16
MIESIĘCZNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY POLAKÓW W REPUBLICE SŁOWACKIEJ rocznik III. nr 9-10 listopad 1998 cena 10 Sk Marszałek Senatu RP prof. Alicja Grześkowiak o mniejszości polskiej dla „Biuletynu Stowarzyszenia Wspólnota Polska“ Jak Pani Marszałek postrzega sytuację mniejszości polskich w krajach ościennych i co uważa Pani za sprawy najpilniejsze do załatwienia z naszej strony? Z naszej strony wszystko jest pil- ne - tak duże są potrzeby naszych rodaków. W każdej dziedzinie. Prze- de wszystkim jest to problem pol- skiej oświaty, niezbędnej dla utrzy- mania polskiej świadomości narodo- wej. Polacy chcą, aby ich dzieci uc- zy ł y się po polsku, jest więc bar dzo ważne, żeby istniały polskie szkoły, żeby młodzież miała możliwość dalszego kształcenia, czy to na uczelniach w kraju zamieszkania, czy to w Polsce. Jest to więc konieczność zapewnienia jej stypen- diów na czas studiów i możliwość dokształcania w Polsce. Musimy też dbać o stały kontakt naszych rodaków z kulturą polską, wspo- magać rozwój ich kultury, stymulować ten najważniejszy w gruncie rzeczy aspekt życia indywidualnego i grupowego. Inną z bardzo ważnych spraw jest rozwój wspólnot polskich. One powinny mieć nie tylko prawo do nieograniczonego spotykania się, ale i wspólnej pracy, wszechstronnego rozwoju. Ado tego pot rzebne są miej- sca, czyli domy. Przy niewłaściwej polityce tamtych państw to my musimy je budować - zwłaszcza w małych miejscowościach, gdzie życie polskie przetrwało w najtrudniejszych warunkach, gdzie potr- zebna jest szczególnie staranna pomoc. Prawdę mówiąc, jestem przeciwna budowaniu domów - gigantów dla Polaków, choć rozu- miem, że monumentalny Dom Polski w Wilnie ma znaczenie pres- tiżowe. Ale uważam, że trzeba zadbać o to, by Domy Polskie powstawały właśnie w małych miejscowościach, tam, gdzie Pola- cy rzeczywiście nie mają się gdzie spotykać, gdzie spotykają się tylko w kościele - jeżeli jest tam kościół. Potrzebne więc są małe Domy Polskie w tych najmniejszych miejscowoś c iach. Powinniśmy też mieć świadomość, że nie wszyscy ludzie chcą się łączyć w for- malnych grupach i wstępować do Związków Polaków, natomiast ważna jest dla nich polska wspólnota religijna - trzeba szanować tę postawę i wspierać też wspólnoty parafialne. Równie ważny jest kontakt z Macierzą, a więc możliwość ścisłej współpracy z krajem, przyjazdów, stałego kontaktu - także wzajemnego, czyli polonij- nych kongresów. To także obowiązek wspierania przez nas prasy polonijnej, audycji radiowych i telewizyjnych, zwłaszcza w sytuacji, gdy nie dociera Telewizja Polska, a TV Polonia nie spełnia swej ro- li, podporządkowana najwyraźniej partyjnym interesom i bez sensu pokazująca zagraniczne seriale. To jest sprzecz ne zustaleniami i mam nadzieję, że ten kanał wkrótce zacznie pełnić rolę, dla któ- rej został powołany, czyli promować polską kulturę, także tę rozwi- jającą się poza granicami kraju, pokazywać dokonania Polaków za granicą i Polskę współczesną, a tak że służyć jako prawdziwe pole kontaktów Polonii z Polską. Z wywiadu Wielka polska rodzina udzielonego A. Paneckiej, a opubliko- wanego w: „Wspólnota Polska. Biuletyn Stowarzyszenia“ 1998 nr 10. - Dla Słowacji współ- praca z Polską ma bardzo duże znacze- nie. Słowacja musi wysłać sygnał swoim zachodnim partne- rom, że dysponuje de- mokratycznym po- tencjałem, że jest pań- stwem, w którym już nigdy nie dojdzie do po- ważnych turbulencji poli- tycznych. Że w transpa- rentnym kontynuowaniu procesu prywatyzacji ma am- bicje dogonienia gospodarek krajów rozwiniętych. Słowacja potrzebuje sojuszników, którzy by jej pomogli zwielokrotnić te sygnały, a nigdy nie ukrywałem, że za takiego, bardzo ważnego sojusznika, uważam właśnie Polskę. Zawsze twierdziłem, że życzyłbym sobie, aby moja pierwsza, oficjalna podróż zagraniczna prowadziła do Polski. - Powiedział premier rządu Re- publiki Słowac k iej Mikuláš Dzu- rinda, przed oficjalną wizytą w Warszawie w wywiadzie udzie- lonym korespondentowi „Rze - czypospolitej“ Andrzejowi Nie- wiadowskiemu. Uroczystości rocznicowe 80 lat niepodległości Polski uczcili 11 listopada przedstawiciele słowackich elit politycznych z premierem Mikulášem Dzurin- dą na czele, honorowi goście: b. prezydent RS M. Kováč z małżonką oraz b. minister spraw zagranicznych RP a obecny przewodniczący Towarzystwa Euroatlantyckiego A. Olechowski, a także przedstawiciele organi- zacji społecznych, kultury i nauki, środowisk opiniotwórczych, duchowieństwa słowackiego i polskiego oraz Polonii z Bratysławy, Koszyc i Martina, którzy pr- zy j ęli zaproszenie Ambasadora RP i pani Zofii Komornickiej na Bratysławski Za- mek, by wysłuchać uroczystego koncertu Tria Silesiano z Wrocławia i wziąć udział w bankiecie. Współorganizatorem koncertu był Instytut Polski. PREMIER RZĄDU RS MIKULÁŠ DZURINDA przed wizytą oficjalną w Warszawie: 80 lat NIEPODLEGŁOŚCI POLSKI (czyt. na s. 4 - 9)

Monitor Polonijny 1998/9-10

Embed Size (px)

DESCRIPTION

 

Citation preview

Page 1: Monitor Polonijny 1998/9-10

M I E S I Ę C Z N I K S P O Ł E C Z N O - K U L T U R A L N Y P O L A K Ó W W R E P U B L I C E S Ł O W A C K I E J

rocznik III. nr 9-10 listopad 1998 cena 10 Sk

Marszałek Senatu RPprof. AlicjaGrześkowiako mniejszości polskiejdla „Biuletynu StowarzyszeniaWspólnota Polska“

Jak Pani Marszałek postrzegasytuację mniejszości polskichw krajach ościennych i co uważaPani za sprawy najpilniejsze dozałatwienia z naszej strony?

Z naszej strony wszystko jest pil-ne - tak duże są potrzeby naszychrodaków. W każdej dziedzinie. Prze-de wszystkim jest to problem pol -skiej oświaty, niezbędnej dla utrzy-mania polskiej świadomości narodo-wej. Polacy chcą, aby ich dzieci uc-zy ły się po polsku, jest więc bar dzoważne, żeby istniały polskie szkoły, żeby młodzież miała możliwośćdalszego kształcenia, czy to na uczelniach w kraju zamieszkania,czy to w Polsce. Jest to więc konieczność zapewnienia jej stypen-diów na czas studiów i możliwość dokształcania w Polsce. Musimyteż dbać o stały kontakt naszych rodaków z kulturą polską, wspo-magać rozwój ich kultury, stymulować ten najważniejszy w gruncierzeczy aspekt życia indywidualnego i grupowego. Inną z bardzoważnych spraw jest rozwój wspólnot polskich. One powinny miećnie tylko prawo do nieograniczonego spotykania się, ale i wspólnejpracy, wszechstronnego rozwoju. A do tego pot rzebne są miej-sca, czyli domy. Przy niewłaściwej polityce tamtych państw to mymusimy je budować - zwłaszcza w małych miejscowościach, gdzieżycie polskie przetrwało w najtrudniejszych warunkach, gdzie potr-zebna jest szczególnie staranna pomoc. Prawdę mówiąc, jestemprzeciwna budowaniu domów - gigantów dla Polaków, choć rozu-miem, że monumentalny Dom Polski w Wilnie ma znaczenie pres-tiżowe. Ale uważam, że trzeba zadbać o to, by Domy Polskiepowstawały właśnie w małych miejscowościach, tam, gdzie Pola-cy rzeczywiście nie mają się gdzie spotykać, gdzie spotykają siętylko w kościele - jeżeli jest tam kościół. Potrzebne więc są małeDomy Polskie w tych najmniejszych miejscowoś ciach. Powinniśmyteż mieć świadomość, że nie wszyscy ludzie chcą się łączyć w for-malnych grupach i wstępować do Związków Polaków, natomiastważna jest dla nich polska wspólnota religijna - trzeba szanować tępostawę i wspierać też wspólnoty parafialne. Równie ważny jestkontakt z Macierzą, a więc możliwość ścisłej współpracy z krajem,przyjazdów, stałego kontaktu - także wzajemnego, czyli polonij-nych kongresów. To także obowiązek wspierania przez nas prasypolonijnej, audycji radiowych i telewizyjnych, zwłaszcza w sytuacji,gdy nie dociera Telewizja Polska, a TV Polonia nie spełnia swej ro-li, podporządkowana najwyraźniej partyjnym interesom i bez sensupokazująca zagraniczne seriale. To jest sprzecz ne z ustaleniamii mam nadzieję, że ten kanał wkrótce zacznie pełnić rolę, dla któ-rej został powołany, czyli promować polską kulturę, także tę rozwi-jającą się poza granicami kraju, pokazywać dokonania Polaków zagranicą i Polskę współczesną, a tak że służyć jako prawdziwe polekontaktów Polonii z Polską.

Z wywiadu Wielka polska rodzina udzielonego A. Paneckiej, a opubliko-wanego w: „Wspólnota Polska. Biuletyn Stowarzyszenia“ 1998 nr 10.

- Dla Słowacji współ-praca z Polską mabardzo duże znacze-nie. Słowacja musiwysłać sygnał swoimzachodnim partne-rom, że dysponuje de-mokratycznym po-tencjałem, że jest pań -

stwem, w którym jużnigdy nie dojdzie do po-

ważnych turbulencji poli-tycznych. Że w transpa-

rentnym kontynuowaniuprocesu prywatyzacji ma am-

bicje dogonienia gospodarekkrajów rozwiniętych. Słowacja

potrzebuje sojuszników, którzyby jej pomogli zwielokrotnić tesygnały, a nigdy nie ukrywałem,że za takiego, bardzo ważnegosojusznika, uważam właśnie

Polskę. Zawsze twierdziłem,że życzyłbym sobie, aby mojapierwsza, oficjalna podróżzagraniczna prowadziła doPolski. -

Powiedział premier rządu Re-publiki Słowac kiej Mikuláš Dzu-

rinda, przed oficjalną wizytąw Warszawie w wywiadzie udzie-lonym korespondentowi „Rze -czypospolitej“ Andrzejowi Nie -wiadowskiemu.

Uroczystości rocznicowe

80 lat niepodległości Polski uczcili 11 listopada przedstawicielesłowackich elit politycznych z premierem Mikulášem Dzurin-dą na czele, honorowi goście: b. prezydent RS M. Kováč

z małżonką oraz b. minister spraw zagranicznych RP a obecny przewodniczącyTowarzystwa Euroatlantyckiego A. Olechowski, a także przedstawiciele organi-zacji społecznych, kultury i nauki, środowisk opiniotwórczych, duchowieństwasłowackiego i polskiego oraz Polonii z Bratysławy, Koszyc i Martina, którzy pr-zy jęli zaproszenie Ambasadora RP i pani Zofii Komornickiej na Bratysławski Za-mek, by wysłuchać uroczystego koncertu Tria Silesiano z Wrocławia i wziąćudział w bankiecie. Współorganizatorem koncertu był Instytut Polski.

PREMIER RZĄDU RSMIKULÁŠDZURINDAprzed wizytą oficjalnąw Warszawie:

80latNIEPODLEGŁOŚCI

POLSKI(czyt. na s. 4 - 9)

Monitor Polonijny 1998_9-10:Monitor Polonijny 1998_9-10 17/02/16 12:43 Page 1

Page 2: Monitor Polonijny 1998/9-10

2 MONITOR POLONIJNY listopad 1998

Z nowym rokiem strukturapolicji dostosowana zostanie do nowegopodziału administracyjnego kraju. Powstanie 16komend wojewódzkich, 329 powiatowych i po-nad 2 tys. komisariatów. Wszyscy komendanciwojewódzcy i powiatowi będą wybierani w kon-kursach, dysponować będą większą ilością po-licjantów, którzy częściej pojawiać się będą naulicach. W związku z reorganizacją ok. 4 tys.policjantów zmieni swoje stanowiska. Rewolu-cyjnym zmianom ulegnie finansowanie policji.Koszty reformy szacuje się na 153 mln zł.

• • •16 października upłynęło 20lat od wyboru Karola Wojtyły na papieża.Ogólnopolską inauguracją uroczystości związa-nych z jubileuszem była peregrynacja kopii jas-nogórskiego obrazu Madonny w archidiecezjikrakowskiej. Obraz ten powitało na głównympalcu Wadowic ponad 15 tys. wiernych. Prawie20 tys. pielgrzymów z Polski, a także Polakówz USA, Belgii, Niemiec i Szwecji przywitało papi-eża na placu Świętego Piotra w Rzymie, podc-zas watykańskiej uroczystości jubileuszowej.Obecny był także m.in. prezydent AleksanderKwaśniewski. We wszystkich kościołach w Pols-ce odbyły się msze dziękczynne, a w wielu mias-tach mnóstwo imprez dedykowanych papieżowi.W przeddzień swego jubileuszu Jan Paweł IIogłosił encyklikę “Fides et ratio” (Wiara i rozum).

Z sondażu Ośrodka BadańOpinii Publicznej wynika, że 85%Polaków popiera aspiracje Polski do człon-kowstwa w Unii Europejskiej. 60% badanychuważa, że Polska powinna starać się o jaknajszybsze wejście do Unii. 1/4 sądzi, że po-śpiech nie jest konieczny. Ok. 8% nie chce, byPolska została członkiem UE. Prawie połowaankietowanych ocenia, że jest słabo poinfor-mowana o integracji z Unią.

Projekt nowelizacji ustawyo radiofonii i telewizji nie spełnia wymogówUnii Europejskiej. Przed wejściem do UE Pol-ska powinna w znowelizowanej ustawie okre-ślić m.in: wymogi programowe dla stacji nada-jących z zagranicy na teren Polski, zasady pr-ze rywania reklamami filmów, nadawania au-dycji poświęconych telesprzedaży itp. Obec-nie udział programów produkcji polskiej mastanowić od 35 do 60 % wszystkich wyemito-wanych audycji. Ma też ustalić, jaki ma byćudział zupełnie nowych audycji w programachtelewizyjnych nadawców unijnych odbieranychw Polsce.

• • •Trybunał Konstytucyjny, któryrozpatrywał trzy zaskarżone przez prezydentapostanowienia ustawy lustracyjnej, orzekł osta-tecznie, iż jest ona zgodna z konstytucją. Usta-wa została podpisana przez prezydenta, a na-stępnie będzie ogłoszona w Dzienniku Ustaw.Po miesiącu od ogłoszenia wejdzie w życie.Dotyczyć będzie osób zajmujących ważne sta-nowiska państwowe, a także sędziów, proku-ratorów i adwokatów. Według trybunału lus -tracja przyczyni się do uzdrowienia sytuacjiw Polsce, a wszelkie wątpliwości rozstrzyganebędą na legalnej drodze.

1 października w prawie 100 państ-wowych szkołach wyższych w Polsce rozpoc-zął się nowy rok akademicki. Studiować w nichbędzie ponad 1,1 mln studentów. W Uniwersy-tecie Jagiellońskim, najstarszej polskiej uczel-ni, jest to 635 rok z kolei. W tym roku w Kra-kowie będzie studiowało łącznie przeszło stotysięcy osób. W ciągu ostatnich ośmiu lat pol-skie szkolnictwo wyższe przeszło gruntownątransformację. Niemal trzykrotnie wzrosła licz-ba studentów przy niezmienionej ilości zatrud-nionych nauczycieli akademickich, nastąpiłazmiana systemu wewnętrznego zarządzaniauczelniami oraz decentralizacja decyzji finan-sowych, wzrosło zróżnicowanie programównauczania.

• • •2 października zmarł na zawałserca Jerzy Bińczycki, wybitny aktor, odczerw ca tego roku dyrektor Starego Teatruw Krakowie. Miał 61 lat. W pamięci widzów za-pisał się jako Bogumił Niechcic w ekranizacjiNocy i dni Jerzego Antczaka. Jego ostatnią fil-mową rolą była postać Rózeczki w Panu Tade-uszu Andrzeja Wajdy. Był jednak przede ws-zystkim wspaniałym aktorem teatralnym, od1965 r. związanym ze Starym Teatrem.

• • •Za najlepszą książkę roku1997 została uznana mozaika mikroesejówi medytacyjnych próz Piasek przydrożny auto-rstwa Czesława Miłosza. Książka otrzymała Li-

teracką Nagrodę NIKE ‘98. Jury, pod prze-wodnictwem Jana Błońskiego, miało do wybo-ru siedem książek pretendujących do nagrody:Drohobych, Drohobych Henryka Grynberga,Gorący oddech pustyni Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, Byłam, byliśmy Ireny Jurgiele-wiczowej, Mitologia Greków i Rzymian Zyg-munta Kubiaka, Tezy o głupocie, piciu i umie-raniu Jerzego Pilcha oraz Kartoteka rozrzuco-na Tadeusza Różewicza.

• • •W Krakowie ukazał się napłycie CD pierwszy multimedialny prze-wodnik po Wawelu. W jego przygotowaniu bra-li udział pracownicy zamku, pod kierownict-wem jego dyrektora prof. Jana Ostrowskiego.Na jednym krążku znalazło się ponad 700 zd-ję ć, 13 sekwencji filmowych i 21 minut dawnejmuzyki. Przewodnik szeroko przedstawia his-torię Wawelu, pozwala poznać zmieniającą siętopografię wawelskiego wzgórza. Ponadto za-wiera opis obiektów i biogramy ważnych po-staci oraz słownik, w którym znaleźć możnanp. niektóre pojęcia z historii sztuki. Szczegól-nie atrakcyjna jest możliwość zapoznania sięz niedostępnymi dla zwiedzających miejscami,np. z Gabinetem Holenderskim .Wydana w na-kładzie 10 tys. egzemplarzy płyta kompaktowakosztować będzie ok.150 zł.

• • •Począwszy od październikab.r., w ciągu najbliższych kilku lat wydawane

będą Dzieła zebrane Stanisława Lema. W po-nad 40 tomach znajdzie się 30 tytułów. Projektrealizować będzie krakowskie WydawnictwoLiterackie.

• • •Polski PEN Club nagrodził za rok1998 prozaika Stefana Chwina, autora m.inpowieści Hanemann, uznanej za Książkę Ro-ku 1995, oraz poetkę Urszulę Kozioł. Wśródtłumaczy wyróżniono: Jana Radożyckiego,Aleksandra Ziemnego oraz Światosława Świ-ackiego (za przetłumaczenie Pana Tadeuszai innych dzieł na język rosyjski). Nagrodę za sz-tukę edytorską przyznano Januszowi Odrowąż-Pieniążkowi. Nagrodę im.Jana Strzeleckiegootrzymał prof. Andrzej Mencwel z UniwersytetuWarszawskiego, eseista i badacz polskiej kul-tury współczesnej.

• • •Film Jana Jakuba KolskiegoHistoria kina w Popielawach został uzananyza najlepszy z 17 filmów konkursowych i otrzy-mał Złote Lwy na XXIII Festiwalu Polskich Fil-mów Fabularnych w Gdyni. Nagrodę za reży-serię otrzymał szef Stowarzyszenia FilmowcówJacek Bromski za film komediowy U pana Bo-ga za piecem. Za najlepszego aktora uznanoKrzysztofa Majchrzaka za rolę w filmie Kolskie-go, a za najlepszą aktorkę - Maję Ostaszewską(Przystań Jana Hryniaka).

przygotowałaJoanna Nowak - Matloňová

OL

ITY

KA

OSP

OD

AR

KA

PU

LTU

RA

K

Rząd przewiduje, że samorządy po-wiatowe będą w 4 % finansowane z dochodówwłasnych, w 36% z subwencji budżetu central-nego (głównie na cele oświatowe), a w 60%z dotacji przeznaczonych na konkretne cele.Dochody samorządów wojewódzkich mają po-chodzić w 27% z dochodów własnych, w 21%z subwencji, a w 52% z dotacji.

• • •Polacy, w stosunku do in-nych nacji, nie wydają zbyt wiele pienięd-zy na leki. Wydawanych jest na ten cel tylko 3,5% dochodów gospodarstw domowych. W sumiena zakupy farmaceutyków przeznaczają w ciąguroku 1,6 mld USD, a na jednego mieszkańca pr-

zypadają rocznie leki o wartości 44 USD. Tymc-zasem w Europie Zachodniej - ok.200 USD. Le-ki produkowane w Polsce są tańsze w porówna-niu z zagranicznymi. Największą polską firmąpod względem wartości przychodów jest Polp-harma ze Stargardu Szczecińskiego.

• • •Resort finansów ukończyłprace nad projektem budżetu ‘99. Wedługjego założeń produkt krajowy brutto ma wzros-nąć o 5,1 %, i wyniesie 599,7 mld zł. Inflacjama wynieść 8,1 %, a przeciętne wynagrodze-nie pracowników sfery budżetowej - 1135,4 zł.Na założenia budżetu miał m.in. wpływ kryzysw Rosji (silne ograniczenie wzrostu PKB)

i krach światowych finanansów, a w rezultaciezmniejszenie się tempa wzrostu na zachodzieEuropy. Sytuacja ta spowoduje osłabienie po-pytu na polskie wyroby i surowce oraz ogranic-zenie eksportu, który jest jednym z głównychmotorów polskiej gospodarki.

• • •Stopa bezrobocia we wrześniu b.r.wyniosła 9,6 %. Obecnie w Polsce jest 1 mln677 tys. bezrobotnych. Liczba bezrobotnychprzypadających na jedną ofertę pracy wyniosła87 osób. W ostatnich latach bezrobocie w kra-ju systematycznie spada, a w tym roku osiąg-nęło wielkość mniejszą niż średnia w Unii Eu-ropejskiej. Najwyższe bezrobocie jest zimą.

G

Monitor Polonijny 1998_9-10:Monitor Polonijny 1998_9-10 17/02/16 12:43 Page 2

Page 3: Monitor Polonijny 1998/9-10

listopad 1998 MONITOR POLONIJNY 3

WŁODZIMIERZ BUTOWSKI - Szenkwice Jestem w Klubie zbyt krótko, bo dopiero rok, żeby wyrażać

opinię na ten temat, a zwłaszcza, aby mieć prawo do oceny.Myślę jednak, że jest zbyt mało informacji na temat praw pol-skich tutaj. W „Monitorze Polonijnym“ wyczytałem na przykład,że nie możemy mieć podwójnego obywatelstwa. I właśnie wtym zakresie należałoby coś zrobić. Chciałbym znać swoje pra-wa i obowiązki na Słowacji. Mówię o tym nie bezpodstawnie,mam konkretne problemy, które chciałbym rozwiązać.

Na razie nasze spotkania to taki high light. Spotykamy się ito wszystko. Zbyt mało mówimy o konkretnych sprawach. Oso-biście jestem otwarty na aktywną działalność, mam tylko pecha,że nie mieszkam w Bratysławie, ale w Szenkwicach, ta odległo-ść trochę utrudnia kontakty. Jest to jednak tylko techniczny pro-blem. Chcę pomóc, choć na razie nie wiem jak.

Jestem bardzo zadowolony z tego, że moja córka uczęszczado Szkółki Piątkowej. Urodziła się w Polsce, tam też mieszkałado czwartego roku życia i mówiła oczywiście po polsku. Potemprzestała. W tym roku, w czasie urlopu w Polsce okazało się,że nie ma z językiem polskim żadnych problemów. To bardzoduży plus. Bardzo dziękuję nauczycielkom i kolektywowi, jes-tem z tego naprawdę bardzo zadowolony.

ANNA RABEKOVÁ - Bratysława Jest więcej takich rodzin, które mniej więcej od 1994 roku

utrzymują stosunki i spotykają się nie tylko oficjalnie, ale takżebardziej prywatnie. Myślę, że wszystko to idzie w dobrym kie-runku. Jest nas stale więcej i mimo, że jesteśmy „porozrzucani“na terenie Słowacji, spotykamy się, jesteśmy razem. Szkoda,że nie mamy na to trochę więcej czasu. Brakuje mi czasem tejnieformalnej więzi. Może mogłoby to być spotkanie gdzieś w le-sie, na pikniku, abyśmy mogli poznać się wszyscy, nie tylko ci,którzy trzymamy się razem już od kilku lat. Myślę, że należałobyznaleźć sposób na zaangażowanie także tych, których jeszczenie znamy.

HALINA ZEMKO - KoszyceBrakuje mi informacji. Wyjeżdżałam w tym roku z dziećmi na

kolonie do Polski i okazało się, że były one zupełnie nieprzygo-towane do tego wyjazdu, źle wyposażone, np. bez odpowiedni-ego obuwia. Nie wiedziały nic o tym, co je czeka, np. że będąmieszkać pod namiotami. Te informacje po prostu do nas niedotarły. „Monitor“, który mógłby nam pewnych informacji do-starczyć, dociera do nas z opóźnieniem. Większość konkur-sów, które tam znajdziemy, jest już nieaktualnych. Najczęściejdowiadujemy się o wszystkim po fakcie, albo też tak późno, żenie ma czasu na przygotowanie naszych dzieci. Informacje okoloniach docierają też bardzo późno. W tym roku dzieci, którechciały z nich skorzystać, musiały z tego powodu zmieniaćswoje plany wakacyjne.

Myślę, że należałoby podnieść problem podwójnego obywa-telstwa, choć rozwiązanie tej sprawy wydaje się mało realne,wręcz beznadziejne. Wydaje mi się, że jesteśmy w tej sytuacjipokrzywdzeni. Sama skorzystałabym z podwójnego obywatelst-wa, gdyby była taka możliwość. Pracuję jako nauczycielka. Mia-łam w ręku projekt ustawy o urzędnikach państwowych, któryprewidywał zmianę pozycji nauczyciela właśnie na urzędnikapaństwowego. Podstawowym warunkiem było tam jednak posi-adanie słowackiego obywatelstwa. Jestem wykwalifikowaną

nauczycielką i jest to mój zawód. Gdyby przepis ten wszedł wżycie, nie mogłabym pracować w szkolnictwie albo byłabymzmuszona do przyjęcia słowackiego obywatelstwa.

RYSZARD ZWIEWKA - Bratysława Te dwa lata, które upłynęły od powołania Klubu Polskiego

nauczyły nas bardzo dużo. Wydaje mi się, że wszelkiego rodza-ju imprezy, jakie były organizowane do tej pory, były ukierunko-wane na promocję kultury polskiej na Słowacji a nie na pro-mocje kultury Polaków żyjących na Słowacji. I dlatego myślę,że w przyszłości powinno się bardziej zwracać uwagę na to, comy, Polacy żyjący tutaj, potrafimy zaprezentować społeczeńst-wu słowackiemu, ale również także wszystkim Polakom, którzybiorą czynny udział w życiu Klubu Polskiego. Powinno to byćjedno z głównych zadań Klubu. Pochodzimy z różnych regio-nów Polski i szkoda byłoby, gdyby nasze tradycje przyniesionez Pomorza, Śląska czy też z Małopolski zanikły. Wydaje mi się,że powinniśmy je bardziej pielęgnować. Powinniśmy przeznac-zać więcej środków na promocję naszej kultury regionalnej,którą tutaj reprezentujemy, a która według mnie zanika. Powin-na być ona nie tylko w jakiś sposób dokumentowana, ale takżepromowana między nami. To bardzo ważne, by nie podcinaćkorzeni, które nas łączą z ziemią polską.

Najważniejszą zaś sprawą jest nasza integracja. To, w jakisposób możemy się zintegrować my wszyscy, mieszkający naSłowacji, właśnie na płaszczyźnie polskości. Porównuję trzykongresy, które odbyły się do tej pory. Na pierwszym sala wys-taw Instytutu Polskiego była pełna, podobnie było na drugim,który odbywał się w Koszycach. Na obecnym kongresie jest popięciu delegatów z każdego okręgu i po trzech zaproszonychgości. Jest to zbyt mało na to, aby promować cokolwiek. Wyda-je mi się, że stale spotykam się z tymi samymi twarzami, z tymisamymi ludźmi. Zniknęli gdzieś ci, którzy byli na pierwszychdwóch kongresach. A to nie jest dobrze. Powinniśmy zdecydo-wanie poszerzać liczbę członków.

IZABELA STEFKOVÁ - Martin Jestem bardzo zainteresowana tym, aby kontrakty polsko -

słowackie utrzymywały się na lepszym, zdrowszym poziomie.Aby ani jedna, ani druga strona nie patrzyły na siebie spode łba.Aby zniknęła ta dawna polityka zagłuszania własnych błędówcudzymi błędami. Dzięki klubowi my, Polacy mieszkający naSłowacji, mamy możliwość łączyć się. Łączą nas wspólne pro-blemy, które dzięki tym spotkaniom wydają się łatwiejsze dorozwiązania. Podstawowa korzyść z uczestnictwa w Klubie Pol-skim to możliwość samookreślenia, odnalezienia własnego jaoraz zadowolenia z samego siebie. Ludzie pochodzący z Pol-ski, którzy tu przyjechali, którzy założyli tu rodziny czują się nie-pisanymi konsulami na terenie Słowacji. Odczuwają to jakospecyficzne posłanie. Przynajmniej ja to tak odbieram. Ludzienie są wyrwani ze swoich korzeni, ale przeniesieni z kraju ra-zem z nimi. Kontynuujemy je przede wszystkim w naszych dzie-ciach, pokazując im to, co dobre, i to, co złe, aby odnalazły sięw życiu bez niepotrzebnych wstrząsów.

Moje oczekiwania... Abyśmy się spotykali i czuli razem do -brze. Abyśmy się nie bali mówić o swoich problemach.

rozmawiałaJoanna Nowak - Matloňová

III KONGRES KLUBU POLSKIEGO

Z apytaliśmy delegatów oraz gości III Kongresu Klubu Polskiego o to, czego oczekująod nowej Rady Klubu, czy są zadowoleni z formy, w jakiej odbywają się spotkania klu-bowe i jakie zmiany wprowadziliby w jego działalności.

17 października 1998 roku odbył się w Bratysławie IIIKongres Klubu Polskiego. Stowarzyszenia Polaków i IchPrzyjaciół w Słowacji. W Kongresie uczestniczyli delegaciklubów regionalnych z Bratysławy, Koszyc i Martina orazgoście: II sekretarz Ambasady RP pani Urszula Szulczyk -Śliwińska p. o. kierownika Wydziału Konsularnego Amba-sady RP i I sekretarz Ambasady RP pani Wirginia Miro-sławska dyrektor Instytutu Polskiego, a także pan RyszardZwiewka, jeden z założycieli i pierwszy prezydent Stowa -rzyszenia. Drugą część obrad zaszczycił swą obecnościąambasador RP pan Jan Komornicki, który nowo wybranejRadzie Klubu złożył gratulacje oraz życzenia owocnej pra-cy dla dobra całej słowackiej Polonii oraz podziękował zawysiłek ustępującym członkom Rady. Pierwszą częśćobrad prowadziła dotychczasowa prezydent Klubu Elżbie-ta T. Dutková. Po sprawach proceduralnych (wyborachkomisji mandatowej i komisji wniosków) prezesi klubów re-gionalnych złożyli sprawozdania z działalności w latach1996 - 1998, a prezydent Klubu odczytała rozliczenie fi-nansowe z przyznanych Klubowi dotacji w latach 1996 -1998. Na marginesie stwierdziła, że problemy osobiste izdrowotne przeszkadzały jej w pełni poświęcać się pracyklubowej i m. in. spowodowały pomyłkowe rozdysponowa-nie funduszów mimodotacyjnych „Monitora Polonijnego“

na Dni Muzyki Polskiej w Koszycach. Delegaci przyjęlisprawozdania prezesów oraz sprawozdanie finansowebez dyskusji. Dyskusja powstała wokół formalnych zmian iuzupełnień do statutu Klubu Polskiego, zdecydowano m.in. o zmianie tytułu prezydenta Stowarzyszenia i wicepre-zydenta na prezesa i wiceprezesa, o obowiązku zaprasza-nia redaktor naczelnej „Monitora Polonijnego“ na zebraniaRady oraz o poprawnym brzmieniu polskiej nazwy organi-zacji. Obowiązująca nazwa jest następująca: Klub Polski.Stowarzyszenie Polaków i Ich Przyjaciół w Słowacji.

W wyniku tajnych wyborów prezesem Klubu Polski-ego została Lidia Grala - Bednárčik, a wicepreze-sem - Zbyhněv Stebel, którzy z prezesami organizacjiregionalnych - Tadeuszem Błońskim, Zuzanną Fajthi Grażyną Lašček - tworzą Radę Klubu Polskiego. Wy-brano także Komisję Rewizyjną, której przewodnic-zącym został Dariusz Gleb, a członkami panie Gere-cová i Izabela Štefková.

W drugiej części III Kongresu, prowadzonej już przeznowo wybraną prezes L. Grala - Bednárčik dyskutowa-no m. in. o wysokości składek członkowskich i innychsprawach organizacyjnych oraz o perspektywach dzia-łalności klubowej.

dmm

NOWA RADA KLUBU POLSKIEGO

LIDIA GRALA - BEDNÁRČIKPREZES

Urodziła się w Kochowie.Posiada średnie wykształce-nie ekonomiczne. W la tach1980 - 1986 praco wa ła jakohandlowiec w Przed -siębiorstwie Han dlu Zagra-nicznego Varimex w Warsza-wie. Po wyjściu za mąż

w 1986 roku zamieszkała w Bratysławie. Jestmatką dwóch synów. W latach 1989 - 1991 by-ła zatrudniona w Ośrodku Informacji i KulturyPolskiej w Bratysławie, a w latach 1991 - 1998w Biurze Radcy Handlowego Ambasady RP. Odsierpnia 1998 roku pracuje jako specjalista dshandlu w Przedstawicielstwie Polskich Linii Lot-niczych LOT. W latach 1996 - 1998 była preze-sem bratysławskiej organizacji Klubu Polskiego.Na stanowisko prezesa Klubu Polskiego. Sto-warzyszenia Polaków i ich Przyjaciół w Słowacjizostała wybrana w tajnych wyborach na III Kon-gresie Klubu, w dniu 17 października br. W cza-sie dwuletniej kadencji zamierza podjąć działa-nia zmierzające do większej integracji Poloniiw Słowacji. Planuje nawiązanie współpracy z or-ganizacjami polonijnymi krajów sąsiadujących zeSłowacją oraz takie kierowanie pracą klubową,by organizacja i jej członkowie godnie prezento-wali kulturę polską w Republice Słowackiej.

ZBYHNĚV STEBELWICEPREZESUrodził się w Oldrzychowi-cach koło Trzyńca. Maturęzdał w Technikum Elektro-technicznym we Frenszta-cie. W 1978 roku ukońc-zył studia wyższe na Wyd-ziale ElektrotechnicznymPolitechniki Bratysławski-ej. Od 1979 roku mieszka na stałe w Braty-sławie. Ma dwóch synów (starszy studiujew Polsce). Pracował m. in. w resorcie ubez-pieczeń. Obecnie prowadzi firmę handlowo -marketingową, zajmującą się także usługamipropagacyjnymi dla firm polskich na rynkusłowackim. Jest tłumaczem przysięgłymz języka polskiego na język słowacki i z języ-ka słowackiego na język polski. W latach1994 - 1996 był prezesem bratysławskiej or-ganizacji Klubu Polskiego. Na stanowisko wi-ceprezesa Klubu Polskiego. StowarzyszeniaPolaków i ich Przyjaciół w Słowacji został wy-brany w tajnych wyborach na III KongresieKlubu Polskiego w dniu 17 października br.W nowej funkcji zamierza tworzyć warunkisprzyjające poszerzeniu bazy członkowskiejKlubu oraz wytwarzaniu w organizacjach klu-bowych atmosfery sprzyjającej rozwojowiosobowości ich członków. Za jedno zeswych priorytetowych zadań uznaje prezen-tację dorobku znanych w Słowacji postaci pr-zyznających swe polskie pochodzenie.W swym programie ma również nawiązaniewspółpracy z innymi organizacjami mniejszo-ściowymi działającymi w Republice Słowacki-ej oraz z Polonią krajów sąsiadujących z Sło-wacją.

Członkami RadyKlubu Polskiego ponadto zostali:

prezesi organizacji regionalnych:TADEUSZ BŁOŃSKI - Koszyce

ZUZANNA FAJTH - MartinGRAŻYNA LAŠČEK - Bratysława

• • •Nowej Radzie Klubu Polskiego życzymy wieludobrych pomysłów i inicjatyw zmierzającychdo rozwijania pracy Klubu Polskiego w celu

umacniania tożsamości narodowej jego człon-ków oraz propagowania kultury polskiej w Sło-wacji. Jednocześnie Redakcja dziękuję za ws-półpracę ustępującej Radzie Klubu Polskiego.

Monitor Polonijny 1998_9-10:Monitor Polonijny 1998_9-10 17/02/16 12:43 Page 3

Page 4: Monitor Polonijny 1998/9-10

MROKI NIEWOLIKoniec XVIII wieku, a ściśle rok 1795, w którym

dokonany został trzeci i ostateczny rozbiór Polski,na 123 lata przerwał historię naszej państwowości,wielokrotnie zagrożonej, ale trwającej nieprzerwa-nie - jeśli liczyć od daty Chrztu Polski - ponad 8 wie-ków. Dążąc do poszerzenia swoich terytoriów kosz-tem mniejszych państw i narodów, cesarstwa rosyj-skie, pruskie i austriackie podjęły wspólną decyzjęo wymazaniu naszych granic z mapy Europy. Samowyznaczenie nowych granic znaczyło jednak nie -wiele, dlatego zaborcy podjęli - każdy według włas-nej recepty - trudne, a jak się z biegiem lat okazało,beznadziejne dzieło wynarodowienia Polaków ży-jących na swoich, prastarych, słowiańskich zie -miach.

Dramat rozbiorów i utratę niepodległości państ-wa polskiego poprzedziły niezwykle ważne, ogólno-narodowe wydarzenia, które całemu narodowi, tj.wszystkim stanom uświadomiły wspólną odpowied-zialność za losy narodu i państwa. Tym wydarze -niem było przede wszystkim uchwalenie Konstytucji

3 maja w 1791 roku a w trzy lata poźniejdramatyczne, wsparte głównie przezmasy chłopskie powstanie kościusz-kowskie.

Do tych właśnie wydarzeń nawią -zywały wszystkie zrywy i powstanianarodowe, których przecież w ok -re sie niewoli we wszystkich trzechzaborach było bardzo wiele. Formal-na jednak i polityczna rzeczywistośćtamtych czasów była jednoznacznai bardzo smutna.

W traktacie z 1797 roku mocarstwa uzgodniływymazanie ze słownictwa i likwidację samej nazwyPOLSKA. Temu uzgodnieniu zaborcy pozostawaliwierni, bo kiedy w poźniejszych latach pod napo-rem głównie epoki napoleońskiej i postnapoleoń -skiej powstawały próby odbudowania czy choćbyzaznaczenia państwowości polskiej na dawnych zi-emiach Rzeczypospolitej, to w samych nazwachefemerycznych pseudosamodzielnych obszarównie było „Polski“. A oto dla przypomnienia i poparciatej tezy; było Księstwo Warszawskie (1807 - 1815),Królestwo Kongresowe (1815 - 1864), WielkieKsię stwo Poznańskie (1814 - 1848) - cieszyły onePolaków, bo dawały iskierki nadziei, ale równocze-śnie nie dawały najmniejszych szans odzyskania su-werenności w zjednoczonej ponownie Polsce. Wp-raw dzie naród zjednoczył się w walce na całymobszarze (chociaż głównie przeciw Rosji) w dwóchwielkich powstaniach: listopadowym (1830 - 1831)i styczniowym (1863 - 1864), to jednak wysiłki opła-cone tysiącami ofiar poległych na polach bitewnychi straconych w egzekucjach, zakończyły się klęską.

Dzisiaj, z perspektywy historii ostatnich dwustulat, mamy prawo powiedzieć, że polski naród, choćw walce o odzyskanie suwerenności musiał pono-sić klęski, bo miał przeciwko sobie bezwzględnąsolidarność zaborców, to jednak w ostatecznymrozrachunku zwyciężył, a klęskę poniosły plany wy-narodowienia Polaków. Definicja mentalności naro-du i jego dążeń w okresie tej i każdej innej niewoliwpisana jest najpiękniej i najprawdziwiej w pierwszązwrotkę Mazurka Dąbrowkiego: „Jeszcze Polskanie zginęła póki my żyjemy“.

ODRODZENIEPo stu latach twardej niewoli, z końcem XIX wieku

zabłysnął dla podzielonych na trzy zabory Polakówpromień nadziei. Stał się nim nowy układ politycznyw Europie, w którym Niemcy i Austro-Węgry z jednejstrony, a Rosja z drugiej znalazły się w przeciwstaw-nych blokach polityczno-wojskowych.

Politycy polscy, działający w części na emigracji,w części w zaborach, stanęli przed szansą, którapoczątkowo była ściśle związana z interesami do-tychczasowych ciemiężycieli zabiegających o pol-skie poparcie. Po wybuchu I wojny światowejw 1914 roku, wbrew przyrodzonemu prawu polskie-go narodu do jedności, przeciwko sobie stanęły ar-mie, w których zarówno kadrę oficerską, jak i „mię -so armatnie“ w ogromnej części stanowili Polacy.Wystarczy odwiedzić kilkadziesiąt wojennych cmen-tarzy odrestaurowanych w ostatnich latach w Mało-polsce i na Podkarpaciu. Zgodnie z obowiązującymw czasie I wojny światowej wojennym prawem aus-triackim wszyscy polegli w bitwach chowani byliz honorami wojskowymi na wspólnych cmenta -

rzach. Na tych cmentarzach w kwate-rach austriackich i rosyjskich znaj -

dziemy czasem identyczne polskienazwiska, owych przysłowiowychKowalskich, którym kazano zabi-jać się wzajemnie „za cara...“ lub„za cesarza...“. Utworzonew 1914 roku Legiony Polskie biły

się u boku państw centralnych (m.in. Niemcy, Austro-Węgry), podczas

gdy formowana we Francji w 1917 ro-ku Armia Polska gen. Józefa HALLERA

szykowała się do walki z Niemcami. W żadnymz wcześniejszych, krwawo tłumionych powstań na-rodowych nie wylano tyle krwi polskiej, co w czasieI wojny światowej. I choć walki nie toczyły się o wol-ną Polskę, to jednak właśnie ta olbrzymia danina kr-w i przyniosła nam upragnioną wolność. Zabiega-jący o polskie poparcie cesarz austriacki Francis-zek Józef I i cesarz Wilhelm II Manifestem podpisa-nym 5 listopada 1916 roku powołali do życia KRÓ -LESTWO POLSKIE, bez ściśle określonych granici w pełni uzależnione od mocarstw centralnych, alepo raz pierwszy, od trzeciego rozbioru - wreszciePOLSKIE ! Królestwo Polskie do czasu intronizacjikróla miało być zarządzane przez 3 - osobową RadęRegencyjną i co było najważniejsze, dawało zalążekpaństwowości polskiej, wokół której mogli skupiaćsię patrioci ze wszystkich zaborów. Wycofanie sięRosji z wojny po wybuchu rewolucji październikowejw 1917 roku po raz kolejny zmieniło układ sił w Eu-ropie, dając Polsce szanse odbudowania własnejpaństwowości, bez sprzeciwu Rosji a z poparciemFrancji, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych.Ważną w tym momencie kwestią było działaniestronnictw emigracyjnych,w tym szczególnie istot-nym stało się utworzenie w 1917 roku we Francji po-lityczno-dyplomatycznego przedstawicielstwa podnazwą Komitet Narodowy Polski, za którym stałobóz Narodowej Demokracji kierowanej przez Ro-mana Dmowskiego. Ostatnie tygodnie I wojny świa-towej to jednak przede wszystkim tworzenie na zie-miach polskich, początkowo konspiracyjnych (jaknp. zalążek sił zbrojnych Polska Organizacja Woj-skowa), a następnie tworzonych jawnie organów

polskiej państwowości, wykorzystujących lokalnąkoniunkturę i słabości upadających zaborców.W ten sposób 28 października 1918 roku powstaław Krakowie Polska Komisja Likwidacyjna, a 30 pa-ździernika 1918 r. w Cieszynie (również zabór aus -triac ki) utworzona została Rada Narodowa KsięstwaCieszyńskiego, która skupiła przedstawicieli wszyst-kich polskich partii politycznych w tym regionie i 5 li-s topada 1918 roku zawarła pisemną umowę zeswym czeskim odpowiednikiem o tymczasowympodziale Śląska. Z kolei w Poznaniu (d. zabór pruski)14 listopada 1918 roku powstała i ukonstytuowałasię Naczelna Rada Ludowa, której zadaniem, po-dobnie jak Polskiej Komisji Likwidacyjnej w środko-wej Galicji, było przejmowanie administracji w swoimregionie z rąk niemieckich. Naczelna Rada Ludowaw Poznaniu sprawowała polityczne zwierzchnictwonad walczącymi w powstaniu wielkopolskim oddzia-łami. O wiele szerzej wyznaczone zostały cele po-wołanego przez Ignacego Daszyńskiego (6 listopa-da 1918 r.) w Lublinie Tymczasowego Rządu Ludo-wego Republiki Polskiej, który uważając się za gabi-net ogólnopolski, ogłosił manifest proklamujący wp-ro wadzenie w Polsce rządów republikańsko - parla-mentarnych i zapowiadający przeprowadzenie wielureform społecznych, w tym nacjonalizacji przemysłui reformy rolnej. Liczne rządy i komitety regionalnepowstawały żywiołowo i trudno je dzisiaj nawet zli -czyć. Niech jako pewna ciekawostka historycznasłuży powołanie w pierwszych dniach listopada1918 roku Republiki Zakopiańskiej, na czele którejstanął ... Stefan Żeromski.

Opinia na temat osoby, wokół które mogłyby sięzjednoczyć wszystkie polskie organizacje dzielnico-we, była zdecydowanie korzystna dla Józefa PIŁ -SUDSKIEGO, charyzmatycznego przywódcy Pol -skiej Organizacji Wojskowej, uchodzącego w oc-zach wielu Polaków za symbol bezkompromisowejpostawy niepodległościowej.

J. Piłsudski do czasu rewolucji październikowejwalczył przeciwko Rosji, a następnie zwrócił się pr-zeciwko Niemcom i Austriakom. W obliczu utrzymy-wania się podziałów dzielnicowych, a także niebiez-pieczeństwa grożącego tworzącemu się państwu zestrony Rosji Radzieckiej i komunistów (także pol-skich), Piłsudski stawał się mężem opatrznościo-wym i jemu właśnie, gdy wrócił z twierdzy w Magde-burgu (10 listopada) podporządkowała się zarównoRada Regencyjna jak i Rząd Lubelski. 11 listopada1918 roku Józef Piłsudski objął zwierzchnictwo nadwszystkimi polskimi organizacjami, zaś 22 listopada1918 roku został tymczasowym Naczelnikiem Pań -stwa o bardzo szerokich uprawnieniach.

Za główne i priorytetowe działanie Naczelnikuznał budowanie silnych struktur państwowych orazzapewnienie Polsce korzystnych granic, to zaś wy-magało konsolidacji i wyciszenia sporów społecz-nych, czemu posłużyć miały wybory do Sejmu Usta-wodawczego (styczeń 1919) i uchwalenie tzw. MałejKonstytucji (luty 1919). Spór o granice państwa pol-skiego był wypadkową skomplikowanych dążeń i in-teresów wielkich mocarstw, tj. Stanów Zjednoczo-nych, Wielkiej Brytanii i Francji. Właściwie tylkoFrancja, najbardziej poszkodowana przez Niemcóww czasie I wojny światowej, dobrze rozumiała Polskęi popierała jej postulaty dotyczące przyszłych granic.Konferencja w Paryżu, a następnie podpisanyw 1919 roku Traktat Wersalski, rozstrzygnęły wieleproblemów granicznych, ale też wiele nowych ot-worzyły, nakazując plebiscyty narodowościowe,tworząc Wolne Miasto Gdańsk pod kontrolą Ligi Na-rodów itd.

Najważniejszym było jednak, że Polska po 123 la-tach niewoli powstała z martwych, biały orzeł i biało-czerwona flaga znów były legalnymi symbolami su-werennego państwa, a naród w świątyniach mógłzastąpić słowa błagania w Boże coś Polskę zesmutnego: „...Ojczyznę wolną racz nam wrócić Pa-nie!“ na radosne: „OJCZYZNĘ WOLNĄ POBŁOGO-SŁAW PANIE!“.

4 MONITOR POLONIJNY listopad 1998

80latNIEPODLEGŁOŚCI

POLSKI

ROCZNICA POWROTUNA MAPĘ EUROPYJAN KOMORNICKI, Ambasador RP

Monitor Polonijny 1998_9-10:Monitor Polonijny 1998_9-10 17/02/16 12:43 Page 4

Page 5: Monitor Polonijny 1998/9-10

Józef PIŁSUDSKI (1877 - 1935)Polityk ten, późni-

ejszy mąż stanu, Mars-załek Polski rozpocząłswą polityczną działal-ność w trakcie studiówuniwersyteckich, nawi-ązując kontakty z ro-syjskimi narodnikami.W 1887 r. był areszto-wany i zesłany na Sy-bir. Po powrocie z ze-słania (1892) rozpoc-zął działalność w Pol-skiej Partii Socjalis-tycznej, od r. 1895 był członkiem Centralnego Komite-tu Robotniczego, a w praktyce przywódcą partii. Aresz-towany w r. 1900, zbiegł do Galicji, gdzie przygotowy-wał plany insurekcji. W czasie wojny na Dalekim Ws-chodzie, udał się do Tokio (VII 1904), gdzie bezsku-tecznie próbował nakłonić Japonię do poparcia ewen-tualnego powstania polskiego w zaborze rosyjskim.Powstańcze koncepcje Piłsudskiego po wybuchu re-wolucji w Rosji (1905 r.) spotkały się z krytyką częścidziałaczy partii i Piłsudski nie został wybrany do nowe-go CKR. Stanął jedynie na czele Wydziału Spiskowo -Bojowego, kierującego Organizacją Bojową PPS. Przy-wiązywał główną wagę do działalności paramilitarneji dlatego inspirował założenie w 1908 r. we Lwowie taj-nego Związku Walki Czynnej (szkolenie oficerów i po-doficerów). Te kadrowe oddziały polskie z Galicji miaływkroczyć na ziemie polskie po wycofaniu się oddzia-łów rosyjskich z terenów na lewym brzegu Wisły. W Ga-licji organizował Związki Strzeleckie, a w 1912 r. dopro-wadził do utworzenia Polskiego Skarbu Narodowego,a następnie Tymczasowej Komisji SkonfederowanychStronnictw Niepodległościowych, która mianowała goKomendantem Głównym wszystkich polskich sił woj-skowych. Niepowodzeniem skończyły się jego planywywołania powstania antyrosyjskiego na ziemiach Kró-lestwa Polskiego, co uzależniło Piłsudskiego od Na -czelnego Komitetu

Narodowego, który objął polityczne zwierzchnictwonad Legionami Polskimi. On sam został dowódcą 1 pu-łku (1915 dow. I Brygady). W sierpniu 1914 r. powołałtajną Polską Organizację Wojskową. W lipcu 1916 ods-zedł od Legionów. Ostatecznie zerwał z koncepcją wi-ązania losów sprawy polskiej ze zwycięstwem państwcentralnych w lipcu 1917 r., kiedy doszło do jegoaresztowania przez Niemców, a POW przeszła do dzia-łań antyniemieckich. J. Piłsudski stał się w oczach spo-łeczeństwa polskiego symbolem konsekwentnych sta-rań niepodległościowych, skierowanych przeciw ws-zystkim zaborcom. Po uwolnieniu z więzienia w Magde-burgu przejął władzę z rąk Rady Regencyjnej (14. 11.1918), a 22 listopada objął stanowisko TymczasowegoNaczelnika Państwa, sprawując jednocześnie naczelnedowództwo sił zbrojnych.

Po wyborach parlamentarnych Sejm Ustawodawczypowierzył mu dalsze sprawowanie funkcji NaczelnikaPaństwa (luty 1919), ograniczając zakres jego władzy.Nadal zachował jednak wpływ na skład kolejnychrządów i politykę zagraniczną. Traktat ryski z 1921 r.kończący wojnę polsko - bolszewicką skazał na niepo-wodzenie plany J. Piłsudskiego dotyczące polityki ws-chodniej. W tej sytuacji w 1923 r. zrzekł się wszystkichfunkcji państwowych i zamieszkał w Sulejówku, wyko -rzystując lata 1923 - 1926 dla konsolidacji wspólnotylegionowopeowiackiej i dla zapewnienia sobie popar-cia części organizacji kombatanckich, stronnictw lewi-cy parlamentarnej oraz ugrupowań demokratycznej in-teligencji. Prowadził ożywioną akcję propagandową narzecz swego powrotu do władzy. W maju 1926 r. doko-nał przy pomocy wojska zbrojnego zamachu stanu, po-partego przez partie lewicowe, od których zresztą pozwycięstwie się odciął. Po przewrocie majowym nie ob-jął stanowiska prezydenta i nie zniósł konstytucji, ale st-worzył rodzaj stanu wyjątkowego, w którego ramach je-go osoba stała ponad obowiązującym prawem. Przed-stawił się jako zwolennik silnego państwa, zniwelowa-nia roli partii politycznych oraz ograniczenia uprawnieńciał ustawodawczych. Po zwycięskich dla sanacji wy-borach parlamentarnych (1930 r.) sprawy państwowezaczął odsuwać na swych najbliższych współpracowni-ków - „grupę pułkowników“ - sobie pozostawiając poli-tykę zagraniczną i obronność (Generalny Inspektor SiłZbrojnych). W zakresie polityki zagranicznej zasadą Pi-łsudskiego był pokój dający Polsce czas na wzmocnie-

nie, dlatego też dążył do dobrych stosunków z obusąsiadami: ze wschodu i zachodu. Załagodził stosunkiz Litwą, rozwijał je z krajami nadbałtyckimi, Czechosło-wacją, Węgrami i Rumunią. Do końca życia zachowałwpływ na skład polskiej elity rządzącej.

Ignacy PADEREWSKI (1860 - 1941)Pianista, kompozytor,polityk, działacz spo-łeczny. W latach1872 - 78 studiowałgrę na fortepianie u J.Śliwińskiego i J. Ja-noty. W 1878 r. pod-jął pracę nauczycielaw Instytucie Muzycz-nym Warszawskim,rozwijając równocze-śnie działalność kon-certową i kompozytor-ską. Studia kompozy-

torskie kontynuował w Berlinie, a pianistyczne w Wi-edniu. W 1885 r. został mianowany profesorem kon-serwatorium w Strasburgu, w latach 1891 - 92 od-był pierwsze tournée po Stanach Zjednoczonych.Zyskał sławę jednego z najwybitniejszych pianistówświata. Jego twórczość kompozytorska utrzymanajest w stylu neoromantycznym.

Działalność polityczną i społeczną rozpoczął pr-zed I wojną światową, akcjami (przede wszystkimw Stanach Zjednoczonych) na rzecz odzyskania pr-zez Polskę niepodległości. Po wybuchu I wojny świ-atowej wraz z H. Sienkiewiczem założył Komitet Po-mocy Polskim Ofiarom Wojny z siedzibą w Vevey(Szwajcaria) i Polish Relief Fund w Londynie. W la-tach 1917 - 1918 reprezentował w USA paryski Ko-mitet Narodowy Polski. Do kraju wrócił w roku 1918.W dniu wybuchu powstania wielkopolskiego (27grudnia 1918) był w Poznaniu. Po próbie endeckie-go zamachu stanu płk. Mariana Żegoty - Januszajti-sa, Józef Piłsudski powierzył w 1919 r. bardzo popu-larnemu Ignacemu Paderewskiemu, związanemuz endecją, funkcję premiera. Jako polski premieri minister spraw zagranicznych Paderewski podpisałw 1919 r. traktat wersalski. Był też pierwszym dele-gatem Polski przy Radzie Ambasadorów, a późniejw Lidze Narodów. W 1936 r. staje się jednym z inic-jatorów Frontu Morges, a od roku 1940 był prze-wodniczącym Rady Narodowej w Londynie. Zmarłw USA, a jego prochy sprowadzono do Polski w r.1992.

Gabriel NARUTOWICZ (1865 - 1922)Był światowej sławyhydroenergetykiem,profesorem politech-niki w Zurychu (1908- 1920), budownic-zym elektrowni wod-nych w Europie za-chodniej. PodczasI wojny światowej byłprezesem PolskiegoKomitetu Społeczne-go w Zurychu i człon-kiem dyrekcji Komite-tu Generalnego Po-

mocy Ofiarom Wojny w Polsce. Po powrocie do kra-ju zostaje w latach 1920 - 21 ministrem robót pub-licznych, a w roku 1922 ministrem spraw zagranicz-nych. 9 grudnia 1922 r. został wybrany na pierws-zego prezydenta II Rzeczypospolitej. Jego kan-dydaturę wysunęło Polskie Stronnictwo Ludowe -„Wyzwolenie“, a poparły lewica, centrum i mniejszo-ści narodowe. Rozwścieczeni przywódcy prawicywygłosili prezydentowi wojnę, określając jego wybórjako „sponiewieranie Polski“ i tak zagrali na nacjona-liźmie, że 10 grudnia 1922 r. fanatyczny nacjonalistaEligiusz Niewiadomski dokonał zamachu na świeżowybranego prezydenta.

Władysław GRABSKI (1874 - 1938)Był politykiem, ekono-mistą i historykiem,współzałożycielem ni-elegalnego ZwiązkuPracy Narodowo - Po-litycznej, posłem dopierwszej, drugiej i tr-zeciej rosyjskiej DumyPaństwowej (1905 -1912). W 1915 r. zos-tał założycielem i pre-zesem CentralnegoKomitetu Obywatelski-ego. W latach 1919 -

20 i 1923 - 25 był ministrem skarbu, a w latach 1920i 1923 - 25 premierem. Opracował plan uzdrowieniagospodarki zniszczonej przez hiperinflację i z całą kon-sekwencją wprowadzał ten plan w życie. Istotą jego re-formy była stabilizacja pieniądza oraz eliminacja deficy-tu budżetowego. W celu bezpośredniego podwyższe-nia kursu marki polskiej, korzystając z rezerwy państ-wowej, interweniował na giełdzie, a po uzyskaniu stabi-lizacji marki pol. wprowadził na jej miejsce złotego. Do-prowadził do otwarcia 28. 04. 1924 r. Banku Polskie-go i w r. 1924 przeprowadził reformę walutową. Zasłu-żył się dla sprawy stabilizacji życia gospodarczego. Odroku 1923 był profesorem Szkoły Głównej Gospo-darstwa Wiejskiego, a w latach 1926 - 28 jej rektorem.Od roku 1925 poświęcił się wyłącznie pracy nauko-wej, a w r. 1936 założył Instytut Socjologii Wsi.

Wincenty WITOS (1875 - 1945)Był rolnikiem, działa -czem ruchu ludowego,politykiem i publicystą.Początkowo związanyz ga licyjskim Stronnict-wem Ludowym, w la-tach 1903 - 13 byłw PSL. Był też posłemdo Galicyjskiego SejmuKra jowego, a w latach1908 - 14 posłem doaustriackiej Rady Pań st -wa. Współzakładał PSL- „Piast“, był jego wice -

prezesem, a w latach 1918 - 31 prezesem Zarządu Głów-nego. W 1914 r. był współzałożycielem naczelnego Komi-tetu Narodowego. Początkowo popierał tworzenie Legio-nów Polskich, a od 1915 r. zaczął wiązać nadzieje odzys-kania niepodległości ze zwycięstwem ententy. W latach1917 - 18 był członkiem Ligi Narodowej, w 1918 r. współt-wórcą i przewodniczącym Polskiej Komisji Likwidacyjnej.W latach 1919 - 33 był posłem na sejm, a z krótkimi przer-wami przewodniczącym klubu parlamentarnego PSL - „Pi-as t“. W latach 1920 - 21 oraz 1923 i 1926 był premieremrządu utworzonego przez centroprawicową koalicję, którejbył współtwórcą. Po przewrocie majowym w 1926 r. stałsię jednym z przywódców opozycji parlamentarnej. W la-tach 1929 - 1930 był współtwórcą Centrolewu. Skazanyw procesie brzeskim na 1,5 roku więzienia. W latach 1933- 39 przebywał na emigracji w Czechosłowacji. Był zwo-lennikiem zjednoczenia ruchu ludowego. W latach 1931 -39 był członkiem Stronnictwa Ludowego, a w latach 1931- 35 przewodniczącym jego Rady Naczelnej, w 1937 r.inicjatorem strajku chłopskiego. Był też jednym z inicjato-rów koncepcji Frontu Morges. W marcu 1939 r. po wkro -czeniu Niemców do Czechosłowacji powrócił do Polski.W latach 1939 - 41 był więziony przez Niemców, następ-nie ukrywał się. W 1945 r. powołany na stanowisko wicep-rezydenta Krajowej Rady Narodowej, nie podjął obowiąz-ków. Od sierpnia 1945 r. był prezesem PSL.

*6

listopad 1998 MONITOR POLONIJNY 5

POLITYCYII RZECZYPOSPOLITEJ

80latNIEPODLEGŁOŚCI

POLSKI

Monitor Polonijny 1998_9-10:Monitor Polonijny 1998_9-10 17/02/16 12:43 Page 5

Page 6: Monitor Polonijny 1998/9-10

6 MONITOR POLONIJNY listopad 1998

P olska z chwilą uzyskania niepodległościw 1918 roku nie była jednolitym organiz-mem gospodarczym; terytorium każdego

z dawnych zaborów posiadało odmienną strukturęgospodarczą. Rozbicie gospodarcze pogłębiłyjeszcze działania wojenne (1914 - 1918), a także po-lityka władz okupacyjnych. Podobnie różny był po -ziom rozwoju gospodarczego; najlepiej rozwiniętegospodarczo były tereny zachodnie, najsłabiej ws-chod nie i południowo-wschodnie. Polska była pań -stwem o strukturze rolniczo-przemysłowej, przyczym w 1921 r. z rolnictwa utrzymywało się aż 63,8proc. ludności. Z 1,8 mln robotników przemysło-wych jedynie 750 tys. pracowało w większych zakła-dach przemysłowych. Przyśpieszenie rozpoczętegow 1921 r. procesu odbudowy gospodarki Polski na-stąpiło w 1922 dzięki włączeniu do Polski przemy-słowej części Górnego Śląska. W warunkach nor-malizacji stosunków politycznych zarówno przed -siębiorstwa krajowe, jak i kapitał zagraniczny, za -częły podejmować inwestycje, do których m. in.

zachęcała postępująca inflacja sprzyjająca kor-zystnej spłacie kredytów bankowych, obniżaniurealnych płac, zmniejszeniu obciążeń podat-kowych. W okresie inflacji dokonywano więcodbudowy przemysłu, rolnictwa i transportu.Kiedy w drugiej połowie roku 1923 inflacjaweszła w swą szczytową fazę - superinflację -

niemożliwe stało się prowadzenie recjonalnejgospodarki budżetowej, a także kalkulacji prze-

mysłowej. Nastąpiły reformy W. Grabskiego. Po-głębiający się kryzys gospodarczy doprowadził dodalszego spadku produkcji przemysłowej. Sytuacjęgospodarczą Polski komplikowała polsko - niemiec-ka wojna celna. Ponowne ożywienie polskiej gospo-darki nastąpiło po 1925 roku pod wpływem ogólnejkoniunktury światowej. Produkcja przemysłowaw 1929 roku wzrosła w stosunku do roku 1926o 44 proc. W latach 1926 - 1929 powstało w Pols-ce wiele nowych działów produkcji, podjęto też no-we inwestycje. Największą inwestycją II Rzeczypo-spolitej była budowa portu w Gdyni. Polska dostępdo morza uzyskała 10 lutego w roku 1920, a już 23września 1922 roku Sejm Ustawodawczy w związkuz trudnościami z korzystaniem portu w Wolnym Mieś -cie Gdańsku, podjął decyzję o budowie portu na te-renie wsi rybackiej i kąpieliskowej, jaką była li czącaw roku 1921 ok. 1,3 tys. ludności Gdynia. Pod his-torię budowy portu, która trwała od roku 1922 do1930, podpisały się zarówno koniunktura gospo-darcza jak i kryzys. W tych latach, dosłownie na zie-lonej łące, powstawał nowoczesny port morski. Jużw 1923 roku otwarto port tymczasowy. Znaczne przy-śpieszenie budowy nastąpiło od 1926 roku, kiedy torozbudowie portu patronował Eugeniusz Kwiatkow -ski. Projektantem i budowniczym portu w Gdyni byłTadeusz Apolinary Wenda (1863 - 1948) - inżynierkomunikacji, budowniczy linii kolejowych w Rosjii Królestwie Polskim oraz portów, autor prac z histo-

rii i technologii budownictwa portowego. W Gdynipowstał także port wojenny, do którego przeprowa -dziła się z Pucka w 1926 r. polska marynarka wojen-na, oraz port rybacki, a także specjalny basen żeg-larski. Z budową portu związana też była budowaw 1921 r. bezpośredniej linii kolejowej łączącej Gdy-nię z krajem (z pominięciem Gdańska), a w 1924 r.budowa nowej linii kolejowej, tzw. magistrali węglo-wej (Osowa - Kościerzyna - Bydgoszcz). Już w roku1922 powstała w Gdyni Stocznia, w której do roku1938 wyremontowano i zbudowano kilkadziesiątjednostek pływających pełnomorskich i przybrze-żnych. Stale rozbudowywany port w Gdyni w roku1933 miał już największe przeładunki spośród ws-zystkich portów bałtyckich, a w roku 1938 był jed-nym z największych portów w Europie. Wokół niegowyrosło duże i nowoczesne miasto (prawa miejskiew 1926 r.), liczące w 1939 roku 120 tys. mieszka-ńców. Budowa portu w Gdyni spowodowała szybkirozwój polskiego handlu morskiego, stworzenie flotyhandlowej i wojennej oraz rozbudowę sieci kolejo-wej łączącej ośrodki gospodarcze kraju z Gdynią(magistrala kolejowa Katowice - Gdynia).

W 1936 roku z inicjatywy Eugeniusza Kwiatkow -skiego, ówczesnego wicepremiera zaczęto na ob -szarze województw lubelskiego, kieleckiego i rze -szowskiego realizować drugą największą inwestycjęokresu międzywojennego - budowę CentralnegoOkręgu Przemysłowego (COP). Okręg ten miałstanowić region przemysłu ciężkiego w centrum kra-ju. O jego lokalizacji zdecydowały przede wszystkimwzględy strategiczne (tzw. trójkąt bezpieczeństwa) -chodziło bowiem o oddalenie przemysłu zbrojenio-wego od granic zachodnich kraju. Nie bez znacze-nia były także względy demograficzno - społeczne;chodziło tu o przynajmniej częściową likwidację bez-robocia agrarnego, ocenianego na tych terenach naok. 500 tys. ludzi.

COP budowano w ramach czteroletniego planuinwestycyjnego. Podjęto budowę zakładów związa-nych z przemysłem zbrojeniowym, m. in. huty i elek-trowni w Stalowej Woli, fabryk: kauczuku syntetycz-nego w Dębicy, samolotów w Mielcu, celulozy w Ni-edomicach, silników lotniczych, obrabiarek i sprzętuartyleryjskiego w Rzeszowie, elektrowni wodnejw Rożnowie. Budowę wielu zaplanowanych obiek-tów przerwał wybuch II wojny światowej w 1939 ro-ku. Centralny Okręg Przemysłowy powstawałw oparciu o kapitał państwowy.

Polska rządowa polityka gospodarcza w latach1926 - 1939 stymulowała rozwój przemysłu, budow-nictwa, komunikacji, transportu i łączności. Rosły ta-k że dochody ludności. Oceniając ten okres II Rzec-zypospolitej, można stwierdzić, że Polska we szław tryby międzynarodowego podziału pracy i dosto-sowała się nie tylko do europejskich ale także doświatowych wymogów.

Danuta Meyza - Marušiaková

KWIATKOWSKI EUGENIUSZFELICJAN (1888 - 1974)

Był inżynierem che mii, politykiem, dzia-łaczem gospodarczym. Podczas I wojnyświatowej uczestnikiem Legionów Polskich.W latach 1923 - 1926 był dyrektorem tech-nicznym Państwowych Zakładów Azotowychw Chorzowie. Jako minister przemysłui handlu (1926 - 30) znacznie przyśpieszyłbudowę portu w Gdyni i floty handlowej, pr-zy czynił się do rozwoju polskiej gospodarkimorskiej. W latach 1931 - 32 był dyrekto-rem powstałej w 1927 r. Państwowej Fabry-ki Związków Azotowych w Mościcach, a na-stępnie do roku 1935 - Zjednoczonych Pań -stwowych Fabryk Związków Azotowych.W latach 1928 - 30 i 1938 - 1939 był pos -łem na Sejm Ustawodawczy. Od roku 1935do roku 1939 był wice-premierem i ministremskarbu. Z jego inicja-tywy rozpoczętow 1936 r. budowęCentralnego Okrę -gu Przemysłowe-go - wielkiego osią -gnięcia I Rzeczy-pospolitej. Euge -niusz F. Kwiatkowskibył inicjatorem politykiaktywizacji gospodarczejPolski i jej uprzemysłowienia.Był też rzecznikiem utrzymania równowagibudżetowej, obrońcą stałości złotego, wpro -wadził reglamentację i kontrolę obrotu dewi-zowego. On i skupieni wokół niego ludzie,należący w dużym stopniu do tzw. lewicy sa-nacyjnej, potrafili wiązać wolny rynek z inter-wencjonizmem państwowym, co było zgod-ne z najnowszymi wówczas tendencjamiw ekonomice światowej.

W czasie II wojny światowej internowanyw Rumunii (1939 - 1945) prowadził badanianad historią gospodarczą świata. Ściągniętydo kraju, był w latach 1945 - 1948 pełno-mocnikiem rządu polskiego do spraw odbu-dowy wybrzeża i przewodniczącym KomisjiPlanu Rozwoju Trójmiasta. W latach 1947 -1952 był jeszcze posłem na Sejm Ustawo-dawczy, ale już od roku 1948 odsunięto gozarówno od działalności gospodarczej, jaki politycznej.

Główne jego prace to: Dysproporcje.Rzecz o Polsce przyszłej i obecnej (1932),Zarys dziejów gospodarczych świata(1947), Zarys technologii chemicznej węg-la kamiennego (1954), Nowoczesna che-mia przemysłowa (1957), Dzieje chemiii przemysłu chemicznego (1962).

80latNIEPODLEGŁOŚCI

POLSKI

GDYNIA I COP

Największe inwestycje II Rzeczypospolitej

W 1923 r. wpłynęły do portu w Gdynitrzy statki, w r. 1929 było ich już 1567.

Monitor Polonijny 1998_9-10:Monitor Polonijny 1998_9-10 17/02/16 12:43 Page 6

Page 7: Monitor Polonijny 1998/9-10

listopad 1998 MONITOR POLONIJNY 7

MARIA SKŁODOWSKA - CURIE(1867 - 1934)doświadczyła tego

zaszczytu dwukrotnie- po raz pierwszy do-stała nagrodę Noblaw 1903 r. wspólniez mężem, PiotremCurie, za badanianad promieniotwórc-zością oraz odkryciedwóch nowych pier-wiastków, po raz dru-gi - w 1911 r. za wyi-zolowanie i badania radu i polonu, opis ich chemicz-nych właściwości i ich związków. Pracę rozpoczęłajako absolwentka uniwersytetu. W wyniku badań nadpromieniami emitowanymi przez sole uranu, odkryty-mi przez Henryka Becquerela, wysunęła poglądo atomowym charakterze promieniotwórczości.Podczas systematycznych badań promieniotwórc-zych minerałów zawierających uran i tor stwierdziłaz kolei, że niektóre z nich wykazują większą aktyw-ność promieniotwórczą, niżby to wynikało z zawarto-ści w nich uranu i toru. Rezultatem kolejnych badańbyło uzyskanie soli dwóch nowych pierwiastków,które nazwała polonem i radem, a następnie wyod-rębnienie czystego radu. Miała wtedy 31 lat.

Odkrycia Marii Skłodowskiej stanowiły przełomw nauce. Dały impuls do rozpoczęcia badań nad bu-dową materii, spowodowały rozwój takich dziedzin,jak energetyka jądrowa, elektronika czy telekomuni-kacja. Pozwoliły na odkrycie wpływu promieniowa-nia na organizmy żywe oraz możliwości leczniczegozastosowania promieniotwórczego radu.

HENRYK SIENKIEWICZ(1846 - 1916)

prozaik i publicys-ta. Nagrodę Noblaotrzymał w 1905 ro-ku. Pisał na łamach„Tygodnika Ilustrowa-nego“, „Przeglądu Ty-godniowego“, „Gaze-ty Polskiej“, „Niwy“i „Słowa“.

We wczesnej twór -czoś ci prezentowałsię głównie jako no-welista, twórca naj-bardziej wyrazistych w literaturze obrazów niedolichłopa, autor szeregu krótszych utworów, jak np.Szkice węglem, Bartek zwycięzca, Janko Muzy-kant, Za chlebem. W świadomości Polaków zaistni-ał jako jeden z najważniejszych twórców prozy pol-skiej i światowej, autor powieści historycznych pisa-nych „ku pokrzepieniu serc“. W Trylogii,

zawierającej powieści Ogniem i mieczem, Potopi Pan Wołodyjowski przedstawił niezwykle bogatyi sugestywny obraz życia w Polsce XVII, w dobie wo-jen kozackich, najazdu szwedzkiego i wojen z Turc-

ją, a w Krzyżakach wizję zmagań wojennych Polskiz zakonem krzyżackim. Polska młodzież jako pierws-zą poznaje zwykle jego powieść W pustynii w puszczy. Nagrodę Nobla uzyskał za wykracza-jącą poza granicę polskiej historii, przekazującąbardziej uniwersalne wartości powieść Quo vadis,osadzoną w starożytnym Rzymie za czasów panowa-nia Nerona. Ukazał w niej tryumf chrześcijaństwanad przemocą imperium rzymskiego.

WŁADYSŁAW STANISŁAWREYMONT (1867 - 1925)

był kolejnym polskim pisarzem, którego Akade-mia Szwedzkaw 1924 roku uhono-rowała Nagrodą Nob-la. Był jednym z czo-łowych przedstawicie-li realizmu w prozieMłodej Polski, łączyłw swojej twórczościżywiołowy realizmz tendencją do natu-ralistycznego studiumśrodowiska i elemen-tami modernistycznejnastrojowości i sym-

boliki. Nowelista i powieściopisarz, autor takich ut-worów, jak: Fermenty, Ziemia obiecana, na podsta-wie której nakręcony został seriał telewizyjny, czyRok. Powieść Chłopi, za którą otrzymał nagrodę,jest epickim obrazem życia zbiorowości chłopskiej.Jej akcja rozgrywa się we wsi Lipce pod Skierniewi-cami. Życie wsi i jej mieszkańców określone jest za-równo przez rytm przyrody, jak i procesy społeczneoraz konflikt instynktów i namiętności z surową regu-łą moralną. Utwór jest wyjątkowo bogatym źródłemszczegółowych i plastycznych opisów zajęć, zwyc-zajów i obrzędów wsi polskiej.

CZESŁAW MIŁOSZ (1911)

stał się polskim no -blistą w roku 1980.Współczesny poeta,prozaik, eseista i tłu-macz. W latach oku-pacji niemieckiej byłaktywnym uczestni -kiem podziemnegożycia kulturalnegow Warszawie, następ-nie pracował w pol-skiej służbie dyploma-

tycznej. Od 1951 r. żyje poza granicami kraju.Tworzy zintelektualizowaną poezję, w której domi-

nującym tematem jest konfrontacja uniwersalnychwartości moralnych i estetycznych z doświadczenia-

mi historycznymi człowieka XX wieku: Poematzastygły, Trzy zimy, Traktat moralny,

Traktat poetycki, Miasto bez imienia,Dalsze okolice. W esejach Zniewolo-

ny umysł, Rodzinna Europa, Ogródnauk, Zaczynając od moich ulic,podejmuje rozważania nad istotąpoezji, otwiera nowe możliwościw zakresie interpretacji narodo-wych tradycji, poszukuje źródeł

kryzysu duchowego człowieka. Jesttwórcą powieści: Zdobycie władzy,

Dolina Issy, dziennika Rok myśliwegooraz autorem wielu przekładów poetyc-

kich.

LECH WAŁĘSA (1943)otrzymał w 1993 roku pierwszą polską Nagrodę

Nobla za działalnośćna rzecz pokoju, pr-zyznawaną przez Ko-mitet Nobla Parla-mentu Szwedzkiegoi wręczaną w odróżni-eniu od trzech pozos-tałych, nie w Sztok-holmie, ale w Oslo.Urodził się w 1943roku, przez wiele latpracował w StoczniGdańskiej, gdzie pro-wadził intensywną

działalność związkową. We wrześniu 1980 r. stał sięwspółzałożycielem NSZZ „Solidarność“, a w 1988 r.współorganizatorem strajku w stoczni. Jako prze-wodniczący Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność“był w 1989 r. współtwórcą porozumień OkrągłegoStołu. W znacznym stopniu przyczynił się do zwyci-ęstwa Komitetu Obywatelskiego w wyborach parla-mentarnych i utworzenia pierwszego niekomunis-tycznego rządu w powojennej Polsce. W latach1990 - 95 był prezydentem RP i zwierzchnikiem SiłZbrojnych RP. Dążył

do zasadniczej przebudowy ustroju politycznegoi gospodarki kraju. Wydał autobiografie: Droga nad-ziei, Drogi do wolności, Wszystko co robię, robiędla Polski.

WISŁAWA SZYMBORSKA(1923)

Polska poetka zasia-dła 10 grudnia 1996roku, w rocznicę śmi-er ci fundatora, naBankiecie Noblows-kim z udziałem 1250gości, na zaszczyt-nym miejscu obokkróla Szwecji KarolaGustawa. Od 1952 r.była współredaktorką„Życia Literackiego“,gdzie prowadziła sta-ły felieton Lektury na-

dobowiązkowe, wydane później w formie książko-wej.

W swojej poezji poświęca się analizie sytuacji eg-zystencjalnej człowieka, który w jej wierszach poja-wia się w perspektywie wszystkiego, co go otacza.Krucha i niepewna egzystencja człowieka zagrożonajest nieustającą myślą o przyszłej nicości. Groźbieniebytu Szymborska przeciwstawia trwałą wartośćosiągnięć człowieka jako twórcy kultury. Autorkadysponuje własną, bardzo indywidualną formą wy-powiedzi poetyckiej odznaczającą się lapidarnością,wolną od nakazów poetyckiej mody. Dotychczas wy-dała zbiory: Dlatego żyjemy, Pytania zadawane so-bie, Sól, Sto pociech, Wszelki wypadek, Wielkaliczba, Ludzie na moście, Koniec i początek, Po-ezje.

PrzygotowałaJoanna Nowak - Matloňová

POLSCY LAUREACINAGRODY NOBLA

„Z całą resztą mego nadającego się do upłynnienia majątku należy postąpić,jak następuje: ma on stanowić fundusz, od którego odsetki będą corocznie rozd-zielane w formie nagród osobom, które w ubiegłym roku uczyniły najwięcej dladobra ludzkości. Jedna część przypaść ma osobie, która dokonała największe-go odkrycia albo wynalazku na polu fizyki, następna - na polu chemii, inna- w dziedzinie medycyny albo fizjologii, inna - twórcy najwybitniejszegodzieła literackiego o tendencji idealistycznej, ostatnia wreszcie dlaosoby, która uczyniła najwięcej dla braterstwa miądzy narodami. (...)jest moim wyraźnym życzeniem, aby przydzielając nagrody nie branopod uwagę narodowości kandydatów“.

- Taki zapis uczynił w swym testamencie Alfred Bernhard Nobel (1833 -1896), przemysłowiec i chemik, wynalazca dynamitu i kilku innych środkówwybuchowych oraz autor 355 patentów. O prawidłową realizację testamentudba powstała w 1900 r. szwedzko - norweska Fundacja Nobla. Ona też nadzo-ruje działalność instytucji wyłaniających zwycięzców i przyznających nagrody. Dotej pory Polakom nie przypadła ani jedna nagroda w dziedzinie medycyny, przyznawa-na przez Królewski Karoliński Instytut Medyczno - Chirurgiczny. Pierwszą i jak dotąd jedynąprzyznaną Polakom nagrodę w dziedzinie nauk ścisłych (dokładnie w dziedzinie chemii)udzieloną przez królewską Szwedzką Akademię Nauk, otrzymała Maria Skłodowska - Curie.

80latNIEPODLEGŁOŚCI

POLSKI

Monitor Polonijny 1998_9-10:Monitor Polonijny 1998_9-10 17/02/16 12:43 Page 7

Page 8: Monitor Polonijny 1998/9-10

8 MONITOR POLONIJNY listopad 1998

B ył to wtorek, 31 lipca 1928 roku, oduzyskania przez Polskę niepodle-głości minęło zaledwie dziesięć lat,

gdy dyskobolka Halina Konopacka na Igrzys-kach IX Olimpiady w Amsterdamie zdobyładla Polski pierwszy olimpijski rekord w rzuciedyskiem (39,62 m), który był jednocześnielepszy od należącego również do niej rekorduświata. Zwróciła uwagę na startującą w Ams-terdamie ekipę polską, a zwłaszcza na wyróż -niające się nieprzeciętną urodą lekkoatletkipolskie. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej,Ignacy Mościcki na wiadomość o zwycięstwieolimpijskim Haliny Konopackiej wysłał do Am-sterdamu depeszę: - „Serdeczne pozdrowie-nia p. H. Konopackiej. Zwycięstwo i wielkitriumf Polki wobec całego świata jest do-wodem żywotności i niespożytej energiinaszego narodu“.

H. Konopacką obwołano miss Igrzysk, prasaświatowa prześcigała się w entuzjastycznych opi-niach na temat pięknej Polki. Jeden z korespon-dentów niemieckich, mimo iż niemieckie gazetybyły niezadowolone z porażki swoich reprezen-tantek, donosił m. in. - „...Jej doskonałe warunkifizyczne, uroda, wdzięk i sposób zachowaniasię na boisku - wszystko to czyni z niej jedenz najpiękniejszych typów fizycznych w sporciewspółczesnym.“

Triumfalny był powrót Konopackiej z Amsterda-mu; prasa codzienna i sportowa szczegółowo opi-sywała zwycięstwo „heroiny stadionów“, a ona sa-ma na łamach „Stadionu“ z 14 września tak je ko-mentowała: - „Mój dzień zapowiadał się nieszc-zególnie. Od rana padał deszcz. Oślizgły dysk,miękkie koło, zimno, wiatr to niedobreprognostyki. Jedyne moje atuty - todobre poczucie, gaz i szalona chęćzwycięstwa. [...] Z trudem odnajdujębiało-czerwone chorągiewki na try-bunach... słyszę okrzyki: Polska,Halina! i czuję, że i ludzie prosząmnie i dopominają się o hymn i sz-tandar. Jestem ogromnie podnie-cona. Moja biało - czerwona cho-rągiewka z boiska musi wyrosnąćw wielki sztandar i zawisnąć na najwyż -szym maszcie. Nie wiem, czy która z konku-rentek przystępowała do rzutów z tak mocnympragnieniem zwycięstwa. Wreszcie rzucam. Już pi-erwszy rzut przekonuje mnie, jak bardzo chcę wy-grać. Zwyciężyłam i nie miałam siły cieszyć się zeswego zwycięstwa. Widziałam jak cieszą się wszys-cy wokoło mnie, oszałamiały mnie serdeczne uścis-ki dłoni, zewsząd płynące objawy sympatii, swoichi obcych i te powodzie kwiatów, kwiatów.“

Latem 1998 roku minęło siedemdziesiąt lat od tychwzruszających chwil, gdy na najwyższym olimpijskimpodium po raz pierwszy stanęła Polka, z tej okazji pol-ska prasa sportowa przyniosła bogate materiały bio-graficzne o Halinie Konopackiej. I to właśnie dziękinim możemy przybliżyć jej postać zarówno starszymmiłośnikom lekkoatletyki, jak i tym młodym, którymówczesne rekordy mogą wydawać się śmieszne.

Halina Konopacka urodziła się 26 lutego 1900 r.w Rawie Mazowieckiej w rodzinie Jakuba i Marianny.Wywodzący się z Pomorza ród Konopackich sięgałczasów Chrobrego, a spokrewniony był z nimi MikołajKopernik. Król Zygmunt Stary w 1543 r. pisał, żezawsze „chętnym i wiernym umysłem, godnie [...]Ojczyźnie służyli“. Być może, że geny znamienitychprzodków przetrwały w pięknej Halinie. W jej wcze-snym dzieciństwie rodzina przeniosła się do Warsza-wy. W domu Konopackich bardzo dbano o starannewykształcenie dzieci, o ich rozwój duchowy i fizyczny.Już w gimnazjum Halina wyróżniała się sprawnością fi-zyczną. Na poważnie zetknęła ze sportem jako stu-dentka filologii Uniwersytetu Warszawskiego. Zostałazawodniczką AZS. Dysk, kula, oszczep, tenis, narci-arstwo, automobilizm, koszykówka - to ją interesowało

w sporcie. Ale także - pisanie wierszy,malowanie obrazów, artystyczne hafty.

Zasłynęła w Warszawie jako „Kobietao wspaniałej sprawności fizycznej i duszy

poetki“. Grała na fortepianie, mówiła swobodniekilkoma językami. J. Dmowski mówi o niej - „Była uci-eleśnieniem starogreckiej kalokagathii - ideału rów-nowagi - doskonałości umysłowej, sprawności cie-lesnej, szlachetności.“ [„Olimpijczyk“ 1998 nr 3].

W1924 r. zdobyła dwa tytuły mistrzyni Polski w kulii dysku oraz wicemistrzowski w skoku wzwyż. W 1926r. ustanowiła swój pierwszy rekord świata w rzuciedyskiem. W ciągu siedmiu lat zdobyła 27 razy mistr-zowstwo Polski w różnych konkurencjach lekkoatle-tycznych. W pamiętnym roku 1928 startowała w Mistr-zowstwach Polski w 10 konkurencjach; siedem razyzwyciężyła, dwukrotnie była trzecia, a raz czwarta.

W tym najszczęśliwszym dla siebie roku, jak po la-tach określiła H. Konopacka rok 1928 - rok zdobyciapierwszego dla Polski złotego medalu olimpijskiego -poślubiła płk Ignacego Matuszewskiego (1891 -1946) - polityka, publicystę, zwolennika Józefa Piłsud-skiego, szefa II Oddziału Sztabu Generalnego (1919 -24), po przewrocie majowym jednego z czołowych re-prezentantów prawicy, posła RP na Węgrzech (1928 -29), ministra skarbu (1923 - 31), naczelnego redakto-ra „Gazety Polskiej“ (1932 - 36), działacza sportowe-go. W rok po ślubie nakładem oficyny F. Hoesickaukazał się tom wierszy lirycznych H. Konopackiej zaty-tułowany Któregoś dnia..., dobrze przyjętych przezczytelników i krytykę.

Po ślubie nie zerwała ze sportem; w 1930 r. zwy -ciężyła w rzucie dyskiem na III Światowych IgrzyskachKobiecych w Pradze. W latach 1927 i 1928 zdobyłacoroczną Wielką Honorową Nagrodę Sportową, otrzy-mała też Złoty Krzyż Zasługi. W roku 1931 wycofała

się z boiska jako niepokonana dyskobolka, przekazu-jąc sztafetę uroczej Jadwidze Wajsównie z Pabianic.

Pani Halina odtąd brała udział w letniskowych tur -nie jach sportowych. Zwycieżała w miksie, raz w Mistr-zowstwach Polski doszła w singlu do półfinału. Stałasię wybitną działaczką sportu kobiecego, wchodziław skład Komisji Technicznej MiędzynarodowegoSportu Kobiet. Była członkinią polskiej Rady Towar-zystwa Krzewienia Kultury Fizycznej Kobiet i prezesemOddziału Warszawskiego tegoż Towarzystwa. W la-tach 1935 - 1936 redagowała prestiżowe czasopismodla kobiet „Start“. Wraz z mężem Ignacym Matuszews-kim, członkiem MKOl, reprezentowała Polskę na Zi -mo wych Igrzyskach Olimpijskich w Garmisch Parten-kirchen w 1936 r., w tym samym roku na Letnich Igr-zyskach Olimpijskich w Berlinie, a w 1937 r. na sesjiMKOl w Warszawie. W latach 1938 - 1939 była człon-

kiem zarządu Związku Polskich Związków Sporto-wych PKOl. Kiedy w marcu 1938 r. jako członekoficjalnej polskiej delegacji wzięła w Olympii naPeloponezie udział w uroczystości wmurowaniaw marmurową kolumnę urny z sercem barona Pi-er ra de Cubertin, następca tronu symbolicznieudekorował ją, jako pierwszą osobę w nowożyt-nym świecie, gałązką „świętej“, dzikiej oliwki - zna-kiem antycznych zwyciezców olimpijskich.Z chwilą wybuchu wojny I. Matuszewskiemu po -wie rzono odpowiedzialną misję ratowania złotaBanku Polskiego przez wywiezienie go za granicę.Kawalkada składająca się z kilku miejskich czer-wonych autobusów, na siedzeniach których w wie-lu drewnianych skrzyniach ułożono polskie złoto,ruszyła z Warszawy 7 września. Pani Halina za kie-rownicą dużego samochodu zamykała długi kon-wój. W spomnieniach H. Konopnickiej utrwalo-nych na taśmie magnetofonowej a udostępnio-nych czytelnikom przez Bohdana Tomaszewskie-go („Sport Nowela“ 1998 nr 3), z zapartym tchemczytamy o owej pełnej napięcia wędrówce wio-dącej na południowy wschód w kierunku granicyz Rumunią, wśród pożarów po bombardowaniach,o noclegach w stajniach i stodołach, maskowaniuaut gałęziami, o wielkim napięciu, ponieważ Niem-cy, dowiedziawszy się o tym, że polskie złotoopuszcza kraj, nieustannie przez radio nadawalikomunikaty. Konwój szybko przeszedł Rumunię.W Konstancy cały bagaż zabrał angielski statek to-warowy, który zygzakiem z obawy przed wrogimi

łodziami podwodnymi przemierzał Morze Czarne.W Konstantynopolu mężczyźni i kobiety własnymi ręka-mi przenieśli skrzynie ze złotem na pociąg, którym do-tarli do Bejrutu.

Tułaczka wojenna państwa Matuszewskich nie koń -czy się jednak, trafiają do Francji, a po jej upadku zo-stają zatrzymani przy przekraczaniu granicy hiszpańs-kiej. J. I. Paderewski interweniuje w ich sprawie u pre-zydenta F. D. Roosvelta. Wypuszczeni z hiszpańskie-go więzienia znajdują się w ciężkich warunkach. Po-tem Portugalia i Lizbona. Dzięki specjalnej wizie prezy-denta USA dostają się na statek i 1 września 1942 ro-ku wychodzą na brzeg w Nowym Yorku. I. Matuszews-ki jako wierny zwolennik Piłsudskiego nie został przy-jęty przez gen. Sikorskiego do wojska. Zmarł w USAw 1946 roku. Pani Halina w 1949 r. wyszła za mąż zab. warszawskiego tenisistę Jerzego Szczerbińskiego.Prowadziła szkółkę narciarską, była projektantką mo-dy, potem już na emeryturze osiadła na Florydzie, pi-sała, malowała kwiaty. Polskę odwiedziła trzykrotniew latach 1958, 1970 i 1975 roku. W 50. rocznicęzdobycia przez nią złotego medalu olimpijskiego, otr-zy mała wysokie polskie odznaczenie państwowe,a PKOl ogłosił ten rok Rokiem Sportu Kobiet. 28stycznia upłynie dziesięć lat od jej śmierci w 1989 r.w Daytona Beach na Florydzie. W 1990 roku urnaz jej prochami została sprowadzona do Warszawy.

Tak mi się marzy, by jeśli kiedyś Klub Polski bę -dzie miał swą sekcję sportową, której zawodnicywezmą udział w Polonijnych Igrzyskach Olimpij-skich, sekcja ta nosiła imię Haliny Konopackiej, któ-ra pozostawiła nam przesłanie - „ By w sporcie osi-ą gać sukcesy, trzeba go uprawiać con amo-re“.

Danuta Meyza - Marušiaková

HALINAKONOPACKA

- pierwszeolimpijskie

złoto

80latNIEPODLEGŁOŚCI

POLSKI

Monitor Polonijny 1998_9-10:Monitor Polonijny 1998_9-10 17/02/16 12:43 Page 8

Page 9: Monitor Polonijny 1998/9-10

listopad 1998 MONITOR POLONIJNY 9

P rzed I wojną światową zainteresowanie gali-cyjskich Polaków wydarzeniami na Słowa -cji było minimalne. Traktowali je jako inte-

gralną część dziania na Węgrzech, a wzajemne kon-takty ograniczały się przede wszystkim do sfery kultu-ry. Łańcuch Karpat funkcjonował nie tylko jako natural-na granica, ale także jako granica polityczna międzyaustriacką a węgierską częścią Monarchii Habsburs -kiej. Polska polityka orientowała się na współpracęz władzą austriacką i budowanie więzi w ramach wie-deńskiej Rady Państwa, w której zasiadali jedynie pr-zedstawiciele części austriackiej. Było logiczne, że je-żeli strona polska poszukiwała partnera, we współpra-cy z którym mogłaby wywierać nacisk na Wiedeń, toszukała go przede wszystkim w Budapeszcie i wśródpolityków węgierskich, a nie między Słowakami, któr-zy nie posiadali szans na zyskanie większego wpływuna wiedeńskiej scenie politycznej. Na początku XX wi-e ku, po ożywieniu się w Europie Środkowej tzw. naro-dowego romantyzmu, zainteresowanie polskiej, a do-kładnie mówiąc, krakowskiej inteligencji wzbudziły pó-łnocne tereny Słowacji, zamieszkiwane przez górali.Kulturę mieszkań ców terenów podtatrzańskich zac-zęła ona traktować jako źródło autentycznej kulturypolskiej, nie skażonej obcymi wpływami. Polityczna re-prezentacja Polaków galicyjskich w narodowej eks-pansji na górną Orawę, północny Spisz i w okoliceCzadcy upatrywała szansę na wzmocnienie swegowpływu w ramach Monarchii Austro - Węgierskiej,czym mogłaby również kompensować rosnące ambic-je narodowo - polityczne wschodniogalicyj-skich Ukraińców. Głównym propagatoremtakich poglądów stał się krakowski historykWładysław Semkowicz, a argumentację kultu-ralną wnosił pisarz Kazimierz Przerwa - Tetma-jer. Tam też była skierowana polska agitacja na-rodowa, nie spotykająca się ze sprzeciwem Bu-dapesztu, ponieważ osłabiała silny na tych tere-nach wpływ polityków słowackich. Problem jed-nak spoczywał w tym, że inteligencja słowacka,zgodnie z poglądami większości miejscowych mi-eszkańców, uważała wymienione wyżej tereny zasłowackie, a romantyzm narodowy istniał także naSłowacji. I jego uwaga koncentrowała się na tych sa-mych terenach północnej Słowacji. Nieufność Słowa-ków budziła również orientacja Polaków galicyjskichna współpracę z wiedeńskim dworem panującym i Bu-dapesztem, a także negatywny stosunek Polaków doidei słowiańskiej wzajemności i współpracy z Rosją.Polacy natomiast z negacją patrzyli na prorosyjskiesympatie przedstawicieli Słowackiej Partii Narodowejz Martina. W odróżnieniu od zajmujących czołowe po-zycje w słowackim ruchu narodowo - politycznym kon-serwatywnych „Martinczanów“, którzy w Rosji upatry-wali autentycznego lidera wszystkich słowiańskich na-rodów i przyszłego wyzwoliciela narodu spod uciskuwęgierskiego, politycy z Krakowa i Lwowa uważaliRosję za największego ciemiężyciela Polaków i Ukrai-ńców. Dlatego też między słowackimi a polskimi polity-kami nie istniały niemal żadne kontakty, a we wzajem-nych stosunkach przewładała wzajemna ignoracja, cow przypadku sąsiadów oznacza nieufność.

Podczas I wojny światowej stosunki między Polaka-mi a Słowakami nie uległy poważniejszej zmianie. Obanarody zaczęły respektować istnienie tego drugiegodopiero w związku z dyskusjami o powojennym podzi-ale Europy. Aktywność wzbudzały polskie dążenia doutworzenia Królestwa Polskiego przez połączenie za-boru rosyjskiego z Galicją. Przyszłe państwo polskiemiało stać się częścią Monarchii Habsburskiej, coosłabiłoby pozycję pozostałych narodów, a byłobykorzystne dla Niemców i Węgrów. „Slovenský týžden-ník“, założony przez przyszłego przywódcę partiiagrarnej, Milana Hodžę (późniejszy pierwszy Słowakpełniący funkcję premiera czechosłowackiego), w lip-cu 1918 r. warował przed kontaktami między polskimikonserwatystami (Radziwiłł, Lubomirski i Jaworski)a politykami węgierskimi: Tiszem, Andrássym, Karoly-im i Batthányim: „Na fundamencie ucisku narodowe-go nie można budować porozumienia między mały-

mi narodami, zmagającymi się o swoje byciei o swoją wolność. Pakty z węgierską szlachtą ogro-ziły żywot narodowy milionów i Jugosłowian, i Ru-munów na Węgrzech. Pakt na skórę naszą umocni-łyby władzę węgierskiej szlachty o dziesięć milio-nów dusz, czym by się dziś - jutro niebezpiecznastała dla tych, którzy z nią dziś, z Krakowa i ze Za -grzebia za zamkniętymi drzwiami jednają.“ Takżew miesiąc później czasopismo to piętnowało wspo-mniane rokowania, wskazując przy tym na sprzeczno-ści w polskim obozie politycznym. Podkreślano, żejedna część polityków opowiada się za prawem naro-dów do samostanowienia wspólnie z innymi Słowiana-mi, gdy tymczasem polskie ziemiaństwo inklinujew stronę węgierskich grafów. „Polacy będą chy-ba wkrótce znów wzdychać: »Wolałbym pod

Turczynem być«“ - ostrzega Polaków tygodnik. Nega-tywny stosunek wobec tych kroków polskiej politykiprzejawiały również martińskie „Národnie noviny“, tłu-maczące interesy konserwatywnie orientowanych pr-zed stawicieli Słowackiej Partii Narodowej, w przewa-żającej mierze ewangelickich intelektualistów, orazsocjaldemokratyczne „Robotnicke noviny“. Jak na ra-zie jednak uwaga prasy słowackiej koncentrowała sięprzede wszystkim na wydarzeniach rozgrywającychsię na frontach wojny światowej, czy na politycznymwrzeniu w Niemczech i w Rosji. „Robotnicke noviny“przejawiły również wielkie sympatie dla usiłowań Litwi-nów o oderwanie się od Rosji i przypominały bliskiestosunki tego kraju z Polską. „Slovenský týždenník“w lecie roku 1918 poświęcał zaś uwagę polsko - ukra-ińskim sporom o wschodnią Galicję, przy czym re-dakcja zajmowała neutralne stanowisko.

Jesienią 1918 roku w prasie słowackiej pojawiły sięprzychylniejsze dla Polaków nastroje. Słowacka repre-zentacja polityczna zaczęła w nich widzieć potencjal-nych sprzymierzeńców. W końcu września „Slovenský

týždenník“ opublikował (w kilku częściach) artykuł Pol-ska sława, przypominający świętność polskiego śred-niowiecznego państwa. Polaków nazywa słowiańskimibraćmi. Z sympatiami ustosunkowuje się do polskichdążeń do utworzenia niezależnego państwa, ostrzega,że „z tak dużym i takim narodem nie można igrać“,przy czym twierdzi, że Polska „wznosi się ku swejdawnej sławie.“ Wskazuje też na niezdolność rządówNiemiec i Austrii do reakcji na sprawę polską. Jednoz-nacznie twierdzi, że „zasada samostanowienia naro-dów spoi i ożywi wszystkie narody, między nimi niezabraknie ani Polaków.“ „Národnie noviny“ witały pr-zy jaźnie nakłonione artykuły ukazujące się w polskiej

prasie na początku sierpnia 1918 roku,a krytykujące małą uwagę poświę -

caną Słowakom. Dziennikarzepols cy zaczęli pisać o Słowa-

kach jako o „po Łużyczanachswoich najbliższych bra -ciach w Słowiaństwie.“ Takiespojrzenie na Słowaków byłow kręgach inteligencji polskiej

stosunkowo rzadkie. „Národ-nie noviny“ z uwagą jednak

śledziły tego rodzaju artykuły i napoczątku września 1918 r. reagowa-

ły na nie artykułem przypominającymwzajemne stosunki kulturalne w przeszłości oraz naz-wiska polskich naukowców i artystów, przejawiającychzainteresowanie Słowakami (Linde, Bandke, Suro -wiecki, Rakowiecki, Maciejowski, Kucharski, Zawiliń -ski i in.). Przypominały też zainteresowanie młodzieżysłowackiej polską kulturą w latach 30. XIX wieku, in-spiracje, jakich słowaccy poeci i prozaicy szukaliw polskiej literaturze, szczególnie w dziełach Mickie-wicza, Krasińskiego, Słowackiego i Zalewskiego. We-dług „Národných novín“ „nie można mówić o jakimśwyobcowaniu między nami.“ Słowacka prasa popie-rała również ambicje Polaków z zaboru pruskiego,zmierzające do oderwania się od Niemiec. „Národnienoviny“ 24 wrześ nia 1918 r. informowały, że pronie -miecko orientowana grupa w Radzie Państwa nie manadziei na zyskanie większości, wyrażały przypuszc-zenie, iż sprawę polską rozwiąże dopiero kongreseuropejski po wojnie.

Te słowacko - polskie „miodowe dni“ nie trwałyjednak długo. Wydarzenia związane z rozpademMonarchii Habsburskiej zaczęły się walić w zaw-rotnym tempie, a kwestia polska wytraciła sięz programu dnia słowackich elit politycznychi ludności. Uwaga prasy słowackiej, co jestzrozumiałe, zaczęła koncentrować się na wy-darzeniach związanych z powstaniem Re-publiki Czecho-Słowackiej, rewolucją w Ni-emczech i ucieczką cesarza Wilhelma II do

Holandii. A jeśli chodzi o byłą Monarchię Austriacko-Węgierską, to na Słowacji przejawiano zainteresowa-nie przede wszystkim wydarzeniami na Węgrzechi w krajach południowych Słowian. Wprawdzie „Slo-venský týždenník“ jeszcze 11 i 18 października 1918 r.informował o oświadczeniach polskich akceptujących14 punktów prezydenta Wilsona, domagających sięudzielenia prawa na samostanowienie dla narodówMonarchii Austro - Węgierskiej i Polaków, ale faktpowstania samodzielnego państwa polskiego w dniu11 listopada 1918 r. prasa słowacka przemilczała. Poprostu w nawale innych wiadomości, które z punktuwidzenia bezpośrednich interesów Słowacji i powsta-jącej Republiki Czecho-Słowackiej były znacznie wa-żniejsze, problem polski stracił na ważności.

Dopiero pod koniec listopada wzmianki o Polsceznów trafiają na łamy prasy słowackiej.

Juraj Marušiak(dokończenie w następnym numerze)

Od red.: Badania prasy słowackiej z lat 1917 -1919 autor, który jest słowackim historykiem i politolo-giem, podjął na zamówienie redakcji.

80latNIEPODLEGŁOŚCI

POLSKI

Międzysympatiąa animozją

SŁOWACY, POLACY I KONIEC MONARCHII HABSBURSKIEJ

Monitor Polonijny 1998_9-10:Monitor Polonijny 1998_9-10 17/02/16 12:43 Page 9

Page 10: Monitor Polonijny 1998/9-10

W komunikacie, złożonym Akademii Francuskiejza pośrednictwem prof. Lippmanna i ogłoszo-nym w sprawozdaniu z posiedzenia w dn. 12

kwietnia 1898 r., Maria Skłodowska - Curie (oba nazwiska sąpodpisane) oznajmiła prawdopodobieństwo istnienia w rudzieuranowej nowego pierwiastka o bardzo silnej promieniotwórc-zości:

...Dwie rudy uranu: smółka (tlenek uranu) i chalkolit (fos-fat miedzi i uranylu) wykazują znacznie silniejszą aktywno-ść, niż sam uran. To zjawisko jest bardzo znamienne i zda-je się wskazywać, że rudy te mogą zawierać pierwiastekznacznie aktywniejszy od uranu...

Pierwszy etap odkrycia radu był skończony.Mocą swej genialnej intuicji dowiodła Maria - na razie jed-

nak tylko samej sobie - że ów nowy pierwiastek musi istnieć.Ale trzeba wydobyć go na światło dzien ne, zobaczyć - ipoka-zać. Trzeba, sprawdziw szy hipotezę drogą doświadczalną,móc powiedzieć: istnieje - i móc dać na to dowody.

Piotr Curie śledzi postępy prac żony z namiętnym zaintere-sowaniem. Nie biorąc w nich bezpośredniego udziału, dopo-magał jej jednak nieraz uwagami i radą. [...] Dzięki temu,w chwili kiedy ogrom zadania po prostu narzuca Marii koni-

eczność czyjejś współpracy, staje przy jej boku wielki fi-zyk, towarzysz jej życia.

Przed trzema laty niezwykła miłość złączyła parętych niezwykłych ludzi. Miłość - a może także i jakiś ta-jemniczy instynkt, jakieś podświadome przeczucie.

Odtąd siły są zdwojone. Dwa mózgi i dwie pary rąkpracują w wilgotnym laboratorium przy ul. Lhomond,szukając cudownego, nieznanego ciała. I odtąd jużw wielkim dziele małżonków Curie nie będzie możnawyodrębnić udziału jej i jego.

Wiemy, że Maria, obrawszy za temat swej pracydoktorskiej badania nad promieniami uranu, wykryła, żerównież i inne pierwiastki wysyłają podobne promienie.Wiemy, iż w wyniku badań nad licznymi rudami oznajmi-ła istnienie nowego pierwiastka chemicznego, bardzosilnie promieniotwórczego, i wiemy też, że to właśnieskłoniło Piotra Curie do porzucenia swych prac ówcze-snych, z zupełnie innej dziedziny, aby obecnie współ-pracować z żoną. Ta współpraca trwać będzie aż do je-go tragicznej śmierci, a więc od maja czy czerwca r. 1898począwszy, przez lat osiem.

Nie możemy dociec - i zresztą nie mamy nawet prawa do-ciekać, co w ciągu tych lat ośmiu wniósł w ową pracę on,a co ona, bowiem oni tego wyraźnie nie chcieli. Wielkośćumysłu Piotra znamy z jego poprzednich prac, wielkość umy-słu Marii wykazała nam jej wspaniała hipoteza. Zetkniemy sięznów z tym umysłem samotnie pracującym, gdy Maria owdo-wieje i będzie sama dźwigać olbrzymi ciężar nowej nauki i pra-cy, wznosząc się coraz wyżej po szczelbach badań - aż doszczytu. Więc dosyć mamy dowodów na to, że w naukowymzwiązku ich dwojga wymiana była wzajemna i równe udziały.To nam musi wystarczyć i całkowicie zaspokoić naszą cieka-wość w tym względzie. Teraz już nam nie wolno oddzielaćw pracy jej od niego, teraz muszą się oni dla nas złączyćw jedno tak, jak się łączą w jedno ich notatki i ich podpis -zawsze wspólny - na komunikatach przesyłanych towarzyst-wom naukowym, na pracach ogłaszanych drukiem. Zawszepisać będą: „stwierdziliśmy“, „zauważyliśmy“, kiedy zaś wyra-źna konieczność skłania ich do oddzielenia ich roli w jakimśfragmencie pracy, taką znajdą sobie wzruszającą formę obe-jścia tej konieczności:

Niektóre rudy, zawierające uran i tor (smółka uranowa,chalkolit, uranit) są bardzo aktywne pod względem wysyła-nia promieni Becguerel’ a. W poprzedniej pracy jednoz nas wykazało, że aktywność jest nawet większa od ak-tywności uranu i toru i wyraziło opinię, że fakt ten należy pr-

zypisać jakiemuś innemu, nadzwyczaj aktywnemu ciału,które znajduje się w tych rudach w bardzo nieznacznej ilo-ści...

(Piotr i Maria Curie, Sprawozdanie Francuskiej AkademiiNauk, lipiec 1898)

Piotr i Maria szukają swego „nadzwyczaj aktywnego ciała“w jednej z rud uranowych, tzw. smółce (pechblendzie). W sta-nie surowym okazuje się ona cztery razy aktywniejsza, niż wy-dobyty z niej czysty tlenek uranu. Ale skład tej rudy jest znanydokładnie, nowy pierwiastek musi się więc znajdować w niejw ilości niezwykle małej, skoro dotychczas uszedł uwagi uc-zonych i precyzji chemicznych analiz!

Wedle przewidywań małżonków Curie - „pesymistycz-nych“, jak wszelkie przewidywania prawdziwych uczonych,którzy zawsze wolą z dwóch możliwości wybierać mniej po-nętną i wesołą - ów nieznany pierwiastek stanowi najwyżej 1procent składu smółki. Jakżeby byli zakłopotani, gdyby wied-zieli - już wówczas - że nie stanowi on nawet jego jednej milio-nowej!

Rozpoczynają cierpliwe, systematyczne badania przy po-mocy własnej metody, opartej na promieniotwórczości; wpi-erw kolejno wydzielają drogą zwykłej chemicznej analizy ciała

wchodzące w skład smółki, następnie zaś mierzą promieniot-wórczość każdego z wydzielonych składników. W ten sposóbzmniejsza się zakres ich poszukiwań, ograniczając się do tychpartii materiału, które wykazują promieniotwórczość najwięks-zą, „anormalną“. Jest to identycznie taka sama technika, jaki-ej... przy tropieniu złoczyńcy używa policja, eliminując spo-śród podejrzanych osoby, przeciw którym nie ma dostatecz-nych dowodów winy, poszukiwania zaś swe skupiając na tych,przeciw którym jest tych dowodów najwięcej.

Tylko że - jak się okazuje w toku pracy - państwo Curiemuszą „tropić“ aż dwóch „złoczyńców“ naraz. Promieniot-wórczość bowiem koncentruje się głównie w dwóch chemicz-nie odrębnych frakcjach przerabianej rudy. Uczonym daje toasumpt do twierdzenia, iż istnieją tu dwa odrębne ciała radio-aktywne. Już w lipcu r. 1898 mogą oni ogłosić odkrycie jed-nego z nich.

- Trzeba, żebyś „mu“ nadała imię - mówi Piotr do żony.Ta, która była panną Skłodowską, zastanawia się przez

chwilę w milczeniu. Jej serce rwie się ku ojczyźnie, skreślonejz mapy świata, i na myśl o tym, że to odkrycie stanie się za-pewne głośne także i w Rosji, w Austrii, w Niemczech, propo-nuje nieśmiało:

- Może nazwalibyśmy go „polonem“?W cytowanych już „Sprawozdaniach“ z lipca 1898 r. czyta-

my:...Przypuszczamy, że ciało, które wyodrębniliśmy ze

smółki uranowej, zawiera nieznany jeszcze metal, zbliżony

do bizmutu ze swoich właściwości chemicznych. Jeśli ist-nienie tego metalu się potwierdzi, proponujemy dla niegonazwę „p o l o n“ - od imienia ojczyzny jednego z nas.

Wybór tej nazwy dowodzi, że Maria, przyjąwszy obywatel-stwo francuskie i poświęciwszy się całkowicie nauce, nie pr-zekreśliła jednak w duszy dawnych swych patriotycznych umi-łowań i ideałów. Mamy też jeszcze i drugi równoczesny do-wód na to. Zanim się jeszcze pojawił jej pierwszy komunikatw Sprawozdaniach Francuskiej Akademii Nauk: „O nowym ci-ele promieniotwórczym, zawartym w smółce uranowej“, Mariaposłała wzmiankę o tym do kraju, na ręce Józefa Boguskiego,kierownika laboratorium przy Muzeum Przemysłu i Rolnictwa,w którym ongiś wzięła po raz pierwszy probówki i kolby doręki. Wzmianka ta została ogłoszona w miesięczniku fotogra-ficznym „Światło“ mniej więcej w tym czasie co w Paryżu.

Życie nie zmieniło się w skromnym mieszkaniu przy ul. dela Glacičre, tyle tylko, że Maria i Piotr pracują teraz jeszcze wi-ęcej. Kiedy nastały upalne dnie letnie, Maria - zdążywszyjeszcze kupić w halach owoców i usmażyć konfitur na zimę -zamknęła okiennice, nadała rowery na bagaż i, jak tysiące in-nych paryżanek, wyjechała wraz z mężem i córką na wakacje.[...]

Parę notek, skreślonych przez Marię Curie w tym pamięt-nym roku 1898, wydaje się godnych przytoczenia, chociaż sąnader prozaiczne - a raczej może właśnie dlatego.

Oto jedna z nich, na marginesie książki o godnym tytule:Kuchnia gospodarska - obok przepisu na galaretkę porzecz-

kową:Wzięłam osiem funtów owocu i tyleż kryształu.Smażyłam dziesięć minut, potem przepuściłam pr-ze dość gęste sito. Wyszło 14 słoików bardzo dob-rej galarety, nie przezroczystej wprawdzie, ale którazato doskonale stanęła.W zwykłym szkolnym zeszycie, oprawnym w szarepłótno, zapisuje młoda matka dzień po dniu wagęswojej małej Ireny, jej „menu“ i kaprysy na jego temat,daty wyrzynania się ząbków itd. Pod tą datą 20 lipca r.1898, a więc w tydzień po komunikacie o okryciu po-lonu, czytamy w nim:Irena robi „pa“ rączką - zupełnie już dobrze chodzina czworakach i mówi „gogli - gogli - go“. Przez ca-ły dzień przebywa w ogrodzie w Sceaux, na dywa-nie. Tacza się po nim, wstaje, siada...A 15 sierpnia tegoż roku notatka z Aurox:Irenie wyrznął się siódmy ząbek, na dole z lewejstrony. Może się utrzymać stojąc pół minuty bez

niczyjej pomocy. Od trzech dni kąpiemy ją w rzece. Krzyc-zy przy tym, ale dzisiaj (czwarta kąpiel) przestała krzyczeć i

zaczęła się bawić, uderzając rączkami w wodę. Bawi sięz kotem i goni go z bojowymi okrzykami. Nie boi się już ob-cych. Dużo śpiewa. Z krzesła potrafi sama wdrapać się nastół.[...]

W okresie pomiędzy notatką z 17 października 1898 r.o tym, że Irena nie biega już na czworakach, a tą z 5 stycznia1899 r. - o jej piętnastu zębach, wkrótce zaś po notatce o sło-ikach z galaretką porzeczkową znajdujemy jeszcze jedną wz-miankę, którą warto zacytować.

Podpisali ją wspólnie Piotr i Maria Curie oraz ich ówczesnywspółpracownik, G. Bémont. Przeznaczona dla AkademiiNauk i ogłoszona drukiem w sprawozdaniu z jej posiedzeniaw dniu 26 grudnia 1898r., oznajmia ona istnienie w smółceuranowej drugiego promieniotwórczego pierwiastka. Oto ury-wek z tego komunikatu:

...Wyżej wyszczególnione fakty każą nam przy -pusz czać, że w tym nowym związku promieniotwór -czym znaj duje się nowy pierwiastek, który proponu-jemy nazwać radem. Nowy ten związek zawiera napewno bardzo znaczną ilość baru, mimo to jednakjest on silnie promieniotwórczy. Promieniotwórczośćradu musi być zatem ogromna.

Od red.: powyższy tekst przedrukowano z książki córkiEwy Curie: Maria Curie, PWN Warszawa 1983.

10 MONITOR POLONIJNY listopad 1998

W tym roku mija sto lat od epokowegoodkrycia przez Marię Skłodowską -Curie i jej męża Piotra Curie dwóch pi-

erwiastków promieniotwórczych - radu i polonu. Tendrugi nazwała tak z myślą o swej ojczyźnie - Polsce -będącej wówczas pod zaborami.

Wielka uczona - fizyk i chemik, współtwórczyninauki o promieniowaniu, autorka pionierskich pracz fizyki i chemii jądrowej, urodziła się w Warszawie 7listopada 1867 r. w domu przy ul. Freta 16, gdzieobecnie mieści się muzeum poświęcone jej pamięci.Uczyła się na pensji Jadwigi Sikorskiej, poźniej uc-zęszczała na zajęcia konspiracyjnego „LatającegoUniwersytetu“, któremu, jak sama przyzna, zawdzię -czała racjonalistyczną postawę wobec przyrody i świ-ata. Ponieważ w kraju kobiet nie przyjmowano na stu-

dia, wyjechała do Paryża i 3 listopada 1891 roku roz-poczęła studia na Wydziale Matematyczno - Przyrod-niczym Sorbony. Już po drugim roku zdała egzaminkońcowy i uzyskała licencjat z fizyki z pierwszą lokatą.W 1894 roku uzyskała licencjat nauk matematycz-nych. Poznała uczonego francuskiego Piotra Curie,swego poźniejszego małżonka. Uzyskała zezwoleniena pracę naukową przy boku męża.

W jej życiu i życiu Piotra Curie rozpoczął się boha-terski okres, kiedy to kosztem wyrzeczeń, a przedewszystkim narażając zdrowie - z czego nie zdawanosobie wówczas sprawy - odkrywali jedno z tajemnicmaterii - promieniowanie, zaczynając od skromnychbadań soli uranu. W wyniku swych badań M. Curie -Skłodowska wysunęła pogląd o atomowym charak-terze promieniotwórczości, podczas badań promieni-

otwórczych minerałów zawierających uran i tor stwi-erdziła, że niektóre z nich wykazują większą aktywno-ść promieniotwórczą, niżby to wynikało z zawartościw nich uranu i toru; wraz z P. Curie wyraziła przy-puszczenie, że minerały te zawierają silniejsze, niżdotąd znane pierwiastki promieniotwórcze. Dalszebadania doprowadziły do odkrycia polonu i radu, zaktóre małżonkowie Curie otrzymali w 1903 r. Nagro-dę Nobla w dziedzinie fizyki. W 1911 r. M. Skłodows-ka - Curie otrzymała Nagrodę Nobla w dziedzinie che-mii za pracę nad własnościami chemicznymi i fizycz-nymi polonu i radu oraz za prace dotyczące metodwyodrębniania, oczyszczania i pomiaru pierwiastkówpromieniotwórczych.

Wielka Uczona, aczkolwiek przez niemal całe ży-cie mieszkała i pracowała poza ojczyzną, utrzymywała

Odkrycie radu EWA CURIE

W STULECIE ODKRYCIA RADU MARIA SKŁODOWSKA - CURIE (1867 - 1934)

Maria Skłodowska- Curie w laboratorium

Monitor Polonijny 1998_9-10:Monitor Polonijny 1998_9-10 17/02/16 12:43 Page 10

Page 11: Monitor Polonijny 1998/9-10

listopad 1998 MONITOR POLONIJNY 11

z krajem kontakty i dopomogła w utworzeniuw 1912 r. w Warszawie pierwszej Pracowni Radio-logicznej Warszawskiego Towarzystwa Naukowe-go, a poźniej do utworzenia w stolicy Polski Instytu-tu Radowego otwartego w 1932 r. Do Polski przy-jechała w 1925 r. na uroczystość położenia kamie-nia węgielnego pod Instytut. W roku 1934 na pla-cyku przy dzisiejszym Instytucie Onkologicznym pr-zy ul. Wawelskiej stanął jej pomnik zaprojektowanyprzez Ludwikę Nitschową. Imię Maria nosi na jejcześć drugi polski reaktor atomowy w Świerku.W Lublinie istnieje od 1944 r. uniwersytet jej imie-nia, pierwszy jaki powstał w powojennej Polsce.

W stulecie odkryć dokonanych przez małżon-ków Curie, Narodowy Bank Polski wyemitowałdwie monety z ich sylwetkami na rewersach - zło-cistą dwuzłotówkę ze stopu Nordic Gold i srebrnądwudziestozłotówkę ze stylizowanym rysunkiematomu na awersie. dmm

K azimierz Twardowski uro -dzo ny w 1952 rokuw Olszance koło Nowego

Sącza, ukończył Liceum SztukPlastycznych w Tarnowie. Studiana Wydziale Sztuk Pięknych Uni-wersytetu Mikołaja Kopernikaw Toruniu. Dyplom z malarstwaotrzymał w 1977 roku. Po studiachpowrócił w rodzinne strony i osiadłw Naszacowicach, gmina Podeg-rodzie.

Od 1975 roku jego obrazy były pre-zentowane na wielu wystawach indywidu-alnych w Polsce, a także na krajowychi zagranicznych wystawach zbiorowych.Znaleźć je można w polskich zbiorachmuzealnych oraz w kolekcjach prywat-nych w Polsce i za granicą, m. in. w Niem-czech, Austrii, Anglii, Japonii, Kana dziei Meksyku. Słowacka publiczność miałamożliwość zapoznać się z reprezentatyw-ną kolekcją obrazów Kazimierza Twar-dowskiego w październiku br. na wysta-wie w Instytucie Polskim w Bratysławie.Starannie dobraną przez malarza kolekc-ję wystawionych obrazów, dopełniał to-warzyszący jej plakat, wspaniały katalog,pocztówki. I chociaż jedna z najciekaw -szych wystaw malarskich prezentowa-nych w 1998 roku przez Instytut Polskijuż się skończyła, w pochmurne jesiennedni, sięgamy po raz kolejny po ten katalog wydany przez nawosądecki Zwią -zek Polskich Artystów Plastyków, by raz jeszcze znaleźć się w świecie Kazi -mierza Twardowskiego. A świat ten to pejzaże Beskidu Sądeckiego, poroś -nięte buczyną góry, ubarwione polnymi kwiatami rozległe łąki i hale, leniwerozlewiska Dunajca. To sądeckie lato i zima, wiosna i jesień. To natura widzia-

na oczami artysty w całej swej zmiennoś -ci i nastrojowości. Tylko tak dobry akwa-relista, jakim Twardowski niewątpliwiejest, potrafi swymi pracami wywołaćw nas optymistyczne uczucie, że świattak naprawdę jest piękny i kolorowy. Je-go obrazy „to jednak coś więcej niż ma-larska rejestracja ulotnej chwili i napotka-nych widoków. Czuć w nich smak leśne-go miodu, woń ziół i igliwia w upalny, go-rący dzień, zapach wilgotnego mchui mokrej, nasiąkniętej topniejącym śnie -giem ziemi, mroźnego słonecznego dnia,czy wiatru wiejącego od rzeki. Słychaćbrzęk much, szelest drżącego listowia,szept strumieni, szelest sunących po nie-bie obłoków, Czuć ciepło miłujących tęziemię, zapatrzonych w nią niebieskichoczu.“ (A. Dobrowolska, Katalog).Na kreowany przez Twardowskiego włas-ny obraz świata, którego kształt i po rzą -dek form zależny jest już nie od modelulecz od woli artysty, składa się także jegoobawa o zdrowie środowiska, w którymżyjemy. „To już nie są konkretne obrazy -są to uniwersalne metafory, które traktująo cudowności natury; są piękne, ale jed-nocześnie podskórnie jakby i gorzko przy-pominają o jego zagrożeniu. To bardzoważne przesłanie »ekologiczne« serietworzonych z talentem dzieł KazimierzaTwardowskiego nie pozwalają nam zapo-mnieć o tym, jak wiele możemy stracić,

jeżeli nie powściągniemy naszych niszczycielskich zapędów - [...] „- piszew katalogu o cyklu „ekologicznych“ obrazów malarza Wa wrzyniec Brzozows-ki. Urzekające, doskonałe technicznie akwarele Kazimierza Twardowskiego,już po ich pierwszym obejrzeniu, stają się nam bliskie, odpowiadając natural-nej potrzebie każdego człowieka - piękna i harmonii.

*Od 16. 10 do 26. 10. 98 w Instytucie Polskim w Bratysławie (dalej IP) odbywały się wideoprojekcje filmuAliny Czernakowskiej Papież - Polak. Na spotkaniu otwierającym cykl dyr. W. Mirosławska wygłosiła pre-lekcję n. t. życiowych etapów papieża Jana Pawła II i jego znaczenia dla narodu i państwa polskiego.

* Poetyckie Zaduszki poświęcone Zbigniewowi Herbertowi odbyły się 3. 11. 98 w I. P. Esej na temat twór -czości znakomitego polskiego poety wygłosił poeta słowacki, tłumacz poezji polskiej i francuskiej VlastimilKovalčík. Wiersze Z. Herberta (przekł. Vl. Kovalčík) recytował aktor teatrów bratysławskich Štefan Buček.

*Od 6. 11 do 29. 11. 98 trwa w I. P. wystawa fotografii Malwiny Wieczorek Niedzielni dandysi, zorgani-zowana przez Słowacką Unię Fotografików w ramach Miesiąca Fotografii w Bratysławie.

* 10. 11. 98 - odbyło się w Uniwersytecie im. J. A. Komenskiego pierwsze spotkanie n. t. doświad czeńz polską transformacją systemową, w której stronę polską reprezentował b. minister spraw zagranicz-nych, a obecny przewodniczący polskiego Stowarzyszenia Euroatlantyckiego dr A. Olechowski. Współ -organizatorami spotkania była Ambasada RP w RS oraz Instytut Polski.

*Zaproszenie: od 3. 12. 98 w Instytucie Polskim trwać będzie wystawa Ballady i romanse, będąca efek-tem X Ogólnopolskiego Pleneru Ilustratorów (1993 r.), którego uczestnicy tworzyli ilustracje do utworówAdama Mickiewicza. Autorami wystawianych prac są wybitni polscy ilustratorzy, artyści o międzynarodo-wej sławie, laureaci cenionych w świecie nagród, jak: O. Siemaszko, J. Stanny, E. Gaudasińska, W. Maj -chrzak, E. i M. Murawscy, T. Wilbik oraz wyróżniający się graficy młodszej generacji. Wystawę przygoto-wało Zamojskie Biuro Wystaw Artystycznych, specjalizujące się w upowszechnianiu ilustracji.

PO

LSK

ICH

IM

PR

EZ

Z

MALARSTWO Kazimierza Twardowskiego

Kazimierz Twardowski i jego wierzby

Jurajski pejzaż I (akw.) 70 x 50 cm, 1996 Zimowy pejzaż (akw.) 75 x 50 cm, 1995

Monitor Polonijny 1998_9-10:Monitor Polonijny 1998_9-10 17/02/16 12:43 Page 11

Page 12: Monitor Polonijny 1998/9-10

Moje zainteresowanie twórczościąZbigniewa Herberta zaczęło się w roku1958, kiedy to rozpocząłem studia naWydziale Filozoficznym bratysławskiegouniwersytetu, i trwa do dziś. W swoichnotatkach z lektur pochodzących ze ws-po mnianego roku mam np. ręcznie prze-pisany wiersz Poety Czarna róża, które-go pierwsze wersety brzmią:

wynikaczarnaz oczu oślepionychwapnemCały ten wiersz bardzo mnie zaintere-

sował. Nie znając jeszcze wówczasocen krytyków literackich, zdecydowa-łem się śledzić inne dzieła, które wyjdąspod pióra tego Poety. Pamiętam, jakwielkie wrażenie zrobił na mnie dramatHerberta Jaskinia filozofów, opubliko-wany we wrześniowym numerze „Twór -czości“ z 1956 roku, z którym czytelniksłowacki mógł się zapoznać dopiero ni-e dawno, bowiem opublikowany zostałw „Slovenskich pohľadach“ (przetł.J. Ger bóc).

Dramat Herberta jest z jednej stronyjakimś złożeniem hołdu klasycznemu Pla-tońskiemu dialogowi z wszechludzką eg-

zystencjonalną problematyką, obowiązu-jącą we wszystkich czasach, z drugiej wy-raża jakby sprzeciw z jego brzmieniem.

Myślę, że gdzieś tu jest źródło filozofiipóźniejszej poezji Herberta. Poetyckatwórczość Herberta przebiega łukiem.Na jego początku znajduje się wierszDwie krople, opublikowany w pierw -szym tomiku, w którym autor na zasad-zie kontrastu zestawia spustoszenie wy-wołane przez II wojnę światową z ro -dzącym się wzru szającym stosunkiem

mię dzy mężczyzną a kobietą. A na koń -cu Brewiarz, jeden z ostatnich wierszy,w którym Poeta wyznaję:Panie wiem, że dni moje są policzonezostało ich niewieleTyle żebym jeszcze zdążył zebrać piasekktórym przykryją mi twarz

A gdzieś w środku tego łuku, w wier -szu Modlitwa Pana Cogito - podróżnika,możemy przeczytać podziękowanie Bo-gu za stworzenie pięknego i rozmaitegoświata.

Ale wierszy, w których Herbert bez-pośrednio zwraca się do Boga, nie jestwiele. W większości swoich utworówuporczywie, ba aż tragicznie reflektujeświat, reflektuje go bez iluzji i naiwnegooptymizmu, świat uzurpatorskiej politycz-nej mocy, świat boleści, przegranychi nieszczęść, w którym rzeczywiście pię -kna pozostaje przede wszystkim sztuka.Ostre widzenie problemów i głębokakontemplacja Poety nie broni się przedironią i autoironią, przed demaskowa -niem zagrożeń, metafizycznym niepoko-jem. A jednak u Herberta sens wszyst -kie go nie zmierza do ślepej uliczki, czyprzepaści. Poeta uznaje, że obowiązuje

go moralny imperatyw i nie zrzekając siędialektyki, angażuje się pozytywnie.

Był też Herbert znakomitym znawcąsztuki, o czym świadczy zarówno jegopoezja, jak i eseje, a wśród tych ostat-nich najważniejsze zawarte w jego książ -ce Barbarzyńca w ogrodzie, która uka-zała się w roku 1962. Pewne jednak po-zostaje, że nie myślał, iż sztuka możebyć jedynym celem. Nigdy nie chodziłomu tylko o osobiste emocje i ich od -zwier ciedlenie w artystycznym przeja-wie, lecz o ponadosobiste bycie.

Zbigniew Herbert należy do najsłyn -niejszego trójgwieździa współczesnejpolskiej poezji, które tworzy wraz z Wis -ła wą Szymborską i Tadeuszem Różewi -czem. Ba... liczni krytycy i czytelnicywłaś nie jemu przyznawali w nim pierw -sze miejsce.

Jego poezja jest mi bardzo bliska,o czym może świadczyć fakt, że przeło-żyłem na język słowacki około tysiącawersetów i nieustannie poszukuję wy-dawcy, by i czytelnik słowacki mógł jąsobie przyswoić, poznać jej urok i głę -boką mądrość jej Autora.

Vlastimil Kovalčík

Kęzyk snu

12 MONITOR POLONIJNY listopad 1998

P oeta, dramatopisarz, eseis-ta Zbigniew Herbert urodziłsię 29 października 1924

roku we Lwowie. Podczas wojny uczyłsię na tajnych kompletach gimnazjal-nych. W 1943 roku rozpoczął studiapolonistyczne na Lwowskim Konspi-racyjnym Uniwersytecie Jana Kazimi-erza. W szeregach Armii Krajowej brałudział w ruchu oporu. Od roku 1944mieszkał w Krakowie, potem w Sopo-cie, Toruniu, a od 1950 roku w Wars-zawie. Ukończył studia prawniczei ekonomiczne w krakowskiej Akade-mii Handlowej i Uniwersytecie Mikoła-ja Kopernika w Toruniu.

Debiutował tomem poezji Struna światła(1956), gromadzącym wiersze z ubiegłych 15lat, a następnie wyszły zbiory Hermes, piesi gwiazda (1957, który w 1967 roku ukazał sięw przekładzie słowackim J. Hvišča i J. Mojíka),Studium przedmiotu (1961), Napis (1969),Raport z oblężonego miasta (1984), Elegiana odejście (1990). Zbiór Pan Cogito zalicza-ny bywa do największych osiągnięć poetyckichHerberta. W roku śmierci Poety, który być mo-że będzie kiedyś nazywany „rokiem Herberta“w PIW-owskiej „Kolekcji Poezji Polskiej XX wie-ku „ ukazały się prawie, że zebrane (bo bez pa-ru wcześniej drukowanych wierszy) Poezje(1998). W tymże roku w krakowskim Wydaw-nictwie „a5) wyszedł w wyborze i układzie

Auto ra tom zatytułowany 89 wierszy, swoistytestament Poety.

I w końcu z wrocławskiego WydawnictwaDolnośląskiego otrzymał czytelnik tomik Epilogburzy, w którym Herbert zdaje się nie mieć jużżadnych złudzeń; pozostaje mu modlitwa (cyklBrewiarz) i strzępy wspomnień.

W 1962 roku ukazał się zbiór esejów Her-berta Barbarzyńca w ogrodzie, a w roku 1970zbiór Dramatów.

Zbigniew Herbert należy do najpoczytniej -szych polskich poetów współczesnych pozagranicami Polski. Wybory jego wierszy, a takżedramaty i eseje tłumaczone były na języki : an -gielski, niemiecki, włoski, czeski, słowacki, ho-lenderski i szwedzki.

Umarł 24 lipca 1998 roku, a wśród odpro-wadzających go w tą ostatnią podróż byli nawarszawskich Powązkach premier Rządu Pol-skiego, marszałkowie Sejmu i Senatu i obojepolscy nobliści Wisława Szymborska i CzesławMiłosz.

Język snukiedy śpięjak wszyscyprzed świtemnakręcam zegar

tonę na białymżaglowcufala zmywa mniez białego żaglowcaszukam kluczyzabijam smokaktóry się śmieje zapalam lampę

a nade wszystkogadam

podejrzewamże wszyscy śniąobrazamiale opowiadam sobiete wszystkie głupiehistoriejakbym spał w kopcunarracji

ale taki powinien byćjęzyk snujęzyk piękny

dalekosiężnyzwiewnygdy porzucagramatykęzasady fonetykijęzyk urąganiajęzyk którego nieznam

kiedy śpięw miejscu kotamiedziane ciałoprzenika dreszczstękamy melodia

kiedy śpięw miejscu kota niekiedy ciałoprzenika dreszczstękana melodiasłyszalna uszom

wówczaszamyka sięjęzyk snuniepodległyzmęczeniu

czystyjęzyk słodkiej grozy

KwiatyKwiatyKwiaty naręcza kwiatów przyniesione z ogrodukwiaty nabiegłe barwą pąsowe fioletowe sineodjęte pszczołom trwonią swoje aromatyw woskowej ciszy pokoju na granicy zimy

komu te hojne dary nazbyt hojne komuomdlewające ciało zamieć spadające płatkiniebo przeszyte bielą wapienną ciszę domumgły się snują po polach odpływają statki

Koniec

ZBIGNIEWHERBERT

29 października 1924 - 28 lipca 1998

W HOŁDZIE ZBIGNIEWOWI HERBERTOWI

Brew

iarzBrewiarz

Paniepomóż nam wymyślić owocczysty obraz słodyczya także spotkanie obojgapłaszczyznzmierzchu i zarankawydobądź z fałdów morzabas czystych głębina także dziewczynęślepą jak przeznaczeniedziewczynę która śpiewa -belcanto

KoniecA teraz to nie będzie mnie na żadnymzdjęciu zbiorowym (dumny dowód mojej śmierciwe wszystkich literackich tygodnikach świata) kiedy ktośpowie patrzcie widzicie - to Zbyszek - wskazując palcemna mężczyznę który szamoce się z walizką - ale to nieja ktoś inny nawet nie jest z tej branżynie ma mnie i nie ma zupełna pustkanawet gdybym skupił wolę w jedno ogniskonie potrafiłbym na moment nawet w błysku magnezjizaistnieć więc nie ma szlustak po tyrańsku nie ma jakbym okazał się wrogiemrewolucji a przedtem stał bezpiecznie w słońcuwodza

Monitor Polonijny 1998_9-10:Monitor Polonijny 1998_9-10 17/02/16 12:43 Page 12

Page 13: Monitor Polonijny 1998/9-10

listopad 1998 MONITOR POLONIJNY 13

Przez ponad dwadzieścia lat, przemierzając tatrzańs-kie i górskie szlaki, zajmowałem się ratowaniem ludzkie-go życia. Czasem mi się to udawało, czasem nie. Dziś,po latach, myślę o tym, jak bardzo trudne były mojespotkania z ludzkim cierpieniem i ludzką tragedią w gó-rach. Często nie mogłem zrozumieć gwałtownej śmiercikogoś, kto właściwie nie popełnił żadnego błędu w sztu-ce taternickiej, innym zaś razem, przypadków cudowne-go ocalenia osoby, która według ludzkiej oceny, nie mia-ła najmniejszej szansy i była de facto na śmierć skazana.Rozważając te kwestie, powracałem myślami do począt-ków ratownictwa górskiego.

W dniu 7 lutego 1909 roku, a więc bardzo dawno te-mu, rozegrała się na stokach Małego Kościelca w Tat-rach, niedaleko Hali Gąsienicowej, pierwsza znana,bardzo pięknie opisana przez Mariusza ZARUSKIEGO*tragedia w górach.

W lawinie śnieżnej zginął wówczas Mieczysław Karło-wicz, młody wspaniały kompozytor, świetny taternik, je-den z pierwszych narciarzy. Śmierć przyszła nagle.

Nikt nie chciał uwierzyć, że Mieczysław Karłowicz mó-gł zginąć, ale fakt był faktem.

Na stokach Małego Kościelca Mariusz Zaruski pro-wadził swoją pierwszą wyprawę ratowniczą. Szukał naj -pierw żywego, a później już tylko martwego przyjaciela.Kiedy po dwóch dniach znaleziono głęboko pod śnie -giem ciało Mieczysława Karłowicza, Mariusz Zaruski, że-by oznaczyć miejsce tragedii, wbił w śnieg, jak sam opi-suje w przepięknej książce Na bezdrożach tatrzań -skich, witkę wierzbową wyciętą z pobliskiego drzewa.

Kiedy latem wrócił do tego miejsca, znalazł ową witkęobsypaną świeżym kwieciem i młodziutkimi wierzbowymilistkami. Tu, w tej symbolice ukazuje się wielki sens śmi-er ci człowieka, śmierci, która dała początek nowemu ży-ciu. W tym przypadku, życiu organizacji, która z jego śmi-erci wyrastając, już 89 lat ratuje w górach innych. Wła-śnie śmierć Karłowicza była tym ostatnim bodźcem dorejestracji stowarzyszenia, którego powstania niestety niedoczekał, choć był jednym z jego pomysłodawców.

Listki i kwiatki wierzbowe - symbol nowego życia, na-rodzonego na suchym kawałku drewna - zwiastował na-rodziny organizacji noszącej wówczas nazwę TATRZAŃ -SKIEGO OCHOTNICZEGO POGOTOWIA RATUNKO-WEGO, zarejestrowanej dokładnie 29 października1909 roku.

Zaruski na pomniku Mieczysława Karłowicza, usta -wio nym u stóp Małego Kościelca, wyrył napis: NONOMNIS MORIAR. Sens tej śmierci zawarty w napisie: -NIE WSZYSTEK UMARŁEM - pozwala spokojniej my-śleć o ziemskim kresie każdego z nas.

Od wielu lat starałem się w pierwszych dniach listopa-da odwiedzić jedyne w swoim rodzaju miejsce w Tatrach- symboliczny cmentarz pod Osterwą, nad PopradzkimStawem w Dolinie Mięguszowieckiej. Pośród skał, limb,malowanych drewnianych krzyży słowackich (także pod-

wójnych) stoi kapliczka, a wokół niej na skałach 223 tab-liczki poświęcone ludziom, którzy miłość do gór okupiliwłasną śmiercią. Słowacki napis - » PAMIĘCI ZMA-RŁYM, ŻYWYM KU PRZESTRODZE « - tylko częścio-wo ilustruje sens tego miejsca.

Za każdym imieniem na tabliczce stoi konkretny, kie-dyś żywy, sprawny i kochający innych ludzi, człowiek. Ichniemałą gromadę otwiera tablica KLIMKA BACHLEDY,który w sierpniu 1910 roku jako pierwszy własne życieoddał górom za drugiego człowieka.

Także w tym roku, dokładnie 9 listopada 1998 roku,przy okazji oficjalnej wizyty składanej w Popradzie, w to-warzystwie burmistrza, pana inż. Štefana Kubika, znala-złem się na symbolicznym cmentarzu pod Osterwą. My-śląc o moich przyjaciołach, dobrze znanych i niezna-nych, z którymi łączyła mnie górska pasja, zdałem sobiesprawę z tego, że choć w momencie umierania na pew-no chcieli żyć, to jednak zawsze wybraliby góry jako miej-sce swego rozstania ze światem.

Tę prawdę zawsze zrozumie ten, który góry pokochałbardzo i tę swoją miłość do nich stara się przekazać in-nym. Czy to nie piękne ?

* Mariusz ZARUSKI (1867 - 1941) wybitny przedstawiciel Młodej Polski - malarz, pisarz i poeta. Żeglarz, taternik i je-den z pierwszych narciarzy. Twórca polskiego ratownictwa górskiego (1909 r.) i wieloletni naczelnik TOPR. Generałbrygady i adiutant prezydenta Wojciechowskiego. Po zamachu majowym (1926 r.) zajął się organizacją polskiegożeglarstwa. W czasie II wojny światowej więziony przez NKWD, zmarł 8 kwietnia 1941 r. w twierdzy w Chersoniu nadDnieprem (dzisiejsza Ukraina).

Od red.: Zgodnie z wolą Autora, honorarium za powyższy tekst przekazujemy na konto odbudowy Schroniska Zbój-nickiego w Dolinie Staroleśnej (Zbojnícka chata - Veľká Studená Dolina)

Przeciw śmierci w górach (3)L istopad jest miesiącem szczególnej refleksji. Powracamy myślami do tych,

którzy żyli między nami, ale wyrwani przez śmierć, odeszli do wieczności. Zcałą pewnością powrócę do moich wspomnień, dziś chciałbym jednak pod-

zielić się z czytelnikami garścią refleksji o sensie górskiej śmierci, który od dawnachcieli zrozumieć ci, którzy się z nią najczęściej stykali, tj. taternicy i ratownicy.

ATRY W MOIM ŻYCIUWSPOMNIENIA JANA KOMORNICKIEGO

AMBASADORA RP W REPUBLICE SŁOWACKIEJ

T

Autor wspomnień jako gość honorowy Między-narodowych Zawodów Ratowników Górskichpod Salatynem (Tatry Zachodnie) w kwietniu1998 r. Fot. Zofia Komornicka

Autor z inż. Štefanem Kubikiem pod kapliczkąna symbolicznym cmentarzu pod Osterwąw Dolinie Mięguszowieckiej, 9 listopada 1998 r.

Przy tablicy Klimka Bachledy, 9 listopada 1998 r.

Monitor Polonijny 1998_9-10:Monitor Polonijny 1998_9-10 17/02/16 12:43 Page 13

Page 14: Monitor Polonijny 1998/9-10

14 MONITOR POLONIJNY listopad 1998

A meryka a konkretnie NowyJork to dla wielu symbolewolności, bogactwa i do -

bro bytu. Czy to tylko skrzyżowanieulic i gąszcz nowo powstałych dra-paczy chmur? Co oferuje Ameryka?Czym tak pociąga nas - Europejczy-ków? Jaką w tej wielkiej Amerycemamy pozycję my - Polacy? Na tei inne pytania starałam się zna -leźć odpowiedź podczas pobytuw No wym Jorku.

W Nowym Jorku byłam w październiku.W czasie pierwszych spacerów ulicami tego10 milionowego miasta doznawałam “zawro-tu głowy”. Gdy człowiek patrzy w górę, kil-kudziesięciopiętrowe budynki powodują, żeczuje się mały jak mrówka. Podobny efektwywoływały chyba średniowieczne budowle,których strzelistość powodowała uczucie ni-cości i małości w obliczu Boga. W gąszczudrapaczy chmur, przy pędzącym tłumieludzi i pośród ruchu samochodówmożna poczuć się zagubio-nym. Tyle impulsów bombar-duje ludzki umysł: wystawysklepów (sprzedający prze-ścigają się w pomysłach pr-zyciągających klientów),handlujący na ulicy, na ka-żdym kroku możliwość zakupu zapiekanek, hot do-gów, owoców czy prażonych w miodzie orzeszków- cały wachlarz zapachów... Każdy pędzi w sobietylko znanym kierunku... Anonimowość... Ulice sątak gęsto usiane wieżowcami, że nie zdziwiłobymnie, gdyby pracownicy biurowców widzieli nadczym pracuje kolega w sąsiednim gmachu. Budyn-ki są tak wysokie, że miałam wrażenie, iż słońcenie oświetla ulic. Ulicami przebiegającymi ze ws-chodu na zachód, czyli między jedną a drugą rzekąoblewającą wyspę Manhattan, wieją wiatry, człowi-ek ma wrażenie, że jest tam stały przewiew. Ruchkołowy jest tak duży, że samochody w centrum mi-asta stoją w nieustannym korku, mimo że ulice sąjednokierunkowe, co powinno ułatwiać komuni-kację. Poważnym utrudnieniem dla zmechanizowa-nych jest niedobór miejsc do parkowania, przyczym jest dużo miejsc, które z daleka mogą poci-eszyć oko niedoświadczonego kierowcy, ale tomiejsca - pułapki, w których parkowanie jest suro-wo karane, np. nie można parkować w pobliżustudzienek wodnych, które muszą być na wypadekpożaru stale dostępne. Ale i tak transport własnyjest nieporównywalnie tańszy niż komunikacją pub-liczną, benzyna jest śmiesznie tania, ale jednorazo-wy przejazd metrem czy autobusem kosztuje pół -tora dolara. Prawdą jest, że przejazd metrem jesto wiele szybszy, w tunelu jednak nie można podzi-wiać miasta, ale... Metro “oferuje” inne atrakcje.Pierwsze moje wrażenie po wejściu do podziemiato niesmak: buchające gorące po wietrze, uczucie

gorąca i mieszających się zapachów, niekoniecz-nie przyjemnych, nie opuszcza podróżującego ażdo wejścia do pociągu. Każdy wagon jest klima-tyzowany, co jest zbawienne przy tak dużej ilości

pasażerów. Z drugiej strony klimatyzacjajest też przyczyną częstych przeziębi-eń. Przejazd np. z jednego końca

Manhattanu na drugi trwa około40-50 minut, a siedzenie pod wen-tylatorem przez tak długi czas nie

może pozostać obojętne dla zdro-wia. Mieszanka podróżujących jest

bardzo różnorodna, niko-go nie dziwi inny kolor

skóry, rozmowy w obcymjęzyku, inność w wygląd-

zie czy w zachowaniu, inno-ść jako taka. Nowojorskiemetro znane jest w świecie ja-ko niebezpieczne, ja osobi-ście nie czułam się zagrożona,chociaż... Pewnego wieczoru(wieczorem, po skończeniupracy, gdy wszyscy jadą do

domów, mniej więcej okołogodziny 18 - 20, metro

jest bardzo przepe-łnione) obserwo-wałam grupkęmłodych Murzy-nów, którzy byli“rozsiani” po ca-

łym wagonie, krzyczeli do siebie, głośno się śmiali,chwilami miałam wrażenie, że zaraz zademonstrująswoją agresję. Jeden z nich zaczął wyjmowaćz torby ubrania, które najprawdopodobniej byłykradzione, ponieważ miały plastykowe breloczkichroniące przed złodziejami. Demonstracja bardzorozbawiła jego współtowarzyszy, atmosfera zdawa-ła się być “sprzyjająca” do kolejnych wybryków...Na szczęście rozbawione towarzystwo wysiadło.Innym razem w pociągu pojawiła się smutna dziew -czyna. Sprzedawała gazety. Jej oczy zdradzały, żejest jakby nieobecna. Musiała być pod silnym dzia-łaniem narkotyków. Chwilę wydawała się być nie-zadowolona, że nikt nie kupuje od niej towaru,w końcu dała za wygraną - jak się pojawiła, takzniknęła. Raz w zatłoczonym wagonie metra ob-serwowałam młodą dziewczynę z dzieckiem, którazajęła wraz ze swoją koleżanką (też z dzieckiem)i kolegą parę miejsc, stawiając wózki w taki spo-sób, że nikt do tych miejsc nie miał dostępu. A lu -dzie stali w zatłoczonym wagonie. Nikomu nawetnie przyszło do głowy, by zwrócić jej uwagę - nocóż, jak wolność to wolność. Dziewczyna robiławokół siebie wielki szum, w szczególny sposób na-śladując małpę albo papugę i w ten sposób zaba-wiając dziecko. Nikt nie dał po sobie poznać, żejest niezadowolony. Potem „miła“ mama wdała sięw rozmowę ze swoją koleżanką, szczegółowo opi-sywując jej problemy, z jakąś znajomą, cytując do-słownie treść ich pikantnych rozmów, w którychnie zabrakło wulgarnych słów. Świadkami, chcąc

nie chcąc, byli wszyscy podróżni. Oto cena za wol-ność i swobodę. Prawo dżungli panuje jeśli chodzio zajmowanie miejsc siedzących - kto pierwszy,kto silniejszy ten lepszy. Nikt nikomu nie ustępujemiejsca. Metro dla wielu jest też miejscem wypoc-zynku, po całodziennej gonitwie opadają na sied-zenie i zasypiają, inni podróżując spożywają posi-łek lub piją kawę. Wszystkie bary szybkiej obsługitypu McDonald, Burger King czy Wendy’s (a tychjest w Nowym Jorku całe mnóstwo) pakują jedze-nie czy picie w taki sposób, aby można je konsu-mować w dowolnym miejscu. Miejsc, gdzie możnasię szybko posilić czy też kupić gotowe jedzeniedo domu, jest bardzo dużo, począwszy od chiń -skich bufetów, skończywszy na niektórych skle-pach spożywczych, które oferują całą gamę go-rących dań. Sklepy spożywcze są wspaniale zao-patrzone, wszędzie wielki wybór warzyw i owocównie tylko sezonowych, ale pochodzących z całegoświata. Sklepy czynne są do późnych godzin, nie -które oczywiście całą noc (nie tylko spożywcze).Wszędzie bogaty wybór. W sklepach z odzieżą popewnym czasie już nie wiecie co jest ładne a cobrzydkie. Po kilku dniach “spacerów” po sklepachzaczęłam rozumieć, dlaczego tak często widzi sięniegustownie ubranych Amerykanów - moim zda -niem to sprawia przesyt i przepych. Ubrania są tań -sze niż w Europie. Polak, mieszkający w Ameryceponad 20 lat, opowiadał mi, że po 18 latach nieo-becności w Polsce, przed dwoma laty wybrał siędo rodzinnego kraju. Jakże był zaskoczony, żew polskich sklepach, było wszystko. Po obejrzeniucen i porównaniu ich z niskimi zarobkami też byłzaskoczony ... Widząc np. bluzkę za 70 dolarówstwierdził, że w Ameryce trzeba się dobrze na-chodzić, by znaleźć tak drogą. A propos, terazbardzo modne w Ameryce są spodnie, którychkrok sięga do kolan, czyli ubranie w bardzo bardzoniedbałym stylu. Już i u nas takie się noszą. Stwier -dzam, że moda europejska nie różni się od amery-kańskiej. I tu i tam nosi się podobne rzeczy. Zapo-mniałabym o bardzo ważnych ozdobach, otóżw Nowym Jorku często spotyka się młodych ludziz kolczykami nie tylko w uszach, ale i w brwiach,w nosie, na wargach, czy na języku...

O Ameryce się wie, że jest bardzo różnorodna.Widziałam wspaniałe wieżowce niemalże całe zezłota, np. Rockefeller Center, czy Trump Tower(pan Trump, jak z pewnością pamiętacie, to tenpan, który poślubił piękną Czeszkę, z którą po la-tach się rozwiódł). W takich budynkach mieszkasię, robi zakupy, pije kawę, pływa w basenach,ćwiczy w luksusowych salach. Parę kroków dalejwieczorową porą nad wywietrznikami z metra (bijeod nich ciepło) widziałam układających się do snubezdomnych. Przechodziłam ruchliwą ulicą, którejatrakcje nocnego życia przyciągają barwnymi neo-nami turystów i miejscowych, spragnionych zaba-wy i zobaczyłam przykrytą białą płachtą jakąś gór-kę..., był to człowiek, który już spał...

Małgorzata Wojcieszyńska

Dokończenie w następnym numerze.

New York, New York...New York, New York...

ZDJĘ

CIA

: S

TAN

O S

TEH

LIK

Monitor Polonijny 1998_9-10:Monitor Polonijny 1998_9-10 17/02/16 12:43 Page 14

Page 15: Monitor Polonijny 1998/9-10

listopad 1998 MONITOR POLONIJNY 15

Grupa Myslovitz powstała w 1991 rokuprzy MDK w Mysłowicach. Wzięli udział w pr-zeglądzie zespołów Garaż‘94 i zdobyli drugąnagrodę. Wkrótce nagrali trzy utwory dla Ra-dia Łódź. Również w Łodzi zespół zagrał swójpierwszy koncert przed ponad 2,5 tysięcznąpublicznością. Na Mokotowskiej Jesieni Mu-zycznej zdobyli pierwsze miejsce. Z pierwszejpłyty Myslovitz (10/10/95) nie sączą się sa-me przyjemne piosenki, ale beatlesowskiewokale mieszają się z drapieżnością i mono-tonią partii gitarowych i sekcji rytmicznych.

1. 06. 1996 nastąpiła premiera drugiej pły-ty zatytułowanej Sun machine, natomiast 6.10. 1997 na rynku muzycznym pojawiła siękolej na płyta Myslovitz Z rozmyślań przyśnia daniu. Jest to płyta najbardziej dojrzałanie tylko muzycznie, ale i tekstowo. Płyta, któ-ra powinna zwrócić na siebie uwagę melody-ką, świeżością i energią przebojowych piose-nek. Najnowszą płytę zespół nagrał w skład-zie: Artur Rojek - gitary, wokal, Jacek Kuder-ski - bas, gitara akustyczna, chórki, tambu-ryn, Wojtek Powaga - gitara elektryczna,Prze mek Myszor - gitary, Lala - perkusja. No-wa edycja ostatniego albumu Z rozmyślań pr-z y śniadaniu została rozszerzona o kontro-wersyjną piosenkę Ale to nie był film z filmuMłode Wilki 1/2. Słowa tej piosenki wyrażająokrucieństwo, do którego bohater został po-sunięty poprzez częste oglądanie krwawychfilmów : “... ciekawe jak to jest tak za -bić...Chciałbym sobie postrzelać do dziew -czyn na ulicy, ale nie do tych zwykłych, ale dotych najpiękniejszych, chciałbym patrzeć imw oczy jak marnieją i więdną...” Zespół byłnominowany w kilku kategoriach do prestiżo-wych nagród muzycznych - Fryderyki 1997:Album Roku - Rock (Z rozmyślań przy śnia-daniu), Teledysk Roku (Scenariusz dla mo-ich sąsiadów), Zespół Roku, Wokalista Roku(Artur Rojek).

MYSLOVITZ “MYSLOVITZ”SONY MUSIC PL1995MYSLOVITZ “SUN MACHINE”SONY MUSICPL 1996 MYSLOVITZ “Z ROZMYŚLAŃ PRZYŚNIADANIU”SONY MUSIC PL 1997, drugaedycja 1998.

Przygotowała Małgorzata Wojcieszyńska

ŁODZI W POLSCE SŁUCHAJĄMW dzień świętegoAndrzejapannom z wróżbynadzieja

Dzień św. Andrzeja w kościele katolickim za-mykał rok kościelny. Był więc dniem pewnegoprzełomu; po nim następował adwent, czas pos -tów, skupienia i modlitw w oczekiwaniu na świętoBożego Narodzenia. Charakter tego dnia znalazłswój wyraz w jednym starym polskim przysłowiu,mówiącym:

Św. Katarzyna skrzypki pogubiła,Św. Andrzej znalazł, zamknął skrzypki zaraz.Po św. Andrzeju nie godziło się urządzać za-

baw i wesołych spotkań z muzyką. Od wiekówwierzono, że daty przełomowe szczególniesprzy jają wróżbom.

Jeżeli św. Katarzyna uważana była za patronkęmłodzieńców pragnących się żenić i wczesnymrankiem to właśnie oni losowali karteczki z żeń -skimi imionami, włożone wieczorem pod podusz-kę, aby dowiedzieć się, jakie nosić będzie uko-chana, to wigilia św. Andrzeja należała niepo -dzielnie do dziewcząt.

Wróżby w Andrzejki, Jędrzejki lub Jędrzejówkibyły wróżbami szczególnymi, bo dotyczyły wy-łącznie miłości i małżeństwa. Znane były nie tylkow Polsce, ale także we wszystkich niemal kra-jach Europy Środkowej i Zachodniej. Gorliwieodprawiały je dziewczęta w Rosji, na Ukrainiei Białorusi, na Węgrzech, w Rumunii i na Litwie,a także w krajach śródziemnomorskich. Św. And-rzej był uważany za najlepszego ze świętych chr-ześ cijańskich. Pierwsze wzmianki o wróżbachandrzejkowych w Polsce pochodzą z wieku XVI,a zapisał je Marcin Bielski:

Nalejcie wosku na wodę,ujrzyjcie swoją przygodę.Słychałam od swojej macierzegdy która mówi pacierzew wigiliją Jędrzeja świętego,ujrzy oblubieńca swego.A św. Andrzej, uwielbiany przez dziewczęta,

pomagał im nie tylko odgadnąć imię tego „przys-złego“, ale także jego pochodzenie, stan mająt-kowy, a nawet datę ślubu. Trzeba tylko było wier-zyć w jego niezawodność i w sposób odpowiednisię zapytać. A tych sposobów było wiele.

Trzeba było np. wierzyć w sny w nocy z 29 na30 listopada - te były prorocze. W nich bowiemukazać się miał przyszły małżonek. By mieć pew-ność, że ten oczekiwany pojawi się we śnie,dobrze było w pobliżu łóżka postawić miskęz wodą, a na niej zbudować z patyczków mostek,po którym przyjdzie sen o ukochanym. By włó -czące się po ziemi upiory nie zakłóciły błogiegosnu o miłym, drzwi domów i furtki nacierano czo-sn kiem, a dla większej pewności dziewczęta pr-zed snem brały do ust trzy ząbki czosnku, którepołykały dopiero w chwili, gdy ogarniała je sen-ność. Upiory i złe duchy odstraszały też płonąceprzez całą noc w obejściach ogniska, do którychwrzucano stare palmy, wianki z Bożego Ciałai poświęcone zioła. Dziewczęta łemkowskie wi-eczorem lub w nocy na ścieżce wiodącej do do-mu siały konopie i len, a następnie „zagrabiały“ ją

męskimi spodniami, wypowiadając po cichu za-klęcie, dzięki któremu św. Andrzej miał im zdrad-zić, z kim te rośliny rwać będą.

W wigilię św. Andrzeja popołudniu lub wieczo-rem spotykały się dziewczęta na Andrzejkowewróżby; najpopularniejsze było lanie na wodęroztopionego wosku i następnie wspólne objaśni-anie zastygłej masy lub jej cienia na oświetlonejścianie. Jeżeli fantazja dziewczynie dopisała, tozobaczyła nie tylko sylwetkę ukochanego, ale ta-kże przedmioty związane z jego pracą.

Umocowane na tekturowych podstawkachdwie igły lub świeczki puszczano na wodę i z za-partym tchem obserwowano, czy się spotkają.Jeśli tak się stało, wierzono, że jeszcze w tym ro-ku skojarzy się młoda para.

Na pytanie, która z biorących udział w Andrzej-kowym wieczorku dziewcząt, wyjdzie pierwsza zamąż, odpowiedzieć miały buty zdjęte z lewej no-gi, ustawiane rzędem, jeden za drugim i potemkolejno przestawiane. Właścicielka bucika, którypierwszy dotknął czubkiem progu, była tą, którapierwsza miała stanąć na ślubnym kobiercu.

Imię ukochanego można było poznać odlicza-jąc kołki w płocie, albo szczeble w drabinie; gdyliczba była parzysta, rozradowało się serce dzi-ew czyny, oznaczało to bowiem niedaleki ślub.

W późny Andrzejkowy wieczór dziewczętaz uwagą wsłuchiwały się w szczekanie psa, chr-zą kanie świń, stukanie krowich rogów, krakaniewron czy odgłos kopyt końskich w stajni. Wróżbabyła pozytywna, jeśli dźwięk, który usły szały, ko-jarzył im się ze słowem tak. Cisza w chle wie, staj-ni i oborze wróżyła, że jeszcze cały rok trzebaczekać na to, by pojawił się ten upragniony, miłysercu.

Czasem we wróżbach pomagały dziewczynomi inne zwierzęta, od zachowań których zależało,która ma największe szanse na szybkie zamąż -pój ście. W tym celu np. do izby, w której odby-wały się Andrzejki, wpuszczano gęsiora z zawią -zanymi oczami. Szczęśliwą wybraną była ta, któ-rą uszczypnął lub uderzył skrzydłem.

Wróżb Andrzejkowych o zamążpójściu byłobez liku; jedne z upływem wieków zanikały, inne,często tworzone na poczekaniu, zajmowały ichmiejsce. Człowiek przecież zawsze był ciekawytego, co czeka go w przyszłości.

Tradycja wróżb Andrzejkowych przetrwaław Polsce do dziś, choć do przeszłości należy wi-a ra w nie i namaszczenie towarzyszące kiedyśich odprawianiu. Dziś Andrzejki to po prostu we-sołe spotkanie towarzyskie dziewcząt i chłopcóww domach prywatnych, klubach studenckich,czy organizacjach młodzieżowych. Osobliwościątych beztroskich zabaw jest jak dawniej syczeniewylewanego na wodę wosku, przestawiane pan-tofle, czy karteczki z imionami. I żadna nowocze-sna dziewczyna głośno się nie przyzna, że wierzyw Andrzejkowe wróżby, ale w głębi serca... Ktowie?

dmm

Monitor Polonijny 1998_9-10:Monitor Polonijny 1998_9-10 17/02/16 12:43 Page 15

Page 16: Monitor Polonijny 1998/9-10

16 MONITOR POLONIJNY listopad 1998

Dramatycznie przemówiłw Sej mie prof. Leszek Balcerowicz, przestrzega-jąc przed lekkomyślnością w polityce gospodarczej.Wicepremier mówił: „Grupa tygrysów gospodarczychstopniała ostatnio do garstki. Nie należy do niej ani Ko-rea Południowa, ani Indonezja, ani Tajlandia, ani Malej-zia, ani Hong - Kong. Kryzys ogarnia kolejne kraje. Pol-ska musi się przygotować na taką ewentualność.“

• • •Inflacja w Polsce w tym roku

spadnie poniżej 10 proc. - stanie się to po raz pierwszyod wielu lat. Pod warunkiem, że nie wydarzy się nicnadzwyczajnego - ostrzega polska Rada Polityki Pieni-ężnej. Na przyszły rok Narodowy Bank Polski rokuje in-flację najwyżej na 8,5 proc.

• • •Rośnie stalowa zapora na drodze

Polski do Unii Europejskiej. Urzędnicy w Brukseli sta-wiają bardziej stanowcze żądania, odpowiadając na

polski program rekonstrukcji hutnictwa. EU uważa, żestrona polska przecenia możliwości swoich stalowni,a ich prywatyzację liczy na wyrost. Jeśli strony nie po-rozumieją się, może to opóźnić wejście Polski do Unii.

• • •Deficyt w polskim handlu za-

granicznym przekroczył od stycznia do lipca10,7 mld dol. i był o niemal półtora miliarda wyższy niżrok temu w tym samym czasie.

• • •LOT będzie obchodził siedem -

dziesiątkę, a uroczystości jubileuszowe od-będą się na przełomie stycznia i lutego 1999 r. Ich kul-minacją będzie wielka gala w Teatrze Wielkim w Wars-zawie. Anna Popek z Biura Promocji PLL LOT poinfor-mowała, że wcześniej przewidziana jest familijna fetaw wielkim hangarze dla pracowników LOT-u. LOT byłjednym z pierwszych przewoźników europejskich -powstał, jak informowaliśmy, w 1929 r.

• • •Od 14 października weszły do

obiegu dwie nowe monety mające uczcić 20-leciepontyfikatu Jana Pawła II. Srebrna o nominale 10 zł,została wyemitowana w liczbie 65 tys. Na awersie mastylizowany krzyż, na rewersie popiersie Papieża - Po-laka z uniesionymi ramionami. Wartość nominalna dru-giej, złotej monety wynosi 200 zł. Na awersie umieszc-zono kielich mszalny, na stronie odwrotnej wizerunekOjca Świętego i uniesione w powitalnym geście ręcepielgrzymów.

• • •Respondenci CBOS od 17 do 22 wrze-

śnia oceniali instytucje publiczne. Pozytywnie oceniaprezydenta - 80 proc. ankietowanych, co jest najwyżs-zym uznaniem od początku tego urzędu po przełomiesystemowym. Poprawiły się również notowania Naro-dowego Banku Polskiego, wojska, policji oraz Solidar-ności. Więcej głosów krytycznych niż pozytywnych od-dano sądom i prokuraturze. CBOS zapytał również nakogo oddano by głos w najbliższych wyborach prezy-denckich. Tu również pierwszą lokatę zajął AleksanderKwaśniewski - 36 proc., za nim Marian Krzaklewski -ok. 4 proc. i Lech Wałęsa - poniżej 3 proc. Na JerzegoBuzka głosowałby 1 proc. ankietowanych.

• • •Władysław Terlecki - pisarz dobrze

znany również na Słowacji (stosunkowo liczne przekła-dy), w rozmowie z Teresą Walas, opublikowaną na ła-mach „Dekady Literackiej“ przypomniał coś, co wydajesię wprost niewiarygodne; otóż żaden z kolejnych par-

lamentów (po r. 1989) „ani razu nie podjął plenarnejdebaty poświęconej sprawom upowszechnienia kultu-ry.“ Nie oszczędza też twórców kultury i środowisk opi-niotwórczych, zarzucając im brak odwagi, a także umi-ejętności włączenia się w proces budowania nowegopaństwa. Pisarz ostrzega: „Kultura polska oczywiścienie umiera, ale staje się w sposób coraz bardziej dra-matyczny elitarna. Traci związek z naturalnym społecz-nym zapleczem. Można sobie wyobrazić, czym to gro-zi. Zawsze będziemy mieli kilku wielkich poetów, kom-pozytorów, malarzy, reżyserów, aktorów. To bardzo du-żo. Ale nie znaczy wiele dla powszechnego kształtowa-nia świadomości. Rozmawiamy tymczasem sami zesobą. Z pola widzenia umyka gdzieś problem tożsamo-ści narodowej. Rwie się dialog z odbiorcą.“

• • •Udział Kościoła Katolickiego

w polskim życiu politycznym, zdaniem uczestnikówsondażu OBOP z 5 - 8 września, jest: zdecydowanieza duży - 27 proc., raczej za duży - 39 proc., taki, jakipowinien być - 28 proc., raczej za mały - 3 proc., zde-cydowanie za mały - 1 proc.

• • •17 września 1998 roku po długiej cho-

robie zmarł Andrzej Trzaskowski, jeden z najwybitniej -szych przedstawicieli polskiego modern jazzu, pianis-ta, kompozytor muzyki filmowej, teatralnej i baletowej,krytyk, pedagog.

• • •Komitet Ratowania Nauki Pol-

skiej powstał w Warszawie. Jego apel alarmuje:„Na naukę przeznaczamy coraz mniejszy ułamek pro-centu naszego produktu krajowego, zbliżając się dopoziomu krajów Trzeciego Świata. Toteż nauka znala-zła się w stanie zapaści i już za kilka lat nie będzie ktomiał przyswajać krajowi najnowszych zdobyczy naukiświatowej ani wykładać w uczelniach wyższych, a w sz-kołach będziemy mieli coraz marniejszych nauczycie-li“. Zdaniem Leszka Balcerowicza nie można dziś zwi-ększyć tych nakładów bez wzrostu deficytu budżeto-wego.

Naukowcy żądają od elit politycznych wyjaśnienia:jak pogodzić deklarowane aspiracje rozwoju poprzezkształcenie i postęp naukowy z malejącym od ośmiu latudziałem wydatków na naukę w budżecie państwa?Jakie miejsce może zająć Polska w Unii Europejskiejz planowanym 0,452 proc. PKB na naukę w porówna-niu ze średnią europejską 1,5 proc. (ponad 2 proc.w krajach wysoko rozwiniętych). Dlaczego profesoro-wie, wchodzący do rządu i parlamentu, odwracają sięod swojego środowiska?

• • •Personologia - to nowa, istniejąca od nie-

dawna nauka zajmująca się powiązaniami między wyg-lądem zewnętrznym a osobowością. Jego przedstawi-ciele na podstawie wyglądu (np. nosa, podbródka itp.)doradzają wybór zawodu, partnera, czy kolegi. Perso-nologia opiera się na przekonaniu, że ludzie robią kari-erę w określonej dziedzinie ponieważ są ... zbudowaniw określony sposób. Personologię rozwinął kalifornijskisędzia, Edward Vincent Jones, który w latach 30. po-stanowił ustalić, czy wygląd człowieka determinuje je-go zachowanie. My jednak wierzymy bardziej w siebie,w swe zdolności i umiejętności, wierzymy, że jednakwszystko zależy od nas, a nie od wyglądu naszego no-sa, czy kształtu naszych łydek.

• • •Moda się zmienia, ale nie histerycznie,

zapewnia nas w „Przekroju“ Barbara Hoff. Jej zdaniemzmiany są subtelne, a nie rewolucyjne. Nadal obowi-ązuje asymetria. Z materiałów modne są welury, szyfo-ny, aksamity, no i jedwabie. Materiały nieco secesyjne,trochę egzotyczne - gładkie, wypalane we wzorki, wy-tłaczane, zmierzwione, cieniowane, błyszczące i mato-we, z lekkim połyskiem, wzorki welurowe na przezro -czystych tłach. Pragniecie być ultra nowoczesne,uszyjcie sobie np. kostium z pluszu - czegoś międzykotarą a obliciem kanapy, radzi zawsze trzymającarękę na pulsie mody Barbara Hoff.

na podstawie prasy polskiej i Programu IPolskiego Radia przygotowała

Barabara

• korespondencję należy adresować -Danuta Meyza - MarušiakováNáb. arm. gen. L. Svobodu 42811 02 Bratislavaa dotyczącą prenumeratyIreneusz GiebelMonitor Polonijny,ul. Mlynské Nivy 42,821 09 Bratislava;

• kontakt telefoniczny/fax - 07/54 41 3187 (wtorek 9.00 - 12.00 godz., środa18.00 - 20.00 godz.);

• zastrzega sobie prawo do opracowaniaredakcyjnego nadesłanych materiałóworaz do skrótów; materiałów, które niezamówiła, nie odsyła; nie czytaanonimów;

• gwarantuje tajemnicę korespondencji,jeśli autor sobie życzy i oprócz nazwiskapoda wybrane hasło.

Prosimynie powtarzać

Na posłów powinno się wybieraćtylko takich, którzy potrafią ziewaćz zamkniętymi ustami.

O Wacusiu- Kiedy kaczce jest zimno- mówi Falczak -

to znaczy, że należy jąnatychmiast upiec.

Od red.: Humor tu zamieszczonyprzedrukowaliśmy z „Przekroju“.

VYDÁVA POĽSKÝ KLUB

ŠÉFREDAKTORKADanuta Meyza - Marušiaková

REDAKCIA:Ireneusz P. Giebel, Joanna Nowak - Matloňová

STÁLI SPOLUPRACOVNÍCI:Zuzana Laščeková, Małgorzata Wojcieszyńska

GRAFICKÁ ÚPRAVA:Stano Carduelis Stehlik

ADRESA:Mlynské Nivy 42, 821 09 Bratislavatel. 5313 187.

Rozširuje Poľský klub.

Registračné číslo 1193/95.

Z dodaných predlôh vytlačil LÚČ - vydavateľskédružstvo, Bratislava, Špitálska 7.

FINANCOVANÉ MINISTERSTVOM KULTÚRY SR

EDAKCJA INFORMUJE:R

MIEJMY SIĘ Z „PRZEKROJEM“ Ś

RÓŻNYCH SZUFLADZ

Monitor Polonijny 1998_9-10:Monitor Polonijny 1998_9-10 17/02/16 12:43 Page 16