116

Cooltura Issue 413

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Tygodnik Cooltura - numer 413

Citation preview

Page 1: Cooltura Issue 413
Page 2: Cooltura Issue 413
Page 3: Cooltura Issue 413
Page 4: Cooltura Issue 413
Page 5: Cooltura Issue 413
Page 6: Cooltura Issue 413
Page 7: Cooltura Issue 413

007

Fot.

PAP/

EPA

/And

y Ra

in

Page 8: Cooltura Issue 413
Page 9: Cooltura Issue 413
Page 10: Cooltura Issue 413
Page 11: Cooltura Issue 413
Page 12: Cooltura Issue 413
Page 13: Cooltura Issue 413
Page 14: Cooltura Issue 413

014 WIADOMOŚCIPRASA NA WYSPACH

Ile ślub? Ile pogrzeb?

Przygotowała: SYLWIA MILAN Źródło: DAILY MAIL

» Nowe, wyższe stawki podał kościół anglikański. 415 funtów za samą

ceremonię ślubną to cena wyjściowa, która zawiera zapowiedzi wygłaszane przez 3 tygodnie i wystawienie dokumentów. Dotąd było to 296 funtów. Ogrzewanie gmachu kościoła podczas uroczystości to już koszt dodatkowy. Jeśli doliczymy

organistę, chór, kwiaty itp., to możemy dojść nawet do 1 tys. funtów.

Biskup Ripon i Leeds John Packer powiedział: „Budżet kościoła anglikańskiego, czyli 35 mln funtów, pochodzi z opłat wier-nych za tego rodzaju posługi. Pokrywają one koszty naszej działalności. 15 mln z tej sumy idzie na pobory dla duchownych. Średnia płaca proboszcza to 22 180 funtów rocz-nie”. Dla porównania średnia płaca w UK to 26 tys. funtów rocznie.

Stawki rosną. Nie opłaca się pobierać ani umierać.

Przyglądając się tym cenom, docho-dzimy do wniosku, że wynajęcie samego budynku kościoła na uroczystość jest nie-wielkim wydatkiem, bo kosztuje 32,75 funta. Z kolei organista bierze do 150 fun-tów, chór 100 funtów, nie wspominając o dzwonnikach. Ksiądz za godzinę cere-monii otrzymuje 22,75 funta.

Pogrzeby też są droższe, w niektórych przypadkach ich cena wzrosła nawet o 50 proc. Na ostatnią posługę wydamy zamiast dotychczasowych 102 funtów – 160. Kre-macja z 289 zdrożała do 420 funtów.

W 2009 r. zawartych zostało 56 700 małżeństw kościelnych. Kiedy rok póź-niej zezwolono na ceremonie w miej-scach innych niż dom boży, ich liczba od razu wzrosła o 2 tys. Kanonik Synodu w Manchesterze Simon Killwick obawia się, że podwyżki zniechęcą młodych do zawierania małżeństwa uświęconego przed Bogiem. Taka opłata dla wchodzą-cych w życie, borykających się z bezrobo-ciem i trudnymi warunkami życia mło-dych ludzi może być w niektórych przy-padkach nie do udźwignięcia, zwłaszcza w biedniejszych parafiach. Zarejestrowa-nie w urzędzie kosztuje niecałe 100 fun-tów. To konkurencyjna cena. – Nie chciał-bym się dowiedzieć, że ktoś nie ma ślubu kościelnego, bo go na to nie stać – dodał Simon Killwick.

Przeciętna brytyjska para wydaje na ślub około 20 tys. funtów. Ale można go zorganizować taniej. Suknia za 1000 funtów? Niekoniecznie. W sklepach typu charity można ją kupić już za 250 funtów, a w internecie u Oxfam.org.uk nawet za 30. Specjalnie zaprojektowane zaprosze-nia ślubne? Są drogie, kosztują jakieś 300 funtów. Można je przecież wydrukować samemu i sporo zaoszczędzić. Fotograf? Zapytaj przyjaciela z dobrym aparatem albo wybierz się do najbliższego colle-ge’u. Profesjonalna sesja zdjęciowa może kosztować 2 tys., a student napstryka fot za 20 funtów. Jeśli na miejsce cere-monii wybierzemy hotel bądź restaura-cję, a organizator usłyszy, że szykujemy się do wesela, a nie np. urodzin, może wywindować cenę i zapłacimy nawet o 1000 funtów więcej! Dekorowanie kościoła kwiatami też nie jest bezpłatne, więc dobrze na termin ślubu wyznaczyć datę bezpośrednio po jakimś dużym święcie. Kościół będzie już ukwiecony i udekorowany.

Ślub kosztuje, i to sporo. Jednak taniej jest urządzić pogrzeb, tym bardziej że kosztów nie ponosimy osobiście. «

Page 15: Cooltura Issue 413
Page 16: Cooltura Issue 413
Page 17: Cooltura Issue 413

Policja uruchomiła antyterrory-styczny numerNa niecałe pięć miesięcy przed rozpo-częciem igrzysk olimpijskich w Londy-nie brytyjska policja uruchomiła tzw. zielony numer alarmowy – 0800 789 321, który ma pomóc w zwalczaniu zagrożenia terrorystycznego.

– Terroryści żyją wśród nas. Chcemy, abyście nas ostrzegali o wszystkim, co was razi, przez wszystkie dni trwania igrzysk – zaape-lował do londyńczyków przedstawiciel Scotland Yardu Stuart Osborne.

Około 25 tys. policjantów i żoł-nierzy ma zadbać o spokojne życie sportowców i kibiców. W arse-nale służb bezpieczeństwa są m.in. myśliwce, dwa okręty wojskowe i rakiety ziemia-powietrze. Koszt ope-racji szacuje się na 553 mln funtów.

Jak ocenia policja, groźba ataku na Londyn ze strony Al-Kaidy i eks-tremistów irlandzkich jest „realna i poważna”.

Stolica Wielkiej Brytanii była już celem zamachów terrorystycznych 7 lipca 2005, niedługo po wyborze jej na gospodarza olimpiady 2012. Wybu-chy bomb w metrze i autobusach komunikacji miejskiej spowodowały śmierć 52 osób.

Igrzyska w Londynie odbędą się w dniach 27 lipca – 12 sierpnia.

» Jordański islamista Abu Katada, uważany kiedyś za prawą rękę

Osamy bin Ladena w Europie, został w poniedziałek zwolniony za kaucją z więzienia na mocy decyzji sądu z 6 lutego.

51-letni Katada, który stara się o unik-nięcie ekstradycji do Jordanii, został zwol-niony z więzienia o zaostrzonym rygorze w Long Lartin w środkowej Anglii w ponie-działek późnym wieczorem.

W ramach warunków zwolnienia za kaucją Abu Katada będzie 22 godziny na dobę przebywał w areszcie domowym, musi nosić elektroniczną bransoletę, nie może korzystać z telefonu komór-kowego, komputera ani internetu. Ma ponadto zakaz kontaktu z 27 osobami, w tym z obecnym przywódcą Al-Kaidy Ajmanem al-Zawahirim, a także nie może chodzić do meczetu, przewodniczyć modłom, wygłaszać wykładów, publiko-wać artykułów, nauczać ani dawać reli-gijnych instrukcji czy porad.

Rząd brytyjski już zapowiedział, że „użyje wszelkich możliwych sposo-bów” w celu deportowania Katady do Jordanii.

Abu Katada, a właściwie Omar Oth-man, nazywany był ambasadorem Osamy bin Ladena w Europie i duchowym przy-wódcą europejskiej Al-Kaidy. W Wielkiej Brytanii był oskarżany o zbieranie fundu-

szy dla islamskich terrorystów oraz ich duchowe wspieranie, został też uznany za zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju, jednak nie postawiono mu zarzutów.

W 2002 r. Katada, Jordańczyk o pale-styńskich korzeniach, został aresztowany na mocy ustawy antyterrorystycznej, która w tamtym czasie dopuszczała prze-trzymywanie podejrzanych o terroryzm bez postawienia im zarzutów.

Został zwolniony w 2005 r. po uchy-leniu kontrowersyjnego prawa. Już po kilku miesiącach wrócił jednak do celi, ponieważ Jordania wystąpiła do władz brytyjskich z wnioskiem o jego ekstra-dycję w związku z zarzutami terrory-zmu. Katada został tam zaocznie ska-zany za udział w dwóch zamachach bombowych.

Procedury deportacyjne wstrzy-mano po styczniowym orzeczeniu Euro-pejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, którego sędziowie uznali, że ewentualna deportacja do Jordanii naruszałaby prawo Abu Katady do spra-wiedliwego procesu. Orzeczenie wywo-łało sprzeciw Wielkiej Brytanii.

Brytyjski rząd zamierza ubiegać się o pozwolenie na deportację Katady. Zdaniem władz do tego czasu islamski radykał powinien przebywać w więzie-niu o zaostrzonych środkach bezpie-czeństwa. «

Zwolniono z więzienia prawą rękę Osamy bin Ladena

Page 18: Cooltura Issue 413

018 WIADOMOŚCIPOLSKA

»W XIII edycji nagrody Kapituła pod przewodnictwem prof. Andrzeja

Rottermunda wyróżniła prof. Normana Daviesa za całokształt działalności upo-

wszechniającej polskie dziedzictwo kul-turowe za granicą, a także za wnikliwe i krytyczne badania, w których wykazał związki dziedzictwa kulturowego Polski

oraz centralnych i wschodnich obsza-rów Europy z dziedzictwem całego kon-tynentu.

Laureat nagrody, dziękując za przy-znane wyróżnienie, wspominał jego patrona Aleksandra Gieysztora. – Znałem go osobiście i bardzo ceniłem. To on jako pierwszy czytał „Boże igrzysko” i zachę-cał mnie do jego wydania. To on, chyba w 1971 r., pokazał mi plany odbudowy Zamku Królewskiego i opowiadał o swo-ich losach jako żołnierza Armii Krajowej. Nagroda była dla mnie niespodzianką i bardzo się z niej cieszę. Już przez 45 lat rozpowszechniam wiedzę o Polsce po świecie i często te moje starania nie są zauważane, więc kiedy taki moment się trafi, to jest „ładny szok”. Za nagrodę kupię sobie bilet dookoła świata i zamienię pla-nowany wykład w Australii w ogólno-światowy tour wykładów poświęconych historii Polski – mówił Davies, odbiera-jąc wyróżnienie.

Norman Davies urodził się w 1939 r. w Bolton w północnej Anglii. Studiował w Oxfordzie, Grenoble, Perugii i Sussex, doktorat uzyskał na Uniwersytecie Jagiel-lońskim. Przez lata związany ze School of Slavonic and East European Studies przy uniwersytecie w Londynie, Davies wykła-dał też na najważniejszych światowych uniwersytetach: Cambridge, Columbii, McGill, Hokkaido, Stanfordzie, Harvardzie, w Adelajdzie i Oksfordzie. Jest autorem takich dzieł historycznych, jak „Boże igrzy-sko. Historia Polski”, „Serce Europy. Krótka historia Polski”, „Europa”, „Mikrokosmos” (historia Wrocławia) czy „Powstanie ‘44” (o powstaniu warszawskim).

Nagroda im. prof. Aleksandra Gieysz-tora jest powszechnie uznawana za najbar-dziej prestiżowe wyróżnienie w dziedzinie kultury. Jej wysokość to 50 tys. zł. «

Brytyjski historyk prof. Norman Davies odebrał podczas zeszłoczwartkowej uroczystości na Zamku Królewskim w Warszawie Nagrodę im. prof. Aleksandra Gieysztora. – Za nagrodę kupię sobie bilet dookoła świata i odbędę tour wykładów poświęconych historii Polski – powiedział Davies.

Zasłużony Norman Davies

Fot.

PAP/

And

rzej

Hre

chor

owic

z

Page 19: Cooltura Issue 413
Page 20: Cooltura Issue 413
Page 21: Cooltura Issue 413

Rosną przychody klubów piłkarskichDwadzieścia najbogatszych klubów piłkarskich na świe-cie w sezonie 2010/2011 zarobiło łącznie 4,4 mld euro. Na czele tej listy niezmiennie znajdują się Real Madryt, FC Bar-celona i Manchester United – wynika z corocznego raportu firmy doradczej Deloitte.

Przychody Realu wyliczono na 479,5 mln euro, Barce-lony na 450,7 mln, a MU na 367 mln. Cała dwudziestka gra w pięciu wiodących ligach europejskich – angielskiej, hisz-pańskiej, włoskiej, niemieckiej i francuskiej. Łączne przy-chody tych klubów wzrosły rok do roku o trzy procent i sta-nowią ponad jedną czwartą wartości całego europejskiego rynku piłki nożnej.

Jak prognozuje Deloitte, niepowodzenie Manchesteru United w obecnej edycji Ligi Mistrzów zapewne spowo-duje dalsze zwiększenie dystansu między nim a hiszpańskim duetem.

RANKING NAJBOGATSZYCH KLUBÓW PIŁKARSKICH, WEDŁUG PRZYCHODÓW, W SEZONIE 2010/2011 1. Real Madryt 479,5 mln euro 2. FC Barcelona 450,7 3. Manchester United 367 4. Bayern Monachium 321,4 5. Arsenal 251,1 6. Chelsea 249,8 7. AC Milan 235,1 8. Inter Mediolan 211,4 9. Liverpool 203,3 10. Schalke 04 202,4 11. Tottenham Hotspur 181 12. Manchester City 169,6 13. Juventus 153,9 14. Olympique Marsylia 150,4 15. AS Roma 143,5 16. Borussia Dortmund 138,5 17. Olympique Lyon 132,8 18. Hamburger SV 128,8 19. Valencia 116,820. Napoli 114,9

Page 22: Cooltura Issue 413
Page 23: Cooltura Issue 413
Page 24: Cooltura Issue 413
Page 25: Cooltura Issue 413
Page 26: Cooltura Issue 413
Page 27: Cooltura Issue 413
Page 28: Cooltura Issue 413
Page 29: Cooltura Issue 413
Page 30: Cooltura Issue 413

030 TEMAT NUMERUSTOSUNKI SPOŁECZNE

Page 31: Cooltura Issue 413
Page 32: Cooltura Issue 413

032 TEMAT NUMERUSTOSUNKI SPOŁECZNE

Oczywiście, że nie! Społeczeństwo jednak tworzy reguły, a odstępstwa od nich są powszechnie napiętnowane. W zależności od kultury, w jakiej żyjemy, to napiętnowanie jest bardziej lub mniej dotkliwe. Zatem w Polsce jednym z pod-stawowych pytań na pewnym etapie Two-jego życia będzie: „Kiedy się ożenisz?”, „Kiedy założysz rodzinę?”. W Stanach zapytają się nas: „Kiedy w końcu opuścisz dom i pójdziesz na swoje?”, a w Anglii prawdopodobnie oficjalnie zapytają nas o pogodę, jednak powłóczyste spojrze-nia co bardziej „cnotliwych” mieszkanek wsi i miasteczek dadzą do zrozumienia, że „coś jest z nami nie tak”, skoro mamy „swoje lata”, a nie mamy stałej partnerki. Czyli jest ciśnienie.

A może to schemat? Nasze teo-rie dotyczące rzeczywistości społecz-

nej, nazywane schematami, mają istotny wpływ na to, co zauwa-żamy, o czym myślimy, co później

sobie przypominamy (Elliot Aronson, „Psychologia spo-

łeczna – Serce i umysł”, Zysk i S-ka 1997).

Profesor Elliot A ro n s o n , g u r u w dziedzinie psy-chologii społecz-nej, pisał w jednej

ze swoich książek: „Nieważne, sam czy

w obecności innych, jesteś zawsze istotą spo-

łeczną. Wiesz o tym, nawet nie-świadomie, że jesteś częścią więk-szej, interaktywnej sieci składa-

jącej się z osób, które kształtują twoje myśli, uczucia i zachowanie” (Tamże).

To jest wytłumaczenie, dlaczego wciąż żyjemy pod presją tego, że coś musimy zrobić. Tak się żyje w społeczeństwie. Co ciekawe, to, że lubisz przebywać sam, wcale nie oznacza, że jesteś dziwny. Wręcz przeciwnie – jesteś nie-

odłączną częścią społe-

czeństwa. Uczestniczysz

w nim, mimo że w jakiś spo-sób próbujesz się alienować. Terry Prat-chett w jednej

ze swoich powieści napisał, że „ludzie, którzy nie potrzebują innych ludzi, potrzebują innych ludzi, by im okazy-wać, że są ludźmi, którzy nie potrzebują innych ludzi” (Terry Pratchett, „Maska-rada”, Prószyński i S-ka 2007).

Z drugiej strony, jak podejść do tych „złych” członków społeczeństwa, którzy nie chcą bądź nie potrafią żyć w stabil-nym związku – bądź w stabilnej samot-ności – i ciągle zmieniają partnerów lub partnerki? A nie przyszło Ci do głowy, że oni żyją w stabilnej złożoności? Tak, tak. Ich życie składa się z kilku miłości naraz. Mają „pojemne serce”.

Za każdym razem będzie i tak źle, i tak niedobrze. Społeczeństwo deter-minuje większość, a większość prowa-dzi w miarę stabilne życie… Oprócz tego, że ostatnie zdanie to fałsz, bo badania pokazują, że wcale tak nie jest. To nasz wewnętrzny strażnik moralny podpo-wiada nam, że „stabilność w życiu” to norma. Stabilność, czyli związek, a do tego jeszcze potomstwo… potem dom, drzewo… a może helikopter?

OGNISKO DOMOWE? NOT!Przyjrzyjmy się trzem kategoriom, jakie zostały stworzone na potrzeby tego artykułu: singiel, związek i „niby-sin-giel”, mający ciągle nowych partnerów/partnerki.

Skąd bierze się parcie na to, żeby być w związku? Do tego stałym?

Ilu psychologów i socjologów, tyle pewnie będzie opinii. Swoje pięć groszy zapewne dorzuciliby jeszcze biolodzy. Dla niech jest oczywiste, że „parowanie się” prowadzi do podtrzymania gatun-ków. Ok, ale zwierzęta – oprócz filmów Disneya – nie wchodzą przecież w stałe związki. Ludzie mają rozwinięty mózg, w którym powinien mieszkać rozum, i wiedzą, że stałe związki są lepsze. Ale czy na pewno?

Nie, nie. Nie nawołujemy do rozwią-złości ani nie chcemy burzyć porządku rzeczy… Właśnie, „porządku” – ten „porządek” stworzyliśmy sobie sami przez setki lat, a i tak jakby porównać poszczególne okresy historii ludzkości, to, co teraz jest „normą” i „porządkiem”, dawniej było dziwactwem.

Obecny stan rzeczy, który jest dla nas oczywisty, to nic innego jak dyso-nans poznawczy. Prawdopodobnie nasi rodzice bądź opiekunowie wpoili nam pewien system wartości. Co to takiego

Page 33: Cooltura Issue 413

033ten „dysonans”? Według formułki to „popęd spowodowany poczuciem dys-komfortu, pierwotnie definiowany jako konsekwencja utrzymywania dwóch lub więcej niezgodnych ze sobą elementów poznawczych, następnie określany jako konsekwencja zaangażowania się w dzia-łanie, które jest sprzeczne z koncepcją siebie jako osoby przyzwoitej i rozsąd-nej”. Uff…

Chodzi mniej więcej o to, że jeżeli od małego wpojono nam (albo nauczy-liśmy się na własnej skórze), że jabłka są kwaśne, to trudno nam będzie zaak-ceptować, że czasem mogą być też słod-kie. I trudno nam będzie zmienić o tych jabłkach zdanie.

Leon Festinger (1957) definiował dysonans jako niezgodność między dwoma elementami poznawczymi. Mamy wiele przekonań na temat nas samych oraz na temat świata i czasami te prze-konania są wzajemnie sprzeczne (Elliot Aronson, tamże).

Dlatego często z rezerwą obser-wujemy ludzi, którzy zamiast siedzieć w domu wolą podróżować i nie „mogą nigdzie zagrzać miejsca”. Dlatego dziwne może się wydawać, że ktoś woli „święty spokój” zamiast „burzliwych związków”. Oczywiście te sprzeczności są tematem dla psychologów. Dla biologów ta sprawa jest jeszcze prostsza. – Każdemu przyda się kilka chwil samotności. (…) Jednak nadmiar samotności może źle wpły-nąć na nasze zdrowie – mówi w rozmo-wie dla „Charakterów” (nr 181) prof. John Cacioppo. Twierdzi on ponadto, że według badań osoby starsze, a na doda-tek samotne częściej zapadają na choroby i tym samym, poprzez osłabioną odpor-ność, szybciej umierają.

– Wydawać się może – i powszech-nie rzeczywiście tak się uważa – że samotność jest czymś negatywnym. To jednak błędne przekonanie. Samotność to tak naprawdę kategoria biologiczna – nieprzyjemny stan, który sygnalizuje, że powinniśmy zwrócić na coś uwagę – mówi prof. Cacioppo („Charaktery”, nr 181).

Tak, to biologia. Jednak z psycholo-gicznego punktu widzenia wypowiedzi profesora nie oznaczają wcale, że musimy być do późnej starości w związku. Wystar-czy zapewne sama obecność osób bli-skich. Kogoś, do kogo można „otworzyć gębę” albo z kim można posiedzieć na ławeczce pod blokiem i obgadać innych lokatorów. Nie patrzyliście na takie zacho-

wania z tego punktu widzenia, prawda? Od teraz nie narzekajcie na „plotkary siedzące w oknie na poduchach”, bo być może właśnie ratują one sobie nawza-jem życie ;)

NIBY JASNE, A JEDNAKZ jednej strony normalne jest więc, że nie mamy nikogo na stałe – to psy-chologia. Z drugiej powinniśmy żyć w parach – jak wskazuje biologia. Skąd ta sprzeczność? „To, co inni myślą i mówią o nas – niezależnie od tego, czy się z tym zgadzamy – bierze się stąd, że my, ludzie, reagujemy zwy-kle na siebie nawzajem. Zachowanie społeczne jest skomplikowaną mie-szaniną emocji i poznawania” (Elliot Aronson, tamże).

Aronson sugeruje, że żyjemy pod presją społeczną. Społeczeństwo, czyli my wszyscy razem, naci-ska samo na siebie, żeby dzia-łać w określonym kierunku. Co by było, gdyby ludzie nie mieli takiej presji? Być może przeszlibyśmy nad tym do porządku dziennego?

Bernard Cohen już w 1963 r. wysnuł tezę, że „być może mass media nie decy-dują o tym, co ludzie myślą. Ale mają zasadniczy wpływ na to, o czym myślą”. Może nasze myślenie jest skut-kiem „zdalnego napro-wadzania”?

Do tego docho-dzą jeszcze inne aspekty, jak na przykład różnica płci. – Gdyby wszy-scy ludzie na świe-cie byli tak wspól-notowi jak kobiety, to każdy siedziałby w swojej piecza-rze. Gdyby z kolei domi-nował męski styl spraw-nościowy, to w ogóle nie byłoby pieczary, do której można by się schować – mówił dla „Charakterów” (nr 181) prof. dr hab. Bog-dan Wojciszke. Czyli nawet różnica płci – jak twierdzi prof. Wojciszke, dosyć poważna – nie stoi »

Page 34: Cooltura Issue 413

034 TEMAT NUMERUSTOSUNKI SPOŁECZNE

na przeszkodzie, żeby człowiek wcho-dził w związki stale i namiętnie.

Często stosujemy znane nam sche-maty w działaniu i w ten sposób wpły-wamy na to, w jakim stopniu zostają one potwierdzone bądź podważone. Badania dotyczące tego procesu — nazwanego samospełniającym się proroctwem — dowiodły, że ludzie niekiedy bezwied-nie zachowują się w sposób, który pro-wadzi do wytworzenia danych wspiera-jących schemat. Są to, być może, najbar-dziej pesymistyczne badania, jeśli chodzi o naszą zdolność do zmiany własnych schematów i przekonań (Eliot Aron-son, tamże).

Z jednej strony mamy swój rozum, „który stawia nas ponad innymi isto-tami na ziemi”, jednak nie robimy nic innego poza działaniem w zwyczajnym, pospolitym, wręcz zwierzęcym stadzie. To umysł kreuje świat wokół nas i nawet „gdybyśmy stanęli tuż obok siebie na tej samej łące, moje oczy nigdy nie ujrzą

tego, co widzą twoje” – pisał George Gissing w „The priyate papers of Henry Ryecroft” w 1903 r.

CYTATY, CYTATY…Ten artykuł w żaden sposób nie powi-nien być i nie jest odkrywczy. Powinien raczej wywołać krótką chwilę reflek-sji – jakiejkolwiek. Artur Conan Doyle w „Sherlocku Holmesie” pisał, że „kar-dynalnym błędem jest teoretyzowanie przed zebraniem wszystkich faktów. Wypacza to sąd”.

Zwróćcie azaliż wżdy uwagę na to, że tak już dzieje się w społeczeństwie, iż ludzie rodzą się różni i tacy pozostaną – całe szczęście – do końca życia. Czę-ścią społeczeństwa są single, pary bez dzieci, pary z dziećmi czy ci, co „serce pojemne mają”. Ci ostatni, jeśli nie robią sobie krzywdy nawzajem, to niech sobie żyją długo i szczęśliwie. Jeszcze raz Elliot Aronson: „Ludzie, którzy postępują anor-malnie, niekoniecznie muszą być sza-leńcami”. Tym razem to cytat z innej jego ważnej książki – „Człowiek istota społeczna” (PWN 2009). Prace Elliota

Aronsona są podstawą nauk humanistycznych: socjologii, psychologii, filozofii czy poli-tologii. Próbował on badać, dlaczego tak trudno nam zro-

zumieć działanie innych. Czy winien jest dysonans

poznawczy, nietolerancja zachowań sprzecznych z naszymi przekona-niami, czy schematy? Sam wybierz odpo-wiedź. Na koniec jesz-cze jeden cytat. Tym razem z rozmowy z aktorem Bartłomie-jem Topą („Dom zły”, „Wesele”, „Kuracja”). Swój udział w akcji

mającej na celu zwró-cenie uwagi na problemy ludzi z autyzmem (wię-cej na str. 46 tego numeru „Cooltury”) podsumował słowami: „Nie nakładajmy

mapy swojego zachowania i swojego wychowania na

innych. Inni też mają prawo do życia. Też są fantastyczni

w swoim zachowaniu, w swoim byciu, w swoim jestestwie”. Tyle. «

Page 35: Cooltura Issue 413

035

Page 36: Cooltura Issue 413

036

AGNIESZKA BIELAMOWICZ

» Houston. Kolejne nazwisko do dodania do listy tych, któ-

rzy żyć jeszcze mogli. Podobno hote-lowa wanna, podobno leki, podobno przedawkowanie narkotyków. Kiedy trwał teatr przypuszczeń po śmierci Winehouse, zastanawiałam się, kto będzie następny. Kto nie wytrzyma i kto umrze śmiercią, jaka zabiera od wieków największe talenty. Nie oce-niam, żałuję.

Kiedy świat żegna Whitney, powra-cają komentarze, iż w mieszkaniu Amy Winehouse znaleziono po jej śmierci trzy butelki po wódce. W oparach alkoholu i marihuany odchodziła nie tylko ona, ale największe ikony muzyki i sztuki. Z drugiej strony, w halucyna-cjach powstawały podziwiane od stu-leci poematy, symfonie i obrazy. Pew-nie gdyby nie trunki świata i używki, młodopolscy poeci nie napisaliby więk-

szości wierszy, a Przybyszewski nie zostałby okrzyknięty demiurgiem i nie zobaczyłby „błękitu norweskich fior-dów” w oczach Dagny Juel. Witkacy nie namalowałby połowy obrazów i nie napisałby: „Papierosik i wódeczka, te dwa pozorne niewiniątka, kryjące się pod maskami przyjemnych dziewczy-nek zgniłe mordy zakazanych prosty-tutek”.

Używki są i będą chlebem powsze-dnim artystycznych dusz. Zdarzyło mi się być na koncercie, w trakcie któ-rego tracący orientację w przestrzeni frontman zapomniał tekstu piosenki, który zna każde dziecko. Staszczyk – tu inny przykład – przeprosił za to, że w Pszowie wyszedł podczas koncertu na scenę pijany. Maciek Maleńczuk z kolei powiedział w programie Kuby Wojewódzkiego, że kiedy jest trzeźwy, ludzie myślą, iż jest pijany, a kiedy nic nie weźmie, wnioskują, iż przyszedł naćpany. Zachowuje się podobno jak

nie on i wygląda jak wariat. Myślałby kto, że podobne sceny zdarzają się tylko artystycznym duszom. Pudło. W pułapki wpadli najwięksi, ale jednocześnie nie-którzy wychodzą z nich zwycięsko. Plotka niesie, iż kiedy jednemu z naj-lepszych finansistów jednego z najlep-szych brytyjskich banków zapropono-wano awans i relokację do londyńskiego City, odmówił w jednej minucie. Zapy-tany o to, dlaczego odrzuca propozycję, która dla innych jest życiowym marze-niem, miał powiedzieć: „Wiem, jak robi się karierę w City. A ja nie lubię narko-tyków”. Przypomniały mi się te słowa, kiedy przeczytałam o Whitney. Pomy-ślałam wtedy, iż – w całej krytyce osza-lałego na punkcie narkotyków show-biznesu – zapomina się o tym, że pro-chy i wódka pożarły niejednego sąsiada, rozwodnika, karierowicza i dzieciaka. Ktoś żartował, że po wino, najlepsze kobiety i dobry śpiew chodzić warto już tylko do kościoła. «

ANDRZEJ ŚWIDLICKI

» Po grudniowym wyznaniu zaufania do niemieckiego

przywództwa w przemówieniu w Ber-linie minister Radek Sikorski na kon-ferencji nt. bezpieczeństwa w Mona-chium zmienił front czy, mówiąc ści-ślej, przegrupował siły. Zamiast apelu o niemieckie przywództwo niezbędne dla wyciągnięcia euro z zapaści Sikor-ski, uzbrojony w historyczną wiedzę, ostrzegał. Przywództwo tak, ale co do hegemonii to już nie – ani w wer-sji twardej, ani miękkiej. Przywódz-two ma jednak to do siebie, że trudno z góry nakreślić jego ramy.

Rzymski wódz Cyncynat, odrywa-jący się od pracy na roli, chwytający za miecz, by dać odpór Ekwom, a następ-nie po odniesieniu zwycięstwa wra-cający do pługa, był wyjątkiem. Więk-szość ludzi na jego miejscu do daw-nego życia nie wracała, bo je przerośli. Podobnie w stosunkach międzynaro-

dowych. Po 1990 r. Niemcy nie są już sympatycznym, średniej wielkości krajem ze stolicą w Bonn z ambicją zatracenia niemieckości w europej-skości. Ratowanie strefy euro uczyniło z nich niekwestionowanego europej-skiego lidera i kraj nastawiony euro-sceptycznie. W razie nieudanej ope-racji ratunkowej cała wina spadnie na Niemcy, a w przypadku udanej nikt nie będzie im wdzięczny.

Nastawieniu Sikorskiego do nie-mieckiego przywództwa zaszkodziły wyniki dwóch ostatnich szczytów. W grudniu (wskutek brytyjskiego weta) zdecydowano, że prace nad paktem fiskalnym będą się toczyć na szczeblu międzyrządowym, co ozna-cza pogłębienie strefy euro za cenę marginalizacji wspólnych instytu-cji UE. W styczniu postanowiono, że kraje takie jak Polska, gotowe przyjąć pakt fiskalny, lecz niebędące człon-kami strefy euro, będą dopraszane do spotkań, ale nieregularnie i bez

prawa głosu. W Monachium Sikorski wystąpił w kapeluszu pragmatyka. Jego zdaniem Niemcy nie powinny nawet próbować zostać tzw. dobro-dusznym hegemonem w Europie, gdyż ich potencjał gospodarczy upo-ważnia je najwyżej do roli głównego udziałowca. Uczestniczący w spotka-niu niemieccy ministrowie udawali, że nie wiedzą, o co chodzi. „Przywódz-two, jakie przywództwo?” – pytali. Thomas de Maizière wskazał, że jeśli ktoś apeluje o przejęcie przez Niemcy przywództwa, to naprawdę chodzi mu o dostęp do niemieckich pieniędzy. Niemcy przywództwa nie wybrały, lecz zostało im narzucone – skomen-tował „Der Spiegel”.

U podłoża ostrzeżeń Sikorskiego tkwi obawa, że eurostrefa może pójść naprzód bez oglądania się na Polskę. Jeśli euro porównać do małżeńskiej sypialni, to polski rząd znalazł się w położeniu gacha, którego miłość wystawiono na trudną próbę. «

Wino, kobiety i śpiew

Antyhegemon

FELIETONYNASZYM ZDANIEM

Page 37: Cooltura Issue 413
Page 38: Cooltura Issue 413

038 WYDARZENIAKRÓLEWSKI JUBILEUSZ

Od 60 lat: Duty first, self secondRok 2012 to dla Wielkiej Brytanii i krajów Wspólnoty Narodów rok niezwykły, bo już za kilka miesięcy rozpoczną się obchody diamentowego jubileuszu Elżbiety II. Po nagłej śmierci ojca księżniczka Elżbieta objęła tron 6 lutego 1952. I choć koronacja miała miejsce rok później, to właśnie w roku bieżącym świętować będziemy 60-lecie panowania starszej córki Jerzego VI.

FILIP CUPRYCH

» Z Bożej łaski Królowa Zjedno-czonego Królestwa Wielkiej Bry-

tanii i Irlandii Północnej, Antigui i Bar-budy, Australii, Bahamów, Barbadosu, Belize, Grenady, Kanady, Jamajki, Nowej Zelandii, Papui-Nowej Gwinei, Saint Kitts i Nevis, Saint Lucia, Saint Vincent i Grena-dyn, Tuvalu i Wysp Salomona, przewod-nicząca Wspólnoty Narodów, Obrończyni Wiary – to pełen tytuł, jaki z chwilą obję-cia tronu przyjęła Elżbieta II. Brytyjska

korona przypadła jej niezależnie od tego, czy chciała, czy nie. Świadoma obowiązków, jakie nieoczekiwanie na nią spadły, oficjal-nie i publicznie przysięgła wypełniać je tak długo, jak zdrowie i życie pozwoli. „Duty first, self second” to maksyma, która przy-świeca monarchini od 1952 roku.

PROGRAM OBCHODÓWOd wczesnych lat Elżbieta Aleksandra Maria Windsor przyuczana była do roli księżniczki, reprezentantki rodziny kró-

lewskiej. Jej babka, królowa Maria, nie przypuszczała jednak, że to właśnie jej najstarszej wnuczce przypadnie brytyj-ski tron – tylko dlatego, że Edward VIII abdykował, aby poślubić Wallis Simpson. Od 60 lat Elżbieta II niezłomnie pokonuje wszelkie przeciwności i przewodniczy powoli kruszejącemu imperium z tą samą godnością. Rok 2012 to liczne celebracje jubileuszu Jej Wysokości. A jest co świę-tować, bo 60-lecie Elżbiety II na brytyj-skim tronie to dopiero drugi taki jubileusz w tysiącletniej historii monarchii. Wcze-śniej obchodziła go praprababka monar-chini, królowa Wiktoria. Wielki tydzień obchodów Diamond Jubilee potrwa od soboty (2) do wtorku (5 czerwca bieżą-cego roku). Na rozpoczęcie jubileuszu w sobotę 2 czerwca Elżbieta II odwiedzi wyścigi konne w Epsom. W niedzielę 3 czerwca w całym kraju zaplanowano The Big Jubilee Lunch, czyli powrót do niezwy-kle niegdyś popularnych „street parties”, które organizowane będą wszędzie tam, gdzie wyrażą na to ochotę lokalne społecz-ności. Pałac Buckingham zachęca wszyst-kich do organizacji i udziału w tego typu spotkaniach, podczas których wyłączane z ruchu są nawet całe ulice, pojawiają się na nich stoły, nakrywane przez wszyst-kich mieszkańców danego osiedla, dziel-nicy czy sąsiedztwa. 3 czerwca to także niezwykłe wydarzenie na Tamizie. Tego dnia po południu na rzece pojawi się 1000

Page 39: Cooltura Issue 413
Page 40: Cooltura Issue 413
Page 41: Cooltura Issue 413
Page 42: Cooltura Issue 413

042 Z BLISKACZŁOWIEK TYGODNIA

Dbajmy o historię Polonii londyńskiej dla nowych pokoleńJACEK (JACK) LOHMAN od 2002 r. jest dyrektorem Museum of London, które wspiera burmistrz miasta Boris Johnson. Wcześniej nadzorował 15 muzeów Iziko w Cape Town w RPA. Jest przewodniczącym Rady Powierniczej Muzeum Narodowego w Warszawie. Urodzony w Londynie, w polskiej rodzinie, od lat promuje polską kulturę na Wyspach.

ROZMAWIA KAROLINA ZAGRODNA

Jakie były początki pana kariery?

Studiowałem historię sztuki i architekturę. Ludzie, którzy są archi-tektami, bardzo często mogą sobie wyobrazić, jak coś powinno wyglądać. Mają pewną wizję. Myślę, że zosta-łem dyrektorem dlatego, że zawsze byłem w stanie doradzić ludziom, co mają robić, jak coś przekształcić. Mnie zawsze interesowało muzeum, ponieważ moi rodzice byli projektan-tami i architektami. Jak byłem młody, musiałem rysować rysunki robocze do różnych wystaw i muzeów. Wszyst-kiego nauczyłem się od rodziców. Wtedy nie było jeszcze komputerów, wszystko robiło się ręcznie, na stole kreślarskim. Teraz wszystko projek-tuje się wirtualnie.

Co było dla pana największym wyzwaniem?

Zawsze pieniądze, których często tym muzeom brakuje. Bardzo wcze-śnie nauczyłem się, jak zbierać fun-dusze. Dzięki temu, że przez 10 lat pracowałem dla rządu brytyjskiego, dla English Heritage, gdzie odpowia-dałem za wszystkie zamki i pałace, nauczyłem się, że jeśli coś chce się zrobić, trzeba samemu znaleźć pie-niądze. Jeśli człowiek będzie cze-kał, aż ktoś przyjdzie z pieniędzmi, to nigdy się nie doczeka. Poszedłem do Richarda Bransona i poprosiłem o pomoc finansową, o bilety lotni-cze. Żebrałem na coraz większą skalę, a potem prosiłem rząd o pomoc. Jak się okazało, bardzo skutecznie.

Czym Musem of London różni się od innych w Londynie?

Jest to muzeum prowadzone w spo-sób bardzo emocjonalny. Ja praktykuję tzw. relaxed museology, tutaj ludzie wchodzą i mają przeżycia. Każda część Londynu i jego historia jest inaczej przedstawiona, przy użyciu innej tech-niki. Nie jesteśmy typowym muzeum. Przykładowo wczoraj byłem w pracy i widziałem, jak ludzie wzięli meble muzealne i przenieśli je w inne miejsce, usiedli i rozmawiali. Bardzo mi się podo-bało, że ludzie czują się tak swobodnie, że mogą nawet przemeblować muzeum. Zebrałem bardzo dużo pieniędzy na tę przestrzeń, więc możemy eksperymen-

Page 43: Cooltura Issue 413

043

Czy kiedykolwiek polskie pocho-dzenie było dla pana problemem?

Nigdy. Zawsze otwarcie i na wstępie mówię, że jestem Polakiem. Jestem też londyńczykiem. Widzę to wyraźnie i cieszę się, że jestem czę-ścią pewnego establishmentu. Peł-nię ważną funkcję, dzięki której mogę promować polską kulturę. Wierzę, że robię wiele dla Polski. Szczególnie w Muzeum Narodowym w Warszawie, które w tym roku obchodzi 150-lecie.

Polacy są wielojęzyczni, wielo-kulturowi. Polska znajduje się pomię-dzy Wschodem a Zachodem, dzięki czemu możemy być uważni na różne kultury. Dziękuję Bogu, że jestem Polakiem.

Najbliższe plany Musem of London?Do czerwca mamy wystawę

Dickensa, która jest bardzo popu-larna. Jeśli Czytelnik jest zainte-resowany zobaczeniem oryginal-nego pisma Dickensa, to jest jedyna możliwość, aby zobaczyć wszystkie jego rękopisy.

Z okazji olimpiady poprosiliśmy młodzież Londynu, aby przekształ-ciła główną galerię w stylu rzym-skim. Projekt będzie się nazywał „Stories of the World” i rozpocznie się 23 czerwca.

2 sierpnia natomiast planujemy urządzić Dzień Polski. Całe muzeum będzie poświęcone Polsce. Więcej nie mogę zdradzić, ale planujemy i przy-gotowujemy to z Polskim Komitetem Olimpijskim. «

najwyższą jakość. To jest Londyn, tu nie można po prostu pokazać czegoś prze-ciętnego, jakość jest niezwykle ważna. Jeśli więc każdy się stara, dołoży coś od siebie, efekt jest wielki. Największym moim sukcesem było oddanie muzeum w ręce Borisa (Johnsona, burmistrza Londynu – przyp. red.). Jestem jedyną osobą w świecie kultury, która bezpo-średnio odpowiada przed burmistrzem. To zmieniło tak wiele. Chciałem rów-nież wspomnieć o artykule w „Cool-turze” parę lat temu, gdzie reklamo-waliście wystawę, którą ja prowadzi-łem. Spodziewałem się może 20 osób, a przyszło 450 osób. To był ewenement, którego nigdy w życiu nie zapomnę. Dzięki jednej reklamie w „Coolturze” do muzeum przyszło tak wielu mło-dych Polaków. Biła od nich niesamowita energia. Byli tak bardzo zainteresowani historią, co mówi dużo o poziomie ich wykształcenia, prawdopodobnie wyż-szym niż w innych krajach.

Jaki jest Boris Johnson?Boris Johnson uwielbia kulturę.

Jest bardzo charyzmatyczny. Jak byli-śmy w Pekinie, prosiłem go, żeby poprosił przewodniczącego o znicz olimpijski, abyśmy mieli go w muzem. Boris poszedł, poprosił od razu i wrę-czył mi znicz. I mamy teraz znicz z Chin w muzeum, bo mamy bur-mistrza, który o nas dba. Boris ma w sobie bardzo dużo energii, którą wnosi do miasta. Jest energicznym i dynamicznym człowiekiem, bardzo zafascynowanym historią.

tować z obiektami, filmem – lubię mie-szać różne media. Język wystawienniczy jest u nas dość nietypowy.

Co jest, według pana, kluczem do sukcesu?

Na pewno energia, którą czło-wiek wnosi do miejsca pracy, żeby ludzie nie byli zaspani. Aby cieszyli się swoją pracą, aby chcieli tam być. Bar-dzo ważne jest, aby mieć dobrą załogę, która ma takie samo spojrzenie na

Dokończ zdanie: Sukces to dla mnie… jak wszyscy się śmieją. Nie lubię być zbyt poważny. Aby osiągnąć to, co mam, musia-łem poświęcić… strasznie dużo własnego czasu. Bycie dyrektorem to praca na 24 godziny, jak matka z małym dzieckiem. Matki i dyrek-torzy muzeum mają ze sobą bardzo dużo wspólnego. Najtrudniej mi znieść dni, kiedy… jest kiepska pogoda. Wszystkim nam jest raźniej, jak świeci słońce, prawda? W wolnym czasie lubię… pomagać Polsce. Londyn jest… pięknym, barwnym miastem. Szczegól-nie jak patrzysz na rzekę, która wygląda, jakby namalowało ją dziecko – pełna fal. Czy jesteś w Hammersmith, czy też Isle of Dogs, widzisz te olbrzymie zakręty. Skala tego miasta i i tej rzeki to coś nie-bywałego! Londyn mnie wzrusza, a na Tamizę mogę patrzeć godzinami. Czę-sto stoję na mostach i chce mi się pła-kać. Jestem Polakiem, uwielbiam chodzić i oglądać polskie zabytki, ale jak stoję tutaj na moście, czuję się londyńczykiem, czuję się dumny z tego miasta.Polacy w Wielkiej Brytanii powinni… zastanowić się, jak mogą dbać o histo-rię Polonii w Londynie. Dla przyszło-ści. Nie wiemy, jaka to ciekawa historia, większość Polaków nie zna historii pol-skiej emigracji: wczorajszej, powojen-nej, XVI-wiecznej, jakiejkolwiek. Amba-sador polski istniał już w XVI wieku. To jest ciekawa historia, wzbogacająca to miasto. A my ciągle ją tracimy. Musimy o nią dbać.

Page 44: Cooltura Issue 413

044 WYDARZENIAŚWIAT

Jeśli Polska chce być konkurencyjna, musi otworzyć się na imigracjęSpecjalnie dla Czytelników „Cooltury” TOMASZ MACHAŁA, szef nowego portalu Tomasza Lisa, o tym, co już było, a co nastąpi, rozmawia z Sylwią Milan.

W minionym roku wydarzyło się wiele rzeczy, które

zmieniły obraz świata. Jak panu te 12 miesięcy minęło w pracy?

Ten rok zmienił obraz mojej pracy. Podjąłem najbardziej ryzykowną decy-zję w karierze. Są też tacy, którzy mówią, że idiotyczną. Po latach wspinania się na telewizyjny szczyt, gdy byłem już na nim (główny reporter polityczny w wie-czornym programie informacyjnym – przyp. red.), postanowiłem zająć się czymś innym. I to w internecie. Dla mnie to logiczne. Jestem teraz szefem i redak-torem naczelnym przedsięwzięcia,

które będzie najgłośniejszym debiutem w mediach w 2012 r. To ekscytujące.

Rok 2011 obfitował w wiele wyda-rzeń na świecie. W lutym Hosin Mubarak zrezygnował z funk-cji prezydenta Egiptu. Przywódca Libii Muammar al-Kaddafi został zastrzelony po ucieczce. Czy to jedynie pokoleniowa zmiana warty, czy szykuje się większa transformacja?

Zobaczymy za jakiś czas. Upa-dek Mubaraka w Egipcie oznaczał, co zobaczyliśmy po kilku miesiącach, że

władzę przejęła wojskowa dyktatura. W Libii wybory parlamentarne odbędą się gdzieś za pół roku, prezydenckie za kilkanaście miesięcy. Za wcześnie, by o tym mówić. „Większa transforma-cja”, co już widać, nie obejmie Syrii, a na drugim końcu świata Korei Północnej. W różnych krajach dzieją się różne rze-czy i chyba jednak nie da się ich sprowa-dzić do wspólnego mianownika „wiosny ludów”.

Zamach w metrze w Mińsku. 15 osób nie żyje, dołączą do nich zamachowcy, skazani na karę śmierci. Szybki proces, surowa kara. Takie wymierzanie sprawie-dliwości lubi każdy naród. Skąd więc protesty?

Pytanie sugeruje, że Białorusini masowo wyszli na ulice po wyroku sądu. Protesty tymczasem były nieliczne i ograniczone do grup obrońców praw człowieka. Reszta społeczeństwa dobrze wie, co na Białorusi oznacza manifesto-wanie przeciwko władzy. W sondażu (pytanie o jego wiarygodność) 43% badanych uznało, że skazani za zamach w metrze są niewinni.

Książę William i Catherine Mid-dleton zawarli związek małżeń-ski. Królowa świetnie się trzyma, nadal pracuje, a w kolejce do tronu stoją syn i wnuk. Kiedy i komu, pana zdaniem, go odda?

Kilka lat temu obejrzałem film Ste-phena Frearsa „Królowa”. I wiem po nim, że Elżbieta II odda tron na swoich, a nie cudzych warunkach. Wiem też, że odgadywanie tego (zwłaszcza z Polski) nie ma najmniejszego sensu. Brytyjska prasa robi to z pewnością od lat.

Beatyfikacja Jana Pawła II przez Benedykta XVI. Kościół od jakie-goś czasu ma kłopoty, ale uro-czystości tego typu nadal mają widownię, o jakiej inne, świeckie, imprezy mogą tylko pomarzyć.

Jaka świecka idea łączy tak wiele osób co któraś z wielkich religii? Z dru-giej strony, finał Super Bowl ogląda w Stanach Zjednoczonych 100 mln widzów. Nie sądzę, aby jakaś inna beaty-fikacja mogła to pobić. Jan Paweł II był liderem nie tylko duchowym, ale też politycznym, setki milionów osób na świecie czuły się z nim duchowo zwią-zane. Nie można na podstawie tego jed-

Page 45: Cooltura Issue 413
Page 46: Cooltura Issue 413

046 WOKÓŁ NASAUTYZM

Pijany jak Topa?Kilka tygodni temu serwisy społecznościowe i plotkarskie w całej Polsce obiegły filmiki z aktorem BARTKIEM TOPĄ w roli głównej. Aktor zachowywał się nietypowo. Sprawiał wrażenie pijanego albo będącego pod wpływem narkotyków. Fora internetowe rozgrzały się od spekulacji, a po kilku dniach pojawiły się sprostowania… Większości komentujących zrobiło się po prostu głupio.

PIOTREK DOBRONIAK

» Bartłomiej Topa uczestniczył w kampanii społecznej na rzecz

ludzi z autyzmem. Wcielił się w rolę człowieka, który na co dzień boryka się z tym zaburzeniem. Wystąpił „ze swoim autyzmem” w „Pytaniu na śnia-danie”, czym wzbudził konsternację wśród prowadzących i widzów.

W sobotę, na zakończenie tygodnia pełnego wrażeń z udziałem Bartka, do sieci wypłynął kolejny filmik. Tym razem aktor wyjaśnił całą sytuację i, co naj-ważniejsze, zwrócił uwagę na problem autyzmu. O tym, jak przygotowywał się do tej specyficznej i ważnej roli, opo-

wiedział nam kilka dni temu podczas pobytu w Londynie.

Brałeś udział w reklamie społecz-nej związanej z dziećmi autystycz-nymi…

Nie tylko z dziećmi. Z dorosłymi też.

Fakt, z ludźmi dotkniętymi auty-zmem. Reklama była dość specy-ficzna, stała się takim interneto-wym robakiem. Pojawiły się fil-miki pod tytułem „Topa pijany w metrze” – ze znakiem zapyta-nia. Czytałeś komentarze pod fil-mikami?

Byłeś ciekaw reakcji ludzi na to, w czym brałeś udział?

Wiesz, to jest bardzo precyzyjnie przygotowana kampania, akcja, która zaczęła się tak naprawdę parę miesięcy wcześniej. Ta środa, kiedy uczestniczyłem w programie „Pytanie na śniadanie”, była „punktem zero” tej akcji. Potem pojawiły się filmiki z metra, z supermarketu – to wszystko było bardzo precyzyjnie wymy-ślone i oczywiście spodziewaliśmy się tych najgorszych komentarzy: że jestem najebany, pod wpływem narkotyków, że jestem chory psychicznie. Zakładaliśmy, że im gorzej, tym lepiej. Tym bardziej że wiedzieliśmy, że w sobotę wszystko się wyjaśni. Dla mnie to była tylko i wyłącz-nie gra, jakieś zadanie aktorskie. Dla tych ludzi to jest rzeczywistość. Postanowili-śmy porównać życie młodego człowieka, który się porusza metrem, jest w super-markecie razem ze swoją matką, i ludzie oskarżają rodziców o to, że oni się źle zachowują w metrze, że się źle zacho-wują w sklepie, że są źle wychowani. Tacy ludzie żyją wśród nas. Chcieliśmy zwrócić uwagę na ten problem, który jest coraz bardziej powszechny w Polsce. Zresztą nie tylko w Polsce. Generalnie ONZ uznało autyzm za jedną z trzech najważ-niejszych chorób cywilizacyjnych – obok nowotworu, cukrzycy i AIDS. Autyzm jest jednym z poważniejszych problemów świata. Nie mamy tego świadomości – kompletnie. Dlatego chcieliśmy zwró-cić na to uwagę i ta akcja się udała. Jak

Co to jest autyzm?Autyzm schizofreniczny polega na wycofaniu się z kontaktów z innymi ludźmi, zamknięciu w sobie i rosnącym (aż do wyłączności) skupieniu na prze-żywaniu świata wewnętrznego. Kon-takt z otoczeniem jest zwykle niedo-stosowany i znacznie ograniczony.

Autyzm dziecięcy, autyzm głęboki bądź zespół Kannera to całościowe zaburzenie rozwoju, w którym istotną rolę odgrywa funkcjonowanie mózgu. Do typowych cech należą problemy z komunikowaniem uczuć i związkami społecznymi. Występują również pro-blemy z integracją wrażeń zmysłowych.

Page 47: Cooltura Issue 413
Page 48: Cooltura Issue 413

048 WYSTAWARECENZJA

Yayoi Kusama: Jestem tu, ale jestem niczymYayoi Kusama to artystka, która dobrowolnie dała się zamknąć w szpitalu psychiatrycznym, gdzie mieszka do dziś. Wariatka o zdrowych zmysłach? Z pewnością. Ale także geniusz, obok sztuki którego, jakże zróżnicowanej, nie sposób przejść obojętnie. Jej wystawę możemy obecnie oglądać w Tate Modern.

KAROLINA ZAGRODNA

» Odwiedzający galerię dzielą się na 3 grupy: prawdziwych kone-

serów, którzy doskonale wiedzą, na co się piszą (krytycy sztuki, dziennikarze, żony menedżerów drużyn footbalowych), tych, którzy znaleźli się na wystawie przypad-kowo (studenci?), i tych, którzy o sztuce nie mają pojęcia i przyszli ze zwyczajnej ciekawości. Wszyscy mają prawo wejść do galerii, ale nie wszystkich wystawa zain-teresuje równie mocno. Przedstawiciele trzech grup obecni byli w Tate Modern podczas drugiego dnia ekspozycji japoń-skiej artystki Yayoi Kusama i każdy z nich wyglądał na zafascynowanego. Wiem to, bo sama należę po części do każdej z tych grup. Twórczość Kusamy, choć dziwna, szokująca i surrealistyczna, jest poniekąd estetycznie piękna.

Yayoi Kusama urodziła się w 1929 r. w Matsumoto City, prowincji w górach, 130 mil na zachód od Tokio, jako jedna z czwórki rodzeństwa. Jej pasja ujawniła się już w młodym wieku. Jako mała dziew-czynka wszędzie brała ze sobą zeszyt i robiła szkice.

W 1948 r. Kusama zaczęła studiować japoński styl malowania nihonga. Jego roz-wój był mocno związany z japońskim nacjo-nalizmem w końcu XIX i na początku XX wieku. Jednak Kusama bardzo szybko znie-chęciła się do konwencjonalnego sposobu malowania. Zaczęła samodzielnie uczyć się europejskiej i amerykańskiej awangardy, zdobywając informacje z magazynów i ksią-żek, jakie wpadały jej w ręce. Nie mogła używać farb olejowych, eksperymentowała

więc z farbami domowymi, które mieszała z piaskiem. W latach 50. zaczęła wysta-wiać swoje prace, które przyjęto bardzo dobrze. Artystka była jednak zdetermi-nowana, aby wyjechać z Japonii.

W swojej autobiografii tłumaczyła później: „Dla sztuki takiej jak moja – sztuki, która stawia pytania, co robimy na tym świecie, jakie znaczenie mają życie i śmierć – Japonia jest zbyt mała, za bardzo feuda-listyczna i zbyt niechętna kobietom. Moja sztuka potrzebowała więcej swobody i szerszego świata”. W 1957 r. Kusama prze-prowadziła się do Nowego Jorku. Początki, jak u wielu artystów, były trudne, szczegól-nie pod względem finansowym.

Pod wpływem stylu abstrakcyjnego i ekpresjonizmu panującego w USA artystka zaczęła zmieniać swój styl. Zaczęła rów-nież rzeźbić. Jej prace pojawiały się na wystawach obok prac Andy’ego Warhola w latach 60. Na wystawie w Tate trudno przejść obojętnie obok jej kontrowersyj-nych rzeźb, które artystka określa jako „sex obsession series”. Mimo że popularność Kusamy w Stanach wzrastała, postano-wiła powrócić do Japonii w 1973 r. Jej kraj jednak nie potrafił oswoić się z odważną sztuką artystki. Trudne początki po powro-cie sprawiły, że Kusama miała problemy emocjonalne. Wtedy też na własne życze-nie oddała się w ręce lekarzy psychiatrów i do dziś mieszka w szpitalu psychiatrycz-nym w Japonii. Będąc tam, nadal rzeźbi, maluje, robi instalacje oraz pisze powie-ści. Wszędzie towarzyszą jej święcące, kolorowe groszki – jej znak rozpoznaw-czy. Jedna z jej instalacji, „I’m here, but nothing” (Jestem tu, ale jestem niczym –

przyp. red.), to domowy wystrój ukazujący codzienne meble i akcesoria. Jest zrobiony na wzór pokoju artystki; surrealistyczny, przyciemniony, pokryty fluorescencyj-nymi naklejkami-groszkami, święcącymi w ciemnościach. Groszki są odzwiercie-dleniem wizji halucynogennych, których Kusama doświadczała przez lata.

Wystawa zabiera nas w inny świat. Intensywność prac odzwierciedla uni-katowe i kontrowersyjne poglądy japoń-skiej artystki. Jeśli każdy z nas byłby takim wariatem jak Yayoi, świat byłby nieco przy-jemniejszy. I pokryty kolorowymi, fluore-scencyjnymi groszkami. «

YAYOI KUSAMAWystawa otwarta do 5 czerwcaTate ModernSummer Street, BanksideLondon SE1 9TGTel. 020 78878752www.tate.org.uk/modernWstęp płatny (bilety £8.50-10)Galeria czynna:niedziela-czwartek 10.00-18.00piątek-sobota 10.00-22.00

Page 49: Cooltura Issue 413
Page 50: Cooltura Issue 413

050 WYWIAD NUMERUJERZY KOLASA

To nie sztos, to życieNa premierze filmu „Sztos 2” w Londynie nie mogło zabraknąć Jerzego Kolasy, autora scenariusza obydwu „Sztosów” i tego trzeciego – jeszcze nienakręconego. Ile prawdy, a ile fikcji jest w obu filmach, JERZY KOLASA opowiedział Piotrkowi Dobroniakowi.

Dlaczego „Sztos 2” powstał tak późno?

Scenariusz powstał z dziesięć lat temu, tylko po prostu zabrakło pienię-dzy na jego realizację. Był inwestor, który nagle się wycofał, i pomysł upadł. Generalnie jak się tak dzieje, to potem już nic z takich planów nie wychodzi, jednak tym razem Cezary Pazura się uparł i zorganizował budżet.

Czy te wszystkie triki, które widzimy w „Sztosie”, są praw-dziwe?

Mało tego, to są moje ręce. Akto-rzy nie mogli się wszystkiego nauczyć. To znaczy tak: Czarka Pazurę nauczy-łem paru rzeczy, ale część trików na zbliżeniach wykonują moje ręce. To taka zabawna sytuacja, bo żeby nagrać od dołu to wszystko, musiałem wcho-dzić na jakieś konstrukcje – stoły, krze-sła, żeby kamera mogła to uchwycić. Na szczęście to są sekundowe ujęcia i tego nie widać. Widziałeś film?

Oba.Widziałeś coś?

No tego, co pan mówi, to nie.Więc nie widać.

Widzę, że tutaj wypływa przeszłość karciano-szulerska...

No tak, tak. Też kiedyś musiałem nauczyć się tego oszustwa karcianego. Ta podmiana talii na przykład. Aktorzy są w lepszej sytuacji, bo oni nie mają tego stresu i mogą sobie to powtarzać (śmiech).

Scenariusz do „Sztosu 2” powstał już dziesięć lat temu, czy przez ten czas były jakieś poprawki?

Tak, oczywiście. Trzeba było tro-chę dostosować pewne żarty do dzisiej-szych czasów. Z drugiej strony, niektóre żarty sprzed dziesięciu lat trzeba było wyrzucić.

Kiedy oglądał pan pierwszy raz „Sztos 2” z publicznością, był pan pewnie ciekawy jej reakcji.

Bardziej podobała mi się reakcja londyńskiej publiczności, była bar-dziej żywiołowa. Kino też jest dużo przyjemniejsze od tego w Polsce. Tutaj ludzie biją brawo. Tam, gdzie trzeba, się śmieją – jest fantastycznie (śmiech).

Oglądając „Sztos 2” na pokazie przedpremierowym, byłem zasko-czony reakcją brytyjskich dzien-nikarzy i krytyków. Oni, zdaje się, bardzo dobrze rozumieli filmowe żarty.

Wydaje mi się, że to wynika tro-chę z lekkiego zabarwienia humo-rystycznego w stylu Monty Pythona. Poza tym tutaj publiczność jest tro-chę inna – w Polsce społeczeń-stwo bardziej narzeka. Zresztą kiedy wszedł pierwszy „Sztos”, to recen-

Page 51: Cooltura Issue 413

051

zje nie były, że „oooo… super” – nie. W jednej gazecie był wychwa-lany, a w drugiej napisano, że to chała i dno. Na festiwalu w Gdyni Olaf Lubaszenko nie dostał nagrody za debiut, chociaż mu się należała, i pamiętam, że jechali na nas, że co to ma być. Że to „Wielki Szu”, jakaś pod-róba i tak dalej. A teraz mówi się, że film był dobry. Minęły lata i okazało się, że film się nie zestarzał. Ludzie, tak jak ty, znają dialogi z tego filmu i nie raz go oglądali. Nie wiadomo więc, jak będzie z tym filmem. Teraz, na gorąco, nie można powiedzieć, jak będzie za dziesięć lat.

Plany na kolejny film? Niekoniecz-nie „Sztos 3”?

Scenariusze zawsze są w szufladzie (śmiech).

Czyli jakby co, to do Jurka Kolasy (śmiech)?

Nie ma co zapeszać, ale przymiarki do trzeciej części „Sztosu” były – jakby się znalazły pieniądze. Jeśli by tak było, to byłaby to trzecia część – lata dzie-więćdziesiąte, okres transformacji. Można by pokazać, jak ubek Bogusław Linda wchodzi w interesy z półświat-kiem.

Na planie było zabawnie czy raczej była to ciężka praca?

Wiadomo, że jak na planie bawią się aktorzy, to później widz w kinie bawi się trochę mniej. Najczęściej te sceny potem trzeba wyrzucić. I były takie sytuacje, że ekipa tarzała się ze śmiechu, a potem widziałem, że Olaf te sceny podczas montażu powyrzucał. Do komedii trzeba podchodzić z powagą i wtedy to będzie śmieszne. Taka jest zasada.

W pierwszym „Sztosie” dochodziło do niezłych numerów – autobus pełen Niemców „przeszedł gładko”. To były prawdziwe historie?

Niestety nie. Tak naprawdę auto-busy były trzy… (śmiech). Tak, tak – te wszystkie przekręty, jakie są pokazane w filmie, miały miejsce naprawdę. Część wydarzyła się w Pol-sce, część poza Polską. Scena koń-cząca pierwszy „Sztos” tak naprawdę odbywała się w hotelu, a nie w banku – to są takie różnice.

Chwyty zastosowane do oszustwa też są prawdziwe?

Tak zwana „wajcha”? Tak. Tak się robiło. Takie metody się stoso-wało.

Nie było strachu przed tymi wszystkimi wykiwanymi obcokra-jowcami?

W sumie nie, bo to były takie czasy, że na milicję nikt nie szedł, a jak ktoś został pozbawiony dużej części swo-jej gotówki, to zazwyczaj zwijał się do domu i wyjeżdżał.

Czy kręciły się rulety w Trójmieście u Midasa?

Kręciły się i Midas też istniał naprawdę, tylko inaczej się nazywał, ale też robił kanapki i też tak podlewał kwiatki, jak było pokazane w pierw-szym „Sztosie”.

Poleca pan film „Sztos 2”?Dla wielbicieli jedynki to pozy-

cja obowiązkowa. Jak ktoś nie oglą-dał pierwszego „Sztosu”, to nie ma problemu. „Sztos 2” jest tak nakrę-cony, że to jest pełna opowieść od A do Z i wszystko jest zrozumiałe bez oglą-dania pierwszej części. «

Jerzy Kolasa Trudno o bardziej tajemniczego scenarzystę i aktora polskiego kina. Bardzo charakterystyczna postać. Na podstawie jego wspo-mnień nakręcono obydwa „Sztosy”, a jak Kolasa sam podkreśla, mate-

riału jest na co najmniej jeszcze jeden film. Nie wiadomo, w któ-rym roku się urodził, wiadomo jedynie, że jest spod znaku Ryb. Do tej pory wystąpił w filmach: „Sztos” (1997) jako gracz w ruletę i „numerki”; „Chłopaki nie płaczą” (2000) oraz „E=mc2” (2002) jako policjant Jerzyk; w „Chłopaki nie płaczą” zagrał młodszego kucha-rza wymieniającego złote klamki; w „Sztos 2” wystąpił jako Wacek. Pokazał się również w teledysku „Montelansino”. W Trójmieście jest znany pod pseudonimem „Zimon” – to pozostałość z czasów, kiedy był cinkciarzem. Obecnie prowadzi w Sopocie studio tatuażu „Maorys”. Jest autorem tatuaży dla Agnieszki Chylińskiej, Przemysława Salety, grupy Behemot czy orła na plecach Michała Wiśniewskiego.

Page 52: Cooltura Issue 413
Page 53: Cooltura Issue 413
Page 54: Cooltura Issue 413
Page 55: Cooltura Issue 413
Page 56: Cooltura Issue 413
Page 57: Cooltura Issue 413

057057057057057057057057057057057057057

18.00, w czw. i pt. do 20.00.www.southbankcentre.co.uk

Deller znany jest przede wszystkim z eventu i filmu „The Battle of Orgreav”, za który otrzymał nagrodę Turnera w 2004 r. Poruszał w tym filmie problem strajkujących górników w starciach z policją w latach 1984-85. Innym jego głośnym przedsięwzięciem artystycznym była trasa po Ameryce z poskładanym z kawałków wrakiem samochodu wysadzonego w powietrze w Iraku w 2007 r. Na wystawie znajdą się jego instalacje, fotografie, wideo, plakaty, banery, rejestracje prac dźwiękowych oraz performance’ów.

» NEW WAVE PHOTOGRAPHY

18-26.02., The Crypt Gallery, St Pancras Church, Euston Road, London NW1 2BA.Czynne codziennie 12.00-19.00. Wernisaż: 17.02., g. 18.00. Wstęp wolny.www.unitedcreativity.org

„New Wave Photography” zorganizowana przez United Creativity to jedyna w tym rodzaju wystawa przedstawiająca wschodzące talenty współczesnej fotografii z regionu Europy Środkowo-Wschodniej. Zaprezentowanych zostanie na niej ponad czterdzieści starannie wyselekcjonowanych prac z dziedziny fotografii kreatywnej. Polskę będą reprezentować Katarzyna Niedzwiecka i Aleksander Warzecha,

absolwenci krakowskich szkół artystycznych. Podczas „New Wave Photography” pokazane zostaną również prace młodych fotografików ze Słowacji, Czech, Rumunii, Bułgarii oraz Węgier. Wszystkie pokazywane prace będzie można nabyć.

» QUEEN ELIZABETH II BY CECIL BEATON: A DIAMOND JUBILEE CELEBRATION

Do 22.04., V&A, Cromwell Rd, London, SW7 2RL. Stacja: South Kensington. Czynne codziennie 10.00-17.45, w pt. do 22.00. Bilety: 6 funtów. www.vam.ac.uk

Królowa Elżbieta II była nastolatką, kiedy po raz pierwszy pozowała fotografowi Cecilowi

Page 58: Cooltura Issue 413
Page 59: Cooltura Issue 413
Page 60: Cooltura Issue 413
Page 61: Cooltura Issue 413

061061

AGNIESZKA GRZESCZAK

» Ilekroć patrzę na swoją szafę, a raczej jej zawartość, która

prawie podążając za mną, wyłania się po otwarciu jasnych, wysokich drzwi, zastanawiam się, o co chodzi? Przecież mogłabym mieć połowę z tych rzeczy! Ba! Może nawet 1/3?! Nie wiem, czy chodzi o chęć posiadania tych wszystkich sto-sów wełen, koronek, dżinsu, kolejnych płaszczy, koszul, sukienek?... Czasem mam taki sen, że te wszystkie rzeczy mnie zasypują, a ja nie mogę się wydostać. Brzmi strasznie, ale w rzeczywistości – albo raczej w tym niezwykle rzeczywi-stym śnieniu – jest strasznie jeszcze bar-

dziej. Pojawia się wtedy o poranku myśl: „Przejrzę te rzeczy i oddam to, czego nie potrzebuję!”. Chęć ich zatrzymania oka-zuje się jednak silniejsza: „Nie da się! To przecież moje najukochańsze ubrania!”. Wtedy zaczynam myśleć, że to rzeczywi-ście choroba, natręctwo, które nie da Ci przejść obojętnie obok sklepu z wyprze-dażą czy second handu. Słyszę: „shopo-holizm”, „maniakalne kupowanie”... „Po co ci kolejne buty?? Przecież tych, które masz, nie ma już gdzie trzymać…” – sły-szę. „Kupmy szafę! Tak, szafkę na buty, taką rozkładaną, będzie idealna… Naj-lepiej białą!” (ostatnio mam bzika na punkcie białych mebli!). Widzę uśmiech, „ołówkowy” i to spojrzenie mówiące: „Proszę Cię, przecież to nic nie da… za chwilę będzie to samo”…myślę, co on w ogóle wygaduje, jak to samo?! Czuję, że do głowy napływa mi jakaś fala gorąca: „No bez szafki na buty się nie da, ona po prostu jest… potrzebna!” – stwierdzam stanowczo... „Ok, niech będzie” – słyszę i ogarnia mnie błogi spokój. To jednak tro-chę przerażające – zaczynam myśleć, że to może rzeczywiście choroba, po chwili jednak sprowadzam się do „normalno-ści” i tłumaczę zasadami kierującymi rynkiem: „Trzeba kupować, żeby gospo-darka się rozwijała – państwowa… Prze-cież to poważna sprawa i bardzo duża odpowiedzialność, przecież kupując kolejne buty, powoduję, że sprzedawca ma pracę, producent i pan, który handluje skórami, też mają dzięki temu za co żyć” i od razu mi lepiej! „No tak, tyle że paso-wałoby się pozbyć kilku par. Wyobrażasz sobie 48-metrowe mieszkanie i te wszyst-kie twoje… narzędzia rynkowe?!” – sły-szę. „Yyy…, ale przecież to wszystko jest takie… piękne… Zobacz. Prawie nowe. O, ta bluzka, nawet nie zdążyłam jej jesz-cze założyć”… Jak mam się pozbyć rze-czy, które tak uwielbiam!?

Jak przestać kupować, słysząc, jak mówią do mnie z wystawy?! Jest na to sposób:§ otwórz szafę i stań przed lustrem, a potem przymierzaj! Zrób to sama lub pod okiem stylisty, znajomi nie są obiek-tywni i mają różny gust. Zobacz w czym

» JEJ PUNKT WIDZENIA

Potwory z szafy,czyli jak zapobiec zasypaniu

» (9.08.1963 – 11.02.2012)

WhitneyHouston

Ci najlepiej, a resztę oddaj potrzebu-jącym;§ zmierz się! Sprawdź, jaki masz roz-miar, a potem trzymaj się tego! Unikniesz posiadania rzeczy, w których będziesz wyglądać niekorzystnie;§ przeanalizuj swoją sylwetkę. Jeśli masz duży biust i krótką szyję, nie kupuj gol-fów – to powinno pozwolić Ci zaoszczę-dzić trochę miejsca;§ kupuj kolory z Twojej palety kolory-stycznej, jeśli ich nie znasz, zafunduj sobie analizę kolorystyczną;i najważniejsze:§ na wyprzedażach kupuj tylko rzeczy klasyczne lub te, które nosisz na co dzień. Klasyczne żakiety z dobrych gatunkowo materiałów, „małe czarne”, które zawsze są na topie, skórzane rękawiczki, bieliznę i buty! Pod warunkiem że będą mogły „brać głęboki oddech”, dostojnie spo-glądając na siebie nawzajem, stojąc na pięknej, białej półce. «

Agnieszka Grzeszczak jest stylistką i doradcą do spraw wizerunku.

Page 62: Cooltura Issue 413
Page 63: Cooltura Issue 413
Page 64: Cooltura Issue 413

064 CAFÉ COOLTURAPORADY

Uzależnienia

ELA WÓJCIK, doktorant PUNO ds. uzależnień, rodziny

» Uzależnienie pojawia się potajemnie, cicho wkrada się

w nasze życie. Szczególnie kiedy jeste-śmy w stanie złości, frustracji, gdy jesteśmy nieszczęśliwi itp. Nie zda-jemy sobie sprawy, że nasz stan może doprowadzić do uzależnienia, usiłując uciec od nieprzyjemnych uczuć. „Gdy miałem 15 lat, ojciec i matka zdecy-dowali się na rozwód. Miałem wraże-nie, że mój świat wali się w gruzy, czu-łem się za to odpowiedzialny. Miałem poczucie winy, a przede wszystkim bar-dzo się bałem. Czułem pustkę i samot-ność. Szukałem jakiegoś sposobu, aby uśmierzyć ból, który właśnie odczu-wałem. Zacząłem eksperymentować z narkotykami. Poszukując ulgi, popa-dłem w uzależnienie...”.

Uzależnienie naukowcy definiują jako silną potrzebę wykonywania jakiejś czynności czy zażywania jakiejś sub-stancji. Uzależnienia możemy podzielić na dwie grupy: § uzależnienie fizyczne – nabyta silna potrzeba zażywania jakiejś substancji,

odczuwana jako szereg dolegliwości fizycznych, takich jak biegunka, wymioty, zimne dreszcze, bezsenność itp.,§ uzależnienie psychiczne – nabyta silna potrzeba wykonywania jakiejś czynności czy zażywania jakiejś substancji.

Większość ludzi jest mniej lub bardziej uzależniona od używek, od telewizji, od seksu, od pracy, od pozy-cji społecznej czy od obrazu własnej osoby. Tragedią narkomanów czy alko-holików jest to, że znaleźli się w nie-woli uzależnienia od substancji szcze-gólnie destrukcyjnych dla ich zdro-wia i społecznego funkcjonowania, i tylko to odróżnia ich od pracoholi-ków, hazardzistów, palaczy tytoniu, seksoholików.

KRYTERIA SŁUŻĄCE DO ROZPOZNANIA UZALEŻNIENIA TO:§ Przymus używania, czyli silna potrzeba korzystania z określonych substancji czy wykonywania danych czynności.§ Sztywny schemat postępowania, czyli powtarzające się sekwencje pewnych zachowań czy czynności.§ System zachowań, czyli minimalizo-wanie strat, potrzeb zmiany zachowań, a eksponowanie zysków.§ Niepowodzenia przy próbach samo-dzielnej zmiany, czyli mimo składanych obietnic nie można poradzić sobie ze zmianą zachowań.§ Wzrost tolerancji, czyli potrzeba coraz większych dawek w celu uzyskania tego samego efektu.§ Rosnące koszty, destrukcja.§ Objawy odstawienia, czyli dyskomfort, specyficzny „głód”.

Problem uzależnień jest bardzo zło-żony. Każdy przypadek jest indywidu-alny i dotyczy różnych sfer życia osoby uzależnionej – emocjonalnej, duchowej czy rodzinnej, przy czym rodzina, czę-sto nieświadoma, cierpi najbardziej. Jedno jest pewne: bez chęci wyzdro-wienia i pomocy specjalisty szanse na wyjście z uzależnienia są znikome. Jeśli masz problem z uzależnieniem, napisz: [email protected] – zawsze pomagamy. «

Uzależnienie to słowo, które dla każdego z nas brzmi znajomo. Cóż ono dokładnie oznacza? Nikt z nas nie postanawia sobie, że w tym roku czy w danym dniu zostanie osobą uzależnioną.

Page 65: Cooltura Issue 413
Page 66: Cooltura Issue 413
Page 67: Cooltura Issue 413
Page 68: Cooltura Issue 413

068 CAFÉ COOLTURAWIELKA BRYTANIA OD KUCHNI

Chrupiący PolakWszyscy należący do mojego pokolenia świetnie kojarzą telewizyjne programy, takie jak Tik-Tak, 5-10-15 czy Teleranek. Czasami gdzieś w tych programach zawieruszały się porady dla niejadków, czyli jak zrobić coś samemu, żeby nam, dzieciom, smakowało. Pamiętam jeden przepis, który towarzyszy mi przez całe życie, a nawet moje dzieci już przestają się bez niego obywać. Roztopiony ser na kanapce z szynką. Poezja.

SERGIUSZ HIERONIMCZAK [email protected]

»W czasach gdy toster był urządze-niem znanym z amerykańskich fil-

mów typu „Kojak” czy „Colombo”, pomy-słowi Polacy wymyślili, jak nauczyć dzieci robić grzanki z serem na patelni przy uży-ciu pary. Kawałek chleba z szynką i serem kładło się na patelni i wstawiało na gaz. Gdy patelnia była gorąca, wlewało się na nią kilka kropel wody i szybko przykrywało pokrywką. Para roztapiała ser, a gorąca patelnia powodowała, że przyrumieniał się chleb. Po dzień dzisiejszy ten model towa-rzyszy mnie i mojej rodzinie. Pamiętam ten program w telewizji, choć nie potrafię go umiejscowić w konkretnej audycji. Najbar-dziej smakowitym akcentem było posypa-nie grzanki kminkiem. To zestawienie ma w sobie coś magicznego i bynajmniej nie zostało wynalezione w Polsce Ludowej. Jedno jest pewne: mój ulubiony tost należy do klasyki kuchni francuskiej i nazywa się croque monsieur.

należyte wzmocnienie. Wkrótce zwyczaj zamawiania „tego samego co Sandwich” stał się tak popularny, że słowo „sandwich” na stałe weszło do angielskiego słownika – jako określenie kanapki.

Brytyjczycy mają sandwicha, Fran-cuzi croque monsieur, a my kanapkę ze wszystkim. Ta ostatnia jest najlepsza, zwłaszcza jak ktoś zrobi ją dla nas. Nie każdy jednak pewnie wie, że tzw. open sandwich, który jest bohaterem polskich śniadań i kolacji, jest narodowym przy-smakiem Szwedów i Duńczyków. To smor-rebrod, czyli kromka chleba z masłem, na której można położyć wszystko, co jest dostępne. Jak w domu!

Warto zaznaczyć, że słowo „kanapka” ma inne znaczenie w klasycznej kuchni francuskiej. Canapes to rodzaj powital-nego, bardzo małego kęska, mającego zająć przez chwilę rece naszego gościa. Czasami serwuje się je na przyjęciach, gdzie kelnerzy z tacami slalomem prze-mierzają salę, podtykając gościom różne kąski. Klasyczna kanapka jest przykładem posiłku, którego przygotowania możemy nauczyć nawet 5-letnie dziecko. Świetna zabawa połączona z praktyczna nauką. Ta wiedza może się przydać naszym dzie-ciom bardziej niż komukolwiek. Szczegól-nie gdy w niedzielę rano chcemy pospać 10 minut dłużej.

Dzieci należy najpierw nauczyć obsługi pilotów do DVD i telewizora, a potem robienia kanapki. O zaletach tej wiedzy przekonacie się w wolny dzień rano. «

» CROQUE MONSIEUR, CROQUE MADAME

SKŁADNIKI2 kromki pszennego chleba tostowego3 plastry sera Gruyere, polskiego Edam 2 plastry szynki gotowanej1 jajkomasło SPOSÓB PRZYGOTOWANIA:Chleb posmarować masłem, położyć na nim ser i szynkę. Przykryć druga kromką. Zaru-mienić kanapkę na maśle z obu stron. Drugi plaster sera położyć na wierzchu i włożyć kanapkę do rozgrzanego piekarnika na 4 minuty. Usmażyć jajko sadzone i położyć na wierzchu – grzanka z jajem to croque madame, a bez jajka – croque monsieur. Można również przygotować sos beszame-lowy z dodatkiem tartego sera, polać nim przygotowane kromki i piec w piekarniku, aż ser w środku się rozpuści. !

W sumie nie wiadomo, jak powstała ta nazwa, oznaczająca chrupiącego pana, ale jest pewne, że jest nadal najpopular-niejszym posiłkiem we francuskich barach, bistrach i kawiarniach. Ten z roztopio-nym serem i szynką jest najpopularniej-szy, ale wersji croque monsieur jest kil-kanaście. Obok wspomnianego klasyka znajdziemy croque madame (chrupiącą panią) z sadzonym jajkiem na wierzchu; gdy dodamy pomidora, uzyskamy croque Provancale, a z wędzonym łososiem croque Norwegien. Gdyby zrobić z paprykarzem szczecińskim, to śmiało możemy nazwać go croque Polonaise.

Brytyjczycy dali światu sandwicha – najbardziej znaną i uniwersalną na świe-cie nazwę na zwykłą kanapkę. Zawdzię-czamy ją niejakiemu Johnowi Montagu IV Hrabiemu Sandwich. Był on XVII-wiecz-nym arystokratą i mężem stanu. Miał rów-nież słabość do hazardu i aby nie odcho-dzić od stołu w czasie gry, polecił służą-cemu przyniesienie kawałka wołowiny włożonego między dwa kawałki chleba. Tak powstała brytyjska legenda o wyna-

lezieniu sandwicha. Tymczasem zadecydowały względy

praktyczne, ponie-waż nasz ary-

stokrata był głodny, a na

przerywa-nie gry też nie miał ochoty.

Przy-niesiona

kanapka speł-niała swoją rolę,

bo nie brudziła rąk i zapewniała jednocześnie

Page 69: Cooltura Issue 413
Page 70: Cooltura Issue 413

070 CAFÉ COOLTURAPOLSKIE RADIO LONDYN POLECA

z playlisty PRL-u

Every Little Beat Po premierze drugiego autorskiego albumu „Group Therapy” – najbardziej wyczekiwanego klubowego wydawnictwa w 2011 r., oraz dwupłytowej kompilacji „Anjunabeats Vol. 9” brytyjskie trio Above & Beyond kończy między-narodową trasę promocyjną i po miesiącach wytężonej pracy oraz paśmie wielkich sukce-sów wchodzi w kolejny etap swojej kariery.Utwór „Every Little Beat” to czwarty singiel z przebojowej „Grupowej Terapii”. Jest on efektem współpracy z charyzmatycznym wokalistą Richardem Bedfordem, który uraczył swoim głosem także wielki hit „Sun & Moon” – pierwszy singiel. Utworu można już słuchać na antenie Polskie-go Radia Londyn.

Read All About ItProfessor Green – albo inaczej Stephen Paul Manderson – od dawna uważany jest za jed-nego z najbardziej utalentowanych artystów undergroundu. Został pierwszym brytyjskim uczestnikiem słynnej amerykańskiej bitwy US Mix Show Power Summit. Dotarł do fi nału, w którym pokonany przez Światowe-go Mistrza Bitw Rapowych MC Jina zdobył drugie miejsce. Tak daleko nie zaszedł żaden inny Anglik. „Read All About It” to niekwe-stionowany hit i najczęściej grany kawałek na antenie Polskiego Radia Londyn.

Więcej hitów znajdziecie na antenie Polskiego Radia Londyn. Lista London TOP 20

od poniedziałku do piątku zawsze po 18.05. Zaprasza Grzegorz Albrycht

01 Kelly ClarksonStronger

02 VolverParty Time

03 Professor GreenNever Be a Right Time

04 Lana Del RayBorn To Die

05 Julka BHallelujah

06 Sylwia GrzeszczakKaruzela

07 Cher LioydWant You Back

08 YasminLight Up

09 Jessie JDomino

10 Ed SheeranDrunk

10. edycja Kinoteki »W dniach 8-22 marca odbędzie

się jubileuszowa, 10. edycja Festi-walu Filmów Polskich Kinoteka. W tym roku festiwal odbywa się w znakomitych instytucjach Londynu, m.in. w Barbican Centre, Riverside Studios, Prince Charles Cinema, Roxy Bar & Screen, Tate Modern oraz National Gallery, a także w Edynburgu i Belfaście. Podczas tegorocznej Kinoteki będzie można zobaczyć najnowsze pol-skie produkcje, m.in. „Sponsoring” (reż. Małgorzata Szumowska), „W ciemności” (reż. Agnieskza Holland), „Sala samobój-ców” (reż. Jan Komasa), „Wymyk” (reż. Greg Zglinski) oraz „Uwikłanie” (reż. Jacek Bromski), a także specjalną retrospektywę „10 × 10 × 10: 10 Years, 10 Directors, 10 Films”, czyli 10 filmów wybranych przez 10 słynnych polskich i brytyjskich filmowców, muzyków i artystów, w tym Kena Loacha, Andrzeja Wajdę oraz Michaela Nymana,

którzy dokonali selekcji specjalnie na 10. urodziny festiwalu. Będzie można rów-nież zobaczyć najlepsze filmy krótkome-trażowe oraz wideoart w ramach specjal-nego pokazu twórczości artystki młodego pokolenia Agnieszki Polskiej, a także naj-nowszy film Lecha Majewskiego „Młyn i krzyż”, który zainauguruje współpracę festiwalu z National Gallery.

Tegoroczny festiwal odwiedzą znako-micie goście, m.in. Małgorzata Szumowska, Agnieszka Holland, Robert Więckiewicz, Jacek Bromski, Agnieszka Polska, Romuald Jakub Weksler-Waszkinel, których zapro-szono do rozmowy z publicznością pod-czas licznych spotkań. W tym roku pod-czas Kinoteki odbędzie się też wyjątkowe wydarzenie muzyczno-filmowe w Barbi-canie – koncert dwóch gigantów muzyki współczesnej: maestra Krzysztofa Pen-dereckigo i Jonnego Greenwooda, zna-nego szerzej jako gitarzysta i kompozytor grupy Radiohead, z towarzyszeniem Orkie-stry Aukso pod batutą Pendereckiego oraz Marka Mosia. «

Page 71: Cooltura Issue 413
Page 72: Cooltura Issue 413
Page 73: Cooltura Issue 413
Page 74: Cooltura Issue 413
Page 75: Cooltura Issue 413
Page 76: Cooltura Issue 413

076WODNIK (20.01–18.02)

Pomimo Dnia Zakochanych najbliższe dni nie zapowiadają się zbyt romantycznie. Będziesz zmuszony poświęcić czas pro-zaicznym sprawom rodzinnym. Jeśli jesteś z partnerem w długim związku, cieszyć się będziecie stabilizacją, wspólnymi zaintere-sowaniami i pasjami.

RYBY (19.02–20.03)

Można Ci będzie pozazdrościć powodze-nia u płci przeciwnej. Będziesz w swoim żywiole. Flirty, randki i oznaki adoracji ze strony wielbicieli uskrzydlą Cię i sprawią, że nie będzie teraz dla Ciebie rzeczy niemożli-wych. Staniesz się elokwentny, pełen sek-sapilu i uwodzicielskiego czaru.

BARAN (21.03–20.04)

W sprawach sercowych bądź bardziej empatyczny i subtelny w wyrażaniu uczuć. Pewna niewyjaśniona sprawa, o której nie mówicie na głos, sprawia, że ciężko jest Wam nawiązać prawdziwie szczere relacje. Warto, abyście spróbo-wali przepracować tę kwestię, jesteście bowiem sobie bliscy.

BYK (21.04–20.05)

Będziesz cieszył się dobrym zdrowiem oraz chęcią i zapałem do działania. Wykorzy-staj te dni, aby spróbować załatwić ważne, a zarazem od dawna odkładane sprawy. Gwiazdy wskazują na duże prawdopodo-bieństwo ich pozytywnego zakończenia.

BLIŹNIĘTA (21.05–21.06)

Twój związek uczuciowy okaże się wyjąt-kowo satysfakcjonujący. A wszystko stanie się za sprawą nieporozumienia. Wybuch-niecie namiętnością, energią i bliskością, jakiej jeszcze nie doświadczyliście. Nie będziesz żałował odważnych propozycji.

RAK (22.06–22.07)

Uważaj, aby desperacka potrzeba blisko-ści nie zaprowadziła Cię w ramiona kogoś niepożądanego. Poszukiwania partnera na siłę na niewiele się zdadzą. Każdy ma swój czas. A dla Ciebie nie jest to dobry moment. Daj szansę miłości, aby sama Cię odnalazła.

LEW (23.07–22.08)

Otoczenie da Ci wyraźny sygnał, że akcep-tuje Cię bez zastrzeżeń, co znacznie poprawi Twoje poczucie własnej wartości. Bardziej uwierzysz w siebie i swoje umie-jętności. Postaraj się wykazać w pracy, będziesz miał szansę, aby na nowo zaist-nieć i komuś zaimponować.

PANNA (23.08–22.09)

Twoje myśli będą krążyły wokół daw-nych, nierozwiązanych spraw. Być może zapragniesz odświeżyć starą znajomość, naprawić wyrządzone krzywdy czy wró-cić do porzuconego kursu. Rozprawia-jąc się z przeszłością i zamykając pewne sprawy, uda Ci się odzyskać upragniony wewnętrzny spokój.

WAGA (22.09–22.10)

Nie zamykaj się w domu. Nawet jeśli nie masz ochoty, koniecznie się zmobili-zuj i wyjdź do ludzi. Karnawał powinien być czasem radości i zabawy. Nawiążesz nowe, bardzo interesujące znajomości. Sam się zdziwisz, że już niedługo okażą się pomocne.

SKORPION (23.10–21.11)

Możesz poczuć się zmęczony przewidywal-nością i powtarzalnością ostatnich miesięcy. Powstrzymaj się przed podejmowaniem ostatecznych kroków. Zamiast zmieniać pracę czy partnera, postaraj się urozmaicić swoje życie. Znajdź ciekawe hobby, które pomoże Ci się oderwać od codzienności.

STRZELEC (22.11–21.12)

Jak najszybciej pomyśl o urlopie. Twój organizm daje Ci wyraźne sygnały, że jest zmęczony, i powoli odmawia posłuszeń-stwa. Zimowy odpoczynek sprzyja szyb-kiemu zregenerowaniu sił. Zafunduj sobie jak najwięcej ruchu na świeżym powietrzu, a wzmocnisz się.

KOZIOROŻEC (22.12–19.01)

Bardziej niż zwykle nasilą się teraz Twoje skłonności przywódcze. W pracy dzięki nim będziesz miał okazję umocnić swoją pozy-cję lidera. W sprawach sercowych mogą się natomiast stać źródłem nieporozumień. Pohamuj się, Twój partner nie lubi uczucio-wej musztry.

CAFÉ COOLTURAHOROSKOP + KRZYŻÓWKA

Page 77: Cooltura Issue 413
Page 78: Cooltura Issue 413
Page 79: Cooltura Issue 413
Page 80: Cooltura Issue 413

080 OGŁOSZENIAUSŁUGI

Page 81: Cooltura Issue 413
Page 82: Cooltura Issue 413
Page 83: Cooltura Issue 413

083OGŁOSZENIAUSŁUGI

Page 84: Cooltura Issue 413
Page 85: Cooltura Issue 413
Page 86: Cooltura Issue 413
Page 87: Cooltura Issue 413

087OGŁOSZENIAPACZKI–TRANSPORT

Page 88: Cooltura Issue 413

088 OGŁOSZENIAPACZKI–TRANSPORT

Page 89: Cooltura Issue 413
Page 90: Cooltura Issue 413
Page 91: Cooltura Issue 413
Page 92: Cooltura Issue 413
Page 93: Cooltura Issue 413
Page 94: Cooltura Issue 413
Page 95: Cooltura Issue 413

095OGŁOSZENIAZDROWIE I URODA

Page 96: Cooltura Issue 413
Page 97: Cooltura Issue 413

097OGŁOSZENIAZDROWIE I URODA

Page 98: Cooltura Issue 413
Page 99: Cooltura Issue 413
Page 100: Cooltura Issue 413
Page 101: Cooltura Issue 413
Page 102: Cooltura Issue 413
Page 103: Cooltura Issue 413
Page 104: Cooltura Issue 413
Page 105: Cooltura Issue 413
Page 106: Cooltura Issue 413
Page 107: Cooltura Issue 413
Page 108: Cooltura Issue 413
Page 109: Cooltura Issue 413
Page 110: Cooltura Issue 413
Page 111: Cooltura Issue 413
Page 112: Cooltura Issue 413
Page 113: Cooltura Issue 413
Page 114: Cooltura Issue 413
Page 115: Cooltura Issue 413
Page 116: Cooltura Issue 413

413_78-116_ogloszenia.indd 116 14/02/2012 15:01:58