100
53 # bezcenny www.loungemagazyn.pl ISSN 1899-1262 lip-sie'13 the issue

lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

Embed Size (px)

DESCRIPTION

The TOURISM Issue. Wysokiej jakości magazyn lifestyle'owy. Bezcenny. High quality lifestyle magazine. Priceless

Citation preview

Page 1: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

53#bezcenny

www.loungemagazyn.pl

ISSN 1899-1262lip-sie'13

the

issue

Page 2: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

żeglu j z nami...

S a i l o r W. G i lu l . A . M a d a l iń s k i e g o 3 / 8 , 3 0 - 3 0 3 K r a k ó w

t e l . + 4 8 5 0 1 6 9 0 2 5 6 , + 4 8 1 2 2 6 6 2 3 2 3 , f a x : + 4 8 1 2 2 6 7 3 5 3 7 , s a i l o r @ s a i l o r. p l

w w w. s a i l o r. p l5 % r a b a t u n a h a s ł o : “ L o u n g e M a g a z y n ”

ulotka A4 zegluj z nami.indd 1 4/25/13 2:25:01 PM

Page 3: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

żeglu j z nami...

S a i l o r W. G i lu l . A . M a d a l iń s k i e g o 3 / 8 , 3 0 - 3 0 3 K r a k ó w

t e l . + 4 8 5 0 1 6 9 0 2 5 6 , + 4 8 1 2 2 6 6 2 3 2 3 , f a x : + 4 8 1 2 2 6 7 3 5 3 7 , s a i l o r @ s a i l o r. p l

w w w. s a i l o r. p l5 % r a b a t u n a h a s ł o : “ L o u n g e M a g a z y n ”

ulotka A4 zegluj z nami.indd 1 4/25/13 2:25:01 PM

Page 4: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

ratuszowalatem...

RATUSZOWAResto-Bar

Rynek Główny 1 Kraków

Rezerwacje:tel.: 12 421 13 26

+48 696 474 965

e-mail: [email protected]

MUZYKA

Przyjdź do ogródka i posłuchaj koncertównie tylko jazzowych...

z górnej półkiKULTURA

Zobacz spektakl na Scenie pod Ratuszemi wykorzystaj rabat na kolację...

Smakowite

ORZEŹWIENIEOchłodź się doskonałymi koktajlami w środku lata...

Poczuj nowoczesny smak kuchni włoskieji skosztuj nowego menu...

Skorzystaj z naszego wieloletniego doświadczenia w organizowaniu imprez okazjonalnych i cateringów.

catering

Page 8: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

6 lounge ...bo jakość ma znaczenie

front

kultura

kulinaria

moda

uroda

na koniec

8 REDAKCJA10 IMPREZY I OTWARCIA

96 POZA TYM: WELCOME TO KRK - FELIETON

84 NEWSY 86 ŚWIAT KOSMETYKÓW: PODRÓŻNE MUST HAVE

88 FILTROWANIE 90 KOSMETYCZNA GLOBTROTTERKA

93 PIĘKNO Z NATURY94 GOTOWI NA LATO!

95 PORADY EKSPERTA: MAKEUP DLA WŁOSÓW

58 FASHIN SPOT 60 WYDARZENIA: ZIMNA MIŁOŚĆ MARIUSZA PRZYBYLSKIEGO 62 DRESS CODE:

GDZIEKOLWIEK JEDZIESZ, UBIERAJ SIĘ Z GŁOWĄ!64 MODELKA MIESIĄCA: KATARZYNA JAROSIŃSKA

66 4 MODNE MIEJSCA NA WAKACJE68 ALABAMA SONG - EDYTORIAL

75 MARIA MROVCA: PRZEDE WSZYSTKIM

JAKOŚĆ!76 TRENDY

78 ZIEŃ DLA HOFF80 WYDARZENIA

42 RÓŻNOŚCI44 PODRÓŻE KULINARNE: CO WARTO ZJEŚĆ NA TAJSKIEJ ULICY?46 PODRÓŻE KULINARNE: THE PIE WHO LOVED ME48 PRZEGLĄD RESTAURACJI: ALRINA. BARKA50 CZAS NA PIKNIK51 ZRÓB TO SAM: CYTRYNOWE BABECZKI Z TRUSKAWKAMI53 KĄCIK PIWOSZA: PSZENICA MNIE WCIĄŻ ZACHWYCA

18 KALENDARIUM FESTIWALOWE22 PARĘ KSIĄŻEK DO WALIZKI23 WYDARZENIA24 ROMANS LAST MINUTE: DO TUNEZJI PO SEKS26 PODRÓŻE: TUNEZJA - PIĘKNY PRZYPADEK NA SKUTERZE30 BIZNESTRIP TO WARSAW: EKSKLUZYWNE SMAKI STOLICY32 MY HEAD IS A JUNGLE - FELIETON34 MOTOLOUNGE: TOPLESS MADE IN POLAND36 JEDNYM ZDANIEM: PODRÓŻE NIE KSZTAŁCĄ - FELIETON

fot. Wiktor Franko

Page 10: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

Joanna Jawor

redaktor naczelny / reklama

Agnieszka Sochacka

Natalia Czekaj

Anna Skwarekredaktor działu Kulinaria

[email protected]

Wydawca: MEDIA LOUNGE S.C.Redakcja Lounge Magazynul. Starowiślna 37 / 5b, 31-038 Krakó[email protected] | tel. (012) 633 77 33

OKŁADKA I ZDJ. PO LEWEJZdjęcia: Wiktor FrankoStyl: Ewa ŻurowskaWłosy: Ewa ŻurowskaMake-up: Ewa ŻurowskaModelki: Ewa Kępys

WSPÓŁPRACA:

Michał Adamiec, Paulina Cichowlas, Magdalena Darmobit, Eva Fydrych, Jakub Gil, Ania Grzesiak, Wojtek Klęczar, Monika Machowska, Magda Merta-Mączyńska, Anastazja Mołodecka, Magdalena Nosal, Ewa Pawłowska, Karolina Stęclik, Ania Strugalska, Adrian Suszczyński, Michał Sztorc, Michał Zębik

REDAKCJA:

reklama Kraków

redaktor działów Moda i Zdrowie i Uroda

[email protected]

[email protected]

Joanna Jawor

Page 12: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

10 lounge ...bo jakość ma znaczenie

Tubądzin Design Days

Osoby, które narzekały, że w Krakowie jest mały wybór akcesoriów dla ich pupili, będą wreszcie zadowolone! 13 czerwca odbyło się uroczyste otwarcie sklepu MrauHau (Kościuszki 54). W tym

ślicznym miejscu znajdziemy ekskluzywne pro-dukty dla psów i kotów. MrauHau to więcej niż sklep ze stylowymi ubra-niami i eleganckimi akcesoriami – to prawdziwy

salon SPA dla naszych zwierzęcych przyjaciół. W jego ofercie są usługi fryzjerskie oraz kon-sultacje trenera. Posiadacze zwierząt będą zachwyceni!

21 czerwca odbyło się uroczyste otwarcie sa-lonu Organique w Galerii Kazimierz.Przy owocowym poczęstunku i lampce szam-pana, można było sprawdzić zbawcze działanie

poszczególnych kosmetyków. Do każdych zaku-pów dodawane były aromatyczne upominki. Po oficjalnej cześć zaproszenie goście przenieśli się

na after party do restauracji Nova Resto Bar na krakowskim Kazimierzu, gdzie bawili się do rana.

imprezy i otwarcia

zdję

cia:

Mar

cin

Lew

icki

| lou

nge

zdję

cia:

arc

h. o

rgan

izat

ora

zdję

cia:

arc

h. o

rgan

izat

ora

Otwarcie salonu MrauHau

Organique w Krakowie.

12 czerwca w salonie Hoff w Krakowie (ul. Koso-cicka 7) odbyła się inauguracja Tubądzin Design Days. W trakcie uroczystości zaprezentowano nową kolekcję płytek Tubądzin, zaprojektowa-ną przez Macieja Zienia. Z tej okazji projektant pojawił się w salonie osobiście. Opowiedział o pracy nad kolekcjami Berlin i Monaco, o swo-ich podróżach i inspiracjach w trakcie pracy.

Uczestnicy spotkania mogli wypróbować po-trawy przygotowane przez Piotra Kucharskiego, zwycięzcę konkursu Dzień Dobry TVN, Gotuj o Wszystko. Tego dnia odbyło się również ofi-cjalne otwarcie Strefy Architekta. Wydarzenie to było świetną okazją do popisania się swoimi umiejętnościami w zakresie designu, bowiem podczas eventu odbył się konkurs na projekt

płytki, podczas którego można było wygrać wyjazd na targi Cersaie do Boloni lub możliwość wyprodukowania dekorów według własnego projektu. Nie ulega wątpliwości, że jeśli ktoś planował remont i szukał pomysłów, podczas spotkania z pewnością je znalazł!

Page 13: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

Untitled-3 1 04.06.2013 15:02

Page 14: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

12 lounge ...bo jakość ma znaczenie

W Warszawie obyła się konferencja Noble He-alth pod hasłem Dbam o to co najważniejsze... Dbam o siebie. Spotkanie miało formę koktajlu w przepięknej parkowej scenerii. Nie zabrakło zdrowych przekąsek i atrakcji w formie kon-sultacji i zabiegów, wykonanych przez eksper-

tów. Podczas eventu zaproszeni goście mogli zapoznać się z ofertą marki, która produkuje suplementy diety dla osób dbających o zdro-wie i urodę. Zaprezentowane zostały nowości, w tym Sun Boost produkt wspierający między-narodową akcję: Opalaj się bezpiecznie.

Marka Noble Health jest uwielbiana przez gwiazdy, stąd ich tak liczna obecność podczas wydarzenia. Wśród gości pojawiły się Amba-sadorki marki Magda Modra i Paulina Sykut--Jeżyna.

- Malarstwo Joanny jest przesiąknięte emocjami. Ludzie to czują i wchodzą z jej obrazami w interak-cję, rozmawiają o nich. Takie poruszenie sztuką nie zdarza się bardzo często. Tytuł wystawy – „Emocja” - stanowi także odzwierciedlenie naszego podej-ścia, jakie mamy w SH Studio do projektowania

wnętrz. Chcemy, aby użytkownicy zaaranżo-wanych przez nas wnętrz czuli się w nich moż-liwie najlepiej – komentuje tytuł wystawy Jan Szadkowski, współtwórca SH Studio. Gościom wernisażu Joanny Dąbkiewicz-Luścińskiej ten kurs najwyraźniej także się podoba, co widać

było po ich zadowolonych minach w wieczór wernisażu. Dobre emocje dosłownie unosiły się w powietrzu. Przekonajcie się sami, zaglądając na Wilczą 44.

imprezy i otwarcia

zdję

cia:

arc

h. o

rgan

izat

ora

zdję

cia:

dus

tinfa

rrow

.com

Konferencja Noble Health - Fiu Fiu SPA

Emocja we wnętrzach. Malarstwo Joanny Dąbkiewicz-Luścińskiej w SH Studio

Otwarcie Tarasu Sheraton

zdję

cia:

Mar

cin

Lew

icki

| lou

nge

5 czerwca w Krakowskim hotelu Sheraton odby-ło się uroczyste otwarcie Lounge Baru na tarasie widokowym zlokalizowanym na 5 piętrze. Zaproszeni goście mogli skosztować koktajlu z tapasem oraz innych napojów serwowanych

z baru lodowego. Atrakcją wieczoru była pre-zentacja jednego z najekskluzywniejszych drin-ków w Polsce - Diamentowy Drink oraz show muzyczne w wykonaniu Mateusza Mijala.

Trzeba przyznać, że widok z tarasu na panora-mę Krakowa jest warty odwiedzenia nowego Lounge Baru.

Page 15: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

Le ScandalePlac Nowy 931-056 KrakówTel: 12 430-68-55

www. [email protected]

Otwarte: 7 dni w tygodniu8.00 - do ostatniego gościa

Page 16: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

14 lounge ...bo jakość ma znaczenie

Inauguracja sezonu letniego w Ladies Clinic

Uderzyć piłeczkę tak, żeby osiągnąć jak najlepszy wynik, wyprzedzić rywali i zwyciężyć, przez mo-ment być jak Tiger Woods. Takie cele przyświe-cają każdemu golfiście, ale w Charytatywnym Turnieju Golfowym rozgrywanym 8 czerwca w podkrakowskich Paczółtowicach gra toczyła się o znacznie więcej. Tego dnia w golfowych

potyczkach stawką był uśmiech na twarzach podopiecznych fundacji AVANTI i UNICEF. Charytatywny Turniej Golfowy to niekomer-cyjna impreza organizowana przez Sheraton Krakow Hotel, UBS oraz Fundację Katarzyny Rogowiec AVANTI. Był on skierowany głów-nie do CEOs, prezesów zarządów, menadże-

rów wyższego szczebla w organizacjach oraz partnerów biznesowych. 8 czerwca na jedy-nym w Małopolsce mistrzowskiej klasy polu golfowym Kraków Valley Golf & Country Club w Paczółtowicach odbyła się jego druga edycja.

W sobotę 8 czerwca, z okazji urodzin krakow-skiej restauracji Luminaa, odbył się performan-ce, łączący nowe media i taniec współczesny. Widzowie, z drinkami w rękach, podziwiali niezwykły, lekko demoniczny układ chore-

ograficzny, ukazujący emocjonalność kobiety i mężczyzny. Autorką koncepcji pokazu była Joanna Hawrot, krakowska projektantka mody. Pokaz był zorganizowany w ramach Między-narodowego Miesiąca Fotografii w Krakowie.

Czekamy na kolejne, równie ambitnie obcho-dzone jubileusze na krakowskim Kazimierzu!

zdję

cia:

Ale

ksan

dra

Płos

kazd

jęci

a: M

arci

n Le

wic

ki | l

oung

ezd

jęci

a: B

arto

sz W

asik

Charytatywny Turniej Golfowy

From Fashion to Art

6 czerwca miała miejsce inauguracja sezonu letniego w znanej krakowskiej klinice medy-cyny estetycznej i kosmetyki - Ladies Clinic. Zaproszeni goście mogli obserwować liczne przygotowane przez gospodarzy prezentacje, wypróbować pięknie pachnących kosmetyków do ciała oraz obejrzeć nowości, jakie proponuje

salon (m.in. zabieg bambusami). Pokazom to-warzyszyła loteria, w której główną nagrodą, ufundowaną przez BMW, było udostępnienie (na weekend) Mini Coopera. W ramach do-datkowych atrakcji mogliśmy delektować się nowymi smakami herbat Teekane, hiszpańskimi przysmakami restauracji El Toro oraz obejrzeć

pokaz sukni ślubnych Anny Kary. Wszystko to działo się przy kojących dźwiękach saksofonu Arety Chmiel. Teraz z niecierpliwością czekamy na wizytę w klinice i możliwość wypróbowania wszystkich zaprezentowanych nowości kosme-tycznych!

imprezy i otwarcia

Page 18: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

16 lounge ...bo jakość ma znaczenie

potrzebujesz fotografa na imprezę? odezwij się do nas! (12) 633 77 33 / [email protected]

10 Urodziny Hotelu Radisson | 20.06.2013 Kraków

fot: Robert Bednarczyk

Page 19: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

© M

AGGI

E PIU

potrzebujesz fotografa na imprezę? odezwij się do nas! (12) 633 77 33 / [email protected]

10 Urodziny Hotelu Radisson | 20.06.2013 Kraków

fot: Robert Bednarczyk

Page 20: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

18 lounge ...bo jakość ma znaczenie

KALENDARIUM FESTIWALOWE

MALTA FESTIVAL, POZNAŃ

T-MOBILE NOWE HORYZONTY. WROCŁAW

wydarzenia

PRZED NAMI KILKA DŁUGO WYCZEKIWANYCH, BEZTROSKICH MIESIĘCY. NA PLAŻY, NA LEŻAKU, W MORZU, NA PIKNIKU ORAZ - (OBOWIĄZKOWY PUNKT PROGRAMU!) NA FESTIWALACH. BO TYCH TEGOROCZNYCH NIE MOŻNA PRZEGAPIĆ. A JEST SPOŚRÓD CZEGO WYBIERAĆ – POLSKĘ TEGO LATA ODWIEDZĄ M.IN. FLORENCE AND THE MACHINE, PAUL KALK-BRENNER, MY BLOODY VALENTINE, JESSIE WARE, JAMES BLAKE I WIELU, WIELU INNYCH. Oprac. NATALIA CZEKAJ

WAKACYJNE

24.06- 20.07 Impreza z festiwalu teatralnego błyskawicznie przekształciła się w największy festiwal sztuk performatywnych

w Polsce, obejmujący - poza teatrem - muzykę, taniec, film i sztuki wizualne. Wiodącym tematem tegorocznej edycji będzie relacja człowiek-maszyna (jak ogromny wpływ na nasze życie ma technologia), a kuratorem festiwalu zostanie Romeo Castellucci – jeden z najwybitniejszych twórców teatralnych w Europie, laureat Złotego Lwa za całokształt twórczości na Biennale w Wenecji. Warto się wybrać, by obejrzeć aktorskie popisy najciekawszych europejskich grup teatralnych, m.in.: Needcompany, Societas Raffaello Sanzio, czy belgijskiego kolektywu TG STAN.

W ramach festiwalu organizatorzy zapewnili także prawdziwą ucztę muzyczną - 28 czerwca odbył się genialny trójwymiarowy występ Kraftwerk (kto nie był, niech żałuje), a 20 lipca czeka nas koncert Atoms for Peace - grupy, na czele której stoją tacy artyści, jak Thom Yorke (wokalista Radiohead) oraz Flea (basista Red Hot Chilli Peppers). Oprócz tego w ramach festiwalu odbędzie się wiele innych koncertów i wydarzeń - szczegóły na: www.malta-festival.pl

Atoms for Peace

Mike Patton

18-28lipca Międzynarodowy Festiwal Filmowy T-Mobile Nowe Horyzonty to festiwal filmów

wykraczających poza granice konwencjonalnego kina. Podczas tej filmowej imprezy prezentowane są dzieła reżyserów niepokornych, idących na przekór modom, indywidu-

alistów operujących stylem nie do podrobienia. I tym razem podczas 5 dni festiwalu zobaczy filmy, które długo nie dadzą nam o sobie zapomnieć. W niezwykle interesującym programie znajdziemy m.in. szwajcarskie dokumenty muzyczne, Nowe Kino Rosji, czy filmy nurtu cyberpunk.

Od lat program filmowy festiwalu bywa pretekstem i inspiracją do odkrywania nowych horyzontów także w obszarze innych dziedzin sztuki. Pomiędzy jednym seansem a drugim warto wpaść na kon-certy – do Wrocławia zawitają bowiem m.in.: Mike Patton & Tomahawk, Diamanda Galas, L.U.C & Motion Trio oraz Mikołaj Trzaska. Więcej na: www.nowehoryzonty.pl

Page 21: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

19lounge...bo jakość ma znaczenie

JAROCIN FESTIWAL.

SUNRISE FESTIVAL. KOŁOBRZEG

AUDIORIVER. PŁOCK

PRZYSTANEK WOODSTOCK. KOSTRZYN

wydarzenia

Soulfly

Dada Life

19-21lipca

26-28lipca

26-28lipca

Kolejna edycja historycznego festiwalu w stolicy pol-skiego rocka. Kilkanaście tysięcy osób zgromadzonych na Stadionie Jarocin będzie miało okazję poskakać na koncertach doborowej ekipy – na festiwalu zagosz-czą w tym roku m.in.: Soulfly, Suicidal Tendencies, Misfits, Marky Ramone wraz z całą plejadą rodzimych artystów, jak Strachy Na Lachy, Hey, Maria Peszek, Kamil Bednarek czy Dżem oraz laureaci konkursu Hortex Rytmy Młodych, którzy wystąpią 21. lipca na dużej scenie festiwalu. Więcej na: www.jarocinfestiwal.pl

Sunrise to jedna z największych imprez masowych w Polsce z muzyką dance, trance, techno, house. Na początku odbywał się w Mielnie, od kilku lat - w Amfiteatrze w Kołobrzegu. Festiwal zrodził się dość przypadkowo. 25 lipca 1999 r. DJ Kris zorganizował swoje huczne imieniny w klubie Miami Vice w Mielnie. Kris najwidoczniej ma dużo znajomych – impreza cieszyła się coraz większym zaintereso-waniem i w późniejszych latach odbywała się cyklicznie pod nieoficjalna nazwą Imieniny Krisa lub Cztery Dni Śmierci. Od 2004 roku Kris świętuje imieniny już na oficjalnym Sunrise Festival. Zawsze w towarzystwie tysięcy ludzi i doborowych muzyków – w tym roku z niecierpliwością czekamy na występy takich muzyków, jak Alesso, Crazibiza, Dada Life, Danny Avila, Fedde Legrand. Więcej na: www.sunrisefestival.pl

W ciągu 7 lat na malowniczej plaży nad Wisłą oraz na płockim Starym Rynku wystąpiło kilkaset gwiazd muzyki elektronicznej i alternatywnej z całego świata. Koncerty i sety DJ-skie obejrzało już ponad 130 tys. fanów z Polski i Europy, a ostatnia edycja zgromadziła na plaży ok. 16 tys. osób. Jest to obowiązkowa wakacyjna impreza dla wszystkich ceniących taneczną muzykę i klimat zabawy z najwyższej półki. Jakie atrakcje w tym roku? Na nadwiślańskiej plaży pojawią się takie gwiazdy, jak Richie Hawtin, Paul Kalkbrenner, Mr. Oizo, Karin Park, Klute, Nymfo, czy Gus Gus. Więcej na: www.audioriver.pl

1-3sierpniaNa początku sierpnia z największych miast w całym

kraju do Kostrzyna dotrą specjalnie podstawione na tę okazję pociągi. Tysiące ludzi będą bawić się na tym największym tego typu festiwalu w Euro-pie. Impreza – do niedawna kojarzona z świętem polskiego rocka i tłumami podskakującymi w gla-nach w błocie po kolana – zyskuje coraz większą renomę i popularność wśród miłośników mocnych gitarowych brzmień na całym świecie.

W ostatnich latach podczas imprezy grały tak zna-ne gwiazdy, jak Guano Apes, Papa Roach czy Prodi-gy. W tym roku swoją obecność potwierdzili m. in. Ugly Kid Joe, Kaiser Chiefs, Atari Teenage Riot, Emir Kusturica, Anthrax, czy Enter Shikari.

www.wosp.org.pl/przystanek_woodstock Ugly Kid Joe

Page 22: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

20 lounge ...bo jakość ma znaczenie

2-4sierpnia

wydarzenia

Smashing Pumpkins

OFF FESTIVAL. KATOWICE

COKE LIVE MUSIC FESTIVAL. KRAKÓW

TAURON NOWA MUZYKA. KATOWICE

Artur Rojek, pomysłodawca i szef festiwalu, postawił sobie za cel wspieranie muzyki trudnej, nietuzinkowej, nowej – i to właśnie na organizowanej przez niego imprezie wielu znakomitych wykonawców z całego świata miało okazję zaprezentować się w Polsce po raz pierwszy. Od gwiazd światowej alternatywy po nowe, intrygujące twarze polskiej sceny – na OFF Festivalu można usłyszeć wszystko to, na co inne festiwale nie mają pomysłu lub odwagi. O klasie wydarzenia świadczy chociażby fakt, że styczniu 2012 festiwal OFF zdobył prestiżową nagrodę European Festival Award w kategorii Najlepszy Festiwal Średniej Wielkości. W prestiżowym rankingu serwisu Pitchfork – będącego niekwestionowanym autorytetem w świecie muzyki – OFF znalazł się na liście 20 najważniejszych letnich festiwali w roku 2012. W katowickiej Dolinie Trzech Stawów – pięknej zielonej oazie w sercu przemysłowego Śląska – tym razem wystąpią m.in.: Smashing Pumpkins, My Bloody Valentine, Deerhunter, czy Godspeed! You Black Emperor.Więcej na: off-festival.pl

9-10sierpnia

22-25sierpnia

Festiwal początkowo był imprezą brzmień spod znaku hip-hopu, r’n’b i popu. To właśnie na Coke Live Music Festival po raz pierwszy w Polsce wystąpili m.in.: Jay-Z, Rihanna, Missy Elliot, Timbaland, 30 Seconds To Mars, Panic At The Disco, Kaiser Chiefs, Lily Allen, You Me At Six i Kid Cudi. Z czasem na terenie krakowskiego Muzeum Lotnictwa zaczęły się pojawiać także najznamiennitsze gwiazdy rocka – i coraz więcej fanów muzyki z najwyższej półki (w zeszłorocznej edycji uczestniczyło 30. tys. osób). Co ciekawe, z festiwalem związany jest także Coke Live Fresh Noise, czyli wieloetapowy program wspierania nowych talentów, podczas którego młodzi producenci, muzycy, didżeje i wokaliści mają okazję spotkać się z najbardziej uznanymi postaciami polskiej muzyki.Na tegorocznej edycji festiwalu swoją obecność potwierdzili m.in.: Wu-Tang Clan, Florence And The Machine i Franz Ferdinand. Więcej na: www.livefestival.pl

Florence and the Machine

Festiwal prezentuje to, co najciekawsze we współczesnej muzyce z pogranicza jazzu, elektroniki i tanecznych rytmów. To właśnie podczas tej imprezy po raz pierwszy w Polsce zaprezentowały się takie gwiazdy muzyki jak Autechre, DJ Krush, Prefuse 73, Jamie Lidell, Amon Tobin, Flying Lotus, Battles, Bonobo czy Fever Ray. Atrakcją dla fanów przyjeżdżających na wydarzenie z całej Europy są nie tylko doznania muzyczne, ale i nietypowa możliwość zabawy w historycznych, postindustrialnych kopalnianych lokalizacjach. Połączenie nowoczesnych brzmień z historycznym dziedzictwem Gór-nego śląska okazało się doskonała receptą na sukces – o czym świadczy m.in. zdobyty w 2010 roku tytuł Najlepszego Małego Festiwalu w Europie przyznany przez European Festival Awards. Perełkami tegorocznej edycji będą z pewnością występy takich gwiazd, jak Moderat, Squarepusher, Skream, Jon Hopkins, DJ Koze, czy też Venetian Snares.Więcej na: www.festiwalnowamuzyka.pl

Page 23: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

6-7września

The Knife

BURN SELECTOR FESTIVAL. WARSZAWA

wydarzenia

Festiwal doskonale znany wszystkim fanom muzyki elektronicznej i tanecznej. Podczas ostatnich edycji, w charak-terystycznych niebieskich namiotach na krakowskich błoniach udało się stworzyć między publicznością a artystami wyjątkowo intymną atmosferę, w której doskonale brzmiały nawet typowo klubowe koncerty, jak ten debiutujących niedawno Niki & The Dove czy Miike’a Snowa. Po licznych zawirowaniach wokół tegorocznej imprezy, została ona osta-tecznie przesunięta na wrzesień i – po raz pierwszy w historii festiwalu – odbędzie się w stolicy. Nową przestrzenią dla koncertów będą Wyścigi Konne, Tor Służewiec przy ulicy Puławskiej 266 – miejsce klimatyczne, zielone i świetnie skomunikowane z centrum miasta. Line up jak zwykle nie zawodzi. Tym razem będziemy się bawić przy dźwiękach The Knife, Jessie Ware, James’a Blake’a i Archive. Więcej na: selectorfestival.pl

15 DNI WYPEŁNIONYCH SZTUKĄ W PRZESTRZENI PUBLICZNEJ, 15 PROJEKTÓW ZREALIZOWANYCH SPECJALNIE NA FESTIWAL, A TAKŻE SZEREG SPOTKAŃ Z ARTYSTAMI I WYDARZEŃ TOWARZYSZĄCYCH – 5. EDYCJA GROLSCH ARTBOOM FESTIVALU JUŻ ZA NAMI.Grolsch ArtBoom Festival to największe i najważniejsze wydarzenie prezentujące w Krakowie sztukę współczesną, zarówno pol-ską, jak i zagraniczną. Spośród innych festiwali poświęconych sztuce wyróżnia go to, że dzieła przygotowane na festiwal są prezentowane w przestrzeni publicznej miasta – tym samym wchodzą w interakcję z otoczeniem i pobudzają przechodniów do refleksji nad rzeczywistością. Tworzone przez rozmaitych młodych twórców projekty łączą sztukę użytkową, performance i happening z muzyką i działaniami społecznymi.

ŻYCIE TO SZTUKA WYBORU – CHOOSE INTERESTING

GROLSCH ARTBOOM FESTIVAL

Prawdziwą gratką dla młodych talentów był odbywający się w ramach festiwalu konkurs Grolsch Bottle Art – zadaniem designerów było stworzenie oryginalnego elementu wypo-sażenia barowego. Projektanci zaskoczyli zarów-no swoją pomysłowością, jak i zaangażowaniem w temat recyklingu. Docenione również to, że podążają oni własną drogą, w myśl hasła Grolscha: „Życie to sztuka wyboru – Choose interesting”. Wśród najlepszych projektów zna-lazły się wieszaki na ubrania i torby, siedziska i lampy do ogródka, numerek do szatni a nawet aranżacja kominka.

Ostatecznie zwyciężczynią konkursu Grolsch Bottle Art 2013 wybrano Ewę Dyk z Krakowa, której dwa projekty bezapelacyjnie przekonały jurorów swoją praktycznością i wykorzystaniem techniki recyklingu. „Siedzisko do ogródka zapro-jektowane dla poznańskiego klubu Opcja wydaje się być dokładnie tym, czego w lokalu dotychczas

brakowało. Trawa otulająca beczkę od piwa do-daje temu prostemu, aczkolwiek wdzięcznemu projektowi akcentu humorystycznego i jest przede wszystkim użyteczne” – uzasadnia wybór Mał-gorzata Gołębiowska, przewodnicząca jury i dyrektor artystyczna festiwalu. Dodatkowo wyróżniono i przyznano nagrody za dwa równie interesujące projekty z wykorzysta-niem butelek piwa Grolsch: oświetlenie do ogródka klubu Dragon w Poznaniu autorstwa Anny Szczęsnej oraz wieszak na ubrania do Strefy Kultywator w Poznaniu autorstwa Krystiana Kusza. Uwagę jurorów przykuło eleganckie i precyzyjne wykończenie pro- jektów oraz nienachalna obecność przedmiotu, idealnie wpasowująca się w otoczenie lokalu.

Wszystkie zwycięskie projekty można już po-dziwiać w wybranych lokalach w Warszawie, Krakowie i Poznaniu.

już za nami

21lounge...bo jakość ma znaczenie

Page 24: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

22 lounge ...bo jakość ma znaczenie

PARĘ KSIĄŻEK DO WALIZKI czyli co warto

przeczytać w te wakacje

Oprac. NATALIA CZEKAJ

MODA, MIŁOŚĆ, MUCCIA„PRADA. OBYCZAJOWY FENOMEN”, GIAN LUIGI PARACCHINI, WYDAWNICTWO DOLNOŚLĄSKIE, WROCŁAW 2013

Włochy, Mediolan, rok 1977. Spotkanie dwojga ludzi. On – Patrizio Bertelli – przedsiębiorca i wul-kan pomysłów. Ona – Miuccia Prada – wytworna signorina, spadkobierczyni rodzinnej firmy i wal-cząca feministka. Odtąd ich losy łączą się, nie tylko

na gruncie zawodowym, ale i prywatnym.Obecnie Prada to coś znacznie więcej niż dochodowa firma. W niezwykłej książce Paracchini analizuje kluczowe etapy tego fenomenu: od powsta-nia firmy przez jej rozkwit i ekspansję po ślubie Miucci z Bertellim aż po osiągnięcie pozycji uznanej marki eksperymentującej w tak różnych dziedzinach, jak sztuka, architektura i… regaty żeglarskie.

MROCZNE ZAKAMARKI LUNAPARKU„JOYLAND”, STEPHEN KING, PRÓSZYŃSKI MEDIA, WARSZAWA 2013

Jeden z najbardziej cenionych twórców literatury gro-zy („Lśnienie”, „Zielona mila”) powraca z poruszającą powieścią, która jest jednocześnie kryminałem i słod-ko-gorzką historią o dojrzewaniu, miłości i śmierci.Devin Jones, student college’u, zatrudnia się na okres wakacji w lunaparku, by zapomnieć o dziewczynie, która złamała mu serce. Nieoczekiwanie okazuje się jednak, że świat zabawy kryje mroczne tajemnice: brutalne morderstwo sprzed lat, losy umierającego dziecka… David musi zmierzyć się z trudnymi prawdami o życiu, a jego świat już nigdy nie będzie taki sam.Życie nie zawsze jest ustawioną grą. Ale czasem nagrody są prawdziwe.

ZAWIŁ-OŚCI WSPÓŁCZESN-OŚCI„OŚCI”, IGNACY KARPOWICZ, WYDAWNICTWO LITERACKIE, KRAKÓW 2013

Najnowsza powieść Ignacego Karpowicza, laureata Paszportu Polityki – o zagmatwanej naturze relacji międzyludzkich, pełnych gier i sądów. Czasem pół-, a czasem serio.

Jak zrozumieć człowieka, który wykasował profil na facebooku? Czy żona może polubić kochankę męża? W końcu – co może łączyć małżeństwo, gejowską parę, mężczyznę zupełnie pozbawionego owłosienia oraz ko-bietę o niejednoznacznej tożsamości? Wbrew pozorom – bardzo wiele...

NA KAŻDY DZIEŃ TYGODNIA„TROCHĘ WIĘKSZY PONIEDZIAŁEK”, KATARZYNA GROCHOLA, WYDAWNICTWO LITERACKIE, WARSZAWA 2013

Katarzyna Grochola – ulubienica polskich miło-śniczek kobiecej literatury zabiera nas w podróż pełną przygód, cudownych chwil, niespodzianek i wskazówek. W zbiorze błyskotliwych, pełnych cie-pła opowieści podpowiada jak żyć w zgodzie ze sobą, pokazuje magię codzienności, uświadamia nam czym są bliskość i prawdziwa miłość. Książka dodaje sił, niejedna z nas w końcu uwierzy w potęgę własnych możliwości – szczęście jest na wyciągnięcie ręki, a życie nie do końca tak oczywiste, jak mogłoby się nam wydawać. Znajdziemy w niej krzepiące historie na każdy dzień, miesiąc, każdy nastrój i pogodę.

AMERYKAŃSKI SEN BEZ HAPPY ENDU„WIELKI GATSBY”, F. SCOTT FITZGERALD, DOM WYDAWNICZY REBIS, POZNAŃ 2013

Na fali wielkiej popularności filmowej adaptacji książki w reżyserii Baza Luhrmanna ukazało się nowe wydanie najsłynniejszej powieść F. Scotta Fitzgeralda, która już w chwili ukazania się została uznana za najpełniejszy obraz „straconego pokolenia” – dojrzewającego w la-tach pierwszej wojny światowej. Barwne lata 20., Nowy Jork, czasy prohibicji, gangsterów i spektakular-nych karier. Wydaje się, że amerykański sen o sukcesie i szczęściu jest na wyciągnę cię ręki niemal dla każdego. W pułapkę marzenia o łatwych pieniądzach i romantycznej miłości wpada Jay Gatsby – któremu świat stopniowo rozsypuje się, gdy wydaje się, że w końcu jest bliski speł-nienia. Jak prawdziwie brzmią najsłynniejsze chyba słowa tej powieści: „Tak oto dążymy naprzód, kierując łodzie pod prąd, który nieustannie znosi nas w przeszłość”…

TAJEMNICE WZGÓRZ WALENCJI

„ZAPACH GORZKICH POMARAŃCZY”, KATE LORD BROWN, PRÓSZYŃSKI MEDIA, WARSZAWA 2013

Niezwykle poruszająca i barwna opowieść o utra-conej miłości i rodzinnych sekretach, sięgająca czasów hiszpańskiej wojny domowej. W baśnio-wej Walencji, pośród dzikiego gąszczu winorośli i drzewek pomarańczy stoi zaniedbany dom,

który przetrwał serię niszczycielskich najazdów wojsk generała Franco. Emma Temple, pochodząca z Londynu znana perfumier, otrzymuje klucz do tajemniczej willi w spadku po zmarłej matce. W starych murach urokliwego miejsca bohaterka powieści stopniowo odkrywa niesamo-witą historię swojej rodziny, bolesnych wydarzeń i utraconych marzeń.

literatura

Page 25: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

Kino pod gołym niebemW piątek 5 lipca w klimatycznym punkcie 21 na Kazimierzu wystar-towało Kino Letnie. Podczas projekcji pod gołym niebem mieliśmy okazję zo-baczyć legendarną „Podróż na Księżyc” – pierwszy filmu s-f w historii kinema-tografii.Po filmie goście ba-wili się na funkowej imprezie w ogródku

– za deckami stanąęli weterani turntablizmu DJ Kfjatek i Pan Zimna Łapa, a wizualizacje stworzył Hurden Husket. Wieczór rozpoczął się spokojną refleksją nad starym kinem, a zakończył tanecznymi pląsami do białego rana. Przed nami jeszcze więcej atrakcji – wszytskich fanów kina zapraszamy do naszego ogródka w każdy piątek wakacji. W lipcu (12., 19. i 26.) wyswietlimy kolejno: „Piętra wyżej”, „Książątka” oraz „Pawła i Gawła”. Czekamy też na Wasze pro-pozycje filmowe – jeśli naprawdę chcecie obejrzeć jakiś film pod niemalże gołym niebem, w największym ogródku na Kazimierzu, to staniemy na rzęsach.

Punkt 21, ulica Izaaka 7, Kraków. Zapraszamy!

24 sierpnia w Krakowie w klubie muzycznym Lizard King zapanuje wyjątko-wa atmosfera „GORĄCEJ MONOGAMII”. Event - organizowany przez kra-kowską Szkołę Dobranych Par – to połączenie wykła-du, szkolenia i coachingu. Dr Andrzej Depko, ceniony polski seksuolog, opowie nam jak efektywnie komu-nikować się ze sobą aby nie leciały iskry. Będziemy mówić o miłości i zrozumieniu, ale także o sposobie na podsycenie ognia namiętności i pożądania pomiędzy partnerami. Uczestnicy dowiedzą się jak prowadzić zdrowy tryb życia we dwoje i w jaki sposób razem podjąć skuteczną walkę o dobrze wyglądające ciało. Umożliwimy udział w dwóch rodzajach coachingu, degustację zdrowego cateringu dietetycznego, uczestniczenia w rewelacyjnym pokazie sztuki barmańskiej a także doświadczenia luksusu na własnej skórze podczas zabiegów kosmetycznych. Każdy będzie też miał okazję zdobyć nagrody a dla pierwszych stu osób przygotowaliśmy zestaw kosmetyków w prezencie. Zapraszamy pary, singli oraz tych, dla których rozwój relacji z bliskimi oraz zdrowie i pielęgnacja są ważnymi elementami życia. Uczestnictwo w wydarzeniu jest bezpłatne!Start imprezy o godz. 11:00

Szczegóły: www.szkolapar.plFacebook.com/SzkolaDobranychPar

wydarzenia

Page 26: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

24 lounge ...bo jakość ma znaczenie

Jak twierdzi doskonale obeznana w temacie Jessica Jacobs, autorka książki Seksturystyka

w przestrzeni post-kolonialnej, coraz chętniej po nowe seksualne doznania wyjeżdżają także Polacy. Mężczyźni najczęściej wybierają wycieczki do Tajlandii, Wietnamu i Kambo-dży, rzadziej na Kubę. Sporą popularno-ścią cieszy się także Krym (ten kierunek

szczególnie lubią też Turcy, którzy rosyj-skie i ukraińskie dziewczyny nazywają Natasza jataszi – czyli: Natasza hop do łóżka).O dziwo sekspodróże budzą coraz więk-sze zainteresowanie wśród kobiet, które najczęściej jeżdżą do Egiptu i Tunezji. One jednak – jeśli wierzyć stereotypom – są mniej skłonne płacić za seks, szukają ponoć zwykle emocjonalnej bliskości i romantycz-nych uniesień.

Inne zdanie ma kanadyjska dziennikarka, Jean-nette Belliveau, która przez ponad dwadzieścia lat podróżowała po świecie, czego owocem jest m.in. książka pt. Romans w drodze. Autor-ka uważa, że kobieca seksturytyka praktycz-nie pod żadnym względem nie różni się od tej w męskim wydaniu. Z przeprowadzonych przez nią badań wynika, że najlepsi kochankowie są na Dominikanie, a najbardziej szarmanccy - na Barbados.

na nas jak narkotyk i nie zaczynamy wierzyć, że nasze wymarzone seks-przygody, bajeczny kochanek i jego stale powtarzane kocham cię – jest realnym życiem. Bo w końcu trzeba będzie prze-cież wrócić do domu (z pustym portfelem/złamanym sercem).

A to i tak nic w porów-naniu z problemami w y w o ł y w a n y m i przez seksturystykę na globalną skalę.ECPAT (End Child Prostitution, Pornogra-phy and Trafficking), jedna z największych międzynarodowych organizacji pozarzą-dowych zajmujących się walką z dziecięcą prostytucją i pornografią, szacuje, że rocznie podróżuje po świecie za seksem ok. 3 mln ludzi, z których 1/3 wykorzystuje nieletnich. Jednym z najchętniej odwiedzanych miejsc jest Tajlandia – ONZ ocenia, że pracuje tam dziś ponad 30 tys. kambo-dżańskich prostytutek, z których 40 proc. ma mniej niż 17 lat.

Najwięcej seksturystów pochodzi z Włoch (ok. 80 tys. rocznie), Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych, Japonii i Chin. Alarmujące są zmiany w ich profilu wiekowym – dotychczas byli to głównie sfru-strowani swoim życiem ludzie w średnim wieku, dziś przybywa spragnionych nowych wrażeń osób w przedziale 25-35 lat.

Na tym jednak nie koniec atrakcji. W specjal-nych pokojach można również obserwować pary (miejscowi aktorzy), które uprawiają seks – za drobną opłatą można nawet owo przed-stawienie reżyserować, podpowiadając co w danej chwili powinni zrobić kochankowie. Nieskrępowana atmosfera udziela się także obsłudze hotelowej, która (oczywiście za od-powiednią cenę) jest w stanie spełnić każdą fanaberię swoich gości. W jamajskim pałacu rozpusty istnieje właściwie tylko jedna regu-ła – robimy to, na co mamy ochotę, ale niko-go do niczego nie zmuszamy. Współczesna Sodoma, czy nowoczesny odpowiednik wakacji „all-inclusive”?

Jedno jest pewne – w cenę tego typu wakacji wliczona jest iluzja. Seksturystyka odrealnia. Gorący romans z dala od domu, pod palmą w rajskim otoczeniu, w atmosferze swobody i braku jakichkolwiek zobowiązań sprawia, że czujemy się jak na haju. I w zasadzie wszystko jest ok, dopóki przyjemność tego typu nie działa

SEKSTURYSTYKA ODREALNIA. GORĄCY ROMANS Z DALA OD DOMU, POD PALMĄ W RAJSKIM OTOCZENIU, W ATMOSFERZE SWO-BODY I BRAKU JAKICHKOLWIEK ZOBOWIĄZAŃ SPRAWIA, ŻE CZUJEMY SIĘ JAK NA HAJU.

DWA TYGODNIE NA JAMAJCE. ZA $3000 BIURO PODRÓŻY OFERUJE NAM PRZELOT, TRZY POSIŁKI DZIENNIE Z NAPOJAMI ALKOHOLOWYMI GRATIS I NOCLEGI W SEKSHOTELU. A W NIM TZW. FREE SERVICE, CZYLI SAUNA, BASEN I SPA, Z KTÓRYCH MOŻNA KORZYSTAĆ DO WOLI. NAJLEPIEJ NAGO, A JESZCZE LEPIEJ, JEŚLI DO WSPÓLNEJ ZABAWY ZAPROSIMY IN-NYCH ROZNEGLIŻOWANYCH TOWA- RZYSZY.

ROMANS LAST MINUTE

DO TUNEZJIPO SEKS

kadr z filmu Pariadies Liebe Ulricha Seidla

lifestyle

Page 27: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

25lounge...bo jakość ma znaczenie

to Pattaya musi być osobistą siedzibą Lucyfera. Po głównym deptaku z niekończącym się pasmem siedzib rozpusty i klubów go-go przechadzają się podstarzali eleganccy Brytyjczycy i Skandy-nawowie z nastoletnimi Tajkami u boku. Gdzie nie spojrzeć – zabawa w miłość, słodka iluzja, gra pozorów…

Ale każda gra kiedyś się kończy. Często po „relaksujących wakacjach” wracamy do domu ze złamanym sercem i wyrzutami sumienia, musimy zmierzyć się z problemami małżeńskimi i uzależ-nieniem od prostytucji (nie wspominając już o ta-kich konsekwencjach, jak choroby weneryczne czy HIV). W rezultacie już z końcem lata wszyscy nerwowo marzą o kolejnym, zimowym wypadzie last minute do bajecznego, beztroskiego Egiptu – gdzie przecież wszystko jest łatwiejsze.

NATALIA CZEKAJ

Coś w tym faktycznie musi być. Kilka lat temu głośno było o badaniu przeprowadzonym przez dwie amerykańskie socjolożki na grupie 240 turystek, które wakacje spędzały w domini-kańskim kurortach. 1/3 z nich przyznała się do seksu z miejscowymi młodymi mężczyznami – jednocześnie 60 proc. z nich miała świadomość, że decydowali się oni na zbliżenia wyłącznie dla pieniędzy.

Kobiece wypady po seks w najsłynniejszych turystycznych miejscowościach stały się tak popularne, że spragnione wakacyjnego ro-mansu kobiety zyskały rozmaite przydomki… Na Bermudach nazywa się je Długimi Ogo-nami, na Martynice – Air Pussy, Jamaj-czycy określają je Butelkami Mleka, które trzeba napełnić, na Barbadosie mówi się o nich, że mają syndrom kanadyjskiej se-kretarki (czemu akurat kanadyjskiej - do końca nie wiadomo).

Kobiety poznają swoich kochanków zazwyczaj na plaży i w okolicznych barach. Za 100-150 dolarów za noc, ich młodzi, piękni i doskonale zbudowani towarzysze sprzedają im marzenia – o ekscytującym romansie, o byciu adorowa-ną i docenianą, o wszystkim, czego brakuje im w codzienności. W końcu zachwycone turystki są w stanie dla swoich nowych chłopaków zrobić dużo, dużo więcej – a oni chętnie to wykorzystu-ją. W Tunezji istnieje specjalne określenie proce-deru naciągania sekspodróżniczek na pieniądze: baiseness. Często pochodzący ze społecznych nizin chłopcy owijają sobie naiwne kobiety wo-kół palca (wyznawać miłość potrafią w ośmiu językach), wyciągając od niech ogromne sumy na życie, mieszkanie, samochód, otwarcie nie-wielkiego biznesu – zwykle sklepu albo kafeterii. Zamiast wspólnego biznesu i romantycznego happy endu kończy się jednak zwykle rozcza-rowaniem, płaczem i majątkiem wydanym na psychologa. Przykładem przykrych konsekwencji takiego wyjazdu jest tu chociażby założony kilka lat temu przez Rosjanki - portal Kunstkamera.net, będący wielką tablicą ogłoszeń z setkami rozpaczliwych opisów i pytań (na zasadzie: kto-kolwiek widział, ktokol-wiek wie), dotyczących zjawiskowych żigo-laków z Egiptu, Turcji i Tunezji – konkretnych, obfotografowanych, wymienianych z imie-nia i nazwiska. Rozpacz jest tym większa, kiedy okazuje się , że nasz ko-chanek Ahmed w ciągu kilku turnusów zaliczył kilkanaście takich jak my, z jedną nawet się ożenił, a z inną ma dziecko.

Po co zatem wyjeżdżać, kiedy jesteśmy świadomi konsekwencji? Bo egzotyka kusi i przyciąga – na miejscu też mamy przecież dostęp do azjatyc-

kich prostytutek, czy umięśnionych mężczyzn chętnych na seks. Ale to nie to samo – i było tak od zawsze.

Podróżowanie za seksem popularne było już w latach 20. XX wieku, kiedy to najchętniej od-wiedzanymi miastami grzechu były Szanghaj, Ber-

lin i Paryż. Wkrótce nie mniejszą sławę – głównie za spra-wą marynarzy – zyskały Rio de Janeiro, Hamburg, no i oczywiście Amsterdam.

Jednak wszyst-kie te miejsca zdecydowanie straciły pozycję w obecnym seksturystycznym rankingu. Na czoło wysunęła się… Pattaya – najsłynniejszy sekskurort w Tajlandii. Miejsce można w zasadzie opisać jednym zdaniem z przewodnika Lonely Planet: Jeżeli Amsterdam, Rio czy nawet Bangkok ze swoimi dzielnicami rozpusty to miasta grzechu,

OKAZUJE SIĘ , ŻE NASZ KOCHANEK AHMED W CIĄGU KILKU TURNUSÓW ZALICZYŁ KILKANAŚCIE TAKICH JAK MY, Z JEDNĄ NAWET SIĘ OŻENIŁ, A Z INNĄ MA DZIECKO.

Pattaya, Tajlandia. Nocne życie na deptaku, powszechnie znanym jako

miejsce, które oferuje wiele rozrywek seksualnych.

fot. 123rf.com

llifestyle

Page 28: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

26 lounge ...bo jakość ma znaczenie

KILKA LAT TEMU, PISZĄC TEKST ZAPOWIADAJĄCY SLAJDOWISKO AUTORSTWA DWÓCH DZIEWCZYN, KTÓRE W WIETNAMIE I Z WIETNAMCZYKAMI NA CO DZIEŃ SPĘDZIŁY KILKA MIESIĘCY, DOGŁĘBNIE PRZESZUKAŁAM INTERNET, BY ZNALEŹĆ NIE- TENDENCYJNE ZDJĘCIE PASUJĄCE DO TEJ OPOWIEŚCI. TRAFIŁAM NA FOTOGRAFIĘ IDEALNĄ DO MOICH WYOBRAŻEŃ O TYM MIEJSCU – PROSTE, DREWNIANE DRZWI, OTWORZONE NA OŚCIERZ, WRĘCZ ZAPRASZAJĄCE DO ŚRODKA, NA TLE NIERÓWNO WYSZPACHLOWANEJ ŚCIANY FRON-TOWEJ DOMU, POKRYTEJ INTENSYWNĄ ŻÓŁTĄ FARBĄ. NIE PRZYPUSZCZAŁAM, ŻE KIEDYKOLWIEK ZOBACZĘ JE NA ŻYWO. I ŻE ZNAJDĘ JE PRZEZ PRZY-PADEK. TO JEST WŁAŚNIE WIETNAM - PIĘKNY PRZY-PADEK.

MIKS DOŚWIADCZEŃWbrew wszelkim bujnym wyobrażeniom o Dalekim Wschodzie, Kraj Wesołych Liliputów, jak go pieszczotliwie ochrzciłam, nie jest już tym zniszczonym osiemnastoletnią wojną państwem, gdzie Amerykanie zostawili po sobie niewiele więcej niż leje po bombach, które dzieci traktowały za baseny w trakcie monsunowych deszczy. Nie jest też Wietnam, jak mogłoby się pozornie wydawać, ojczyzną tandetnie wykonanego dziecięcymi rączkami kiczu, znanego nam w Polsce jako produkty z etykietką: „coś fajnego i niedrogo“. Tak jak każ-dy ma swoją niepowtarzalną i osobistą podróż, tak i każdy może mieć swój Wietnam. Mój to zupa Pho i naleśniki Ban Cuon; uliczny kołtun, zmotany z trąbiących skuterów, komunistyczne poranne newslettery i wszechobecna zieleń. Jak się dobrze pomyśli, to większość z tych wrażeń można mieć za darmo. Często przez przypadek.

PIĘKNYPRZYPADEK

WIETNAMNA SKUTERZE

TYLKO JEDNA ZASADA: TBWSDM Nie powinno się generalizować, lecz nie ukry-wajmy – kraje azjatyckie funkcjonują w świado-mości większości ludzi jako region egzotyczny, dziki, niekiedy wręcz niecywilizowany. Łatwo nieświadomie – na podstawie swoich wyobra-żeń, niewiedzy, stereotypów – wykreować równanie: nieznane + inne = niebezpieczne. Nic bardziej mylnego. Wszystkim tym, u których powstał w głowie chociaż zalążek pomysłu o podjęciu się dalekowschodniej wyprawy, rzeknę jedynie: TO NIC TRUDNEGO. Wietnam nie jest wyjątkiem od zasady określonej przeze mnie roboczym skrótem: TBWSDM – czytaj: termin, bilet, wiza, szczepienia, dolary, mapa. Dokładnie tyle wystarczy, by tam dotrzeć. To, co zdarza się na miejscu, często bywa przyjem-nym przypadkiem.

Po pierwsze: TERMIN. Za sezon najlepszy do podróżowania w regionie Azji Środkowo--Wschodniej uznaje się okres od października do kwietnia – słońce nie grzeje jak stuwatowa żarówka, deszcze są rzadkością, a temperatura znośna. Od maja rozpoczyna się pora deszczo-wa, której kulminacja przypada na nasze waka-cje – ilość wody z nieba jest nieprzewidywalna, tak samo jak pory dnia, w których nas nawiedza. Podróżowanie poza sezonem ma swoje ogrom-ne atuty, jak na przykład mniejsze zagęszczenie turystów czy niższe ceny. Trzeba być jedynie elastycznym na zastane warunki. A te bywają naprawdę przypadkowe.

Po drugie: BILET. Do Wietnamu można dotrzeć wieloma drogami, w zależności od wysoko-ści budżetu i czasu. Najprościej (i zwykle nie najtaniej) wybrać lot bezpośrednio do stolicy

Hanoi lub dawnej stolicy Ho Chi Minh, nam znanej raczej jako Sajgon. Warto poszukiwania rozpocząć odpowiednio wcześniej i śledzić na-wet kilkanaście portali internetowych (w tym zagranicznych), wszak promocje i oferty spe-cjalne są znakiem naszych czasów. Nie zaszko-dzi też sprawdzać bezpośrednio na stronach przewoźników obsługujących loty do różnych krajów Azji przez lotniska w swoich rodzimych państwach – takie rejsy oferują wszystkie znane linie lotnicze, wśród których szczególnie po-lecamy Aeroflot, Aerosvit oraz Qatar Airlines, których poziom obsługi pasażerów mile nas zaskoczył. Dla śmiałków rządnych przygód i dysponujących kilkoma wolnymi tygodnia-mi istnieje śmiała, lecz przygodowa wersja – promocyjny lot do Bangkoku i przejazd do

podróże

Page 29: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

27lounge...bo jakość ma znaczenie

Wietnamu drogą lądową przez Kambodżę lub morską (bez)pośrednio promem do jednego z portów w Delcie Mekongu.

Po trzecie: WIZA. W Ambasadzie Republiki Wietnamu w Warszawie proces ten zajął mi półtorej godziny, a większość czasu spędzi-łam na czekaniu przed okienkiem. Formularz można pobrać z internetu. Wiza siedmiodniowa to koszt około 150 zł, zaś dwutygodniowa – 250 zł. Odpowiednio więcej płaci się za ilość wjazdów do kraju i dłuższy termin. Urzędnicy nie wymagają kopii biletu lotniczego, a jedynie kolorowej paszportowej fotografii. Jeśli ma się szczęście jak ja, to przypadek sprawia, że odbiór następuje w ciągu kilkunastu minut.

Po czwarte: SZCZEPIENIA. Chuchać na zim-ne? Tak, ale z głową. Szczepienia, które warto mieć przed jakąkolwiek wyprawą do kraju, gdzie panuje klimat gorący, a flora bakteryjna zdecydowanie różna od europejskiej, zaliczmy trzy podstawowe: zakaźne zapalenie wątroby typu A i B, tężec i polio. I naprawdę jest to wy-starczająca dla przeciętnego człowieka dawka zabezpieczająca nasze zdrowie, chyba że twój lekarz zasugeruje ci poszerzenie tej listy. Trzy ochronki, pięć ukłuć i po krzyku.

Po piąte: DOLARY. Dla zwolenników gotów-ki to zdecydowanie najbardziej odpowiednia waluta – w większych i mniejszych miastach sprawdza się zarówno wietnamski dong jak i amerykański dolar, różny – jak nie trudno się domyślić – bywa tylko przelicznik. Rada dla wielbicieli plastikowych kart – większość wietnamskich bankomatów pobiera ryczałt manipulacyjny za sam fakt wypłaty (na margi-nesie – tylko do wysokości 2.000.000 dongów). W tym wypadku więcej, oznacza... taniej.

I wreszcie: MAPA. Nie zaszkodzi mieć przy so-bie sprawdzony, rekomendowany przewodnik, który prócz pięknych opisów turystycznych atrakcji i podrasowanych graficznie zdjęć, bę-dzie także skarbnicą praktycznych informacji z konkretnymi adresami, telefonami, ostrze-żeniami lub rekomendacjami. Ale prawda jest taka, że dobra mapa jako minimalny kierun-kowskaz w podróżowaniu, bywa o wiele cie-kawszym towarzyszem w wyprawie – część miejsc na niej zaznaczona bywa pomijana w książkowych wydaniach, a i ze szkiców te-renu w nich umieszczonych niekiedy nie da się doczytać, czy teren jest „zielony“, czy w charak-terze raczej „podmiejski“.

Hotel/hostel/gospodę znajduje się bez więk-szego trudu na dworcu w gąszczu lokalnych reklamodawców z tabliczkami – a cena jest ne-gocjowalna. O tym, co naprawdę powinno się zobaczyć, najlepiej powiedzą sami mieszkańcy w miejscach mniej wypełnionych turystycznym gwarem.

I post scriptum – więcej w tych przygotowa-niach zamieszania, niż realnej potrzeby. Ruszamy.

KOMU W DROGĘ TEMU SKUTERKilka lat temu kupiłam z premedytacją czter-dziestolitrowy plecak. Bez bocznych kieszeni, z minimalnym kominem, lekki. Z premedytacją, bo gdybym mogła, dla poczucia cywilizacyjne-go komfortu woziłabym ze sobą na własnych barkach mały dom. Czterdzieści litrów skutecz-nie ogranicza, zmuszając tym samym do kre-atywnej selekcji. A Wietnam najlepiej zwiedza się w ruchu. Najlepiej od północy, by przez lżejszy dla ludzi Zachodu klimat z miłą dla oka soczystą zielenią otoczenia, stopniowo oswa-jać się z wysoką wilgotnością i słońcem nad czubkiem głowy, ale można też od południa, gdzie kuchnia jest bardziej wyrazista, a ostra opalenizna murowana na wstępie.

Ale bezwzględnie w obu wariantach tych tras trzeba zatrzymać się w kilku wyjątkowych miej-scach. Na część z nich trafia się przypadkiem. I skuterem.

Pierwszą piątkę otwiera gwar, hałas, trąbienie i neony. Jeśli myślisz, że potrafisz prowadzić pojazd dwukołowy o niskiej pojemności silnika, to prawdopodobnie jesteś w błędzie. Każdego, zaprawdę każdego kierowcę, który stanie na lo-

sowo wybranym skrzyżowaniu Hanoi, w pierw-szym odruchu ogarnia lęk. Tu nie ma zasad ruchu – tu rządzi dzika technika omijania siebie nawzajem. Nic lepiej nie charakteryzuje tego społeczeństwa niż fakt, że każdy ma swój sper-sonalizowany skuter (ozdabiany, z wzorkami, naklejkami) i spędza na nim dużą część swojego codziennego życia. Hanoi słynie z jazgotu do późnych godzin nocnych, cwanych stragania-rzy, najwyższych w kraju cen i wielobarwnych neonów, naćkanych jeden na drugim. Ale to właśnie w Hanoi znajdziemy ukrytą w ogrodach Świątynię Literatury, Muzeum Kobiet Wietna-mu, jarmarcznie oświetlone jezioro Hoan Kiem, wodny teatr lalek i niezliczone pagody, często eklektycznie i bez uzasadnienia łączące różne wyznania pod jednym dachem – buddyzm, hinduizm i konfucjonizm, czyli pragmatyzm bez granic. Dwa, trzy dni to zdecydowanie wystar-czająco długo, mając na uwadze, że do zatoki Ha Long jest zaledwie rzut beretem.

Praktycznie wszystkie hanoiskie biura podró-ży mają w swojej ofercie jedno- i kilkudniowe wypady do tego zabytku przyrody z listy świa-towego dziedzictwa UNESCO. Rozstrzał cen poraża – bywa wynikiem prawdziwej różnicy w standardzie, bądź próby zdobycia naiwnych klientów. By nie zaliczyć się do tej drugiej gru-py, zdecydowaliśmy się dotrzeć tam na wła-sną rękę. Nie jest to ani trudne, ani drogie, ani niebezpieczne. Wystarczy przetransportować się busem (których nie brakuje) zaledwie kilka godzin drogi do jednego z miast – Ha Long lub Hai Phong, by stamtąd podjąć godzinny/dwugodzinny rejs tak zwanym „speedboatem“ na wyspę Cat Ba – największą zamieszkałą, cy-wilizowanie prosperującą wyspą zatoki. Właśnie na Cat Ba spotkaliśmy ponad pięćdziesięcio-letniego Francuza, który w podróży (zresztą kolejnej) był już prawie pół roku. - Za tydzień muszę być w Paryżu. Chciałem jeszcze zobaczyć jedno miejsce, ale kiedy nasza łódka przybiła do brzegu i przeszedłem się kilka metrów, pomyśla-łem, że tego właśnie mi potrzeba, tu odpocznę.

MÓJ WIETNAM TO ZUPA PHO I NALEŚNIKI BAN CUON, ULICZNY KOŁTUN ZMOTANY Z TRĄBIĄCYCH SKUTERÓW, KOMUNISTYCZNE PORANNE NEWSLETTERY I WSZECHOBECNA ZIELEŃ.

podroże

Page 30: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

28 lounge ...bo jakość ma znaczenie

Lenistwo jest tu wpisane w turystyczne atrak-cje – kto nie marzy o wylegiwaniu się na plaży z widokiem na setki wyłaniających się z morza skalnych grzbietów przy soczystym arbuzie i słodkim mango? Warte przynajmniej jedno-dniowego grzechu. Jednodniowego, bo w za-tokę naprawdę warto ruszyć nawet na kilka dni tylko po to, by zobaczyć, że zdjęcia z pocztówek nie kłamią, nawet w tak pochmurny i zimny dzień, jaki nam się przytrafił.

O powstaniu Ha Long, czyli Zatoki Lądującego Smoka, spisano dziesiątki legend, ale jedną przyjmuje się za „najbardziej wiarygodną“: w za-mierzchłych czasach, gdy naród wietnamski walczył z najeźdźcami, lokalni bogowie wysłali rodzinę smoków, by pomogły im uporać się z wrogami. Perły, którymi pluły stworzenia, w zetknięciu z wodą przybierały formę jade-itu, a jeden przy drugim uformowały naturalny slalom, trudny do manewrowania dla statków nieznających terenu. Atak oczywiście odparto, lecz pomimo spełnionej misji, smoki upodobały sobie Ziemię na tyle, że postanowiły na niej pozostać. Czemu zatoka Lądującego Smoka? Bo tu zaparkowała na stałe matka całej gromadki, w otoczeniu 1969 skamieniałych smoczych pereł. Skaliste labirynty, jaskinie na mikrowysepkach, służące jako schronienie dla Wietnamczyków

podczas wojny z Amerykanami, ukryte laguny, pływające rybackie wioski – zobaczenie tego wszystkiego na własne oczy jest warte nawet najdłuższej drogi. A w erze cyfrowych aparatów wraca się z tysiącem fotografii.

Cokolwiek by się nie działo i czegokolwiek by wam nie mówiono – NIE omijajcie Hue (czyt. Hłej). Współczesne miasto samo w sobie może nie zachowało swej dawnej świetności, ale dzie-więtnastowieczny kompleks cesarski, mimo śladów upływu czasu porusza wyobraźnię do odtwarzania dawnego splendoru tego wyjąt-kowego miejsca. A powstał z prostego powodu – cesarz Gia Long, twórca istotnej w historii Wietnamu dynastii Nguyen, przeniósł tu stolicę państwa z Hanoi. Mimo potężnej inwestycji finansowej, artystycznej, architektonicznej i kul-turalnej, miasto było ciągle targane konfliktami z użyciem ciężkiej artylerii. W efekcie z tętniące-go życiem ośrodka kultury, ozdobionego kunsz-townie wykonanymi freskami i wielobarwnymi płaskorzeźbami, pozostały gruzy, które od kilku-nastu lat w powolnym tempie zbierają w garść archeologiczne zespoły z całego świata. Duży wkład w odbudowę kompleksu miał nasz rodak, Kazimierz Kawiatkowski, który w prace restau-ratorskie włożył wiele lat swojego życia. Warto zobaczyć, jak odtworzył coś niesamowitego z niczego. Prawie bym zapomniała – najlepiej dotrzeć tam skuterem.

Nieopodal, bo zaledwie trzy godziny jazdy busem od Hue, znajduje się tury-styczna mekka wszystkich

odwiedzających wietnamski skrawek lądu – Hoi An (czyt. Hojan), miasteczko usytuowane na malutkim, wysuniętym w stronę morza pół-wyspie. Czy wielu tam turystów? Od groma. Czy jest tłoczno? Bez wątpienia. Czy sporo tam kiczu? Są i takie miejsca. Więc czemu? Bo nigdzie indziej w Wietnamie nie znajdziemy tak dobrze zachowanego starego miasteczka, z jego wąskimi alejkami, oryginalnymi ścianami, zawieszonymi pod niebem kolorowymi lampio-nami, kilkoma łukowymi mostkami nad rzeką Bon, sklepikami w zachodniej estetyce, lecz w azjatyckim otoczeniu. Prawdą jest, że wizyta w Hoi An w trakcie sezonowego szczytu może zniechęcić, dlatego warto przybyć tam w skraj-nych miesiącach, unikając eksplozji białych podróżników. Skuter pomaga dotrzeć na dwa piękne pasma plaż po przeciwległych stronach miasta. I do oddalonego o prawie sześćdziesiąt kilometrów My Son (czyt. Mi Son), które odkry-liśmy dzięki mapie.

My Son to pozostałość po hinduistycznym pań-stwie Czampa – niegdyś niezwykle istotnym ośrodku intelektualnym i kulturalnym. Mawia się, że to miniatura kambodżańskiego Angkor Wat i faktycznie coś w tym jest. Jak wiele jeszcze do niedawna zapierających dech w piersiach zabytków w Wietnamie, także My Son jest ob-razem pobojowiska, z którego ktoś z ogrom-nym zaparciem stara się odtworzyć jego dawną znakomitość. Bo z sześćdziesięciu ośmiu świą-tyń w szkieletach zachowało się nieco ponad dwadzieścia. Resztę spowiła bujna roślinność, tworząc tunele z odłupanych kamieni, niegdyś ścian miejsc kultu i sakralnych rzeźb – a wszyst-

ko ukryte pomiędzy drzewami, tam, gdzie nikt do niedawna nawet nie szukał. Okrzyknęliśmy to miejsce największym odkryciem naszej wy-prawy. Gdyby nie skuter, pew-nie byśmy nigdy tam nie dotarli.

podróże

Page 31: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

To tylko pięć wyjątkowych symboli Wietnamu, choć z czystym sumieniem mogę napisać, że jest ich jeszcze co najmniej kolejnych pięć, na które po prostu i zwyczajnie nie starcza czasu – rajskie klimaty na wyspach Con Dao, dżungla wodnej przeprawy Deltą Mekongu, niedzielne targowisko na regionalną skalę w Bac Ha, jeziora Ba Be otoczone górami z każdej strony czy park narodowy Bach Ma. Wietnam każdemu ma coś do zaoferowania,

jeśli tylko wiedzieć, czego się szuka. Cokolwiek by to nie było, wierzcie mi na słowo – skuter będzie w każdym z tych miejsc waszym naj-lepszym przyjacielem.

W pierwotnym moim zamyśle była Kambo-dża, wyszedł Wietnam. Planowałam grudzień, padło na maj. Miałam lecieć sama odetchnąć od zgiełku w samotnej kontemplacji, a moim towarzyszem stał się w efekcie najbliższy mi

człowiek, wzbogacając tę podróż o piękne doświadczenie świeżości, bo w Azji był po raz pierwszy i bezapelacyjnie planuje tam ze mną wrócić w przyszłym roku. Może to wszystko przez przypadek, ale sęk w tym, że ja nie wierzę w przypadki. Byle więcej takich.

EWA PAWŁOWSKAZdjęcia: Ewa Pawłowska, Daniel Andrukajtys

podroże

Page 32: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

30 lounge ...bo jakość ma znaczenie

To, że dzisiejsza Warszawa – ze swoimi urokli-wymi knajpkami, nowymi miejscami, wielkimi stadionami i spektakularnymi relikwiami upadłej komuny – intryguje i z pewnością da się lubić, wiemy nie od dziś. Do stolicy masowo napływają zagraniczni goście, turyści, biznesmeni – dobrze zatem wiedzieć, gdzie warto zabrać naszych towa-rzyszy, nie oblewając się jednocześnie klasycznym rumieńcem polskich kompleksów.

Tym razem, z dość nietypowej perspektywy, przyjrzeliśmy się warszawskim hotelom – zba-daliśmy je bowiem głównie pod względem ich oferty kulinarnej. Spośród tych najbardziej ekskluzywnych wybraliśmy naszą hotelową „świętą trójcę” – piękną i luksusową, a zarazem zachwycającą serwowanym tam jedzeniem.Kursując od hotelu do hotelu, od kuchni do kuchni, i od restauracji do tej jeszcze doskonal-szej i bardziej wyrafinowanej – opracowaliśmy mały przewodnik, jak przeżyć wspaniałą przy-godę i doznać niesamowitych wrażeń wizu-alno-smakowych przemieszczając się między najlepszymi hotelami w samym sercu Warszawy. Bo interesy w stolicy, drodzy Państwo, mogą być niezwykle smaczną przyjemnością.

RESTAURACJA INAZIAHotel Sheraton, ul. Bolesława Prusa 2Restauracja InAzia w hotelu Sheraton Warsaw została stworzona jako kontynuacja kulinarnej podróży przez smaki i aromaty Azji, którą zapo-czątkowała nagradzana restauracja The Oriental. Harmonijne beżowo-miedziane wnętrza inspi-rowane współczesnym azjatyckim designem, obsługa na najwyższym poziomie oraz – przede wszystkim – wykwintne smaki Wietnamu, Tajla-dii, Indonezji i Chin, wprowadzą nas w aroma-tyczny, niezapomniany trans.Serwowane w restauracji dania przygotowy-wane są z oryginalnych składników sprowa-dzanych z Azji. Perełkami są tu z pewnością wyrafinowane kompozycje stworzone przez

szefa kuchni, Marcina Sasina, który często do-starcza gościom dodatkowych wrażeń, pre-zentując ostatni etap przygotowania dań już przy stole. Restauracja może ugościć 75 osób, a do dyspo-zycji gości są także dwie prywatne sale, idealne na spotkania biznesowe. W menu znajdują się potrawy komponujące tradycyjne, niemal stu-letnie receptury z elementami nowoczesnej kuchni molekularnej. InAzia jest więc idealnym miejscem na elegancki lunch w gronie cenią-cych oryginalne smaki gości. Wykwintny smak dań dopełni doskonale do-brane wino – w ofercie restauracji znalazły się najlepsze kompozycje z całego świata.

RESTAURACJA FUSIONHotel The Westin Warsaw, Al. Jana Pawla II 21Hotel The Westin Warsaw to powiew świeżości i relaksu w centrum dynamicznej Warszawy. Szklane windy, nowoczesna architektura, cha-rakterystyczny kojący aromat białej herbaty, a do tego – genialna kuchnia. Restauracja Fu-sion jako jedna z pierwszych w Polsce wprowa-dziła kuchnię fusion, której filozofia polega na umiejętnym komponowaniu różnorodnych tra-dycji kulinarnych w jednym daniu. Łączy ona ze sobą zupełnie nietypowe (często pozornie nie-pasujące do siebie) smaki, tworząc zaskakujące, doskonale zgrane rarytasy – zupę szparagową podaje się tu z truskawkami, a ser pleśniowy z czekoladą. Najważniejszą zasadą kuchni fusion jest więc dobre wyczucie smaku, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Technikę tę do perfekcji opanował szef kuchni, Janusz Korzyński, który świetnie czuje nietuzinkową specyfikę fusion – wymagającą od kucharza ogromnej wszech-stronności i wiedzy. Jedzenie w jego wydaniu jest ucztą nie tylko dla podniebienia, ale i oka – talent plastyczny pana Janusza sprawia, że

potrawy stają się dziełami odzwierciedlającymi najnowsze trendy w sztuce.Restauracja oferuje bogate menu pełne oryginalnych przysmaków z całego świata, wprawia w zachwyt otwartą kuchnią i zachwyca szeregiem kreatywnych kompozycji.

CAFÉ BRISTOLHotel Bristol, ul. Krakowskie Przedmieście 42/44Kawiarnia Café Bristol mieści się na parterze Hotelu Bristol na najsłynniejszej ulicy Warszawy – Krakowskim Przedmieściu. To jedna z najstar-szych kawiarni na warszawskim Starym Mieście. Od 1901 roku urzeka swoim wnętrzem w stylu Art Nouveau i urokiem atmosfery wiedeńskiej secesji, któremu uległa ówczesna śmietanka-towarzyska i gwiazdy Warszawy – z miejscem wiążą się setki legend i plotek, o których z pew-nością chętnie opowiedzą nam pracownicy lokalu. Dziś wygląda niemal identycznie jak na początku swojego istnienia i nadal jest jedną z ulubionych kawiarni Warszawiaków i turystów odwiedzających stolicę. Historyczne znaczenie Café Bristol obrazuje galeria fotografii rozwie-szonych na ścianach.Kawiarnia już od progu kusi zapachem świeżo parzonej kawy, a kiedy dojdziemy do gabloty z niezwykle apetycznymi deserami – z pewno-ścią nie uda nam się oprzeć. Nasze podniebienia w Café Bristol rozpiesz-cza szef kuchni, Michał Tkaczyk, który szlifów kucharskich nabierał pod okiem samego Kur-ta Schellera.

No cóż, po takim dniu nie pozostaje nam chyba nic innego, jak tylko przetestować hotelową siłownię. Ale to już temat na zupełnie inny ar-tykuł…

NATALIA CZEKAJ

BIZNESTRIP TO WARSAWlifestyle

Ekskluzywne smaki stolicy

Page 34: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

32 lounge ...bo jakość ma znaczenie

KOLEJNY RAZ DAŁAM SIĘ UWIEŚĆ SŁOWOM.TEN FELIETON MIAŁ BYĆ BUŁKĄ Z MASŁEM. SEKS I TURYSTYKA, PROSTE JAK DARLING AJLOWIU. ZASIADŁAM Z LAP-TOPEM I LAMPKĄ ZIMNEGO CHARDONNAY, ODPALIŁAM MUZĘ, WBIŁAM OŁÓWEK W KOKA (JEŻELI TO NIE DODAJE MI ROZUMU, TO NA PEWNO POMAGA SIĘ SKUPIĆ, NIE PYTAJCIE DLACZEGO). WSZYSTKO BYŁO GOTOWE I JUŻ „WITAŁAM SIĘ Z GĄSKĄ”, KIEDY ZADZWONIŁ TELEFON.

- Pofatyguj się na dół – zabrzmiał w słuchawce głos nieznoszący sprzeciwu. Poczłapałam bosą stopą, że dodam: bez makijażu i z ołówkiem we włosach na parking przed blokiem, gdzie czekał na mnie mój baaaaardzo zaległy prezent urodzinowy. Paczuszka zawierała włoskie czer-wone winko i podręcznik, uwaga: „Jak uwieść młodszego faceta” (Ola i Al – dzięki, popłakałam się czytając i może faktycznie napiszę część drugą kiedyś, kiedyś…).

Recenzji nie będzie, nie tym razem, przecież ma być o turystyce. Ale, książkę polecam. Autorka Kate Mulvey, to chyba pierwowzór Carrie Bradshaw, dziennikarka brytyjska, któ-ra jest teraz na topie, jej felietony znajdziecie m.in. w „Sunday Express” czy „ Marie Claire”. Kobitki stare i młode, czytajcie, ale błagam: nie bierzcie tego poważnie!

W każdym, razie z mojego wczorajszego pisania wyszły nici, za to przeczytałam cały podręcznik i zrobiłam odpowiednie notatki. Uśmiałam się przy tym okrutnie, a przy rozdziale: Klasyfikacja szczeniaków, miałam już prawie zakwasy.Wiele się mówi o tym, że facet zrobi wszystko, żeby zaciągnąć kobietę do łóżka, a tak mało o tym, do czego jest zdolna kobieta w takich sytuacjach. Ubolewam, ale swoich sekretów nie zdradzam.

No ale reasumując: miało być o turystyce, ale chyba nie będzie, bo mnie strasznie wytrąciła z równowagi ta cała sytuacja z uwodzeniem.Pisałam kiedyś podobny felieton, do któregoś z letnich numerów „Lounge’a”, teraz go odgrze-bię i zobaczę co się przez ten czas zmieniło.

Znalazłam! Po pierwsze, to było bardzo dawno, bo Lounge drukowali wtedy na błyszczącym papierze i miał tylko jakieś pięćdziesiąt stron. Po drugie: reszta bez zmian, hej miło wiedzieć, że moje poczucie humoru się nie starzeje.

Tytuł felietonu: Letnia szkoła uwodzenia czy nie-bezpieczne związki? Oj chyba jednak otworzę sobie to urodzinowe winko. Co z tego, że jest poniedziałek parę minut po 14.00? Za wcześnie? To wino powinnam wypić w urodziny, więc i tak już jestem duuużo spóźniona ;)

Czytam ten swój tekst sprzed 2 lat i stwier-dzam, że byłam potworem. Traktowałam fa-cetów przedmiotowo, a seks konsumpcyjnie. Przemawiał przeze mnie egoizm, pozwoliłam by w życiu prowadził mnie jedynie instynkt sa-mozachowawczy, a serce wyjęłam i zrobiłam z niego zakładkę do podręcznika Kamasutry. Wyznawałam jedynie nihilizm hedonistyczny. Wybaczcie mi wszyscy, bo przez te lata zro-zumiałam, o co chodzi w życiu i… nic w nim nie zmieniłam.

Gorzej, bo nie mogę nigdzie znaleźć tej cholernej książki! Ktokolwiek pożyczył moją Kamasutrę, oddajcie ludzie – w środku jest moje serce! A teraz na poważnie – uwielbiam ponie-działkowe wynurzenia. Są prawie tak dobre jak „kacowe rozkminki”.

Tak więc, co by tu o turystyce dodać? To podró-że, to egzotyka, to przygoda. Czy w takim razie przespanie się z przystojnym sąsiadem to już seksturystyka? Wszak mieszka dwa bloki dalej, więc jest to już jakaś podróż. Kurcze, no nie wiem, naprawdę. Nigdy takiej turystyki nie upra-wiałam. Choć na myśl o podróży do Australii, na przykład, czuję się dziwnie podekscytowana i pewnie nie ze względu na kangury i olbrzymie pająki. Tak, Australia mogłaby stać się celem seksturystycznym, zdecydowanie.

Jestem jednak przeciwniczką etykiety: sekstu-rystyka. Brzmi banalnie, a ani seks, ani podróże banalne nie są. Przynajmniej nie moje, uff śśś;)Ale, jak już koniecznie mam utożsamiać jedno z drugim to życzę wszystkim samych ekscytują-cych wypraw ekstremalnych i błękitnych lagun, niech Was Amor strzeże przed upadającymi biurami podróży, karaluchami w łazienkach, brakiem klimatyzacji w autobusach i klątwą Faraona.

Podróżujmy, poszerzajmy horyzonty…

My head is a jungle

felieton

Page 36: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

34 lounge ...bo jakość ma znaczenie

motolounge

LATO TRWA W NAJLEPSZE. SŁONECZNĄ POGODĄ I WOLNYM CZASEM MOŻNA DELEKTOWAĆ SIĘ NA WIELE SPOSOBÓW. JEDNAK WEDŁUG NAS UROKI LATA NAJPEŁNIEJ POCZUJEMY TOPLESS... CZYLI W AUCIE BEZ DACHU.

W naszym kraju kabriolety wciąż uchodzą za ostentacyjny symbol luksusu. Jednocześnie uosabiane są z koniecznością kompromisów, brakiem miejsca na bagaże, obniżonym kom-fortem. Tymczasem, każdy, kto raz w życiu zakosztował jazdy pod gołym niebem, wie, że to jedna z najcudowniejszych rzeczy, jakie może zaoferować motoryzacja. A współczesne kabriolety znakomicie sprawdzają się jako całoroczne auta do użytku na co dzień.

Spośród najnowszych propozycji w świecie „toplessów” zdecydowanie wyróżnia się Opel Cascada. I to nie tylko dlatego, że to kabrio z wielkimi aspiracjami produkowane jest w Pol-sce. Cascada to wizytówka Opla, ożywia tradycję ponadczasowych, klasycznych aut ze składanym dachem. Prosta, a jednocześnie efektowna stylizacja długiego na 4,7 m nad-wozia zwraca uwagę czystością linii i klasyczną elegancją. Sprawia, że Cascadę nie sposób przeoczyć na ulicy.

Warto zaznaczyć, że Cascada, w przeciwieństwie do konkurentów, równie dobrze prezentuje się z dachem, jak i bez niego. Klasyczny miękki top w ciągu 17 sekund chowa się za naszymi plecami, nawet kiedy poruszamy się z prędkością do 50 km/h. Co ważne, miękkie poszycie zapewnia świetną izolację akustyczną i termiczną. Przy autostradowych prędkościach w luksusowym wnętrzu Cascady panuje niemal taka sama cisza jak w „normalnych” autach.

Jazdą najlepiej delektować się we dwójkę, jednak w razie konieczności w drugim rzędzie uda się zmieścić parę przyjaciół. Bagażnik Opla Cascady pomieści 380 litrów bagażu, czyli ekwiwalent dwóch toreb podróżnych. Jeżeli to mało, możemy złożyć oparcia tylnych foteli uzyskując pokaźną przestrzeń na ekwipunek. Dzięki temu kabriolet Opla zyskuje na funkcjonalności i nie musi być jedynie dodatkowym samochodem przeznaczonym do plenerowych wycieczek.

Cascada to również mnóstwo zaawansowanych systemów czyniących jazdę jeszcze bar-dziej przyjemną i bezstresową. Kabrio Opla samo rozpozna znaki drogowe, ostrzeże przed niezamierzonym opuszczeniem pasa czy możliwością kolizji. Sportowe, wentylowane fotele z atestem niemieckiego związku ortopedów i adaptacyjne zawieszenie mogące pracować w trybie sportowym lub komfortowym sprawią, że nawet podróż z Zakopanego na Hel będzie relaksującym przeżyciem. Tak więc dach w dół i cieszcie się latem!

MICHAŁ SZTORCzdjęcia: Opel

OPEL CASCADA FAKTY:CENA OD: 111 400 ZŁ SILNIKI: 3 SILNIKI BENZYNOWE (120 KM, 140 KM, 170 KM), 2 WYSOKOPRĘŻNE (165, 195 KM)

Page 37: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

12. 3. – 31. 8.KRAKÓWFABRYKA, ZABŁOCIE 23

WIELKI SUKCES! PRZEDŁUŻAMY DO 31. 8!

inzeratA4_PL_prodlouzeni.indd 1 25.6.2013 15:19:16

Page 38: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

36 lounge ...bo jakość ma znaczenie

Pomysł jest równie głupi jak nowa organizacja ruchu kołowego wokół Plant, tudzież likwidowanie przez ZIKiT połowy połączeń komunikacji miej-skiej z powodu tego, że są wakacje, bo jednak większość ludzi (a w zasa-dzie wszyscy oprócz pracowników oświaty) nie mają 2 (słownie: dwóch) miesięcy wakacji, tylko zazwyczaj dwa tygodnie, więc przez wszystkie po-zostałe tygodnie lipca i sierpnia nor-malnie i regularnie jeżdżą do pracy, co oznacza, że nie trzeba mieć dok-toratu ze statystyki, żeby zauważyć, że zlikwidowanie połowy połączeń, tudzież zmiana rozkładu polegająca na tym, że tramwaj zamiast co 10-, przyjeżdża co 20 minut, nijak się nie ma do faktycznego zmniejszenia się zapotrzebowania mieszkańców Kra-kowa na dojazd do pracy (czy gdzieś tam) w sezonie letnim;

ale trochę nie o tym miało być, chwi-lowo komunikacja zbiorowa w Mie-ście Królów Polskich nie interesuje mnie, bo gdyż ponieważ wyjechałem na urlop i siedzę sobie w małej wiosce w lesie nad rzeką gdzieś w pięknym Nadbużańskim Parku Krajobrazowym, cisza, spokój, mnóstwo zieleni i nie-stety wściekłe tabuny krwiożerczych komarów, ale cóż, nie można mieć wszystkiego;

za to zasięg telefonów komórkowych bliski jest zeru (oprócz, niestety, sie-ci na T, która akurat jest siecią moją służbową i cieszy mnie to średnio), a połączenie się ze internetami przy pomocy tak zwanego Internetu Mo-bilnego wymaga cierpliwości cokol-wiek anielskiej, więc wysłanie tegoż tekstu do redakcji, zakładam, że trwało będzie z pół godziny;

ale w końcu po to piszę, żebyś Dro-gi Czytelniku mógł przeczytać, więc jakoś (pewnie przy wydatnej pomo-cy zimnego napoju chmielowego) pogłębię pokłady mojej cierpliwości i ze stoickim spokojem nadam wia-domość z załącznikiem i zupełnie bez

nerwów będę sobie obserwował pa-sek stanu, który ma to do siebie, że im bardziej się na niego patrzy, tym bardziej się on nie rusza;

azaliż po wstępie wyjątkowo dłu-gim i nie na temat, wróćmy więc do zwiedzania w tempie ekspreso-wym, które nie jest li tylko domeną naszych sąsiadów zza Wielkiej Wody; ponieważ mamy coraz mniej czasu, również podróże, na które kiedyś stać było nielicznych, ale jak już się w taką podróż pojechało, to na długo (pew-nie w dużej mierze z powodu braku samolotów) i taka podróż kształciła, poszerzała horyzonty i powodowała to wszystko w młodym człowieku, co powodować powinna; dzisiaj można iść na lotnisko i za kilkaset złotych po-lecieć byle gdzie, zobaczyć byle co, wrócić i opowiadać podczas porannej kawy współpracownikom, gdzie się było i co się widziało, i że w sumie ta zagranica to przereklamowana, bo nic w sumie ciekawego to tam nie było;

no ale jak ktoś sobie kupił tygodnio-we wczasy w biurze podróży, poleciał (i jakimś cudem wrócił zanim biuro zbankrutowało) do np. Egiptu, gdzie z lotniska do Hotelu w Sharm el-She-ikh czy innej Hurgadzie, gdzie siedział nad hotelowym basenem chlejąc ile wlezie, bo w końcu wykupił sobie super-hiper-wypas All-Exclusive (tak, są tacy, którzy myślą, że tak się to nazywa, nie wiadomo: śmiać się czy płakać), pojedzie sobie taki turysta na wycieczkę do Gizy, żeby zrobić sobie słit-focie z piramidami w tle i wrzucić na portal społecznościowy, po czym wraca do swojej smutnej korpo--rzeczywistości, przekonany o tym, że jest lepszy od tych wszystkich bidnych Arabów, którzy na każdym rogu usiłowali mu wcisnąć dywan albo wielbłąda - oczywiście: speszjal prajs maj frend, speszjal only for ju itd., podczas gdy sam zasuwa w korpo-racji, która ma oddział w Polsce tylko dlatego, że dostała (ta korporacja) jakieś ulgi podatkowe, ma tanią siłę

roboczą i słoików, którzy dla „kariery w korpo” będą siedzieć po godzinach od rana do nocy, 7 dni w tygodniu, 365 dni w roku, po to tylko, żeby pojechać na Święta do swojej wsi oj-czystej i „przyszpanować” służbowym (prawie amerykańskim) Made-by--Daewoo-Szewroletem, garniturem i zegarkiem z Tesco (najlepiej, żeby był łudząco podobny do czasomierza Mi-nistra Transportu) i jest już światowym człowiekiem pełną gębą;

z drugiej strony, w Krakowie mam czę-sto okazję obserwować turystów za-granicznych i trochę przeraża mnie, co się im pokazuje; bo standardem jest Oświęcim (zwany Auschwitz, niestety, ale tak jest), Getto oraz śladami PRL-u, czyli wycieczka do Nowej Huty, gdzie młodzi ludzie, którzy swoją wiedzę na temat czasów komunizmu czerpią z filmów Rejs, Miś i serialu Czterdziesto-latek, opowiadają turystom, jak to było śmiesznie żyć w tamtych czasach, bo sami nie mają o tym pojęcia, ponie-waż urodzili się już w wolnej Polsce i nie mają pojęcia ile ludzi zginęło i ilu rodzinom zniszczono życie, żeby mo-gli Melexem wozić turystów z Rynku na Kazimierz;

z kolei turyści dowiadują się, że Kraków i okolice składają się z: re-liktu komuny, która zasadniczo była śmieszna, obozu koncentracyjnego, który owszem zbudowali Niemcy, ale skoro w Polsce, to Polacy na pewno są antysemitami, bo w końcu Getto było w Krakowie i tylko jeden Schindler ra-tował ich przed zagładą, no i jakiś tam Zamek na Wawelu stoi, ale to nieważ-ne, bo na Rynku można się tanio piwa napić, żeby się czegoś nauczyć, coś przeżyć, poznać inną kulturę, ludzi, trzeba czegoś znacznie więcej, niż wycieczki z biurem podróży czego sobie jako i Tobie Drogi Czytelniku życzę, kropka.

ADRIAN SUSZCZYŃSKISkargi i wnioski: [email protected]

PODRÓŻE NIE KSZTAŁCĄADRIAN SUSZCZYŃSKIAutor jest absolwentem

Dziennikarstwa i Komu-

nikacji Społecznej UJ, od

8 lat pracuje w Agencji

Reklamowej, od kilku lat

prowadzi przedmiot Ety-

ka w Reklamie w Wyższej

Szkole Ekonomii i Informa-

tyki w Krakowie. Pasjonat

maratonów MTB.

felieton

JEŚLI DZIŚ WTOREK, TO JESTEŚMY W BELGII - NIE, TO NIE JEST POCZĄTEK, ANI TEŻ POINTA ŻARTU, ALE TYTUŁ AMERYKAŃSKIEJ KOMEDII Z 1969 ROKU; W TELEGRAFICZNYM SKRÓCIE FILM OPOWIADA O GRUPIE AMERYKAŃSKICH TURYSTÓW, KTÓRZY W CIĄGU OSIEMNASTU DNI MAJĄ ZAMIAR ZWIEDZIĆ... EUROPĘ... CAŁĄ... (!)

Page 39: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

Galeria Krakowska, poziom -1 tel. 12 628 72 03

Rynek Główny 19 tel. 12 429 57 12

• SLODKIWENTZL.PL • TORTY.KRAKOW.PL

facebook.com/slodkiwentzl

Cukiernie Słodki Wentzl kontynuują tradycję sięgającą 1792 roku, kiedy to Jan Wentzl przeniósł swój zakład gastronomiczny

do Kamienicy pod Obrazem w Rynku Głównym.

W pracowni cukierniczej Słodkiego Wentzla na krakowskim Salwatorze powstają wyszukane ciasta i torty, a ich wysoka jakość i estetyka

to jedyne kryterium jakim kierują się nasi cukiernicy.

Dumą pracowni są lody i sorbety produkowane metodą tradycyjną, które zawierają jedynie naturalne składniki i są podstawą dla

deserów lodowych.

Zapraszamy do naszych cukierni, gdzie sympatyczny personel czeka na Państwa, aby zaoferować najwyższej jakości produkty.

Za����� o� �e����!

tradycja od 1792

SWOJEJ RESTAURACJI

ZAPRASZADO

SZEF KUCHNI

ANTHONY LELIÈVRE

503 820 444www.facebook.com/RestauracjaDworcowa

Bistro de la GareGaleria Krakowska - Poziom +1

ul. Pawia 5, Kraków

Page 42: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

40 lounge ...bo jakość ma znaczenie

potrzebujesz fotografa na imprezę? odezwij się do nas! (12) 633 77 33 / [email protected]

KLAPP PARTY | The Eve | 29.06.2013 Warszawa

fot: Piotr Myszkowski

Page 43: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

[email protected]

dołącz do nas

Pobudzamy zmysły

Galeria KrakowskaI pietro; ul. Pawia 5, 31-154 Krakówtel. 12 628 72 52

Page 44: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

42 lounge ...bo jakość ma znaczenie

różności

ALCHEMIA OD KUCHNIul. Estery 5 | tel. 882 044 299

Klub Alchemia znają chyba wszyscy – i miejscowi, i turyści. Od połowy maja

można poznawać też jego drugie, zupełnie zaskakujące oblicze – Alchemia,

zupełnie znienacka, wyczarowała bowiem restaurację. W szalenie modnym,

nieco surowym, ale jednocześnie przytulnym wnętrzu kusi oryginalną

międzynarodową kuchnią – w krótkim menu znajdziemy śniadania, zupy,

sałatki, nietypowe hamburgery, street food (np. pizzerini, samosy, quesa-

dillas), ciekawe dania główne, a także kilka pysznych propozycji na deser.

A to wszystko w przemyślanym stylu i w bardzo przystępnych cenach.

EL TOROPlac Wolnica 9 | tel. 12 421 47 33

Ta nowa (otwarta 24 maja) hiszpańska restauracja na krakowskim Kazimie-

rzu od początku chwali się swoimi dwoma największymi atutami: Ramonem

z Kraju Basków i Marco z Katalonii, którzy stoją za kuchennymi sterami El Toro.

W bardzo stonowanych, dość eleganckich salach nie ma miejsca na zbędne

bibeloty – zamiast nich wnętrze zdobią szare ściany, białe serwety i nawiązujące

do Hiszpanii kolorowe zdjęcia w ramach. Oprócz tapas (dumnie wystawionych

na ladzie tuż przy wejściu), pinchos vascos i paelli, specjalnością lokalu są steki,

chuleton i antrykot z grilla. Jest to też jedno z niewielu miejsc w Krakowie, gdzie

można spróbować bacalao (dorsza atlantyckiego).Nowe i ciekawe miejsca w Krakowie poleca Ania, autorka bloga www.dania-kontra-ania.blogspot.com

AMAN PREET SINGH (INDIE) Co sądzisz o restauracjach w Krakowie? Czy są atrakcyjne dla turystów?- Odwiedziłem głównie restauracje serwujące tradycyj-

ną kuchnię – mają świetną obsługę i folklorystyczne

wnętrza. Zachwyciły mnie restauracje z ogródkami,

w których można zjeść i napić się piwa. W moim kraju

nie ma wiele restauracji tego typu.

Jakie tutejsze danie zapamiętałeś najlepiej?- Olbrzymią grillowaną pierś z kurczaka z fajnym sosem.

Co cię najbardziej zaskoczyło w krakowskich restauracjach?

- Piękne jest to, że wiele restauracji w Krakowie stara

się utrzymać tradycyjne wnętrza i dania. Serwują bar-

dzo dobre jedzenie, są przyjazne dla turystów i poza

tym w Krakowie jest ogromny wybór różnych rodza-

jów kuchni!

Jakich restauracji brakuje w Krakowie?- Z indyjskim jedzeniem.

Które polskie danie najbardziej ci smakowało?- Miałem okazję zatrzymać się u polskiej rodziny i spró-

bować tradycyjnego polskiego jedzenia. Najbardziej

zasmakowały mi pierogi.

NEIL PRENDERGAST (WIELKA BRYTANIA) Co sądzisz o restauracjach w Krakowie?

- Niesamowite jest to, że historia tego miasta ma swo-

ją kontynuację w restauracjach i serwowanym przez

nie jedzeniu!

Jakie danie najbardziej zapadło ci w pamięć?- W trakcie moich podróży miałem szczęście odwiedzić

Zakopane, które naprawdę rzuciło mnie na kolana. Za-

trzymaliśmy się w schronisku i spróbowałem grochówkę

i żurek. Były bardzo smaczne i świetnie mnie ogrzały

w mroźny zimowy dzień!

Co cię najbardziej zaskoczyło w krakowskich restauracjach? Czy była taka, która wywarła na tobie jakieś specjalne wrażenie?

- Zaskoczyło mnie, jak bardzo pomocna jest obsługa.

Kiedy kelnerki chcą przyjąć zamówienie, poświęcają mi

parę minut, aby doradzić, czego powinienem sprobować

– to bardzo miłe. To piękny kraj ze świetnym jedzeniem!

Jakich restauracji brakuje w Krakowie?- Mogę z całą pewnością powiedzieć, że niczego mu nie

brakuje. Rób dalej to, co robisz, Krakowie!

Które polskie danie najbardziej ci smakowało?- Pierogi są fantastycznym daniem, bo występują w tylu

formach! Lubię też barszcz biały.

TARAS SOBCHUK (UKRAINA) Co sądzisz o restauracjach w Krakowie? Czy są atrakcyjne dla turystów?- Głównie odwiedziłem restauracje polecone przez moich

krakowskich znajomych. We wszystkich restauracjach,

w których byłem, jest duży wybór, miła obsługa i do-

bre ceny. Spodobała mi się restauracja Sioux na Ryn-

ku Głównym.

Jakie danie zapamiętałeś tu najlepiej?- Najbardziej lubię jadać w restauracjach lekką kolację.

Nie pamiętam najlepszej bo było ich dużo, ale ostatnio

zjadłem dobrą sałatkę grecką z tostami w Momencie

na Kazimierzu.

Co cię najbardziej zaskoczyło w krakowskich restauracjach? - Nie zaskoczyła mnie żadna z krakowskich restauracji,

ale byłem zaskoczony w jednym z lwowskich lokali, kiedy

się dowiedziałem, że zamiast reszty dają słonecznik!

Jakich restauracji brakuje w Krakowie?- Nie odwiedziłem jeszcze wszystkich, ale póki co mo-

głem zjeść wszystko, na co miałem ochotę.

Które polskie danie najbardziej ci smakowało?- Żurek.

fot. Piotr Kieratfot. Piotr Kierat fot. Adrian Łapczyński

Aman Preet Singh

OKIEM (I SMAKIEM) TURYSTYCo sądzą o obsłudze w naszych restaura-cjach, o polskim jedzeniu i gastronomicznej ofercie Krakowa? Z turystami rozmawiała Ania Grzesiak z www.abitetoeat.pl. Neil Prendergast

Taras Sobchuk

Page 46: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

44 lounge ...bo jakość ma znaczenie

podróże kulinarne

Page 48: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

46 lounge ...bo jakość ma znaczenie

DUŻE, SŁODKIE, CZEKOLAD-OWE... CZULE PRZESUWAM

ŁYŻECZKĄ SAMOTNY KAWAŁEK BEZY, KTÓRY WDZIĘCZNIE

WYLĄDOWAŁ NA BRZEŻKU KOSZMARU DIETETYKA. TAK,

MOŻE TO I KALORYCZNE PIEKŁO, ALE RAJ DLA KUBKÓW SMAKOWYCH, WIĘC PRZYJEM-

NIE IGNORUJĘ PODSZEPTY ROZSĄDKU. SPOGLĄDAJĄC NA TALERZ, PRZYPOMINAM

SOBIE OPOWIEŚCI JEDNEGO Z NAJBARDZIEJ ZNANYCH BRY-

TYJSKICH KRYTYKÓW KULI-NARNYCH, JAYA RAYNERA,

O TYM, ILE WYSIŁKU KOSZTUJE GO UTRZYMANIE FORMY.

Nie ma żartów – już w 2008 roku szczerze przy-znał, iż każdy felieton, który napisze jest suto opłacony tysiącami kalorii, a potem wypocony godzinami na siłowni. Czytelnicy Guardiana kilkakrotnie śledzili jego walkę z kilogramami. Stał się bardziej „ludzki”, kiedy w sposób pełen specyficznego humoru pokazał dosadnie, jak trudno przychodzi mu utrzymanie wagi. Dla przeciętnego zjadacza chleba pocieszeniem stał się fakt, że Rayner, który stołował się u Fer-rana Adrii, cierpi katusze, przeskakując w coraz większy rozmiar spodni.

I siedząc teraz w Malbec – argentyńskim bi-stro, które odwiedziłam tylko z jednego po-wodu (legendarnego musu czekoladowego) – przychodzą mi na myśl inne moje słodkie przewinienia warte wielu maratonów. Dopada mnie rachunek sumienia, a raczej – rachunek kalorii. A podstępny mus-kusiciel jest delikatny jak mgiełka, która lekko przysiadła na cienkim biszkoptowym spodzie nasączonym likierem gruszkowym. Pokruszona beza dekorująca brzeg kontrastuje z sosem z bardzo wytraw-nej, ciemnej czekolady i mieszają się różne natężenia smaków – od słodyczy, po bardzo gorzki, aż przyjemnie cierpki. Desperacko pró-

buję udawać przed sobą, że nie robi na mnie większego wrażenia, ale już wiem, że wrócę tu jeszcze nie raz. To jest Pie Who Loved Me, a ja odwzajemniam szczerze to uczucie.

Prawdziwą walkę ze słodką materią, z opad-nięciem na deski, odliczeniem do dziesięciu i ogłoszeniem przegranej odbyłam w Pasadenie. Zainspirował mnie serial The Big Bang Theory, którego akcja rozgrywa się właśnie tutaj, a jedna z jego bohaterek, sąsiadka naukowców z Calte-chu, Penny, jest kelnerką w The Cheesecake Fac-tory (w domyśle, w tej konkretnej kawiarence!). Wyruszyłam zatem na poszukiwanie Leonarda i Sheldona, oczywiście w celu podjęcia dyskusji tematów z zakresu fizyki kwantowej. Czekając na nich, poniosłam sromotną porażkę konfron-

podróże kulinarne

Page 49: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

47lounge...bo jakość ma znaczenie

tując się z Ultimate Red Velvet Cake. Nie dał mi absolutnie żadnej szansy, przygwoździł do ta-lerza ponad 1500 kcal (licząc najbardziej w nim dietetyczny kleks bitej śmietany). I jeśli kiedyś zastanawialiście się, jak smakuje kostka masła zmieszana ze szklanką cukru i odrobiną mąki – ja znam już odpowiedź na to pytanie. Nie było w tym nic z przyjemności, mimo iż było tłusto i słodko, a to ponoć najbardziej preferowane przez gatunek ludzki smaki. Pomiędzy chmurką z Malbeca i przyziemnym kawałkiem kultowego w USA barwionego na czerwono czekoladowego ciasta, rozpościera się bowiem kosmiczna otchłań, której nie po-doła nawet geniusz Sheldona. To był kulinarny nokaut, tym bardziej bolesny, iż sieć The Che-esecake Factory oferuje naprawdę duży wybór deserów, więc spodziewałam się „podróży” na zupełnie inną planetę, zaskoczenia i odkrycia. Tym smutniejsze, że jest to ich najsłynniejszy produkt. Jak widać i Amerykanie mają swoją wadowicką kremówkę.

Ale czy musi być drogo, czy nawet – bardzo drogo, żeby było dobrze? Deser z Malbec kosz-tował bowiem tyle, co lunch. Po raz kolejny nie. Na szczęście mam inne, pyszne wspomnienia

– choćby z nocy sylwestrowej na molo w Santa Monica, gdzie prosto z wózka drobny Latino sprzedawał świeżutkie, ciepłe churros, otoczone kryształkami cukru i posypane cynamonem. Mam wspomnienia flanu z dużą ilością karmelu, który jest obowiązkowym deserem w meksy-kańskich restauracjach i zwykle jest co najmniej przyzwoity, a podawany w skromnej kubańskiej kafejce Mambos w Glendale bywa bardzo do-bry. I mam wspomnienie lodów z Cold Stone, które dają wyjątkową możliwość smakowania dokładnie tego, co przyjdzie nam do głowy. I o nich napiszę nieco więcej.

Wszystko zaczęło się od przypadkowego spa-ceru w Culver City. Padał deszcz, było zimno. Trafiliśmy na jeden z tych dziesięciu dni w roku, kiedy w LA jest mokro, a mimo to mijaliśmy na ulicy ludzi pochłoniętych wyjadaniem lodów z papierowych kubków. Ciekawość miesza-ła się z intuicją, że to musi być coś dobrego, więc podjęłam trop i zawróciłam w kierunku największego skupienia liżących i cmokają-cych Angelenos.

Ogonek kolejki wystawał z małego pomiesz-czenia z długą ladą wyłożoną granitem – tak, to jak sama nazwa wisząca nad wejściem wska-zywała – cold stone (zimny kamień). Dwoje drobnych Azjatów uwijało się siekając ener-gicznie metalowymi łopatkami stawiającą opór masę i widziałam, że to praca ciężka fizycznie. Samo wnętrze nie zachęcało do pozostania na dłużej zarówno przez panujący chłód, jak i mikroskopijne pomieszczenie. Spojrzałam na ściany i pomyślałam, że to, co widzę jest tak samo oczywiste jak i genialne. W Polsce, na skalę komercyjną, nigdzie nie spotkałam się z czymś podobnym, a przecież każde dziecko odkrycia tej natury dokonuje bardzo wcześnie ku rozpaczy rodziców i zniszczeniu ścian miesz-kania. Mieszać, próbować, bawić się smakiem i konsystencją! Tak!

Ludzie, których mijałam na ulicy radośnie dali upust pierwotnej potrzebie wyrażenia swojej indywidualności, odnalezienia najprzyjem-niejszego doznania kulinarnego. Zabawa jest prosta – mamy ograniczoną liczbę „czystych” smaków lodów i sorbetów – nawet do trzy-dziestu rodzajów (w tym na przykład smak to-sta francuskiego). Do tego dochodzą dodatki: od owoców, po kawałki batoników, cukierki, czekoladę, karmel, by wymienić te najbardziej nam znane. Wybieramy jeden lub kilka rodza-jów lodów, dosypujemy dodatki i wszystkie te elementy lądują na kamieniu. „Bazy” są bardzo zmrożone, o wiele bardziej niż w tradycyjnych cukierniach; metalowe łopatki i granitowy blat utrzymują chłód, więc kilkuminutowe sieka-nie i mieszanie składników nie zmienia zbytnio ich konsystencji i w papierowym kubku ląduje zwarta, zmrożona masa.

Na ścianach jest spis najlepiej sprzedających się kombinacji. Niektóre o zabawnych nazwach, na przykład: Germanchocolatekake, których smak opisano w następujący sposób: Dziwna nazwa dla wspaniałych lodów. Nigdy nie byłem w Niem-czech, ale tak sobie myślę, że tamtejsze ulice są wyłożone tymi lodami, a nawet jeśli nie, to będę udawał, że tak jest, bo te lody są wspaniałe!”. Czy też nawiązująca do jednego z filmów o Bondzie mieszanka The Pie Who Loved me (The Spy Who Loved Me) z ciastkami Oreo, kawałkami kró-wek, kruszonką grahamową i lodami o smaku sernikowym. Bardzo prosty zabieg sprawia, że jedynym ograniczeniem dla powstających kom-binacji jest tylko i wyłącznie ludzka wyobraźnia. Przyznam, że to ogromna radość zabawić się w lodowego „kompozytora”.

Będąc w temacie lodów, bez których kalifornij-ską codzienność trudno przetrwać, wspomnę iż obowiązkowe miejsce w tutejszej kuchni zajmuje blender o bardzo dużej mocy – taki, który świetnie kruszy lód i zmrożone owoce. Jeśli jesteście w posiadaniu podobnego urzą-dzenia, życząc wam słonecznego lata i wakacji podzielę się przepisem na zdrowe „lody” bez poczucia winy. Bazę stanowią pokrojone na kawałki zamrożone banany. Wystarczy zmik-sować je na wysokich obrotach z wybranym dodatkiem – esencją waniliową, czekoladą w proszku, owocami i natychmiast podawać. A kawoszom połączenie dobrego jogurtu wa-niliowego z mrożonym bananem, odrobiną wanilii i espresso pozwoli rozkoszować się pysznym frappuccino. To świetna okazja do eksperymentów i na szczęście banalnie pro-ste przedsięwzięcie kulinarne. W domowym zaciszu możemy odtworzyć atmosferę radosnej lodowej twórczości, a ja, no cóż – nie mogę doczekać się kolejnego wyjazdu do Culver City!

*Autorka mieszka obecnie w Los Angeles. Nie jest z zawo-

du kucharzem, ale niejeden chciał, by u niego pracowała.

Kuchnię tajską ma w małym palcu, bo przez dwa lata

przyglądała się najlepszym w ekskluzywnej i wielokrotnie

nagradzanej restauracji Le Shaker w Dublinie. Jak mówi

– nie tylko kocha życie, ale przede wszystkim je… sma-

kuje. Stany Zjednoczone według niej to „przedziwny kraj”,

o którym Polacy mają błędne wyobrażenie i o którym

chętnie opowiada na łamach Lounge.

podróże kulinarne

Page 50: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

48 lounge ...bo jakość ma znaczenie

Alrina. Barka. Food & Live Music

Ta grubo ponad stuletnia Barka, przycu-mowana jest przy Bulwarze Kurlandzkim, tuż obok łączącej Podgórze z Kazimierzem

kładki Ojca Bernatka. Trochę w cieniu nowo-czesnej Augusty, z zewnątrz może nie wygląda zbyt zachęcająco i pewnie dlatego przez długi czas ją omijałam, nie wiedząc nawet, że na jej pokładzie znajduje się restauracja. Pewnie więk-szość kojarzy ją bardziej z przyjęć, imprez czy koncertów, które często są na Barce organizo-wane. Sama, w jesienny wieczór, spontanicznie trafiłam na jeden z nich z zaproszenia koleżanki. Zaskoczyły mnie wtedy dwie rzeczy. Pierwsza – jak stylowo i przytulnie urządzone jest jej wnętrze – wygodne kanapy przy okrągłym designerskim regale na książki, podwieszane białe tkaniny pod sufitem i oryginalne meble tworzące zgraną całość. I druga – dlaczego, oprócz kilkunastu znajomych mojej znajomej, prawie nikogo tam nie było? Odniosłam wtedy wrażenie, że nikt o Barce nie wie, tak jak ja do tamtej pory. Ale teraz jest ina-czej – jest ciepło, słonecznie, wakacyjnie, a na kładce masa spacerujących turystów, rodzin z dziećmi i par wstępujących tłumnie i ochoczo na słoneczny pokład Barki. Zastanawiałam się, czy szybko zapełniający się gośćmi zadaszony pokład był oznaką tego, że Barka jest już zna-na, czy może tego, że przypadkowi turyści byli zwyczajnie spragnieni chłodnych napojów? Po tym jak między jesienią a wiosną miałam w tym lokalu kilka krótkich i nie do końca satysfakcjo-

nujących epizodów, postanowiłam pójść na całość i zjeść tam raz a porządnie, od A do Z, od przystawki do deseru.

Menu jest krótkie, sezonowe i nie tylko ładne, ale też takie, które przyciąga wzrok; w porów-naniu do poprzedniego jest bardziej intuicyjne, ze specjalnymi symbolami oznaczającymi typ dania (na przykład wegetariańskie, rybne, mię-sne), rodzaj smaku, intensywność kawy. Jednak nie sam projekt menu, co jego zawartość jest godna uwagi. Przypuszczam, że niejeden prze-ciętny kładkospacerowicz wytrzeszczył na nie oczy i z powodu braku schabowego z frytkami wstał i poszedł szukać dalej. Ja zostałam, z nie-cierpliwością czekając na zamówione dania. Moje „A”, czyli przystawka – łosoś marynowany w burakach z chrupiącymi sałatami, świeżymi ziołami i winogronami (22 zł), była chyba naj-piękniejszą sałatką jaką jadłam w ostatnim czasie – buraczki nadały płatom wędzonego łososia intensywnej purpurowej barwy, a w towarzystwie połówek winogron, kilku rodza-jów sałat (faktycznie chrupiących) i kleksów gęstego sosu jogurtowego prezentowały się nadzwyczaj atrakcyjnie. Szkoda, że efektów tej marynaty właściwie nie było poznać – buraczki zostawiły po sobie bardzo znikomy smak, ale i tak całość – zarówno wizualnie, jak i smakowo – bardzo przypadła mi do gustu. Tego samego nie mogę jednak powiedzieć o kremie z młodych porów z kwaśnym jabłkiem (12 zł). Zupa okazała

się mdła, niezbyt gęsta, porów nie było czuć właściwie wcale, a całość miała taki posmak, jakby ucierpiała z nadmiaru śmietany. Doce-niam jednak pomysł z kosteczkami jabłka – dość oryginalne zagranie.Polędwiczka wieprzowa w prażonej kaszy grycza-nej z sosem z czarnej porzeczki na purée z fasoli (34 zł) to jedna z zaledwie siedmiu propozycji w sekcji „Dania główne”. Zwróciła moją uwagę dzięki kaszy – zdałam sobie sprawę, że dawno nie widziałam jej w restauracyjnym menu. Koja-rzy się nam raczej z kuchnią domową, a przecież tak świetnie mogłaby się sprawdzić w nieco bar-dziej wyrafinowanej kuchni, czego dowodem było właśnie zamówione przeze mnie danie. Kawałki polędwiczki posmarowanej musztar-dą zwieńczone były przepysznymi, chrupkimi ziarenkami kaszy gryczanej i świeżymi kiełkami lucerny, a spoczywały na sosie z porzeczkami i delikatnym fasolowym purée. Towarzyszył im też szpinak, o którym nie było słowa w menu i który był jedynym słabym ogniwem tego da-nia. Zamiast niego chętnie zobaczyłabym na

WYBACZCIE MI CHAOS W TYTULE, ALE JESTEM LEKKO ZDEZORIENTOWANA. LOGO MÓWI: FOOD. LIFE. MUSIC. BARKA MÓWI: FOOD & LIVE MUSIC. STRONA INTERNETOWA MÓWI: ALRINA. ALE JEŚLI NAPISZĘ TO OSTATNIE, TO ZAŁOŻĘ SIĘ, ŻE NIKT NIE BĘDZIE WIEDZIAŁ, GDZIE TO JEST. A BARKA, TO – WIADOMO – MOŻE BYĆ TYLKO NA WIŚLE.

przegląd restauracji

Page 51: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

Dział „Dania kontra Ania”, to subiektywna opinia autorki, która osobi-

ście sprawdza opisywane restauracje. Recenzje z założenia nie stanowią

materiału promocyjnego ani też antyreklamy, a są jedynie wyrazem in-

dywidualnej oceny autorki.

talerzu więcej wybornej kaszy czy purée z fasoli, bo porcja była naprawdę niewielka. Gdyby nie pokaźna przystawka w formie sałatki z łososiem, na pewno wyszłabym z Barki głodna.Mam to szczęście, że najczęściej do restauracji nie chodzę sama i miałam okazję spróbować również polędwiczek z dorsza w sosie beurre blanc (35 zł). To klasyczny, pochodzący z Francji maślany sos, którego jednak nie byłam w stanie tu odróżnić… Ryba za to była delikatna i przyjemnie przypieczona, położona na długich, cienkich, chrupiących paskach marchewki oraz aksamitnym purée z pietruszki i zielonego groszku. Prezento-wało się pięknie, było smaczne, ale – ostatecznie – to prażona kasza tego dnia wygrała!Obsługujący nas kelner może nie był zbyt uśmiechnięty, ale za to zwinny i nienachalny. Wszystkie dania zostały podane w do-brym, nie za długim czasie, co pozytywnie mnie zaskoczyło, biorąc pod uwagę, że był to słoneczny weekend pełen gości (tu zdecydowana poprawa w porównaniu do moich poprzed-nich wizyt na Barce). Ciastko francuskie z kremem waniliowym i konfiturą (12 zł) też dotarło w dobrym tempie i okazało się urocze – były to dwa puszyste kwadraty z ciasta francuskiego przedzielone pysznym, nie za słodkim kremem i truskawkową konfiturą posypane cukrem pudrem tuż obok dwóch kremo-wych krążków ozdobionych świeżymi truskawkami.

Mam wrażenie, że obecnie niewielu docenia kulinarny po-tencjał tego miejsca; obawiam się, że przechodnie wstępują na Barkę tylko na piwo lub deser, nie ryzykując „niepewnych” pozycji z menu lub też wychodzą zniechęceni maleńkimi por-cjami. Lecz to tylko moje przypuszczenia, które biorą się stąd, że wcześniej nic o Barce nie słyszałam. Okazuje się jednak, że może się ona pochwalić naprawdę przyjemnym wnętrzem (które według mnie prezentuje się znacznie lepiej wieczorem niż w ciągu dnia), równie przyjemnym pokładem i przede wszystkim – świetnymi daniami, na które też szalenie przy-jemnie się patrzy!

Page 52: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

Czas na piknik!

oprac. Anna Skwarek

gadżety

50 lounge ...bo jakość ma znaczenie

Page 53: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

Uwielbiam lato! Lubię słońce, ciepło i długie wieczory. Lubię letnie wycieczki nad jezioro i dalekie spacery. Ale przede wszystkim lubię wysyp letnich owoców na straganach. Słodkie truskawki,

soczyste brzoskwinie, orzeźwiające arbuzy i pyszne maliny – czy może być coś lepszego? Dlatego właśnie latem to owoce królują w mojej kuchni. Jem je w każdej możliwej postaci – w ciastach, koktajlach czy ot tak, prosto z koszyczka. Ale moim zdaniem najlepiej prezentują się na babeczkach. Cytrynowe babeczki z truskawką w środku i na wierzchu zrobią wrażenie na wszystkich, którym przyjdzie ich skosztować, a także na tych, którzy z jakiegoś powodu będą mogli tylko na nie popatrzeć. Nie dość, że są smaczne, to jeszcze śliczne!

Składniki (na 10-12 sztuk):- 1 kopiasta szklanka mąki- pół szklanki cukru- 1 pełna łyżeczka proszku do pieczenia- pół kostki masła- 1 jajko- pół szklanki mleka- skórka z jednej cytryny- sok z połowy cytryny- 10-12 truskawek

Składniki na krem:- pół kostki miękkiego masła- 1 szklanka cukru pudru- 0,5 kg tłustego twarogu mielonego (min. 20% tłuszczu)- kilka kropel aromatu cytrynowego Krok 1: Mąkę, cukier i proszek do pieczenia wymieszać w jednej misce. Krok 2: Masło rozpuścić w rondelku. Mleko wymieszać z jajkiem, dodać masło i startą skórkę z cytryny, a następnie sok z jej połowy.Krok 3: Składniki suche i mokre wymieszać. Krok 4: Ciasto umieścić w formie wyłożonej papilotkami (wypełnić je do wysokości 2/3 formy), w środek wetknąć truskawkę. Piec ok. 20 minut w temperaturze 170 stopni.Krok 5: Miękkie masło utrzeć na gładką masę z cukrem pudrem. Dodać całość twarogu, aromat i krótko zmiksować. Im dłużej będzie miksowane, tym rzadsze zacznie się robić, więc nie można przesadzić. Krem nakładać na wystudzone babeczki za pomocą rękawa cukierniczego z odpowiednią tylką. Wierzch ozdobić połówką truskawki i listkiem mięty.

Więcej przepisów tutaj: www.magda-kucharzy.blogspot.comTekst i zdjęcia: Magdalena Nosal

Cytrynowe babeczki z truskawkami

przepisy

Page 54: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

52 lounge ...bo jakość ma znaczenie

A TERAZ UWAGA: NACIĄGNIEMY TREŚĆ TEKSTU DO TEMATU NUMERU. MAMY LATO, CZYLI PORĘ WYJAZDÓW, URLOPÓW I WSZELKIEGO RODZAJU WOJAŻY. NO WIĘC TEMAT TURYSTYKI JUŻ JEST. ALE, ALE, LATO TO PRZECIEŻ TAKŻE UPAŁY. A JAKIE PIWO JEST NAJLEPSZE NA TAKĄ AURĘ? TAK WIĘC KONTYNUUJEMY TEMAT PIW PSZENIC-ZNYCH. ŻEBY BYŁO JESZCZE CIEKAWIEJ, UDAMY SIĘ PO NIE DO NIEMIEC, AMERYKI I BELGII. NO WIĘC PIWNA TURYSTYKA JAK SIĘ PATRZY.

Ja piwne wojaże zaliczyłem ostatnio dwa (nie licząc tych do sklepu z piwem). W maju po raz pierwszy odwiedziłem Wrocławski Festiwal Do-brego Piwa, w czerwcu po raz kolejny udałem się na żywiecką Birofilię. Tak jak podejrzewałem, nie zawiodłem się ani na jednym, ani na drugim wyjeździe. Poza zdjęciami przywiozłem z nich wspomnienie pokaźnej liczby wypróbowanych piw. Jednym z nich były Dwa Smoki, czyli piwo z gatunku wit IPA podkrakowskiego browaru Pracownia Piwa.

Pisałem poprzednio o charakterystyce piwa pszenicznego w ogóle. Była więc mowa o najpopularniejszych browarach i najbardziej charakterystycznych cechach, z goździkowo--bananowym aromatem na czele. Teraz więc trochę pszenicznej egzotyki oraz coś o innych gatunkach piw z pszenicznym słodem w za-sypie.Jednym z nich jest belgijskie białe, występujące pod nazwami Witbier, Wit czy też Blanche. Ten wymarły styl piwny został wskrzeszony w latach 50. XX wieku w belgijskim browarze Hoegaar-den, którego piwa są dziś ikoną gatunku. Przy warzeniu Wita oprócz słodu wykorzystuje się niesłodowaną pszenicę, ale także egzotyczne dodatki takie jak kolendra i skórka gorzkich po-marańczy curacao. W Polsce Wita produkują m.in. Pinta (Viva la Wita!), AleBrowar (Lady Blan-che), Browar Artezan, a ostatnio swoją wersję wypuścił Browar Namysłów.Belg Belgiem, ale Polak też potrafi. Zwłaszcza jeśli trzeba trochę namieszać i pokombino-

wać. A z takich właśnie kombinacji narodziły się całkiem niedawno Dwa Smoki. Narodziły, notabene wraz z synami jednego z założycie-li browaru Pracownia Piwa, na cześć których powstała nazwa. Piwo to faktycznie jest sporą kombinacją, gdyż oprócz przypraw znanych z belgijskiego wita zawiera także amerykański chmiel, a obok kolendry i curacao znalazł się swojski rumianek. Na letnie upały rewelacja!

Wróćmy jeszcze na chwilę do klasycznego psze-niczniaka. Podobnie jak w przypadku większości klasycznych gatunków piwa i w jego przypadku pojawia się cała gama wariacji na temat. Może-my więc trafić na ciemne pszeniczne (Dunkel Weizen), pszeniczne filtrowane (Kristal Weizen), pszeniczne wędzone, ale także inne gatunki z dodatkiem słodu pszenicznego takie jak cho-ciażby pszeniczny koźlak (Weizenbock).

Gdybyście chcieli spróbować czegoś bardziej zakręconego, polecam Gose. To pszeniczne piwo z okolic Lipska i Goslaru warzone jest z do-datkiem soli oraz kolendry. Raz piłem, ciekawe kwaśno-słone doznania. Innym interesującym przykładem jest Berliner Weisse – bardzo kwa-śne piwo podawane z sokiem malinowym lub zielonym sokiem z roślinki zwanej marzanka wonna. Jest i American Wheat, bez bananów i goździków, za to z amerykańskimi odmiana-mi chmielu. Poza Ameryką można je znaleźć również w ofercie Pracowni Piwa.

Warto przypomnieć i o naszym rodzimym Grodziszu, czyli lekkim piwie na słodzie psze-nicznym, wędzonym w bukowym dymie. Jego produkcja zakończyła się co prawda na począt-ku lat 90. XX wieku, ale – co bardzo cieszy – jest ono ostatnio coraz częściej reaktywowane przez browary rzemieślnicze, m.in. polski Browar Artezan, ale i holenderski browar Jopen (pod nazwą Grätzer). Co prawda piwa typu Gose, Berliner Weisse czy Grodzisz są u nas dosyć ciężko dostępne, ale gdybyście mieli kiedyś okazję spróbować, to w ramach eksperymentu polecam.

O sposobie nalewania i serwowania piwa psze-nicznego już ostatnio pisałem. W ramach przy-pomnienia: wysoka, zwężająca się przy denku szklanka i mieszanie drożdżowego osadu w bu-telce z pozostałą po nalaniu, ok. 1/3 piwa, które dolewamy do naczynia. To jednak nie wszystko. Jest jeszcze osławiona cytrynka.Jej plasterek w szklance weizena jest podobno bawarską tradycją. Mnie obiła się o uszy historia meksykańskich barmanów, którzy założyli się kto sprzeda więcej piwa. Jeden postanowił wkładać w szyjkę butelki (już mniejsza o to ja-kiego piwa) cząstkę cytryny lub limonki i tym sposobem wygrał zakład. Jak to z tą cytryną

było, trudno powiedzieć, na mnie to w każdym razie nie działa.

Jak widać, z piwem pszenicznym można zwie-dzić niejeden kraj. Następnym razem zapraszam Was na inną wycieczkę. Będzie kilka wspomnień z ostatniego Festiwalu Biofilia w Żywcu oraz mały przegląd skarbów, które dzięki wsparciu szacownego Longera sobie stamtąd przywio-złem.

MICHAŁ ZĘBIKPytania, sugestie, uwagi:

[email protected]

ZACHWYCAPSZENICA

MNIE WCIĄŻ

BELGIA WITA!

CZTERY STRONY PSZENICY

CO KRAJ TO OBYCZAJ

kącik piwosza

Page 55: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

CHOPINRESTAURANTRynek Główny 39/40

Nowe miejsce na Rynku Głównym • Doskonała polska kuchnia • Swobodna atmosfera • Przystępne ceny

Zapraszamy do letniego ogródka

Żurek 16 pln /4,50 € Golonka 39 pln /11,50 € Pierogi 20 pln / 6,00 €

Rynek Główny 41, Open from 9.00 a.m - 2.00 am

Klub Aktora Restauracjatel. 012 429 29 62 [email protected] www.loza.pl

Loża zaprasza na wyśmienite koktajle.• cloud spring punch 8.00 € 29.zł • geisha 6.00 € 21.zł• step on 7.00 € 24.zł• sex on the beach 6.00 € 21.zł• old fashioned 7.00 € 24.zł

CHOPIN

Zapraszamy od 12 do 24 tel. 12 433 70 10 www.chopinkrakow.pl [email protected]

Page 56: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

54 lounge ...bo jakość ma znaczenie

DYNIA RESTO BARul. Krupnicza 20tel.: +48 12 430 08 38www.dynia.krakow.pl

TAJEMNICZY OGRÓDPlac Nowy 9tel.: +48 12 430 67 76www.tajemniczy.com.pl

BUDDA BARRynek Główny 6tel.: +48 12 421 65 22www.buddabar.com.pl

W centrum i okolicach miasta, z dala od zgiełku ulic, ukryte są klimatyczne miejsca.Specjalnie dla Was prezentujemy najciekawsze i jedyne w swoim rodzaju Tajemnicze Ogrody...Secret Gardens

LOUNGE BAR NA TARASIE WIDOKOWYMSheraton Kraków Hotelul. Powiśle 7tel.: +48 12 662 16 71ttt

Dyniabest place

to eat2009

Resto Bar

Page 57: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

Witamy w Taco Mexicano El Pueblo - meksykańskiej legendzie w centrum Krakowa.

Nasza restauracja istnieje od 20 lat i wciąż niezmiennie kusi doskonałym jedzeniem, kolorowymi drinkami oraz wyjątkowym wnętrzem. Oferujemy tradycyjne dania kuchni meksykańskiej, które zadowolą nawet najbardziej wymagające podniebienia.Taco Mexicano to idealne miejsce na codzienne spotkania zarówno towarzyskie jak i biznesowe, romantyczne kolacje we dwoje oraz imprezy integracyjne czy okolicznościowe. Przyjmujemy również rezerwacje grupowe z możliwością wynajęcia sali lub całego poziomu restauracji na wyłączność.

Restauracja Taco Mexicano El PuebloKraków / ul. Poselska 20 / tel.: (12) 421 54 41 / www.tacomexicano.eu

Hamsa - hummus & happiness ul. Szeroka 2 tel.:+48 515 150 145www.hamsa.pl

Tribeca u SzołayskichPlac Szczepański 9tel.: 695602727www.tribeca.pl

Page 58: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

56 lounge ...bo jakość ma znaczenie

potrzebujesz fotografa na imprezę? odezwij się do nas! (12) 633 77 33 / [email protected]

24 Urodziny Casinos Poland | Dwór Kościuszko | 14.06.2013 Kraków

fot: Jakub Gil / Wacław Laba

Page 59: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

fot.:

MACI

EJ B

ERNA

S, m

akija

ż, fry

zury

& st

yliza

cja: B

OOM

TEAM

| D`V

ision

Art

mod

elka:

Julie

| GAG

A, illu

stra

cje: M

AGDA

MIG

AS

potrzebujesz fotografa na imprezę? odezwij się do nas! (12) 633 77 33 / [email protected]

24 Urodziny Casinos Poland | Dwór Kościuszko | 14.06.2013 Kraków

fot: Jakub Gil / Wacław Laba

Page 60: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

58 lounge ...bo jakość ma znaczenie

newsy

GIVENCHY DLA OPERY PARYSKIEJTo, że moda jest dziedziną sztuki, wiadomo od dawna. Przykładem docenienia pracy projektantów przez tzw. wysoką sztukę jest decyzja Opery Paryskiej. Stroje do Bolera – nowego przedstawienia w Operze – zaprojektuje dyrektor kreatywny domu mody Givenchy – Riccardo Tisci.

VIVIENNE WESTWOOD DLA LINII LOTNICZYCHOd przyszłego roku pracownicy linii lotniczych Virgin Atlantic będą nosić uniformy zaprojektowane przez Vivienne Westwood. Stroje w czerwonym kolorze mają być nie tylko ładne, oryginalne, wygodne, ale również ekologiczne. Do ich produkcji użyto materiałów pocho-dzących z recyklingu. Wiadomo już, jakimi liniami będą latać wszystkie fashionistki!

ISABEL MARANT DLA H&MH&M zapowiada kolejną współpracę ze znanych projektantem. Tym razem padło na francuską projektantkę Isabel Marant. Artystka deklaruje, że jej kolekcja będzie bardzo paryska: klasyczna, elegancka i jednocześnie nonsza-lancka. Na stroje sygnowane nazwiskiem Marant będziemy mogli polować w wybranych sklepach H&M od 14 listopada.

LOUIS VUITTON W POLSCEWreszcie odbyło się od dawna zapowiadane, długo wy-czekiwane otwarcie polskiego butiku Louis Vuitton. Sklep mieści się w centrum handlowym Vitkac w Warszawie. Od 15 czerwca w poszukiwaniu wymarzonej torebki, czy sukienki z logo LV nie musimy już wyjeżdżać za granicę. Na otwarciu sklepu pojawił się Patrick Vuitton, pra-wnuk twórcy marki, oraz wielu celebrytów – wśród nich między innymi Magdalena Frąckowiak, Zuzanna Bijoch, Aneta Kręglicka czy Kasia Tusk.

Page 61: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

COS W KATOWICACHMarka COS (Collection of Style), bardziej elegancka odnoga popularnej hiszpańskiej sieciówki H&M, otworzyła w katowickim Centrum Handlowym Silesia swój nowy butik! Po Warszawie i Poznaniu to trzeci sklep w Polsce. Minimalistyczny, asce-tyczny styl oraz wysoka jakość ubrań z metką COS zjednują sobie coraz więcej zwolenników. Dlatego cieszymy się, że firma tak dynamicznie się rozwija. Mamy nadzieję, że wkrótce pojawi się również w innych miejscach w Polsce. Kraków czeka!

RICK OWENS DLA ADIDASA27 czerwca zostanie zaprezentowana specjalna kolek-cja butów do biegania Adidasa zaprojektowana przez Ricka Owensa. Z pewnością obuwie wybitnego kreatora będzie wielką atrakcją dla osób, które chcą być modne również w czasie aktywności fizycznej. Cena będzie się wahać między 400, a 500 dolarów. W sklepach możemy ich szukać już w grudniu.

newsy oprac. ANASTAZJA MOŁODECKAzdjęcia: materiały promocyjne

Page 62: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

60 lounge ...bo jakość ma znaczenie

Chociaż od ostatniego pokazu Mariusza Przybylskiego zatytułowanego PULSAR minęło sporo czasu, wszyscy wciąż z za-chwytem wspominają jego niesamowitą energię. Tym razem, po równo półrocznej przerwie projektant powrócił, by zapre-zentować kolekcję o zupełnie innym wy-dźwięku. Było futurystycznie, tajemniczo, spokojnie, klasycznie – było intrygująco: COLD LOVE!

Mariusz Przybylski to jeden z nielicznych pol-skich projektantów, który odnajduje się za-równo w modzie damskiej, jak i męskiej. Nic więc dziwnego, że na jego pokazie jesień/zima 2014 o nazwie COLD LOVE pojawiły się rzesze znanych pań oraz panów. Tego wieczoru do warszawskiego Nowego Teatru Krzysztofa War-likowskiego przybyli tacy goście jak: Mateusz Damięcki, Michał Piróg, Olga Bołądź, Weronika

MATEUSZ DAMIĘCKI: “Pokaz mi się bardzo podobał, było bardzo dużo szarości, a ja lubię tak się ubierać.”

TAMARA SUBBOTKO (Top Model): “Jeżeli chodzi o modę zagraniczną to interesuje mnie bardzo, ale nie podążam za nią ślepo. Ja ubieram to, co chcę i moje ubiory odzwierciedlają mnie. Najbardziej jednak inspiruje mnie moja babcia. Ubiera się bardzo ekstrawagancko.”

OLGA BAREJ (X Factor): “Inspiruje mnie bardzo hinduski styl i afrykański. Ja to czuję, lubię też czarną muzykę.”

TOMASZ CIACHOROWSKI: “Genialny pokaz, klasyka przełamana np. srebrnymi spod-niami, które z chęcią bym założył.”

wydarzenia

Książkiewicz, Tomasz Jacyków, To-masz Ciachorowski i Aneta Zając.Już w pierwszych minutach po-kazu zrozumieliśmy, że Zimna Miłość jest nazwą idealnie odda-jącą klimat pokazu – jej tajemnica kryje się zarówno w kolekcji, jak i muzyce oraz choreografii. Emocje przeciwko technice i nowoczesno-ści, futro kontra jedwab, futuryzm kontra klasyka. Mariusz Przybylski po raz kolejny udowodnił, że po-trafi idealnie zgrać ze sobą to, co jest na pozór skrajne i sprzeczne ze sobą.

Chociaż sam projektant przyznaje, że podczas pracy nad nową kolek-cją w pierwszej kolejności skupia się na ubraniach dla panów, ko-biety absolutnie nie mogą czuć się

zaniedbane. Na wybiegu pojawiły się przepiękne sukienki do ziemi wykonane z lekkiego jedwabiu, kostiumy o minimalistycznym kro-ju, czy też ogromne, farbowane, sztuczne futra, będące mocnym akcentem na sam początek pre-zentacji. Panom, oprócz klasyki, takiej jak bomber jacket czy też kanonicznego garnituru, zapre-zentowano skórzane spodnie i hit kolekcji: kurtki zdobione futrzanym zamkiem – co dało całości nietu-zinkowy wyraz.

Kreacje Mariusza Przybylskiego z kolekcji COLD LOVE zgodnie z na-zwą cechowała chłodna elegancja, skrajne emocje i wyrafinowany dy-stans. Przez większość pokazu na wybiegu dominowała czerń, biel,

szarości i granat, jednak zaskakującym bohaterem tego wieczoru okazało się srebro. To nie gwiazdy siedzące w pierwszym rzę-dzie skupiały na sobie całą uwagę, lecz spektakl, który miał miejsce na wybiegu. Jaskrawe zimne światło, przydymione odcienie granatu, mgiełki drobnych kryształków, przypomina-jące drogę mleczną i praw-dziwa, najjaśniejsza w tym miejscu gwiazda, czyli Mariusz Przybylski, do-wodzący pokazem COLD LOVE, że kosmos, gwiazdy i ich zimne piękno wciąż stanowią dla niego naj-większą inspirację.

tekst: KAROLINA STĘCLIK

Page 64: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

62 lounge ...bo jakość ma znaczenie

Wiele klientek korzystających z usług stylisty mody bywa na częstych delegacjach i innych oficjalnych wyjazdach związanych z pracą. Mimo licznych podróży kobiety wciąż miewają ogromne problemy z zapakowaniem bagażu i dopasowaniem odpowiedniej garderoby na kilka dni. Wyjazd służbowy jest trudniejszy już na etapie pakowania – każdy element, który na siebie włożymy musi być przecież perfekcyjnie przemyślany. Jednocześnie powinien też od-zwierciedlać naszą pozycję zawodową, status firmy, dla której pracujemy, szacunek wobec dress code’u firmy, do której jedziemy, a także podkreślać naszą indywidualność. Często w ta-kich sytuacjach nie do końca orientujemy się w zwyczajach modowych danych krajów, nie znamy dokładnego planu delegacji, nigdy też nie jesteśmy w stanie do końca przewidzieć, jaką zastaniemy pogodę.

Różnica dress code’u między państwami na ca-łym świecie nie jest już tak ogromna, jak jeszcze kilka, czy kilkanaście lat temu. Ludność całego świata przenika się nawzajem i poddawana jest tym samym wpływom, a moda zdecydowanie nabrała globalnego charakteru. W związku z za-nikiem niektórych cech lokalnych w krajach, istnieją pewne standardy, które pozwalają zawsze wyglądać jak profesjonalista, a nie jak turysta. Warto naturalnie zapoznać się z pew-nymi normami panującymi w państwach, do których się wybieramy, ale też zazwyczaj nie są one szczególnie skomplikowane. Przykładowo: do Chin najlepiej zabrać kostium ze spodnia-mi, ponieważ Chinki noszą głównie spodnie do pracy, a biżuterię ograniczyć do minimum. Buty na wysokim obcasie uważane są często za objaw ekstrawagancji. W Japonii natomiast nosi się z reguły garsonki i spódnice a do tego wyższe buty, jednak zdecydowanie unika się

czerni, która przeznaczona jest na uroczystości pogrzebowe. W San Francisco widoczny jest wpływ wyrafinowanego stylu europejskiego, a kobiety ubierają się dość awangardowo – styl dzienny bardzo płynnie przenika się tu ze strojem wieczorowym. I oczywiście wszędzie obowiązuje najważniejsza zasada – schlud-ności, czysty i uprasowany ubiór jest bowiem oznaką szacunku dla innych (nawet w odległych krajach afrykańskich).

Kochamy indywidualizm i wyszukane kreacje dopasowane do naszego gustu, jeśli jednak wybierasz się w podróż służbową nie możesz pozwolić sobie na większe odstępstwa od pew-nych reguł. Jeśli podróżujesz z szefem lub ktoś ma za zadanie odebrać Cię z lotniska, założenie sportowego obuwia będzie bardzo źle odebra-ne, nawet jeśli przed Tobą jest wiele godzin lotu. Wyszukaj więc płaskie skórzane buty, które będą wygodne podczas podróży. Nie zapo-mnij też o okularach przeciwsłonecznych, któ-re świetnie pomogą zakamuflować zmęczone oczy, ani o lekkim szalu, który może posłużyć Ci jako okrycie w klimatyzowanym samolocie. Wszystkie podręczne i najpotrzebniejsze dro-biazgi zapakuj do dobrej jakości skórzanej torby – zdecydowanie warto zainwestować w taki elegancji dodatek.

Jeśli wciąż nie jesteś pewna co zabrać, ponie-waż Twoja szafa pełna jest kolorów i wzorów, to sięgnij po te z prostym i subtelnym deseniem. Pamiętaj też, że to, co nosimy na wierzchu oraz bliżej twarzy zostaje znacznie częściej zapamię-tane niż dolna część garderoby, czy ubrania spod spodu. Dlatego też warto zabrać ze sobą gustowne dodatki, takie jak modna apaszka, korale, czy barwna bluzka, które w delikatny

i nienachlany sposób rozświetlą pozostałe elementy stroju oparte o podstawowe kolory dress code’u.

JOANNA JAWOR

GDZIEKOLWIEK JEDZIESZUBIERAJ SIĘ Z GŁOWĄCO NALEŻY ZE SOBĄ ZABRAĆ W SŁUŻBOWĄ PODRÓŻ – TAK, ABY BYĆ PRZYGOTOWANYM NA KAŻDĄ OKOLICZNOŚĆ I POGODĘ, A JEDNOCZENIE NIE POPEŁNIĆ ŻADNEGO STYLOWEGO FAUX PAS?

Z UMIAREM Reguła 1Najważniejsze, aby przygotować garderobę na cały pobyt, a także na sytuacje nieprzewidziane. Przede wszystkim określ cel wyjazdu – czy będą to wyłącznie konferencje, czy również wspól-ne spotkania na siłowni i kolacje. Pamiętaj, aby sprawdzić pogodę na najbliższe dni.

Reguła 2Zapakuj podstawowe elementy garderoby. Nie pozwól sobie na więcej bagażu, niż samodziel-nie zdołasz unieść! 16 elementów garderoby w zupełności wystarczy na cały tydzień poza domem. To, co jest Ci niezbędne to: 2 marynarki i 2 spódnice w dopasowanej kolorystyce lub po prostu 2 garsonki. 5 bluzek (w tym topy) oraz 2 koszule. 1 sukienka (najlepiej mała czarna), 1 płaszcz, 2 pary butów (w tym jedne beżowe), duża torba oraz kopertówka na wieczór oraz ewentualny strój do ćwiczeń.

Reguła 3Najlepsze będą tkaniny, które nie podlegają mocnemu mięciu: bawełniane topy, jedwab, dżersej, strecz oraz lekkie wełny z domieszką streczu, czy ubrania (zwłaszcza płaszcze) z mi-krofibry.

CO ZABRAĆ?ŻEBY PAKOWANIE WALIZKI OKAZAŁO SIĘ DUŻO PROSTSZE, NAJWAŻNIEJSZE BĘDZIE PRZESTRZEGANIE KILKU REGUŁ.

dress code

fot. 123rf.com

Page 66: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

64 lounge ...bo jakość ma znaczenie

modelka miesiąca

Czy Twój pierwszy casting był też począt-kiem Twojej kariery?- Tak, ale biorąc w nim udział nie miałam po-jęcia, jak ten dzień odmieni moje życie i zade-cyduje o kolejnych latach mojego życia. Do udziału w castingu skłoniła mnie czysta cie-kawość. Nigdy wcześniej nie interesowałam się światem mody, a już na pewno nie pomy-ślałabym, że będzie to mój świat. Moja mama żartowała, że może w końcu wzrost na coś mi się przyda i towarzyszyła mi w tym pierwszym w życiu castingu.

Czyli nie liczyłaś szczególnie na to, że zo-staniesz zauważona?- Pojechałyśmy nie spodziewając się zupełnie niczego. Kiedy dotarłam na miejsce i zobaczy-łam tłum dziewczyn wystrojonych od stop do głów, pomyślałam, że najlepiej będzie, je-śli od razu się wycofam. Miałam poczucie, że w dżinsach i T-shircie zupełnie nie pasuję do

tego miejsca. Okazało się jednak, że dla scoutki z Mediolanu byłam idealna i chciała od razu mnie ze sobą zabrać do Włoch.

To musiało być dla Ciebie wielkie zasko-czenie.- Tak naprawdę do końca nie rozumiałam, co tam właściwie robię. Myślałam wtedy, że to wielki przypadek, ale moje dalsze losy pokazały, że to chyba jednak przeznaczenie. Wydawało się mi dziwne, że brak makijażu i naturalność wyróżniły mnie z tłumu i otworzyły drzwi do wielkiego świata.

Kiedy zrozumiałaś, że jesteś stworzona do tego zawodu?- Trochę czasu upłynęło zanim dotarło do mnie, że Włosi nie żartują. Po naciskach ze strony me-diolańskiej agencji, telefonach, rozmowach ze mną i z rodzicami, w końcu zdecydowałam się wyjechać. Włosi zaproponowali, aby ktoś

z rodziny towarzyszył mi w podroży i sam zo-baczył, że na miejscu nic złego mi nie grozi. Moim towarzyszem był tata, który spędził ze mną pierwszy tydzień w Mediolanie.

Czułaś podekscytowanie i satysfakcję?- Nie było uczucia radości, raczej obawy, nie-wiedza, strach przed podróżą i pytanie dlacze-go właśnie ja i co się wydarzy, kiedy już tam będę. Nie mogłam postąpić inaczej, bo taka okazja mogła się już nie powtórzyć, a rodzice nie chcieli zamykać mi tej drogi. Nie chcieli, żebym kiedyś pomyślała, że miałam taką szansę, a oni nie pozwolili mi jej wykorzystać.

Jakie były kolejne ważne wydarzenia w Two-jej karierze?- Bardzo ważnym momentem było rozpoczęcie współpracy z agencją IMG w Paryżu, która przez wiele lat układała się dla mnie bardzo pomyśl-nie. IMG Models to jedna z najbardziej presti-

PRZYGODĘ Z MODELINGIEM ROZPOCZĘŁA W WIEKU 15 LAT. W LOKALNEJ GAZECIE PRZECZYTAŁA O CASTINGU, KTÓRY MIAŁ ODBYĆ SIĘ W KRAKOWIE. WTEDY JESZCZE NIE BYŁA ŚWIADOMA, ŻE TO CASTING DO JEDNEJ Z NAJWIĘKSZYCH WÓWCZAS AGENCJI MODELEK – FASHION W MEDIOLANIE. Z KATARZYNĄ JAROSIŃSKĄ ROZMAWIAŁA JOANNA JAWOR.

Page 67: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

modelka miesiąca

żowych agencji na świecie. Ma swoje oddziały w Nowym Jorku, Paryżu, Londynie, Mediolanie oraz Sydney. Reprezentuje najbardziej topowe modelki m.in.: Joan Smalls, Gisele Bundchen, Larę Stone, Heidi Klum, Kate Moss, Darię Wer-bowy, Mirandę Kerr, Carolyn Murphy i wiele innych. Bardzo cenię ten właśnie moment, bo czas spędzony w Paryżu to dla mnie wspaniałe wspomnienia, ale przede wszystkim jako mo-delka sprawdziłam się dobrze na tym rynku.Brałaś udział w licznych pokazach mody, jesteś już bardzo rozpoznawalną modelką. Dla kogo miałaś okazję pracować?- Byłam modelką na pokazach m.in.: Jonathana Saundersa, Johna Jansena, Preena, Margaret Howell, Swasha, Aquascutum, Sidonie Barton, Petera Jensena, Frosta Frencha, Central St. Mar-tins, Niny Denis, Basso&Brooke, Red or Dead, Ebru Ercon, Boyd, Alistaira Carra, Ashley Isham, Desiguala, a także takich marek, jak Chanel, Gucci, Nakano, Undercover, Gianfranco Ferre, Stephan Janson, czy Rebecca Moses.

Pozowałaś też dla licznych magazynów i katalogów.- Tak, między innymi dla magazynów Jalouse, I.D., Oyster, Crash, Cosmopolitan, Tush, Quest, Madame Figaro, Annabelle, Glamour, Biba, Sle-ek, Amica, Mixte, Bolero, czy Elle. Mam też na swoim koncie niezliczone ilosci katalogow i ma-gazynow dla klientów z Hong Kongu, Japoni, Singapuru, Chin, Malezji i Tajwanu. Rynek azja-

tycki zawsze bardzo lubił moją urodę. Brałam też udział w kampani Soni Rykiel, Levisa, czy Welli.

Czy na chwilę obecną jest ktoś, dla kogo szczególnie chciałabyś pracować?- Nie potrafię wyróżnić jednej osoby. Doceniam każdego projektanta, fotografa, stylistę i wizaży-stę, który zechciał ze mną współpracować. Lu-dzi, którzy dostrzegają we mnie coś ciekawego, wartego uwagi, na tyle aby stworzyć historię ze mną w roli głównej. Szanuję i podziwiam ważne nazwiska w tej branży, bo uważam, że mają wielki talent i to nie przypadek, ze zaszli tak daleko. Ważny jest dla mnie profesjonalizm i zaangażowanie.Co Twoim zdaniem trzeba robić, aby utrzy-mać się na tym trudnym rynku?- Tak naprawdę niewiele zależy ode mnie, oprócz utrzymywania formy, gotowości do pracy i wyjazdów proponowanych przez moją agencję w Polsce.

Masz już ten komfort, że możesz dokonywać selekcji osób, dla których pozujesz.- Nie ukrywam, że na tym etapie, po wielolet-nim doświadczeniu w branży wybieramy ofer-ty, które przynoszą przede wszystkim korzyści finansowe, a nie jedynie satysfakcję i prestiż.

Czy przenosisz styl z wybiegu do swojej gar-deroby, czy raczej szukasz własnego stylu poza wybiegiem?

- Szpilki i ekstrawaganckie kreacje w pracy spra-wiają, że w codziennym życiu wolę wygodne ubrania. Podczas pokazów czy sesji jestem w centrum uwagi, więc na co dzień wolę raczej styl minimalistyczny. Lubię proste, klasyczne ubrania i stonowane kolory, co nie znaczy, że w mojej szafie nie ma perełek, które chętnie zakładam na specjalne okazje. Nie kreuję wła-snego wizerunku i niespecjalnie podążam za trendami, mimo że wiem co w danym sezonie jest modne. Mam jednak ogromną słabość do butów, które bardzo często wymieniam.

Czy moda jest dla Ciebie wyłącznie pracą, czy może również pasją i sensem życia?- Dla mnie moda to przede wszystkim praca, zajęcie któremu poświeciłam się całkowicie, które ukształtowało moją drogę. Nie mogę po-wiedzieć, że moda mnie nie interesuje, ale też na pewno nie dominuje w moim życiu i potrafię się całkowicie od niej odciąć, kiedy tylko chcę. Zawsze miałam bardzo duży dystans do tego świata, wiedziałam, że w każdej chwili dobra passa może się skończyć, a wtedy zawsze mam do czego wrócić. Co więc najbardziej fascynuje Cię w tym za-wodzie?- Przede wszystkim podróże. Myślę, że każda modelka ceni sobie możliwość zwiedzenia świata i łączenia tego z pracą. Co prawda na typowe zwiedzanie nie zawsze jest czas, ale obcowanie z ludźmi w danym kraju pozwala poznać ich kulturę.

Jakie miejsca udało Ci się już zobaczyć?- Miasta które odwiedziłam, to wspomniany Me-diolan i Paryż, a także Londyn, Tokio, Hamburg, Singapur, Kuala Lumpur, Taipei, Hong Kong, Shenzhen, Guangzhou oraz wiele innych, mniej znaczących w świecie mody, ale wspaniałych miejsc. Miałam tez możliwość uczestniczyć w sesjach zdjęciowych na Bali, Rodos i Mon-te Carlo.

A czy jest coś jeszcze, poza częstymi po-dróżami?- Fascynują mnie ludzie, a w tej pracy spotykam masę ciekawych osób. Podoba mi się też to, że poprzez stylizacje i makijaże mam możliwość zobaczenia siebie w tylu odsłonach. Niesamo-wite jest, jakie emocje potrafią ze mnie wydo-być fotografowie podczas zdjęć. Uwielbiam pokazy mody, bo to niezwykła dawka adre-naliny. To, co dzieje się za kulisami jest często bardziej emocjonujące, niż samo przejście po wybiegu. Moje życie nie jest zwyczajne i nudne między innymi dzięki temu, że jestem modelką. Jest to dla mnie szkoła życia, a każdy dzień na-dal przynosi nowe wyzwania. Mam tyle wspo-mnień i przeżyć dzięki tej pracy, że bez względu na to, jak w przyszłości będzie wyglądało moje życie, to co zobaczyłam jest moje.

Page 68: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

66 lounge ...bo jakość ma znaczenie

Republika Południowej Afryki to jeden z naj-bardziej zróżnicowanych krajów na świecie. Podczas mojej kilkutygodniowej podróży po tym fascynującym zakątku Afryki, miałam oka-zję zwiedzić największe miasta RPA: tętniący życiem i energią Durban, kosmopolityczny Johannesburg, elegancką Pretorię oraz sty-lowy i popularny wśród turystów Kapsztad.

Kapsztad, drugie pod względem liczby mieszkańców miasto w RPA, jest miastem kontrastów. Zabytkowa architektura z czasów kolonialnych miesza się tu z nowoczesnością. Większość zabytków i atrakcji znajduje się w niewielkiej odległości do siebie, w związku z czym miasto świetnie zwiedza się pieszo.Adderley Street, jedna z głównych ulic miasta, to miejsce gdzie znajdziemy większość skle-pów i galerii handlowych, a także słynny targ kwiatów, który istnieje już od ponad 100 lat i stanowi jedną z atrakcji turystycznych miasta. Położony w niewielkiej odległości od targu St Georges Mall przyciąga każdego dnia tłumy zakupoholików. Oprócz ulicznych straganów znajdują się tu również lokalne galerie sztuki

oraz sklepy z pamiątkami. Wszystko to oto-czone jest modnymi restauracjami i barami, a szeroka ulica (zamknięta dla ruchu samo-chodowego) jest nie tylko miejscem idealnym na zakupy, ale także koncerty, występy uliczne, pokazy tańca – jest to bardzo popularne po-pularne miejsce spotkań.

Kolejna ciekawa ulica tętniąca życiem od rana do nocy to Long Street. Właśnie tutaj może-my znaleźć najmodniejsze butiki i najlepsze winiarnie w mieście. Słynna Mama Africa to jedna z najciekawszych restauracji, gdzie prawie każdego wieczoru można posłuchać na żywo afrykańskich rytmów i spróbować lokalnych potraw.

Interesującym miejscem jest stara islamska dzielnica Bo-Kaap słynąca z pastelowych do-mów i wąskich uliczek. Koniecznie trzeba też zobaczyć Victoria & Albert Waterfront oraz za-pierający dech w piersiach widok z Table Mo-untain. A dla spragnionych morskich kąpieli czekają oczywiście niezliczone plaże – Kapsz-tad jest położony u zbiegu dwóch oceanów.

Niewielka wyspa położona na Karaibach to wymarzone miejsce na odpoczynek dla osób lubiących słońce, rum i muzykę reggae. W przeciwieństwie do cieszącej się nie najlep-szą sławą Jamajki, Barbados jest nie tylko bez-pieczniejszy, ale również bardziej rozwinięty ekonomicznie. Ze względu na doskonałe poło-żenie i gorący tropikalny klimat przez cały rok, wyspa jest ulubionym miejscem wielu celebry-tów, którzy przyjeżdżają tu również na zakupy. Ekskluzywne sklepy w Bridgetown i Holetown posiadają w swojej ofercie kolekcje światowej sławy projektantów, takich jak Moschino, Ralph Lauren czy La Perla. W eleganckich resortach

MODNEMIEJSCA

podróże modowe

na wakacjeKAPSZTAD (CAPE TOWN)1.

2BARBADOS

Fot. Eva Fydrych

Fot. Thomas L.

Page 69: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

67lounge...bo jakość ma znaczenie

podróże modowe

3

znajdują się wyśmienite restauracje i bary, gdzie serwuje się między innymi Rum Punch – najbardziej popularny koktajl na wyspie.Na Barbados odbywa się raz do roku Tydzień Mody prezentują-cy kreacje miejscowych projektantów. I choć branża modowa nie jest tu jeszcze mocno rozwinięta, Barbados jest całkiem ciekawym miejscem na zakupy.W Bridgetown oprócz okazałej przystani luksusowych jachtów i za-bytkowej architektury, można znaleźć zarówno centra handlowe, małe sklepiki, jak i uliczne stragany oferujące oryginalną biżuterię, plażowe sukienki, torebki oraz duży wybór obuwia – od sandałów po wieczorowe szpilki (w bardzo przystępnych cenach).Barbados to jednak przede wszystkim niekończące się plaże (nie-którzy twierdzą, że najbardziej atrakcyjne na całych Wyspach Ka-raibskich) piękna dzika przyroda i szereg atrakcji takich jak wyścigi konne, sporty wodne czy też egzotyczne ogrody botaniczne we wschodniej części wyspy.

Przepiękna wyspa położona u wybrzeży Tajlandii od dawna cieszy się popularnością nie mniejszą niż Phuket czy Krabi. Koh Samui, podobnie jak Barbados jest miejscem, gdzie w szybkim tempie rozwija się luksusowa baza hoteli i resortów. Na wyspie znajduje się nawet lotnisko obsługiwane przez Bangkok Airways. A jednak mimo najazdu turystów z całego świata, wyspa wciąż zachowuje swoją własną tożsamość i niepowtarzalny charakter.W porównaniu do innych turystycznych kurortów w Tajlandii, które często odstraszają hałasem, swobodą obyczajów i wszechobecnym kiczem, Koh Samui jest stylowe i eleganckie, ale w żadnym wypadku nie nudne.Wyspa oferuje szeroką gamę rodzajów zakwaterowania – od luksuso-wych kurortów po skromne hostele przy plaży. Każdy może tu więc znaleźć coś dla siebie. Dla miłośników nocnego życia jest tu wiele popularnych lokali gdzie występują regularnie sławni didżeje. Restau-racje oferują zarówno kuchnię azjatycką, jak i najbardziej wyszukane potrawy kuchni włoskiej, francuskiej czy hiszpańskiej. Ciekawostką jest lodowy bar, jedyne takie miejsce w Tajlandii, gdzie temperatura sięga poniżej zera stopni, a goście chodzą ubrani w modne zimowe kurtki, rękawiczki i futrzane czapki w rosyjskim stylu.Na wyspie znajduje się wiele nowoczesnych spa oraz ośrodków medycyny estetycznej. Popularną atrakcją są także masaże na plaży.

Największe miasto w prowincji Quebec uważane jest za kanadyjską stolicę mody. Na przełomie lipca i sierpnia organizowany jest tu największy w Ameryce Północnej uliczny festiwal mody (Fashion & Design Festival). W tym roku odbędzie się on już po raz trzynasty. Organizatorzy planują ponad 50 pokazów i prezentacji, a także koncerty, pokazy tańca i przedstawienia teatralne. Gościem spe-cjalnym festiwalu będzie projektant Jean-Charles de Castelbajac znany z niekonwencjonalnych projektów i awangardowych kolekcji.Montreal jest miastem o imponującej architekturze, licznych mu-zeach i galeriach sztuki. Miasto oferuje też nieograniczone wręcz możliwości zakupów. Wielu kanadyjskich projektantów mody po-chodzi właśnie z Montrealu. Warto z pewnością odwiedzić butik Scandale nazywany czasami „modową duszą” Montrealu. Założony w 1977 roku sklep ma niepo-wtarzalną atmosferę. Na dwóch piętrach, oprócz wspaniałej kolekcji ubrań, możemy znaleźć oryginalne rzeźby, obrazy, lustra w złotych ramach i inne ciekawe elementy aranżacji wnętrz, które wpływają na unikatowy charakter tego miejsca. Duża część asortymentu to stroje projektanta Georges’a Lévesque’a, porównywanego czasami do samego Christiana Lacroix.Montreal to również najbardziej europejskie miasto w Kanadzie, warto spróbować tu francuskiej kuchni, wyśmienitego pieczywa oraz bardzo dobrej kawy. W wielu dzielnicach – podobnie jak na południu Europy – posiłki jada się w ogródkach i na otwartych tarasach, o ile tylko dopisuje pogoda.Jak przystało na kulturalną stolicę Kanady, miasto ma kosmopoli-tyczną atmosferę i szeroki repertuar imprez – szczególnie w okre-sie letnim. Jest świetną alternatywą wypoczynku nad morzem dla wszystkich chcących nadrobić zaległości w modzie, kulturze i sztuce.

EVA FYDRYCHwww.fashionstudiomagazine.com

KOH SAMUI

MONTREAL4Fot. Eva Fydrych

Page 70: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

68 lounge ...bo jakość ma znaczenie

PHOTO: WIKTOR FRANKOHAIR, STYLING, MAKE-UP: EWA ŻUROWSKA

MODEL: EWA KĘPYS

Well show me the

way

To the next

whiskey bar

Page 71: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

69lounge...bo jakość ma znaczenie

Well show me the

way

To the next

whiskey bar

Oh dont ask

why...

Page 72: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

70 lounge ...bo jakość ma znaczenie

For The next whiskey barif we dont find

Page 73: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

71lounge...bo jakość ma znaczenie

I tell youwe must die

Page 74: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

72 lounge ...bo jakość ma znaczenie

Ohmoon of

Alabama

goodbyesaymustWe now

Page 75: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

73lounge...bo jakość ma znaczenie

lostWeveour good old mama

And must have

oh you know whywhiskey

Page 76: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

74 lounge ...bo jakość ma znaczenie

Page 77: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

75lounge...bo jakość ma znaczenie

PRZEDEJAKOŚĆ!WSZYSTKIM

LAUREATKA TEGOROCZNEGO CRACOW FASHION AWARDS

I UCZESTNICZKA OSTATNIEGO WARSAW FASHION STREET

PRĘŻNIE ROZWIJA SKRZYDŁA I NA PEWNO NIE DA NAM O

SOBIE ZAPOMNIEĆ. Z MARIĄ MROWCĄ, AUTORKĄ KOLEKCJI

PAPER SHAPE, ROZMAWIAŁA JOANNA JAWOR.

Jak rozwija się Twoja droga kilka miesię-cy po Cracow Fashion Awards?- Wciąż jestem bardzo zajęta i zapracowana. Staram się wykorzystać ten czas najlepiej jak potrafię. W moim życiu bardzo dużo się zmieniło, a ja korzystając z tych pięciu mi-nut bardzo aktywnie działam na rynku mo-dowym. Zaraz po Cracow Fashion Awards dostałam też kilka propozycji współpracy, z czego podjęłam już pierwszą – z firmą z San Francisco. Rozpoczynam też pewną współpracę z Mediolanem, ale to chciała-bym jeszcze pozostawić w tajemnicy.

Czy pracujesz już nad kolejną kolekcją?- Tak, aktualnie zaczęłam pracę nad jesien-ną kolekcją. Będzie ona nieco inna niż ta zaprezentowana na wiosnę, jednak po-zostanie w charakterystycznym dla mnie stylu. W obecnej kolekcji skupiłam się na bieli, która też jest dominującym kolorem w aktualnym sezonie. Jesień będzie trosz-kę cieplejsza, najprawdopodobniej oprze się nieco o kolory beżu i może musztardo-we odcienie.

Czyli wciąż stawiasz w ubraniach na pro-ste linie i dopracowane formy?- Tak, minimalizm to z pewnością moja do-mena. Kilka tygodni temu miałam możli-wość odwiedzić Paryż i była to niezwykle inspirująca podróż. Udało mi się tam od-wiedzić wystawę haute couture mojego ulubionego, hiszpańskiego projektanta Balenciaga. Była to dla mnie ogromna in-spiracja, mimo że sama nie zajmuję się haute couture, cudownie było móc zobaczyć te kreacje. Misternie dopracowane drobiazgi, troska o każdy detal. Dbałość o każdy szcze-gół jest dla mnie niezmiernie ważna.

A czy Paryż zdążył się też zachwycić Two-imi projektami? - Jednym z głównych celów mojego wyjaz-du było spotkanie z Krystyną Mazurówną. Wybrałam się na nie w płaszczu mojego projektu i sprzedałam od razu dwie sztuki. Pierwszą zamówiła pani z Düsseldorfu, która zaczepiła mnie już na lotnisku. Drugą sztu-

kę szyję właśnie dla Krystyny Mazurówny. Warto więc chodzić w swoich projektach. Czy to płaszcz, który już znamy?- Nie, to zupełnie nowy projekt. Ponieważ po Cracow Fashion Awards postanowiłam poszerzyć swoją kolekcję o kolejne ubrania. Myślę, że prawie każdy projektant boi się, że kiedy uda się mu kolekcja, kolejna nie będzie już tak interesująca i nie zaskoczy odbiorców. W tej chwili cieszy mnie bar-dzo, że wszystkie kolejne projekty nadal się podobają i cieszą się coraz większym zain-teresowaniem.

Czy jesienną kolekcję zamierzasz adre-sować również do mężczyzn?- Póki co tylko do kobiet, ale w przyszłości chciałabym również tworzyć dla panów.

Mieszkasz aktualnie w Krakowie, czy myślisz o zmianie miejsca zamieszkania na takie, które da Ci większe możliwo-ści rozwoju?- Nie myślę na razie o przeprowadzce, ale gdybym miała zmieniać miasto, to przypusz-czam, że wybrałabym któreś z większych, europejskich. A sięgając marzeniami jeszcze dalej, najchętniej widziałabym się w Tokio. Estetyka japońska jest mi bardzo bliska, co z resztą zostało zaakcentowane w mojej ostatniej kolekcji, gdzie delikatnie nawią-zywałam do architektury japońskiej. Czy będziemy mogli kupić Twoje projek-ty w polskich butikach?- Nie miałam jeszcze czasu, aby coś w tym kierunku zaplanować. Jednak w szczegól-ności zależy mi na bezpośrednim kontak-cie z klientem, stąd na chwilę obecną kładę ogromny nacisk na uczestnictwo w różne-go rodzaju targach i modowych eventach. Na takich imprezach mogę porozmawiać z klientkami. To dla mnie zawsze niesamo-wite doświadczenie.

A w przyszłości chciałabyś tworzyć dla szerszego grona odbiorców?- Chciałabym póki co skupić się na jak naj-mniejszej ilości egzemplarzy z tego samego projektu. Aby każda rzecz była unikalna. Wy-nika to z tego, że tak dużą uwagę przywiązu-ję do tkanin. Te zawsze były zdecydowanie moim priorytetem. Materiały z mojej kolekcji pochodzą z całej Europy, są to głównie pe-rełki znalezione w Mediolanie, czy Berlinie, które już nigdy więcej się nie powtórzą. Stąd, na tym etapie, każdy projekt jest unikalny. Chciałabym jednak w przyszłości projekto-wać własne tkaniny – to da mi możliwość tworzenia większych kolekcji i docierania do większej liczby odbiorców. Myślę, że pro-jektowanie własnych tkanin daje ogromne pole do rozwoju.

projektanci

Page 78: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

76 lounge ...bo jakość ma znaczenie

Razem z wakacjami zbliżają się festiwale muzyczne, na których zawsze panuje bar-dzo charakterystyczny dla tych imprez styl. Obojętnie, czy wybieramy się na polskiego Open’era, czy pojedziemy gdzieś dalej, mu-simy się odpowiednio przygotować. Liczy się wygoda stroju, luz i oryginalne pomysły. Festiwale to jedna z niewielu okazji, aby zaszaleć. Żegnamy codzienny dress code. Stonowaną elegancję zastępuje styl boho lub rockowy! Dodatki z frędzlami i długie, kolorowe spódnice przemienią nas

ZDJĘCIA: SKLEPY BARNEYS I MOSTRAMIANASTAZJA MOŁODECKA

Festival style!

KOSZULKAMACIEJ ZIEŃ

TOREBKAWENDY NICHOL

KOSZULKASHE’S A RIOT

BRANSOLETKAMOKOBELLE

OKULARYTOM FORD

CURRENT ELLIOTTOPASKABARTEK JANUSZ

SUKIENKAROBERT KUPISZ

TRAMPKI CONVERSE

SPODENKI ROBERT KUPISZ

KURTKARICK OWENS

TOREBKAZAGLIANI

SUKIENKAROSENNA

TOREBKACHLOE

KALOSZEHUNTER

w dzieci-kwiaty. Styl hippie można dodatkowo podkreślić nadrukami na T-shirtach, sznureczka-mi na nadgarstkach, koralikami. Wszystko zależy od nas i naszej fantazji. Z pewnością przydadzą się też wygodne trampki Converse, a na deszcz i błoto – kalosze Hunter. I jedna rada: swoje stylizacje przygotujcie odpowiednio wcześniej, bo w dniu festiwalu szkoda na to czasu – wtedy liczy się już tylko świetna zabawa!

Page 80: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

78 lounge ...bo jakość ma znaczenie

Jest Pan znany jako jeden z najbardziej liczących się polskich projektantów mody. Jak jednym zdaniem określiłby Pan swój styl?

Bardzo cenię sobie kobiecość, wyszukane formy w obrębie klasycznych rozwiązań.

W najnowszej kolekcji „Rentgen” na sezon jesienno-zimowy 2013/2014 pojawia się motyw skarabeusza. Skąd pomysł na taki zwierzęcy nadruk?

Skarabeusz pojawił się też w poprzedniej kolekcji, a teraz nawiązałem do tego motywu. Tematem kolekcji był rentgen, postanowiłem więc prześwietlić całą swoją twórczość. Tym sposobem pojawił się skarabeusz, który się stał, w sposób bardzo naturalny, takim firmowym zwierzątkiem, które zresztą również prześwietliłem - w sposób dosłowny. Pokazałem w kolekcji wiele motywów i rozwiązań, które przeskanowałem i rozwinąłem, jeśli chodzi o konstrukcję, formę i linie charakterystyczne dla mojej do-tychczasowej twórczości. Skończyłem zaś pokaz sekcją rzeczy, które są bardziej nowoczesne, czyli wybiegałem bardziej w przyszłość.

Skarabeusz kojarzy się z Egiptem... Czy to świadome nawiązania, inspiracje z podróży?

Nie. Przygoda ze skarabeuszem zaczęła się bardzo śmiesznie... Dwa sezony wstecz miałem już zaprojektowaną kolekcję, w której moty-wem przewodnim była ważka. Chciałem zainspirować się jakimś owadem. Wówczas pojawiły się pierwsze prekolekcje różnych domów mody i okazało się, że motyw ważki wykorzystał McQueen i Gucci. Uznałem, że po zaprezentowaniu tego kilka miesięcy później w Polsce będę posądzony o plagiat. Udałem się wiec bardzo szybko do Paryża w poszukiwaniu nowych inspiracji. Poszedłem na różne wystawy, do opery. Szukałem natchnienia, żeby zmienić całkowicie idee. I tak trafiłem do sklepu ze spreparowanymi zwierzętami. Były tam różnego rodzaju zwierzęta, m.in. ten żuk Goliat. Przypadał mi najbardziej do gustu i postanowiłem go zakupić. Mam tego owada u siebie w biurze. Zainspirowałem się jego kształtami, jego formą i stąd pojawił się w moich kolekcjach.

Zień otwiera strefę architektaw salonie HoffZ okazji otwarcia strefy architekta w salonie HOFF (ul. Kosocicka 7), połączonego z Tubądzin Design Days, do Kra-kowa przyjechał Maciej Zień. W Salonie HOFF zaprezentowana została jego autorska kolekcja dla Tubądzina. Znany projektant opowiadał o nowym wyzwaniu, jakim było dla niego tworzenie projektu płytek. Na wydarzenie do salonu przyjechała czołówka krakowskiego świata architektów, projektantów i designerów wnętrz.

W trakcie spotkania mogliśmy zapoznać się z ofertą Salonu HOFF, która obejmuje wysokiej klasy materiały do wykończenia wnętrz, w tym łazienek. Sprzedawane w sklepie produkty - płytki, podłogi, drzwi, farby, tapety, akcesoria dekoracyjne - mają unikatowy charakter. Pochodzą od czołowych polskich i zagranicznych producentów; są importowane m.in. z Hiszpanii i Włoch. Sklep udostępnia również szereg usług. Możemy skorzystać z bezpłatnej wizualizacji 3D (projektowanie na żywo) czy darmowego transportu. W salonie i na jego stronie internetowej znajdziemy mnóstwo inspirujących pomysłów na aranżację własnego mieszkania. Oprócz sklepu na ul. Kosocickiej firma HOFF posiada jeszcze jeden salon w Krakowie (ul. Zakopiańska - drzwi i podłogi) oraz dwa w innych miejscowościach (Bochnia - multisalon i Niepołomice - drzwi).

Przy okazji zapoznawania się z ofertą sklepu udało nam się porozmawiać z Maciejem Zieniem na temat jego nowych projektów, inspiracji, podróży...

SALONY

WWW.SALONYHOFF.PL

wizualizacjałazienki 3D

gratis

z montazemtaniej

autoryzowaneekipy

montażowe

transportgratis

ul. Kosocicka 7Kraków

ul. Grunwaldzka 11Niepołomiceul. Zakopiańska 58ul. Karosek 25Bochnia

ŁAZIENKI

PODŁOGI

DRZWI

FARBY

OD PODŁOGI PO SUFIT

Dlaczego postanowił Pan, aby obok kreacji stroju zająć się również kreacją przestrzeni? Pytam o założoną trzy lata temu markę „Zień Home”. Sama moda Panu nie wystarczyła?

Nie chodzi o to, że sama moda nie wystarczyła. Myślę, że pojęcie designu jest pokrewne projektowaniu. Wielcy projektanci wnętrz, tacy jak Philippe Starck, mają swoje romanse z modą i projektują różnego rodza-ju przedmioty. Zaprojektowanie płytek dla Tubądzina było pierwszą moją przygodą tego rodzaju. Zrozumiałem wówczas, że nie tylko moda, ale również projektowanie wnętrz, pozwala wyrazić się estetycznie. Na pewno było to bardzo pochłaniające doświadczenie i traktuję je bardzo wybiór-czo. Projektowanie mody jest moją główną działką. Wiem jednocześnie, że nie można się zamykać i szufladkować. Że jeśli projektujemy, to nie możemy być grafikami… Ważne, aby móc w sposób bardzo swobodny i wolny wyrażać siebie. Kwestia tego, czy uda nam się znaleźć odbiorców na nasze dzieła.

Co jest dla Pana większym wyzwaniem: praca nad nową kolekcją czy projektowanie mieszkań? Da się w ogóle porównać te dwa rodzaje sztuki?

Trudno to wartościować. Stając przed każdym nowym wyzwaniem, wydaje mi się ono trudne. Pochłania bardzo dużo energii i jest bardzo stresujące. Wiem jednak, że w momencie, kiedy przestanę mieć tremę i pojawi się rutyna, to trzeba będzie się pożegnać z zawodem.

W Warszawie zaaranżował Pan dwa pokazowe lofty w budynku „Woronicza Qbik”. Nazwał je Pan Manhattan i Oslo. Podobnie było w przypadku projektów płytek ceramicznych. Pana kole-kcja dla firmy „Tubądzin” dzieli się na kilka serii. Ich nazwy również pochodzą od światowych metropolii: Paris, London, Tokyo, Barcelona... Skąd taki pomysł? Czemu akurat te mia-sta?

Myślę, że w mojej twórczości w ogóle jest bardzo mocno widoczna taka konsekwencja. Zarówno w projektowaniu mody jestem bardzo konsekwentny i rozpoznawalny, jak i przy projektowaniu wnętrz. W momencie, kiedy miałem zaprojektować lofty, zacząłem się zastanawiać, gdzie ich jest najwięcej i jak je stylistycznie zróżnicować. Chciałem, żeby moje projekty były estetycznie spójne. Żeby nie było mieszania wielu różnych, przypadkowych stylów. Żeby ten przekaz był bardzo czytelny. Inspirowałem się różnymi miastami. Miastem, z którym jestem mocno związany emocjonalnie, jest Paryż. Najwięcej loftów z kolei jest, w Nowym Yorku na Manhattanie. Stąd pomysł na nazwy.

W Krakowie rozpoczął Pan współpracę z „Angel Wawel”. W jakim stylu będą wykończone te wnętrza? Jeśli miałby to być styl Kraków, jaką estetykę by to, zdaniem Pana, oznaczało?

W Krakowie projektuję miejsce bardzo wyjątkowe, bo z widokiem na Wawel. I na pewno mam duże poszanowanie do tego, w jakim budynku się znalazłem. To, że znalazłem się w historycznym budynku, jest dla mnie bardzo ważne. To miejsce jest zakorzenione w historii Krakowa i w tej perspektywie postrzegam te wnętrza. Gdy się zastanawiałem, co jest dla mnie bardzo ważne we wnętrzach Krakowskich....Dla mnie to bibli-oteka. Starałem się jednocześnie dodać do typowo krakowskich wnętrz trochę lekkości. Zmiękczyć je.

Czym są dla Pana podróże? Bardziej odpoczynkiem czy źródłem inspiracji do przyszłej pracy?

Jednym i drugim. W zależności, na co się nastawiam i czego oczekuję od podróży. Jeżeli inspiracji, to wybieram kraje bardziej dynamiczne, bardziej kolorowe. I wtedy modę śmiało powiedzieć, że Berlin i Paryż są takimi stolicami. Mogę w nich odnaleźć zawsze jakąś inspirację, coś wydobyć z nich. Jeśli chodzi o odpoczynek, to wolę kraje ciepłe, w których staram się wyłączyć, oddać czytaniu, słuchaniu dobrej muzyki, która też może zainspirować. Tak naprawdę to moja głowa cały czas jest w pracy, otwarta na bodźce.

Najbardziej inspirujące miejsce na świecie? Gdyby mógł Pan spełnić swoje marzenie, to gdzie chciałby Pan zamieszkać?

Z jednej strony jest Paryż, Berlin - miasta bardzo związane ze sztuką, różne od siebie. Paryż jest bardzo klasycznym miastem, konserwatywnym, wyszu-kanym, wysublimowanym. Berlin jest miastem nowoczesnym, dającym bardzo dużo energii. W momencie jednak, kiedy ktoś się mnie pyta, gdzie odpoczywam najbardziej, zamykam oczy i odpowiadam: w Tajlandii.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Anastazja Mołodecka

Page 81: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

79lounge...bo jakość ma znaczenie

Jest Pan znany jako jeden z najbardziej liczących się polskich projektantów mody. Jak jednym zdaniem określiłby Pan swój styl?

Bardzo cenię sobie kobiecość, wyszukane formy w obrębie klasycznych rozwiązań.

W najnowszej kolekcji „Rentgen” na sezon jesienno-zimowy 2013/2014 pojawia się motyw skarabeusza. Skąd pomysł na taki zwierzęcy nadruk?

Skarabeusz pojawił się też w poprzedniej kolekcji, a teraz nawiązałem do tego motywu. Tematem kolekcji był rentgen, postanowiłem więc prześwietlić całą swoją twórczość. Tym sposobem pojawił się skarabeusz, który się stał, w sposób bardzo naturalny, takim firmowym zwierzątkiem, które zresztą również prześwietliłem - w sposób dosłowny. Pokazałem w kolekcji wiele motywów i rozwiązań, które przeskanowałem i rozwinąłem, jeśli chodzi o konstrukcję, formę i linie charakterystyczne dla mojej do-tychczasowej twórczości. Skończyłem zaś pokaz sekcją rzeczy, które są bardziej nowoczesne, czyli wybiegałem bardziej w przyszłość.

Skarabeusz kojarzy się z Egiptem... Czy to świadome nawiązania, inspiracje z podróży?

Nie. Przygoda ze skarabeuszem zaczęła się bardzo śmiesznie... Dwa sezony wstecz miałem już zaprojektowaną kolekcję, w której moty-wem przewodnim była ważka. Chciałem zainspirować się jakimś owadem. Wówczas pojawiły się pierwsze prekolekcje różnych domów mody i okazało się, że motyw ważki wykorzystał McQueen i Gucci. Uznałem, że po zaprezentowaniu tego kilka miesięcy później w Polsce będę posądzony o plagiat. Udałem się wiec bardzo szybko do Paryża w poszukiwaniu nowych inspiracji. Poszedłem na różne wystawy, do opery. Szukałem natchnienia, żeby zmienić całkowicie idee. I tak trafiłem do sklepu ze spreparowanymi zwierzętami. Były tam różnego rodzaju zwierzęta, m.in. ten żuk Goliat. Przypadał mi najbardziej do gustu i postanowiłem go zakupić. Mam tego owada u siebie w biurze. Zainspirowałem się jego kształtami, jego formą i stąd pojawił się w moich kolekcjach.

Zień otwiera strefę architektaw salonie HoffZ okazji otwarcia strefy architekta w salonie HOFF (ul. Kosocicka 7), połączonego z Tubądzin Design Days, do Kra-kowa przyjechał Maciej Zień. W Salonie HOFF zaprezentowana została jego autorska kolekcja dla Tubądzina. Znany projektant opowiadał o nowym wyzwaniu, jakim było dla niego tworzenie projektu płytek. Na wydarzenie do salonu przyjechała czołówka krakowskiego świata architektów, projektantów i designerów wnętrz.

W trakcie spotkania mogliśmy zapoznać się z ofertą Salonu HOFF, która obejmuje wysokiej klasy materiały do wykończenia wnętrz, w tym łazienek. Sprzedawane w sklepie produkty - płytki, podłogi, drzwi, farby, tapety, akcesoria dekoracyjne - mają unikatowy charakter. Pochodzą od czołowych polskich i zagranicznych producentów; są importowane m.in. z Hiszpanii i Włoch. Sklep udostępnia również szereg usług. Możemy skorzystać z bezpłatnej wizualizacji 3D (projektowanie na żywo) czy darmowego transportu. W salonie i na jego stronie internetowej znajdziemy mnóstwo inspirujących pomysłów na aranżację własnego mieszkania. Oprócz sklepu na ul. Kosocickiej firma HOFF posiada jeszcze jeden salon w Krakowie (ul. Zakopiańska - drzwi i podłogi) oraz dwa w innych miejscowościach (Bochnia - multisalon i Niepołomice - drzwi).

Przy okazji zapoznawania się z ofertą sklepu udało nam się porozmawiać z Maciejem Zieniem na temat jego nowych projektów, inspiracji, podróży...

SALONY

WWW.SALONYHOFF.PL

wizualizacjałazienki 3D

gratis

z montazemtaniej

autoryzowaneekipy

montażowe

transportgratis

ul. Kosocicka 7Kraków

ul. Grunwaldzka 11Niepołomiceul. Zakopiańska 58ul. Karosek 25Bochnia

ŁAZIENKI

PODŁOGI

DRZWI

FARBY

OD PODŁOGI PO SUFIT

Dlaczego postanowił Pan, aby obok kreacji stroju zająć się również kreacją przestrzeni? Pytam o założoną trzy lata temu markę „Zień Home”. Sama moda Panu nie wystarczyła?

Nie chodzi o to, że sama moda nie wystarczyła. Myślę, że pojęcie designu jest pokrewne projektowaniu. Wielcy projektanci wnętrz, tacy jak Philippe Starck, mają swoje romanse z modą i projektują różnego rodza-ju przedmioty. Zaprojektowanie płytek dla Tubądzina było pierwszą moją przygodą tego rodzaju. Zrozumiałem wówczas, że nie tylko moda, ale również projektowanie wnętrz, pozwala wyrazić się estetycznie. Na pewno było to bardzo pochłaniające doświadczenie i traktuję je bardzo wybiór-czo. Projektowanie mody jest moją główną działką. Wiem jednocześnie, że nie można się zamykać i szufladkować. Że jeśli projektujemy, to nie możemy być grafikami… Ważne, aby móc w sposób bardzo swobodny i wolny wyrażać siebie. Kwestia tego, czy uda nam się znaleźć odbiorców na nasze dzieła.

Co jest dla Pana większym wyzwaniem: praca nad nową kolekcją czy projektowanie mieszkań? Da się w ogóle porównać te dwa rodzaje sztuki?

Trudno to wartościować. Stając przed każdym nowym wyzwaniem, wydaje mi się ono trudne. Pochłania bardzo dużo energii i jest bardzo stresujące. Wiem jednak, że w momencie, kiedy przestanę mieć tremę i pojawi się rutyna, to trzeba będzie się pożegnać z zawodem.

W Warszawie zaaranżował Pan dwa pokazowe lofty w budynku „Woronicza Qbik”. Nazwał je Pan Manhattan i Oslo. Podobnie było w przypadku projektów płytek ceramicznych. Pana kole-kcja dla firmy „Tubądzin” dzieli się na kilka serii. Ich nazwy również pochodzą od światowych metropolii: Paris, London, Tokyo, Barcelona... Skąd taki pomysł? Czemu akurat te mia-sta?

Myślę, że w mojej twórczości w ogóle jest bardzo mocno widoczna taka konsekwencja. Zarówno w projektowaniu mody jestem bardzo konsekwentny i rozpoznawalny, jak i przy projektowaniu wnętrz. W momencie, kiedy miałem zaprojektować lofty, zacząłem się zastanawiać, gdzie ich jest najwięcej i jak je stylistycznie zróżnicować. Chciałem, żeby moje projekty były estetycznie spójne. Żeby nie było mieszania wielu różnych, przypadkowych stylów. Żeby ten przekaz był bardzo czytelny. Inspirowałem się różnymi miastami. Miastem, z którym jestem mocno związany emocjonalnie, jest Paryż. Najwięcej loftów z kolei jest, w Nowym Yorku na Manhattanie. Stąd pomysł na nazwy.

W Krakowie rozpoczął Pan współpracę z „Angel Wawel”. W jakim stylu będą wykończone te wnętrza? Jeśli miałby to być styl Kraków, jaką estetykę by to, zdaniem Pana, oznaczało?

W Krakowie projektuję miejsce bardzo wyjątkowe, bo z widokiem na Wawel. I na pewno mam duże poszanowanie do tego, w jakim budynku się znalazłem. To, że znalazłem się w historycznym budynku, jest dla mnie bardzo ważne. To miejsce jest zakorzenione w historii Krakowa i w tej perspektywie postrzegam te wnętrza. Gdy się zastanawiałem, co jest dla mnie bardzo ważne we wnętrzach Krakowskich....Dla mnie to bibli-oteka. Starałem się jednocześnie dodać do typowo krakowskich wnętrz trochę lekkości. Zmiękczyć je.

Czym są dla Pana podróże? Bardziej odpoczynkiem czy źródłem inspiracji do przyszłej pracy?

Jednym i drugim. W zależności, na co się nastawiam i czego oczekuję od podróży. Jeżeli inspiracji, to wybieram kraje bardziej dynamiczne, bardziej kolorowe. I wtedy modę śmiało powiedzieć, że Berlin i Paryż są takimi stolicami. Mogę w nich odnaleźć zawsze jakąś inspirację, coś wydobyć z nich. Jeśli chodzi o odpoczynek, to wolę kraje ciepłe, w których staram się wyłączyć, oddać czytaniu, słuchaniu dobrej muzyki, która też może zainspirować. Tak naprawdę to moja głowa cały czas jest w pracy, otwarta na bodźce.

Najbardziej inspirujące miejsce na świecie? Gdyby mógł Pan spełnić swoje marzenie, to gdzie chciałby Pan zamieszkać?

Z jednej strony jest Paryż, Berlin - miasta bardzo związane ze sztuką, różne od siebie. Paryż jest bardzo klasycznym miastem, konserwatywnym, wyszu-kanym, wysublimowanym. Berlin jest miastem nowoczesnym, dającym bardzo dużo energii. W momencie jednak, kiedy ktoś się mnie pyta, gdzie odpoczywam najbardziej, zamykam oczy i odpowiadam: w Tajlandii.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Anastazja Mołodecka

Page 82: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

80 lounge ...bo jakość ma znaczenie

8 czerwca w Galerii Krakowskiej odbył się coroczny, prestiżowy konkurs Elite Model Look 2013.

Od godziny 11.00 do 19.00 na młode kobiety czekała ekipa agencji Elite Model Look. Spośród tłumu dziewcząt selekcjonerzy usiłowali wyłowić kandydatki na przyszłe modelki. W jury zasiadała choreograf, stylistka oraz dyrektor artystyczna konkursu, Iwona Radwan-Sado, z którą udało nam się porozmawiać.

Jakim zainteresowaniem cieszy się dzisiejszy casting?- Bardzo dużym. Można powiedzieć, że Kraków to jedno z miast, gdzie przychodzi najwięcej kandydatek na modelki. Ale liczy się jakość, a nie ilość.

Jak powinna wyglądać kandydatka na modelkę?- W modelingu, już od wielu lat, najważniejsze są wymiary. Typowa modelka ma 16 -18 lat, 176-178 cm wzrostu, wymiary 90-60-90. Oraz plastyczny typ urody, żebyśmy mogli na nim pracować.

Czy kanon urody zmienia się w zależności od regionu świata?- Agencja Elite działa na rynku francuskim, który jest zupełnie inny od amery-kańskiego, angielskiego czy japońskiego, nie mówiąc o włoskim. Dziewczyny na rynek włoski powinny być piękne – w typie lalki Barbie. Rynek japoński bierze wszystko, bo dla nich Europejka sama w sobie jest już bardzo piękna. Rynek amerykański jest ostry, wyzywający. We Francji zaś liczy się naturalność.

Jak świat mody przyjmuje popularność modelek plus size?- Mimo wielu głosów propagujących tęższe modelki, uważam, że jest to jedynie propaganda. Modelka nadal musi być szczupła – ten wymóg się nie zmienia. Nie może być jednak anorektyczką. Powinna być zdrową, szczu-płą osobą.

Czy zwróciła Pani uwagę na jakąś dziewczynę z dzisiejszego pokazu?- Może dwie twarze, z pewnymi mankamentami do skorygowania.

Rozmawiała ANASTAZJA MOŁODECKA

ELITE MODEL LOOK W KRAKOWIE

6 czerwca w Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha w Krakowie odbył się tradycyjny Dyplomowy Pokaz Mody absolwentów Otwartej Pracowni Projektowania Mody.

Było to zarazem ostatnie tego typu wydarzenie, gdyż program realizowany przy Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki zakończył się w tym roku.Otwarta Pracownia Projektowania Mody rozpoczęła swoją działalność w roku akademickim 2008/2009 i była finanso-wana przez Unię Europejską w ramach „Sztuka przedsiębior-cza – rozwój współpracy z przedsiębiorcami jako element rozwoju Uczelni”. Umożliwiała ona kształcenie studentów wszystkich Wydziałów Akademii o różnych profilach edukacji, dzięki czemu była swego rodzaju eksperymentem konfron-tującym postawy i idee twórcze. Przez ostatnie lata przez Pracownię przewinęło się mnóstwo niezwykle uzdolnionych osób, które już teraz mogą się pochwalić wieloma sukcesami na swoim koncie.Podobnie będzie zapewne z absolwentami tegorocznymi, którzy zaprezentowali wiele ciekawych form, projektów i roz-wiązań nagrodzonych gromkimi brawami. Partnerem projektu była firma FAMA, która umożliwiła studen-tom nabywanie i doskonalenie umiejętności realizacyjnych.

MŁODZI PROJEKTANCI ZAPREZENTOWALI SWOJE PRACE DYPLOMOWE W KRAKOWIE

Page 83: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

81lounge...bo jakość ma znaczenie

Page 84: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

82 lounge ...bo jakość ma znaczenie

potrzebujesz fotografa na imprezę? odezwij się do nas! (12) 633 77 33 / [email protected]

Otwarcie Salonu Maniewski | Vitkac | 21.06.2013 Warszawafot: Piotr Myszkowski

Page 85: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

fot.: FILIP ŁYSZCZEK | lounge, modelka: OLA HONG ANH DINHmake up: AGNIESZKA LEŚNIAKIEWICZ

Page 86: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

84 lounge ...bo jakość ma znaczenie

WAKACJE W TROPIKACHSamba, zmysłowość, blask i lśniące kolory. Tradycyjnie już w okresie

letniej gorączki MAC proponuje minerały. Kolekcja Tropical Taboo kusi spojrzeniem rozświetlonym bogatymi w pigmenty cieniami do powiek

i wabi szklanym blaskiem komfortowej formuły błyszczyków Cremeshe-en Glass, podczas gdy bogata w odżywcze składniki kolekcja pudrów Mi-neralize Skinfinish nadaje skórze kuszącą poświatę. Egzotyczne odcienie,

bestsellerowe produkty i towarzyszący im zestaw pędzli ułatwiających idealną aplikację dostępne będą w salonach marki od początku lipca.

SIŁA REGENERACJIMarka Estée Lauder wprowadziła na ry-nek kolejną innowację – bardzo silne, na-tychmiast wnikające w głąb skóry serum, które dzięki zastosowaniu najnowszej tech-nologii regeneracyjnej znacznie redukuje uszkodzenia spowodowane przez ozon. Serum Advanced Night Repair Eye Serum Infusion opracowane specjalnie z myślą o cienkiej i delikatnej skórze wo-kół oczu wyróżnia się lekką i odświeżającą konsystencją, błyskawicznie redukuje linie, zmarszczki, cienie i opuchliznę będące ozna-ką starzenia. Ponadto nawilża, koi podrażnie-nia i wyrównuje koloryt.

MODELOWANIE DOSKONAŁEWłoska marka Artègo powstała z pasji do fryzjerstwa już kilkanaście lat temu, jednak dopiero teraz mocno podbija polski rynek. Są to produkty do profesjonalnej stylizacji włosów, łączące w sobie delikatność, a jednocześnie gwarantujące pewne rezultaty, łagodność dla włosów i pełną paletę barw. Obecnie marka znana jest w kilku-

nastu krajach na świecie, jednak stale się rozwija, wciąż stawiając na twór-

czość, niepowtarzalność, świeżość zapachów i bogactwo składników

naturalnego pochodzenia.

Page 87: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

85lounge...bo jakość ma znaczenie

2

3

4

5

6

Aby podkreślić kolor tęczówki nanieś w linii rzęs delikatnie połyskujący od-cień fi oletu. Użyłam Estée Lauder Pure Color Cyber Lilac 03.

Następnie namaluj w linii rzęs nieco cieńszą, ale wyraźną kreskę eyelinerem. Polceam Long Wear Gel Eyeliner Caviar Ink 27 marki Bobbi Brown.

Wytuszuj dolne i górne rzęsy. Moim ostatni odkry-ciem jest maskara do dolnych rzęs marki Clinique, Bottom Lash Mascara.

Zaznacz kontur twarzy aplikując bronzer oraz jasny róż. Ja użyłam Lily Lolo Cherry Blossom.

Usta wymaluj pędzelkiem, zapewni on precyzyjną aplikację. Użyj świeżego i intensywnego koloru. Sięgnęłam po mineralną szminkę MAC w odcieniu Lady At Play.

makeup trendy

Newsy oprac. MAGDA MERTA I JOANNA JAWORzdjęcia: materiały promocyjne

OCHRONA, NAWILŻENIE I RÓWNOMIERNY KOLORYT

Piękna skóra to skóra promienna, jednolita i nawilżona. Nowa propozycja Clinique – Superdefense CC Cream SPF

30, Colour Correcting Skin Protector to lekka formuła, której zadaniem jest natychmiastowe wyrównanie korytu skóry, nawil-żenie jej i ochrona. Dostępny w trzech odcieniach, zawierający bardzo wysoki filtr przeciwsłoneczny krem, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki niweluje problemy z karnacją, rozświe-

tla poszarzałą i zmęczoną cerę redukując zaczerwienienia i maskując niedoskonałości.

Page 88: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

86 lounge ...bo jakość ma znaczenie

świat kosmetyków

Podczas przemierzania wakacyjnych kilometrów autem, pociągiem czy innym środkiem komunikacji warto zaopatrzyć swoją kosmetyczkę w niezbędne produkty. Masz mało miejsca w walizce?

Poszukaj mini produktów!

Małe jest piękne i poręczne. Kosmetyki w rozmiarze mini to doskonała propozycja na krótkie wyjazdy. W drogeriach dostępna jest szeroka gama produktów, dzięki któ-rym zaoszczędzisz sporo miejsca w walizce. Sephora Express, Mini Oasis Pocket-sized Water Mist Spray to orzeźwiająca i tonizująca mgiełka wodna w rozmiarze kieszonko-wym. Doskonale sprawdzi się w podróży, w biurze czy podczas ćwiczeń.

Podczas letnich wojaży należy szczególnie zadbać o skórę wokół oczu. Łagodzący roll-on Iwostin Oftalin przeznaczony jest do skóry wrażliwej. Systematyczne stoso-wany zmniejsza cienie pod oczami, poprawia elastyczność skóry, głęboko nawilża oraz przynosi uczucie chłodu. Zmieści się w każdej kosmetyczce.

Wielu producentów kosmetyków wyszło naprzeciw oczekiwaniom swoich klientów i stworzyło mini zestawy podróżne. Clarena Summer Celebration to komplet pro-duktów w skład którego wchodzi: krem nawilżająco-dotleniający o przedłużonym działaniu, serum intensywnie nawilżające, dotleniająco-napinający krem pod oczy i perełki do skóry wrażliwej o pojemności 25 i 10 ml.

Nougat London Flight Companion to zestaw kosmetyków o aromacie figi i róża-nego cedru, idealnie sprawdzi się szczególnie w podróżach samolotem. Towarzysz lotu składa się z odżywczego balsamu do ust oraz płynu dezynfekującego do dłoni o właściwościach antybakteryjnych i nawilżających. Płyn dezynfekujący do dłoni 75 ml i balsam do ust w puszcze 10g dostępne są także oddzielnie.

Trzy mini produkty Kérastase, które znajdują się w zestawie Voyage zadbają o zdro-wy i ładny wygląd włosów. W ich skład wchodzi: kąpiel, maska lub odżywka i pro-dukt do wykończenia fryzury ze składnikiem aktywującym się pod wpływem ciepła. Jeśli jednak nie możesz kupić swoich ulubionych produktów w wersji mini, kup spe-cjalne pojemniczki, które wypełnisz dowolnym produktem. W drogeriach Sephora można znaleźć zestaw pojemników, który idealnie sprawdzi się podczas każdej podróży. Zestaw zawiera: 2 puste buteleczki (40 ml), 1 buteleczkę z aplikatorem w sprayu (30 ml), 1 mniejszy (10 ml) i 1 większy słoiczek na krem (40 ml). Dodatkowo: 1 szpatułka do nakładania kremów do słoiczków oraz 1 opakowanie kolorowych karteczek, naklejanych na zestaw, aby wiedzieć, co jest w środku.

Warto pomyśleć również o kosmetyczce, która pomieści wszystkie niezbędne produkty. Idealnie sprawdzi się podczas podróży, ale i na co dzień jako organizer do torebki. W sklepach możemy znaleźć fantastyczne kosmetyczki, które nie tylko są praktyczne, ale również bardzo trendy.

W wersji mini możemy kupić również designerskie suszarki do włosów, zawieszki do bagażu czy okładki na paszport. Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko spako-wać do walizki ulubione mini produkty i korzystać z uroków lata.

MAGDALENA DARMOBITfot. mat. prasowe

PODRÓŻNEMUST HAVE

Page 90: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

SPF – CO, JAK I DLACZEGO?Skrót pochodzący z języka angielskiego – Sun Protection Factor, służy do oznaczania stopnia ochrony przeciwsłonecznej. Wykorzystywany jest w kosmetykach mających nam tę ochronę zapewnić. Im wyższy SPF, tym dłuższa może być – niepowodująca poparzeń - ekspozycja na słońce. Filtry zawarte w produktach zatrzymują szkodliwe dla naszej skóry promieniowanie. Nie oznacza to jednak, że stosując produkty oznaczone tym skrótem możemy bez jakichkolwiek ograniczeń wy-grzewać się na słońcu. Zasada wyliczania faktora jest prosta – jeżeli przyjmiemy, że skóra po-zbawiona jakiejkolwiek ochrony ulegnie poparzeniu po 20 minutach, to zastosowanie produktu o SPF 30 wydłuży ten czas trzydziestokrot-nie. Dobór odpowiedniego faktora uzależniony powinien być przede wszystkim od fototypu skóry i warunków w jakich przebiegała będzie ekspozycja na słońce. W klasyfikacji Fitzpatricka wyróżnia się 6 podstawowych fototypów. Począwszy od skóry najbardziej wrażliwej na działanie promieni sło-necznych, ulegającej poparzeniom, przez te mniej podatne, aż po skórę opalającą się zawsze mocno i niewrażliwą na poparzenia i podrażnienia posłoneczne. Fototyp zależny jest od ilości melaniny w skórze. Im mniej ej zawiera, tym większej ochrony wymaga.

FIZYCZNY CZY CHEMICZNY?W produktach zastosowanie znajdują dwa rodzaje filtrów przeciwsło-necznych. Chemiczne stosowane są najczęściej w kosmetykach dla dorosłych, ponieważ nie pozostawiają na skórze białej warstwy. Fizycz-ne – mineralne zaś bezwzględnie zalecane są w balsamach dla dzieci i niemowląt, ponieważ jedynie tworzą na skórze barierę, odbijając w ten sposób promieniowanie. Filtry fizyczne mają również tę zaletę, że nie przenikają w głąb skóry i nie zmieniają tym samym gospodarki che-micznej organizmu.

MALOWANIENiewiele rzeczy jest w stanie tak skutecznie popsuć nasz wizerunek podczas wylegiwania się na słońcu, jak zbyt ciężki, przeładowany i najczę-ściej niestety również rozpuszczony, makijaż. Dlatego w trakcie upałów postaw na minimalizm. Lekki krem BB, lub coraz popularniejszy ostatnio CC, z powodzeniem zastąpi mocno kryjący podkład. Ich zaletą jest rów-nież bardzo wysoki stopień ochrony przeciwsłonecznej. Kolorowy i co ważniejsze – wodoodporny tusz do rzęs w towarzystwie kremowych cieni o przedłużonej trwałości lub odpornego na wodę eyelinera stworzą piękny, podkreślający tęczówkę makijaż oka bez groteskowej przesady. Ma być lekko i wakacyjnie – intensywne, przydymione spojrzenia od września znowu zapanują niepodzielnie.

pielęgnacja

FILTROWANIEZMĘCZYŁA NAS DŁUGA I PONURA ZIMA. NIEMAL PERMANENTNY BRAK SŁOŃCA, SPOTĘGOWANY JESZCZE PRZEZ SZALEJĄCE WIOSNĄ ULEWY, SPOWODOWAŁ POTRZEBĘ MAKSYMALNEGO WYKORZYSTANIA KAŻDEGO POGODNEGO DNIA. I CHOCIAŻ CZASU NA PRZYGOTOWANIE SKÓRY DO OPALANIA KAŻDY Z NAS MIAŁ AŻ NADTO, WARTO RAZ JESZCZE PRZYPOMNIEĆ SOBIE ZASADY BEZPIECZNEGO KORZYSTANIA ZE SŁOŃCA, TAK, BY ZAMIAST BÓLU I POPARZEŃ CIESZYĆ SIĘ PIĘKNĄ, ZŁOTĄ OPALENIZNĄ.

Page 91: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

KNOW HOWFiltry są istotne, ale najważniejszy jest zdrowy rozsądek. Dla-tego poza powyższym, pamiętajmy również o kilku złotych zasadach.

✳ Unikaj bezpośredniej ekspozycji na promienie słoneczne w godzinach okołopołudniowych. Zapobiegniesz nie tyl-ko bolesnym poparzeniom, ale również omdleniom, czy udarom spowodowanym żarem z nieba.

✳ Dzieci, osoby starsze, osłabione, bądź niedysponowa-ne powinny bezwzględnie unikać ostrego słońca. Upał bezpieczniej jest przeczekać w domu, lub zacienionym, chłodnym miejscu. Podobną zasadą powinny kierować się te z nas, które spodziewają się dziecka.

✳ Nie zostawiaj peelingu na ostatnią chwilę przed wyjazdem na urlop, czy weekend. Pozwól skórze zregenerować się i naprawić uszkodzenia – uchronisz się przed nieprzyjemną wysypką, poparzeniem i zaognieniem podrażnień.

✳ Wszelkie perfumowane, czy toaletowe wody nie są nie-stety twoimi sprzymierzeńcami. Uwrażliwiają one skórę na działanie promieni słonecznych, co zaowocować może alergią i podrażnieniami. Zdecydowanie bezpieczniej jest postawić na delikatny zapach pielęgnującego balsamu lub mgiełki do ciała.

✳ Substancjami, których również powinnaś wystrzegać się, gdy tylko słońce zaczyna mocniej operować są wszelkiego typu kwasy. To właśnie one odpowiedzialne są za trudne do usunięcia przebarwienia.

MAGDA MERTA

pielęgnacja

BB Cream – jedna z najciekawszych propozycji na rynku – dobra pigmentacja, będąca w stanie zastąpić podkład połączona z bardzo wysokim SPF30 i ochronno-nawilżającą pielęgnacją; Clinique CC Cream – fenom-enalnie wyrównuje koloryt skóry, maskuje przebarwienia, chroniąc przy tym skórę również wysokim SPF 30; Make Up For Ever - Aqua Cream oraz Aqua Liner – letni makijaż w kolorach odpornych na wszystko; Estee Lauder Pure Color Cheek Rush – soczyste, lekkie, pół-transparentne i diabelnie trwałe róże; Chanel maskary z letniej kolekcji L’Ete Papillon de Chanel – ultra kolorowy makijaż rzęs; Colistar Magica BB Corpo – pierwszy BB do ciała, ujednolica kolor skóry, odżywiając ją, nawilżając i rozświetlając.

WYBRÓBUJ

Page 92: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

INDIETen kraj stoi rytuałami ajurwedy – kosmetyki naturalnej, holistycznej, opartej na harmonii między umysłem i ciałem. Produkty ajurwedyj-skie powstają wyłącznie na naturalnych skład-nikach, a często w roli konserwantu występuje czyste złoto. Świeże mieszanki ziół i olejów charakteryzują się intensywnym orientalnym aromatem. To właśnie na ich komponenty warto zwrócić uwagę. Przebojem są zwłasz-cza oleje – te bogate, odżywcze substancje dostarczają skórze i włosom fenomenalnych składników pielęgnujących. Nawilżają, działają antyseptycznie, stymulują wzrost, wygładzają, zmiękczają i pomagają skórze oraz włosom za-chować zdrowy wygląd. Na rynku dostępne są linie kosmetyczne oparte na rytuałach ajurwe-dy, mieszanki można również skomponować samodzielnie sugerując się tradycyjnymi re-cepturami wykorzystującymi lokalne surowce.

Typowa dla Indii jest także henna – mieszanka naturalnych barwników roślinnych wykorzy-stywanych do zdobienia ciała i farbowania włosów, które dzięki niej zyskują niespotykany blask i kolor.

TURCJA, MAROKO, BUŁGARIATe kraje to z kolei mekka amatorów naturalnych olejków eterycznych. Róża Damasceńska – je-den z najszlachetniejszych surowców wykorzy-stywanych w przemyśle perfumiarskim właśnie tam ma swoje źródła. Cenne właściwości kró-lowej kwiatów wykorzystywane są nie tylko w olejkach, ale również w wodach, hydrolatach czy mydłach. Ekstrakt z niej nawilża, łagodzi podrażnienia, tonizuje pachnąc przy tym po prostu obłędnie. Ponadto w Turcji warto rozej-rzeć się za naturalnymi mydłami oraz olejami wykorzystywanymi w pielęgnacji. Ciemniejszą stroną tego kraju są niestety wszechobecne podróbki i to na nie należy zwracać baczną uwagę zaopatrując się na typowych dla Turcji bazarach.

JAPONIAPochodzący z Chin krzew Yuzu to właśnie w Japonii zyskał największą popularność. Poza szerokim zastosowaniem jego owoców (a właściwie aromatycznej skórki) do celów ku-

linarnych, znajduje on szerokie zastosowanie również w kosmetyce. Rozgrzewająca kąpiel z jego dodatkiem działa nie tylko ujędrniają-co i wygładzająco, ale również stanowi ele-ment naturalnej inhalacji. Ekstrakt z Yuzu ma również działanie łagodzące i naprawcze.

KOSMETYCZNA GLOBTOTTERKA

GDY TYLKO WIECZORY STAJĄ SIĘ DŁUŻSZE I CHŁODNIEJSZE, ZACZYNASZ PLANOWAĆ KOLEJNĄ EGZOTYCZNĄ PODRÓŻ. SPRAWDZASZ LOTY, REZERWUJESZ HOTELE, WYZNACZASZ TRASY WĘDRÓWEK OZNACZAJĄC NAJCIEKAWSZE I NAJBARDZIEJ WARTE ZWIEDZENIA MIEJSCA. TERAZ, GDY TERMIN WYJAZDU ZBLIŻA SIĘ WIELKIMI KROKAMI, SPIS RZECZY, KTÓRE ZE SOBĄ ZABIERZESZ JEST JUŻ PRAKTYCZNIE ZAMKNIĘTY, MY PROPONUJEMY CI DORZUCENIE DO WALIZKI JESZCZE JEDNEJ – LISTY ZAKUPÓW. NIEMAL KAŻDY KRAJ OFERUJE PRODUKTY WYJĄTKOWE I TRUDNO DOSTĘPNE POZA JEGO GRANICAMI, KTÓRYMI PODCZAS WYJAZDU WARTO SIĘ ZAINTERESOWAĆ, A PO POWROCIE WPROWADZIĆ DO SWOJEJ PIELĘGNACJI SZCZYPTĘ EGZOTYKI I UROZMAICENIA.

EGIPTJuż w czasach faraonów kraj ten słynął z ole-jów, balsamów i pachnideł. Do dzisiaj dostar-cza dużą część składników wykorzystywanych przez producentów perfum do produkcji zapa-chów. W sklepikach i na bazarach, nie wspo-minając nawet o większych salonach, nabyć można esencje i olejki eteryczne niezbędne do ich skomponowania. W małych fabryczkach można nawet dowolnie zestawiać tłuszcze, na-siona, ekstrakty, zioła i aromaty tworząc swój własny, niepowtarzalny zapach. Nie sposób odmówić sobie takiej atrakcji.

GRECJATen kraj to oliwa, miód (tu przoduje Kreta) oraz sól morska. Każde z nich ma szerokie zastoso-wanie zarówno kulinarne, jak i kosmetyczne. Oczyszczają, nawilżają i odżywiają. Mydła, balsamy, peelingi pełne składników pocho-dzenia naturalnego, wytwarzane są według tradycyjnych receptur. Warto skupić się nie tylko na gotowych kosmetykach dostępnych w sklepach, ale też i na produktach samych w sobie i po powrocie, w domowym zaciszu, samodzielnie komponować maski, masła do ciała czy kąpielowe rytuały – ich rewelacyjnym dopełnieniem będą naturalne gąbki dostępne w każdym małym sklepiku lub porcie.

Takie nieoczywiste pamiątki z wakacji być może nie dostarczą wspomnień za kilka lat, ale z pew-nością zapewnią chwilę wytchnienia, gdy już wrócisz do codziennych obowiązków. Przy-jemnie będzie choćby na moment uciec przed jesienią w beztroską i ciepłą południową noc.

MAGDA MERTA

pielęgnacja

Page 93: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

Magiczna substancjaWszelki zbędny tłuszcz możemy spalić ... zastrzykiem. Bez wyrzeczeń, bez wysiłku. A wszystko za sprawą pewnej substancji. Nazywa się fosfatydylocholina i jest otrzymy-wana z ziaren soi. Badania wykazały, że wstrzykiwana do organizmu człowieka za pomocą cienkiej igły z łatwością przenika do komórek tłuszczowych, wewnątrz których powoduje rozpad trójglicerydów popularnie zwanych tłuszczem. W rezultacie działania fosfatydylocholiny tłuszcz ulega emulsyfikacji (rozdrobnieniu) i jest trans-portowany do wątroby, zużywany do procesów energetycznych, a następnie jako metabolit wydalany z organizmu. Będąc najsilniejszym z dostępnych związków lipolitycznych, fosfatydylocholina jest naj- skuteczniejszą substancją wykorzystywaną do zabiegów lipolizy iniekcyjnej (lipoterapii), czyli usuwania miejscowych depozytów tłuszczu.

Co i jak ostrzykujemy?Dzięki precyzyjnemu działaniu lipoterapia jest doskonałym sposobem modelowania wybranych partii ciała, nawet tych, które są oporne na dietę i ćwiczenia: podbródek, pośladki, plecy i okolica pach, wewnętrzna i zewnętrzna strona ud, kolana, ramiona. Zabieg polega na wprowadzeniu preparatu za pomocą bardzo cienkiej igły w wybrane miejsce. Wkłuć jest tylko kilka. Większość pacjentek nie odczuwa dyskomfortu podczas zabiegu. Przez kilka dni po lipoterapii, w miejscach nią objętych, może wystąpić przejściowe zaczerwienienie, obrzęk, uczucie dyskom-fortu i niewielki ból. Tak, jak w przypadku każdej ingerencji igłą może równiez pojawić się siniak. Dolegliwości mijają najdalej po kilku dniach. Lipolizę iniekcyjną najczęściej wykonuje się w serii kilku zabiegów (co 4 tygodnie), a ich ilość uzależniona jest od grubości tkanki tłuszczowej i oczekiwanego efektu. W niektórych przypadkach wystarcza nawet jeden zabieg! Na tle innych zabiegów modelowania sylwetki, lipoliza jest atrakcyjna i czasowo i cenowo: zabieg trwa około poł godziny (ze znieczuleniem), a ceny za jednorazowe ostrzyknięcie wybranej partii ciała ksztaltują się w przedziale 300 – 600 złotych (w zależności od ilości zużytego preparatu).

Przed i po zabiegu Nie ma konieczności przygotowywania się do lipolizy iniekcyjnej. Natomiast po zabiegu ważna jest dieta niskotłuszczowa (w celu nieprzeciążania wątroby) oraz przyjmowanie dużej ilości płynów. Przeciwskazaniami do zabiegu lipolizy iniekcyjnej są: alergia na jaja i soję, ciąża, karmienie piersią, cukrzyca, niewydolność wątroby i nerek, ostre stany zapalne oraz zaburzenia krzepliwości krwi.

Pogromca tłuszczu w ������wc�Szczupłe uda, płaski brzuch, jędrne ramiona, najogólniej: atrakcyjna sylwetka. O takiej marzymy, zwłaszcza kiedy zbliża się lato. Dobrze jest pracować nad nią przez cały rok, ale co zrobić, kiedy niechciany tłuszczyk odkry-wamy w przededniu wakacji?

Efekty Redukcja tkanki tłuszczowej następuje łagodnie i równomiernie. Rezultaty można zaobserwować w czasie około trzech tygodni po każdym zabiegu. Na ogół jest to utrata od dwóch do czterech centymetrów w obwodzie, w miejscu, w którym zastosowano preparat. Skóra po zabiegu jest jędrna i gładka, gdyż wraz z komórkami tłuszczowymi zanika również cellulit.

Lipoliza iniekcyjna jest bardzo bezpieczną metodą modelowania sylwetki. Bedąc zabiegiem bezoperacyj-nym, ma zdecydowanie szersze zastosowanie od innych, zwłaszcza inwazyjnych, sposobów usuwania tkanki tłuszczowej. Jest też metodą niezykle skuteczną i działa w sposób trwały: tłuszcz raz usunięty nie powraca.

Dla wszystkich, którzy poszukują szybkiego i skutecz-nego sposobu na pozbycie się kilku niechcianych centymetrów - i to jeszcze przed wakacjami! - lipoliza iniekcyjna jest doskonałym rozwiązaniem.

Zapraszam.Bernadetta Bednarz

ul. Librowszczyzna 1 • 31-030 Kraków • tel. 662 126 540

Oferujemy pełną gamę zabiegów upiększających: • manicure i pedicure • przedłużanie rzęs• mezoterapia igłowa• peelingi chemiczne• peeling kawitacyjny• mikrodermabrazja• usuwanie zmarszczek• modelowanie sylwetki

Pogromca tłuszczu w ������wc�

Page 94: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

Nietolerancja pokarmowa

Bóle mięśni czy stawów, zapalenia zatok, wzdęcia, zaparcia, bóle głowy, zmęcze­nie, wyprysk.. to tylko kilka z wielu obja­wów nietolerancji pokarmowej. Można

długo zastanawiać się skąd biorą się te objawy, ponieważ objawy te mogą pojawić się do trzech dni po spożyciu pokarmu i utrzymywać się tygo­dniami. Zupełnie inaczej niż w przypadku alergii pokarmowej, kiedy objawy często są widoczne natychmiast po kontakcie z alergenem. Obydwa terminy są często mylone. Przy standardowej alergii pokarmowej po spożyciu określonego pokarmu występuje zazwyczaj ostra i natych­miastowa reakcja układu immunologicznego. Objawy nietolerancji pokarmowej są rozłożone w czasie i mają miejsce od kilku godzin do kilku dni od spożycia pokarmu. Jeśli konsultowałeś z lekarzem rodzinnym swoje objawy, a diagnoza nie została ustalona, być może cierpisz na nie­tolerancję pokarmową. Szacunkowo na nietole­rancję pokarmową cierpi nawet 45% populacji.

U chorych z nietolerancją pokarmową może wystąpić więcej niż jeden objaw w tym samym czasie.

Od dawna wiadomo, że spożywanie niektórych pokarmów może mieć znaczny wpływ na nasze zdrowie – tłumaczy dr Roma Zielińska z gabinetu medycyny estetycznej MAGNOPERE w Krakowie. Tym bardziej, że w dzisiejszych czasach spoży­wamy ogromną ilość przetwarzanych produk­tów spożywczych. Nietolerancji pokarmowej towarzyszy szereg nieprzyjemnych objawów i wiele przewlekłych zaburzeń – dodaje dr Roma Zielińska. Wskazanie konkretnego pokarmu lub pokarmów powodujących objawy może być bardzo trudne. Dieta nie zawierająca pokarmów stwarzających problemy często wystarczy, aby zapobiec objawom. Identyfikacja tych pokar­mów jest rzeczą trudną, natomiast pierwszy etap w tym procesie stanowi wykonanie testu Food Detective. Test Food Detective, na podstawie

próbki krwi pobranej z palca, pozwala określić produkty pokarmowe powodujące nietole­rancję. Produkty te powinniśmy wyeliminować całkowicie z diety i zastąpić innymi z tej grupy na co najmniej trzy miesiące. W ten sposób odciążony organizm zregeneruje siły witalne i odpornościowe układu immunologicznego. Jeżeli objawy ustąpią, wyeliminowane pokarmy można wprowadzać pojedynczo i monitorować efekty ich wprowadzania.

Stosowana dieta ma bezpośredni wpływ na stan naszego zdrowia. Zaleca się stosowanie zrówno­ważonej diety, gdyż może to pomóc w uniknięciu różnych chorób ­ tłumaczy dr Roma Zielińska. Zrównoważona dieta będzie zapewniała regu­larną podaż białek, tłuszczów, węglowodanów, witamin i minerałów. Ważne jest, aby spożywać urozmaicony zestaw pokarmów, a eliminacja nietolerowanych pokarmów pozwoli ponownie ocenić swój styl życia i wybory żywieniowe.

Dr Roma Zielińska jest lekarzem chorób wewnętrznych z 15­letnim doświadczeniem zawodowym. Od ponad 9 lat zgłębia i propaguje zasady, jakimi kieruje się światowa medycyna estetyczna. Jest ona bardzo prężnie rozwijającą się gałęzią medycyny dzięki naszej stale rosnącej świadomości i aktywności zawodowej, a także dzięki chęci zachowania nie tylko dobrego zdrowia psychofizycznego, ale również atrakcyjnego wyglądu. Stanowi pewnego rodzaju „pomost” między kosmetyką a chirurgią plastyczną, i mimo iż kładzie główny nacisk na skórę, zajmuje się całym organizmem człowieka. W roku 1996 uzyskała dyplom lekarza medycyny Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego a od roku 2000 posiada specjalizację w zakresie Chorób Wewnętrznych. Od roku 2002 prowadzi własną praktykę internistyczną i medycyny estetycznej MAGNOPERE oraz jest trenerem technik mezoterapii oraz zastosowań peelingów dla lekarzy.Na bieżąco uczestniczy w kursach i szkoleniach z zakresu medycyny estetycznej, Międzynarodowych Kongresach Medycyny Estetycznej i Anti­Aging, Kongresach Stowarzyszenia Lekarzy Dermatologów Estetycznych.Doświadczenie internistyczne i praktyka lekarza medycyny estetycznej, dają jej możliwość spojrzenia na całego pacjenta, co ma ogromne znaczenie przy wyborze metody leczenia i znacząco wpływa na skuteczność efektów terapeutycznych.Jej życiu, pracy oraz etyce zawodowej towarzyszy nie starzejące się powiedzenie ­ Nihil nisi bene (Nic, jeśli nie dobrze).

MAGNOPERE Roma Zielińska Medycyna EstetycznaWiślane Tarasy, ul. Grzegórzecka 67D/102 (klatkaD), Kraków, tel.: 509 604 440, (12) 353 72 27 ­ [email protected]

ROZDAJEMY NAGRODY!Bardzo chętnie odpowiem na wszystkie Państwa pytania i wątpliwości związane z medycyną estetyczną.Najciekawsze pytanie zostanie nagrodzone wybranym zabiegiem. Piszcie na: roma.zieliń[email protected]

W tym numerze publikujemy pytanie p. Izy - gratulujemy i zapraszamy na wybrany zabieg z zakresu medycyny estetycznej.

Witam Pani Doktor!

Wkrótce wybieram się na wakacje na południe Europy i zastanawiam się jakie kosmetyki powinnam ze sobą zabrać aby ochronić buzię przed słońcem. Niestety mam bardzo wrażliwą cerę i skłonność do przebarwień. Bardzo proszę o polecenie czegoś dobrego

PozdrawiamIza

Szanowna Pani Izo,

Bardzo polecam filtry mineralne. Zaletą filtrów mineralnych jest fakt, że związki te zwykle nie uczulają, dlatego polecane są skórom alergicznym, wrażliwym i nad-wrażliwym. Filtry mineralne są fotostabilne, co oznacza, że nie tracą swoich właści-wości pod wpływem promieniowania, procesów utleniania lub upływu czasu. Jeśli nie dojdzie do gwałtownego starcia filtra ze skóry, jego właściwości ochronne nie tracą swej mocy. Osobiście bardzo polecam mleczko SPF50 firmy Epionce i kolorowe kosmetyki SPF50 do makijażu Colorescience w pędzelku, a więc bardzo wygodne w aplikacji. Proszę pamiętać, że mimo fotostabilności filtrów mineral-nych, jeśli korzystamy z kąpieli w wodzie, aplikacje filtra należy ponawiać w ciągu dnia. Proszę również unikać opalania w godzinach największego nasłonecznienia między 11 a 14 i przez pierwsze dni urlopu opalać się krótko.Życzę udanych wakacji!

Pozdrawiam Magnopere / Roma Zielińska

Page 95: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13
Page 96: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

94 lounge ...bo jakość ma znaczenie

Ze względu na wysokie temperatury i wilgot-ność, pozwólmy odpocząć skórze od cięższych, gęstych kremów i mocno kryjącego makijażu. Za to skompletujmy odświeżająco-nawilżające kosmetyki do twarzy. Idealnie spisywać się będą lekkie, fluidowe kremy intensywnie i długo-trwale nawilżające. Zapewnią skórze niezbęd-ną ochronę, odbudowując powierzchniową warstwę naskórka, co z kolei doprowadzi do większej jej odporności. Taki preparat ma w swej ofercie na przykład szwajcarska marka Selvert Thermal. Jest nim łagodny krem termalny z dużą zawartością wody termalnej i wyciągiem z lu-krecji, przeznaczony także dla skór wrażliwych. Marka ta koncentruje się głównie na tworzeniu kosmetyków dla skór alergicznych, wrażliwych i problematycznych.

Nasza skóra latem potrzebuje częstego odświe-żania bez efektu przesuszania. W upalne dni najlepiej sprawdzać się będą nie tylko wody ter-malne, ale również nawilżające toniki – zwłasz-cza te, które dodatkowo ukoją rozgrzaną skórę. Za jednego z faworytów uważam nawilżający tonik Bioline, zawierający aloes, wyciąg z owsa i skrzypu. Ten kosmetyk to coś więcej niż to-nik – to nanoemulsja, czyli produkt aktywny, służący nie tylko do przywracania odpowied-niego pH skórze. W okresie letnim priorytetowo traktujmy demakijaż oraz oczyszczanie skóry

– ponieważ, Panie i Panowie, latem na naszych twarzach więcej niż zwykle osadza się warstwo-wo miejskiego kurzu i innych zanieczyszczeń z powietrza. Na zdwojonych obrotach pracują też gruczoły łojowe, wytwarzając większą ilość sebum. Dlatego szczególną uwagę powinni-śmy zwrócić na dokładne oczyszczanie skóry, zwłaszcza wieczorową porą. Znakomicie spraw-dzi się Żel Normalizujący Pure Skin, również marki Bioline.

TRWAŁA MASKARAPoza pełną gamą preparatów z zakresu tzw. kosmetyki białej jest jednak kilka takich ko-smetyków kolorowych, z którymi my kobiety nie potrafimy się rozstać nawet latem. Zazwy-czaj niezbędny jest czarny tusz do rzęs. I tu wspaniała wiadomość dla wszystkich fanek starannie wytuszowanych rzęs. Na rynku ko-smetycznym tego lata króluje nowa metoda semi-permanentnego makijażu oczu. Dzięki niej nie ma już konieczności malowania rzęs na co dzień. Półtrwały tusz utrzymuje się nawet do trzech tygodni, jest wodoodporny, więc bez obaw można korzystać z wakacyj-nych kąpieli w morzu, zapominając o efekcie pandy. Oprawę oka, przed wyjazdem warto jeszcze podkreślić perfekcyjną henną brwi, dzięki czemu po wyjściu z hotelowego poko-ju, na plażę ruszymy pewniejszym krokiem.

Gotowi na lato!

LATO TO TAKI CZAS, KIEDY POWINNYŚMY ZREWIDOWAĆ NASZE KOSMETYKI I ZAOPATRZYĆ SIĘ W LŻEJSZE PIELĘGNACYJNE KREMY, BARDZIEJ NAWADNIAJĄCE I DOTLENIAJĄCE, ANIŻELI ODŻYWCZE.

pielęgnacja

Page 97: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

95lounge...bo jakość ma znaczenie

Nawet piękne włosy wymagają czasem pomocy, potrzebują idealnej bazy pod wybrane produkty do stylizacji i wykończenia. Dlatego AND by Kemon wzbogacił swą gamę produktów o podkład: „luksusowy” dodatek dla uzależnionych od piękna, jednym słowem: idealny make up dla włosów.Podkłady AND wygładzają włókna włosów, przygotowując je przed nałożeniem produktów do stylizacji i wykończenia. W ten sposób potęgują ich efekt, rozświetlają i utrwalają. Podkłady AND sprawiają, że włosy stają się piękniejsze, bardziej miękkie, aksamitne i niebywale jedwabiste w dotyku.Sięgaj po nie, aby przygotować włosy na przyjęcie wybranego przez Ciebie produktu do stylizacji i wykończenia, albo mieszaj je z nimi, uzyskując nowe, ory-ginalne efekty.

AND SOFT CREAM 23 to lekki krem elimi-nujący efekt elektryzowania się włosów i dys-cyplinujący włosy, które zachowują naturalny wygląd. Nałożony na wilgotne, osuszone ręcznikiem włosy, daje efekt naturalnie ukła-dających się, a równocześnie zdyscyplino-wanych włosów. Jeśli użyjesz go do włosów suchych, pomoże w delikatnym zdefinio-waniu fryzury. Soft Cream można mieszać

z wszystkimi produkta-mi AND.

AND MAGIC SERUM 26 to skoncen-trowane serum wygładzające włosy. Do stylizacji nałóż niewielką ilość produktu na zwilżone włosy. Dla zdyscyplinowa-nia włosów i nadania im jedwabistości możesz je zastosować na włosy suche.

Maciej Maniewski to właściciel luksusowej marki Maniewski Hair&Body oraz salonów firmowych w Krakowie i Warszawie. Jego klientami są gwiazdy show biznesu, muzycy, dziennikarze, artyści. Pracuje przy sesjach zdjęcio-wych topowych magazynów mody z najlepszymi fotografami, takimi jak Robert Wolański i Mateusz Stankiewicz. Pasje pracy za kulisami realizuje również na planach filmowych – między innymi „Anioł” Wojtka Smarzow-skiego – planach teledysków i przy produkcji programów telewizyjnych.

Zadbaj o make up

…dla włosów

Polecam!

Maciej Maniewski

CIAŁO PO SŁONECZNEJ KĄPIELIPrzed wyjazdem na urlop, w celu poprawy kondycji skóry i zapewnienia jej złocistej, równej, ale bezpiecznej opalenizny, warto udać się na solny lub cukrowy peeling całego ciała, najlepiej w połączeniu z masażem. Twarz natomiast warto przygotować delikatnym peelingiem enzymatycznym lub migdałowym. Natomiast po powrocie nie zapominajmy o za-biegach silnie nawilżających i łagodzących. Każde nawilżanie stanowi również działanie przeciwzmarszczkowe, a fotosta-rzenie to najszybsze i przedwcześnie widoczne starzenie się skóry.

Pamiętajmy, by po każdym powrocie z urlopu sprawdzić stan naszych znamion, a wszędzie tam, gdzie mamy kontakt z intensywnym nasłonecznieniem, stosujmy wysokie filtry UV.

Jeżeli jednak zdarzy się nam się przysnąć na leżaku (oby to nigdy nie miało miejsca) to na ratunek niezbędny będzie 100 % żel aloesowy Hidraole, hiszpańskiej marki SesDerma. Warto zabrać go na urlop, ponieważ po nadmiernej ekspozycji na słonce ukoi podrażnioną skórę, zapewni odświeżenie oraz uzupełni niedobór nawilżenia w skórze. To idealny kosmetyk na urlop, można go potraktować nie tylko jako produkt S.O.S do twarzy i ciała, ale także jako pielęgnacyjne serum i nawilżająco – łagodzącą żelową maskę dla każdego rodzaju skóry. Co ważne, nie ma żadnych przeszkód, aby używać go także po depilacji i do pielęgnacji włosów. Jeden produkt zamiast kilku, co oznacza lżejszą walizkę.

KATARZYNA MILCZYŃSKA, FACE & BODY INSTITUTE

pielęgnacja

Page 98: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

96 lounge ...bo jakość ma znaczenie

Pamiętacie przybyszów z Wysp? Ich inwa-zję na Kraków kilka lat temu? Normandia to przy tym pikuś, fraszka-igraszka była. Kraków przybysze z Albionu objęli we władanie niezwykle szybko i skutecznie. Niewielkimi oddziałami atakowali, każdy po kilku-kilkunastu wojowników liczący. Najpierw zapewne, w końcu zawsze muszą być pionierzy, rozpoznanie zrobili. Przybyli, tanimi lotami przylecieli, zoba-czyli, te wszystkie knajpy z piwem za fun-ta, zwyciężyli, do rana walczyli dzielnie każdego dnia – i wygrali. Niewiele z tego wszystkiego pamiętali (prawdopodob-nie). Ale ogólne wrażenie: jak najbardziej na plus. Reklama poszła w świat. Znaczy na Wyspy. Kolejne i kolejne oddziały, nie-wielkie grupki, liczące po kilku-kilkunastu mężczyzn, imprezowych komandosów pojawiały się i pojawiały. A restauratorzy wcale z najeźdźcami nie walczyli, wprost przeciwnie. Ręce z radości zacierali, wreszcie się odkujemy, myśleli.

(Tak mi się spontanicznie tematyka mi-litarna włączyła, bo niedawno, a propos zwiedzania, byłem w mieście, niewielkim zresztą, miasteczku właściwie, na Pod-karpaciu, gdzie znajduje się drugi co do wielkości w Polsce poligon. I załapałem się tam na event o nazwie Militariada. Poza karabinami, haubicami, czołgami i handlarzami wojskowymi ubraniami można było na tej imprezie zobaczyć na przykład Czesława Mozila. Ci artyści to muszą naprawdę sporo podróżować, ech! I dalej w tematyce szeroko pojętej turystyki będąc, pragnę nadmienić, że miedzy Mielcem a Kolbuszową jest droga o jakości bardzo dobrej, świetnie się po

WELCOME TO KRKniej jedzie samochodem, i wije się tam ona miedzy sosnami od dobrych kilku lat, nie-zmiennie w stanie niemal idealnym. Wspo-minam o tym oczywiście dlatego, że chcę pokazać, iż czasami można. I że dotyczy to podróżowania. Koniec dygresji)

Niedługo, jak zapewne świetnie pa-miętacie, wspomniana sielanka trwała. Bo szybko wyszło szydło z worka, jacy to oni są tak naprawdę, ci przybysze zza English Channel. Z niższej klasy średniej, a może wyższej klasy niższej. Z Manche-steru, Birmingham, Liverpoolu. Głośni, zadymy robią, na bakier z kulturą osobistą są. Po Rynku na golasa biegają. A poza tym, tak już w ogóle, to mówią z takim dziwnym akcentem, że zrozumieć ich nie sposób. I no stag parties here w knajpach się zaczęło pojawiać. Nie, u nas miejsca nie zagrzejecie, idźcie gdzie indziej. Może i bez was utarg mniejszy, może i tak, ale przynajmniej spokój, przynajmniej stali klienci nie uciekną.

Mimo to nadal przylatują, w dalszym ciągu Cracow lubią. Mniej ich może tro-chę, ale wciąż całkiem sporo. Tyle że od jakiegoś czasu zazwyczaj dziwnie jakoś poubierani, a to stroje z międzywojnia, a to z lat sześćdziesiątych wieku ubiegłe-go. Tamci sprzed kilku lat się tak nie prze-bierali, wystarczył t-shirt, sandały, szorty. Ale podobnie jak tamci pionierzy łażą, podobnie pijani w sztok (nie Stockiem bynajmniej), i coś tam krzyczą, i chcą by im kolejki do toalety pilnować, napiwki podobno zostawiają coraz rzadziej.

Hiszpanie też nasze miasto lubią. Teraz tam kryzys, to oni, spryciarze, studiują jak długo tylko mogą. Żeby bezrobo-ciu uciec. Najlepiej skorzystać przy tym z Erasmusa i do Krakowa na przykład wy-jechać (polecieć). W Polsce ceny korzyst-ne bardzo, za stypendium można żyć, że hej! Miasto piękne i przyjazne, ponad trzysta knajp wokół Rynku, a jeszcze Kazi-mierz zaraz obok, kobiety piękne i młode, czasem trochę chłodno i za dużo pada, ale da się wytrzymać.

A w Sylwestra – wtedy to dopiero KRK gościnne. Pół Europy o tym wie, że do Krakowa wówczas, na te kilka ostatnich dni roku, warto przylecieć, naprawdę warto! Zimno wprawdzie, to fakt, czasem i minus dziesięć albo i jeszcze mniej, ale od czego są kurtki? Rękawiczki? Czapki? Od czego polska wódka?

Bo przede wszystkim: tanio, tanio, i jesz-cze raz tanio. Kiedyś piwo za funta, teraz nawet za euro. Za godzinę pracy osiem piw! I tradycyjnego śledzika albo żurku do tego zjeść – za dwa euro. Tak tanio, że tylko się bawić! Tak tanio i przytulnie (mimo śniegu, mimo deszczu), że szkoda czas tracić na takie fanaberie jak jakiś Wa-wel, jakieś tam synagogi, kościoły, jakaś kopalnia soli, na poznanie kultury, historii tego miasta, tego kraju… po co to komu? Przylecieć, napić się, odlecieć – to plan minimum i maksimum.

WOJCIECH KLĘCZARSkargi, wnioski, opinie:[email protected]

na koniec

KRAKÓW, JAK WIADOMO, JEST MIASTEM TURYSTOM WIELCE PRZYJAZNYM. TO U NAS, W KRAKOWIE, SŁYNNA POLSKA GOŚCINNOŚĆ OSIĄGNĘŁA APOGEUM. TO U NAS, W STOLICY MAŁOPOLSKI, TURYSTA RZECZYWIŚCIE MOŻE SIĘ POCZUĆ JAK W DOMU. A NAWET LEPIEJ. ZNACZNIE LEPIEJ.

WYDANIE WRZEŚNIOWE:

Jeśli masz coś ciekawego do powiedzenia w tym temacie, dysponujesz ciekawym materiałem lub chcesz zaprezentować swoją firmę - odezwij się do nas! Na materiały czekamy do 20 sierpnia.

Page 100: lounge | No. 53 | lipiec-sierpień'13

okl 4

DYSKRETNY UROK

WYPRZEDAŻY

Jak do nas dojechać:tramwaje: 1, 9, 11, 14, 20, 22, 50kierunek: Rondo Grzegórzeckietramwaje: 9, 50kierunek: ulica Starowiślanaautobusy: 125, 128, 184kierunek: Rondo Grzegórzeckie

Godziny otwarcia:Pon. - Sob.: 10 - 22Niedz.: 10 - 20

Kraków, ul. Podgórska 34www.galeriakazimierz.pl

GK niebieska sukienka Lounge 210x297.indd 1 6/24/13 3:33 PM