10
8. Duch. Nie widywałem zbyt często gości Jaspera w ciągu tych dwóch słonecznych dni, kiedy byli w Forks. Wracałem do domu tylko po to, żeby Esme się o mnie nie martwiła. Gdybym tego nie robił, moje życie przypominałoby raczej życie zjawy niż wampira. Kryjąc się w cieniach, kręciłem się tam, gdzie mogłem śledzić obiekt mojej miłości i pożywkę mojej obsesji, tam, gdzie mogłem ją obserwować i słyszeć wypowiadane przez nią słowa w myślach tych szczęśliwców, którzy mogli minąć ją oświecani blaskiem słońca, czasami przypadkowo ocierając się o jej dłoń. Nigdy nie reagowała na taki kontakt cielesny – ich ręce miały taką samą temperaturę jak jej. Moja przymusowa nieobecność w szkole nigdy nie była dla mnie tak ciężką próbą. Ale wyglądało no to, że słońce ją cieszy, więc nie mogłem być bardzo zły. Wszystko, co sprawiało jej przyjemność, mogło się cieszyć moją aprobatą. Poniedziałkowego ranka podsłuchałem rozmowę, która o mały włos nie zniszczyła mojej pewności siebie i nie zmieniła czasu spędzonego z dala od niej w torturę. A jednak wszystko skończyło się dobrze i przez resztę dnia byłem w bardzo dobrym humorze. Byłem zmuszony poczuć niewielki szacunek do Mike’a Newtona – nie poddał się tak po prostu i nie oddalił, by wylizać swoje rany. Był bardziej odważny, niż sądziłem. Zamierzał spróbować jeszcze raz. Bella dotarła do szkoły dość wcześnie. Wyglądało na to, że cieszyła się ze słońca, ponieważ usiadła na jednej z rzadko używanych ławek w oczekiwaniu dzwonka na lekcje. Jej włosy chwytały promienie słoneczne w nieoczekiwany sposób – pojawiał się w nich rudawy odcień, którego nie podejrzewałem o istnienie. Mike ją tam odnalazł, znów się wygłupiając. Był podekscytowany i uradowany swoim szczęściem. Cierpiałem męczarnie, będąc w stanie jedynie bezsilnie patrzeć, przywiązany promieniami słońca do cieni lasu. Powitała chłopaka z wystarczającym entuzjazmem, by wprawić go w ekstazę, a mnie – w uczucie jej przeciwnie. A jednak mnie lubi. Nie uśmiechałaby się w ten sposób, gdyby mnie nie lubiła. Założę się, że tak naprawdę chciała iść ze mną na bal. Ciekawe, co było tak ważnego w Seattle… Spostrzegł zmianę w jej włosach.

"Midnight Sun" - Rozdział 8

  • Upload
    wanda

  • View
    3.671

  • Download
    2

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Kolejny rozdział "Midnight Sun" przetłumaczony przeze mnie. :)

Citation preview

Page 1: "Midnight Sun" - Rozdział 8

8. Duch.

Nie widywałem zbyt często gości Jaspera w ciągu tych dwóch słonecznych dni, kiedy byli w Forks. Wracałem do domu tylko po to, żeby Esme się o mnie nie martwiła. Gdybym tego nie robił, moje życie przypominałoby raczej życie zjawy niż wampira. Kryjąc się w cieniach, kręciłem się tam, gdzie mogłem śledzić obiekt mojej miłości i pożywkę mojej obsesji, tam, gdzie mogłem ją obserwować i słyszeć wypowiadane przez nią słowa w myślach tych szczęśliwców, którzy mogli minąć ją oświecani blaskiem słońca, czasami przypadkowo ocierając się o jej dłoń. Nigdy nie reagowała na taki kontakt cielesny – ich ręce miały taką samą temperaturę jak jej.

Moja przymusowa nieobecność w szkole nigdy nie była dla mnie tak ciężką próbą. Ale wyglądało no to, że słońce ją cieszy, więc nie mogłem być bardzo zły. Wszystko, co sprawiało jej przyjemność, mogło się cieszyć moją aprobatą.

Poniedziałkowego ranka podsłuchałem rozmowę, która o mały włos nie zniszczyła mojej pewności siebie i nie zmieniła czasu spędzonego z dala od niej w torturę. A jednak wszystko skończyło się dobrze i przez resztę dnia byłem w bardzo dobrym humorze.

Byłem zmuszony poczuć niewielki szacunek do Mike’a Newtona – nie poddał się tak po prostu i nie oddalił, by wylizać swoje rany. Był bardziej odważny, niż sądziłem. Zamierzał spróbować jeszcze raz.

Bella dotarła do szkoły dość wcześnie. Wyglądało na to, że cieszyła się ze słońca, ponieważ usiadła na jednej z rzadko używanych ławek w oczekiwaniu dzwonka na lekcje. Jej włosy chwytały promienie słoneczne w nieoczekiwany sposób – pojawiał się w nich rudawy odcień, którego nie podejrzewałem o istnienie.

Mike ją tam odnalazł, znów się wygłupiając. Był podekscytowany i uradowany swoim szczęściem.

Cierpiałem męczarnie, będąc w stanie jedynie bezsilnie patrzeć, przywiązany promieniami słońca do cieni lasu.

Powitała chłopaka z wystarczającym entuzjazmem, by wprawić go w ekstazę, a mnie – w uczucie jej przeciwnie.

A jednak mnie lubi. Nie uśmiechałaby się w ten sposób, gdyby mnie nie lubiła. Założę się, że tak naprawdę chciała iść ze mną na bal. Ciekawe, co było tak ważnego w Seattle…

Spostrzegł zmianę w jej włosach.- Nigdy wcześniej nie zauważyłem, że twoje włosy mają rudawy

odcień.Kiedy chwycił kosmyk jej włosów dwoma palcami, przypadkowo

wyrwałem z korzeniami młody świerk, na którym spoczywała moja dłoń.- Widać to tylko w słońcu – odparła. Ku mojej wielkiej satysfakcji

wzdrygnęła się lekko, kiedy zatknął jej kosmyk za uchem.Podczas początkowej rozmowy o niczym, Mike zbierał się na odwagę.

Przypomniała mu o wypracowaniu, które mieliśmy oddać w środę. Sądząc po jej lekko uradowanym wyrazie twarzy, swój miała już gotowy. Mike całkowicie o nim zapomniał, co znacznie zmniejszyło ilość wolnego czasu, którym dysponował. Cholera. Jeszcze to głupie wypracowanie.

Page 2: "Midnight Sun" - Rozdział 8

Wreszcie dotarł do sedna – moje zęby były zaciśnięte tak mocno, że mogłyby roztrzaskać granit w pył – lecz nawet wtedy nie mógł zmusić się, by zadać pytanie otwarcie.

- Miałem zamiar zapytać, czy nie chciałabyś gdzieś wyjść wieczorem.- Och – powiedziała.Chwila ciszy.„Och”? A co to ma znaczyć? Czy ma zamiar się zgodzić? Zaraz –

wygląda na to, że tak naprawdę o nic nie zapytałem.Przełknął głośno ślinę.- No cóż, moglibyśmy iść na kolację czy coś… a ja napisałbym

wypracowanie później.Głupku, to nadal nie było pytanie.- Mike…Nieopisany ból i wściekłość spowodowane zazdrością były w każdym

calu tak samo silne jak w zeszłym tygodniu. Złamałem kolejne drzewo, próbując zmusić się, by pozostać w miejscu. Tak bardzo chciałem przebiec przez parking zbyt szybko dla ludzkich oczu i porwać ją stamtąd – wykraść ją temu chłopcu, którego nienawidziłem w tej chwili tak bardzo, że mógłbym go zabić i czerpać z tego radość.

Czy zgodzi się na jego propozycję?- Nie sądzę, żeby to był najlepszy pomysł.Znów zacząłem oddychać. Moje ciało rozluźniło się.W końcu Seattle było tylko wymówką. Nie powinienem był pytać. Co

ja sobie myślałem? Założę się, że chodzi o tego dziwaka Cullena…- Dlaczego? – spytał ponuro. - Sądzę… - zawahała się. – Jeśli komukolwiek powtórzysz to, co ci

teraz powiem, z radością zatłukę cię na śmierć…Zaśmiałem się głośno, słysząc groźbę padającą z jej ust. Sójka

krzyknęła zaskoczona i odleciała.- Wydaje mi się, że to by zraniło uczucia Jessiki.- Jessiki? – co? Ale… och. No dobra. Sądzę… że… heh.Jego myśli przestały być składne.- Naprawdę, Mike, jesteś ślepy?Podzielałem jej odczucia. Nie powinna oczekiwać, że wszyscy będą

równie spostrzegawczy jak ona, ale akurat to było oczywiste. Czyż nie powinien być w stanie sobie wyobrazić, że Jessice było dokładnie tak samo trudno umówić się z nim, jak jemu było trudno zebrać się na odwagę, by spróbować umówić się z Bellą? To egoizm sprawiał, że nie dostrzegał innych. A Bella była tak niesamolubna, że widziała wszystko.

Jessica. Hah. Łał. Hah.- Och – zdołał wykrztusić.- Zaraz zacznie się lekcja, a ja nie mogę się znowu spóźnić - Bella

wykorzystała jego zmieszanie, by odejść.W tym momencie Mike stał się niewiarygodnym punktem obserwacji.

Rozmyślając nad tym, doszedł do wniosku, że raczej jest zadowolony z tego, że podoba się Jessice. Była na drugim miejscu, zaraz po Belli.

Myślę, że jest słodka. Niezłe ciałko. Lepszy wróbel w garści…Od tego czasu jego myśli pochłaniały nowe fantazje tak samo

wulgarne jak te na temat Belli, ale teraz tylko mnie irytowały, a nie

Page 3: "Midnight Sun" - Rozdział 8

rozwścieczały. Nie zasługiwał na żadną z nich, traktował je niemalże wymiennie. Od tej chwili trzymałem się od jego głowy z daleka.

Kiedy znikała mi z pola widzenia, kuliłem się pod zimnym pniem wielkiego drzewa truskawkowego i skakałem od umysłu do umysłu, starając się mieć ją na oku. Cieszyłem się, kiedy mogłem patrzeć oczyma Angeli Weber. Chciałem, żeby istniał jakiś sposób, by podziękować jej za bycie miłą osobą. To, że Bella miała choć jedną prawdziwą przyjaciółkę sprawiało, że czułem się lepiej.

Obserwowałem twarz Belli z każdej strony, z której mogłem i dostrzegłem, że znów była smutna. To mnie zaskoczyło – myślałem, że słońce wystarczy, by sprawić, by na jej twarzy zagościł uśmiech. W czasie lunchu zauważyłem, że od czasu do czasu spogląda w stronę pustego stolika Cullenów, co wprawiło mnie w ekscytację i dało mi nadzieję, że być może ona też za mną tęskni.

Wieczorem zamierzała pójść gdzieś z dziewczynami – automatycznie postanowiłem ją obserwować – ale ich plany zostały przełożone na później, kiedy Mike zaprosił Jessikę na randkę, która początkowo miała być randką z Bellą.

Zamiast tego ruszyłem więc wprost do jej domu, robiąc szybki przegląd lasu, by upewnić się, że nie ma w pobliżu nikogo niebezpiecznego. Wiedziałem, że Jasper ostrzegł swojego niegdysiejszego brata, by unikał miasta – wskazując na moje szaleństwo jako zarówno wytłumaczenie i ostrzeżenie – ale ja nie ryzykowałem. Peter i Charlotte nie mieli zamiaru wprowadzać niechęci w stosunki naszych rodzin, ale zamiary są zmienne…

No dobra, przesadzałem. Zdawałem sobie z tego sprawę.Bella wyszła na podwórko po długiej godzinie, którą spędziła w

domu, jak gdyby wiedziała, że ją obserwuję, jakby było jej przykro z powodu bólu, który odczuwałem, gdy nie mogłem jej zobaczyć. W ręce trzymała książkę, a pod pachą koc.

Po cichu wdrapałem się na najwyższe gałęzie najbliższego drzewa z widokiem na podwórko.

Rozłożyła koc na wilgotnej trawie, a potem położyła się na nim na brzuchu i zaczęła kartkować wymiętoszoną książkę, jakby chciała znaleźć miejsce, w którym skończyła. Zerknąłem jej przez ramię.

Ach – więcej klasyki. Była fanką Jane Austen.Czytała szybko, w powietrzu krzyżując i rozkrzyżowując kostki.

Obserwowałem jak promienie słońca i wiatr bawią się wspólnie w jej włosach, kiedy jej ciało nagle zesztywniało, a dłoń zamarła na kartce. Zobaczyłem tylko, że dotarła do rozdziału trzeciego, nim brutalnie chwyciła gruby plik kartek i je przerzuciła.

Rzuciłem okiem na stronę tytułową – „Mansfield Park”. Zaczęła nową opowieść – książka była zbiorkiem powieści. Byłem ciekaw, dlaczego tak nagle przerzuciła się na coś innego.

Po chwili ze złością zatrzasnęła książkę. Z nachmurzoną miną odepchnęła ją od siebie i przewróciła się na plecy. Odetchnęła głęboko, jakby chciała się uspokoić, podwinęła rękawy i zamknęła oczy. Pamiętałem treść powieści, ale nie mogłem sobie przypomnieć niczego okropnego, co mogłoby ją zdenerwować. Kolejna zagadka. Westchnąłem.

Page 4: "Midnight Sun" - Rozdział 8

Leżała bardzo spokojnie, poruszając się tylko raz, by odgarnąć włosy z twarzy. Powiewały dookoła jej głowy niczym kasztanowe strumyczki. Po chwili znów leżała bez ruchu.

Jej oddech zwolnił. Po kilku długich minutach jej wargi zaczęły drżeć. Mamrotała przez sen.

Nie mogłem się oprzeć – wytężyłem słuch, by wychwycić głosy w okolicznych domach.

Dwie łyżki stołowe mąki… szklanka mleka…No już! Przerzuć ją przez obręcz! Auu, no ej!Czerwona czy niebieska… a może powinnam założyć coś

zwyklejszego…W pobliżu nie było nikogo. Zeskoczyłem na ziemię, lądując cichutko

na palcach.To było bardzo złe i wysoce niebezpieczne. Jak protekcjonalnie

osądzałem kiedyś Emmetta za brak rozsądku i Jaspera za brak dyscypliny – a teraz sam świadomie łamałem wszystkie zasady w dzikim uniesieniu, które sprawiało, że ich wyskoki zdawały się przy moim niczym. Kiedyś to ja byłem tym odpowiedzialnym.

Westchnąłem, ale bez względu na wszystko nadal skradałem się w stronę słońca.

Unikałem patrzenia na siebie w blasku promieni słonecznych. Czułem się wystarczająco źle z tym, że moja skóra w cieniu była nieludzka niczym kamień – nie chciałem patrzeć na Bellę i siebie ramię w ramię w słońcu. Różnica pomiędzy nami była już teraz nie do pokonania, już dość bolesna dla mnie bez tego widoku w mojej głowie.

Nie mogłem jednak ignorować tęczowych iskierek odbijających się na jej skórze, kiedy do niej podszedłem. Na widok tego zacisnąłem zęby. Czy mógłbym być większym dziwadłem? Wyobraziłem sobie jej przerażenie, gdyby otworzyła teraz oczy…

Zacząłem się wycofywać, ale mruknęła coś powtórnie, zatrzymując mnie przy sobie.

- Mmm… mmm…Nic zrozumiałego. No cóż, poczekam chwilę.Ostrożnie wykradłem jej książkę, wyciągając daleko rękę i

wstrzymując na wszelki wypadek oddech, gdy znalazłem się blisko niej. Zacząłem oddychać z powrotem, kiedy oddaliłem się na kilka jardów, smakując w jaki sposób słońce i otwarta przestrzeń wpływały na jej zapach. Wyglądało na to, że ciepło sprawia, iż staje się słodszy. Moje gardło zapłonęło pragnieniem, świeżym i dzikim ogniem jak dawniej, ponieważ nie było mnie przy niej zbyt długo.

Przez chwilę pracowałem nad opanowaniem tego uczucia – zmuszając się do oddychania przez nos – a potem otworzyłem książkę. Zaczęła od pierwszej historii… Przerzuciłem szybko kilkanaście kartek aż do rozdziału trzeciego „Rozważnej i romantycznej”, szukając czegoś, co mogło być potencjalnie drażniące w nadmiernie ugrzecznionej prozie Austen.

Kiedy mój wzrok automatycznie zatrzymał się na moim imieniu – postać Edwarda Ferrara pojawiała się po raz pierwszy – Bella znów się odezwała.

- Mmm… Edward – westchnęła.

Page 5: "Midnight Sun" - Rozdział 8

Tym razem nie przestraszyłem się, że się obudziła. Jej głos był tylko niskim tęsknym pomrukiem. Nie okrzykiem przerażenia, który z pewnością by z siebie dobyła, gdyby mnie teraz zobaczyła.

Radość walczyła we mnie z nienawiścią do samego siebie. Przynajmniej o mnie śniła.

- Edmund, och. Zbyt… blisko….Edmund?Ha! Tak naprawdę wcale o mnie nie śniła, zdałem sobie sprawę

ponuro. Nienawiść do samego siebie powróciła ze zdwojoną siłą. Śniła o fikcyjnych postaciach. Taki cios dla mojej zarozumiałości!

Odłożyłem książkę i wycofałem w powłokę cieni – tam, gdzie należałem.

Popołudnie mijało, a ja obserwowałem, znów czując się bezradnie, jak słonce powoli obniża się na niebie, a wydłużające się cienie pełzną w jej stronę. Chciałem je odepchnąć, ale ciemność była nieunikniona - wreszcie ją okryła. Bez światła jej skóra wyglądała zbyt blado – upiornie. Jej włosy znów były ciemne, niemalże czarne na tle jej cery.

Obserwowanie tego było przerażające - jakbym był świadkiem spełniających się wizji Alice. Równy odgłos bicia serca Belli był jedyną otuchą – to ten dźwięk sprawił, że ta chwila nie stała się dla mnie koszmarem.

Odczułem ulgę, kiedy jej ojciec wrócił do domu.Niewiele z jego myśli słyszałem, kiedy jechał ulicą w stronę domu.

Jakaś niejasna irytacja… coś z przeszłości, pozostałość po dniu spędzonym w pracy. Oczekiwania mieszały się z głodem – wydawało mi się, że nie może doczekać się kolacji. Ale jego myśli były tak ciche i stłumione, że nie mogłem mieć pewności czy mam rację. Słyszałem tylko ich ważniejsze punkty.

Zastanawiałem się, jak brzmi jej matka – jaka genetyczna kombinacja sprawiła, że była tak wyjątkowa.

Bella zaczęła się budzić, podrywając się do pozycji siedzącej, kiedy koła samochodu jej ojca zachrzęściły na żwirowym podjeździe. Rozejrzała się dookoła jakby zaskoczoną nieoczekiwaną ciemnością. Przez jedną krótką chwilę jej oczy spoczęły na miejscu, w którym się ukrywałem, ale jej wzrok szybko przesunął się dalej.

- Charlie? – zapytała niskim głosem, wciąż wpatrując się w drzewa otaczające niewielkie podwórko.

Trzasnęły drzwi samochodu, a ona spojrzała w stronę, z której dochodził ten dźwięk. Szybko wstała i zebrała swoje rzeczy, rzucając jeszcze jedno spojrzenie w stronę lasu.

Przeskoczyłem na drzewo znajdujące się bliżej okna ich małej kuchni i przysłuchiwałem się przebiegowi ich wieczoru. Porównywanie słów Charlie’go z jego przytłumionymi myślami było bardzo ciekawe. Jego miłość do jedynaczki i troska o nią były niemalże obezwładniające, a jednak jego słowa były zawsze zwięzłe i zwyczajne. Przez większość czasu siedzieli w przyjaznej ciszy.

Usłyszałem, jak Bella omawia z ojcem swoje plany na jutrzejszy wieczór w Port Angeles i w trakcie słuchania udoskonalałem moje własne. Jasper nie ostrzegł Petera i Charlotte, by trzymali się z daleka od tego miasta. Mimo że wiedziałem, że pożywili się niedawno i nie mają zamiaru

Page 6: "Midnight Sun" - Rozdział 8

polować w pobliżu naszego domu, chciałem ją mieć na oku, tak na wszelki wypadek. Poza tym, inni przedstawiciele mojego gatunku zawsze mogli się czaić gdzieś w pobliżu. I jeszcze te wszystkie inne niebezpieczeństwa czyhające na ludzi, nad którymi nigdy wcześniej zbyt wiele się nie zastanawiałem.

Usłyszałem, jak wypowiada na głos swoje obawy o jutrzejszy obiad ojca i uśmiechnąłem się na ten dowód mojej teorii – tak, była osobą troskliwą.

W tym momencie oddaliłem się, wiedząc, że wrócę, kiedy zaśnie.Nie będę wchodził z buciorami w jej prywatność, jak zrobiłby to jakiś

tani podglądacz. Byłem tu po to, by ją chronić, a nie uśmiechać się do niej lubieżnie, jak bez wątpienia zrobiłby to Mike Newton, gdyby był dość zwinny, by poruszać się po czubkach drzew tak jak ja. Nie będę traktował jej tak prymitywnie.

Ucieszyło mnie to, że mój dom był pusty, kiedy wróciłem. Nie brakowało mi zaskoczonych czy uwłaczających mi myśli podających w wątpliwość moje zdrowie psychiczne. Emmett zostawił karteczkę przyczepioną do tablicy korkowej: „Football na polu Rainerów – przyjdziesz? Proszę!”

Znalazłem jakiś długopis i nabazgrałem „Wybacz” pod jego prośbą. W każdym razie liczba graczy zgadzała się i beze mnie.

Wybrałem się na króciutkie polowanie, zaspokajając się mniejszymi, delikatniejszymi stworzeniami, które nie smakowały tak dobrze jak drapieżniki. Potem przebrałem się w świeże ciuchy i pobiegłem z powrotem do Forks.

Bella nie spała dobrze tej nocy. Przewracała się w łóżku, na jej twarzy malował się czasem niepokój, innym razem smutek. Zastanawiałem się, jaki koszmar ją nawiedza… a potem uświadomiłem sobie, że może tak naprawdę nie chcę tego wiedzieć.

Kiedy mówiła, przeważnie mruczała ponurym głosem uwłaczające rzeczy na temat Forks. Tylko raz, kiedy westchnęła „Wróć”, a jej dłoń się otworzyła – w niemej prośbie – mogłem mieć nadzieję, że być może śni o mnie.

Następny dzień w szkole – ostatni, w którym słońce miało czynić ze mnie więźnia – był mniej więcej taki sam jak poprzedni. Bella wydawała się jeszcze bardziej ponura niż dzień wcześniej i zastanawiałem się, czy nie porzuci swoich planów – wyglądało na to, że nie jest w nastroju. Ale, będąc sobą, prawdopodobnie przedłoży radość swoich przyjaciółek nad swoją własną.

Miała dziś na sobie niebieską bluzkę, której kolor idealnie pasował do jej cery, sprawiając, że wyglądała ona jak świeża śmietanka.

Lekcje się skończyły i Jessica zgodziła się podwieźć dziewczyny - byłem wdzięczny za to, że Angela też miała jechać.

Udałem się do domu, by wziąć samochód. Kiedy odkryłem, że są tam Peter i Charlotte, zdecydowałem, że mogę dać dziewczynom jakąś godzinkę na wcześniejszy wyjazd. Nie byłbym w stanie znieść jazdy za nimi zgodnie z ograniczeniem prędkości – okropna myśl.

Wszedłem drzwiami kuchennymi. Kiedy mijałem towarzystwo w salonie, kiwnąłem głową wymijająco na powitanie Esme i Emmetta i poszedłem prosto do fortepianu.

Page 7: "Midnight Sun" - Rozdział 8

A fe, wrócił. Rosalie, oczywiście.Och, Edward. To okropne, że muszę patrzeć jak tak cierpi. Radość

Esme powoli zaczynały niszczyć obawy. Historia miłosna, którą dla mnie przewidywała, obracała się z chwili na chwilę coraz bardziej dostrzegalnie w tragedię.

Baw się dobrze w Port Angeles dziś wieczorem, pomyślała Alice wesoło. Daj mi znać, kiedy będę mogła porozmawiać z Bellą.

Jesteś żałosny. Nie mogę uwierzyć, ze przegapiłeś wczorajszy mecz, tylko po to, żeby patrzeć jak ktoś śpi, narzekał Emmett.

Jasper nie poświęcił mi żadnej myśli, nawet wtedy, gdy utwór, który grałem, wyszedł mi trochę gwałtowniej niż zamierzałem. To była stara piosenka ze znajomym tematem – niecierpliwością. Jasper żegnał się ze swoimi przyjaciółmi, którzy spoglądali na mnie ciekawie.

Co za dziwne stworzenie, myślała Charlotte – platynowa blondynka wzrostu Alice. A był taki normalny i uprzejmy, kiedy widzieliśmy się ostatnio.

Myśli Petera współgrały z jej, tak jak to zwykle bywało w takim przypadku.

To na pewno przez te zwierzęta. Brak ludzkiej krwi sprawi, że w końcu oszaleją, stwierdził. Jego włosy były tak samo jasne jak jej i prawie tak samo długie. Byli do siebie bardzo podobni – nie biorąc pod uwagę wzrostu, bo Peter był niemalże tak wysoki jak Jasper – i pod względem wyglądu, i pod względem myśli. Dobrze dobrana para, zawsze tak uważałem.

Po chwili wszyscy oprócz Esme przestali myśleć o mnie i grałem teraz ciszej, żeby nie zwracać na siebie uwagi.

Przez dłuższą chwilę nie poświęcałem im ani jednej myśli, pozwalając muzyce odciągnąć mnie od mojego niepokoju. Było mi trudno nie mieć dziewczyn na oku i nie myśleć o Belli. Z powrotem zacząłem się przysłuchiwać ich rozmowie, gdy pożegnania stały się bardziej ostateczne.

- Jeśli znów zobaczycie Marię – mówił Jasper z lekką rezerwą. – przekażcie jej moje dobre życzenia.

Maria była wampirzycą, która stworzyła Jaspera i Petera – Jaspera w drugiej połowie dziewiętnastego wieku, Peter później, w latach czterdziestych dwudziestego wieku. Odwiedziła raz Jaspera, kiedy mieszkaliśmy w Calgary. Ta wizyta była brzemienna w wypadki - musieliśmy się natychmiast wyprowadzić. Jasper poprosił ją grzecznie, by w przyszłości trzymała się od nas z daleka.

- Nie sądzę, by stało się to wkrótce – zaśmiał się Peter, jako że Maria bez wątpienia była niebezpieczna i niewiele ciepłych uczuć pozostało między nimi. W końcu Peter przyczynił się do ucieczki Jaspera, który zawsze był jej ulubieńcem. To, że kiedyś chciała go zabić, uważała za nieistotny drobiazg. – Ale jeśli jednak do tego dojdzie, z pewnością przekażę.

Teraz zaczęli wymieniać uściski dłoni, przygotowując się do wyjazdu. Pozwoliłem granej przeze mnie piosence dobiec niezadowalającego mnie końca i pospiesznie wstałem od fortepianu.

- Charlotte, Peterze – powiedziałem, kiwając im głową.- Miło było znów cię spotkać, Edwardzie – powiedziała Charlotte

głosem pełnym powątpiewania. Peter po prostu odkiwnął mi w odpowiedzi.

Page 8: "Midnight Sun" - Rozdział 8

Szaleniec, rzucił za mną Emmett.Idiota, pomyślała Rosalie w tej samej chwili.Biedny chłopak. Esme.Na koniec zbeształa mnie Alice: Kierują się prosto na wschód do

Seattle. Nigdzie w pobliżu Port Angeles. Pokazała mi na dowód swoje wizje.Udałem, że tego nie słyszę. Moje wymówki i bez tego były dość

marne.Kiedy wsiadłem do samochodu, poczułem się swobodniej. Mocny ryk

silnika, który podrasowała dla mnie Rosalie – rok temu, kiedy była w lepszym nastroju – działał uspokajająco. Poczułem ulgę będąc w ruchu, wiedząc, że znajduję się bliżej Belli z każdą milą, którą pokonywały koła mojego wozu.