32

Monitor Polonijny 2010/10

Embed Size (px)

DESCRIPTION

 

Citation preview

Page 1: Monitor Polonijny 2010/10
Page 2: Monitor Polonijny 2010/10

22 MONITOR POLONIJNY

Forum jest największymprzedsięwzięciem z zakresumediów, adresowanym dodziennikarzy i wydawcówmediów polonijnych. Ideaświatowych spotkań dzien-nikarzy polonijnych zrodzi-ła się w Tarnowie i dlategoto właśnie co roku w Tarnowie nastę-puje ich inauguracja. Później uczestni-cy udają się w różne regiony Polski, bynastępnie promować je na świecie. Od1993 r. uczestnicy forum odwiedzili już10 regionów naszego kraju. Tegorocznyzjazd trwał od 8 do 15 września, a jegouczestnicy z Tarnowa udali się w długąi malowniczą podróż do Wielkopolski.

Jednak jeszcze w Tarnowie, podczasinauguracji forum, jak co roku wręczo-no nagrody dziennikarzom, którzywzięli udział w konkursie na najlepszyreportaż i w XVIII MiędzynarodowymKonkursie Literackim „Powroty do źró-deł” im. Henryka Cyganika. Jury w skła-dzie: Kamil Cyganik, Anna Maliszewska,Stanisław Franczak, zapoznawszy sięwnikliwie z dziewięcioma pracami, na-desłanymi na tegoroczny konkurs lite-racki, postanowiło przyznać pierwszemiejsce Małgorzacie Wojcieszyńskiej(Słowacja), godło ONYKS, za utwór „Hi-storia pewnego pianina”, odznaczającysię znakomitym stylem oraz formą uję-cia tematu, którym jest historia kilku ge-neracji pewnej polskiej rodziny. Cie-kawą dominantą kompozycyjną jestw zgłoszonej do konkursu pracy prze-chodzące z pokolenia na pokolenie pia-nino. Krótka forma opowiadania nieprzeszkodziła w przedstawieniu w cie-kawy sposób upływu czasu, ewolucjisposobu myślenia i świadomości kolej-nych pokoleń przy jednoczesnej zmia-nie przestrzeni życiowej. W związkuz tegorocznymi uzupełnieniami regula-minu należy również zwrócić uwagę na

sprawne, choć epizody-czne nawiązanie do Tar-nowa. Drugie miejscew tym konkursie przy-znano Beacie Żółkiewicz-Siakantaris (Grecja), trze-cie Dorocie Hoffman(Niemcy) i Wojciechowi

Grzelakowi (Ukraina). Wyróżnieniaprzyznano Sławie Ratajczak (Niemcy)i Agacie Lewandowskiej (Niemcy).

Jury Konkursu na Reportaż z XVIIŚwiatowego Forum Mediów Polonij-nych Tarnów-Śląsk 2009 w składzie:Krystyna Latała – przewodnicząca jury,Marek Kołdras i Piotr Kopa – członko-wie jury, po zapoznaniu się z dziesięcio-ma nadesłanymi materiałami postano-wiło przyznać pierwszą nagrodę w ka-tegorii tekstów dziennikarskich Małgo-rzacie Wojcieszyńskiej, redaktor „Moni-tora Polonijnego“ na Słowacji, za tekst„Śląski underground“. Jury pozostałopod wrażeniem klimatu, sugestywnościi wyrazistości relacji, w zwartej formieukazującej specyfikę niezwykłego cha-rakteru Śląska.

Drugą nagrodę zyskała Beata Żółtkie-wicz-Siakantaris z „Kuriera Ateńskiego“(Grecja), trzecią Krystyna Koziewiczz „Kontaktów“ (Niemcy).

Natomiast pierwszą nagrodę w kate-gorii reportażu radiowego przyznanoAnnie Gordijewskiej z Radia Lwów,a drugą Iwonie Piętak z Radia Rzeszów.

Tak brzmiały oficjalne werdykty jury,a całkiem nieoficjalnie, patrząc z pun-ktu wiedzenia nie tylko koleżeńskiego,ale i zawodowego czekaliśmy tylko na

moment, kiedy to Małgorzata Wojcie-szyńska odważy się przystąpić do kon-kursów.

Od wielu lat jako aktywny uczestnikforum obserwuję rozwój prasy polonij-nej w Europie i na całym na świecie.Przyznaję przy tym, że „Monitor Polo-nijny“ na Słowacji już od dawna był jed-ną z najbardziej interesujących współ-czesnych publikacji polonijnych. Je-dnak metamorfozy, którym poddała goMałgorzata Wojcieszyńska – nowy for-mat i layout, skrócona forma artykułówi różnorodna tematyka – plasują goobecnie wśród trzech najlepszych pismpolonijnych na świecie. „Monitor Polo-nijny“ jest najlepszym przykładem tego,w jak dobrym i profesjonalnym kierun-ku rozwija się prasa polonijna. Z daw-nych czarno-białych pisemek parafial-nych powstały bowiem biuletyny polo-nijne, które potem zamieniano na gaze-ty informacyjne. Ale niewiele z nichosiągnęło profesjonalny poziom pol-skich czasopism, taki, jaki reprezentujewłaśnie słowacki „Monitor“. Treściowospełnia on wymogi wzorcowego mie-sięcznika, w którym każdy znajdzie dlasiebie coś interesującego, przy czymwywiady przeprowadzane przez Małgo-rzatę Wojcieszyńską z ciekawymi oso-bistościami polskiego życia publiczne-go są oryginalnym wzbogaceniem jegozawartości .

Dla naszej „forumowej” koleżanki zeSłowacji udział w konkursach byłdebiutem. „Pierwszy raz zdecydowa-łam się wysłać swoje prace na konkur-sy ogłaszane przez organizatorówForum, dlatego tym bardziej mnie cie-szy, że spotkały się one z takim wyso-kim uznaniem” – komentowała M. Woj-cieszyńska.

My też się cieszymy, że redaktorWojcieszyńska, przystąpiwszy do dzien-nikarskiej rywalizacji, od razu ją wygra-ła i to podwójnie! Gratulujemy zarów-no redaktor Małgorzacie Wojcieszyń-skiej, jak i „Monitorowi Polonijnemu“oraz całej słowackiej Polonii!

W imieniu wielokrotnych uczestni-ków Forum Mediów Polonijnych

AGATA LEWANDOWSKI, BERLINPrezes Stowarzyszenia Dziennikarzy

Polskich w Niemczech

Na XVIII Światowym Forum Mediów Polonijnych triumfowała Słowacja!

P odczas inauguracji tegorocznego Forum Mediów Polonijnych, czylizjazdu 150 dziennikarzy z całego świata, która miała miejsce 9 września w Tarnowie, ogłoszono rezultaty Międzynarodowego

Konkursu Literackiego im. Henryka Cyganika „Powroty do źródeł“ orazkonkursu na najlepszy reportaż z poprzedniej edycji forum. W obu tychkonkursach zwyciężyła Małgorzata Wojcieszyńska ze Słowacji.

ZDJĘCIA: DOROTA HOFFMAN

Page 3: Monitor Polonijny 2010/10

PAŹDZIERNIK 2010 33

ŠÉFREDAKTORKA: Małgorza ta Wojc ieszyńska • REDAKCIA : Agata Bednarczyk , Andrea Cupa ł -Bar icová , Anna Mar ia Ja r ina , A l ic ja Korczyk-Chovanec , Ingr id Ma je r íková , Danuta Meyza -Maruš iaková , Ka ta rzyna P ien iądz

KOREŠPONDENTI : KOŠICE – Urszula Zomerska-Szabados • NITRA – Monika Dikaczowa • TRENČÍN – Aleksandra KrcheňJAZYKOVÁ ÚPRAVA V POĽŠTINE : Mar ia Magda lena Nowakowska , Ma łgorza ta Wojc ieszyńska

GRAFICKÁ ÚPRAVA: Stano Cardue l i s S teh l ik • ADRESA: Nám. SNP 27 , 814 49 Bra t i s lava • KOREŠPONDENČNÁADRESA: Małgorza ta Wojc ieszyńska , 930 41 Kvetos lavov, Te l . /Fax : 031/5602891, mon i to rp@orangemai l . sk

PREDPLATNÉ: Ročné predp la tné 12 euro na konto Ta t ra banka č .ú . : 2666040059/1100REGISTRAČNÉ ČÍSLO: 1193/95 • EVIDENČNÉ ČÍSLO: EV542/08

R e a l i z o v a n é s F i n a n č n o u p o d p o r o u M i n i s t e r s t v a k u l t ú r y S R - p r o g r a m k u l t ú r a n á r o d n o s t n ý c h m e n š í nD o f i n a n s o w a n o z e ś r o d k ó w S e n a t u R P d z i ę k i p o m o c y F u n d a c j i „ P o m o c P o l a k o m n a W s c h o d z i e “

V Y D Á V A P O Ľ S K Ý K L U B – S P O L O K P O L I A K O V A I C H P R I A T E Ľ O V N A S L O V E N S K U

w w w . p o l o n i a . s k

Każdy z nas kiedyś zaczynał, stawiał pierwsze

kroki. Niektórzy urodzili się na Słowacji, inni tu

przyjechali i tu budowali swoje życie od początku.

Piętnaście lat temu byłam „nowa“ w Bratysławie.

Pamiętam, jak z nieśmiałością przyszłam po raz

pierwszy na spotkanie, organizowane przez Instytut Polski. Gościem

wieczoru był ówczesny wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego

Michał Jagiełło. Podczas dyskusji o głos poprosił siedzący za mną

mężczyzna, który przedstawił się jako prezes Klubu Polskiego

i zapowiedział, że w przygotowaniu jest pierwszy numer czasopisma

polonijnego, za które odpowiedzialna będzie siedząca obok niego pani

redaktor. „Ach, móc tak brać udział w tworzeniu takiego pisma!“ –

pomyślałam sobie wtedy. Byłam „nowa“, nieśmiała – wyszłam ze

spotkania niezauważona. Za jakiś czas los się do mnie uśmiechnął

i poznałam pana Ryszarda Zwiewkę oraz panią Danutę Marušiakovą,

która jako szefowa pisma powierzyła mi pierwsze redakcyjne zadanie.

Starałam się je wykonać jak najlepiej. Zanim napisałam artykuł,

rozmawiałam z wieloma osobami, przeczytałam recenzje, dotyczące

wystawy artystów plastyków, na którą zostałam oddelegowana…

Być może i dziś ktoś siedzi w ostatnim rzędzie na jakimś spotkaniu

i czeka na „odkrycie“? Być może ktoś chciałby dołączyć do grona

tworzących nasze pismo? Jest ku temu doskonała okazja, bowiem

organizujemy szkolenie dziennikarskie, które odbędzie się

16 października (sobota) w Instytucie Polskim. Zainteresowanych

prosimy o kontakt z redakcją.

Tak, tak, nasze pismo tworzy grono bardzo dobrych współpracowników,

fachowców z różnych dziedzin. Przez 15 lat istnienia rośniemy,

dojrzewamy… To powód do radości i świętowania. Dlatego już niebawem,

by wspólnie cieszyć się z jubileuszu naszego miesięcznika, zaprosimy

naszych Czytelników na galowy koncert, podczas którego wystąpią

„Czerwone Gitary”. Wówczas też dokonamy prezentacji książki

pt. „Polska oczami słowackich dziennikarzy“.

Zapowiada się więc gorąca jesień. A tymczasem oddajemy w Państwa

ręce kolejny numer „Monitora“, zawierający jak zwykle wiele ciekawych

artykułów, do lektury których zachęcamy.

W imieniu redakcji

Koniec roku tuż, tuż… 4Z KRAJU 4Słownik polsko@polski od kuchni 6WYWIAD MIESIĄCAProfesor Jan Miodek:„Uprawiam patriotyzm mrożkowsko-gombrowiczowski” 8Z NASZEGO PODWÓRKA 10CO U NICH SŁYCHAĆ?Polak w służbie Słowakom 14WAŻKIE WYDARZENIAW DZIEJACH SŁOWACJIPrzełomowy rok 1932 15Polskie Davos ma już 20 lat 16KINO-OKO A mogło być tak pięknie... 18Młodzi w Polsce słuchają SopockiBursztynowy Słowik odlatuje 19To warto wiedzieć Mniejszościnarodowe i etniczne w Polsce 20Bliżej polskiej książkiNowa powieść Olgi Tokarczuk 22SPORT?! Pożegnanie z Afryką.Po mundialu w RPA 24Bursztynowa wizytówka 26OKIENKO JĘZYKOWECóż tam, panie, w polityce? 26OGŁOSZENIA 29ROZSIANI PO ŚWIECIEHolandia bez stereotypów 30MIĘDZY NAMI DZIECIAKAMI Torvaldi jego drużyna we Fromborku 31PIEKARNIK Jesień kolorowa,pachnąca i smaczna 32

Informujemy, że koszty roczne prenumeratynaszego czasopisma na rok 2010 wynosią 12 euro

(emeryci, renciści, studenci – 10 euro). Wpłatnależy dokonywać w Tatra banku (nr konta

2666040059, nr banku 1100). Dokonując wpłatyprosimy o napisanie w formularzu bankowymimienia i nazwiska. Nowych prenumeratorów

prosimy o zgłoszenie adresu, pod który „Monitor”ma być przesyłany. Kontakt do redakcji:

[email protected] lub nr tel. 0907 139 041.

Page 4: Monitor Polonijny 2010/10

POLSKI AUTOKAR, wiozący powra-cających z Hiszpanii turystów,uderzył 26 września na terenieNiemiec w filar wiaduktu. Do wy-padku doszło na autostradzie A10w pobliżu miejscowości Schoe-nefeld pod Berlinem. Trzynaścieosób zginęło, 29 zostało rannych,w tym 15 ciężko. Ze względu naprzerażające widoki po katastrofiepomocy psychologicznej potrze-bowali także ratownicy. Wypadekprawdopodobnie spowodowałakobieta, prowadząca samochódosobowy na berlińskich rejestra-cjach, która przy wjeździe na auto-stradę straciła panowanie nad

kierownicą i uderzyła w bok pol-skiego autobusu. Wtedy kontrolęnad pojazdem stracił również kie-rowca autobusu. W akcję ratun-kową zostało zaangażowanych250 pracowników ratownictwaz południowej Branderburgii i Ber-lina i trzy śmigłowce.

MIĘDZYPAŃSTWOWY KOMITET LO-TNICZY (MAK) w Moskwie przeka-zał 7 września stronie polskiejdokumenty, dotyczące kontrole-rów lotów z lotniska Siewiernyjw Smoleńsku, którzy pracowalitam 10 kwietnia – w dniu katastro-fy Tu-154M. Dziennikarze dowie-dzieli się, że dokumentacja liczyokoło 80 stron. Wśród przekaza-nych materiałów są i te, potwier-dzające kwalifikacje zawodoweoraz poziom wyszkolenia ogólne-go i specjalistycznego kontrolerówlotów. Cała przekazana przez

Rosjan dokumentacja trafiła doKomisji Badania WypadkówLotniczych Lotnictwa Państwo-wego w Warszawie, która niezale-żnie od MAK oraz prokuratur obukrajów wyjaśnia przyczyny i oko-liczności katastrofy polskiego sa-molotu. Jej pracami kieruje mini-ster spraw wewnętrznych i admi-nistracji Jerzy Miller.

POLICJA USUNĘŁA 23 września ba-rierki sprzed Pałacu Prezyden-ckiego ze względu na brak zagro-żeń, które uzasadniałoby konie-czność ich pozostawienia. Barier-ki przed Pałacem Prezydenckimustawiono na początku sierpniaw związku z obchodami DniaWojska Polskiego i rocznicy Cudunad Wisłą. Odsunęły one od sto-jącego tam krzyża, ustawionegoprzez harcerzy w czasie żałoby poofiarach katastrofy smoleńskiej,

tzw. obrońców krzyża. Tydzieńprzed usunięciem barierek krzyżzostał przeniesiony do kaplicyPałacu Prezydenckiego, skąd, jakzapowiada prezydent, zostanieprzeniesiony w inne miejsce.

POLSKI ADWOKAT saudyjskiegoobywatela Abda al-Rahima al-Na-shiriego, oskarżonego przez USAo kierowanie atakiem na amery-kański okręt w Jemenie, chce, bywarszawska prokuratura wszczę-ła śledztwo w sprawie tortur, ja-kim jego klient miał być poddawa-ny w domniemanym więzieniu CIAw Polsce. Mecenas Mikołaj Pie-trzak złożył do badającej sprawędomniemanych więzień CIA w Pol-sce warszawskiej ProkuraturyApelacyjnej wniosek o wszczęcieśledztwa ws. traktowania Saudyj-czyka w Polsce. Na początkuwrześnia agencja AP podała, że

Powiedzmy sobie szczerze – tocałe planowanie to taka zamydla-jąca nasze i cudze oczy strategia.W końcu człowiek aktywny jest po-strzegany lepiej niż zwykły leniuch,emocjonujący się co najwyżej naj-nowszym odcinkiem ulubionegoserialu lub ligowym me-czem. Tak jak wraz z po-czątkiem roku kalenda-rzowego zazwyczaj obie-cujemy sobie odchudza-nie, rzucenie palenia czyteż bliżej nieokreślonezajęcia sportowe, tak powakacjach stawiamy głó-wnie na edukację – wy-bieramy kursy językowe,doskonalące naszą wie-

dzę kluby zainteresowań, a czasamidecydujemy się nawet na trochękontrowersyjne zajęcia, zapisującsię na kursy gry na pianinie dla do-rosłych, malowania akwarelami napłótnie czy uczęszczając do szkołyznawców win. Twórcy i organiza-

torzy niezliczonej ilościszkół, klubów i szkoleńznakomicie wiedzą, żeedukacyjny boom wiążesię właśnie z rozpoczę-ciem przez dzieci i mło-dzież nauki po waka-cjach. Skoro bowiemwłasnym dzieciom pla-nujemy dodatkowy język,basen, tenis czy modnąw ostatnim czasie w Pol-sce szkołę tańca – dlacze-

go sami nie moglibyśmy zrobić przyokazji czegoś dla siebie?

Stąd rosnąca w lawinowym tem-pie oferta zajęć i kursów dla doro-słych. Uczeń, który ze szkolnej ław-ki wyrósł już nawet ze sto lat temu,spokojnie może do niej wrócić, że-by uczyć się chociażby języka an-gielskiego, niemieckiego, nie wspo-minając o praktycznej obsłudzekomputera. I wiecie co? Kursantóww średnim wieku przybywa! Porzu-cili nikomu niepotrzebny wstyd,a zyskali frajdę z wyjścia z domui nauczenia się czegoś bardziej lubmniej przydatnego. W Polsce furo-rę robią tzw. uniwersytety trzeciego

MONITOR POLONIJNY4

Koniec roku tuż, tuż…

W iększość ludzi rytm najbliższych dni i tygodni wyznaczasobie, planując to i owo. Co więcej –zastanawiając sięczęsto nad własną kondycją duchową i cielesną,

rozważamy rozmaite postanowienia, zadania po to, aby wkroczyćw przyszłość jako lepsi ludzie.

Page 5: Monitor Polonijny 2010/10

funkcjonariusz CIA torturował wię-źnia w tajnym więzieniu CIAw Polsce. Racja stanu nakazujemaksymalną dyskrecję i powścią-gliwość – tak premier DonaldTusk skomentował 8 września do-niesienia medialne w sprawie tor-turowania więźnia CIA na tereniePolski.

Z CZŁONKOSTWEM PIS w delegacjido europralamentu pożegnał sięMarek Migalski, a w prawachczłonka partii zawieszona zostałaElżbieta Jakubiak. Joanna Kluzik-Rostkowska i Paweł Poncyljusz sąna cenzurowanym. Wszyscy oninależeli do sztabu wyborczegoJarosława Kaczyńskiego podczaswyborów prezydenckich. W dniu25 września odbyło się posiedze-nie Rady Politycznej PiS, na któ-rym omawiano strategię partiiw wyborach samorządowych.

Rada wyraziła też zgodę na po-wrót do PiS polityków Polski Plus.Prezes PiS Jarosław Kaczyńskimówił wcześniej, że politycyPolski Plus wracają do PiS m.in.ze względu na „narastające zagro-żenie dla demokracji”. Zagrożeniate „polegają m.in. na atakach par-tii rządzącej na środowiska, którepoparły PiS w wyborach prezy-denckich”.

PREZYDENT BRONISŁAW KOMO-ROWSKI odznaczył 17 policyjnychlotników Krzyżem Zasługi za Dziel-ność za przeprowadzone przeznich akcje podczas tegorocznychpowodzi. Odznaczenia wręczył 23 września komendant głównyPolicji Andrzej Matejuk, podkreśla-jąc, że działania odznaczonych to„wzór do naśladowania dla wszy-stkich formacji, biorących udziałw akcji powodziowej”.

CAŁA POLSKA przypomniała sobieCud nad Wisłą, czyli bitwę war-szawską, stoczoną w dniach 12-25 sierpnia 1920 r. w czasie woj-ny polsko-bolszewickiej. Bitwa taocaliła odzyskaną polską niepo-dległość i była jedną z trzech naj-ważniejszych bitew XX wiekuw dziejach świata; gdyż dziękiniej wojsko polskie na czelez marszałkiem Józefem Piłsu-dskim zatrzymało i zwyciężyłomilionową nawałę Armii Czer-wonej, ratując nie tylko Polskę,ale i całą Europę przed sowie-ckim totalitaryzmem.

SEJMOWA KOMISJA Kultury i Środ-ków Przekazu przyjęła 23 wrze-śnia tekst uchwały w sprawieustanowienia roku 2011 RokiemCzesława Miłosza. Podczas obrado całkowite odrzucenie projektuuchwały wnioskowała posłanka

PiS Anna Sobecka, argumentu-jąc, że „Miłosz obrażał Polaków”.Rok 2011 ma zostać ogłoszonyRokiem Czesława Miłosza z oka-zji przypadającej 30 czerwca przy-szłego roku 100. rocznicy urodzinpoety.

W WIEKU 66 LAT w Warszawiezmarł Jarosław Kukulski, kompo-zytor, autor m.in. takich przebo-jów, jak Tyle słońca w całym mie-ście czy Najtrudniejszy pierwszykrok. W latach 60. Kukulski był li-derem grupy „Waganci”. Jej so-listką w 1969 roku została AnnaJantar, która później została jegożoną i dla której napisał wieleprzebojów. Po jej tragicznej śmier-ci pisał piosenki dla innych zna-nych piosenkarek, m.in. dla HalinyFrąckowiak, Ireny Jarockiej, Elenioraz swojej córki Natalii.

ZUZANA KOHÚTKOVÁ

wieku, czyli miejsca, gdzie seniorzymogą wzbogacić swoją wiedzę, spę-dzić mile czas i poczuć się jakstudenci – a o tym przecież każdychyba marzy.

Oprócz szkół językowych i „wie-dzowych” ogromną popularnościącieszą się kursy tańca towarzyskie-go. Telewizyjna widownia popular-nego programu „Taniec z gwiazda-mi”, obserwując jak w kolejnychedycjach śmigają po parkiecie zna-ne aktorki czy piosenkarki, posta-nowiła spróbować swoich sił –w końcu owe gwiazdy, męcząc sięnieludzko, pokazały, że też popeł-niają błędy, pocą się i miewają chwi-le zwątpienia, a ich często zaokrą-

glone figury wraz z kolejnymi od-cinkami smukleją i nabierają gracji.Któż by tak nie chciał? Obecnie pra-wie w każdej szkole podstawowejpopołudniami można uczyć się tań-czyć, a jak nie w szkole, to w domukultury czy klubie osiedlowym. I tonie wszystko – te instytucje zapra-szają nas również na kursy plasty-czne, rękodzielnicze, kulinarne, nazajęcia sportowe, dostosowane donaszego wieku i umiejętności. Dlaosób, które lubią błysnąć towarzy-sko, idealne mogą się okazać zajęciaz kaligrafii znaków japońskich, tań-ca brzucha, kursy jogi, odbywającesię np. w parku miejskim, czy naukalepienia glinianych garnków.

Aby wykorzystać ten edukacyjnyzapał, organizatorzy kursów i szko-leń często kuszą przyszłych ucze-stników zniżkami, karnetami, byw ten sposób przynajmniej częścio-wo skłanić nas do dłuższego ucze-stnictwa w wybranym cyklu zajęć.

Jesień jest idealnym momentemna zaplanowanie sobie jakichś do-brze nazywających zajęć. W końcu,jak już wspomniałam, nikt nie chceuchodzić za lenia. Nawet jeśli po-rzucimy nasz ambitny plan po kilkutygodniach, to przynajmniej będzie-

my mogli sobie dla świętego spoko-ju powtarzać, że przecież próbowa-liśmy.

Koniec roku już niedługo, a odstycznia na nowo będzie możnazając się wymyślaniem ciekawychpostanowień. Spokojnie – nie jeste-śmy w tym osamotnieni.

AGATA BEDNARCZYK

PAŹDZIERNIK 2010 5

Page 6: Monitor Polonijny 2010/10

MONITOR POLONIJNY6

W niedzielne wrześniowe popo-łudnie przed gmachem TelewizjiPolskiej we Wrocławiu czeka na nasDariusz Dyner – producent i współ-twórca programu. Raz w miesiącucała ekipa tworząca „Słownik polsko@polski” spotyka się, by nagraćkolejne cztery odcinki. Program two-rzy około 30 osób. By wejść do studiana nagranie, potrzebują ok. 10 dni.W tym czasie osoby odpowiedzialneprzygotowują stronę merytoryczną,czyli zajmują się wyszukiwaniem cy-tatów, artykułów prasowych, tekstówi komentarzy dostępnych w sieci.Zawarte w nich błędy komentujeprof. Jan Miodek. „Przed programemprzedstawiamy te przykłady panuprofesorowi i on praktycznie wszy-stko akceptuje, bowiem dla niego niema trudnych pytań“ – mówi DariuszDyner.

W studiu, gdzie za niespełna godzi-nę odbędzie się nagranie, panujeruch. Kamerzyści i specjaliści odoświetlenia przymierzają się do reali-zacji programu. Monitory rejestrująkażdy ruch. W drzwiach pojawia sięprowadząca program Agata Dzikow-

ska. Dźwiękowiec przymocowuje jejmikroport, a stylistka z lakierem dowłosów poprawia fryzurę. Biurko, zaktórym zasiądzie profesor Miodekjest już przygotowane. Na nim słow-niki i kilka egzemplarzy książki pt.„Słownik polsko@polski z Miodkiem“(pozycja ta to zapis rozmów profeso-

ra J. Miodka o polszczyźnie, prowa-dzonych z widzami). Publikacja jestnagrodą dla jednego z widzów, który,zdaniem profesora, zada najciekaw-sze pytanie.

Opuszczamy studio, by udać się napierwsze piętro, gdzie znajduje sięcentrum realizacji programu. Po dro-dze na korytarzu spotykamy profeso-ra Miodka, który właśnie przybył nanagranie, a który swoim pogodnymnastrojem zaraża wszystkich dookoła.

W reżyserce na piętrze znajduje siękilka komputerów i szereg monito-rów, które obsługują specjaliści podokiem reżysera i współautora progra-mu Witolda Świętnickiego. W jego to-warzystwie zwiedzamy to pomie-szczenie oraz pokój dźwiękowców,

„S łownik polsko@polski” to program emitowany na antenieTelewizji „Polonia”, w którym profesor Jan Miodekomawia zagadnienia, dotyczące zawiłości językowych. Za

pośrednictwem komunikatora Skype pytania mogą zadawać widzowiez różnych krańców świata. Będąc we Wrocławiu, postanowiliśmyodwiedzić tamtejszą telewizję, by zobaczyć, jak powstaje program,cieszący się olbrzymią popularnością również na Słowacji.

„Słownik polsko@polski”od kuchni

Page 7: Monitor Polonijny 2010/10

7PAŹDZIERNIK 2010

w którym króluje Artur Kucz-kowski – jeden z najlepszychw swej branży, biorący teżudział w realizacji znanych se-riali telewizyjnych, jak „Tance-rze“ czy „Kiepscy“.

„To drugi sezon programu Słownikpolsko@polski – mówi Witold Świę-tnicki. – Najtrudniejszy był pierwszyodcinek, ale teraz, jak pani widzi, nikttu nerwowo nie reaguje, wszystkoidzie zgodnie z planem“. Przyznajeteż, że zdarzały się „wpadki“. Jednąz nich zaliczyli, kiedy podczas nagra-nia programu zadzwonił pewienChińczyk z Ameryki, pasjonujący sięmuzyką Chopina i mówiący po pol-

sku. Prowadząca program Agata Dzi-kowska zapytała go, czy ma polskiekorzenie, a on odpowiedział, że ża-dnego korzenia nie ma. „Ta odpowiedźtak rozbawiała profesora i Agatę, żemusieliśmy przerwać nagranie i prze-prosić rozmówcę“ – wspomina reży-ser. Z kolei Darek Dyner dodaje, żektóregoś razu przez Skype’a połączyłsię pewien mężczyzna, który siedziałprzed kamerą roznegliżowany, co pó-źniej wyjaśniał roztargnieniem.

W reżyserce czekają przed kompu-terami fachowcy, którzy obsługujądzwoniących do programu widzów.„Na 15 godzinę mamy dziś umówio-nych pierwszych skypowiczów:z Ukrainy, Norwegii, Grecji, Portuga-lii“ – informuje nas Dariusz Dyner.Przed rozpoczęciem nagrania osta-tnie próby: czy jest dobra słyszalność,czy dana osoba jest do-brze oświetlona, czy bę-dzie dobrze widoczna naekranie. „To swego rodza-ju casting – wyjaśnia D. Dyner. – Na kilka dniprzed nagraniem łączę sięz osobami przez Skype’a,rozmawiam i widzę, czy

dobrze się wysławiają, jakie mają py-tania, czy potrafią je wyartykułować,czy po prostu nadają się do tego, bywystąpić w programie“.

Od września „Słownik polsko@pol-ski” jest również na Facebooku, za po-średnictwem którego zapraszane sąosoby do udziału w programie. „Po ty-godniu naszej obecności na Faceboo-ku ponad 400 osób dodało nasz pro-gram do ulubionych, w tym równieżminister Radek Sikorski!“ – uśmiechasię mój rozmówca.

W towarzystwie reżysera WitoldaŚwiętnickiego udajemy się ponowniedo studia na parterze budynku, gdzieza chwilę rozpocznie się nagranie. Podrodze rozmawiamy o urozmaice-niach, jakie twórcy programu wpro-wadzili w nowym sezonie, czyli o son-dzie ulicznej, przeprowadzanej wśródmieszkańców różnych miast Polski,a dotyczącej problematycznych za-gadnień języka polskiego, które po-tem omawia profesor Miodek.

Przy okazji dowiaduję się, że Wi-told Świętnicki reżyseruje „ZOO sto-ry“, czyli program z wrocławskiegoogrodu zoologicznego, emitowanyprzez TVP 2, oraz „Skarby nieodkry-te“, kręcony dla TV Polonia. „Te pro-gramy to odrobina misji w morzu ko-mercji“ – twierdzi mój rozmówca.

W studio wszyscy są już na swoichmiejscach: prowadząca program roz-poczyna nagranie, witając widzóworaz profesora Miodka. Do programudzwonią kolejni widzowie, profesorbez tremy, bez chwili wahania odpo-wiada na kolejne pytania, których tre-ści nie zna przed rozpoczęciem reali-zacji zapisu. W pewnym momencie

na ekranie pojawia sięzdjęcie, nadesłane przezwidza, które profesor pró-buje rozszyfrować. Oka-zuje się, że to napis w języ-ku czeskim: Směsný od-pad. Realizatorzy, widzączdziwienie profesora, prze-rywają nagranie, proponu-

jąc wycofanie tej części, ale pro-fesor zwraca się do nas, by sięupewnić, czy dobrze rozszyfro-wał napis na praskim kontene-rze na śmieci, i od razu opowia-

da anegdotę, dotyczącą lapsusówmiędzy językiem czeskim i polskim.„Nie wycofujmy tego, niech zostanie.Widocznie ktoś chciał nas rozbawićnapisem, sfotografowanym w Pra-dze“ – mówi profesor Miodek.

Kiedy kończy się nagranie pier-wszego odcinka, następuje półgo-dzinna przerwa, którą wykorzystuje-my, by przeprowadzić wywiad z pro-fesorem. Nasza obecność przywołujejego wspomnienia z pobytu w Braty-sławie, gdzie w latach 70-tych uczyłsię słowackiego. Podczas rozmowypodchodzi zatroskany reżyser, któryprzypomina, że niebawem nagraniekolejnego odcinka. „Tylko zmieniękrawat i zaraz jestem gotowy“ – uspa-kaja reżysera profesor.

Za chwilę rozpocznie się rejestra-cja kolejnego odcinka „Słownika pol-sko@polskiego”. W studio pojawia sięgospodyni programu Agata Dzikow-ska w pięknej marynarce malinowe-go koloru. Dźwiękowcy przypinająmikroporty… Kamery ustawione. Ko-lejne magiczne spotkanie z polszczy-zną czas zacząć…

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKAWrocław

ZDJĘ

CIA:

STA

NO S

TEHL

IK

Page 8: Monitor Polonijny 2010/10

W programie „Słownik polsko@polski”analizuje Pan błędy, które popełniająPolacy. To swego rodzaju walkaz zaśmiecaniem języka polskiego,którego poziom jest częstoodzwierciedleniem tego, co widzimyi słyszymy w mediach. Czy ta walkajest wyrównana?Z moim nazwiskiem łączone są epi-

tety militarne, choć ja nie walczę, tyl-ko odsłaniam wewnętrzne mechaniz-my językowe, które doprowadzająludzi do jakichś rozterek poprawno-ściowych. Od początku mojej pracyzawodowej uprawiam szeroko pojętąkulturę języka. W zakresie faktów gra-matycznych nie walczę i nawet jeśliktoś mówi poszłem czy wyszłem, to jago oczywiście nakieruję na formy po-prawne: poszedłem, wyszedłem, alerobię to beznamiętnie.

Są jednak wypowiedzi, do którychustosunkowuje się Pan krytycznie.Jeśli człowiek prominentny, z wyż-

szym wykształceniem, człowiek pu-bliczny, który występuje przed kame-rami telewizyjnymi czy mówi do mi-krofonu, posługuje się konstrukcjamitypu: mnie to wisi albo wkurzam sięczy kogoś opierdzieliłem, to jasną jestrzeczą, że mnie to razi.

Które modne zwroty zaskoczyły Pana ostatnio?Ludzie ulegają modzie językowej

zupełnie bezkrytycznie. Pewne for-my traktują jak przepustkę do wyż-szego językowego stylu. Przysłuchu-jąc się wypowiedzi pewnego reżyse-ra, zauważyłem, że spontaniczniechciał opowiadać o przedstawieniuteatralnym, ale potem poprawił sięi użył okreslenia spektakl. Tak, dziśjuż nie ma widowisk czy przedsta-wień, ale musi być spektakl! Albo sły-szę, że ktoś komuś nie oddał stu zło-tych, ale potem ta osoba poprawia sięi używa modnego sformułowania: nadzień dzisiejszy mu sto złotych nie

oddał, co jest nonsensem językowym.Albo, podsumowując jakąś dyskusję,prowadzący mówi: My tego tematunie rozwiążemy, zastępując słowoproblem modnym tematem. A prze-cież temat można poruszyć, zaś roz-wiązuje się problemy!

Czy Pańskie oceny dotyczą również wypowiedzi polityków?Dziennikarze w Polsce bardzo chę-

tnie by ze mną o tym rozmawiali. Po-wtarzam jak mantrę, że pod wzglę-dem gramatycznym na ogół nie mamnic do zarzucenia politykom, choćzdarzają się wpadki typu: chodzom,robiom, słyszom. Jak każdy przecię-tny Polak ubolewam nad znacznymstopniem agresji w języku, któregoużywają politycy. Niektórzy mnie po-cieszają, że obrady w parlamencieukraińskim czy włoskim są jeszczebardziej burzliwe.

Czy Polacy, w porównaniu z innymi narodami, dbają o czystość swojego języka?To jest psychologia społeczna.

Narody, których historia jest sielan-ką, z reguły mniej się przejmują języ-kiem, są bardziej otwarte na obce

złoża leksykalne. Natomiast te naro-dy, których historia doświadczała,mają w sobie odruch nieufnościwzględem innych narodów, w tymnieufności językowej i przeciętnyprzedstawiciel takiego narodu jestskłonny twierdzić, że konstrukcjarodzima jest zawsze lepsza od obcej.

Ale czy zawsze tak jest?Sprawozdawcom sportowym mó-

wię, że jak powiedzą dziesięć razyróg, a za jedenastym razem korner,nic złego się nie stanie. Terminologiapiłkarska rodziła się w Anglii i szanu-jący się kibic powinien ją znać. Cho-dzi tylko o to, żeby znaleźć odpowie-dnie proporcje. Dziesięć razy może-my użyć określenia spalony, a za jede-nastym razem offside. Gdyby spra-wozdawca sportowy podczas całegomeczu mówił tylko o offsidzie byłobyto nieznośne, snobistyczne. Moimstudentom też mówię, by nie liczylina to, że będę mówił tylko o liczbiepojedynczej czy mnogiej, o rodzajumęskim i żeńskim, czasem powiemo singularis i pluralis, masculinumi femininum, bo co to za filolog pol-ski, czeski czy słowacki, który nie wie,co to jest femininum!

W przerwie między nagraniami kolejnych odcinków programutelewizyjnego „Słownik polsko@polski” udało mi sięprzeprowadzić wywiad z profesorem Janem Miodkiem,

autorytetem z zakresu poprawności językowej w Polsce, dyrektoremInstytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego, członkiemRady Języka Polskiego i członkiem Komitetu JęzykoznawstwaPolskiej Akademii Nauk. Rozmowa dotyczyła oczywiście języka, ale nie zabrakło w niej też sentymentalnej wycieczki w czasie – doBratysławy, gdzie na początku lat 70. profesor Miodek spędziłmiesiąc, ucząc się języka słowackiego.

Profesor Jan Miodek: „Uprawiampatriotyzm mrożkowsko-gombrowiczowski“

„Jeśli człowiek prominentny (…) posługuje siękonstrukcjami typu: mnie to wisi albo wkurzam się czy

kogoś opierdzieliłem, to jasną jest rzeczą, że mnie to razi“.

8 MONITOR POLONIJNY

Page 9: Monitor Polonijny 2010/10

9

A jak Pan ocenia Polakówmieszkających za granicą, jeśli chodzi o ich dbałość o zachowanie czystości języka?Czasami wychodzą ludzkie słabo-

stki – zdarzają się bowiem tacy, którzypo miesiącu pobytu za granicą, pyta-ją, wskazując na lampę, jak to się na-zywa. Jest to groteskowe i snobistycz-ne. Nie można zapomnieć ojczystegojęzyka. Tak jak nawet po 50 latachprzerwy ten, kto nauczył się jeździćna rowerze, będzie na nim jeździł. Alespotkałem w Stanach Zjednoczonychczy w Kanadzie osoby, które ostatniraz były w Polsce w 1935 roku i nigdynie było im dane do niej wrócić, a któ-re mówią po polsku jak pani, jak ja.

Jakiej udzieliłby Pan wskazówki nam,Polakom mieszkającym na Słowacji, jak zachować czystość językapolskiego w zderzeniu z drugimjęzykiem słowiańskim?

Mogę pani powiedzieć, że umieję-tność płynnego mówienia po rosyjskustraciłem przez Słowaków! W 1971 ro-ku pojechałem do Bratysławy na mie-sięczny kurs Studia Academica Slova-ca. Uczyli się tej slovenčiny Kanadyj-czycy, Japończycy i inni. Po dwóch ty-godniach moi słowaccy przyjacielestwierdzili, że ja mówię jakimś trze-cim, czy czwartym tworem słowiań-skim, który nie jest ani polszczyzną,ani slovenčiną, ani češtiną. Co gorsza,później we wrześniu miałem studen-tów ze Związku Radzieckiego i mojapłynna rosyjskość w języku nagle sięskończyła. Po miesiącu pobytu w Sło-wacji miałem ochotę do nich gadaćz czeska, ze słowacka. To paradoksal-ne, ale wam jest trudniej zachowaćczystość języka niż komuś w Kanadzieczy w Stanach Zjednoczonych.

W programie „Słownik polsko@polski”z pytaniami do Pana zgłaszają sięPolacy z Polski i z zagranicy. Którzy sąlepszymi obserwatorami?

Nie da się tego jednoznacznieocenić. Ci w Polsce czasami szu-kają dziury w całym, upominająsię o logiczność jakiejś konstru-kcji, natomiast ci z zagranicy wi-dzą problem natury stylistycznejczy gramatycznej.

Z jakim najdziwniejszym pytaniem Pan się spotkał?Wie pani, one mnie wszystkie jakoś

dziwią. Dziwi mnie to, że ludzie naglemogą się zastanawiać nad czymś, codla mnie jest przezroczyste i oczywi-ste. Mnie to rozczula, bo okazuje się,że mamy do czynienia z ludźmi o bar-dzo wysokiej kulturze języka. Dlacze-go? Już przed wojną znany języko-znawca Stanisław Szober powiedział:„Kultura języka zaczyna się w tym mo-mencie, gdy w rozpędzeniu dnia co-dziennego jesteśmy w stanie się za-trzymać na moment i zastanowić,dlaczego ja tak mówię?”.

Przeczytałam w Internecie, że profesor Miodek to autorytet i skarb narodowy. Co Pan na to?O Boże! Kiedy jadę ze znajomymi

samochodem, mówią czasami, żemuszą uważać, bo wiozą skarb naro-dowy. Odbieram to w kategoriachżartu, ale bardzo miłego żartu, co siętu będę krygował przed panią. Ale tozobowiązuje.

Z pewnością są też osoby, które w Pańskiej obecności czują się stremowane.Tak. I mnie to zawsze peszy, bo to

jest taka mantra obyczajowa. Czasamiktoś mnie wypatrzy podczas konfe-rencji i twierdzi, że nic więcej nie po-wie, ponieważ na sali jest Miodek. Totaka kokieteria towarzyska. Ja tow pewnym sensie rozumiem, bo pa-miętam, że, kiedy w pokoju przeby-wał któryś z moich dawnych nauczy-cieli, to nie miałem odwagi rozpocząć

egzaminu i robiłem wszystko, żebyon sobie poszedł. Inaczej prowa-

dzi się egzamin w obecnościwłasnego ucznia, a inaczej

w obecności własne-go nauczyciela.

„Nie można zapomniećojczystego języka. Tak jak

nawet po 50 latachprzerwy, ten, kto nauczył

się jeździć na rowerze,będzie na nim jeździł“.

PAŹDZIERNIK 2010

ZDJĘ

CIE:

STA

NO S

TEHL

IK

Page 10: Monitor Polonijny 2010/10

MONITOR POLONIJNY10

Czy jest dziś ktoś taki, w czyjej obecności czuje się Pan stremowany?W obecności syna, kiedy mam mówić po

niemiecku. Byłem jego pierwszym nauczycie-lem niemieckiego, mówię w tym języku nieźle,ale ja jestem tylko polonistą, a on tę germanisty-kę skończył i nie ulega wątpliwości, że mówiode mnie sto razy lepiej i brutalnie mi wytykabłędy. W jego obecności milczę i proszę, by mitłumaczył.

W latach 70-tych przez jakiś czas mieszkał Panw Niemczech. Potrafiłby Pan sobie wyobrazić, że mieszka za granicą na stałe?Pobyt w Niemczech był gościnnym pobytem.

Nie, raczej nie potrafię sobie wyobrazić siebiena stałe za granicą. Walę w tę Polskę jak w bę-ben, denerwuje mnie, jestem bardzo krytycznywobec Polski, wobec rodaków, uprawiam pa-triotyzm mrożkowsko-gombrowiczowski. Nieznoszę zadęcia bogoojczyźnianego, ale kochamtę Polskę! Mam takie uczucie, które Niemcynazywają Haßliebe (niemieckie słowo, oznacza-jące jednoczesną miłość i nienawiść – przyp. odred.), czyli takiej nienawiściomiłości. Nie mógł-bym bez tej Polski żyć!

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKAWrocław

List do Fundacji „Semper Polonia”Klub Polski wystosował do

Marka Hauszylda, prezesaZarządu Fundacji „SemperPolonia”, list z prośbą o ponow-ne rozpatrzenie kryteriów przy-znawania stypendiów dla stu-dentów polskiego pochodzeniazamieszkałych na Słowacji, bo-wiem na rok akademicki2010/2011 Słowacja nie zostałaobjęta programem stypendial-nym, który przez wiele lat po-zwalał na korzystanie z tego ty-pu wsparcia dla młodych przed-stawicieli Polonii w ich kraju za-mieszkania. Jak się dowiedzieli-śmy, w semestrze letnim rokuakademickiego 2009/2010 takiestypendia otrzymywało ośmio-ro studentów, przedstawicielinaszej Polonii. W tym roku niezostali oni objęci pomocą sty-pendialną ze strony Fundacji„Semper Polonia”.

Działacze Klubu Polskiego,zwracając się o ponowne rozpa-trzenie kryteriów przyznawaniastypendiów na Słowacji, argu-mentowali tę potrzebę w takioto sposób: „Ta forma pomocydla wielu z nich była wsparciemw trudnej sytuacji rodzinnej, copozwalało tym młodym ludziomna podjęcie i niejednokrotniekontynuację kształcenia na wy-

ższej uczelni. Była to równieżnamacalna więź z krajem oj-czystym ich przodków – w tenszlachetny sposób państwo pol-skie podkreślało ich pochodze-nie, opiekując się nimi. Dla dzia-łaczy organizacji polonijnej, ta-kiej jak Klub Polski, przyznawa-ne stypendia stanowiły dodat-kowy atut do stymulowaniatych młodych ludzi w działalno-ści na rzecz polskości i uaktyw-nienia w strukturach organiza-cji polonijnej. Wiemy, że Słowa-cja postrzegana jest jako krajszybko rozwijający się, podob-nie jak Polska, zwłaszcza, że na-leżymy do elitarnego klubu, ja-kim jest Unia Europejska. Pra-gniemy zaznaczyć, iż pomimotego standardy życia na Słowacjiodbiegają od poziomu życiaw starych krajach członkow-skich UE, jak chociażby w są-siedniej Austrii. Dlatego byliby-śmy wdzięczni, gdyby władzeFundacji zechciały ponownierozpatrzyć sprawę przyznawa-nia stypendiów studentom zeSłowacji, których w porówna-niu z innymi krajami jest nie-wielu, tylko ośmiu, a dla któ-rych nierzadko ta forma pomo-cy może okazać się decydującao ich przyszłości“. red

Uroczy pobernardyński kla-sztor z XVII wieku na rozle-

głym kieleckim wzgórzu Kar-czówka, gdzie słychać tylko ci-szę... Brzmi romantycznie, praw-da? Czy takie miejsce może tę-tnić życiem? Pewnie! LatemKarczówka gościła delegacjedosłownie z całej Europy, m.in.ze szwedzkiego Malmö, Paryża,Hamburga, włoskiego Morcia-no di Romagna, Warszawy, Bra-tysławy, Lwowa, Kijowa, Wilna,Grodna. Wymieniłam zaledwieczęść zakątków, z których po-chodziła młodzież, którą mia-łam zaszczyt poznać na zjeździe,

zorganizowanym przez ks. re-ktora Jana Oleszkę. Od pier-wszego momentu, kiedy ujrza-łam księdza Jana, wiedziałam, żeto naturalny autorytet. „SzczęśćBoże“ – podałam mu rękę.„Strzałeczka, młoda!“ – odpo-wiedział. Na mojej twarzy zago-ścił uśmiech i wiedziałem, żenie będzie drętwo!

Program zjazdu był starannieprzygotowany, tak, byśmy zdą-żyli zwiedzić co ciekawsze miej-sca, jak np. Kielce, Świętokrzy-ski Park Narodowy, klasztor po-kamedulski w Rytwianach, Ja-sną Górę w Częstochowie, jaski-

Po drugiej stronie klasztornego muru

„Nie znoszę zadęciabogoojczyźnianego, ale kochamtę Polskę! Mam takie uczucie,które Niemcy nazywająHaßliebe, czyli takiejnienawiściomiłości.Nie mógłbym bez tejPolski żyć!“

ZDJĘ

CIE:

STA

NO S

TEHL

IK

Page 11: Monitor Polonijny 2010/10

PAŹDZIERNIK 2010 11

Po wakacyjnej przer-wie dzieci ze szkó-

łki polonijnej w Nitrzespotkały się 6 września, byrozpocząć nowy rok szkol-ny. Do ich licznego gronaw tym roku dołączyładwójka dzieci, których ro-dziców do Nitry sprowa-dziły obowiązki zawodo-we. I tak oto nasza 14-oso-bowa grupa ponownie za-siadła w polonijnych ła-wach szkolnych, by zgłę-biać znajomość języka pol-skiego. O tym, że zajęciaprowadzone są w sposób

przystępny i dostosowanydo wieku dzieci i młodzie-ży, świadczy fakt, że nasinajmłodsi z utęsknieniemczekali na nowy rok szkol-ny. „To zupełnie inna for-ma nauczania niż w szkolesłowackiej – komentowałypodczas rozpoczęcia zajęćWikinka i Magdalenka. –Jest czas na naukę, ale i nażarty, naukę w formie gieri zabaw“.

Zajęcia odbywają sięw co drugą środę w Cen-trum Wolnego Czasu „Do-mino“ od 16.15 do 18.15.

Wszystkim dzieciomżyczymy dużo sukcesóww nowym roku szkolnym!

DOMINIKA GREGUŠKOVÁ

Szkółka polonijna w Nitrze

nię Raj, kopalnię Krzemionki, obózkoncentracyjny Auschwitz-Birkenau,królewski zamek w Chęcinach... Nie-którzy uczestnicy znali się już ze spot-kań z poprzednich lat, ale byli też no-wicjusze, tacy jak ja. Ksiądz Jan przy-gotował dla nas wszystkich warsztaty,na których całkiem sporo dowiedzie-liśmy się o sobie. Zadawaliśmy sobienawzajem pytania, dyskutowaliśmy.

Od razu było widać różni-ce miedzy nami – dużei fascynujące. Ale co cieka-we, one nas nie dzieliły,lecz łączyły. Wśród gości,którzy nas odwiedzili naKarczówce, był też bur-mistrz Kielc, od któregodostaliśmy zadanie: przed-stawić państwo, w którymmieszkamy. Niektórzy zro-bili to w formie teatrzyku,inni za pomocą piosenkilub opowiadania.

Dzięki wizycie grupy dziennikarzyna kieleckich stronach „Gazety Wy-borczej” pojawił się artykuł o nas –„młodych Polakach z całej Europy“!

Tydzień spędzony na Karczówce

na długo pozostanie w na-szych wspomnieniach. A za-nim spotkamy się ponow-nie, możemy kontaktowaćsię ze sobą przynajmniejwirtualne na Facebooku.

Chcemy przejąć organi-zację zjazdów i już terazplanujemy poszerzeniegrona uczestników, byw przyszłym roku odbyćpodobne spotkanie nawiększą skalę. Tymczasem

w imieniu tegorocznych zjazdowi-czów bardzo serdecznie dziękujemydotychczasowym organizatorom,wspaniałym księżom, za wszystko, codla nas zrobili.

LINDA RÁBEKOVÁ

Pomysł na prezent dlasłowackich przyjaciół

Jeśli chcemy obdarowaćnaszych słowackich przy-

jaciół, mających małe dzieci,polską książką, podsuwamypomysł: na półkach słowa-ckich księgarni pojawiła siępozycja, zatytułowana „Psot-ny piesek“ (słowacki tytułNezbedný psíček) autorstwaUrszuli Kozłowskiej. Ta bo-gato ilustrowana książeczka(ilustracje: Monika Stolar-czyk) z pewnością ucieszynajmłodszych czytelników,dla których lektura opowie-ści o psotnym piesku możestanowić ciekawą propozy-cję spędzenia wolnego cza-su podczas długich jesien-nych wieczorów.

Książeczkę na język sło-wacki przetłumaczyła TáňaPastorková.

red

ZDJĘ

CIE:

DOM

INIK

A GR

EGUŠ

KOVÁ

Page 12: Monitor Polonijny 2010/10

12 MONITOR POLONIJNY

Pod koniec sierpnia w rejonieprzygranicznym Polski i Słowacji

odbyła się wspaniała impreza –Międzynarodowe Zawody Zabytko-wych Samochodów i Motocykli Old-timer Rallye Tatry. Po raz trzeci we-terani szos spotkali się w otoczeniuprzepięknej tatrzańskiej przyrody,w najbardziej znanych i atrakcyjnychsłowackich i polskich ośrodkach tu-rystycznych. Przygotowano ciekawątrasę, obfite posiłki i bezpłatne wstę-py do interesujących miejsc w mia-stach odpoczynku. Oldtimer RallyeTatry 2010 to czterodniowy rajd hi-storycznych samochodów i motocy-

kli, należący do najbardziej ekskluzyw-nych Międzynarodowych ZawodówZabytkowych Samochodów i Motocy-kli (jako część Słowackiego PucharuSamochodów Zabytkowych). Zna-czna część imprezy odbyła się na tere-nie Polski. Składała się ona właściwiez dwóch samodzielnych etapów.Dnia 19.08.2010 odbył się OldtimerRallye Tatry – Slovak race, a w dniach20-22.08.2010 Oldtimer Rallye Tatry– International race. W obu zapre-zentowano bardzo cenne ze względuna wartość historyczną samochodyz Niemiec, Polski, Czech, Austrii i Sło-wacji. Początek rajdu miał miejsce narynku w Liptovskim Mikulášu. Pier-wszego dnia trasa prowadziła przezLiptov, z i do Liptovskiego Mikuláša.Kolejnego dnia uczestnicy rajdu wy-ruszyli z Liptovskiego Mikuláša, a ich

celem było Zakopane,gdzie wszystkich wi-tał burmistrz Zakopa-nego Janusz Majcher.Ciekawym etapem raj-du był również etap,prowadzący z Zako-panego do NowegoTargu, gdzie tamtej-szy burmistrz Marek

Fryźlewicz podjął wszystkich ucze-stników uroczystym obiadem.

Honorowy patronat nad rajdemsprawowali ambasador RP w Braty-sławie Andrzej Krawczyk oraz JurajBlanár – marszałek województwa ży-lińskiego, Wiesław Wojas – konsul ho-norowy RS w Polsce, Tadeusz Frącko-wiak – konsul honorowy RP w Słowa-cji i burmistrzowie miast WysokieTatry, Zakopane, Nowy Targ. Podczastrwania rajdu ambasadora RP repre-zentował Tadeusz Frąckowiak, któryprzeczytał list od niego, a następniew jego imieniu podczas uroczystegopodsumowania imprezy, mającegomiejsce 22 sierpnia na rynku w Lip-tovskim Mikulášu, wręczył pucharzwycięzcom w głównej kategorii sa-mochodów zabytkowych.

jd

Oldtimer Rallye Tatry

Najstarsze modele samochodówuczestniczących w rajdzie

Piąty listopada 2010 to da-ta, którą miłośnicy hip-

hopu już teraz powinniw szczególny sposób zazna-czyć w swoich kalendarzach.Właśnie wtedy w bratysław-skim klubie „Babylon” najednej scenie wystąpiąprzedstawiciele tego gatun-ku muzyki z Polski i Słowacji.„Na koncert zapraszamy fa-nów muzyki hip-hop z obutych krajów” – mówi DanielKowal, pomysłodawca i or-ganizator wydarzenia. – Na-szym celem jest zbliżeniepolskiej i słowackiej kulturyhip-hopowej. Przekonaniepolskich wykonawców doudziału w koncercie nie by-ło trudne. Wręcz przeciw-nie, ucieszyli się, że zostalizaproszeni na Słowację”.

Znad Wisły przyjadą nie-kwestionowani ulubieńcypolskiej publiczności, arty-ści o ugruntowanej pozycji –Doniu i poznańska grupa„52 (czyt. pięć – dwa) Dę-biec”. Doniu, a właściwieDominik Grabowski, jestweteranem polskiego hip-hopu. Od debiutu w 1998roku dał się poznać jakowszechstronny kompozytor,raper i producent. Dużą po-pularność zdobyły wyprodu-kowane przez niego i nagra-ne z grupą „Ascetoholix”

(której jest współzałożycie-lem) utwory Suczki, Na spi-dzie i Przestrzeń. Nie mniej-szym uznaniem cieszyły sięsolowe dokonania Donia –w 2005 roku za płytę Mono-logimuzyka został uhonoro-wany Superjedynką. Uznanogo też wtedy Artystą Roku.Z powodzeniem próbowałsił jako kompozytor muzykifilmowej – stworzył zapada-jącą w pamięć ścieżkę dźwię-kową do filmu „Czas surfe-rów”. Wspierał też innych –nie tylko hip-hopowych – ar-tystów, m.in. Gosię Andrze-jewicz, Sylwię Grzeszczak,„Kombii” i „52 Dębiec”, któ-ra to grupa, przypomnijmy,również wystąpi w „Babylo-nie”.

Równie ciekawi artyści

będą reprezentować Słowa-cję. Na scenie pojawią sięDenis Domaracký, czyli Mo-loch Vlavo (na słowackiejscenie hip-hopowej od 1997roku, znany również z wy-stępów w grupie „Druhastraná”), i DJ Hajtkovič. Je-szcze niepotwierdzony, alebardzo prawdopodobny, jestwystęp artysty, znanego jakoRišo zo Žužulety. „Koncertrozpocznie się około godzi-ny 20-tej od występów sło-wackich artystów. Po nich ja-ko goście zaprezentują siępolscy wykonawcy – mówiDaniel Kowal, który nie wy-klucza, że któraś z piosenekzostanie wykonana wspól-nie przez polskich i słowa-ckich raperów. Listopadowykoncert może być począ-

Gwiazdy polskiego i słowackiego hip-hopu na jednej scenie

Page 13: Monitor Polonijny 2010/10

13

tkiem zakrojonej naszerszą skalę współpra-cy muzyków z Polskii Słowacji. „DominikGrabowski (Doniu)i Denis Domaracký(Moloch Vlavo) jeszczew tym roku wspólnienagrają polsko-słowac-ką piosenkę. Teledyskdo niej będzie kręconyw Bratysławie i Pozna-niu” – zdradza DanielKowal.

Na jaką frekwencjęliczą organizatorzy?Daniel Kowal liczy sięz tym, że „Babylon” niebędzie pękał w szwach,ale jest dobrej myśli.

„Sala mieści około tysią-ca osób. Jeśli zostaniewypełniona w połowie,będzie to dla mnie su-kces” – mówi. Podkre-śla, że listopadowy kon-cert na pewno nie bę-dzie ostatnim i nawetjeśli zainteresowanienim nie spełni oczeki-wań, kolejne próby bę-dą podejmowane suk-cesywnie w następnychlatach. W planach jestzaproszenie artystówreprezentujących takżeinne nurty muzyczne.

Bilety na koncertw „Babylonie” w cenieokoło 6 euro będziemożna kupić na stro-nie sieci Ticketportal(www.ticketportal.sk;www.ticketportal.pl).

KATARZYNA PIENIĄDZ

Konkurselegancjiwygrałolbrzymisamochódprezydenckitypu cadillacz Austrii.

Podsumowanie etapu doZakopanego przeprowadziłburmistrz Zakopanego JanuszMajcher w asyście konsulówhonorowych – WiesławaWojasa i TadeuszaFrąckowiaka.

Świat bajek według Zdzisława Witwickiego

Kiedy powie się krasnal Hała-bała albo wróbelek Eleme-

lek, dzisiejsi dorośli rozmarzająsię i zaczynają wspominać cu-downe bajki i jeszcze cudow-niejsze ilustracje do nich, któreim upiększały dzieciństwo. Au-tor tych dwóch postaci i setekinnych ilustracji do książek dladzieci Zdzisław Witwicki poka-zał we wrześniu wybór swoichprac w Instytucie Polskim. Podkoniec miesiąca wystawa zostałaprzeniesiona do Pieszczan.

Zdzisław Witwicki spędziłdzieciństwo w Kole nad Wartą,w malowniczym krajobrazie, cobyć może miało wpływ na jegotwórczość. Już przed wojną ilu-strował sobie sam lektury szkol-ne, a po wojnie zaczął studiowaćna ASP w Warszawie. Stąd trafiłprosto do wydawnictwa „NaszaKsięgarnia”, w którym pracował34 lata. Ilustrował bajki i książkidla dzieci autorstwa polskichi zagranicznych pisarzy. Wśródnich były też wiersze BolesławaLeśmiana, Adama Mickiewiczai Juliusza Słowackiego. Wedługniektórych krytyków właśnie li-ryka odpowiada mu najbardziej,ale najwięcej wielbicieli mają napewno jego krasnale, królewny,księżniczki i diabły.

Wszystkie te ulubione posta-cie z literatury można zobaczyćna ponad osiemdziesięciu ry-sunkach, prezentowanych w ra-mach retrospektywnej wystawyich autora. Między nimi są ilu-stracje zarówno z początku latsześćdziesiątych, jak i lat pó-źniejszych, a nawet stosunkowo

nowe prace, pochodzące z po-czątku tego wieku, namalowanedo różnych bajek, wierszy, ka-lendarzy dla dzieci i czasopisma„Świerszczyk”. Wszystkie wydająsię wesołe, miłe, kolorowe, pro-ste, a jednocześnie przemyślane.

Ilustracje Witwickiego podo-bały się też słowackim dzieciomz kilku szkół podstawowychi kółek plastycznych, które przy-szły do Instytutu Polskiego nawarsztaty. Każde z nich wybrałosobie jeden obrazek i próbowa-ło do niego dorysować ciąg dal-szy. W ten sposób powstałybardzo ciekawe i pomysłowe ko-laże, akwarele i rysunki. Zdjęciaz warsztatów można obejrzeć nastronie internetowej Instytutu(w części: Blog).

Dlaczego Zdzisław Witwickiosiągnął taki sukces, a jego obraz-ki są lubiane już przez kilka ge-neracji? Większość ludzi myśli,iż do tego, by tworzyć dla dzieci,trzeba posiadać dużą umieję-tność wczucia się w duszę dzie-cka, należy wyczuć, co mu siępodoba, a co nie. ZdzisławWitwicki jednak twierdzi, że torodzice wybierają książki dladzieci, więc trzeba się dopaso-wać do ich gustu. Dziecko nato-miast wymaga tylko rzetelnościi tego, żeby rysunki trzymały sięprawdy, tj. zgadzały się z tekstem.

Zapraszamy więc na spotka-nie z bajkowym światem dzie-ciństwa. Od 27 września do 24 października wystawa bę-dzie prezentowana w Pieszcza-nach w Bibliotece Miejskiej.

MILICA URBANÍKOVÁ

Page 14: Monitor Polonijny 2010/10

MONITOR POLONIJNY14

„Po co ja tu przyjechałem?“

„Idź i zyskuj powołania na Słowa-cji“ – usłyszał ojciec Lucjan od swoichprzełożonych w Polsce. W ten spo-sób 25 sierpnia 1993 roku znalazł sięw Lewoczy. „Przywiózł mnie mójprzełożony z Legnicy“ – wspomina.Klasztor w Lewoczy wtedy jeszczebył zajęty przez spółdzielnię inwali-dów, dlatego nasz bohater zamieszkałw starym domku w sąsiedztwie Ro-mów. „W Legnicy służyłem wśród 15 zakonników i 70 studentów, terazznalazłem się sam jak palec w obcymkraju, w obcym mieście“ – opisuje.Do dziś pamięta pierwszy samotnywieczór i wyzwania, do których niebył przyzwyczajony: trzeba było napa-lić w piecu, zagrzać wodę do mycia,ugotować posiłek. „Przez pierwsze ty-godnie zadawałem sobie pytanie: coja najlepszego narobiłem? Po co ja tuprzyjechałem?“.

Powołanie

Od najmłodszych lat służył jako mi-nistrant. „Miałem bardzo dobrych ka-techetów i od dzieciństwa zastana-wiałem się, jakby to było, gdybym sta-nął za ołtarzem“ – wyznaje ojciec Lu-cjan. Już w trzeciej klasie szkoły pod-stawowej podjął decyzję, że po skoń-czeniu podstawówki podejmie nau-kę w seminarium w Legnicy, któreprowadzi zakon franciszkanów. Ro-dzina, czyli matka, ojciec, dwaj braciai siostra, przyjęła jego decyzję ze zro-zumieniem. Seminarium było twardąszkołą życia w trudnych latach 80-tych, ale nie zniechęciło go to i wstą-pił do zakonu. Nowicjat odbył w Kal-warii Pacławskiej, dwa lata pracował

w seminarium w Legnicy. Na począ-tku lat 90-tych przyjechał do Czecho-słowacji, gdzie po upadku komuniz-mu była widoczna potrzeba pomocyw odbudowywaniu wiary katolickieji ta potrzeba, by służyć w tym kraju,zrodziła się w jego sercu.

Krok za krokiem

Krok po kroku wykonywał swojąmisję na Słowacji w asyście dwóchbraci Słowaków. Po upadku komuniz-mu było sporo do zrobienia, by po-zyskać przede wszystkim wiernych,księży oraz budynki, należące wcze-śniej do zakonu. Tak było równieżw przypadku klasztoru w Lewoczy.„Rozpoczęliśmy starania, by poprzeznaciski wiernych na miejscowe wła-dze odzyskać budynek, w którymznajdowały się warsztaty spółdzielniinwalidów, w których produkowanobezpieczniki“ – wspomina. Stary ba-rokowy klasztor niszczał, dach prze-ciekał, a użytkownicy nie inwestowa-li w jego naprawę. Na moje pytanieo najszczęśliwszy dzień w życiu, oj-ciec Lucjan odpowiada: „Ten, w któ-rym udało nam się odzyskać klasztorw Lewoczy. Pamiętam jak z pewnymonieśmieleniem pierwszy raz wcho-dziłem do tego budynku“. Ten prze-łomowy moment nastąpił po półtora-rocznych staraniach. Potem rozpo-czął się remont klasztoru, podczas

którego ojciec Lucjan pracował jakopomocnik murarzy.

W sumie na Spiszu franciszkaniemieli cztery klasztory i wszystkiewróciły w ich posiadanie.

W służbie Słowakom

Na Słowację ojciec Lucjan przybył,by służyć Słowakom, więc od począ-tku pobierał lekcje słowackiego,choć, jak sam twierdzi, najwięcejnauczył się poprzez kontakt z mło-dzieżą. Już tydzień po przybyciu sta-nął przed wiernymi, by wygłosić swo-je pierwsze kazanie w języku słowa-ckim. Z początku były to kazania„z kartki“, ale potem kierował sięwewnętrzną potrzebą serca. „Łama-nym słowackim przemawiałem dowiernych, ale oni to przyjmowali zezrozumieniem“ – ocenia i dodaje, żezawsze spotykał się z ciepłym przy-jęciem, kiedy wierni dowiadywali się,że przybył z Polski.

Rozwój

W Bratysławie sytuacja franciszka-nów była zupełnie inna niż na Spiszu,bowiem tu nie posiadali oni żadnegoswojego budynku. Dlatego też w 1995roku arcybiskup Sokol zaproponowałzbudowanie kościoła w dzielnicyKarlová Ves. Ojciec Lucjan przybył dosłowackiej stolicy w 2003 roku, kiedy

Polak w służbie Słowakom

P ierwszy raz spotkaliśmy się ponad dziesięć lat temuw Lewoczy, jednak do dłuższej rozmowy doszło w sierpniutego roku w Bratysławie w Karlovej Vsi, gdzie franciszkanie

mają swoją siedzibę. Na ich czele stoi nasz rodak z Piwnicznej -ojciec Lucjan Bogucki, który na Słowację przybył w 1993 roku, byniemalże od podstaw budować zakon franciszkanów w tym kraju.

Page 15: Monitor Polonijny 2010/10

15PAŹDZIERNIK 2010

na Słowacji powstała wiceprowincjazakonu (wcześniej słowaccy franci-szkanie mieli zwierzchników z pro-wincji krakowskiej), i stał się jej pier-wszym przełożonym, nazywanymw języku zakonnym kustoszem. Przezlata zdobywał nowe powołania i w tensposób liczba zakonników wzrosłaz trzech do 28 braci, z czego ośmiu toPolacy, pozostali zaś są Słowakami. Namoje pytanie, czy to sukces, że na cze-le słowackiego zakonu stoi Polak, oj-ciec Lucjan skromnie odpowiada, żesukcesem jest to, że dzięki braciomw Polsce udało się wybudować struk-tury zakonne na Słowacji. Cieszy gorównież fakt, że dzięki wspólnej pra-cy powołali wspólnotę w Albanii,gdzie z misją ruszyli dwaj braciaSłowacy i jeden Polak.

Kiedy mojego rozmówcę pytamo najbliższe plany, odpowiada, żeprzygotowuje się do przekazaniaw przyszłym roku zarządzania wice-prowincją godnemu następcy. Wi-dząc moje zdziwienie, szybko wyja-śnia, że to naturalna kolej rzeczy.„Zarządzam tu drugą kadencję, ale tonie jest pozycja na stałe – wyjaśnia. –To mój następca zdecyduje o moimlosie, a ja stanę się szeregowym za-konnikiem. Teraz ja oczekuję, że bra-cia będą mnie słuchać, potem to jabędę musiał się podporządkowaćzwierzchnikowi“.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

ZDJĘ

CIE:

STA

NO S

TEHL

IKŚwiat ze zdumieniem i niedowie-

rzaniem przyglądał się fali bank-ructw, inflacji, kryzysowi nadpro-dukcji, masowemu bezrobociu. Kry-zys trwał kilka lat – skończył się do-piero w latach 1933-1934 roku. Jegokonsekwencje były jednak ogromne.Polityka się zradykalizowała. Wszę-dzie znaczenia nabierały ruchy nie-pogodzonych z rzeczywistością, dą-żących do rozbicia istniejących ukła-dów politycznych, marzących o bu-dowie „nowego ładu”. Dramatycznasytuacja gospodarcza sprzyjała takimtendencjom, zmuszając niejako doposzukiwań lepszych rozwiązań.

Czechosłowacja nie była wyją-tkiem. Kryzys ekonomiczny i bezro-bocie spowodowały z jednej stronywzrost siły i znaczenia komunistów,z drugiej zaś wzrost separatyzmuNiemców sudeckich, którzy odczu-wali niesprawiedliwe ich traktowa-nie przy zwalnianiu z pracy, rozdzie-laniu pomocy publicznej i oskarżaliPragę o transfer pieniędzy z ich po-datków na ziemie czeskie. Nastrójrozgoryczenia silny był również naSłowacji. W sytuacji kryzysu nierów-nowaga czesko-słowacka była odczu-wana ze wzmożoną wrażliwością,a każda niezręczność czeskich urzę-dników na Słowacji odbierana jakopróba świadomej czechizacji. Sprzy-jała temu państwowa ideologia „na-rodu czechosłowackiego”, którą wie-lu Słowaków traktowało jako próbęwynarodowienia. Oczywiście niewszyscy Słowacy widzieli rozwiąza-nie problemów w zwiększeniu odrę-bności narodowej i w walce o auto-nomię. Spora grupa utożsamiała sięz nowym państwem czechosłowa-ckim i doceniała awans cywilizacyj-ny kraju w nowych realiach. Pewna

część widziała dla siebie osobiścieatrakcyjną drogę kariery w czecho-słowackiej administracji państwo-wej i ceniła sobie możność przenie-sienia się do stolicy. Na Słowacji na-zywano ich z przekąsem „praskimiSłowakami”.

W czerwcu 1932 roku do Trenčian-skich Teplic zwołano Zjazd MłodejInteligencji Słowackiej. Przyjechałookoło 400 osób, co można ocenić ja-ko sukces, zwłaszcza, że reprezento-wani tam byli przedstawiciele wszy-stkich środowisk politycznych: so-cjaldemokraci, agraryści, narodowcy(národniari) i ludacy od księdzaHlinki, komunistów reprezentowaliVladimír Clementis i Ladislav Novo-meský. Spodziewano się, że zjazd sta-nie się jedną wielką kłótnią politycz-ną, tymczasem, ku zaskoczeniu, za-kończył się zgodnym wezwaniemdo… słowackiej autonomii. W paź-dzierniku w Zwoleniu odbyły się je-dnocześnie zjazdy narodowców i lu-daków, na których zdecydowanoo zjednoczeniu obu partii. Rezolucjazjazdowa głosiła: „Chcemy być naro-dem nie tylko wyzwolonym, alei wolnym. Przez wieki byliśmy Sło-wakami i chcemy nimi być w przy-szłości. Ogłaszamy, że nie uznajemynarodu czechosłowackiego, ponie-waż czechosłowacki naród nie istnie-je”. Zjazd żądał też, aby Słowacy re-prezentowani byli w administracjipaństwowej proporcjonalnie do swo-jej liczebności oraz by państwo za-przestało walki z religią. W pełnyi wyraźny sposób program autono-mii dla Słowacji i walki z praskim

W A Ż K I E W Y D A R Z E N I AW D Z I E J A C H S Ł O W A C J I

Prełomowy rok 1932

J esienią 1929 roku świat stanął przed wielkim wyzwaniem.Rozpoczął się światowy kryzys gospodarczy. Do dzisiajhistorycy i ekonomiści analizują, dyskutują i starają się opisać

mechanizmy zjawiska, które rozpoczęło się 24 października 1929roku na giełdzie nowojorskiej.

Page 16: Monitor Polonijny 2010/10

MONITOR POLONIJNY16

Do Krynicy przybyło 2350 gości,którzy brali udział w 130 dyskusjachpanelowych i 5 sesjach plenarnych.Jak zwykle było to przede wszystkimspotkanie polityków i biznesmanów,ale nie zabrakło też wybitnych ekono-mistów, publicystów, a nawet przed-stawicieli sztuki i sportu. TematykaXX Forum Ekonomicznego została bo-wiem wzbogacona. Obok tradycyj-nych paneli nt. makroekonomii, zarzą-dzania, energetyki oraz spraw między-narodowych i unijnych pojawiły sięnowe m.in. o ochronie zdrowia pu-blicznego i piłki nożnej (Euro 2012 jużblisko).

Na tegorocznym Forum dominowa-ła tematyka unijna, związana przedewszystkim z traktatem lizbońskim.Pierwsza sesja plenarna też temu byłapoświęcona. Na temat „Europa poLizbonie – strategie dla przyszło-ści” wypowiadali się m.in. przewod-niczący Komisji Europejskiej M. Barro-so i przewodniczący Parlamentu Euro-pejskiego J. Buzek oraz prezydenci Pol-ski – B. Komorowski i Estonii – T. Il-

PolskieDavosma ju˝ 20 lat

Ch odzi oczywiście o ForumEkonomiczne w Krynicy,które właśnie tak często

nazywają gazety europejskie. W tymroku Forum odbyło się po razdwudziesty i jak na jubileuszoweprzystało, było największe.

centralizmem sformułowany zostałna zjeździe w Trenczynie, który od-był się w dniach 28-29 grudnia.

Autonomiści i reprezentacja poli-tyczna Słowaków niezadowolonychz czechosłowackiej rzeczywistościstali się ważną siłą polityczną w kra-ju (a nie można, przecież, zapomi-nać, że największą partią politycznąw państwie była partia mniejszościniemieckiej). Symbolem ich znacze-nia było to, że jedynie dzięki popar-ciu ludaków Edvard Beneš mógłw 1935 roku zostać wybrany na pre-zydenta (posłowie niemieccy byliprzeciwko i gdyby ludacy nie zagło-sowali na niego, nie zostałby wybra-ny).

Wielką konfrontacją centralistówi autonomistów były uroczystości nacześć Pribiny, władcy księstwa ni-trzańskiego od około 825 roku, wy-gnanego w roku 833 przez Mojmíra,twórcę Państwa Wielkomorawskie-go. Pribina zbudował kilka kościo-łów, m.in. konsekrowany w roku 828przez biskupa z Salzburga kościółw Nitrze, który jest najstarszym ko-ściołem na terenie całej Słowiań-szczyzny i jest dumą Słowaków. Do-wodzi także wysokiego poziomukultury i przynależności do światachrześcijańskiego ludności Nitryprzed przybyciem Węgrów. Uroczy-stości, które miały miejsce właśniew Nitrze w dniach od 13 do 15 sier-pnia 1933 roku (jako gość honoro-wy uczestniczył w nich ówczesnyprymas Polski kardynał Hlond),przygotowywane były przez trzy latai miały być największą demonstracjąsłowackiej tożsamości. Zarównorząd w Pradze, jak i partia Hlinki mo-bilizowały swoich zwolenników. DoNitry przybyli premier, przewodni-czący parlamentu, kilku ministróworaz tysiące czechosłowackich Soko-łów. Do małej konfrontacji doszłojeszcze przed rozpoczęciem uro-czystości, podczas spotkania dwóch,zdążających na uroczystości pocho-dów: jeden prowadził ks. Hlinka,drugi poseł agrarysta Juraj Slávik,szef nitrzańskiego Sokoła. Slávik,miał powiedzieć: „Ja reprezentuję tu-taj państwo”, na co Hlinka krzyknąłw stronę tłumu: „Tak, ty reprezentu-

jesz władzę państwową, ale ja repre-zentuję naród”. W obawie przed nie-pokojami społecznymi władze zaka-zały Hlince wystąpienia publicznego(mógł jedynie wystąpić w sali urzę-du wojewódzkiego, do której wstępbył ograniczony – tylko z zaprosze-niami). Ale zebrany na łąkach kołozamku wielotysięczny tłum autono-mistów skandował: „Chcemy Hlin-ki!”. Aby uroczystości nie zakończyłysię fiaskiem, obecny na trybunie pre-mier Czechosłowacji wydał zgodęna przemówienie Hlinki. Ten prze-mówił do rozentuzjazmowanego tłu-mu: „To jest nasz dzień i nasza histo-ria. To my jesteśmy dziedzicamiPribiny, pierwszym chrześcijańskimnarodem w Europie Środkowej”,a następnie odczytał rezolucję: „Cho-ciaż republikę czecho-słowacką trak-tujemy jako jedyną akceptowanąprzez nas formę naszej państwowo-ści […] domagamy się, aby zarządza-nie sprawami suwerennego narodusłowackiego w wyzwolonej Słowacji(czytaj: wyzwolonej od Węgrów) po-wierzone było Słowakom, co się namsłusznie należy i co było obiecanew umowie z Pittsburga”. Walka o au-tonomię Słowacji była w latach 30.drugim co do znaczenia problemem– po Niemcach sudeckich – w życiupolitycznym Czechosłowacji.

Andrej Hlinka, twórca ruchu auto-nomii Słowacji, którego nazwiskiemzostała ochrzczona cała formacja po-lityczna, zmarł 16 sierpnia 1938 ro-ku. Kilka tygodni później doszło dosprowokowanego przez Niemcówkryzysu państwa czechosłowackie-go, zakończonego konferencją mo-nachijską i przyłączeniem Sudetówdo III Rzeszy w zachodniej części pa-ństwa oraz uzyskaniem autonomiiprzez Słowację w części wschodniej.Pół roku później powstało niezale-żne państwo słowackie (Prvá slo-venská republika), niestety z wolii na żądanie Hitlera. Hlinka już nieżył, te wydarzenia związane są sym-bolicznie z jego następcą – księdzemJozefem Tiso. Ale o tym w nastę-pnym numerze.

ANDRZEJ KRAWCZYKZgodnie z życzeniem autora jego honorarium zostanie

przekazane na nagrody dla dzieci, biorących udziałw konkursach ogłaszanych na łamach „Monitora“.

Page 17: Monitor Polonijny 2010/10

17PAŻDZIERNIK 2010

ves. W specjalnych panelach braliudział komisarze UE J. Lewandowskii M. Šefčovič, a także tak znamienicieksperci, jak M. Boni (szef ZespołuDoradców Strategicznych Premiera)i M. Monti.

Manuel Barroso (laureat Nagro-dy XX FE, pierwszy spoza EŚW) prze-konywał przede wszystkim do re-form i jedności europejskiej, mówiącm.in. iż razem możemy pokonać kry-zys, ale osobno możemy tylko utonąć.Z kryzysu – jego zdaniem – trzebawyciągać praktyczne wnioski. To sięwłaściwie już robi, bo przecież wcze-śniej nie można było nawet mówićo paneuropejskim nadzorze finanso-wym, a teraz już są zapowiedzianeprzeglądy budżetów poszczególnychkrajów UE przez organy unijne.Dzięki temu uniknie się kryzysów po-dobnych do greckiego. JednocześnieJerzy Buzek (wielokrotny uczestnikkrynickiego Forum) dodawał, żeUnia Europejska musidziałać sprawniej i od-powiadać na oczekiwa-nia obywateli. Nato-miast Mario Monti(włoski profesor ekono-mii i doradca KE) stwier-dził, że UE będzie drugim światowymcentrum biznesu, jeśli zdoła połączyćidee państwa socjalnego, unijnej poli-tyki spójności i wyrównywania szansz zasadami wolnego rynku. W tymkontekście ważne było stwierdzenieprezydenta RP Bronisława Komo-rowskiego, który powiedział, że ko-nieczne jest zachowanie równowagipomiędzy impulsami innowacyjny-mi, globalizacją i solidarnością ener-getyczną. Z zainteresowaniem przy-jęto też wypowiedź Toomasa Ilvesa,prezydenta Estonii, bowiem właśniew tym kraju wdrażane są niełatwe re-formy i już od początku 2011 roku

znajdzie się on w strefieeuro, a mimo tego ponad54 % społeczeństwa popie-ra działania rządu.

W Unii Europejskiej trwa-ją już prace nad nową per-spektywą finansową na lata2014-2020, która ma wspierać euro-pejską Strategię 2020. Jej realizacjama doprowadzić do modernizacjii zwiększenia zdolności konkurencyj-nej całej UE. Według G. Verheugena,b. wiceprzewodniczącego KE, klu-czem do przyszłości gospodarki(i społeczeństwa) UE są innowacje.Powinna temu służyć unijna politykainnowacyjna, ale takiej nie ma, trzebają dopiero wypracować. Dlatego nicdziwnego, że w ramach krynickichdyskusji wiele uwagi poświęconowłaśnie różnym aspektom innowacji.Najciekawsze były te, które dotyczyłyenergetyki (odnawialnych źródeł ener-gii) oraz finansów. W tej ostatniejdziedzinie do największych proble-mów należy podział środków z przy-szłego budżetu UE na infrastruktu-rę i innowacje. Rozstrzygnięciaw tym zakresie będą miały praktycz-ne znaczenie – nowe kraje człon-kowskie UE mogą otrzymywać mniejśrodków na projekty infrastruktural-ne. Uczestniczący w debacie plenar-nej J. Bauc, b. minister finansów RP,

argumentował jednak,że wydatki na infrastru-kturę i innowacje niemuszą być ze sobą sprze-czne. Nastąpi to w przy-padku rozbudowy in-frastruktury, która służy

innowacjom. Tak należy traktowaćrozwój szerokopasmowego Interne-tu, telefonii bezprzewodowej, liniiświatłowodowych itp. Infrastrukturato nie tylko autostrady (chociaż bar-dzo potrzebne), ale również infostra-dy. W XXI wieku trudno sobie beznich wyobrazić modernizację jakie-gokolwiek europejskiego kraju – pod-kreślono w panelowych dyskusjach.

Polska na Forum Ekonomicznymbyła bardzo widoczna. Nie tylko z ra-cji gospodarza (goście przybyli z blis-ko 60 krajów świata, warto dodać, żew 1990 r. na I FE reprezentowane by-ły tylko 4 państwa). Nasz kraj, zwła-

szcza jego gospodarkę doce-niano głównie za to, że „nietraciliśmy czasu i z powodze-niem potrafiliśmy się zna-

leźć w warunkach trudnejkonkurencji międzynarodowej”.

Dobrze były też oceniane polskieperspektywy, chociaż obecny tamprezes NBP M. Belka (również wie-lokrotny uczestnik FE) wykluczyłpośpiech we wchodzeniu do strefyeuro. Jego zdaniem nie spełniamyjeszcze wszystkich kryteriów przej-ścia na euro, ale trzeba też przecze-kać wewnętrzny kryzys w niektó-rych krajach tej strefy.

Przedstawiciele Słowacji byli ucze-stnikami Forum od samego początku,chociaż z kilkuletni przerwą. MikulášDzurinda i Ivan Mikloš otrzymali na-grody Forum, przyznawane corocz-nie od 2000 r. wybitnym osobowo-ściom, a niektóre panele dyskusyjnebyły przygotowywane przez słowac-kich partnerów (SFPA, IVO, Uniwer-sytet Ekonomiczny). W obradach XXFE również aktywnie uczestniczyliSłowacy – obecni byli m.in. prezesNBS J. Makuch, minister sprawiedli-wości L. Žitňanská, przedstawicieleregionów oraz słowacki komisarz UEM. Šefčovič. Zabrakło natomiast sło-wackich przedsiębiorców. Wcześniejtakże nie stanowili oni pokaźnej gru-py, ale na XX Forum było ich szcze-gólnie mało, chociaż do Krynicy mająprzecież najbliżej. Aby w przyszłymroku było ich w Krynicy więcej, po-trzebne będzie prawdopodobnie wy-wołanie większego zainteresowaniaprzez słowackie organizacje bizneso-we – SOPK, Klub 500, RUZ itp.

ANDRZEJ KUPICH,(wielokrotny uczestnik Forum

Ekonomicznego w Krynicy)Zgodnie z życzeniem autora jego honorarium zostanie

przekazane na potrzeby Klubu Polskiego.

Page 18: Monitor Polonijny 2010/10

MONITOR POLONIJNY18

W telegraficznym skrócie –dwaj bracia: Leszek (Piotr Adam-czyk) i Janek (Adam Worono-wicz) po latach życia na własnyrachunek wracają do rodzinnejwsi na pogrzeb ojca. Krezusa-mi nie są, wielkie kariery niestały się ich udziałem, więcspadek przyjęliby bardziej niżchętnie. Szkopuł w tym, że oj-ciec wolał pozostawić swojeoszczędności fundacji papie-skiej niż synom, z którymi niepozostawał w najlepszych sto-sunkach. Co zatem zostało dlabraci? Niewiele – rozpadającasię stodoła, a w niej nadającysię raczej na złom niż do jazdysamochód Warszawa M-20. Jaksię jednak okaże, ów samo-chód jest niezwykły, bo miałnim jeździć nie kto inny, jak tyl-ko sam biskup Karol Wojtyła.Ten fakt nadaje staremu autustatus kultowego i świętego,ba, poczciwa Warszawa stajesię relikwią. Bracia nie są w cie-mię bici i posiadanie cudowne-go samochodu zamierzają wy-korzystać bardzo prozaicznie –do zdobycia dużych pieniędzy.Problem w tym, że i mieszka-ńcy wsi roszczą sobie prawado „świętego” samochodui mają wobec niego własne plany. Codalej? Tego Państwu zdradzać niebędę, ale, jak się zapewne Państwodomyślają, to właśnie konflikt na liniibracia – reszta wsi jest główną osią fil-mu. Filmu niezłego, ale mocno nie-równego.

Co w nim dobrego? Sporo. Bardzodobrze obsadzeni są aktorzy, grającyrole braci. Obaj dobrze znani są pol-skiej publiczności z ról świętych –Adamczyk wcielał się w postać JanaPawła II w filmach „Karol – człowiek,który został papieżem” (2005) i „Ka-rol – papież, który pozostał człowie-kiem” (2006), Woronowicz nato-

miast zagrał ks. Jerzego Popiełuszkęw „Popiełuszko. Wolność jest w nas”(2009). Powierzenie im ról braciRembowskich jest takim porozu-miewawczym mrugnięciem do wi-dzów. Na pochwałę zasługuje teżwzięcie na filmowy warsztat tema-tyki trudnej, bo dotyczącej polskiejpobożności i religijności, które nie-rzadko są kiczowate, płytkie, bezref-leksyjne, sprowadzające się – zwła-szcza na wsiach i w małych miejsco-wościach, ale przecież nie tylko tam– do czczenia martwych przedmio-tów i traktowania Boga jak maszynydo spełniania życzeń.

Poza tym film Wojtyszki na tlekręconych ostatnio w Polsce ko-medii (np. „Ciacho”) wypada cał-kiem nieźle. Poziom humoru, mi-mo że wciąż nie najwyższych lo-tów, jest akceptowalny i podczasoglądania widzom nie towarzyszynieustający uśmiech niedowierza-nia pomieszanego z zażenowa-niem. Twórcy „Świętego intere-su” w opisywaniu rzeczywistościwsi i sposobie kreowania postacipodążają nieco w kierunku „Sa-mych swoich” (1967) SylwestraChęcińskiego, choć to niestety zu-pełnie inna liga.

Co zatem w filmie złego? Kry-tyka polskiej fasadowej wiary i za-miłowania do często absurdal-nych relikwii jest zdecydowaniezbyt łagodna, nawet na tak lekkii rządzący się własnymi prawamigatunek, jakim jest komedia.Trafnym, mocniejszym scenomczęsto brakuje wyrazistego za-kończenia; pointy zbyt często zo-stają rozmyte, złagodzone – tak,by przypadkiem nikomu za moc-no nie dopiec, nikomu się nie na-razić, nie sprowokować niewygo-dnej dyskusji.

Brakuje tej satyrze ostrościi nie chodzi mi tu o gorzkie i bo-lesne diagnozy społeczne na

miarę świetnego skądinąd „Dniaświra” (2002) Marka Koterskiego,ale o odrobinę emocji, o zagłębie-nie się w problem, a nie tylko po-wierzchowne dotknięcie go. Za du-żo jest tu ostrożności i pobłażliwo-ści, zbyt wiele asekuranctwa. FilmWojtyszki bez szkody dla końcowe-go efektu mógł trafniej punktowaćprzywary Polaków, wyśmiewać ichpodszytą pogaństwem, a nierzadkoi zawiścią, naiwną religijność.Niestety, tylko je sygnalizuje, przed-stawiając je z dobrodusznym uśmie-chem. Szkoda.

KATARZYNA PIENIĄDZ

P od koniec sierpnia na ekranypolskich kin trafiła wyreżyserowanaprzez Macieja Wojtyszkę komedia

„Święty interes”. O tym filmie, bezwątpienia wartym uwagi, chciałabymPaństwu parę słów opowiedzieć.

...mogło być tak pięknie

Page 19: Monitor Polonijny 2010/10

19PAŹDZIERNIK 2010

J eśli lato, to tylkow Sopocie.Piaszczysta plaża,

uroki kurortu, widok namorze, moloi wspomnienia z latszkolnych.

Agnieszka Osiecka pisałao nim: „Adieu, ZatokoSnów, good bye, RivieroMarzeń, za rok zobaczęznów mój stolik w cocktail-barze”. Poetka uwielbiałaSopot i jego plażę za nie-powtarzalną atmosferę i le-gendarny Grand Hotel,w którym mieszkały naj-większe międzynarodowegwiazdy, odwiedzające so-pocki festiwal piosenki.

Koniec sierpnia to byłczas, kiedy cała Polska za-padała na gwiezdną go-rączkę. Ja również z nie-cierpliwością czekałam naimprezę, którą uważałamza jedną z największychmuzyczno-towarzyskichwydarzeń lata.

Wiedziałam, że sopockaOpera Leśna jest w rekon-strukcji, że za chwilę bę-dzie to najpiękniejsza Ope-ra Leśna, niepowtarzalnemolo i najpiękniejsze hote-

le. Takiej możliwości niema żadne miasto. Ostatniozrobiło się jednak wokółSopot Festivalu cicho.

Prezydent Sopotu przy-znaje, że błędem było po-zwolenie na organizację ażtrzech festiwali w OperzeLeśnej. Bywało, że śpiewa-ły na nich te same gwiazdyi prawdopodobnie nastą-pił przesyt. A przecież so-pocki festiwal i Burszty-nowy Słowik to marki, naktóre pracowano latami.Szkoda, bo była to świetnawakacyjna impreza w środ-ku lata z tradycją, historią,no i widownią.

Co prawda TVP próbo-wała się zagnieździć w So-pocie ze swoim Hit Festi-walem, ale władze miastanie wyraziły na to zgody,w związku z czym Hit Festi-wal przygarnęła w tym ro-ku Bydgoszcz.

I tak w konkursie na pol-ski hit lata 2010 na bydgo-skim Hit Festiwalu zwycię-żył polski zespół „Volver”z piosenką Volveremus.Liderem zespołu jest To-masz Lubert, były lider for-macji „Virgin” i „Video”.

Tym razem Gdynia wy-przedziła totalnie Sopot zeswoim Open’er Festivalem.

Pewną rekompensatą zaSopot Festival stało się innewielkie wydarzenie na Tar-gu Węglowym w Gdańsku,czyli Festiwal Solidaryty of Arts. To nie był zwykłykoncert z okazji jubileuszu30. rocznicy powstaniaSolidarności. Było to wy-darzenie bez precedensu,a bohaterem tego najbar-dziej spektakularnego wy-darzenia był Leszek Moż-dżer, pochodzący z Gdań-ska kompozytor i pianista,

jeden z najwybitniejs-zych polskich muzy-ków jazzowych, którysam twierdzi, że jestdzieckiem Stoczni Gdań-skiej, ponieważ urodziłsię i wychowałw Gdańsku.

W trakcie koncertu „Mo-żdżer+” muzyk przemie-szczał się pomiędzy trzemascenami, na każdej z nichgrając z innym instrumen-talistą czy formacją.

Wśród artystów zapro-szonych do udziału w gdań-skim koncercie nie brako-wało gwiazd światowegoformatu. Żadna z zaproszo-nych gwiazd nie zawiodła.

I choć dominowalimuzycy zagraniczni,to w finale zabłysłaGaba Kulka, kolejnywielki polski talentmuzyczny silnie zwią-zany z Gdańskiem.

Ale nie samym Możdże-rem i Kulką żył Gdańskpodczas obchodów wyda-rzeń sierpniowych. W pro-gramie tegorocznego festi-walu wolności odbył siewielki festyn plenerowy,przygotowany przez jedne-go z najwybitniejszychtwórców teatralnych Ame-rykanina Roberta Wilsona.Na terenach należącychdo niedawna do StoczniGdańskiej pokazano spek-takl teatralny „Solidar-ność. Twój anioł Wolnośćma na imię”, w którymwystąpili m.in. KrystynaJanda i Jerzy Radziwiło-wicz. Widowisko zakoń-czyło się prawykonaniemsymfonii Pawła MykietynaVIVO XXX.

Reasumując, takiegoprzedstawienia w roczni-cę Sierpnia w Gdańsku niebyło. Okazuje się, że soli-darność można okazać nawiele sposobów.

URSZULA SZABADOS

Sopocki Bursztynowy Słowik odlatuje

Page 20: Monitor Polonijny 2010/10

MONITOR POLONIJNY20

Państwo polskie od swych począ-tków miało wieloetniczne korzenie.Już w XIV wieku Rzeczpospolita li-czyła ok. 30 proc. ludności obcej, głó-wnie ruskiej. Późniejsze przesunięciegranic państwa na wschód i północwyraźnie wpłynęło na zmianę stosun-ków narodowościowych; odsetek na-rodowości obcych powiększył sięw połowie XVII wieku dwukrotnie,osiągając 60 proc. Badania składu wy-znaniowego ludności u schyłkuRzeczpospolitej, prowadzone prze-de wszystkim przez Irenę Gieyszto-rową, pozwalają zorientować sięw przybliżeniu w stosunkach narodo-wościowych. W 1790 roku Rzeczpo-spolitą zamieszkiwało 53,3 proc. lud-ności wyznania rzymskokatolickiego(głównie Polacy i Litwini), 29,5 proc.greckokatolickiego, 3,4 proc. prawosła-wnego, 1,7 ewangelickiego, 10,5 proc.żydów i 1,6 proc. innych wyznań.

W Słowniku historii Polski z 1973roku wspomniana Irena Gieysztoro-wa podaje, że w 1900 roku odsetek lu-dności wyznania rzymskokatolickiegow trzech zaborach wynosił 62,7 proc.,greckokatolickiego 16,8 proc., prawo-sławnego 3,2 proc., ewangelickiego5,3 proc., żydów 11,7 proc., innychwyznań 0,3 proc. Natomiast statysty-ka językowa z tego roku odnotowujeok. 65 proc. ludności mówiącej popolsku, ok. 20 proc. używającej języ-ków rosyjskiego, białoruskiego i ukra-ińskiego oraz ok. 7 proc. mówiącychpo niemiecku; pozostałe 8 proc. sta-nowiła ludność innojęzyczna, głów-nie żydowska, która nie była wyodrę-

bniona językowo w statystykach au-striackich i pruskich.

Państwem wieloetnicznym byłatakże przedwojenna Rzeczpospolita.W spisie powszechnym z 1931 rokuna ok. 32 mln mieszkańców aż 10,5 mln(t j. ponad 32 proc.) deklarowało na-rodowość inną niż polską. Byli to Bia-łorusini (1 mln osób), Czesi (38 tys.),Karaimi (1 tys.), Kaszubi (200 tys.),Litwini 80 tys., Łemkowie (1,2 mln),Niemcy (800 tys.), Ormianie (6 tys.),Romowie (50 tys.), Rosjanie (140 tys.),Tatarzy (13 tys.), Ukraińcy (3 mln),Żydzi (3 mln). Słowaków w tym spisienie uwzględniono. Na około jednejtrzeciej terytorium państwa polskie-go mniejszości oraz osoby, które niepotrafiły zidentyfikować swej przyna-leżności narodowej i najczęściej okre-ślały się jako „tutejsi”, miały przewagęliczebną nad Polakami. Waśnie naro-dowościowe trwały przez całe dwu-dziestolecie międzywojenne, szczegól-nie jednak nasiliły się po roku 1930,a ich skutki odczuwane są i dziś.

Za czasów rządu Stanisława Grab-skiego (1923-1925) wydano bardzoważne ze względu na wielonarodo-wościowy charakter państwa polskie-go ustawy językowe, które ustalałyjęzyk polski jako urzędowy, dopu-szczając jednocześnie na terenach za-mieszkałych przez mniejszości naro-dowe używanie ich języków. Ustawyte wprowadzały też szkoły dwujęzy-czne, zwane utrakwistycznymi, cow efekcie spowodowało drastycznyspadek liczby szkół ukraińskich, bia-łoruskich i litewskich. Działania te

przez mniejszości zostały uznane zadążenie do realizacji polityki poloni-zacyjnej. Alternatywą tej polityki byłakoncepcja asymilacji państwowej, za-kładająca swobodę rozwoju narodo-wego w zamian za lojalność wobecpaństwa polskiego. Jej zwolennikiembył Józef Piłsudski, ale po dojściu dowładzy realizował ją właściwie tylkona Wołyniu.

Mniejszości miały swych przedsta-wicieli w Sejmie i Senacie. W pierw-szych wyborach do Sejmu w 1922 ro-ku zyskały 89 mandatów poselskich,stanowiąc 20 proc. Sejmu, mimo toani prawica, ani centrum nie wzięłypod uwagę możliwości wytworzeniaz nimi koalicji wobec czego zostałyzepchnięte na margines. W wybo-rach do Sejmu w 1928 roku, określa-nych przez historyków jako ostatnichw międzywojennej Polsce, które „od-bywały się bez nacisków administra-cyjnych i cudów nad urną”, mniej-szości straciły trzy mandaty, zdobywa-jąc ich 86, a w wyborach do Senatuzyskały 24 miejsca.

W tzw. wyborach brzeskich w 1930roku, gdy kampania wyborcza odby-wała się w atmosferze dalekiej od de-mokratycznej, a w wielu wypadkachzłamano zasadę tajności, wzywając –szczególnie na Kresach Wschodnich– do jawnego głosowania jako przeja-wu lojalności wobec państwa, mniej-szości zyskały tylko 33 mandaty posel-skie i 7 mandatów do Senatu. Osta-tnie w II Rzeczpospolitej wybory, któ-re odbyły się 6 listopada 1938 roku,wyłoniły Sejm o następującym skła-dzie narodowym: 182 Polaków, 19 Ukraińców, 50 Żydów i po jednymRosjaninie i Bałorusinie.

K bliżający się termin spisu powszechnego w RepubliceSłowackiej wywołuje coraz większą aktywizację nie tylkosłowackiej Polonii, ale także innych mniejszości narodowych,

które są szczególnie wrażliwe na to, by dotyczące ich dane liczbowew pełni odzwierciedlały stan faktyczny. Równocześnie w wieluśrodowiskach (nie tylko mniejszościowych) wzrasta zainteresowanieliczebnością i statusem mniejszości w ich krajach rodzimych – i tym,w odniesieniu do Polski, zajmiemy się w niniejszym artykule.

Mniejszości narodowe i etniczne

Page 21: Monitor Polonijny 2010/10

21PAŹDZIERNIK 2010

Olbrzymie straty ludno-ściowe w czasie II wojnyświatowej, a po niej zmia-na granic i wielkie migracje ludnościzmieniły całkowicie stosunki etni-czne w Polsce. Oficjalna statystykapierwszego powojennego spisu lu-dności podaje, że w lutym 1946 rokuPolacy stanowili 88,6 proc. ludności(20,9 mln), Niemcy 9,7 proc (2,3 mln),a innych narodowości było 1,7 proc.(0,4 mln) z tym, że 0,3 proc. ludnościnie uwzględniono w tym podziale.

W czasie lat powojennych trwaław Polsce wędrówka ludów; wracaliPolacy i Żydzi z zachodu i wschodu.Do sierpnia 1946 roku na terenZwiązku Radzieckiego wysiedlono,w większości pod przymusem, bliskopół miliona Ukraińców, ok. 40 tys.Białorusinów i ok. 15 tys. Litwinów.Obliczano, że na terenie Polski pozo-stało jeszcze od 15 do 20 tys. Ukraiń-ców, którym w różny sposób udałosię uniknąć wysiedleń. W rzeczywi-stości pozostało ich ponad 140 tysię-cy. Z terenów odwiecznie przez nichzamieszkałych przesiedlono ich w ra-mach akcji „Wisła” na Ziemie Odzy-skane. Podobny los spotkał Łemków.

Największą akcją wysiedleńczą by-ło wysiedlenie, zgodnie z decyzjamikonferencji w Poczdamie, ludnościniemieckiej z Ziem Odzyskanych, roz-poczęte w połowie lutego 1946 roku;w ciągu dwu lat wysiedlono z Polskido radzieckiej i brytyjskiej strefy oku-pacyjnej ok. 2,5 mln Niemców. Ofi-cjalne dane wykazywały, że pozostałoich ok. 3 tys., w rzeczywistości było toponad 200 tysięcy.

W latach 1968-1969 wyemi-growało z Polski ok 15 tys.osób, byli to przede wszy-stkim Żydzi, a wśród nich pra-

cownicy naukowi (ok. 500),studenci (ok. 1000), pracow-nicy wydawnictw, aktorzy, pi-

sarze, dziennikarze. Ich wyjazd byłdla Polski niewątpliwą stratą. Z tą faląemigracyjną opuściło też Polskę ok.200 byłych pracowników bezpie-czeństwa i informacji wojskowej,współodpowiedzialnych za zbrodniestalinowskie.

Spis powszechny ludności z 1946roku był pierwszym i jednocześnieostatnim spisem w PRL, w którymmieszkańców Polski pytano o ichprzynależność narodową. W myślzasady, że każdy obywatel PRL maprawo do określenia swej przynale-żności narodowej na zasadzie własne-go poczucia narodowego i zgodniez propagandą, głoszącą jedność mo-ralno-polityczną narodu polskiego,nie prowadzono oficjalnej statystykinarodowościowej. Od czasu do czasupojawiały się jednak dane szacunko-we, dotyczące liczebności podstawo-wych grup narodowościowych, i taknp. dane szacunkowe, dotyczące sta-nu z końca 1971 roku, wykazywały, żePolskę obok Polaków zamieszkuje ok.200 tys. Ukraińców, ok. 180 tys. Biało-rusinów, ok. 25 tys. Czechów i Słowa-ków, ok. 15 tys. Żydów, ok. 9 tys. Li-twinów, ok 8 tys. Rosjan i ok. 3,5 tys.Niemców.

Konstytucja PRL gwarantowałamniejszościom wszystkie prawa oby-watelskie, prawo swobodnego krze-wienia swej kultury i tradycji narodo-wych, kształcenia we własnym językui członkostwa w narodowościowychstowarzyszeniach kulturalno-społecz-nych, działających w ramach FrontuJedności Narodu.

W III Rzeczpospolitej sprawy mniej-szości narodowych i etnicznych zo-stały ustawowo uregulowane. Z po-mysłem takiej regulacji jako pierwszywystąpił już w 1990 roku Jacek Ku-roń, który potem przez lata walczyło prawa narodowościowe.

Podstawowym aktem prawnymjest Konstytucja Rzeczypospolitej Pol-skiej, której art. 35. gwarantuje oby-

watelom, należącym do mniejszościnarodowych i etnicznych, wolnośćzachowania i rozwoju własnego języ-ka, obyczajów i tradycji oraz rozwojuwłasnej kultury, w tym prawo dotworzenia własnych instytucji edu-kacyjnych, kulturalnych i służącychochronie tożsamości religijnej orazdo uczestnictwa w rozstrzyganiuspraw, dotyczących ich tożsamościkulturowej.

W latach dziewięćdziesiątych przy-jęto m.in. ustawy, dotyczące obowiąz-ków instytucji oświatowych wobecmniejszości, obowiązków publiczne-go radia i telewizji, o ochronie i zaka-zie przetwarzania danych osobowych,ujawniających pochodzenie etnicz-ne. Ustawa z dnia 6 czerwca 1997 ro-ku – Kodeks karny – przewiduje pe-nalizację przestępstw, popełnionychna tle etnicznym, a ustawa z 7 paź-dziernika 1999 roku o języku polskimzawiera deklarację, że zawarte w niej

przepisy nie naruszają praw mniej-szości oraz że nazwom polskim miej-scowości, w których występują zwar-te środowiska mniejszościowe, mogątowarzyszyć wersje w przekładzie najęzyk mniejszości. Przyjęta 12 kwiet-nia 2001 roku Ordynacja Wyborczado Sejmu i Senatu RP (mająca charak-ter ustawy) zwalnia komitety wybor-cze, utworzone przez organizacjemniejszości narodowych, z wymoguprzekroczenia pięcioprocentowegoprogu wyborczego.

Po 56 latach, które upłynęły odpierwszego spisu powszechnegow PRL, w Narodowym Spisie Powsze-chnym w 2002 roku znów zapytanoo przynależność narodową. W spisietym ponad 96 proc. ankietowanychzadeklarowało narodowość polską,a tylko 1,23 proc. (471,5 tys. osób)przynależność do innej narodowości,

w Polsce

Page 22: Monitor Polonijny 2010/10

natomiast 2,03 proc. (774,9 tys. osób)nie określiło swej narodowości. Tewyniki zaskoczyły przede wszystkimdziałaczy mniejszości narodowychi etnicznych, którzy w roku 2000 sza-cowali, że mniejszości stanowią conajmniej 5 procent z 39 milionówmieszkańców Polski. Interesujące ze-stawienie oczekiwań działaczy z real-nymi danymi spisu powszechnegozamieścił w swym artykule Rzeczpo-spolita dziesięciu narodów Jan Dzia-dul („Polityka” 2005 nr 17), za któ-rym cytujemy:

Mniejszości narodowe i etniczne2000 r. 2002 r.

(wg szacunku działaczy) (spis powszechny)

Białorusini 200-300 50Czesi 3 0,8Karaimi 200 43Kaszubi 300-400 5,1Litwini 20-25 5,8Łemkowie 60-70 5,8Niemcy 300-500 153,Ormiane 5-8 1,1Romowie 20-30 12,7Rosjanie 10-15 6,1Słowacy 10-20 2Ślązacy 173Tatarzy 5 450Ukraińcy 200-300 31Żydzi 8-10 1,1

dane w tysiącach

Jan Dziadul poszukiwał też wytłu-maczenia tych rozbieżności u niektó-rych działaczy mniejszościowych.Ukraińcy, żyjący po powojennej akcjiprzesiedleńczej w rozproszeniu,

przyczyny słabej reprezentacji wi-dzieli w postępującej, zdaniem nie-których wymuszonej, polonizacji.Białorusini obawiali się jednozna-cznej identyfikacji narodowościoweji etykiety kacapów, nie chcą także, bykojarzono ich z wydarzeniami w ichwłasnym państwie. Natomiast małaobecność Niemców w spisie „to ichzdaniem efekt zabiegów politycznychi socjotechnicznych: wprowadzonomianowicie nieistniejącą »narodo-wość śląską«, co diametralnie uszczu-pliło niemiecki stan posiadania”. Ży-dzi nie wiedzieli, dlaczego wedługspisu wyszło, że jest ich tylko ponadtysiąc. Wszyscy za słabe wyniki winilimetodologię spisu. Udało mi się do-trzeć do jeszcze jednej przyczyny roz-bieżności między spisem a oczekiwa-niami działaczy. Na internetowej stro-nie Ormian w Polsce znajduje sięuwaga, że starsi Ormianie, pocho-dzący z rodów dawno osiadłychw Polsce, nie mogąc podać dwu naro-dowości, z pobudek patriotycznychwybierali narodowość polską. Czymogło stać się podobnie przynaj-mniej u części respondentów innychnarodowości – trudno powiedzieć,ale nie można też wykluczyć, wy-chodząc z założenia, że każdy czło-wiek ma prawo do swobodnej decy-zji o traktowaniu go jako osoby nale-żącej lub nienależącej do mniejszości.

Warto wiedzieć, że w czasie tegoNarodowego Spisu Powszechnego,nie istniało jeszcze ustawowo sprecy-zowane pojęcie mniejszości narodo-wej i etnicznej. Definicje mniejszości

narodowej i etnicznej pojawią się do-piero w Ustawie z dnia 6 stycznia2005 roku „o mniejszościach narodo-wych i etnicznych oraz o językach re-gionalnych”, ustawie, którą niektórzyokreślają jako konstytucję mniejszo-ści. Potwierdza ona ustawowe przy-wileje narodowościowe i dodaje no-we. Nad ustawą pracowano długo;przez lata walczył o nią Jacek Kuroń,a ostatecznego kształtu nabrała podkoniec 2004 roku. Ówczesny posełsprawozdawca Eugeniusz Czykwinz SLD, reprezentant Białorusinów, cy-towany przez J. Dziadula, mówił: „Cu-dem udało się zakończyć prace, bow finale ujawniły się takie pokładyksenofobii, tak wielkie pretensje domniejszości, że wydawało się, iż sta-nęliśmy przed barierami nie do poko-nania” , a potem dodał: „Gdybyśmyw komisji nie złamali kilku posłówz Platformy Obywatelskiej, to ustawadalej byłaby w powijakach”.

Ustawa za mniejszość narodowąlub etniczną uznaje grupę obywatelipolskich, która jest mniejsza od pozo-stałej części ludności Rzeczypospo-litej; w sposób istotny odróżnia sięjęzykiem, kulturą lub tradycją; dążydo zachowania swojego języka, kultu-ry i tradycji; ma świadomość własnej

22

Jej najnowszą powieśćProwadź swój pług przezkości umarłych (Wydawni-ctwo Literackie, Kraków

2009) wydawca określiłprowokacyjnie jako „thril-ler moralny”. Równie pro-wokacyjnie można ją naz-

wać po prostu krymina-łem. Ale ani jedno, ani dru-gie określenie gatunku niejest w tym przypadku ade-

kwatne; wydaje się, że au-torka wykorzystuje niesto-sowane dotąd przez siebieśrodki formalne, charakte-rystyczne dla literaturyz niższej półki, by przeka-zać czytelnikowi ważne tre-ści etyczne i ekologiczne.I tym zaskakuje. Nie zaska-kuje natomiast obecnymw tej powieści, a charakte-rystycznym dla Tokarczukrealizmem magicznym. Czypołączenie tych tak różnychelementów jest szczęśliwe?Na to pytanie czytelnik mu-

O lga Tokarczuk, autorka takich bestsellerów, jak„Prawiek i inne czasy”, „Dom dzienny, domnocny”, „Ostatnie historie”, laureatka wielu

prestiżowych nagród, w tym Nagrody Literackiej „Nike”2008 za powieść „Bieguni”, swoją nową książką zaskoczyła nie tylkokrytyków, ale także swych wiernych czytelników.

Nowa powieść Olgi Tokarczuk

MONITOR POLONIJNY22

Page 23: Monitor Polonijny 2010/10

historycznej wspólnoty narodoweji jest ukierunkowana na jej wyrażaniei ochronę; jej przodkowie zamieszki-wali obecne terytorium Rzeczypo-spolitej od co najmniej 100 lat. Wa-runkiem uznania za mniejszość naro-dową jest jej utożsamianie się z naro-dem zorganizowanym we własnympaństwie. Natomiast mniejszości etni-czne nie mają własnych państw.

Zgodnie z tą definicją ustawa uzna-je następujące mniejszości narodowew Polsce: białoruską, czeską, litewską,niemiecką, ormiańską, rosyjską, sło-wacką, ukraińską i żydowską. Na jejpodstawie mniejszości etniczne to:karaimska, łemkowska, romska i tatar-ska. Ani Ślązacy, ani Kaszubi nie sąuznawani za mniejszość.

Ustawa daje osobom należącym domniejszości m.in. prawo do pisowniswoich imion i nazwisk zgodnie z za-sadami ich języka, nauki języka mniej-szości i swobodnego posługiwaniasię nim w życiu publicznym i prywa-tnym. W gminach, w których mniej-szość przekracza 20 proc. ogółu mie-szkańców, jej język może być języ-kiem pomocniczym w urzędach orazużywanym w nazwach miejscowości,obiektów i ulic (z wyjątkiem nazw na-danych w latach 1933-1945 przez IIIRzeszę i Związek Radziecki). Aktual-nie mamy w Polsce 42 gminy narodo-wościowe. Według stanu na dzień 16 sierpnia 2010 roku dodatkowenazwy w języku mniejszości narodo-wej lub w języku regionalnym (Ka-szubi) ustalono dla 527 miejscowościi ich części w 33 gminach, z tego

286 nazw w języku nie-mieckim, 255 w kaszub-skim, uznanym za językregionalny, 30 w litewskimi 1 w łemkowskim.

Zgodnie z ustawą np. niktnie może być zobowiązanydo udowodnienia swojego pochodze-nia, języka mniejszości lub religii.

Ustawa nie tylko gwarantuje mniej-szościom prawa, ale równocześniew trosce o zachowanie ich tożsamo-ści zabrania np. stosowania środkówmających na celu asymilację osób na-leżących do mniejszości, jeżeli środkite stosowane są wbrew ich woli, i –co ważne – zabrania stosowania środ-ków mających na celu zmianę pro-porcji narodowościowych lub etni-cznych na obszarach zamieszkanychprzez mniejszości.

Ustawa o mniejszościach narodo-wych i etnicznych oraz językach -regionalnych jest niewątpliwie do-kumentem, który wniósł jasność donieprostej problematyki mniejszo-ściowej i rozładował wiele napięć.W jaki sposób wpłynie ona na wyni-ki kolejnego spisu powsze-chnego, przekonamy sięw 2012 roku.

Jednocześnie pojawiłysię głosy, że ustawa ta bar-dziej jest zapatrzona w hi-storię niż we współcze-sność. Odczytując ją podtym ogólnie sformułowanymkątem widzenia, zaczęłampowątpiewać, czy próbieczasu oprze się to kryterium

uznawania mniejszości, któ-re mówi o co najmniejstuletnim zamieszkiwaniuprzodków w Polsce. Przyjego zachowaniu np. Wie-tnamczycy prawa mniej-szości narodowej mogliby

uzyskać najwcześniej w 2057 roku,a tymczasem już dziś Polska jest poFrancji i Niemczech trzecim naj-większym skupiskiem ludności wiet-namskiej w Europie. Wietnamczycystanowią ponadto największą grupęcudzoziemców, która w Polsce chcepozostać. Ich liczebność szacujeTeresa Halik, wietnamistka PAN, na90 tys., a ks. Edward Osiecki werbista,duszpasterz polskich Wietnamczy-ków, na 60 tys. Polscy Wietnamczycymają własną inteligencję, najczęściejwykształconą w Polsce, wydają kilka-naście gazet, posiadają własne aktyw-nie działające partie polityczne i orga-nizacje społeczne, w tym najstarsze,założone w 1986 roku Stowarzysze-nie Wietnamczyków w Polsce „Soli-darność i Przyjaźń”, liczące ponad800 rodzin (kilkanaście tys. człon-

ków), intensywnie działa-jące na rzecz integracji zespołeczeństwem polskim.Czy w przyszłości, jeśli bę-dą tego chcieli, będzie mo-żna im odmówić prawmniejszościowych tylkodlatego, że w porównaniuz innymi spóźnili się z przy-byciem do Polski o kilkastuleci?

DANUTA MEYZA-MARUŠIAK

23

si sobie odpowiedzieć sam.Jedno jest pewne – nieza-

leżnie od tego, jak byśmyProwadź swój pług... za-kwalifikowali z punktu wi-dzenia konwencji literac-kiej, powieść wciągnie nasswą tajemniczą fabułą. Ak-cja toczy się w małej wsi,a właściwie w osadzie dom-ków letniskowych, leżącychna skraju Doliny Kłodzkiej.W spokojnej osadzie, oto-czonej piękną przyrodą,umiera nagle człowiek. Jegośmierć ma jednak całkiem

prozaiczną przyczynę – poprostu udławił się kościąsarny. Ale ta śmierć jest po-czątkiem całego łańcuchanastępnych, bardziej tajem-niczych zgonów. Ofiaramisą myśliwi. W czasie wyja-śniania przyczyn tych śmiercinajważniejszą rolę odgry-wają nie stróże porządku,ale bohaterka powieści Jani-na Duszejko, kobieta w wie-ku, gdy staje się „przeźro-czysta”, emerytowana nau-czycielka, była inżynier drógi mostów. Nasza bohaterka,

wegetarianka, z zamiłowa-nia astrolożka, jest nosi-cielką idei ochrony przyro-dy i harmonijnego współ-życia z nią człowieka. Usi-łuje przekonać otoczenie,że zgony myśliwych są ze-mstą zwierząt na ludziachza ich ekologiczną oboję-tność. Czy ta fantastycznateoria Janiny Duszejko macoś wspólnego z rzeczy-wistością, przekona się czy-telnik, przeczytawszy lek-turę do końca.

DANUTA MEYZA-MARUŠIAK

PAŹDZIERNIK 2010 23

Page 24: Monitor Polonijny 2010/10

W akacje już dawno za nami.Mistrzostwa świata w piłcenożnej (MŚ), rozegrane

w Republice Południowej Afryki to jużteż historia. Nasza kolejna szansa namedal, a raczej na występ spełzła naniczym. Mundial odbył się i zakończyłbez naszej reprezentacji.

Johannesburg, w którym w czerw-cu i lipcu rozegrano 15 z 64 spotkań,był bez wątpienia piłkarską stolicą świa-ta. Piłkarzy gościły również Kapsztad,Port Elizabeth, Durban, Rusten-burg, Bloemfontain, Pretoria, Polo-kwane i Nelspruit. Zakładano olbrzy-mie zainteresowanie i przyjazd 450 tys.turystów. Przygotowano ok. 3 mln bile-tów w czterech kategoriach cenowych:najtańszy bilet na mecz finałowy kosz-tował 270 EUR, najdroższy 600. Zagra-niczni kibice mogli kupić karty wstępuna mecze eliminacyjne już od 50 EUR.Najtańsze bilety, czwartej kategorii(między 13 a 100 EUR), przewidzianodla miejscowych (najtańszy bilet na MŚ2006 w Niemczech kosztował 35 EUR).Kibice południowoafrykańscy, by obej-rzeć towarzyski mecz międzynarodowyu siebie, musieli liczyć się z wydatkiemod 3 do 50 EUR. FIFA (Międzynaro-dowa Federacja Piłkarska) przekaza-ła 120 tys. darmowych biletów dla RPA.

Jak było, wiemy. W dniu 11 lipca2010 roku w Johannesburgu mi-strzami zostali Hiszpanie, którzy go-lem, zdobytym w 116. minucie dogryw-ki, pokonali Holandię 1:0 i pierwszyraz w historii sięgnęli po Puchar Świa-ta. Nocna fiesta w Hiszpanii trwała dobiałego rana. W centrum Madrytu świę-towało ponad 200 tys. kibiców. Nieobeszło się bez tragedii – kilka osób po-niosło śmierć w wypadkach, a jednazaraz po meczu wypadła z balkonu.W pałacu królewskim król Juan Carlosudekorował piłkarzy odznaczeniamipaństwowymi. Większość członkówmonarszej rodziny, z królową Zofią naczele, ubrała czerwone koszulki, w któ-rych zwykle występuje „La Furia Roja”.Premier Jose L. R. Zapatero przyjął pił-karzy w ogrodach siedziby rządu.

I pomyśleć, że Hiszpanie przed MŚuważani za jednego z faworytów domistrzostwa, zaczęli od przegranej 0:1ze Szwajcarią w pierwszym meczu.

Wtedy fala krytyki spadła głów-nie na bramkarza Ikera Casil-lasa i jego partnerkę Sarę Car-bonero. Zdaniem m.in. hiszpa-ńskich i brytyjskich mediów pięknadziennikarka stacji TeleCinco, relacjo-nując mecz zza jego bramki, miała roz-praszać i jego, i innych piłkarzy.

Przed mundialem Hiszpanie byli op-tymistami – aż 83 proc. stawiało na zło-ty medal! Po pierwszym przegranymmeczu w sukces przestało wierzyć aż81 proc. fanów! Mistrzostwo przyniosłohiszpańskiej federacji piłkarskiej pre-mię w wysokości 23,7 miliona EUR! Ho-landia otrzyma 19 mln EUR. Pokonaniw półfinałach, czyli Niemcy i Urugwaj,muszą się zadowolić kwotami po 15,8mln EUR. Ćwierćfinaliści (Brazylia,Argentyna, Ghana i Paragwaj) dostanąz kasy FIFA po 14,2 mln EUR, pokonaniw 1/8 finału po 7,1 mln EUR. Pozostalizarobili po 6,3 mln EUR.

Srebrni medaliści, Holendrzy, powró-cili do kraju w eskorcie pomalowanychna pomarańczowo wojskowych my-śliwców. Zostali przyjęci przez królowąBeatrix.

Podczas MŚ nie zabrakło też sensacji.Największą była prawdopodobnie graFrancuzów, których określono mia-nem „wielkiego przegranego”. Francjaodpadła już w fazie grupowej po remi-sie z Urugwajem (0:0), przegranejz Meksykiem (0:2) i gospodarzami(1:2). Zawiedli też Włosi. Piłkarze i tre-nerzy, tłumacząc kompromitującą grę,

często znajdują szereg wy-mówek. Przeszkadzać możewszystko, ale Włoch FabioCapello był zły na… paradu-

jące na trybunach roznegliżowane fan-ki. Widział w tym zagrożenie: „Piłkarzmusi być przez 90 minut skoncentro-wany na poczynaniach rywala. (…)Naga kobieta na trybunach może zni-weczyć wielomiesięczne przygotowa-nia”. Trener wydał rozporządzenia,w którym kierunku piłkarze mogą pa-trzeć, a w którym nie!

Inna sensacja to przegrana KoreiPółnocnej z Brazylią – tylko 1:2!Gorsza była jej przegrana z Portugalią.Dla kibica wynik meczu 7:0 to ogromnaatrakcja. Nikt jednak nie myślał, że prze-grała drużyna z kraju, w którym „uko-chany przywódca” traktowany jest jakbóg. Mecz transmitowano na żywo(pierwsza zagraniczna transmisja w hi-storii komunistycznego kraju!) i takąklęskę władze mogły uznać za zdradę,potraktować jako upokorzenie i ukaraćgraczy. Pojawiły się informacje o możli-wym zesłaniu ich do kopalni węgla.

Symbolem mistrzostw stały się vuvu-zele, długie trąbki wydające głośne,przenikliwe dźwięki, które od razuwdarły się do świadomości kibiców nacałym świecie. Pojedyncza vuvuzela ro-bi hałas na poziomie 127 decybeli, czyliwyższym niż czynią to brazylijskie bę-bny do samby! Według instytutu Hearof The World, utratę słuchu może po-wodować dłuższe przebywanie w oto-czeniu, gdzie poziom hałasu jest wyższyniż 85 decybeli, a na każdym stadionietakich vuvuzeli może być nawet kilka-dziesiąt tysięcy! Po konsultacjach leka-rzy klubu Tottenham Hotspur z angiel-skiej Premier League z laryngologamizakazano używania ich na stadioniezespołu. Powód: zagrożenie dla słuchu.Vuvuzeli zakazano już w kilku krajachi uznano je za niepożądane na tego-rocznym turnieju tenisowym w Wim-bledonie. UEFA zakazała ich używaniapodczas wszystkich swoich rozgrywek.

MONITOR POLONIJNY24

Pożegnanie z AfrykąPo mundialu w RPA

Page 25: Monitor Polonijny 2010/10

PAŹDZIERNIK 2010 25

Wyjaśniła to wolą ochrony europejskiejkultury kibicowania, która jest różnaod afrykańskiej.

Nieformalną maskotką tegorocznegomundialu stał się bijący na głowę wszy-stkich ekspertów Paul – mieszkającaw ogrodzie zoologicznym w Oberhau-sen ośmiornica, która przepowiadałazwycięzców, wyciągając swymi macka-mi nazwy drużyn.

Mundial zasłynął też, niestety, z prze-stępczości i specjalnych sądów mun-dialowych – FIFA World Cup Courts(będą u nas na Euro 2012). RPA to je-dno z najniebezpieczniejszych państwświata, a wykrywalność sprawcówprzestępstw jest znikoma. Według eks-pertów w kraju tym cudzoziemcomgrozi niebezpieczeństwo porównywal-ne z pobytami w Iraku i Afganistanie!Przykłady? Dwaj obywatele Zimbabweokradli w hotelu zagranicznych dzien-nikarzy, a Portugalczykowi, któregoobudził hałas, przystawili pistolet dogłowy. Sprawców sąd skazał po 24-go-dzinnym postępowaniu na 15 lat wię-zienia! Ich nigeryjski kompan dostałcztery lata za posiadanie kradzionegoaparatu fotograficznego. W luksuso-wym hotelu okradziono trzech gre-ckich piłkarzy. Mieszkaniec Soweto,który ukradł… dwie puszki Coca-Colii dwie wody ze stanowiska marketingo-wego sponsora, musiał zapłacić wysokągrzywnę. Obywatel Nigerii, który byłw posiadaniu 30 biletów, dostał trzy la-ta więzienia! Kibicowi z Wielkiej Bry-tanii, złapanemu, jak wchodził do szatnireprezentacji Anglii (twierdził, że po-mylił drzwi, a potem skierowano gow tamtą stronę) grozi rok więzienia!Władze sądowe nie cofnęły się przedpodłączeniem innych spraw pod „szyb-kie” prawo mundialowe. Złodziejowi,który ukradł komórkę turyście, groziłood 10 do nawet 15 lat więzienia – ile do-stał naprawdę, media nie podają. Z ko-lei złodziej kilku butelek alkoholu mu-siał czekać na wyrok w areszcie, bo-wiem sąd nie zgodził się na wypuszcze-nie go za kaucją. Ale tylko 200 EURgrzywny zapłacił hiszpański kibic, któ-ry przed finałem wtargnął na murawęstołecznego Soccer City i próbowałporwać Puchar Świata.

Krążyła też wieść, choć brak dowo-dów na jej potwierdzenie, że na mi-

strzostwa do RPA przyje-chała nie tylko ogromnaliczba kibiców, ale i pro-stytutek. Miało ich być 40 tys. Przyjechały nie tyl-ko z Afryki, ale i z Chin,Indii czy Wenezueli. Miały zarabiać po270 USD za noc… Z tegoż powodu za-proponowano nawet legalizację (naczas mundialu) zakazanej w RPA pro-stytucji. Już w marcu prezydent RPA,zdeklarowany poligamista i przeciwnikprezerwatyw, poprosił rząd WielkiejBrytanii o dostarczenie prezerwatywdla fanów piłki, pięknych kobiet i nie-zobowiązującego seksu. Dotarło 42 mlnkondomów!

Interpol podał, że podczas miesięcz-nej operacji policyjnej, wymierzonejw nielegalne zakłady bukmacherskiezwiązane z MŚ, wykryto i przeszukanoblisko 800 szulerni w Chinach, Hong-kongu, Makao, Malezji, Singapurze i Taj-landii, przesłuchano ponad 5 tys. osóbi zarekwirowano 10 mln USD! WedługInterpolu obroty nielegalnych domówgry podczas MŚ w RPA mogły sięgnąćnawet 155 mln USD.

Najgłośniejszym pozaboiskowymwydarzeniem była „afera sukienkowa”.Na mecz Dania - Holandia wynajęte mo-delki weszły jako fanki Danii, na trybu-nach zdjęły jednak stroje duńskie i oka-zało się, że są w króciutkich pomarań-czowych sukienkach z logo browaru,będącego konkurentem głównegosponsora mistrzostw Budweisera, na-leżącego do belgijskiego giganta An-hauser-Busch. Panie na kilka godzinzatrzymano. Dwie organizatorki akcjitrafiły nawet do aresztu. Groziło im popół roku więzienia, bo zagrażały intere-som jednego ze sponsorów FIFA.Przedstawiciele Bavarii zapłacili za niekaucję 10 tys. randów, ale paszportytych pań policja zatrzymała. Oburzyłoto zachodnie media, protestowały wła-dze Holandii. Ostra reakcja wynikała

z przepisów prawa, na-rzuconych przez FIFAgospodarzom. BrowarBavaria próbował „pa-sożytniczego” marketin-gu już wcześniej, na po-

przednich wielkich imprezach w Eu-ropie, tym razem zaatakował w RPA.Zdziwienie budzi to, że FIFA doprowa-dziła do tego, iż złamanie przepisówzwiązanych z ochroną marki jest prze-stępstwem kryminalnym, za które grożąciężkie kary więzienia. Nawet władzeChin nie posunęły się tak daleko przedigrzyskami olimpijskimi w 2008 roku!

Poza tym w czasie mistrzostw na ka-żdym kroku szokował brak organiza-cji. Panował powszechny bałagan, pro-blemy sprawiał dojazd na stadiony,a do tego nikt nie zawracał sobie gło-wy względami bezpieczeństwa. Zda-niem Dariusza Szpakowskiego kon-trole były iluzoryczne – w kieszenimożna było mieć wszystko, bowiembramki do wykrywania niebezpiecz-nych narzędzi tylko były.

Symbolem południowoafrykań-skiej piłki nożnej zostały buty, w któ-rych Siphiwe Tshabalala w 55. minu-cie inauguracyjnego meczu RPA -Meksyk (1:1) zdobył pierwszego golamistrzostw. Zostaną one wystawionew siedzibie federacji RPA jako eksponatmuzealny.

Za specjalną „złotą piłkę” (Jo’bula-ni), którą grano w finale, anonimowynabywca zapłacił na aukcji interneto-wej aż 74 tys. USD. Jej nazwa nawiązujedo miejsca finału – Johannesburga,określanego w języku zulu Jo’Bur-giem, czyli „miastem złota”. Dochódotrzyma fundacja b. prezydenta RPANelsona Mandeli, która zajmuje sięm.in. kampanią przeciw AIDS i pomocądla biednych dzieci.

Piłka nożna i inne zjawiska około-mundialowe za nami. Przed nami, jużniedługo, Euro 2012. Liczymy na mi-strzostwa, w których nie będzie brako-wało emocjonujących meczów, pięk-nych bramek czy chwil, które przejdądo historii piłki nożnej.

A może będzie i sukces? Zobaczymy!

ANDRZEJ KALINOWSKIZgodnie z życzeniem autora jego honorarium zostanie

przekazane na nagrody dla dzieci, biorących udziałw konkursach ogłaszanych na łamach „Monitora“.

Page 26: Monitor Polonijny 2010/10

MONITOR POLONIJNY26

Bursztyn jest z pewnością jednymz symboli, które śmiało mogą repre-zentować Polskę na międzynarodo-wych targach i wystawach – ten uni-katowy kamień występuje tylko w kil-ku krajach na całym świecie. Jednakmało kto wie, że polska branża bur-sztyniarska (jubilerstwo) zmaga sięz wieloma problemami, a sprzedawa-ne w Gdańsku jantarowe naszyjnikiw przeważającej mierze pochodzą z... Ukrainy i Rosji.

Bursztyn bałtycki to skamieniała ży-wica, występująca na obszarze Polski,

Obwodu Kaliningradzkiego oraz spo-radycznie na Litwie (Sambia) i wewschodnich Niemczech. Oprócz te-go pokaźne złoża bursztynu występu-ją na ukraińskim Polesiu. Ukraiński(równieński) bursztynz reguły jest zaliczany dobursztynu bałtyckiego zewzględu na podobne po-chodzenie i właściwości,czasem jednak jest klasy-fikowany oddzielnie.

Patrząc na piękne wy-roby z bursztynu, wię-

kszość z nas jest przekonana, że suro-wiec do ich produkcji został wyło-wiony z morza lub znaleziony na pla-ży. Nic bardziej mylnego. Chociaż naPomorzu wielu mieszkańców zajmu-je się poławianiem bursztynu (zwła-szcza na Wyspie Sobieszewskieji Mierzei Wiślanej), to w ten sposóbpozyskuje się jedynie 5% masy su-rowca, zużywanej przez polskich ju-bilerów. Przyczyna jest prosta: bur-sztyn z podwodnych złóż, wymywa-nych przez wzburzone fale Bałtyku,kończy się, a morze wyrzuca na brzegprzeważnie niewielkie bryłki „złotaPółnocy”. Natomiast naprawdę istot-ne zasoby jantaru zalegają w ziemiw rozległych złożach, przeważnie naPomorzu, ale również w mniejszychilościach na Mazurach, Kurpiach,a nawet na Lubelszczyźnie (rejonHrubieszowa).

Problem w tym, że nasze najwię-ksze złoża bursztynu bezmyślnie za-

betonowaliśmy. Jak twier-dzą pomorscy geolodzy,na najlepszych żyłachbursztynonośnych po-wstał gdański Port Półno-cny, rafineria „Lotosu”i wschodnie osiedla Gdań-ska. Co więcej, ta nieko-rzystna tendencja jest

Media zaś jakby czyhająna co ciekawsze politycznewystąpienia, wcale nie naj-ważniejsze, by móc je od-powiednio wykorzystywać,interpretować i zwiększaćswoją oglądalność, poczy-tność czy słuchalność.Szczególnie interesujące sąw tym zakresie niektórewypowiedzi niektórychpolityków. Niekiedy wyda-je się, że ci wybrańcy ludu

zabierają głos publicznie,byleby zaistnieć, byleby towłaśnie nimi zajęły się me-dia. Często chodzi też imo to, by sprowokowaćprzeciwnika, pogrążyć gow oczach wyborców i po-kazać im, że wybierająctych drugich, wybrali nie-właściwie. Konkretnychprzykładów nie podaję, bynie oskarżano mnie o stron-niczość.

Zbyt często jednak ciwłaśnie politycy, zarównoz prawicy, jak i ze środkaczy lewicy w swych wypo-wiedziach posługują sięjęzykiem niezrozumiałymdla odbiorcy – używają wy-myślnych słów, rozbudo-wanych metafor, w prze-dziwny sposób zmodyfiko-wanych frazeologizmów.Nierzadko też wykorzystu-ją wyrazy obce lub książko-

we albo tworzą nowe oka-zjonalne formacje słowo-twórcze. Te elementy języ-kowe najpierw przejmujądziennikarze, którzy częstoanalizują je pod każdymkątem, a potem zwykliużytkownicy języka.

Ostatnio dużą karieręzrobiło słowo „kondomi-nium”, które odmienianebyło przez wszystkie przy-padki we wszystkich pol-skich programach telewi-zyjnych, radiowych i tytu-łach prasowych. Wyraz tojednak rzadko używanywspółcześnie w słowni-ctwie politycznym, a w słow-nictwie codziennym wła-ściwie w ogóle. W związkuz tym na co niektórychużytkowników języka padł

Oj, dzieje się, dzieje! Za przyczyną różnych wydarzeńpolitycznych (i nie tylko) społeczeństwo polskiewyraźnie się podzieliło. Ponoć jednak, jak donoszą

rozmaitego rodzaju sondaże, nie na równe części.

Cóż tam, panie, w polityce?

Ch yba każdemu z nas pobyt nad

polskim morzem kojarzy się

ze zbieraniem bursztynowych

kamyków, wyrzuconych na plaże przez sztorm.

Bursztynowawizytówka

Bursztynowawizytówka

Page 27: Monitor Polonijny 2010/10

PAŹDZIERNIK 2010 27

kontynuowana: wbrew protestom ju-bilerów Port Gdańsk nadal realizujeinwestycje na działkach, które praw-dopodobnie kryją w sobie ogromneilości jantaru, bez uprzedniego prze-szukania terenu i wydobycia cenne-go kamienia. Przyczyną tego postępo-wania jest nieżyciowe prawo: legalnewydobycie bursztynu wiąże się z wie-loma biurokratycznymi przeszkoda-mi, dlatego Zarząd Portu Morskiegowoli je sobie odpuścić, obawiając się,iż procedury geologiczne wstrzyma-łyby inwestycje w porcie na dobre 5-10 lat.

Tam, gdzie zawiodły przepisy, tamdoskonale radzą sobie bursztynowikłusownicy. Pod osłoną nocy na gda-ńskie bursztynonośne wyspy Stogii Sobieszewo regularnie udają sięzorganizowane grupy, które wydoby-wają nielegalnie ten cenny surowiec.

Wydobycie wygląda tak: na miejsceprzyjeżdża samochód wyposażonyw motopompę i wąż strażacki, nastę-pnie do piaszczystej gleby pod wyso-kim ciśnieniem wtryskiwana jestwoda, która wymywa w podłożu kil-kumetrowy dół. Bursztyn, jako lżejszyod wody, wypływa na powierzchnię,dzięki czemu można go zebrać.Jednej nocy można w ten sposób wy-dobyć kilkadziesiąt, a nawet kilkasetkilogramów! Przy wjeździe do lasuzawsze stoją na czatach zaufane oso-by, które w razie potrzeby ostrzegająkolegów przez komórkę. Jeżeli na ho-ryzoncie pojawia się samochód poli-cji lub Straży Granicznej, motopompajest porzucana, a uczestnicy nielegal-nego procederu uciekają. Mimo wy-siłków służb porządkowych, bardzotrudno jest złapać kogoś na gorącymuczynku.

Drugim sposobem pozyskania su-rowca jest przemyt, przeważniez Ukrainy. Jednak w ostatnich latachpodjęto wiele działań, aby te wszy-stkie problemy rozwiązać: w Gdań-sku ruszył pilotażowy projekt pry-watnego legalnego wydobycia bur-sztynu, a samorządy z Polski i Ukrainypodpisały porozumienie o współpra-cy, dzięki któremu część wydobywa-nego na Polesiu bursztynu legalną

drogą trafi do pomorskich zakładówjubilerskich. Jeśli wszystko pójdziezgodnie z planem, problemy nielegal-nego wydobycia i przemytu „złotaPółnocy” zostaną rozwiązane do 2012roku – istnieje koncepcja, by bur-sztyn stał się jednym z oficjalnychsymboli polsko-ukraińskich mi-strzostw Europy w piłce nożnej.

JAKUB ŁOGINOW

blady strach, no bo niby comiał autor wypowiedzi namyśli, określając współcze-sną Rzeczpospolitą Polską„kondominium rosyjsko-niemieckim”? A że autorwypowiedzi to lider liczą-cego się dużego ugrupowa-nia politycznego, człowiekalbo przez wyborców uwiel-biany, albo znienawidzony,no to rozpętała się dysku-sja. I pewnie część osób, za-nim zajęła w niej głos,sprawdziła w słownikachznaczenie owego „kondo-minium”, zaś część od razu,na wszelki wypadek, zaczę-ła takiemu określaniu Pol-ski zaprzeczać. Na interne-towym serwisie społeczno-ściowym Facebook pojawi-ła się nawet strona prze-

ciwników nazywania na-szego kraju w ten sposób(zainteresowanym podajęadres: http://www.facebo-ok.com/pages/Polska-nie-jest-kondominiu/107021032691872), zaś znany show-man, prezenter radiowyi telewizyjny, satyryk Szy-mon Majewski w swoimprześmiewczym programie„Szymon Majewski Show”połączył leksem „kondomi-nium” z innym, podobnymbrzmieniowo „kondomem”.Oczywiście świadomie zro-bił to, co część Polaków ro-biła nieświadomie.

Ale czym w końcu jestto „kondominium”?

To wyraz przejęty z nie-mieckiego (niem. Kondo-minium), ale tak napraw-

dę wywodzący się z łaci-ny: con- = ‘współ-’, domi-nium = ‘panowanie’, ozna-czający albo ‘wspólne rzą-dy dwóch lub kilku państwnad jakimś krajem’, albo‘terytorium znajdujące siępod wspólną władzą dwulub kilku państw’. Noi wszystko jasne!!!

A czy Polska jest kondo-minium rosyjsko-niemiec-kim czy nie, nie mnie siętutaj wypowiadać, bomiejsce ku temu nieodpo-wiednie, choć oczywiściejakieś tam zdanie na tentemat mam.

Wydawałoby się, że po-litycy, zwłaszcza wobeczbliżających się wyborówsamorządowych, będą mó-wić prostym, zrozumia-

łym językiem, ale nie. Zbytczęsto musimy się zasta-nawiać nad tym, co po-wiedzieli, a niekiedy poprostu zgadywać, co mielina myśli, wypowiadającte, a nie inne słowa. Oczy-wiste jest, że każda takainterpretacja uzależnionajest od opcji politycznejautora wypowiedzi i jej in-terpretatora. Najważniej-sze jest jednak, abyśmynie bali się i nie wstydzilipytać, nawet publicznie,o co chodzi, jeśli jakichśfraz czy pojedynczychsłów nie rozumiemy. Cie-kawe, czy nasi politycy bę-dą potrafili na te pytaniaodpowiedzieć.

MARIA MAGDALENANOWAKOWSKA

Page 28: Monitor Polonijny 2010/10

MONITOR POLONIJNY28

Redakcja „MonitoraPolonijnego“ oferuje zakuproczników naszego pisma z lat 2005-2008, oprawionychw twarde okładki. Cenajednego tomu wynosi 15 europlus koszty przesyłki (naterenie Słowacji to koszt 1euro, do Czech – 5,50 euro, dopozostałych krajów UE – 6,90 euro).

Zainteresowanych prosimy o zgłaszanie zamówień podadresem e-mail: [email protected] bądź pod

numerem telefonu: +421 907 139 041I L O Ś Ć E G Z E M P L A R Z Y

O G R A N I C Z O N A !

P A Ź D Z I E R N I K W I N S T Y T U C I E ➨ CRAZYCURATORS BIENNALE III

1-22 października, Bratysława, Dom umenia, Nám. SNP 12 • Prezentacja twórczości Tomka Wendlanda wg koncepcji kuratorskiej Sławomira SobczakaWięcej na: www.crazycurators.org lubwww.crazycuratorsbiennale.org

➨ SATYRYKON – Wystawa karykatur1-15 października, Bańska Bystrzyca, Štátna vedeckáknižnica, Lazovná 9 • Na wystawie są prezentowanenajlepsze prace w historii festiwalu „Satyrykon”

➨ JAZZOVÝ FESTIVAL KOSZYCE2 października, godz. 19.00, Koszyce, Agentúra GeS, L.Novomeského 13 • Koncert P. M. (Paweł Mazur)Elektric Quartet w składzie: Paweł Mazur – bas, PiotrSmoleń – gitara, Mariusz Dziekan – keyboard,Bartłomiej Rojek – perkusja (www.pmeq.pl) • Więcejna: http://www.jazzfest.ges.sk/

➨ FESTIVAL MULTIKULTURALNY BARBAKAN2 października, godz. 16.00, Bańska Bystrzyca, Klub 77,Horná 54 • 3 października, godz. 15.30, BańskaBystrzyca, Divadlo Ivana Palúcha • Prezentacjapolskich filmów offowych • Więcej na:www.barbakanfest.sk

➨ KONCERT CHOPINOWSKI5 października, godz. 18.00, Bańska Bystrzyca,Koncertná sala ZUŠ J. Cikkera, Štefánikovo náb. 6Koncert pianistyczny Zuzany Niederdorfer-Paulechovejw ramach festiwalu Hommage a Chopin - Hommagea Schumann.

➨ FESTIVAL ARS POETICAUdział polskich poetów i artystóww międzynarodowym festiwalu poezjiw Bratysławie7 października, godz. 17.00, Bratysława,Instytut Polski • Prezentacja projektufilmowego Ewy Zadrzyńskiej Poezja łączyludzi - Mój ulubiony wiersz8 października, godz. 20.00, Bratysława,Klub 35 mm • Projekcja filmu AndrzejaWajdy Tatarak (2009)10 października, godz. 20.00, Bratysława,Klub 35 mm • Projekcja filmu XaweregoŻuławskiego Wojna polsko-ruska (2009)Ponadto - codziennie projekcjew Instytucie Polskim o godz.17.00 •Szczegółowy program na:www.arspoetica.sk

➨ SWOJĄ DROGĄ7 października, godz. 19.00, Bratysława,Divadlo Meteorit, Čulenova 3 • Koncertgrupy muzycznej „Swoją Drogą”

➨ DJ MENTALCUT7 października, godz. 1.00, Bratysława,klub MMC, Karpatská 28 października, godz. 1.00, Koszyce,priestory kulturparku Kasárne, Kukučínova 2 • Koncerty zespołu nafestiwalu NouveauNu 2010 • Program nawww.vresk.sk.

➨ ORANŻADA7 października, godz. 15.00-18.00, PreszówPrezentacja grupy w Preszowskim Radiu7 października, godz. 20.30, Preszów Klub Christiania,ul. Hlavna 108 października, godz. 22.00, Svidník, Klub Holicstvo,Centralna ulica /hotel Rubin/9 października, godz. 21.00,Bratysława , Klub A4 (nafestiwalu Ars Poetica)Tourne koncertowe grupy ORANŻADA na SłowacjiWięcej na: www.oranzada.com

➨ ARE YOU FREE MUSICFESTIVAL9 października, godz. 18.00, Dunajská Streda, MsKS,Korzo Bélu Bartóka 1 • Koncert grupy muzycznej„100nka” • Więcej na: www.100nka.pl

➨ MEDZYNARODOWY FESTIWAL AKORDEONOWYUdział czołowych przedstawicieli polskiejakordeonistyki9 października, Dunajská Streda • Kursy mistrzowskiez udziałem Dariusza Baszaka i Piotra Chololowica10 października, godz. 18.30, Dunajska Streda,Evanjelicky kostol • Koncert Marcina Wyrostka12 października, godz. 19.30, Pieszczany, SálaSlovenských liečebných kúpeľov • Koncert DariuszaBaszaka i Bogdana Dowlasza

➨ LEWOCKIE BABIE LATO10 października, godz. 15.00, Lewocza, Kongresová sálaKoncert pianistyczny Tomasza Kamieniaka.Więcej na: www.lblfestival.eu

Redakcja „Monitora Polonijnego” przygotowuje

jubileuszowy koncert z okazji 15-lecia czasopisma,

na którym wystąpi legendarny zespół

CZERWONEGITARY20 listopada 2010 w Teatrze Arena w Bratysławie

Podczas uroczystości zostanie zaprezentowana publikacja

pt. „Polska oczami słowackich dziennikarzy”.

Patronat nad przedsięwzięciem przyjął

J. E. Ambasador RP w RS Andrzej Krawczyk.

Więcej informacji w listopadowym numerze „Monitora”

W październiku w Galerii umelcov Spišaw Spiskiej Nowej Wsi ( ul. Zimná 46) będziemożna podziwiać wystawę, zatytułowaną„Serce w wieży”, której autorem jest GabrielPetraš – nasz rodak z Trenczyna.

Page 29: Monitor Polonijny 2010/10

PAŹDZIERNIK 2010 29

KLUB POLSKI NITRAuprzejmie informuje, żemsze święte w językupolskim odbywać siębędą w nitrzańskiejkatedrze w każdąpierwszą niedzielęmiesiąca o godz.15.00.

ROMANA GREGUŠKOVÁPREZES KLUBU POLSKIEGO

W NITRZE

P O L S K I M➨ SPEKTAKLE TEATRALNE DIVADLA KONTRA

9 i 10 października, godz. 19. 00, Spiska Nowa Wieś,Dom Matice Slovenskej, Zimná ul. 6823 i 24 października, godz. 19.00Najnowsze spektakle w reżyserii polskiej reżyserkiKlaudyny Rozhin • Žena v čiernom (The Woman inblack) i Conor McPherson Sv. Mikuláš

➨ FESTIVAL MOON RIDE 511-16 października, Koszyce • Udział polskich artystówna festiwalu sztuki współczesnej w Koszycach:11 października, godz. 21.30, Koszyce, TabačikaKulturfabrik, Gorkého 2 • Koncert zespołuNAPSZYKLAT: DR. MABUSE - DOBRODRUHWięcej na: www.myspace.com/napszyklat12 października, godz. 17.00, Koszyce, Múzeum VojtechaLöfflera, Alžbetina ul. 20 • JACEK FRAS • Więcej na:www.jacekfras.com12 października, godz. 20.30, Koszyce, Mestská krytáplaváreň, Protifašistických bojovníkov 4PRAWATT & KIEGŐ IZZÓK • Więcej na:www.prawatt.com i www.kiegoizzok.com 12 października, godz. 21.30, Koszyce, TabačkaKulturfabrik, Gorkého 2 • Koncert zespołu NAPSZYKLAT:DR. MABUSE - DOBRODRUH • Więcej na:www.myspace.com/napszyklat13 października, godz. 20.00, Koszyce, kostoldominikánov, Dominikánske námestieKoncert JACASZEK + SELFBRUSH • Więcej na:www.jacaszek.com, www.myspace.com/jacaszek,www.myspace.com/selfbrush

14 października, godz. 19.30, Koszyce, TabačkaKulturfabrik, Gorkého 2 • Autorski spektaklRomana Woźniaka SEKSTET, TRZY DUETYI SPINKA14 października, godz. 19.30, Koszyce, TabačkaKulturfabrik, Gorkého 2 • Koncert zespołu NEWESTZEALAND • Więcej na: www.newstzealand.net 16 października, godz. 18.00, Koszyce, KasárneKulturpark, Kukučínova 2 • JOANNA ZIMEMCZYK & YANIV MINTZER: IMPRESSIONS16 października, godz. 22.30, Koszyce, TabačkaKulturfabrik, Gorkého 2 • Koncert zespołu3MOONBOYSWięcej na: www.myspace.com/3moonboys

➨ EKOTOPFILM11-15 października 2010, Bratysława •Prezentacja polskich filmów w ramach 37. Międzynarodowego Festiwalu FilmówEkologicznych Ekotopfilm 2010 • Więcej na:www.ekotopfilm.sk

➨ BIENÁLE ANIMÁCIE BRATYSŁAWA12 – 16 października, Bratysława • Prezentacjakolekcji młodej polskiej animacji wg wyboruMariusza Frukacza pod tytułem Tradycjai eksperyment14 października, godz. 9.30, kino 35 mm naFilmovej a televíznej fakulte VŠMU15 października, godz. 17,00, kino MladosťProjekcja filmów z udziałem Ewy Sobolewskieji Jerzego Moskowitza

➨ SIETE 201016 października 2010, Bratysława,Hudobný klub U Očka, Karpatská 3 •Prezentacja twórczości poetyckiejZofii Bałdygi • Więcej na:wwww.literackie.pl.

➨ JAZZ PRESZÓW21 października, godz. 18.00, Preszów,sála Čierneho orla Parku kultúrya oddychu, Hlavná 50Koncert zespołu PAWEŁ KACZMARCZYKAUDIOFEELING

➨ BRATISLAVSKE JAZZOVE DNI22 października, godz. 19.00,Bratysława, PKO, Nábr. arm. gen.Ludvíka Svobodu 9 • Koncert AgiZaryan (www.zaryan.com) Więcej na:www.bjd.sk

➨ TRENCZYŃSKA JESIEŃ MUZYCZNA24 października, godz. 18.00,Trenczyn,Galéria M. A. Bazovského • Koncertchopinowski pianisty WaldemaraWojtala i śpiewaczki Jadwigi Rappe

➨ CHOPIN, SZYMANOWSKI - KONCERTJOANNY DOMAŃSKEJ25 października, godz. 18.00, BańskaBystrzyca, Koncertná sala Akadémieumení • Koncert wybitnej polskiejpianistki Joannay Domańskej

Panu Dyrektorowi Instytutu Polskiego TomaszowiGrabińskiemu i Jego Małżonce Katarzynie z okazji zawarciazwiązku małżeńskiego, które to wydarzenie miało miejsce wewrześniu w Bratysławie, życzymy wszystkiego najlepszego nanowej drodze życia!

Redakcja „Monitora Polonijnego” oraz przyjaciele z Klubu Polskiego

Redakcja

ogłasza nabórwspółpracowników

Jeśli lubisz pisać, masz ciekawe pomysły,zapraszamy do współpracy! Poszukujemy teżkorespondentów z regionów Żyliny i Martina.W dniu16 października (sobota) w Instytucie

Polskim w Bratysławie odbędzie sięszkolenie dziennikarskie, które poprowadzi mgr Alina Kietrys – publicystka, nauczycielakademicki z Instytutu Filozofii, Socjologiii Dziennikarstwa Uniwersytetu Gdańskiego.Zainteresowanych prosimy o zgłaszanie się

po numerem telefonu: 0905 623 064 lub podadresem e-mail: [email protected]

ŻYCZENIA

U W A G A ! ! !Informujemy, że koszty roczne pre-

numeraty naszego czasopisma na rok2010 wynosą 12 euro (emeryci, renciści,

studenci – 10 euro). Wpłat należydokonywać w Tatra banku (nr konta

2666040059, nr banku 1100). Dokonującwpłaty prosimy o napisanie w formularzubankowym imienia i nazwiska. Nowychprenumeratorów prosimy o zgłoszenie

adresu, pod który „Monitor” ma być przesyłany. Kontakt

do redakcji: [email protected] nr tel. 0907 139 041.

„Monitora Polonijnego“

Page 30: Monitor Polonijny 2010/10

Do tego dochodzą rozpowsze-chniane stereotypy: tulipany, nar-kotyki, eutanazja, homoseksua-lizm, prostytucja.... Aż ciarki prze-chodzą. A ja wołam: „Turyści, opa-nujcie się! Jedźcie na wieś, zajrzyj-cie do kościoła, odwiedźcie przed-szkola i domy opieki! To ułożone,stabilne i konserwatywne społe-czeństwo. Może nawet czasami zabardzo...”.

No właśnie, a co ja tutaj robię odprawie trzydziestu lat?

Będąc jeszcze studentką, na mię-dzynarodowym obozie w Finlan-dii poznałam Holendra, swojegoprzyszłego męża. Przez dziesięćlat korespondowaliśmy ze sobą,a ton tych listów robił sie corazbardziej romantyczny. Gdy w kilkadni po wprowadzeniu stanu wo-jennego w Polsce zjawił się mójrycerz w szoferce TIR-a pierwsze-go konwoju z pomocą humanitar-ną, nastąpiły najpiękniejsze oświad-czyny.

W kilka miesięcy później w Po-znaniu wzięliśmy ślub. Mój mążpo kilku dniach wyjechał, bo niestać go było na przedłużenie wizy.Na każdy dzień pobytu musiał wy-mieniać sporą sumę marek za-chodnich, co dla studenta, nawetzachodniego, było majątkiem.I tak przez dwa lata odwiedzali-śmy się co kilka miesięcy. Fokkokończył w Delft elektrotechnikę,a ja próbowałam zrobić w Pozna-niu doktorat. No ale służbom pa-szportowym nasze wycieczki prze-stały się podobać. Otrzymałampaszport w jedną stronę z komu-

nikatem, że albo wyjeżdżam terazna stałe, albo nie wyjadę już nigdyz kraju. Był rok 1984.

Holandia przyjęła mnie z otwar-tymi ramionami. Zaczęło się co-dzienne życie. Przez kilka lat mie-szkaliśmy w akademiku, gdzieurodził się nasz syn. Potem pierw-sza praca mojego męża, drugiedziecko – córka i pierwszy wyma-rzony domek o szerokości 4 i dłu-

gości 10 metrów. No i pierwszezetknięcie się z różnicami pomię-dzy zwyczajami wyniesionymiz Polski i tymi, tutaj zastanymi.Zapalenie ucha – przykładam dzie-cku namoczony w alkoholu kom-pres rozgrzewający i jadę z nim narowerze do lekarza. Jest grudzień.Dostaje mi się – zdjąć wszystkoi do domu na rowerze z gołą głów-ką, bo potrzebny jest zimny, a nieciepły kompres. Gorączka? Wyrzu-cić pierzynę, przykryć dzieckoprześcieradełkiem. Ale nie od-puszczałam i zapalenie oskrzelileczyłam syropem z czarnego bzu,własnej zresztą produkcji. Najwa-żniejsze to umieć połączyć mądro-ści życiowe obydwu narodów.I tak to jest do dzisiaj. Życie w ro-dzinie dwukulturowej jest bardzointeresujące.

A co z Polską? Założyłam stowa-rzyszenie „Scena Polska”, aby spro-wadzać do Holandii teatry i orga-nizować przeglądy filmowe. Odlat organizuję też wianki, andrzej-ki i nawet jeden raz sylwestra. I poco to wszystko? Nie wiem, chybaz egoizmu. Chcę w tym wszystkimbrać udział. Ale też z wielką przy-jemnością od czasu do czasu udami się zorganizować coś holender-skiego w Polsce. Najważniejsze,żeby Holendrzy i Polacy rozumieliswoje upodobania i zwyczaje orazaby szanowali sie nawzajem. Bowiele nas łączy. Jak już wcześniejwspomniałam, przeciętni Holen-drzy niewiele się od nas różnią. Sąotwarci, rodzinni, mają poczuciehumoru i lubią tanio kupować!

Czym się na pewno różnimy, totym, że my Polacy uwielbiamy na-rzekać. A Holender ma na wszy-stko jedną odpowiedź: prima! Je-szcze tolerancja, oni ją mają, a myniestety nie.

Ale proszę, bądźcie tolerancyjnidla autorki tego artykułu. Tylechciałabym Wam opowiedzieć,a już przekroczyłam limit znaków.A może redaktor naczelna „Moni-tora Polonijnego” da mi jeszczew przyszłości szansę?

Pozdrawiam z Holandii!ZOFIA SCHROTEN-CZERNIEJEWICZ

H olandia – jeden z najbardziej znanych i...nieznanych krajów europejskich. Przybyszowiz zewnątrz wydaje się, że po zwiedzeniu

Amsterdamu, Madurodamu, tj. miniaturowej Holandiiw Hadze, Keukenhofu – największej wystawy kwiatowejw Leiden, posmakowaniu sera w Volendam i wypiciugrolscha po meczu Ajaxu na stadionie Arena wie o niej już wszystko.

MONITOR POLONIJNY30

Holandia bez stereotypów

O AUTORCE: Prywatnie: mąż Holenderi dwoje dzieci: syn – lekarz, córka – stu-dentka fizjoterapii. Z urodzenia pozna-nianka, absolwentka socjologii, w latach1975-1984 wykładowca na uczelniach ar-tystycznych, związana najdłużej z poznań-ską Akademią Muzyczną. Od 1984 rokumieszka w Holandii, gdzie w 1992 rokuzałożyła stowarzyszenie Pools Podium -Scena Polska, a od 1994 wydaje kwartal-nik „Scena Polska”; dziennikarka i anima-torka kultury. Więcej: www.scenapolska.nl

Page 31: Monitor Polonijny 2010/10

Był piękny wietrzny dzień. Na po-łudniowym brzegu wyspy Got-

landii drużyna wikinga Torvalda przy-gotowywała się do morskiej wypra-wy. Dziesięciu dobrze zbudowanychmężczyzn ładowało rybackie sieci napokład drewnianego drakkaru. Ka-żdy wiking ubrany był w ciepłą nie-dźwiedzią skórę, na głowie miał hełmz rogami, za pasem jednoręcznymiecz, a na plecach drewnianą tarczęi kolczugę oraz łuk i strzały. Wikin-gowie słynęli ze swej walecznej natu-ry i rozbojów. Wielu z nich wypływa-ło w morze w poszukiwaniu przygód.W morskich portach wymieniali fo-cze skóry, morskie kły, żelazną brońna inne towary.

Tym razem wypływali, by napełnićrybackie sieci rybami i zapewnić ży-wność mieszkańcom Gotlandii naczas ostrej zimy. Niebo było czyste,a morze spokojne. Nic nie zapowiada-ło zbliżającego się sztormu. Nagle zro-biło się ciemno, zerwał się porywistywiatr. Załoga musiała walczyćze wzbierającymi falami.Deszcz padał coraz moc-niej, a łódź powoli ulega-ła gniewowi morza.

Torvald obudził się namokrym piasku. Trząsłsię z zimna. Rozejrzał sięi zobaczył rozbitą łódźoraz grupę zbrojnychżołnierzy. Ucieczka czywalka nie miały sensu. Wraz ze swojądrużyną został pojmany i odprowa-dzony do siedziby tutejszego władcy.Okazało się, że morze wyrzuciło wi-kingów w pobliżu Fromborka. Gródten usytuowany był na wzgórzu,z którego w dole widać było brzegiZalewu Wiślanego i pola uprawne.Otaczały go wały ziemne i drewniane

palisady. Torvald od razustwierdził, że taka fortyfi-kacja nie jest wystarcza-jąca, by ochronić mie-szkańców przed wrogiminapaściami. Wraz z druży-ną stanął przed obliczemksięcia Gościmira.

– Witaj, Torvaldzie! Bóg morza ze-słał was na brzeg Fromborka. Jakie by-ły wasze zamiary?

– Gościmirze, nasz drakkar rozbiłsię podczas połowów morskich –odrzekł Torvald.

– Nie oszukasz starego lisa. Wyłowi-liśmy wasze miecze i łuki – spojrzałgroźnie Gościmir.

– Książę, słyniesz ze swej mądrości,więc wiesz, że wiking nie rozstaje sięze swoją bronią. Na morzu jest wielepotworów. Wypłynęliśmy, by zapew-nić naszym kobietom i dzieciom ży-wność na zimę. Proszę, byś pomógłmnie i moim rybakom zbudować no-wą łódź, byśmy mogli powrócić doGotlandii.

Gościmir zwołał naradę starszyzny.Wikingowie słynęli jako wspaniali bu-downiczowie łodzi. Książę postano-wił zatem złożyć Torvaldowi pewnąpropozycję.

– Torvaldzie, ty i twoja drużynabędziecie naszymi gośćmi i otrzyma-cie drewno na budowę nowej łodzi,

pod warunkiem, że zbuduje-cie jeden szybki drakkar ta-kże dla nas.

– Zgoda, Gościmirze –przytaknął rudą głową wi-king.

I tak od rana do wieczorawikingowie wraz z pomocą

fromborskich cieśli budowali nabrzegu Zalewu Wiślanego dwa pięk-ne drakkary, a kobiety szyły dla nichkolorowe żagle. Gdy łodzie były goto-we, drużyna Torwalda z radością szy-kowała się do żeglugi powrotnej.

– Gościmirze, twój drakkar jest jużgotowy. Czy zgadzasz się na nasz po-wrót do Gotlandii?

– Torvaldzie, płyńcie szybko do do-mu i niech wasze sieci będą ciężkieod ryb! – odrzekł na pożegnanie ksią-żę Gościmir.

Wikingowie w spokoju wypłynęlina otwarte morze. Gościmir z oddaliobserwował ich oddalającą się łódźi przyglądał się tej, którą pozostawilidla niego w porcie. Zastanawiał się,czy Torvald powróci kiedyś po szyb-ki drakkar, czy zbudowany przez wi-kingów statek wzmocni obronę po-rtu… Różne myśli kłębiły się w gło-wie księcia.

A ty, mały wikingu, już śpij spo-kojnie…

KASIA GREGUŠKA

PAŹDZIERNIK 2010 31

Torvald i jego drużyna we Fromborku´

Page 32: Monitor Polonijny 2010/10

AGATA BEDNARCZYK

Piersi kurczaka faszerowane szpinakiem

Zupa z cukinii

Składniki:• piersi kurczaka• szpinak (może być mrożony)• odrobina masła

• ser feta• sos pesto• 2 ząbki czosnku

• sól, pieprz• Vegeta• tymianek

Sposób przyrządzania:Szpinak podsmażamy na łyżeczceoliwy i maśle, wrzucamy do niegoposiekany czosnek, a gdy masawystygnie, dodajemy ser fetai pozostałe przyprawy do smaku.Mieszamy aż do uzyskania jednolitejkonsystencji farszu. Piersi kurczaka kroimy na jaknajwiększe filety, które delikatnierozbijamy tłuczkiem. Następniez jednej strony cienko smarujemy jesosem pesto, doprawiamy solą

i pieprzem a potem, nałożywszy farszz jednej strony, zawijamy filecikw roladki. Na patelni rozgrzewamyoliwę, kładziemy nasze roladkizakończeniem do dołu i podsmażamyna rumiano. Następnie przekładamy jedo naczynia żaroodpornegoi pieczemy w piekarniku (temp. 180stopni) około 30-40 minut. Roladki sąwyśmienite na gorąco, ale gdywystygną, można je pokroić nakanapki jako oryginalny dodatek.

Sposób przyrządzania:Na odrobinie oliwy podsmażamy cebulę, dodajemy do niejpokrojony w kostkę boczek i posiekany czosnek, po czymdoprawiamy ulubionymi przyprawami. Następnie dodajemystartą na tarce marchew i pietruszkę oraz cukinię (startąna plastry lub pokrojoną). Gdy cukinia puści sok,dodajemy wody i gotujemy około 10 minut. Uważamy, bycukinia się nie rozpadła. Następnie wrzucamy do zupyserek topiony, całość miksujemy chwilę i zupa gotowa.Podajemy ją z natką pietruszki lub startym parmezanem.Ani, Mikołajowi i Krystianowi smakuje zawsze. Wy też spróbujcie!

Składniki:• cukinia • cebula • marchew• pietruszka

• czosnek• bekon• serek topiony• natka pietruszki

• sól, pieprz• Vegeta• majeranek

Nie ulega wątpliwości, żew październiku na targumożna kupić jeszcze sporoświeżych warzyw i owoców.To znakomicie, bo dni jużtakie krótkie, a złota jesień

czasami zamienia sięw dżdżystą, szarą porę roku,która nie zachęca do niczego.Zanim zupełnie sięzniechęcimy, zanim zabraknienam witamin, skorzystajmy

z przepisów, jakie przesłałado „Piekarnika” pani AnnaMogilnicka.