadziei, Poznań 2012 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 100

VII. KRONIKA1. Program gospodarczy „Alternatywa” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 1052. Konwencja „Prawo i Sprawiedliwość – Alternatywa” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 1093. Marsz „Obudź się, Polsko” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 1114. Artur S. Górski, Przywracanie pamięci – Lech Kaczyński, człowiek

„Solidarności” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 114

Page 119: zeszyty polityczne pis 1
Page 120: zeszyty polityczne pis 1